caysii

  • Dokumenty2 224
  • Odsłony1 147 179
  • Obserwuję791
  • Rozmiar dokumentów4.1 GB
  • Ilość pobrań682 267

Wild Meredith, Bliss Chelle - Zmysłowa idealna żona

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Wild Meredith, Bliss Chelle - Zmysłowa idealna żona.pdf

caysii Dokumenty Książki Reszta
Użytkownik caysii wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 224 osób, 145 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 105 stron)

Dla Helen – dziękuję, że jesteś przy mnie od pierwszego dnia! Dla Meredith i Jona – dziękuję za waszą przyjaźń, szczodrość i lojalność

ROZDZIAŁ 1 KATE Zawsze powtarzał, że mam najpiękniejsze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widział. Tak naprawdę moje tęczówki były raczej szare niż błękitne, ale gdy patrzył w nie z twarzą pomiędzy moimi udami, jego oczy płonęły tak mroczną intensywnością, że wierzyłam w ich niebieskość i piękno. – Lubisz to, najsłodsza? – wyszeptał w moją mokrą skórę, budząc we mnie dreszcz. Price, gdy mnie tam całował, zawsze patrzył mi w oczy. Od pierwszego razu, jeszcze w college’u. To był szalony romans – miłość od pierwszego wejrzenia, nieważne, jak ckliwie to brzmi. Po dyplomie on zaczął handlować akcjami na Wall Street, a ja zatrudniłam się jako autorka tekstów reklamowych w „The New York Tribune”. Udało nam się też znaleźć urocze mieszkanko w Brooklynie, przytulne i idealne. Tak, idealne. Idealnie też czułam się za każdym razem, gdy Price lizał mnie tam i ssał, a jego gardłowy jęk rezonował falami po wrażliwej skórze wnętrza moich ud. Nie spuszczał przy tym ze mnie wzroku. – Boże, tak! – westchnęłam. – Tak, tak. Podciągnął mnie tak, że wsparłam się na kolanach i przedramionach, i wymierzył lekkiego klapsa w pośladek. – Masz najładniejszy tyłek, Kate. Przeszły mnie ciarki. Uwielbiałam, gdy ssał mnie w tej pozycji. Już byłam na skraju orgazmu. Wiedziałam, że nie minie dużo czasu, zanim… – Oooch! Wsunął dwa palce w moją mokrą szczelinę, a ja zadrżałam konwulsyjnie. Price dostarczał mi niezliczonych orgazmów w trakcie naszych wspólnych lat, z których każdy zawsze wydawał się jeszcze wspanialszy od poprzedniego. Ten przypominał implozję – każda komórka w moim ciele pędziła ku rdzeniowi. Natarłam, próbując głębiej wciągnąć palce. – O, tak… Dojdź dla mnie, słodka Kate. Moje kończyny dygotały, ramiona poddały się w końcu. Już tylko uda podtrzymywały mój tyłek w powietrzu. – Uwielbiam, gdy dzięki mnie dochodzisz – mruknął niskim chrapliwym głosem. – Masz pojęcie, jak pięknie teraz wyglądasz? Jego słowa znów porwały mnie na sam szczyt. – Czuję cię, najsłodsza. Czuję, że jesteś gotowa na kolejny orgazm. – Wysunął palce i zaraz potem znalazł się we mnie. To wystarczyło. Eksplodowałam wokół niego. – Price! Boże, Price! – O tak, skarbie. Uwielbiam, kiedy wykrzykujesz moje imię. Uwielbiam, kiedy dzięki mnie dochodzisz. – Wbił się we mnie raz jeszcze. – Otulasz mnie tak kompletnie, Kate. Nikt nigdy… Nikt inny na całym świecie, tylko ty… Wypchnęłam biodra do tyłu, zmuszając go, by przyspieszył. Mocno i szybko. Tak właśnie lubiłam, zwłaszcza przed jego wyjazdem w kolejną delegację. Zawsze upewniał się, że gdy go nie będzie, będę myśleć wyłącznie o nim. A ja myślałam zawsze. Price nigdy nie opuszczał moich myśli. Wdarł się we mnie głębiej i wycofał. A gdy jęknęłam, czując pustkę, przewrócił mnie na plecy, rozłożył moje nogi i wszedł we mnie ponownie.

– Spójrz na mnie, Kate. Chcę patrzeć w twoje piękne niebieskie oczy. – Na jego brwiach pojawiły się kropelki potu. Ciemne pasma włosów przykleiły się do czoła. – Jesteś piękna. Taka piękna… – Pchnął raz jeszcze, z jękiem. – Boże, tak! To takie cudowne uczucie… Nadwrażliwa po wielokrotnym orgazmie, czułam każdy najdrobniejszy paroksyzm, gdy Price we mnie wystrzelił. Pewnego dnia zrobimy razem dziecko, pomyślałam. Jeszcze nie nadeszła ta pora, ale pewnego dnia… Osunął się na mnie, rozpalony i śliski. Po kilku sekundach wymamrotał: – Wybacz, skarbie. – Przetoczył się na bok. Odwróciłam się do niego i musnęłam jego wargi ustami. – Już za tobą tęsknię. Oparł ramię na czole. Miał zamknięte oczy. – Ja za tobą też. Ale to zaledwie tydzień. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go znowu. – Dla mnie tydzień bez ciebie jest jak rok. Otworzył oczy i odwrócił się do mnie. – Wiem. Będę dzwonić do ciebie codziennie, jak zwykle – westchnął. – Lepiej zacznę się zbierać, jeśli mam zdążyć na ten samolot. A tobie przyda się popołudniowa drzemka. Zasłużyłaś. Gdy wstawał, poczułam ugięcie materaca. Chciałam czuwać, dopóki nie wyjdzie, ale byłam padnięta. Miałam za sobą osiemdziesięciogodzinny tydzień pracy i jeszcze udało mi się wrócić do domu, by zobaczyć się z Price’em przed jego wyjazdem. Nazajutrz była sobota. Zamierzałam rozkoszować się naprawdę zasłużoną sesją długiego snu, a potem późnym lunchem z moją najlepszą przyjaciółką. I pójść na masaż. – Kocham cię, skarbie – szepnęłam, odpływając. Jego słowa wróciły do mnie echem. – A ja kocham ciebie. Zawsze. Podskoczyłam na łóżku. Co to za wkurzający hałas, do cholery? To nie mój budzik. Nie nastawiałam go. Przecież chciałam tylko uciąć sobie drzemkę. Dzwonek do drzwi. Spałam tak mocno, że nie rozpoznałam jego dźwięku. Szybko sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej. Południe? O cholera! Naprawdę byłam zmęczona. Ogarnął mnie żal. Przecież chciałam pożegnać się z Price’em, zanim wyjdzie. Teraz jest już pewnie gdzieś nad Atlantykiem. W pośpiechu naciągnęłam dres i koszulkę, wyszłam chwiejnym krokiem z sypialni i stanęłam przed drzwiami. Nacisnęłam guzik domofonu. – Tak? – Pani Lewis? Katherine Lewis? Odchrząknęłam. – Tak. – Tu oficer Trent Nixon, NYPD. Mam, hm, wiadomość dla pani. Mogę wejść? Serce mi zamarło. Musiało stać się coś strasznego. Rok później – Daj spokój, Kate – namawiała mnie Michelle, moja szwagierka. – Potrzebujesz wakacji. – Przez cały ostatni rok miałam wakacje. Rzadko pracowałam. Nie musiałam. Price zostawił mi bardzo wysoką sumę z ubezpieczenia na życie. Przy odpowiednich inwestycjach nie musiałabym pracować już nigdy więcej. I dobrze, bo najzwyczajniej

w świecie nie miałam na to ochoty. – No właśnie. A co z twoją obiecującą karierą? Obiecującą przyszłością? Przyszłość bez Price’a? Nie, dziękuję. Zerknęłam na szwagierkę. Była do niego bardzo podobna, z tymi ciemnymi włosami i wyrazistymi oczami. Cechował ją ten sam waleczny duch i determinacja, którą okazywała teraz. Michelle uznała, że powinnam pojechać z nią w tropiki. W babską podróż na jakąś daleką wyspę na południowym Pacyfiku. Nie kupowałam tego. – Nie możesz rozczulać się nad sobą do końca życia – ciągnęła. – Jakoś nie mogę się powstrzymać, Chelle. Cóż za niedopowiedzenie! Jak miałam zapomnieć o miłości swojego życia? Dotknęła mojego przedramienia, bez wątpienia próbując mnie pocieszyć, ale bez powodzenia. – Ja też za nim tęsknię. Wszyscy tęsknimy. Rozumiem. Tylko myślała, że rozumie. Nie rozumiała niczego. Była jego młodszą siostrą, a nie bratnią duszą. Nie kobietą, która miała urodzić jego dzieci, te piękne urojone dzieci, których nigdy nie dane mi będzie poznać. Nie kobietą, z którą miał się zestarzeć – śmiać się razem z nią na parkowej ławce, karmić gołębie i obserwować bawiące się wnuki. Wrota piekieł odebrały mi mojego ukochanego, a nikt tego nie pojmował. Nikt nie rozumiał. Michelle rozejrzała się po kuchni. – Kiedy sprzątałaś tu po raz ostatni? Kiedy zjadłaś coś przyzwoitego? Brudne naczynia piętrzyły się w zlewie, a na stole stały resztki chińszczyzny na wynos sprzed dwóch dni. Nie miałam ochoty ich dojeść. Milczałam. – Posłuchaj – oświadczyła Michelle. – Zabieramy się stąd. Dzwonię po ekipę sprzątającą, żeby odkaziła to wszystko, i zapraszam cię na lunch. Podczas którego będziesz jeść. A potem idziemy na zakupy. Otworzyłam usta, żeby zaprotestować, ale uciszyła mnie gestem. – Nie kłóć się ze mną. Potrzebujesz ubrań. Styl wyspiarski. – Sięgnęła do torebki i wyjęła z niej jakieś papiery. – To są nasze bilety i plan podróży. Wylatujemy jutro rano. Po obfitującym w turbulencje locie, rejsie promem, podczas którego prawie się pochorowałam („To nie choroba morska, oświadczyła Michelle, to tylko nerwy”), i przejażdżce po mocno nierównej kamienistej drodze dotarłyśmy w końcu do niewielkiej willi z widokiem na ocean. Na wyspie Leiloa leżącej na południowym Pacyfiku. Taksówkarz wypakował nasze bagaże. Michelle zapłaciła i mruknęła do niego coś, czego nie zrozumiałam. Gdy odjechał, odwróciła się do mnie. – I co myślisz? – Myślę, że muszę siku. – Wyboje i wstrząsy po drodze zrobiły swoje. – Na litość boską, Kate! Rozejrzyj się. Tu jest pięknie. Zaraz mamy plażę, zachody słońca podobno są cudowne. To jest raj. Ciesz się nim! Ucieszyłoby mnie jedynie, gdybym została zabita i zakopana. Sięgnęłam po walizkę i torbę podręczną. – Chodźmy do środka. Michelle pokręciła głową z westchnieniem. – Dobra. – Wyjęła z kieszeni klucz i otworzyła drzwi. – To miejsce jest podobno super. Cztery sypialnie, w pełni wyposażona kuchnia. Basen i jacuzzi. – Po co nam cztery sypialnie? – Zaczęłam marudzić.

– Odpuść sobie chociaż ten jeden raz. Dobra, Kate? Wykazywała się ogromną cierpliwością do mojego pesymizmu, więc w zamian mogłam chociaż spróbować dobrze się bawić podczas wycieczki, którą dla nas zorganizowała. Ewidentnie zadała sobie dużo trudu. Podróż odbyłyśmy w pierwszej klasie. Michelle musiało to sporo kosztować. Mnie przynajmniej było stać na taki luksus. – Dobra, wygrałaś. Zróbmy to. Willa była piękna, urządzona wygodnie i nowocześnie. Na wyposażeniu kuchni znajdowała się profesjonalna płyta gazowa, marmurowe blaty i ogromna lodówka ze stali nierdzewnej. Michelle otworzyła ją i wyjęła butelkę szampana Moët. – Bąbelki do toastu za początek naszych trzech tygodni w raju! Nie byłam jeszcze w nastroju do imprezowania. – Nie, dziękuję. – Hej, pamiętasz? Obiecałaś, że to zrobimy. – Odpakowała korek i wyjęła go z pyknięciem. – Masz rację. Tak powiedziałam. Próbując wypełnić zobowiązanie, przeszukałam szafki i wyjęłam z nich odpowiednie kieliszki. Michelle napełniła je i wręczyła mi jeden. – Za odnalezienie tego, co straciłyśmy! – wzniosła toast. Gwałtownie wciągnęłam powietrze. Interesujący dobór słów. Wiedziałam, że nigdy nie odnajdę tego, co straciłam, ale może jednak spróbowałabym odnaleźć chociaż część siebie. Część wystarczająco silną, która pomogłaby mi przetrwać to, co nadchodziło. – W porządku. Za odnalezienie tego, co straciłyśmy. – Upiłam łyk musującego płynu. Bąbelki zatańczyły na języku. – W takim razie – zaproponowała Michelle – przebierzmy się i chodźmy na spacer po plaży. Zainstaluj się na końcu korytarza na piętrze. Ja wezmę sypialnię na dole. Zaniosłam bagaże na górę, do pokoju, który dla mnie wybrała, i… Gdy weszłam do środka, prawie ­opadła mi szczęka. Była to najpiękniejsza główna sypialnia, jaką widziałam kiedykolwiek. Nie potrzebowałam aż takiej. I dlaczego w ogóle Michelle wynajęła tę konkretną willę? Spokojnie zadowoliłby nas jeden pokój hotelowy z dwoma łóżkami. Małżeńskie łoże okrywała jedwabna pościel w odcieniach czerni i srebra. Komody i stoliki nocne wykonano z ciemnego drzewa wiśniowego. To wszystko nie umywało się jednak nawet do łazienki. Czysta dekadencja: srebrzystobiałe marmurowe blaty i czarna ceramika, z bidetem włącznie. Wanna i prysznic parowy pomieściłyby dwie osoby. Odetchnęłam głęboko. Wokół pachniało różami i lawendą. Rozpakowałam się i włożyłam seksowne różowe bikini, do kupna którego namówiła mnie Michelle. – Masz wspaniałe ciało – oświadczyła. – Powinnaś się nim chwalić! Tylko komu? Nie miałam pojęcia. W każdym razie włożyłam bikini i owinęłam się w talii czarno-różowym sarongiem. Wsunęłam stopy w klapki, zaczesałam moje miodowe blond włosy do tyłu i zebrałam je wysoko w koński ogon. Po czym zeszłam na dół. Michelle czekała na mnie w kuchni, w górze od bikini w odcieniu królewskiego błękitu i w białej zwiewnej długiej spódnicy. Wręczyła mi kolejny kieliszek szampana. – Bąbelki do spaceru. – Po publicznej plaży? – To prywatna plaża, głuptasie. Widziałaś jakieś domy w pobliżu, gdy tu jechałyśmy? Zauważyłam niewiele. Byłam zbyt zajęta użalaniem się nad sobą. – Przepraszam. W takim razie to chyba w porządku? – Oczywiście, że wszystko w porządku – odparła Michelle z uśmiechem. – No, rusz się. Po

wyjściu skręć w lewo. Widoki są spektakularne. Zaraz cię dogonię. – Podniosła kieliszek do ust. – Nie. Zaczekam na ciebie. – Muszę zadzwonić, a nie chcę, żebyś tu siedziała, gdy pod nosem masz plażę i fale. Idź. Nie chcesz chyba przegapić zachodu słońca? Co miałam do stracenia? Skoro i tak straciłam wszystko, kilkuminutowy samotny spacer po piasku nie mógł mnie zranić bardziej. Zacisnęłam palce na nóżce kieliszka, wyszłam na zewnątrz i spojrzałam na ocean. Słońce opadało za horyzont powoli, niczym jaskrawopomarańczowa piłka otoczona promieniami żółci i bieli. Świeciło jeszcze całkiem mocno, więc osłoniłam oczy. Nie pomyślałam, żeby włożyć okulary. Zaczęłam iść wzdłuż brzegu, spoglądając w dół na miriady muszli i florę wyrzuconą na plażę. Po przejściu kilkuset metrów rozejrzałam się za Michelle, ale jej nie zauważyłam. Szłam dalej, patrząc na słońce i przed siebie. Aż… Michelle powiedziała, że to prywatna plaża. Dlaczego zatem w moją stronę idzie jakiś człowiek? Zmrużyłam powieki, żeby dostrzec coś więcej. Jego pewny siebie krok wydał mi się znajomy. Moje serce załomotało. Nie. To niemożliwe. Ku mnie szedł duch. Duch, który twierdził, że mam najpiękniejsze niebieskie oczy, jakie widział kiedykolwiek.

ROZDZIAŁ 2 PRICE Marzyłem o tym dniu. Spędzałem w łóżku bezsenne noce, zadręczając się myślami o takiej możliwości. Przez połowę tych nocy próbowałem to sobie wyperswadować. Mogłem pozwolić jej żyć, zapomnieć o mnie. Może tak właśnie należało postąpić, lecz gdy tylko sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do Michelle, zrozumiałem, że nie ma już powrotu. Nawet jeśli Kate zakochała się w innym, znajdę sposób, żeby ją odzyskać. Jest moją żoną i nic nie może tego zmienić. Nawet moja rzekoma śmierć. Słońce paliło mi barki, piasek ustępował pod moimi stopami, gdy szedłem ku postaci na plaży. Skierowała twarz w moją stronę i utkwiła we mnie wzrok. Moje serce przyspieszyło. Czyżby mnie rozpoznała? W głowie miałem każdy chyba scenariusz naszego spotkania. Łzy szczęścia w jej oczach? Zawiśnięcie na mojej szyi? Lądowanie w łóżku, gdy tylko będziemy mogli? Ręce mnie swędziały, żeby znów jej dotknąć. Moja słodka Kate. Gdy się do niej zbliżałem, stała nieruchomo jak posąg. Usta miała otwarte, jej ręce zwisały bezwładnie po bokach. Czyli z rzucania się na szyję nici. Zwolniłem, a gdy nasze spojrzenia spotkały się, moje serce przestało bić. Te niebieskie oczy! Boże kochany, rzuciły mnie na kolana, kiedy tylko zobaczyłem je w szkole. Przepadłem wtedy na zawsze. I nic się w tej kwestii nie zmieniło. – Kate. Wyciągnąłem rękę. Rozpaczliwie pragnąłem jej dotknąć. Pokręciła głową i podniosła drżącą dłoń do ust. – To niemożliwe… – Kate, to ja – powiedziałem z naciskiem. – To ja, Price. Pokręciła głową tak energicznie, że niemal zatoczyła się do tyłu. – Nie jesteś prawdziwy. To nie jest prawda. Ty nie żyjesz. – Jestem prawdziwy, kochanie. To ja. Przysięgam. Nie potrafiłem dłużej trzymać się na dystans. Dopadłem jej w kilku długich susach, chwyciłem za ramiona i przycisnąłem do piersi. Wystarczyło, że jej dotknąłem, a z gardła Kate wyrwał się szloch. Jej ból był tak nagi, tak prawdziwy! Podciął mi nogi i uderzył w żołądek. Wziąłem ją w ramiona, ukryłem twarz w jej szyi i odetchnąłem głęboko. Grejpfrut. Boże, nawet pachnie tak samo! Pożałowałem, że nie wszystko mogło tak pozostać. Nie przestawała szlochać. Wydawała się taka krucha w moich objęciach. Zeszczuplała. Zauważyłem ciemne sińce pod jej oczami. Obojętność na świat, teraz maskowaną przez szok, jaki wywołało moje pojawienie się. To wszystko zniknie, postanowiłem. Gdy tylko przestanie płakać, pozwoli mi się pocałować i kochać. Odsunąłem Kate delikatnie, zaledwie na tyle, by spojrzeć jej w twarz i otrzeć łzy z policzków. Uspokajałem ją. Nagle mój wzrok przykuła jakaś ciemnowłosa postać. Na ścieżce, kilka metrów od nas, stała Michelle. – Chelle. Zaczęła ku nam biec, gdy tylko wypowiedziałem jej imię. Kate odsunęła się, zanim zdołałem ją

przytulić, a moja siostra w mgnieniu oka zajęła jej miejsce. – Ty draniu…! O mój Boże, nie wierzę, że naprawdę tu jesteś! To naprawdę ty! Łzy płynęły po jej policzkach, zatrzymywały się na jej uśmiechu i moczyły mi twarz, gdy obsypywała mnie tysiącem pocałunków. Przygarnąłem ją mocno, a łzy Michelle wkrótce zamieniły się w śmiech. Nie słyszałem tego cudownego dźwięku od… Cóż, od lepszych czasów. W końcu zrobiła krok do tyłu i oboje spojrzeliśmy na Kate, która ciasno otoczyła się ramionami. Dygotała, pomimo tropikalnego żaru. Michelle wzięła ją za rękę. – Chodź. Wejdziemy do środka i dokończymy tę butelkę. Mamy co świętować. Kate zdobyła się na słaby uśmiech. Zerkała na mnie raz po raz, jakby nie potrafiła uwierzyć, że jestem prawdziwy. Wszedłem za nimi do środka, zauważając po drodze, że radości przebywania na tropikalnej wyspie nie mąci szum klimatyzatora. Sprawę wietrzenia załatwiał przeciąg. – Piękne miejsce – powiedziałem z uśmiechem. Wybrałem willę na tę okazję po krótkich poszukiwaniach. Musiała być ustronna, to jasne, ale dla Kate musiała też być najlepsza. Miałem nadzieję, że się jej podoba. Bez wątpienia biła na głowę łódź, którą przez ostatnie miesiące nazywałem domem. Kate oparła się na barowym blacie i zapatrzyła w przestrzeń, a Michelle zaczęła biegać pomiędzy lodówką ze stali nierdzewnej a ciemnymi lakierowanymi szafkami. Nalała mi kieliszek szampana. – Jest wspaniałe. Naprawdę potrafisz wybrać idealne miejsce na rodzinne spotkanie po latach – odparła Michelle, po czym znów wybuchnęła radosnym śmiechem. Kate spojrzała na nią, na mnie i znów na nią. – Wiedziałaś? Uśmiech Michelle przygasł nieco. – Price zadzwonił do mnie w zeszłym tygodniu. Powiedział tylko, że mam zarezerwować ten dom dla nas obu i utrzymać wszystko w tajemnicy. To dlatego zorganizowałam ten wyjazd tak nagle. Musiałam cię tu dostarczyć najszybciej, jak się tylko dało. Kate znów pokręciła głową. W jej oczach błysnęły nowe łzy, które osiadły na długich rzęsach. – Kochanie… – Podszedłem do niej. – Żadne kochanie! – Trzasnęła dłonią w marmur. – Byłeś martwy! Pochowaliśmy cię! Michelle dała spokój butelce z szampanem. – Zostawię was samych. Przepraszam – powiedziała łagodnie. – Pozwiedzam trochę wyspę. Wrócę przed zmrokiem. Przecisnęła się obok mnie ze wzrokiem wbitym w ziemię, ale przedtem wycisnęła jeszcze jeden przelotny pocałunek na moim policzku. I znikła, pozostawiając mnie sam na sam z żoną. Z moją bardzo złą, namiętną, piękną żoną. Z kobietą, którą potrafiłem doprowadzić do orgazmu w mniej niż minutę. Z kobietą, którą przysiągłem kochać do końca życia. Z kobietą, która musiała znieść mój pogrzeb. Zacisnąłem szczęki do bólu na samą myśl. Kate, odziana w czerń, żegnająca się ze mną na zawsze wśród rodziny i przyjaciół. – W tej trumnie niczego nie było, Kate. Gdyby znaleziono ciało, nie stałbym teraz tutaj. Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła cicho szlochać. Oparłem się pokusie, by znów wziąć ją w ramiona. – Wiem, że jesteś zdenerwowana… Poderwała głowę i zmrużyła powieki. – Zdenerwowana? Zostawiłeś mnie samą, Price! Na rok! Zostawiłeś mnie, żebym pozbierała resztki naszego życia! Gdzie byłeś, gdy moje serce umierało? Zwiedzałeś egzotyczne wyspy?

Surfowałeś? Objęła wzrokiem moje opalone umięśnione ciało, jakby myśląc, że odarłem swoją tożsamość ze wszystkich oznak życia, żeby urwać się na dłuższe wakacje. Nie mogła się mylić bardziej. Pokonałem dystans między nami i przyciągnąłem ją gwałtownie ku sobie. Tym razem nie zamierzałem jej wypuścić. – Zrobiłem to dla nas. Zrobiłem to dla ciebie, Kate. Nie rozumiesz, ale spróbuj uwierzyć. Nie było innego sposobu. Przełknęła ślinę. Jej gniew i płacz jakby nieco osłabły. – Kocham cię – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Boże drogi, Kate nie ma pojęcia jak bardzo! – Żyję, ale część mnie umarła, gdy spadł ten samolot. Chcę ją odzyskać. Chcę odzyskać ciebie. Znów zaczęła kręcić głową, ale dotknąłem jej policzka, lekko uniosłem ku sobie jej twarz i unieruchomiłem ją. Nasze wargi znalazły się blisko. Gdybym tylko tym pocałunkiem mógł sprawić, że zrozumie wszystko… Zapewnić ją, że moje serce było jej wierne przez cały ten czas. W sumie warto spróbować. Opadłem na jej usta, ominąłem jej wargi i odnalazłem aksamitny język. A potem wziąłem więcej. Wiedziałem, że powinienem celebrować miękki cud jej ust na moich, ale zamiast tego go pożerałem. Pożerałem Kate, aż zabrakło nam tchu. Gdy w końcu się rozdzieliliśmy, dyszałem ciężko i byłem rozpaczliwie sztywny – zarówno zdruzgotany, jak i pełen nadziei, miotany konfliktami i spokojny. Teraz. Gdy znajdowała się na tyle blisko, bym mógł ją przytulić. – Kate, muszę z tobą być. – Mój głos łamał się od ledwie wstrzymywanych pragnień. Stanęła na palcach, przeczesała dłońmi moje długie włosy i znów doprowadziła do spotkania naszych warg. Coś stopniało we mnie, niczym kostka lodu w letnim słońcu – lęk i wątpliwości, które ogarnęły mnie, gdy wzdrygnęła się przed moim dotykiem. Nie. Wciąż była moją Kate. Postanowiłem pokazać jej, że i ja nadal jestem tym samym mężczyzną. Pod tymi względami, które się liczą. Wziąłem ją na ręce, otoczyłem biodra jej udami i wyniosłem ją z salonu do najbliższej sypialni. Kopniakiem zamknąłem za nami drzwi i postawiłem Kate przy łóżku. Jej oczy zamgliło pożądanie, a ja w tej samej chwili przysięgłem sobie, że będzie wyglądać jak teraz przez cały krótki pobyt na tej wyspie. Powiodłem dłońmi po jej barkach i ramionach. Zamierzałem się z nią kochać. A potem chciałem ją nakarmić. A potem… Wiedziałem, że na pewnym etapie zażąda odpowiedzi. Najpierw jednak musi dokonać wyboru. Wyboru, który uratuje lub zniszczy naszą przyszłość. Kochałem ją, lecz decyzja należała do niej. Wyrwała mnie z zamyślenia, wyciągając do mnie ręce i zsuwając białą lnianą koszulę z moich ramion. Potem pociągnęła za sznurki przy moich szortach. – Zdejmij je. Ton jej głosu nie brzmiał żartobliwie ani radośnie. Graniczył z desperacją. Wyczuwałem to, bo sam byłem opętany myślą, by mieć ją – nagą, bezbronną i otwartą na mnie – gdy połączę nasze ciała i zmuszę ją do krzyku. Wzdrygnąłem się, gdy dotknęła mojego kutasa, twardego jak pieprzony granit. Szybko pozbyłem się szortów. Źrenice pod przymkniętymi powiekami Kate rozszerzyły się, ale ja nie byłem w stanie torturować się jej seksownym spojrzeniem ani chwili dłużej. Szarpnąłem za węzeł sarongu i rozsupłałem sznureczki bikini, aż wszystko opadło na podłogę. Pchnąłem ją na materac i podążyłem za nią, rozchylając jej nogi, by zająć przestrzeń pomiędzy nimi. Wszystko we mnie domagało się wdarcia się w nią od razu, ale obawiałem się, że jest na to zbyt słaba. Ostatnie, czego chciałem, to skrzywdzić ją lub przestraszyć bestią, która żyła we mnie i której nie karmiłem od roku. Bestia ta pragnęła wyłącznie jednej kobiety. Kusiło wyłącznie jej ciało, jej zapach,

smak jej idealnej cipki. Przyszło mi do głowy, że mogła być z innymi. Kto wie, z jakimi pokusami musiała mierzyć się w żałobie, pewna, że odszedłem na zawsze? Odepchnąłem od siebie tę myśl. Wybaczyłem jej, ponieważ to ja potrzebowałem prawdziwego wybaczenia za piekło, na które ją skazałem. Z jękiem zsunąłem się niżej i zanurkowałem w słodkie niebo pomiędzy jej udami. Mruczałem zaklęcia w jej mokre ciało, wdzierałem się w nią palcami, testowałem ją, przypominałem ją sobie… – Wciąż mam wrażenie, że to sen. To nie może być prawda – wyszeptała gardłowo, wplatając palce w moje włosy. Do kurwy nędzy, nie byłem zjawą! Byłem jej mężem! Podsunąłem się wyżej. Złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku i wcisnąłem żołądź w jej łechtaczkę. – Nie śnisz. Jestem prawdziwy. To… – pchnąłem najgłębiej, jak tylko się dało – …jest prawdziwe. Wygięła się w łuk i jęknęła w moje wargi. Boże, była taka piękna! Zaatakowały mnie tuziny pogrzebanych wspomnień. Pierwszy raz, kiedy ją miałem. Ostatni raz. Te chwile, w których zmuszałem ją, by mówiła zwariowane nieprzyzwoite rzeczy pod wpływem chwili. Gdy składałem jej jeszcze bardziej nieprzyzwoite obietnice, a potem ich dotrzymywałem. Musnąłem wargami jej szyję. – Gdy sprawię, że dojdziesz, Kate, zrozumiesz, że to prawda. Żaden sen nie może się równać z tym, co ci zrobię. Wysunąłem się tylko po to, by znów w nią wejść, tym razem powoli, rozkoszując się każdym centymetrem jednoczenia naszych ciał. Krzyknęła cicho i wbiła paznokcie w moje ramię. Kurwa, tęskniłem za tym dźwiękiem! Śpiew ptaków, fale rozbijające się o skały, orkiestra – reszta świata mogła je mieć. Natomiast jedynym dźwiękiem, jakiego pragnąłem w moich uszach, była muzyka delirycznych krzyków mojej żony, gdy pieprzyłem ją do szaleństwa. – Czy teraz wydaje ci się to prawdziwe, skarbie? – Każde słowo podkreślałem mocnym pchnięciem, przy którym stykały się nasze biodra. – Tak… Tak. Potwierdzenie padło z jej ust jeszcze kilka razy w rytmie moich pchnięć. Mógłbym tak spędzić całą wieczność. Mógłbym. Moglibyśmy. Pocałowałem ją znowu, leniwie i głęboko, marząc o tym, by zatrzymać czas i pozostać w tej chwili na zawsze. Po tym, przez co przeszliśmy, zasłużyliśmy na godziny pieprzenia się i mnóstwo dwudziestominutowych orgazmów. Nie byłem jednak przygotowany na to, jak intensywne okażą się te doznania po roku obywania się bez seksu. Nagle zaczęło mi zależeć tylko na tym, by doszła przede mną. Wysunąłem się z niej i pociągnąłem ją na krawędź łóżka, tak aby wsparła na niej pośladki. Całowałem jej gładkie łydki, układając je sobie na barkach. Powiodła opuszkami palców po moim brzuchu. Ten gest sprawił, że jej piersi złączyły się w uroczy sposób. – Ale ja chcę cię dotykać – powiedziała. Znów wsunąłem kutasa w jej mokry żar, powstrzymując jęk płynący z tego niewiarygodnego doświadczenia. – Możesz mnie dotykać. Zaraz po tym, jak dojdziesz, skarbie. Ja już długo nie wytrzymam. Po tych słowach zacząłem ją pieprzyć na poważnie. Utrzymywałem jej biodra pod idealnym kątem, uderzałem w jej najczulszy punkt, by posłać ją na orbitę. Mogłyby upłynąć całe dekady, a ja wciąż pamiętałbym, jaka kombinacja otwiera ten zamek… Jęczała coraz głośniej, a gdy dotknąłem kciukiem jej łechtaczki, stężała. Zacisnęła dłonie

w pięści, podwinęła palce stóp, a ja poczułem, że kurczą mi się jądra. Tak blisko. Tak cholernie blisko… – Kocham cię, Kate… Tak bardzo. O kurwa…! Krzyknęła. Chyba straciłem przytomność. Straciłem rachubę jej orgazmów, gdy przeszył mnie mój własny. I rozkołysał mnie tak, jak ja rozkołysałem ją ostatnim pchnięciem bioder. Wysunąłem się z Kate i położyłem się obok niej na łóżku, zanim ugięły się pode mną kolana. Nie pamiętałem, żebym kiedykolwiek czuł zadowolenie podobne do tego, gdy się do niej przytulałem. Przed naszymi oczami znajdowała się ściana okien z widokiem na ocean i rozsuwane drzwi prowadzące na kolejną prywatną plażę. Ciepła bryza wpadała do pokoju, unosząc jedwabiste zasłony wokół łóżka. Westchnąłem i zalała mnie czysta błogość. Jeśli umarłem, to było niebo. Po chwili Kate uniosła się na łokciu i spojrzała na mnie. Była jak niebieskooki anioł. Wyciągnąłem rękę, by dotknąć jej twarzy, zahipnotyzowany jej miękkością. Musnąłem każdą linię, odnowiłem znajomość z bladymi piegami, które pojawiały się na szczytach jej kości policzkowych, gdy wychodziła na słońce. Zgodzi się. Musi się zgodzić. W tej chwili wierzyłem w to głęboko. – Musisz mi wszystko opowiedzieć – odezwała się wreszcie.

ROZDZIAŁ 3 KATE Nie odpowiedział od razu, a ja, choć rozpaczliwie potrzebowałam wyjaśnień, nie naciskałam. Teraz musiałam go dotknąć. Pragnęłam… Nie, musiałam wejść w kontakt z jego skórą. Bez tego mógł zniknąć, a ja obudzić się i odkryć, że to był tylko długi sen. Miewałam podobne sny przez cały miniony rok, czasami tak realne, że budziłam się uśmiechnięta i zaspokojona, by zaraz potem dławić się łzami, gdy uświadamiałam sobie, że Price odszedł, a ja leżę w łóżku sama. Jego barki wciąż były szerokie i silne, bardziej opalone niż zapamiętałam, zapewne od tropikalnego słońca. Jego ciemne włosy urosły i teraz zakrywały uszy, ale wciąż przesypywały się jak najdelikatniejszy jedwab pomiędzy moimi palcami. Umięśniona klatka piersiowa i brzuch wciąż zapierały mi dech. A gdy musnęłam palcem jedną z brodawek, Price gwałtownie wciągnął powietrze i zamknął oczy. Jak dawniej. Nadal reagował na każdy mój dotyk. Miał pełne i różowe wargi, kilkudniowy zarost. To było inne; Price zawsze golił się gładko. Gdy objęłam jego policzek, onyksowa szczecina podrapała opuszki moich palców. Tak, inaczej. Inaczej, ale dobrze. Wyglądał surowo. Cudownie i surowo. A potem spojrzałam w jego ciepłe brązowe oczy i przeszył mnie dreszcz. Jego oczy się zmieniły. Nadal patrzył na mnie z tą samą intensywnością, z tą samą miłością, ale dostrzegałam w nich także coś zupełnie nowego. Te oczy wiele widziały. Płonęła w nich nowa wiedza. Ponura wiedza, do której go zmuszono. Generalnie wyglądał tak samo. Być może wciąż mnie kochał i potrafił sprawić, by uginały się pode mną nogi, ale zaszła zmiana. – Price – powtórzyłam – musisz mi wszystko opowiedzieć. Westchnął i pokiwał głową. – Zasługujesz na to, ale musisz mnie zrozumieć. Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. Jeszcze nie teraz. Nie jeśli mam ci zapewnić bezpieczeństwo. Poczułam mrowienie na karku. Zapewnić mi bezpieczeństwo? Po raz pierwszy dzisiaj zderzyłam się z rzeczywistością, jak z blokiem cementu. Price nie zginął podczas lotu. Przeżył, ale nie wrócił do mnie. Z wyboru. Upozorował własną śmierć. Nikt nie robi czegoś takiego dla zabawy. A ta ponura wiedza, którą dostrzegałam w jego oczach? To ona go tutaj doprowadziła. Doprowadziła nas. Nieważne, jaki był powód. Czy naprawdę musiał rozdzielić nas na cały rok? Każda komórka w moim ciele krzyczała, bym wzięła go w ramiona, pocałowała, zapomniała o minionych dwunastu miesiącach. Jakie miały znaczenie? Price wrócił, dosłownie powstał z martwych. Będziemy mieć dzieci. Zestarzejemy się razem. Otrzymaliśmy drugą szansę od losu. Nie, pokręciłam głową, wciąż obejmując jego policzek. Nie mogę go wypuścić. Nie mogę ryzykować, że zniknie w kłębach dymu. – Jesteś mi winien całą historię. Zniknąłeś… – Zadławił mnie szloch. – Pozwoliłeś mi myśleć, że nie żyjesz! Przełknął ślinę. Jabłko Adama podskoczyło na jego szyi. – Myślałem o tobie każdego dnia. W każdej pieprzonej minucie każdego dnia! – Sądzisz, że ja o tobie nie myślałam? Byłeś moim życiem, Price. I pozwoliłeś mi się pochować. Opłakiwać. Jak mam o tym zapomnieć? – Wiem, że trudno to zrozumieć, ale okoliczności… – Okoliczności, których nie chcesz mi zdradzić! Ty przynajmniej wiedziałeś, że ja żyję! Nie

prześladowały cię wizje mojego ciała uderzającego o ziemię, wybuchającego w płomieniach! – Boże, skarbie… – Zamknął oczy i wykrzywił twarz w grymasie. – Proszę. Nie rób tego. – Ty to zrobiłeś, Price! To był twój wybór! Wybrałeś, by do mnie nie wracać. Byłam dobrą żoną, do cholery! Dlaczego to zrobiłeś? – Kate, proszę. – Chwycił za mój nadgarstek i oderwał moją dłoń od swojej twarzy. Przycisnął do niej usta. – Powiem ci wszystko, gdy tylko będę mógł. Przyjdzie na to czas, obiecuję. Ale teraz… Czy nie możemy po prostu cieszyć się naszym spotkaniem? Cieszyć się tą nocą? Sapnęłam cicho. – Czy to jedyna noc, jaką mamy? Tym razem to on objął mój policzek. Jego ciemne oczy zapłonęły intensywnie. – To zależy od ciebie. Ode mnie? – Co ty do… Zawładnął moimi wargami, tym razem bez delikatności. Tym razem brał, a ja mu na to pozwalałam, otwierając się na niego instynktownie. Moje usta, moje ciało reagowały na niego jak zawsze. Jak dawniej. Nasze pocałunki zawsze były namiętne, zawsze rozpalały do czerwoności, lecz ten pochłonął mnie jak ogień. Nasze języki plątały się i ścierały, aż Price oderwał się ode mnie, dysząc ciężko. – Jesteś moja, Kate. Zawsze będziesz moja. Znów zmiażdżył moje wargi swoimi. Nie należałam do niego od roku… W tym punkcie moje myśli zatrzymały się, bo znów pokonały mnie pocałunki Price’a. Moje sutki stwardniały i wbiły się w jego gładką pierś, spragnione jego dotyku, jego ust. Gdy już dłużej nie mogły znieść ignorowania, przerwałam pocałunek. – Price. Moje sutki. Proszę. Objął moje piersi. – Takie piękne. – Pogłaskał ich szczyty, unikając pomarszczonych otoczek i obolałych czubków. – Proszę! Uśmiechnął się i ujął sutek pomiędzy pełne wargi, a prosto do mojej cipki pomknął dreszcz. Uwielbiałam doznania płynące ze ssania sutków, a nikt nie robił tego jak Price. – Moje – wymruczał w moją skórę. – Całe moje. Jęknęłam, gdy chwycił drugi sutek kciukiem i palcem wskazującym. Przeszywały mnie iskry, zbierając się w pulsowanie pomiędzy moimi nogami. Price nie przestawał ssać, a jednocześnie wodził drugą dłonią po moim brzuchu, pozostawiając po sobie żar. Gdy odnalazł łechtaczkę, wygięłam się w łuk w kierunku jego palców. Wypuścił sutek z ust. – Boże, jesteś mokrzuteńka, Kate. – Pogłaskał śliskie fałdki, a potem wsunął palce w moje wnętrze, parząc mnie żarem knykci. – Tak dawno nie kosztowałem tej słodyczy… Tak cholernie dawno! Zamknęłam oczy, gdy przejechał językiem po mojej szparce, a potem otworzyłam je szeroko. Oczywiście był tam. Wpatrywał się w moje oczy jak dawniej. Jego źrenice pociemniały i płonęły pożądaniem. Spojrzałam w nie i zobaczyłam jego duszę. Był tam. Ten sam Price. Wiele mogło się zmienić przez ten rok, ale to wciąż był Price. Mój Price. Pobudzał mnie i ssał, szepcząc w moje uda, warcząc, gdy mnie pożerał. A ja pięłam się coraz wyżej i wyżej, a gdy prawie znalazłam się na szczycie – autentycznie niemal zobaczyłam oczami wyobraźni ośnieżone wierzchołki Adirondack – wepchnął we mnie dwa palce. Odleciałam. – Boże, Price! Moje ciało dygotało. Krew w moich żyłach pędziła. Była jak wrzący miód. – Tak jest, najsłodsza. Dojdź. Dojdź dla mnie. Tylko dla mnie.

Wchodził we mnie palcami, pieścił mój wierzchołek. A gdy konwulsje osłabły, ponownie dostałam skrzydeł. Tym razem pulsowała moja macica – w orgazmie, który przeszywał zarówno serce, jak i duszę. Zanim zdołałam otworzyć usta i błagać, by mnie wypełnił, przesunął się nade mnie i musnął żołędzią moją łechtaczkę. – Boże, proszę… – wydyszałam. Wdarł się we mnie, dotykając moich najskrytszych zakamarków, i zjednoczył nie tylko nasze ciała, lecz także wnętrza. To było pierwotne. Namiętne. Najbardziej podstawowa siła życiowa. Miłość. Poddałam się chwili, rozkoszy, jaką we mnie wzbudził. Wszystkie myśli pierzchły z mojego umysłu, pozostawiwszy wyłącznie doznania. Czyste emocje. Wzruszenia przenikały mnie niczym ciepła letnia bryza, unosząc mnie z sobą i obracając miniony rok w pył. Liczyło się tylko teraz. Tylko ta chwila. Ten mężczyzna. Pieprzył mnie mocno. Na jego brwi wystąpiły kropelki potu. Nie odrywał ode mnie oczu. – To my, skarbie. To jest prawdziwe. To możemy mieć. Na zawsze. Pchnął mocniej; jego kość łonowa natarła na moją łechtaczkę, aż poczułam mrowienie na skórze. Wkrótce znalazłam się na krawędzi kolejnego orgazmu. Całe moje ciało śpiewało niczym chór. – Zaraz dojdę, Kate. Zaraz dojdę. Dojdź ze mną, najsłodsza. Teraz. Słowa Price’a strąciły mnie w przepaść. Rzuciłam się w dół, oddając mu wszystko, co miałam. Wszystko, kim byłam. – Kocham cię – powiedział, eksplodując we mnie. – Ja ciebie też. Zawsze. Otworzyłam oczy. Wciąż byłam w sypialni na dole, tej, którą Michelle wybrała do siebie. Moje ciało tkwiło zaplątane w miękkim bawełnianym prześcieradle. Usiadłam i zamrugałam. Zapadał zmrok. Price. Gdzie jest Price? Nie. To nie mógł być tylko sen! Z walącym sercem wstałam, owinęłam się sarongiem, tworząc z niego prowizoryczną sukienkę, przejrzałam się w łazienkowym lustrze i wyszłam z pokoju. Price i Michelle siedzieli na frontowej werandzie. Otworzyłam drzwi. Michelle umilkła gwałtownie, zanim zdążyłam usłyszeć, co mówi. – Kate. Chodź do nas. Price wstał. – Hej. Dobrze spałaś? Szczerze mówiąc, przez tych parę godzin spałam lepiej niż przez ostatni rok. – Tak – powiedziałam tylko. Zajęłam fotel, który odsunął dla mnie Price. Michelle zaproponowała mi wino, ale pokręciłam głową. Nie chciałam teraz pić. Spojrzałam na mojego męża – w blasku księżyca ponura świadomość tego czegoś w jego oczach stała się jeszcze bardziej wyrazista. O czym rozmawiali z Michelle? Powoli wciągnęłam i wypuściłam powietrze. – Nie przeszkadzajcie sobie. Kontynuujcie. – Tak tylko gadaliśmy. – Michelle upiła łyk wina, nie patrząc mi w oczy. – Tak? A o czym? – O niczym, skarbie – odparł Price. – Chelle opowiadała mi, co u rodziców. – No, oboje skopią ci tyłek, jak się dowiedzą, co kombinujesz – wtrąciła.

Price się roześmiał, ale dziwny dźwięk, jaki wydał, wcale nie przypominał jego normalnego śmiechu. Tylko czy cokolwiek było w tych okolicznościach normalne? Gdy się kochaliśmy, dotknął mojej duszy dwa razy. I na tych kilka błogich świętych chwil rzeczywistość odpłynęła. Ale teraz powróciła. Jak bogini zemsty. Price, który wciąż stał, odwrócił się do Michelle. – Dasz nam chwilę? Chciałbym zabrać żonę na spacer. Uśmiechnęła się. – Ależ oczywiście. Idźcie, proszę. – Kate? – zwróciła się do mnie. Westchnęłam i wstałam. A zatem czeka mnie spacer. Ale czy będzie rozmowa? A może skończy się tak, że będziemy się kochać pod gwiazdami? Nie mogłam nic poradzić na to, jak moje ciało reaguje na Price’a. Mimo to wiedziałam, że w pewnym momencie zażądam odpowiedzi. Wyglądał wspaniale, z tymi ciemnymi zmierzwionymi włosami i w białej lnianej koszuli. Rozpiął kilka guzików; kusiło mnie jego opalone piękno. Nawet stopy w sandałach miał wspaniałe. Jego foremne, poznaczone mięśniami nogi napięły się, gotowe na przechadzkę. A może do biegu? Był spięty. Znałam go wystarczająco długo, by czytać w nim jak w otwartej księdze. Wstałam i podałam mu rękę. – Ja przygotuję jakąś kolację – oświadczyła Michelle. – Kazałam zaopatrzyć kuchnię. Wróćcie za godzinę, jeśli macie ochotę. – Okej. Dzięki, siostrzyczko. – Price sprowadził mnie z tarasu na drobny piasek. Wcisnęłam palce w ciepłe ziarenka. – Zapomniałam klapek. – Nie bój się. Jak zobaczymy meduzę, wezmę cię na ręce. – Uśmiechnął się. – Bardziej obawiam się ostrych muszli – odparłam. – Zaraz wracam. Weszłam do domu. Michelle wyjmowała warzywa z lodówki. – Jednak nie idziesz? – Nie. Zapomniałam butów. Podążyłam do sypialni. – Masz ochotę na smażony makaron z krewetkami? – zapytała Michelle, gdy wróciłam do kuchni z klapkami. – Pewnie. Super. Przez ostatni rok jedzenie smakowało mi jak kurz. Może jednak dzisiaj znów poczuję jakiś smak? – Hej, Kate? Zawróciłam do kuchni. – Tak? – Nie bądź dla niego zbyt surowa. Wiele przeszedł. – Rozumiem, Chelle. Naprawdę. Nie wiem jeszcze, co się stało, ale musiało być źle – westchnęłam. – Tyle że ja też wiele przeszłam. I nie tylko ja. Ty, Brenda i Sonny, dalsza rodzina Price’a, przyjaciele. – Pokręciłam głową. – A on nic nie mówi. – Wiem. Przepraszam. – Michelle utkwiła wzrok w desce do krojenia, którą wyjęła z szafki. Ta reakcja postawiła mi włoski na karku. – Zaczekaj. A tobie coś mówił? – Przeszyła mnie zazdrość. – Nie. Nie do końca. – Co to oznacza, do cholery? – Nic. To nic nie oznacza. Zaprzyjaźniłyśmy się z Michelle w college’u, gdy ona była na pierwszym, a ja na przedostatnim roku. Poznałyśmy się przez Price’a, rzecz jasna, ale zbliżyłyśmy się niezależnie od niego. Ufałam jej, ale

czułam, że teraz nie mówi mi wszystkiego. – Musisz to usłyszeć od mojego brata – dodała. – No, idź już. Nadróbcie stracony czas. Zasługujecie na to oboje. Pokiwałam głową i wyszłam na taras. Price w milczeniu wziął mnie za rękę. Ruszyliśmy przed siebie. Księżyc oblewał nas srebrnym blaskiem. Szliśmy kilka minut, zanim podniósł głowę. – Gwiazdy tutaj są wspaniałe. Żadnego zanieczyszczenia ani smogu, który mógłby je zasłaniać. Spojrzałam na niego. Gwiazdy faktycznie wydawały się bardziej błyszczące i liczne. – Są oszałamiające – zgodziłam się. – Nie tak oszałamiające jak ty. – Ujął moje policzki w dłonie i złożył niewinny pocałunek na moich ustach. – Czy zdołasz mi wybaczyć, Kate? Zadał mi bardzo trudne pytanie. Był miłością mojego życia. I był taki czas, kiedy nie wyobrażałam sobie, by mógł zrobić coś, co musiałabym mu wybaczać. Może jeszcze tego nie zrobił? – Powiedziałeś wcześniej… Powiedziałeś, że ode mnie zależy, czy będziemy mieć więcej niż tę jedną noc. – Tak. – Co to znaczy? Przesunął dłoń z mojego policzka na bark i w dół ramienia, wywołując na mojej skórze mrowienie. – To znaczy, że ja nigdy nie wrócę, Kate. – Dlaczego? – Bo wiem różne rzeczy. Rzeczy, których nie powinienem wiedzieć. – Powiedz mi. Powiedz mi, co wiesz. – Pogłaskałam go po silnym przedramieniu. Obezwładniło mnie pragnienie kochania go i chronienia. – Może zdołamy to naprawić. Zawsze mawialiśmy, że razem możemy wszystko. Zamknął oczy z westchnieniem, po czym otworzył je i znów spojrzał na gwiazdy. – Boże, jesteś taka niewinna…! Ja zresztą też byłem. Jeszcze półtora roku temu. Przeszył mnie dreszcz. Zatarłam dłonie, mimo ciepłej nocy. – Price, przerażasz mnie. – Nie chciałem, skarbie. Nie chcę. Może wciąganie w to ciebie i mojej siostry to egoizm? Może powinienem zostawić was w spokoju? Pozwolić wam dalej żyć własnym życiem? – Price, proszę. Przesunął dłońmi po moich ramionach i ujął moje dłonie. – Miałem zginąć w katastrofie tego samolotu, a oni myślą, że zginąłem, dzięki Bogu. W przeciwnym razie naprawdę byłbym teraz martwy. Tak jak moi rodzice. Jak Chelle. – Zamknął oczy. Jego twarz wykrzywił grymas. – Tak jak ty.

ROZDZIAŁ 4 PRICE Prawda była trudna i bolesna. Kotłowała się we mnie jak stado wkurzonych byków, domagając się uwolnienia. Prawda mogła zabić nas wszystkich. Ale wszelkie złudzenia, że zdołam ukryć ją przed Kate i Chelle, rozwiewały się stopniowo, z upływem godzin. Otworzyłem usta, spodziewając się, że popłyną z nich słowa. Gdy jednak podniosłem wzrok, poraziło mnie piękno Kate. Nigdy nic nie było dla mnie cenniejsze od niej. Oddałbym wszystko za jej bezpieczeństwo. Umarłbym dla niej i zrobiłbym to wszystko raz jeszcze, gdyby dzięki temu miała nadal oddychać. Rozpaczliwie pragnąłem być z nią teraz, ale nie mogłem zapomnieć o grożącym nam niebezpieczeństwie. Uścisnąłem jej dłonie. – Jeśli powrócę do waszego życia, znów narażę wszystkich na ryzyko. Musisz to zrozumieć. Pokiwała głową. – Każdego dnia pragnąłem się z tobą skontaktować. I każdy dzień, kiedy tego nie robiłem, oznaczał, że ludzie, którzy pragnęli mojej śmierci, mogli nadal trwać w przekonaniu, że zginąłem naprawdę. Łzy zalśniły w jej oczach niczym blask księżyca na falach rozbijających się miękko o brzeg. – Kto mógłby pragnąć twojej śmierci? Gdyby tylko wiedziała! Z jedną taką osobą bym sobie poradził. Wykaraskałbym się z tego i żylibyśmy dalej jak dotychczas. Lecz chciwość, z korzeniami sięgającymi daleko i głęboko, przyczyniła się do katastrofy mojego samolotu. To nie była zemsta. To była wojna, w której nie mogłem zwyciężyć. – To nie ma znaczenia, skarbie. Ważne jest tylko to, że gdyby wiedzieli, że żyję i oddycham, zapragnęliby coś z tym zrobić. Nie mogą się dowiedzieć. Nigdy. – Chelle wspominała o twoich rodzicach. Nie zamierzasz powiedzieć im, że żyjesz? Myślałam, że po tym wszystkim wrócimy do domu… Pokręciłem głową w nadziei, że to, co jej zaproponuję, nie okaże się bardziej bolesne niż to, co już przeżyła. – Chelle zapewniła mnie, że nic im jeszcze nie powiedziała. Tyle że ona nie wie jeszcze, że oni wciąż muszą wierzyć w moją śmierć. Przynajmniej na razie. – A co z nami? Przełknąłem ślinę ze świadomością, że kolejne minuty odmienią naszą przyszłość na zawsze. Dopiero co odzyskałem Kate. I lada chwila mogłem ją stracić. – Powiedziałem ci, że mamy tę noc, kotku. Mamy resztę twoich wakacji, jeśli chcesz. Ale potem… Możesz albo wrócić do domu beze mnie… – Nie! – Zacisnęła dłonie w pięści na mojej koszuli i wtuliła się we mnie. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, gdy spojrzała na mnie z cierpieniem w oczach. – Nie możesz mnie o to prosić, Price. Nie teraz. Nie po wszystkim, przez co przeszliśmy. Otarłem tę łzę i ująłem w dłonie twarz Kate. – Nie proszę. Proszę cię, żebyś wyjechała ze mną. Morska bryza szumiała w palmowych liściach. Szelest zagłuszał ciszę, która zapadła między nami. – Nie rozumiem. To nie ma sensu. Kocham cię. Chcę odzyskać nasze życie. – Głos Kate drżał. Chciałem ją pocałować ponownie. Przekazać jej wszystko, czego nie mogłem jej powiedzieć, zetknięciem naszych warg. Idealną harmonią naszych zjednoczonych ciał. – Kate, musielibyśmy zniknąć. Na zawsze. Rozpocząć nowe życie. Pokręciła głową i odsunęła się ode mnie.

– Musi być inny sposób! – Chciałbym. Rozmawiając z nią, zastanawiałem się, czy mogę prosić Kate o takie poświęcenie. Dla mnie. Dla nas. W imię miłości, która wciąż płonęła między nami żywym ogniem. Prosiłem, by zrezygnowała z całego swojego życia dla tego, które moglibyśmy wieść razem. Niewypowiedziana odpowiedź kryjąca się za jej pięknymi oczami sprawiła, że moje serce zmieniło się w piersi w zrozpaczony bezkrwisty organ. Strach przed odmową zakorzenił się we mnie głęboko. – Nie musisz decydować teraz – dodałem szybko pod jego wpływem. – Wiem, że proszę cię o wiele, bo sam również musiałem zrezygnować ze wszystkiego. Tyle że ja nie miałem wyboru. – Miałeś. W jej głosie zabrzmiały uraza i żal, a ja poczułem, że wracamy do tego samego miejsca, w którym zaczęliśmy rozmowę na plaży kilka godzin temu. Czy Kate nigdy nie zrozumie ogromu mojego bólu, gdy musiałem od niej odejść? – To nie był wybór. Musiałem cię chronić. Tak musiało być. – Podszedłem do niej, przyciągnąłem ją do piersi i objąłem mocno. – Wiem, że nie wszystko ma sens. Że zadasz pytania, na które być może nigdy nie zdołam odpowiedzieć. Ale jeśli postanowisz wrócić do domu… Spodziewałem się, że wyładuje na mnie swój gniew, ale tylko płytko odetchnęła i zaczęła cicho płakać w moich ramionach. Nie byłem pewien, co jest gorsze, jej wybuchy czy łzy. Obie te rzeczy raniły mnie do żywego. Nasze spotkanie przypominało na razie emocjonalną kolejkę górską. Gdy Kate nie płakała, krzyczała z rozkoszy od mojego języka albo kutasa. Wynosiłem ją na wyżyny i strącałem w przepaść. Przychodziło mi to zbyt łatwo. Czy czekała nas przyszłość pełna przyjemności, czy może skazywałem Kate na życie pełne żalu za tym, co zostawi za sobą? Pocałowałem ją w czubek głowy i zacząłem uspokajać. Mogłem tylko okazać jej miłość i pozwolić, by podjęła decyzję. Musiałem wierzyć, że każda ścieżka, jaką wybierze, okaże się właściwa. – Price? Na dźwięk jej słabego głosu, poczułem ucisk w żołądku. Spodziewałem się odpowiedzi, na którą jeszcze nie byłem gotowy. – Tak, skarbie? – Kocham cię. Zacisnąłem powieki i westchnąłem ciężko. – Ja ciebie też. Staliśmy przez długi czas, tuląc się do siebie i kołysząc razem, a wokół nas zapadała noc. Dlaczego każda chwila z Kate wydaje mi się tak ponadczasowa? Dlaczego okrutny los sprawia, że czas, mimo wszystko, nie stoi po mojej stronie? – Chodź – powiedziałem w końcu. – Musimy coś zjeść. Chelle kręciła się po kuchni i nakrywała do stołu z tą samą energią, jaka pozostała w mojej pamięci. Gdy jednak usiadła do stołu z Kate i ze mną, jej szeroki uśmiech wydał mi się zbyt szeroki. Niemal wymuszony. Może robi to dla dobra Kate? Nie ukrywała przede mną, że Kate wpadła w głęboką depresję po mojej rzekomej śmierci. Oto kolejna niefortunna okoliczność, która składa się na całą masę wyrzutów sumienia, że zostawiłem moją żonę. Podejrzewałem, że Chelle odegrała znaczącą rolę w podtrzymywaniu jej na duchu przez miniony rok, i wiedziałem, że będę jej za to wdzięczny aż do własnej faktycznej śmierci. Zerknąłem na Kate, która wpatrywała się pustym wzrokiem w szklankę z wodą. Upiłem duży łyk

wina. Odsunąłem od siebie skrupuły i postanowiłem poruszyć lżejszy temat. – Co słychać w „Tribune”? Kate podniosła wzrok i zamrugała kilka razy. Jakby powróciła z dalekiej podróży. – Hm. Nic nowego. Chyba. – To znaczy? Wzruszyła ramionami i nałożyła na talerz trochę makaronu. – Jakiś czas temu zrezygnowałam z etatu. Tempo pracy mnie przerosło. Po tym wszystkim, co się wydarzyło. Zmarszczyłem brwi. Gdy postanowiłem zniknąć, zabezpieczyłem ją finansowo na najbliższe kilka lat. Miała prawo do znacznej kwoty z ubezpieczenia, a poza tym zarabiałem siedmiocyfrowe sumy jako makler, więc zostawiłem jej także spore oszczędności. Bardziej jednak niż to, że zrezygnowała z pracy, niepokoił mnie fakt, że ktoś tak błyskotliwy jak Kate pozwolił sobie na przerwę w karierze. – Nadal piszesz? – zapytałem. – Napisała świetny artykuł o protestach w Hiszpanii na początku roku – wtrąciła Chelle. – Powinnaś brać więcej takich zleceń – zwróciła się do mojej żony. – Byłaś taka ożywiona po powrocie. Kate uniosła brew, udzielając niewyczerpanemu optymizmowi Chelle idealnej ciętej riposty bez słów. Musiałem się roześmiać. Mimika Kate tworzyła osobny język, w którym przez wspólne lata nabrałem biegłości. Wiedziałem, że wpadłem po uszy, zanim jeszcze ona powiedziała cokolwiek. Teraz spojrzała na mnie z ukosa. Kąciki jej ust ­uniosły się w znaczącym uśmieszku. – To była ciekawa podróż. Biorąc pod uwagę okoliczności. Chelle poklepała ją po ramieniu. – Uśmiechałaś się po powrocie o wiele częściej niż przed wyjazdem. Może powinniście się tam wybrać razem, gdy już wrócicie do domu na dobre? Kate uśmiechnęła się sztucznie. – Może. Dopiłem wino i nalałem sobie kolejny kieliszek. Wiedziałem, że muszę przestać wczytywać się w każde jej słowo i każde spojrzenie w nadziei, że znajdę w nich odpowiedź. Cholera, może trzeba było powiedzieć, że nie oczekuję odpowiedzi przed końcem jej wakacji? Nie musiałbym wtedy żyć w strachu, że zaraz padnie z jej ust „nie”. I zniweczy wszelkie szanse na szczęście, jakie miałem w tym życiu. – A co planujecie na jutro, papużki nierozłączki? Zostajecie w domu czy…? – Chelle puściła do nas oko. Znów wybuchnąłem śmiechem. Siostra czy nie, nie mogła przecież zignorować faktu, że moje ponowne spotkanie z Kate będzie łączyć się z seksem. Z całą masą seksu, jeśli miałem cokolwiek do powiedzenia w tej sprawie. Mógłbym spędzić te następne tygodnie w pościeli z moją żoną, choć coś mówiło mi, że to nie wystarczy, by przekonać ją do spędzenia ze mną reszty życia. – Chciałem jutro oprowadzić Kate po łodzi. To nic specjalnego, ale jednak dom. Moglibyśmy wypłynąć w morze i zwiedzić wysepki wokół Leiloi. W chłodnych błękitnych oczach Kate rozbłysło ciepło, niwelując nieco emanujące z niej napięcie. – Bardzo bym chciała – zapewniła mnie z lekkim uśmiechem. Na szczęście przez resztę kolacji słuchaliśmy opowieści Chelle o jej życiu w mieście – od nieudanych randek aż po zasłużony awans. Cieszyłem się, że choć przez chwilę mogę ignorować pole minowe, jakim stała się przeszłość moja i Kate. Unikałem jej tego dnia, jak mogłem, i wyszedłem z tego względnie bez szwanku. Śmialiśmy się, wykończyliśmy butelkę wina, a ja zauważyłem, że Kate dokłada sobie makaronu, co sprawiło mi radość. Ulga powoli zastępowała niepokój, który dręczył mnie wcześniej. Kate przeniosła swoje walizki do sypialni na dole, a ja pomogłem Chelle pozmywać po kolacji. – Jak się udał spacer? – zapytała cicho. Wzruszyłem ramionami. Odpowiedź nie była prosta.

– Było w porządku. Nie przeszkadza ci nasz jutrzejszy plan? Nie chciałem cię z niego wykluczać. Kate i ja… Mamy po prostu mnóstwo do przegadania. Rozumiesz? Przechyliła głowę i spojrzała na mnie spod ciemnych rzęs. – Price, kocham cię, ale nie zamierzam być piątym kołem u wozu, gdy wy na nowo będziecie odkrywać siebie. Minął rok. Szczerze mówiąc, nie potrafię sobie wyobrazić, przez co oboje teraz przechodzicie, ale na pewno nie jest to łatwe. Ja po prostu cieszę się, że żyjesz. Serio. Nadrobimy wszystko, gdy ułożycie z Kate swoje sprawy. Poczułem ucisk w gardle, ale zdołałem ukryć wszystko, co mogłoby zdradzić, że po tych wakacjach znów zniknę z życia mojej rodziny. Czułem się na siłach uporać tylko z jednym złamanym sercem dziennie. I mogłem mieć nadzieję, że Chelle wybaczy mi z czasem. Gdy się pożegnaliśmy, poszedłem szukać Kate, która zniknęła zaraz po kolacji. W sypialni paliło się światło, oblewając blaskiem jej nieruchomą postać na nieposłanym łóżku. Leżała na boku, z rękami przy piersi. Jej sarong tworzył barwną plamę na pościeli. Stanąłem w nogach i obserwowałem jej płytki oddech i spokojną twarz. Mój anioł. Moje życie. Nie wiem, ile czasu upłynęło, ale możliwość przyglądania się Kate po tej stronie jej snów stanowiła idealne zakończenie dnia pełnego emocjonalnych pułapek. Rozebrałem się, zgasiłem światło i ułożyłem się obok. Westchnęła, gdy wtuliłem się w jej ciepłe ciało. Mogłem ją rozebrać. Zawsze sypialiśmy nago. Ale zarys jej krągłości pod cienkim materiałem sprawił, że do mojego kutasa napłynęła krew. Nigdy nie przestałem jej pragnąć, nigdy nie przestałem cieszyć się tym, że wydaje się stworzona dla mnie i tylko dla mnie. Tej nocy jednak chciałem dać jej odpocząć. Tej nocy będzie spać w moich ramionach. A rankiem razem zmierzymy się z tym, co przyniesie przyszłość.

ROZDZIAŁ 5 KATE Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, które wlewały się przez okno. Na chwilę ogarnęła mnie panika. Oto wróciłam do naszej kamienicy i obudziłam się sama, w kolejnym dniu bez miłości mojego życia. Ale on był tutaj, obok mnie, zaplątany w pościel do pasa, jak zawsze od naszej pierwszej wspólnej nocy. Mój sarong rozluźnił się podczas snu i teraz leżałam naga obok mojego męża. Déjà vu? Bardzo miłe déjà vu. Price oddychał miarowo i płytko, tak jak zapamiętałam. Jego ciemne włosy, potargane i seksowne, tworzyły rozkoszny kontrast ze śnieżną bielą poduszki, na której spoczywała jego głowa. Lekko rozchylał pełne wargi, gdy wypuszczał powietrze z płuc. Jakim cudem funkcjonowałam cały rok bez niego? Nie zdołałam powstrzymać cichego, lecz sarkastycznego śmiechu. No właśnie. Funkcjonowałam i nic więcej. Dobrze bawiłam się podczas podróży do Hiszpanii i parę razy się uśmiechnęłam, ale trudno było nazwać to życiem. Gdybym postanowiła zostać tutaj, zrezygnować ze wszystkiego innego – z domu, rodziny, przyjaciół, pracy – mogłabym przestać wyłącznie funkcjonować. Z Price’em znów zaczęłabym żyć. Czy mogłam jednak zostawić wszystko? Nie zobaczyć już nigdy matki, ojca, brata i siostry, nie poznać siostrzenic i bratanków? A co z nimi? Czy uznają, że umarłam? Że zostałam porwana? Ile będę mogła im powiedzieć? A dzieci? Boże, dzieci… Moje własne dzieci nigdy nie poznają dziadków, ciotek i wujków, kuzynostwa. Czy to uczciwe wobec nich? Czy już zawsze będziemy oglądać się z Price’em za siebie, z lęku przed potencjalnym zagrożeniem? Marzyłam o tym, by urodzić dzieci Price’a od chwili, kiedy objęłam wzrokiem jego ciemnowłose piękno, ale czy to nadal było możliwe? Nie potrafiłabym znieść myśli o narażeniu dziecka na takie ryzyko. Czy musiałabym zrezygnować z marzenia o byciu matką? Musiałabym zrezygnować ze wszystkiego. Z wyjątkiem Price’a. Spojrzałam na niego, na jego opalony tors w słonecznym blasku, i przez chwilę pomyślałam, że mogłabym to zrobić. Że byłoby warto. Bądź co bądź Price był miłością mojego życia. Był dla mnie ważniejszy niż wszyscy i wszystko inne w moim życiu razem wzięci. To jednak nie umniejszało znaczenia tych innych. Ani nie łagodziło wpływu, jaki wywarłoby na nich moje zniknięcie. Tyle że ja tak kochałam tego mężczyznę! Mój Price. Kochałam go miłością, która wypełniała moje serce i duszę, miłością, która niemal raniła intensywnością. Raniła w pozytywny sposób. Nasycała. Minął rok, a ja wciąż go kochałam. Nie zaczęłam nawet o nim zapominać, gdy nagle pojawił się, cały i zdrowy, otwierając przed nami drugą szansę na związek. Nie musiałam decydować od razu. Teraz zamierzałam się nim cieszyć. Samo patrzenie na jego boskie piękno napełniało mnie niezmierzoną radością. Ta twarz, to ciało… Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś je zobaczę. Że dotknę go ponownie. Musnęłam opuszkami palców jego solidne ramię. Zadrżał lekko, ale się nie obudził. Uśmiechnęłam się. Czysta męska uroda Price’a zawsze pozbawiała mnie tchu. Powiodłam dłonią przez jego pierś aż do talii, odsunęłam prześcieradło i obnażyłam go całego. Kształtne nogi i ciemne kędziory pomiędzy nimi… A także jego wspaniały kutas, teraz zwiotczały. Mogłam temu zaradzić. Pochyliłam głowę, odetchnęłam piżmową męskością i obsypałam go lekkimi pocałunkami. Zareagował błyskawicznie, sztywniejąc pod wpływem pieszczot. Oblizałam go, śledząc językiem

fioletową żyłę na całej długości członka, którą pamiętałam tak dobrze. Wciąż był tak samo aksamitnie gładki pod moim językiem, nadal tak samo ciepły i przyjemnie słonawy. Déjà vu. Podniosłam wzrok. Jego oczy były otwarte. I płonęły żywym ogniem. – Boże… Nie przestawaj, skarbie. Nie miałam takiego zamiaru. Oblizałam koniuszek, a potem wessałam cebulkową żołądź do ust i pociągnęłam. Jęknął. Przesunęłam wargami w dół, by poczuć go na podniebieniu. Wypuściłam i znów wzięłam w usta. A on jęknął ponownie. Gdy zaczęłam się spotykać z Price’em, byłam nowicjuszką w robieniu loda, lecz on okazał się cierpliwym nauczycielem. Teraz to uwielbiałam, uwielbiałam siłę, jaką mi to dawało – mogłam powalić go na kolana. Było to dla mnie takie osobiste, takie intymne. Po jego śmierci zastanawiałam się, czy zdołam kiedykolwiek wziąć do ust kutasa innego mężczyzny. Teraz poznałam odpowiedź. Nigdy. To mogłam robić tylko dla Price’a. Dodałam ruch ręki; wykręcałam dłoń, przesuwając ją w górę i w dół. Na przemian to ssałam, to rozluźniałam wargi, a moja cipka wilgotniała coraz bardziej, gdy dawałam rozkosz mężowi. – Kate, skarbie… – Jego głos był niski. – Przestań. Chcę być w tobie. Zamknęłam oczy. Ja też tego pragnęłam. Tego rozkosznego wypełnienia, które mógł mi zapewnić wyłącznie Price. Teraz jednak potrzebowałam czegoś innego. Potrzebowałam władzy. Byłam taka bezradna przez ostatni rok, tak spętana ciągiem wydarzeń, nad którymi nie miałam żadnej kontroli. W końcu ją odzyskałam i nie miałam zamiaru z niej rezygnować. Wypuściłam jego kutasa z ust, zacisnęłam na nim dłoń i spojrzałam w pociemniałe oczy Price’a. – Później. Teraz ja chcę ciebie. Chcę, żebyś doszedł w moich ustach. – Ale skarbie… Uciszyłam go, zsuwając się w dół, aż do nasady. – O Boże…! – jęknął, zamykając oczy. – Tak bardzo za tobą tęskniłem, Kate. Tak cholernie za tobą tęskniłem. Z nikim nigdy nie czułem się tak jak z tobą. Pracowałam nad nim ręką, lizałam go po jądrach, całowałam wnętrza jego ud, rozkoszując się głębokimi stęknięciami i pochwałami. Gdy jego jądra i kutas stężały, a ja wiedziałam, że jest gotowy, wzięłam go w usta całego. Gdy jego esencja trysnęła na moje podniebienie, jęknęłam z satysfakcją. Uwolniłam go, obsypałam tysiącami pocałunków jego kutasa i uda. A potem podsunęłam się wyżej i ułożyłam w zagłębieniu jego ramienia. – Kocham cię, Price. – Boże, Kate, tak bardzo cię kocham! Zamknęłam oczy. Byłam podniecona, gotowa. Wiedziałam, że z łatwością mogłabym namówić Price’a, by dał mi orgazm, ale ani drgnęłam. Nie czułam się jeszcze gotowa oddać władzy, stać się ponownie niewolnicą okoliczności i sytuacji poza moją kontrolą. Zamiast tego wzięłam głęboki oddech i przez chwilę marzyłam, że zostajemy tutaj na zawsze. W tym magicznym miejscu, bez żadnych konsekwencji. Zanurzyłam się w tym marzeniu do tego stopnia, że odpłynęłam w sen. – Mmm… Price lizał moje sutki. Myślałam, że śnię, ale to była rzeczywistość. Przesunął się niżej i rozłożył moje nogi. Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy. Patrzył na mnie.

– Pomyślałem, że się zrewanżuję. – Musnął językiem mokre fałdki. – Jak długo spałam? – zapytałam. – Kto by to sprawdzał? – Pocałował moją cipkę. – Kogo to obchodzi? No właśnie, kogo to obchodzi? Dlaczego nie śnić jeszcze trochę dłużej? Price i ja razem na zawsze. Bez żadnych konsekwencji… – Tak słodko smakujesz, Kate. – Zanurzył się we mnie. Uniosłam biodra, by ułatwić mu dostęp i pozwolić jego językowi sięgnąć w moje najintymniejsze miejsca. Przeszedł mnie dreszcz; moja cipka pulsowała, gdy dręczył mnie tak, jak potrafił tylko on. W mniej niż minutę znalazłam się niemal na szczycie. – Właśnie tak, najsłodsza. Właśnie tak. – Wsunął we mnie dwa palce. Eksplodowałam. Całe moje ciało przeszywały elektryczne iskry. A on doskonale wiedział, co robić, jakie guziki naciskać, by doprowadzić mnie do ekstazy. – Jesteś taka piękna, gdy dochodzisz, Kate. Twoje ciało różowieje, a te dźwięki, które wydajesz… Boże! – Pieścił mnie palcami, pobudzając mój najczulszy punkt. – Przysięgam, że robienie ci tylko tego wystarczyłoby mi do szczęścia. Kosztowanie tego nieba pomiędzy twoimi nogami. – Znów dotknął językiem mojej łechtaczki. Ponownie poszybowałam w górę, tym razem jeszcze wyżej, i wykrzyczałam jego imię, gdy gwiazdy wybuchały w moim ciele. Był moim światem, moim mężczyzną. Moim powodem, by żyć. Gdy jego twardy kutas wypełnił mnie, zamknęłam oczy i pisnęłam cicho. Nasze usta się spotkały, języki zaczęły tańczyć. To była prawdziwa moc. Nas dwoje razem. Taki rodzaj miłości miał w sobie moc. Price przerwał pocałunek. – Kate, skarbie… – Oddychał szybko i z każdym pchnięciem przyspieszał. – Nie mogę… – pchnięcie – …żyć… – pchnięcie – …bez ciebie. – Pchnięcie. – Boże, tak! Szczytował we mnie, przyciskając wargi do moich i całując mnie głęboko. Pozostaliśmy złączeni pocałunkiem przez kilka chwil. A potem tylko trzymaliśmy się w objęciach. Znów zaczęłam sobie wyobrażać, że zostajemy tutaj na zawsze. Bez konsekwencji. Ale nadszedł poranek, a one razem z nim. Gdy Price odtoczył się na bok, zwróciłam w jego stronę twarz. – Price? – Hm? – Miał zamknięte oczy. – A co z twoimi rodzicami? Z moimi rodzicami? Z moim rodzeństwem? Mam siostrzenice i bratanków, Price. Mam… Otworzył oczy i dotknął palcami moich warg. – Skarbie. Pokręciłam głową. – A dzieci? Zawsze chcieliśmy mieć dzieci. Czy one będą bezpieczne? Westchnął. – N-nie wiem, Kate. – W takim razie jak możesz…? Znów położył palce na moich wargach. – Porozmawiamy o tym. Porozmawiamy o wszystkim. Coś wymyślimy. Obiecuję. Ale czy możemy nie robić tego dzisiaj? Chcę ci pokazać moją łódź. Chcę pokazać ci resztę tej niezwykłej wyspy. Chcę trzymać cię za rękę, spacerować z tobą, uśmiechać się, śmiać. Po prostu być. – Chciałabym. Naprawdę. Ale nie uciekniemy przed realiami, Price. Wiesz to równie dobrze jak ja. To, o co mnie prosisz, będzie miało reperkusje. Westchnął znów i usiadł. – Śniadanie? – Zmieniasz temat.