chrisalfa

  • Dokumenty1 125
  • Odsłony213 437
  • Obserwuję121
  • Rozmiar dokumentów1.5 GB
  • Ilość pobrań134 533

13. Zaginione Opowieści 02 - Irdowie - Baker Linda

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

13. Zaginione Opowieści 02 - Irdowie - Baker Linda.pdf

chrisalfa EBooki 01.Wielkie Cykle Fantasy i SF Dragonlance - Tak czytac
Użytkownik chrisalfa wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 90 osób, 99 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 226 stron)

Dragonlance Saga Zaginione opowie ci, tom 2 Linda P. Baker Irdowie Dzieci gwiazd (Prze a Dorota ywno) C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Podzi kowania Dla wszystkich moich ni ej wymienionych przyjació i cz onków rodziny, którzy byli przy mnie przez ca y czas i którym zawdzi czam to, kim jestem i o czym pisz , z bardzo serdecznymi podzi kowaniami: Dla moich sióstr, Lanety i Lisy, i mojej te ciowej, Gerry, za to, e ze mn wytrzymywa y. Dla moich szefów, Gene’a, Gardnera i Jeana, bez których zrozumienia i wsparcia nigdy bym nie sko czy a tej ksi ki. Dla Ann Zewen, mojej pierwszej redaktorki, która natchn a mnie odwag rozpocz cia i kontynuowania zacz tego dzie a. Dla Carolyn Haines, jednej z moich pierwszych instruktorek pisania, która da a mi wiar w siebie, mówi c o moim opowiadaniu: „Nadaje si do druku!” Dla Jan Zimlich, nauczycielki, wyj tkowej redaktorki i g osu sumienia, podzi kowania za trzymanie mnie za r , dodawanie otuchy i powtarzanie: „Sko czysz to pisa , cho bym mia a przez ca y czas dawa ci kopa na rozp d!” Dla Margaret Weis, za zaproszenie mnie do tego cudownego wiata, który stworzy a, za to, e pierwsza da a mi szans , askawie mnie wspiera a i doradza a. Dla Patricka McGlligana, mojego redaktora, za cierpliwo przekraczaj granice obowi zku i za wszystko, czego mnie nauczy . Ostatnimi lecz nie najmniej wa nymi osobami, którym dedykuj t ksi , s : Moja matka, Lena, która jest mi równie ojcem, przyjacielem i podpor . Cho nie czyta fantasy, lubi to, co ja napisz . Mój m , Larry, któremu jestem z ca ego serca wdzi czna za posiedzenia o drugiej nad ranem, za przekonanie, e wszystko, co napisz , jest cudowne, za to, e jest moim obro i e „nie chce s ysze adnych lamentów”! Bez ciebie nie uda oby si ! C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Prolog - Pie ogrów Powierniczka Historii ogrów sta a na podwy szeniu samotnie, bez niczyjej pomocy, cho by a tak stara jak kamienne mury zamku. Pogrzeba a ko ci wszystkich swych przyjació i dzieci, a jednak wci a, dzi ki Darowi, który tylko jej by dany. Otworzy a usta i oto objawi si Dar bogów. G os tak czysty i d wi czny, tak jasny i cudny jak gwiazdy wiec ce w ciemno ci nocnego nieba. Powietrze przeszy a fala wi ku. S owa splot y si na kszta t Historii wiata i ogrów, pierworodnych dzieci bogów. ot bogów wyku wszech wiat z chaosu. Rozsia duchy z iskier kowad a, które Rozproszy y si po niebiosach, ta cz c i l ni c. W ku ni bogów powsta ten wiat, Bo e igrzysko. Duchy piewa y g osami jak wiat o gwiazd, Ja nia y jak sami bogowie, fragmenty niebios. Bogowie spojrzeli na nie i uznali za przecudne. Bogowie spojrzeli na nie i zapragn li ich dusz. wiat zatrz si . Pole walki bogów. Najwy szy Bóg spojrza z wysoko ci na to, co zniszczy y jego boskie dzieci; Jego gniew by wielki, a cierpienie nie zna o granic. Z ognia jego furii, Z boskiego tchnienia Takhisis, Z serca p omieni narodzi y si rasy. Takhisis, Sargonnas, Hiddukel, bogowie Ciemno ci, C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Stworzyli kamiennych ogrów. Obdarzeni yciem, obdarzeni urod , Ogrowie zwrócili oblicza ku ziemi. Dzieci gwiazd. Pierworodni bogów. Paladine, Mishakal, bogowie wiat ci, Stworzyli wiotkich elfów. Przekl li ich dobro , przekl li cnoty. Ci po rodku, Gilean, Reorx, Szarzy bogowie, Stworzyli trudz cych si ludzi, kazali im s . Stra nikami ciemno ci s pot ni ogrowie, Str ceni, by rz dzi wiatem, z wysokich gór. O w osach koloru cieni, oczach jak ksi yce, Najpi kniejsi z wszystkich i prawdziwie nie miertelni. Piewcy wiat a gwiazd, panowie wszelkiego stworzenia. adcy pospólstwa; zwierz t, elfów, ludzkich istot. W g bi naszych serc wszystkie sny s mroczne. W g bi naszych dusz wszelki ból jest rozkosz . Zwracamy twarze ku górze. Zrodzeni z gwiazd, wybra cy bogów. C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Rozdzia 1 - Dobry i doskona y dar - Moja droga, wiesz przecie , e magii poza t , która jest niezb dna dla codziennych potrzeb, nie wolno u ywa nikomu z wyj tkiem rodów panuj cych. Lord Teragrym Semi, najstarszy z pi ciu cz onków Rady W adców ogrów i uwa any przez wielu na królewskim dworze za najpot niejszego, wybra owoc z miski stoj cej obok jego okcia. - Tak, czcigodny panie, wiem. Jednak e... czyniono pewne wyj tki. oda ogrzyca, która kl cza a przed nim ze spuszczonymi oczyma, umilk a. Podnios a ukradkiem oczy, tak dziwne i czarne, a potem je spu ci a, zbyt szybko, by go urazi . Teragrym udawa , e ogl da owoc, szukaj c przebarwie na puszystej, czerwonej skórce, a potem z pogardliwym grymasem wrzuci go do miski. Nie uwa za konieczne przypomnie , e niepos usze stwo wobec prawa karano mierci . Zak ada , e gotowa by a zaryzykowa ycie. Przestrze wokó niej przesycona by a magi , doskonale ukryt , lecz ledwo kontrolowan . Do pot , by móg j wyczu bez uciekania si do czaru „widzenie”. Ju sama aura bij ca od osoby, która nie pochodzi a z rodu panuj cego, wystarczy aby do jej skazania. Palce kobiety zadr y i lord odniós wra enie, e dostrzega przep ywaj ce mi dzy nimi zakl cie, jakie pragn a rzuci . Zapewne by by to jaki widowiskowy czar, który mia zrobi na nim wra enie. Bez w tpienia zna a nie tylko magi ognia i wody, psot i igraszek. Jako przedstawicielka rasy s yn cej z urody by a ol niewaj co i egzotycznie pi kna. Mia a ciemne w osy, cho ogrowie zazwyczaj mieli w osy srebrzyste, i blad cer , podczas gdy wi kszo mia a skór barwy szmaragdowej, indygo lub kruczoczarnej. Jej czarne oczy by y prawie elfie, a zielona jak drogocenny kamie cera mia a ciep y odcie , który przywodzi mu na my l bladoró owe cia o ludzkich istot. By a to mieszanina zarazem odstr czaj ca i przedziwnie poci gaj ca. Odziana w powiewn sukni , której fa dy tworzy y wokó niej idealny wachlarz, stanowi a mi y dla oka widok. Doskona y, dojrza y kwiat, który sam wpada w r ce. - C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Jeste bardzo urodziwa. M oda. Zdrowa. Zajmujesz wietne miejsce na dworze. Mog aby zawrze bardzo korzystny zwi zek ma ski. dostatnio. Czemu nara asz si , mówi c mi o tym? - Rzeczywi cie, mog sama znale sobie kandydata na m a - szepn a. - Inaczej mój stryj wyswata mnie z kim , na kim mu zale y. By mo e b dzie to nawet doskona a partia, kto ze wietnej rodziny. Nie ycz sobie jednak by ozdob czyjego rodu. Teragrym parskn szyderczo, niemal miej c jej si w twarz. Ta akurat ogrzyca nie sprawi a na nim wra enia osoby do uleg ej, by sta si czyj kolwiek ozdob . - Nigdy nie otrzymam pozwolenia na studiowanie magii, co jest moim pragnieniem. - Kobieta podnios a oczy i pos a w adcy u miech pe en zniewalaj cej odyczy. - Prosz , czcigodny panie, znane s przypadki przygarniania przez pewne rody osób zdradzaj cych oznaki talentu, osób, które mog yby si przyda ... które poprzysi yby wieczn wierno w zamian za... pewne wzgl dy. - Racja - przyzna lord. - To prawda. Przynajmniej tak by o, zanim Rada zjednoczy a klany. Teraz... Bardzo wiele zmian zasz o od chwili, gdy Rada Panuj cych zdoby a w adz , a zwierzchnictwo króla zosta o zakwestionowane. - Teraz jednak kto taki musia by mnie przekona , e potrzebuj na dworze maga, który nie pochodzi z mego klanu. - Panie, drwisz ze mnie. - W jej g osie pobrzmiewa a ostra nuta starannie kontrolowanej dezaprobaty. Mo e nawet cie gniewu. Reakcj m czyzny by a agodna wymówka i zgry liwy, lubie ny u mieszek. - Czy by si spodziewa a, e, nie napotkasz przeszkód? - Przejd ka prób , jakiej mnie poddasz! Lord mimo woli wybuchn miechem. Nonszalanckim ruchem d oni rzuci zakl cie. Bezg nie i tak lekko, e wr cz niezauwa alnie. U boku kobiety pojawi si stwór szczerz cy o linione k y, cuchn ca rozk adem bestia z mroków. Ogrzyca drgn a i odsun a si od zjawy. Bez wi kszego wysi ku przerwa a dzia anie czaru, u ywaj c pot nego zakl cia „rozpraszanie”. Jej triumf jednak e nie trwa d ugo. - To nie dowód warto ci. C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

- Czcigodny panie, poddaj mnie próbie. Przejd j pomy lnie! - Ale , moja droga, to jest w nie próba. Udowodnij, ile jeste warta. - Zanim zd a zaprotestowa czy zada pytanie, skin na asystenta, w ten sposób oznajmiaj c, e audiencja dobieg a ko ca. - Po lij po Kaede - rozkaza ogrowi, który zbli si po piesznie. Ma o brakowa o, a kobieta zaprotestowa aby. Poruszy a nerwowo d ugimi, szczup ymi palcami. Podnios a podbródek. W ostatniej chwili sk oni a si z wyra nym wysi kiem. - Dzi ki ci, lordzie Teragrym. Dostarcz odpowiedniego dowodu. - Wstaj c i wyg adzaj c fa dy swej sukni, powiedzia a pó osem: - Dowodu mej warto ci. czyzna zaczeka , a ci kie kamienne drzwi zasun y si za ni bezg nie i zosta sam w sali audiencyjnej. W niewielkiej, lecz wysoko sklepionej i bogato zdobionej komnacie panowa przepych. Teragrym odetchn g boko, napawaj c si pi knem otoczenia, które koi o jego nerwy, po czym gestem kaza asystentowi podej bli ej. - Obserwuj j - poleci m odemu ogrowi. - Mam wra enie, e mo e by niebezpieczna. - Ksi K amstw przemówi do ciebie - powiedzia a arcykap anka. - Albo nie. Przyjmie ci . Albo nie. Lyrralt skin g ow , nie mia bowiem do siebie do zaufania, by przemówi . Z pewno ci by oby niestosowne, gdyby ujawni swe podniecenie i wzburzenie przed tarzem Hiddukela, mrocznego boga zysku i maj tno ci. Przygotowywa si do tej chwili os du przez ca e swe m ode ycie, by mo e dwie cie lat ze swych trzystu. Dla dzikiego cz owieka z równin by by to okres równy wielu ywotom, dla ugowiecznych elfów zaledwie u amek ycia. Dla ogra by a to drobna chwilka. Arcykap anka postawi a przed nim mis perfumowanej wody, odk adaj c na bok lekk szat , któr przynios a. W pomieszczeniu nie by o adnych sprz tów poza o tarzem - olbrzymim blokiem marmuru z wizerunkiem z amanej wagi, znaku jego boga - i niewielkiej skrzyni, na której C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

le strój, symbol jego nadziei. Nie by o chroni cych przed ch odem kobierców na posadzce ani gobelinów na cianach. Lyrralt potar nagie ramiona i przygl da si z nie ukrywan zazdro ci i t sknot arcykap ance, której szmaragdow skór zdobi y delikatne runy. Bieg y wzd obu ramion od barków do nadgarstków i by y oznak jej pobo no ci, znakiem ogos awie stwa Hiddukela. Arcykap anka spojrza a mu w twarz po raz ostatni przed pozostawieniem go sam na sam z wizerunkiem boga. - Niech Hiddukel wypisze runy sprawiedliwie - rzek a cicho, k aniaj c si jemu i o tarzowi. Potem zostawi a go samego w ch odnym, ciemnym pokoju. czyzna zrobi bardzo g boki wdech, powiedzia sobie, e me jest mu zimno, a nast pnie przykl kn na ch odnej, marmurowej posadzce i sk oni si g boko, wyci gaj c przed siebie otwarte d onie. Lyrralt uniós srebrne naczynie, które sta o u podnó a o tarza i upi yk pachn cej wody. Wyp uka usta i delikatnie splun do mniejszej miski wyrze bionej z ko ci. Zanurzy palce w wodzie i dotkn nimi uszu i powiek. Potem zaczerpn w d zimnej cieczy i chlusn ni na bark i rami . Dope niwszy obrz du, gotów by poprosi Hiddukela o b ogos awie stwo. Zamkn oczy, skupi si z ca ych si i pomodli : - Prosz , o Pot ny Panie Diab ów i Dusz, Ksi K amstw, przyjmij mnie jako swego s ug . Umilk , czuj c jedynie dotyk w asnej ch odnej, wilgotnej skóry, a potem zacisn powieki jeszcze silniej i pomodli si jeszcze gor cej. Obiecywa wieczn wierno i absolutne bezgraniczne pos usze stwo. Zerkn na rami . Skóra koloru indygo by a nieskalana, doskona a. Modli si i b aga . Sk ada przyrzeczenia. K ania si tak nisko, e g ow dotyka pod ogi. Woda wyparowa a z jego skóry, lecz nadal nie czu znaku boga. To niesprawiedliwe! Lyrralt wyprostowa si i, k ad c d onie na udach, siad na pi tach, zziajany z wysi ku, jaki w w b agania. Od dawna nie pragn niczego wi cej, zaniedbuj c obowi zki w maj tku swego ojca i uchylaj c si od odpowiedzialno ci, jaka spada a na niego jako najstarszego syna i starszego brata. Prawie o niczym innym nie my la , jak tylko o tym, co zdob dzie jako kap an C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Hiddukela. Szacunek, korzy ci, maj tek. Och, jak przewag dadz mu szaty duchownego, kiedy ojciec umrze, a on zostanie panem! Dozna w lewym ramieniu dziwnego wra enia k ucia, tak ostrego i tak przeszywaj cego do szpiku ko ci, e upad na pod og . Zach ysn si , jakby w p ucach zabrak o mu powietrza. Przez jego mi nie i skór przebieg y najró niejsze odczucia, zbyt gwa towne i sprzeczne, by je ogarn . Gor co i zimno, nacisk od wewn trz i z zewn trz, m ka i rozkosz. D ugo oczekiwane wra enie, jakby cia o zrywano mu p atami z ko ci. Lyrralt rozwar szeroko usta i zawy z bólu... i rado ci. Wra enie ust pi o równie szybko, jak nadesz o. Ogr wyprostowa si z dr eniem, nie czuj c ju jednak zimna. Dotkn swego barku. Nie poczu bólu, niemniej jego nieskazitelna skóra nie by a ju idealna. Wzd barku bieg y trzy rz dy nie nobia ych run, które odcina y si wyra nie od t a jego ciemnej cery. Otworzy y si wrota i wesz a arcykap anka, a za ni orszak innych cz onków zakonu. Otoczyli go, rado nie witaj c. Arcykap anka przykl a przy m odzie cu i przyjrza a si znakom na jego barku. - Co widzisz? - zaciekawi si Lyrralt. Ogrzyca odpowiedzia a na jego niecierpliwo u miechem i musn a palcem tajemne znaki. - Wiele rzeczy. Przed tob wiele cie ek, którymi mo esz pój , m ody Lyrralcie. Wiele mo liwo ci. - Opowiedz mi o nich. - Widz pocz tek. Hiddukel wskazuje... - Unios a brew pod wra eniem tego, co ujrza a. - Królowa Mroku. By mo e wezwie ci sama Jej Mroczna Wysoko . Lyrralt wzdrygn si na my l o tym, e mo e go zaszczyci sama Takhisis, Królowa Ciemno ci. - Nie, mo e to tylko znaczy ciemno albo mier królowej. Martwa królowa. To nie jest zbyt jasne. - Nie mamy przecie królowej! - Hiddukel ci poprowadzi - skarci a go lekko kap anka i wróci a do ogl dania run. - Jest tu rodzina. Kto bliski. Jest tak e wyrz dzona szkoda. Zemsta. Sukces. C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Arcykap anka skin a na towarzysza, który przyniós Lyrraltowi habit. Wstaj c, m ody ogr spyta : - Przes anie nie jest zbyt jasne, prawda? - Z pocz tku nigdy takie nie jest, lecz Ksi ci poprowadzi. W kopalni zata czy y latarnie, male kie kr ki ostrego wiat a, które przeszywa o st i czarn niczym atrament ciemno . Zaskrzypia y belki, które podtrzymywa y stropy i ciany, a podparte stemplami ska y j kn y, piewaj c niesamowit i smutn pie . - Niewolnicy mówi , e to ziemia p acze nad klejnotami i kamieniami, które z niej wydobywamy. Igraine, gubernator Kal-Theraxian, najwi kszej prowincji w pa stwie ogrów, miechn si pob liwie do swej córki, Everlyn. Ledwo j dostrzega w md ym wietle, lecz wiedzia , e oczy jej si rozszerzy y z podniecenia, a cera morskiego koloru zarumieni a si i sta a si szmaragdowa. By a jego jedynym dzieckiem, rozpieszczanym, ho ubionym i wychowywanym w atmosferze pe nej wiat a i rado ci panuj cej w jednej z najwspanialszych posiad ci w górach... Nie potrafi zrozumie , czemu wola a ciemno , czemu przedk ada a ska y i minera y, które wydobywali z ziemi jego niewolnicy, nad mied , z oto i polerowane drogie kamienie. Podniós wzrok na ostre ska y tu nad swym nosem. Jego rasa a w Khalkistach od zarania dziejów, obieraj c sobie za prawnie nale siedzib wynios e pasmo gór, które przedziela o pó nocn cz Ansalonu. Góry rozci ga y si od Równiny Thoradu, ojczyzny dzikich ludzi, do skraju elfiej puszczy. Kal-Theraxian, które wybudowano w najdalej wysuni tym na po udnie pasmie gór Khalkist, znajdowa o si zaledwie kilka dni drogi konno od g sto zalesionych obrze y elfiej puszczy. Niegdy by to o rodek bujnie rozkwitaj cego handlu skradzionymi elfimi wyrobami i elfimi niewolnikami. By o to jednak e wiele pokole temu, zanim odkryto podziemne bogactwa, zanim pierworodni u wiadomili sobie, e dobrzy i agodni elfowie s kiepskimi niewolnikami, za to ulegli ludzie doskona ymi. Przodkowie Igraine’a eksploatowali kopalnie Khal-Teraxian i by mo e spogl dali na ten sam strop, t bowiem w nie prastar sztolni dopiero co ponownie C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

otworzono i zacz to z niej korzysta . By mo e oni równie patrzyli na skalne sklepienie i zastanawiali si , czy nie zwali im si na g owy. Tunele zosta y wykopane przez ludzi i mia y rozmiary odpowiednie dla istot ludzkich, nie za wysokich ogrzych panów, którzy przewy szali ich wzrostem co najmniej o trzy d onie. Cho nerwy Igraine’a by y napi te, nie okazywa niepokoju ani zatroskania. Gubernator musia dawa przyk ad. Nie zadr w obliczu powstania niewolników ani wtedy, gdy nie yca zaskoczy a go na szczycie gór. Nie pokaza wi c po sobie, e ciarki go przechodz na d wi k skrzypienia i piewu ska w czelu ciach jego najwydajniejszej kopalni. Everlyn zerkn a na niego. Jej równe, bia e z by b ysn y w ciemno ci, a srebrzyste oczy za wieci y si . Mimo niepokoju ojciec odpowiedzia na jej podniecenie u miechem pe nym dumy. Taka pi kna, rozpieszczona i nieustraszona. Szmaragdow skór i wiotk sylwetk odziedziczy a po matce, lecz ducha po nim. Gdyby nie ona, nigdy me zszed by tak boko do kopalni. Ciemna, wilgotna sztolnia o niskim sklepieniu by a miejscem odpowiednim jedynie dla niewolników, ludzkich istot, które ku y ska y i wydobywa y najlepsze klejnoty w dwudziestu prowincjach. Niektóre z tych drogocennych kamieni mia y rozmiary ich delikatnych d oni i przewy sza y jako ci nawet te, które pochodzi y z elfich krain na po udniu. - Im ni ej schodzimy, tym g niej piewa ziemia - rozleg si ochryp y, szorstki os jednego z ludzkich niewolników, który zwa siebie Eadammem. By to krzepki czyzna zbli aj cy si do wieku redniego. By mo e mia prawie trzydziestk , co czyni o go niemal dzieckiem w porównaniu z siedmioma setkami lat Igraine’a. Igraine zna tego niewolnika, m czyzna bowiem mia jasne w osy, oczy niebieskie jak letnie niebo i przynosi Everlyn próbki rzadkich ska i kamieni, które tak bardzo lubi a. - Moim zdaniem tu nie jest bezpiecznie. Igraine spojrza ostro na niewolnika. Czy by w jego g osie by a nuta z ci? Buntu? C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Cz owiek ju odwróci si , wznosz c latarni , by pój pierwszy w g b niskiego tunelu. Tam gdzie Igraine musia si garbi , Eadamm móg i z g ow wzniesion wysoko i dumnie wyprostowanymi plecami. Nawet Everlyn, która by a malutka jak na ogra, musia a si schyla . - Znale li my ten krwawnik tutaj, panienko - rzek Eadamm do Everlyn, pokazuj c nieregularny, czarny jak noc, owalny otwór w ciemno ci. Everlyn ruszy a pochy ym tunelem w stron wej cia. - Wielmo na panienko, tam nie jest bezpiecznie. - Eadamm obejrza si , szukaj c wsparcia u Igraine’a. - Ska a wci przesuwa si i j czy. Wynosimy kruszywo i szukamy w mm kamieni. - Wskaza rumowisko na posadzce. Bez wahania, a nawet bez jednego spojrzenia wstecz Everlyn znikn a w mroku. Us yszeli jej g os: - Chc to zobaczy . Igraine skrzywi si i poszed w jej lady. W komorze przed nim zap on o ostre wiat o, które o lepi o go na chwil . Stosowanie magii w tunelach nie by o m dre. Oprócz niszczenia wzroku niewolników, którzy tyle lat przebywali pod ziemi , e ledwo widzieli w wietle dziennym, by o co niebezpiecznego w rzucaniu czarów tak g boko pod powierzchni , wra enie, jakby sama ziemia próbowa a zniweczy ich skutki. Ogr szybko poszed w stron wiat a, uderzaj c g ow w niski sufit. - Everlyn... - Przest piwszy próg, przerwa ostrze enie. Jego córka zawiesi a w powietrzu iskrz si ognist kulk , która o wietla a ma grot . - Czy to nie cudowne? - Przerwa a, by obejrze si na niego. Opiera a si o cian , pchaj c i podwa aj c du y od amek ska y. - Spójrz na krwawnik, który znalaz am! Eadamm zatrzyma si przy Igraine, mru c oczy w nag ym blasku. - Przynios panience kilof. - Postawi latarni na ziemi i wyszed . Us yszeli echo jego g osu, gdy zawo jednego z innych robotników. owa te wyda y si Igraine’owi bezsensownym be kotem. Ognista kula ta czy a mu w oczach. Skalne rumowisko, które s o za ciany w grocie, zdawa o si porusza wraz z migocz cym wiat em. Od zakl córki przechodzi y go po plecach ciarki. - Ever... - Zgrzyt kamienia o kamie zapar mu dech w piersi. Sklepienie rusza o C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

si ! Everlyn krzykn a przera liwie, gdy ciana przed ni drgn a i osun a si , jakby popchni ta niewidzialn r . Igraine skoczy w jej stron . Rami i bok przeszy ból, gdy co uderzy o go w bark i odepchn o do ty u. Nozdrza i usta wype ni mu py . Posypa y si na niego ostre kamienie wydarte z sufitu. Przez rumor kamieni i skrzypienie belek s ysza krzyk córki. Eadamm chwyci go i odepchn na bok, chroni c przed olbrzymim fragmentem spadaj cego sklepienia. Wypadaj c z ma ej komnaty, ogr uderzy w co mocno g ow . Wsz dzie sypa si deszcz roziskrzonego py u i kamyków. Pod oga si przechyli a. Igraine przywal do ciany i wyczuwa palcami dr enie ska . S ysza , jak Eadamm wo a Everlyn i s ysza w odpowiedzi jej schrypni ty z przera enia g os. Wsta z bij cym sercem. Kiedy ruszy w stron g osu Eadamma, magiczne wiate ko Everlyn zgas o. Jej wo anie umilk o raptownie, zostawiaj c go sam na sam ze strachem. Krzyki niewolników i wrzaski bólu dochodz ce od strony g ównego tunelu zmiesza y si z j kiem ziemi. Chwil pó niej pojawi si Eadamm, bior c go pod pach i próbuj c pomóc mu ruszy si z miejsca. Jego latarnia rzuca a ta cz ce cienie przez zas on kurzu. Eadamm wezwa pomoc. Korytarze pe ne by y przepychaj cych si i t ocz cych niewolników, którzy krzyczeli ze strachu. Igraine wci gn do nozdrzy mdl wo nie mytych i przera onych ludzi, krwi i wiru. G owa mu p ka a, a w rodku s ysza g ny, pulsuj cy alarm niczym bij cy dzwon. - Musimy si wydosta - wyrz zi Igraine, czuj c smak krwi i ziemi. Przetar oni czo o oraz powieki w nadziei, e znów b dzie wyra nie widzia . Kiedy j odsun , palce pokrywa o co mokrego i lepkiego. - Panie, nie! - Eadamm wcisn Igraine’owi latarni w d i chwyci belk , która by a prawie dwukrotnie od niego wy sza. - By mo e ona jeszcze yje! Igraine ledwo s ysza s owa niewolnika, jednak e odgad ich sens po jego czynach. Eadamm wepchn grub k od pod jedn z wal cych si belek sklepienia. Kiedy C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

schyli si po nast pn , inny niewolnik po pieszy mu z pomoc . Ogromny, z grubsza ociosany kloc, którym Eadamm podpar sufit, zadygota . Posypa si wir i piasek. Sklepienie ugi o si pod naciskiem ziemi. Znów zagrzmia o w czelu ciach kopalni, a potem rozleg si huk sypi cych si ska . Gdzie w g bi korytarza krzykn niewolnik. Niewolnicy st oczeni u boku Igraine’a byli najlepszymi górnikami w Khalkistach. Niezast pieni. Warci zbyt wiele, by ich nara . - Nie ma czasu! - Igraine schwyci Eadamma i wskaza w gór . Jakby na rozkaz kolejne kamienie zadr y i posypa y si . Znów zadudni o w g bi kopalni. - Wszyscy maj ucieka ! - Igraine podniós g os, aby by o go s ycha w ród huku, i krzykn jeszcze raz. owa , e nie ma do pomocy dozorców, którzy wyprowadziliby upie ludzkie istoty bez paniki, jednak w tej kopalni nie by o stra ników, pomin wszy kilku na pokaz przy wej ciu. Grzeczno i potulno niewolników z Kal-Theraxian stanowi a powód do dumy dla ca ej prowincji. Rozko ysane wiat a latarni pos usznych rozkazowi niewolników zacz y oddala si od ciasnego przej cia t sam drog , któr przysz y. Niemniej niektórzy ludzie zostali na swoich miejscach. Pod kierownictwem Eadamma ju spokojnie i metodycznie odkopywali pogrzeban pod kamieniami Everlyn. Igraine schwyci najbli szego cz owieka i pchn go brutalnie w stron bezpiecznego ko ca tunelu. - Nie ma czasu. Uciekaj st d! Wszyscy uciekajcie! Pierwszy opu ci korytarz t sam drog , któr przybyli, wspinaj c si po g azach i kamieniach, których tu przedtem nie by o. uga droga ku bezpiecznej powierzchni by a podró przez ciemno i strach, przerywan hukiem spadaj cych ska i krzykiem konaj cych, które dobiega y z ty u, z bi kopalni. Igraine’owi hucza o w g owie, a kostki nóg sprawia y ból przy ka dym ruchu. Wstrz sy ziemi zniekszta ci y tunele, którymi podró owali, pokrzywi y je i zablokowa y. Przy ka dym kroku spodziewa si , e sklepienie zawali mu si na g ow , gasz c kr ki wiat a, jakie rzuca y latarnie przed nim. Potkn si i upad by, gdyby nie jeden z niewolników. Od zgarbionego i zdeformowanego przez lata pracy w kopalni m czyzny bi okropny smród ludzkiego potu i s odki zapach ludzkiej krwi. C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Igraine odepchn wyci gni te pomocne d onie i wsta o w asnych si ach. - Jak daleko jeszcze? - spyta . Z góry sypa si migocz cy w wietle latarni kurz. - Tu przed nami, czcigodny panie. - Niewolnik pokaza r . Igraine dostrzeg , e to nie jego latarnia rzuca blask o wietlaj cy py ki kurzu, lecz ciep e, te s ce Krynnu. - Upewnij si , e wszyscy wyszli - wymamrota , piesz c w stron wyj cia. Gdy wyszed na wie e, popo udniowe powietrze, jasne jak p ynne z oto s ce porazi o jego oczy. Wydawa o mu si , e up yn y godziny od chwili, gdy zanurzy si w tej ciemnej, ziej cej jamie w górskim zboczu. Za nim wychodzili niewolnicy, z wygl du równie oszo omieni jak on. Garstka spo ród towarzysz cych mu osób, kuzyni, s ba oraz stra nicy, dostrzeg a ich wyj cie z kopalni i wybieg a im naprzeciw. By przepi kny jesienny dzie , powietrze by o rze kie i przejrzyste, a niebo kitne i bez jednej chmurki. Orszak ogrów odziany by w jaskrawe kolory, czerwone, niebieskie i zielone jedwabie. Igraine wyczuwa ich o ywienie i s ysza g osy krzycz ce z podniecenia na jego widok. A musia by on przera aj cy: ubranie w strz pach, twarz zakrwawiona, oczy zapadni te i nieobecne. Za chwil go otocz . Nie móg znie my li o ich rozpaczy, o pytaniach i p aczu starych ciotek, które wychowa y Everlyn po mierci jej matki. Odwróci si do niewolników, aby policzy , ilu nie zdo o uciec z wn trza góry, i poleci zaj si rannymi. Natychmiast zauwa , e kilku ludzi brakuje. - Gdzie jest Eadamm? Stoj cy najbli ej niewolnicy potrz sn li g owami. Spo ród tych, którzy w nie opuszczali kopalni i byli na samym ko cu, trzech nie chcia o mu spojrze w oczy. Spu cili wzrok i stali z g owami wtulonymi w ramiona, jakby czekali na uderzenie. Wreszcie jeden wymamrota : - Zosta z ty u, panie, eby ratowa ogrzyc . Ten po rodku mocno szturchn okciem mówi cego. - Chcia powiedzie , panienk , panie. Wielmo panienk . - Tak, czcigodny panie, wielmo panienk . Nie mia em na my li nic z ego. Igraine uderzy na odlew m czyzn , który zatoczy si pod cian kopalni. Wi c Eadamm wróci wbrew jego rozkazom. C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Igraine, gubernator prowincji Kal-Theraxian, zyska s aw dzi ki swym metodom obchodzenia si z niewolnikami. Bezwzgl dnym metodom. Dzi ki temu otrzyma od króla stanowisko, ziemie i tytu . Igraine nigdy nie dopu ci do tego, by niewolnik z ama jak zasad , okaza brak szacunku, uchyla si od obowi zków czy nie wype ni polecenia. Trzeba by o dawa przyk ad. Jego osobista gwardia honorowa nadbiega a cie od strony ki, krzycz c i aniaj c si . Jeden z apa niewolnika, którego uderzy Igraine, i uniós go w powietrze za rami . - Panie, co si sta o? - Gdzie jest panienka Everlyn? - Czy nic si panu nie sta o? Pytania pada y zbyt szybko i cz sto, by Igraine zd na nie odpowiedzie . Odwróci si i zaczeka , a reszta grupy znajdzie si w zasi gu g osu. Nie chcia opowiada wi cej ni raz o tym, co si sta o. - Sklepienie si zawali o. Everlyn... zgin a. - Przygotowa si na okrzyki rozpaczy. Naej, która zarz dza a jego maj tkiem, dopóki Everlyn nie osi gn a odpowiedniego wieku, która by a jej matk , nauczycielk i przyjació , zakry a twarz mi. - Zróbcie przegl d niewolników - poleci Igraine dowódcy stra y. - Dopilnujcie, by zaj to si rannymi. Znajd cie nadzorc i sprawd cie, ilu stracili my. - Oblicze Igraine’a stwardnia o. - I dowiedzcie si , ilu zosta o w kopalni wbrew moim rozkazom. Ci trzej wiedzieli o tym. Odseparujcie ich od pozosta ych. - Je li niewolnicy w kopalni zgin li, ci trzej pos za przyk ad. Za jego plecami kobiecy g os zaintonowa pie alu po Everlyn, melodyjny wi k bez s ów, który niesamowicie przypomina zgrzyt kamienia o kamie w sztolniach. Naej zaszlocha a i kolejny g os, tym razem m ski, przy czy si do piewu. Igraine odwróci si gwa townie, zamierzaj c nakaza im, by zamilkli i odeszli. Wiedzia , e b dzie musia za piewa i odprawi ob , ale nie teraz, jeszcze nie teraz. Naej ods oni a twarz i otworzy a usta do piewu. Zamiast tego wykrzykn a, a jej otwarte usta, które wpierw wyra y cierpienie, teraz g osi y zdumienie, a ostatecznie niebywa rado . - Everlyn! C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Igraine wykona raptowny obrót i ujrza sze postaci wy aniaj cych si z wej cia do kopalni, jedn wysok i pi niskich: Everlyn i pi ciu niewolników, którzy zostali, by ocali . a! Sz a, cho na uginaj cych si nogach. Jeden r kaw tuniki mia a urwany. Dó szaty na jej w skich biodrach wisia w strz pach. Przez dziury w spodniach prze wieca y oba kolana, podrapane i krwawi ce. Zmierzwione d ugie w osy stercza y we wszystkie strony. Ciemna, zbroczona krwi na skroni i barku skóra przyprószona by a szarym py em. Igraine nigdy nie widzia pi kniejszego widoku. Po raz drugi tego dnia wokó rozp ta o si istne piek o, gdy stra e, orszak i niewolnicy rzucili si na pomoc wychodz cym z kopalni. Igraine przecisn si przez t um, depcz c jednakowo ogrów i istoty ludzkie, by dosta si do córki. Rzuci a mu si w obj cia, a zy zostawia y smu ki na jej ubrudzonej twarzy. - Ju my la am, e ci nigdy nie zobacz ! ciska j mocno. - A ja my la em, e nie zobacz ciebie - odpar zduszonym osem. Naej, która wyczesywa a ziemi i ma e kamyki zapl tane w d ugie w osy Everlyn, rzek a jak wtedy, gdy jej podopieczna by a ma ym dzieckiem: - Zabierzmy j do domu, Igraine. Zanim Naej zd a odprowadzi dziewczyn , Eadamm wyst pi naprzód i sk oni si . - Wielmo na panienko... To dla panienki. - Zza koszuli wyci gn kawa ek ska y, który Everlyn próbowa a wydoby ze ciany ciasnej groty. By to przydymiony, czarny krwawnik - tak ciemny, e zdawa si wch ania wiat o i zatrzymywa je wewn trz - usiany karminowymi plamkami. Mo na by o pomy le , e w rodku ugrz y ogromne krople krwi. Zbyt brzydkie do wyrobu bi uterii, a zbyt mi kkie do wytwarzania narz dzi krwawniki s y przewa nie pomniejszym magom do popisów. Ich czary sprawia y, e czerwie p on a i pulsowa a niczym ogie . Ten od amek mia rozmiary ziemniaka i trzy wyrostki wielko ci kciuków na jednym ko cu. Everlyn roze mia a si i wzi a go z wielk rado ci , delikatnie, jakby to by o C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

jajko. - B dzie mi zawsze przypomina o tym, co czu am na widok wiat a twojej latarni, które przedziera o si przez mur kamieni. Eadamm sk oni si jej ponownie i chcia odej , lecz Igraine zatrzyma go. Gestem wezwa stra ników. - Umie ci tych niewolników w areszcie razem z pozosta ymi trzema. Everlyn podnios a oczy znad szaroczarnej ska y. - Dlaczego, ojcze? - Nie us uchali mojego rozkazu opuszczenia kopalni. Eadamm napotka powa ne spojrzenie dziewczyny i nie spu ci wzroku. - Rozumiem - powiedzia a Everlyn cicho i nie. Igraine, gubernator Kal-Theraxian, siedzia samotnie w swym gabinecie, w którym jedyne wiat o rzuca y arz ce si w gle w kominku. Przesun swe ulubione krzes o, obite tkanin wykonan przez elfy, pod olbrzymie, si gaj ce od posadzki do sufitu okno, z którego rozci ga si widok na ca y jego maj tek. Solinari, srebrny ksi yc, przy mi sw siostr Lunitari i rozsiewa blad po wiat na ogród, po a i odleg e góry. Igraine nie zwraca uwagi na ch odne pi kno, jakie rozpo ciera o si przed nim - ani na ko ysz ce si g ówki jesiennych kwiatów, ani na górskie szczyty, które ju zaczyna y przywdziewa nie ne czapy. Cisz przerwa o pukanie. Stra nik otworzy drzwi i ostro nie zajrza do rodka, wpuszczaj c do pokoju smug wiat a. - Przyprowadzi em tego niewolnika, czcigodny panie. Igraine wyszepta zakl cie i zap on o kilka wiec. W kominku zatrzeszcza i strzeli niewielki ogie . - Wprowad go. Stra nik skin na cz owieka, który czeka na korytarzu, a potem oddali si , odprawiony gestem Igraine’a. Eadamm wszed do komnaty. By umyty i ubrany w czyste, cho znoszone spodnie i koszul . Jedynymi ladami wydarze tego popo udnia by y posiniaczone i prawie obdarte ze skóry r ce, które sp tano cuchami. Igraine przygl da mu si w milczeniu przez kilka chwil, podczas których cz owiek sta bez ruchu, nie odrywaj c wzroku od okien i widoku za nimi. - Chcia bym co zrozumie - oznajmi wreszcie Igraine, widz c, e cz owiek nie drgn na d wi k jego g osu ani nie kr ci si nerwowo w ciszy, jaka potem nast pi a. C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

- Zawsze dum napawa mnie fakt, e jestem sprawiedliwym panem. - Wreszcie dostrzeg na twarzy niewolnika jakie uczucie, przelotne wra enie, którego z powodu braku obeznania z ludzkimi obliczami nie potrafi rozpozna , lecz by mo e zdo a odgadn . - Sprawiedliwym panem - powtórzy z wi ksz stanowczo ci . - Surowym, lecz sprawiedliwym. Moje prawa s srogie, lecz aden z mych niewolników nie mo e powiedzie , e ich nie zna. Tote gdy je ami i ponosz kar , jest to wy cznie ich wina. Znów grymas emocji, szybko opanowany. Igraine ci gn dalej: - Rozumiem jednak ich wyst pki. Rozumiem przyw aszczanie sobie rzeczy, bowiem ja równie pragn mie wi cej ni inni. Rozumiem uchylanie si od ci kiej pracy. Rozumiem ucieczki. Niewolnik przy- puszcza i udzi si nadziej , e wszystkie te uczynki nie zostan odkryte. Rozumiem kogo , kto amie zasady, nie spodziewaj c si , e zostanie przy apany. Ale to, co ty zrobi ... Je li Eadamm zrozumia , e dano mu szans odezwania si , by mo e wyg oszenia przeprosin i b agania o przebaczenie, nie okazywa tego. - Wiedzia , e sprzeciwiaj c si moim rozkazom, wyda na siebie wyrok - rzek Igraine. Powiedzia to pytaj cym tonem, wi c Eadamm móg wyrazi sprzeciw, gdyby chcia . Nie uczyni tego. - Tak, czcigodny panie, wiedzia em. - Wi c tego nie rozumiem. Zbieg my li tylko o swobodzie otwartej przestrzeni, nie o tym, e zostanie z apany. Ty o tym wiedzia . - Tak, czcigodny panie. Zdenerwowany do tego stopnia, e nie móg usiedzie , Igraine wsta i przespacerowa si wzd ciany z oknami, a nast pnie szybko odwróci si do Eadamma. - Wi c mi to wyja nij! W obliczu poruszenia Igraine’a spokój Eadamma prys . - Gdybym nie sprzeciwi si twym rozkazom, panie, wielmo na panienka zgin aby! - M czyzna prawie krzykn . Potem si opanowa . - Panienka jest dobra dla niewolników. Ma... - Mów dalej. - Ona ma dobre serce. By oby rzecz nies uszn pozwoli jej zgin . - Nies uszn ? - Igraine smakowa to s owo, jakby by o mu obce. U ywa go wiele C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

razy, na wiele sposobów, w odniesieniu do swych niewolników. - Nies usznie by oby mnie us ucha ? Po raz pierwszy od chwili wej cia do komnaty Eadamm spu ci wzrok i wpatrywa si w posadzk , jak przysta o niewolnikowi. Zamiast poczu si zadowolony, e jego niewolnik wreszcie si przestraszy , Igraine chcia by, aby Eadamm jeszcze raz podniós g ow - wtedy móg by dostrzec wyraz jego brzydkiej, ludzkiej twarzy. - Wiedzia , e nie uciekniesz. Wiedzia , e kar b dzie mier . - Tak. Wybra em jej ycie. Igraine westchn . Usiad na krze le. Odprawi niewolnika machni ciem r ki i odwróci si , by podziwia widok posiad ci. Us ysza , jak drzwi si otwieraj , a potem zamykaj . Kiedy tylko si zatrzasn y, z ganku wesz a Everlyn. Jej spowita w powiewn nocn sukni sylwetka odcina a si od t a nocy. - Powinna by ju w ku - burkn Igraine. - Nie mog am zasn , ojcze - szepn a przez zy. - Czy nie móg by darowa mu ycia? C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Rozdzia 2 - Pie przeznaczenia Sala audiencyjna skrzy a si , jakby wype nia y j p on ce gwiazdy, l ni a od otych haftów na pi knych szatach i klejnotów, które ozdabia y dekolty, palce i nadgarstki zgromadzonych. P omyki setek wiec ta czy y w szklanych lampach, na których wyrze biono symbole bogów z a, z ote i srebrne ceremonialne sztylety rzuca y jasne refleksy, a mimo to olbrzymia sala nada nie by a roz wietlona. Mrok zalega w tach i wisia pod kopu wysokiego na trzy pi tra sklepienia. Ci kie wonie pachnide z tuzina prowincji miesza y si ze sob , przesyca y powietrze swym dusznym zapachem, cz c si z aromatami stopionych wiec, wina zaprawionego korzeniami, ciep ych ciastek i soczystego ludzkiego mi sa, które zawini to w wodorosty i upieczono do smakowitej krucho ci. Zgie k tysi cy g osów i brz k pucharu o puchar ucich y w chwili, gdy Powierniczka Historii stan a na brzegu podwy szenia i pos a w t um Pie , której wibruj ce tony splot y si z rozb yskami wiat a i zapachami. Khallayne Talanador zatrzyma a si na pierwszym pode cie olbrzymich po udniowych schodów i zmru a oczy, aby widzie tylko drobne iskierki, tysi ce tysi cy wielobarwnych rozb ysków, które prze wieca y przez jej rz sy. odki, syreni g os Powierniczki piewaj cej o historii rasy ogrów nieomal przekona Khallayne, e jest sama w olbrzymiej sali, a nie na najlepiej zorganizowanym, naj wietniejszym przyj ciu sezonu. Kunsztowna, powiewna suknia piewaj cej Powierniczki skrzy a si i migota a. Wydawa o si , e o y wyhaftowane na niej liczne sceny przygód dawnych królów i królowych, bitew pe nych chwa y, zwyci skich uczt i wyrafinowanych podst pów. Suknia Khallayne by a kopi stroju Powierniczki, jednak mia a krótsze r kawy dla zapewnienia swobody r kom i mniej klejnotów na haftowanym gorsecie. Jednak gdy szat Powierniczki zdobi y niezliczone sceny, na jej sukni widnia a tylko jedna. Wzd bka ci gn y si obrazy z ulubionej opowie ci Khallayne, historii o pos pnej i straszliwej królowej. Na pierwszym a i tryska a pe ni si , na nast pnym kona a, a w ko cu jej miertelne szcz tki o ywa y, siej c postrach w ród poddanych. Nazwano j Umar Królow , czasami Królow Ciemno ci. Panowa a w C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

zamierzch ych czasach, kiedy góry by y jeszcze nowe. Powiadano, e by a najpi kniejsza, najbystrzejsza i najbardziej przebieg a ze wszystkich ogrów, jacy kiedykolwiek si narodzili. Powzi wszy podejrzenie, e otaczaj ca j szlachta spiskuje, kaza a og osi sw mier , a nast pnie czeka a na uboczu, by zobaczy , kogo ten fakt zasmuci, a kogo ucieszy. Czystka, która nast pi a, by a szybka i doskona a; Umar a Królowa nie zostawi a przy yciu wielu obników po straconych krewniakach. Trzy z obecnych rodzin nale cych do Rady Panuj cych, wszystkie niezachwianie wierne Umar ej Królowej, dosz y w owych czasach do w adzy, zast puj c tych, którzy nie piewali wystarczaj co g no pie ni pogrzebowych. Khallayne od dzieci stwa uwielbia a t histori , podziwiaj c tak doskona przebieg i stawiaj c j sobie za przyk ad. Ostatnie s odkie d wi ki pie ni przebrzmia y, lecz Khallayne nie ruszy a si z miejsca, jakby zauroczy o j l nienie sukni Powierniczki i stara opowie , któr zna a na pami . Pami ta a, e kiedy by a dzieckiem, jeszcze przed mierci rodziców, Powierniczka przychodzi a na wyst py o w asnych si ach, aczkolwiek nieco chwiejnym krokiem. Ju wtedy by a s dziwa. Ogrowie byli d ugowieczn ras , tak blisk nie miertelno ci, e nieomal równ bogom, lecz nawet ich ywot mia kres. Dla dobra ogó u adnemu ogrowi nie wolno by o do chwili, w której sta by si ci arem dla otoczenia, nawet królowi. Nikomu oprócz Powierniczki. Jej wyj tkowy talent nagrodzono rzadkim przywilejem. Teraz wsz dzie nosi a j w lektyce gwardia honorowa doborowych stra ników, która czeka a za kulisami, a Powierniczka sko czy piewa Pie Ogrów. Stra nicy, których rozpiera a duma i poczucie w asnej wa no ci, stan li po obu stronach Starszej i wyprowadzili j przez kunsztownie rze bione drzwi ukryte na ty ach podwy szenia. Ze swego miejsca Khallayne dostrzeg a, jak gwardia honorowa ust puje miejsca stra nikom, którzy stali dotychczas niewidoczni w cieniu. Kiedy ostatni z nich zgrabnie odwróci si i znikn , zauwa a na jego br zowej tunice niebieski pas biegn cy uko nie przez r kaw, oznak klanu Tenal. Jest, szepn mroczny g os jej intuicji. Na to w nie czeka . Khallayne dotkn a C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

pó ksi yca z miedzianej blachy, który nosi a wpi ty w klap tuniki. - Dzi ki ci, Takhisis - szepn a. - Dzi ki ci. - Jej u miech by równie promienny jak blask klejnotów na sali. Cofn a si w pó cie pomi dzy cian a wielk kolumn i wyszepta a cicho owa zakl cia „widzenie”. Rzucanie czaru w sali, w której mo e by kto wra liwy na drgnienie mocy, by o ryzykownym posuni ciem, jednak teraz, gdy wiedzia a, e wkrótce stanie si niepokonana, tryska a energi i animuszem. Ha as tysi cy g osów przycich do szmeru. Oczy zasz y jej mg , a otoczenie zmieni o si w rozmyt , szarobr zow plam . W dole, na parkiecie wielkiej sali wiate ka zakl tych klejnotów iskrzy y si niczym roz arzone w gielki. Mglista otoczka spowija a tych, którzy nosili zaczarowane szaty i ozdoby. Tak prostych zakl , jak równie tych do zapalania wiec i ognia, wolno by o u ywa ka demu bez wzgl du na zajmowane stanowisko. Aureole, które j fascynowa y, by y czym zupe nie innym. Szuka a magii w ród najpot niejszych ze szlachty, w ród tych, którym pozwolono posun si do granic wrodzonych zdolno ci. Na przyk ad znajduj cy si po drugiej stronie lord Teragrym - sk biona aureola ciemno ci, wielka pot ga. miechn a si , czuj c smak przysz ego zwyci stwa. - Szukasz kogo , Khallayne? Napi a mi nie, a potem je rozlu ni a, kiedy przez zniekszta cenia wywo ane zakl ciem dotar do niej kpi cy ton s ów. G os, zgry liwy i cyniczny, nie przestawa by ciep y i zmys owy. To móg by jedynie Jyrbian. Odwróci a si ostro nie, powoli rozpraszaj c „widzenie”, by kolory, kszta ty i wi ki wróci y do normalno ci. Jyrbian by dok adnie tym, czego potrzebowa a - idealnym dope nieniem jej planów. - Dobry wieczór - rzek a. Jyrbian sk oni si z wymuszonym u miechem na wargach, jak nikt inny potrafi c wyrazi jednocze nie podziw i sarkazm. - Dobry wieczór, Khallayne. - Lyrralt, starszy od Jyrbiana, uk oni si uprzejmiej ni brat. Nie podszed , by u cisn jej d , lecz sta oddalony o krok i ledzi wzrokiem wzory na przepi knym, wyhaftowanym przez niewolników brokacie jej sukni. C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m

Kiedy spojrza na ni ze zdumieniem, popatrzy a mu mia o w oczy, a potem miechn a si od ucha do ucha. Nie by o jeszcze braci podobniejszych do siebie pod pewnymi wzgl dami, a jednocze nie tak bardzo odmiennych pod innymi. Jyrbian i Lyrralt mieli podobn karnacj - ciemnoniebiesk niczym szafiry oraz oczy i w osy barwy polerowanego srebra. Na tym ko czy o si podobie stwo. W odró nieniu od ni szego i bardziej muskularnego Jyrbiana Lyrralt by wysoki i szczup y. Zwykle zachowywa si spokojnie, podczas gdy Jyrbian potrafi otwarcie narzuca swoj wol ; by zuchwa y i skryty, zaciek y i skupiony w chwilach, gdy jego swawolny brat stroi sobie arty i posy g upie u mieszki. Zamiast zwyk ej tuniki Jyrbian mia na sobie pozbawiony r kawów paradny mundur nierza - obcis y jedwabny strój z b yszcz cym, srebrnym galonem. Ubrany równie niepozornie co brat wyzywaj co, Lyrralt mia na sobie prosty, bia y habit kap ana. Ozdabia go ciemnoczerwony haft, który przypomina krople krwi. Jedyn bi uteri by a ko ciana spinka z wypalonym na niej runicznym symbolem jego boga, Hiddukela, równie w czerwieni. Od wi tna szata z jednym d ugim r kawem, który kry znaki zakonu, nadawa a mu tajemniczy i pe en godno ci wygl d. - Nie mia am poj cia, e to bal przebiera ców - zakpi a Khallayne. Znali si jeszcze, b c dzie mi, zanim zmarli jej rodzice, zanim Rada Panuj cych zagarn a ich maj tek, by odda go jakiemu dworzaninowi za zas ugi, a ona zmuszona by a zamieszka u kuzynów. Z chwil , gdy wuj kupi jej miejsce na dworze, przekona a si , e ci dwaj doro li m czy ni bardzo przypominali ma ych ch opców, których wspomina a z czu ci . Z Jyrbianem znów si zaprzyja ni a. Lyrralta trudniej by o rozszyfrowa . Zareagowali na jej docinki w sposób, jakiego si spodziewa a. Jyrbian wyszczerzy si w u miechu i roz r ce, eby mog a lepiej obejrze mundur podkre laj cy jego wspania e mi nie, natomiast Lyrralt zmarszczy brwi. - To me przebranie - delikatnie zwróci jej uwag . - Ale sk d - oznajmi Jyrbian k liwym tonem. - Mój brat otrzyma ogos awie stwo od swego boga. Lyrralt obci gn dumnie d ugi lewy r kaw, znak przyj cia go w szeregi kap anów Hiddukela. - Tak, i to wi ksze ni ci si wydaje. Te mog wybra t drog . C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m C lick to buy N O W ! PDF-XChange w w w .docu-track.c o m