ania351

  • Dokumenty1 977
  • Odsłony107 138
  • Obserwuję93
  • Rozmiar dokumentów66.0 GB
  • Ilość pobrań70 592

Andrzej Sujka - Ojciec Pio

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :3.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Andrzej Sujka - Ojciec Pio.pdf

ania351 Religja
Użytkownik ania351 wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 63 stron)

A N D R Z E J S U J K A Ojciec Pio STYGMATYK Z PIETRELCINY Księga Świętych Wydawnictwo „M Kraków 2002

Redakcja techniczna: Joanna Lazarów Korekta: Ewa Czyżowska © Copyright by Wydawnictwo „M”, Kraków 2002 ISBN 83-7221-389-5 Wydawnictwo „M” ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77 http://www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl WPROWADZENIE 5 Wprowadzenie B yl ranek 20 września 1918 roku. Kapucyn Ojciec Pio skończył właśnie odprawiać Mszę św. w koś­ ciółku Matki Bożej Łaskawej w San Giovanni Rotondo i, jak to czynił codziennie, klęknął przed wielkim krucyfiksem na chórze, aby się pomodlić. Tego dnia modlił się żarliwiej niż zazwyczaj, tak żarliwie, że wpadł w ekstazę. I stało się coś zupełnie niezwykłego. Oddajmy głos samemu Ojcu Pio: „Znajdowałem się na ■horze po odprawieniu mszy, gdy nagle ogarnął mnie stan i.ikiegoś spoczynku, podobny do słodkiego snu. Wszystkie miysły wewnętrzne i zewnętrzne, jak również same władze Lltiszy pogrążyły się w odpoczynku nie do opisania. Przy lyin wszystkim wokół mnie i we mnie panowała całkowita Msza, natychmiast nastąpił wielki pokój i zgoda na cał­ kowite wyrzeczenie się wszystkiego oraz wytchnienie w nie- •uczęściu. Wszystko to wydarzyło się w okamgnieniu. \ w czasie, gdy to wszystko się działo, zobaczyłem przed bą tajemniczą postać, podobną do tej, którą widziałem icczorem 5 sierpnia, różniącą się tylko tym, że z jej dłoni,

6 WPROWADZENIE stóp i boku ściekała krew. Jej wzrok mnie poraził, tego, co czułem w tym momencie w sobie, nie umiałbym opowie­ dzieć. Czułem, że umieram, i byłbym umarł, gdyby nie zainterweniował Pan, podtrzymując moje erce, które czu­ łem, że wyskakuje z piersi. Obraz postaci zniknął, a ja zobaczyłem, że moje dłonie, stopy i bok były zranione i ściekała z nich krew”. Tak oto u Ojca Pio pojawiły się na trwałe stygmat) i zniknęły dopiero po 50 latach, na kilka godzin przed jegc śmiercią. Gdy mówimy —Ojciec Pio, na ogół zaraz potem dodajemy - stygmatyk. Czy byłby tak popularny i od­ działywał na tylu ludzi, gdyby nie krwawiące rany, które miał w tych miejscach, co ukrzyżowany Chrystus? Cz) mówilibyśmy o fenomenie Ojca Pio, gdyby kapucyn z San Giovanni Rotondo był „tylko” niewolnikiem konfesjonału? Albo - zapytajmy inaczej: Dlaczego Bóg posługuje się takimi właśnie znakami, jak stygmaty? Dlaczego tak ciężka doświadcza swoich wiernych synów? Bo przecież Ojciec Pio cierpiał nieustanny fizyczny ból z powodu tajemniczych ran. Do tego doszły jeszcze —jak wiadomo — innego rodzaju ciężkie doświadczenia, kiedy Święte Oficjum za­ broniło mu nie tylko pokazywania stygmatów, ale także odprawiania Mszy św. A co taki zakaz znaczy dla poboż­ nego kapłana, trudno nam sobie nawet wyobrazić. Próbując odpowiedzieć na te pytania, możemy zaledwie dotknąć tajemnicy. Możemy jednak być pewni, że Bóg posługuje się różnymi niezwykłymi znakami, które są niczym kolo ratun kowe rzucone tonącemu człowiekowi. Wiemy przecież, ile dobra dokonało się za pośrednictwem Ojca Pio - jak widJ osób przeżyło przemianę serca, ile osób nawróciło się, ili| doznało uzdrowienia z chorób ciała i duszy. San Giovaimi| WPROWADZENIE 7 Rotondo za życia Ojca Pio otoczone było aurą sensacji. Ale wielu z przyjeżdżających tutaj dla mocnych wrażeń odjeż­ dżało jako ludzie, którzy zobaczyli i uwierzyli, przede wszystkim zaś —jako odmienieni. Tak jak uwierzył św. Iomasz apostoł, kiedy dotknął ran Chrystusa. Odpowiedź na pytanie, dlaczego Ojciec Pio został tak ciężko doświad­ czony, może być tylko jedna. Śledząc dzieje świętych, widzimy, że wszyscy oni mieli wyjątkowo ciężkie życie, ale właśnie dlatego zostali świętymi, iż przez wszystkie do­ świadczenia przeszli, nie roniąc nic z depozytu wiary, w heroicznej wierności Chrystusowej Ewangelii. Ale dlacze­ go Bóg tak ciężko doświadcza tych, którzy najbardziej Go kochają? Odpowiedź, nie rozjaśniająca wszakże do końca Iajemnicy, też może być tylko jedna —najcięższych do­ świadczeń, ofiary krzyżowej, Bóg nie oszczędził przecież Swojemu umiłowanemu Synowi. Wracając do Ojca Pio, warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt jego postawy, którego rozwinięcie znajdą Państwo w niniejszej książeczce. Mam na myśli jego heroiczną wprost posługę w konfesjonale. Jest to jedna z najważniejszych, choć zarazem może najmniej „efektow­ nych" czynności kapłańskich. Chyba szybciej ksiądz może sobie zdobyć poklask i powszechne uznanie błyskotliwym kazaniem, czy jakąś ciekawą inicjatywą duszpasterską. Słu­ żba w konfesjonale wymaga nieraz potwornych wyrzeczeń, a „sukces” w postaci nawróconego grzesznika nie zdarza się tak często. Tymczasem Ojciec Pio, który spowiadał po kilkanaście godzin dziennie, ściągał rzesze penitentów iwielu z nich nawrócił. Jego popularność była tak wielka, że do spowiedzi doń można się było dostać tylko za specjal­ nymi biletami. Oblicza się, że przez cały pobyt w San

8 WPROWADZENIE »■ II II I I II I ~ ------------- Giovanni Rotondo wyspowiadał w sumie ok. dwóch milio­ nów osób. A penitencjarzem nie był łatwym. Pohukiwał na tych, którzy nie wykazywali autentycznego żalu za grzechy, a nawet wyganiał ich od konfesjonału. Co ciekawe, ci odrzuceni często wracali, aby, klęcząc ponownie przy krat­ kach konfesjonału Ojca Pio i słuchając porad surowego zakonnika, przeżywać najpiękniejsze chwile w swoim życiu. Dlaczego Ojciec Pio tak poważnie traktował spowiedź? Odpowiedzi udzielił on sam, jest ona doprawdy kapitalna i niezwykle głęboka teologicznie. „Usprawiedliwienie na­ szych przestępstw jest takie - napisał Błogosławiony - iż można równie dobrze powiedzieć, że Bóg bardziej objawia swą moc w naszym nawróceniu, niż w stworzeniu z niczego nieba i ziemi, ponieważ większa jest opozycja między grzechem a łaską niż między nicością a bytem. Nicość jest mniej odległa do Boga niż sam grzesznik. W istocie nicość, będąc brakiem istnienia, nie ma żadnej mocy opierania się woli Bożej, podczas gdy grzesznik, będąc bytem, i bytem wolnym, może opierać się wszystkim nakazom Boskim”. Nazwa miejscowości, z której pochodził Ojciec Pio - Pietrelcina - znaczy „kamyczek”. Można powiedzieć, że ten kamyczek wywołał lawinę. Grupy modlitewne Ojca Pio są coraz liczniejsze i popularniejsze na całym świecie, a do San Giovanni Rotondo ciągną rokrocznie miliony piel­ grzymów, tyle samo, co do największych sanktuariów ma ryjnych Europy. Wiadomo przecież, że ludzie nie przyby wają tam, aby zobaczyć stygmaty, bo Ojciec Pio już od ponad 30 lat nie żyje, lecz po to, aby się modlić w miejscu, gdzie Bóg przemawiał do człowieka poprzez znaki. Sam błogosławiony Ojciec Pio, który niebawem zostanie kanon i zowany, mówi nam, że chrześcijanin w swoim cierpieniu WPROWADZENIE 9 winien utożsamiać się z ofiarą ukrzyżowanego Chrystusa i ze droga do zbawienia wiedzie przez nawrócenie Tak też r T f Wvwef Żyda wloskieg° kapucyna odczytał papież 1nedykt X V ’ ktor.y Powiedział jeszcze przed drugą wojną światową, że „Ojciec Pio jest rzeczywiście jednym z tych nadzwyczajnych ludzi, jakich Bóg zsyła na świat w celu nawracania serc”. Grzegorz Polak

PRZYSZŁY ZAKONNIK I MISTYK 11 Przyszły zakonnik i mistyk tygmatyk, niewolnik konfesjonału, człowiek, który miał dar uzdrawiania i bilokacji, tak najkrócej dałoby się określić skromnego włoskiego kapucy- ■ na, znanego milionom ludzi na całym świecie pod imieniem ojca Pio. Kiedy Ojciec Święty beatyfikował go 2 maja 1999 r., Watykan przeżył istne oblężenie. Przed Bazyliką Świętego Piotra w Rzymie zebrało się kilkaset tysięcy ludzi, którzy od ponad trzydziestu lat modlili się o wyniesienie na ołtarze Ojca Pio Forgione, pokornego zakonnika z prowincjonalnego klasztoru ojców kapucynów w San Giovanni Rotondo na południu Włoch. Ojciec Pio - duchowy syn świętego Franciszka z Asy­ żu - zadziwił cały świat swoim niezwykłym życiem i gorącą wiarą. Przede wszystkim był - tak samo jak święty Fran­ ciszek - żywym obrazem Chrystusa Ukrzyżowanego. Krzyż Zbawiciela stal się dla niego szkołą kapłaństwa i źródłem miłości wobec ludzi, których spowiadał, uzdrawiał i pocie­ szał. Całe jego życie rozgrywało się właściwie pomiędzy dwoma biegunami kapłańskiej posługi: ołtarzem i konfes-

12 PRZYSZŁY ZAKONNIK 1 MISTYK jonałem. To były miejsca, w których Ojciec Pio stawa! się niezwykłym świadkiem Bożego Miłosierdzia. Był spowied­ nikiem i kierownikiem duchowym, którego Bóg obdarzył łaską przenikania ludzkich sumień. Kiedy odprawiał Mszę świętą, wszyscy wiedzieli, że na ołtarzu rzeczywiście doko­ nuje się wielka tajemnica wiary. Otrzymał dar bilokacji i poznania języków obcych, których nigdy nie studiował. Przewidywał przyszłość, uzdrawiał słowem, dotykiem, a także na odległość. Był człowiekiem nieustannej modli­ twy, czcicielem Matki Bożej. Nie wypuszczał z rąk różańca. )ego Msze święte trwały po kilka godzin, w konfesjonale spędzał prawie cały dzień. Toczył zwycięskie boje z szata­ nem. Dom rodziny Forgione PRZYSZŁY ZAKONNIK I MISTYK 13 Pochodził z bardzo biednej rodziny. Urodził się 25 maja 1887 roku w Pietrełcinie koło Benewentu w południowych Włoszech. Był czwartym dzieckiem Horacego Forgione i Marii Józefy di Nunzio; na chrzcie otrzymał imię Fran­ ciszek. Często chorował, tak że rodzice obawiali się na­ wet o jego życie. Był cichym, delikatnym i bardzo wraż­ liwym chłopcem. Zajmował się pasieniem kilku owiec. Lubił samotność i unikał zabawy z rówieśnikami, którzy popisy­ wali się przekleństwami. Kochał modlitwę, kiedy tylko mógł, biegł do kościoła. |uż od piątego roku życia miał objawienia i chwile uniesienia duchowego, ale podobno ijako dziecko doświadczał ataków diabelskich zjaw. Pierw­ sze widzenie mały Franciszek otrzymał w kościele Świę­ tej Anny w Pietrełcinie. Nad ołtarzem zobaczył Najświęt­ sze Serce lezusa. Chrystus położył na jego głowie swoją rękę i zachęcił do całkowitego poświęcenia się służbie Bożej. Franciszek przystąpił do Pierwszej Komunii świętej i Sakramentu Bierzmowania w wieku 12 lat. Cztery łata później - 6 stycznia 1903 roku - zgłosił się do klasztoru kapucynów w Morcone. 22 stycznia tegoż roku otrzymał habit zakonny i nowe imię - brat Pio z Pietrelciny. Później Ojciec Pio napisze, że „od najmłodszych lat czuł powołanie do stanu zakonnego”. Był przykładnym nowicjuszem, chociaż często zapadał na zdrowiu. Przełożeni zastanawiali się, czy podoła wymaga­ niom życia zakonnego. Po rocznym nowicjacie dopuścili go jednak do pierwszych ślubów. Kilka miesięcy później brat Pio zadeklarował chęć wyjechania na misje. Generał zgro­ madzenia nie zgodził się, co po latach Ojciec Pio skomen­ tował: „Bóg zachował dla mnie trudniejsze zadanie”. W roku

14 PRZYSZŁY ZAKONNIK I MISTYK 1907 złożył śluby wieczyste. Filozofię studiował w San | Marco la Catola, teologię w Serracapriola i Montefusco. I W sierpniu 1910 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Młody kapłan cieszył się opinią pobożnego mnicha, I lecz w pierwszych latach ży- I cia zakonnego niczym się I specjalnie nie wyróżniał. I Przełożeni mieli z nim sporo I kłopotu. Ciągle niedomagał, \ a lekarze nie umieli roze- 1 znać jego choroby. Był czte- 1 rokrotnie wzywany do woj- 1 ska i za każdym razem szyb-1 ko zwalniany z powodu złe- J go stanu zdrowia. W latach j 1909-1916 musiał kilka-1 krotnie wyjeżdżać do ro- j dzinnego domu, gdyż tylko w Pietrelcinie odzyskiwał siły. W tym czasie pomagał miejscowemu proboszczowi i prowadził intensywne życie wewnętrzne. Można powiedzieć, że był to okres przygoto­ wań do późniejszej misji. Pierwsze zjawiska o nadprzyrodzonym charakterze, które zauważyli inni ludzie, mianowicie kapucyni z klasz­ toru w Venafro, pojawiły się w życiu Ojca Pio w 1911 roku. (eden z zakonników, ojciec Augustyn, w swoim dzienniku zapisał, iż był świadkiem kilku ekstaz pobożnego mnicha podczas których ukazywali się mu Jezus, Maryja i Anioł Stróż. Ów kapucyn potwierdził również, iż był świadkiem wielu napaści szatana na Ojca Pio. Ojciec Pio jako miody zakonnik i PRZYSZŁY ZAKONNIK I MISTYK 15 Ale już wcześniej (dokładnie 18 stycznia 1905) otrzy­ mał on dar bilokacji, o czym przez wiele lat nikt nie wiedział. Brat Pio znalazł się nagłe w pewnym domu w Udine, gdzie umierał ojciec rodziny. W tym samym czasie matka rodziła dziecko. Zjawiła się Matka Boża, która poleciła kapucyńskiemu seminarzyście zaopiekować się no­ wo narodzonym niemowlęciem. Tym dzieckiem była Gio- vanna Rizzani Boschi. Po siedemnastu latach w Bazylice Świętego Piotra w Rzymie Giovanna spotkała Ojca Pio - który znalazł się tam znów dzięki łasce bilokacji - i wy­ spowiadała się u niego. Później przybyła do San Giovanni Rotondo, gdzie została rozpoznana przez niezwykłego spo­ wiednika. Wstąpiła do Trzeciego Zakonu franciszkańskie­ go i aż do śmierci pozostała jego wierną córką duchową. Opieka duchowa nad tercjarzami franciszkańskimi była ważnym rozdziałem w kapłańskim życiu Ojca Pio. Był on bowiem kierownikiem duchowym osób świeckich, kobiet imężczyzn należących do Trzeciego Zakonu. Błogosławio­ ny lubił współpracować ze świeckimi i oni również go kochali. Dzięki temu powstał nowoczesny szpital Dom Ulgi w Cierpieniu w San Giovanni Rotondo oraz grupy modlit­ wy, którym patronował, które wspierał i prowadził. Ojciec Pio był jednym z największych mistyków XX *ieku, aczkolwiek pozostawi! tylko cztery tomy swoich listów (Epistolario di Padre Pio: vol. I, wyd. 1973; vol. Ił wyd. 1979; vol. III, wyd. 1977; vol. IV, wyd.’ 1984)! Pisanych przy różnych okazjach, natomiast polska mistycz- kn. święta Faustyna (1905-1938, urodziła się więc osiem­ naście lat później, a zmarła 30 lat wcześniej aniżeli włoski iiygmatyk), weszła do chrześcijańskiej mistyki wielkim, (niezwykłym dziełem - swoim Dzienniczkiem. Ojciec Pio był

16 PRZYSZŁY ZAKONNIK I MISTYK bardziej „mistykiem czynu” niż „mistykiem myśli , zwłasz­ cza jako stygmatyk-spowiednik i kierownik duchowy, jakdj stygmatyk-celebrans odprawiający niezwykle Msze święte i stygmatyk-cudotwórca. _ , . I Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że zarówno swięt| siostra Faustyna, jak i błogosławiony Ojciec Pio byli osoba; mi konsekrowanymi. A to oznacza, ze Bog szczególnie upodobał sobie życie zakonne jako sposób spotkania z czlc« wiekiem, przekazania swego orędzia czy rozlewania łask na zwykłych ludzi. , Ojciec Pio jest słusznie porównywany do BiedaczyrM z Asyżu, nie tylko ze względu na stygmaty, ale i r* heroiczną realizację ducho­ wości franciszkańskiej. Blo- PI gosławiony z San Giovanni Rotondo wpisał się w cali plejadę świętych z rodziny franciszkańskiej, którą ro^ począł Franciszek z Asyżu; a kontynuowali między inny? mi kapucyni: Feliks z Gan- talice, Wawrzyniec z Brin- disi, Kryspin z Viterbo czy i nasz franciszkanin - Maksy * milian Maria Kolbe. Histe­ rycy podają, że Ojciec Pio zapragnął zostać „franciszkaninem z brodą , czyli kapucjj nem, bo jak sam napisał „broda brata Kamila |kapucy| skiego kwestarza nawiedzającego domy w Pietrelcimel t

Ig PRZYSZŁY ZAKONNIK 1 MISTYK ■s w pewnym momencie przełożeni podjęli zamiar usumęl cia Oica Pio z San Giovanni Rotondo. Dow.edz.al s.ę o y| hurmistrz miasta, który zdawał sobie sprawę ze po wy) H7ie kanucyna-stygmatyka żaden p.elgrzym me przybędzie do Giov"n,,Rotondo. Przybiegł do Ojca P,o , Placząc SP,,a' leilltki M zi= nakaz, nie mogę zrobić nie innego, jak tylko wykonać wolę moich przełożonych, lestem synem] P0SS T ^ d ^ u ' P i o mieszkał w skromne celi z prostym łóżkiem drewnianym. Nos.ł tylko “bogi hab.1 i w tym habicie umarł. Kochał ubóstwo tak samo, jak swię 1 Franciszek. HEJ, DOKTORZE, MNIE TE RANY BOLĄ! Hej, doktorze, mnie te rany bolą! O jciec Pio ma stygmaty” - ta sensacyjna wiado­ mość rozeszła się w maju 1919 r. po San Giovanni Rotondo, a wkrótce i po całych Wło­ szech. Nikt jednak - poza garstką wtajemniczo­ nych - nie wiedział, że kapucyn już kilka lat wcześniej zaczął odczuwać bóle na dłoniach i pod stopami. A było to tak. Tuż po święceniach kapłańskich w katedrze w Benewen- cie i po prymicjach w rodzinnej miejscowości, Ojciec Pio pozostał w Pietrelcinie ze względu na zły stan zdrowia. Tam otrzymał po raz pierwszy (latem 1910 roku) stygmaty. Prawie nikt o tym nie wiedział, dopiero po roku Ojciec Pio napisał do swojego spowiednika ojca Benedykta: Przydarzyła mi się pewna rzecz, której ja nie umiem ani wyjaśnić, ani pojąć. Na środku dłoni pojawiło się coś czer­ wonego, jakby w formie pieniążka, z towarzyszącym silnym i ostrym bólem w środku tej czerwonej plamy. Ból ten był bardziej odczuwalny w lewej dłoni, tak iż jeszcze go czuję. Również pod stopami czuję lekki ból. To zjawisko powtarza się juz od roku; ale teraz od dawna nie występowało”. 19

20 HE), DOKTORZE, MNIE TE RANY BOLĄ! -a Widoczne ślady znikły, ponieważ młody kapucyn przera­ ził się i poprosił Pana )ezusa, aby je usunął. Pozostał tylko ból odczuwalny w pewnych okolicznościach. W pismach Ojca Pio odnaleziono krótką notatkę z 21 marca 1912 roku: Od czwartku wieczorem aż do soboty, a także i we wtorki przeżywam bolesny dramat. Czuję, że me serce, ręce i nogi przeszywa jakaś szpada. Czuję jednak ból i nic więcej J Miejscowy lekarz Andrea Cardone, badał pierwsze maty Ojca Pio. Na obydwu dłoniach zauważył dziury o średnicy około półtora centymetra. Przechodziły one na wylot, tak że widać było przez nie prześwitujące światło. By przekonać się, czy rany młodego kapucyna są otwarte czy zabliźnione, włożył w ranę jego prawej dłoni kciuk i palec wskazujący, tak żeby dotknęły jeden drugiego. 4 ., Hej, doktorze, jesteś jak święty Tomasz. Mnie ta rany bolą” - krzyknął Ojciec Pio. I W październiku 1915 roku ujawnił swemu kierowniku wi duchowemu ojcu Augustynowi, że od kilku lat przezywał „cierniem ukoronowanie” i „biczowanie . Ojciec Pio był zakonnikiem, więc nie mógł zbyt długo pozostawać poza klasztorem. Czwartego września 191 roku przybył do San Giovanni Rotondo. Przełożeni spo­ dziewali się, że tamtejszy klimat będzie mu dobrze służył. Z czasem miejscowość tę nazwano miastem Ojca Pio, gdyż właśnie tam prowadził swoją niezwykłą działalność dusz­ pasterską przez ponad pół wieku —do końca życia. Każdy, kto przybywa dziś do San Giovanni Rotondo, z daleka dostrzega dzieło życia Ojca Pio - szpital Dom Ulgi w Cierpieniu oraz jasne mury klasztoru ojców kapucynó^ i nowy kościół Matki Bożej Łaskawej. Nad miastem wznosi się skaliste pasmo wzgórza Gargano. Ale na początku HE), DOKTORZE, MNIE TE RANY BOLĄ! 21 ubiegłego stulecia klasztor znajdował się parę kilometrów za miasteczkiem, a przy nim mały kościółek. Miejsce było ndludne, doskonale nadawało się do życia w ciszy i skupie­ niu. W klasztorze życie płynęło monotonnie i spokojnie. Wszystko się zmieniło, gdy 18 maja 1919 roku prasa rozpowszechniła sensacyjną wiadomość o stygmatach Ojca I io. Cichy klasztor zaludnił się pielgrzymami, miasto obu­ dziło się z letargu. Sam fakt, że przebywał w nim Ojciec I io, przyczynił się do jego błyskawicznego rozwoju. A wszystko zaczęło się w sierpniu i wrześniu 1918 roku i było odpowiedzią Chrystusa na wcześniejszą deklarację młodego kapucyna: .. Od jakiegoś czasu odczuwam w sobie potrzebę uliarowania siebie Panu jako żertwy za biednych grzesz­ ników i za dusze czyśćcowe, ło pragnienie stale wzrasta w moim sercu do tego stopnia, że stało się ono wręcz moją mocną pasją”. Chrystus zaaprobował prośbę swego sługi. W jednym l listów Ojciec Pio zapisał słowa Pana (ezusa doń skierowane: Synu mój /.../ potrzebuję ofiar, aby zniwelować słuszny i Boski gniew mojego Ojca; odnów dla mnie poświęce­ nie siebie w całości i zrób to bez żadnych zastrzeżeń Wieczorem 5 sierpnia Ojciec Pio spowiadał chłopców / kapucyńskiego seminarium. Ten jeszcze mało znany włoski mistyk został „zaatakowany” przez „jakąś niebiań­ ską postać . (ego dusza została „ogarnięta płomieniami miłości do Boga”, „przeszyta strzałą ognia”, tak że objęła ją „rozkoszna słodycz w najwyższym stopniu”. Tak otrzymał (wyjątkową łaskę „przeszycia”, czyli transwerberacji. Była ima preludium do daru stygmatów, które uzyskał kilka lygodni później.

22 HE), POKTORZE. MNIE TE RANYjSOLĄ! Nadszedł piątek 20 września 19l8roku. Ojciec Pio udał sie po Mszy Świętej na chćr, b, tam odpraw.c dz.ęlo czynienie przed Krucyfiksem. Ponad godzinę lony na drewnianej ławce , kontemplował. Wtórei m'e wanego. Wtem zobaczył tajemniczą postać, której „r^e, nogi klatka piersiowa, ociekały krwią . . ‘ - Ogarnął mnie stan jakiegoś spoczynku, podobny uo słodkiego snu - zapisał Ojciec Pio. - Wszystkie zmysły wewnętrzne i zewnętrzne, jak równtćz same w a e szv pogrążyły się w odpoczynku me do opisania V t) tym wszystkim wokół mnie i we mnie panowała całkowita c i i natychmiast nastąpił wielki pokój i zgoda na cal- kowite C zeczenie się wszystkiego oraz wytchnienie w me- szczęściu. Wszystko to wydarzyło się w okamgnieniu^ I w czasie, gdy to wszystko się działo, zobaczyłem przed sobą tajemniczą postać podobną do 7™ wieczorem 5 sierpnia, różniącą się tylko tym z U dłoni stóp i boku ściekała krew. lej wzrok mnie tego,'co czułem w tym momencie w sobie, ^um iałby opowiedzieć. Czułem, że umieram, i byłbym umarł gdy nie zainterweniował Pan, podtrzymując moje serce, które czułem, że wyskakuje z piersi. Obraz postaci znikn a ia zobaczyłem, że dłonie, stopy i bok były- zraniej i ściekała z nich krew. Proszę sobie wyobrazić, jak ej udręW doświadczyłem wtedy i jakiej doświadczam cijgteP™ ^ każdego dnia. Rana serca broczy krwią, zwłaszcza czwartku wieczorem aż do sobory. [...] 7 powodu udręki i zamieszania, jakie potem nastąj IJ a których doświadczam w swej duszy. Boję się, ze u m | z wykrwawienia, jeśli Pan nie wysłucha jęków m o jc | biednego serca...” HE), DOKTORZE, MNIE TE RANY BOLĄ! 23 I tym razem Ojciec Pio odebrał stygmaty nie jako „wyróżnienie”, lecz jako „zawstydzenie”. Całym sercem składał siebie Bogu w ofierze, ale zarazem wołał: O gdyby tak Pan zechciał zesłać na mnie największy ból i cierpienie, ale nie ujawniał go przez zewnętrzne znaki...” Chrystus miał jednak wobec młodego zakonnika inne plany. Rany zewnętrzne pozostały. W roku 1918 Ojciec Pio przeżył jeszcze doświadczenie „włóczni w sercu”. Tak o tym napisał: „ Od kilku dni odczuwam w sobie rzecz podobną do żelaznej włóczni, która od dolnej części serca przechodzi aż pod prawą łopatkę w kierunku poprzecznym. Powoduje ostry ból i nie pozwala mi na chwilę wytchnienia: cóż to może być? To nowe zjawisko zacząłem odczuwać po ponownym ukazaniu się tej samej tajemniczej postaci w dniach 5 i 6 sierpnia, i 20 września”. Ta krótka relacja włoskiego Stygmatyka to zupełna nowość. O takim doświadczeniu nie mówili żadni styg- matycy. Niektórzy naukowcy, powołując się na Całun Tu- ryński, wysuwają hipotezę, że Chrystus został przebity na wylot. Czy za tą hipotezą przemawiają również słowa proroka Zachariasza: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili” (Za 12,10) i świętego )ana Apostoła: „Będą pa­ trzeć na Tego, którego przebodli” (| 19,37)? Czy potwier­ dza ją także oświadczenie Ojca Pio? Dla przełożonych cała sprawa stygmatów Ojca Pio była wielce kłopotliwa. Najpierw liczyli, że one znikną. Później wezwali lekarzy specjalistów. Pierwsze badania zakończyły przypuszczenia, że pacjent sam się poranił, że zraniła go druga osoba, że to musi być jakaś patologia.

24 HE], DOKTORZE, MNIE TE RANY BOLĄ! Hipotezy były wygodne, ale mato prawdopodobne. Wd wrześniu 1919 roku sprawą zajął się profesor er y I S^ierTził on, że Ojciec Pio śpi tylko trzy godziny na dobę i hardzo mało ie- prowadzi niezliczone rozmowy z wiernymi i nietchowu!e’żadnej równowag, m.ydzy a ich odzyskaniem poprzez sen i odżywianie, prze ty czas traci wiele krwi, a mimo to jest ciągle żywo ny energiczny, promieniujący; nie cierpi na żadną choro | układu nerwowego i trawiennego, płuc i serca, a pe amra eTo ciała dochodzi do 48,5 stopnia, zwłaszcza wówczas gdy więcej cierpi i jest bardzie, podn,econy. J Wniosek: Ojciec Pio powinien dawno umrzeć. A prze* Citó|,my lekarz stwierdził rzetelnie: „Ran Ojca Pio nie da s l właściwie zaklasyfikować ze względu na ich charak i przebieg leczenia do żadnych ze znanych powszechnie rodzajów obrażeń chirurgicznych. Mają zupełnie inne zro- d,° S e £ ^ Bignami zaskoczeniem było s , metryczne umieszczenie ran i brak jakichkolwiek zmia . Nakazał on obandażować rany i opatrzyć opatrunki pieczę­ cią w obecności dwóch świadków. Aby mieć pewność ze rany nie były dotykane i o wiele mniej pieli^nowan^-poło kontrolować pieczęcie przez osiem dni Sądził, . I sposób zagoją się. Nic takiego się me Dokładny opis stygmatow przekazał profesor Rece są przebite na wylot; otwór jest taki. ze można przez niego zobaczyć to, co znajduje się na drugiej stronie. DU*I S a tylko przymknąć z wielkim wysiłkiem . me cali kowicie Na stopach są okrągłe rany. Ciągle sączy się z n j krew która moczy buty. Naciśnięcie tych ran palcem HE], DOKTORZE, MNIE TE RANY BOLĄ! 25 sprawia bardzo silny ból. Na lewym boku klatki piersiowej jest zranienie w formie odwróconego krzyża. Dłuższy od­ cinek ma siedem centymetrów, a krótszy pięć. Z tej rany sączy się więcej krwi aniżeli z innych. Ojciec ma ją zawsze zabandażowaną i co parę godzin zmienia opatrunek, który przemięka krwią”. Znamienną cechą stygmatów było to, że nie podlegały fizjologicznym prawom normalnych ran. Nie dały się zale­ czyć, nie ropiały, nie przechodziły stanów zapalnych i za­ zwyczaj wydawały delikatny zapach kwiatów. Sensacyjna wiadomość o niezwykłym stygmatyku spod Gargano obiegła Włochy. Do San Giovanni Rotondo za­ częły przybywać tłumy ludzi. Niektórych przywiodła tu zwykła ciekawość, większość jednak pragnęła wyspowiadać się u „przedstawiciela Pana Jezusa”. Nie mam wolnej minuty, a cały czas poBwięcam ni wydzieranie braci z sideł szatana. Przybywają tu nieprzeli­ czone rzesze ludzi ze wszystkich klas społecznych i obu pici lylko w tym celu, by się wyspowiadać, i tylko o to mnin proszą. Zdarzają się tu wielkie nawrócenia” - zapisał Ojciec Pio w czerwcu 1919 roku. Stygmaty stały się dobrym „magnesem”, a właściwie orędziem nieba, które przekonało wielu, że Bóg znów nawiedził swoje dzieci i nie zostawia ich samych. Nawet ludzie, którzy przybywali do San Giovanni Rotondo z nis­ kich, nie religijnych pobudek, gdy zobaczyli Ojca Pio i wzięli udział we Mszy świętej przez niego odprawianej, zmieniali swoje nastawienie, przystępowali do Sakramentu Pokuty, nawracali się. Nie mogli pozostać obojętni, skoro Chrystus tak wyraźnie pokazał, że to Kościół katolicki 1 zachowuje Jego prawdę.

2 6 HE), DOKTORZE, MNIE TE RANY BOLĄ! Władze kościelne nie potrafiły zająć jednoznacznego stanowiska wobec stygmatów Ojca Pio. I jak to zwykle w takich przypadkach bywa, wolały „dmuchać na zimne . p Drugiego czerwca 1922 roku Święte Oficjum wydało de­ kret wzywający do „unikania wszelkich postaw czci wobec Ojca Pio i zamieszania”. Rok później - 17 czerwca '923B roku - Ojciec Pio otrzymał zakaz publicznego odprawiania Mszy świętej i odpowiadania na tysiące listów, które otrzy­ mywał ze wszystkich stron świata. Wierni oczywiście za­ protestowali i po kilku dniach zakaz wycofano. Parę lat później —w maju 1931 roku —ponownie zakazano Ojcu Pio wszelkich wystąpień publicznych. Nie mógł też spowiadać wiernych. Dopiero w roku 1933 znów odprawił Mszę świętą w kościele, a rok później podjął swoją posługę w konfes­ jonale. Święte Oficjum już nie miało wątpliwości, że rany na ciele posłusznego zakonnika są autentycznymi stygmataml Rany pozostały otwarte i krwawiące przez pół wieku. Zaczęły się zasklepiać i zanikać w roku 1966. Najpierw zagoiły się stopy i bok. Latem 1968 roku zanikły rany dłoni po zewnętrznej stronie. 22 września 1968 roku Ojciec Pio odprawił swoją ostatnią Mszę świętą. Wtedy był jeszcze widoczny stygmat na lewej dłoni. Następnego dnia Styg- matyk z San Giovanni Rotondo zmarł. Ostatni strup odpadł w chwili śmierci. Po ranach nie pozostały najmniejsze blizny. . Stygmaty Ojca Pio stały się widomym znakiem, że od czasu do czasu Bóg daje światu wyjątkowych ludzi, świę-j tych i mistyków, którzy spełniają rolę proroków wzywają-| cych do nawrócenia. I W dwudziestowiecznych dziejach Kościoła było bardzo wiele osób, które nosiły na swym ciele Rany Chrystusaysiusa Imbert Gourbeyre wymienia 321 stygmatyków. Pierwszym stygmatykiem był święty Paweł Apostoł. Niektórzy - jak święta Faustyna Kowalska —mieli stygmaty niewidzialne, inni - jak święty Biedaczyna z Asyżu - widzialne. Lecz dopiero Ojciec Pio był pierwszym kapłanem, a więc i- z ra­ cji sakramentu kapłaństwa - alter Christus, który otrzymał wszystkie stygmaty. Więź, jaka zawiązała się 20 września 1918 roku pomię­ dzy nim a Ukrzyżowanym Zbawicielem, pozostanie tajem­ nicą. Lecz wierni, którzy spotykali się z Ojcem Pio, próbo­ wali jakoś oddać sens stygmatów tego mistyka „ukrzyżowa­ nego bez krzyża”, nazywając go „męczennikiem konfe­ sjonału , „świadkiem Kalwarii przy Stole Eucharystycz­ nym”. Nie może być wątpliwości: Chrystus wybrał Ojca Pio na świadka swej bezgranicznej miłości miłosiernej, którą sam potwierdził w chwilach zbawczej Męki i Ukrzyżowa­ nia. Zbawiciel uznał, że wioski kapucyn był tak pokorny, iż może być „narzędziem” trwającego przez pięćdziesiąt lat cudu. I dzięki temu małe prowincjonalne miasteczko w po­ łudniowych Włoszech stało się jednym ze światowych cen­ trów odnowy duchowej. Ojciec Pio był znakiem Bożym dla współczesnego świa­ ta, ponieważ - jak powiedział Papież Paweł VI - „odprawiał pokornie Mszę świętą, spowiadał od rana do wieczora i był [...] opieczętowanym przedstawicielem stygmatów naszego Pana”, przedstawicielem ukrzyżowanej miłości Chrystusa. Całym sobą przypominał prawdę, że to grzesznicy przybili Chrystusa. Modlitwy i cierpienia tego męża Bożego i styg- matyka, kapłana, który miał władzę odpuszczania grzechów i sprawowania Eucharystii, dokonywały cudów uzdrowień duchowych i fizycznych. Ze znakami Męki Pańskiej poko- HE), DOKTORZE, MNIE TE RANY BOLĄ! 2 7

28 HE), DOKTORZE, MNIE TE RANY BOLĄ! nywał on swoją jakże bolesną i długą, bo pięćdziesięciolet­ nią, drogę krzyżową. W ten sposób uczestniczył duchowo i fizycznie w miłości, która składa w ofierze samego siebie dla dobra innych ludzi. Ojciec Pio w pełni zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że to sam Chrystus go „ukrzyżował”, przenicował całe jego życie; że Ukrzyżowany wypełnił go całym sobą. Ale Pan (ezus nie odebrał mu wolności i dlatego Ojciec Pio - nieja­ ko w odpowiedzi - jeszcze bardziej zapragnął zjednoczyć się ze swym Zbawicielem, oddać się Mu i miłować Go. W tym kontekście można umieścić słowa Stygmatyka: „- Przede wszystkim wielkim dla mnie utrapieniem jest fakt, że nie potrafię wylać na zewnątrz siebie owego zawsze płonącego wulkanu, który mnie spala, a który )ezus wlał do mego, jakże maleńkiego serca. Wszystko sprowadza się do lego: spala i wyniszcza mnie miłość Boga i bliźniego. Bóg tkwi zawsze w moim umyśle i pieczętuje moje serce”. Taki był sens stygmatów Ojca Pio. Poprzez cierpienia pięciu ran uczestniczył on w sposób heroiczny w męce Zbawiciela. Przez pół wieku zanurzał w ranach Chrystusa całe swoje życie. W nich odnajdywał nadzieję na drogach swego trudnego, wręcz wyczerpującego posługiwania kap­ łańskiego. |ego życie było na przemian cierpieniem i błogo­ sławieństwem. Można powiedzieć, że odsłaniał niebo. W sposób przedziwny, jako że będąc zwykłym człowiekiem, jednocześnie przebywał w rzeczywistości mistycznej. Upo­ dabniając się stale do Chrystusa Ukrzyżowanego, potwier­ dzał nieosiągalną dla nas prawdę, że maksymalne cierpienie może być maksymalną radością. Nie prosił Boga o widocz­ ne stygmaty. Przeciwnie, próbował targować się z Panem Jezusem, aby zostały mu odebrane. Ten fakt jest znamion-

KAŻDEGO DNIA PUKAŁ DO BRAM NIEBA 31 Każdego dnia pukał do bram nieba O jciec Pio czynił to podczas codziennej Mszy świętej, która była dla niego - jak przypomniał Jan Paweł II podczas swego pobytu w San Giovanni Rotondo w dniu 23 maja 1987 roku źródłem i szczytem, punktem oparcia oraz ośrodkiem całego życia i działania. Błogosławiony Ojciec Pio we Mszy świętej widział całą Kalwarię, przeżywał ją jako wstrząsają­ cą tajemnicę Męki Pańskiej. Przygotowanie do sprawowania codziennej Eucharystii rozpoczynał w nocy, o drugiej trzydzieści. Był święcie prze­ konany o konieczności ofiarowania Bogu pierwocin wszyst­ kiego. W tym czasie wznosił do Boga swe modły i zalewał się Izami w intencji nawrócenia grzeszników, i z utęsknieniem czekał na spotkanie z Chrystusem eucharystycznym. W jęd­ rnym ze swych listów do ojca Benedykta napisał: Zanim Go przyjmę, odczuwam takie pragnienie, że niewiele brakuje, bym umarł z głodu. A to dlatego, że nie mogę się z Nim nie zjednoczyć i niekiedy z drżeniem przybliżam się do Niego, aby spożywać Jego ciało”.

Przed świtem, o czwartej trzydzieści rano przychodził do kościoła, gdzie już oczekiwały na niego rzesze wiernych. Wszystkich przywiodła do San Giovanni Rotondo jedna myśl: być jak najbliżej „czlowieka-tajemnicy” i „świętego”, jak najbliżej kapłana upodobnionego do Chrystusa-kap- Abyśmy mogli wczuć się w atmosferę Mszy świętych Ojca Pio, przytoczę tutaj świadectwo włoskiej dziennikarki, Fernandy Bianco: „Oto on! Oto zakonnik, na którego czekałam cały miesiąc, aby zobaczyć go z bliska! Oto on. 1 Oto brat-kapłan, o którym się mówi na całym świecie. Tol on sprawia, że z każdego państwa ludzie «biegną» do mego! To on, który nosi na swym ciele te same znaki narzędzi, co przebiły Chrystusa na krzyżu... Człowiek, który puka do bram Boga... . Szedł powoli, z trudem stawiając kroki z powodu zranionych stóp. Głowę miał lekko pochyloną na bok, w postawie nieskończonej pokory. Broda była raczej biała niż popielata, a włosy - odwrotnie. Smutne oczy miał spuszczone; nie podnosił ich, by kogoś zobaczyć. Był ubrany w ciemnozielony ornat, z wyszytymi dużymi czerwonymi różami. Na nogach buty z czarnej skóry, wyglądały na mocne, z metalowymi zapinkami. Nie miał pół-rękawiczek z wełny, ale długie białe rękawy dochodziły aż do końca palców. Oblicze jasne, trochę zbolałe, policzki okrągłe, nieco zapadłe. Wygląd - nie do wyrażenia prosty i skromny, chociaż robił wrażenie jakiejś wielkości, jakiejł siły - pokorna moc świętych. Był jak jedna z błyskawic, które oświetlały okna w gó­ rze. Niespodziewanie olśnił moje serce... Zrozumiałam Zrozumiałam, dlaczego ludzie «biegli» do niego. «Biegli» 32 KA7.DEGO DNIA PUKAŁ DO BI^M NIEBA r KAŻDEGO DNIA PUKAŁ DO BRAM NIEBA 33 ponieważ go kochali z zupełnym oddaniem się; ponieważ go szanowali, ponieważ postawili go na ołtarzu zbudowa­ nym z wiary i pobożności. Każdy jego ruch był prosty, zwykły, ale wywierał wrażenie, że kryje się za nim jakaś nieziemska duchowość. Cała postawa była skromna, ale miała w sobie jakieś dostojeństwo, majestat, którego nie osiąga się na ziemi. Sam jego widok wywołał we mnie niespodziewane, osobliwe, jedyne w swym rodzaju wzru­ szenie. Miałam go ocenić, a nie byłam w stanie zrobić niczego innego, jak trwać w patrzeniu na niego. Doznając ićwnocześnie nieznanego do tej pory i niezrozumiałego odruchu uczucia i miłości. Stało się tak, jakby jego cier­ pienia, które było widać w niepewnym kroku, w ręce lekko podniesionej, były także cierpieniami za mnie; jakby jego modlitwy były modlitwami również za mnie, jakby także za mnie był gotów pukać do bram Boga... gdybym go tylko o to poprosiła. Tak kochali go wszyscy! Teraz pojmowałam l.ik i dlaczego aż tak go kochali. Kochali w nim tę całopalną żertwę ofiarną, którą złożył z siebie samego, dzięki której Hóg skuteczniej wspomagał ich za jego wstawiennictwem. Widzieli w nim światło Pana, które się ukazało poprzez jego krwawiące rany. Może ludzie pojęli to wszystko albo może mc nie pojęli... A jednak i tak go kochali tym samym "di uchem uczucia i miłości, którego i ja doznałam w sto- Hinku do niego. Pytano mnie, dlaczego ten człowiek rów­ nież mnie natchnął podobnym uczuciem, na które wcale nie liylam przygotowana... Wcześniej przecież nuda i zmęcze­ nie mnie dusiły. Tylko mój umysł był czujny, aby zauważyć wszystkie czysto ludzkie szczegóły - śmieszne lub banal­ ne - w każdej jego postawie. Byłam nastawiona na przy­ gadanie się staremu bratu franciszkańskiemu z dystansem,

34 KAŻDEGO PNIA PUKAŁ DO BIMM_NIĘIjA który mi zestal narzucony i który uważałam cv mnie w wydaniu spokojnej oceny. Otoz dobrz ... • J* j y T l ocena bvła tylko wrażeniem, które odniosłam, kN'LTy ^ ^ tam gof Tylko taka jest prawda i obiektywność mojej o mm ^Towarzyszyło mu dwóch ludzi świeckich i dwóch współbraci. Doszedł do stopni ołtarza ^ P raw. ć M‘ święta - Mszę tak żywą. tak cierpiącą, jakiej nigay n t w S a llm By, piątek, dzień śmrerci Chrystu^ t w I ^ I nipipp cierni cierp bardziej mz Oliara. lego Z S S t f E b„T £ £ X i* i- e . W ykonywaj Tan e » te same ruchy, ale byle oczywiste, ze rozut.m Kim! Kozo tylko on sam widziah Wznosu oczy a,e brf Skłaniał gtowę w taki sposób, jakby się klan,al Komu w8bez*u hu wzruszona, przejęta, lakaś kobieta ctcho p t L la irzymająe zlozone pod brodą ^ jego c^rpiacj rl^w zbudzalw e mnie głębokie wzruszeń,e. leno krwaliace ręce widziałam tylko wtedy, gdy je roz kladafzwracając się do ludzi. Dwie ciemnoczerwone planty " ^N^°stopniu°oitarza klęczał niewidomy. Uczestniczył I KAŻDEGO DNIA PUKAŁ DO BRAM NIEBA 35 stawi! go, dotknął oczu i modlił się w milczeniu. Niewidomy nawet nie drgnął. Później ktoś przyniósł poduszkę i położył na najniższym stopniu ołtarza. Jeden ze świeckich pomógł Ojcu zejść po stopniach, podtrzymując go. On z trudem ukląkł na poduszce. Odmówił z ludźmi ostatnie modlitwy. Następnie wstał i udał się w kierunku absydy; za nim szli obydwaj mężczyźni i obydwaj bracia zakonni. Msza święta skończyła się dokładnie po godzinie od rozpoczęcia. Popatrzyłam na okna w górze. Nadszedł poranek. Wstałam z krzesła. Ludzie, będący wokół mnie, roz­ chodzili się w różnych kierunkach. Mężczyźni poszli do zakrystii, aby być blisko niego, gdy będzie się rozbierał z szat liturgicznych. Wyszłam powoli z kościoła. Na ze­ wnątrz niebo było jasne i czyste. Grupa kobiet czekała przed drzwiami, aby nie wypaść z kolejki do spowiedzi świętej. Niektórzy udali się do baru i tak rozpoczął cało­ dzienną pracę chłopiec, który już nie był zaspany. Wiele samochodów znajdowało się na placu. Rozpoczęło się życie w San Giovanni Rotondo” '. Wielu ludzi opowiadało, a byli to zarówno kapłani, jak i wierni, że dzięki swemu uczestnictwu we Mszy świętej odprawianej przez Ojca Pio zrozumieli, co to znaczy, że jest ona bezkrwawą Ofiarą. Ojciec Pio często zalecał księżom, nby sprawowali każdą Mszę świętą tak, jakby to była ich pierwsza lub ostatnia w życiu Eucharystia. Znamienne jest lo, że każdy, kto uczestniczył we Mszy świętej Ojca Pio, zawsze wychodził ze świątyni z uczuciem, że skończyła się ' Świadectwo z książki Fernandy Bianco Ojciec Pio, wydanej przez Wydawnictwo „M” w roku 1999.

, 6 u .yn r.r.O DNIA IKAt- DO BRAM NIEBA a , vt S7vbko nawet gdv trwała ponad dwie godziny, niaczeg ■M p o w ied ź kryjo się chyba w slwicukemu samego Błogosławionego, ii M » ; i. nieskończony icst sam |ezus. |ak r bez słońca. ale nie bez Ofiary eucharys- * C£ U * » zbiegiem " t m ^ ^ i a d ^ - stawił nam dłuższą wypowtedz (w lormie wywia n Bm: ‘ o T c L ^ te r z e s z na siebie wszystkie nasze winy, SWaf ! 5ie0mo"LEcztń,r!naczej. bo przecież to stanowi cząstkę Boskiej Ofiary. 7 - A więc i ciebie Pan uważa za grzesznika. _ Nie wiem. ale myślę, że tak jest. - Ojcze, widziałem, jak cały drżałeś, wstępując po stopniach do ołtarza. Dlaczego? Czy az tak musisz cier­ PieĆ! Nie dlatego, że muszę cierpieć, ale dlatego, że należy sklada^ofiarę-ch godzinach ojciec cierpi najwięcej? - Podczas odprawiania Mszy świętej. _ A czy także w ciągu dnia cierpisz, Ojcze, to samo, co iz*vtic ri daie w czasie Mszy świętej? , -Nie , jakże mógłbym pracować i wykonywać swoją ^ “f w którym momencie Najświętszej Ofiary cierpi Ojciec najwięcej? - To cierpienie coraz bardziej narasta. . . I _ A w czasie odprawiania Mszy świętej, kiedy Ojciec najwięcej cierpi? KAŻDEGO DNIA PUKAŁ DO BRAM NIEBA 37 - Od konsekracji do Komunii świętej. - A w którym momencie Mszy świętej Ojciec cierpi biczowanie? - Od początku (Mszy świętej) do końca, ale najinten­ sywniej w czasie konsekracji. - A czy w czasie Mszy świętej Ojciec rzeczywiście odczuwa wciskanie się w głowę cierniowej korony i uderze­ nia biczowania? - Co masz na myśli, gdy pytasz o to? W każdym razie skutki są te same. - Czytając dzisiaj podczas Mszy świętej historię Ezawa, który sprzedał swoje pierworództwo, zauważyłem, Ojcze, że twoje oczy napełniły się łzami. - A czy uważasz to za małą rzecz, zdać sobie sprawę z darów Bożych? - Pytam dlatego, że również płakałeś, gdy odczytałeś słowa Ewangelii: „Kto spożywa moje Ciało i moją Krew pije...” - Płakałem z rozrzewnienia. - A dlaczego, Ojcze, prawie zawsze płaczesz, gdy czy- lasz Ewangelię w czasie Mszy świętej? - A czy wydaje ci się to drobnostką, że nasz Bóg tak ihce obcować ze swoimi stworzeniami? A one tyle razy Mu się sprzeciwiają i stale ranią Go swoją niewiernością i nie­ wdzięcznością! - Ojcze, czym jest dla ciebie Komunia święta? - Jest to zarazem zewnętrzne i wewnętrzne miłosier­ dzie Boże. Wszystko naraz. Módl się, aby )ezus dał to odczuć także i poprzez zmysły... - A gdy Jezus przychodzi, to nawiedza tylko duszę? - Nie, całe moje jestestwo.

38 KAŻDEGO DNIA PUKAŁ DO BRAM NIEBA - A co czyni Jezus w czasie Komunii świętej. - Rozkoszuje się stworzeniem. - Czy Komunia święta to jakieś nowe wcielenie. - To zjednoczenie się, zespolenie, to tak ja w kawałki wosku zlewają się razem i już więcej niczym o

40 - A więc mam rację, gdy mówię, że wraz z tobą idzie Jezus Ukrzyżowany! Przecież doświadczasz na sobie całej Męki Jezusa! . . . ... - Tak, z Jego dobroci i łaskawości, o ile jest to możliwe dla ludzkiego stworzenia. - Ojcze, jak możesz pracować przy tak wielkich cier­ pieniach? - Na krzyżu znajduję odpocznienie. - Ojcze, czy Pan kocha ofiarę? - Tak, gdyż przez nią dokonało się odrodzenie świata. - Jaką chwałę przynosi Bogu Msza święta? - Chwałę nieskończoną. __ - Co powinniśmy czynić w czasie Mszy świętej? - Współcierpieć i kochać. - Ojcze, jak powinniśmy uczestniczyć we Mszy świętej ? - Winniśmy przyjąć postawę podobną do tej, jaką odznaczała się Najświętsza Dziewica i pobożne niewiasty (pod krzyżem na Kalwarii), i Jan Apostoł w czasie Oliary- Uczty w Wieczerniku i krwawej Ofiary Jezusa na Kalwarii. - Jakie owoce otrzymujemy przez uczestnictwo we Mszy świętej? . „2 - Nie można ich wyliczyć. Zobaczymy to w raju . W bezkrwawych Ofiarach eucharystycznych sprawowa­ nych przez błogosławionego Ojca Pio w latach 1918-1968 uczestniczyły miliony wiernych. Biorąc pod uwagę fakt, że w tym czasie w Europie i na całym świecie zło bezbożnych totalitaryzmów zdawało się tryumfować i że ginęły miliony wyznawców Chrystusa, także - jak na przykład w Meksyku, k a ż d e g o d n i a p u k a ł d o bram n i e b a __________ | 2 Marek Czekański, Rekolekcje z... Błogosławiony Ojciec Pio, Wyda wnictwo „M”, Kraków 1999, s. 52-56. Hiszpanii, krajach okupowanych lub zajętych przez hit­ lerowskie Niemcy (między innymi w północnych Wło­ szech), w Związku Radzieckim i innych krajach komuni­ stycznych - śmiercią męczeńską, to należy uznać, że dla wielu owe Msze święte w San Giovanni Rotondo stawały się ważnym punktem odniesienia, napawały nadzieją - można powiedzieć - wbrew nadziei. Dla wszystkich, którzy tam przybywali z ciężarem trosk, zaniedbań, grzechów, ale przede wszystkim z własną tęsknotą za Bogiem, Msze święte odprawiane przez Ojca Pio były czytelnym znakiem nadprzyrodzoności wkraczającej w życie zwykłych ludzi. ________________k a ż d e g o d n i a p u k a ł d o bram n ie b a Ksiądz Nello Castello zanotował niezwykłe wyznanie Błogosławionego: •” W czasie Mszy przeżywam trzy godziny agonii na krzyżu”. 41

42 KAŻDEGO DNIA PUKAŁ DO BRAM NIEBA A innym razem Ojciec Pio powiedział: I W czasie Mszy świętej widzę was wszystkich, niebo i ziemię jak w zwierciadle”. Włoski mistyk rozpoczynając Eucharystię otrzymywał laskę widzenia całej ziemi i nieba, a nie tylko przenikania sumień pojedynczych osób —co działo się przy kratkach konfesjonału. Gdy przystępował do ołtarza, jego każdy krok naznaczony był cierpieniem i wydawało się, że wstę­ pował na Kalwarię. Niejako „wchodził” w każdego z wier­ nych i już w chwili wypowiadania „Spowiadam się... J skupiał na ołtarzu grzechy świata, brał na siebie przewinie­ nia wszystkich, jego twarz przyjmowała wyraz całkowitego wyniszczenia. Wyrok na grzesznika spada na mnie” - mówił. Gdy Ojciec Pio wypowiadał „Panie, zmiłuj się...”, ucze­ stnicy jego Eucharystii przeżywali uczucie ogarnięcia przez Miłosierdzie Boże. Podczas Liturgii słowa Błogosławiony często nie mógł powstrzymać łez. Nie tylko dlatego, że tak intensywnie przeżywał każde słowo, lecz również dlatego, że przepeł­ niała go wdzięczność dla Boga, który zechciał przemowie do ludzi. Ofiarowanie było dla niego momentem wejścia w suc- rum, w oczekiwanie na przemienienie zwykłego chleba w „Chleb z nieba”. To było oczekiwanie „na wschód Słońca”. Ojciec Pio przeżywał specjalne uniesienie eksta tyczne, gdy podczas Wspomnienia zbierał w jedną rodzinę swoje duchowe dzieci. Dla wszystkich wypraszał laski u Pana Jezusa. Zbliżała się chwila najważniejsza, moment konsekracji, Miało dokonać się — jak mawiał Ojciec Pio — „nowe KAŻDEGO DNIA PUKAŁ DO BRAM NIEBA 43 cudowne zniszczenie i stworzenie”. Zniszczenie i stworze­ nie, czyli tajemnica ofiary Ukrzyżowanego, który ponosi haniebną śmierć „zaliczonego do złoczyńców”, aby stać się Eucharystią,dla milionów. Gdy Ojciec Pio wymawiał słowa konsekracji: „To jest Ciało moje, To jest kielich Krwi mojej”, a słowa te wypowiadał bardzo wolno, sylabizował je, to rzeczywiście uczestniczył w tragedii Golgoty. Chrys­ tus wyciskał na nim to, co sam przeżywał: miłość, cier­ pienie, śmierć... Jego Msza święta była całą Męką Zbawicie­ la, a uczestniczący w niej wierni stawali się częścią grupy osób modlących się na Kalwarii. Po konsekracji Ojciec Pio wchodził w kolejne momenty agonii Ukrzyżowanego aż po consummatum esł (wykonało się). W tym też kontekście bardziej zrozumiałe staje się wyjaśnienie mistyka z San Giovanni Rotondo, że Msza jest dla niego „świętym ze­ spoleniem z męką Jezusa” i że jego „odpowiedzialność jest jedyna na świecie”. Wreszcie nadchodził czas zjednoczenia - Komunia święta. Na ten moment Ojciec Pio bardzo czekał. Kiedyś powiedział: - Gdybym któregoś dnia został pozbawiony Komunii świętej - umarłbym”. On przeżywał rzeczywisty, fizyczny głód przed spoży­ ciem Ciała Pańskiego. A skoro już byłem w posiadaniu tego Najwyższego Dobra, ogarniała mnie tak wielka słodycz - mówił dalej Ojciec Pio - że niewiele brakowało, bym powiedział Jezuso­ wi: już dość! Nie mogę już więcej wytrzymać! I tak zapomi­ nam, czy jestem jeszcze na tym świecie: umysł i serce nie pragną niczego więcej, i to niekiedy na dłuższy czas, tak że dobrowolnie nie chcę innych rzeczy. Czasem wydaje mi się,

Ołtarz stawa! się dla Błogosławionego rozpalonym i nic- gasnącym ogniem wstrząsającej tajemnicy ofiarowania się Boga za życie i zbawienie świata; tajemnicy, która rozj budzała w nim pasterskie oddanie i gotowość poświęcenia się dla dusz przez posługę konfesjonału. Msze święte były istotnym elementem jego niezwykłej pracy apostolskiej. Katechizował także wówczas, gdy od*| mawiał modlitwy liturgiczne, święte słowa konsekracji... Całym sobą uczył, jak można kochać Eucharystię. Dlatego wiele czasu poświęcał na modlitwy dziękczynne po Mszy świętej. 45 że moje serce wyskoczy mi z piersi. Będąc przy ołtarzu, odczuwam niekiedy, że ogarnia mnie ogień, i wprost nic potrafię tego opisać. 1 wydaje mi się, że z determinacją idę do tego ognia”. 44 KAŻDEGO DNIA PUKAŁ DO BRAM NIEBA____________ _— Ktoś zauważył, że w życiu Ojca Pio przygotowanie idziękczynienie po Eucharystii stykały się z sobą. On wciąż powracał do Mszy świętej, którą odprawił lub miał od­ prawić. To była ta jego wewnętrzna tęsknota za Chrys- lusem-Kapłanem i Chrystusem-Ofiarą, za Wieczernikiem i Kalwarią.^ jego żarliwa miłość do Eucharystii zbliżała go do serafinów. Był nie tylko mistykiem, ale i prawdziwym ekstatykiem Najświętszego Sakramentu. Każdego dnia ustawiały się do konfesjonału Ojca Pio niekończące się kolejki. Ale przecież Błogosławiony po Mszy świętej nie szedł od razu do konfesjonału, tylko trwał na modlitwie dziękczynnej. Wciąż starał się o to, aby jak najpełniej zjednoczyć swoją ofiarę z Ofiarą Pana Jezusa. Chciał być dobrym Cyrenejczykiem dla Zbawiciela, który przyjął Krzyż na swe ramiona. Ulżyć Mu i pokazać, że są chrześcijanie, którzy nigdy nie zapominają o upokorzeniu i cierpieniu podjętym przez Niego dla zbawienia wszystkich ludzi. Okazyjne rozmowy ze współbraćmi i innymi ludźmi, rady i zalecenia dawane w konfesjonale czy poza nim przyczyniały się do wzrostu ofiary składanej na ołtarzu. Z pełnym zaufaniem przedkładał Bogu niezliczone prośby i sprawy, które mu powierzano. Wstawiał się za innymi, by przynieść im ulgę Ipociechę w różnych cierpieniach duchowych i fizycznych, lego wstawiennictwo było po wielokroć skuteczne. ______________ KAŻDEGO DNIA PUKAŁ DO BRAM NIEBA

WIELKI SPOWIEDNIK KOŚCIOŁA 47 Wielki spowiednik Kościoła K omunista Bardazzi chciał się wyspowiadać u ojca Pio, ale ten się nie zgodził. Bardazzi pojechał aż do Watykanu, aby się poskarżyć na kapucyna. Podczas audiencji generalnej krzyknął, że został wyrzucony przez ojca Pio. Papież Pius XII wziął go na bok I wyspowiadał. Bardazzi nawrócił się i cztery razy w mie- liącu organizował pielgrzymki z Toskanii do San Gio- vanni Rotondo. Wśród pielgrzymów byli też komuniści. Niektórzy z nich składali swoje legitymacje partyjne na ręce Ojca Pio. Obecny Papież nazwał błogosławionego, mk najbardziej słusznie, „wielkim spowiednikiem Kościo- n”. Ojca Pio spalało - jak sam to określił - pragnienie opowiadania braci, żeby wyrwać ich z szatańskich sideł. Tak więc w konfesjonale jednał ludzi z Bogiem i walczył z sza- mnem. Ze względu na wielką liczbę przychodzących do spowie­ dzi, wprowadzono system rezerwacji miejsc, chociaż Ojciec Pio spędzał w konfesjonale nawet kilkanaście godzin dzien­ nie. Ponieważ posługę tę wykonywał każdego dnia i niewąt-

48 WIELKI SPOWIEDNIK KOŚCIOŁA_________________________ ___... - I I TI— pliwie w sposób heroiczny, ktoś nazwał go męczennikiem konfesjonału. Ojciec Pio osobno spowiadał mężczyzn - w zakrystii, i osobno kobiety - w kościele. Abyśmy mogli uchwycić atmosferę chwil spowiedzi u włoskiego stygmatyka, od­ wołam się jeszcze raz do świadectwa włoskiej dziennikarki. Ojciec Pio spowiada kobiety w starym kościółku. )ego drzwi są zastawione drewnianą barierką; przechodzą przez nią tylko te kobiety, które mają kolejny numer i siedząc, czekają na spowiedź świętą. Przed barierką - tłum. Konfe­ sjonał jest ozdobiony płaskorzeźbą dwóch skrzyżowanych rąk (Chrystusa Pana i świętego Franciszka — ze styg- matami); na ich skrzyżowaniu oparty jest krzyż. Ojciec Pio siedzi w konfesjonale, nie zasuwając zasłony. Wszyscy mogą go widzieć i czynią to, patrząc nań godzinami. Ojciec przechyla głowę na prawo i na lewo. Parę razy zasłania twarz małymi drzwiczkami. Od czasu do czasu swe czarna oczy ma utkwione w kimś z obecnych. Jest to spojrzenie, które mimo wszystko wprawia w zakłopotanie; kto wic, dlaczego?... Zauważyłam, że nikt, kto jest przekonany, iż Ojciec wpatruje się w niego, nie wytrzymuje tego długo. Po paru sekundach spuszcza oczy. Widziałam panią, która czerwieniła się w sposób bardzo wyraźny. Zaledwie kilka sekund upłynęło, a ona odwróciła się i wyszła z kościoła. Po spowiedzi penitentka wstaje, idzie przed Ojca, który wyciąga do niej rękę z lnianą pół-rękawiczką. Kobiela całuje ją od strony dłoni i z wierzchu. Czasem Ojciec coś mówi szeptem, a drżąca kobieta pochyla się, by usłyszeć, Następnie odchodzi. Twarze tych kobiet po spowiedzi wyrażają prawie zawsze wewnętrzne zadowolenie. Widzia­ łam bardzo piękną dziewczynę ze wsi, która odchodząc od WIELKI SPOWIEDNIK KOŚCIOŁA 49 konfesjonału miała oczy promieniujące wprost radością. Miała na palcu ślubny pierścionek. Kto wie, jakie radosne wiadomości usłyszała? Zdarza się jednak, że nie wszystko jest takie przyjemne. Czasem przyciszony i niesłyszalny głos Ojca wybucha nie­ spodziewanie: «Odejdź stąd! Idź sobie, gdzie chcesz!» Stwierdziłam z wielkim zdziwieniem, że nikt nie robi l tego problemu. Wydaje się tylko, że czekające na swą kolejkę kobiety maleją na swych krzesłach. Czasem nawet nie podnoszą głowy. Odepchnięta kobieta odchodzi od konfesjonału zagubiona, ale nie zwraca uwagi na to, czy ktoś patrzy na nią, czy też nie. Widziałam jedną gwałtownie płaczącą. Podeszła do Ojca, aby mu coś powiedzieć, ale on zrobił odmowny znak i pochylił głowę w przeciwną stronę, by spowiadać inną penitentkę. Kobieta, stojąc pośród sie­ dzących, złożyła ręce i pochyliła głowę, ciągle szlochając. Powoli odwróciła się i znikła w tłumie. Powiedziano mi, że teoretycznie rzecz biorąc, tak może być ze wszystkimi. Ojciec wymaga uczciwego przygotowa­ nia i maksymalnej pokory w zamiarach. Poczułam się trochę nieswojo. Naprawdę nie miałam odwagi, by zostać odrzuconą od konfesjonału! Agdyby mi powiedział: Odejdź stąd?... Powinnam jednak zaryzykować. Poszłabym do niego jako zwykły człowiek wierzący, a niejako dziennikar­ ka. Myślałam w duszy, że przecież i dziennikarz ma prawo do spowiadania się. Potem opanowała mnie pewna irytacja na mysi, że koniec końców także dziennikarze wykonują swoją pracę, z której żyją i że to wymaga wiele ofiar. Iodkreślam te refleksje, a dlaczego, to później się dowiecie. Mimo tych pięknych rozumowań przez parę dni żyłam wwątpliwościach. Byłam przygnębiona... między szczerym