caysii

  • Dokumenty2 224
  • Odsłony1 159 043
  • Obserwuję795
  • Rozmiar dokumentów4.1 GB
  • Ilość pobrań686 719

Casey Elle - Shine

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Casey Elle - Shine.pdf

caysii Dokumenty Książki Reszta
Użytkownik caysii wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 306 stron)

Strona | 1

Strona | 2 Elle Casey Shine not Burn Tłumaczenie nieoficjalnie MoreThanBooks Umieszczanie tłumaczenia na innych stronach bez naszej zgody ZABRONIONE.

Strona | 3 Dla Mimi Strong. Przyjaciółki, również autorki, której imię i nazwisko pasują idealnie.

Strona | 4 Rozdział pierwszy Nazywają mnie Imprezową Dziewczyną, którą jestem według zaproszenia. Yo, Imprezowa Dziewczyno! Potrzebujemy. Ciebie. Bądź jutro na lotnisku o 13 przy stanowisku Delta1 po bilet lotniczy albo będziesz odtąd znana jako Muł. Nie żartujemy. Nie zawiedź nas. I pamiętaj, masz pozwolenie aby się świetnie bawić i zapomnieć o Swoim gównianym chłopaku PUKE2 , ponieważ co dzieję się w Vegas, zostaje w Vegas. Bez odbioru. Całusy, Twoja najlepsza przyjaciółka, Kelly. I nie, Candice nie jest Twoją najlepsza przyjaciółką, tylko ja. Całusy, Kelly. Twoja najlepsza przyjaciółka. Odłożyłam zaproszenie na biurko. – Nie ma mowy. – powiedziałam głośno w moim biurze. – to się nie wydarzy. – Co się nie wydarzy? – spytała się Ruby, moja asystentka. Bardziej jest jak matka, bliska sąsiadka, spowiednik i generalnie wrzód na tyłku, ale jej wizytówka na biurku mówi, że nazywa się Ruby. Prawna sekretarka w firmie Harvey, Grossman & Cantor. Weszła niosąc gorący kubek kawy, jak to robi codziennie, czym zdobyła moje uznanie za jej unikalną zdolność wiedzenia co potrzebuję oraz kiedy tego potrzebuję. 9 rano i jestem blisko przekroczenia limitu kawy. Tak działają na mnie zaproszenia na wieczór panieński. – Nie idę na to głupie coś. – Mówię, chowając zaproszenie do szuflady. Mogę sobie wyobrazić co Luke powie o tym. To będzie Luke przez L a nie P. Moje przyjaciółki nie są jego fankami. 1 linie lotnicze /M. 2 puke – rzygać, wymiotować /M.

Strona | 5 – Dla Kelly? Oczywiście, że idziesz. Ona jest Twoją najlepszą przyjaciółką. Chcesz żebym odpowiedziała za Ciebie czy zajmiesz się tym? Boczę się na nią zabierając kubek z jej rąk ale dając znać, że przez nią czuję się nieznośnie. – Nie, panno plotkaro, nie musisz za mnie odpowiadać. – przysuwam kubek bliżej twarzy abym mogła powąchać zawartość, marząc aby wdychanie pary od kawy pomogło kofeinie dostać się głębiej i efekt trwał dłużej. – Mówiłam Ci. Nie idę. Zaciska usta na mnie z jej opanowanym Ruby-ja-się-nie-bawię wyglądem. – Mmm-hmm. – Dwa kręcenia głową później i się poddaję. Posiada poważną moc i nie boi się używać jej regularnie. – Ale ja nie chcę iść. – skomlę, mając kwaśną minę i działając wszystkim czym mam. – Mam do napisania dwa sprawozdania do wtorku i trzy przesłuchania w tym tygodniu o wnioskach o odwołanie, to jest tylko wierzchołek góry lodowej. Lekko kopię biurko pragnąc zrobić to mocniej ale nie chcę uszkodzić moich Louboutinów3 . Kosztowały mnie prawie tygodniową pensję. – Jak wiesz, skończyłaś te sprawozdania w zeszłym tygodniu, a na przesłuchania możesz posłać Bradley’a. – powiedziała Bradley z tym tonem, którym uważa go za irytującego. Zawsze to robi. Muszę się powstrzymywać żeby też tak nie robić. On posiada sposób dostawania się pod czyjąś skórę. Przerażający robal i serio ble. Gdyby tylko piękne ubrania i ładna twarz mogły wynagrodzić jego okropny charakter. Skrzyżowanie węża z borsukiem i bylibyście blisko o co chodzi z jego charakterem. Przewracam oczami. – Musisz przestać węszyć w moich plikach komputerowych, Rubes. – Czemu? Jak inaczej mam za Tobą nadążyć? Jeśli miałabym czekać aż mnie poprosisz o pomoc to prędzej byłabym siwa i stara. – Już teraz jesteś siwa i stara. – Mówię, śmiejąc się zza kubka. Ta radość, która czułam w tym momencie była wredna, ale właśnie tak działam. Huśtam Louboutiny podczas nękania starszych. Klasyczne przez duże K. 3 Christian Louboutin – francuski projektant torebek i butów /M.

Strona | 6 Pokazuje na mnie swoim bardzo długim, wypolerowanym paznokciem. – Dziewczyno, jesteś szczęściarą, ze siedzisz za biurkiem a nie w tym bałaganie sekretarek ze mną, inaczej… – zmarszczyła usta oraz pokręciła głowa kilka razy. – Inaczej, co? Chcesz ze mną zadrzeć? Wrzucić do pokoju z kopiarkami? – mój uśmiech zrobił się jeszcze większy. – Licz na to, mała dziewczynko. – Odpowiedziała. Odwróciła się aby wyjść z biura a jej rajstopy robią taki świszczący dźwięk jak zawsze. Przysięgam, jednego dnia tarcie, które robi wywoła pożar w biurze. – Komu mam odpowiedzieć na zaproszenie? – zapytała odwracając się do mnie. – Candice czy Kelly? Odkładam kubek na biurko. Ruby wygrywa ponownie. Jak zawsze. – Kelly – odpowiadam. – Wyślij na jej email z pracy. Odwracam krzesło aby usiąść naprzeciwko komputera oraz klikam na pliki klientów. Zbliżająca zagłada pod postacią wieczoru panieńskiego Kelly huczy w mojej głowie. Powinnam wymyślić jak obejść 4th DCA4 , ale słowa w dokumencie zlewają mi się przed oczami. Przetarłam oczy i znowu miałam piętnaście lat, w małym pokoju w domu matki z niezdarną figurą jej chłopaka stojącego nade mną z paskiem uniesionym nad głową. Uderzana w kółko, w plecy, głowę i ramiona. Złośliwe, wrogie słowa wypluwające się z jego zimnych ust, pokrywające moją skórę. Dygoczę, nie ze strachu ale ze złości. To ciągnęło się za długo. Muszę się z tego wydostać. Z każdym biciem serca słowa były coraz bardziej nienawistne a pasek opadał mocniej. Jeśli nie znajdę sposobu aby się wyplątać z tego bałaganu zostanę martwa i pochowana w ogródku przed skończeniem osiemnastki. Tracę czas, marząc aby matka zareagowała i pomogła mi. Tego dnia, kiedy on opuścił pokój, byłam napędzana pierwszą wersją planu na życie, dokument, który leży na przeszkodzie pomoże mi osiągnąć moje 4 The Fourth District Court of Apeal – Sąd Apelacyjny Czwartej Dzielnicy /M.

Strona | 7 cele: niezależność, bezpieczeństwo oraz sukces finansowy. Nie mogę polegać na słabościach, współzależnej matce aby mnie ocaliła, więc muszę zrobić to sama. Kręcę głową, wyciągając ją z chmur i sprowadzając z powrotem do teraźniejszości. Nie. Odmawiam aby te wspomnienia zrujnowały imprezę mojej przyjaciółki. Biorę głęboki wdech i wyganiam duchy nawiedzające zakamarki mojego umysłu. Teraz mam dwadzieścia pięć lat i mój plan zaprowadził mnie tak daleko. Mała przerwa aby pojechać do Vegas nie zmieni niczego. Biorąc malutką dwudniową podróż do Vegas z moją przyjaciółką, pokazuje zero ryzyka dla mojego planu. Mogę to zrobić. Nie pozwolę aby Strach był moim ciągłym kompanem, nigdy więcej. Klikam myszką otwierając dokument, który muszę skończyć przed wyjazdem. Tłumaczenie: Mikaa1805 Korekta: Alexiss97

Strona | 8 Rozdział drugi Dotarłam do odprawy na lotnisku międzynarodowym Palm Beach5 . Moje najlepsze przyjaciółki z college’u, Candice i Kelly stały koło linii lotniczej Delta. – Udało ci się! – krzyknęła Candice, biegnąc do mnie, nie zwracając uwagi na ludzi gapiących na nią. Tym sposobem przeważnie przechodzi przez życie. Nieświadomie. Głośno. Gotowa imprezować w każdej chwili. Podeszła na paluszkach, gdyż jej buty nie pozwalały na inny chód. Jest najbardziej sympatyczną trzpiotką jaką znam. – Ooph. – jej powiększone chirurgicznie piersi rzuciły się na mnie, odbierając powietrze z moich płuc. – Tęskniłaś za mną? – pytam ją znad ramienia. Moje oczy było widać tylko troszeczkę. – O mój Boże, tak. – ściska mnie mocno i wypuszcza. – Zapadłaś w sen zimowy w tym swoim biurze na długie tygodnie, w każdy weekend, a cały wolny czas spędzasz z Puke’em. Oczywiście, że tęsknię za Tobą. – To Luke, i byłam na lunchu z Tobą w zeszłym tygodniu. – biorę krok w tył i zabieram torbę, którą upuściłam koło stóp i zakładam ją przez ramię. – Wiesz, że muszę zostać partnerem… – … przed trzydziestką. Wiem, wiem, wiem. Zostanie to wygrawerowane na Twoim nagrobku. – przełożyła ramię przez moje, pochylając się i wąchając mnie. Robi to na okrągło szukając następnego ulubionego zapachu perfum. – Nagrobku? Miejmy nadzieję, abym została partnerem do czasu aż dostanę małej depresji. – spojrzałam na nią z ukosa, sekretnie uśmiechając się z faktu, że jej usta wyglądają jakby zostały ukąszone przez osę. Kiedy parę lat temu Candice odkryła kolagen już nigdy nie przestała go używać. Jedno z jej ulubionych powiedzonek to ”wąskie usta zatapiają statki6 ”, które dla niej ma 5 położony na Florydzie /M. 6 thin lips sink ships /M.

Strona | 9 sens, choć dla każdego innego go nie ma. Nigdy nie pytałam, żeby mi wyjaśniła o co chodzi z tymi „statkami”, ponieważ czasami jej procesy myśleniowe dostarczają mi bólów głowy, również są czasami idiotyczne. Ale tak jak głupkowata potrafi być, jest połową całości moich najlepszych przyjaciół. Candice, Kelly i ja byłyśmy znane jako trójka amigas7 w college’u i to się nie zmieniło nawet teraz, kiedy nasze życia nie mogłyby być bardziej różne. Podeszłyśmy do stanowiska, gdzie stała Kelly. Prowadziła ożywioną rozmowę ze sprzedawcą biletów lotniczych, machając rękami naokoło a potem składając je w pozycję modlitewną. Wygląda jak osoba regularnie chodząca do kościoła z jej bluzką z guzikami i spodniami khaki. Kocham jej dojrzały styl od college’u, ale pod tą konserwatywnością czai się zwariowana dziewczyna, która zafarbowała włosy na purpurowo i piła shoty tequili z brzuchów męskich striptizerów. Candice parska na moje poleganie na przyszłe partnerstwo. – Mówiłam Ci to ze sto razy. Nie zostaniesz parterem przed trzydziestką, jeśli nie zaczniesz więcej wychodzić. Brat męża kuzynki mojego kuzyna zmarł na zawał serca w wieku dwudziestu ośmiu lat. Dwudziestu ośmiu! – Brat męża kuzynki twojego kuzyna… nie ważne… miał wadę serca, wcześniej mówiłaś, że miał ospę wietrzną, zanim został hospitalizowany, więc jestem pewna, że bycie kobietą prawnikiem, która pracuje po godzinach w tygodniu nie przyczyniła się do jego śmierci. – Zamknij się i chodź ze mną. Kelly próbuje załatwić klasę biznesową. Idę za Candice do stanowiska i słucham Kelly, która próbuje oczarować oczywistego geja aby przeniósł nas do klasy biznesowej. – Proszę, proszę proszę proszę proszę proooooooszę? Przysięgam, będziemy grzeczne. Będziemy całkowicie same i nie będziemy piły tych mini butelek wódki z lodem. – mówi jak gwiazda filmowa z reklamy pasty do zębów. Ma naprawdę ładne zęby. Jej tata z zawodu dentysta o to zadbał. Dał jej niedbały uśmiech w zwrocie, który zniknął szybciej niż się pojawił. – Tak bardzo jak mnie to boli powiedzenie pani tego, obawiam się, że nie mogę przenieść pani do innej klasy, chyba że ma pani punkty8 albo 7 przyjaciele /M. 8 punkty za wylatane mile /M.

Strona | 10 pieniądze. – popatrzył na monitor. – Aby przejść z klasy ekonomicznej do biznesowej będzie panią kosztowało 1200 dolarów za 3 osoby. Akceptujemy wszystkie kardy kredytowe. – kiedy popatrzył na nią ponownie, jego nozdrza się rozszerzyły. Kelly aż szczęka opadła. – Czy pan jest szalony? Za te pieniądze mogłabym kupić beznadziejny samochód używany. Uśmiechnął się bez humoru. – Ale nie dostanie pani bezpłatnych drinków w używanym aucie, nieprawdaż? – nie było ani krzty sarkazmu w jego głosie. Cholera, dobry jest. Podchodzę do stanowiska i opieram na nim rękę, dając mu mój najlepszy uśmiech. – Witaj… Samuel. Jestem Andrea… Andie. – drugą rękę opieram na ramieniu Kelly. – To moja praca aby zabrać tą biedną dziewczynę i dać jej najlepsze dwa dni jej życia w Vegas zanim zwiąże się w niewoli i niedoli do końca życia. Mówię tutaj o małżeństwie, więc jest źle. Naprawdę źle. – podnoszę głos. – Jej narzeczony jest właścicielem zakładu pogrzebowego. – Żartuje pani sobie ze mnie. – powiedział patrząc najpierw na mnie a później na Kelly.– prześlizgnęła się po nim zimna ekspresja. Korzystamy z tematu zakładu pogrzebowego kiedy tylko możemy, sama nie jestem z tego dumna. Przecież to w końcu wieczór panieński. Ofiara była potrzebna do złożenia. Maszyna poszła w ruch. Dumę trzeba przełknąć. Kelly skinęła głową, oczy się rozszerzyły i lśniły, jeśli się nie mylę. Niezły ruch. Powiedziałam skinięciem do niej. Pracuj mocno. Przykre jest to, że nie żartowałam z tym właścicielem zakładu pogrzebowego. Ona naprawdę planuje poślubić Matthew Ackerman’a, innym znany jako pogrzebowy Matty. Razem z Candice pytałyśmy ją kilka razy co może wiedzieć w mężczyźnie, który zajmuje się zmarłymi cały czas. Jej odpowiedzią było zawsze to samo: nikt nie robi dobrego drewna bardziej niż facet, który pracuje ze sztywniakami. Dalej nie jestem pewna, co to ma znaczyć, ale jestem też cholernie pewna, że nie chcę wiedzieć, więc pozwalam jej kłamać. – Planujesz poślubić mężczyznę, który codziennie dotyka martwych ludzi? Otwiera ich? – szepcze pochylony do nas. – Balsamuje ich? Kelly potakuje. – Tak. Nasza dwójka spotyka się ze śmiercią cały czas. To wszystko łamie serce. To jest moja ostatnia szansa zanim zostanę wciągnięta w

Strona | 11 to i zostanę żoną pogrzebowego. – ściera fałszywą łzę z pod oka oraz odwraca się. Nagroda Academy dla Najlepszej Aktorki ląduje do… Kelly Foust! Sprzedający popatrzył najpierw w lewo, później w prawo. Obracał kluczami w dłoni, a jego palec ze dwadzieścia razy naciskał na któryś z kluczy. Zastanawiam się czy zrobi coś jeszcze. To możliwe, że z nami pogrywa, patrząc na nas, kiedy myślimy, że go przekonałyśmy. Ale po kilku sekundach rozbrzmiał się dźwięk drukarki przy jego boku, która wydrukowała sześć biletów lotniczych z naszymi nazwiskami. – Klasa biznesowa? Oczywiście, drogie panie. Będziemy szczęśliwi dostosowując się do waszych potrzeb w liniach lotniczych Delta. Tutaj są państwa bilety na lot do Vegas. – Położył je na blacie i przysunął do Kelly. Zabrała je i pisnęła, tupała obcasami jednocześnie przytulając Candice oraz podskakując. Aby ją uspokoić, położyłam jej rękę na barku, cały czas patrząc na Samuela. – Wielkie dzięki za pomoc, Samuel. To było miłe z Twojej strony. Uśmiecha się do mnie, jego pierwszy szczery uśmiech odkąd do nich podeszłam. – Tylko bądźcie ostrożne. Powiadają, że to co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas, ale czasami kłopoty doganiają nas później. Wiecie co mam na myśli? – puszcza oczko. Pokiwałam głową, nawet jeśli nie miałam pojęcia o czym mówi. Nie byłam taką dziewczyną, która pakuje się w kłopoty. Mogę wypić okazjonalnie trochę wina lub piwa, ale nigdy nie piję dużo żeby na drugi dzień nie mieć kaca. Teraz jestem odpowiedzialna oraz dorosła, to już nie jest college. – Dobra rada. Jeszcze raz dzięki. – Nie ma za co. Dziękujemy, że wybrały panie linie lotnicze Delta. Życzę owocnej podróży. – odwrócił wzrok na następną osobę w kolejce. Poszłyśmy w stronę odprawy celnej z naszymi bagażami podręcznymi, a Candice i Kelly planowały jak spędzimy pierwszą noc w Vegas. Słyszałam coś o kasynach i klubach nocnych, zanim nie chciałam więcej już słyszeć. Westchnęłam, kiedy uświadomiłam sobie, że zaplanowały takie rzeczy, że będę je niańczyć. To nic takiego. Miałam dużo praktyki z nimi w college’u. Zawsze byłam tą odpowiedzialną, dyżurnym kierowcą, dziewczyną, która przytrzymywała im włosy kiedy wymiotowały, tą, która podawała chusteczki

Strona | 12 wraz z lodami, kiedy chłopcy doprowadzali je do płaczu. Dwa dni w Vegas, pilnowania ich oraz trzymania z dala od kłopotów, które mogą wrócić z nami do domu. Jak trudne to może być? Miałam cztery lata praktyki na Uniwersytecie Floryda9 . To będzie bułka z masłem. Mój telefon zaczął wibrować po tym jak przeszłam odprawę. Spojrzałam na wiadomość w trakcie podchodzenia do bramki. Słowa nie rozjaśniły bardziej mojego podejścia do tej podróż. Rozważałam zawrócenie aby poradzić sobie z problemami teraz, a z przyjaciółkami spotkać się kiedy indziej. Poważnie to zrujnuje mi wycieczkę. – Co się dzieje, psuju zabawy? – pyta się Candice, podchodząc do mnie. Normalnie jest tylko dwa cale10 wyższa ode mnie, ale teraz z jej szpilkami jest wyższa o połowę głowy. Założyłam małe obcasy aby było mi wygodnie w podróży. Tak jest bardziej praktycznie. Candice, z drugiej strony, nie uznaje praktyczności. Uważa to za wpływ diabła oraz drogę do bardzo nudnego życia. Zaciskam żeby, starając się zatrzymać w sobie gniew, nie pozwolić aby Luke zepsuł nasz bon voyage11 . – To nic. – mówię lekceważąco. – To tylko Luke. – idę schować telefon do torebki, ale Candice wyrywa go ode mnie. – Hej! – protestuję, sięgając po niego. Za to ona oddaje go Kelly , trzymając mnie za ramiona. – Wyluzuj. Jesteśmy po to żeby pomóc. – Oh, moje różowe, babcine majtki, on naprawdę wysłał ci to we widomości? Co za dupek, w mordę. – patrzy na mnie z jej opanowanym WTF spojrzeniem. – Poważnie, Andie, musisz go kopnąć w jaja, kiedy wrócisz. – Co napisał? – pyta się Candice puszczając mnie oraz sięgając po komórkę. – Czytaj i płacz. – Kelly daje mi współczujące spojrzenie i podaje telefon Candice. Dwie sekundy później, Candice pisze coś na nim. – Nie! – mówię, sięgając po niego. – Nie rób tego! 9 University of Florida (UF) /M. 10 5cm /M. 11 szczęśliwa podróż /M.

Strona | 13 – Za późno! Za późno! –śpiewa, tańcząc w małym kółku, trzymając komórkę nad głową. Skaczę i zabieram go jej aby przeczytać co odpisała. Luke: Nie mogę uwierzyć, że jedziesz. Życzę miłego życia. Andie: Tobie też życzę miłego życia, dupku. – Wow. Dzięki Candice. To było niezłe. – moje kciuki zawisły nad klawiaturą, gotowe żeby napisać wyjaśnienie. Przeprosiny. Cokolwiek. Candice ciągnie mnie za ramię w stronę wolnych krzeseł. – Posłuchaj mnie, Andie. Zanim wyślesz następną wiadomość, rozważ to… Siadam wypuszczając fuknięcie frustracji. Właśnie dotarłam do końcowego punktu moich wakacji. Witamy w Suckscille! Następny przystanek: Shit City! Candice kontynuuje. – Luke wysysał twoje chęci do życia przez trzy lata. Trzy lata! A w tym czasie co zrobił, innego niż drażnił twoje najlepsze przyjaciółki oraz doprowadzał cię do płaczu? Co? Co zrobił aby zasłużyć na Twoją dozgonną wdzięczność? Nie rozumiem tego. – On nie jest taki zły. – mówię, czując się trochę winna kiedy to powiedziałam. Moja babcia zawsze mi mówiła, że nawet niewinne kłamstewko to dalej kłamstwo. – Nie jest taki zły? Taa, na pewno. Co Ci dał na Walentynki w tym roku? O taaaaaaaaaaaak, właśnie tak! Kartę podarunkową na odsysanie tłuszczu! Bardzo miło z jego strony. – przewraca oczami. – Bardzo. – wtrąca Kelly. – On wie, że nie lubię moich boczków. – mówię, wiedząc jak beznadziejnie to brzmi. Dlaczego pozwalam aby takie rzeczy się zdarzały? Jak mogę nazywać siebie silną, inteligentną kobietą, kiedy zachowuję się jak frajerka z mężczyznami? – Racja. Jak uważasz. – mówi zniesmaczona Candice. – Pokopmy leżącego. A co zrobił kiedy ostatnio wyszłaś na miasto? Pomyślmy. Pamiętam. Obściskiwał się ze swoją sekretarką na przyjęciu z pracy! – podniosła ręce i pozwoliła im opaść.

Strona | 14 – Był pijany. Obydwoje byli pijani. Powiedział mi o tym, więc to nie tak, że to ukrywał. – pamiętam ból upokorzenia jaki czułam odnośnie tego. Zawsze wraca kiedy myślę o tym, co zdarzało się bardzo często. Kelly usiadła po mojej drugiej stronie. – Proszę Cię przestań robić mu wymówki za to gówno. Przyznał się, ponieważ wszyscy w tej firmie wiedzieli co się stało. Wiedział, że prędzej czy później się dowiesz. – przełożyła swoje ramię przez moje i je ścisnęła. – Jest beznadziejnym chłopakiem i ogólnie beznadziejnym facetem. Proszę, zerwij z nim i pogódź się z tym. Proszę, proszę nie wracaj do niego. Teraz masz ku temu niezaprzeczalną okazję. – Łatwo Ci mówić. Za tydzień wychodzisz za pogrzebowego Matty’iego. – Tak, ale jeśli pamiętasz, zanim znalazłam mojego księcia pocałowałam wiele żab. – Właśnie. Pamiętasz Bruno’a z Włoch? – pyta się Candice chichocząc. – Jak mogłabym zapomnieć? – pytam, również śmiejąc się. Nędza kocha towarzystwo. – Bruno jedno jądro. – Hej, nic nie poradzi na to, że ma tylko jedno jądro. – mówi Kelly naprawdę mocno próbując się obrazić, ale nie wychodziło jej to. – O tak poradzi, w końcu sam do tego doprowadził, że mu odpadł. – odpowiada Candice. Kelly westchnęła z przesadną cierpliwością. – Nie odpadło, dobra? Mówiłam Ci to ze sto razy, Candice, zostało usunięte chirurgicznie. Nie mogłam przestać się uśmiechać, pomimo tego, że byłam wkurzona o tą głupią wiadomość. Pierwsze co zrobię jak wrócę to spakuję jego gówno i dostarczę do jego apartamentu… chociaż będę szczęśliwa jeśli dostanę powrotem moją szafę. – I jak dokładnie Brunowi zostało to zrobione? – pytam się udając, że nie znam odpowiedzi. Kelly wzrusza ramionami. – Myślę, że miał za dużo testosteronu albo czegokolwiek. Candice chrząka wraz z chichotem, co już robi niekontrolowanie.

Strona | 15 Wracam na krzesło i zakładam nogę na nogę. – Myślałam, że wstrzyknął sobie w nie sterydy i to spowodowało infekcję oraz wysuszenie i dlatego odpadło. Teraz Candice zaczęła się głośno śmiać, brzmiąc trochę jak świnka. – Zamknij się Andie. Facet o mało nie umarł. Nie powinnaś się z niego nabijać. – Kelly aż zacisnęła usta aby się nie roześmiać. Sięgnęłam po nią i przyciągnęłam aby ją objąć. – Przepraszam. Masz rację. Biedne, stare jedno jądro. Zasługuje na nasze współczucie, a nie kpiny. Puszczam oko do Candice. Odwróciła się aby doprowadzić się do porządku. Przez głośnik zaczął ktoś mówić: Lot Delta 87 do Las Vegas wpuszcza na pokład pasażerów z klasy biznesowej. Candice i Kelly aż podskoczyły a Bruno jedno jądro poszedł w zapomnienie. – To my. – powiedziała Candice podnosząc swój kuferek do makijażu marki Louis Vitton. – Klaso biznesowa, nadchodzimy. – podeszła na palcach do stanowiska, przy którym zostaniemy wpuszczone na pokład. – Poważnie, – powiedziała Kelly, kiedy dołączamy do naszej koleżanki, która otwarcie flirtowała z mężczyzną w obcisłym, srebrnym garniturze, – musisz zostawić Luke’a, przynajmniej na czas trwania tej podróży. Musisz być na sto procent skupiona na zabawie oraz ze swobodą spędzać nasz wspólny czas. Po ślubie oraz urodzeniu dzieci, nie jestem pewna kiedy będę miała czas aby to powtórzyć, przynajmniej aż będę miała sześćdziesiątkę. Kiwam głową. – Wiem. Rozmówię się z nim jak wrócę. – rozmowa o zerwaniu. I po trzech latach inwestowania czasu oraz przyszłego planu na życie, nie będzie to łatwe. – To moja dziewczyna. – powiedziała przytulając mnie jednym ramieniem. – Daj spokój. Chodźmy wypić całą wódkę w samolocie. – Przez przypadek nie obiecałaś Samuelowi, że tego nie zrobimy? – mówię, pokazując bilet oraz idąc za resztą pasażerów.

Strona | 16 – Nie. Nikomu nic nie obiecywałam. – odpowiedziała. – Obietnice są obietnicami tylko wtedy gdy użyjesz słowa obietnica. – Myślę , że to zamiary mają znaczenie a nie słowa. – moje nogi poruszają się same od siebie a mózg zdecydowanie nie zgadza się, że Las Vegas teraz to dobry pomysł. – Czasami jesteś typowym prawnikiem. – powiedziała z frustracją. Szarpnęła moje ramię. – Koniec z prawnikiem. Od tego momentu , aż do naszego powrotu na to lotnisko, nie będziesz prawnikiem. Obiecaj mi. Powiedz to słowo. Obiecaj, że nie będziesz zachowywać się jak prawnik na czas wyjazdu. Patrzę na pasażerów z klasy ekonomicznej za nami. Kelly jest uparta. Będzie tak stałą cały dzień aż dostanie to co chce. – Dobra. Obiecuję. Andie prawnik zostaje na lotnisku. – moje ramiona opadają z rezygnacją. – Jeeeeeest! – piszczy biorąc mnie w długi i mocny uścisk. – Andie, imprezowa dziewczyna jest na pokładzie ludzie. – uśmiecha się wchodząc do samolotu, oglądając siedzenia klasy biznesowej. – Teraz niech ktoś nam pokaże wódkę. – zostawiła mnie, stojącą w miejscu by móc zając miejsce koło Candice. Zachowują się czasami jak nastolatki. Idę powoli, nie patrząc się za siebie, wczuwając się w imprezową dziewczynę. Zostawiłam ją w college’u i nie widziałam jej długi czas. Andie imprezowa dziewczyna nie pasowała do moich planów zostania partnerem, wyjścia za mąż oraz dzieci przed trzydziestką. Tłumaczenie: Mikaa1805 Korekta: Alexiss97

Strona | 17 Rozdział trzeci Ian MacKenzie osiodłał jednego z koni swojego ojca i pojechał wzdłuż szlaku, który doprowadził go do tylniej części odległego pastwiska. Jego starszy brat Gavin, znany jako Mack, właśnie tam pracował. MacKenzie’owie mieli duże stado, które potrzebowało przeniesienia na wyższy grunt, z powodu prognozowanych ulew deszczu. Musieli to zrobić powoli. Nie chcieli aby bydło spaliło za dużo tłuszczu przed sprzedażą. Nawet jeśli każda sztuka straci pół kilograma spowodowałoby to różnicę na ranczu. Trzydzieści minut później usłyszał nucenie starszego brata, który schował się za dużą skałą pod wysokimi drzewami. Mack dotarł daleko ze swoją misją przenoszenia bydła i dlatego jazda zajęła Ian’owi dłużej niż oczekiwał. Pozwolił koniowi aby okrążył krzewy oraz większe kamienie, jego mocne nogi i muskularna postura dobrze radziły sobie na nierównym terenie. – Yo, Mack! – krzyknął Ian aby mieć pewność, że nie wystraszy brata ani jego konia. Nagle przestał nucić. – Yo, Ian. – odpowiedział, trochę mniej entuzjastycznie. Ian objechał dużą barierę znajdując siedzącego w siodle brata, obserwującego wspaniałą dolinę poniżej. Wodze trzymał luźno położone na siodle. Jego skórzane czapsy12 założone na dżinsy wyglądały tak staro jak te wzgórza. Ian zanotował sobie aby kupić mu parę nowych na urodziny. 12 /M.

Strona | 18 – Nigdy nie będę miał dość tego widoku – powiedział Mack, sięgając aby przetrzeć spoconą głowę noszącą kremowy kowbojski kapelusz. Jego długie ciemno brązowe włosy skręciły się przy karku. Silne muskuły ramion rozciągnęły się przyciągając uwagę do jego opalenizny, którą nabył pracując bez flanelowej koszuli. – Jak ktoś by mógł chcieć mieszkać gdziekolwiek indziej? – położył ręce na udach. Odwracając się do młodszego brata przesłał mu spojrzenie, które kiedy byli młodsi, zmuszało Iana do błagania o wybaczenie. Ian odetchnął z rozdrażnieniem. – Niektórzy ludzie znajdują inne rzeczy, dla których warto żyć niż życie na ranczu trzymając się starych tradycji. Mack w pełni odwrócił się do brata. Jego jasno niebieskie oczy świeciły spod kapelusza. Tym sposobem otrzymaliśmy wygląd klasycznego-kowboja-ze- Starego-Zachodu-spotykającego-modela-GQ13 , przez który dziewczyny w mieście stawały się napalone. Ian spędził całe życie na patrzeniu jak brat unika oraz ucieka przed tymi kobietami. To była cholerna szkoda, jeśli o niego chodzi, że jego brat jest bardzo wybredny. Żadna z dziewczyn w Baker14 nie sprostała jego wymaganiom. Nawet Hannah Pierce, która kręciła się koło niego oraz była uciążliwa od czasów liceum, nie dała rady. – Starych tradycji? – powtórzył Mack. – Daj spokój Ian, to nie w porządku. Dzięki tym tradycjom przetrwałeś szkołę, nie zapominając o ślubie z Ginny taki jak zawsze chciała. – znowu popatrzył na piękny widok dolin i poprawił się w siodle. Umieścił wodze w swoich rękach i zaczął nucić piosenkę Rascal Flatts I’m Movin’ On. Ian dobrze znał tą piosenkę. Codziennie grała ją ich matka, pogrążona w smutku za swoim najmłodszym synem na rzecz wielkiego miasta. Ian potrząsnął głową. Portland w Oregonie było małym miastem jak tylko duże miasto mogłoby być, ale cała rodzina zachowywała się jakby już nie mieli go zobaczyć gdy przeprowadzi się do Big Apple15 . Razem z przyszłą żoną Ginny, obiecali, że będą przyjeżdżać na wszystkie ważniejsze święta oraz spędzać z nimi dwa tygodnie podczas Bożego Narodzenia, ale to nic nie pomogło jego matce. Potrafiła mówić tylko o jeszcze nieistniejącym wnuku, że w ogóle nie będzie go widywała. 13 GQ – magazyn o modzie i stylu dla mężczyzn /M. 14 Baker City, Oregon /M. 15 New York City /M.

Strona | 19 – Kupiłem Ci dzisiaj bilet. – powiedział Ian. – Przyszedłem Ci powiedzieć abyś mógł zacząć się pakować oraz wziąć prysznic przed wyjazdem do Boise16 . Samolot odlatuje o 16, więc musimy być tam najpóźniej o 15. – Mówiłem Ci, że nie jadę. Stado trzeba przenieść do przyszłego tygodnia. – Boog już powiedział, że to zrobi, poza tym mówił, że ci wisi to, więc pozwól mu. Ponadto, potrzebuję Cię. Możesz wziąć przerwę. Nie byłeś na wakacjach od dziesięciu lat. Mack nakłonił konia do stania prosto poprzez ściśnięcie nóg oraz dźwięku kliknięcia jego policzka. – Potrzebujesz mnie? W Vegas? Wakacje? Taa na pewno, to będzie dzień. – koń poszedł w stronę drzew wzdłuż trawnika poniżej wysokiego wzgórza - zwykłej wypukłości w porównaniu z górami w oddali. Ian lekko spiął ostrogami swojego konia powodując dogonienie brata oraz zastąpienie mu drogi. Mack skrzywił się. – Przestań już. Wiesz, że nie mam teraz czasu na zabawy z Tobą. Przestań zachowywać się jak dureń. Ian uśmiechnął się i aby Mack zaczął reagować, jego koń zaczął chodzić w kółko. Ta zimna obojętność nigdzie go nie zaprowadzi. Wyzwanie to jedyny sposób, aby Mack się otrząsnął i zaangażował się w jego życie póki jest w Baker. Ian widział ten wieczór kawalerski jako ostatnią szansę dla Macka aby opuścił miasto i zobaczył mały kawałek świata zanim zamieni się w pustelnika, jak ich ojciec. Miał dwadzieścia pięć lat a zachowywał się jak pięćdziesięciolatek. Odpowiedzialny. Dojrzały. Poważny przez cały czas. Ian czuł się jakby tonął tylko patrząc na brata. – Na pewno Cię pobiję w dotarciu na szczyt tamtego wzgórza. – Ian wysunął brodę w wyzwaniu, wiedząc, że brat się nie oprze. Mack zawsze musiał biegać najszybciej, najwyżej skakać oraz najgłośniej gwizdać. Był niczym jeśli nie ambitnym a jednak potrafi to zrobić w stylu Nieugiętego Luke’a17 , nikt nie wyobrażał sobie ile dla niego znaczy być najlepszym. Ukryte ego. Mack MacKenzie był pełny ukrytego ego. 16 miasto w stanie Idaho /M. 17 film – Cool Hand Luke (1967) /M.

Strona | 20 – Kiedy sobie odpuścisz Ian? Wiesz, że jesteś powolny jak matuzalowy18 na tym cholernym koniu. Wszystkie kapelusze a żadnego bydła. Dlatego chcesz uciec do miasta, żeby nikt nie widział Twojego wstydu. – zachichotał. – Wszędzie gdzie chcesz iść, dojdziesz na piechotę i możesz zapomnieć o tej upierdliwej czteronożnej bestii. Ian przewrócił oczami w zmęczonym wyrazie jakim ich ojciec używał na długo przed ich narodzinami. To było straszne jak z łatwością nabijali się z Macka, teraz kiedy został zarządcą rancza. – Nie, nie jestem powolny jak matuzalowy, jestem szybszy od Ciebie i mogę to udowodnić. Czemu nie umieścisz swoich pieniędzy tam gdzie są twoje usta? Ścigaj się ze mną na szczyt wzgórza. Mack obejrzał się na niego oraz jego konia kątem oka. Wtedy spojrzał na wzgórze, na które miał się wspiąć. Jego oczy przeskanowały krajobraz pomiędzy tym gdzie stał jego koń, a szczytem. – O co się zakładamy?– zapytał Mack poprawiając się w siodle, ściskając mocniej lejce. Ian uśmiechnął się, już czując zwycięstwo w zasięgu reki. – Jeśli ja wygram, Ty jedziesz do Vegas. Bez skomlenia, bez jęczenia, bez wymówek. Oraz będziesz pił i uprawiał hazard i będziesz kobieciarzem. Nie za dużym. Mack otwierał i zamykał usta kilka razy oraz zgrzytał zębami ale nie odmówił. Za to pokazał uśmieszek. – A jeśli ja wygram, Ty zostaniesz aż do imprezy urodzinowej mamy. Uśmiech Iana zniknął. – No weź przestań! To nie fair. Wiesz, że muszę zacząć pracę w Portland przed tym! Mack wzruszył ramionami, prawdziwy uśmiech pojawił się na jego twarzy od dawna. – Nie mój problem, młodszy braciszku. Robisz to co musisz robić. – lekceważąco wzruszył ramionami, nic to go nie interesując. – Nie muszę się ścigać dzisiaj. Poza tym wiesz, że zamierzam skopać twoje dupsko. 18 matuzalowy wiek – wiek b. podeszły, późna starość. Etym – wg imienia Matuzal(Em)a, patriarchy biblijnego (Gen, 5, 27), który miał żyć 969 lat. (chyba tu o to chodzi) /M.

Strona | 21 – Pieprzyć to. – powiedział Ian, kopiąc mocno konia i łapiąc wodze. – Heeyah!19 – bestia skoczyła do akcji prawie zrzucając go z siodła. Zdmuchnął strzemię, ale nie mógł nic zrobić poza trzymaniem się oraz liczeniem na szczęście. Tłumaczenie: Mikaa1805 Korekta: Alexiss97 19 czyli wiśta.. ale to nie brzmi tak fajnie /M.

Strona | 22 Rozdział czwarty Mack nie tracąc czasu popędził konia, który wystrzelił jak pocisk. Jego młodszy brat naskoczył na niego, ale to nie miało znaczenia. Mack był kimś w rodzaju legendy w okolicy w jeździe konno oraz umiejętnościach tnących. Ludzie nazywali go balansowym jeźdźcem, facetem, który czuje się tak komfortowo w siodle, że nieważne co zrobi, koń pójdzie za nim. Nie spadł z konia odkąd miał pięć lat i nie było krowy czy woła, który by uniknął zasięgu jego lassa. W ciągu sekundy mógł zremisować, nawet z młodszym bratem. – Heeyah! – krzyknął, głównie na rzecz brata ale jego koń wyglądał jakby mu się to spodobało. Zostawił klacz Iana za sobą w tyle. Przeskoczył nad mniejszymi kamieniami oraz źródełkiem, które znajdowało się wzdłuż posiadłości, wylądował gładko po drugiej stronie i bez zwłoki pokierował się na wzgórze. Mack ostro obrócił konia na szczycie tak, że stanął dęba oraz zarżał, a echo rozniosło się po dolinie. Tak jak zwykle pochylił się czekając, aż koń stanie z powrotem na czterech nogach i się uspokoi. Klepnął go po szyi, szepcząc podziękowanie za świetną robotę jaką zrobił. Ian dotarł galopując. Pot spływał mu po buraczano-czerwonej twarzy, a koń miał białą pianą zebraną w kącikach pyska. – Niech Cię szlag, Mack! Dlaczego, do cholery, to zrobiłeś? Doskonale wiesz, że muszę być w Portland przed dziesiątym! – jego koń zwolnił do kłusu i Ian podskakiwał niekomfortowo w siodle. Mack uśmiechnął się ponownie żałując konia. – Nie bądź drażliwy. Wiesz, że mama będzie wniebowzięta tym, że jej malutki synalek zostaje. Tylko jej nie mów dlaczego bo inaczej skopię Ci dupę. – Powinienem, ale nie zrobię tego. – Ian naburmuszył się. – Jesteś do bani, wiesz o tym? Jak mam spędzić dobrze czas na moim wieczorze kawalerskim jeśli mojego drużby tam nie będzie?

Strona | 23 – Jestem przekonany, że znajdziesz sposób. – Mack obrócił konia wokoło i ustawił w dół wzgórza. – Posłuchaj, pójdę znaleźć zguby. Chcesz zarobić na utrzymanie i mi pomóc? – Nie, nie chcę Ci pomóc. Już zarobiłem na utrzymanie i idę wziąć prysznic, drugi dzisiaj, dziękuje Ci bardzo. Mam samolot do złapania. – Zobaczymy się kiedy wrócisz do domu. – powiedział Mack nawet się nie odwracając. – Biletów nie da się zwrócić! – Ian krzyknął do brata. – Trzeba było nie kupować! – odpowiedział Mack. Mack w pośpiechu nakłonił konia do kłusu, aby dokończyć robotę. Jeśli miał zdążyć na samolot, na wieczór kawalerski swojego braciszka, musiał wziąć prysznic nie później niż jedenasta trzydzieści. Uśmiechnął się wyobrażając sobie minę Iana kiedy zobaczy jak będzie wchodził na pokład. On i Ian nie byli już dziećmi, ale to nie znaczy, że nadal nie bawiła go dobra okazja aby się podrażnić, kiedy tylko się da. Vegas to zdecydowanie nie było jego pomysłem na dobrą zabawę pod każdym względem, ale jakby mógł porzucić brata na ostatnim wieczorze jako kawalera? Poza tym, wróci do domu za dwa dni, z powrotem do siodła. Wszystko co musiał zrobić to trzymać siebie i brata z dala od kłopotów oraz upewnić się, że wróci na czas, aby poślubić szkolną miłość. A trzymanie się z dala od kłopotów powinno być łatwe. Robił to przez całe swoje życie. Tłumaczenie: Mikaa1805 Korekta: Alexiss97

Strona | 24 Rozdział piąty – O mój Boże, popatrz na to miejsce. – powiedziała Kelly. Obróciła się wokoło żeby stanąć twarzą do Candice. Ledwie kontrolowała uśmiech by nie wypłynął. – Ty to zrobiłaś? Candice uśmiechnęła się jak kot z Cheshire. – Oczywiście. Kto inny oprócz mnie, by umieścił Ciebie we wspaniałym apartamencie podczas wieczoru panieńskiego? Lekko uderzyłam ją w ramię. – Co to niby miało znaczyć? – Upuściłam torbę koło drzwi. – Oh nic… oprócz faktu, że gdybyś ty wszystko planowała teraz byśmy jadły kolację w Olive Garden20 i wróciły do domu przed dziesiątą. Potrząsnęłam głową na nią. – Masz szczęście, że jesteś w szpilkach. Candice ułożyła palce w kształt krzyża. – Trzymaj się z daleka. Nie chcę żebyś potrząsała moją macicą. Mam plany na wieczór. Zaśmiałam się na głos. – Twoją co? Pokręciła nosem, troszkę podnosząc podbródek. – Moją macicą. Miesiączka ma mi się zacząć w każdej chwili a ja chcę to opóźnić tak długo jak mogę. Nie lubię mieć jednonocnych przygód kiedy mam miesiączkę. Skrzywiłam się, próbując zrozumieć jej tok rozumowania w tym momencie. – Więc w twojej teorii, jeśli szturchnę Cię, jeśli… potrząsnę twoją macicą to zaczniesz mieć okres? – Dokładnie. – uśmiechnęła się z dumą. Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem. – Serio powinnaś pójść do szkoły medycznej. Z takimi teoriami byłabyś kimś. 20 Włoska restauracja znajdująca się w Orlando, Floryda, USA /M.

Strona | 25 – Andie, nie zmuszaj mnie abym wyciągnęła nożyczki. – To nie jest dobra groźba. – powiedziałam, sprawdzając pokój. – Planuję iść do fryzjera. Candice potrafiła czasami być bezmózgowcem, ale była super kosmetyczką. Pierwsza w klasie z farbowania oraz stylizacji. Po tym jak zmusiła rodziców do zapłaty za czteroletni stopień naukowy ze stylizacji mody w UF, zignorowała rynek pracy aby pójść do szkoły kosmetycznej. Pokochali akurat to, ale nikt nie potrafił jej powiedzieć nie, nie kiedy dążyła do celu. Powinnam częściej odwiedzać jej salon, ale zawsze jestem zajęta. Nudny kucyk był moją fryzują przez trzy lata, od ukończenia szkoły prawniczej. Szybko ściągnęła torbę z krzesła. – Idź zmoczyć włosy. Przez tygodnie umierałam czekając aby się dorwać do twoich włosów. Nie, niech będą miesiące. Lata. Kelly się zaśmiała. – Po prostu uwielbiasz to jak ona podchodzi do swojej pracy, nieprawdaż? Pokręciłam głową idąc do łazienki. – Nie zamierzam powiedzieć ani słowa. Widziałyśmy jak potrafi szarpać nożyczkami, a ja lubię moje uszy na swoim miejscu. – Byłam szczęśliwa pozwalając zająć się Candice moimi włosami. Dlaczego nie korzystać z mini wakacji oraz mini spa zabiegów póki tu jestem? Nigdy się tak nie rozpieszczałam w domu. Zawsze byłam zajęta. Podczas moczenia włosów doszłam do wniosku, że w zmianie fryzury nie chodzi tylko o podcięcie. Tu chodzi o coś symbolicznego. Kiedy skończyłam, zawinęłam je w ręcznik, wyciągnęłam komórkę i ponownie przeczytałam wiadomości od Luke’a, sięgając po inspiracje. Luke: Życzę miłego życia. Wyłączyłam telefon i odłożyłam na komodę i popatrzyłam jakby to był wąż. Posłaniec złych wieści. Zdrajca. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powoli odzyskując równowagę. To był czas aby odciąć się od niektórych aspektów mojego życia. Przejąć kontrolę. Robić rzeczy trochę śmielsze i mocniejsze dla odmiany. Byłam buldogiem w sali sądowej, nie odpuszczając aż użyłam wszystkich argumentów w sprawie. Adwokaci boją się stanąć przeciwko mnie, nawet kiedy mają mocną sprawę do wygrania. Ale kiedy chodzi o moje prywatne życie, mam mętlik w głowie. Owieczka dla wewnętrznego lwa