babinka

  • Dokumenty120
  • Odsłony40 769
  • Obserwuję39
  • Rozmiar dokumentów217.2 MB
  • Ilość pobrań20 605

Anderson Marina - Mroczny Sekret. 2 Zakazane pragnienia

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.2 MB
Rozszerzenie:pdf

Anderson Marina - Mroczny Sekret. 2 Zakazane pragnienia.pdf

babinka EBooki
Użytkownik babinka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 101 stron)

Spis treści Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11

Rozdział 1 Harriet siedziała na tylnym siedzeniu limuzyny, krzyżując swoje długie nogi, i patrzyła przez okno na nieustępliwie zacinający deszcz. To nie była Kornwalia z jej dziecięcych wspomnień. Wtedy zawsze świeciło słońce i spędzała całe godziny, surfując albo opalając się na kamienistych plażach. Zadrżała i Lewis objął ją ramieniem. – Zmarznięta czy zdenerwowana? – spytał z uśmiechem. – Źle ubrana – odpowiedziała Harriet ze skruchą. Rzeczywiście, jej miękka spódnica z kwiatowym nadrukiem, cytrynowy lniany żakiet z krótkim rękawem i dopełniająca całości apasz- ka były nieodpowiednie na angielską pogodę, ale nie o to chodziło i oboje o tym wiedzieli. – Polubiłaś Edmunda i Noellę, prawda? – dopytywał. – Oczywiście. Edmund jest jednym z tych intrygujących mężczyzn, którzy sprawiają, że ma się ochotę poznać ich lepiej, a Noella jest tak otwarta i pełna energii, że nie sposób jej nie lubić. – Fakt, trudno jej zarzucić brak entuzjazmu. Co za ulga, że jedziemy oddzielnymi samocho- dami. W tak długiej podróży chybabym nie wytrzymał jej ciągłych okrzyków zachwytu nad wszyst- kim, co angielskie. – Nie zdawałam sobie sprawy, że to zajmie tyle czasu – westchnęła Harriet, przytulając się mocniej do męża. – Jesteśmy w drodze od prawie dwunastu godzin. – Mamy sześć tygodni, żeby dojść do siebie – przypomniał jej. – Nie sądzisz, że to trochę za długo jak na miodowy miesiąc? – dodał prowokująco. Harriet odwróciła się do niego, jej szare oczy były poważne. – Ale to nie jest tylko miesiąc miodowy, prawda? Wzruszył ramionami, ale uśmiech wciąż igrał na jego ustach i Harriet zapragnęła nagle go pocałować. Odepchnęła od siebie tę myśl, czekając, aż jej odpowie. Nie odpowiedział. – Prawda, Lewis? – powtórzyła. – Zamierzam też trochę popracować – przyznał. – To dlatego przyjeżdża Mark, ale dopiero za dwa dni. – Co oznacza, że tak naprawdę mamy dwudniowy miodowy miesiąc! Lewis dotknął pieszczotliwie jej policzka swoimi długimi palcami. – Naprawdę myślisz, że miesiąc miodowy jest nam potrzebny? Harriet uśmiechnęła się, wspominając niezliczone razy, gdy się kochali, od czasu ich pierw- szego spotkania ponad dwa lata temu, kiedy to podjęła pracę u jego pierwszej żony, słynnej gwiaz- dy filmowej Roweny Farmer. – Pewnie nie – zgodziła się. – Poza tym robienie ze mną filmu było dla ciebie bardzo podniecające – przypomniał jej, kładąc dłoń na jej odsłoniętym kolanie. – Poprzednim razem nie wiedziałam, że robimy film – zwróciła mu uwagę. – Ale czy to nie bardziej podniecające wiedzieć to od początku? Właśnie to pytanie zadawała sobie Harriet podczas długiego lotu z Ameryki. Kiedy spotkała Lewisa Jamesa, właśnie zaczynał pracę nad swoim pierwszym filmem z gatunku cinéma-vérité – Mroczny sekret. Wybrał ją, by zamieszkała na czas jego pobytu w Londynie w jego domu, i w ten sposób, nic o tym nie wiedząc, została jedną z postaci w scenariuszu, który pisał w miarę rozwoju rzeczywistych wydarzeń – wydarzeń o takim ładunku erotycznym, że film, kiedy już powstał, stał się największym hitem tamtego roku. Teraz, w końcu poślubiwszy Lewisa, Harriet znów miała być jego inspiracją, tym razem przy tworzeniu drugiej części Mrocznego sekretu pod tytułem Zakazane pragnienia. Teraz jednak, inaczej niż poprzednio, wiedziała, że wszystko zostało zaplanowane przez Lewisa i że reakcje jej i pozostałych uczestników wydarzeń zdecydują o przebiegu fabuły. – A więc? – wyszeptał, owiewając jej ucho ciepłym oddechem.

Fizyczny głód, jaki w niej budził, niemal rozpaczliwe pragnienie, by ich ciała się złączyły, by poczuć na sobie jego dłonie i usta, prawie ją obezwładniły. – Nie wiem – powiedziała szczerze. – To chyba zależy od tego, o czym będzie ten film. – Właśnie o tym, o czym mówi tytuł, Harriet, o zakazanych pragnieniach. – Czyich zakazanych pragnieniach? – wymruczała, kiedy jego usta wędrowały w dół jej po- liczka. – Twoich, Edmunda i Noelli, oczywiście. – A co z tobą? Nie masz żadnych zakazanych pragnień? – Nie w tej chwili – odpowiedział natychmiast. – W tej chwili moim jedynym pragnieniem jest kochać się z tobą, a odkąd jesteś moją żoną, to jest dozwolone. – Ja też nie chcę nikogo innego – wyszeptała, odwracając się do niego i pozwalając jego de- likatnym pocałunkom zbliżyć się do jej ust. – No to chyba nie masz się czym niepokoić, prawda? – Ale nie będziesz miał o czym zrobić filmu! – wykrzyknęła, odsuwając się od niego w chwili, kiedy ich usta właśnie miały się spotkać. Lewis spojrzał na nią czule. – Harriet, zaufaj mi. Nikt nie potrafi się oprzeć zakazanemu owocowi. Wcześniej czy póź- niej poczujesz tę pokusę. – I to ci nie przeszkadza? – spytała ze zdumieniem. – Ten film nie jest o tym, co mi przeszkadza czy nie. Ma pokazać, co się dzieje, kiedy męż- czyzna jest tak zakochany we własnej żonie, że pozwoli jej na wszystko, co mogłoby ją uszczęśli- wić. – Wszystko bez wyjątku? – Tak, wszystko bez wyjątku – powtórzył. – A jeśli i ty poczujesz pociąg do zakazanego owocu? – Chyba po prostu musimy poczekać i zobaczyć, co się stanie, prawda? – Nie chcę, żebyś się zakochał w kimś innym – powiedziała Harriet płaczliwie. – Dopiero co się pobraliśmy! – Nie mówimy o miłości, Harriet. Mówimy o pożądaniu, o seksie. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Poza tym nie chcę, żebyś zaczęła się nudzić. – Jak mogłabym się znudzić po dwóch dniach małżeństwa? – spytała skonsternowana Har- riet. – Nie chciałaś, żebyśmy się pobrali – przypomniał jej Lewis. – Musiałem cię przekonywać, a twoim głównym argumentem przeciwko małżeństwu był lęk przed nudą, pamiętasz? – Tak – zgodziła się – ale… – Żadnych ale, Harriet. Po prostu chcę mieć pewność, że nie czujesz się schwytana w pułap- kę. – Chcesz, żebym w czasie tych wakacji przespała się z Edmundem, prawda? – powiedziała oskarżycielsko. – Nie chodzi o to, że chcę, żebyś coś robiła. Chcę tylko zobaczyć, co się stanie w ciągu na- stępnych sześciu tygodni, no i zależało mi na tym, żebyśmy spędzili ten czas z ciekawymi ludźmi. – A jeśli do niczego nie dojdzie? – Wtedy zrezygnuję z tego filmu! To bez znaczenia. Mam w zanadrzu mnóstwo innych po- mysłów. – Ale Edmund wkłada w ten projekt pieniądze, zależy mu na efektach. Lewis się uśmiechnął. – Edmund cię pragnie, to dlatego zależy mu na efektach! Harriet poczuła lekkie drgnienie czegoś niebezpiecznie bliskiego pożądaniu. Wiedziała, że Lewis mówi prawdę; od pierwszej chwili, kiedy się poznali, zaraz po ślubie, czuła, że Edmund jej pragnie, i w głębi duszy wiedziała, że łatwo byłoby mieć z nim romans. W tym mężczyźnie, jak to już wyznała Lewisowi, było coś intrygującego, zagadkowego. – A co, jeśli wszystko pójdzie nie tak? – powtórzyła. – Co, jeśli to zniszczy naszą miłość?

– Wtedy wyjdzie z tego mało optymistyczny film! Przestań się martwić, Harriet, musisz mi zaufać. Wiem, co robię. Harriet oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy, żeby nie widzieć deszczu za szybą. Ufała mu, ale z drugiej strony strasznie się bała, że to samo mówił Rowenie, kiedy zaczynali pracę nad Mrocznym sekretem, a wszystko skończyło się rozbiciem ich małżeństwa i końcem światowej kariery Roweny. – Bardziej liczy się dla ciebie praca niż związki z ludźmi – wymamrotała, zapadając w sen. Lewis nie odpowiedział; pomyślał, że Harriet może mieć rację. Jadący za nimi równie luksusową limuzyną Edmund i Noella Mitchell, małżeństwo z dzie- sięcioletnim stażem, też omawiali czekające ich wakacje. Ale w przeciwieństwie do Harriet i Lewi- sa nie byli świadomi, w jakich rolach obsadził ich Lewis ani jak ważne będą ich zachowania dla jego przyszłego filmu. – Cudowny, prawda? – rozentuzjazmowała się Noella co najmniej dwudziesty raz w ciągu tej – jak się wydawało Edmundowi – niekończącej się podróży. – Co jest takie cudowne? – spytał spokojnie, starając się nie okazać irytacji. – Deszcz, kochanie. To dlatego Angielki mają taką piękną karnację. Żadna z nich nie wyglą- da jak zasuszona śliwka, wszystkie mają brzoskwiniowokremową, świeżą cerę. – Wyglądają raczej jak topielice – odparował Edmund. – Chyba zapomniałaś, Noella, że ja się tu urodziłem. Spędziłem ponad pół życia w tej zbawiennej dla cery wilgoci angielskiego klimatu i w tej chwili bardzo chciałbym być z powrotem w domu, w Beverly Hills. Noella dotknęła lekko palcami jego uda. – Nie bądź marudny, kochanie, nasze wakacje jeszcze się nawet nie zaczęły. Zawsze mówi- łeś, że uwielbiasz Kornwalię. – Nie w deszczu, zresztą niczego takiego nie mówiłem, a już na pewno nie zawsze. Mogłem raz czy dwa wspomnieć, że w Ameryce nie ma podobnego wybrzeża, ale to wszystko. Noella uśmiechnęła się do siebie. Uwielbiała w Edmundzie to, że zawsze starał się być pre- cyzyjny. Nigdy nie przesadzał ani nie ubarwiał wydarzeń i była to jedna z tych rzeczy, które najbar- dziej ją w nim pociągały, zaraz po jego nadzwyczajnych umiejętnościach łóżkowych. Przypomniała sobie ostatni raz, kiedy się kochali – było to kilka godzin po tym, jak Lewis i Harriet wreszcie się pobrali – i lekko zadrżała. Tamtej nocy Edmund wykazał się jeszcze większą finezją niż zwykle, przedłużając miłosne igraszki aż do wczesnych godzin rannych, tak że Noella była zupełnie wyczerpana. Mimo to zmusi- ła się, by spojrzeć w oczy tej raczej trudnej do zaakceptowania prawdzie – chociaż w końcu jej roz- kosz znalazła swój finał, niektóre z pomysłów Edmunda były tak wyrafinowane, że więcej niż raz doświadczyła uczucia niemal nieznośnej frustracji. Jej mąż lubił wszystko przedłużać, odmawiać jej ostatecznej przyjemności, póki nie spróbo- wał każdej możliwości jej spotęgowania, tymczasem Noella była kobietą, która lubiła mocny, nie- przyzwoity seks. Marzyło jej się, żeby co jakiś czas Edmund wziął ją bez tych niekończących się wstępów czy zasad, w które obfitowało ich życie seksualne. Szybko spostrzegła, dokąd prowadzą jej myśli, i zablokowała je. Dobrze wiedziała, jakie ma szczęście, że jest żoną Edmunda. Wykształcony w Eton zbił fortunę na giełdzie w młodym wieku i teraz, tuż po czterdziestce, lubił wykorzystywać swój znaczny majątek, by wspierać filmy i sztuki teatralne, które inaczej nigdy nie ujrzałyby światła dziennego. Za kulisami świata sztuk scenicznych Edmund był wpływową postacią, cenioną i szanowaną, a to oznaczało, że Noella również była ce- niona i szanowana – coś, o czym dziewczyna z jej przeszłością nigdy nawet nie marzyła. W każdym razie z żadnym innym mężczyzną nie było jej tak dobrze w łóżku. Nawet jeśli ich upodobania były nieco rozbieżne, wciąż był najlepszym kochankiem, jakiego kiedykolwiek miała, i dlatego ich małżeństwo trwało. Jako jego trzecia żona zdawała sobie sprawę, że utrzymanie go może nie być łatwe, ale dysponowała sporym arsenałem miłosnych sztuczek. Edmund lubił chętne kobiety, lubił też jej zmysłową sylwetkę i seksowne ubrania, które no- siła, żeby ją podkreślić. Po dziesięciu latach małżeństwa wciąż podniecał go widok żony zakładają- cej czarną, dopasowaną sukienkę i wielkie, złote kolczyki i bransoletki – kiedy z nią wychodził, lu-

bił myśleć, że pod tym wszystkim jest zupełnie naga. Z blond włosami upiętymi na czubku głowy i zawsze olśniewającym makijażem, nawet przed śniadaniem, które zwykle jedli na patio, stanowiła ucieleśnienie marzeń o seksownej, jasnowłosej żonie – marzeń każdego purytańskiego Anglika. Tyle tylko że Edmund to marzenie urzeczywistnił, a Noella robiła wszystko, żeby wciąż był zado- wolony. – Daleko jeszcze, kochanie? – spytała, przesuwając dłonią po jego krótkich, kręconych brą- zowych włosach. Edmund zerknął na zegarek. – Myślę, że jeszcze jakieś pół godziny. Może się zdrzemniesz? Jesteśmy w drodze od wielu godzin, będziesz półżywa, kiedy wreszcie dojedziemy. Noella oparła się wygodniej o miękki zagłówek i zamknęła oczy. Z pewnością nie chciała być zmęczona, kiedy dojadą do wynajętej przez Lewisa posiadłości – Penruan House, a ponieważ Edmund wyraźnie nie miał ochoty na pogawędkę, postanowiła pójść za jego radą. Podczas gdy jego żona odpływała w sen, Edmund Mitchell patrzył przez okno na siekący deszcz, tak samo jak wcześniej Harriet, zastanawiając się, dlaczego wszystko zawsze wygląda ina- czej, niż się zapamiętało. Podczas jego wcześniejszych wypadów do Kornwalii też musiało niekie- dy padać, ale ten czas zatarł się w jego pamięci, podczas gdy obrazy słonecznej pogody podczas jednych z najszczęśliwszych dni w jego życiu pozostały żywe. Po zwolnionym oddechu Noelli poznał, że zasnęła. Wydał ciche westchnienie ulgi i wresz- cie się odprężył, moszcząc się wygodniej w swoim rogu tylnego siedzenia. Noella jeszcze tego nie spostrzegła, ale Edmund zaczynał się nią nudzić. Przez całe dorosłe życie szukał idealnej partnerki, inteligentnej, błyskotliwej i zmysłowej, która bez reszty podzielałaby jego zainteresowania, zarów- no seksualne, jak i intelektualne, ale jak dotąd u żadnej kobiety nie znalazł jeszcze takiej kombina- cji cech. Noella wydawała się bliska jego ideałowi i przez dłuższy czas był dość zadowolony, ale po dziesięciu latach zaczął sobie uświadamiać, że pewne jej przywary nigdy nie znikną. Wcześniej wy- dawały się ujmujące, teraz jednak budziły wyłącznie irytację. Jej zapewnienia o związkach ze świa- tem filmu i teatru też okazały się co najmniej nieścisłe. Zdaniem Edmunda dwa lata pracy striptizer- ki w obskurnych klubach Nowego Orleanu trudno było uznać za karierę artystyczną. Wprawdzie Noella nie wiedziała, że odkrył jej sekret, i nie zamierzał jej o tym mówić, bo to byłoby wobec niej nie w porządku. Poślubił ją, wiedząc, że prawdopodobnie nie wszystko, co o sobie mówiła, było prawdą, ale jej wibrująca seksualność i wyrazista uroda zdawały się wystarczającym zadośćuczy- nieniem. Teraz jednak już tak nie było, a miał też wrażenie, że i Noella zaczyna być nim rozczaro- wana. Mimo wszystko nie zamierzał niczego zmieniać aż do tej chwili dwa dni temu, kiedy pierw- szy raz zobaczył Harriet. Od tego czasu wiedział, że musi ją mieć, posiąść ją i odkryć, czy była tą, na którą czekał, doskonałą partnerką, dzięki której jego życie stałoby się pełniejsze. Sądził, że Lewis jest tego świadomy, ale z niezrozumiałych powodów zdawał się nic sobie z tego nie robić. Tak naprawdę wspólne wakacje były jego pomysłem. Edmund nie zamierzał się zbyt głęboko zastanawiać, co się za tym kryje. Był człowiekiem, który zawsze wykorzystywał nadarzające się okazje, i jeśli Lewis postanowił stworzyć mu okazję do romansu z Harriet, choćby i niewielką, nie zamierzał jej przepuścić. Lubił Lewisa, podziwiał jego pracę i był szczęśliwy, że może ją wspierać, ale nie powstrzy- małoby go to przed odebraniem mu Harriet, gdyby wystarczająco mocno jej pragnął. Pożądanie, myślał Edmund, podczas gdy samochód sunął przez dżdżysty krajobraz, to potężny bodziec, obojęt- ny na zasady moralne. Fakt, że Harriet właśnie wyszła za mąż i odtąd powinna być traktowana jako nietykalna, tylko to odczucie potęgował. Zakazany owoc – dobrze o tym wiedział – ma najsłodszy smak. Do czasu kiedy Harriet i Lewis dotarli do Penruan House, deszcz zelżał, pozostała po nim co najwyżej lekka mżawka. Wysiadając z samochodu, Harriet uświadomiła sobie z ulgą, że tu przy- najmniej było ciepło, owszem, wilgotno, ale przenikliwy chłód Londynu pozostawili już za sobą. Lewis zrobił małą rundkę, żeby rozprostować kości i trochę się rozejrzeć. Jego wzrok za-

trzymał się na dużym domu w stylu elżbietańskim, zbudowanym z szarego kamienia i pokrytym bluszczem, z długimi połaciami trawnika rozciągającymi się po obu stronach. Dostrzegł też odkryty basen; miał nadzieję, że pogoda się poprawi i będą mogli z niego korzystać. Uśmiechnął się, wi- dząc, że nieopodal domu znalazło się też miejsce na niewielkie pole do golfa. Wiedział, że Edmund nigdy nie potrafił się oprzeć pokusie rozegrania rundki, mimo że dotąd nie udało mu się go pokonać w żadnej dziedzinie sportu. Rozkoszował się wizją regularnych zwycięstw na tym malutkim polu golfowym, zastanawiając się mgliście, dlaczego tak bardzo mu zależy, żeby z nim wygrywać. – Przynajmniej jest ciepło – ucieszyła się Harriet, od razu wyobrażając sobie dom i otaczają- cy go teren w promieniach słońca, a nie spowity mgłą. Lewis uniósł brew. – Ciepło? Całe szczęście, że nie przyjechaliśmy tu w środku zimy! – No dobrze, ale nie jest przecież zimno. – Roześmiała się, a jej oczy rozbłysły. Kiedy tak na nią patrzył, na jej twarz rozjaśnioną radością, myślał o tym, jakie ma szczęście, że zgodziła się go poślubić. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że gdyby ją utracił, złamałoby mu to serce. Aż się wzdrygnął na tę myśl; jego przedramiona pokryła gęsia skórka. Zanim zdążył odpowiedzieć, nadjechał samochód Edmunda i Noelli. Noella wysiadła pierw- sza – kiedy stawiała nogi na podjeździe, obcisła czerwona spódnica podjechała jej do połowy uda. – Jak tu cudnie! – zapiszczała, rozglądając się dookoła. – Edmund, kochanie, tylko popatrz na to miejsce, zupełnie jak z bajki! Edmund obszedł samochód dookoła i stanął obok żony, łagodnie kładąc dłoń na jej ramie- niu. Jak zwykle nieskazitelnie ubrany, w trzyczęściowym granatowym garniturze, białej koszuli bez jednej zmarszczki i brązowym jedwabnym krawacie wyglądał raczej jak adwokat czy chirurg niż sponsor filmu. Harriet patrzyła na niego i jego wysoką, jasnowłosą, ostentacyjnie seksowną żonę i zastanawiała się, co, u licha, mogli mieć ze sobą wspólnego prócz seksu. Napotkała łagodne, ciemne spojrzenie Edmunda i widząc leciutki uśmiech błąkający się w kącikach jego zmysłowych ust, przez chwilę miała okropne wrażenie, że czyta w jej myślach. – Ja się miewa nasza piękna panna młoda? – zapytał lakonicznie. – Wyczerpana! – odpowiedziała Harriet. – A pan młody? Lewis uśmiechnął się szeroko. – Zmęczony, ale nie zbyt zmęczony. Miejmy nadzieję, że niedługo przestanie padać. Nie mogę się doczekać tych wszystkich widoków, o których opowiadała Harriet. Kierowca Lewisa odchrząknął. – Prognozy są dobre, proszę pana – ośmielił się wtrącić. – Niedaleko stąd mieszka mój ku- zyn. Mówił mi, że będzie gorąco i sucho przez następne trzy tygodnie. – Na pewno mówi tak wszystkim turystom – roześmiał się Lewis. – Proszę wnieść walizki. Już dość staliśmy w tym deszczu. Wejdź do środka, kochanie – dodał, obejmując Harriet w pasie. – Gospodyni miała być w gotowości, miejmy nadzieję, że postawiła czajnik na gazie. – Marzę o filiżance herbaty – zgodziła się Harriet. Edmund przyglądał się, jak ci dwoje wchodzą do domu, śledził ruchy nóg Harriet pod cien- kim materiałem spódnicy i poczuł drgnienie podniecenia. Widział, jak Harriet na niego patrzyła, kiedy stał z Noellą, i wyraz jej oczu nie pozostawiał wątpliwości: była nim zaintrygowana. – Zamarzam – poskarżyła się Noella. – Dlaczego nie przywiozłam swojej futrzanej narzut- ki? – Dlatego że jest środek lata i nie sądziłaś, że może ci być potrzebna. Poza tym futrzana na- rzutka byłaby tu cokolwiek nie na miejscu. Później cię ogrzeję – obiecał, a jego źrenice nagle się zwęziły. – Weźmy wspólną kąpiel – podsunęła Noella, kiedy weszli do przedpokoju. – Pozwolę ci namydlić sobie plecy, jeśli ty pozwolisz mi… Nie dokończyła, ponieważ jedne z drzwi prowadzących do przedpokoju otworzyły się i sta- nął w nich młody, na oko dwudziestoośmioletni mężczyzna. Wyciągnął do nich rękę. – Pan James? Jestem Oliver Kesby, właściciel Penruan House. Mam nadzieję, że wszystko

jest tak, jak sobie państwo życzyli, ale gdyby… – Pan James wszedł już do środka – przerwał mu Edmund. – Nazywam się Edmund Mit- chell, a to moja żona Noella. Będziemy tu mieszkać razem z Lewisem. Na opalonej twarzy Olivera pojawił się rumieniec. Mężczyzna zawahał się, nie wiedząc, co dalej robić. Noella przyglądała mu się z zainteresowaniem. Mierzył około metra osiemdziesięciu i był bardzo dobrze zbudowany. Gęste ciemnobrązowe włosy miał obcięte krótko, co podkreślało niemal doskonały kształt jego głowy, a spojrzenie jasnoniebieskich oczu okolonych ciemnymi rzęsami było zupełnie zniewalające. – To znaczy, że to pana dom?! – wykrzyknęła. – O rany, gdyby był mój, za żadne skarby nie oddałabym go innym ludziom na czas wakacji. Oliver przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą. – Cóż, to dobry zarobek – mruknął. – Poza tym willa jest dla mnie o wiele za duża. Mam bardzo przyjemny domek na terenie posiadłości. Mieszkam w nim przez cały sezon wynajmu. – To bardzo ciekawe – powiedział Edmund tonem, który jasno wskazywał na coś wręcz przeciwnego. Oliver zaczerwienił się jeszcze bardziej. – Może mógłby pan powiedzieć panu Jamesowi, gdzie mnie znajdzie, gdyby czegoś potrze- bował – powiedział z zakłopotaniem. – Może mógłbym – zgodził się Edmund. – Pytanie tylko, czy to zrobię. – Proszę nie zwracać na niego uwagi, straszny z niego czepialski – powiedziała Noella do skonsternowanego Olivera, popychając jednocześnie męża przez drzwi prowadzące z przedpokoju do holu. – Nie byłeś dla niego zbyt miły, Edmund – powiedziała z wyrzutem, kiedy tylko znaleźli się poza zasięgiem uszu Olivera. – Wynagrodziłaś mu to z nawiązką – odpowiedział szorstko. – Myślałem, że zaraz się na niego rzucisz. W drzwiach salonu pojawiła się Harriet. – Chodźcie zobaczyć, tu jest naprawdę cudownie. A pani Webster zaraz poda nam herbatę i babeczki, i… – Lubisz proste przyjemności, prawda Harriet? – spytał miękko Edmund. Harriet przerwała w pół zdania i rzuciła przyjacielowi męża zaskakująco chłodne spojrzenie. – Owszem, lubię. Czy jest w tym coś złego? Uśmiechnął się i cała jego twarz uległa przeobrażeniu. Stała się bardziej otwarta, cieplejsza. – Ależ skąd – zapewnił ją. – W takim razie z pewnością spodoba ci się nasz gospodarz, Oli- ver Kesby. – Domyślam się, że uważasz go za prostego człowieka – roześmiał się Lewis, który pojawił się w drzwiach za plecami żony. Noella weszła do salonu, przeciskając się obok nowożeńców i zostawiając męża w holu. – Odbija mu – rzuciła w przestrzeń. – Nie zwracajcie na niego uwagi. Przy odrobinie szczę- ścia za godzinę lub dwie nastrój mu się poprawi. Lewis spojrzał pytająco na Edmunda. – Coś nie tak? Edmund pokręcił głową. – Skąd, wszystko w porządku. Jestem odrobinę zmęczony po tym długim locie, to wszystko. – Wejdź i usiądź, zaraz poczujesz się lepiej. Jest tu nawet prawdziwy kominek, wprawdzie nikt w nim nie napalił, ale i tak dodaje otuchy. – Szczęśliwy z ciebie człowiek, Lewis – mruknął Edmund, wymijając przyjaciela w drzwiach. – Po raz pierwszy w życiu naprawdę ci zazdroszczę. Właśnie coś takiego Lewis miał nadzieję usłyszeć, ze względu na swój scenariusz. Wiedział, że jeśli Edmund nie będzie pragnął Harriet, nic się nie wydarzy. Jego żona nie była osobą, która wy- konałaby pierwszy krok, zwłaszcza podczas własnego miodowego miesiąca. Jednocześnie jednak

poczuł nagły gniew; zmusił się, żeby go w sobie zdusić. – Czego? – spytał niewinnie. – Mojej sławy? – Twojej żony – odpowiedział szorstko Edmund i nawet Lewis był zaskoczony siłą emocji kryjących się w tych dwóch słowach. – Ja też zawsze miałem słabość do Noelli – odpowiedział Lewis łagodnie, ale Edmund led- wie się uśmiechnął. Dobrze wiedział, że Noella nie jest w jego typie. Zresztą zanim na scenie nie pojawiła się Harriet, Edmund nie sądził, że Lewis byłby w stanie naprawdę się zaangażować w związek z kobietą. Wiadomość o ponownym ślubie przyjaciela zaskoczyła go, ale kiedy poznał Harriet, w mgnieniu oka zrozumiał pragnienie Lewisa, żeby uczynić ją tylko swoją. Tyle że Harriet nie wyglądała w jego oczach na kobietę, która mogłaby w pełni do kogoś należeć. Przestronny salon był jasny i radosny. Meble wprawdzie do siebie nie pasowały, ale ogólny efekt był przyjemny dla oka. Edmund usiadł na czerwonej dwuosobowej kanapie obficie zarzuconej czerwonymi i czarnymi poduszkami, którą oświetlała niewielka podłogowa lampa. Poduszki zajmo- wały tyle miejsca, że musiał je zrzucić na ziemię. Noella usiadła obok niego; czerwona spódnica, niemal pod kolor kanapy, znów podjechała w górę jej ud. Harriet usadowiła się w głębokim fotelu z mocno odchylonym oparciem, podwijając długie, smukłe nogi pod siebie. Odsłoniła przy tym znacznie mniej niż Noella, ale zarówno na Ed- mundzie, jak i na Lewisie zrobiła o wiele większe wrażenie. Pani Webster przyniosła tacę z herbatą i babeczkami i zaczęła się krzątać, rozkładając fili- żanki i talerzyki na stolikach w całym pokoju, a Lewis stanął przy jednym z okien i przyglądał się tej scenie chłodnym okiem reżysera. Myślał o tym, jak łatwo można byłoby przenieść ją na ekran, i w myślach przeglądał aktualną listę popularnych blond gwiazd filmowych, które mógłby obsadzić w roli Noelli. Uznał, że nie będzie to bardzo trudne, i przeniósł wzrok na Harriet. Aktorka, która grała ją w Mrocznym sekrecie, odeszła z branży – wyszła za mąż i zamieszkała z pewnym włoskim księciem na jakimś odludziu. To oznaczało, że do jej roli znów trzeba będzie kogoś szukać, co sta- nowiło nie lada wyzwanie. Nachalny seksapil łatwo było zagrać, ale zamaskowana, zagadkowa sek- sualność Harriet była trudna do zdefiniowania i jeszcze trudniejsza do odtworzenia. Z Edmundem powinno pójść względnie łatwo. W Hollywood była teraz moda na Brytyjczy- ków z doskonałym akcentem; od razu przyszło mu do głowy dwóch aktorów, którzy świetnie pora- dziliby sobie z tą rolą. Liczne sceny seksu też nie powinny być dla nich problemem, po tym jak Mroczny sekret zebrał tak wiele pochwał za wartość „artystyczną”. W kinie artystycznym wszystko przejdzie, pomyślał drwiąco. Jego wzrok zatrzymał się na Harriet, która słuchała czegoś, co mówiła do niej Noella, i śmiała się radośnie; miała rozchylone usta i zaróżowione policzki. Tak łatwo mógł ją sobie wy- obrazić nagą, rozebrać ją oczyma duszy i wyobrazić sobie jej ciało pod swoim, jej głowę kręcącą się z boku na bok w rytm narastającej rozkoszy. Wizja była tak namacalna, że poczuł, jak twardnie- je; szybko odwrócił się od pozostałej trójki i utkwił wzrok w rozciągającym się za oknem ogrodzie. Noella skończyła mówić i podczas gdy Edmund opowiadał coś Harriet, ona przyglądała się Lewisowi. Ten wysoki, ciemnowłosy, przystojny mężczyzna zawsze wydawał jej się niesamowicie seksowny i nie mogła patrzeć na jego opalone na złoty brąz ręce, nie wyobrażając sobie, jak by to było poczuć je na swoim ciele. Wiedziała, że nie jest nią zainteresowany. Szkoda, bo miała przeczu- cie, że byliby całkiem dopasowani, no ale pożądanie to coś, czego nie można nikomu narzucić, po- jawia się albo nie, a ona mogła się założyć o wszystkie swoje pieniądze, że Lewis nie czuł do niej ani krztyny pożądania. Najwyraźniej zupełnie inaczej było z Harriet. Noella pamiętała, jak zachowywał się Lewis, kiedy był mężem Roweny; jego stosunek do Harriet był zupełnie inny. Wtedy, mimo że poślubił ko- bietę, która była światowym symbolem seksu, wydawał się chłodny i obojętny. Stanowił wyzwanie dla niemal wszystkich kobiet, które spotykał, i zawsze pozostawał tak samo nieosiągalny. Ale jego uczucia do Harriet nie budziły wątpliwości. Nieustannie jej dotykał albo patrzył jej w oczy. Noelli przyszło też do głowy, że po raz pierwszy odnosił się z pewną niechęcią do Edmunda, chociaż trud- no jej było zrozumieć dlaczego. Było wysoce nieprawdopodobne, żeby Edmund wdał się w romans ze świeżo poślubioną żoną najgorętszego amerykańskiego reżysera, zwłaszcza że wkładał pieniądze

w następny projekt filmowy Lewisa i miał nadzieję zbić na nim fortunę. Tak czy owak, to Lewis zaproponował, żeby spędzili razem wakacje, co teraz, kiedy zoba- czyła ich razem, wydawało jej się naprawdę dziwne. Miesiąc miodowy to raczej impreza dla dwoj- ga, nie czworga, nawet jeśli państwo młodzi przed ślubem mieszkali ze sobą ponad dwa lata. Zasta- nawiała się, o co tu właściwie chodzi. – Napijesz się herbaty? – spytała Harriet Lewisa, nagle zauważając, że nie uczestniczy w ogólnej paplaninie. – Jasne, że się napiję, nalałabyś mi filiżankę? Zapatrzyłem się na widok za oknem – powie- dział w zamyśleniu. Harriet postawiła filiżankę z herbatą dla niego na stoliku obok swojego krzesła i kilka minut później Lewis podszedł i usiadł u jej stóp. Niemal bezwiednie położyła mu dłoń na włosach i łagod- nie masowała skórę jego głowy. Z westchnieniem zadowolenia Lewis odchylił głowę na jej kolana, a lewą dłonią zaczął pieścić jej kostkę, obwodząc ją palcami i przesuwając dłoń w górę i w dół w miarowym rytmie. Noella uśmiechnęła się do siebie i zerknęła na Edmunda. Ku jej zaskoczeniu wpatrywał się w nowożeńców z pożądliwą fascynacją. Kiedy się zorientował, że na niego patrzy, zwrócił ku niej beznamiętną twarz, ale przez jedną krótką chwilę dostrzegła w jego oczach nagą żądzę i zdjął ją gwałtowny lęk. – Może pójdziemy się wreszcie wykąpać? – rzuciła pogodnie. – Idź pierwsza – powiedział Edmund, uśmiechając się uprzejmie. – Ja mogę poczekać. Mu- szę zjeść jeszcze jedną babeczkę, zanim ruszę się z tej kanapy. – To ja poczekam – odpowiedziała Noella. – Nie, idź, śmiało – nalegał Edmund. – Wiem, jak nie lubisz marznąć. – Hej, mieliśmy się wykąpać razem, pamiętasz? – powiedziała Noella ze złością. Ręka Harriet we włosach Lewisa znieruchomiała i dziewczyna popatrzyła na Noellę i Ed- munda z zaskoczeniem. Lewis tylko się zaśmiał, nie przestając głaskać kostki żony. Widząc spojrzenie Harriet, Edmund wzruszył ramionami. – Cóż mogę powiedzieć, Noella jest bardzo niecierpliwą kobietą! – I szczęściarą! – roześmiała się Harriet, usilnie starając się rozładować nagle napiętą atmos- ferę. Kiedy to powiedziała, dłoń Lewisa zatrzymała się i mężczyzna też spojrzał na Edmunda, czekając na jego odpowiedź. – Chyba nie wypada mi nic na to odpowiedzieć – powiedział Edmund rozbawionym gło- sem. – Jeśli powiem, że owszem, zabrzmi to jak przechwałka, a jeśli zaprzeczę… – Wtedy Harriet straci zainteresowanie twoją osobą! – przerwał mu Lewis. Harriet się roześmiała, ale Noella nie. – Chodź, Eddie – powiedziała, próbując ukryć zniecierpliwienie. Edmund się żachnął. – Nie mów tak do mnie, Noella, wiesz, że tego nie znoszę – powiedział szorstko. – A ja nie znoszę, jak ktoś każe mi na siebie czekać, i ty też doskonale o tym wiesz. Edmund z westchnieniem podniósł się z kanapy i poszedł za żoną do pokoju. Kiedy zostali sami, Harriet znów zaczęła głaskać męża po głowie i szyi, ale chociaż Lewis wciąż pieścił jej nogę, a nawet jego dłoń zawędrowała wyżej, pod spódnicę, na gładką skórę we- wnętrznej strony jej uda, w jego głowie rozbrzmiewał ostrzegawczy dzwonek. Do tej pory sądził, że małżeństwo Edmunda i Noelli jest udane. Jeśli się pomylił, możliwe, że zapoczątkował o wiele groźniejszy scenariusz, niż zamierzał.

Rozdział 2 Tego wieczoru Lewis siedział u szczytu stołu w jadalni i żałował, że zawsze ogląda życie przez obiektyw kamery. Nieważne, jak wiele razy powtarzał sobie, że będzie w pełni uczestniczył w sytuacji towarzyskiej, a nie patrzył na nią jak osoba z zewnątrz, w końcu zawsze i tak kończył w pozycji widza i ten wieczór też nie stanowił wyjątku. Uznał, że sukienka Harriet w stylu lat czterdziestych, wcięta w talii, z króciutkimi rękawka- mi i poduszkami na ramionach, całkiem nieźle nada się do filmu. Kolor był w porządku, pierwiosn- kowa żółć w szare kropki, a koronkowa lamówka u dołu – bardzo seksowna, ale długą kloszową spódnicę trzeba będzie skrócić, a poszerzone ramiona zastąpić wąskimi paseczkami. Noella miała na sobie błyszczącą, jasnoczerwoną, jedwabną marynarkę narzuconą na spód- nicę i bluzkę w wielkie czerwone róże, które do bliskich ujęć były zbyt wyraziste. Z daleka wyglą- dało to nieźle i do niej pasowało, ale na potrzeby wielkiego ekranu strój musiałby być bardziej sto- nowany. Próbował sobie wyobrazić, jakim kolorem zastąpiłby tę całą czerwień, kiedy jego rozmy- ślania przerwała Harriet. – Coś się stało, Lewis? – spytała łagodnie. Zamrugał, próbując wrócić do rzeczywistości. – Co się stało? – Nie przestajesz nam się przyglądać, najpierw mnie, a teraz Noelli. – Przepraszam, byłem myślami daleko stąd – powiedział i przywołał na twarz jeden ze swo- ich rozbrajających uśmiechów. Noella z miejsca mu wybaczyła. Zresztą była przyzwyczajona: Edmund podczas posiłków często odpływał w świat swoich myśli. Za to Harriet nie wydawała się udobruchana. Odgadła, co robił Lewis, i zirytowało ją, że stało się to pierwszego wieczoru ich miodowego miesiąca. Zdecydowana odpłacić mu pięknym za nadobne, odwróciła się i posłała Edmundowi pro- mienny uśmiech. – Uroczy ten pokój, prawda? – powiedziała cicho. – Można się tu odprężyć. Edmund, który był zajęty szacowaniem wartości ciemnych, rzeźbionych dębowych krzeseł i stołu, a także jasnożółtych i niebieskich zasłon zawieszonych na solidnych drewnianych karni- szach, skinął głową w zamyśleniu. – Tak. To bardzo spokojne miejsce. Jakbyśmy ocaleli z wojny jądrowej i na świecie poza nami nie pozostał nikt więcej. Szczerze mówiąc, właśnie podziwiałem tamtą kolekcję porcelany. Musiała sporo Olivera kosztować. – Kto to jest Oliver? – zainteresowała się Harriet. Edmund zerknął przez stół na swoją żonę. – O to raczej powinnaś zapytać Noellę. Poświęciła mu więcej uwagi niż ja. – Oliver Kesby to nasz gospodarz – powiedziała Noella. – Edmund już o nim wspominał, pamiętasz? – Nie bardzo, chyba musiałam wtedy myśleć o czymś innym – przyznała Harriet. – To dlatego, że go nie widziałaś – powiedział Edmund, uśmiechając się krzywo. – Niezłe ciacho, jak mawia Noella. – Po prostu atrakcyjny, młody mężczyzna – odparowała Noella, która nie była już w tak ra- dosnym nastroju, odkąd zeszli na dół na kolację. Harriet domyślała się, że wymarzona kąpiel okaza- ła się mniej przyjemna, niż planowała. – No to będę miała na niego oko – powiedziała Harriet pogodnie. – Jestem pewien, że nie będziesz potrzebowała Olivera Kesby’ego – powiedział Edmund, patrząc Harriet prosto w oczy. – Lewis ma reputację mężczyzny, który potrafi uszczęśliwiać swoje kobiety, to znaczy dopóki się nimi nie znudzi! – Nie mam pojęcia, kto ci to powiedział – powiedział Lewis, któremu nagle wszystkie myśli

o filmie wyparowały z głowy. – Mam swoich informatorów. – Edmund wydawał się rozbawiony, jakby wiedział, że roz- złości Lewisa. – Pewnie nie będę go potrzebowała – zgodziła się Harriet – ale nie zaszkodzi mieć kogoś w odwodzie. W końcu Lewis zamierza dzielić czas między mnie a pracę, a kiedy on będzie praco- wał, ja mogę mieć ochotę na zabawę! – Obiecaj, że dasz mi znać, gdybyś potrzebowała kogoś do zabawy. Może nie trzeba będzie angażować Olivera Kesby’ego – powiedział Edmund, kładąc dłoń na nagim ramieniu Harriet. Uśmiechnęła się do niego. – Szczerze mówiąc, to mało prawdopodobne, ale obiecuję. Lewis pochylił się naprzód, żeby lepiej słyszeć, o czym rozmawiają, ale rozproszyła go pani Webster, stawiając naprzeciw niego ogromne naczynie z lasagne, więc ostatnie kwestie mu umknę- ły. Został z obrazem Edmunda poufale kładącego rękę na ramieniu jego żony i Harriet uśmiechają- cej się do niego w odpowiedzi, z oczami błyszczącymi rozbawieniem, a może nawet zachwytem. – Wygląda wspaniale! – wykrzyknęła Noella. Pani Webster się uśmiechnęła. – To jedna z moich specjalności. Jestem znana z lasagne i zapiekanki pasterskiej, pan Kesby może zaświadczyć. Podam jeszcze sałatę i zostawię państwa. W kuchni na blacie stoją desery. Zwy- kle wychodzę mniej więcej o tej porze, czy tak będzie w porządku, proszę pana? – dodała, patrząc na Lewisa. Skinął głową, ale myślami był daleko stąd. – Oczywiście – mruknął. – Nie powinieneś tak łatwo się godzić – powiedziała Noella, kiedy pani Webster wyszła z pokoju. – Niedługo zacznie wychodzić do domu w południe. Lewis zmarszczył brwi. – Na co nie powinienem się tak łatwo godzić? – Żeby robiła to, na co ma ochotę. Lewis westchnął. – Nie widzisz, Noella, że nie miałem wyjścia? Inaczej bym ją stracił. Noella zmarszczyła brwi. – Stracić panią Webster? Lewis zacisnął usta, a jego oczy pociemniały. – Nie mówiłem o pani Webster. – Nie – powiedziała łagodnie Noella. – Teraz to zrozumiałam. Zaczęli jeść i zapadła niezręczna cisza. Noella chociaż raz przestała trajkotać, Lewis pogrą- żył się w rozmyślaniach, a Edmund, który w ogóle nie był szczególnie rozmowny, cieszył się, że może posiedzieć w milczeniu. Nieco zdesperowana Harriet postanowiła pociągnąć Noellę za język. – Nigdy wcześniej nie słyszałam imienia Noella – zauważyła. – Jest popularne w twojej czę- ści Stanów? – Chodzi ci o kluby ze striptizem? – spytał Edmund spokojnie. Noella posłała mu na poły zdziwione, na poły zirytowane spojrzenie. – To nie jest moje prawdziwe imię, kochana – odpowiedziała. – Na chrzcie dostałam imię Ella. Ale najwyraźniej byłam trudnym dzieckiem i rodzice ciągle musieli mówić mi „nie”, tak że kiedy pierwszy raz ktoś mnie zapytał, jak mam na imię, odpowiedziałam „No Ella”, i tak już zosta- ło. Harriet się roześmiała. – Niesamowita historia. – Całe życie Noelli to niesamowita historia – powiedział Edmund. Lewis poczuł kolejne ukłucie niepokoju. Nigdy wcześniej nie widział, żeby Edmund i Noel- la publicznie się sprzeczali, a teraz miał wrażenie, że Edmund przez cały czas podsyca konflikt. Ża- łował, że nie zadał sobie trudu sprawdzenia, w jakim stanie jest małżeństwo Mitchellów, zanim

wdrożył w życie swój scenariusz, ale teraz było za późno na zmianę obsady. – Widziałeś pole do golfa, Edmund? – spytał Lewis, decydując, że czas załagodzić sytuację. Edmund skinął głową. – A co, myślisz, że uda ci się mnie ograć? – No cóż, jeśli tylko nie brałeś lekcji golfa za moimi plecami, to tak. – Niczego nie robię za twoimi plecami – powiedział Edmund. Lewis próbował się uśmiechnąć. Wiedział, że powinien podkręcać sytuację, do której dopro- wadził, jeśli miała się rozwijać zgodnie z jego zamysłem. – Miło mi to słyszeć. Posiadłość wygląda wspaniale. Teraz pozostaje nam tylko czekać, aż wyjdzie słońce, żeby dziewczyny mogły popływać w basenie. – Mam nadzieję, że Oliver wymienił w nim wodę – powiedziała Harriet. – Nawet jeśli nie, to na pewno zrobi wszystko, o co go poprosimy – odparł Edmund. – Nie sądzisz, Noella? Żona uśmiechnęła się do niego aż nazbyt promiennie. – Z pewnością masz rację, kochanie. W każdym razie ja zrobię wszystko, żeby mieć poczu- cie, że nasz pobyt tutaj to dobrze wydane pieniądze. – Ona bardziej się troszczy o twoje pieniądze niż o moje – poskarżył się Edmund Lewisowi, ale uśmiechał się, kiedy to mówił. Harriet nie była pewna, jak poważnie należało traktować tę uwa- gę. Lewisowi nagle zrobiło się wszystko jedno. Skończył lasagne i nie miał ochoty ani na deser, ani na kawę. Jedyne, czego pragnął, to wziąć Harriet na górę i skonsumować ich małżeństwo. Ku zaskoczeniu wszystkich, włączając w to jego samego, wstał, w pośpiechu niemal prze- wracając krzesło. – Na pewno się nie pogniewacie, jeśli ja i Harriet pójdziemy teraz na górę – powiedział z oczami pociemniałymi z pożądania. Noella poczuła ucisk w podbrzuszu, kiedy pomyślała, jaka noc czeka Harriet. – Nie pijecie kawy? – spytał Edmund z udawanym zdziwieniem. – Nie tutaj. Jeśli będę cokolwiek pił, to szampana w sypialni. – A z czego będziesz go pił? – spytał Edmund zaczepnie. – Z kieliszka czy z czegoś bardziej ekscytującego? – Zdecydowanie nie z kieliszka. Harriet, co ty na to? Harriet nie skończyła jeszcze lasagne, ale wcale nie była głodna. Podobnie jak Lewis poczu- ła nagły przypływ podniecenia i leciutko się rumieniąc, odsunęła swoje krzesło od stołu. – To był długi dzień – powiedziała. – I najwyraźniej przypieczętuje go długa noc – mruknął pod nosem Edmund. Harriet usłyszała, co powiedział, ale nie zareagowała. W tej chwili interesował ją tylko Le- wis. – Cóż – powiedziała Noella, kiedy para wyszła z pokoju. – Oto zalety bycia świeżą mężat- ką. Na pewno to lepsze, niż kiedy mąż każe ci wziąć samotną kąpiel. – Nie bój się – powiedział Edmund. – Później ci to wynagrodzę. – Jest słodka, prawda? Mam na myśli Harriet – powiedziała Noella. Edmund skinął głową. – Owszem, słodka, a do tego bardzo inteligentna i świetna z niej towarzyszka zabawy. Wszystko w jednym – powiedziałbym, że na aż tak wiele Lewis nie zasługuje. – Naprawdę? Dlaczego? – spytała Noella, zatrzymując się w drzwiach kuchni, dokąd poszła po deser. – Znasz Lewisa, jest okropnie samolubny. Poza tym dla niego fikcja zawsze jest ciekawsza od rzeczywistości. Kto inny pozwoliłby odejść Rowenie Farmer? – Nie jestem pewna, czy właśnie tak było, kochanie – odpowiedziała Noella, stawiając przed nim miseczkę z truskawkami i pucharek ze śmietaną. – Mam raczej wrażenie, że to on ją zostawił. – Nadal to dość dziwne, chociaż wyobrażam sobie, że Harriet potrafi przekonać mężczyznę do różnych dziwnych rzeczy.

– Daleko jej do urody Roweny – odparowała Noella, patrząc tęsknie na śmietanę, ale w porę przypominając sobie, że jej kształty są już wystarczająco pełne. – Jest za to o wiele bardziej zmysłowa – powiedział Edmund, zanurzając truskawkę w śmie- tanie, podnosząc ją do ust i powoli odgryzając czubek równymi, białymi zębami. – Skąd możesz wiedzieć? – Mężczyzna widzi takie rzeczy. Rowena była boginią seksu, ale Harriet to kobieta z krwi i kości. Wyobrażam sobie… – Dalszy ciąg był niezrozumiały, bo reszta truskawki właśnie zniknęła w jego ustach. – Co sobie wyobrażasz? – spytała Noella ostro. Edmund westchnął rozkosznie. – Różne rzeczy – wymruczał. Oczy Noelli nagle rozbłysły. – Myślisz, że chciałaby do nas dołączyć? – spytała z rozmarzeniem. Edmund uśmiechnął się do niej. – Chciałabyś, prawda? Pamiętasz tę gwiazdkę w Cannes? Nieźle się tamtego roku bawili- śmy, prawda? – Ale czy Harriet byłaby zainteresowana? – Nie jestem pewien – przyznał Edmund. – Może potrzebować zachęty. Noella przytaknęła. Zauważyła fascynację Edmunda nową żoną Lewisa, a ponieważ bardzo nie chciała go stracić, uznała, że lepiej będzie udawać, że i ona jest nią zainteresowana. – No to spróbuj ją przekonać – podsunęła. – Jeśli jej się podobasz, może da się skusić. – Dobry pomysł – zgodził się Edmund, wyobrażając już sobie chwilę, kiedy on i Harriet zo- staną kochankami. – Tak dobry, że chyba zasłużył na nagrodę. Serce Noelli zabiło mocniej; zwilżyła usta czubkiem języka. – Czy będę mogła sama ją wybrać? Edmund pokręcił głową. – Nie, ale obiecuję, że nie będziesz narzekać. Noella musiała się tym zadowolić. Podczas gdy Noella i Edmund omawiali wspólne plany, Harriet stała na wypolerowanej so- snowej podłodze sypialni, opierając się tyłem o łóżko z kutego żelaza, iście królewskich rozmiarów, przykryte białą kapą, a Lewis rozpinał jej sukienkę. Pokój był jasny i przestronny, na ścianach wisiały pięknie oprawione reprodukcje, a na każ- dym z wypolerowanych na wysoki połysk nocnych stolików stał wazon pełen słodko pachnących kwiatów. Harriet jednak nie zwracała uwagi na wystrój wnętrza, była całkowicie skupiona na roz- bierającym ją Lewisie i błyszczącym w jego oczach pożądaniu. W końcu sukienka zsunęła się z jej ramion i opadła na podłogę, tworząc pomiętą kupkę u jej stóp. Lewis rozpiął haftkę z przodu jej koronkowego stanika, a Harriet zaczęła pospiesznie rozpinać guziki jego koszuli. – Zwolnij – wyszeptał Lewis. – Mamy przed sobą całą noc. Wiedziała o tym, ale mimo to nie potrafiła go posłuchać. Pożądanie narastało w niej gwał- townie i kiedy uwolnił jej piersi z krępującego je stanika, wydała cichy jęk rozkoszy. W końcu roz- pięła wszystkie guziki jego koszuli i przywarła boleśnie nabrzmiałymi piersiami do jego torsu. Ocierała się o niego, aż Lewis poczuł jej twardniejące sutki. Głaskał jej długie brązowe wło- sy, zagłębiał palce w złociste pasma i odgarniał je z jej twarzy. Pieścił skórę jej głowy w kojącym, miarowym rytmie. Harriet zamknęła oczy i rozkoszowała się przyjemnymi doznaniami. Dłonie Lewisa powę- drowały na jej plecy – gładził jej ramiona i przestrzeń między łopatkami, aż poczuła mrowienie ca- łej skóry i z cichym jękiem wypchnęła biodra do przodu. Lewis wsunął prawe udo między jej nogi, a Harriet mocno przycisnęła do niego łono, budząc do życia dolną połowę swojego ciała. Lewis ściągnął resztę ubrań, ale Harriet wciąż miała na sobie francuskie bokserki. Poczuła jego dłonie wślizgujące się pod delikatny materiał i chwytające ją za pośladki. Jego palce delikatnie

ugniatały uwięzione w bieliźnie ciało, śląc słodkie ukłucia rozkoszy do jej podbrzusza. Lewis cofnął się nieco, pochylił głowę i błądził ustami po jej ramionach i zagłębieniu u pod- stawy szyi, zanim wreszcie dotknął wargami jej piersi. Potem ułożył ją na łóżku i sam położył się obok. Naprzemiennie trącał językiem jej sterczą- ce sutki i pocierał te wrażliwe pączki rozkoszy ustami, aż jej oddech przyspieszył. Przyjemność na- rastała i Harriet zaczęła się wić na łóżku. Objęła go ramionami i delikatnie drapała paznokciami jego plecy. Kiedy jej sutki zupełnie stwardniały, Lewis wziął lewy do ust i ssał rytmicznie. Coraz bar- dziej podniecona Harriet skręciła dolną połowę ciała w jego kierunku. Między nogami czuła pulsu- jące pożądanie. Lewis wciąż ssał raz jeden, raz drugi sutek, aż żyłki znaczące jej piersi stały się bardziej wi- doczne, a same piersi zaczęły nabrzmiewać – znak, że była na dobrej drodze do pełnego podniece- nia. Harriet żałowała, że jej mąż ma tylko jedne usta – pragnęła czuć jego język i wargi wędrują- ce po całym jej ciele w tym samym czasie, kiedy ssał i lizał jej sutki. Przez krótką chwilę wyobra- żała sobie, jak by to było, gdyby był z nimi Edmund i dostarczył jej tych dodatkowych bodźców. Wstrząśnięta własnymi myślami zepchnęła ten obraz do podświadomości, ale wiedziała, że prędzej czy później i tak powróci. Teraz ręce Lewisa wędrowały po jej ciele, głaskały jej talię i lekko zaokrąglony brzuch, aż wreszcie poczuła, jak jego długie palce niemal niezauważalnie muskają wejście do pochwy, by za- raz przemknąć na wewnętrzną stronę ud. Harriet nie chciała, żeby pieścił jej uda, pragnęła z powrotem poczuć go między nogami, tam, gdzie najbardziej potrzebowała jego dotyku i gdzie pulsowanie, wcześniej słodkie, teraz było niemal bolesne. Niecierpliwie poruszyła nogami, ale w odpowiedzi Lewis jedynie przygryzł czubek jej sutka zębami, tak że rozkoszny prąd przebiegł przez całą górną połowę jej ciała. W końcu dłonie męża wróciły na jej krocze, znów muskając wejście do pochwy. Jego palce delikatnie rozdzieliły jedwabiste włosy łonowe i ślizgały się w górę i w dół wzdłuż jej wilgotnej szparki. Dotyk był lekki, ale tempo szybkie i Harriet była bliska ekstazy. Otoczki wokół jej sutków zaczęły nabrzmiewać i Lewis, który wciąż ssał brodawki, zaczął omiatać językiem większy obszar. Oddech Harriet był szybki i płytki – całe jej ciało głośno domagało się orgazmu. Jęknęła z pożądania i kiedy Lewis usłyszał ten dźwięk, w końcu potarł opuszkami palców brzegi jej łech- taczki. Podbrzusze Harriet natychmiast zalało cudowne ciepło, a jej mięśnie stężały w oczekiwaniu na spełnienie. Była mokra i śliska i po kilku minutach Lewis wsunął środkowy palec prawej ręki do jej po- chwy, podczas gdy kciuk i palec wskazujący wciąż pieściły okolice łechtaczki. Wsuwał i wyciągał palec, najpierw powoli, potem szybciej, nie przestając stymulować jej łechtaczki w sposób, który Harriet najbardziej lubiła. Jej ciało było ciężkie i nabrzmiałe z podniecenia; za łechtaczką czuła mrowienie zapowiada- jące zbliżający się orgazm. Oddech uwiązł jej w gardle i Lewis natychmiast na to zareagował, wsu- wając do jej pochwy prócz środkowego palca również wskazujący i poklepując delikatnie opuszka- mi punkt G. Jednocześnie drugą ręką przez cały czas pieścił jej krocze, a jego usta wciąż bawiły się jej sutkami i nagle dostrzegł na jej piersiach i szyi charakterystyczny rumieniec zwiastujący zbliżający się orgazm. – Jesteś blisko, Harriet? – wyszeptał, nie przestając masować jej niezwykle czułego punktu G. W odpowiedzi Harriet mruknęła coś niezrozumiale; jej głowa miotała się z prawa na lewo na narzucie przykrywającej łóżko. – Powiedz mi – nalegał, nagle zwalniając tempo pieszczot. – Tak! Tak! – krzyknęła Harriet, przestraszona, że przestanie albo zgubi rytm, który nieza- wodnie prowadził ją ku upragnionej eksplozji rozkoszy. – Chcę, żebyś teraz doszła – wymruczał, poruszając palcami w jej wnętrzu.

Była już bardzo blisko, napięte ciało wyczekiwało chwili, kiedy zaleje ją rozkosz, jej jęki zyskały na sile i częstotliwości. Lewis, wiedząc, że sąsiedni pokój zajmują Edmund i Noella, czer- pał dodatkową przyjemność z dźwięków wydawanych przez kochankę. Harriet poczuła, że jeśli za- raz nie dojdzie, eksploduje, i wtedy Lewis przygryzł lekko jej lewy sutek, wyzwalając długo wycze- kiwany orgazm. Szarpnęły nią gorące, ekstatyczne dreszcze. Jej kończyny zesztywniały, palce u stóp wygięły się ku górze i całe jej ciało eksplodowało. Wydała przeszywający krzyk rozkoszy. Kiedy ucichło w niej ostatnie drżenie, Lewis ułożył się nad nią, podpierając się dłońmi z obu jej boków, z szeroko rozstawionymi ramionami, i w nią wszedł. Harriet uniosła nogi i owinęła je ciasno wokół jego talii, tak że pchnięciami stymulował całą jej miednicę. Niemal od razu poczu- ła, jak między nogami ponownie rodzi się znajome rozkoszne napięcie. Lewis dostrzegł, że Harriet znów jest podniecona, i zwolnił tempo, dając jej czas na wspię- cie się ku kolejnemu orgazmowi, a kiedy poczuł, jak jej wewnętrzne mięśnie zaczynają się wokół niego zaciskać, pozwolił sobie przejąć kontrolę i tempo jego pchnięć znów wzrosło. Nie miało to znaczenia, ponieważ Harriet była już na granicy. – Gdyby tylko Edmund mógł cię teraz zobaczyć – wyszeptał Lewis, zatapiając w jej szarych oczach mroczne, niezgłębione spojrzenie. Te słowa okazały się ostatnim bodźcem, którego potrzebowała, by dojść po raz drugi, a wte- dy Lewis wreszcie pozwolił sobie na utratę kontroli, pompując niemal rozpaczliwie biodrami, aż triumfalnie wytrysnął w ciele swojej świeżo poślubionej żony. W żółtej sypialni obok Noella i Edmund doskonale słyszeli – jak Lewis się domyślał – na- miętne krzyki Harriet. Wsparty na stosie poduszek Edmund zdawał się skupiać całą uwagę na nie- biesko-żółtych zasłonach z kwiatowym motywem. Leżał zupełnie nieruchomo i można by pomy- śleć, że śpi, ale Noella wiedziała, że tak nie jest. Miał ogromną erekcję i jądra nieco podciągnięte w górę. Jego oddech był jednak powolny i miarowy i Edmund nawet jednym słowem nie zdradził narastającego w nim podniecenia. Dla Noelli, leżącej nago u jego boku, było to zarazem irytujące i podniecające. Irytujące, po- nieważ bardzo chciała się z nim kochać, i podniecające, ponieważ fantazjowała o tym, że Harriet wydaje te rozkoszne dźwięki w ich sypialni, a nie w pokoju, który zajmowała z Lewisem. Noella wyobrażała sobie drugą kobietę wijącą się pod sprawnym dotykiem Edmunda, podczas gdy ona, Noella, przytrzymywała ją albo dodatkowo pobudzała, delikatnie i umiejętnie pieszcząc miejsca, którymi Edmund nie mógł się zająć. Po drugim orgazmie Harriet na pewien czas zapadła cisza. Edmund poruszył się i odwrócił głowę do żony. – Bez wątpienia nowożeńcy doskonale się bawią – powiedział beznamiętnie. – Z tego, co pamiętam, i mnie obiecywano, że będę się dobrze bawić dziś wieczorem – przypomniała mu Noella. – Nie zapomniałem – zapewnił ją Edmund. – Otwórz małą brązową walizkę, są tam jedna czy dwie rzeczy, które mogą mi się przydać. Niepewna, czy jej się to podoba, czy nie, Noella usłuchała. W walizce, na samym wierzchu, na ubraniach i rozmaitych pomysłowych gadżetach, leżał koc z owczej wełny, który bardzo dobrze znała. Edmund wstał z łóżka, a Noella rozłożyła koc w poprzek żółtej kapy, wyobrażając sobie deli- katny dotyk wełny na swojej skórze. – Załóż czarne, skórzane body, które widziałaś w walizce – poinstruował ją Edmund. Przez moment się wahała, ale potem bez słowa wyciągnęła żądaną sztukę odzieży i uniosła w górę, żeby jej się przyjrzeć. – Załóż je – powtórzył Edmund. – Nie jestem pewna, gdzie jest przód, a gdzie tył – poskarżyła się Noella. Edmund pomógł jej, tłumiąc westchnienie zniecierpliwienia. W chwilę później Noella miała na sobie błyszczący czarny strój, który kończył się tuż pod biustem. Dolna część miała suwak bie- gnący od pępka do kości łonowej i całkowicie odsłaniała krocze. Pod jej pełnymi piersiami czarną skórę wieńczyło metalowe kółko, od którego odchodziły dwa szerokie pasy tworzące literę V, łączą-

ce się z tyłu na jej szyi. Kolejny skórzany pas, biegnący z góry na dół, dzielił jej plecy na połowy i łączył się z dolną częścią stroju tuż powyżej pośladków. Jej piersi, lekko wypchnięte w górę i całkowicie obnażone, sterczały dumnie i Edmund przyglądał im się z uznaniem. Jego zazwyczaj zaciśnięte usta teraz były rozchylone, jakby w ocze- kiwaniu na rozkosze, jakie im obojgu przyniesie ta noc. – Wspaniale wyglądasz! – zapewnił ją, kiedy obróciła się, żeby mógł ją dokładnie obej- rzeć. – Popatrz na siebie w lustrze. Noella posłuchała i odruchowo ściągnęła łopatki do tyłu, jeszcze mocniej wypinając piersi. Między udami czuła już znajomą wilgoć. Edmund sięgnął dłonią w dół, dotknął palcami jej wejścia do pochwy i uśmiechnął się. – Jesteś tak samo podniecona jak ja – powiedział. – Bardzo dobrze. Teraz połóż się na kocu, na plecach. Ramiona i nogi rozłóż szeroko w kształt litery X. – Przywiążesz mnie za nadgarstki i kostki? – spytała Noella, szybko układając się na łóżku. Edmund się uśmiechnął i coś w jego uśmiechu ją zaniepokoiło. – Nie, raczej nie. Widzisz, to będzie sprawdzian twojej samokontroli. Chcę, żebyś mogła się ruszać, ale chcę też, żebyś leżała bez ruchu. Rozumiesz? – Nie – odpowiedziała Noella, bo nie była w nastroju do samokontroli. Za bardzo ją podnie- ciły dźwięki wydawane przez Harriet, która całkiem zatraciła się w rozkoszy. – Zrobię wszystkie te rzeczy, które lubisz, żeby dać ci orgazm – powiedział Edmund cierpli- wie, jakby mówił do dziecka. – Jedyny warunek jest taki, żebyś się nie ruszała. Jeśli się poruszysz, choćby niechcący, wtedy będziemy musieli zacząć wszystko od nowa. Ile to wszystko potrwa, zale- ży tylko od ciebie. Myślę, że będzie przyjemnie, jak sądzisz? Noella pokręciła głową. – Nie chcę gierek, Edmund. Czy nie możemy po prostu szybko się kochać? Chcę cię poczuć w sobie. Jestem gotowa, nie potrzebuję tych wszystkich wstępów. Na czole Edmunda pojawiła się zmarszczka. – Stajesz się nudna, Noella. Dobrze wiesz, że wolę pomysłowy seks. – Tak, ale… Westchnął. – Dobrze, zapomnijmy o tym i chodźmy spać. To był długi dzień i… – Nie! – krzyknęła Noella. – Chcę się z tobą kochać. – A ja chcę się kochać z tobą – zapewnił ją. – Jeśli nasza mała gra okaże się tak ciekawa, jak się spodziewam, może moglibyśmy spróbować jej również z Harriet. Wygląda na taką, która lubi być dyscyplinowana, zanim pozwoli jej się dojść. – To prawda. – Noella się uśmiechnęła, już w miarę pogodzona z tym, że wieczór za szybko się nie skończy, i czekała na pierwszy ruch Edmunda. Patrzył na nią, na jej wspaniałe, bujne, kobiece kształty. Jego członek był taki twardy, że sprawiał mu ból. Wziął tubkę żelu nawilżającego, wycisnął trochę na palce i zaczął go rozsmarowy- wać wokół sutków Noelli. Żel był zimny i słodko pachniał. Po kilku chwilach Noella poczuła, jak brzegi skórzanego topu wpijają się od dołu w jej piersi, które zaczęły nabrzmiewać. Palce Edmunda ugniatały ją teraz mocniej i westchnęła z rozkoszy, lekko wyginając plecy, żeby jeszcze zwiększyć ich nacisk. W tej samej chwili dłonie Edmunda zamarły w bezruchu, a potem mąż odsunął się od Noelli, pozbawiając jej ciało jakiegokolwiek dotyku. – Poruszyłaś się – powiedział cicho. – Tylko trochę! – wykrzyknęła zaskoczona. – Przecież to się nie liczy? – Wszystko się liczy – szepnął. – Teraz muszę zacząć od nowa. Znów zaczął wmasowywać żel w jej piersi i tym razem Noella skupiła całą uwagę na tym, żeby się nie poruszyć, starając się zignorować przyjemne wrażenia płynące z jego dotyku. – Grzeczna dziewczynka – wymruczał, i poczuła, jak rozpina suwak z przodu jej stroju, wsuwa dłonie pod dopasowaną skórę i naciska wrażliwe mięśnie jej brzucha. Przez kilka sekund udawało jej się leżeć zupełnie bez ruchu i po prostu rozkoszować się do-

znaniami, ale potem nacisk jego rąk odrobinę zelżał i niewiele myśląc, szarpnęła brzuchem w górę, w kierunku jego dłoni. Ku jej przerażeniu natychmiast z powrotem zapiął suwak i znów jej ciało pozostało bez żadnej stymulacji. – A tak dobrze ci szło – powiedział z udawanym żalem. – Nie umiem grać w tę grę! – krzyknęła Noella, niemal wściekła z powodu narastającej fru- stracji. – Nie mogę wytrzymać bez ruchu. – No to chodźmy spać – powiedział chłodno. Ale Noella była zbyt podniecona, żeby spać, i oboje o tym wiedzieli. Jęknęła z rozpaczą – zrozumiał, że to oznacza zgodę, i jego dłonie po raz kolejny znalazły się na jej piersiach. Tym razem Noella spisywała się naprawdę dobrze. Edmundowi udało się nawet skończyć masaż jej brzucha, a ona ani drgnęła. Wtedy jednak skierował uwagę na jej krocze, prawdziwe cen- trum jej seksualności, które niemal płonęło w oczekiwaniu na jego dotyk. – Ale jesteś wilgotna – szepnął, przesuwając delikatnie palcem wzdłuż jej zewnętrznych warg sromowych. Noella poczuła przemożną potrzebę otarcia się o miękką wełnę koca, na którym leżała, ale zdołała nad sobą zapanować. A kiedy palec Edmunda pogłaskał ją mocniej, rozchylając jej wargi sromowe, niemal poruszyła prawą nogą, żeby mu pomóc, ale znów w porę przypomniała sobie, że jej nie wolno. Uśmiechając się do siebie, Edmund nie przestawał naciskać palcem jej cipki, aż odnalazł niewielki nabrzmiały pączek łechtaczki. Utrzymywał stały, delikatny nacisk, którego efektem był stopniowy wzrost napięcia seksualnego w łonie Noelli – napięcia, które nie mogło jednak przekro- czyć pewnej granicy, chyba że Edmund wykonałby jakiś dodatkowy ruch. Ale jej mąż najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. Zamiast tego, trzymając palec wciąż w tym samym miejscu, położył się obok żony i wolną ręką zaczął pieścić jej piersi. Noelli zdawało się, że oszaleje z podniecenia i frustracji. Pragnęła jakiegoś ruchu między swoimi udami, jakiejś zmiany tempa, która pozwoliłaby jej kontynuować wspinaczkę na szczyt, ale nie ośmieliła się poruszyć z obawy, że Edmund zacznie całą zabawę od nowa. Nad jej górną wargą pojawiły się malutkie kropelki potu i Edmund zlizał je czule. Jego język wślizgnął się na chwilę po- między jej zęby, naśladując ruchy, które – jak wiedział – chciałaby poczuć między nogami. Nagle jakiś mięsień w prawej nodze Noelli podskoczył i poczuła, jak drży jej udo. Spojrzała na Edmunda niemal z rozpaczą. – To nie moja wina, to skurcz – zapewniła go, próbując utrzymać resztę ciała nieruchomą. – Bardzo dobrze ci idzie – powiedział Edmund. – Pewnie chciałabyś, żebym ci teraz włożył twoje ulubione czarne zabaweczki? Noella pokręciła głową. Uwielbiała małe, czarne, podłużne wibratory, które Edmund wsu- wał w obie jej dziurki jednocześnie, a potem włączał, tak że drgania rozchodziły się w niej od przo- du do tyłu, dając jej jedne z najpełniejszych orgazmów, ale nie w tych warunkach, nie, kiedy nie wolno jej było poruszyć nogami ani szarpać się w ekstazie. – Wolałabym nie – wykrztusiła. Edmund obdarzył ją kolejnym ze swoich niezbyt kojących uśmiechów. – Ale przecież je lubisz. Pamiętam, że ostatnio, kiedy ich używaliśmy, miałaś jeden orgazm po drugim. – Nie dam rady się nie ruszać, kiedy mi je włożysz! – jęknęła. – Oczywiście, że dasz radę – powiedział Edmund spokojnie. – Po tych wszystkich grach, które prowadziliśmy przez ostatnie lata, spodziewałbym się, że będziesz bardziej żądna przygód. Noella przygryzła dolną wargę i w końcu skinęła głową na znak, że się zgadza. Jego palce już ją otworzyły i zacisnęła mięśnie pochwy, żeby się ustrzec przed jakimś mimowolnym ruchem. – Wiedziałem, że się zgodzisz – powiedział z zadowoleniem i zaraz poczuła, jak posmaro- wany żelem czubek jednego z wibratorów wsuwa się delikatnie do jej odbytu, podczas gdy drugim Edmund delikatnie gładził wilgotną skórę wokół jej łechtaczki. Oba były ustawione na niskie obro- ty, ale po wszystkim, co działo się wcześniej, Noella wiedziała, że dojdzie bardzo szybko, i błagała swoje ciało, żeby w ostatniej chwili jej nie zawiodło.

Edmund obserwował jej wysiłki, żeby się nie poruszyć, i podziwiał jej samokontrolę. Był niesamowicie podniecony jej widokiem i tym, jak poskromiła swoją zazwyczaj wybujałą seksual- ność. Kiedy mięśnie jej nóg zaczęły się napinać, miał ochotę wziąć ją od razu, ale zamiast tego zwiększył obroty wibratorów i obserwował, jak jego żona coraz bardziej zbliża się do orgazmu. Dla Noelli to była zawsze najlepsza chwila ze wszystkich. Moment, kiedy jej nerwy były wrażliwsze niż kiedykolwiek, kiedy jej zmysły stawały się tak wyostrzone, jakby zrzuciła skórę. Zaczęła wydawać ciche, gardłowe dźwięki. Edmund nigdy nie widział, żeby jej piersi był tak na- brzmiałe, i dokładnie w chwili kiedy wszystkie jej cudowne doznania zaczynały zlewać się w jedno, żeby wybuchnąć w uwalniającym spazmie, nie oparł się pokusie i mocno pociągnął jej prawy sutek, a potem skręcił go między palcem wskazującym i kciukiem. Noella z krzykiem targnęła całym ciałem. Pobudzone ponad miarę nerwy wysłały do jej mó- zgu sygnał o zbliżającej się nieuchronnie ekstazie i jej biodra uniosły się w górę. Ruch był mimo- wolny i w chwili gdy go wykonała, krzyknęła głośno z rozpaczy i spróbowała przyspieszyć swój fi- nał, zanim Edmund zdoła ją powstrzymać, ale on był szybszy. Jednym gładkim ruchem wyciągnął oba wibratory, zostawiając ją na samym skraju potężnego orgazmu. – Szkoda – powiedział łagodnie. – Teraz będziemy musieli zacząć wszystko od nowa. Wściekłe okrzyki sfrustrowanej Noelli było doskonale słychać w sąsiednim pokoju i Harriet poruszyła się niespokojnie w ramionach Lewisa. – Co tam się dzieje? – spytała śpiącym głosem. – Nie mam zielonego pojęcia – powiedział Lewis. – Pewnie znów się sprzeczają. – Jeszcze kilka minut wcześniej to nie brzmiało jak sprzeczka – roześmiała się Harriet. – No to może nie udało mu się jej zadowolić. – Wątpię – powiedziała Harriet w zamyśleniu. – Chodzi ci o to, że wygląda na kogoś, kto wie, jak dawać rozkosz? – spytał Lewis rozba- wionym głosem. Harriet przytuliła się do niego mocniej, ocierając się piersiami o jego tors. – Tak myślę. – Bardzo mu się podobasz. Wiesz o tym, prawda? – Tak – przyznała Harriet. – Chciałabyś się przekonać, jaki jest w łóżku, prawda? – ciągnął. Harriet westchnęła. – Lewis, właśnie się pobraliśmy. Nie potrzebuję nikogo prócz ciebie. Kocham cię i nie chcę cię stracić. – Nie mówimy o miłości – przypomniał jej Lewis. – Mówimy o pożądaniu. Nie pragniesz Edmunda? – Nie. Lewis się roześmiał i przytulił ją mocniej. – Ty kłamczucho. Pragniesz go, ale nic z tym nie zrobisz, bo uważasz, że nie powinnaś. Nie ma nic złego w pożądaniu, jest czymś zupełnie normalnym. – Nie kiedy właśnie wyszło się za mąż! – wykrzyknęła Harriet. – Jesteśmy kochankami od ponad dwóch lat. Czyż „przyzwyczajenie nie zwalczyło różno- rodności”, jak pisał Szekspir? – No dobrze – przyznała. – Może chciałabym się przekonać, jaki jest w łóżku. Jest bardzo atrakcyjny, choć nie w zwykły sposób. – A co jest w nim takiego niezwykłego? – spytał Lewis tonem bezstronnego zainteresowa- nia, które Harriet wydało się cokolwiek niepokojące. – Powiedziałbym, że to typowy produkt an- gielskiego systemu szkolnictwa publicznego, z tą jedną różnicą, że woli kobiety od mężczyzn. – Chyba chodzi o to, że z pozoru wydaje się właśnie taki, jak mówisz. Jest gładki i wielko- miejski, i na pierwszy rzut oka nieszczególnie seksowny, ale kiedy z nim porozmawiasz, kiedy spojrzysz mu w oczy, zaczynasz mieć wrażenie, że tak naprawdę nie jest tym, kogo udaje. Jest w nim coś niemal niebezpiecznego. Kiedy Noella powiedziała, że mu odbija, byłam zaskoczona, bo robi na mnie dokładnie takie wrażenie, że mógłby nagle wyjść z siebie, pokazać zupełnie inną

twarz, i to prawdopodobnie o wiele bardziej ekscytującą niż ta, którą zdecydował się prezentować światu. – Widzę, że masz trochę przemyśleń na jego temat – roześmiał się Lewis. – Sam mnie zachęciłeś. Lewis wzmocnił uścisk. – O nie, Harriet, myślę, że powinniśmy być ze sobą szczerzy. Widziałem, jak na niego pa- trzysz na naszym weselu – zupełnie inaczej niż na większość ludzi. Nawet wtedy, dużo wcześniej, niż zacząłem ci mówić o pomyśle na nowy film, byłaś nim zainteresowana. – Może i byłam – przyznała niechętnie Harriet. – Ale nic bym z tym nie zrobiła, jeśli… – Jak dotąd nic nie zrobiłaś i nie musisz, jeśli nie chcesz – przerwał jej Lewis. – Nie mogę zabronić Edmundowi cię pragnąć, ale reszta zależy wyłącznie od ciebie. Cokolwiek się stanie, Har- riet, nie przychodź do mnie, kiedy będzie po wszystkim, i nie mów mi, że do czegoś cię namówi- łem, bo to tak nie działa. Jesteś dorosła i sama podejmujesz decyzje. Rób, co chcesz, ale miej na tyle przyzwoitości, żeby wziąć za to odpowiedzialność. – To nie w porządku! – krzyknęła Harriet. – Gdybyś powiedział, że mam się trzymać z dale- ka od Edmunda, że jestem twoją żoną i oczekujesz, że będę ci wierna, nigdy bym nawet nie pomy- ślała, żeby się z nim przespać, niezależnie od tego, jak bardzo bym go pragnęła. – Jestem twoim mężem, a nie dozorcą. Ani przez chwilę nie zakładałem, że pozostanę ci wierny do końca naszych dni, jak więc mógłbym oczekiwać czegoś takiego od ciebie? – spytał swobodnie. Harriet poczuła się, jakby ją spoliczkował. – Chcesz powiedzieć, że zamierzasz romansować? – Nie bądźmy dziecinni, Harriet. Miałem romans z tobą, kiedy byłem mężem Roweny, dla- czego miałbym się zmienić? Nie mówię, że zakocham się w innej kobiecie, to akurat mało prawdo- podobne, ale seksualna wierność nie znajduje się zbyt wysoko na liście moich priorytetów. – To dlaczego chciałeś, żebyśmy się pobrali? – spytała skonsternowana Harriet. – Ponieważ cię kocham. – Skoro mnie kochasz, jak możesz… – Harriet, nie myślałem, że jesteś taka drobnomieszczańska, to zupełnie do ciebie nie pasu- je – powiedział Lewis, w którego głosie zaczęły pobrzmiewać agresywne nuty. – Jeśli chciałaś kon- wencjonalnego małżeństwa i zwyczajnego życia, to powinnaś wyjść za tego swojego bankiera, od którego uciekłaś, kiedy się poznaliśmy. To jest inny świat, kochanie, i jeśli się co do ciebie nie po- myliłem, na pewno będzie ci się w nim podobało. W ciszy, która zapadła po tych słowach, oboje usłyszeli ekstatyczny krzyk Noelli, w kilka sekund później następny, a potem jeszcze jeden. Harriet zadrżała. Krzyki były niemal zbyt głośne, jakby przyjemność Noelli przekroczyła wszystko, czego Harriet kiedykolwiek doświadczyła. – Wygląda na to, że się pogodzili – mruknął lakonicznie Lewis. – Nie chcę cię stracić – powiedziała chrapliwie Harriet. – Nie stracisz mnie, chyba że poprosisz, żebym odszedł – zapewnił ją. – A co będzie, jeśli za bardzo polubię Edmunda? – Obawiam się – powiedział powoli Lewis – że oboje musimy podjąć to ryzyko. – Dlaczego? – Bo jeśli tego nie zrobimy, nie będzie żadnego filmu. Harriet poczuła nagłą złość. – Czy twoje filmy znaczą dla ciebie więcej niż ja? – spytała. – Chyba lepiej będzie, jeśli pójdziemy już spać – powiedział łagodnie Lewis. – Niektóre py- tania, Harriet, lepiej pozostawić bez odpowiedzi.

Rozdział 3 Kiedy Harriet się obudziła, do pokoju wpadało słońce. Wyślizgnęła się z łóżka, rozsunęła szerzej zasłony i odkryła, że jest piękny, letni poranek. Nieliczne puchate białe chmurki wędrowały leniwie po błękitnym niebie, a na trawie perliły się kropelki rosy. Z okna widziała postać mężczy- zny – to musiał być Oliver Kesby – który wielką siatką wyławiał liście z odkrytego basenu. Woda wydawała się czysta i zapraszająca. – Deszcz przestał padać, Lewis – powiedziała radośnie. Lewis wymamrotał coś niezrozumiale i przekręcił się na plecy, osłaniając dłonią oczy od światła. – Która godzina? – Wpół do dziewiątej. Może pójdziemy na spacer przed śniadaniem? Zwiedzilibyśmy okoli- cę. – Idź sama – powiedział zaspanym głosem. – Dopóki nie napiję się kawy, nogi nie chcą mnie słuchać, zwłaszcza po tak długim locie. – Chyba słyszałam, jak pani Webster pukała, może zostawiła pod drzwiami tacę ze śniada- niem – powiedziała Harriet, przechodząc przez pokój, żeby otworzyć drzwi. Była zupełnie naga i Lewis poczuł, jak twardnieje na widok jej długiej, szczupłej figury z miękko zaokrąglonymi piersiami i cudownie wąską talią. Po raz kolejny dotarło do niego z całą mocą, co ryzykuje, rozpoczynając pracę nad filmem, ale musiał poznać prawdę o tym, dokąd mogą ludzi zaprowadzić ich pragnienia, nawet jeśli są najszczęśliwsi pod słońcem. Chciał to wiedzieć nie tylko ze względu na film, lecz po prostu dla siebie. Dopóki tego nie sprawdzi, nigdy nie poczuje się z Harriet bezpiecznie. Nieświadoma lęków męża, Harriet podjęła tej nocy decyzję, że zrobi dokładnie to, co jej ra- dził, i podąży za swoimi pragnieniami. Jeśli Edmund nadal będzie jej się wydawał atrakcyjny i po- jawi się okazja do romansu, to z niej skorzysta. Podejrzewała, że w głębi duszy nie różni się od Le- wisa. Wiedziała, że żyje najpełniej, kiedy postępuje wbrew konwenansom, nawet jeśli nie czuła się tak bezpiecznie, jak tego chciała jako młoda dziewczyna. – Przykro mi! – zawołała, stawiając tacę na nocnym stoliku. – Pani Webster zostawiła nam tylko herbatę. Będziesz się musiał do tego przyzwyczaić na czas pobytu w Anglii. – Nigdy się do tego nie przyzwyczaję – odburknął Lewis. Harriet go zignorowała. Sama wypiła filiżankę herbaty, założyła hiacyntową sukienkę na ra- miączkach na biały T-shirt, białe płócienne buty i wybiegła z domu jak burza. Kiedy znalazła się na zewnątrz, zaczerpnęła kilka głębokich oddechów i poczuła, jak cała się rozluźnia. Wszystko wokół wydawało się takie spokojne. Gdzieś w oddali śpiewały ptaki i słychać było bawiące się dzieci, ale tu, w Penruan, było zupełnie cicho. Oliver Kesby patrzył na Harriet idącą przez trawnik w stronę basenu i uznał, że jest o wiele piękniejsza od kobiety, którą spotkał poprzedniego wieczoru. Była może mniej wyrafinowana, ale roztaczała wokół siebie aurę swobodnej seksualności, która podsycała jego wyobraźnię. Słyszał o Lewisie Jamesie, a Mroczny sekret był najlepszym filmem, jaki kiedykolwiek oglądał, ale w jakiś sposób ta dziewczyna – żadne inne określenie nie przystawało do zwiewnej po- staci w niewinnym T-shircie i letniej sukience – nie pasowała do obrazu kobiety, którą taki mężczy- zna wybrałby na żonę. Blondynka, którą wcześniej spotkał, byłaby dużo bardziej na miejscu, my- ślał, uśmiechając się do nadchodzącej młodej kobiety. Harriet też się do niego uśmiechnęła. Nie był w jej typie, ale łatwo jej było zrozumieć, dla- czego Noella uznała go za atrakcyjnego. Jego zgrabne, muskularne ciało, najwyraźniej utrzymywa- ne w formie dzięki podnoszeniu ciężarów, prężyło się pod obcisłym białym T-shirtem, a nogi, oble- czone jedynie w krótkie szorty, miał opalone i ładnie umięśnione. Kiedy się uśmiechał, jego jasno- niebieskie oczy skrzyły się w obramowaniu zaskakująco ciemnych rzęs.

– Mamy piękny poranek – zawołała. – Jest tak już od paru tygodni – zapewnił ją. – Wczorajszy dzień był wyjątkiem. Harriet przykucnęła i zanurzyła dłoń w basenie. Woda była zimna, ale do zniesienia. – I dalej ma być ładnie? – spytała. – Tak mówią, przynajmniej przez następny tydzień. Gdzie są pani przyjaciele? – Jeszcze śpią. Chyba wszyscy są zmęczeni po długim locie, ale ja czuję się zbyt podekscy- towana, żeby tkwić w łóżku. – Podekscytowana? – Tym, że znów tu jestem. Mam tak dużo szczęśliwych wspomnień z tego miejsca. Kiedy byłam dzieckiem, zawsze spędzaliśmy tu wakacje i nie mogłam się doczekać, aż znów zobaczę tę okolicę. To nasz miesiąc miodowy – dodała z dumą. Oliver skinął głową. – Tak słyszałem. Ściśle rzecz biorąc, przeczytałem w gazecie. Czyli nie jest pani Amerykan- ką? – Oczywiście, że nie. Jestem Angielką do szpiku kości. Czy później woda w basenie będzie dość ciepła, żeby się kąpać? – Zależy, do czego jest pani przyzwyczajona. Nigdy nie jest tak ciepła, jak w krytym base- nie, ale słońce powinno wystarczająco ją ogrzać. – To popływam po południu. – Prostując się, dostrzegła, że się jej przygląda, i aż za dobrze rozpoznała ten rodzaj spojrzenia. – Czy pan i pana rodzina mieszkacie nieopodal? – spytała. – Mieszkam w domku na terenie posiadłości; żona odeszła ode mnie kilka lat temu. Nie mam tu rodziny. Moi jedyni krewni żyją w Surrey, ale nie utrzymuję z nimi kontaktów. Harriet nie miała ochoty pytać dlaczego. Jeszcze przez kilka minut ona i Oliver gawędzili niezobowiązująco, a potem zawróciła, nagle spragniona samotności. – Czy pani przyjaciele też będą korzystać z basenu?! – zawołał za nią Oliver. – Prawdopodobnie tak – odpowiedziała Harriet, która nie miała wątpliwości, że jeśli tylko Oliver będzie w okolicy, Noella aż nadto chętnie założy kostium, nawet jeśli nie zamierzała pływać. – Nie zawsze dobrze jest wracać do tego, co było – dodał i mimo grzejącego ją słońca Har- riet zadrżała, słysząc te słowa. Oliver wrócił do wybierania liści z basenu. Nie miał trudności z odczytaniem zachowania Harriet. Nie była nim zainteresowana i nigdy nie będzie. Cóż, nie mógł jej za to winić. Właśnie wy- szła za mąż, i to za Lewisa Jamesa – w tej sytuacji on sam raczej nie miał jej zbyt wiele do zaofero- wania. Z drugiej strony jej przyjaciółka Noella od razu okazała mu zainteresowanie, a ponieważ z nikim się w tej chwili nie spotykał, pomyślał, że jeśli wszystko potoczy się pomyślnie, chyba zła- mie swoje zasady dotyczące bratania się z letnikami. Tymczasem Harriet wróciła do domu, gdzie spotkała Lewisa i Noellę, oboje już na nogach i ubranych. Tylko po Edmundzie nie było śladu. – Ranny z ciebie ptaszek – powiedziała Noella, która miała na sobie obcisłe białe dżinsy i wielobarwną jedwabną bluzkę z krótkimi rękawami. – To najlepsza pora dnia – odpowiedziała Harriet. – Widziałam też twojego przystojniaka. Czyścił basen. – Czyż nie jest cudowny? – spytała ze śmiechem Noella. – Z pewnością dobrze wygląda w szortach i T-shircie. Problem tylko w tym, że najwyraźniej o tym wie. Poza tym nie mam zaufania do mężczyzn, którzy za dużo trenują. – Skąd wiesz, że dużo trenuje? – spytał Lewis, który pił już trzecią filiżankę kawy. – To zawsze widać. Nikt nie ma takich napakowanych ramion od jedzenia zieleniny. W każ- dym razie powiedział, że do popołudnia basen wystarczająco się nagrzeje, żeby z niego skorzystać, więc pomyślałam, że moglibyśmy spróbować. – Póki on go czyści, kiedy ja z niego korzystam, wchodzę w to! – zgodziła się Noella. – Pro- szę, to jest list do ciebie, kochanie. Znalazłam go, kiedy sprawdzałam, czy nie ma jakiejś poczty do Edmunda. Harriet zmarszczyła brwi.

– Ale przecież nikt nie wie, że tu jestem. – A jednak – powiedział Lewis. – Z jakim stemplem pocztowym? Harriet przyjrzała się kopercie. – Londyńskim, i chyba rozpoznaję charakter pisma. – Rozcięła kopertę i wyciągnęła list. – To od Elli – ucieszyła się. – Zapomniałam, powiedziałam jej, że tu będziemy, kiedy pisałam jej o weselu. Pamiętasz, Lewis, mówiłam ci o Elli. – Twoja przyjaciółka aktorka? Oczywiście, że pamiętam. Harriet przebiegała oczami cztery zabazgrane kartki. – Ella ma złamane serce – powiedziała, kiedy skończyła czytać. – Simon zostawił ją dla starszej kobiety i jest zdruzgotana. Nie ma też pracy i jest spłukana. – Radosny list – roześmiał się Lewis. – Cóż, stara się zbagatelizować kłopoty i przesyła nam obojgu wyrazy miłości, ale widać, że jest przybita. Lewis, a może byśmy ją tu zaprosili na kilka tygodni? Dom jest wystarczająco duży, a poza tym gdyby nie Ella, ty i ja nigdy byśmy się nie spotkali. To ona mnie namówiła, żebym od- powiedziała na wasze ogłoszenie, kiedy mieszkaliście w Londynie. Na czole Lewisa pojawiła się zmarszczka. – Ale Harriet, ona się tu będzie czuła wyobcowana. Nie ma nic gorszego, niż być otoczo- nym przez pary, kiedy jest się samemu. – Nie będzie otoczona przez pary, jest nas tu tylko czworo. – Wszystko jedno, i tak pewnie poczuje się od tego gorzej. Harriet podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu. – Nie sądzisz, że mogłaby coś wnieść do twojej fabuły? – szepnęła prowokująco. Lewis uniósł brwi. – Myślisz, że mój film potrzebuje dodatkowych komplikacji? – Myślę, że powiększenie obsady mogłoby być korzystne. – Harriet, dobrze się nad tym zastanów. Naprawdę chcesz, żeby Ella do nas dołączyła? Czy ona w ogóle będzie tu pasowała? – Ella z każdym potrafi się dogadać – zapewniła go Harriet. Rzucił okiem na drugi koniec pokoju, gdzie Noella kartkowała broszurę o Kornwalii. – A gdzie widzisz dla niej miejsce w moim filmie? – indagował. – Nie mam pojęcia – przyznała Harriet. – Ale jest śliczną, żywiołową dziewczyną, a do tego aktorką, może poczujesz w związku z nią jakieś zakazane pragnienia. – A byłyby zakazane? – spytał. Na wargach błąkał mu się lekki uśmiech. – To moja najlepsza przyjaciółka! – zawołała Harriet. – Wiele z nią dzieliłam, ale męża chy- ba nie będę. – Cóż, to interesujące i z pewnością dodaje jej atrakcyjności – zauważył Lewis. – Dobrze więc, jeśli jesteś pewna, że właśnie tego chcesz, zaproś ją tutaj. Postanowiliśmy z Noellą, że zrobi- my dziś wycieczkę do Polperro, kiedy tylko Edmund wygrzebie się z łóżka. – Świetnie – powiedziała Harriet, ale była zbyt zbita z tropu tym, co powiedział o Elli, żeby rzeczywiście interesować się ich planami. Długo siedziała z listem Elli w dłoniach i myślała o tym, co może się stać, jeśli Lewis rzeczywiście straci głowę dla jej przyjaciółki, w końcu jednak stwier- dziła, że zachowuje się niepoważnie, i skleciła szybkie zaproszenie. Lewis, przekonywała sama sie- bie, jest przecież okropnie zajęty filmem. Na pewno nie będzie chciał dodatkowo się rozpraszać. Tymczasem Edmund w końcu wynurzył się z sypialni. W dużej kuchni zastał tylko Harriet; usiadł koło niej. – Gdzie są pozostali? – Noella poszła obejrzeć basen, a Lewis rozmawia przez telefon z Markiem. – To znaczy, że Mark już tu jest? Harriet skinęła głową. – Lewis nie może żyć bez scenarzysty pod ręką. – Trudno mi sobie wyobrazić, do czego mu on potrzebny podczas miodowego miesiąca – zauważył Edmund. – Pewnie pracują nad drugą częścią Mrocznego sekretu?

– Tak. – To ciekawe. Wiesz może, o czym będzie? – Lewis sam jeszcze nie jest do końca pewny – powiedziała Harriet szczerze. – Ma jakiś roboczy tytuł? – Edmund się nie poddawał. Harriet poczuła się nieswojo. Jego oczy wpatrywały się w nią przenikliwie i była niemal pewna, że ma jakieś podejrzenia co do tego, co się tutaj działo. – Sam musisz go zapytać – powiedziała pośpiesznie. – Nie mam ochoty rozmawiać o pracy Lewisa podczas swojego miodowego miesiąca. – Gdybyś była moją żoną, nie oczekiwałbym tego od ciebie – zapewnił ją Edmund. – Wierz mi, Harriet, przychodzą mi do głowy o wiele ciekawsze rzeczy, które moglibyśmy robić razem. Harriet się uśmiechnęła. – Nie wątpię. – Zdarza ci się o tym myśleć? – szepnął. – O czym? – O tym, co moglibyśmy ze sobą robić. Harriet spuściła wzrok, ale widział tętno pulsujące w zagłębieniu jej szyi. – Nie – powiedziała cicho. Edmund wstał i delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. – Nie jestem zupełnie pewien, czy ci wierzę – powiedział od niechcenia. – Niedowiarek z ciebie. – Wcale nie, ale myślę, że całkiem nieźle znam się na kobietach. – To tak jak Lewis – zapewniła go. Edmund się uśmiechnął. – Tak, wiem, ściany tutaj są grube, ale mimo to nocą można co nieco usłyszeć. Harriet spojrzała mu prosto w oczy. – Wiem, słyszeliśmy Noellę. – Naprawdę? I jak brzmiała? Harriet się zawahała. – Z początku myślałam, że to, no wiesz, jęki rozkoszy, ale potem już nie byłam tego taka pewna. – No to bystra z ciebie dziewczyna – powiedział łagodnie. Po części zaintrygowana, a po części zaniepokojona, Harriet patrzyła za wychodzącym z po- koju Edmundem, po raz kolejny zadając sobie pytanie, co oznaczały dźwięki dochodzące z jego po- koju. Później Lewis zawiózł ich do Polperro. Zostawili samochód zaparkowany na szczycie stro- mego zbocza na skraju wsi. – Zejdziemy w dół – powiedział do przerażonej Noelli. – Bliżej nie będzie gdzie zaparko- wać, zresztą stąd są niesamowite widoki. Lewis i Harriet poszli przodem, trzymając się za ręce, a za nimi schodzili Noella i Edmund. Noella uczepiła się kurczowo ramienia męża, próbując nie skręcić sobie kostki w sandałach na wy- sokich obcasach. Patrząc na domy rozrzucone na zboczach ostro wznoszących się wzgórz, Harriet mogła od- tworzyć w najdrobniejszych szczegółach dziecięcą ekscytację z czasów, kiedy spędzała tu wakacje. – Kiedyś był tu wspaniały sklep z ciągutkami mniej więcej w połowie głównej ulicy – po- wiedziała do pozostałych. – Musimy ich trochę kupić, kiedy tam dotrzemy. – Albo dziś, albo nigdy. Jestem pewna jak diabli, że idę tędy po raz ostatni – wysapała Noel- la, odgarniając z twarzy kosmyki, które wysunęły się z jej francuskiego warkocza. – Jesteś nieodrodnym dzieckiem miasta – powiedział Edmund łagodnie. – Nie martw się, nie będziemy się musieli wspinać w drodze powrotnej. Mają tu kuce i łapią na nie takich turystów jak ty, czytałem w przewodniku. – Jeździsz konno, Harriet? – spytała Noella, kiedy znaleźli się na głównej ulicy i zrobiło się mniej stromo.