dareks_

  • Dokumenty2 821
  • Odsłony706 435
  • Obserwuję402
  • Rozmiar dokumentów32.8 GB
  • Ilość pobrań345 635

Alfred Adler - Sens życia (SKAN, całość) (1986)

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :8.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Alfred Adler - Sens życia (SKAN, całość) (1986).pdf

dareks_ EBooki Filozofia
Użytkownik dareks_ wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 572 osób, 231 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 281 stron)

Sens życia Państwowe Wydawnictwo Naukowe Biblioteka Klasyków Psychologii

Alfred Adler Alfred Adler, ur, 7 II 1870, Wiedeń, zm. 28 V 1937, Aberdeen (Szkocja); austriacki psychiatra i psycholog, twórca kierunku psychologii indywidualnej. Studia: 1895 ukończył studia w Szkole Medycznej Uniwersy­ tetu Wiedeńskiego i uzyskał stopień doktora medycyny; 1902- 11 był uczniem i współpracownikiem Z. Freuda w tymże uniwersytecie. Działalność: 1911 odrzucił kon­ cepcję libido Z. Freuda i wystąpił z ruchu psychoanali­ tycznego, tworząc własną szkołę — psychologii indy­ widualnej; od 1912 był wykładowcą, a od 1915 do­ centem w Instytucie Pedagogicznym Uniwersytetu Wie­ deńskiego; 1914 założył i redagował pismo „Internatio­ nale Zeitschrift fur Individualpsychologie” (od 1935 był również redaktorem mutacji brytyjskiej tegoż pis­ ma, ukazującego się pt. „International Journal of Indi- vidual Psychology”), współredagował także pismo „Zen- tralblatt fur Psychoanalyse”; podczas I wojny świato­ wej służył w armii austriackiej, a po zakończeniu dzia­ łań wojennych kierował Kliniką Psychiatryczną w Wie­ dniu (1920 - 25); 1920 złożył w Uniwersytecie Wiedeń­ skim jako pracę habilitacyjną swoją rozprawę Ueber den nervosen Charakter (1912), jednak kolegium pro­ fesorów odrzuciło tę pracę, otworzył pierwszą poradnię wychowawczo-kliniczną dla dzieci w Wiedniu (1921), a następnie około 30 tego rodzaju placówek (m. in. w Berlinie i Monachium), którymi kierował — placów­ ki te zostały zamknięte przez władze faszystowskie w 1934 roku; 1926 - 37 prowadził praktykę prywatną oraz gościnne wykłady w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii jako profesor wizytujący m. in. na Uniwersytecie Columbia (1926). W 1924 zamieszkał w USA na stałe i uzyskał stanowisko profesora w Szko­ le Medycznej Long Island w Nowym Jorku.

Biblioteka Komitet Redakcyjny Włodzimierz Szewczuk - przewodniczący Jan Legowicz Józef Pieter Janusz Reykowski " Bogdan Suchodolski Tadeusz Tomaszewski Artur Kowaliszyn - sekretarz

Alfred Sens żyda Państwowe Wydawnictwo Naukowe-Warszawa 1986

■Z oryginału niem ieckiego Der Sinn des Lebens tłum aczyła M ARIA K RECZO W SK A W ydanie pierw sze 1938 W ydanie drugie p rzejrzał i przedm ową opatrzył K A ZIM IERZ OBUCH OW SKI N otą o autorze i b ibliog rafią opracow ał ADAM ZYCH P ro je k t graficzny serii Zygmunt Ziemka R ed aktor Bella Szwarcman-Czarnota R ed aktor techniczny Marianna Wachowicz © C opyright by Państw ow e W ydaw nictw o N aukow e W arszaw a 1986 ISBN 83-01-06353-X

Wprowadzenie I „Wola życia jest wolą walki”. To zdanie było nie tylko formułą podstawową ubiegłowiecznego1 sposobu rozu­ mienia istoty świata ludzi, zwierząt, roślin, ale i w ogóle każdego procesu przebiegającego w sposób naturalny. Ten, co silniejszy, jest lepszy, chociażby tylko dlatego, że jest bardziej silny i jego naturalnym prawem jest korzystanie z tej siły. Przemoc musiała dopiero wejść wprost do domu tych, którzy wierzyli w jej prawo­ mocność, aby zrodziły się w ich umysłach wątpli­ wości. Aby skłonić ich do refleksji, czy rzeczywiście postęp świata, jego ewolucja ku wspaniałej przyszłości musi prowadzić poprzez etap, w którym po zniszczeniu wszystkiego, co słabe, a więc wsteczne, marne, nie­ godne istnienia, tytani zziajani w zbożnym i krwawym trudzie znajdą się bogom podobni sami wśród swoich. Można było snuć wątpliwości dotyczące tego, czy walka, niszczenie starego, aby mogło narodzić się nowe, musi być zasadą postępu. Czy reguła koniecznej walki nie narusza reguły jeszcze bardziej podstawowej, Według której cała rzeczywistość, jest procesem nieu­ chronnego postępu, ciągiem zdarzeń przebiegających po linii od minusa do plusa, od form bardziej prostych do bardziej złożonych, od niedoskonałości do doskona­ łości. Idea ta, zawarta implicite w światopoglądzie chrześcijańskim, podniesiona do rangi naukowej przez Comte’a, znalazła swój pełny wyraz w rewindykacyj­ 7

nych ideologiach społecznych i tylko problem zasadno­ ści przyspieszenia tego procesu przez celową działalność ludzi różnił ideologów i ich zwolenników. Ewolucja czy rewolucja? Pytanie to było nie tylko pytaniem politycznym, ale i technicznym, gdyż błędna odpowiedź na nie zakładała możliwość oddalenia obecnych poko­ leń o lata świetlne od królestwa wolności lub też podję­ cia ryzyka narodzenia martwego płodu, jeszcze nie­ zdolnego do życia. Pytanie dodatkowe, interesujące raczej inżynierów dusz ludzkich, dotyczyło konieczności udziału człowieka w owej powszechnej walce o byt. Dramatyczna wizja losu ludzi zarysowana przez Zygmunta Freuda zdawała się wprawdzie znajdować potwierdzenie na polach bi­ tew I wojny światowej i w morderczym samowynisz- czeniu się świata kapitału, prowadzącego do ruiny za­ równo wyzyskiwaczy, jak i wyzyskiwanych. Jednakże owa wizja' człowieka utrzymującego swoją egzystencję dzięki niszczycielskiej ekspansji, walce z całym świa­ tem, stawiała właśnie pod znakiem zapytania wiarę w postęp, a więc w to, że mechanizmy samodoskonale­ nia się są naturalną właściwością świata. Możliwe były tylko dwa wyjaśnienia sprzeczności obydwu obrazów stanu rzeczy. Wyjaśnienie pierwszego rodzaju zakła­ dało, że człowiek jako nieudany twór ewolucji jest zja­ wiskiem patologicznym i skazanym na zniszczenie, nie jest zdolny do postępu, uwikłany w konflikty, których rozwiązanie jest niemożliwe, gdyż tkwią u podstaw jego natury. Takiej odpowiedzi udzielił Zygmunt Freud w jednej z ostatnich swoich prac Das Uribeha- gen in der Kultur. Wyjaśnienie drugie nie przeczyło wprawdzie istnieniu owych nierozwiązalnych, zawsze występujących konfliktów, ale przyjmowało, że to, z czym mamy obecnie do czynienia, jest wynikiem 8

niepełnej jeszcze ewolucji, niedoskonałości istoty ludz­ kiej, która j u ż dysponując siłą i wolą walki j e s z c z e nie wytworzyła w sobie wrodzonych mocy altruistycz- nych, nadających walce cechy twórcze, zgodne z intere­ sami gatunku ludzkiego. Zanim nie pojawi się wro-T dzony instynkt społeczny, jesteśmy skazani na pamię­ tanie o swoich ograniczeniach, aby nie ulec samolikwi- dacji. Musimy świadomie dbać o wytworzenie w sobie poczucia wspólnoty. Jest to zadanie każdej jednostki i żądanie każdego, kto owe jednostki wychowuje. Stąd . warunki, w jakich poczucie wspólnoty się kształtuje, które to poczucie wspólnoty wypaczają lub nie pozwa­ lają mu się rozwinąć, są sprawą dla ludzi najważniej­ szą. Obydwa Wyjaśnienia narodziły się w tej samej szko­ le myślenia, w kręgu wiedeńskiej psychoanalizy, a ich rozbieżność stała się przyczyną pierwszej wielkiej schizmy, która w 1911 r. na zawsze rozdzieliła wielkie­ go, Zygmunta Freuda i Alfreda Adlera, wówczas prze­ wodniczącego ruchu i redaktora jego centralnego or­ ganu. Psychoanalitycy należeli do jednej z ostatnich generacji uczonych humanistów, którzy traktowali serio i siebie, i to, co czynią. Miłość i przyjaźń łączyła tych, którzy szli razem, a nienawiść i wrogość była udziałem tych, którzy opuścili szeregi. Dzięki temu obydwaj antagoniści nigdy nie pozostali sobie obojętni, czego można by im pozazdrościć. Przedziwne były losy ich koncepcji. Zygmunt Freud, zawsze kontrowersyjny, skrajny w poglądach,-zmienny w treści, a konsekwentny w swym pesymizmie, po­ rzucony przez najzdolniejszych uczniów i wyklinany z najróżniejszych pozycji. Alfred Adler ze swoją wiarą w człowieka, konstruktywnym poglądem na świat, akceptowany z najróżniejszych pozycji, działacz spo­ 9

łeczny, pedagog z zamiłowania; psycholog z wyboru. Jednakże w obieg kultury współczesnej wszedł Freuda a nie Adler, jakkolwiek łatwiej zgodzić się nam z Adłe-: rem. Historia decyduje ostatecznie o tym, kto był większy. Niestety nie informuje nas dostatecznie jasno, kto miał rację. W czasach, gdy znowu na porządku rzeczy dziejów staje problem odpowiedzialności czło­ wieka ża innych, za cały gatunek ludzki, gdy indywi­ dualne konflikty wydają się tracić swoją wagę wobec zagrożenia samego istnienia ludzi — przekaz pozosta­ wiony przez Alfreda Adlera znowu nabiera znaczenia. Sens życia, tak jak on go rozumie, to nie indywidu­ alna koncepcja nadająca jednostce ludzkiej poczucie sensowności własnego wysiłku. Jest to prawo życia, obowiązek działania na rzecz innych. „Jedynym ra­ tunkiem istnienia ludzi i ludzkości jest doskonalenie [...] zgodne z poczuciem wspólnoty. Rodząc się zastaje­ my to, co zrobili inni przed nami, naszym sensem jest uzupełnić to, co dla ludzi korzystne [...] dobro ogółu to jedyna gwiazda przewodnia [...], która jedynie zdoła Ustrzec nas od zginięcia na krzyżu szkodliwej fikcji”. „Zawsze chodzi o przezwyciężenie, zawsze o zachowanie jednostki, rasy ludzkiej, zawsze o wytworzenie sprzy­ jającego stosunku między jednostką a światem zewnę­ trznym. Tęn przymus osiągnięcia lepszego przystoso­ wania nie może nigdy się skończyć”. Tę .ideę prze­ kazuje nam Alfred Adler, który gorąco wierzył, że przyszłość ludzkości to taka ewolucja człowieka, w któ­ rej działanie na rzecz innych ludzi stanie się tak na­ turalne, jak to, że oddychamy lub że pragniemy mi­ łości. Na razie „Znajdujemy się w samym prądzie ewo­ lucji i nie dostrzegamy tego, tak samo jak nie dostrze­ gamy obrotu Ziemi” (s. 245). To właśnie jest treścią książki, której wznowienie po kilkudziesięciu latach proponuje Państwowe Wydawnictwo Naukowe polskie­ .10

mu Czytelnikowi. Nawet jeśli niektóre z zawartych w niej myśli wydadzą się nam przestarzałe lub naiwne, nie zapominajmy o tym, że sprawy, których dotyczyły, nadal czekają na rozwiązanie, a czas, jaki nam los na owe rozwiązania pozostawił, wydaje się coraz krótszy. Patyny tekstowi nadaje język przekładu, chwilami piękny w swojej dawnej polszczyźnie, ale też i nie ułatwiający lektury ostatniej książki apostoła psycho­ logii tworzonej z wiarą w jej znaczenie dla zbawienia świata. II Alfred Adler urodził się w lutym 1870 roku na od­ ległym przedmieściu Wiednia i w obrębie tego miasta przebiegło jego dzieciństwo i młodość. Tak jak i Freud, czuł się przede wszystkim wiedeńczykiem. Ojciec zaj­ mował się handlem zbożem z bardzo nierównym powo­ dzeniem. Rodzina Adlerów pochodziła z Węgier, nie była zżyta ze społecznością żydowską Wiednia, a sam Alfred w 1905 roku przeszedł na protestantyzm chcąc, jak sądzą biografowie, uzyskać szerszy społeczny układ odniesienia. Był drugim dzieckiem w rodzinie, w której łącznie było 6 dzieci. Jest to informacja ważna ze względu na to, że w jego teorii kolejność urodze­ nia stanowi istotny czynnik formujący osobowość. W dzieciństwie chorowity, pozostawał w cieniu starsze­ go, bardziej sprawnego brata, a następnie był zanie­ dbywany wychowawczo w porównaniu z czwórką młod­ szego rodzeństwa. Pisze , o sobie, że wychował się na ulicy, z tym wiąże swoje późniejsze sympatie politycz­ ne i tym chyba można wytłumaczyć jego niewątpliwą {o czym Czytelnik będzie miał okazję przekonać się nie­ mal w każdym rozdziale) awersję do tak zwanych „dzieci rozpieszczonych”, które samym faktem istnie­ li

nia zdobywały opiekę i miłość rodziców. Poza tym był niedużego wzrostu, korpulentny, z wadą wzroku. Jednakże zmienne koleje losu materialnego rodziny sprawiły, że to on, a nie brat mógł podjąć studia. Były to studia lekarskie, w owych czasach bardzo popular­ ne i, jak wynika z niektórych danych, niemal przypi­ sane Żydom, którzy chcieli uzyskać wyższy status spo­ łeczny, gdyż mogli wybierać tylko między medycyną i prawem. Na studiach nie wyróżnia! się, ale był wyraźnie za­ angażowany w działalność lewicową. W tych kołach poznał swoją przyszłą żonę, urodzoną w Rosji, o bar­ dziej od niego radykalnych poglądach i emancypantkę. Stąd jego zaangażowanie w sprawy równouprawnienia kobiet, jakkolwiek — jak wspomina jeden z jego bio­ grafów — łatwiej jest walczyć o emancypację kobiet, niż żyć z wyemancypowaną kobietą. Oboje prowadzili dosyć otwarty dom, w którym bywały takie postacie, jak Trocki i Joffe. Jako lekarz zaczął od okulistyki i po krótkim okre­ sie pracy jako internista zajął się chorobami nerwowy­ mi, uzyskując dobrą reputację. Wcześnie też opubliko­ wał swoją pierwszą pracę, którą poświęcił czynnikom społecznym w patogenezie chorób. W tej sytuacji nie jest jasne, jak doszło do zbliżenia z Freudem. Faktem jest, że. nastąpiło to szybko. Freud wysoko ocenił młod­ szego kolegę i jakkolwiek różnili się w wielu poglądach, widział w nim swego następcę aż do czasu pojawienia się Carla Gustawa Junga. Biograf i przyjaciel Freuda, Ernest Jones, wyraża się o Adlerze wyłącznie nega­ tywnie, charakteryzując go jako osobnika nieustannie oscylującego między posępnością a drażliwością. Był on jakoby bardzo ambitny i wykłócał się wciąż o pry­ mat swoich idei. Dopiero po latach sukcesów miał stać się łagodny i dobrotliwy. Sam Freud jednakże w liście 12

do Ferencziego pisze, że postawił Adlera na czele swo­ jego ruchu „ponieważ przede wszystkim jest to jedyna tutaj osobowość, a na tym stanowisku będzie on czuł się zobowiązany do obrony naszych wspólnych pozycji (3.04.1910 r.)”. Jest zrozumiałe, że niezależnie od prywatnych am­ bicji Adler musiał mieć znaczne opory poznawcze wo­ bec doktryny Freuda. Jego pogląd na człowieka był zdecydowanie związany z paradygmatem dominacji uwarunkowań społecznych nad biologicznymi. Nie mógł pogodzić się z koncepcją wiodącej roli libido w kształtowaniu się i w funkcjonowaniu osobowości. Wynikało z niej, że przecież wrodzony, właściwy wszy­ stkim ludziom czynnik biologiczny kształtuje jednako­ wo ich funkcjonowanie, przeciwstawiając ich wrogiej im kulturze, bez której nie mogą istnieć i z którą muszą walczyć. Dla Adlera natomiast było oczywiste, że każdy czło­ wiek determinowany jest indywidualnie, gdyż różne są warunki społeczne, w których ludzie wzrastają i w któ­ rych funkcjonują. Opozycja wobec Freuda dotyczyła więc kluczowej części jego teorii i na tym gruncie ne­ gocjacje, nawet gdyby były teoretycznie możliwe, były wykluczone psychologicznie. Wydaje się nawet, że ten drugi powód, właśnie niemożność współistnienia obok siebie zbyt silnych indywidualności, był bardziej isto­ tnym powodem rozstania niż rozbieżności konceptual­ ne. Sam Alfred Adler pisze o tym następująco: „Freud i jego uczniowie niezmiernie lubią określać mnie w sposób niezaprzeczalnie chełpliwy jako ucznia Freu­ da, ponieważ bardzo wiele ścierałem się z nim w pew­ nym kole psychologicznym, nigdy natomiast nie byłem na żadnym jego wykładzie dla uczniów. Gdy owe koło miano zaprzysiąc na wierność dla poglądów Freu­ da, byłem pierwszym, który z niego wystąpił [...]. Przy­ 13

kro mi, że rozwój psychologii indywidualnej i jej niezaprzeczalny wpływ na rozwój psychoanalizy od­ czuwają tam tak dotkliwie. Wiem jednak, jak trudno jest zadowolić poglądy rozpieszczonych dzieci” (s. 230). Nie jest to byt ścisłe, gdy się zważy rolę, jaką Adler pełnił w ruchu psychoanalitycznym Freuda, i to, że był pilnym słuchaczem jego pierwszych wykła­ dów. Bardziej dociekliwy czytelnik Sensu życia zauważy też łatwo, że Adler nigdy się od Freuda nie uwolnił. Chwilami wydaje się, że zdaniem Adlera, w dziejach myśli o człowieku jest tylko jeden człowiek, który błą­ dzi, błądził i nigdy nie miał racji. Był nim właśnie Zygmunt Freud. Nieraz jednak Adler wydaje się po­ błażliwy i przyznaje, iż przynajmniej w niektórych przypadkach Freud „zdaje się, że wiedział on znacznie więcej, niż rozumiał” (s. 228). Symptomatyczne jest, że po oficjalnym ogłoszeniu schizmy (był to wynik dwóch burzliwych sesji naukowych) Alfred Adler nazwał swój kierunek mianem „wolnej psychoanalizy” i dopiero po jakimś czasie zaczął używać nazwy „psychologia indy­ widualna” i pod tą nazwą jego koncepcja weszła do historii psychologii, pedagogiki i psychiatrii. Owo zmaganie się aż do końca życia z autorytetem Freuda jest samo w sobie zjawiskiem pasjonującym, wskazującym zarówno na format osobowości Adlera, jak i na dramat posądzania go o wtórność, gdy miał pełne poczucie oryginalności oraz świadomości mocy psychoanalizy jako zjawiska naukowego i kulturowego przy przekonaniu, że jego własna koncepcja jest tym właśnie, co może pomóc ludzkości w poszukiwaniu właściwej drogi ewolucji. Zważmy, że gdy Adler się urodził, Freud już był studentem medycyny, gdy Adler umierał, Freud jeszcze żył. Całe życie Adlera przebie­ gało w obszarze cienia, jaki rzucał Freud na wszystko, 14

co dotyczyło nieświadomych ■dążeń człowieka. Trzeba jednak przyznać, że to właśnie Adler zainicjował ruch, który w konsekwencji doprowadził do powstania neo- psychoanalizy i umożliwił Karen Horney w ogóle za­ kwestionowanie tożsamości koncepcji Freuda i psycho­ analizy. Przez pewien czas wydawało się nawet, że Zygmunt Freud pozostanie w historii nauk o człowieku tym, który zapoczątkował coś, czemu sensowny kształt nadali dopiero Alfred Adler, Karen Horney, Erich Fromm. Tak się jednak stało, że, nie umniejszając ich dorobku, Freud trwa autonomicznie i żyje kolosalny bagaż jego błędów i nieporozumień, wzbogacając nieustannie nasze rozumienie świata. O Carlu Gustawie Jungu należy wspomnieć osobno, gdyż wybudował on własny, niepo­ równywalny z żadnym innym, gmach wiedzy i prze­ sądów. Być może wskazuje to nam, że prawd o czło­ wieku jest tak wiele, jak wiele jest uwarunkowań jego losu i możliwości jego zmagania się i z losem, i z samym sobą. Na stronie 172 Alfred Adler napisał: „często najfatalniejszą rzeczą jest mieć rację”. Po założeniu własnej szkoły Alfred Adler rozpoczął intensywną działalność skierowaną głównie na sprawy wychowania. Uważał się nie tyle za lekarza, ile za pe­ dagoga, a to dlatego, że sądził, iż wychowanie dzie­ ci w naszych warunkach społecznych stawia przed ro­ dzicami trudności niemal nie do pokonania. Szkoła jest tym ostatnim układem społecznym, który jest zduiny do naprawienia błędów rodziny i ukierunkowania roz­ woju dziecka we właściwy sposób, kształtując w nim poczucie społeczne, owo zrozumienie interesów wspól­ noty ludzi, które chroni jednostkę przed ucieczką w aspołeczne lub neurotyczne fikcje. Nauczyciel jest tym, który ma szanse powiązania w całość tych zadań społecznych, zawodowych i prokreacyjnych, które mu­ la

szą zostać podporządkowane poczuciu wspólnoty;5Stąd , powstała idea założenia sieci poradni psychologicznych w szkołach i stąd tak duży nacisk na propagowanie idei psychologii indywidualnej głównie wśród pedagogów. Działalność sensu stricto lekarska, terapeutyczna była wyraźnie na drugim planie. Wiele książek Alfreda Adlera to teksty odczytów, które wygłaszał, niestrudze­ nie podróżując po całym ówczesnym cywilizowanym świecie. Tak jak prawie wszyscy psychoanalitycy, w 1934 roku osiadł w USA na stałe. Już jednak od 1926 roku wygłaszał w USA odczyty, miał wykłady w Columbia University, a następnie został profesorem w Long. Island College of Medicine. Jednakże umarł w Europie, w Aberdeen w 1937 roku. Podczas jednego ze swoich szczególnie wyczerpujących tournóes odczytowych, gdy jednego dnia miał dwa od­ czyty w odległych miastach, atak serca powalił go na ulicy. Po jego śmierci ruch psychologii indywidualnej nie zanikł. Poprzez Instytut Psychologii Indywidualnej oraz liczne czasopisma trwa po dzień dzisiejszy. ZMęk- sza się liczba ośrodków szkoleniowych i badawczych, a pismo „Journal of Individual Psychology” zaliczane jest do najważniejszych pism naukowych w psycholo­ gii, jako że podejmuje wciąż nowe problemy i wskazuje właściwe temu kierunkowi wyczulenie na społeczne problemy warunków, w jakich wzrasta jednostka. Psychologia indywidualna miała już w Polsće swój okres popularności i. to głównie dzięki działalności jed­ nej osoby — Estery Markinówny, której Psychologia indywidualna i jej znaczenie pedagogiczne stanowiło w naszym kraju przez dziesiątki lat główne źródło in­ formacji o samej koncepcji. Wydano kilka prac Al­ freda Adlera już w latach trzydziestych. Powstały też poradnie szkolne wyraźnie inspirowane jego ideami. 16

Wpływ ten jednak był bardzo zawężony, omijając • w praktyce środowisko psychologów akademickich oraz środowisko lekarskie, które okazały się też odporne wo­ bec psychoanalizy Freuda. III To, co z samej koncepcji przeniknęło do świadomości społecznej, jest dosyć dalekie od problematyki ogólnej, którą zająłem się powyżej. Z nazwiskiem Alfreda Ad­ lera tradycyjnie łączą się trzy kategorie — dążenie do mocy, kompleks niższości i kompensacja. Znacznie rza­ dziej wspomina się o poczuciu społecznym, przekłada­ nym nieraz jako poczucie wspólnoty. W wyniku tego mechanika osobowości — taka, jaką widział ją Adler — pokazywana jest w wyraźnym skrzywieniu, czemu zresztą winien jest i sam autor, niezbyt dbały o spój­ ność poglądów i na ogół składający swoje książki z wykładów publicznych. Rzeczywiście owe kategorie opisują mechanizm motywacyjny człowieka, natomiast kategoria czwarta pozwala na ujęcie mechanizmu oso­ bowości. Zacznę od mechanizmu motywacyjnego. Na s. 80 Adler napisał: " Być człowiekiem znaczy mieć poczucie niższości, prące ustawicznie do przezwyciężania go”. To zdanie w sposób najbardziej pełny oddaje przekonanie Adlera, że czynnikiem napędowym człowieka jak i w ogóle wszystkiego, co żyje, jest dążenie do dosko­ nałości, do przechodzenia od form gorszych do lep- szyebTJIstnieje tu wyraźna analogia do koncepcji Carla Rogersa, który ponad pół wieku później również oparł swoją koncepcję na istnieniu wrodzonej tendencji do samorealizacji, ujmowanej w sposób bardzo podobny, 2 Adler — Sens życia 17

* tyle, że Rogers wysnuł z tego wniosek,[że nie należy człowiekowi przeszkadzać w owym doskonaleniu się, wtrącając własne idee, ale stwarzać mu warunki do- tego, by mogło ono się zrealizowaćdj Natomiast Adler uważał, że owej samorealizacji trze­ ba się nauczyć, trzeba jej zasady wytworzyć, opierając się na własnym rozumieniu świata, oraz zaktualizować w toku walki z przeciwnościami, w tym z niedosko­ nałością własną. Dla Adlera istnienie owego dążenia pozostawało w wyraźnej relacji z rodzajem „niedo­ skonałości” i z jego „nasileniem”. Było to więc nie tylko dążenie do, ale i kompensacja własnego braku. Jest to więc działanie aktywne. Do schematów kul­ turowych weszły już przykłady Demostenesa, który walcząc z wadą wymowy i sam sobie wzmagając trud­ ności przez trzymanie kamyka w ustach doszedł do najwyższej sprawności jako mówca. Garb króla Ry­ szarda, niski wzrost Napoleona, kalectwo Talleyranda, Roosevelta, to dalsze liczne przykłady, które — jednak należy to przyznać — musiałyby zostać zestawione z sukcesami tych osób, których niepełnowartościowość nie jest tak oczywista. Vilma Rudo.lph, ofiara paraliżu dziecięcego, sięgająca po złoto olimpijskie w biegach, to dalszy przykład kompensacji nadającej czynom ludzi upośledzonych przez los siły, do jakiej niezdolnych jest wielu wy­ brańców losu obdarzonych przez naturę i otoczonych opieką. Ale ilu wybitnych sportowców, tych, którzy musieli w twardej walce z sobą i z innymi osiągać do­ skonałość, hyło ludźmi bez wyraźnych niepełnowarto- ściowości? Alfred Adler na tego rodzaju pytanie-za- czepkę miał gotową odpowiedź. Jako lekarz wiedział, że sprawność organów ludzkich jest nierówna i wiele procesów w organizmie to kompensacja owej niepeł- nowartościowości organu przez cały system ciała. 18

Obserwacja ta była właśnie jego punktem wyjścia. Za­ uważył on następnie, że nie tylko organy ciała mogą być niepełnowartościowe. Całe społeczeństwo jest orga­ nizmem, w którym istnieją równie ścisłe zależności i rządzą równie ścisłe prawidłowości jak w organizmach biologicznych. Zwłaszcza, dotyczy to tych całostek spo­ łecznych, które bezpośrednio łączą się z jednostką, ludzką i od których jednostka ta jest uzależniona, bez ! których nie mogłaby być. ^źlecko ludzkie jest istotą f całkowicie bezradną i jego byt w całości jest zależny ; od opieki rodziców, od pozycji, jaką ono zajmuje w ro- i\ dżinie, od szans rozwojowych, jakie mu stworzono. Mija wiele lat, zanim ono samo stańie się podmiotem ' i społecznym na tyle autonomicznym, aby defekty orga- . nizacji społecznej nie determinowały go w sposób tak ■ jednoznaczny jak obecność silnych, wielkich, wszech­ mocnych rodziców określa pozycję i możliwości sła­ bego, małego i nic nie umiejącego dziecka. Niepełno- wartościowość, niższość nie musi więc być wyrazem ! : defektu fizycznego lub psychicznego. Jest ono wmon­ towane w istotę najbardziej podstawowej komórki | rodzinnej. Już samo długie i bezradne dojrzewanie | jest niepełnowartościowością z punktu widzenia roli , człowieka dorosłego. Tyle, że J^ażde--negatywne od- I chylenie od tej, w swoim rodzaju naturalnej niepeł- nowartościowości wzmaga zachowania kompensacyjne, a owo wzmożenie popędu do mocy nie jest wynikiem wyboru działań jednostki ludzkiej, jest wyrazem na- i turalnej tendencji obowiązującej w przyrodzie. Opi­ sany tu mechanizm jest prosty, łatwy do zobrazowania i zrozumienia bez sięgania do wiedzy o złożonych | układach psychologicznych osobowości. Po prostują'|a£ ! się już żSyje, to musi się iść do przodu, i zawsze może być lepiej w porównaniu z tym, co jest. Każdy za­ stany stan rzeczy jest niedoskonały w porównaniu 19

z tym, co być może^ Gdy w tym ruchu do przodu pojawiają sią trudnoścCenergia działania kumuluje się. Trudności są zawsze, ale gdy są większe, owa sprę­ żyna życia ulega większemu napięciu i po przekrocze­ niu punktu krytycznego wyzwala się gwałtownie, oba­ lając przeszkody i wyrzucając osobę ludzką nieraz da­ lej, niż mogłoby to wynikać z jej uprzednich planów i możliwości. J Warto zwrócić uwagę, że nośność tej idei była spo- ' wodowana również tym, że odnosiła się wprost do jednego z podstawowych problemów moralnych na­ szej kultury — poczucia sprawiedliwości wynikającego z samej zasady sprzeciwu wobec mizerii bytu ludzkie­ go, sprawiającej, że ci, którzy cierpią, którzy mają go­ rzej od innych, uzyskują w zamian za to moc doskona­ lenia się, a więc móc życia. Jest to więc koncepcja osobowości niemal zdrowo­ rozsądkowa i Alfred Adler zdaje sobie z tego sprawę. Podkreśla często common sense właściwy jego poglą­ dom. Przeciwstawia go spekulatywności psychoanalizy Zygmunta Freuda i wyprowadza go z światopoglądu prostego, pozytywnego i niezmiernie sympatycznego. Czytelnik książek podejmujących problemy, jakich dotyczy Sens życia, przyzwyczaił się- już do wielo­ płaszczyznowej zawiłości psychoanalizy, jej finezyj­ nych teoretycznych konstrukcji, a także do mniej lub bardziej głębokiej napuszoności teorii humani­ stycznych coraz to korzystających z mgiełki me­ tafizycznej przenoszącej komfortowo ponad mieliznami myśli. Alfred Adler przypomina zdrowego wyrobnika, który wie, jaki jest świat, i wie, że jest fb świat prosty—dobry dla uczciwych a pracowitych, karzący oszustów i demaskujący tych, którzy przybici do krzy­ ża swych fikcji neurotycznych biorą nas na litość, za­ miast wziąć się uczciwie do uczciwej roboty. 20

IV \Pęd do przezwyciężania niepełnowartościowości nie ma własnej logiki, z której-wynikałby jego kierunek i jego skuteczność. Człowiek uczy się kierunków i ro­ dzajów działania, korzysta z wzorów społecznych, wy­ twarza sobie określone koncepcje,Jgdyż — jak to Adler "podkreślał z naciskiem — nie rzeczywistość zewnętrzna• jest tych działań odniesieniem, ale to, co o niej są- ' dzimy. Wiedza o tym, że poczucie wspólnoty musi być jedynym wyznacznikiem postępowania, nie jest wiedzą łatwo dostępną. W "zasadzie powinna ją zaszczepić matka, gdyż poczucie wspólnoty kształtuje się już od drugiego roku życia, zanim człowiek staje się zdolny do intelektualnej analizy problemu, do samodzielnego zrozumienia tego, że jeśli ludzkość istnieje, jeśli w swo­ im biegu do doskonałości nadal ma jakieś szanse i ga­ łąź ewolucyjna człowidka nie uschła; to zawdzięcza to . tylko i wyłącznie temu, „że ludzkość była wspólnotą i dążyła do doskonałości w wytwarzaniu się wspólnoty idealnej [...] Ci, co nie przyczyniali się do dobra ogó­ łu, zginęli bez śladu, Zginęli cieleśnie i duchowo. Wiecznie trwa wkład ludzi, którzy przyczynili się do dobra ogółu” (s. 255). To trzeba właśnie rozumieć i brak tego zrozumienia leży u podłoża wszelkiej pa­ tologii jednostkowej i społecznej. Dlatego nie sprawy nieświadomości, nie wewnętrzna gra ciemnych i głę­ boko ukrytych sił leży u podłoża dramatów ludzkości, ale po prostu niezrozumienie. Matka jest tą istotą, która może i powinna przygotować nas do tego zro­ zumienia. Jej uczucie macierzyńskie jest tym modelem podstawowym, stwarza poczucie wspólnoty dziecka z matką. Dopiero po pozytywnym ukształtowaniu się poczucia wspólnoty z matką dziecko staje się zdolne do tego, aby przejść do następnej fazy rozwoju — for- 21

^nowania pozytywnego stosunku do ojca a następnie ydo innych ludzi. Bez owego pozytywnego stosunku, / nawet gdyby do zrozumienia sensu wspólnoty doszło, może stać się ono tylko źródłem udręki i wyrzutów sumienia, a więc i źródłem prób radzenia sobie z nimi ; w sposób oboczny, to znaczy tworzeniu pozorów, za- v przeczaniu rzeczywistości, ucieczki od odpowiedzialno- y ści i prawdy. Każde działanie, które owej wspólnocie zaprzecza lub pomija ją, jest działaniem prowadzącym do uformowania się kompleksów, a więc takich for­ macji emocjonalnych, które dojście do zrozumienia sensu świata czynią nieosiągalnym, zmuszając człowie­ ka do podejmowania działań sprzecznych zarówno z jego własnymi, jak i ze społecznymi interesami. • Kompleksy niższości, występujące w postaci kompleksu wyższości, zakłócają realizację przez osobę ludzką trzech podstawowych zadań, jakie stawia przed nią życie — tych, które dotyczą jej uczestnictwa w życiu społecznym, zawodowym i rodzinnym. I tu właśnie za­ czyna się zaklęta pętla nerwicy(JlSposób, w jaki czło- •wiek realizuje te cele, utrwala się z biegiem lat jako jego styl życia. Styl życia jest zasadniczym wyróżni­ kiem postępowania człowieka i staje się z czasem czę­ ścią jego natury*. j5dy ów styl życia nie prowadzi do przezwyciężania poczucia niejaełnowąiiościowośeiy- na­ sila się pęd do przezwyciężania g^/j Poczucie niepełno- wartościowości narasta zwłaszcza wówczas, gdy w nie­ których wypadkach towarzyszy mu nasilające je przez kontrast poczucie wyższości^Ńasilają się, już jako ubo­ czne, objawy chorobowe, pobudliwość, przewrażliwie­ nie, koncentracja na sobie, na własnych problemach; chorobliwe ambicje, ale też i wszelkiego rodzaju wady charakteru, jak tchórzostwo, skąpstwo, podstępność. Każda z tych właściwości zmniejsza szanse odrodzenia

sięjpoczucia wspólnoty, nie mówiąc już o jego realiza­ cji: Staje się dla osoby konieczne stworzenie wielu sztucznych, fikcyjnych problemów, których istnienie staje się uzasadnieniem do wycofania się ze współdzia­ łania- w interesie wspólnoty ludzkiej. ♦ ^Dramatyzm i ogrom tych spraw uzasadnia naszą nie­ możność. Tak formuje się nerwica stanowiąca formę ucieczki od rzeczywistych zagadnień- w świat fikcji i rację tej uciecZknj^Nerwica, chroniąc nasze „ja”, by­ najmniej nie sprawa nam ulgiJWisimy przybici do, krzyża naszych fikcji, jak to obrazowo ujmował Adler. „Naprzód wstecz” to, zdaniem Alfreda Adlera, głów­ ny motyw nerwicy. Tu pętla choroby zamyka się. Po­ zostaje tylko jej zaciskanie aż do dramatycznego koń­ ca. Alfred Adler nie pozostawia żadnych złudzeń co do tego, że mogą być jakieś oboczne a korzystne dla jednostki ludzkiej ścieżki, nie prowadzące do za­ bezpieczenia interesów wspólnoty ludzkiej. Grzech egoizmu, słabości, wrogości wpbec społeczeństwa jest karany natychmiast i z całą bezwzględnością, tak jak karane jest w toku ewolucji posiadanie przez zwierzę cechy dezadaptacyjnej. Mechanizm doboru naturalnego' eliminuje każdą niepełnowartościową jednostkę tylko za to, że jest niepełnowartościową. Nie musi tu być z żadnej strony negatywnej motywacji. W wypadku człowieka tak naprawdę istotną, nie do przezwyciężenia niepełnowartościowością jest właśnie brak poczucia wspólnoty. Dlatego Adler nie tylko nie zgadzał się. na przypisywanie nieświadomości decydującej roli w for­ mowaniu się nerwicy. Niezrozumienie jest tu po prostu, głównym czynnikiem. Nie godził się on również z po­ glądem na nerwicę jako na regresję. Był pierwszym, który zwrócił uwagę na jej rolę „konstruktywną” jako formy ominięcia „reguł wspólnoty” (por. s. 128).

W tej sytuacji należałoby w ogóle zastanowić się nad tym, czy kierunek zapoczątkowany przez Alfreda Ad­ lera zaliczać trzeba do psychoanalizy. Przecież psycho­ logia indywidualna uformowała się jako przeciwsta­ wienie się psychoanalizie. Wiele danych skłania raczej do traktowania Alfreda Adlera jako protoplasty psy­ chologii humanistycznej i niewątpliwie jest więcej ana­ logii między Adlerem a Carlem Rogersem lub Abra­ hamem Maslowem niż między Adlerem a Zygmuntem Freudem, Karen Horney lub Otto Rankiem. Być może to właśnie było powodem, że neopsychoanaliza raczej niechętnie wywodziła swoją genealogię z psychologii indywidualnej, jakkolwiek jedno istotne łączyło je ze sobą. Był to pogląd, że patologia tkwi pierwotnie nie tyle w człowieku, ile w społeczeństwie, i że społeczeń­ stwo zdro\ve, właściwie zorganizowane nie jest wro­ giem indywidualności, ale wzbogaca ją, umożliwia jej właściwy rozwój. Jednakże dla Alfreda Adlera sprawą najważniejszą były wartości i to nie wartości w ogóle, ale te, którymi kieruje się osoba jako podmiot świa­ domy swojego działania. Osoba może być zniewolona przez swoje zbyt traumatyzująee doświadczenia z dzie­ ciństwa, ale jej działalność to nie jest wynik ślepej gry instynktów, nie jest ona ofiarą własnych mecha­ nizmów obronnych; jest tym, czym postanawia być, co rozumie, co potrafi zastosować w swoim życiu. Przede wszystkim jej działalność ma sens wyrastający ponad nią. Nie jest to tylko biologiczne rozładowy­ wanie popędów. To ukierunkowana, poddająca się świadomej kontroli działalność. Człowiek nie jest z na­ tury zły, człowiek może najwyżej nie wiedzieć, jak należy czynić, aby być dobrym. Podobnie jak przed­ stawiciele psychologii humanistycznej, Adler wysuwał na pierwszy plan nie podświadomość, ale doświadcze­ 24

nie oraz to> co dzieje się z osobą tu i teraz, jako de­ terminanty postępowania najważniejsze. Jest to więc całkowite odwrócenie skali wartości obowiązującej w psychoanalizie, dla której przeżycie wewnętrzne było tylko złudzeniem podległym głębino­ wym siłom zafiksowanym w dzieciństwie w taki, a nie inny sposób. To, co osoba czyni obecnie, co przeżywa, to tylko odbicie tego, co było i o czym bez pomocy psychoanalityka nie może nic wiedzieć. Można by więc powiedzieć, żepućzeni zebrani pod kierunkiem Abra­ hama Maslowa w 1960 roku i proklamujący powstanie*] psychologii humanistycznej jako trzeciej siły poza~J psychoanalizą i behawioryzmem, w istocie kontynuo­ wali kierunek zapoczątkowany.ponad pół wieku przed nimi. Wydaje się, że po prostu w czasie, gdy Alfred Adler rozpoczynał swoją działalność twórczą, nie było jeszcze odpowiedniej sytuacji kulturowej, nie było na tyle dojrzałych pytań, na które usiłowała odpowiadać psychologia humanistyczna, nie było też owego podłoża * ogólnofilozoficznego, jakie dla psychologii humanistycz­ nej! stworzył egzystencjalizm, nadając całemu ruchowi od początku głębię filozoficzną i proponując zestaw centralnych problemów do opracowania. Alfred Adler miał tylko wybór między pozytywizmem, w ramach którego się kształcił, bliskim mu uczuciowo marksiz­ mem, który wówczas problemy antropologii filozoficz­ nej pomijał, i swoistym biologizmem naiwnym o ma- terialistycznych przesłankach, ale wyraźnie mechani1- stycznym ukierunkowaniu, a więc takim, jaki jeszcze trwa na obszarach nauk przyrodniczych. Adler był z wykształcenia lekarzem, jego przygoto­ wanie filozoficzne, jak można sądzić z jego prac, było raczej powierzchowne, ale nie na tyle płytkie, aby już na wiele dziesiątków lat przed tym, gdy nieśmiało za­ 25