1
BU D D Y J S K A N A U K A
O C A £ O C I I S T N I E N I A
FI L O Z O F I A BU D D Y Z M U HU AYA N
3
Grama C . C. Chang
BU D D Y J S K A NA U K A
O CA £ O C I IS T N I E N I A
KRAKÓW 1999
FI L O Z O F I A BU D D Y Z M U HU AYA N
Przek³ad
HE N R YK SM A G A C Z
B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 76 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
56
PR Z Y C Z Y N Y TO TA L N O C I
59
DZ I E S I Ê Æ ST O P N I O W I E C E N I A BO D H I S AT T W Y
78
NI E P O J Ê T E DH A R M Y BU D D Ó W
81
SA M A D H I , CU D I DH A R M A D H AT U
CZ Ê Æ DR U G A
FI L O Z O F I C Z N E PO D S TAW Y BU D D Y Z M U HU AYA N
86
WP R O WA D Z E N I E D O CZ Ê C I DR U G I E J
DZ I A £ PI E RW S Z Y
FI L O Z O F I A PU S T K I
SI U N J ATA - SE R C E BU D D Y Z M U 87
IS T O TA SU T R Y SE R C A 91
PR O L O G 94
PR Z Y K £ A D PR AW D Z I W E J PU S T K I 96
UZ A S A D N I E N I E ST W I E R D Z E N I A FO R M A JE S T PU S T K ¥ 97
DO K T RY N A NI E -JA I SWA B H AWA -SI U N J ATA 103
MY L E N I E UWA R U N K O WA N E SWA B H AW¥ 114
DO K T RY N A PU S T K I AB S O L U T N E J 118
SI U N J ATA AB S O L U T N A A DO K T RY N A IS T N I E N I A 119
SI U N J ATA AB S O L U T N A I AB S O L U T N A TR A N S C E N D E N C J A 126
PU S T K A AB S O L U T N A W SU T R Z E SE R C A 129
DZ I E S I Ê Æ PO R Ó W N A Ñ PU S T K I 132
SI U N J ATA I LO G I K A 133
SY S T E M DW Ó C H PR AW D 139
DW I E PR AW D Y N A TR Z E C H PO Z I O M A C H 141
NI E PR Z E B Y WA J ¥ C A NAT U R A SI U N J AT Y 143
DA L S Z E RO Z WA ¯ A N I A O PR AW D Z I W E J PU S T C E 146
ZN A C Z E N I E SI U N J AT Y 148
DZ I A £ DR U G I
FI L O Z O F I A TO TA L N O C I
WZ A J E M N E PR Z E N I K A N I E I WZ A J E M N A ID E N T Y C Z N O Æ
DW I E PO D S TAW O W E ZA S A D Y FI L O Z O F I I HU AYA N 153
ME TA F O R A SA M A D H I LU S T R A OC E A N U 157
PR Z E S Z K O D Y UK A Z A N I A I UK RY C I A 159
OK R ¥ G £Y PO G L ¥ D I OK R ¥ G £ A DO K T R Y N A 162
OK R ¥ G £Y PO G L ¥ D A LO G I K A 166
RO Z WA ¯ A N I A O WZ A J E M N E J ID E N T Y C Z N O C I 170
FI L O Z O F I A CZ T E R E C H DH A R M A D H AT U 174
DH A R M A D H AT U SHI (ZD A R Z E Ñ ) 177
DH A R M A D H AT U LI (ZA S A D Y ) 177
DH A R M A D H AT U WO L N O C I O D PR Z E S Z K Ó D
MI Ê D Z Y LI I SH I (LI S H I WU A I ) 179
B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 98 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
272
BI O G R A F I E PAT R I A R C H Ó W
283
EP I L O G
284
PR Z Y P I S Y
295
GL O S A R I U S Z
DH A R M A D H AT U WO L N O C I O D PR Z E S Z K Ó D
MI Ê D Z Y SH I I SH I (SH I S H I WU A I ) 189
OB J A N I E N I E DZ I E S I Ê C I U TA J E M N I C 192
HA R M O N I J N E PO £ ¥ C Z E N I E SZ E C I U FO R M 205
DZ I A £ TR Z E C I
DO K T R Y N A TY L K O -UM Y S £ U
UM Y S £ A W I AT ZE W N Ê T R Z N Y 208
W I A D O M O Æ AL A J A I TO TA L N O Æ 211
CZ Ê Æ TR Z E C I A
WY B Ó R PI S M HU AYA N
I BI O G R A F I E PAT R I A R C H Ó W
224
WI E L K I E L U B O WA N I A SA M A N TA B H A D R Y
235
KO M E N TA R Z D O SU T R Y SE R C A
246
O ME D Y TA C J I DH A R M A D H AT U
264
O Z£ O T Y M LW I E
1110 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A W S T Ê P
WS T Ê P
Przez trzydzieci piêæ lat obcowania z buddyzmem nieustannie zada-
wa³em sobie nastêpuj¹ce pytanie: Która sporód wszystkich buddyjskich
szkó³ hinajany, mahajany i tantry przekazuje najwy¿sz¹ naukê buddy-
zmu? Teraz odpowied jest dla mnie jasna: to chiñska szko³a huayan.
Szko³a huayan lub huayan zong za³o¿ona zosta³a w okresie Tang (w przy-
bli¿eniu siódmy i ósmy wiek) przez wybitnych mylicieli takich, jak: Du-
shun (557-640) i Fazang (643-712). Chiñskie s³owo huayan znaczy ozdo-
ba z kwiatów lub girlanda i jest nazw¹ obszernego tekstu mahajany:
Sutry girlandy (Sutry gandawjuha lub awatamsaka). Nauka tej szko³y opar-
ta jest zasadniczo na tym tekcie i czerpie z niego inspiracjê.
O czym ten tekst mówi i do kogo kieruje swe przes³anie? Centraln¹
ide¹ Sutry huayan jest ukazanie nieskoñczonego obszaru Buddy. A wiêc
swoje przes³anie kieruje ona do tych, którzy pojmuj¹ donios³oæ budz¹cej
grozê Nieskoñczonoci stanu buddy objawionej w dowiadczeniu owie-
cenia Buddy. Krótkie omówienie tego tematu zawarte jest w rozdziale pierw-
szym. Nie znam ¿adnego buddyjskiego tekstu, który by wspanialej ni¿
huayan przekazywa³ najwy¿sz¹ duchow¹ inspiracjê i najg³êbsz¹ tajemnicê
stanu buddy. Jestem przekonany, ¿e opiniê tê podziela wiêkszoæ chiñ-
skich i japoñskich uczonych buddyjskich. Nic wiêc dziwnego, ¿e huayan
uwa¿ana by³a za koronê wszystkich buddyjskich nauk i za wyraz najg³ê-
bszego buddyjskiego wgl¹du i myli.
Zainspirowani wszechogarniaj¹c¹ totalnoci¹ objawion¹ w tej sutrze,
nowatorscy myliciele huayan, w szczególnoci mistrz Dushun, rozwinêli
nowe w tamtym czasie podejcie do myli buddyjskiej. Nauczali, ¿e w³a-
ciwy sposób mylenia polega na postrzeganiu rzeczy z wielostronnej lub
ca³ociowej perspektywy. Nie ma niczego do odrzucenia, poniewa¿ w okr¹-
g³ej Totalnoci stanu buddy nie ma miejsca dla sprzecznoci; tutaj wszel-
ka niezgodnoæ staje siê harmoni¹. Ów ca³ociowy sposób mylenia po raz
pierwszy zastosowany zosta³ w epokowej rozprawie Dushuna O medytacji
dharmadhatu, która sta³a siê ród³em wszystkich póniejszych dzie³ huay-
an. To przede wszystkim dziêki g³êbokiemu wgl¹dowi Dushuna ukazane-
mu w tej rozprawie, okr¹g³e (wszechobejmuj¹ce) mylenie huayan (yuan
zhao zhen) po raz pierwszy znalaz³o swój praktyczny wyraz. W dwa poko-
lenia póniej Fazang w swoich g³êbokich pracach usystematyzowa³ tê dok-
trynê i z tego wzglêdu powszechnie uwa¿any jest za za³o¿yciela szko³y
huayan.
Czytelnik zauwa¿y, ¿e huayan jest syntez¹ wszystkich g³ównych idei
mahajany, filozofi¹ ca³ociowego organizmu. Trzy g³ówne koncepcje ma-
hajany mianowicie filozofia: totalnoci, pustki i tylko-umys³u zosta³y
stopione w jedno. Daleka od bycia sztucznym tworem doktryna huayan
reprezentuje organiczn¹ ca³oæ wszystkich podstawowych elementów bud-
dyzmu mahajany. Z perspektywy huayan buddyzm ukazuje siê w ca³kowi-
cie nowym wietle. Nawet nudna doktryna tylko-umys³u nabiera barw
i ¿ycia. wiadomoæ alaja jogaczary nie jest ju¿ têpym i obojêtnym maga-
zynem, a despotyczna zbiorowa niewiadomoæ Junga przestaje byæ wiecz-
nie niepojêtym archetypowym twórc¹ obrazów. W huayan uniwersalny
umys³ porównywany jest do bezkresnego zwierciad³a oceanu, w którym
nieskoñczone dramaty dziej¹ce siê we wszechwiecie odzwierciedlaj¹ siê
spontanicznie i jednoczenie. Doktryna tylko-umys³u nie jest ju¿ jednokie-
runkow¹ projekcj¹, ale staje siê kalejdoskopem wielowymiarowych, obu-
stronnych projekcji i wzajemnych przenikañ. Nawet filozofia siunjaty (pust-
ki) teraz okazuje siê byæ inna od tego, czym by³a dot¹d. Ca³kowita pustka
prezentowana w literaturze huayan ukazuje wiele ukrytych aspektów siun-
jaty, które nie wynikaj¹ wprost z tez madhjamiki. Dopiero w huayan dale-
12 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 13W P R O W A D Z E N I E
kosiê¿ne implikacje doktryny siunjaty wy³o¿onej w literaturze prad¿niapa-
ramity staj¹ siê ca³kowicie jasne. Wiêkszoæ intelektualnie zorientowanych
mnichów zen zwraca siê do huayan, poniewa¿ czêsto mog¹ tutaj znaleæ
duchowe przewodnictwo na swej, wprawiaj¹cej w zak³opotanie cie¿ce
zen i odnaleæ sensowne rozwi¹zania dla niezrozumia³ych problemów zen.
Jeli potrafimy odpowiednio zastosowaæ okr¹g³e mylenie huayan, wiele
bezsensownych koanów zen nabiera znaczenia.
Garma C. C. Chang
University Park, Pensylwania
wrzesieñ 1970
WP R O WA D Z E N I E
Gdy cz³owiek bada wszechwiat i rozwa¿a dramat ¿ycia i rolê, jaka mu
w nim przypad³a, zmuszony jest zapytaæ siebie: Co to za gra? Jaki jest jej
sens i cel, i o co w tym wszystkim chodzi?
Ró¿ne religie daj¹ ró¿ne odpowiedzi na te pytania, ale wród nich wy-
ró¿niaj¹ siê dwie: wiatopogl¹d buddyjski i wiatopogl¹d tradycji judeochrze-
cijañskiej. Pierwszy z nich niektórzy teolodzy nazywaj¹ ahistorycznym,
a drugi historycznym. Uwzglêdniaj¹c ogromne ró¿nice miêdzy poszczegól-
nymi interpretacjami, oczywiste jest, ¿e religie historyczne, ogólnie bior¹c,
przedstawiaj¹ dramat lub historiê cz³owieka w sposób nastêpuj¹cy:
1. Historia ma pocz¹tek i koniec.
2. Jest teleologiczna; wszechwiat ma swe przeznaczenie i historia ludz-
koci z okrelonego powodu nakierowana jest na pewien cel.
3. Historia ma znaczenie, choæby nawet by³o ono niezrozumia³e dla
cz³owieka. Historia dramat ludzkoci nie jest przypadkowa; jej znacze-
nie polega wy³¹cznie na wype³nianiu siê boskiej woli lub planu. Mimo to
ostateczne szczegó³y tego wielkiego planu nie mog¹ byæ przez cz³owieka
zrozumiane; zna je tylko Bóg-Stwórca.
4. Rozwój historii cz³owieka przypomina dramat, w którym nieustannie
wzrasta napiêcie. Jest on bezporednio lub porednio tworzony, kierowa-
ny i zarz¹dzany przez Boga. Jak ka¿dy dramat, ma pocz¹tek, punkt kulmi-
14 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 15W P R O W A D Z E N I E
nacyjny i koniec, które odpowiadaj¹ teologicznym koncepcjom powstania,
nadejcia mesjasza i s¹du ostatecznego.
5. Ten jedyny dramat ludzkoci rozgrywa siê wy³¹cznie na scenie zwa-
nej Ziemi¹, która, ze wzglêdu na ten wyj¹tkowy spektakl, uwa¿ana jest za
centrum wszechwiata.
Te idee, przyjête niegdy przez wyznawców zachodnich religii, by³y
stopniowo modyfikowane, a niektóre zosta³y nawet odrzucone przez wspó³-
czesnych teologów. Jednak tego rodzaju przekonania w sposób decyduj¹-
cy wp³ynê³y zarówno na historiê, jak i mentalnoæ Zachodu, pozostawiaj¹c
na nich niezatarte lady i nadal utrzymywane s¹ przez ogromn¹ czêæ zwo-
lenników zachodniej religijnoci.
Krytycy tego wiatopogl¹du wini¹ go przede wszystkim za to, ¿e wzmac-
nia egocentrycznoæ, ciasnotê umys³ow¹ i nietolerancjê. Poniewa¿, zgod-
nie z nim, znaczenie historii zawiera siê wy³¹cznie w stosunku cz³owieka
do Boga, pozostaje on orientacj¹ skupion¹ jedynie na cz³owieku i Ziemi,
a wiêc jest pogl¹dem ograniczonym i ciasnym.
W swej ksi¹¿ce A Historians Approach to Religion Arnold Toynbee przed-
stawi³ wady egocentrycznoci: Egocentrycznoæ jest koniecznoci¹ ¿ycio-
w¹, lecz ta koniecznoæ jest równie¿ grzechem. Egocentrycznoæ jest b³ê-
dem intelektualnym, gdy¿ ¿adna ¿ywa istota nie jest w rzeczywistoci cen-
trum wszechwiata; jest równie¿ b³êdem moralnym, gdy¿ ¿adna ¿ywa isto-
ta nie ma prawa dzia³aæ tak, jakby by³a centrum wszechwiata. Nie ma
prawa traktowaæ swych blinich stworzeñ, wszechwiata i Boga albo Rze-
czywistoci jakby istnieli wy³¹cznie po to, by spe³niaæ ¿¹dania jednej ego-
centrycznej ¿yj¹cej istoty.1
W przeciwieñstwie do tego przekonania tradycja buddyjska, szczegól-
nie mahajana, zupe³nie inaczej przedstawia wszechwiat i dramat ludzko-
ci. Pogl¹d buddyjski jest uniwersalny i obejmuje wszystkie formy ¿ycia;
nie utrzymuje, ¿e znaczenie historii ludzkoci polega wy³¹cznie na jedno-
razowym odegraniu dramatu napisanego przez Boga. Niektórzy uczeni,
szczególnie Paul Tillich i Arnold Toynbee, pogl¹d buddyjski okrelaj¹ mia-
nem religii ahistorycznej. S¹dzê jednak, ¿e jest to b³êdne. Koncepcja bud-
dyjska nie jest ahistoryczna, lecz raczej transhistoryczna. Mo¿na to ukazaæ
w sposób nastêpuj¹cy:
1. Historia ma pocz¹tek i koniec, ale we wzglêdnym, nie w absolut-
nym sensie.
2. Historia ma wielkie znaczenie, poniewa¿ jest procesem niezbêdnym,
aby wszystkie czuj¹ce istoty mog³y osi¹gn¹æ Doskona³oæ (stan buddy).
3. Historia ludzkoci nie ma wyj¹tkowego znaczenia; liczne historie
innych czuj¹cych istot o równym znaczeniu tocz¹ siê w innych wszech-
wiatach.
4. Istniej¹ niezliczone wszechwiaty; ziemia jest tylko malutkim punk-
cikiem w bezkresnej przestrzeni dharmadhatu (nieskoñczonych wszech-
wiatach), i w ¿adnym razie nie jest jedyn¹ scen¹, na której odgrywany
jest wyj¹tkowy dramat powsta³y z woli autorytatywnego Boga.
5. Historia, ludzkoci lub inna, nie jest dramatem wymylonym
i stworzonym przez Boga; zaistnia³a z powodu zbiorowej karmy czuj¹-
cych istot.
6. Nie ma ¿adnego okrelonego wzorca ani modelu, wed³ug którego
toczyæ siê musz¹ wszystkie historie. Model historii wyznacza natura zbio-
rowej karmy ¿yj¹cych istot uczestnicz¹cych w tej szczególnej historii.
Mo¿na bardziej rozwin¹æ te punkty. Historia ma pocz¹tek i koniec, ale
we wzglêdnym, nie absolutnym sensie. Mo¿na powiedzieæ, ¿e historia okre-
lonego zdarzenia ma pocz¹tek i koniec, ale natura pocz¹tku i koñca nie
jest absolutna. Dobrym przyk³adem jest historia ludzkoci. Jej pocz¹tek
szacuje siê na oko³o 600.000 lat temu. Ale 600.000 lat p.n.e. nie nast¹pi³
pocz¹tek historii w sensie absolutnym, bowiem wczeniej mia³y miejsce
inne zdarzenia i historie. Podobnie kiedy w przysz³oci niew¹tpliwie na-
st¹pi koniec historii ludzkoci, ale nie nale¿y tego koñca uwa¿aæ za abso-
lutny lub ostateczny kres istnienia cz³owieka. Zgodnie z buddyjskim po-
gl¹dem, wówczas mog¹ rozwin¹æ siê historie innych gatunków; mo¿e du-
sze tych cz³onków ludzkiej rasy, którzy nie osi¹gnêli stanu buddy, udadz¹
siê wówczas na inne planety i rozpoczn¹ nowy rozdzia³ innej historii.
W zjawiskowym wiecie bezustannie tocz¹ce siê ci¹gi zdarzeñ nieprze-
rwanie splataj¹ siê ze sob¹ wzajemnie, tworz¹c rozleg³¹ bezbrze¿n¹ sieæ
bez przerwy p³yn¹c¹ przed siebie. Ale cz³owiek obdarzony jedynie ograni-
16 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 17W P R O W A D Z E N I E
czon¹ pojêtnoci¹ umys³u nie potrafi ogarn¹æ splatania siê nieskoñczonej
iloci zdarzeñ. Przerywa ów bezustannie tocz¹cy siê ci¹g i wyznacza
w nim jeden punkt jako pocz¹tek, a drugi jako koniec jakiego okrelone-
go zdarzenia. Stopniowo i niewiadomie zaczyna zapominaæ, ¿e sama kon-
cepcja pocz¹tku i koñca powsta³a jedynie ze wzglêdów praktycznych i ma
sens tylko w odniesieniu do okrelonego zdarzenia. Cz³owiek tymczasem,
wychodz¹c od owego okrelonego przypadku, tworzy koncepcjê absolut-
nego pocz¹tku, pierwszej przyczyny, nieporuszonego sprawcy itd. Potem
coraz bardziej rozwija te idee, tworz¹c z nich systemy teologiczne i filozo-
ficzne, tym samym przypisuj¹c im zbyt wyolbrzymione, teologiczne zna-
czenie.
O ile nam wiadomo, nikt dotychczas nie dowiadczy³ absolutnego po-
cz¹tku, przed którym nic nie istnia³o. Pierwsza przyczyna albo absolutny
pocz¹tek nie opiera siê ani na logicznej, ani na empirycznej podstawie.
Pocz¹tek zdarzenia Y jest (zawsze) jednoczenie koñcem zdarzenia X. Ko-
niec zdarzenia B jest zawsze pocz¹tkiem zdarzenia C. Marsjanin patrz¹cy
na nasz¹ planetê nie widzi ¿adnych oznak pocz¹tku czy koñca; widzi jedy-
nie nieprzerwany, bezustanny ci¹g zdarzeñ. Dlatego twierdzenie, ¿e okre-
lone zdarzenie ma pocz¹tek lub koniec ma sens, ale twierdzenie, ¿e ist-
nieje absolutny pocz¹tek wszystkich zdarzeñ, nie ma sensu.
Dla tych, którzy przyzwyczaili siê myleæ o absolutnym pocz¹tku
i koñcu, buddyjski zwrot od czasu bez pocz¹tku2
musi stanowiæ dziwn¹
lub wrêcz zbijaj¹c¹ z tropu koncepcjê. Ale to w³anie dziêki tej koncepcji
buddyzm wolny jest od wielu ja³owych problemów teologicznych.
Znaczenie buddyjskiej koncepcji bez pocz¹tku jest nieocenione. To
w³anie tutaj ró¿nica miêdzy buddyzmem i religiami historycznymi staje
siê jasna. Dziêki tej koncepcji kluczowe teologiczne problemy stworze-
nia i jego nastêpstw mog¹ zostaæ bez trudu rozwi¹zane. Równie¿ dziêki
niej wiele teologicznych problemów dotycz¹cych Boga w buddyzmie po
prostu nie istnieje. Skoro nie ma absolutnego pocz¹tku, nie ma Stwórcy
ani stworzenia. Skoro nie ma wszechmocnego i wszechwiedz¹cego Boga
Stwórcy, problemy z³a, woli Bo¿ej, zbawienia i eschatologii równie¿ albo
nie istniej¹, albo istniej¹ w ca³kowicie odmiennym kontekcie. Niektórzy
s¹dz¹, ¿e odrzucenie koncepcji stworzenia i jego pierwszej przyczyny au-
tomatycznie oznacza odrzucenie lub unicestwienie samego fundamentu
religii, ale niekoniecznie tak jest. Na przyk³ad fundament buddyzmu nie
zale¿y od pierwszej przyczyny Boga-Stwórcy; zale¿y natomiast od wszech-
obecnej natury buddy i jej funkcji. ¯ycie duchowe niekoniecznie zale¿y od
Boga, stwórcy i sêdziego, który jest ponad nami i poza naszym zasiêgiem;
swoje religijne aspiracje cz³owiek mo¿e ca³kowicie spe³niæ poprzez urze-
czywistnienie natury buddy znajduj¹cej siê we wszystkich istotach.
Pierwotny duch buddyzmu przejawi³ siê w zdecydowanym nacisku na
osi¹gniêcie wyzwolenia i porzucenie wszelkiej spekulacji filozoficznej. Ja-
skrawym wyrazem tego ducha by³o s³awne milczenie Buddy, kiedy posta-
wiono mu szereg pytañ filozoficznych.3
Jednak zainteresowanie filozofi¹
porusza³o wszystkie umys³y. W kilka wieków po mierci Buddy Gautamy
zaczê³o siê pojawiaæ wiele buddyjskich szkó³ filozoficznych, z których stop-
niowo powsta³ buddyzm mahajany.
Chocia¿ doktryny buddyzmu mahajany i hinajany bardzo siê ró¿ni¹,
jednak w kwestii pocz¹tku i koñca s¹ zasadniczo zgodne. Ich pogl¹d na
ten problem zosta³ pokrótce oddany w poni¿szych stwierdzeniach.
1. Samsara (wiat zjawiskowy) nie ma pocz¹tku, ale ma koniec.
2. Nirwana (stan wygaszenia) ma pocz¹tek, ale nie ma koñca.
3. Rzeczywistoæ Takoci (bhutatathata) nie ma ani pocz¹tku, ani koñca.
Pierwsze stwierdzenie mówi, ¿e od czasu bez pocz¹tku samsara nie-
ustannie toczy siê przez bezkresn¹ przestrzeñ nieskoñczonych wszechwia-
tów. ¯adnego pojedynczego czy okrelonego odcinka czasu w najodleglej-
szej przesz³oci nie mo¿na nazwaæ absolutnym punktem pocz¹tkowym
wszechwiata; a wiêc wynika z tego, ¿e znana nam historia mo¿e nie mieæ
pocz¹tku. Z drugiej strony, jednostka (lub grupa) mo¿e zakoñczyæ lub prze-
kroczyæ historiê, jeli pragnie tego i czyni w tym celu wystarczaj¹cy wysi-
³ek. Koñcowy punkt samsary jest równie¿ pocz¹tkiem nirwany, stanu bud-
dy, który nie podlega ani zniszczeniu, ani wyczerpaniu. Zatem nirwana ma
pocz¹tek, ale nie ma koñca. Rzeczywistoæ Takoci (bhutatathata), prze-
18 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 19W P R O W A D Z E N I E
kraczaj¹ca czystoæ i skalanie, obejmuje samsarê i nirwanê nie bêd¹c jed-
nak, nawet w najmniejszym stopniu, przez nie splamiona. Ten stan pozba-
wiony jest wszelkich, daj¹cych siê okreliæ atrybutów i wykracza poza s³o-
wa i rozró¿nienia. Po prostu jest i trwa tak przez wiecznoæ, niezale¿nie
od tego, czy pojawia siê dobro czy z³o, niewiedza czy owiecenie.
Zasady tej doktryny w prosty sposób ukazuje Ilustracja nr 1.
samsara +
(z koñcem)
(bez pocz¹tku)
+ nirwana
(z pocz¹tkiem) (bez koñca)
bhutatathata
(bez pocz¹tku) (bez koñca)
Ten wykres mówi o tym, ¿e czasy samsary i nirwany maj¹ negatywny
i pozytywny aspekt, wskazuj¹cy albo na obecnoæ, albo na nieobecnoæ
pocz¹tku lub koñca; natomiast czas bhutatathaty ukazany jest z negatyw-
nym znakiem czasowym po obu koñcach, wskazuj¹c, ¿e nie ma ona po-
cz¹tku ani koñca. Na powy¿szym wykresie samsara i nirwana s¹ przedsta-
wione na dwóch liniach wy³¹cznie ze wzglêdu na czytelnoæ ilustracji;
w rzeczywistoci jest tylko jedna ci¹g³a linia, jak to pokazuje Ilustracja nr 2.
(bez pocz¹tku) (z koñcem)
samsara +
+ nirwana
(z pocz¹tkiem) (bez koñca)
bhutatathata
(bez pocz¹tku) (bez koñca)
Dwa pozytywne znaki wiadcz¹ tutaj o jednoczesnym wyganiêciu sam-
sary i powstaniu nirwany, wskazuj¹c na to, ¿e s¹ one tym samym i ¿e jest
to tylko punkt po³¹czenia. Sugeruje to, ¿e kiedy samsara i nirwana po-
strzegane s¹ jako jedna nieprzerwana ca³oæ, wówczas zbli¿aj¹ siê do Rze-
czywistoci Takoci, która nie ma pocz¹tku ani koñca. Jest to punkt w któ-
rym zjawiska ³¹cz¹ siê z noumenem i wzglêdne styka siê z absolutnym.
Podstawowym zarzutem stawianym przez zachodnich mylicieli bud-
dyjskiemu pogl¹dowi jest to, ¿e ten porz¹dek cyklicznej orientacji po-
zbawia ¿ycie wszelkiego znaczenia. Dla nich samsara wydaje siê byæ jedy-
nie monotonn¹, powtarzaj¹c¹ siê nud¹ pozbawion¹ wszelkiego znaczenia
i celu. Profesor Toynbee mówi: Ta astronomiczna wizja historii radykalnie
os³abia sk³onnoæ do egocentrycznoci, która wrodzona jest ka¿dej ¿yj¹cej
istocie, ale czyni to za cenê pozbawienia historii a w istocie ca³ego wszech-
wiata wszelkiego znaczenia. Historyk patrz¹cy z tak astronomicznego
punktu widzenia nie mo¿e uwierzyæ, ¿e jego w³asna obecnoæ tu i teraz
ma jakie szczególne znaczenie. Ale równie trudno jest mu uwierzyæ, ¿e
obecnoæ tu i teraz jakiegokolwiek innego cz³owieka kiedykolwiek mia³a
lub bêdzie mia³a jakie szczególne znaczenie (...)4
Ów krytyk, jak siê zdaje, zapomnia³, ¿e znaczenie i waga nie zale¿¹
wy³¹cznie od zewnêtrznych okolicznoci. Przeciwnie, zale¿¹ zdecydowa-
nie od nastawienia do tych okolicznoci. Jeli utrzymujemy konstruktyw-
20 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 21W P R O W A D Z E N I E
n¹ i altruistyczn¹ postawê w ¿yciu, nawet cykliczna i nieustanna samsara
mo¿e nabraæ wielkiego znaczenia i donios³oci. Odnawiaj¹ce siê ¿ycie nie-
koniecznie musi byæ powtarzaj¹cym siê stanem nudy, przeciwnie, mo¿e
byæ wspania³¹ okazj¹ do altruistycznych dzia³añ i duchowego postêpu.
W buddyzmie mahajany cel i sens ¿ycia rozumiane s¹ jako wyzwanie
i okazja do uzyskania najwy¿szego dobra poprzez zbli¿anie siê do stanu
buddy. A wiêc ¿ycie, mimo ¿e cyklicznie powraca, posiada wielkie zna-
czenie. Co wiêcej, samsara w istocie nie jest cyklicznym, lecz wznosz¹cym
siê, spiralnym ruchem; podstawowym przekonaniem buddyzmu mahajany
jest bowiem to, ¿e wszystkie ¿yj¹ce istoty zd¹¿aj¹ stopniowo do stanu buddy.
Zatem historia jest pe³na znaczenia i stanowi wspania³¹ okazjê do osi¹-
gniêcia tego celu.
Kiedy po raz pierwszy przeczyta³em twierdzenia o braku sensu w pog-
l¹dzie ahistorycznym, ogarnê³o mnie autentyczne zdumienie. Dlaczego za-
chodni myliciele nie dostrzegaj¹ tych oczywistych faktów? Potem uwia-
domi³em sobie, ¿e nie by³a to ocena filozoficzna, ale psychologiczna. Za-
stanówmy siê nad sytuacj¹ cz³owieka, który dowiedzia³ siê od lekarza, ¿e
bêdzie ¿y³ jeszcze tylko mniej wiêcej jeden rok. Us³yszawszy to mo¿e on
ca³kowicie zmieniæ sw¹ filozofiê i pogl¹d na ¿ycie. Mo¿e porzuciæ swój
zawód, sprzedaæ sw¹ w³asnoæ i zacz¹æ podró¿owaæ po wiecie szukaj¹c
ekscytacji i przygód. Mówi¹c inaczej próbuje prze¿yæ jak najwiêcej w jak
najkrótszym czasie. Dla niego czas jest nie tylko cenny, lecz wrêcz na
niego napiera; ka¿da sekunda ma najwy¿sze znaczenie. Zrozumia³e jest,
¿e zupe³nie inaczej ocenia i widzi swe skrócone ¿ycie ni¿ wiêkszoæ ludzi,
którzy nigdy powa¿nie nie myl¹ o tym, ¿e mieræ nadchodzi. Jeli cz³o-
wiek uwiadomi sobie, ¿e jego dni s¹ policzone, bêdzie naturalnie chcia³
wydobyæ ze swego ¿ycia jak najwiêcej znaczenia i nadaæ mu jak najwiêk-
sz¹ wagê.
W tym wietle, jak s¹dzê, s³usznie mo¿na powiedzieæ, ¿e chrzecijanie
wykazuj¹ znacznie wiêcej energii i inicjatywy ni¿ buddyci. Psychologicz-
nym bodcem do tego entuzjazmu jest prawdopodobnie wiara, ¿e ¿yj¹ tyl-
ko jeden raz; tymczasem buddyci wierz¹, ¿e czeka ich wiele ¿ywotów.
Dla wierz¹cego chrzecijanina o zbawieniu lub potêpieniu decyduje jedno
¿ycie; teraz musi postêpowaæ w³aciwie, gdy¿ nie bêdzie mia³ innej szan-
sy. Kto, kto naprawdê wierzy w zasady chrzecijañstwa, czuje straszliwe
brzemiê zobowi¹zañ, które musi wype³niæ w swoim jedynym ¿yciu. Z po-
wodu tego religijnego przewiadczenia doznaje wielkich trudnoci i na-
piêæ. Ale buddysta dowiadczaj¹c zniechêcenia i rozczarowania zawsze
mo¿e siê pocieszaæ: Po co tak bardzo martwiæ siê tymi trudnociami i roz-
czarowaniem? Zawsze mogê spróbowaæ jeszcze raz w kolejnym ¿yciu, któ-
re na pewno nie bêdzie tak z³e i zniechêcaj¹ce jak to ¿ycie!
£atwo mo¿na zauwa¿yæ, ¿e chocia¿ koncepcja samsary przyczynia siê
do wiêkszej równowagi, liberalizmu i tolerancji, mo¿e równie¿ prowadziæ
do biernoci, inercji, a nawet cynizmu. Aby przezwyciê¿yæ tê sk³onnoæ,
buddyzm z naciskiem przypomina o trudnociach uzyskania ludzkiej for-
my w nastêpnym ¿yciu, o obowi¹zku pomagania blinim i o d¹¿eniu do
szybkiego duchowego rozwoju i tym samym szybkiego osi¹gniêcia stanu
buddy. Podsumowuj¹c: zgodnie z buddyjskim pogl¹dem ¿ycie w historii
ludzkoci nie jest pozbawione znaczenia. Przeciwnie, jest szersze i ma
wiêkszy zasiêg; choæ dla ludzi wychowanych w tradycji judeochrzecijañ-
skiej jest to czasem niejasne i trudno im to dostrzec i zrozumieæ.
Zgodnie z buddyzmem mahajany historia ludzkoci nie jest czym wy-
j¹tkowym. Obecnie w nieskoñczonych innych wszechwiatach toczy siê
wiele równie wa¿nych historii innych ¿yj¹cych istot. Wiele sutr mówi
o niezliczonych i nieskoñczenie ró¿norodnych wszechwiatach. Na przy-
k³ad w Sutrze diamentowej 5
czytamy:
Jak s¹dzisz Subhuti, gdyby by³o tak wiele rzek Ganges, jak wiele jest ziaren
piasku w rzece Ganges i gdyby by³o tak wiele systemów wiatów, jak wiele jest
ziaren piasku we wszystkich tych niezliczonych rzekach, czy uwa¿ano by, ¿e te
systemy wiatów s¹ liczne?
Naprawdê bardzo liczne, Czczony przez wiat!
S³uchaj, Subhuti. W tych licznych systemach wiatów istniej¹ ka¿dego rodzaju
czuj¹ce istoty, których umys³owoæ i pogl¹dy s¹ nieskoñczenie zró¿nicowane. Ta-
thagata zna je wszystkie (...)
22 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 23W P R O W A D Z E N I E
W Sutrze huayan 6
czytamy:
O synowie Buddy! Gdyby cz³owiek star³ na proch miliony i miliardy wszech-
wiatów buddów7
i sprowadzi³ je do py³ków kurzu, z których ka¿dy reprezento-
wa³by jeden wszechwiat, a potem znowu star³by na proch te wszechwiaty i trzy-
ma³by wszystkie otrzymane w ten sposób py³ki kurzu w lewej rêce i uda³ siê na
wschód; i po przejciu tej samej niezliczonej iloci wszechwiatów, upuci³by je-
den py³ek kurzu i nadal szed³ na wschód i za ka¿dym razem po przejciu tej samej
iloci wszechwiatów, upuszcza³by jeden py³ek kurzu, a¿ do wyczerpania siê wszyst-
kiego, co trzyma w rêce; gdyby potem ruszy³ na po³udnie, zachód i pó³noc,
w czterech kierunkach oraz w górê i w dó³, upuszczaj¹c py³ek kurzu tak jak przed-
tem. O, Pao Shou, jak s¹dzisz? Czy ca³a przestrzeñ w dziesiêciu kierunkach wszyst-
kich tych wszechwiatów dotkniêta lub nie dotkniêta jego py³kami kurzu, czy¿ ta
przestrzeñ krainy buddy nie jest ogromna, szeroka i niepojêta?
Tak, rzeczywicie, ta kraina Buddy jest nieskoñczenie ogromna i szeroka, cu-
downa i niepojêta. A jednak, jeli s¹ ludzie, którzy po us³yszeniu tej metafory
mog¹ poj¹æ to i uwierzyæ w ni¹, to jest to jeszcze rzadsze i cudowniejsze!
Budda rzek³ do Pao Shou:
Tak, tak, jest w³anie tak, jak powiedzia³e. Przepowiadam teraz, ¿e jeli s¹
dobrzy mê¿czyni lub dobre kobiety, którzy potrafi¹ uwierzyæ w tê metaforê, to
osi¹gn¹ najwy¿sze owiecenie i niezrównan¹ m¹droæ stanu tathagaty.
W innym rozdziale tej Sutry 8
czytamy:
Wówczas Bodhisattwa Samantabhadra zwróci³ siê do zgromadzenia9
:
Dziêki b³ogos³awieñstwu magicznej mocy Tathagaty
Widzê ka¿de miejsce w dziesiêciu kierunkach
We wszystkich wiatach i wszechwiatach
Przenikaj¹cych ogromny obszar przestrzeni (...)
Niektóre wiaty [stworzone s¹] z czystego wiat³a
I wisz¹ pewnie w przestrzeni (...)
Niektóre ukszta³towane s¹ jak kwiaty
Lub jak lampy zdobione klejnotami,
Inne rozleg³e s¹ jak ocean,
Wiruj¹c niczym obracaj¹ce siê ko³o (...)
Jedne s¹ w¹skie, inne ma³e,
Gdy¿ maj¹ niezliczone formy
I obracaj¹ siê ró¿nie (...)
Niektóre wiaty s¹ jak jarz¹ce siê ko³o,
Wulkan (...) lew albo muszla morska (...)
Nieskoñczenie ró¿norodne s¹ ich formy i kszta³ty (...)
[W ogromnym obszarze dharmadhatu]
Jedne wiaty s¹ okr¹g³e, a inne kwadratowe,
Jedne krainy s¹ czyste, a inne splamione,
W niektórych panuje radoæ, a w innych rozpacz (...)
Wszystkie powsta³y z karmy
Ró¿norodnej jak oceany (...)
Niektóre systemy wiatów istniej¹ tylko przez jedn¹ kalpê, podczas gdy inne
Przez setki, tysi¹ce lub nieskoñczon¹ iloæ eonów.
W jednych systemach wiatów s¹ buddowie,
A w innych siê nie pojawiaj¹.
W niektórych jest tylko jeden budda,
A w innych jest ich wielu.
Nie mo¿na zg³êbiæ niezliczonych wiatów
Wype³niaj¹cych nieskoñczone wszechwiaty.
Liczne wród nich s¹ nowe lub chyl¹ siê ku upadkowi,
Podczas gdy inne wkrótce przestan¹ istnieæ.
Jak licie w lesie,
Jedne rozkwitaj¹, inne wiêdn¹ (...)
Jak ró¿ne nasiona rodz¹ ró¿ne owoce
Lub magowie zaklêciami tworz¹ iluzje,
Tak czuj¹ce istoty, moc¹ [zbiorowej] karmy,
Tworz¹ systemy wiatów, których umys³ nie ogarnie (...)
Jak malarz tworzy wiele obrazów,
Umys³ czuj¹cych istot równie¿ mo¿e tworzyæ
Nieskoñczenie zró¿nicowane systemy wiatów.
Z powodu z³ej karmy, namiêtnoci i pragnieñ,
Ziemia wielu systemów wiatów pe³na jest g³azów i cierni,
24 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 25W P R O W A D Z E N I E
Niebezpieczna i ponura. Jednak dziêki dobrej karmie
Wiele wiatów upiêkszaj¹ klejnoty i s¹ tam miejsca wspania³e, gdzie
[Wszyscy] do woli kosztuj¹ owoców przyjemnoci.
W bezgranicznych jak ocean systemach wiatów wszyscy buddowie
Z najwy¿sz¹ zrêcznoci¹ udzielaj¹ miriad nauk,
By zaspokoiæ potrzeby i sk³onnoci wszystkich ludzi.
Nieodgadnione jest cia³o dharmy buddy
Bez formy czy obrazu
Ale, by pomóc cz³owiekowi,
Manifestuje siê w niezliczonych formach (...)
Dla po¿ytku czuj¹cych istot
Mo¿e inkarnowaæ siê jako istota ¿yj¹ca krótko lub d³ugo,
Albo jako kto ¿yj¹cy przez niezliczone eony.
By zaspokoiæ temperament i potrzeby cz³owieka,
Udziela niezliczonych nauk o wielu pojazdach,
Albo naucza tylko jednego pojazdu o wielu odmianach.
Gdy nielicznych zdolnych ludzi prowadzi na cie¿ce,
Mo¿e wydawaæ siê, jakby bez wysi³ku
Osi¹ga³ stan buddy.
Przy pomocy tych nieopisanych zrêcznych rodków
Buddowie przynosz¹ po¿ytek wszystkim czuj¹cym istotom!
Powy¿sze cytaty mog¹ uzmys³owiæ nam, ¿e buddyjskie widzenie hi-
storii jest niezwykle elastyczne i obejmuje wszystko, co istnieje. Ponie-
wa¿ ten pogl¹d nie jest zerodkowany ani na bogu, ani na cz³owieku,
ani na ziemi, ale raczej nakierowany jest na podstawê nieskoñczonej ró-
¿norodnoci wszechwiatów i czuj¹cych istot, nie ustala ani nie mo¿e
ustalaæ okrelonego wzorca, zgodnie z którym historia musi pod¹¿aæ.
Dlatego buddyjskie widzenie historii jest ca³kowicie p³ynne i otwarte na
wszelkie mo¿liwoci.
Jeli jest jaka cecha buddyjskiej nauki, która odró¿nia j¹ od wielu in-
nych religii, to jest ni¹ jej uniwersalnoæ. Jest tak, poczynaj¹c od podsta-
wowej doktryny karmy, a¿ po doktryny: siunjaty, bodhiczitty i dharmadha-
tu z Sutry huayan. Jeli porównamy naukê buddyjsk¹ z religiami Zachodu,
zobaczymy, ¿e sk³ania siê ona ku postawie pluralistycznej, podczas gdy te
drugie pragn¹ byæ czym wy³¹cznym i jedynym. Na tê ró¿nicê sk³ada siê
wiele przyczyn, ale s¹dzê, ¿e g³ówn¹ z nich jest to, ¿e w tradycji judeo-
chrzecijañskiej Bóg i wszystko, co do Niego nale¿y, maj¹ pozycjê szcze-
góln¹, a tymczasem w buddyzmie ten czynnik jest ca³kowicie nieobecny.
Nauka tradycji judeochrzecijañskiej, niezale¿nie od jej zawi³oci i ró¿no-
rodnoci, skupiona jest na Bogu i Jego stosunku do cz³owieka. To z powo-
du Boga i jego ca³ociowego planu ¿ycie ma znaczenie, a historia ma cel.
A zatem wiadomoæ i wola, tzn. wszechwiedz¹cy i wiadomy celu Umys³
Boga znajduje siê ca³kowicie poza histori¹ i ca³¹ natur¹. W przeciwieñ-
stwie do tego przewiadczenia buddyjski pogl¹d, jak wczeniej widzieli-
my, utrzymuje, ¿e wszystko zale¿y od zbiorowej karmy czuj¹cych istot.
Karma tworzy, utrzymuje i niszczy historiê i wszechwiat. Karma jest na-
turaln¹ si³¹, zasadniczo niewiadom¹ i nie dzia³aj¹c¹ wed³ug jakiego pla-
nu. A wiêc wed³ug buddyzmu, przebieg i natura jakiej historii nie zale¿¹
od woli czy planu Boga, ale od natury zbiorowej karmy czuj¹cych istot
uczestnicz¹cych w tej historii.
W naszym wiecie nie brakuje dowodów dzia³ania karmy zbiorowej.
Na przyk³ad nie mo¿na uznaæ, by historia i los Indian amerykañskich, Az-
teków i Majów, i w pewnym stopniu Murzynów i ¯ydów oraz wszystkich
innych, którzy cierpieli od ludzkiego okrucieñstwa, zosta³y zaplanowane
lub spowodowane choæby porednio przez Boga. Ich losu nie da siê wyja-
niæ w wietle przypisywanych Mu sprawiedliwoci i ³aski. Nawet jeli
wspania³omylnie wemiemy pod uwagê smutne przekonanie, ¿e ostatecz-
nie wszystko zostanie naprawione, ¿e w koñcu wraz z nadejciem króle-
stwa Bo¿ego nast¹pi szczêliwy koniec, takie zjawiska jak Owiêcim, Sta-
lin i Mao Zedong oraz inne uczynione rêk¹ ludzk¹ lub naturalne nieszczê-
cia w historii ludzkoci z pewnoci¹ u ka¿dego rozs¹dnego cz³owieka
musz¹ wywo³ywaæ w¹tpliwoci, czy ów domniemany akt stworzenia mo¿-
na uznaæ za dobroczynny i m¹dry. Wyt³umaczeniem dla ogromnego cier-
pienia jakie cz³owiek przeszed³ w swej historii ma rzekomo byæ grzech
pierworodny lub niezg³êbiony charakter ostatecznej woli Boga, ale wew-
nêtrznemu g³osowi powstaj¹cemu z g³êbi ludzkiej godnoci i zdrowego
26 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 27W P R O W A D Z E N I E
rozs¹dku trudno jest powtarzaæ tak k³opotliwe wyjanienia. Czasem nawet
najpobo¿niejszy cz³owiek w godzinie zadumy musi zastanowiæ siê nad tym,
jaki sens ma to ca³e ¿ycie. Wydaje siê jednak, ¿e w buddyjskiej tradycji
przy pomocy doktryny karmy mo¿na stosunkowo ³atwiej wyjaniæ prob-
lem z³a lub moralnej sprawiedliwoci. Oczywicie nie oznacza to, ¿e nie
wystêpuj¹ tu ¿adne trudnoci. Doktryna karmy po³¹czona z nieobecnoci¹
Boga mog³aby stanowiæ wyjanienie, dlaczego w tradycji buddyjskiej prob-
lem z³a nigdy nie sta³ siê tak drêcz¹cy jak w tradycji judeochrzecijañskiej.
Bez w¹tpienia najtrudniejsz¹ doktryn¹ buddyjsk¹ jest doktryna karmy,
której zawi³oæ i nieuchwytnoæ czêsto wprawia cz³owieka w zak³opotanie
granicz¹ce z rozdra¿nieniem. Aby wyjaniæ j¹ w sposób nale¿yty, trzeba by
napisaæ oddzieln¹ ksi¹¿kê. Jednak kilka s³ów o karmie mo¿e byæ pomoc-
nym wstêpem do naszych kolejnych dociekañ, które dotyczyæ bêd¹ nauki
huayan o totalnoci.
Dos³ownie karma oznacza dzia³anie, ale zawiera w sobie równie¿ pojê-
cie si³y. Poniewa¿ dzia³anie zawsze tworzy pewn¹ si³ê, która z kolei powo-
duje kolejne dzia³ania, karma zasadniczo jest doktryn¹ skomplikowanych
wzajemnych oddzia³ywañ miêdzy si³ami i dzia³aniami, które popychaj¹ ob-
racaj¹ce siê ko³o samsary. Ukazany w skali kosmologicznej ten zespó³ si³y
dzia³ania jest ogromn¹ potêg¹, która porusza wszechwiat i ¿ycie;
w sensie etycznym jest niezawodnym, bezosobowym prawem, które wy-
pe³nia porz¹dek moralny, wymierzaj¹c naturalne nagrody i kary. Metafi-
zycznie, karma jest twórcz¹ energi¹ powstaj¹c¹ ze wspólnych dzia³añ pew-
nych grup; podtrzymuje porz¹dek i funkcjonowanie okrelonego wszech-
wiata, w którym te grupy rezyduj¹. Ostatecznie karma jest tajemnic¹, cu-
dem, który wymyka siê ludzkiemu rozumieniu. Wed³ug buddyzmu wszyst-
kie wielkie cuda wiata, takie jak: tajemnice biologii i astronomii, nie s¹
dzie³em wprawnej rêki Boga, lecz mocy karmy.
Karma w tradycji buddyjskiej jest niemal równoznaczna z tym, co ogól-
nie okrela siê mianem woli Boga. Ró¿nica polega na tym, ¿e ostateczna
niewiadoma tajemnicy ¿ycia w buddyzmie postrzegana jest z naturalistycz-
nego punktu widzenia; tymczasem tradycja judeochrzecijañska przyjmuje
teistyczny punkt widzenia. Tajemnica karmy jest równie niezbadana, jak
tajemnica woli Boga. Gdy rozwa¿amy jaki g³êbszy problem, wielka igno-
rancja i ograniczenia ludzkiego umys³u ujawniaj¹ siê bardzo wyrazicie.
Musimy pogodziæ siê z ostateczn¹ niewiadom¹ i powiêciæ siê tej orientacji
i wierze, któr¹ uznamy za najrozs¹dniejsz¹ i najbardziej inspiruj¹c¹.
Ten krótki przegl¹d podstawowych pogl¹dów na temat kosmicznego
dramatu, tak jak on ujmowany jest w religii transhistorycznej, pozwala
nam przejæ teraz do kolejnych rozwa¿añ dotycz¹cych sfery totalnoci
w buddyzmie huayan.
28 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
O B S Z A R T O T A L N O C I
C Z Ê Æ P I E R W S Z A
31O B S Z A R T O T A L N O C I30 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
NI E S K O Ñ C Z O N O Æ OB S Z A R U BU D D Y
Co widzi i s³yszy budda1
? Jak dzia³a i myli? Co wie i czego dowiadcza?
Mówi¹c krótko, jak to jest byæ budd¹? Wszyscy buddyci przez wieki zada-
wali te pytania, tak samo jak ¯ydzi, chrzecijanie, muzu³manie i Hindusi
pytali zawsze o swych bogów i proroków. Jeli w ogóle mo¿na odpowie-
dzieæ na te pytania, musz¹ byæ to odpowiedzi bardzo trudne. Postawienie
pytania ujawnia stan umys³u, a odpowiadaj¹c na pytanie próbujemy po-
dzieliæ siê z innymi w³asnym dowiadczeniem. Odpowied nie mo¿e mieæ
sensu, jeli udzielana jest tym, którzy nie znaj¹ zawartego w niej dowiad-
czenia. Pozwólcie, ¿e zilustrujê to przyk³adem.
W pal¹cym s³oñcu karawana powoli posuwa³a siê po tybetañskiej pustyni. Wród
podró¿nych by³ Amerykanin, który drêczony ogromnym upa³em i pragnieniem,
wykrzykn¹³:
Có¿ bym da³ teraz za szklankê sody z lodem!
Id¹cy nieopodal Tybetañczyk us³ysza³ tê uwagê i zapyta³:
Co to jest ta soda z lodem, której tak bardzo pragniesz?
Soda z lodem jest wymienitym, ch³odnym napojem!
Czy smakuje jak nasza herbata z mas³em, kiedy jest zimna?
Nie, nie tak.
Czy smakuje jak zimne mleko?
Nie, niezupe³nie soda z lodem smakuje ca³kiem inaczej, ni¿ zwyk³e, zimne
mleko; ona mo¿e smakowaæ bardzo ró¿nie. A do tego musuje.
A wiêc, jeli musuje to, czy ma taki sam smak jak nasze piwo jêczmienne?
Nie, oczywicie, ¿e nie!
Z czego jest zrobiona?
Zrobiona jest z mleka, mietany, jajek, cukru, przypraw, lodu i wody sodowej...
Zak³opotany Tybetañczyk nadal nie móg³ zrozumieæ, jak taka groteskowa mie-
szanka mo¿e byæ smacznym napojem.
A wiêc porozumiewanie siê staje siê niezwykle trudne, jeli nie jest
oparte na podstawie wspólnego dowiadczenia. wiat Einsteina jest ca³-
kiem inny od wiata przeciêtnego cz³owieka. Jeli odleg³oci dziel¹ce wiaty
poszczególnych ludzi s¹ zbyt wielkie, nie mo¿na ich w ¿aden sposób ze
sob¹ po³¹czyæ. Gdy Budda próbowa³ opisaæ s³uchaczom swoje dowiad-
czenie, przewidzia³ tê trudnoæ. Jak to wynika z sutr2
, w wielu dialogach
Jego stwierdzeniom czêsto towarzyszy nuta rezygnacji, wskazuj¹ca na fakt,
¿e stanu buddy nie mo¿na opisaæ s³owami ani poj¹æ myl¹. Podstawowa
trudnoæ kryje siê w tym, ¿e nie uczestniczymy w takim samym dowiad-
czeniu, co Budda.
Aby ukazaæ niemo¿liwy do ukazania i opisaæ niemo¿liwy do opisania
obszar stanu buddy, Sutra huayan3
, jeden z najwiêkszych tekstów buddy-
zmu mahajany, przedstawia budz¹c¹ grozê wizjê stanu buddy przeznaczo-
n¹ dla tych, którzy, mimo nieuniknionych trudnoci, gor¹co pragn¹ do-
znaæ przeb³ysku tej wielkiej tajemnicy.
Tajemnicê stanu buddy mo¿na chyba podsumowaæ dwoma okrelenia-
mi: totalnoæ i wolnoæ od przeszkód. Pierwsze z nich wskazuje na obejmu-
j¹cy wszystko i wiadomy wszystkiego aspekt stanu buddy; drugie, na ca³-
kowit¹ wolnoæ od wszelkich przywi¹zañ i ograniczeñ. Z ontologicznego
punktu widzenia, dziêki totalnoci osi¹gn¹æ mo¿na wolnoæ od przeszkód,
ale z punktu widzenia przyczynowoci, poprzez urzeczywistnienie wolno-
ci od przeszkód ca³kowite unicestwienie wszelkich mentalnych i du-
chowych zahamowañ i blokad osi¹ga siê obszar totalnoci i wolnoci
od przeszkód. Na kolejnych stronach zbadamy filozoficzne, empiryczne
i instrumentalne implikacje totalnoci i nieobecnoci przeszkód; najpierw
jednak, aby uzyskaæ wszechstronne zrozumienie dharmadhatu4
nieskoñ-
czonoci i totalnoci stanu buddy przeczytajmy kilka fragmentów z Sutry
huayan:
33O B S Z A R T O T A L N O C I32 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
(...) Budda odpowiedzia³ Bodhisattwie Czittarad¿y5
:
Aby daæ wiatu mo¿liwoæ zrozumienia, jakie wielkoci obejmuje dowiad-
czenie Buddy, zapyta³e mnie teraz, mój dobry synu, [o niepojêt¹, niewyobra¿aln¹,
niewys³owion¹ nieskoñczonoæ]. S³uchaj uwa¿nie, wyjaniê ci to teraz.
Dziesiêæ milionów to koti; jedno koti koti to ajuta; jedna ajuta ajuta to nijuta;
jedna nijuta nijuta to binbara [liczba po której nastêpuje siedemdziesi¹t piêæ zer];
a jedna binbara to (...) [w ten sposób wzrasta to w postêpie geometrycznym jesz-
cze sto dwadziecia cztery razy. Pojawiaj¹ca siê wówczas wielkoæ zwana jest]
jednym Nieopisanym-Nieopisanym Obrotem (...)6
Wówczas Budda kontynuowa³ nastêpuj¹cymi wierszami7
:
Nieopisany Nieopisany Obrót
Przenika to, co nie mo¿e byæ opisane (...)
Aby zliczyæ wszystkie wszechwiaty Buddy
Trzeba by ca³ej wiecznoci.
W ka¿dym py³ku kurzu tych wiatów
S¹ niezliczone wiaty i buddowie (...)
Z czubka ka¿dego w³osa cia³a Buddy
Ukazuj¹ siê nieopisane czyste krainy (...)
Nieopisane s¹ ich cuda i imiona,
Nieopisane s¹ ich splendory i piêkno,
Nieopisane s¹ ró¿ne Dharmy, które g³osz¹ teraz,
Nieopisane s¹ sposoby, jakimi rozwijaj¹ czuj¹ce istoty (...)
Ich nie napotykaj¹ce przeszkód umys³y s¹ nieopisane,
Ich przekszta³cenia s¹ nieopisane,
Sposoby, w jakie postrzegaj¹, oczyszczaj¹ i kszta³c¹
Czuj¹ce istoty, s¹ nieopisane (...)
G³oszone przez nich nauki s¹ nieopisane.
Ka¿da z tych Nauk zawiera
Nieskoñczone, nieopisane warianty;
Ka¿da z nich rozwija czuj¹ce istoty
w nieopisane sposoby.
Nieopisane s¹ ich sformu³owania, cuda,
objawienia i kalpy (...)
Wybitny matematyk nie móg³by ich zliczyæ,
Ale bodhisattwa mo¿e jasno objaniæ je wszystkie (...)
Te nieopisane, nieskoñczone krainy
Gromadz¹ siê w koniuszku w³osa [Buddy],
Ani nie t³ocz¹ siê, ani nie s¹ ciniête,
Ani te¿ ów w³os nie powiêksza siê nawet odrobinê (...)
W tym w³osku pozostaj¹ takie jak zwykle
Nie zmieniaj¹c formy ani miejsca (...)
O, niewys³owione s¹ sposoby, w jakie one wnikaj¹ w ten w³os (...)
Niewys³owiony jest ogrom tego Obszaru (...)
Niewys³owiona jest czystoæ cia³a Buddy,
Niewys³owiona jest czystoæ wiedzy Buddy.
Niewys³owione jest dowiadczenie usuniêcia wszystkich w¹tpliwoci.
Niewys³owione jest uczucie urzeczywistnienia Prawdy.
Niewys³owione jest g³êbokie samadhi.
Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ wszystko!
Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ predyspozycje wszystkich czuj¹cych istot,
Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ ich karmy i sk³onnoci,
Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ ich umys³y,
Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ ich jêzyki.
Niewys³owione jest wielkie wspó³czucie bodhisattwów,
Którzy, w niewys³owione sposoby pomagaj¹ wszystkim ¿yj¹cym istotom.
Niewys³owione s¹ ich niezliczone dzia³ania,
Niewys³owione ich wielkie lubowania,
Niewys³owione ich zdolnoci, moce i rodki (...)
Niepojête s¹ myli, lubowania i zrozumienie bodhisattwów!
Niezg³êbione jest ich zrozumienie wszystkich czasów i wszystkich Dharm.
Ich d³ugotrwa³a praktyka duchowa jest niepojêta,
Tak samo jak ich nag³e owiecenie w jednej chwili.
Niepojêta jest wolnoæ wszystkich buddów,
Ich cuda, objawienia i wspó³czucie dla wszystkich ludzi!
Mo¿na wyjaniæ nawet nieskoñczone eony,
Ale niemo¿liwe jest wychwalenie nieskoñczonych zas³ug
Bodhisattwów (...)
35O B S Z A R T O T A L N O C I34 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
Wówczas Bodhisattwa Czittarad¿a zwróci³ siê do zgromadzenia tymi s³owami 8
:
S³uchajcie, synowie Buddy, jedna kalpa (czyli eon) w wiecie Saha (Krainie
Buddy Siakjamuniego), to jeden dzieñ i jedna noc w Krainie Szczêcia Buddy Amity;
jedna kalpa w Krainie Buddy Amity, to jeden dzieñ i jedna noc w Krainie Buddy
Diamentowa Moc, a jedna kalpa w Krainie Buddy Diamentowa Moc, to jeden dzieñ
i jedna noc w (...) i w ten sposób posuwaj¹c siê dalej, przechodzimy przez milio-
ny niezliczonych wiatów, a¿ docieramy do ostatniego wiata [w tym wyliczeniu].
Jedna kalpa w tym wiecie, to ponownie jeden dzieñ i jedna noc w Krainie Buddy
Doskona³y Lotos; przy czym Bodhisattwa Samantabhadra i wszyscy wielcy bodhi-
sattwowie zgromadzeni tutaj, s¹ równie¿ obecni tam, wype³niaj¹c ca³e niebo (...)
(...) Kiedy bodhisattwa osi¹ga dziesiêæ m¹droci, mo¿e dokonaæ dziesiêæ uni-
wersalnych wejæ. Czym one s¹? Oto one: Wprowadziæ wszystkie wszechwiaty
w jeden w³os, a jeden w³os we wszystkie wszechwiaty; wprowadziæ cia³a wszyst-
kich czuj¹cych istot w jedno cia³o, a jedno cia³o w cia³a wszystkich czuj¹cych istot;
wprowadziæ niezliczone kalpy w jeden moment, a jeden moment w niezliczone
kalpy; wprowadziæ wszystkie Dharmy buddów w jedn¹ Dharmê, a jedn¹ Dharmê
we wszystkie Dharmy buddów; wprowadziæ niepojêt¹ iloæ miejsc w jedno miej-
sce, a jedno miejsce w niepojêt¹ iloæ miejsc; wprowadziæ niepojêt¹ iloæ organów
w jeden organ, a jeden organ w niepojêt¹ iloæ organów; wprowadziæ wszystkie
organy w jeden nie-organ, a jeden nie-organ we wszystkie organy... ze wszystkich
myli uczyniæ jedn¹ myl, a z jednej myli wszystkie myli; ze wszystkich g³osów
i jêzyków uczyniæ jeden g³os i jêzyk, a z jednego g³osu i jêzyka wszystkie g³osy
i jêzyki; z trzech czasów9
uczyniæ jeden czas, a z jednego czasu trzy czasy (...)
(...) Synowie Buddy, czym jest to najwy¿sze samadhi, które bodhisattwa osi¹-
ga? Gdy bodhisattwa wchodzi w to samadhi uzyskuje dziesiêæ nie-przywi¹zañ (...)
nie-przywi¹zanie do wszystkich ziemi, kierunków, eonów, grup, dharm, lubo-
wañ, samadhi, buddów i stopni (...)10
(...) Synowie Buddy, jak bodhisattwa wchodzi w to samadhi i jak
z niego wychodzi? Bodhisattwa wchodzi w samadhi w swym wewnêtrznym ciele,
a wychodzi z niego w ciele zewnêtrznym; (...) wchodzi w samadhi w ludzkim
ciele, a wychodzi z niego w ciele smoka; (...) wchodzi w samadhi w ciele dewy,
a wychodzi z niego w ciele Brahmy; (...) wchodzi w jednym ciele, a wychodzi
w tysi¹cu, w milionie, w miliardzie cia³; (...) wchodzi w tysi¹cu, milionie, miliar-
dzie (...) cia³, a wychodzi w jednym ciele; (...) wchodzi w splamionym ciele czuj¹-
cej istoty, a wychodzi w tysi¹cu, milionie oczyszczonych cia³; wchodzi w tysi¹cu,
milionie (...) oczyszczonych cia³, a wychodzi w jednym splamionym ciele; (...)
wchodzi w oczach, a wychodzi w uszach, w nosach, w jêzykach (...) w umys³ach;
(...) wchodzi w atomie, a wychodzi w nieskoñczonych wszechwiatach; wchodzi
we w³asnym ciele, a wychodzi w ciele buddy; wchodzi w jednym momencie, a wy-
chodzi w miliardach eonów; wchodzi w miliardach eonów, a wychodzi w jednym
momencie; (...) wchodzi w teraniejszoci, a wychodzi w przesz³oci (...) wchodzi
w przysz³oci, a wychodzi w teraniejszoci; wchodzi w przesz³oci, a wychodzi
w przysz³oci (...) Bodhisattwa, przebywaj¹cy w tym samadhi, mo¿e postrzegaæ
nieskoñczone, niezmierzone, niepojête, niezliczone, niewys³owione i niewys³o-
wienie niewys³owione (...) iloci samadhi; ka¿de z nich niesie ze sob¹ nieskoñcze-
nie ogromn¹ ró¿norodnoæ dowiadczeñ ich wejcie i powstawanie, pozosta³oci
i formy, objawienia i dzia³ania, naturê i rozwój, oczyszczenia i uzdrowienia (...)
widzi je wszystkie jasno i wyranie (...) Bodhisattwa, przebywaj¹cy w tym najwy¿-
szym samadhi11
, widzi niezliczone krainy, postrzega niezliczonych buddów, wy-
zwala niezliczone czuj¹ce istoty, urzeczywistnia niezliczone Dharmy, wype³nia nie-
zliczone dzia³ania, osi¹ga niezliczone rodzaje zrozumienia, wchodzi w niezliczone
dhjany, ukazuje niezliczone cuda, uzyskuje niezliczone rodzaje m¹droci, przeby-
wa w niezliczonych chwilach i czasach (...)
Powy¿sze cytaty s¹ oczywicie zbyt krótkie, zbyt fragmentaryczne i nie-
systematyczne, by opisaæ totalnoæ stanu buddy, tak jak ukazana zosta³a
w Sutrze huayan obszernym tekcie sk³adaj¹cym siê z ponad pó³ milio-
na s³ów. Niemniej jednak, dziêki tym cytatom zapewnilimy sobie niewiel-
ki punkt oparcia, z którego mo¿emy analizowaæ i studiowaæ obszar total-
noci i stan buddy.
W swojej odpowiedzi dla Bodhisattwy Czittarad¿y Budda mówi
o ogromie obszaru, który, gdyby wyraziæ go w kategoriach liczbowych,
przekroczy³by najodleglejsz¹ granicê empirycznego wiata. Przytoczony
powy¿ej fragment pozostawia wra¿enie, ¿e autor mówi jêzykiem wspó³-
czesnej astronomii. Nazwa nadana ostatniej liczbie, Nieopisany-Nieopisa-
ny Obrót, jest niezwykle interesuj¹ca i znacz¹ca. Oczywicie nie jest to
arbitralna nazwa nadana, by oznaczyæ okrelon¹ i niezmienn¹ liczbê, ale
termin opisowy maj¹cy wyraziæ wgl¹d dowiadczony przez wielki umys³.
Co Nieopisany-Nieopisany Obrót oznacza? Dlaczego w ogóle tak emocjo-
37O B S Z A R T O T A L N O C I36 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
nalne okrelenie jak nieopisany mia³oby byæ tutaj u¿yte dla okrelenia
liczby lub iloci?
Nadzwyczaj wielkie i ma³e liczby, w³¹czaj¹c w to liczby nieskoñczenie
wielkie i nieskoñczenie ma³e, ³atwo zrozumieæ i wyraziæ w kategoriach
symboli i abstrakcji, ale trudno je dowiadczyæ lub dotkn¹æ bezpored-
nio. Nietrudno nam zrozumieæ ideê miliona, miliarda, tryliona albo nawet
nieskoñczonoci, ale bardzo trudno jest owe wiêksze liczby poj¹æ czy prze-
nieæ w kategorie zdarzeñ empirycznych. wiat symboli i abstrakcji jest
wyranie odmienny od wiata dowiadczenia zmys³owego i wgl¹du. Pierw-
szy z nich, jeli zastosowaæ terminologiê buddyjsk¹, jest sfer¹ poredniego
pomiaru, a drugi, sfer¹ bezporedniej realizacji12
. Powiedziane jest, ¿e
w umyle buddy te dwie sfery nie s¹ oddzielone. Filozofowie jogaczary
posunêli siê nawet do twierdzenia, ¿e umys³ buddy ma tylko jedn¹ sferê
bezporedniej realizacji. Budda nigdy nie myli, lecz zawsze widzi. Ozna-
cza to, ¿e w umyle buddy nigdy nie przebiega proces mylenia czy rozu-
mowania: on zawsze przebywa w sferze bezporedniej realizacji, sferze
która jest immanentnie pozbawiona symboli. Twierdzenie, ¿e pozbawiony
symboli umys³ buddy mo¿e przekazywaæ cz³owiekowi swe dowiadczenie
za pomoc¹ symboli, jest byæ mo¿e wieczn¹ tajemnic¹, której rozum nigdy
nie rozwik³a. Ale czy nie jest równie¿ prawd¹, ¿e jeli taka tajemnica ist-
nieje, to nie mo¿e byæ inn¹ ni¿ nieopisan¹, a wiêc niemo¿liw¹ do wyra¿e-
nia przy pomocy symboli?
Pióro Lwa To³stoja mo¿e odtworzyæ w naszych umys³ach ¿yw¹ panora-
mê bitwy pod Borodino, ale czyje pióro mo¿e odtworzyæ bitwy pod Boro-
dino, w Normandii, pod Stalingradem, Verdun, Zam¹, na Okinawie... ty-
si¹c i jeden bitw jednoczenie? Czy¿ zatem nie jest zupe³nie zrozumia³e, ¿e
Budda musia³ siêgn¹æ po ten apologetyczny termin, Nieopisany-Nieopisa-
ny Obrót, by zmniejszyæ napiêcie towarzysz¹ce przekazywaniu swego
bezporedniego dowiadczenia widzenia budz¹cej grozê panoramy to-
talnoci przy pomocy tak ¿a³osnych rodków komunikacji jak ludzki jêzyk?
Nieopisany-Nieopisany Obrót
Przenika to, co nie mo¿e byæ opisane (...)
Aby zliczyæ wszystkie wszechwiaty Buddy
Trzeba by ca³ej wiecznoci.
W ka¿dym py³ku kurzu tych wiatów
S¹ niezliczone wiaty i buddowie...
Z czubka ka¿dego w³osa cia³a Buddy
Ukazuj¹ siê czyste krainy, których nie mo¿na opisaæ...
Tak jak ich cudów, splendorów, imion i piêkna.
Te s³owa przypominaj¹ Myli Blaisa Paskala13
, w których tak jasno wyra-
zi³ on swój wielki wgl¹d w totalnoæ.
Niech cz³owiek kontempluje ca³¹ naturê w jej pe³nym i wznios³ym majestacie
i odwróci oczy od niskich obiektów, które go otaczaj¹. Niech patrzy na to pro-
mienne wiat³o, podobne wiecznej lampie owiecaj¹cej wszechwiat; niech ziemia
wyda mu siê punktem w porównaniu z ogromnym krêgiem, jaki s³oñce nakrela
i niech siê zdumiewa, ¿e ów rozleg³y kr¹g jest zaledwie drobnym punktem,
w porównaniu z tym, jaki zakrelaj¹ gwiazdy tocz¹ce siê na firmamencie. Ale gdy-
by nasz wzrok mia³ siê zatrzymaæ tutaj, niech wyobrania idzie dalej; wczeniej
wyczerpie siê jej zdolnoæ pojmowania, ni¿ zdolnoæ natury do dostarczania przed-
miotów pojmowania. Ca³y widzialny wiat jest tylko niedostrzegaln¹ drobin¹ na
rozleg³ym ³onie natury. ¯adna idea nie mo¿e siê do niej zbli¿yæ. Mo¿emy rozci¹gaæ
nasze pojêcia poza wszelk¹ daj¹c¹ siê pomyleæ przestrzeñ; tworzymy tylko atomy
w stosunku do rzeczywistoci rzeczy. Jest to nieskoñczona sfera, której rodek jest
wszêdzie, kraniec nigdzie. S³owem, to ¿e nasza wyobrania gubi siê w tej myli,
stanowi najbardziej widoczny znak wszechmocy Boga.
Wróciwszy do siebie, niech cz³owiek rozwa¿y, czym jest w porównaniu do
ca³ej egzystencji; niech ujrzy siebie jako istotê zab³¹kan¹ w tym odleg³ym zak¹tku
natury i z tej ma³ej celi, w której go umieszczono (...) niech ocenia wedle prawdzi-
wej miary ziemiê, królestwa, miasta i siebie samego. Czym jest cz³owiek w nie-
skoñczonoci?
Ale jeli chce ujrzeæ inny cud, równie zdumiewaj¹cy, niech zbada to, co zna
najdrobniejszego. Niech spojrzy na maleñkie cia³o roztocza i jego nieskoñczenie
mniejsze czêci, nogi ze stawami, ¿y³y w nogach, krew w ¿y³ach, p³yny we krwi,
krople w p³ynach, opary w kroplach. Niech, dziel¹c te ostatnie rzeczy jeszcze da-
lej, wyczerpie si³y swojej wyobrani i niech ostatni przedmiot, do którego zdo³a
dojæ, stanie siê przedmiotem naszych rozwa¿añ. Pomyli mo¿e, ¿e to jest
39O B S Z A R T O T A L N O C I38 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
najmniejszy punkt w naturze. Ale ukarzê mu tam now¹ otch³añ. Odmalujê mu nie
tylko wszechwiat widzialny, ale ca³¹ nieskoñczonoæ natury, jak¹ wyobraziæ so-
bie mo¿e w obrêbie tego ograniczonego atomu. Niech ujrzy tam nieskoñczonoæ
wszechwiatów, z których ka¿dy ma swój firmament, swoje planety, swoj¹ ziemiê
w tej samej proporcji co w wiecie widzialnym; na ka¿dej ziemi zwierzêta,
a w koñcu roztocza, w których znajdzie to samo, co znalaz³ w tych pierwszych,
i bêdzie znajdowa³ w nich te same rzeczy bez koñca i bez ustanku. Niech zagubi
siê w cudach równie zdumiewaj¹cych w swej ma³oci, jak inne w swym bezmiarze.
Któ¿ bowiem nie bêdzie zdumiony faktem, ¿e nasze cia³o, które dopiero co by³o
niedostrzegalne we wszechwiecie, niedostrzegalne na ³onie wszystkiego, teraz
jest kolosem, wiatem lub raczej wszystkim w stosunku do nicoci, do której nie
mo¿emy dotrzeæ? Kto kto ujrzy siebie w tym wietle, przestraszy siê samym sob¹
i widz¹c siebie zawieszonego, w ciele danym mu przez naturê, pomiêdzy tymi
dwiema otch³aniami Nieskoñczonoci i Nicoci, zadr¿y na widok owych cudów.
S¹dzê, ¿e zmieniaj¹c ciekawoæ w podziw, bardziej bêdzie sk³onny kontemplowaæ
je w milczeniu, ni¿ badaæ zarozumiale.
W rzeczywistoci bowiem, czym cz³owiek jest w naturze? Nicoci¹ wobec nie-
skoñczonoci, wszystkim wobec nicoci, punktem rodkowym miêdzy niczym
i wszystkim. Poniewa¿ jest nieskoñczenie oddalony od zrozumienia ostatecznoci
i zarówno koniec rzeczy, jak i ich pocz¹tek s¹ na zawsze ukryte przed nim w nie-
przeniknionej tajemnicy; równie niezdolny jest dostrzec Nicoæ, z której zosta³
uczyniony, jak i Nieskoñczonoæ, przez któr¹ jest poch³oniêty.
Có¿ zatem mo¿e uczyniæ innego, jak tylko postrzegaæ przejaw rodka rzeczy,
¿ywi¹c wieczn¹ rozpacz nieznajomoci ich pocz¹tku i koñca (...)
To, co zosta³o dot¹d powiedziane o totalnoci, zarówno w ujêciu
B. Pascala jak i huayan, mo¿na chyba podsumowaæ w nastêpuj¹cy sposób:
tak jak system s³oneczny zawiera swoje planety albo planeta zawiera swo-
je atomy wiêkszy wszechwiat zawsze obejmuje mniejsze wszechwia-
ty i z kolei, sam zawarty jest we wszechwiecie wiêkszym ni¿ on sam. Ów
system wy¿szych sfer, obejmuj¹cych sfery ni¿sze, wyobraziæ sobie mo¿na
jako strukturê zawieraj¹c¹ warstwy, siêgaj¹ce w nieskoñczonoæ w oby-
dwu kierunkach. Wszechwiat mo¿e byæ nieskoñczenie ogromny lub nie-
skoñczenie ma³y, zale¿nie od skali pomiaru lub od pozycji, z jakiej doko-
nuje siê pomiaru. Mówi¹c krótko, totalnoæ jest tutaj opisywana jako ob-
szary, obejmuj¹ce obszary ad infinitum (zhongzhong wuzhin).
Dotychczas nie widzielimy ró¿nicy miêdzy ujêciem totalnoci przez
huayan i przez Pascala. Ale jeli zbadamy to skrupulatniej, odkryjemy mie-
dzy nimi ogromn¹ ró¿nicê.
W Sutrze huayan czytamy:
(...) Nieskoñczone, nieopisane krainy
Gromadz¹ siê w koniuszku w³osa [Buddy],
Ani nie t³ocz¹ siê, ani nie s¹ ciniête,
Ani te¿ ów koniuszek w³osa nie powiêksza siê (...)
W nim wszystkie krainy pozostaj¹
Takie jak przedtem (...)
Jak one wnikaj¹ w ten w³os (...)
Ogromn¹ przestrzeñ tego obszaru (...)
i:
(...) kiedy bodhisattwa osi¹ga dziesiêæ m¹droci, mo¿e dokonaæ dziesiêæ wejæ
... wprowadziæ wszystkie wszechwiaty w jeden w³os, a jeden w³os we wszystkie
wszechwiaty; wprowadziæ cia³a wszystkich czuj¹cych istot w jedno cia³o, a jedno
cia³o w cia³a wszystkich czuj¹cych istot; wprowadziæ niezliczone eony w jeden
moment, a jeden moment w nieskoñczone eony (...) ze wszystkich myli uczyniæ
jedn¹ myl, a z jednej myli wszystkie myli (...) z trzech czasów uczyniæ jeden
czas, a z jednego czasu trzy czasy (...)
(...) Wchodzi w samadhi w jednej chwili, a wychodzi z niego w miliardach
eonów, wchodzi w miliardach eonów, a wychodzi w jednej chwili (...) wchodzi
w teraniejszoci, a wychodzi w przesz³oci (...) wchodzi w przesz³oci, a wycho-
dzi w przysz³oci (...)
Widzimy, ¿e tutaj czas i przestrzeñ utraci³y swe znaczenie i moc, tak,
jak my je rozumiemy i dowiadczamy. Nie chodzi tu wy³¹cznie o obszar,
obejmuj¹cy obszar ad infinitum, ale o totaln¹ zmianê, o ca³kowite wyzwo-
lenie z wszystkich ograniczeñ. Tutaj nastêpuje doskona³e stopienie i z³¹-
czenie, wszystko w jednym i jedno we wszystkim, zanik bycia i nie-bycia,
zbie¿noæ pustki i egzystencji, jednoczesne nag³e powstanie i doskona-
41O B S Z A R T O T A L N O C I40 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
³y wzajemny rozpad.14
Ale wszystkie te tajemnice totalnoci opieraj¹ siê
na jednej podstawowej zasadzie; mianowicie, wszystkie rzeczy, których ist-
nienie jest rezultatem wspó³zale¿nego powstawania (pratitja-samutpada) s¹
puste. W przeciwieñstwie do ró¿nych monistycznych i monoteistycznych
doktryn, doktryna huayan utrzymuje, ¿e cuda dharmadhatu powstaj¹ nie
z powodu jednego, lecz z powodu wielkiej pustki. To tak jakby powie-
dzieæ, ¿e podstaw¹ wszystkich liczb nie jest jeden, lecz zero. Dziêki pust-
ce (siunjata) obszary mog¹ wzajemnie siê przenikaæ i nie przeszkadzaæ
sobie. Równie¿ dziêki pustce, zawieraj¹ca wszystko totalnoæ, mo¿e bez
przeszkód manifestowaæ swe nieskoñczone mo¿liwoci. Siunjata (pustka)
jest w istocie sednem i znamieniem buddyzmu. Czasem zwana jest nie-ego
(wu wo), czasem nie-lgniêciem (wu chih), nie-przebywaniem (wu zhu),
wolnoci¹ od przeszkód (wu ai), otwart¹ przestrzeni¹ (kung xing), przeni-
kaniem (touto) i wieloma innymi imionami. Aby podkreliæ aspekt nie-ego
tej wielkiej tajemnicy siunjaty, mamy buddyzm hinajany; aby podkreliæ
pusty aspekt tej tajemnicy, mamy buddyzm madhjamiki, aby podkreliæ
aspekt nie-lgniêcia, nie-przebywania, mamy zen; aby podkreliæ aspekt
wolnoci od przeszkód i wszechogarniania, mamy huayan.
Podsumowuj¹c przytoczone cytaty z Sutry huayan, stwierdzilimy, ¿e
totalnoæ i wolnoæ od przeszkód stanu buddy mo¿na uj¹æ w nastêpuj¹cy
sposób:
1. W zale¿noci od skali pomiaru, albo pozycji z jakiej dokonuje siê
owego pomiaru, wszechwiat mo¿e byæ nieskoñczenie ogromny lub nie-
skoñczenie ma³y.
2. Wiêksze wszechwiaty zawieraj¹ mniejsze, tak jak uk³ad s³onecz-
ny zawiera planety, albo planeta zawiera atomy. Ten uk³ad wy¿szych ob-
szarów, obejmuj¹cych obszary ni¿sze, mo¿na przedstawiæ jako strukturê
rozci¹gaj¹c¹ siê w nieskoñczonoæ w obu kierunkach do uk³adu nie-
skoñczenie wielkiego i nieskoñczenie ma³ego. W terminologii huayan zwane
jest to pogl¹dem o obszarach obejmuj¹cych obszary.
3. Ma³y wszechwiat (na przyk³ad atom) nie tylko zawiera w sobie
niezliczone mniejsze wszechwiaty, ale zawiera równie¿ niezliczone wiêk-
sze wszechwiaty (na przyk³ad uk³ad s³oneczny), daj¹c tym samym praw-
dziwy dowód totalnej wolnoci od przeszkód.
4. Czas przesta³ oznaczaæ jedynie koncepcjê mierzenia przep³ywu zda-
rzeñ w przesz³oci, teraniejszoci i przysz³oci. Teraz sta³ siê elementem
totalnoci, który urzeczywistnia totalne wzajemne przenikanie i zawiera-
nie wszystkich zdarzeñ przesz³ych, teraniejszych i przysz³ych w wiecznej
teraniejszoci.
5. Na olbrzymiej scenie nieskoñczonego dharmadhatu przez ca³¹ wiecz-
noæ w niezliczonych wymiarach przestrzeni/czasu rozgrywaj¹ siê ró¿ne
religijne spektakle.
43O B S Z A R T O T A L N O C I42 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
RO Z P R AWA O TOT A L N O C I
Zanim zaczniemy dalej omawiaæ nauki huayan o wolnoci od przeszkód
i o totalnoci, przeczytajmy najpierw dialog, który mo¿e umniejszyæ scep-
tycyzm, jaki musia³ powstaæ w umyle czytelnika odnonie nielogicznych
i fantastycznych stwierdzeñ w³anie wyczytanych w cytatach z Sutry huay-
an. Ów dialog móg³ mieæ miejsce w sali wyk³adowej ka¿dego chiñskiego
klasztoru, w którym wyk³adana by³a doktryna huayan.
Nauczyciel mówi:
A wiêc obszar stanu buddy jest totaln¹ wolnoci¹ od przeszkód ca³kowitym
stapianiem siê, wzajemnym przenikaniem i jednoczesnym powstawaniem nieskoñ-
czonych obszarów postrzeganym przez wszechwiedz¹cy i wszechobecny Umys³.
Kto, kto osi¹ga ten obszar, wyzwala siê z wiêzów czasu i przestrzeni, czystoci
i skalania, nirwany i samsary... Mo¿e wprowadziæ tysi¹ckrotny kosmos w py³ek
kurzu; mimo to ów tysi¹ckrotny kosmos nie zmniejsza siê, a py³ek kurzu nie zwiêk-
sza; jest tak, poniewa¿ dla niego nie istniej¹ ju¿ ograniczenia materii i rozmiaru.
Mo¿e wzi¹æ przesz³oæ i rzuciæ j¹ w przysz³oæ i wzi¹æ przysz³oæ i wrzuciæ j¹
w przesz³oæ; jest tak, poniewa¿ nie krêpuj¹ go ju¿ wiêzy czasu i przyczynowoci.
Obszar huayan jest...
W tym punkcie uczeñ traci cierpliwoæ. Wstaje i przerywa nauczycielowi.
Ale mistrzu, sk¹d mo¿emy mieæ pewnoæ, ¿e te twierdzenia s¹ prawdziwe?
Mo¿na powiedzieæ, ¿e wszystkie te rzeczy ca³kowicie przekraczaj¹ nasze zdolno-
ci postrzegania, ale mimo to, nadal chcielibymy wiedzieæ o mo¿liwoci istnienia
tych rzeczy. Nie wystarcza mówiæ nam, czego dowiadcza budda i jak te dowiad-
czenia s¹ niezg³êbione. Te twierdzenia musz¹ mieæ jak¹ racjonaln¹ podstawê, tak
samo jak ka¿da dziedzina studiów buddyjskich. Czy móg³by podaæ mi jakie przy-
k³ady lub porównania, by rozproszyæ ciemnoæ panuj¹c¹ w moim umyle?
Nauczyciel s³ucha z ¿yczliwym umiechem. Pamiêta, ¿e mówi³ dok³adnie to
samo swojemu mistrzowi, gdy po raz pierwszy uczestniczy³ w wyk³adach na temat
huayan.
S¹dzisz wiêc, ¿e nie mo¿na wiêkszej rzeczy w³o¿yæ do mniejszej, nie zmniej-
szaj¹c pierwszej lub nie zwiêkszaj¹c drugiej?
Tak mi siê zdaje.
Teraz zamknij oczy poleca nauczyciel i wyobra sobie miskê ¿ebracz¹
po kilku sekundach dodaje Teraz wyobra sobie bawo³u ... teraz wyobra sobie
ca³y klasztor ... teraz wielk¹ górê stoj¹c¹ przed klasztorem.
Potem pyta:
Czy wyobra¿enie sobie bawo³u, klasztoru, albo wielkiej góry sprawi³o ci ja-
k¹ trudnoæ?
¯adnej trudnoci.
Twoja g³owa jest mniejsza ni¿ wyobra¿enie bawo³u i znacznie mniejsza od
wyobra¿enia klasztoru, albo góry, a mimo to bez trudu mo¿esz je sobie wyobraziæ.
Czy nie wynika z tego, ¿e mo¿liwe jest, by mniejsza rzecz zawiera³a rzecz wiêksz¹,
sama siê nie zwiêkszaj¹c ani nie zmniejszaj¹c tej drugiej rzeczy? To jest prosta
ilustracja wolnoci od przeszkód rozmiarów lub przestrzeni. Teraz dam ci przy-
k³ad wolnoci od przeszkód czasów: Jeli komu ni siê, ¿e jego dawno ju¿ nie
¿yj¹cy ojciec odwiedza dom, do którego ni¹cy jeszcze siê nie przeprowadzi³ (rzecz
zupe³nie mo¿liwa), powiadcza tym samym, ¿e mo¿na przesz³e zdarzenia prze-
nieæ w przysz³oæ i odwrotnie. Je¿eli nawet cz³owiek mo¿e czasem zerwaæ wiêzy
czasu i przestrzeni, zupe³nie zrozumia³e jest, ¿e mog¹ to uczyniæ buddowie ci
owieceni, którzy uwolnili siê od wszelkich ograniczeñ!
Te argumenty uciszaj¹ ucznia, ale jego przekonanie jest tylko po³owiczne. Roz-
myla nad tym przez ca³y dzieñ i nastêpnego ranka podczas wyk³adu przedstawia
nowe zastrze¿enia.
Mistrzu, po uwa¿nym rozwa¿eniu twoich argumentów nadal twierdzê, ¿e nie
przekona³y mnie one w pe³ni. Kto mo¿e wyobra¿aæ sobie wielk¹ górê we w³asnej
g³owie, nie powiêkszaj¹c g³owy do rozmiarów góry, ale naprawdê nie wk³ada praw-
dziwej góry do prawdziwej g³owy; gdyby spróbowa³, jego g³owa rozlecia³aby siê
na kawa³ki. Równie¿ ów ni¹cy nie wprowadza naprawdê zmar³ego ojca do swoje-
go przysz³ego domu. W swoim nie jedynie w chwili obecnej wyobra¿a sobie co
przesz³ego razem z jak¹ rzecz¹ z przysz³oci.
44 45BU D D Y J S K A NA U K A O CA £ O C I IS T N I E N I A RO Z P R AWA O TO TA L N O C I
Nauczyciel odpowiada:
Mylê, ¿e nie zrozumia³e, o co mi chodzi. Wczoraj pyta³e mnie: Czy twier-
dzenia wysuwane przez huayan maj¹ jak¹ racjonaln¹ podstawê? Jakimi przyk³ada-
mi lub ilustracjami mo¿na je uzasadniæ? Poda³em ci przyk³ad wiadcz¹cy o tym, ¿e
istnienie wiêkszej rzeczy w mniejszej nie jest niemo¿liwe; to znaczy, ¿e wyobra¿e-
nie wielkiej góry mo¿e istnieæ w ma³ym obszarze mózgu. Nie powiedzia³em, ¿e
mo¿emy naprawdê w³o¿yæ wielk¹ górê w g³owê, gdy przebywamy w tym szczegól-
nym obszarze. Jest niezwykle wa¿ne, by pamiêtaæ, ¿e doktryna huayan nie narusza
praw naszego empirycznego wiata czy naszego racjonalnego wiata, dopóki te-
mat rozwa¿añ ograniczamy do sfery cz³owieka. Jeli jednak mówimy o czym
z punktu widzenia stanu buddy, wszystko siê zmienia. Sutra mówi o tym wyranie:
(...) Nieskoñczone, nieopisane krainy
Gromadz¹ siê w koniuszku w³osa [buddy],
Ani nie t³ocz¹ siê, ani nie s¹ ciniête,
Ani te¿ ów koniuszek w³osa nie powiêksza siê ...
W nim wszystkie krainy pozostaj¹
Takie jak przedtem (...)
i ten fragment:
(...) budda rzuca³ ten tysi¹ckrotny kosmos w górê i w dó³, na zachód, wschód,
po³udnie i pó³noc (...) przemieszczaj¹c go przez miliony, miliardy... nieskoñczone
wszechwiaty (...) a potem przemieszczaj¹c go przez tê sam¹ iloæ wszechwiatów
rzuci³ go z powrotem na jego pierwotne miejsce (...) Czuj¹ce istoty, które ¿yj¹
w tym tysi¹ckrotnym kosmosie, nie wiedzia³y o tym wielkim ruchu; ¿y³y w swoich
w³asnych obszarach, jakby nic siê nie zdarzy³o (...)
Nauczyciel mówi dalej:
Jeli zastanowimy siê chwilê nad tymi dwoma cytatami, stwierdzimy, ¿e nie
ma w nich niczego niezwyk³ego. Mówi¹ tylko, ¿e, po pierwsze, jakie dowiadcze-
nie mo¿e mieæ miejsce w jednym obszarze nie przeszkadzaj¹c podobnemu do-
wiadczeniu w innym obszarze, mimo ¿e te dwie sfery s¹ wzajemnie powi¹zane,
zmieszane, a nawet identyczne, po drugie, ¿e zasada lub dowiadczenie uznawa-
ne za prawdziwe w jednym obszarze, nie musz¹ koniecznie byæ tak samo trakto-
wane w innym obszarze; jednak¿e ta sprzecznoæ ani nie neguje, ani nie uniewa¿-
nia ¿adnego z tych dwóch obszarów; one wspó³istniej¹ harmonijnie nie przeszka-
dzaj¹c sobie wzajemnie. Aby zrozumieæ to w pe³ni powiniene rozwa¿yæ wnikli-
wie dziesiêæ tajemnic15
, szczególnie pierwsz¹ i trzeci¹.
Nim rozwinê to dalej, pozwól, ¿e zapytam najpierw, co masz na myli, kiedy
mówisz, ¿e nie mo¿emy naprawdê rzeczywistej góry w³o¿yæ do g³owy? Szczegól-
nie chodzi mi o to, co rozumiesz przez prawdziwe i rzeczywiste?
Przez prawdziwe, albo rzeczywiste rozumiem dowiadczenie wspólne dla
mnie i innych. Jeli mówiê, ¿e naprawdê pijê szklankê wody, rozumiem przez to,
¿e ja i inni, to znaczy widzowie, mamy takiego rodzaju dowiadczenie, które za-
równo mi, jak i widzom daje wspóln¹ podstawê, by odnieæ siê do niej jako: Taki
a taki w³anie wypi³ szklankê wody.
Nauczyciel:
Mówi¹c inaczej, przez prawdziwe rozumiesz co, co ty i inni dowiadczyli-
cie razem. Czy s¹dzisz, ¿e twoje dowiadczenie i dowiadczenie widzów s¹ iden-
tyczne, czy te¿ s¹ ró¿ne? Ponadto, co rozumiesz przez odnieæ siê do niej? Jeste
pewien, ¿e powiniene powiedzieæ do niej, a nie do nich ?
Uczeñ:
Mo¿e moje dowiadczenie i dowiadczenie widzów nie by³o dok³adnie takie
same, ale wspólna podstawa, z której powsta³o to dowiadczenie jest taka sama.
Nauczyciel:
Jeste tego pewien? S¹dzê, ¿e ten problem jest znacznie bardziej z³o¿ony, ni¿
tobie siê zdaje. Dla wygody za³ó¿my na razie, ¿e wszystko, co powiedzia³e, jest
prawd¹. Twoje rozumienie prawdziwego opiera siê na kombinacji podstawy su-
biektywnej i obiektywnej, to znaczy, ¿e nie tylko ty, ale równie¿ widzowie, mog¹
podzielaæ podobne dowiadczenie, tym samym wykluczaj¹c czysto subiektywn¹
podstawê, na której, wed³ug ciebie, nie zawsze mo¿na polegaæ. Na razie równie¿
przyjmê to za³o¿enie. Ale trzeba zauwa¿yæ tutaj, ¿e aby podzielaæ wspólne, albo
podobne dowiadczenie, uczestnicy, o których mowa, musz¹ znajdowaæ siê w tym
samym obszarze. lepiec nie mo¿e obserwowaæ jakiej sceny, tak jak inni, mimo
¿e jest fizycznie obecny wród nich. Fizyczna obecnoæ nie daje mu mo¿liwoci
cieszenia siê dowiadczeniem widzenia. Istnienie lub nieistnienie tylko wówczas
ma sens, gdy z góry ustalamy lub zak³adamy okrelony obszar. Samo to ogranicze-
nie siebie do okrelonego obszaru, aby nadaæ czemu sens, jest podstawow¹ ró¿-
nic¹ miêdzy orientacjami cz³owieka i huayan. Cz³owiek os¹dza i widzi rzeczy
z okrelonego, a wiêc ograniczaj¹cego, obszaru, ale huayan widzi rzeczy z punktu
widzenia totalnoci odrzucaj¹c w ten sposób sam¹ istotê ka¿dego rodzaju okre-
47O B S Z A R T O T A L N O C I46 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
lania lub ograniczania. Aby zakoñczyæ moj¹ odpowied na twoje pytanie
o racjonaln¹ podstawê twierdzeñ huayan, powiedzia³bym, ¿e ich s³usznoæ opie-
ra siê na znajomoci i zrozumieniu obszarów, ich zwi¹zków i niezale¿noci, praw-
dziwoci i iluzorycznoci, przeszkód i umniejszenia, wyzwoleñ i ograniczeñ, ist-
nienia i nieistnienia, itd. Wyjanienie tych punktów to g³ówne zadanie filozofii
huayan zadanie podjête z wielkim powodzeniem przez piêciu patriarchów16
i ich
nastêpców.
WO L N O Æ OD PR Z E S Z K Ó D
SE D N O TOTA L N O C I
Dialog z poprzedniego rozdzia³u jasno pokazuje, ¿e centralnym tema-
tem filozofii huayan jest koncepcja obszarów. Bez obszarów totalnoæ
i wolnoæ od przeszkód straci³yby wszelki sens, gdy¿ samo znaczenie to-
talnoci definiowane jest tutaj jako ogarnianie wszystkich obszarów, a wol-
noæ od przeszkód jako nieograniczone mo¿liwoci ich wzajemnego prze-
nikania siê.
Ale czym jest obszar? W powszechnym rozumieniu obszar jest stref¹ lub
sfer¹, w której maj¹ miejsce pewne aktywnoci, myli lub wp³ywy; a wiêc
obszar zawsze implikuje terytorium o okrelonych granicach. Oto prosty
przyk³ad: zwykli ludzie szklankê wody postrzegaj¹ jedynie jako p³yn, któ-
rym mo¿na zaspokoiæ pragnienie; chemik widzi j¹ jako mieszaninê wodo-
ru i tlenu; fizyk jako z³o¿ony rezultat ruchów elektronowych; filozof jako
co wyra¿aj¹cego zwi¹zek lub przyczynowoæ, budda jako manifestacjê
lub emanacjê natury buddy (...)
Z tego prostego przyk³adu mo¿emy wyci¹gn¹æ pewne wnioski, które
z kolei mo¿emy wykorzystaæ do zilustrowania wzajemnego przenikania
siê obszarów.
W tym prostym obiekcie (szklance wody) krzy¿uj¹ siê niezliczone ob-
szary; wspó³istniej¹ ze sob¹ w bardzo tajemniczy sposób. Z jednej strony
¿yj¹ spokojnie, ka¿dy we w³asnej sferze, nie przekraczaj¹c swych granic;
z drugiej strony ¿yj¹ razem w harmonii, nie przeszkadzaj¹c sobie nawet
49O B S Z A R T O T A L N O C I48 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A
w najmniejszym stopniu. Fakt, ¿e woda mo¿e ugasiæ pragnienie nie prze-
szkadza temu, by jednoczenie by³a H2
O, kompleksem ruchów elektrono-
wych, wyrazem przyczynowoci i powi¹zania i ca³¹ reszt¹. Na jednym po-
ziomie lub w jednym obszarze woda jest rodkiem, przy pomocy którego
mo¿na zgasiæ ogieñ, ale na innym poziomie jest rodkiem, z którego mo¿-
na uzyskaæ paliwo (wodór), by roznieciæ ogieñ. A zatem sposoby widzenia
i oceniania tego samego obiektu mog¹ byæ zupe³nie przeciwstawne, zale¿-
nie od tego jaki przyjmiemy uk³ad odniesienia, albo z której strony na
niego patrzymy.
Fakt, ¿e ró¿ne obszary mog¹ wspó³istnieæ w tym samym obiekcie, w fi-
lozofii huayan zwany jest prawd¹ jednoczesnego powstawania (tongshi
chuchi), natomiast fakt, ¿e te ró¿ne obszary, choæ istniej¹ jednoczenie,
nie przeszkadzaj¹ ani nie szkodz¹ sobie, lecz przenikaj¹ siê w sposób
harmonijny, zwany jest prawd¹ jednoczesnej wolnoci od przeszkód (tong-
shi wuai).
Jednoczesne powstawanie i jednoczesna wolnoæ od przeszkód to dwa
wa¿ne terminy czêsto stosowane w literaturze huayan; póniej omówimy
je dok³adniej, ale tutaj przypominaj¹ nam one o istotnym problemie, mia-
nowicie ¿e immanentnie ludzki umys³ nie jest jednoczenie powstaj¹cy
i wolny od przeszkód. W chwili, gdy mylimy o wodzie jako o rodku
s³u¿¹cym do ugaszenia pragnienia, nie mo¿emy myleæ o niej jako o H2
O,
ruchach elektronicznych itd.; aby zrozumieæ kolejne obszary, musimy sku-
piaæ siê na ka¿dym z nich po kolei. Pokazuje to, ¿e ludzki sposób myle-
nia przebiega wed³ug zasady jeden na raz i zmiany obszarów, która
jest wyranie anty- lub nie-jednoczesnym powstawaniem. Oto przyk³ad:
Wyj¹tkowo zdolny, lecz znajduj¹cy siê w trudnym po³o¿eniu, dyrektor ma
na swoim biurku szeæ aparatów telefonicznych, z których ka¿dy ³¹czy go
z okrelonym dzia³em jego firmy. Zwykle mo¿e prowadziæ dwie rozmowy
telefoniczne jednoczenie, a czasami nawet trzy. Potrafi zmieniaæ obszary
tak szybko i sprawnie, ¿e niemal osi¹ga punkt jednoczesnego dzia³ania,
ale czasem, gdy szeæ telefonów dzwoni na raz, nawet on traci orientacjê.
W przeciwieñstwie do zasady zmiany obszaru i jeden-na-raz przyjêtej
przez ludzki umys³, wszechwiedz¹cy umys³ stanu buddy przyjmuje ca³-
kowicie odmienn¹ zasadê funkcjonowania. Umys³ widz¹cy wszystko nie
mo¿e dzia³aæ zgodnie z zasad¹ zmiany obszarów i jeden-na-raz; musi wi-
dzieæ rzeczy w wielu wzajemnie przenikaj¹cych siê obszarach, których jed-
noczesne powstawanie dokonuje siê na wielk¹ skalê!
Jeli na chwilê porzucimy swój powierzchowny i automatyczny sposób
dzia³ania i badawczo przyjrzymy siê swemu otoczeniu, jak¿e wielk¹ i prze-
ra¿aj¹c¹ tajemnicê odkryjemy! Spójrzcie tylko na dowoln¹ rzecz stoj¹c¹
przed waszymi oczami szklankê wody, stó³, o³ówek, wazon z kwiatami
albo smugê dymu unosz¹c¹ siê z kadzid³a w ka¿dym obiekcie, w tym
ma³ym pokoju, niezliczone rzeczy w nieskoñczonych obszarach istniej¹
teraz przed waszymi oczami, a jednak nie mo¿ecie ich zobaczyæ. Ale to
jest zaledwie obraz pokoju; o ile¿ wiêkszy bêdzie obraz ca³ego obszaru:
domu, osiedla, miasta, kraju, ziemi, uk³adu s³onecznego, kosmosu i ca³ego
dharmadhatu.
Jak olbrzymi¹ panoramê musi widzieæ wszechwiedz¹cy Umys³! Jednak
panoramy jednoczesnego totalnego powstawania nie mo¿na ujrzeæ bez urze-
czywistnienia jednoczesnej wolnoci od przeszkód. To pierwsze dotyczy
zewnêtrznego zjawiska lub objawienia totalnoci, a drugie implikuje wew-
nêtrzny zwi¹zek lub powi¹zanie miêdzy ró¿nymi obszarami widziane
z punktu widzenia totalnoci. Ontologicznie rzecz bior¹c, jednoczesna wol-
noæ od przeszkód jest wa¿niejsza, ni¿ jednoczesne powstawanie; tylko
urzeczywistnienie wolnoci od przeszkód umo¿liwia objawienie totalno-
ci. Z tej przyczyny wolnoæ od przeszkód jest sednem filozofii huayan.
Ale czym jest przeszkoda? Z punktu widzenia zdrowego rozs¹dku prze-
szkoda jest czym, co blokuje lub stoi w drodze jakiej sprawie lub jakie-
mu dzia³aniu. Jednak w ujêciu huayan przeszkoda (chin.: Ai) ma szersze
znaczenie; immanentnie zwi¹zana jest z murem granicznym, oddzielaj¹-
cym ró¿ne obszary. Aby to wyjaniæ, powróæmy do przyk³adu szklanki
z wod¹. Znajdujemy w niej wiele ró¿nych obszarów. Choæ te obszary ist-
niej¹ jednoczenie i przenikaj¹ siê wzajemnie w najbardziej harmonijny
sposób, miêdzy nimi stoj¹ okrelone mury graniczne. Te mury mog¹ byæ
namacalne lub nieuchwytne, konkretne lub abstrakcyjne, nie do
przejcia lub daj¹ce siê przejæ, nieustêpliwe lub uleg³e, ale ich funkcj¹
zawsze jest powstrzymywanie lub ograniczanie.
1 BU D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A FI L O Z O F I A BU D D Y Z M U HU AYA N
3 Grama C . C. Chang BU D D Y J S K A NA U K A O CA £ O C I IS T N I E N I A KRAKÓW 1999 FI L O Z O F I A BU D D Y Z M U HU AYA N Przek³ad HE N R YK SM A G A C Z
ISBN8390534770 Tytu³ orygina³u angielskiego: THE BUDDHIST TEACHING OF TOTALITY Copyright © The Pensylwania State University 1979 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo A, Kraków 1999 Redaktor serii: CEZARY WONIAK Opracowanie graficzne: TADEUSZ GUSTAW WIKTOR Opracowanie komputerowe: DANUTA WAL¥G Na ok³adce: RYOKAN J e s i e n n e l i c i e W Y D AW N I C T W O A ul. Rakowicka 21/3, 31-510 Kraków tel./fax 012/4217835 awyd@awyd.com.pl www.awyd.com.pl Druk i oprawa: ZAK£AD GRAFICZNY COLONEL s.c. ul. D¹browskiego 16, 30-532 Kraków B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A SP I S TR E C I 10 WS T Ê P 13 WP R O WA D Z E N I E CZ Ê Æ PI E R W S Z A OB S Z A R TO TA L N O C I 30 NI E S K O Ñ C Z O N O Æ OB S Z A R U BU D D Y 42 RO Z P R AWA O TO T A L N O C I 47 WO L N O Æ O D PR Z E S Z K Ó D S E D N O TO T A L N O C I 52 SA L A LU S T E R FA Z A N G A
B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 76 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 56 PR Z Y C Z Y N Y TO TA L N O C I 59 DZ I E S I Ê Æ ST O P N I O W I E C E N I A BO D H I S AT T W Y 78 NI E P O J Ê T E DH A R M Y BU D D Ó W 81 SA M A D H I , CU D I DH A R M A D H AT U CZ Ê Æ DR U G A FI L O Z O F I C Z N E PO D S TAW Y BU D D Y Z M U HU AYA N 86 WP R O WA D Z E N I E D O CZ Ê C I DR U G I E J DZ I A £ PI E RW S Z Y FI L O Z O F I A PU S T K I SI U N J ATA - SE R C E BU D D Y Z M U 87 IS T O TA SU T R Y SE R C A 91 PR O L O G 94 PR Z Y K £ A D PR AW D Z I W E J PU S T K I 96 UZ A S A D N I E N I E ST W I E R D Z E N I A FO R M A JE S T PU S T K ¥ 97 DO K T RY N A NI E -JA I SWA B H AWA -SI U N J ATA 103 MY L E N I E UWA R U N K O WA N E SWA B H AW¥ 114 DO K T RY N A PU S T K I AB S O L U T N E J 118 SI U N J ATA AB S O L U T N A A DO K T RY N A IS T N I E N I A 119 SI U N J ATA AB S O L U T N A I AB S O L U T N A TR A N S C E N D E N C J A 126 PU S T K A AB S O L U T N A W SU T R Z E SE R C A 129 DZ I E S I Ê Æ PO R Ó W N A Ñ PU S T K I 132 SI U N J ATA I LO G I K A 133 SY S T E M DW Ó C H PR AW D 139 DW I E PR AW D Y N A TR Z E C H PO Z I O M A C H 141 NI E PR Z E B Y WA J ¥ C A NAT U R A SI U N J AT Y 143 DA L S Z E RO Z WA ¯ A N I A O PR AW D Z I W E J PU S T C E 146 ZN A C Z E N I E SI U N J AT Y 148 DZ I A £ DR U G I FI L O Z O F I A TO TA L N O C I WZ A J E M N E PR Z E N I K A N I E I WZ A J E M N A ID E N T Y C Z N O Æ DW I E PO D S TAW O W E ZA S A D Y FI L O Z O F I I HU AYA N 153 ME TA F O R A SA M A D H I LU S T R A OC E A N U 157 PR Z E S Z K O D Y UK A Z A N I A I UK RY C I A 159 OK R ¥ G £Y PO G L ¥ D I OK R ¥ G £ A DO K T R Y N A 162 OK R ¥ G £Y PO G L ¥ D A LO G I K A 166 RO Z WA ¯ A N I A O WZ A J E M N E J ID E N T Y C Z N O C I 170 FI L O Z O F I A CZ T E R E C H DH A R M A D H AT U 174 DH A R M A D H AT U SHI (ZD A R Z E Ñ ) 177 DH A R M A D H AT U LI (ZA S A D Y ) 177 DH A R M A D H AT U WO L N O C I O D PR Z E S Z K Ó D MI Ê D Z Y LI I SH I (LI S H I WU A I ) 179
B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 98 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 272 BI O G R A F I E PAT R I A R C H Ó W 283 EP I L O G 284 PR Z Y P I S Y 295 GL O S A R I U S Z DH A R M A D H AT U WO L N O C I O D PR Z E S Z K Ó D MI Ê D Z Y SH I I SH I (SH I S H I WU A I ) 189 OB J A N I E N I E DZ I E S I Ê C I U TA J E M N I C 192 HA R M O N I J N E PO £ ¥ C Z E N I E SZ E C I U FO R M 205 DZ I A £ TR Z E C I DO K T R Y N A TY L K O -UM Y S £ U UM Y S £ A W I AT ZE W N Ê T R Z N Y 208 W I A D O M O Æ AL A J A I TO TA L N O Æ 211 CZ Ê Æ TR Z E C I A WY B Ó R PI S M HU AYA N I BI O G R A F I E PAT R I A R C H Ó W 224 WI E L K I E L U B O WA N I A SA M A N TA B H A D R Y 235 KO M E N TA R Z D O SU T R Y SE R C A 246 O ME D Y TA C J I DH A R M A D H AT U 264 O Z£ O T Y M LW I E
1110 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A W S T Ê P WS T Ê P Przez trzydzieci piêæ lat obcowania z buddyzmem nieustannie zada- wa³em sobie nastêpuj¹ce pytanie: Która sporód wszystkich buddyjskich szkó³ hinajany, mahajany i tantry przekazuje najwy¿sz¹ naukê buddy- zmu? Teraz odpowied jest dla mnie jasna: to chiñska szko³a huayan. Szko³a huayan lub huayan zong za³o¿ona zosta³a w okresie Tang (w przy- bli¿eniu siódmy i ósmy wiek) przez wybitnych mylicieli takich, jak: Du- shun (557-640) i Fazang (643-712). Chiñskie s³owo huayan znaczy ozdo- ba z kwiatów lub girlanda i jest nazw¹ obszernego tekstu mahajany: Sutry girlandy (Sutry gandawjuha lub awatamsaka). Nauka tej szko³y opar- ta jest zasadniczo na tym tekcie i czerpie z niego inspiracjê. O czym ten tekst mówi i do kogo kieruje swe przes³anie? Centraln¹ ide¹ Sutry huayan jest ukazanie nieskoñczonego obszaru Buddy. A wiêc swoje przes³anie kieruje ona do tych, którzy pojmuj¹ donios³oæ budz¹cej grozê Nieskoñczonoci stanu buddy objawionej w dowiadczeniu owie- cenia Buddy. Krótkie omówienie tego tematu zawarte jest w rozdziale pierw- szym. Nie znam ¿adnego buddyjskiego tekstu, który by wspanialej ni¿ huayan przekazywa³ najwy¿sz¹ duchow¹ inspiracjê i najg³êbsz¹ tajemnicê stanu buddy. Jestem przekonany, ¿e opiniê tê podziela wiêkszoæ chiñ- skich i japoñskich uczonych buddyjskich. Nic wiêc dziwnego, ¿e huayan uwa¿ana by³a za koronê wszystkich buddyjskich nauk i za wyraz najg³ê- bszego buddyjskiego wgl¹du i myli. Zainspirowani wszechogarniaj¹c¹ totalnoci¹ objawion¹ w tej sutrze, nowatorscy myliciele huayan, w szczególnoci mistrz Dushun, rozwinêli nowe w tamtym czasie podejcie do myli buddyjskiej. Nauczali, ¿e w³a- ciwy sposób mylenia polega na postrzeganiu rzeczy z wielostronnej lub ca³ociowej perspektywy. Nie ma niczego do odrzucenia, poniewa¿ w okr¹- g³ej Totalnoci stanu buddy nie ma miejsca dla sprzecznoci; tutaj wszel- ka niezgodnoæ staje siê harmoni¹. Ów ca³ociowy sposób mylenia po raz pierwszy zastosowany zosta³ w epokowej rozprawie Dushuna O medytacji dharmadhatu, która sta³a siê ród³em wszystkich póniejszych dzie³ huay- an. To przede wszystkim dziêki g³êbokiemu wgl¹dowi Dushuna ukazane- mu w tej rozprawie, okr¹g³e (wszechobejmuj¹ce) mylenie huayan (yuan zhao zhen) po raz pierwszy znalaz³o swój praktyczny wyraz. W dwa poko- lenia póniej Fazang w swoich g³êbokich pracach usystematyzowa³ tê dok- trynê i z tego wzglêdu powszechnie uwa¿any jest za za³o¿yciela szko³y huayan. Czytelnik zauwa¿y, ¿e huayan jest syntez¹ wszystkich g³ównych idei mahajany, filozofi¹ ca³ociowego organizmu. Trzy g³ówne koncepcje ma- hajany mianowicie filozofia: totalnoci, pustki i tylko-umys³u zosta³y stopione w jedno. Daleka od bycia sztucznym tworem doktryna huayan reprezentuje organiczn¹ ca³oæ wszystkich podstawowych elementów bud- dyzmu mahajany. Z perspektywy huayan buddyzm ukazuje siê w ca³kowi- cie nowym wietle. Nawet nudna doktryna tylko-umys³u nabiera barw i ¿ycia. wiadomoæ alaja jogaczary nie jest ju¿ têpym i obojêtnym maga- zynem, a despotyczna zbiorowa niewiadomoæ Junga przestaje byæ wiecz- nie niepojêtym archetypowym twórc¹ obrazów. W huayan uniwersalny umys³ porównywany jest do bezkresnego zwierciad³a oceanu, w którym nieskoñczone dramaty dziej¹ce siê we wszechwiecie odzwierciedlaj¹ siê spontanicznie i jednoczenie. Doktryna tylko-umys³u nie jest ju¿ jednokie- runkow¹ projekcj¹, ale staje siê kalejdoskopem wielowymiarowych, obu- stronnych projekcji i wzajemnych przenikañ. Nawet filozofia siunjaty (pust- ki) teraz okazuje siê byæ inna od tego, czym by³a dot¹d. Ca³kowita pustka prezentowana w literaturze huayan ukazuje wiele ukrytych aspektów siun- jaty, które nie wynikaj¹ wprost z tez madhjamiki. Dopiero w huayan dale-
12 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 13W P R O W A D Z E N I E kosiê¿ne implikacje doktryny siunjaty wy³o¿onej w literaturze prad¿niapa- ramity staj¹ siê ca³kowicie jasne. Wiêkszoæ intelektualnie zorientowanych mnichów zen zwraca siê do huayan, poniewa¿ czêsto mog¹ tutaj znaleæ duchowe przewodnictwo na swej, wprawiaj¹cej w zak³opotanie cie¿ce zen i odnaleæ sensowne rozwi¹zania dla niezrozumia³ych problemów zen. Jeli potrafimy odpowiednio zastosowaæ okr¹g³e mylenie huayan, wiele bezsensownych koanów zen nabiera znaczenia. Garma C. C. Chang University Park, Pensylwania wrzesieñ 1970 WP R O WA D Z E N I E Gdy cz³owiek bada wszechwiat i rozwa¿a dramat ¿ycia i rolê, jaka mu w nim przypad³a, zmuszony jest zapytaæ siebie: Co to za gra? Jaki jest jej sens i cel, i o co w tym wszystkim chodzi? Ró¿ne religie daj¹ ró¿ne odpowiedzi na te pytania, ale wród nich wy- ró¿niaj¹ siê dwie: wiatopogl¹d buddyjski i wiatopogl¹d tradycji judeochrze- cijañskiej. Pierwszy z nich niektórzy teolodzy nazywaj¹ ahistorycznym, a drugi historycznym. Uwzglêdniaj¹c ogromne ró¿nice miêdzy poszczegól- nymi interpretacjami, oczywiste jest, ¿e religie historyczne, ogólnie bior¹c, przedstawiaj¹ dramat lub historiê cz³owieka w sposób nastêpuj¹cy: 1. Historia ma pocz¹tek i koniec. 2. Jest teleologiczna; wszechwiat ma swe przeznaczenie i historia ludz- koci z okrelonego powodu nakierowana jest na pewien cel. 3. Historia ma znaczenie, choæby nawet by³o ono niezrozumia³e dla cz³owieka. Historia dramat ludzkoci nie jest przypadkowa; jej znacze- nie polega wy³¹cznie na wype³nianiu siê boskiej woli lub planu. Mimo to ostateczne szczegó³y tego wielkiego planu nie mog¹ byæ przez cz³owieka zrozumiane; zna je tylko Bóg-Stwórca. 4. Rozwój historii cz³owieka przypomina dramat, w którym nieustannie wzrasta napiêcie. Jest on bezporednio lub porednio tworzony, kierowa- ny i zarz¹dzany przez Boga. Jak ka¿dy dramat, ma pocz¹tek, punkt kulmi-
14 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 15W P R O W A D Z E N I E nacyjny i koniec, które odpowiadaj¹ teologicznym koncepcjom powstania, nadejcia mesjasza i s¹du ostatecznego. 5. Ten jedyny dramat ludzkoci rozgrywa siê wy³¹cznie na scenie zwa- nej Ziemi¹, która, ze wzglêdu na ten wyj¹tkowy spektakl, uwa¿ana jest za centrum wszechwiata. Te idee, przyjête niegdy przez wyznawców zachodnich religii, by³y stopniowo modyfikowane, a niektóre zosta³y nawet odrzucone przez wspó³- czesnych teologów. Jednak tego rodzaju przekonania w sposób decyduj¹- cy wp³ynê³y zarówno na historiê, jak i mentalnoæ Zachodu, pozostawiaj¹c na nich niezatarte lady i nadal utrzymywane s¹ przez ogromn¹ czêæ zwo- lenników zachodniej religijnoci. Krytycy tego wiatopogl¹du wini¹ go przede wszystkim za to, ¿e wzmac- nia egocentrycznoæ, ciasnotê umys³ow¹ i nietolerancjê. Poniewa¿, zgod- nie z nim, znaczenie historii zawiera siê wy³¹cznie w stosunku cz³owieka do Boga, pozostaje on orientacj¹ skupion¹ jedynie na cz³owieku i Ziemi, a wiêc jest pogl¹dem ograniczonym i ciasnym. W swej ksi¹¿ce A Historians Approach to Religion Arnold Toynbee przed- stawi³ wady egocentrycznoci: Egocentrycznoæ jest koniecznoci¹ ¿ycio- w¹, lecz ta koniecznoæ jest równie¿ grzechem. Egocentrycznoæ jest b³ê- dem intelektualnym, gdy¿ ¿adna ¿ywa istota nie jest w rzeczywistoci cen- trum wszechwiata; jest równie¿ b³êdem moralnym, gdy¿ ¿adna ¿ywa isto- ta nie ma prawa dzia³aæ tak, jakby by³a centrum wszechwiata. Nie ma prawa traktowaæ swych blinich stworzeñ, wszechwiata i Boga albo Rze- czywistoci jakby istnieli wy³¹cznie po to, by spe³niaæ ¿¹dania jednej ego- centrycznej ¿yj¹cej istoty.1 W przeciwieñstwie do tego przekonania tradycja buddyjska, szczegól- nie mahajana, zupe³nie inaczej przedstawia wszechwiat i dramat ludzko- ci. Pogl¹d buddyjski jest uniwersalny i obejmuje wszystkie formy ¿ycia; nie utrzymuje, ¿e znaczenie historii ludzkoci polega wy³¹cznie na jedno- razowym odegraniu dramatu napisanego przez Boga. Niektórzy uczeni, szczególnie Paul Tillich i Arnold Toynbee, pogl¹d buddyjski okrelaj¹ mia- nem religii ahistorycznej. S¹dzê jednak, ¿e jest to b³êdne. Koncepcja bud- dyjska nie jest ahistoryczna, lecz raczej transhistoryczna. Mo¿na to ukazaæ w sposób nastêpuj¹cy: 1. Historia ma pocz¹tek i koniec, ale we wzglêdnym, nie w absolut- nym sensie. 2. Historia ma wielkie znaczenie, poniewa¿ jest procesem niezbêdnym, aby wszystkie czuj¹ce istoty mog³y osi¹gn¹æ Doskona³oæ (stan buddy). 3. Historia ludzkoci nie ma wyj¹tkowego znaczenia; liczne historie innych czuj¹cych istot o równym znaczeniu tocz¹ siê w innych wszech- wiatach. 4. Istniej¹ niezliczone wszechwiaty; ziemia jest tylko malutkim punk- cikiem w bezkresnej przestrzeni dharmadhatu (nieskoñczonych wszech- wiatach), i w ¿adnym razie nie jest jedyn¹ scen¹, na której odgrywany jest wyj¹tkowy dramat powsta³y z woli autorytatywnego Boga. 5. Historia, ludzkoci lub inna, nie jest dramatem wymylonym i stworzonym przez Boga; zaistnia³a z powodu zbiorowej karmy czuj¹- cych istot. 6. Nie ma ¿adnego okrelonego wzorca ani modelu, wed³ug którego toczyæ siê musz¹ wszystkie historie. Model historii wyznacza natura zbio- rowej karmy ¿yj¹cych istot uczestnicz¹cych w tej szczególnej historii. Mo¿na bardziej rozwin¹æ te punkty. Historia ma pocz¹tek i koniec, ale we wzglêdnym, nie absolutnym sensie. Mo¿na powiedzieæ, ¿e historia okre- lonego zdarzenia ma pocz¹tek i koniec, ale natura pocz¹tku i koñca nie jest absolutna. Dobrym przyk³adem jest historia ludzkoci. Jej pocz¹tek szacuje siê na oko³o 600.000 lat temu. Ale 600.000 lat p.n.e. nie nast¹pi³ pocz¹tek historii w sensie absolutnym, bowiem wczeniej mia³y miejsce inne zdarzenia i historie. Podobnie kiedy w przysz³oci niew¹tpliwie na- st¹pi koniec historii ludzkoci, ale nie nale¿y tego koñca uwa¿aæ za abso- lutny lub ostateczny kres istnienia cz³owieka. Zgodnie z buddyjskim po- gl¹dem, wówczas mog¹ rozwin¹æ siê historie innych gatunków; mo¿e du- sze tych cz³onków ludzkiej rasy, którzy nie osi¹gnêli stanu buddy, udadz¹ siê wówczas na inne planety i rozpoczn¹ nowy rozdzia³ innej historii. W zjawiskowym wiecie bezustannie tocz¹ce siê ci¹gi zdarzeñ nieprze- rwanie splataj¹ siê ze sob¹ wzajemnie, tworz¹c rozleg³¹ bezbrze¿n¹ sieæ bez przerwy p³yn¹c¹ przed siebie. Ale cz³owiek obdarzony jedynie ograni-
16 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 17W P R O W A D Z E N I E czon¹ pojêtnoci¹ umys³u nie potrafi ogarn¹æ splatania siê nieskoñczonej iloci zdarzeñ. Przerywa ów bezustannie tocz¹cy siê ci¹g i wyznacza w nim jeden punkt jako pocz¹tek, a drugi jako koniec jakiego okrelone- go zdarzenia. Stopniowo i niewiadomie zaczyna zapominaæ, ¿e sama kon- cepcja pocz¹tku i koñca powsta³a jedynie ze wzglêdów praktycznych i ma sens tylko w odniesieniu do okrelonego zdarzenia. Cz³owiek tymczasem, wychodz¹c od owego okrelonego przypadku, tworzy koncepcjê absolut- nego pocz¹tku, pierwszej przyczyny, nieporuszonego sprawcy itd. Potem coraz bardziej rozwija te idee, tworz¹c z nich systemy teologiczne i filozo- ficzne, tym samym przypisuj¹c im zbyt wyolbrzymione, teologiczne zna- czenie. O ile nam wiadomo, nikt dotychczas nie dowiadczy³ absolutnego po- cz¹tku, przed którym nic nie istnia³o. Pierwsza przyczyna albo absolutny pocz¹tek nie opiera siê ani na logicznej, ani na empirycznej podstawie. Pocz¹tek zdarzenia Y jest (zawsze) jednoczenie koñcem zdarzenia X. Ko- niec zdarzenia B jest zawsze pocz¹tkiem zdarzenia C. Marsjanin patrz¹cy na nasz¹ planetê nie widzi ¿adnych oznak pocz¹tku czy koñca; widzi jedy- nie nieprzerwany, bezustanny ci¹g zdarzeñ. Dlatego twierdzenie, ¿e okre- lone zdarzenie ma pocz¹tek lub koniec ma sens, ale twierdzenie, ¿e ist- nieje absolutny pocz¹tek wszystkich zdarzeñ, nie ma sensu. Dla tych, którzy przyzwyczaili siê myleæ o absolutnym pocz¹tku i koñcu, buddyjski zwrot od czasu bez pocz¹tku2 musi stanowiæ dziwn¹ lub wrêcz zbijaj¹c¹ z tropu koncepcjê. Ale to w³anie dziêki tej koncepcji buddyzm wolny jest od wielu ja³owych problemów teologicznych. Znaczenie buddyjskiej koncepcji bez pocz¹tku jest nieocenione. To w³anie tutaj ró¿nica miêdzy buddyzmem i religiami historycznymi staje siê jasna. Dziêki tej koncepcji kluczowe teologiczne problemy stworze- nia i jego nastêpstw mog¹ zostaæ bez trudu rozwi¹zane. Równie¿ dziêki niej wiele teologicznych problemów dotycz¹cych Boga w buddyzmie po prostu nie istnieje. Skoro nie ma absolutnego pocz¹tku, nie ma Stwórcy ani stworzenia. Skoro nie ma wszechmocnego i wszechwiedz¹cego Boga Stwórcy, problemy z³a, woli Bo¿ej, zbawienia i eschatologii równie¿ albo nie istniej¹, albo istniej¹ w ca³kowicie odmiennym kontekcie. Niektórzy s¹dz¹, ¿e odrzucenie koncepcji stworzenia i jego pierwszej przyczyny au- tomatycznie oznacza odrzucenie lub unicestwienie samego fundamentu religii, ale niekoniecznie tak jest. Na przyk³ad fundament buddyzmu nie zale¿y od pierwszej przyczyny Boga-Stwórcy; zale¿y natomiast od wszech- obecnej natury buddy i jej funkcji. ¯ycie duchowe niekoniecznie zale¿y od Boga, stwórcy i sêdziego, który jest ponad nami i poza naszym zasiêgiem; swoje religijne aspiracje cz³owiek mo¿e ca³kowicie spe³niæ poprzez urze- czywistnienie natury buddy znajduj¹cej siê we wszystkich istotach. Pierwotny duch buddyzmu przejawi³ siê w zdecydowanym nacisku na osi¹gniêcie wyzwolenia i porzucenie wszelkiej spekulacji filozoficznej. Ja- skrawym wyrazem tego ducha by³o s³awne milczenie Buddy, kiedy posta- wiono mu szereg pytañ filozoficznych.3 Jednak zainteresowanie filozofi¹ porusza³o wszystkie umys³y. W kilka wieków po mierci Buddy Gautamy zaczê³o siê pojawiaæ wiele buddyjskich szkó³ filozoficznych, z których stop- niowo powsta³ buddyzm mahajany. Chocia¿ doktryny buddyzmu mahajany i hinajany bardzo siê ró¿ni¹, jednak w kwestii pocz¹tku i koñca s¹ zasadniczo zgodne. Ich pogl¹d na ten problem zosta³ pokrótce oddany w poni¿szych stwierdzeniach. 1. Samsara (wiat zjawiskowy) nie ma pocz¹tku, ale ma koniec. 2. Nirwana (stan wygaszenia) ma pocz¹tek, ale nie ma koñca. 3. Rzeczywistoæ Takoci (bhutatathata) nie ma ani pocz¹tku, ani koñca. Pierwsze stwierdzenie mówi, ¿e od czasu bez pocz¹tku samsara nie- ustannie toczy siê przez bezkresn¹ przestrzeñ nieskoñczonych wszechwia- tów. ¯adnego pojedynczego czy okrelonego odcinka czasu w najodleglej- szej przesz³oci nie mo¿na nazwaæ absolutnym punktem pocz¹tkowym wszechwiata; a wiêc wynika z tego, ¿e znana nam historia mo¿e nie mieæ pocz¹tku. Z drugiej strony, jednostka (lub grupa) mo¿e zakoñczyæ lub prze- kroczyæ historiê, jeli pragnie tego i czyni w tym celu wystarczaj¹cy wysi- ³ek. Koñcowy punkt samsary jest równie¿ pocz¹tkiem nirwany, stanu bud- dy, który nie podlega ani zniszczeniu, ani wyczerpaniu. Zatem nirwana ma pocz¹tek, ale nie ma koñca. Rzeczywistoæ Takoci (bhutatathata), prze-
18 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 19W P R O W A D Z E N I E kraczaj¹ca czystoæ i skalanie, obejmuje samsarê i nirwanê nie bêd¹c jed- nak, nawet w najmniejszym stopniu, przez nie splamiona. Ten stan pozba- wiony jest wszelkich, daj¹cych siê okreliæ atrybutów i wykracza poza s³o- wa i rozró¿nienia. Po prostu jest i trwa tak przez wiecznoæ, niezale¿nie od tego, czy pojawia siê dobro czy z³o, niewiedza czy owiecenie. Zasady tej doktryny w prosty sposób ukazuje Ilustracja nr 1. samsara + (z koñcem) (bez pocz¹tku) + nirwana (z pocz¹tkiem) (bez koñca) bhutatathata (bez pocz¹tku) (bez koñca) Ten wykres mówi o tym, ¿e czasy samsary i nirwany maj¹ negatywny i pozytywny aspekt, wskazuj¹cy albo na obecnoæ, albo na nieobecnoæ pocz¹tku lub koñca; natomiast czas bhutatathaty ukazany jest z negatyw- nym znakiem czasowym po obu koñcach, wskazuj¹c, ¿e nie ma ona po- cz¹tku ani koñca. Na powy¿szym wykresie samsara i nirwana s¹ przedsta- wione na dwóch liniach wy³¹cznie ze wzglêdu na czytelnoæ ilustracji; w rzeczywistoci jest tylko jedna ci¹g³a linia, jak to pokazuje Ilustracja nr 2. (bez pocz¹tku) (z koñcem) samsara + + nirwana (z pocz¹tkiem) (bez koñca) bhutatathata (bez pocz¹tku) (bez koñca) Dwa pozytywne znaki wiadcz¹ tutaj o jednoczesnym wyganiêciu sam- sary i powstaniu nirwany, wskazuj¹c na to, ¿e s¹ one tym samym i ¿e jest to tylko punkt po³¹czenia. Sugeruje to, ¿e kiedy samsara i nirwana po- strzegane s¹ jako jedna nieprzerwana ca³oæ, wówczas zbli¿aj¹ siê do Rze- czywistoci Takoci, która nie ma pocz¹tku ani koñca. Jest to punkt w któ- rym zjawiska ³¹cz¹ siê z noumenem i wzglêdne styka siê z absolutnym. Podstawowym zarzutem stawianym przez zachodnich mylicieli bud- dyjskiemu pogl¹dowi jest to, ¿e ten porz¹dek cyklicznej orientacji po- zbawia ¿ycie wszelkiego znaczenia. Dla nich samsara wydaje siê byæ jedy- nie monotonn¹, powtarzaj¹c¹ siê nud¹ pozbawion¹ wszelkiego znaczenia i celu. Profesor Toynbee mówi: Ta astronomiczna wizja historii radykalnie os³abia sk³onnoæ do egocentrycznoci, która wrodzona jest ka¿dej ¿yj¹cej istocie, ale czyni to za cenê pozbawienia historii a w istocie ca³ego wszech- wiata wszelkiego znaczenia. Historyk patrz¹cy z tak astronomicznego punktu widzenia nie mo¿e uwierzyæ, ¿e jego w³asna obecnoæ tu i teraz ma jakie szczególne znaczenie. Ale równie trudno jest mu uwierzyæ, ¿e obecnoæ tu i teraz jakiegokolwiek innego cz³owieka kiedykolwiek mia³a lub bêdzie mia³a jakie szczególne znaczenie (...)4 Ów krytyk, jak siê zdaje, zapomnia³, ¿e znaczenie i waga nie zale¿¹ wy³¹cznie od zewnêtrznych okolicznoci. Przeciwnie, zale¿¹ zdecydowa- nie od nastawienia do tych okolicznoci. Jeli utrzymujemy konstruktyw-
20 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 21W P R O W A D Z E N I E n¹ i altruistyczn¹ postawê w ¿yciu, nawet cykliczna i nieustanna samsara mo¿e nabraæ wielkiego znaczenia i donios³oci. Odnawiaj¹ce siê ¿ycie nie- koniecznie musi byæ powtarzaj¹cym siê stanem nudy, przeciwnie, mo¿e byæ wspania³¹ okazj¹ do altruistycznych dzia³añ i duchowego postêpu. W buddyzmie mahajany cel i sens ¿ycia rozumiane s¹ jako wyzwanie i okazja do uzyskania najwy¿szego dobra poprzez zbli¿anie siê do stanu buddy. A wiêc ¿ycie, mimo ¿e cyklicznie powraca, posiada wielkie zna- czenie. Co wiêcej, samsara w istocie nie jest cyklicznym, lecz wznosz¹cym siê, spiralnym ruchem; podstawowym przekonaniem buddyzmu mahajany jest bowiem to, ¿e wszystkie ¿yj¹ce istoty zd¹¿aj¹ stopniowo do stanu buddy. Zatem historia jest pe³na znaczenia i stanowi wspania³¹ okazjê do osi¹- gniêcia tego celu. Kiedy po raz pierwszy przeczyta³em twierdzenia o braku sensu w pog- l¹dzie ahistorycznym, ogarnê³o mnie autentyczne zdumienie. Dlaczego za- chodni myliciele nie dostrzegaj¹ tych oczywistych faktów? Potem uwia- domi³em sobie, ¿e nie by³a to ocena filozoficzna, ale psychologiczna. Za- stanówmy siê nad sytuacj¹ cz³owieka, który dowiedzia³ siê od lekarza, ¿e bêdzie ¿y³ jeszcze tylko mniej wiêcej jeden rok. Us³yszawszy to mo¿e on ca³kowicie zmieniæ sw¹ filozofiê i pogl¹d na ¿ycie. Mo¿e porzuciæ swój zawód, sprzedaæ sw¹ w³asnoæ i zacz¹æ podró¿owaæ po wiecie szukaj¹c ekscytacji i przygód. Mówi¹c inaczej próbuje prze¿yæ jak najwiêcej w jak najkrótszym czasie. Dla niego czas jest nie tylko cenny, lecz wrêcz na niego napiera; ka¿da sekunda ma najwy¿sze znaczenie. Zrozumia³e jest, ¿e zupe³nie inaczej ocenia i widzi swe skrócone ¿ycie ni¿ wiêkszoæ ludzi, którzy nigdy powa¿nie nie myl¹ o tym, ¿e mieræ nadchodzi. Jeli cz³o- wiek uwiadomi sobie, ¿e jego dni s¹ policzone, bêdzie naturalnie chcia³ wydobyæ ze swego ¿ycia jak najwiêcej znaczenia i nadaæ mu jak najwiêk- sz¹ wagê. W tym wietle, jak s¹dzê, s³usznie mo¿na powiedzieæ, ¿e chrzecijanie wykazuj¹ znacznie wiêcej energii i inicjatywy ni¿ buddyci. Psychologicz- nym bodcem do tego entuzjazmu jest prawdopodobnie wiara, ¿e ¿yj¹ tyl- ko jeden raz; tymczasem buddyci wierz¹, ¿e czeka ich wiele ¿ywotów. Dla wierz¹cego chrzecijanina o zbawieniu lub potêpieniu decyduje jedno ¿ycie; teraz musi postêpowaæ w³aciwie, gdy¿ nie bêdzie mia³ innej szan- sy. Kto, kto naprawdê wierzy w zasady chrzecijañstwa, czuje straszliwe brzemiê zobowi¹zañ, które musi wype³niæ w swoim jedynym ¿yciu. Z po- wodu tego religijnego przewiadczenia doznaje wielkich trudnoci i na- piêæ. Ale buddysta dowiadczaj¹c zniechêcenia i rozczarowania zawsze mo¿e siê pocieszaæ: Po co tak bardzo martwiæ siê tymi trudnociami i roz- czarowaniem? Zawsze mogê spróbowaæ jeszcze raz w kolejnym ¿yciu, któ- re na pewno nie bêdzie tak z³e i zniechêcaj¹ce jak to ¿ycie! £atwo mo¿na zauwa¿yæ, ¿e chocia¿ koncepcja samsary przyczynia siê do wiêkszej równowagi, liberalizmu i tolerancji, mo¿e równie¿ prowadziæ do biernoci, inercji, a nawet cynizmu. Aby przezwyciê¿yæ tê sk³onnoæ, buddyzm z naciskiem przypomina o trudnociach uzyskania ludzkiej for- my w nastêpnym ¿yciu, o obowi¹zku pomagania blinim i o d¹¿eniu do szybkiego duchowego rozwoju i tym samym szybkiego osi¹gniêcia stanu buddy. Podsumowuj¹c: zgodnie z buddyjskim pogl¹dem ¿ycie w historii ludzkoci nie jest pozbawione znaczenia. Przeciwnie, jest szersze i ma wiêkszy zasiêg; choæ dla ludzi wychowanych w tradycji judeochrzecijañ- skiej jest to czasem niejasne i trudno im to dostrzec i zrozumieæ. Zgodnie z buddyzmem mahajany historia ludzkoci nie jest czym wy- j¹tkowym. Obecnie w nieskoñczonych innych wszechwiatach toczy siê wiele równie wa¿nych historii innych ¿yj¹cych istot. Wiele sutr mówi o niezliczonych i nieskoñczenie ró¿norodnych wszechwiatach. Na przy- k³ad w Sutrze diamentowej 5 czytamy: Jak s¹dzisz Subhuti, gdyby by³o tak wiele rzek Ganges, jak wiele jest ziaren piasku w rzece Ganges i gdyby by³o tak wiele systemów wiatów, jak wiele jest ziaren piasku we wszystkich tych niezliczonych rzekach, czy uwa¿ano by, ¿e te systemy wiatów s¹ liczne? Naprawdê bardzo liczne, Czczony przez wiat! S³uchaj, Subhuti. W tych licznych systemach wiatów istniej¹ ka¿dego rodzaju czuj¹ce istoty, których umys³owoæ i pogl¹dy s¹ nieskoñczenie zró¿nicowane. Ta- thagata zna je wszystkie (...)
22 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 23W P R O W A D Z E N I E W Sutrze huayan 6 czytamy: O synowie Buddy! Gdyby cz³owiek star³ na proch miliony i miliardy wszech- wiatów buddów7 i sprowadzi³ je do py³ków kurzu, z których ka¿dy reprezento- wa³by jeden wszechwiat, a potem znowu star³by na proch te wszechwiaty i trzy- ma³by wszystkie otrzymane w ten sposób py³ki kurzu w lewej rêce i uda³ siê na wschód; i po przejciu tej samej niezliczonej iloci wszechwiatów, upuci³by je- den py³ek kurzu i nadal szed³ na wschód i za ka¿dym razem po przejciu tej samej iloci wszechwiatów, upuszcza³by jeden py³ek kurzu, a¿ do wyczerpania siê wszyst- kiego, co trzyma w rêce; gdyby potem ruszy³ na po³udnie, zachód i pó³noc, w czterech kierunkach oraz w górê i w dó³, upuszczaj¹c py³ek kurzu tak jak przed- tem. O, Pao Shou, jak s¹dzisz? Czy ca³a przestrzeñ w dziesiêciu kierunkach wszyst- kich tych wszechwiatów dotkniêta lub nie dotkniêta jego py³kami kurzu, czy¿ ta przestrzeñ krainy buddy nie jest ogromna, szeroka i niepojêta? Tak, rzeczywicie, ta kraina Buddy jest nieskoñczenie ogromna i szeroka, cu- downa i niepojêta. A jednak, jeli s¹ ludzie, którzy po us³yszeniu tej metafory mog¹ poj¹æ to i uwierzyæ w ni¹, to jest to jeszcze rzadsze i cudowniejsze! Budda rzek³ do Pao Shou: Tak, tak, jest w³anie tak, jak powiedzia³e. Przepowiadam teraz, ¿e jeli s¹ dobrzy mê¿czyni lub dobre kobiety, którzy potrafi¹ uwierzyæ w tê metaforê, to osi¹gn¹ najwy¿sze owiecenie i niezrównan¹ m¹droæ stanu tathagaty. W innym rozdziale tej Sutry 8 czytamy: Wówczas Bodhisattwa Samantabhadra zwróci³ siê do zgromadzenia9 : Dziêki b³ogos³awieñstwu magicznej mocy Tathagaty Widzê ka¿de miejsce w dziesiêciu kierunkach We wszystkich wiatach i wszechwiatach Przenikaj¹cych ogromny obszar przestrzeni (...) Niektóre wiaty [stworzone s¹] z czystego wiat³a I wisz¹ pewnie w przestrzeni (...) Niektóre ukszta³towane s¹ jak kwiaty Lub jak lampy zdobione klejnotami, Inne rozleg³e s¹ jak ocean, Wiruj¹c niczym obracaj¹ce siê ko³o (...) Jedne s¹ w¹skie, inne ma³e, Gdy¿ maj¹ niezliczone formy I obracaj¹ siê ró¿nie (...) Niektóre wiaty s¹ jak jarz¹ce siê ko³o, Wulkan (...) lew albo muszla morska (...) Nieskoñczenie ró¿norodne s¹ ich formy i kszta³ty (...) [W ogromnym obszarze dharmadhatu] Jedne wiaty s¹ okr¹g³e, a inne kwadratowe, Jedne krainy s¹ czyste, a inne splamione, W niektórych panuje radoæ, a w innych rozpacz (...) Wszystkie powsta³y z karmy Ró¿norodnej jak oceany (...) Niektóre systemy wiatów istniej¹ tylko przez jedn¹ kalpê, podczas gdy inne Przez setki, tysi¹ce lub nieskoñczon¹ iloæ eonów. W jednych systemach wiatów s¹ buddowie, A w innych siê nie pojawiaj¹. W niektórych jest tylko jeden budda, A w innych jest ich wielu. Nie mo¿na zg³êbiæ niezliczonych wiatów Wype³niaj¹cych nieskoñczone wszechwiaty. Liczne wród nich s¹ nowe lub chyl¹ siê ku upadkowi, Podczas gdy inne wkrótce przestan¹ istnieæ. Jak licie w lesie, Jedne rozkwitaj¹, inne wiêdn¹ (...) Jak ró¿ne nasiona rodz¹ ró¿ne owoce Lub magowie zaklêciami tworz¹ iluzje, Tak czuj¹ce istoty, moc¹ [zbiorowej] karmy, Tworz¹ systemy wiatów, których umys³ nie ogarnie (...) Jak malarz tworzy wiele obrazów, Umys³ czuj¹cych istot równie¿ mo¿e tworzyæ Nieskoñczenie zró¿nicowane systemy wiatów. Z powodu z³ej karmy, namiêtnoci i pragnieñ, Ziemia wielu systemów wiatów pe³na jest g³azów i cierni,
24 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 25W P R O W A D Z E N I E Niebezpieczna i ponura. Jednak dziêki dobrej karmie Wiele wiatów upiêkszaj¹ klejnoty i s¹ tam miejsca wspania³e, gdzie [Wszyscy] do woli kosztuj¹ owoców przyjemnoci. W bezgranicznych jak ocean systemach wiatów wszyscy buddowie Z najwy¿sz¹ zrêcznoci¹ udzielaj¹ miriad nauk, By zaspokoiæ potrzeby i sk³onnoci wszystkich ludzi. Nieodgadnione jest cia³o dharmy buddy Bez formy czy obrazu Ale, by pomóc cz³owiekowi, Manifestuje siê w niezliczonych formach (...) Dla po¿ytku czuj¹cych istot Mo¿e inkarnowaæ siê jako istota ¿yj¹ca krótko lub d³ugo, Albo jako kto ¿yj¹cy przez niezliczone eony. By zaspokoiæ temperament i potrzeby cz³owieka, Udziela niezliczonych nauk o wielu pojazdach, Albo naucza tylko jednego pojazdu o wielu odmianach. Gdy nielicznych zdolnych ludzi prowadzi na cie¿ce, Mo¿e wydawaæ siê, jakby bez wysi³ku Osi¹ga³ stan buddy. Przy pomocy tych nieopisanych zrêcznych rodków Buddowie przynosz¹ po¿ytek wszystkim czuj¹cym istotom! Powy¿sze cytaty mog¹ uzmys³owiæ nam, ¿e buddyjskie widzenie hi- storii jest niezwykle elastyczne i obejmuje wszystko, co istnieje. Ponie- wa¿ ten pogl¹d nie jest zerodkowany ani na bogu, ani na cz³owieku, ani na ziemi, ale raczej nakierowany jest na podstawê nieskoñczonej ró- ¿norodnoci wszechwiatów i czuj¹cych istot, nie ustala ani nie mo¿e ustalaæ okrelonego wzorca, zgodnie z którym historia musi pod¹¿aæ. Dlatego buddyjskie widzenie historii jest ca³kowicie p³ynne i otwarte na wszelkie mo¿liwoci. Jeli jest jaka cecha buddyjskiej nauki, która odró¿nia j¹ od wielu in- nych religii, to jest ni¹ jej uniwersalnoæ. Jest tak, poczynaj¹c od podsta- wowej doktryny karmy, a¿ po doktryny: siunjaty, bodhiczitty i dharmadha- tu z Sutry huayan. Jeli porównamy naukê buddyjsk¹ z religiami Zachodu, zobaczymy, ¿e sk³ania siê ona ku postawie pluralistycznej, podczas gdy te drugie pragn¹ byæ czym wy³¹cznym i jedynym. Na tê ró¿nicê sk³ada siê wiele przyczyn, ale s¹dzê, ¿e g³ówn¹ z nich jest to, ¿e w tradycji judeo- chrzecijañskiej Bóg i wszystko, co do Niego nale¿y, maj¹ pozycjê szcze- góln¹, a tymczasem w buddyzmie ten czynnik jest ca³kowicie nieobecny. Nauka tradycji judeochrzecijañskiej, niezale¿nie od jej zawi³oci i ró¿no- rodnoci, skupiona jest na Bogu i Jego stosunku do cz³owieka. To z powo- du Boga i jego ca³ociowego planu ¿ycie ma znaczenie, a historia ma cel. A zatem wiadomoæ i wola, tzn. wszechwiedz¹cy i wiadomy celu Umys³ Boga znajduje siê ca³kowicie poza histori¹ i ca³¹ natur¹. W przeciwieñ- stwie do tego przewiadczenia buddyjski pogl¹d, jak wczeniej widzieli- my, utrzymuje, ¿e wszystko zale¿y od zbiorowej karmy czuj¹cych istot. Karma tworzy, utrzymuje i niszczy historiê i wszechwiat. Karma jest na- turaln¹ si³¹, zasadniczo niewiadom¹ i nie dzia³aj¹c¹ wed³ug jakiego pla- nu. A wiêc wed³ug buddyzmu, przebieg i natura jakiej historii nie zale¿¹ od woli czy planu Boga, ale od natury zbiorowej karmy czuj¹cych istot uczestnicz¹cych w tej historii. W naszym wiecie nie brakuje dowodów dzia³ania karmy zbiorowej. Na przyk³ad nie mo¿na uznaæ, by historia i los Indian amerykañskich, Az- teków i Majów, i w pewnym stopniu Murzynów i ¯ydów oraz wszystkich innych, którzy cierpieli od ludzkiego okrucieñstwa, zosta³y zaplanowane lub spowodowane choæby porednio przez Boga. Ich losu nie da siê wyja- niæ w wietle przypisywanych Mu sprawiedliwoci i ³aski. Nawet jeli wspania³omylnie wemiemy pod uwagê smutne przekonanie, ¿e ostatecz- nie wszystko zostanie naprawione, ¿e w koñcu wraz z nadejciem króle- stwa Bo¿ego nast¹pi szczêliwy koniec, takie zjawiska jak Owiêcim, Sta- lin i Mao Zedong oraz inne uczynione rêk¹ ludzk¹ lub naturalne nieszczê- cia w historii ludzkoci z pewnoci¹ u ka¿dego rozs¹dnego cz³owieka musz¹ wywo³ywaæ w¹tpliwoci, czy ów domniemany akt stworzenia mo¿- na uznaæ za dobroczynny i m¹dry. Wyt³umaczeniem dla ogromnego cier- pienia jakie cz³owiek przeszed³ w swej historii ma rzekomo byæ grzech pierworodny lub niezg³êbiony charakter ostatecznej woli Boga, ale wew- nêtrznemu g³osowi powstaj¹cemu z g³êbi ludzkiej godnoci i zdrowego
26 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A 27W P R O W A D Z E N I E rozs¹dku trudno jest powtarzaæ tak k³opotliwe wyjanienia. Czasem nawet najpobo¿niejszy cz³owiek w godzinie zadumy musi zastanowiæ siê nad tym, jaki sens ma to ca³e ¿ycie. Wydaje siê jednak, ¿e w buddyjskiej tradycji przy pomocy doktryny karmy mo¿na stosunkowo ³atwiej wyjaniæ prob- lem z³a lub moralnej sprawiedliwoci. Oczywicie nie oznacza to, ¿e nie wystêpuj¹ tu ¿adne trudnoci. Doktryna karmy po³¹czona z nieobecnoci¹ Boga mog³aby stanowiæ wyjanienie, dlaczego w tradycji buddyjskiej prob- lem z³a nigdy nie sta³ siê tak drêcz¹cy jak w tradycji judeochrzecijañskiej. Bez w¹tpienia najtrudniejsz¹ doktryn¹ buddyjsk¹ jest doktryna karmy, której zawi³oæ i nieuchwytnoæ czêsto wprawia cz³owieka w zak³opotanie granicz¹ce z rozdra¿nieniem. Aby wyjaniæ j¹ w sposób nale¿yty, trzeba by napisaæ oddzieln¹ ksi¹¿kê. Jednak kilka s³ów o karmie mo¿e byæ pomoc- nym wstêpem do naszych kolejnych dociekañ, które dotyczyæ bêd¹ nauki huayan o totalnoci. Dos³ownie karma oznacza dzia³anie, ale zawiera w sobie równie¿ pojê- cie si³y. Poniewa¿ dzia³anie zawsze tworzy pewn¹ si³ê, która z kolei powo- duje kolejne dzia³ania, karma zasadniczo jest doktryn¹ skomplikowanych wzajemnych oddzia³ywañ miêdzy si³ami i dzia³aniami, które popychaj¹ ob- racaj¹ce siê ko³o samsary. Ukazany w skali kosmologicznej ten zespó³ si³y dzia³ania jest ogromn¹ potêg¹, która porusza wszechwiat i ¿ycie; w sensie etycznym jest niezawodnym, bezosobowym prawem, które wy- pe³nia porz¹dek moralny, wymierzaj¹c naturalne nagrody i kary. Metafi- zycznie, karma jest twórcz¹ energi¹ powstaj¹c¹ ze wspólnych dzia³añ pew- nych grup; podtrzymuje porz¹dek i funkcjonowanie okrelonego wszech- wiata, w którym te grupy rezyduj¹. Ostatecznie karma jest tajemnic¹, cu- dem, który wymyka siê ludzkiemu rozumieniu. Wed³ug buddyzmu wszyst- kie wielkie cuda wiata, takie jak: tajemnice biologii i astronomii, nie s¹ dzie³em wprawnej rêki Boga, lecz mocy karmy. Karma w tradycji buddyjskiej jest niemal równoznaczna z tym, co ogól- nie okrela siê mianem woli Boga. Ró¿nica polega na tym, ¿e ostateczna niewiadoma tajemnicy ¿ycia w buddyzmie postrzegana jest z naturalistycz- nego punktu widzenia; tymczasem tradycja judeochrzecijañska przyjmuje teistyczny punkt widzenia. Tajemnica karmy jest równie niezbadana, jak tajemnica woli Boga. Gdy rozwa¿amy jaki g³êbszy problem, wielka igno- rancja i ograniczenia ludzkiego umys³u ujawniaj¹ siê bardzo wyrazicie. Musimy pogodziæ siê z ostateczn¹ niewiadom¹ i powiêciæ siê tej orientacji i wierze, któr¹ uznamy za najrozs¹dniejsz¹ i najbardziej inspiruj¹c¹. Ten krótki przegl¹d podstawowych pogl¹dów na temat kosmicznego dramatu, tak jak on ujmowany jest w religii transhistorycznej, pozwala nam przejæ teraz do kolejnych rozwa¿añ dotycz¹cych sfery totalnoci w buddyzmie huayan.
28 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A O B S Z A R T O T A L N O C I C Z Ê Æ P I E R W S Z A
31O B S Z A R T O T A L N O C I30 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A NI E S K O Ñ C Z O N O Æ OB S Z A R U BU D D Y Co widzi i s³yszy budda1 ? Jak dzia³a i myli? Co wie i czego dowiadcza? Mówi¹c krótko, jak to jest byæ budd¹? Wszyscy buddyci przez wieki zada- wali te pytania, tak samo jak ¯ydzi, chrzecijanie, muzu³manie i Hindusi pytali zawsze o swych bogów i proroków. Jeli w ogóle mo¿na odpowie- dzieæ na te pytania, musz¹ byæ to odpowiedzi bardzo trudne. Postawienie pytania ujawnia stan umys³u, a odpowiadaj¹c na pytanie próbujemy po- dzieliæ siê z innymi w³asnym dowiadczeniem. Odpowied nie mo¿e mieæ sensu, jeli udzielana jest tym, którzy nie znaj¹ zawartego w niej dowiad- czenia. Pozwólcie, ¿e zilustrujê to przyk³adem. W pal¹cym s³oñcu karawana powoli posuwa³a siê po tybetañskiej pustyni. Wród podró¿nych by³ Amerykanin, który drêczony ogromnym upa³em i pragnieniem, wykrzykn¹³: Có¿ bym da³ teraz za szklankê sody z lodem! Id¹cy nieopodal Tybetañczyk us³ysza³ tê uwagê i zapyta³: Co to jest ta soda z lodem, której tak bardzo pragniesz? Soda z lodem jest wymienitym, ch³odnym napojem! Czy smakuje jak nasza herbata z mas³em, kiedy jest zimna? Nie, nie tak. Czy smakuje jak zimne mleko? Nie, niezupe³nie soda z lodem smakuje ca³kiem inaczej, ni¿ zwyk³e, zimne mleko; ona mo¿e smakowaæ bardzo ró¿nie. A do tego musuje. A wiêc, jeli musuje to, czy ma taki sam smak jak nasze piwo jêczmienne? Nie, oczywicie, ¿e nie! Z czego jest zrobiona? Zrobiona jest z mleka, mietany, jajek, cukru, przypraw, lodu i wody sodowej... Zak³opotany Tybetañczyk nadal nie móg³ zrozumieæ, jak taka groteskowa mie- szanka mo¿e byæ smacznym napojem. A wiêc porozumiewanie siê staje siê niezwykle trudne, jeli nie jest oparte na podstawie wspólnego dowiadczenia. wiat Einsteina jest ca³- kiem inny od wiata przeciêtnego cz³owieka. Jeli odleg³oci dziel¹ce wiaty poszczególnych ludzi s¹ zbyt wielkie, nie mo¿na ich w ¿aden sposób ze sob¹ po³¹czyæ. Gdy Budda próbowa³ opisaæ s³uchaczom swoje dowiad- czenie, przewidzia³ tê trudnoæ. Jak to wynika z sutr2 , w wielu dialogach Jego stwierdzeniom czêsto towarzyszy nuta rezygnacji, wskazuj¹ca na fakt, ¿e stanu buddy nie mo¿na opisaæ s³owami ani poj¹æ myl¹. Podstawowa trudnoæ kryje siê w tym, ¿e nie uczestniczymy w takim samym dowiad- czeniu, co Budda. Aby ukazaæ niemo¿liwy do ukazania i opisaæ niemo¿liwy do opisania obszar stanu buddy, Sutra huayan3 , jeden z najwiêkszych tekstów buddy- zmu mahajany, przedstawia budz¹c¹ grozê wizjê stanu buddy przeznaczo- n¹ dla tych, którzy, mimo nieuniknionych trudnoci, gor¹co pragn¹ do- znaæ przeb³ysku tej wielkiej tajemnicy. Tajemnicê stanu buddy mo¿na chyba podsumowaæ dwoma okrelenia- mi: totalnoæ i wolnoæ od przeszkód. Pierwsze z nich wskazuje na obejmu- j¹cy wszystko i wiadomy wszystkiego aspekt stanu buddy; drugie, na ca³- kowit¹ wolnoæ od wszelkich przywi¹zañ i ograniczeñ. Z ontologicznego punktu widzenia, dziêki totalnoci osi¹gn¹æ mo¿na wolnoæ od przeszkód, ale z punktu widzenia przyczynowoci, poprzez urzeczywistnienie wolno- ci od przeszkód ca³kowite unicestwienie wszelkich mentalnych i du- chowych zahamowañ i blokad osi¹ga siê obszar totalnoci i wolnoci od przeszkód. Na kolejnych stronach zbadamy filozoficzne, empiryczne i instrumentalne implikacje totalnoci i nieobecnoci przeszkód; najpierw jednak, aby uzyskaæ wszechstronne zrozumienie dharmadhatu4 nieskoñ- czonoci i totalnoci stanu buddy przeczytajmy kilka fragmentów z Sutry huayan:
33O B S Z A R T O T A L N O C I32 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A (...) Budda odpowiedzia³ Bodhisattwie Czittarad¿y5 : Aby daæ wiatu mo¿liwoæ zrozumienia, jakie wielkoci obejmuje dowiad- czenie Buddy, zapyta³e mnie teraz, mój dobry synu, [o niepojêt¹, niewyobra¿aln¹, niewys³owion¹ nieskoñczonoæ]. S³uchaj uwa¿nie, wyjaniê ci to teraz. Dziesiêæ milionów to koti; jedno koti koti to ajuta; jedna ajuta ajuta to nijuta; jedna nijuta nijuta to binbara [liczba po której nastêpuje siedemdziesi¹t piêæ zer]; a jedna binbara to (...) [w ten sposób wzrasta to w postêpie geometrycznym jesz- cze sto dwadziecia cztery razy. Pojawiaj¹ca siê wówczas wielkoæ zwana jest] jednym Nieopisanym-Nieopisanym Obrotem (...)6 Wówczas Budda kontynuowa³ nastêpuj¹cymi wierszami7 : Nieopisany Nieopisany Obrót Przenika to, co nie mo¿e byæ opisane (...) Aby zliczyæ wszystkie wszechwiaty Buddy Trzeba by ca³ej wiecznoci. W ka¿dym py³ku kurzu tych wiatów S¹ niezliczone wiaty i buddowie (...) Z czubka ka¿dego w³osa cia³a Buddy Ukazuj¹ siê nieopisane czyste krainy (...) Nieopisane s¹ ich cuda i imiona, Nieopisane s¹ ich splendory i piêkno, Nieopisane s¹ ró¿ne Dharmy, które g³osz¹ teraz, Nieopisane s¹ sposoby, jakimi rozwijaj¹ czuj¹ce istoty (...) Ich nie napotykaj¹ce przeszkód umys³y s¹ nieopisane, Ich przekszta³cenia s¹ nieopisane, Sposoby, w jakie postrzegaj¹, oczyszczaj¹ i kszta³c¹ Czuj¹ce istoty, s¹ nieopisane (...) G³oszone przez nich nauki s¹ nieopisane. Ka¿da z tych Nauk zawiera Nieskoñczone, nieopisane warianty; Ka¿da z nich rozwija czuj¹ce istoty w nieopisane sposoby. Nieopisane s¹ ich sformu³owania, cuda, objawienia i kalpy (...) Wybitny matematyk nie móg³by ich zliczyæ, Ale bodhisattwa mo¿e jasno objaniæ je wszystkie (...) Te nieopisane, nieskoñczone krainy Gromadz¹ siê w koniuszku w³osa [Buddy], Ani nie t³ocz¹ siê, ani nie s¹ ciniête, Ani te¿ ów w³os nie powiêksza siê nawet odrobinê (...) W tym w³osku pozostaj¹ takie jak zwykle Nie zmieniaj¹c formy ani miejsca (...) O, niewys³owione s¹ sposoby, w jakie one wnikaj¹ w ten w³os (...) Niewys³owiony jest ogrom tego Obszaru (...) Niewys³owiona jest czystoæ cia³a Buddy, Niewys³owiona jest czystoæ wiedzy Buddy. Niewys³owione jest dowiadczenie usuniêcia wszystkich w¹tpliwoci. Niewys³owione jest uczucie urzeczywistnienia Prawdy. Niewys³owione jest g³êbokie samadhi. Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ wszystko! Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ predyspozycje wszystkich czuj¹cych istot, Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ ich karmy i sk³onnoci, Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ ich umys³y, Niewys³owion¹ rzecz¹ jest znaæ ich jêzyki. Niewys³owione jest wielkie wspó³czucie bodhisattwów, Którzy, w niewys³owione sposoby pomagaj¹ wszystkim ¿yj¹cym istotom. Niewys³owione s¹ ich niezliczone dzia³ania, Niewys³owione ich wielkie lubowania, Niewys³owione ich zdolnoci, moce i rodki (...) Niepojête s¹ myli, lubowania i zrozumienie bodhisattwów! Niezg³êbione jest ich zrozumienie wszystkich czasów i wszystkich Dharm. Ich d³ugotrwa³a praktyka duchowa jest niepojêta, Tak samo jak ich nag³e owiecenie w jednej chwili. Niepojêta jest wolnoæ wszystkich buddów, Ich cuda, objawienia i wspó³czucie dla wszystkich ludzi! Mo¿na wyjaniæ nawet nieskoñczone eony, Ale niemo¿liwe jest wychwalenie nieskoñczonych zas³ug Bodhisattwów (...)
35O B S Z A R T O T A L N O C I34 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A Wówczas Bodhisattwa Czittarad¿a zwróci³ siê do zgromadzenia tymi s³owami 8 : S³uchajcie, synowie Buddy, jedna kalpa (czyli eon) w wiecie Saha (Krainie Buddy Siakjamuniego), to jeden dzieñ i jedna noc w Krainie Szczêcia Buddy Amity; jedna kalpa w Krainie Buddy Amity, to jeden dzieñ i jedna noc w Krainie Buddy Diamentowa Moc, a jedna kalpa w Krainie Buddy Diamentowa Moc, to jeden dzieñ i jedna noc w (...) i w ten sposób posuwaj¹c siê dalej, przechodzimy przez milio- ny niezliczonych wiatów, a¿ docieramy do ostatniego wiata [w tym wyliczeniu]. Jedna kalpa w tym wiecie, to ponownie jeden dzieñ i jedna noc w Krainie Buddy Doskona³y Lotos; przy czym Bodhisattwa Samantabhadra i wszyscy wielcy bodhi- sattwowie zgromadzeni tutaj, s¹ równie¿ obecni tam, wype³niaj¹c ca³e niebo (...) (...) Kiedy bodhisattwa osi¹ga dziesiêæ m¹droci, mo¿e dokonaæ dziesiêæ uni- wersalnych wejæ. Czym one s¹? Oto one: Wprowadziæ wszystkie wszechwiaty w jeden w³os, a jeden w³os we wszystkie wszechwiaty; wprowadziæ cia³a wszyst- kich czuj¹cych istot w jedno cia³o, a jedno cia³o w cia³a wszystkich czuj¹cych istot; wprowadziæ niezliczone kalpy w jeden moment, a jeden moment w niezliczone kalpy; wprowadziæ wszystkie Dharmy buddów w jedn¹ Dharmê, a jedn¹ Dharmê we wszystkie Dharmy buddów; wprowadziæ niepojêt¹ iloæ miejsc w jedno miej- sce, a jedno miejsce w niepojêt¹ iloæ miejsc; wprowadziæ niepojêt¹ iloæ organów w jeden organ, a jeden organ w niepojêt¹ iloæ organów; wprowadziæ wszystkie organy w jeden nie-organ, a jeden nie-organ we wszystkie organy... ze wszystkich myli uczyniæ jedn¹ myl, a z jednej myli wszystkie myli; ze wszystkich g³osów i jêzyków uczyniæ jeden g³os i jêzyk, a z jednego g³osu i jêzyka wszystkie g³osy i jêzyki; z trzech czasów9 uczyniæ jeden czas, a z jednego czasu trzy czasy (...) (...) Synowie Buddy, czym jest to najwy¿sze samadhi, które bodhisattwa osi¹- ga? Gdy bodhisattwa wchodzi w to samadhi uzyskuje dziesiêæ nie-przywi¹zañ (...) nie-przywi¹zanie do wszystkich ziemi, kierunków, eonów, grup, dharm, lubo- wañ, samadhi, buddów i stopni (...)10 (...) Synowie Buddy, jak bodhisattwa wchodzi w to samadhi i jak z niego wychodzi? Bodhisattwa wchodzi w samadhi w swym wewnêtrznym ciele, a wychodzi z niego w ciele zewnêtrznym; (...) wchodzi w samadhi w ludzkim ciele, a wychodzi z niego w ciele smoka; (...) wchodzi w samadhi w ciele dewy, a wychodzi z niego w ciele Brahmy; (...) wchodzi w jednym ciele, a wychodzi w tysi¹cu, w milionie, w miliardzie cia³; (...) wchodzi w tysi¹cu, milionie, miliar- dzie (...) cia³, a wychodzi w jednym ciele; (...) wchodzi w splamionym ciele czuj¹- cej istoty, a wychodzi w tysi¹cu, milionie oczyszczonych cia³; wchodzi w tysi¹cu, milionie (...) oczyszczonych cia³, a wychodzi w jednym splamionym ciele; (...) wchodzi w oczach, a wychodzi w uszach, w nosach, w jêzykach (...) w umys³ach; (...) wchodzi w atomie, a wychodzi w nieskoñczonych wszechwiatach; wchodzi we w³asnym ciele, a wychodzi w ciele buddy; wchodzi w jednym momencie, a wy- chodzi w miliardach eonów; wchodzi w miliardach eonów, a wychodzi w jednym momencie; (...) wchodzi w teraniejszoci, a wychodzi w przesz³oci (...) wchodzi w przysz³oci, a wychodzi w teraniejszoci; wchodzi w przesz³oci, a wychodzi w przysz³oci (...) Bodhisattwa, przebywaj¹cy w tym samadhi, mo¿e postrzegaæ nieskoñczone, niezmierzone, niepojête, niezliczone, niewys³owione i niewys³o- wienie niewys³owione (...) iloci samadhi; ka¿de z nich niesie ze sob¹ nieskoñcze- nie ogromn¹ ró¿norodnoæ dowiadczeñ ich wejcie i powstawanie, pozosta³oci i formy, objawienia i dzia³ania, naturê i rozwój, oczyszczenia i uzdrowienia (...) widzi je wszystkie jasno i wyranie (...) Bodhisattwa, przebywaj¹cy w tym najwy¿- szym samadhi11 , widzi niezliczone krainy, postrzega niezliczonych buddów, wy- zwala niezliczone czuj¹ce istoty, urzeczywistnia niezliczone Dharmy, wype³nia nie- zliczone dzia³ania, osi¹ga niezliczone rodzaje zrozumienia, wchodzi w niezliczone dhjany, ukazuje niezliczone cuda, uzyskuje niezliczone rodzaje m¹droci, przeby- wa w niezliczonych chwilach i czasach (...) Powy¿sze cytaty s¹ oczywicie zbyt krótkie, zbyt fragmentaryczne i nie- systematyczne, by opisaæ totalnoæ stanu buddy, tak jak ukazana zosta³a w Sutrze huayan obszernym tekcie sk³adaj¹cym siê z ponad pó³ milio- na s³ów. Niemniej jednak, dziêki tym cytatom zapewnilimy sobie niewiel- ki punkt oparcia, z którego mo¿emy analizowaæ i studiowaæ obszar total- noci i stan buddy. W swojej odpowiedzi dla Bodhisattwy Czittarad¿y Budda mówi o ogromie obszaru, który, gdyby wyraziæ go w kategoriach liczbowych, przekroczy³by najodleglejsz¹ granicê empirycznego wiata. Przytoczony powy¿ej fragment pozostawia wra¿enie, ¿e autor mówi jêzykiem wspó³- czesnej astronomii. Nazwa nadana ostatniej liczbie, Nieopisany-Nieopisa- ny Obrót, jest niezwykle interesuj¹ca i znacz¹ca. Oczywicie nie jest to arbitralna nazwa nadana, by oznaczyæ okrelon¹ i niezmienn¹ liczbê, ale termin opisowy maj¹cy wyraziæ wgl¹d dowiadczony przez wielki umys³. Co Nieopisany-Nieopisany Obrót oznacza? Dlaczego w ogóle tak emocjo-
37O B S Z A R T O T A L N O C I36 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A nalne okrelenie jak nieopisany mia³oby byæ tutaj u¿yte dla okrelenia liczby lub iloci? Nadzwyczaj wielkie i ma³e liczby, w³¹czaj¹c w to liczby nieskoñczenie wielkie i nieskoñczenie ma³e, ³atwo zrozumieæ i wyraziæ w kategoriach symboli i abstrakcji, ale trudno je dowiadczyæ lub dotkn¹æ bezpored- nio. Nietrudno nam zrozumieæ ideê miliona, miliarda, tryliona albo nawet nieskoñczonoci, ale bardzo trudno jest owe wiêksze liczby poj¹æ czy prze- nieæ w kategorie zdarzeñ empirycznych. wiat symboli i abstrakcji jest wyranie odmienny od wiata dowiadczenia zmys³owego i wgl¹du. Pierw- szy z nich, jeli zastosowaæ terminologiê buddyjsk¹, jest sfer¹ poredniego pomiaru, a drugi, sfer¹ bezporedniej realizacji12 . Powiedziane jest, ¿e w umyle buddy te dwie sfery nie s¹ oddzielone. Filozofowie jogaczary posunêli siê nawet do twierdzenia, ¿e umys³ buddy ma tylko jedn¹ sferê bezporedniej realizacji. Budda nigdy nie myli, lecz zawsze widzi. Ozna- cza to, ¿e w umyle buddy nigdy nie przebiega proces mylenia czy rozu- mowania: on zawsze przebywa w sferze bezporedniej realizacji, sferze która jest immanentnie pozbawiona symboli. Twierdzenie, ¿e pozbawiony symboli umys³ buddy mo¿e przekazywaæ cz³owiekowi swe dowiadczenie za pomoc¹ symboli, jest byæ mo¿e wieczn¹ tajemnic¹, której rozum nigdy nie rozwik³a. Ale czy nie jest równie¿ prawd¹, ¿e jeli taka tajemnica ist- nieje, to nie mo¿e byæ inn¹ ni¿ nieopisan¹, a wiêc niemo¿liw¹ do wyra¿e- nia przy pomocy symboli? Pióro Lwa To³stoja mo¿e odtworzyæ w naszych umys³ach ¿yw¹ panora- mê bitwy pod Borodino, ale czyje pióro mo¿e odtworzyæ bitwy pod Boro- dino, w Normandii, pod Stalingradem, Verdun, Zam¹, na Okinawie... ty- si¹c i jeden bitw jednoczenie? Czy¿ zatem nie jest zupe³nie zrozumia³e, ¿e Budda musia³ siêgn¹æ po ten apologetyczny termin, Nieopisany-Nieopisa- ny Obrót, by zmniejszyæ napiêcie towarzysz¹ce przekazywaniu swego bezporedniego dowiadczenia widzenia budz¹cej grozê panoramy to- talnoci przy pomocy tak ¿a³osnych rodków komunikacji jak ludzki jêzyk? Nieopisany-Nieopisany Obrót Przenika to, co nie mo¿e byæ opisane (...) Aby zliczyæ wszystkie wszechwiaty Buddy Trzeba by ca³ej wiecznoci. W ka¿dym py³ku kurzu tych wiatów S¹ niezliczone wiaty i buddowie... Z czubka ka¿dego w³osa cia³a Buddy Ukazuj¹ siê czyste krainy, których nie mo¿na opisaæ... Tak jak ich cudów, splendorów, imion i piêkna. Te s³owa przypominaj¹ Myli Blaisa Paskala13 , w których tak jasno wyra- zi³ on swój wielki wgl¹d w totalnoæ. Niech cz³owiek kontempluje ca³¹ naturê w jej pe³nym i wznios³ym majestacie i odwróci oczy od niskich obiektów, które go otaczaj¹. Niech patrzy na to pro- mienne wiat³o, podobne wiecznej lampie owiecaj¹cej wszechwiat; niech ziemia wyda mu siê punktem w porównaniu z ogromnym krêgiem, jaki s³oñce nakrela i niech siê zdumiewa, ¿e ów rozleg³y kr¹g jest zaledwie drobnym punktem, w porównaniu z tym, jaki zakrelaj¹ gwiazdy tocz¹ce siê na firmamencie. Ale gdy- by nasz wzrok mia³ siê zatrzymaæ tutaj, niech wyobrania idzie dalej; wczeniej wyczerpie siê jej zdolnoæ pojmowania, ni¿ zdolnoæ natury do dostarczania przed- miotów pojmowania. Ca³y widzialny wiat jest tylko niedostrzegaln¹ drobin¹ na rozleg³ym ³onie natury. ¯adna idea nie mo¿e siê do niej zbli¿yæ. Mo¿emy rozci¹gaæ nasze pojêcia poza wszelk¹ daj¹c¹ siê pomyleæ przestrzeñ; tworzymy tylko atomy w stosunku do rzeczywistoci rzeczy. Jest to nieskoñczona sfera, której rodek jest wszêdzie, kraniec nigdzie. S³owem, to ¿e nasza wyobrania gubi siê w tej myli, stanowi najbardziej widoczny znak wszechmocy Boga. Wróciwszy do siebie, niech cz³owiek rozwa¿y, czym jest w porównaniu do ca³ej egzystencji; niech ujrzy siebie jako istotê zab³¹kan¹ w tym odleg³ym zak¹tku natury i z tej ma³ej celi, w której go umieszczono (...) niech ocenia wedle prawdzi- wej miary ziemiê, królestwa, miasta i siebie samego. Czym jest cz³owiek w nie- skoñczonoci? Ale jeli chce ujrzeæ inny cud, równie zdumiewaj¹cy, niech zbada to, co zna najdrobniejszego. Niech spojrzy na maleñkie cia³o roztocza i jego nieskoñczenie mniejsze czêci, nogi ze stawami, ¿y³y w nogach, krew w ¿y³ach, p³yny we krwi, krople w p³ynach, opary w kroplach. Niech, dziel¹c te ostatnie rzeczy jeszcze da- lej, wyczerpie si³y swojej wyobrani i niech ostatni przedmiot, do którego zdo³a dojæ, stanie siê przedmiotem naszych rozwa¿añ. Pomyli mo¿e, ¿e to jest
39O B S Z A R T O T A L N O C I38 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A najmniejszy punkt w naturze. Ale ukarzê mu tam now¹ otch³añ. Odmalujê mu nie tylko wszechwiat widzialny, ale ca³¹ nieskoñczonoæ natury, jak¹ wyobraziæ so- bie mo¿e w obrêbie tego ograniczonego atomu. Niech ujrzy tam nieskoñczonoæ wszechwiatów, z których ka¿dy ma swój firmament, swoje planety, swoj¹ ziemiê w tej samej proporcji co w wiecie widzialnym; na ka¿dej ziemi zwierzêta, a w koñcu roztocza, w których znajdzie to samo, co znalaz³ w tych pierwszych, i bêdzie znajdowa³ w nich te same rzeczy bez koñca i bez ustanku. Niech zagubi siê w cudach równie zdumiewaj¹cych w swej ma³oci, jak inne w swym bezmiarze. Któ¿ bowiem nie bêdzie zdumiony faktem, ¿e nasze cia³o, które dopiero co by³o niedostrzegalne we wszechwiecie, niedostrzegalne na ³onie wszystkiego, teraz jest kolosem, wiatem lub raczej wszystkim w stosunku do nicoci, do której nie mo¿emy dotrzeæ? Kto kto ujrzy siebie w tym wietle, przestraszy siê samym sob¹ i widz¹c siebie zawieszonego, w ciele danym mu przez naturê, pomiêdzy tymi dwiema otch³aniami Nieskoñczonoci i Nicoci, zadr¿y na widok owych cudów. S¹dzê, ¿e zmieniaj¹c ciekawoæ w podziw, bardziej bêdzie sk³onny kontemplowaæ je w milczeniu, ni¿ badaæ zarozumiale. W rzeczywistoci bowiem, czym cz³owiek jest w naturze? Nicoci¹ wobec nie- skoñczonoci, wszystkim wobec nicoci, punktem rodkowym miêdzy niczym i wszystkim. Poniewa¿ jest nieskoñczenie oddalony od zrozumienia ostatecznoci i zarówno koniec rzeczy, jak i ich pocz¹tek s¹ na zawsze ukryte przed nim w nie- przeniknionej tajemnicy; równie niezdolny jest dostrzec Nicoæ, z której zosta³ uczyniony, jak i Nieskoñczonoæ, przez któr¹ jest poch³oniêty. Có¿ zatem mo¿e uczyniæ innego, jak tylko postrzegaæ przejaw rodka rzeczy, ¿ywi¹c wieczn¹ rozpacz nieznajomoci ich pocz¹tku i koñca (...) To, co zosta³o dot¹d powiedziane o totalnoci, zarówno w ujêciu B. Pascala jak i huayan, mo¿na chyba podsumowaæ w nastêpuj¹cy sposób: tak jak system s³oneczny zawiera swoje planety albo planeta zawiera swo- je atomy wiêkszy wszechwiat zawsze obejmuje mniejsze wszechwia- ty i z kolei, sam zawarty jest we wszechwiecie wiêkszym ni¿ on sam. Ów system wy¿szych sfer, obejmuj¹cych sfery ni¿sze, wyobraziæ sobie mo¿na jako strukturê zawieraj¹c¹ warstwy, siêgaj¹ce w nieskoñczonoæ w oby- dwu kierunkach. Wszechwiat mo¿e byæ nieskoñczenie ogromny lub nie- skoñczenie ma³y, zale¿nie od skali pomiaru lub od pozycji, z jakiej doko- nuje siê pomiaru. Mówi¹c krótko, totalnoæ jest tutaj opisywana jako ob- szary, obejmuj¹ce obszary ad infinitum (zhongzhong wuzhin). Dotychczas nie widzielimy ró¿nicy miêdzy ujêciem totalnoci przez huayan i przez Pascala. Ale jeli zbadamy to skrupulatniej, odkryjemy mie- dzy nimi ogromn¹ ró¿nicê. W Sutrze huayan czytamy: (...) Nieskoñczone, nieopisane krainy Gromadz¹ siê w koniuszku w³osa [Buddy], Ani nie t³ocz¹ siê, ani nie s¹ ciniête, Ani te¿ ów koniuszek w³osa nie powiêksza siê (...) W nim wszystkie krainy pozostaj¹ Takie jak przedtem (...) Jak one wnikaj¹ w ten w³os (...) Ogromn¹ przestrzeñ tego obszaru (...) i: (...) kiedy bodhisattwa osi¹ga dziesiêæ m¹droci, mo¿e dokonaæ dziesiêæ wejæ ... wprowadziæ wszystkie wszechwiaty w jeden w³os, a jeden w³os we wszystkie wszechwiaty; wprowadziæ cia³a wszystkich czuj¹cych istot w jedno cia³o, a jedno cia³o w cia³a wszystkich czuj¹cych istot; wprowadziæ niezliczone eony w jeden moment, a jeden moment w nieskoñczone eony (...) ze wszystkich myli uczyniæ jedn¹ myl, a z jednej myli wszystkie myli (...) z trzech czasów uczyniæ jeden czas, a z jednego czasu trzy czasy (...) (...) Wchodzi w samadhi w jednej chwili, a wychodzi z niego w miliardach eonów, wchodzi w miliardach eonów, a wychodzi w jednej chwili (...) wchodzi w teraniejszoci, a wychodzi w przesz³oci (...) wchodzi w przesz³oci, a wycho- dzi w przysz³oci (...) Widzimy, ¿e tutaj czas i przestrzeñ utraci³y swe znaczenie i moc, tak, jak my je rozumiemy i dowiadczamy. Nie chodzi tu wy³¹cznie o obszar, obejmuj¹cy obszar ad infinitum, ale o totaln¹ zmianê, o ca³kowite wyzwo- lenie z wszystkich ograniczeñ. Tutaj nastêpuje doskona³e stopienie i z³¹- czenie, wszystko w jednym i jedno we wszystkim, zanik bycia i nie-bycia, zbie¿noæ pustki i egzystencji, jednoczesne nag³e powstanie i doskona-
41O B S Z A R T O T A L N O C I40 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A ³y wzajemny rozpad.14 Ale wszystkie te tajemnice totalnoci opieraj¹ siê na jednej podstawowej zasadzie; mianowicie, wszystkie rzeczy, których ist- nienie jest rezultatem wspó³zale¿nego powstawania (pratitja-samutpada) s¹ puste. W przeciwieñstwie do ró¿nych monistycznych i monoteistycznych doktryn, doktryna huayan utrzymuje, ¿e cuda dharmadhatu powstaj¹ nie z powodu jednego, lecz z powodu wielkiej pustki. To tak jakby powie- dzieæ, ¿e podstaw¹ wszystkich liczb nie jest jeden, lecz zero. Dziêki pust- ce (siunjata) obszary mog¹ wzajemnie siê przenikaæ i nie przeszkadzaæ sobie. Równie¿ dziêki pustce, zawieraj¹ca wszystko totalnoæ, mo¿e bez przeszkód manifestowaæ swe nieskoñczone mo¿liwoci. Siunjata (pustka) jest w istocie sednem i znamieniem buddyzmu. Czasem zwana jest nie-ego (wu wo), czasem nie-lgniêciem (wu chih), nie-przebywaniem (wu zhu), wolnoci¹ od przeszkód (wu ai), otwart¹ przestrzeni¹ (kung xing), przeni- kaniem (touto) i wieloma innymi imionami. Aby podkreliæ aspekt nie-ego tej wielkiej tajemnicy siunjaty, mamy buddyzm hinajany; aby podkreliæ pusty aspekt tej tajemnicy, mamy buddyzm madhjamiki, aby podkreliæ aspekt nie-lgniêcia, nie-przebywania, mamy zen; aby podkreliæ aspekt wolnoci od przeszkód i wszechogarniania, mamy huayan. Podsumowuj¹c przytoczone cytaty z Sutry huayan, stwierdzilimy, ¿e totalnoæ i wolnoæ od przeszkód stanu buddy mo¿na uj¹æ w nastêpuj¹cy sposób: 1. W zale¿noci od skali pomiaru, albo pozycji z jakiej dokonuje siê owego pomiaru, wszechwiat mo¿e byæ nieskoñczenie ogromny lub nie- skoñczenie ma³y. 2. Wiêksze wszechwiaty zawieraj¹ mniejsze, tak jak uk³ad s³onecz- ny zawiera planety, albo planeta zawiera atomy. Ten uk³ad wy¿szych ob- szarów, obejmuj¹cych obszary ni¿sze, mo¿na przedstawiæ jako strukturê rozci¹gaj¹c¹ siê w nieskoñczonoæ w obu kierunkach do uk³adu nie- skoñczenie wielkiego i nieskoñczenie ma³ego. W terminologii huayan zwane jest to pogl¹dem o obszarach obejmuj¹cych obszary. 3. Ma³y wszechwiat (na przyk³ad atom) nie tylko zawiera w sobie niezliczone mniejsze wszechwiaty, ale zawiera równie¿ niezliczone wiêk- sze wszechwiaty (na przyk³ad uk³ad s³oneczny), daj¹c tym samym praw- dziwy dowód totalnej wolnoci od przeszkód. 4. Czas przesta³ oznaczaæ jedynie koncepcjê mierzenia przep³ywu zda- rzeñ w przesz³oci, teraniejszoci i przysz³oci. Teraz sta³ siê elementem totalnoci, który urzeczywistnia totalne wzajemne przenikanie i zawiera- nie wszystkich zdarzeñ przesz³ych, teraniejszych i przysz³ych w wiecznej teraniejszoci. 5. Na olbrzymiej scenie nieskoñczonego dharmadhatu przez ca³¹ wiecz- noæ w niezliczonych wymiarach przestrzeni/czasu rozgrywaj¹ siê ró¿ne religijne spektakle.
43O B S Z A R T O T A L N O C I42 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A RO Z P R AWA O TOT A L N O C I Zanim zaczniemy dalej omawiaæ nauki huayan o wolnoci od przeszkód i o totalnoci, przeczytajmy najpierw dialog, który mo¿e umniejszyæ scep- tycyzm, jaki musia³ powstaæ w umyle czytelnika odnonie nielogicznych i fantastycznych stwierdzeñ w³anie wyczytanych w cytatach z Sutry huay- an. Ów dialog móg³ mieæ miejsce w sali wyk³adowej ka¿dego chiñskiego klasztoru, w którym wyk³adana by³a doktryna huayan. Nauczyciel mówi: A wiêc obszar stanu buddy jest totaln¹ wolnoci¹ od przeszkód ca³kowitym stapianiem siê, wzajemnym przenikaniem i jednoczesnym powstawaniem nieskoñ- czonych obszarów postrzeganym przez wszechwiedz¹cy i wszechobecny Umys³. Kto, kto osi¹ga ten obszar, wyzwala siê z wiêzów czasu i przestrzeni, czystoci i skalania, nirwany i samsary... Mo¿e wprowadziæ tysi¹ckrotny kosmos w py³ek kurzu; mimo to ów tysi¹ckrotny kosmos nie zmniejsza siê, a py³ek kurzu nie zwiêk- sza; jest tak, poniewa¿ dla niego nie istniej¹ ju¿ ograniczenia materii i rozmiaru. Mo¿e wzi¹æ przesz³oæ i rzuciæ j¹ w przysz³oæ i wzi¹æ przysz³oæ i wrzuciæ j¹ w przesz³oæ; jest tak, poniewa¿ nie krêpuj¹ go ju¿ wiêzy czasu i przyczynowoci. Obszar huayan jest... W tym punkcie uczeñ traci cierpliwoæ. Wstaje i przerywa nauczycielowi. Ale mistrzu, sk¹d mo¿emy mieæ pewnoæ, ¿e te twierdzenia s¹ prawdziwe? Mo¿na powiedzieæ, ¿e wszystkie te rzeczy ca³kowicie przekraczaj¹ nasze zdolno- ci postrzegania, ale mimo to, nadal chcielibymy wiedzieæ o mo¿liwoci istnienia tych rzeczy. Nie wystarcza mówiæ nam, czego dowiadcza budda i jak te dowiad- czenia s¹ niezg³êbione. Te twierdzenia musz¹ mieæ jak¹ racjonaln¹ podstawê, tak samo jak ka¿da dziedzina studiów buddyjskich. Czy móg³by podaæ mi jakie przy- k³ady lub porównania, by rozproszyæ ciemnoæ panuj¹c¹ w moim umyle? Nauczyciel s³ucha z ¿yczliwym umiechem. Pamiêta, ¿e mówi³ dok³adnie to samo swojemu mistrzowi, gdy po raz pierwszy uczestniczy³ w wyk³adach na temat huayan. S¹dzisz wiêc, ¿e nie mo¿na wiêkszej rzeczy w³o¿yæ do mniejszej, nie zmniej- szaj¹c pierwszej lub nie zwiêkszaj¹c drugiej? Tak mi siê zdaje. Teraz zamknij oczy poleca nauczyciel i wyobra sobie miskê ¿ebracz¹ po kilku sekundach dodaje Teraz wyobra sobie bawo³u ... teraz wyobra sobie ca³y klasztor ... teraz wielk¹ górê stoj¹c¹ przed klasztorem. Potem pyta: Czy wyobra¿enie sobie bawo³u, klasztoru, albo wielkiej góry sprawi³o ci ja- k¹ trudnoæ? ¯adnej trudnoci. Twoja g³owa jest mniejsza ni¿ wyobra¿enie bawo³u i znacznie mniejsza od wyobra¿enia klasztoru, albo góry, a mimo to bez trudu mo¿esz je sobie wyobraziæ. Czy nie wynika z tego, ¿e mo¿liwe jest, by mniejsza rzecz zawiera³a rzecz wiêksz¹, sama siê nie zwiêkszaj¹c ani nie zmniejszaj¹c tej drugiej rzeczy? To jest prosta ilustracja wolnoci od przeszkód rozmiarów lub przestrzeni. Teraz dam ci przy- k³ad wolnoci od przeszkód czasów: Jeli komu ni siê, ¿e jego dawno ju¿ nie ¿yj¹cy ojciec odwiedza dom, do którego ni¹cy jeszcze siê nie przeprowadzi³ (rzecz zupe³nie mo¿liwa), powiadcza tym samym, ¿e mo¿na przesz³e zdarzenia prze- nieæ w przysz³oæ i odwrotnie. Je¿eli nawet cz³owiek mo¿e czasem zerwaæ wiêzy czasu i przestrzeni, zupe³nie zrozumia³e jest, ¿e mog¹ to uczyniæ buddowie ci owieceni, którzy uwolnili siê od wszelkich ograniczeñ! Te argumenty uciszaj¹ ucznia, ale jego przekonanie jest tylko po³owiczne. Roz- myla nad tym przez ca³y dzieñ i nastêpnego ranka podczas wyk³adu przedstawia nowe zastrze¿enia. Mistrzu, po uwa¿nym rozwa¿eniu twoich argumentów nadal twierdzê, ¿e nie przekona³y mnie one w pe³ni. Kto mo¿e wyobra¿aæ sobie wielk¹ górê we w³asnej g³owie, nie powiêkszaj¹c g³owy do rozmiarów góry, ale naprawdê nie wk³ada praw- dziwej góry do prawdziwej g³owy; gdyby spróbowa³, jego g³owa rozlecia³aby siê na kawa³ki. Równie¿ ów ni¹cy nie wprowadza naprawdê zmar³ego ojca do swoje- go przysz³ego domu. W swoim nie jedynie w chwili obecnej wyobra¿a sobie co przesz³ego razem z jak¹ rzecz¹ z przysz³oci.
44 45BU D D Y J S K A NA U K A O CA £ O C I IS T N I E N I A RO Z P R AWA O TO TA L N O C I Nauczyciel odpowiada: Mylê, ¿e nie zrozumia³e, o co mi chodzi. Wczoraj pyta³e mnie: Czy twier- dzenia wysuwane przez huayan maj¹ jak¹ racjonaln¹ podstawê? Jakimi przyk³ada- mi lub ilustracjami mo¿na je uzasadniæ? Poda³em ci przyk³ad wiadcz¹cy o tym, ¿e istnienie wiêkszej rzeczy w mniejszej nie jest niemo¿liwe; to znaczy, ¿e wyobra¿e- nie wielkiej góry mo¿e istnieæ w ma³ym obszarze mózgu. Nie powiedzia³em, ¿e mo¿emy naprawdê w³o¿yæ wielk¹ górê w g³owê, gdy przebywamy w tym szczegól- nym obszarze. Jest niezwykle wa¿ne, by pamiêtaæ, ¿e doktryna huayan nie narusza praw naszego empirycznego wiata czy naszego racjonalnego wiata, dopóki te- mat rozwa¿añ ograniczamy do sfery cz³owieka. Jeli jednak mówimy o czym z punktu widzenia stanu buddy, wszystko siê zmienia. Sutra mówi o tym wyranie: (...) Nieskoñczone, nieopisane krainy Gromadz¹ siê w koniuszku w³osa [buddy], Ani nie t³ocz¹ siê, ani nie s¹ ciniête, Ani te¿ ów koniuszek w³osa nie powiêksza siê ... W nim wszystkie krainy pozostaj¹ Takie jak przedtem (...) i ten fragment: (...) budda rzuca³ ten tysi¹ckrotny kosmos w górê i w dó³, na zachód, wschód, po³udnie i pó³noc (...) przemieszczaj¹c go przez miliony, miliardy... nieskoñczone wszechwiaty (...) a potem przemieszczaj¹c go przez tê sam¹ iloæ wszechwiatów rzuci³ go z powrotem na jego pierwotne miejsce (...) Czuj¹ce istoty, które ¿yj¹ w tym tysi¹ckrotnym kosmosie, nie wiedzia³y o tym wielkim ruchu; ¿y³y w swoich w³asnych obszarach, jakby nic siê nie zdarzy³o (...) Nauczyciel mówi dalej: Jeli zastanowimy siê chwilê nad tymi dwoma cytatami, stwierdzimy, ¿e nie ma w nich niczego niezwyk³ego. Mówi¹ tylko, ¿e, po pierwsze, jakie dowiadcze- nie mo¿e mieæ miejsce w jednym obszarze nie przeszkadzaj¹c podobnemu do- wiadczeniu w innym obszarze, mimo ¿e te dwie sfery s¹ wzajemnie powi¹zane, zmieszane, a nawet identyczne, po drugie, ¿e zasada lub dowiadczenie uznawa- ne za prawdziwe w jednym obszarze, nie musz¹ koniecznie byæ tak samo trakto- wane w innym obszarze; jednak¿e ta sprzecznoæ ani nie neguje, ani nie uniewa¿- nia ¿adnego z tych dwóch obszarów; one wspó³istniej¹ harmonijnie nie przeszka- dzaj¹c sobie wzajemnie. Aby zrozumieæ to w pe³ni powiniene rozwa¿yæ wnikli- wie dziesiêæ tajemnic15 , szczególnie pierwsz¹ i trzeci¹. Nim rozwinê to dalej, pozwól, ¿e zapytam najpierw, co masz na myli, kiedy mówisz, ¿e nie mo¿emy naprawdê rzeczywistej góry w³o¿yæ do g³owy? Szczegól- nie chodzi mi o to, co rozumiesz przez prawdziwe i rzeczywiste? Przez prawdziwe, albo rzeczywiste rozumiem dowiadczenie wspólne dla mnie i innych. Jeli mówiê, ¿e naprawdê pijê szklankê wody, rozumiem przez to, ¿e ja i inni, to znaczy widzowie, mamy takiego rodzaju dowiadczenie, które za- równo mi, jak i widzom daje wspóln¹ podstawê, by odnieæ siê do niej jako: Taki a taki w³anie wypi³ szklankê wody. Nauczyciel: Mówi¹c inaczej, przez prawdziwe rozumiesz co, co ty i inni dowiadczyli- cie razem. Czy s¹dzisz, ¿e twoje dowiadczenie i dowiadczenie widzów s¹ iden- tyczne, czy te¿ s¹ ró¿ne? Ponadto, co rozumiesz przez odnieæ siê do niej? Jeste pewien, ¿e powiniene powiedzieæ do niej, a nie do nich ? Uczeñ: Mo¿e moje dowiadczenie i dowiadczenie widzów nie by³o dok³adnie takie same, ale wspólna podstawa, z której powsta³o to dowiadczenie jest taka sama. Nauczyciel: Jeste tego pewien? S¹dzê, ¿e ten problem jest znacznie bardziej z³o¿ony, ni¿ tobie siê zdaje. Dla wygody za³ó¿my na razie, ¿e wszystko, co powiedzia³e, jest prawd¹. Twoje rozumienie prawdziwego opiera siê na kombinacji podstawy su- biektywnej i obiektywnej, to znaczy, ¿e nie tylko ty, ale równie¿ widzowie, mog¹ podzielaæ podobne dowiadczenie, tym samym wykluczaj¹c czysto subiektywn¹ podstawê, na której, wed³ug ciebie, nie zawsze mo¿na polegaæ. Na razie równie¿ przyjmê to za³o¿enie. Ale trzeba zauwa¿yæ tutaj, ¿e aby podzielaæ wspólne, albo podobne dowiadczenie, uczestnicy, o których mowa, musz¹ znajdowaæ siê w tym samym obszarze. lepiec nie mo¿e obserwowaæ jakiej sceny, tak jak inni, mimo ¿e jest fizycznie obecny wród nich. Fizyczna obecnoæ nie daje mu mo¿liwoci cieszenia siê dowiadczeniem widzenia. Istnienie lub nieistnienie tylko wówczas ma sens, gdy z góry ustalamy lub zak³adamy okrelony obszar. Samo to ogranicze- nie siebie do okrelonego obszaru, aby nadaæ czemu sens, jest podstawow¹ ró¿- nic¹ miêdzy orientacjami cz³owieka i huayan. Cz³owiek os¹dza i widzi rzeczy z okrelonego, a wiêc ograniczaj¹cego, obszaru, ale huayan widzi rzeczy z punktu widzenia totalnoci odrzucaj¹c w ten sposób sam¹ istotê ka¿dego rodzaju okre-
47O B S Z A R T O T A L N O C I46 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A lania lub ograniczania. Aby zakoñczyæ moj¹ odpowied na twoje pytanie o racjonaln¹ podstawê twierdzeñ huayan, powiedzia³bym, ¿e ich s³usznoæ opie- ra siê na znajomoci i zrozumieniu obszarów, ich zwi¹zków i niezale¿noci, praw- dziwoci i iluzorycznoci, przeszkód i umniejszenia, wyzwoleñ i ograniczeñ, ist- nienia i nieistnienia, itd. Wyjanienie tych punktów to g³ówne zadanie filozofii huayan zadanie podjête z wielkim powodzeniem przez piêciu patriarchów16 i ich nastêpców. WO L N O Æ OD PR Z E S Z K Ó D SE D N O TOTA L N O C I Dialog z poprzedniego rozdzia³u jasno pokazuje, ¿e centralnym tema- tem filozofii huayan jest koncepcja obszarów. Bez obszarów totalnoæ i wolnoæ od przeszkód straci³yby wszelki sens, gdy¿ samo znaczenie to- talnoci definiowane jest tutaj jako ogarnianie wszystkich obszarów, a wol- noæ od przeszkód jako nieograniczone mo¿liwoci ich wzajemnego prze- nikania siê. Ale czym jest obszar? W powszechnym rozumieniu obszar jest stref¹ lub sfer¹, w której maj¹ miejsce pewne aktywnoci, myli lub wp³ywy; a wiêc obszar zawsze implikuje terytorium o okrelonych granicach. Oto prosty przyk³ad: zwykli ludzie szklankê wody postrzegaj¹ jedynie jako p³yn, któ- rym mo¿na zaspokoiæ pragnienie; chemik widzi j¹ jako mieszaninê wodo- ru i tlenu; fizyk jako z³o¿ony rezultat ruchów elektronowych; filozof jako co wyra¿aj¹cego zwi¹zek lub przyczynowoæ, budda jako manifestacjê lub emanacjê natury buddy (...) Z tego prostego przyk³adu mo¿emy wyci¹gn¹æ pewne wnioski, które z kolei mo¿emy wykorzystaæ do zilustrowania wzajemnego przenikania siê obszarów. W tym prostym obiekcie (szklance wody) krzy¿uj¹ siê niezliczone ob- szary; wspó³istniej¹ ze sob¹ w bardzo tajemniczy sposób. Z jednej strony ¿yj¹ spokojnie, ka¿dy we w³asnej sferze, nie przekraczaj¹c swych granic; z drugiej strony ¿yj¹ razem w harmonii, nie przeszkadzaj¹c sobie nawet
49O B S Z A R T O T A L N O C I48 B U D D Y J S K A N A U K A O C A £ O C I I S T N I E N I A w najmniejszym stopniu. Fakt, ¿e woda mo¿e ugasiæ pragnienie nie prze- szkadza temu, by jednoczenie by³a H2 O, kompleksem ruchów elektrono- wych, wyrazem przyczynowoci i powi¹zania i ca³¹ reszt¹. Na jednym po- ziomie lub w jednym obszarze woda jest rodkiem, przy pomocy którego mo¿na zgasiæ ogieñ, ale na innym poziomie jest rodkiem, z którego mo¿- na uzyskaæ paliwo (wodór), by roznieciæ ogieñ. A zatem sposoby widzenia i oceniania tego samego obiektu mog¹ byæ zupe³nie przeciwstawne, zale¿- nie od tego jaki przyjmiemy uk³ad odniesienia, albo z której strony na niego patrzymy. Fakt, ¿e ró¿ne obszary mog¹ wspó³istnieæ w tym samym obiekcie, w fi- lozofii huayan zwany jest prawd¹ jednoczesnego powstawania (tongshi chuchi), natomiast fakt, ¿e te ró¿ne obszary, choæ istniej¹ jednoczenie, nie przeszkadzaj¹ ani nie szkodz¹ sobie, lecz przenikaj¹ siê w sposób harmonijny, zwany jest prawd¹ jednoczesnej wolnoci od przeszkód (tong- shi wuai). Jednoczesne powstawanie i jednoczesna wolnoæ od przeszkód to dwa wa¿ne terminy czêsto stosowane w literaturze huayan; póniej omówimy je dok³adniej, ale tutaj przypominaj¹ nam one o istotnym problemie, mia- nowicie ¿e immanentnie ludzki umys³ nie jest jednoczenie powstaj¹cy i wolny od przeszkód. W chwili, gdy mylimy o wodzie jako o rodku s³u¿¹cym do ugaszenia pragnienia, nie mo¿emy myleæ o niej jako o H2 O, ruchach elektronicznych itd.; aby zrozumieæ kolejne obszary, musimy sku- piaæ siê na ka¿dym z nich po kolei. Pokazuje to, ¿e ludzki sposób myle- nia przebiega wed³ug zasady jeden na raz i zmiany obszarów, która jest wyranie anty- lub nie-jednoczesnym powstawaniem. Oto przyk³ad: Wyj¹tkowo zdolny, lecz znajduj¹cy siê w trudnym po³o¿eniu, dyrektor ma na swoim biurku szeæ aparatów telefonicznych, z których ka¿dy ³¹czy go z okrelonym dzia³em jego firmy. Zwykle mo¿e prowadziæ dwie rozmowy telefoniczne jednoczenie, a czasami nawet trzy. Potrafi zmieniaæ obszary tak szybko i sprawnie, ¿e niemal osi¹ga punkt jednoczesnego dzia³ania, ale czasem, gdy szeæ telefonów dzwoni na raz, nawet on traci orientacjê. W przeciwieñstwie do zasady zmiany obszaru i jeden-na-raz przyjêtej przez ludzki umys³, wszechwiedz¹cy umys³ stanu buddy przyjmuje ca³- kowicie odmienn¹ zasadê funkcjonowania. Umys³ widz¹cy wszystko nie mo¿e dzia³aæ zgodnie z zasad¹ zmiany obszarów i jeden-na-raz; musi wi- dzieæ rzeczy w wielu wzajemnie przenikaj¹cych siê obszarach, których jed- noczesne powstawanie dokonuje siê na wielk¹ skalê! Jeli na chwilê porzucimy swój powierzchowny i automatyczny sposób dzia³ania i badawczo przyjrzymy siê swemu otoczeniu, jak¿e wielk¹ i prze- ra¿aj¹c¹ tajemnicê odkryjemy! Spójrzcie tylko na dowoln¹ rzecz stoj¹c¹ przed waszymi oczami szklankê wody, stó³, o³ówek, wazon z kwiatami albo smugê dymu unosz¹c¹ siê z kadzid³a w ka¿dym obiekcie, w tym ma³ym pokoju, niezliczone rzeczy w nieskoñczonych obszarach istniej¹ teraz przed waszymi oczami, a jednak nie mo¿ecie ich zobaczyæ. Ale to jest zaledwie obraz pokoju; o ile¿ wiêkszy bêdzie obraz ca³ego obszaru: domu, osiedla, miasta, kraju, ziemi, uk³adu s³onecznego, kosmosu i ca³ego dharmadhatu. Jak olbrzymi¹ panoramê musi widzieæ wszechwiedz¹cy Umys³! Jednak panoramy jednoczesnego totalnego powstawania nie mo¿na ujrzeæ bez urze- czywistnienia jednoczesnej wolnoci od przeszkód. To pierwsze dotyczy zewnêtrznego zjawiska lub objawienia totalnoci, a drugie implikuje wew- nêtrzny zwi¹zek lub powi¹zanie miêdzy ró¿nymi obszarami widziane z punktu widzenia totalnoci. Ontologicznie rzecz bior¹c, jednoczesna wol- noæ od przeszkód jest wa¿niejsza, ni¿ jednoczesne powstawanie; tylko urzeczywistnienie wolnoci od przeszkód umo¿liwia objawienie totalno- ci. Z tej przyczyny wolnoæ od przeszkód jest sednem filozofii huayan. Ale czym jest przeszkoda? Z punktu widzenia zdrowego rozs¹dku prze- szkoda jest czym, co blokuje lub stoi w drodze jakiej sprawie lub jakie- mu dzia³aniu. Jednak w ujêciu huayan przeszkoda (chin.: Ai) ma szersze znaczenie; immanentnie zwi¹zana jest z murem granicznym, oddzielaj¹- cym ró¿ne obszary. Aby to wyjaniæ, powróæmy do przyk³adu szklanki z wod¹. Znajdujemy w niej wiele ró¿nych obszarów. Choæ te obszary ist- niej¹ jednoczenie i przenikaj¹ siê wzajemnie w najbardziej harmonijny sposób, miêdzy nimi stoj¹ okrelone mury graniczne. Te mury mog¹ byæ namacalne lub nieuchwytne, konkretne lub abstrakcyjne, nie do przejcia lub daj¹ce siê przejæ, nieustêpliwe lub uleg³e, ale ich funkcj¹ zawsze jest powstrzymywanie lub ograniczanie.