ROZDZIAŁ PIERWSZY
Leo Makarios stał na podeście szerokich scho
dów, prowadzących do ogromnego holu zamku
Edelstein, spoglądał z góry na jasno oświetlony
hol, w którym odbywała się sesja zdjęciowa.
Wybrane przez Justina modelki były wyjątkowo
piękne. Leo zamierzał im się dokładniej przyjrzeć.
Prześliczna blondynka była trochę za chuda i za
bardzo spięta. Leo nie miał cierpliwości do kobiet
z neurozą. Stojąca obok dziewczyna o gęstych,
kasztanowych włosach miała normalne kształty,
ale z jej oczu emanowała pustka. Kobiety pozba
wione inteligencji go irytowały, więc i ta nie miała
u niego żadnych szans. Trzecia z kolei, płomiennie
ruda piękność, wyglądała zachwycająco, ale była
już zajęta. Sypiała z Markosem, najbliższym ku
zynem Leo Makariosa.
Spojrzenie Leo zatrzymało się na ostatniej,
czwartej modelce. Włosy miała czarne jak pióra
kruka, skórę białą niczym kość słoniowa i zielone
oczy. Zielone jak szmaragdy, którymi ją przy
strojono. Nosiła te szmaragdy ze znudzoną miną.
10 JULIA JAMES
Leo nie rozumiał, jak to możliwe, żeby jakakol
wiek kobieta nudziła się, nosząc naszyjnik ze słyn
nej kolekcji Levantsky'ego. Czyżby ta tutaj nie
zdawała sobie sprawy, z jak wyjątkowym dziełem
sztuki ma do czynienia?
Dziewczyna westchnęła, oparła dłoń na biodrze
i przeniosła ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
Gniew Leo ulotnił się w jednej chwili. Kiedy ta
dziewczyna westchnęła, jej piersi uniosły się. I tak
już uniesione przez gorset czarnej sukni na mo
ment stały się jeszcze większe, budząc w obser
watorze dobrze znane przyjemne uczucie.
A więc Zielonooka się nudzi, pomyślał. No, to
już nic potrwa długo. Osobiście zadbam, żeby się
nie nudziła.
Powoli zszedł do holu.
Kolejna przerwa w zdjęciach. Tonio Embrutti
naradza się z asystentami. W ogromnym holu
słychać wywrzaskiwane po włosku przekleństwa...
Anna westchnęła. Gorset wydekoltowanej suk
ni zaczynał się jej wrzynać w ciało. Nie lubiła tej
sukni. Stanowczo za dużo odsłaniała, co z kolei
przyciągało pożądliwe spojrzenia mężczyzn.
Przymknęła oczy. W myśli przećwiczyła sobie
jeden z chwytów karate. To zawsze ją uspokajało.
Przypominało, że choć obleśne męskie spojrzenia
będą ją prześladować, to na pewno poradzi sobie
z każdą próbą fizycznej agresji.
BEZCENNE DIAMENTY 11
Otworzyła oczy, przeniosła ciężar ciała z nogi
na nogę. Praca modelki nie jest taka łatwa, jak się
ludziom wydaje. Zwłaszcza dla dwóch amatorek,
Vanessy i Kate, sesja okazała się uciążliwa i wyjąt
kowo nudna. Anna przyglądała się im obu. Kate
zdawała się zagubiona bez okularów, które kazano
jej zdjąć, ale za to nie widziała pożądliwych spoj
rzeń kierowanych w jej stronę. Rudowłosą Vanes-
sę chronił jej protektor. Podobno była narzeczoną
organizatora tej fety i właściciela średniowiecz
nego zamczyska, w którym odbywała się sesja
zdjęciowa.
Anna nie mogła zrozumieć, po co Grekowi
zamek w Alpach. Chyba że chciał być bliżej ban
ku, w którym trzymał pieniądze. Zamek Edelstein
był ogromną budowlą na zboczu góry, otoczoną
rozległym lasem i bezkresnymi połaciami śniegu.
Anna na chwilę się rozchmurzyła, bo przypo
mniała sobie cudowny widok, jaki rozciągał się
z okna jej sypialni. Z tego okna widziała promienie
słońca obsypujące diamentami bielutki śnieg, a da
lej zamarznięte jezioro otoczone górami. Ten wi
dok w niczym nie przypominał ponurych ścian
gazowni, jedynego widoku, jaki mogła obserwo
wać z okna przez całe swoje dzieciństwo.
Anna miała świadomość, że wygrała los na
loterii życia. Skończywszy osiemnaście lat, za
częła sprzedawać lody w centrum handlowym.
Tam zauważył ją łowca twarzy z agencji modelek.
12 JULIA JAMES
Anna nie od razu dała się uprosić, bo od małego była
bardzo podejrzliwa. W końcu się zgodziła, a potem
się okazało, że istotnie chodziło o uczciwą pracę.
Ciężko pracowała na sukces, za to teraz mogła sobie
pozwolić na spokojne, nawet dostatnie życie. Mimo
że nie była supermodelką, miała dwadzieścia sześć
lat, a przed sobą perspektywę końca kariery, powo
dziło jej się o niebo lepiej, niż gdyby pozostała
w skromnym domku na tyłach gazowni.
Anna prędko się zorientowała, że najbardziej
charakterystyczną cechą świata mody jest wszech
obecny moralny brud. Niektóre modelki brały
wszelkie istniejące na świecie narkotyki i sypiały
z każdym, kto mógł w jakikolwiek sposób dopo
móc im w karierze. Zresztą mężczyźni pracujący
w tej branży nie byli ani trochę lepsi.
Oczywiście nie wszyscy postępowali w ten spo
sób. Niektórzy ludzie ze świata mody byli napraw
dę świetni. Na przykład projektanci, choć przecież
nie wszyscy. I niektórzy fotografowie. Byli wśród
nich nawet ludzie godni zaufania. Z niektórymi
modelkami Anna się przyjaźniła. Choćby z Jenny,
blondynką, która też brała udział w dzisiejszej sesji
zdjęciowej. Pozowała do zdjęcia ubrana na biało
w diamentowej tiarze na włosach i z diamentowy
mi bransoletkami na rękach.
Anna przyjrzała się przyjaciółce. Jenny nie wy
glądała najlepiej. Zawsze była chuda, jak każda
modelka, ale teraz przypominała szkielet. Na pew-
BEZCENNE DIAMENTY 13
no nie z powodu narkotyków, bo Jenny nie brała.
Gdyby brała, Anna by się z nią nie przyjaźniła.
Miała nadzieję, że Jenny się nie głodzi. A może
jest chora?
Jej własna matka nie dożyła dwudziestych pią
tych urodzin. Anna została sama, bo ojca nawet nie
znała. No, niezupełnie sama. Miała babcię, która
kilka lat wcześniej owdowiała. Babcia - matka
mamy Anny - wychowała wnuczkę najlepiej jak
umiała.
Anna postanowiła porozmawiać z Jenny. Naj
lepiej zaraz po tej sesji fotograficznej. Jeśli ta sesja
w ogóle kiedyś dobiegnie końca. Tonio Embrutti
tak się zachowywał, jakby nigdy nie zamierzał
skończyć. W tej chwili z namysłem przyglądał się
modelkom.
- Ty! - Pokazał palcem Jenny. - Suknia.
- Co z suknią? - zdziwiła się.
- Zsuń górę. Masz być goła do pasa. A ręce
skrzyżuj na dekolcie. Chcę zrobić zdjęcie tych
bransoletek. No już!
Pstryknął palcami na oczekującą rozkazów sty-
listkę i wyciągnął rękę do asystenta, który natych
miast podał mu aparat.
- Nie mogę! - zawołała Jenny. W jej głosie
było słychać rozpacz.
- Ogłuchłaś?!
Wyznaczona przez niego stylistka posłusznie
rozpięła suwak sukni Jenny.
14 JULIA JAMES
- Nie rozbiorę się!
Tonio Embrutti oniemiał. Anna stanęła pomię
dzy nim a Jenny.
- Żadnego rozbierania - oznajmiła. - Kontrakt
nam to gwarantuje.
- Zamknij się! - krzyknął fotograf, patrząc na
Annę z nienawiścią.
Anna podeszła do Jenny, odsunęła stylistkę,
zapięła przyjaciółce suknię. I wtedy odezwał się
głos. Nieznany.
- Jakiś problem?
Głos był miły, głęboki. Mówił po angielsku
z delikatnym obcym akcentem. W tym głosie była
też niema groźba, wprawiająca ciało Anny w deli
katne drżenie.
Z cienia wyłonił się wysoki, potężnie zbudowa
ny mężczyzna. Zajął prawie cały krąg światła,
którym były otoczone modelki. Annie dech zapar
ło. Mężczyzna skojarzył jej się z lampartem. Wy
twornym, potężnym, zgrabnym. I bardzo groźnym.
Nie miała pojęcia, czemu tak pomyślała. Był
wysoki. Ciemne włosy, oliwkowa cera i ta twarz...
To przez te jego oczy, pomyślała Anna, powoli
wypuszczając powietrze z płuc. Mają kształt mig
dała i są takie zmysłowe... Bardzo ciemne.
Znów się odezwał, a wszyscy inni zamilkli.
- Pytałem, czy mamy problem.
Nie lubi problemów, pomyślała Anna. Natych
miast się ich pozbywa.
BEZCENNE DIAMENTY 15
- Kim pan jest? - zapytał wrogo Tonio Em-
brutti.
Mężczyzna popatrzył na niego. Przez chwilę
milczał.
- Leo Makarios - powiedział.
Nie mówił ani głośno, ani wyniośle, a jednak
było w jego głosie coś, co sprawiło, że człowiek
w jednej chwili się orientował, że ten mężczyzna
jest nie tylko właścicielem zamku, nie tylko właś
cicielem firmy, która posiada te wszystkie rekla
mowane klejnoty, ale kimś o wiele ważniejszym.
Annie omal nie zrobiło się żal Embruttiego.
Omal, bo Tonio Embrutti był najgorszym pro
stakiem, z jakim kiedykolwiek przyszło jej pra
cować.
- Owszem - oświadczyła, zanim najgorzej wy
chowany fotograf świata zdążył się odezwać.
- Mamy poważny problem.
Ciemne oczy popatrzyły na nią i wszystkie
mięśnie Anny napięły się w jednej chwili.
- Pański fotograf - zaczęła - żąda, żebyśmy
złamały warunki kontraktu. -Zaraz jednak jej głos
się zmienił, stwardniał. -Nie pracujemy nago. Jest
taka klauzula w kontrakcie. Osobiście o to za
dbałam. Proszę sprawdzić.
Nie odstępowała Jenny, jakby chciała ją przed
czymś osłonić. Zauważyła, że pozostałe dwie dziew
czyny, amatorki, także odruchowo zbliżyły się do
siebie.
16 JULIA JAMES
Leo Makarios nie spuszczał wzroku z Anny.
Ona także się w niego wpatrywała. Coś dziwnego
działo się z jej ciałem. Miała wrażenie, że spoj
rzenie Leo Makariosa oblepia ją cuchnącym szla
mem.
Nie, to nie był zwyczajny brud. Z tym już sobie
radziła. Całkiem nieźle. To, co z nią robił Leo
Makarios, budziło nieznane dotąd uczucia. Anna
słyszała donośne bicie swego serca, rytmiczne tęt
nienie krwi w żyłach. Nigdy przedtem nic podob
nego nie czuła.
I nagle zrozumiała. Potwornie się przeraziła.
O, nie, tylko nie to, pomyślała. Tylko nie on!
Leo się w nią wpatrywał. Już nie miała znudzo
nej miny. Na jej pięknej twarzy malowały się
jednocześnie dwa uczucia. Leo dostrzegł obydwa,
choć bardzo się starała drugie z nich stłumić.
Nie miał czasu analizować uczuć czarnowłosej
modelki. Musiał załatwić sprawę, zdusić w zarod
ku konflikt zagrażający jego planom.
- Czy dobrze zrozumiałem? - zwrócił się do
blondynki. - Nie życzy pani sobie takiego zdjęcia,
jakie zaproponował signor Embrutti?
Modelka drżała jak liść na wietrze. Nie ode
zwała się, tylko zdecydowanie pokręciła głową.
Tonio Embrutti rozwrzeszczał się po włosku,
ale Leo uciszył go jednym gestem.
- Nie będzie żadnych zdjęć nagiego ciała. Ani
BEZCENNE DIAMENTY 17
tej pani, ani żadnej innej. Będą fotografowane
w ubraniach - oznajmił tonem nieznoszącym
sprzeciwu.
Jego wzrok przesunął się po czterech model
kach, na moment zatrzymał na rudowłosej. Leo
prawie się uśmiechnął, wyobraziwszy sobie minę,
jaką zrobiłby Markos, gdyby zobaczył w prasie
zdjęcia swojej kochanki. Choćby nawet z takiej
okazji jak prezentacja słynnej kolekcji biżuterii
Levantsky'ego.
Kolekcja należała kiedyś do rosyjskich carów.
Uważana za zaginioną, niedawno została odnale
ziona w kryjówce na Syberii; zakupiona przez
Makarios Corporation, wkrótce miała zostać za
prezentowana publiczności.
Markos by mnie zabił, gdybym do tego dopuś
cił, pomyślał szczerze ubawiony. Na szczęście nie
będzie miał powodu. Ani on, ani żaden mężczyzna
zainteresowany którąkolwiek z tych pięknych pań.
Jeszcze raz przyjrzał się modelce o czarnych
włosach. To, że zareagowała na jego spojrzenie
dokładnie tak, jak sobie tego życzył, wcale nie
oznaczało, że jest wolna. Nie byłaby pierwszą
kobietą zmieniającą aktualnego kochanka na Ma-
kariosa. Tyle że Leo szybko się nimi nudził. Myś
lały tylko o pieniądzach i na niczym innym nie
potrafiły się skupić. A kiedy Leo był w łóżku
z kobietą, chciał, żeby myślała tylko o nim. A już
na pewno nie o jego majątku.
18 JULIA JAMES
Taka będzie ta czarnowłosa, pomyślał z przeko
naniem.
Przeszedł pod ścianę zamkowego holu, skinąw
szy po drodze głową szefowi ochrony wynajętej do
pilnowania bezcennej kolekcji. Chciał jeszcze po
patrzeć na dziewczynę, którą sobie wybrał.
Sesja zdjęciowa trwała. W końcu przyszła kolej
na czarnowłosą. Tonio Embrutti skorzystał z oka
zji i odegrał się na niej niemiłosiernie. Cokolwiek
robiła, krzywił się, warczał i drwił z każdego jej
ruchu, z każdej pozy.
Leo miał wielką ochotę podejść do Włocha
i skręcić mu tę chudziutką szyjkę. Czuł podziw dla
upartej modelki. Owszem, miała znudzoną minę,
choć ubrano ją w garnitur unikatowej biżuterii i jak
lwica broniła zapisów kontraktu, ale jeśli szło
o pracę, o wykonywanie tego, co do niej należało,
miała świętą cierpliwość.
Dziwne, pomyślał, przyglądając jej się z daleka.
Wcale nie wygląda na świętą.
Była bardzo pociągająca. Leo nie mógł od niej
oczu oderwać. Włosy okrywały czarnym płasz
czem jej śnieżnobiałe ramiona, podtrzymywany
gorsetem biust wypełniał głęboki dekolt sukni,
pysznie zaokrąglone biodra podkreślały szczup
łość talii. Twarz miała niemal kwadratową o moc
no zarysowanej szczęce, lekko wystających koś
ciach policzkowych, prostym nosie. Do tego wszyst
kiego duże zmysłowe usta i szmaragdowe oczy...
BEZCENNE DIAMENTY 19
Leo oparł się o ścianę, napawał oczy widokiem
i cieszył się na to, co go czeka w nocy, co dostanie
od tej pięknej dziewczyny, o której nic nie wie
dział.
Anna zanurzyła się w wannie wypełnionej ciep
łą wodą z pienistym pachnącym płynem do kąpieli.
Sesja zdjęciowa była wyczerpująca. Nie dlatego,
że ten idiota Embrutti czepiał się każdego drobiaz
gu, bo niereagowanie na jego chamskie zaczepki
sprawiło Annie ogromną przyjemność. Sesja była
męcząca i stanowczo za długa.
Każdą modelkę sfotografowano we wszystkich
rodzajach klejnotów, w sukniach dobranych zarów
no pod kolor kamieni, jak i kontrastujących z ni
mi. Dziewczyny miały nosić biżuterię także wie
czorem, podczas przyjęcia wydanego przez Leo
Makariosa z okazji pokazania światu bezcennej
biżuterii Levantsky'ego. Vanessa miała wystąpić
w szmaragdach, Kate w rubinach, Anna w diamen
tach, a Jenny w szafirach.
Anna westchnęła ciężko, przypomniawszy so
bie rozmowę z Jenny. Zaraz po sesji zdjęciowej
zaprowadziła przyjaciółkę do pokoju, usadowiła
na łóżku, a sama siadła obok i wyciągnęła z Jenny
całą prawdę.
- Jestem w ciąży! - wyznała przyjaciółka.
Anna przeżyła szok. Nie mogła wydusić z siebie
ani słowa. Wiedziała, kto jest ojcem dziecka, i nie
20 JULIA JAMES
musiała pytać, dlaczego Jenny jest w rozpaczy.
Wielokrotnie ostrzegała ją, żeby nie wiązała się
z mężczyzną pochodzącym z kultury nieprzystają
cej do zachodnich norm. Bez przerwy jej powta
rzała, że z takiego związku mogą wyniknąć wy
łącznie kłopoty. No i wyniknęły.
- Powiedział mi, że jak zajdę w ciążę, to mam
dwie możliwości - łkała Jenny, kiwając się w tył
i w przód. - Mogę zostać jego żoną i wychowywać
dziecko, albo zostać jego żoną, oddać mu dziecko
i dostać rozwód. Ale dla mnie to żaden wybór. Nie
zrobię ani jednego, ani drugiego.
Anna milczała. Objęła przyjaciółkę, przytuliła
i pozwoliła jej się wypłakać.
- Nie wyjdę za niego za mąż... Nie chcę miesz
kać w haremie! I na pewno nie oddam mu dziecka!
- Rozumiem, że on jeszcze nic o tym nie wie
- domyśliła się Anna.
- Nie wie i nie może się dowiedzieć! Jak się
dowie, to mnie zamknie w haremie. Teraz już
wiesz, czemu byłam taka przerażona, kiedy Tonio
kazał mi się rozebrać. Bałam się, że ktoś zauważy
ciążę, a wtedy zaczęłyby się plotki. Nie chcę!
Anno, ja muszę uciekać!
- Uciekać?
- Muszę się gdzieś ukryć! Muszę zniknąć na
zawsze, rozumiesz? On się nie może dowiedzieć,
że urodziłam dziecko. Domyśli się, że jest jego,
zrobi testy, zacznie dochodzić swoich praw i oczy-
BEZCENNE DIAMENTY 21
wiście wygra, bo jest strasznie bogaty. Dlatego
muszę uciekać.
- Wymyśliłaś już coś?
- Chyba tak. - Jenny otarła zapłakane oczy.
- Pojadę do Australii. Na północnym zachodzie
jest sporo prawie bezludnych terenów. Wiesz, tam
gdzie się łowi perły, nie pamiętam, jak się nazywa
to miejsce. Gdybym tam zamieszkała, to wszelki
ślad by po mnie zaginął. Tam nikt mnie nie będzie
szukał.
- A masz pieniądze? - zapytała Anna.
Jenny dobrze zarabiała, ale nie był to stały
dochód. Żadna z nich nie była supermodelką,
a opłaty na rzecz agencji i wydatki związane
z wykonywaniem zawodu pochłaniały sporą część
zarobków. W dodatku ten niedobry związek z męż
czyzną, od którego teraz chciała uciec, zbyt długo
trzymał Jenny na uboczu. Rzadko występowała na
wybiegu, a jej miejsce zajęły młodsze, mniej do
świadczone modelki. Ostatnio prawie nie miała
propozycji.
Jenny przygryzła wargę, łzy płynęły jej po policz
kach.
- Pożyczę ci - obiecała Anna.
Jenny pokręciła głową.
- Ty też potrzebujesz pieniędzy - powiedziała.
- Wiem, ile płacisz za dom opieki, w którym
jest twoja babcia. I mieszkania też nie pozwolę
ci sprzedać. W naszym wieku trzeba się liczyć
22 JULIA JAMES
z nagłym końcem kariery. Dlatego nie pożyczę od
ciebie pieniędzy. Poradzę sobie. Na pewno sobie
poradzę!
Anna pomyślała, że dopilnuje, by Jenny miała
pieniądze, przynajmniej na początek. Choćby na
wet musiała obciążyć hipotekę mieszkania.
Biedna Jenny, myślała, wypoczywając w cie
płej kąpieli. Związała się z mężczyzną, który widzi
w niej tylko ciało. To oczywiste, że Jenny musi
zniknąć jak najszybciej. Najlepiej zaraz po za-
kończeniu tej pracy.
Modelki miały być wolne dopiero nazajutrz.
Czekał je jeszcze udział w wieczornym przyjęciu,
sesja zdjęciowa następnego dnia i bal na zakoń
czenie fety.
Goście już się zjeżdżali. Przywozili ich kierow
cy w eleganckich limuzynach albo przylatywali
śmigłowcami. Bogaci, sławni, wpływowi... Tylko
takich Leo Makarios zaprosił.
Makarios... Nie miała ochoty o nim myśleć.
Ostrożnie zaczęła sobie przypominać wszystko,
co się zdarzyło. Po raz pierwszy od czterech lat,
kiedy wreszcie odzyskała spokój, spotkała męż
czyznę, który mógł się okazać niebezpieczny. Za
niepokoiło ją to. Przede wszystkim dlatego, że
mężczyźni nie byli już dla niej groźni. Uodporniła
się po tym, jak Rupert Vane jej powiedział, że
odchodzi, bo bierze ślub z Caroline Finch-Carle-
ton, dziewczyną ze swojej klasy. Dziwił się, że
BEZCENNE DIAMENTY 23
Anna rozpacza. Czyżby nie wiedziała, że on nie
może się ożenić z kimś tak pospolitym i nisko
urodzonym jak ona?
Jeszcze teraz, mimo upływu czterech długich
łat, Anna wciąż odczuwała tamten ból i tamto
upokorzenie. Dlatego rzadko kiedy pozwalała so
bie na powrót do wspomnień.
Rupert był pierwszym i jedynym mężczyzną,
jakiemu udało się pokonać opory Anny. Miał dos
konałe maniery i tę niewymuszoną pewność, cha
rakteryzującą potomków starych rodów. Bez trudu
i od niechcenia przedarł się przez wszystkie staran
nie ustawione przez Annę linie obrony. Był zabaw
ny, rozśmieszał ją i chyba nawet ją lubił na swój
płytki, niezdolny do głębszych uczuć sposób.
- Dobrze się z tobą bawiłem - powiedział,
kiedy ją zawiadomił o swoich małżeńskich pla
nach.
Od tamtej pory trzymała mężczyzn na dystans.
Wszystkich. Czerpała nawet przewrotną przyjem
ność z faktu, że większość z tych, których spotyka
ła, wcale jej się nie podoba.
Ale ten, który w holu swego zamku taksował ją
spojrzeniem ciemnych oczu, Leo Makarios...
ROZDZIAŁ DRUGI
Leo witał gości, każdego w jego ojczystym
języku.
W zamkowym holu nie było już reflektorów, za
to kłębiło się mnóstwo kobiet w wieczorowych
sukniach i mężczyzn w smokingach, pomiędzy
którymi krążyli kelnerzy roznoszący kieliszki
z szampanem.
- Markos! - zawołał Leo na widok kuzyna.
Markos był nieco młodszy od niego i nie tak
potężnie zbudowany. Był Grekiem, tak jak Leo,
tylko ciemnoszare oczy zdradzały domieszkę an
gielskiej krwi.
Pogawędzili chwilę po grecku, Leo uprzejmie
uśmiechnął się do towarzyszącej Markosowi rudo
włosej modelki. Nie oddała uśmiechu, pewnie na
wet nie zauważyła Leo. Wpatrywała się w Markosa
z tak beznadziejnym uwielbieniem, jakby był jedy
nym człowiekiem w całym wielkim wszechświecie.
Leo dziwnie się poczuł. Na niego żadna kobieta
tak nie patrzyła. Nigdy.
A chciałbyś tego? Ta niespodziewana myśl go
BEZCENNE DIAMENTY 25
zdziwiła, nawet troszeczkę zirytowała. Oczywiś
cie, że nie. Kobieta, która tak patrzy na mężczyznę,
to czyste utrapienie i pewne kłopoty.
Chyba że będzie udawać. Leo miał już kilka
razy do czynienia z kobietami, które z uczuciem go
zapewniały o swej miłości, ale były to tylko puste
deklaracje. To nie jego wielbiły te damy, lecz jego
majątek.
Dlatego nie pozwalał kobietom wyznawać so
bie miłości. Już na wstępie ustalał warunki intym
nego związku, który zawsze był tymczasowy i zu
pełnie wyjątkowy przez czas swego trwania. Nie
życzył sobie scen, histerii ani obrzucania się obel
gami, gdy romans się zakończy.
Leo sprawnie poruszał się wśród gości. Szukał
modelki o czarnych włosach. Nareszcie ją wypat
rzył. Wyglądała oszałamiająco.
Miała na sobie czarną, prostą suknię, ciasno
opinającą biust i spływającą do kostek. Do tego
czarne długie rękawiczki. Rozpuszczone do poran
nej sesji zdjęciowej włosy teraz były upięte na
karku w luźny węzeł. Makijaż też miała delikat
niejszy niż rano: błyszczyk na wargach i trochę
tuszu na rzęsach. Tylko skóra była śnieżnobiała jak
przedtem. Na białej szyi mienił się kolorami tęczy
diamentowy naszyjnik.
Leo patrzył, napawając się cudownym wido
kiem, lecz po chwili zmarszczył brwi i zdecydowa
nym krokiem podszedł do modelki.
26 JULIA JAMES
- Czemu masz na sobie tylko naszyjnik? - spy
tał bez zbędnych wstępów.
Popatrzyła na niego. Znów dostrzegł to chwilowe
rozszerzenie źrenic, ale tym razem nie to go intere
sowało. Chciał wiedzieć, czemu nie włożyła tiary,
kolczyków i bransolet, które wraz z naszyjnikiem
składały się na diamentowy komplet. Wszystkie
cztery modelki otrzymały polecenie, żeby na wie
czornym przyjęciu wystąpić w komplecie biżuterii.
- Naprawdę życzy pan sobie, żebym wyglądała
jak choinka? - spytała. - Noszenie całego komple
tu naraz to przesada.
- Rozumiem, że podjęłaś tę decyzję bez kon
sultacji?
Ton tego pytania był łagodny, ale sprawił, że
Annie dreszcz przeszedł po plecach, mimo to nie
zamierzała ustąpić. Była pewna swego. Wcześniej
założyła cały komplet, tak jak jej kazano, i przej
rzała się w lustrze. Wyglądała jak rzęsiście oświet
lona choinka.
- Każdy, kto ma choć odrobinę smaku, podjął
by taką decyzję - powiedziała.
- Wydałem polecenie - przypomniał.
Anna doskonale wiedziała, co należy odpowie
dzieć. Leo Makarios płacił jej za to, żeby demon
strowała na sobie jego biżuterię i to on wydawał
polecenia. Powinna więc potulnie powiedzieć:
„Wedle życzenia, panie Makarios".
- Gdybym założyła jeszcze jakąś biżuterię
BEZCENNE DIAMENTY 27
prócz tego naszyjnika, wyglądałoby to pospolicie,
wręcz wulgarnie. - Upierała się przy swoim.
Przez chwilę nic się nie działo.
Zauważyła, że kąciki jego ust drgnęły prawie
niedostrzegalnie i coś się w niej rozświetliło.
Leo Makarios stłumił uśmiech, jeśli to rzeczy
wiście miał być uśmiech, i zacisnął usta.
- Idź na górę i załóż resztę diamentów - polecił.
Odszedł. Dla niego Anna przestała istnieć.
Miała wielką ochotę roztrzaskać o ścianę kieli
szek z szampanem, więc stała w miejscu bez ruchu,
czekając, aż wyparuje z niej złość.
Nie wiedziała, czemu pozwala Makariosowi
wzbudzać w sobie takie uczucia. Wzbudzać ja
kiekolwiek uczucia. Był przecież tylko bogatym
człowiekiem, lubił, żeby świat był taki, za jaki
zapłacił. A płacił jej za to, żeby na tym przyjęciu
wystąpiła ozdobiona kompletem diamentowej bi
żuterii. Całym.
Anna wzruszyła ramionami. Właściwie co ją to
obchodzi? Makarios chciał widzieć diamenty,
więc je zobaczy. Wszystkie.
Orkiestra kameralna stroiła instrumenty, goście
zajmowali miejsca. Po obu stronach podium dla
orkiestry ustawiono po dwa złocone fotele, na
których miały usiąść modelki. Słuchając muzyki,
publiczność będzie mogła podziwiać biżuterię Le-
vantsky'ego w pełnej krasie.
28 JULIA JAMES
Leo, który właśnie rozmawiał z żoną jednego
z ministrów austriackiego rządu, zerknął na fotele
dla modelek. Trzy z nich już zajęły swoje miejsca.
Ruda szukała wzrokiem Markosa, a szatynka roz
mawiała z siedzącym najbliżej niej muzykiem.
Blondynka była jeszcze bardziej spięta niż rano,
a czwarty fotel stał pusty.
Leo przywołał do siebie Justina. Kazał mu oso
biście dopilnować, by czarnowłosa modelka tym
razem miała na sobie cały garnitur biżuterii.
Orkiestra stroiła instrumenty. Gdy dyrygent
wszedł na podium, na sali zapadła cisza.
Czarnowłosa w ostatniej chwili usiadła na fote
lu. Miała na sobie tiarę, kolczyki, bransolety i na
szyjnik. Rzeczywiście wyglądała jak obwieszona
świecidełkami choinka.
Leo zacisnął usta. Nienawidził się mylić.
Potwornie bolały ją nogi, ale stała, cierpliwie
słuchając opowieści niemieckiego przedsiębiorcy
o tym, jak zbawienne dla zdrowia są lecznicze
wody SPA. W drugim końcu sali Leo Makarios
także z kimś rozmawiał. Anna pomyślała - nie bez
złośliwości - że pewnie jest zadowolony z jej
choinkowego wyglądu.
Obsypane klejnotami modelki wzbudzały ogro
mne zainteresowanie. Ją samą oglądano nieustan
nie. Przy tym męskie spojrzenia taksowały nie
tylko biżuterię, ale i ciało. Widać było, że pano-
BEZCENNE DIAMENTY 29
wie się zastanawiają, ile też to cacko może kosz
tować.
Właśnie dlatego z uwagą słuchała wywodów
starszego pana. Wprawdzie nie pasjonowała się
kuracjami uzdrowiskowymi, ale niemiecki przed
siębiorca traktował Annę z szacunkiem, a co waż
niejsze, nie dawał przystępu do niej innym męż
czyznom. Oczywiście oprócz jednego.
- Hans, wie gehtsl
Ten głęboki głos rozpoznałaby wszędzie.
Przedsiębiorca uśmiechnął się szeroko i zaraz
przeszedł na niemiecki, a Leo Makarios odpowie
dział mu w tym samym języku. Anna czuła na
sobie jego spojrzenie. Przyglądał się diamentom,
więc zrobiła obojętną minę, jaką zawsze przyj
mowała w pracy.
Leo miał ochotę powiedzieć jej, że miała rację.
Założenie całego diamentowego kompletu było
bezsensowne i odwracało uwagę od zachwycająco
pięknego naszyjnika. Ale Hans Federman wypyty
wał o interesy w państwach byłego bloku wschod
niego i Leo nie miał okazji wrócić do sprawy
diamentów.
Znudzona rozmową prowadzoną w słabo zna
nym języku, Anna zamierzała odejść. Jednak Leo
złapał ją za rękę. Chciała się wyrwać z uścisku, gdy
poczuła rozlewające się po całym ciele miłe ciepło.
Zanim zdecydowała, co powinna zrobić, Makarios
przestał mówić do Niemca i zwrócił się do niej:
30 JULIA JAMES
- Proszę nie odchodzić, panno... - Popatrzył na
nią pytająco, spodziewając się, że poda mu swoje
imię.
- Anna Delane - przedstawiła się.
- Anno.
To było tylko jej imię. Miliony razy słyszała, jak
je wypowiadano. Nigdy w taki sposób.
Przez chwilę Leo Makarios wpatrywał się w nią,
lecz zaraz wrócił do przerwanej rozmowy z nie
mieckim przedsiębiorcą.
Miała świadomość, że jest dla niego przed
miotem, chodzącą wystawą biżuterii. Ale jeśli
tak, to czemu chciał, żeby właśnie ona towarzy
szyła mu podczas przyjęcia? Dlaczego nie trzy
mał przy sobie wszystkich modelek po kolei?
Sama mu to zaproponowała, gdy podeszli do
bufetu.
- Czy nie powinien pan zademonstrować teraz
innych klejnotów? - spytała. - Tam jest Kate z ru
binami.
Ruchem głowy wskazała dziewczynę wpatrzo
ną z uwielbieniem w jednego z towarzyszących jej
mężczyzn - dyrygenta orkiestry kameralnej.
- Nie mam serca odbierać Antalowi Lukacsowi
wielbicielki - zażartował Leo. - W dodatku takiej
młodej i pięknej.
- Więc to jest Antal Lukacs? - zdziwiła się
Anna.
BEZCENNE DIAMENTY 31
- Chciałabyś go poznać? - zainteresował się Leo.
- Na pewno ma już serdecznie dosyć ludzi
zachwycających się jego talentem.
- Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, żebyś ty
zachwycała się kimkolwiek czy czymkolwiek
- mruknął. - Nawet klejnoty, które masz na sobie,
nie robią na tobie wrażenia, chociaż wszystkie
kobiety ci zazdroszczą.
- To tylko skrystalizowany węgiel - odparła
obojętnie. - Jest wartościowy, bo rzadko występu
je w przyrodzie. Inne kryształy bywają równie
piękne, chociaż nie takie kosztowne.
- Toż to są diamenty Levantsky'ego! - wy
krzyknął Leo. - Jedyne w swoim rodzaju dzieło
sztuki jubilerskiej!
- Muzyka Mozarta też jest dziełem sztuki, ale
nie trzeba płacić milionów, żeby się nią cieszyć
- zauważyła.
Leo przyjrzał jej się uważnie. Anna ani myślała
spuścić wzroku.
- Już wcześniej zauważyłem, że jesteś bardzo
wojownicza. Trzeba to będzie zmienić.
Anna uśmiechnęła się słodko. Poczuła gwał
towny przypływ adrenaliny.
- Czy to polecenie służbowe, proszę pana?
Leo patrzył na nią. Przybliżył się odrobinę,
jakby chciał ją odizolować od pozostałej części
sali. W jego oczach zalśnił dziwny blask, który
sprawił, że Annie ścisnął się żołądek.
32 JULIA JAMES
- Nie walcz ze mną, dziewczyno - powiedział
cicho. - Jesteś na to zbyt piękna.
Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Wielka sala
zniknęła, ludzie przestali istnieć. Anna stała na
przeciw tego mężczyzny, patrzyła na niego i jemu
pozwalała patrzeć na siebie.
Poczuła rozpalający się w głębi ciała żar. Żar
przenikał do żył, wraz z krwią płynął do samego
serca.
Makarios to zauważył. Uśmiechnął się z satys
fakcją. Jakby tylko na to czekał.
Powiedział do niej coś. Tak cicho, że panujący
wokół gwar rozmów zagłuszył słowa. Anna pomy
ślała, że pewnie jej się zdawało. Oczywiście, że
tylko jej się zdawało. Chociaż przez chwilę przy
puszczała, że szepnął jej do ucha: „Później...". Ale
wyraz jego twarzy zaraz się zmienił. Obojętny,
grzecznie uśmiechnięty Leo Makarios wznowił
obchód sali. Z Anną u swego boku.
Anna zrzuciła pantofle, westchnęła z ulgą. Zdję
ła wieczorowe rękawiczki, położyła je na toaletce.
Przyjęcie ciągnęło się w nieskończoność. Co
gorsza, przez cały wieczór nerwy miała napięte jak
postronki. Oprowadzanie przez Leo Makariosa po
całej sali było nie do zniesienia.
Podniecał ją. Nie chciała tego, ale nie umiała
sobie poradzić z własnym ciałem.
Ponuro spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
Julia James Bezcenne diamenty
ROZDZIAŁ PIERWSZY Leo Makarios stał na podeście szerokich scho dów, prowadzących do ogromnego holu zamku Edelstein, spoglądał z góry na jasno oświetlony hol, w którym odbywała się sesja zdjęciowa. Wybrane przez Justina modelki były wyjątkowo piękne. Leo zamierzał im się dokładniej przyjrzeć. Prześliczna blondynka była trochę za chuda i za bardzo spięta. Leo nie miał cierpliwości do kobiet z neurozą. Stojąca obok dziewczyna o gęstych, kasztanowych włosach miała normalne kształty, ale z jej oczu emanowała pustka. Kobiety pozba wione inteligencji go irytowały, więc i ta nie miała u niego żadnych szans. Trzecia z kolei, płomiennie ruda piękność, wyglądała zachwycająco, ale była już zajęta. Sypiała z Markosem, najbliższym ku zynem Leo Makariosa. Spojrzenie Leo zatrzymało się na ostatniej, czwartej modelce. Włosy miała czarne jak pióra kruka, skórę białą niczym kość słoniowa i zielone oczy. Zielone jak szmaragdy, którymi ją przy strojono. Nosiła te szmaragdy ze znudzoną miną.
10 JULIA JAMES Leo nie rozumiał, jak to możliwe, żeby jakakol wiek kobieta nudziła się, nosząc naszyjnik ze słyn nej kolekcji Levantsky'ego. Czyżby ta tutaj nie zdawała sobie sprawy, z jak wyjątkowym dziełem sztuki ma do czynienia? Dziewczyna westchnęła, oparła dłoń na biodrze i przeniosła ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Gniew Leo ulotnił się w jednej chwili. Kiedy ta dziewczyna westchnęła, jej piersi uniosły się. I tak już uniesione przez gorset czarnej sukni na mo ment stały się jeszcze większe, budząc w obser watorze dobrze znane przyjemne uczucie. A więc Zielonooka się nudzi, pomyślał. No, to już nic potrwa długo. Osobiście zadbam, żeby się nie nudziła. Powoli zszedł do holu. Kolejna przerwa w zdjęciach. Tonio Embrutti naradza się z asystentami. W ogromnym holu słychać wywrzaskiwane po włosku przekleństwa... Anna westchnęła. Gorset wydekoltowanej suk ni zaczynał się jej wrzynać w ciało. Nie lubiła tej sukni. Stanowczo za dużo odsłaniała, co z kolei przyciągało pożądliwe spojrzenia mężczyzn. Przymknęła oczy. W myśli przećwiczyła sobie jeden z chwytów karate. To zawsze ją uspokajało. Przypominało, że choć obleśne męskie spojrzenia będą ją prześladować, to na pewno poradzi sobie z każdą próbą fizycznej agresji.
BEZCENNE DIAMENTY 11 Otworzyła oczy, przeniosła ciężar ciała z nogi na nogę. Praca modelki nie jest taka łatwa, jak się ludziom wydaje. Zwłaszcza dla dwóch amatorek, Vanessy i Kate, sesja okazała się uciążliwa i wyjąt kowo nudna. Anna przyglądała się im obu. Kate zdawała się zagubiona bez okularów, które kazano jej zdjąć, ale za to nie widziała pożądliwych spoj rzeń kierowanych w jej stronę. Rudowłosą Vanes- sę chronił jej protektor. Podobno była narzeczoną organizatora tej fety i właściciela średniowiecz nego zamczyska, w którym odbywała się sesja zdjęciowa. Anna nie mogła zrozumieć, po co Grekowi zamek w Alpach. Chyba że chciał być bliżej ban ku, w którym trzymał pieniądze. Zamek Edelstein był ogromną budowlą na zboczu góry, otoczoną rozległym lasem i bezkresnymi połaciami śniegu. Anna na chwilę się rozchmurzyła, bo przypo mniała sobie cudowny widok, jaki rozciągał się z okna jej sypialni. Z tego okna widziała promienie słońca obsypujące diamentami bielutki śnieg, a da lej zamarznięte jezioro otoczone górami. Ten wi dok w niczym nie przypominał ponurych ścian gazowni, jedynego widoku, jaki mogła obserwo wać z okna przez całe swoje dzieciństwo. Anna miała świadomość, że wygrała los na loterii życia. Skończywszy osiemnaście lat, za częła sprzedawać lody w centrum handlowym. Tam zauważył ją łowca twarzy z agencji modelek.
12 JULIA JAMES Anna nie od razu dała się uprosić, bo od małego była bardzo podejrzliwa. W końcu się zgodziła, a potem się okazało, że istotnie chodziło o uczciwą pracę. Ciężko pracowała na sukces, za to teraz mogła sobie pozwolić na spokojne, nawet dostatnie życie. Mimo że nie była supermodelką, miała dwadzieścia sześć lat, a przed sobą perspektywę końca kariery, powo dziło jej się o niebo lepiej, niż gdyby pozostała w skromnym domku na tyłach gazowni. Anna prędko się zorientowała, że najbardziej charakterystyczną cechą świata mody jest wszech obecny moralny brud. Niektóre modelki brały wszelkie istniejące na świecie narkotyki i sypiały z każdym, kto mógł w jakikolwiek sposób dopo móc im w karierze. Zresztą mężczyźni pracujący w tej branży nie byli ani trochę lepsi. Oczywiście nie wszyscy postępowali w ten spo sób. Niektórzy ludzie ze świata mody byli napraw dę świetni. Na przykład projektanci, choć przecież nie wszyscy. I niektórzy fotografowie. Byli wśród nich nawet ludzie godni zaufania. Z niektórymi modelkami Anna się przyjaźniła. Choćby z Jenny, blondynką, która też brała udział w dzisiejszej sesji zdjęciowej. Pozowała do zdjęcia ubrana na biało w diamentowej tiarze na włosach i z diamentowy mi bransoletkami na rękach. Anna przyjrzała się przyjaciółce. Jenny nie wy glądała najlepiej. Zawsze była chuda, jak każda modelka, ale teraz przypominała szkielet. Na pew-
BEZCENNE DIAMENTY 13 no nie z powodu narkotyków, bo Jenny nie brała. Gdyby brała, Anna by się z nią nie przyjaźniła. Miała nadzieję, że Jenny się nie głodzi. A może jest chora? Jej własna matka nie dożyła dwudziestych pią tych urodzin. Anna została sama, bo ojca nawet nie znała. No, niezupełnie sama. Miała babcię, która kilka lat wcześniej owdowiała. Babcia - matka mamy Anny - wychowała wnuczkę najlepiej jak umiała. Anna postanowiła porozmawiać z Jenny. Naj lepiej zaraz po tej sesji fotograficznej. Jeśli ta sesja w ogóle kiedyś dobiegnie końca. Tonio Embrutti tak się zachowywał, jakby nigdy nie zamierzał skończyć. W tej chwili z namysłem przyglądał się modelkom. - Ty! - Pokazał palcem Jenny. - Suknia. - Co z suknią? - zdziwiła się. - Zsuń górę. Masz być goła do pasa. A ręce skrzyżuj na dekolcie. Chcę zrobić zdjęcie tych bransoletek. No już! Pstryknął palcami na oczekującą rozkazów sty- listkę i wyciągnął rękę do asystenta, który natych miast podał mu aparat. - Nie mogę! - zawołała Jenny. W jej głosie było słychać rozpacz. - Ogłuchłaś?! Wyznaczona przez niego stylistka posłusznie rozpięła suwak sukni Jenny.
14 JULIA JAMES - Nie rozbiorę się! Tonio Embrutti oniemiał. Anna stanęła pomię dzy nim a Jenny. - Żadnego rozbierania - oznajmiła. - Kontrakt nam to gwarantuje. - Zamknij się! - krzyknął fotograf, patrząc na Annę z nienawiścią. Anna podeszła do Jenny, odsunęła stylistkę, zapięła przyjaciółce suknię. I wtedy odezwał się głos. Nieznany. - Jakiś problem? Głos był miły, głęboki. Mówił po angielsku z delikatnym obcym akcentem. W tym głosie była też niema groźba, wprawiająca ciało Anny w deli katne drżenie. Z cienia wyłonił się wysoki, potężnie zbudowa ny mężczyzna. Zajął prawie cały krąg światła, którym były otoczone modelki. Annie dech zapar ło. Mężczyzna skojarzył jej się z lampartem. Wy twornym, potężnym, zgrabnym. I bardzo groźnym. Nie miała pojęcia, czemu tak pomyślała. Był wysoki. Ciemne włosy, oliwkowa cera i ta twarz... To przez te jego oczy, pomyślała Anna, powoli wypuszczając powietrze z płuc. Mają kształt mig dała i są takie zmysłowe... Bardzo ciemne. Znów się odezwał, a wszyscy inni zamilkli. - Pytałem, czy mamy problem. Nie lubi problemów, pomyślała Anna. Natych miast się ich pozbywa.
BEZCENNE DIAMENTY 15 - Kim pan jest? - zapytał wrogo Tonio Em- brutti. Mężczyzna popatrzył na niego. Przez chwilę milczał. - Leo Makarios - powiedział. Nie mówił ani głośno, ani wyniośle, a jednak było w jego głosie coś, co sprawiło, że człowiek w jednej chwili się orientował, że ten mężczyzna jest nie tylko właścicielem zamku, nie tylko właś cicielem firmy, która posiada te wszystkie rekla mowane klejnoty, ale kimś o wiele ważniejszym. Annie omal nie zrobiło się żal Embruttiego. Omal, bo Tonio Embrutti był najgorszym pro stakiem, z jakim kiedykolwiek przyszło jej pra cować. - Owszem - oświadczyła, zanim najgorzej wy chowany fotograf świata zdążył się odezwać. - Mamy poważny problem. Ciemne oczy popatrzyły na nią i wszystkie mięśnie Anny napięły się w jednej chwili. - Pański fotograf - zaczęła - żąda, żebyśmy złamały warunki kontraktu. -Zaraz jednak jej głos się zmienił, stwardniał. -Nie pracujemy nago. Jest taka klauzula w kontrakcie. Osobiście o to za dbałam. Proszę sprawdzić. Nie odstępowała Jenny, jakby chciała ją przed czymś osłonić. Zauważyła, że pozostałe dwie dziew czyny, amatorki, także odruchowo zbliżyły się do siebie.
16 JULIA JAMES Leo Makarios nie spuszczał wzroku z Anny. Ona także się w niego wpatrywała. Coś dziwnego działo się z jej ciałem. Miała wrażenie, że spoj rzenie Leo Makariosa oblepia ją cuchnącym szla mem. Nie, to nie był zwyczajny brud. Z tym już sobie radziła. Całkiem nieźle. To, co z nią robił Leo Makarios, budziło nieznane dotąd uczucia. Anna słyszała donośne bicie swego serca, rytmiczne tęt nienie krwi w żyłach. Nigdy przedtem nic podob nego nie czuła. I nagle zrozumiała. Potwornie się przeraziła. O, nie, tylko nie to, pomyślała. Tylko nie on! Leo się w nią wpatrywał. Już nie miała znudzo nej miny. Na jej pięknej twarzy malowały się jednocześnie dwa uczucia. Leo dostrzegł obydwa, choć bardzo się starała drugie z nich stłumić. Nie miał czasu analizować uczuć czarnowłosej modelki. Musiał załatwić sprawę, zdusić w zarod ku konflikt zagrażający jego planom. - Czy dobrze zrozumiałem? - zwrócił się do blondynki. - Nie życzy pani sobie takiego zdjęcia, jakie zaproponował signor Embrutti? Modelka drżała jak liść na wietrze. Nie ode zwała się, tylko zdecydowanie pokręciła głową. Tonio Embrutti rozwrzeszczał się po włosku, ale Leo uciszył go jednym gestem. - Nie będzie żadnych zdjęć nagiego ciała. Ani
BEZCENNE DIAMENTY 17 tej pani, ani żadnej innej. Będą fotografowane w ubraniach - oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jego wzrok przesunął się po czterech model kach, na moment zatrzymał na rudowłosej. Leo prawie się uśmiechnął, wyobraziwszy sobie minę, jaką zrobiłby Markos, gdyby zobaczył w prasie zdjęcia swojej kochanki. Choćby nawet z takiej okazji jak prezentacja słynnej kolekcji biżuterii Levantsky'ego. Kolekcja należała kiedyś do rosyjskich carów. Uważana za zaginioną, niedawno została odnale ziona w kryjówce na Syberii; zakupiona przez Makarios Corporation, wkrótce miała zostać za prezentowana publiczności. Markos by mnie zabił, gdybym do tego dopuś cił, pomyślał szczerze ubawiony. Na szczęście nie będzie miał powodu. Ani on, ani żaden mężczyzna zainteresowany którąkolwiek z tych pięknych pań. Jeszcze raz przyjrzał się modelce o czarnych włosach. To, że zareagowała na jego spojrzenie dokładnie tak, jak sobie tego życzył, wcale nie oznaczało, że jest wolna. Nie byłaby pierwszą kobietą zmieniającą aktualnego kochanka na Ma- kariosa. Tyle że Leo szybko się nimi nudził. Myś lały tylko o pieniądzach i na niczym innym nie potrafiły się skupić. A kiedy Leo był w łóżku z kobietą, chciał, żeby myślała tylko o nim. A już na pewno nie o jego majątku.
18 JULIA JAMES Taka będzie ta czarnowłosa, pomyślał z przeko naniem. Przeszedł pod ścianę zamkowego holu, skinąw szy po drodze głową szefowi ochrony wynajętej do pilnowania bezcennej kolekcji. Chciał jeszcze po patrzeć na dziewczynę, którą sobie wybrał. Sesja zdjęciowa trwała. W końcu przyszła kolej na czarnowłosą. Tonio Embrutti skorzystał z oka zji i odegrał się na niej niemiłosiernie. Cokolwiek robiła, krzywił się, warczał i drwił z każdego jej ruchu, z każdej pozy. Leo miał wielką ochotę podejść do Włocha i skręcić mu tę chudziutką szyjkę. Czuł podziw dla upartej modelki. Owszem, miała znudzoną minę, choć ubrano ją w garnitur unikatowej biżuterii i jak lwica broniła zapisów kontraktu, ale jeśli szło o pracę, o wykonywanie tego, co do niej należało, miała świętą cierpliwość. Dziwne, pomyślał, przyglądając jej się z daleka. Wcale nie wygląda na świętą. Była bardzo pociągająca. Leo nie mógł od niej oczu oderwać. Włosy okrywały czarnym płasz czem jej śnieżnobiałe ramiona, podtrzymywany gorsetem biust wypełniał głęboki dekolt sukni, pysznie zaokrąglone biodra podkreślały szczup łość talii. Twarz miała niemal kwadratową o moc no zarysowanej szczęce, lekko wystających koś ciach policzkowych, prostym nosie. Do tego wszyst kiego duże zmysłowe usta i szmaragdowe oczy...
BEZCENNE DIAMENTY 19 Leo oparł się o ścianę, napawał oczy widokiem i cieszył się na to, co go czeka w nocy, co dostanie od tej pięknej dziewczyny, o której nic nie wie dział. Anna zanurzyła się w wannie wypełnionej ciep łą wodą z pienistym pachnącym płynem do kąpieli. Sesja zdjęciowa była wyczerpująca. Nie dlatego, że ten idiota Embrutti czepiał się każdego drobiaz gu, bo niereagowanie na jego chamskie zaczepki sprawiło Annie ogromną przyjemność. Sesja była męcząca i stanowczo za długa. Każdą modelkę sfotografowano we wszystkich rodzajach klejnotów, w sukniach dobranych zarów no pod kolor kamieni, jak i kontrastujących z ni mi. Dziewczyny miały nosić biżuterię także wie czorem, podczas przyjęcia wydanego przez Leo Makariosa z okazji pokazania światu bezcennej biżuterii Levantsky'ego. Vanessa miała wystąpić w szmaragdach, Kate w rubinach, Anna w diamen tach, a Jenny w szafirach. Anna westchnęła ciężko, przypomniawszy so bie rozmowę z Jenny. Zaraz po sesji zdjęciowej zaprowadziła przyjaciółkę do pokoju, usadowiła na łóżku, a sama siadła obok i wyciągnęła z Jenny całą prawdę. - Jestem w ciąży! - wyznała przyjaciółka. Anna przeżyła szok. Nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Wiedziała, kto jest ojcem dziecka, i nie
20 JULIA JAMES musiała pytać, dlaczego Jenny jest w rozpaczy. Wielokrotnie ostrzegała ją, żeby nie wiązała się z mężczyzną pochodzącym z kultury nieprzystają cej do zachodnich norm. Bez przerwy jej powta rzała, że z takiego związku mogą wyniknąć wy łącznie kłopoty. No i wyniknęły. - Powiedział mi, że jak zajdę w ciążę, to mam dwie możliwości - łkała Jenny, kiwając się w tył i w przód. - Mogę zostać jego żoną i wychowywać dziecko, albo zostać jego żoną, oddać mu dziecko i dostać rozwód. Ale dla mnie to żaden wybór. Nie zrobię ani jednego, ani drugiego. Anna milczała. Objęła przyjaciółkę, przytuliła i pozwoliła jej się wypłakać. - Nie wyjdę za niego za mąż... Nie chcę miesz kać w haremie! I na pewno nie oddam mu dziecka! - Rozumiem, że on jeszcze nic o tym nie wie - domyśliła się Anna. - Nie wie i nie może się dowiedzieć! Jak się dowie, to mnie zamknie w haremie. Teraz już wiesz, czemu byłam taka przerażona, kiedy Tonio kazał mi się rozebrać. Bałam się, że ktoś zauważy ciążę, a wtedy zaczęłyby się plotki. Nie chcę! Anno, ja muszę uciekać! - Uciekać? - Muszę się gdzieś ukryć! Muszę zniknąć na zawsze, rozumiesz? On się nie może dowiedzieć, że urodziłam dziecko. Domyśli się, że jest jego, zrobi testy, zacznie dochodzić swoich praw i oczy-
BEZCENNE DIAMENTY 21 wiście wygra, bo jest strasznie bogaty. Dlatego muszę uciekać. - Wymyśliłaś już coś? - Chyba tak. - Jenny otarła zapłakane oczy. - Pojadę do Australii. Na północnym zachodzie jest sporo prawie bezludnych terenów. Wiesz, tam gdzie się łowi perły, nie pamiętam, jak się nazywa to miejsce. Gdybym tam zamieszkała, to wszelki ślad by po mnie zaginął. Tam nikt mnie nie będzie szukał. - A masz pieniądze? - zapytała Anna. Jenny dobrze zarabiała, ale nie był to stały dochód. Żadna z nich nie była supermodelką, a opłaty na rzecz agencji i wydatki związane z wykonywaniem zawodu pochłaniały sporą część zarobków. W dodatku ten niedobry związek z męż czyzną, od którego teraz chciała uciec, zbyt długo trzymał Jenny na uboczu. Rzadko występowała na wybiegu, a jej miejsce zajęły młodsze, mniej do świadczone modelki. Ostatnio prawie nie miała propozycji. Jenny przygryzła wargę, łzy płynęły jej po policz kach. - Pożyczę ci - obiecała Anna. Jenny pokręciła głową. - Ty też potrzebujesz pieniędzy - powiedziała. - Wiem, ile płacisz za dom opieki, w którym jest twoja babcia. I mieszkania też nie pozwolę ci sprzedać. W naszym wieku trzeba się liczyć
22 JULIA JAMES z nagłym końcem kariery. Dlatego nie pożyczę od ciebie pieniędzy. Poradzę sobie. Na pewno sobie poradzę! Anna pomyślała, że dopilnuje, by Jenny miała pieniądze, przynajmniej na początek. Choćby na wet musiała obciążyć hipotekę mieszkania. Biedna Jenny, myślała, wypoczywając w cie płej kąpieli. Związała się z mężczyzną, który widzi w niej tylko ciało. To oczywiste, że Jenny musi zniknąć jak najszybciej. Najlepiej zaraz po za- kończeniu tej pracy. Modelki miały być wolne dopiero nazajutrz. Czekał je jeszcze udział w wieczornym przyjęciu, sesja zdjęciowa następnego dnia i bal na zakoń czenie fety. Goście już się zjeżdżali. Przywozili ich kierow cy w eleganckich limuzynach albo przylatywali śmigłowcami. Bogaci, sławni, wpływowi... Tylko takich Leo Makarios zaprosił. Makarios... Nie miała ochoty o nim myśleć. Ostrożnie zaczęła sobie przypominać wszystko, co się zdarzyło. Po raz pierwszy od czterech lat, kiedy wreszcie odzyskała spokój, spotkała męż czyznę, który mógł się okazać niebezpieczny. Za niepokoiło ją to. Przede wszystkim dlatego, że mężczyźni nie byli już dla niej groźni. Uodporniła się po tym, jak Rupert Vane jej powiedział, że odchodzi, bo bierze ślub z Caroline Finch-Carle- ton, dziewczyną ze swojej klasy. Dziwił się, że
BEZCENNE DIAMENTY 23 Anna rozpacza. Czyżby nie wiedziała, że on nie może się ożenić z kimś tak pospolitym i nisko urodzonym jak ona? Jeszcze teraz, mimo upływu czterech długich łat, Anna wciąż odczuwała tamten ból i tamto upokorzenie. Dlatego rzadko kiedy pozwalała so bie na powrót do wspomnień. Rupert był pierwszym i jedynym mężczyzną, jakiemu udało się pokonać opory Anny. Miał dos konałe maniery i tę niewymuszoną pewność, cha rakteryzującą potomków starych rodów. Bez trudu i od niechcenia przedarł się przez wszystkie staran nie ustawione przez Annę linie obrony. Był zabaw ny, rozśmieszał ją i chyba nawet ją lubił na swój płytki, niezdolny do głębszych uczuć sposób. - Dobrze się z tobą bawiłem - powiedział, kiedy ją zawiadomił o swoich małżeńskich pla nach. Od tamtej pory trzymała mężczyzn na dystans. Wszystkich. Czerpała nawet przewrotną przyjem ność z faktu, że większość z tych, których spotyka ła, wcale jej się nie podoba. Ale ten, który w holu swego zamku taksował ją spojrzeniem ciemnych oczu, Leo Makarios...
ROZDZIAŁ DRUGI Leo witał gości, każdego w jego ojczystym języku. W zamkowym holu nie było już reflektorów, za to kłębiło się mnóstwo kobiet w wieczorowych sukniach i mężczyzn w smokingach, pomiędzy którymi krążyli kelnerzy roznoszący kieliszki z szampanem. - Markos! - zawołał Leo na widok kuzyna. Markos był nieco młodszy od niego i nie tak potężnie zbudowany. Był Grekiem, tak jak Leo, tylko ciemnoszare oczy zdradzały domieszkę an gielskiej krwi. Pogawędzili chwilę po grecku, Leo uprzejmie uśmiechnął się do towarzyszącej Markosowi rudo włosej modelki. Nie oddała uśmiechu, pewnie na wet nie zauważyła Leo. Wpatrywała się w Markosa z tak beznadziejnym uwielbieniem, jakby był jedy nym człowiekiem w całym wielkim wszechświecie. Leo dziwnie się poczuł. Na niego żadna kobieta tak nie patrzyła. Nigdy. A chciałbyś tego? Ta niespodziewana myśl go
BEZCENNE DIAMENTY 25 zdziwiła, nawet troszeczkę zirytowała. Oczywiś cie, że nie. Kobieta, która tak patrzy na mężczyznę, to czyste utrapienie i pewne kłopoty. Chyba że będzie udawać. Leo miał już kilka razy do czynienia z kobietami, które z uczuciem go zapewniały o swej miłości, ale były to tylko puste deklaracje. To nie jego wielbiły te damy, lecz jego majątek. Dlatego nie pozwalał kobietom wyznawać so bie miłości. Już na wstępie ustalał warunki intym nego związku, który zawsze był tymczasowy i zu pełnie wyjątkowy przez czas swego trwania. Nie życzył sobie scen, histerii ani obrzucania się obel gami, gdy romans się zakończy. Leo sprawnie poruszał się wśród gości. Szukał modelki o czarnych włosach. Nareszcie ją wypat rzył. Wyglądała oszałamiająco. Miała na sobie czarną, prostą suknię, ciasno opinającą biust i spływającą do kostek. Do tego czarne długie rękawiczki. Rozpuszczone do poran nej sesji zdjęciowej włosy teraz były upięte na karku w luźny węzeł. Makijaż też miała delikat niejszy niż rano: błyszczyk na wargach i trochę tuszu na rzęsach. Tylko skóra była śnieżnobiała jak przedtem. Na białej szyi mienił się kolorami tęczy diamentowy naszyjnik. Leo patrzył, napawając się cudownym wido kiem, lecz po chwili zmarszczył brwi i zdecydowa nym krokiem podszedł do modelki.
26 JULIA JAMES - Czemu masz na sobie tylko naszyjnik? - spy tał bez zbędnych wstępów. Popatrzyła na niego. Znów dostrzegł to chwilowe rozszerzenie źrenic, ale tym razem nie to go intere sowało. Chciał wiedzieć, czemu nie włożyła tiary, kolczyków i bransolet, które wraz z naszyjnikiem składały się na diamentowy komplet. Wszystkie cztery modelki otrzymały polecenie, żeby na wie czornym przyjęciu wystąpić w komplecie biżuterii. - Naprawdę życzy pan sobie, żebym wyglądała jak choinka? - spytała. - Noszenie całego komple tu naraz to przesada. - Rozumiem, że podjęłaś tę decyzję bez kon sultacji? Ton tego pytania był łagodny, ale sprawił, że Annie dreszcz przeszedł po plecach, mimo to nie zamierzała ustąpić. Była pewna swego. Wcześniej założyła cały komplet, tak jak jej kazano, i przej rzała się w lustrze. Wyglądała jak rzęsiście oświet lona choinka. - Każdy, kto ma choć odrobinę smaku, podjął by taką decyzję - powiedziała. - Wydałem polecenie - przypomniał. Anna doskonale wiedziała, co należy odpowie dzieć. Leo Makarios płacił jej za to, żeby demon strowała na sobie jego biżuterię i to on wydawał polecenia. Powinna więc potulnie powiedzieć: „Wedle życzenia, panie Makarios". - Gdybym założyła jeszcze jakąś biżuterię
BEZCENNE DIAMENTY 27 prócz tego naszyjnika, wyglądałoby to pospolicie, wręcz wulgarnie. - Upierała się przy swoim. Przez chwilę nic się nie działo. Zauważyła, że kąciki jego ust drgnęły prawie niedostrzegalnie i coś się w niej rozświetliło. Leo Makarios stłumił uśmiech, jeśli to rzeczy wiście miał być uśmiech, i zacisnął usta. - Idź na górę i załóż resztę diamentów - polecił. Odszedł. Dla niego Anna przestała istnieć. Miała wielką ochotę roztrzaskać o ścianę kieli szek z szampanem, więc stała w miejscu bez ruchu, czekając, aż wyparuje z niej złość. Nie wiedziała, czemu pozwala Makariosowi wzbudzać w sobie takie uczucia. Wzbudzać ja kiekolwiek uczucia. Był przecież tylko bogatym człowiekiem, lubił, żeby świat był taki, za jaki zapłacił. A płacił jej za to, żeby na tym przyjęciu wystąpiła ozdobiona kompletem diamentowej bi żuterii. Całym. Anna wzruszyła ramionami. Właściwie co ją to obchodzi? Makarios chciał widzieć diamenty, więc je zobaczy. Wszystkie. Orkiestra kameralna stroiła instrumenty, goście zajmowali miejsca. Po obu stronach podium dla orkiestry ustawiono po dwa złocone fotele, na których miały usiąść modelki. Słuchając muzyki, publiczność będzie mogła podziwiać biżuterię Le- vantsky'ego w pełnej krasie.
28 JULIA JAMES Leo, który właśnie rozmawiał z żoną jednego z ministrów austriackiego rządu, zerknął na fotele dla modelek. Trzy z nich już zajęły swoje miejsca. Ruda szukała wzrokiem Markosa, a szatynka roz mawiała z siedzącym najbliżej niej muzykiem. Blondynka była jeszcze bardziej spięta niż rano, a czwarty fotel stał pusty. Leo przywołał do siebie Justina. Kazał mu oso biście dopilnować, by czarnowłosa modelka tym razem miała na sobie cały garnitur biżuterii. Orkiestra stroiła instrumenty. Gdy dyrygent wszedł na podium, na sali zapadła cisza. Czarnowłosa w ostatniej chwili usiadła na fote lu. Miała na sobie tiarę, kolczyki, bransolety i na szyjnik. Rzeczywiście wyglądała jak obwieszona świecidełkami choinka. Leo zacisnął usta. Nienawidził się mylić. Potwornie bolały ją nogi, ale stała, cierpliwie słuchając opowieści niemieckiego przedsiębiorcy o tym, jak zbawienne dla zdrowia są lecznicze wody SPA. W drugim końcu sali Leo Makarios także z kimś rozmawiał. Anna pomyślała - nie bez złośliwości - że pewnie jest zadowolony z jej choinkowego wyglądu. Obsypane klejnotami modelki wzbudzały ogro mne zainteresowanie. Ją samą oglądano nieustan nie. Przy tym męskie spojrzenia taksowały nie tylko biżuterię, ale i ciało. Widać było, że pano-
BEZCENNE DIAMENTY 29 wie się zastanawiają, ile też to cacko może kosz tować. Właśnie dlatego z uwagą słuchała wywodów starszego pana. Wprawdzie nie pasjonowała się kuracjami uzdrowiskowymi, ale niemiecki przed siębiorca traktował Annę z szacunkiem, a co waż niejsze, nie dawał przystępu do niej innym męż czyznom. Oczywiście oprócz jednego. - Hans, wie gehtsl Ten głęboki głos rozpoznałaby wszędzie. Przedsiębiorca uśmiechnął się szeroko i zaraz przeszedł na niemiecki, a Leo Makarios odpowie dział mu w tym samym języku. Anna czuła na sobie jego spojrzenie. Przyglądał się diamentom, więc zrobiła obojętną minę, jaką zawsze przyj mowała w pracy. Leo miał ochotę powiedzieć jej, że miała rację. Założenie całego diamentowego kompletu było bezsensowne i odwracało uwagę od zachwycająco pięknego naszyjnika. Ale Hans Federman wypyty wał o interesy w państwach byłego bloku wschod niego i Leo nie miał okazji wrócić do sprawy diamentów. Znudzona rozmową prowadzoną w słabo zna nym języku, Anna zamierzała odejść. Jednak Leo złapał ją za rękę. Chciała się wyrwać z uścisku, gdy poczuła rozlewające się po całym ciele miłe ciepło. Zanim zdecydowała, co powinna zrobić, Makarios przestał mówić do Niemca i zwrócił się do niej:
30 JULIA JAMES - Proszę nie odchodzić, panno... - Popatrzył na nią pytająco, spodziewając się, że poda mu swoje imię. - Anna Delane - przedstawiła się. - Anno. To było tylko jej imię. Miliony razy słyszała, jak je wypowiadano. Nigdy w taki sposób. Przez chwilę Leo Makarios wpatrywał się w nią, lecz zaraz wrócił do przerwanej rozmowy z nie mieckim przedsiębiorcą. Miała świadomość, że jest dla niego przed miotem, chodzącą wystawą biżuterii. Ale jeśli tak, to czemu chciał, żeby właśnie ona towarzy szyła mu podczas przyjęcia? Dlaczego nie trzy mał przy sobie wszystkich modelek po kolei? Sama mu to zaproponowała, gdy podeszli do bufetu. - Czy nie powinien pan zademonstrować teraz innych klejnotów? - spytała. - Tam jest Kate z ru binami. Ruchem głowy wskazała dziewczynę wpatrzo ną z uwielbieniem w jednego z towarzyszących jej mężczyzn - dyrygenta orkiestry kameralnej. - Nie mam serca odbierać Antalowi Lukacsowi wielbicielki - zażartował Leo. - W dodatku takiej młodej i pięknej. - Więc to jest Antal Lukacs? - zdziwiła się Anna.
BEZCENNE DIAMENTY 31 - Chciałabyś go poznać? - zainteresował się Leo. - Na pewno ma już serdecznie dosyć ludzi zachwycających się jego talentem. - Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, żebyś ty zachwycała się kimkolwiek czy czymkolwiek - mruknął. - Nawet klejnoty, które masz na sobie, nie robią na tobie wrażenia, chociaż wszystkie kobiety ci zazdroszczą. - To tylko skrystalizowany węgiel - odparła obojętnie. - Jest wartościowy, bo rzadko występu je w przyrodzie. Inne kryształy bywają równie piękne, chociaż nie takie kosztowne. - Toż to są diamenty Levantsky'ego! - wy krzyknął Leo. - Jedyne w swoim rodzaju dzieło sztuki jubilerskiej! - Muzyka Mozarta też jest dziełem sztuki, ale nie trzeba płacić milionów, żeby się nią cieszyć - zauważyła. Leo przyjrzał jej się uważnie. Anna ani myślała spuścić wzroku. - Już wcześniej zauważyłem, że jesteś bardzo wojownicza. Trzeba to będzie zmienić. Anna uśmiechnęła się słodko. Poczuła gwał towny przypływ adrenaliny. - Czy to polecenie służbowe, proszę pana? Leo patrzył na nią. Przybliżył się odrobinę, jakby chciał ją odizolować od pozostałej części sali. W jego oczach zalśnił dziwny blask, który sprawił, że Annie ścisnął się żołądek.
32 JULIA JAMES - Nie walcz ze mną, dziewczyno - powiedział cicho. - Jesteś na to zbyt piękna. Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Wielka sala zniknęła, ludzie przestali istnieć. Anna stała na przeciw tego mężczyzny, patrzyła na niego i jemu pozwalała patrzeć na siebie. Poczuła rozpalający się w głębi ciała żar. Żar przenikał do żył, wraz z krwią płynął do samego serca. Makarios to zauważył. Uśmiechnął się z satys fakcją. Jakby tylko na to czekał. Powiedział do niej coś. Tak cicho, że panujący wokół gwar rozmów zagłuszył słowa. Anna pomy ślała, że pewnie jej się zdawało. Oczywiście, że tylko jej się zdawało. Chociaż przez chwilę przy puszczała, że szepnął jej do ucha: „Później...". Ale wyraz jego twarzy zaraz się zmienił. Obojętny, grzecznie uśmiechnięty Leo Makarios wznowił obchód sali. Z Anną u swego boku. Anna zrzuciła pantofle, westchnęła z ulgą. Zdję ła wieczorowe rękawiczki, położyła je na toaletce. Przyjęcie ciągnęło się w nieskończoność. Co gorsza, przez cały wieczór nerwy miała napięte jak postronki. Oprowadzanie przez Leo Makariosa po całej sali było nie do zniesienia. Podniecał ją. Nie chciała tego, ale nie umiała sobie poradzić z własnym ciałem. Ponuro spojrzała na swoje odbicie w lustrze.