caysii

  • Dokumenty2 224
  • Odsłony1 157 829
  • Obserwuję794
  • Rozmiar dokumentów4.1 GB
  • Ilość pobrań686 233

Kell Amber - Saving Valor

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Kell Amber - Saving Valor.pdf

caysii Dokumenty Książki
Użytkownik caysii wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 87 stron)

Rozdział 1 Valor szedł przez hodowlę rozbawiony nagłym milczeniem. Zwierzęta wiedziały, że pośród nich był niebezpieczny drapieżnik i nie chciały zwracać jego uwagi. Obok niego, opiekun zwierząt posyłał mu kątem oka strachliwe spojrzenia. Rzadko zdarzało się, żeby mistrz wampirów, sam wybierał swoje ochronne psy, ale Valor chciał mieć pewność, że stworzy więź ze stworzeniami, które będą go strzegły gdy będzie spał. Gdyby psy czuły się z nim połączone, istniałoby większe prawdopodobieństwo, że ochronią go, poświęcając własne życie. Nie żyłby ponad dwa tysiące lat, będąc nieostrożnym. Zwiększona aktywność łowców istot nadnaturalnych zmusiła go, by zwiększył swoje bezpieczeństwo. Tych myśliwych nie obchodziło to, co złapali, tak długo jak było to nieludzkie. Opowieści kilku tych co uciekli, wystarczyły, aby każdy w społeczności paranormalnych zwiększył ochronę i sprowadził swoje rodziny bliżej. Nikt nie porwie wampira na oczach Valora. Chronił, co jego. Para srebrnookich dobermanów wpadła mu w oko. „Co z tą dwójką?” Opiekun pokiwał głową. „Są dobrymi zwierzętami do pilnowania. Znajdują się tutaj, ponieważ firma, która je trenowała zamknęła działalność.” „Ahh. Ich strata, mój zysk. Stephan, dodaj je do reszty.” Ciemnowłosy wampir podążający za nim, wydał cichy dźwięk zgody. Stephan nie był najgłośniejszym z jego towarzyszy, ale był lojalny. Cichy wampir, był przy boku Valora przez ponad trzysta lat. Ufał, że Stephan chroni jego plecy i nadzoruje szczegóły bezpieczeństwa, podczas gdy Valor koncentrował się na rządzeniu wampirami, będącymi pod jego kontrolą. Po kolejnym obejściu, jeszcze cztery psy zostały dodane: dwa rottweilery i dwa mieszańce. Valor był zadowolony. „Dobry wybór.” Powiedział drżącemu człowiekowi obok. „Dz-dziękuję panu.” Opiekun odpowiedział ostrożnie, starając się nie spojrzeć mu w oczy. Valor nie zadał sobie trudu aby ukryć swoje rozbawienie. Pomysł, że

wampir kontrolował swoje ofiary spojrzeniem, był mitem. Już dawno mógłby kontrolować mężczyznę gdyby chciał. Już miał zamiar opuścić hodowlę, kiedy usłyszał niskie skamlenie. Dźwięk szarpał nim, niski i potrzebujący odgłos, niemożliwy do zignorowania. Wabił go jak wezwanie syreny. Valor zawrócił, skanując pomieszczenie, ale nawet z jego doskonałym wzrokiem w nocy, nie mógł widzieć dalekich klatek. „Co tam jest?” „Nic, sir.” Odpowiedział opiekun z podejrzaną prędkością… „tylko kundel, którego złapaliśmy kilka tygodniu temu. Był na pół zagłodzony i dosyć poważnie poszarpany. Rzuca się na inne psy, więc trzymamy go z dala od nich, żeby nie było walki. Jest słodkim szczeniakiem, to nie typ jakiego szukasz.” Opiekun zbyt entuzjastycznie próbował przekonać Valora, że nie trzeba oglądać zwierzęcia. Zbyt ochoczo. Kolejny jęk przywołał go. „Pozwól, że sam to ocenię.” Podążając za dźwiękiem, dotarł do dużej klatki ze złoto-brązowym psem w środku. Dobrze umięśnione stworzenie miało lśniącą sierść, która błyszczała nawet w ciemności. Duże, bursztynowe oczy spojrzały na niego błagalnie. Pomóż mi, w jego umyśle zostały wyszeptane słowa. Głowa Valora odskoczyła do tyłu, instynktownie, próbując odeprzeć psychiczną inwazję. Chwilę zajęło mu, aby uświadomić sobie co to znaczy. Wilkołak. Spojrzał w oczy psa i zobaczył błyszczącą w nich inteligencję. Było coś więcej w spojrzeniu tej istoty niż u innych zwierząt, które wybrał dziś w nocy. Ludzkie rozumienie. „Wezmę go.” „Ale proszę pana, z niego nie da się zrobić dobrego psa obronnego. Nie ma odpowiedniej struktury kości potrzebnej do tego.” Zaprotestował opiekun. Valor

odwrócił się i popatrzył na mężczyznę znajdującego odwagę, aby spojrzeć mu w oczy w celu ochrony pięknego zwierzęcia. Rzucił mu uśmiech, który wielu ludzi uznawało za nieodparcie pociągający. „Nie będę używać go jako strażnika, chcę go jako moje osobiste zwierzę.” Powiedział najbardziej przekonywującym głosem. Ulga pojawiła się na ludzkiej twarzy. „W takim wypadku będę szczęśliwy, przekazując go. On potrzebuje dobrego domu. Chciałbym sam go wziąć, ale moja partnerka powiedziała, że jeśli przyprowadzę do domu kolejne zwierzę, to mnie samego umieści w budzie.” Valor skinął głową w kierunku psa. „Jak ma na imię?” „Nazywam go Książę.” Valor widział rumieniec mężczyzny nawet w słabym oświetleniu. „Wiem, że to popularne imię dla psów, ale z jakiegoś powodu, to naprawdę mu odpowiada.” „Hmmm.” Valor przez chwilę spoglądał na stworzenie. „Wyciągnijmy Księcia, żebym mógł go zabrać do jego nowego domu.” *** Caden obserwował przez kraty wysokiego wampira. Proszenie o pomoc jednego z nieumarłych było ryzykiem, ale jeśli szybko się stąd nie wydostanie, jego stado znajdzie go. Już przebywał tu dłużej niż to planował. Wiedział, że wataha jego brata zacznie na niego polować, kiedy odkryje, że nie ma jego ciała tam, gdzie je zostawili. Nie chciał być nieruchomym celem, kiedy zostanie odnaleziony. Było za wielu członków stada, którzy uważali, że był dobrym kandydatem na alfę, bądź też, że jego istnienie było zagrożeniem dla obecnego alfy, jego przyrodniego brata Jamesona. Caden nie potrzebował bólu głowy, związanego z byciem przywódcą stada. Chciał tylko żyć w spokoju i znaleźć miłego mężczyznę, aby móc się ustatkować. Wydał długie psie westchnienie.

Matka Jamesona, Eliza, musi to uwielbiać. Nigdy nie wybaczyła jego ojcu, że ją porzucił, kiedy znalazł swoją prawdziwą partnerkę w matce Cadena. Eliza czyniła jego życie trudnym na milion sposobów, a wszystko stało się jeszcze gorsze, wraz ze śmiercią jego rodziców w wypadku samochodowym dwa lata temu. Przynajmniej dzisiejsza noc wygląda teraz lepiej. Wampir Valor pachniał najładniej ze wszystkich rzeczy, jakie czuł od długiego czasu. Miał zaskakująco bogaty i soczysty zapach, nie jak ten o imieniu Stephan, który pachniał jak sadza w kominku. Zapach oszustwa. „Zaraz maleńki wyciągniemy cię stąd.” Powiedział Valor. Nieumarły obserwował go uważnie, jakby chciał przejrzeć wszystkie sekrety Cadena. Marna szansa, że to się wydarzy. Tak szybko, jak będzie wolny, zamierzał wynieść się w diabły z tego miasta. Miał nadzieję, że jego plecak będzie nadal tam, gdzie go zostawił zanim stado napadło na niego. Dzięki doskonałej opiece placówki szpitalnej dla zwierząt i jego zdolnościom leczniczym wilkołaka, był całkowicie zdrowy i gotowy do podróży. Uwaga Cadena wróciła do wampira, kiedy drzwi klatki zostały otwarte. Instynktownie skoczył ku wolności. Zanim jednak, udało mu się odbiec wystarczająco daleko, potężna dłoń chwyciła go za kark, zapobiegając ucieczce. „Nie tak szybko mój piękny zwierzaku.” Powiedział Valor, zatrzaskując smycz na jego obroży. Caden warknął niezadowolony. „Nigdy nie widziałem, żeby tak się zachowywał. Nawet, kiedy wyciągaliśmy go, żeby nałożyć maść na otwarte rany.” Opiekun odezwał się zatroskanym głosem. Caden odwrócił się i polizał przyjaźnie jego dłoń. Nie chciał, by miły człowiek był strapiony. Mężczyzna był bardzo dobry dla niego i innych zwierząt. Lubił, kiedy opiekun był w pobliżu, ponieważ zawsze pachniał kombinacją zwierzaków, którymi się opiekował i szczęściem. Caden stanął ochronnie pomiędzy człowiekiem a kłami wampira.

„Nie bój się szczenię, nie zamierzam go skrzywdzić.” Powiedział Valor, migając w jego stronę zębatym uśmiechem. Nieoczekiwanie opiekun uklęknął i owinął ramiona wokół Cadena, ignorując strasznego wampira trzymającego jego smycz. „Bądź dobrym chłopcem Książę, a mistrz Valor dobrze się tobą zaopiekuje.” Złożył niedbały pocałunek na głowie Cadena. Oparł się instynktowi, żeby warknąć na miłego mężczyznę. Zamiast tego posłał mu najlepszy psi uśmiech i polizał twarz człowieka, smakując słoną gorycz łez. „Nie martw się o Księcia. Będzie miał szczęśliwe życie przy moim boku.” Powiedział Valor. Caden wydał niski, zdegustowany dźwięk, czym zasłużył sobie na szarpnięcie smyczy. „Zachowuj się chłopcze.” Nie zmuszaj mnie, żebym cię ugryzł. Wyszeptał w głowie wampira. „Nie myśl, że to nie działa w obie strony.” Valor zachichotał. Caden, skłonił ulegle głowę. Jeśli Valor będzie myślał, że nad nim panuje, to będzie miał większe szanse ucieczki. Niech mężczyzna myśli, że to on jest alfą, a on tylko szczeniakiem i będzie czekał na odpowiedni czas. *** Valor obserwował pochyloną głowę psa, ale nie dał się oszukać. Młody zmiennokształtny, miał w zanadrzu więcej sztuczek niż cyrkowy kucyk. Nie uszło jego uwadze, że klatka, w której spał Książę była odizolowana i trzy razy większa niż innych zwierząt albo, że miał przygotowane legowisko i pierwszorzędny pokarm, jakiego nie widział w innych klatkach. To był szczeniak, który lubił swoje luksusy. Pogłaskał dłonią jego plecy i poczuł dziwne, kojące uczucie, wynikające z tego kontaktu. Częścią problemu z bycia tak starym jak Valor, była ogromna gorączka krwi i chęć zabicia w tym czasie wszystkiego w pobliżu. Większość wampirów w

jego wieku oszalało z czystej furii i ostatecznie zostali zlikwidowani przez swoich braci, w celu zachowania w sekrecie społeczeństwa wampirów. Było tylko kilku innych w jego wieku, których znał i jeszcze się nie poddali. Podrapał uszy zwierzęcia i poczuł falę przyjemności. Nie pragnienie, ale czystą, nieskrępowaną radość. Schował swój nieustający gniew, pod kocykiem prostego zadowolenia, co pozwoliło mu złapać więcej powietrza niż kiedykolwiek było mu potrzebne. Co to do cholery było? Szczeniak przechylił głowę w jego stronę, uniwersalne, zainteresowane psie spojrzenie. Poczułeś to? Wysłał Księciu mentalne pytanie. Co? Po raz pierwszy Valor zdał sobie sprawę, że wilkołak brzmiał bardzo młodo. Chociaż był dorosłym psem, mógł być nadal dzieckiem w ludzkich latach. „Chodź, zabierzmy cię do domu.” Powiedział, pociągając delikatnie smycz. „A pozostałe, sir?” Stephan zapytał z szacunkiem. Valor pogłaskał złotą głowę pod ręką. „Hmmm. Oczywiście inne też.” Z delikatnym pociągnięciem poprowadził Księcia korytarzem klatek. Czuł pragnienie ucieczki stworzenia, ale był dziwnie niechętny by go wypuścić. Ogólnie pomiędzy gatunkami było wiele złej krwi, ale kiedy usłyszał głos zmiennego w swojej głowie, zamiast czuć niechęć do kłopotliwego zwierzęcia, Valor poczuł sympatię. Jednak nie czuł się aż tak empatycznie, żeby pozwolić dzieciakowi odejść, zanim nie zobaczy go w ludzkiej postaci. Szli do limuzyny w ciszy. „Umieść psy w ciężarówce.” Rozkazał, wskazując na duży samochód z napędem na cztery koła zaparkowany za limuzyną. Stephan wyciągnął rękę po smycz Księcia.

„Ten jeden nie.” Powiedział Valor, szarpiąc psa poza jego zasięg. Zaborczość wypełniła go, kiedy owijał trzykrotnie smycz wokół swojej dłoni. „Zabieram go ze sobą.” „Do limuzyny?” Powiedział Stephan. Jego głos wypełniony był czystym przerażeniem. „Co jeśli on tam nasika, albo co gorsza, zostawi wszędzie sierść? Valor uśmiechnął się. Stephan był dobrym facetem, ale miał aż przytłaczającą troskę o swoje ubranie. „Zaufaj mi. Mój pies nie zamierza nasikać w limuzynie.” Lepiej żebyś tego nie zrobił. Wysłał cichą myśl do Księcia. „A psia sierść?” „Możesz się przebrać, jak wrócimy do domu.” Powiedział Valor, nie dbając o to, co się stanie z jego ubraniem. Ktoś je wyczyści. Stephan patrzył na niego z niedowierzaniem, ale Valor nie zamierzał zmienić swojego postanowienia. On rządził i do diabła żaden inny wampir go od tego nie odwiedzie. Stephan pierwszy odwrócił wzrok. „Nie wiem, dlaczego musimy zabierać tego przeklętego psa z nami.” Stephan mruknął, otwierając drzwi przed Valorem. „Właź chłopcze.” Wilkołak zareagował na rozkaz, posyłając mu bezczelne spojrzenie, zanim wsunął głowę do wnętrza pojazdu. Po ostrożnym powąchaniu wnętrza limuzyny, złoty zwierzak skoczył i usadowił się na fotelu. Valor przesunął się obok niego, pozostawiając Stephanowi siedzenie naprzeciwko. „Nie może siedzieć na podłodze?” Książę zawarczał. „Możemy założyć mu kaganiec?” Słowa wyszeptane w jego umyśle sprawiły, że nie mógł powstrzymać śmiechu.

„Nie. On nie może siedzieć na podłodze.” Powiedział, ignorując zdumione spojrzenie Stephana. Bezwiednie pogładził miękkie futro. Uczucie spokoju wypełniło go, odsuwając wszystkie zmartwienia jakie ciążyły na nim, jako na przywódcy swoich ludzi. „Myślałem, że lubisz psy tylko jako strażników?” Zapytał Stephan, obserwując szeroko otwartymi oczami, oczywiste przywiązanie Valora do zwierzęcia. „Cytuję. Zwierzęta są dobre tylko wtedy, kiedy są przydatne.” „On jest przydatny.” Odpowiedział, głaszcząc zwierzę. „Uspokaja mnie.” Dziwny grymas przebiegł przez twarz Stephana. „W takim razie wykorzystamy pozostały tuzin.” Valor uśmiechnął się, czując jak napięcie spływa z niego jak woda. Nie pamiętał kiedy czuł się tak dobrze… chyba nigdy. Kilka mil drogi minęło im w milczeniu. Wreszcie Stephan przerwał ciszę. „Jak zamierzasz go nazwać?” Valor spojrzał na wilkołaka. Caden. Miękki głos wyszeptał w jego głowie. „Caden.” Powtórzył. „Zamierzam nazwać go, Caden.” „Jakiś szczególny powód? To trochę dziwne imię dla psa.” Valor uśmiechnął się i pogłaskał głowę zwierzęcia. „Pasuje do niego.” „Skoro tak mówisz, ale inni będą się zastanawiać nad twoim nowym zwierzakiem.” „Niech się zastanawiają.” Nie zrezygnuje z wilkołaka. Jego palce zatopiły się zaborczo w futro, kiedy drapał szczeniaka za uszami. Złote oczy Cadena przymrużyły się i wyciągnął długi, różowy język z przyjemności. „Głupiutkie szczenię.” Gdy zbliżyli się do bramy jego majątku, metalowe drzwi otworzyły się w odpowiedzi na czujnik zamontowany w samochodzie. Z myślą o wilkołaku, Valor

spojrzał na teren nowym wzrokiem. Było dużo miejsca dla stada psów, ale zastanawiał się, jakie inne potrzeby mają zmienni. „Myślisz, że masz wystarczająco dużo miejsca do biegania?” Zapytał zwierzę. Caden podniósł głowę i przyglądał się widokowi na zewnątrz. Tak. Dał miękką odpowiedź. „Idealnie.” Stephan pokręcił głową z rozbawieniem, ale Valor zignorował to. Jego ludzie, muszą się przyzwyczaić do niego, rozmawiającego ze swoim psem. Miał przeczucie, że będzie to długo trwało, jeśli uda mu się przekonać Cadena, żeby z nim został. Wyszedł z limuzyny, cały czas ściśle kontrolując smycz. Czuł, jak Caden napina swoje mięśnie, by uciec. „Nie uda ci się.” Powiedział, przyciągając zwierzę bliżej. „Należysz teraz do mnie.” Chętny, by zobaczyć jak jego pupil wygląda w ludzkiej postaci, wbiegł szybko po schodach swojej rezydencji, ignorując spojrzenia swoich ludzi i kierując się dalej na piętro, gdzie znajdowały się jego pokoje. „Mistrzu.” Cella zawołała swoim grzmiącym jak dzwon głosem. „Nie zamierzasz przedstawić nas swojemu zmiennemu pupilowi?” Kurwa. Valor zatrzymał się i odwrócił. Widok szoku na twarzy Stephana, był prawie warty jego rozdrażnienia, że nie udało mu się dotrzeć do pokoi. „To jest Caden. Mam zamiar zabrać go do moich komnat i poznać go bliżej.” Było kilka chichotów w tłumie. „Czy mogę go mieć, kiedy skończysz?” Rozpoznał głos Donaldo. Zanim jego umysł przetworzył ruch, trzymał go już w powietrzu wolną ręką za gardło. Ściskając mocno, patrzył z satysfakcją jak Donaldo wytrzeszcza oczy. Gniew przepłynął przez ciało Valora, zwiększając jego moc.

„Jeśli chociaż pomyślisz, o dotykaniu, próbowaniu albo patrzeniu na mojego wilkołaka, rozerwę cię na strzępy i będę świętował na twoich wnętrznościach. Czy to wystarczająco jasne dla ciebie?” „T-t-a-a-k-k.” Wykrztusił przez ściśnięte gardło. Powodowany gniewem, Valor rzucił nim ponad głowami tłumu, aż walnął w ścianę. W jego głowie rozlegał się surowy, pierwotny ryk. Będą widzieć w nim mistrza, albo pozabija ich wszystkich. Ciemna mgła zaćmiła mu wzrok, kiedy ogarnęła go wściekłość. Delikatne palce splotły się z jego, natychmiast łagodząc jego gniew i niczym wir, chwytając jego duszę. Valor wziął powolny wdech. Jego wizja została oczyszczona, widział cały swój dwór klęczący przed nim. „Wszystko w porządku.” Miękki, zmysłowy głos odezwał się obok niego. „Jestem całkiem pewien, że wiedzą kto tu rządzi.” Obracając się, Valor spojrzał na młodego człowieka, który sięgał mu ledwo do ramienia. Kudłate, karmelowe włosy, otaczały nieskazitelną twarz i parę zachwycających, złotych oczu, w których błyszczały szmaragdowe i rubinowe światełka. Wysokie kości policzkowe, szpiczasty podbródek i duże, zapraszające do pocałunku usta, zmieniły pęd furii Valora w tsunami pożądania. Jedyną rzeczą, która powstrzymywała go przed pomyleniem człowieka obok niego z kobietą, była aura męskiej mocy, która otaczała go jak najlepszy afrodyzjak. Kły Valora wydłużyły się i poczuł narastającą wilgoć w ustach. Nie mogąc się powstrzymać, podniósł młodego zmiennego i wbił zęby we wrażliwe miejsce na szyi. „Oh, kurwa.” Usłyszał przekleństwo wilkołaka. Musiał powiedzieć młodemu człowiekowi, że nie wolno mu przeklinać, ale później. Później, kiedy nie będzie przytłoczony niesamowitym smakiem Cadena. Nigdy, żadna krew, nie smakowała taką siłą i tak… żywo, jakby sączył ze źródła życia.

Zachwycony nie przestawał, póki nie usłyszał spowolnienia serca młodego mężczyzny. Podniósł usta i chciał polizać ranę aby ją zamknąć, ale ślady po jego kłach były już zaleczone. „Wow.” Miękki wykrzyknik wysłał dreszcze potrzeby w górę i w dół kręgosłupa Valora. „Wszystko w porządku?” Zapytał, chociaż słyszał, że serce Cadena wraca już do normalnego rytmu. Wilkołak niesamowicie szybko się uzdrowił. Człowiek, potrzebowałby kilku dni, aby dojść do siebie po takiej utracie krwi. „Czuję się dobrze.” Usłyszał miękką odpowiedź Cadena. Valor czuł się niesamowicie. Moc wypełniła jego żyły siłą krwi zmiennego, a jego umysł był jasny i spokojny. Dopiero w tym momencie uświadomił sobie, jak bardzo jego myślenie stało się mgliste. Oblizując usta, obserwował przepiękne stworzenie obok niego. Coś w tym małym, seksownym zmiennokształtnym mężczyźnie, działało na wszystkie jego zmysły. „Chodź, pójdziemy do mojej komnaty.” *** Caden, spojrzał na drapieżnika wpatrującego się w niego. Był tak twardy, że ledwo mógł wytrzymać. Chciał owinąć nogi wokół przystojnego wampira i ocierać się o niego. Szybki rzut oka wokół, ukazał mu wampiry wciąż klęczące wokół nich. „Może powinieneś powiedzieć im, że mogą wstać.” Caden zdjął obrożę i smycz, odwijając ją z ręki Valora, zanim złożył wszystko na stoliku. Instynkt samozachowawczy mówił mu, żeby nie dawać seksownemu wampowi nic, co mogłoby go utrzymać.

Błyszczące, czarne oczy nie spuszczały z niego wzroku, kiedy Valor mówił do swoich ludzi. „Możecie wstać. Będziemy w mojej komnacie. Trzymajcie się z dala od mojego wilkołaka.” Z zaborczym ramieniem owiniętym wokół jego talii, poprowadził Cadena z powrotem po schodach. Myśli o tym, co wampir zrobi z nim, kiedy będą już sami, wypełniały umysł Cadena zarówno podnieceniem, jak i niepokojem. „Smakujesz lepiej, niż cokolwiek co próbowałem wcześniej.” Powiedział wampir głębokim, seksownym głosem. Caden był rozdarty, nie wiedząc czy to dobry pomysł. Nie podobała mu się wizja bycia zabawką do żucia dla wampira. Jednakże, tereny stada były tylko pięć mil od posiadłości wampira i nie mógł ryzykować schwytania przez ludzi Jamiego. Ostatnim razem ledwo przeżył. Apartament Valora znajdował się na najwyższym piętrze rezydencji. Caden był ciągnięty z pokoju do pokoju, ledwo mogąc się rozejrzeć, nim Valor szarpał go dalej. Kiedy zbyt długo zatrzymał się przed ładnym obrazem, wampir podniósł go i przeprowadził przez ostatnie dwa pokoje niosąc. Wydając niegodny zmiennego pisk, Caden wylądował z lekkim odbiciem na środku dużego łóżka. Patrzył szeroko otwartymi oczami, jak Valor zdejmował koszulę i spodnie, stając przed nim w ciągu kilku minut całkiem nagi. Najwidoczniej alfy wampirów nie noszą bielizny. „Dobrze wyglądasz na moim łóżku.” Warknął. Caden nie mógł odpowiedzieć, kiedy pożądanie przepłynęło przez jego ciało, zakłócając pracę mózgu. Może nie zaszkodzi pobyć tu kilku dni, przed podjęciem decyzji, co robić dalej. Jęknął, kiedy silne dłonie zerwały z niego ubranie. Był zaskoczony, że Valor nie powiedział nic na temat jego stroju. To był bardzo rzadki talent, żeby zatrzymać ubranie podczas zmiany, ale może mężczyzna wiedział o wiele więcej o wilkołakach, niż Caden o wampirach.

Jego umysł wyłączył się, gdy gorące usta zamknęły się na jego prawej brodawce i kły ocierały się o jego skórę. Valor zlizał pojawiającą się kroplę krwi. „Mógłbym pić z ciebie przez wieczność.” Powiedział gorącym głosem. Wampir zaczął zsuwać się niżej i Caden cały zesztywniał. „Co?” Pożądanie zniknęło z twarzy Valora, kiedy poczuł strach. „Nie jestem pewien czy chcę twoje kły, tak blisko moich jaj.” Mężczyzna wybuchnął śmiechem. Jego ciało poruszało się konwulsyjnie, zanim uspokoił się, opierając głowę na poduszce obok Cadena. „Nigdy nie zrobię nic, żeby zagrozić twoim klejnotom.” Śmiał się. Ciepłe spojrzenie jego oczu, robiło dziwne rzeczy z żołądkiem zmiennego i znowu ogarnęło go pożądanie. Valor sięgnął do szuflady obok łóżka i wyciągnął butelkę nawilżacza. Ponieważ obaj byli istotami nadnaturalnymi, nie mogli przenosić chorób. Pytające spojrzenie w oczach wampira uspokoiło jego nerwy. Skinął głową. „Chcesz mnie na plecach, czy na rękach i kolanach?” Valor uśmiechnął się. „Chcę widzieć twoją twarz.” *** Valor spojrzał na Cadena leżącego na łóżku i niemal nie wystrzelił. W ciągu swojego długiego życia miał wielu kochanków, wszystkich atrakcyjnych na swój sposób, ale żaden nie usidlił tak jego zmysłów, jak ten wspaniały człowiek leżący pod nim. Oblizał usta, smak Cadena przepłynął przez jego kubki smakowe, odciskając piętno na jego duszy. Nie wiedział, co jego ludzie pomyślą o jego nowym kochanku, ale on zatrzyma go i każdy kto będzie próbował powstrzymać go przed tym, zostanie wyeliminowany. Podziwiając nieskazitelną, złotą skórę Cadena i wspaniale wyrzeźbione mięśnie, poczuł jak jego penis staje się jeszcze bardziej twardy i zanurzył dwa palce w nawilżaczu. Wilkołak nie wyglądał jak kulturysta, ale miał

wspaniały zestaw mięśni, które prawdopodobnie wyrobił, poruszając się w swojej zwierzęcej postaci. Z innymi kochankami używał czasami kilku batów i łańcuchów, ale nigdy jeszcze nie czuł takiej potrzeby użycia stałej obroży, aby zatwierdzić jego własność nad drugim człowiekiem. Może dlatego, że jego kochanek był w części zwierzęciem. Valor czuł przymus, aby naznaczyć mężczyznę tak, by inni wiedzieli, że należał do kogoś, bez względu na jego postać. Jego pamięć podsunęła mu wspomnienie o prezencie, który trzymał w szufladzie. Zamierzał jutro dać go swojemu kochankowi. Caden może i był mniejszy, ale zdecydowanie czuć było moc i przekorę promieniującą od zmiennego. On nie był uległym kochankiem. Będzie musiał walczyć z nim o przewagę. Na szczęście Valor nigdy nie cofał się przed wyzwaniem i jeśli wiedział coś o życiu, to właśnie to było warte jego wysiłku. Fiut Cadena stał wysoko, kiedy jego niesamowite, złote oczy obserwowały każdy ruch Valora. „Nie martw się mój piękny, idealnie się tobą zaopiekuję.” Zanucił. Caden prychnął. „Mężczyźni nie są piękni.” „Ty jesteś, dla mnie.” Odpowiedział z prawdziwą szczerością. Ostrożnie wsunął w niego jeden palec, potem następny. Człowiek pod nim był gorętszy, niż jakikolwiek kochanek jakiego miał wcześniej. Wampiry miały zazwyczaj chłodniejszą temperaturę ciała, ale żaden człowiek nie był cieplejszy, niż jego złoty zmienny. Cholera, powinien już wcześniej spróbować zmiennokształtnego. Podekscytowany, Valor skoncentrował się na tym co robił i próbował myśleć o jakichś nieseksownych rzeczach, aby nie poddać się swojej żądzy, zanim nie zaspokoi swojego kochanka. Caden zdawał się doskonale wiedzieć czego potrzebuje Valor. Seksowny wilkołak jęczał, wiercił się i błagał, żeby zamienił swoje palce na ciało. „Chodź, dość już przygotowań. Pieprz mnie.” Błagał. „Proszę… ty… teraz.” Sapał. Valor uśmiechnął się, zastanawiając się czy Caden wiedział, że nigdy nie

pozwoli mu odejść. Było coś w szczupłym mężczyźnie, czego rozpaczliwie potrzebował i zrobi wszystko, by zachować to na zawsze. Podczas kolejnej godziny Valor odkrył, że sutki Cadena były wrażliwe, ale nie miał łaskotek na żebrach. Wilkołak jęczał najgłośniej, gdy męskie ręce były trochę ostrzejsze, a kiedy pogrążał się w jedwabistym, gorącym ciele, było to najbardziej niesamowite doświadczenie, w całym jego dwu tysiącletnim życiu. Caden otaczał go jak lawa, wzmagając jego pragnienie o tysiąc stopni. Wchodzenie i wychodzenie w jego ciasną dziurkę, skupiało cały umysł Valora. Pokój, klan, wszystko wyblakło w jego świadomości, aż nie zostało nic poza nim i Cadenem. Caden był jego światem. Złote oczy zmiennego, trzymały w uwięzi wzrok Valora. Głębokie, z pasją, czerwone i zielone refleksy jaśniały życiem i łączyły się z jego niesamowitym połączeniem. Mógł niemal zobaczyć zwierzę patrzące na niego. „Kurwa, jesteś wąski.” Mruknął, wysuwając się lekko z gorącego imadła mięśni młodszego mężczyzny i wsuwając się z powrotem. „Nie, to ty jesteś po prostu ogromny.” Odpowiedział Caden, podnosząc tyłek na spotkanie jego ruchów. Valor poczuł, jak w jego gardle narasta śmiech. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz miał zabawę z kochankiem. Może nigdy. W końcu, jego pasja wybuchła. Wystrzelił w Cadenie, zanim wyciągnął z niego swojego fiuta i pozostała sperma wypłynęła na złotą skórę. Urzeczony, rozprzestrzenił palcami lepką wilgoć i wmasował ją w ciało kochanka. Wiedział , że drugi mężczyzna będzie nim pachniał przez cały dzień. Zadowolony z siebie, chwycił długi, gruby penis Cadena i pompował go, aż nie wystrzelił swoim nasieniem. Zlizał rozlany płyn, a resztę rozprowadził na

własnej piersi, czując potrzebę bycia naznaczonym przez swojego kochanka1 . Bycia związanym z drugim mężczyzną. Senny, zadowolony uśmiech pojawił się na twarzy Cadena. „Naznaczyłeś się.” Powiedział z podziwem. „Chciałem żebyś wiedział, że jestem twój, tak jak ty, należysz do mnie.” W zaskakująco szybkim tempie, Caden przyciągnął Valora do siebie i owinął swoimi ramionami. „Odpocznij. Będziemy się martwić wszystkim jutro rano.” Valor uśmiechnął się. „Nie miałeś na myśli jutro wieczorem?” „Obojętnie.” Wciąż uśmiechnięty, mistrz wampirów zatracił się w uścisku kochanka. 1 Ale brudas :P

Rozdział 2 Caden obudził się w ciemnym pokoju. Mrugając, próbował skupić się na otoczeniu. Zajęło mu chwilę, zanim wspomnienie ostatniej nocy, dotarło do jego umysłu. Ciało Valora ciągle było owinięte wokół niego, jakby drugi człowiek bał się, że go straci, kiedy będzie spał. Musiał się stąd wydostać. Już lepsze byłoby schwytanie przez ludzi jego brata, niż ujarzmienie przez wampira. 2 W głowie ciągle słyszał ostrzeżenia matki. Unikaj wampirów bez względu na koszty. To było jej motto, które miało wiele dowodów na swoją prawdziwość. Rodzina jej kuzynów, została zabita przez krwiożerczy klan wampirów. A co on zrobił? Przy pierwszej oznace kłopotów, użył wampira, by go z nich wyciągnął. Powinien pozostać psem. Tamci ludzie byli bardziej niż szczęśliwi, mogąc dbać o niego. „Kurwa.” „Musisz przestać przeklinać słodkie szczenię.” Głos Valora, owinął się wokół jego nagiej skóry jak jedwab, sprawiając, że jego hormony stanęły w płomieniach. Seks jeszcze nigdy nie był tak dobry, jak ostatniej nocy w ramionach wampira. Otarł się o drugiego mężczyznę, czując się bardziej jak kot niż pies. „Spokojnie zwierzaczku.” Wielka ręka Valora przytrzymała głowę Cadena, kiedy ofiarował mu głęboki pocałunek. Zmienny wiedział, że powinien przygotowywać się do ucieczki, ale z rękoma wampira na nim, ledwo mógł formułować myśli, a co dopiero strategiczny plan. Ich kochanie się, było szybkie i mocne. Valor, próbował odcisnąć na nim swoje piętno. Po wszystkim, leżał, dysząc zadowolony w stercie pościeli, podczas gdy wampir, wcierał ich esencje w jego skórę3. „To swędzi4 . Idę wziąć prysznic.” 2 A co się stało z: zostanę tu może trochę dłużej? :/ 3 Co za facet :P 4 No co ty nie powiesz?!

Ciemne oczy zbadały go tak dokładnie, jakby Valor ważył każde jego słowo. „Bardzo dobrze. Pójdę z tobą i umyję ci plecy.” „Brzmi ok.” Odpowiedział Caden. Przecież to nie było tak, że wampir będzie obserwował go w każdej minucie. W końcu pojawi się szansa i uda mu się uciec, a jeśli nawet ma to oznaczać kilka dni wypełnione gorącym seksem, niech tak będzie. Po ekscytującym prysznicu, który składał się z wielu pieszczot i szybkiego numerka przy ścianie kabiny, para opuściła łazienkę. Ludzki sługa czekał już na nich w sypialni. Valor stanął przed Cadenem. „Nikt nie będzie oglądał cię nago.” Warknął. Sługa odwrócił głowę na bok, zamykając oczy. „Przepraszam panie. Przyszedłem zobaczyć, czy ty albo twój nowy pupil, nie potrzebujecie czegoś.” Człowiek nie potrafił ukryć drwiny, wymawiając słowo pupil. „Ostrożnie Bryant. Był czas, kiedy bycie pupilem lidera klanu, było oznaką honoru. Pamiętaj, że kiedy mówisz do mojego wilkołaka, mówisz do mnie. Nie pozwolę na brak szacunku dla niego.” „Jesteś głodny, mój zwierzaczku?” Zapytał Valor, nadal zasłaniając widok służącemu. „Tak.” Odpowiedział Caden. Nie był pewien, jak powinien zwracać się do wampira, ale nie chciał być lekceważony. „Przynieś nam stek, dużo warzyw i szklankę mleka.” Caden prychnął. Warzywa, fuj5 . „Potrzebujesz pożywienia także dla swojej ludzkiej połowy. Nie pozwolę, żebyś był niedożywiony pod moją opieką.” Caden miał nadzieję, że jego nadzór nie będzie trwał za długo. Definitywnie będzie musiał odejść, zanim przyzwyczai się do takiego traktowania. Świat wilkołaków był szorstkim miejscem, gdzie pazury i kły decydowały o pozycji na drabinie społecznej. Caden stałby się za miękki, jeśli zatrzymałby się tu zbyt długo. 5 A co on ma pięć lat? 

Jego życie zależało od tego, czy stanie na własnych nogach. „Teraz odejdź.” Powiedział Valor do sługi. „Czy potrzebujesz dawcy?” Zapytał służący, posłusznie trzymając zamknięte oczy. Valor był wstrząśnięty, kiedy zdał sobie sprawę, że jego ciało nadal pulsowało mocą, która napełniła go, gdy ostatniej nocy spróbował wilkołaka. Po raz pierwszy zastanowił się, czy opowieści o starożytnych królach wampirów, trzymających zmiennych jako swoich pupili, były tylko plotkami. Dałby wiele, aby przez cały czas czuć taką potęgę. Jak często mógłby pić z Cadena, żeby mu nie zaszkodzić? „Wszystko w porządku. Przynieś tylko mojemu ulubieńcowi posiłek z dużą ilością protein.” Tak szybko jak sługa wyszedł, przyciągnął Cadena do siebie wzdychając, kiedy poczuł kontakt jego skóry. Jego irytacja względem sługi i pamięć o wszystkich problemach, natychmiast odpłynęły pod wpływem kojącej fali napływającej od wilkołaka. Trącił nosem szyję Cadena i uśmiechnął się, kiedy ciało jego kochanka napięło się. „Nie zamierzam cię ugryźć. Po prostu się delektuję.” Wdychając, bogaty zapach liści i ciepłej gleby, Valor polizał jego skórę i przyciągnął bliżej. „Pachniesz dla mnie tak dobrze.” Wyszeptał, przyciskając policzek do jedwabistej głowy Cadena. Czuł jego uśmiech przy piersi. „Ty także nie pachniesz źle.” Odpowiedział, przytulając się do niego. „Hej, kazałem ci przynieść jedzenie. Nie ma potrzeby gryzienia.” Valor cofnął się niechętnie. Zmuszenie rąk, aby uwolniły Cadena, sprawiło mu więcej trudności niż powinno.

„Muszę znaleźć ci jakieś ubrania.” Mruknął. Podszedł do szafy, wyciągnął czarną, jedwabną koszulę i przyłożył do kochanka. „Nie, żadnej czerni dla ciebie. To kolor nieumarłych a ty jesteś pełen życia.” Valor nie oczekiwał odpowiedzi, młody wilkołak nie był rozmownym typem, co bardzo mu odpowiadało. Cisza emanująca z Cadena była jednym z powodów tego, że był taki kojący. Valor, nigdy nie uważał gadatliwości za atrakcyjną. Następnie, wyciągnął koszulkę w kolorze głębokiej zieleni. Wzdłuż kołnierzyka i rękawów miała wyszyty jego herb, przedstawiający kruka. Była miękka i jedwabista, niesamowicie wyglądała przy jasnych włosach Cadena. „Włóż swoje dżinsy do niej, a ja zamówię kilka nowych na jutro.” Nie byłby w stanie znieść Cadena, noszącego ubranie kogoś innego. Ich woń, mogłaby przyćmić jego zapach i Valor musiałby zabić jednego ze swoich podwładnych, tylko z powodu pożyczonego ubrania. Caden nie mówił wiele. Po prostu wciągnął spodnie i przyjął koszulkę z cichym, ‘dzięki’. Trudno było Valorowi dowiedzieć się, co myśli jego kochanek. W przeciwieństwie do wampirów czy ludzi, wilkołaki trudno było odczytać. Musiałby wniknąć głęboko w umysł Cadena, aby dowiedzieć się co myśli, a był pewien, że jego kochanek dowie się o tym i będzie obrażony wtargnięciem. Zanim zdążył zapytać kochanka co się dzieje w jego głowie, rozległo się pukanie do drzwi. „Wejść.” Weszło dwóch służących, z tacami wypełnionymi jedzeniem. Valor mógł poczuć zapach piwa, kurczaka, różnych warzyw i owoców. Nie zabrakło też szklanki mleka i czegoś o zapachu… czekolady. Czekolada? Myśl o otruciu jego wilkołaka, popchnęła go do zadania pytania. „Możesz jeść czekoladę?” Oczy Cadena zabłysnęły gniewem. „A dlaczego nie? Ponieważ mogę zmieniać się w psa? Sądzisz, że jestem jednym z nich!” Zadrwił.

Służący zamarli, słysząc niski pomruk w głosie wilkołaka. „Przepraszam kochanie, ale nie znam osobiście żadnego zmiennego, a nie chcę żebyś był chory.” Patrząc na postawę kochanka, mógł powiedzieć, że jego słowa nie zostaną szybko zapomniane. Z wyprostowanego ciała i zaciśniętej szczęki, promieniowała złość. Szybkie spojrzenie w oczy Cadena, ukazało mu iskierki, które zaczęły nabierać groźnego blasku. Znak, który Valor wiedział, że oznacza przeżywanie przez kochanka głębokich emocji. Cholera. Mieli taki miły poranek. Odesłał służących machnięciem ręki. Szybko odłożyli tace i uciekli z pokoju. Teraz, gdy było czysto, podszedł do Cadena i delikatnie objął mniejszego mężczyznę swoimi ramionami. „Nie chciałem cię zdenerwować.” Potarł policzkiem o miękkie włosy. „Nie znam reguł wilkołaków. Będziemy musieli, jeszcze wiele o sobie się dowiedzieć i nawzajem nauczyć.” Utrzymywał swój głos niskim i przymilnym, wciągając Cadena mocniej w swoje objęcia. Zmienny westchnął. „Przypuszczam, że musimy. I dla twojej wiadomości, czekolada sprawia, że trochę mnie mdli”. Valor, mógł usłyszeć irytację w głosie Cadena, kiedy niechętnie przyznawał się do alergii. Roześmiał się. „Więc zostanie wykreślona z menu.” Brzuch Cadena wybrał ten moment, żeby zaburczeć. „Chodźmy coś jeść, a potem zobaczymy co porabiają moi towarzysze krwi.” Bez zastanowienia, wysunął krzesło dla Cadena. Wilkołak rzucił mu dziwne spojrzenie, ale nie powiedział ani słowa kiedy siadał. Valor podniósł pokrywy na tacach i z zadowoleniem zanotował dużą ilość różnorodnego jedzenia, jakie jego ludzie przygotowali w tak krótkim czasie. Chociaż mieli w rezydencji ludzkich dawców, kucharz rzadko się dla nich wysilał. Sądząc z zapachów, Jenkins musiał opróżnić całą spiżarnię.

„Pachnie wspaniale.” Powiedział Caden, błyskając uśmiechem, który wyprawiał dziwne rzeczy z jego żołądkiem. Nikt nigdy, nie uśmiechał się do niego. Wampiry kuliły się w jego obecności, a ludzie ukrywali się w strachu przed jego gniewem. To było nie do pomyślenia, że śliczny wilkołak nie mógł rozumieć takiego niebezpieczeństwa. Jednak Caden patrzył na niego jak na kochanka, bez obawy, że Valor ugryzie go i wyssie jego krew. Oszołomiony, Valor usiadł po drugiej stronie stołu i przyglądał się szczupłemu, wspaniałemu człowiekowi, który wyczyszczał jedzenie z dwóch pełnych tac. Zrobił sobie mentalną notkę, aby powiedzieć szefowi kuchni, że musi podwoić ilość jedzenia, kiedy Caden zaczął nadgryzać kość.6 „Potrzebujesz więcej?” Rumieniec zabarwił policzki młodego mężczyzny. „Nie. Ja po prostu lubię szpik.”7 Przyznał z nieśmiałym uśmiechem. „Dam ci całą miskę kości jeśli chcesz, ale teraz jest czas, żeby sprawdzić, czy moi ludzie nie potrzebują niczego. Odkładam czas każdej nocy, w celu rozwiązania ewentualnych problemów, które mogą się pojawić.” Valor podszedł do kredensu i wyjął obrożę z diamentami i rubinami, którą dostał od czarownicy ponad sto lat temu. Kobieta powiedziała mu, że nadejdzie taki dzień, kiedy będzie chciał zatwierdzić kochanka i będzie potrzebował obroży, żeby zrobić to poprawnie. W tamtym czasie, wyśmiał ją. To nie było w jego stylu, zatwierdzanie kochanka i tego rodzaju gówno. Jednak obroża była idealna dla kogoś, kto zmieniał się w psa. W ten sposób ludzie będą wiedzieć, że należy do Valora, nieważne jaki kształt przyjmie. Zawrócił i podszedł do Cadena, który nadal obgryzał kości. „Mam coś dla ciebie.”8 Valor podniósł obroże, nieprzygotowany do blasku i niskiego warczenia, wydobywających się z jego wilkołaka. 6 HA, ha, ha  i on twierdzi, że nie jest psem. 7 Moja ciocia też lubi  Może jest wilkołakiem… 8 Ale będzie chryja :/

„Nie jestem twoim nowym zwierzątkiem domowym!” Zraniony słowami kochanka, Valor ukrył swój ból pod maską gniewu. Chwytając Cadena za koszulę, podniósł go z krzesła. „To jest dokładnie to, czym jesteś.” Jego nagły zryw wściekłości zniknął tak szybko, jak się pojawił. Z westchnieniem, postawił Cadena z powrotem na nogi. Te wspaniałe, złote oczy obserwowały go ostrożnie, wysyłając rzadkie ukłucie winy w Valora. „Sądziłem, że ci się spodoba. Bycie zatwierdzonym jako mój, jest rzadkim przywilejem.” Caden spojrzał w oczy wampira i poczuł wyrzuty sumienia. Valor naprawdę myślał, że oferuje mu wielki zaszczyt. Stając na palcach, złożył miękki pocałunek na policzku kochanka. „W twojej kulturze to zaszczyt. W mojej kulturze oznacza to, że się poddaję i staję na niższej pozycji niż ty. Będziesz moim Alfą. To oznacza, że będę należeć do ciebie i oddaję się w twoje ręce, ufając, że będziesz o mnie dbać. To prawie jak małżeństwo. Czy jesteś gotowy, na tego rodzaju zobowiązania?” Valor pogładził dłonią głowę Cadena, co stawało się coraz bardziej znajomym gestem. „Noszenie tej obroży będzie mówić innym, że nie wolno cię dotykać. Nie chciałem odbierać ci twojego statusu. To ważne, żebyś nosił tą obrożę. Wtedy będziesz pod moją opieką, gdy jesteś tutaj.” I tu właśnie był haczyk. Jak długo jeszcze tu będzie? Patrząc w jego żarliwy wzrok podczas tej wypowiedzi, Caden wiedział, że mu ulegnie. W końcu żył w innej kulturze, przynajmniej czasowo, więc musiał dostosować się do jej zwyczajów. Poczuł niemiłe ukłucie, kiedy pomyślał, na jakim etapie swojego życia się znajduje. Miał nadzieję, że skończy studia budowlane i osiądzie z kimś, kogo będzie kochał. Nie tylko musiał uciekać przed zakończeniem

ostatnich dwóch klas, ale gdy żył ciągle w biegu, nie mógł się odważyć, aby zaryzykować czyjeś życie. Ktoś, kto będzie z nim związany, będzie w niebezpieczeństwie ze strony watahy Jamesona. Mrugając, aby pozbyć się łez, Caden poddał się. „W porządku. Będę to nosić.” Poczuł chłód metalu na szyi, zanim materia szybko nagrzała się od jego skóry. Obroża pasowała idealnie i Caden nie mógł powstrzymać się przed spojrzeniem w lusterko, aby zobaczyć jak to wygląda. Klejnoty migotały oszałamiającymi refleksami. Była naprawdę niezwykła i chyba warta więcej, niż jego samochód. „To piękne.” Powiedział, podziwiając blask. „Zwrócę ją, kiedy nadejdzie czas, żebym odszedł.” Na krótką chwilę, ręce Valora zacisnęły się na jego ramionach, aż Caden zaczął się zastanawiać, czy drugi mężczyzna zamierza zostawić siniaki. „Mam nadzieję, że nie zamierzasz nigdzie iść w najbliższym czasie.”9 Powiedział Valor, niskim głosem przepełnionym mroczną pasją. Odwrócił się i zobaczył wampira, patrzącego na niego ze znanym błyskiem pożądania w oczach. Ciało Cadena natychmiast odpowiedziało na to spojrzenie, jakby był szkolony, by stać się twardym na pierwszy znak pożądania Valora. „Myślałem, że mamy spotkanie.” Valor westchnął. Caden widząc to, uśmiechnął się. Był pewien, że mężczyzna nie musi oddychać. To było naprawdę zabawne zachowanie, od kiedy wampir nie był człowiekiem. Mądrze nic nie powiedział. „Chcesz się podzielić tym, co jest takie zabawne?” Zapytał Valor, unosząc jedną brew. „Nie.” Odpowiedział. Podszedł i wsunął rękę pod ramię swojego kochanka, który zdążył ubrać się całkowicie na czarno, podczas gdy Caden podziwiał swoją 9 Heh… to się zdziwisz ;)