andgrus

  • Dokumenty11 025
  • Odsłony626 328
  • Obserwuję362
  • Rozmiar dokumentów18.6 GB
  • Ilość pobrań496 157

Greene Carolyn - Potęga miłości

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :616.9 KB
Rozszerzenie:pdf

Greene Carolyn - Potęga miłości.pdf

andgrus EBooki Harlequiny Litera G
Użytkownik andgrus wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 18 osób, 25 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 83 stron)

Carolyn Greene Potęga miłości (Manying Mr. Right)

PROLOG – Przyszliśmy tu, by się pobrać. – Głos Grega, niższy niż u większości osiemnastolatków, dodawał mu powagi i autorytetu. Urzędnik rzucił porozumiewawcze, pełne cynizmu spojrzenie sekretarce, która podała mu wypełnione formularze. Pochylił się nad zarzuconym papierami mahoniowym biurkiem. – Pobrać się, tak? A wyglądasz raczej, jakby przywieziono cię tu za jakąś rozróbę lub za piractwo drogowe. Zakłopotana Christina nerwowo odgarnęła opadający na czoło kosmyk bujnych włosów. Zdecydowała się włożyć letnią, białą sukienkę, ponieważ kolor wydał jej się odpowiedni na tę okazję, ale teraz zdała sobie sprawę, że na tle Grega prezentuje się zbyt elegancko. Głęboko osadzone ciemne oczy, śniada cera, arogancki uśmiech i zniszczone ubranie sportowe – łatwo zrozumieć, dlaczego do chłopca przylgnęło przezwisko „włoski łotrzyk”. Greg objął Christinę w talii, a ona natychmiast zareagowała na ten gest przyspieszonym biciem serca; Wiedziała, że jasno-kasztanowe włosy i jasna cera powodują, iż większość ludzi postrzega ją jako słodkie niewiniątko. Chcąc dodać sobie powagi, szybko schowała za plecy rękę; w której kurczowo ściskała swą ukochaną szmacianą lalkę. Pan Terby zdjął okulary i położył je na ślubnych dokumentach. – Kochanie, czy twoi rodzice wiedzą, gdzie jesteś? Christina wyprostowała się i mocniej ścisnęła lalkę. – Nie jestem małą dziewczynką – odpowiedziała, lecz jej głos nie brzmiał zbyt przekonująco. – Mam osiemnaście lat i jeden miesiąc, a to oznacza, że mogę już legalnie wyjść za mąż. – Zgadza się – odpowiedział pan Terby, ponownie zakładając okulary i porządkując dokumenty. – Jednak sam jestem ojcem i moim obywatelskim obowiązkiem jest dopilnowanie, by młodzi ludzie nie spieszyli się zbytnio z decyzją, która należy do najważniejszych w życiu. Od jak dawna jesteście zaręczeni? Greg spojrzał wymownie na zegarek. – Dwie godziny – powiedział wyzywająco, gniewnie marszcząc brwi. Przez dłuższą chwilę nie padło ani jedno słowo. Christina pomyślała, że Greg niepotrzebnie zadziera z urzędnikiem państwowym. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić, że jej narzeczony jest urodzonym buntownikiem, zawsze gotowym do przeciwstawiania się autorytetom. Jednak z drugiej strony musiała przyznać, iż właśnie ta cecha jego charakteru pociągała ją najbardziej. W końcu pan Terby, wzdychając z rezygnacją, zwrócił się ponownie do Christiny: – Jeśli ty i twoja laleczka jesteście gotowe... – To nie jest żadna laleczka. – Mimo iż jej słowa były tylko nieznacznie głośniejsze od szeptu, przykuły uwagę urzędnika. Nie potrafiłaby nawet wytłumaczyć, dlaczego to takie ważne,

by szmaciana zabawka, którą razem z Gregiem uszyli na lekcji przygotowania do życia w rodzinie, była świadkiem ich ceremonii ślubnej. – To nasz syn, Murdock – powiedział Greg, nie wdając się w dalsze wyjaśnienia i puszczając oko do Christiny. Pan Terby ponownie ciężko westchnął. – No dobrze, zaczynajmy. Wstał, podszedł do szafki i wyjął cieniutką książeczkę. Potem rozwinął powieszony na ścianie ekran pokryty malowidłem przedstawiającym ogrodową altankę wśród róż. Zajął miejsce za biurkiem, przygładził włosy i skinął na młodych, by do niego podeszli. – Większość par preferuje bardziej romantyczne otoczenie niż biuro – powiedział tonem usprawiedliwienia. Christina wolała nie patrzeć na kiczowaty malunek. Wzięła Grega pod rękę, a on poprowadził ją w stronę urzędnika. Obojgu młodym udzieliła się podniosła atmosfera. Pan Terby chrząknął i rozpoczął. – Najmilsi... Christina nie zastanawiała się nad motywem, jakim kierował się Greg, prosząc ją o rękę. Wystarczało, że czuła się bardziej pożądana i bardziej kobieca niż kiedykolwiek wcześniej. Greg wybrał ją spomiędzy wielu innych, piękniejszych dziewcząt, które gotowe były spełnić jego wszystkie marzenia. – Teraz wsuń obrączkę na jej palec. Christina i Greg spojrzeli na siebie zaskoczeni. Po chwili Greg sięgnął do kieszeni i wyjął nóż. Trzymając nad głową lśniące ostrze, zbliżył się do urzędnika. Christina zachłysnęła się powietrzem i jęknęła. Natychmiast zawtórowała jej sekretarka, obserwująca całą scenę z na wpół otwartymi ustami. Wystraszony urzędnik gwałtownie odskoczył, jak gdyby szykował się do ucieczki. Greg zatrzymał się. – Przepraszam – powiedział, odpychając pana Terby’ego na bok. Zdecydowanym ruchem odciął zrobioną szydełkiem pętelkę, na której wisiał wymalowany w róże ekran i ponownie stanął obok Christiny. Po chwili wahania wsunął na jej palec pleciony biały sznureczek. – Czy bierzesz tego mężczyznę za swego prawowitego męża? – Pan Terby już odzyskał równowagę ducha i powrócił do pełnienia swych urzędowych obowiązków. W skrytości ducha marzył o tym, by ta dziwaczna ceremonia dobiegła wreszcie końca. Gdy młoda para wygłosiła już wszystkie stosowne formułki, pan Terby dodał: – A teraz ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą, a potem moja sekretarka zrobi wam zdjęcie na tle tych wspaniałych róż. Nigdy przedtem Greg jej nie całował. Teraz wziął Christinę w swe silne ramiona i delikatnie – prawie ostrożnie – musnął wargami jej usta. I nagle wszystko wokół przestało istnieć...

Po powrocie do Morrison Heights Greg ujął żonę pod łokieć i poprowadził do motelowych drzwi. Nie mógł uwierzyć w swoje niezwykłe szczęście. Christina nie tylko bez wahania zgodziła się wyjść za niego za mąż, ale w dodatku zachowywała się, jakby była w nim nieprzytomnie zakochana. Ta dziewczyna zawładnęła jego sercem, od momentu gdy ją ujrzał. Propozycja małżeństwa, jaką złożył jej dzisiaj podczas lunchu, wynikała co prawda ze szczerego uczucia, jednak była tylko swoistą próbą wysondowania stanowiska partnerki. Spodziewał się żartów i drwin, ale Christina łagodnie się do niego uśmiechnęła i zapytała: – Mówisz poważnie? Kiwnął głową, czekając na jej odpowiedź jak na wyrok, mający przesądzić o całym jego życiu. Christina zdała mu się dobrym i niewinnym aniołem, roztaczającym wokół siebie świetlistą aurę przyciągającą nawet takich grzeszników, jak Greg. Niektórzy myśleli, że chodził z Christina tylko po to, żeby zrobić na złość jej ojcu, który zresztą szczerze go nie znosił. Owszem, granie na nosie szeryfowi Cline’owi sprawiało mu sporo uciechy, ale przecież nie dlatego pragnął być z jego córką. Ku wielkiemu zaskoczeniu dziewczyna nie tylko go nie wyśmiała, lecz bez dłuższego namysłu przyjęła oświadczyny. Ogarnęła go taka euforia, że zaproponował, by zawarli małżeństwo od razu... zanim Christina odzyska rozum i zmieni zdanie. Gdy tylko weszli do obskurnego motelowego pokoju, Greg zaczął obsypywać swą młodą żonę żarliwymi pocałunkami. Wiedział, że była dziewicą, dlatego mimo narastającego pożądania starał się zachowywać delikatnie. – Tak bardzo cię pragnę – powiedział, składając kolejny pocałunek na jej wargach. Westchną i jeszcze mocniej do niego przywarła. – Chcę, żebyś wiedział... – przerwała, szukając odpowiednich słów – że bardzo poważnie traktuję małżeńską przysięgę. Greg bez słowa skinął głową. Nie miał co do tego cienia wątpliwości. – Postaram się być jak najlepszą żoną, obiecuję. – Oparła głowę na jego ramieniu. Mieli właśnie opaść na łóżko, gdy rozległo się głośne pukanie. Zanim zdążyli zareagować, drzwi otworzyły się z impetem i do środka wtargnął jasny snop światła. – Wygląda na to, że przybyłem w samą porę! – zagrzmiał męski głos. Christina spojrzała w stronę drzwi i w jej oczach natychmiast pojawiła się panika. – Tatuś! Greg odwrócił się do niej plecami, osłaniając ją w ten sposób przed wścibskim wzrokiem szeryfa Cline’a oraz jego zastępcy i dyrektora motelu. Umundurowani mężczyźni patrzyli na niego z wściekłością i obrzydzeniem, jakby był najnędzniejszym stworzeniem na ziemi. – Tatusiu, pozwól sobie wytłumaczyć...

– Na wszystko przyjdzie czas, młoda damo. Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. – Szeryf Ctine skinął na swego zastępcę, a ten podszedł do Grega z kajdankami. – Założę się, że ten ptaszek dużo wie o pewnym napadzie rabunkowym... Greg nie stawiał oporu, gdy zastępca zakuwał go w kajdanki i odczytywał mu jego prawa. Nie mógł sobie darować, że naraził Christinę na taki wstyd. – Nie możesz tego zrobić, tato! – krzyczała^ kurczowo ściskając ramię Grega. – Nie zrobił nic złego. – Uspokój się, skarbie. – Greg uznał, że pora zainterweniować. – Oni tylko, wykonują, co do nich należy. – Ale przecież ty nie... Spojrzał na nią i nagle zrozumiał, że podejrzewała najgorsze. I nie winił jej za to. Powinien być już do tego przyzwyczajony – ludzie na ogół z góry zakładali, że zdolny jest do popełnienia każdej niegodziwości. Jednak brak zaufania ze strony ukochanej dotknął go szczególnie boleśnie. Powinien się bronić, odeprzeć bezsensowne zarzuty. Być może Christina uwierzyłaby w jego niewinność, ale szeryf nie dałby wiary nawet najbardziej logicznym wyjaśnieniom. Oszołomiona dziewczyna patrzyła, jak zastępca szeryfa prowadzi Grega do zaparkowanego na zewnątrz wozu patrolowego. Strząsnęła z ramienia dłoń ojca, podbiegła do samochodu i otworzyła drzwiczki. – Znajdę kogoś, kto ci pomoże – obiecała. – A dopóki nie wyjaśnimy tej sprawy, będę czekać... Wiedział na pewno, że zrobi, jak obiecała, i będzie trwać przy nim na dobre i na złe. Jednak zasługiwała na lepszy los, nie miał prawa niszczyć jej życia. – Nie chcę cię w to wciągać. – Będę cię codziennie odwiedzać – przyrzekła. Greg nie wątpił w jej słowa, nie chciał jednak narażać tak słodkiej i niewinnej istoty na konfrontację z ponurym i brutalnym otoczeniem. Wiedział, że jedynym sposobem, by ją przed tym uchronić, jest zwolnienie jej ze ślubnych obietnic. Pewnego dnia wróci po nią – gdy okaże się jej godny, gdy będzie mogła z dumą przedstawić go wszystkim jako swojego męża. Na razie jednak musi pozwolić jej odejść. – Nie chcę, żebyś tam przychodziła – powiedział z mocą. – Zasługujesz na lepszy los. Zapomnij o mnie i żyj dalej.

ROZDZIAŁ PIERWSZY Jeśli popełnisz jeden głupi błąd – powtarzała sobie – to bądź pewna, że przyjdzie ci za niego drogo zapłacić. Bezmyślnie wpatrywała się w mężczyznę, którego ostatnio widziała dziesięć lat temu. Z wielkim wysiłkiem oparła się pragnieniu, by natychmiast rzucić mu się w ramiona. Natomiast Greg Primo nie wydawał się zbytnio uszczęśliwiony tym spotkaniem. Miał ponurą minę i patrzył na Christinę z nie ukrywaną wrogością. W dłoni trzymał dość gruby plik dokumentów. Zerknęła przez ramię do dużego pokoju, aby zobaczyć, czy do Donalda dotarto, co się tutaj dzieje. Na szczęście siedział z nosem utkwionym w gazecie, studiując pilnie notowania giełdowe. – Co to, do cholery, straciłaś mowę? – zapytał Greg. Tyle lat rozłąki i nawet słowa powitania? Christina nie mogła oderwać oczu od niespodziewanego gościa. Wyglądał tak seksownie, że bez trudu zawróciłby w głowie każdej kobiecie. Już jako nastolatek Greg łamał wszystkie dziewczęce serduszka. A teraz? Szerokie ramiona, wąskie biodra, gęste i lśniące włosy, niemal czarne oczy o przenikliwym spojrzeniu – istne ucieleśnienie kobiecych snów o prawdziwym mężczyźnie. Potrząsnął papierami przed nosem Christiny, jak gdyby chciał ją wyrwać z osłupienia i przywołać do rzeczywistości. – Czy ty masz pojęcie, ile mi to przysporzy kłopotów? Poczuła, jak po plecach spływa jej kropla potu. Utkwiła wzrok w nagłówku pogniecionego dokumentu: Christina Cline przeciwko Gregorio Primo, – Czy coś się stało, kochanie? – zapytał Donald, stając niespodziewanie za jej plecami. – Czy chcesz, żebym się go pozbył? – szepnął jej do ucha. Chorobliwa zaborczość Donalda natychmiast wyprowadziła Christinę z równowagi. Zachowywał się tak, jak gdyby tu mieszkał na stałe, a nie tylko w weekendy. Ich dość żałosny związek był w zasadzie jedynie wygodnym dla obu stron układem. Przez chwilę spoglądała w milczeniu na obu mężczyzn. Tak bardzo się różnili... Donald był jasnym blondynem średniego wzrostu. Na jego tle muskularny i opalony Greg wyglądał niczym rzucony znienacka na łono cywilizacji barbarzyńca. Donald był szanowanym członkiem lokalnej społeczności, co zaś do reputacji Grega, to lepiej o niej nawet nie wspominać. – Hm... nie... To jest... – Zawiesiła głos, otwierając szerzej drzwi. No i gdzie się podziały twoje dobre maniery, panienko, pomyślała z ironią. Szczerze mówiąc, nie miała zielonego pojęcia, jak przedstawić narzeczonego swojemu mężowi. Greg wszedł do środka. Christina wzięła głęboki oddech, pragnąc odzyskać panowanie nad sytuacją. – Donaldzie, poznaj Grega Primo... starego przyjaciela z liceum. Greg, to jest Donald

Winkler, mój narzeczony. Greg uniósł brwi. Christina zamarła w oczekiwaniu na jego reakcję. Właśnie otwierał usta, kiedy dało się słyszeć stukanie do drzwi. – Co tak długo, Greggie? Komary pożrą mnie żywcem! Do środka wtargnęła wysoka, platynowa blondynka. Miała buty na wysokich szpilkach, ale najbardziej przykuwała uwagę jej elastyczna bluzeczka na dwóch cieniutkich ramiączkach, oblepiająca monstrualnej wielkości biust. Zszokowana Christina na próżno usiłowała ukryć zdumienie. Jej spojrzenie powędrowało w górę i zatrzymało się na twarzy kobiety. Z powodu mocnego makijażu trudno było ocenić wiek nieznajomej. Kobieta uśmiechała się miło do Christiny. – W porządku, skarbie. Wszyscy zawsze tak wlepiają we mnie gały – poinformowała lekko osłupiałą panią domu. Christina pospiesznie zamknęła usta, zawstydzona swym nietaktownym zachowaniem. – Niektórzy uważają, że przesadzam – paplała dalej nieznajoma. – Gdy jednak człowiekowi zależy na aktorskiej karierze, to powinien zadbać, by wyróżniać się wyglądem. – Spojrzała na Christinę spoza podejrzanie długich i gęstych rzęs. – Może mogłybyśmy się kiedyś spotkać. Nauczyłabym cię kilku kobiecych sztuczek; powinnaś popracować nad swoim wizerunkiem. Christina poczuła się urażona. Przypomniawszy sobie o zielonych plamach z trawy, którymi upstrzone były jej spodnie, w myślach zbeształa się za karygodny brak dbałości o wygląd. Była pewna, że nieznajoma nie miała nic złego na myśli. Mimo to ubodły ją słowa o konieczności zmiany wizerunku. Nagle kobieta dostrzegła osłupiałego, zastygłego z szeroko otwartymi ustami Donalda. Uśmiechnęła się doń kokieteryjnie. – Wybaczcie moje zachowanie – zwróciła się do Christiny, ale jej uwaga skierowana była wyłącznie w stronę Donalda. – Nazywam się Katrina Humboldt, ale możecie do mnie mówić Trina. To moje estradowe imię. – Miło mi panią poznać – odpowiedział Donald nieco nieprzytomnie, ujmując jej dłoń. Ponieważ jej związek z narzeczonym pozbawiony był żaru i namiętności, Christina nawet w najmniejszym stopniu nie poczuła się urażona reakcją Donalda. Skoro nie wstydził się robić z siebie idioty – jego sprawa... Niestety, sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli, dlatego też Christina postanowiła jak najszybciej zakończyć rozmowę z Gregiem. Jeszcze chwila, a wyjdą na jaw rzeczy, które tak starannie ukrywała. Donald nie miał pojęcia, że jego narzeczona jest mężatką. Zwlekała z powiedzeniem mu prawdy, gdyż pomimo upływu lat wciąż wstydziła się swego młodzieńczego wybryku. Bo jakże inaczej można było nazwać farsę, jaką był jej ślub z Gregiem? Greg chrząknął. – Nie chciałbym przerywać tego wzruszającego przedstawienia, ale muszę porozmawiać z Christina... na osobności. Przepraszam.

Jedną ręką ujął Christinę za łokieć, drugą objął ją w talii i poprowadził do salonu. To był zupełnie naturalny gest, ale Christinę natychmiast przeniknął dreszcz. Greg zatrzymał się na chwilę, by popatrzeć na akwarelę wiszącą nad kominkiem, przedstawiającą olbrzymi słonecznik. Skrzywił się z nie skrywanym niesmakiem. – Mam nadzieję, że nie wydałaś na to fortuny? Zanim zdążyła wymyślić jakąś ciętą odpowiedź, Greg skierował się do kuchni. Zbierając w sobie resztki sił, Christina wyrwała łokieć z jego uścisku. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, cofnęła się i zmroziła swego niby męża pełnym pogardy spojrzeniem. – Nie wiem, co próbujesz udowodnić. Wtargnąłeś do mojego mieszkania’, zachowujesz się jak brutal... Nie podoba mi się to wszystko. Greg wyjął dokumenty z tylnej kieszeni i uderzył nimi o dłoń. – No, to oboje jesteśmy zdegustowani. Przez dziesięć lat nie myślałaś o unieważnieniu małżeństwa i akurat teraz, w tym momencie, postanowiłaś się tym zająć? Co robiłaś przez cały ten czas? – Ja... Christina powstrzymała się jednak przed wyznaniem prawdy. Mało brakowało, a powiedziałaby szczerze: „czekałam na ciebie”. No tak, ale przecież w końcu zapomniała o tych mrzonkach i zdecydowała się na bardziej dojrzały, w jej odczuciu, związek z Donaldem. Wróciła pamięcią do wydarzeń ostatnich dziesięciu lat. Najpierw ukończyła liceum, potem studiowała. Mieszkała z rodzicami, odkładając każdy zarobiony grosz na kupno własnego domu. Wtedy tak była pochłonięta realizacją ambitnych planów, że rzadko miała czas, by poddawać się uczuciu smutku, które towarzyszyło jej od dnia aresztowania Grega. Gdy osiągnęła pewną stabilizację i mogła zwolnić tempo życia, zaczęła jej doskwierać samotność. W końcu zdała sobie sprawę, że tylko spełnienie się w macierzyństwie przywróci sens jej istnieniu. Kiedy Donald zaproponował, że zostanie ojcem jej dzieci w zamian za odgrywanie przez nią roli wzorowej żony polityka – z ochotą przystała na ten układ. Doprawdy, już raz się skompromitowała, decydując się na małżeństwo pod wpływem chwilowego zauroczenia. Teraz była starsza i mądrzejsza, powinna pomyśleć o przyszłości. Donald mógł jej zapewnić wszystko, na czym jej zależało. Nie miała jednak zamiaru opowiadać o tych planach Gregowi. – Byłam zajęta – stwierdziła spokojnie. Greg szyderczo wykrzywił usta na dowód, że jej wymówka nawet nie zasługuje na komentarz. Zbliżył się, lecz tym razem Christina nie cofnęła się ani o krok. Niemal czuła, jak atmosfera staje się duszna i napięta. Nie, ten wiecznie błądzący buntownik o mrocznej duszy nie był dla niej odpowiednim partnerem. Dlaczego zatem nie potrafiła zachować w jego pobliżu zimnej krwi? Dlaczego, ledwo na nią spojrzał, traciła głowę? Czym ją tak zniewalał?

– Adwokat powiedział; że ponieważ małżeństwo nie zostało... hm... skonsumowane, możemy uzyskać szybkie unieważnienie, zamiast przechodzić przez długą procedurę rozwodową – powiedziała, usiłując skierować swoje zbłąkane myśli na właściwy tor. – Musisz się tylko podpisać na ostatniej stronie. – Nie! Zaskoczona tą gwałtowną reakcją Christina aż podskoczyła. Co sugerował? Że chce nadal pozostać jej mężem? Że nadal coś do niej czuje? Tak czy inaczej, niezwykle jej to schlebiało. Niestety, Greg szybko rozwiał jej złudzenia. – Nie mogłaś wybrać gorszego momentu! Gwałtownie i z hałasem odsunął krzesło od stołu, po czym usiadł ciężko. Christina utkwiła spojrzenie w pionowych zmarszczkach pomiędzy jego nachmurzonymi brwiami. – Jeśli ktoś się o tym dowie – ciągnął dalej – wezmą w łeb wszystkie moje plany. Musisz poczekać kilka miesięcy, dopóki nie uporządkuję różnych spraw! O Boże! Jakże zranił jej dumę osobistą! Nawet teraz mówił jej, co powinna robić, jak gdyby była bezwolnym, nieodpowiedzialnym dzieckiem! Buntowniczo skrzyżowała ręce na piersiach. – Nie mogę z tym poczekać. Za dwa miesiące wychodzę za mąż, chyba sam rozumiesz, że w tej sytuacji... Miała nadzieję, że jej głos zabrzmiał wystarczająco stanowczo. Od chwili gdy widzieli się po raz ostatni, Greg nawet nie próbował się z nią skontaktować, dlaczego zatem nie chciał unieważnić małżeństwa? Jego sprzeciw wydał się Christinie niedorzeczny. Miała zamiar mu to powiedzieć, gdy nagle drzwi kuchenne otworzyły się i do środka wpadł Donald. Tuż za nim wbiegła Trina, nieomal potykając się o własne stopy. – Co tu się dzieje? – zapytał Donald. Patrzył wyczekująco na Christinę, wyraźnie ponaglając ją do wyjaśnień. Nie chciała, by Greg przejął inicjatywę. – A więc – zaczęła powoli – to długa historia. – Och, jak fajnie. Uwielbiam słuchać różnych opowieści – odezwała się Trina, sadowiąc się wygodnie przy stole. Wszyscy czekali na dalsze wyjaśnienia Christiny. Próbowała skoncentrować się na Donaldzie, nie myśleć choć przez chwilę o Gregu... Jak najlepiej wytłumaczyć narzeczonemu, że związał się z kobietą po przejściach i w dodatku – mężatką? Czy, poznawszy prawdę, Donald wciąż będzie zainteresowany ich układem? Brakowało jej tchu ze zdenerwowania, a trzy pary wlepionych w nią badawczo oczu jeszcze bardziej zbijały ją z pantałyku. – Może powinniśmy porozmawiać o tym na osobności – zaproponowała, usiłując wyciągnąć Donalda z kuchni. – Nie ma takiej potrzeby – powiedział narzeczony, unosząc brodę i rozprostowując ramiona,

jak gdyby chciał w ten sposób zaakcentować, że zniesie nawet najbardziej dotkliwy cios. – Mów prosto z mostu. Donald był dobrym człowiekiem... czasami troszkę spiętym, ale dobrodusznym i uczciwym. Zawsze traktował ją delikatnie, z szacunkiem, nie skarżąc się, że narzeczona postanowiła pozostać dziewicą aż do nocy poślubnej. Sam zresztą również przyznał się do braku doświadczenia. Tak naprawdę, obojgu odpowiadała taka sytuacja. W dodatku Christina nigdy nie mogłaby pójść do łóżka z mężczyzną, będąc żoną innego... nawet jeśli było to tylko małżeństwo na papierze. – Nie wiem, od czego zacząć. – Może zaczniesz od poinformowania swojego narzeczonego, że jesteś moją żoną? – podpowiedział jej ochoczo Greg. – O rany! Zupełnie jak w jednej telenoweli – zaszczebiotała Trina. – Tyle że tam bohater zapomniał powiedzieć narzeczonej, że ma dziecko z zakonnicą. Wy chyba nie macie dziecka? – Nie. – Tak. – Co? – Donald zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Zazwyczaj postępował tak, gdy był czymś bardzo zdenerwowany. – Nasz synek dostał na imię Murdock. I mieliśmy mnóstwo frajdy, robiąc go – powiedział Greg ze szczerym rozrzewnieniem. Christina spojrzała na niego z wyrzutem. – Wcale nie... nip!... ułatwiasz sprawy! – Znowu czkawka? Może usiądziesz – zaproponował Donald. – Przyniosę ci szklankę wody. – Woda nie pomaga – wtrącił Greg. – Najlepiej ją rozśmieszyć! Uświadomiła sobie, że odkąd znała Donalda, ani razu nie słyszała, żeby się śmiał. Dziwne, nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tym. – Nie, najlepsza jest woda – upierał się Donald, podsuwając jej szklankę. – Borykamy się z jej czkawkami codziennie, odkąd ogłosiliśmy nasze zaręczyny. Chyba wiem, co jej najbardziej pomaga! Christina usiadła na miejscu, które przed chwilą zwolnił Greg i łapczywie piła wodę. – A ja znam ją jeszcze z czasów licealnych i dlatego wiem, że tylko śmiech... – To nie ma znaczenia – przerwała mu Christina, głośno odstawiając na stół pustą szklankę. Skoro nie było innego wyjścia, zamierzała natychmiast opowiedzieć Donaldowi o swojej przeszłości i mieć to już za sobą. Trina niecierpliwie podskakiwała na krześle. – Zaraz pęknę z ciekawości. Śmiało, dziewczyno, mów! Christina wzięła głęboki oddech. – Greg i ja mieliśmy za zadanie udawać męża i żonę na lekcjach z przygotowania do życia w rodzinie.

– Musieli wprowadzić ten przedmiot dość niedawno – powiedział Donald. – Nigdy czegoś takiego nie miałem. – Miał trzydzieści pięć lat, co oznaczało, że skończył szkołę o siedem lat wcześniej niż Christina i Greg. – Tak. Poprzez te lekcje dyrektor usiłował nauczyć nas życia w rzeczywistym świecie. Podczas odgrywania zamężnej pary uczyliśmy się opieki nad dzieckiem, jak również układania domowego budżetu, sprzątania i gotowania. – Potraktowaliśmy nasze role bardzo poważnie – przerwał Greg ze znaczącym uśmieszkiem. – W zasadzie było to dla nas swego rodzaju impulsem, by pobrać się naprawdę – dodała Christina. Donald nie odezwał się, przyjmując jej wyjaśnienia z kamienną twarzą. Brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony sprawił, że Christina postanowiła lepiej uzasadnić swą porywczą i niedojrzałą decyzję. – Byliśmy młodzi i głupi. Christina do dziś nie miała pojęcia, dlaczego wydała się Gregowi pociągająca i czemu został jej klasowym partnerem. Pamiętała jednak, że większość dziewcząt oddałaby swoje prawo jazdy za chociaż jedną randkę ze szkolnym przystojniakiem. Ale to właśnie ona za niego wyszła! Bezwiednie westchnęła. – Różniliśmy się od siebie jak woda i ogień – kontynuowała niepewnie. – Święta prawda. – Greg zwrócił się do Donalda. – Nasza nauczycielka, pani Murdock, chyba myślała, że Christina będzie miała na mnie dobry wpływ. Niezłe było ze mnie ziółko. Co pomyślałaby ich nauczycielka, gdyby zobaczyła, jak dalekie od prawdy okazały się jej przewidywania? – Nadal nic nie wiem o twoim synu! Donald był zły i rozżalony, czemu w zaistniałej sytuacji nie należało się dziwić. Był pewien, że Christina celowo go zwodziła, twierdząc, że do dnia ślubu pragnie pozostać dziewicą. – Zawarliśmy umowę – przypomniał jej z powagą. – Nie jest tak, jak myślisz. – Znów dostała czkawki. – Nasz tak zwany syn, to po prostu szmaciana lalka, mająca udawać na lekcjach nasze dziecko. – Dobrze, ta sprawa już jest wyjaśniona – powiedział Greg z oczywistym zamiarem zmiany tematu. Z niecierpliwością uderzał papierami o dłoń. – Wróćmy teraz do sprawy rozwodu. – Oczywiście – zgodziła się Christina skwapliwie. – Już przynoszę długopis. Była świadoma, że kiedyś do tego dojdzie, ale nagle zrobiło jej się smutno. Podała Gregowi długopis, próbując zapanować nad ogarniającym ją uczuciem żalu. – Nie podpiszę. – Słucham? – Powiedziałem, że nie podpiszę! – Słyszałam, co powiedziałeś. I wydaje mi się, że nie dotarto do ciebie, iż Donald i ja chcemy się pobrać za dwa miesiące. – Głos drżał jej coraz bardziej, a na czoło wystąpiły kropelki potu. –

Musisz podpisać te dokumenty! – Będzie z tym pewien problem – odrzekł Greg, kiwając głową. – Widzisz, najpierw chciałbym wyegzekwować to, co mi się jako twojemu prawowitemu małżonkowi należy. Oszołomiona Christina zaniemówiła. Nieraz widziała na twarzy Grega ten wyraz determinacji. Jej niby mąż był w tej chwili śmiertelnie poważny i nie zamierzał słuchać żadnych logicznych argumentów. Zawładnęła nią nagła chęć ucieczki. Nawet nie zauważyła, że Donald troskliwie ją objął. Gdy ocknęła się z szoku wywołanego niedorzecznym żądaniem Grega, jej emocje przerodziły się we wściekłość. Jak ten łajdak śmiał znieważyć ją taką bezczelną propozycją! I to w obecności jej narzeczonego! – Nie przejmuj się – zapewnił ją Greg z taką obojętnością, jak gdyby proponował niewinny spacerek po parku. – Nie będziesz musiała wkładać w to serca. Nie wymagam aż tak wiele.

ROZDZIAŁ DRUGI Zachowanie Donalda bardzo zaskoczyło Christinę. Marszcząc groźnie brwi, zbliżył się do Grega i złapał go za koszulę. – Muszę cię poprosić, żebyś teraz wyszedł – cedził powoli słowa, niczym Clint Eastwood w filmie „Brudny Harry”. – Niepokoisz moją narzeczoną! Jak było do przewidzenia, Greg bardzo szybko uwolnił się z uścisku Donalda i przycisnął o wiele niższego przeciwnika do ściany. – Greg, przestań! Zrobisz mu krzywdę! – krzyknęła przerażona Christina. – Ach, ty szczęściaro! – zapiszczała Trina. – Biją się o ciebie dwaj przystojni faceci! Ten komentarz sprawił, że Donald podjął jeszcze bardziej desperacką próbę zmierzenia się z Gregiem. Efekt był dość żałosny. – Hej, uważaj na moją prawą dłoń – zaprotestował Donald. – Te palce muszą obsługiwać kalkulator! Christina rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu czegoś, czego mogłaby użyć przeciwko intruzowi wprowadzającemu mętlik w jej życie. Na barku stała kryształowa karafka do wina. Była w rodzinie od lat, przechodziła z pokolenia na pokolenie i Christina nie chciała tracić tak cennego przedmiotu. Jej wzrok powędrował przez stoi kuchenny i zatrzymał się na wysokim, drewnianym młynku do pieprzu, którym wcześniej bawiła się Trina. Podniosła go, ujmując za górną część, i podeszła do szamoczących się mężczyzn. Pomachała tą bronią Gregowi przed nosem, doskonale wiedząc, że i tak nigdy nie byłaby w stanie go uderzyć. Bez względu na to jak bardzo by ją wcześniej rozzłościł. – Naprawdę tego użyję! Greg rozluźnił uścisk wokół dłoni Donalda i uśmiechnął się promiennie. – Co masz zamiar zrobić? Solidnie posypać mnie pieprzem? Chcąc pokazać, że zupełnie nie przejął się jej pogróżką, ostentacyjnie skierował całą swą uwagę na przyciśniętego do wytapetowanej ściany Donalda. – Twoje palce obsługują kalkulator? Jesteś księgowym czy coś w tym rodzaju, tak?! – Jestem prawnikiem. Ale chcę się wyspecjalizować w księgowości – odpowiedział Donald tak naturalnie, jak gdyby prowadził miłą pogawędkę ze starym znajomym. – Na razie rozpocząłem praktykę w kancelarii adwokackiej. Zanim Christina zdążyła przypomnieć obu panom o swojej obecności, Greg puścił Donalda. Ten natychmiast zaczął energicznie rozcierać zdrętwiałą dłoń. – Naprawdę? – zapytał Greg. – Właśnie szykuję się do otwarcia nowego interesu. Mam zamiar otworzyć firmę w mieście i przydałby mi się księgowy. Ale nie tylko. Wynikły pewne problemy z wynajmem budynku...

Christina nie posiadała się ze zdumienia. Jeszcze przed chwilą walczyli jak dwa koguty, a teraz Greg bez mrugnięcia okiem zatrudnił Donalda jako księgowego i doradcę prawnego. Panowie uścisnęli sobie dłonie, by przypieczętować zawartą umowę. Zachowywali się, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. Christina zwątpiła, czy kiedykolwiek zdoła zrozumieć mężczyzn. – Donaldzie, dlaczego wchodzisz z nim w ten interes? Zapomniałeś już, co mi przed chwilą zaproponował? – Nie potrafiła ukryć rozgoryczenia. – Ach tak – odpowiedział, drapiąc się w głowę. – Z tym będzie problem. – W zasadzie potrzebuję ją... tylko na miesiąc. – Greg poprawił nieco wymięty krawat i wsunął ręce do kieszeni. – Może na krócej, jeśli starsza pani wykaże chęć współpracy. – O, przepraszam bardzo, ale nie zamierzam spokojnie patrzeć, jak staję się przedmiotem umowy handlowej! – Z rękami wspartymi na biodrach Christina stanęła między mężczyznami i przeszyła Grega pełnym wściekłości spojrzeniem. – Starsza pani stoi tutaj i na pewno nie ma ochoty na żadną współpracę. Trina zerknęła znad papierowej serwetki, którą składała w malutki trójkącik. – Wal dalej, kochanieńka! Greg bezczelnie się zaśmiał. – Myślałaś, że mówiłem o tobie? – Protekcjonalnie pogłaskał Christinę po policzku, czym tylko spotęgował jej oburzenie. – Starsza pani, którą miałem na myśli, to ponad dziewięćdziesięcioletnia wdowa, właścicielka składu, który chcę wynająć na potrzeby mojej firmy. – A cóż to ma wspólnego ze mną? – Jestem właścicielem dużej sieci siłowni, usytuowanych wzdłuż Wschodniego Wybrzeża. Kiedy przeniosłem się z powrotem do Morrison Heights, postanowiłem otworzyć jedną również tutaj. Magazyn pani Odell ma świetną lokalizację i jest odpowiedniej wielkości. Jedyną rzeczą wstrzymującą podpisanie kontraktu jest to, że starsza pani nie jest pewna, czy jestem wystarczająco ustatkowany. – Greg posłał Christinie czarujący uśmiech, ukazując wspaniałe, białe zęby i urocze dołeczki w policzkach. – Więc powiedziałem jej, że jestem żonaty. Teraz ona chce poznać moją żonę. To znaczy ciebie. – Posiadasz sieć siłowni, a mimo to pani Odell potrzebuje dowodu, że jesteś poważnym i godnym zaufania obywatelem? Coś takiego... – No cóż, niestety... Niektórzy jeszcze pamiętają moją kryminalną przeszłość. Donald szeroko otworzył oczy. Wyglądał na lekko przerażonego. – Hej, koleś, jeśli byłeś zamieszany w przestępstwo przeciwko stanowi, to lepiej znajdź sobie kogoś innego do pomocy w prowadzeniu biznesu. – Och nie, nic z tych rzeczy – uspokoiła go Trina, podnosząc się od stołu i poprawiając obcisłe dżinsy. – To była tylko drobna kradzież, w dodatku chyba z dziesięć lat temu... – Wiem, że próbujesz mi pomóc, ale robisz to dość nieudolnie – przerwał jej Greg. – Po prostu znalazłem się o niewłaściwej porze w nieodpowiednim miejscu, i w dodatku w bardzo podejrzanym towarzystwie. – Sięgnął do kieszeni i wyciągnął klucze. – Chcę – powiedział,

odwracając się do Christiny – żebyś poszła ze mną do pani Odell, wypiła z nią herbatkę i zrobiła na starszej pani dobre wrażenie. Postaraj się wyglądać na zadowoloną z życia, stateczną mężatkę. To nie powinno być dla ciebie trudne – dodał po chwili zastanowienia. Christina nie wiedziała, czy potraktować tę ostatnią część wypowiedzi jak komplement, czy raczej jak obrazę. – Mogłabym spróbować odegrać tę rolę – wtrąciła Trina – ale trudno by mi było ukryć mój naturalny, wrodzony seksapil... Ty, kochanieńka, nawet nie będziesz musiała niczego udawać. Wyglądasz jak ucieleśnienie mieszczańskich cnót! Greg posłał Trinie gniewne spojrzenie. Ta w odpowiedzi pokazała na migi, że właśnie zamyka buzię na kłódkę i wyrzuca wyimaginowany kluczyk. – Aha, i będziesz musiała poczekać z unieważnieniem małżeństwa, dopóki nie podpiszę umowy najmu – dodał Greg, odwracając się z powrotem do Christiny. – Nie mogę. – Podeszła bliżej do Donalda, jakby szukając u niego wsparcia. – Pobieramy się, dlatego zależy mi na jak najszybszym załatwieniu tej sprawy! – Tego typu informacje sądowe są publikowane w gazecie. Nie chcę, by sprawa wyszła na jaw, zanim pani Odell nie podpisze ze mną umowy. Właśnie wywracał jej życie do góry nogami, ale nie mogła pozwolić, by zauważył, że nadal ma nad nią władzę. Postanowiła bronić swego zdania do upadłego. – To nie moja sprawa! – Dobrze, w takim razie nie podpiszę tych papierów. – Załatwię to bez ciebie! Mogę to zrobić, Donaldzie, nieprawdaż? – No cóż, to zależy... – W końcu nigdy nawet razem nie mieszkaliśmy, a już na pewno małżeństwo nie zostało skonsumowane. – Nie?! – krzyknęli jednocześnie Donald i Trina. Greg milczał, dlatego Christina postanowiła sama wyjaśnić tę sprawę. – Okoliczności nie pozwoliły. Nie, nie miała ochoty opowiadać o brutalnie przerwanej podróży poślubnej, nagłym aresztowaniu Grega i o tym, jak ją potem porzucił. I tak wylała z tego powodu zbyt wiele łez. Nie tylko dlatego, że Greg ją odtrącił, kiedy próbowała wywiązać się ze swej małżeńskiej przysięgi i trwać przy nim na dobre i na złe. Niestety, zaczynała również podejrzewać, że oświadczył jej się tylko po to, by zaciągnąć ją do łóżka. A skoro mu to udaremniono, przestał się zupełnie interesować swą świeżo poślubioną żoną. – Nadal nie rozumiem, jak dwoje zdrowych, normalnych ludzi mogło przysięgać sobie nawzajem miłość, a potem zrezygnować z najfajniejszej części – odezwała się Trina. – To dla mnie intrygująca zagadka! Zdaniem Christiny natomiast, uniknięcie owej „najfajniejszej części” świadczyło o tym, że niebiosa miały ją w swej opiece.

Ślubowali sobie z Donaldem czystość, ponieważ byli rozsądni i mieli poważne podejście do życia. Obojgu zależało na zbudowaniu w pełni partnerskiego związku, w którym nie było miejsca na szalone uniesienia i działania pod wpływem impulsu. Gdy nadejdzie odpowiedni czas, wypowiedzą sakramentalne „tak”, i dopiero wtedy pomyślą o seksie. – A zatem nie potrzebuję podpisu Grega, aby uzyskać unieważnienie małżeństwa, tak? – upewniła się. – Raczej nie – odpowiedział Donald i zmarszczył z namysłem brwi. – Może to jednak potrwać trochę dłużej. Trzeba powołać świadków, którzy potwierdziliby całkowity rozkład pożycia oraz to, że nigdy nie spaliście ze sobą, W tych okolicznościach unieważnienie powinno być w miarę proste. – To prawda – przyznał Greg – ale rozwód może trwać bardzo długo, zwłaszcza jeśli jedna ze stron nie wyrazi nań zgody. Jego niski głos brzmiał uwodzicielsko i kusząco. Christina miała wrażenie, iż Greg często używał tej broni, by osiągnąć zamierzone cele. Przypuszczała też, że na ogół zawsze odnosił sukces. – Przecież nie musimy występować o rozwód! Małżeństwo nigdy nie zostało skonsumowane! – Według ciebie nigdy nie zostało skonsumowane, ale ja mam być może w tej kwestii zupełnie odmienne zdanie. – Nie zrobiłbyś tego! – Pójdź mi na rękę do czasu, dopóki nie podpiszę umowy najmu – powiedział z przymilnym uśmiechem –a nie będę musiał tego robić. – W interesach też jest taki twardy! – obwieściła dumnie Trina. – Po prostu nie uznaje odmownych odpowiedzi. Twierdzenie nie mijało się z prawdą. Christina pamiętała, że Greg nie lubił przegrywać. Zwłaszcza wtedy, gdy mu na czymś szczególnie zależało. Wystarczyło przypomnieć sobie, do czego był kiedyś zdolny, by pozyskać jej sympatię. Spojrzała na narzeczonego. Biorąc pod uwagę jego wrodzoną wyrozumiałość oraz stosunkowo spokojną reakcję na przebieg wydarzeń dzisiejszego wieczoru, przypuszczała, że prawdopodobnie przyjmie on bez szczególnych oporów warunki Grega... I tak w sumie nie miał większego wyboru, niemniej jednak, wypadało zapytać go o zdanie. – Donaldzie? Z rezygnacją opuścił ręce i odsunął się od niej, jak gdyby już przekazywał ją Gregowi. – Sądzę, że nie ma nic złego w wypiciu herbatki ze starszą panią. Donald był prawdziwym dżentelmenem... Jeszcze do niedawna Christina nie posiadała się ze szczęścia, że się z nim zaręczyła, nawet jeśli ich związek był odrobinę dziwaczny. Dlaczego zatem poczuła się teraz przykro rozczarowana? Czy dlatego, że Donald bez wahania przystał na warunki Grega?

– Tak... ja też tak myślę – przyznała z ociąganiem, w głębi duszy była bowiem przekonana, że w pobliżu Grega nigdy nie będzie bezpieczna. – W takim razie umowa stoi. – Greg wyciągnął rękę do Christiny. Po chwili wahania podała mu swoją dłoń. Po raz kolejny udało się mu nagiąć” ją do swojej woli. Została niespodziewanie wciągnięta w dziwną rozgrywkę, postanowiła zatem mieć się na baczności. Tym razem nie pozwoli się wykorzystać. Greg przytrzymał jej dłoń przez chwilę, po czym mocno, ‘ale znacząco ją uścisnął. Odwrócił się następnie do Donalda i energicznie poklepał go po ramieniu. – Dzięki, koleś! Doceniam twoją wyrozumiałość! – Nie ma sprawy – odparł Donald. – Przyjadę po ciebie o wpoi do czwartej w niedzielę i pójdziemy do pani Odell na herbatę. – Greg uważnie zlustrował Christinę od stóp do głów, zatrzymując wzrok na poplamionych trawą dżinsach i odrobinę powyciąganym podkoszulku. – Włóż coś ładnego. – Puścił do niej oko. – Może letnią białą sukienkę? O nie, Donald nie miał racji. Problemy zbliżały się wielkimi krokami! Całe morze problemów! Christina właśnie wyszła z wanny. Zdążyła włożyć czystą koszulkę i dżinsy, kiedy zadzwonił dzwonek. – Już idę! – krzyknęła. Z westchnieniem przeciągnęła grzebieniem po mokrych włosach. Wizyta bez zapowiedzi nie była w stylu Donalda. Chyba że miał zły dzień. Wówczas zwykł dzielić się z Christina wszystkimi problemami, z jakimi zetknął się w kancelarii adwokackiej. Potem rozkładał się na kanapie i tępo wpatrywał w ekran telewizora. No cóż, tym razem ona też miała za sobą ciężki dzień. I nie wiedziała, czy starczy jej sił, by pomóc odzyskać narzeczonemu dobry nastrój. Nie chodziło o fizyczne zmęczenie, które było nieodłączną częścią pracy architekta terenów zielonych. Głównie jedynak we znaki dawała jej się szefowa, Linda, która ostatnio kierowała ją do najprostszych i najnudniejszych zadań, z którymi uporałby się nawet początkujący działkowiec. Powód? Linda niezmiennie twierdziła, że Christina umie postępować z najtrudniejszymi klientami. Zazwyczaj bez szemrania wykonywała polecenia szefowej, jednak dzisiaj miarka się przebrała. Może puściły jej nerwy z powodu wczorajszych przejść z Gregiem, może po prostu wstała z łóżka lewą nogą... Po raz pierwszy podniosła głos na Lindę i kategorycznie oświadczyła, że od tej chwili zamierza robić jedynie to, co umie najlepiej, czyli projektować! Rutynowa pielęgnacja, polegająca na utrzymywaniu w dobrym stanie trawników i roślin, powinna należeć do zatrudnionych w tym celu pracowników, bez względu na to, jak trudny okaże się klient! Christina nie, wiedziała, czy jej twarda i nieugięta postawa wywarta jakiekolwiek wrażenie na szefowej. Może i tak, bo Linda wyglądała na zdumioną i nieco zdezorientowaną. Przeszła przez salon i chwyciła za klamkę. Potrzebowała odpoczynku i trochę spokoju.

Najpierw chciała wpaść do ulubionego baru sałatkowego na obiad. – Cześć, właśnie zamierz ... – Reszta zdania uwięzia jej w gardle, gdy w progu ujrzała Grega. – Jedziemy do magazynu – oświadczył tonem nie znoszącym sprzeciwu i pospiesznie zmierzył ją wzrokiem. – Nie musisz się przebierać... wyglądasz bardzo dobrze. Mimo tych wszystkich lat rozłąki, Christina wciąż była czuła na urok Grega. Jego niewyszukany komplement sprawił jej przyjemność, a jednocześnie wprawił w niemały popłoch. Jak to się działo, że ten mężczyzna wciąż miał nad nią ‘ taką władzę? Usiłowała uodpornić się na jego wdzięk, ale było to równie prawdopodobne, jak to, że jutro wszyscy ludzie obudzą się bogaczami. Tak czy inaczej, powinna przynajmniej sprawiać wrażenie chłodnej i opanowanej. – Przepraszam? – bąknęła trochę bez sensu. – Nie ma potrzeby przepraszać. Jeszcze nic złego nie zrobiłaś – powiedział z diabelskim uśmieszkiem. – Ja nie... Nie możesz tak po prostu... – Ależ mogę. Pani Odell dała mi klucze, żebym mógł dokładnie obejrzeć pomieszczenie, które chcę wynająć. Ponieważ mamy się z nią spotkać w ten weekend, pomyślałem, że bylibyśmy bardziej przekonujący, gdybyś wcześniej zobaczyła magazyn. Wesz, będziesz potem mogła wtrącić w rozmowie kilka mądrych uwag. – No cóż, wydaje mi się, że masz rację... – Oczywiście, że mam rację. Bierz torebkę i idziemy. I znowu osiągnął to, co chciał – wkraczał z impetem w jej życie. Z uśmiechem na twarzy usiłował wywrócić je do góry nogami, ot tak, po prostu... Dzisiaj już raz wystąpiła w obronie swych racji, sprzeciwiając się poleceniom szefowej. Toteż nie miała zamiaru pozwolić, by teraz manipulował nią mąż! Już niedługo eksmąż, którego zresztą nie widziała od dziesięciu lat! – Słuchaj, nawet jeszcze nie jadłam obiadu. Waśnie miałam zamiar... – Nie martw się o obiad. To mój problem. Ja stawiam. Christina rozważyła wszystkie za i przeciw. Nie miała wielkiego wyboru, zwłaszcza w sprawie spotkania z panią Odell i odegrania roli oddanej żony Grega. Być może, jeśli będzie potulnie spełniać jego żądania, unieważnienie małżeństwa stanie się czystą formalnością? Wtedy Greg znów zniknie z jej życia. – Nadal lubisz warzywka? – zapytał niespodziewanie. – Słyszałem, że w barze sałatkowym podają dziś wspaniałe karczochy! Cała złość, jaką jeszcze przed chwilą do niego czuła, znikła w okamgnieniu. Po tylu latach wciąż pamiętał jej ulubione danie. Magazyn znajdował się w opuszczonej i zaniedbanej części miasta. Budynek, poprzednio wykorzystywany jako magazyn mebli, zaczął popadać w ruinę po tym, jak czternaście lat temu zachorował mąż pani Odell. Później, gdy dzierżawcy z firmy meblowej zwolnili pomieszczenie, a właścicielka nadal usiłowała pozbierać się po stracie męża, budowla zaczęła się błyskawicznie chylić ku upadkowi. Jednakże ostatnimi laty wiele starych domów w okolicy zostało sprzedanych i przerobionych na biura. Część budynków rozebrano, a w ich miejsce powstały restauracje i

eleganckie sklepiki. Tutejsza okolica zaczynała być modna, o czym Greg poinformował Christinę przy obiedzie. Dlatego chciał podpisać umowę, zanim konkurencja w postaci miejscowych rekinów biznesu odkryje prawdziwą wartość tych nieruchomości i zacznie podbijać ceny. Przekręcił klucz i puścił Christinę przodem. Kiedy znaleźli się w środku, ich oczom ukazał się dość niezachęcający widok – przerażający bałagan, jaki zawsze towarzyszy wszelkim pracom remontowo-budowlanym. – Pani Odell postanowiła doprowadzić tę ruinę do stanu używalności – wytłumaczył Greg. – Kazała położyć nowy dach, bo stary przeciekał, no i teraz reperuje i wymienia zniszczone wodą podłogi i ściany. Wziął ją za rękę i przeprowadził obok sterty rupieci. Machnął dłonią w kierunku wejścia. – Tutaj mogłaby być recepcja, a wzdłuż frontowej ściany – biura. A ta duża, otwarta przestrzeń nadawałaby się na siłownię. Zamilkł, najwyraźniej czekając na jej uwagi, a może nawet na aprobatę. Christina próbowała wyobrazić sobie, jak wyglądałoby to miejsce po remoncie, już urządzone. Po chwili powiedziała z wahaniem: – Nie wiem... – Nie wiesz? – Greg odwrócił się w jej kierunku. – Nie dostrzegasz, jakie to Wspaniałe miejsce? Wyobraź sobie urzędników przychodzących tu, by poćwiczyć podczas przerwy na lunch, ludzi biznesu wstępujących, żeby się trochę zrelaksować przed spotkaniem z klientem i weekendowych klientów z pobliskich sklepików, szukających wytchnienia po męczących zakupach. – Na pewno masz rację – zgodziła się Christina. – Może jednak powinieneś pomyśleć o kilku dodatkowych atrakcjach, jeśli chcesz, by klienci tu wracali. Greg przeszedł po rozsypanych gwoździach i podał Christinie rękę, gdy ta próbowała ominąć stertę śmieci. – Co proponujesz? Nieśmiało uwolniła się ż jego uścisku i włożyła ręce do kieszeni dżinsów. Poprowadził ją tam, gdzie w przyszłości miała być siłownia. • – No więc, po pierwsze, trzeba by pomyśleć nad zagospodarowaniem placu przed budynkiem – powiedziała, usilnie próbując skoncentrować się na przedsięwzięciu Grega, a nie... na nim samym. – Z parkingu powinna prowadzić do siłowni wygodna ścieżka. Poza tym nie ma zieleni. Trochę trawy i parę krzewów sprawiłoby, że to miejsce wyglądałoby bardziej zachęcająco i zdecydowanie mniej ponuro. Osłaniając oczy przed ostrym światłem padającym z góry, przypadkowo natknęła się na spojrzenie Grega. – To da się załatwić! – Nie wydawał się być urażony jej propozycjami. – Mów dalej! – zachęcił ją.

– Siłownia... – Tak? – Jest w pełni widoczna dla każdego wchodzącego i wychodzącego, jak również z zewnątrz. Gdybym ja tu ćwiczyła, nie chciałabym, by oglądał mnie każdy przypadkowy przechodzień. – Cofnęła się. – Podwójne drzwi pomiędzy tym miejscem a biurkiem recepcjonistki, zasłoniłyby widok i zapewniłyby trochę intymności. – Hmm, masz całkowitą rację! – powiedział Greg, obrzucając ją taksującym spojrzeniem. – Gdyby ludzie zobaczyli, jak ćwiczysz, kobiety prawdopodobnie pozieleniałyby z zazdrości, a mężczyźni w ogóle nie chcieliby wyjść i... – Nie musisz się silić na tak naciągane komplementy – wpadła mu w słowo, choć tak naprawdę jej próżność została mile połechtana. – Już ci przecież obiecałam, że wypiję z tobą i z panią Odell herbatkę. – Ja tylko stwierdzam fakty – powiedział spokojnie. – Jesteś piękna, Christino. Wyjęła ręce z kieszeni i zaczęła przygładzać włosy. Po co? Przecież i tak nigdy nie dawały się ujarzmić, układając się w burzę poskręcanych naturalnie loków. – Oświetlenie powinno być łagodniejsze, by stworzyć bardziej przyjazną atmosferę... – Mhm, dobry pomysł – mruknął i uśmiechnął się zmysłowo. Nawet nie zauważyła, że na chwilę wstrzymała oddech. Greg oddalił się na moment, wyłączył część świateł, a potem lekko objął Christinę. – Tak lepiej? Wbrew własnej woli cofnęła się w czasie o dziesięć lat, kiedy tak samo stali przed urzędnikiem stanu cywilnego. I tak jak wtedy, dotyk Grega sprawiał jej wielką przyjemność. Nic się nie zmieniło od tamtej chwili... Wystarczył zupełnie niewinny gest, by uświadomiła sobie, jak nudny i pozbawiony żaru jest jej związek z Donaldem. Gdyby na miejscu Grega stał jej narzeczony, na pewno nie zaświtałaby w jej głowie żadna zdrożna myśl. Uwolniła się z objęć i wzięła kolejny głęboki wdech. To śmieszne, żeby dwudziestoośmioletnia kobieta reagowała w taki sposób! Próbując skierować rozmowę na bezpieczniejsze tematy, Christina wskazała na frontową ścianę, naprzeciwko której miały się znajdować biura. – Może mógłbyś urządzić tu salę zabaw dla dzieci? Nie zrobił nic, by ponownie ją objąć. W nagłym przebłysku olśnienia zrozumiała bezsens swoich podejrzeń... Greg nie był nią zainteresowany jako ewentualną partnerką seksualną. I chociaż powinna odetchnąć z ulgą, doznała bolesnego rozczarowania. – Dzieci... – Urwał i zadumał się na chwilę. – Nie pomyślałem o tym. Odwrócił się, by dokładnie obejrzeć miejsce, które wskazała, Christina jak zauroczona wpatrywała się w jego barczyste ramiona, a po głowie chodziły jej coraz bardziej szalone myśli. – Ile dzieci? – zapytał, jak gdyby byli parą planującą powiększenie rodziny. Christina była pewna, że celowo nadał swej wypowiedzi dwuznaczny sens. Poczuła, jak się

rumieni. – Czy pomieszczenie dla czwórki maluchów wystarczy? – zapytał. – To za mało... – odpowiedziała zachrypniętym głosem. – Na pewno chcesz więcej? – upewnił się. – No, to jesteśmy wyjątkowo zgodni... W pomieszczeniu zapanowała wymowna cisza. Christina nie wiedziała, kiedy i jak to się stało, że rozmowa przybrała tak niebezpieczny obrót. O tak! Greg posiadał nieprawdopodobny wręcz talent do owijania sobie ludzi wokół palca. Ona sama była tego najlepszym przykładem. Zaczynali jako klasowi partnerzy na lekcjach przygotowania do życia w rodzinie, a skończyli jako małżeństwo. Teraz Greg najpierw poprosił ją tylko o odegrania komedii przed panią Odell, a zaraz potem namówił, by zwiedziła z nim magazyn. Czego zażąda za chwilę? W tej sytuacji pozostawało jej przejąć inicjatywę i zmusić go, by rozmawiali wyłącznie o interesach. – To są dopiero wstępne założenia – zauważyła. – Nic nie jest jeszcze ostatecznie ustalone. Możesz to wszystko jeszcze dokładnie przemyśleć. Greg lekko, prawie niedostrzegalnie, kiwnął głową. – Z ust mi to wyjęłaś. Nie powinniśmy być zaskoczeni, jeśli sprawy potoczą się nieco inaczej, niż zakładaliśmy. I znowu zdawało się, że rozmawiają o dwóch zupełnie różnych sprawach. Christina zaczynała żałować, że dała się namówić na tę eskapadę. To prawda, dość łatwo uległa namowom Grega, ale to nie zmieniało faktu, że była zaręczona i miała zamiar poślubić kogoś innego... kogoś, kto nigdy jej nie opuści! – Myślę, że powinniśmy za chwilę wracać. – Skrzyżowała ręce na piersiach, zdając sobie sprawę, że wygląda to na obronny gest. – Donald prawdopodobnie zastanawia się, gdzie jestem! – Oczywiście, – Greg poda! jej ramię i skierowali się w stronę wyjścia. – Powinien jako pierwszy dowiedzieć się o zmianie naszych planów. – Naszych planów?. – Christina aż zatrzymała się z wrażenia. – Nieważne. – Uśmiechną! się szeroko, otwierając z impetem drzwi. W niedzielę Greg zjawił się punktualnie. Christina nie zdążyła jeszcze zmyć makijażu, który przed chwilą zrobiła jej Trina. Ojciec zawsze jej powtarzał, że najlepszą obroną jest atak, wiec gdy tylko otworzyła drzwi, spytała napastliwie: – Przysłałeś tu swoją dziewczynę, żeby mnie zrobiła na bóstwo? Greg spojrzał na nią i zamarł. Tknięta złym przeczuciem, Christina szybko przyłożyła ręce do twarzy. – Co? Za mocny? – Stając na palcach, przejrzała się w małym lusterku. – Nie, zamurowało mnie z wrażenia! Świetnie wyglądasz – odparł Greg, stając za nią. Objął ją i zapatrzył siew lustrzane odbicie. – Zawsze byłaś śliczna, ale teraz jesteś po prostu piękna!

Christina poczuła wyrzuty Sumienia. Zbyt pochopnie oceniła Trinę, posądzając ją o kompletny brak gustu, podczas gdy okazała się ona prawdziwą mistrzynią sztuki makijażu. Wybrała dla Christiny delikatne, pastelowe odcienie. Twarz sprawiała bardzo naturalne wrażenie, tylko rysy stały się bardziej wyraziste, a oczy nabrały głębi. – Wyglądasz, jak... bardzo pogodny dzień – szepnął jej Greg wprost do ucha. Poczuła się skrępowana jego słowami. Odwróciła się od lustra i leciutko odepchnęła Grega. – Nie odpowiedziałeś mi na pytanie! – O kim myślałaś, mówiąc, że przysłałem swoją dziewczynę? – O Trinie, oczywiście. A o kim innym? – To nie tak. Trina jest wyłącznie moją sekretarką! Nic na to nie odpowiedziała, jednak jej mina mówiła sama za siebie. – Nie wierzysz mi? – Przecież nawet jeszcze nie masz biura! – odrzekła, patrząc na niego z politowaniem. – Dokładniej rzecz ujmując, dopiero będzie moją sekretarką. Poznałem ją, gdy postanowiła na jakiś czas zrezygnować z kariery. Jest piosenkarką, pracę sekretarki traktuje jako zajęcie tymczasowe, potem chce wrócić na scenę. Christina przyjęła to wytłumaczenie za dobrą monetę. Trina nie była w typie Grega, który zawsze gustował w kobietach subtelnych, o mniej wyzywającej urodzie. – A zatem miała mi tylko poprawić urodę? Nie chcesz, żebym ci przynosiła wstyd? – szepnęła i opuściła głowę. – Makijaż był pomysłem Triny! Jaja tylko poparłem. Pomyślałem, że przyda ci się trochę pewności siebie, byś spokojniej przebrnęła przez wizytę u pani Odell – wyjaśnił spokojnie. – Ponieważ pani Odell wydałoby się dziwne, że mógłbyś poślubić taką niepozorną szarą myszkę jak ja – powiedziała z goryczą. Kiedyś bardzo często zastanawiała się, dlaczego przystojny i ekscytujący Greg Primo zainteresował się spokojną, zrównoważoną i bojaźliwą córeczką szeryfa. – Co ty wygadujesz! – Wziął ją za ręce i poprowadził do salonu. Usiedli razem na kanapie. – Jesteś piękna, ale zachowujesz się, jakbyś o tym nie wiedziała, Na pewno wiele kobiet zazdrości ci urody. Wcześniej Trina powiedziała jej dokładnie to samo, a przy okazji zdradziła to i owo o swoim pracodawcy. Porównała go do świętego, co na pewno wzbudziłoby śmiech zarówno ojca Christiny, jak i większości mieszkańców miasteczka. Biorąc jednak pod uwagę, że Greg odniósł sukces zawodowy, należałoby chyba zrewidować te krzywdzące opinie. Przecież ludzie się zmieniają... Christina była szczęśliwa, że Greg znalazł sposób na najlepsze spożytkowanie swej żywiołowej energii. Kroczył właściwą drogą, stał się wartościowym członkiem społeczeństwa i nie było sensu wciąż wypominać mu grzechów młodości. Jeśli uda mu się otworzyć interes w Morrison Heights, tutejsi mieszkańcy wkrótce go zaakceptują.

A wtedy będzie wolna! Będzie mogła uwić przytulne gniazdko dla siebie... i dla Donalda. – Myślę, że powinnam przebrać się w brązowy kostium, ten, w którym byłam w kościele – oznajmiła. Teraz miała na sobie letnią sukienkę w brzoskwiniowym kolorze. – Przecież będziemy rozmawiać o interesach. – Dlatego tym bardziej nie powinnaś wkładać kostiumu – zaoponował Greg. – Chcesz, żeby pani Odell odebrała cię jako twardą kobietę biznesu? Pamiętaj, że masz wyglądać i zachowywać się jak kochająca żona. Przyglądał się jej tak uważnie, że poczuła się nieswojo. – No cóż, może masz rację – odpowiedziała z wahaniem. Najbardziej obawiała się, że mogą zacząć traktować tę grę zbyt poważnie. Już raz popełnili taki błąd i powinni wyciągnąć z niego wnioski. Ostatecznie teraz byli przecież o dziesięć lat starsi. Ale czy mądrzejsi?

ROZDZIAŁ TRZECI Pani Odell od razu przeszła do rzeczy. – A więc, co ukradłeś? Greg z największą ostrożnością trzymał w dłoniach filiżankę z chińskiej porcelany. Miał wrażenie, że wystarczy jeden nieostrożny ruch, a kruche cacko rozpryśnie mu się w palcach. Christina znała już tę historię, ale on nadal niechętnie przy niej o tym mówił. Po prostu chciał zapomnieć o tym etapie swojego życia, który uważał za bezpowrotnie zamknięty. Mimo wszystko uznał, że starsza pani powinna wiedzieć, z kim zawiera umowę. – Miałem wtedy zaledwie osiemnaście lat. Odwoziłem w nocy kilku przyjaciół. Na ich prośbę zatrzymałem się przed sklepem. Skoczyli tylko po papierosy, więc czekałem na nich w samochodzie. – Zdawał sobie sprawę, że jego historia brzmiała nieprzekonująco. Musiał ją jednak opowiadać każdemu potencjalnemu pracodawcy, kredytodawcy bankowemu i każdemu właścicielowi mieszkania, których napotykał na swojej drodze. – Gdy wybiegli ze skradzionymi papierosami i pieniędzmi, miałem zamiar zmusić ich do zwrotu tego, co zagrabili. Jednak w ślad za nimi wybiegł, wymachując pistoletem, rozwścieczony sprzedawca. Wpadłem w panikę i odjechałem. – Wpakowali cię do więzienia, ponieważ brałeś czynny udział w napadzie – upewniła się pani Odell. – Tak właśnie było. – Uhm – stwierdziła krótko, najwyraźniej usatysfakcjonowana. – Dlaczego nie pijesz herbaty? Nienawidził herbaty. By zabić jej smak, wrzucił do filiżanki kolejne dwie kostki cukru. Kilka kropel brunatnego płynu wylądowało na nieskazitelnie wyprasowanych spodniach. Bardziej swobodny strój – koszulka polo, spodnie khaki i sportowe buty – był pomysłem Triny. – Pani Odell już cię widziała w służbowym, oficjalnym garniturze – uzasadniała sekretarka, żywo gestykulując dłońmi o paznokciach pomalowanych na krwistoczerwony kolor. – Nadszedł czas, by poznała twoje prywatnie oblicze. Cóż, w takim razie powinien był się ubrać w szorty i ukochaną, nieco już znoszoną koszulkę. Nie zamierzał jednak odsłaniać przed panią Odell tajników duszy ani swych prawdziwych upodobali. Chodziło o to, by ujrzała to, co chciała zobaczyć, czyli trochę konserwatywnego, godnego zaufania i szczęśliwego w małżeństwie mężczyznę. Bez trudu mógł udawać tradycjonalistę, jednak nie potrafił przekonująco odegrać komedii małżeńskiej. Nie po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru Christina przyciągnęła jego spojrzenie. Pochylając się, posłała mu mdły uśmiech i przyłożyła serwetkę do plamy z herbaty na jego

kolanie. Pachniała świeżo jak powiew wiatru z lekką nutą kapryfolium. Była prześliczna. Wyglądała młodo i naturalnie. Dzisiaj jeszcze bardziej niż zwykle... Greg zawsze planował powrócić do miasteczka. Chciał uzmysłowić Christinie, że ich małżeństwo było co prawda wynikiem młodzieńczej nierozwagi, ale również wielkiego, szczerego uczucia. Chciał ją przekonać, że są dla siebie stworzeni, i dlatego powinni ocalić ich związek. Oczywiście, najpierw musiał odpokutować swe winy i zapracować na szacunek żony. Ale to właśnie zajęło tak wiele czasu... Dużo więcej, niż początkowo przewidywał. Po odbyciu kary pracował jako mechanik samochodowy. Tak długo szukał inwestorów, aż uzbierał wystarczającą sumę, by otworzyć swój pierwszy klub sportowy. Potem sukces przyszedł szybko, ale dla niego i tak o wiele za późno. Piął się mozolnie po kolejnych szczeblach drabiny społecznej, mając na uwadze tylko jeden cel – odzyskanie Christiny. By to osiągnąć, musiał najpierw zdobyć odpowiednią pozycję wśród wpływowych osób z Morrison Heights. Nie chciał powtórnie zbrukać czystej jak kryształ reputacji Christiny. Nawet jeśli miałoby to oznaczać otworzenie tutaj klubu sportowego, członkostwo w Izbie Handlowej czy przekazywanie hojnych datków na cele charytatywne – był gotów to zrobić. Był gotów na wszystko. Nie był natomiast przygotowany na prośbę Christiny, by unieważnić ich małżeństwo. I to właśnie wtedy, gdy zbliżał się do końca przedsięwzięcia, które miało mu zjednać szacunek całego Morrison Heights. Stałby się wreszcie odpowiednią partią dla najporządniejszej i najładniejszej dziewczyny w mieście. Ujął czule, jak na kochającego męża przystało, dłoń Christiny. W rzeczywistości obawiał się, że jeśli ona nadal będzie wycierać plamę z herbaty na jego spodniach, to może się to źle skończyć. – Jak para gołąbków! – zawołała starsza pani. – Aż trudno uwierzyć, że jesteście już prawie dziesięć lat po ślubie! Christina skromnie położyła ręce na kolanach. – Może jeszcze ciasteczko? – Starsza pani podsunęła im pod nos talerz z wypiekami. Christina z radością wzięła dwa – po jednym dla każdego. Zaczęła delikatnie skubać swoją porcję, ukradkiem spoglądając, czy Greg pójdzie za jej przykładem. Niechętnie zanurzył twarde jak kamień ciasteczko w herbacie, by je rozmiękczyć. W końcu ugryzł z niesmakiem, dzielnie walcząc z pokusą, by natychmiast wyrzucić słodkie okropieństwo do kosza na śmieci. I właśnie wtedy twarz Christiny rozjaśnił promienny uśmiech. – Przypominacie mi Clarence’a i mnie samą, gdy byliśmy w waszym wieku, – Pani Odell zdawała się być nieświadoma ukrytej gry, toczącej się między Christina i Gregiem. – Tak bardzo się kochaliśmy! Greg odstawił filiżankę na stół, po czym przysunął się do Christiny. Czas na odwet! – Wiem, co pani ma na myśli – rzekł, obejmując i mocno przyciskając do siebie dziewczynę. – Chrissie i ja też nie możemy bez siebie żyć.