Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
Paryż
czerwiec 1791
Magnus lubił zapach Paryża w letnie poranki. Było to dziwne, ponieważ miasto
śmierdziało wtedy serem, który cały dzień przeleżał na słońcu, i rybą oraz wszystkimi
tymi mniej atrakcyjnymi jej częściami, a także ludźmi i wszystkim, co oni produkowali
(nie odnosi się to ani do sztuki, ani do kultury, a do tego wszystkiego, co wylewano
wiadrami przez okna). To wszystko przeplatały inne zapachy, które zmieniały się nagle z
ulicy na ulicę, z budynku na budynek. Po intensywnym zapachu piekarni mogło się
nieoczekiwanie wyczuć woń gardenii z ogrodu, a ona ustępowała smrodowi żelaza z
rzeźni. Jednak Paryż przede wszystkim żył – Sekwana przepływająca przez niego i
pulsująca niczym aorta, szerokie ulice zwężające się w najmniejsze uliczki… Każdy
najmniejszy jego kawałek miał swój zapach.
Pachniał życiem – życiem w każdym stopniu i każdej formie.
Jednak dzisiaj wyjątkowo intensywnie. Magnus jechał nieznaną trasą, która
prowadziła przez wyboiste ścieżki. Droga tutaj nie była równa. W środku jego dorożki
było niemiłosiernie gorąco, kiedy podskakiwał w nim na wybojach. Magnus ożywił jeden
ze swoich wspaniałych chińskich wachlarzy, który teraz mało efektywnie go wachlował,
ledwie wywołując bryzę. Jeśli Magnus miał być ze sobą kompletnie szczery (a nie chciał
być), było trochę za gorąco na jego nowy niebiesko różowy płaszcz w paski z tafty i
satyny oraz jedwabny szal ozdobiony sceną z ptaszkami i aniołkami. Wysoki kołnierz,
peruka, jedwabne bryczesy, cudowne nowe rękawiczki w najbardziej delikatnym
odcieniu żółci… To wszystko było ciepłe.
Jednakże jeśli można było wyglądać tak niesamowicie, powinno się. Należało nosić
wszystko albo nic.
Oparł się wygodnie i z dumą zaakceptował swój pot, zadowolony, że żył według
swoich standardów, które były bardzo dobrze przyjmowane w Paryżu. Tutaj ludzie
zawsze podążali za najnowszą modą. Peruki sięgające sufitów, w które powsadzano
małe łódeczki; szokujące jedwabie; biała farba i wysokie, zarumienione policzki u kobiet
i mężczyzn; dekoracyjne pieprzyki; krawiectwo; kolory… W Paryżu można było mieć
kocie oczy (jak Magnus) i mówić ludziom, że to tylko taka modowa sztuczka.
W świecie takim jak ten było mnóstwo pracy dla przedsiębiorczego czarownika.
Arystokracja kochała magię i była gotowa za nią płacić. Płacili za szczęście przy stoliku
do faro1. Płacili mu, żeby ich małpy przemówiły, żeby ptaki śpiewały ich ulubione
operowe utwory, żeby ich diamenty lśniły wieloma kolorami. Chcieli, żeby pieprzyki w
kształcie serc, kieliszków do szampana i gwiazd nieoczekiwanie pojawiały się na ich
policzkach. Pragnęli zachwycać gości ogniem wystrzelającym z fontann oraz zabawiać
tychże gości szezlongami wędrującymi przez pokój. A lista ich życzeń w sypialni – cóż,
na te uważał. Bardzo działały na wyobraźnię.
Krótko mówiąc, ludzie z Paryża i sąsiadującego z nim Wersalu byli ludźmi
najbardziej niezważającymi na dotychczasowe wartości moralne, kulturalne i społeczne
jakich spotkał, i właśnie za to ich uwielbiał.
Oczywiście rewolucja zniszczyła jakąś część tego. Magnusowi codziennie coś o
tym przypominało – nawet teraz, kiedy odsunął niebieskie jedwabne zasłony w dorożce.
1 faro – podobna do pokera francuska gra hazardowa
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
Kilkoro sankiulotów2 sprzedających kocie mięso albo pchających swoje wózki rzuciło
mu przenikliwe spojrzenia. Magnus miał mieszkanie w Marais, na Rue Barbette,
niedaleko Hôtel de Soubise, domu swojego starego (ostatnio zmarłego) przyjaciela,
księcia Soubise. Magnus miał pozwolenie na spacery po ogrodach i spędzanie tam czasu,
kiedy tylko zapragnął. Prawdę mówiąc, mógłby wejść do domów wielu znanych osób w
Paryżu i zostałby ciepło powitany. Jego przyjaciele arystokraci nie byli najmądrzejsi, ale
w większości nieszkodliwi. Ale ostatnio problematyczne stało się bycie widzianym w ich
obecności. Czasem problematyczne było w ogóle bycie widzianym. Bogactwo i
posiadanie wielu koneksji przestały być dobrą rzeczą. Niemyte masy, produkujące ten
cały smród, przejęły Francję, wywracając do góry nogami wszystko na swojej drodze.
Magnus miał mieszane uczucia jeśli chodzi o rewolucję. Ludzie byli głodni. Cena
chleba była bardzo wysoka. Nie pomagało też to, że królowa – Maria Antonina, po
usłyszeniu, że jej poddanych nie stać na chleb, zaproponowała im zamiast tego jedzenie
ciasta. Miało dla niego sens, że ludzie powinni wymagać i otrzymywać jedzenie, drewno
na opał i wszystko, czego potrzebowali do życia. Magnus zawsze współczuł biednym. Ale
jednocześnie nigdy nie miał w życiu do czynienia ze społeczeństwem tak cudownym jak
Francuzi i ich oszałamiające ekscesy. I jako że lubił rzeczy ekscytujące, lubił także mieć
pojęcie o tym, co się dzieje, a tego uczucia ostatnio brakowało. Nikt do końca nie
wiedział, kto rządzi krajem. Rewolucjoniści cały czas się kłócili. Pisano konstytucję. Król
i jego żona żyli i w pewien sposób nadal dzierżyli władzę, ale rządzili nimi
rewolucjoniści. Okazyjnie zdarzały się morderstwa, pożary albo ataki, a wszystko w imię
wolności. Życie w Paryżu było jak życie w beczce prochu ustawionej na innych takich
samych beczkach, które znajdowały się na statku kołyszącym się na falach. Zawsze miało
się uczucie, że pewnego dnia ludzie – jacyś nieokreśleni ludzie – mogą po prostu
zdecydować, że należy zabić każdego, kogo stać na kapelusz.
Magnus westchnął i odsunął się poza zasięg wścibskich oczu i przyłożył
przesiąknięty zapachem jaśminu materiał do nosa. Dość smrodu i smutku. Czas zobaczyć
balon.
***
Oczywiście Magnus latał już wcześniej. Ożywiał dywany i unosił się ponad
migrującymi kluczami ptaków. Ale nigdy nie robił tego dziełem ludzkiej ręki. Ta
balonowa rzecz była nowa i, szczerze mówiąc, lekko niepokojąca. Zwyczajne
poderwanie się w powietrze w tym niesamowitym i krzykliwym tworze, podczas gdy
cały Paryż na ciebie patrzył…
I właśnie dlatego musiał spróbować.
Kiedy balonowe szaleństwo po raz pierwszy ogarnęło Paryż, prawie dziesięć lat
temu, Magnusa niewiele to obeszło. Ale pewnego dnia, kiedy wypił prawdopodobnie
trochę za dużo wina, podniósł wzrok i zobaczył jeden z tych niebieskich, jajowatych
cudów w kolorze nieba ze złotymi znakami zodiaku i fleur–de–lis3 i nagle ogarnęło go
pragnienie, by dostać się do takiego balonu i przelecieć ponad miastem. To był kaprys, a
Magnus do niczego nie przywiązywał większej wagi niż do kaprysów. Zdołał odszukać
jednego z braci Montgolfier i zapłacił stanowczo zbyt wiele luidorów4 za prywatny lot.
A teraz był w drodze do odbycia rzeczonego lotu tego gorącego popołudnia i
zastanawiał się, jak dużo wypił tego popołudnia, kiedy to wszystko umówił.
2 sankiuloci to pogardliwe określenie na francuskich rewolucjonistów
3 fleur-de-lis (fr. kwiat lilii) wyglądają tak – http://bit.ly/104azms
4 luidory to dawne monety francuskie
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
To było całkiem sporo wina.
Jego powóz w końcu zatrzymał się niedaleko Château de la Muette, który kiedyś
był pięknym pałacykiem, a teraz się rozsypywał. Magnus wyszedł na duszne powietrze i
pieszo dotarł do parku. Powietrze było ciężkie i duszne i sprawiało, że ubrania Magnusa
zwisały na nim ciężko. Szedł ścieżką dopóki nie dotarł do umówionego miejsca
spotkania, gdzie czekali na niego balon i załoga. Balon leżał nienadmuchany na trawie –
jedwab równie piękny co zawsze, ale ogólny efekt nie tak imponujący, jak Magnus miał
nadzieję. Miał lepsze szlafroki, jeśli o to chodziło.
Jeden z braci Montgolfier (Magnus nie umiał sobie przypomnieć, którego
zatrudnił) spieszył w jego stronę z zaczerwienioną twarzą.
– Monsieur Bane! Je suis désolé5, ale pogoda… Nie chce dzisiaj współpracować.
Jest denerwująca. Widziałem błyskawicę w oddali.
Oczywiście, kiedy tylko wypowiedział te słowa, w oddali rozległ się grzmot. A
niebo miało zielonkawy kolor.
– Lot nie jest dzisiaj możliwy. Może jutro. Alain! Balon! Przenieś go!
Po tych słowach balon zwinięto i zaniesiono do małej altanki. Skonsternowany
Magnus postanowił przejść się po parku zanim pogoda się zepsuje. Można było
zauważyć najbardziej atrakcyjnych mężczyzn i kobiety w czasie spaceru, a samo to
miejsce wydawało się być takim, gdzie ludzie przychodzą, gdy czują się… miłośnie.
Lasek Buloński6 nie stanowił już zapewniającej prywatności przestrzeni
wypełnionej drzewami, był bowiem otwarty dla ludzi, którzy używali jego cudownej
ziemi do uprawy ziemniaków. Nosili także bawełnę i z dumą nazywali się
„sankiulotami”, co oznaczało „nienoszący krótkich spodni”. Zamiast tego ubierali długie
spodnie podobne do mężczyzn pracujących i rzucali przeciągłe, pogardliwe spojrzenia
Magnusowi i jego bryczesom, które pasowały do różowych pasków na jego kurtce i
delikatnie srebrnych wysokich skarpet. Naprawdę ciężkie stawało się bycie cudownym.
Wydawało się, że w parku brakuje przystojnych i zakochanych osób. Był
natomiast pełen długich spodni, dziwnych spojrzeń i ludzi mamroczących coś o ostatnim
szale rewolucji. Bardziej szlacheccy wyglądali na zdenerwowanych i odwracali wzrok,
kiedy jakiś członek Stanów Generalnych7 przechodził obok. Ale Magnus zauważył kogoś
znajomego i wcale nie był zachwycony. W jego stronę szybko zmierzał Henri de
Polignac, odziany w czerń i srebro. Henri był ludzkim niewolnikiem Marcela Saint
Clouda, przywódcy najsilniejszego klanu wampirów w mieście. Henri był również
niemiłosiernym nudziarzem, jak większość podwładnych. Trudno się rozmawia z kimś,
kto w kółko powtarza: „Pan mówi to”, „Pan mówi tamto”. Zawsze się podlizuje. Zawsze
kręci się gdzieś w pobliżu, chętny, by zostać ugryzionym. Magnus zastanowił się, co
Henri robił w parku w ciągu dnia – odpowiedź na pewno nie była dobra. Polował.
Zbierał rekrutów. I teraz, zawracał Magnusowi głowę.
– Monsieur Bane – powitał go, kłaniając się lekko.
– Henri.
– Minęło sporo czasu, odkąd ostatnio się widzieliśmy.
– Och – odparł Magnus niedbale. – Byłem zajęty. Biznes, rozumiesz. Rewolucja.
– Oczywiście. Ale mój mistrz wspominał, jak dawno pana nie widział. Zastanawiał
się, czy nie zapadł się pan pod ziemię.
– Nie, nie – odpowiedział Magnus. – Po prostu byłem zajęty.
5 Je suis désolé – (fr.) Bardzo mi przykro
6 Lasek Buloński (fr. Bois de Boulogne) – park położony w 16. dzielnicy Paryża.
7 Stany Generalne – zgromadzenie reprezentujące przedstawicieli szlachty, duchowieństwa i reszty
społeczeństwa, organ doradczy króla.
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
– Tak jak mój Mistrz – stwierdził Henri z dziwnym słabym uśmiechem. – Musi
pan naprawdę kiedyś go odwiedzić. Mistrz wyprawia przyjęcie w poniedziałek
wieczorem. Byłby bardzo mną rozczarowany, gdybym pana nie zaprosił.
– Byłby? – zapytał Magnus, przełykając gorycz, która zebrała się w jego ustach.
– Naturalnie.
Nie odrzucało się zaproszeń od Saint Clauda. A przynajmniej nie, jeśli chciało się
dalej szczęśliwie żyć w Paryżu. Wampiry tak łatwo było urazić, a te paryskie były
najgorsze ze wszystkich.
– Oczywiście – oświadczył Magnus, bawiąc się swoją cytrynowożółtą rękawiczką,
by robić cokolwiek. – Oczywiście. Jestem zaszczycony. Bardzo zaszczycony.
– Powiem mojemu mistrzowi, że pan przybędzie – odparł Henri.
Pierwsze krople deszczu spadły z nieba, lądując ciężko na delikatnej kurtce
Magnusa. Przynajmniej pozwoliło mu to szybko się pożegnać. Kiedy spieszył przez
trawę, podniósł dłoń. Niebieskie płomyki pojawiły się między palcami i nagle już nie był
mokry. Deszcz odbijał się o niewidzialną powłokę, jaką wyczarował nad swoją głową.
Paryż. Był czasem problematyczny. Tak polityczny. (Och, jego buty… Jego buty!
Dlaczego ubrał dzisiaj te jedwabne z zaokrąglonymi czubkami? Wiedział przecież, że
będzie w parku. Ale one były nowe i ładne, i zrobione przez Jacquesa z rue des Balais, i
po prostu nie dało się odmówić założenia ich.) Być może najlepiej byłoby, zważywszy na
obecny klimat, rozważyć przeniesienie się w inne miejsca. Londyn zawsze był dobrym
schronieniem. Nie był tak modny, ale miał swoje uroki. Albo mógł wybrać się w Alpy…
Tak, uwielbiał czyste, świeże powietrze. Mógłby pląsać pośród szarotek i zażywać
kąpieli termalnych w Schinznach–Bad. Albo jeszcze dalej. Minęło zbyt wiele czasu, odkąd
ostatnio odwiedził Indie. Nie mógł się także nigdy oprzeć Peru…
Może najlepiej było jednak zostać w Paryżu.
Wsiadł do kabrioletu, kiedy niebo naprawdę się otwarło i deszcz uderzał o dach
tak mocno, że nie słyszał już swoich myśli. Asystenci twórcy balonu szybko okrywali
jego dzieło, a ludzie spiesznie chowali się pod drzewami. Kwiaty wydawały się błyszczeć
w deszczu, a Magnus wziął głęboki wdech paryskiego powietrza, które tak uwielbiał.
Kiedy odjeżdżali, ziemniak uderzył w jego powóz.
***
Dzień wydawał się w bardzo dosłownym sensie zmarnowany. Był na niego tylko
jeden sposób – długa, orzeźwiająca kąpiel z kubkiem gorącej lapsang souchong8.
Spoglądałby przez okno, pił parującą herbatę i oglądał deszcz zalewający Paryż.
Następnie poleżałby i czytał „Le Pied de Fanchette” i Szekspira przez kilka godzin.
Później trochę szampana i godzina czy dwie, by ubrać się do opery.
– Marie! – zawołał Magnus, gdy wszedł do domu. – Kąpiel!
Trzymał jako obsługę starszą parę, Marie i Claude’a. Byli niesamowicie dobrzy
w swojej pracy i lata służenia w Paryżu sprawiły, że nie można było ich niczym
zaskoczyć. Magnus uważał, że spośród wielu miejsc, w których żył, dom w Paryżu był
jedną z najlepszych wynajmowanych siedzib. Z pewnością istniały miejsca o większym
naturalnym pięknie – ale Paryż posiadał nienaturalne piękno, które było
prawdopodobnie lepsze. Wszystko w tym domu dawało mu satysfakcję. Jedwabne
tapety w żółci i różu, i srebrze, i niebieskim, pokryte brązem stoły, pozłacane drewniane
8 Lapsang souchong - rodzaj chińskiej czarnej herbaty, jest uważany za „męską herbatę”.
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
krzesła, zegary i lustra, i porcelana… każdy krok, który stawiał w głąb domu, w stronę
głównego salonu, był przypomnieniem o dobroci tego miejsca.
Wielu Podziemnych trzymało się z daleka od Paryża. W kraju było z pewnością
wiele wilkołaków i każdy zalesiony teren miał swoje stado. Ale Paryż, wydawałoby się,
stanowił terytorium wampirów. To miało sens na wiele sposobów. Wampiry były
dworskimi istotami. Były blade i eleganckie. Cieszyły je ciemność i przyjemności. Ich
hipnotyzujące spojrzenia – encanto – zauroczyły wielu szlachciców. I nie istniało nic
równie przyjemnego, schyłkowego i niebezpiecznego jak pozwolenie wampirowi na
wypicie swojej krwi. Chociaż wszystko trochę wymknęło się spod kontroli w ciągu
wampirzego wariactwa w 1787. To wtedy rozpoczęły się krwawe imprezy. Wtedy
wszystkie dzieci zaginęły i niektórzy młodzi ludzie powrócili do domów bladzi i z
nieobecnym wyglądem ujarzmienia. Jak Henri i jego siostra Brigitte. Byli siostrzeńcami
księcia Polignac. Niegdyś ukochani członkowie jednej z najświetniejszych rodzin Francji,
teraz żyjący na rozkazie Saint Clouda. A rozkazy Saint Clouda mogły być w rzeczy samej
dziwne. Magnus nie miał nic przeciwko odrobinie szaleństwa – ale Saint Cloud był zły.
Klasyczne, prostolinijne zło w staromodnym stylu. Wydawało się, że Nocni Łowcy z
Paryskiego Instytutu mieli niewielki wypływ na jego „wypady na miasto”
prawdopodobnie dlatego, że Paryż był pełen miejsc, w których można było się schować.
Są tam kilometry katakumb i jest to niezwykle łatwe – chwycić kogoś z ulicy i zaciągnąć
go tam. Saint Cloud miał nisko i wysoko postawionych przyjaciół i ściganie go byłoby
bardzo trudne. Magnus robił, co mógł, by unikać paryskich wampirów i tych, które
pojawiały się na krawędziach dworu w Wersalu. Nic dobrego nigdy nie wyszło z takiego
spotkania.
Ale dosyć tego. Czas na wannę, którą Marie już wypełniała. Magnus trzymał
wielką wannę w swoim głównym salonie, tuż przy oknie, więc mógł oglądać ulice
poniżej podczas kąpieli. Gdy woda była gotowa, zanurzył się i rozpoczął czytanie. Około
godziny później porzucił swoją książkę na brzegu wanny i oglądał przepływające nad
głową chmury, podczas gdy nieobecnie rozmyślał o historii Kleopatry, rozpuszczającej
bezcenną perłę w kieliszku wina. Rozległo się pukanie do drzwi jego komnaty i wszedł
Claude.
– Jakiś pan chce się z tobą zobaczyć, Monsieur Bane.
Claude rozumiał, że w sprawach Magnusa pytanie o nazwiska nie było
koniecznością.
– W porządku – odparł Magnus z westchnieniem. – Wprowadź go.
– Czy monsieur będzie przyjmował gościa w wannie?
– Monsieur rozważa to – powiedział Magnus z jeszcze większym westchnięciem.
To było denerwujące, ale profesjonalny wygląd musiał być zachowany. Wyszedł z
wanny, ociekając i włożył jedwabny szlafrok z wyhaftowanym z tyłu z obrazem pawia.
Rzucił się rozdrażniony na krzesło przy oknie.
– Claude! – wrzasnął. – Teraz! Wprowadź go!
Moment później drzwi ponownie się otworzyły i stanął w nich bardzo atrakcyjny
człowiek z czarnymi włosami i niebieskimi oczami. Nosił ubrania widocznie dobrej
jakości. Krawiectwo było absolutnie pyszne. To były takie rzeczy, którre Magnus
pragnął, by działy się częściej. Jak hojny mógł być świat, gdy tylko chciał. Po odmówieniu
mu jego przejażdżki balonem i daniu mu tak nieprzyjemnej pogawędki z Henrim.
– Ty jesteś Monsieur Magnus Bane – powiedział mężczyzna z pewnością.
Magnus nie bywał często źle identyfikowany. Wysocy, złotoskórzy, o kocich
oczach mężczyźni byli rzadkością.
– Jestem – odparł Magnus.
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
Wielu szlachciców, których Magnus spotkał, wydawało się roztaczać nieobecną
aurę ludzi, którzy nigdy nie musieli się troszczyć o rzeczy naprawdę ważne. Ten
człowiek był inny. Miał wyprostowaną postawę i wzrok wyrażający cel. Co więcej, mówił
po francusku ze słabym akcentem, ale był to akcent, którego Magnus nie mógł od razu
rozpoznać.
– Przyszedłem, by porozmawiać z tobą o sprawie ogromnej wagi. Normalnie ja
nie… Ja…
Magnus dobrze znał jego wahanie. Niektórzy ludzie byli zdenerwowani w
obecności czarowników.
– Czuje się pan niezręcznie, monsieur – zauważył Magnus z uśmiechem. – Pozwoli
pan, że to zmienię. Mam wielki talent w tych sprawach. Proszę usiąść i wypić trochę
szampana.
– Wolałbym stać, monsieur.
– Jak sobie pan życzy. Ale czy mogę mieć przyjemność poznania pańskiego
imienia? – zapytał Magnus.
– Jestem hrabia Axel von Fersen.
Hrabia! O imieniu Axel! Wojskowy! Z czarnymi włosami i o niebieskich oczach! I
w potrzebie! Och, wszechświat przeszedł samego siebie. Należały się za to kwiaty.
– Monsieur Bane, słyszałem o pańskich talentach. Nie mogę powiedzieć, czy
wierzę w to, co usłyszałem, ale racjonalni, inteligentni, wrażliwi ludzie przysięgali mi, że
jest pan zdolny do rzeczy wspaniałych, wykraczających poza moje zrozumienie.
Magnus rozłożył ręce w fałszywej skromności.
– To wszystko prawda – potwierdził – o ile tylko było to wspaniałe.
– Mówili że możesz zmienić wygląd osoby przez jakiś rodzaj… zaczarowanej
sztuczki.
Magnus zignorował tę obelgę.
– Monsieur – powiedział von Fersen – jakie są pana uczucia odnośnie rewolucji?
– Rewolucja będzie się dziać, nie zważając na moje odczucia w tej sprawie –
powiedział chłodno Magnus. – Nie jestem narodowościowym synem Francji, więc nie
ośmielam się mieć opinii o tym, jak ten naród sobą kieruje.
– Ja także nie jestem synem Francji. Jestem ze Szwecji. Ale mam co do tego
odczucia, bardzo silne odczucia…
Magnus lubił, kiedy von Fersen mówił o swoich silnych odczuciach. Bardzo to
lubił.
– Przybyłem tu dzisiaj, ponieważ musiałem i ponieważ jest pan jedynym, który
mógłby mi pomóc. Robiąc to i mówiąc panu to, co zamierzam powiedzieć, składam swoje
życie w pańskie ręce. Ryzykuję też życia znacznie cenniejsze od mojego. Ale nie robię
tego na ślepo. Dowiedziałem się dużo o panu, Monsieur Bane. Wiem, że ma pan wielu
arystokratycznych przyjaciół. Wiem, że był pan w Paryżu przez 6 lat i że jest pan
powszechnie lubiany i znany. I podobno także mężczyzną dotrzymującym słowa. Czy
jest pan, monsieur, mężczyzną słownym?
– To naprawdę zależy od słowa – odparł Magnus. – Jest tak wiele cudownych
słów…
Magnus cicho przeklął siebie za swoją biedną znajomość szwedzkiego. Mógłby
dodać kolejną dowcipną kwestię.
Próbował uczyć się konsekwentnie wyrażeń we wszystkich językach, ale jedyny
szwedzki, jakiego kiedykolwiek potrzebował, to “Czy podajecie coś poza marynowaną
rybą?” oraz „Jeśli owiniesz mnie w futra, mogę udawać twojego małego futrzanego
misiaczka”.
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
Von Fersen wyraźnie się uspokoił, zanim ponownie przemówił:
– Potrzebuję pana do ocalenia króla i królowej. Potrzebuję pana do zachowania
królewskiej rodziny Francji
Cóż. To był z pewnością niespodziewany zwrot. Jak gdyby w odpowiedzi niebo
znów pociemniało i dał się słyszeć grzmot.
– Rozumiem – odpowiedział po chwili Magnus.
– Jak to stwierdzenie sprawia, że się pan czuje, monsieur?
– Mniej więcej tak samo jak zawsze – stwiwerdził Magnus, upewniając się, żeby
utrzymać swoją spokojną postawę. – Wszystko w moich rękach.
Ale czuł wszystko poza spokojem. Kobieta z klasy chłopskiej wdarła się do
Wersalskiego pałacu i wyrzuciła króla oraz królową, którzy teraz mieszkali w Tuilerii,
tym zawalającym się starym pałacu w środku Paryża. Ludzie produkowali broszury
opisujące rzekome zbrodnie rodziny królewskiej. Zdawali się skupiać głównie na
królowej Marii Antoninie, oskarżając ją o najstraszniejsze rzeczy – często seksualne. (Nie
było możliwe, żeby zrobiła wszystkie rzeczy, które autorzy broszur zarzucali. Zbrodnie
te były zbyt obrzydliwe, zbyt niemoralne i za bardzo fizycznie wymagające. Magnus sam
nigdy nie próbował połowy z nich.)
Wszystko powiązane z rodziną królewską było złe, a wiedza o tym niebezpieczna.
Co czyniło to równie pociągającym, co przerażającym.
– Jak widać, monsieur, podjąłem wielkie ryzyko mówiąc panu tak dużo.
– Zdaję sobie z tego sprawę – powiedział Magnus. – Ale ocalić rodzinę królewską?
Nikt ich nie skrzywdził.
– To tylko kwestia czasu – odparł von Fersen. Emocje przywołały mu na policzki
rumieńce, które sprawiły, że serce Magnusa troszeczkę zatrzepotało. – Są więźniami.
Król i królowa, którzy są więzieni, generalnie nie mogą swobodnie wrócić do rządzenia.
Nie… nie. To tylko kwestia czasu, zanim sytuacja urośnie do bardzo tragicznej. To już jest
nie do zniesienia, jak zmuszeni są żyć. Pałac jest brudny. Służący są okrutni i szyderczy.
Każdego dnia ich własność i naturalne prawa są pogwałcane. Jestem pewien… Jestem
całkiem, całkiem pewien… Jeśli nie zostaną uwolnieni, nie pozostaną żywi. I nie mogę
żyć z tą wiedzą. Kiedy zaciągnięto ich z Wersalu, sprzedałem wszystko i podążyłem za
nimi do Paryża. Podążę za nimi wszędzie.
– Co dokładnie chce pan, żebym zrobił? – spytał Magnus
– Powiedziano mi, że może pan zmienić wygląd człowieka w jakiś rodzaj… Cudu.
Magnus był gotów zaakceptować taki opis jego talentu.
– Jakąkolwiek cenę pan poda, zostanie zapłacona. Szwedzka rodzina królewska
również zostanie poinformowana o pana wielkich zasługach.
– Z całym szacunkiem, monsieur – odezwał się Magnus. – Nie mieszkam w
Szwecji. Mieszkam tutaj. I jeśli to zrobię…
– Jeśli pan to zrobi, odda pan największą przysługę Francji. I kiedy rodzina
zostanie przywrócona na odpowiednie miejsce, będzie pan uhonorowany jako wielki
bohater.
Znów, to sprawiło niewielką różnicę. Ale tym, co sprawiło tą różnicę był sam von
Fersen. Niebieskie oczy i ciemne włosy, i pasja, i oczywista odwaga. Sposób, w jaki stał,
wysoki i silny…
– Monsieur, czy przystanie pan do nas? Czy mam pana słowo, monsieur?
To był bardzo zły pomysł.
To był okropny pomysł.
To był najgorszy pomysł, jaki kiedykolwiek usłyszał.
To było nie do odrzucenia.
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
– Twoje słowo, monsieur – powtórzył Axel.
– Masz je – oznajmił Magnus.
– W takim razie przyjdę ponownie jutro w nocy i wyłożę panu plan –
poinformował von Fersen. – Pokażę panu, co musi się zdarzyć.
– Nalegam, byśmy zjedli razem obiad – zaproponował Magnus. – Jeśli mamy
podjąć tą świetną przygodę razem.
Po chwili Axel krótko przytaknął.
– Tak – powiedział. – Tak. Zgadzam się. Zjemy razem obiad.
Kiedy von Fersen wyszedł, Magnus spoglądał na siebie w lustrze przez długi czas,
szukając oznak szaleństwa. Rzeczywisty udział magii był bardzo prosty. Mógł z
łatwością dostać się do pałacu i rzucić prosty urok. Nikt nigdy by się nie dowiedział.
Potrząsnął głową. To był Paryż. Tutaj każdy jakimś cudem wszystko wiedział. Wziął
długi łyk ciepłego już szampana i zaświstał nim dookoła swoich ust. Wszystkie logiczne
wątpliwości zagłuszyło bicie jego serca. Już od dawna nie czuł adrenaliny. W jego umyśle
był teraz tylko von Fersen.
***
Następnej nocy dzięki uprzejmości szefa kuchni Hôtel de Soubise, Magnusowi
przyniesiono obiad. Przyjaciele Magnusa pozwolili mu wykorzystywać personel
kuchenny i ich doskonałe produkty żywnościowe, kiedy potrzebował szczególnie
wytwornych potraw. Dziś wieczorem dostał delikatną zupę z gołębia, turbota, kaczkę z
pomarańczą, cielęcinę z rożna, karczochy oraz tacę pełną ptysiów, owoców i malutkich
ciast. Posiłek był na tyle prosty, że udało się go zorganizować – w przeciwieństwie do
ubrania. Absolutnie nic nie było odpowiednie. Potrzebował czegoś zalotnego i
atrakcyjnego, a zarazem rzeczowego i poważnego. Na początku wydawało się, że
cytrynowożółty płaszcz i spodnie z purpurową kamizelką pasują idealnie, ale strój ten
został odrzucony na rzecz limonkowo–zielonej kamizelki, a następnie fioletowych
spodni. W końcu wybrał strój w modrym kolorze, ale zanim się na niego zdecydował,
wyjął całą zawartość swojej garderoby.
Oczekiwanie było agonią. Magnus mógł tylko chodzić i spoglądać przez okno w
oczekiwaniu na pojawienie się powozu von Fersena. Zrobił niezliczoną ilość wycieczek
do lustra, a następnie do stołu, który Claude i Marie tak ostrożnie przygotowali, nim
Magnus ich odesłał. Axel nalegał na prywatność, a Magnus był z tego powodu szczęśliwy.
Dokładnie o ósmej powóz zatrzymał się przed drzwiami. Axel. Spojrzał nawet w
górę, jakby wiedział, że Magnus będzie patrzył w dół w oczekiwaniu na niego.
Uśmiechnął się na powitanie, a Magnus poczuł przyjemny rodzaj choroby, panikę...
Zbiegł po schodach, by wpuścić Axela do siebie.
– Zrezygnowałem z moich planów na dzisiejszy wieczór, jak prosiłeś
– powiedział, starając się odzyskać panowanie nad sobą. – Proszę, wejdź. Obiad jest już
gotowy. Mam nadzieję, że wybaczysz mi nieformalny charakter moich usług.
– Oczywiście, monsieur – odparł Axel.
Jednak Axel nie poświęcał uwagi jedzeniu ani nie pozwolił sobie na przyjemność
popijania wina czy przyjęcia uroków Magnusa. Od razu przeszedł do rzeczy. Miał nawet
ze sobą mapy, które rozwinął na kanapie.
– Plan ucieczki został opracowany w ciągu kilku miesięcy – oświadczył,
podnosząc karczocha ze srebrnego naczynia. – Przeze mnie, przyjaciół zainteresowanej i
samą królową.
– A król? – zapytał Magnus.
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
– Jego Królewska Mość ma... usunąć się nieco z tej sytuacji. Ten stan rzeczy go
przygnębia. Jej Królewska Mość wzięła na siebie dużą odpowiedzialność.
– Wydaje się, że bardzo... lubisz Jej Królewską Mość – zauważył Magnus ostrożnie.
– Trzeba ją podziwiać – odparł Axel, wycierając usta serwetką.
– Ona najwyraźniej ci ufa. Musicie być bardzo blisko.
– Łaskawie obdarzyła mnie swoim zaufaniem.
Magnus potrafił czytać pomiędzy wierszami. Axel nie ujawniał swojego romansu
z królową, co czyniło go jeszcze bardziej atrakcyjnym.
– Ucieczka ma być przeprowadzona w niedzielę – kontynuował Axel. – Plan jest
prosty, ale niezwykle wymagający. Zorganizowaliśmy to tak, by strażnicy zobaczyli
niektórych ludzi wychodzących przez wyjścia w określonych godzinach. W noc ucieczki
zastąpimy rodzinę tymi ludźmi. Dzieci zostaną obudzone o dziesiątej trzydzieści. Delfin9
zostanie ubrany jak młoda dziewczyna. On i jego siostra zostaną usunięci z pałacu przez
królewską guwernantkę, Marquise de Tourzel, i spotkają się ze mną w Grand Carrousel.
Będę prowadził powóz. Zaczekamy na Madame Elisabeth, siostrę króla. Wyjdzie tymi
samymi drzwiami, co dzieci. Kiedy Jego Królewska Mość skończy przygotowywać się do
snu i zostanie sam, ucieknie w przebraniu Chevalier de Coigny. Jej Królewska Mość...
ucieknie jako ostatnia.
– Maria Antonina ucieknie ostatnia?
– To była jej decyzja – odparł szybko von Fersen. – Jest niezwykle odważna. Żąda,
by iść jako ostatnia. Jeśli ktoś odkryje, że inni zniknęli, to ona pragnie się poświęcić, by
pomóc im w ucieczce.
W jego głosie znów pojawił się dreszczyk emocji. Ale tym razem, gdy spojrzał na
Magnusa, jego wzrok pozostał tam na moment, utkwiony w kocich oczach.
– Dlaczego więc chcesz, bym rzucił urok jedynie na królową?
– Częściowo ma to związek z wyczuciem czasu – odpowiedział Axel. – Kolejność,
w której ludzie muszą być zauważeni, gdy przychodzą i odchodzą. Jego Wysokość będzie
ze swymi ludźmi aż do przygotowania do snu, a przecież odchodzi natychmiast po nim.
Tylko Jej Wysokość będzie sama w pałacu przez pewien czas. Poza tym, jest bardziej
rozpoznawalna.
– Niż król?
– Ależ oczywiście! Jego Królewska Mość nie jest... zbyt przystojnym mężczyzną.
Spojrzenia nie są utkwione w jego twarzy. Ludzie rozpoznają jego ubrania, powóz oraz
wszystkie zewnętrzne oznaki jego królewskiego statusu. Ale Jej Królewska Mość... jej
twarz jest znana. Jej twarz jest badana, rysowana i malowana. Jej styl jest kopiowany.
Jest piękna, a jej twarz pozostała w pamięci wielu ludzi.
– Rozumiem – odrzekł Magnus, chcąc odejść od tematu królewskiej piękności. – A
co stanie się z tobą?
– Będę prowadził powóz aż do Bondy10 – powiedział. Jego wzrok nadal utkwiony
był w Magnusie. Kontynuował sporządzanie listy szczegółów – ruchy oddziałów, stacje
zmiany koni, tego typu rzeczy. Magnusa jednak nie to interesowało. Nie przyciągały jego
uwagi, w przeciwieństwie do eleganckiego kołnierzyka koszuli, który ocierał się o
podbródek Axela, gdy ten mówił, czy dorodnej dolnej wargi. Żaden król czy królowa,
żaden pałac czy dzieło nie mogłoby się równać z tą dolną wargą. – Co do płatności...
– Kwestia płatności jest bardzo prosta – przerwał mu Magnus. – Nie żądam
pieniędzy...
9 Delfinem Francji nazywano najstarszego syna króla, następcę tronu
10 Bonda - miejscowość i gmina we Francji, w regionie Île-de-France
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
– Monsieur – rzekł Axel, pochylając się do przodu. – Robisz to niczym prawdziwy
francuski patriota!
– Robię to – kontynuował Magnus spokojnie. – By rozwijać naszą przyjaźń. Chcę
jedynie zobaczyć cię ponownie, gdy to wszystko będzie już za nami.
– Zobaczyć mnie?
– Zobaczyć, monsieur.
Axel spojrzał w dół na swój talerz, a jego ramiona cofnęły się nieco. Przez
moment Magnus myślał, że wszystko na nic, że zrobił o jeden krok za dużo. Ale wtedy
Axel spojrzał w górę, a światło świec zamigotało w jego niebieskich oczach.
– Monsieur – odezwał się, ujmując dłoń Magnusa. – Możemy być najbliższymi
przyjaciółmi przez wieczność.
To było dokładnie to, co Magnus chciał usłyszeć.
***
W niedzielę rano, dzień ucieczki, Magnusa obudził zwyczajny zgiełk kościelnych
dzwonów bijących w całym Paryżu. Jego głowa była nieco ciężka po długim wieczorze
spędzonym z hrabią i grupą aktorów z Comédie–Italienne11. Wyszło na to, że w nocy
nabył małpę. Siedziała właśnie na oparciu łóżka, szczęśliwie jedząc chleb Magnusa.
Zdążyła już przewrócić dzbanek herbaty, który przyniósł Claude, a na środku podłogi
leżała sterta postrzępionych strusich piór.
– Cześć – zagadał Magnus do małpy.
Jednak ona nie odpowiedziała.
– Nazwę cię Ragnor – dodał Magnus, opierając się lekko o poduszki. – Claude!
Drzwi się otworzyły i wszedł Claude. Nie był ani trochę zaskoczony obecnością
Ragnora. Po prostu od razu zabrał się za sprzątanie rozlanej herbaty.
– Będę potrzebował smyczy dla mojej małpy, Claude. Oraz kapelusza.
– Oczywiście, monsieur.
– Myślisz, że przydałby mu się również płaszcz?
– Nie w taką pogodę, monsieur.
– Masz rację – odparł Magnus z westchnieniem. – Wystarczy mu prosty szlafrok,
taki jak mój.
– Który, monsieur?
– Ten różowy, posrebrzany.
– Doskonały wybór, monsieur – rzekł Claude, rozpoczynając sprzątanie piór.
– Weź go do kuchni i przygotuj mu odpowiednie śniadanie, dobrze? Będzie
potrzebował owoców oraz wody i być może zimnej kąpieli.
– Ah! – dodał Claude, sięgając do kieszeni. – Dziś rano przyszedł do pana liścik.
Wyszedł cicho z małpą. Magnus otworzył liścik. Mówił on:
Zaistniał pewien problem. Przesuwamy na jutro.
– Axel
Cóż, w takim razie wieczorne plany zostały zrujnowane.
Następnego dnia miała odbyć się impreza Saint Clouda. Oba zobowiązania muszą
być spełnione. Ale to da się zrobić. Mógłby wziąć powóz, podjechać do pałacu Tuileries,
11 Comédie–Italienne - teatr założony na końcu XVII wieku w Paryżu
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
załatwić sprawę z królową, wrócić do powozu i dostać się na przyjęcie. To będzie
pracowita noc.
Ale Axel był tego wart.
***
Magnus spędził więcej czasu na zamartwianiu się przyjęciem Saint Clouda niż
sprawą z rodziną królewską. Urok będzie prosty. Przyjęcie będzie napięte i niewygodne.
Wszystko, co musiał zrobić, to pojawić się, uśmiechać się i chwilę porozmawiać, a potem
będzie mógł wyjść i ruszyć w swoją drogę. Jednak nie mógł pozbyć się uczucia, że w
pewien sposób ten wieczór się nie uda.
Ale najpierw mała sprawa królowej.
Po kolacji Magnus wziął kąpiel i ubrał się, a potem po cichu opuścił swój
apartament i poinstruował kierowcę, by zabrał go w pobliże ogrodu Tuileries, a
następnie wrócił o północy. To była wystarczająco znajoma wycieczka. Wielu ludzi
udawało się do ogrodu na "przypadkowe spotkanie" pośród drzew i krzewów. Przez
chwilę włóczył się dookoła mrocznego ogrodu, przysłuchując się sapaniu kochanków, od
czasu do czasu zerkając przez liście, by coś podpatrzeć.
O dziesiątej trzydzieści udał się z mapą Axela pod mieszkanie zmarłego Duché de
Villequier12. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, to młoda księżniczka i Delfin w
przebraniu małej dziewczynki będą niedługo wychodzić tymi niestrzeżonymi drzwiami.
Jeśli nie wyjdą, to plan nie wypali.
Jednak ledwie kilka minut później niż oczekiwano, dzieci wyszły w towarzystwie
pielęgniarek, wszyscy w przebraniach. Magnus ruszył za nimi cicho, gdy szli przez
północny dziedziniec w dół Rue de l’Échelle do Grand Carrousel. A tam z prostym
powozem znajdował się Axel. Ubrany był jak paryski woźnica. Palił nawet fajkę i
żartował z idealnym akcentem nisko sytuowanego paryżanina, wszystkie ślady jego
szwedzkiego pochodzenia przepadły. Axel wsadzał dzieci do powozu w świetle księżyca
– Magnus zaniemówił na moment. Odwaga Axela, jego talent, delikatność... To wszystko
szarpnęło serce Magnusa w sposób, który był mu nieznany i sprawiło, że trudno było mu
być cynicznym.
Przyglądał im się, gdy odjeżdżali, a potem wrócił do swojego zadania. Mógł wejść
przez te same drzwi. I choć nie były one strzeżone, Magnus potrzebował czaru
ochronnego, by każdy, kto akurat będzie przechodził, zobaczył jedynie ogromnego kota
wchodzącego do pałacu przez drzwi, które same się otworzyły.
Przez tysiące wchodzących i wychodzących ludzi bez żadnego z setek
królewskich zespołów sprzątających podłogi były brudne, z odciskami butów i grudami
zaschniętego błota. Miejsce to wypełniał zapach stęchlizny zmieszanej z wilgocią,
dymem, pleśnią i kilkoma nieopróżnionymi nocnikami. Nie było tu żadnego światła,
oprócz tego, które odbijało się od okien oraz luster i było lekko wzmocnione dzięki
pokrytemu pajęczynami i sadzą kryształowemu żyrandolowi.
Axel dał Magnusowi ręcznie narysowaną mapę z prostymi instrukcjami, jak
przejść przez, wydawałoby się, nieskończoną serię łuków oraz przez wielkie puste
pokoje, których pozłacane meble albo zostały przywłaszczone przez strażników, albo
nigdy ich tam nie było. W boazerii znajdowało się kilka ukrytych drzwi, przez które
Magnus cicho przeszedł. Im głębiej w pałacu się znajdował, tym pokoje stawały się
12Duché de Villequier - Książę Villequier (Villequier – miasto we Francji)
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
czystsze, a świec przybywało. W powietrzu unosił się zapach gotowanego jedzenia i
dymu, przechodziło tutaj również więcej ludzi.
A potem wszedł do komnat królewskich. Przy drzwiach został poinstruowany, by
wejść. Strażnik siedział, gwiżdżąc leniwie i bujając się na krześle. Magnus wysłał małą
iskrę w róg pokoju, a strażnik wstał, by zbadać, co to takiego. Magnus wsunął klucz do
zamka i wszedł. Te pokoje miały w sobie pewnego rodzaju aksamitne milczenie, które
sprawiało, że były nienaturalne i niewygodne.
Poczuł zapach dymu z niedawno zgaszonej świecy. Magnus nie obawiał się
członka rodziny królewskiej, ale jego serce zaczęło bić nieco szybciej, gdy sięgnął po
drugi klucz, który dostał od Axela. Axel miał klucz do prywatnego pokoju królowej. Fakt
ten był zarówno ekscytujący, jak i niepokojący.
I była tam ona – królowa Maria Antonina. Widział ją już wiele razy, jednak teraz
stała tuż przed nim, całkowicie ludzka. To był szok. Królowa była człowiekiem,
człowiekiem w koszuli nocnej! Miała w sobie pewien urok.
Jej królewska postawa i delikatne kroki bez wątpienia były wyuczone. Obrazy
nigdy sprawiedliwie nie oddały jej oczu, które były duże i jasne. Włosy miała starannie
uczesane w aureolę loków, na które nałożoną miała lekką lnianą czapkę. Magnus
pozostawał w cieniu i obserwował ją kroczącą przez pokój, od łóżka do okna, a potem
znów do łóżka, wyraźnie zmartwiona losami swej rodziny.
– Nic nie zobaczysz, madame – rzekł cicho.
Królowa odwróciła się i zmieszana spojrzała w róg pokoju, a następnie wróciła
do swego kroczenia przez pokój. Magnus podszedł bliżej, a gdy to zrobił, zobaczył, jak
stres napiętnował kobietę. Jej włosy były cienkie i blade, w niektórych miejscach kruche
i siwe. Mimo to na jej twarzy malowało się zdeterminowanie i zaciętość, które Magnus
podziwiał. Teraz zrozumiał, dlaczego Axel coś do niej czuł – miała w sobie siłę, której się
nie spodziewał.
Poruszył palcami, a niebieski płomień zaszeleścił pomiędzy nimi. Królowa znów
odwróciła się zmieszana. Magnus przesunął dłonią po jej twarzy, zmieniając znane
wszystkim królewskie oblicze w znane wszystkim, ale zupełnie zwyczajne. Jej oczy
zmniejszyły się i pociemniały, policzki stały się nieco grubsze i mocno zaczerwienione,
nos powiększył się, a podbródek cofnął. Jej włosy stały się bardziej wiotkie w ciemnym
kasztanowym kolorze. Zrobił więcej niż było konieczne, zmienił nawet jej policzki i uszy,
by nikt nie mógł pomylić stojącej przed nim kobiety z królową. Wyglądała tak, jak
wyglądać powinna – jak rosyjska szlachcianka w innym wieku, z kompletnie innego
życia.
Zrobił trochę hałasu przy oknie, by odwrócić jej uwagę i kiedy stanęła tyłem do
niego, wyszedł. Opuścił pałac przez ruchliwe wyjście za królewskimi apartamentami,
gdzie królowa trzymała otwartą bramę dla nocnych wizyt Axela.
To było proste i eleganckie, dobra nocna praca. Magnus uśmiechnął się do siebie,
spojrzał na księżyc wiszący nad Paryżem i pomyślał o Axelu, jeżdżącym wkoło swoim
powozem. Potem pomyślał o Axelu robiącym inne rzeczy. A potem pobiegł dalej.
Wampiry czekały na spotkanie.
***
Zaletą wampirzych przyjęć było to, że zawsze zaczynały się tak późno. Powóz
Magnusa zajechał pod dom Saint Clauda po północy. Lokaje, z których każdy był
wampirem, pomogli mu wysiąść z powozu. Henri czekał w drzwiach.
– Monsieur Bane – powitał go ze swoim małym strasznym uśmieszkiem. – Mistrz
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
będzie bardzo zadowolony.
– Ja jestem zadowolony – odparł Magnus, ledwie ukrywając sarkazm.
Henri uniósł nieco brwi. Obrócił się i zaproponował ramię dziewczynie w
podobnym wieku i wyglądzie – blond włosy, szkliste oczy, ekspresja lalki, bardzo piękna.
– Czy znasz moją siostrę Brigette?
– Oczywiście. Spotkaliśmy się kilkakrotnie, mademoiselle, w twoim… poprzednim
życiu.
– Moje poprzednie życie – powiedziała Brigette z cichym, dźwięcznym śmiechem.
– Moje poprzednie życie.
Poprzednie życie Brigette było rzeczą, która nadal ją bawiła, gdy dziewczyna
chichotała i uśmiechała się do siebie. Henri objął ją w sposób, który nie był do końca
braterski.
– Mistrz hojnie pozwolił nam zachować nasze imiona – poinformował Henri. – Ale
byłem bardziej zadowolony, gdy pozwolił mi wrócić do mojego dawnego domu i
sprowadzić tu moją siostrę. Mistrz jest hojny w tej sprawie, tak jak w każdej innej.
To spowodowało kolejny wybuch śmiechu Brigette. Henri dał jej lekkiego klapsa w
pupę.
– Jestem absolutnie spragniony – oznajmił Magnus. – Myślę, że poszukam jakiegoś
szampana.
W porównaniu do ponurego i słabo oświetlonego Tuileries, dom Saint Cloda był
spektakularny. Pod względem wielkości nie kwalifikował się jako pałac, ale udekorowano
go bogato. Istna dżungla wzorów, z obrazami oprawionymi w ramy sięgające sufitu.
Wszystkie świeczniki Saint Clouda błyszczały i były pełne czarnych świec, z których wosk
kapał na podłogę. Natychmiast wycierała go mała armia niewolników. Kilkoro
Przyziemnych sług trzymało kieliszki i butelki. Większość eksponowała swoje szyje, po
prostu czekając, żebrząc o ugryzienie. Wampiry zostawały po swojej stronie pokoju,
śmiejąc się do siebie i wskazując, jakby zastanawiały się, co wybrać ze stołu pełnego
przysmaków.
W przyziemnym, paryskim społeczeństwie, duża, pudrowana peruka ostatnio
wyszła z mody na rzecz bardziej naturalnego stylu. W społeczeństwie wampirów peruki
były większe niż kiedykolwiek. Jedna wampirzyca nosiła taką, która miała co najmniej
sześć metrów wysokości, była upudrowana na jasny róż i podtrzymywana przez delikatną
kratownicę, zrobioną, jak podejrzewał Magnus, z kości dzieci. Miała trochę krwi w kąciku
ust i czarownik nie mógł być całkowicie pewien, czy czerwień na policzkach pochodziła z
krwi, czy też była efektem skrajnie użytego różu (tak jak było z perukami, wampiry w
Paryżu również preferowały trochę niemodny makijaż, dodając sobie za dużo rumieńców
na policzkach, najprawdopodobniej drwiąc z ludzi).
Minął harfistę z ziemistą cerą, który był – co ponuro zanotował Magnus –
przykuty do podłogi. Jeżeli grał wystarczająco dobrze, był utrzymywany przy życiu, by
nadal to robić. Jeżeli szło mu źle, zostawał późną przekąską wampirów. Magnus miał
ochotę wyrwać harfistę z łańcuchów, ale w tym momencie usłyszał z góry głos.
– Magnus! Magnus Bane! Gdzie byłeś?
Marcel Saint Claud stał oparty o barierkę i machał. Grupa wampirów wokół niego
– miłośników piór, kości słoniowej i ludzkiej – spojrzała na Magnusa. Saint Claud, choć
przyznanie tego sprawiało ból Magnusowi, był uderzająco piękny. Wszystkie stare osoby
posiadały blask, który przyszedł wraz z wiekiem. A Saint Claud był stary. Był
prawdopodobnie jednym z pierwszych dworzan Vlada Pałownika13. Nie był on taki wysoki
13 Vlad Pałownik, zwany także Drakulą, był hospodarem włoskim w latach 1448, 1456 – 1462 oraz 1472 z
rodu Basabarów.
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
jak Magnus, ale bardzo drobny, z wystającymi kośćmi policzkowymi i długimi palcami.
Jego oczy były czarne, ale łapały światło jak lustra. A ubrania... cóż, korzystał z usług tego
samego krawca, co Magnus, więc oczywiście były wspaniałe.
– Jak zwykle zajęty – powiedział Magnus, uśmiechając się, gdy Saint Claud zszedł
po schodach wraz z grupą zwolenników. Deptali mu po piętach, zmieniając tempo w tym
samym czasie, co on. Pochlebcy.
– Właśnie minąłeś się z de Sade.
– Co za szkoda! – odpowiedział Magnus. Markiz de Sade był niesamowitym
Przyziemnym o najbardziej przewrotnej fantazji, jaką Magnus widział od czasów
hiszpańskiej Inkwizycji.
– Jest kilka rzeczy, które chciałbym ci pokazać – oświadczył Saint Claud, kładąc
zimną rękę na ramieniu Magnusa. – Absolutnie wspaniałych rzeczy!
Jedyną rzeczą, która łączyła Magnusa i Saint Clauda, było bogate uznanie dla
przyziemnej mody, mebli i sztuki. Magnus zazwyczaj kupował je lub otrzymywał jako
zapłatę. Marcel handlował z rewolucjonistami lub ludźmi ulicy, którzy nachodzili bogate
domy i zabierali ładne rzeczy ze środka. Lub otrzymywał posiadłości od swoich ludzkich
niewolników. Lub rzeczy po prostu przybywały do jego domu. Najlepiej było nie zadawać
zbyt wielu pytań, lecz po prostu podziwiać i to głośno. Marcel obraziłby się, gdyby Magnus
nie pochwalił wszystkich jego rzeczy.
Nagle chór głosów z zewnętrznego dziedzińca zaczął wzywać Saint Clauda.
– Wydaje się, że coś się dzieje – zauważył Marcel. – Może powinniśmy zbadać, co to
takiego.
Głosy były podniesione, podekscytowane i oszałamiające – wszystkie dźwięki,
których Magnus nie chciał słyszeć na imprezie wampirów. Te dźwięki oznaczały coś
złego.
– Co się dzieje, moi przyjaciele? – spytał Marcel, idąc w kierunku holu wejściowego.
U stóp schodów, na czele z Henrim znajdowało się zbiegowisko wampirów. Kilku z
nich trzymało wyrywającą się postać. Z jej ust, które wydawały się być zakryte,
wydobywał się wysoki dźwięk, jednak niemożliwe było zobaczyć ją w tłumie.
– Mistrzu – oczy Henriego były szeroko otwarte. – Mistrzu, znaleźliśmy... Nie
uwierzysz, Mistrzu...
– Pokaż mi. Przyprowadź to bliżej. Co to jest?
Wampiry odsunęły się kawałek i popchnęły człowieka na puste miejsce na ziemi.
Magnus robił wszystko, by nie wydać alarmującego dźwięku i nie zrobić nic w ogóle.
To była Maria Antonina. Oczywiście, zastosowany czar nie miał wpływu na
wampiry. Królowa została wydana, jej twarz pobladła z przerażenia.
– Wy... – rzekła do tłumu drżącym głosem. – Co wy robicie... Zostaniecie...
Marcel podniósł rękę, nakazując jej milczenie, a królowa, ku zdziwieniu Magnusa,
zamilkła.
– Kto ją tu przyniósł? – zapytał. – Jak to się stało?
– To byłem ja, monsieur – odezwał się głos. Wytworny wampir o imieniu Coselle
podszedł do przodu. – Byłem w drodze, gdy schodzili rue du Bac i absolutnie nie mogłem
uwierzyć własnym oczom. Musiała uciec z Tuileries. Po prostu była na ulicy i wyglądała
na spanikowaną oraz zagubioną.
Oczywiście. Królowa nie była przyzwyczajona do samotnego przebywania na
zewnątrz. A w ciemności łatwo było pomylić drogę. Źle skręciła i w jakiś sposób
przekroczyła Sekwanę.
– Madame – powiedział Marcel schodząc ze schodów. – Czy powinienem
powiedzieć „Wasza Wysokość”? Czy mam przyjemność zwracać się do naszej ukochanej i
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
najbardziej... znamienitej królowej?
Cichy chichot rozległ się w pokoju, ale prócz niego nie było słychać żadnego
dźwięku.
– To ja – rzekła królowa, wstając na nogi. – I żądam...
Marcel ponownie uniósł dłoń, nakazując ciszę. Zszedł na sam dół i podszedł do
królowej. Stanął przed nią i dokładnie jej się przyjrzał. Następnie lekko się ukłonił.
– Wasza Wysokość – odparł. – Tego, jak bardzo podekscytowany jestem pani
obecnością na mym przyjęciu, nie da się wyrazić słowami. Wszyscy jesteśmy niezwykle
podekscytowani, nieprawdaż, przyjaciele?
Wszystkie wampiry, które się zmieściły, tłoczyły się w wejściu. Te, dla których nie
było tam miejsca, opierały się o okna. Niektórzy przytakiwali i uśmiechali się, ale nikt nic
nie powiedział. Cisza była okropna. Poza dziedzińcem Marcela, sam Paryż również
zdawał się milczeć.
– Mój drogi Marcelu – odezwał się Magnus z wymuszonym śmiechem. – Niestety
muszę cię rozczarować, ale to nie jest królowa. To kochanka jednego z moich klientów.
Na imię jej Josette.
Oświadczenie to musiało wydać się rażąco fałszywe, gdyż Marcel oraz cała reszta
zgromadzonych milczeli, czekając by usłyszeć więcej. Magnus zszedł po schodach,
udając rozbawionego zaistniałą sytuacją.
– Jest świetna, nieprawdaż? – spytał. – Zaspokajam różnorodne upodobania, tak
jak i ty. Zdarza mi się czasem mieć klienta, który życzy sobie zrobić z królową to, co ona
robiła z Francuzami przez wiele lat. Zostałem zatrudniony, by przeprowadzić całkowitą
transformację. I muszę przyznać – ryzykując, iż uznacie mnie za nieskromnego – że
wykonałem swoje zadanie znakomicie.
– Nigdy nie miałem cię za skromnego – stwierdził Marcel bez cienia uśmiechu na
twarzy.
– To przereklamowana cecha – odparł Magnus, wzruszając ramionami.
– Jak więc wyjaśnisz fakt, że ta kobieta twierdzi, iż w rzeczywistości jest Królową
Marią Antoniną?
– Jestem królową, potworze! – krzyknęła histerycznie. – Jestem królową. Jestem
królową!
Magnus miał wrażenie, że nie mówiła tego po to, by zrobić wrażenie na swoich
porywaczach, ale po to, by potwierdzić swoją tożsamość oraz zdrowie psychiczne.
Podszedł do niej spokojnie i pstryknął palcami przed jej twarzą. Zaczęła nieświadomie
upadać, osuwając się w jego ramiona.
– Dlaczego – zaczął, spokojnie odwracając się w stronę Marcela – królowa Francji
miałaby włóczyć się po tej ulicy, bez opieki, w środku nocy?
– Dobre pytanie.
– Ponieważ to nie królowa. To Josette. Musiała być doskonała w każdym calu. Z
początku mój klient chciał jedynie, by wyglądała jak królowa, jednak później zażądał
całego pakietu. Wygląd, osobowość, wszystko miało być takie samo. Josette jest
przekonana, że jest Marią Antoniną. Prawda jest taka, że trochę ją do tego przekonałem,
gdy zaczęła się bać i uciekła z moich apartamentów. Być może jakoś tu za mną przyszła.
Czasem moje talenty biorą nade mną górę.
Magnus delikatnie położył królową na podłodze.
– Wydaje się również, że ma na sobie trochę uroku – dodał Marcel.
– To dla Przyziemnych – odpowiedział Magnus. – Kobieta, która wygląda jak
królowa, nie może po prostu chodzić po ulicach. Ten urok jest delikatny, podobny do
letniego szala. Nie powinna była wychodzić z domu. Wciąż nad nią pracowałem.
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
Marcel ukucnął i ujął twarz królowej w dłonie. Obracał ją w jedną i drugą stronę,
czasem patrząc na samą twarz, czasem zaś na szyję. Przez dłuższą minutę czy dwie
zgromadzona grupa czekała na jego wypowiedź.
– Cóż – rzekł w końcu Marcel, wstając. – Muszę ci pogratulować, wykonałeś kawał
dobrej pracy.
Magnus musiał się spiąć, by nie dać po sobie poznać ulgi.
– Wszystko, co robię, jest znakomite, jednak przyjmuję twoje gratulacje – odparł,
machając niedbale ręką w stronę Marcela.
– Taki cud osiągnąłby ogromny sukces na jednym z moich spotkań. Nalegam więc,
byś mi ją sprzedał.
– Sprzedał?
– Owszem. – Marcel pochylił się i przejechał palcem po szczęce królowej. – Tak,
masz mi ją sprzedać. Ilekolwiek płaci twój klient, ja zapłacę podwójnie. Naprawdę muszę
ją mieć. Jest oszałamiająca. Cokolwiek zechcesz, zapłacę.
– Ależ Marcel…
– Już, już, Magnusie – Marcel poruszył powoli palcami. – Wszyscy mamy jakieś
słabości i jeśli rozkwitną, to muszą zostać zaspokojone. Będę ją miał.
Magnus nie mógł przecież dać do zrozumienia, że ten fikcyjny klient jest
ważniejszy niż Marcel.
Myśl. Musiał myśleć. A wiedział, że Marcel mu się przygląda.
– Skoro nalegasz – odparł w końcu Magnus. – Ale tak jak mówiłem, nadal nad nią
pracowałem. Zostało mi kilka ostatnich, malutkich rzeczy do zrobienia. Pozostało jej
kilka niefortunnych nawyków z poprzedniego życia. Wszystkie te Wersalskie maniery, a
jest ich wiele, muszą zostać zszyte w jeden haft. Poza tym, nie podpisałem jeszcze pracy.
Lubię podpisywać swoje prace.
– Jak długo ci to zajmie?
– Och, niezbyt długo. Mógłbym przyprowadzić ją jutro.
– Wolałbym, żeby została tutaj. Poza tym, ile może ci zająć podpisanie pracy? –
zapytał Marcel z lekkim uśmiechem.
– To może się przeciągnąć – poinformował Magnus, odpowiadając mu tym
samym, dobrze znanym uśmiechem. – Mam naprawdę znakomity podpis.
– Kiedy mam do czynienia z towarem używanym, preferuję go w idealnym stanie.
Nie przedłużaj tego. Henri, Charles… weźcie panią na górę i umieśćcie ją w niebieskim
pokoju. Pozwólcie panu Bane’owi dokończyć swój podpis. Z niecierpliwością czekamy,
by zobaczyć końcowy produkt.
– Oczywiście – odparł Magnus.
Powoli ruszył za nieprzytomną królową i ludzkimi niewolnikami Marcela.
Po tym, jak Henri i Charles położyli królową w łóżku, Magnus zamknął drzwi i
przesunął ogromną szafę, by je zablokować. Dopiero wtedy otworzył żaluzje. Niebieski
pokój znajdował się na trzecim piętrze, a na dziedziniec prowadziła stroma ściana. To
było jedyne wyjście.
***
Magnus pozwolił sobie na parę chwil przeklinania, zanim potrząsnął głową i
znów rozważył szczegółowo swoją sytuację. Prawdopodobnie mógłby się stąd wydostać,
jednak wydostać ich oboje, siebie i królową... i zwrócić królową Axelowi...
Ponownie wyjrzał przez okno na teren znajdujący się poniżej. Większość wampirów
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
wróciła już do środka, chociaż paru służących i ludzkich niewolników zostało, by
powitać powozy. W dół się nie da, ale w górę...
W górę, na przykład w balonie.
Magnus był pewien jednej rzeczy – to zadanie będzie bardzo trudne. Sam balon
znajdował się po drugiej stronie Paryża. Sięgnął swoim umysłem i znalazł to, czego
szukał. Leżał zwinięty nieruchomo w altanie ogrodowej w Lasku Bulońskim. Rozwinął
go na trawie, zmusił, by się napompował, zaczarował go, żeby był niewidzialny i
podniósł z ziemi. Pozostawił go tak zawieszonego i poprowadził nad drzewami w parku,
ponad domami i ulicami, starannie unikając iglic wież kościołów i katedr, ponad
rzekami. Balon był bardzo lekki, a wiatr ciągnął go z łatwością. Chciał polecieć prosto do
nieba, jednak Magnus go przytrzymywał.
W pewnym momencie skończy mu się siła, a wtedy straci przytomność. Mógł
tylko mieć nadzieję, że stanie się to wystarczająco późno, niemniej tego już nikt nie
wiedział. Kiedy balon zbliżał się coraz bardziej, Magnus robił, co tylko był w stanie, by
zaczarować go w całości i uczynić niewidzialnym nawet dla wampirów znajdujących się
pod nim. Obserwował, jak zbliża się do okna i podprowadził go tak blisko, jak tylko
pozwalała mu ostrożność. Wychylił się tak daleko, jak tylko był w stanie, i złapał go.
Koszyk miał małe drzwi, które udało mu się otworzyć.
Kiedy ktoś kradnie balon i ożywia go, by przeleciał nad Paryżem, dobrze by było,
gdyby miał jakieś pojęcie o tym, jak wspomniany balon normalnie działa. Magnusa nigdy
nie interesowała mechanika balonu – interesowało go jedynie to, że teraz Przyziemni
mogą latać w kolorowym kawałku jedwabiu. Dlatego kiedy odkrył, że w koszyku
potrzebny jest ogień, był skonsternowany.
Ponadto, królowa sama w sobie pewnie nie była ciężka, ale jej suknia – i
cokolwiek zostało tam schowane lub wszyte, by mogła uciec – z pewnością tak, a Magnus
nie miał już energii, którą mógłby na to poświęcić. Pstryknął palcami, a królowa zbudziła
się. W ostatniej chwili przyłożył palec do jej warg i uciszył krzyk, który właśnie miał
wydobyć się z jej ust.
– Wasza Królewska Mość – odezwał się, a wyczerpanie przeważało w jego głosie.
– Nie ma czasu na wyjaśnienia i przedstawianie się. Wasza Królewska Mość musi
najszybciej, jak tylko może, wyjść tym oknem. Wasza Królewska Mość nie może tego
zobaczyć, ale na zewnątrz jest coś, co złapie Waszą Królewską Mość. Jednak musimy się
pospieszyć.
Królowa otworzyła usta i odkrywszy, że nie może mówić, zaczęła biegać po
pokoju, podnosząc przedmioty i ciskając nimi w Magnusa. Czarownik wzdrygnął się,
kiedy waza uderzyła w ścianę obok niego. Udało mu się przymocować balon do okna za
pomocą firanki i złapał królową, która zaczęła go bić. Jej pięści były małe, a ona sama
widocznie nie przywykła do tego rodzaju czynności, ale jej ciosy były niezupełnie
nieskuteczne. Mężczyźnie pozostało bardzo niewiele siły, a królowa wydawała się trwać
w swoim dzikim strachu, który wypełnił jej żyły żywym srebrem.
– Wasza Królewska Mość – syknął Magnus – musi przestać. Wasza Królewska
Mość musi mnie słuchać. Axel...
Zamarła na słowo ,,Axel”. Czarownik nie potrzebował niczego więcej. Popchnął ją
do tyłu przez okno. Balon, odrzucony w tył przez siłę uderzenia, odsunął się mniej
więcej o trzydzieści centymetrów od okna, przez co królowa wylądowała w nim tylko
połową ciała. Zawisła przerażona, chwytając się czegoś, co mogła poczuć, ale nie
zobaczyć, kopiąc stopami w kapciach w powietrzu i uderzając nimi w ścianę budynku.
Magnus musiał przyjąć parę podnieconych kopnięć w klatkę piersiową i twarz zanim był
w stanie wrzucić ją do kosza. Spódnice opadły jej na głowę i Królowa Francji została
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
zredukowana do sterty ubrań i dwóch wymachujących nóg. Czarownik wskoczył do
koszyka, zamknął drzwiczki i z głębokim westchnieniem rozwiązał węzeł utrzymujący
kosz. Balon powędrował do góry, mknąc nad dachami. Królowa zdołała przewrócić się i
uklęknąć. Dotknęła kosza, jej oczy były szeroko otwarte w dziecięcym zdumieniu.
Powoli podciągnęła się i spojrzała badawczo ponad bokiem koszyka, rzucając okiem na
krajobraz znajdujący się poniżej i zemdlała.
– Któregoś dnia – powiedział Magnus, spoglądając na stłamszoną królewską
osobistość u jego stóp. – Muszę spisać swoje wspomnienia.
***
To nie był taki lot balonem, na jaki Magnus by liczył.
Od początku balon leciał nisko i samobójczo wolno, a do tego zdawało się, że nie
interesuje go nic oprócz nagłego spadania na dachy i kominy. Królowa przesuwała się i
jęczała na podłodze kosza, sprawiając, że kołysał się w sposób wywołujący mdłości.
Jakaś sowa wykonała nagły atak, a niebo było ciemne, tak ciemne, że Magnus wyraźnie
nie miał pojęcia gdzie się kierują. Królowa jęknęła i podniosła głowę.
– Kim jesteś? – zapytała słabo.
– Przyjacielem przyjaciela. – odparł Magnus.
– Co my...
– Najlepiej, jeśli Wasza Królewska Mość nie spyta. Wasza Królewska Mość nie
chce znać odpowiedzi. I uważam, że jesteśmy zdmuchiwani na południe, co jest zupełnie
złym kierunkiem.
– Axel...
– Tak. – Magnus wychylił się i spróbował dostrzec ulice poniżej. – Tak, Axel... ale
tu pojawia się pytanie... Gdyby Wasza Królewska Mość próbowała znaleźć, powiedzmy,
Sekwanę, gdzie Wasza Królewska Mość by szukała?
Królowa z powrotem skierowała głowę w dół.
Udało mu się znaleźć wystarczająco energii, by przywrócić czar rzucony na balon,
czyniąc go niewidzialnym dla Przyziemnych. Nie miał jednak energii, by zupełnie
zaczarować siebie w trakcie, dlatego niektórzy ludzie zostali uraczeni widokiem
Magnusa, na wpół płynącego w ciemności za ich oknami na trzecich piętrach. Niektórzy
nie oszczędzali na świecach, przez co czarodziej doświadczył kilku interesujących
widoków.
W końcu ujrzał sklep, który znał. Zniżył lot balonu na ulice, aż wszystko
wyglądało coraz bardziej znajomo, a wtedy zobaczył katedrę Notre–Dame.
Teraz pytaniem było – gdzie wylądować balonem? Nie mógł tak po prostu zrobić
tego w środku Paryża. Nawet niewidzialny. Paryż był zbyt... wybuchowy.
Było tylko jedno rozwiązanie i Magnus już go nienawidził.
– Wasza Królewska Mość – powiedział, szturchając królową swoją stopą. –Wasza
Królewska Mość musi się obudzić.
Królowa znowu się poruszyła.
– Teraz – stwierdził Magnus. – Waszej Królewskiej Mości nie spodoba się to, co
powiem, ale proszę mi uwierzyć, kiedy twierdzę, że to najlepsza z kilku okropnych
alternatyw...
– Axel...
– Tak. Za chwilę wylądujemy na Sekwanie...
– Co?
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
– Naprawdę byłoby świetnie, jeśli Wasza Królewska Mość mogłaby zatkać nos. I
przypuszczam, że ta suknia jest pełna klejnotów, więc…
Balon spadał szybko, a woda się przybliżała. Magnus ostrożnie kierował nim
między dwoma mostami.
– Możesz dostać…
Balon po prostu spadł jak kamień. Ogień zgasł, a jedwab natychmiast opadł na
Magnusa i królową. Magnus już prawie opuściły siły, ale wykrzesał jeszcze trochę na
rozerwanie jedwabiu, by nie stanowił dla nich pułapki. Płynął o własnych siłach, ciągnąć
królową pod pachą do brzegu. Miała nadzieję, że byli blisko Tuileries i jego doku. Dotarł
z nią na schody i rzucił ja tam.
– Zostań tu – rozkazał, przemoczony i dyszący.
Ale królowa znów była nieprzytomna. Magnus zazdrościł jej.
Pomaszerował w górę schodów i wrócił na ulice Paryża. Axel prawdopodobnie
krążył w okolicy. Ustalili, że jeśli coś pójdzie źle, Magnus miał wysłać w stronę nieba
niebieską poświatę jak fajerwerk. Zrobił to. Potem opadł na ziemię i czekał.
Po około piętnastu minutach zatrzymał się powóz – nie zwykły tak jak ten
wcześniej, ale masywny, w kolorach czarnym, zielonym i żółtym. Taki, który może wieźć
pół tuzina albo i więcej ludzi przez kilka dni w najwspanialszych z możliwych stylów.
Axel zeskoczył z siedzenia woźnicy i rzucił się ku Magnusowi.
– Gdzie ona jest? Czemu jesteś mokry? Co się stało?
– Nic jej nie jest – odparł Magnus, podnosząc dłoń. – To jest powóz? Berline de
voyage?
– Tak – rzekł von Fersen. – Jej Wysokość nalegała. I mogłoby to być dla nich
niestosowne, gdyby przyjechali w czymś mniej okazałym.
– Trudno go nie zauważyć!
Po raz pierwszy von Fersen wyglądał nieswojo. Wyraźnie nie podobał mu się ten
pomysł i walczył o jego zmianę.
– Tak, cóż… to jest powóz. Ale…
– Ona jest na schodach. Byliśmy zmuszeni wylądować w rzece.
– Wylądować?
– Długa historia – rzucił Magnus. – Powiedzmy, że sprawy się skomplikowały. Ale
żyje.
Axel opadł na kolana przed Magnusem.
– Nigdy o tym nie zapomnimy – oświadczył Axel cichym głosem. – Francja będzie
pamiętała. Szwecja również.
– Nie obchodzi mnie, czy Francja i Szwecja zapamiętają. Zależy mi, byś ty
pamiętał.
Magnus był szczerze zaskoczony, że to Axel był osobą, która sprowokowała
pocałunek – jak gwałtowny on był, jak namiętny, jak cały Paryż, wszystkie wampiry,
Sekwana, balon i wszystko inne przestało się liczyć i byli tylko oni dwaj przez jeden
moment. Jedną piękną chwilę.
A Magnus był tym, który go przerwał.
– Idź – wyszeptał. – Chcę, byś był bezpieczny. Idź.
Axel skinął głową, wyglądając na nieco zszokowanego swoim zachowaniem i
pobiegł ku schodom portowym. Magnus wstał i po ostatnim spojrzeniu zaczął się
oddalać.
Powrót do domu nie wchodził w grę. Wampiry Saint Clauda prawdopodobnie
były teraz w jego mieszkaniu. Musiał dostać się tam po świcie. Spędził noc w małym
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
domu Madame de… – jednej z jego nowych kochanek. Rano powrócił do swoich
apartamentów. Drzwi frontowe były uchylone. Wszedł ostrożnie do środka.
– Claude! – zawołał, ostrożnie stając w blasku słońca przy drzwiach. – Marie!
Ragnor!
– Nie ma ich tutaj, monsieur – powiedział głos.
Henri. Oczywiście. Siedział na schodach.
– Zrobiliście im krzywdę?
– Wzięliśmy tych o imionach Claude i Marie. Nie wiem, kim jest Ragnor.
– Skrzywdziliście ich? – spytał Magnus ponownie.
– Nie czują teraz bólu. Mój mistrz poprosił mnie, bym przekazał jego
pozdrowienia. Oświadczył, że przysłużyli się doskonałej uczcie.
Magnus poczuł się niedobrze. Marie i Claude byli dla niego dobrzy, a teraz…
– Mistrz chciałby się z tobą zobaczyć – poinformował Henri. – Więc może
pójdziemy do niego teraz razem i porozmawiałbyś z nim, kiedy obudzi się wieczorem.
– Chyba muszę odrzucić zaproszenie – rzekł Magnus.
– Jeśli tak, to myślę, że Paryż wyda ci się najbardziej niegościnnym miejscem do
zamieszkania. Kim jest ten twój nowy dżentelmen? Odkryjemy, jak się nazywa.
Rozumiesz?
Henri wstał, próbując wyglądać groźnie, ale był Przyziemnym, niewolnikiem w
siedemnastoletnim ciele.
– Moim zdaniem, mały niewolniku – zaczął Magnus, przybliżając się –
zapomniałeś z kim masz do czynienia.
Magnus wypuścił niebieskie iskry między swoimi palcami. Henri cofnął się o
krok.
– Wracaj do domu i przekaż swojemu panu, że dostałem jego wiadomość.
Popełniłem przestępstwo, którego nie zamierzałem. Opuszczę Paryż. Sprawę można
uznać za zamkniętą. Akceptuję moją karę.
Odsunął się od drzwi i wyciągnął ramię, pokazując Henri’emu, że powinien wyjść.
***
Jak się spodziewał, wszystko było w chaosie – przewrócone meble, wypalone
znaki w ścianach, obrazy zniknęły, książki zostały porwane. W jego sypialni wylane wino
poplamiło łóżko i ubrania… Przynajmniej spodziewał się, że to wino.
Magnus nie poświęcił wiele czasu temu pobojowisku. Szybkim ruchem ręki
spowodował, że kominek odsunął się od ściany. Podniósł ciężki worek z luidorami,
grube rolki z asygnatami14, kolekcję pięknych pierścieni z cytrynem, jadeitem, rubinem i
jednym wspaniałym niebieskim topazem.
To było jego zabezpieczenie, jeśli rewolucjoniści najechaliby na dom. Wampiry
czy rewolucjoniści… byli tym samym. Pierścienie wskoczyły na jego palce, asygnaty do
płaszcza, a luidory do pięknej skórzanej torby, która przechowywał w ścianie właśnie w
tym celu. Sięgnął w głąb otworu i wyciągnął ostatnią rzecz – Szarą Księgę oprawioną w
zielony aksamit. Umieścił ją starannie w torbie.
Usłyszał za sobą cichy szum i Ragnor wylazł spod łóżka.
– Mój mały przyjacielu – odezwał się Magnus, podnosząc przestraszoną małpkę. –
Przynajmniej przeżyłeś. Chodź. Wyruszymy wspólnie.
14
luidory i asygnaty to dawne pieniądze francuskie
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
***
Kiedy Magnus usłyszał nowiny, przebywał wysoko w Alpach, odpoczywając przy
strumieniu, miażdżąc jakąś szarotkę kciukiem. Próbował unikać wszystkiego, co
związane z Francją przez tygodnie – ludzi, jedzenia, wiadomości. Oddał się
wieprzowinie, cielęcinie, termicznym kąpielom i czytaniu. Przez większość tego czasu
był sam – z małym Ragnorem – i otaczała go cisza.
Ale właśnie tego poranka, szlachcic będący uciekinierem z Dijon zatrzymał się w
gospodzie, w której mieszkał Magnus. Wyglądał na rozmownego mężczyznę, ale Magnus
nie miał ochoty na takie towarzystwo, więc oddalił się, by posiedzieć przy strumieniu.
Nie zdziwił się, kiedy mężczyzna podążył za nim.
– Ty! Monsieur! – krzyknął do Magnusa sapiąc, gdy wchodził na wzgórze.
Magnus strząsnął szarotkę z paznokcia.
– Tak?
– Właściciel mówi, że przybyłeś niedawno z Paryża, monsieur! Jesteś moim
rodakiem?
Magnus miał na sobie lekki urok w gospodzie, by mógł uchodzić za
przypadkowego francuskiego uchodźcę, jednego z setek, które przepływały przez
granicę.
– Przybyłem z Paryża – odparł Magnus wymijająco.
– I masz małpkę?
Ragnor dreptał wokół. Znosił Alpy niezwykle dobrze.
– Ach, monsieur, tak się cieszę, że cię spotkałem. Przez tygodnie nie rozmawiałem
z nikim z mojego kraju. – Załamał ręce. – Nie wiem, co myśleć czy robić w tych czasach.
Takie okrutne czasy! Takie okropności! Słyszałeś o królu i królowej bez wątpienia?
– Co z nimi? – spytał Magnus z kamienną twarzą.
– Ich Wysokości, niech Bóg ich chroni! Próbowali uciec z Paryża! Dotarli aż do
miejscowości Varennes, gdzie podobno pracownik poczty rozpoznał króla. Zostali
schwytani i odesłani do Paryża. Och, straszne czasy!
Magnus wstał bez słowa, zgarniając Ragnora i wrócił do gospody.
***
Nie chciał myśleć o tej sprawie. W jego myślach Axel i rodzina królewska byli
bezpieczni. Chciał, by tak było. Do teraz.
Przemierzał pokój, aż w końcu napisał list na adres Axela w Paryżu. Potem
poczekał na odpowiedź.
Minęły trzy tygodnie, kiedy nadeszła odpowiedź ze Szwecji napisana nieznanym
mu pismem.
Monsieur,
Pragnieniem Axela było, by wiedział pan, że z nim wszystko dobrze i że oddaje głębię
uczuć. Król i Królowa, jak zapewne pan wie, są teraz uwięzieni w Paryżu. Axel przeniósł się
do Wiednia, by wstawić się za nimi u Cesarza, ale obawiam się, że jest zdeterminowany, by
wrócić do Paryża i narazić tym samym swoje życie. Monsieur, ponieważ Axel wydaje się
darzyć pana wielkim szacunkiem, nie mógłby pan napisać do niego i zniechęcić go do tego?
Jest on moim ukochanym bratem i nieustannie się o niego martwię.
Był podany adres do Wiednia, a list był podpisany tylko „Sophie”.
Shadowhunterstranslateteam
Tłumaczenie: grupa STT
Korekta: Feather, Gladys, Nike
Axel wróci do Paryża. Tego Magnus był pewien.
Wampiry, baśniowy ludek, wilkołaki, Nocni Łowcy i demony – te rasy miały dla
Magnusa sens. Ale świat Podziemnych – ten wydawał się nie mieć wzoru ani formy. Ich
chwiejna polityka. Ich krótkie życia…
Magnus pomyślał jeszcze raz o niebieskookim mężczyźnie stojącym w jego
gabinecie. Następnie zapalił zapałkę i spalił list.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike Cassandra Clare Maureen Jonhnson
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike Paryż czerwiec 1791 Magnus lubił zapach Paryża w letnie poranki. Było to dziwne, ponieważ miasto śmierdziało wtedy serem, który cały dzień przeleżał na słońcu, i rybą oraz wszystkimi tymi mniej atrakcyjnymi jej częściami, a także ludźmi i wszystkim, co oni produkowali (nie odnosi się to ani do sztuki, ani do kultury, a do tego wszystkiego, co wylewano wiadrami przez okna). To wszystko przeplatały inne zapachy, które zmieniały się nagle z ulicy na ulicę, z budynku na budynek. Po intensywnym zapachu piekarni mogło się nieoczekiwanie wyczuć woń gardenii z ogrodu, a ona ustępowała smrodowi żelaza z rzeźni. Jednak Paryż przede wszystkim żył – Sekwana przepływająca przez niego i pulsująca niczym aorta, szerokie ulice zwężające się w najmniejsze uliczki… Każdy najmniejszy jego kawałek miał swój zapach. Pachniał życiem – życiem w każdym stopniu i każdej formie. Jednak dzisiaj wyjątkowo intensywnie. Magnus jechał nieznaną trasą, która prowadziła przez wyboiste ścieżki. Droga tutaj nie była równa. W środku jego dorożki było niemiłosiernie gorąco, kiedy podskakiwał w nim na wybojach. Magnus ożywił jeden ze swoich wspaniałych chińskich wachlarzy, który teraz mało efektywnie go wachlował, ledwie wywołując bryzę. Jeśli Magnus miał być ze sobą kompletnie szczery (a nie chciał być), było trochę za gorąco na jego nowy niebiesko różowy płaszcz w paski z tafty i satyny oraz jedwabny szal ozdobiony sceną z ptaszkami i aniołkami. Wysoki kołnierz, peruka, jedwabne bryczesy, cudowne nowe rękawiczki w najbardziej delikatnym odcieniu żółci… To wszystko było ciepłe. Jednakże jeśli można było wyglądać tak niesamowicie, powinno się. Należało nosić wszystko albo nic. Oparł się wygodnie i z dumą zaakceptował swój pot, zadowolony, że żył według swoich standardów, które były bardzo dobrze przyjmowane w Paryżu. Tutaj ludzie zawsze podążali za najnowszą modą. Peruki sięgające sufitów, w które powsadzano małe łódeczki; szokujące jedwabie; biała farba i wysokie, zarumienione policzki u kobiet i mężczyzn; dekoracyjne pieprzyki; krawiectwo; kolory… W Paryżu można było mieć kocie oczy (jak Magnus) i mówić ludziom, że to tylko taka modowa sztuczka. W świecie takim jak ten było mnóstwo pracy dla przedsiębiorczego czarownika. Arystokracja kochała magię i była gotowa za nią płacić. Płacili za szczęście przy stoliku do faro1. Płacili mu, żeby ich małpy przemówiły, żeby ptaki śpiewały ich ulubione operowe utwory, żeby ich diamenty lśniły wieloma kolorami. Chcieli, żeby pieprzyki w kształcie serc, kieliszków do szampana i gwiazd nieoczekiwanie pojawiały się na ich policzkach. Pragnęli zachwycać gości ogniem wystrzelającym z fontann oraz zabawiać tychże gości szezlongami wędrującymi przez pokój. A lista ich życzeń w sypialni – cóż, na te uważał. Bardzo działały na wyobraźnię. Krótko mówiąc, ludzie z Paryża i sąsiadującego z nim Wersalu byli ludźmi najbardziej niezważającymi na dotychczasowe wartości moralne, kulturalne i społeczne jakich spotkał, i właśnie za to ich uwielbiał. Oczywiście rewolucja zniszczyła jakąś część tego. Magnusowi codziennie coś o tym przypominało – nawet teraz, kiedy odsunął niebieskie jedwabne zasłony w dorożce. 1 faro – podobna do pokera francuska gra hazardowa
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike Kilkoro sankiulotów2 sprzedających kocie mięso albo pchających swoje wózki rzuciło mu przenikliwe spojrzenia. Magnus miał mieszkanie w Marais, na Rue Barbette, niedaleko Hôtel de Soubise, domu swojego starego (ostatnio zmarłego) przyjaciela, księcia Soubise. Magnus miał pozwolenie na spacery po ogrodach i spędzanie tam czasu, kiedy tylko zapragnął. Prawdę mówiąc, mógłby wejść do domów wielu znanych osób w Paryżu i zostałby ciepło powitany. Jego przyjaciele arystokraci nie byli najmądrzejsi, ale w większości nieszkodliwi. Ale ostatnio problematyczne stało się bycie widzianym w ich obecności. Czasem problematyczne było w ogóle bycie widzianym. Bogactwo i posiadanie wielu koneksji przestały być dobrą rzeczą. Niemyte masy, produkujące ten cały smród, przejęły Francję, wywracając do góry nogami wszystko na swojej drodze. Magnus miał mieszane uczucia jeśli chodzi o rewolucję. Ludzie byli głodni. Cena chleba była bardzo wysoka. Nie pomagało też to, że królowa – Maria Antonina, po usłyszeniu, że jej poddanych nie stać na chleb, zaproponowała im zamiast tego jedzenie ciasta. Miało dla niego sens, że ludzie powinni wymagać i otrzymywać jedzenie, drewno na opał i wszystko, czego potrzebowali do życia. Magnus zawsze współczuł biednym. Ale jednocześnie nigdy nie miał w życiu do czynienia ze społeczeństwem tak cudownym jak Francuzi i ich oszałamiające ekscesy. I jako że lubił rzeczy ekscytujące, lubił także mieć pojęcie o tym, co się dzieje, a tego uczucia ostatnio brakowało. Nikt do końca nie wiedział, kto rządzi krajem. Rewolucjoniści cały czas się kłócili. Pisano konstytucję. Król i jego żona żyli i w pewien sposób nadal dzierżyli władzę, ale rządzili nimi rewolucjoniści. Okazyjnie zdarzały się morderstwa, pożary albo ataki, a wszystko w imię wolności. Życie w Paryżu było jak życie w beczce prochu ustawionej na innych takich samych beczkach, które znajdowały się na statku kołyszącym się na falach. Zawsze miało się uczucie, że pewnego dnia ludzie – jacyś nieokreśleni ludzie – mogą po prostu zdecydować, że należy zabić każdego, kogo stać na kapelusz. Magnus westchnął i odsunął się poza zasięg wścibskich oczu i przyłożył przesiąknięty zapachem jaśminu materiał do nosa. Dość smrodu i smutku. Czas zobaczyć balon. *** Oczywiście Magnus latał już wcześniej. Ożywiał dywany i unosił się ponad migrującymi kluczami ptaków. Ale nigdy nie robił tego dziełem ludzkiej ręki. Ta balonowa rzecz była nowa i, szczerze mówiąc, lekko niepokojąca. Zwyczajne poderwanie się w powietrze w tym niesamowitym i krzykliwym tworze, podczas gdy cały Paryż na ciebie patrzył… I właśnie dlatego musiał spróbować. Kiedy balonowe szaleństwo po raz pierwszy ogarnęło Paryż, prawie dziesięć lat temu, Magnusa niewiele to obeszło. Ale pewnego dnia, kiedy wypił prawdopodobnie trochę za dużo wina, podniósł wzrok i zobaczył jeden z tych niebieskich, jajowatych cudów w kolorze nieba ze złotymi znakami zodiaku i fleur–de–lis3 i nagle ogarnęło go pragnienie, by dostać się do takiego balonu i przelecieć ponad miastem. To był kaprys, a Magnus do niczego nie przywiązywał większej wagi niż do kaprysów. Zdołał odszukać jednego z braci Montgolfier i zapłacił stanowczo zbyt wiele luidorów4 za prywatny lot. A teraz był w drodze do odbycia rzeczonego lotu tego gorącego popołudnia i zastanawiał się, jak dużo wypił tego popołudnia, kiedy to wszystko umówił. 2 sankiuloci to pogardliwe określenie na francuskich rewolucjonistów 3 fleur-de-lis (fr. kwiat lilii) wyglądają tak – http://bit.ly/104azms 4 luidory to dawne monety francuskie
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike To było całkiem sporo wina. Jego powóz w końcu zatrzymał się niedaleko Château de la Muette, który kiedyś był pięknym pałacykiem, a teraz się rozsypywał. Magnus wyszedł na duszne powietrze i pieszo dotarł do parku. Powietrze było ciężkie i duszne i sprawiało, że ubrania Magnusa zwisały na nim ciężko. Szedł ścieżką dopóki nie dotarł do umówionego miejsca spotkania, gdzie czekali na niego balon i załoga. Balon leżał nienadmuchany na trawie – jedwab równie piękny co zawsze, ale ogólny efekt nie tak imponujący, jak Magnus miał nadzieję. Miał lepsze szlafroki, jeśli o to chodziło. Jeden z braci Montgolfier (Magnus nie umiał sobie przypomnieć, którego zatrudnił) spieszył w jego stronę z zaczerwienioną twarzą. – Monsieur Bane! Je suis désolé5, ale pogoda… Nie chce dzisiaj współpracować. Jest denerwująca. Widziałem błyskawicę w oddali. Oczywiście, kiedy tylko wypowiedział te słowa, w oddali rozległ się grzmot. A niebo miało zielonkawy kolor. – Lot nie jest dzisiaj możliwy. Może jutro. Alain! Balon! Przenieś go! Po tych słowach balon zwinięto i zaniesiono do małej altanki. Skonsternowany Magnus postanowił przejść się po parku zanim pogoda się zepsuje. Można było zauważyć najbardziej atrakcyjnych mężczyzn i kobiety w czasie spaceru, a samo to miejsce wydawało się być takim, gdzie ludzie przychodzą, gdy czują się… miłośnie. Lasek Buloński6 nie stanowił już zapewniającej prywatności przestrzeni wypełnionej drzewami, był bowiem otwarty dla ludzi, którzy używali jego cudownej ziemi do uprawy ziemniaków. Nosili także bawełnę i z dumą nazywali się „sankiulotami”, co oznaczało „nienoszący krótkich spodni”. Zamiast tego ubierali długie spodnie podobne do mężczyzn pracujących i rzucali przeciągłe, pogardliwe spojrzenia Magnusowi i jego bryczesom, które pasowały do różowych pasków na jego kurtce i delikatnie srebrnych wysokich skarpet. Naprawdę ciężkie stawało się bycie cudownym. Wydawało się, że w parku brakuje przystojnych i zakochanych osób. Był natomiast pełen długich spodni, dziwnych spojrzeń i ludzi mamroczących coś o ostatnim szale rewolucji. Bardziej szlacheccy wyglądali na zdenerwowanych i odwracali wzrok, kiedy jakiś członek Stanów Generalnych7 przechodził obok. Ale Magnus zauważył kogoś znajomego i wcale nie był zachwycony. W jego stronę szybko zmierzał Henri de Polignac, odziany w czerń i srebro. Henri był ludzkim niewolnikiem Marcela Saint Clouda, przywódcy najsilniejszego klanu wampirów w mieście. Henri był również niemiłosiernym nudziarzem, jak większość podwładnych. Trudno się rozmawia z kimś, kto w kółko powtarza: „Pan mówi to”, „Pan mówi tamto”. Zawsze się podlizuje. Zawsze kręci się gdzieś w pobliżu, chętny, by zostać ugryzionym. Magnus zastanowił się, co Henri robił w parku w ciągu dnia – odpowiedź na pewno nie była dobra. Polował. Zbierał rekrutów. I teraz, zawracał Magnusowi głowę. – Monsieur Bane – powitał go, kłaniając się lekko. – Henri. – Minęło sporo czasu, odkąd ostatnio się widzieliśmy. – Och – odparł Magnus niedbale. – Byłem zajęty. Biznes, rozumiesz. Rewolucja. – Oczywiście. Ale mój mistrz wspominał, jak dawno pana nie widział. Zastanawiał się, czy nie zapadł się pan pod ziemię. – Nie, nie – odpowiedział Magnus. – Po prostu byłem zajęty. 5 Je suis désolé – (fr.) Bardzo mi przykro 6 Lasek Buloński (fr. Bois de Boulogne) – park położony w 16. dzielnicy Paryża. 7 Stany Generalne – zgromadzenie reprezentujące przedstawicieli szlachty, duchowieństwa i reszty społeczeństwa, organ doradczy króla.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike – Tak jak mój Mistrz – stwierdził Henri z dziwnym słabym uśmiechem. – Musi pan naprawdę kiedyś go odwiedzić. Mistrz wyprawia przyjęcie w poniedziałek wieczorem. Byłby bardzo mną rozczarowany, gdybym pana nie zaprosił. – Byłby? – zapytał Magnus, przełykając gorycz, która zebrała się w jego ustach. – Naturalnie. Nie odrzucało się zaproszeń od Saint Clauda. A przynajmniej nie, jeśli chciało się dalej szczęśliwie żyć w Paryżu. Wampiry tak łatwo było urazić, a te paryskie były najgorsze ze wszystkich. – Oczywiście – oświadczył Magnus, bawiąc się swoją cytrynowożółtą rękawiczką, by robić cokolwiek. – Oczywiście. Jestem zaszczycony. Bardzo zaszczycony. – Powiem mojemu mistrzowi, że pan przybędzie – odparł Henri. Pierwsze krople deszczu spadły z nieba, lądując ciężko na delikatnej kurtce Magnusa. Przynajmniej pozwoliło mu to szybko się pożegnać. Kiedy spieszył przez trawę, podniósł dłoń. Niebieskie płomyki pojawiły się między palcami i nagle już nie był mokry. Deszcz odbijał się o niewidzialną powłokę, jaką wyczarował nad swoją głową. Paryż. Był czasem problematyczny. Tak polityczny. (Och, jego buty… Jego buty! Dlaczego ubrał dzisiaj te jedwabne z zaokrąglonymi czubkami? Wiedział przecież, że będzie w parku. Ale one były nowe i ładne, i zrobione przez Jacquesa z rue des Balais, i po prostu nie dało się odmówić założenia ich.) Być może najlepiej byłoby, zważywszy na obecny klimat, rozważyć przeniesienie się w inne miejsca. Londyn zawsze był dobrym schronieniem. Nie był tak modny, ale miał swoje uroki. Albo mógł wybrać się w Alpy… Tak, uwielbiał czyste, świeże powietrze. Mógłby pląsać pośród szarotek i zażywać kąpieli termalnych w Schinznach–Bad. Albo jeszcze dalej. Minęło zbyt wiele czasu, odkąd ostatnio odwiedził Indie. Nie mógł się także nigdy oprzeć Peru… Może najlepiej było jednak zostać w Paryżu. Wsiadł do kabrioletu, kiedy niebo naprawdę się otwarło i deszcz uderzał o dach tak mocno, że nie słyszał już swoich myśli. Asystenci twórcy balonu szybko okrywali jego dzieło, a ludzie spiesznie chowali się pod drzewami. Kwiaty wydawały się błyszczeć w deszczu, a Magnus wziął głęboki wdech paryskiego powietrza, które tak uwielbiał. Kiedy odjeżdżali, ziemniak uderzył w jego powóz. *** Dzień wydawał się w bardzo dosłownym sensie zmarnowany. Był na niego tylko jeden sposób – długa, orzeźwiająca kąpiel z kubkiem gorącej lapsang souchong8. Spoglądałby przez okno, pił parującą herbatę i oglądał deszcz zalewający Paryż. Następnie poleżałby i czytał „Le Pied de Fanchette” i Szekspira przez kilka godzin. Później trochę szampana i godzina czy dwie, by ubrać się do opery. – Marie! – zawołał Magnus, gdy wszedł do domu. – Kąpiel! Trzymał jako obsługę starszą parę, Marie i Claude’a. Byli niesamowicie dobrzy w swojej pracy i lata służenia w Paryżu sprawiły, że nie można było ich niczym zaskoczyć. Magnus uważał, że spośród wielu miejsc, w których żył, dom w Paryżu był jedną z najlepszych wynajmowanych siedzib. Z pewnością istniały miejsca o większym naturalnym pięknie – ale Paryż posiadał nienaturalne piękno, które było prawdopodobnie lepsze. Wszystko w tym domu dawało mu satysfakcję. Jedwabne tapety w żółci i różu, i srebrze, i niebieskim, pokryte brązem stoły, pozłacane drewniane 8 Lapsang souchong - rodzaj chińskiej czarnej herbaty, jest uważany za „męską herbatę”.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike krzesła, zegary i lustra, i porcelana… każdy krok, który stawiał w głąb domu, w stronę głównego salonu, był przypomnieniem o dobroci tego miejsca. Wielu Podziemnych trzymało się z daleka od Paryża. W kraju było z pewnością wiele wilkołaków i każdy zalesiony teren miał swoje stado. Ale Paryż, wydawałoby się, stanowił terytorium wampirów. To miało sens na wiele sposobów. Wampiry były dworskimi istotami. Były blade i eleganckie. Cieszyły je ciemność i przyjemności. Ich hipnotyzujące spojrzenia – encanto – zauroczyły wielu szlachciców. I nie istniało nic równie przyjemnego, schyłkowego i niebezpiecznego jak pozwolenie wampirowi na wypicie swojej krwi. Chociaż wszystko trochę wymknęło się spod kontroli w ciągu wampirzego wariactwa w 1787. To wtedy rozpoczęły się krwawe imprezy. Wtedy wszystkie dzieci zaginęły i niektórzy młodzi ludzie powrócili do domów bladzi i z nieobecnym wyglądem ujarzmienia. Jak Henri i jego siostra Brigitte. Byli siostrzeńcami księcia Polignac. Niegdyś ukochani członkowie jednej z najświetniejszych rodzin Francji, teraz żyjący na rozkazie Saint Clouda. A rozkazy Saint Clouda mogły być w rzeczy samej dziwne. Magnus nie miał nic przeciwko odrobinie szaleństwa – ale Saint Cloud był zły. Klasyczne, prostolinijne zło w staromodnym stylu. Wydawało się, że Nocni Łowcy z Paryskiego Instytutu mieli niewielki wypływ na jego „wypady na miasto” prawdopodobnie dlatego, że Paryż był pełen miejsc, w których można było się schować. Są tam kilometry katakumb i jest to niezwykle łatwe – chwycić kogoś z ulicy i zaciągnąć go tam. Saint Cloud miał nisko i wysoko postawionych przyjaciół i ściganie go byłoby bardzo trudne. Magnus robił, co mógł, by unikać paryskich wampirów i tych, które pojawiały się na krawędziach dworu w Wersalu. Nic dobrego nigdy nie wyszło z takiego spotkania. Ale dosyć tego. Czas na wannę, którą Marie już wypełniała. Magnus trzymał wielką wannę w swoim głównym salonie, tuż przy oknie, więc mógł oglądać ulice poniżej podczas kąpieli. Gdy woda była gotowa, zanurzył się i rozpoczął czytanie. Około godziny później porzucił swoją książkę na brzegu wanny i oglądał przepływające nad głową chmury, podczas gdy nieobecnie rozmyślał o historii Kleopatry, rozpuszczającej bezcenną perłę w kieliszku wina. Rozległo się pukanie do drzwi jego komnaty i wszedł Claude. – Jakiś pan chce się z tobą zobaczyć, Monsieur Bane. Claude rozumiał, że w sprawach Magnusa pytanie o nazwiska nie było koniecznością. – W porządku – odparł Magnus z westchnieniem. – Wprowadź go. – Czy monsieur będzie przyjmował gościa w wannie? – Monsieur rozważa to – powiedział Magnus z jeszcze większym westchnięciem. To było denerwujące, ale profesjonalny wygląd musiał być zachowany. Wyszedł z wanny, ociekając i włożył jedwabny szlafrok z wyhaftowanym z tyłu z obrazem pawia. Rzucił się rozdrażniony na krzesło przy oknie. – Claude! – wrzasnął. – Teraz! Wprowadź go! Moment później drzwi ponownie się otworzyły i stanął w nich bardzo atrakcyjny człowiek z czarnymi włosami i niebieskimi oczami. Nosił ubrania widocznie dobrej jakości. Krawiectwo było absolutnie pyszne. To były takie rzeczy, którre Magnus pragnął, by działy się częściej. Jak hojny mógł być świat, gdy tylko chciał. Po odmówieniu mu jego przejażdżki balonem i daniu mu tak nieprzyjemnej pogawędki z Henrim. – Ty jesteś Monsieur Magnus Bane – powiedział mężczyzna z pewnością. Magnus nie bywał często źle identyfikowany. Wysocy, złotoskórzy, o kocich oczach mężczyźni byli rzadkością. – Jestem – odparł Magnus.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike Wielu szlachciców, których Magnus spotkał, wydawało się roztaczać nieobecną aurę ludzi, którzy nigdy nie musieli się troszczyć o rzeczy naprawdę ważne. Ten człowiek był inny. Miał wyprostowaną postawę i wzrok wyrażający cel. Co więcej, mówił po francusku ze słabym akcentem, ale był to akcent, którego Magnus nie mógł od razu rozpoznać. – Przyszedłem, by porozmawiać z tobą o sprawie ogromnej wagi. Normalnie ja nie… Ja… Magnus dobrze znał jego wahanie. Niektórzy ludzie byli zdenerwowani w obecności czarowników. – Czuje się pan niezręcznie, monsieur – zauważył Magnus z uśmiechem. – Pozwoli pan, że to zmienię. Mam wielki talent w tych sprawach. Proszę usiąść i wypić trochę szampana. – Wolałbym stać, monsieur. – Jak sobie pan życzy. Ale czy mogę mieć przyjemność poznania pańskiego imienia? – zapytał Magnus. – Jestem hrabia Axel von Fersen. Hrabia! O imieniu Axel! Wojskowy! Z czarnymi włosami i o niebieskich oczach! I w potrzebie! Och, wszechświat przeszedł samego siebie. Należały się za to kwiaty. – Monsieur Bane, słyszałem o pańskich talentach. Nie mogę powiedzieć, czy wierzę w to, co usłyszałem, ale racjonalni, inteligentni, wrażliwi ludzie przysięgali mi, że jest pan zdolny do rzeczy wspaniałych, wykraczających poza moje zrozumienie. Magnus rozłożył ręce w fałszywej skromności. – To wszystko prawda – potwierdził – o ile tylko było to wspaniałe. – Mówili że możesz zmienić wygląd osoby przez jakiś rodzaj… zaczarowanej sztuczki. Magnus zignorował tę obelgę. – Monsieur – powiedział von Fersen – jakie są pana uczucia odnośnie rewolucji? – Rewolucja będzie się dziać, nie zważając na moje odczucia w tej sprawie – powiedział chłodno Magnus. – Nie jestem narodowościowym synem Francji, więc nie ośmielam się mieć opinii o tym, jak ten naród sobą kieruje. – Ja także nie jestem synem Francji. Jestem ze Szwecji. Ale mam co do tego odczucia, bardzo silne odczucia… Magnus lubił, kiedy von Fersen mówił o swoich silnych odczuciach. Bardzo to lubił. – Przybyłem tu dzisiaj, ponieważ musiałem i ponieważ jest pan jedynym, który mógłby mi pomóc. Robiąc to i mówiąc panu to, co zamierzam powiedzieć, składam swoje życie w pańskie ręce. Ryzykuję też życia znacznie cenniejsze od mojego. Ale nie robię tego na ślepo. Dowiedziałem się dużo o panu, Monsieur Bane. Wiem, że ma pan wielu arystokratycznych przyjaciół. Wiem, że był pan w Paryżu przez 6 lat i że jest pan powszechnie lubiany i znany. I podobno także mężczyzną dotrzymującym słowa. Czy jest pan, monsieur, mężczyzną słownym? – To naprawdę zależy od słowa – odparł Magnus. – Jest tak wiele cudownych słów… Magnus cicho przeklął siebie za swoją biedną znajomość szwedzkiego. Mógłby dodać kolejną dowcipną kwestię. Próbował uczyć się konsekwentnie wyrażeń we wszystkich językach, ale jedyny szwedzki, jakiego kiedykolwiek potrzebował, to “Czy podajecie coś poza marynowaną rybą?” oraz „Jeśli owiniesz mnie w futra, mogę udawać twojego małego futrzanego misiaczka”.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike Von Fersen wyraźnie się uspokoił, zanim ponownie przemówił: – Potrzebuję pana do ocalenia króla i królowej. Potrzebuję pana do zachowania królewskiej rodziny Francji Cóż. To był z pewnością niespodziewany zwrot. Jak gdyby w odpowiedzi niebo znów pociemniało i dał się słyszeć grzmot. – Rozumiem – odpowiedział po chwili Magnus. – Jak to stwierdzenie sprawia, że się pan czuje, monsieur? – Mniej więcej tak samo jak zawsze – stwiwerdził Magnus, upewniając się, żeby utrzymać swoją spokojną postawę. – Wszystko w moich rękach. Ale czuł wszystko poza spokojem. Kobieta z klasy chłopskiej wdarła się do Wersalskiego pałacu i wyrzuciła króla oraz królową, którzy teraz mieszkali w Tuilerii, tym zawalającym się starym pałacu w środku Paryża. Ludzie produkowali broszury opisujące rzekome zbrodnie rodziny królewskiej. Zdawali się skupiać głównie na królowej Marii Antoninie, oskarżając ją o najstraszniejsze rzeczy – często seksualne. (Nie było możliwe, żeby zrobiła wszystkie rzeczy, które autorzy broszur zarzucali. Zbrodnie te były zbyt obrzydliwe, zbyt niemoralne i za bardzo fizycznie wymagające. Magnus sam nigdy nie próbował połowy z nich.) Wszystko powiązane z rodziną królewską było złe, a wiedza o tym niebezpieczna. Co czyniło to równie pociągającym, co przerażającym. – Jak widać, monsieur, podjąłem wielkie ryzyko mówiąc panu tak dużo. – Zdaję sobie z tego sprawę – powiedział Magnus. – Ale ocalić rodzinę królewską? Nikt ich nie skrzywdził. – To tylko kwestia czasu – odparł von Fersen. Emocje przywołały mu na policzki rumieńce, które sprawiły, że serce Magnusa troszeczkę zatrzepotało. – Są więźniami. Król i królowa, którzy są więzieni, generalnie nie mogą swobodnie wrócić do rządzenia. Nie… nie. To tylko kwestia czasu, zanim sytuacja urośnie do bardzo tragicznej. To już jest nie do zniesienia, jak zmuszeni są żyć. Pałac jest brudny. Służący są okrutni i szyderczy. Każdego dnia ich własność i naturalne prawa są pogwałcane. Jestem pewien… Jestem całkiem, całkiem pewien… Jeśli nie zostaną uwolnieni, nie pozostaną żywi. I nie mogę żyć z tą wiedzą. Kiedy zaciągnięto ich z Wersalu, sprzedałem wszystko i podążyłem za nimi do Paryża. Podążę za nimi wszędzie. – Co dokładnie chce pan, żebym zrobił? – spytał Magnus – Powiedziano mi, że może pan zmienić wygląd człowieka w jakiś rodzaj… Cudu. Magnus był gotów zaakceptować taki opis jego talentu. – Jakąkolwiek cenę pan poda, zostanie zapłacona. Szwedzka rodzina królewska również zostanie poinformowana o pana wielkich zasługach. – Z całym szacunkiem, monsieur – odezwał się Magnus. – Nie mieszkam w Szwecji. Mieszkam tutaj. I jeśli to zrobię… – Jeśli pan to zrobi, odda pan największą przysługę Francji. I kiedy rodzina zostanie przywrócona na odpowiednie miejsce, będzie pan uhonorowany jako wielki bohater. Znów, to sprawiło niewielką różnicę. Ale tym, co sprawiło tą różnicę był sam von Fersen. Niebieskie oczy i ciemne włosy, i pasja, i oczywista odwaga. Sposób, w jaki stał, wysoki i silny… – Monsieur, czy przystanie pan do nas? Czy mam pana słowo, monsieur? To był bardzo zły pomysł. To był okropny pomysł. To był najgorszy pomysł, jaki kiedykolwiek usłyszał. To było nie do odrzucenia.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike – Twoje słowo, monsieur – powtórzył Axel. – Masz je – oznajmił Magnus. – W takim razie przyjdę ponownie jutro w nocy i wyłożę panu plan – poinformował von Fersen. – Pokażę panu, co musi się zdarzyć. – Nalegam, byśmy zjedli razem obiad – zaproponował Magnus. – Jeśli mamy podjąć tą świetną przygodę razem. Po chwili Axel krótko przytaknął. – Tak – powiedział. – Tak. Zgadzam się. Zjemy razem obiad. Kiedy von Fersen wyszedł, Magnus spoglądał na siebie w lustrze przez długi czas, szukając oznak szaleństwa. Rzeczywisty udział magii był bardzo prosty. Mógł z łatwością dostać się do pałacu i rzucić prosty urok. Nikt nigdy by się nie dowiedział. Potrząsnął głową. To był Paryż. Tutaj każdy jakimś cudem wszystko wiedział. Wziął długi łyk ciepłego już szampana i zaświstał nim dookoła swoich ust. Wszystkie logiczne wątpliwości zagłuszyło bicie jego serca. Już od dawna nie czuł adrenaliny. W jego umyśle był teraz tylko von Fersen. *** Następnej nocy dzięki uprzejmości szefa kuchni Hôtel de Soubise, Magnusowi przyniesiono obiad. Przyjaciele Magnusa pozwolili mu wykorzystywać personel kuchenny i ich doskonałe produkty żywnościowe, kiedy potrzebował szczególnie wytwornych potraw. Dziś wieczorem dostał delikatną zupę z gołębia, turbota, kaczkę z pomarańczą, cielęcinę z rożna, karczochy oraz tacę pełną ptysiów, owoców i malutkich ciast. Posiłek był na tyle prosty, że udało się go zorganizować – w przeciwieństwie do ubrania. Absolutnie nic nie było odpowiednie. Potrzebował czegoś zalotnego i atrakcyjnego, a zarazem rzeczowego i poważnego. Na początku wydawało się, że cytrynowożółty płaszcz i spodnie z purpurową kamizelką pasują idealnie, ale strój ten został odrzucony na rzecz limonkowo–zielonej kamizelki, a następnie fioletowych spodni. W końcu wybrał strój w modrym kolorze, ale zanim się na niego zdecydował, wyjął całą zawartość swojej garderoby. Oczekiwanie było agonią. Magnus mógł tylko chodzić i spoglądać przez okno w oczekiwaniu na pojawienie się powozu von Fersena. Zrobił niezliczoną ilość wycieczek do lustra, a następnie do stołu, który Claude i Marie tak ostrożnie przygotowali, nim Magnus ich odesłał. Axel nalegał na prywatność, a Magnus był z tego powodu szczęśliwy. Dokładnie o ósmej powóz zatrzymał się przed drzwiami. Axel. Spojrzał nawet w górę, jakby wiedział, że Magnus będzie patrzył w dół w oczekiwaniu na niego. Uśmiechnął się na powitanie, a Magnus poczuł przyjemny rodzaj choroby, panikę... Zbiegł po schodach, by wpuścić Axela do siebie. – Zrezygnowałem z moich planów na dzisiejszy wieczór, jak prosiłeś – powiedział, starając się odzyskać panowanie nad sobą. – Proszę, wejdź. Obiad jest już gotowy. Mam nadzieję, że wybaczysz mi nieformalny charakter moich usług. – Oczywiście, monsieur – odparł Axel. Jednak Axel nie poświęcał uwagi jedzeniu ani nie pozwolił sobie na przyjemność popijania wina czy przyjęcia uroków Magnusa. Od razu przeszedł do rzeczy. Miał nawet ze sobą mapy, które rozwinął na kanapie. – Plan ucieczki został opracowany w ciągu kilku miesięcy – oświadczył, podnosząc karczocha ze srebrnego naczynia. – Przeze mnie, przyjaciół zainteresowanej i samą królową. – A król? – zapytał Magnus.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike – Jego Królewska Mość ma... usunąć się nieco z tej sytuacji. Ten stan rzeczy go przygnębia. Jej Królewska Mość wzięła na siebie dużą odpowiedzialność. – Wydaje się, że bardzo... lubisz Jej Królewską Mość – zauważył Magnus ostrożnie. – Trzeba ją podziwiać – odparł Axel, wycierając usta serwetką. – Ona najwyraźniej ci ufa. Musicie być bardzo blisko. – Łaskawie obdarzyła mnie swoim zaufaniem. Magnus potrafił czytać pomiędzy wierszami. Axel nie ujawniał swojego romansu z królową, co czyniło go jeszcze bardziej atrakcyjnym. – Ucieczka ma być przeprowadzona w niedzielę – kontynuował Axel. – Plan jest prosty, ale niezwykle wymagający. Zorganizowaliśmy to tak, by strażnicy zobaczyli niektórych ludzi wychodzących przez wyjścia w określonych godzinach. W noc ucieczki zastąpimy rodzinę tymi ludźmi. Dzieci zostaną obudzone o dziesiątej trzydzieści. Delfin9 zostanie ubrany jak młoda dziewczyna. On i jego siostra zostaną usunięci z pałacu przez królewską guwernantkę, Marquise de Tourzel, i spotkają się ze mną w Grand Carrousel. Będę prowadził powóz. Zaczekamy na Madame Elisabeth, siostrę króla. Wyjdzie tymi samymi drzwiami, co dzieci. Kiedy Jego Królewska Mość skończy przygotowywać się do snu i zostanie sam, ucieknie w przebraniu Chevalier de Coigny. Jej Królewska Mość... ucieknie jako ostatnia. – Maria Antonina ucieknie ostatnia? – To była jej decyzja – odparł szybko von Fersen. – Jest niezwykle odważna. Żąda, by iść jako ostatnia. Jeśli ktoś odkryje, że inni zniknęli, to ona pragnie się poświęcić, by pomóc im w ucieczce. W jego głosie znów pojawił się dreszczyk emocji. Ale tym razem, gdy spojrzał na Magnusa, jego wzrok pozostał tam na moment, utkwiony w kocich oczach. – Dlaczego więc chcesz, bym rzucił urok jedynie na królową? – Częściowo ma to związek z wyczuciem czasu – odpowiedział Axel. – Kolejność, w której ludzie muszą być zauważeni, gdy przychodzą i odchodzą. Jego Wysokość będzie ze swymi ludźmi aż do przygotowania do snu, a przecież odchodzi natychmiast po nim. Tylko Jej Wysokość będzie sama w pałacu przez pewien czas. Poza tym, jest bardziej rozpoznawalna. – Niż król? – Ależ oczywiście! Jego Królewska Mość nie jest... zbyt przystojnym mężczyzną. Spojrzenia nie są utkwione w jego twarzy. Ludzie rozpoznają jego ubrania, powóz oraz wszystkie zewnętrzne oznaki jego królewskiego statusu. Ale Jej Królewska Mość... jej twarz jest znana. Jej twarz jest badana, rysowana i malowana. Jej styl jest kopiowany. Jest piękna, a jej twarz pozostała w pamięci wielu ludzi. – Rozumiem – odrzekł Magnus, chcąc odejść od tematu królewskiej piękności. – A co stanie się z tobą? – Będę prowadził powóz aż do Bondy10 – powiedział. Jego wzrok nadal utkwiony był w Magnusie. Kontynuował sporządzanie listy szczegółów – ruchy oddziałów, stacje zmiany koni, tego typu rzeczy. Magnusa jednak nie to interesowało. Nie przyciągały jego uwagi, w przeciwieństwie do eleganckiego kołnierzyka koszuli, który ocierał się o podbródek Axela, gdy ten mówił, czy dorodnej dolnej wargi. Żaden król czy królowa, żaden pałac czy dzieło nie mogłoby się równać z tą dolną wargą. – Co do płatności... – Kwestia płatności jest bardzo prosta – przerwał mu Magnus. – Nie żądam pieniędzy... 9 Delfinem Francji nazywano najstarszego syna króla, następcę tronu 10 Bonda - miejscowość i gmina we Francji, w regionie Île-de-France
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike – Monsieur – rzekł Axel, pochylając się do przodu. – Robisz to niczym prawdziwy francuski patriota! – Robię to – kontynuował Magnus spokojnie. – By rozwijać naszą przyjaźń. Chcę jedynie zobaczyć cię ponownie, gdy to wszystko będzie już za nami. – Zobaczyć mnie? – Zobaczyć, monsieur. Axel spojrzał w dół na swój talerz, a jego ramiona cofnęły się nieco. Przez moment Magnus myślał, że wszystko na nic, że zrobił o jeden krok za dużo. Ale wtedy Axel spojrzał w górę, a światło świec zamigotało w jego niebieskich oczach. – Monsieur – odezwał się, ujmując dłoń Magnusa. – Możemy być najbliższymi przyjaciółmi przez wieczność. To było dokładnie to, co Magnus chciał usłyszeć. *** W niedzielę rano, dzień ucieczki, Magnusa obudził zwyczajny zgiełk kościelnych dzwonów bijących w całym Paryżu. Jego głowa była nieco ciężka po długim wieczorze spędzonym z hrabią i grupą aktorów z Comédie–Italienne11. Wyszło na to, że w nocy nabył małpę. Siedziała właśnie na oparciu łóżka, szczęśliwie jedząc chleb Magnusa. Zdążyła już przewrócić dzbanek herbaty, który przyniósł Claude, a na środku podłogi leżała sterta postrzępionych strusich piór. – Cześć – zagadał Magnus do małpy. Jednak ona nie odpowiedziała. – Nazwę cię Ragnor – dodał Magnus, opierając się lekko o poduszki. – Claude! Drzwi się otworzyły i wszedł Claude. Nie był ani trochę zaskoczony obecnością Ragnora. Po prostu od razu zabrał się za sprzątanie rozlanej herbaty. – Będę potrzebował smyczy dla mojej małpy, Claude. Oraz kapelusza. – Oczywiście, monsieur. – Myślisz, że przydałby mu się również płaszcz? – Nie w taką pogodę, monsieur. – Masz rację – odparł Magnus z westchnieniem. – Wystarczy mu prosty szlafrok, taki jak mój. – Który, monsieur? – Ten różowy, posrebrzany. – Doskonały wybór, monsieur – rzekł Claude, rozpoczynając sprzątanie piór. – Weź go do kuchni i przygotuj mu odpowiednie śniadanie, dobrze? Będzie potrzebował owoców oraz wody i być może zimnej kąpieli. – Ah! – dodał Claude, sięgając do kieszeni. – Dziś rano przyszedł do pana liścik. Wyszedł cicho z małpą. Magnus otworzył liścik. Mówił on: Zaistniał pewien problem. Przesuwamy na jutro. – Axel Cóż, w takim razie wieczorne plany zostały zrujnowane. Następnego dnia miała odbyć się impreza Saint Clouda. Oba zobowiązania muszą być spełnione. Ale to da się zrobić. Mógłby wziąć powóz, podjechać do pałacu Tuileries, 11 Comédie–Italienne - teatr założony na końcu XVII wieku w Paryżu
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike załatwić sprawę z królową, wrócić do powozu i dostać się na przyjęcie. To będzie pracowita noc. Ale Axel był tego wart. *** Magnus spędził więcej czasu na zamartwianiu się przyjęciem Saint Clouda niż sprawą z rodziną królewską. Urok będzie prosty. Przyjęcie będzie napięte i niewygodne. Wszystko, co musiał zrobić, to pojawić się, uśmiechać się i chwilę porozmawiać, a potem będzie mógł wyjść i ruszyć w swoją drogę. Jednak nie mógł pozbyć się uczucia, że w pewien sposób ten wieczór się nie uda. Ale najpierw mała sprawa królowej. Po kolacji Magnus wziął kąpiel i ubrał się, a potem po cichu opuścił swój apartament i poinstruował kierowcę, by zabrał go w pobliże ogrodu Tuileries, a następnie wrócił o północy. To była wystarczająco znajoma wycieczka. Wielu ludzi udawało się do ogrodu na "przypadkowe spotkanie" pośród drzew i krzewów. Przez chwilę włóczył się dookoła mrocznego ogrodu, przysłuchując się sapaniu kochanków, od czasu do czasu zerkając przez liście, by coś podpatrzeć. O dziesiątej trzydzieści udał się z mapą Axela pod mieszkanie zmarłego Duché de Villequier12. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, to młoda księżniczka i Delfin w przebraniu małej dziewczynki będą niedługo wychodzić tymi niestrzeżonymi drzwiami. Jeśli nie wyjdą, to plan nie wypali. Jednak ledwie kilka minut później niż oczekiwano, dzieci wyszły w towarzystwie pielęgniarek, wszyscy w przebraniach. Magnus ruszył za nimi cicho, gdy szli przez północny dziedziniec w dół Rue de l’Échelle do Grand Carrousel. A tam z prostym powozem znajdował się Axel. Ubrany był jak paryski woźnica. Palił nawet fajkę i żartował z idealnym akcentem nisko sytuowanego paryżanina, wszystkie ślady jego szwedzkiego pochodzenia przepadły. Axel wsadzał dzieci do powozu w świetle księżyca – Magnus zaniemówił na moment. Odwaga Axela, jego talent, delikatność... To wszystko szarpnęło serce Magnusa w sposób, który był mu nieznany i sprawiło, że trudno było mu być cynicznym. Przyglądał im się, gdy odjeżdżali, a potem wrócił do swojego zadania. Mógł wejść przez te same drzwi. I choć nie były one strzeżone, Magnus potrzebował czaru ochronnego, by każdy, kto akurat będzie przechodził, zobaczył jedynie ogromnego kota wchodzącego do pałacu przez drzwi, które same się otworzyły. Przez tysiące wchodzących i wychodzących ludzi bez żadnego z setek królewskich zespołów sprzątających podłogi były brudne, z odciskami butów i grudami zaschniętego błota. Miejsce to wypełniał zapach stęchlizny zmieszanej z wilgocią, dymem, pleśnią i kilkoma nieopróżnionymi nocnikami. Nie było tu żadnego światła, oprócz tego, które odbijało się od okien oraz luster i było lekko wzmocnione dzięki pokrytemu pajęczynami i sadzą kryształowemu żyrandolowi. Axel dał Magnusowi ręcznie narysowaną mapę z prostymi instrukcjami, jak przejść przez, wydawałoby się, nieskończoną serię łuków oraz przez wielkie puste pokoje, których pozłacane meble albo zostały przywłaszczone przez strażników, albo nigdy ich tam nie było. W boazerii znajdowało się kilka ukrytych drzwi, przez które Magnus cicho przeszedł. Im głębiej w pałacu się znajdował, tym pokoje stawały się 12Duché de Villequier - Książę Villequier (Villequier – miasto we Francji)
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike czystsze, a świec przybywało. W powietrzu unosił się zapach gotowanego jedzenia i dymu, przechodziło tutaj również więcej ludzi. A potem wszedł do komnat królewskich. Przy drzwiach został poinstruowany, by wejść. Strażnik siedział, gwiżdżąc leniwie i bujając się na krześle. Magnus wysłał małą iskrę w róg pokoju, a strażnik wstał, by zbadać, co to takiego. Magnus wsunął klucz do zamka i wszedł. Te pokoje miały w sobie pewnego rodzaju aksamitne milczenie, które sprawiało, że były nienaturalne i niewygodne. Poczuł zapach dymu z niedawno zgaszonej świecy. Magnus nie obawiał się członka rodziny królewskiej, ale jego serce zaczęło bić nieco szybciej, gdy sięgnął po drugi klucz, który dostał od Axela. Axel miał klucz do prywatnego pokoju królowej. Fakt ten był zarówno ekscytujący, jak i niepokojący. I była tam ona – królowa Maria Antonina. Widział ją już wiele razy, jednak teraz stała tuż przed nim, całkowicie ludzka. To był szok. Królowa była człowiekiem, człowiekiem w koszuli nocnej! Miała w sobie pewien urok. Jej królewska postawa i delikatne kroki bez wątpienia były wyuczone. Obrazy nigdy sprawiedliwie nie oddały jej oczu, które były duże i jasne. Włosy miała starannie uczesane w aureolę loków, na które nałożoną miała lekką lnianą czapkę. Magnus pozostawał w cieniu i obserwował ją kroczącą przez pokój, od łóżka do okna, a potem znów do łóżka, wyraźnie zmartwiona losami swej rodziny. – Nic nie zobaczysz, madame – rzekł cicho. Królowa odwróciła się i zmieszana spojrzała w róg pokoju, a następnie wróciła do swego kroczenia przez pokój. Magnus podszedł bliżej, a gdy to zrobił, zobaczył, jak stres napiętnował kobietę. Jej włosy były cienkie i blade, w niektórych miejscach kruche i siwe. Mimo to na jej twarzy malowało się zdeterminowanie i zaciętość, które Magnus podziwiał. Teraz zrozumiał, dlaczego Axel coś do niej czuł – miała w sobie siłę, której się nie spodziewał. Poruszył palcami, a niebieski płomień zaszeleścił pomiędzy nimi. Królowa znów odwróciła się zmieszana. Magnus przesunął dłonią po jej twarzy, zmieniając znane wszystkim królewskie oblicze w znane wszystkim, ale zupełnie zwyczajne. Jej oczy zmniejszyły się i pociemniały, policzki stały się nieco grubsze i mocno zaczerwienione, nos powiększył się, a podbródek cofnął. Jej włosy stały się bardziej wiotkie w ciemnym kasztanowym kolorze. Zrobił więcej niż było konieczne, zmienił nawet jej policzki i uszy, by nikt nie mógł pomylić stojącej przed nim kobiety z królową. Wyglądała tak, jak wyglądać powinna – jak rosyjska szlachcianka w innym wieku, z kompletnie innego życia. Zrobił trochę hałasu przy oknie, by odwrócić jej uwagę i kiedy stanęła tyłem do niego, wyszedł. Opuścił pałac przez ruchliwe wyjście za królewskimi apartamentami, gdzie królowa trzymała otwartą bramę dla nocnych wizyt Axela. To było proste i eleganckie, dobra nocna praca. Magnus uśmiechnął się do siebie, spojrzał na księżyc wiszący nad Paryżem i pomyślał o Axelu, jeżdżącym wkoło swoim powozem. Potem pomyślał o Axelu robiącym inne rzeczy. A potem pobiegł dalej. Wampiry czekały na spotkanie. *** Zaletą wampirzych przyjęć było to, że zawsze zaczynały się tak późno. Powóz Magnusa zajechał pod dom Saint Clauda po północy. Lokaje, z których każdy był wampirem, pomogli mu wysiąść z powozu. Henri czekał w drzwiach. – Monsieur Bane – powitał go ze swoim małym strasznym uśmieszkiem. – Mistrz
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike będzie bardzo zadowolony. – Ja jestem zadowolony – odparł Magnus, ledwie ukrywając sarkazm. Henri uniósł nieco brwi. Obrócił się i zaproponował ramię dziewczynie w podobnym wieku i wyglądzie – blond włosy, szkliste oczy, ekspresja lalki, bardzo piękna. – Czy znasz moją siostrę Brigette? – Oczywiście. Spotkaliśmy się kilkakrotnie, mademoiselle, w twoim… poprzednim życiu. – Moje poprzednie życie – powiedziała Brigette z cichym, dźwięcznym śmiechem. – Moje poprzednie życie. Poprzednie życie Brigette było rzeczą, która nadal ją bawiła, gdy dziewczyna chichotała i uśmiechała się do siebie. Henri objął ją w sposób, który nie był do końca braterski. – Mistrz hojnie pozwolił nam zachować nasze imiona – poinformował Henri. – Ale byłem bardziej zadowolony, gdy pozwolił mi wrócić do mojego dawnego domu i sprowadzić tu moją siostrę. Mistrz jest hojny w tej sprawie, tak jak w każdej innej. To spowodowało kolejny wybuch śmiechu Brigette. Henri dał jej lekkiego klapsa w pupę. – Jestem absolutnie spragniony – oznajmił Magnus. – Myślę, że poszukam jakiegoś szampana. W porównaniu do ponurego i słabo oświetlonego Tuileries, dom Saint Cloda był spektakularny. Pod względem wielkości nie kwalifikował się jako pałac, ale udekorowano go bogato. Istna dżungla wzorów, z obrazami oprawionymi w ramy sięgające sufitu. Wszystkie świeczniki Saint Clouda błyszczały i były pełne czarnych świec, z których wosk kapał na podłogę. Natychmiast wycierała go mała armia niewolników. Kilkoro Przyziemnych sług trzymało kieliszki i butelki. Większość eksponowała swoje szyje, po prostu czekając, żebrząc o ugryzienie. Wampiry zostawały po swojej stronie pokoju, śmiejąc się do siebie i wskazując, jakby zastanawiały się, co wybrać ze stołu pełnego przysmaków. W przyziemnym, paryskim społeczeństwie, duża, pudrowana peruka ostatnio wyszła z mody na rzecz bardziej naturalnego stylu. W społeczeństwie wampirów peruki były większe niż kiedykolwiek. Jedna wampirzyca nosiła taką, która miała co najmniej sześć metrów wysokości, była upudrowana na jasny róż i podtrzymywana przez delikatną kratownicę, zrobioną, jak podejrzewał Magnus, z kości dzieci. Miała trochę krwi w kąciku ust i czarownik nie mógł być całkowicie pewien, czy czerwień na policzkach pochodziła z krwi, czy też była efektem skrajnie użytego różu (tak jak było z perukami, wampiry w Paryżu również preferowały trochę niemodny makijaż, dodając sobie za dużo rumieńców na policzkach, najprawdopodobniej drwiąc z ludzi). Minął harfistę z ziemistą cerą, który był – co ponuro zanotował Magnus – przykuty do podłogi. Jeżeli grał wystarczająco dobrze, był utrzymywany przy życiu, by nadal to robić. Jeżeli szło mu źle, zostawał późną przekąską wampirów. Magnus miał ochotę wyrwać harfistę z łańcuchów, ale w tym momencie usłyszał z góry głos. – Magnus! Magnus Bane! Gdzie byłeś? Marcel Saint Claud stał oparty o barierkę i machał. Grupa wampirów wokół niego – miłośników piór, kości słoniowej i ludzkiej – spojrzała na Magnusa. Saint Claud, choć przyznanie tego sprawiało ból Magnusowi, był uderzająco piękny. Wszystkie stare osoby posiadały blask, który przyszedł wraz z wiekiem. A Saint Claud był stary. Był prawdopodobnie jednym z pierwszych dworzan Vlada Pałownika13. Nie był on taki wysoki 13 Vlad Pałownik, zwany także Drakulą, był hospodarem włoskim w latach 1448, 1456 – 1462 oraz 1472 z rodu Basabarów.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike jak Magnus, ale bardzo drobny, z wystającymi kośćmi policzkowymi i długimi palcami. Jego oczy były czarne, ale łapały światło jak lustra. A ubrania... cóż, korzystał z usług tego samego krawca, co Magnus, więc oczywiście były wspaniałe. – Jak zwykle zajęty – powiedział Magnus, uśmiechając się, gdy Saint Claud zszedł po schodach wraz z grupą zwolenników. Deptali mu po piętach, zmieniając tempo w tym samym czasie, co on. Pochlebcy. – Właśnie minąłeś się z de Sade. – Co za szkoda! – odpowiedział Magnus. Markiz de Sade był niesamowitym Przyziemnym o najbardziej przewrotnej fantazji, jaką Magnus widział od czasów hiszpańskiej Inkwizycji. – Jest kilka rzeczy, które chciałbym ci pokazać – oświadczył Saint Claud, kładąc zimną rękę na ramieniu Magnusa. – Absolutnie wspaniałych rzeczy! Jedyną rzeczą, która łączyła Magnusa i Saint Clauda, było bogate uznanie dla przyziemnej mody, mebli i sztuki. Magnus zazwyczaj kupował je lub otrzymywał jako zapłatę. Marcel handlował z rewolucjonistami lub ludźmi ulicy, którzy nachodzili bogate domy i zabierali ładne rzeczy ze środka. Lub otrzymywał posiadłości od swoich ludzkich niewolników. Lub rzeczy po prostu przybywały do jego domu. Najlepiej było nie zadawać zbyt wielu pytań, lecz po prostu podziwiać i to głośno. Marcel obraziłby się, gdyby Magnus nie pochwalił wszystkich jego rzeczy. Nagle chór głosów z zewnętrznego dziedzińca zaczął wzywać Saint Clauda. – Wydaje się, że coś się dzieje – zauważył Marcel. – Może powinniśmy zbadać, co to takiego. Głosy były podniesione, podekscytowane i oszałamiające – wszystkie dźwięki, których Magnus nie chciał słyszeć na imprezie wampirów. Te dźwięki oznaczały coś złego. – Co się dzieje, moi przyjaciele? – spytał Marcel, idąc w kierunku holu wejściowego. U stóp schodów, na czele z Henrim znajdowało się zbiegowisko wampirów. Kilku z nich trzymało wyrywającą się postać. Z jej ust, które wydawały się być zakryte, wydobywał się wysoki dźwięk, jednak niemożliwe było zobaczyć ją w tłumie. – Mistrzu – oczy Henriego były szeroko otwarte. – Mistrzu, znaleźliśmy... Nie uwierzysz, Mistrzu... – Pokaż mi. Przyprowadź to bliżej. Co to jest? Wampiry odsunęły się kawałek i popchnęły człowieka na puste miejsce na ziemi. Magnus robił wszystko, by nie wydać alarmującego dźwięku i nie zrobić nic w ogóle. To była Maria Antonina. Oczywiście, zastosowany czar nie miał wpływu na wampiry. Królowa została wydana, jej twarz pobladła z przerażenia. – Wy... – rzekła do tłumu drżącym głosem. – Co wy robicie... Zostaniecie... Marcel podniósł rękę, nakazując jej milczenie, a królowa, ku zdziwieniu Magnusa, zamilkła. – Kto ją tu przyniósł? – zapytał. – Jak to się stało? – To byłem ja, monsieur – odezwał się głos. Wytworny wampir o imieniu Coselle podszedł do przodu. – Byłem w drodze, gdy schodzili rue du Bac i absolutnie nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Musiała uciec z Tuileries. Po prostu była na ulicy i wyglądała na spanikowaną oraz zagubioną. Oczywiście. Królowa nie była przyzwyczajona do samotnego przebywania na zewnątrz. A w ciemności łatwo było pomylić drogę. Źle skręciła i w jakiś sposób przekroczyła Sekwanę. – Madame – powiedział Marcel schodząc ze schodów. – Czy powinienem powiedzieć „Wasza Wysokość”? Czy mam przyjemność zwracać się do naszej ukochanej i
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike najbardziej... znamienitej królowej? Cichy chichot rozległ się w pokoju, ale prócz niego nie było słychać żadnego dźwięku. – To ja – rzekła królowa, wstając na nogi. – I żądam... Marcel ponownie uniósł dłoń, nakazując ciszę. Zszedł na sam dół i podszedł do królowej. Stanął przed nią i dokładnie jej się przyjrzał. Następnie lekko się ukłonił. – Wasza Wysokość – odparł. – Tego, jak bardzo podekscytowany jestem pani obecnością na mym przyjęciu, nie da się wyrazić słowami. Wszyscy jesteśmy niezwykle podekscytowani, nieprawdaż, przyjaciele? Wszystkie wampiry, które się zmieściły, tłoczyły się w wejściu. Te, dla których nie było tam miejsca, opierały się o okna. Niektórzy przytakiwali i uśmiechali się, ale nikt nic nie powiedział. Cisza była okropna. Poza dziedzińcem Marcela, sam Paryż również zdawał się milczeć. – Mój drogi Marcelu – odezwał się Magnus z wymuszonym śmiechem. – Niestety muszę cię rozczarować, ale to nie jest królowa. To kochanka jednego z moich klientów. Na imię jej Josette. Oświadczenie to musiało wydać się rażąco fałszywe, gdyż Marcel oraz cała reszta zgromadzonych milczeli, czekając by usłyszeć więcej. Magnus zszedł po schodach, udając rozbawionego zaistniałą sytuacją. – Jest świetna, nieprawdaż? – spytał. – Zaspokajam różnorodne upodobania, tak jak i ty. Zdarza mi się czasem mieć klienta, który życzy sobie zrobić z królową to, co ona robiła z Francuzami przez wiele lat. Zostałem zatrudniony, by przeprowadzić całkowitą transformację. I muszę przyznać – ryzykując, iż uznacie mnie za nieskromnego – że wykonałem swoje zadanie znakomicie. – Nigdy nie miałem cię za skromnego – stwierdził Marcel bez cienia uśmiechu na twarzy. – To przereklamowana cecha – odparł Magnus, wzruszając ramionami. – Jak więc wyjaśnisz fakt, że ta kobieta twierdzi, iż w rzeczywistości jest Królową Marią Antoniną? – Jestem królową, potworze! – krzyknęła histerycznie. – Jestem królową. Jestem królową! Magnus miał wrażenie, że nie mówiła tego po to, by zrobić wrażenie na swoich porywaczach, ale po to, by potwierdzić swoją tożsamość oraz zdrowie psychiczne. Podszedł do niej spokojnie i pstryknął palcami przed jej twarzą. Zaczęła nieświadomie upadać, osuwając się w jego ramiona. – Dlaczego – zaczął, spokojnie odwracając się w stronę Marcela – królowa Francji miałaby włóczyć się po tej ulicy, bez opieki, w środku nocy? – Dobre pytanie. – Ponieważ to nie królowa. To Josette. Musiała być doskonała w każdym calu. Z początku mój klient chciał jedynie, by wyglądała jak królowa, jednak później zażądał całego pakietu. Wygląd, osobowość, wszystko miało być takie samo. Josette jest przekonana, że jest Marią Antoniną. Prawda jest taka, że trochę ją do tego przekonałem, gdy zaczęła się bać i uciekła z moich apartamentów. Być może jakoś tu za mną przyszła. Czasem moje talenty biorą nade mną górę. Magnus delikatnie położył królową na podłodze. – Wydaje się również, że ma na sobie trochę uroku – dodał Marcel. – To dla Przyziemnych – odpowiedział Magnus. – Kobieta, która wygląda jak królowa, nie może po prostu chodzić po ulicach. Ten urok jest delikatny, podobny do letniego szala. Nie powinna była wychodzić z domu. Wciąż nad nią pracowałem.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike Marcel ukucnął i ujął twarz królowej w dłonie. Obracał ją w jedną i drugą stronę, czasem patrząc na samą twarz, czasem zaś na szyję. Przez dłuższą minutę czy dwie zgromadzona grupa czekała na jego wypowiedź. – Cóż – rzekł w końcu Marcel, wstając. – Muszę ci pogratulować, wykonałeś kawał dobrej pracy. Magnus musiał się spiąć, by nie dać po sobie poznać ulgi. – Wszystko, co robię, jest znakomite, jednak przyjmuję twoje gratulacje – odparł, machając niedbale ręką w stronę Marcela. – Taki cud osiągnąłby ogromny sukces na jednym z moich spotkań. Nalegam więc, byś mi ją sprzedał. – Sprzedał? – Owszem. – Marcel pochylił się i przejechał palcem po szczęce królowej. – Tak, masz mi ją sprzedać. Ilekolwiek płaci twój klient, ja zapłacę podwójnie. Naprawdę muszę ją mieć. Jest oszałamiająca. Cokolwiek zechcesz, zapłacę. – Ależ Marcel… – Już, już, Magnusie – Marcel poruszył powoli palcami. – Wszyscy mamy jakieś słabości i jeśli rozkwitną, to muszą zostać zaspokojone. Będę ją miał. Magnus nie mógł przecież dać do zrozumienia, że ten fikcyjny klient jest ważniejszy niż Marcel. Myśl. Musiał myśleć. A wiedział, że Marcel mu się przygląda. – Skoro nalegasz – odparł w końcu Magnus. – Ale tak jak mówiłem, nadal nad nią pracowałem. Zostało mi kilka ostatnich, malutkich rzeczy do zrobienia. Pozostało jej kilka niefortunnych nawyków z poprzedniego życia. Wszystkie te Wersalskie maniery, a jest ich wiele, muszą zostać zszyte w jeden haft. Poza tym, nie podpisałem jeszcze pracy. Lubię podpisywać swoje prace. – Jak długo ci to zajmie? – Och, niezbyt długo. Mógłbym przyprowadzić ją jutro. – Wolałbym, żeby została tutaj. Poza tym, ile może ci zająć podpisanie pracy? – zapytał Marcel z lekkim uśmiechem. – To może się przeciągnąć – poinformował Magnus, odpowiadając mu tym samym, dobrze znanym uśmiechem. – Mam naprawdę znakomity podpis. – Kiedy mam do czynienia z towarem używanym, preferuję go w idealnym stanie. Nie przedłużaj tego. Henri, Charles… weźcie panią na górę i umieśćcie ją w niebieskim pokoju. Pozwólcie panu Bane’owi dokończyć swój podpis. Z niecierpliwością czekamy, by zobaczyć końcowy produkt. – Oczywiście – odparł Magnus. Powoli ruszył za nieprzytomną królową i ludzkimi niewolnikami Marcela. Po tym, jak Henri i Charles położyli królową w łóżku, Magnus zamknął drzwi i przesunął ogromną szafę, by je zablokować. Dopiero wtedy otworzył żaluzje. Niebieski pokój znajdował się na trzecim piętrze, a na dziedziniec prowadziła stroma ściana. To było jedyne wyjście. *** Magnus pozwolił sobie na parę chwil przeklinania, zanim potrząsnął głową i znów rozważył szczegółowo swoją sytuację. Prawdopodobnie mógłby się stąd wydostać, jednak wydostać ich oboje, siebie i królową... i zwrócić królową Axelowi... Ponownie wyjrzał przez okno na teren znajdujący się poniżej. Większość wampirów
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike wróciła już do środka, chociaż paru służących i ludzkich niewolników zostało, by powitać powozy. W dół się nie da, ale w górę... W górę, na przykład w balonie. Magnus był pewien jednej rzeczy – to zadanie będzie bardzo trudne. Sam balon znajdował się po drugiej stronie Paryża. Sięgnął swoim umysłem i znalazł to, czego szukał. Leżał zwinięty nieruchomo w altanie ogrodowej w Lasku Bulońskim. Rozwinął go na trawie, zmusił, by się napompował, zaczarował go, żeby był niewidzialny i podniósł z ziemi. Pozostawił go tak zawieszonego i poprowadził nad drzewami w parku, ponad domami i ulicami, starannie unikając iglic wież kościołów i katedr, ponad rzekami. Balon był bardzo lekki, a wiatr ciągnął go z łatwością. Chciał polecieć prosto do nieba, jednak Magnus go przytrzymywał. W pewnym momencie skończy mu się siła, a wtedy straci przytomność. Mógł tylko mieć nadzieję, że stanie się to wystarczająco późno, niemniej tego już nikt nie wiedział. Kiedy balon zbliżał się coraz bardziej, Magnus robił, co tylko był w stanie, by zaczarować go w całości i uczynić niewidzialnym nawet dla wampirów znajdujących się pod nim. Obserwował, jak zbliża się do okna i podprowadził go tak blisko, jak tylko pozwalała mu ostrożność. Wychylił się tak daleko, jak tylko był w stanie, i złapał go. Koszyk miał małe drzwi, które udało mu się otworzyć. Kiedy ktoś kradnie balon i ożywia go, by przeleciał nad Paryżem, dobrze by było, gdyby miał jakieś pojęcie o tym, jak wspomniany balon normalnie działa. Magnusa nigdy nie interesowała mechanika balonu – interesowało go jedynie to, że teraz Przyziemni mogą latać w kolorowym kawałku jedwabiu. Dlatego kiedy odkrył, że w koszyku potrzebny jest ogień, był skonsternowany. Ponadto, królowa sama w sobie pewnie nie była ciężka, ale jej suknia – i cokolwiek zostało tam schowane lub wszyte, by mogła uciec – z pewnością tak, a Magnus nie miał już energii, którą mógłby na to poświęcić. Pstryknął palcami, a królowa zbudziła się. W ostatniej chwili przyłożył palec do jej warg i uciszył krzyk, który właśnie miał wydobyć się z jej ust. – Wasza Królewska Mość – odezwał się, a wyczerpanie przeważało w jego głosie. – Nie ma czasu na wyjaśnienia i przedstawianie się. Wasza Królewska Mość musi najszybciej, jak tylko może, wyjść tym oknem. Wasza Królewska Mość nie może tego zobaczyć, ale na zewnątrz jest coś, co złapie Waszą Królewską Mość. Jednak musimy się pospieszyć. Królowa otworzyła usta i odkrywszy, że nie może mówić, zaczęła biegać po pokoju, podnosząc przedmioty i ciskając nimi w Magnusa. Czarownik wzdrygnął się, kiedy waza uderzyła w ścianę obok niego. Udało mu się przymocować balon do okna za pomocą firanki i złapał królową, która zaczęła go bić. Jej pięści były małe, a ona sama widocznie nie przywykła do tego rodzaju czynności, ale jej ciosy były niezupełnie nieskuteczne. Mężczyźnie pozostało bardzo niewiele siły, a królowa wydawała się trwać w swoim dzikim strachu, który wypełnił jej żyły żywym srebrem. – Wasza Królewska Mość – syknął Magnus – musi przestać. Wasza Królewska Mość musi mnie słuchać. Axel... Zamarła na słowo ,,Axel”. Czarownik nie potrzebował niczego więcej. Popchnął ją do tyłu przez okno. Balon, odrzucony w tył przez siłę uderzenia, odsunął się mniej więcej o trzydzieści centymetrów od okna, przez co królowa wylądowała w nim tylko połową ciała. Zawisła przerażona, chwytając się czegoś, co mogła poczuć, ale nie zobaczyć, kopiąc stopami w kapciach w powietrzu i uderzając nimi w ścianę budynku. Magnus musiał przyjąć parę podnieconych kopnięć w klatkę piersiową i twarz zanim był w stanie wrzucić ją do kosza. Spódnice opadły jej na głowę i Królowa Francji została
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike zredukowana do sterty ubrań i dwóch wymachujących nóg. Czarownik wskoczył do koszyka, zamknął drzwiczki i z głębokim westchnieniem rozwiązał węzeł utrzymujący kosz. Balon powędrował do góry, mknąc nad dachami. Królowa zdołała przewrócić się i uklęknąć. Dotknęła kosza, jej oczy były szeroko otwarte w dziecięcym zdumieniu. Powoli podciągnęła się i spojrzała badawczo ponad bokiem koszyka, rzucając okiem na krajobraz znajdujący się poniżej i zemdlała. – Któregoś dnia – powiedział Magnus, spoglądając na stłamszoną królewską osobistość u jego stóp. – Muszę spisać swoje wspomnienia. *** To nie był taki lot balonem, na jaki Magnus by liczył. Od początku balon leciał nisko i samobójczo wolno, a do tego zdawało się, że nie interesuje go nic oprócz nagłego spadania na dachy i kominy. Królowa przesuwała się i jęczała na podłodze kosza, sprawiając, że kołysał się w sposób wywołujący mdłości. Jakaś sowa wykonała nagły atak, a niebo było ciemne, tak ciemne, że Magnus wyraźnie nie miał pojęcia gdzie się kierują. Królowa jęknęła i podniosła głowę. – Kim jesteś? – zapytała słabo. – Przyjacielem przyjaciela. – odparł Magnus. – Co my... – Najlepiej, jeśli Wasza Królewska Mość nie spyta. Wasza Królewska Mość nie chce znać odpowiedzi. I uważam, że jesteśmy zdmuchiwani na południe, co jest zupełnie złym kierunkiem. – Axel... – Tak. – Magnus wychylił się i spróbował dostrzec ulice poniżej. – Tak, Axel... ale tu pojawia się pytanie... Gdyby Wasza Królewska Mość próbowała znaleźć, powiedzmy, Sekwanę, gdzie Wasza Królewska Mość by szukała? Królowa z powrotem skierowała głowę w dół. Udało mu się znaleźć wystarczająco energii, by przywrócić czar rzucony na balon, czyniąc go niewidzialnym dla Przyziemnych. Nie miał jednak energii, by zupełnie zaczarować siebie w trakcie, dlatego niektórzy ludzie zostali uraczeni widokiem Magnusa, na wpół płynącego w ciemności za ich oknami na trzecich piętrach. Niektórzy nie oszczędzali na świecach, przez co czarodziej doświadczył kilku interesujących widoków. W końcu ujrzał sklep, który znał. Zniżył lot balonu na ulice, aż wszystko wyglądało coraz bardziej znajomo, a wtedy zobaczył katedrę Notre–Dame. Teraz pytaniem było – gdzie wylądować balonem? Nie mógł tak po prostu zrobić tego w środku Paryża. Nawet niewidzialny. Paryż był zbyt... wybuchowy. Było tylko jedno rozwiązanie i Magnus już go nienawidził. – Wasza Królewska Mość – powiedział, szturchając królową swoją stopą. –Wasza Królewska Mość musi się obudzić. Królowa znowu się poruszyła. – Teraz – stwierdził Magnus. – Waszej Królewskiej Mości nie spodoba się to, co powiem, ale proszę mi uwierzyć, kiedy twierdzę, że to najlepsza z kilku okropnych alternatyw... – Axel... – Tak. Za chwilę wylądujemy na Sekwanie... – Co?
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike – Naprawdę byłoby świetnie, jeśli Wasza Królewska Mość mogłaby zatkać nos. I przypuszczam, że ta suknia jest pełna klejnotów, więc… Balon spadał szybko, a woda się przybliżała. Magnus ostrożnie kierował nim między dwoma mostami. – Możesz dostać… Balon po prostu spadł jak kamień. Ogień zgasł, a jedwab natychmiast opadł na Magnusa i królową. Magnus już prawie opuściły siły, ale wykrzesał jeszcze trochę na rozerwanie jedwabiu, by nie stanowił dla nich pułapki. Płynął o własnych siłach, ciągnąć królową pod pachą do brzegu. Miała nadzieję, że byli blisko Tuileries i jego doku. Dotarł z nią na schody i rzucił ja tam. – Zostań tu – rozkazał, przemoczony i dyszący. Ale królowa znów była nieprzytomna. Magnus zazdrościł jej. Pomaszerował w górę schodów i wrócił na ulice Paryża. Axel prawdopodobnie krążył w okolicy. Ustalili, że jeśli coś pójdzie źle, Magnus miał wysłać w stronę nieba niebieską poświatę jak fajerwerk. Zrobił to. Potem opadł na ziemię i czekał. Po około piętnastu minutach zatrzymał się powóz – nie zwykły tak jak ten wcześniej, ale masywny, w kolorach czarnym, zielonym i żółtym. Taki, który może wieźć pół tuzina albo i więcej ludzi przez kilka dni w najwspanialszych z możliwych stylów. Axel zeskoczył z siedzenia woźnicy i rzucił się ku Magnusowi. – Gdzie ona jest? Czemu jesteś mokry? Co się stało? – Nic jej nie jest – odparł Magnus, podnosząc dłoń. – To jest powóz? Berline de voyage? – Tak – rzekł von Fersen. – Jej Wysokość nalegała. I mogłoby to być dla nich niestosowne, gdyby przyjechali w czymś mniej okazałym. – Trudno go nie zauważyć! Po raz pierwszy von Fersen wyglądał nieswojo. Wyraźnie nie podobał mu się ten pomysł i walczył o jego zmianę. – Tak, cóż… to jest powóz. Ale… – Ona jest na schodach. Byliśmy zmuszeni wylądować w rzece. – Wylądować? – Długa historia – rzucił Magnus. – Powiedzmy, że sprawy się skomplikowały. Ale żyje. Axel opadł na kolana przed Magnusem. – Nigdy o tym nie zapomnimy – oświadczył Axel cichym głosem. – Francja będzie pamiętała. Szwecja również. – Nie obchodzi mnie, czy Francja i Szwecja zapamiętają. Zależy mi, byś ty pamiętał. Magnus był szczerze zaskoczony, że to Axel był osobą, która sprowokowała pocałunek – jak gwałtowny on był, jak namiętny, jak cały Paryż, wszystkie wampiry, Sekwana, balon i wszystko inne przestało się liczyć i byli tylko oni dwaj przez jeden moment. Jedną piękną chwilę. A Magnus był tym, który go przerwał. – Idź – wyszeptał. – Chcę, byś był bezpieczny. Idź. Axel skinął głową, wyglądając na nieco zszokowanego swoim zachowaniem i pobiegł ku schodom portowym. Magnus wstał i po ostatnim spojrzeniu zaczął się oddalać. Powrót do domu nie wchodził w grę. Wampiry Saint Clauda prawdopodobnie były teraz w jego mieszkaniu. Musiał dostać się tam po świcie. Spędził noc w małym
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike domu Madame de… – jednej z jego nowych kochanek. Rano powrócił do swoich apartamentów. Drzwi frontowe były uchylone. Wszedł ostrożnie do środka. – Claude! – zawołał, ostrożnie stając w blasku słońca przy drzwiach. – Marie! Ragnor! – Nie ma ich tutaj, monsieur – powiedział głos. Henri. Oczywiście. Siedział na schodach. – Zrobiliście im krzywdę? – Wzięliśmy tych o imionach Claude i Marie. Nie wiem, kim jest Ragnor. – Skrzywdziliście ich? – spytał Magnus ponownie. – Nie czują teraz bólu. Mój mistrz poprosił mnie, bym przekazał jego pozdrowienia. Oświadczył, że przysłużyli się doskonałej uczcie. Magnus poczuł się niedobrze. Marie i Claude byli dla niego dobrzy, a teraz… – Mistrz chciałby się z tobą zobaczyć – poinformował Henri. – Więc może pójdziemy do niego teraz razem i porozmawiałbyś z nim, kiedy obudzi się wieczorem. – Chyba muszę odrzucić zaproszenie – rzekł Magnus. – Jeśli tak, to myślę, że Paryż wyda ci się najbardziej niegościnnym miejscem do zamieszkania. Kim jest ten twój nowy dżentelmen? Odkryjemy, jak się nazywa. Rozumiesz? Henri wstał, próbując wyglądać groźnie, ale był Przyziemnym, niewolnikiem w siedemnastoletnim ciele. – Moim zdaniem, mały niewolniku – zaczął Magnus, przybliżając się – zapomniałeś z kim masz do czynienia. Magnus wypuścił niebieskie iskry między swoimi palcami. Henri cofnął się o krok. – Wracaj do domu i przekaż swojemu panu, że dostałem jego wiadomość. Popełniłem przestępstwo, którego nie zamierzałem. Opuszczę Paryż. Sprawę można uznać za zamkniętą. Akceptuję moją karę. Odsunął się od drzwi i wyciągnął ramię, pokazując Henri’emu, że powinien wyjść. *** Jak się spodziewał, wszystko było w chaosie – przewrócone meble, wypalone znaki w ścianach, obrazy zniknęły, książki zostały porwane. W jego sypialni wylane wino poplamiło łóżko i ubrania… Przynajmniej spodziewał się, że to wino. Magnus nie poświęcił wiele czasu temu pobojowisku. Szybkim ruchem ręki spowodował, że kominek odsunął się od ściany. Podniósł ciężki worek z luidorami, grube rolki z asygnatami14, kolekcję pięknych pierścieni z cytrynem, jadeitem, rubinem i jednym wspaniałym niebieskim topazem. To było jego zabezpieczenie, jeśli rewolucjoniści najechaliby na dom. Wampiry czy rewolucjoniści… byli tym samym. Pierścienie wskoczyły na jego palce, asygnaty do płaszcza, a luidory do pięknej skórzanej torby, która przechowywał w ścianie właśnie w tym celu. Sięgnął w głąb otworu i wyciągnął ostatnią rzecz – Szarą Księgę oprawioną w zielony aksamit. Umieścił ją starannie w torbie. Usłyszał za sobą cichy szum i Ragnor wylazł spod łóżka. – Mój mały przyjacielu – odezwał się Magnus, podnosząc przestraszoną małpkę. – Przynajmniej przeżyłeś. Chodź. Wyruszymy wspólnie. 14 luidory i asygnaty to dawne pieniądze francuskie
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike *** Kiedy Magnus usłyszał nowiny, przebywał wysoko w Alpach, odpoczywając przy strumieniu, miażdżąc jakąś szarotkę kciukiem. Próbował unikać wszystkiego, co związane z Francją przez tygodnie – ludzi, jedzenia, wiadomości. Oddał się wieprzowinie, cielęcinie, termicznym kąpielom i czytaniu. Przez większość tego czasu był sam – z małym Ragnorem – i otaczała go cisza. Ale właśnie tego poranka, szlachcic będący uciekinierem z Dijon zatrzymał się w gospodzie, w której mieszkał Magnus. Wyglądał na rozmownego mężczyznę, ale Magnus nie miał ochoty na takie towarzystwo, więc oddalił się, by posiedzieć przy strumieniu. Nie zdziwił się, kiedy mężczyzna podążył za nim. – Ty! Monsieur! – krzyknął do Magnusa sapiąc, gdy wchodził na wzgórze. Magnus strząsnął szarotkę z paznokcia. – Tak? – Właściciel mówi, że przybyłeś niedawno z Paryża, monsieur! Jesteś moim rodakiem? Magnus miał na sobie lekki urok w gospodzie, by mógł uchodzić za przypadkowego francuskiego uchodźcę, jednego z setek, które przepływały przez granicę. – Przybyłem z Paryża – odparł Magnus wymijająco. – I masz małpkę? Ragnor dreptał wokół. Znosił Alpy niezwykle dobrze. – Ach, monsieur, tak się cieszę, że cię spotkałem. Przez tygodnie nie rozmawiałem z nikim z mojego kraju. – Załamał ręce. – Nie wiem, co myśleć czy robić w tych czasach. Takie okrutne czasy! Takie okropności! Słyszałeś o królu i królowej bez wątpienia? – Co z nimi? – spytał Magnus z kamienną twarzą. – Ich Wysokości, niech Bóg ich chroni! Próbowali uciec z Paryża! Dotarli aż do miejscowości Varennes, gdzie podobno pracownik poczty rozpoznał króla. Zostali schwytani i odesłani do Paryża. Och, straszne czasy! Magnus wstał bez słowa, zgarniając Ragnora i wrócił do gospody. *** Nie chciał myśleć o tej sprawie. W jego myślach Axel i rodzina królewska byli bezpieczni. Chciał, by tak było. Do teraz. Przemierzał pokój, aż w końcu napisał list na adres Axela w Paryżu. Potem poczekał na odpowiedź. Minęły trzy tygodnie, kiedy nadeszła odpowiedź ze Szwecji napisana nieznanym mu pismem. Monsieur, Pragnieniem Axela było, by wiedział pan, że z nim wszystko dobrze i że oddaje głębię uczuć. Król i Królowa, jak zapewne pan wie, są teraz uwięzieni w Paryżu. Axel przeniósł się do Wiednia, by wstawić się za nimi u Cesarza, ale obawiam się, że jest zdeterminowany, by wrócić do Paryża i narazić tym samym swoje życie. Monsieur, ponieważ Axel wydaje się darzyć pana wielkim szacunkiem, nie mógłby pan napisać do niego i zniechęcić go do tego? Jest on moim ukochanym bratem i nieustannie się o niego martwię. Był podany adres do Wiednia, a list był podpisany tylko „Sophie”.
Shadowhunterstranslateteam Tłumaczenie: grupa STT Korekta: Feather, Gladys, Nike Axel wróci do Paryża. Tego Magnus był pewien. Wampiry, baśniowy ludek, wilkołaki, Nocni Łowcy i demony – te rasy miały dla Magnusa sens. Ale świat Podziemnych – ten wydawał się nie mieć wzoru ani formy. Ich chwiejna polityka. Ich krótkie życia… Magnus pomyślał jeszcze raz o niebieskookim mężczyźnie stojącym w jego gabinecie. Następnie zapalił zapałkę i spalił list.