2 | S t r o n a
What’s
Left of Us
Amanda Maxlyn
Tłumaczenie:
ninell_0 & agunia2611
3 | S t r o n a
Po cieszącym serce zakończeniu What's Left of Me.
Miłość odnalazła mnie trzy latatemu.
Pokonałam raka, szczęśliwie wyszłam za mąż, za miłość
mojego życia i pracuję w kierunku swojej wymarzonej
kariery.
Nasze życie jest kompletne. Idealne, naprawdę.
Czy aby na pewno?
Zawsze chciałam stworzyć własną rodzinę, ale nigdy nie
marzyłam, że mogę ją mieć. Teraz Parker jest gotowy, żeby
wcielić moje marzenia w naszą rzeczywistość.
Ale czasem marzenia, są nawiedzane, przez nasze
najgłębsze lęki. Strach niepowodzenia, z powodu
posiadania dziecka, a w naszym przypadku… nawet
śmierć. Jak mam pomóc osobie, którą kocham, pozbyć się
obaw, kiedy wciąż próbuję przezwyciężyć te same, tylko
własne?
Razem musimy dowiedzieć się CO Z NAS POZOSTANIE1
.
1 What’s Left of Us.
4 | S t r o n a
Dla moich chłopców.
Wy dwoje uczycie mnie, że każdy lęk jest wart tego,
żeby stawić mu czoła.
Kocham was jak do gwiazd i z powrotem.
5 | S t r o n a
“Zyskujesz siłę, odwagę i pewność siebie dzięki
każdemu doświadczeniu, w którym naprawdę
przestajesz patrzeć lękowi w twarz.
Musisz robić rzeczy, których myślisz, że nie
możesz.”
Eleanor Roosevelt
6 | S t r o n a
Wierzę, że istnieją takie przeszkody w życiu,
którym musimy stawić czoła i je pokonać, zanim
będzie nam dane żyć długo i szczęśliwie.
Parker i Aundrea, nie różnią się w niczym, jeśli
chodzi o sprawienie by ich marzenia się spełniły.
Mam nadzieję, że ucieszy Cię ten nowy wspólny
rozdział ich życia, w którym będą pracować, żeby
przezwyciężyć swoje najgłębsze lęki, aby mieć
własne szczere i szczęśliwe zakończenie.
Z wyrazami miłości,
Amanda
xox
7 | S t r o n a
Prolog – ninell_0
Aundrea
Strach. Jest wszędzie dookoła nas. Znajduje sposób, żeby dostać się do
środka, osiedlając głęboko wewnątrz, odmawiając poddania się. Zamyka się,
podążając za tobą, przez drogę zwaną życiem. Sposób w jaki wprawia nasze ciała
w drżenie do samej głębi, pocimy się z powodu jednej myśli, albo sprawia, że
czujemy jakby nasze serca się zatrzymywały, powodując, że krew prędko płynie
z głowy do palców. To jedno słowo, może natychmiast spowodować, że nasz
oddech staje się powolny i ciężki, prowokując wewnątrz wszystkie najgorsze
emocje.
Nagle moja klatka staje się zbyt ciasna, do zniesienia. Nogi drętwieją, a
ręce czują się słabe. Serce bije zbyt szybko i nie ważne jak bardzo się modlę, żeby
zwolniło i ból z powodu zacisku odszedł, to się nie dzieje.
Zasysam powietrze. – Moja klatka. Jest za bardzo ściśnięta. – Szarpię
koszulkę, jak gdybym mogła ją zedrzeć. Miękka tkanina teraz sprawia wrażenie
jakby była w ogniu, paląc całe moje ciało.
- Mamo, nie sądzę, że jest z nią w porządku!
- Aundrea?
- Nie mogę oddychać… moja… ściśnięta… ból… nie chce przestać. Nie
czuję rąk, ani… – o mój Boże, to jest to.
Opadam na kolana.
- Czy ona ma atak serca? – spanikowana Genna stoi i krzyczy do taty.
Każdy sen jaki miałam, każde poczucie nadziei – wszystko, czego się
bałam, płonie właśnie przed moimi oczami.
Śmierć.
Łatwo zapomnieć o tym co najważniejsze, kiedy jesteś rozproszona przez
swój najgłębszy strach, podczas gdy w moim przypadku, jest nim pozostawienie
8 | S t r o n a
wszystkich, których kocham najbardziej. Czasami są to najbardziej niepokojące
myśli, które drążą głęboki tunel do twojego wnętrza i trzymają się kurczowo, nie
ważne jak mocno starasz się nimi potrząsać.
Nie przeraża mnie życie po śmierci. Nieznane może być czymś magicznym,
kiedy naprawdę o tym pomyślisz. Piękno możliwości.
Istnieją stłumione głosy dookoła mnie, krzyki i wrzaski, ale moje oczy są
zamrożone. Nie mogę poruszyć głową, żeby zobaczyć kto mówi. Nie jestem
nawet pewna gdzie się znajduję w tym momencie.
Zaczynam czuć, jakbym się unosiła i to wtedy, gdy zdaję sobie sprawę, że
jestem niesiona na noszach. Jest dwóch krzyczących mężczyzn. Dlaczego oni
krzyczą? Wołają do mnie?
Zaskakuje mnie zimny podmuch powietrza, kiedy maska zostaje założona
na moją twarz. To jest pierwszy raz, gdy biorę głęboki, wypełniający oddech od
którego wszystko się zaczęło.
- Będzie w porządku. Utrzymaj dla mnie swoje oczy otwarte, dobrze? –
instruuje jeden z mężczyzn, pochylając się bliżej mojejtwarzy.
Próbuję kiwnąć, ale potrząsa głową. – Nie próbuj się ruszać. – Czuję zimno,
w każdej zdrętwiałej kończynie. Potem ból.
Nie sądzę, że kiedykolwiek czułam taki ból w całym swoim życiu. Jest
jakby stu mężczyzn stojących na mnie, dźgało moją klatkę ostrymi jak brzytwa
nożami. Przysięgam, że z każdym ukłuciem bólu, słyszę odgłos noży wbijających
się głęboko we mnie, powoli rozdzierających mnie na pół. Wtedy ból przenika
moje serce i krzyczę.
- Ktoś musi zadzwonić do Parkera! – wrzeszczy Genna.
Mężczyzna zaczyna biec i czuję jakbym leciała. Wiatr unosi się nade mną
i jest to niemal uspokajające.
Otoczenie staje się zamazane, kiedy się unoszę. Wszystko dzieje się tak
szybko. Moja koszulka zostaje rozerwana, a lodowate elektrody są przyklejone
do klatki.
Krzyki wypełniają moje uszy, zagłuszając głośny łomot pochodzący od
mężczyzny poruszającego się dookoła. Nie wiem gdzie jestem, ale gdy słyszę
mamę, która mówi – Parker, chodzi o Aundreę. Jedziemy do szpitala. – Pozwalam
9 | S t r o n a
swoim oczom się zamknąć i po prostu modlę, żeby ból zelżał. Oraz żeby Parker
dotarł do mnie zanim będzie za późno.
10 | S t r o n a
Rozdział 1 – ninell_0
Aundrea
Trzy miesiące wcześniej.
Przyszłość.
Myślenie o niej jest przerażające.
Czasem życie może być przejażdżką przez nasze emocje: jak się czujemy
z tym, że sami możemy narzucić sobie obranąścieżkę.
Zanim Parker wszedł do mojego życia, nie myślałam o jutrze, a tym
bardziej o swojej przyszłości. Ale on mnie zmienił. Dzień w którym powiedział
mi, że może zobaczyć moją przyszłość, był dniem, w którym wiedziałam, że nic
mnie nie powstrzyma przed doświadczeniem początku i końca każdego dnia. Dla
niego.
Dla nas. Właśnie wtedy zaczęła się nasza przyszłość.
- Aundrea? – pyta cichy głos, wyrywając mnie z zamyślenia. Drżę, kiedy
Parker chwyta moją rękę, pomagając mi. Moje zmysły są pobudzone, próbując
wyłapać jakąś wskazówkę, jak na przykład to, gdzie jesteśmy.
- Czy teraz mogę spojrzeć? – chichoczę, niemal potykając się na
nierównym terenie. Parker kazał mi założyć opaskę na oczy, zanim opuściliśmy
mieszkanie poślizgnęłam się lekko, jak próbowałam utrzymać równowagę, ale nie
upadłam.
Jego uścisk na moim ramieniu się zacieśnia, gdy chichocze. – Prawie.
Jeszcze parę stopni.
Prowadzi mnie w górę po małych schodkach, rozluźniając swój uścisk,
kiedy docieramy na górę. Puszcza moje ramię, ale nie mówi ani słowa: nocne
powietrze wypełnia jedynie odgłos świerszczy. Wiatr muska delikatnie moją
twarz.
11 | S t r o n a
Moje uszy wychwytują dźwięk klucza wchodzącego do zamka. – Gdzie
jesteśmy? – pytam, chociaż wiem, że nie odpowie. Mam ogromną ochotę, po
prostu zerwać opaskę.
- Mamy do pokonania jeszcze ostatni malutki schodek, więc teraz ostrożnie.
– Chwytając mnie za łokieć, przeprowadza przez drzwi. Po kilku krokach do
środka, zatrzymujemy się gwałtownie. – Dobra, zdejmij ją.
Ściągam opaskę i mrugam, kiedy moje oczy się przystosowują.
- Co to jest? – stoję bez tchu przyglądając się otoczeniu. Przede mną jest
wielka otwarta przestrzeń, prowadząca do tego co na pierwszy rzut oka wygląda
jak kuchnia. Patrzę w dół, szurając nogami. Stoję na ciemnej twardej drewnianej
podłodze, która wydaje się być najpiękniejszą, szczegółowo wykonaną podłogą,
jaką kiedykolwiek widziałam. Z jednej strony, są wielkie szerokie schody
prowadzące do otwartej przestrzeni, która wznosi się nad tym gdzie obecnie
stoimy.
Oczywiście, wiem co to jest – dom – więc moje pytanie w rzeczywistości
powinno brzmieć – Dlaczego tu jesteśmy?
Parker podchodzi do mnie, biorąc jedną z moich dłoni w swoją. Patrzę w
górę, spotykając krystaliczno-niebieskie oczy mojego męża.
- Wiesz, że papier, to jest tradycyjny pierwszo rocznicowy prezent? –
potrząsam głową, oszołomiona. Podając mi zgięty liścik, mówi cicho. – Otwórz.
Rozwijam papier. Zasysam ostry oddech, kiedy czytam akt notarialny,
zaciskając go w swoich lepkich palcach. – Parker, kupiłeś nam dom. – To nie
wychodzi jak pytanie, ale raczej zszokowane oświadczenie.
Przełyka, jak pociera nerwowo kark, a lekko połyskujące krople potu
formują się na jego czole. Uśmiecham się na jego nerwowość, co powoduje, że
rozluźnia ramiona.
- Aundrea, zostałem nauczony, że gdy znajdziesz osobę, na której ci zależy,
powinieneś zrobić wszystko co w twojej mocy, żeby ją zatrzymać. Spędzać każdy
dzień swojego życia, udowadniając jej, że jest tego warta. Zawsze jesteś przy
moim boku, pomagając mi, chcąc mnie chronić i pokazując mi, że mogę być
możliwie najlepszym mężczyzną. Razem, zaczęliśmy budować życie, które coś
dla nas oznacza i chcę zacząć następny rozdział tutaj.
12 | S t r o n a
Wskazuje na cały dom dookoła nas. – Chcę się tu zestarzeć, mieć gromadkę
dzieci i słyszeć odgłosy ich kroczków biegających dookoła tych drewnianych
podłóg. Chcę zbudować przyszłość w tym domu razem z tobą.
Zakrywam usta, żeby powstrzymać wargę od drżenia. – Uwielbiam go. –
Mamroczę, a mój głos jest ledwo słyszalny. Nie zrobiłam nawet kroku, z miejsca
w którym stoję, ale już mogę powiedzieć, po tych drewnianych podłogach i
otwartej przestrzeni, że jestem całkowicie zakochana w tym domu.
- Naprawdę?
Rozglądam się po pomieszczeniu, zauważając kamienny piecyk, wysoki
sufit, jasne oświetlenie i ozdobne zakończenia. – Jest absolutnie wspaniały.
- Jak ty.
Ciepło rośnie na moich policzkach i jestem niemal pewna, że uszy stają mi
się czerwone. Jesteśmy razem od trzech lat, a małżeństwem od roku, a ten
mężczyzna, wciąż potrafi sprawić, że się rumienię.
- Chodź tu. – Bierze moją rękę, splatając nasze palce razem. – Pozwól mi
pokazać ci cały nasz dom.
Kiwam nieznacznie, pozwalając mu prowadzić. Oprowadza mnie po domu,
pokazując mi pokój, salon, każdą sypialnię i pomieszczenie. Wszystkie pokoje
wydają się być ogromne w tym domu. To jest więcej, niż mogłam sobie
kiedykolwiek wymarzyć. Parker tłumaczy, że to nowo wybudowany dom, co
wyjaśnia dlaczego ściany są tak gładkie, ale to mi nie przeszkadza, ponieważ
będziemy mogli to wszystko zrobić jako pan i pani Jackson.
Parker pokazuje mi każdy zakamarek, kończąc na tym, że stoimy przed
szklanymi przesuwanymi drzwiami w jadalni. Zimny podmuch powietrza uderza
we mnie, jak podążam za nim na zewnątrz na ogromny taras.
- Parker. – Biorę oddech. Otwieram usta, na widok który znajduje się
przede mną. Taras jest pokryty palącymi się świecami, a na środku leży ko c z
butelką szampana i dwoma kieliszkami.
- Jest niesamowicie, co? – pyta, wskazując na ogromne podwórko.
- Jest idealnie. – Jestem w całkowitym zachwycie, kiedy zdaję sobie
sprawę, że to wszystko jest nasze.
13 | S t r o n a
Podchodząc za mną, Parker owija ramiona wokół mojej talii, przyciągając
mnie do swojej klatki piersiowej. – Jesteśmy wystarczająco daleko od miasta, że
możesz patrzeć w gwiazdy tak wiele razy jak chcesz, bez rozpraszających świateł.
Opierając głowę na jego ramieniu, patrzę w górę na czarne niebo.
Mogłabym podziwiać ten widok całą noc. Napełniam płuca nocnym powietrzem
i wypuszczam je powoli, gdy przyglądam się naszemu ogrodowi z tyłu domu.
- Czy to realne? – pytam, lekko stłumionym głosem, uśmiechając się.
- Bardzo. Nasza przyszłość będzie tu dalej trwała, Aundrea.
Odwracam się twarzą do niego. – To miejsce jest niesamowite, Parker.
Szczerze, nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego miejsca dla nas dwoje.
Zgarniając mnie ramieniem, przytula ciasno, całując czubek mojej głowy.
Wtulając się mocniej, zaczynam myśleć o ostatnich paru miesiącach. Jak
mógł to zorganizować bez mojej wiedzy?
- Jak to zrobiłeś?
- Co masz na myśli?
Śmieję się. – Jak udało ci się kupić dom bez mojej wiedzy? Mam na myśli,
to, że rozumiem, że jestem zajęta egzaminami końcowymi i przygotowaniami do
zakończenia roku w przyszłym miesiącu, ale nie sądzę, że byłam aż tak z tego
wyłączona.
- Znam agenta nieruchomości. – Wzrusza ramionami, z lekkim uśmiechem.
– Przychodzi z psem do kliniki. Trzy miesiące temu, wspomniał o tej posiadłości
i kiedy spotkałem go niedługo po tym, jak wrócił, byłem zaskoczony, że wciąż
była w sprzedaży. Wiedziałem, że muszę ją zobaczyć, a gdy to zrobiłem, nie
mogłem się powstrzymać. Cena była odpowiednia, a reszta, jak to mówią, jest
historią.
Oczywiście, że znał agenta nieruchomości.
Znowu się zaśmiałam, a Parker uniósł brew. – Co jest takie zabawne?
- Co jeśli znienawidziłabym ten dom?
- Wiedziałem, że nie zrobiłabyś tego.
- Taki pewny siebie?
- Kiedy chodzi o ciebie, to tak.
14 | S t r o n a
Posyłając mu ciepły uśmiech, owijam ramiona wokół jego twardego ciała,
kładąc głowę na jego klatce. – Chodź. – Mówi, ciągnąc mnie na środek tarasu,
gdzie delikatnie palą się świece.
Siadając na kocu, wtulam się w niego, patrząc w górę na czyste niebo i
gwiazdy świecące nad nami. Mogę sobie wyobrazić siebie wpatrującą się z tego
miejsca w gwiazdy każdej nocy, albo leżącą na szezlongu z moim Kindle i
kieliszkiem białego wina.
To jest nasz dom.
Parker sięga po butelkę szampana, więc odchylam się do przodu, żeby dać
mu więcej przestrzeni. Strzela korkiem i nalewa do kieliszków, nie pozwalając
bąbelkom wypłynąć.
- Szczęśliwej rocznicy ślubu, Aundrea. I dużo więcej. – Podnosi kieliszek,
a ja robię to samo.
- Szczęśliwej rocznicy, przystojniaku.
Bąbelki łaskoczą mnie w gardło, gdy biorę małego łyka, obserwując co robi
mój mąż.
Nie było dnia, kiedy bym nie była wdzięczna, za tego mężczyznę przede
mną i każde jego niespodzianki. Przez ostatnie trzy lata, nie robił nic innego, jak
był wsparciem we wszystkim co robiłam, ciągle próbując dać mi wszystko, na co
zasługuję. Nauczył mnie korzystać z życia i nie mogę się doczekać tego
cokolwiek życie zdecyduje się rzucić na nasządrogę.
***
- Czekaj. Zatrzymaj się na chwilę i cofnij. Kupił ci dom? W sensie, dom,
dom? – moja najlepsza przyjaciółka Jean krzyczy mi do ucha następnego
wieczoru. Dom, dom? To jest jakiś inny rodzaj?
Odsuwając telefon, próbując z powrotem odzyskać słuch, odpowiadam. –
Tak, kupił nam dom. Nie tylko mi.
- Szczegóły. – Um… okej? – Cholera, Dre. – Mogę ją sobie wyobrazić
siedzącą na kanapie w swoim mieszkaniu w Minneapolis, potrząsającą głową z
15 | S t r o n a
podziwu, gdy mówi. – Kiedy się przeprowadzacie? Podejrzewałaś w ogóle, że
czegoś szukał?
Wzruszam ramionami, nawet jeśli ona mnie nie widzi. – Nie jesteśmy
pewni co do daty naszej przeprowadzki, ale ponieważ nasza umowa najmu
wygasa w przyszłym miesiącu, mamy nadzieję, że wkrótce. Parker powiedział, że
agent nieruchomości, nie sądzi, żeby to był problem. Kredyt już jest
sfinalizowany, więc jedyne czego potrzebujemy to inspekcji. A i nie, nie miałam
pojęcia, że szukał. Tak jak w przypadku, gdy klęknął na kolano.
- Cholera. Czasem nie mogę uwierzyć w tego faceta.
Ja też nie. – Wiem.
- To było idealne wyczucie czasu. Ostatni rok, zakończenie i
przeprowadzka do wielkiego nowego domu. W końcu wkraczasz do prawdziwego
świata! – odgłos szurania nogami Jean ustaje, co sugeruje, że poczuła się bardziej
komfortowo. – Gdyby nie ja, to wasza dwójka nie byłaby nawet razem.
- To nieprawda!
- Jasne, ze tak. Praktycznie zmusiłam cię, żebyś poszła z nim do domu, tej
nocy w Barze Maxa. Gdyby nie ja, nigdy byś z nim nie wyszła, nie byłoby
obrączki na twoim palcu i zdecydowanie nie byłoby żadnego domu. Więc, nie ma
za co.
- Dzięki. – Wychodzi to jak pisk, ale z powrotem przywracam swój
zwyczajny ton. – W ramach przypomnienia, poszłam z nim do domu na własną
rękę. – Chichocze. – Wybierasz się do Rochester w ten weekend? – pytam,
zmieniając temat.
- Tak sądzę. Wszystko zależy od Kevina. Wspominał coś, o konieczności
przejęcia zmiany zaJasona.
Kevin jest kolejnym weterynarzem, którego Jason poznał na studiach i
przedstawił Parkerowi, kiedy się tutaj przeniósł. Poprosili go, żeby dołączył do
nich trochę ponad rok temu, a ostatnio stał się trzecim współwłaścicielem kliniki.
Tak się również zdarzyło, że jest chłopakiem Jean – choć ona nie uznaje tego
słowa.
- Cóż, jeśli nie, to może uda mi się przyjechać na dzień, czy coś?
- Chciałabym, Dre. Minęławieczność.
16 | S t r o n a
- Minęły dwa tygodnie!
- Według mnie, wieczność.
Uśmiecham się, gdy słyszę klucz przekręcający się w drzwiach. – Hej,
Parker wrócił do domu. Porozmawiam z tobą później, okej?
- Dobra, idź spędź czas, ze swoim cukiereczkiem, podczas kiedy ja siedzę
tutaj w pustym mieszkaniu oglądając powtórki Plotkary.2
Chichoczę, kończąc połączenie, jak Parker wchodzi do mieszkania.
Stojąc w przedpokoju w szarych spodniach i czarnej koszuli na guziki,
odpiętej trochę u góry, wygląda tak dobrze, jak tego ranka, gdy wychodził do
pracy. Jego blond włosy są w nieładzie, jakby przeczesał je ze sto razy, co
oznacza, stresujący dzień,
- Co cię tak bawi?
- Jean.
- Ach. – Podnosi brwi i się uśmiecha.
Kładąc swoje klucze do naczynia przy drzwiach, wchodzi do salonu i siada
obok mnie, spychając na bok książkę do fizyki. Spada na podłogę, kiedy jego usta
spotykają moje, delikatne i miękkie. Bierze moją górną wargę w swoje usta i czule
całuje.
Odchylając się do tyłu, mruga do mnie. – Cześć.
- Cześć przystojniaku. – Przesuwam palcami wzdłuż jego zarośniętego
policzka, uśmiechając się. – Jak twój dzień?
Jego ramiona się rozluźniają, gdy zagłębia się w kanapie. – Pracowicie, ale
dobrze. Twój?
Jęczę, odrzucając żartobliwie głowę do tyłu. – Nauka. Bardzo wiele nauki.
Nie sądzę, że mogę jasno myśleć. Zmieńmy temat, proszę.
Śmieje się, przyciągając mnie do kolejnego pocałunku. – Tak źle, co?
- Po prostu chcę, żeby to się wreszcie skończyło.
W chwili, kiedy uwolniłam się od potrzeby dalszego leczenia raka,
poświęciłam cały swój wolny czas – plus jeszcze trochę – na studia. Ugięłam się
2 Amerykański serial młodzieżowy.
17 | S t r o n a
pod ciężarem ilości kursów, wybierając tak wiele klas, jak mogłam, żeby
skończyć szkołę w odpowiednim czasie. Był to semestr, w którym moja rodzina
– łącznie z Parkerem – myślała, że oszalałam, zmagając się z taką ilością
nieprzespanych nocy i długich godzin nauki, ale ja patrzyłam na to jako na
nadrobienie straconego czasu i szczerze cieszyłam się każdą sekundą z tego.
Pracowałam tak ciężko, żeby dojść do tego punktu i myśl, o zakończeniu w
następnym miesiącu Winona State University w Rochester z licencjatem z fizyki
jest jednym z najbardziej satysfakcjonujących i wyzwalających kiedykolwiek
uczuć.
Parker mruga, potem wstaje i idzie swobodnie do kuchni, otwierając
lodówkę i wyciągając z niej piwo. Patrzy ponad ramieniem na mnie, podnosząc
brew, a ja kiwam.
Wraca do mnie na kanapę i używa mojej koszulki, żeby odkręcić kapsel od
piwa.
- Dziś w nocy się nie uczysz, piękna. Świętujemy.
Biorę małego łyka. – Coświętujemy?
- Naszą przyszłość.
- Myślałam, że już to zrobiliśmy ostatniej nocy? – zagryzam wargę,
wspominając nasz pikantny wieczór.
- Och, zdecydowanie świętowaliśmy zeszłej nocy.
Rumienię się. Nie powinnam się wstydzić myślenia, czy rozmowy o
uprawianiu seksu, ale kiedy chodzi o seks z Parkerem.. ciężko jest nie czuć
gorąca.
Stawia swoje piwo na stoliku do kawy i jego twarz staje się poważna. –
Myślałem... nie posyłaj mi tego spojrzenia, Aundrea.
- Jakiego?
- Tego, które mówi „O rany, znowu się zaczyna!”
Śmieję się. – Przepraszam. Po prostu ostatniej nocy mnie zaskoczyłeś z tym
domem. Nie jestem pewna co może to przebić.
Bierze głęboki oddech. – Gdy Mark pokazał mi ten dom, pierwszą rzeczą,
która wpadła mi do głowy, było to jak będziemy mogli wypełnić całą tą
18 | S t r o n a
przestrzeń. – Mogę zobaczyć napięcie, poprzez małe zmarszczki formujące się
wokół jego oczu.
- O czym mówisz?
Przeczesuje ręką włosy i ciężko przełyka. – Może to najwyższy czas,
żebyśmy pomyśleli o dołączeniu kogoś do rodziny Jackson.
- Na przykład psa? – podnoszę brew. To żart, ale mam nadzieję, że złagodzi
napięcie w jego oczach.
- Nie. – Uśmiecha się ciepło. – Co jeśli, rozważymy pomysł założenia
rodziny? To znaczy, mam na myśli, że to prawdopodobnie nie stanie się
natychmiast, ale myślę, że czas przedyskutować tę opcję. Spójrz na to co jest dla
nas osiągalne.
Nie zdaję sobie sprawy, że wstrzymuję oddech, dopóki nagle czuję zawroty
głowy. – Masz na myśli… chcesz, żebyśmy mieli dziecko?
Kiwa. Zanim mogę cokolwiek powiedzieć, sięga po moje ręce, niemal
jakby wiedział, jaka będzie moja reakcja: omdlenie.
W pewnym sensie czuję, że tak może być.
Dziecko.
Jesteśmy gotowi, żeby mieć dziecko?
Czy ja jestem gotowa, żeby mieć dziecko?
19 | S t r o n a
Rozdział 2 – ninell_0
Aundrea
- Co… myślisz… dziecko?
Widzę, że usta Parkera się poruszają, ale nie mogę wyłapać żadnego słowa,
które z nich wychodzi. Mój umysł jest zamglony. Jedna wzmianka o dziecku i
mam pustkę w głowie.
- Ziemia do Aundrei – śmieje się Parker, potrząsając lekko moim
ramieniem.
- Przepraszam. – Staram się i zbieram swoje myśli, zanim powiem coś
więcej–albo, coś całkowicie głupiego.
Wygląda na pełnego nadziei, z tym swoim wielkim chłopięcym uśmiechem
i szeroko otwartymi oczami, patrząc na mnie, czekając na odpowiedź.
- Ja… um, ja…
Czekam, aż mój mózg zacznie współgrać z ustami. Próbuję uspokoić
oddech, ale nie mogę. Mam lepkie ręce i nie czuję palców. Całe moje ciało stało
się zdrętwiałe.
- Przepraszam, co? – wiem co, ale może się pomyliłam. Może tak
naprawdę, zapytał mnie o to, co myślę o Peggy, nowej bibliotekarce, z naszej
lokalnej biblioteki.
- Zapytałem, co myślisz o tym, żebyśmy mieli d-z-i-e-c-k-o? Dziecko. –
Klatka piersiowa podnosi mi się z każdą sekundą, która mija, bez powiedzenia
czegokolwiek. – Aundrea, posłuchaj mnie. Wiem, co sobie myślisz. – Nie ma
pojęcia. – Jesteśmy w tym razem. Ty i ja. Nikt inny–tylko my.
- Nie wiem o czym mówisz. – Jestem oszołomiona.
- Aundrea, przez ostatnie trzy lata wszystko było w porządku.
Ma na myśli stan mojego zdrowia.
20 | S t r o n a
Nie spodziewałam się tej rozmowy właśnie teraz. Posiadanie dziecka, jest
czymś czego zawsze chciałam i wiedziałam, że będąc z Parkerem to marzenie
było możliwe. Tchnął we mnie życie i nie chciałam nic innego niż ofiarować mu
to samo. Oczywiście, rozmawialiśmy o dzieciach, ale też o wielu innych rzeczach
przez ostatnie trzy lata. Dzieliliśmy każde marzenie, nadzieję, strach i nawzajem
sobie kibicowaliśmy w tym wszystkim.
Oczy Parkera łagodnieją. Bierze moją rękę w swoją. – Chcę, żebyśmy
stworzyli rodzinę. Wierzę, że jesteśmy gotowi na dziecko. Wiem, że jesteśmy. Ty
jesteś. Nie ma się czego bać – uspokaja mnie. – Twoja ostatnia wizyta u doktor
Olson, poszła tak samo gładko, jak badanie serca. Chcę mieć z tobą dziecko,
Aundrea. – Bierze głęboki oddech i wypuszcza go zanim dodaje – Nie ma nic,
czego bardziej chcę w życiu, niż stworzyć z tobą rodzinę. Spełnić nasze marzenia,
wspólnie.
Kiwam, powoli przetwarzając jego słowa. – Mogę mieć trochę czasu na
pomyślenie o tym?
Jego wyraz twarzy opada, ale szybko go odzyskuje. – Oczywiście.
- Chcę tego Parker. Naprawdę, przysięgam.
- Ale?
- Nie ma żadnego ale. Zapewniam cię. Po prostu… daj mi trochę czasu,
proszę. – Muszę pozbierać wszystkie myśli, jakie właśnie teraz dryfują wewnątrz
mojej głowy.
- Co cię wystraszyło? Powiedz mi.
Każdy ma jakąś obawę. Tą, której nie może się pozbyć, choćby nie
wiadomo co. Pokonanie raka uczyniło mnie lepszą kobietą – nawet silniejszą.
Stan mojego serca w ogóle mnie nie przeraża. Jeśli już, to wierzę, że jest ono
silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Ale bycie w obliczu jednej ze swoich
największych obaw i zdanie sobie sprawy, że żyjesz z nieuleczalną chorobą, która
może zabrać cię od twojej rodziny w każdej chwili… to mnieprzeraża.
Pozostawienie ich.
- Nie chodzi tylko o mnie, musze o tym pomyśleć.
Kiwa, wiedząc dokładnie, co mam na myśli.
21 | S t r o n a
***
Strumień pary pokrywający lustro, zniekształca moją twarz. Jednym
ruchem, przecieram kawałek odsłaniając piwne oczy, różowe usta i okrągłe,
zdrowo wyglądające policzki. Upuszczam ręcznik i przyglądam s ię swojemu
odbiciu. Moje biodra są szersze niż wtedy, kiedy byłam chora, brzuch jest trochę
pełniejszy, a ramiona ukazują nieco mięśni. Kobieta, która odwzajemnia moje
spojrzenie jest zdrowsza, dzięki odpowiednio dobranej przez dietetyka diecie i
mężowi, który dba o wszystkie aktywności, jakie jest w stanie znieść. Kobieta na
którą patrzę, nie jest tylko szczęśliwa, ale również tak wygląda.
Spinając mokre włosy do tyłu, zostawiam je, żeby wyschły tworząc
plażowe fale, jakie lubię.
Gdy moje włosy zaczęły odrastać z powrotem, po chemii, były dużo
jaśniejsze niż truskawkowy blond, do którego byłam przyzwyczajona: przewaga
blondu, z kilkoma czerwonymi refleksami, błyszczącymi w słońcu. Stały się
również mniej kręcone.
Znajdując parę ciemnych, grubych rajstop i moją ulubioną sukienkę z
dzianiny, szybko kończę się przygotowywać w naszej pustej sypialni. Parker
wyszedł do pracy wcześniej niż zwykle, na spotkanie z pracownikami. Wydawał się
trochę chłodny i zdystansowany po naszej rozmowie z ostatniej nocy, ale nalegał,
że wszystko z nim w porządku i dobrze z tym, że daje mi czas na przemyślenie
pomysłu posiadania dziecka.
Rozpuszczam włosy, potrząsając wilgotnymi falami i wsuwam swoje
czarne buty. Nakładam odrobinę makijażu, patrzę w lustro, zatwierdzając, to co
widzę, zanim chwytam torebkę z kuchennego stołu. Rozglądam się ostatni raz
dookoła, upewniając, że mam wszystko, po czym kieruję się na wolontariat do
kliniki.
W Mayo Clinic, kiwam szybko do strażnika, kiedy go mijam i wchodzę do
windy. To ten sam facet, co zawsze. Wydaje się dość przyjazny, nawet mimo tego,
że nigdy nie zamieniliśmy więcej niż kilka słów o pogodzie.
Moje obcasy stukają cicho o białe kafelki na podłodze oddziału Onkologii.
Lubię to, jaki efekt dają szpilki, ale bardziej uwielbiam swoje płaskie buty, choć
nigdy nie wspominam o tym przy Jean. Z całego serca wierzy w to, że wszystkie
kobiety powinny nosić codziennie obcasy, bez względu na ich wzrost i to co robią.
22 | S t r o n a
Casey, recepcjonistka, wita mnie uśmiechem ponad ramieniem mężczyzny,
któremu pomaga. Jest piękna, ze swoją oliwkową skórą i długimi, lśniącymi,
czarnymi włosami z prostą grzywką, która otacza jej idealną twarz w kształcie
serca.
Trochę czasu zajęło mi rozpoczęcie tu wolontariatu. Stając twarzą w twarz
z innymi walczącymi z rakiem i patrzenie na nich, takich bezbronnych było
trudne. Ale potem, poznałam Amy, wolontariuszkę, która pokonała raka, jak
również nauczyła mnie, że trzeba dawać ludziom nadzieję: mobilizując ich, żeby
szli na przód i byli silniejsi, ponieważ to nie koniec choroby, a zakończenie nie
musi prowadzić do czegoś strasznego. Obecność tutaj nie tylko inspiruje, ale
również satysfakcjonuje.
W pokoju socjalnym, wkładam swoje rzeczy do szafki i wyciągam moją
czerwoną kamizelkę wolontariusza. Podnoszę tacę z sokiem i zapakowane
pierniczki, chichocząc. Pamiętam rozdających je wolontariuszy, gdy
uczęszczałam na chemioterapię. Jako pacjentka, nigdy nie rozumiałam tej
potrzeby, ponieważ pacjenci rzadko je przyjmują. Choć teraz, widzę małe
przełamanie – łatwy sposób do nawiązania dyskusji. Nigdy, ich nie zmuszam, do
rozmowy ze mną, czy opowiadania o raku, jeśli tego nie chcą. Po prostu
pozwalam im wiedzieć, że jestem dostępna w przypadku gdyby chcieli. Że wiem
jak to jest próbować chronić swoich przyjaciół i rodzinę, przed tym co czujesz.
W kilku krokach, jestem na sali zabiegowej i przyglądam się pacjentom,
skanując ich znajome twarze. Amy już tu jest, ale zamiast mieć założoną swoją
czerwoną kamizelkę pomocy pacjentom, czyta, siedząc na krześle, ubrana w
prostą szarą koszulkę i dżinsy.
Była dla mnie wielką inspiracją i kiedy dorosłam naprawdę jej ufam i
szanuję. Trudno znaleźć kogoś, z kim możesz się połączyć, rozumiejąc również
przez co przeszedł. Jesteśmy bardzo blisko, nie wiem co bym bez niej zrobiła.
Wciąż mam Jean, ale Amy rozumie mnie na zupełnie innym poziomie.
- Cześć, Dre! – jej twarz promienieje, kiedy się zbliżam. Jest wspaniałą
osobą, zawsze szczęśliwą i uśmiechniętą. Nigdy nie słyszałam jej narzekań.
- Hej tobie. Co robisz, siedząc tutaj?
Uśmiecha się. – Mam wolne.
- Wolne? Zwykle przychodzisz tu w swój dzień wolny?
23 | S t r o n a
Śmieje się, a jej oczy jaśnieją. – Miałam rano wizytę z pobraniem krwi.
Brandon i Ethan pobiegli na drugą stronę ulicy, po jakąś kawę i pączka, zanim
podrzucimy Ethana do szkoły.
Uśmiecham się. – Co czytasz? – wskazuję na jej czytnik, zmieniając temat
na jeden z moich ulubionych.
To jedna z tych książek, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. –
Właśnie zaczęłam podczas czekania, aż wrócą chłopcy.
- Jaka jest? – pytam, odkładając tacę i zajmując siedzenie obok niej.
- Naprawdę dobra. Uwielbiam ją. Przyjaciele stają się kochankami.
Wciągają mnie takie historie.
- Też je uwielbiam.
Pociąga w dół za koniuszek swojego kapelusza z małym białym kwiatkiem
na boku, jakby próbowała ukryć, że wciąż nosi perukę. Po ostatniej chemii Amy,
rok temu, jej włosy odrosły kruche i cienkie, przez co trudno im odrosnąć. Leczyła
to wiele razy i poszła do kilku specjalistów po pomoc, ale do tej pory nic nie
zadziałało.
- Wystarczy o mojej książce. Dostałaś pracę?
- Dostałam! – wiwatuję. Niedawno skończyłam staż w Astrotek
Incorporated. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej, powiedzieli mi o stanowisku,
które będzie wolne jesienią, więc złożyłam podanie i krótko po tym zostałam
wezwana narozmowę.
- To wspaniale!
- Dziękuję. Parker i ja, jesteśmy podekscytowani. Wspaniale było już
poznać pracowników, więc bycie nową dziewczyną nie będzie niezręczne i
wydział na którym będę, współpracuje z NASA. – Stukam stopami o podłogę z
ekscytacji. Chciałbym pewnego dnia pracować dla NASA, ale musiałabym mieć
doktorat z astrofizyki, żeby robić to co chcę.
- Wow.
- Wiem. Mój szwagier zaproponował mi powrót do pracy w the Love of
Paws, w wakacje. Nadal będę tu wolontariuszką raz w tygodniu razem z tobą,
więc to będzie miłe.
- Zdaje się, że wszystko zaczyna ci się układać.
24 | S t r o n a
- Zgadza się. – Biorę głęboki oddech. Korci mnie, żeby powiedzieć jej o
ostatniej nocy, ale siępowstrzymuję.
- Jak wasza rocznica?
Jestem pewna, że mój uśmiech nie może już być szerszy na wzmiankę o
tym. – Była cudowna. – Nie mogę się powstrzymać, gdy opowiadam jej o domu,
aż do ostatniego szczegółu. Wciąż, wyczuwa, że coś zataiłam.
Pochyla głowę i patrzy na mnie jakby czytała w moich myślach: jej oczy
trochę ciemnieją. – O co chodzi?
Kiedy mam odpowiedzieć, uśmiecha się szeroko i odwracam dookoła, żeby
zobaczyć Brandona i Ethana wychodzących zza mnie.
- Cześć mamo. – Mówi Ethan, promiennie, praktycznie wpadając w zbyt
wychudzoną posturę Amy.
- Hej kumplu.
- Cześć, Aundrea. – Kiwa uprzejmie Brandon i się uśmiecha.
- Dzień dobry. – Przyglądam się niskiemu wzrostowi Ethana i kręconym
brązowym włosom. – Cześć Ethan, jak się masz?
Jego małe ramionka podskakują. – Dobrze.
Amy przyciąga Ethana z powrotem do ciasnego uścisku.
- Gotowa? – pyta Brandon, chwytając jej ramię.
Spogląda na zegarek, potem z powrotem na Brandona. – Tak!
- W porządku, zabiorę Ethana, żeby przywitał się z Casey, podczas gdy
wasza dwójka skończy.
- Czy mogę wziąć ciasteczko, zanim pójdę? – pyta Ethan, sięgając do tacy
z oczami pełnymi wyczekiwania.
- Oczywiście, kumplu. – Przysuwam tacę bliżej. – Lepiej weź kilka. –
Szepczę, mrugając do Amy.
Posyła mi diabelski uśmieszek i napełnia ręce. Amy i ja obserwujemy jak
dwóch facetów jej życia wychodzi. Cóż, jak jeden wychodzi, a drugi podskakuje.
Ethan ma szczęść lat i jest bez przerwy jak królik Energizera.
25 | S t r o n a
- Uwielbia tą panią – mówi Amy o Casey. – Zaczęła u nas pracować jako
opiekunka, więc Brandon i ja możemy iść na randkę raz w tygodniu.
- Aw, to naprawdę miło z jej strony. Potrzebujecietego.
- Ethan sobie ją upodobał i nie jestem w stanie nawet ci powiedzieć, jakie
to dobre uczucie znaleźć kogoś, kto uwielbia go tak samo mocno.
- Założę się. – Obie obserwujemy jak Ethan śmieje się z czegoś co
powiedziała Casey. – Jest dobrym dzieciakiem. Musisz być dumna.
- Jestem bardziej niż dumna. Mam najlepszego i najbardziej wspierającego
męża, czarującego i energicznego małego chłopca i została mi dana szansa, żeby
tu z nimi być. Powiedziałabym, że zostałam pobłogosławiona.
- Też bym tak powiedziała.
- Też będziesz to wszystko miała, pewnego dnia, Dre.
Nie mogę myśleć o lepszym czasie, na wspomnienie o tym co mnie gryzie
od zeszłej nocy. – Właściwie, mówiąc o tym…
- Co? – jej uszy praktycznie się ożywiły.
- Ostatniej nocy Parker poruszył temat założenia naszej rodziny.
- Dre! – krzyczy, powodując, że ich głowy odwracają się w naszym
kierunku i słyszę jak Brandon chichocze. – Co?Naprawdę?
- Tak. – Szepczę, błagając, żeby pohamowała swój entuzjazm.
- Bycie matką jest najlepszą rzeczą jaka mi się kiedykolwiek przydarzyła.
Będziesz świetną mamą, Dre. Wiem to.
- Dziękuję.
Biorę kilka krótkich oddechów.
- Co?
Zaczyna się.
- To dziwne, że dowiedzenie się, że mam nawrót raka, czy, że
zdiagnozowano u mnie dożywotnią chorobę serca, mnie nie przeraziło, ale kiedy
najważniejsza osoba w moim świecie, dzieli się wiadomością, że chce mieć ze
mną dziecko, to się boję? Nie jest tak, że nie chcę dziecka, bo chcę. Ale…
1 | S t r o n a
2 | S t r o n a What’s Left of Us Amanda Maxlyn Tłumaczenie: ninell_0 & agunia2611
3 | S t r o n a Po cieszącym serce zakończeniu What's Left of Me. Miłość odnalazła mnie trzy latatemu. Pokonałam raka, szczęśliwie wyszłam za mąż, za miłość mojego życia i pracuję w kierunku swojej wymarzonej kariery. Nasze życie jest kompletne. Idealne, naprawdę. Czy aby na pewno? Zawsze chciałam stworzyć własną rodzinę, ale nigdy nie marzyłam, że mogę ją mieć. Teraz Parker jest gotowy, żeby wcielić moje marzenia w naszą rzeczywistość. Ale czasem marzenia, są nawiedzane, przez nasze najgłębsze lęki. Strach niepowodzenia, z powodu posiadania dziecka, a w naszym przypadku… nawet śmierć. Jak mam pomóc osobie, którą kocham, pozbyć się obaw, kiedy wciąż próbuję przezwyciężyć te same, tylko własne? Razem musimy dowiedzieć się CO Z NAS POZOSTANIE1 . 1 What’s Left of Us.
4 | S t r o n a Dla moich chłopców. Wy dwoje uczycie mnie, że każdy lęk jest wart tego, żeby stawić mu czoła. Kocham was jak do gwiazd i z powrotem.
5 | S t r o n a “Zyskujesz siłę, odwagę i pewność siebie dzięki każdemu doświadczeniu, w którym naprawdę przestajesz patrzeć lękowi w twarz. Musisz robić rzeczy, których myślisz, że nie możesz.” Eleanor Roosevelt
6 | S t r o n a Wierzę, że istnieją takie przeszkody w życiu, którym musimy stawić czoła i je pokonać, zanim będzie nam dane żyć długo i szczęśliwie. Parker i Aundrea, nie różnią się w niczym, jeśli chodzi o sprawienie by ich marzenia się spełniły. Mam nadzieję, że ucieszy Cię ten nowy wspólny rozdział ich życia, w którym będą pracować, żeby przezwyciężyć swoje najgłębsze lęki, aby mieć własne szczere i szczęśliwe zakończenie. Z wyrazami miłości, Amanda xox
7 | S t r o n a Prolog – ninell_0 Aundrea Strach. Jest wszędzie dookoła nas. Znajduje sposób, żeby dostać się do środka, osiedlając głęboko wewnątrz, odmawiając poddania się. Zamyka się, podążając za tobą, przez drogę zwaną życiem. Sposób w jaki wprawia nasze ciała w drżenie do samej głębi, pocimy się z powodu jednej myśli, albo sprawia, że czujemy jakby nasze serca się zatrzymywały, powodując, że krew prędko płynie z głowy do palców. To jedno słowo, może natychmiast spowodować, że nasz oddech staje się powolny i ciężki, prowokując wewnątrz wszystkie najgorsze emocje. Nagle moja klatka staje się zbyt ciasna, do zniesienia. Nogi drętwieją, a ręce czują się słabe. Serce bije zbyt szybko i nie ważne jak bardzo się modlę, żeby zwolniło i ból z powodu zacisku odszedł, to się nie dzieje. Zasysam powietrze. – Moja klatka. Jest za bardzo ściśnięta. – Szarpię koszulkę, jak gdybym mogła ją zedrzeć. Miękka tkanina teraz sprawia wrażenie jakby była w ogniu, paląc całe moje ciało. - Mamo, nie sądzę, że jest z nią w porządku! - Aundrea? - Nie mogę oddychać… moja… ściśnięta… ból… nie chce przestać. Nie czuję rąk, ani… – o mój Boże, to jest to. Opadam na kolana. - Czy ona ma atak serca? – spanikowana Genna stoi i krzyczy do taty. Każdy sen jaki miałam, każde poczucie nadziei – wszystko, czego się bałam, płonie właśnie przed moimi oczami. Śmierć. Łatwo zapomnieć o tym co najważniejsze, kiedy jesteś rozproszona przez swój najgłębszy strach, podczas gdy w moim przypadku, jest nim pozostawienie
8 | S t r o n a wszystkich, których kocham najbardziej. Czasami są to najbardziej niepokojące myśli, które drążą głęboki tunel do twojego wnętrza i trzymają się kurczowo, nie ważne jak mocno starasz się nimi potrząsać. Nie przeraża mnie życie po śmierci. Nieznane może być czymś magicznym, kiedy naprawdę o tym pomyślisz. Piękno możliwości. Istnieją stłumione głosy dookoła mnie, krzyki i wrzaski, ale moje oczy są zamrożone. Nie mogę poruszyć głową, żeby zobaczyć kto mówi. Nie jestem nawet pewna gdzie się znajduję w tym momencie. Zaczynam czuć, jakbym się unosiła i to wtedy, gdy zdaję sobie sprawę, że jestem niesiona na noszach. Jest dwóch krzyczących mężczyzn. Dlaczego oni krzyczą? Wołają do mnie? Zaskakuje mnie zimny podmuch powietrza, kiedy maska zostaje założona na moją twarz. To jest pierwszy raz, gdy biorę głęboki, wypełniający oddech od którego wszystko się zaczęło. - Będzie w porządku. Utrzymaj dla mnie swoje oczy otwarte, dobrze? – instruuje jeden z mężczyzn, pochylając się bliżej mojejtwarzy. Próbuję kiwnąć, ale potrząsa głową. – Nie próbuj się ruszać. – Czuję zimno, w każdej zdrętwiałej kończynie. Potem ból. Nie sądzę, że kiedykolwiek czułam taki ból w całym swoim życiu. Jest jakby stu mężczyzn stojących na mnie, dźgało moją klatkę ostrymi jak brzytwa nożami. Przysięgam, że z każdym ukłuciem bólu, słyszę odgłos noży wbijających się głęboko we mnie, powoli rozdzierających mnie na pół. Wtedy ból przenika moje serce i krzyczę. - Ktoś musi zadzwonić do Parkera! – wrzeszczy Genna. Mężczyzna zaczyna biec i czuję jakbym leciała. Wiatr unosi się nade mną i jest to niemal uspokajające. Otoczenie staje się zamazane, kiedy się unoszę. Wszystko dzieje się tak szybko. Moja koszulka zostaje rozerwana, a lodowate elektrody są przyklejone do klatki. Krzyki wypełniają moje uszy, zagłuszając głośny łomot pochodzący od mężczyzny poruszającego się dookoła. Nie wiem gdzie jestem, ale gdy słyszę mamę, która mówi – Parker, chodzi o Aundreę. Jedziemy do szpitala. – Pozwalam
9 | S t r o n a swoim oczom się zamknąć i po prostu modlę, żeby ból zelżał. Oraz żeby Parker dotarł do mnie zanim będzie za późno.
10 | S t r o n a Rozdział 1 – ninell_0 Aundrea Trzy miesiące wcześniej. Przyszłość. Myślenie o niej jest przerażające. Czasem życie może być przejażdżką przez nasze emocje: jak się czujemy z tym, że sami możemy narzucić sobie obranąścieżkę. Zanim Parker wszedł do mojego życia, nie myślałam o jutrze, a tym bardziej o swojej przyszłości. Ale on mnie zmienił. Dzień w którym powiedział mi, że może zobaczyć moją przyszłość, był dniem, w którym wiedziałam, że nic mnie nie powstrzyma przed doświadczeniem początku i końca każdego dnia. Dla niego. Dla nas. Właśnie wtedy zaczęła się nasza przyszłość. - Aundrea? – pyta cichy głos, wyrywając mnie z zamyślenia. Drżę, kiedy Parker chwyta moją rękę, pomagając mi. Moje zmysły są pobudzone, próbując wyłapać jakąś wskazówkę, jak na przykład to, gdzie jesteśmy. - Czy teraz mogę spojrzeć? – chichoczę, niemal potykając się na nierównym terenie. Parker kazał mi założyć opaskę na oczy, zanim opuściliśmy mieszkanie poślizgnęłam się lekko, jak próbowałam utrzymać równowagę, ale nie upadłam. Jego uścisk na moim ramieniu się zacieśnia, gdy chichocze. – Prawie. Jeszcze parę stopni. Prowadzi mnie w górę po małych schodkach, rozluźniając swój uścisk, kiedy docieramy na górę. Puszcza moje ramię, ale nie mówi ani słowa: nocne powietrze wypełnia jedynie odgłos świerszczy. Wiatr muska delikatnie moją twarz.
11 | S t r o n a Moje uszy wychwytują dźwięk klucza wchodzącego do zamka. – Gdzie jesteśmy? – pytam, chociaż wiem, że nie odpowie. Mam ogromną ochotę, po prostu zerwać opaskę. - Mamy do pokonania jeszcze ostatni malutki schodek, więc teraz ostrożnie. – Chwytając mnie za łokieć, przeprowadza przez drzwi. Po kilku krokach do środka, zatrzymujemy się gwałtownie. – Dobra, zdejmij ją. Ściągam opaskę i mrugam, kiedy moje oczy się przystosowują. - Co to jest? – stoję bez tchu przyglądając się otoczeniu. Przede mną jest wielka otwarta przestrzeń, prowadząca do tego co na pierwszy rzut oka wygląda jak kuchnia. Patrzę w dół, szurając nogami. Stoję na ciemnej twardej drewnianej podłodze, która wydaje się być najpiękniejszą, szczegółowo wykonaną podłogą, jaką kiedykolwiek widziałam. Z jednej strony, są wielkie szerokie schody prowadzące do otwartej przestrzeni, która wznosi się nad tym gdzie obecnie stoimy. Oczywiście, wiem co to jest – dom – więc moje pytanie w rzeczywistości powinno brzmieć – Dlaczego tu jesteśmy? Parker podchodzi do mnie, biorąc jedną z moich dłoni w swoją. Patrzę w górę, spotykając krystaliczno-niebieskie oczy mojego męża. - Wiesz, że papier, to jest tradycyjny pierwszo rocznicowy prezent? – potrząsam głową, oszołomiona. Podając mi zgięty liścik, mówi cicho. – Otwórz. Rozwijam papier. Zasysam ostry oddech, kiedy czytam akt notarialny, zaciskając go w swoich lepkich palcach. – Parker, kupiłeś nam dom. – To nie wychodzi jak pytanie, ale raczej zszokowane oświadczenie. Przełyka, jak pociera nerwowo kark, a lekko połyskujące krople potu formują się na jego czole. Uśmiecham się na jego nerwowość, co powoduje, że rozluźnia ramiona. - Aundrea, zostałem nauczony, że gdy znajdziesz osobę, na której ci zależy, powinieneś zrobić wszystko co w twojej mocy, żeby ją zatrzymać. Spędzać każdy dzień swojego życia, udowadniając jej, że jest tego warta. Zawsze jesteś przy moim boku, pomagając mi, chcąc mnie chronić i pokazując mi, że mogę być możliwie najlepszym mężczyzną. Razem, zaczęliśmy budować życie, które coś dla nas oznacza i chcę zacząć następny rozdział tutaj.
12 | S t r o n a Wskazuje na cały dom dookoła nas. – Chcę się tu zestarzeć, mieć gromadkę dzieci i słyszeć odgłosy ich kroczków biegających dookoła tych drewnianych podłóg. Chcę zbudować przyszłość w tym domu razem z tobą. Zakrywam usta, żeby powstrzymać wargę od drżenia. – Uwielbiam go. – Mamroczę, a mój głos jest ledwo słyszalny. Nie zrobiłam nawet kroku, z miejsca w którym stoję, ale już mogę powiedzieć, po tych drewnianych podłogach i otwartej przestrzeni, że jestem całkowicie zakochana w tym domu. - Naprawdę? Rozglądam się po pomieszczeniu, zauważając kamienny piecyk, wysoki sufit, jasne oświetlenie i ozdobne zakończenia. – Jest absolutnie wspaniały. - Jak ty. Ciepło rośnie na moich policzkach i jestem niemal pewna, że uszy stają mi się czerwone. Jesteśmy razem od trzech lat, a małżeństwem od roku, a ten mężczyzna, wciąż potrafi sprawić, że się rumienię. - Chodź tu. – Bierze moją rękę, splatając nasze palce razem. – Pozwól mi pokazać ci cały nasz dom. Kiwam nieznacznie, pozwalając mu prowadzić. Oprowadza mnie po domu, pokazując mi pokój, salon, każdą sypialnię i pomieszczenie. Wszystkie pokoje wydają się być ogromne w tym domu. To jest więcej, niż mogłam sobie kiedykolwiek wymarzyć. Parker tłumaczy, że to nowo wybudowany dom, co wyjaśnia dlaczego ściany są tak gładkie, ale to mi nie przeszkadza, ponieważ będziemy mogli to wszystko zrobić jako pan i pani Jackson. Parker pokazuje mi każdy zakamarek, kończąc na tym, że stoimy przed szklanymi przesuwanymi drzwiami w jadalni. Zimny podmuch powietrza uderza we mnie, jak podążam za nim na zewnątrz na ogromny taras. - Parker. – Biorę oddech. Otwieram usta, na widok który znajduje się przede mną. Taras jest pokryty palącymi się świecami, a na środku leży ko c z butelką szampana i dwoma kieliszkami. - Jest niesamowicie, co? – pyta, wskazując na ogromne podwórko. - Jest idealnie. – Jestem w całkowitym zachwycie, kiedy zdaję sobie sprawę, że to wszystko jest nasze.
13 | S t r o n a Podchodząc za mną, Parker owija ramiona wokół mojej talii, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej. – Jesteśmy wystarczająco daleko od miasta, że możesz patrzeć w gwiazdy tak wiele razy jak chcesz, bez rozpraszających świateł. Opierając głowę na jego ramieniu, patrzę w górę na czarne niebo. Mogłabym podziwiać ten widok całą noc. Napełniam płuca nocnym powietrzem i wypuszczam je powoli, gdy przyglądam się naszemu ogrodowi z tyłu domu. - Czy to realne? – pytam, lekko stłumionym głosem, uśmiechając się. - Bardzo. Nasza przyszłość będzie tu dalej trwała, Aundrea. Odwracam się twarzą do niego. – To miejsce jest niesamowite, Parker. Szczerze, nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego miejsca dla nas dwoje. Zgarniając mnie ramieniem, przytula ciasno, całując czubek mojej głowy. Wtulając się mocniej, zaczynam myśleć o ostatnich paru miesiącach. Jak mógł to zorganizować bez mojej wiedzy? - Jak to zrobiłeś? - Co masz na myśli? Śmieję się. – Jak udało ci się kupić dom bez mojej wiedzy? Mam na myśli, to, że rozumiem, że jestem zajęta egzaminami końcowymi i przygotowaniami do zakończenia roku w przyszłym miesiącu, ale nie sądzę, że byłam aż tak z tego wyłączona. - Znam agenta nieruchomości. – Wzrusza ramionami, z lekkim uśmiechem. – Przychodzi z psem do kliniki. Trzy miesiące temu, wspomniał o tej posiadłości i kiedy spotkałem go niedługo po tym, jak wrócił, byłem zaskoczony, że wciąż była w sprzedaży. Wiedziałem, że muszę ją zobaczyć, a gdy to zrobiłem, nie mogłem się powstrzymać. Cena była odpowiednia, a reszta, jak to mówią, jest historią. Oczywiście, że znał agenta nieruchomości. Znowu się zaśmiałam, a Parker uniósł brew. – Co jest takie zabawne? - Co jeśli znienawidziłabym ten dom? - Wiedziałem, że nie zrobiłabyś tego. - Taki pewny siebie? - Kiedy chodzi o ciebie, to tak.
14 | S t r o n a Posyłając mu ciepły uśmiech, owijam ramiona wokół jego twardego ciała, kładąc głowę na jego klatce. – Chodź. – Mówi, ciągnąc mnie na środek tarasu, gdzie delikatnie palą się świece. Siadając na kocu, wtulam się w niego, patrząc w górę na czyste niebo i gwiazdy świecące nad nami. Mogę sobie wyobrazić siebie wpatrującą się z tego miejsca w gwiazdy każdej nocy, albo leżącą na szezlongu z moim Kindle i kieliszkiem białego wina. To jest nasz dom. Parker sięga po butelkę szampana, więc odchylam się do przodu, żeby dać mu więcej przestrzeni. Strzela korkiem i nalewa do kieliszków, nie pozwalając bąbelkom wypłynąć. - Szczęśliwej rocznicy ślubu, Aundrea. I dużo więcej. – Podnosi kieliszek, a ja robię to samo. - Szczęśliwej rocznicy, przystojniaku. Bąbelki łaskoczą mnie w gardło, gdy biorę małego łyka, obserwując co robi mój mąż. Nie było dnia, kiedy bym nie była wdzięczna, za tego mężczyznę przede mną i każde jego niespodzianki. Przez ostatnie trzy lata, nie robił nic innego, jak był wsparciem we wszystkim co robiłam, ciągle próbując dać mi wszystko, na co zasługuję. Nauczył mnie korzystać z życia i nie mogę się doczekać tego cokolwiek życie zdecyduje się rzucić na nasządrogę. *** - Czekaj. Zatrzymaj się na chwilę i cofnij. Kupił ci dom? W sensie, dom, dom? – moja najlepsza przyjaciółka Jean krzyczy mi do ucha następnego wieczoru. Dom, dom? To jest jakiś inny rodzaj? Odsuwając telefon, próbując z powrotem odzyskać słuch, odpowiadam. – Tak, kupił nam dom. Nie tylko mi. - Szczegóły. – Um… okej? – Cholera, Dre. – Mogę ją sobie wyobrazić siedzącą na kanapie w swoim mieszkaniu w Minneapolis, potrząsającą głową z
15 | S t r o n a podziwu, gdy mówi. – Kiedy się przeprowadzacie? Podejrzewałaś w ogóle, że czegoś szukał? Wzruszam ramionami, nawet jeśli ona mnie nie widzi. – Nie jesteśmy pewni co do daty naszej przeprowadzki, ale ponieważ nasza umowa najmu wygasa w przyszłym miesiącu, mamy nadzieję, że wkrótce. Parker powiedział, że agent nieruchomości, nie sądzi, żeby to był problem. Kredyt już jest sfinalizowany, więc jedyne czego potrzebujemy to inspekcji. A i nie, nie miałam pojęcia, że szukał. Tak jak w przypadku, gdy klęknął na kolano. - Cholera. Czasem nie mogę uwierzyć w tego faceta. Ja też nie. – Wiem. - To było idealne wyczucie czasu. Ostatni rok, zakończenie i przeprowadzka do wielkiego nowego domu. W końcu wkraczasz do prawdziwego świata! – odgłos szurania nogami Jean ustaje, co sugeruje, że poczuła się bardziej komfortowo. – Gdyby nie ja, to wasza dwójka nie byłaby nawet razem. - To nieprawda! - Jasne, ze tak. Praktycznie zmusiłam cię, żebyś poszła z nim do domu, tej nocy w Barze Maxa. Gdyby nie ja, nigdy byś z nim nie wyszła, nie byłoby obrączki na twoim palcu i zdecydowanie nie byłoby żadnego domu. Więc, nie ma za co. - Dzięki. – Wychodzi to jak pisk, ale z powrotem przywracam swój zwyczajny ton. – W ramach przypomnienia, poszłam z nim do domu na własną rękę. – Chichocze. – Wybierasz się do Rochester w ten weekend? – pytam, zmieniając temat. - Tak sądzę. Wszystko zależy od Kevina. Wspominał coś, o konieczności przejęcia zmiany zaJasona. Kevin jest kolejnym weterynarzem, którego Jason poznał na studiach i przedstawił Parkerowi, kiedy się tutaj przeniósł. Poprosili go, żeby dołączył do nich trochę ponad rok temu, a ostatnio stał się trzecim współwłaścicielem kliniki. Tak się również zdarzyło, że jest chłopakiem Jean – choć ona nie uznaje tego słowa. - Cóż, jeśli nie, to może uda mi się przyjechać na dzień, czy coś? - Chciałabym, Dre. Minęławieczność.
16 | S t r o n a - Minęły dwa tygodnie! - Według mnie, wieczność. Uśmiecham się, gdy słyszę klucz przekręcający się w drzwiach. – Hej, Parker wrócił do domu. Porozmawiam z tobą później, okej? - Dobra, idź spędź czas, ze swoim cukiereczkiem, podczas kiedy ja siedzę tutaj w pustym mieszkaniu oglądając powtórki Plotkary.2 Chichoczę, kończąc połączenie, jak Parker wchodzi do mieszkania. Stojąc w przedpokoju w szarych spodniach i czarnej koszuli na guziki, odpiętej trochę u góry, wygląda tak dobrze, jak tego ranka, gdy wychodził do pracy. Jego blond włosy są w nieładzie, jakby przeczesał je ze sto razy, co oznacza, stresujący dzień, - Co cię tak bawi? - Jean. - Ach. – Podnosi brwi i się uśmiecha. Kładąc swoje klucze do naczynia przy drzwiach, wchodzi do salonu i siada obok mnie, spychając na bok książkę do fizyki. Spada na podłogę, kiedy jego usta spotykają moje, delikatne i miękkie. Bierze moją górną wargę w swoje usta i czule całuje. Odchylając się do tyłu, mruga do mnie. – Cześć. - Cześć przystojniaku. – Przesuwam palcami wzdłuż jego zarośniętego policzka, uśmiechając się. – Jak twój dzień? Jego ramiona się rozluźniają, gdy zagłębia się w kanapie. – Pracowicie, ale dobrze. Twój? Jęczę, odrzucając żartobliwie głowę do tyłu. – Nauka. Bardzo wiele nauki. Nie sądzę, że mogę jasno myśleć. Zmieńmy temat, proszę. Śmieje się, przyciągając mnie do kolejnego pocałunku. – Tak źle, co? - Po prostu chcę, żeby to się wreszcie skończyło. W chwili, kiedy uwolniłam się od potrzeby dalszego leczenia raka, poświęciłam cały swój wolny czas – plus jeszcze trochę – na studia. Ugięłam się 2 Amerykański serial młodzieżowy.
17 | S t r o n a pod ciężarem ilości kursów, wybierając tak wiele klas, jak mogłam, żeby skończyć szkołę w odpowiednim czasie. Był to semestr, w którym moja rodzina – łącznie z Parkerem – myślała, że oszalałam, zmagając się z taką ilością nieprzespanych nocy i długich godzin nauki, ale ja patrzyłam na to jako na nadrobienie straconego czasu i szczerze cieszyłam się każdą sekundą z tego. Pracowałam tak ciężko, żeby dojść do tego punktu i myśl, o zakończeniu w następnym miesiącu Winona State University w Rochester z licencjatem z fizyki jest jednym z najbardziej satysfakcjonujących i wyzwalających kiedykolwiek uczuć. Parker mruga, potem wstaje i idzie swobodnie do kuchni, otwierając lodówkę i wyciągając z niej piwo. Patrzy ponad ramieniem na mnie, podnosząc brew, a ja kiwam. Wraca do mnie na kanapę i używa mojej koszulki, żeby odkręcić kapsel od piwa. - Dziś w nocy się nie uczysz, piękna. Świętujemy. Biorę małego łyka. – Coświętujemy? - Naszą przyszłość. - Myślałam, że już to zrobiliśmy ostatniej nocy? – zagryzam wargę, wspominając nasz pikantny wieczór. - Och, zdecydowanie świętowaliśmy zeszłej nocy. Rumienię się. Nie powinnam się wstydzić myślenia, czy rozmowy o uprawianiu seksu, ale kiedy chodzi o seks z Parkerem.. ciężko jest nie czuć gorąca. Stawia swoje piwo na stoliku do kawy i jego twarz staje się poważna. – Myślałem... nie posyłaj mi tego spojrzenia, Aundrea. - Jakiego? - Tego, które mówi „O rany, znowu się zaczyna!” Śmieję się. – Przepraszam. Po prostu ostatniej nocy mnie zaskoczyłeś z tym domem. Nie jestem pewna co może to przebić. Bierze głęboki oddech. – Gdy Mark pokazał mi ten dom, pierwszą rzeczą, która wpadła mi do głowy, było to jak będziemy mogli wypełnić całą tą
18 | S t r o n a przestrzeń. – Mogę zobaczyć napięcie, poprzez małe zmarszczki formujące się wokół jego oczu. - O czym mówisz? Przeczesuje ręką włosy i ciężko przełyka. – Może to najwyższy czas, żebyśmy pomyśleli o dołączeniu kogoś do rodziny Jackson. - Na przykład psa? – podnoszę brew. To żart, ale mam nadzieję, że złagodzi napięcie w jego oczach. - Nie. – Uśmiecha się ciepło. – Co jeśli, rozważymy pomysł założenia rodziny? To znaczy, mam na myśli, że to prawdopodobnie nie stanie się natychmiast, ale myślę, że czas przedyskutować tę opcję. Spójrz na to co jest dla nas osiągalne. Nie zdaję sobie sprawy, że wstrzymuję oddech, dopóki nagle czuję zawroty głowy. – Masz na myśli… chcesz, żebyśmy mieli dziecko? Kiwa. Zanim mogę cokolwiek powiedzieć, sięga po moje ręce, niemal jakby wiedział, jaka będzie moja reakcja: omdlenie. W pewnym sensie czuję, że tak może być. Dziecko. Jesteśmy gotowi, żeby mieć dziecko? Czy ja jestem gotowa, żeby mieć dziecko?
19 | S t r o n a Rozdział 2 – ninell_0 Aundrea - Co… myślisz… dziecko? Widzę, że usta Parkera się poruszają, ale nie mogę wyłapać żadnego słowa, które z nich wychodzi. Mój umysł jest zamglony. Jedna wzmianka o dziecku i mam pustkę w głowie. - Ziemia do Aundrei – śmieje się Parker, potrząsając lekko moim ramieniem. - Przepraszam. – Staram się i zbieram swoje myśli, zanim powiem coś więcej–albo, coś całkowicie głupiego. Wygląda na pełnego nadziei, z tym swoim wielkim chłopięcym uśmiechem i szeroko otwartymi oczami, patrząc na mnie, czekając na odpowiedź. - Ja… um, ja… Czekam, aż mój mózg zacznie współgrać z ustami. Próbuję uspokoić oddech, ale nie mogę. Mam lepkie ręce i nie czuję palców. Całe moje ciało stało się zdrętwiałe. - Przepraszam, co? – wiem co, ale może się pomyliłam. Może tak naprawdę, zapytał mnie o to, co myślę o Peggy, nowej bibliotekarce, z naszej lokalnej biblioteki. - Zapytałem, co myślisz o tym, żebyśmy mieli d-z-i-e-c-k-o? Dziecko. – Klatka piersiowa podnosi mi się z każdą sekundą, która mija, bez powiedzenia czegokolwiek. – Aundrea, posłuchaj mnie. Wiem, co sobie myślisz. – Nie ma pojęcia. – Jesteśmy w tym razem. Ty i ja. Nikt inny–tylko my. - Nie wiem o czym mówisz. – Jestem oszołomiona. - Aundrea, przez ostatnie trzy lata wszystko było w porządku. Ma na myśli stan mojego zdrowia.
20 | S t r o n a Nie spodziewałam się tej rozmowy właśnie teraz. Posiadanie dziecka, jest czymś czego zawsze chciałam i wiedziałam, że będąc z Parkerem to marzenie było możliwe. Tchnął we mnie życie i nie chciałam nic innego niż ofiarować mu to samo. Oczywiście, rozmawialiśmy o dzieciach, ale też o wielu innych rzeczach przez ostatnie trzy lata. Dzieliliśmy każde marzenie, nadzieję, strach i nawzajem sobie kibicowaliśmy w tym wszystkim. Oczy Parkera łagodnieją. Bierze moją rękę w swoją. – Chcę, żebyśmy stworzyli rodzinę. Wierzę, że jesteśmy gotowi na dziecko. Wiem, że jesteśmy. Ty jesteś. Nie ma się czego bać – uspokaja mnie. – Twoja ostatnia wizyta u doktor Olson, poszła tak samo gładko, jak badanie serca. Chcę mieć z tobą dziecko, Aundrea. – Bierze głęboki oddech i wypuszcza go zanim dodaje – Nie ma nic, czego bardziej chcę w życiu, niż stworzyć z tobą rodzinę. Spełnić nasze marzenia, wspólnie. Kiwam, powoli przetwarzając jego słowa. – Mogę mieć trochę czasu na pomyślenie o tym? Jego wyraz twarzy opada, ale szybko go odzyskuje. – Oczywiście. - Chcę tego Parker. Naprawdę, przysięgam. - Ale? - Nie ma żadnego ale. Zapewniam cię. Po prostu… daj mi trochę czasu, proszę. – Muszę pozbierać wszystkie myśli, jakie właśnie teraz dryfują wewnątrz mojej głowy. - Co cię wystraszyło? Powiedz mi. Każdy ma jakąś obawę. Tą, której nie może się pozbyć, choćby nie wiadomo co. Pokonanie raka uczyniło mnie lepszą kobietą – nawet silniejszą. Stan mojego serca w ogóle mnie nie przeraża. Jeśli już, to wierzę, że jest ono silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Ale bycie w obliczu jednej ze swoich największych obaw i zdanie sobie sprawy, że żyjesz z nieuleczalną chorobą, która może zabrać cię od twojej rodziny w każdej chwili… to mnieprzeraża. Pozostawienie ich. - Nie chodzi tylko o mnie, musze o tym pomyśleć. Kiwa, wiedząc dokładnie, co mam na myśli.
21 | S t r o n a *** Strumień pary pokrywający lustro, zniekształca moją twarz. Jednym ruchem, przecieram kawałek odsłaniając piwne oczy, różowe usta i okrągłe, zdrowo wyglądające policzki. Upuszczam ręcznik i przyglądam s ię swojemu odbiciu. Moje biodra są szersze niż wtedy, kiedy byłam chora, brzuch jest trochę pełniejszy, a ramiona ukazują nieco mięśni. Kobieta, która odwzajemnia moje spojrzenie jest zdrowsza, dzięki odpowiednio dobranej przez dietetyka diecie i mężowi, który dba o wszystkie aktywności, jakie jest w stanie znieść. Kobieta na którą patrzę, nie jest tylko szczęśliwa, ale również tak wygląda. Spinając mokre włosy do tyłu, zostawiam je, żeby wyschły tworząc plażowe fale, jakie lubię. Gdy moje włosy zaczęły odrastać z powrotem, po chemii, były dużo jaśniejsze niż truskawkowy blond, do którego byłam przyzwyczajona: przewaga blondu, z kilkoma czerwonymi refleksami, błyszczącymi w słońcu. Stały się również mniej kręcone. Znajdując parę ciemnych, grubych rajstop i moją ulubioną sukienkę z dzianiny, szybko kończę się przygotowywać w naszej pustej sypialni. Parker wyszedł do pracy wcześniej niż zwykle, na spotkanie z pracownikami. Wydawał się trochę chłodny i zdystansowany po naszej rozmowie z ostatniej nocy, ale nalegał, że wszystko z nim w porządku i dobrze z tym, że daje mi czas na przemyślenie pomysłu posiadania dziecka. Rozpuszczam włosy, potrząsając wilgotnymi falami i wsuwam swoje czarne buty. Nakładam odrobinę makijażu, patrzę w lustro, zatwierdzając, to co widzę, zanim chwytam torebkę z kuchennego stołu. Rozglądam się ostatni raz dookoła, upewniając, że mam wszystko, po czym kieruję się na wolontariat do kliniki. W Mayo Clinic, kiwam szybko do strażnika, kiedy go mijam i wchodzę do windy. To ten sam facet, co zawsze. Wydaje się dość przyjazny, nawet mimo tego, że nigdy nie zamieniliśmy więcej niż kilka słów o pogodzie. Moje obcasy stukają cicho o białe kafelki na podłodze oddziału Onkologii. Lubię to, jaki efekt dają szpilki, ale bardziej uwielbiam swoje płaskie buty, choć nigdy nie wspominam o tym przy Jean. Z całego serca wierzy w to, że wszystkie kobiety powinny nosić codziennie obcasy, bez względu na ich wzrost i to co robią.
22 | S t r o n a Casey, recepcjonistka, wita mnie uśmiechem ponad ramieniem mężczyzny, któremu pomaga. Jest piękna, ze swoją oliwkową skórą i długimi, lśniącymi, czarnymi włosami z prostą grzywką, która otacza jej idealną twarz w kształcie serca. Trochę czasu zajęło mi rozpoczęcie tu wolontariatu. Stając twarzą w twarz z innymi walczącymi z rakiem i patrzenie na nich, takich bezbronnych było trudne. Ale potem, poznałam Amy, wolontariuszkę, która pokonała raka, jak również nauczyła mnie, że trzeba dawać ludziom nadzieję: mobilizując ich, żeby szli na przód i byli silniejsi, ponieważ to nie koniec choroby, a zakończenie nie musi prowadzić do czegoś strasznego. Obecność tutaj nie tylko inspiruje, ale również satysfakcjonuje. W pokoju socjalnym, wkładam swoje rzeczy do szafki i wyciągam moją czerwoną kamizelkę wolontariusza. Podnoszę tacę z sokiem i zapakowane pierniczki, chichocząc. Pamiętam rozdających je wolontariuszy, gdy uczęszczałam na chemioterapię. Jako pacjentka, nigdy nie rozumiałam tej potrzeby, ponieważ pacjenci rzadko je przyjmują. Choć teraz, widzę małe przełamanie – łatwy sposób do nawiązania dyskusji. Nigdy, ich nie zmuszam, do rozmowy ze mną, czy opowiadania o raku, jeśli tego nie chcą. Po prostu pozwalam im wiedzieć, że jestem dostępna w przypadku gdyby chcieli. Że wiem jak to jest próbować chronić swoich przyjaciół i rodzinę, przed tym co czujesz. W kilku krokach, jestem na sali zabiegowej i przyglądam się pacjentom, skanując ich znajome twarze. Amy już tu jest, ale zamiast mieć założoną swoją czerwoną kamizelkę pomocy pacjentom, czyta, siedząc na krześle, ubrana w prostą szarą koszulkę i dżinsy. Była dla mnie wielką inspiracją i kiedy dorosłam naprawdę jej ufam i szanuję. Trudno znaleźć kogoś, z kim możesz się połączyć, rozumiejąc również przez co przeszedł. Jesteśmy bardzo blisko, nie wiem co bym bez niej zrobiła. Wciąż mam Jean, ale Amy rozumie mnie na zupełnie innym poziomie. - Cześć, Dre! – jej twarz promienieje, kiedy się zbliżam. Jest wspaniałą osobą, zawsze szczęśliwą i uśmiechniętą. Nigdy nie słyszałam jej narzekań. - Hej tobie. Co robisz, siedząc tutaj? Uśmiecha się. – Mam wolne. - Wolne? Zwykle przychodzisz tu w swój dzień wolny?
23 | S t r o n a Śmieje się, a jej oczy jaśnieją. – Miałam rano wizytę z pobraniem krwi. Brandon i Ethan pobiegli na drugą stronę ulicy, po jakąś kawę i pączka, zanim podrzucimy Ethana do szkoły. Uśmiecham się. – Co czytasz? – wskazuję na jej czytnik, zmieniając temat na jeden z moich ulubionych. To jedna z tych książek, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. – Właśnie zaczęłam podczas czekania, aż wrócą chłopcy. - Jaka jest? – pytam, odkładając tacę i zajmując siedzenie obok niej. - Naprawdę dobra. Uwielbiam ją. Przyjaciele stają się kochankami. Wciągają mnie takie historie. - Też je uwielbiam. Pociąga w dół za koniuszek swojego kapelusza z małym białym kwiatkiem na boku, jakby próbowała ukryć, że wciąż nosi perukę. Po ostatniej chemii Amy, rok temu, jej włosy odrosły kruche i cienkie, przez co trudno im odrosnąć. Leczyła to wiele razy i poszła do kilku specjalistów po pomoc, ale do tej pory nic nie zadziałało. - Wystarczy o mojej książce. Dostałaś pracę? - Dostałam! – wiwatuję. Niedawno skończyłam staż w Astrotek Incorporated. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej, powiedzieli mi o stanowisku, które będzie wolne jesienią, więc złożyłam podanie i krótko po tym zostałam wezwana narozmowę. - To wspaniale! - Dziękuję. Parker i ja, jesteśmy podekscytowani. Wspaniale było już poznać pracowników, więc bycie nową dziewczyną nie będzie niezręczne i wydział na którym będę, współpracuje z NASA. – Stukam stopami o podłogę z ekscytacji. Chciałbym pewnego dnia pracować dla NASA, ale musiałabym mieć doktorat z astrofizyki, żeby robić to co chcę. - Wow. - Wiem. Mój szwagier zaproponował mi powrót do pracy w the Love of Paws, w wakacje. Nadal będę tu wolontariuszką raz w tygodniu razem z tobą, więc to będzie miłe. - Zdaje się, że wszystko zaczyna ci się układać.
24 | S t r o n a - Zgadza się. – Biorę głęboki oddech. Korci mnie, żeby powiedzieć jej o ostatniej nocy, ale siępowstrzymuję. - Jak wasza rocznica? Jestem pewna, że mój uśmiech nie może już być szerszy na wzmiankę o tym. – Była cudowna. – Nie mogę się powstrzymać, gdy opowiadam jej o domu, aż do ostatniego szczegółu. Wciąż, wyczuwa, że coś zataiłam. Pochyla głowę i patrzy na mnie jakby czytała w moich myślach: jej oczy trochę ciemnieją. – O co chodzi? Kiedy mam odpowiedzieć, uśmiecha się szeroko i odwracam dookoła, żeby zobaczyć Brandona i Ethana wychodzących zza mnie. - Cześć mamo. – Mówi Ethan, promiennie, praktycznie wpadając w zbyt wychudzoną posturę Amy. - Hej kumplu. - Cześć, Aundrea. – Kiwa uprzejmie Brandon i się uśmiecha. - Dzień dobry. – Przyglądam się niskiemu wzrostowi Ethana i kręconym brązowym włosom. – Cześć Ethan, jak się masz? Jego małe ramionka podskakują. – Dobrze. Amy przyciąga Ethana z powrotem do ciasnego uścisku. - Gotowa? – pyta Brandon, chwytając jej ramię. Spogląda na zegarek, potem z powrotem na Brandona. – Tak! - W porządku, zabiorę Ethana, żeby przywitał się z Casey, podczas gdy wasza dwójka skończy. - Czy mogę wziąć ciasteczko, zanim pójdę? – pyta Ethan, sięgając do tacy z oczami pełnymi wyczekiwania. - Oczywiście, kumplu. – Przysuwam tacę bliżej. – Lepiej weź kilka. – Szepczę, mrugając do Amy. Posyła mi diabelski uśmieszek i napełnia ręce. Amy i ja obserwujemy jak dwóch facetów jej życia wychodzi. Cóż, jak jeden wychodzi, a drugi podskakuje. Ethan ma szczęść lat i jest bez przerwy jak królik Energizera.
25 | S t r o n a - Uwielbia tą panią – mówi Amy o Casey. – Zaczęła u nas pracować jako opiekunka, więc Brandon i ja możemy iść na randkę raz w tygodniu. - Aw, to naprawdę miło z jej strony. Potrzebujecietego. - Ethan sobie ją upodobał i nie jestem w stanie nawet ci powiedzieć, jakie to dobre uczucie znaleźć kogoś, kto uwielbia go tak samo mocno. - Założę się. – Obie obserwujemy jak Ethan śmieje się z czegoś co powiedziała Casey. – Jest dobrym dzieciakiem. Musisz być dumna. - Jestem bardziej niż dumna. Mam najlepszego i najbardziej wspierającego męża, czarującego i energicznego małego chłopca i została mi dana szansa, żeby tu z nimi być. Powiedziałabym, że zostałam pobłogosławiona. - Też bym tak powiedziała. - Też będziesz to wszystko miała, pewnego dnia, Dre. Nie mogę myśleć o lepszym czasie, na wspomnienie o tym co mnie gryzie od zeszłej nocy. – Właściwie, mówiąc o tym… - Co? – jej uszy praktycznie się ożywiły. - Ostatniej nocy Parker poruszył temat założenia naszej rodziny. - Dre! – krzyczy, powodując, że ich głowy odwracają się w naszym kierunku i słyszę jak Brandon chichocze. – Co?Naprawdę? - Tak. – Szepczę, błagając, żeby pohamowała swój entuzjazm. - Bycie matką jest najlepszą rzeczą jaka mi się kiedykolwiek przydarzyła. Będziesz świetną mamą, Dre. Wiem to. - Dziękuję. Biorę kilka krótkich oddechów. - Co? Zaczyna się. - To dziwne, że dowiedzenie się, że mam nawrót raka, czy, że zdiagnozowano u mnie dożywotnią chorobę serca, mnie nie przeraziło, ale kiedy najważniejsza osoba w moim świecie, dzieli się wiadomością, że chce mieć ze mną dziecko, to się boję? Nie jest tak, że nie chcę dziecka, bo chcę. Ale…