bonita44

  • Dokumenty30
  • Odsłony1 888
  • Obserwuję5
  • Rozmiar dokumentów43.3 MB
  • Ilość pobrań1 321

Karen Marie Moning - Kroniki Mac OConnor 04 - Dreamfever (popr. tłum. nieof)

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.7 MB
Rozszerzenie:pdf

Karen Marie Moning - Kroniki Mac OConnor 04 - Dreamfever (popr. tłum. nieof).pdf

bonita44 EBooki
Użytkownik bonita44 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 480 stron)

2 Karen Marie Monning Dreamfever - Gorączka Snów Tłumaczenie — agaz.7@wp.pl Korekta i redakcja anna.gryglicka@tlen.pl

3 Kiedy byłam w ogólniaku, nienawidziłam tego poematu Sylvi Plath w którym mówi o poznaniu od samej podszewki, że wiedziała o tym od początku i to było to czego wszyscy się obawiali, ale nie ona, ponieważ ona już tam była.. Wciąż go nienawidzę Ale teraz go rozumiem —z dziennika Mac

4 Prolog Mac — 11:18 1 Listopada Śmierć. Zaraza. Głód. Otaczają mnie, moi kochankowie, przerażający książęta Unseelie. Kto by pomyślał, że destrukcja może być taka piękna? Uwodzicielska. Konsumująca. Mój czwarty kochanek — Wojna? Udziela się delikatnie. Ironicznie jak na zwiastun chaosu, kreatora katastrofy, twórcę szaleństwa — jeśli tym właśnie jest. Nie mogę zobaczyć jego twarzy, bez względu na to jak bardzo próbuje. Dlaczego się ukrywa? Pieści moje ciało rękoma ognia. Zwęglam się, moja skóra parzy, kości topią się od seksualnej gorączki której żaden człowiek nie jest w stanie wytrzymać. Żądza mnie trawi. Wyginam plecy i błagam o więcej moim spieczonym językiem i popękanymi wargami. Gdy wypełnia moje ciało, tak jakby gasił moje pragnienie. Płyn rozlewa się na mój język, krople spływają w głąb mojego gardła. Drżę w konwulsjach. Porusza się wewnątrz mnie. Dostrzegam błysk skóry, mięśni, tatuażu. Wciąż żadnej twarzy. Przeraża mnie, ten który chowa się w ukryciu. W oddali ktoś warczy wydając polecenia. Słyszę wiele rzeczy, nie rozumiem żadnej. Wiem ,że wpadłam w ręce wroga. Wiem także ,że już wkrótce nie będę wiedziała nawet tego. Pri-ya, uzależniona od seksu, uwierzę ,że nie ma niczego, żadnego innego miejsca, stanu, w którym wolałabym być.

5 Gdyby moje myśli były wystarczająco spójne aby utworzyć jakieś zdanie, powiedziałabym Wam ,że kiedyś zwykłam myśleć o życiu jak o rozwijającej się linii. Że ludzie rodzą się i idą do… jak brzmi to ludzkie słowo? Stroiłam się z tego powodu codziennie. Byli chłopcy. Dużo słodkich chłopców. Myślałam ,że świat kręcił się wokół nich. Jego język jest w moich ustach i rozdziera moją duszę. Pomóżcie mi, proszę niech mi ktoś pomoże, niech ktoś ich powstrzyma, niech sprawi ,że odejdą. Szkoła. To jest słowo którego szukam. Potem dostajesz pracę. Małżeństwo. Posiadanie... czym one są? Elfy nie mogą ich mieć. Nie rozumieją ich. Cenne małe życia. Dzieci! Jeśli masz szczęście, Twoje życie jest dobre, pełne i starzejesz się z kimś kogo kochasz. Trumna! Błyszczące drewno. Płaczę. Siostra? Źle! Wspomnienia ranią! Zostaw to! Są w moim łonie. Chcą mojego serca. Chcą je rozedrzeć, otworzyć. Pożerać namiętność której nie mogą poczuć. Zimno. W jaki sposób ogień może być taki zimny? Skup się Mac. To ważne. Znajdź słowa. Oddychaj głęboko. Nie myśl o tym co się z Tobą dzieje. Patrz. Służ. Ochraniaj. Ryzyko innych. Tak wiele zginęło. To nie może iść na marne. Pomyśl o Dani. Ona jest Tobą wewnątrz, pod tym nastoletnim trzymającym kciuki w kieszeniach spodni, spojrzeniem. Mam ciągły orgazm, bez przerwy. Ja staje się orgazmem. Przyjemnością! Bólem! Pięknem! Rozpływaniem się! Niszczę swoją duszę! Czym bardziej mnie wypełniają tym bardziej pusta się czuję.

6 Prześluzuję się, wszystko się prześlizguje zanim odchodzi, zanim znika całkowicie, doznaje pełnego nienawiści momentu jasności i widzę. Większość z tego w co wierzyłam na temat siebie samej i życia, czerpałam z nowoczesnych medii, bez kwestionowania niczego. Jeśli nie byłam pewna jak zachować się w konkretnej sytuacji przeszukiwałam swój umysł w poszukiwaniu podobnej sytuacji którą widziałam w filmie, czy jakimś tv show i robiłam to samo co robili aktorzy. Chłonęłam jak gąbka, absorbując moje środowisko stałam się jego produktem Nie wydaje mi się ,żebym chociaż raz spojrzała na niebo i zastanawiała się czy jest jakieś życie we wszechświecie poza nami, ludźmi. Wiem ,że nigdy nie spoglądałam na ziemię pod moim stopami i rozważała moją własną śmiertelność. Przedostawałam się beztrosko poprzez doprawione magnolią dni, ślepa jak kret na wszystko oprócz chłopców, mody, seksu, czy czegokolwiek co sprawiało ,że czułam się dobrze w danym momencie. Ale to są wyznania które zrobiłabym gdybym mogła mówić ale nie mogę. Wstydzę się. Tak bardzo się wstydzę. Kim Ty do cholery jesteś? Ktoś ostatnio ciągle wykrzykiwał do mnie to pytanie — Jego imię wymyka mi się. Ktoś kto mnie przeraża. Podnieca. Życie wcale nie jest liniowe. To zdarza się w błyskach pioruna. Tak szybko ,że nie widzisz. Te nokautujące cię momenty atakują cię tak szybko, że stajesz się ofiarą swoich własnych skomplikowanych planów. Martwa siostra. Dziedzictwo kłamstw. Niechciany spadek w postaci antycznej krwi. Niemożliwa do wykonania misja. Księga która jest bestią i jednocześnie największą mocą. A ten kto pierwszy położy na niej

7 ręce zdecyduje o przeznaczeniu świata. Może i wszystkich światów. Głupia widząca sidhe. Taka pewna, że wszystko idzie we właściwym kierunku.Tutaj i teraz — nie na jakiejś rysunkowej autostradzie z której mogę spuścić sobie powietrze, wstać i w magiczny sposób ponownie się napompować ale na zimnej kamiennej podłodze kościoła, naga, zagubiona, otoczona przez zabijające seksem elfy — Czuje jak moja najpotężniejsza broń ta której przyrzekałam nigdy więcej nie wypuszczać z ręki — nadzieja — wyślizguje mi się z dłoni. Mojej włóczni nie ma już dawno. Moja wola… Wola? Czym jest wola? Czy Ja znam to słowo? Czy kiedykolwiek je znałam? On. On tu jest. Ten który zabił Alinę. Proszę, proszę, proszę nie pozwólcie mu mnie dotknąć. Czy to on mnie dotyka? Czy to on jest czwartym? Dlaczego się ukrywa? Kiedy ściany upadają, upadają kaskadami, to jest pytanie które ma znaczenie. Kim jesteś? Śmierdzę zapachem seksu i zapachem nich — mroczną odurzającą wonią. Nie mam żadnego poczucia czasu ani rzeczywistości. Są we mnie i nie mogę się ich pozbyć i jakże bym mogła? Byłam taka głupia ,że wierzyłam iż w krytycznym momencie, gdy mój świat się rozpadnie jakiś rycerz w lśniącej zbroi przybędzie grzmiąc na białym ogierze, albo przyjedzie lśniący i mroczny na upiornie cichym Harleyu albo pojawi się naglę, jak złote ocalenie, wezwany przez imię umieszczone na moim języku, i mnie uratuje? Czy wychowałam się na wierze w bajki? Nie to dziecko. To są bajki których powinnyśmy uczyć nasze córki. Kilka tysięcy lat temu tak było. Ale zrobiłyśmy się niedbałe i zbyt pewne siebie i podczas gdy

8 Starsi wydawali się odejść po ciuchu, pozwoliłyśmy sobie zapomnieć o starych zwyczajach. Rozkoszując się oderwaniem od rzeczywistości jakie zapewniała nowoczesna technologia i zapominając o najważniejszym ze wszystkich pytaniu. Kim Ty do cholery jesteś? Tutaj na tej podłodze w moim ostatecznym momencie — ostatnim 'śpiewie' MacKayli Lane — widzę ,że odpowiedź jest wszystkim czym kiedykolwiek byłam. Jestem nikim

9 Jeden Dani 14:58 1 Listopada Hej to Ja — Dani. Przejmuję na trochę dowodzenie ponieważ Mac jest w poważnych tarapatach. Wszyscy jesteśmy. Zeszłej nocy wszystko się zmieniło. Nastąpiły zmiany w stylu tych spraw typu 'koniec świata' itp. Mhm hmm właśnie tak. Światy elfów i ludzi połączyły się z największym hukiem od czasu stworzenia i wszystko teraz jest jednym wielkim bałaganem. Pieprzone Cienie zagubione w pieprzonym opactwie. Ro wyrzuciła to przez dach krzycząc, że Mac nas zdradziła. Każąc nam na nią zapolować. Doprowadzić ją żywą lub martwą. Uciszyć ją albo zamknąć całkowicie, tak powiedziała. Trzymać ją z dala od wroga ponieważ jest zbyt potężną bronią aby była skierowana i użyta przeciwko nam. Tylko ona może namierzyć Sinsar Dubh. Nie możemy pozwolić jej wpaść w niewłaściwe ręce, i jak twierdzi Ro każde ręce które nie są jej, są tymi niewłaściwymi. Wiem pewne rzeczy o Mac za które mogłaby mnie zabić, jeśli wiedziałaby ,że ja wiem. Dobre jest to, że nie wie. Nigdy nie chcę walczyć z Mac. Ale oto jestem, polując na nią. Nie wierzę w to, że wpuściła Cienie do kuli D’Jai. Chociaż praktycznie wszyscy inni tak. Nie znają Mac tak jak Ja. Znam Mac tak jakby była moją siostrą. Nie ma mowy ,żeby Nas zdradziła.

10 730 z Nas żyło w opactwie wczoraj o 17.00. 522 widzących sidhe pozostało i wyruszyło na Dublin. Polując na Mac. Kopiąc każdy kawałek dupy elfa jaki mijałyśmy po drodze. Jak na razie żadnego śladu. Ale poruszamy się we właściwym kierunku. Było w mieście jakieś epicentrum mocy, śmierdziało tak samo okropnie jak Elfy, toksycznie jak pozostałości po zrzuceniu bomby atomowej. Wszystkie to czujemy. Smakujemy. Praktycznie widzimy chmurę atomowego pyłu zawieszoną w powietrzu. Nawet ze sobą nie rozmawiamy. Nie musimy tego robić. Jeśli Mac jest wciąż w Dublinie, to właśnie tutaj będzie jak w mordę strzelił. Nie ma mowy aby jakakolwiek widząca sidhe mogła odwrócić się od czegoś takiego. Mam nadzieję ,że przebija ich tyłki swoją włócznią. Będziemy walczyć ramię w ramię tak jak robiłyśmy to kilka nocy temu. Ale czuję ten dziwny uścisk w żołądku.... Pieprzenie! Nigdy nie mam mdłości. Mdłości są dla mięczaków i kiepskich naśladowców Mac może sama o siebie zadbać. Jest najsilniejsza z nas wszystkich — Z wyjątkiem mnie — mamroczę, butnie i uśmiecham się. — Co? — Jo mówi za mną Nie zawracam sobie głowy odpowiedzią. Już i tak myślą ,że jestem wystarczająco pewna siebie. Mam powody aby tak się czuć. Mhm. Jestem aż tak dobra. 522 z nas zataczaja krąg. Walczymy jak zjawy i możemy dokonać naprawdę poważnych uszkodzeń ,ale mamy tylko jedną sztukę broni — Miecz Luga — który może zabić efla.

11 — I jest mój — uśmiecham się znowu, nic nie mogę na to poradzić. To najbardziej zajebista rzecz na świecie być super bohaterem. Super szybkość, super siła z jeszcze kilkoma dodatkowymi 'super' we mnie, takimi za które nawet Batman wymieniłby swoje zabawki. To co wszyscy inni chcieliby móc robić, Ja mogę. Za mną, Jo znowu mówi — Co? — ale już się nie uśmiecham. Znowu czuję się wkurzona. Czternaście lat (cóż, prawie już tyle mam) uderza do głowy. W jednej chwili jestem na szczycie świata, w drugiej jestem zła na wszystkich. Jo mówi ,że to hormony. Mówi ,że będzie lepiej. Jeśli poprzez 'lepiej' ma na myśli ,że przekształcę się w 'dorosłą' to dziękuję ale nie. Kto chciałby stać się starym i pomarszczonym? Gdyby Unseelie nie odcięli całego zasilania zeszłej nocy, przekształcając całe miasto w Mroczną Strefę, przyszłabym po Mac szybciej, ale Kat kazała nam się chować, jak tchórzom aż do świtu. -Nie ma wystarczającej ilości światła- powiedziała -Jestem superszybka- mówię -Świetnie- powiedziała- więc chcesz abyśmy obserwowały jak z superszybką prędkością przemieszczasz się poprzez Cienie i umierasz? Mądrze, Dani. Naprawdę mądrze Wkurzyła mnie ale miała rację. Kiedy się tak poruszam, ciężko jest mi zobaczyć co zbliża się w moją stronę. Przy braku zasilania, nikt nie zakwestionuje faktu ,że Cienie mają w swoim posiadaniu noc, zaraz jak tylko zapadnie. -Kto zrobił z Ciebie główną dowodzącą?- zapytałam ale było to retoryczne pytanie i obie o tym wiedziałyśmy, odeszła. Ro zawsze

12 robi z niej główną dowodzącą. Ro zawsze zleca jej dowodzenie, chociaż jestem lepsza, szybsza, sprytniejsza. Kat jest posłuszna, obowiązkowa i ostrożna. Rozbite i spalone samochody na każdym naszym kroku. Wydawało mi się, że będzie więcej ciał. Cienie nie zjadają martwego mięsa. Przypuszczam ,że robią to inni Mroczni. Miasto jest strasznie ciche. - Zwolnij Dani! — Kat krzyczy na mnie — Znowu przyśpieszasz. Wiesz ,że nie możemy za Tobą nadążyć! -Przepraszam — wymamrotałam i zwolniłam. Szłam dalej z tym niesłabnącym głupim uczuciem niepokoju w żołądku. — Nic mi nie jest — moje zęby zaciskają się na tym kłamstwie. Kogo do cholery staram się oszukać? Czuje się chora, chora, chora. Moje dłonie są spocone z wszechogarniającego niepokoju. Wycieram rękojeść swojego miecza o dżinsy. Moje ciało wie o tym zanim dochodzi to do mojego mózgu. Zawsze tak było, nawet wtedy gdy byłam dzieckiem. Zwykle przerażałam tym mamę. To było to co sprawiało, że walczyłam tak dobrze. Wiem, że to co znajdę będzie jedną z tych rzeczy z powodu których będę budziła się pośrodku nocy pragnąc aby mogła wyskrobać je sobie spod gałek ocznych. Gdziekolwiek się kierujemy, cokolwiek jest sprawcą tego wszystkiego co spływa teraz z nieba, bez wątpienia jest tu więcej mocy elfów niż kiedykolwiek wcześniej czułam w całym swoim życiu. Cała ta moc zebrana w jednym miejscu. Sposób w jaki wykonujemy swoje

13 zadanie, jest taki ,że inne widzące sidhe otaczają wroga ciasnym kręgiem podczas gdy Ja robię to co wychodzi mi najlepiej od kiedy Ro wzięła mnie do siebie gdy moja mam została zamordowana. Zabijam. * * * Ustawiamy się na zewnątrz jak siatka. Pięć setek siły. Jedna obok drugiej, widząca sidhe przy widzącej sidhe, wokół epicentrum i otaczamy je ciasno. Nic przez nas się nie przedostanie, chyba ,że poleci albo przeniknie. O cholera! Albo przeniknie. Niektóre z elfów mogą tak przenosić się z miejsca w miejsce w mgnieniu oka, tylko o włos szybciej niż Ja, ale pracuje nad tym. Mam teorię którą testuję. Nie rozpracowałam jeszcze skrętów. Skręty są zabójcze. — Stój — syczę na Kat — Powiedz im aby stanęły Rzuca w moją stronę gniewne spojrzenie ale gryzie się w język zanim powie coś ostrego. Jesteśmy dobrze wytrenowane. Ruszamy razem i mówię jej o moich obawach, o tym ,że Mac tam jest i ma poważne kłopoty i jeśli Ci którzy emanują całą tą mocą są tak potężni ,że mogą przenikać (a ci którzy emanują taką mocą w większości są) zniknie w tej samej sekundzie w której zostaniemy zauważone. Co oznacza ,że idę sama. Tylko Ja jestem wystarczająco szybka aby mieć jakąkolwiek szansę. — Nie ma mowy — mówi Kat

14 — Nie mamy wyboru i wiesz o tym Gapimy się na siebie. Ma na twarzy to spojrzenie które przybierają wszyscy dorośli na chwilę przed tym zanim dotykają z westchnieniem moich włosów. Odsuwam się. Nie lubię być dotykana. Dorośli w pewien sposób mnie przerażają —Dani — przerywa ciężko. Znam ten ton jak siebie samą, i wiem dokładnie dokąd zmierza. Pouczające pogadanki. Wywracam oczami — Zachowaj to dla kogoś kogo to obchodzi. I tym kimś nie jestem Ja. Idę do góry — podniosłam głowę na sąsiedni budynek — aby się rozejrzeć. Wtedy wchodzę. Tylko kiedy wrócę — wyrzuciłam z siebie każde słowo — Wy możecie wejść do środka Gapiłyśmy się na siebie. Wiedziałam co sobie myślała. Nie, czytanie w myślach nie jest jedną z moich specjalności. Dorośli wszystko dedukują. Proszę niech ktoś mnie zabije zanim będę miała jedną z tych niby pokerowych twarzy. Kat myśli ,że jeśli zdecyduje przeciwko mnie i straci Mac, Ro urwie jej głowę. Ale jeśli pozwoli mi przejąć kontrolę i wszystko pójdzie źle, będzie mogła obwiniać o wszystko upartą niekontrolowaną Dani. Często biorę na siebie winę. Mam to gdzieś. Zrobię to co musi zostać zrobione — Idę na górę — mówię — Potrzebuję Was tutaj albo mogę skończyć łapiąc nie to co trzeba. Nie chciałabyś abym pojawiła się z jakimś pie....ummm elfem w moich rękach? — Obrywam od nich kiedy przeklinam. Tak jakbym była dzieckiem. Tak jakbym nie rozlała więcej krwi niż żadna z nich

15 kiedykolwiek widziała na oczy. Wystarczająco dorosła aby zabijać ale niewystarczająco aby przeklinać. Co to za logika? Hipokryzja wkurza mnie jeszcze bardziej niż wszystko inne. Widzę jej uparty wyraz twarzy Naciskam — Wiem ,że Mac tam jest i z jakiegoś powodu nie może się wydostać. Ma poważne kłopoty — czy była otoczona? Ciężko ranna? Straciła włócznię? Nie wiedziałam, wiedziałam tylko ,że tkwi po uszy w gównie — Rowena powiedziała żywa albo martwa — powiedziała sztywno Kat. Pozostawiła dalszą część zdania 'wygląda na to ,że wkrótce będzie martwa i nasze problemy same się rozwiążą' wiszącą tam, niedopowiedzianą — Chcemy Księgę pamiętasz? — próbowałam użyć rozsądku, czasem jestem jedyną osobą w całym opactwie która jakiś posiada — Znajdziemy ją bez niej. Zdradziła nas Pieprzony powód. Naprawdę solidnie mnie wkurza kiedy ktoś wyciąga pochopne wnioski nie mając żadnych dowodów — Tego nie wiesz ,więc przestań to ciągle powtarzać — warknęłam Czyjaś pięść trzyma kołnierzyk koszulki Kat, podnosi ją aż ta staje na koniuszkach palców! To moja! Nie wiem kto jest bardziej zaskoczony ona czy ja. Stawiam ją z powrotem na ziemię i odwracam wzrok. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie zrobiłam, ale tam jest Mac! I muszę ją jakoś wydostać a Kat traci mój czas wykorzystując swoją

16 tymczasową pozycję! Jej usta zaciskają się wąską kreskę i pojawiają się wokół nich maleńkie białe linie, a jej oczy posyłają spojrzenie które bardzo dużo mi mówi. Sprawia ,że czuję się samotna i zła Ona się mnie boi. Mac nie. Jeszcze jedna rzecz więcej która powoduję ,że jesteśmy jak siostry. Bez żadnego słowa, daje moim stopom skrzydła dla których żyją i znikam w budynku. * * * Z dachu, gapię się na dół. Mam zaciśnięte pięści. Mam naprawdę krótkie paznokcie, wciąż jednak wbijają się w moje dłonie, raniąc do krwi. Dwa elfy ciągną Mac w dół frontowych schodów kościoła. Jest naga. Upuszczają ją jak śmiecia po środku ulicy. Trzeci elf opuszcza kościół i dołącza do nich, i stoją tam wokół niej, jak cesarscy strażnicy, obracając głowy i lustrując ulicę. Ostry seks którym emanują, eksploduje we mnie, ale nie jest taki jak ten V’lane'a, któremu oddam swoje dziewictwo któregoś dnia. Mam obsesje na punkcie seksu jak każdy ale oni… te rzeczy … tam na dole… te niewiarygodne — patrzenie na nich sprawia ból, czuję coś mokrego na moich policzkach, czy moje oczy gotują się w oczodołach? — piękne rzeczy, przerażają nawet mnie, a mnie nie łatwo przestraszyć. Nie poruszają się we właściwy sposób. Burza kolorów przelatuje pod ich skórą. Czarne otwarte naszyjniki ślizgają się na ich szyjach. Nie ma niczego

17 w ich oczach. Niczego. Oczy są czystym stanem nieświadomości. Mocą. Seksem. Śmiercią. Śmierdzą tym. To Unseelie. Moja krew to wie. Chcę paść na kolana do ich stóp i czcić ich, a Dani Mega O’Malley nie wielbi niczego i nikogo oprócz siebie. Wycieram twarz. Moje palce są czerwone. Moje oczy płaczą krwią. Dziwaczne. Nawet fajne. Zamykam oczy i kiedy ponownie je otwieram nie patrzę dokładnie na te 'rzeczy' pilnujące Mac. Zamiast tego rozglądam się po okolicy. Notując każdego elfa, każdy hydrant przeciwpożarowy, samochód, latarnie uliczną, każdy śmieć. Zaznaczam sobie mapę obiektów i pustych przestrzeni w swojej głowie, kalkuluję margines błędu w oparciu o prawdopodobny ruch. Zezuję. Jakiś Cień porusza się na ulicy, prawie zbyt szybki aby go w ogóle dostrzec. Elfy wydają się nie wiedzieć ,że tam jest. Obserwuję. Nie reagują. Żadna głowa nie obraca się aby za nim podążyć. Nie mogę się na nim skupić. Nie mogę zarejestrować jego kształtu. Porusza się tak samo jak....Ja, w większości. Co do cholery? Nie Cień. Nie elf. Plama Cienia. Pochyla się teraz nad Mac. Już jej nie ma. Jasna strona tego co zaszło — jeśli Unseelie tego nie zauważyli, nie powinni też zauważyć mnie kiedy pochylę się aby ją wyrwać. Ciemna strona — co jeśli to coś czymkolwiek było mogło mnie zobaczyć? Co jeśli zderzymy się ze sobą? Co to jest? Nie lubię nieznanego. Nieznane zabija Wyłapuje błysk włóczni Mac w dłoni odzianego w szkarłatny płaszcz mężczyzny. Niesie ją, trzymając wzdłuż opuszczonego ramienia. Tylko elfy jasnego dworu albo ludzie mogą dotykać świętych reliktów Seelie. Jest jednym albo drugim, Wielki Pan?

18 Mają Mac. Mają włócznię. Nie wiem czy uda mi się złapać obie więc nie będę próbować. Spróbowałabym gdyby nie chodziło o Mac. Tak strasznie ją zranili! Krwawi! Jest moją bohaterką! Nie nawiedzę ich! Elfy odebrały mi matkę i teraz zabierają Mac! Odświeżam sobie jeszcze w głowię scenę którą mam przed sobą zanim wpuszczam się do środka i pozwalam temu antycznemu miejscu widzącej sidhe znajdującemu się w mojej głowie, wchłonąć mnie całą. Natychmiast, jestem spokojna i doskonała i oderwana od wszystkiego. To najmocniejsze odurzenie na świecie! Jestem na dachu budynku. Jestem na ulicy. Jestem pomiędzy jej strażnikami. Żądza — ochota, potrzeba, seks, śmierć— spala mnie, ale poruszam się zbyt szybko i nie mogą dotknąć tego czego nie mogą zobaczyć, a nie mogą mnie zobaczyć i wszystko co muszę zrobić to nie dać się, nienawiść, nienawiść, nienawiść, tworzy moją zbroję. Mam w sobie wystarczającą jej ilość. Chwytam Mac. Serce mam w gardle! Ten dziwny Cień blokuje mi drogę! Co to jest!? Mijam to Słyszę krzyki elfów za sobą Wtedy krzyczę do Kat i załogi aby pozbierały swoje tyłki, zabrały włócznię i zabiły tych drani Mac w moich ramionach, tak szybko jak mogę kieruję się do opactwa.

19 Dwa Dani 4 Listopada — Niech będę pewna ,że dobrze cię zrozumiałam — mówi sztywno Rowena. Jej plecy są zwrócone w moją stronę, jej niewielka postura jarzy się wściekłością. Czasami, Ro wydaję się być antyczna. Z drugiej strony wydaję się też być niesamowicie wręcz dziarska. To dziwne. Stoi tam wyprostowana jak struna z rękoma zaciśniętymi w pięści po obu stronach jej ciała. Jej długie białe włosy zaplecione w warkocz i oplecione wokół głowy jak korona. Ma na sobie formalne białe szaty Wielkiej Mistrzyni, ozdobione naszym symbolem( lekko zniekształconą szmaragdowo zieloną koniczyną) które nosi od czasu gdy zaczęło się to całe piekło. I tak jestem zaskoczona ,że tak długo czekała aby zmyć mi głowę, ale była zajęta innymi rzeczami. Odebrała mi miecz. Jest na jej biurku. Alabastrowe ostrze mieni się jak światło skradzione prosto z nieba (moje światło) odbijając blask tuzina lamp znajdujących się w gabinecie oświetlających każdy kącik, dziurkę i szczelinę. Kiedy kula D’Jai eksplodowała w noc Halloween, wypuszczając Cienie, byłyśmy tak zaskoczone ,że straciłyśmy 54 z nas zanim zdążyłyśmy zapalić dość świateł aby było bezpiecznie. Na tyle na ile nam wiadomo są nie do zabicia. Mój miecz nie może ich dotknąć. Światło jest tylko tymczasowym wstrzymaniem egzekucji, po prostu zapędza je głębiej w jakiekolwiek szczeliny jakie są w

20 stanie sobie znaleźć. Nasze opactwo zostało narażone ale nie zamierzałyśmy oddawać ani cala z jego powierzchni. Nie ma mowy aby Cienie przejęły nasz dom i przekształciły go w Mroczną Strefę. Jeden po drugim będziemy ścigać je tak długo aż nie znikną całkowicie. Wczoraj jeden znalazł się w bucie Sorchy. Clare widziała jak to się stało. Powiedziała, że Sorcha tak po prostu została wciągnięta do swojego buta, ubrania pozostały wokół niego. Gdy rzuciłyśmy but do góry nogami na zewnątrz w kierunku słońca, łuska cienka i sucha jak papier i biżuteria podążyły za Cieniem który roztrzaskał się na milion kawałków, żadna z Nas nie zakłada teraz butów zanim porządnie ich wcześniej nie wytrzęsie i nie prześwieci latarką. Sama ostatnio często noszę sandały, nawet wtedy gdy jest zimno. Co za śmierć, Cień w bucie. Uśmiecham się. Mam czarne poczucie humoru. Spróbujcie pożyć trochę moim życiem a zobaczycie jakich nabierzecie kolorów Gapie się na mój miecz. Moje palce zaciskają się na pustce. Dobija mnie to oddzielenie od niego. Przy odgłosach wydawanych przez wirującą białą szatę Rowena obraca się, nadziewa mnie na ostry jak lód szpikulec swojego spojrzenia. Przesuwam się niekomfortowo. Mogę stroić sobie z niej żarty, nazywać ją Ro i rozpowiadać wokoło jaka to jestem super ale (nie popełniajcie tego błędu) ta stara kobieta jest kimś w pobliżu kogo chcesz postępować ostrożnie. — Byłaś w tak bliskiej odległości od Wielkiego Pana i trzech książąt Unseelie i nawet nie wyjęłaś swojego miecza!?

21 — Nie mogłam — mówię defensywnie — Musiałam wyciągnąć Mac. Nie mogłam ryzykować ,że zostanie zabita podczas walki — W której części wpajania ci tematu życia albo śmierci zawiodłam? Cóż najwyraźniej w tej części o śmierci, ale nie mówię tego głośno — Ona jest w stanie namierzyć Księgę. Dlaczego wszyscy o tym zapominają? — Już nie! Wiedziałaś o tym w momencie jak tylko ją zobaczyłaś. Zdrajczyni a teraz jeszcze do tego Pri-ya, nie ma już z niej żadnego pożytku. Nie jest w stanie myśleć czy mówić, nawet nie jest w stanie się nakarmić! Umrze w ciągu kilku dni jeśli nie wcześniej. Och, a Ty poszłaś tam i zmarnowałaś jedyną szanse jaką kiedykolwiek do tej pory miałyśmy na zniszczenie naszego wroga i trzech książąt Unseelie! I to wszystko w imię ratowania życia jednej nic niewartej dziewczyny! Kim ci się wydaje ,że jesteś aby podejmować za nas takie decyzje!? Mac może i jest Pri-ya, ale nie jest zdrajcą. Nigdy w to nie uwierzę. Nie mówię nic. — Zejdź mi z oczu — krzyczy — Wynoś się! Wynocha! Albo sama cię wyrzucę! — jej głos podnosił się kiedy wskazuje ramieniem w kierunku drzwi — Wydaje ci się ,że wiesz co jest najlepsze, więc idź! Spróbuj ty niewdzięcznico! Po tym wszystkim co dla Ciebie zrobiłam! Odejdź! Zobaczymy jak długo przetrwasz tam bez mnie! Ze stoickim spokojem powstrzymuję się od zerknięcia na mój miecz. Żadnego zerkania. Ro wyłapie wszystko. Ale jeśli mówi poważnie, mogę pobić ją przy pomocy miecza i zrobię to. Patrzę na nią i

22 emanuję potrzebą i wyrzutami sumienia. Przepełniam nimi moje oczy Wprawiam w drżenie moją dolną wargę. Gapimy się na siebie. Do czasu jak wszystkie mięśnie mojej twarzy krzyczą wzbraniają się przed utrzymywaniem takiego głupkowatego wyrazu twarz, jej spojrzenie miękkie. Nabiera głęboko powietrza i powoli je wypuszcza. Zamyka oczy, wzdycha — Dani, och, Dani — gdacze, otwierając oczy — Kiedy się w końcu nauczysz? Kiedy będziesz martwa? Chodzi mi tylko nasze dobro! Nie ufasz mi? Jestem niezmiernie podejrzliwa jeśli chodzi o to słowo. Oznacza akceptację bez pytania o nic. Już raz tak zrobiłam — Przepraszam Rowena — zwieszam głowę. Chcę z powrotem mój miecz — Mogę zrozumieć, że żywisz jakieś uczucia dla tej.. — Mac — podpowiadam zanim nazwie ją jakimś określeniem które naprawdę mnie wkurzy — Ale przyrzekam ,że nigdy nie zrozumiem dlaczego — przerywa ciężko i wiem ,że teraz moja kolej aby zacząć usprawiedliwiać moje zachowanie Mówię jej wszystko co chcę usłyszeć, że czuję się samotna, że Mac była dla mnie miła, że mi przykro, że byłam taka głupia, że naprawdę staram się być lepszą osobą, taką którą ona chce abym była, że następnym razem się poprawię. Ro zwalnia mnie ale zatrzymuje mój miecz. Akceptuje to. Na razie. Wiem gdzie jest i jeśli szybko mi go nie zwróci, znajdę jakąś wymówkę , wyszukam coś co będzie wymagało zabicia. W między

23 czasie mam sporo do zrobienia. Ponieważ jestem super szybka, wysłano mnie na rundę po całej wsi, w celu pozbierania wszystkich lamp, latarek, żarówek i zebrania całej listy zaopatrzenia. Te szalone rzeczy które działy się w Dublinie nie zaczęły jeszcze dziać się tutaj. Wciąż miałyśmy zasilanie, nawet jeśli nie miałyśmy zapasowych generatorów. Nasze opactwo jest całkowicie samowystarczalne. Własna elektryczność, jedzenie, woda. Mamy wszystko. Jak na razie nie dostrzegłam ani jednego Unseelie. Chyba woleli jednak miasto. Więcej 'pokarmu'. Kat sądzi, że nie wybiorą się na tereny wiejskie, skoro wystarczająco 'obżarli' się na mieście, więc przez jakiś czas powinnyśmy być bezpieczne, z wyjątkiem pieprzonych Cieni. Zaglądam do Mac. Próbuję nakłonić ją do jedzenia. Ro ma klucz do jej celi. Nie rozumiem po co ją zamyka, skoro otoczyła cele tymi wszystkimi ochronnymi zaklęciami i nikt nie może tam wejść. Jeśli wkrótce nie uda mi się jej nakarmić, będę musiała zarekwirować ten klucz. Mogę nakłonić ją aby podczołgała się do krat, ale nie mogę przez nie zmusić jej do jedzenia. Rzeczy które naprawdę chciałabym wiedzieć, Gdzie do cholery jest V’lane? Dlaczego nie przyszedł uratować Mac? Dlaczego nie powstrzymał książąt Unseelie przed zgwałceniem jej? Wołałam go gdy poruszałam się po okolicy ,ale jeśli słyszał mój krzyk to nie odpowiedział mi. Chyba już nie jest tak zainteresowany Mac A Barrons — Jaki jest jego problem? Czy nie chciał przypadkiem jej żywej? Dlaczego oni wszyscy opuścili ją kiedy najbardziej ich potrzebowała?

24 Faceci. Są do kitu. Rzucam sprawunki w jadalni. Klej, latarki, baterie, zaczepy. Nikt nie spojrzał w górę. Widzące sidhe siedzą przy każdym stoliku, robiąc kaski podobne do tego który nosiła Mac tej nocy gdy walczyłyśmy razem. Po tym jak wyrwałam ją z łap książąt, Kat i inne poszły tam skopać im tyłki, zabierając włócznię Mac i plecak i znajdując wewnątrz niego różowy kask. Teraz uruchomiły prawdziwą linię montażową dzięki zaopatrzeniu które zrobiłam, za wyjątkiem niektórych małych latarek które ciężko znaleźć. Może nawet będę musiała udać się do Dublina, chociaż Ro mówi aby nie włamywać się do tamtejszych sklepów. Skoro tak wiele z nas pracuje jako kurierzy dla Post Haste Inc (to przykrywka dla międzynarodowej koalicji widzących sidhe z biurami rozsianymi po całym świecie) większość z nas ma już swoje własne kaski. Musimy je tylko trochę zmodyfikować. Z tymi wszystkimi Cieniami w opactwie każdy kłóci się kogo kask ma być następny. Powiedziałam im ,że Mac nazwała go MacAureolą, ale Ro zabroniła wszystkim używać tej nazwy, tak jakby wkurzała ją sama myśl o Mac. Przemieszczam się do kuchni, szarpnięciem otwieram lodówkę, tak mocno ,że drzwiczki uderzają w ścianę, wtedy stoję tam i napycham sobie usta jedzeniem Nie wiem co jem, byle co. Drżę. Muszę jeść nieustannie. Super szybkość wysysa ze mnie wszystkie soki. Szukam czegoś o wysokiej zawartości tłuszczy i cukru. Masło, śmietana, surowe jajka, wszystko schodzi na dół szybko. Galaretka. Lody. Ciasto. Napycham sobie kieszenie słodyczami. Jeszcze łyk albo dwa napoju gazowanego i w końcu przestaje się trząść. Wzięłam kilka

25 proteinowych napojów dla Mac kiedy byłam w sklepie. Boję się ,że mogłaby zadławić się jedzeniem, gdybym karmiła ją na siłę. Tym razem zmuszę ją do jedzenia. Cassie mówi ,że Ro robi obchód. Czas na klucze Nie płaczę. Nie pamiętam abym kiedykolwiek płakała. Nie robiłam tego nawet gdy mama została zamordowana. Ale jeśli będę płakać, to zrobię to gdy spojrzę na Mac Widzicie ona i Ja? Zginęłybyśmy dla siebie. Gdy ją taką widzę...to mnie zabija. Zaciągam swoje stopy do jej celi co dla mnie oznacza ,że muszę poruszać się w tempie Joe. Jeszcze kilka batonów. Nie jest ubrana. Zrzuca z siebie ciuchy jakby paliły jej skórę. Kurczę, chcę wyglądać jak ona kiedy dorosnę. Kiedy ją tu przyniosłam, Ro zabrała ją i zamknęła w celi pod ziemią na dole której kiedyś używały. Z kamienną podłogą i ścianami. Siennikiem. Wiadrem na odchody, których ona nie wytwarza ponieważ niczego nie je ani nie pije ale wciąż powinna je mieć — chodzi o zasady! Nie jest zwierzęciem nawet jeśli zachowuje się jak jedno! Nic nie może na to poradzić! Kraty na drzwiach! Ro mówi ,że to dla jej własnego dobra. Mówi ,że Łowcy namierzą ją, a książęta teleportują się i zabiorą ją z powrotem do Wielkiego Pana, jeśli nie umieścimy jej pod ziemią i nie otoczymy jej zabezpieczeniami. Większość dnia w którym ją przyniosłam spędziłyśmy malując symbole w całym opactwie, z jej 'Przystanią' zaglądającą nam przez ramię i mówiącą co robić. Miały rysunki. Ro wzięła je z jednej z książek pochodzącej z zakazanych bibliotek. To było niezłe! Musiałyśmy wmieszać krew w te rysunki! Wiem,