Dla moich rodziców, Pauline i Michaela.
Wielkie podziękowania dla Roberta Mangabeiry
Ungera za wspólną podróż
A z czego powstają istniejące rzeczy, w tym
znikają, zgodnie z koniecznością… zgodnie
z porządkiem czasu.
Anaksymander, O przyrodzie
PRZEDMOWA
Czym jest czas? To zwodniczo proste pytanie
o najbardziej istotne zagadnienie, przed jakim stoi
nauka, starając się zgłębić zasady funkcjonowania
Wszechświata. Wszystkie tajemnice, z którymi zmagają
się fizycy i kosmolodzy – od Wielkiego Wybuchu
do przyszłości Wszechświata, od fizyki kwantów
do unifikacji oddziaływań i cząstek – sprowadzają się
do natury czasu.
Postęp naukowy cechuje się odrzucaniem iluzji.
Materia wygląda na ciągłą, ale okazuje się, że składa się
z atomów. Atomy wydają się niepodzielne, chociaż są
zbudowane z protonów, neutronów i elektronów, z kolei
te dwie pierwsze cząstki złożone są z jeszcze bardziej
elementarnych cząstek zwanych kwarkami. Słońce
wydaje się okrążać Ziemię, ale jest odwrotnie – a gdy
dotrze się do sedna sprawy, okazuje się, że wszystko jest
w stanie ruchu względem wszystkiego.
Czas jest najbardziej wszechobecnym aspektem
naszego codziennego doświadczenia. Wszystko, o czym
myślimy, co czujemy albo co robimy, wskazuje na jego
istnienie. Postrzegamy świat jak przepływ chwil, które
tworzą nasze życie. Natomiast zarówno fizycy, jak
i filozofowie od dawna wskazują (i wielu ludzi tak
sądzi), że czas jest fundamentalną iluzją.
Gdy pytałem swych niebędących naukowcami
przyjaciół, czym jest czas, najczęściej odpowiadali, że
jego upływ jest pozorny, a wszystko, co jest realne – prawda, sprawiedliwość, Bóg, zasady naukowe – leży
poza nim. Pomysł, że czas to iluzja, jest filozoficznym
i religijnym banałem. Przez tysiąclecia ludzie godzili się
na trudy życia i na swą śmiertelność, wierząc
w ostateczne schronienie w bezczasowym i bardziej
realnym świecie.
Niektórzy z naszych najznakomitszych myślicieli
zapewniali o nierealności czasu. Platon, największy
filozof świata starożytnego, i Einstein, największy fizyk
świata współczesnego, nauczali, że rzeczywistość jest
bezczasowa. Doświadczanie upływu czasu traktowali
jako cechę wyjątkowo przypisaną rodzajowi ludzkiemu
– cechę, która ukrywa przed nami prawdę. Obaj
wierzyli, że aby dostrzec rzeczywistość i prawdę, należy
wykroczyć poza granice iluzji upływu czasu.
Wierzyłem w absolutną nierealność czasu. Mało tego,
poszedłem na fizykę, ponieważ jako nastolatek bardzo
pragnąłem zamienić ograniczony czasowo ludzki świat,
postrzegany przeze mnie jako paskudny i nieprzyjazny,
na świat czystej, bezczasowej prawdy. Później odkryłem,
że to bardzo przyjemne być człowiekiem, i zniknęła
potrzeba ucieczki poza ten świat.
Nie wierzę już jednak, że czas jest nierealny. A nawet
przeszedłem na drugą stronę, nie tylko uważam go
za realny, ale też sądzę, że nic bardziej nas nie przybliża
do poznania prawdy o przyrodzie niż realność czasu.
Zmieniłem front z powodów naukowych,
a w szczególności ze względu na współczesne
osiągnięcia fizyki i kosmologii. Uwierzyłem, że czas
jest kluczowy w zrozumieniu istoty teorii kwantów i jej
ewentualnej unifikacji z przestrzenią, czasem, grawitacją
i kosmologią. A co najważniejsze, trzeba w nowy
sposób potraktować realność czasu, aby nabrał sensu
obraz Wszechświata ukazywany przez obserwacje
kosmologiczne. To właśnie mam na myśli, pisząc
o odrodzeniu czasu.
Na kartach tej książki przedstawiam argumenty
naukowe skłaniające do uwierzenia w realność czasu.
Jeśli czytelnik jest jednym z wielu, którzy wierzą w jego
iluzoryczność, to mam zamiar przekonać go do zmiany
poglądu. Jeśli jednak wierzy już w realność czasu, to ja
z kolei wierzę, że moimi argumentami zdołam umocnić
jego wiarę.
Ta książka jest dla każdego, ponieważ u nas
wszystkich odczuwanie czasu kształtuje pogląd na to,
czym jest świat. Nawet jeśli nigdy nie rozmyślałeś
o tym, to twój sposób myślenia – sam język, za pomocą
którego werbalizujesz myśli – jest naznaczony
wpływem starożytnych idei metafizycznych związanych
z czasem.
Gdy przyswoimy sobie rewolucyjny pogląd
o realności czasu, zmieni się sposób, w jaki będziemy
postrzegać wszystko inne. A szczególnie będziemy
w nowy sposób postrzegać przyszłość, tak aby
uwzględniać zarówno perspektywy, jak i zagrożenia,
wobec których stanie w przyszłości rodzaj ludzki.
W tej opowieści tkwi także mała cząstka mego
osobistego doświadczenia, które skłoniło mnie
do odkrycia na nowo problemu czasu. Moją motywację
można najlepiej opisać nie za pomocą terminów
naukowych, lecz jako doświadczanie ojcostwa poprzez
rozmowy prowadzone z mym małym synkiem, gdy
kładę go wieczorem spać. „Tatusiu – zapytał mnie
pewnego razu, gdy czytałem mu do snu – czy tak samo
się nazywałeś, gdy byłeś w moim wieku?”. Oto
przebudzenie świadomości dziecka na to, że przed nim
istniał czas, oraz próba związania swej krótkiej historii
życia z dłuższą epopeją.
Każde doświadczenie prowadzi do określonych
wniosków, moje polegają na uświadomieniu sobie, jak
radykalna idea ukryta jest w prostej konstatacji, że czas
jest realny. Rozpoczynałem swoje życie naukowe
poszukiwaniem równania niezależnego od czasu, teraz
wierzę, że istota najgłębszego sekretu Wszechświata
tkwi w tym, jak chwila po chwili rozwija się on w czasie.
Istnieje paradoks nieodłącznie związany z naszym
myśleniem o czasie. Postrzegamy siebie jako żyjących
w czasie, a jednak często najlepsze aspekty naszego
świata i nas samych wydają nam się pozaczasowe. To, co
czyni coś rzeczywiście prawdziwym, jak wierzymy, nie
polega na tym, że jest prawdziwe teraz, ale że było
i będzie zawsze prawdziwe. To, co nadaje zasadom
moralności charakter absolutny, polega na tym, że są
one prawdziwe zawsze i w każdych okolicznościach.
Mamy głęboko zakorzeniony pogląd, że jeśli coś jest
wartościowe, to istnieje poza czasem. Pragniemy
„wiecznej miłości”. Mówimy o „prawdzie”
i „sprawiedliwości” jako pojęciach pozaczasowych.
Wszystko, czym się zachwycamy i co podziwiamy – Bóg, prawda matematyczna, prawa natury – ma
charakter pozaczasowy. Działamy w czasie, ale
osądzamy nasze działania za pomocą standardów
pozaczasowych.
W rezultacie owego paradoksu żyjemy w stanie
alienacji od tego, co najbardziej cenimy. Ta alienacja
wpływa na każdą z naszych aspiracji. W nauce
eksperymenty i ich analiza są ograniczone czasowo, tak
jak wszystkie obserwacje dotyczące natury. A jednak
wyobrażamy sobie, że odkrywamy pozaczasowe prawa
natury. Ten paradoks dotyczy naszych poczynań jako
jednostek, jako członków rodziny, a także jako
obywateli – ponieważ to, jak rozumiemy czas, określa
sposób, w jaki myślimy o przyszłości.
W książce mam nadzieję rozwiązać w nowy sposób
ten paradoks życia w czasie i wiary w pozaczasowość.
Mam zamiar przedstawić tezę, że czas i jego upływ są
podstawowe i realne, a wiara w pozaczasowe królestwa
i liczenie na pozaczasowe prawdy to po prostu
mitologia.
Uwierzyć w czas oznacza wiarę w to, że
rzeczywistość składa się tylko z tego, co jest rzeczywiste
w każdej chwili. To radykalna idea, bo odrzuca każdy
rodzaj pozaczasowego istnienia albo pozaczasowej
prawdy – w nauce, moralności, matematyce,
albo w polityce. W tych dziedzinach wszystko musi być
na nowo określone, tak aby prawdy tam zawarte
mieściły się w ramach czasowych.
Uwierzyć w czas oznacza także, że podstawowe
założenia o fundamentalnych zasadach działania
Wszechświata są niepełne. Gdy na następnych stronach
tej książki będę mówił o czasie jak o czymś realnym,
oznacza to, że:
Cokolwiek jest realne w naszym
Wszechświecie, jest realne w jakiejś chwili,
wyróżnionej z całej serii chwil.
Przeszłość była realna, ale już taka nie jest.
Możemy jednak interpretować przeszłość i ją
analizować, ponieważ w teraźniejszości
znajdujemy dowody na istnienie przeszłych
procesów.
Przyszłość jeszcze nie istnieje i dlatego jest
otwarta. Możemy rozsądnie dokonywać
pewnych przewidywań, ale nie jesteśmy
w stanie poznać całej przyszłości. Istotnie,
w przyszłości mogą powstać zupełnie nowe
zjawiska, nowe w tym sensie, że na podstawie
wiedzy posiadanej w przeszłości nie można
było ich przewidzieć.
Nic nie wykracza poza czas, nawet prawa
natury. Prawa nie są pozaczasowe. Tak jak
wszystko inne, są one cechą teraźniejszości
i mogą ewoluować wraz z upływem czasu.
Podczas lektury mojej książki zobaczycie, że
hipotezy te wskazują na nowy kierunek w fizyce – taki,
który według mnie jest jedyną szansą na rozwikłanie
współczesnych zagadek fizyki teoretycznej
i kosmologii. Hipotezy te także wpływają na to, jak
powinniśmy rozumieć własne życie i jak powinniśmy
rozwiązywać wyzwania stojące przed ludzkością.
Aby wyjaśnić, dlaczego realność czasu jest tak ważna,
zarówno dla nauki, jak i dla celów pozanaukowych,
postanowiłem odróżnić myślenie temporalne (w czasie)
od myślenia atemporalnego (pozaczasowego).
Przekonanie, że prawda jest pozaczasowa i dlatego
znajduje się poza naszym Wszechświatem, jest tak
dominujące, że brazylijski filozof Roberto Mangabeira
Unger nazywa je „odwieczną filozofią.” Była to istota
myśli Platona, zilustrowana w Menonie za pomocą
przypowieści o niewolniku i geometrii kwadratu,
w której Sokrates dowodzi, że odkrywanie jest zaledwie
przypominaniem sobie tego, co już wiemy.
Myślimy pozaczasowo, gdy wyobrażamy sobie, że
odpowiedź na pytanie, jakie sobie zadajemy, znajduje się
w odwiecznej domenie pozaczasowej prawdy. Zarówno
wtedy, gdy zadajemy sobie pytanie, jak być lepszym
rodzicem, małżonkiem, obywatelem, jak i wtedy, gdy
rozmyślamy, jak mogłaby wyglądać optymalna
organizacja społeczeństwa, wierzymy, że istnieje gdzieś
niezmienna prawda, którą możemy odkryć.
Naukowcy, objaśniając nowe odkrycia za pomocą
nowych idei i nowych struktur matematycznych, myślą
temporalnie. Jeśli myślą pozaczasowo, to wierzą, że te
idee istniały, zanim je wynaleziono. Gdy myślą
temporalnie, nie ma potrzeby, aby stawiać takie
przypuszczenia.
Różnica między myśleniem temporalnym
a myśleniem pozaczasowym jest oczywista na niwie
ludzkiej aktywności i myśli. Myślimy pozaczasowo, gdy
stając naprzeciw zagadnienia technologicznego albo
społecznego, zakładamy, że sposoby jego rozwiązania
już są gdzieś określone absolutnymi, pozaczasowymi
kategoriami. Każdy, kto myśli, że poprawna teoria
ekonomiczna lub polityczna została opracowana wieki
temu, myśli pozaczasowo. Gdy zamiast tego cel polityki
widzimy w tworzeniu nowych rozwiązań dla nowych
problemów, pojawiających się w miarę ewolucji
społeczeństwa, myślimy temporalnie. Myślimy także
temporalnie, gdy rozumiemy, że postęp technologii,
postęp społeczny i postęp naukowy polega
na wynajdywaniu autentycznie nowych idei, strategii
i form organizowania się społeczeństwa – i wierzę w to,
że taką zdolność posiadamy.
Gdy całkowicie akceptujemy ograniczenia, nawyki
i biurokrację, typowe dla różnych społeczności
i organizacji, tak jakby powód ich istnienia był
niepodważalny, to tkwimy w pozaczasowym potrzasku.
Powracamy do myślenia temporalnego, gdy zdajemy
sobie sprawę, że każda cecha ludzkiej organizacji jest
wynikiem przemian historycznych, a zatem wszystko, co
jej dotyczy, może być negocjowane i udoskonalane
dzięki nowym metodom rozwiązywania problemów.
Jeśli wierzymy, że zadaniem fizyki jest odkrywanie
pozaczasowych równań matematycznych, które opisują
każdy aspekt Wszechświata, to jesteśmy przekonani, że
prawda o Wszechświecie tkwi poza nim. To taki swojski
sposób myślenia niedostrzeganie jego absurdalności.
Jeśli Wszechświat jest wszystkim, co istnieje, to jakim
cudem coś, co go opisuje, może istnieć poza nim? Jeśli
zaś przyjmiemy oczywistą realność czasu, to nie da się
odkryć równania matematycznego opisującego
dokładnie każdy aspekt Wszechświata, ponieważ jednym
z aspektów realnego świata, nieujętym w żadnym
równaniu, jest fakt, że zawsze dotyczy to pewnej chwili.
Darwinowska biologia ewolucyjna jest prototypem
myślenia temporalnego, ponieważ jej sedno polega
na tym, że procesy naturalne rozwijające się w czasie
mogą prowadzić do powstania naprawdę nowych
struktur. Gdy pojawią się nowe struktury, powstają nowe
prawa, które je opisują. Na przykład prawa doboru
płciowego nie mogły powstać, zanim pojawiło się
zróżnicowanie płciowe. Dynamika ewolucji nie wymaga
ogromnych abstrakcyjnych przestrzeni, choćby całego
realnego królestwa zwierząt, sekwencji DNA,
łańcuchów białkowych albo praw biologii. Jak
proponuje biolog Stuart A. Kauffman, najlepiej
postrzegać ją jako poszukiwanie przez biosferę czegoś,
co może wydarzyć się po tym, „co graniczy
z możliwym”. To samo dotyczy ewolucji technologii,
ekonomii i społeczeństw.
Myślenie temporalne nie jest relatywizmem, ale
formą relacjonizmu – filozofii, która utrzymuje, że
prawdziwe poznanie czegokolwiek wymaga poznania
wszystkich relacji tego czegoś z innymi częściami
układu, którego jest częścią. Prawdziwe poznanie może
być ograniczone czasowo oraz obiektywne, gdy chodzi
o obiekty powstałe jako produkt ewolucji lub też
ludzkiej myśli.
Na poziomie osobistym myślenie temporalne polega
na zaakceptowaniu niepewności życia jako niezbędnej
ceny, jaką trzeba płacić za bycie żywym. Bunt przeciw
niebezpieczeństwom związanym z życiem, odrzucenie
niepewności i ryzyka, wyobrażanie sobie, że życie może
być tak zorganizowane, aby zupełnie wykluczyć
wszelkie zagrożenia, jest myśleniem pozaczasowym,
atemporalnym. Być człowiekiem to wieść życie
pomiędzy niebezpieczeństwem a szansą.
Robimy, co tylko można, aby przetrwać
w niepewnym świecie, aby zatroszczyć się o tych,
których kochamy, i o to, co kochamy, a także aby
przyjemnie spędzać czas. Wymyślamy plany
na przyszłość, ale nigdy nie będziemy w stanie w pełni
ocenić przyszłych zagrożeń ani możliwości, jakie przed
nami się otworzą. Buddyści twierdzą, że nie zauważamy
życia w płonącym już domu. Zagrożenie może powstać
w każdej chwili. W społecznościach łowców-zbieraczy
zawsze było ono obecne, ale współczesne
społeczeństwo jest tak zorganizowane, że prawdziwe
niebezpieczeństwo pojawia się niezbyt często. Wśród
ogromnej masy możliwych zagrożeń prawdziwym
wyzwaniem życia jest mądry wybór tego, o co należy się
troszczyć. A także tego, co należy wybrać spośród
wszystkich okazji, jakie przynosi nam każda chwila
życia. Nie mając nigdy pełnej wiedzy o konsekwencjach
wyboru, decydujemy, jak spożytkować swą energię
i na czym skupić uwagę.
Czy moglibyśmy sobie lepiej poradzić? Czy
moglibyśmy przezwyciężyć kaprysy życia i osiągnąć
stan, w którym posiedlibyśmy wiedzę o dostatecznie
wielu konsekwencjach naszych wyborów – zarówno
dotyczących zagrożeń, jak i nadarzających się okazji?
To znaczy, czy moglibyśmy wieść prawdziwie
racjonalne życie pozbawione jakichkolwiek
niespodzianek? Gdyby czas był iluzją, to moglibyśmy
sobie wyobrazić taką możliwość, ponieważ w świecie,
w którym czas jest zbędny, nie ma zasadniczej różnicy
między wiedzą o przeszłości i wiedzą o przyszłości.
Potrzeba tylko trochę dłuższych obliczeń. Wystarczą
jakieś wzory i podstawienie konkretnych liczb, aby
dowiedzieć się wszystkiego, co nas interesuje.
Natomiast jeśli czas jest realny, przyszłości nie
można określić na podstawie wiedzy o teraźniejszości.
Nie ma wyjścia z sytuacji, w jakiej się znajdujemy, nie
uda się uniknąć niespodzianek związanych
z nieświadomością konsekwencji naszych działań.
Zaskoczenie jest nieodłącznym elementem struktury
świata. Natura potrafi spłatać takie niespodzianki,
na które żadna wiedza nas nie przygotuje. Autentyczna
nowość jest realna. Twory naszej wyobraźni nie
powstają dzięki wiedzy o teraźniejszości. Dlatego też tak
wielkie znaczenie ma dla każdego z nas to, czy czas jest
realny, czy nie: odpowiedź na to pytanie może zmienić
sposób postrzegania samych siebie, poszukiwaczy
szczęścia i sensu życia, w niepoznanym dotąd do końca
Wszechświecie. Do tego tematu powrócę w epilogu,
w którym wykażę, że zagadnienie realności czasu może
pomóc rozwiązać takie problemy jak zmiana klimatu
czy kryzys ekonomiczny.
Zanim rozpoczniemy zasadnicze rozważania książki,
pragnę udzielić kilku informacji.
Starałem się, aby argumentacja w niej zawarta, była
dostępna dla każdego czytelnika niemającego
wykształcenia fizycznego albo matematycznego. Nie ma
w niej równań, a wszystko, co jest potrzebne
do zrozumienia argumentacji, wyjaśniam. Najbardziej
istotne zagadnienia są ilustrowane najprostszymi
przykładami. Gdy przechodzimy do bardziej
skomplikowanych tematów i czytelnik czuje się
zdezorientowany, radzę zrobić to co naukowcy. Należy
opuścić tekst aż do miejsca, gdzie staje się znowu
zrozumiały. Czytelnicy zainteresowani rozszerzeniem
wiedzy o omawianych tematach mogą zajrzeć do wielu
dodatków umieszczonych na stronie internetowej
(www.timereborn.com). Na końcu książki zamieściłem
także przypisy, w których można znaleźć pomocne
uwagi, zarówno dla ekspertów, jak i dla laików, oraz
rozszerzone omówienie tematu.
Mój powrót do zagadnienia czasu nastąpił po
dwudziestu kilku latach, od chwili gdy zrozumiałem, że
wyjaśnienie praw fizyki wymaga ich ewolucji w czasie.
Wówczas zmagałem się z teorią względności,
podstawami teorii kwantów i kwantowej teorii
grawitacji, aż doszedłem do poglądu, który tutaj
przedstawiam. Współpraca i dyskusje z wieloma
przyjaciółmi i kolegami okazały się bardzo ważne dla
mego rozwoju; opisałem je w podziękowaniach
i przypisach, wskazując użytek, jaki uczyniłem
z cudzych pomysłów i idei. Żaden z tych kontaktów nie
był jednak ważniejszy niż owocna i skłaniająca
do refleksji współpraca z Robertem Mangabeirą
Ungerem. Dzięki niej sformułowaliśmy główną tezę
i wiele zasadniczych idei, które z niej wynikały1.
Czytelnik powinien zdawać sobie sprawę, że istnieje
wiele punktów widzenia na zagadnienie czasu, teorię
kwantów, kosmologię i inne tematy nieporuszane tutaj.
Powstał też obszerny zbiór książek i publikacji pisanych
przez fizyków, kosmologów i filozofów na tematy,
które są tutaj poruszane. Moja książka nie pretenduje
do miana podręcznika akademickiego. Czytelnikom,
którzy po raz pierwszy stykają się z tym złożonym
zagadnieniem, postanowiłem ukazać jedną ze ścieżek
jego badania, zwracając przy tym uwagę na to, na czym
skupia się dyskusja2. Nie ma zaś tu miejsca, powiedzmy,
na przykład na poglądy Kanta na temat czasu, które
omawia mnóstwo publikacji. Nie opisuję tutaj także
punktu widzenia współczesnych filozofów. Proszę
o wybaczenie mych uczonych kolegów za to pominięcie
i kieruję zainteresowanych czytelników do bibliografii,
która zawiera sugestie dalszych studiów nad tym
zagadnieniem.
Lee Smolin
Toronto, sierpień 2012 roku
1 Ta książka może być wprowadzeniem do drobiazgowo
uzasadnionej rozprawy z filozofii przyrody powstałej we współpracy
z Robertem Mangabeirą Ungerem – o tymczasowym tytule The
Singular Universe and the Reality of Time, w której wspieramy ideę
realności czasu i ewolucji praw fizyki i badamy możliwe rozwiązania
tego, co nazywamy dylematem metapraw (zobacz rozdział 19), albo jej
popularną wersją.
2 Wcześniejsze wersje dowodów tutaj przedstawionych można
znaleźć w niżej wymienionych artykułach: Lee Smolin, A Perspective
on the Landscape Problem, arXiv:1202.3373v1 [physics. hist-ph]
(2012); tegoż, The Unique Universe, „Physics World”, czerwiec 2009,
s. 21–26; tegoż, The Case for Background Independence, w: Dean
Rickles i in. (red.), The Structural Foundations of Quantum Gravity,
Oxford University Press, New York 2007; tegoż, The Present Moment
in Quantum Cosmology: Challenges for the Argument for the Elimination
of Time, w: Robin Durie (red.), Time and the Instant, Clinamen Press,
Manchester 2000; tegoż, Thinking in Time Versus Thinking Outside of
Time, w: John Brockman (red.), This Will Make You Smarter, Harper
Perennial, New York 2012; Stuart Kauffman, Lee Smolin, A Possible
Solution to the Problem of Time in Quantum Cosmology, arXiv:gr-
qc/9703026v1 (1997).
WSTĘP
Za postrzeganiem czasu jako iluzji przemawiają
argumenty naukowe, które budzą respekt. Dlatego też
pogląd, że czas jest realny, należy uważać
za rewolucyjny.
Istota fizycznych argumentów przeciwko czasowi
opiera się na tym, jak zrozumiemy prawa fizyki.
Zgodnie z dominującym poglądem wszystko, co się
zdarza we Wszechświecie, jest warunkowane przez
prawa fizyki, które precyzyjnie określają, jak przyszłość
powstaje z teraźniejszości. Prawa są absolutne i gdy już
zostaną sprecyzowane obecne warunki, nie istnieje
żadna dowolność ani niepewność w powstawaniu
przyszłości.
Thomasina, nad wiek rozwinięta heroina sztuki Toma
Stopparda Arkadia, wyjaśnia swemu nauczycielowi:
„Jeśli mógłbyś zatrzymać każdy atom w jego położeniu
albo kierunku ruchu i jeśli umysł twój mógłby objąć
wszystkie działania w ten sposób zawieszone, wtedy
gdybyś był naprawdę, ale to naprawdę biegły
w algebrze, mógłbyś napisać wzór określający całą
przyszłość. I choć nie ma nikogo, kto byłby zdolny to
wykonać, taki wzór musi istnieć, ponieważ jego
stworzenie jest możliwe”.
Kiedyś wierzyłem, że moim zadaniem jako fizyka
teoretyka jest znalezienie takiego wzoru. Teraz zaś
rozumiem – moja wiara w jego istnienie była bardziej
mistycyzmem niż realizmem naukowym.
Gdyby Stoppard pisał swą sztukę współcześnie,
zapewne Thomasina powiedziałaby, że Wszechświat jest
jak komputer, a prawa fizyki jak program. Gdy wstawia
się do niego warunki początkowe – teraźniejsze
położenia wszystkich cząstek elementarnych
we Wszechświecie – to komputer, pracujący
odpowiednio długo, określi wszystkie ich położenia
w jakimś przyszłym momencie. W ramach tego poglądu
na naturę nie zachodzi nic innego ponad zgodne
z pozaczasowymi prawami przegrupowania cząstek
elementarnych. Tak więc dzięki tym prawom przyszłość
jest już w pełni określona przez teraźniejszość, tak jak
teraźniejszość była w pełni określona przez przeszłość.
Ten punkt widzenia umniejsza rolę czasu na kilka
sposobów3. Nie ma niespodzianek ani naprawdę nowych
zjawisk, ponieważ wszystko, co się dzieje, jest tylko
przegrupowywaniem się atomów. Same własności
atomów pozostają pozaczasowe, tak jak prawa nimi
rządzące, które nigdy nie podlegają zmianom. Każdą
z cech Wszechświata, która kiedyś pojawi się
w przyszłości, da się otrzymać z obecnej konfiguracji.
To znaczy, że upływ czasu można zastąpić obliczeniem.
Co zgodnie z logiką oznacza, że przyszłość jest
konsekwencją teraźniejszości.
Nawet teorie względności Einsteina, które będę
omawiał w rozdziale 6, wzmacniają argumenty za tym,
że czas jest nieistotny w fundamentalnym opisie świata.
Teorie względności wskazują, że cała historia świata jest
bytem pozaczasowym. Teraźniejszość, przeszłość
i przyszłość mają sens tylko w powiązaniu z ludzkim
subiektywizmem. Czas jest jeszcze jednym z wymiarów
przestrzeni i odczuwany przez nas jego upływ to iluzja,
a pozaczasowa rzeczywistość istnieje poza nim.
Takie stwierdzenia mogą przerazić tych, którzy
uważają, że ludzkie działanie oparte jest na wolnej woli.
Jednak nie będę powoływać się na takie argumenty.
Moje uzasadnienia dotyczące realności czasu oparte
będą wyłącznie na wiedzy naukowej. Będę starał się
wyjaśnić, dlaczego wysuwane zwykle argumenty
dowodzące, że przyszłość jest z góry określona, są
błędne z naukowego punktu widzenia.
W części I przedstawię argumentację naukową
przemawiającą za tym, że czas jest iluzją. W części II ją
obalę i pokażę, że musi on istnieć realnie, aby fizyka
i kosmologia mogły przezwyciężyć kryzys, przed jakim
obecnie stanęły.
Najpierw dokonam przeglądu koncepcji czasu
stosowanych w fizyce, od Arystotelesa i Ptolemeusza
poprzez Galileusza, Newtona, Einsteina, aż
do współczesnych idei zaczerpniętych z kosmologii
kwantowej i pokażę, jak w miarę rozwoju fizyki
umniejszała się rola czasu. Przedstawiając zagadnienie
w ten sposób, będę mógł niezorientowanego czytelnika
stopniowo wprowadzać w niezbędne fakty. W istocie
najważniejsze z nich można przedstawić za pomocą
powszechnie znanych przykładów, takich jak spadające
piłki czy orbitujące planety. Część II to opowieść
bardziej współczesna, bo też pogląd, że czas znowu
musi być podstawowym pojęciem nauki, pojawił się
w rezultacie obecnego jej rozwoju.
Swoje wywody rozpocznę od dość prostego
spostrzeżenia: sukces teorii naukowych, od Newtona aż
po dzień dzisiejszy, opiera się na szczególnej zasadzie
poznawczej wprowadzonej przez samego Newtona.
Natura, zgodnie z nią, jest bytem złożonym z cząstek
mających pozaczasowe własności, których ruch
i oddziaływania regulują pozaczasowe prawa. Nigdy nie
zmieniają się własności cząstek takie jak masa
lub ładunek elektryczny, nie zmieniają się także prawa,
jakim podlegają. Zasada ta jest wprost idealna do opisu
małych elementów Wszechświata, ale zawodzi, gdy
stosujemy ją do Wszechświata jako całości.
Wszystkie ważne teorie fizyki dotyczą jakichś części
Wszechświata – opisują działanie radia, piłkę podczas
lotu, żywą komórkę, Ziemię, galaktykę. My sami oraz
nasze przyrządy pomiarowe pozostajemy poza układem,
gdy opisujemy fragment Wszechświata. Nie
uwzględniamy także wpływu, jaki nań wywieramy.
Pomijamy punkt odniesienia określający jego położenie.
A co najbardziej istotne dla natury czasu, nie
uwzględniamy wpływu samego układu na zegary, które
mierzą zmiany w nim zachodzące.
Rozszerzenie fizyki na kosmologię przynosi nowe
wyzwania, które wymagają nowego sposobu myślenia.
Teoria kosmologiczna nie może nie uwzględniać
jakiegokolwiek wpływu. Aby być zupełna, musi brać
pod uwagę wszystko we Wszechświecie, łącznie z nami
w roli obserwatorów. Musi uwzględnić także nasze
przyrządy pomiarowe i zegary. W badaniach
kosmologicznych mamy do czynienia z całkiem nową
okolicznością. Nie ma możliwości przebywania poza
układem, który badamy, ponieważ ten układ jest całym
Wszechświatem.
Teoria kosmologiczna ponadto musi obejść się bez
dwóch zasadniczych aspektów metodologii nauki.
Zasadniczy kanon nauki wymaga powtarzania
eksperymentu wielokrotnie, dzięki czemu można być
pewnym poprawności jego wyniku. Jednak czegoś
takiego nie sposób dokonać z całym Wszechświatem,
jest on bowiem taki, jaki jest, tylko jeden raz. Nie
możemy także przygotować układu do eksperymentu
w różnych warunkach, aby zbadać skutki ich zmiany. Są
to bardzo poważne przeszkody powodujące, że badania
na poziomie Wszechświata jako całości stają się
znacznie trudniejsze.
Tytuł oryginału TIME REBORN. FROM THE CRISIS IN PHYSICS TO THE FUTURE OF THE UNIVERSE Copyright © 2013 by Spin Networks, Ltd Projekt okładki Prószyński Media Ilustracja na okładce Fot. David Parker/Science Photo Library/Indigo Images Redaktor serii Adrian Markowski Redakcja Anna Kaniewska Korekta Bronisława Dziedzic-Wesołowska ISBN 978-83-8069-562-7 Warszawa 2015 Wydawca Prószyński Media Sp. z o.o. 02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28 www.proszynski.pl
Dla moich rodziców, Pauline i Michaela. Wielkie podziękowania dla Roberta Mangabeiry Ungera za wspólną podróż
A z czego powstają istniejące rzeczy, w tym znikają, zgodnie z koniecznością… zgodnie z porządkiem czasu. Anaksymander, O przyrodzie
PRZEDMOWA Czym jest czas? To zwodniczo proste pytanie o najbardziej istotne zagadnienie, przed jakim stoi nauka, starając się zgłębić zasady funkcjonowania Wszechświata. Wszystkie tajemnice, z którymi zmagają się fizycy i kosmolodzy – od Wielkiego Wybuchu do przyszłości Wszechświata, od fizyki kwantów do unifikacji oddziaływań i cząstek – sprowadzają się do natury czasu. Postęp naukowy cechuje się odrzucaniem iluzji. Materia wygląda na ciągłą, ale okazuje się, że składa się z atomów. Atomy wydają się niepodzielne, chociaż są zbudowane z protonów, neutronów i elektronów, z kolei te dwie pierwsze cząstki złożone są z jeszcze bardziej elementarnych cząstek zwanych kwarkami. Słońce wydaje się okrążać Ziemię, ale jest odwrotnie – a gdy dotrze się do sedna sprawy, okazuje się, że wszystko jest w stanie ruchu względem wszystkiego. Czas jest najbardziej wszechobecnym aspektem naszego codziennego doświadczenia. Wszystko, o czym myślimy, co czujemy albo co robimy, wskazuje na jego
istnienie. Postrzegamy świat jak przepływ chwil, które tworzą nasze życie. Natomiast zarówno fizycy, jak i filozofowie od dawna wskazują (i wielu ludzi tak sądzi), że czas jest fundamentalną iluzją. Gdy pytałem swych niebędących naukowcami przyjaciół, czym jest czas, najczęściej odpowiadali, że jego upływ jest pozorny, a wszystko, co jest realne – prawda, sprawiedliwość, Bóg, zasady naukowe – leży poza nim. Pomysł, że czas to iluzja, jest filozoficznym i religijnym banałem. Przez tysiąclecia ludzie godzili się na trudy życia i na swą śmiertelność, wierząc w ostateczne schronienie w bezczasowym i bardziej realnym świecie. Niektórzy z naszych najznakomitszych myślicieli zapewniali o nierealności czasu. Platon, największy filozof świata starożytnego, i Einstein, największy fizyk świata współczesnego, nauczali, że rzeczywistość jest bezczasowa. Doświadczanie upływu czasu traktowali jako cechę wyjątkowo przypisaną rodzajowi ludzkiemu – cechę, która ukrywa przed nami prawdę. Obaj wierzyli, że aby dostrzec rzeczywistość i prawdę, należy wykroczyć poza granice iluzji upływu czasu. Wierzyłem w absolutną nierealność czasu. Mało tego, poszedłem na fizykę, ponieważ jako nastolatek bardzo pragnąłem zamienić ograniczony czasowo ludzki świat, postrzegany przeze mnie jako paskudny i nieprzyjazny, na świat czystej, bezczasowej prawdy. Później odkryłem, że to bardzo przyjemne być człowiekiem, i zniknęła
potrzeba ucieczki poza ten świat. Nie wierzę już jednak, że czas jest nierealny. A nawet przeszedłem na drugą stronę, nie tylko uważam go za realny, ale też sądzę, że nic bardziej nas nie przybliża do poznania prawdy o przyrodzie niż realność czasu. Zmieniłem front z powodów naukowych, a w szczególności ze względu na współczesne osiągnięcia fizyki i kosmologii. Uwierzyłem, że czas jest kluczowy w zrozumieniu istoty teorii kwantów i jej ewentualnej unifikacji z przestrzenią, czasem, grawitacją i kosmologią. A co najważniejsze, trzeba w nowy sposób potraktować realność czasu, aby nabrał sensu obraz Wszechświata ukazywany przez obserwacje kosmologiczne. To właśnie mam na myśli, pisząc o odrodzeniu czasu. Na kartach tej książki przedstawiam argumenty naukowe skłaniające do uwierzenia w realność czasu. Jeśli czytelnik jest jednym z wielu, którzy wierzą w jego iluzoryczność, to mam zamiar przekonać go do zmiany poglądu. Jeśli jednak wierzy już w realność czasu, to ja z kolei wierzę, że moimi argumentami zdołam umocnić jego wiarę. Ta książka jest dla każdego, ponieważ u nas wszystkich odczuwanie czasu kształtuje pogląd na to, czym jest świat. Nawet jeśli nigdy nie rozmyślałeś o tym, to twój sposób myślenia – sam język, za pomocą którego werbalizujesz myśli – jest naznaczony wpływem starożytnych idei metafizycznych związanych
z czasem. Gdy przyswoimy sobie rewolucyjny pogląd o realności czasu, zmieni się sposób, w jaki będziemy postrzegać wszystko inne. A szczególnie będziemy w nowy sposób postrzegać przyszłość, tak aby uwzględniać zarówno perspektywy, jak i zagrożenia, wobec których stanie w przyszłości rodzaj ludzki. W tej opowieści tkwi także mała cząstka mego osobistego doświadczenia, które skłoniło mnie do odkrycia na nowo problemu czasu. Moją motywację można najlepiej opisać nie za pomocą terminów naukowych, lecz jako doświadczanie ojcostwa poprzez rozmowy prowadzone z mym małym synkiem, gdy kładę go wieczorem spać. „Tatusiu – zapytał mnie pewnego razu, gdy czytałem mu do snu – czy tak samo się nazywałeś, gdy byłeś w moim wieku?”. Oto przebudzenie świadomości dziecka na to, że przed nim istniał czas, oraz próba związania swej krótkiej historii życia z dłuższą epopeją. Każde doświadczenie prowadzi do określonych wniosków, moje polegają na uświadomieniu sobie, jak radykalna idea ukryta jest w prostej konstatacji, że czas jest realny. Rozpoczynałem swoje życie naukowe poszukiwaniem równania niezależnego od czasu, teraz wierzę, że istota najgłębszego sekretu Wszechświata tkwi w tym, jak chwila po chwili rozwija się on w czasie. Istnieje paradoks nieodłącznie związany z naszym myśleniem o czasie. Postrzegamy siebie jako żyjących
w czasie, a jednak często najlepsze aspekty naszego świata i nas samych wydają nam się pozaczasowe. To, co czyni coś rzeczywiście prawdziwym, jak wierzymy, nie polega na tym, że jest prawdziwe teraz, ale że było i będzie zawsze prawdziwe. To, co nadaje zasadom moralności charakter absolutny, polega na tym, że są one prawdziwe zawsze i w każdych okolicznościach. Mamy głęboko zakorzeniony pogląd, że jeśli coś jest wartościowe, to istnieje poza czasem. Pragniemy „wiecznej miłości”. Mówimy o „prawdzie” i „sprawiedliwości” jako pojęciach pozaczasowych. Wszystko, czym się zachwycamy i co podziwiamy – Bóg, prawda matematyczna, prawa natury – ma charakter pozaczasowy. Działamy w czasie, ale osądzamy nasze działania za pomocą standardów pozaczasowych. W rezultacie owego paradoksu żyjemy w stanie alienacji od tego, co najbardziej cenimy. Ta alienacja wpływa na każdą z naszych aspiracji. W nauce eksperymenty i ich analiza są ograniczone czasowo, tak jak wszystkie obserwacje dotyczące natury. A jednak wyobrażamy sobie, że odkrywamy pozaczasowe prawa natury. Ten paradoks dotyczy naszych poczynań jako jednostek, jako członków rodziny, a także jako obywateli – ponieważ to, jak rozumiemy czas, określa sposób, w jaki myślimy o przyszłości. W książce mam nadzieję rozwiązać w nowy sposób ten paradoks życia w czasie i wiary w pozaczasowość.
Mam zamiar przedstawić tezę, że czas i jego upływ są podstawowe i realne, a wiara w pozaczasowe królestwa i liczenie na pozaczasowe prawdy to po prostu mitologia. Uwierzyć w czas oznacza wiarę w to, że rzeczywistość składa się tylko z tego, co jest rzeczywiste w każdej chwili. To radykalna idea, bo odrzuca każdy rodzaj pozaczasowego istnienia albo pozaczasowej prawdy – w nauce, moralności, matematyce, albo w polityce. W tych dziedzinach wszystko musi być na nowo określone, tak aby prawdy tam zawarte mieściły się w ramach czasowych. Uwierzyć w czas oznacza także, że podstawowe założenia o fundamentalnych zasadach działania Wszechświata są niepełne. Gdy na następnych stronach tej książki będę mówił o czasie jak o czymś realnym, oznacza to, że: Cokolwiek jest realne w naszym Wszechświecie, jest realne w jakiejś chwili, wyróżnionej z całej serii chwil. Przeszłość była realna, ale już taka nie jest. Możemy jednak interpretować przeszłość i ją analizować, ponieważ w teraźniejszości znajdujemy dowody na istnienie przeszłych procesów. Przyszłość jeszcze nie istnieje i dlatego jest
otwarta. Możemy rozsądnie dokonywać pewnych przewidywań, ale nie jesteśmy w stanie poznać całej przyszłości. Istotnie, w przyszłości mogą powstać zupełnie nowe zjawiska, nowe w tym sensie, że na podstawie wiedzy posiadanej w przeszłości nie można było ich przewidzieć. Nic nie wykracza poza czas, nawet prawa natury. Prawa nie są pozaczasowe. Tak jak wszystko inne, są one cechą teraźniejszości i mogą ewoluować wraz z upływem czasu. Podczas lektury mojej książki zobaczycie, że hipotezy te wskazują na nowy kierunek w fizyce – taki, który według mnie jest jedyną szansą na rozwikłanie współczesnych zagadek fizyki teoretycznej i kosmologii. Hipotezy te także wpływają na to, jak powinniśmy rozumieć własne życie i jak powinniśmy rozwiązywać wyzwania stojące przed ludzkością. Aby wyjaśnić, dlaczego realność czasu jest tak ważna, zarówno dla nauki, jak i dla celów pozanaukowych, postanowiłem odróżnić myślenie temporalne (w czasie) od myślenia atemporalnego (pozaczasowego). Przekonanie, że prawda jest pozaczasowa i dlatego znajduje się poza naszym Wszechświatem, jest tak dominujące, że brazylijski filozof Roberto Mangabeira Unger nazywa je „odwieczną filozofią.” Była to istota
myśli Platona, zilustrowana w Menonie za pomocą przypowieści o niewolniku i geometrii kwadratu, w której Sokrates dowodzi, że odkrywanie jest zaledwie przypominaniem sobie tego, co już wiemy. Myślimy pozaczasowo, gdy wyobrażamy sobie, że odpowiedź na pytanie, jakie sobie zadajemy, znajduje się w odwiecznej domenie pozaczasowej prawdy. Zarówno wtedy, gdy zadajemy sobie pytanie, jak być lepszym rodzicem, małżonkiem, obywatelem, jak i wtedy, gdy rozmyślamy, jak mogłaby wyglądać optymalna organizacja społeczeństwa, wierzymy, że istnieje gdzieś niezmienna prawda, którą możemy odkryć. Naukowcy, objaśniając nowe odkrycia za pomocą nowych idei i nowych struktur matematycznych, myślą temporalnie. Jeśli myślą pozaczasowo, to wierzą, że te idee istniały, zanim je wynaleziono. Gdy myślą temporalnie, nie ma potrzeby, aby stawiać takie przypuszczenia. Różnica między myśleniem temporalnym a myśleniem pozaczasowym jest oczywista na niwie ludzkiej aktywności i myśli. Myślimy pozaczasowo, gdy stając naprzeciw zagadnienia technologicznego albo społecznego, zakładamy, że sposoby jego rozwiązania już są gdzieś określone absolutnymi, pozaczasowymi kategoriami. Każdy, kto myśli, że poprawna teoria ekonomiczna lub polityczna została opracowana wieki temu, myśli pozaczasowo. Gdy zamiast tego cel polityki widzimy w tworzeniu nowych rozwiązań dla nowych
problemów, pojawiających się w miarę ewolucji społeczeństwa, myślimy temporalnie. Myślimy także temporalnie, gdy rozumiemy, że postęp technologii, postęp społeczny i postęp naukowy polega na wynajdywaniu autentycznie nowych idei, strategii i form organizowania się społeczeństwa – i wierzę w to, że taką zdolność posiadamy. Gdy całkowicie akceptujemy ograniczenia, nawyki i biurokrację, typowe dla różnych społeczności i organizacji, tak jakby powód ich istnienia był niepodważalny, to tkwimy w pozaczasowym potrzasku. Powracamy do myślenia temporalnego, gdy zdajemy sobie sprawę, że każda cecha ludzkiej organizacji jest wynikiem przemian historycznych, a zatem wszystko, co jej dotyczy, może być negocjowane i udoskonalane dzięki nowym metodom rozwiązywania problemów. Jeśli wierzymy, że zadaniem fizyki jest odkrywanie pozaczasowych równań matematycznych, które opisują każdy aspekt Wszechświata, to jesteśmy przekonani, że prawda o Wszechświecie tkwi poza nim. To taki swojski sposób myślenia niedostrzeganie jego absurdalności. Jeśli Wszechświat jest wszystkim, co istnieje, to jakim cudem coś, co go opisuje, może istnieć poza nim? Jeśli zaś przyjmiemy oczywistą realność czasu, to nie da się odkryć równania matematycznego opisującego dokładnie każdy aspekt Wszechświata, ponieważ jednym z aspektów realnego świata, nieujętym w żadnym równaniu, jest fakt, że zawsze dotyczy to pewnej chwili.
Darwinowska biologia ewolucyjna jest prototypem myślenia temporalnego, ponieważ jej sedno polega na tym, że procesy naturalne rozwijające się w czasie mogą prowadzić do powstania naprawdę nowych struktur. Gdy pojawią się nowe struktury, powstają nowe prawa, które je opisują. Na przykład prawa doboru płciowego nie mogły powstać, zanim pojawiło się zróżnicowanie płciowe. Dynamika ewolucji nie wymaga ogromnych abstrakcyjnych przestrzeni, choćby całego realnego królestwa zwierząt, sekwencji DNA, łańcuchów białkowych albo praw biologii. Jak proponuje biolog Stuart A. Kauffman, najlepiej postrzegać ją jako poszukiwanie przez biosferę czegoś, co może wydarzyć się po tym, „co graniczy z możliwym”. To samo dotyczy ewolucji technologii, ekonomii i społeczeństw. Myślenie temporalne nie jest relatywizmem, ale formą relacjonizmu – filozofii, która utrzymuje, że prawdziwe poznanie czegokolwiek wymaga poznania wszystkich relacji tego czegoś z innymi częściami układu, którego jest częścią. Prawdziwe poznanie może być ograniczone czasowo oraz obiektywne, gdy chodzi o obiekty powstałe jako produkt ewolucji lub też ludzkiej myśli. Na poziomie osobistym myślenie temporalne polega na zaakceptowaniu niepewności życia jako niezbędnej ceny, jaką trzeba płacić za bycie żywym. Bunt przeciw niebezpieczeństwom związanym z życiem, odrzucenie
niepewności i ryzyka, wyobrażanie sobie, że życie może być tak zorganizowane, aby zupełnie wykluczyć wszelkie zagrożenia, jest myśleniem pozaczasowym, atemporalnym. Być człowiekiem to wieść życie pomiędzy niebezpieczeństwem a szansą. Robimy, co tylko można, aby przetrwać w niepewnym świecie, aby zatroszczyć się o tych, których kochamy, i o to, co kochamy, a także aby przyjemnie spędzać czas. Wymyślamy plany na przyszłość, ale nigdy nie będziemy w stanie w pełni ocenić przyszłych zagrożeń ani możliwości, jakie przed nami się otworzą. Buddyści twierdzą, że nie zauważamy życia w płonącym już domu. Zagrożenie może powstać w każdej chwili. W społecznościach łowców-zbieraczy zawsze było ono obecne, ale współczesne społeczeństwo jest tak zorganizowane, że prawdziwe niebezpieczeństwo pojawia się niezbyt często. Wśród ogromnej masy możliwych zagrożeń prawdziwym wyzwaniem życia jest mądry wybór tego, o co należy się troszczyć. A także tego, co należy wybrać spośród wszystkich okazji, jakie przynosi nam każda chwila życia. Nie mając nigdy pełnej wiedzy o konsekwencjach wyboru, decydujemy, jak spożytkować swą energię i na czym skupić uwagę. Czy moglibyśmy sobie lepiej poradzić? Czy moglibyśmy przezwyciężyć kaprysy życia i osiągnąć stan, w którym posiedlibyśmy wiedzę o dostatecznie wielu konsekwencjach naszych wyborów – zarówno
dotyczących zagrożeń, jak i nadarzających się okazji? To znaczy, czy moglibyśmy wieść prawdziwie racjonalne życie pozbawione jakichkolwiek niespodzianek? Gdyby czas był iluzją, to moglibyśmy sobie wyobrazić taką możliwość, ponieważ w świecie, w którym czas jest zbędny, nie ma zasadniczej różnicy między wiedzą o przeszłości i wiedzą o przyszłości. Potrzeba tylko trochę dłuższych obliczeń. Wystarczą jakieś wzory i podstawienie konkretnych liczb, aby dowiedzieć się wszystkiego, co nas interesuje. Natomiast jeśli czas jest realny, przyszłości nie można określić na podstawie wiedzy o teraźniejszości. Nie ma wyjścia z sytuacji, w jakiej się znajdujemy, nie uda się uniknąć niespodzianek związanych z nieświadomością konsekwencji naszych działań. Zaskoczenie jest nieodłącznym elementem struktury świata. Natura potrafi spłatać takie niespodzianki, na które żadna wiedza nas nie przygotuje. Autentyczna nowość jest realna. Twory naszej wyobraźni nie powstają dzięki wiedzy o teraźniejszości. Dlatego też tak wielkie znaczenie ma dla każdego z nas to, czy czas jest realny, czy nie: odpowiedź na to pytanie może zmienić sposób postrzegania samych siebie, poszukiwaczy szczęścia i sensu życia, w niepoznanym dotąd do końca Wszechświecie. Do tego tematu powrócę w epilogu, w którym wykażę, że zagadnienie realności czasu może pomóc rozwiązać takie problemy jak zmiana klimatu czy kryzys ekonomiczny.
Zanim rozpoczniemy zasadnicze rozważania książki, pragnę udzielić kilku informacji. Starałem się, aby argumentacja w niej zawarta, była dostępna dla każdego czytelnika niemającego wykształcenia fizycznego albo matematycznego. Nie ma w niej równań, a wszystko, co jest potrzebne do zrozumienia argumentacji, wyjaśniam. Najbardziej istotne zagadnienia są ilustrowane najprostszymi przykładami. Gdy przechodzimy do bardziej skomplikowanych tematów i czytelnik czuje się zdezorientowany, radzę zrobić to co naukowcy. Należy opuścić tekst aż do miejsca, gdzie staje się znowu zrozumiały. Czytelnicy zainteresowani rozszerzeniem wiedzy o omawianych tematach mogą zajrzeć do wielu dodatków umieszczonych na stronie internetowej (www.timereborn.com). Na końcu książki zamieściłem także przypisy, w których można znaleźć pomocne uwagi, zarówno dla ekspertów, jak i dla laików, oraz rozszerzone omówienie tematu. Mój powrót do zagadnienia czasu nastąpił po dwudziestu kilku latach, od chwili gdy zrozumiałem, że wyjaśnienie praw fizyki wymaga ich ewolucji w czasie. Wówczas zmagałem się z teorią względności, podstawami teorii kwantów i kwantowej teorii grawitacji, aż doszedłem do poglądu, który tutaj przedstawiam. Współpraca i dyskusje z wieloma przyjaciółmi i kolegami okazały się bardzo ważne dla mego rozwoju; opisałem je w podziękowaniach
i przypisach, wskazując użytek, jaki uczyniłem z cudzych pomysłów i idei. Żaden z tych kontaktów nie był jednak ważniejszy niż owocna i skłaniająca do refleksji współpraca z Robertem Mangabeirą Ungerem. Dzięki niej sformułowaliśmy główną tezę i wiele zasadniczych idei, które z niej wynikały1. Czytelnik powinien zdawać sobie sprawę, że istnieje wiele punktów widzenia na zagadnienie czasu, teorię kwantów, kosmologię i inne tematy nieporuszane tutaj. Powstał też obszerny zbiór książek i publikacji pisanych przez fizyków, kosmologów i filozofów na tematy, które są tutaj poruszane. Moja książka nie pretenduje do miana podręcznika akademickiego. Czytelnikom, którzy po raz pierwszy stykają się z tym złożonym zagadnieniem, postanowiłem ukazać jedną ze ścieżek jego badania, zwracając przy tym uwagę na to, na czym skupia się dyskusja2. Nie ma zaś tu miejsca, powiedzmy, na przykład na poglądy Kanta na temat czasu, które omawia mnóstwo publikacji. Nie opisuję tutaj także punktu widzenia współczesnych filozofów. Proszę o wybaczenie mych uczonych kolegów za to pominięcie i kieruję zainteresowanych czytelników do bibliografii, która zawiera sugestie dalszych studiów nad tym zagadnieniem. Lee Smolin Toronto, sierpień 2012 roku
1 Ta książka może być wprowadzeniem do drobiazgowo uzasadnionej rozprawy z filozofii przyrody powstałej we współpracy z Robertem Mangabeirą Ungerem – o tymczasowym tytule The Singular Universe and the Reality of Time, w której wspieramy ideę realności czasu i ewolucji praw fizyki i badamy możliwe rozwiązania tego, co nazywamy dylematem metapraw (zobacz rozdział 19), albo jej popularną wersją. 2 Wcześniejsze wersje dowodów tutaj przedstawionych można znaleźć w niżej wymienionych artykułach: Lee Smolin, A Perspective on the Landscape Problem, arXiv:1202.3373v1 [physics. hist-ph] (2012); tegoż, The Unique Universe, „Physics World”, czerwiec 2009, s. 21–26; tegoż, The Case for Background Independence, w: Dean Rickles i in. (red.), The Structural Foundations of Quantum Gravity, Oxford University Press, New York 2007; tegoż, The Present Moment in Quantum Cosmology: Challenges for the Argument for the Elimination of Time, w: Robin Durie (red.), Time and the Instant, Clinamen Press, Manchester 2000; tegoż, Thinking in Time Versus Thinking Outside of Time, w: John Brockman (red.), This Will Make You Smarter, Harper Perennial, New York 2012; Stuart Kauffman, Lee Smolin, A Possible Solution to the Problem of Time in Quantum Cosmology, arXiv:gr- qc/9703026v1 (1997).
WSTĘP Za postrzeganiem czasu jako iluzji przemawiają argumenty naukowe, które budzą respekt. Dlatego też pogląd, że czas jest realny, należy uważać za rewolucyjny. Istota fizycznych argumentów przeciwko czasowi opiera się na tym, jak zrozumiemy prawa fizyki. Zgodnie z dominującym poglądem wszystko, co się zdarza we Wszechświecie, jest warunkowane przez prawa fizyki, które precyzyjnie określają, jak przyszłość powstaje z teraźniejszości. Prawa są absolutne i gdy już zostaną sprecyzowane obecne warunki, nie istnieje żadna dowolność ani niepewność w powstawaniu przyszłości. Thomasina, nad wiek rozwinięta heroina sztuki Toma Stopparda Arkadia, wyjaśnia swemu nauczycielowi: „Jeśli mógłbyś zatrzymać każdy atom w jego położeniu albo kierunku ruchu i jeśli umysł twój mógłby objąć wszystkie działania w ten sposób zawieszone, wtedy gdybyś był naprawdę, ale to naprawdę biegły w algebrze, mógłbyś napisać wzór określający całą
przyszłość. I choć nie ma nikogo, kto byłby zdolny to wykonać, taki wzór musi istnieć, ponieważ jego stworzenie jest możliwe”. Kiedyś wierzyłem, że moim zadaniem jako fizyka teoretyka jest znalezienie takiego wzoru. Teraz zaś rozumiem – moja wiara w jego istnienie była bardziej mistycyzmem niż realizmem naukowym. Gdyby Stoppard pisał swą sztukę współcześnie, zapewne Thomasina powiedziałaby, że Wszechświat jest jak komputer, a prawa fizyki jak program. Gdy wstawia się do niego warunki początkowe – teraźniejsze położenia wszystkich cząstek elementarnych we Wszechświecie – to komputer, pracujący odpowiednio długo, określi wszystkie ich położenia w jakimś przyszłym momencie. W ramach tego poglądu na naturę nie zachodzi nic innego ponad zgodne z pozaczasowymi prawami przegrupowania cząstek elementarnych. Tak więc dzięki tym prawom przyszłość jest już w pełni określona przez teraźniejszość, tak jak teraźniejszość była w pełni określona przez przeszłość. Ten punkt widzenia umniejsza rolę czasu na kilka sposobów3. Nie ma niespodzianek ani naprawdę nowych zjawisk, ponieważ wszystko, co się dzieje, jest tylko przegrupowywaniem się atomów. Same własności atomów pozostają pozaczasowe, tak jak prawa nimi rządzące, które nigdy nie podlegają zmianom. Każdą z cech Wszechświata, która kiedyś pojawi się w przyszłości, da się otrzymać z obecnej konfiguracji.
To znaczy, że upływ czasu można zastąpić obliczeniem. Co zgodnie z logiką oznacza, że przyszłość jest konsekwencją teraźniejszości. Nawet teorie względności Einsteina, które będę omawiał w rozdziale 6, wzmacniają argumenty za tym, że czas jest nieistotny w fundamentalnym opisie świata. Teorie względności wskazują, że cała historia świata jest bytem pozaczasowym. Teraźniejszość, przeszłość i przyszłość mają sens tylko w powiązaniu z ludzkim subiektywizmem. Czas jest jeszcze jednym z wymiarów przestrzeni i odczuwany przez nas jego upływ to iluzja, a pozaczasowa rzeczywistość istnieje poza nim. Takie stwierdzenia mogą przerazić tych, którzy uważają, że ludzkie działanie oparte jest na wolnej woli. Jednak nie będę powoływać się na takie argumenty. Moje uzasadnienia dotyczące realności czasu oparte będą wyłącznie na wiedzy naukowej. Będę starał się wyjaśnić, dlaczego wysuwane zwykle argumenty dowodzące, że przyszłość jest z góry określona, są błędne z naukowego punktu widzenia. W części I przedstawię argumentację naukową przemawiającą za tym, że czas jest iluzją. W części II ją obalę i pokażę, że musi on istnieć realnie, aby fizyka i kosmologia mogły przezwyciężyć kryzys, przed jakim obecnie stanęły. Najpierw dokonam przeglądu koncepcji czasu stosowanych w fizyce, od Arystotelesa i Ptolemeusza poprzez Galileusza, Newtona, Einsteina, aż
do współczesnych idei zaczerpniętych z kosmologii kwantowej i pokażę, jak w miarę rozwoju fizyki umniejszała się rola czasu. Przedstawiając zagadnienie w ten sposób, będę mógł niezorientowanego czytelnika stopniowo wprowadzać w niezbędne fakty. W istocie najważniejsze z nich można przedstawić za pomocą powszechnie znanych przykładów, takich jak spadające piłki czy orbitujące planety. Część II to opowieść bardziej współczesna, bo też pogląd, że czas znowu musi być podstawowym pojęciem nauki, pojawił się w rezultacie obecnego jej rozwoju. Swoje wywody rozpocznę od dość prostego spostrzeżenia: sukces teorii naukowych, od Newtona aż po dzień dzisiejszy, opiera się na szczególnej zasadzie poznawczej wprowadzonej przez samego Newtona. Natura, zgodnie z nią, jest bytem złożonym z cząstek mających pozaczasowe własności, których ruch i oddziaływania regulują pozaczasowe prawa. Nigdy nie zmieniają się własności cząstek takie jak masa lub ładunek elektryczny, nie zmieniają się także prawa, jakim podlegają. Zasada ta jest wprost idealna do opisu małych elementów Wszechświata, ale zawodzi, gdy stosujemy ją do Wszechświata jako całości. Wszystkie ważne teorie fizyki dotyczą jakichś części Wszechświata – opisują działanie radia, piłkę podczas lotu, żywą komórkę, Ziemię, galaktykę. My sami oraz nasze przyrządy pomiarowe pozostajemy poza układem, gdy opisujemy fragment Wszechświata. Nie
uwzględniamy także wpływu, jaki nań wywieramy. Pomijamy punkt odniesienia określający jego położenie. A co najbardziej istotne dla natury czasu, nie uwzględniamy wpływu samego układu na zegary, które mierzą zmiany w nim zachodzące. Rozszerzenie fizyki na kosmologię przynosi nowe wyzwania, które wymagają nowego sposobu myślenia. Teoria kosmologiczna nie może nie uwzględniać jakiegokolwiek wpływu. Aby być zupełna, musi brać pod uwagę wszystko we Wszechświecie, łącznie z nami w roli obserwatorów. Musi uwzględnić także nasze przyrządy pomiarowe i zegary. W badaniach kosmologicznych mamy do czynienia z całkiem nową okolicznością. Nie ma możliwości przebywania poza układem, który badamy, ponieważ ten układ jest całym Wszechświatem. Teoria kosmologiczna ponadto musi obejść się bez dwóch zasadniczych aspektów metodologii nauki. Zasadniczy kanon nauki wymaga powtarzania eksperymentu wielokrotnie, dzięki czemu można być pewnym poprawności jego wyniku. Jednak czegoś takiego nie sposób dokonać z całym Wszechświatem, jest on bowiem taki, jaki jest, tylko jeden raz. Nie możemy także przygotować układu do eksperymentu w różnych warunkach, aby zbadać skutki ich zmiany. Są to bardzo poważne przeszkody powodujące, że badania na poziomie Wszechświata jako całości stają się znacznie trudniejsze.