dareks_

  • Dokumenty2 821
  • Odsłony748 346
  • Obserwuję429
  • Rozmiar dokumentów32.8 GB
  • Ilość pobrań360 084

Andrzej Brzeziecki - Lekcje historii PRL w rozmowach

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :4.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Andrzej Brzeziecki - Lekcje historii PRL w rozmowach.pdf

dareks_ EBooki
Użytkownik dareks_ wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 154 stron)

Najpierw prymas Wyszyński, a w ślad za nim Jan Paweł II. To oni mówili, że Polska ma iść drogą kompromisu, bez przemocy. […] Choć gdyby ktoś zaczął wieszać... kto wie, co by się działo? z rozmowy z profesorem Andrzejem Paczkowskim patronat medialny Z wywiadów udzielonych Andrzejowi Brzezieckiemu przez wybitnych polskich historyków wyłania się zarys dziejów PRL. Historia, o której roz- mawiają, nie przestaje być żywa. Rozmówcy Brzezieckiego nie tylko dzielą się wiedzą – nieskrępowani kanonami publikacji naukowej, przytaczają anegdoty i nie unikają oso- bistych ocen. Przedstawiają także swoje hipotezy i nieraz zaciekle o nich dyskutują. Część z nich łączy funkcję dziejopisa z rolą uczestnika wyda- rzeń, co sprawia, że dialogi z historykami są do pewnego stopnia również dialogiem z historią. I przypominają o czymś, o czym łatwo dziś zapo- mnieć: że lata PRL stały się na dobre i złe elementem naszej historii. Antoni Dudek, Jerzy Eisler, Andrzej Friszke, Jerzy Holzer, Jan Kofman, Paweł Machcewicz, Piotr Osęka, Andrzej Paczkowski, Dariusz Stola, Wiesław Władyka, Marcin Zaremba. Znakomici badacze powojenne- go półwiecza dają nam nie tylko Lekcje historii PRL. Pokazują także, jak o skomplikowanej, wciąż jeszcze niejasnej przeszłości mówić jasno i kompetentnie, bez ideologicznego zacięcia, za to z wielką pokorą wobec faktów. Tę lekcję powinniśmy odrobić wszyscy. Andrzej Brzeziecki (ur. 1978) – redaktor naczelny dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Wydał Przed Bogiem. Ze Stanisławem Obirkiem rozmawiają Andrzej Brzeziecki i Jarosław Makowski (W.A.B. 2005), a wspólnie z Małgorzatą Nocuń Białoruś – kartofle i dżinsy (2007) oraz Ograbiony naród. Rozmowy z intelektualistami białoruskimi (2008). AndrzejBrzezieckiLekcjehistoriiPRLwrozmowach Antoni Dudek Jerzy Eisler Andrzej Friszke Jerzy Holzer Jan Kofman Paweł Machcewicz Piotr Osęka Andrzej Paczkowski Dariusz Stola Wiesław Władyka Marcin Zaremba cena 34,90 zł AndrzejBrzeziecki Lekcje historii w rozmowach PRL 1078853

PRL Lekcje historii w rozmowach 1078853

PRLAndrzejBrzeziecki Lekcje historii Antoni Dudek Jerzy Eisler Andrzej Friszke Jerzy Holzer Jan Kofman Paweł Machcewicz Piotr Osęka Andrzej Paczkowski Dariusz Stola Wiesław Władyka Marcin Zaremba w rozmowach 1078853

Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2009 Wydanie I Warszawa 2009 1078853

Spis rzeczy Dwa razy dwa jest szesnaście rozmowa z Piotrem Osęką Salami po polsku rozmowa z Jerzym Holzerem Niebywale uparty towarzysz rozmowa z Jerzym Eislerem Improwizacja i majstersztyk rozmowa z Pawłem Machcewiczem Śmierć ideologii rozmowa z Wiesławem Władyką Wiesław, śmielej! rozmowa z Dariuszem Stolą Stary kruk i lis z Katowic rozmowa z Jerzym Eislerem Liberał w kontekście rozmowa z Marcinem Zarembą Rewolucja to nie karnawał rozmowa z Andrzejem Friszkem Pyrrusowe zwycięstwo generała rozmowa z Andrzejem Paczkowskim Ślepa uliczka rozmowa z Antonim Dudkiem Szczepkowska miała rację rozmowa z Antonim Dudkiem, Janem Kofmanem i Andrzejem Paczkowskim Mazowiecki niemalowany rozmowa z Andrzejem Paczkowskim Czy ta Polska była Polską? rozmowa z Janem Kofmanem indeks nazwisk 6 32 54 78 106 132 150 178 212 248 262 288 314 326 354 1078853

Dwa razy dwa jest szesnaście (lata 1944-1945) Rozmowa z Piotrem Osęką Piotr Osęka (ur. 1973) jest adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Opublikował: Marzec ‘68 (2008), Rytuały stalinizmu (2007) oraz Syjoniści, inspiratorzy, wichrzyciele. Obraz wroga w propagandzie Marca 1968 (1999). Stały współpracownik „Gazety Wyborczej”. Od 2006 roku uczestniczy w międzynarodowym projekcie badawczym Uniwerstytetu w Oksfordzie: Around 1968: Activism, Networks, Trajectories. 1078853

7 Żołnierz radziecki przed siedzibą władz PKWN w Lublinie, 27 kwietnia 1945 roku. Fot. PAP/CAF/Trachman 1078853

8 Ilu kłamstw można by się doliczyć w informacji nadanej 22 lipca 1944 przez moskiewskie radio o utworzeniu w Polsce Polskiego Komitetu Wy- zwolenia Narodowego? Aleksander Sołżenicyn powiedział kiedyś: ZSRR – cztery litery, czte- ry kłamstwa. To samo można powiedzieć o PKWN. Trudno zaprze- czyć, że byli to Polacy. Nie był to jednak żaden wybrany „komitet”, tylko wytypowane ciało, nie było żadnego „wyzwolenia”, tym bardziej „narodowego”. Żadnej decyzji Krajowej Rady Narodowej dotyczącej powołania PKWN nie było, wszystko zostało wcześniej przygotowane w Moskwie. Powstanie PKWN ogłoszono 22 lipca, ale to też fałsz – przecież do 27 lipca członkowie PKWN byli w Moskwie. Datę wybra- no nieprzypadkowo, chciano tym zasygnalizować przyszłą wschodnią granicę Polski, zgodną z linią Curzona i wolą Józefa Stalina. Dlatego zajęcie jeszcze w lipcu 1944 roku Wilna czy Lwowa nie mogło być momentem wyzwolenia Polski. PKWN był organem czysto fasadowym, instrumentem nowej władzy, ale warto pamiętać, że Stalin do końca się wahał, na kogo w Polsce postawić. Decyzję podjął ledwie kilka dni wcześniej, niemal w ostatniej chwili. Zastanawiał się bowiem nad zignorowaniem ko- munistów w Polsce oraz Krajowej Rady Narodowej i utworzeniem rządu wyłącznie w oparciu o Związek Patriotów Polskich, czyli tych, którzy przeżyli wojnę w Związku Radzieckim. Wśród niektórych historyków panowała opinia, że działacze Polskiej Partii Ro- botniczej, powołując Krajową Radę Narodową, uratowali względną niezależność władzy w Polsce, bo inaczej mielibyśmy po prostu radziecką administrację. KRN powstała w okresie dużego zamieszania. W 1942 i 1943 roku w komunistycznym ruchu konspiracyjnym dzieją się dziwne rzeczy. Ginie sekretarz KC PPR Marceli Nowotko, o zorganizowanie jego zabójstwa oskarżony jest Bolesław Mołojec. Zostaje zabity. Potem 1078853

9 następuje seria aresztowań, przepadają radiostacje i urywa się kontakt z Moskwą, który przywrócono dopiero w 1944 roku. W takich warunkach Włady- sław Gomułka przejmuje kontrolę nad PPR i w noc sylwestrową 31 grudnia 1943 powstaje KRN. Leon Kasman dowiedział się, że jest jakaś KRN, reprezentacja komunistów, dopiero gdy spotkał się partyzantami Mieczysława Moczara na Lubelszczyź- nie. Przekazał tę informację do Moskwy. Między Kas- manem i Moczarem doszło do konfliktu, bo Moczar nie chciał ustąpić przed człowiekiem przysłanym z Moskwy. Ten konflikt będzie się tlić całe lata. A Moczar nie był moskiewskim agentem? Pewnie był, przecież w 1941 roku przeszedł szkolenie w ZSRR, ale w 1943 był już chyba nieczynny. Nic nie wskazuje na to, aby w tym okresie nim sterowano. Nie miał zresztą nawet jak otrzymywać in- strukcji i pewnie zerwał się z uwięzi. Stalin nie ufał komunistom w Polsce i dopiero po dłuższym namyśle zaakceptował powołanie KRN. PKWN był tego wyrazem, bo przedstawiciele KRN byli w Mo- skwie w chwili podejmowania najważniejszych decyzji. A jak na powstanie PKWN zareagował Gomułka, który był wtedy w Polsce? Był zaskoczony. Wspominał: o powstaniu PKWN dowiedzieliśmy się z nasłuchu moskiewskiej stacji radiowej „Kościuszko” i innych ra- dzieckich rozgłośni. Ani członkowie KC PPR, ani członkowie KRN w kraju nie wiedzieli nawet o zamiarze powołania PKWN. Tylko delegacja KRN przebywająca w Związku Radzieckim uczestniczyła w procesie tworzenia i podejmowania tej decyzji. Gomułka był oczywiście rozgoryczony. Przede wszystkim dlatego że jako sekretarz generalny PPR nie uczestniczył w podejmowaniu 31 grudnia 1943 / 1 stycznia 1944 – powstaje Krajowa Rada Narodowa. 7 lipca 1944 – zaczynają się walki o Wilno, bierze w nich udział Armia Krajowa. 17 lipca 1944 – dowódca zgrupowania wileńsko- -nowogródzkiego AK pułkownik Aleksander Krzyżanowski zostaje aresztowany przez Sowietów. 1944-1945/RozmowazPiotremOsęką 1078853

10 decyzji. Sama decyzja i forma powołania PKWN, czyli władzy z nada- nia, nie budziła w nim jednak obaw. Powtarzał sam wielokrotnie, że wolne wybory były niemożliwe, gdyż komuniści nie mieliby w nich szans z racji małego poparcia. Akceptacji społecznej nie mieli, ale mie- li rację historyczną i znajomość materializmu dialektycznego – to była ich legitymacja. Stalin i polscy komuniści nie zdecydowali się wtedy użyć słowa „rząd”, ale naśladując Francuzów, wymyślili „komitet” – dlaczego? Głównie z uwagi na aliantów. Nie chciano tak demonstracyjnie ła- mać zobowiązań i od razu przyznać, że przejmuje się całą władzę. Już stosowano coś, co potem zyska nazwę taktyki salami. Na razie chodziło o sprawy formalne i konstytuowanie się władzy – robiono to etapami. Po drugie, skład PKWN w żadnym przypadku nie zasługiwał na mia- no rządu. Nie miałby odpowiedniego autorytetu. Maria Dąbrowska wswoichwspomnieniachzastanawiałasię,cotowogólezaludzie?Takie pytanie musiała zadawać sobie większość Polaków – jedynym znanym nazwiskiem był Witos, ale szybko się okazało, że to nie Wincenty, tylko jego brat Andrzej. Wincentego Rzymowskiego znały już węższe kręgi, Michała Rolę-Żymierskiego też, i to tylko ci, którzy pamiętali wielki skandal finansowy w przedwojennym wojsku i pokrętne tłumaczenia w sądzie. Podobno gdy Stalinowi przedstawiano kandydatów do PKWN i mówiono o Żymierskim jako o przedwojennym oficerze skazanym za defraudację, ten się żachnął: A! Znaczit on wor. Stalin nie szano- wał tych ludzi, wiedział, że nie mają autorytetu, i jeśli byli znani, to właśnie ze złej strony. Niewątpliwie tacy ludzie byli mu potrzebni. A sam przewodniczący – młody, zaledwie trzydziestopięcioletni Edward Osóbka-Morawski? Jacek Kuroń wspominał, że jego ojciec, przedwojenny socjalista, wiedział co nieco o ludziach PKWN, ale nie miał pojęcia, kim jest ten Osóbka-Morawski. 1078853

11 Był postacią tak mało znaną, że nawet w oficjalnych dokumentach PKWN pisano jego nazwisko z błę- dem. Jego rola była prosta – miał być przykrywką, socjalistą świadczącym o tym, że PKWN jest lewico- wy, demokratyczny, a nie komunistyczny. I rzeczy- wiście, obecność komunistów została zamaskowana. Z kilkoma wyjątkami – najważniejsze stanowisko, szefa resortu Bezpieczeństwa Publicznego, objął Sta- nisław Radkiewicz. Policja polityczna była tą dzie- dziną, którą przejęto od razu i na żadne koncesje czy ustępstwa propagandowe nie było miejsca. Ważniejsze były chyba te osoby, które nie weszły do PKWN? Rzeczywiście, Jakub Berman, Bolesław Bierut, Hilary Minc czy Kon- stanty Rokossowski, który dopiero później zastąpi Żymierskiego w resorcie obrony. W PKWN nie było też Romana Zambrowskiego. Od początku nie można było mieć złudzeń, że jest to gabinet przej- ściowy. Zresztą wszystkie rządy, aż do powołania gabinetu Józefa Cyrankiewicza, miały taki charakter i kolejne zdjęcia tych ekip oka- zywały się niecenzuralne, bo co rusz któryś z polityków wypadał z gry – niektórzy z nich nawet trafili później do więzienia. Czemu Wanda Wasilewska, choć weszła do PKWN, nie zdecydowała się na przyjazd do Polski? Czy Stalin rzeczywiście trzymał ją „na wszelki wypadek”? Trudno powiedzieć, do jakiego stopnia była to decyzja samej Wasi- lewskiej, a w jakim stopniu Stalina. Nie bez znaczenia jest charakter generalissimusa, który hołdował różnym stereotypom – dziś powie- dzielibyśmy: „seksistowskim” – i uważał, że kobiety nie nadają się do polityki. Cenił Wasilewską, ale być może wolał nie spuszczać jej 22 lipca 1944 – ogłoszenie Manifestu PKWN. 1 sierpnia 1944 – wybuch Powstania Warszawskiego. 31 sierpnia 1944 – PKWN uchwala dekret o wymiarze kary dla „zbrodniarzy faszystowskich i zdrajców narodu polskiego” – będzie służył za podstawę represji wobec AK. 1944-1945/RozmowazPiotremOsęką 1078853

12 z oka. Poza tym wydaje się, że i Wasilewska nie chciała jechać. Po- dobno miała się wyrazić, że zamieszka w Polsce, gdy ta będzie już sowiecką republiką. Na początku sierpnia w Lublinie spotkali się wreszcie w jednym miejscu członkowie PKWN, który od 1 sierpnia miał tam siedzibę, a także Gomuł- ka, który zjawił się w tym mieście dzień przed nimi, i Bolesław Bierut, który przybył z Otwocka. Jak układała się ich współpraca? Przecież komu- niści z Moskwy mieli wątpliwości co do Gomułki, który uważał, że w nowej władzy jest za dużo Żydów, a Bierut pisał na niego donosy do Moskwy. Dodatkowo cieniem kładła się wciąż niewyjaśniona śmierć Marcele- go Nowotki. To tworzyło klimat podejrzeń. Niby wiadomo, że bra- cia Mołojcowie zabili, ale pewności nie było. Wszyscy wiedzieli, że proces odbył się naprędce, a i wyrok został wykonany pospiesznie. To, w jaki sposób Gomułka znalazł się na czele partii, wciąż budziło pytania, rodziło animozje i konflikty. Gomułka i Bierut się nie znosili. Konkurowali o wpływy w partii już w 1943 roku. Jednocześnie mieli bardzo odmienne charaktery. Gomułka był ekstrawertykiem i dawał w kość otoczeniu, Bierut – introwertyk – po cichu pisał donosy. Na polityce PKWN ciążył też szerszy podział – frakcja krajowa, czyli późniejsi „partyzanci”, miała poczucie, że powinna zostać jakoś wy- nagrodzona za walkę z okupantem. To, w jakim stopniu wkład Armii Ludowej i Gwardii Ludowej pomógł w zwycięstwie nad hitleryzmem, jest oczywiście rzeczą dyskusyjną. Raczej był to wkład niewielki, ale niewątpliwie krajowi komuniści mieli poczucie militarnych zasług i uważali, że wyższe stanowiska należą im się bardziej niż tym, któ- rzy siedzieli bezpiecznie na zapleczu, w Moskwie. Na zapleczu, u boku Stalina, wcale nie było tak bezpiecznie… To prawda. Po Wielkiej Czystce nikt już nie mógł się czuć bezpiecz- ny. Członkowie ZPP wiedzieli przecież, co stało się z kierownictwem 1078853

13 Komunistycznej Partii Polski, wezwanym w 1938 roku do Moskwy – że ich rozstrzelano, powsadza- no do łagrów. Franciszek Mazur wciąż leczył rany po torturach NKWD. Polscy komuniści w Moskwie musieli mieć świadomość, że zamiast do przyszłe- go rządu, w każdej chwili mogą trafić do więzienia śledczego w Lefortowie. Latem 1944 roku fiasko – nie militarne, ale poli- tyczne – poniosła akcja „Burza”, której celem było pokazanie, że należy liczyć się z Polską uznającą rząd w Londynie. Tadeusz Żenczykowski w „Polsce Lubelskiej 1944” pi- sał: „Już w ostatniej dekadzie lipca sztaby wszystkich okręgów AK wie- działy o podstępnych metodach likwidacji AK zastosowanych w Wil- nie. Niezrozumiałe więc było postępowanie tych wyższych oficerów AK, którzy dawali się złapać na przynętę sowieckich obietnic i gwarancji. Trudno było przypuszczać, że wykazywana gotowość dalszej walki z Niemcami powstrzyma sowieckie represje. Zwodnicze umowy nie zapew- niały też bezpieczeństwa tysiącom akowców”. Jak wytłumaczyć zachowa- nie dowódców Armii Krajowej? Brakiem alternatywy. Wystąpienie zbrojne przeciw Sowietom rów- nałoby się daniu im argumentu za represjami. Komuniści byli też innym przeciwnikiem niż Niemcy, bo jednak mieli jakieś poparcie społeczne. Nowa rzeczywistość, którą nieśli, nie była tak postrzegana jak hitleryzm. Nie było w związku z tym powszechnego przyzwolenia na opór wobec Armii Czerwonej. Po drugie, całkiem możliwe, że oficerom AK, wychowanym według zasad II RP, nie mieściło się w głowie, że można tak oszukiwać. Tym bardziej że oficerowie sowieccy byli bardzo kordialni. Negocjacje w sprawie spotkania, które potem doprowadziło do procesu szesnastu, toczyły się w atmosferze pełnej gwarancji osobistej nietykalności. 6 września 1944 – PKWN uchwala dekret o reformie rolnej. 24 listopada 1944 – premier polskiego rządu w Londynie Stanisław Mikołajczyk podaje się do dymisji. 31 grudnia 1944 – PKWN zostaje przekształcony w Rząd Tymczasowy. 1944-1945/RozmowazPiotremOsęką 1078853

14 Po trzecie, AK miała także naiwne wyobrażenie, że Sowieci po za- chodniej stronie linii Curzona będą się zachowywać inaczej. Mieli przecież pretensje do ziem na wschód od niej, ale na terenach, które sami uznawali za polskie, powinni zachowywać się inaczej. Po czwarte wreszcie, panowało przekonanie, że alianci nie pozwolą na taką grandę. Te złudzenia były dość silne. To był czas, gdy Wisła dzieliła ziemie polskie nie tylko pod względem geo- graficznym, ale też historycznym. Po jej jednej stronie już zaczynała się historia państwa nazwanego później PRL, po drugiej wciąż trwała histo- ria II wojny światowej – z jej kulminacyjnym dla Polaków momentem: Po- wstaniem Warszawskim. Czy zdawano sobie sprawę, że klęska Powstania jest też fundamentem nowej Polski? Oczywiście panowało rozgoryczenie, że Sowieci wmanewrowali Pol- skę Podziemną w tę sytuację, ale jak wiemy, choćby z historii procesu szesnastu, to rozgoryczenie nie przeszkodziło dalszym negocjacjom. Natomiast stosunek polskich komunistów do Powstania był wypad- kową polityki Stalina. A ten najpierw mówił, że nic się w Warszawie nie dzieje, potem, że to jakaś ruchawka, nic poważnego, i dopiero na końcu niechętnie zgodził się na udzielanie pomocy. To też element historii, która poprzedza dzieje PRL. Co komunistom wtedy w duszy grało? Trudno powiedzieć. Łatwiej ustalić, co głosiła później propaganda. Dla władzy najważniejszym źródłem poparcia była wówczas antyniemieckość. Czciło się więc pa- mięć tych, którzy walczyli z Niemcami także w Powstaniu. Rocznice Powstania z początku obchodzono hucznie, podkreślano bohaterską walkę warszawiaków z Niemcami, ale w tej pamięci nieobecni byli dowódcy Podziemia. Podczas obchodów rocznicy w roku 1945 wle- czono kukły Hitlera, Göringa i palono je na stosie. Było to zgodne z rytuałem zemsty. W 1946 pojawiły się już jednak wzmianki o tym, że naiwność i ofiarność warszawiaków została wykorzystana przez londyńską klikę. Powstanie znikło z propagandy w roku 1949, gdy komuniści pozbyli się konkurentów do władzy. 1078853

15 Część komunistów chciała pomóc Warszawie, choćby Gomułka. Berling ruszył na pomoc, za co ukarano go odwołaniem ze stanowiska dowódcy I Armii. Pojawiają się głosy, że nie za to został odsunięty, tyl- ko za donosy, jakie słał do Stalina na kierownictwo PPR. Ale rzeczywiście obowiązywała wersja, że po- moc militarna była niewykonalna. W nocy z 15 na 16 września zrobiono próbę i okazało się, że desan- tu nie da się przeprowadzić, zdobyto przyczółek na Czerniakowie, ale potem go utracono. Co prawda, zapewne celowo, desant ten nie miał wsparcia artyleryjskiego. Jest też prawdą, że strategicznym celem Powstania było zdobycie mostów. Tego celu powstańcy nie osiągnęli i Sowieci mieli wymówkę: nie mieli jak przyjść z pomocą. Nie spotkałem się z nadmierną rozpaczą komunistów nad losem Powstania. Oni usuwali z własnej wizji świata to, co im ją psuło – a tragedia Warszawy psuła wizję wyzwolenia Polski od wschodu. Pol- scy komuniści nie byli tylko cynicznymi karierowiczami, losy człon- ków KPP pokazują, że byli ofiarni i ideowi, to nie podlega dyskusji, jednocześnie musieli nauczyć się nie widzieć wielu rzeczy. W doku- mentach z posiedzeń PKWN z września 1944 nie ma nic o Powsta- niu. Jest dużo o reformie rolnej, o organizowaniu nowej władzy, ale o Powstaniu, które jeszcze walczy – ani słowa. Czy między członkami PPR w kraju a działaczami Centralnego Biura Ko- munistów Polskich w Moskwie były duże różnice poglądowe? Wszyscy byli zgodni co do tego, że zostaną przeprowadzone refor- my. Gomułka nie miał większych zastrzeżeń do kopiowania modelu radzieckiego. Poza kołchozami oczywiście. Gomułka, który w czasach KPP nie był bardzo ważną postacią i do pierwszej ligi wszedł dopiero jako lider PPR, podkreślał odejście tej partii od komunizmu. 17 stycznia 1945 – wyzwolenie Warszawy, dzień później zostaje oswobodzony Kraków. 19 stycznia 1945 – generał Leopold Okulicki rozwiązuje AK. 4–11 lutego 1945 – konferencja w Jałcie. 1944-1945/RozmowazPiotremOsęką 1078853

16 Wtedy nie mogło to być źródłem napięć. Kładziono bowiem niezwy- kły nacisk na narodowy i robotniczy charakter nowej władzy. To była propaganda. Nieprzypadkowo odchylenie prawicowo-nacjonalistycz- ne pojawi się dopiero parę lat później i wtedy wszyscy zaczną sobie przypominać, co mówił Gomułka. W latach 1944–1945 szaty naro- dowe były najważniejszym strojem nowej władzy. Wszędzie, gdzie przejmowała ona kontrolę, wieszano biało-czerwone flagi. Front przesuwał się na zachód w czasie, gdy wypadły dwie rocznice: 7 li- stopada, czyli rewolucji bolszewickiej 1917 roku, i 11 listopada 1918 roku – odzyskania niepodległości przez Polskę. Obie były organizo- wane jakby jednym tchem. W kolejnych miastach i miejscowościach pełnomocnicy PKWN przygotowali obchody patriotyczne. Był to już, co prawda, „postępowy” patriotyzm, a więc z Kościuszką, a nie Pił- sudskim, ale też ze mszami polowymi i całą otoczką religijną. Jedno- cześnie pojawiły się portrety Stalina. Jesień 1944 roku to pierwszy okres, kiedy można je było ujrzeć. Potem na jakiś czas znikły. Władza wysyłała sprzeczne komunikaty. Celebrowała przejęcie rządów przez Polaków – choćby przez uroczyste zawieszenie Orła Białego na budynkach użyteczności publicznej, a z drugiej strony w świetlicach obchodzono rocznicę rewolucji, jako święto państwowe najważniejszego sojusznika. Mogło to stanowić niepokojący sygnał, ale ludzie byli bardzo spragnieni symboliki narodowej. „Nad umęczoną polską ziemią znów powiały biało-czerwone sztandary” – głosił Manifest PKWN. Potrzeba polskości była silna i komuniści to wiedzieli. Jednocześnie lansowali hasło, że nie ma powrotu do Polski przedwrześniowej. Tak naprawdę dzieje PRL zaczynają się w roku 1939, kiedy rozsy- pała się II Rzeczpospolita. Druga połowa lat trzydziestych to okres militarnej buńczuczności ekipy pułkowników. Oni mówili, że nie ma miejsca na demokrację, bo trzeba bronić państwa przed zagrożenia- 1078853

17 mi. Gdy przyszedł wrzesień 1939 roku, skończyło się to kompromitacją, bo trudno inaczej nazwać ucieczkę rządu, prezydenta, a przede wszystkim naczelnego wodza. Ludzie mieli poczucie, że ich świat się zawalił. Dlatego to, co komuniści obie- cywali w sferze ideowej, mogło w jakimś stopniu być kuszące. I władza była polska, afiszowała się z tym. Orzełki były na czapkach – bez korony, ale jednak. Społeczeństwo chciało Polski, ale nieko- niecznie takiej jak w ostatnich latach istnienia II RP. Z drugiej strony, komuniści bardzo łatwo zaprzepaszczali ten kre- dyt zaufania. Znamy listy przejęte przez cenzurę wojenną, w których Polacy skarżyli się na sytuację. Było to po części związane z zacho- waniem się Armii Czerwonej. Na posiedzeniach PKWN martwiono się, że szanse na zdobycie autorytetu są niszczone przez zachowanie żołnierzy radzieckich. Ludzie zaczęli mówić, że znowu po ulicach chodzi „ruskie gestapo”. Uwięzienie żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywi- zji Piechoty AK na zamku w Lublinie, gdzie wcześniej mieściło się hitlerowskie więzienie, i w obozie na Majdanku pokazywało, czego należało się spodziewać po nowej władzy. Utworzony właśnie Urząd Bezpieczeństwa też stał się jednym z pierwszych ambasadorów nowej władzy. Osobną kwestią było zachowanie się przedstawicieli nowej władzy – od razu bowiem pojawiło się dygnitarstwo. I dość szybko okazało się, że PPR jest partią w Polsce po prostu słabą… Komuniści byli przyzwyczajeni, że są mniejszością. W ich świato- poglądzie mieściło się to, że są awangardą postępu, a społeczeństwo musi dojrzeć do marksizmu. Gomułka we wspomnieniach pisał, że miał świadomość nikłego poparcia. Poparcie społeczne komuniście nie przystoi – bo nie sztuką jest rządzić, kiedy ma się poparcie, lecz wtedy, gdy się go nie ma, ale za to ma się rację. Gomułka taki pozo- 27 marca 1945 – aresztowanie przez NKWD przywódców Podziemia. 8 maja 1945 – kapitulacja III Rzeszy. 18 czerwca 1945 – w Moskwie zaczyna się proces przywódców Podziemia. 1944-1945/RozmowazPiotremOsęką 1078853

18 stał. W 1956 roku nie chciał przemawiać do tysięcy ludzi na placu Defilad. Żaden demokratyczny polityk nie odmówiłby sobie takiej okazji, a on nie chciał, bo uważał, że to, co istotne, zostało już powie- dziane wcześniej, na VIII plenum. W 1944 i 1945 roku bardziej niż małe poparcie martwiło go jednak powszechne przekonanie o tym, że nowa władza pochodzi z moskiew- skiego nadania. Na plenum mówił – niech nas wyklinają, ale jako pol- skich komunistów, a nie jako agentów sowieckich. Jednocześnie sowiec- kie wsparcie dawało komfort i poczucie siły. Komuniści byli spokojni, bo wiedzieli, że mają przewagę. A poparcie? Ono przyjdzie z czasem, a jak nie, to społeczeństwo przynajmniej pogodzi się z tą władzą i z tym, że nie da się jej zmienić. Jakub Berman nawet po latach mó- wił Teresie Torańskiej, że jest przekonany, iż „suma konsekwentnie i umiejętnie prowadzonych przez nas działań przyniesie w końcu efekty i stworzy nową świadomość Polaków” – choćby za sto pięćdziesiąt lat. Nowa władza zresztą dość szybko dawała się oszukiwać własnej propagandzie. Niemal od razu zaczęły się „akademie ku czci” – z wy- muszoną frekwencją. Komuniści sami dawali się uwieść tej ułudzie. Jakie komuniści mieli jeszcze atuty poza patriotyczną frazeologią? Przede wszystkim reformę rolną. O nacjonalizacji przemysłu na razie nie wspominano. Zresztą tego przemysłu praktycznie nie było. Ziemie zajęte w 1944 roku i przed wojną były mało uprzemysłowione, a to, co zostało, zniszczyła wojna, w dodatku ze zburzonych fabryk Sowieci wywozili resztki maszyn. Natomiast reforma rolna została zauważona. To było to, czego II RP nie udało się zrealizować, a komunistom tak. Nie wszyscy chłopi byli pewni, czy należy tę ziemię brać. To wynikało z powszechnych obaw w tych niepewnych czasach. Poja- wiały się pogróżki, że tych, którzy wezmą, spotka kara, ale dla wielu 1078853

19 Polaków była to forma sprawiedliwości dziejowej. Oczywiście, sposób przeprowadzania tej reformy był bezprawiem, ale nie przesadzałbym znowu z tym, że chłopi się tak bardzo wzruszali losem zie- miaństwa. Nie jestem pewien, czy tak ich poruszało rąbanie pałacowych mebli, zamienianie dworków w stajnie. Reforma rolna nie jest do końca zbada- na, ale można założyć, że zbudowała krótkotrwałą popularność władzy. Chłopi byli warstwą mało źródłotwórczą, raczej nie pisali pamiętników, jak inteligencja, ale nawet kiedy ogląda się stare kroniki, widać radość i satysfakcję. Choćby podczas potańcó- wek organizowanych w dawnych posiadłościach ziemskich. Wresz- cie nastąpiło odwrócenie porządku – poniżeni zostali wywyższeni. To taki element karnawału – nastąpiła zamiana ról. Reformy wprowadzane przez PKWN były śmiałe, ale oddzielną kwestią jest to, że projekty tych reform pojawiały się już w czasie okupacji. Rada Jedności Narodowej tworzyła swój program. Planowa- no dokończenie reformy rolnej i przejęcie przez państwo części środ- ków produkcji. Po klęsce II RP panowała bowiem zgoda, że potrzebne są reformy społeczne. Komuniści nie byli więc szczególnie oryginal- ni, ale jako jedyni mieli możliwość działania. I znów, komuniści nie potrafili tego wykorzystać. Jednocześnie przychodzi bowiem terror, dostawy obowiązkowe i rekwizycje, za parę lat akcja tworzenia spół- dzielni. Gdyby jednak jesienią 1944 roku istniał OBOP, zanotowałby wzrost poparcia dla nowej władzy. W pierwszych miesiącach funkcjonowania nowej władzy wyróżniane są trzy wobec niej postawy: odrzucenie jakichkolwiek kontaktów z komunistami, ro- bienie tego, co możliwe, oraz uznanie komunizmu za ostatecznego zwycięzcę, poddanie się mu i włączenie się w system – jak uczynił to Bolesław Piasecki. Wybitna badaczka Krystyna Kersten nie bez powodu nazwała ten okres „między oporem a przystosowaniem”. Spektrum postaw było szerokie. 28 czerwca 1945 – powstaje Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej z udziałem Stanisława Mikołajczyka. 5 lipca 1945 – Stany Zjednoczone i Wielka Brytania uznają TRJN. 1944-1945/RozmowazPiotremOsęką 1078853

20 Warto pamiętać, że Stanisław Mikołajczyk, który z punktu widzenia Polaków żyjących w kraju jest bohaterem i symbolem sprzeciwu wo- bec komunizmu, dla środowisk emigracyjnych był zdrajcą. Na emi- gracji Mikołajczyk był przykładem człowieka, który zdradził sprawę, o którą walczył. A przecież wiemy, że rzesze uczestników oporu, łącznie z członkami Narodowych Sił Zbrojnych, weszły w struktury władzy. Ludzie wstę- powali albo do PPR, albo do PPS i przejmowali lokalne struktury ad- ministracji państwowej. Skalę tego zjawiska można poznać, czytając materiały samej partii, przygotowane przez komisję kontroli partyj- nej. Komuniści martwili się tym, i dwa, trzy lata później przystąpili do oczyszczania swoich szeregów z ludzi, którzy mieli „haczyk akowski”. Indywidualne motywy przyłączania się do nowej władzy były bar- dzo różne. Od walenrodyzmu, aby rozsadzać komunistów od środka i nie pozwolić im zagarnąć wszystkiego, aż po postawę pracy orga- nicznej. Poza tym nowy ustrój spełniał nadzieje różnych politycznych radykałów, i to niekoniecznie spod znaku KPP. Wydaje się, że postawa na przykład Bolesława Piaseckiego, jego włączenie się w nową rzeczy- wistość, wynikała w dużej mierze z tego, że on już przed wojną gło- sił pochwałę totalitaryzmu. ONR chciało państwa jednonarodowego, rządów silnej ręki, militaryzacji społeczeństwa, odrzucenia liberalnej tradycji parlamentarnej. I to wszystko po 1945 roku się ziściło. Wreszcie ludzie przypuszczali, że dany porządek utrzyma się dłuż- szy czas i komuniści nie odejdą tak łatwo. Próbowano więc znaleźć jakąś niszę, która pozwoliłaby pogodzić własne przekonania poli- tyczne i rzeczywistość. Moment, w którym zgasła ostatnia nadzieja, że system będzie można zmienić od środka, był największym zwy- cięstwem komunistów. Temu służył cały mechanizm ceremonialny, pochody, akademie – pokazywanie społeczeństwu, że system będzie wieczny. Ludzie byli zmęczeni wojną, chcieli odnaleźć spokój i ład, nie mieli już sił do walki z nowym okupantem – bo to była okupacja, głównie radziecka. Gdy zgasła nadzieja na konflikt zbrojny, zmianę 1078853

21 komunizmu od środka, gdy ludzie zrozumieli, że nie tylko oni, ale też ich dzieci będą żyć w tym systemie, przeorientowali swoje posta- wy i strategie życiowe. Starali się urządzić na tyle, na ile się dało. Czy rewolucja lat 1944–1945, o której ciągle mówili komuniści, miała wie- le wspólnego z klasycznym modelem rewolucji? Żadnej rewolucji nie było. Rewolucja powinna obalić stary porządek, a tak się nie stało, bo brudną robotę wykonali Niemcy. Komuniści weszli do kraju, gdy panował chaos. Posuwali się z frontem, zastawali sytuację, w której Niemców już nie było. Aktywizowały się podziem- ne i akowskie struktury albo przedwojenne elity – dyrektor szkoły, proboszcz, ale nie powstały żadne szersze struktury, więc nie było czego obalać. Nowa władza potrzebowała mitu rewolucji – budowała przecież nowe jutro śmiałych reform społecznych. Odwołując się do Richarda Pipesa, który pisał, że w Rosji w 1917 roku była prawdzi- wa rewolucja lutowa i sztuczna październikowa, czyli tak naprawdę zwykły pucz, można powiedzieć, że w 1944 roku w Polsce nawet nie było puczu, bo władzę zniszczyła okupacja. Za to siły kontrrewolucji, według komunistów, podnosiły głowę. Stanisław Radkiewicz w październiku 1944 roku podawał dane o zamachach na nową władzę, których ofiarą miało paść blisko czterdzieści osób. Trudno ocenić rzeczywiste siły oporu antykomunistycznego. To zresz- tą był już okres bandycenia partyzantki. Sytuację w ówczesnej Polsce można trochę porównać do sytuacji w Iraku po obaleniu Saddama Husajna: jakieś strzelaniny, ciągle ktoś na kogoś napada. To był czas niepewności i braku bezpieczeństwa, gdy cena życia była niska. Lekarz i kronikarz Zamojszczyzny Zygmunt Klukowski wspominał, jak zo- stał napadnięty przez żołnierzy AK, których w czasie okupacji leczył: w 1945 roku zwyczajnie go napadli i obrabowali. Cudem uratował życie. 1944-1945/RozmowazPiotremOsęką 1078853

22 Wraz z odpływem dowódców i warstwy inteligenckiej partyzantka siłą rzeczy zaczęła się przeradzać w grupy samozwańcze. Te grupy dalej posługiwały się patriotyczną retoryką, ale żyły już z rabunku; głosiły walkę z komunistami, ale de facto walczyły z każdym, kto zagroził ich władaniu na danym terenie. Dlatego zdefiniować opór zbrojny jest bardzo trudno, bo każdy przypadek trzeba rozpatrywać osobno. Niemniej – przy wszystkich tych zastrzeżeniach – należy pamiętać, że to Wolność i Niepodległość, a nie PPR była organizacją walczącą o niepodległość Polski. Na jesieni 1944 roku PKWN postanowił przyspieszyć. Zdecydowano się na zaostrzenie walki klasowej. Wcześniej Stalin wezwał Bieruta na dywanik. Czy nowi władcy Polski mieli się czego obawiać? Charakter nowej władzy i jej relacji ze Stalinem najlepiej obrazu- je niezwykle wymowna scena, do której doszło wtedy na Kremlu, a którą relacjonował roztrzęsiony Bierut. Otóż gdy polska delegacja przybyła na Kreml, tradycyjnie zorganizowano bankiet, czyli ostrą popijawę. Bierut nie był człowiekiem nadmiernie pijącym, więc szyb- ko się upił. W pewnym momencie Stalin i Mołotow wzięli go na bok, rzecz musiała być chyba zaaranżowana, bo pozostali, widząc to, ja- koś się ulotnili i rozeszli po kątach. Stalin zaczął wyzywać Bieru- ta od najgorszych: Czto ty, job twoju mat’, diełajesz’ w Polsze? Kakoj ty kommunist, ty sukin syn. Ten myślał, że tyran się upił, próbował to wszystko obrócić w żart. Wtedy naskoczył na niego Mołotow. Bierut, gdy się zorientował w powadze sytuacji, jąkając się, zadeklarował zrzeczenie się wszyst- kich stanowisk, jeśli radzieccy towarzysze mają jakieś zastrzeżenia. Na co usłyszał od Stalina, że jakby były jakieś zastrzeżenia, to tej rozmowy w ogóle by nie było… Stalin, wedle relacji Bieruta składanej 9 października na posiedze- niu Biura Politycznego, miał mu powiedzieć, że polscy komuniści 1078853

23 dzięki niemu dysponują teraz taką siłą, że jak powiedzą: dwa razy dwa jest szesnaście, to wszyscy przytakną. Ale – miał ostrzec Stalin – nie zawsze tak będzie. Było to więc „przyjacielskie” upomnienie, a naprawdę danie służ- bie po pysku – dla zasady. Stalin tak się odnosił do polskich ko- munistów. Wyjątkiem był Gomułka. Wspominał on, choć może tro- chę koloryzował, rozmowy pełne wzajemnego szacunku, w których Stalin okazał się uważnym słuchaczem. Gomułka miał odwagę na przykład powiedzieć Stalinowi, że sądzenie przywódców Podziemia w Moskwie było błędem. Nikt, nawet Mołotow czy Beria, nie miałby takiej odwagi. Wtedy na Kremlu w rozmowie z Bierutem Stalin zwrócił polskim towarzyszom uwagę, że nie zachowują się jak prawdziwi komuniści, że reforma rolna jest zaniedbana, że walka propagandowa prowadzona jest zbyt delikatnie. Stalin po prostu wyraźnie określił kierunek rozwoju. Niemal jednocześnie z Polski poszły alarmujące depesze o puczu przygotowy- wanym przez partie opozycyjne – miał to być pretekst do zaostrzenia represji, próba zmuszenia PKWN do większej czujności. Czy była to intryga Stalina? Stalin dał w ten sposób odczuć, że trzeba walczyć z reakcją. Być może się obawiał, że polscy wykonawcy jego woli zaczną brykać. Żeby nie przyszło im to do głowy i żeby nie poczuli się zbyt pewnie, dał im do zrozumienia, że zawsze może ich wymienić na kogoś, kto weźmie Polskę pod but, a wtedy jakiekolwiek pucze będą nie do pomyśle- nia. Komuniści prowadzący łagodną politykę i zyskujący poparcie społeczne nie byliby tak zdani na radziecką pomoc. Pamiętajmy też, że on lubował się w bezsensowym okrucieństwie. Z drugiej strony w październiku 1944 roku dochodzi do masowych dezercji z nowo tworzonej II Armii, do której siłą wcielano akowców. Być może wła- śnie dlatego Beria decyduje się wówczas na zwiększenie sił NKWD działających na terenie Polski. 1944-1945/RozmowazPiotremOsęką 1078853

24 W październiku 1944 roku do Moskwy przybył na rozmowy Stanisław Mikołajczyk w towarzystwie Churchilla. Stalinowi i polskim komunistom zależało na pozyskaniu go do rządu. Dlaczego akurat jego? Mikołajczyk był im potrzebny do tego, do czego potrzebny był brat Witosa. Miał być dowodem na to, że powstaje polski rząd demokra- tyczny, reprezentujący większość społeczeństwa. Jednak gdy Miko- łajczyk już został wicepremierem, natychmiast ruszyła antypeese- lowska propaganda. Na co liczył? Łudził się, że będzie miał jakieś pole manewru. Polityka jest grą moż- liwości. Zgodził się prowadzić z komunistami rozmowy i była to cena za możliwość gry w Polsce. Uważał, że skoro komuniści chcieli nego- cjować, była to obiecująca przesłanka. Obecność w kraju postrzegał też jako obowiązek wobec narodu. Nie chciał, aby rząd emigracyjny odwracał się od tego, co się działo w Polsce. Tym różnił się od więk- szości elit w Londynie. Zapewne nie wiedział, że komuniści przyzna- ją mu tak małe pole manewru. Nie do końca się też orientował, co planują niedawni sojusznicy Polski. O tym, że alianci zgodzili się na zmianę polskich granic, dowiedział się od Mołotowa w czasie negocjacji. Była to dla niego bolesna niespodzianka. Dowiedział się o tym rzeczywiście w trudnej sytuacji, ale to nie mogło być dla niego aż takim zaskoczeniem. Już w styczniu 1944 roku Churchill oznajmił mu, że popiera radzieckie propozycje, by wschodnią granicę Polski oprzeć na linii Curzona. Później obaj pre- mierzy przeprowadzili wiele gwałtownych rozmów na ten temat, ale Mikołajczyk nie miał żadnych argumentów przetargowych. Churchill zresztą też nie, po prostu obaj musieli zaakceptować decyzję Stalina. 1078853

25 Mikołajczyk musiał przełknąć zmianę granic. Wszystkie jego kalku- lacje opierały się na przyszłych wyborach. Liczył, że alianci będą je kontrolować – nie przychodziło mu do głowy, że wybory mogą być jednym wielkim oszustwem. 31 grudnia 1944 doszło do przekształcenia PKWN w Rząd Tymczasowy. Czy wtedy właśnie komuniści poczuli, że ich władzy już nic nie zagraża? Na wszelki wypadek zadbano, by ta zmiana dokonała się „na prośbę” narodu. Przeprowadzono całą akcję propagandową – były społeczne petycje i prośby o utworzenie rządu. Prośba „została wysłuchana”. To był kolejny etap – najpierw komitet, potem rząd tymczasowy, potem doszło sformułowanie „jedności narodowej” i wreszcie można było zrezygnować z pozorów tymczasowości. Te decyzje były wypadkową dwóch zmiennych – zaprowadzania nowego ładu w Polsce oraz sytuacji międzynarodowej. Wtedy było już jasne, że alianci wiele w obronie Polski nie zrobią i można sobie pozwolić na coraz więcej. Jak to możliwe, że w Jałcie tak dużo, wedle wspomnień choćby Churchilla i Anthony’ego Edena, ówczesnego ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, rozmawiano o Polsce, a tak mało osiągnięto? Politycy mają skłonność do racjonalizowania własnych działań, zwłaszcza we wspomnieniach. W ostatnich miesiącach wojny poro- zumienie z ZSRR było nadrzędną wartością i nie o Polskę aliantom chodziło. Blok demokratyczny nie chciał ryzykować nowego konflik- tu zbrojnego. Stalin mógł kazać swoim wojskom iść dalej, ale demo- kratycznie wybrani przywódcy USA i Wielkiej Brytanii wiedzieli, że nowa wojna nie znajdzie zrozumienia wśród społeczeństw ich kra- jów. Sprawa polska nie istniała w świadomości opinii publicznej na Zachodzie, a to ona wiązała polityków. Przedmiotem sporu mogły 1944-1945/RozmowazPiotremOsęką 1078853