barbellak

  • Dokumenty907
  • Odsłony86 192
  • Obserwuję102
  • Rozmiar dokumentów1.0 GB
  • Ilość pobrań51 496

Lawrence Kim - Hiszpan w Londynie

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :459.4 KB
Rozszerzenie:pdf

Lawrence Kim - Hiszpan w Londynie.pdf

barbellak EBooki różne
Użytkownik barbellak wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 123 stron)

Kim Lawrence Hiszpan w Londynie ROZDZIAŁ PIERWSZY Mamo, proszę, musisz odpocząć — nalegał Raul Carreras, łagodnie popychając matkę z powrotem na poduszki. Niepokoiła go jej bladość. Zresztą nie było się, czemu dziwić: dopiero, co straciła męŜa, a zaraz potem starszego syna. Kraul obawiał się, Ŝe tego, co stało się dziś w nocy, matka moŜe juŜ nie prze trzymać. — Nie chcę odpoczywać! — Krzyknęła Aria Carreras z irytacją, podrywając się, Ŝeby wstać. — Nie traktuj mnie jak dziecko. Uprowadzono moje wnuki! Jeden Bóg wie, gdzie teraz mogą być. MoŜe nawet juŜ nie Ŝyją! A ty chcesz, Ŝebym odpoczywała? — Jej głos wzniósł się do najwyŜszych tonów, w oczach zabłysły łzy. Twarz Raula stęŜała. Teraz nie mógł w Ŝaden sposób ulŜyć matce w bólu, ale pewnego dnia, przysiągł sobie, ktoś za to zapłaci! — Po pierwsze, nie wiemy na pewno, czy dzieci zostały porwane... — Ale uwaŜasz, Ŝe tak, prawda? Gdyby tylko twój oj ciec tu był! On wiedziałby, co zrobić. Zresztą gdyby tu był, w ogóle by do tego nie doszło. Nie pozwoliłby na to! Uniosła wzrok i dojrzała spazm bólu na twarzy syna. Poczuła wyrzuty sumienia. Raul tak rzadko pozwalał sobie na okazanie uczuć. Przez to wszyscy — nawet ku swojemu wstydowi ona sama - zapominali, Ŝe przecieŜ on teŜ nie jest ich pozbawiony.

Wzięła go za rękę. — Przepraszam, to nie było uczciwe. Zrobiłeś wszystko, co moŜna, by wzmocnić nasz system obrony. Raul uścisnął jej rękę i uśmiechnął się ponuro. Jak się okazało, te ulepszenia na nic się nie zdały. Ktoś uprowadził dzieci, a alarm milczał. To tyle, jeśli chodzi o najnowszą technikę! — Jednak gdyby twój ojciec jeszcze tu z nami był, juŜ krzyczałby na wszystkich, stawiał policję na baczność, aŜ w końcu doprowadziłby do dyplomatycznego incydentu! — Co najmniej — zgodził się Raul, a jego czarne oczy rozjaśniły się na moment uśmiechem. — Ale teraz musisz mi zaufać, Ŝe zrobię wszystko, co musi być zrobione. Sprowadzę z powrotem Katerinę i Antonia. I ty o tym wiesz. Gdyby ktoś inny dawał jej taką obietnicę, pomyślałaby, Ŝe po prostu chce ją uspokoić. Ale Raul był jednym z tych rzadkich ludzi, którzy nigdy nie obiecywali czegoś, czego nie potrafiliby spełnić. — Wiem — przyznała i mimo wszystko troszeczkę się uspokoiła. — Więc weźmiesz ten proszek na sen, który dał ci lekarz? Aria westchnęła i uśmiechnęła się Ŝałośnie. — Jeśli naprawdę muszę... Raul pocałował ją w oba policzki i obiecał, Ŝe przyjdzie do niej, gdy tylko czegoś się dowie. Gdy spokojnym krokiem wrócił do salonu, detektyw, Pritchard przerwał rozmowę z policjantką, z którą został wyznaczony do śledztwa w tej sprawie, i popatrzył na niego ze współczuciem. Ale stryj porwanych dzieci całkowicie nad sobą panował. W odróŜnieniu od reszty domowników, nie był ubrany do snu. Miał na sobie ciemny, elegancko skrojony garnitur i koszulę. Jedynym ustępstwem na rzecz późnej pory był rozluźniony węzeł krawata.

— Jak się czuje pani Carreras? — Spytał troskliwie detektyw. — Lekarz dał jej lekarstwo na sen. Ich spojrzenia spotkały się i detektyw opuścił rękę, którą juŜ podnosiłby w pocieszającym geście połoŜyć na ramieniu Raula. Detektyw Pritchard miał juŜ w Ŝyciu do czynienia z wieloma przypadkami kidnapingu i umiał sobie radzić z rodzinami odchodzącymi od zmysłów z niepokoju. Wiedział, co w takich przypadkach mówić, ale tym razem było jasne, Ŝe wyrazy współ czucia nie tylko będą nie na miejscu, lecz takŜe wybitnie niepoŜądane. Oczywiście nie wszyscy reagują jednakowo, ale nigdy jeszcze nie widział kogoś tak opanowanego jak ten męŜczyzna. Po jego zachowaniu trudno było poznać, jakie są jego uczucia, a nawet czy w ogóle jakieś ma. — No, więc, co teraz robimy? — Spytał Raul. — Istnieją ustalone procedury, proszę pana. Po raz pierwszy Raul okazał frustrację. NiemoŜność zrobienia czegokolwiek powodowała, Ŝe, czul się tak, jakby zaraz miał wybuchnąć. Jednak musi się opanować. Nie moŜe sobie w tej chwili pozwolić na uleganie złości czy strachowi. Musi zachować kontrolę nie tylko nad sytuacją, lecz takŜe nad sobą. — Jest pan zawodowcem i zastosuję się do pana sugestii.., Jak długo, moim zdaniem, będą one słuŜyły sprawie moich bratanków — powiedział z zimnym uśmiechem? — Czy to pan odkrył, Ŝe dzieci nie ma? — Tak. Zaglądam do nich przed pójściem spać. — Raul konwulsyjnie przełknął ślinę, jego oczy pociemniały. Doznał pan szoku — stwierdził detektyw ze współczuciem. — Tak. Ilu było porywaczy? Co pokazują taśmy z kamer?

Bruzda na czole Raula pogłębiła się, gdy zobaczył, jak twarz detektywa pochmurnieje. — Jest z tym jakiś kłopot? — Spytał. Taśmy są czyste. — Nic na nich nie ma?! — Wykrzyknął Raul. Detektyw skinął głową. — Por Dios! — Syknął Raul. - W przypadkach takich jak ten musimy brać pod uwagę, Ŝe porywacze mogli mieć wspólnika w domu. — Rozumiem. MoŜe pan przesłuchać personel, Ale wszyscy oni cieszą się moim absolutnym zaufaniem— oznajmił Raul. — Są całkowicie lojalni wobec naszej rodziny. Detektyw był zbyt wytrawnym dyplomatą, by powiedzieć, Ŝe w obecnych czasach taka wiara świadczy o zwykłej naiwności. — Pański system ochrony jest skomputeryzowany — zaczął, zmieniając temat — i obawiam się, Ŝe ktoś przy nim manipulował. — Powiedziano mi, Ŝe jest odporny na wszelkie ataki — parsknął Raul. — Z mojego doświadczenia wynika, Ŝe nie istnieją systemy odporne na wszystko, proszę pana. I obawiam się, Ŝe ci ludzie nie są amatorami. Mamy do czynienia ze sprawcami, którzy dokładnie wie dzieli, co robią. Nastała chwila ciszy. Policjant czuł na sobie badawczy wzrok Carrerasa. — A pan wie, co pan robi? JeŜeli da niewłaściwą odpowiedź na to pogardliwe pytanie, moŜe się poŜegnać z nadzieją na współpracę. A w tej chwili ostatnie, czego potrzebo wał, to prywatna armia zatrudniona przez tego rekina finansów. — A więc, ja... Carreras uniósł rękę.

— Nie interesuje mnie skromność —wyjaśnił cierpko. — Interesuje mnie wyłącznie kompetentna robota. — Jestem dobry w swojej pracy. Raul skinął głową. — Doskonale. Więc co teraz robimy? — Czekamy na wiadomość od porywaczy. Oczywiście załoŜyliśmy podsłuch na liniach telefonicznych, ale... — Wzruszył ramionami. — Sam pan powiedział, Ŝe ci ludzie wiedzą, co robią — wszedł mu w słowo Raul. — Ludzie popełniają błędy. Zakładam, Ŝe pan nie będzie miał trudności finansowych, jeŜeli zaŜądają okupu? — Zrobię, co trzeba, oczywiście w ramach prawa. Ta ironia zmartwiła detektywa. — Musiałem to sprawdzić. Panie Carreras, proszę nie tracić nadziei ani nie robić ni pochopnie. — Pritchard, wnikliwy znawca ludzkiej natury, juŜ po kilku minutach rozmowy wiedział, Ŝe Raul Carreras w razie potrzeby nie będzie się wahał przed nagięciem prawa do swoich potrzeb. — Naprawdę istnieje wielka szansa, Ŝe odzyskamy dzieci. — A ludzie odpowiedzialni za ich uprowadzenie zostaną ukarani. Policjant, ku własnemu zdziwieniu, poczuł przez sekundę litość dla porywaczy. Och mój BoŜe, za atakowali niewłaściwego człowieka. Mimo Ŝe na ten temat nie padło ani jedno słowo, wiedział, Ŝe Raul Carreras nie spocznie, póki nie wytropi osób, które skrzywdziły jego rodzinę, nawet gdyby miało mu to zająć resztę Ŝycia. Antonio nie sprawiał kłopotu. Zmęczony chłopczyk padł na cieple jeszcze łóŜko i natychmiast zasnął Natomiast uspokojenie Kateriny zajęło Nell dobrą godzinę. Dopiero wtedy mogła zatelefonować

Bez wymyśleń rozhisteryzowanej nastolatki i bez jej gróźb, Ŝe znów ucieknie. Jednak Katerina do pewnego stopnia miała rację. Z jej tyrady jasno wynikało, Ŝe Raut Carreras, stryj, który został opiekunem dzieci po śmierci ich ojca w zeszłym miesiącu, traktował swoich podopiecznych z delikatnością buldoŜera. BoŜe, jakim głupcem jest ten człowiek, pomyślała Nell pogardliwie, gdy Katerina relacjonowała pewien incydent z zeszłego tygodnia. JuŜ samo to, Ŝe siłą wyciągnął ją ze spotkania z koleŜankami i kolegami było złe, ale jeszcze gorsze było to, Ŝe w ich obecności kazał jej zmyć makijaŜ, mówiąc, Ŝe wygląda w nim śmiesznie. Takie władcze i nieczułe zachowanie, zastanawiała się Nell, mogło być celowe. MoŜe Raul chciał doprowadzić do buntu nastolatkę, która do tej pory była traktowana o wiele większą wyrozumiałością? Jednak z drugiej strony Nell zdawała sobie sprawę, jaki niepokój musiało wzbudzić w domu Carrerasa zniknięcie dzieci. — Mówiłaś, Ŝe macie wszędzie kamery bezpieczeństwa. Na pewno ktoś musiał zauwaŜyć, Ŝe wychodzicie? — Pomajstrowałam przy nich — wyjaśniła Katerina, wzruszając ramionami — To było dziecinnie proste. Ale nie przejmuj się, system nie działał tylko przez tę chwilę, kiedy wychodziliśmy. Teraz srebra rodzinne są znów bezpieczne. — Jestem pewna, Ŝe bardziej troszczą się o was niŜ o srebra. — Tak sądzisz — wycedziła Katerina cynicznie. — Na pewno są chorzy ze zmartwienia. — Co, mnie to obchodzi! — Kate, na pewno tak nie myślisz. — No dobrze, ale oni nie są moją rodziną — parsknęła Katerina, bazgrząc na kartce numer telefonu. Ty jesteś bardziej moją rodziną niŜ oni. Nigdy nie mieli

czasu dla taty, bo oŜenił się nie po ich myśli. Ani razu, nawet, gdy mama była chora, nie skontaktowali się z nim. — Ale, nie powinnaś mieć do nich o to Ŝalu. Twój tato nie miał, prawda? Katerina uśmiechnęła się przez łzy. — Tato nigdy nie gniewał się długo. A juŜ zwłaszcza na córkę, której pobłaŜał w sposób wołający o pomstę do nieba, pomyślała Nell, podając Katerinie chusteczkę. Dziewczyna mniej wraŜliwa mogłaby wyjść z tego rozpuszczona jak dziadowski bicz, pomyślała z czułością, przytulając ją na chwilę. — I chciałby, Ŝebyś ty teŜ się nie złościła. Zresztą stryj był bardzo młody, gdy twój tato walczył z rodziną, więc mógł w ogóle nie być w to wmieszany — przekonywała Nell, starając się nie myśleć o własnej opinii na ten temat — MoŜe warto byłoby dać mu szansę? To, co teraz się dzieje, jest całkiem nowym doświadczeniem dla was wszystkich. — MoŜe, ale moŜe on nie powinien uczyć mnie hiszpańskiego. Słysząc tę dziecinną skargę, Nell się roześmiała. — To nie wydaje się nierozsądne, Kate. PrzecieŜ jesteś pół -Hiszpanką i twój tato zawsze bardzo Ŝałował, Ŝe nie jesteś dwujęzyczna. — No, moŜe i tak. Ale co powiesz o jego pomyśle, Ŝeby wysłać Antonia do jakiejś szpanerskiej szkoły z internatem? Twoim zdaniem to rozsądne? — Katerina aŜ zachłysnęła się triumfem, widząc oburzenie Nell — Antonio mnie potrzebuje! — Nagle w jej oczach ukazały się łzy — Gdy do nich zadzwonisz, powiedz, Ŝe nie wrócimy — krzyknęła drŜącym głosem i uciekła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Nell czuła się całkowicie bezradna, słuchając jej rozpaczliwego szlochu. Ze smutkiem wybrała numer, który dziewczyna jej podała. JeŜeli jest coś, co moŜe

zrobić, by pomóc dzieciom Javiera, zrobi to bez wahania, zdecydowała, prostując szczupłe ramiona. — Halo, przepraszam, Ŝe dzwonię o tak późnej porze, ale czy mogłabym rozmawiać z panią Carreras — Nell uznała, Ŝe moŜe babcia rozpatrzy sprawę Kateriny z większą sympatią niŜ jej stryj. Bo przecieŜ to nie miało nic wspólnego z faktem, Ŝe wolała nie rozmawiać z męŜczyzną, który nawiedzał ją w snach, prawda? — Nie rozmawiaj z nią — krzyknęła Katerina, która właśnie wyszła z łazienki — Ona zrobi wszystko, co on jej kaŜe. Wszyscy się go słuchają. Ta gorzka uwaga sprawiła, Ŝe przed oczami, Nell pojawiła się postać ciemnego upadłego anioła. Widziała go tylko raz, na pogrzebie, ale wywarł na niej niezatarte wraŜenie. Bo teŜ Raul Carreras nie był męŜczyzną, którego łatwo zapomnieć. Flotylla lśniących czarnych limuzyn zabrała rodzinę z cmentarza, barwni przyjaciele Javiera ze świata sztuki teŜ juŜ się rozchodzili, ale jedna osoba została. Obraz wysokiego, szerokiego w ramionach, ubranego na czarno męŜczyzny stojącego nad grobem samotnie ze smutno opuszczoną głową odcisnął się jak piętno w umyśle Nell, tak samo zresztą jak słowa, które zamienili. Stała ukryta wśród drzew i miała nadzieję, Ŝe nikt jej nie zauwaŜy aŜ do chwili, gdy Raul uniósł wzrok i spojrzał jej prosto w oczy. A w jego spojrzeniu było coś, co nie pozwolilo jej odwrócić wzroku. Raul Carreras był po prostu najbardziej seksownym męŜczyzną, jakiego w Ŝyciu widziała. Po kilku sekundach uniósł pytająco brew. Świadoma, Ŝe stoi z otwartymi ustami, zamknęła je szybko i podeszła, irracjonalnie czując się jak intruz. — Przepraszam, nie chciałam pana przestraszyć.

Obdarzył ją zimnym, cynicznym spojrzeniem. — Nie przestraszyłem się. — Jestem... — Wiem, kim pani jest — powiedział z niezrozumiałą wrogością. — Jak się czują dzieci — spytała, wytrącona z równowagi. Po śmierci Javiera Nell wiele razy próbowała porozmawiać z Kateriną i Antoniem przez telefon, ale słuŜba w domu Carrerasów zawsze udaremniała te próby. Uprzejmie jej wysłuchiwali, gdy wyjaśniała, Ŝe jest przyjaciółką dzieci, a potem oznajmiali, Ŝe w tej chwili Ŝaden z członków rodziny nie moŜe podejść do telefonu, ale jej kondolencje zostaną przekazane. Zastanawiała się, czy moŜe pójść do nich do domu i osobiście wyjaśnić sprawę, ale porzuciła ten pomysł. Carrerasowie i tak mieli zbyt wiele spraw na głowie. Odczeka trochę, a potem znów spróbuje się z nimi skontaktować. Pyta pani, jak się czują? Właśnie stracili ojca. — Przepraszam. To było głupie pytanie. - Tak. Nell zamrugała, słysząc tę brutalną odpowiedź. — Czy uwaŜałby pan, Ŝe się narzucam, gdybym przyszła do nich do domu? - Tak. Myśląc, Ŝe nie zrozumiał, co powiedziała, po wtórzyła swoje pytanie. Raul Carreras podszedł o krok bliŜej Był o wiele wyŜszy niŜ Hiszpanie, których do tej pory poznała — miał ponad metr dziewięćdziesiąt — szczupły, ale o szerokich ramionach i długich nogach. Miał budowę atlety. — Do domu zapraszamy tylko przyjaciół i rodzinę — wyjaśnił. A ty nie jesteś ani przyjaciółką, ani krewną. ChociaŜ te słowa nie padły, Nell doskonale zrozumiała, Ŝe to właśnie miał na myśli. Po mistrzowsku osadził ją na miejscu.

ROZDZIAŁ DRUGI Nell z trudem otrząsnęła się z tych wspomnień. Tymczasem jej rozmówca powiedział: — Niestety pani Carreras w tej chwili me moŜe podejść. Czy chce pani rozmawiać z panem Carrerasem? Nell westchnęła. Chyba będę musiała — Dziwiła się tylko, Ŝe nie spytano jej o nazwisko. — Raul Carreras. Pamiętała ten głos: głęboki, z obcym akcentem. Potarła ramię, na którym nagle pojawiła się gęsia skórka. — Panie Carreras, pan zapewne mnie nie pamięta... MoŜe pan jeszcze tego nie zauwaŜył, ale dzieci, Antonio i Katerina... Nie ma ich w domu. Są u mnie, zdrowe i bezpieczne. — Czy mógłbym z nimi porozmawiać, Ŝeby samemu się o tym przekonać? Nell spodziewała się mnóstwa pytań i odczuła ulgę, słysząc tę spokojną odpowiedź. Wyciągnęła słuchawkę do Kateriny, ale dziewczyna była w tak buntowniczym nastroju, Ŝe tylko pokręciła głową i skrzyŜowała ręce na piersi. — Przykro mi, panie Carreras, ale to nie jest odpowiednia chwila. — A kiedy nadejdzie odpowiednia? Nawet mimo dzielącej ich odległości chłód w jego głosie przyprawił Nell o dreszcz. MoŜe Katerina nie przesadzała, mówiąc o srogości stryja? MoŜe jego zachowanie nie było spowodowane brakiem umiejętności wychodzenia naprzeciw potrzebom osieroconych dzieci, lecz po prostu nieczułym, zimnym sercem? — No cóŜ, to zaleŜy... — Nie chcę go widzieć! Nigdy — oświadczyła Katerina dramatycznie.

— Katerina, przecieŜ obiecałaś, Ŝe będziesz rozsądna. Przepraszam za to wszystko — dodała Nell do słuchawki, w której przez kilka sekund słyszała tylko cięŜki oddech. — Jest pan tam jeszcze? — Jestem. Co pani chce, Ŝebym zrobił? To nagłe pytanie zaskoczyło Nell. Raul Carreras był ostatnim człowiekiem, po którym spodziewałaby się prośby o radę. MoŜe źle go oceniła? MoŜe jemu teŜ było trudno w tej nowej sytuacji, z dziećmi, których właściwie nie znal? — Proszę mi powiedzieć, czego pani chce, a natychmiast pani to otrzyma. — Czego ja chcę — powtórzyła za nim w zdumieniu — Tu nie chodzi o to, czego ja chcę. — Więc proszę zawołać osobę, która podejmuje decyzję w tej sprawie. Nell potraktowała te słowa jako ironię, rodzaj prośby o boską interwencję ze strony męŜczyzny, który nie wie, jak postąpić. — Panie Carreras, musi pan zrozumieć, Ŝe dzieci są teraz bardzo nieszczęśliwe — zaczęła ostroŜnie. — W jednej chwili tyle się w ich Ŝyciu zmieniło. Nikt się nie spodziewał, Ŝe ich ojciec tak nagle umrze i... Proszę posłuchać... — Dodała szybko — nie chcę pana pouczać, jak z nimi postępować, ale moŜe usiedlibyście razem i wszystko przedyskutowali? — Wydawało mi się, Ŝe nie wolno mi z nimi rozmawiać. — Wiem, Ŝe to bardzo frustrujące — odparła współczująco. — Ale musi pan zachować cierpliwość. — Pani jej naduŜywa.

— Och, na litość boską — wykrzyknęła, bo jej własna cierpliwość teŜ juŜ się wyczerpywała. — Nie moŜe pan choć na chwilę przestać myśleć o sobie, a zamiast tego spróbować sobie wyobrazić, co czują te dzieci? — Proszę się uspokoić. — Jestem spokojna — Nell rzuciła wściekłe spojrzenie Katerinie, która zaczęła chichotać. — Potrafię okazać wielką hojność. Nell westchnęła z rozpaczy. Czy jemu się wyda je, Ŝe pieniądze są lekarstwem na wszystko? — Tu nie chodzi o pieniądze — zwróciła mu surowo uwagę. — Więc, o co? O zemstę? — Na miłość boską, niech pan nie będzie głupi. — Mówiłam ci — oświadczyła Katerina z ironicznym uśmiechem — Ŝe on nigdy nie słucha, co się do niego mówi. Według niego kobiety słuŜą tylko do tego, by ładnie wyglądać i rodzić dzieci. Nell spiorunowała ją wzrokiem i dziewczyna zapadła w ponure milczenie. Tymczasem ona sama spróbowała przyjąć łagodniejszy ton. — Javier był niekonfliktowym, ustępliwym ojcem... — Głos ją zawiódł, gdy przypomniała sobie śmiech Javiera, jego trochę perwersyjne poczucie humoru. Minął rok od czasu, gdy niechętnie wyprowadziła się od niego po tym, jak przez dwa lata mieszkali razem w mało eleganckiej edwardiańskiej willi w niezbyt modnej dzielnicy, ale nadal stanowił waŜną część jej Ŝycia. Często zastanawiała się, co by teraz robiła, gdyby któregoś dnia nie natknęła się w zatłoczonym supermarkecie na Javiera, który nie radził sobie z dwojgiem nieznośnych dzieci. Poznała go od razu. Zresztą trudno było nie poznać sławnego artysty, który od czasu do czasu dawał gościnnie wykłady w szkole sztuk pięknych, do której uczęszczała.

Javier okazał się uroczo wdzięczny, gdy uspokoiła Antonia. Na tym mogło się skończyć, gdyby nie wpadła na wspaniały pomysł. Następnego dnia stanęła na progu domu Javiera i zaproponowała umowę, która mogłaby rozwiązać kłopoty obu stron. — Ja w najbliŜszym czasie zostanę bez dachu nad głową, a pan potrzebuje kogoś, kto pomógłby przy dzieciach. Podjęłabym się tego za mieszkanie i wy Ŝywienie. Javier w pierwszej chwili nie potraktował propozycji powaŜnie, ale Nell nalegała i w końcu zgodził się na miesiąc próby. I okazało się, Ŝe układ zdał egzamin o wiele lepiej, niŜ oboje się spodziewali. — Nie Ŝyczę sobie rozmawiać z panią o sprawach mojej rodziny — powiedział ostrym tonem Raul. Ale oprócz jego głosu Nell usłyszała teŜ jakiś inny głos. Ktoś jeszcze musiał być w pokoju. MoŜe kobieta? CzyŜby rozmawiał z nią, leŜąc w łóŜku? Wyobraźnia Nell galopowała. — JeŜeli pani naprawdę troszczy się o dzieci — kontynuowali tymczasem Raul — musi pani uznać, Ŝe najlepiej im będzie z rodziną. — Z rodziną, której w ogóle nie znają? Panie Carreras, proszę posłuchać. Dzieci po prostu nie są przyzwyczajone do twardej ręki. — Zagryzła usta. Wszystko, co mówi, wypada nie tak, jak chciała. — Nie znaczy to, Ŝe, moim zdaniem, pan ma twardą rękę. Ale — dodała z wahaniem — moŜe przydałoby się trochę więcej łagodności... — A właściwie, kim pani jest? W jego głosie usłyszała nowy ton. Chyba chodziło o to, Ŝe do tej pory Raul starannie dobierał słowa. Teraz jakby się rozluźnił. — Nazywam się Nell Rose. Byłam przyjaciółką pańskiego brata i przez...

— Nell Rose? Por Dios! Wiem, kim pani jest. — Szyderstwo w jego głosie wywołało na jej policzkach rumieniec gniewu — A więc mam rozumieć, Ŝe Antonio i Katerina są u pani i Ŝe przyszli tam z własnej woli? — Z własnej woli? — Nell pokręciła głową, a potem uświadomiła sobie, Ŝe Raul nie mógł tego widzieć. — A więc powiem panu, Ŝe pojawili się na moim progu półtorej godziny temu. — I gdzie to właściwie jest? Nell podała mu adres. — Proszę się nie rozłączać — nakazał nagle. — Wygląda na to, Ŝe chodzi tu o ucieczkę, a nie o porwanie — zwrócił się Raul do detektywa. — Zna pan pannę Rose? Czy ona jest uczciwa? Raul poczuł ogromną ulgę, Ŝe dzieciom nic się nie stało, ale zaraz w jej miejsce pojawiła się wrogość wobec kobiety, do której uciekły. Kobiety, która ośmieliła się pouczać go w sprawie wychowania dzieci. — Uczciwa? Wątpię. Była kochanką mojego brata. Osobiście jej nie znam. — Była partnerką pańskiego brata i nie przyszło panu do głowy, Ŝe dzieci mogły pójść właśnie do niej? Raul uznał słuszność tego pytania i wzruszeniem ramion skwitował niewypowiedzianą krytykę. — Nie byli razem, gdy Javier umarł. Ona chyba nie naleŜy do kobiet stałych w uczuciach. Milczenie się przedłuŜało i Nell zaczynało juŜ brakować cierpliwości. — Panno Rose, jest pani tam? Nell nie zdołała powstrzymać ziewnięcia.

— Przepraszam, Ŝe nie daję pani spać, ale właśnie przekonywałem policję, Ŝe nie mamy do czynienia z porywaczem. — Porywaczem? To ja miałabym je uprowadzić? Pan chyba Ŝartuje! — Nie. Nie Ŝartuję. — Ale dlaczego uwaŜał pan, Ŝe dzieci zostały porwane? — A do jakiego wniosku pani by doszła, gdyby pani zajrzała do ich pokoi o drugiej w nocy i stwierdziła, Ŝe zniknęły? — Pan do nich zaglądał — Nell nie potrafiła ukryć zdumienia w głosie. Obraz Raula sprawdzającego, czy dzieci spokojnie śpią, zanim sam uda się na spoczynek, nie zgadzał się z tym, co mówiła o nim Katerina: Ŝe traktuje opiekę nad dziećmi brata jako uciąŜliwy obowiązek. — O co chodzi — spytał niecierpliwie Raul. — No tak, oczywiście, ale porwanie? Czy to nie jest lekka przesada? — Na, jakim świecie pani Ŝyje? Mam mnóstwo pieniędzy i na pewno wielu ludzi zrobiłoby wszystko, by uszczknąć ich choć trochę. Nell, świadoma, Ŝe Katerina pilnie słucha, starała się nie pokazać po sobie przeraŜenia, z jakim przyjęła te słowa. Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić takiego sposobu Ŝycia. — Co teraz zrobi policja? — Policja — wpadła jej w słowo Katerina. — On wysłał za nami policję? Nell przyłoŜyła palec do ust, by zamilkła. - Niech się pani nie martwi, panno Rose. Policja nie ukarze pani za to, Ŝe przez panią zmarnowała czas. Mimo Ŝe Katerina słuchała, Nell nie mogła pozwolić, by ten brutalny atak przeszedł bez odpowiedzi. — Pewnie bardzo się namęczyli, co?

— Gdyby pani zadzwoniła do mnie od razu, zachowując się jak normalna, odpowiedzialna do rosła osoba, gdyby pani pomyślała o tym, by natychmiast uspokoić rodzinę, zamiast czekać cale godziny, moglibyśmy oszczędzić sobie wiele kłopotu, juŜ nie wspominając o tym, Ŝe oszczędzilibyśmy czas policji! Nell zagryzła usta. Tylko z powodu Kateriny nie odpowiedziała na to niesprawiedliwe oskarŜenie, wyrzucając z siebie kilka prawd o jego zachowaniu. — MoŜe będziemy kontynuować tę rozmowę rano — zaproponowała sztywno. — Rano?! — W słuchawce zabrzmiał śmiech. — Sądzi pani, Ŝe pozwolę, by dzieci spędziły noc pod pani dachem? Proszę im powiedzieć, Ŝe będę tam za dwadzieścia minut. — Pan jest rzeczywiście przeraŜająco głupi! Usłyszała gwałtowny syk wypuszczonego ze złością powietrza, a potem słowa wypowiadane z lodowatą precyzją: — Dwadzieścia minut. W oczach Nell, gdy odkładała słuchawkę, pojawił się błysk. — PrzyjeŜdŜa? Nie pójdę z nim—zawołała Katerina histerycznie. — Kate, wyglądasz na zmęczoną — przerwała jej spokojnie Nell — PołóŜ się. — Czy on nas stąd zabierze? Po moim trupie, postanowiła Nell. — Do rana nikt nic nie zrobi — odpowiedziała spokojnie.

ROZDZIAŁ TRZECI Drzwi otworzyły się, zanim Raul zdąŜył zadzwonić. Pewnie czekała na niego przy oknie i widziała, jak wysiada z samochodu. Poświęcił chwilkę myśli, Ŝe zostawi samochód bez ochrony w tak niebezpiecznej dzielnicy, a potem skupił całą uwagę na młodej kobiecie, która przed nim stała. Dziwne, Ŝe kobieta, która tak wygląda, pomyślał, i jest skłonna wykorzystać swoją urodę — a juŜ udowodniła, Ŝe nie ma pod tym względem zahamowań — mieszka w tak podlej dzielnicy. PrzecieŜ nie brakuje męŜczyzn takich jak jego brat, którzy byliby szczęśliwi, oferując jej komfortowe Ŝycie. MoŜe powinna tylko trochę bardziej zadbać o siebie, zastanawiał się, bacznie jej się przyglądając. Bo cokolwiek Nell Rose robiła, czekając na niego, na pewno w tych przygotowaniach nie uwzględniła poprawienia fryzury! Jej rudozłote włosy otaczały twarz o porcelanowo bladej cerze. Kobiety, z którymi się spotykał, nigdy nie były potargane. Były wypielęgnowane, atrakcyjne, inteligentne i tak samo jak on nie zainteresowane stałym związkiem. MoŜliwe zresztą, Ŝe rano jednak były potargane, ale Raul nie miał zwyczaju zostawać do rana, więc tego nie wiedział. Wstawał wcześnie i wychodził, bo rozmówki przy śniadaniu nie pociągały go. Jakby wyczuwając jego milczące potępienie, uniosła drobną rękę i przeczesała włosy palcami. Jej ręce i gole stopy były maleńkie, a w tej komicznie obszernej piŜamie nie wydawała się o wiele starsza niŜ jego zbuntowana bratanica. Jednak Raul dobrze wiedział, Ŝe Nell Rose potrafi wyglądać zupełnie inaczej. W myślach cofnął się do dnia, gdy widział ją na plaŜy z jego bratem, Javierem. Prowokacyjnie skąpe bikini niewiele ukrywało z jej szczupłego, ale ładnie zaokrąglonego ciała. Patrzył, jak przeciąga się leniwie, a potem coś szepcze Javierowi do ucha.

Javier odpowiedział jej, co spowodowało, Ŝe zerwała się na równe nogi i pobiegła plaŜą. Złapał ją nad samym brzegiem. Z wydmy Raul słyszał śmiechy i piski, gdy Javier ją podniósł, wszedł do wody i oboje zalała fala. Wtedy odwrócił się i szybko odszedł. Zabolało go, Ŝe brat, którego tak podziwiał i szanował, robi z siebie głupca przy dziewczynie o wiele dla niego za młodej. Tylko przez chwilę przemknęła mu przez głowę niedorzeczna myśl, Ŝe moŜe jeszcze bardziej zabolał go fakt, Ŝe Javier dobrze się bawi. W dniu pogrzebu wyglądała o wiele powaŜniej, ale Raul wiedział, jaki rodzaj kobiety skrywa się pod skromną sukienką i smutną miną. Twarz Raula stwardniała, gdy odpędził wspomnienia. Ktoś, kto nie znał przeszłości tej kobiety, nie rozpoznałby pod tym niewinnym – wyglądem osiemnastolatki, która potrafiła znaleźć drogę do domu, lóŜka i serca dopiero, co owdowiałego męŜczyzny. Kobieta, która potrafi ukryć taki bezwzględny egoizm i dbałość o własny interes pod niewinną fasadą, nie da sobie zrobić krzywdy — pomyślał cynicznie. A moŜe ćwiczyła przed lustrem tę naiwną minę i szczere spojrzenie niebieskich oczu? — Panno Rose... — Proszę mówić cicho — syknęła. Raul, nieprzyzwyczajony do tego, by mu rozkazywano, zastygł w zdumieniu, słysząc ten cierpki ton, ale szybko się otrząsnął. — Czy dzieci są gotowe — spytał ostro. — Nie, nie są — Nell uśmiechnęła się, by złagodzić szorstki ton: ChociaŜ nie pokazała tego po sobie, była bardzo zdenerwowana. W chwili, gdy stanął na jej progu jak anioł zemsty, jej instynkt opiekuńczy zbudził się do Ŝycia Tak samo zbudziły się inne instynkty, ale na to nie mogła zwracać uwagi, jeŜeli miała sobie poradzić z zaistniałą sytuacją.

— Chyba jasno wyraziłem swoje Ŝyczenie. Ani przez chwilę nie przyszło mu do głowy, Ŝe ktoś mógłby zignorować jego rozkaz. — Rzeczywiście, wyraził się pan jasno — zgodziła się spokojnie — Ale pomyślałam, Ŝe dzieci powinny tu zostać do rana. — Pani... Pomyślała? Widok jego absolutnie zaskoczonej miny sprawił, Ŝe przeszła jej złość, a jej miejsce zajęło rozbawienie. — Proszę posłuchać — zaczęła uprzejmie. — Pan chyba nie przemyślał sprawy do końca. MoŜe byś my to omówili? Proszę wejść. — Odstąpiła na bok, by go przepuścić. — Tu nie ma nic do omawiania. Chcę, Ŝeby dzieci natychmiast zeszły do mojego samochodu, zanim ktoś go uszkodzi. Jego niezrozumiała, narastająca wrogość zaczynała ją złościć. — Ach, a więc martwi się pan o samochód? A ja myślałam, Ŝe o Kate i Antonia — powiedziała, rzucając mu pełne dezaprobaty spojrzenie. — Szczerze mówiąc, panno Rose, nie sądzę, by moje zmartwienia były pani sprawą. — Delikatnie rzeźbione nozdrza jego arystokratycznego nosa za drŜały, gdy patrzył na nią z pogardą. Nell się zaczerwieniła, widząc tak jawną anty patię. Będąc z natury optymistką i osobą Ŝyczliwą ludziom, nie miała wrogów. Nagłe zetknięcie z jego bezpodstawną wrogością nie było przyjemne. Ciekawe, czy on w ten sposób traktuje wszystkich, czy tylko ją? Nie zaleŜało jej na aprobacie Raula Carrerasa, ale jeśli jego antypatia była skierowana wyłącznie do niej, będzie jej trudno zdziałać coś dla dobra dzieci.

— Jednak mam obowiązek troszczyć się o Kate i Antonia. — Teraz juŜ rozumiała, dlaczego Katerina uciekła. Na samo wyobraŜenie, Ŝe jej własny los mógłby spoczywać w rękach takiego człowieka, Nell przebiegł dreszcz. — Na szczęście to nieprawda — powiedział zimno, z ponurym uśmiechem. Nell juŜ otwierała usta, by się sprzeciwić, ale zastygła, gdy dodał: — Jest pani byłą kochanką mojego zmarłego brata, a ta pozycja absolutnie nie liczy się z punktu widzenia prawa. Teraz juŜ rozumiała, czemu tak wrogo się do niej odnosi. I chociaŜ było to niedorzeczne, śmieszne podejrzenie, nie on pierwszy tak myślał. Zresztą Nell nawet nie była zdziwiona. Dzielili z Javierem dom, Ŝadne z nich nie miało innego partnera, a Javier był bardzo atrakcyjnym męŜczyzną, chociaŜ nie aŜ tak, jak jego młodszy brat. Jednak ludzie, na których Nell zaleŜało, wiedzie li, jaka była prawda. Wiedzieli, Ŝe Javier odnosi się do niej prawdziwie po ojcowsku. To, co myśleli inni, było jej obojętne. — To był cięŜki wieczór. MoŜe pani w końcu zrozumie, Ŝe nierozsądnie jest naduŜywać mojej cierpliwości. Spojrzała na niego oszołomiona groźbą. Nie miała wiele wprawy w nienawidzeniu innych, ale w chwili, gdy ich oczy się spotkały, niechęć, jaką do niego czuła, przerodziła się w czystą nienawiść. Raul Carreras nie naleŜał do ludzi, którzy wzbudza ją jedynie letnie emocje. Do tej chwili chciała wyjaśnić mu, jak sprawy z Javierem naprawdę wyglądały, ale teraz wszystko się zmieniło. Niech myśli, co mu się Ŝywnie podoba. Nie ma obowiązku się tłumaczyć. — Grozi mi pan? — Tylko stwierdzam fakt.

— Czy mógłby pan jednak mówić ciszej? MoŜe pan tego nie zauwaŜył, ale mam sąsiadów. Wydawałoby się, Ŝe w takiej dzielnicy za kłócenie snu sąsiadom to najmniejszy problem. — Za kaŜdym razem, gdy myślał, jak dzieci szły same po tych niebezpiecznych ulicach, cierpła mu skóra. — Oho, a więc jest pan snobem — wykrzyknęła z pogardą. Z zakłopotaniem przeczesał ręką czarne włosy. — A pani dobrze by się czuła, chodząc tu po nocy? — PrzecieŜ chodzę. — Nie warto było mówić mu, Ŝe wybrała to mieszkanie z konieczności i bardzo źle się tu czuje. — Więc jest pani idiotką. — Mam pan prawo myśleć, co tylko chce. — Postanowiłem nie wyciągać konsekwencji z pani udziału w wydarzeniach dzisiejszego wieczoru. — Powiedział to tak, jakby udzielał jej wyjątkowej łaski. — Jednak moja cierpliwość ma swoje granice. — Udział — powtórzyła ostro — Proszę posłuchać. Rozumiem, Ŝe zrzucenie winy na kogoś innego uwalnia pana od szukania winy w sobie, ale ja nie zamierzam zostać kozłem ofiarnym. — Nie sugeruję, Ŝe pani zaplanowała to, co się zdarzyło. Zaplanować to wszystko? Dobry BoŜe! Czy on tak właśnie myślał? — To bardzo ładnie z pana strony — mruknęła Z ironią. — Mam uwierzyć, Ŝe to nie pani podpowiedziała Katerinie ten pomysł? Och, jestem pewny, Ŝe po stępowała pani subtelnie — przyznał ironicznie. — Słówko tu, słówko tam... — ZmruŜył podejrzliwie oczy — Nie wiem, co pani chciała osiągnąć, wykorzystując sympatię, jaką mój bratanek i bratanica do pani czują. Jednak powinna pani pamiętać, Ŝe nie jestem taki, jak mój brat. Zupełnie jakby mogła o tym zapomnieć!

— Co pan sugeruje? — Mój brat najwyraźniej czuł do pani słabość. Aleja na pewno nie — wyjaśnił zimno. — JeŜeli przez panią dzieciom stanie się jakaś krzywda, odpowie mi pani za to. Och... Na wypadek, gdyby się pani zastanawiała, owszem, to była groźba. — Sugeruje pan, Ŝe zachęcałam ich, by do mnie uciekli? Naprawdę chciałabym zobaczyć pana minę, gdy zda pan sobie sprawę, jak bardzo pan nie doceniał Kateriny. — No, no, czyŜby pani próbowała zrzucić winę na nią — wycedził. — Nie — wykrzyknęła Nell ze złością. — Po prostu stwierdzam, Ŝe pan nie zdaje sobie sprawy, jaka ona jest zaradna i inteligentna. — I jak bardzo potrzebuje kogoś, kto by ją kochał, dodała w myślach. — Wiem, Ŝe Katerina jest inteligentnym dzieckiem. Jednak — dodał z niechęcią — brakuje jej ukierunkowania. — Nie potrzebowała ukierunkowania, gdy manipulowała przy pańskich kamerach bezpieczeństwa. — Nell zobaczyła, jak na twarzy Raula maluje się prawdziwy szok. — Katerina? Nie wierzę! Nell tylko się uśmiechnęła. — Powinienem był połoŜyć kres waszym rozmowom przez telefon i emaliom — Oparł rękę nad głową Nell. Rozgorączkowana Nell uniosła wzrok i poczuła, jak ogarniają fala poŜądania tak potęŜna, Ŝe straciła oddech. To bolało. Fizycznie. Nie potrafiąc od wrócić spojrzenia od Raula, walczyła o stłumienie narastającej paniki. — Ale zamierzam to naprawić. — Nie pozwoli im pan kontaktować się ze mną? Jest pan aŜ tak okrutny? — Pani wiara w moją dobroć jest wzruszająca...

— Gwałtownie nabrał powietrza. — Jest dla mnie jasne — powiedział lodowato, Ŝe bez pani wpływu szybko pogodziłyby się z nowymi warunkami Ŝycia. Nell spojrzała na niego ze zdumieniem. — Nie moŜe pan tak myśleć. — Ale jednak jestem tego całkowicie pewny — rzucił przez zaciśnięte zęby. Czy tylko to sobie wyobraziła, czy teŜ rzeczywiście usłyszała obronny ton w jego glosie? — Jak mogą wrócić do równowagi, skoro pani ciągle im przypomina przeszłość? — Chodzi panu o to, Ŝe rozmawiam z nimi o ich ojcu? Potrzebują tego. I ja teŜ potrzebuję rozmów o nim — dodała. Odwróciła głowę, mrugając, by powstrzymać łzy. Gdy juŜ odzyskała panowanie nad sobą i z powrotem na niego spojrzała, odkryła, Ŝe Raul przygląda się jej z wprawiającą w zakłopotanie zajadłością. — Mogą rozmawiać o nim ze mną; — Pan go nie znał — Usłyszała, jak gwałtownie wciąga powietrze i złagodziła swoje słowa: — Zresztą to nie była pana wina. - Proszę oszczędzić mi swojego współczucia. Nie zmienię zdania. Jest całkiem oczywiste, Ŝe wywiera pani na te dzieci znaczny i niepoŜądany wpływ. — Mówi pan, Ŝe jestem niepoŜądana? — NiepoŜądana? Coś w jego głosie, czego nie potrafiła określić, spowodowało, Ŝe przyjrzała mu się dokładnie. Patrzyła na jego długie rzęsy ocieniające czarne oczy i przez sekundę ich spojrzenia się skrzyŜowały. śar w jego wzroku sprawił, Ŝe Nell się cofnęła.

— Proszę mnie zaprowadzić do dzieci — mruknął, wyminął ją i poszedł w głąb mieszkania. ROZDZIAŁ CZWARTY Trwało chwilę, zanim ochłonęła i poszła za Raulem. Wszystkie drzwi prócz jednych były otwarte. Raul stał z ręką na klamce tych, które pozostały zamknięte. — Co pan właściwie robi? Nie moŜe pan tam wejść — Chwyciła go za ramię, ale juŜ zdąŜył na cisnąć klamkę. Wszedł energicznie do sypialni i nagle, widząc śpiące spokojnie dzieci, zastygł w miejscu. Potem podszedł do łóŜka. Nell pomyślała, Ŝe obudzi dzieci i kaŜe im natychmiast wracać do domu, ale tylko pochylił się i podciągnął kołdrę, którą Antonio zrzucił przez sen. Przez chwilę jego ręka zawisła nad głową chłopca, ale nie dotknął go. Czułość tego niespodziewanego gestu wzruszyła Nell. Gwałtownie odwróciła się i wyszła z pokoju. Zamknęła oczy i oparła się o ścianę. Jedna rzecz była oczywista: zaleŜało mu na dzieciach, tyle, Ŝe nie miał pojęcia, jak to okazać. Gdy otworzyła oczy, Raul stał przed nią. — Dlaczego, nie powiedziała mi pani,, Ŝe śpią — spytał, obrzucając ją oskarŜającym spojrzeniem. — A jak pan myśli? Co usiłowałam zrobić? Wydawało mi się, Ŝe dotarło do pana, jak bardzo Nierozsądnie, Ŝeby juŜ nie uŜyć słowa okrutnie, byłoby ciągnąć je przez Londyn o tej porze. Jego mina się nie zmieniła, gdy patrzyli na siebie ze złością, ale na jego policzkach wykwitły jaskrawe rumieńce. Widocznie jej słowa w końcu do niego dotarły.

— Prawie tak samo okrutnie jak zachęcać je do odegrania tego niebezpiecznego przedstawienia, prawda? — Niech pan znów nie zaczyna — wykrzyknęła. Jego twarz stęŜała. — Czy mówili pani, Ŝe nie mogą ze mną rozmawiać? Nell domyślała się, jak bardzo jego durna musiała ucierpieć, gdy zadawał to pytanie. Tylko nie zacznij mu nagle współczuć, upomniała się. — MoŜe warto byłoby, chociaŜ spróbować wy słuchać tego, co mają do powiedzenia, zasugerowała. — Byli tak nieszczęśliwi, Ŝe aŜ uciekli — To nie było pytanie, ale stwierdzenie faktu — Czy powiedzieli, dlaczego? — Nie wydaje mi się, by Antonio był nie szczęśliwy. Odpowiedzią na tę jej próbę taktownego zachowania było niecierpliwe spojrzenie. — Ale Katerina jest nieszczęśliwa? — Martwiła się, Ŝe wyśle pan Antonia do internatu. Czuje się za niego odpowiedzialna. — Jest za młoda, by czuć się odpowiedzialna za kogokolwiek. Nell westchnęła. W tym zgadzała się z Rautem. — Czy pan naprawdę musi ich rozdzielać? — Wszystko juŜ załatwione. To bardzo dobra szkoła. Sam do niej chodziłem. — Uśmiechnął się ponuro. — Rozumiem, Ŝe dla pani nie jest to najlepsza rekomendacja skoro ta szkoła pomogła mi stać się takim człowiekiem, jakim jestem dziś. Nell się roześmiała.