barbellak

  • Dokumenty907
  • Odsłony86 192
  • Obserwuję102
  • Rozmiar dokumentów1.0 GB
  • Ilość pobrań51 496

Tarryn Fisher - 2 - Mimo Twoich łez

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :926.6 KB
Rozszerzenie:pdf

Tarryn Fisher - 2 - Mimo Twoich łez.pdf

barbellak EBooki
Użytkownik barbellak wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 199 stron)

1 Dirty Red Tarryn Fisher Nieoficjalne tłumaczenie waydale

2 Spis treści Rozdział pierwszy str. 3 Rozdział dwudziesty czwarty str. 134 Rozdział drugi str. 7 Rozdział dwudziesty piąty str. 140 Rozdział trzeci str. 12 Rozdział dwudziesty szósty str. 143 Rozdział czwarty str. 19 Rozdział dwudziesty siódmy str. 146 Rozdział piąty str. 25 Rozdział dwudziesty ósmy str. 153 Rozdział szósty str. 37 Rozdział dwudziesty dziewiąty str. 156 Rozdział siódmy str. 41 Rozdział trzydziesty str. 160 Rozdział ósmy str. 50 Rozdział trzydziesty pierwszy str. 167 Rozdział dziewiąty str. 56 Rozdział trzydziesty drugi str. 171 Rozdział dziesiąty str. 62 Rozdział trzydziesty trzeci str. 175 Rozdział jedenasty str. 65 Rozdział trzydziesty czwarty str. 178 Rozdział dwunasty str. 72 Rozdział trzydziesty piąty str. 183 Rozdział trzynasty str. 77 Rozdział trzydziesty szósty str. 191 Rozdział czternasty str. 81 Epilog str. 199 Rozdział piętnasty str. 86 Rozdział szesnasty str. 98 Rozdział siedemnasty str. 101 Rozdział osiemnasty str. 103 Rozdział dziewiętnasty str. 108 Rozdział dwudziesty str. 115 Rozdział dwudziesty pierwszy str. 122 Rozdział dwudziesty drugi str. 125 Rozdział dwudziesty trzeci str. 131

3 Rozdział pierwszy Teraźniejszość Spoglądam na różową, krzyczącą istotę w moich ramionach i panikuję. Panika jest wirem wodnym. Ożywa w twoim mózgu jak wir, nabierając prędkości, kiedy wlewa się do reszty twojego ciała. Kręci się w kółko, przyśpieszając bicie twojego serca. Kręci się w kółko, zawiązując i wzbudzając dolegliwości w twoim żołądku. Kręci się w kółko, uderza w twoje kolana, osłabiając je przed stworzeniem szamba w palcach u stóp. Podwijasz palce, bierzesz kilka głębokich wdechów i chwytasz się zdrowego rozsądku, zanim wessie cię panika. To jest moje pierwsze dziesięć sekund bycia matką. Oddaję ją jej ojcu. – Musimy zatrudnić nianię. Wachluję się egzemplarzem Vogue’a, dopóki nie staje się zbyt ciężki, wtedy pozwalam nadgarstkowi opaść bezwładnie, upuszczając magazyn na podłogę. - Mogę dostać moje Pellegrino? – Macham palcami w kierunku butelki wody, która jest poza moim zasięgiem i opieram głowę o płaską, szpitalną poduszkę. Oto są fakty: ludzkie istnienie właśnie wypadło z mojego ciała po tym, jak rosło w nim przez dziewięć miesięcy. Pasożytnicze podobieństwa wystarczają, żebym złapała lekarza za klapy i zażądała, żeby zawiązał moje rurki w ładną kokardkę. Mój brzuch – który już obejrzałam – wygląda jak spuszczony z powietrza balon w kolorze skóry. Jestem zmęczona i obolała. Chcę iść do domu. Kiedy moja woda nie nadchodzi, uchylam jedno oko. Czy ludzie nie powinni biegać wokół mnie, po tym, co właśnie zrobiłam? Dziecko i ojciec stoją przed oknem, oprawieni przyciemnionym, popołudniowym światłem jak tandetna reklama szpitalna. Potrzebują tylko chwytliwego, szpitalnego komentarza, żeby opisać ten moment: Zacznij twoją rodzinę od naszej rodziny. Wysilam się, żeby przyjrzeć się im. On przytula ją w ramionach, głowę pochyla tak nisko, że ich nosy niemal się dotykają. Powinna być to czuła chwila, ale patrzy na nią z taką miłością, że czuję jak zazdrość ściska lekko moje serce. Zazdrość ma piekielnie silną rękę. Zwijam się pod jej dotykiem, czując niewygodę, że ją wpuściłam. Dlaczego nie mogło być to chłopcem? To… moje dziecko. Świeże rozczarowanie sprawia, że przyciskam twarz do poduszki, blokując scenę przede mną. Dwie godziny wcześniej lekarka wypowiedziała słowo dziewczynka i położyła jej niebieskie, pokryte mazią ciałko na moją klatkę piersiową. Nie wiedziałam, co zrobić. Mój mąż mnie obserwował, więc

4 wyciągnęłam rękę, żeby ją dotknąć; przez cały ten czas słowo dziewczynka zgniatało moją pierś jak słoń ważący tysiąc ton. Dziewczynka. Dziewczynka. Dziewczynka. Będę musiała dzielić się moim mężem z inną kobietą… znowu. - Jak ją nazwiemy? – Nawet na mnie nie patrzy, kiedy mówi. Czuję, że zasłużyłam na trochę kontaktu wzrokowego. Nie wybrałam imienia dziewczynki. Byłam pewna, że będzie chłopiec. Charles Austin – po moim ojcu. - Nie wiem. Jakieś sugestie? – Wygładzam pościel mojego łóżka, przyglądam się paznokciom. Imię to tylko imię, prawda? Ja nawet nie używam tego, które dali mi rodzice. On patrzy na nią przez długi czas, ręką obejmując jej główkę. Przestała machać piąstkami i leży spokojnie w jego ramionach. Znam te uczucie. - Estella. – Imię stacza się z jego języka, jakby całe życie czekał, aby je wypowiedzieć. Unoszę gwałtownie głowę. Spodziewałam się czegoś mniej… staromodnego. Marszczę nos. - Brzmi jak imię starszej pani. - Jest z książki. Caleb i jego książki. - Której? – Ja nie czytam… chyba że zalicza się do tego magazyny, ale są szanse, że jeśli została przerobiona w film, to pewnie widziałam. - Wielkie nadzieje. Mrużę oczy i czuję to ssanie w żołądku. To ma coś wspólnego z nią. Wiem o tym. Nie wyrażam słowami tych myśli. Jestem zbyt mądra, żeby zwracać uwagę na moje niepewności, więc swobodnie wzruszam ramionami i uśmiecham się w jego kierunku. - Jakiś konkretny powód? – pytam słodko. Przez minutę wydaje mi się, że widzę coś na jego twarzy, cień opadający na jego oczy jakby widział film odgrywający się na jego gałkach ocznych. Przełykam ciężko ślinę. Znam tę minę.

5 - Kochanie…? Film kończy się i Caleb wraca do mnie. – Zawsze podobało mi się to imię. Ona wygląda jak Estella. Haczyk w jego głosie. Dla mnie wygląda ona jak łysy staruszek, ale potakuję. Nie potrafię odmówić mojemu mężowi, więc wygląda na to, że dziecko właśnie zostało skrzywdzone. Kiedy jedzie do domu, żeby wziąć prysznic, wyciągam komórkę spod poduszki i szukam w Google „Estelli” z Wielkich nadziei. Jeden serwis internetowy nazywa ją czarującą pięknością, mówi, że jest nieczułą osobowością i ma kompleks wyższości. Inny mówi, że była fizyczną reprezentacją wszystkiego, czego pragnął Pip, a nie mógł mieć. Odkładam telefon i zerkam do łóżeczka obok mnie. Caleb wszystko robi celowo. Zastanawiam się, jak długo pragnął dziewczynki. Zastanawiam się czy przez te dziewięć miesięcy, gdy planowałam mieć syna, Caleb planował mieć córkę. Nic nie czuję – żadnych wylewnych, matczynych uczuć, o których opowiadały mi moje przyjaciółki na temat własnych dzieci. Użyły takich słów jak: bezwarunkowa miłość twojego życia. Uśmiechałam się i potakiwałam, zachowując te słowa do odniesienia się do nich, kiedy będę miała własne dziecko. A teraz jestem beznamiętna. Te słowa nic dla mnie nie znaczą. Czy czułabym się inaczej, gdyby była chłopcem? Dziecko zaczyna zawodzić i stukam w przycisk przywołujący pielęgniarkę. - Potrzebuje pani jakiejś pomocy? – Pielęgniarka w połowie pięćdziesiątki wchodzi dziarsko do pokoju. Przyglądam się jej szczerbatemu uśmiechowi, kiwając głową. - Może pani zabrać ją pokoju dziecinnego? Potrzebuję trochę snu. Estella zostaje wywieziona z mojego pokoju, a ja wzdycham z ulgą. Nie będę w tym dobra. Co ja sobie myślałam? Wdycham powietrze przez nos, wypuszczając ustami, tak jak robię w Yodze. Chcę papierosa. Chcę papierosa. Chcę zabić kobietę, którą kocha mój mąż. To wszystko jej wina. Zaszłam w ciążę, żeby zatrzymać mężczyznę, którego już poślubiłam. Kobieta nie powinna tego robić. Powinna czuć się bezpiecznie w swoim małżeństwie. Dlatego brało się ślub – żeby czuć się bezpiecznie przed wszystkimi mężczyznami, którzy próbowali zabrać twoją duszę. Chętnie oddałam moją duszę Calebowi. Zaoferowałam ją jak baranka ofiarnego. Teraz nie tylko będę musiała konkurować ze wspomnieniem innej kobiety, ale i pomarszczonym dzieckiem. Caleb już patrzył w jej oczy, jakby mógł zobaczyć w jej źrenicach chowający się Wielki Kanion.

6 Wzdycham i zwijam się w kłębek, podnosząc kolana pod brodę i chwytając moje kostki. Zrobiłam wiele rzeczy, żeby zatrzymać tego mężczyznę. Kłamałam i oszukiwałam. Byłam seksowna i potulna, gwałtowna i bezbronna. Byłam wszystkim oprócz samą sobą. On jest teraz mój, ale nigdy mu nie wystarczam. Czuję to – widzę w sposobie, w jakim na mnie patrzy. Jego oczy są zawsze sondujące, szukające czegoś. Nie wiem, czego on szuka. Chciałabym wiedzieć. Nie mogę rywalizować z dzieckiem – moim dzieckiem. Jestem, kim jestem. Nazywam się Leah i zrobię wszystko, żeby zatrzymać mojego męża.

7 Rozdział drugi Po czterdziestu ośmiu godzinach jestem wypisana ze szpitala. Caleb jest ze mną, kiedy czekam na bycie zwolnioną. Trzyma Estellę i prawie jestem zazdrosna, tylko że ciągle mnie dotyka – ręka na moim ramieniu, kciuk robiący kółka na tyle mojej dłoni, jego usta na mojej skroni. Matka Caleba przybyła wcześniej z jego ojczymem. Zostali na godzinę, zamieniając się w trzymaniu dziecka, potem zmyli się na lunch z przyjaciółmi. Czułam ulgę, kiedy wyszli. Wiszący nade mną ludzie, podczas gdy moje piersi wolno przeciekały, sprawiali, że wzdrygałam się z zażenowaniem. Przynieśli butelkę Bruichladdicha dla Caleba, świnkę skarbonkę od Tiffany’ego dla dziecka i zestaw dresu od Gucci’ego dla mnie. Pomimo jej snobistyczności, ta kobieta miała doskonały gust. Mam na sobie ten dres. Pocieram materiał między palcami, czekając, aż zostanę zwieziona na dół. - Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy – mówi Caleb po raz milionowy, wpatrując się w nią. – Zrobiliśmy to. Formalnie rzecz biorąc, to ja to zrobiłam. To dogodne, jak mężczyźni mogą dopisać swoje imiona do tych małych istot bez zrobienia niczego innego, jak przeżycie orgazmu i kupienie łóżeczka dziecięcego. Wyciąga rękę i wesoło ciągnie mnie za włosy. Uśmiecham się słabo. Nie potrafię być długo na niego zła. Jest idealny. - Ma rude włosy – mówi, jakby ustalając jej wiarygodność, jako moje dziecko. Jest Ruda, jak należy. Biedne dziecko będzie miała pełne ręce roboty. Nie łatwo jest coś osiągnąć będąc rudym. - Co? Ten meszek? To nie są włosy – drażnię się. Przyniósł ze sobą pluszowy, lawendowy kocyk. Nie mam pojęcia skąd go wziął, skoro większość rzeczy naszego dziecka jest zielone albo białe. Patrzę jak opatula nią nim, tak jak nauczyły go pielęgniarki. - Zadzwoniłeś do agencji niań? – pytam nieśmiało. To jest drażliwy temat pomiędzy nami, razem z karmieniem piersią, które Caleb mocno propaguje, a mnie to nie obchodziło. Nasz kompromis składa się ze mnie odciągającej przez kilka miesięcy, a potem będę powiększać piersi. Marszczy czoło. Nie wiem czy to dlatego, co powiedziałam, czy dlatego, że kocyk sprawia mu problemy. - Nie zatrudniamy niani, Leah. Nie cierpię tego. Caleb ma własne pomysły na to, jak wszystko powinno wyglądać. Można by przysiąc, że został wychowany przez samą Betty Pieprzoną Crocker.

8 - Sama powiedziałaś, że nie zamierzasz wrócić do pracy. - Moje koleżanki… - zaczynam, ale przerywa mi. - Nie obchodzi mnie, co te rozpieszczone próżniaczki robią ze swoimi dziećmi. Jesteś jej matką i ty będziesz ją wychowywać, nie obcy. Przygryzam wargę, żeby powstrzymać płacz. Patrząc na jego minę, wiem, że nie wygram w tej bitwie. Powinnam była wiedzieć, że ktoś taki jak Caleb Drake stoi nad tym, co jest jego, obnażając zęby, nie pozwalając nikomu tego dotknąć. - Nie wiem nic o dzieciach. Po prostu myślałam, że mogłabym mieć kogoś do pomocy… - Wykorzystuję ostatni sposób… lekko wydymam wargi. To zazwyczaj działa na moją korzyść. - Coś wymyślimy – odpowiada chłodno. – Reszta rodzącego świata nie posiada opcji niani – oni coś wymyślili. My też. Skończył opatulać Estellę. Podaje mi ją i przychodzi pielęgniarka, żeby zawieźć mnie do samochodu. Przez całą drogę mam zamknięte oczy, bojąc się na nią spojrzeć. Kiedy Caleb podjeżdża do krawężnika moim nowym samochodem „mamusi”, odkrywamy, że nie można umieścić owiniętego w powijaki dziecka w foteliku samochodowym. Ja od razu bym skwaśniała. Gdy nic nie idzie po mojej myśli, tracę cierpliwość. Za to Caleb śmieje się, mówi do dziecka jaki to on jest głupi, odwijając ją z kocyka. Ona szybko zasypia, ale on podtrzymuje dialog. To głupie, dorosły mężczyzna zachowujący się w taki sposób. Kiedy jest przypięta, pomaga mi wsiąść do środka. Przed zamknięciem drzwi, całuje mnie lekko w usta. Zamykam oczy i rozkoszuję się tym, smakuję jego uwagę. Jest bardzo mało pocałunków, które sprawiają, że czuję się z nim połączona. Zawsze jest gdzieindziej… z kimś innym. Jeżeli dziecko może nas złączyć, to może miałam rację robiąc to, co zrobiłam. To mój pierwszy raz w moim nowym samochodzie, które Caleb odebrał dziś rano od przedstawiciela handlowego. Moje wszystkie przyjaciółki mają tańsze samochody. Ja mam najlepszy. Czuje się jak w karze więziennej warte dziewięćdziesiąt tysięcy dolarów, pomimo mojego początkowego podniecenia, żeby go mieć. Caleb wskazuje na różne rzeczy, gdy jedziemy. Słucham ze skupieniem dźwięku jego głosu, ale nie słów. Wciąż myślę o tym, co jest w foteliku. W domu Caleb bierze Estellę z jej fotelika i delikatnie kładzie ją w jej nowym łóżeczku. Już nazywa ją Stellą. Leniuchuję na moim ulubionym szezlongu w naszym dużym salonie, przełączając kanały w telewizji. On przynosi mi odciągacz pokarmu i wzdrygam się. - Ona musi jeść, no chyba że chcesz zrobić to w tradycyjny sposób…

9 Zabieram od niego odciągacz i zabieram się do pracy. Czuję się jak dojona krowa, jak maszyna brzęczy i mruczy. Jak może to być sprawiedliwe? Kobieta nosi dziecko przez czterdzieści dwa wyczerpujące tygodnie, tylko po to, żeby potem zostać przypiętą do maszyny i zmuszona do karmienia go. Caleb wydaje się cieszyć moim dyskomfortem. Ma dziwne poczucie humoru. Zawsze drażni się i rzuca jakąś dowcipną uwagę, na którą często nie udaje mi się odpowiedzieć, ale teraz, jak patrzy na mnie z tym lekkim uśmiechem tańczącym na jego wargach, śmieję się. - Leah Smith – mówi. – Matka. Wywracam oczami. On lubi te słowa, ale mnie przyprawiają o palpitacje serce. Kiedy kończę, w obu butelkach jest duża ilość wodnisto wyglądającego mleka. Oczekuję, że on zrobi resztę, ale wraca z zawodzącą Estellą w ramionach i podaje mi ją. To dopiero trzeci raz, jak muszę ją nosić. Staram się wyglądać naturalnie, żeby zrobić na nim wrażenie i chyba to działa, bo kiedy daje mi butelkę, uśmiecha się i dotyka mojej twarzy. Może to jest kluczem – udawanie, że kocham ten macierzyński układ. Może właśnie to musi we mnie zobaczyć. Spoglądam na nią, jak ssie butelkę. Jej oczy są zamknięte i wydaje okropne dźwięki, jakby umierała z głodu. To nie jest straszne. Odprężam się trochę i przyglądam jej twarzy, szukając w niej jakiegoś śladu po mnie. Caleb miał rację; ma wszelkie zadatki na rudzielca. Reszta niej wygląda bardziej jak on – pełne, idealnie zarysowane usta pod dziwnym małym noskiem. Z pewnością będzie piękna. - Pamiętasz, że mam w poniedziałek podróż służbową? – pyta, siadając naprzeciw mnie. Gwałtownie podnoszę głowę i nie robię nic, aby ukryć panikę na mojej twarzy. Caleb często wyjeżdża na podróże służbowe, ale myślałam, że weźmie kilka tygodni wolnego, żeby pozwolić mi zaaklimatyzować się. - Nie możesz wyjechać. Powoli na mnie mruga i wypija łyk czegoś z kieliszka do koniaku. - Nie chcę jej jeszcze opuszczać, Leah. Ale wcześnie przyszła. Nikt inny nie może pojechać, już próbowałem kogoś znaleźć. – Pochyla się przede mną, całując moją dłoń. – Nic ci nie będzie. Twoja matka przyjeżdża w poniedziałek. Ona może ci pomóc. Nie będzie mnie trzy dni. Chcę zapłakać na tę informację. Moja matka jest uzależniona od dramatyczności, w dodatku jest nieznośnie narcystyczna. Dzień z nią jest jak tydzień. Caleb widzi moją winę i marszczy czoło. - Ona się stara, Leah – chciała przyjechać. Tylko traktuj ją łagodnie.

10 Przygryzam wargę, żeby nie powiedzieć czegoś naprawdę okropnego. Mam w sobie złośliwą stronę, którą Caleb uważa za chamską, więc powściągam ją, kiedy jest w pobliżu. Gdy nie ma go w pobliżu, klnę jak marynarz i rzucam rzeczami. - Na jak długo zostaje? – burczę. - Pomóż jej odbić się… - Co? – Tak bardzo jestem rozproszona nadciągającą wizytą mojej matki; nie zauważam, że Estella w połowie się krztusi, mleko bulgocze z jej ust jak pączki róż. - Nie wiem jak. Podchodzi do mnie, zabiera ją ode i kładzie na swojej klatce piersiowej. Klepie ją po plecach w lekkich, krótkich stuknięciach, które wydają odgłos bicia serca. - Będzie tutaj na tydzień. Przewracam się i chowam twarz w poduszce, unosząc tyłek w powietrzu. Klepie mnie w niego, śmiejąc się. - Nie będzie tak źle. Zaciskam zęby. – Nie. Czuję opadającą kanapę, kiedy siada obok mnie. Zerkam na niego spomiędzy włosów, które obramują moją twarz jak czerwona maska. Jedną ręką trzyma dziecko, a drugą wykorzystuje, żeby odsłonić mi twarz, łagodnie odsuwając włosy za moje ramię. - Spójrz na mnie – mówi. Patrzę, jedno oko zasłaniając przed małym czymś leżącym na jego piersi. - W porządku? Przełykam ślinę. – Ta. Zaciska usta, kiwając głową. – Nie i Ta. Powiedziałem ci kiedyś, że mówisz „nie” i „ta” tylko wtedy, kiedy jesteś bezbronna? Jęczę. – Nie poddawaj mnie psychoanalizie, Skaucie. Śmieje się i popycha mnie tak, że obracam się na plecy. Uwielbiam, gdy bawi się ze mną. Zdarzało się to o wiele częściej, ale ostatnio… - Będzie dobrze, Ruda. Jeżeli będziesz mnie potrzebować, wskoczę do samolotu i wrócę do domu. Uśmiecham się i kiwam głową.

11 Ale on jest w błędzie. Nie będzie dobrze. Ostatnim razem, kiedy widziałam matkę byłam w siódmym miesiącu ciąży. Przyleciała na moje przyjęcie z okazji zbliżających się narodzin dziecka i przez cały czas narzekała na okropne miejsce, które wybrały moje przyjaciółki. - To jest herbaciarnia, matko – nie bar. Na przyjęciu nie chciała z nikim rozmawiać i siedziała w kącie, dąsając się, ponieważ nikt nie zapowiedział jej jako matka przyszłej matki. Niemal wybuchła walka na pięści z właścicielem herbaciarni, bo nie podali brazylijskiego organicznego miodu. Od tamtej pory nie chciałam się z nią widzieć. Caleb – zawsze wielkoduszny, zawsze wyrozumiały – zachęca mnie, abym nie patrzyła na jej wady i pomogła jej zrozumieć jak być dla mnie lepszą matką. Kocham to w nim, ale długi czas temu nauczyłam się, że staranie się być jak on jest poza moim zasięgiem. Udaję, że rozumiem, do czego mnie kieruje, a potem robię własną rzecz, co zazwyczaj wiąże się z jakimś rodzajem biernej agresji. Zatem zgadzam się z nim całym sercem. Obiecuję, że będę się starać z moją matką i idę na górę, żeby uciec od niego i hałaśliwego dziecka. Tak bardzo chcę papierosa, że to mnie dobija. Przechodzę do łazienki i rozbieram się, po czym patrzę na siebie długo i twardo w lustrze. Mój brzuch na szczęście opadł. Jeszcze trochę kilogramów i wrócę do normy. Teraz muszę tylko sprawić, że moje życie wróci do normalności.

12 Rozdział trzeci Moja matka przylatuje w poniedziałek, jak było zaplanowane. Wszyscy idziemy na lotnisko, żeby ją odebrać. Caleb jest ostrożny z wychodzeniem z dzieckiem tak szybko, ale przekonuję go, że nic jej nie będzie, jeżeli będziemy trzymać ją w wózku. Jestem zmęczona siedzeniem w domu, zmęczona trzymaniem butelek i zmęczona udawaniem, że trzy i pół kilograma krzyczącego ludzkiego ciała jest urocze. Poza tym chcę Jamba Juice. Sączę mój soczek i podążam za Calebem i wózkiem przy odbiorze bagażu, kiedy dostrzegamy jej wstrętną jasnowłosą głowę schodzącą po ruchomych schodach. Wywracam oczami. Ma na sobie cały biały damski garnitur. Kto podróżuje w bieli? Macha do nas z radością i podchodzi, przytulając najpierw Caleba, potem mnie. Pochyla się nad wózkiem i zasłania ręką usta, jakby walczyła z uczuciem. Boże, chce mi rzygać. - Ooooch – grucha. – Ona wygląda jak Caleb. To absolutna bzdura. Wczoraj zdecydowałam, że wygląda dokładnie tak jak ja. Dziecko ma puszyste rude włosy i twarz w kształcie serca. Mimo wszystko Caleb uśmiecha się szeroko i zaczynają pięciominutową rozmowę o pokarmie Estelli i nawyku robienia kupy. Jestem zdumiona skąd ona wie cokolwiek o jedzeniu dzieci i robieniu kupy, skoro mnie i moją siostrę wychowała niańka. Niecierpliwie stukam stopą o tandetną wykładzinę tropikalną i patrzę tęsknie na wyjście. Teraz gdy już tutaj jestem, to chcę po prostu wyjść. Czemu myślałam, że to był dobry pomysł? Gdy uwaga Caleba jest odwrócona na dziecko, matka szturcha mnie oskarżycielsko w brzuch i potrząsa głową. Wciągam brzuch i rozglądam się z miną winowajcy. Kto jeszcze zauważył? Prawda, urodziłam dziecko tylko trzy dni temu, ale byłam taka ostrożna z chodzeniem z wysoko uniesioną głową – wciąganiem grubego brzucha. Mój chwilowy błąd wprawia mnie w zakłopotanie. Tylko o tym myślę w drodze do domu. Zawieram ze sobą układ, że przestanę jeść, dopóki nie powrócę do dawnej figury. W domu mama upiera się, żeby zająć pokój obok Estelli, chociaż miałam dla niej przygotowany większy gościnny pokój. - Matko, jaki jest cel zajęcia tego pokoju? – pytam, gdy Caleb kładzie jej torbę obok łóżka. - Chcę ci pomóc, Leah. Wstawać do niej w środku nocy i robić resztę tych rzeczy. – Mruga rzęsami do Caleba który uśmiecha się do niej. Powstrzymuję wywrócenie oczami.

13 Ona udaje bycie zachwyconą dzieckiem, ale ja wiem lepiej. Publiczne ubóstwianie jest tym, co robi, żeby poprawić swój wizerunek, a kiedy jej publiczność znika – to również miłość. Pamiętam bycie dzieckiem, jak głaskała moje włosy, całowała moją twarz, komentowała jaka jestem ładna – wszystko to przed jej znajomymi. Kiedy wyszli, byłam posyłana do mojego pokoju, żeby się uczyć albo ćwiczyć granie na skrzypcach – zasadniczo miałam zniknąć jej z oczu, do jej następnego przedstawienia „dobrej mamusi”. - Naprawdę, matko? – pytam przez zęby. – Jak ją usłyszysz po tym jak weźmiesz swoje tabletki nasenne? Na jej twarzy pojawiają się plamy. Caleb szturcha mnie w łokciem w żebra. Nie mamy rozmawiać o jej uzależnieniu do pomocy nasennych. - Dzisiaj ich nie wezmę – odpowiada zdecydowanie. – Nakarmię ją, żebyś mogła odpocząć. Caleb przytula ją szybko, zanim wszyscy schodzimy na dół. Przyglądam się podejrzliwie z taboretu w kuchni, jak nosi Estellę i jej śpiewa. Rozmawiamy na błahe tematy, albo oni to robią. Skubię moje rozdwojone końcówki. - Będziemy spędzały cudownie czas, kiedy nie będzie tatusia – grucha do dziecka. – Ty, mamusia i ja. Caleb posyła mi ostrzegające spojrzenie i idzie na górę, żeby zebrać ostatnie rzeczy na podróż. Palę się, żeby wygłosić wredny komentarz, ale pamiętam obietnicę, jaką mu złożyłam i gryzę się w język. Poza tym, jeżeli chce bawić się w „babcię” i zająć się wszystkimi potrzebami Estelli, podczas gdy nie będzie Caleba, to niech tak będzie. Zaoszczędzi mi to kłopotów. - Jej włosy są rude – odzywa się matka, jak tylko jest on poza zasięgiem słuchu. - Tak, zauważyłam. Cmoka językiem. – Zawsze wyobrażałam sobie, że moje wnuki będą ciemnowłose jak Charles. - Nie jest – warczę – bo jest moja. Rzuca mi spojrzenie kątem oka. – Nie bądź taka drażliwa, Johanno. To nie w twoim stylu. Zawsze krytyczna. Nie mogę się doczekać, aż wyjedzie. Lecz wtedy mnie to uderza. Gdy jej nie będzie, Caleb nie będzie siedział w domu dzieckiem. Ja będę. Ta podróż służbowa jest pierwsza z wielu, podczas których będę musiała

14 zarywać noce i zmieniać… ludzkie odchody… i – o Boże – robić kąpiele. Niemal spadam z taboretu. Niania, muszę złamać w tym Caleba i sprawić, żeby zobaczył jak bardzo potrzebuję pomocy. - Matko – mówię słodko – prawie za słodko, bo patrzy na mnie z uniesionymi brwiami. – Caleb nie chce, żebym zatrudniła nianię – skarżę się. Mam nadzieję, że przeciągnę ją na moją stronę, aby porozmawiała z nim o tym. Jej spojrzenie przenosi się na schody, na których Caleb zniknął kilka chwil temu. Oblizuje wargi, a ja pochylam się, żeby lepiej słyszeć, jaką przekaże mi bryłkę mądrości. Moja matka jest bardzo zaradną kobietą. To przez bycie żoną kontrolującego manipulanta. Musiała nauczyć się, żeby wszystko poszło po jej myśli, bez sprawienia, aby wszystko poszło po jej myśli. Kiedy Court miała osiemnaście lat, chciała polecieć z przyjaciółmi do Europy. Mój ojciec odmówił. Cóż, w rzeczywistości, to nigdy nie odmówił słownie. Przeciął powietrze ręką jak tylko słowa wyszły z jej ust. CIĘCIE. To było powszechne zdarzenie w naszym greckim domu. Nie lubiłeś kolacji? CIĘCIE. Miałeś zły dzień i nie chcesz, żeby ktoś odzywał się do ciebie? CIĘCIE. Leah rozbija swoje auto warte pięćdziesiąt dolarów po raz piąty? CIĘCIE. Na koniec całego cięcia, Court poleciała do Europy. Pamiętasz, kiedy byłeś biednym chłopcem? Jak bardzo chciałeś podróżować? Matka. Ona nadal jest dzieckiem. Ojciec. Dobrze, że leci, kiedy nadal możemy ją kontrolować. Płacimy za podróż, hotele i najbezpieczniejszy transport… o wiele lepiej niż żeby leciała po dwudziestce, przesypiając drogę przez Francję. Matka. Mój ojciec nienawidził Francuzów. Wyglądał na zamyślonego. Logika matki była kusząca. Tydzień później wszystko zarezerwował. Court była ostrożną, kontrolowaną obserwacją, ale na Boga, mogła polecieć do Europy. Poszłam do dwuletniego college’u przygotowującego do wyższych studiów. Dała mi mały obraz, który kupiła od ulicznego sprzedawcy. Była to czerwona parasolka wisząca w deszczu tak, jakby trzymała ją niewidzialna ręka. Odsunęłam papier i od razu wiedziałam, co próbowała mi powiedzieć. Rozpłakałam się, a Court roześmiała się i pocałowała mnie w policzek. - Nie płacz, Lee. O to chodzi w obrazie, tak? Dwa miesiące w Europie i mówiła „ta” pod koniec wszystkich wypowiedzianych zdań. Court jest… była… taka urocza. Chcę o niej wspomnieć, zapytać matkę o jej ostatniego chłopaka, ale temat jest wciąż drażliwy.

15 - O czym twój mąż nie wie, to go nie zrani. – Głos matki przywraca mnie do zadania pod ręką. To wszystko? Patrzę na nią beznamiętnie. Jak mam przetłumaczyć ten nonsens w pełnoetatową pomoc przy dziecku? Ona wzdycha. - Leah, kochanie… Caleb jest na podróżach służbowych przez większość czasu, prawda? Łapię jej rozumowanie i powoli kiwam głową, rozszerzając oczy na tę możliwość. Mogłam to zrobić? Zatrudnić kogoś, żeby przychodził i zajmował się dzieckiem w dni, kiedy nie ma Caleba? Moja matka jest specjalistką w zakresie sztuki oszukiwania. Kiedyś, zanim wzięliśmy z Calebem ślub, na jego prośbę zrobiliśmy sobie przerwę. Dopiero co był w okropnym wypadku samochodowym i przeżywał utratę pamięci z powodu uderzenia w głowę. Ku mojemu absolutnemu przerażeniu, nie pamiętał, kim byłam. Pamiętam, jak myślałam Jak to mogło mi się stać? Miałam zaręczyć się z mężczyzną moich marzeń, a on patrzył na mnie jakbym była zupełnie obcą osobą. Szybko zebrałam mój zdrowy rozsądek i postanowiłam być wspierająca, dopóki nie wróci jego pamięć. To była tylko kwestia czasu zanim przypomniałby sobie jak bardzo chciał ze mną być i założyć na mój palec wielki kamień Tiffany’ego, który znalazłam w jego szufladzie na skarpety. Ale zamiast stawać się mi bliższym, gdy czekaliśmy na powrót jego pamięci, odsunął się, decydując się na spędzanie coraz więcej czasu samemu. Niedługo potem ogłosił, że… spotyka się z inną dziewczyną, jeżeli spotykanie jest dobrym słowem na to co się działo, a dziewczyna jest dobrym słowem na przebiegłą, bezwartościową latawicę, która niemal zniszczyła moje życie. Od razu zadzwoniłam do matki, żeby poinformować ją o tym, co mi powiedział. - Śledź go – rzekła. – Dowiedz się, jak bardzo jest to poważne i spraw, żeby to zakończył. Zrobiłam tak, śledząc go jednego wieczoru do tandetnego bloku w jeszcze gorszym sąsiedztwie. Przysadziste budynki były pomalowane na jaskrawy łososiowy kolor. Spojrzałam na żałosną próbę architektury obrazu, która nie zrobiła nic żeby ożywić te miejsce i zaparkowałam blok dalej od Audi Caleba. Byłam bałaganem emocjonalnym, wiedząc, że prawdopodobnie idzie zobaczyć się z tą dziewczyną. Patrzyłam przez lusterko jak podszedł prosto do drzwi i zapukał. Nie patrzył na kartkę papieru ani w telefon, żeby je znaleźć. Jakby wiedział dokładnie, gdzie iść. Drzwi otworzyły się i chociaż nie widziałam, kto stał w środku, to wiedziałam, że musiała to być ona, ponieważ na jego twarzy natychmiast pojawił się uśmiech, który zazwyczaj był skierowany do mnie; flirciarski i seksowny. Boże, co się tutaj działo?

16 Przeczekałam kilka minut, po czym wysiadłam z samochodu i podeszłam do drzwi. Żeby upewnić się, że robię dobrze, napisałam do matki, która odpowiedziała stanowczym: Wejdź tam i zabierz go, zanim zrobi coś głupiego! Co było nastąpione kilka sekund później jednym słowem: Płacz. Zrobiłam obie rzeczy i Caleb wyszedł ze mną tego wieczora. Ale było to krótkotrwałe zwycięstwo. Dziewczyna, z którą się spotykał była jego starą dziewczyną ze studiów. Bez wiedzy zarówno Caleba jak i mojej, udawała, że dopiero co go poznała, próbując wcisnąć się w jego życie na kolejną rundę. Dowiedziałam się o tym po włamaniu się do jej mieszkania. Poszłam prosto do jego domu z dowodem trzymanym kurczowo w pięści, gotowa aby ujawnić jej spisek. Wyglądała na kłopoty. Powinnam była wiedzieć w chwili, jak na nią spojrzałam, że to nie była przypadkowa sytuacja z jakąś niepodejrzliwą dziewczyną, którą poznał. Trochę czasu zajęło mi rozgryzienie tego. Nie było go w domu, gdy tam przyjechałam. Wpuściłam się do środka kluczem, który nie wiedział, że posiadałam i przyjrzałam się bałaganowi, który zostawił po sobie, jakbym była pieprzonym CSI. Wyraźnie ugotował kolację dla dwojga. W korytarzu nadal czuć było charakterystyczny zapach steku. Czy ona była tutaj z nim? Było mi niedobrze. Znalazłam w salonie dwa kieliszki po winie i w panice pobiegłam do sypialni, szukając dowodu, że byli razem. Jego łóżko było niepościelone, ale nie widziałam nigdzie w pokoju śladów seksu. Ale jakie pozostawiłby on ślady? Caleb nie użyłby prezerwatywy. Przez to przeszłam na tabletki antykoncepcyjne krótko po tym jak zaczęliśmy się umawiać. Powiedział, że ich widok przyprawiał go o wymioty, więc nie mogłam znaleźć tutaj żadnych opakowań. Oddychając z ulgą, podeszłam do jego komody i otworzyłam szufladę, przesuwając rękami po jej tyle, aż znalazłam kwadratowe pudełko od Tiffany’ego, które trzymało mój pierścionek zaręczynowy. Uchyliłam je i poczułam napływające łzy do oczu. To się niemal stało. Był gotowy oświadczyć mi się, kiedy ten cholerny wypadek starł mnie z jego pamięci. Zasługiwałam, żeby z nim być, nosząc mój dwukaratowy, diamentowy pierścionek księżniczki. Pozbyłam się jej. Na jakiś czas. Po podrzuceniu Caleba na lotnisko, idę na zakupy. Wydaje się to trochę płytkie, jakbym powinna czuć się winna… ale nie czuję. Chcę poczuć między palcami maślane jedwabie. Postanawiam, że skoro nie mam przywiązanej do talii piłki koszykowej, to potrzebuję całkowicie nowej garderoby.

17 Wjeżdżam moim nowym samochodem na miejsce przy Gables i kieruję się prosto do Nordstrom. W przebieralni, odwracam wzrok od mojego brzucha. Przyjemnie jest wchodzić w sukienki z wcięciem w talii. Gdy idę już do drzwi, trzymam zakupy warte ponad trzy tysiące. Wrzucam wszystko na tylne siedzenie i decyduję się spotkać z Katine na drinka. - Nie karmisz piersią? – pyta, siadając na miejscu obok mnie. Przygląda się moim rozkwitającym piersiom, zrywając wisienkę z ozdobnej tacy barmana. Wzruszam ramionami. – Odciągam. No i? Uśmiecha się protekcjonalnie, żując wiśnię. Katine wygląda jak blond, zbotoksowany Newt Gingrich, gdy zadziera nosa. Zlizuję sól z brzegu mojej szklanki margarity i współczuję jej. - No i nie powinnaś pić, kiedy karmisz piersią. Przewracam oczami. - Mam pełno zapasu w lodówce w domu. Kiedy znowu będę musiała odciągnąć, alkohol zniknie z mojego systemu. Katine rozszerza oczy, co sprawia, że wygląda jeszcze głupiej niż powinna blondynka. - Jak się ma Najdroższa Mamusia? - Pilnuje Najdroższe Dziecko – odpowiadam. – Możemy o tym nie rozmawiać? Wzrusza ramionami, jakby i tak jej to nie obchodziło. Zamawia gin i tonik u barmana i wypija wszystko o wiele zbyt szybko. - Kochałaś się już z Calebem? Wzdrygam się. Katine nie ma żadnych oporów. Próbuje zwalić to na fakt, że pochodzi z innej kultury, ale przyjechała tutaj jeszcze zanim potrafiła chodzić. Zamawiam drugą margaritę. Barman jest atrakcyjny. Z jakiegoś powodu nie chcę, żeby wiedział, że jestem matką. Ściszam głos. - Dopiero co urodziłam dziecko, Katine. Trzeba poczekać przynajmniej sześć tygodni. - Ja miałam cesarskie cięcie – oświadcza. Oczywiście o tym wiem. Katine raczyła mnie dziesiątki razy jej wstrętną historią porodu. Odwracam znudzona wzrok, ale jej następne słowa sprawiają, że obracam głowę z powrotem. - Twoja pochwa będzie teraz cała porozciągana i bezużyteczna.

18 Najpierw sprawdzam czy barman ją usłyszał, po czym zmrużam oczy. – O czym ty mówisz? - O naturalnym porodzie. Co? Myślisz, że wszystko po prostu wróci na miejsce? – Śmieje się prawdziwym śmiechem hieny. Patrzę na jej odsłonięte gardło, jak odrzuca głowę do tyłu, dokańczając chichot. Jak wiele razy zastanawiałam się jak by to było, gdybym spoliczkowała moją najlepszą przyjaciółkę? Kiedy uspokaja się, wzdycha dramatycznie. - Boże, tylko żartuję, Leah. Powinnaś zobaczyć swoją minę. Tak jakbym powiedziała, że umarło ci dziecko. Bawię się serwetką. Co jeśli ma rację? Zaczynają mnie swędzić palce, żeby wyciągnąć komórkę i wejść na Google. W dodatku robię ćwiczenia Kegla1 . Czy Caleb zauważy różnicę? Pocę się od samego myślenia o tym. Nasz związek zawsze skupiał się na seksie. Byliśmy seksowną parą; tą, która wszystko ożywiała, kiedy wszyscy nasi znajomi przechodzili na emeryturę do życia misjonarnego seksu, gdy dzieci szły spać. Przez wiele miesięcy na początku naszego związku, miał na twarzy ulgę, kiedy sięgał do mnie, a ja reagowałam. Nigdy go nie odepchnęłam. Nigdy nie chciałam. Teraz musiałam wziąć pod uwagę, że to on może mnie odepchnąć. Zamawiam kolejnego drinka. To spowoduje wszystkiego rodzaje nowego niepokoju. Będę musiała zaplanować spotkanie z moim terapeutą. - Posłuchaj – mówi Katine. Nachyla się do mnie, a jej za słodkie waniliowe perfumy wkradają się do mojego nosa. – Następują zmiany, kiedy rodzisz dziecko. Twoje ciało się zmienia. Zmienia się dynamiczność między tobą, a mężem. Musisz być pomysłowa i na miłość boską, spal wagę po dziecku… szybko. Strzela palcami na kelnera i zamawia frytki oraz smażone kalmary. Suka. 1 Ćwiczenia Kegla – mają na celu wzmocnienie i naukę kontrolowania mięśni dna miednicy.

19 Rozdział czwarty Przeszłość Poznałam Caleba na dwudziestych czwartych urodzinach Katine. Odbywały się na jachcie, co było znacznie lepsze od miejsca moich dwudziestych czwartych urodzin, które miały miejsce w jednym z eleganckich klubów nocnych w South Beach. Ja zaprosiłam dwieście ludzi; ona trzysta. Ale patrząc na to, że urodziny mojej najlepszej przyjaciółki są cztery miesiące po moich, to ma przewagę z przyćmiewaniem mnie każdego roku. Uważam to za sprawiedliwe, ponieważ jestem ładniejsza, a mój ojciec był dwanaście miejsc wyżej od jej w Forbes. Miałam na sobie czarną, jedwabną sukienkę Lanvina, której widziałam jak przyglądała się Katine tydzień temu, jak robiłyśmy zakupy w Barney’s. Jej biodra były leciutko za szerokie, aby zmieścić się w szczupłej części sukienki, więc wzięłam ją, kiedy nie patrzyła i kupiłam. Oczywiście ona to samo zrobiłaby mnie. Po zrobieniu rund wśród naszych przyjaciół, skierowałam się do baru po świeże martini. Spostrzegłam go, jak siedział na jednym ze stołków barowych. Siedział do mnie plecami, ale po szerokości jego bioder i fryzurze wiedziałam, że będzie piękny. Wsunęłam się na wolne miejsce obok niego i kątem oka rzuciłam mu spojrzenie. Najpierw zauważyłam silną szczękę. Można by rozbijać orzechy o taką szczękę. Jego nos był trochę dziwny, ale nie w nieatrakcyjny sposób. Grzbiet był zakrzywiony, drobny zakręt w drodze. Był elegancki, tak jak byłby stary rewolwer. Jego wargi były zbyt zmysłowe jak na mężczyznę. Gdyby nie jego nos – ten niewiarygodnie elegancki nos – jego twarz byłaby zbyt ładna. Przeczekałam parę tradycyjnych minut, żeby na mnie spojrzał, normalnie nie musiałam za bardzo się trudzić, żeby przykuć samczą uwagę, ale kiedy tego nie zrobił, odchrząknęłam. Jego oczy, które były skupione na telewizorze ponad barem, powoli zwróciły się na mnie, jakbym była narzuconym ciężarem. Były koloru syropu klonowego, gdyby podniosło się go do światła. Czekałam, aż na jego twarz wpłynie szczęśliwy wyraz, jaki pojawiał się na twarzach wszystkich mężczyzn, którzy zarobili moją uwagę. Nie nadszedł. - Jestem Leah – powiedziałam w końcu, wyciągając rękę. - Cześć, Leah. – Tak jakby uśmiechnął się połówkowo i uścisnął moją rękę, po czym lekceważąco odwrócił się do telewizora. Znałam jego typ. Trzeba było zgrywać osobę niedostępną z chłopakami o krzywych uśmiechach. Lubili pościg. - Skąd znasz Katine? – zapytałam, nagle czując się desperacko. - Kogo? - Katine… dziewczyna, na której jesteś urodzinach?

20 - Ach, Katine – powiedział, upijając łyk ze swojej szklanki. – Nie znam jej. Czekałam, aż wyjaśni, że przyszedł z przyjacielem albo że jest dalekim krewnym kogoś na przyjęciu, ale nic nie powiedział. Postanowiłam wypróbować nowy sposób. - Czy potrzebujesz Bourbonu i piwa do tej szkockiej? Spojrzał na mnie po raz pierwszy, mrugając, jakby oczyszczał widok. - Czy to jest twoja najlepsza gadka na podryw? Tekst z piosenki country? Zobaczyłam ślad śmiechu w jego oczach i uśmiechnęłam się zachęcona. - Hej, wszyscy mamy zły nawyk i moim jest muzyka country. Przyglądał mi się przez minutę, jego oczy przesuwały się po moich włosach i zatrzymały na ustach. Przeciągnął palcami po kondensacji na szklance, zbierając wilgoć czubkami palców. Patrzyłam z fascynacją jak użył kciuka, żeby zetrzeć wilgoć z koniuszków palców. - Okej – powiedział, odwracając się do mnie. – Jakie masz inne złe nawyki? W tamtej chwili mogłam odpowiedzieć ciebie. - Nie, nie – odparłam, uwodzicielsko potrząsając głową i pochylając się wystarczająco, żeby dać mu widok z lotu ptaka na mój dekolt. – Już jeden wypuściłam z torby. Twoja kolej. Odchrząknął głośno i zerknął na szklankę. Powoli nią zakręcił, wracając do mnie wzrokiem, jakby decydował się czy warto było ciągnąć rozmowę. Po długiej ciszy jego oczy pokryły się lodem i rzekł. – Trujące kobiety. Wyprostowałam się, zaskoczona. To było idealne. Byłam przy dziesiątce na skali trucizny. Jeżeli potrzebował jadu, mogłam wstrzyknąć mu go prosto w szyję. Wziął długi, twardy łyk swojej szkockiej. Oceniłam sytuację. Wyraźne było, że ten mężczyzna właśnie przeżył poważne załamanie emocjonalne. Pielęgnował bardzo mocny i bardzo drogi napój na przyjęciu na jachcie, na którym raczej nie chciałby być obecny. Pomimo faktu, że ofiarowałam moje dobroci, mając na sobie sukienkę, która mało pozostawiała wyobraźni, on ledwo co na mnie spojrzał. Normalnie, mężczyzna po przeżyciu zawodu miłosnego nie przestraszyłby mnie. Potrafili zapewnić namiętny, przypadkowy seks w ślad za złamanym sercem. Widzą w tobie tylko najlepsze cechy; cechy, które przypominają im lepsze dni z ich byłymi, oblewają cię komplementami i trzymają się ciebie z wdzięcznością przez wypełniony zabawą tydzień lub dwa. Delektuję się mężczyznami po zawodach miłosnych. Ale ten był inny. Ten nie kwestionował swojej wartości jako człowiek, bo zakończył się jego związek. Kwestionował jej rozsądek. Próbował rozgryźć, w jakiej dokładnie chwili wszystko zaczęło się pruć.

21 Był nienagannie ubrany, bez starania się. Naturalnie tak się ubierał – co oznaczało, że miał kasę – a ja kochałam kasę. Rozpoznałam królewski znak Rolexa, nitkę Armani’ego, łatwy sposób z jakim patrzył na świat. Również rozpoznałam to jak mówił „dziękuję”, kiedy barman zapełnił jego szklankę i to kiedy para obok niego ciągle przeklinała, on się wzdrygał. Jego typ rzadko kiedy był singlem. Zastanawiałam się co za głupia suka pozwoliła mu odejść. Kimkolwiek ona była, bardzo szybko wymażę ją z jego pamięci. Dlaczego? Ponieważ byłam najlepszą z najlepszych: Godivą, Maserati, doskonałym bezbarwnym diamentem. Potrafię poprawić życie każdego – zwłaszcza tego mężczyzny. Z moim nowoodkrytym przekonaniem o naszym przyszłym związku, uśmiechnęłam się do niego i skrzyżowałam nogi tak, że spódnica uniosła się na moim udzie. - Dobra – powiedziałam wolno. – Dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień. - Dlaczego? Nawet nie spojrzał na moje nogi. Westchnęłam. - Cóż, zamierzałam powiedzieć coś bystrego o byciu również trującą, ale patrząc na ciebie sądzę, że potrzebujesz dobrej dawki Jamba Juice czy coś. Parsknął śmiechem. - Widzisz, jestem zabawna – zażartowałam. - Tak. – Uśmiechnął się. – Troszeczkę. Ośmielona, położyłam łokcie po bokach i obróciłam się stołkiem twarzą do niego. Moje kolana dotykały teraz wnętrza jego uda, a on nie próbował się odsunąć. Naiwniak. - Więc… - Wyciągnęłam brzoskwiniową papierośnicę z mojej torebki. – To mój kolejny zły nawyk, masz coś przeciwko? – Spojrzał na papierosa uniesionego do moich warg i pokręcił głową. Zapaliłam i wciągnęłam w jednym, gładkim ruchu, który udoskonaliłam. - Jak ci na imię, panie Smutne Oczy? Jego usta zadrgały w kącikach, jak jego brwi zrobiły mały taniec do góry. - Caleb – odparł. – Caleb Drake. Wypróbowałam Drake z moim imieniem i stwierdziłam, że mi się podoba. Wydmuchałam dym w stronę oceanu.

22 - Ja jestem Leah… a jeżeli zagrasz dobrze swoimi kartami, mogłabym być Leah Drake. – Uniosłam brwi. - Wow. Wow… - powtórzył. – To prawie orzeźwiające. - Ona nie chciała za ciebie wyjść? – zapytałam współczująco. - Nie chciała robić wielu rzeczy – powiedział, przełykając resztę szkockiej i podnosząc się. Był cudownie wysoki. W myślach postawiłam siebie pod jego ramieniem, co sprawiało, że musiał mieć co najmniej 185 centymetrów. Czekałam na jego kolejny ruch. Cokolwiek zrobi, i tak jest mój. Wstał i pocałował moją rękę. Byłem zdezorientowana. - Dobranoc, Leah – rzekł. Potem ku mojemu kompletnemu zdziwieniu, odszedł. Byłam skonfundowana. Myślałam, że mieliśmy chemię. Myślałam o nim następnego dnia, pielęgnując mojego kaca. Kim on był? Czemu przyszedł? Co ona mu zrobiła, że mnie przepuścił? Mnie! Krótko rozważałam pomysł, że jego eks była sławą. Jeden Bóg wie, że był wystarczająco przystojny, żeby złamać serce sławie. Pomyślałam o jego chłodnej nonszalancji, trzepocie, który czułam, kiedy na mnie spojrzał. Czy kiedykolwiek musiałam starać się tak mocno, aby sprawić, żeby spojrzał na mnie mężczyzna? Nie. A gdy spojrzał, chciało się, żeby przestał. Patrzył na ciebie, jakby już cię znał – bezpośrednio, trochę znudzenie, krytycznie. Sprawiał, że zastanawiałaś się jak byłoby być po drugiej stronie tego spojrzenia, żeby mieć na sobie jego wzrok, ponieważ tam chciał go mieć. Grzebałam trochę, próbowałam dowiedzieć się kim był i gdzie spędzał czas. Byłam utalentowanym detektywem. Moje sieci społeczne były szerokie i po dwóch rozmowach telefonicznych wiedziałam, gdzie znaleźć Caleba Drake’a. Jeszcze dwa telefony i miałam kogoś ustawiającego nas na randkę w ciemno. - Poczekaj co najmniej miesiąc – powiedziałam do mojej kuzynki. – Daj mu trochę więcej czasu na wylizanie ran zanim go uratuję. Miesiąc później szłam do knajpy sushi nazywanej Tatu, gorąco czepiało się moich nagich nóg, serce obijało się mocno o żebra. - Niemożliwe – powiedział jak tylko mnie zobaczył.

23 Udałam zaskoczenie. Pochylając głowę, zapytałam. – Singiel i Brytyjczyk, szukający rudej? Roześmiał się głęboko i uściskał mnie. Miał na sobie białą koszulkę na guziki, rękawy podwinął do łokci i spodenki khaki. Był złotobrązowy, jakby opalał się każdego dnia odkąd widziałam go ostatni raz. - Skąd znasz Sarah? – Przytrzymał mi drzwi i przeszłam obok niego. - To moja kuzynka. – Uśmiechnęłam się ironicznie. – A ty skąd ją znasz? Oczywiście już znałam odpowiedź. Chłopak Sarah był z bractwa Caleba. W wieczór przyjęcia Katine przyszedł razem z nimi. Słuchałam jak wyjaśniał ten związek. Jego akcent był seksowny. Kiedy podążyliśmy za gospodarzem do naszego stolika, położył rękę na moich plecach. To było znajome i zaborcze. Podobało mi się to. Zastanawiałam się czy zrobiłby to, gdyby było to nasze pierwsze spotkanie. - Wiesz, jak Sarah skusiła mnie na tę randkę w ciemno? – zapytał. Zaprzeczyłam. - Powiedziała, że masz ładne nogi. Uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę. – I? – Wyciągnęłam je spod stołu, trzymając razem kostki. Moja sukienka była niebezpiecznie krótka. Oczywiście wiedziałam, że lubił ładną parę nóg. Przez godzinę maglowałam głupiego chłopaka Sarah, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego, co mogłam. Uśmiechnął się szeroko. Patrzył mi w oczy, mówiąc. – Niezłe. Poczułam mrowienie aż w palcach u stóp. Na te spojrzenie właśnie czekałam. Następnego poranka obudziłam się w jego łóżku. Rozciągając się, rozejrzałam się po jego pokoju. Moje mięśnie były luksusowo obolałe. Nie byłam wyginana na tak wiele sposobów odkąd byłam gimnastyczką w liceum. Usłyszałam prysznic w sąsiedniej łazience i obróciłem się, żeby zobaczyć czy miałam na niego widok przez otwarte drzwi. Miałam. Poprzedniej nocy przeszliśmy przez trzy drinki i kolację bez przerwy w rozmowie. To było jak rozmawianie z kimś, kogo znałam od wielu lat. Byłam z nim taka odprężona i przypuszczałam, że on czuł to samo ze mną, bo odpowiadał na każde moje pytanie bez wahania. Gdy opuściliśmy restauracje, nie było wątpliwości czy pójdę z nim do domu.

24 Wskoczyłam do jego kabrioletu i przejechaliśmy krótkie piętnaście minut do jego wieżowca. Nasz szlak ubrań zaczynał się przy drzwiach wejściowych i kończył u podnóża jego łóżka, gdzie swawolnie odrzuciliśmy na bok ostatni kawałek tego, co miałam na sobie. Miło byłoby obwiniać alkohol za moją lekkomyślność, ale prawdę powiedziawszy oboje przestaliśmy pić przed jedzeniem. Wszystko, co się wydarzyło… wydarzyło się bez wpływu alkoholu. Gdy Caleb wyszedł spod prysznica, nadal opierałam się na łokciu. Nie zrobiłam żadnego udawania w związku z obserwowaniem go. Przeciągnął ręcznikiem po włosach, sprawiając, że stanęły w różnych kierunkach. Uśmiechnęłam się szeroko i poklepałam łóżko. Upuszczając ręcznik, położył się obok mnie. - Nadal jesteś smutny? – zapytałam, kładąc brodę na jego torsie. Poddał się półuśmiechowi i pstryknął mnie w nos. - Czuję się trochę pogodniej. - Ooo… trochę pogodniej… - przedrzeźniłam jego akcent i zaczęłam zsuwać się z łóżka. Złapał mnie za kostki i przyciągnął z powrotem. - O wiele pogodniej – powiedział. - Chcesz jeszcze jedną rundkę, a potem iść na lunch? – zapytałam, przesuwając palcem po jego klatce piersiowej. - Zależy – odparł, łapiąc moją rękę. Czekałam, aż kontynuuje bez zadawania tradycyjnego „od czego?”. - Nie szukam niczego poważnego, Leah. Nadal mam namieszane w głowie po… - Ostatniej dziewczynie? – Uśmiechnęłam się ironicznie i pochyliłam, żeby go pocałować. – Cokolwiek chcesz – powiedziałam przy jego ustach. – Czy wyglądam dla ciebie na dziewczynę z zobowiązaniami? - Wyglądasz jak kłopoty. – Uśmiechnął się szeroko. – Kiedy dorastałem, matka mawiała mi, żebym nigdy nie ufał rudym. Zmarszczyłam brwi. – Są tylko dwa powody, dla których coś takiego powiedziała. Caleb podniósł brwi. – A są nimi? - Albo twój ojciec przespał się z rudą, albo twoja mama nią jest. Kręciło mi się w głowie od jego krzywego uśmiechu. Tym razem dosięgnął jego oczu. - Lubię cię – powiedział. - To dobrze, Skaucie. Naprawdę dobrze.

25 Rozdział piąty Teraźniejszość Dwa dni po tym jak Caleb pojechał w podróż służbową, moja matka pakuje swoje torby i informuje mnie, że ona również wyjeżdża. - Nie możesz mówić serio – mówię, patrząc jak zapina swoją walizkę. – Mówiłaś, że chcesz zostać i pomóc. - Tutaj jest za gorąco – mówi, lekko dotykając włosów. – Wiesz, że nienawidzę tutejszego lata. - Jesteśmy w klimatyzacji, mamo! Potrzebuję twojej pomocy. - Poradzisz sobie, Johanno. Dostrzegam niewielkie drżenie w jej głosie. Popada w jedną ze swoich depresji. Courtney wiedziała, jak się nią zająć, kiedy taka się stawała. Ja zawsze wydawałam się wszystko pogarszać. Ale Courtney tutaj nie ma; ja jestem. Co czyniło Najdroższą Mamusię moją odpowiedzialnością. Wzruszyłam ramionami. – Dobra, zawieźmy cię na lotnisko. Caleb i tak wraca o północy. Pozwolę jej wrócić do jej willi w Michigan i wrzucać pigułki do ust jak Tic Taci, ukrywając się przed światem. W drodze powrotnej z lotniska podkręcam radio i czuję się jak ptak po raz pierwszy wypuszczony z gniazda. Estella zaczyna wrzeszczeć ze swojego fotelika pięć minut po rozpoczęciu się mojej rozkoszy. Co to znaczy? Jest głodna? Ma chorobę lokomocyjną? Jest mokra? Niemal zapomniałam, że była tam… tutaj… na tej planecie… w moim życiu. Robię kilka ćwiczeń Kegla i rozmyślam gorzko o Calebie – wolnego od dziecka Calebie, który pławi się w bahamskim słońcu, popija swój przeklęty Bruichladdich i je zapiekane kraby. To niesprawiedliwe. Potrzebuję niańki, czemu on tego nie widzi? Caleb jest strasznie skrupulatny w tym, co jest właściwe i niewłaściwe. Ze swoimi staromodnymi wartościami powinnam była wiedzieć, że będzie upierał się, abym została w domu i sama ją wychowywała. On jest takim skautem. Kto jeszcze wychowuje własne dzieci? Biała biedota, właśnie oni – bo nie stać ich na pomoc.