caysii

  • Dokumenty2 224
  • Odsłony1 159 081
  • Obserwuję795
  • Rozmiar dokumentów4.1 GB
  • Ilość pobrań686 733

Wiktoria - Daisy Goodwin

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Wiktoria - Daisy Goodwin.pdf

caysii Dokumenty Książki Reszta
Użytkownik caysii wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 320 stron)

Spis treści Karta redakcyjna Dedykacja Prolog CZĘŚĆ I Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział 15 Rozdział 16 Rozdział 17 Rozdział 18 Rozdział 19 Rozdział 20 Rozdział 21 Rozdział 22 CZĘŚĆ II Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 CZĘŚĆ III Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 CZĘŚĆ IV Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Podziękowania Przypisy

Tytuł oryginału VICTORIA Przekład ROBERT WALIŚ (Części I-II), SYLWIA CHOJNACKA (Części III-IV) Redaktor prowadzący ADAM PLUSZKA Korekta RYSZARD WINEROWICZ, JAN JAROSZUK Projekt okładki MICHAEL STORRINGS Adaptacja projektu okładki i strony tytułowe MICHAŁ PAWŁOWSKI Zdjęcia na okładce © Lee Avison / Arcangel Images © Dave and Les Jacobs / Blend Images / Getty Images Łamanie | manufaktu-ar.com Victoria Copyright © Daisy Goodwin Productions 2016 Copyright © for the translation by Sylwia Chojnacka, Robert Waliś Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2017 Warszawa 2017 Wydanie pierwsze ISBN 978-83-65282-40-8 Wydawnictwo Marginesy ul. Forteczna 1a 01-540 Warszawa tel. 48 22 839 91 27 e-mail: redakcja@marginesy.com.pl Konwersja: eLitera s.c.

Ottille i Lydii, mentorkom i muzom

PROLOG PAŁAC KENSINGTON, WRZESIEŃ 1835 Promień porannego światła padł na pęknięcie w narożniku sufitu. Wczoraj przypominało okulary, jednak przez noc pająk zasnuł szczelinę siecią, wypełniając luki, dlatego teraz wyglądało jak korona. Nie taka, jaką nosi jej wujek, ciężka i niewygodna, ale nakrycie głowy godne królowej – koronkowe, delikatne, a zarazem wytrzymałe. W końcu ma niezwykle małą głowę, o czym mama i sir John bezustannie jej przypominają; gdy nadejdzie czas, a teraz już nie może być wątpliwości, że tak się stanie, będzie potrzebowała dobrze dopasowanej korony. Od strony dużego łoża dobiegało chrapanie, a matka wykrzykiwała Nein, nein, zmagając się ze swoimi sennymi demonami. Kiedy nadejdzie czas, zadba o to, aby mieć własny pokój. Mama oczywiście będzie płakała i powie, że chciała tylko ochronić swoją drogocenną Drynę, ale ona będzie niewzruszona. Wyobraziła sobie, jak mówi: „Jako królowa mam do ochrony kawalerię przyboczną, mamo. Sądzę, że będę bezpieczna w swoim pokoju”. Pewnego dnia zostanie królową; teraz już była tego pewna. Jej wujek jest stary i schorowany, a jego żonie, królowej Adelajdzie, wiek nie pozwala na wydanie na świat następcy tronu. Jednak Wiktoria – jak sama się nazywała, mimo że jej matka oraz wszyscy inni wołali na nią Aleksandryna albo, jeszcze gorzej, Dryna, chociaż uważała to przezwisko za poniżające, a nie urocze – nie wiedziała, kiedy to nastąpi. Wiktoria miała uzyskać pełnoletność dopiero za dwa lata, więc gdyby król umarł wcześniej, jej matka, księżna Kentu, zostałaby regentką, a sir John Conroy, jej szczególny przyjaciel, zająłby miejsce przy jej boku. Dziewczyna popatrzyła na sufit. Conroy był jak pająk, który oplątywał pałac swoją siecią; jej matka od razu w nią wpadła, jednak Wiktoria była przekonana, że gdy nadejdzie czas, ona nie pozwoli się złapać. Zadrżała, mimo że był ciepły czerwcowy poranek. Co tydzień w kościele modliła się o zdrowie wujka i w myślach zawsze prosiła Wszechmogącego, aby – jeśli już postanowił zabrać Jego Wysokość Wilhelma IV na swoje łono – zaczekał do jej osiemnastych urodzin. Wiktoria nie była pewna, co oznacza bycie królową. Pobierała lekcje historii u swojej guwernantki Lehzen oraz uczyła się o zasadach funkcjonowania państwa od dziekana Westminsteru, ale nikt nie potrafił jej powiedzieć, czym zajmuje się królowa przez cały dzień. Jej wujek spędzał większość czasu na zażywaniu tabaki i narzekaniu na „przeklętych wigów”. Wiktoria tylko raz widziała go w koronie, kiedy specjalnie go poprosiła, aby ją dla niej włożył. Powiedział, że zawsze zakłada koronę na uroczystość otwarcia obrad Parlamentu, i spytał, czy chciałaby mu wtedy towarzyszyć. Dziewczynka odpowiedziała, że bardzo chętnie, ale jej matka uznała,

że jest na to zbyt młoda. Potem, gdy Wiktoria siedziała ukryta za sofą i oglądała album z akwarelami, usłyszała, jak mama rozmawia o tym z sir Johnem. – Jeszcze tego brakuje, żeby Dryna pokazywała się publicznie z tym okropnym starcem – odezwała się matka ze złością. – Im szybciej zapije się na śmierć, tym lepiej – odparł sir John. – Ten kraj potrzebuje monarchy, a nie błazna. Księżna westchnęła. – Biedna mała Dryna. Jest za młoda na taką odpowiedzialność. Sir John położył dłoń na ręku jej matki. – Przecież nie będzie rządziła samotnie. Ty i ja zadbamy o to, by nie narobiła głupstw. Będzie w dobrych rękach. Matka uśmiechnęła się głupawo, co zawsze robiła, gdy sir John jej dotykał. – Moja biedna dziewczynka pozbawiona ojca, jak dobrze, że ma ciebie, mężczyznę, który we wszystkim ją wspomoże. Wiktoria usłyszała kroki na korytarzu. Zazwyczaj musiała pozostawać w łóżku, dopóki nie zbudzi się jej matka, ale dzisiaj jechały do Ramsgate, aby zaczerpnąć morskiego powietrza, więc musiały wyjść o dziewiątej. Cieszyła się na ten wyjazd. W Ramsgate przynajmniej będzie mogła patrzeć przez okno na prawdziwych ludzi. W Kensington nikogo nie widywała. Większość dziewcząt w jej wieku już trafiła na salony, jednak jej matka i sir John uznali, że przebywanie z rówieśnikami jest dla niej zbyt niebezpieczne. – Twoja reputacja jest bezcenna – mawiał sir John. – Jeśli raz ją stracisz, już nigdy jej nie odzyskasz. Młoda dziewczyna taka jak ty nieuchronnie będzie popełniała błędy, dlatego lepiej, abyś nie miała ku temu okazji. Wiktoria nic na to nie odpowiedziała; już dawno nauczyła się, że protesty są bezcelowe, gdyż głos Conroya znaczy więcej od jej głosu, a matka zawsze go popiera. Mogła tylko czekać. Księżna, jak zwykle, ubierała się bardzo powoli. Wiktoria i Lehzen już siedziały w powozie, gdy matka wyszła z domu w towarzystwie Conroya i swojej damy dworu, lady Flory Hastings. Wiktoria zobaczyła ich troje, zaśmiewających się z czegoś na schodach. Z tego, jak zerkali na powóz, wywnioskowała, że rozmawiają o niej. Potem księżna odezwała się do lady Flory, a ta zeszła po schodach w stronę powozu. – Dzień dobry, Wasza Wysokość, baronowo. – Lady Flora, jasnowłosa kobieta dobiegająca trzydziestu lat, która zawsze nosiła w kieszeni Biblię, wsiadła do powozu. – Księżna prosiła, abym towarzyszyła paniom w podróży do Ramsgate. – Uśmiechnęła się, ukazując dziąsła. – Uznałam, że możemy wykorzystać tę okazję, aby powtórzyć kilka punktów protokołu. Kiedy mój brat przybył z wizytą, zauważyłam, że nazwała go baronowa Jaśnie Oświeconym. Jednakże warto wiedzieć, iż tytułuje się w ten sposób wyłącznie księcia. Zwykły markiz, jakim jest

mój brat, nie zasługuje na taki zaszczyt – dodała, jeszcze wyraźniej odsłaniając dziąsła. – Oczywiście był zachwycony, w końcu każdy markiz pragnąłby być księciem, lecz uznaję za swoją powinność, aby baronową o tym poinformować. Wiem, że to drobiazg, jednak takie detale są niezwykle ważne, z czym baronowa zapewne się zgodzi. Wiktoria nic nie powiedziała, tylko zerknęła na Lehzen, której najwyraźniej także nie w smak była natrętność lady Flory. Dama dworu się nachyliła. – Oczywiście jest baronowa wzorową guwernantką, jednak pewne niuanse mogą baronowej sprawiać kłopot ze względu na niemieckie pochodzenie. Widząc, że szczęka Lehzen drgnęła, Wiktoria wtrąciła się do rozmowy. – Obawiam się, że boli mnie głowa. Chyba spróbuję przespać się w powozie. Flora skinęła głową, chociaż była wyraźnie rozdrażniona, że nie będzie miała kolejnych okazji do wykazania niedociągnięć w postępowaniu Wiktorii i Lehzen. Przyjrzawszy się jej bladej, rozczarowanej twarzy, Wiktoria z ulgą zamknęła oczy. Odpływając w sen, zastanawiała się, nie po raz pierwszy, dlaczego jej matka zawsze dzieli powóz z sir Johnem Conroyem, a nie z nią. Chociaż ból głowy był fortelem, który miał na celu uniknięcie nieznośnych wykładów lady Flory, drugiego dnia pobytu w Ramsgate Wiktoria rzeczywiście źle się poczuła. Po przebudzeniu miała tak obolałe gardło, że z trudem przełykała. Podeszła do łoża matki. Księżna twardo spała i Wiktoria musiała mocno potrząsnąć jej ramieniem, zanim ta otworzyła oczy. – Was ist los, Dryno? – spytała matka z rozdrażnieniem. – Dlaczego mnie budzisz? Jest jeszcze tak wcześnie. – Bolą mnie gardło i głowa, mamo. Chyba muszę pójść do lekarza. Księżna westchnęła, podniosła się na łóżku i dotknęła czoła Wiktorii. Dłoń była chłodna i miękka. Wiktoria oparła się o nią i nagle zapragnęła położyć się i oprzeć głowę na ramieniu matki. Może mama pozwoli, aby weszła do jej łóżka. – Ach, wszystko jest w porządku. Jak zwykle przesadzasz, Dryno. Księżna położyła głowę z papilotami na poduszce i zasnęła. Kiedy Lehzen zobaczyła, jak Wiktoria krzywi się podczas picia herbaty przy śniadaniu, natychmiast do niej podeszła. – Co się dzieje? Czy księżna źle się czuje? – Boli mnie, kiedy przełykam, Lehzen. – Chociaż podczas pobytu w Ramsgate czerpała olbrzymią przyjemność ze spacerów promenadą w towarzystwie swojego spaniela Błyska, który krążył wokół jej stóp, patrzenia na morze oraz suknie innych dam, dzisiaj Wiktoria pragnęła jedynie położyć się w chłodnym, ciemnym pomieszczeniu. Tym razem to Lehzen dotknęła jej czoła. Jej dłoń była cieplejsza niż dłoń matki i nie tak miękka, ale dotyk i tak niósł pociechę. Guwernantka skrzywiła się i pogłaskała Wiktorię po policzku, a następnie podeszła do księżnej, która piła

kawę przy stoliku przed oknem razem z sir Johnem i lady Florą. – Uważam, że powinniśmy wezwać doktora Clarka z Londynu – powiedziała. – Obawiam się, że księżniczka jest chora. – Och, Lehzen, ty zawsze robisz raban. Dzisiaj rano dotykałam czoła Dryny i nic jej nie było. – Wezwanie królewskiego lekarza z Londynu wzbudziłoby duży niepokój – dodał Conroy. – Nie chcemy, aby ludzie sądzili, że księżniczka jest delikatna. Jeśli rzeczywiście źle się czuje, a muszę przyznać, że na moje oko wygląda całkiem zdrowo, to powinniśmy poprosić o konsultację miejscowego doktora. Lehzen zbliżyła się o krok do Conroya. – Mówię panu, sir Johnie, że księżniczkę musi obejrzeć lekarz, i to dobry. Jakie znaczenie mają opinie ludzi, gdy zagrożone jest jej zdrowie? Księżna machnęła ręką i odezwała się z silnym niemieckim akcentem. – Baronowa zawsze przesadza. To tylko letnie przeziębienie i nie ma potrzeby robić tyle zamieszania. Lehzen chciała ponownie zaprotestować, ale księżna uciszyła ją, unosząc dłoń. – Sądzę, baronowo, że wiem, co jest najlepsze dla mojej córki. Conroy pokiwał głową. – Księżna ma rację – rzekł pewnym siebie barytonem. – Wszyscy wiemy, że księżniczka ma skłonności do symulowania. Wiktoria nie usłyszała odpowiedzi Lehzen, ponieważ ogarnęły ją zawroty głowy i upadła na podłogę. Ocknęła się w ciemnym pokoju. Jednak nie było chłodno; prawdę mówiąc, było jej tak gorąco, jakby za chwilę miała się roztopić. Zapewne wydała jakiś dźwięk, ponieważ Lehzen już siedziała przy jej boku i przykładała zimną szmatkę do jej policzków oraz czoła. – Tak mi gorąco, Lehzen. – Ma księżniczka gorączkę, ale to minie. – Gdzie mama? Lehzen westchnęła. – Niedługo przyjdzie, Liebes, na pewno. Wiktoria zamknęła oczy i zapadła w niespokojny gorączkowy sen. W pewnym momencie tego długiego dnia Wiktoria obudziła się i poczuła zapach lawendowej wody toaletowej, której zawsze używała jej matka. Próbowała ją zawołać, ale z jej krtani wydobył się tylko suchy skrzek. Gdy otworzyła oczy, w pokoju wciąż było ciemno i niczego nie widziała. Nagle usłyszała głos matki. – Biedna mała Dryna, jest taka chora. Mam nadzieję, że to nie popsuje jej wyglądu. – Doktor Clark mówi, że jest silna i z tego wyjdzie – odpowiedział Conroy.

– Gdyby cokolwiek jej się stało, moje życie dobiegłoby końca! Musiałabym wrócić do Coburga. – Kiedy gorączka opadnie, powinniśmy pomyśleć o przyszłości. Gdybym został jej osobistym sekretarzem, w jej życiu nie byłoby miejsca na... głupstwa. – Drogi sir Johnie – odrzekła jej matka. – Pan pokieruje Wiktorią, tak jak pan zawsze kierował mną. Wiktoria usłyszała westchnienie, potem jakiś szelest, a w końcu Conroy odezwał się cichszym głosem. – Razem będziemy nią kierować. – Zawsze. Wiktoria obróciła twarz, szukając chłodnego miejsca na poduszce, po czym zatonęła w gorączkowych snach. Kiedy znów otworzyła oczy, przez okna wpadało światło, a nad nią pochylała się zaniepokojona twarz Lehzen. – Jak się księżniczka czuje? Wiktoria się uśmiechnęła. – Chyba lepiej. Poczuła, że ktoś ujmuje ją za nadgarstek, i zobaczyła doktora Clarka, który stał obok jej łóżka. – Puls dzisiaj jest znacznie silniejszy. Myślę, że księżniczka może zjeść coś pożywnego, nieco bulionu albo rosołu wołowego. – Oczywiście, panie doktorze, zaraz się tym zajmę. – Lehzen właśnie zmierzała w stronę drzwi, gdy do pokoju wpadła księżna. Jej głowę po obu stronach zdobiły misternie ułożone loki. – Dryno! Tak się martwiłam. – Popatrzyła na doktora Clarka. – Mogę jej dotknąć, panie doktorze? Lekarz się ukłonił. – Skoro gorączka już opadła, nie ma ryzyka zarażenia. Księżna usiadła na łóżku i zaczęła głaskać Wiktorię po policzku. – Jesteś taka blada i wychudzona, ale odzyskasz urodę. Zaopiekujemy się tobą. Dziewczynka próbowała się uśmiechnąć, ale okazało się to zbyt trudne. Pomyślała, że jej matka wygląda bardzo ładnie tego ranka. Miała na sobie suknię z pasiastego jedwabiu, której Wiktoria jeszcze nigdy nie widziała, a z jej uszu zwisały nowe kolczyki z brylantami. – Dzięki Bogu, że posłałam po pana do Londynu, doktorze Clark – odezwała się księżna. – Kto wie, co mogłoby się wydarzyć? – Sądzę, że księżniczka zachorowała na tyfus, który może doprowadzić do śmierci, jednak jestem pewien, że dzięki odpowiedniej opiece wróci do pełni zdrowia.

Lehzen wróciła do pokoju z talerzem rosołu. Usiadła po drugiej stronie łóżka i zaczęła karmić Wiktorię łyżką. – Dziękuję ci, Lehzen, ale sama nakarmię córkę. Księżna odebrała baronowej talerz i łyżkę, a Lehzen odeszła od łóżka i stanęła w głębi pokoju. Matka przycisnęła dziewczynce łyżkę do ust, a Wiktoria przełknęła rosół. – Jeszcze jedną łyżkę, Liebes. Wiktoria posłusznie otworzyła usta. Jedna z desek w podłodze głośno zaskrzypiała, gdy Conroy wszedł do pomieszczenia. – Cóż za wzruszająca scena! Oddana matka pomaga córce odzyskać siły. Wiktoria zamknęła usta. – Jeszcze troszeczkę, Liebes – powiedziała księżna, ale Wiktoria pokręciła głową. Conroy stanął za plecami jej matki, górując nad łóżkiem. – Gratuluję powrotu do zdrowia. Dzięki Bogu, że Wasza Książęca Wysokość odziedziczyła silny organizm po matce. Księżna się uśmiechnęła. – Dryna to prawdziwy Coburg. Conroy wyszczerzył się do Wiktorii. – Ale skoro choroba została pokonana, czekają nas ważne obowiązki. Niestety, król nie jest tak silny, a my musimy być przygotowani na to, co nastąpi. Sięgnął pod płaszcz i wyjął kartkę pokrytą pismem. – Sporządziłem dokument ustanawiający mnie osobistym sekretarzem Waszej Wysokości. Księżna i ja uważamy, że to najlepszy sposób, aby zadbać o panienki bezpieczeństwo po objęciu tronu. – Właśnie, Dryno, jesteś taka młoda i krucha. Sir John będzie twoją skałą. Wiktoria ze swojego miejsca widziała, jak Conroy kładzie dłoń na ramieniu jej matki, a ta okrywa się rumieńcem. Conroy położył kartkę na łóżku obok jej ręki, po czym przyniósł pióro i kałamarz z sekretarzyka pod oknem. – To bardzo proste. – Stanął obok łóżka z przyborami do pisania w dłoni. – Kiedy Wasza Wysokość podpisze dokument, ja zajmę się całą resztą. – Masz wielkie szczęście, Dryno, że masz kogoś, kto zawsze będzie dbał o twoje interesy – odezwała się księżna. Conroy nachylił się z piórem, a Wiktoria wyczuła ambicję w jego oddechu. Popatrzyła mu prosto w ciemne oczy i pokręciła głową. Wbił w nią wzrok, a kącik jego ust delikatnie drgnął. – Cieszę się na myśl o tym, że będę mógł służyć księżniczce tak wiernie, jak służę księżnej.

Wiktoria ponownie pokręciła głową. Conroy popatrzył na księżną, która dotknęła dłoni córki. – Chcemy dla ciebie jak najlepiej, Liebes. Pragniemy ochronić się przed twoimi podłymi wujami. Ten okropny Cumberland zrobi wszystko, abyś nie została królową. Wiktoria spróbowała usiąść, ale ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Poczuła, że łzy frustracji napływają jej do oczu. Zobaczyła, że Lehzen pochyla się z zaciśniętymi pięściami i z furią wbija wzrok w Conroya. Gniew guwernantki dodał Wiktorii otuchy. Obróciła głowę w stronę matki i powiedziała najgłośniej jak potrafiła: – Nie, mamo. Loki na głowie księżnej zadrżały. – Och, Dryno, wciąż jesteś osłabiona gorączką. Porozmawiamy o tym później. Poczuła, że Conroy wciska jej pióro w palce i kładzie je na dokumencie. – Z pewnością, później omówimy szczegóły, ale najpierw Wasza Wysokość musi to podpisać. Wiktora odwróciła się w stronę Conroya i odezwała się z wielkim wysiłkiem. – Nigdy... nie... podpiszę. Conroy mocniej ścisnął jej nadgarstek, nachylił się i wyszeptał do jej ucha: – To konieczne. Jakimś cudem znalazła siłę, aby wyrwać dłoń z jego uścisku. Jednocześnie wywróciła kałamarz, którego zawartość wylała się na pościel, tworząc wielką czarną plamę. Matka wrzasnęła zaniepokojona i zerwała się, aby ocalić swoją nową suknię. – Och, Dryno, coś ty narobiła! Conroy wpatrywał się w nią z wściekłością. – Nie mogę na to pozwolić... na takie zachowanie. Nie będę tego tolerował. Uniósł dłoń i Wiktoria przez chwilę myślała, że ją uderzy, ale Lehzen zastąpiła mu drogę. – Księżniczka chyba jest zaczerwieniona, nie uważa pan, doktorze? Może powinien pan zmierzyć jej puls, na wypadek, gdyby gorączka miała powrócić. Doktor Clark się zawahał, nie chcąc drażnić księżnej. Jednakże doszedł do wniosku, że jeszcze gorszym pomysłem byłoby narażenie się następczyni tronu, dlatego zbliżył się i ujął Wiktorię za nadgarstek. – Zaiste, puls jakby przyspieszył. Księżniczka powinna wypocząć. Byłoby wielce niepożądane, aby gorączka powróciła. Księżna popatrzyła na Conroya, który stał nieruchomo z twarzą bladą ze złości.

– Chodź, sir Johnie, porozmawiamy z Dryną ponownie, gdy wróci do siebie. Teraz jest zbyt chora, by zdawać sobie sprawę z tego, co robi. – Ujęła go pod rękę i wyprowadziła z pokoju, a doktor Clark podążył ich śladem. Kiedy zostały same, Wiktoria podniosła wzrok na Lehzen, która usiłowała zapanować nad plamą atramentu na pościeli. – Dziękuję – szepnęła. Baronowa pochyliła się i pocałowała ją w czoło. – Wasza Książęca Wysokość była bardzo dzielna. – Ścisnęła dłoń Wiktorii. – Jestem pewna, że Wasza Wysokość będzie wspaniałą królową. Wiktoria uśmiechnęła się. Wciąż czuła słabą woń lawendy. Nigdy nie wybaczy matce, że pozwoliła Conroyowi tak ją potraktować. Jak to możliwe, że własna córka nie jest dla księżnej ważniejsza od tego paskudnego mężczyzny? Wiedziała, że wrócą ze swoim dokumentem. Ale ona nigdy go nie podpisze. Wszyscy pożałują – mama, Conroy, lady Flora – tego, że są tak okropni. Uważają, że jest nikim, pionkiem, którego można swobodnie przesuwać, ale ona pewnego dnia zostanie królową. Wtedy wszystko się zmieni. Jeśli tylko wujek dożyje jej osiemnastych urodzin.

1 PAŁAC KENSINGTON, 20 CZERWCA 1837 Kiedy Wiktoria otworzyła oczy, zobaczyła słaby promień słońca przedostający się przez okiennice. Słyszała oddech matki, która spała w dużym łożu po drugiej stronie pomieszczenia. Już niedługo, pomyślała Wiktoria. Wkrótce będzie miała własną sypialnię. Wkrótce będzie mogła schodzić po schodach, nie trzymając Lehzen za rękę; będzie mogła robić wszystko, czego zapragnie. Przed miesiącem skończyła osiemnaście lat, więc kiedy nadejdzie ta chwila, będzie rządziła samodzielnie. Błysk podniósł łebek, a Wiktoria usłyszała szybkie kroki swojej guwernantki. Skoro Lehzen się zbliża, może to oznaczać tylko jedno. Wstała z łóżka, podeszła do drzwi i otworzyła je w chwili, gdy Lehzen zamierzała zapukać. Baronowa wyglądała tak komicznie z wyciągniętą ręką, że Wiktoria zaczęła chichotać, ale powstrzymała się, gdy zauważyła wyraz twarzy guwernantki. – Na dole jest posłaniec z Windsoru. Ma na ramieniu czarną opaskę. – Lehzen nisko dygnęła. – Wasza Królewska Mość. Zanim Wiktoria zdążyła się powstrzymać, jej usta rozciągnęły się w uśmiechu. Przyciągnęła do siebie Lehzen, wzruszona oddaniem, jakie dostrzegła w zatroskanych brązowych oczach starszej kobiety. – Najdroższa Lehzen, tak się cieszę, że jesteś pierwszą osobą, która mnie tak nazywa. Guwernantka zerknęła w stronę śpiącej postaci na łóżku, ale Wiktoria pokręciła głową. – Jeszcze nie chcę budzić mamy. Od razu wezwie sir Johna i zaczną mi mówić, co mam robić. Usta Lehzen drgnęły. – Przecież jesteś królową, Dryno. – Zamilkła, uświadamiając sobie swoją wpadkę. – Chciałam powiedzieć „Wasza Królewska Mość”. Teraz już nikt nie może Waszej Królewskiej Mości rozkazywać. Wiktoria się uśmiechnęła. Otworzyły się drzwi na końcu korytarza i wypadł przez nie Brodie, młody służący; zwolnił dopiero, gdy zauważył obie kobiety. Kiedy podszedł bliżej, zawahał się, a następnie nisko ukłonił. Wiktoria miała ochotę się uśmiechnąć; Brodie był niemal równie drobny jak ona, więc jego gest wyglądał pociesznie, jednak wiedziała, że jej obowiązkiem jest zachować powagę. Królowa może się śmiać, ale nie ze swoich poddanych. – Przybył arcybiskup – oznajmił chłopiec, po czym pospiesznie dodał: – Wasza Królewska Mość. – Na piegowatej twarzyczce Brodiego pojawiła się ulga,

gdy użył właściwego tytułu. Lehzen posłała mu ostre spojrzenie. – I nikomu innemu o tym nie powiedziałeś? Chłopak pokręcił głową. – Przyszedłem prosto do pani, baronowo, zgodnie z poleceniem. – Zapadła cisza, po czym Lehzen wyjęła monetę z siatkowej torebki i podała ją służącemu, który pospiesznie się oddalił, a wszelkie próby godnego zachowania przegrały z radością, jaką wzbudziła w nim otrzymana nagroda. – Wasza Królewska Mość powinna już pójść, zanim... – Lehzen zerknęła ponad ramieniem Wiktorii na postać w łóżku. Wiktoria okryła koszulę nocną chustą. Chociaż wolałaby wpierw się ubrać, wiedziała, że zanim się przygotuje, zbudzi się reszta domowników, a jej matka i sir John zaczną się wtrącać. Nie, pójdzie od razu; od samego początku będzie postępowała tak, jak zamierza działać później. Poszła w ślad za Lehzen przez galerię obrazów, obok portretu królowej Anny, która, o czym Lehzen wciąż jej przypominała, była ostatnią kobietą zasiadającą na tronie Anglii. Przechodząc obok naburmuszonego, rozczarowanego oblicza Anny, Wiktoria miała nadzieję, że ona sama nigdy nie będzie wyglądać na tak nieszczęśliwą. Dostrzegła swoje odbicie w lustrze. Miała zaróżowione policzki, a jej niebieskie oczy lśniły z podniecenia. Nie była ubrana jak królowa, miała na sobie nocną koszulę i rozpuszczone włosy, ale uznała, że tego dnia wygląda jak władczyni. Kiedy dotarła na szczyt wielkich schodów, Lehzen jak zwykle wyciągnęła w jej stronę dłoń. Wiktoria wzięła głęboki oddech. – Dziękuję, Lehzen, ale poradzę sobie bez pomocy. Na twarzy kobiety pojawiły się kolejno zaskoczenie i troska. – Księżna nakazała, abym nigdy nie odstępowała Waszej Królewskiej Mości, na wypadek potknięcia. Wiktoria podniosła na nią wzrok. – Potrafię zejść po schodach bez wypadku. Lehzen miała ochotę zaprotestować, ale uległa, widząc spojrzenie Wiktorii. Dziewczyna ruszyła w dół schodów, rzucając przez ramię: – Nie możemy żyć jak dawniej, Lehzen, skoro jestem królową. Lehzen znieruchomiała z jedną stopą zawieszoną nad schodkiem. Po chwili odezwała się powolnym i zbolałym głosem: – Wasza Królewska Mość zapewne już nie będzie potrzebowała guwernantki. Powinnam wrócić do domu do Hanoweru. Wiktoria wyciągnęła rękę, a jej oblicze złagodniało. – Och, Lehzen, nie to miałam na myśli. Nie chcę, abyś odeszła. To, że

postanowiłam samodzielnie zejść po schodach, nie oznacza, że nie chcę cię przy swoim boku. Lehzen ujęła Wiktorię za rękę, a jej twarz znów nabrała rumieńców. – Nigdy nie chcę zostawiać Waszej Królewskiej Mości. Pragnę jedynie wiernie służyć. – Tak będzie, Lehzen. Ale już nie musisz mi pomagać na schodach. – Wiktoria podniosła wzrok w stronę pokoju, w którym spała jej matka. – Ta część mojego życia dobiegła końca. Lehzen pokiwała głową ze zrozumieniem. – Możesz powiedzieć służącym, że dzisiaj wieczorem przeniosę się do sypialni królowej Marii. Najwyższy czas, abym miała własny pokój, nie uważasz? Lehzen się uśmiechnęła. – Tak, Wasza Królewska Mość. Sądzę, że królowej nie przystoi spać na dziecięcym łóżku obok łoża matki. Na dole schodów przystanęła. Arcybiskup i lord szambelan stali za drzwiami biblioteki. Tak długo czekała na tę chwilę, ale gdy ta wreszcie nadeszła, musiała walczyć z nagłym pragnieniem ucieczki do swojej sali lekcyjnej. Nigdy wcześniej nie przebywała na osobności z mężczyzną, a co dopiero z arcybiskupem. Nagle usłyszała stukot łap Błyska zbiegającego po drewnianych schodach. Pies usiadł u jej stóp, spoglądając na nią z wyczekiwaniem. Przynajmniej on był gotowy na czekającą ich przygodę. Wiktoria wzięła głęboki oddech i podeszła do drzwi. Była teraz królową. Dwaj siwowłosi mężczyźni ukłonili się, gdy weszła do biblioteki, a arcybiskupowi strzeliło kolano, gdy przyklęknął, aby ucałować jej dłoń. – Z żalem muszę poinformować, że wuj Waszej Wysokości, król Anglii, odszedł dzisiaj o drugiej trzydzieści cztery w nocy – rzekł arcybiskup. – Królowa Adelajda była przy jego boku. Wiktoria podniosła wzrok na dwie okolone bokobrodami twarze, które się nad nią nachylały. – Mój biedny wujek. Niech Bóg zmiłuje się nad jego duszą. Obaj mężczyźni pochylili głowy. Wiktoria zastanawiała się, co powinna teraz powiedzieć, ale wyrwał ją z zamyślenia dotyk małego szorstkiego języka, który lizał ją po stopie. Błysk starał się zwrócić na siebie jej uwagę. Przygryzła wargę. – Ostatnim życzeniem króla było przekazanie królowej Adelajdy pod opiekę Waszej Królewskiej Mości. – Lord szambelan popatrzył na spaniela i drgnęły mu powieki. Wiktoria znała to spojrzenie; widywała je już wielokrotnie. To była mina człowieka, który uważał, że robi coś, co jest poniżej jego godności. Powinien

angażować się w najważniejsze sprawy państwowe, zamiast schlebiać młodej dziewczynie i jej psu. Wiktoria wyprostowała plecy i uniosła brodę, próbując dołożyć co nieco do swoich stu pięćdziesięciu centymetrów wzrostu. Gdyby tylko była odrobinę wyższa. Niezwykle trudno wyglądać godnie, gdy wszyscy widzą czubek twojej głowy. Jednak przypomniała sobie, że jej wzrost nie ma znaczenia. Po chwili zastanowienia postanowiła użyć zwrotu, który niegdyś usłyszała z ust swojego wujka i z którego zawsze chciała zrobić użytek. – Dziękuję, arcybiskupie, lordzie szambelanie. Pozwalam panom się oddalić. Jej twarz nawet nie drgnęła, gdy obaj mężczyźni skłonili się i wyszli tyłem z pomieszczenia. Było coś nieodparcie komicznego w widoku tych dwóch staruszków wycofujących się jakby ciągnęły ich niewidzialne sznurki, jednak Wiktoria wiedziała, że nie wolno jej się roześmiać. Jako królowa może kogoś odprawić, ale nie wykpić. Każdy monarcha musi się zachowywać godnie. Przypomniała sobie, jak była zażenowana, gdy jej wujek podczas uroczystego bankietu zaczął śpiewać piosenkę o pijanym marynarzu. Podejrzewała, że sam był solidnie pijany, a kiedy śpiewał, z kącików jego ust ściekały strużki śliny. Popatrzyła wzdłuż stołu na twarze dworzan, żeby sprawdzić, jak zareagują, ale wszyscy jak jeden mąż zachowywali kamienne oblicze, jakby nie działo się nic niewłaściwego. Jedynym, co świadczyło o tym, że ktoś zauważył pijackie wybryki króla, były drżące ze śmiechu ramiona młodego lokaja, którego jeden ze starszych kolegów w końcu uspokoił kuksańcem. Wiktoria poprzysięgła sobie, że nigdy nie dopuści do czegoś takiego, gdy będzie królową. Nie zniosłaby myśli, że dworzanie ją wyśmiewają pod płaszczykiem obojętnych oblicz. Rozejrzała się i nie widząc nikogo w okolicy, uniosła rąbek nocnej koszuli, po czym pobiegła w górę schodów. Błysk szczekał przy jej nogach. System kensingtoński, zestaw zasad, które ustalili jej matka i Conroy, aby kierować każdym aspektem jej życia, zabraniał biegania. Jeszcze wczoraj wbiegnięcie po schodach byłoby nie do pomyślenia, ale dzisiaj mogła robić wszystko, czego zapragnęła. Jenkins, jej garderobiana, już na nią czekała. Czarna jedwabna suknia, którą zamówiono w zeszłym tygodniu gdy stało się jasne, że król nie pokona choroby, leżała na szezlongu. Jenkins chciała zamówić kilka sukien, jednak sir John stwierdził, że to niepotrzebny wydatek. Oto kolejna rzecz, którą będzie musiała zmienić jako królowa. Jenkins przyglądała się jej z zaciekawieniem. Wiktoria uświadomiła sobie, że zaciska pięści. – Musisz czym prędzej zamówić resztę moich żałobnych strojów, Jenkins. Nie widzę powodu dalej zwlekać. – Tak, pani. – Okrągłą twarz Jenkins przeciął szeroki uśmiech.

Wiktoria uniosła ręce, a garderobiana wsunęła jej czarną suknię przez głowę. Dziewczyna obróciła się i stanęła przed wysokim obrotowym lustrem. Czarna jedwabna suknia z marszczonymi rękawami wyraźnie różniła się od prostych muślinowych sukienek w pastelowych kolorach, jakie jej matka uważała za odpowiednie. W żałobnej sukni wyglądała na starszą, a krenelowane rękawy przyjemnie podkreślały zarys jej sylwetki. Wygładziła fałdy jedwabiu na talii. Za jej plecami ktoś głośno westchnął, a gdy Wiktoria się obróciła, zobaczyła Lehzen. – Och... proszę wybaczyć... Wasza Królewska Mość. Nie przywykłam do oglądania pani w czerni. Wasza Królewska Mość wygląda tak... dorośle. Wiktoria uśmiechnęła się do baronowej. – Cieszę się. Najwyższy czas, aby ludzie przestali postrzegać mnie jak małą dziewczynkę. Drzwi sypialni gwałtownie się otworzyły. Księżna Kentu wpadła do środka, z głową wciąż pokrytą papilotami, powiewając delikatną wzorzystą chustą. – Mein Kind, dokąd poszłaś? – W głosie księżnej jak zwykle pobrzmiewała nagana. Jednak kiedy matka zauważyła czarną suknię, na jej twarzy uraza ustąpiła miejsca szokowi. – Der König? Wiktoria pokiwała głową. Matka ją objęła, a dziewczyna odprężyła się, otoczona wonią lawendy. – Mein kleines Mädchen ist die Kaiserin. Wiktoria się odsunęła. – Wystarczy niemieckiego, mamo. Jesteś teraz matką królowej Anglii. Księżna pokiwała głową, potrząsając papilotami. Drżącą dłonią dotknęła policzka córki. Jej bladoniebieskie oczy zwilgotniały. – Moja mała Dryno, czy opowiadałam ci, jak jechałam z Amorbach przez całą Francję z tobą w brzuchu? – Nakreśliła dłońmi w powietrzu kształt brzucha w ósmym miesiącu ciąży. Wiktoria pokiwała głową. – Wiele razy, mamo. Jednak księżna nie dała się zbyć. – To był wynajęty powóz, bardzo niewygodny. Jednak przez całą drogę krzyżowałam nogi, żebyś ty, Liebes, mogła przyjść na świat w Anglii. Wiedziałam, że jeśli urodzisz się gdziekolwiek indziej, twoi okropni wujowie powiedzą, że nie jesteś Angielką, więc nie możesz zostać królową. Zdołałam wytrzymać. Księżna uśmiechnęła się, myśląc o swoim ciążowym wyczynie. Wiktoria oczywiście wiedziała, że ma rację. Już i tak zbyt wiele osób wątpiło, czy osiemnastoletnia dziewczyna nadaje się do rządzenia, więc nikt nie zaakceptowałby osiemnastolatki, która przyszła na świat na kontynencie.

– Szkoda, że twój biedny ojciec nie dożył tego dnia. – Księżna podniosła wzrok na wiszący za nimi naturalnych rozmiarów portret świętej pamięci księcia Kentu, który stał z dłonią spoczywającą na armacie. – Ależ mamo, przecież gdyby nie umarł, kiedy byłam małym dzieckiem, nigdy nie zobaczyłby, jak zostaję królową. Zasiądę na tronie tylko dlatego, że on nie żyje. Księżna pokręciła głową, rozdrażniona pedantycznością Wiktorii w kwestiach następstwa tronu. – Tak, wiem, ale rozumiesz, o co mi chodzi, Dryno. Byłby szczęśliwy, gdyby wiedział, że chociaż ma tylu braci, to właśnie jego dziecko zostanie królową. Tylko pomyśl, gdybym nie była, jak zwykł mnie nazywać twój ojciec, klaczą rozpłodową Coburgów, wtedy królem zostałby ten potwór, twój wuj Cumberland. – Księżna zadrżała teatralnie i przeżegnała się. – Ale nim nie został. A przynajmniej nie królem Anglii, bo oczywiście jest teraz królem Hanoweru – odrzekła Wiktoria. Według zasad sukcesji mogła odziedziczyć brytyjską koronę, ale jako kobiecie nie wolno jej było władać tym niemieckim księstwem, które pozostawało pod wspólnymi rządami od 1713 roku, gdy Jerzy I został elektorem Hanoweru. Wujek Cumberland, jako kolejny męski następca tronu, odziedziczył tron. – Hanower! To tylko, jak to się mówi, pryszcz na mapie Niemiec. Niech sobie tam rządzi i zostawi nas w spokoju. Wiktoria pociągnęła stan sukni, aby ją wyprostować. Matka od zawsze straszyła ją „podłym wujem Cumberlandem”. To z tego powodu dziewczynka zawsze sypiała w pokoju matki, która wierzyła, że jeśli książę spróbuje zgładzić Wiktorię pod osłoną nocy, to ona przynajmniej zdoła zasłonić córkę własnym ciałem. Wiktoria bez trudu była w stanie uwierzyć, że jej wujek jest zdolny do morderstwa; miał niemal komicznie złowrogi wygląd – był wysoki, trupio blady i nosił na policzku jaskrawą bliznę pozostałą po pojedynku. Kiedy znaleziono jego kamerdynera z poderżniętym gardłem, większość ludzi uznała, że Cumberland jest winny. Jednak Wiktoria wątpiła, aby matka była w stanie ją obronić. Chociaż była zdeterminowana, nawet ona nie powstrzymałaby mierzącego ponad metr osiemdziesiąt mężczyzny z brzytwą. Księżna sprawiała wrażenie rozdrażnionej. – Dlaczego nie obudziłyście mnie od razu? – Popatrzyła z wyrzutem na Lehzen. – Trzeba było mi powiedzieć, baronowo. Baronowa skłoniła głowę, ale nic nie odpowiedziała. Nie mogła wyznać, że działała z wyraźnego polecenia Wiktorii. Zanim księżna wyartykułowała kolejne pretensje, drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł sir John Conroy, który natychmiast zajął miejsce na środku pomieszczenia, jakby obejmował w posiadanie

nowo podbite terytorium. Księżna od razu zwróciła się w jego stronę i zatrzepotała rzęsami. – Och, sir Johnie, czy pan już słyszał? Ten okropny starzec zmarł, a nasza mała Dryna jest królową. Patrząc, jak jej matka kładzie dłoń na jego ręku, Wiktoria poczuła dreszcz obrzydzenia. Dlaczego matka nie dostrzega, że to poniżej godności księżnej, a teraz także matki królowej, łasić się w ten sposób do tego odpychającego człowieka, który nie ma ani pozycji, ani majątku, a jest jedynie opłacanym doradcą? Conroy odezwał się głębokim, donośnym głosem z delikatnym irlandzkim akcentem, jak zwykle przemawiając z całkowitą pewnością: – Pierwsza decyzja powinna dotyczyć imienia. Aleksandryna brzmi zbyt obco, a Wiktoria nie nadaje się na imię królowej. Być może odpowiednia byłaby Elżbieta albo Anna. Tak... – Przystojna, pociągła twarz Conroya zarumieniła się w obliczu władzy. – Elżbieta druga brzmi bardzo dobrze. Wręcz znakomicie. Odwrócił się w stronę kobiety, która weszła za nim do pomieszczenia. – Nie uważa pani, lady Floro? Wiktoria wbijała wzrok przed siebie. Myślała, że jeśli nie będzie patrzyła na Conroya ani Florę Hastings, to zdadzą sobie sprawę, że nie są mile widziani. Jednak usłyszała szelest dygnięcia lady Flory i jej cichy głos. – Przyjęcie imienia Elżbieta stanowiłoby wspomnienie wybitnej królowej. – Sugestia była jasna. Potrzeba czegoś więcej poza imieniem, by zmienić dziewczynkę w monarchinię. Księżna odwróciła się w stronę Wiktorii. – Czy arcybiskup już przyszedł? Ubiorę się i możemy razem go odwiedzić. Wiktoria popatrzyła na matkę. Czuła, że serce wali jej jak młotem, gdy przemówiła, udając odwagę: – Dziękuję, mamo, ale to nie będzie konieczne. Arcybiskup i lord szambelan byli u mnie wcześniej. Już ucałowali moją dłoń. Księżna popatrzyła na nią z przerażeniem w oczach. – Spotkałaś się z nimi sama? Ależ Dryno! Co też ci przyszło do głowy? Wiktoria przez chwilę milczała, po czym odpowiedziała jak najspokojniejszym głosem: – Miesiąc temu, gdy skończyłam osiemnaście lat, stałam się wystarczająco dorosła, by zostać królową, a co za tym idzie samodzielnie rozmawiać ze swoimi ministrami. Księżna, jak zawsze w trudnych chwilach, poszukała wzrokiem Conroya. Wiktoria z zadowoleniem zauważyła, że jego lewa powieka lekko drży. Rozległ się huk, gdy Conroy uderzył swoją laską ze srebrną główką o drewnianą posadzkę. – To nie jest zabawa! W przyszłości... – zawahał się, ale zdołał

wypowiedzieć nowy tytuł – ...Waszej Królewskiej Mości zawsze będzie towarzyszyć matka albo ja. Nie wolno robić takich rzeczy samemu. Wiktoria wbrew sobie cofnęła się o krok, gdy spojrzał na nią z góry. Jednak uznała, że nie ma powodów do obaw. Conroy nie mógł jej już nic zrobić. Błysk zawarczał u jej stóp. Pochyliła się i podniosła spaniela. – Och, niech się pan nie martwi, sir Johnie, nie mam zamiaru być sama. – Ignorując błagalne spojrzenia matki, popatrzyła mężczyźnie prosto w oczy. – Widzi pan, jest ze mną Błysk. A potem, jako że strzeżonego Pan Bóg strzeże, wyszła z pokoju, mocno trzymając spaniela w objęciach. Pobiegła korytarzem, a potem zatrzymała się, wciąż słysząc huk laski uderzającej o posadzkę. Wiedziała, że nie musi się niczego obawiać, jednak sprzeciwienie się Conroyowi odebrało jej dech.

2 Zasłony na łóżku uszyto z ciemnego brokatu przetykanego srebrem; były ciężkie od kurzu, który wyglądał, jakby nikt go nie naruszył od dnia śmierci osoby, która jako ostatnia zajmowała łoże królowej Marii, zmarłej na ospę pod koniec siedemnastego wieku. Ta królowa z rodu Stuartów od zawsze była ulubienicą Wiktorii. Jako jedyna miała prawo mieszkać w pałacu Kensington, chociaż oczywiście nie rządziła samotnie, tylko wspólnie ze swoim mężem Wilhelmem Orańskim. Siedząc na łóżku w sypialni, która kiedyś należała do królowej Marii, Wiktoria zastanawiała się, czy ta dawno zmarła władczyni była równie zdenerwowana jak ona. Czekała na tę chwilę od tak dawna. Ze szczegółami wyobrażała sobie satysfakcję, jaką poczuje, gdy wreszcie pokaże Conroyowi jego miejsce w szeregu. Tymczasem zamiast triumfować, była niepewna, jakby sprzeciw wobec sir Johna podkopał także jej własną pozycję. Jednak potem przypomniała sobie tamtą chwilę w Ramsgate, gdy Conroy usiłował zmusić ją do podpisania dokumentu ustanawiającego go jej osobistym sekretarzem. Wiktoria położyła się na łożu królowej Marii, a jej ruch wzbił w powietrze olbrzymią chmurę kurzu. Natychmiast usiadła; czuła zbliżające się kichnięcie i szczypanie w oczach. Wszystko w Kensington było zakurzone i drażniące. Pokój należy porządnie wysprzątać i wywietrzyć, zanim będzie mogła tutaj spać. Popatrzyła w kąt pomieszczenia, gdzie Błysk podejrzliwie coś wąchał. Wstała i zawołała Lehzen, która pojawiła się tak szybko, że zapewne stała pod drzwiami. – Zadbasz o to, aby ten pokój dokładnie wywietrzono? Nie sprzątano tutaj chyba od siedemnastego wieku. Lehzen się zawahała. – Oczywiście, Wasza Królewska Mość, ale zajmowanie się tym domostwem nie należy do moich obowiązków. Wiktoria się uśmiechnęła. – Zapominasz, Lehzen, że pałac Kensington należy teraz do mnie, a ja postanowiłam, że powinnaś nim pokierować. Popatrz na ten pokój! Wszędzie leżą mysie odchody. Coś takiego byłoby nie do pomyślenia we właściwie zarządzanym domu. Lehzen przytaknęła. – Obawiam się, że sir John nie przywiązuje dużej wagi do czystości. Tutejsi służący o tym wiedzą i niezbyt przykładają się do swoich obowiązków. – Jestem pewna, że ty to zmienisz, Lehzen, gdy pokierujesz pałacem. W końcu jesteś znakomitą nauczycielką. Lehzen z zadowoleniem skrzyżowała ręce na piersiach.

– Obawiam się, że sir John nie będzie zadowolony z tej zmiany u władzy. Wiktoria odwzajemniła uśmiech. – Zapewne nie. Ale już nie mam obowiązku uszczęśliwiać sir Johna. Jest rewidentem domostwa mojej matki, a nie mojego. – Tak, Wasza Królewska Mość. – Teraz wszystko się zmieni. Kobiety uśmiechnęły się do siebie. Wiktoria podeszła do okna i wyjrzała na zielone korony drzew rosnących w parku za pałacowymi ogrodami. – Po pierwsze, nie zamierzam zostać w Kensington. Pałac stoi na odludziu, a poza tym nie nadaje się na królewską rezydencję. Lehzen popatrzyła na nią z zaskoczeniem. – Przyjrzę się rezydencji Buckingham. Znajduje się w środku miasta i, o ile się nie mylę, mieści się w niej sala tronowa. Lehzen pokiwała głową. – Słyszałam, że wujek Waszej Królewskiej Mości, król Jerzy, nie szczędził kosztów przy jej dekorowaniu. – Lepsza odrobina przepychu niż mieszkanie w zakurzonym gnieździe myszy na wsi! – Aby podkreślić swoje słowa, Wiktoria pociągnęła jedną z wiekowych zasłon, a ta się podarła. Dziewczyna roześmiała się, a Lehzen po chwili jej zawtórowała. Wciąż się śmiały, gdy znalazła je księżna. Była teraz ubrana na czarno, gdyż cały dwór obowiązywała oficjalna żałoba po śmierci króla, jednak jej suknię uszyto z bogato zdobionego czarnego jedwabiu. Kunsztownie ułożoną fryzurę ozdobiła brylantami. W wieku czterdziestu siedmiu lat księżna wciąż była atrakcyjną kobietą, a jej oblicze o dużych niebieskich oczach i różowej karnacji psuły tylko naburmuszone usta. – Warum lachst Du? Co cię tak bawi? Wiktoria pokazała fragment zasłony, który ściskała w garści. Księżna zmarszczyła czoło. – Dlaczego cię to rozśmieszyło, Dryno? Nie widzę w tym nic zabawnego. – Wyciągnęłam rękę, a zasłona po prostu się rozpadła. To było bardzo ucieszne. – Wiktoria dostrzegła zdumienie w oczach matki. – Ale co tutaj robisz, Dryno? Z pewnością masz pilniejsze zadania na głowie niż zwiedzanie pałacu. Wiktoria wzięła głęboki oddech. – Postanowiłam, że to będzie moja sypialnia, mamo. Należała do panującej królowej, takiej jak ja, więc uważam, że będzie odpowiednia. Księżna uniosła dłoń do ust. – Ależ Dryno, Liebes, przecież sypiasz u mojego boku od niemowlęctwa. Jak

sobie poradzisz, jeśli nie będę mogła cię pocieszyć, gdy nawiedzi cię Alptraum. Księżna sprawiała wrażenie tak zrozpaczonej, że Wiktorii niemal zrobiło się jej żal. – Wspaniale się mną opiekujesz, mamo. Wiem o tym. Lecz teraz wszystko się zmieniło. – Ale jak cię obronię, jeśli twój wuj Cumberland przyjdzie po ciebie w nocy? Wiktoria się roześmiała i kątem oka zobaczyła uśmiech także na twarzy Lehzen. – Za ochranianie mnie jest teraz odpowiedzialna kawaleria przyboczna. Możesz przestać się zamartwiać, mamo. Wujek Cumberland nie może nic mi zrobić, chyba że chce zostać aresztowany za zdradę stanu. Księżna pokręciła głową, a potem przekrzywiła ją i spróbowała innej taktyki. – Wiedziałaś, że królowa Maria zmarła w tym pokoju, leżąc na tym łożu? Nie chciałabym spać w takim miejscu, znając jej los. – Wzruszyła ramionami, a kąciki jej ust się opuściły. Wiktoria nie wiedziała, że jej przodkini nie tylko żyła, ale także umarła w tym pomieszczeniu, ale uznała, że nie wie o tym także jej matka. Księżna była skłonna wymyślić taką opowieść, jeśli ta mogła posłużyć jej celom. – Myślę, mamo, że kiedy ten pokój solidnie się wysprząta i przewietrzy, jego historia nie będzie mi sprawiała kłopotów. Księżna załamała ręce. – A poza tym, mamo, nie będę tutaj długo mieszkała. Zamierzam jak najszybciej przenieść się do rezydencji Buckingham. Księżna sprawiała wrażenie oszołomionej. – Zanim cokolwiek zrobisz, musisz porozmawiać z sir Johnem. Przeniesienie dworu to nie jest decyzja, którą można podjąć samodzielnie. – Czyżby, mamo? Uważam, że jako monarchini powinnam sama decydować o swoim miejscu zamieszkania. Zresztą to nie jest sprawa sir Johna, skoro przenoszę swój dom, a nie twój. Ku zaskoczeniu i rozdrażnieniu Wiktorii, jej matka się roześmiała. – Och, Dryno, to tylko pokazuje, jak mało wiesz o tym, jak działa świat. Naprawdę sądzisz, że niezamężna osiemnastoletnia dziewczyna może sama zamieszkać, nawet jeśli jest królową? Wiktoria nie odpowiedziała. Wiedziała, co matka zamierza. – Naprawdę sądzisz, że poradzisz sobie z tym wszystkim, mając do pomocy tylko baronową? Księżna posłała Lehzen nieżyczliwe spojrzenie. – Już nie jestem dzieckiem, mamo. – A jednak zachowujesz się jak dziecko, Dryno. Ale rozumiem, że jesteś tym wszystkim zaszokowana. Kiedy pójdziesz po rozum do głowy, spokojnie