5
R O Z D Z I A £
Powoli i bezg³onie Chimaera, niszczyciel klasy Imperial,
przesuwa³ siê przez pustkê i ciemnoæ przestrzeni o wiele lat wietl-
nych od najbli¿szego systemu planetarnego. Jedynie jego wiat³a
pok³adowe rozjania³y mroki obszaru stanowi¹cego granicê miê-
dzy Zewnêtrznymi Odleg³ymi Rubie¿ami a Niepoznan¹ Przestrze-
ni¹. Inaczej mówi¹c, niszczyciel znajdowa³ siê na samym skraju
terenów Imperium.
Albo raczej na samym skraju resztek terenów, które niegdy
tworzy³y Imperium.
G³ównodowodz¹cy Si³ Zbrojnych Imperium, admira³ Pellaeon,
sta³ przy jednym z bocznych okien na mostku niszczyciela i przy-
gl¹da³ siê tej pustce, czuj¹c przygniataj¹cy go ciê¿ar zbyt wielu lat,
bitew i pora¿ek. Pe³ni¹cy s³u¿bê na mostku te¿ musieli byæ przy-
gnêbieni albo pod wra¿eniem miejsca, w którym okrêt siê znajdo-
wa³, poniewa¿ zachowywali siê znacznie ciszej ni¿ zwykle. A prze-
bywali naprawdê daleko od czegokolwiek.
Za³ogê wybrano z najlepszego personelu, jakim dysponowa³a
imperialna flota, która jeszcze siê nie podda³a. A teoria g³osi³a, ¿e
Imperium nie podda siê nigdy.
Dalsze rozmylania przerwa³y admira³owi ciche kroki i g³os
kapitana Ardiffa:
Jestemy gotowi, sir.
Przez moment Pellaeon mia³ nieodparte wra¿enie, ¿e czas cof-
n¹³ siê o dziesiêæ lat. Wtedy na tym samym mostku wielki admira³
Thrawn i on obserwowali ostateczny test prototypu urz¹dzenia za-
6
pewniaj¹cego niewidzialnoæ, które to urz¹dzenie znaleziono w pry-
watnym magazynie Imperatora pod gór¹ Tantiss. Doskonale pa-
miêta³ swoje podniecenie i poirytowanie wywo³ane zachowania-
mi szalonego klona Mistrza Jedi Joruusa Cbaotha. By³o to
wówczas, gdy praktycznie Thrawn w pojedynkê dowodzi³ Impe-
rium. Szkoda, ¿e nie do koñca
Có¿, magazyn Imperatora ju¿ nie istnia³, podobnie jak wiêk-
szoæ góry zniszczy³o je szaleñstwo Joruusa i ekspedycja Nowej
Republiki. A wielki admira³ Thrawn zakoñczy³ ¿ycie.
Co wiêcej: umiera³o Imperium.
Pellaeon z wyranym wysi³kiem otrz¹sn¹³ siê z ponurych wspo-
mnieñ: by³ oficerem Imperium, a to zobowi¹zywa³o.
Dziêkujê, kapitanie powiedzia³ spokojnie. Proszê zaczy-
naæ wed³ug w³asnego uznania.
Tak, sir! Ardiff da³ znak kontrolerowi myliwców i pole-
ci³: Rozpocz¹æ atak!
Oficer pochyli³ siê nad umieszczon¹ przy lewej burcie konso-
let¹ i wyda³ odpowiednie rozkazy, a Pellaeon ponownie wpatrzy³
siê w mrok za oknem.
Osiem myliwców SoroSuub typu Preybird wypad³o zza nisz-
czyciela, przemknê³o w ciasnej formacji ko³o nadbudówki, ostrze-
la³o ródokrêcie i rozprysnê³o siê na wszystkie strony w unikach.
Dopóki nie minê³y ca³ej d³ugoci kad³uba, prowadzi³y ostrza³ z ró¿-
nych kierunków, po czym zgrabnym manewrem oderwa³y siê i prze-
grupowa³y.
Sir? spyta³ Ardiff.
Niech przelec¹ jeszcze raz zdecydowa³ Pellaeon. Im wiê-
cej danych otrzyma Predictor, tym skuteczniejszy powinien siê
okazaæ. Jakie straty?
Jeden zestaw sensorów obs³uguj¹cy piêæ baterii turbolase-
rów, sir.
Doskonale.
By³y to naturalnie zniszczenia teoretyczne, czyli takie, jakie
wywo³a³by atak, gdyby myliwce prowadzi³y ostrza³ z broni po-
k³adowej, a nie ze specjalnie zamontowanych laserów celowni-
czych. Pellaeon zawsze lubi³ æwiczenia pozoruj¹ce walkê, w któ-
rych móg³ siê przekonaæ, ile naprawdê jest wart nowy sprzêt bez
ryzyka zwi¹zanego z prawdziw¹ walk¹. Tylko przez te wszystkie
lata zniknê³a gdzie radoæ, któr¹ odczuwa³ w takich chwilach jako
m³ody oficer.
7
Ster, dwadziecia stopni na praw¹ burtê poleci³. Przy na-
stêpnym przelocie prawoburtowe turbolasery postawi¹ zaporê
ogniow¹. Wykonaæ!
Myliwce nadlecia³y ponownie, utrzymuj¹c zwarty szyk umo¿-
liwiaj¹cy czêciowe zachodzenie na siebie tarcz dziobowych, co
znacznie zwiêksza³o ich wspóln¹ wytrzyma³oæ. Przez kilkanacie
sekund myliwce i lasery celownicze zamontowane na wie¿ach ba-
terii turbolaserowych ostrzeliwa³y siê nawzajem, po czym myliwce
rozprysnê³y siê niczym palce energicznie otwartej d³oni i w gwa³-
townych unikach przemknê³y nad i pod niszczycielem, nikn¹c
w oddali.
Jakie uszkodzenia? zainteresowa³ siê Pellaeon.
Trzy prawoburtowe baterie turbolaserów, dwa dzia³a jono-
we i emiter promienia ci¹gaj¹cego zniszczone, sir zameldowa³
oficer dy¿urny.
Przeciwnik?
Jeden myliwiec straci³ tarcze, dwa maj¹ uszkodzone uzbro-
jenie, sir.
Czyli w³aciwie wysz³y bez szwanku skonstatowa³ Ar-
diff. Naturalnie to jedynie teoria i w dodatku o nieuczciwych za-
³o¿eniach: w praktyce tak ma³e jednostki nie mog³yby dyspono-
waæ równie potê¿nym uzbrojeniem czy generatorami pól, w jakie
teoretycznie je wyposa¿ylimy.
Uczciwoæ i wojna wzajemnie siê wykluczaj¹ oznajmi³
kwano Pellaeon. Jeli chce pan uczciwej rozgrywki, kapitanie,
radzê zaj¹æ siê zawodami sportowymi!
Przepraszam, sir.
Pellaeon westchn¹³ najlepsze za³ogi imperialnej floty, ech
Kapitanie, proszê przygotowaæ znikacz poleci³, krzywi¹c
siê w duchu: okrelenie by³o upiorne, ale nikt, jak dot¹d, nie wy-
myli³ lepszego. Uruchomienie na mój rozkaz.
Tak, sir!
Myliwce ponownie sformowa³y szyk zwarty i nag³y blask, jaki
siê za nimi pojawi³, wiadczy³, i¿ w³¹czy³y dopalacze. Pellaeon
obserwowa³ je spokojnie, a gdy pojedynczy punkt przekszta³ca³ siê
w osiem, poleci³:
Prze³¹czyæ sterowanie ogniem na Predictora i przygotowaæ
generator niewidzialnoci.
Predictor w sieci, generator gotów, sir potwierdzi³ Ar-
diff.
8
Pellaeon skin¹³ g³ow¹, nie spuszczaj¹c wzroku z nadlatuj¹cych
myliwców: Preybirdy prawie osi¹gnê³y odleg³oæ, z której po-
przednio rozpoczê³y atak
W³¹czyæ znikacz!
wiat³a na mostku mrugnê³y, a na zewn¹trz gwiazdy, myliw-
ce i w ogóle wszystko zniknê³o pozosta³a jedynie totalna ciem-
noæ.
Generator niewidzialnoci w³¹czony, pole znikaj¹ce stabil-
ne, sir zameldowa³ Ardiff.
Ster lewo na burt, kurs trzydzieci na osiem, prêdkoæ pierw-
sza poleci³ admira³. Turbolasery ognia!
Jest, turbolasery ognia! potwierdzi³ oficer ogniowy.
Pellaeon podszed³ do okna i spojrza³ w dó³, na klinowaty ka-
d³ub niszczyciela z obu burt widaæ by³o s³abe migotanie lase-
rów celowniczych. Efektów ostrza³u naturalnie nie da³o siê zo-
baczyæ, gdy¿ pole otaczaj¹ce okrêt, które z zewn¹trz zapewnia³o
mu niewidzialnoæ, a od wewn¹trz niwelowa³o wszelkie odczyty
zarówno sensorów, jak i wzroku, dawa³o efekt równy olepieniu.
Dzia³a strzela³y w zasadzie na olep, a raczej nie tyle na olep,
ile wed³ug wskazañ Predictora. Jeli test dowiedzie, ¿e jego kon-
struktorzy mieli racjê, to Imperium zyska jeszcze szansê w tej
wojnie.
Turbolasery, a w³aciwie udaj¹ce je urz¹dzenia, zamilk³y po
znacznie d³u¿szym czasie, ni¿ siê spodziewa³, wiêc na wszelki wy-
padek spyta³ kapitana:
Próba skoñczona?
Tak, sir. Piêæset strza³ów, tak jak zaprogramowalimy po-
twierdzi³ Ardiff.
Wy³¹czyæ generator niewidzialnoci. Zobaczymy, co nam
siê uda³o osi¹gn¹æ.
wiate³ka mrugnê³y i na zewn¹trz znów by³o widaæ gwiazdy.
I przez chwilê nic wiêcej. A po tej chwili siedem przesuwaj¹cych
siê powoli powiat przes³oniêtych ciemnymi kszta³tami.
Meldunek od dowódcy eskadry, sir odezwa³ siê oficer ³¹cz-
nociowy. Cel numer trzy zosta³ trafiony i ma wy³¹czone silniki,
reszta dozna³a jedynie drobnych uszkodzeñ. Oczekuj¹ dalszych
rozkazów.
Pellaeon tylko siê skrzywi³ jedno trafienie przy omiu ce-
lach i piêciuset strza³ach z ciê¿kiej artylerii. To za³atwia³o sprawê.
Definitywnie i negatywnie. Cud techniki zwany Komputerowym
9
Systemem Przewiduj¹cym opracowanym specjalnie do wykorzy-
stania w warunkach bojowych przy u¿yciu generatora niewidzial-
noci, a w skrócie zwany Predictorem, w³anie dowiód³ swej bez-
u¿ytecznoci. Fakt, spisa³ siê lepiej, ni¿ gdyby dzia³a strzela³y
zupe³nie na olep, ale nie wystarczaj¹co dobrze, by mia³o to jakie-
kolwiek znaczenie praktyczne.
Proszê poinformowaæ dowódcê eskadry o zakoñczeniu æwi-
czeñ poleci³ Pellaeon. I uruchomiæ napêd celu numer trzy. Niech
wszystkie maszyny wracaj¹ na Chimaerê, a za dwie godziny ocze-
kujê pe³nych raportów od pilotów.
Rozkaz, sir!
Panie admirale, jestem pewien, ¿e mo¿na usprawniæ Pre-
dictora odezwa³ siê cicho Ardiff. To przecie¿ pierwszy test w wa-
runkach polowych. Na pewno mo¿na go poprawiæ
Jak?! Ratuje nas wy³¹cznie urz¹dzenie nieomylne albo po-
trafi¹ce czytaæ w mylach przeciwnika. Inaczej, jak widaæ, jego
skutecznoæ jest zerowa.
Zezwoli³ pan na zaledwie dwa przeloty przed uruchomie-
niem. To za ma³o, ¿eby skutecznie przewidzieæ manewry tak ma-
³ych i zwrotnych celów jak myliwce, sir.
Mi³a teoria, która w pewnych cile okrelonych warun-
kach mog³aby siê okazaæ skuteczna parskn¹³ Pellaeon. Tylko
¿e walka rzadko bywa sytuacj¹ o cile okrelonych warunkach,
a zazwyczaj wrêcz przeciwnie. Tutaj mielimy do czynienia z jed-
nym typem myliwców i pilotowanymi tylko przez ludzi, co
znacznie u³atwia rozpoznanie charakterystyki pilota¿u. Nowa
Rebelia ma na wyposa¿eniu wiele typów myliwców, a piloci re-
krutuj¹ siê z setek ras inteligentnych. Daje to nieobliczaln¹ iloæ
kombinacji, szkó³ pilota¿u, przyzwyczajeñ i stylów walki, z któ-
rymi mo¿emy siê spotkaæ. Od pocz¹tku nie wierzy³em, ¿e kom-
puter zdo³a³by sobie poradziæ z podobnym problemem, ale mu-
sielimy spróbowaæ.
Zatem wrócilimy do punktu wyjcia oceni³ Ardiff. Trze-
ba wymyliæ co innego. Musz¹ istnieæ jakie praktyczne zastoso-
wania dla urz¹dzenia zapewniaj¹cego niewidzialnoæ!
Wiadomo, ¿e s¹: wielki admira³ Thrawn sam znalaz³ trzy.
Tylko ¿e w ca³ym Imperium nie pozosta³ nikt, kto móg³by siê z nim
równaæ znajomoci¹ strategii czy taktyki westchn¹³ ciê¿ko Pel-
laeon. Nie, kapitanie, to koniec. Walka siê skoñczy³a, a my prze-
gralimy.
10
Przez d³ug¹ chwilê na mostku panowa³a cisza, zak³ócona je-
dynie przez odg³osy pracy dy¿urnej wachty. Milczenie przerwa³
wreszcie Ardiff.
Przepraszam, panie admirale, ale g³ównodowodz¹cy Si³
Zbrojnych Imperium nie powinien mówiæ takich rzeczy.
A niby dlaczego? Przecie¿ to oczywiste dla wszystkich.
Z pewnoci¹ nie, sir. Nadal zajmujemy osiem sektorów, czyli
ponad tysi¹c zamieszkanych uk³adów planetarnych przypomnia³
Ardiff. Mamy prawie dwiecie niszczycieli, g³ównie klasy Im-
perial. W dalszym ci¹gu stanowimy si³ê, z któr¹ nale¿y siê liczyæ.
Doprawdy?
Oczywicie! Jak¿e inaczej moglibymy dot¹d skutecznie bro-
niæ siê przed si³ami Nowej Republiki?
Bo od d³u¿szego czasu maj¹ wa¿niejsze zmartwienia ni¿ po-
wa¿ny atak na nasze sektory, a ostatnio ca³¹ ich uwagê poch³aniaj¹
tarcia i konflikty wewnêtrzne.
Co dzia³a na nasz¹ korzyæ, sir. Daje nam czas na reorgani-
zacjê i dozbrojenie.
W co? Pellaeon nawet nie próbowa³ ukryæ niesmaku. Nie
zauwa¿y³ pan, na czym zmuszeni s¹ lataæ nasi piloci myliwscy?
To niech pan siê przyjrzy: to Preybirdy SoroSuub!
A co z³ego jest w Preybirdach? zdziwi³ siê Ardiff. To ca³-
kiem dobre myliwce redniego zasiêgu, sir.
Problem nie w tym, jakie maj¹ osi¹gi, tylko jakiej s¹ pro-
dukcji. Nie buduje ich Imperium, s¹ za³atwiane nie wiadomo
sk¹d, pewnie od piratów czy innego najemnego miecia. A powód
jest prosty: pozosta³a nam jedna stocznia, która nie mo¿e nad¹¿yæ
z budow¹ jednostek liniowych, tote¿ o drobnicy takiej jak myliw-
ce nawet nie ma co mówiæ. Proszê mi wiêc powiedzieæ, jak pan
sobie wyobra¿a to dozbrojenie.
Mimo wszystko wojna siê jeszcze nie skoñczy³a, sir po-
wiedzia³ Ardiff z uporem.
Pellaeon wiedzia³, ¿e siê skoñczy³a i by³ pewien, i¿ Ardiff
tak¿e to wie. Tysi¹c systemów z Imperium obejmuj¹cego niegdy
milion. Dwiecie niszczycieli z floty licz¹cej dwadziecia piêæ
tysiêcy takich okrêtów. Ale najdobitniej przekonywa³y, ¿e to ko-
niec, setki uk³adów planetarnych, które dotychczas starannie kul-
tywowa³y przynajmniej teoretyczn¹ neutralnoæ, a ostatnio ma-
sowo zaczê³y wystêpowaæ z petycjami o przyjêcie w poczet
cz³onków Nowej Republiki. Nie mogli siê oszukiwaæ: wszyscy
11
znali ostateczny wynik tego starcia i wiedzieli, ¿e d³ugo ju¿ ono
nie potrwa.
Kto taki jak wielki admira³ Thrawn móg³by mo¿e jeszcze
zmieniæ wynik konfliktu i obróciæ klêskê w zwyciêstwo, ale Thrawn
by³ martwy, a nikt podobny do niego siê nie pojawi³.
Proszê wzi¹æ kurs na system Bastion i przes³aæ wiadomoæ
do wszystkich moffów, ¿eby zjawili siê niezw³ocznie w pa³acu mof-
fa Disry. Ruszamy, gdy tylko myliwce znajd¹ siê na pok³adzie
poleci³, zdecydowany ju¿, co musi zrobiæ.
Tak jest, sir! Mogê znaæ powód spotkania? Moffowie na pew-
no bêd¹ o to pytaæ.
Proszê im powiedzieæ, ¿e chodzi o wys³anie emisariusza do
Nowej Republiki powiedzia³ cicho Pellaeon, spogl¹daj¹c na
gwiazdy, które jako przeciek³y Imperium miêdzy palcami. Uda
siê on tam, by przedyskutowaæ warunki naszej kapitulacji.
12
R O Z D Z I A £
Dwiêk alarmu popiskuj¹cego na konsoli Soko³a Millenium
wyrwa³ Hana Solo z drzemki.
Obud siê, Chewie ziewn¹³ Han, przeci¹gaj¹c siê, i tr¹ci³
drzemi¹cego obok kud³acza. Prawie jestemy na miejscu.
Chewbacca wymamrota³ krótkie pytanie i przetar³ oczy.
Nic siê nie sta³o, tylko dolecielimy oznajmi³ Han. Uj¹³
dwigniê hipernapêdu i obserwowa³ odliczaj¹cy ostatnie sekundy
zegar. O w³anie!
Gdy na zegarze pojawi³o siê zero, przesun¹³ dwigniê i smugi
na zewn¹trz zmieni³y siê w gwiazdy, a przed dziobem frachtowca
zobaczyli b³êkitno-czerwony dysk planety.
Chewbacca warkn¹³ pytaj¹co.
Ko³o Iphiginu zawsze jest t³oczno wyjani³ Han, przygl¹-
daj¹c siê dobrej setce b³yszcz¹cych punktów, z których ka¿dy ozna-
cza³ napêd podwietlny jakiej jednostki: wszystkie krêci³y siê
wokó³ planety niby rój zwariowanych wietlików. To g³ówny
punkt transferowy dla ca³ego sektora i co najmniej dwóch s¹sied-
nich. Pewnie dlatego Purchawa tu ustali³ miejsce spotkania: raczej
nie strzela siê na olep, gdy woko³o krêc¹ siê w³asne statki.
Chewbacca warkn¹³ zwiêle i z irytacj¹.
A, to przepraszam uprzejmie. Nie wiedzia³em, ¿e jeste jego
gor¹cym zwolennikiem. Niech bêdzie prezydent Gavrisom.
Dalsz¹ wymianê z³oliwoci przerwa³ brzêczyk modu³u ³¹cz-
noci. Chewie trzasn¹³ d³oni¹ w prze³¹cznik i rykn¹³ potwierdza-
j¹co.
13
Witaj, Chewie us³yszeli g³os Lukea Skywalkera. Jeste-
cie niesamowicie wrêcz punktualni. Tym razem nic siê w Soko-
le nie zepsu³o?
Nie licz¹c prze³¹cznika ³¹cznoci warkn¹³ Han. Chewie
w³anie go wcisn¹³ w tablicê. Gdzie jeste?
Po ciemnej stronie, zaraz mnie zobaczycie. Co siê sta³o Che-
wiemu?
Ma³a ró¿nica zdañ w ocenie polityków wyjani³ niechêt-
nie Han.
Aha, znowu nazwa³e Gavrisoma Purchaw¹?
Tylko teraz ty nie zaczynaj! zirytowa³ siê Han.
Chewbacca, ju¿ spokojniej, rykn¹³ pytaj¹co.
Koniecznie musisz wiedzieæ? Sam chcia³e! Przede wszyst-
kim jest taki wa¿ny, ¿e a¿ siê niedobrze robi, a poza tym, zamiast
dzia³aæ, wy³¹cznie gada.
Calibopowie w³anie w tym s¹ najlepsi przypomnia³
Luke. A po drugie, ostatnio s³owa sta³y siê broni¹ groniejsz¹ od
miotaczy.
Wiem skrzywi³ siê Han. Leia stale mi to powtarza: Ju¿
nie jestemy Rebeli¹, gdzie kilka osób kierowa³o ca³ym ruchem.
Teraz stalimy siê negocjatorami i arbitrami, i mamy pomagaæ rz¹-
dom planetarnym czy w³adzom sektorów, ¿eby by³y wobec siebie
mi³e i uprzejme.
Ostatnie zdanie wyg³osi³ tonem wcale udatnie naladuj¹cym
¿onê.
Naprawdê tak to ujê³a? zaciekawi³ siê Luke.
Mo¿e trochê uproci³em, trudno zapamiêtaæ wszystkie
ozdobniki Han spojrza³ na ekran. Ten myliwiec typu X to ty?
Ja potwierdzi³ Luke. Bo co? Uwa¿asz, ¿e zapomnia³em,
jak siê nim lata?
Nie, tylko ostatnio rozbija³e siê jakim promem nale¿¹cym
do akademii. Zdaje siê Lambd¹.
Bo przewa¿nie mia³em pasa¿erów, i to w wiêkszych ilo-
ciach. Tym razem uda³o mi siê unikn¹æ towarzystwa, wiêc kiedy
odebra³em twoj¹ wiadomoæ, zapakowalimy siê z Artoo do my-
liwca i jestemy. O co chodzi?
A o co zawsze chodzi w tych okolicach? spyta³ Han. Isho-
ri i Diamalanie znowu siê k³óc¹. Tylko tym razem powa¿niej.
Niech zgadnê w g³osie Lukea s³ychaæ by³o rezygnacjê.
Handel i podzia³ surowców?
14
Prawie. Chodzi o ochronê przewozów: Diamalanie nie
chc¹ polegaæ na wewn¹trzsystemowych patrolowcach, dostarcza-
j¹c towary do ishoriañskich portów, a Ishori odmawiaj¹ zgody na
to, by uzbrojone jednostki diamalañskie wlatywa³y do ich syste-
mów.
Typowe oceni³ Luke. Gavrisom ma ju¿ konkretny po-
mys³, jak to rozwi¹zaæ?
Jeli ma, to siê nie pochwali³. Skontaktowa³ siê ze mn¹ na
Wayland i kaza³ zjawiæ siê tu piorunem. Mam co zrobiæ, ¿eby
znowu byli dla siebie mili, jak s¹dzê.
Gavrisom poprosi³ ciê o arbitra¿? upewni³ siê Luke.
No niedok³adnie. Wydaje mu siê, ¿e jest z nami Leia.
Aha.
Chwileczkê, stary, jestem przecie¿ oficjalnym przedstawi-
cielem Stowarzyszenia Niezale¿nych Przewoników przypomnia³
nieco ura¿ony Han. I robi³em ju¿ takie rzeczy, gdyby przypad-
kiem zapomnia³. A Leia od dawna nie mia³a prawdziwych waka-
cji. Jej i dzieciakom przyda siê wypoczynek. Oficjalnie jest na urlo-
pie i nie pozwolê, ¿eby jaka g³upia, dyplomatyczna duperela
przerwa³a jej ten urlop. Zas³u¿y³a na chwilê spokoju.
Nie da siê ukryæ, zw³aszcza ¿e ostatnio wakacje, i to kilka
razy z rzêdu, raczej nie bywa³y ani d³ugie, ani relaksuj¹ce przy-
zna³ Luke. Chocia¿, prawdê mówi¹c, nie s¹dzi³em, by ktokol-
wiek uzna³ Wayland za orodek wypoczynkowy.
Zdziwi³by siê, widz¹c teraz tê planetê. Odk¹d osiedlili siê
na niej Noghri, zrobi³o siê tam znacznie spokojniej. Nie przypomi-
na ju¿ miejsca, w którym przedzieralimy siê na górê Tantiss.
W to akurat mogê uwierzyæ. A wracaj¹c do rzeczy, w czym
mogê pomóc?
Wszystko sobie przemyla³em Han nieco powesela³.
Wiesz, jacy s¹ Diamalanie, kiedy myl¹: logiczni, ch³odni i opano-
wani, tak jak Jedi, wiêc dobrze by by³o, gdyby ty porozmawia³
z ich delegacj¹. Ishori zachowuj¹ siê dok³adnie odwrotnie: ka¿da
dyskusja z nimi koñczy siê obustronnym wrzaskiem.
Co nic nie znaczy wtr¹ci³ Luke. To kwestia hormonów
okrelana, zdaje siê, mianem walczyæ albo myleæ.
Wiem burkn¹³ nieco zdegustowany Han. Luke móg³ sobie
byæ Mistrzem Jedi, ale nie mia³ nawet dziesi¹tej czêci jego do-
wiadczeñ z innymi rasami zamieszkuj¹cymi galaktykê. Chodzi
o to, ¿e mog¹ sobie wrzeszczeæ, ile chc¹, a Chewiego i tak nic nie
15
wzruszy, wiêc on z nimi pogada. Potem spotkamy siê we trzech,
wymylimy co i po k³opocie.
Przyznajê, ¿e to raczej nowatorskie podejcie odezwa³ siê
po chwili Luke. Osobicie wola³bym, ¿eby tu by³a Leia. Ma dar
doradzania.
Ale jej nie ma zauwa¿y³ zgryliwie Han. A jeli nie opa-
nujemy sytuacji, Gavrisom i Rada bêd¹ mieli doæ zajêæ do koñca
¿ycia, tyle siê ostatnio namno¿y³o lokalnych problemików.
Fakt, tego akurat Nowej Republice nie brakuje. Mo¿e to nor-
malne w okresie przejciowym, czyli podczas adaptacji po upadku
Imperium.
Albo resztki Imperium zaczê³y energiczniej dolewaæ oliwy
do ognia doda³ Han bez ladów weso³oci. Koniec gadania, za-
bieramy siê do roboty. Im szybciej zaczniemy, tym wczeniej bê-
dziemy mogli wróciæ do domu.
Wyl¹dowali na podwójnym stanowisku, specjalnie przygoto-
wanym przez kontrolê lotów. Wyznaczono je w pó³nocnym kom-
pleksie portu kosmicznego le¿¹cego na obrze¿ach stolicy planety.
Zanim Luke, który nieco straci³ wprawê, wyl¹dowa³, Han i Chew-
bacca wyszli ju¿ z Soko³a i rozmawiali z trójk¹ siwych Diama-
lan. I jeszcze nim wy³¹czy³ napêd, wyczu³, ¿e s¹ k³opoty.
Artoo, zostañ tutaj i uwa¿aj, ¿eby nikt nie majstrowa³ przy
myliwcu poleci³ Luke, otwieraj¹c kabinê i zdejmuj¹c he³m.
Artoo pisn¹³ potwierdzaj¹co. Luke zostawi³ he³m i rêkawice,
wyskoczy³ lekko z kabiny i podszed³ do grupy skupionej obok So-
ko³a Millenium. Diamalanie obserwowali uwa¿nie, a miny mieli
przy tym niezbyt przyjazne.
Witam odezwa³ siê, schylaj¹c lekko g³owê. Jestem Luke
Skywalker.
Witamy ciê, Mistrzu Skywalkerze odpowiedzia³ stoj¹cy
najbli¿ej Hana pozbawionym jakichkolwiek emocji g³osem. Ale
nie witamy ciê na tej konferencji.
Luke zamruga³ zaskoczony, spojrza³ na Hana i widz¹c jego
ci¹gniête rysy, przeniós³ wzrok na oblicze Diamalanina, które
wygl¹da³o niczym wyt³oczona ze skóry maska.
Nie rozumiem przyzna³.
W takim razie wyra¿ê siê janiej Diamalanin zastrzyg³
lewym uchem. Nie chcemy, ¿eby bra³ udzia³ w negocjacjach.
Nie zamierzamy dyskutowaæ z tob¹ ani przy tobie ¿adnych istot-
16
nych spraw. Prawdê mówi¹c, wolelibymy, ¿eby opuci³ nasz
system.
Zaraz, momencik! Han mia³ doæ. To mój przyjaciel i ja
go tu zaprosi³em. Przelecia³ kawa³ drogi, chc¹c wam pomóc.
Nie ¿yczymy sobie jego pomocy.
Mo¿e. Ale ja sobie ¿yczê warkn¹³ Han. I nikt nie bêdzie
st¹d odlatywa³, jasne?
Zapad³a ciê¿ka cisza. Luke obserwowa³ Diamalanina, zasta-
nawiaj¹c siê, czy odlot nie by³by najlepszym rozwi¹zaniem. Je¿eli
naprawdê go tu nie chcieli
Ten sam rozmówca ponownie zastrzyg³ uchem i oznajmi³:
Dobrze, Mistrz Jedi mo¿e zostaæ, ale wy³¹cznie jako twój
doradca. Nie bêdzie uczestniczy³ w zebraniach negocjacyjnych albo
my nie podejmiemy negocjacji w jego obecnoci.
Han skrzywi³ siê, ale odpar³:
Skoro siê upieracie, niech tak bêdzie. Poka¿cie nam kwate-
ry i mo¿emy zaczynaæ.
Jeden z obcych wrêczy³ Chewiemu datakartê z planem.
Macie apartament w hotelu na terenie portu kosmicznego
wyjani³. Tu jest plan. Ishori przygotowali ju¿ sale spotkañ. Za-
czniemy, kiedy bêdziecie gotowi.
Jak na komendê ca³a trójka odwróci³a siê i odesz³a, albo raczej
odmaszerowa³a, ku najbli¿szemu wyjciu.
Ciekawe powiedzia³ cicho Luke, patrz¹c w lad za nimi.
Kto wie, o co im chodzi?
W pewnym sensie mrukn¹³ Han.
A w jakim sensie? spyta³ Luke.
Han spojrza³ na niego dziwnie i zaproponowa³:
Mo¿e dajmy temu spokój. Po prostu ciê nie lubi¹ i ju¿.
Spogl¹daj¹c za odchodz¹cymi, Luke nie odezwa³ siê, ale bez
w¹tpienia nie zamierza³ tak tego zostawiæ. Móg³ naturalnie natych-
miast u¿yæ Mocy i wyci¹gn¹æ z umys³u obcego potrzebne wiado-
moci. Nie wiedz¹c, o co chodzi, nie by³ w stanie nic zrobiæ, wiêc
powinien wykorzystaæ Moc.
Ale
Spojrza³ na Hana, który przygl¹da³ mu siê uwa¿nie, jakby za-
stanawiaj¹c siê, co te¿ on, Luke, zrobi. To przewa¿y³o: Han prosi³,
¿eby chwilowo zostawiæ temat. Wiêc zostawi. Chwilowo.
Dobrze powiedzia³ spokojnie. Chyba potrzebujemy no-
wego planu.
172 – Widmo...
Ju¿ mamy owiadczy³ Han z wyran¹ ulg¹. Chewie i ja
w³¹czymy siê do rozmów, a z tob¹ naradzimy siê, gdy bêdziemy
wiedzieli, o co im chodzi. Jeli nie masz nic przeciwko bezczyn-
nemu czekaniu, nim skoñczymy.
Pewnie, ¿e nie mam. Zgodzili siê, ¿ebym zosta³ twoim do-
radc¹, wiêc bêdê doradza³ Luke odwróci³ siê od wejcia, w któ-
rym zniknêli Diamalanie, i stwierdzi³, ¿e Han nadal przygl¹da mu
siê badawczo.
Nie podoba ci siê to wszystko? spyta³ domylnie Solo.
Miewa³em ju¿ bardziej udane dni w ¿yciu, jeli o to ci cho-
dzi przyzna³ Luke, wzruszaj¹c ramionami. G³upio jest propo-
nowaæ komu pomoc i us³yszeæ tak stanowcz¹ odmowê, ale nie
stanowi to powodu do g³êbokiej rozpaczy. No i nikomu nie wyrz¹-
dza krzywdy.
Fakt. Czasami nawet pomaga zgodzi³ siê Han.
Uwaga wyda³a siê Lukeowi doæ dziwna, zanim jednak zd¹-
¿y³ w jakikolwiek sposób zareagowaæ, Han podszed³ do Chewiego
i spyta³:
Zorientowa³e siê, gdzie mamy iæ?
Wookie warkn¹³ potakuj¹co, pokazuj¹c co na ekranie planu.
Aha. No to prowad poleci³ Han i doda³ z pó³umie-
chem. Wookie jest niezast¹piony w t³oku, zw³aszcza jeli idzie
przodem.
Wiesz, ¿e wszystko, co powiedzieli, mo¿e byæ k³amstwem?
spyta³ cicho Luke. Mog¹ próbowaæ nas rozdzieliæ, by u³atwiæ
sobie atak.
Wiem, ale nie s¹dzê, ¿eby mieli taki zamiar.
Wola³bym przyjrzeæ siê temu spotkaniu nie ustêpowa³
Luke. Bez trudu mogê iæ za wami przez nikogo nie zauwa¿ony.
W ten sposób by³bym pod rêk¹, gdybycie mnie potrzebowali.
Wyczujê twoj¹ obecnoæ nawet w najwiêkszym t³umie i ze sporej
odleg³oci.
Ale tylko obecnoæ, zgoda?
To chyba jasne. Nie próbowa³bym czytaæ w twoich mylach
bez wyranej zgody. Przecie¿ wiesz.
Ano mrukn¹³ Han. Pewnie.
Okaza³o siê, ¿e Luke nie musia³ ani u¿ywaæ Mocy, ani ruszaæ
siê z apartamentu, ¿eby ledziæ przebieg negocjacji gospodarze
dowiedzieli siê o restrykcjach wymylonych przez Diamalan i, nim
18
rozpoczê³y siê rozmowy, zorganizowali jednostronn¹ ³¹cznoæ wi-
zyjn¹ pozwalaj¹c¹ mu obserwowaæ naradê bez wychodzenia z po-
koju.
Dwie godziny zajê³o mu uzyskanie pewnoci, ¿e rozmowy do
niczego nie doprowadz¹. Han zmarnowa³ o jedn¹ godzinê wiêcej
albo te¿ dopiero po trzech gotów by³ przyznaæ to g³ono i rozmo-
wy przerwano.
Powariowali! oznajmi³ po powrocie, rzucaj¹c na niski sto-
lik plik datakart z informacjami i notatkami. Wszyscy co do jed-
nego! Pog³upieli do reszty!
Nie powiedzia³bym, ¿e powariowali. ¯e siê zaparli, owszem,
ale nie pog³upieli sprzeciwi³ siê Luke.
Dziêki. To siê nazywa prawdziwa pomoc!
Chewbacca warkn¹³ ostrzegawczo.
Nie bój siê, nie tracê samokontroli upewni³ go Han. Je-
stem idealnie wrêcz spokojny.
Luke starannie ukry³ umiech Han bardziej ni¿ kiedykolwiek
przypomina³ teraz owego pewnego siebie przemytnika, którego
pierwszy raz spotka³ w knajpie w Mos Eisley, gdy wraz z Benem
Kenobim szukali transportu z Tatooine. Podobnie jak wtedy, rado-
nie w³adowa³ siê w nieznane i wyl¹dowa³ po szyjê w k³opotach.
To mi³e, ¿e genera³, ojciec dzieciom i m¹¿ szanowanej osobistoci
Nowej Republiki, nie straci³ cech, które og³upia³y Imperium, a je-
go przyjació³ niekiedy doprowadza³y do granic ob³êdu. Po szyjê
w k³opotach Han funkcjonowa³ najskuteczniej dowodzi³a tego
praktyka. I mo¿e z wieloletniego przyzwyczajenia w takich w³a-
nie sytuacjach czu³ siê najlepiej.
Dobra westchn¹³ obiekt jego rozmylañ, opadaj¹c na fo-
tel. Przemylmy to: musi byæ jakie wyjcie z sytuacji.
A gdyby kto trzeci wzi¹³ udzia³ w negocjacjach? zapro-
ponowa³ Luke. Mo¿e Nowa Republika by³aby w stanie ochra-
niaæ diamalañskie frachtowce w systemach ishoriañskich?
Chewbacca mia³ na ten temat nieco inne zdanie.
Wiem, ¿e brakuje nam okrêtów zgodzi³ siê Luke, gdy
Wookie skoñczy³. Ale Rada jako powinna znaleæ kilka patro-
lowców.
To nie wystarczy potrz¹sn¹³ g³ow¹ Han. Diamalanie maj¹
du¿o statków, a ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo roz-
ci¹gniête s¹ nasze si³y. Mamy za ma³o okrêtów, a za du¿o prze-
strzeni do pilnowania.
19
To i tak tañsze rozwi¹zanie ni¿ rozdzielenie obu ras, gdy ju¿
zaczn¹ do siebie strzelaæ zauwa¿y³ Luke. Zw³aszcza ¿e bêd¹ to
robiæ nie pierwszy raz.
Fakt przyzna³ Han. Problem w tym, ¿e w¹tpiê, by Dia-
malanie przyjêli tê propozycjê, nawet gdybymy mieli nadmiar
okrêtów. Mylê, ¿e nikomu nie zaufaj¹ w kwestii ochrony swoich
statków.
Nawet Nowej Republice? zdziwi³ siê Luke.
Han spojrza³ nañ dziwnie i szybko odwróci³ wzrok.
Nawet.
Luke zmarszczy³ brwi przez moment wychwyci³ ten sam ro-
dzaj problemów, co na l¹dowisku.
Rozumiem mrukn¹³.
Aha Han wyranie siê ucieszy³. S¹ jakie inne pomys³y?
Luke spojrza³ na Chewbaccê, szukaj¹c dyplomatycznego spo-
sobu przedstawienia swojej sugestii, ale nie znalaz³ pomocy.
Wiesz, jeszcze nie jest za póno na ci¹gniêcie Leii zapro-
ponowa³ z westchnieniem. Mo¿emy poprosiæ Noghri, ¿eby j¹ tu
przywieli.
Nie odpar³ krótko Han.
Chewbacca warkn¹³, zgadzaj¹c siê z Lukiem.
Powiedzia³em, ¿e nie! Sami potrafimy to za³atwiæ Han
spojrza³ na Wookiego rednio uprzejmie.
Wbudowana w stolik konsoleta ³¹cznoci rozæwierka³a siê na-
gle, a poniewa¿ Han i Chewie nadal byli zajêci wymian¹ wymow-
nych spojrzeñ, Luke, u¿ywaj¹c Mocy, w³¹czy³ urz¹dzenie.
Skywalker przedstawi³ siê, gdy sygna³ ucich³.
Na p³ycie holoprojekcyjnej umieszczonej na rodku sto³u po-
jawi³ siê obraz m³odego Iphiginianina z zaplecionym w warkoczyki
w¹sem i emblematem kontroli lotów na ko³nierzu.
Przepraszam, ¿e przeszkadzam w naradzie odezwa³ siê za-
skakuj¹co melodyjnym g³osem ale otrzymalimy informacjê od
kontroli transportu Nowej Republiki, ¿e leci tu sarkañski frachto-
wiec w stanie Czerwonego Alarmu Celnego.
Luke spojrza³ na Hana Czerwony Alarm Celny oznacza³, i¿
na pok³adzie statku znajduje siê naprawdê niebezpieczny ³adunek.
Czy kontrola transportu zidentyfikowa³a kapitana lub za³o-
gê? spyta³.
Nie. Obiecano transmisjê z dalszymi informacjami, lecz jak
dot¹d nie nadesz³a. Poniewa¿ frachtowiec zbli¿a siê ju¿ do Iphi-
20
gin, wys³alimy na jego spotkanie wiêkszoæ patrolowców celnych
z zadaniem przechwycenia go. Jako przedstawiciele Nowej Repu-
bliki mo¿e chcielibycie obserwowaæ tê akcjê, dlatego was infor-
mujê.
Luke zarejestrowa³ nag³¹ zmianê w uczuciach Hana gdy na
niego spojrza³, tamten wpatrywa³ siê zamylony w cianê.
Doceniamy zaproszenie powiedzia³ na wszelki wypadek.
Ale chwilowo
Sk¹d nadlatuje ten Sarkanianin? przerwa³ mu Han.
Z sektora Besh zamiast rozmówcy pojawi³a siê holomapa
okolic planety z czerwonym pulsuj¹cym punktem po³o¿onym o kil-
ka stopni od linii ³¹cz¹cej Iphigin ze s³oñcem oraz prawie dwu-
dziestoma okr¹¿aj¹cymi go powoli zielonymi punktami. Jak wi-
dzicie, wys³alimy si³y wystarczaj¹ce do zlikwidowania ka¿dej
próby oporu.
Fakt mrukn¹³ Han. I jestecie pewni, ¿e to statek sarkañ-
ski?
Sprawdzilimy informacje z jego transpondera. To corelliañ-
ski Action-Keynne Mark XII zarejestrowany w Sarkanie.
Luke gwizdn¹³ bezg³onie mia³ kiedy okazjê zwiedziæ jed-
nostkê tego typu i zapamiêta³ j¹ jako niezwykle luksusow¹, a przy
tym potê¿nie uzbrojon¹. W tych okolicach pojawia³y siê rzadko,
poniewa¿ zaprojektowano i wykorzystywano je do przewozu nie-
zwykle cennych ³adunków, i to bez eskorty. Si³¹ ognia dorównywa³y
niemal s³abszym okrêtom liniowym, nic dziwnego zatem, ¿e Ishori
wys³ali tyle jednostek, by go przechwyciæ. Jeli kapitan nie zechce
wspó³pracowaæ, mo¿e siê to przekszta³ciæ w regularn¹ bitwê.
Wygl¹da faktycznie na sarkañski frachtowiec owiadczy³
Han dziwnie beztroskim tonem. Przechwytujcie, a my siê przyj-
rzymy.
Dziêkujê, kapitanie Solo. Uprzedzilimy dowódcê, ¿e do nie-
go do³¹czycie. ¯egnam.
Hologram znikn¹³.
Z tym, ¿e nie na pewno mrukn¹³ Han, przegl¹daj¹c data-
karty. Chewie, sprawd, czy zdo³asz st¹d uzyskaæ pe³en obraz
ruchu wokó³ planety i wykaz wszystkich jednostek znajduj¹cych
siê aktualnie w przestrzeni.
Co siê dzieje? spyta³ zaskoczony Luke. Teraz wyczuwa³
u Hana jedynie podniecenie, wszystkie dotychczasowe frustracje
zniknê³y. Wiesz, kim jest ten przemytnik?
21
To nie przemytnik Han znalaz³ kartê, której szuka³, i wsun¹³
j¹ do czytnika. I co, Chewie? Masz? Piêknie. Prze³¹cz na stó³.
Nad sto³em pojawi³ siê znacznie dok³adniejszy schemat syste-
mu, w którym roi³o siê od rozmaitych symboli. Han przyjrza³ mu
siê i zerkn¹³ na czytnik.
licznie oceni³. Chewie, móg³by mi pomóc?
Co tam masz? zainteresowa³ siê Luke.
Pozycje stacji bojowych typu Golan I. Zobaczmy
Przez dobr¹ minutê obaj z Chewbacc¹ porównywali holoma-
pê z ekranem, porozumiewaj¹c siê mrukniêciami i pó³s³ówkami.
Luke przygl¹da³ siê jej równie¿, niewiele rozumiej¹c.
Jasne! odezwa³ siê w koñcu Han. Nadlec¹ st¹d, wiêc wy-
starczy poczekaæ gdzie w tym rejonie Id i przygotuj Soko³a
do startu, zaraz tam bêdê.
Chewbacca chrz¹kn¹³ potwierdzaj¹co i prawie pobieg³ do
drzwi.
Móg³bym siê dowiedzieæ, o co chodzi? spyta³ uprzejmie
Luke.
Pewnie Han zebra³ pozosta³e datakarty. Nadlatuj¹ piraci.
Piraci?! Tutaj?!
Miejsce równie dobre, jak ka¿de inne.
Nie s¹dzi³em, ¿e piraci operuj¹ tak blisko J¹dra Galaktyki
przyzna³ Luke. Ten frachtowiec to kant?
Nie do koñca. To mo¿e byæ autentyczny Sarkanianin, który
nic nie wie o alarmie. Sposób jest stary i skuteczny: alarmuje siê
w³adze o niebezpieczeñstwie zbli¿aj¹cym siê od strony dziennej
pó³kuli, a gdy patrolowce s¹ nim zajête, atakuje siê cel le¿¹cy na
lub przy nocnej pó³kuli. Zanim obrona zd¹¿y oblecieæ planetê, po
napastnikach nie ma ladu Han wsta³. Jedyny problem stano-
wi¹ stacje bojowe i obrona planetarna, dlatego trzeba tak wybraæ
moment, ¿eby ich nie by³o w pobli¿u. No i znaleæ wiarygodny
powód alarmu. Chod, czas na nas.
Nie powinnimy najpierw zawiadomiæ w³adz? spyta³ Luke,
wstaj¹c.
A po co? Ty, ja i Chewie wystarczymy w zupe³noci.
Co?! Na ca³¹ bandê piratów?
Dlaczego nie? W tych rejonach mog¹ operowaæ tylko ma³e
bandy, ze dwa-trzy statki. Inaczej zbytnio rzucaliby siê w oczy
Han skrzywi³ siê lekko. Na dobr¹ sprawê sam bym sobie z nimi
poradzi³.
22
Serdeczne dziêki Ja tam wola³bym nie musieæ sam sobie
z nimi radziæ.
Spokojnie, nie chcia³em ciê uraziæ Han uniós³ przeprasza-
j¹co d³onie.
Nie urazi³e, ale nadal uwa¿am, ¿e powinnimy zawiado-
miæ w³adze.
Nie mo¿emy Han spowa¿nia³. Piraci maj¹ tu co najmniej
jednego obserwatora i jeli zobaczy on cokolwiek odbiegaj¹cego
od przewidywañ, to zrezygnuj¹ z ataku. My wyjdziemy na durni,
a Diamalanie bêd¹ mieli jeszcze gorsz¹ opiniê o Nowej Republi-
ce. Je¿eli to nast¹pi, Wysoka Rada za¿¹da g³owy.
Zaczynam têskniæ za Rebeli¹ westchn¹³ Luke wtedy przy-
najmniej polityka i walka nie k³óci³y siê ze sob¹.
Nie musisz mi tego mówiæ. Idziesz czy nie, czas siê nam
zaczyna koñczyæ?
Oczywicie, ¿e idê Luke siêgn¹³ po komling. Artoo?
R2-D2 by³ niezadowolony i wcale tego nie ukrywa³ swoje
uwagi wywietla³ na ekranie komputera pok³adowego i z przekazu
jasno wynika³o, ¿e ca³a sytuacja bardzo, ale to bardzo mu siê nie
podoba.
Uspokój siê, Artoo. Prze¿ylimy ca³¹ wojnê z najpotê¿niej-
szym przeciwnikiem, jakiego zna³a galaktyka, wiêc nie próbuj mi
wmówiæ, ¿e boisz siê paru starych, zdezelowanych jednostek pi-
rackich umiechn¹³ siê Luke.
Artoo pisn¹³ ura¿ony.
Tak ju¿ lepiej. Uwa¿aj na to, co siê wokó³ dzieje, a nic nam
siê nie stanie.
Droid æwierkn¹³, najwyraniej nadal nie przekonany, ale prze-
sta³ protestowaæ. Luke rozejrza³ siê, próbuj¹c sam dojæ do ³adu
z trapi¹cymi go w¹tpliwociami. Wokó³ myliwca panowa³a cisza
i spokój, tote¿ móg³ siê oddaæ rozmylaniom. Od kilku tygodni czu³
narastaj¹ce wokó³ dziwne emocje, jak choæby osobliwe zachowa-
nia Hana czy niechêæ Diamalan do jego obecnoci. Wszystko to
wywo³ywa³o niejasne, narastaj¹ce zdenerwowanie, którego nawet
dwie rozmowy z Lei¹ nie zdo³a³y uspokoiæ. Wydedukowali jedy-
nie, ¿e najprawdopodobniej jest to podwiadoma reakcja na jakie
zjawisko zachodz¹ce w Mocy, z którym wi¹za³a siê jedna z dwóch
mo¿liwoci: albo Luke powinien zrobiæ co konkretnego, albo zro-
bienia w³anie tego unikaæ jak ognia. Zgodnie z jej rad¹ spêdza³
23
ostatnio wiele czasu na medytacjach, próbuj¹c lepiej zrozumieæ
Moc, ale jak dot¹d bez rezultatu.
Luke? Gdzie jeste? pytanie Hana wyrwa³o go z zamyle-
nia.
Nad tob¹ i trochê z lewej. Na razie nie zauwa¿y³em nicze-
go, co przypomina³oby pirata. A ty?
Jeszcze nie, ale nie bój: przylec¹. Wiesz o tym.
Wiem przyzna³ Luke, rozgl¹daj¹c siê uwa¿nie wród chma-
ry rozmaitej wielkoci frachtowców.
Po chwili nie musia³ siê ju¿ rozgl¹daæ.
Tylko ¿e to nie by³y dwa-trzy statki z nadprzestrzeni wysz³o
osiem jednostek w zwartej formacji, bez ¿adnych identyfikacji
oznaczeñ na burtach, ale za to naje¿onych turbolaserami.
Artoo pisn¹³ przeraliwie.
Spokojnie! Przestañ siê irytowaæ i daj mi odczyt sensorów
poleci³ Luke.
Droid bipn¹³ niepewnie i na ekranie wywietli³y siê ciekawe
rzeczy. Wynika³o z nich, ¿e dwie jednostki to nieco zu¿yte i nie-
konwencjonalnie po³atane corelliañskie kanonierki, piêæ to myliw-
ce szturmowe typu Corsair, a ostatni to stary, ale nadal robi¹cy wra-
¿enie kr¹¿ownik liniowy klasy Kaloth z przymocowanym do dziobu
dzia³em jonowym KDY a-4. Te¿ starym i równie¿ robi¹cym wra-
¿enie. Ca³a grupa zmieni³a szyk na otwart¹ pó³strefê i skierowa³a
siê ku parze du¿ych frachtowców znajduj¹cych siê przed nimi o kil-
ka kilometrów poni¿ej.
Statki nosi³y oznaczenia Nowej Republiki.
Han? spyta³ na wszelki wypadek.
Widzê ich. Co chcesz zrobiæ?
Mo¿liwoci mia³ du¿o. U¿ywaj¹c Mocy, móg³ uszkodziæ nad-
latuj¹ce jednostki tak, by nie by³y w stanie walczyæ. Móg³ je tak¿e
zniszczyæ czy unieruchomiæ. Albo mniej widowiskowo, ale rów-
nie skuteczne zmieniæ za³ogi w bezwolnych obserwatorów lub sk³o-
niæ je do poddania siê. Dla Mistrza Jedi sprzymierzonego z Moc¹
nie istnia³y granice mo¿liwoci. ¯adne.
I nagle Luke stê¿a³, nie mog¹c ani siê poruszyæ, ani odetchn¹æ
przed sob¹, wyranie widoczne na tle czerni kosmosu, dostrzeg³
postacie Imperatora i Exar Kuna dwóch najgroniejszych adep-
tów Ciemnej Strony, z jakimi kiedykolwiek musia³ siê zmierzyæ.
Obaj stali i przygl¹dali mu siê.
I mieli siê.
24
Luke?
G³os Hana przepêdzi³ widma, ale lodowaty strach pozosta³.
Co, czego za nic nie powinien by³ robiæ
Luke? ¯yjesz?!
¯yjê wychrypia³, stwierdzaj¹c nagle, ¿e ma dziwnie za-
schniête gard³o. Ja lepiej przejmij dowództwo, Han.
Co ci siê sta³o? Mo¿esz lataæ?
Nic Mogê.
Jasne. Z tonu Hana wywnioskowa³, ¿e tamten nie da³ siê
oszukaæ. Lepiej zostañ i dojd do siebie. Poradzimy sobie z Che-
wiem.
Lecê z wami, tylko powiedz mi, co chcesz, ¿ebym zrobi³.
Skoro siê upierasz, to daj mi os³onê. Na pocz¹tek trzeba ska-
sowaæ dzia³o jonowe.
Luke odetchn¹³ g³êboko, próbuj¹c siê uspokoiæ dwa statki
przeciw omiu: zupe³nie jak za dawnych lat, kiedy Rebelia wal-
czy³a z Imperium. By³ wtedy m³ody i niedowiadczony, zw³asz-
cza w u¿ywaniu Mocy, lecz wspomnienia tamtych dni zachowa³y
siê w jego pamiêci czysto i wyranie. Czyciej, ni¿ przypuszcza³,
prawdê mówi¹c
Dobra powiedzia³ g³ono. Zaczynaj, Han. Jestem tu¿ za
tob¹!
W pierwszej chwili piraci, skoncentrowani na podwójnym ³u-
pie, po prostu zignorowali stary frachtowiec serii YT-1300 i lec¹cy
obok niego myliwiec typu X. Atak by³ ostatni¹ rzecz¹, jakiej siê
spodziewali, a zw³aszcza atak z zewn¹trz spoza prawie zamkniê-
tej sfery, w któr¹ wziêli oba frachtowce ze znakami Nowej Republi-
ki. Sokó³ Millenium przemkn¹³ miêdzy par¹ myliwców, które
zaczê³ystrzelaæ,gdydawnoju¿znalaz³siêpozaichzasiêgiem.W miê-
dzyczasie Luke spokojnie zaj¹³ idealn¹ pozycjê za myliwcami i,
nie zwracaj¹c niczyjej uwagi, umieci³ w silniku ka¿dego po torpe-
dzie protonowej. Dopiero podwójny wybuch spowodowa³, i¿ zaczê-
³y siê ku niemu zwracaæ wie¿yczki artyleryjskie kr¹¿ownika.
Artoo gwizdn¹³ alarmuj¹co i Luke po³o¿y³ maszynê w ostry
skrêt i spiralê równoczenie obok przemknê³y dwa z trzech po-
zosta³ych Corsairów. Wyrównuj¹c, dostrzeg³ solidn¹ eksplozjê na
dziobie kr¹¿ownika.
Han, ¿yjesz?
¯yjê. Dzia³a jonowego ju¿ nie ma, ale zd¹¿yli trafiæ jeden
frachtowiec. Nie wiem, na ile powa¿nie jest uszkodzony. Co z tob¹?
25
Na razie w porz¹dku odpar³ Luke i równoczenie wyczu³
nieustaj¹ce zagro¿enie, wiêc czym prêdzej zmieni³ gwa³townie kurs.
Ogieñ laserowy przemkn¹³ za X-wingiem, który koñcz¹c pêtlê
znalaz³ siê z kolei za jednym z Corsairów. Luke co prawda dawno nie
bra³ udzia³u w prawdziwej walce myliwskiej, ale musia³ przyznaæ,
¿e sz³o mu lepiej, ni¿ siê spodziewa³. Pewne u³atwienie stanowi³ fakt,
¿e Corsairy by³y co prawda lepiej opancerzone, ale za to mniej zwrot-
ne od imperialnych myliwców TIE. Chocia¿ nie zawsze ten, które-
go w³anie ostrzela³, wymkn¹³ mu siê spod ognia niespodziewan¹,
rozpaczliw¹ wiec¹ na praw¹ burtê i bezczelnie spróbowa³ wejæ mu
na ogon. Luke powtórzy³ niekonwencjonalny manewr i przez chwilê
obie maszyny goni³y siê po krêgu, próbuj¹c siê wzajemnie trafiæ.
Luke zrobi³ to pierwszy i Corsair zamieni³ siê w kulê ognia.
W s³uchawkach rozleg³o siê zaniepokojone warczenie.
Jestem ca³y, Chewie zapewni³ go Luke. Ten by³ dobry
Co z wami?
Na razie cali i zdrowi odpar³ Han. Oo... teraz chyba siê
wciekn¹!
Luke umiechn¹³ siê lekko i rozejrza³ siê ostatnie dwa my-
liwce gna³y prosto ku niemu, ale by³y za daleko, by mog³y jeszcze
co zrobiæ. W pobli¿u kr¹¿ownik liniowy strzela³ z ca³ej posiadanej
broni do zwijaj¹cego siê w dzikich unikach Soko³a, który lecia³
wzd³u¿ jego burty, eliminuj¹c punktowymi trafieniami kolejne wie-
¿yczki i stanowiska artyleryjskie. Wygl¹da³ niczym wa¿ka atakuj¹-
ca s³onia, tylko ¿e ta wa¿ka by³a przeciwpancerna. W oddali obie
corelliañskie kanonierki wymienia³y salwy z frachtowcami, które
okaza³y siê lepiej uzbrojone, ni¿ na to wygl¹da³y. Poza tym w okoli-
cy robi³o siê coraz bardziej pusto, jako ¿e ka¿dy, kto tylko móg³,
odlatywa³ byle szybciej i byle dalej.
Luke przyjrza³ siê podejrzliwie kr¹¿ownikowi wraz z decy-
zj¹ nieu¿ywania Mocy wiêkszoæ podenerwowania i otumanienia,
jakie ostatnio odczuwa³, zdawa³a siê zanikaæ, a raczej zamilk³a.
W ciszy, która zapanowa³a w jego umyle, wyczu³ co dziwnego,
co znajdowa³o siê na pok³adzie tego kr¹¿ownika liniowego. Co
dziwnego, czego nie czu³ przez wiele lat
Artoo æwierkn¹³ ostrzegawczo, przywo³uj¹c go do rzeczywi-
stoci Corsairy by³y ju¿ niedaleko. Skrzyd³owy trzyma³ siê z le-
wej, ale na tyle blisko, by da³o siê poznaæ dobrego pilota.
S³yszê, Artoo. Plan jest nastêpuj¹cy: na mój sygna³ dasz pe-
³en ci¹g na prawy górny silnik i obie lewoburtowe dysze hamuj¹-
26
ce. Po czterech sekundach wy³¹czysz dysze i dasz pó³ mocy na
wszystkie silniki. Jasne?
Z ty³u rozleg³o siê potwierdzaj¹ce gwizdniêcie. Luke ustawi³
prze³¹cznik broni na wyrzutnie torped i, lekko wykorzystuj¹c Moc,
dotkn¹³ umys³ów obu pilotów. Nie po to, by cokolwiek z nimi zro-
biæ, lecz by móc obserwowaæ ich myli. I czeka³.
Teraz, Artoo!
Gwizd znikn¹³ w nag³ym ryku silnika i u³amek sekundy pó-
niej myliwiec krêci³ siê jak oszala³y w manewrze nie do przewi-
dzenia i nie do powtórzenia bez przygotowania. Luke zamkn¹³ oczy
i u¿ywaj¹c Mocy wyczeka³ odpowiedniego momentu do strza³u.
I znów przeci¹¿enie wcisnê³o go w fotel, gdy maszyna wypry-
snê³a nagle z ganderskiego korkoci¹gu, wyrównuj¹c niechêtnie lot.
Piloci obu Corsairów byli tak zajêci przewidywaniem, w któr¹ stro-
nê poleci, koñcz¹c ten rzadki manewr, ¿e nie dostrzegli nadlatuj¹-
cych torped.
Luke? s³uchawki rozbrzmia³y g³osem Hana. Wygl¹da,
¿e maj¹ doæ.
Nadal usi³uj¹c dojæ do ³adu z wewnêtrznym uchem wykazu-
j¹cym niespotykan¹ samodzielnoæ, Luke po³o¿y³ maszynê w cia-
sny skrêt rzeczywicie, kr¹¿ownik i obie kanonierki wycofywa³y
siê, bior¹c kurs na przestrzeñ pozauk³adow¹. Jedna znaczy³a drogê
skrystalizowanym powietrzem i jakimi mieciami musia³a so-
lidnie oberwaæ.
Jakie uszkodzenia, Artoo? spyta³ Luke, przestawiaj¹c po-
krêt³o na oficjaln¹ czêstotliwoæ Nowej Republiki. Niezidenty-
fikowane frachtowce, tu myliwiec typu X si³ Nowej Republiki,
numer AA-589. Jaka jest wasza sytuacja?
Znacznie lepsza ni¿ przed dwiema minutami. Dziêki za po-
moc. Czy ty albo twój przyjaciel nie potrzebujecie asysty?
Artoo wywietli³ na ekranie krótk¹ listê drobnych usterek.
Ja dziêkujê odpar³ Luke. Han?
Te¿ nie. Jeli chcecie, odeskortujemy was do l¹dowiska
zaproponowa³ Han.
Ca³a przyjemnoæ po naszej stronie. Jeszcze raz dziêkujemy.
Wszystkie cztery jednostki zawróci³y ku planecie, a Luke prze-
³¹czy³ ³¹cznoæ na prywatn¹ czêstotliwoæ.
Zupe³nie jak za dawnych czasów, co Han?
Ano. Zauwa¿y³e jakie oznaczenia czy napisy na której-
kolwiek jednostce?
27
Na Corsairach nie by³o absolutnie nic, a do pozosta³ych mia-
³em za daleko. Dlaczego pytasz? Mylisz, ¿e to nie piraci?
Piraci owszem, bez dwóch zdañ. Problem w tym, ¿e piraci
z zasady maluj¹ statki, a¿ oczy bol¹ patrzeæ: jak nie p³omienie, to
zêbate pyski albo inne pazury. Ponoæ na ofiarach wywiera to nie-
z³y efekt psychologiczny i niektóre poddaj¹ siê bez walki. Zama-
lowuj¹ te arcydzie³a, jedynie jeli nie pracuj¹ na w³asny rachunek,
tylko s¹ przez kogo wynajêci.
Luke w zamyleniu rozejrza³ siê po kilkudziesiêciu frachtow-
cach powoli wracaj¹cych na orbity i kursy l¹dowania. Prawie set-
ka ró¿nych ³adunków ze stu rozmaitych planet, a piraci wybrali
sobie za cel akurat dwa frachtowce Nowej Republiki.
Corsairy stwierdzi³, pojmuj¹c nagle, z kim mieli do czy-
nienia. Wynajêci przez Imperium.
Ciekawe, z której bandy doda³ Han.
Albo sk¹d Imperium wziê³o fundusze na ich op³acenie
dokoñczy³ powoli Luke, u¿ywaj¹c Mocy do przypomnienia so-
bie ze szczegó³ami tego dziwnego odczucia mêcz¹cego go pod-
czas bitwy. Pamiêtam, ile nas kosztowa³o wynajmowanie kor-
sarzy w czasach Rebelii. Na pewno nie potanieli, a ju¿ wtedy byli
drodzy.
Dobrzy z pewnoci¹ nie s¹ tani. Ci akurat niczym siê spe-
cjalnie nie wyró¿niali.
Nie jestem pewien mrukn¹³ Luke, wyostrzaj¹c wspo-
mnienia i nagle wszystko znalaz³o siê na swoim miejscu. Mogê
siê myliæ, Han, ale s¹dzê, ¿e na tym kr¹¿owniku liniowym znajdo-
wa³a siê spora grupa klonów.
Przez d³ug¹ chwilê w s³uchawkach panowa³a cisza.
Jeste pewien?
Mia³em to samo wra¿enie, co wtedy, gdy walczylimy ze
sklonowanymi szturmowcami Thrawna na pok³adzie Katany.
Piêknie! parskn¹³ Han. Co jaki czas zastanawia³em siê
w ci¹gu ostatnich dziesiêciu lat, gdzie Imperium ukrywa klony.
W koñcu przekona³em sam siebie, ¿e wszystkie zu¿y³o.
Te¿ tak s¹dzi³em. Mo¿e znaleli now¹ liniê klonuj¹c¹.
A to by³oby wrêcz wspaniale! Czekaj, zajmijmy siê proble-
mami po kolei: skoñczymy tu, a potem napucimy na nich wy-
wiad zaproponowa³ Han.
Co mi siê wydaje, ¿e wywiad nie ma specjalnych osi¹gniêæ,
jeli chodzi o piratów.
28
Bo nie ma przyzna³ Han. Moje kontakty wród Nieza-
le¿nych Przewoników równie¿.
W takim razie potrzebujemy kogo z lepszymi kontaktami.
Jak na przyk³ad Talon Karrde.
Mam dziwne wra¿enie, ¿e co ci siê w tym pomyle nie po-
doba zauwa¿y³ Han po chwili ciszy.
Nie Luke zacz¹³ ¿a³owaæ, ¿e w ogóle siê odezwa³. Tyl-
ko nie, nic.
Pozwól, ¿e zgadnê. Mara?
Mówi³em, ¿e nic. Dajmy temu spokój.
Jasne. Jak tylko tu skoñczymy, wracaj na Yavina i zapomnij
o wszystkim. Chewie i ja znajdziemy Karrdea. Zgoda?
Zgoda. Dziêkujê.
¯aden problem. Problem to Diamalanie. Zobaczymy, czy
nie zmienilimy ich zdania w sprawie ochrony zapewnianej przez
si³y Nowej Republiki.
Zobaczymy Luke zawaha³ siê. S³uchaj, co im siê w³a-
ciwie we mnie nie podoba? Naprawdê chcia³bym wiedzieæ.
Tym razem cisza by³a krótsza.
Ujmuj¹c rzecz najprociej, oni ci po prostu nie ufaj¹ poin-
formowa³ go Han.
Dlaczego?
Bo jeste zbyt potê¿ny. Przynajmniej wed³ug nich. Twier-
dz¹, ¿e Jedi maj¹cy tak¹ w³adzê nad Moc¹ jak ty, zawsze koñczy
po Ciemnej Stronie.
Luke poczu³ dziwne mrowienie w ¿o³¹dku.
Mylisz, ¿e maj¹ racjê? spyta³.
Przecie¿ ja siê na tym nie znam! zaprotestowa³ Han.
Przyznajê, ¿e widzia³em, jak robisz ró¿ne cuda i nieraz mnie to
martwi³o, ale skoro mówisz, ¿e wszystko masz pod kontrol¹, nie
ma sprawy. Fakt, ¿e przed chwil¹ nie popisywa³e siê swoimi mo¿-
liwociami.
Fakt, nie popisywa³em siê przyzna³ Luke niechêtnie, po-
niewa¿ musia³ tak¿e przyznaæ, i¿ Han mia³ racjê: w przesz³oci wie-
lokrotnie robi³ ró¿ne dziwne i widowiskowe rzeczy.
Co prawda jedynie wtedy, gdy by³o to konieczne by urato-
waæ czyje ¿ycie albo osi¹gn¹æ jaki godny cel. Umiejêtnoæ w³a-
dania Moc¹ wielokrotnie uratowa³a mu ¿ycie, podobnie jak Hano-
wi i innym, a u¿ywa³ jej tylko je¿eli nie mia³ innego wyjcia.
A mimo to
29
A mimo to Obi Wan Kenobi, potê¿ny Mistrz Jedi, pozwoli³ siê
zabiæ Vaderowi zamiast zniszczyæ jednym gestem ca³¹ Gwiazdê
mierci. A Yoda, znaj¹cy i rozumiej¹cy Moc lepiej ni¿ ktokolwiek
inny sporód ¿yj¹cych, móg³ bez niczyjej pomocy pokonaæ Impe-
ratora. Tego ostatniego Luke by³ pewien na podstawie w³asnej wie-
dzy i dowiadczeñ. A przecie¿ zamieszka³ na bagnie i pozostawi³
to zadanie jemu i Rebelii.
I jeszcze Calista. Kobieta, któr¹ kocha³ i która od niego ucie-
k³a, gdy¿ jego mo¿liwoci w jaki sposób j¹ przera¿a³y
Nie przejmuj siê tym, Luke rozleg³ siê g³os Hana, przery-
waj¹c mu nie najweselsze rozmylania. Wiesz, jak dziwaczna i po-
krêcona potrafi byæ logika obcych.
Wiem przyzna³ Luke, zdaj¹c sobie równoczenie sprawê,
¿e kwestia jest zbyt powa¿na, ¿eby j¹ zlekcewa¿yæ.
Kry³o siê tu co, co wymaga³o dok³adnego przemylenia, me-
dytacji i przedyskutowania z najbli¿szymi. Wstrz¹sn¹³ siê odrucho-
wo na wspomnienie wczeniejszej wizji Imperatora i Exar Kuna
zdecydowanie musia³ siê tym szybko zaj¹æ.
Ale jak s³usznie zauwa¿y³ Han, problemami nale¿a³o zajmo-
waæ siê pojedynczo i po kolei, tote¿ poprawi³ nieco pozycjê i sku-
pi³ siê na bezpiecznym eskortowaniu frachtowców na Iphigin.
5 R O Z D Z I A £ Powoli i bezg³onie Chimaera, niszczyciel klasy Imperial, przesuwa³ siê przez pustkê i ciemnoæ przestrzeni o wiele lat wietl- nych od najbli¿szego systemu planetarnego. Jedynie jego wiat³a pok³adowe rozjania³y mroki obszaru stanowi¹cego granicê miê- dzy Zewnêtrznymi Odleg³ymi Rubie¿ami a Niepoznan¹ Przestrze- ni¹. Inaczej mówi¹c, niszczyciel znajdowa³ siê na samym skraju terenów Imperium. Albo raczej na samym skraju resztek terenów, które niegdy tworzy³y Imperium. G³ównodowodz¹cy Si³ Zbrojnych Imperium, admira³ Pellaeon, sta³ przy jednym z bocznych okien na mostku niszczyciela i przy- gl¹da³ siê tej pustce, czuj¹c przygniataj¹cy go ciê¿ar zbyt wielu lat, bitew i pora¿ek. Pe³ni¹cy s³u¿bê na mostku te¿ musieli byæ przy- gnêbieni albo pod wra¿eniem miejsca, w którym okrêt siê znajdo- wa³, poniewa¿ zachowywali siê znacznie ciszej ni¿ zwykle. A prze- bywali naprawdê daleko od czegokolwiek. Za³ogê wybrano z najlepszego personelu, jakim dysponowa³a imperialna flota, która jeszcze siê nie podda³a. A teoria g³osi³a, ¿e Imperium nie podda siê nigdy. Dalsze rozmylania przerwa³y admira³owi ciche kroki i g³os kapitana Ardiffa: Jestemy gotowi, sir. Przez moment Pellaeon mia³ nieodparte wra¿enie, ¿e czas cof- n¹³ siê o dziesiêæ lat. Wtedy na tym samym mostku wielki admira³ Thrawn i on obserwowali ostateczny test prototypu urz¹dzenia za-
6 pewniaj¹cego niewidzialnoæ, które to urz¹dzenie znaleziono w pry- watnym magazynie Imperatora pod gór¹ Tantiss. Doskonale pa- miêta³ swoje podniecenie i poirytowanie wywo³ane zachowania- mi szalonego klona Mistrza Jedi Joruusa Cbaotha. By³o to wówczas, gdy praktycznie Thrawn w pojedynkê dowodzi³ Impe- rium. Szkoda, ¿e nie do koñca Có¿, magazyn Imperatora ju¿ nie istnia³, podobnie jak wiêk- szoæ góry zniszczy³o je szaleñstwo Joruusa i ekspedycja Nowej Republiki. A wielki admira³ Thrawn zakoñczy³ ¿ycie. Co wiêcej: umiera³o Imperium. Pellaeon z wyranym wysi³kiem otrz¹sn¹³ siê z ponurych wspo- mnieñ: by³ oficerem Imperium, a to zobowi¹zywa³o. Dziêkujê, kapitanie powiedzia³ spokojnie. Proszê zaczy- naæ wed³ug w³asnego uznania. Tak, sir! Ardiff da³ znak kontrolerowi myliwców i pole- ci³: Rozpocz¹æ atak! Oficer pochyli³ siê nad umieszczon¹ przy lewej burcie konso- let¹ i wyda³ odpowiednie rozkazy, a Pellaeon ponownie wpatrzy³ siê w mrok za oknem. Osiem myliwców SoroSuub typu Preybird wypad³o zza nisz- czyciela, przemknê³o w ciasnej formacji ko³o nadbudówki, ostrze- la³o ródokrêcie i rozprysnê³o siê na wszystkie strony w unikach. Dopóki nie minê³y ca³ej d³ugoci kad³uba, prowadzi³y ostrza³ z ró¿- nych kierunków, po czym zgrabnym manewrem oderwa³y siê i prze- grupowa³y. Sir? spyta³ Ardiff. Niech przelec¹ jeszcze raz zdecydowa³ Pellaeon. Im wiê- cej danych otrzyma Predictor, tym skuteczniejszy powinien siê okazaæ. Jakie straty? Jeden zestaw sensorów obs³uguj¹cy piêæ baterii turbolase- rów, sir. Doskonale. By³y to naturalnie zniszczenia teoretyczne, czyli takie, jakie wywo³a³by atak, gdyby myliwce prowadzi³y ostrza³ z broni po- k³adowej, a nie ze specjalnie zamontowanych laserów celowni- czych. Pellaeon zawsze lubi³ æwiczenia pozoruj¹ce walkê, w któ- rych móg³ siê przekonaæ, ile naprawdê jest wart nowy sprzêt bez ryzyka zwi¹zanego z prawdziw¹ walk¹. Tylko przez te wszystkie lata zniknê³a gdzie radoæ, któr¹ odczuwa³ w takich chwilach jako m³ody oficer.
7 Ster, dwadziecia stopni na praw¹ burtê poleci³. Przy na- stêpnym przelocie prawoburtowe turbolasery postawi¹ zaporê ogniow¹. Wykonaæ! Myliwce nadlecia³y ponownie, utrzymuj¹c zwarty szyk umo¿- liwiaj¹cy czêciowe zachodzenie na siebie tarcz dziobowych, co znacznie zwiêksza³o ich wspóln¹ wytrzyma³oæ. Przez kilkanacie sekund myliwce i lasery celownicze zamontowane na wie¿ach ba- terii turbolaserowych ostrzeliwa³y siê nawzajem, po czym myliwce rozprysnê³y siê niczym palce energicznie otwartej d³oni i w gwa³- townych unikach przemknê³y nad i pod niszczycielem, nikn¹c w oddali. Jakie uszkodzenia? zainteresowa³ siê Pellaeon. Trzy prawoburtowe baterie turbolaserów, dwa dzia³a jono- we i emiter promienia ci¹gaj¹cego zniszczone, sir zameldowa³ oficer dy¿urny. Przeciwnik? Jeden myliwiec straci³ tarcze, dwa maj¹ uszkodzone uzbro- jenie, sir. Czyli w³aciwie wysz³y bez szwanku skonstatowa³ Ar- diff. Naturalnie to jedynie teoria i w dodatku o nieuczciwych za- ³o¿eniach: w praktyce tak ma³e jednostki nie mog³yby dyspono- waæ równie potê¿nym uzbrojeniem czy generatorami pól, w jakie teoretycznie je wyposa¿ylimy. Uczciwoæ i wojna wzajemnie siê wykluczaj¹ oznajmi³ kwano Pellaeon. Jeli chce pan uczciwej rozgrywki, kapitanie, radzê zaj¹æ siê zawodami sportowymi! Przepraszam, sir. Pellaeon westchn¹³ najlepsze za³ogi imperialnej floty, ech Kapitanie, proszê przygotowaæ znikacz poleci³, krzywi¹c siê w duchu: okrelenie by³o upiorne, ale nikt, jak dot¹d, nie wy- myli³ lepszego. Uruchomienie na mój rozkaz. Tak, sir! Myliwce ponownie sformowa³y szyk zwarty i nag³y blask, jaki siê za nimi pojawi³, wiadczy³, i¿ w³¹czy³y dopalacze. Pellaeon obserwowa³ je spokojnie, a gdy pojedynczy punkt przekszta³ca³ siê w osiem, poleci³: Prze³¹czyæ sterowanie ogniem na Predictora i przygotowaæ generator niewidzialnoci. Predictor w sieci, generator gotów, sir potwierdzi³ Ar- diff.
8 Pellaeon skin¹³ g³ow¹, nie spuszczaj¹c wzroku z nadlatuj¹cych myliwców: Preybirdy prawie osi¹gnê³y odleg³oæ, z której po- przednio rozpoczê³y atak W³¹czyæ znikacz! wiat³a na mostku mrugnê³y, a na zewn¹trz gwiazdy, myliw- ce i w ogóle wszystko zniknê³o pozosta³a jedynie totalna ciem- noæ. Generator niewidzialnoci w³¹czony, pole znikaj¹ce stabil- ne, sir zameldowa³ Ardiff. Ster lewo na burt, kurs trzydzieci na osiem, prêdkoæ pierw- sza poleci³ admira³. Turbolasery ognia! Jest, turbolasery ognia! potwierdzi³ oficer ogniowy. Pellaeon podszed³ do okna i spojrza³ w dó³, na klinowaty ka- d³ub niszczyciela z obu burt widaæ by³o s³abe migotanie lase- rów celowniczych. Efektów ostrza³u naturalnie nie da³o siê zo- baczyæ, gdy¿ pole otaczaj¹ce okrêt, które z zewn¹trz zapewnia³o mu niewidzialnoæ, a od wewn¹trz niwelowa³o wszelkie odczyty zarówno sensorów, jak i wzroku, dawa³o efekt równy olepieniu. Dzia³a strzela³y w zasadzie na olep, a raczej nie tyle na olep, ile wed³ug wskazañ Predictora. Jeli test dowiedzie, ¿e jego kon- struktorzy mieli racjê, to Imperium zyska jeszcze szansê w tej wojnie. Turbolasery, a w³aciwie udaj¹ce je urz¹dzenia, zamilk³y po znacznie d³u¿szym czasie, ni¿ siê spodziewa³, wiêc na wszelki wy- padek spyta³ kapitana: Próba skoñczona? Tak, sir. Piêæset strza³ów, tak jak zaprogramowalimy po- twierdzi³ Ardiff. Wy³¹czyæ generator niewidzialnoci. Zobaczymy, co nam siê uda³o osi¹gn¹æ. wiate³ka mrugnê³y i na zewn¹trz znów by³o widaæ gwiazdy. I przez chwilê nic wiêcej. A po tej chwili siedem przesuwaj¹cych siê powoli powiat przes³oniêtych ciemnymi kszta³tami. Meldunek od dowódcy eskadry, sir odezwa³ siê oficer ³¹cz- nociowy. Cel numer trzy zosta³ trafiony i ma wy³¹czone silniki, reszta dozna³a jedynie drobnych uszkodzeñ. Oczekuj¹ dalszych rozkazów. Pellaeon tylko siê skrzywi³ jedno trafienie przy omiu ce- lach i piêciuset strza³ach z ciê¿kiej artylerii. To za³atwia³o sprawê. Definitywnie i negatywnie. Cud techniki zwany Komputerowym
9 Systemem Przewiduj¹cym opracowanym specjalnie do wykorzy- stania w warunkach bojowych przy u¿yciu generatora niewidzial- noci, a w skrócie zwany Predictorem, w³anie dowiód³ swej bez- u¿ytecznoci. Fakt, spisa³ siê lepiej, ni¿ gdyby dzia³a strzela³y zupe³nie na olep, ale nie wystarczaj¹co dobrze, by mia³o to jakie- kolwiek znaczenie praktyczne. Proszê poinformowaæ dowódcê eskadry o zakoñczeniu æwi- czeñ poleci³ Pellaeon. I uruchomiæ napêd celu numer trzy. Niech wszystkie maszyny wracaj¹ na Chimaerê, a za dwie godziny ocze- kujê pe³nych raportów od pilotów. Rozkaz, sir! Panie admirale, jestem pewien, ¿e mo¿na usprawniæ Pre- dictora odezwa³ siê cicho Ardiff. To przecie¿ pierwszy test w wa- runkach polowych. Na pewno mo¿na go poprawiæ Jak?! Ratuje nas wy³¹cznie urz¹dzenie nieomylne albo po- trafi¹ce czytaæ w mylach przeciwnika. Inaczej, jak widaæ, jego skutecznoæ jest zerowa. Zezwoli³ pan na zaledwie dwa przeloty przed uruchomie- niem. To za ma³o, ¿eby skutecznie przewidzieæ manewry tak ma- ³ych i zwrotnych celów jak myliwce, sir. Mi³a teoria, która w pewnych cile okrelonych warun- kach mog³aby siê okazaæ skuteczna parskn¹³ Pellaeon. Tylko ¿e walka rzadko bywa sytuacj¹ o cile okrelonych warunkach, a zazwyczaj wrêcz przeciwnie. Tutaj mielimy do czynienia z jed- nym typem myliwców i pilotowanymi tylko przez ludzi, co znacznie u³atwia rozpoznanie charakterystyki pilota¿u. Nowa Rebelia ma na wyposa¿eniu wiele typów myliwców, a piloci re- krutuj¹ siê z setek ras inteligentnych. Daje to nieobliczaln¹ iloæ kombinacji, szkó³ pilota¿u, przyzwyczajeñ i stylów walki, z któ- rymi mo¿emy siê spotkaæ. Od pocz¹tku nie wierzy³em, ¿e kom- puter zdo³a³by sobie poradziæ z podobnym problemem, ale mu- sielimy spróbowaæ. Zatem wrócilimy do punktu wyjcia oceni³ Ardiff. Trze- ba wymyliæ co innego. Musz¹ istnieæ jakie praktyczne zastoso- wania dla urz¹dzenia zapewniaj¹cego niewidzialnoæ! Wiadomo, ¿e s¹: wielki admira³ Thrawn sam znalaz³ trzy. Tylko ¿e w ca³ym Imperium nie pozosta³ nikt, kto móg³by siê z nim równaæ znajomoci¹ strategii czy taktyki westchn¹³ ciê¿ko Pel- laeon. Nie, kapitanie, to koniec. Walka siê skoñczy³a, a my prze- gralimy.
10 Przez d³ug¹ chwilê na mostku panowa³a cisza, zak³ócona je- dynie przez odg³osy pracy dy¿urnej wachty. Milczenie przerwa³ wreszcie Ardiff. Przepraszam, panie admirale, ale g³ównodowodz¹cy Si³ Zbrojnych Imperium nie powinien mówiæ takich rzeczy. A niby dlaczego? Przecie¿ to oczywiste dla wszystkich. Z pewnoci¹ nie, sir. Nadal zajmujemy osiem sektorów, czyli ponad tysi¹c zamieszkanych uk³adów planetarnych przypomnia³ Ardiff. Mamy prawie dwiecie niszczycieli, g³ównie klasy Im- perial. W dalszym ci¹gu stanowimy si³ê, z któr¹ nale¿y siê liczyæ. Doprawdy? Oczywicie! Jak¿e inaczej moglibymy dot¹d skutecznie bro- niæ siê przed si³ami Nowej Republiki? Bo od d³u¿szego czasu maj¹ wa¿niejsze zmartwienia ni¿ po- wa¿ny atak na nasze sektory, a ostatnio ca³¹ ich uwagê poch³aniaj¹ tarcia i konflikty wewnêtrzne. Co dzia³a na nasz¹ korzyæ, sir. Daje nam czas na reorgani- zacjê i dozbrojenie. W co? Pellaeon nawet nie próbowa³ ukryæ niesmaku. Nie zauwa¿y³ pan, na czym zmuszeni s¹ lataæ nasi piloci myliwscy? To niech pan siê przyjrzy: to Preybirdy SoroSuub! A co z³ego jest w Preybirdach? zdziwi³ siê Ardiff. To ca³- kiem dobre myliwce redniego zasiêgu, sir. Problem nie w tym, jakie maj¹ osi¹gi, tylko jakiej s¹ pro- dukcji. Nie buduje ich Imperium, s¹ za³atwiane nie wiadomo sk¹d, pewnie od piratów czy innego najemnego miecia. A powód jest prosty: pozosta³a nam jedna stocznia, która nie mo¿e nad¹¿yæ z budow¹ jednostek liniowych, tote¿ o drobnicy takiej jak myliw- ce nawet nie ma co mówiæ. Proszê mi wiêc powiedzieæ, jak pan sobie wyobra¿a to dozbrojenie. Mimo wszystko wojna siê jeszcze nie skoñczy³a, sir po- wiedzia³ Ardiff z uporem. Pellaeon wiedzia³, ¿e siê skoñczy³a i by³ pewien, i¿ Ardiff tak¿e to wie. Tysi¹c systemów z Imperium obejmuj¹cego niegdy milion. Dwiecie niszczycieli z floty licz¹cej dwadziecia piêæ tysiêcy takich okrêtów. Ale najdobitniej przekonywa³y, ¿e to ko- niec, setki uk³adów planetarnych, które dotychczas starannie kul- tywowa³y przynajmniej teoretyczn¹ neutralnoæ, a ostatnio ma- sowo zaczê³y wystêpowaæ z petycjami o przyjêcie w poczet cz³onków Nowej Republiki. Nie mogli siê oszukiwaæ: wszyscy
11 znali ostateczny wynik tego starcia i wiedzieli, ¿e d³ugo ju¿ ono nie potrwa. Kto taki jak wielki admira³ Thrawn móg³by mo¿e jeszcze zmieniæ wynik konfliktu i obróciæ klêskê w zwyciêstwo, ale Thrawn by³ martwy, a nikt podobny do niego siê nie pojawi³. Proszê wzi¹æ kurs na system Bastion i przes³aæ wiadomoæ do wszystkich moffów, ¿eby zjawili siê niezw³ocznie w pa³acu mof- fa Disry. Ruszamy, gdy tylko myliwce znajd¹ siê na pok³adzie poleci³, zdecydowany ju¿, co musi zrobiæ. Tak jest, sir! Mogê znaæ powód spotkania? Moffowie na pew- no bêd¹ o to pytaæ. Proszê im powiedzieæ, ¿e chodzi o wys³anie emisariusza do Nowej Republiki powiedzia³ cicho Pellaeon, spogl¹daj¹c na gwiazdy, które jako przeciek³y Imperium miêdzy palcami. Uda siê on tam, by przedyskutowaæ warunki naszej kapitulacji.
12 R O Z D Z I A £ Dwiêk alarmu popiskuj¹cego na konsoli Soko³a Millenium wyrwa³ Hana Solo z drzemki. Obud siê, Chewie ziewn¹³ Han, przeci¹gaj¹c siê, i tr¹ci³ drzemi¹cego obok kud³acza. Prawie jestemy na miejscu. Chewbacca wymamrota³ krótkie pytanie i przetar³ oczy. Nic siê nie sta³o, tylko dolecielimy oznajmi³ Han. Uj¹³ dwigniê hipernapêdu i obserwowa³ odliczaj¹cy ostatnie sekundy zegar. O w³anie! Gdy na zegarze pojawi³o siê zero, przesun¹³ dwigniê i smugi na zewn¹trz zmieni³y siê w gwiazdy, a przed dziobem frachtowca zobaczyli b³êkitno-czerwony dysk planety. Chewbacca warkn¹³ pytaj¹co. Ko³o Iphiginu zawsze jest t³oczno wyjani³ Han, przygl¹- daj¹c siê dobrej setce b³yszcz¹cych punktów, z których ka¿dy ozna- cza³ napêd podwietlny jakiej jednostki: wszystkie krêci³y siê wokó³ planety niby rój zwariowanych wietlików. To g³ówny punkt transferowy dla ca³ego sektora i co najmniej dwóch s¹sied- nich. Pewnie dlatego Purchawa tu ustali³ miejsce spotkania: raczej nie strzela siê na olep, gdy woko³o krêc¹ siê w³asne statki. Chewbacca warkn¹³ zwiêle i z irytacj¹. A, to przepraszam uprzejmie. Nie wiedzia³em, ¿e jeste jego gor¹cym zwolennikiem. Niech bêdzie prezydent Gavrisom. Dalsz¹ wymianê z³oliwoci przerwa³ brzêczyk modu³u ³¹cz- noci. Chewie trzasn¹³ d³oni¹ w prze³¹cznik i rykn¹³ potwierdza- j¹co.
13 Witaj, Chewie us³yszeli g³os Lukea Skywalkera. Jeste- cie niesamowicie wrêcz punktualni. Tym razem nic siê w Soko- le nie zepsu³o? Nie licz¹c prze³¹cznika ³¹cznoci warkn¹³ Han. Chewie w³anie go wcisn¹³ w tablicê. Gdzie jeste? Po ciemnej stronie, zaraz mnie zobaczycie. Co siê sta³o Che- wiemu? Ma³a ró¿nica zdañ w ocenie polityków wyjani³ niechêt- nie Han. Aha, znowu nazwa³e Gavrisoma Purchaw¹? Tylko teraz ty nie zaczynaj! zirytowa³ siê Han. Chewbacca, ju¿ spokojniej, rykn¹³ pytaj¹co. Koniecznie musisz wiedzieæ? Sam chcia³e! Przede wszyst- kim jest taki wa¿ny, ¿e a¿ siê niedobrze robi, a poza tym, zamiast dzia³aæ, wy³¹cznie gada. Calibopowie w³anie w tym s¹ najlepsi przypomnia³ Luke. A po drugie, ostatnio s³owa sta³y siê broni¹ groniejsz¹ od miotaczy. Wiem skrzywi³ siê Han. Leia stale mi to powtarza: Ju¿ nie jestemy Rebeli¹, gdzie kilka osób kierowa³o ca³ym ruchem. Teraz stalimy siê negocjatorami i arbitrami, i mamy pomagaæ rz¹- dom planetarnym czy w³adzom sektorów, ¿eby by³y wobec siebie mi³e i uprzejme. Ostatnie zdanie wyg³osi³ tonem wcale udatnie naladuj¹cym ¿onê. Naprawdê tak to ujê³a? zaciekawi³ siê Luke. Mo¿e trochê uproci³em, trudno zapamiêtaæ wszystkie ozdobniki Han spojrza³ na ekran. Ten myliwiec typu X to ty? Ja potwierdzi³ Luke. Bo co? Uwa¿asz, ¿e zapomnia³em, jak siê nim lata? Nie, tylko ostatnio rozbija³e siê jakim promem nale¿¹cym do akademii. Zdaje siê Lambd¹. Bo przewa¿nie mia³em pasa¿erów, i to w wiêkszych ilo- ciach. Tym razem uda³o mi siê unikn¹æ towarzystwa, wiêc kiedy odebra³em twoj¹ wiadomoæ, zapakowalimy siê z Artoo do my- liwca i jestemy. O co chodzi? A o co zawsze chodzi w tych okolicach? spyta³ Han. Isho- ri i Diamalanie znowu siê k³óc¹. Tylko tym razem powa¿niej. Niech zgadnê w g³osie Lukea s³ychaæ by³o rezygnacjê. Handel i podzia³ surowców?
14 Prawie. Chodzi o ochronê przewozów: Diamalanie nie chc¹ polegaæ na wewn¹trzsystemowych patrolowcach, dostarcza- j¹c towary do ishoriañskich portów, a Ishori odmawiaj¹ zgody na to, by uzbrojone jednostki diamalañskie wlatywa³y do ich syste- mów. Typowe oceni³ Luke. Gavrisom ma ju¿ konkretny po- mys³, jak to rozwi¹zaæ? Jeli ma, to siê nie pochwali³. Skontaktowa³ siê ze mn¹ na Wayland i kaza³ zjawiæ siê tu piorunem. Mam co zrobiæ, ¿eby znowu byli dla siebie mili, jak s¹dzê. Gavrisom poprosi³ ciê o arbitra¿? upewni³ siê Luke. No niedok³adnie. Wydaje mu siê, ¿e jest z nami Leia. Aha. Chwileczkê, stary, jestem przecie¿ oficjalnym przedstawi- cielem Stowarzyszenia Niezale¿nych Przewoników przypomnia³ nieco ura¿ony Han. I robi³em ju¿ takie rzeczy, gdyby przypad- kiem zapomnia³. A Leia od dawna nie mia³a prawdziwych waka- cji. Jej i dzieciakom przyda siê wypoczynek. Oficjalnie jest na urlo- pie i nie pozwolê, ¿eby jaka g³upia, dyplomatyczna duperela przerwa³a jej ten urlop. Zas³u¿y³a na chwilê spokoju. Nie da siê ukryæ, zw³aszcza ¿e ostatnio wakacje, i to kilka razy z rzêdu, raczej nie bywa³y ani d³ugie, ani relaksuj¹ce przy- zna³ Luke. Chocia¿, prawdê mówi¹c, nie s¹dzi³em, by ktokol- wiek uzna³ Wayland za orodek wypoczynkowy. Zdziwi³by siê, widz¹c teraz tê planetê. Odk¹d osiedlili siê na niej Noghri, zrobi³o siê tam znacznie spokojniej. Nie przypomi- na ju¿ miejsca, w którym przedzieralimy siê na górê Tantiss. W to akurat mogê uwierzyæ. A wracaj¹c do rzeczy, w czym mogê pomóc? Wszystko sobie przemyla³em Han nieco powesela³. Wiesz, jacy s¹ Diamalanie, kiedy myl¹: logiczni, ch³odni i opano- wani, tak jak Jedi, wiêc dobrze by by³o, gdyby ty porozmawia³ z ich delegacj¹. Ishori zachowuj¹ siê dok³adnie odwrotnie: ka¿da dyskusja z nimi koñczy siê obustronnym wrzaskiem. Co nic nie znaczy wtr¹ci³ Luke. To kwestia hormonów okrelana, zdaje siê, mianem walczyæ albo myleæ. Wiem burkn¹³ nieco zdegustowany Han. Luke móg³ sobie byæ Mistrzem Jedi, ale nie mia³ nawet dziesi¹tej czêci jego do- wiadczeñ z innymi rasami zamieszkuj¹cymi galaktykê. Chodzi o to, ¿e mog¹ sobie wrzeszczeæ, ile chc¹, a Chewiego i tak nic nie
15 wzruszy, wiêc on z nimi pogada. Potem spotkamy siê we trzech, wymylimy co i po k³opocie. Przyznajê, ¿e to raczej nowatorskie podejcie odezwa³ siê po chwili Luke. Osobicie wola³bym, ¿eby tu by³a Leia. Ma dar doradzania. Ale jej nie ma zauwa¿y³ zgryliwie Han. A jeli nie opa- nujemy sytuacji, Gavrisom i Rada bêd¹ mieli doæ zajêæ do koñca ¿ycia, tyle siê ostatnio namno¿y³o lokalnych problemików. Fakt, tego akurat Nowej Republice nie brakuje. Mo¿e to nor- malne w okresie przejciowym, czyli podczas adaptacji po upadku Imperium. Albo resztki Imperium zaczê³y energiczniej dolewaæ oliwy do ognia doda³ Han bez ladów weso³oci. Koniec gadania, za- bieramy siê do roboty. Im szybciej zaczniemy, tym wczeniej bê- dziemy mogli wróciæ do domu. Wyl¹dowali na podwójnym stanowisku, specjalnie przygoto- wanym przez kontrolê lotów. Wyznaczono je w pó³nocnym kom- pleksie portu kosmicznego le¿¹cego na obrze¿ach stolicy planety. Zanim Luke, który nieco straci³ wprawê, wyl¹dowa³, Han i Chew- bacca wyszli ju¿ z Soko³a i rozmawiali z trójk¹ siwych Diama- lan. I jeszcze nim wy³¹czy³ napêd, wyczu³, ¿e s¹ k³opoty. Artoo, zostañ tutaj i uwa¿aj, ¿eby nikt nie majstrowa³ przy myliwcu poleci³ Luke, otwieraj¹c kabinê i zdejmuj¹c he³m. Artoo pisn¹³ potwierdzaj¹co. Luke zostawi³ he³m i rêkawice, wyskoczy³ lekko z kabiny i podszed³ do grupy skupionej obok So- ko³a Millenium. Diamalanie obserwowali uwa¿nie, a miny mieli przy tym niezbyt przyjazne. Witam odezwa³ siê, schylaj¹c lekko g³owê. Jestem Luke Skywalker. Witamy ciê, Mistrzu Skywalkerze odpowiedzia³ stoj¹cy najbli¿ej Hana pozbawionym jakichkolwiek emocji g³osem. Ale nie witamy ciê na tej konferencji. Luke zamruga³ zaskoczony, spojrza³ na Hana i widz¹c jego ci¹gniête rysy, przeniós³ wzrok na oblicze Diamalanina, które wygl¹da³o niczym wyt³oczona ze skóry maska. Nie rozumiem przyzna³. W takim razie wyra¿ê siê janiej Diamalanin zastrzyg³ lewym uchem. Nie chcemy, ¿eby bra³ udzia³ w negocjacjach. Nie zamierzamy dyskutowaæ z tob¹ ani przy tobie ¿adnych istot-
16 nych spraw. Prawdê mówi¹c, wolelibymy, ¿eby opuci³ nasz system. Zaraz, momencik! Han mia³ doæ. To mój przyjaciel i ja go tu zaprosi³em. Przelecia³ kawa³ drogi, chc¹c wam pomóc. Nie ¿yczymy sobie jego pomocy. Mo¿e. Ale ja sobie ¿yczê warkn¹³ Han. I nikt nie bêdzie st¹d odlatywa³, jasne? Zapad³a ciê¿ka cisza. Luke obserwowa³ Diamalanina, zasta- nawiaj¹c siê, czy odlot nie by³by najlepszym rozwi¹zaniem. Je¿eli naprawdê go tu nie chcieli Ten sam rozmówca ponownie zastrzyg³ uchem i oznajmi³: Dobrze, Mistrz Jedi mo¿e zostaæ, ale wy³¹cznie jako twój doradca. Nie bêdzie uczestniczy³ w zebraniach negocjacyjnych albo my nie podejmiemy negocjacji w jego obecnoci. Han skrzywi³ siê, ale odpar³: Skoro siê upieracie, niech tak bêdzie. Poka¿cie nam kwate- ry i mo¿emy zaczynaæ. Jeden z obcych wrêczy³ Chewiemu datakartê z planem. Macie apartament w hotelu na terenie portu kosmicznego wyjani³. Tu jest plan. Ishori przygotowali ju¿ sale spotkañ. Za- czniemy, kiedy bêdziecie gotowi. Jak na komendê ca³a trójka odwróci³a siê i odesz³a, albo raczej odmaszerowa³a, ku najbli¿szemu wyjciu. Ciekawe powiedzia³ cicho Luke, patrz¹c w lad za nimi. Kto wie, o co im chodzi? W pewnym sensie mrukn¹³ Han. A w jakim sensie? spyta³ Luke. Han spojrza³ na niego dziwnie i zaproponowa³: Mo¿e dajmy temu spokój. Po prostu ciê nie lubi¹ i ju¿. Spogl¹daj¹c za odchodz¹cymi, Luke nie odezwa³ siê, ale bez w¹tpienia nie zamierza³ tak tego zostawiæ. Móg³ naturalnie natych- miast u¿yæ Mocy i wyci¹gn¹æ z umys³u obcego potrzebne wiado- moci. Nie wiedz¹c, o co chodzi, nie by³ w stanie nic zrobiæ, wiêc powinien wykorzystaæ Moc. Ale Spojrza³ na Hana, który przygl¹da³ mu siê uwa¿nie, jakby za- stanawiaj¹c siê, co te¿ on, Luke, zrobi. To przewa¿y³o: Han prosi³, ¿eby chwilowo zostawiæ temat. Wiêc zostawi. Chwilowo. Dobrze powiedzia³ spokojnie. Chyba potrzebujemy no- wego planu.
172 – Widmo... Ju¿ mamy owiadczy³ Han z wyran¹ ulg¹. Chewie i ja w³¹czymy siê do rozmów, a z tob¹ naradzimy siê, gdy bêdziemy wiedzieli, o co im chodzi. Jeli nie masz nic przeciwko bezczyn- nemu czekaniu, nim skoñczymy. Pewnie, ¿e nie mam. Zgodzili siê, ¿ebym zosta³ twoim do- radc¹, wiêc bêdê doradza³ Luke odwróci³ siê od wejcia, w któ- rym zniknêli Diamalanie, i stwierdzi³, ¿e Han nadal przygl¹da mu siê badawczo. Nie podoba ci siê to wszystko? spyta³ domylnie Solo. Miewa³em ju¿ bardziej udane dni w ¿yciu, jeli o to ci cho- dzi przyzna³ Luke, wzruszaj¹c ramionami. G³upio jest propo- nowaæ komu pomoc i us³yszeæ tak stanowcz¹ odmowê, ale nie stanowi to powodu do g³êbokiej rozpaczy. No i nikomu nie wyrz¹- dza krzywdy. Fakt. Czasami nawet pomaga zgodzi³ siê Han. Uwaga wyda³a siê Lukeowi doæ dziwna, zanim jednak zd¹- ¿y³ w jakikolwiek sposób zareagowaæ, Han podszed³ do Chewiego i spyta³: Zorientowa³e siê, gdzie mamy iæ? Wookie warkn¹³ potakuj¹co, pokazuj¹c co na ekranie planu. Aha. No to prowad poleci³ Han i doda³ z pó³umie- chem. Wookie jest niezast¹piony w t³oku, zw³aszcza jeli idzie przodem. Wiesz, ¿e wszystko, co powiedzieli, mo¿e byæ k³amstwem? spyta³ cicho Luke. Mog¹ próbowaæ nas rozdzieliæ, by u³atwiæ sobie atak. Wiem, ale nie s¹dzê, ¿eby mieli taki zamiar. Wola³bym przyjrzeæ siê temu spotkaniu nie ustêpowa³ Luke. Bez trudu mogê iæ za wami przez nikogo nie zauwa¿ony. W ten sposób by³bym pod rêk¹, gdybycie mnie potrzebowali. Wyczujê twoj¹ obecnoæ nawet w najwiêkszym t³umie i ze sporej odleg³oci. Ale tylko obecnoæ, zgoda? To chyba jasne. Nie próbowa³bym czytaæ w twoich mylach bez wyranej zgody. Przecie¿ wiesz. Ano mrukn¹³ Han. Pewnie. Okaza³o siê, ¿e Luke nie musia³ ani u¿ywaæ Mocy, ani ruszaæ siê z apartamentu, ¿eby ledziæ przebieg negocjacji gospodarze dowiedzieli siê o restrykcjach wymylonych przez Diamalan i, nim
18 rozpoczê³y siê rozmowy, zorganizowali jednostronn¹ ³¹cznoæ wi- zyjn¹ pozwalaj¹c¹ mu obserwowaæ naradê bez wychodzenia z po- koju. Dwie godziny zajê³o mu uzyskanie pewnoci, ¿e rozmowy do niczego nie doprowadz¹. Han zmarnowa³ o jedn¹ godzinê wiêcej albo te¿ dopiero po trzech gotów by³ przyznaæ to g³ono i rozmo- wy przerwano. Powariowali! oznajmi³ po powrocie, rzucaj¹c na niski sto- lik plik datakart z informacjami i notatkami. Wszyscy co do jed- nego! Pog³upieli do reszty! Nie powiedzia³bym, ¿e powariowali. ¯e siê zaparli, owszem, ale nie pog³upieli sprzeciwi³ siê Luke. Dziêki. To siê nazywa prawdziwa pomoc! Chewbacca warkn¹³ ostrzegawczo. Nie bój siê, nie tracê samokontroli upewni³ go Han. Je- stem idealnie wrêcz spokojny. Luke starannie ukry³ umiech Han bardziej ni¿ kiedykolwiek przypomina³ teraz owego pewnego siebie przemytnika, którego pierwszy raz spotka³ w knajpie w Mos Eisley, gdy wraz z Benem Kenobim szukali transportu z Tatooine. Podobnie jak wtedy, rado- nie w³adowa³ siê w nieznane i wyl¹dowa³ po szyjê w k³opotach. To mi³e, ¿e genera³, ojciec dzieciom i m¹¿ szanowanej osobistoci Nowej Republiki, nie straci³ cech, które og³upia³y Imperium, a je- go przyjació³ niekiedy doprowadza³y do granic ob³êdu. Po szyjê w k³opotach Han funkcjonowa³ najskuteczniej dowodzi³a tego praktyka. I mo¿e z wieloletniego przyzwyczajenia w takich w³a- nie sytuacjach czu³ siê najlepiej. Dobra westchn¹³ obiekt jego rozmylañ, opadaj¹c na fo- tel. Przemylmy to: musi byæ jakie wyjcie z sytuacji. A gdyby kto trzeci wzi¹³ udzia³ w negocjacjach? zapro- ponowa³ Luke. Mo¿e Nowa Republika by³aby w stanie ochra- niaæ diamalañskie frachtowce w systemach ishoriañskich? Chewbacca mia³ na ten temat nieco inne zdanie. Wiem, ¿e brakuje nam okrêtów zgodzi³ siê Luke, gdy Wookie skoñczy³. Ale Rada jako powinna znaleæ kilka patro- lowców. To nie wystarczy potrz¹sn¹³ g³ow¹ Han. Diamalanie maj¹ du¿o statków, a ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo roz- ci¹gniête s¹ nasze si³y. Mamy za ma³o okrêtów, a za du¿o prze- strzeni do pilnowania.
19 To i tak tañsze rozwi¹zanie ni¿ rozdzielenie obu ras, gdy ju¿ zaczn¹ do siebie strzelaæ zauwa¿y³ Luke. Zw³aszcza ¿e bêd¹ to robiæ nie pierwszy raz. Fakt przyzna³ Han. Problem w tym, ¿e w¹tpiê, by Dia- malanie przyjêli tê propozycjê, nawet gdybymy mieli nadmiar okrêtów. Mylê, ¿e nikomu nie zaufaj¹ w kwestii ochrony swoich statków. Nawet Nowej Republice? zdziwi³ siê Luke. Han spojrza³ nañ dziwnie i szybko odwróci³ wzrok. Nawet. Luke zmarszczy³ brwi przez moment wychwyci³ ten sam ro- dzaj problemów, co na l¹dowisku. Rozumiem mrukn¹³. Aha Han wyranie siê ucieszy³. S¹ jakie inne pomys³y? Luke spojrza³ na Chewbaccê, szukaj¹c dyplomatycznego spo- sobu przedstawienia swojej sugestii, ale nie znalaz³ pomocy. Wiesz, jeszcze nie jest za póno na ci¹gniêcie Leii zapro- ponowa³ z westchnieniem. Mo¿emy poprosiæ Noghri, ¿eby j¹ tu przywieli. Nie odpar³ krótko Han. Chewbacca warkn¹³, zgadzaj¹c siê z Lukiem. Powiedzia³em, ¿e nie! Sami potrafimy to za³atwiæ Han spojrza³ na Wookiego rednio uprzejmie. Wbudowana w stolik konsoleta ³¹cznoci rozæwierka³a siê na- gle, a poniewa¿ Han i Chewie nadal byli zajêci wymian¹ wymow- nych spojrzeñ, Luke, u¿ywaj¹c Mocy, w³¹czy³ urz¹dzenie. Skywalker przedstawi³ siê, gdy sygna³ ucich³. Na p³ycie holoprojekcyjnej umieszczonej na rodku sto³u po- jawi³ siê obraz m³odego Iphiginianina z zaplecionym w warkoczyki w¹sem i emblematem kontroli lotów na ko³nierzu. Przepraszam, ¿e przeszkadzam w naradzie odezwa³ siê za- skakuj¹co melodyjnym g³osem ale otrzymalimy informacjê od kontroli transportu Nowej Republiki, ¿e leci tu sarkañski frachto- wiec w stanie Czerwonego Alarmu Celnego. Luke spojrza³ na Hana Czerwony Alarm Celny oznacza³, i¿ na pok³adzie statku znajduje siê naprawdê niebezpieczny ³adunek. Czy kontrola transportu zidentyfikowa³a kapitana lub za³o- gê? spyta³. Nie. Obiecano transmisjê z dalszymi informacjami, lecz jak dot¹d nie nadesz³a. Poniewa¿ frachtowiec zbli¿a siê ju¿ do Iphi-
20 gin, wys³alimy na jego spotkanie wiêkszoæ patrolowców celnych z zadaniem przechwycenia go. Jako przedstawiciele Nowej Repu- bliki mo¿e chcielibycie obserwowaæ tê akcjê, dlatego was infor- mujê. Luke zarejestrowa³ nag³¹ zmianê w uczuciach Hana gdy na niego spojrza³, tamten wpatrywa³ siê zamylony w cianê. Doceniamy zaproszenie powiedzia³ na wszelki wypadek. Ale chwilowo Sk¹d nadlatuje ten Sarkanianin? przerwa³ mu Han. Z sektora Besh zamiast rozmówcy pojawi³a siê holomapa okolic planety z czerwonym pulsuj¹cym punktem po³o¿onym o kil- ka stopni od linii ³¹cz¹cej Iphigin ze s³oñcem oraz prawie dwu- dziestoma okr¹¿aj¹cymi go powoli zielonymi punktami. Jak wi- dzicie, wys³alimy si³y wystarczaj¹ce do zlikwidowania ka¿dej próby oporu. Fakt mrukn¹³ Han. I jestecie pewni, ¿e to statek sarkañ- ski? Sprawdzilimy informacje z jego transpondera. To corelliañ- ski Action-Keynne Mark XII zarejestrowany w Sarkanie. Luke gwizdn¹³ bezg³onie mia³ kiedy okazjê zwiedziæ jed- nostkê tego typu i zapamiêta³ j¹ jako niezwykle luksusow¹, a przy tym potê¿nie uzbrojon¹. W tych okolicach pojawia³y siê rzadko, poniewa¿ zaprojektowano i wykorzystywano je do przewozu nie- zwykle cennych ³adunków, i to bez eskorty. Si³¹ ognia dorównywa³y niemal s³abszym okrêtom liniowym, nic dziwnego zatem, ¿e Ishori wys³ali tyle jednostek, by go przechwyciæ. Jeli kapitan nie zechce wspó³pracowaæ, mo¿e siê to przekszta³ciæ w regularn¹ bitwê. Wygl¹da faktycznie na sarkañski frachtowiec owiadczy³ Han dziwnie beztroskim tonem. Przechwytujcie, a my siê przyj- rzymy. Dziêkujê, kapitanie Solo. Uprzedzilimy dowódcê, ¿e do nie- go do³¹czycie. ¯egnam. Hologram znikn¹³. Z tym, ¿e nie na pewno mrukn¹³ Han, przegl¹daj¹c data- karty. Chewie, sprawd, czy zdo³asz st¹d uzyskaæ pe³en obraz ruchu wokó³ planety i wykaz wszystkich jednostek znajduj¹cych siê aktualnie w przestrzeni. Co siê dzieje? spyta³ zaskoczony Luke. Teraz wyczuwa³ u Hana jedynie podniecenie, wszystkie dotychczasowe frustracje zniknê³y. Wiesz, kim jest ten przemytnik?
21 To nie przemytnik Han znalaz³ kartê, której szuka³, i wsun¹³ j¹ do czytnika. I co, Chewie? Masz? Piêknie. Prze³¹cz na stó³. Nad sto³em pojawi³ siê znacznie dok³adniejszy schemat syste- mu, w którym roi³o siê od rozmaitych symboli. Han przyjrza³ mu siê i zerkn¹³ na czytnik. licznie oceni³. Chewie, móg³by mi pomóc? Co tam masz? zainteresowa³ siê Luke. Pozycje stacji bojowych typu Golan I. Zobaczmy Przez dobr¹ minutê obaj z Chewbacc¹ porównywali holoma- pê z ekranem, porozumiewaj¹c siê mrukniêciami i pó³s³ówkami. Luke przygl¹da³ siê jej równie¿, niewiele rozumiej¹c. Jasne! odezwa³ siê w koñcu Han. Nadlec¹ st¹d, wiêc wy- starczy poczekaæ gdzie w tym rejonie Id i przygotuj Soko³a do startu, zaraz tam bêdê. Chewbacca chrz¹kn¹³ potwierdzaj¹co i prawie pobieg³ do drzwi. Móg³bym siê dowiedzieæ, o co chodzi? spyta³ uprzejmie Luke. Pewnie Han zebra³ pozosta³e datakarty. Nadlatuj¹ piraci. Piraci?! Tutaj?! Miejsce równie dobre, jak ka¿de inne. Nie s¹dzi³em, ¿e piraci operuj¹ tak blisko J¹dra Galaktyki przyzna³ Luke. Ten frachtowiec to kant? Nie do koñca. To mo¿e byæ autentyczny Sarkanianin, który nic nie wie o alarmie. Sposób jest stary i skuteczny: alarmuje siê w³adze o niebezpieczeñstwie zbli¿aj¹cym siê od strony dziennej pó³kuli, a gdy patrolowce s¹ nim zajête, atakuje siê cel le¿¹cy na lub przy nocnej pó³kuli. Zanim obrona zd¹¿y oblecieæ planetê, po napastnikach nie ma ladu Han wsta³. Jedyny problem stano- wi¹ stacje bojowe i obrona planetarna, dlatego trzeba tak wybraæ moment, ¿eby ich nie by³o w pobli¿u. No i znaleæ wiarygodny powód alarmu. Chod, czas na nas. Nie powinnimy najpierw zawiadomiæ w³adz? spyta³ Luke, wstaj¹c. A po co? Ty, ja i Chewie wystarczymy w zupe³noci. Co?! Na ca³¹ bandê piratów? Dlaczego nie? W tych rejonach mog¹ operowaæ tylko ma³e bandy, ze dwa-trzy statki. Inaczej zbytnio rzucaliby siê w oczy Han skrzywi³ siê lekko. Na dobr¹ sprawê sam bym sobie z nimi poradzi³.
22 Serdeczne dziêki Ja tam wola³bym nie musieæ sam sobie z nimi radziæ. Spokojnie, nie chcia³em ciê uraziæ Han uniós³ przeprasza- j¹co d³onie. Nie urazi³e, ale nadal uwa¿am, ¿e powinnimy zawiado- miæ w³adze. Nie mo¿emy Han spowa¿nia³. Piraci maj¹ tu co najmniej jednego obserwatora i jeli zobaczy on cokolwiek odbiegaj¹cego od przewidywañ, to zrezygnuj¹ z ataku. My wyjdziemy na durni, a Diamalanie bêd¹ mieli jeszcze gorsz¹ opiniê o Nowej Republi- ce. Je¿eli to nast¹pi, Wysoka Rada za¿¹da g³owy. Zaczynam têskniæ za Rebeli¹ westchn¹³ Luke wtedy przy- najmniej polityka i walka nie k³óci³y siê ze sob¹. Nie musisz mi tego mówiæ. Idziesz czy nie, czas siê nam zaczyna koñczyæ? Oczywicie, ¿e idê Luke siêgn¹³ po komling. Artoo? R2-D2 by³ niezadowolony i wcale tego nie ukrywa³ swoje uwagi wywietla³ na ekranie komputera pok³adowego i z przekazu jasno wynika³o, ¿e ca³a sytuacja bardzo, ale to bardzo mu siê nie podoba. Uspokój siê, Artoo. Prze¿ylimy ca³¹ wojnê z najpotê¿niej- szym przeciwnikiem, jakiego zna³a galaktyka, wiêc nie próbuj mi wmówiæ, ¿e boisz siê paru starych, zdezelowanych jednostek pi- rackich umiechn¹³ siê Luke. Artoo pisn¹³ ura¿ony. Tak ju¿ lepiej. Uwa¿aj na to, co siê wokó³ dzieje, a nic nam siê nie stanie. Droid æwierkn¹³, najwyraniej nadal nie przekonany, ale prze- sta³ protestowaæ. Luke rozejrza³ siê, próbuj¹c sam dojæ do ³adu z trapi¹cymi go w¹tpliwociami. Wokó³ myliwca panowa³a cisza i spokój, tote¿ móg³ siê oddaæ rozmylaniom. Od kilku tygodni czu³ narastaj¹ce wokó³ dziwne emocje, jak choæby osobliwe zachowa- nia Hana czy niechêæ Diamalan do jego obecnoci. Wszystko to wywo³ywa³o niejasne, narastaj¹ce zdenerwowanie, którego nawet dwie rozmowy z Lei¹ nie zdo³a³y uspokoiæ. Wydedukowali jedy- nie, ¿e najprawdopodobniej jest to podwiadoma reakcja na jakie zjawisko zachodz¹ce w Mocy, z którym wi¹za³a siê jedna z dwóch mo¿liwoci: albo Luke powinien zrobiæ co konkretnego, albo zro- bienia w³anie tego unikaæ jak ognia. Zgodnie z jej rad¹ spêdza³
23 ostatnio wiele czasu na medytacjach, próbuj¹c lepiej zrozumieæ Moc, ale jak dot¹d bez rezultatu. Luke? Gdzie jeste? pytanie Hana wyrwa³o go z zamyle- nia. Nad tob¹ i trochê z lewej. Na razie nie zauwa¿y³em nicze- go, co przypomina³oby pirata. A ty? Jeszcze nie, ale nie bój: przylec¹. Wiesz o tym. Wiem przyzna³ Luke, rozgl¹daj¹c siê uwa¿nie wród chma- ry rozmaitej wielkoci frachtowców. Po chwili nie musia³ siê ju¿ rozgl¹daæ. Tylko ¿e to nie by³y dwa-trzy statki z nadprzestrzeni wysz³o osiem jednostek w zwartej formacji, bez ¿adnych identyfikacji oznaczeñ na burtach, ale za to naje¿onych turbolaserami. Artoo pisn¹³ przeraliwie. Spokojnie! Przestañ siê irytowaæ i daj mi odczyt sensorów poleci³ Luke. Droid bipn¹³ niepewnie i na ekranie wywietli³y siê ciekawe rzeczy. Wynika³o z nich, ¿e dwie jednostki to nieco zu¿yte i nie- konwencjonalnie po³atane corelliañskie kanonierki, piêæ to myliw- ce szturmowe typu Corsair, a ostatni to stary, ale nadal robi¹cy wra- ¿enie kr¹¿ownik liniowy klasy Kaloth z przymocowanym do dziobu dzia³em jonowym KDY a-4. Te¿ starym i równie¿ robi¹cym wra- ¿enie. Ca³a grupa zmieni³a szyk na otwart¹ pó³strefê i skierowa³a siê ku parze du¿ych frachtowców znajduj¹cych siê przed nimi o kil- ka kilometrów poni¿ej. Statki nosi³y oznaczenia Nowej Republiki. Han? spyta³ na wszelki wypadek. Widzê ich. Co chcesz zrobiæ? Mo¿liwoci mia³ du¿o. U¿ywaj¹c Mocy, móg³ uszkodziæ nad- latuj¹ce jednostki tak, by nie by³y w stanie walczyæ. Móg³ je tak¿e zniszczyæ czy unieruchomiæ. Albo mniej widowiskowo, ale rów- nie skuteczne zmieniæ za³ogi w bezwolnych obserwatorów lub sk³o- niæ je do poddania siê. Dla Mistrza Jedi sprzymierzonego z Moc¹ nie istnia³y granice mo¿liwoci. ¯adne. I nagle Luke stê¿a³, nie mog¹c ani siê poruszyæ, ani odetchn¹æ przed sob¹, wyranie widoczne na tle czerni kosmosu, dostrzeg³ postacie Imperatora i Exar Kuna dwóch najgroniejszych adep- tów Ciemnej Strony, z jakimi kiedykolwiek musia³ siê zmierzyæ. Obaj stali i przygl¹dali mu siê. I mieli siê.
24 Luke? G³os Hana przepêdzi³ widma, ale lodowaty strach pozosta³. Co, czego za nic nie powinien by³ robiæ Luke? ¯yjesz?! ¯yjê wychrypia³, stwierdzaj¹c nagle, ¿e ma dziwnie za- schniête gard³o. Ja lepiej przejmij dowództwo, Han. Co ci siê sta³o? Mo¿esz lataæ? Nic Mogê. Jasne. Z tonu Hana wywnioskowa³, ¿e tamten nie da³ siê oszukaæ. Lepiej zostañ i dojd do siebie. Poradzimy sobie z Che- wiem. Lecê z wami, tylko powiedz mi, co chcesz, ¿ebym zrobi³. Skoro siê upierasz, to daj mi os³onê. Na pocz¹tek trzeba ska- sowaæ dzia³o jonowe. Luke odetchn¹³ g³êboko, próbuj¹c siê uspokoiæ dwa statki przeciw omiu: zupe³nie jak za dawnych lat, kiedy Rebelia wal- czy³a z Imperium. By³ wtedy m³ody i niedowiadczony, zw³asz- cza w u¿ywaniu Mocy, lecz wspomnienia tamtych dni zachowa³y siê w jego pamiêci czysto i wyranie. Czyciej, ni¿ przypuszcza³, prawdê mówi¹c Dobra powiedzia³ g³ono. Zaczynaj, Han. Jestem tu¿ za tob¹! W pierwszej chwili piraci, skoncentrowani na podwójnym ³u- pie, po prostu zignorowali stary frachtowiec serii YT-1300 i lec¹cy obok niego myliwiec typu X. Atak by³ ostatni¹ rzecz¹, jakiej siê spodziewali, a zw³aszcza atak z zewn¹trz spoza prawie zamkniê- tej sfery, w któr¹ wziêli oba frachtowce ze znakami Nowej Republi- ki. Sokó³ Millenium przemkn¹³ miêdzy par¹ myliwców, które zaczê³ystrzelaæ,gdydawnoju¿znalaz³siêpozaichzasiêgiem.W miê- dzyczasie Luke spokojnie zaj¹³ idealn¹ pozycjê za myliwcami i, nie zwracaj¹c niczyjej uwagi, umieci³ w silniku ka¿dego po torpe- dzie protonowej. Dopiero podwójny wybuch spowodowa³, i¿ zaczê- ³y siê ku niemu zwracaæ wie¿yczki artyleryjskie kr¹¿ownika. Artoo gwizdn¹³ alarmuj¹co i Luke po³o¿y³ maszynê w ostry skrêt i spiralê równoczenie obok przemknê³y dwa z trzech po- zosta³ych Corsairów. Wyrównuj¹c, dostrzeg³ solidn¹ eksplozjê na dziobie kr¹¿ownika. Han, ¿yjesz? ¯yjê. Dzia³a jonowego ju¿ nie ma, ale zd¹¿yli trafiæ jeden frachtowiec. Nie wiem, na ile powa¿nie jest uszkodzony. Co z tob¹?
25 Na razie w porz¹dku odpar³ Luke i równoczenie wyczu³ nieustaj¹ce zagro¿enie, wiêc czym prêdzej zmieni³ gwa³townie kurs. Ogieñ laserowy przemkn¹³ za X-wingiem, który koñcz¹c pêtlê znalaz³ siê z kolei za jednym z Corsairów. Luke co prawda dawno nie bra³ udzia³u w prawdziwej walce myliwskiej, ale musia³ przyznaæ, ¿e sz³o mu lepiej, ni¿ siê spodziewa³. Pewne u³atwienie stanowi³ fakt, ¿e Corsairy by³y co prawda lepiej opancerzone, ale za to mniej zwrot- ne od imperialnych myliwców TIE. Chocia¿ nie zawsze ten, które- go w³anie ostrzela³, wymkn¹³ mu siê spod ognia niespodziewan¹, rozpaczliw¹ wiec¹ na praw¹ burtê i bezczelnie spróbowa³ wejæ mu na ogon. Luke powtórzy³ niekonwencjonalny manewr i przez chwilê obie maszyny goni³y siê po krêgu, próbuj¹c siê wzajemnie trafiæ. Luke zrobi³ to pierwszy i Corsair zamieni³ siê w kulê ognia. W s³uchawkach rozleg³o siê zaniepokojone warczenie. Jestem ca³y, Chewie zapewni³ go Luke. Ten by³ dobry Co z wami? Na razie cali i zdrowi odpar³ Han. Oo... teraz chyba siê wciekn¹! Luke umiechn¹³ siê lekko i rozejrza³ siê ostatnie dwa my- liwce gna³y prosto ku niemu, ale by³y za daleko, by mog³y jeszcze co zrobiæ. W pobli¿u kr¹¿ownik liniowy strzela³ z ca³ej posiadanej broni do zwijaj¹cego siê w dzikich unikach Soko³a, który lecia³ wzd³u¿ jego burty, eliminuj¹c punktowymi trafieniami kolejne wie- ¿yczki i stanowiska artyleryjskie. Wygl¹da³ niczym wa¿ka atakuj¹- ca s³onia, tylko ¿e ta wa¿ka by³a przeciwpancerna. W oddali obie corelliañskie kanonierki wymienia³y salwy z frachtowcami, które okaza³y siê lepiej uzbrojone, ni¿ na to wygl¹da³y. Poza tym w okoli- cy robi³o siê coraz bardziej pusto, jako ¿e ka¿dy, kto tylko móg³, odlatywa³ byle szybciej i byle dalej. Luke przyjrza³ siê podejrzliwie kr¹¿ownikowi wraz z decy- zj¹ nieu¿ywania Mocy wiêkszoæ podenerwowania i otumanienia, jakie ostatnio odczuwa³, zdawa³a siê zanikaæ, a raczej zamilk³a. W ciszy, która zapanowa³a w jego umyle, wyczu³ co dziwnego, co znajdowa³o siê na pok³adzie tego kr¹¿ownika liniowego. Co dziwnego, czego nie czu³ przez wiele lat Artoo æwierkn¹³ ostrzegawczo, przywo³uj¹c go do rzeczywi- stoci Corsairy by³y ju¿ niedaleko. Skrzyd³owy trzyma³ siê z le- wej, ale na tyle blisko, by da³o siê poznaæ dobrego pilota. S³yszê, Artoo. Plan jest nastêpuj¹cy: na mój sygna³ dasz pe- ³en ci¹g na prawy górny silnik i obie lewoburtowe dysze hamuj¹-
26 ce. Po czterech sekundach wy³¹czysz dysze i dasz pó³ mocy na wszystkie silniki. Jasne? Z ty³u rozleg³o siê potwierdzaj¹ce gwizdniêcie. Luke ustawi³ prze³¹cznik broni na wyrzutnie torped i, lekko wykorzystuj¹c Moc, dotkn¹³ umys³ów obu pilotów. Nie po to, by cokolwiek z nimi zro- biæ, lecz by móc obserwowaæ ich myli. I czeka³. Teraz, Artoo! Gwizd znikn¹³ w nag³ym ryku silnika i u³amek sekundy pó- niej myliwiec krêci³ siê jak oszala³y w manewrze nie do przewi- dzenia i nie do powtórzenia bez przygotowania. Luke zamkn¹³ oczy i u¿ywaj¹c Mocy wyczeka³ odpowiedniego momentu do strza³u. I znów przeci¹¿enie wcisnê³o go w fotel, gdy maszyna wypry- snê³a nagle z ganderskiego korkoci¹gu, wyrównuj¹c niechêtnie lot. Piloci obu Corsairów byli tak zajêci przewidywaniem, w któr¹ stro- nê poleci, koñcz¹c ten rzadki manewr, ¿e nie dostrzegli nadlatuj¹- cych torped. Luke? s³uchawki rozbrzmia³y g³osem Hana. Wygl¹da, ¿e maj¹ doæ. Nadal usi³uj¹c dojæ do ³adu z wewnêtrznym uchem wykazu- j¹cym niespotykan¹ samodzielnoæ, Luke po³o¿y³ maszynê w cia- sny skrêt rzeczywicie, kr¹¿ownik i obie kanonierki wycofywa³y siê, bior¹c kurs na przestrzeñ pozauk³adow¹. Jedna znaczy³a drogê skrystalizowanym powietrzem i jakimi mieciami musia³a so- lidnie oberwaæ. Jakie uszkodzenia, Artoo? spyta³ Luke, przestawiaj¹c po- krêt³o na oficjaln¹ czêstotliwoæ Nowej Republiki. Niezidenty- fikowane frachtowce, tu myliwiec typu X si³ Nowej Republiki, numer AA-589. Jaka jest wasza sytuacja? Znacznie lepsza ni¿ przed dwiema minutami. Dziêki za po- moc. Czy ty albo twój przyjaciel nie potrzebujecie asysty? Artoo wywietli³ na ekranie krótk¹ listê drobnych usterek. Ja dziêkujê odpar³ Luke. Han? Te¿ nie. Jeli chcecie, odeskortujemy was do l¹dowiska zaproponowa³ Han. Ca³a przyjemnoæ po naszej stronie. Jeszcze raz dziêkujemy. Wszystkie cztery jednostki zawróci³y ku planecie, a Luke prze- ³¹czy³ ³¹cznoæ na prywatn¹ czêstotliwoæ. Zupe³nie jak za dawnych czasów, co Han? Ano. Zauwa¿y³e jakie oznaczenia czy napisy na której- kolwiek jednostce?
27 Na Corsairach nie by³o absolutnie nic, a do pozosta³ych mia- ³em za daleko. Dlaczego pytasz? Mylisz, ¿e to nie piraci? Piraci owszem, bez dwóch zdañ. Problem w tym, ¿e piraci z zasady maluj¹ statki, a¿ oczy bol¹ patrzeæ: jak nie p³omienie, to zêbate pyski albo inne pazury. Ponoæ na ofiarach wywiera to nie- z³y efekt psychologiczny i niektóre poddaj¹ siê bez walki. Zama- lowuj¹ te arcydzie³a, jedynie jeli nie pracuj¹ na w³asny rachunek, tylko s¹ przez kogo wynajêci. Luke w zamyleniu rozejrza³ siê po kilkudziesiêciu frachtow- cach powoli wracaj¹cych na orbity i kursy l¹dowania. Prawie set- ka ró¿nych ³adunków ze stu rozmaitych planet, a piraci wybrali sobie za cel akurat dwa frachtowce Nowej Republiki. Corsairy stwierdzi³, pojmuj¹c nagle, z kim mieli do czy- nienia. Wynajêci przez Imperium. Ciekawe, z której bandy doda³ Han. Albo sk¹d Imperium wziê³o fundusze na ich op³acenie dokoñczy³ powoli Luke, u¿ywaj¹c Mocy do przypomnienia so- bie ze szczegó³ami tego dziwnego odczucia mêcz¹cego go pod- czas bitwy. Pamiêtam, ile nas kosztowa³o wynajmowanie kor- sarzy w czasach Rebelii. Na pewno nie potanieli, a ju¿ wtedy byli drodzy. Dobrzy z pewnoci¹ nie s¹ tani. Ci akurat niczym siê spe- cjalnie nie wyró¿niali. Nie jestem pewien mrukn¹³ Luke, wyostrzaj¹c wspo- mnienia i nagle wszystko znalaz³o siê na swoim miejscu. Mogê siê myliæ, Han, ale s¹dzê, ¿e na tym kr¹¿owniku liniowym znajdo- wa³a siê spora grupa klonów. Przez d³ug¹ chwilê w s³uchawkach panowa³a cisza. Jeste pewien? Mia³em to samo wra¿enie, co wtedy, gdy walczylimy ze sklonowanymi szturmowcami Thrawna na pok³adzie Katany. Piêknie! parskn¹³ Han. Co jaki czas zastanawia³em siê w ci¹gu ostatnich dziesiêciu lat, gdzie Imperium ukrywa klony. W koñcu przekona³em sam siebie, ¿e wszystkie zu¿y³o. Te¿ tak s¹dzi³em. Mo¿e znaleli now¹ liniê klonuj¹c¹. A to by³oby wrêcz wspaniale! Czekaj, zajmijmy siê proble- mami po kolei: skoñczymy tu, a potem napucimy na nich wy- wiad zaproponowa³ Han. Co mi siê wydaje, ¿e wywiad nie ma specjalnych osi¹gniêæ, jeli chodzi o piratów.
28 Bo nie ma przyzna³ Han. Moje kontakty wród Nieza- le¿nych Przewoników równie¿. W takim razie potrzebujemy kogo z lepszymi kontaktami. Jak na przyk³ad Talon Karrde. Mam dziwne wra¿enie, ¿e co ci siê w tym pomyle nie po- doba zauwa¿y³ Han po chwili ciszy. Nie Luke zacz¹³ ¿a³owaæ, ¿e w ogóle siê odezwa³. Tyl- ko nie, nic. Pozwól, ¿e zgadnê. Mara? Mówi³em, ¿e nic. Dajmy temu spokój. Jasne. Jak tylko tu skoñczymy, wracaj na Yavina i zapomnij o wszystkim. Chewie i ja znajdziemy Karrdea. Zgoda? Zgoda. Dziêkujê. ¯aden problem. Problem to Diamalanie. Zobaczymy, czy nie zmienilimy ich zdania w sprawie ochrony zapewnianej przez si³y Nowej Republiki. Zobaczymy Luke zawaha³ siê. S³uchaj, co im siê w³a- ciwie we mnie nie podoba? Naprawdê chcia³bym wiedzieæ. Tym razem cisza by³a krótsza. Ujmuj¹c rzecz najprociej, oni ci po prostu nie ufaj¹ poin- formowa³ go Han. Dlaczego? Bo jeste zbyt potê¿ny. Przynajmniej wed³ug nich. Twier- dz¹, ¿e Jedi maj¹cy tak¹ w³adzê nad Moc¹ jak ty, zawsze koñczy po Ciemnej Stronie. Luke poczu³ dziwne mrowienie w ¿o³¹dku. Mylisz, ¿e maj¹ racjê? spyta³. Przecie¿ ja siê na tym nie znam! zaprotestowa³ Han. Przyznajê, ¿e widzia³em, jak robisz ró¿ne cuda i nieraz mnie to martwi³o, ale skoro mówisz, ¿e wszystko masz pod kontrol¹, nie ma sprawy. Fakt, ¿e przed chwil¹ nie popisywa³e siê swoimi mo¿- liwociami. Fakt, nie popisywa³em siê przyzna³ Luke niechêtnie, po- niewa¿ musia³ tak¿e przyznaæ, i¿ Han mia³ racjê: w przesz³oci wie- lokrotnie robi³ ró¿ne dziwne i widowiskowe rzeczy. Co prawda jedynie wtedy, gdy by³o to konieczne by urato- waæ czyje ¿ycie albo osi¹gn¹æ jaki godny cel. Umiejêtnoæ w³a- dania Moc¹ wielokrotnie uratowa³a mu ¿ycie, podobnie jak Hano- wi i innym, a u¿ywa³ jej tylko je¿eli nie mia³ innego wyjcia. A mimo to
29 A mimo to Obi Wan Kenobi, potê¿ny Mistrz Jedi, pozwoli³ siê zabiæ Vaderowi zamiast zniszczyæ jednym gestem ca³¹ Gwiazdê mierci. A Yoda, znaj¹cy i rozumiej¹cy Moc lepiej ni¿ ktokolwiek inny sporód ¿yj¹cych, móg³ bez niczyjej pomocy pokonaæ Impe- ratora. Tego ostatniego Luke by³ pewien na podstawie w³asnej wie- dzy i dowiadczeñ. A przecie¿ zamieszka³ na bagnie i pozostawi³ to zadanie jemu i Rebelii. I jeszcze Calista. Kobieta, któr¹ kocha³ i która od niego ucie- k³a, gdy¿ jego mo¿liwoci w jaki sposób j¹ przera¿a³y Nie przejmuj siê tym, Luke rozleg³ siê g³os Hana, przery- waj¹c mu nie najweselsze rozmylania. Wiesz, jak dziwaczna i po- krêcona potrafi byæ logika obcych. Wiem przyzna³ Luke, zdaj¹c sobie równoczenie sprawê, ¿e kwestia jest zbyt powa¿na, ¿eby j¹ zlekcewa¿yæ. Kry³o siê tu co, co wymaga³o dok³adnego przemylenia, me- dytacji i przedyskutowania z najbli¿szymi. Wstrz¹sn¹³ siê odrucho- wo na wspomnienie wczeniejszej wizji Imperatora i Exar Kuna zdecydowanie musia³ siê tym szybko zaj¹æ. Ale jak s³usznie zauwa¿y³ Han, problemami nale¿a³o zajmo- waæ siê pojedynczo i po kolei, tote¿ poprawi³ nieco pozycjê i sku- pi³ siê na bezpiecznym eskortowaniu frachtowców na Iphigin.