aureon

  • Dokumenty312
  • Odsłony695 903
  • Obserwuję577
  • Rozmiar dokumentów707.8 MB
  • Ilość pobrań402 219

Nie jesteś samotną wyspą - Eckhart Tolle

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :368.5 KB
Rozszerzenie:pdf

Nie jesteś samotną wyspą - Eckhart Tolle.pdf

aureon Autorzy Eckhart Tolle
Użytkownik aureon wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 1,612 osób, 632 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 42 stron)

EC​KHART TOL​LE NIE JE​STEŚ SA​MOT​NĄ WY​SPĄ Po​czuj jed​ność ze wszyst​kim, co ist​nie​je Wy​daw​nic​two ME​DIUM, 2012 Wer​sja elek​tro​nicz​na: HB

WSTĘP Ni​niej​szy tom, bę​dą​cy uzu​peł​nie​niem do No​wej Zie​mi, za​wie​ra wy​bra​ne prze​ze mnie frag​men​ty pierw​szej książ​ki, któ​re moim zda​niem szcze​gól​nie in​spi​ru​ją i po​‐ bu​dza​ją do re​flek​sji. Dla​te​go nie po​le​cam jego czy​ta​nia po pro​stu od pierw​szej do ostat​niej stro​ny. Znacz​nie więk​szą ko​rzyść od​nie​siesz, czy​ta​jąc naj​wy​żej po jed​nym roz​dzia​le, po​tem ro​biąc prze​rwę i ewen​tu​al​nie wra​ca​jąc jesz​cze raz do uryw​ków, któ​re wy​zwa​la​ją w to​bie re​ak​cję we​wnętrz​ną. Na​stęp​nie po​zwól, aby sło​wa do​tar​ły do two​jej świa​do​mo​ści, i zro​zum ukry​tą w nich praw​dę, któ​ra, rzecz ja​sna, już się w to​bie znaj​du​je. Mo​żesz tak​że otwie​rać książ​kę na chy​bił tra​fił, czy​tać daną stro​nę czy tyl​ko je​den aka​pit – a sło​wa niech pły​ną do tego głę​bo​kie​go wy​mia​ru w two​im wnę​trzu, któ​ry jest poza sło​wa​mi, poza my​ślą. Do praw​dy, któ​rą wska​zu​ją sło​wa, do bez​cza​so​we​go po​zio​mu świa​do​mo​ści, nie moż​na do​trzeć za po​mo​cą dys​kur​syw​ne​‐ go my​śle​nia ani po​ję​cio​we​go ro​zu​mo​wa​nia. Książ​ka ta nie jest skró​co​ną wer​sją No​wej Zie​mi. Mimo że za​wie​ra kil​ka naj​istot​‐ niej​szych wska​zó​wek z tam​te​go tomu, znaj​du​je się tu sto​sun​ko​wo mało in​for​ma​cji na te​mat ego i nie ma w ogó​le mowy o cie​le bo​le​snym. Ina​czej mó​wiąc, je​że​li chcesz zro​zu​mieć i tym sa​mym umieć zna​leźć w so​bie owe men​tal​no-emo​cjo​nal​ne wzor​ce, któ​re blo​ku​ją kształ​to​wa​nie się no​wej świa​do​mo​ści, mu​sisz się​gnąć po pierw​szą książ​kę. Ni​niej​sza książ​ka przy​nie​sie naj​wię​cej ko​rzy​ści oso​bom, któ​re prze​czy​ta​ły Nową Zie​mię, i to może na​wet nie je​den raz, re​agu​jąc na nią głę​bo​ko i do​świad​cza​jąc dzię​ki niej pew​nej we​wnętrz​nej prze​mia​ny. Za​war​tość in​for​ma​cyj​na jest tu ra​czej mało waż​na. In​ny​mi sło​wy, czy​tasz nie po to, aby się cze​goś do​wie​dzieć, lecz po to, by wnik​nąć głę​biej, stać się bar​dziej obec​nym, wy​rwać się ze stru​mie​nia bez​u​stan​ne​go, kom​pul​syw​ne​go my​śle​nia. Je​że​li nie ist​nie​je we​wnętrz​ne zro​zu​mie​nie – choć​by od​‐ le​głe i mgli​ste – tego, na co wska​zu​ją sło​wa, to sło​wa te nie będą mieć zna​cze​nia i po​‐ zo​sta​ną tyl​ko abs​trak​cyj​ny​mi po​ję​cia​mi. Na​to​miast gdy po​ja​wia się zro​zu​mie​nie, ozna​cza to, że prze​bu​dzo​na świa​do​mość za​czy​na wy​ła​niać się z two​je​go wnę​trza, a sło​wa, któ​re czy​tasz, po​ma​ga​ją jej się wy​do​być. Je​że​li na​po​ty​kasz frag​men​ty, któ​re od​bie​rasz jako nie​zwy​kle sil​nie od​dzia​łu​ją​ce, to w rze​czy​wi​sto​ści tym, co od​czu​‐ wasz, jest two​ja wła​sna moc du​cho​wa, a więc to, kim na​praw​dę je​steś w swo​jej isto​‐ cie. Tyl​ko Duch może roz​po​znać Du​cha.

Roz​dział 1 WZNIEŚĆ SIĘ PONAD MYŚL My​śle​nie nie jest ni​czym wię​cej, jak tyl​ko drob​nym frag​men​tem ca​ło​kształ​tu – ca​ło​ści tego, kim je​steś. Tym, co te​raz po​wsta​je, nie jest nowy sys​tem prze​ko​nań, nowa re​li​gia, ide​olo​gia du​cho​wa ani nowa mi​to​lo​gia. Zbli​ża​my się do koń​ca nie tyl​ko wszel​kich mi​to​lo​gii, ale tak​że ide​olo​gii i sys​te​mów prze​ko​nań. Zmia​na za​cho​dzi głę​biej niż je​dy​nie w za​‐ war​to​ści two​je​go umy​słu, głę​biej niż w tre​ści two​ich my​śli. W grun​cie rze​czy, w sa​‐ mym ją​drze no​wej świa​do​mo​ści tkwi prze​mia​na my​śle​nia, nowo od​na​le​zio​na zdol​‐ ność wzno​sze​nia się po​nad myśl, ro​zu​mie​nia wy​mia​ru ist​nie​ją​ce​go w two​im wnę​‐ trzu, któ​ry jest nie​skoń​cze​nie szer​szy niż myśl. Prze​stań więc już wy​wo​dzić swo​ją toż​sa​mość, swo​je po​czu​cie jaź​ni, z nie​usta​ją​‐ ce​go stru​mie​nia my​śli, któ​ry w ob​sza​rze swo​jej sta​rej świa​do​mo​ści bie​rzesz za sa​‐ me​go sie​bie. Jak​że wy​zwa​la​ją​ce jest od​kry​cie, że „głos w mo​jej gło​wie” to nie ja. Kim więc je​stem? Tym, któ​ry to ro​zu​mie. Świa​do​mo​ścią, któ​ra jest wyż​sza niż myśl, prze​strze​nią, w któ​rej myśl – emo​cja albo wra​że​nie zmy​sło​we – się po​ja​wia. * * * * * Pierw​szą przy​czy​ną nie​szczę​ścia jest nie sy​tu​acja, lecz myśl o niej. Bądź świa​do​my my​śli, któ​re my​ślisz. Od​dzie​laj je od sy​tu​acji, któ​ra za​wsze jest neu​tral​na, któ​ra za​wsze jest taka, jaka jest. Oto sy​tu​acja lub fakt, a oto moje my​śli o niej. Za​miast ukła​dać hi​sto​rie, po​zo​stań przy fak​tach. Na przy​kład: „Je​stem zruj​no​‐ wa​ny” – to hi​sto​ria. Ona cię ogra​ni​cza i po​wstrzy​mu​je przed pod​ję​ciem sku​tecz​nych dzia​łań. „Na kon​cie mam pięć​dzie​siąt cen​tów” – to fakt. Mie​rze​nie się z fak​ta​mi za​‐ wsze jest in​spi​ru​ją​ce. Uświa​dom so​bie, że to, o czym my​ślisz, na dużą ska​lę, stwa​rza emo​cje, któ​re czu​jesz. Do​strze​gaj zwią​zek mię​dzy swo​im my​śle​niem a emo​cja​mi. Za​‐ miast być swo​imi my​śla​mi i emo​cja​mi, bądź świa​do​mo​ścią po​nad nimi. * * * * * „Mą​drość tego świa​ta jest głup​stwem dla Boga” – mówi Bi​blia. A czym jest mą​‐ drość świa​ta? Stru​mie​niem my​śli i zna​cze​niem nada​wa​nym wy​łącz​nie przez myśl. My​śle​nie wy​od​ręb​nia po​szcze​gól​ne sy​tu​acje lub wy​da​rze​nia i na​zy​wa je do​bry​mi albo zły​mi, tak jak gdy​by mia​ły swo​je osob​ne ist​nie​nie. Po​nie​waż zbyt​nio po​le​ga​my na my​śle​niu, rze​czy​wi​stość ule​ga frag​men​ta​ry​za​cji, któ​ra jest złu​dze​niem, lecz wy​‐ da​je się praw​dzi​wa, kie​dy wpad​niesz w jej pu​łap​kę. A prze​cież wszech​świat to nie​po​‐

dziel​na ca​łość, w któ​rej ob​rę​bie wszyst​ko jest ze sobą wza​jem​nie po​wią​za​ne i w któ​‐ rej nic nie ist​nie​je osob​no. To głęb​sze wza​jem​ne po​wią​za​nie wszyst​kich rze​czy i zda​‐ rzeń ozna​cza, że men​tal​ne ety​kie​ty do​bra i zła są z grun​tu ilu​zo​rycz​ne. Za​wsze wska​‐ zu​ją na ogra​ni​czo​ne ho​ry​zon​ty i dla​te​go od​da​ją praw​dę je​dy​nie względ​ną lub tym​‐ cza​so​wą. Nie ma wy​da​rzeń przy​pad​ko​wych ani też nie ma sy​tu​acji lub rze​czy, któ​re ist​nie​‐ ją same z sie​bie i dla sie​bie, osob​no. Ato​my two​rzą​ce two​je cia​ło zo​sta​ły kie​dyś ukształ​to​wa​ne we​wnątrz gwiazd, a przy​czy​ny na​wet naj​drob​niej​sze​go zda​rze​nia są prak​tycz​nie nie​skoń​czo​ne i po​łą​czo​ne z ca​ło​ścią w nie​po​ję​ty spo​sób. Gdy​byś chciał wy​śle​dzić przy​czy​nę ja​kie​go​kol​wiek wy​da​rze​nia, mu​siał​byś się​‐ gnąć da​le​ko wstecz, aż do po​cząt​ków stwo​rze​nia. Ko​smos nie jest cha​osem. Samo sło​wo „ko​smos” ozna​cza po​rzą​dek. Nie jest to jed​nak po​rzą​dek, któ​ry kie​dy​kol​wiek mógł​by po​jąć ludz​ki umysł, mimo że cza​sem do​strze​ga go w na​głym prze​bły​sku. * * * * * Kie​dy wej​dzie​my do lasu nie​tknię​te​go ręką czło​wie​ka, nasz my​ślą​cy umysł zo​ba​‐ czy wo​kół tyl​ko bez​ład i cha​os. Nie zdo​ła już na​wet od​róż​nić ży​cia (do​bra) od śmier​ci (zła), gdyż wszę​dzie nowe ży​cie wy​ra​sta ze spróch​nia​łej i gni​ją​cej ma​te​rii. Tyl​ko wów​czas gdy je​ste​śmy wy​star​cza​ją​co wy​ci​sze​ni we​wnętrz​nie i cha​os my​śle​nia usta​‐ je, za​czy​na​my tu do​strze​gać ukry​tą har​mo​nię, świę​tość, wyż​szy po​rzą​dek, w któ​rym wszyst​ko ma swo​je ide​al​ne miej​sce i nie mo​gło​by być ni​czym in​nym, niż jest, ani inne, niż jest. Umysł czu​je się bar​dziej kom​for​to​wo w par​ku kra​jo​bra​zo​wym, po​nie​waż park zo​stał za​pla​no​wa​ny dzię​ki my​śle​niu; nie po​wstał w spo​sób or​ga​nicz​ny. Pa​nu​je tu ład, któ​ry umysł po​tra​fi ogar​nąć. W le​sie jest po​rzą​dek nie​poj​mo​wal​ny, któ​ry dla umy​słu wy​glą​da jak cha​os. Ist​nie​je poza my​ślo​wy​mi ka​te​go​ria​mi do​bra i zła. Nie mo​żesz go po​jąć ra​cjo​nal​nie, ale mo​żesz go wy​czuć, kie​dy od​su​niesz my​śli, sta​niesz się ci​chy i czuj​ny i nie bę​dziesz usi​ło​wał ni​cze​go zro​zu​mieć ani wy​tłu​ma​czyć. Tyl​ko wte​dy uświa​do​misz so​bie świę​tość tego lasu. W chwi​li gdy po​czu​jesz ukry​tą har​mo​‐ nię, ową świę​tość, poj​miesz, że nie je​steś od niej od​dzie​lo​ny – a wów​czas sta​niesz się świa​do​mym jej uczest​ni​kiem. W ten spo​sób na​tu​ra może ci po​móc po​now​nie złą​‐ czyć się z ca​ło​ścią ży​cia. * * * * * Tak wy​glą​da rze​czy​wi​stość więk​szo​ści lu​dzi: kie​dy coś po​strze​ga​ją, na​tych​miast fan​tom ich „ja”, ego, na​zy​wa to, in​ter​pre​tu​je, po​rów​nu​je z czymś in​nym, okre​śla jako ład​ne lub brzyd​kie, do​bre lub złe. Lu​dzie uwię​zie​ni są w my​ślo​kształ​tach, w świa​do​mo​ści przed​mio​to​wej. Nie prze​bu​dzisz się du​cho​wo, do​pó​ki nie zre​zy​gnu​jesz z kom​pul​syw​ne​go, nie​‐

świa​do​me​go na​zy​wa​nia sy​tu​acji; albo przy​naj​mniej nie sta​niesz się tego świa​do​my i dzię​ki temu zdol​ny do ob​ser​wo​wa​nia, co się dzie​je. Cią​głe na​zy​wa​nie wszyst​kie​go spra​wia, że ego po​zo​sta​je na swo​im miej​scu jako nie​ob​ser​wo​wa​ny umysł. Gdy tyl​ko ego cich​nie, a na​wet gdy tyl​ko je so​bie uświa​do​misz, od razu two​rzy się prze​strzeń we​wnętrz​na i wy​zwa​lasz się spod wła​dzy umy​słu. * * * * * Wy​bierz ja​kiś przed​miot w po​bli​żu – dłu​go​pis, krze​sło, ku​bek, ro​śli​nę – i zba​daj go wzro​kiem, to zna​czy przyj​rzyj mu się z za​in​te​re​so​wa​niem, nie​mal z cie​ka​wo​ścią. Ale niech to nie bę​dzie rzecz, z któ​rą masz sil​ne oso​bi​ste sko​ja​rze​nia i któ​ra przy​po​‐ mi​na ci prze​szłość, a więc gdzie ją ku​pi​łeś, od kogo do​sta​łeś i tak da​lej. I nie wy​bie​raj przed​mio​tu, na któ​rym jest coś na​pi​sa​ne, na przy​kład książ​ki lub bu​tel​ki. Mo​gło​by to po​bu​dzać cię do my​śle​nia. Bez na​pię​cia, od​prę​żo​ny, ale czuj​ny, skon​cen​truj się w peł​‐ ni na tym przed​mio​cie, na każ​dym jego szcze​gó​le. Je​że​li po​ja​wia​ją się ja​kieś my​śli, nie za​głę​biaj się w nie. To nie one mają wzbu​dzać two​je za​in​te​re​so​wa​nie, ale sama czyn​ność po​strze​ga​nia. Czy mo​żesz ode​rwać my​śli od po​strze​ga​nia? Czy mo​żesz pa​‐ trzeć, nie ma​jąc w gło​wie gło​su, któ​ry ko​men​tu​je, wy​cią​ga wnio​ski, po​rów​nu​je lub pró​bu​je prze​ry​wać? Po kil​ku mi​nu​tach po​zwól, żeby twój wzrok za​czął błą​dzić po po​ko​ju czy in​nym miej​scu, w któ​rym się znaj​du​jesz, i ob​da​rzaj czuj​ną uwa​gą każ​dą rzecz, jaką na​po​tkasz ocza​mi. Na​stęp​nie wsłu​chaj się w każ​dy od​głos, jaki może tam być obec​ny. Wsłu​chuj się w te dźwię​ki tak samo, jak przy​glą​da​łeś się ota​cza​ją​cym cię rze​czom. Nie​któ​re od​gło​‐ sy mogą być na​tu​ral​ne – szum wody czy wia​tru, śpiew pta​ków – a inne wy​two​rzył czło​wiek. Nie​któ​re są przy​jem​ne, inne nie. Nie roz​róż​niaj jed​nak do​brych i złych. Niech każ​dy dźwięk bę​dzie taki, jaki jest, bez żad​nej in​ter​pre​ta​cji. Tu​taj rów​nież wa​‐ run​kiem po​zo​sta​je zre​lak​so​wa​na, lecz czuj​na uwa​ga. Gdy po​strze​ga​my bez in​ter​pre​to​wa​nia lub men​tal​ne​go przy​kle​ja​nia ety​kie​tek, a więc bez do​da​wa​nia my​śli do na​szych wra​żeń, mo​że​my wy​czuć głęb​sze po​wią​za​‐ nie, któ​re ist​nie​je w tle na​sze​go po​strze​ga​nia na po​zór od​dziel​nych rze​czy. Sprawdź, czy po​tra​fisz usły​szeć, a wła​ści​wie za​uwa​żyć, głos w swo​jej gło​wie – a naj​ła​twiej usły​szeć go w chwi​li, gdy na coś się skar​ży – i roz​po​znaj, czym on jest w swej isto​cie: gło​sem ego, ni​czym wię​cej jak tyl​ko uwa​run​ko​wa​nym sche​ma​tem umy​sło​wym, my​ślą. Za​wsze gdy za​uwa​żysz ten głos, zro​zu​miesz tak​że, że je​steś nie tym gło​sem, tyl​ko kimś, kto go so​bie uświa​da​mia. W grun​cie rze​czy, je​steś świa​do​mo​ścią, któ​ra jest świa​do​ma tego gło​su. W tle znaj​du​je się świa​do​mość. Na pierw​szym pla​nie jest głos, ten, któ​ry my​śli. Dzię​ki temu uwal​niasz się od ego, od nie​ob​ser​wo​wa​ne​go umy​słu. * * * * *

Ani po​ję​cia, ani re​gu​ły ma​te​ma​tycz​ne nie mogą wy​ja​śnić tego, co nie​skoń​czo​ne. Żad​na myśl nie może ująć bez​kre​su ca​ło​ści. Rze​czy​wi​stość to spój​na jed​ność, ale myśl tnie ją na frag​men​ty. I z tego bio​rą się za​sad​ni​cze nie​po​ro​zu​mie​nia, na przy​kład prze​ko​na​nie, że ist​nie​ją osob​ne rze​czy i zda​rze​nia albo że coś jest przy​czy​ną cze​goś. Z każ​dą my​ślą wią​że się pew​na per​spek​ty​wa, a z każ​dą per​spek​ty​wą, z sa​mej jej na​tu​‐ ry, zwią​za​ne są ogra​ni​cze​nia, co w re​zul​ta​cie ozna​cza, że nie jest ona praw​dzi​wa, a przy​naj​mniej nie w peł​ni. Tyl​ko ca​łość jest praw​dzi​wa, ale ca​ło​ści nie moż​na wy​po​‐ wie​dzieć sło​wa​mi ani ogar​nąć my​ślą. Je​śli spoj​rzeć na to po​nad ogra​ni​cze​nia​mi, ja​‐ kie nam sta​wia my​śle​nie, a więc w ka​te​go​riach nie​poj​mo​wal​nych dla ludz​kie​go umy​słu, wszyst​ko dzie​je się te​raz. Wszyst​ko, co kie​dy​kol​wiek było lub bę​dzie, to te​‐ raź​niej​szość, poza cza​sem, któ​ry jest two​rem my​ślo​wym. Gdy nie po​kry​wasz świa​ta sło​wa​mi i ety​kiet​ka​mi, do two​je​go ży​cia wra​ca po​czu​‐ cie cu​dow​no​ści, któ​re za​gu​bi​ło się już daw​no temu, kie​dy ludz​kość za​miast po​słu​gi​‐ wać się my​ślą, pod​da​ła się jej wła​dzy. Do two​je​go ży​cia po​wra​ca głę​bia. Wszyst​ko znów sta​je się nowe, świe​że. A naj​wspa​nial​szym cu​dem jest do​świad​cza​nie wte​dy swo​je​go isto​to​we​go ja jako wyż​sze​go niż ja​kie​kol​wiek sło​wa, my​śli, ety​kie​ty men​‐ tal​ne i wy​obra​że​nia. Aby tak się sta​ło, mu​sisz uwol​nić swo​je po​czu​cie ja, po​czu​cie Ist​nie​nia, od wszyst​kie​go, z czym się zmie​sza​ło, czy​li utoż​sa​mi​ło. * * * * * Czy moż​na wy​zbyć się prze​ko​na​nia, że po​wi​nie​neś lub mu​sisz wie​dzieć, kim je​‐ steś? In​ny​mi sło​wy, czy moż​na prze​stać ocze​ki​wać od de​fi​ni​cji po​ję​cio​wych, że da​‐ dzą nam na​sze po​czu​cie ja? Czy mo​żesz prze​stać upa​try​wać w my​śle​niu swo​jej toż​sa​‐ mo​ści? Im bar​dziej zmie​niasz swo​je my​śle​nie w swo​ją toż​sa​mość, tym bar​dziej od​ci​nasz się od du​cho​we​go wy​mia​ru w swo​im wnę​trzu. Utoż​sa​mia​nie sa​me​go sie​bie z my​śle​niem to ogra​ni​cza​nie sie​bie. Gdy w peł​ni ak​‐ cep​tu​jesz fakt, że nie wiesz, wów​czas osią​gasz praw​dzi​wy stan spo​ko​ju i kla​row​no​‐ ści, któ​ry zbli​ża cię do tego, kim rze​czy​wi​ście je​steś – bar​dziej, niż mo​gła​by to kie​dy​‐ kol​wiek zro​bić myśl. * * * * * Nie szu​kaj szczę​ścia. Je​że​li go szu​kasz, nie znaj​dziesz, bo szu​ka​nie to prze​ci​wień​‐ stwo szczę​ścia. Szczę​ście jest za​wsze nie​uchwyt​ne, ale wol​ność od nie​szczęść moż​na osią​gnąć już te​raz, sta​jąc twa​rzą w twarz z tym, co jest, za​miast ukła​da​jąc o tym hi​‐ sto​rie. Nie​do​la prze​sła​nia twój na​tu​ral​ny stan po​myśl​no​ści i we​wnętrz​ne​go spo​ko​ju, źró​dło praw​dzi​we​go szczę​ścia.

Roz​dział 2 POTĘGA CHWILI TERAŹNIEJSZEJ Naj​więk​szym wro​giem ego jest te​raź​niej​szość, czy​li samo Ży​cie. * * * * * Uwa​ża się, że czas to nie​skoń​czo​ny ciąg chwil, jed​nych „do​brych”, in​nych „złych”. Je​śli jed​nak przyj​rzeć się temu nie​co bli​żej, to zna​czy przez pry​zmat wła​sne​‐ go bez​po​śred​nie​go do​świad​cze​nia, to oka​zu​je się, że tych chwil wca​le nie jest tak dużo. Od​kry​wa​my, że za​wsze ist​nie​je tyl​ko ta chwi​la. Ży​cie to nie​usta​ją​ce tu i te​raz. Całe two​je ży​cie od​by​wa się w nie​prze​rwa​nym Te​raz. Na​wet prze​szłość i przy​szłość ist​nie​ją wy​łącz​nie wte​dy, gdy je so​bie przy​po​mi​nasz lub wy​obra​żasz, a ro​bisz to, my​śląc o nich w je​dy​nym na​praw​dę ist​nie​ją​cym mo​men​cie: w tym, któ​ry jest te​raz. Dla​cze​go od​no​si​my wra​że​nie, że ist​nie​je bar​dzo wie​le róż​nych chwil? Dla​te​go, że chwi​lę te​raź​niej​szą my​li​my z tym wszyst​kim, co się wy​da​rza w da​nej prze​strze​ni. Po​my​le​nie chwi​li te​raź​niej​szej z tą za​war​to​ścią stwa​rza nie tyl​ko złu​dze​nie cza​su, ale też ilu​zję ego. Wszyst​ko wy​da​je się pod​le​gać cza​so​wi, mimo że dzie​je się w Te​raz. I to jest pa​ra​‐ doks. Gdzie​kol​wiek spoj​rzeć, wi​dać po​szla​ki ist​nie​nia cza​su – gni​ją​ce jabł​ko, two​ja twarz w lu​strze w po​rów​na​niu z twa​rzą na zdję​ciu sprzed trzy​dzie​stu lat – ni​g​dy jed​‐ nak nie znaj​du​je​my do​wo​du bez​po​śred​nie​go, nie do​świad​cza​my sa​me​go cza​su. Za​‐ wsze prze​ży​wa​my tyl​ko chwi​lę te​raź​niej​szą, a ra​czej to, co się w niej wy​da​rza. Je​śli wziąć pod uwa​gę wy​łącz​nie do​wód bez​po​śred​ni, to nie ma żad​ne​go cza​su, a je​dy​‐ nym, co ist​nie​je, jest Te​raz. * * * * * Co​kol​wiek ist​nie​je albo się wy​da​rza, jest for​mą, jaką przy​bie​ra Te​raz. Do​pó​ki opie​rasz się temu we​wnętrz​nie, do​pó​ty ta for​ma, czy​li świat, jawi się jako ba​rie​ra nie do po​ko​na​nia, któ​ra od​dzie​la cię od tego, kim rze​czy​wi​ście je​steś poza for​mą, od​dzie​‐ la cię od bez​po​sta​cio​we​go je​dy​ne​go ży​cia, ja​kim je​steś. Je​że​li go​dzisz się we​wnętrz​ne z tym, że Te​raz przy​bie​ra pew​ną for​mę, to sama ta for​ma sta​je się furt​ką do bez​po​‐ sta​cio​wo​ści. Zni​ka od​dzie​le​nie mię​dzy świa​tem a Bo​giem. Je​śli sta​wiasz opór temu, co się wy​da​rza, zda​jesz się na ła​skę tego, co się wy​da​rza, i o two​im szczę​ściu lub nie​szczę​ściu de​cy​du​je świat. * * * * *

Więk​szość ego ma sprzecz​ne za​chcian​ki. Ego chce róż​nych rze​czy o róż​nych po​‐ rach albo może w ogó​le nie wie​dzieć, cze​go chce, z wy​jąt​kiem tego, cze​go nie chce: chwi​li te​raź​niej​szej. Do​stra​jać się do tego, co jest, to zna​czy łą​czyć się z we​wnętrz​nym bra​kiem opo​ru wo​bec tego, co się wy​da​rza. A więc nie przy​pi​sy​wać temu w my​ślach ety​kie​tek „do​‐ bre” czy „złe”, lecz po​zwo​lić, żeby było, ja​kie jest. Czy wo​bec tego mamy nie po​dej​mo​‐ wać żad​nych dzia​łań, aby coś w na​szym ży​ciu zmie​nić? Prze​ciw​nie. Kie​dy fun​da​‐ men​tem two​ich dzia​łań sta​je się we​wnętrz​ne ze​stro​je​nie z chwi​lą te​raź​niej​szą, otrzy​mu​ją one wspar​cie od in​te​li​gen​cji sa​me​go Ży​cia. * * * * * Za​wsze gdy by​łeś zde​ner​wo​wa​ny lub spię​ty, dą​ży​łeś głów​nie do celu ze​wnętrz​ne​‐ go i tra​ci​łeś z oczu cel we​wnętrz​ny. Za​po​mi​na​łeś, że naj​waż​niej​szy jest twój stan świa​do​mo​ści, a wszyst​ko inne to spra​wy dru​go​rzęd​ne. Dla​cze​go po​ja​wia się stres, nie​po​kój lub ne​ga​ty​wizm? Dla​te​go, że od​wró​ci​łeś się od chwi​li te​raź​niej​szej. A z ja​kie​go po​wo​du to zro​bi​łeś? Po​my​śla​łeś, że waż​niej​sze jest coś in​ne​go. Za​po​mnia​łeś o swo​im głów​nym celu. Je​den mały błąd w spo​so​bie po​‐ strze​ga​nia świa​ta pro​wa​dzi do ogro​mu cier​pie​nia. * * * * * Ego po​strze​ga chwi​lę te​raź​niej​szą na trzy spo​so​by: jako śro​dek do celu, jako prze​‐ szko​dę albo jako wro​ga. Gdy pro​te​stu​jesz prze​ciw​ko for​mie, jaką przy​bie​ra ży​cie w da​nym mo​men​cie, i gdy uwa​żasz Te​raz za śro​dek do celu, prze​szko​dę lub wro​ga, wzmac​niasz tym sa​‐ mym wła​sną toż​sa​mość po​sta​cio​wą, ego. Stąd bie​rze się jego re​ak​tyw​ność. Co to jest re​ak​tyw​ność? Na​wy​ko​wa skłon​ność do re​ago​wa​nia. Im bar​dziej je​steś re​ak​tyw​ny, tym sil​niej wi​kłasz się w for​mę. Im sil​niej utoż​sa​miasz się z for​mą, tym po​tęż​niej​sze sta​je się ego. Wte​dy two​je By​cie już w ogó​le nie prze​świe​ca przez for​mę – lub prze​‐ świe​ca bar​dzo sła​bo. * * * * * Lu​dzie są prze​ko​na​ni, że ich szczę​ście za​le​ży od tego, co im się przy​da​rza, a więc od for​my. Nie ro​zu​mie​ją, że to, co się dzie​je, jest naj​bar​dziej nie​trwa​łą rze​czą na świe​‐ cie. Bez​u​stan​nie się zmie​nia. Uwa​ża​ją, że w chwi​li te​raź​niej​szej pa​nu​je albo nad​miar, po​nie​waż wy​da​rzy​ło się coś, co nie po​win​no było się wy​da​rzyć, albo nie​do​bór, gdyż nie wy​da​rzy​ło się coś, co po​win​no było się wy​da​rzyć. Nie do​strze​ga​ją głęb​szej do​sko​‐ na​ło​ści, któ​ra jest nie​od​łącz​na od ży​cia sa​me​go w so​bie, do​sko​na​ło​ści sta​le tu obec​‐ nej, ist​nie​ją​cej po​nad tym wszyst​kim, co się wy​da​rza lub nie wy​da​rza, po​nad for​mą.

Ak​cep​tuj chwi​lę te​raź​niej​szą i szu​kaj do​sko​na​ło​ści, któ​ra jest głęb​sza niż ja​ka​kol​‐ wiek for​ma i nie​tknię​ta przez czas. * * * * * Naj​istot​niej​szy, naj​bar​dziej pod​sta​wo​wy zwią​zek, jaki ist​nie​je w two​im ży​ciu, to two​ja re​la​cja z Te​raz albo ra​czej z każ​dą for​mą, jaką Te​raz przy​bie​ra, czy​li z tym, co ist​nie​je lub co się wy​da​rza. Je​że​li twój zwią​zek z Te​raz jest dys​funk​cyj​ny, dys​funk​cja ta uwi​docz​ni się w każ​dej re​la​cji z inną oso​bą i w każ​dej sy​tu​acji, z jaką się spo​tkasz. Ego moż​na by zde​fi​nio​wać wła​śnie w ten spo​sób: jako dys​funk​cyj​ny zwią​zek z chwi​‐ lą te​raź​niej​szą. To w tym mo​men​cie mo​żesz zde​cy​do​wać, ja​kie​go ro​dza​ju sto​su​nek chcesz mieć do chwi​li te​raź​niej​szej. „Czy chcę, żeby chwi​la te​raź​niej​sza była moim przy​ja​cie​lem, czy wro​giem?”. Chwi​la te​raź​niej​sza jest nie​od​łącz​na od ży​cia, a za​tem w isto​cie de​cy​du​jesz, jaki ma być twój zwią​zek z ży​ciem. A kie​dy już po​sta​no​wi​łeś, by chwi​la te​raź​niej​sza była two​im przy​ja​cie​lem, do cie​bie na​le​ży pierw​szy krok. Bądź wo​bec niej życz​li​wy, przyj​muj ją bez wzglę​du na to, w ja​kim przy​by​wa prze​bra​niu, a nie​ba​wem zo​ba​‐ czysz re​zul​ta​ty. Ży​cie sta​je się dla cie​bie przy​ja​zne, lu​dzie za​czy​na​ją być po​moc​ni, oko​licz​no​ści ci sprzy​ja​ją. Jed​na de​cy​zja zmie​nia całą two​ją rze​czy​wi​stość. Lecz tę jed​‐ ną de​cy​zję mu​sisz po​dej​mo​wać cią​gle na nowo – aż ży​cie w taki spo​sób sta​nie się czymś na​tu​ral​nym. * * * * * Usu​nię​cie cza​su z na​szej świa​do​mo​ści to usu​nię​cie ego. Jest to je​dy​na praw​dzi​wa prak​ty​ka du​cho​wa... To, o czym tu mó​wi​my, to wy​eli​mi​no​wa​nie cza​su psy​cho​lo​‐ gicz​ne​go, a więc cią​głe​go zaj​mo​wa​nia się przez nasz ego​istycz​ny umysł prze​szło​ścią i przy​szło​ścią oraz jego nie​chę​ci, aby stać się jed​no​ścią z ży​ciem dzię​ki do​stro​je​niu się do ist​nie​nia nie​ro​ze​rwal​nie zwią​za​ne​go z chwi​lą te​raź​niej​szą. Za​wsze gdy na​wy​ko​we „nie” w sto​sun​ku do ży​cia zmie​nia się w „tak” i gdy po​‐ zwa​lasz tej chwi​li być taką, jaka jest, uni​ce​stwiasz za​rów​no czas, jak i ego. Bo ego, żeby prze​żyć, musi czy​nić czas – prze​szłość i przy​szłość – waż​niej​szym niż chwi​la te​‐ raź​niej​sza. Czas to po​zio​my wy​miar ży​cia, wierzch​nia war​stwa na​szej rze​czy​wi​sto​ści. Ist​‐ nie​je rów​nież pio​no​wy wy​miar głę​bi, do któ​re​go moż​na do​trzeć tyl​ko przez wro​ta chwi​li te​raź​niej​szej. * * * * * Świa​do​mość to po​tę​ga ukry​ta w chwi​li obec​nej. Dla​te​go mo​że​my ją też na​zwać Obec​no​ścią.

Osta​tecz​nym ce​lem ist​nie​nia czło​wie​ka, a więc i two​im, jest spro​wa​dze​nie owej po​tę​gi do tego świa​ta. * * * * * Twój głów​ny cel po​le​ga na tym, by po​zwo​lić świa​do​mo​ści wpły​wać do wszyst​‐ kie​go, co ro​bisz. Ce​lem dru​go​rzęd​nym jest, ro​biąc to wszyst​ko, osią​gnąć to, cze​go chcesz. Pod​czas gdy wcze​śniej po​ję​cie celu wią​za​ło się za​wsze z przy​szło​ścią, te​raz masz głęb​szy cel, któ​ry mo​żesz zna​leźć tyl​ko w te​raź​niej​szo​ści, od​rzu​ca​jąc czas. Twój cel dru​go​rzęd​ny czy ze​wnętrz​ny tkwi w wy​mia​rze cza​su, na​to​miast cel głów​ny nie​ro​ze​rwal​nie łą​czy się z Te​raz i dla​te​go wy​ma​ga za​ne​go​wa​nia cza​su. Jak te cele mo​że​my po​go​dzić? Uświa​da​mia​jąc so​bie, że cała na​sza ży​cio​wa wę​‐ drów​ka w isto​cie skła​da się z kro​ków, któ​re sta​wia​my w tym wła​śnie mo​men​cie. Za​‐ wsze jest tyl​ko ten je​den krok i jemu po​świę​casz całą uwa​gę. Nie zna​czy to wca​le, że nie wiesz, do​kąd idziesz. Ozna​cza tyl​ko, że krok ten jest naj​waż​niej​szy, a miej​sce prze​zna​cze​nia od​gry​wa dru​go​rzęd​ną rolę. To, co za​sta​niesz w owym miej​scu, gdy do nie​go do​trzesz, za​le​ży od tego, jaki był ten je​den krok. In​ny​mi sło​wy: to, co bę​dzie mieć dla cie​bie przy​szłość, za​le​ży od sta​nu two​jej świa​do​mo​ści te​raz. * * * * * Po​przez chwi​lę te​raź​niej​szą masz do​stęp do po​tę​gi sa​me​go ży​cia, tej, któ​rą tra​dy​‐ cyj​nie na​zy​wa się Bo​giem. Gdy tyl​ko się od tej chwi​li od​wró​cisz, Bóg prze​sta​je ist​nieć w two​im ży​ciu, a to​bie po​zo​sta​je wy​łącz​nie my​ślo​we po​ję​cie Boga, w któ​re​go jed​ni lu​dzie wie​rzą, inni nie. Ale na​wet wia​ra w Boga jest tyl​ko mar​nym atry​bu​tem ży​wej obec​no​ści Boga ma​ni​fe​stu​ją​cej się w każ​dym mo​men​cie two​je​go ży​cia.

Roz​dział 3 KIM JESTEM? Osta​tecz​na praw​da mó​wią​ca, kim je​steś, to nie: „Ja je​stem tym czy owym”, ale: „Ja Je​‐ stem”. * * * * * Sta​wia​nie zna​ku rów​no​ści po​mię​dzy „Ja” a fi​zycz​nym, po​strze​ga​nym zmy​sło​wo cia​łem, któ​re​go prze​zna​cze​niem jest ro​snąć, więd​nąć i za​mie​rać, za​wsze, prę​dzej czy póź​niej, pro​wa​dzi do cier​pie​nia. To, że nie utoż​sa​miasz się z cia​łem, nie zna​czy wca​‐ le, że je lek​ce​wa​żysz, gar​dzisz nim i już nie dbasz o nie. Je​że​li jest sil​ne, pięk​ne, ener​‐ gicz​ne, mo​żesz cie​szyć się tymi ce​cha​mi i je ce​nić – do​pó​ki trwa​ją. Mo​żesz rów​nież po​pra​wiać jego kon​dy​cję dzię​ki od​po​wied​nie​mu od​ży​wia​niu i gim​na​sty​ce. Je​śli nie utoż​sa​miasz cia​ła z tym, kim je​steś, to gdy moda bled​nie, ener​gia słab​nie lub po​ja​wia się ja​kaś nie​spraw​ność, nie wpły​nie to w ża​den spo​sób na two​je po​czu​cie wła​snej war​to​ści albo toż​sa​mo​ści. Zresz​tą kie​dy cia​ło za​czy​na słab​nąć, wów​czas przez za​ni​‐ ka​ją​cą for​mę ła​twiej może prze​świe​cać wy​miar bez​po​sta​cio​wo​ści, świa​tło świa​do​‐ mo​ści. * * * * * Ego się uak​tyw​nia, gdy swo​je po​czu​cie By​cia, owo „Ja Je​stem”, bę​dą​ce bez​po​sta​‐ cio​wą świa​do​mo​ścią, my​lisz z for​mą. Na tym wła​śnie po​le​ga utoż​sa​mia​nie. To za​po​‐ mnie​nie o By​ciu, pod​sta​wo​wy błąd, ilu​zja cał​ko​wi​te​go od​dzie​le​nia, któ​ra za​mie​nia rze​czy​wi​stość w zły sen. Ego za​wsze jest utoż​sa​mia​niem się z for​mą, po​szu​ki​wa​niem sa​me​go sie​bie i co za tym idzie, za​gu​bie​niem się w ja​kiejś for​mie. For​my to nie tyl​ko przed​mio​ty ma​te​‐ rial​ne i cia​ła fi​zycz​ne. Bar​dziej fun​da​men​tal​ne niż for​my ze​wnętrz​ne – rze​czy i cia​ła – są for​my my​ślo​we, któ​re nie​ustan​nie po​ja​wia​ją się w polu świa​do​mo​ści. * * * * * Je​steś czło​wie​kiem. Co to zna​czy? Pa​no​wa​nie nad ży​ciem to nie kwe​stia spra​wo​‐ wa​nia kon​tro​li, lecz znaj​do​wa​nie rów​no​wa​gi po​mię​dzy tym, co ludz​kie, a By​ciem. Oj​ciec, mat​ka, mąż, żona, mło​dy, sta​ry, role, któ​re od​gry​wasz, funk​cje, któ​re peł​nisz, i to, co ro​bisz – wszyst​ko na​le​ży do wy​mia​ru ludz​kie​go. Ma swo​je miej​sce i wy​ma​ga sza​cun​ku, lecz samo w so​bie nie wy​star​cza, aby stwo​rzyć peł​ny, war​to​ścio​wy zwią​‐ zek lub uda​ne ży​cie. Czyn​nik ludz​ki ni​g​dy nie wy​star​cza, bez wzglę​du na to, jak bar​‐

dzo się sta​rasz albo co osią​gasz. Jest więc jesz​cze By​cie. Moż​na je zna​leźć w ci​szy, w czuj​nej obec​no​ści sa​mej Świa​do​mo​ści, w Świa​do​mo​ści, któ​rą je​steś. To, co ludz​‐ kie, jest tyl​ko for​mą. By​cie to bez​po​sta​cio​wość. Czło​wie​czeń​stwo i By​cie nie są od​‐ dzie​lo​ne, lecz sil​nie się spla​ta​ją. * * * * * Gdy za​czy​nasz so​bie uświa​da​miać tym​cza​so​wość wszyst​kich form, zmniej​sza się two​je przy​wią​za​nie do nich i w pew​nym stop​niu prze​sta​jesz się z nimi utoż​sa​miać. Za​cho​wy​wa​nie dy​stan​su nie ozna​cza jed​nak, że nie mo​żesz cie​szyć się do​bra​mi, ja​kie ofe​ru​je świat. W grun​cie rze​czy dają ci na​wet więk​szą ra​dość. Kie​dy już do​strze​żesz i za​ak​cep​tu​jesz to, że wszel​kie for​my prze​mi​ja​ją, że zmia​ny są nie​uchron​ne, mo​żesz czer​pać ra​dość z przy​jem​no​ści tego świa​ta, do​pó​ki one trwa​ją, i to bez lęku przed ich utra​tą i bez obaw o przy​szłość. Gdy nie je​steś do nich przy​wią​za​ny, uzy​sku​jesz wyż​‐ szy punkt ob​ser​wa​cyj​ny, z któ​re​go pa​trzysz na wy​da​rze​nia w swo​im ży​ciu, za​miast da​wać się schwy​tać w ich pu​łap​kę. „Bło​go​sła​wie​ni ubo​dzy w du​chu, al​bo​wiem do nich na​le​ży Kró​le​stwo Nie​bie​skie” – po​wie​dział Je​zus. Co to zna​czy „być ubo​gim w du​chu”? To zna​czy nie mieć żad​ne​go we​wnętrz​ne​go ba​la​stu, czy​li nie utoż​sa​miać się z ni​czym – ani z rze​cza​mi, ani z po​ję​‐ cia​mi my​ślo​wy​mi, z któ​ry​mi wią​że​my na​sze po​czu​cie ja. A czym jest „Kró​le​stwo Nie​bie​skie”? Pro​stą, ale głę​bo​ką ra​do​ścią z By​cia, któ​re ist​nie​je tu i te​raz, je​że​li po​rzu​‐ cisz „utoż​sa​mia​nie się” i dzię​ki temu sta​niesz się „ubo​gi w du​chu”. * * * * * Jak zre​zy​gno​wać z przy​wią​za​nia do rze​czy? Na​wet nie pró​buj. To nie​moż​li​we. Znik​nie ono samo, gdy prze​sta​niesz w rze​czach szu​kać sie​bie. Tym​cza​sem tyl​ko bądź go świa​do​my. Cza​sa​mi mo​żesz nie zda​wać so​bie spra​wy, że je​steś do cze​goś przy​wią​‐ za​ny, czy​li że się z czymś utoż​sa​miasz. Poj​mu​jesz to do​pie​ro wte​dy, gdy to stra​cisz albo gdy po​ja​wi się groź​ba utra​ty. Je​śli ogar​nia cię wów​czas żal lub nie​po​kój, świad​‐ czy to o two​im przy​wią​za​niu. Kie​dy so​bie uświa​da​miasz, że z czymś się utoż​sa​mi​łeś, utoż​sa​mie​nie to prze​sta​je być cał​ko​wi​te. „Je​stem świa​do​mo​ścią, któ​ra so​bie uświa​‐ da​mia, że ist​nie​je przy​wią​za​nie”. Oto po​czą​tek prze​mia​ny świa​do​mo​ści. Gdy roz​my​ślasz nad nie​zba​da​ną głę​bią prze​strze​ni albo gdy wsłu​chu​jesz się w ci​‐ szę rano tuż przed wscho​dem słoń​ca, coś w to​bie za​czy​na roz​brzmie​wać, tak jak​byś to roz​po​zna​wał. I od​czu​wasz wów​czas tę bez​kre​sną głę​bię prze​strze​ni jako wła​sną głę​bię, i wiesz, że ta dro​go​cen​na ci​sza, któ​ra nie ma żad​nej for​my, le​piej od​zwier​cie​‐ dla to, kim na​praw​dę je​steś, niż ja​ka​kol​wiek rzecz sta​no​wią​ca treść two​je​go ziem​‐ skie​go ży​cia. Dwo​ja​ka rze​czy​wi​stość wszech​świa​ta, któ​ra się skła​da z rze​czy i prze​strze​ni, czy​li przed​mio​to​wo​ści i bez​przed​mio​to​wo​ści to też two​ja rze​czy​wi​stość. Zdro​we, zrów​‐

no​wa​żo​ne, owoc​ne ży​cie ludz​kie to ta​niec po​mię​dzy tymi dwo​ma wy​mia​ra​mi two​‐ rzą​cy​mi rze​czy​wi​stość: po​mię​dzy for​mą a prze​strze​nią. Więk​szość lu​dzi tak bar​dzo utoż​sa​mia się ze świa​tem form, ze zmy​sło​wy​mi do​zna​nia​mi, my​śla​mi i emo​cja​mi, że ta dru​ga wi​tal​na część zni​ka z ich ży​cia. Utoż​sa​mia​nie się z for​mą trzy​ma ich w pu​łap​ce ego. Po​dob​nie jak prze​strzeń umoż​li​wia wszyst​kim rze​czom ist​nie​nie i po​dob​nie jak bez ci​szy nie był​by moż​li​wy dźwięk, tak i ty nie mógł​byś ist​nieć, gdy​by nie ów ży​‐ wot​ny, bez​po​sta​cio​wy wy​miar, któ​ry jest esen​cją tego, kim je​steś. Mo​gli​by​śmy po​‐ wie​dzieć „Bóg”, je​śli to sło​wo nie by​ło​by tak nie​wła​ści​wie uży​wa​ne. Wolę okre​śle​nie „By​cie”. By​cie jest wcze​śniej​sze niż ist​nie​nie. Ist​nie​nie to for​ma, treść, „to, co się wy​‐ da​rza”. Ist​nie​nie jest pierw​szym pla​nem ży​cia; By​cie jest tłem. Zbio​ro​wa cho​ro​ba ludz​ko​ści po​le​ga na tym, że je​ste​śmy tak za​ab​sor​bo​wa​ni tym, co się wy​da​rza, tak za​hip​no​ty​zo​wa​ni świa​tem zmien​nych form i tak po​chło​nię​ci tre​ścią swo​je​go ży​cia, że za​po​mi​na​my o esen​cji, któ​ra jest po​nad tre​ścią, po​nad for​‐ mą, po​nad my​ślą. Tak bar​dzo po​że​ra nas czas, że za​po​mi​na​my o wiecz​no​ści, któ​ra jest źró​dłem na​sze​go po​cho​dze​nia, do​mem, prze​zna​cze​niem. Wiecz​ność to żywa rze​‐ czy​wi​stość tego, kim na​praw​dę je​steś. * * * * * Kie​dy w kwie​cie do​strze​żesz pięk​no, obu​dzisz się, choć​by na krót​ko, tak​że na to pięk​no, któ​re jest pod​sta​wo​wą czę​ścią two​jej wła​snej naj​głęb​szej isto​ty, two​jej praw​‐ dzi​wej na​tu​ry. Z tym spo​strze​że​niem nie​ro​ze​rwal​nie wią​żą się ra​dość i mi​łość. Kwia​‐ ty mogą być dla nas ubra​nym w for​mę od​zwier​cie​dle​niem tego, co jest w nas naj​‐ wyż​sze, naj​święt​sze i w koń​cu bez​po​sta​cio​we. Kwia​ty, bar​dziej krót​ko​trwa​łe, bar​‐ dziej ete​rycz​ne i de​li​kat​niej​sze niż ro​śli​ny, któ​re je wy​da​ły, są jak po​słań​cy z in​nej rze​czy​wi​sto​ści, jak most mię​dzy świa​tem form fi​zycz​nych a tym, co bez​po​sta​cio​we. Nie tyl​ko mają za​pach, sub​tel​ny i przy​jem​ny, ale przy​no​szą też aro​mat z wy​mia​ru du​cho​we​go. Kie​dy je​steś uważ​ny i kon​tem​plu​jesz kwiat bez na​zy​wa​nia go w my​ślach, sta​je się on dla cie​bie furt​ką do bez​po​sta​cio​wo​ści. Otwie​rasz się we​wnętrz​nie, choć​by tro​chę, na wy​miar du​cho​wy. * * * * * Kie​dy prze​sta​jesz od​gry​wać role, zna​czy to, że w tym, co ro​bisz, nie ma żad​ne​go ja (ego). Nie ma też do​dat​ko​we​go pro​gra​mu: ochro​ny lub wzmoc​nie​nia ego. W re​zul​ta​‐ cie two​je czy​ny zy​sku​ją więk​szą moc. Cał​ko​wi​cie kon​cen​tru​jesz się na sy​tu​acji. Ze​‐ spa​lasz się z nią w jed​ność. Nie pró​bu​jesz być ni​kim in​nym. Gdy je​steś w peł​ni sobą, sta​jesz się sil​niej​szy i bar​dziej sku​tecz​ny. „Jak mam być sobą?” – to źle za​da​ne py​ta​nie. Su​ge​ru​je, że w tym celu mu​sisz coś

zro​bić. Nie ma to jed​nak tu​taj za​sto​so​wa​nia, bo prze​cież już je​steś sobą. Po pro​stu nie do​da​waj nie​po​trzeb​ne​go ba​la​stu do tego, kim na​praw​dę je​steś. „Ale ja nie wiem, kim je​stem. Nie wiem, co to zna​czy być sobą”. Je​że​li – nie wie​dząc – mo​żesz od​czu​wać cał​‐ ko​wi​ty kom​fort, to ozna​cza, że je​steś wła​śnie tym, kim je​steś – By​ciem po​nad tym, co ludz​kie, po​lem czy​ste​go po​ten​cja​łu, a nie czymś, co jest już zde​fi​nio​wa​ne. Prze​stań okre​ślać sa​me​go sie​bie – przed sobą i przed in​ny​mi. Nie umrzesz. Wró​‐ cisz do ży​cia. I nie przej​muj się tym, jak inni cię okre​śla​ją. Kie​dy to ro​bią, sami ogra​‐ ni​cza​ją sie​bie, a więc to ich pro​blem. W każ​dej in​te​rak​cji z ludź​mi po​rzuć wszel​kie funk​cje czy role, a bądź tyl​ko po​lem świa​do​mej Obec​no​ści. * * * * * Jak już mó​wi​li​śmy, gdy pro​te​stu​jesz prze​ciw​ko for​mie, jaką w da​nej chwi​li przy​‐ bie​ra Ży​cie, i gdy trak​tu​jesz Te​raz jako śro​dek do celu, prze​szko​dę albo wro​ga, wzmac​niasz swo​ją toż​sa​mość po​sta​cio​wą, ego. To pro​wa​dzi do jego re​ak​tyw​no​ści. Im bar​dziej sta​jesz się re​ak​tyw​ny, tym sil​niej wi​kłasz się w for​mę. Im sil​niej utoż​sa​‐ miasz się z for​mą, tym moc​niej​sze sta​je się ego. Wte​dy two​je By​cie nie prze​świe​ca już przez for​mę – lub prze​świe​ca bar​dzo sła​bo. Je​śli nie pro​te​stu​jesz prze​ciw​ko for​mie, coś w to​bie, co jest po​nad for​mą, wy​ła​nia się jako wszech​obej​mu​ją​ca Obec​ność, mil​czą​ca siła o wie​le po​tęż​niej​sza niż two​ja krót​ko​trwa​ła toż​sa​mość po​sta​cio​wa, oso​ba. To, kim na​praw​dę je​steś, ist​nie​je o wie​le głę​biej niż co​kol​wiek w świe​cie form. * * * * * Kie​dy my​ślisz, czu​jesz, po​strze​gasz i do​świad​czasz, two​ja świa​do​mość wcie​la się w for​mę. Od​ra​dza się jako myśl, uczu​cie, do​zna​nie zmy​sło​we, do​świad​cze​nie. Cykl po​now​nych na​ro​dzin, z któ​re​go bud​dy​ści mają na​dzie​ję w koń​cu się wy​rwać, prze​‐ bie​ga nie​ustan​nie, i tyl​ko w tym mo​men​cie – dzię​ki po​tę​dze Te​raz – masz szan​sę z nie​go wyjść. W peł​ni ak​cep​tu​jąc for​mę Te​raz, we​wnętrz​nie łą​czysz się z prze​strze​‐ nią, któ​ra jest isto​tą Te​raz. Dzię​ki tej ak​cep​ta​cji sta​jesz się w środ​ku „prze​strzen​ny”, czy​li ze​stro​jo​ny z prze​strze​nią za​miast z for​mą. Wte​dy w two​im ży​ciu po​ja​wia się praw​dzi​wy dy​stans i har​mo​nia. * * * * * Ra​do​ści By​cia, któ​ra jest je​dy​nym praw​dzi​wym szczę​ściem, nie może przy​nieść ci żad​na for​ma, rzecz, osią​gnię​cie, oso​ba czy sy​tu​acja – nic, co się wy​da​rza. Taka ra​dość nie może do cie​bie przyjść – ni​g​dy. Ona ema​nu​je z wy​mia​ru bez​po​sta​cio​wo​ści, któ​ry jest w to​bie, z sa​mej świa​do​mo​ści, i dla​te​go sta​no​wi jed​ność z tym, kim je​steś.

Roz​dział 4 PRZEBUDZENIE Tyl​ko do​zna​jąc prze​bu​dze​nia, mo​żesz po​znać praw​dzi​wy sens tego sło​wa. Prze​bu​dze​nie ozna​cza, że za​miast za​tra​cać się we wła​snym my​śle​niu, po​strze​gasz sie​bie jako świa​do​mość, któ​ra jest po​nad nim. My​śle​nie prze​sta​je być wte​dy au​to​no​‐ micz​nym wy​ra​cho​wa​nym dzia​ła​niem, któ​re pa​nu​je nad tobą i kie​ru​je two​im ży​‐ ciem. Wła​dzę przej​mu​je świa​do​mość. Za​miast rzą​dzić two​im ży​ciem, my​śle​nie sta​je się słu​gą świa​do​mo​ści. Świa​do​mość to kon​takt z in​te​li​gen​cją uni​wer​sal​ną. Ina​czej moż​na ją na​zwać Obec​no​ścią: świa​do​mo​ścią bez my​śle​nia. Jaki jest zwią​zek mię​dzy świa​do​mo​ścią a my​śle​niem? Świa​do​mość to prze​strzeń, w któ​rej ist​nie​ją my​śli, kie​dy owa prze​strzeń sta​ła się świa​do​ma sa​mej sie​bie. * * * * * Twój cel we​wnętrz​ny to prze​bu​dze​nie. W grun​cie rze​czy to pro​ste. Ten cel łą​czy cię z każ​dą inną oso​bą na tej pla​ne​cie – po​nie​waż jest ce​lem ca​łej ludz​ko​ści. Twój cel we​wnętrz​ny jest nie​zbęd​ną czę​ścią celu ca​ło​ści, wszech​świa​ta i jego ro​dzą​cej się in​‐ te​li​gen​cji. Twój cel ze​wnętrz​ny może z upły​wem cza​su się zmie​niać. Jest róż​ny u róż​‐ nych lu​dzi. Od​na​le​zie​nie celu we​wnętrz​ne​go i ży​cie zgod​ne z tym ce​lem to fun​da​‐ ment osią​gnię​cia celu ze​wnętrz​ne​go. To pod​sta​wa praw​dzi​we​go suk​ce​su. * * * * * Prze​zna​cze​niem ludz​ko​ści jest wznieść się po​nad cier​pie​nie, ale nie w taki spo​sób, jak są​dzi ego. Jed​no z jego wie​lu błęd​nych za​ło​żeń, wie​lu złud​nych prze​ko​nań, brzmi: „Nie po​wi​nie​nem cier​pieć”. Już sama ta myśl jest źró​dłem cier​pie​nia. Cier​pie​nie ma bo​wiem szla​chet​ny cel: ewo​lu​cję świa​do​mo​ści (prze​bu​dze​nie) i spa​le​nie ego. Czło​‐ wiek na krzy​żu to ob​raz ar​che​ty​picz​ny. To każ​dy męż​czy​zna i każ​da ko​bie​ta. Do​pó​ki opie​rasz się cier​pie​niu, cały pro​ces prze​bie​ga bar​dzo wol​no, gdyż pro​test stwa​rza wię​cej ego, któ​re trze​ba spa​lić. Na​to​miast gdy ak​cep​tu​jesz cier​pie​nie, ów pro​ces ule​‐ ga przy​śpie​sze​niu, co wy​ni​ka stąd, że cier​pisz świa​do​mie. Mo​żesz po​go​dzić się z cier​‐ pie​niem swo​im lub dru​giej oso​by, na przy​kład dziec​ka albo ro​dzi​ca. W ta​kim świa​‐ do​mym cier​pie​niu za​wie​ra się już prze​isto​cze​nie. Ogień cier​pie​nia sta​je się świa​tłem świa​do​mo​ści. Ego mówi: „Nie po​wi​nie​nem cier​pieć” – i ta myśl spra​wia ci jesz​cze więk​szy ból. Wy​pa​cza praw​dę, któ​ra za​wsze jest pa​ra​dok​sal​na. Bo praw​da jest taka, że mu​sisz przy​jąć cier​pie​nie, za​nim po​nad nie bę​dziesz mógł się wznieść.

Je​że​li ziem​ski dra​mat na​ce​cho​wa​ny na​szym ego ma w ogó​le ja​kiś cel, to je​dy​nie po​śred​ni. Na na​szej pla​ne​cie po​ja​wia się co​raz wię​cej cier​pie​nia, a cier​pie​nie, mimo że w prze​wa​ża​ją​cej czę​ści wy​twa​rza​ne przez ego, w osta​tecz​no​ści sta​je się dla nie​go de​struk​cyj​ne. Jest ogniem, w któ​rym ego samo się spa​la. „Pew​ne​go dnia uwol​nię się od ego. Do​znam prze​bu​dze​nia”. Kto to mówi? Ego. Uwol​nie​nie się od ego to wca​le nie ta​kie trud​ne przed​się​wzię​cie, to bar​dzo pro​sta rzecz. Wy​star​czy być świa​do​mym swo​ich my​śli i emo​cji – wte​dy gdy się po​ja​wia​ją. Cho​dzi w isto​cie nie o to, żeby coś „ro​bić”, ale o to, żeby z uwa​gą „ob​ser​wo​wać”. W tym sen​sie słusz​ne sta​je się stwier​dze​nie, że nie moż​na nic zro​bić, żeby uwol​nić się od ego. Kie​dy na​stę​pu​je ta zmia​na – przej​ście od my​śle​nia do świa​do​mo​ści – wów​czas w two​im ży​ciu za​czy​na funk​cjo​no​wać in​te​li​gen​cja o wie​le wyż​sza niż spryt ego. * * * * * Sta​jesz się do​bry nie wte​dy, gdy przy​wią​zu​jesz się do my​śli, aby być do​brym, lecz wte​dy, gdy od​naj​du​jesz do​bro, któ​re już w to​bie jest, i po​zwa​lasz mu się wy​ło​nić. A może się wy​ło​nić tyl​ko wów​czas, gdy w two​im sta​nie świa​do​mo​ści zmie​ni się coś istot​ne​go. W zen mówi się: „Nie szu​kaj praw​dy. Po pro​stu prze​stań kie​ro​wać się opi​nia​mi”. Co to zna​czy? Nie utoż​sa​miaj się ze swo​im umy​słem. Wte​dy to, co ist​nie​je po​nad umy​słem, wy​ła​nia się samo. * * * * * Za​sad​ni​czą czę​ścią prze​bu​dze​nia jest uj​rze​nie nie​prze​bu​dzo​ne​go sie​bie, ego, któ​re my​śli, mówi i dzia​ła. Gdy do​strze​gasz w so​bie nie​świa​do​mość, tym, co to umoż​li​wia, jest ro​dzą​ca się świa​do​mość, prze​bu​dze​nie. Nie mo​żesz wal​czyć prze​ciw​ko ego i wy​‐ grać, tak jak nie mo​żesz wal​czyć z ciem​no​ścią. Po​trze​ba tyl​ko świa​tła świa​do​mo​ści. I ty je​steś tym świa​tłem. * * * * * Prze​wa​ża​ją​cą część ży​cia wie​lu osób po​chła​nia ob​se​syj​ne zaj​mo​wa​nie się rze​cza​‐ mi. Wszyst​ko, cze​go po​szu​ku​je ego i do cze​go się przy​wią​zu​je, to sub​sty​tu​ty By​cia, któ​re​go ono nie czu​je. Mo​żesz ce​nić rze​czy i trosz​czyć się o nie, ale pa​mię​taj, że za​‐ wsze gdy za​czy​nasz się do nich przy​wią​zy​wać, daje znać o so​bie two​je ego. W rze​czy​‐ wi​sto​ści ty sam przy​wią​zu​jesz się nie do da​nej rze​czy, tyl​ko do my​śli, w któ​rej za​wie​‐ ra się sło​wo „ja”, „moje” lub „mnie”. Za każ​dym ra​zem gdy cał​ko​wi​cie ak​cep​tu​jesz ja​‐ kąś stra​tę, wy​cho​dzisz poza ego i wów​czas wy​ła​nia się to, kim na​praw​dę je​steś, owo Ja Je​stem, któ​re jest czy​stą świa​do​mo​ścią.

* * * * * Wie​lu lu​dzi, póki nie znaj​dą się na łożu śmier​ci i nie prze​sta​ną dbać o spra​wy do​‐ cze​sne, nie ro​zu​mie, że żad​na rzecz ni​g​dy nie mia​ła nic wspól​ne​go z tym, kim byli na​praw​dę. W ob​li​czu śmier​ci cała kon​cep​cja po​sia​da​nia oka​zu​je się bez​sen​sow​na. W swo​ich ostat​nich chwi​lach lu​dzie zda​ją so​bie rów​nież spra​wę, że pod​czas gdy przez te wszyst​kie lata szu​ka​li głęb​sze​go po​czu​cia wła​snej toż​sa​mo​ści, to, cze​go na​‐ praw​dę po​szu​ki​wa​li, ich By​cie, za​wsze gdzieś przy nich było, lecz w du​żej mie​rze nie​‐ zro​zu​mia​łe, po​nie​waż utoż​sa​mia​li się z rze​cza​mi, a wła​ści​wie ze swo​im umy​słem. * * * * * Dla nie​któ​rych lu​dzi prze​bu​dze​nie na​stę​pu​je wte​dy, gdy na​gle zda​ją so​bie spra​wę z ist​nie​nia pew​ne​go ro​dza​ju upo​rczy​wych my​śli, zwłasz​cza tych nie​zmien​nie ne​ga​‐ tyw​nych, któ​re mo​gli utoż​sa​miać ze wszyst​kim w swo​im ży​ciu. Na​gle po​ja​wia się świa​do​mość, któ​ra jest świa​do​ma tej my​śli, lecz nie jest jej czę​ścią. Ruch wstecz w ży​ciu czło​wie​ka, słab​nię​cie albo roz​pad for​my, czy to wsku​tek sta​‐ rze​nia się, cho​ro​by, nie​spraw​no​ści, stra​ty, czy też ja​kiejś tra​ge​dii oso​bi​stej, nie​sie w so​bie ol​brzy​mi po​ten​cjał du​cho​we​go prze​bu​dze​nia – co zna​czy, że prze​sta​je się utoż​sa​miać świa​do​mość z for​mą. Na no​wej Zie​mi po​de​szły wiek bę​dzie​my po​wszech​nie uwa​żać za nie​zwy​kle war​‐ to​ścio​wy, bo jest to czas roz​kwi​tu świa​do​mo​ści. Dla tych, któ​rzy na​dal są za​gu​bie​ni w ze​wnętrz​nych oko​licz​no​ściach swo​je​go ży​cia, bę​dzie to okres póź​ne​go po​wro​tu do domu, kie​dy to w koń​cu prze​bu​dzą się na swój we​wnętrz​ny cel. Dla wie​lu in​nych bę​dzie to etap in​ten​sy​fi​ka​cji i kul​mi​na​cji pro​ce​su bu​dze​nia się. Jed​nak gdy two​ja świa​do​mość się po​głę​bia i ego prze​sta​je rzą​dzić two​im ży​ciem, nie mu​sisz cze​kać, aż twój świat się skur​czy lub za​ła​mie wsku​tek sta​ro​ści czy tra​ge​‐ dii oso​bi​stej, aby móc się obu​dzić na we​wnętrz​ny cel. Kie​dy na tej pla​ne​cie za​czy​na ro​dzić się nowa świa​do​mość, co​raz wię​cej lu​dzi nie po​trze​bu​je już sztur​chań​ca, by się prze​bu​dzić. Do​bro​wol​nie przyj​mu​ją pro​ces prze​bu​dze​nia, na​wet je​śli na​dal an​ga​‐ żu​ją się w ze​wnętrz​ny cykl roz​wo​ju i eks​pan​sji. Gdy cykl ten prze​sta​nie być za​własz​‐ cza​ny przez ego, na świat zstą​pi wy​miar du​cho​wy dzię​ki ru​cho​wi na​przód – my​śli, mo​wie, dzia​ła​niu, two​rze​niu – rów​nie sil​ne​mu jak ruch wstecz, czy​li mil​cze​nie, By​‐ cie i roz​pad for​my. * * * * * Ko​chać to zna​czy roz​po​zna​wać sie​bie w kimś in​nym. Wte​dy ta „in​ność” in​ne​go oka​zu​je się ilu​zją prze​ni​ka​ją​cą kró​le​stwo czy​sto ludz​kie, kró​le​stwo for​my. Gdy ten inny roz​po​zna​je cie​bie, owo roz​po​zna​nie po​sze​rza wy​miar By​cia w tym świe​cie dzię​ki wam oboj​gu. To mi​łość zba​wia świat.

Roz​dział 5 PRZESTRZEŃ WEWNĘTRZNA Gdy świa​do​mość prze​sta​je już być tak cał​ko​wi​cie za​ab​sor​bo​wa​na my​śle​niem, jej część po​zo​sta​je w sta​nie bez​po​sta​cio​wym, nie​uwa​run​ko​wa​nym, pier​wot​nym. To prze​strzeń we​wnętrz​na. * * * * * Ży​cie więk​szo​ści lu​dzi za​śmie​ca​ją róż​ne rze​czy: przed​mio​ty ma​te​rial​ne, spra​wy do za​ła​twie​nia czy do prze​my​śle​nia. Ta​kie ży​cie przy​po​mi​na hi​sto​rię ludz​ko​ści, okre​ślo​ną przez Win​sto​na Chur​chil​la jako „jed​na cho​ler​na rzecz za dru​gą”. Umysł ta​‐ kich osób wy​peł​nia gąszcz my​śli – jed​na myśl goni dru​gą. To wy​miar świa​do​mo​ści przed​mio​to​wej, któ​ra wła​da rze​czy​wi​sto​ścią prze​wa​ża​ją​cej czę​ści lu​dzi. Dla​te​go w ich ży​ciu nie ma har​mo​nii. Aby na​sza pla​ne​ta znów sta​ła się zdro​wa, a ludz​kość mo​gła wy​peł​nić swo​je prze​zna​cze​nie, świa​do​mość przed​mio​to​wą trze​ba zrów​no​wa​‐ żyć świa​do​mo​ścią prze​strze​ni. Roz​wój świa​do​mo​ści prze​strze​ni to ko​lej​ny etap ewo​‐ lu​cji czło​wie​ka. Świa​do​mość prze​strze​ni ozna​cza, że poza tym, iż po​sia​dasz świa​do​mość przed​‐ mio​tów – co za​wsze spro​wa​dza się do wra​żeń zmy​sło​wych, my​śli i emo​cji – ist​nie​je też głęb​szy nurt świa​do​mo​ści. Ta głęb​sza świa​do​mość ozna​cza, że je​steś świa​do​my nie tyl​ko rze​czy (przed​mio​tów), ale rów​nież tego, że je​steś świa​do​my. Je​że​li po​tra​fisz wy​czuć gdzieś w tle uważ​ną we​wnętrz​ną ci​szę, choć na pierw​szym pla​nie dzie​ją się róż​ne rze​czy – to wła​śnie jest ta świa​do​mość! Ten wy​miar ist​nie​je w każ​dym z nas, lecz więk​szość lu​dzi nie zda​je so​bie z tego spra​wy. Cza​sem o tym przy​po​mi​nam, py​‐ ta​jąc: „Czy czu​jesz wła​sną Obec​ność?”. Świa​do​mość prze​strze​ni świad​czy o uwol​nie​niu się nie tyl​ko od ego, ale też od wła​dzy spraw tego świa​ta, ma​te​ria​li​zmu i fi​zycz​no​ści. To wła​śnie wy​miar du​cho​wy może przy​nieść świa​tu prze​mia​nę i praw​dzi​wy sens. * * * * * Gdy już prze​sta​łeś się cał​ko​wi​cie utoż​sa​miać z for​mą, świa​do​mość – to, kim je​steś – wy​zwa​la się z uwię​zie​nia w tej for​mie. Ta​kie uwol​nie​nie ozna​cza, że po​wsta​je we​‐ wnętrz​na prze​strzeń. Po​ja​wia się ona jako mil​cze​nie, ła​god​ny spo​kój w two​im wnę​‐ trzu, na​wet w ob​li​czu cze​goś, co wy​da​je się złe. Na​gle wo​kół tego zda​rze​nia two​rzy się prze​strzeń. Ota​cza ona rów​nież emo​cjo​nal​ne wzlo​ty i upad​ki, na​wet ból. A przede wszyst​kim ist​nie​je po​mię​dzy two​imi my​śla​mi. I z tej prze​strze​ni ema​nu​je spo​kój, któ​ry nie jest z tego świa​ta, gdyż ten świat to for​ma, a spo​kój jest prze​strze​nią. To

spo​kój Boga. A za​tem mo​żesz te​raz cie​szyć się spra​wa​mi tego świa​ta i je ce​nić, nie przy​pi​su​jąc im jed​nak zna​cze​nia, ja​kie​go nie mają. Mo​żesz uczest​ni​czyć w tań​cu wszech​stwo​rze​‐ nia i być w nim ak​tyw​ny, nie przy​wią​zu​jąc wagi do re​zul​ta​tów i nie sta​wia​jąc świa​‐ tu nie​roz​sąd​nych wy​ma​gań: speł​nij moje ocze​ki​wa​nia, daj mi po​czu​cie bez​pie​czeń​‐ stwa, po​wiedz, kim je​stem. Świat nie może ci tego za​pew​nić i je​śli prze​sta​niesz na to li​czyć, znik​nie całe cier​pie​nie, któ​re sam so​bie stwa​rzasz. Wy​wo​dzi się ono bo​wiem z przy​pi​sy​wa​nia for​mie zbyt du​żej war​to​ści i nie​uświa​da​mia​nia so​bie prze​strze​ni we​wnętrz​nej. Gdy wy​miar ten sta​je się w two​im ży​ciu obec​ny, mo​żesz cie​szyć się rze​cza​mi, prze​ży​cia​mi i przy​jem​no​ścia​mi zmy​sło​wy​mi, nie za​tra​ca​jąc się w nich i nie przy​wią​zu​jąc się do nich, a więc nie uza​leż​nia​jąc się od świa​ta. Kie​dy wy​miar prze​strze​ni jest za​gu​bio​ny albo ra​czej nie​roz​po​zna​ny, spra​wy tego świa​ta wy​da​ją się ogrom​nie istot​ne, po​waż​ne i naj​wyż​szej ran​gi, któ​rej prze​cież nie mają. Gdy na świat nie pa​trzy się z per​spek​ty​wy bez​po​sta​cio​wo​ści, sta​je się on miej​‐ scem prze​ra​ża​ją​cym, wręcz miej​scem roz​pa​czy. Pro​rok z No​we​go Te​sta​men​tu mu​‐ siał tak to od​czu​wać, kie​dy pi​sał: „Wszyst​ko się tru​dzi. Nie zdo​ła czło​wiek wy​ra​zić wszyst​kie​go”. * * * * * Od​kryj prze​strzeń we​wnętrz​ną, two​rząc luki w stru​mie​niu my​śli. Bez ta​kich przerw two​je my​śle​nie sta​je się nu​żą​ce, mo​no​ton​ne, po​zba​wio​ne iskry twór​czej, co wi​dać u więk​szo​ści lu​dzi na tej pla​ne​cie. Nie​waż​ne, ile trwa​ją te prze​rwy. Wy​star​czy kil​ka se​kund. Stop​nio​wo same będą się wy​dłu​żać, bez żad​ne​go wy​sił​ku z two​jej stro​‐ ny. Waż​niej​sza od dłu​go​ści jest ich czę​sto​tli​wość; sta​raj się więc prze​pla​tać tą prze​‐ strze​nią swo​je co​dzien​ne czyn​no​ści i swój bieg my​śle​nia. * * * * * Od​dy​chaj w spo​sób świa​do​my. Za​uważ, jak od​wra​ca to two​ją uwa​gę od my​śle​nia i jak stwa​rza prze​strzeń. * * * * * Zwróć uwa​gę na do​zna​nia to​wa​rzy​szą​ce od​dy​cha​niu. Po​czuj ruch po​wie​trza, któ​re wpły​wa do two​je​go cia​ła i z nie​go wy​pły​wa. Za​uważ, jak przy wde​chu roz​sze​‐ rza się klat​ka pier​sio​wa i prze​po​na, a po wy​de​chu lek​ko opa​da. Wy​star​czy je​den świa​do​my od​dech, żeby wy​two​rzyć pew​ną prze​strzeń tam, gdzie przed​tem znaj​do​‐ wał się nie​prze​rwa​ny ciąg my​śli. Je​den świa​do​my od​dech (a jesz​cze le​piej dwa lub trzy) wy​ko​ny​wa​ny wie​le razy dzien​nie to do​sko​na​ły spo​sób wno​sze​nia prze​strze​ni do swo​je​go ży​cia. Je​śli na​wet me​dy​tu​jesz nad swo​im od​de​chem przez dwie go​dzi​ny

lub dłu​żej, co ro​bią nie​któ​re oso​by, to w zu​peł​no​ści wy​star​czy być świa​do​mym tyl​ko jed​ne​go od​de​chu – i w za​sa​dzie wy​łącz​nie to jest moż​li​we. Resz​ta bo​wiem to je​dy​nie pa​mięć i an​ty​cy​pa​cja, a więc: my​śle​nie. Od​dy​cha​nie jest w grun​cie rze​czy nie czyn​‐ no​ścią, lecz czymś, cze​go je​steś świad​kiem, gdy się wy​da​rza. Nie ma tu wy​sił​ku ani na​pię​cia. Zwra​caj tak​że uwa​gę na krót​kie usta​wa​nie od​de​chu, zwłasz​cza na punkt za​trzy​ma​nia pod ko​niec wy​de​chu, za​nim zno​wu na​bie​rzesz po​wie​trza. * * * * * Za​wsze gdy nie​po​koi cię ja​kaś oso​ba, sy​tu​acja czy zda​rze​nie, rze​czy​wi​stą przy​‐ czy​ną jest nie to zda​rze​nie, oso​ba lub sy​tu​acja, ale utra​ta praw​dzi​wej per​spek​ty​wy, jaką może za​pew​nić tyl​ko prze​strzeń. Zo​sta​jesz schwy​ta​ny w pu​łap​kę świa​do​mo​ści przed​mio​tu, nie zda​jąc so​bie spra​wy, że ist​nie​je bez​cza​so​wa we​wnętrz​na prze​strzeń czy​stej świa​do​mo​ści. * * * * * Świa​do​mość prze​strze​ni ma nie​wie​le wspól​ne​go z by​ciem „pół​przy​tom​nym”. Oba sta​ny są poza my​śle​niem. To je łą​czy. Jed​nak fun​da​men​tal​na róż​ni​ca po​le​ga na tym, że bę​dąc w pierw​szym sta​nie, wzno​sisz się po​nad my​śle​nie, pod​czas gdy w dru​‐ gim – spa​dasz jak​by po​ni​żej. Pierw​szy stan to ko​lej​ny krok na dro​dze ewo​lu​cji ludz​‐ kiej świa​do​mo​ści, dru​gi – to cof​nię​cie się do sta​nu, w ja​kim po​zo​sta​wa​li​śmy mi​liar​‐ dy lat temu. * * * * * Naj​więk​szym utrud​nie​niem w od​kry​wa​niu prze​strze​ni we​wnętrz​nej, naj​więk​szą za​wa​dą w szu​ka​niu tego, kto do​świad​cza, owe​go bez​po​sta​cio​we​go „Ja Je​stem”, jest ta​kie za​fa​scy​no​wa​nie do​świad​cza​niem, że się w nim za​tra​casz. Ozna​cza to, że świa​‐ do​mość gubi się we wła​snym śnie. Tak bar​dzo po​grą​żasz się w każ​dej my​śli, w każ​‐ dej emo​cji i w każ​dym do​świad​cze​niu, że w grun​cie rze​czy znaj​du​jesz się w sta​nie przy​po​mi​na​ją​cym sen​ne ma​ja​ki. Przez całe stu​le​cia ten stan był dla ludz​ko​ści czymś nor​mal​nym. * * * * * Gdy usły​sza​łeś o prze​strze​ni we​wnętrz​nej, może za​czą​łeś jej już szu​kać, ale po​nie​‐ waż jej szu​kasz tak jak przed​mio​tu czy prze​ży​cia, nie umiesz jej zna​leźć. To dy​le​mat tych wszyst​kich, któ​rzy po​szu​ku​ją du​cho​we​go speł​nie​nia lub oświe​ce​nia. Dla​te​go wła​śnie Je​zus po​wie​dział: „Kró​le​stwo Boże nie przyj​dzie do​strze​gal​nie; i nie po​wie​‐ dzą: «Oto tu jest» albo: «Tam». Oto bo​wiem kró​le​stwo Boże po​śród was jest”. Je​że​li swo​je​go cza​su na ja​wie nie po​świę​casz głów​nie nie​za​do​wo​le​niu, zmar​twie​‐

niom, oba​wom, de​pre​sji, roz​pa​czy czy in​nym przy​krym emo​cjom; je​śli po​tra​fisz cie​‐ szyć się pro​sty​mi rze​cza​mi, na przy​kład słu​cha​niem od​gło​sów desz​czu lub wia​tru; je​śli do​strze​gasz pięk​no chmur su​ną​cych po nie​bie albo umiesz być sam bez po​czu​‐ cia osa​mot​nie​nia czy po​trze​by roz​ryw​ki; je​śli trak​tu​jesz obcą oso​bę życz​li​wie i uprzej​mie, ni​cze​go od niej nie chcąc – zna​czy to, że otwo​rzy​ła się prze​strzeń, nie​‐ waż​ne na jak dłu​go, w nie​prze​rwa​nym za​zwy​czaj po​to​ku my​śli, ja​kim jest ludz​ki umysł. Wte​dy po​ja​wia się po​czu​cie – choć​by na​wet nie​znacz​ne – ogól​ne​go do​bro​sta​‐ nu, ożyw​cze​go spo​ko​ju. Jego in​ten​syw​ność może być róż​na, po​cząw​szy od le​d​wo wy​czu​wal​ne​go za​do​wo​le​nia gdzieś w tle, aż do sta​nu, któ​ry sta​ro​żyt​ni mę​dr​cy hin​‐ du​scy na​zwa​li bło​go​ścią By​cia. Po​nie​waż by​łeś za​pro​gra​mo​wa​ny tak, żeby zwra​cać uwa​gę tyl​ko na for​mę, przy​pusz​czal​nie uświa​do​misz so​bie ten stan je​dy​nie po​śred​‐ nio. Na przy​kład za​uwa​żysz, że po​czu​cie za​do​wo​le​nia, spo​kój i oży​wie​nie łą​czy wspól​ny ele​ment, czy​li nie​wi​dzial​ne tło, bez któ​re​go wra​że​nia te nie by​ły​by moż​li​‐ we. Ile​kroć w two​im ży​ciu po​ja​wia się pięk​no, życz​li​wość, ile​kroć do​strze​gasz do​bro w pro​stych rze​czach, szu​kaj tła tych do​świad​czeń w sa​mym so​bie. Ale nie tak, jak​byś cze​goś szu​kał. Nie mo​żesz tego przy​szpi​lić i za​wo​łać: „No, wresz​cie to mam”, nie mo​‐ żesz tego men​tal​nie uchwy​cić ani kon​kret​nie zde​fi​nio​wać. Przy​po​mi​na to bez​‐ chmur​ne nie​bo. Nie ma żad​nej for​my. Oto prze​strzeń; mil​cze​nie, sło​dycz By​cia i o wie​le wię​cej niż te sło​wa, któ​re są tyl​ko wska​zów​ka​mi. Kie​dy umiesz to wy​czuć bez​po​śred​nio w so​‐ bie, wów​czas się po​głę​bia. A więc gdy po​do​ba ci się coś pro​ste​go – dźwięk, wi​dok, do​‐ tyk – gdy wi​dzisz pięk​no, gdy czu​jesz ser​decz​ną życz​li​wość wo​bec dru​gie​go czło​wie​‐ ka, po​czuj tę we​wnętrz​ną prze​strzen​ność, któ​ra jest źró​dłem i tłem tego do​świad​cze​‐ nia. * * * * * Oto inny spo​sób od​naj​dy​wa​nia prze​strze​ni we​wnętrz​nej. Stań się świa​do​my tego, że je​steś świa​do​my. Po​wiedz lub po​myśl: „Ja Je​stem”, nic wię​cej. Uświa​dom so​‐ bie tę ci​szę, któ​ra za​pa​da po owym „Ja Je​stem”. Od​czuj swo​ją Obec​ność, na​gie, nie​‐ osło​nię​te, nie​przy​odzia​ne ist​nie​nie. Nie do​ty​czy go sta​rość ani mło​dość, bo​gac​two ani bie​da, do​bro ani zło i żad​ne inne atry​bu​ty.

Roz​dział 6 TWÓJ CEL ŻYCIOWY Two​je ży​cie ma cel we​wnętrz​ny i cel ze​wnętrz​ny. We​wnętrz​ny wią​że się z By​‐ ciem i jest naj​waż​niej​szy. Ze​wnętrz​ny do​ty​czy dzia​ła​nia i jest dru​go​rzęd​ny. Praw​dzi​we​go, naj​waż​niej​sze​go celu ży​cia nie moż​na zna​leźć na po​zio​mie ze​‐ wnętrz​nym. Nie ma on żad​ne​go związ​ku z tym, co ro​bisz, lecz wią​że się je​dy​nie z tym, kim je​steś – a więc z two​im sta​nem świa​do​mo​ści. Dzia​ła​nie, mimo że ko​niecz​ne, to tyl​ko dru​go​rzęd​ny czyn​nik w prze​ja​wia​niu się na​szej rze​czy​wi​sto​ści ze​wnętrz​nej. Głów​nym czyn​ni​kiem w jej two​rze​niu jest świa​‐ do​mość. Nie​za​leż​nie od tego, jak bar​dzo je​ste​śmy ak​tyw​ni i jak bar​dzo się sta​ra​my, to nasz stan świa​do​mo​ści stwa​rza ten świat i je​śli nie na​stą​pi zmia​na na po​zio​mie we​wnętrz​nym, żad​ne dzia​ła​nie ni​cze​go nie zmie​ni. Mo​że​my tyl​ko w kół​ko od​twa​‐ rzać zmo​dy​fi​ko​wa​ną wer​sję tego sa​me​go świa​ta – świa​ta, któ​ry jest ze​wnętrz​nym od​bi​ciem ego. Sko​ro mia​łeś prze​błysk świa​do​mo​ści lub Obec​no​ści, po​zna​łeś to bez​po​śred​nio. Już nie jest to tyl​ko po​ję​cie w two​im umy​śle. Mo​żesz za​tem świa​do​mie po​dej​mo​wać de​cy​zję, aby być obec​nym, za​miast od​da​wać się bez​u​ży​tecz​ne​mu my​śle​niu. Mo​żesz za​pro​sić Obec​ność do swo​je​go ży​cia, a więc stwo​rzyć prze​strzeń. Wraz z ła​ską prze​bu​dze​nia po​ja​wia się od​po​wie​dzial​ność. Mo​żesz wów​czas albo iść da​lej, jak gdy​by nic się nie zda​rzy​ło, albo do​strzec jego zna​cze​nie i uznać ro​dzą​cą się świa​do​mość za coś naj​waż​niej​sze​go, co może cię spo​tkać. Otwar​cie się na po​‐ wsta​ją​cą świa​do​mość, a na​stęp​nie wnie​sie​nie jej świa​tła do tego świa​ta sta​je się głów​nym ce​lem two​je​go ży​cia. * * * * * Pro​ces prze​bu​dze​nia jest to po​łą​cze​nie celu ze​wnętrz​ne​go – tego, co ro​bisz – z ce​‐ lem we​wnętrz​nym – prze​bu​dze​niem się i po​zo​sta​niem w tym sta​nie. Dzię​ki temu, że się bu​dzisz, jed​no​czysz się z ce​lem wszech​świa​ta. Świa​do​mość prze​ni​ka cię i wy​pły​‐ wa na świat. Pły​nie do two​ich my​śli i je in​spi​ru​je. Pły​nie do tego, co ro​bisz, ukie​run​‐ ko​wu​jąc to i na​peł​nia​jąc ener​gią. Prze​ja​wa​mi prze​bu​dze​nia są ak​cep​ta​cja, ra​dość i en​tu​zjazm. Każ​dy z tych czyn​ni​‐ ków od​zwier​cie​dla okre​ślo​ną czę​sto​tli​wość wi​bra​cyj​ną świa​do​mo​ści. We wszyst​‐ kim, co ro​bisz – po​czy​na​jąc od za​dań naj​prost​szych, a koń​cząc na bar​dzo skom​pli​ko​‐ wa​nych – mu​sisz za​cho​wy​wać czuj​ność, aby wie​dzieć, czy wy​stę​pu​je choć je​den z tych prze​ja​wów. Je​że​li nie od​czu​wasz ani ak​cep​ta​cji, ani ra​do​ści czy en​tu​zja​zmu, spójrz uważ​niej, a zo​ba​czysz, że spra​wiasz ból so​bie i in​nym.

* * * * * Je​że​li ja​kieś za​da​nie nie spra​wia ci ra​do​ści, mo​żesz przy​naj​mniej za​ak​cep​to​wać fakt, że po pro​stu mu​sisz je wy​ko​nać. Ak​cep​ta​cja to stwier​dze​nie, że oto te​raz dana sy​tu​acja czy chwi​la wy​ma​ga, abym coś zro​bił, a więc ro​bię to chęt​nie. Je​że​li nie mo​żesz ani cie​szyć się tym, co ro​bisz, ani tego ak​cep​to​wać – prze​stań to ro​bić. W prze​ciw​nym ra​zie nie weź​miesz od​po​wie​dzial​no​ści za je​dy​ną rzecz, za któ​‐ rą mo​żesz być od​po​wie​dzial​ny; i w grun​cie rze​czy za je​dy​ną, któ​ra na​praw​dę jest waż​na – za swój stan świa​do​mo​ści. A je​śli nie od​po​wia​dasz za wła​sny stan świa​do​‐ mo​ści, to nie od​po​wia​dasz też za swo​je ży​cie. * * * * * Na no​wej Zie​mi miej​sce „chce​nia” zaj​mie ra​dość jako siła mo​ty​wu​ją​ca lu​dzi do dzia​ła​nia. „Chce​nie” wy​ni​ka z utrzy​my​wa​nej przez two​je ego ilu​zji, że je​steś osob​‐ nym frag​men​tem, któ​ry nie ma łącz​no​ści z siłą le​żą​cą u pod​staw stwo​rze​nia. Dzię​ki ra​do​ści ży​cia łą​czysz się z samą po​wszech​ną siłą twór​czą. Eks​pan​syw​na po​zy​tyw​na zmia​na na po​zio​mie ze​wnętrz​nym z więk​szym praw​‐ do​po​do​bień​stwem za​gosz​czą w two​im ży​ciu, je​śli już te​raz bę​dziesz umiał cie​szyć się z tego, co ro​bisz, za​miast cze​kać na ja​kąś zmia​nę – po to, by do​pie​ro wte​dy móc się cie​szyć. Gdy uczy​nisz z chwi​li te​raź​niej​szej – a nie z prze​szło​ści lub przy​szło​ści – cen​tral​ny punkt swo​je​go ży​cia, wów​czas nie​po​mier​nie wzro​śnie two​ja zdol​ność czer​pa​nia ra​‐ do​ści z rze​czy, któ​re ro​bisz, a wraz z tym ja​kość two​je​go ży​cia. Ra​dość nie po​cho​dzi z tego, co ro​bisz; ra​czej wni​ka w to, a po​tem wy​pły​wa z głę​bi cie​bie i roz​prze​strze​nia się na cały świat. Bę​dziesz cie​szyć się każ​dą czyn​no​ścią, w któ​rej je​steś cał​ko​wi​cie obec​ny, czyn​no​‐ ścią, któ​ra nie jest tyl​ko środ​kiem do celu. Ra​dość daje ci nie sama czyn​ność, lecz głę​‐ bo​kie po​czu​cie ży​wot​no​ści, któ​re jej to​wa​rzy​szy. Tą ży​wot​no​ścią je​steś ty sam. Zna​‐ czy to, że je​śli dana czyn​ność spra​wia ci ra​dość, to do​świad​czasz ra​do​ści By​cia w jej dy​na​micz​nym aspek​cie. Dla​te​go, gdy ro​bisz coś z przy​jem​no​ścią, na​wią​zu​jesz kon​‐ takt z siłą ist​nie​ją​cą poza ca​łym stwo​rze​niem. * * * * * Oto prak​ty​ka du​cho​wa, któ​ra wnie​sie do two​je​go ży​cia moc i twór​czą eks​pan​sję. Zrób li​stę co​dzien​nych, ru​ty​no​wych czyn​no​ści, któ​re czę​sto wy​ko​nu​jesz. Mogą być wśród nich te, któ​re uwa​żasz za nie​cie​ka​we, nud​ne, mo​no​ton​ne, iry​tu​ją​ce lub stre​su​‐ ją​ce. Ale nie wy​mie​niaj tych, któ​rych szcze​rze nie zno​sisz – na​le​ży albo je za​ak​cep​to​‐ wać, albo prze​stać je wy​ko​ny​wać. Na li​ście może się zna​leźć na przy​kład jaz​da do