Poliamoria w Paryżu
Andrea usiadła na miękkim hotelowym łóżku i wyjrzała przez niewielkie
okno. Na zewnątrz wiły się ulice Montmartre’u pod górę do bazyliki Sacré-
Cœur i w dół do placu Pigalle. Westchnęła lekko, gdy pomyślała, jak tu
ładnie i jak się cieszy, że razem odbywają tę podróż. James leżał już po
swojej stronie łóżka z wygodnie założoną jedną nogą na drugiej i książką w
ręku. Andrea była zwrócona do niego plecami, ale mimo to mogłaby
szczegółowo opisać, jak wyglądał w tej chwili. Ciemne, rozczochrane
włosy, które ciągle wpadały za okulary, przesłaniały mu widok. Długie,
mocne nogi skryte pod ciemnymi chinosami. Koszulka z krótkim rękawem
kupiona okazyjnie na pchlim targu w Kopenhadze, gdzie byli razem kilka
lat temu. Miał pełne, ciemnoczerwone wargi, które prawie zawsze układały
się do krótkich słów i wyszeptywały opowiadanie, kiedy czytał.
To w tych szepczących wargach, jego uroku i nieprawdopodobnym
poczuciu humoru zakochała się jedenaście lat temu. Gdy zobaczyła go po
raz pierwszy, czytał coś w małej kafejce w Malmö. Weszła, żeby kupić
sobie czarną kawę po drodze na randkę w ciemno, którą bez pytania
zorganizowała jej przyjaciółka. Gdy go mijała ze słuchawkami w uszach,
zobaczyła, jak wargi mu się poruszają i w stresie spytała „Co?” troszeczkę
za głośno. Wyjęła słuchawki, a on – James – spojrzał na nią z
zaskoczeniem.
– Mówiłeś coś, tak? – ciągnęła, a on uśmiechnął się rozbawiony, nie
rozumiejąc, o co jej chodzi. Nie dało się oprzeć wzajemnemu przyciąganiu.
Oboje to poczuli. I właśnie dlatego Andrea usiadła tego dnia przy jego
stoliku, skazując swojego partnera z randki w ciemno na samotne siedzenie
w pubie, gdzie mieli się spotkać.
James wyciągnął ramiona i chwycił Andreę w talii. Dziewczyna
powróciła ze wspomnień do rzeczywistości. Z powrotem do Paryża,
szerokiego łóżka w hotelowym pokoju i jego ramion. Położyła się obok
niego i z policzkiem opartym o jego twardą pierś wciągnęła męski zapach
czystej bawełny, papierosowego dymu i słodkiego potu. Wąchał jej kark,
chowając twarz w długich kaskadach jej włosów.
– Kocham twoje włosy – wymruczał. Obróciła do niego twarz i
pocałowali się. Oboje prawie wstrzymali oddech. Już jest blisko. Zaraz
będą uprawiać seks. Jakby tęsknili za bliskością, lepką skórą i gorącymi
pocałunkami. We własnych ramionach byli tak bardzo na swoim miejscu i
dokładnie wiedzieli, co sprawiało, że druga strona się podniecała i że szła
na całość. Było tak bezpiecznie, tak… nudno. Gdy tak leżeli w swoich
ramionach, przyłapali się na tym, że mają nadzieję na jakieś wydarzenie.
Cokolwiek. Oczywiście żadne z nich nie wypowiedziało tego życzenia na
głos, ale gdy rozległo się pukanie do drzwi i przyniesiono im powitalne
wino, oboje odetchnęli z ulgą.
Żadne z nich nie podjęło inicjatywy, żeby zacząć tam, gdzie skończyli.
Zamiast tego pili czerwone wino, jedli ser i planowali następny dzień.
Sporządzili długą listę wszystkich miejsc, które chcieli zobaczyć,
wszystkich restauracji, które chcieli odwiedzić, i wszystkich parków, w
których chcieli pospacerować. Gdy wino się skończyło, za oknem zrobiło
się już ciemno. Oboje byli zmęczeni po długim dniu podróży i Andrea
zaczęła się przygotowywać do snu. W pokoju było gorąco, James czuł, jak
się obrzydliwie klei. Gdy Andrea się położyła, zawołał przez ramię:
„Wezmę prysznic” i zamknął za sobą drzwi łazienki. Popatrzył na swoje
odbicie w lustrze. Zdjął okulary i położył je na umywalce. Jego własny
widok nieco się rozmazał, ale mimo to mógł rozróżnić wyraźne mięśnie
brzucha i jak ciemne włosy wędrowały od szerokiej piersi po linii prostej
do pępka i dalej do bokserek. Powoli je opuścił i wyszedł z nich. Odkręcił
wodę i pozwolił jej przez chwilę płynąć, zanim wszedł pod jej strumień.
Letnia woda cudownie chłodziła rozgrzaną skórę. Przeciągnął długimi
rękami po twarzy, poprowadził je niżej i głośno westchnął.
Andrea leżała cicho w łóżku i czekała, aż woda zacznie płynąć. Gdy
usłyszała odkręcanie, zrzuciła z siebie kołdrę i podbiegła do walizki, skąd
wygrzebała mały wibrator. Musiała się odprężyć. Całe ciało było napięte i
przyjemny orgazm był dokładnie tym, czego było jej trzeba po długim dniu
podróży. Ułożyła się pod kołdrą, cicho wsłuchała w szum wody płynącej
pod prysznicem, po czym włączyła wibrator. Jedną ręką z wprawą odsunęła
majtki i przyłożyła wibrator do łechtaczki. Wibracje ją rozgrzały.
Pulsowały wspaniale na jej wrażliwej skórze, a gdy zamknęła oczy,
wyobraziła sobie, że to czyjś gorący, twardy język wywołuje to doznanie.
Uśmiechnęła się do siebie, gdy powróciła do swoich fantazji – tych, które
zawsze snuła, gdy się masturbowała i chciała szybko dojść. Zaczyna się
zawsze tak samo: jest na domowej imprezie, widzą się nawzajem przez
tłum ludzi, wreszcie on zaczyna się do niej zalecać. Góruje nad nią, jest
duży i umięśniony. Jego wargi układają się w wesoły uśmiech.
– Chodź – mówi. Gra niewinną, ale w głębi duszy chce go mieć. Bierze
ją za rękę i prowadzi przez korytarz do pokoju z dużym łóżkiem
małżeńskim. Tam ją całuje, najpierw delikatnie, ale potem łapie za włosy i
ciągnie, żeby jej podbródek powędrował w górę. Patrzy na niego, a on
patrzy na nią. A potem całuje ją znowu, tym razem drapieżniej. Wolną ręką
przesuwa palcami od jej prawego kolana pod spódnicę. Drży w jego
ramionach, ale on trzyma mocno, nigdzie mu nie ucieknie.
Gdy dwadzieścia minut później James wrócił i się położył, zmęczony i z
zaczerwienionymi policzkami, Andrea leżała już w łóżku i udawała, że śpi.
Miała szybki puls i próbowała oddychać spokojnie w obawie, że zostanie
zdemaskowana. Żadne z nich nie podejrzewało, co zrobiło drugie, i
zwróceni do siebie plecami – w pozycji, w której zawsze spali – oboje
zasnęli blisko siebie.
Kolejny dzień zaczął się typowo à la française. W każdym razie tak, jak
wyobrażali sobie rozpoczynanie dnia przez Francuzów – od mocnej czarnej
kawy, słodkiego soku pomarańczowego, świeżo upieczonej bagietki i
croissantów z dżemem truskawkowym. Andrea i James wstali wcześnie.
Minęła ciężki atmosfera poprzedniego wieczoru, byli podekscytowani i
siedzieli z głowami blisko siebie, gdy omawiali, jak będzie wyglądać dzień.
Lista miejsc wydłużyła się od wczoraj, więc jeśli mieli ze wszystkim
zdążyć przed końcem tygodniowego pobytu, trzeba było ruszać. Zjedli
croissanty i dopili resztę kawy. Wyszli z hotelu, trzymając się za ręce. Ktoś
obcy byłby przekonany, że są świeżo zakochaną parą, nadal upojoną
wzajemną bliskością.
Późne lato przeszło właśnie w kolejną porę roku, Paryż w jesiennej
szacie był dokładnie taki, jak sobie wyobrażali. Nadal można było nosić
cienkie koszulki, ale dało się wyczuć wspaniałą rześkość w wietrze, który
wprawiał w szelest barwne liście na wierzchołkach platanów. Wczesny
ranek zaczęli od wejścia na Sacré-Cœur – najwyższy punkt w Paryżu. Z
góry widzieli całe miasto i patrzyli, jak budzi się do życia. James
uśmiechnął się, gdy zobaczył Andreę zachwycającą się widokiem.
Pomyślał, jak bardzo ją kocha i jak bardzo się cieszy, że wybrali się razem
w tę podróż. Ale wspomnienia z poprzedniej nocy nadal nie dawały mu
spokoju. Skłamałby, gdyby stwierdził, że wszystko się między nimi
układało, a zwłaszcza że układało się im życie seksualne. Poprzedni
wieczór, gdy całowali się w łóżku, był porażką. Poczuł taką ulgę, gdy
przeszkodziła im obsługa pokojowa. Za każdym razem, gdy on i Andrea
uprawiali ostatnio seks, wszystko wyglądało dokładnie tak samo. Andrea
na dole, James na górze – na misjonarza. Jej oczy zamknięte, dokładnie
tak, jakby czekała, aż będzie po wszystkim. Uprawianie seksu było chyba
smutniejsze niż jego brak. Fantazjował o zdominowaniu kogoś. Miał dosyć
misjonarza, tego, że Andrea tylko leżała i wyglądała na zakłopotaną. Chciał
coś poczuć i sprawić, by ona coś poczuła. Ale jego dzikie fantazje i
życzenia, żeby ciągnąć, gryźć, drapać i bić, nie pasowały do Andrei. Może
problemem było to, że za bardzo myślał o niej, że darzył ją szacunkiem?
Paryż dobrze im zrobił. W ciągu dnia oboje naprawdę dobrze się bawili.
Rozmawiali, śmiali się i wygłupiali, jakby znowu mieli po dwadzieścia
pięć lat. Jedli crêpe, wypili mnóstwo filiżanek kawy, zjedli bagietkę do
widoku na wieżę Eiffla oraz spacerowali wzdłuż Sekwany i wokół katedry
Notre Dame. Zapomnieli o przygotowanej liście miejsc – jeździli tam,
dokąd chcieli, i kiedy mieli na to ochotę, a gdyby poprowadzić na mapie
czerwoną linię między tymi wszystkimi miejscami, które odwiedzili,
przypominałaby krwiobieg. Nic ich nie krępowało, Andrea cieszyła się
tym, jak rozluźniona może być w jego towarzystwie. O ile tylko mieli na
sobie ubrania.
Tego wieczoru siedzieli w eleganckiej restauracji i powoli opróżniali
butelkę czerwonego wina. Czuli zmęczenie nóg od chodzenia i stania przez
cały dzień oraz w głowach od tych wszystkich niesamowitych wrażeń,
jakie zaoferował im Paryż. W pewnym momencie nad stolikiem zawisła
niezręczna cisza. James dłubał w pieczywie, a Andrea gorączkowo
uaktualniała Instagrama. Było tak, jakby w ciągu dnia poruszyli wszystkie
tematy do rozmowy, jakby nie mieli sobie już nic do powiedzenia. Z
zażenowaniem uświadomili sobie, jak inne pary trzymały się za ręce i
szeptały poufale, i jak sztywno zachowywali się w porównaniu z nimi.
Kelnerka właśnie przyjęła ich zamówienie – dwa razy moules-frites,
specjalność zakładu – i odeszła od stolika, gdy to się stało.
– Uprawiamy za mało seksu i nie wiem, czy pora to skończyć, czy mam
sypiać z kimś innym za twoimi plecami? – słowa wylały się z Jamesa
rwącą falą. Gdy głośno wybrzmiały, od razu pożałował. – Chodzi mi o to…
Pamiętasz, jak się spotkaliśmy? Nie mogliśmy bez siebie wytrzymać,
kochaliśmy się kilka razy dziennie. I było dobrze, w sensie seks. A teraz…
Nie wiem, Andrea… – ciągnął ostrożnie.
Zapadła ciężka do zniesienia cisza. Wbiła wzrok w stół, a on nie
wiedział, czy zaraz zacznie płakać, czy wybuchnie w napadzie wściekłości
tu i teraz, w tej eleganckiej francuskiej restauracji. Spodziewał się
odpowiedzi: „O czym ty mówisz, do cholery? Mieliśmy po dwadzieścia
dwa lata. Wtedy to było zupełnie co innego. Niedługo będziemy mieć
trzydzieści pięć, u diabła. Mam pracę i mam dom, o który trzeba dbać. Nie
możesz oczekiwać, że przez cały czas będę miała ochotę albo że w ogóle
będę miała siłę. Nie masz pieprzonego pojęcia, jak ja się czuję!”.
Dlatego był w szoku, gdy zamiast tego odpowiedziała:
– Wiem, to nie działa. Potrzebuję czegoś więcej.
Patrzyli sobie głęboko w oczy, oboje jednakowo zszokowani, oboje z
jednakowym poczuciem ulgi. Czuli podobnie. Nic się nie zmieniło, nadal
byli Andreą i Jamesem. Różnica była taka, że po raz pierwszy od wielu lat
byli ze sobą całkowicie szczerzy na temat swoich uczuć.
– No… i co teraz zrobimy? – spytał James z wielką gulą w gardle. – To
koniec?
Kochał ją bardzo i nie był gotowy na zerwanie. Jeszcze nie, nie w ten
sposób. Andrea zastanawiała się w milczeniu. Podeszła młoda kelnerka, u
której wcześniej złożyli zamówienie, i podała im moules-frites.
Uśmiechnęła się do Jamesa, a on odwzajemnił uśmiech. Odrobinę za
szeroki. Andrea widziała, jak bada jej ciało, jak wodzi wzrokiem po linii
dużych piersi, a następnie spuszcza wzrok do kształtnych bioder.
– Chciałbyś się z nią przespać? – spytała, gdy kelnerka postawiła przed
Jamesem parującą miskę. Jego uśmiech zniknął, a on syknął z zaciętością:
– Opanuj się.
Kelnerka szybko odeszła.
– Nie, mówię serio. Czy chciałbyś się z nią przespać? Jest ładna,
widziałam, jak na nią patrzysz.
Andrea patrzyła na niego badawczo.
– O czym ty mówisz? Chcę być z tobą. Tylko z tobą. Nie mogę sypiać z
kim popadnie – odpowiedział, ale sam nie był co do tegoprzekonany.
– Ale to przecież nie działa, James – zaczęła Andrea. – Nie uprawiamy
już wcale seksu, a ja potrzebuję bliskości. Ty też. Najważniejsze jest to, że
się kochamy i chcemy być ze sobą. Nic się nie zmieni między nami, gdy
prześpimy się z kimś innym – ciągnęła łagodnym głosem.
– O czym tym mówisz? – spytał James, gdy moules-frites parowało mu
na okulary.
– Otwieramy nasz związek. Możemy robić dosłownie wszystko, co
chcemy i z kim chcemy. Żadnych reguł – zaczęła Andrea. – Może poza
tym, że obiecujemy sobie potem mówić, co i kiedy robiliśmy. Tego bym
chciała – ciągnęła.
– Otwarty związek? – zapytał zaskoczony.
– Może warto to przetestować, kochanie. Co jeszcze możemy zrobić?
Kocham cię i chcę ci dać wszystko, ale nie mogę, a ty nie możesz dać mi
tego, czego ja potrzebuję. Więc to jedyna szansa, abyśmy oboje mogli coś
przeżyć.
Mówiąc to, była smutna. James wyczuł, że sporo się nad tym
zastanawiała. Może nawet tyle, ile on sam.
– To… nie taki głupi pomysł. Nie wiedział, czy to wino przez niego
przemawiało, czy rzeczywiście mógłby dopuścić do siebie myśl o
otwartym związku. Nie mógł – i nie chciał – wyobrażać sobie Andrei z
kimś innym. Ale naraz pomyślał o wszystkich swoich fantazjach. Jeśli
dałby pozwolenie Andrei, sam miałby wolną rękę, żeby je wprowadzić w
życie.
– Tamta – szepnęła mu Andrea do ucha i wskazała na drugi koniec sali.
Przy barze siedziała wysoka, szczupła kobieta z blond paziem. Jedną nogę
miała nonszalancko zarzuconą na drugą i z irytacją machała stopą. Była
przeciwieństwem drobnej brunetki Andrei.
– Chcę, żeby to była twoja pierwsza – ochrypły głos Andrei przyprawił
go o zawrót głowy. Spostrzegł, jak jej oczy lśniły z podniecenia pod
ciemnymi rzęsami. Uśmiechała się do niego zachęcająco i zdecydowanie.
Żartuje? To ma być jakiś głupi test?
Przedarł się przez pełną salę i podszedł do baru. Cały czas czuł na
plecach wzrok Andrei, gdy obserwowała go z drugiej strony
pomieszczenia. Stanął tuż obok blondynki zatopionej w swoich myślach.
Nie zauważywszy przybysza, który nagle się pojawił, kopnęła go
niechcący, machając stopą. Spojrzała na niego przestraszona.
– Pardon, monsieur! – wykrzyknęła i położyła mu dłoń na ramieniu.
Uśmiechnął się do niej szeroko i położył na jej dłoni swoją. Minęło
zdenerwowanie, jakie czuł, zbliżając się do niej.
– Nie szkodzi. Co pijesz? Stawiam następny kieliszek – powiedział z
pewnością siebie, o którą w ogóle się nie podejrzewał. Zamówił dwie
lampki czerwonego wina i usiadł obok, nie odrywając od niej ani na chwilę
swojego wygłodniałego wzroku. Zauważył, jak się denerwowała pod jego
spojrzeniem, jak trzęsła się jej lekko ręka, gdy przysuwała kieliszek wina
do pomalowanych na czerwono warg i jak sztywniała za każdym razem,
gdy przypadkiem muskał jej kolano swoim.
Andrea obserwowała, jak James rozmawia z kobietą. Zastanawiała się,
co powiedział, i już miała się rozmyślić – podejść i poprosić, by wrócił –
gdy oboje odwrócili się i spojrzeli na nią. James wskazał Andreę, szepcząc
coś do ucha kobiety. Co takiego powiedział? Blondynka popatrzyła
wielkimi oczami na Andreę, która odwzajemniła spojrzenie. Przez
okamgnienie zrobiła się niemal zazdrosna, ale przełknęła dumę i
uśmiechnęła się ciepło do tamtej kobiety. Uniosła dłoń i pomachała, po
czym nadal obserwowała narzeczonego i jego flirtowanie. Zobaczyła, że
James wstaje, a kobieta idzie za nim. Razem wyszli z baru, a ręka Jamesa
spoczywała na jej lędźwiach. Nawet za siebie nie spojrzał. Andrea poczuła
nieprzyjemny dreszcz. Przygryzła wargę, zastanawiając się, dokąd pójdą i
co będą robić.
Wsiedli do ubera i przejechali całą drogę do hotelu, nie mówiąc ani
słowa. Jego ręka spoczywała na jej kolanie, skóra przylegała do skóry, a on
myślał, że teraz to się dzieje. W końcu. Gdyby nie ciemność panująca w
samochodzie, byłoby widać, jak fiut Jamesa zesztywniał w spodniach, gdy
przesuwał dłonią w górę jej długiego uda. Jej czerwone wargi rozchyliły
się, zamknęła oczy. Paryż przemykał za oknami samochodu. Poświęcił
Andrei przelotną myśl, gdy wpuszczał kobietę do ich pokoju, ale gdy drzwi
zamknęły się za nimi, na zewnątrz pozostały zarówno odgłosy miasta, jak i
myśli o narzeczonej. Pokój wypełnił się głuchą ciszą, którą przerywał
jedynie nerwowy oddech kobiety.
Andrea rozsiadła się na krześle i nadal sączyła czerwone wino. Ledwo
mogła uwierzyć, że faktycznie to zrobili, i że Jamesowi tak szybko udało
się poderwać tą kobietę. Uśmiechając się, obracała kieliszek w dłoniach i
rozglądała się z roztargnieniem po barze. Jej wzrok napotkał parę ciemnych
oczu kilka stolików dalej. Mężczyzna uniósł szklankę nad stołem i
uśmiechnął się do niej wymownie. Pokiwała wesoło i podniosła kieliszek w
odpowiedzi na pozdrowienie. Zdawało się, że wziął to za zielone światło,
ponieważ wstał i zaczął iść w jej stronę. Bez słowa usiadł obok, nadal ze
swym krzywym uśmiechem. Wziął łyk piwa, po czym odstawił je na stolik
z lekkim stukiem.
– Nie mogłem nie zauważyć wcześniej ciebie i twojego… partnera –
powiedział cicho. – I jak cię tu zostawił całkiem samą dla kobiety, która
nawet w połowie nie jest tak ładna jak ty.
Jego brązowe oczy napotkały jej niebieskie spojrzenie. Poczuła gorąco
na policzkach. Mężczyzna miał ciemną, starannie przystrzyżoną brodę i
schludnie zaczesane włosy. Mocne przedramiona były ozdobione
tatuażami, mogła sobie wyobrazić, jak znikają pod grubą dżinsową koszulą
z podwiniętymi rękawami. Widział, jak przebiega po nim wzrokiem. Jego
uśmiech rozszerzył się tak, że zobaczyła rząd białych zębów między
ciemnymi wargami.
– Zastanawiałem się, co on sobie myśli – ciągnął mężczyzna.
– Właśnie weszliśmy w otwarty związek – wyrzuciła z siebie Andrea i
zobaczyła, jak oczy obcego mężczyzny się rozszerzają.
James usiadł na brzegu łóżka i mocno chwycił kobietę za blond włosy. Jej
czerwone wargi zamknęły się wokół jego twardego kutasa, a on poczuł, jak
wilgotny język idealnie otacza żołądź i trzon jego penisa. To on miał
kontrolę, on narzucał tempo.
– Spójrz na mnie – syknął i kobieta popatrzyła na niego, podczas gdy
sztywny członek penetrował jej usta. Szminka rozmazała się dookoła i za
każdym razem, gdy przypadkiem uderzał za daleko w głąb gardła, jej oczy
wypełniały się łzami. Poczuł, że zbliża się do orgazmu. Jej sarnie oczy w
połączeniu z tymi ustami – tego było za wiele. Szybko pociągnął ją za
włosy i siłą obrócił jej twarz w górę, a jego fiut drżał gwałtownie, gdy
opuścił jej ciepłe, mokre usta. Ale nie mógł dojść. Jeszcze nie. Na jej
drżącym podbródku było pełno śliny zmieszanej ze śluzem i bladymi
resztkami szminki. Nie myśląc wiele, pochylił się i posmakował jej warg,
lizał ją po brodzie i wodził językiem po policzku. Cicho pod nim
pojękiwała.
Następnego dnia spotkali się na śniadaniu tak jak poprzedniego poranka.
James siedział już przy stole i czekał, gdy nadeszła Andrea. Miała na sobie
ubrania z zeszłego wieczoru. Uśmiechnął się uśmiechem, którego Andrea
nie widziała u niego parę lat. Sama promieniała pewnością siebie.
Naprawdę błyszczała. James spojrzał na nią i pomyślał, że nigdy nie kochał
jej bardziej niż właśnie teraz.
Najpierw się zaniepokoił, gdy Andrea nie pojawiła się tej nocy.
Wyobrażał sobie, że będzie się trzymała z daleka od hotelu przez co
najmniej kilka godzin. Ale całą noc? Czas mijał, a on zastanawiał się, czy
by do niej nie zadzwonić albo nie wszcząć poszukiwań. Kto wie, co się
może przydarzyć samej, ładnej i podpitej kobiecie w Paryżu. A jednak coś
go powstrzymało, cichy głos gdzieś w głowie szeptał, że jest bezpieczna.
Sądząc po jej dzisiejszym blasku, miała równie udaną noc co on.
– Muszę iść na górę i wziąć prysznic – powiedziała z uśmiechem po
cichym i spokojnym śniadaniu. James położył jej rękę na lędźwiach,
dokładnie tak, jak tamtej kobiecie poprzedniego wieczoru, i poszli razem
do pokoju. Gdy weszli, stracili wątek. James opuścił rękę. Podniósł ją
znowu, przeciągnął po rozwichrzonych czarnych włosach i uśmiechnął się
nerwowo. Andrea pospieszyła do łazienki i za zamkniętymi drzwiami
zsunęła ubrania. Czarne majtki były pełne zaschniętej spermy zmieszanej z
jej kobiecymi sokami. Ten widok sprawił, że zrobiło jej się gorąco. Co za
noc.
Kiedy zeszłego wieczoru tajemniczy mężczyzna położył dłoń na jej
kolanie, było już po niej. A nawet wcześniej. To, że ją obserwował, a
potem do niej podszedł, usiadł bez zaproszenia i zaczął pytać o rzeczy,
które go właściwie nie dotyczyły – sprawiło, że szybko się poddała.
Zaledwie kilka minut później siedzieli w taksówce wtuleni w siebie, jadąc
w kompletnie niewłaściwym kierunku – do niego. W jego wzroku było coś,
co dawało jej odczuć, że właściwie nie ma wyboru – była całkowicie w
jego posiadaniu – i właśnie tego pragnęła. Po przybyciu do jego kawalerki
zaczęła się denerwować. Krążył wokół niej jak drapieżnik gotowy
zaatakować w każdej sekundzie, a ona nie wiedziała, czy ma nadstawić
karku, czy biec do drzwi. Zauważył jej niepokój i uśmiechnął się do niej.
Niemal po ojcowsku. Ale jego oczy ostrzegały przed tym, co miało
nastąpić.
– Idź do łóżka – rozkazał jej, a ona bez słowa wykonała polecenie.
Poszedł za nią i stanął zaledwie kilka centymetrów dalej. Po chwili wsunął
jej po udzie pod spódnicę swoją wielką rękę. Drżała pod jego dotykiem i
wyrzucała z siebie krótkie, urywane sapnięcia, gdy dotarł do krawędzi
majtek. Już miał wsunąć pod nie palec, gdy opuścił rękę. Kilka sekund
później leżała ciśnięta na łóżko z kolanami podciągniętymi w powietrzu,
majtkami odsuniętymi na bok i jego językiem głęboko zanurzonym w
mokrej cipce. Rzucił się na nią i wgryzł z takim apetytem, że zabrakło jej
tchu. Język wirował wokół łechtaczki, wsuwał się w nią i wysuwał. Mocno
ssał jej wargi sromowe i drapał zębami o najbardziej wrażliwe partie.
Wykrzyknęła w czystej rozkoszy i ścisnęła nogi, ale jego ręce przycisnęły
kolana mocniej i przytrzymały ją na miejscu. Nie mogła się ruszyć, nie
dało się umknąć jego językowi i temu, co z nią robił. Czuła, jak się zbliża,
szybko i gwałtownie. Dobrze znane uczucie orgazmu, które narasta. Jak
napinają się wszystkie mięśnie brzucha i nóg, jak cała cipka zaczyna
pulsować i wykonywać skurcze. Jak ustaje kontrola, a ona poddaje się
całkowicie i bez reszty. Jak się godzi na zatracenie. Mruczał głośno, gdy
doszła gwałtownie w jego ustach. Kilka sekund później otworzyła oczy i
napotkała jego dziki z podniecenia wzrok. Oblizał się, gdy z rozłożonymi
nogami poprosiła, żeby ostro ją zerżnął.
James usiadł na łóżku i czekał, gdy Andrea się kąpała. Pokojówka nie
zdążyła jeszcze pościelić, a on uśmiechnął się na ten widok. Prześcieradła
się pogniotły, a poduszki leżały w nieładzie. Kilka rzuconych na podłogę,
inne w nogach łóżka. Na białej pościeli było widać ślady czerwonej
szminki – a może to była krew? Wyglądało prawie tak, jakby w łóżku
rozegrała się walka, i na swój sposób tak właśnie było. Blondynka, której
imienia nadal nie znał, dała mu wszystko. Robiła wszystko, o co poprosił, i
pozwoliła mu wyszaleć się na swoim ciele. Nigdy w życiu nie widział,
żeby kobieta przeżywała taką rozkosz, i nigdy nie udało mu się sprawić, by
krzyczała, mając orgazm za orgazmem, orgazm za orgazmem. James
poczuł, jak jego fiut znowu zaczął sztywnieć. Westchnął z zażenowaniem.
Nigdy nie dochodził tak intensywnie i w tak krótkich odstępach jak tej
nocy. Jajka się skurczyły i musiał włożyć rękę do spodenek, żeby je
rozmasować. Dotyk sprawił, że jęknął. Rzucił okiem na zamknięte drzwi
łazienki. Były zamknięte na klucz?
James wśliznął się do zaparowanej łazienki, zakamuflowany przez parę
i dźwięk wody uderzającej o kafelki. Przez szkło zobaczył jasnobrązową
skórę Andrei. Jej podbródek był uniesiony, a oczy zamknięte. Jedną ręką
masowała piersi i brodawki, aż zesztywniały. Druga ręka pracowała między
nogami. James widział, jak dwoma palcami krążyła wokół łechtaczki, raz
ją przyciskając, a raz głaszcząc. Widok spowodował, że fiut drgnął w
niekontrolowany sposób. Myślała o tym, co zdarzyło się w nocy?
Bezszelestnie zdjął z siebie ubrania i stanął za nią. Gdy się zorientowała, że
nie jest sama, krzyknęła, ale James zdążył położyć rękę na jej ustach i
stłumić jej krzyk. Drugą ręką pieścił jej brzuch i ciasno przycisnął jej ciało
do swojego. Poczuła jego twardość na swoich pośladkach i jęknęła, w
połowie z zaskoczenia, a w połowie od cudownego doznania.
– Miałaś udaną noc? – wyszeptał jej do ucha, przesuwając rękę do
spuchniętego sromu. – Mhm, zdaje się, że chyba tak – mruczał głucho. Nie
mógł się dłużej powstrzymać. Był tak niesamowicie podniecony, że nie
zdołał pomyśleć, jakie uczucia mogłaby u niej ewentualnie wywołać jego
gwałtowność. Górę wzięło coś zwierzęcego. Puścił jej usta i chwycił długie
włosy, które owinął sobie raz wokół dłoni. Z szarpnięciem pociągnął je do
tyłu, a jednocześnie wsunął w nią dwa palce, mocno i brutalnie. Zajęczała
głośno na cały prysznic, który stłumił dźwięk. Pieścił ją, aż nie mogła ustać
na własnych nogach, aż poczuł, jak się uginają pod jej ciałem. Nie pozwolił
jej się pozbierać, tylko puścił włosy i pochylił ją do przodu, mocno
ściskając jej biodra.
Przez moment jedynie ją obserwował, patrzył, jak wdech za wdechem
płuca wciągają gorące, wilgotne powietrze i jak nadal trzęsą się pod nią
nogi. A potem opuścił się za nią na kolana i rozchylił jej pośladki. Gdy
język dotarł do odbytu, przez ciało Andrei przeszedł jakby prąd.
– Nie tam! – wydyszała z przerażeniem. Była w zupełnie innym świecie
przez gorąco połączone z orgazmem, który miała kilka sekund temu, i nie
wiedziała, czego się spodziewać, ale z pewnością nie tego. Próbowała się
wyrwać, niesamowicie zawstydzona, ale chwyt Jamesa wokół jej bioder
stał się mocniejszy, a gwałtowny ruch sprawił jedynie, że język wsunął się
głębiej między pośladki. Andrea myślała, że to tak poniżające, tak strasznie
niewłaściwe. Nie może lizać jej tam. Głośno pojękiwała, czując, jak jej
ciało poddaje się tym zabiegom. Jeśli był gwałtowny wcześniej, teraz było
niemal delikatnie. Jego gorący, twardy język wywołał mimo wszystko
cudowne uczucie. Zamknęła oczy i pozwoliła językowi krążyć wokół jej
otworu, posuwać się najpierw delikatnie, a potem zdecydowanie.
Rozchyliła nawet nogi i pozwoliła koniuszkowi wśliznąć się do środka. Jak
coś, co było tak niewłaściwe, mogło być tak wspaniałe? Gdy James poczuł,
jak Andrea się rozluźnia i pozwala mu wchodzić coraz głębiej, zaczął
pieścić jej pachwiny. Jedna ręka powędrowała do jej spuchniętej cipki i od
razu znalazła łechtaczkę. Podczas gdy językiem pieścił ją tam z tyłu,
masował ten właściwy punkt kciukiem. Chciał doprowadzić ją do
szczytowania jeszcze raz, a potem weźmie ją ostro i szybko. Już była
blisko. Czuł, jak pulsowała mu pod palcami, słyszał, z jakim wysiłkiem
nabierała powietrza. Gdy szczytowała, dostała skurczy na całym ciele.
Odbyt uderzał o jego język, a z ust wydobył się krzyk ulgi.
A potem nadszedł cios. Wsunął sztywnego fiuta do jej ciasnej, mokrej
cipki z taką siłą, że znowu wykrzyknęła. Przez cały czas, gdy James
skupiał się na Andrei, jego fiut zesztywniał jeszcze bardziej, i gdy w końcu
w nią wszedł, ledwo mógł wstrzymać orgazm. Czuł, że ma dla siebie tylko
kilka sekund, ale to nie był problem. Doprowadzenie Andrei do takiego
krzyku to była rozkosz sama w sobie. Trzymał mocno jej biodra i posuwał.
Za każdym razem, gdy jego fiut w nią wjeżdżał, czuł, jak wypełnia ją całą.
Było tak, jakby jego kutas został stworzony właśnie po to, żeby ją pieprzyć.
Przy każdym ostrym uderzeniu Andrea myślała, że upadnie. Mocno więc
wsparła się na wyłożonej kafelkami ścianie, by jej nie popchnął prosto na
nią. Jęczała głośno i nagle dotarło do niej, że się uśmiecha. Gdy tak stali
pod strumieniami wody z prysznica, która z czasem zaczęła stygnąć, zdała
sobie sprawę, jak wielką czerpie z tego przyjemność i jak się cieszy, że to
właśnie James za nią stoi.
– James – pojękiwała raz za razem, gdy zwiększał tempo. James uniósł
głowę, oczy powędrowały do tyłu, a z jego gardła wydobył się dudniący
odgłos, niemal ryk. Nie przestawał posuwać, powoli, lecz mocno, gdy
wypełniał wnętrze Andrei gorącym nasieniem, jęcząc zrozkoszy.
– Co to było, u diabła? – wystękała zmęczona Andrea do jego nagiej piersi,
gdy w końcu zakręcili prawie zimną już wodę.
W nagłej ciszy po tym, jak oboje doszli, James jakby otrzeźwiał.
Zorientował się, co zrobił – jak mocno ciągnął ją za włosy, jak jego palce
wpijały się w jej biodra i jak rozkoszował się jej ciałem, w ogóle nie
myśląc, czego chce ona. Pewnie, doprowadził ją do orgazmu, ale był
wobec niej gwałtowny. Zbyt gwałtowny.
Położył jej ręce na ramionach i spojrzał głęboko w oczy z wyrazem
żalu.
– Przepraszam, Andrea, ja… nie wiem, co… – zaczął, ale nie
dokończył, bo Andrea wtrąciła:
– Skąd to nagłe olśnienie, co lubię w seksie?
James zaśmiał się zaskoczony.
– Co? – o czym ona mówi? Andrea zawsze lubiła przytulanie, długie
pocałunki i romantykę. Seks waniliowy. Nie taki jak przedchwilą.
Uśmiechnęła się do niego szeroko i mówiła dalej:
– Nigdy ci przecież nie mówiłam o swoich fantazjach, o tym, co lubię.
Zawsze byłeś w łóżku taki apatyczny… Przepraszam, ale to prawda. I
nagle przychodzisz i ciągniesz mnie za włosy, liżesz mnie tam i ostro
pieprzysz. Co się stało? – szeptała z zaczerwienionymi policzkami. James
popatrzył na nią zszokowany i nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać.
Tego dnia wyszli z pokoju tylko po to, żeby zjeść. Paryż za oknami żył
dalej swoim życiem, ale ledwo zdawali sobie z tego sprawę. Najpierw ze
szczegółami opowiedzieli sobie o swojej nocy, czym tak się podniecili, że
znowu rzucili się na siebie. Na nowo odkrywali własne ciała i nadrabiali
jedenastoletnie tłumienie cielesności. Napięcie ostatniej nocy coś w nich
odmieniło. Nie odsunęli się od siebie, przeciwnie, ich nocne odkrycia
sprawiły, że się do siebie zbliżyli. Wygłodniali siebie, raz za razem
doprowadzali się nawzajem do orgazmu.
Podczas paryskich nocy realizowali swoje fantazje z obcymi ludźmi,
aby za dnia rozkoszować się sobą. Gdy wracali do domu tydzień później,
byli bardziej zakochani niż kiedykolwiek wcześniej. Oboje wiedzieli, że
niezależnie od rozkoszy, jakie przeżyli w tym czasie z innymi, nic nie
równało się z ich byciem razem. Podczas tego urlopu nie zobaczyli dużo
więcej Paryża, ale gdy rodzina i przyjaciele pytali o tydzień w mieście
miłości, odpowiadali, że dokonali wielkich odkryć i że była to najlepsza
podróż w ich życiu.
Om Poliamoria w Paryżu - opowiadanie
erotyczne
“Całuje ją, najpierw delikatnie, ale potem łapie za włosy i ciągnie je lekko
w dół, żeby jej podbródek powędrował w górę. Patrzy na niego, a on patrzy
na nią. A potem całuje ją znowu, tym razem drapieżniej. Wolną ręką
przesuwa palcami od jej prawego kolana pod spódnicę. Ona drży w jego
ramionach, ale on trzyma mocno, nigdzie mu nie ucieknie.”
Życie seksualne Jamesa i Andrei jest nudne i przewidywalne. Oboje marzą
o napięciu i dzikiej rozkoszy, ale nigdy nie wypowiadali na głos swoich
pragnień. Gdy podczas urlopu w Paryżu decydują się na otwarty związek,
po raz pierwszy wprowadzają w życie fantazje seksualne z zupełnie
obcymi ludźmi. Wkrótce okazuje się, że to, co myśleli o sobie nawzajem,
zupełnie rozmija się z prawdą. Jak dobrze można się znać po jedenastu
latach związku?
Lisa Vild Poliamoria w Paryżu - opowiadanie erotyczne Lust
Poliamoria w Paryżu - opowiadanie erotyczne Przełożył Emil Chłabko Tytuł originału Polyamori i Paris Copyright © 2018, 2019 Lisa Vild i LUST Wszystkie prawa zastrzeżone ISBN: 9788726221831 1. Wydanie w formie e-booka, 2019 Format: EPUB 2.0 Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą LUST oraz autora.
Poliamoria w Paryżu Andrea usiadła na miękkim hotelowym łóżku i wyjrzała przez niewielkie okno. Na zewnątrz wiły się ulice Montmartre’u pod górę do bazyliki Sacré- Cœur i w dół do placu Pigalle. Westchnęła lekko, gdy pomyślała, jak tu ładnie i jak się cieszy, że razem odbywają tę podróż. James leżał już po swojej stronie łóżka z wygodnie założoną jedną nogą na drugiej i książką w ręku. Andrea była zwrócona do niego plecami, ale mimo to mogłaby szczegółowo opisać, jak wyglądał w tej chwili. Ciemne, rozczochrane włosy, które ciągle wpadały za okulary, przesłaniały mu widok. Długie, mocne nogi skryte pod ciemnymi chinosami. Koszulka z krótkim rękawem kupiona okazyjnie na pchlim targu w Kopenhadze, gdzie byli razem kilka lat temu. Miał pełne, ciemnoczerwone wargi, które prawie zawsze układały się do krótkich słów i wyszeptywały opowiadanie, kiedy czytał. To w tych szepczących wargach, jego uroku i nieprawdopodobnym poczuciu humoru zakochała się jedenaście lat temu. Gdy zobaczyła go po raz pierwszy, czytał coś w małej kafejce w Malmö. Weszła, żeby kupić sobie czarną kawę po drodze na randkę w ciemno, którą bez pytania zorganizowała jej przyjaciółka. Gdy go mijała ze słuchawkami w uszach, zobaczyła, jak wargi mu się poruszają i w stresie spytała „Co?” troszeczkę za głośno. Wyjęła słuchawki, a on – James – spojrzał na nią z zaskoczeniem. – Mówiłeś coś, tak? – ciągnęła, a on uśmiechnął się rozbawiony, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Nie dało się oprzeć wzajemnemu przyciąganiu. Oboje to poczuli. I właśnie dlatego Andrea usiadła tego dnia przy jego stoliku, skazując swojego partnera z randki w ciemno na samotne siedzenie w pubie, gdzie mieli się spotkać. James wyciągnął ramiona i chwycił Andreę w talii. Dziewczyna powróciła ze wspomnień do rzeczywistości. Z powrotem do Paryża, szerokiego łóżka w hotelowym pokoju i jego ramion. Położyła się obok niego i z policzkiem opartym o jego twardą pierś wciągnęła męski zapach czystej bawełny, papierosowego dymu i słodkiego potu. Wąchał jej kark, chowając twarz w długich kaskadach jej włosów. – Kocham twoje włosy – wymruczał. Obróciła do niego twarz i pocałowali się. Oboje prawie wstrzymali oddech. Już jest blisko. Zaraz będą uprawiać seks. Jakby tęsknili za bliskością, lepką skórą i gorącymi
pocałunkami. We własnych ramionach byli tak bardzo na swoim miejscu i dokładnie wiedzieli, co sprawiało, że druga strona się podniecała i że szła na całość. Było tak bezpiecznie, tak… nudno. Gdy tak leżeli w swoich ramionach, przyłapali się na tym, że mają nadzieję na jakieś wydarzenie. Cokolwiek. Oczywiście żadne z nich nie wypowiedziało tego życzenia na głos, ale gdy rozległo się pukanie do drzwi i przyniesiono im powitalne wino, oboje odetchnęli z ulgą. Żadne z nich nie podjęło inicjatywy, żeby zacząć tam, gdzie skończyli. Zamiast tego pili czerwone wino, jedli ser i planowali następny dzień. Sporządzili długą listę wszystkich miejsc, które chcieli zobaczyć, wszystkich restauracji, które chcieli odwiedzić, i wszystkich parków, w których chcieli pospacerować. Gdy wino się skończyło, za oknem zrobiło się już ciemno. Oboje byli zmęczeni po długim dniu podróży i Andrea zaczęła się przygotowywać do snu. W pokoju było gorąco, James czuł, jak się obrzydliwie klei. Gdy Andrea się położyła, zawołał przez ramię: „Wezmę prysznic” i zamknął za sobą drzwi łazienki. Popatrzył na swoje odbicie w lustrze. Zdjął okulary i położył je na umywalce. Jego własny widok nieco się rozmazał, ale mimo to mógł rozróżnić wyraźne mięśnie brzucha i jak ciemne włosy wędrowały od szerokiej piersi po linii prostej do pępka i dalej do bokserek. Powoli je opuścił i wyszedł z nich. Odkręcił wodę i pozwolił jej przez chwilę płynąć, zanim wszedł pod jej strumień. Letnia woda cudownie chłodziła rozgrzaną skórę. Przeciągnął długimi rękami po twarzy, poprowadził je niżej i głośno westchnął. Andrea leżała cicho w łóżku i czekała, aż woda zacznie płynąć. Gdy usłyszała odkręcanie, zrzuciła z siebie kołdrę i podbiegła do walizki, skąd wygrzebała mały wibrator. Musiała się odprężyć. Całe ciało było napięte i przyjemny orgazm był dokładnie tym, czego było jej trzeba po długim dniu podróży. Ułożyła się pod kołdrą, cicho wsłuchała w szum wody płynącej pod prysznicem, po czym włączyła wibrator. Jedną ręką z wprawą odsunęła majtki i przyłożyła wibrator do łechtaczki. Wibracje ją rozgrzały. Pulsowały wspaniale na jej wrażliwej skórze, a gdy zamknęła oczy, wyobraziła sobie, że to czyjś gorący, twardy język wywołuje to doznanie. Uśmiechnęła się do siebie, gdy powróciła do swoich fantazji – tych, które zawsze snuła, gdy się masturbowała i chciała szybko dojść. Zaczyna się zawsze tak samo: jest na domowej imprezie, widzą się nawzajem przez tłum ludzi, wreszcie on zaczyna się do niej zalecać. Góruje nad nią, jest duży i umięśniony. Jego wargi układają się w wesoły uśmiech.
– Chodź – mówi. Gra niewinną, ale w głębi duszy chce go mieć. Bierze ją za rękę i prowadzi przez korytarz do pokoju z dużym łóżkiem małżeńskim. Tam ją całuje, najpierw delikatnie, ale potem łapie za włosy i ciągnie, żeby jej podbródek powędrował w górę. Patrzy na niego, a on patrzy na nią. A potem całuje ją znowu, tym razem drapieżniej. Wolną ręką przesuwa palcami od jej prawego kolana pod spódnicę. Drży w jego ramionach, ale on trzyma mocno, nigdzie mu nie ucieknie. Gdy dwadzieścia minut później James wrócił i się położył, zmęczony i z zaczerwienionymi policzkami, Andrea leżała już w łóżku i udawała, że śpi. Miała szybki puls i próbowała oddychać spokojnie w obawie, że zostanie zdemaskowana. Żadne z nich nie podejrzewało, co zrobiło drugie, i zwróceni do siebie plecami – w pozycji, w której zawsze spali – oboje zasnęli blisko siebie. Kolejny dzień zaczął się typowo à la française. W każdym razie tak, jak wyobrażali sobie rozpoczynanie dnia przez Francuzów – od mocnej czarnej kawy, słodkiego soku pomarańczowego, świeżo upieczonej bagietki i croissantów z dżemem truskawkowym. Andrea i James wstali wcześnie. Minęła ciężki atmosfera poprzedniego wieczoru, byli podekscytowani i siedzieli z głowami blisko siebie, gdy omawiali, jak będzie wyglądać dzień. Lista miejsc wydłużyła się od wczoraj, więc jeśli mieli ze wszystkim zdążyć przed końcem tygodniowego pobytu, trzeba było ruszać. Zjedli croissanty i dopili resztę kawy. Wyszli z hotelu, trzymając się za ręce. Ktoś obcy byłby przekonany, że są świeżo zakochaną parą, nadal upojoną wzajemną bliskością. Późne lato przeszło właśnie w kolejną porę roku, Paryż w jesiennej szacie był dokładnie taki, jak sobie wyobrażali. Nadal można było nosić cienkie koszulki, ale dało się wyczuć wspaniałą rześkość w wietrze, który wprawiał w szelest barwne liście na wierzchołkach platanów. Wczesny ranek zaczęli od wejścia na Sacré-Cœur – najwyższy punkt w Paryżu. Z góry widzieli całe miasto i patrzyli, jak budzi się do życia. James uśmiechnął się, gdy zobaczył Andreę zachwycającą się widokiem. Pomyślał, jak bardzo ją kocha i jak bardzo się cieszy, że wybrali się razem w tę podróż. Ale wspomnienia z poprzedniej nocy nadal nie dawały mu spokoju. Skłamałby, gdyby stwierdził, że wszystko się między nimi układało, a zwłaszcza że układało się im życie seksualne. Poprzedni wieczór, gdy całowali się w łóżku, był porażką. Poczuł taką ulgę, gdy
przeszkodziła im obsługa pokojowa. Za każdym razem, gdy on i Andrea uprawiali ostatnio seks, wszystko wyglądało dokładnie tak samo. Andrea na dole, James na górze – na misjonarza. Jej oczy zamknięte, dokładnie tak, jakby czekała, aż będzie po wszystkim. Uprawianie seksu było chyba smutniejsze niż jego brak. Fantazjował o zdominowaniu kogoś. Miał dosyć misjonarza, tego, że Andrea tylko leżała i wyglądała na zakłopotaną. Chciał coś poczuć i sprawić, by ona coś poczuła. Ale jego dzikie fantazje i życzenia, żeby ciągnąć, gryźć, drapać i bić, nie pasowały do Andrei. Może problemem było to, że za bardzo myślał o niej, że darzył ją szacunkiem? Paryż dobrze im zrobił. W ciągu dnia oboje naprawdę dobrze się bawili. Rozmawiali, śmiali się i wygłupiali, jakby znowu mieli po dwadzieścia pięć lat. Jedli crêpe, wypili mnóstwo filiżanek kawy, zjedli bagietkę do widoku na wieżę Eiffla oraz spacerowali wzdłuż Sekwany i wokół katedry Notre Dame. Zapomnieli o przygotowanej liście miejsc – jeździli tam, dokąd chcieli, i kiedy mieli na to ochotę, a gdyby poprowadzić na mapie czerwoną linię między tymi wszystkimi miejscami, które odwiedzili, przypominałaby krwiobieg. Nic ich nie krępowało, Andrea cieszyła się tym, jak rozluźniona może być w jego towarzystwie. O ile tylko mieli na sobie ubrania. Tego wieczoru siedzieli w eleganckiej restauracji i powoli opróżniali butelkę czerwonego wina. Czuli zmęczenie nóg od chodzenia i stania przez cały dzień oraz w głowach od tych wszystkich niesamowitych wrażeń, jakie zaoferował im Paryż. W pewnym momencie nad stolikiem zawisła niezręczna cisza. James dłubał w pieczywie, a Andrea gorączkowo uaktualniała Instagrama. Było tak, jakby w ciągu dnia poruszyli wszystkie tematy do rozmowy, jakby nie mieli sobie już nic do powiedzenia. Z zażenowaniem uświadomili sobie, jak inne pary trzymały się za ręce i szeptały poufale, i jak sztywno zachowywali się w porównaniu z nimi. Kelnerka właśnie przyjęła ich zamówienie – dwa razy moules-frites, specjalność zakładu – i odeszła od stolika, gdy to się stało. – Uprawiamy za mało seksu i nie wiem, czy pora to skończyć, czy mam sypiać z kimś innym za twoimi plecami? – słowa wylały się z Jamesa rwącą falą. Gdy głośno wybrzmiały, od razu pożałował. – Chodzi mi o to… Pamiętasz, jak się spotkaliśmy? Nie mogliśmy bez siebie wytrzymać, kochaliśmy się kilka razy dziennie. I było dobrze, w sensie seks. A teraz… Nie wiem, Andrea… – ciągnął ostrożnie. Zapadła ciężka do zniesienia cisza. Wbiła wzrok w stół, a on nie
wiedział, czy zaraz zacznie płakać, czy wybuchnie w napadzie wściekłości tu i teraz, w tej eleganckiej francuskiej restauracji. Spodziewał się odpowiedzi: „O czym ty mówisz, do cholery? Mieliśmy po dwadzieścia dwa lata. Wtedy to było zupełnie co innego. Niedługo będziemy mieć trzydzieści pięć, u diabła. Mam pracę i mam dom, o który trzeba dbać. Nie możesz oczekiwać, że przez cały czas będę miała ochotę albo że w ogóle będę miała siłę. Nie masz pieprzonego pojęcia, jak ja się czuję!”. Dlatego był w szoku, gdy zamiast tego odpowiedziała: – Wiem, to nie działa. Potrzebuję czegoś więcej. Patrzyli sobie głęboko w oczy, oboje jednakowo zszokowani, oboje z jednakowym poczuciem ulgi. Czuli podobnie. Nic się nie zmieniło, nadal byli Andreą i Jamesem. Różnica była taka, że po raz pierwszy od wielu lat byli ze sobą całkowicie szczerzy na temat swoich uczuć. – No… i co teraz zrobimy? – spytał James z wielką gulą w gardle. – To koniec? Kochał ją bardzo i nie był gotowy na zerwanie. Jeszcze nie, nie w ten sposób. Andrea zastanawiała się w milczeniu. Podeszła młoda kelnerka, u której wcześniej złożyli zamówienie, i podała im moules-frites. Uśmiechnęła się do Jamesa, a on odwzajemnił uśmiech. Odrobinę za szeroki. Andrea widziała, jak bada jej ciało, jak wodzi wzrokiem po linii dużych piersi, a następnie spuszcza wzrok do kształtnych bioder. – Chciałbyś się z nią przespać? – spytała, gdy kelnerka postawiła przed Jamesem parującą miskę. Jego uśmiech zniknął, a on syknął z zaciętością: – Opanuj się. Kelnerka szybko odeszła. – Nie, mówię serio. Czy chciałbyś się z nią przespać? Jest ładna, widziałam, jak na nią patrzysz. Andrea patrzyła na niego badawczo. – O czym ty mówisz? Chcę być z tobą. Tylko z tobą. Nie mogę sypiać z kim popadnie – odpowiedział, ale sam nie był co do tegoprzekonany. – Ale to przecież nie działa, James – zaczęła Andrea. – Nie uprawiamy już wcale seksu, a ja potrzebuję bliskości. Ty też. Najważniejsze jest to, że się kochamy i chcemy być ze sobą. Nic się nie zmieni między nami, gdy prześpimy się z kimś innym – ciągnęła łagodnym głosem.
– O czym tym mówisz? – spytał James, gdy moules-frites parowało mu na okulary. – Otwieramy nasz związek. Możemy robić dosłownie wszystko, co chcemy i z kim chcemy. Żadnych reguł – zaczęła Andrea. – Może poza tym, że obiecujemy sobie potem mówić, co i kiedy robiliśmy. Tego bym chciała – ciągnęła. – Otwarty związek? – zapytał zaskoczony. – Może warto to przetestować, kochanie. Co jeszcze możemy zrobić? Kocham cię i chcę ci dać wszystko, ale nie mogę, a ty nie możesz dać mi tego, czego ja potrzebuję. Więc to jedyna szansa, abyśmy oboje mogli coś przeżyć. Mówiąc to, była smutna. James wyczuł, że sporo się nad tym zastanawiała. Może nawet tyle, ile on sam. – To… nie taki głupi pomysł. Nie wiedział, czy to wino przez niego przemawiało, czy rzeczywiście mógłby dopuścić do siebie myśl o otwartym związku. Nie mógł – i nie chciał – wyobrażać sobie Andrei z kimś innym. Ale naraz pomyślał o wszystkich swoich fantazjach. Jeśli dałby pozwolenie Andrei, sam miałby wolną rękę, żeby je wprowadzić w życie. – Tamta – szepnęła mu Andrea do ucha i wskazała na drugi koniec sali. Przy barze siedziała wysoka, szczupła kobieta z blond paziem. Jedną nogę miała nonszalancko zarzuconą na drugą i z irytacją machała stopą. Była przeciwieństwem drobnej brunetki Andrei. – Chcę, żeby to była twoja pierwsza – ochrypły głos Andrei przyprawił go o zawrót głowy. Spostrzegł, jak jej oczy lśniły z podniecenia pod ciemnymi rzęsami. Uśmiechała się do niego zachęcająco i zdecydowanie. Żartuje? To ma być jakiś głupi test? Przedarł się przez pełną salę i podszedł do baru. Cały czas czuł na plecach wzrok Andrei, gdy obserwowała go z drugiej strony pomieszczenia. Stanął tuż obok blondynki zatopionej w swoich myślach. Nie zauważywszy przybysza, który nagle się pojawił, kopnęła go niechcący, machając stopą. Spojrzała na niego przestraszona. – Pardon, monsieur! – wykrzyknęła i położyła mu dłoń na ramieniu. Uśmiechnął się do niej szeroko i położył na jej dłoni swoją. Minęło zdenerwowanie, jakie czuł, zbliżając się do niej.
– Nie szkodzi. Co pijesz? Stawiam następny kieliszek – powiedział z pewnością siebie, o którą w ogóle się nie podejrzewał. Zamówił dwie lampki czerwonego wina i usiadł obok, nie odrywając od niej ani na chwilę swojego wygłodniałego wzroku. Zauważył, jak się denerwowała pod jego spojrzeniem, jak trzęsła się jej lekko ręka, gdy przysuwała kieliszek wina do pomalowanych na czerwono warg i jak sztywniała za każdym razem, gdy przypadkiem muskał jej kolano swoim. Andrea obserwowała, jak James rozmawia z kobietą. Zastanawiała się, co powiedział, i już miała się rozmyślić – podejść i poprosić, by wrócił – gdy oboje odwrócili się i spojrzeli na nią. James wskazał Andreę, szepcząc coś do ucha kobiety. Co takiego powiedział? Blondynka popatrzyła wielkimi oczami na Andreę, która odwzajemniła spojrzenie. Przez okamgnienie zrobiła się niemal zazdrosna, ale przełknęła dumę i uśmiechnęła się ciepło do tamtej kobiety. Uniosła dłoń i pomachała, po czym nadal obserwowała narzeczonego i jego flirtowanie. Zobaczyła, że James wstaje, a kobieta idzie za nim. Razem wyszli z baru, a ręka Jamesa spoczywała na jej lędźwiach. Nawet za siebie nie spojrzał. Andrea poczuła nieprzyjemny dreszcz. Przygryzła wargę, zastanawiając się, dokąd pójdą i co będą robić. Wsiedli do ubera i przejechali całą drogę do hotelu, nie mówiąc ani słowa. Jego ręka spoczywała na jej kolanie, skóra przylegała do skóry, a on myślał, że teraz to się dzieje. W końcu. Gdyby nie ciemność panująca w samochodzie, byłoby widać, jak fiut Jamesa zesztywniał w spodniach, gdy przesuwał dłonią w górę jej długiego uda. Jej czerwone wargi rozchyliły się, zamknęła oczy. Paryż przemykał za oknami samochodu. Poświęcił Andrei przelotną myśl, gdy wpuszczał kobietę do ich pokoju, ale gdy drzwi zamknęły się za nimi, na zewnątrz pozostały zarówno odgłosy miasta, jak i myśli o narzeczonej. Pokój wypełnił się głuchą ciszą, którą przerywał jedynie nerwowy oddech kobiety. Andrea rozsiadła się na krześle i nadal sączyła czerwone wino. Ledwo mogła uwierzyć, że faktycznie to zrobili, i że Jamesowi tak szybko udało się poderwać tą kobietę. Uśmiechając się, obracała kieliszek w dłoniach i rozglądała się z roztargnieniem po barze. Jej wzrok napotkał parę ciemnych oczu kilka stolików dalej. Mężczyzna uniósł szklankę nad stołem i uśmiechnął się do niej wymownie. Pokiwała wesoło i podniosła kieliszek w odpowiedzi na pozdrowienie. Zdawało się, że wziął to za zielone światło, ponieważ wstał i zaczął iść w jej stronę. Bez słowa usiadł obok, nadal ze
swym krzywym uśmiechem. Wziął łyk piwa, po czym odstawił je na stolik z lekkim stukiem. – Nie mogłem nie zauważyć wcześniej ciebie i twojego… partnera – powiedział cicho. – I jak cię tu zostawił całkiem samą dla kobiety, która nawet w połowie nie jest tak ładna jak ty. Jego brązowe oczy napotkały jej niebieskie spojrzenie. Poczuła gorąco na policzkach. Mężczyzna miał ciemną, starannie przystrzyżoną brodę i schludnie zaczesane włosy. Mocne przedramiona były ozdobione tatuażami, mogła sobie wyobrazić, jak znikają pod grubą dżinsową koszulą z podwiniętymi rękawami. Widział, jak przebiega po nim wzrokiem. Jego uśmiech rozszerzył się tak, że zobaczyła rząd białych zębów między ciemnymi wargami. – Zastanawiałem się, co on sobie myśli – ciągnął mężczyzna. – Właśnie weszliśmy w otwarty związek – wyrzuciła z siebie Andrea i zobaczyła, jak oczy obcego mężczyzny się rozszerzają. James usiadł na brzegu łóżka i mocno chwycił kobietę za blond włosy. Jej czerwone wargi zamknęły się wokół jego twardego kutasa, a on poczuł, jak wilgotny język idealnie otacza żołądź i trzon jego penisa. To on miał kontrolę, on narzucał tempo. – Spójrz na mnie – syknął i kobieta popatrzyła na niego, podczas gdy sztywny członek penetrował jej usta. Szminka rozmazała się dookoła i za każdym razem, gdy przypadkiem uderzał za daleko w głąb gardła, jej oczy wypełniały się łzami. Poczuł, że zbliża się do orgazmu. Jej sarnie oczy w połączeniu z tymi ustami – tego było za wiele. Szybko pociągnął ją za włosy i siłą obrócił jej twarz w górę, a jego fiut drżał gwałtownie, gdy opuścił jej ciepłe, mokre usta. Ale nie mógł dojść. Jeszcze nie. Na jej drżącym podbródku było pełno śliny zmieszanej ze śluzem i bladymi resztkami szminki. Nie myśląc wiele, pochylił się i posmakował jej warg, lizał ją po brodzie i wodził językiem po policzku. Cicho pod nim pojękiwała. Następnego dnia spotkali się na śniadaniu tak jak poprzedniego poranka. James siedział już przy stole i czekał, gdy nadeszła Andrea. Miała na sobie ubrania z zeszłego wieczoru. Uśmiechnął się uśmiechem, którego Andrea
nie widziała u niego parę lat. Sama promieniała pewnością siebie. Naprawdę błyszczała. James spojrzał na nią i pomyślał, że nigdy nie kochał jej bardziej niż właśnie teraz. Najpierw się zaniepokoił, gdy Andrea nie pojawiła się tej nocy. Wyobrażał sobie, że będzie się trzymała z daleka od hotelu przez co najmniej kilka godzin. Ale całą noc? Czas mijał, a on zastanawiał się, czy by do niej nie zadzwonić albo nie wszcząć poszukiwań. Kto wie, co się może przydarzyć samej, ładnej i podpitej kobiecie w Paryżu. A jednak coś go powstrzymało, cichy głos gdzieś w głowie szeptał, że jest bezpieczna. Sądząc po jej dzisiejszym blasku, miała równie udaną noc co on. – Muszę iść na górę i wziąć prysznic – powiedziała z uśmiechem po cichym i spokojnym śniadaniu. James położył jej rękę na lędźwiach, dokładnie tak, jak tamtej kobiecie poprzedniego wieczoru, i poszli razem do pokoju. Gdy weszli, stracili wątek. James opuścił rękę. Podniósł ją znowu, przeciągnął po rozwichrzonych czarnych włosach i uśmiechnął się nerwowo. Andrea pospieszyła do łazienki i za zamkniętymi drzwiami zsunęła ubrania. Czarne majtki były pełne zaschniętej spermy zmieszanej z jej kobiecymi sokami. Ten widok sprawił, że zrobiło jej się gorąco. Co za noc. Kiedy zeszłego wieczoru tajemniczy mężczyzna położył dłoń na jej kolanie, było już po niej. A nawet wcześniej. To, że ją obserwował, a potem do niej podszedł, usiadł bez zaproszenia i zaczął pytać o rzeczy, które go właściwie nie dotyczyły – sprawiło, że szybko się poddała. Zaledwie kilka minut później siedzieli w taksówce wtuleni w siebie, jadąc w kompletnie niewłaściwym kierunku – do niego. W jego wzroku było coś, co dawało jej odczuć, że właściwie nie ma wyboru – była całkowicie w jego posiadaniu – i właśnie tego pragnęła. Po przybyciu do jego kawalerki zaczęła się denerwować. Krążył wokół niej jak drapieżnik gotowy zaatakować w każdej sekundzie, a ona nie wiedziała, czy ma nadstawić karku, czy biec do drzwi. Zauważył jej niepokój i uśmiechnął się do niej. Niemal po ojcowsku. Ale jego oczy ostrzegały przed tym, co miało nastąpić. – Idź do łóżka – rozkazał jej, a ona bez słowa wykonała polecenie. Poszedł za nią i stanął zaledwie kilka centymetrów dalej. Po chwili wsunął jej po udzie pod spódnicę swoją wielką rękę. Drżała pod jego dotykiem i wyrzucała z siebie krótkie, urywane sapnięcia, gdy dotarł do krawędzi majtek. Już miał wsunąć pod nie palec, gdy opuścił rękę. Kilka sekund
później leżała ciśnięta na łóżko z kolanami podciągniętymi w powietrzu, majtkami odsuniętymi na bok i jego językiem głęboko zanurzonym w mokrej cipce. Rzucił się na nią i wgryzł z takim apetytem, że zabrakło jej tchu. Język wirował wokół łechtaczki, wsuwał się w nią i wysuwał. Mocno ssał jej wargi sromowe i drapał zębami o najbardziej wrażliwe partie. Wykrzyknęła w czystej rozkoszy i ścisnęła nogi, ale jego ręce przycisnęły kolana mocniej i przytrzymały ją na miejscu. Nie mogła się ruszyć, nie dało się umknąć jego językowi i temu, co z nią robił. Czuła, jak się zbliża, szybko i gwałtownie. Dobrze znane uczucie orgazmu, które narasta. Jak napinają się wszystkie mięśnie brzucha i nóg, jak cała cipka zaczyna pulsować i wykonywać skurcze. Jak ustaje kontrola, a ona poddaje się całkowicie i bez reszty. Jak się godzi na zatracenie. Mruczał głośno, gdy doszła gwałtownie w jego ustach. Kilka sekund później otworzyła oczy i napotkała jego dziki z podniecenia wzrok. Oblizał się, gdy z rozłożonymi nogami poprosiła, żeby ostro ją zerżnął. James usiadł na łóżku i czekał, gdy Andrea się kąpała. Pokojówka nie zdążyła jeszcze pościelić, a on uśmiechnął się na ten widok. Prześcieradła się pogniotły, a poduszki leżały w nieładzie. Kilka rzuconych na podłogę, inne w nogach łóżka. Na białej pościeli było widać ślady czerwonej szminki – a może to była krew? Wyglądało prawie tak, jakby w łóżku rozegrała się walka, i na swój sposób tak właśnie było. Blondynka, której imienia nadal nie znał, dała mu wszystko. Robiła wszystko, o co poprosił, i pozwoliła mu wyszaleć się na swoim ciele. Nigdy w życiu nie widział, żeby kobieta przeżywała taką rozkosz, i nigdy nie udało mu się sprawić, by krzyczała, mając orgazm za orgazmem, orgazm za orgazmem. James poczuł, jak jego fiut znowu zaczął sztywnieć. Westchnął z zażenowaniem. Nigdy nie dochodził tak intensywnie i w tak krótkich odstępach jak tej nocy. Jajka się skurczyły i musiał włożyć rękę do spodenek, żeby je rozmasować. Dotyk sprawił, że jęknął. Rzucił okiem na zamknięte drzwi łazienki. Były zamknięte na klucz? James wśliznął się do zaparowanej łazienki, zakamuflowany przez parę i dźwięk wody uderzającej o kafelki. Przez szkło zobaczył jasnobrązową skórę Andrei. Jej podbródek był uniesiony, a oczy zamknięte. Jedną ręką masowała piersi i brodawki, aż zesztywniały. Druga ręka pracowała między nogami. James widział, jak dwoma palcami krążyła wokół łechtaczki, raz ją przyciskając, a raz głaszcząc. Widok spowodował, że fiut drgnął w niekontrolowany sposób. Myślała o tym, co zdarzyło się w nocy? Bezszelestnie zdjął z siebie ubrania i stanął za nią. Gdy się zorientowała, że
nie jest sama, krzyknęła, ale James zdążył położyć rękę na jej ustach i stłumić jej krzyk. Drugą ręką pieścił jej brzuch i ciasno przycisnął jej ciało do swojego. Poczuła jego twardość na swoich pośladkach i jęknęła, w połowie z zaskoczenia, a w połowie od cudownego doznania. – Miałaś udaną noc? – wyszeptał jej do ucha, przesuwając rękę do spuchniętego sromu. – Mhm, zdaje się, że chyba tak – mruczał głucho. Nie mógł się dłużej powstrzymać. Był tak niesamowicie podniecony, że nie zdołał pomyśleć, jakie uczucia mogłaby u niej ewentualnie wywołać jego gwałtowność. Górę wzięło coś zwierzęcego. Puścił jej usta i chwycił długie włosy, które owinął sobie raz wokół dłoni. Z szarpnięciem pociągnął je do tyłu, a jednocześnie wsunął w nią dwa palce, mocno i brutalnie. Zajęczała głośno na cały prysznic, który stłumił dźwięk. Pieścił ją, aż nie mogła ustać na własnych nogach, aż poczuł, jak się uginają pod jej ciałem. Nie pozwolił jej się pozbierać, tylko puścił włosy i pochylił ją do przodu, mocno ściskając jej biodra. Przez moment jedynie ją obserwował, patrzył, jak wdech za wdechem płuca wciągają gorące, wilgotne powietrze i jak nadal trzęsą się pod nią nogi. A potem opuścił się za nią na kolana i rozchylił jej pośladki. Gdy język dotarł do odbytu, przez ciało Andrei przeszedł jakby prąd. – Nie tam! – wydyszała z przerażeniem. Była w zupełnie innym świecie przez gorąco połączone z orgazmem, który miała kilka sekund temu, i nie wiedziała, czego się spodziewać, ale z pewnością nie tego. Próbowała się wyrwać, niesamowicie zawstydzona, ale chwyt Jamesa wokół jej bioder stał się mocniejszy, a gwałtowny ruch sprawił jedynie, że język wsunął się głębiej między pośladki. Andrea myślała, że to tak poniżające, tak strasznie niewłaściwe. Nie może lizać jej tam. Głośno pojękiwała, czując, jak jej ciało poddaje się tym zabiegom. Jeśli był gwałtowny wcześniej, teraz było niemal delikatnie. Jego gorący, twardy język wywołał mimo wszystko cudowne uczucie. Zamknęła oczy i pozwoliła językowi krążyć wokół jej otworu, posuwać się najpierw delikatnie, a potem zdecydowanie. Rozchyliła nawet nogi i pozwoliła koniuszkowi wśliznąć się do środka. Jak coś, co było tak niewłaściwe, mogło być tak wspaniałe? Gdy James poczuł, jak Andrea się rozluźnia i pozwala mu wchodzić coraz głębiej, zaczął pieścić jej pachwiny. Jedna ręka powędrowała do jej spuchniętej cipki i od razu znalazła łechtaczkę. Podczas gdy językiem pieścił ją tam z tyłu, masował ten właściwy punkt kciukiem. Chciał doprowadzić ją do szczytowania jeszcze raz, a potem weźmie ją ostro i szybko. Już była
blisko. Czuł, jak pulsowała mu pod palcami, słyszał, z jakim wysiłkiem nabierała powietrza. Gdy szczytowała, dostała skurczy na całym ciele. Odbyt uderzał o jego język, a z ust wydobył się krzyk ulgi. A potem nadszedł cios. Wsunął sztywnego fiuta do jej ciasnej, mokrej cipki z taką siłą, że znowu wykrzyknęła. Przez cały czas, gdy James skupiał się na Andrei, jego fiut zesztywniał jeszcze bardziej, i gdy w końcu w nią wszedł, ledwo mógł wstrzymać orgazm. Czuł, że ma dla siebie tylko kilka sekund, ale to nie był problem. Doprowadzenie Andrei do takiego krzyku to była rozkosz sama w sobie. Trzymał mocno jej biodra i posuwał. Za każdym razem, gdy jego fiut w nią wjeżdżał, czuł, jak wypełnia ją całą. Było tak, jakby jego kutas został stworzony właśnie po to, żeby ją pieprzyć. Przy każdym ostrym uderzeniu Andrea myślała, że upadnie. Mocno więc wsparła się na wyłożonej kafelkami ścianie, by jej nie popchnął prosto na nią. Jęczała głośno i nagle dotarło do niej, że się uśmiecha. Gdy tak stali pod strumieniami wody z prysznica, która z czasem zaczęła stygnąć, zdała sobie sprawę, jak wielką czerpie z tego przyjemność i jak się cieszy, że to właśnie James za nią stoi. – James – pojękiwała raz za razem, gdy zwiększał tempo. James uniósł głowę, oczy powędrowały do tyłu, a z jego gardła wydobył się dudniący odgłos, niemal ryk. Nie przestawał posuwać, powoli, lecz mocno, gdy wypełniał wnętrze Andrei gorącym nasieniem, jęcząc zrozkoszy. – Co to było, u diabła? – wystękała zmęczona Andrea do jego nagiej piersi, gdy w końcu zakręcili prawie zimną już wodę. W nagłej ciszy po tym, jak oboje doszli, James jakby otrzeźwiał. Zorientował się, co zrobił – jak mocno ciągnął ją za włosy, jak jego palce wpijały się w jej biodra i jak rozkoszował się jej ciałem, w ogóle nie myśląc, czego chce ona. Pewnie, doprowadził ją do orgazmu, ale był wobec niej gwałtowny. Zbyt gwałtowny. Położył jej ręce na ramionach i spojrzał głęboko w oczy z wyrazem żalu. – Przepraszam, Andrea, ja… nie wiem, co… – zaczął, ale nie dokończył, bo Andrea wtrąciła: – Skąd to nagłe olśnienie, co lubię w seksie? James zaśmiał się zaskoczony.
– Co? – o czym ona mówi? Andrea zawsze lubiła przytulanie, długie pocałunki i romantykę. Seks waniliowy. Nie taki jak przedchwilą. Uśmiechnęła się do niego szeroko i mówiła dalej: – Nigdy ci przecież nie mówiłam o swoich fantazjach, o tym, co lubię. Zawsze byłeś w łóżku taki apatyczny… Przepraszam, ale to prawda. I nagle przychodzisz i ciągniesz mnie za włosy, liżesz mnie tam i ostro pieprzysz. Co się stało? – szeptała z zaczerwienionymi policzkami. James popatrzył na nią zszokowany i nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. Tego dnia wyszli z pokoju tylko po to, żeby zjeść. Paryż za oknami żył dalej swoim życiem, ale ledwo zdawali sobie z tego sprawę. Najpierw ze szczegółami opowiedzieli sobie o swojej nocy, czym tak się podniecili, że znowu rzucili się na siebie. Na nowo odkrywali własne ciała i nadrabiali jedenastoletnie tłumienie cielesności. Napięcie ostatniej nocy coś w nich odmieniło. Nie odsunęli się od siebie, przeciwnie, ich nocne odkrycia sprawiły, że się do siebie zbliżyli. Wygłodniali siebie, raz za razem doprowadzali się nawzajem do orgazmu. Podczas paryskich nocy realizowali swoje fantazje z obcymi ludźmi, aby za dnia rozkoszować się sobą. Gdy wracali do domu tydzień później, byli bardziej zakochani niż kiedykolwiek wcześniej. Oboje wiedzieli, że niezależnie od rozkoszy, jakie przeżyli w tym czasie z innymi, nic nie równało się z ich byciem razem. Podczas tego urlopu nie zobaczyli dużo więcej Paryża, ale gdy rodzina i przyjaciele pytali o tydzień w mieście miłości, odpowiadali, że dokonali wielkich odkryć i że była to najlepsza podróż w ich życiu.
Om Poliamoria w Paryżu - opowiadanie erotyczne “Całuje ją, najpierw delikatnie, ale potem łapie za włosy i ciągnie je lekko w dół, żeby jej podbródek powędrował w górę. Patrzy na niego, a on patrzy na nią. A potem całuje ją znowu, tym razem drapieżniej. Wolną ręką przesuwa palcami od jej prawego kolana pod spódnicę. Ona drży w jego ramionach, ale on trzyma mocno, nigdzie mu nie ucieknie.” Życie seksualne Jamesa i Andrei jest nudne i przewidywalne. Oboje marzą o napięciu i dzikiej rozkoszy, ale nigdy nie wypowiadali na głos swoich pragnień. Gdy podczas urlopu w Paryżu decydują się na otwarty związek, po raz pierwszy wprowadzają w życie fantazje seksualne z zupełnie obcymi ludźmi. Wkrótce okazuje się, że to, co myśleli o sobie nawzajem, zupełnie rozmija się z prawdą. Jak dobrze można się znać po jedenastu latach związku?