caysii

  • Dokumenty2 224
  • Odsłony1 147 179
  • Obserwuję791
  • Rozmiar dokumentów4.1 GB
  • Ilość pobrań682 267

Lauren Christina - Roomies (pl)

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :2.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Lauren Christina - Roomies (pl).pdf

caysii Dokumenty Książki Reszta
Użytkownik caysii wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 248 osób, 175 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 366 stron)

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 2 Chomik: Black-Hood Zakaz rozpowszechniania

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 3 1 Według rodzinnej legendy, urodziłam się na podłodze taksówki. Jestem najmłodsza spośród szóstki rodzeństwa i najwyraźniej mama w przeciągu czterdziestu minut przeszła od trybu "Mam małe skurcze, ale pozwól, że skończę robić obiad" do "Witaj, Holland Lina Bakker". To zawsze jest pierwszą rzeczą, o której myślę, kiedy wsiadam do taksówki. Odnotowuję, że trzęsę się z wysiłku, zajmując miejsce na lepkim fotelu, że milion zapomnianych odcisków palców i niezidentyfikowanych smug przysłania szybę i pleksiglasową barierę - i że podłoga taksówki jest naprawdę okropnym miejscem na spotkanie dziecka ze światem. Zatrzaskuję za sobą drzwi od samochodu, aby zablokować wiatr wiejący na Brooklynie.  Stacja na pięćdziesiątej ulicy, Manhattan. Oczy kierowcy napotykają moje w lusterku wstecznym, a ja mogę sobie wyobrazić, o czym myśli: Chcesz jechać taksówką do metra na Manhattanie? Panienko, mogłabyś tam dojechać pociągiem za trzy dolce.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 4  Ósma Aleja. I czterdziesta dziewiąta ulica. - Dodaję, ignorując drapiący rumieniec uświadamiający mi, że jestem absurdalna. Zamiast pokonać taksówką całą drogę do domu, chcę, by kierowca zabrał mnie z Park Slope na stację metra w Hell's Kitchen1 , mniej więcej dwie przecznice od mojego budynku. Nie chodzi o to, że jestem zbytnio przezorna i nie chcę, aby taksówkarz widział, gdzie mieszkam. Chodzi o to, że jest poniedziałek, około jedenastej trzydzieści, i będzie tam Jack. Przynajmniej, powinien. Odkąd ponad sześć miesięcy temu po raz pierwszy zobaczyłam, jak gra na stacji przy pięćdziesiątej ulicy, jest tam w każdy poniedziałkowy wieczór, w każdą środę i czwartek rano przed pracą oraz w piątki podczas pory obiadowej. We wtorki go nie ma, a w weekendy nigdy go tam nie widziałam. Jednak, to poniedziałki należą do moich ulubionych, ponieważ w sposobie, w jaki pochyla się nad swoją gitarą, tuląc ją, uwodząc, znajduje się intensywność. Muzyka, która przez cały weekend wydaje się być uwięziona, jest wypuszczona na wolność, przerywana jedynie przez sporadyczne, metaliczne brzęczenie monet rzucanych do otwartego futerału na gitarę przy jego stopach, albo ryk nadjeżdżającego pociągu. Nie wiem, co robi w czasie, gdy go tu nie ma. Jestem również dosyć pewna, że jego imię to nie Jack, ale musiałam go nazwać jakoś inaczej niż "uliczny grajek", a nadanie mu imienia sprawiło, że moja obsesja wydaje się mniej żałosna. Tak jakby. Taksówkarz jest milczący; nawet nie słucha radia, ani innych kakofonicznych dźwięków, do których każdy Nowojorczyk się przyzwyczaja. Odrywam się od 1 Hell's Kitchen - znana również jako Clinton, to dzielnica po zachodniej stronie Midtown Manhattan w Nowym Jorku. (przyp. tłum.)

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 5 mojego telefonu i Instagramowej papki pełnej książek i instruktaży robienia makijażu, i spoglądam na deszcz ze śniegiem i breję na drogach. Mój koktajl chyba nie wyparował ze mnie tak szybko, jak na to liczyłam, i do czasu, gdy zatrzymujemy się przy krawężniku, a ja płacę za kurs, w mojej krwi nadal utrzymuje się jego upajająca żywiołowość. Nigdy wcześniej nie przyszłam zobaczyć Jacka po pijaku i to jest albo okropny, albo fantastyczny pomysł. Chyba niedługo dowiemy się jaki. Docierając do podnóża schodów, przyłapuję go na strojeniu swojej gitary. Zatrzymuję się kilka kroków dalej, przyglądając się mu. Z pochyloną głową i w blasku ulicznego światła schodzącego po schodach, jego jasno brązowe włosy wydają się niemal srebrne. Jest odpowiednio niechlujny dla naszego pokolenia, ale wygląda czysto, więc lubię myśleć, że posiada ładne mieszkanie i stałą, dobrze płatną pracę i robi to tylko dlatego, bo to kocha. Ma taki rodzaj włosów, któremu nie potrafię się oprzeć, starannie przycięte po bokach, ale dzikie i nieokiełzane na szczycie. Wyglądają również na miękkie, błyszczące pod światłem i na takie, co można okręcić na palcu. Nie wiem, jakiego koloru są jego oczy, ponieważ nigdy na nikogo nie spogląda, kiedy gra, ale lubię sobie wyobrażać, że są brązowe lub ciemno zielone, wystarczająco ciemnej barwy, aby się w nich zatracić. Nigdy nie widziałam, jak przyjeżdża, ani jak odchodzi, gdyż zawsze przechodzę obok niego, wrzucając dolara do futerału i idąc dalej. Potem, ukradkiem spoglądam - jak wielu z nas - na miejsce, w którym siedzi na krześle na szczycie schodów, latając palcami po szyi instrumentu. Jego lewa dłoń wyciąga nuty, jakby to było tak proste, jak oddychanie. Oddychanie. Jako początkujący pisarz, to mój najmniej lubiany frazes, ale tylko taki pasuje. Nigdy nie widziałam, by czyjeś palce tak się poruszały, tak jakby nie musiał nawet o nich myśleć. W pewnym sensie, jest tak, jakby nadawał gitarze prawdziwy ludzki głos.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 6 Podnosi wzrok, kiedy wrzucam banknot do jego futerału, mrużąc na mnie oczy i nagradzając mnie cichym:  Dziękuję bardzo. Nigdy wcześniej tego nie robił - nie spoglądał, kiedy ktoś wrzucał pieniądze do futerału - a ja jestem całkowicie zbita z tropu, gdy nasze oczy się spotykają. Zielone, jego oczy są zielone. A on nie od razu odwraca wzrok. Jego spojrzenie jest hipnotyzujące. Więc zamiast powiedzieć "nie ma sprawy", albo "jasne" - albo w ogóle nic, jak zrobiłby każdy inny Nowojorczyk - ja wyrzucam z siebie:  Bardzokochamtwojąmuzykę. - Ciąg słów powiedzianych jako jedno. Jestem nagrodzona najpokorniejszą iskierką uśmiechu, a mój podchmielony mózg prawie ma zwarcie. Robi to coś, kiedy na sekundę przygryza dolną wargę, zanim mówi:  Tak sądzisz? No cóż, jesteś bardzo miła. Kocham grać. Jego akcent jest mocno irlandzki, a jego dźwięk sprawia, że mrowi mnie w palcach.  Jak się nazywasz? Mijają trzy upokarzające sekundy, zanim odpowiada z zaskoczonym uśmiechem.  Calvin. A ty? To jest rozmowa. Jasna cholera, odbywam rozmowę z nieznajomym, w którym bujam się od kilku miesięcy.  Holland. - Mówię. - Jak prowincja w Niderlandach. Wszyscy myślą, że to synonim Niderlandów, ale tak nie jest. Uff. Dzisiejszego wieczoru doszłam do dwóch wniosków na temat dżinu: smakuje jak szyszki i najwyraźniej jest diabelskim sosem. Calvin uśmiecha się do mnie, mówiąc impertynencko:

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 7  Holland. Prowincja i uczona. - Cicho dopowiada pod nosem coś, czego nie całkiem mogę zrozumieć. Nie potrafię stwierdzić, czy rozbawiony błysk w jego oczach wynika z tego, że jestem zabawną idiotką, czy z tego, że bezpośrednio za mną jakaś osoba robi coś zajebistego. Nie będąc na randce od jakichś tysiącleci, nie wiem również, w jaką stronę powinna pójść po tym rozmowa, więc biorę nogi za pas, praktycznie przebiegając te dwadzieścia kroków, które dzielą mnie od stacji. Kiedy się zatrzymuję, grzebię w torebce z wyćwiczonym pośpiechem kobiety, która jest przyzwyczajona do udawania, że posiada coś ważnego, czym natychmiast musi się zająć. Słowo, które wyszeptał - uroczo - rejestruję jakieś trzydzieści sekund po czasie. Miał na myśli moje imię, jestem tego pewna. Nie mówię tego w stylu fałszywej skromności. Razem z moją najlepszą przyjaciółką, Lulu, zgodziłam się, że obiektywnie, jesteśmy przeciętnymi kobietami na Manhattanie, co jest całkiem nieźle, gdy tylko opuścimy Nowy Jork. Ale Jack - Calvin - jest pożerany wzrokiem przez każdego przewijającego się przez stację faceta i kobietę - od bogaczy z Madison Avenue, którzy odwiedzają metro, do kłótliwych studentów z Bay Ridge; szczerze, mógłby wybrać sobie partnerów do łóżka, gdyby poświęcił trochę czasu na to, aby spojrzeć na nasze twarze. Na potwierdzenie mojej teorii, szybkie zerknięcie do lusterka w puderniczce ujawnia błazeńską smugę maskary pod moim okiem i szczególnie upiorny brak koloru w dolnej połowie twarzy. Wyciągam rękę i próbuję wygładzić plątaninę brązowych kosmyków, które niemal zawsze są proste i bez życia, ale aktualnie uciekły z obrębu mojego kucyka i przeciwstawiają się grawitacji wokół mojej głowy. Uroczo, na chwilę obecną tak nie wyglądam.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 8 Muzyka Calvina powraca i wypełnia cichą stację w ten powtarzający się, dręczący sposób, który sprawia, iż właściwie czuję się bardziej pijana, niż myślałam, że jestem. Dlaczego przyszłam tu dzisiaj? Dlaczego do niego przemówiłam? Teraz muszę przeorganizować te wszystkie rzeczy w mojej głowie, jak to, że nie nazywa się Jack, a jego oczy posiadają sprecyzowany kolor. Wiedza o tym, że jest Irlandczykiem, prawie sprawia, że wariuję na tyle, aby iść i usiąść mu na kolanach. Ugh. Zadurzenia są najgorsze, ale z perspektywy czasu, miłość z oddali wydaje się o wiele prostsza od tego. Powinnam zająć się układaniem w głowie historii i obserwowaniem z daleka, jak każdy racjonalny świr. Teraz wyburzyłam tę czwartą ścianę i jeśli jest on taki przyjazny, jak mówią mi jego oczy, może zauważyć mnie, kiedy następnym razem wrzucę pieniądze do jego futerału i będę zmuszona sprawnie nawiązać z nim kontakt, albo uciec w przeciwnym kierunku. Może i jestem przeciętną dziewczyną, gdy moje usta są zamknięte, ale gdy tylko zaczynam rozmawiać z facetami, staję się przerażająco odpychająca, przez co Lulu nazywa mnie Grozoland. Najwidoczniej, nie myli się. I teraz pocę się pod moim różowym, wełnianym płaszczem, moja twarz się topi, a we mnie uderza prawie niekontrolowana chęć podciągnięcia rajstop pod same pachy, ponieważ powoli zsunęły się pod moją spódnicą i zaczynają wydawać się obcisłymi szarawarami. Naprawdę powinnam tego spróbować i po prostu naciągnąć je na talię, gdyż poza dżentelmenem śpiącym na pobliskiej ławce, jestem tu tylko ja i Calvin, a on już nie zwraca na mnie uwagi. Ale potem śpiący dżentelmen się podnosi, niczym zombie, i wykonuje jeden powłóczysty krok w moją stronę. Stacje metra są okropne, kiedy są takie puste. Stanowią jaskinie rozpustników, dręczycieli, ekshibicjonistów. Nie jest jeszcze tak późno - nie ma nawet północy - ale najwidoczniej właśnie przegapiłam pociąg.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 9 Przesuwam się w lewo, trochę bliżej peronu, i wyciągam telefon, aby wyglądać na zajętą. Niestety, powinnam wiedzieć, że pijacy i natarczywi mężczyźni nieczęsto są pod wrażeniem pilnej obecności iPhona, i zombie podchodzi bliżej. Nie wiem, czy to te maleńkie ukłucie strachu w piersi, czy powiew przechodzący przez stację, ale uderza we mnie obrzydliwy, morski zapach śluzu; kwasota psującej się, rozlanej wody sodowej, od miesięcy siedzącej na dnie kosza na śmieci. Podnosi rękę, wskazując palcem.  Masz mój telefon. Odwracając się, omijam go szerokim łukiem i kieruję się w stronę schodów i Calvina. Mój kciuk zawisa nad numerem Roberta. Idzie za mną.  Ty. Chodź tutaj. Masz mój telefon. Nie kłopocząc się tym, by podnieść wzrok, odpowiadam tak spokojnie, jak to tylko możliwe.  Zostaw mnie. Wciskam imię Roberta i przytrzymuję telefon przy uchu. Dzwoni powoli, jeden dźwięk na pięć uderzeń mojego serca. Muzyka Calvina potęguje, teraz agresywnie. Czy nie widzi, że ta osoba chodzi za mną po stacji? Nawiedza mnie absurdalna myśl, że to naprawdę niezwykłe, jak bardzo wchodzi w trans, kiedy gra. Mężczyzna zaczyna ten powłóczysty, chwiejący się bieg w moją stronę, a nuty wyrywające się z gitary Calvina stają się ścieżką dźwiękową dla wariata goniącego mnie po stacji. Moje rajstopy powstrzymują mnie od ucieczki z jakąkolwiek szybkością lub gracją, lecz jego niezdarny bieg nabiera tempa, stając się bardziej pewny. W telefonie słyszę cichy dźwięk odbierania.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 10  Hej, słoneczko.  Jasna cholera, Robert. Jestem na... Facet wyciąga rękę, owijając dłoń wokół rękawa mojego płaszcza i odrywając telefon od mojego ucha.  Robert!  Holls? - Krzyczy Robert. - Skarbie, gdzie jesteś? Chwytam się go, próbując się trzymać, ponieważ mam okropne przeczucie, że tracę równowagę. Strach posyła zimny, trzeźwy pęd po mojej skórze: ten mężczyzna nie pomaga mi stać prosto - on mnie spycha. W oddali słyszę głęboki krzyk:  Hej! Mój telefon spada na beton.  Holland? To się dzieje tak szybko - chyba takie rzeczy zawsze dzieją się szybko; gdyby było na odwrót, to chciałabym myśleć, że zrobiłabym coś, cokolwiek - ale w jednej sekundzie znajduję się na żółtej linii ostrzegawczej, a w następnej spadam na tory.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 11 2 Nigdy wcześniej nie znajdowałam się we wnętrzu karetki, a obudzenie się z chrząknięciem przed dwoma trzeźwymi profesjonalistami, jest tak samo upokarzające, jak mogłabym sobie wyobrazić. Sanitariuszka z trwałym grymasem wyrytym na czole, spogląda na mnie z surową miną. Monitory piszczą. Kiedy rozglądam się dookoła, moja głowa staje się statkiem kosmicznym, odliczającym czas do jakiegoś wybuchowego wydarzenia. Moja ręka boli - nie, nie tylko boli, ona krzyczy. Szybkie spojrzenie na nią mówi mi, że jest już unieruchomiona na temblaku. Wraz z odległym rykiem zbliżającego się pociągu, przypominam sobie, że zostałam zepchnięta na tory. Ktoś zepchnął mnie na tory! Moje serce zaczyna wykonywać w piersi jakąś chaotyczną wersję kung fu, a te paniczne tempo jest powtórzone przez różne maszyny, które mnie otaczają. Siadam, walcząc z ogromną falą nudności i wychrypiam:  Złapaliście go?  Ej, ej. - Ze zmartwieniem w oczach, sanitariuszka - imię na jej plakietce to ROSSI - delikatnie nakłania mnie, abym się położyła. - Wszystko w porządku. - Z przekonaniem, kiwa do mnie głową. - Wszystko w porządku.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 12 A potem wciska mi w dłoń wizytówkę. Narodowa Linia Zapobiegająca Samobójstw 1-800-273-8255 Przewracam ją na drugą stronę, zastanawiając się, czy pisze tam: Do kogo zadzwonić, gdy jakiś pijak spycha cię na tory Niestety, nie ma tam niczego takiego. Podnoszę na nią wzrok, czując, że moja twarz staje w płomieniach.  Ja nie skoczyłam. Rossi kiwa głową.  Już w porządku, pani Bakker. - Błędnie odczytuje mój zdziwiony wyraz twarzy i dodaje: - Wiemy, jak się nazywasz z twojej torebki, którą znaleźliśmy zaraz przy peronie.  Nie zabrał mojej torebki? Zaciska wargi w grymasie, a ja rozglądam się za wsparciem. W zasadzie, jest tutaj dwóch sanitariuszy - ten drugi jest typem niechlujnego Sanitariusza Miesiąca z kalendarza, który skrupulatnie zapisuje coś w karcie, stojąc na zewnątrz karetki. Jego plakietka głosi GONZALES. Trochę dalej, przy krawężniku, zaparkowany jest radiowóz, a dwóch funkcjonariuszy uprzejmie rozmawia przy otwartych drzwiach od strony kierowcy. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to nie jest najlepszy sposób na zainterweniowanie w potencjalnej sytuacji samobójczej: właśnie chrząknęłam jak świnia, moja spódnica jest dziwnie podwinięta przy biodrach, krocze moich rajstop gdzieś na południe od równika, a bluzka rozpięta, aby zrobić miejsce dla aparatur monitorujących

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 13 pracę serca. Osoba o skłonnościach samobójczych mogłaby tu doświadczyć upokorzenia. Podciągając spódnicę w dół z taką gracją, na jaką mnie stać, powtarzam:  Ja nie skoczyłam. Gonzales podnosi wzrok znad swojej papierkowej roboty i opiera się o drzwi do karetki.  Znaleźliśmy cię tam, skarbie. Zamykam oczy, warcząc na jego protekcjonalność. To nadal nie trzyma się kupy.  Dwóch sanitariuszy przypadkiem przechodziło przez stację metra zaraz po tym, jak spadłam na tory? Obdarza mnie małą iskierką uśmiechu.  Anonimowy rozmówca. Powiedział, że ktoś leży na torach. Nie wspominał o tym, by ktoś cię zepchnął. Dziewięć na dziesięć przypadków jest próbą samobójczą. Anonimowy rozmówca. CALVIN. Dostrzegam ruch tuż za karetką, przy krawężniku. Na dworze jest ciemno, ale jasna cholera, to na pewno on, a ja widzę go właśnie wtedy, gdy wstaje. Calvin napotyka moje oczy na ułamek sekundy przed tym, jak zaskoczony, opuszcza wzrok. Nie patrząc już więcej, odwraca się, by odejść w stronę Ósmej Alei.  Hej! - Wskazuję palcem. - Czekaj. Porozmawiajcie z nim. Gonzales i Rossi powoli się odwracają. Rossi nie wykonuje żadnego ruchu, aby wstać, a ja ponownie dźgam palcem do przodu.  Z tamtym facetem.  On cię zepchnął? - Pyta Gonzales.  Nie, myślę, że to on jest tym, który dzwonił.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 14 Rossi kręci głową; jej grymas jest mniej współczujący, a bardziej litościwy.  Tamten facet przyszedł po tym, jak zjawiliśmy się na miejscu zdarzenia i twierdził, że nic nie wie.  Kłamał. - Usiłuję pochylić się do przodu. - Calvin! Nie zatrzymuje się. Jak już coś, to przyspiesza, chowając się za taksówką, a następnie przebiegając przez ulicę.  On tam był. - Mówię im, zdezorientowana. Jezu, ile ja wypiłam? - Byłam ja, ten grajek - Calvin - i pijany facet. Pijak chciał mi zabrać telefon i zepchnął mnie z peronu. Gonzales przechyla głowę, wskazując na gliniarzy.  W takim razie, powinnaś zgłosić to na policję. Nie mogę tego powstrzymać - grubiaństwo po prostu wylatuje ze mnie.  Tak myślisz? Otrzymuję kolejny przebłysk uśmiechu; bez wątpienia dlatego, bo w obwisłych rajstopach i rozpiętej bluzce w kropki nawet częściowo nie wyglądam jak odważna, pyskata dziewczyna.  Holland, podejrzewamy, że twoja ręka jest złamana. - Gonzales wchodzi do środka i poprawia pasek mojego temblaku. - I możesz mieć wstrząśnienie mózgu. Naszym priorytetem jest teraz przewiezienie cię do Mount Sinai West. Czy istnieje ktokolwiek, kto mógłby się tam z tobą spotkać?  Tak. - Muszę zadzwonić do Roberta i Jeffa - moich wujków. Spoglądam na Gonzalesa, przypominając sobie, jak w jednej chwili trzymałam telefon w ręce, a w następnej spadałam na tory. - Czy znaleźliście również mój telefon? Krzywi się i patrzy na Rossie, która posyła mi swój pierwszy - przepraszający - uśmiech.  Mam nadzieję, że pamiętasz ich numer. - Podnosi plastikowy worek zawierający roztrzaskane pozostałości po moim ulubionym urządzeniu.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 15 ---- Gdy już zbadano mi głowę (żadnego wstrząśnienia mózgu), a moją prawą rękę wsadzono do gipsu (złamana kość łokciowa), ze szpitalnego łóżka składam raport policji. Dopiero gdy rozmawiam z dwoma nad wyraz onieśmielającymi funkcjonariuszami, odnotowuję, że unikałam nawiązania kontaktu wzrokowego z mężczyzną, który mnie złapał. Nie przyjrzałam się dobrze jego twarzy, chociaż mogłabym bardzo dokładnie opisać, jak pachniał. Gliniarze wymieniają między sobą spojrzenie, zanim ten wyższy mnie pyta:  Facet zbliżył się na tyle, by chwycić twój płaszcz, nakrzyczeć na ciebie i zepchnąć na tory, ale nie widziałaś jego twarzy? Mam ochotę krzyknąć "najwidoczniej nigdy wcześniej nie byłeś kobietą uciekającą przed upiornym kolesiem!", ale zamiast tego, pozwalam im kontynuować. Po ich minach mogę wywnioskować, że mój brak rysopisu niszczy wiarygodność historii o tym, że nie skoczyłam, i w obliczu łagodnego upokorzenia uznaję, że jeszcze bardziej podejrzanym byłoby to, gdybym znała imię grajka ze stacji, który zawiódł mnie i nie został, aby mi pomóc. Więc nie kłopoczę się tym, aby wspominać o Calvinie z imienia, a oni z niewielkim stopniem zaangażowania odnotowują informacje, które im podaję. Po tym jak wychodzą, kładę się na plecach, wlepiając wzrok w szary sufit. Co za szalona noc? Podnoszę dobrą rękę, mrużąc oczy na mój zegarek. Ranek. Jasna cholera, jest prawie trzecia. Jak długo byłam tam na dole? Ponad tępym rwaniem, które środki przeciwbólowe chyba nie przyćmiły, ciągle widzę Calvina stojącego przy krawężniku. To, że wciąż tam był, kiedy doszłam do siebie, coś oznacza, prawda? Ale jeśli to on był anonimowym

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 16 rozmówcą - a przypuszczam, że musiał nim być, gdyż wszyscy wiemy, że zombie nie miało telefonu - to dlaczego nie wyznał policji, że ktoś mnie zepchnął? I czemu kłamał i powiedział im, że nie był świadkiem? Specyficzne, pospieszne stukanie lakierków po linoleum narasta na korytarzu, a ja siadam prosto, wiedząc, co nadchodzi. Robert przedziera się przez zasłonę, a za nim bardziej płynnie wchodzi Jeff.  Co. Do. Kuuuuuuurwy? - Robert rozciąga ostatnie słowo do około siedemnastu sylab i bierze moją twarz w dłonie, nachylając się i badając mnie. - Masz świadomość tego, jak bardzo nas wystraszyłaś?  Przepraszam. - Krzywię się, czując, że po raz pierwszy mój podbródek drży. - Wyrwano mi telefon z ręki. Zobaczenie, jak moja rodzina panikuje, sprawia, że szok się zadamawia, a ja zaczynam się gwałtownie trząść. Emocje wzrastają niczym słony przypływ w mojej piersi. Robert się pochyla, przyciskając wargi do mojego policzka. Jeff również podchodzi bliżej, delikatnie kładąc rękę na moim kolanie. Chociaż nie jest ze mną spokrewniony więzami krwi, znam wujka Roberta przez całe moje życie. Spotkał młodszego brata mojej mamy, Jeffa, kilka lat przed tym, jak się urodziłam. Wujek Jeff jest tym spokojnym; kryje się za tym prowincjonalność. Jest opanowany, racjonalny i rozważny. Pracuje, jak możecie się domyślać, w finansach. Robert z kolei jest ruchem i dźwiękiem. Urodził w Ghanie i przeprowadził się tu, gdy miał osiemnaście lat, aby studiować na wyższej uczelni muzycznej w Filadelfii. Jeff mówił mi, że kiedy Robert ukończył naukę, dostał dziesięć ofert pracy, jednak wybrał stanowisko najmłodszego w historii koncertmistrza orkiestry symfonicznej w Des Moines, ponieważ w weekend, kiedy miał rozmowę kwalifikacyjną, oboje zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 17 Moi wujkowie opuścili Des Moines, gdy miałam szesnaście lat i udali się na Manhattan. Do tego czasu, Robert został awansowany przez zespół i stał się dyrygentem filharmonii. Przeniesienie się w pobliże Broadwayu, nawet jako dyrektor muzyczny, było dla niego dużym krokiem wstecz w zarobkach i prestiżu, ale teatr muzyczny jest miejscem, w którym serce Roberta bije i - co ważniejsze dla nich obu - w Nowym Jorku łatwiej jest być szczęśliwym mężem innego faceta niż w Iowa. Tutaj rozwinęli skrzydła, a dwa lata temu Robert usiadł i skomponował to, co niedługo stanie się najpopularniejszą produkcją na Broadwayu, To go opętało. Nie chcąc żyć długo z dala od nich, poszłam na Uniwersytet Columbia po mój tytuł magistra sztuk pięknych w kreatywnym pisaniu, ale w zasadzie to utknęłam w martwym punkcie. Bycie dzieckiem kończącym w Nowym Jorku studia z dyplomem magistra sztuk pięknych, czyni ze mnie marną płotkę pośród ogromnych szkół genialnych ryb. Bez pomysłu na wspaniałą, amerykańską powieść i z brakiem jakichkolwiek zdolności dziennikarskich, byłam praktycznie bezrobotna. Robert, mój wybawca, załatwił mi pracę w teatrze. Moim oficjalnym stanowiskiem jest archiwistka - faktycznie, dziwna rola dla dwudziestopięciolatki bez żadnego broadwayowskiego doświadczenia - i biorąc pod uwagę to, że mamy już milion zdjęć produkcji dla programu, jestem dotkliwie świadoma, iż ta praca była stworzona wyłącznie w ramach przysługi dla mojego wujka. Raz, czy dwa razy w tygodniu spaceruję sobie, losowo robiąc dla agencji prasowej zdjęcia scenografii, kostiumom i wybrykom za kulisami, aby później upublicznić je w mediach społecznościowych. Przez cztery wieczory w tygodniu pracuję w foyer, sprzedając koszulki To Go Opętało. Ale niestety, nie potrafię sobie wyobrazić, jak jedną dobrą ręką radzę sobie z szalonym zgiełkiem w trakcie antraktu oraz trzymam gigantyczną kamerę, i to przyczynia się do dodatkowego poczucia winy.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 18 Jestem taka bezużyteczna. Wyciągam spod głowy jedną z poduszek i pozwalam sobie kilka razy w nią krzyknąć.  Co się dzieje, słoneczko? - Robert odsuwa poduszkę. - Potrzebujesz więcej leków?  Potrzebuję więcej celów. Śmieje się, żeby to zignorować, pochylając się i całując mnie w czoło. Delikatna dłoń Jeffa w cichej solidarności wślizguje się w jedną z moich. Ale Jeff - słodki, wrażliwy, pożerający cyferki Jeff - w zeszłym roku odnalazł miłość do lepienia z gliny. Przynajmniej on posiada pasję do garncarstwa, która motywuje go do tego, aby przebrnąć przez nudny dzień pracy na Wall Street. Ja nie mam nic, oprócz miłości do książek napisanych przez innych ludzi oraz oczekiwania na zobaczenie, jak Calvin, przez kilka dni w tygodniu, gra na stacji przy pięćdziesiątej ulicy. Po dzisiejszym wyczynie, nie jestem nawet pewna, czy dalej tak uważam. Kiedy następnym razem go zobaczę, będę mniej skora do zachwytu, a bardziej do zaatakowania go i zapytania, dlaczego pozwolił, aby rzucono mnie pod przysłowiowe koła. Albo pociąg, że tak powiem. Może wrócę do Des Moines na czas zrastania się kości i dam sobie trochę czasu, aby przemyśleć, co naprawdę chcę zrobić z moim dyplomem, ponieważ jeśli chodzi o nauki humanistyczne, jeden bezużyteczny dyplom, plus drugi bezużyteczny dyplom, równa się zero pracy. Spoglądam na moich wujków.  Dzwoniłeś do mamy i taty? Jeff kiwa głową.  Pytali, czy powinni przyjechać. Śmieję się, pomimo mojego czarnego nastroju. Jestem pewna, że nawet bez wiedzy o stopniu moich obrażeń, Jeff powiedział im, aby się nie martwili. Moi rodzice nienawidzą miejskiego krzyku Nowego Jorku tak bardzo, że nawet

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 19 gdybym była złamana na pół i leżała na wyciągu, to i tak dla każdego byłoby lepiej, gdyby zostali w Iowa. Dla mnie z pewnością oznaczałoby to mniej stresu. W końcu, Jeff siada na materacu obok mnie i zerka na Roberta. Zauważam, że Jeff oblizuje usta, zanim zadaje trudne pytanie. Zastanawia mnie, czy wie, że to robi.  Zatem, co się stało, Hollsy?  Masz na myśli, dlaczego skończyłam na torach kolejowych? Robert obdarza mnie porozumiewawczym spojrzeniem.  Tak. A ponieważ jestem przekonany, że ta mała porada na temat interweniowania w przypadku zachowań samobójczych, którą właśnie nam udzielono w poczekalni, nie była konieczna, to może ty nam powiesz, jak spadłaś.  Osaczył mnie jakiś facet. Chciał mi zabrać telefon, a kiedy podeszłam zbyt blisko torów, popchnął mnie. Robertowi szczęka opada.  To się działo, kiedy do mnie dzwoniłaś? Policzki Jeffa robią się super czerwone.  Czy złożyłaś...  Doniesienie na policję? Tak. - Mówię mu. - Ale miał na sobie kaptur, a wiecie, że nawiązanie kontaktu wzrokowego z wariatami tylko ich zachęca, więc nie mogłam im powiedzieć nic więcej, poza tym, że był biały, brodaty, około trzydziestki i pijany. Jeff śmieje się sucho.  Tak jak większość ludzi na Brooklynie w piątkowy wieczór. Kieruję wzrok na Roberta.  Pociąg właśnie odjechał, więc nie było innych świadków.  Nawet Jacka? - Obaj wujkowie wiedzą o mojej miłości z metra. Kręcę głową.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 20  Nazywa się Calvin. - Odpowiadając na pytanie, które formułuje się w ich oczach, mówię. - Wypiłam parę drinków i zapytałam go. Robert uśmiecha się do mnie.  Odwaga po pijanemu.  Głupota po pijanemu. Jego oczy się mrużą.  Ale mówisz mi, że Calvin niczego nie widział?  Tak powiedział sanitariuszom, ale myślę, że to on był tym, który po nich zadzwonił. Robert otacza mnie silnym ramieniem, pomagając mi się podnieść.  No cóż, dostałaś wypis ze szpitala. - Całuje mnie w bok głowy i wypowiada pięć idealnych słów. - Wracasz z nami do domu.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 21 3 Mam na tyle szczęścia, że mieszkam na Manhattanie sama - co jest absurdalną rzadkością i zawdzięczam to jedynie hojności moich wujków. Robertowi oczywiście za pracę i Jeffowi, ponieważ zarabia kupę forsy i płaci pokaźną część mojego czynszu. Ale chociaż kocham mieszkać w moim małym mieszkaniu, przyznaję, że cieszę się, iż nie ma mnie tam dzisiaj. Powrót ze złamaną ręką do małej, ale jakże uroczej przestrzeni, przypomniałby mi tylko o tym, że jestem bezużyteczną, pozbawioną telefonu, uprzywilejowaną kupką kości, która jest tak żałosna, że pozwoliła pijanemu gościowi ją zaczepić i zepchnąć z peronu. Przebywanie u Jeffa i Roberta jest wygodne, lecz tu przynajmniej mogę znaleźć jakąś wartość minimalną: po małej drzemce, staję się towarzyszem gier planszowych, którego Jeff chciałby odnaleźć w Robercie. Jestem absurdalną współ-wokalistką, którą Robert zawsze pragnie mieć w swoim otoczeniu. I nawet z jedną ręką, jestem kucharzem, jakim żaden z nich nigdy nie będzie. Jeff bierze we wtorek wolne, aby upewnić się, że nic mi nie jest i kiedy wszyscy budzimy się i wstajemy około południa, przyrządzam dla naszej trójki przyzwoite jajka po benedyktyńsku. Nawet z jedną sprawną ręką wychodzą mi one lepiej, niż kiedykolwiek im. Robert zakochał się w tym daniu gdzieś

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 22 w latach dziewięćdziesiątych i gdy tylko opanowałam mikser i patelnię, poinformował mnie, że to musi być moją specjalnością, gdyż podaje się je z sosem Hollanderskim.  Łapiesz? Łapiesz? - Zawsze dodaje. Jeff i ja nadal jęczymy za każdym razem. Popołudnie mija nam na leżeniu na olbrzymiej kanapie oraz oglądaniu Brigadoon i Amerykanina w Paryżu. Robert powiedział mi, żebym wzięła sobie wolny wieczór, a on i tak musi być w pracy dopiero o piątej. Wiem, że dzisiaj nie zobaczę Calvina, zatem próbuję - i ponoszę porażkę - wymazać go z moich myśli. Wspomnienie mojego pierwszego spotkania z jego twarzą i głosem jest rozmyte przez koktajl uczuć: po pierwsze, rozczarowanie. On był moim szczęśliwym miejscem...dlaczego byłam zmuszona wyjść poza moją przewidywalną rutynę i zepsuć to wszystko gadaniem? Następne są gniew i zdezorientowanie. Czemu nie powiedział sanitariuszom prawdy? Dlaczego uciekł? I w końcu, przyciąganie... Nadal bardzo, bardzo chcę się z nim migdalić. ---- Następnego ranka, z sercem bijącym mi jak młot, zbiegam ze schodów prowadzących na stację, przyciskając torebkę do biodra i przepychając się przez wolno idących podróżnych. Na dole, gwałtownie się zatrzymuję, zawsze nieprzygotowana na dźwięk Calvina przedzierającego się przez bardziej szybsze, rozbudowane kawałki. Przez większość dni, gra wyłącznie klasycznie. Ale z jakiegoś powodu, we środy wydaje się faworyzować flamenco, chamamé i kalipso.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 23 O 8:45 tłum jest spory. Pachnie jak brudna stal i rozlana woda sodowa, kawa i ciastka, które facet obok mnie bez skrępowania wpycha sobie do buzi. Powracając na miejsce mojej bliskiej śmierci, spodziewałam się poczuć co najmniej jakieś emocjonalne turbulencje, ale poza chęcią otrzymania od Calvina odpowiedzi, nie czuję nic. Byłam tu tak wiele razy, że banalność moich wspomnień nadal przeważa nad moją traumą. Wciąż tylko czuję...ooch, grajek i ble, metro. Zajmuje mi kilka sekund, aby dojść do siebie, zanim w moim polu widzenia pojawia się Calvin. Generalnie nie jestem z tych, co lubią się kłócić, ale wiem, że nigdy nie przestanę rozmyślać o tym, co wydarzyło się w poniedziałkowy wieczór, jeśli przynajmniej czegoś nie powiem. Jego stopy wyłaniają się jako pierwsze - czarne buty, podwinięte nogawki - potem jego futerał na gitarę i nogi - rozdarcie na kolanie jego jeansów - biodra, tułów, pierś, szyja, twarz. Korek emocji zawsze zapycha mi gardło, gdy widzę jego ekspresję i to, jaki poruszający się staje, kiedy gra, nawet pośród chaosu metra. Odpycham je, grzebiąc za wspomnieniem tego, że zostawił mnie krzyczącą jak wariatka w karetce. Podnosi wzrok akurat wtedy, gdy staję przed nim. Szok z nawiązania kontaktu wzrokowego sprawia, że przewraca mi się serce, a ja się krzywię; moje słuszne oburzenie mnie opuściło. Jego oczy opadają na mój gips, a następnie wracają prosto do strun gitary. Pod cieniem jego zarostu dostrzegam rumieniec, który zakrada się na policzki. To potwierdzenie podnosi mnie na duchu. Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, właśnie wtedy gdy pociąg piszczy, aby zatrzymać się na peronie zaledwie kilkanaście metrów dalej, a następnie zostaję szybko połknięta przez morze ludzi, wylewające się z niego. Zdyszana, spoglądam przez tłum tylko po to, by zobaczyć, jak Calvin pakuje swoją gitarę i biegnie po schodach.

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 24 Niechętnie, przenoszę się w głąb stacji, zagnieżdżając się w hordzie podróżujących. To, że podniósł wzrok, jest godne uwagi, prawda? Zazwyczaj tego nie robi. To niemal tak, jakby czekał na to, aż się pojawię. Kolejny pociąg wjeżdża na stację i wszyscy zbliżają się do torów, zbliżają się do siebie, gotowi zawzięcie walczyć o miejsce w środku. I tak zaczyna się mój kompletnie niepotrzebny rytuał. ---- Kiedy się zjawiam, Robert czeka na mnie przed Teatrem Levin-Gladstone. Pewnie bardziej precyzyjnie będzie, jeśli powiem, że czeka na kawę, którą przynoszę mu od środy do niedzieli. Kiedy mu ją podaję, dostrzegam na kubku charakterystyczne logo i jestem pewna, że Robert też to zauważa. Szalone Espresso znajduję się dziesięć przecznic dalej. Jeśli Robert jest świadomy tego, że co rano jeżdżę pociągiem do ustronnej kawiarni, ponieważ chcę zobaczyć Calvina, nie wspomina o tym. Pewnie powinien to zrobić. Potrzebuję kopa w tyłek. Wiatr targa czerwonym szalikiem Roberta i jego czarnym, wełnianym płaszczem niczym dziką flagą, machającą w środku stalowego widoku na czterdziestą siódmą ulicę. Uśmiecham się do niego, pozwalając mu na tę cichą chwilę przemiany. Praca jest ostatnio dla niego stresująca: To go opętało odniosło nagły sukces w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy i wszystkie bilety na pokaz zostały wyprzedane na przewidywaną przyszłość. Jednak nasz główny aktor, Luis Genova, podpisał kontrakt tylko na okres dziesięciu miesięcy, który kończy się za miesiąc. Wówczas, legenda ekranu Ramón Martín zajmie jego miejsce,

Tłumaczenie: chomik Black-Hood 25 a wraz z jego intensywną, hollywoodzką sławą, Robert stanie pod jeszcze większą presją, aby upewnić się, że orkiestra wyniesie Ramóna do broadwayowskiej stratosfery. Jeśli Robert chce sobie trochę pospacerować i pić kawę na zwłokę, to wchodzę w to. Nie będę go zmuszać do tego, aby wszedł do budynku wcześniej, niż tego chce. Robi łyk, przyglądając się mi.  Jak ci się spało w nocy?  Środki przeciwbólowe i emocjonalne wykończenie zagwarantowały, że padłam na łóżko jak cegła. Robert kiwa na to głową, mrużąc oczy.  A jak tam twój poranek? Coś kombinuje. W odpowiedzi, patrzę na niego podejrzliwie.  W porządku.  Po tym, co wydarzyło się w poniedziałek - mówi i podnosi swój kubek - i tak poszłaś go dzisiaj zobaczyć na stacji? Cholera. Powinnam była wiedzieć, że mnie przyłapie. Może jednak zmuszę go, aby wszedł do środka. Otwieram ciężkie drzwi i trzepoczę rzęsami.  Nie wiem, o co ci chodzi. Robert wchodzi za mną do chłodnych cieni teatru. Nawet z odgłosami ludzi pracujących za kurtyną i na scenie, jest tutaj cicho w porównaniu z elektryczną atmosferą panującą podczas występów.  Codziennie kupujesz mi kawę w Szalonym Espresso.  Smakuje mi ich kawa.  Chociaż uwielbiam to, że codziennie dostarczasz mi kofeiny, oboje posiadamy w naszych mieszkaniach doskonale działające ekspresy do kawy. Co rano przejeżdżasz metrem dziesięć przecznic i z powrotem tylko po to, by kupić jakieś luksusowe espresso. Myślisz, że nie widzę, co robisz?