PRZEDMOWA
Niniejsza książka zawiera nowe osobiste
świadectwo mistycznych przeżyć Cataliny Ri-
vas, opublikowane z podwójną intencją: prze
kazania czytelnikowi głębokiego spojrzenia na
adorację Chrystusa Eucharystycznego - tajem
nicę naszego odrodzenia - i wezwania go do
medytacji nad bezmiarem łask, jakie otrzymuje
dusza, przebywając w obecności Jezusa w Naj
świętszym Sakramencie.
„Kult, jakim jest otaczana Eucharystia poza
Mszą św., ma nieocenioną wartość w życiu
Kościoła” - mówił nam Jan Paweł II w Encykli
ce Ecclesia de Euchaństia, aby następnie do
dać, swoim głębokim i bardzo osobistym to
nem:
„Pięknie jest zatrzymać się z Nim i, jak umi
łowany uczeń, oprzeć głowę na jego piersi
5
(por. J 13, 25), poczuć dotknięcie nieskończoną
miłością Jego serca. Jeżeli chrześcijaństwo ma
się wyróżniać w naszych czasach przede wszyst
kim «sztuką modlitwy-, jak nie odczuwać odno
wionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed
Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakra
mencie na duchowej rozmowie, na cichej ado
racji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy,
drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświad
czenie i otrzymałem dzięki niemu siłę, pocie
chę i wsparcie! (Jan Paweł II, Ecclesia de Eu-
charistia, n. 251).
Kto z nas mógłby powiedzieć, że nie po
trzebuje siły, oparcia... i, jakże bardzo, pocie
szenia od Boga...? A jednak, jak niezwykle trud
no nam zwracać się bezpośrednio do Niego,
kiedy gnębią nas problemy, a jeszcze trudniej
po prostu powiedzieć Mu „dziękuję”, kiedy
wszystko jest w porządku...?
1Jan Paweł II, Encyklika Ecclesia de Eucbaristia, Biblos,
Tarnów, s. 29-30.
6
Na kolejnych stronach znajdziemy zbiór
duchowych skarbów, z miłością przekazanych
przez dialogi, wypowiedzi, wizje i osobiste re
fleksje autorki.
„Kiedy kontem plujecie Mnie w Eucharystii,
wasze oczy dostrzegają M nie ju ż pierwszym,
pełnym miłości i wiary spojrzeniem, ju ż przez
nie m ożecie wejść bezpośrednio w kom unię ze
Mnąć - mówi Jezus do Cataliny i do nas, a na
stępnie dodaje: „Oczekuję was w tabernakulum
i waszej obecnościprzed monstrancją, aby móc
dać wam uczestniczyć w wysławianiu Chwały
mojego Ojca, abyście otrzymali płom ień D ucha
Świętego; abyście mówili pełnym głosem o Nie
bie, które was czeka, o szczęściu, które wam
przyrzekam i które wam d aję’.
„Pierwszą rzeczywistością wiary euchary
stycznej jest sama tajemnica Boga, czyli miłości
trynitarnej”- wyjaśnia nam Benedykt XVI - J e
zus w Eucharystii daje nie «coś», ale Siebie sa
mego; ofiaruje On swoje Ciało i przelewa swoją
rtr 7 •>
Krew. W ten sposób daje całą swoją egzysten
cję, objawiając pierwotne źródło tej miłości.
Chodzi o dar absolutnie bezinteresowny,
który jest jedynie odpowiednikiem obietnic Bo
żych, spełnionych ponad wszelką miarę [...]. «Ta-
jemnica wiary- jest tajemnicą miłości trynitarnej,
do uczestnictwa w której jesteśmy przez łaskę
wezwani. Także więc i my musimy zawołać wraz
ze świętym Augustynem: «Jeśli widzisz Miłość,
widzisz Trójcę- (Benedykt XVI, Adhortacja apo
stolska Sacramentum Caritatis, nr 7 i 82).
Wiemy, że wiara jest niezrównanym darem
Boga, ale zrozumieliśmy także, zwłaszcza ci,
którzy przez długi okres życia nie posiadali tego
dam, że chodzi o dar, który Pan pragnie dawać
wszystkim swoim dzieciom. Musimy tylko umieć
o to prosić!
My, katolicy, wierzymy, że Chrystus jest
Chlebem, który zstąpił z Nieba oraz z głęboką
2 Benedykt XVI, Adhortacja Sacramentum caritatis,
Biblos, Tarnów, s. 12, 13.<0* 8 "dS
i autentyczną ekumeniczną miłością ubolewa
my nad jego nieobecnością sakramentalną w
chrześcijańskich kościołach innych wyznań, a
przecież sami ledwo rozumiemy, że ten Chleb
nie pozostał wśród nas tylko po to, „aby być
spożywanym”.
Święty Augustyn powiedział: „Niech nikt nie
spożywa tego Ciała jeśli Go najpierw nie ado
rował [...] grzeszylibyśmy, gdybyśmy Go nie
adorowali” (Por. Enarrationes in Psalmos 98,9
CCL XXXIX 1385). Ten sam rozdział, w którym
Ojciec Święty przytacza ten cytat w swojej ad-
hortacji, kończy się słowami: „Akt adoracji poza
Mszą świętą przedłuża i intensyfikuje to, co się
dokonało podczas samej celebracji liturgicznej.
W rzeczywistości tylko przez adorację można
dojrzeć do głębokiego i autentycznego przyję
cie Chrystusa. I właśnie w tym akcie osobowe
go spotkania z Panem dojrzewa także posłan
nictwo społeczne, zawarte w Eucharystii, które
ma na celu przełamanie barier nie tylko między
Panem a nami, ale także i przede wszystkim
9
barier, które odgradzają nas od siebie nawza
jem” (Sacramentum Cańtatis, nr 66).
Życzymy ci, drogi Czytelniku, abyś w ni
niejszej książce mógł znaleźć wystarczające
motywy do przełamywania tych barier dzięki
częstej adoracji Chrystusa Eucharystycznego,
który codziennie czeka na nas, przepełniony
czułością we wszystkich tabernakulach świata.
Dziękujemy Bogu za nieskończony dar Cia
ła i Krwi Chrystusa, a w tym momencie za uka
zanie się tej niewielkiej książki; z wiarą i nadzieją
prosimy Pana Życia, aby jej lektura pomogła Ci,
drogi Czytelniku, poczuć się bliżej Niego, tak abyś
- jak apostoł Jan Paweł II - mógł z radością
dotykać nieskończonej Miłości jego Serca, gdy
kontemplujesz Go w świętej Hostii, wyrazie jego
Miłości do ciebie i do rodzaju ludzkiego.
Panie Jezu,
Kiedy zacząłem tę drogę
u Twojego boku,
spędzałem wiele czasu w Twojej obecności,
10 “A
powtarzając w duchu pieśń, którą się śpiewa
w chwili ofiarowania, a która mówi:
„1ego wieczoru chłopiec zbliżył się do Ciebie,
dał Ci swoich pięć chlebów, aby Ci pomóc.
( ibydwaj postąpiliście w taki sposób,
uby już nie było głodu.
|a także chcę położyć na twoim stole
moich pięć chlebów,
które stanowią obietnicę:
dać Ci całą moją miłość i moje ubóstwo”.
Dzisiaj nie znajduję
innego lepszego sposobu niż ten,
aby powiedzieć Ci: Panie, dziękuję
/.a Twoją nieskończoną Miłość
i za Twój Dar,
pozwalając sobie w ten sposób
ofiarować Ci moich pięć chlebów.
Bp. Cristobal Bialasik
ordynariusz diecezji Oruro, Boliwia
25 listopada 2007 roku,
Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata
fir 11 -
WPROWADZENIE
JEZUS, DOBRY PASTERZ
Przed kilkoma laty zostaliśmy zaproszeni na
konferencję maryjną do miasta Pittsburg w ame
rykańskim stanie Pennsylwania.
Ta konferencja odbywa się co roku i zapra
sza się na nią wiele osobistości z różnych grup
maryjnych istniejących na całym świecie.
Z tego, co wysłuchałam w przemówieniach,
pojęłam, że ich doświadczenie i wiedza w tej
dziedzinie wydają się być bardzo solidne. Sta
rałam się skupić i przygotować moje świadec
two. Miała nim być relacja o moim nawróceniu.
Pomyślałam, że moje świadectwo nie było od
powiednie dla tej publiczności i zaczęłam mo
dlić się, błagając Ducha Świętego o pomoc.
Moja grupa składała się z osób bardzo kom
petentnych w swoich dziedzinach - naukow-
13
ców, kapłanów, osób ze wspólnoty... i byłam
tam też ja.
Podczas Mszy świętej odprawianej tuż przed
pierwszym wystąpieniem osoby z naszej gru
PY, pytałam Pana, co On sam pragnie powie
dzieć' ludziom przeze mnie i prosiłam, aby mnie
poinformował w jakim celu tu jestem.
Prawie trzy tysiące osób przystąpiło do
Komunii świętej. My przyjmowaliśmy Komunię
jako pierwsi.
Przyjęłam Świętą Eucharystię i uklękłam
w mojej ławce; w tym momencie zobaczyłam
we mnie jak gdyby ekran, olbrzymi ekran, na
którym był rozległy, ogromny wiejski pejzaż: zie
leniące się pola i łąki, niewielkie wzgórza, szpa
lery drzew, wielkie jezioro... Było to wspaniałe
miejsce!
Ale w środku tego rozległego krajobrazu
zobaczyłam wielką połać nieuprawianej ziemi.
Widać było, że był to teren bez życia, pełen
cierni i gołej ziemi, nie harmonizował z tym
cudownym krajobrazem. Pośrodku wszystkich<:b» 14 ■>łych cierni i kolczastych roślin stała mała biała
owieczka. Biel jej runa była niemal niedostrze
galna, ponieważ cała była we krwi. Miała liczne
rany na całym ciele i nieustannie rozpaczliwie
beczała. Starała się stamtad wyjść, ale nie uda
wało się jej, robiła dwa kroki, ale ciernie zaczy
nały wtedy rosnąć i jeszcze bardziej ją kłuć.
Nad tym miejscem niebo było ciemne, po
kryte wielkimi chmurami. Grzmoty, błyskawice
i zdradliwy wiatr czyniły scenę jeszcze bardziej
ponurą. Małe zwierzę było coraz bardziej prze
łażone.
Niespodziewanie zobaczyłam za sobą ko
bietę, ubraną na niebiesko, w białym welonie;
wiedziałam, że to była Najświętsza Panna. Roz
łożyła ręce wzywając owieczkę, aby się do niej
zbliżyła, ale owieczka starała się uciekać w inną
stronę, ponieważ ciernie rosły w niesamowicie
szybkim tempie. Coraz bardziej się oddalała, jak
gdyby starała się wymknąć z cierni, ale także
z tych rąk, które chciały ją stamtąd wyciągnąć.
ftr 15 ■
Ślizgała się, upadała i znowu na jej ciele otwie
rały się krwawiące rany.
Na chwilę Najświętsza Panna odwróciła się
i mogłam zobaczyć jej piękny i miły profil. Spo
glądała w kierunku odległego punktu, jak gdyby
wzrokiem poszukiwała kogoś, a potem znikła.
W tym momencie przed moimi oczami po
jawił się mężczyzna, wysoki i silny, ubrany w
lśniącą tunikę koloru białej perły. Na nogach miał
sandały i trzymał długi pasterski kij. Ciemnokasz-
tanowe włosy spływały na jego plecy, a kiedy
wiatr je unosił, można było zobaczyć bardzo opa
lone ramiona i górną część szyi. Miał silne ra
miona osoby oddającej się ciężkiej pracy.
Moje serce zaczęło drżeć z emocji: to był
Jezus. Nie namyślając się nawet przez chwilę,
wszedł w środek tych cierni. Dwa lub trzy razy
swoim kijem uderzył ciernie, a następnie zaczął
wyrywać rośliny z korzeniami. Ale inne cier
nie drapały także Jego, drapały jego tunikę,
która zaczepiała się o nie. Jednak zdawało się,
że dla Niego to nie ma znaczenia, nie liczyła
16
się ani jego podarta tunika, ani jego pokale
czona skóra. Spieszył się i widziałam krew wy
pływającą z jego stóp, z kostek i nóg, zrasza
jącą ziemię, po której powoli się posuwał.
( )wieczka coraz bardziej zagłębiała się w jałowce
i praktycznie stała się jedną wielką plamą krwi.
Jezus zbliżył się do niej, wziął w swoje ramiona
i wyniósł z tego pola. Nie kłopotał się już cier
niami, które rozdzierały jego ciało. Teraz jedy
nym przedmiotem jego zainteresowania było
małe zwierzątko, które trzymał w ramionach.
Wyszedł stamtąd kierując się do miejsca,
w którym mogłam zobaczyć jego twarz. Płakał
i razem z Nim płakała także owieczka. Drżała
wJego ramionach, które plamiła krew, spoglą
dała na Niego, jak gdyby szukała Jego pocie
szenia. Jezus tulił ją do swojej piersi.
Nagle spojrzał ku Niebu, na chwilę jego
oblicze stało się surowe. To wystarczyło, aby
wszystkie ciemne chmury szybko zniknęły
i ukazało się słońce. Oczy miał pełne łez, które
spływały po jego policzkach.
17 ^
Jezus tulił i całował owieczkę, a tam, gdzie
spadała jedna z jego łez lub gdzie ją pocałował,
rany małego zwierzęcia zamykały się i pokazy
wało się białe runo.
Miłość i czułość Jezusa były tak wielkie, że
zdawało się, iż to małe zwierzę jest wszystkim,
co posiadał. Kiedy pocałował główkę owiecz
ki, a ona polizała jego rękę, ich łzy zmieszały
się. Kiedy razem płakali, Jezus uśmiechał się,
a owieczka beczała cicho i delikatnie.
Chwilę później zobaczyłam Jezusa, który
szedł wolnym krokiem, jak gdyby czekał na
swoją małą towarzyszkę, która szła za Nim. Jego
postawa była pewna, mocna. Pomimo prostoty
swego ubrania był pełen majestatu, jak Król,
a szczęśliwa i uzdrowiona owieczka z podnie
sioną głową biegła za Nim, becząc teraz
z większą siłą, co chwilę liżąc jego rękę. Jezus
od czasu do czasu głaskał jej główkę, odpowia
dając w ten sposób na jej czułość.
Potem w kolejnych kilku obrazach widzia
łam Jezusa siedzącego na kamieniu. Rozmawiał
z owieczką siedzącą tak, jak siadają psy i słu
chającą Go z wielką uwagą. Co jakiś czas brał
w ręce jej główkę i całował ją, śmiejąc się.
Lizała stopy Jezusa i rany Pana goiły się.
Wszystkie rany zamknęły się i nawet tunika Je
zusa stała się jak nowa. Nie było już śladów
krwi i wielkiego cierpienia. Była to wspaniała
scena, już nie było chmur i słońce lśniło na nie-
I)ie, przypiekając złotymi promieniami głowę Pa
sterza. Wiał świeży wietrzyk, który lekko roz
wiewał jego włosy, a On się uśmiechał.
W pewnym momencie dało się słyszeć inne
żałosne beczenie i zobaczyłam, jak Jezus wsta
je i pospiesznie ponownie kieruje się na to cier
niste pole. Jego szybkie kroki wyrażały smutek
i zatroskanie; ponownie wyruszył na poszuki
wanie kolejnej owieczki, ale tym razem ta
owieczka, która została ocalona, pospieszała
przed Panem, biegnąc w poszukiwaniu tej, która
teraz cierpiała.
Jako już bardzo doświadczona, skierowała
się do ścieżek bardziej stromych i spadzistych.
rtr 19 "“ŚS
Skarżyła się, jednak wyglądało to tak, jak gdy
by jej to nie obchodziło, ponieważ biegła i szu
kała swojej towarzyszki, aby przyprowadzić ją
tam, gdzie był Pan, żeby odnalazła silne i bez
pieczne ramiona Jezusa...
W tym momencie głos kapłana przywołał
mnie do obecności na odprawianej Mszy świę
tej. Usłyszałam jego słowa: „Oremus...”. Roz
glądnęłam się wokoło i zobaczyłam wszystkich
tych ludzi. Szkoda, że to piękne widzenie się
skończyło. Twarz miałam zalaną łzami, a z mo
ich ust wydobył się szloch. Wtedy Jezus ode
zwał się do mnie i łagodnie powiedział mi:
„Oto właśnie twój temat, opow iedz o twoim
nawróceniu, poniew aż tą pierw szą owieczką,
którą widziałaś, jesteś tył'.
Podczas wystąpień poprzedzających mnie
mówców nie odczuwałam już strachu przed
zabraniem głosu. Ledwie rozumiałam to, o czym
mówiono, słyszałam oklaski, ale dochodziły jak
O* 20 -tf-
gdyby z bardzo daleka. Zamknęłam oczy i wi
działam przepiękne oblicze Jezusa. Pan trochę
płakał, trochę się uśmiechał - całkowicie wy
pełniało to moje serce.
Wiedziałam, że było to jedno z lepszych
moich przemówień. Całe moje serce włożyłam
w opisanie tego, co Pan przed kilkoma chwila
mi pozwolił mi przeżyć. Kiedy zapalono świa-
ilo i zobaczyłam publiczność, okazało się, że
wielu ludzi płacze. Być może utożsamiali się
z małą owieczką, która została uwolniona z pola
świata pełnego cierni oraz uzdrowiona łzami,
Krwią i nieskończoną Miłością Jezusa.
Od tego dnia minęło kilka lat, osiem lub
dziewięć, lecz kiedy teraz opisywałam to do
świadczenie, Pan pozwolił mi przeżyć je ponow
nie1z niewiarygodną wyrazistością i ostrością.
Od tego dnia w moim domu, przed moim
łóżkiem mam obraz Dobrego Pasterza, abym
nigdy nie zapomniała o miejscu, z którego zo
stałam uwolniona, abym zawsze pamiętała
21
° misji>faką Bóg mi wyznaczył, abym w ten
sPosób potrafiła przezwyciężać bojaźń i moje
wygodnictwo, które może mi przeszkadzać
^ poszukiwaniu innych dusz potrzebujących
Jezusa..., abym mogła patrzeć w przyszłość
2 Pełną nadzieją i zaufaniem do jego Boskiej
woli. A wszystko staje się hymnem wdzięczno
ści, jaki każdego dnia i każdej nocy rozkocha
nym sercem składam u stóp Dobrego Pasterza.
♦ * *
D laczego cała ta historia zostałaprzytoczo-
n aja k o wprowadzenie? Może dlatego, żęci, któ-
Vzy ni° czytali żadnego z moich świadectw i nie
w iedzą z jakiej gliny jest zrobiona ta kobieta,
której W szechm ocny p ozw olił d z isia j m ieć
u dział we wszystkich tospaniałościach, jakich
dokonuje w każdym z nas, mogliby pomyśleć,
ze chodzi o osobę bardzo pobożną, która życie
spędziła przed tabernakulum , adorując Chry
stusa iV Najświętszym Sakram encie!
Nic podobnego. Jestem kobietą nawróconą,
dotkniętą M iłosierdziem Bożym ju ż w wieku
dojrzałym . Jestem św iadom a m ojej nędzy
i wszystkich moich grzechów, które staram się
zasłonićprzed spojrzeniem Jezusa jedynie moją
miłością.
Pewnego dnia Pan pow iedział mi, że na
śnieciejest zbyt wielu nauczycieli i bardzo mało
itriadków .
To stwierdzenie stało się powodem, dla któ
rego w naszym apostolacie jako główny chary
zm at przyjęto nową ew angelizację w taki spo
sób, że jego członkow ie przyjm ują obow iązek
kształtowania się w Panu przez Łaskę i częste
przyjmowanie Sakramentów, aby swoim świa
dectwem życia stać się wobec świata św iadka
mi Miłości i M iłosierdzia Boga oraz jego prze
obrażającej mocy.
K ażdy dobry krok, ja k i m ogłam uczynić
w tych latach, uczyniłam pobu dzon a p rzez
23 -a
Rozdział 1
Tron Boga
. weao dnia 2006 roku
,,ewnego kw ietniow y ^ Para,
/05tU m ieszcae raz * * £ > kl 0 tym,
który chciał, M ^ T ^ l
.,/vm chcę się 2 wam P zostałam za
^ Ś^ t - ^ Z5erdeCZnproszona przez ■>„„w ied ział mi'. , .
‘ Trrpba dać światu ■ c^ce ww
lekcję w i ę c e j - ^ O k ła d a sz nad wszy
HĆ na temat, mory y
feo: Szfeoto ^ ltosct ' ie udaVam się do P1?
O ustalone) g°d blisko mojego
neg„ kościoła z n a jd u y y a w nie,
—odbyta się
Sakramentu.
^ 25 ■*
Dla osób, które nie wiedzą o czym mowa -
czy dlatego, że żyją w oddalonych miejscach,
czy też dlatego, że trzymają się z dala od po
bożnych praktyk katolickich - Adoracja Wie
czysta jest stałym wystawieniem Najświętszego
Sakramentu, w dzień i w nocy. Dzięki temu lu
dzie mogą na zmianę praktykować adorację eu
charystyczną i Jezus nigdy nie jest osamotnio
ny. Jest to zachwycająca praktyka, która powinna
mieć miejsce w każdej parafii.
Zbliżając się do kaplicy zobaczyłam, że było
w niej więcej światła niż zwykle i pomyślałam,
myląc się, że może lepiej byłoby oświetlać to
miejsce mniejszą ilością lamp, światłem bardziej
rozproszonym, które stwarzałoby bardziej in
tymną atmosferę dla uwielbiania Pana.
Była tam także muzyka, słyszałamją już przed
wejściem do kościoła, a gdy się do niego zbliży
łam, dał się słyszeć jak gdyby wieloosobowy
polifoniczny chór, składający się z dzieci, kobiet
i mężczyzn. Śpiewano pieśni, które zdawały mi
się znane.
Ta muzyka była dla mnie czymś bardzo
szczególnym, zaś przypomnienie innej, dawno
leniu przeżytej chwili sprawiało, że przez kilka
sekund całe moje ciało drżało.
Muzyka mieszała się z odgłosami jak gdy
by wodospadu. Skrzypce, organy i fortepian,
harfy, flety i dzwonki od czasu, gdy ustawały
glosy, odzywały się akordem, który zdawał się
być wezwaniem na Mszę. Być może było to
moje wspomnienie z dzieciństwa spędzonego
w małych wioskach mojej ojczyzny, gdzie
dźwięk dzwonów niósł się o każdej godzinie
dnia i na każdym miejscu, wzywając na Mszę
świętą.
Natychmiast pomyślałam, że była to muzy
ka odtwarzana z jakiejś płyty, którą ktoś przy
niósł ze sobą, aby pieśni towarzyszyły jego
adoracji.
Gdy już prawie dotarłam do drzwi kaplicy,
zobaczyłam, że samo światło jak gdyby się po
mniejszało, ale równocześnie miejsce stawało
się niewytłumaczalnie jaśniejsze... Teraz trud
fiy 27 "ó
no to wytłumaczyć, ale sądzę, że później będę
potrafiła to jakoś wyjaśnić.
Wchodząc, zobaczyłam mężczyznę w śred
nim wieku, klęczącego przed monstrancją,
w której była święta Hostia. Światło, które z niej
emanowało, wypełniało całą kaplicę, jak gdyby
wychodziły z niej promienie, które rozszerzały
się, obejmując całą przestrzeń świętego miejsca.
Uklękłam, aby pozdrowić Pana, ale On kazał
mi usiąść i w milczeniu przypatrywać się temu,
co się działo. Wiedziałam, że także ten dzień
będzie kolejnym szczególnym dniem.
Zaledwie uklękłam, zobaczyłam jak znika
ołtarz oraz otaczające go ściany i przed moimi
oczami otwiera się Niebo - tak się mówi, cho
ciaż ten sposób wyrażania się jest może nazbyt
ziemski...
W miejscu ołtarza zobaczyłam ogromny tron,
w tej chwili nie potrafię sprecyzować czy był
złoty, czy srebrny. Wiem, że był pełen światła,
a na nim była ustawiona cudowna monstrancja.
Cały tron był ozdobiony drogocennymi ogrom
nymi kamieniami, które rozświetlały się tak, jak
.gdyby promieniowały własnym światłem lub jak
gdyby światło wychodziło z ich wnętrza.
Na chwilę skłoniłam głowę, a następnie pod
niosłam wzrok. Zobaczyłam, że były to połączo
ne trzy miejsca do siedzenia, które tworzyły je-
(len tron i na każdym z tych miejsc siedział „jeden
Jezus”, ten sam Pan, lecz potrojony - jeżeli mogę
nżyć tego terminu, aby być zrozumianą. Były tam
irzy Osoby, dokładnie takie same.
Między tymi Trzema nie było różnicy, z wy
jątkiem szat: pierwszy miał na sobie piękną białą
innikę, drugi całą złotą, a tunika trzeciego była
w kolorze czerwonym. Trudno to opisać, ale
były to barwy, które w ich szatach dominowa
ły, a wszyscy emanowali cudownym światłem.
Słyszałam głos Pana, który mi mówił:
„Gdzie m ożecie znaleźć ziem ską pom oc dla
opisania mnie, N ierozdzielnego? Gdzie zn aj
dziecie wsparcie, wy, którzy jesteście pielgrzy
mami na ziem i, abyście mogli wspiąć się na
r* 29
m oją Wysokość? Nic i nikt nie może wyjaśnić
Istoty Boga Troistego i Jedynego. Nikt nie zrozu-
tnie Życia, które ożywia mój Byt.
Podnieście wasze serca i wasz umysł ku
górze, poniew aż pragnę skorygować wasze pry
mitywne spojrzenie i obdarzyć was urokiem ja
śn iejąceg o obrazu choćby jed n eg o z nas.
O szczytna więzi! Umiłowany Syn opuszcza
Ojca i ofiaruje Miłośćzagubionym ludziom, któ
rzy zgnębieni chodzą po ziemi!
Dzieci, moi umiłowani, biedni ludzie, któ
rzy nie potraficie iść dalej, nigdy nie będzie
m iało koń ca w asze p oszu kiw an ie w iedzy
0 Mnie, zaw sze będziecie szczęśliwi z odkrywa
nia nieskończonych i olśniew ających obra
zów. .. Przyjdźcie na łono mojej Bożej natury
1pozostańcie tu jak o nasi stali goście.
N auczcie się w ięcej o Bożej Miłości i zan ie
chajcie staw iania oporu w was sam ych i poza
wami, tak aby nasz nieskończony Pokój mógł
wejść do waszych serc i d ać wam pewność, że
chcę was m iećprzy sobie, a przez to ujaw nić się
r>■ 30 -
tram i d ać wam moją Miłość, dać wam Życie
irieczne oraz bezgraniczną świętość mojego Ist
nienia”.
Byłam zdumiona, ponieważ nawet teraz
nudno mi zdobyć się na pomyślenie o tym, kim
j(‘st Ojciec przez Słowo w Duchu Świętym. Kto
do mnie mówił...?
Po prawej stronie tronu stała Najświętsza
Maryja Panna, najpiękniejsza, ręce miała złożo
ne.' jak do modlitwy, a twarz pogodną i roz
promienioną. Na głowie miała diadem z diogo-
rennych kamieni w różnych kolorach, któie
wydawały się lśnić bardziej barwnymi światłami
niż te na tronie.
U boku Dziewicy stał Mężczyzna, bardzo
dorodny i męski, z brodą, o powierzchowno
ści, która wskazywała zarówno na jego pokoię,
j;ik i duchowy spokój oraz powagę... Wiedzia-
kun, że był to święty Józef!
Niespodziewanie za tronem ukazali się lu
dzie. Nie potrafiłam ich policzyć i po prawdzie
•O31
nie było mi to potrzebne. Dalej, nieco bardziej
z tyłu, na pewnego rodzaju pochyłości, widocz
ne były setki osób, jak te, które opisałam
w książce ze świadectwem o Mszy świętej. Po
nownie otwarło się przede mną całe Niebo. Ty
siące tysięcy Aniołów. To oni śpiewali pieśni,
które słyszałam, gdy zbliżałam się do kaplicy.
Była to muzyka oddająca chwałę Bogu, któ
rej brzmienie pozostanie w moich uszach do
póki będę żyła, ale dzisiaj nie potrafiłabym jej
powtórzyć.I
I niewątpliwie od tamtego dnia, za każdym
razem, gdy chcę uwielbić Pana, słyszę tamte
głosy, które towarzyszą mi przez cały czas, do
póki oddaję Panu tę moją skromną cześć.
fbr 32 "C'
Rozdział II
Za kogo się modlić
Nie pamiętam, w którym momencie za
mknęłam oczy, ale kiedy ponownie je otwo
rzyłam, uświadomiłam sobie, że leżę na ziemi,
adorując wspaniałość tej sceny, co sprawiło, że
pomyślałam nawet, iż umarłam... Ale potem
zrozumiałam, że tak nie było.
W pewnej chwili prawie wszystko zniknęło
pozostał tylko Jezus w swojej złocistej szacie.
Miał na głowie wspaniałą koronę, w lewej ręce
irzymał złote berło, a stopy opierał na czymś, co
wyglądało jak chmura zielonego kolom...
„Usiądź, córko”, powiedział mi łagodnie.
Posłuchałam i zdałam sobie sprawę, że męż
czyzna, który tam klęczał, nie widział ani nie
słyszał niczego z tego, co się działo.
Pan powiedział mi:
33
„Chcę, abyś na pierwszym miejscu modliła
się za kapłana, który uczynił możliwym to spo
tkanie m iędzy tobą i Mną, poniew aż konsekro
w ał tę H ostif.
I tak zrobiłam.
Potem powiedział mi:
„Módl się za ludzi, którzy współpracowali
przy budow ie tego m iejsca pośw ięconego tym
spotkaniom. Módl się za nich, poniew aż wielu
jest ludzi, którzy robili to z tuielką pobożnością
i z tego m iejsca otrzymują oni Moje błogosła
wieństwo. Są też tacy, którzy pracują i współ
pracują przy budowie mojego domu, ale nie czy
nią tego dla Mnie, lecz dla samych siebie, nie
p o to, abym Ja jaśniał, lecz oni sami.
Taka sam a jest liczba tych, którzy to czynią
z Miłości do Mnie, ale niepotrafią do Mnieprzy
chodzić - są to ci, którzy czczą M nie ustami,
ale nie sercem.
34 -OS
Módl się za p arafie i kaplice, w których oso
ba odpow iedzialna ze wspólnoty zgodziła się
ustanowić godziny adoracji eucharystycznej.
M ódl się za tych, którzy zam ykają serce
przed moim w ezw aniem ... za tych, którzy zwal-
( ają tych, którzy przychodzą do M nie... znie
sław iają i ob rażają m oją O becność swoim
brakiem szacunku, swoim lekcew ażeniem i nie
przyzwoitym ubiorem. Zauw aż..
W tym momencie skierowałam wzrok w stro
ny, w którą patrzył Jezus i zobaczyłam wielki
ołtarz kościoła (nie ten w kaplicy, w której się
znajdowałam). Był na nim wystawiony Najświęt
szy Sakrament i było tam dosyć dużo ludzi. Wie
le osób klęczało, modliło się, ale byli także inni,
którzy stali za ławkami, przechodzili przed Jego
Ironem rozmawiając ze sobą, jedząc słodycze,
żując gumę, jak gdyby niczego tam nie było.
Niektórzy czynili znak, który wydawał się
być jakimś bazgrołem, a nie znakiem krzyża.
Inni nie robili nawet tego. Potem następowały
•' 35
inne obrazy (zrozumiałam, że pochodzące
z różnych okoliczności) ludzi, których widzia
łam z miejsca, w którym się znajdowałam. Nie
którzy szeptali między sobą, inni stali krzyżując
nogi; mężczyźni i kobiety rozmawiali ze sobą
nieustannie huśtając nogami, jak gdyby znajdo
wali się na jakimś świeckim spotkaniu...
Zniknęli z mojego pola widzenia, a potem
weszło kilka par, które usiadły blisko siebie,
ale każda z nich daleko od innych par.
Byłam wzburzona, widząc jak osoby te
wyrażały swoje uczucia w przesadnych serdecz
nościach tuż przed wystawionym Najświętszym
Sakramentem. Było mi naprawdę wstyd, zacho
wywali się, jak gdyby byli w miejscu zarezer
wowanym wyłącznie dla nich.
Także oni zniknęli z mojego widzenia
i nastąpiło coś jeszcze gorszego. Weszły młode
kobiety oraz inne, nie tak bardzo młode, nie
stosownie ubrane; zdawały się bardziej przygo
towane do pójścia na plażę, do dyskoteki albo
na jakieś przyjęcie; niektóre części ich ciała były
■ 36 •*-
odkryte, tak jak u wielu młodych ludzi, którzy
wydają się nie mieć rodziców i spacerują w ubra
ni;ich za małych o dwa rozmiary, twierdząc, że
„taka jest moda!’... Jakiż wstyd i ból przeżywa-
l.im przed Panem, który z niezmiernym smut
kiem spoglądał na te wszystkie osoby!
Tak, przeżywałam udrękę, ale równocze
śnie wielką chęć wyrzucenia ich stamtąd, jak
/.jarzyło mi się to kilka razy, kiedy przypadko
wo miałam okazję uczestniczyć w obrzędzie
ślubnym, w Mszach z okazji magisterium lub
uzyskania dyplomu ukończenia studiów czy też
/ okazji urodzin młodych ludzi.
W wielu takich przypadkach odczuwałam
wstyd, widząc sposób ubierania się niektórych
i>1)ecnych w kościele. Jak gdyby zbyt wiele kosz
towało założenie na plecy chusty dla okrycia
nagich ramion przez te kilkadziesiąt minut prze
bywania w kościele.
Bardzo często, oczekując na rozpoczęcie
ceremonii, ludzie zaczynają rozmawiać, jak gdy
by rzeczywiście już byli na balu. Znika milczę-<> 37 V*
nie i cisza, które powinny panować w Domu
Pana>a z nimi wszelkie oznaki duchowego przy
gotowania, jakiego wymaga każda z tych cere
monii.
Pragnę skorzystać z tej okazji, aby prosić
moich świeckich braci, żeby nie bali się wziąć
do ręki mikrofonu w celu poproszenia obecnych
o zachowanie ciszy - z szacunku dla miejsca, w
którym się znajdują, czy też w celu upomnienia
kobiet, aby okrywały się, kiedy wchodzą do ko
ścioła - 2 szacunku dla Pana, dla kapłana i dla
własnej osoby, ponieważ gdy ktoś w Domu Bo
żym widzi kobietę nieprzyzwoicie ubraną, na
tychmiast myśli, że jest to kobieta, która przede
wszystkim nie ma szacunku dla samej siebie.
Jakże byłoby pięknie, gdyby ktoś miał od
wagę wziąć mikrofon i wezwać wiernych do
modlitwy za przyszłych magistrów, przyszłych
mężów i żony, zależnie od okoliczności, czy
też za młodych, za których odprawiana jest
Msza. W ten sposób pomagamy naszym bra
ciom, ucząc ich szacunku, jaki należy się świą-
■> 38
lyni, a równocześnie wypełniamy to, o co Ko
ściół prosi: modlimy się za innych...
Jesteśmy wezwani do budowania, a tym
czasem trudzimy się marnowaniem dóbr Bo
żych, dynamizmu Łaski, płodności Ducha Świę-
irgo, ponieważ boimy się głoszenia Boga
żywego oraz domagania się szacunku należne
go jego domowi.
Skierowałam oczy ku Jezusowi i z płaczem
Inosiłam Go o przebaczenie dla tych ludzi, któ
rzy powodowali Jego cierpienie, a także dla nas,
klórzy zakładamy, że jesteśmy świadomi miej
sca, w którym się znajdujemy, ale okazujemy
się bojaźliwi w doskonaleniu naszych bliźnich.
(izułam się przepełniona wstydem, także z po
wodu tego uczucia gniewu, jakie odczuwałam.
Wtedy Jezus powiedział mi:
„Córko, dzisiejszemu człowiekowi tak bar
dzo trudnojest zm ienić swoje wygodneprzyzwy
czajenia; jed n ak zapew niam cię, że przy pom o
cy tych świadectw wielu ludzi uczy siępoznaw ać
39 ^
Mnie, a także słuchać nauk o Mnie, nawet tych
wypowiadanych prostymi słowami. Nie zniechę
caj się, poniew aż dopiero zaczynam y!
Spójrz, Ja przyniosłem na świat rewolucję,
której chwiejna ludzkość powinna się przerazić,
ta ludzkość, tak skłonna do przystosowania się
czy też pozostaw ania w starych przyzwyczaje
niach, byle by tylko nie porzucić uygodnego sty
lu życia, ku któremu skłania ich miłość własna,
będąca ich głównym złym doradcą.
Nie czuj się źle. Ja byłem stanowczy i mó
wiłem bez ogródek właśnie po to, aby zdecydo
w anie odeprzeć błędy i przerw ać w ahania.
Człowiek jest niewdzięczny. Ja troszczę się
o wszystkich i wszyscy żyją we Mnie. Udzielam
im —jednym więcej, a innym m niej —zdolności
do naśladow ania Mnie, zgodnie z predyspozycją
każdego człow ieka. To złudzenie, że nie daję
im pew ności co do tego, iż jestem zainteresow a
ny ich cierpieniam i, decyzjam i i dośw iadcze
niam i dużo bardziej niż kochający ojcieć'.
■
Ale widywali Jego ziemski tron, to znaczy miej
sce, gdzie On się znajdował - przeczystą Ho
stię wewnątrz pięknej monstrancji.
W ludziach, którzy wchodzili i klękali przed
Jezusem, był szacunek i pragnienie uwielbienia
Go. W niektórych było wiele cierpienia, smut
ku, strachu, bojaźni, a tylko bardzo niewielu
okazywało wielką miłość.
Kiedy ktoś wchodził, Jezus patrzył na niego,
wyciągał do niego rękę. Ta osoba siadała lub
klękała, a inne osoby natychmiast znikały. Było
tak, jak gdyby znajdował się tam tylko Jezus i ta
jedna jedyna osoba. Wtedy On ją obejmował
i całował jej policzki, wszystko z niezmierną czu
łością, niczym zakochany człowiek, który wita
ukochaną osobę lub jak ojciec witający dziecko
- z wyrazami szczęścia i prawdziwej radości.
Kiedy ta osoba zaczęła do Niego mówić,
Jezus najpierw uważnie ją słuchał, a następnie
wyszeptał kilka słów do jej ucha. Na koniec
spojrzał w górę, potem zamknął oczy i wzniósł
ręce ku Niebu.
42 ^
W końcu pobłogosławił tę osobę i patrzył
11:i nią spojrzeniem pełnym miłości, jak gdyby
dla Niego była ona jedyną istotą na świecie...
jakże wielkie światło wychodziło z Jezusa
(oświetlało całe to miejsce! Jak wielka była cześć
i szacunek, uwielbienie i miłość dla Niego ze
sirony niezliczonych świętych, aniołów i ogrom
nej liczby osób, które zdawały się błyszczeć
własnym światłem z powodu radości, jaka od
zwierciedlała się na ich twarzach! Ten obraz,
podobnie jak obraz Najświętszej Matki i święte
go Józefa, od czasu do czasu ukazywał się
i znikał sprzed moich oczu.
Pan pouczył mnie, że wszyscy powinniśmy
otwierać nasze oczy, aby móc lepiej kontem
plować rzeczywistość Boga, ponieważ nasze
oczy zbyt często albo się zamykają, albo od
wracają od rzeczywistości Ducha.
Pan mi powiedział:
„Pamiętaj, że w Psalm ie 24, 4-6 zostaliście
powiadom ieni, iż dla w idzenia rzeczy Bożych
Zr- 43 ' '
trzeba m ieć czyste serce; to znaczy niewinne
oczy i serce, uczciwe sum ienie i czystość inten
cji, aby m óc pewnego dnia dojść do poznania
moich Bożych tajem nic...
Uczcie się od innych ludzi, którzy was p o
przedzili i którzy dzisiaj są świętymi! Dla nich
najlepszym miejscem spoczynku były moje ra
miona, najlepszym lekarstwem i pom ocą było
dla nich m oje sakram en taln e Ciało, prośba
0 moje towarzyszenie im i rozmowa ze Mną.
Dlatego spędzali długie chwile na modlitwie
1z adoracji czerpali żywotność i większą silę do
staw iania czoła życiu ze wszystkimi jego cier
pieniam i, tm dam i i upokorzeniam i, właściwy
mi ich sytuacji, co potem przyczyniło się do osią
gnięcia przez nich korony chwały.
Sprawą nie cierpiącą zwłokijest pouczenie
ludzi, że nie wystarcza wyspowiadać się iprzy
ją ć Mnie, aby potem pow rócić do popełniania
tych sam ych grzechów i ponow nie iść do spo
wiedzi. .. Powinniście łączyć się ze Mną myślą,
uczuciem i wolą, a więc ciałem i duszą... ca-
- 4 4 =Jego Miłosierdzie?
Tej nocy prawie nie mogłam spać, czułam
się winna tego, że jestem w moim pokoju, tak
bardzo daleka, a jednak tak bliska Jezusowi.
u 45 ^1
Daleka, ponieważ nie kontemplowałam Tego,
który pozwolił mi żyć, a bliska, ponieważ zda
wało się, że moje tętno, bicie mojego serca nie
jest moje, lecz Jego - czułam Serce Jezusa
w moim sercu.
Wtedy przyrzekłam Jezusowi, że od tej chwi
li, za każdym razem gdy obudzę się w nocy, będę
uwielbiać Jezusa obecnego w Hostii, aby Go po
zdrowić. .. I dzięki Bogu budzę się często i mogę
Mu coś powiedzieć, jak choćby: „W niebie, na
ziemi i na każdym miejscu niech zawsze będzie
błogosławione i pochw alone Boskie Serce Jezusa
w Najświętszym Sakram encie’ lub „Błogosławio
ny niech będzie Jezus Chrystus w Najświętszym
Sakram encie ołtarza i Najświętsza M aryja Pan
na poczęta bez grzechu pierw orodnego”.
W innych sytuacjach myślą i sercem udaję
się przed tabernakulum w jakimś kościele, któ
ry kiedyś nawiedziłam i tam, pozostając w moim
pokoju, modlę się, ukorzona przed jego Boską
Obecnością oraz proszę, aby pozwolił mi to
warzyszyć sobie myślą i sercem.
Wiele chorych osób nauczyłam tego spo
sobu adorowania Chrystusa w miejscu, w któ
rym leżą. Mówiły mi potem, że odczuwały ser
deczną obecność Jezusa obok ich łóżka! Miłość
IV>żajest w najwyższym stopniu wspaniałomyśl
na w udzielaniu się! Prawie o świcie Jezus po
zwolił mi stać się duchowo obecną w pewnym
kościele mojego miasta, w którym znajduje się
wspaniały ołtarz z okazałym tabernakulum.
11korzyłam się tam, aby Go uwielbiać. I wtedy
usłyszałam:
„Kiedy kontem plujecie Mnie w Eucharystii,
wasze oczy dosięgają Mnie, wystarczy jed n o
spojrzenie pełne miłości i wiary, a natychmiast
uchodzicie w kom unię ze Mną.
A gdy karm icie się moim Ciałem i m oją
Kt~wią, żyjecie życiem Bożym, przeżyw acie z a
datek życia Nieba!... A to dlatego, że patrzycie
na Mnie oczam i wiary, chociaż czekacie w ciąż
na zobaczen ie M nie tw arzą twarz w świetle
Chwały.
fCr 47 "'
TAJEMNICA ADORACJI mistycznych wizjach Cataliny Rivas
/ TAJEMNICA ADORACJI w mistycznych wizjach Cataliny Rivas Wydawnictwo AA Kraków
Tytuł oryginału: Adorando. Quante grazie efa v o n celesti si ricevono. Testimonianza di Catalina Riuas Tłumaczenie: Ks. Mieczysław Słebart COr Skład i łamanie: H anna Nikodemowicz Projekt okładki: Agnieszka Siekierżycka © 2010 by Edizioni Segno, Feletto Umberto - Tavagnacco (UD) ® Copyright for this translation and edition by Wydawnictwo AA, Kraków 2013 ISBN 978-83-7864-248-0 Wydawnictwo AA s.c. 30-332 Kraków, ul. Swoboda 4 tel-= 12 292 04 42 e-rnail: klub@religijna.pl religijna.pl
PRZEDMOWA Niniejsza książka zawiera nowe osobiste świadectwo mistycznych przeżyć Cataliny Ri- vas, opublikowane z podwójną intencją: prze kazania czytelnikowi głębokiego spojrzenia na adorację Chrystusa Eucharystycznego - tajem nicę naszego odrodzenia - i wezwania go do medytacji nad bezmiarem łask, jakie otrzymuje dusza, przebywając w obecności Jezusa w Naj świętszym Sakramencie. „Kult, jakim jest otaczana Eucharystia poza Mszą św., ma nieocenioną wartość w życiu Kościoła” - mówił nam Jan Paweł II w Encykli ce Ecclesia de Euchaństia, aby następnie do dać, swoim głębokim i bardzo osobistym to nem: „Pięknie jest zatrzymać się z Nim i, jak umi łowany uczeń, oprzeć głowę na jego piersi 5
(por. J 13, 25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego serca. Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszyst kim «sztuką modlitwy-, jak nie odczuwać odno wionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakra mencie na duchowej rozmowie, na cichej ado racji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy, drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświad czenie i otrzymałem dzięki niemu siłę, pocie chę i wsparcie! (Jan Paweł II, Ecclesia de Eu- charistia, n. 251). Kto z nas mógłby powiedzieć, że nie po trzebuje siły, oparcia... i, jakże bardzo, pocie szenia od Boga...? A jednak, jak niezwykle trud no nam zwracać się bezpośrednio do Niego, kiedy gnębią nas problemy, a jeszcze trudniej po prostu powiedzieć Mu „dziękuję”, kiedy wszystko jest w porządku...? 1Jan Paweł II, Encyklika Ecclesia de Eucbaristia, Biblos, Tarnów, s. 29-30. 6 Na kolejnych stronach znajdziemy zbiór duchowych skarbów, z miłością przekazanych przez dialogi, wypowiedzi, wizje i osobiste re fleksje autorki. „Kiedy kontem plujecie Mnie w Eucharystii, wasze oczy dostrzegają M nie ju ż pierwszym, pełnym miłości i wiary spojrzeniem, ju ż przez nie m ożecie wejść bezpośrednio w kom unię ze Mnąć - mówi Jezus do Cataliny i do nas, a na stępnie dodaje: „Oczekuję was w tabernakulum i waszej obecnościprzed monstrancją, aby móc dać wam uczestniczyć w wysławianiu Chwały mojego Ojca, abyście otrzymali płom ień D ucha Świętego; abyście mówili pełnym głosem o Nie bie, które was czeka, o szczęściu, które wam przyrzekam i które wam d aję’. „Pierwszą rzeczywistością wiary euchary stycznej jest sama tajemnica Boga, czyli miłości trynitarnej”- wyjaśnia nam Benedykt XVI - J e zus w Eucharystii daje nie «coś», ale Siebie sa mego; ofiaruje On swoje Ciało i przelewa swoją rtr 7 •>
Krew. W ten sposób daje całą swoją egzysten cję, objawiając pierwotne źródło tej miłości. Chodzi o dar absolutnie bezinteresowny, który jest jedynie odpowiednikiem obietnic Bo żych, spełnionych ponad wszelką miarę [...]. «Ta- jemnica wiary- jest tajemnicą miłości trynitarnej, do uczestnictwa w której jesteśmy przez łaskę wezwani. Także więc i my musimy zawołać wraz ze świętym Augustynem: «Jeśli widzisz Miłość, widzisz Trójcę- (Benedykt XVI, Adhortacja apo stolska Sacramentum Caritatis, nr 7 i 82). Wiemy, że wiara jest niezrównanym darem Boga, ale zrozumieliśmy także, zwłaszcza ci, którzy przez długi okres życia nie posiadali tego dam, że chodzi o dar, który Pan pragnie dawać wszystkim swoim dzieciom. Musimy tylko umieć o to prosić! My, katolicy, wierzymy, że Chrystus jest Chlebem, który zstąpił z Nieba oraz z głęboką 2 Benedykt XVI, Adhortacja Sacramentum caritatis, Biblos, Tarnów, s. 12, 13.<0* 8 "dS i autentyczną ekumeniczną miłością ubolewa my nad jego nieobecnością sakramentalną w chrześcijańskich kościołach innych wyznań, a przecież sami ledwo rozumiemy, że ten Chleb nie pozostał wśród nas tylko po to, „aby być spożywanym”. Święty Augustyn powiedział: „Niech nikt nie spożywa tego Ciała jeśli Go najpierw nie ado rował [...] grzeszylibyśmy, gdybyśmy Go nie adorowali” (Por. Enarrationes in Psalmos 98,9 CCL XXXIX 1385). Ten sam rozdział, w którym Ojciec Święty przytacza ten cytat w swojej ad- hortacji, kończy się słowami: „Akt adoracji poza Mszą świętą przedłuża i intensyfikuje to, co się dokonało podczas samej celebracji liturgicznej. W rzeczywistości tylko przez adorację można dojrzeć do głębokiego i autentycznego przyję cie Chrystusa. I właśnie w tym akcie osobowe go spotkania z Panem dojrzewa także posłan nictwo społeczne, zawarte w Eucharystii, które ma na celu przełamanie barier nie tylko między Panem a nami, ale także i przede wszystkim 9
barier, które odgradzają nas od siebie nawza jem” (Sacramentum Cańtatis, nr 66). Życzymy ci, drogi Czytelniku, abyś w ni niejszej książce mógł znaleźć wystarczające motywy do przełamywania tych barier dzięki częstej adoracji Chrystusa Eucharystycznego, który codziennie czeka na nas, przepełniony czułością we wszystkich tabernakulach świata. Dziękujemy Bogu za nieskończony dar Cia ła i Krwi Chrystusa, a w tym momencie za uka zanie się tej niewielkiej książki; z wiarą i nadzieją prosimy Pana Życia, aby jej lektura pomogła Ci, drogi Czytelniku, poczuć się bliżej Niego, tak abyś - jak apostoł Jan Paweł II - mógł z radością dotykać nieskończonej Miłości jego Serca, gdy kontemplujesz Go w świętej Hostii, wyrazie jego Miłości do ciebie i do rodzaju ludzkiego. Panie Jezu, Kiedy zacząłem tę drogę u Twojego boku, spędzałem wiele czasu w Twojej obecności, 10 “A powtarzając w duchu pieśń, którą się śpiewa w chwili ofiarowania, a która mówi: „1ego wieczoru chłopiec zbliżył się do Ciebie, dał Ci swoich pięć chlebów, aby Ci pomóc. ( ibydwaj postąpiliście w taki sposób, uby już nie było głodu. |a także chcę położyć na twoim stole moich pięć chlebów, które stanowią obietnicę: dać Ci całą moją miłość i moje ubóstwo”. Dzisiaj nie znajduję innego lepszego sposobu niż ten, aby powiedzieć Ci: Panie, dziękuję /.a Twoją nieskończoną Miłość i za Twój Dar, pozwalając sobie w ten sposób ofiarować Ci moich pięć chlebów. Bp. Cristobal Bialasik ordynariusz diecezji Oruro, Boliwia 25 listopada 2007 roku, Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata fir 11 -
WPROWADZENIE JEZUS, DOBRY PASTERZ Przed kilkoma laty zostaliśmy zaproszeni na konferencję maryjną do miasta Pittsburg w ame rykańskim stanie Pennsylwania. Ta konferencja odbywa się co roku i zapra sza się na nią wiele osobistości z różnych grup maryjnych istniejących na całym świecie. Z tego, co wysłuchałam w przemówieniach, pojęłam, że ich doświadczenie i wiedza w tej dziedzinie wydają się być bardzo solidne. Sta rałam się skupić i przygotować moje świadec two. Miała nim być relacja o moim nawróceniu. Pomyślałam, że moje świadectwo nie było od powiednie dla tej publiczności i zaczęłam mo dlić się, błagając Ducha Świętego o pomoc. Moja grupa składała się z osób bardzo kom petentnych w swoich dziedzinach - naukow- 13
ców, kapłanów, osób ze wspólnoty... i byłam tam też ja. Podczas Mszy świętej odprawianej tuż przed pierwszym wystąpieniem osoby z naszej gru PY, pytałam Pana, co On sam pragnie powie dzieć' ludziom przeze mnie i prosiłam, aby mnie poinformował w jakim celu tu jestem. Prawie trzy tysiące osób przystąpiło do Komunii świętej. My przyjmowaliśmy Komunię jako pierwsi. Przyjęłam Świętą Eucharystię i uklękłam w mojej ławce; w tym momencie zobaczyłam we mnie jak gdyby ekran, olbrzymi ekran, na którym był rozległy, ogromny wiejski pejzaż: zie leniące się pola i łąki, niewielkie wzgórza, szpa lery drzew, wielkie jezioro... Było to wspaniałe miejsce! Ale w środku tego rozległego krajobrazu zobaczyłam wielką połać nieuprawianej ziemi. Widać było, że był to teren bez życia, pełen cierni i gołej ziemi, nie harmonizował z tym cudownym krajobrazem. Pośrodku wszystkich<:b» 14 ■>łych cierni i kolczastych roślin stała mała biała owieczka. Biel jej runa była niemal niedostrze galna, ponieważ cała była we krwi. Miała liczne rany na całym ciele i nieustannie rozpaczliwie beczała. Starała się stamtad wyjść, ale nie uda wało się jej, robiła dwa kroki, ale ciernie zaczy nały wtedy rosnąć i jeszcze bardziej ją kłuć. Nad tym miejscem niebo było ciemne, po kryte wielkimi chmurami. Grzmoty, błyskawice i zdradliwy wiatr czyniły scenę jeszcze bardziej ponurą. Małe zwierzę było coraz bardziej prze łażone. Niespodziewanie zobaczyłam za sobą ko bietę, ubraną na niebiesko, w białym welonie; wiedziałam, że to była Najświętsza Panna. Roz łożyła ręce wzywając owieczkę, aby się do niej zbliżyła, ale owieczka starała się uciekać w inną stronę, ponieważ ciernie rosły w niesamowicie szybkim tempie. Coraz bardziej się oddalała, jak gdyby starała się wymknąć z cierni, ale także z tych rąk, które chciały ją stamtąd wyciągnąć. ftr 15 ■
Ślizgała się, upadała i znowu na jej ciele otwie rały się krwawiące rany. Na chwilę Najświętsza Panna odwróciła się i mogłam zobaczyć jej piękny i miły profil. Spo glądała w kierunku odległego punktu, jak gdyby wzrokiem poszukiwała kogoś, a potem znikła. W tym momencie przed moimi oczami po jawił się mężczyzna, wysoki i silny, ubrany w lśniącą tunikę koloru białej perły. Na nogach miał sandały i trzymał długi pasterski kij. Ciemnokasz- tanowe włosy spływały na jego plecy, a kiedy wiatr je unosił, można było zobaczyć bardzo opa lone ramiona i górną część szyi. Miał silne ra miona osoby oddającej się ciężkiej pracy. Moje serce zaczęło drżeć z emocji: to był Jezus. Nie namyślając się nawet przez chwilę, wszedł w środek tych cierni. Dwa lub trzy razy swoim kijem uderzył ciernie, a następnie zaczął wyrywać rośliny z korzeniami. Ale inne cier nie drapały także Jego, drapały jego tunikę, która zaczepiała się o nie. Jednak zdawało się, że dla Niego to nie ma znaczenia, nie liczyła 16 się ani jego podarta tunika, ani jego pokale czona skóra. Spieszył się i widziałam krew wy pływającą z jego stóp, z kostek i nóg, zrasza jącą ziemię, po której powoli się posuwał. ( )wieczka coraz bardziej zagłębiała się w jałowce i praktycznie stała się jedną wielką plamą krwi. Jezus zbliżył się do niej, wziął w swoje ramiona i wyniósł z tego pola. Nie kłopotał się już cier niami, które rozdzierały jego ciało. Teraz jedy nym przedmiotem jego zainteresowania było małe zwierzątko, które trzymał w ramionach. Wyszedł stamtąd kierując się do miejsca, w którym mogłam zobaczyć jego twarz. Płakał i razem z Nim płakała także owieczka. Drżała wJego ramionach, które plamiła krew, spoglą dała na Niego, jak gdyby szukała Jego pocie szenia. Jezus tulił ją do swojej piersi. Nagle spojrzał ku Niebu, na chwilę jego oblicze stało się surowe. To wystarczyło, aby wszystkie ciemne chmury szybko zniknęły i ukazało się słońce. Oczy miał pełne łez, które spływały po jego policzkach. 17 ^
Jezus tulił i całował owieczkę, a tam, gdzie spadała jedna z jego łez lub gdzie ją pocałował, rany małego zwierzęcia zamykały się i pokazy wało się białe runo. Miłość i czułość Jezusa były tak wielkie, że zdawało się, iż to małe zwierzę jest wszystkim, co posiadał. Kiedy pocałował główkę owiecz ki, a ona polizała jego rękę, ich łzy zmieszały się. Kiedy razem płakali, Jezus uśmiechał się, a owieczka beczała cicho i delikatnie. Chwilę później zobaczyłam Jezusa, który szedł wolnym krokiem, jak gdyby czekał na swoją małą towarzyszkę, która szła za Nim. Jego postawa była pewna, mocna. Pomimo prostoty swego ubrania był pełen majestatu, jak Król, a szczęśliwa i uzdrowiona owieczka z podnie sioną głową biegła za Nim, becząc teraz z większą siłą, co chwilę liżąc jego rękę. Jezus od czasu do czasu głaskał jej główkę, odpowia dając w ten sposób na jej czułość. Potem w kolejnych kilku obrazach widzia łam Jezusa siedzącego na kamieniu. Rozmawiał z owieczką siedzącą tak, jak siadają psy i słu chającą Go z wielką uwagą. Co jakiś czas brał w ręce jej główkę i całował ją, śmiejąc się. Lizała stopy Jezusa i rany Pana goiły się. Wszystkie rany zamknęły się i nawet tunika Je zusa stała się jak nowa. Nie było już śladów krwi i wielkiego cierpienia. Była to wspaniała scena, już nie było chmur i słońce lśniło na nie- I)ie, przypiekając złotymi promieniami głowę Pa sterza. Wiał świeży wietrzyk, który lekko roz wiewał jego włosy, a On się uśmiechał. W pewnym momencie dało się słyszeć inne żałosne beczenie i zobaczyłam, jak Jezus wsta je i pospiesznie ponownie kieruje się na to cier niste pole. Jego szybkie kroki wyrażały smutek i zatroskanie; ponownie wyruszył na poszuki wanie kolejnej owieczki, ale tym razem ta owieczka, która została ocalona, pospieszała przed Panem, biegnąc w poszukiwaniu tej, która teraz cierpiała. Jako już bardzo doświadczona, skierowała się do ścieżek bardziej stromych i spadzistych. rtr 19 "“ŚS
Skarżyła się, jednak wyglądało to tak, jak gdy by jej to nie obchodziło, ponieważ biegła i szu kała swojej towarzyszki, aby przyprowadzić ją tam, gdzie był Pan, żeby odnalazła silne i bez pieczne ramiona Jezusa... W tym momencie głos kapłana przywołał mnie do obecności na odprawianej Mszy świę tej. Usłyszałam jego słowa: „Oremus...”. Roz glądnęłam się wokoło i zobaczyłam wszystkich tych ludzi. Szkoda, że to piękne widzenie się skończyło. Twarz miałam zalaną łzami, a z mo ich ust wydobył się szloch. Wtedy Jezus ode zwał się do mnie i łagodnie powiedział mi: „Oto właśnie twój temat, opow iedz o twoim nawróceniu, poniew aż tą pierw szą owieczką, którą widziałaś, jesteś tył'. Podczas wystąpień poprzedzających mnie mówców nie odczuwałam już strachu przed zabraniem głosu. Ledwie rozumiałam to, o czym mówiono, słyszałam oklaski, ale dochodziły jak O* 20 -tf- gdyby z bardzo daleka. Zamknęłam oczy i wi działam przepiękne oblicze Jezusa. Pan trochę płakał, trochę się uśmiechał - całkowicie wy pełniało to moje serce. Wiedziałam, że było to jedno z lepszych moich przemówień. Całe moje serce włożyłam w opisanie tego, co Pan przed kilkoma chwila mi pozwolił mi przeżyć. Kiedy zapalono świa- ilo i zobaczyłam publiczność, okazało się, że wielu ludzi płacze. Być może utożsamiali się z małą owieczką, która została uwolniona z pola świata pełnego cierni oraz uzdrowiona łzami, Krwią i nieskończoną Miłością Jezusa. Od tego dnia minęło kilka lat, osiem lub dziewięć, lecz kiedy teraz opisywałam to do świadczenie, Pan pozwolił mi przeżyć je ponow nie1z niewiarygodną wyrazistością i ostrością. Od tego dnia w moim domu, przed moim łóżkiem mam obraz Dobrego Pasterza, abym nigdy nie zapomniała o miejscu, z którego zo stałam uwolniona, abym zawsze pamiętała 21
° misji>faką Bóg mi wyznaczył, abym w ten sPosób potrafiła przezwyciężać bojaźń i moje wygodnictwo, które może mi przeszkadzać ^ poszukiwaniu innych dusz potrzebujących Jezusa..., abym mogła patrzeć w przyszłość 2 Pełną nadzieją i zaufaniem do jego Boskiej woli. A wszystko staje się hymnem wdzięczno ści, jaki każdego dnia i każdej nocy rozkocha nym sercem składam u stóp Dobrego Pasterza. ♦ * * D laczego cała ta historia zostałaprzytoczo- n aja k o wprowadzenie? Może dlatego, żęci, któ- Vzy ni° czytali żadnego z moich świadectw i nie w iedzą z jakiej gliny jest zrobiona ta kobieta, której W szechm ocny p ozw olił d z isia j m ieć u dział we wszystkich tospaniałościach, jakich dokonuje w każdym z nas, mogliby pomyśleć, ze chodzi o osobę bardzo pobożną, która życie spędziła przed tabernakulum , adorując Chry stusa iV Najświętszym Sakram encie! Nic podobnego. Jestem kobietą nawróconą, dotkniętą M iłosierdziem Bożym ju ż w wieku dojrzałym . Jestem św iadom a m ojej nędzy i wszystkich moich grzechów, które staram się zasłonićprzed spojrzeniem Jezusa jedynie moją miłością. Pewnego dnia Pan pow iedział mi, że na śnieciejest zbyt wielu nauczycieli i bardzo mało itriadków . To stwierdzenie stało się powodem, dla któ rego w naszym apostolacie jako główny chary zm at przyjęto nową ew angelizację w taki spo sób, że jego członkow ie przyjm ują obow iązek kształtowania się w Panu przez Łaskę i częste przyjmowanie Sakramentów, aby swoim świa dectwem życia stać się wobec świata św iadka mi Miłości i M iłosierdzia Boga oraz jego prze obrażającej mocy. K ażdy dobry krok, ja k i m ogłam uczynić w tych latach, uczyniłam pobu dzon a p rzez 23 -a
Rozdział 1 Tron Boga . weao dnia 2006 roku ,,ewnego kw ietniow y ^ Para, /05tU m ieszcae raz * * £ > kl 0 tym, który chciał, M ^ T ^ l .,/vm chcę się 2 wam P zostałam za ^ Ś^ t - ^ Z5erdeCZnproszona przez ■>„„w ied ział mi'. , . ‘ Trrpba dać światu ■ c^ce ww lekcję w i ę c e j - ^ O k ła d a sz nad wszy HĆ na temat, mory y feo: Szfeoto ^ ltosct ' ie udaVam się do P1? O ustalone) g°d blisko mojego neg„ kościoła z n a jd u y y a w nie, —odbyta się Sakramentu. ^ 25 ■*
Dla osób, które nie wiedzą o czym mowa - czy dlatego, że żyją w oddalonych miejscach, czy też dlatego, że trzymają się z dala od po bożnych praktyk katolickich - Adoracja Wie czysta jest stałym wystawieniem Najświętszego Sakramentu, w dzień i w nocy. Dzięki temu lu dzie mogą na zmianę praktykować adorację eu charystyczną i Jezus nigdy nie jest osamotnio ny. Jest to zachwycająca praktyka, która powinna mieć miejsce w każdej parafii. Zbliżając się do kaplicy zobaczyłam, że było w niej więcej światła niż zwykle i pomyślałam, myląc się, że może lepiej byłoby oświetlać to miejsce mniejszą ilością lamp, światłem bardziej rozproszonym, które stwarzałoby bardziej in tymną atmosferę dla uwielbiania Pana. Była tam także muzyka, słyszałamją już przed wejściem do kościoła, a gdy się do niego zbliży łam, dał się słyszeć jak gdyby wieloosobowy polifoniczny chór, składający się z dzieci, kobiet i mężczyzn. Śpiewano pieśni, które zdawały mi się znane. Ta muzyka była dla mnie czymś bardzo szczególnym, zaś przypomnienie innej, dawno leniu przeżytej chwili sprawiało, że przez kilka sekund całe moje ciało drżało. Muzyka mieszała się z odgłosami jak gdy by wodospadu. Skrzypce, organy i fortepian, harfy, flety i dzwonki od czasu, gdy ustawały glosy, odzywały się akordem, który zdawał się być wezwaniem na Mszę. Być może było to moje wspomnienie z dzieciństwa spędzonego w małych wioskach mojej ojczyzny, gdzie dźwięk dzwonów niósł się o każdej godzinie dnia i na każdym miejscu, wzywając na Mszę świętą. Natychmiast pomyślałam, że była to muzy ka odtwarzana z jakiejś płyty, którą ktoś przy niósł ze sobą, aby pieśni towarzyszyły jego adoracji. Gdy już prawie dotarłam do drzwi kaplicy, zobaczyłam, że samo światło jak gdyby się po mniejszało, ale równocześnie miejsce stawało się niewytłumaczalnie jaśniejsze... Teraz trud fiy 27 "ó
no to wytłumaczyć, ale sądzę, że później będę potrafiła to jakoś wyjaśnić. Wchodząc, zobaczyłam mężczyznę w śred nim wieku, klęczącego przed monstrancją, w której była święta Hostia. Światło, które z niej emanowało, wypełniało całą kaplicę, jak gdyby wychodziły z niej promienie, które rozszerzały się, obejmując całą przestrzeń świętego miejsca. Uklękłam, aby pozdrowić Pana, ale On kazał mi usiąść i w milczeniu przypatrywać się temu, co się działo. Wiedziałam, że także ten dzień będzie kolejnym szczególnym dniem. Zaledwie uklękłam, zobaczyłam jak znika ołtarz oraz otaczające go ściany i przed moimi oczami otwiera się Niebo - tak się mówi, cho ciaż ten sposób wyrażania się jest może nazbyt ziemski... W miejscu ołtarza zobaczyłam ogromny tron, w tej chwili nie potrafię sprecyzować czy był złoty, czy srebrny. Wiem, że był pełen światła, a na nim była ustawiona cudowna monstrancja. Cały tron był ozdobiony drogocennymi ogrom nymi kamieniami, które rozświetlały się tak, jak .gdyby promieniowały własnym światłem lub jak gdyby światło wychodziło z ich wnętrza. Na chwilę skłoniłam głowę, a następnie pod niosłam wzrok. Zobaczyłam, że były to połączo ne trzy miejsca do siedzenia, które tworzyły je- (len tron i na każdym z tych miejsc siedział „jeden Jezus”, ten sam Pan, lecz potrojony - jeżeli mogę nżyć tego terminu, aby być zrozumianą. Były tam irzy Osoby, dokładnie takie same. Między tymi Trzema nie było różnicy, z wy jątkiem szat: pierwszy miał na sobie piękną białą innikę, drugi całą złotą, a tunika trzeciego była w kolorze czerwonym. Trudno to opisać, ale były to barwy, które w ich szatach dominowa ły, a wszyscy emanowali cudownym światłem. Słyszałam głos Pana, który mi mówił: „Gdzie m ożecie znaleźć ziem ską pom oc dla opisania mnie, N ierozdzielnego? Gdzie zn aj dziecie wsparcie, wy, którzy jesteście pielgrzy mami na ziem i, abyście mogli wspiąć się na r* 29
m oją Wysokość? Nic i nikt nie może wyjaśnić Istoty Boga Troistego i Jedynego. Nikt nie zrozu- tnie Życia, które ożywia mój Byt. Podnieście wasze serca i wasz umysł ku górze, poniew aż pragnę skorygować wasze pry mitywne spojrzenie i obdarzyć was urokiem ja śn iejąceg o obrazu choćby jed n eg o z nas. O szczytna więzi! Umiłowany Syn opuszcza Ojca i ofiaruje Miłośćzagubionym ludziom, któ rzy zgnębieni chodzą po ziemi! Dzieci, moi umiłowani, biedni ludzie, któ rzy nie potraficie iść dalej, nigdy nie będzie m iało koń ca w asze p oszu kiw an ie w iedzy 0 Mnie, zaw sze będziecie szczęśliwi z odkrywa nia nieskończonych i olśniew ających obra zów. .. Przyjdźcie na łono mojej Bożej natury 1pozostańcie tu jak o nasi stali goście. N auczcie się w ięcej o Bożej Miłości i zan ie chajcie staw iania oporu w was sam ych i poza wami, tak aby nasz nieskończony Pokój mógł wejść do waszych serc i d ać wam pewność, że chcę was m iećprzy sobie, a przez to ujaw nić się r>■ 30 - tram i d ać wam moją Miłość, dać wam Życie irieczne oraz bezgraniczną świętość mojego Ist nienia”. Byłam zdumiona, ponieważ nawet teraz nudno mi zdobyć się na pomyślenie o tym, kim j(‘st Ojciec przez Słowo w Duchu Świętym. Kto do mnie mówił...? Po prawej stronie tronu stała Najświętsza Maryja Panna, najpiękniejsza, ręce miała złożo ne.' jak do modlitwy, a twarz pogodną i roz promienioną. Na głowie miała diadem z diogo- rennych kamieni w różnych kolorach, któie wydawały się lśnić bardziej barwnymi światłami niż te na tronie. U boku Dziewicy stał Mężczyzna, bardzo dorodny i męski, z brodą, o powierzchowno ści, która wskazywała zarówno na jego pokoię, j;ik i duchowy spokój oraz powagę... Wiedzia- kun, że był to święty Józef! Niespodziewanie za tronem ukazali się lu dzie. Nie potrafiłam ich policzyć i po prawdzie •O31
nie było mi to potrzebne. Dalej, nieco bardziej z tyłu, na pewnego rodzaju pochyłości, widocz ne były setki osób, jak te, które opisałam w książce ze świadectwem o Mszy świętej. Po nownie otwarło się przede mną całe Niebo. Ty siące tysięcy Aniołów. To oni śpiewali pieśni, które słyszałam, gdy zbliżałam się do kaplicy. Była to muzyka oddająca chwałę Bogu, któ rej brzmienie pozostanie w moich uszach do póki będę żyła, ale dzisiaj nie potrafiłabym jej powtórzyć.I I niewątpliwie od tamtego dnia, za każdym razem, gdy chcę uwielbić Pana, słyszę tamte głosy, które towarzyszą mi przez cały czas, do póki oddaję Panu tę moją skromną cześć. fbr 32 "C' Rozdział II Za kogo się modlić Nie pamiętam, w którym momencie za mknęłam oczy, ale kiedy ponownie je otwo rzyłam, uświadomiłam sobie, że leżę na ziemi, adorując wspaniałość tej sceny, co sprawiło, że pomyślałam nawet, iż umarłam... Ale potem zrozumiałam, że tak nie było. W pewnej chwili prawie wszystko zniknęło pozostał tylko Jezus w swojej złocistej szacie. Miał na głowie wspaniałą koronę, w lewej ręce irzymał złote berło, a stopy opierał na czymś, co wyglądało jak chmura zielonego kolom... „Usiądź, córko”, powiedział mi łagodnie. Posłuchałam i zdałam sobie sprawę, że męż czyzna, który tam klęczał, nie widział ani nie słyszał niczego z tego, co się działo. Pan powiedział mi: 33
„Chcę, abyś na pierwszym miejscu modliła się za kapłana, który uczynił możliwym to spo tkanie m iędzy tobą i Mną, poniew aż konsekro w ał tę H ostif. I tak zrobiłam. Potem powiedział mi: „Módl się za ludzi, którzy współpracowali przy budow ie tego m iejsca pośw ięconego tym spotkaniom. Módl się za nich, poniew aż wielu jest ludzi, którzy robili to z tuielką pobożnością i z tego m iejsca otrzymują oni Moje błogosła wieństwo. Są też tacy, którzy pracują i współ pracują przy budowie mojego domu, ale nie czy nią tego dla Mnie, lecz dla samych siebie, nie p o to, abym Ja jaśniał, lecz oni sami. Taka sam a jest liczba tych, którzy to czynią z Miłości do Mnie, ale niepotrafią do Mnieprzy chodzić - są to ci, którzy czczą M nie ustami, ale nie sercem. 34 -OS Módl się za p arafie i kaplice, w których oso ba odpow iedzialna ze wspólnoty zgodziła się ustanowić godziny adoracji eucharystycznej. M ódl się za tych, którzy zam ykają serce przed moim w ezw aniem ... za tych, którzy zwal- ( ają tych, którzy przychodzą do M nie... znie sław iają i ob rażają m oją O becność swoim brakiem szacunku, swoim lekcew ażeniem i nie przyzwoitym ubiorem. Zauw aż.. W tym momencie skierowałam wzrok w stro ny, w którą patrzył Jezus i zobaczyłam wielki ołtarz kościoła (nie ten w kaplicy, w której się znajdowałam). Był na nim wystawiony Najświęt szy Sakrament i było tam dosyć dużo ludzi. Wie le osób klęczało, modliło się, ale byli także inni, którzy stali za ławkami, przechodzili przed Jego Ironem rozmawiając ze sobą, jedząc słodycze, żując gumę, jak gdyby niczego tam nie było. Niektórzy czynili znak, który wydawał się być jakimś bazgrołem, a nie znakiem krzyża. Inni nie robili nawet tego. Potem następowały •' 35
inne obrazy (zrozumiałam, że pochodzące z różnych okoliczności) ludzi, których widzia łam z miejsca, w którym się znajdowałam. Nie którzy szeptali między sobą, inni stali krzyżując nogi; mężczyźni i kobiety rozmawiali ze sobą nieustannie huśtając nogami, jak gdyby znajdo wali się na jakimś świeckim spotkaniu... Zniknęli z mojego pola widzenia, a potem weszło kilka par, które usiadły blisko siebie, ale każda z nich daleko od innych par. Byłam wzburzona, widząc jak osoby te wyrażały swoje uczucia w przesadnych serdecz nościach tuż przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Było mi naprawdę wstyd, zacho wywali się, jak gdyby byli w miejscu zarezer wowanym wyłącznie dla nich. Także oni zniknęli z mojego widzenia i nastąpiło coś jeszcze gorszego. Weszły młode kobiety oraz inne, nie tak bardzo młode, nie stosownie ubrane; zdawały się bardziej przygo towane do pójścia na plażę, do dyskoteki albo na jakieś przyjęcie; niektóre części ich ciała były ■ 36 •*- odkryte, tak jak u wielu młodych ludzi, którzy wydają się nie mieć rodziców i spacerują w ubra ni;ich za małych o dwa rozmiary, twierdząc, że „taka jest moda!’... Jakiż wstyd i ból przeżywa- l.im przed Panem, który z niezmiernym smut kiem spoglądał na te wszystkie osoby! Tak, przeżywałam udrękę, ale równocze śnie wielką chęć wyrzucenia ich stamtąd, jak /.jarzyło mi się to kilka razy, kiedy przypadko wo miałam okazję uczestniczyć w obrzędzie ślubnym, w Mszach z okazji magisterium lub uzyskania dyplomu ukończenia studiów czy też / okazji urodzin młodych ludzi. W wielu takich przypadkach odczuwałam wstyd, widząc sposób ubierania się niektórych i>1)ecnych w kościele. Jak gdyby zbyt wiele kosz towało założenie na plecy chusty dla okrycia nagich ramion przez te kilkadziesiąt minut prze bywania w kościele. Bardzo często, oczekując na rozpoczęcie ceremonii, ludzie zaczynają rozmawiać, jak gdy by rzeczywiście już byli na balu. Znika milczę-<> 37 V*
nie i cisza, które powinny panować w Domu Pana>a z nimi wszelkie oznaki duchowego przy gotowania, jakiego wymaga każda z tych cere monii. Pragnę skorzystać z tej okazji, aby prosić moich świeckich braci, żeby nie bali się wziąć do ręki mikrofonu w celu poproszenia obecnych o zachowanie ciszy - z szacunku dla miejsca, w którym się znajdują, czy też w celu upomnienia kobiet, aby okrywały się, kiedy wchodzą do ko ścioła - 2 szacunku dla Pana, dla kapłana i dla własnej osoby, ponieważ gdy ktoś w Domu Bo żym widzi kobietę nieprzyzwoicie ubraną, na tychmiast myśli, że jest to kobieta, która przede wszystkim nie ma szacunku dla samej siebie. Jakże byłoby pięknie, gdyby ktoś miał od wagę wziąć mikrofon i wezwać wiernych do modlitwy za przyszłych magistrów, przyszłych mężów i żony, zależnie od okoliczności, czy też za młodych, za których odprawiana jest Msza. W ten sposób pomagamy naszym bra ciom, ucząc ich szacunku, jaki należy się świą- ■> 38 lyni, a równocześnie wypełniamy to, o co Ko ściół prosi: modlimy się za innych... Jesteśmy wezwani do budowania, a tym czasem trudzimy się marnowaniem dóbr Bo żych, dynamizmu Łaski, płodności Ducha Świę- irgo, ponieważ boimy się głoszenia Boga żywego oraz domagania się szacunku należne go jego domowi. Skierowałam oczy ku Jezusowi i z płaczem Inosiłam Go o przebaczenie dla tych ludzi, któ rzy powodowali Jego cierpienie, a także dla nas, klórzy zakładamy, że jesteśmy świadomi miej sca, w którym się znajdujemy, ale okazujemy się bojaźliwi w doskonaleniu naszych bliźnich. (izułam się przepełniona wstydem, także z po wodu tego uczucia gniewu, jakie odczuwałam. Wtedy Jezus powiedział mi: „Córko, dzisiejszemu człowiekowi tak bar dzo trudnojest zm ienić swoje wygodneprzyzwy czajenia; jed n ak zapew niam cię, że przy pom o cy tych świadectw wielu ludzi uczy siępoznaw ać 39 ^
Mnie, a także słuchać nauk o Mnie, nawet tych wypowiadanych prostymi słowami. Nie zniechę caj się, poniew aż dopiero zaczynam y! Spójrz, Ja przyniosłem na świat rewolucję, której chwiejna ludzkość powinna się przerazić, ta ludzkość, tak skłonna do przystosowania się czy też pozostaw ania w starych przyzwyczaje niach, byle by tylko nie porzucić uygodnego sty lu życia, ku któremu skłania ich miłość własna, będąca ich głównym złym doradcą. Nie czuj się źle. Ja byłem stanowczy i mó wiłem bez ogródek właśnie po to, aby zdecydo w anie odeprzeć błędy i przerw ać w ahania. Człowiek jest niewdzięczny. Ja troszczę się o wszystkich i wszyscy żyją we Mnie. Udzielam im —jednym więcej, a innym m niej —zdolności do naśladow ania Mnie, zgodnie z predyspozycją każdego człow ieka. To złudzenie, że nie daję im pew ności co do tego, iż jestem zainteresow a ny ich cierpieniam i, decyzjam i i dośw iadcze niam i dużo bardziej niż kochający ojcieć'. ■
Ale widywali Jego ziemski tron, to znaczy miej sce, gdzie On się znajdował - przeczystą Ho stię wewnątrz pięknej monstrancji. W ludziach, którzy wchodzili i klękali przed Jezusem, był szacunek i pragnienie uwielbienia Go. W niektórych było wiele cierpienia, smut ku, strachu, bojaźni, a tylko bardzo niewielu okazywało wielką miłość. Kiedy ktoś wchodził, Jezus patrzył na niego, wyciągał do niego rękę. Ta osoba siadała lub klękała, a inne osoby natychmiast znikały. Było tak, jak gdyby znajdował się tam tylko Jezus i ta jedna jedyna osoba. Wtedy On ją obejmował i całował jej policzki, wszystko z niezmierną czu łością, niczym zakochany człowiek, który wita ukochaną osobę lub jak ojciec witający dziecko - z wyrazami szczęścia i prawdziwej radości. Kiedy ta osoba zaczęła do Niego mówić, Jezus najpierw uważnie ją słuchał, a następnie wyszeptał kilka słów do jej ucha. Na koniec spojrzał w górę, potem zamknął oczy i wzniósł ręce ku Niebu. 42 ^ W końcu pobłogosławił tę osobę i patrzył 11:i nią spojrzeniem pełnym miłości, jak gdyby dla Niego była ona jedyną istotą na świecie... jakże wielkie światło wychodziło z Jezusa (oświetlało całe to miejsce! Jak wielka była cześć i szacunek, uwielbienie i miłość dla Niego ze sirony niezliczonych świętych, aniołów i ogrom nej liczby osób, które zdawały się błyszczeć własnym światłem z powodu radości, jaka od zwierciedlała się na ich twarzach! Ten obraz, podobnie jak obraz Najświętszej Matki i święte go Józefa, od czasu do czasu ukazywał się i znikał sprzed moich oczu. Pan pouczył mnie, że wszyscy powinniśmy otwierać nasze oczy, aby móc lepiej kontem plować rzeczywistość Boga, ponieważ nasze oczy zbyt często albo się zamykają, albo od wracają od rzeczywistości Ducha. Pan mi powiedział: „Pamiętaj, że w Psalm ie 24, 4-6 zostaliście powiadom ieni, iż dla w idzenia rzeczy Bożych Zr- 43 ' '
trzeba m ieć czyste serce; to znaczy niewinne oczy i serce, uczciwe sum ienie i czystość inten cji, aby m óc pewnego dnia dojść do poznania moich Bożych tajem nic... Uczcie się od innych ludzi, którzy was p o przedzili i którzy dzisiaj są świętymi! Dla nich najlepszym miejscem spoczynku były moje ra miona, najlepszym lekarstwem i pom ocą było dla nich m oje sakram en taln e Ciało, prośba 0 moje towarzyszenie im i rozmowa ze Mną. Dlatego spędzali długie chwile na modlitwie 1z adoracji czerpali żywotność i większą silę do staw iania czoła życiu ze wszystkimi jego cier pieniam i, tm dam i i upokorzeniam i, właściwy mi ich sytuacji, co potem przyczyniło się do osią gnięcia przez nich korony chwały. Sprawą nie cierpiącą zwłokijest pouczenie ludzi, że nie wystarcza wyspowiadać się iprzy ją ć Mnie, aby potem pow rócić do popełniania tych sam ych grzechów i ponow nie iść do spo wiedzi. .. Powinniście łączyć się ze Mną myślą, uczuciem i wolą, a więc ciałem i duszą... ca- - 4 4 =
Jego Miłosierdzie? Tej nocy prawie nie mogłam spać, czułam się winna tego, że jestem w moim pokoju, tak bardzo daleka, a jednak tak bliska Jezusowi. u 45 ^1Daleka, ponieważ nie kontemplowałam Tego, który pozwolił mi żyć, a bliska, ponieważ zda wało się, że moje tętno, bicie mojego serca nie jest moje, lecz Jego - czułam Serce Jezusa w moim sercu. Wtedy przyrzekłam Jezusowi, że od tej chwi li, za każdym razem gdy obudzę się w nocy, będę uwielbiać Jezusa obecnego w Hostii, aby Go po zdrowić. .. I dzięki Bogu budzę się często i mogę Mu coś powiedzieć, jak choćby: „W niebie, na ziemi i na każdym miejscu niech zawsze będzie błogosławione i pochw alone Boskie Serce Jezusa w Najświętszym Sakram encie’ lub „Błogosławio ny niech będzie Jezus Chrystus w Najświętszym Sakram encie ołtarza i Najświętsza M aryja Pan na poczęta bez grzechu pierw orodnego”. W innych sytuacjach myślą i sercem udaję się przed tabernakulum w jakimś kościele, któ ry kiedyś nawiedziłam i tam, pozostając w moim pokoju, modlę się, ukorzona przed jego Boską Obecnością oraz proszę, aby pozwolił mi to warzyszyć sobie myślą i sercem. Wiele chorych osób nauczyłam tego spo sobu adorowania Chrystusa w miejscu, w któ rym leżą. Mówiły mi potem, że odczuwały ser deczną obecność Jezusa obok ich łóżka! Miłość IV>żajest w najwyższym stopniu wspaniałomyśl na w udzielaniu się! Prawie o świcie Jezus po zwolił mi stać się duchowo obecną w pewnym kościele mojego miasta, w którym znajduje się wspaniały ołtarz z okazałym tabernakulum. 11korzyłam się tam, aby Go uwielbiać. I wtedy usłyszałam: „Kiedy kontem plujecie Mnie w Eucharystii, wasze oczy dosięgają Mnie, wystarczy jed n o spojrzenie pełne miłości i wiary, a natychmiast uchodzicie w kom unię ze Mną. A gdy karm icie się moim Ciałem i m oją Kt~wią, żyjecie życiem Bożym, przeżyw acie z a datek życia Nieba!... A to dlatego, że patrzycie na Mnie oczam i wiary, chociaż czekacie w ciąż na zobaczen ie M nie tw arzą twarz w świetle Chwały. fCr 47 "'