caysii

  • Dokumenty2 224
  • Odsłony1 147 179
  • Obserwuję791
  • Rozmiar dokumentów4.1 GB
  • Ilość pobrań682 267

Graham Masterton - Wolna, szalona, seksowna… i bezpieczna

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :672.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Graham Masterton - Wolna, szalona, seksowna… i bezpieczna.pdf

caysii Dokumenty Książki
Użytkownik caysii wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 285 osób, 115 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 97 stron)

MASTERTON GRAHAM Wolna, szalona, seksowna… i bezpieczna

GRAHAM MASTERTON Poradnik dla kobiet stanu wolnego Tytuł oryginału Single, Wild, Sexy… And Safe Przełożył Jacek Ławicki 1 Czy wolna naprawdę znaczy – bardziej seksowna? Jeśli chodzi o seks – czy samotne kobiety naprawdę bawią się lepiej? Mnóstwo mężatek uważa, że tak. Spytałem ponad sto mężatek, czego zazdroszczą swym niezamężnym siostrom i oto niektóre z ich komentarzy: –Wolna kobieta może sobie wybierać partnerów, prawda? A kiedy znudzi jej się jeden, zawsze może go rzucić i zająć się innym. –Wolna kobieta może być odważna, przygodowa i otwarcie flirtować – bo kto jej powie, że nie powinna tego robić? –Wolna kobieta może być lojalna wobec jednego mężczyzny, ale może też nie mieć żadnych zobowiązań – według własnego uznania. Może mieć jednocześnie więcej niż jednego partnera, nie będąc winna zdrady. –Wolna kobieta może poświęcać dowolną ilość czasu na realizowanie własnych ambicji (na karierę, sport, rozrywki), nie mając poczucia, że egoistycznie korzysta z tego czasu. –Kiedy wolna kobieta nie ma ochoty na seks, nie musi odczuwać żadnych zobowiązań. Może zawinąć się w koc, usiąść przed telewizorem z kubkiem gorącej czekolady i oglądać do woli wybrany przez siebie kanał i nie być przez nikogo o nic nagabywaną. Ale czy obecna sytuacja wolnych kobiet jest faktycznie rajem rozkoszy seksualnej dla każdej wolnej kobiety bez zobowiązań? Czy czekają ją co wieczór nowe atrakcje, a potem pokaz fajerwerków? Czy jest to tylko fantazja autora artykułów w „Cosmopolitan”? Czy status wolnej kobiety naprawdę daje jej wolność, pewność siebie i spełnienie – czy raczej niesie ze sobą samotność, niepewność i brak szacunku dla samej siebie? Posłuchajmy Heleny, 27-letniej recepcjonistki hotelowej z St. Petersburga na Florydzie: „Miałam dotąd trzy związki, które można określić mianem poważnych. Dwóch z moich partnerów chciało się ze mną żenić, ale w obu wypadkach odmówiłam. Odpowiada mi moje życie takie, jakie jest. Owszem, przyznaję, angażowałam się w seks z przypadkowymi partnerami, seks z doskoku. Jednak tylko jeden jedyny raz zrobiłam coś, czego naprawdę żałowałam: facet chciał mnie podać do sądu w jego sprawie rozwodowej. Zawsze jestem bardzo, bardzo ostrożna, gdy chodzi o bezpieczny seks. Lubię towarzystwo różnych mężczyzn. Podnieca mnie seksualnie to, że każdy jest inny. Jeden jest gładki i muskularny, a drugi potężny i owłosiony – prawdziwy goryl. A każdy kocha się inaczej, po swojemu. Sądzę, że można powiedzieć, iż lubię to poczucie panowania nad sytuacją, jakie daje mi status wolnej kobiety. Steruję własną karierą zawodową, moimi przyjaźniami i związkami seksualnymi. Niektórzy mężczyźni nie aprobują niezależności, i więcej – dominacji kobiet. Masz jednak mnóstwo sposobów egzekwowania należnego ci szacunku od mężczyzny, tak by on nawet sobie tego nie uświadamiał. Technika seksu? Według moich doświadczeń, najlepszym przyjacielem samotnej dziewczyny jest seks oralny. Wiele razy wolałam brać faceta oralnie, niż odbyć z nim stosunek. Ryzyko jest mniejsze, mniejsze jest zaangażowanie fizyczne. A faceci to zawsze uwielbiają. Jemu się wydaje, że jesteś uległa, podczas gdy w istocie t y całkowicie panujesz nad sytuacją… a nawet nad nim. Wiem, że wiele kobiet pomyśli: też coś! Nie chcę facetowi ssać penisa. Choć faktycznie, jeśli chodzi o bakterie, penis jest na pewno czystszy niż usta faceta. A kiedy nabierzesz wprawy i będziesz potrafiła robić to powoli i bez pośpiechu, wówczas okaże się to dla ciebie fantastycznym przeżyciem… kto wie, czy nie bardziej zmysłowym niż dla mężczyzny. Uwielbiam, gdy usta wypełnia mi twardy penis i zawsze mnie to podnieca. Fantazjuję o tym, że mam w ustach jednocześnie dwa penisy, ale naprawdę nigdy tego nie zaznałam. I pewnie

dobrze się stało! A do tego wcale nie musisz połykać spermy – a nawet nie powinnaś, jeśli nie znasz dokładnie stanu zdrowia faceta. Lecz on i tak pokocha cię raz na zawsze, jeśli pozwolisz, by miał wytrysk na twój biust albo na twarz. Nie sądzisz, że mężczyźni lubią seks wizua1ny? Moim zdaniem, właśnie dlatego biorą ich filmy erotyczne i striptiz. Moja przyszłość? Nie wiem. Czasami myślę, żeby się ustatkować. Choć mówię to, co mówię. Mam instynkt macierzyński i kiedyś chciałabym mieć dzieci. Mama nieustannie powtarza, że powinnam pomyśleć o małżeństwie. Twierdzi, że ceną niezależności w młodości jest samotność w starszym wieku. Aleja wcale tak nie myślę. A jeśli nawet to prawda, jestem gotowa zapłacić tę cenę”. Z wypowiedzią Heleny kontrastuje wypowiedź 31-letniej Annette, specjalistki zarządzania kurortami z Denver w stanie Kolorado: „Zawsze wyobrażałam sobie, że mając dwadzieścia pięć lub sześć lat będę już mężatką. Wcale nie polowałam na męża, i nie robiłam niczego w tym rodzaju, ale przyjęłam za pewnik, iż odpowiedni mężczyzna sam się pojawi i założymy rodzinę. Oczyma wyobraźni widziałam piękny dom z białą elewacją na zadrzewionej podmiejskiej ulicy, karierę zawodową dającą obojgu nam satysfakcję, nianię do dzieci, wakacje na Karaibach, członkostwo w klubie golfowym – wszystko miałam ustalone. Jedyny problem w tym, że tak się nie stało. Mam teraz trzydzieści jeden lat, jestem nadal sama, nadal mieszkam samotnie w mieście. Od 3 lat utknęłam w pracy na jednym stanowisku, bo w moim zawodzie trzeba się bardzo udzielać towarzysko, a w wielu sytuacjach kobieta bez partnera nie jest dobrze widziana. Owszem, uważam się za atrakcyjną. Nie mam problemów z wiarą we własne siły. Czasami wręcz sądzę, iż jestem aż nadto atrakcyjna – jeśli to nie zabrzmi jak próżność. Jestem wysoka, mam bardzo duży biust i szczycę się moimi blond włosami. Kiedy pojawiam się na roboczym lunchu albo na koktajl party, widać jak żony bardziej zaborczo trzymają się swych mężów. Czuję się jak w Szczękach: wpływam na płytkie wody u wybrzeży Amity. Niespecjalnie udają mi się randki w ciemno, seks na jedną noc czy częste zmiany partnerów. Po pierwsze, większości mężczyzn, których spotykam w tych sytuacjach, brakuje jednej, jakże istotnej rzeczy: mianowicie nie mają zielonego pojęcia, jak traktować kobietę. Są albo absurdalnie nadopiekuńczy, stale przynoszą ci czerwone róże i bombonierki i sto razy na godzinę zapewniają cię, że jesteś najpiękniejsza na świecie, albo też żyją we własnym świecie, pchają się w drzwi przed tobą i przez cały wieczór opowiadają, jak rozebrali swego pontiaka rocznik 1969 na drobne części, a potem ponownie go złożyli. Mając dwadzieścia trzy lata przeżyłam romans, który naprawdę można nazwać namiętnym. Poznałam Brad-leya, kiedy przyjechał do Kolorado, żeby zaplanować wakacje na nartach dla biura podróży, w którym pracował. Był wysoki – wyższy ode mnie, nawet kiedy włożyłam szpilki na największym obcasie – bardzo smagły i przystojny. Naprawdę, niesamowicie przystojny. Przypominał mi Cliffa Robertsona – znasz ten typ? Poznaliśmy się na przyjęciu dla agencji turystyki w hotelu Sonnenalp w Vail. Z miejsca spodobaliśmy się sobie. Pewnie przyczyniła się do tego ta atmosfera: śnieg, ogień w kominku. No, nie mogliśmy oderwać od siebie oczu i już po dziesięciu minutach rozmowy Bradley zaprosił mnie na kolację. Przyszedł po mnie do mego pokoju. Byłam już gotowa, włożyłam już nawet futro. Pamiętam, że ogarnął mnie wzrokiem od stóp do głowy i powiedział:»Jesteś niesamowita!«I tylko tyle. Potem pamiętam, że trzymał mnie w objęciach i całowaliśmy się, jakbyśmy się chcieli nawzajem pożreć żywcem. Popchnął mnie na łóżko i zadarł mi suknię do pasa. Miałam na sobie czarne pończochy na pasku, bo nie mogłam znaleźć czarnych rajstop. Bradley zsunął mi majtki na bok i zanim się zorientowałam, co się dzieje, już leżał na mnie i wsuwał we mnie swój wielki pal – głęboko i zdecydowanie, jakby od lat nie uprawiał seksu z kobietą. Ku swemu zaskoczeniu zaczęłam też suwać biodrami i mocno przywarłam nimi do Bradleya, żeby wszedł we mnie jeszcze głębiej. Rozpięłam mu pasek i ściągnęłam spodnie niżej, żebym mogła chwycić jego jądra. Były twarde jak piłki golfowe – nigdy tego nie zapomnę. Miałam orgazm pierwsza. Jeszcze nigdy takiego nie przeżywałam. Nie przypominał jakiejś potężnej eksplozji, ale ogarnął mnie tak, jakbym najpierw leżała na wysokiej fali na ciepłym morzu, a potem opadła. Wtedy Bradley miał wytrysk, a ja trzymając w ręce jego jądra, czułam każdy skurcz. Coś fantastycznego! Później poszłam z Bradleyem na kolację, elegancko ubrana, ale w przesiąkniętych majtkach i ze spermą cieknącą w pończochy. Czułam nawet jej zapach. Byłam rozmarzona i roznamiętniona. Spędziłam z Bradleyem dziesięć dni i cały czas się kochaliśmy. Kochaliśmy się rano przed śniadaniem, kochaliśmy się pod prysznicem,

wymykaliśmy się do mego pokoju, żeby się kochać po lunchu. Nie mogliśmy się sobą nasycić. Był dla mnie wszystkim, co mogłam sobie wymarzyć. Czarujący, mądry, doświadczony, dowcipny. Wieczorem w przeddzień jego odlotu do Nowego Jorku, pomyślałam:»Annette, czy to dotarło do ciebie? Znalazłaś mężczyznę twoich marzeń!«Naprawdę myślałam, że poprosi, żebym wyszła za niego i pojechała razem z nim do Nowego Jorku. Poszłam do jego pokoju, kiedy się pakował. Całowaliśmy się i rozmawialiśmy, a ja pół żartem spytałam, czy jeszcze ma dość czasu na seks, ostatni raz przed wyjazdem na lotnisko. W tym momencie dostrzegłam zdjęcie w skórzanej ramce, które położył na stosie swetrów. Uśmiechnięta blondynka i dwoje uśmiechniętych dzieci. Zobaczył, że patrzę na nie i uniósł, żebym mogła je lepiej zobaczyć. Był zupełnie nie speszony, więc spytałam, czy to jego siostra. «Ależ skąd – odparł. – To moja żona». Nie umiem nawet ocenić, jak bardzo zmieniło mnie to doświadczenie. Jednak od tamtego czasu mam stałą skłonność do nadmiernej ostrożności – nigdy nie idę na całość. Wiem, że nadal jestem atrakcyjna. Wiem, że nadal jestem seksowna. Lecz wiele kobiet podobnych do mnie bardzo się boi sparzyć ponownie. I nie tylko dlatego, że boją się zaznać poniżenia. Boją się zwłaszcza wtedy, gdy starają się być niezależne i opanowane. Wciąż myślałam o tym, jak na tamtym przyjęciu śmiałam się i rozmawiałam, dumna z tego, że sperma Bradleya ścieka mi po udzie. Teraz poczułam takie zażenowanie – jakbym była i dziwką, i idiotką. Jestem osobą otwartą, życzliwą. Wiem o tym. Jestem inteligentna. Jestem seksowna. Nawet nie chrapię, przynajmniej tak mi się wydaje. Mimo to czuję, jakby ciążyło na mnie przekleństwo. Porównać się mogę do słoika z pasztetem, któremu właśnie minął termin przydatności do spożycia. Mogłabym być gdzieś, kiedyś najlepszą żoną. Mogłabym obdarzyć szczęściem jakiegoś mężczyznę i sama też zyskać szczęście. Wydaje mi się jednak, że całe nasze społeczeństwo nastawione jest na ludzi młodych, a skoro osiągnęłam mój wiek bez zawarcia związku małżeńskiego, mężczyźni patrzą na mnie i automatycznie zakładają, że musi być coś ze mną nie w porządku, fizycznie albo psychicznie. Szał seksu? Ach, gdybym tylko miała szansę! Myślę, że jestem skazana na samotność w łóżku do końca moich dni!” Annette ma przeświadczenie, że została usunięta poza nawias społeczeństwa par – że się nie liczy z powodu swego wieku i poprzednich nieudanych doświadczeń. Takie przeświadczenie jest bardzo częste wśród samotnych kobiet i stanowi dla nich jedną z najtrudniejszych barier do pokonania. Ta książka przekona cię jednak, że barierę tę można pokonać i że co dzień udaje się to dziesiątkom samotnych kobiet. Społeczeństwo par „eliminuje” samotne kobiety z dwu zasadniczych powodów. Pierwszy wynika ze sposobu, w jaki je postrzega. Wolna kobieta może się jawić jako poważne zagrożenie dla mężatek, zwłaszcza gdy mąż łypie okiem i (albo) małżeństwo jest trochę rozchwiane. Wolna kobieta otrzymuje coraz mniej zaproszeń na przyjęcia i koktajle, kiedy lata mijają i kolejne z jej dawnych przyjaciółek wychodzą za mąż. Doskonale pasuje, jeśli na wakacje do parku Yosemite pojadą razem Jim z Jane i Bili z Betty – ale Jim z Jane i sama Betty? Nawet mężczyźni mogą postrzegać samotną kobietę jako zagrożenie. Często wystrzegają się związków z kobietą niezależną intelektualnie i materialnie – indywidualistką o zdecydowanym charakterze, która dokładnie wie, czego chce. Jeśli tego jeszcze nie dostrzegłaś, informuję: mężczyznom także doskwiera brak wiary we własne siły. Drugi zasadniczy powód przeświadczenia samotnych kobiet o ich wyobcowaniu ze społeczeństwa wynika z ich własnej defensywności. Mało jest rzeczy bardziej zrażających mężczyznę starającego się nawiązać więzi uczuciowe z kobietą niż jej defensywność. Defensywne kobiety zawsze mają na względzie to, by nigdy nie zostały postawione w kłopotliwej sytuacji, poniżone i by nigdy, ale to nigdy nie doznały krzywdy. Ile razy słyszy się, jak mężczyzna mówi do kobiety: „Wiesz, co ci powiem? Masz fantastyczną figurę”. A jaka jest jej odpowiedź? Ona nie mówi: „Dziękuję ci” (zarumieniona, spłoniona). O, nie. Ona mówi: „Wcale nie – mam o wiele za szerokie biodra”. Ile razy słyszy się, jak mężczyzna mówi do kobiety: „Wiesz, jesteś piękna”. A jaka jest jej odpowiedź? Ona mówi ni mniej, ni więcej tylko: „Nie bądź niemądry”. Mężczyzna mówi właśnie tego typu rzeczy, jakie ona chciałaby usłyszeć (i zapewne mówi je szczerze). Natomiast jej defensywność ciągle stoi mu na przeszkodzie, sprawia, że on czuje się idiotycznie sfrustrowany. A wierz mi, że mężczyzna naprawdę nie chce się tak czuć, kiedy usiłuje nawiązać z tobą znajomość.

Owa defensywność na tym się niestety nie kończy. Rozmawiałem z dziesiątkami kobiet, które odepchnęły mężczyznę pragnącego ją pocałować, wymierzyły siarczysty policzek mężczyźnie pragnącemu ją pogłaskać, a nawet (w jednym przypadku) dama wylała mu na głowę dzbanek lodowatej wody, kiedy chciał ją objąć. W każdej z tych sytuacji kobieta faktycznie chciała, by mężczyzna się nią dalej interesował. Jednak, jak tłumaczy jedna z pań: „Coś we mnie sztywnieje – chcę, ale nie potrafię być na luzie”. Inna mówi tak: „Dotknął mojej piersi, zmroziło mnie. Nie mogłam wypowiedzieć słowa, nie mogłam się poruszyć. Przeraziłam się, że znowu będę musiała przejść przez to wszystko: seks, zakochanie się, spacery po plaży, radosny śmiech – a potem porzucenie i cały ten ból rozstania. Chcę seksu i miłości, ale już nie mam siły na taki uraz”. Wiele samotnych kobiet zdołało jednak pokonać tę izolację w społeczeństwie i swoją naturalną defensywność. Znalazły stabilne szczęście z mężem albo stałym kochankiem. Inne nauczyły się z powodzeniem żyć same, angażując się w seks tylko wtedy, kiedy same tego chcą i jeśli chcą. To jest do zrobienia, i ty to możesz osiągnąć. Prezentując doświadczenia dziesiątek samotnych kobiet, książka ta pokaże ci, jak najpełniej wykorzystać twoją sytuację. Są tu doświadczenia uniesień, są i bolesne, a także głęboko wzruszające. Z lektury dowiesz się niemal wszystkiego o tym, jak zaznać spełnienia seksualnego; poznasz ekscytacje, rozkosze oraz metodę prób i błędów innych ludzi. Dowiesz się, jak znaleźć mężczyznę, jakiego chcesz i jak następnie zwrócić na siebie jego uwagę. Dowiesz się, jak być dowcipną, ujmującą i absolutnie pewną swej wartości seksualnej. Dowiesz się, jak się zabezpieczyć przed mężczyzną, z którym nie chcesz się spotykać, i jak się pozbyć mężczyzny, który już cię po prostu zmęczył (nie raniąc jego uczuć). Książka pokaże ci też, jak można prowadzić stymulujące życie seksualne w okresie pomiędzy jednym a drugim partnerem albo kiedy masz po prostu ochotę być sama. Co więcej, książka pokaże ci, jak możesz wykorzystać tę autostymulację dla udoskonalenia swej wiedzy na temat seksu i swej techniki sztuki miłosnej, aby wtedy, gdy już poznasz mężczyznę, zapłonęły mu uszy. A przede wszystkim, książka ta pokaże ci, że każda wolna kobieta przeżywa zarówno niewiarygodne wzloty, jak i przygnębiające upadki. Czasami będziesz się czuła jak w siódmym niebie. Innym razem jakbyś wpadła z deszczu pod rynnę. Mam nadzieję, że moja książka pomoże ci wzloty uczynić jeszcze bardziej wybuchowymi, a upadki o wiele bardziej znośniejszymi. Cała ta istotna różnica wypływa z twojego podejścia do seksu, twojej wewnętrznej pewności siebie. Jesteś atrakcyjna. Jesteś seksowna. Możesz być tego rodzaju kobietą, o jakiej marzy każdy mężczyzna. Oto tajemnica, która diametralnie może przeobrazić twoje życie seksualne, niezależnie od tego, czy już masz partnera, czy dopiero go szukasz. Kobiety, z których emanuje pewność siebie i swego seksualizmu, zawsze pociągają mężczyzn. Nie ma znaczenia, czy ważysz czterdzieści pięć czy siedemdziesiąt pięć kg. Nie ma znaczenia, czy nosisz stanik w rozmiarze 32A, czy 42 DD. Nie ma znaczenia, czy jesteś blondynką, czy brunetką, czy masz włosy mysie, czy w barwie płomiennego szkarłatu. Możesz wyglądać ekstra, ale wcale nie musisz. Jeśli masz wewnętrzną stuprocentową pewność, że jesteś seksualnie atrakcyjna, to taka będziesz. I to jest obiecujące. Otóż kiedy pisałem Magię seksu, często zadawano mi pytanie: Skąd mężczyzna – jakikolwiek – miałby wiedzieć, co doprowadza kobietę do szaleństwa w łóżku? Zasadne jest teraz także twoje pytanie adresowane do mnie: Skąd mężczyzna – jakikolwiek – miałby wiedzieć, że kobieta jest seksualnie pewna siebie? A odpowiedź jest prosta: tylko mężczyzna może powiedzieć kobiecie, czy emanuje z niej seksualna pewność siebie – z jej wypowiedzi, zachowania, sposobu uprawiania seksu. Tylko mężczyzna może ci powiedzieć, jak naprawdę najwspanialej zadowalać mężczyznę w łóżku – tak samo, jak tylko kobieta może powiedzieć mężczyźnie, co ją naprawdę roznamiętnia. Skorzystałem także ze szczodrej pomocy wielu wolnych kobiet, które z największą szczerością opowiedziały mi, co uznają za ekscytujące w ich życiu seksualnym, a także czego w nim brakuje. Opowiedziały mi zarówno o ekstazie, jak też o udręce. Posłuchajmy 33-letniej Georginy, opiekunki do dzieci ze Stamford w stanie Connecticut: „Wyszłam za mąż w wieku dwudziestu dwu lat, a rozwiodłam się mając dwadzieścia osiem. Mój mąż Kevin był ode mnie dwanaście lat starszy i jeśli mogę, chciałabym dać młodym dziewczynom jedną dobrą radę: nigdy nie wychodźcie za starszego mężczyznę. Wszystko, co chciałabyś przeżyć, on przeżył już dawno, i to ze trzy razy. Wszystko, co lubisz, to dziecinada. Na wszystko, co starasz się mu powiedzieć, on ma jedną i tę samą odpowiedź: «Dobrze, dobrze, ale kiedy będziesz starsza i mądrzejsza, to…» I tak dalej, i tak w kółko. Kevin zredukował moją seksualną pewność siebie do małej garstki szarego popiołu. Zawsze krytykował mój styl ubierania się. Jeśli na

przyjęcie zakładałam krótką spódniczkę, to paradowałam ostentacyjnie. Jeśli po domu chodziłam w długiej spódnicy, to nie ubierałam się tak, by jemu zrobić przyjemność. W noc poślubną zmusił mnie do seksu oralnego, którego nigdy wcześniej i z nikim nie uprawiałam, a kiedy mając penis w ustach, prawie się udusiłam, powiedział, że jestem kiepska i nie doświadczona i że nigdy nie będzie ze mnie pożytku w łóżku. I tak szło wciąż. Bez bicia – nie stosował przemocy. Ale te nigdy nie kończące się krytyczne uwagi i zawody. O, na przykład, kiedy poszliśmy na proszony obiad do domu jego szefa, a ja zaczęłam z gospodarzem rozmawiać o moich poglądach na kwestię równouprawnienia płci w życiu zawodowym, Kevin głośno się roześmiał i powiedział: «Co dziewczyna w twoim wieku może wiedzieć o równouprawnieniu płci w życiu zawodowym?» i zmienił temat. Aż w końcu, któregoś dnia wróciłam wcześniej z wyprawy na zakupy i znalazłam go w łóżku z dziewczyną wiele młodszą ode mnie. Do licha – ona nie mogła mieć więcej niż siedemnaście lat! Tak głośno wzdychała i jęczała, że nawet nie usłyszeli, jak wchodzę po schodach. Ona leżała na nim, na plecach!, naga, w samym staniku, a on ją brał analnie. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. I oczywiście, nigdy czegoś takiego nie robiłam. Byłam absolutnie zdruzgotana. Nie wyobrażałam sobie wręcz, że jeszcze kiedyś go w ogóle dotknę – co to, to nie. Po rozwodzie nagle znalazłam się w próżni. Ponieważ po ślubie przeprowadziłam się z Nowego Jorku do Stamford, większość naszych znajomych to byli znajomi Kevina. Telefon przestał dzwonić, nikt mnie nigdzie nie zapraszał, a niektóre żony partnerów golfowych Kevina specjalnie przechodziły na drugą stronę ulicy, żeby się ze mną nie spotkać. Czułam się jak zero, jak niewidzialna kobieta. A przecież to w ogóle nie była moja wina! Do tego, kiedy wreszcie udało mi się z kimś porozmawiać, zawsze dawano mi do zrozumienia, że to ja się nie sprawdziłam, bo nie potrafiłam go zatrzymać przy sobie, i raczej powinnam była przymykać oczy na te jego drobne wyskoki i krętactwa. Bo wiadomo, mężczyźni to duzi chłopcy i już. Przez prawie pół roku byłam bardzo samotna. Usiłowałam chodzić na korty tenisowe, ale zawsze wpadałam na Kevina z którąś z jego najnowszych zdobyczy, więc przestałam. Całymi dniami przesiadywałam w domu, oglądałam telewizję i dla pociechy objadałam się czekoladą i ciastkami. Żeby nie przytyć, paliłam papierosy. Zaczęłam naprawdę wierzyć, że jestem brzydką, okropną dziwaczką i że moje małżeństwo się rozpadło, bo nie dojrzałam do niego i nie miałam zielonego pojęcia o seksie. Ocaliła mnie jedna z moich, nielicznych już, przyjaciółek. Chciała towarzyszyć swemu mężowi w podróży służbowej do Europy – i to do Paryża! Czy można jej się dziwić? Tyle tylko, że stała opiekunka jej dzieci akurat wyjechała do Providence, by zaopiekować się swym chorym ojcem. Przyjaciółka poprosiła zatem mnie, bym zajęła się jej dziećmi przez te trzy tygodnie. Nagle okazało się, że ten rodzaj zajęcia bardzo mi odpowiada. Przyjaciółka ma dwóch chłopców, 9- i 6-letniego, miłych i dobrych. Doskonale się zgadzaliśmy. Oni pomogli mi wrócić do społeczeństwa, bo odprowadzałam ich do szkoły, na mecze małej ligi, na prywatki i w ogóle wszędzie. Poznałam mnóstwo młodych kobiet, które nic o mnie nie wiedziały… a kiedy zaprowadziłam dzieci do szkoły na Dzień Sportu, poznałam Teda. Miał dwadzieścia dziewięć lat i był ode mnie starszy zaledwie o kilka miesięcy. Przyprowadził na boisko synka swej siostry. Usiedliśmy na trybunie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, a sam fakt, że siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy, był bardzo istotny dla mego dobrego samopoczucia. Dyskutowaliśmy o TV i muzyce rockowej i o tym, czemu Stamford to taka zapyziała mieścina. Czyli o takich niemądrych sprawach bez znaczenia, o jakich Kevin nigdy by nie rozmawiał. Kiedy wychodziliśmy ze szkoły, Ted oznajmił, że on i jego brat bliźniak z dziewczyną w najbliższą sobotę wybierają się do klubu i spytał, czy nie zechciałabym dołączyć do kompletu jako czwarta. Bardzo mi to odpowiadało, bo w piątek moja przyjaciółka miała wrócić z Paryża. Udałam się na zakupy. Kupiłam czerwoną suknię, mocno opinającą ciało i fantastyczne czerwone buciki. Poszłam do fryzjera. Kiedy w sobotę przyjechał po mnie Ted i jego brat Michael, czułam się dość zdumiewająco, mówiąc oględnie. Od momentu rozwodu nigdy nie czułam się lepiej. Okazało się, że sympatia Michaela w ostatniej chwili wystawiła go do wiatru, więc Ted spytał, czy mam coś przeciw, byśmy pojechali w trójkę? Czy mogło mi to przeszkadzać? Chyba żartował! Zjedliśmy wspaniałą kolację z homarami, a potem pojechaliśmy na dansing do nocnego klubu. Tańczyłam na zmianę to z Tedem, to z Michaelem. Nie masz pojęcia, jak mi się dobrze tańczyło – po 6 latach małżeństwa z facetem, który za taniec uważał szuranie nogami trochę w tę, trochę we w tę po parkiecie w takt Moon river i szczypanie cię w pupę, kiedy mu się zdawało, że nikt nie patrzy. Obaj, Ted i Michael, byli świetnymi tancerzami.

Do tego byli dowcipni. Mówili tak, jakby odstawiali komedię w dwu rolach. Piliśmy szampana i śmialiśmy się do rozpuku, tańczyliśmy do upadłego. Potem obaj odwieźli mnie do domu, a ja zaprosiłam ich do siebie „na strzemiennego”. Nastawiłam nastrojową muzykę, usiedliśmy razem na kanapie, rozmawialiśmy i żartowaliśmy sobie. Pamiętam, jak to się zaczęło. Siedziałam pomiędzy nimi. Obdarzyłam Teda przelotnym całusem, potem Mi-chaela i oznajmiłam: «Ja was po prostu uwielbiam». Znowu pocałowałam Teda, tym razem dłużej i głębiej, a potem tak samo pocałowałam Michaela. Pamiętam, że później obaj całowali mnie – Ted w policzek, a Michael w ucho. Doznanie było niesamowite, naprawdę radosne, kiedy jednocześnie całowali mnie dwaj mężczyźni. Później Ted przez sukienkę głaskał moją lewą pierś, a Michael prawą i pocierał moją brodawkę przez cienką czerwoną tkaninę. Wiedziałam, co będzie dalej, jeśli ich nie powstrzymam. Więc nie powstrzymywałam. Obiema rękoma ściągnęłam suknię przez głowę i teraz siedziałam między nimi w samych koronkowych czerwonych majteczkach. Lato było piękne, więc pomimo całej tej czekolady i ciastek, byłam szczupła i opalona. Miałam wyśmienite samopoczucie. Choć, oczywiście, się bałam. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi. Ale byłam niewiarygodnie podniecona i pobudliwa. Ted ściągnął koszulę i spodnie, Michael zrobił to samo. Fizycznie byli bardzo do siebie podobni, obaj słusznej postury i dość muskularni, z krzyżem brązowych włosów na torsie. Michael był nieco bardziej korpulentny – to jedyna różnica. Ted miał szeroką, białą szramę na udzie. Obaj mieli potężny wzwód. Jeszcze nie widziałam tak wielkich i sztywnych penisów. Bliźniacy stanęli przede mną, a ja chwyciłam w jedną rękę jeden penis, a w drugą drugi i oba niespiesznie pocierałam. W tym czasie Ted głaskał mnie po głowie, a Michael po ramionach. Na chwilę opanowało mnie przerażenie, że Kevin miał rację – i rzeczywiście brak mi doświadczenia, aby zaspokoić jednego mężczyznę, a co dopiero dwu. Jednak z reakcji Teda i Michaela jasno wynikało, że im to moje pocieranie odpowiada. Wykonywałam długie, zdecydowane, wolne suwy, a kciukiem wodziłam wokół otworu penisa. Napletek naciągał się w górę i w dół, główka penisa nabrała ciemnopurpurowej barwy i zdawało się, że zaraz eksplodują. Poczułam tę śliskość, pocierałam penisy razem, jeden o drugi, dookoła, aż zrobiły się całe połyskliwe i wilgotne. Wtedy Ted delikatnie pociągnął mnie na dywan. Położyłam się na wznak, a Michael uklęknął nad moją głową. Nad sobą widziałam jego jądra i sterczący penis, więc uniosłam się lekko i pociągnęłam go do dołu, liżąc, całując, zlizując płyn nawilżający. Ted wcale mnie do tego nie zmuszał – sama tego chciałam, chciałam go zadowalać, zrobić mu przyjemność, a smakował wspaniale. Obaj ściągnęli mi majtki z pośladków, a kiedy Ted ściągał je z moich kostek, Michael rozwarł palcami moje wargi sromowe. Na lato zawsze wygalam wzgórek łonowy. Uniosłam głowę i zobaczyłam, jak Michael szeroko rozwiera mój nagi srom i pokazuje się stercząca łechtaczka, różowa i okazała. Ted klęczał między moimi udami, zaciskając rękę na twardym penisie, gotowy wsunąć go we mnie. «Ej, a prezerwatywa» – przypomniał mu Michael. Z tym sztywniakiem podskakującym zaledwie kilka centymetrów nad moją twarzą, odwrócił się i z kieszeni dżinsów wyjął opakowanie kondomów. Obserwowałam, jak Ted rozwija gumę na penisie i jak Michael, tuż nade mną, rozwija swoją. Michael pieścił moje piersi, masował je dookoła, podczas gdy Ted pochylił się nade mną i całował, liżąc mój język, liżąc moje zęby, liżąc moje wargi. Następnie, powolutku wsunął penis we mnie, a trudno opisać, jakie to było wspaniałe uczucie. Czułam każdy centymetr, jak wsuwa się we mnie, twardy, chłodny i śliski, aż jego włosy łonowe łaskotały mój wygolony srom, a jądra plaskały na moich pośladkach. Powolutku to wsuwał się do środka, to wysuwał, drażnił mnie, kusił. Chciałam tylko jednego: żeby ten wielgachny pal zanurzył się we mnie jak najgłębiej, a on wciąż ledwo go wprowadził, zaraz wyjmował. Słyszałam, jaki odgłos wydaje moja wilgotna pochwa – za każdym razem, gdy wsuwał się do niej, dobywał się z niej odgłos jakby mokrego pocałunku. Obie dłonie podłożyłam pod jego pośladki i wbiłam w nie paznokcie, żeby go zmusić do głębszego wniknięcia we mnie. Powtórzyłam to kilkakrotnie i nic mnie nie obchodziło, czy go to boli – chciałam tylko, żeby jego penis wszedł we mnie tak głęboko, żebym go poczuła w gardle. Ted suwał się tak ze mną przez kilka minut, a potem wysunął się i położył przy mnie na boku na dywanie. Całował mnie, głaskał po włosach i mówił, że jestem piękna… a Michael całował i kąsał mi szyję i mówił, że w życiu nie spotkał takiej dziewczyny jak ja. Nie posiadałam się z radości! Michael położył się na dywanie za moimi plecami. Czułam dotyk jego owłosionego torsu. Ręką uniósł moje udo i wolno wsunął się w mój srom. Zamknęłam oczy. To było fantastyczne: jeden penis po drugim. A on wysunął się ze mnie, cały śliski od soków z pochwy, i poczułam, że przyciska się do mojego odbytu.

Nagle pomyślałam o Kevinie w moim łóżku z tamtą smarkatą, i o jego penisie w jej pupie. Sięgnęłam ręką do tyłu i starałam się odepchnąć Michaela. Ale Ted znowu mnie pocałował i powiedział: «Spróbuj, to ci się spodoba». Michael ponownie przycisnął główkę penisa do mych pośladków. Ted sięgnął dookoła, żeby ją bardziej zwilżyć, a potem ostrożnie wsunął do środka jeden palec. Uchyliłam się i zesztywniałam, ale Ted powiedział: cicho sza, musisz tylko przeć i nic więcej. Parłam więc, a Ted wepchnął kolejny palec. Powoli rozciągał mi odbyt, żeby jego brat mógł wepchnąć główkę penisa. Na początku krzywiłam się z bólu, niemal wpadłam w panikę. Pomyślałam: mowy nie ma, nie mogę! Ale po chwili naparłam, jak kazał Ted, i cały ten wielki pal wsunął się we mnie, aż po jądra, a doznanie było takie, jakiego jeszcze nigdy, ale to nigdy nie zaznałam. Ted przysunął się bliżej. Cały czas mnie całował, zaplatał swe palce w moich włosach, mówił, jak bardzo go podniecam. Wsunął penis w moją pochwę i wtedy miałam głęboko w sobie dwa penisy, jednocześnie, suwające w tę i z powrotem, pocierające jeden o drugiego, rozpychające się w mojej rozciągniętej szparce i rozciągniętej odbytnicy. Sięgnęłam ręką między nogi i wyczułam cztery twarde jądra. Kulałam je w palcach i wodziłam palcami po tym skrawku napiętej, śliskiej skóry, gdzie wszyscy troje łączyliśmy się w jedno. Michael pierwszy miał orgazm. Przywarł do mnie całym ciałem, którym wstrząsały dreszcze, a ja faktycznie poczułam, jak jego prezerwatywa się wypełnia w mojej pupie. To mnie też wzięło – miałam tego rodzaju orgazm jak porażający wstrząs elektryczny. Każdy mięsień mojego ciała zdawał się być napięty. Potem szczytował Ted, obejmowaliśmy się jakby przez całe wieki, ciężko dysząc, całując się i stopniowo odprężając. Nigdy więcej nie spotykałam się potem ani z Tedem, ani z Michaelem i nigdy raczej nie brałam pod uwagę seksu z dwoma mężczyznami. W każdym razie nie jednocześnie! Przez dłuższy czas uważałam, że to, co zrobiłam, było zapewne grzeszne i rozpustne. Ale potem pomyślałam: jestem wolna, mogę robić, co mi się podoba, bylebym nikogo nie krzywdziła. Uświadomiłam sobie, że Ted i Michael przywrócili mi wiarę we własne siły seksualne. Wiedziałam, że jestem seksowna. Wiedziałam, że jestem w stanie zaspokoić mężczyznę. Właściwie wiedziałam, że mogę zaspokoić dwu mężczyzn. Wkrótce potem w barze dla samotnych podszedł do mnie pewien facet i powiedział: «Założę się, że dla mnie jesteś za mało kobieca, kochanie», a ja pomyślałam: Starczy dla ciebie i jeszcze jednego takiego jak ty. Sądzę, że od Teda i Michaela nauczyłam się, iż nie należy się bać seksu. Seks ma dawać przyjemność. Ma być wyrazem oddania, a jeśli masz szczęście, także miłości. Oczywiście, kolejna korzyść dla mnie była taka, że przyjaciółka dała mi wyśmienite referencje i już dwukrotnie zatrudniono mnie do opieki nad dziećmi. Dzięki temu jestem wśród ludzi, udzielam się towarzysko, jestem jakby w rodzinie – a po rozwodzie tego najbardziej brak. Teraz mam przyjaciela – spokojnego, cichego dżentelmena imieniem Richard. Nie wiem, czy wyjdę za niego, ale wiem, że mu daję przyjemność. A czynię to w sposób, w jaki kobieta, która ma dostateczny zasób seksualnej pewności siebie, może dać przyjemność każdemu mężczyźnie”. Zanim zaczniesz się martwić, zapewniam cię: udział w seksie we troje z pewnością nie jest konieczny dla przywrócenia twej pewności seksualnej i na ogół samotna kobieta nie jest gotowa posunąć się aż tak daleko. Na ogół samotna kobieta potrzebuje jednego atrakcyjnego mężczyzny, który zajmie się nią czule i ekscytująco. W istocie nic nie powinno cię powstrzymywać przed naładowaniem baterii twej seksualnej pewności siebie, zanim jeszcze uda ci się znaleźć partnera. Możesz być sama, ale ani przez chwilę nie oznacza to, że musisz przeżywać stagnację. Książka ta pokaże ci, jak zaspokajać się na wiele nader przyjemnych i bardzo specjalnych sposobów, a także jak przygotować się na przyszłe zbliżenia seksualne. Jeśli potrafisz odzyskać wiarę w swą seksualną atrakcyjność, uda ci się dokonać pełnego zwrotu w twym życiu miłosnym: powrotu do czasów, kiedy stale miałaś kochanka, a miłość była czymś, czym dzieliliście się ze sobą. Jeśli natomiast nigdy nie miałaś kochanka, moja książka podpowie ci, jak go znaleźć i co robić, jak już go będziesz miała. –Potrafisz zwrócić na siebie uwagę tego typu mężczyzny, jaki cię naprawdę interesuje. Nie musisz iść na żaden kompromis! –Potrafisz mu dawać przyjemność – a jemu nigdy nie będzie dość! –Potrafisz stworzyć długoterminowy związek, w którym nigdy nie zabraknie wam podniet. Kiedy sugerowałem dziesiątkom wolnych kobiet, że naprawdę mogą być wciąż pociągające i ekscytujące dla mężczyzny, który im się podoba, około 80% nie wierzyło mi. Tak bardzo utwierdziły się w przekonaniu, że już dla nikogo nie są atrakcyjne, że są pospolite i że nikt

nie chce takich nieudacznic. Otóż książka moja mówi, jak wyzbyć się tej defensywności, zbędnej rezerwy oraz przeświadczenia: „Jestem nadal wolna, bo nikt mnie nie chce”. Ktoś na pewno cię chce. Ktoś nie może się doczekać, żeby cię wziąć w ramiona i czule kochać. On gdzieś jest, możesz go znaleźć i mieć tego rodzaju życie miłosne, o jakim zawsze marzyłaś. Jeśli jesteś gotowa na przygody. Jeśli jesteś gotowa dać sobie spokój z tą defensywnością. Jeśli jesteś gotowa iść na całość. Co przez to rozumiem? W dalszej części książki daję ci prosty i skuteczny program, dzięki któremu sama będziesz w stanie podbudować seksualną pewność siebie, sama we własnym domu, na osobności. Ujmijmy to w ten sposób: Nikt nie będzie wiedział, że to robisz, ale kiedy dotrzesz do końca, radykalnie poprawią się twoje umiejętności seksualne… i wierz mi, że to ci się spodoba. Przede wszystkim musisz się nauczyć, jak mieć dobre samopoczucie. Chodzi o sferę seksu. Potem możesz się nauczyć, jak mieć dobre podejście wobec mężczyzn. Poproszę cię o zrobienie rzeczy, których dotychczas w ogóle nie brałaś pod uwagę. Być może zawsze byłaś na to zbyt nieśmiała. Może uważałaś takie rzeczy za „nieprzyzwoite”. Może sądziłaś, że musiałabyś iść na kompromis ze sobą i swymi ideałami moralnymi. Pamiętaj jednak: zawsze masz prawo do własnych sądów w sferze seksu i zachowań seksualnych. Nie myślę tego negować. Jednak nigdy nie wierz temu, kto neguje twoje prawo do erotycznych przyjemności, jakie daje ci własne ciało. I nigdy także nie wierz temu, kto neguje twoje prawo do towarzystwa, uczuć i miłości. W istocie chciałbym, aby na trwałe wykuto w marmurze, że każda kobieta i wszędzie – jeśli chce – ma prawo budzić się rano obok mężczyzny, którego uwielbia. A jeśli chce się budzić sama, zawsze powinna się budzić z uśmiechem na twarzy. Moją filozofię seksu chciałbym ująć w jednym zdaniu: Jeśli cię coś podnieca, jeśli daje ci szczęście i zaspokojenie, a nikt od tego nie doznaje krzywdy ani nie jest narażony na jakiekolwiek ryzyko – fizycznie czy uczuciowo – rób to. Efekty mogą być nadzwyczajne. A jeśli przeżyłaś naprawdę poważny cios? Jeśli twoją seksualną pewnością siebie zachwiały jakieś bardzo deprymujące niepowodzenia? Już wiemy o „raju” Georginy z Tedem i Michaelem. Teraz posłuchajmy 28-letniej Heddy, pielęgniarki z Los Angeles, którą spotkała wielka przykrość, kiedy odpowiedziała na następujące ogłoszenie towarzyskie: „Kawaler, 180 cm wzrostu, 74 kg, niepalący, przystojny, własna firma, z wyboru na półemeryturze, szuka młodszej pani, która zna siłę swej kobiecości. Cel towarzyski, możliwe założenie rodziny. Musi lubić przejażdżki 450SL po plaży, kuchnię meksykańską, Pinot Grigio i częste zmiany”. „Wyglądało mi to na kogoś zamożnego, pewnego siebie, nie obawiającego się kobiet z silną osobowością. Moje życie miłosne od niemal roku było w niżu, bo po trzech latach zakończyłam związek z mężczyzną, który bardzo mi się podobał. Jeśli chcesz znać prawdę – mężczyzną, którego ogromnie kochałam. Tamten związek się zakończył, bo on nie mógł znieść, że mam własne zdanie i jestem elokwentna. Według niego, kobiety służą wyłącznie do dekoracji, są dla ozdoby. Uwielbiał chodzić ze mną do restauracji, pod ramię, uwielbiał, jak nosiłam krótkie spódniczki i skąpe bikini. Mawiał: «Patrz na tych facetów – jak oni się ślinią». Nienawidziłam tego, ale go kochałam, a kiedy się kocha, traci się rozum. Zwłaszcza gdy się jest młodym i niedoświadczonym jak ja. Ale jednej rzeczy nie mogłam znieść: tego, że sypiał z innymi kobietami. Już w pierwszym roku naszego wspólnego życia dwa lub trzy razy był z innymi dziewczynami. Kiedy się skarżyłam, mówił, że przecież nie jesteśmy małżeństwem, prawda? – i że ja tak samo mogę spotykać się z innymi mężczyznami. Zwróć uwagę: No, już ja sobie wyobrażam jego reakcję, gdybym rzeczywiście poszła do innego. Z tą jego niewiernością było coraz gorzej. Bywało, że wracając do domu, znajdowałam dziewczynę w naszym łóżku albo pościąganą pościel, pachnącą perfumami, seksem i potem. W końcu po prostu się spakowałam i wyprowadziłam. Czuł się skrzywdzony. Był zdumiony. Był wściekły. Wciąż pytał: «Co ja ci zrobiłem? Co ja ci zrobiłem?» A ja w myślach odpowiadałam: zabrałeś mi całą moją godność, szacunek dla samej siebie, szczęście, indywidualizm, a także mnóstwo moich pieniędzy. Traktowałeś mnie jak modelkę z rozkładówki w czasopiśmie erotycznym. Brakowało tylko zszywek na moim brzuchu. Kiedy żyłam z nim, widywałam niezależne, wolne dziewczyny flirtujące na prawo i lewo, radosne. A kiedy faktycznie sama stałam się wolna, nie czułam nic poza przygnębieniem. Byłam tak przygnębiona, że po jakimś czasie nie telefonowała do mnie już żadna z przyjaciółek, bo zanudzałam je. Każdy dzień spędzałam, jakbym miała serce z ołowiu, samotna i apatyczna. Nikt nie mógł ze mną wytrzymać.

Później poznałam w szpitalu pacjentkę, do której dzień w dzień przychodził mąż i przynosił jej kwiaty, książki, prezenty i co tylko. Pozwoliłam sobie na uwagę, że muszą być bardzo szczęśliwi ze sobą i ku swemu zaskoczeniu dowiedziałam się od niej, że poznali się przez ogłoszenie towarzyskie. Poradziła mi przeglądnięcie czasopism i udzielenie odpowiedzi na ogłoszenia, które wpadną mi w oko. Właśnie to zrobiłam i w taki sposób poznałam Ralpha. Pisząc w ogłoszeniu «przystojny», nieco rozminął się z prawdą. Nie był przystojny w takim sensie, jak przystojny jest Kevin Costner lub Tom Cruise. Był może «przystojny» w takim sensie, jak przystojny jest Jeff Goldblum. Ubierał się niesamowicie ekskluzywnie: garnitury od Armaniego i cała reszta. I mercedes był naprawdę. Do końca nie zorientowałam się, z czego on żył. Powiedział, że chodzi o statki, a ja nie wiem, jak i co, ale on rzeczywiście miał fantastyczne dochody. Umówiliśmy się na randkę, zaprosił mnie na kolację. Powiedział, że nigdy nie sądził, że za pośrednictwem ogłoszenia towarzyskiego znajdzie osobę tak piękną jak ja. Oświadczył, że zawsze pragnął się ustabilizować i założyć rodzinę, ale na przeszkodzie stała mu praca, a teraz trudno mu znaleźć taką kobietę, o jakiej zawsze marzył. Był dżentelmenem w każdym calu. Zachowywał się powściągliwie, w każdym razie na tej pierwszej randce. Potem odwiózł mnie od domu i pocałował na progu, i nic więcej. Umówiliśmy się na następne spotkanie i wtedy był już znacznie bardziej romantyczny. Powiedział, że choć spędził ze mną zaledwie kilka godzin, czuje we mnie pokrewną duszę. Czy coś podobnego. Zaprosił mnie do siebie, do wielkiego mieszkania przy Santa Monica, niedaleko Century City. Wszędzie były grube, puszyste dywany, obrazy i rzeźby. Usiedliśmy przed kominkiem i popijaliśmy Dom Perignon. Nastawił muzykę… niestety, niespecjalnie w moim guście. Wolę Z.Z. Top, ale mu tego nie powiedziałam. Całowaliśmy się i zaczęliśmy się roznamiętniać. Sięgnął po pięknie opakowaną paczuszkę, a kiedy ją rozpakowałam, w środku zobaczyłam jedwabny peniuar w kolorze brzoskwini. Kupił go na Rodeo Drive i musiał go kosztować majątek. Na początku odmówiłam przyjęcia prezentu, bo nie chciałam mieć poczucia kompromisu, ale w końcu uległam, bo nie chciałam mu sprawić przykrości. Spytał, czy zechcę go przymierzyć. Poszłam więc do łazienki, rozebrałam się, rozczesałam włosy i pokropiłam się perfumami. Muszę przyznać, że wyglądałam świetnie. Sądzę, że odzyskałam wiarę w siebie, bo pomyślałam sobie, że Ralph w życiu nie znalazłby atrakcyjniejszej ode mnie partnerki inaczej, jak tylko przez ogłoszenie towarzyskie. Wróciłam do salonu. Ralph był mną olśniony. Wypiliśmy więcej szampana, znowu słuchaliśmy muzyki. Pocałował mnie i pieścił mi piersi przez ten peniuar, a ja się nie opierałam. Chciałam poczuć, że mężczyzna mnie pożąda. Położył mnie na sofie przed kominkiem, a ja rozpięłam mu koszulę i głaskałam jego tors. Miał muskularne, gładkie ciało. Na pewno regularnie się gimnastykował. Odpięłam mu pasek, a on ściągnął spodnie. Pocałował mnie, ściskał mi brodawki i kąsał moje uszy. Był bardzo namiętny – naprawdę gorący kochanek w stylu latynoamerykańskiem. Wciąż szeptał, że jestem taka piękna, że mam taką kremowo gładką skórę, sprężyste piersi i ciepłe uda. Uwielbiałam to i to mnie podniecało. Nigdy żaden mężczyzna nie mówił mi takich rzeczy. Zadarł peniuar do góry i całował mój brzuch, uda i na końcu srom. Tego także nie robił ze mną żaden mężczyzna i na początku nie wiedziałam, jak reagować. Mój poprzedni chłopak nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. On uznałby lizanie sromu kobiety za coś poniżającego, ale sam zawsze chciał, żebym ssała jego penis, co ja niezbyt często robiłam. Zawsze się zastanawiałam, czy nie wsadzał go w inną kobietę, zanim wypchał mi go do ust. Ralph w każdym razie niewiarygodnie mnie podniecił. Lizał i ssał moją łechtaczkę, kręcił koniuszkiem języka w mojej pochwie. Były to dla mnie zupełnie nie znane doznania. Palcami szeroko rozwarł moje wargi sromowe i delikatnie wessał je do swych ust. Nie miałam pojęcia, że mężczyzna może mi dać takie przeżycia. Przestał lizać i uklęknął między moimi nogami. Miał twardy penis i kilka razy go potarłam. Już miał go wsunąć we mnie, kiedy szepnęłam: «Ralph… prezerwatywa, Ralph». Zastygł bez ruchu i oznajmił: «Nie chcę zakładać prezerwatywy, kochanie. Nienawidzę ich». A ja na to: «Bez prezerwatywy nic z tego nie będzie». «Nie mam HIV, jeśli to chcesz zasugerować» – odparł. Odpowiedziałam: «Wcale nie sugeruję, że masz HIV. Chcę być zabezpieczona, każda kobieta ma prawo do zabezpieczenia i ja też. Ty też masz obowiązek zadbać o własne zabezpieczenie. I ty, i ja możemy być zarażeni HIV, w ogóle o tym nie wiedząc. Możesz mieć jakieś inne problemy zdrowotne, o których nie wiesz, jak opryszczka czy coś podobnego».

Ralph się wściekł. «Zobacz, co zrobiłaś. Zamieniłaś romantyczny wieczór w cholerne seminarium na temat obrzydliwych chorób!» A ja swoje: «Gdybyś założył prezerwatywę, w ogóle nie byłoby problemu. Musisz ją założyć, bo takie są dobre maniery seksu, seksualna etykieta. A poza tym, nie zażywam pigułek i nie mam wkładki. Mogłabym zajść w ciążę». Zrobił się podwójnie wściekły. «Ja cię miałem oralnie i nie pytałem, czy nie masz HIV». «Od lizania pochwy nie można złapać AIDS» – powiedziałam. «Załóżmy, że rzeczywiście zaszłabyś w ciążę, no to co z tego? Wiesz, że myślę o założeniu rodziny!» «Daj spokój – powiedziałam. – Jeśli ja zechcę mieć rodzinę, chcę mieć prawo do decyzji, nie żeby to był wynik beztroski». Wreszcie powiedział, że jest mu przykro, bo nie chciał mnie do niczego zmuszać siłą. Oświadczył, że się we mnie zakochał i chce się ze mną ożenić… więc jeśli zajdę w ciążę, to nawet lepiej wcześniej niż później, co to za różnica. Oznajmiłam, że to jest różnica, bo mam plany zawodowe: jestem dyplomowaną pielęgniarką i mam fantastyczne perspektywy kariery w opiece zdrowotnej. Wyobraź sobie, co zrobił. Roześmiał się i powiedział: «Po ślubie nie musiałabyś w ogóle pracować! Taka piękna istotka jak ty!» Wtedy zorientowałam się, że znowu wróciłam dokładnie do tego typu związku, jak z moim byłym partnerem. Dla niego byłam zabawką, cackiem – ani mniej, ani więcej pożądanym niż jego mercedes. Oczywiście, na tym mniej więcej zakończył się wieczór, jak i cały nasz wymarzony romans. Znowu jestem wolna, znowu jestem sama. Jedno co dobre, że przestałam być taka przygnębiona, więc opisane doświadczenie nie było totalną stratą. Już wiem, że to nie ja jestem winna klęski mego życia miłosnego. Byłam seksowna, ciepła i chętna, ale nie za cenę utraty indywidualności albo godności całego mego życia. Nauczyłam się ponadto ignorować wszystkie ogłoszenia towarzyskie, zawierające choćby wzmiankę o chwaleniu się dobrami materialnymi. «Mam dom przy plaży i prywatny samolot». Daj sobie spokój. Jeśli facet z domem na plaży i prywatnym samolotem musi dawać ogłoszenie, żeby znaleźć kobiece towarzystwo, to z pewnością czegoś mu nie dostaje, w tym czy w innym względzie. Zanim się przekonasz, czego mu nie dostaje, lepiej go sobie odpuść. Nauczyłam się także, że mam w sobie dość siły, żeby powiedzieć mężczyźnie zdecydowane «nie». Powinnam była mu od razu powiedzieć, że nie znoszę tej jego muzyki. Powinnam była mu od razu powiedzieć, że nie znoszę Dom Perignon. Do tego nigdy nie chodzę w peniuarze. To wszystko po prostu nie jest w moim stylu. Nie czułam do niego antypatii. Sądzę, że mogłabym go pokochać. Ale za nic na świecie nie mogłam dopuścić do tego, żeby kolejny mężczyzna traktował mnie jak ozdóbkę, bierną, bezwolną istotę bez własnego zdania, upodobań i samodzielności. Najważniejsze – bez cienia wątpliwości – przesłanie z doświadczeń Georginy można tak sformułować: niezależna kobieta powinna robić wszystko, co leży w jej możliwościach, aby osiągnąć poczucie wewnętrznej pewności siebie, integralności seksualnej i afirmacji własnej osoby. Samotna kobieta w każdym wieku może być swobodniejsza i seksowniejsza – i mieć o wiele większą szansę na sukces u mężczyzn – jeśli nie będzie dźwigała ze sobą bagażu swych poprzednich porażek seksualnych, a także jeśli wyzbędzie się wszelkiego rodzaju poczucia paniki lub desperacji. Twój czas nadejdzie – gwarantuję! Później dokładnie przyjrzymy się ogłoszeniom towarzyskim oraz innym sposobom poznawania mężczyzn, jak kluby towarzyskie, agencje kojarzenia par i usługi telefoniczne. Niezależnie do tego, jakim sposobem szukasz partnera, zawsze powinnaś przyjść na randkę pełna wiary we własne siły, własną wartość, atrakcyjność seksualną. Powinnaś także mieć jasność, do czego dążysz – mnóstwo niezamężnych kobiet nie ma o tym najmniejszego pojęcia! Powinnaś także mieć dość siły, by powiedzieć «tak» – kiedy znajdujesz to, czego chcesz, – i «nie» – kiedy tego nie znajdujesz. Tu nie chodzi tylko o słowa. Tu chodzi o prawdziwy cel, który możesz bardzo szybko osiągnąć dzięki praktycznemu autotreningowi i rozsądnej samoocenie – dzięki dostrzeżeniu niektórych z tych rzeczy w twym życiu seksualnym, którym dotychczas nie chciałaś stawić czoła. Wierz mi, że ten autotrening i samoocena wcale nie są niczym groźnym. Owszem, mogą stanowić wyzwanie, ale na ogół jest ono wielce przyjemne. Czy wiesz, co mężczyzna najbardziej chciałby usłyszeć podczas waszej pierwszej randki? Czy wiesz, jakie sygnały seksualne możesz wysłać mężczyźnie, żeby wywołać najsilniejszą i najszybszą jego reakcję? Czy wiesz, w jakim stroju kobieta podoba się mężczyźnie najbardziej, gdy spotyka się z nią pierwszy raz? Czy wiesz, na czym polega sekret obdarzenia mężczyzny orgazmem trzy razy intensywniejszym niż dotychczas? Czy wiesz, jak to

zrobić, żeby mężczyzna zaspokajał cię w łóżku za każdym razem, jednocześnie wzmacniając jego poczucie sukcesu, a twoją rozkosz? Czy znasz ten sekret, by twój mężczyzna był twój na zawsze – jeśli go chcesz? (tylko nie próbuj tego, jeśli już go więcej nie chcesz widzieć – bo nigdy ci nie da spokoju!). Kiedy przed kilku laty pisałem Potęgę seksu, podczas wywiadu telewizyjnego spytano mnie, skąd wiem, co pobudza, ekscytuje i seksualnie zaspokaja kobiety. Przecież jestem mężczyzną, i choćbym miał najbogatszą wyobraźnię nie z tego świata – nigdy się nie dowiem, jak kobieta przeżywa orgazm ani co czuje, gdy penis wnika do jej pochwy. Odpowiedź jest prosta: w trakcie ponad ćwierćwiecza udzielania porad seksuologicznych pytałem dosłownie setki kobiet, co daje im największą przyjemność seksualną. Kobiety na ogół są otwarte w kwestii swych upodobań w łóżku – znacznie bardziej niż mężczyźni. Wystarczy zadać pytanie, a potem tylko słuchać. Ciekawe jest to, że kobiety przeważnie wcale nie chcą tego, co przypisują im inne poradniki seksualne, a nawet artykuły w wyrafinowanych pismach kobiecych. W tamtym okresie (w połowie lat 70.) autorami większości poradników byli mężczyźni; wychodzili oni z całkowicie bezzasadnych założeń co do oczekiwań kobiet, w ogóle nie zadając sobie trudu, by je o to spytać (np. w pewnej publikacji z 1970 r. czytamy: „Kobiety w wieku powyżej czterdziestu pięciu lat przeważnie tracą gros zainteresowania seksem”, a inna książka twierdzi: „Penis należy codziennie dokładnie umyć i posypać talkiem”!!!). Autorkami innych książek na temat seksu były kobiety o silnych feministycznych zapatrywaniach, które przy okazji chciały upiec własną pieczeń. Mogę zrozumieć to osobiste zainteresowanie feministek. Wręcz nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby dziś było tego zainteresowania więcej. Nowe pokolenie kobiet, osiągających dojrzałość seksualną, ogromnie mogłoby skorzystać z tego sposobu podnoszenia świadomości, jaki zrewolucjonizował związki seksualne w latach 60., 70. i 80 naszego stulecia. Skierowano wówczas wiele uwag pod złym adresem, część być może miała zabarwienie histeryczne. W sumie jednak status kobiety w związku seksualnym osiągnął punkt, w którym każda kobieta wie, że ma prawo do przyjemności i szczęścia seksualnego, że ma prawo do radości w łóżku bez poczucia zagrożenia czy poniżenia. Będąc tego świadom, odbyłem dziesiątki rozmów z samotnymi kobietami, aby ustalić, jakie naprawdę problemy seksualne stoją przed nimi. Rozmawiałem także z dziesiątkami doświadczonych fachowców zatrudnionych w biurach matrymonialnych i pismach kojarzących pary, które to instytucje mają regularną styczność z osobami stanu wolnego poszukującymi miłości-. Krótko przed podjęciem pracy nad tą książką byłem na lunchu z bardzo zdolną młodą damą, która od podstaw stworzyła własną pracownię modnego krawiectwa. Miała najpiękniejszą twarz, najbardziej czarujący uśmiech, a przy tym była wysoka i potężnie zbudowana. W trakcie rozmowy wspomniałem o swym przyjacielu, określając go mianem „gruby”. Młoda dama z miejsca zareagowała defensywnie. „Co w tym złego, że ktoś jest gruby?” – spytała wrogim tonem. Taka reakcja ma dwa negatywne skutki. Z miejsca wiedziałem, że ona krępuje się swej masywnej postury i że zanim jakiemukolwiek mężczyźnie uda się nawiązać z nią związek – nawet zwykłą przyjaźń- kwestia jej tuszy musi być przedyskutowana na poziomie fundamentalnym. Znalazłem się też w sytuacji osoby, która musi bronić swych poglądów na świat i ludzi, zanim nasza rozmowa mogła toczyć się dalej. Tak się składa, iż mój przyjaciel wie, że jest gruby i to mu nie przeszkadza. Jeśli chodzi o mnie i o niego, „gruby” jest dokładnym i nietendencyjnym przymiotnikiem. Zapaśnik sumo uznałby mego przyjaciela za karła, natomiast w porównaniu z przeciętnym mieszkańcem naszej planety, rzeczywiście jest on gruby. I co z tego wynika? Nic, to nie ma znaczenia. Tak samo, jak nie miała znaczenia tusza tej dziewczyny. Osobiście lubię puszyste dziewczyny, nie lubię tylko sytuacji, gdy wprawiają mnie w zakłopotanie, bo nazwałem je „grubymi”. Z tej właśnie przyczyny mówię, żebyś się sobą nie przejmowała, zanim zaczniesz szukać kogoś nowego. Nie spodziewaj się, że nowy partner rozwiąże wszystkie twoje problemy emocjonalne i seksualne. Nie będzie tego chciał i prawdopodobnie nie będzie w stanie tego uczynić. Najważniejsze jest to, by pamiętać, iż nawet w najgorszych momentach – kiedy sądzisz, że nikt cię nie kocha i nigdy nie znajdziesz kogoś, kto cię pokocha – nie jesteś sama. Zawsze są osoby, które cię rozumieją, o czym przekonasz się, czytając osobiste relacje z pierwszej ręki, zebrane przeze mnie w tej książce. Porównaj własne przeżycia z przeżyciami 26-letniej Anny z Bostonu, sekretarki w kancelarii prawniczej. Anna, piękna, mądra i seksowna, napisała tak: „Matka wpoiła mi przekonanie, że żyjemy w nowym, odważnym świecie równości płci. Od okresu dojrzewania

tłumaczyła mi, że moje potrzeby seksualne są naturalne i normalne. Nauczyła mnie szacunku dla mego ciała. Nauczyła mnie, jak się korzystnie ubierać. Nauczyła mnie, jak rozmawiać z mężczyznami. Kiedy dorastałam, rozmawiała ze mną o wszystkim – od masturbacji do seksu oralnego. Matka zawsze powtarzała: «Nie będziesz popełniać tych samych błędów, które ja popełniłam. Chcę, byś dysponowała pełną wiedzą i wiedziała, czego chcesz. Poznasz fantastycznego chłopaka. Wyjdziesz za niego, będziesz szczęśliwa, będziesz zaspokój ona». I co? Dotąd nie wyszłam za mąż, nigdy nie byłam szczęśliwa, a już w ogóle zaspokojona. Pierwszy raz poznałam seks na tylnym siedzeniu oldsmobile’a z pryszczatym maturzystą, który miał wytrysk na moją najlepszą zamszową spódnicę. Potem doświadczyłam seksu przez cztery miesiące wspólnego życia z wykładowcą, który mnie bił. Później poznałam wydawcę, czułego, dobrego i doświadczonego – tyle że żonatego. Mając dwadzieścia trzy lata czułam się wypalona, jakbym już nigdy nie miała spotkać odpowiedniego mężczyzny. Czułam się całkiem poza nawiasem normalnego społeczeństwa, normalnych mężczyzn i kobiet. Zaczęłam myśleć, że ze mną coś jest nie w porządku. Może jestem brzydka, choć tego nieświadoma. Może zachowuję się z nadmierną pewnością siebie, a to zraża mężczyzn. Moja wiara w siebie spadła do zera absolutnego. Wręcz poniżej zera. Zaczęłam się zaniedbywać, ubierałam się byle jak. Przeszłam przez okres trzynastu miesięcy rozpaczy. Wtedy u przyjaciółki wpadło mi w ręce czasopismo, w którym przejrzałam rubrykę ogłoszeń osobistych. W rodzaju takiego: Rozwodnik – wysoki, przystojny brunet, ustabilizowany, sympatyczny, 175 cm, szuka pięknej kobiety czynnej zawodowo, równie cudownej jak ja. Zabrałam to pismo do domu. Wstyd powiedzieć, ale właściwie je ukradłam. Przejrzałam ogłoszenia w tej rubryce i byłam absolutnie zdumiona ich liczbą. I nawet jeśliby uwierzyć tylko w połowie temu, co ci faceci na swój temat powypisywali, to i tak wszyscy zdają się stanowić niesamowicie dobrą partię! No, bo proszę: zamożny, dowcipny, atrakcyjny, niepalący, czuły, szczery, modny. Z ciekawości, z samotności odpowiedziałam na trzy ogłoszenia i postanowiłam spotkać się z dwoma mężczyznami, którzy się zgłosili. Pierwszy z nich był nieuleczalnie próżny. Podczas kolacji cały czas mówił o sobie. Pomyślałam, nic dziwnego, że jesteś sam. A potem oczywiście zrobiło mi się go żal. Kto wie, czy ja też nie byłam sama z tego samego powodu. Mężczyzna, z którym umówiłam się na drugą randkę, tak bardzo różnił się od wszystkich znanych mi mężczyzn, że w chwili, gdy go ujrzałam, niemal zrobiłam zwrot na pięcie i wybiegłam z restauracji. Jestem drobną blondynką, bardzo energiczną. On – wysokim brunetem, bardzo, bardzo spokojnym. Ale wiesz, co się okazało, kiedy zaczęłam z nim rozmawiać? Bardzo mi się spodobał. Był taki inny, niecodzienny… i taki atrakcyjny. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, ale całe życie szukałam mężczyzny takiego samego, jak mój ojciec. Całe życie szukałem tego typu mężczyzny, którego zaakceptowałaby moja matka. A potrzebny był mi mężczyzna o zupełnie odmiennym spojrzeniu na życie – mężczyzna, który poszerzyłby moje horyzonty. Znalazłam go dzięki ogłoszeniu w czasopiśmie i wcale nie wstydzę się do tego przyznać. Kilka razy zapraszał mnie na kolację, a potem zabrał na żaglówkę. W kolejny weekend zaprosił mnie do zajazdu w Chatham. Zgodziłam się – i wtedy zaczęliśmy ze sobą sypiać. Teraz pojawiły się wszystkie te rzeczy, o których wcześniej mówiła mi matka: całowanie, pieszczoty, seks oralny. Teraz nabrały one sensu. Spędziliśmy razem fantastyczny weekend: spacerowaliśmy, kochaliśmy się, pływaliśmy, kochaliśmy się, żeglowaliśmy, kochaliśmy się… Cała ta odmiana nastąpiła dzięki odpowiedniemu partnerowi. To on sprawia, że seks jest seksowny. Może gdyby matka mi to powiedziała, oszczędziłabym sobie mnóstwa zgryzot. Równość płci nic nie znaczy, jeżeli nie masz partnera, któremu chcesz dorównać. Wiem, że gdzieś w tej książce znajdziesz coś, co da ci seksualną pewność siebie. Czasami nie trzeba wiele – wystarczy iskierka inspiracji. Wypróbuj ćwiczenia, których nigdy przedtem w ogóle nie brałabyś pod uwagę. Wypróbuj sposoby stymulacji seksualnej. Spróbuj dokładnie przemyśleć swój seksualizm. Wszystko w prywatności – nikt o niczym nie musi wiedzieć. Dowiedzą się dopiero wtedy, kiedy poznasz mężczyznę, o jakiego ci chodzi, i nawiążesz związek seksualny, w którym znajdziesz dla siebie szczęście, bo ono zawsze jest twoją nagrodą. Pamiętaj, że w seksie – jak we wszystkim innym –sama musisz zadbać o własne szczęście, a jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.

2 Kwiz: w jakiej formie jest twoje życie seksualne? Ten kwiz dokładnie wskaże ci, czego brakuje w twoim życiu seksualnym, a czego z całą pewnością w nim nie brakuje. Został on opracowany w oparciu o ankietę, w której dwieście pięćdziesiąt wolnych kobiet z całych Stanów Zjednoczonych spytałem, czego najbardziej oczekują od seksu, czego nie dostają, a co dostają, choć. tego akurat dostawać nie chcą. Jakkolwiek kwiz przeznaczony jest przede wszystkim dla kobiet niezamężnych, to dla mężatek i kobiet żyjących ze stałym kochankiem będzie on równie przydatny. Bywa, że większy problem jest wtedy, kiedy masz mężczyznę, który cię nie zaspokaja, niż kiedy w ogóle nie masz mężczyzny. 1. Odbywam stosunki seksualne tak często, jak chcę… TAK/NIE 2. Ogólnie moje życie seksualne jest fizycznie zadowalające… TAK/NIE 3. Ogólnie moje życie seksualne jest emocjonalnie zadowalające… TAK/NIE 4. Snuję fantazje o bardziej ekscytującym życiu seksualnym… TAK/NIE 5. Dotąd nie poznałam mężczyzny, który wie, jak mnie zaspokoić w łóżku… TAK/NIE 6. Moje doświadczenia seksualne są w zasadzie pozytywne… TAK/NIE 7. Sądzę, że nie wiem dostatecznie dużo o seksie i o technice seksu… TAK/NIE 8. Nie miałam orgazmu od miesiąca… TAK/NIE 9. Nie miałam orgazmu od sześciu miesięcyTAK/NIE 10. Nie umawiałam się na randkę z mężczyzną, który mi się podoba od miesiąca… TAK/NIE 11. Nie umawiałam się na randkę z mężczyzna, który mi się podoba od 6 miesięcy… TAK/NIE 12. Myślę, że wiem, jak dogadzać mężczyźnie w łóżku… TAK/NIE 13. Jestem skłonna wziąć pod uwagę coś nowego w łóżku, żeby zrobić przyjemność mężczyźnie… TAK/NIE 14. Akceptuję seks oralny… TAK/NIE 15. Zawsze mam przy sobie prezerwatywy… TAK/NIE 16. Nie śmiałabym powiedzieć mężczyźnie, co mnie podnieca… TAK/NIE 17. Uważam, że nie należy się seksownie ubierać, żeby zwracać na siebie uwagę mężczyzn TAK/NIE 18. Nigdy nie pozwoliłabym, by mężczyzna z bliska oglądał intymne części mego ciała… TAK/NIE 19. Lubię masturbację… TAK/NIE 20. Masturbacja jest przyznaniem się do seksualnej porażki… TAK/NIE 21. Sądzę, że wibrator dałby mi przyjemność… TAK/NIE 22. Nigdy nie brałabym pod uwagę seksu na pierwszej randce… TAK/NIE 23. Lubię się całować… TAK/NIE 24. Lubię, gdy mężczyzna pieści moje piersi… TAK/NIE 25. Zrobiłabym striptiz dla mężczyzny, który mi się podoba… TAK/NIE 26. Uważam, że kobieta nie powinna zmieniać swej osobowości, by zwrócić na siebie uwagę mężczyzny albo by go przy sobie zatrzymać… TAK/NIE 27. Uważam, że wszystko poza normalnym stosunkiem seksualnym jest zboczeniem… TAK/NIE 28. Nigdy nie połknęłabym nasienia mężczyzny… TAK/NIE 29. Byłabym zażenowana, z bliska oglądając intymne części mego ciała… TAK/NIE 30. Nie wiem dokładnie, jak obchodzić się z penisem… TAK/NIE 31. Nigdy w grę nie wchodzi seks, jeśli nie jestem zakochana… TAK/NIE 32. Wzięłabym pod uwagę ubranie się w seksowną bieliznę, żeby podniecić mężczyznę… TAK/NIE 33. Nie jestem osobą szczególnie atrakcyjną seksualnie… TAK/NIE 34. Nigdy nie godzę się na seks z przypadkowym partnerem… TAK/NIE

35. Nie zwracam szczególnej uwagi na wygląd mężczyzny, byle był bogaty… TAK/NIE 36. Mogłabym uprawiać seks z partnerem innego wyznania… TAK/NIE 37. Moje fantazje seksualne są zbyt nieprzyzwoite, żeby je komukolwiek opowiedzieć… TAK/NIE 38. Aprobuję palec mężczyzny w moim odbycie… TAK/NIE 39. Nigdy nie mogłabym uprawiać seksu równocześnie z więcej niż z jednym mężczyzną… TAK/NIE 40. Związki seksualne zawiera się raz na całe życie… TAK/NIE 41. Boję się, że nie będę w stanie w łóżku zaspokoić mężczyzny… TAK/NIE 42. Nie lubię patrzeć na siebie, gdy jestem naga… TAK/NIE 43. Trudno byłoby mi dzielić łóżko/łazienkę/życie z mężczyzną… TAK/NIE 44. Czasami czuję, że zrobiłabym wszystko, byle tylko mieć w sobie penis mężczyzny… TAK/NIE 45. Mnóstwo myślę o seksie (częściej niż trzy-cztery razy dziennie)… TAK/NIE 46. Nie potrafię pokazać mężczyźnie, że seksualnie mnie interesuje, nie mając przy tym poczucia, że postępuję jak dziwka… TAK/NIE 47. Zaspokajam się takimi aktami, o których nigdy nikomu nie powiem… TAK/NIE 48. Mężczyźni interesują się mną tylko z powodu seksu… TAK/NIE 49. Mam niespotykanie wielkie apetyty seksualne… TAK/NIE 50. Nie biorę pod uwagę nowych związków seksualnych, bo emocjonalnie jestem zdruzgotana… TAK/NIE 51. Myślę, że na mnie spoczywa odpowiedzialność za rozpad wszystkich albo prawie wszystkich moich poprzednich związków… TAK/NIE 52. Lubię seks, w którym jest pewna doza zadawania i doznawania bólu… TAK/NIE 53. Myślę, że mężczyźni traktują mnie jak toaletę… TAK/NIE 54. Żadnego mężczyzny nie interesuje długoterminowy związek ze mną… TAK/NIE 55. Nie wydaje mi się, abym miała jakąkolwiek szansę na udane życie seksualne… TAK/NIE 56. Nigdy nie zamieściłabym ogłoszenia o poszukiwaniu partnera w rubryce towarzyskiej czasopisma… TAK/NIE 57. Oczekuję od mężczyzny kierowania w związku seksualnym… TAK/NIE 58. Nie chciałabym, by jakikolwiek mężczyzna wiedział, jaka jestem samotna. TAK/NIE 59. Sądzę, że wszelka pornografia jest odrażająca… TAK/NIE 60. Wolę seks po ciemku… TAK/NIE 61. Gdybym więcej wiedziała o seksie, byłabym lepszą kochanką… TAK/NIE 62. Nie interesuje mnie wiedza o tym, jak seksualnie dogadzać mężczyźnie… TAK/NIE 63. Myślę, że powinnam więcej wiedzieć o tym, jak dawać mężczyźnie przyjemność seksualną… TAK/NIE Podliczenie punktów zajmie ci zaledwie kilka chwil. Zalicz sobie 1 czerwony punkt, jeśli odpowiedziałaś TAK, TO PRAWDA w następujących punktach: 1, 2, 3, 6, 12, 13, 14, 15, 19, 21, 23, 24, 25, 26, 32, 36, 37, 38, 45, 47, 49. Jeśli odpowiedziałaś TAK na nie wszystkie, zebrałaś 21 czerwonych punktów. Otrzymujesz 1 żółty punkt za odpowiedź TAK na następujące pytania: 4, 8, 10, 16, 20, 22, 28, 30, 31, 33, 34, 39,40,41,44,46,51,58,60,61,63. Jeśli odpowiedziałaś TAK na nie wszystkie, zebrałaś 21 żółtych punktów. Niebieski punkt otrzymujesz za odpowiedzi TAK na następujące pytania: 5, 7, 9, 11, 17, 18, 27, 29, 35, 42, 43, 48, 50, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 59, 62. Jeśli odpowiedziałaś TAK na nie wszystkie, zebrałaś 21 niebieskich punktów. A zatem, co mówi ci ten kwiz o aktualnej formie twego życia seksualnego? Jakkolwiek ankieta w żadnym razie nie pretenduje do miana kompletnej, może ona ci dać całkiem wyraźny profil twoich odczuć w sprawie seksu i mężczyzn oraz w kwestii twoich perspektyw szukania partnera. Jeśli masz ponad 15 punktów czerwonych, jesteś namiętną kochanką. Interesujesz się seksem, nie boisz się szukać zaspokojenia seksualnego i jesteś gotowa wejść w związek z entuzjazmem i oddaniem. Akceptujesz potrzebę rozmawiania na temat seksu i poznawania erotycznych technik w celu doskonalenia sztuki miłosnej. Co najważniejsze, w twym związku seksualnym z mężczyzną uważasz siebie za równorzędną partnerkę – partnerkę z własnymi potrzebami i pragnieniami, ale też z własną odpowiedzialnością za uzyskanie udanego i dającego spełnienie seksu.

Jeśli zebrałaś mniej niż 15 czerwonych punktów, jesteś osobą erotyczną i przygodową, ale dwa razy się zastanowisz, zanim porzucisz własne zahamowania i pójdziesz na całość. Jesteś namiętna, szczodra i dążysz do uczuciowego i fizycznego spełnienia, ale twój seksualny liberalizm ma ściśle wytyczone granice. Innymi słowy, kiedy jesteś w łóżku z mężczyzną, zawsze – mówiąc w przenośni – trzymasz jedną stopę na podłodze, asekurując się. Jeśli na koncie masz więcej punktów żółtych niż czerwonych, wówczas pokazujesz sobie, że masz silne potrzeby i silne pragnienia, ale w potencjalnie seksualnych sytuacjach jesteś dość nieśmiała, a twoja seksualna pewność siebie nie dorównuje twemu apetytowi seksualnemu. W istocie jesteś zbyt zakłopotana, aby otwarcie przyznać się do tego, że masz coś takiego jak apetyt seksualny. Masz silną potrzebę, by być kochaną, ale nader ostrożnie decydujesz się na fizyczny seks i martwisz się, że twe intymne związki z mężczyznami mogą być zagrożone, ponieważ za mało wiesz o seksie i jego technikach. Jeśli zebrałaś ponad 15 żółtych punktów, jasne jest, że twoje zahamowania seksualne powodują prawdziwe trudności w twoim życiu emocjonalnym. Z pomocą tej książki i przy pomocy przyjaciół powinnaś postarać się określić z maksymalną precyzją wszystkie aspekty seksu, które napawają cię niepokojem lub wprawiają w zakłopotanie. Będziesz zdumiona, jak łatwo można pokonać większość problemów seksualnych, kiedy faktycznie się im stawi czoło. Spróbuj przeanalizować, dlaczego czujesz zahamowania w sferze seksu. Nie musisz iść do drogiego psychoanalityka, żeby przypomnieć sobie krytyczne momenty życia, kiedy kształtowały się twoje pierwsze opinie o seksie i nie potrzebujesz miesięcy terapii, aby dać sobie z nimi radę. Od dwudziestu pięciu lat rozmawiam z mężczyznami i kobietami na temat seksu i problemów seksualnych, i niezwykle rzadko stykam się z zaburzeniami seksualnymi, do których samodzielnego rozwikłania para – lub jednostka – nie miałaby dość silnej woli i charakteru. W istocie, nawet sobie tego nie uświadamiając, już zaczęłaś rozwikływać kwestię twoich seksualnych zahamowań poprzez samo uczciwe przyznanie, że zebrałaś tak wiele żółtych punktów. Mówi się, że jeśli podzielisz się własnym problemem z kimś bliskim, to masz już tylko pół problemu; a ty możesz równie dobrze powiedzieć, że zlokalizowanie problemu to najlepsza droga do tego, by przestał być problemem. A jeśli masz na koncie więcej niebieskich niż żółtych punktów? W takim wypadku twoje zahamowania seksualne sprzęgają się z twoją niechęcią do pozbycia się ich. Podchodzisz do mężczyzn podejrzliwie, a niekiedy nawet wrogo – albo z powodu przebiegu twej inicjacji seksualnej, albo wskutek negatywnych doświadczeń seksualnych. Owe negatywne doświadczenia mogą mieć szeroki zakres: od czegoś tak błahego jak to, że partner kochając się z tobą miał kłopoty z erekcją, przez twoją niezdolność do osiągnięcia orgazmu, aż do seksualnego terroryzowania, poniżenia czy zgwałcenia. Zbierając materiał do tej książki, odbyłem rozmowę z 23-letnią samotną kobietą, której pierwszy kochanek nalegał na seks, kiedy tylko i gdzie tylko miał na to ochotę i który bił ją, jeśli okazywała choćby cień sprzeciwu. Nigdy nie poznała seksu innego rodzaju i szybko uznała, że taka przemoc i bicie to rzecz normalna. Kiedy odkryła, że partnerzy innych kobiet wcale ich nie biją ani nie poniżają dzień w dzień, była zdumiona. „Jakbym się przebudziła po nocnych koszmarach”. Jeśli zebrałaś mniej niż 15 niebieskich punktów, powinnaś zadać sobie pytanie, dlaczego tak się bronisz przed seksem. Być może odpowiedź będzie najprostsza, np.: „Po prostu nie przepadam za seksem”. Nie poprzestawaj na tej odpowiedzi. Spytaj sama siebie, czego konkretnie nie lubisz. Czy w przeszłości seks nigdy nie dawał ci przyjemności? Czy chodzi o brak kontroli? Czy może jesteś zażenowana, kiedy masz się pokazać nago? Każdy ma inne podejście do seksu i przyjemności seksualnych. Jedne kobiety uwielbiają pornografię, podczas gdy dla innych jest ona odrażająca. Jedne kobiety lubią seks codziennie, inne zadowalają dwa, trzy razy na miesiąc. Nie istnieje coś takiego jak „normalne” zachowania seksualne. Istnieje natomiast osobiste zaspokojenie. A jeśli zapisałaś na swym koncie znaczną liczbę niebieskich punktów, zapewne nie jesteś seksualnie zaspokojona. Nie twierdzę, że jesteś niezaspokojona w porównaniu z innymi kobietami. Jesteś niezaspokojona w porównaniu z twoimi własnymi potrzebami i potencjałem seksualnym. Na szczęście zwykle najłatwiej zidentyfikować najsilniejsze zahamowania seksualne i im zaradzić. Pisząc tę książkę byłem w miarę stałym kontakcie z Evą, 33-letnią kosmetyczką z Filadelfii, która po rozpadzie jej małżeństwa przez ponad 6 lat praktycznie żyła jak w celibacie. Eva wypełniła znacznie obszerniejszą ankietę, niż zamieszczona powyżej. Jej zahamowania seksualne były wręcz alarmujące. Okazało

się, że kiedy była młodsza, namiętnie interesowała się seksem. Jej pierwszy kochanek, o siedem lat starszy od niej, wprowadził ją (delikatnie, jak powiedziała) w arkana wszelkich odmian seksu: oralnego, analnego, mokrego, wzajemnej masturbacji, seksu w plenerze i połączonego z wiązaniem partnera. Natomiast jej mąż niestety wychował się w rodzinie, w której nigdy nie mówiło się o seksie, stąd też w sprawach seksu był bardzo zamknięty w sobie. Nie był w stanie poradzić sobie z łóżkowymi wymaganiami Evy, więc biorąc odwet nazywał ją ladacznicą i dziwką. „Najgorszy incydent miał miejsce wtedy, gdy Gary któregoś dnia wrócił do domu po południu po grze w golfa. Poszedł wziąć prysznic, a ja popełniłam najcięższy grzech – rozebrałam się i weszłam do niego do kabinki. Na początku był zły, ale kiedy mu umyłam plecy i namydliłam tors, zdawał się to lubić. Wydawało mi się, że wreszcie osiągnęłam jakiś postęp – chyba rozumiesz, co mam na myśli. Całowaliśmy się i pieściliśmy, on miał sztywnego koguta, a ja zaczynałam się mocno roznamiętniać. Pierwszy raz od kiedy byliśmy razem, zaczęłam się czuć szczęśliwa. Pokierowałam jego rękę między moje nogi, żeby mnie dotknął. To także wydawało się mu sprawiać przyjemność. Wsunął palec w mój srom i wszystko szło fantastycznie. Lecz wtedy popełniłam błąd i zrobiłam coś, co Rickiego (mego pierwszego chłopaka) zawsze doprowadzało do utraty zmysłów: nasiusiałam na rękę Gary’ego, a siusiając, całowałam go. Ciepła struga leciała nam po nogach, a ja myślałam, że go to podnieci, jak nie wiem co. Ale on się wściekł. Zaczął na mnie krzyczeć: «Co ty robisz? To wstrętne!» Ohydne! Wziął szczoteczkę do paznokci i zaczął szorować swą dłoń, jakbym sprowadziła na niego jakąś straszną chorobę. Poczułam się okropnie, jak tania, brudna dziwka. Kompletnie mnie zdeprymował. Po tym zdarzeniu nie uprawialiśmy seksu przez około miesiąc. Gary powiedział mi nawet, że rozmawiał na mój temat z psychiatrą, bo jego zdaniem cierpię na jakiś rodzaj infantylnej fiksacji na punkcie moczu. Jak mu miałam wytłumaczyć, że nasiusiałam mu na rękę, bo to jest seksowne – przynajmniej dla dwojga naprawdę kochających się ludzi? W końcu – i to było najgorsze – faktycznie zaczęłam wierzyć, że to, co zrobiłam, było odrażające. Gary wmówił mi, że jestem zdeprawowana i nieprzyzwoita, że tak może zachować się tylko ostatnia dziwka. Czułam się przez niego wręcz gorzej niż dziwka. Całkiem przestaliśmy uprawiać seks i sądzę, że Gary’emu to odpowiadało. Dopiero kiedy wypełniałam tę ankietę, naszła mnie taka refleksja; zadałam sobie pytanie, czy rzeczywiście mam takie odczucia co do seksu? Otóż nie. To były odczucia Gary’ego, a nie moje. On mnie całkowicie sobie podporządkował. Może był zazdrosny o moje poprzednie życie i chciał, żebym czuła z tego powodu wyrzuty sumienia. Może po prostu nie potrafił dojść do ładu ze swym seksualizmem i kropka. Jego trzeba było poddać terapii, a nie mnie. Ja, zanim go poznałam, lubiłam seks i było mi z tym dobrze. Czułam się tak, jakbym wychodziła z amnezji. Jak tylko przypomniałam sobie, że kiedyś byłam szczęśliwa, Gary całkiem utracił na mnie wpływ. Jednym odskokiem byłam wolna! Myślę, że moje przeżycia są bardzo, bardzo powszechne. Myślę, że aż nadto wiele kobiet godzi się poddawać wpływowi mężczyzny, bo boją się zostać same, boją się samodzielności. A rzecz w tym, że mnóstwo mężczyzn ma «totalny zwis» gdy chodzi o wiedzę o seksie – przepraszam za ten język. Są represyjni, są agresywni. Zbyt wiele kobiet musi całe życie przytakiwać im i godzić się na seks szorstki, ignorancki i niezręczny, choć mogłyby zaznać prawdziwej namiętności, prawdziwej ekscytacji. Osobiście radzę wszystkim kobietom: dziś wieczorem nasiusiaj na rękę partnera… jak go to nie podnieci, spakuj walizki i znikaj”. W istocie nie zalecałbym dosłownego zastosowania rady Evy. Istnieją o wiele mniej prowokujące sposoby zaradzenia problemom w związku seksualnym, który zboczył ze szlaku. W sumie na pewno Eva mówi rozsądnie, a sam wiem z doświadczenia, iż niezliczone tysiące kobiet nigdy nie przeżyją pełnej rozkoszy seksu, ponieważ ich partnerzy są niedoświadczeni, zahamowani albo są zwyczajnie ignorantami. Być ignorantem w sprawach seksu to nie jest zbrodnia. Seks to skomplikowany temat, zarówno psychicznie, jak fizjologicznie (dusza i ciało), a codziennie odkrywamy nowe rzeczy w sferze seksu. Niewybaczalny natomiast jest zamknięty horyzont co do seksu i mówienie: „Nie podoba mi się to i nigdy tego nie polubię. Nie spróbuję tego i nigdy ani myślę próbować”. Mężczyzna, który nie zamierza się seksualnie edukować, jest winny poważnego przestępstwa – przestępstwa pozbawienia siebie i partnerki przyjemności, spełnienia i szczęścia. Na tej samej zasadzie kobieta pozwalając, by seksualnie niedouczony mężczyzna zdominował jej życie, ponosi winę za ograniczenie

się tak fizyczne, jak i emocjonalne. Jeśli jesteś seksualnie sama, bo nie masz mężczyzny, albo jeśli jesteś seksualnie sama, bo masz mężczyznę, ale on nie wie, jak cię zadowalać – wówczas pomyśl sobie tak: Te lata już nigdy nie wrócą – lata, gdy jesteś piękna, olśniewająca i w szczytowej formie seksualnej. Sprawdź, ile zdobyłaś punktów w tym kwizie, a następnie podejmij decyzję, że od dziś twoje życie seksualne będzie namiętne i gorące – bo takiego właśnie pragniesz!

3 Wolna, ale bardzo, bardzo seksowna „Moi rodzice nie mogą zrozumieć, że nie chcę wyjść za mąż”. Oto protest 27-letniej Karen, pięknej, ciemnowłosej artystki z San Francisco. W wieku dwudziestu trzech lat ukończyła akademię plastyczną w klasie ceramiki i założyła własną pracownię ceramiki artystycznej w Sausalito. „Lubię mężczyzn i seks, ale lubię także otwarte przestrzenie. Kiedyś ustabilizuję się i będę miała męża i dzieci. Ale jeszcze nie teraz – dopóki nie spotkam odpowiedniego mężczyzny”. Posłuchajmy 38-letniej Almy, przystojnej blondynki z St. Louis, obecnie pracującej jako kosmetyczka w salonie piękności. „Byłam mężatką, rozwiodłam się. Znowu jestem wolna. Bardzo chciałabym, by w moim domu był mężczyzna. Bardzo chciałabym, by noc w noc w moim łóżku był mężczyzna. Ale nie za wszelką cenę. Ani myślę jeszcze raz przechodzić przez to wszystko – raz w życiu zupełnie mi wystarczy!” Dziś miliony kobiet wiodą samotne życie, bo: a) dotychczas nie znalazły odpowiedniego kandydata do ślubu; b) nie chcą wyjść za mąż, zanim nie zrealizują własnych ambicji zawodowych; c) są po rozwodzie albo w separacji i jeszcze nie znalazły nowego partnera. Nie owijajmy w bawełnę – regularny i dający zaspokojenie seks dla tych kobiet stanowi poważny problem. Zapewne nie było im aż tak trudno, zanim AIDS stał się tak wielkim zagrożeniem. Zawsze istniały możliwości podrywu w barach dla samotnych albo zawarcia znajomości na przyjęciu towarzyskim. Natomiast dziś groźba zakażenia wirusem HIV sprawia, że kobieta nie może ufać nawet mężczyźnie, którego zna od wielu lat. Samotne kobiety uważają siebie za ofiary nie tylko postawy społeczeństwa, które nadal faworyzuje pary, lecz także ogólnoświatowej epidemii, która czyni przypadkowy seks najbardziej niebezpieczną rozrywką, zaraz po rosyjskiej ruletce. O tym, jak bardzo kobiety potrzebują kochającego towarzystwa, o ich nader częstej desperacji, świadczą czasopisma i gazety w całym kraju. Poniżej zamieszczam autentyczne ogłoszenia osobiste z cenionych pism o masowym nakładzie. –Piękna, filigranowa, zmysłowa, samotna 28-latka o wspaniałych nogach, wykształcona, pracująca, romantyczka, lubiąca przygody i rozrywki. Lubię taniec, podróże, teatr, dobrą kuchnię, pikniki, wycieczki rowerowe, pieszczoty itd. Moim zdaniem urozmaicenia dodają smaczku życiu. On powinien być przystojnym, wartościowym dżentelmenem z poczuciem humoru, czułym, amatorem sportu. Najlepiej wzrost 170-180, niepalący. List, telefon, zdjęcie. –Bardzo atrakcyjna, energiczna, żywotna, aktywna, szczupła blondynka stanu wolnego, trzydzieści sześć lat, wszechstronnie łączy wyrafinowanie Północnego Wschodu, urok Południa i wartości Środkowego Zachodu. Lubi podróże zagraniczne i turystykę, tenis, taniec i rozkosze kulinarne. Szuka utalentowanego, wykształconego, kulturalnego, dobrego i prostolinijnego dżentelmena, aktywnego i refleksyjnego. Pragnę wzajemnego oddania, przywiązania i czułości, humoru, zrozumienia i przyjaźni. –Zmysłowa piękność w typie śródziemnomorskim – myśląca – szuka pana w wieku ok. trzydziestu pięciu lat, niebieskookiego, wykształconego, konesera sztuki, szczerego i szczerze dobrego, stałego w uczuciach Lwa, z humorem i zamiłowaniem do dobrego jedzenia, uprawy ogródka, bibliofilstwa i szybkich samochodów. Spodziewam się wspaniałych dyskusji, romantycznych wieczorów i chęci do uśmiechu podczas zabawnych epizodów życiowych. Proszę o zdjęcia bez retuszu. –Cudowna i samotna, piękna, smukła, żywotna pani po czterdziestce szuka zmysłowego, przygodowego, bezpretensjonalnego, stałego partnera. Zbierając materiały do tej książki kontaktowałem się z pięćdziesięcioma kobietami na terenie całego kraju, które zamieszczały ogłoszenia osobiste, mając nadzieję na znalezienie partnera. Ich potrzeby i reakcje były znamiennie podobne. Przede wszystkim szukały one towarzystwa i wszystkiego, co się z tym łączy, a więc: bezpieczeństwa, przyjaźni, oddania, zdecydowania – czyli mężczyzny, który mógłby je ustabilizować towarzysko. Niezależnie od osiągnięć ruchu feministycznego – a są one liczne – pozostaje faktem, że kobiecie nadal bardzo trudno jest prowadzić samodzielnie udane i satysfakcjonujące życie w społeczeństwie. Wszelkie okazje towarzyskie są tak pomyślane, że kobiecie koniecznie potrzebna jest eskorta, partner, kochanek lub mąż. Kolacja w modnej restauracji we dwoje jest romantyczna, dla samotnego mężczyzny jest niezręczna (książka oparta o karafkę), dla samotnej kobiety jest niemal nie do pomyślenia.

Osobiście uważam, że niezależna kobieta powinna mieć swobodę uczestniczenia w życiu towarzyskim, gdzie chce i kiedy chce. Niestety, rzeczywistość jest zupełnie inna. Wszystkie samotne kobiety, z którymi rozmawiałem podczas pracy nad tą książką – dosłownie wszystkie, 100% – mówiły, że raz czy dwa spotkało je to, że podszedł do nich mężczyzna i prosto z mostu proponował seks, jakby były prostytutkami. Ponadto niemal wszystkie donosiły, że spotkały się z niezwykle wrogimi reakcjami mężatek, kiedy same przychodziły na jakieś imprezy towarzyskie. Przypatrzmy się najpierw tym kobietom, które twierdzą, że dotąd nie znalazły dla siebie odpowiedniego partnera. Niekiedy to aż nadto oczywiste, że faktycznie tak jest. Oto co powiedziała 25-letnia Jane z Seattle, agentka ubezpieczeniowa: „Przez trzy lata chodziłam z Carlem, moją sympatią ze szkoły średniej. Wszyscy myśleli, że się pobierzemy i będziemy żyć długo i szczęśliwie, ale wkrótce po naszych zaręczynach siostra i jej mąż zaproponowali mi wyjazd z nią na trzytygodniowe wakacje do Europy. Z całą chęcią skorzystałam z takiej okazji, a Carl nie miał nic przeciwko temu. Te wakacje otworzyły mi oczy – zobaczyłam Paryż, zobaczyłam Londyn, zobaczyłam Wiedeń. Poznałam najróżniejszych mężczyzn. Jedni byli romantyczni, inni ordynarni. Pewien paryżanin imieniem Jean-Claude zaprosił mnie na kolację. Był współpracownikiem mego szwagra, coś w zakresie kwestii prawnych handlu międzynarodowego. Po kolacji zabrał mnie do swego mieszkania i kochał się ze mną. Jak na filmie. Nastawił muzykę klasyczną, a z zewnątrz dochodziły odgłosy jakieś kłótni po francusku. Jean-Claude nie był przystojny, ale nie można też powiedzieć, by był brzydki. Był jakby wypalony, jakby żył pełną piersią i się nie oszczędzał. Miał długie włosy, przetykane siwizną, krzywy nos i oczy, które patrzyły do głębi twojej duszy, a z zewnątrz zaglądały prosto do majtek. Był całkowitym przeciwieństwem Carla. Carl był wysoki i opalony, absolutnie perfekcyjny. Jak supermen – w tym typie! Wierzył w prawdę, sprawiedliwość i amerykański styl życia. Tymczasem Jean-Claude był rozwiązły i szorstki, i zblazowany, i t-a-k-i romantyczny. Nie wierzyłam jego jednemu słowu, a mówił że jestem niby rusałka, którą on znalazł wyrzuconą na brzeg Sekwany. Podał Chateau Talbot – ciężkie czerwone wino, od którego zakręciło mi się w głowie. Pamiętam tę nazwę, bo zachowałam nalepkę z butelki. Powiedział, że rusałki zamiast genitaliów mają ostrygę, a jeśli mężczyzna ją otworzy, zawsze w nagrodę czeka go najbardziej soczysta uczta, jaką tylko można sobie wyobrazić. Myślę, że byłam mocno wstawiona. Wiem, że byłam mocno wstawiona. Położyłam się na kanapie, a Jean-Claude uklęknął przy mnie i całował moją twarz, włosy, szyję. Był ubrany wieczorowo: sztywny kołnierzyk, czarny krawat, smoking i w ogóle. A jak wymawiał to słowo: «le smoking». Powiedział, że w ustach Amerykanów ono brzmi wulgarnie. No, i czy od tego nie może się zakręcić w głowie? «Le smoking» – byłam olśniona. Co za wieczór! Zadarł moją wieczorową suknię powyżej kolan. Nie dotknął moich piersi. Miałam na sobie rajstopy, a pod rajstopy nigdy nie wkładam majtek. «W tej siateczce widzę twoją ostrygę – powiedział. – Połyskuje namiętnością». Miało to znaczyć, że mam wilgotną pochwę. Wpadłam w zachwyt. Ściągnął mi te rajstopy zębami. Wyobrażasz sobie! Zębami! Zagłębiłam dłonie w jego włosy. Pachniał lawendą i cygarami. Taki staroświecki zapach, wciąż go czuję. Zębami pociągał moje włoski łonowe, a potem wodził koniuszkiem języka po całej mojej szparce, od góry do dołu, i koniuszek języka pakował do mojej dziurki w pupie. Nikt i nigdy nie robił mi czegoś podobnego. Nigdy. Carl nawet nie pomyślałby o seksie oralnym – on nie liże dziewczyn między nogami. A tu proszę, przystojny, życiowo doświadczony facet w pełnym stroju wieczorowym, wpycha język między moje gołe pośladki. Czułam, jakby świat się walił. On lizał dookoła mego odbytu, raz po raz zagłębiając w nim koniuszek języka. Czułam, jaki jest wilgotny, czułam dreszcze, czułam się osobliwie. Potem zaczął lizać mój srom, jedną wargę, a potem drugą. Dotykał językiem mojej łechtaczki, ale leciuteńko. Potem jego język znowu był niżej – natrafił na cewkę moczową i tam też zaczął lizać. Wsunął język głęboko do pochwy, ssał, spijał moje soki, z takim pożądaniem i nieodpartą pasją. Pomyślałam: on nie chce tak po prostu tylko kopulować, on nie chce po prostu tylko dać mi miłe doznania. Ja go podniecam. On chce mnie całą smakować. Muskał językiem moją łechtaczkę, bardzo lekko, bardzo szybko – wydawało mi się, że jest teraz z dziesięć razy większa niż normalnie, taka nabrzmiała, stojąca i mrowiąca. Potem znowu wodził językiem niżej, zagłębiając go w każdy załomek, jakby chciał mnie calutką poznać, cały czas liżąc i ssąc. Następnie znowu zajął się łechtaczką, a ja poczułam kolejny przypływ i kolejne niesamowite doznanie, jakbym była wulkanem na górze św. Heleny, który ma zaraz mieć erupcję.

Lizał i lizał, a ja dopiero na kilka sekund przed orgazmem uświadomiłam sobie, co zaraz nastąpi. Poczułam sztywne plecy, prawie bolesne. Miednica mi zesztywniała. Coraz szerzej rozsuwałam nogi i mocniej wczepiałam się we włosy Jeana-Claude’a, przyciągając jego twarz coraz bliżej mojego krocza. A on lizał coraz szybciej. Jego język dosłownie tańczył. Byłam tak wilgotna, że na brokacie sofy zrobiła się plama. On wsunął jeden palec w moją pochwę i powoli kręcił nim dookoła, takimi niespiesznymi obrotowymi ruchami, a ja jeszcze nigdy czegoś takiego nie zaznałam. Potem wsunął mi do pupy kolejny palec i też zaczął nim koliście wodzić. Dotychczas przeżywałam różne orgazmy, ale nigdy nie przeżyłam takiego. Zwyczajnie przestałam nad sobą panować. Nie wiem, czy głośno krzyczałam, czy nie. Ale czułam, jakby nastąpiło zderzenie światów. To nie ziemia się ruszyła, to wszechświat się zachwiał, cały cholerny wszechświat. Nie mogłam uspokoić bioder, z pięć minut podrygiwały w górę i w dół. Czy wiesz, jak się zrewanżowałam? Rozpięłam rozporek jego wieczorowych spodni i wyjęłam penis. Był wielki i ciemny, z główką niemal purpurową, jak śliwka. Mocno ją ssałam i wzięłam penis do połowy długości do gardła. Miałam prawie ochotę połknąć go, zadławić się nim. Ssałam i pocierałam, aż Jean-Claude nagle powiedział coś po francusku – może «mon Dieu» czy coś podobnego – i całe moje usta wypełniła sperma. Nigdy przedtem nie miałam spermy w ustach. Przypominam, że Carl niespecjalnie pisał się na seks oralny. Ale postanowiłam się tym rozkoszować. Szeroko otworzyłam usta, żeby sperma pociekła mi po policzku, a potem oblizałam usta i przełknęłam, i tak długo ssałam jego penis, aż nic już nie zostało. To przeżycie odmieniło moje życie. Z Jean-Claude’em zobaczyłam się potem tylko raz, w kawiarni na Polach Elizejskich. Spieszył się, był roztargniony. Spojrzałam na jego twarz i pomyślałam, to niesamowite, on lizał moją pochwę. Koniuszek jego języka (z którego właśnie zdejmował drobinę tytoniu) wnikał w mój odbyt, w najbardziej intymne części mego ciała. A mimo to siedzi teraz ze mną, myśli o wyjeździe, chce mnie opuścić? A potem wszystko zrozumiałam. On był niezależny, wolny i bał się miłości. Był zdolny pokochać, na pewno, był zdolny do lojalności, ale chciał być wolny. Dziś ja, jutro będzie inna. Rozumiałam, do czego potrzebna mu jest wolność i co mu grozi. Co będzie, gdy się zestarzeje i stanie się nieatrakcyjny? Co będzie, gdy dziewczyna popatrzy na niego i się roześmieje? Zrozumiałam także coś innego. Zrozumiałam, że popełniłam poważny błąd myśląc, że muszę wyjść za Carla – że to było jak nieodwołalne przykazanie w dekalogu. Nie kochałam go. Nie byłam wobec niego lojalna. On był dla mnie zaledwie najłatwiejszą opcją. Gdybyśmy się pobrali, nasze rodziny mówiłyby: «Czyż to nie cudownie?» A my stanęlibyśmy przed sądem rozwodowym, zanim byśmy się obejrzeli. Miałam kolegę, który na rozprawę rozwodową w sądzie włożył swoje najlepsze spodnie, a kiedy słuchał mowy adwokata żony, w mankietach znalazł ryż. Ostatnim razem te spodnie miał na sobie na ślubie. Nie chciałabym, żeby coś takiego mi się przydarzyło. Jestem nadal wolna, ale chodziłam już z sześcioma czy siedmioma mężczyznami i kusiło mnie, by ustatkować się z jednym z nich. Kusiło – i tylko tyle, nic więcej nie zaszło. Sądzę, że kobiety nie powinny się wzdragać przed przebieraniem. Ludzie wybredni zwykle zawierają dobre, trwałe związki. Myślę, że jest też coś znacznie ważniejszego niż samo przebieranie: mianowicie, aby dobrać się pod kątem takich samych celów i takiej samej wizji życia – lub przynajmniej maksymalnie podobnej. I jeszcze jedno: elastyczność, umiejętność zawierania kompromisów; czasem trzeba umieć wypowiedzieć te słowa: przepraszam, przykro mi, choć naprawdę wcale nie jest ci przykro, ale tego wymaga dobro i trwałość związku. Jeszcze nie poznałam mężczyzny, z którym gotowa byłabym zawierać kompromisy. Nie poznałam też mężczyzny, którego mogę przeprosić, choć wcale nie jest mi przykro. Pamiętaj, on musi się tym samym odwzajemnić. Poznałam za to kilku naprawdę czułych, seksownych i miłych mężczyzn, kilka razy było mi bardzo dobrze i miałam w ustach kilka świetnych penisów – a nigdy nie zaznałabym tego, gdybym wyszła za Carla. Czasami jestem samotna. Czasami boję się. A jeśli nigdy, ale to nigdy, go nie spotkam?! Na ogół jednak jest mi ze sobą dobrze i jestem z siebie zadowolona. W miarę dobrze i w miarę zadowolona. Bo czyż nie byłoby fantastycznie budzić się rankiem i widzieć, że w moim łóżku jest Jean-Claude, z językiem na moim sromie?” W relacji Jane zainteresowały mnie jej rozsądne opinie na temat seksu i związków seksualnych, choć ona sama nie potrafiła znaleźć mężczyzny, z którym chciałaby nawiązać długoterminowy romans. To ogromnie pomaga, gdy para ma „te same cele i tę samą wizję życia”. Zdumiewające, ile spotykałem par, w których oboje partnerzy mają niemal diametralnie przeciwne zdanie o tym, dlaczego są razem i co starają się osiągnąć. Rozmawiałem z 38-letnią zawodową tenisistką z Napa w Kalifornii, która uważała tak: „kolejnym wielkim plusem jest elastyczność.

Jestem zwolenniczką pryncypialnej postawy co do podstawowych zasad etycznych, ale bywają sytuacje, kiedy drobne ustępstwo może przesądzić czy nastąpi pocałunek i przytulenie w objęciach, czy poważna awantura”. Jeśli od czasu do czasu powiesz: przepraszam, jest mi przykro, to nikomu to nie zaszkodzi – choćby ci było przykro wyłącznie z powodu samej kłótni i wcale nie jesteś gotowa się przyznać do błędu. Jane jest typową młodą dziewczyną, która (dzięki swej wczesnej dojrzałości seksualnej i temu, że jest atrakcyjna) nawiązywała stałe związki z chłopcami już w szkole średniej. I właśnie dziewczyny, które mieszkają w małych, stosunkowo stabilnych zbiorowościach, takich jak rolnicze miasteczka Midwestu lub etniczne skupiska na przedmieściach wielkich miast, po krótkim czasie przekonują się, że zostały „uwięzione” w oczekiwaniach swych przyjaciół i rodziców, zaś wydostanie się z tego „zaangażowania” licealnego jest rzeczywiście bardzo, ale to bardzo trudne. Znasz tego rodzaju sytuację, o której tu mówię: „Och… a my zawsze myśleliśmy, że wyjdziesz za młodego Greenbauma”. Faktem jest, że większość mężczyzn i kobiet okazuje się lepszymi partnerami do małżeństwa, jeśli mają za sobą kilka lat doświadczeń zaangażowania seksualnego i emocjonalnego. Zapewne to wysoce kontrowersyjna sugestia – i oczywiście zawsze znamy wyjątki od reguły – lecz moim zdaniem nikt nie powinien nawet myśleć o małżeństwie, dopóki nie ma co najmniej dwudziestu siedmiu lat. Gdyby ludzie odczekali choć dwa-trzy lata przed zawarciem małżeństwa, byłoby mniej pomyłek, mniej rozwodów, mniej niepełnych rodzin. Byłoby także mniej samotnych osób, usiłujących znaleźć partnera w społeczeństwie, które bardzo mało okazuje zrozumienia tym, którym nie udało się znaleźć bratniej duszy, albo tym, którzy kochali, ale przegrali. Pisząc tę książkę odbyłem dziesiątki rozmów z mężczyznami i kobietami, którzy za pośrednictwem ogłoszeń w czasopismach i gazetach szukali partnerów. Nie pamiętam, by choć jedna osoba z moich rozmówczyń i rozmówców nie miała ciepłej, miłej, czułej i atrakcyjnej osobowości. Nie wszyscy wyglądali jak modelki i modele, niektórzy mogliby głębiej przemyśleć swój styl ubioru i prezencję. W sumie jednak niczym nie różnili się od najlepszych kochanków, jakich było mi dane poznać. Oj, nieprawda, skłamałem. Jednej cechy wyraźnie brakowało osobom samotnym lub rozwiedzionym. Naszej starej przyjaciółki: seksualnej pewności siebie. Każda kobieta, która dotychczas nie potrafiła znaleźć kochanka, boryka się z kwestią własnej atrakcyjności seksualnej i umiejętności podniecania mężczyzn. To samo dotyczy każdej kobiety po rozwodzie albo po rozpadzie długoterminowego związku. Choćbyś sobie wmawiała, że o n nie ma za grosz gustu, że to jego wina… nawet jeśli go nienawidzisz i myśleć o nim nie chcesz… pozostają wątpliwości co do samej siebie. Zawsze będziesz się pytać: „Czy to j a?” A im dłużej pozostaniesz sama, tym większego uszczerbku dozna twoja seksualna pewność siebie i ufność w swoje siły. Za chwilę przekonasz się, że żadnej kobiecie nie musi doskwierać brak pewności siebie w sferze seksu: a) ponieważ w każdym przypadku brak wiary we własne siły seksualne jest nieuzasadniony; b) ponieważ brak wiary w siebie bardzo łatwo przezwyciężyć. W istocie wiele wolnych kobiet faktycznie odczuwa niepewność co do swego seksualizmu, a ta niepewność bardzo często przysparza im dalszych trudności przy nawiązywaniu intymnych związków. Mówiąc brutalnie i szczerze, twój brak seksualnej wiary w siebie może nawet odpychać mężczyzn. Przejawia się to najróżniejszymi sposobami, ale skutek jest prawie zawsze ten sam: właśnie ta osoba, na której zainteresowaniu najbardziej ci zależy, odsuwa się od ciebie. Chcesz jej (i to jak bardzo!), ale nie wiadomo dlaczego, zawsze uda ci się powiedzieć albo zrobić coś niewłaściwego i zrazić ją. Dlaczego tak postępujesz? Czy jesteś masochistką, czy co? Czy naprawdę chcesz być samotna i nie kochana do końca życia, czy też pragniesz ekscytującego, erotycznego i wysoce cię satysfakcjonującego związku, niezależnie od tego, czy prowadzi on do małżeństwa, czy nie? Nie musisz wskazywać odpowiedzi. Wiem, czego faktycznie chcesz. Ponieważ tego chce prawie każda kobieta. Posłuchajmy 34-letniej Emmy, dyplomowanej bibliotekarki z Houston: „Rozwiodłam się mając trzydzieści lat. Mój pierwszy mąż był – jak to się mówi – miłością licealną. Miał na imię Gene, był bardzo wysoki i przystojny, brylował na boisku na meczach piłkarskich. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jakbym była próżna, ale byłam jedną z najbardziej rewelacyjnych dziewczyn w szkole – niebieskooką blondynką, która pod sweterkiem miała sporo do pokazania. Poniekąd byliśmy naturalną parą. Każdy się spodziewał, że się pobierzemy i tak się stało. Nikomu nie przyszło do głowy – nawet nam – że Gene i ja nie mamy ze sobą zupełnie, ale to zupełnie nic wspólnego. W szkole było nam razem dobrze, bo była tylko piłka, słuchanie muzyki, przejażdżki i przytulanie, ale po ślubie już po trzech tygodniach uświadomiłam sobie, jacy byliśmy niemądrzy. Albo jaka j a byłam niemądra. Gene był raczej zadowolony. Miał kogoś, kto mu gotował i zmywał, i spał z nim, kiedy tylko sobie zażyczył. Jednak prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Już nie chodziliśmy razem do tej samej klasy, już nie

spotykaliśmy podczas wakacji wspólnych znajomych i nie mieliśmy sobie nic do powiedzenia. Mnie zawsze interesowała współczesna literatura amerykańska, jak Richard Brautigan czy Ellen Gilchrist i podobni autorzy. Chciałam nakłonić Gene’a do lektury ich książek, ale on tylko się złościł. Oskarżał mnie, że chcę go ośmieszyć jako rzekomego ignoranta. Wcale nie uważałam go za ignoranta. Nigdy tak nie myślałam. Ale jego nie interesowało nic poza piłką i samochodami. Nasze małżeństwo rozpadło się jednak z powodu seksu. Smutne jest to, że Gene był fizycznie taki atrakcyjny. Miał fantastyczną sylwetkę: szerokie ramiona, muskularny tors, wąskie biodra i twarde, krągłe pośladki, za które każda kobieta gotowa byłaby umrzeć. Miał także potężny pal, nawet w zwisie. Z powodu tej wielkiej wypukłości w jego dżinsach, jedna z przyjaciółek spytała mnie, czy wypycham mu slipki chusteczkami. Gene traktował seks jak ćwiczenia sprawnościowe. Kładł się na mnie, rozsuwał mi nogi, na siłę wpychał we mnie ten swój pal – czy byłam gotowa, czy nie – a potem przystępował do wykonywania osiemdziesięciu pompek, i tak aż do wytrysku. Następnie natychmiast wstawał z łóżka, szedł pod prysznic, a przez resztę wieczoru czytał „Piłkę Nożną” albo „Kulturystę”. Nie twierdzę, że Gene w łóżku nigdy mnie nie podniecił, ale zawsze w końcu byłam sfrustrowana i rozczarowana, bo on po prostu nie miał pojęcia, że ja też powinnam zaznać spełnienia… nie tylko w łóżku, ale we wszystkim innym. Bardzo intensywnie starałam się zainteresować go rozmaitymi odmianami seksu. Któregoś dnia wcześnie rano, kiedy wrócił do domu po joggingu, zdjęłam koszulę nocną i weszłam do niego pod prysznic. Na początku protestował i twierdził, że musi być sam, bo taki ma zwyczaj. Aleja go całowałam i pieściłam, a potem uklęknęłam i zaczęłam całować jego pal. Osiągnął wielką erekcję. Ssałam go i lizałam, a jego jądra literalnie wykąpałam językiem. Zaczęłam go także pocierać ręką. Robił się ogromnie podniecony. Stał opierając się o ściankę kabinki. Miał takie sztywne uda, a penis sterczał mu jak pień drzewa. Pierwszy raz czułam, że ode mnie – a nie od niego – zależy i tempo, i to, co się wydarzy. Uklęknęłam, wzięłam penis maksymalnie głęboko do ust i długo, wolno lizałam go, kulając po nim językiem. Miał potężny wzwód, czułam tę wydostającą się z niego lepką śliskość. Był taki napięty, że myślałam, iż ścięgna mu się zerwą. Nagle Gene złapał mnie za włosy, mocno się w nie wczepił, wbił penis jeszcze głębiej w moje usta i zaczął nim suwać w tę i z powrotem. Zorientowałam się, że potraktował moje usta jak jeszcze jeden ciepły, wilgotny otwór, żeby się w nim masturbować. Nie obchodziło go, czy mi to odpowiada. Nie obchodziło go, czy mi to sprawia przyjemność. Jemu chodziło wyłącznie o to, żeby się spuścić, co też nastąpiło. Odchyliłam głowę do tyłu, żeby wysunął się ze mnie, a on równocześnie miał wytrysk i sperma wylądowała na mojej twarzy. Wciąż trzymał mnie za włosy lewą ręką, natomiast prawą chwycił penis i powoli wcierał nim spermę w moją twarz, wokół ust, po policzkach, na czole. Robił to w stylu bezwzględnego macho, choć i tak mógł mnie tym rozbudzić, gdyby potraktował to jako grę wstępną. Nie mam nic przeciwko temu, by mężczyzna raz po raz udawał, że jest szorstki. To jest ekscytujące, byleby potem nastąpiły czułości i dał mi spełnienie. Mógł wyprowadzić mnie z kabinki i wziąć mnie oralnie. Mógł mnie masturbować palcami. Cokolwiek, byle bym ja też miała z tego jakiś rodzaj zaspokojenia. A on powiedział tylko: «Było super», wyszedł spod prysznica, wytarł się do sucha i zaczął się ubierać. Cała mokra wyszłam za nim, podniecona i z twarzą oblepioną spermą. «Chodźmy do łóżka» – powiedziałam. A Gene na to: «Mowy nie ma, muszę być o 11 u agenta ubezpieczeniowego. A poza tym, po co chcesz iść do łóżka? Pod prysznicem było super, naprawdę super!» I poszedł sobie. Wyobrażasz sobie, co czułam? «Pod prysznicem było super, naprawdę super!» Może jemu, ale nie mnie. Ma-sturbowałam się pierwszy raz od czasu, gdy miałam piętnaście lat. Nago poszłam do jadalni i z szuflady z papierowymi serwetkami wyjęłam wielką, zieloną świecę. Położyłam się na sofie i fantazjowałam, że uwodzi mnie przystojny przybysz z innej planety – jak Gene, tylko zielony, z potężnym zielonym palem. To zapewne brzmi śmiesznie, ale chciałam czuć, że uwodzi mnie ktoś, kogo pociągam, intryguję – ktoś, kto chce się przekonać, co mnie ekscytuje. Powoli pocierałam łechtaczkę palcami. Już byłam dość wilgotna od seksu z Genem. Potem szeroko rozsunęłam nogi i wepchnęłam tę ogromną zieloną świecę do pochwy – tak głęboko, jak się dało, a nawet głębiej. Kiedy spojrzałam między swe nogi, widziałam tylko włoski łonowe i szeroko rozwarty srom, z którego sterczało kilka centymetrów tej szmaragdowo-zielonej świecy. Rozkoszowałam się każdym suwem – wolnym i zmysłowym. Wiedziałam, że tylko wyobrażam sobie seks z wyimaginowanym przybyszem, ale było mi wszystko jedno. Miałam wrażenie, że wreszcie komuś na mnie zależy, ktoś dotyka mnie i zaspokaja – choć byłam

to ja sama. Do Gene’a nigdy nie dotarło, że zanim kobieta może osiągnąć orgazm, konieczna jest stymulacja łechtaczkowa. Raz spróbowałam mu to powiedzieć i pokazać, jak to się robi, ale odsunął moją rękę, rozdrażniony i zdenerwowany. Przynajmniej masturbując się, dokładnie poznałam, jaki rodzaj pocierania i pociągania łechtaczki lubię. Miałam pierwszy orgazm od lat, taki że niemal nie mogłam złapać tchu. Leżałam na boku na tej sofie przez prawie pięć minut, ze świecą we mnie, trzęsłam się, drżałam i ciężko dyszałam. Sądzę, że wtedy w pełni pojęłam, iż jest już po naszym małżeństwie, choć wcale tego nie chciałam. Wiedziałam, że z Gene’em zupełnie do siebie nie pasujemy, choć on nadal mi się podobał i nadal byłam dumna z niego, kiedy razem przychodziliśmy na przyjęcie, a wszystkie kobiety robiły wielkie oczy. Lecz jednocześnie myślałam sobie: Och, gdybyście wiedziały, jaki on jest mało podniecający w łóżku! Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby go uaktywnić w łóżku, żeby zrozumiał, iż ja też mam swoje potrzeby. Ubierałam się w seksowną bieliznę, trójkąciki łonowe, pas do pończoch i czarne siatkowe pończochy. Ale on tylko pytał: «Dokąd ty się wybierasz? Na bal kostiumowy?» Otwierałam mu drzwi kompletnie naga, gdy wracał z pracy, a on tylko mówił: «Ubierz się, na litość boską, przeziębisz się». Niezależnie od tego, co zrobiłam czy zaproponowałam, on zawsze robił się zły. Nie rozumiał, że nie krytykuję jego stylu w łóżku, tylko że pragnę więcej seksu. Chciałam tylko, by uświadomił sobie, że nie tylko mnie podnieca, ale że musi także mnie zaspokajać”. Jakkolwiek teraz Emma całkiem pewnym tonem opisuje fiasko seksu w jej związku z Gene’em, przeżyła ona dłuższy okres narastającej rozpaczy i depresji i – błędnie, choć to całkiem zrozumiałe – zaczęła winić siebie za brak zainteresowania okazywany jej przez Gene’a. „Zaczęłam myśleć, iż to musi być moja wina, bo nie jestem dostatecznie atrakcyjna i seksowna, więc w łóżku jestem do niczego”. Emma potrzebowała długiego czasu – prawie dwu lat – aby w pełni odzyskać wiarę w swoje seksualne siły. Zwątpienie w siebie niemal z reguły rodzi okrutną spiralę, rodzaj błędnego koła, a pokonanie problemu wymaga znacznej siły i odwagi. Ponieważ Emma tak nisko oceniała własną atrakcyjność seksualną, aktywnie unikała zaangażowania się w nowe związki z mężczyznami. Zaczęła odczuwać samotność i izolację uczuciową, a kiedy już spotkała mężczyznę, który się jej podobał, utrzymywała dystans, łącząc postawę obronną, cynizm i samokrytycyzm. Taką postawę określam mianem syndromu „Po-co-chcesz-iść-na-randkę-z- kimś-takim-jak-ja?” Wiesz, jak w tym dialogu: –Po-co-chcesz-iść-na-randkę-z-kimś-takim-jak-ja? –Bo jesteś piękna. –Wcale nie. Jestem całkiem zwyczajna. –Nie jesteś zwyczajna. Jesteś fantastyczna. –Tylko tak mówisz. I tak dalej, i tak w kółko, aż jego zmęczy taka dyskusja. Najważniejsza umiejętność, którą wolna kobieta zawsze może opanować, polega na tym, by dla zapoczątkowania nowej znajomości z mężczyzną nauczyła się przyjmować jego komplementy z widoczną przyjemnością i z wdziękiem. Jeśli permanentnie negujesz własną atrakcyjność, to twierdzisz tym samym, że on nie ma gustu i że jest idiotą, skoro mu się podobasz. Sprawiaj więc wrażenie, że tak bardzo cieszą cię pochlebstwa, że chcesz ich usłyszeć o wiele więcej, póki nie poczujesz się usatysfakcjonowana. Wiem, że bardzo łatwo nabrać nawyku szukania u siebie dziury w całym, zwłaszcza jeśli jesteś nieśmiała lub skrępowana albo straciłaś seksualną wiarę w siebie. „Za każdym razem, gdy jakiś mężczyzna mówił: «masz piękne włosy» – przyznała Emma – ja zawsze stwierdzałam: «Są okropne. Fryzjerka całkiem zepsuła mi fryzurę». Za każdym razem, gdy mężczyzna mówił: «Masz fantastyczną figurę», zawsze stwierdzałam: «Przytyłam. Myślę o odchudzaniu». Nikt nie mógł mi powiedzieć jednego miłego słowa, bo zaraz rzucałam jakieś ostre słowo. Tylko dlatego, że komplementy wprawiały mnie w zakłopotanie i bałam się zaangażować w nowy związek”. Chociaż w rzeczywistości wina za rozpad związku ciążyła na Genie, który nie umiał zaspokoić Emmy, była pewna, że to ona nie potrafiła być atrakcyjna w łóżku. Emocjonalnie rozwód sporo ją kosztował, czuła się też poniżona („Jak mogłaś dopuścić do tego, żeby stracić takiego przystojniaka”), więc w ogóle nie była skora do powtórzenia takich przeżyć. Pierwszy krok Emmy na drodze do „rekonwalescencji” polegał na nauce postrzegania siebie jako integralnej i niezależnej osoby, a nie (jak od czasów liceum) ozdobnego dodatku do Gene’a czy w ogóle jakiegokolwiek innego mężczyzny.