dareks_

  • Dokumenty2 821
  • Odsłony748 473
  • Obserwuję429
  • Rozmiar dokumentów32.8 GB
  • Ilość pobrań360 147

Dlaczego Dlaczego Dlaczego 111 zaskakujących pytań i odpowiedzi - Martin Fritz

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :305.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Dlaczego Dlaczego Dlaczego 111 zaskakujących pytań i odpowiedzi - Martin Fritz.pdf

dareks_ EBooki Filozofia
Użytkownik dareks_ wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 24 z dostępnych 24 stron)

DLACZEGO nie powinno się denerwować Chińczyków? Żołnierzom nie wolno na moście maszerować równym krokiem, ponieważ pod wpływem rytmicznych drgań most mógłby wejść w rezonans i nawet się zawalić. To samo mogłoby się przydarzyć całej naszej planecie. Również Ziemia mogłaby wejść w rezonans, gdyby po niej rytmicznie skakano. Dokładnych wyliczeń dokonał Amerykanin David Stone. Gdyby wszyscy Chińczycy, a jest ich miliard i jeszcze trzysta milionów, jednocześnie skoczyli z dwumetrowych platform, mogliby spowodować powstanie niesamowitej fali uderzeniowej. Fala ta obiegłaby Ziemię dookoła i po niecałej godzinie wróciłaby z powrotem do Chin. Gdyby w tym momencie Chińczycy skoczyli jeszcze raz, wzmocniliby falę. Pierwszy skok Chińczyków spowodowałby stosunkowo małe trzęsienie ziemi o sile 4,5 stopnia w skali Richtera. Jednak skacząc w regularnych od stępach czasu, mniej więcej co godzinę, spowodowaliby takie wzmocnienie fali uderzeniowej, że cała planeta by się rozedrgała. Wszędzie wystąpiłyby katastrofalne trzęsienia ziemi i potężne fale tsunami. Inne narody mogłyby się ustrzec przed zagładą, skacząc naprzemiennie z Chińczykami. W ten sposób fala uderzeniowa zostałaby zmniejszona. Chcąc osiągnąć ten sam efekt co mieszkańcy Chin, Europejczycy, których jest mniej niż Chińczyków, musieliby skakać z wysokości około czterech metrów. Ale nie dla każdego taki skok skończyłby się pomyślnie. Dlatego nie powinniśmy niepotrzebnie denerwować Chińczyków! DLACZEGO prysznic ma pozytywny wpływ na nasze samopoczucie? Gdy rano weźmiemy gorący prysznic, czujemy się po nim wyśmienicie. Na to wspaniałe uczucie wpływ mają prawdopodobnie dwa czynniki. Po pierwsze, na naszą psychikę korzystnie działa poczucie świeżości i czystości ciała. Po drugie, dobre samopoczucie jest wynikiem pewnego zjawiska fizycznego. Prysznic powoduje, że powietrze w łazience staje się naładowane ujemnie. My, ludzie, przebywamy w pomieszczeniach o takim ładunku szczególnie chętnie. Ładunek elektryczny w łazience powstaje w momencie, gdy woda wytryskuje z prysznica. Tworzą się wtedy większe i mniejsze kropelki. Większe kropelki są naładowane dodatnio, ale szybko tracą swój ładunek, gdy wpadają do wanny i znikają w odpływie. Natomiast mniejsze kropelki są naładowane ujemnie. Są one tak małe i lekkie, że unoszą się w wilgotnym powietrzu łazienki. Dzięki temu całe pomieszczenie jest naładowane ujemnie. Prysznic powoduje zatem powstanie pola elektrostatycznego, które ma bardzo pozytywny wpływ na nasze samopoczucie. Ale takie pole, powstające na skutek rozpryskiwania się wody, może też być niebezpieczne. Z silnym polem elektrostatycznym mamy do czynienia wtedy, gdy strumieniami wody pod dużym ciśnieniem czyszczone są ładownie olbrzymich tankowców. Wówczas opary ropy mogą się zapalić i może dojść do eksplozji. DLACZEGO pingwiny nie potrafią chodzić prosto przed siebie? Ziemia w ciągu doby wykonuje pełny obrót wokół własnej osi, w związku z czym wszystkie organizmy poruszają się z wielką prędkością - na przykład w Europie w ciągu jednej sekundy pokonują dystans kilkuset kilometrów, przemieszczając się z zachodu na wschód. Oznacza to, że gdy idziemy w kierunku północnym, to przy każdym kroku Ziemia przesuwa

się pod naszymi stopami ciut w prawo. Gdybyśmy naszą drogę narysowali na globusie, moglibyśmy zobaczyć, że wskutek ruchu Ziemi nie szliśmy całkiem na wprost, lecz znosiło nas na prawo. Fizycy nazywają to zjawisko efektem Coriolisa. Siła Coriolisa powoduje, że prądy morskie na półkuli północnej robią skręt w prawo, a na półkuli południowej - w lewo. W Europie Zachodniej, i gdzie indziej, zbaczanie z linii prostej na skutek siły Coriolisa jest podczas chodzenia nieświadomie korygowane. Jednak na biegunach nie jest to takie łatwe. Po pierwsze, siła Coriolisa jest tam półtora raza silniejsza niż u nas. Po drugie, na gładkim lodzie jest trudniej skorygować efekt ruchu kuli ziemskiej. Gdy polarnik maszeruje w kierunku bieguna w tempie sześciu kilometrów na godzinę, to po kwadransie zbacza z prostego kursu o siedemdziesiąt metrów. W pobliżu bieguna północnego polarnik zbacza w prawo, w pobliżu południowego - w lewo. Siła Coriolisa sprawia, że najbardziej znani mieszkańcy okolic bieguna południowego, pingwiny, nie potrafią chodzić prosto przed siebie. Drepczą tylko małymi łukami po oblodzonej powierzchni. DLACZEGO niemowlętom po jedzeniu musi się odbić? Czy to nie zastanawiające, że wszystkim niemowlętom po posiłku zarówno z butelki, jak i z piersi matki musi się odbić? Dziecko, w chwili gdy mu się odbija, wypuszcza z układu pokarmowego powietrze i najczęściej ulewa mu się też odrobina mleka. Niemowlęta są bardzo łakome na mleko. Najczęściej są tak głodne, że między jednym łykiem a drugim nie zaczerpują powietrza ustami, lecz w trakcie picia oddychają przez nos. Dlatego tak sapią podczas posiłku. Na skutek jednoczesnego oddychania i picia do brzuszka przez przełyk dostaje się nie tylko mleko, ale też powietrze. Gdy matka podniesie dziecko po karmieniu do pozycji pionowej, powietrze w żołądku przemieszcza się do góry, bo jest lżejsze od mleka. Tak trzymane niemowlę może łatwo pozbyć się powietrza. Po prostu mu się odbija. Zazwyczaj powietrze, które wydostaje się wtedy z jego buzi, ma lekko kwaśny zapach, ponieważ wraz z nim ulewa się odrobina częściowo już strawionego mleka. Odbijanie po posiłku ma istotne znaczenie dla życia niemowląt. Powietrze w brzuszku mogłoby w krótkim czasie spowodować bolesną kolkę. Wtedy niemowlę usiłowałoby pozbyć się tego powietrza w pozycji leżącej, a wówczas mogłoby łatwo zwymiotować. Gdyby wskutek wymiotów zatkała się tchawica, dziecko by się udusiło. Dlatego niemowlęta zaraz po jedzeniu należy podnosić, żeby się im odbiło. DLACZEGO banan jest krzywy? Choć mato kto o tym wie, nauka znalazła odpowiedź na to nurtujące ludzi od niepamiętnych czasów pytanie. Według botaników banan jest krzywy, ponieważ ma specyficzne warunki wzrostu. Bananowce są wielkimi bylinami. Owoce tych bylin nie zwisają jak wiśnie, jabłka lub pomarańcze. Nie leżą też na ziemi jak ogórki, arbuzy czy cukinie. Owoce bananowca wyrastają pod kątem prostym z kwiatostanu - jakby z ciekawości chciały czubkiem wyjrzeć sobie na świat. Jest to naturalne zjawisko. Rośliny rosną albo ku słońcu, albo ku ziemi. W wypadku bananów botanicy mówią o geotropizmie dodatnim. Natomiast poszczególne owoce rosną czubkami ku górze, co nazywane jest geotropizmem ujemnym. Te dwie siły nakładają się na siebie i powodują, że banan jest krzywy. Naukowcy nie zgadzają się jednak co do jednego: czy banany wykrzywiają się wyłącznie wskutek siły ciążenia w dół, czy też krzywizna ta po dziesiątkach tysięcy pokoleń bananowców jest już utrwalona genetycznie. Zagadka krzywego banana nie została więc jeszcze rozwiązana do końca. DLACZEGO muchy nie chodzą do kina? Muchy mają olbrzymie oczy, które wyglądają, jakby im napuchły. Oczy te składają się z czterech tysięcy pojedynczych soczewek. Naukowcy nazwali takie oczy fasetkowymi. Mimo tylu soczewek muchy nie widzą tak dobrze jak ludzie. Ludzki wzrok jest na przykład dużo ostrzejszy. Ale pod jednym względem muchy mają nad nami przewagę - widzą szczególnie „szybko”. W ciągu sekundy tworzą dwieście obrazów swojego otoczenia. Dzięki temu są w locie takie zwinne. Ale nie jest to zasługa tak dużej liczby soczewek, lecz specjalnych komórek wzrokowych. My, ludzie, potrafimy utworzyć najwyżej dwadzieścia obrazów na sekundę. Źródło światła, które miga częściej niż dwadzieścia razy na sekundę, zlewa się przed naszymi oczami w jeden obraz i nie widzimy tego migania. Wykorzystują to film i telewizja. W kinie mamy wrażenie, że widzimy ciągły ruch. W rzeczywistości projektor wyświetla dwadzieścia pięć pojedynczych zdjęć na sekundę, przedstawiających kolejne fazy ruchu. W telewizji każdy obraz jest dzielony na pół. Na dodatek obie połówki nie są pokazywane naraz w całości, lecz odtwarzane stopniowo. Najpierw jeden wąski paseczek, potem drugi i tak dalej, aż obie połówki zleją się w jeden obraz. Cały ten proces dzieje się bardzo szybko, bo w ciągu sekundy na ekranie telewizora jest odtwarzanych aż dwadzieścia pięć pojedynczych obrazów. Mucha nie da się w ten sposób oszukać ani w kinie, ani przed telewizorem. Potrafi rozróżnić poszczególne zdjęcia. Dla muchy aktor porusza się jakby w zwolnionym tempie. W zasadzie mucha nie widzi filmu, ale projekcję slajdów, pomiędzy którymi są długie przerwy. Nawet gdyby w kinie wyświetlano właśnie pasjonujący film o przygodach Jamesa Bonda, mucha śmiertelnie by się nudziła. Ponieważ muchy mają tak sprawny wzrok, trudno jest je złapać. Zbliżanie się ręki lub packi widzą w zwolnionym tempie. Dlatego prawie zawsze mają dość czasu, żeby zdążyć odlecieć. DLACZEGO ze strachu można narobić w spodnie? To dotyczy nas wszystkich. Otóż przed klasówką lub nieprzyjemną rozmową, ale również w przykrych, nietypowych, zaskakujących sytuacjach tracimy kontrolę nad naszym ciałem. U niektórych wzrasta ciśnienie krwi, innym serce wali jak szalone. Niektórzy się pocą, a znów inni robią się bladzi ze strachu lub czerwienieją ze wstydu. Również układ pokarmowy wariuje. Czujemy ucisk w żołądku. Pęcherz przynagla do skorzystania z toalety, choć efektem jest tylko kilka kropelek moczu. Często też zdarza się biegunka. Za wszystkie te dolegliwości odpowiada autonomiczny układ nerwowy, który jest ściśle związany z takimi uczuciami, jak strach, radość, ochota na coś lub niechęć. Jest odpowiedzialny za mięśnie oczu, organy wewnętrzne, gruczoły i naczynia krwionośne. Funkcjonuje w sprytny sposób. Dzieli się na dwa układy. Jeden, zwany współczulnym, pobudza funkcje organizmu i zmusza do wysiłku, natomiast drugi, zwany przywspółczulnym, tłumi wewnętrzne pobudzenie i stara się zapewnić odprężenie oraz wypoczynek. W przypadku obciążenia układu nerwowego, na przykład przed klasówką lub egzaminem, przewagę uzyskuje niespokojny współczulny układ nerwowy. Wewnętrzne napięcie przenosi się na ciało. U niektórych ludzi dochodzi do skurczu pęcherza moczowego. U innych - do niekontrolowanego skurczu mięśni jelit, przez co ich zawartość przesuwa się ku ujściu. Skutkiem jest męcząca biegunka. Jeśli przerażenie jest naprawdę wielkie, można dosłownie narobić w spodnie.

DLACZEGO spluwamy w dłonie? Stworzenia żyjące na naszej planecie musiały w toku ewolucji wypracować wiele strategii, żeby przetrwać. My, ludzie, możemy zaobserwować wiele zachowań, które przyswoili sobie dawno temu nasi zwierzęcy przodkowie. Przed setkami tysięcy lat u przodków dzisiejszych małp wytworzyły się na końcach rąk i nóg sprawne narządy chwytne, dzięki którym te stworzenia mogły zręczniej wspinać się po drzewach. W koronach drzew znajdowało się bowiem dużo pożywienia: owoce, liście i owady. Tu małpy mogły się także schronić przed niebezpiecznymi zwierzętami drapieżnymi. Ręce i stopy małp stały się narzędziami wielofunkcyjnymi, a człowiek dostał je w spadku. Dzięki takim sprytnym narzędziom podbił potem świat. Kciuki, a także palce stóp, stawały się coraz bardziej ruchome. Dzięki nim przodkowie człowieka mogli mieć pożywienie i narzędzia dosłownie w zasięgu ręki. Opuszki dłoni zamieniły się w śródręcza, a stóp — w podeszwy. Wytworzyły się linie papilarne z dużą liczbą wrażliwych receptorów nerwowych. Chcąc, by ręce i nogi nie ślizgały się na gładkich gałęziach i konarach drzew, gruczoły potowe umiejscowione w obrębie linii papilarnych zwiększały przyczepność. Zasadę tę ludzie wykorzystują do dziś. Spluwamy w dłonie, żeby lepiej uchwycić trzonek łopaty. A gdy jesteśmy przestraszeni i zdenerwowani - na przykład podczas egzaminu - powierzchnia naszych dłoni i podeszwy stóp robią się wilgotne. Ciało zachowuje się tak, jakbyśmy znajdowali się w lesie i uciekali przed zagrożeniem. Mając wilgotne od potu dłonie i stopy, moglibyśmy pewniej chwytać gałęzie i dzięki temu mielibyśmy większe szanse ucieczki. DLACZEGO dmuchamy na zupę, chcąc ją ostudzić? Siedzimy przy stole i jemy obiad. Zupa jest bardzo gorąca. Za każdym razem po nabraniu jej na łyżkę dmuchamy, żeby ją ostudzić. Myślicie, że zupa stygnie dlatego, że ma kontakt z chłodnym powietrzem stykającym się z jej powierzchnią? To błędne przypuszczenie. Podmuchajmy na przykład na ranę po oparzeniu. Dmuchnięcie nie chłodzi rany, lecz powoduje ból. Z zupą sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Zupa na łyżce paruje. Gorąca para wodna nad powierzchnią zupy tworzy cienką warstewkę. Para wodna prawie nie przepuszcza ciepła i dlatego działa jak warstwa izolacyjna. Ta warstwa nie pozwala, by zupa dalej parowała i stygła. Dmuchając na łyżkę, zdmuchujemy warstwę izolacyjną i zupa może bez przeszkód parować. Dlatego stygnie. Przykrywki do garnków mają natomiast odwrotne zadanie. Nad gotującymi się potrawami także powstaje gorąca para wodna. Pokrywka nie pozwala jej wydostać się na zewnątrz. Tak więc pokrywka nie stanowi zapory dla ciepła, lecz dla pary wodnej, która podtrzymuje ciepło potrawy. DLACZEGO żyrafa nie ma zawrotów głowy? Gdy żyrafa stoi z wyprostowaną szyją, to jej głowa znajduje się na wysokości nawet sześciu metrów nad ziemią. Można by przypuszczać, że żyrafa miewa zawroty głowy, nie z powodu patrzenia z takiej wysokości - do tego te giganty są przyzwyczajone - ale z powodu ciśnienia krwi. Mózg żyrafy musi otrzymać wystarczającą ilość tlenu, żeby nie zrobiło jej się czarno przed oczami. Natura jednak o to zadbała. Otóż żyrafa ma ogromne serce, trzydzieści razy większe od serca człowieka, chociaż cała waży tylko dziesięć razy więcej niż człowiek. Naczynia krwionośne żyrafy są także o wiele grubsze niż ludzkie, a tkanka wokół żył mocniejsza, ponieważ żyrafa ma wysokie ciśnienie krwi. Przecież krew jest pompowana na wysokość sześciu metrów! Niestety zwierzęta te mają małe płuca, trzy razy mniejsze od płuc konia. Gdy uciekają, szybko tracą dech. Już po krótkim sprincie zaczyna im się kręcić w głowie - ze zmęczenia. DLACZEGO na Księżycu nie da się zamiatać? Miotła służy do zmiatania na kupkę kurzu i zanieczyszczeń z podłogi. Większe cząsteczki kurzu miotła popycha przed sobą, natomiast drobniutki kurz jest przez nią z tyłu zasysany, jakby była odkurzaczem. Tylko dzięki temu zasysaniu takie drobinki da się w ogóle zamieść. Jest to związane ze strukturą kurzu. Ta zmora czyścioszków składa się z wielkiej ilości maleńkich cząsteczek, których grube włosie szczotki nie zdołałoby zatrzymać ani zamieść. W skład kurzu wchodzą między innymi: ludzki naskórek, urwane odnóża drobnych owadów, jaja pcheł, roztarte ziarenka piasku, drobinki gumy z opon samochodowych i cząsteczki kadmu z papierosów. Miotła daje sobie radę z tą obrzydliwą mieszaniną, bo podczas zamiatania pojedyncze włosy szczotki poruszają się do przodu. Na skutek tego szybkiego ruchu za każdym włosem powstaje małe podciśnienie. Momentalnie dla wyrównania różnicy ciśnień powietrze zza szczotki przemieszcza się do przodu. Ten prąd powietrza porywa ze sobą maleńkie cząsteczki kurzu leżące na podłodze. Na Księżycu taka sztuczka by się nie udała, bo powietrze jest tam bardzo rzadkie i za szczotką nie powstałby prąd. Dlatego astronauci, którzy lądowali na Księżycu, nie zabierali ze sobą szczotki do zamiatania. DLACZEGO nie można rozpoznać własnego głosu? Gdy ktoś odsłuchuje własny głos z taśmy magnetofonowej, jest najczęściej rozczarowany i zdezorientowany. Po pierwsze, jego głos nagrany na taśmie brzmi bardzo obco. Po drugie, głos ten wydaje się cienki i sprawia wrażenie słabego i brzydkiego. Natomiast głosy innych osób brzmią na nagraniu zupełnie normalnie. Wynika to z tego, że mamy fałszywe wyobrażenie na temat własnego głosu. Słyszymy go wprawdzie, ale tylko część dźwięku trafia wraz z powietrzem do uszu. Głębsze tony docierają do uszu poprzez głowę, a dokładniej mówiąc, tony wytwarzane w krtani przenikają przez mięśnie szyi i twarzy, a przede wszystkim przez kości szczęki i czaszki, i docierają bezpośrednio do bębenków. Nasze ucho niewłaściwie interpretuje te niższe tony. Sądzi, że nasz głos jest bardziej dźwięczny, Ludzie z otoczenia słyszą nasz głos jednak bez tych niskich frekwencji, a więc taki, jaki płynie z taśmy. Nie oznacza to, że mamy głos cieńszy niż inni ludzie. Oni też, słuchając swojego głosu nagranego na magnetofonie, mają identyczne odczucia. DLACZEGO po błysku następuje grzmot? Burza nie tylko oczyszcza powietrze. Likwiduje też napięcie elektryczne, jakie powstaje w upalne, duszne dni między chmurą burzową a ziemią. Błyskawice wyrównują różnice ładunków elektrycznych, przemieszczając się tam i z powrotem między chmurą a ziemią. Każda błyskawica przeskakuje z chmury na ziemię, a stamtąd z powrotem do góry. Błyskawica w kierunku niebo-ziemia lekko wzmacnia różnicę napięć między ziemią a chmurą, natomiast błyskawica ziemia-niebo napięcie to wyrównuje.

Możemy zobaczyć tylko błyskawicę uderzającą z góry, ponieważ błyskawice w odwrotnym kierunku są pięć tysięcy razy szybsze. Niosą ze sobą olbrzymie ilości energii elektrycznej i rozgrzewają powietrze do temperatury dwudziestu pięciu tysięcy stopni Celsjusza. (Dla porównania: powierzchnia Słońca ma temperaturę tylko pięciu tysięcy stopni). Powietrze wokół błyskawicy w ułamkach sekundy rozżarza się do białości. W tym momencie możemy błyskawicę zobaczyć. Gorące powietrze natychmiast się rozszerza i uderza w otaczające je powietrze zimne, które zaczyna drgać. Drgania te słyszymy jako grzmot. DLACZEGO osoby otyte nie mogą schudnąć? Na świecie głoduje osiemset milionów ludzi. Codziennie czterdzieści pięć tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci umiera z powodu niedożywienia. Jednocześnie w Europie i Ameryce Północnej wielu ludzi ma problemy z nadwagą. Skłonność do tycia jest prawdopodobnie wynikiem ewolucji człowieka. W czasach prehistorycznych ilość dostępnego pożywienia ulegała dużym wahaniom. Świadczy o tym nasz żołądek. Pusty - jest tylko małym woreczkiem zbudowanym z tkanki mięśniowej, ale bez problemu może pomieścić w sobie kilogram lub półtora kilograma pożywienia naraz. Na brzuchu i biodrach wytworzyła się tkanka tłuszczowa, która gromadzi zapasy na czas głodu. Składa się z komórek tłuszczowych, które potrafią pęcznieć, powiększając się aż dziesięciokrotnie. Poprzez odchudzanie nie można się pozbyć istniejących komórek tłuszczowych. Do tego mogą powstawać z nich tłuszczaki, czyli łagodne nowotwory, których również nie można się pozbyć. Liczba tych magazynów tłuszczu jest prawdopodobnie uwarunkowana genetycznie. Przeciętny człowiek w ciągu dorosłego życia przybiera na wadze tylko troszkę. Ludzie o normalnej wadze mają 30 do 40 miliardów komórek tłuszczowych. Osoby otyłe mają ich dwa albo trzy razy tyle. Pod względem wykorzystywania spożytej żywności można rozróżnić dwa typy zjadaczy. Typ A bardzo szybko przemienia pożywienie w energię. Jak tylko ma pusty żołądek, staje się agresywny i potrzebuje dostawy. Typ B natomiast jest mniej zależny od dostaw pożywienia. Spala jedzenie powoli, a część odkłada na zapas w komórkach tłuszczowych. Grubasy należą z reguły do typu B. Otyłym ludziom jest więc o wiele trudniej stracić na wadze. Po pierwsze, mają więcej komórek tłuszczowych. Po drugie, wykorzystują żywność racjonalnie, a żadna spożyta kaloria nie jest marnotrawiona. Nic dziwnego, że liczne diety spełzają na niczym. DLACZEGO słonie nie potrzebują wachlarza? Słoń afrykański jest największym ssakiem na Ziemi. Słonie, w przeciwieństwie do ludzi, nie pocą się, bo nie mają ani jednego gruczołu potowego. Muszą zatem w inny sposób obniżać temperaturę ciała, żeby się nie przegrzać i w związku z tym nie umrzeć. Dzięki temu, że nie mają futra, mogą nadmiar ciepła odprowadzać bez problemu przez skórę. Poza tym dysponują jeszcze jedną skuteczną ochroną przed przegrzaniem organizmu - mianowicie uszami, które są dobrze ukrwione i oddają ciepło do otoczenia tak jak grzejniki. Poprzez uszy słonie pozbywają się około ośmiu procent zbędnego ciepła. Ponadto ssaki te potrafią się wachlować uszami. Takie wachlowanie także pomaga im się schłodzić. Metoda ta nie wystarcza jednak, gdy upał jest szczególnie dokuczliwy. W duże upały słonie chowają się w cieniu i polewają wodą, którą zasysają trąbą z rzek i różnych zbiorników wodnych. Na wypadek, gdyby na afrykańskiej sawannie zabrakło cienia i wody do polewania, natura wyposażyła słonie w dodatkowy mechanizm obronny. Otóż zwierzęta te wykorzystują swoją potężną, zrośniętą z nosem górną wargę. Podwijają ją i wkładają do pyska, gromadzą na niej ślinę, a następnie śliną zwilżają głowę, barki i klatkę piersiową. DLACZEGO w łóżku zawsze mamy towarzystwo? Gdy ludzie sobie smacznie śpią, w łóżku zaczynają harcować stworzenia, które mieszkają tam stale. W łóżku dwuosobowym może się ich znajdować około siedemdziesięciu tysięcy. Nie chodzi tu o pluskwy, ale o roztocza. Nie można ich zobaczyć gołym okiem, bo mają jedną dziesiątą milimetra długości. Gdy powiększymy je tysiąc razy, możemy przypatrzyć się ich przypominającemu worek ciału. Z przodu głowy mają coś w rodzaju małych szczypiec, którymi zagarniają pożywienie bezpośrednio do pyszczka. Roztocza odżywiają się ludzkim naskórkiem. Każdy człowiek traci około grama naskórka w ciągu nocy. Nie dostrzegamy tego, chyba że się go nazbiera więcej w postaci kurzu. Ale dla roztoczy naskórek ten spada jak manna z nieba. Nocą liczne maleńkie komórki naskórka przedostają się przez materiał piżamy i prześcieradła i wpadają do materaca. Tam roztocza czekają cierpliwie na swój posiłek. Niestety miliony ludzi reagują alergią na odchody tych stworzeń. Gdy alergicy kładą się wieczorem do łóżka, zaczynają odczuwać pieczenie w nosie i z trudem oddychają. Mamy ograniczone możliwości walki z roztoczami. Pomaga, ale tylko trochę, gruntowne sprzątanie i czyszczenie. Roztocza mają tak duże zdolności adaptacyjne, że można je znaleźć nawet na szczycie Mount Everestu, w głębinach oceanów i na Antarktydzie. A ponieważ występują w każdym łóżku, nikt nie powinien się uskarżać na samotność. DLACZEGO w tunelu pod kanałem La Manche nie powinno się pić szampana? Przejeżdżając pociągiem przez tunel pod kanałem La Manche, nie powinno się pić szampana. Na pewno nie będzie smakował. Lepsze okaże się zwykłe wino. Chodzi o to, że w tunelu jest większe ciśnienie powietrza niż na powierzchni ziemi. Wysokie ciśnienie powoduje, że w szampanie tworzy się bardzo mało bąbelków gazu. Szampan prawie nie musuje. Tym samym jego picie traci urok. Poza tym wypicie szampana na tej głębokości ma nieprzyjemne konsekwencje. Gdy pasażer, który napił się w tunelu szampana, dotrze do francuskiego lub angielskiego nabrzeża, z powodu niskiego ciśnienia powietrza nadmiar gazu uwolni się z napoju w żołądku. I momentalnie będzie się przemieszczał do góry. W najlepszym wypadku takiemu pasażerowi się potężnie odbije, ale może go też porządnie zemdlić. Chcąc się uchronić przed tymi nieprzyjemnymi konsekwencjami, musiałby się cofnąć w głąb tunelu i tam odczekać, aż całkiem wytrzeźwieje. Obecnie dobre kieliszki do szampana mają w swym najgłębszym miejscu chropowaty punkcik. Ma on wielkość główki od szpilki i robi się go laserem. Fachowcy nazywają go „punktem musującym”. Na chropowatej powierzchni podczas nalewania pozostaje nieco powietrza, dzięki któremu zawarty w szampanie dwutlenek węgla może zamienić się w małe bąbelki gazu. Dzięki zastosowaniu punktu musującego powstawanie bąbelków koncentruje się w jednym miejscu.

Wygląda to ładniej, a wino wietrzeje cztery lub nawet pięć razy wolniej. DLACZEGO strzelają nam palce w stawach? Dźwięk, jaki powstaje, gdy ktoś strzela palcami, jest okropny. Najbardziej znane wyjaśnienie tego strzelania jest następujące: końcówki kości palców są wyciągane z panewek stawowych. Strzelanie słychać, gdy kostki wracają na swoje miejsce. Ale to wyjaśnienie jest zaledwie częścią prawdy. Bo strzelanie jest po prostu tak głośne, że coś jeszcze musi się za tym kryć. Prawdziwą przyczyną tego odgłosu jest znajdujący się w panewce stawowej płyn, który jest smarem dla stawu. Kiedy pociągniemy palec, wyciągając go ze stawu, zmniejszy się ciśnienie tego smaru. Na skutek spadku ciśnienia utworzą się małe pęcherzyki gazu. Jest to taki sam efekt, jak przy otwieraniu butelki z wodą mineralną. Gdy kość wskakuje z powrotem do panewki stawowej, pęcherzyki gazu są miażdżone i pękają, a to brzmi jak strzelanie. Gaz dopiero po pewnym czasie rozpuści się całkowicie w mazi stawowej. Dlatego trzeba trochę odczekać, zanim ponownie będzie można strzelić palcami. DLACZEGO dzięcioła nie boli głowa? Dzięcioły słyną jako leśni cieśle. Podczas gdy większość ptaków w trakcie wysiadywania jaj jest narażona na deszcze i burze, dzięcioły siedzą sobie w przytulnej i suchej dziupli. Czasem jednak mają problem ze znalezieniem odpowiedniego miejsca na swoje mieszkanko. Choć świetnie opanowały technikę kucia, potrzebują pnia, który jest w środku miękki. Wykorzystują dziury, jakie pozostają po spróchniałych gałęziach. Przez nie łatwo mogą się dostać do wnętrza pnia i tam budują gniazda. Ptaki te należą więc do nielicznej grupy zwierząt, które czerpią korzyści z obumierania drzew. Dzięcioły są niesamowicie zręcznymi ptakami. Potrafią wygiąć cztery palce u nóg do tyłu i dzięki temu wspinają się sprawnie po pniu. Szyszki wciskają w szczeliny w drzewach, żeby móc łatwiej wydziobać znajdujące się w nich nasionka. Zimą za pomocą mocnego dzioba włamują się do zamarzniętych mrowisk, żeby potem długim, wąskim języczkiem wydobywać stamtąd swe ulubione pożywienie. Gdy na wiosnę szukają partnerki, wystukują trele miłosne na cienkich gałązkach, spróchniałych konarach lub nawet na znakach drogowych. Podpierają się wtedy długim i mocnym ogonem. Naliczono, że dzięcioł czarny wykonuje do stu siedemdziesięciu uderzeń na minutę. Ale żadnego dzięcioła od tych uderzeń nie boli głowa. Pomiędzy dziobem a czaszką, zawierającą wrażliwy mózg, znajduje się skomplikowane rusztowanie z chrząstki i wiązadeł, które łagodzi impet, z jakim ten ptak uderza dziobem w drzewo. Dzięcioły mają zatem w głowie coś w rodzaju łagodzącego wstrząsy zderzaka. DLACZEGO mężczyźni są mniej skłonni do płaczu niż kobiety? Płacz jest prawdopodobnie wynalazkiem człowieka pierwotnego. Naukowcy twierdzą, że małpy bywają wprawdzie smutne, ale nie potrafią płakać, ponieważ nie mają gruczołów łzowych. Natomiast ludzie są wyposażeni w takie gruczoły, a te produkują słony płyn, który jest rozprowadzany po powierzchni oka przez powiekę. Dzieje się to co siedem do dziesięciu sekund. Pod względem chemicznym łzy odpowiadają bezbarwnej krwi. Chronią powierzchnię gałki ocznej przed wyschnięciem i chorobami, są także smarowidłem umożliwiającym ślizganie się powieki po gałce ocznej. Część łez wyparowuje. Reszta wpływa przez woreczki łzowe do nosa. Ponieważ w nocy powieki rzadko się poruszają, łzy w kącikach oczu zasychają i tworzą się tak zwane śpiochy. Gdy do oka coś wpadnie, gruczoły łzowe reagują na to, wydzielając więcej płynu. Jak się bardzo cieszymy lub coś nas boli, wtedy również w oczach stają nam łzy. Gdy łez w oku nagromadzi się więcej, przelewają się. Płacz jest efektem działania autonomicznego układu nerwowego. Pod względem biologicznym powinien wyciszać wewnętrzne rozdrażnienie. Jednak płacz ma znaczenie nie tylko dla płaczącego. Oko jest zwierciadłem duszy. Zdradza stan, w jakim się znajdujemy. Zalane łzami oczy niewiele widzą z otoczenia, a osoba płacząca koncentruje się na swoich wewnętrznych odczuciach. Łzami wyrażamy ból, smutek i żałobę. Czasem sygnalizujemy, że potrzebujemy od otoczenia uwagi i pomocy. Ponieważ w naszej kulturze tradycyjnie mężczyznom nie wypada okazywać bezradności, o wiele rzadziej płaczą. Do tego dochodzi jeszcze przyczyna biologiczna. Łzy są wywoływane między innymi działaniem hormonu zwanego prolaktyną. Organizm wydziela prolaktynę, gdy jesteśmy wewnętrznie poruszeni. Kobiety mają jej w organizmie więcej niż mężczyźni, dlatego są bardziej skłonne do płaczu. DLACZEGO biedronka nie figuruje w żadnej karcie dań? Na świecie jest łącznie około czterech i pół tysiąca gatunków biedronki. Wiele narodów uważa, że biedronka przynosi szczęście. Znakiem rozpoznawczym tego chrząszcza są czarne kropki na czerwonym grzbiecie. Dokładniej mówiąc, znajdują się one na chitynowych pokrywach skrzydeł. Pokrywy te chronią przezroczyste, błonkowate skrzydełka. Ale nie zawsze kropki są czarne, a biedronki czerwone. Bywają też żółte biedronki z czarnymi kropkami i czarne z czerwonymi kropkami. Biedronki tym charakterystycznym wyglądem odstraszają swych naturalnych wrogów, przede wszystkim ptaki. Kropki sygnalizują, że biedronki nie są smaczne. Bo faktycznie są strasznie gorzkie, a na dodatek w momencie zagrożenia tylną częścią tułowia wydzielają brzydko pachnące kropelki krwi. Ptaki muszą się nauczyć, że biedronki nie są smaczne. Ale żeby się o tym przekonać, muszą najpierw spróbować, jak taki biedronkowy posiłek smakuje. Ptaki zapamiętują charakterystyczne wzorki na grzbiecie biedronek i już więcej nie próbują jeść tak niesmacznych owadów. Kropki im przypominają, że biedronki są wstrętne w smaku i lepiej je zostawić w spokoju. Podobna zasada występuje u owadów bardzo często. Również czarno-żółte paski, jakie mają osy, powinny sygnalizować potencjalnym wrogom: Nie nadajemy się do jedzenia! DLACZEGO w ubikacji wstrzymujemy oddech? W ubikacji podczas oddawania moczu i wypróżniania się na krótką chwilę wstrzymujemy oddech. Robimy to nieświadomie, w ogóle o tym nie myślimy. Jednak gdybyśmy nie wstrzymywali oddechu, to nie mielibyśmy nawet po co chodzić do ubikacji. Gdy pęcherz lub jelito grube są pełne, to receptory znajdujące się na ściankach jelita i pęcherza przesyłają sygnały do mózgu. Mózg z kolei nakazuje nam pójść tam, gdzie król piechotą chodzi. Mięśnie zwieraczy o budowie pierścieni troszczą się, żebyśmy nie zgubili zawartości pęcherza lub jelit przedwcześnie po drodze. Pęcherz wyposażony jest nawet w podwójną zaporę. Jeśli ciśnienie jest większe, musimy mięśnie zwierać siłą woli. Dopiero kiedy mózg zniesie blokadę, możemy pozwolić, żeby wszystko potoczyło się naturalną koleją rzeczy. Jednakże pęcherz i jelito potrzebują pewnej pomocy. Musimy mianowicie wstrzymać oddech. Tylko wtedy możemy obniżyć przeponę, główny mięsień oddechowy, położony między płucami a żołądkiem. Wtedy wnętrzności są uciskane. Powstaje ciśnienie, pod wpływem którego mięśnie zwieraczy puszczają. Rozpoczyna się wydalanie. Potem musimy wstrzymywać oddech już z całkiem innego powodu. DLACZEGO w nocy jest ciemno? W nocy jest ciemno. To równie oczywiste jak to, że dwa razy dwa jest cztery. A jednak ludzie potrzebowali wielu lat, żeby znaleźć zadowalającą odpowiedź na paradoksalne pytanie, dlaczego w nocy jest ciemno.

Jako pierwszy postawił je 150 lat temu Wilhelm Olbers, lekarz z Bremy, a zarazem badacz nieba. Swoje pytanie uzasadnił następująco: Załóżmy, że wszechświat jest nieskończenie wielki, a gwiazdy są w nim równomiernie rozmieszczone. Wobec tego, gdy spojrzymy na nocne niebo, w każdym jego punkcie powinna być gwiazda. Takie założenie nie wystarczy jednak, żeby noc przemieniła się w dzień. Wiele gwiazd bowiem jest tak daleko, że dla obserwatora z Ziemi są ledwo widoczne. Ale Olbers myślał dalej: Skoro wszechświat jest nieskończenie wielki, to w każdym punkcie firmamentu powinno być nieskończenie wiele gwiazd, które znajdują się jedna za drugą. Światło wszystkich tych gwiazd w sumie powinno być na tyle silne, żeby rozjaśnić nocne niebo. Na czym polega błąd myślowy Olbersa? Otóż wszechświat wcale nie musi być nieskończenie wielki, o czym świadczy właśnie ciemne niebo nocą. Tym samym liczba gwiazd też nie musi być nieograniczenie wielka. Obecnie naukowcy przyjmują, że największa odległość we wszechświecie wynosi 40 miliardów lat świetlnych. Taki zatem niewielki dystans dzieli najbliższe sobie i najodleglejsze ciała niebieskie. DLACZEGO meduzy bywają plagą? Meduzy mają taką naturę, że rozmnażają się w gigantycznych ilościach. Na przykład samiczka chełbi modrej potrafi złożyć nawet dwadzieścia tysięcy jajeczek. Z każdego takiego jajeczka wykluwa się maleńka planula. Wygląda jak stos miniaturowych talerzyków. Z planuli tworzy się wieloramienny polip. Na wiosnę polip przekształca się w meduzę. Meduzy składają jaja wszędzie wzdłuż wybrzeży Morza Północnego i Bałtyku. Eksperci podają dwa powody, dla których w tym rejonie meduzy tak często stają się plagą. Młode meduzki mają nienasycony apetyt i najpierw pożerają glony okrzemki, potem biorą się za widłonogi. Następnie ich łupem padają larwy małży i ryb, a w końcu młode rybki. Rosnące meduzy pochłaniają wszystko, co znajdzie się w ich pobliżu. Mogą ogołocić całe morskie rejony. Ponieważ te małe potwory są takie żarłoczne, to zazwyczaj duża ich część umiera śmiercią głodową, chyba że zginą w wyniku zanieczyszczenia morza ropą. Małe ilości ropy znajdują się właściwie wszędzie w pobliżu wybrzeża. Widłonogi, będące pożywieniem meduz, gromadzą ropę w swoim ciele. Dlatego nie są w stanie dobrze pływać i nie udaje im się uciec przed żarłocznymi meduzami. Meduzy mają więc ucztę. Przy takiej ilości jadła populacja meduz rośnie i staje się plagą. Według innej teorii zanieczyszczenie morza sprzyja rozwojowi alg. Algami żywią się widłonogi. Mając tyle pożywienia, mogą się intensywniej rozmnażać. Jeśli jest więcej widłonogów, to automatycznie więcej meduz znajduje pożywienie. W efekcie również dochodzi do plagi meduz. DLACZEGO wielbłądy rzadko piją? Wielbłąd jednogarbny, czyli dromedar, zwany też często niepoprawnie dromaderem, może pokonać czterdzieści kilometrów dziennie bez jedzenia i picia. Jest to możliwe tylko dzięki temu, że potrafi magazynować duże zapasy energii i wody. Wielbłądy żywią się liśćmi, trawą, sianem, a nawet gałązkami kolczastych krzewów. Pożywienie to zamieniają w tłuszcz, który magazynują w organizmie, ale nie jak ludzie pod skórą, lecz w garbie. Garb służy jako rezerwa energetyczna. Jednocześnie jest też magazynem wody. Bo gdy wielbłąd zamienia tłuszcz z garbu w energię, uwalnia się wodór, który łączy się z tlenem, i w wyniku takiej przemiany materii powstaje woda. Ze stu gramów tłuszczu wielbłąd uzyskuje sto siedem gramów wody. Wielbłąd może stracić jedną czwartą wagi, a nawet nie poczuje zmęczenia. Dopiero gdy garb robi się pusty, zwierzę musi szybko dostarczyć organizmowi energii i wody. Sam tłuszcz z garbu nie wystarcza jednak, żeby pokryć zapotrzebowanie wielbłąda na wodę. Ale wielbłądy znają pewną sztuczkę. Gdy są spragnione, piją po prostu tyle wody, ile to możliwe, nawet do stu dwudziestu litrów w ciągu piętnastu minut. Wody tej nie magazynują w brzuchu, jak kiedyś przypuszczano. Przecież by im tam ciągle chlupotała. Otóż woda jest absorbowana przez krew. Czerwone ciałka krwi powiększają się dwukrotnie. Mając krew pełną wody i garb pełen tłuszczu, wielbłąd jest zwierzęciem idealnie przystosowanym do życia na terenach pustynnych. DLACZEGO mieszkańcy Fryzji Wschodniej boją się lodu z bieguna południowego? Spaliny produkowane przez człowieka coraz bardziej zanieczyszczają atmosferę. Tworzą nad Ziemią coś w rodzaju dachu szklarni. Taki dach przepuszcza światło słoneczne i zatrzymuje ciepło. Im więcej spalin człowiek produkuje, tym grubszy robi się ten dach i tym wyższa jest temperatura pod nim. W ciągu najbliższego stulecia temperatura na świecie ma wzrosnąć mniej więcej o cztery stopnie. Również na biegunach północnym i południowym zrobi się nieco cieplej. W związku z tym zacznie się topić lód. Na biegunie północnym nie jest jeszcze tak źle, bo Arktyka składa się właściwie tylko z lodu. Wielka czapa lodu pływa sobie po morzu. Dlatego możliwe jest przepłynięcie łodzią podwodną pod lodem bieguna północnego. Gdy lód się stopi, lustro wód się nie podniesie. To tak jak z napojem, w którym pływają kostki lodu. Podczas topnienia lodu poziom napoju w szklance się nie zmienia. Wynika to z faktu, że lód zajmuje więcej miejsca niż woda, bo ma mniejszą gęstość. Tak samo jest z górami lodu na biegunie północnym - stopią się, a poziom wód się nie zmieni. Inaczej jest z lodem na biegunie południowym. Leży on na stałym lądzie, szóstym kontynencie, zwanym Antarktydą. Gdy ten lód się stopi, woda z niego spłynie do oceanu. Poziom wód w oceanie podniesie się. Niżej położone tereny nadmorskie, jak Bangladesz, Fryzja Wschodnia i cała Nizina Północnoniemiecka, zostaną zalane. Tak daleko, a zarazem tak blisko nas leży biegun południowy. DLACZEGO gołębie ciągle kiwają głowami? Gołębie, podobnie jak inne ptaki, mają oczy po bokach głowy. W związku z tym każde gołębie oko widzi co innego. Lewe oko widzi otoczenie z lewej strony głowy, a prawe - z prawej strony. Oba pola widzenia przecinają się na wprost dzioba. Tylko w tym miejscu gołębie widzą obraz przestrzenny. Resztę świata postrzegają jako obraz płaski - niczym utrwalony na zdjęciu. Kto jednak nie widzi świata w trzech wymiarach, ten nie potrafi oszacować odległości. Może to stanowić zagrożenie dla życia, bo nie można ocenić, jak daleko znajduje się wróg. Dlatego gołębie, tak samo jak kury i inne ptaki, muszą kiwać głową. Dzięki temu, mimo że oczy mają po bokach głowy, widzą trójwymiarowy obraz otoczenia. Cała sztuczka polega na tym, że gołąb najpierw ogląda otoczenie z podniesioną głową i zapamiętuje ten obraz. Potem szybko opuszcza głowę i widzi ten sam obraz pod nieco innym kątem. Gołębi mózg łączy oba obrazy. W efekcie powstaje wrażenie obrazu przestrzennego, takiego samego, jak widziany ludzkimi oczami, położonymi obok siebie. Kiwanie głową pozwala więc gołębiowi mierzyć odległości. Dzięki temu łatwiej znajduje pożywienie i może rozpoznawać wrogów.

DLACZEGO kichanie jest niezdrowe? Nos filtruje wdychane powietrze. Większe ziarenka kurzu są zatrzymywane przez błonę śluzową i usuwane na zewnątrz poprzez kichnięcie. Jest to wrodzony odruch - chroni nas przed dostaniem się do środka ciał obcych. Osobie kichającej mówimy: Na zdrowie! Dwuznaczne życzenie. Kichanie jest wprawdzie często oznaką przeziębienia, ale zarazem jest atakiem na zdrowie osoby siedzącej naprzeciwko. A to dlatego, że w gardle i nosie każdego człowieka znajduje się wiele milionów mikrobów i wirusów. Wirusy wyglądają jak malutkie kosmiczne wehikuły i powodują, że człowiek kicha, bo podrażniają mu nos. W momencie kichnięcia z ust wytryskują z prędkością do stu kilometrów na godzinę kropelki śliny, w których roi się od zarazków. Ludzie w otoczeniu osoby kichającej wdychają potem te zakażone kropelki. Kichnięcie umożliwia więc wirusom znalezienie nowych siedlisk. Niektórzy naukowcy są zdania, że to właśnie z tego powodu chorobotwórcze mikroby nauczyły się wywoływać kichanie. DLACZEGO czipsy ziemniaczane odbierają chleb psychiatrom? Ludzie kupują czipsy ziemniaczane zasadniczo z dwóch powodów. Po pierwsze, są one smaczną i lekką przekąską i gdy człowiek wkłada je do ust, ma wrażenie, jakby nic nie ważyły. Po drugie, ludzie sięgają po torebkę z czipsami, bo chrupanie pomaga redukować stres. Chrupanie jest równoznaczne z niszczeniem. Dzięki temu możemy odreagować złość. Tak przynajmniej twierdzą psycholodzy zatrudnieni w przedsiębiorstwach, w których czipsy są produkowane i sprzedawane. Ponadto chrupanie jest postrzegane jako oznaka świeżości. Więc czipsy są tak wytwarzane, żeby robiły jak najwięcej hałasu. W tym celu producenci czipsów stosują trzy triki. Trik numer jeden: starają się, żeby czipsy były jak największe. Wtedy przed ugryzieniem musimy szeroko otworzyć usta. Dzięki temu stwarzamy warunki po temu, aby fala dźwiękowa wywoływana przez gryzienie czipsów miała w chwili wydobywania się z ust maksymalne natężenie. Trik numer dwa: czipsy ziemniaczane składają się z wielkiej liczby maleńkich komórek wypełnionych powietrzem. Ścianki tych komórek zbudowane są ze sprasowanej i wysuszonej mąki ziemniaczanej. Podczas żucia komórki są niszczone, a ich ścianki sprężynują, wywołując dźwięk chrupania. Im ten dźwięk jest wyższy, tym czipsy brzmią bardziej chrupiąco. Do tego dochodzi trik numer trzy: czipsy są nasączane tłuszczem. Po wyschnięciu tłuszczu ścianki komórek są znacznie mocniejsze i mogą wywołać większy hałas. Następnie czipsy są solone. Sól wiąże ślinę. Momentalnie w ustach powstaje uczucie pustki. Dlatego wkładamy do ust czipsa za czipsem, a podjadanie czipsów staje się nałogiem. DLACZEGO dżinsy mają wpływ na liczbę ludności na świecie? Wbrew pozorom dżinsy wcale jeszcze nie są najbardziej popularnym ubraniem na świecie. W Chinach i Indiach, czyli krajach z największą liczbą ludności, są rzadziej noszone niż u nas, ale i tam zyskują na popularności. W cywilizacji zachodniej większość ludzi nosi niestety zbyt obcisłe dżinsy. Ma to negatywny skutek, wpływa bowiem na płodność. Dotyczy to mężczyzn. Zbyt obcisłe dżinsy podnoszą bowiem temperaturę jąder, a to nie oddziałuje korzystnie na męskie nasienie, które jest w jądrach produkowane. Do produkcji plemników potrzebna jest mianowicie określona temperatura, która nie może się wahać. Musi być nieco niższa niż temperatura ciała, wynosząca około 37 stopni Celsjusza. Jest to związane z ewolucją męskich organów rozrodczych. W toku ewolucji jądra przemieszczały się w kierunku penisa, a w końcu znalazły się poza obrębem ciała. Wrażliwe plemniki nie tolerują zmian temperatury, dlatego natura stworzyła worek mosznowy. Gdy jądra się przegrzeją, worek mosznowy poprzez gruczoły potowe odprowadza nadmiar ciepła; robi się zimno - worek mosznowy się kurczy i jądra zbliżają się do ciała. Dzieje się to za sprawą mięśni powrózków nasiennych, na których zawieszone są jądra. Skóra układa się fałdami i tworzy grubą warstwę izolacyjną. Ten sprytny termostat wyłącza się jednak za sprawą dżinsów. Pod grubym materiałem i w obcisłych slipkach nadmiar ciepła nie ma jak być odprowadzony. System chłodzenia worka mosznowego nie może zapobiec wzrostowi temperatury w jądrach. Zakłócona zostaje produkcja plemników. Mężczyzna może stać się bezpłodny. DLACZEGO ogień można ugasić ogniem? James Fenimore Cooper jest autorem znanej powieści przygodowej pod tytułem Preria. W tej powieści stary traper ratuje grupę podróżników przed śmiercią w ogniu. Chcąc ich uchronić przed skutkami pożaru, rozpala wokół nich drugi ogień. Wiatr stepowy wieje w kierunku podróżników, dlatego pożar stepowy coraz bardziej się do nich zbliża. Mimo to ogień rozpalony przez trapera porusza się w kierunku pożaru, a zarazem oddala od podróżników. Oba pożary zbliżają się więc do siebie. Gdy się wreszcie spotykają, nie znajdują już niczego do strawienia i wygasają. Myślicie, że to niemożliwe? Tajemnica trapera polegała na tym, że rozniecił ogień we właściwym momencie. Nad pożarem, który zbliżał się do podróżników, silnie nagrzane powietrze unosiło się do góry. Na jego miejsce dopłynęło świeże powietrze. A więc przed linią pożaru powstał ciąg powietrza skierowany ku płomieniom. Ogień należało więc rozniecić wtedy, gdy można było wyczuć istnienie tego ciągu. Gdyby go rozpalono za wcześnie - poruszałby się w tym samym kierunku co pożar; z kolei za późno - nie zdołałby wypalić wystarczającej powierzchni stepu. Wówczas podróżnicy zginęliby w płomieniach. DLACZEGO żaden rowerzysta nie jedzie prosto jak po sznurku? Na rowerzystę działają dwie siły, które próbują go zrzucić z roweru i powalić na ziemię. Są to siła ciężkości i siła odśrodkowa. Cała sztuka jazdy na rowerze polega na tym, by obie te siły zrównoważyć. Rowerzysta nie może jechać prosto. Robi ciągle na przemian lekkie skręty w prawo i w lewo. Ślad roweru jadącego po błocie lub śniegu jest wijącą się linią. Wyćwiczony rowerzysta tak sprytnie rozkłada ciężar ciała na siodełko i kierownicę, że każdy przechył jest automatycznie wyrównywany ruchem kierownicy w stronę przeciwną. Dlatego właśnie powstaje falista linia. Podobnie dzieje się podczas pokonywania zakrętu. Każdy wie, że aby nas z zakrętu nie wyrzuciło, należy przechylić rower w stronę przeciwną do tej, w którą skręcamy. Konieczny przechył uzyskujemy w ten sposób, że tuż przed zakrętem na krótką chwilkę przenosimy ciężar ciała w stronę przeciwną do tej, w którą zamierzamy skręcić. Na rower i rowerzystę działa wówczas siła odśrodkowa, która ciągnie ich właśnie w stronę, w którą chcieli skręcić. Na przykład podczas brania zakrętu w prawo kierownicę skręcamy ciut w lewo, siła odśrodkowa ciągnie koło w drugą stronę, czyli w prawo. Przy wykorzystaniu siły odśrodkowej kierownicę skręcamy w prawo. Uzyskujemy przechył potrzebny do skręcenia w prawo. Ta sama zasada dotyczy jazdy bez trzymanki. Rowerzysta, balansując umiejętnie ciężarem ciała, ma wpływ na pozycję kierownicy. Na uniwersytecie w Oldenburgu naukowcy wykazali, że rower wyposażony w silnik elektryczny może jechać nawet bez rowerzysty. Po osiągnięciu odpowiedniej prędkości pokonywał odcinek testowy o długości do stu metrów.

DLACZEGO po sylwestrze rośnie konsumpcja solonych śledzi? Życie wyszło z morza, które już wtedy było słone. Woda podczas swej wędrówki z chmur deszczowych do morza przecieka przez wielometrowe warstwy ziemi i zawsze wypłukuje stamtąd pewne ilości soli. Sól jest nieodzownym składnikiem życia. Pierwsze jednokomórkowce żyjące w morzu miały w sobie słoną wodę. Jednakże płyn wewnątrz tych organizmów był mniej słony niż woda morska. To ułatwiało pobieranie pożywienia. Roztwory soli o różnym nasyceniu, przedzielone jedynie cienką ścianką komórki, dążą do wyrównania stężeń. W związku z tym sól i substancje odżywcze przenikają przez ściankę komórkową. Już od pradawnych czasów według tej zasady działa przemiana materii u wszystkich żywych stworzeń. Ludzkie ciało także nie jest niczym innym jak dużym workiem zawierającym roztwór soli. Bez tej cennej substancji nie bylibyśmy w stanie rozkładać węglowodanów ani białek, a więc nie byłoby przemiany materii. Zbyt duże ilości soli powodują, że rośnie ciśnienie krwi. Jeśli soli jest za mało, robimy się ociężali, zmęczeni i smutni. Gdy za mało pijemy, stężenie soli w naszych komórkach rośnie i zaczynamy odczuwać pragnienie. Picie alkoholu powoduje wypłukiwanie z ciała człowieka dużych ilości soli. Komórki i naczynia kurczą się, a głowa staje się ciężka. Duża utrata soli powoduje kaca. Solone śledzie na śniadanie wyrównują ten ubytek. Sól jest transportowana w organizmie przede wszystkim przez krew. Krew nie jest niczym innym jak silnie rozcieńczonym roztworem soli. Dlatego roztwory soli bywają używane w medycynie jako zamienniki krwi. DLACZEGO klucz na niebie zmniejsza zużycie energii ptaków? Gdy jesienią ptaki wędrowne odlatują na południe, możemy zobaczyć, jak tworzą na niebie stada lub klucze. Wiele gatunków preferuje klucz. Wygląda on jak odwrócona litera V. Gdy ptak uderza skrzydłami, napiera nimi na znajdujące się poniżej powietrze. Na miejsce wypartego powietrza napływa nowe, dlatego za skrzydłami powstaje wiatr wstępujący. Jeśli ptaki lecą jeden za drugim, lekko tylko przesunięte w bok, to każdy z osobników napotyka wiatr wstępujący wytwarzany przez swojego poprzednika. Ten wiatr niesie ptaki i ułatwia latanie. Nie muszą wkładać już tyle energii w utrzymanie się w górze. Tylko latanie w kluczu sprawia, że każdy z lecących ptaków może korzystać z wiatru wstępującego, wytwarzanego przez poprzednika. Policzono, że grupa ptaków w kluczu może polecieć o siedemdziesiąt procent dalej niż pojedynczy ptak. Dzięki temu podróż na południe znacznie się skraca. Tylko ptak lecący na czele musi się napracować. Dlatego pozostałe ciągle zmieniają swoją pozycję w kluczu. DLACZEGO kreda skrzypi, kiedy pisze się nią na tablicy? Kreda prowadzona po tablicy wydaje czasem okropny, lecz intrygujący dźwięk. Ale tylko wtedy, gdy przyłoży się ją do tablicy pod określonym kątem. Przy bezgłośnym pisaniu roztarte maleńkie cząstki kredy pozostają na tablicy. Kreda się ślizga po dywaniku utworzonym z niej samej. Gdy jednak kawałek kredy ustawimy pod bardzo ostrym kątem, kreda nie może się ścierać równomiernie. Przez moment przylega do tablicy, a potem gwałtownie się ześlizguje. Nagły ześlizg powoduje, że kreda wpada w wibracje. Jak tylko drgania ustępują, znowu przez moment przylega do tablicy. To przyleganie i ześlizgiwanie się następują po sobie bardzo szybko. Wibracje kredy między momentem przylegania do tablicy a ześlizgiem ucho ludzkie odbiera jako piskliwe skrzypienie. Takie samo przejście od przylegania do ześlizgu występuje na przykład na ulicy, gdy kierowcy, których ponosi fantazja, bardzo szybko ruszają na światłach. Słyszymy wtedy pisk opon. Efekt ten występuje także w wypadku skrzypiących drzwi. Tutaj naprzemienne przyleganie do powierzchni i ześlizg następują na zawiasach. Ucho ludzkie odbiera to jako skrzypienie i trzeszczenie. DLACZEGO galerie obrazów powinny być wyposażone w opaski na oko? Oglądanie obrazów jednym okiem powoduje, że postrzegamy obrazy w całkiem inny sposób. Gdy patrzymy obydwoma oczami na realistyczny obraz, często zdarza się, że taki obraz robi na nas wrażenie płaskiego. Gdy przymkniemy jedno oko, mózg automatycznie zaczyna szukać w obrazie punktów odniesienia, takich jak perspektywa, światło i cień. Bez odpowiednich punktów odniesienia ma problemy z orientacją przestrzenną. Jednym okiem nie możemy widzieć przestrzennie. Mózg nie rozumie, że ma do czynienia z płaskim obrazem. Zachowuje się, jakby człowiek patrzał na krajobraz. Wymyśla głębię i perspektywę. W przypadku niektórych obrazów efekt głębi uzyskuje się najlepiej, patrząc jednym okiem. Dotyczy to też zdjęć. Przy oglądaniu jednym okiem trzeba znaleźć właściwą odległość od zdjęcia. Im zdjęcie większe, z tym większej odległości należy je oglądać. W chwili gdy kąt patrzenia i odległość odpowiadają kątowi robienia zdjęcia i ogniskowej wydaje się nam, że zdjęcie jest przestrzenne. Podobnie jest też w kinie. Jeśli znamy ogniskową i szerokość filmu, możemy wyliczyć, gdzie należy usiąść, żeby widzieć film w trzech wymiarach. Wtedy mamy taką samą perspektywę jak kamera podczas realizacji obrazu. W dawnych kinach najlepiej było siedzieć pośrodku, w odległości od ekranu równej wielokrotności szerokości ekranu. Ta prosta zasada dotyczy jednakże tylko wczesnych filmów niemych. Kręcąc je, używano bowiem stałych ogniskowych. DLACZEGO renifery nie potrzebują centralnego ogrzewania? Renifer jest jedynym udomowionym przez człowieka zwierzęciem, które nie potrzebuje stajni. Renifery są doskonale przystosowane do klimatu północnej Skandynawii, gdzie panują siarczyste mrozy. Futro renifera jest tak gęste, że latem zwierzę potwornie się poci i korzysta z każdej okazji, aby się ochłodzić, na przykład resztkami śniegu lub wodą z małych zbiorników. Ponieważ renifery jedzą zmrożone porosty, muszą się chronić przed chłodem również od środka. Dlatego ich nerki i inne organy są otoczone grubą warstwą tłuszczu, która zapobiega wychłodzeniu organizmu od wewnątrz. Renifer pyskiem wygrzebuje porosty spod śniegu. Inne zwierzę na pewno odmroziłoby sobie nos, ale renifera chroni gęsta szczecina na pysku. Organizm renifera ma jeszcze inne niezwykłe właściwości. Temperatura jego pęcin może spaść do dziesięciu stopni - a mimo to nie dochodzi do ich obumierania. Zwierzęta te obywają się przez całą zimę bez soli, bo latem magazynują sole mineralne, które zlizują pod postacią piany morskiej. A ponadto renifer ma trzy płuca. Wcześniej myślano, że dzięki temu może szybciej biegać. Ale prawdopodobnie trzecie płuco jest dodatkowym akumulatorem ciepła. Jeżeli to założenie jest prawdziwe, możemy sądzić, że mając taki wewnętrzny grzejnik, renifery nie potrzebują stajni z centralnym ogrzewaniem.

DLACZEGO kromka chleba spada zawsze posmarowaną stroną do dołu? Prawo Murphy’ego brzmi: Jeśli coś może się nie udać, nie uda się na pewno. Szklarze wyciągnęli z tego wniosek, że przedmioty spadają zawsze tam, gdzie wyrządzają największą szkodę - a więc urządzenie do cięcia szkła zawsze spadnie na najcenniejszą szybę. Tej samej zasadzie podlegają też kromki chleba posmarowane dżemem. Lądują one (prawie) zawsze posmarowaną stroną do dołu i (prawie) zawsze na najdroższym dywanie. Ta dziwna reguła da się uzasadnić. Analizując naukowo przebieg spadania chleba, stwierdzamy, że najpierw wyślizguje się on z ręki. Wyślizgiwanie jest tarciem. Przez to chleb zahacza o dłoń i wykonuje przechyl w przód względem własnej osi obrotu. Załóżmy, że chleb wyślizguje się z dłoni osobie jedzącej śniadanie tuż przed włożeniem kromki do ust. Spada wówczas z wysokości około jednego metra. Kromka razem z dżemem waży średnio około 80 gramów. Przy takiej wysokości spadania i takiej wadze chleb nie może wykonać więcej niż trzy czwarte obrotu. Dlatego nieuchronnie ląduje na dywanie posmarowaną stroną do dołu. DLACZEGO podczas snu możemy przepłoszyć dzikie zwierzęta? Powód jest jeden: chrapiemy. Do takiego wniosku doszła pewna Angielka i uzasadniła go tym, że podczas snu osoba chrapiąca przenosi się mentalnie do czasów prehistorycznych i chrapie, żeby przepędzić dzikie zwierzęta. Tak naprawdę chrapanie jest powodowane rozluźnieniem mięśni w gardle. Mięśnie te w ciągu dnia sprawiają, że wąska rurka prowadząca od ust do płuc jest otwarta. Nocą te mięśnie tracą napięcie. Tylna, miękka część podniebienia z tak zwanym języczkiem opada w kierunku języka, a język się cofa w głąb gardła. Między podniebieniem miękkim a tylną ścianką gardła pozostaje tylko wąska szczelina, przez którą wdychane i wydychane jest powietrze. Oddech powoduje, że podniebienie miękkie wraz z języczkiem wpada w drgania i wibruje. Mała stercząca chrząstka w gardle, którą widzimy w lustrze, gdy mówimy: „aaa”, z wiekiem robi się coraz bardziej wiotka. Dlatego starsi ludzie chrapią częściej i przede wszystkim głośniej niż młodzi. W niektórych domach spokojnej starości nocą bywa tak głośno jak w tartaku. Co drugi mężczyzna i co piąta kobieta chrapią. Wiele osób przestałoby chrapać, gdyby schudły. Nagromadzenie się tkanki tłuszczowej w okolicach gardła powoduje, że dodatkowo się ono zwęża. Poza tym osoby chrapiące powinny unikać alkoholu, bo alkohol przyczynia się do spadku napięcia w mięśniach. Nawet osoby, które na ogół nie chrapią, po spożyciu alkoholu wydają dźwięki przypominające pracę piły mechanicznej. Osoby chrapiące powinny spać na boku, bo w pozycji na plecach łatwo się rozchylają usta. A tylko przy otwartych ustach chrapanie jest naprawdę głośne. Jeżeli głowa jest ułożona na boku, usta są zamknięte i człowiek oddycha przez nos. DLACZEGO wodę można nosić w sitku? W Norwegii i Irlandii opowiada się bajkę o żabim królu. W bajce tej zła macocha każe pasierbicy nosić wodę w sitku. Według niemieckich wierzeń ludowych osoby, które zmarły w stanie bezżennym, muszą w zaświatach nosić sitem wodę. To zadanie w zasadzie jest niewykonalne, ale pasierbica i umarli kawalerowie mogliby zastosować pewien trik, żeby sobie poradzić. Sitko nie powinno być za duże ani nie powinno mieć zbyt małych dziurek. Należy je zanurzyć w ciekłej parafinie. (Parafinę pozyskuje się z ropy naftowej. Z parafiny wyrabia się świece, pastę do butów i do podłogi). Gdy wynurzymy sitko, parafina po chwili na nim zastygnie. Poszczególne druciki sitka będą powleczone warstwą parafiny, ale dziurki pozostaną otwarte. Takim sitkiem można nosić wodę, byle tylko ostrożnie i nie za dużo naraz. Jeżeli spojrzymy na sitko od dołu, zobaczymy, że woda w dziurkach uwypukla się, ale żadna kropelka nie wycieka. Woda ma duże napięcie powierzchniowe i dlatego oleista parafina nie nasiąka. Cząsteczki wody przyciągają się elektrycznie. Poszczególne kropelki są ze sobą mocno związane, przez co stają się bardzo duże i nie mogą się już przedostać przez dziurki w sitku. Duże napięcie powierzchniowe wody jest wykorzystywane również przy smołowaniu dachów, oliwieniu śrub, impregnowaniu tkanin i malowaniu statków farbą olejną. DLACZEGO małpy nie potrafią mówić? Przez całe dziesięciolecia naukowcy starali się nauczyć małpy mówienia. Nie odnieśli praktycznie żadnego efektu. Nawet małe szympansiątka, które wychowywane były jak ludzkie dzieci, po sześciu latach intensywnych starań mogły wyartykułować zaledwie ze cztery proste słowa. Małpy, zamiast mówić, wolą Wykorzystywać do porozumiewania się mimikę. Gdy czują się zagrożone, obnażają zęby. Gdy niebezpieczeństwo już się zbliża, szczerzą je szeroko. To, że nie potrafią mówić, jest spowodowane sposobem, w jaki wydają dźwięki. Ludzie podczas mówienia wytwarzają dźwięki w krtani i górnej części tchawicy. W krtani znajdują się wiązadła głosowe. Potem dźwięki przechodzą przez gardło, gdzie są wzmacniane, a ostatecznie wydostają się na zewnątrz przez usta i nos. Język, zęby i wargi mogą podczas mówienia przerywać strumień powietrza i tworzyć w ten sposób różne spółgłoski (np. „l”, „s”, „m”, „p”). Najważniejsze dla ludzkiej mowy są jednak samogłoski. W krtani wytwarzane są „o” i „a” natomiast „i”, „e” i „u” w jamie gardłowej. Szympansy nie mają jednak jamy gardłowej, tak samo jak inne małpy. Nie mogą więc wyartykułować tych samogłosek. Mówienie jest skomplikowanym procesem. Tworzymy bowiem automatycznie słowa i zdania. A do tego mózg potrzebuje skomplikowanych układów scalonych, jakich nie mają małpy. Trudno powiedzieć, kiedy ukształtował się u naszych przodków aparat mowy. Przyjmuje się, że neandertalczyk nie potrafił jeszcze mówić. Dzięki porozumiewaniu się za pomocą dźwięków ludzie zwiększali swoje szanse na przeżycie. Z pokolenia na pokolenie powiększało się gardło, aż w końcu homo sapiens potrafił wypowiedzieć samogłoski „i”, „e” oraz „u”. DLACZEGO pawiany mają czerwony zad? W zoo można zaobserwować, że niektóre małpy mają czerwone zady. Najbardziej znane pod tym względem są pawiany, ale można stwierdzić to też u szympansów. Niejedna zwiedzająca zoo osoba mogłaby pomyśleć, że małpie zady są zaczerwienione dlatego, iż zwierzęta właśnie w tym miejscu obtarły sobie skórę. W rzeczywistości samice, które żyją we wspólnocie z wieloma samcami, sygnalizują w ten sposób swoje płodne dni. Tylko samice miewają czerwone pupy, a ponadto tylko przez krótki czas. W dni, kiedy nie mogą zajść w ciążę, ich zady pozostają małe, blade i nie rzucają się w oczy. W czasie jajeczkowania, kiedy samica jest płodna, tylna część jej ciała tak puchnie, że nie da się tego nie zauważyć. To powiększają się i zabarwiają na czerwono wargi sromowe. U szympansów zaczerwieniony zad może przybrać rozmiary arbuza. Gdy pawianica lub szympansica przechadza się po okolicy ze spuchniętym i czerwonym zadkiem, przyciąga wzrok wszystkich dokoła. W ten sposób pobudza samce, by konkurowali o jej względy. Prześciganie się samców w umizgach do samicy zwiększa prawdopodobieństwo, że ojcem dziecka zostanie najlepszy osobnik w stadzie. U samic innych gatunków małp nie występuje w okresie godowym tego typu obrzęk organów płciowych. Żyją one we wspólnotach, w których jest tylko jeden samiec, a więc w

haremach, a także w parach. U ludzkich samic czerwona pupa nie jest potrzebna. Kobiety mają wiele innych wdzięków, którymi wabią mężczyzn. DLACZEGO zamrażarka w lodówce jest u góry? Lodówka to dobrze zaizolowana duża skrzynka. Zawartość tej skrzynki jest chłodzona przez metalowe żebra, które zabierają ciepło powietrzu znajdującemu się w lodówce. Wokół żeber chłodzących powietrze robi się zimniejsze. Oczywiście chłodne powinno być nie tylko powietrze, które znajduje się tuż koło żeber, lecz całe wnętrze lodówki. Dlatego należy sprawić, by powietrze stale przepływało w pobliżu żeber. W tym celu zamrażarkę z żebrami chłodzącymi umieszcza się w lodówce u góry. Zimne powietrze jest gęstsze i cięższe niż ciepłe. Schłodzone przez żebra powietrze opada, oddalając się od zamrażarki. Znajdujące się w dolnej części lodówki cieplejsze i lżejsze powietrze unosi się, a następnie jest chłodzone przez żebra chłodzące, po czym z powrotem opada. Umieszczenie zamrażarki na górze powoduje, że w lodówce powietrze stale krąży i zimno jest równomiernie rozłożone. Gdyby zamrażarkę umieścić na dole, ciepłe powietrze zbierałoby się u góry i ułożone tam artykuły żywnościowe szybko by się psuły. DLACZEGO pierzyna nie grzeje? Trudno jest wstać z łóżka, zwłaszcza jeśli jest nam w nim przyjemnie ciepło. Latem, żebyśmy nie zmarzli, wystarczy nam lekkie przykrycie. Zimą natomiast świetnie sprawdza się pierzyna. Pod nią jest nam cieplej niż pod kocem czy kołdrą. Ale to wcale nie zasługa tego, że pierzyna jest grubsza w porównaniu z używaną latem lekką kołderką. To zasługa tego, czym jest wypełniona, czyli delikatnego pierza odartego z gęsi, kur lub kaczek, zwanego puchem. Puch jest bardzo elastyczny. Niezwykle trudno byłoby go odkształcić. Dlatego pomiędzy poszczególnymi włoskami pojedynczego puszku - a także między poszczególnymi puszkami - jest wiele pustej przestrzeni. Ta przestrzeń wypełniona jest powietrzem. Powietrze bardzo słabo przewodzi ciepło. Oznacza to, że gdy leżymy pod pierzyną, ciepło naszego ciała nie może uciec, bo powietrze w pierzynie prawie się nie nagrzewa. Pierzyna więc wcale nie grzeje, sprawia tylko, że nasze ciało nie traci ciepła. Według tej samej zasady upierzenie chroni ptaki przed wychłodzeniem, ludzie natomiast chronią się, wkładając puchowe kurtki. DLACZEGO mężczyźni wolą śpiewać w wannie, a kobiety na sedesie? Trudno w to może uwierzyć, ale łatwo sprawdzić, jeśli ubikacja znajduje się w oddzielnym pomieszczeniu. Oczywiście zarówno łazienka, jak i toaleta nadają się wspaniale do śpiewania. Z reguły oba te pomieszczenia są wykafelkowane. Dzięki temu dźwięk odbija się od ścian i jest wzmacniany. Powietrze wibruje, a wraz z nim zaczyna rezonować całe wnętrze. Tak więc pomieszczenie wzmacnia śpiew, podobnie jak mała elektryczna cewka wzmacnia dźwięk wydobywający się z głośników. Mężczyźni wolą śpiewać w wannie, bo swoim rejestrem głosu mogą lepiej wypełnić duże wnętrze łazienki. Męskie głosy - bas i tenor - wytwarzają stosunkowo niskie tony, które potrzebują dużo miejsca na wibracje. W łazience rozstaw ścian jest o wiele większy niż w toalecie. Kobiece głosy - sopran i alt - mają natomiast krótszą długość fali. Wystarcza im więc mała toaleta, żeby mogły w pełni rozbrzmieć. Dlatego śpiew kobiet w łazience jest dość stłumiony, natomiast w toalecie brzmi dźwięcznie i donośnie. DLACZEGO tak trudno złapać żabę? Żabia skóra jest genialnym tworem natury. Umożliwia małym zielonym skoczkom przeżycie poza wodą. Dzięki skórze żaby mogą urządzać sobie spacerki po lądzie i tam łapać owady. Chcąc spacerować po lądzie, płazy te potrzebują niezbędnej im do życia wody. Nie mogą jej jednak magazynować w garbie jak wielbłądy. Żaby nie potrafią nawet pić. Muszą sobie radzić w inny sposób. Pobierają wodę poprzez skórę. Podczas spacerów żaba moczy się w napotykanych po drodze kałużach i skacze po mokrej od rosy trawie. Wodę z powierzchni ciała wchłania skórą i nawadnia w ten sposób organy i tkanki. Jeśli znajdziemy niemrawą żabkę, możemy uratować jej życie, zawijając ją w wilgotną chusteczkę. Śluz na powierzchni skóry zapobiega zbyt szybkiemu wyparowaniu wody z ciała. Gdyby się zdrapało z żaby warstwę śluzu, płaz ten dosłownie wysechłby na naszych oczach. Śluz chroni żabę także przed wrogami. Sprawia że żaba jest śliska, dlatego często wyślizguje się bocianom z dzioba. Zapobiega także rozwojowi bakterii na wilgotnej skórze. Natomiast wyssane z palca są przesądy, że żabi śluz usuwa brodawki. DLACZEGO łysina jest niebezpieczna? Szympansy i ludzie różnią się pod wieloma względami, ale najbardziej rzuca się w oczy różnica w owłosieniu. Człowiek nie ma na ciele sierści. Jego ciało jest nagie. Nagość pierwszych człekopodobnych istot jest związana z przejściem czworonogów do pozycji pionowej. Pierwsze człekokształtne małpy żyły na gorących afrykańskich sawannach. Jako czworonogi unikały słońca, czekały na skraju przylegających do sawanny lasów na nadejście wieczoru, który przynosił ze sobą chłód. Istota dwunożna może chodzić po sawannie także w ciągu dnia - mimo straszliwego upału. Wystawia bowiem na działanie słońca mniejszą powierzchnię ciała i dzięki temu nie nagrzewa się tak bardzo. Dodatkowo jest chłodzona wiatrem, ponieważ jej tułów znajduje się powyżej rosnącej na sawannach trawy. Istoty dwunożne mogą więc na sawannie łatwiej się przemieszczać i dlatego łatwiej im przeżyć. Takiemu dwunożnemu stworzeniu, kiedy wchodzi ze słońca w cień i na odwrót, futro przeszkadza. Nie pozwala na odpowiednią regulację temperatury ciała. Dlatego na przestrzeni tysięcy lat ciało naszych przodków traciło owłosienie. Zamiast tego regulowali oni temperaturę ciała silnie ukrwioną skórą i wydajnymi gruczołami potowymi. Pigmenty występujące w skórze chroniły przed niebezpiecznymi promieniami słonecznymi. Tylko na głowie pozostała resztka futra, czyli włosy. Pełnią one bardzo ważną rolę. Chronią nasz najbardziej wrażliwy organ - mózg - przed udarem słonecznym. Dzieci przed narodzeniem, znajdujące się jeszcze w brzuchu mamy, mają ciało pokryte bardzo delikatnym futerkiem, nazywanym meszkiem. Meszek ten zanika jednak niedługo przed przyjściem dziecka na świat. DLACZEGO wrząca woda robi tyle hałasu? Woda w czajniku już jakiś czas przed zagotowaniem robi piekielny hałas. Kipi i wrze. Hałas spowodowany jest tym, że nie cała zawartość czajnika zaczyna wrzeć w tej samej chwili. Na dnie czajnika, blisko płyty kuchenki, woda robi się gorąca wcześniej niż u góry. Przy dnie woda osiąga temperaturę stu stopni Celsjusza i zaczyna wrzeć. Wrzenie oznacza, że woda zamienia się w parę. Tworzą się małe bąbelki gazu, które unoszą się ku górze.

Ale nim dotrą do powierzchni, ulegają schłodzeniu w górnej części czajnika. Bąbelki gazu zamieniają się z powrotem w małe kropelki wody. Odbywa się to w ułamku sekundy. Pęknięcie bąbelka powoduje nagły hałas. Im woda jest gorętsza, tym więcej powstaje bąbelków pary. Wędrują one ku górze, gdzie pękają na skutek schłodzenia. Do naszych uszu dociera wtedy gwałtowne bulgotanie. Gdy w końcu woda w czajniku się zagotuje, to gwałtowne bulgotanie przechodzi powoli w równomierne wrzenie. DLACZEGO na byki nie działa czerwona płachta? Gdy na człowieka działa coś jak czerwona płachta na byka. traci on kontrolę nad emocjami i zachowaniem, robi się purpurowy na twarzy. Atak złości sprawia, że krew szybciej krąży po ciele. Purpura na twarzy oznacza więc silne wzburzenie. Ale to nie czerwień płachty sprawia, że byki na arenie robią się agresywne. Tak naprawdę byki wcale nie widzą koloru czerwonego. Większość ssaków może rozróżniać barwy, bo w oczach mają komórki wzrokowe różnej wielkości, odpowiedzialne za różne kolory. Natomiast w oczach krów i byków występuje tylko jeden rodzaj komórek wzrokowych. Dlatego te zwierzęta nie dostrzegają różnic w kolorach. Widzą właściwie tylko jeden kolor, choć w odniesieniu do krów używanie słowa „kolor” nie ma sensu. Żyją one w świecie składającym się ze światła i ciemności. Dlatego to wcale nie czerwony kolor płachty toreadora doprowadza byki do pasji, lecz jej ruch, powiewanie w tę i z powrotem, w górę i w dół. Biała, ale powiewająca spódniczka prędzej by rozsierdziła byka niż obcisłe czerwone dżinsy. Dlaczego więc toreadorzy używają czerwonych płacht? Prawdopodobnie dlatego, że czerwień symbolizuje krew, która leje się pod koniec korridy. DLACZEGO ludzkie stopy są wrażliwe na łaskotki? Ludzkie stopy są bardzo wrażliwe na łaskotki. Jest to związane z wieloma milionami lat ewolucji organizmów żywych. Pierwsze żywe istoty na Ziemi nie miały ani oczu, ani uszu. Ich jedynym narządem zmysłu była skóra. Tworzyła ona granicę między organizmem a otoczeniem. Tylko poprzez dotyk stworzenie dowiadywało się czegokolwiek o tym, co dzieje się w świecie zewnętrznym. Organizm człowieka współczesnego zachował pewne reakcje będące reliktem minionych etapów rozwoju. Gdy poczujemy swędzenie w którymś miejscu na skórze, nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy skórę drażni jakiś przedmiot z zewnątrz, czy swędzenie pochodzi spod skóry. Na skutek długiej drogi ewolucji u człowieka wykształciło się bardzo dużo komórek receptorowych zwłaszcza tam, gdzie organizm odbiera dużo bodźców z otoczenia, a więc na dłoniach i stopach. Duża liczba receptorów znajduje się w miejscach, gdzie bodźce dotykowe muszą być szybko i precyzyjnie odbierane, bo mogą na przykład sygnalizować niebezpieczeństwo. Takimi miejscami są wargi i otwory nosowe, ale również brzuch, w którym znajdują się ważne dla życia narządy wewnętrzne. Podczas łaskotania receptory dotyku są drażnione tak delikatnie, że reagują w nadwrażliwy sposób. System nerwowy zostaje pobudzony, a napięcie odreagowujemy śmiechem. Obecnie jesteśmy jeszcze bardziej wrażliwi na łaskotki niż dawniej, bo bardzo rzadko chodzimy boso i podeszwy stóp prawie nie bywają wystawione na działanie nietypowych bodźców dotykowych. DLACZEGO podczas chodzenia nie upadamy? Chodzenie jest czynnością skomplikowaną. Podczas chodzenia poruszają się nie tylko nogi, ale też ramiona, i to na dodatek w kierunku przeciwnym do ruchu nóg. Również tułów wykonuje lekkie skręty w takim samym rytmie. Jest to spowodowane tym, że ruch nóg musi zostać w obrębie ciała zrównoważony. Jeśli trzymamy dłonie w kieszeniach spodni, ręce pozostają unieruchomione i wtedy musimy dla równowagi wykonywać energiczniejsze ruchy tułowiem i głową. Gdy natomiast ręce zwisają swobodnie, łatwiej jest nam utrzymać równowagę. Podczas chodzenia ręce i nogi poruszają się ruchem wahadłowym w przeciwnych kierunkach i oba te ruchy równoważą się. Tułów i głowa pozostają prawie nieruchome. Na czym polega sztuczka? Ręce są zawieszone u ramion niczym wahadła. Ruch nóg przenosi się poprzez ramiona na ręce. I ręce zaczynają kołysać się w rytm stawianych kroków. Podczas biegu używamy innej sztuczki. Zginamy ręce w łokciach i przez to skracamy długość rąk. Im krótsze jest wahadło, tym szybciej może się poruszać. Zginając ręce, sprawiamy, że ramiona mogą się poruszać równie szybko jak nogi. Gdybyśmy nie zgięli rąk w łokciach, to podczas joggingu kołysałby się nam cały tułów. DLACZEGO deski klozetowe mają klapę? Wiele osób popuka się w czoło, słysząc to pytanie. Oczywiście, że z powodu zapachu! Owszem, racja. Ale jest jeszcze inny powód, natury higienicznej. Mianowicie spłuczka, choć tak wygodna, ma jedną wadę. Woda wpływa energicznie do muszli i miesza się z jej zawartością. Użytkownik toalety tego nie widzi, ale z muszli wydobywa się gęsta mgiełka kropelek wody. Razem z tymi kropelkami unoszą się też małe cząsteczki tego, co chcieliśmy spłukać, oraz bakterie. Nie przeczuwając niczego, myjemy ręce, a mgiełka wytworzona przez spłuczkę rozchodzi się po całym pomieszczeniu i osiada między innymi na skórze tego, kto korzystał z toalety. Gdy wychodzimy z ubikacji, powstaje przeciąg, który powoduje, że mgiełka wydostaje się na zewnątrz. Może dotrzeć na przykład do stołu, przy którym jemy śniadanie. Dlatego właśnie deski klozetowe mają klapę. DLACZEGO mięso musi skruszeć? Świeże mięso wcale nie jest świeże. Mięso pierwszego gatunku musi najpierw przez dziesięć dni powisieć na haku, żeby skruszało. Dopiero wtedy ludzie mogą je jeść. Kawałek mięsa to nic innego jak kawałek tkanki mięśniowej zwierzęcia. Gdy zwierzę zostaje zabite, w jego ciele jeszcze przez chwilę krąży krew. Przez to zużywa się reszta tlenu we krwi, co z kolei niszczy występujący w mięśniach wielocukier zwany glikogenem, którego zadanie polega na dostarczaniu energii. We włóknach mięśniowych tworzy się kwas mlekowy. Ten sam proces - bez zabijania oczywiście — zachodzi w udach i łydkach biegacza, który się przeforsował. Przeforsowanie powoduje, że mięśnie otrzymują za mało tlenu i powstaje kwas mlekowy, który blokuje ich pracę. W mięśniach dopiero co zabitych zwierząt kwas mlekowy nie dopuszcza, by włókna mięśniowe nadal mogły się swobodnie przemieszczać względem siebie. Poszczególne włókna łączą się nagle sprawą drobnych, poprzecznych wiązań. Nie mogą się już poruszać. Mięsień tężeje. Taki stan określa się jako stężenie pośmiertne. Dopiero po dziesięcio- albo nawet czternasto- dniowym kruszeniu poprzeczne połączenia włókien mięśniowych puszczają. Poszczególne włókna znów mogą się swobodnie przemieszczać względem siebie. Gdy mięso zostanie dodatkowo opukane, reszta wiązań puści. Mięso stanie się miękkie i delikatne. DLACZEGO W Londynie tak rzadko jest mgła? Klaus Kinski, Karin Baal i Joachim Fuchsberger byli gwiazdami trzymających w napięciu filmowych adaptacji kryminałów Edgara Wallace’a. Było to na początku lat sześćdziesiątych

XX wieku. Ważnym elementem potęgowania napięcia była londyńska mgła. Dzisiaj jednak turyści rzadko mają powodującą ciarki przyjemność brnięcia przez słynną mgłę nad Tamizą. Dlaczego mgła znikła? Mgła powstaje, gdy ciepłe i wilgotne powietrze zostaje schłodzone poniżej tak zwanego punktu rosy. Tworzeniu się mgły sprzyja duża ilość zawieszonych w powietrzu małych cząsteczek, na których może się skroplić para wodna. Blisko morza proces skraplania przyspieszają cząsteczki soli unoszone przez powietrze. W pobliżu miast taką rolę pełnią przede wszystkim małe cząsteczki zanieczyszczeń z kominów fabrycznych i samochodowych rur wydechowych. W Londynie było dawniej tak mgliście dlatego, że właściwie wszystkie domy ogrzewane były węglem Z kominów wydostawały się niezliczone cząsteczki sadzy, na których kondensowała się para wodna. W grudniu 1952 roku doszło nawet do katastrofy. Na skutek zanieczyszczeń i dużej wilgotności powietrza utworzył się smog. Brak wiatru spowodował, że brudne powietrze zawisło nieruchomo nad miastem. Przez kilka dni w Londynie było aż czarno od brudu w powietrzu. Widoczność wynosiła zaledwie kilka centymetrów. Zmarły wtedy cztery tysiące mieszkańców. Rząd zareagował szybko i nakazał pozbyć się pieców węglowych. Ustawa ta położyła też kres słynnej londyńskiej mgle. Smucą się z tego powodu tylko turyści. DLACZEGO jajka dają się ugotować na twardo? Od kur zależy, czy jajka są brązowe, czy białe. Białe kury znoszą białe jajka, a brązowe kury znoszą brązowe jajka. To jedyna różnica. Zarówno jajka białe, jak i brązowe robią się w wyniku gotowania twarde. Przed ugotowaniem białko jajka jest płynne i przezroczyste, a po ugotowaniu - białe i sztywne. Również żółtko po około sześciu minutach robi się twarde. Właściwie natura stworzyła jajka nie po to, by je gotowano. Białko i żółtko są pożywieniem dla kurczaczka. Pisklę w jajku rozwija się z blastuli, małej białej plamki na żółtku. Później pisklak jest połączony z pęcherzykiem żółtkowym pępowiną. Z pęcherzyka żółtkowego pisklę pobiera przede wszystkim tłuszcz potrzebny do budowy mięśni. Z białka natomiast czerpie między innymi substancje mineralne potrzebne do rozwoju kości. Na krótko przed wykluciem pisklę połyka resztki żółtka, ażeby nie przyjść na świat głodnym. Bardzo ważną dla kurczaka substancją, zawartą w jajku w dużych ilościach, jest białko. Nie chodzi tu o białą część jajka, lecz o związki chemiczne zbudowane z aminokwasów. Takie białka są podstawą każdego życia. Cząsteczki białek składają się z długich, skłębionych włókien. Gdy jajko jest zimne, włókna te mogą się przesuwać względem siebie. Dlatego jajko ma taką śluzowatą konsystencję. Gdy jajko jest podgrzewane, te kłębuszki włókien coraz gwałtowniej się poruszają i w końcu się rozpuszczają. Poszczególne włókna sklejają się i tworzą gęstą siatkę. Białko się ścina, jajko robi się twarde. DLACZEGO flamingi są różowe? Flamingi są różowe, bo żywią się krewetkami, które zawierają bardzo dużo pewnego barwnika, podobnego do występującego w marchewkach karotenu. Ale to wyjaśnienie dotyka tylko powierzchni zagadnienia. Kolor flamingów tak się bowiem rzuca w oczy, że właściwie ptaki te nie powinny przeżyć w naturze. Zwierzęta w większości mają barwy stonowane, aby mogły skryć się przed wrogami. Flamingi ze swej słabej strony uczyniły zaletę. Wykorzystują kolor różowy jako kolor sygnalizacyjny — dzięki niemu rozpoznają się wzajemnie z dużej odległości. Wprawdzie flamingi mają wielu naturalnych wrogów, ale żyją tam, gdzie są bezpieczne, mianowicie w wodach słonych jezior i małych lagun. Roztwór żrącej soli im nie szkodzi, bo skóra ich długich nóg jest na niego odporna. Natomiast dla innych ptaków, w tym ptaków drapieżnych, roztwór soli bywa śmiertelny. Flamingi mają tylko jeden problem - ze znalezieniem słonego jeziora, które by się nadawało na lęgowisko. Jeżeli poziom wody w jeziorze jest zbyt wysoki, to jaja, składane w gniazdach usypanych z ziemi, toną. Jeżeli natomiast poziom wody jest za niski, to zbyt duże ilości soli wysychają na nogach młodych, które potykają się i umierają w roztworze. Flamingi szukają odpowiedniego jeziora nocą, żeby nie zaatakowały ich drapieżne ptaki. Mimo ciemności muszą z wysoka dostrzec, czy inne flamingi już wylądowały w jeziorze i testują wodę. Różowy kolor służy im nocą jako sygnalizacja świetlna. Zatem uroda może się przysłużyć przeżyciu. DLACZEGO Europejczycy mają długie nosy? Ludzie na naszej planecie różnią się nie tylko kolorem skóry. Afrykańczycy, zamieszkujący tereny suche i gorące, mają wysoką i smukłą sylwetkę. Eskimosi natomiast są bardziej przysadziści i krągli. Różnice te wynikają z reguły Bergmanna. Otóż kula ma mniejszą powierzchnię niż cylinder. Niskie, krępe ciała oddają więc mniej ciepła niż wysokie i smukłe. Ciało Eskimosów prawdopodobnie przystosowało się do zimna, ciało Afrykańczyków - do upałów. Klimat ukształtował też różne typy włosów. Czarnoskórzy mają włosy gęste i kręcone, Chińczycy i Japończycy natomiast gładkie i proste. Loków nie mają także ludzie żyjący w Ameryce Środkowej i Południowej, którzy pochodzą od Mongołów, a ich przodkowie przywędrowali tu kiedyś z Azji. W stepach azjatyckich wieje zimny wiatr, który wnikałby w kręcone włosy i prowadził do przechłodzenia skóry. Gdyby żyjący tam ludzie mieli loki, szybciej by się przeziębiali i mieliby mniejszą szansę na przeżycie. Natomiast kręcone włosy Afrykańczyków powodują odwrotny efekt. Zatrzymują nad głową powietrze, tworząc w ten sposób chłodzącą warstwę, chroniącą przed palącym słońcem. W podobny sposób naukowcy tłumaczą to, że Europejczycy mają długie nosy. Dzięki długiemu nosowi wdychane zimne powietrze jest skutecznie ogrzewane, aby było zbliżone do temperatury ciała, gdy dotrze do płuc. Brzmi to nieprawdopodobnie? Postawmy jednak hipotezę, że przeżywa więcej dzieci o długich nosach niż o krótkich i różnica ta wynosi dwa procent. Gdyby ta hipoteza była prawdziwa, to nosy całej ludzkiej populacji już po kilku tysiącleciach byłyby zdecydowanie dłuższe. DLACZEGO niebieski pigment wybiela bieliznę? Wydaje nam się, że światło słoneczne jest białe, ale , biel jest równomierną mieszanką wszystkich kolorów — od czerwonego przez pomarańczowy, żółty, zielony aż po niebieski i fioletowy. Kolory w naszym otoczeniu powstają, gdy białe światło, padając na przedmioty, ulega przemianie. Widzimy, że piłka jest czerwona, jeśli pochłania zielone promienie z białego światła. Czerwień i zieleń stanowią parę kolorów. Inna para kolorów, która ma decydujące znaczenie dla białego wyglądu bielizny, to żółty i niebiesko - fioletowy. Gdy biała bielizna się starzeje, wtedy materiał zmienia się w taki sposób, że pochłania więcej koloru niebiesko - fioletowego. Przez to bielizna jest w naszych oczach żółta. Babcina bielizna ma też na dodatek często ciemne plamy. Jest to spowodowane tym, że wcześniej podczas prania na włóknach materiału odkładały się sole metali zawarte w wodzie. Takie metaliczne sole z czasem rdzewieją i powodują powstawanie plam. Nie da się ich usunąć za pomocą proszku do prania, ale znikną, jeśli użyjemy odrdzewiacza.

Babcie używały kiedyś do prania ultramaryny, czyli niebieskiego pigmentu. Ten barwnik odkładał się na włóknach i pochłaniał żółte światło. Przez to materiał robił się lekko niebieskawy. Ale ponieważ niebieski i żółty są parą kolorów, to żółtawy odcień bielizny znikał i ponownie wyglądała ona na śnieżnobiałą. Obecnie nie używa się już niebieskiego pigmentu, zastępują go wybielacze optyczne. Tkaniny są poddawane działaniu wybielaczy często już w fabrykach tekstylnych. Podobnie jak ultramaryna wybielacze odkładają się we włóknach materiału i zamieniają niewidoczne dla nas światło ultrafioletowe w niebieskie. Białe światło, które odbija się od bielizny, wygląda przez to bardziej niebiesko. Naszemu oku wydaje się, że bielizna połyskuje śnieżną bielą. DLACZEGO bocian klekocze? Bociany zwracają na siebie uwagę klekotaniem. Nie potrafią bowiem śpiewać, podobnie zresztą jak kilka innych gatunków ptaków. Umieją wydawać tylko gardłowe dźwięki. Ptaki śpiewające mają w tchawicy rozgałęzienie w formie litery Y. Mogą wydawać dźwięki za pomocą drgającej membrany osadzonej w wąskiej szczelinie. Bociany natomiast muszą się porozumiewać bez tego udogodnienia. Podczas gdy dzięcioły „rozmawiają" ze sobą, stukając dziobem w pusty pień drzewa, bociany klekoczą. Robią to szczególnie energicznie zwłaszcza na powitanie, które należy do najważniejszych bocianich rytuałów. Samiec i samica klekoczą do siebie w gnieździe, gdy któreś z nich powróci z wycieczki po okolicy. Gdy spotkają się dwaj bociani rywale, również energicznie klekoczą. Bociany używają dzioba także jako broni: nie na darmo u bocianów białych dziób osiąga długość osiemnastu centymetrów. Ale klekotanie może też oznaczać przyjazne zamiary. Bociany klekoczą w sytuacjach, w których ludzie podają sobie ręce Również bocianim godom towarzyszy klekotanie Nierzadko podczas aktu miłosnego samiec swoim dziobem przytrzaskuje dziób partnerki, powodując cichy klekot. Ponieważ używanie dzioba jako instrumentu komunikacji bocianom nie wystarcza, opracowały one specjalny język ciała. Gdy chcą na przykład powiedzieć: „Zostaw mnie w spokoju!”, nadymają wole, rozkładają skrzydła i stroszą pióra w ogonie. DLACZEGO tworzą się zakwasy? Po dużym wysiłku mięśnie mogą nas boleć nawet przez tydzień. Wcześniej sądzono, że zakwasy powstają w wyniku nadmiernego zakwaszenia mięśni. Gdy mięśnie dostają za mało tlenu, wówczas tworzy się kwas mlekowy. Ten związek chemiczny blokuje pracę mięśnia i zwiększa tarcie między włóknami mięśniowymi. Powoduje to ból. Ta interpretacja nie jest jednak właściwa. Prawdziwą przyczyną tak zwanych zakwasów są maleńkie naderwania we włóknach mięśniowych. Gdy mięśnie są nadmiernie obciążone lub rozciągnięte, na przykład gdy muszą przez dłuższy czas dźwigać ciężar ciała, wtedy maleńkie włókienka się nadrywają. Dowiodła tego próba przeprowadzona przez szwedzkiego lekarza sportowego Asmussena. Kazał on badanym osobom stać lewą nogą na krześle, a prawą nogę dostawiać i z powrotem opuszczać na podłoże. Badane osoby odczuwały wprawdzie zmęczenie w lewej nodze, ale zakwasy miały w prawej, bo podczas opuszczania była ona bardziej obciążana. Zakwasy odczuwamy jednakże najwcześniej dopiero dzień po obciążeniu. Spowodowane jest to tym, że końcówki nerwów bólowych znajdują się w tkance łącznej, a tym samym poza włóknami mięśniowymi. Potrzebna jest przynajmniej doba, aby mięśnie dokonały rozkładu uszkodzonych struktur. Substancje uwolnione podczas tego procesu chemicznego podrażniają nerwy. DLACZEGO podczas burzy należy unikać dębów, a szukać buków? Piorun, który uderzy w dąb, rozszczepia go momentalnie, dlatego osoba, która schroniła się pod dębem, może zginąć. Buki są mniej narażone na zniszczenie w wyniku uderzenia przez piorun. Jak bardzo drzewo ucierpi od pioruna, zależy od tego, czy wcześniej długo padało. Jeśli drzewo jest całkiem mokre, piorun trafia w górne gałęzie i mknie ku ziemi po cienkiej warstewce wody pokrywającej pień. Jeżeli drzewo nie jest całkiem mokre, piorun powoduje poważne uszkodzenie. Gdy w drodze z gałęzi ku ziemi napotka na pniu suche miejsce, to z kory przenika do znajdujących się wewnątrz pnia kanalików, w których płyną soki drzewa. Ponieważ piorun ma temperaturę kilkudziesięciu tysięcy stopni, sprawia, że soki w kanalikach w ułamku sekundy wyparowują. Para w cienkich kanalikach rozpręża się i rozsadza pień. Dęby, w przeciwieństwie do buków, mają dość chropowaty pień. Musi długo padać, żeby na pniu utworzyła się jednolita warstwa wody. Dlatego właśnie dęby są bardziej narażone na zniszczenie przez piorun niż buki. DLACZEGO burczy w brzuchu? Ludzki żołądek jest małym workiem, który potrafi się rozciągać. Może pomieścić litr pożywienia. Krowa ma natomiast cztery żołądki, które łącznie potrafią pomieścić 160 litrów, w związku z czym mogłaby wypić całą wannę wody. Nasz żołądek jest bardzo wrażliwy. Gdy jemy lody, schładza się, traci czucie i robi się nieruchomy. Gdy zjemy pikantny stek lub wypijemy kieliszek mocnego alkoholu, ścianki żołądka są tak podrażnione, że zmieniają kolor na ogniście czerwony. Gdy strawione jedzenie przesuwa się w kierunku dwunastnicy i jelita cienkiego, żołądek powoli się kurczy. Ścianki żołądka układają się w wiele małych fałdek. Resztka zawartego w żołądku gazu zostaje ściśnięta i jest przepychana w kierunku dwunastnicy. Dźwięk, który powstaje podczas tej przepychanki, jest dodatkowo wzmacniany przez podbrzusze które się zachowuje jak pudło rezonansowe. Do naszych uszu dociera odgłos przypominający warczenie psa. Nie mylcie tego dźwięku z bulgoczącymi odgłosami pochodzącymi z dwunastnicy, gdzie z pożywienia wychwytywane są składniki odżywcze. Dwunastnica jest umiejscowiona na wysokości talii, natomiast żołądek - wyżej, w obrębie klatki piersiowej, w pobliżu serca. DLACZEGO osoby pijące wodą gazowaną lubią, jak je boli? Ten, kto pije wodą gazowaną, sam sobie chętnie zadaje ból. Efekt odświeżający wody gazowanej wynika z odczuwanego bólu, a ten jest z kolei skutkiem działania zawartego w takiej wodzie kwasu węglowego. Kwas węglowy tworzy się, gdy do wody zostanie dodany dwutlenek węgla - czyli gaz, który powstaje w wyniku oddychania i spalania. Gdy pijemy taki płyn, dwutlenek węgla uwalnia się z wody. Tworzy małe bąbelki. W ustach i gardle czujemy łaskotanie. Jest ono wywołane tym, że bąbelki podrażniają nerw trójdzielny. Nerw trójdzielny jest właściwie splotem nerwów przechodzących w obrębie całej twarzy, sięgających także ust, języka i gardła. Kwas węglowy drażni te nerwy, a także miękkie obszary języka. Mózg rejestruje lekki ból oraz uczucie łaskotania w jamie ustnej. Ból powoduje, że w ustach wydziela się większa ilość śliny. Możemy wykonać prosty i szybki test, aby sprawdzić tę reakcję organizmu. Wystarczy ugryźć się lekko w język. Na łagodny ból od razu zareagujemy wzmożonym wydzielaniem śliny, któremu towarzyszyć będzie lekkie łaskotanie oraz poczucie świeżości, jak to doświadczane podczas picia wody gazowanej. Ból może więc sprawiać przyjemność.

DLACZEGO łyżwiarze figurowi nie dostają kręćka? Każdy zna ten efekt. Kto przez pewien czas się obraca i nagle staje, ten ma zawroty głowy. Traci orientację. Winę za to ponoszą dwa z sześciu narządów równowagi, znajdujących się w uszach. Cztery z nich pomagają nam utrzymywać głowę prosto. Pozostałe dwa rejestrują skręty głowy i ciała. Gdy odwracamy głowę, w obu miernikach obrotu przelewa się płyn. Nerwy informują mózg o krótkotrwałym przelewaniu się płynu. Potem mózg rejestruje kontynuację tego skrętu tylko za pomocą oczu. Dopiero gdy się zatrzymamy, płyn znów zachlupocze. Mózg nie odczytuje jednak, że się zatrzymaliśmy. Sądzi, że kręcimy się w drugą stronę. Chociaż stoimy, nasz mózg zachowuje się tak. jakbyśmy się kręcili. Dostajemy zawrotu głowy i przewracamy się. Łyżwiarze figurowi potrafią przechytrzyć ten mankament mózgu. Wpatrują się w jakiś punkt w otoczeniu. Oczy mówią mózgowi, że ciało przestało się poruszać, a mózg potrafi wtedy właściwie przetworzyć wiadomość otrzymaną od organów równowagi. Dlatego łyżwiarzom po wykonaniu piruetu nie kręci się w głowie. Bez trudu mogą przystąpić do następnego skoku. DLACZEGO lemingi wskakują do morza? Lemingi są małymi, brązowymi gryzoniami z rodziny nornikowatych, podobnymi do myszy. Żyją między innymi w górach południowej Norwegii. Zimę spędzają w norach przykrytych warstwą śniegu. Podobnie jak myszy latem bardzo intensywnie się rozmnażają. Jeżeli zimy są łagodne, to populacja w ciągu kilku lat może tak wzrosnąć, że dochodzi do katastrofy. Nory są przepełnione, a lemingom nie wystarcza pożywienia. Zwierzęta stają przed wyborem: albo się nawzajem powybijają, albo opuszczą nory i powędrują w inne miejsce. Szczury w stresowej sytuacji przeludnienia są skłonne do wzajemnego zagryzienia się na śmierć, natomiast lemingi wybierają mniej brutalne rozwiązanie. Kilka zwierząt zostaje w norze, żeby dać początek nowej populacji, natomiast inne opuszczają rodzinne strony, rozchodząc się promieniście we wszystkich kierunkach. Instynkt zmusza je do niezwłocznego opuszczenia nory i poszukania nowej przestrzeni życiowej. Lemingi są tak zaprogramowane, że zachowują obrany kierunek, nawet jeśli natrafią na przeszkodę, chociażby rzekę lub morze. I to przywodzi je do zguby. Te sympatyczne nie są wprawdzie dobrymi pływakami, jednak. po długim marszu bywają osłabione i po przebyciu kilku metrów - toną. Ale zawsze jakaś liczba lemingów przetrwa wędrówkę i założy nowe kolonie. Tak to jest w naturze: część zwierząt musi zginąć, żeby mógł przetrwać gatunek. DLACZEGO fakir nie parzy sobie stóp? W telewizji często pokazywani są ludzie chodzący po rozżarzonych węglach, wkładający rękę do roztopionego metalu lub liżący rozżarzone pręty żelazne. Takie próby męstwa są możliwe dzięki zjawisku Leidenfrosta. Istotę tego zjawiska łatwo jest wytłumaczyć na przykładzie kropelki wody, która tańczy na rozgrzanej płycie pieca. Taka kropelka, nim całkowicie zniknie, może pozostawać na płycie nawet do pięciu minut. Powód tego jest następujący: pod kroplą tworzy się niewidoczna poduszka gorącej pary, która izoluje kroplę od gorąca. Ta poduszka ma zadziwiającą właściwość: bardzo źle przewodzi ciepło. Dlatego gorąco pieca potrzebuje dłuższej chwili, by przeniknąć przez poduszkę, rozgrzać wodą i spowodować jej wyparowanie. Zjawisko Leidenfrosta jest też wytłumaczenie dla pokazów wykonywanych przez fakirów. Gdy ktoś chodzi po gorących węglach, to jego stopy ochrania cieniutka warstwa potu na podeszwach Poza tym zrogowaciały naskórek chroni najważniejsze punkty styku ciała z podłożem. Rękę. którą wcześniej zanurzyło się w wodzie można potem włożyć nawet do płynnego ołowiu - jednakże tylko na bardzo krótko. Również szybkie polizanie rozżarzonego pręta żelaznego nie jest niebezpieczne, ponieważ język chroniony jest przez cieniutką warstewkę śliny. Syk, powstający podczas takich eksperymentów, zdradza jedynie, że utworzyła się ochronna poduszka. Nie zalecamy jednak wykonywania tego typu eksperymentów. DLACZEGO odkurzanie często pozbawione jest sensu? Zdradzimy tutaj coś, co producenci odkurzaczy woleliby zachować w tajemnicy. Odkurzacz wprawdzie zasysa kurz z podłogi, ale go też rozpyla. Jest to spowodowane tym, że odkurzacze mają silniki o dużej mocy, ponad tysiąca watów. Silniki te powodują powstawanie bardzo niskiego ciśnienia powietrza, jakie w atmosferze występuje na wysokości siedmiu i pół tysiąca metrów. Potężne ssanie sprawia, że powietrze i kurz nabierają obłędnego przyspieszenia i z wielką prędkością wpadają do worka na kurz. Worek nie zatrzymuje jednak całego kurzu. Jest wykonany z papieru woskowanego, którego włókna tworzą gęstą siateczkę. Wiele cząsteczek kurzu jest mniejszych od otworów w siatce i niesione prądem powietrza opuszczają worek równie szybko, jak się do niego dostały. Kto zbyt często odkurza, ten dosłownie zapyla sobie tym drobnym kurzem mieszkanie. Producenci dobrze o tym wiedzą. Dlatego wymyślili nowe, dwuwarstwowe worki, które są w stanie zatrzymać odchody roztoczy, pyłki roślin, zarodniki grzybów i roztarte składniki cementu, węgla i mąki. Szpitale i alergicy chcą się jednak optymalnie zabezpieczyć i używają odkurzaczy z mikrofiltrami. Takie mikrofiltry mają właściwości elektrostatyczne i zatrzymują kurz niesiony z prądem powietrza. W ten sposób wyrzutnia kurzu zostaje na dobre unieszkodliwiona. DLACZEGO pająk nie zaplącze się w swojej pajęczynie? Dawniej sądzono, że pająki potrafią się w jakiś sposób chronić przed kleistą substancją własnych pajęczyn, a muchy i inne owady są tej ochrony pozbawione. Ale tak nie jest. Pająk mógłby się zaplątać we własną sieć, gdyby nie stosował pewnej sprytnej sztuczki. Pająki potrafią wytwarzać dwa rodzaje nici: takie, które się kleją, i takie, które się nie kleją. Pajęcze nitki są cieniutkimi włókienkami, mającymi grubość jednej tysięcznej milimetra. Gdy sieć pajęcza jest gotowa, pająk jeszcze raz ją obiega, nakładając na nią kleistą warstwę. Dopiero do niej owady mogą się przykleić. Ażeby samemu nie paść ofiarą własnej pułapki, pająk pozostawia wolne, nieklejące się miejsca po których może się bezpiecznie przemieszczać. Te wolne miejsca są tak sprytnie usytuowane, że pająk może dotrzeć do każdego punktu na pajęczynie a sam się nie przyklei. DLACZEGO matki trzymają swoje dzieci zawsze na lewej ręce? Dwadzieścia lat temu amerykański psycholog Lee Salk ze zdziwieniem stwierdził, że małpki rezusy noszą swoje nowo narodzone młode wyłącznie na lewej ręce. Sprawdził więc na porodówce, jak to jest z ludzkimi matkami. Również i ludzkie matki noszą swoje dzieci na lewej rące, niezależnie od tego, czy matka jest lewo- czy praworęczna. Z jednym wyjątkiem: wcześniaki noszone są raz na lewej, raz na prawej ręce. Otóż wcześniaki spędzają pierwsze dni życia w inkubatorze. Z powodu rozstania matki z dzieckiem jej wrodzony instynkt noszenia malucha na lewej ręce zdaje się wygasać. Natura każe matce nosić niemowlę na lewej ręce, żeby zwiększyć jego szanse na przeżycie Tak trzymane niemowlęta znajdują się bliżej serca mat ki. Bicie serca uspokaja maleństwa. Jeśli noworodkom na porodówce puszcza się z taśmy dźwięk bicia serca, mniej płaczą, piją więcej mleka i szybciej rosną. Równomierne bicie serca przypuszczalnie daje dziecku

poczucie bezpieczeństwa, po tym jak musiało opuścić cieplutkie schronienie w brzuchu mamy i znalazło się w zimnym szpitalu, gdzie wędrowało z jednych rąk do drugich. Dźwięk bicia serca jest jedynym dźwiękiem, który łączy dziecko ze światem znanym mu przed narodzeniem, czyli z brzuchem mamy. Wcześniaków reguła lewej ręki nie dotyczy. Nie wiadomo, jakie to ma dla nich następstwa... DLACZEGO gęsi latają wysoko jak jumbo jety? Warunki na wysokości jedenastu kilometrów nad powierzchnią ziemi są zabójcze. Panuje tam arktyczne zimno. Temperatury spadają do 56 stopni Celsjusza poniżej zera. W powietrzu jest bardzo mało tlenu potrzebnego do oddychania. Ciśnienie jest tak niskie, że na tej wysokości krew człowieka by się zagotowała. Te ekstremalnie ciężkie warunki nie przeszkadzają gęsiom ani sępom. Latają one tak wysoko jak jumbo jety, czasem się nawet z nimi zderzają. Na czym polega tajemnica tych ptaków? Otóż ich krew transportuje tlen do mięśni nawet na dużej wysokości, a to dzięki temu, iż wchodzące w jej skład czerwone ciałka potrafią bardzo skutecznie wiązać cząsteczki tlenu. Dzięki temu gęś tybetańska żyjąca na wyżynach Azji Centralnej może wysiadywać jaja na wysokości pięciu tysięcy metrów. Teoretycznie mogłaby latać nawet na wysokości dwunastu tysięcy metrów. Jej gęste upierzenie uchroniłoby ją przed panującym na tej wysokości chłodem. Gęś tybetańska preferuje latanie na dużej wysokości z tego samego powodu co samoloty. Opór powietrza jest tam bardzo mały, więc można lecieć szybciej. Jako ptak wędrowny, gęś tybetańska w drodze do ciepłych krajów musi pokonać największe góry świata - masyw Himalajów. Gęsi tybetańskie przelatują bez problemu nad szczytem Mount Everestu, wznosząc się na wysokość dziewięciu i pół tysiąca metrów. DLACZEGO pokrzywy parzą? Pokrzywy rosną wszędzie tam, gdzie na pewno można się nimi poparzyć - na skraju dróg i łąk lub wokół kuszących krzewów jeżyn. Chociaż w przeciwieństwie do róż lub ostu nie mają kolców, to kontakt z nimi może być bolesny. Na powierzchni liści znajdują się doskonale widoczne włoski parzące. Każdy z tych dwumilimetrowych włosków ma na swoim koniuszku małe pęcherzyki. Te pęcherzyki są bardzo wrażliwe. Już przy najdelikatniejszym dotyku pękają. Koniuszki włosków się przy tym ułamują. Ponieważ miejsca złamania są bardzo ostre, natychmiast wbijają się w skórę. Ukłucie jest malutkie i prawie nie boli, ale włoski są wypełnione trującą substancją, która zostaje wstrzyknięta w skórę. Pod skórą substancja ta natychmiast się rozchodzi, skóra czerwienieje i człowiek dostaje bolesnej wysypki Ból ten przypomina oparzenie. Pod względem medycznym poparzenie pokrzywą jest kwalifikowane raczej jako stan zapalny skóry. Pokrzywy bronią się za pomocą trucizny nie przed człowiekiem, lecz przede wszystkim przed owadami, które chciałyby zjeść ich liście, ale ze strachu przed oparzeniem tracą apetyt. DLACZEGO skrobia powoduje, że ziemniak robi się miękki? Ziemniaki składają się z dużej liczby maleńkich komórek, które wyglądają jak pudełeczka. Ścianki tych pudełeczek są bardzo twarde i mocne. Gdyby ktoś zjadł surowego ziemniaka, ten zaległby mu kamieniem w żołądku, bo soki trawienne nie mogłyby sobie poradzić z twardymi ściankami komórek. W komórkach ziemniaka znajdują się małe grudki mazistej substancji - skrobi. Te grudki skrobi stanowią o wartości odżywczej ziemniaka. Ale żeby organizm mógł z niej skorzystać, trzeba zrobić coś, by skrobia opuściła twarde komórki, zanim ziemniak znajdzie się w ustach. Dlatego ziemniaki się gotuje. Ciepło oznacza ruch. Im bardziej coś jest gorące, tym intensywniej poruszają się cząsteczki, z których to coś jest zbudowane. Ziemniaki gotuje się w lekko posolonej wodzie. Gorąco wrzącej wody powoduje, że ścianki komórek drgają coraz bardziej, aż w końcu pękają. Skrobia opuszcza komórki ziemniaka i łączy się z grudkami skrobi, które wydostały się z komórek sąsiednich. Ziemniak uzyskuje mięciutką i puszystą konsystencję. Puree ziemniaczane z torebki także zawiera twarde komórki ziemniaczane. Gdy do proszku doda się wrzątku i wymiesza, ścianki komórek pękają i uwalnia się skrobia. Puree z torebki szybko stałoby się gęstą i kleistą mazią. Dlatego do wrzątku dodaje się zimnego mleka. Przy takiej temperaturze pęka mniej komórek i mniej skrobi się uwalnia. Puree ma wtedy lekką i puszystą konsystencję. DLACZEGO kolor czerwony wykorzystuje się w sygnalizacji świetlnej? W Pekinie przybysze z Zachodu są bardzo zaskoczeni faktem, że Chińczycy w ogóle się nie stosują do czerwonych i zielonych świateł. Podobno nie stosują się dlatego, że w czasie rewolucji kulturalnej szczególnie zapalczywi czerwono- gwardziści obrali czerwień za kolor symbolizujący propagowany przez nich komunizm. Kolor komunizmu nie powinien według nich być równoznaczny z poleceniem „Stój!” ani używany jako ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem. Czerwień nie została wybrana przypadkowo jako sygnał ostrzegawczy i nakazujący zatrzymanie. Czerwone światło, w odróżnieniu od zielonego i niebieskiego, ma spośród wszystkich promieni widzialnego światła najdłuższą długość fali. Czerwone promienie świetlne są najmniej rozpraszane przez cząsteczki kurzu i kropelki mgły albo deszczu. Promienie niebieskie lub zielone, mające krótkie fale, są w większym stopniu rozpraszane. Oznacza to, że czerwone światło dociera dalej. Przy złej pogodzie lub zadymieniu można je zobaczyć z większej odległości. Dlatego czerwony świetnie się nadaje na sygnał ostrzegawczy. Tylko Chińczykom jest to chyba obojętne. DLACZEGO ziewanie jest zaraźliwe? Ziewają ludzie, ziewają też zwierzęta, jest to czynność zdrowa, choć zaraźliwa. Ziewanie jest nawet do tego stopnia zaraźliwe, że już w tej chwili, po przeczytaniu słowa „ziewanie", dwie trzecie czytelników jest bliskich ziewnięcia. Ziewanie jest zaraźliwe być może dlatego, że zwierzęta stadne przekazują sobie w ten sposób informację, iż pora już iść spać. A poranne ziewanie oznacza, że dzień już się zaczął i pora rozpocząć aktywność. Zwierzęta żyjące w stadach regulują w ten sposób przejście ze stanu snu do czuwania i odwrotnie. Ale to nie jedyne znaczenie szeroko otwartych ust bądź pyska. Lwy w zoo rozdziawiają pyski, gdy zbliża się pora karmienia. Rozdziawione paszcze hipopotamów mogą oznaczać, że zwierzęta żebrzą o smakołyki, lub też wyrażać groźbę. Nawet ryby w wodzie ziewają. U ryb drapieżnych ziewanie sygnalizuje, że szykują się do ataku. Niektórzy próbują znaleźć odpowiedź na pytanie, czemu człowiek ziewa. Często ziewanie jest niemym krzykiem o tlen. I prawdopodobnie wcale nie jest oznaką znudzenia. Człowiek mocno ziewający to ten, który dzielnie walczy z sennością, chcąc aktywnie współuczestniczyć w jakimś działaniu. Gdy szeroko otwieramy usta, rozciągamy mięśnie twarzy, bicie serca przyspiesza, a ciśnienie krwi rośnie. (Może dlatego atleci krótko przed zawodami ziewają). Jednocześnie ciało się odpręża. Przypuszczalnie ziewanie należy do czynności sygnalizujących nastrój. Każdy od urodzenia wykonuje je automatycznie i natychmiast rozumie, co ono oznacza. Gdy ktoś ziewnie, to druga osoba w jego otoczeniu, która też jest zmęczona, uświadamia sobie własne zmęczenie i odruchowo także czuje przymus ziewnięcia.

DLACZEGO kieliszki do szampana nie zdają egzaminu w operze? W ekranizacji powieści Blaszany bębenek Guntera Grassa mały chłopiec Oskar Matzerath swoim śpiewem powoduje, że cała bateria dużych szklanych naczyń pęka i rozpryskuje się. Także śpiewacy operowi, którzy z odpowiednią siłą wyśpiewują wysokie tony, mogą spowodować, że kieliszki do szampana pękną. I nie ma w tym żadnej sztuczki. Muszą tylko zostać spełnione pewne warunki. Każdy kieliszek ma określoną częstotliwość rezonansową. Oznacza to, że przy pewnej wysokości dźwięku cząsteczki szkła zaczynają drgać. Jeżeli dźwięk utrzymuje się przez jakiś czas, drgania szkła robią się coraz bardziej intensywne. Na koniec drgania są tak silne, że atomy wypadają ze swojej struktury i szkło pęka. Rozpada się poniekąd od środka. Śpiewak musi trafić w częstotliwość rezonansową kieliszka i śpiewać odpowiednio donośnie. Jeśli głos śpiewaka jest zbyt cienki, nie wystarczy energii żeby wywołać nasilenie tych drgań. Poza tym ton musi utrzymywać się przez kilka sekund. Jeżeli te warunki zostaną spełnione, drgania wzmocnią się na tyle, że szkło pęknie. DLACZEGO gołębie pocztowe wracają do gołębnika? Ptaki wędrowne pokonują dziesiątki tysięcy kilometrów, żeby dotrzeć do celu swej podróży. Również gołębie pocztowe pokonują duże odległości, by wrócić do gołębnika. Naukowcom nie udało się znaleźć wyczerpującej odpowiedzi na pytanie, jak im się to udaje. Ptaki mają siódmy, a może nawet ósmy zmysł. Gołębie pocztowe podczas lotu orientują się w pierwszej kolejności na podstawie położenia Słońca. Są wyposażone w „wewnętrzny zegar”, który sprawia, że lecąc dniem, biorą pod uwagę wędrówkę Słońca po niebie i odpowiednio korygują kierunek. Przeprowadzono eksperyment, w ramach którego gołębiom przestawiono zegar wewnętrzny. Leciały wtedy w niewłaściwym kierunku. Gołębie pocztowe znajdują swój gołębnik także wtedy, gdy niebo jest zachmurzone. Orientują się wówczas za pomocą pola magnetycznego Ziemi. Pole magnetyczne można zmierzyć w każdym miejscu urządzeniami elektrycznymi. Linie tego pola przebiegają zawsze w określonym kierunku i pod określonym kątem. Wychodzą z biegunów pod kątem prostym, a nad równikiem przebiegają prawie równolegle do powierzchni Ziemi. Wykorzystując kąt i kierunek linii pola magnetycznego Ziemi, gołębie potrafią rozpoznać, gdzie się znajdują. Naukowcy przypuszczają, że w oczach i nerwach wzrokowych ptaki te mają komórki, które potrafią wykrywać istnienie pola magnetycznego. Ponadto gołębie rozpoznają zapach swojej okolicy, miejscowe wiatry i sposób, w jaki jest tam rozpraszane światło słoneczne. DLACZEGO lód jest zimny? Lód jest świetnym środkiem chłodzącym. W tym charakterze dodaje się go pod postacią kostek do napojów lub jako okład przykłada się do guza. Stosując lód, odnosimy wrażenie, że zimno z niego jest przekazywane do otoczenia. Gdy weźmiemy do ręki śnieżną kulkę, mamy wrażenie, że dłoń pobiera od niej zimno. A tymczasem jest na odwrót. Lód chłodzi, pobierając ciepło z otoczenia. Topniejąc, zużywa energię. Tę energię pozyskuje, odbierając ciepło otoczeniu. Lodówki z funkcją automatycznego rozmrażania wykorzystują to zjawisko. Wystarczy nacisnąć guziczek samoodszraniacza, by wyłączyć elektryczne chłodzenie. Wtedy powietrze w lodówce powoli się nagrzewa, lód w zamrażarce zaczyna się topić. Zużywa przy tym energię, którą pobiera z przestrzeni w lodówce. W efekcie podczas topnienia lodu temperatura w lodówce pozostaje niezmieniona. Lód w zamrażalniku zamienia się w wodę, która zbiera się w specjalnym zbiorniczku. Lodówka z powrotem się włącza, a artykuły spożywcze pozostają schłodzone. DLACZEGO w ubikacji potrzebne są dwie ręce? Mimo że w każdej dziedzinie życia nastąpił postęp, to uchwyt na papier toaletowy wygląda tak samo, jak za czasów naszych dziadków. Rolkę papieru nakłada się na uchwyt. Taka rolka jest podstępną rzeczą. Bo obojętnie, jak by się ją ciągnęło i szarpało, to papier rzadko kiedy urywa się tam, gdzie byśmy chcieli. Jeśli szarpniemy zbyt gwałtownie, w rękach pozostanie nam tylko mały skrawek, gdy za słabo - to odwinie się na kilka metrów. Producenci papieru stosują dla ułatwienia perforację, czyli małe dziurki w miejscach, gdzie papier powinien się przerywać. Z drugiej strony sukces zależy też od grubości rolki. Im jest grubsza, tym większy stawia opór przy odwijaniu. Ciągnąc mocno, przezwyciężamy siłę tarcia w punkcie mocowania rolki. Papier rwie się w miejscu perforacji. Wreszcie mamy go w ręce. Mniejsza rolka stawia podczas ciągnięcia mniejszy opór i ślizga się. Siła ciągnięcia nie wystarczy, żeby przerwać papier. Rolka tylko się odwija. Potrzebne są dwie ręce, żeby oderwać kawałek papieru. DLACZEGO koty nie spadają na nos? Koci ogon jest bardzo przydatny. Podczas szybkich skoków zapewnia ciału stabilizację. Ponadto przy skoku z dużej wysokości pomaga spaść na wszystkie cztery łapy. Gdyby kot spadał z muru na głowę, to ze względu na prawa fizyki nie mógłby podczas spadania tak się obrócić, żeby wylądować bezpiecznie. A dzięki ogonowi może. Podczas spadania kot wyciąga przednie łapy, a jednocześnie podkurcza tylne. Tylną część ciała skręca. Automatycznie głowa i przednia część ciała wykręcają się w drugą stronę. Kot jest skręcony. W tym momencie robi silny zamach ogonem. Tylna część tułowia skręca się przez to jeszcze bardziej. Wtedy kot powtarza czynności: przednie łapy podkurcza i znowu prostuje, tylne łapy wyciąga i znowu podkurcza, skręca tułów, porusza gwałtownie ogonem i - siup! - ląduje na czterech łapach. Na angielskiej wyspie Man chciano wyhodować rasę bez ogona, więc obcinano kotom ogony. W efekcie kotom wzmocniły się tylne łapy. Przez to ich tylna część ciała stała się cięższa. Brak ogona można więc przynajmniej częściowo zrekompensować. DLACZEGO na wiosnę zawsze jesteśmy zmęczeni? Regularnie na wiosnę ludzi i zwierzęta dopada silna potrzeba snu - symptom zmęczenia wiosennego. Naukowcy tłumaczą ten objaw między innymi zmniejszonym podczas zimy spożyciem witaminy C i zmianą pogody. Zmęczenie wiosenne jest tak naprawdę spowodowane końcem zimy. Zimą ludzie i zwierzęta są mniej aktywni i gotowi do podejmowania wysiłku. Wiele zwierząt zapada w sen zimowy lub musi ograniczyć swoją aktywność, bo nie ma do dyspozycji zbyt dużych ilości pożywienia. Również my, ludzie, zimą chętniej przebywamy w domu i wolimy siedzieć w przytulnym cieple. Pierwsze wiosenne zapachy w marcu zapowiadają koniec zimy. Oko rejestruje więcej słońca. Przemiana materii przyspiesza. Ciało jest gotowe do przestawienia się na lato. Ale

nie dowierza w pełni tym pierwszym zwiastunom wiosny. Nauczone doświadczeniem, jest ostrożne, spodziewa się, że zima może wrócić i broni się przed wiosenną euforią uczuciem zmęczenia. Na ogół ciało ma rację, w kwietniu często bywa tak, że zima na krótko powraca. Dopiero w maju organizm odrzuca zimową senność i jest gotowy do większego wysiłku. Wzmaga się produkcja hormonów, przemiana materii jest szybsza, większa ilość światła słonecznego sprzyja dobremu wyglądowi skóry, uaktywnia gospodarkę minerałami i witaminami. Dlatego częściej zakochujemy się w maju niż w marcu. DLACZEGO na zdjęciach ludzie mają czerwone oczy? Przy użyciu lampy błyskowej można robić zdjęcia nawet w ciemności. Jednakże natura stworzyła ludzkie oko w czasach, kiedy jeszcze nie było lamp błyskowych. Oko jest przezroczystym ciałkiem szklistym, osadzonym w oczodole. Źrenica reguluje ilość światła docierającą do jego wnętrza. W ciemności źrenice się rozszerzają, żeby zaabsorbować jak najwięcej światła. Źrenice działają zbyt wolno, żeby odpowiednio szybko mogły zareagować na nagły błysk. Nie potrafią się na czas zwęzić. Dlatego do oka dociera bardzo dużo światła i oświetla jego tylną część z siatkówką. Przez moment jesteśmy oślepieni. W siatkówce, poza komórkami wzrokowymi, znajduje się też wiele drobnych naczyń krwionośnych. Gdy światło lampy błyskowej wpada do wnętrza oka. możemy te naczynia zobaczyć. To one wywołują na kolorowych zdjęciach tak zwany efekt czerwonych oczu. Występuje on jednak tylko u osób które patrzą bezpośrednio w światło lampy. Używając nowoczesnych lamp, można zastosować pewną sztuczkę. Najpierw lampy błyskają kilkakrotnie raz za razem. Już przy pierwszym błysku źrenice się zwężają. Przy następnym błysku są tak małe, że przedostaje się przez nie tylko odrobinka światła, która nie wystarczy, żeby spowodować wystąpienie efektu czerwonych oczu. Dopiero wtedy następuje błysk zasadniczy, podczas którego robione jest zdjęcie. Na fotografiach oczy wyglądają normalnie. DLACZEGO babcia ma takie duże uszy? Starzy ludzie są mniej sprawni niż młodzi. Nie są w stanie tak szybko biegać, uczą się wolniej, nie potrafią już tak dobrze zapamiętywać słówek. Jest to spowodowane zmianami, jakie zachodzą w ciele w wyniku procesu starzenia. U starszych ludzi zanikają mięśnie. Tkanka nie jest już tak elastyczna. Kości i stawy są mniej ruchome. Wielu ludzi na starość ma problemy ze słuchem, ponieważ kostnieją im ślimaki w przewodach słuchowych. Inne zmiany bardziej rzucają się w oczy. Stopy stają się dłuższe, ponieważ maleje napięcie w ich sklepieniu. Skóra marszczy się i wiotczeje, ponieważ tkanka łączna traci sprężystość. Ponadto u wielu starszych osób nos i uszy wydają się szczególnie duże. Jest to spowodowane tym, że skóra ludzi w podeszłym wieku nie jest tak elastyczna, a włosy są cieńsze i przerzedzone. Przez to nos i uszy są bardziej wyeksponowane. Z drugiej strony, nos i uszy zaczynają w podeszłym wieku znowu rosnąć. Uszy zbudowane są z chrząstki. Tylko płatki małżowiny usznej nie mają wewnątrz chrząstki. U ludzi starszych w chrząstce odkładają się złogi, przez co małżowiny uszne mogą się znacznie powiększyć. Wiek nie oszczędza również nosa. Na nosie znajduje się dużo porów, które u starszych ludzi często się szeroko otwierają. Objętość zwiększają gruczoły łojowe w skórze. Skóra jest pomarszczona i szpecą ją duże pory. Nos też jest zbudowany z chrząstki, więc również się powiększa. U niektórych starych ludzi nos może przybrać chorobliwie duże rozmiary. Czasem wygląda jak prawdziwy kartofel. DLACZEGO ptaki mogą siedzieć na przewodach wysokiego napięcia? „Uwaga! Wysokie napięcie” ostrzegają tablice na wiaduktach ponad torami kolejowymi, gdzie przewody elektryczne są prawie w zasięgu ręki. Dotknięcie takiego przewodu jest dla człowieka śmiertelne, ponieważ prąd przepłynąłby przez rękę i ciało do ziemi. Człowiek stanowiłby bezpośrednie połączenie między przewodem a ziemią. Prąd poraziłby go całą swą mocą. Jeżeli przewód elektryczny ma kontakt z ziemią, mówimy, że jest uziemiony. Ptaki mogą siedzieć na przewodach wysokiego napięcia, bo ich nie uziemiają. Prądowi łatwiej jest płynąć przez kawałek drutu pod ptasimi nóżkami niż przez ciało ptaka. Jest to związane ze zjawiskiem oporności elektrycznej. Prąd szuka najłatwiejszej drogi, czyli najmniejszego oporu. Ciało ptaka stawia większy opór przepływowi prądu elektrycznego niż krótki kawałek drutu pod ptasimi nóżkami. Nic się z ptakiem nie dzieje, póki nie nastąpi uziemienie. Ptak znajdzie się w niebezpieczeństwie, jeśli usiądzie blisko słupa. Jeżeli dotknie słupa choć na momencik, choćby tylko piórkiem z ogona, wtedy prąd przepłynie przez jego ciało i dalej, po słupie, do ziemi. Takiego porażenia prądem ptak na pewno by nie przeżył. DLACZEGO nie można zobaczyć lustra? Lustro jest gładką, doskonale wypolerowaną powierzchnią. Dawniej robiono lustra ze srebra, obecnie używa się aluminium. W lustrze możemy się zobaczyć, ponieważ jego powierzchnia równomiernie odbija wszystkie promienie światła, jakie na nią padają. Z tego powodu czyste lustro jest niewidoczne. Gdybyśmy dostrzegli jakieś miejsce na powierzchni lustra, to by znaczyło, że miejsce to nie odbija promieni równomiernie, lecz w sposób nieuporządkowany, bo na przykład lustro jest brudne lub zadrapane. Lustro, które można zobaczyć, nie jest lustrem. Magicy wykorzystują lustra do sztuczek ze skrzynią. Umieszczają człowieka w skrzyni, a następnie rozbierają ją na części. W skrzyni są sprytnie wbudowane lustra, które sprawiają, że skrzynia wydaje się większa. W pustą przestrzeń za lustrami wsuwają długie noże. Na marginesie: w lustrach wcale nie widzimy siebie. Nasze rzekome sobowtóry są lustrzanymi odbiciami. Są leworęczni, zamiast praworęczni. Wszystkie znamiona mają po przeciwnej stronie ciała. DLACZEGO jesteśmy w stanie usłyszeć owady? Owady nie potrafią mówić, bo nie mają ani krtani, ani strun głosowych. Mimo to je słyszymy, ponieważ w czasie lotu brzęczą i bzyczą. Dźwięk ten jest wywoływany ruchem skrzydeł. Skrzydła owadzie są leciutkimi błonkami. Podczas lotu owady machają skrzydełkami i to machanie powoduje powstawanie dźwięku. Wysokość dźwięku pozostaje zawsze ta sama, niezależnie od tego, czy owady lecą wolniej, czy przyspieszają. Owady można rozpoznać po wysokości dźwięku. Mucha domowa wykonuje 352 uderzenia skrzydłami na sekundę. Odpowiada to klawiszowi f na fortepianie (349 herców). Trzmiel wykonuje 220 uderzeń skrzydłami. Dźwięk, jaki wytwarza, brzmi jak „małe a" na fortepianie (220 herców). Chrząszcze nie potrafią się szybko poruszać i buczą, bo ich skrzydła są duże i stosunkowo ciężkie. Samiczki komarów strasznie denerwują ludzi, wydając dźwięki o częstotliwości 500 do 600 drgań na sekundę. Gdy zamierzamy położyć się spać i usłyszymy brzęczenie komara, wtedy czujemy się szczególnie podenerwowani. Na szczęście dźwięk ten rozbrzmiewa tylko latem.

U pszczół brzęczenie spełnia jeszcze inną funkcję. Gdy pszczoła znajdzie kwiat, wraca do ula. Swoim współmieszkankom, tańcząc w powietrzu, tłumaczy, że odkryła źródło pożywienia. Ponieważ wewnątrz, ula jest ciemno, prawdopodobnie pszczoły komunikują się ze sobą za pomocą dźwięków wydawanych przez skrzydła. DLACZEGO kobiety tak dobrze pływają na grzbiecie? Kobiety mają doskonałe predyspozycje do pływania na grzbiecie, ponieważ leżenie na wodzie przychodzi im łatwiej niż mężczyznom. Po pierwsze, nie zanurzają się tak głęboko jak mężczyźni, bo mają więcej tłuszczu w organizmie. Ciało mężczyzny składa się w piętnastu procentach z tłuszczu, ciało kobiety natomiast ma go w sobie dwadzieścia pięć procent. Tłuszcz jest lżejszy od wody, dlatego się na niej unosi. W związku z tym kobiety wypierają mniej wody. Tym samym podczas pływania woda stawia im mniejszy opór: jest mniejsze tarcie. Tarcie podczas pływania jest w wypadku kobiet mniejsze także dlatego, że tłuszcz nadaje im bardziej krągłą postać i mają mniej wystających kości. Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego kobiety tak dobrze pływają na grzbiecie. Otóż mężczyźni mają szerokie ramiona i wąskie biodra. Gdy nabierają rozpędu w wodzie, silniej wypychani są do góry w okolicy klatki piersiowej. Mężczyzna pływający na grzbiecie jest ułożony w wodzie skośnie. Klatka piersiowa jest wyżej niż biodra. Kobiety natomiast mają szersze biodra i masywniejsze uda. Rozpęd w wodzie powoduje, że ciało jest wypychane do góry w okolicy bioder. Dlatego kobiety leżą w wodzie na grzbiecie w pozycji bardziej poziomej i stabilniejszej. Podczas pływania ważne są zatem nie tylko mięśnie. DLACZEGO klej skleja? Klej skleja, bo przyciągają się powierzchnia kleju i powierzchnia klejonego materiału. Mówiąc dokładniej, przyciągają się wzajemnie cząsteczki obu powierzchni. Ponieważ wszystkie materiały składają się z cząsteczek i wszystkie cząsteczki posiadają takie właściwości przyciągania, to właściwie każdy materiał mógłby zostać klejem, gdyby inne jego właściwości mu tego nie uniemożliwiły. Na przykład wewnętrzna spoistość wielu materiałów jest bardzo słaba. Nawet jeśli klej coś mocno sklei, to bywa czasem zbyt kruchy. Cząsteczki dobrego kleju „przyklejają” się mocno do siebie i przyciągają też inne materiały. Żeby dwie powierzchnie się skleiły, ich wzajemna odległość nie powinna przekraczać sumy średnic kilku atomów, a to znacznie mniej niż jedna miliardowa część metra. Dlatego powierzchnie klejone powinny być jak najbardziej gładkie. Chcąc zapewnić sklejanym powierzchniom bliższy kontakt, większość klejów produkuje się w konsystencji płynnej. Płyn wyrównuje nierówności powierzchni. Żeby klej szybko wysechł, jako rozpuszczalnika używa się substancji, która szybko paruje. Dzięki temu klej szybko twardnieje. Te rozpuszczalniki sprawiają, iż klej bywa tanim, ale jednocześnie bardzo niebezpiecznym narkotykiem. Młodzi ludzie wąchają go, żeby się odurzyć. Wdychany rozpuszczalnik sprawia, że mózg bardzo szybko ulega skurczeniu. Dlatego przemysł coraz częściej w przypadku tak zwanych klejów uniwersalnych jako rozpuszczalnika używa wody. Kleje na bazie wody mają takie same właściwości klejące i tylko jedną wadę - dużo wolniej schną. DLACZEGO kangury spieszą się z przyjściem na świat? Kangur jest ssakiem. Kangurzyca ma tak małą macicę, że kangurzątko może tylko kilka dni przebywać w brzuchu mamy. Dlatego często nie ma nawet centymetra, gdy przychodzi na świat. Maleńka istotka, całkiem jeszcze ślepa, pokonuje pełną przygód drogę, wspinając się po brzuchu matki, i wchodzi do torby, gdzie przysysa się do sutka. Przez pierwsze miesiące kangurzątko nie wypuszcza sutka z buzi. Powoli rośnie. Po około ośmiu miesiącach po raz pierwszy opuszcza torbę. Torba kangurzycy jest czymś w rodzaju umieszczonej na zewnątrz ciała macicy. Jaki jest powód tak niezwykłego zachowania? Każda samica ssaka wytwarza z czysto biologicznych powodów przeciwciała, które są śmiertelne dla jej dziecka rosnącego w brzuchu. Maleństwa muszą się bronić przed grożącym im niebezpieczeństwem. U wielu ssaków, w tym także u ludzi, dzieci są chronione za pomocą antyciał wytwarzanych przez łożysko, które znajduje się razem z dzieckiem w macicy. U kangurów w toku ewolucji nie powstało łożysko. Zamiast tego natura wymyśliła torbę. Zanim matka zdoła wytworzyć przeciwciała w swojej krwi, jej dziecko już znajduje się w torbie i ssie sobie błogo mleko z sutka. DLACZEGO muchy nie lubią zebr? Kiedyś zoolodzy uważali, że paski służą zebrom do maskowania się przed drapieżnikami, bowiem zebry często ukrywają się w wysokiej trawie afrykańskiej sawanny. Zoolodzy doszli do wniosku, że naturalni wrogowie zebr, przede wszystkim lwy i inne zwierzęta drapieżne, jeśli znajdują się w pewnej odległości, z trudem odróżniają paski od cieni rzucanych przez wysokie trawy. W rzeczywistości wzorek w paski za bardzo rzuca się w oczy, żeby mógł służyć do maskowania i ochrony przed zwierzętami drapieżnymi, zwłaszcza że drapieżniki namierzają ofiarę najczęściej za pomocą węchu. Do czego więc służą paski? Ostatnio stwierdzono, że zebry za pomocą pasków chronią się nie przed drapieżnikami, lecz przed muchami. A dokładniej mówiąc: przed muchą tse-tse. Owad ten przenosi chorobę, często śmiertelna która dotyka zarówno ludzi, jak i zwierzęta. U ludzi nazywa się śpiączką afrykańską, a u zwierząt — naganą. Muchy tse-tse wybierają te zwierzęta, które się wolno poruszają. Po wkłuciu się w skórę wysysają krew. Przy tym zarażają swe ofiary śmiertelną chorobą. Zebry są szczególnie narażone na ataki tych niebezpiecznych much, bo często żerują na otwartych przestrzeniach i dlatego są świetnym celem. Muchy tse-tse najchętniej gryzą jednak ciała o ciemnej skórze. Wzorek w paski powoduje, że muchy są zdezorientowane. Nie wiedzą, czy warto lądować na obiekcie w czarno-białe paski. W toku ewolucji umaszczenie zebr się zmieniało. Osobniki o niejednolitej barwie skóry miały najwidoczniej większe szanse przeżycia i z czasem wytworzył się u nich ten pasiasty wzór. DLACZEGO małe zwierzątka mają takie duże oczy? W zoo można zaobserwować, że wszystkie zwierzęta mają oczy podobnej wielkości. Słonie mają oczy niewiele większe niż ludzie, a oczy myszy nie są znacząco mniejsze od ludzkich. Najwidoczniej oko musi mieć określone rozmiary, żeby mogło widzieć. Oczy wszystkich ssaków działają według tej samej zasady. Tylną ściankę oka można porównać z ekranem, na którym znajduje się mozaika maleńkich komórek wzrokowych. Te komórki wyglądają jak małe pręciki i czopki. Są one różnej wielkości i reagują na różne kolory światła. Doskonale się dopasowały do wpadającego do wnętrza oka światła słonecznego. Gdyby były mniejsze lub większe, świat przez nas widziany wyglądałby inaczej. Ludzkie oko ma około pół miliona tych wrażliwych na światło komórek. Jakby ta liczba była mniejsza, widzielibyśmy mniej ostro, bo pojedyncze komórki odzwierciedlają kawałek całościowego obrazu i przekierowują go do mózgu. Liczba komórek wzrokowych decyduje więc o wielkości oka, o tym, jak powinno być duże, żeby odbierany przez nie obraz był optymalny. Dlatego oczy małych zwierzątek nie mogą

być dowolnie małe, bo wtedy widziane obrazy byłyby nieostre i niedoświetlone. W stosunku do swego ciała małe zwierzątka mają zatem duże oczy. A mimo to ich wzrok wcale nie musi być taki dobry. Na przykład mysz miałaby problemy z rozróżnieniem dwóch piłek futbolowych z odległości metra. DLACZEGO nie można rozgrzewać silnika samochodowego na biegu jałowym? Co roku zimą ta sama zabawa: kierowcy odpalają samochód i stoją pięć do dziesięciu minut na parkingu z włączonym silnikiem. Niektórzy nawet kilka razy zwiększają obroty. Ale to rzekome „rozgrzewanie” silnika tylko zanieczyszcza środowisko. A dla silnika jest szczególnie szkodliwe. Podczas rozruchu zimnego silnika zużywa się go szybciej, ponieważ benzyna w cylindrach nie jest w pełni spalana. Osadza się na zimnych ściankach cylindrów i zmywa stamtąd cieniuteńką warstwę oleju, którym posmarowane są tłoki cylindra. Skutkiem tego przez ułamki sekund metal trze o metal. Związki chemiczne powstające w wyniku spalania paliwa atakują przy tym nie chroniony metal. Na dodatek nie spalona benzyna trafia do układu wydechowego. Włączenie na postoju ssania i automatycznego rozruchu także jest szkodliwe, bo jeszcze więcej benzyny wtryskiwane zostaje do cylindrów i więcej oleju zmywane jest ze ścianek. Obie metody zresztą bardzo powoli rozgrzewają silnik. Aby silnik szybko osiągnął właściwą temperaturę, najlepiej rozgrzewać go następująco: po uruchomieniu zimnego silnika ruszyć powoli i dodawać tylko trochę gazu. Jak silnik będzie obciążony, benzyna się szybciej zapali i spalanie będzie dłużej trwało. Mniej benzyny osadzi się na cylindrach. Także katalizator woli wyższą temperaturę. Naprawdę efektywnie oczyszcza spaliny dopiero w optymalnej temperaturze. DLACZEGO w ciemności widzimy upiory? Gdy kurczak wykluwa się z jajka, z grubsza rozpoznaje świat zewnętrzny. Po swoich przodkach odziedziczył mnóstwo wiedzy, która została zmagazynowana w jego międzymózgowiu. Jeżeli kurczak zobaczy na przykład w powietrzu jakiś cień, instynktownie ucieka, bo międzymózgowie przekazuje mu „przeczucie” zarysów ptaka drapieżnego. Wszystkie żywe istoty mają takie wrodzone programy zachowań. Żółwie, pieski i małe dzieci mają na przykład wrodzony strach przed głębokością. Większość wrodzonych programów potrzebuje jednakże bodźca, który by je we wczesnym dzieciństwie uruchomił. Kurczak musi zobaczyć w ciągu pierwszych dni życia cień ptaka drapieżnego. Tylko wtedy może się nauczyć, że ptaki są niebezpieczne Później jest to już niemożliwe. Biolodzy nazywają takie mechanizmy „wdrukowaniem”. Małe dziecko może nauczyć się dobrze języka tylko w wieku od roku do czterech lat. Potem ma z tym problemy, co można zaobserwować na przykład w szkole. Nawet widzenia trzeba się nauczyć odpowiednio wcześnie. Osoby niewidome, które w wieku dorosłym przeszły operację i odzyskały wzrok, nie potrafią się już nauczyć widzenia. Ludzkie oko jest wytrenowane tak, żeby z wielu bodźców wzrokowych wybierać te mające szczególne znaczenie. Czerwony kwiat na zielonej łące w sposób magiczny przyciąga nasz wzrok. Ten sam program sprawia, że w ciemności widzimy upiory. Międzymózgowie przełącza się na system obrony i w naszym otoczeniu stale doszukuje się wrogów. Mechanizm ten sprawia, że na przykład w miejsce krzewu dostrzegamy człowieka. W ciemności cofamy się do stadium człowieka pierwotnego. DLACZEGO karatecy potrafią rozbijać deski? Z filmów kung-fu znamy sceny, w których mężczyzna (lub kobieta) w białym odzieniu klęczy przed deską. Nagłym ruchem podnosi rękę do góry i uderzając kantem dłoni, rozbija deskę na dwie części. Nie jest to żadna sztuczka. Potrzeba wieloletniego treningu, żeby móc coś takiego zrobić. Decydujące znaczenie ma wygięcie deski pod impetem uderzenia. Deska rozciąga się od spodniej strony, a włókna drewna pod wpływem szybkiego uderzenia się rozrywają. To rozerwanie postępuje ku górnej powierzchni deski. Jeżeli deska ma się odpowiednio mocno wygiąć, podpiera się jej końce. Ważna jest też technika ciosu. Karateka musi uderzać z dużą prędkością, a przy tym namierzać punkt znajdujący się poniżej deski. Dzięki temu uniknie nieświadomego spowolnienia ręki przed samą deską. Dłoń podczas wykonywania ciosu ustawiona jest na kształt noża, więc tylko jej mniej wrażliwe części trafiają w deskę, a uderzenie jest dodatkowo amortyzowane przez resztę ciała. Dzięki tej technice osoby wyćwiczone mogą rozbijać prawie bez wysiłku nawet betonowe płyty. Osobom nie wyćwiczonym wystarczą drewniane deski, by nabiły sobie siniaki na dłoniach. DLACZEGO nerwy wywołują czkawkę? Czkawka jest bardzo uciążliwa, ponieważ jest odruchem i nie można nad nią zapanować siłą woli. Często pomagają domowe sposoby. Trzeba wstrzymać oddech lub z zamkniętymi oczami nacisnąć kciukami powieki, pociągnąć się za język albo napić się lodowatej wody, połknąć odrobinę gruboziarnistego cukru lub wdychać dym. Gdy czkawka utrzymuje się przed dłuższy czas, może człowieka doprowadzić do rozpaczy. Pewien Amerykanin, Charles Osborne, miał czkawkę utrzymującą się przez 66 lat, czym pobił rekord świata w czkawce. Od 1922 roku czkał 24 razy na minutę, w sumie więc około 435 milionów razy. Odpowiedzialność za czkawkę ponosi przepona. Mięsień ten oddziela jamę klatki piersiowej od jamy brzusznej. Podczas oddychania porusza się rytmicznie w górę i w dół - podczas wdechu w dół, a podczas wydechu w górę. Gdy ten regularny ruch zostanie przerwany, przepona dostaje skurczu. Skurcz zmusza do szybkiego dokonania wdechu, a jednoczenie utrudnia wydech. Tchawica i struny głosowe też dostają skurczu. Przez zassanie w ułamku sekundy zamyka się szpara głośni i powstaje charakterystyczny dźwięk. U niektórych ludzi skurcz jest wywoływany przez nagły skok temperatury lub przez zdenerwowanie. Może też być skutkiem choroby. Australijscy naukowcy uważają, że skłonność do czkawki jest dziedziczna. Ponieważ w czkawce bierze udział wiele grup mięśni i połączeń nerwowych, steruje nią prawdopodobnie „ośrodek czkawki” w mózgu. Czkawka ma wiele wspólnego z nerwami nie tylko dlatego, że denerwuje. DLACZEGO koty nie noszą okularów przeciwsłonecznych? Koty mają nadzwyczaj dobry wzrok. Szczególnie nocą są pod tym względem niezrównane.

Nas, ludzi, zostawiają daleko w tyle. Ich oczy są specjalnie przystosowane do polowań w ciemności. Są szczególnie wrażliwe na światło niebieskie i niebiesko - fioletowe, jakie w nocy dominuje. Ponadto w oko kocie wbudowane są soczewka i wklęsłe lusterko, które odbija światło, nadając mu formę stożka. Kot odbija oczami światło, ale wcale nie ma zamiaru wykorzystywać tego efektu do oślepienia myszy, lecz do skumulowania jak największej ilości światła w swoich własnych oczach. Dodatkowo oko kocie za siatkówką ma maleńkie kryształki, które też odbijają promienie światła. W związku z tym światło latarki lub reflektora samochodowego może spowodować, że oczy kotów się zaświecą. Ponieważ każdy z tych błyszczących kryształków wiąże na siatkówce nawet bardzo słabe promienie światła, koty nocą widzą o wiele lepiej niż ludzie. Ponadto kotów nie da się oślepić. Podczas gdy ludzie mają źrenice okrągłe, to źrenice kotów są podłużnymi szczelinami. Gdy świeci słońce, szczeliny te tak się zwężają, że przenikają przez nie zaledwie śladowe ilości światła. Dlatego koty nie potrzebują okularów przeciwsłonecznych. DLACZEGO samoloty zostawiają za sobą białą smugę? Startujące samoloty zostawiają za sobą ogon: z mechanizmów napędowych wydobywa się gorący gaz zanieczyszczony czarną sadzą. Gdy samoloty osiągają tak zwaną wysokość przelotową, ich turbiny nadal produkują ogromne ilości gorących spalin. W turbinach jest spalane paliwo lotnicze, wskutek czego tworzy się tam między innymi gorąca para wodna. Ta para wodna schładza się za dyszami w chłodnym powietrzu. Jeżeli w powietrzu jest wystarczająco duża ilość cząsteczek kurzu, to para wodna osadza się na nich i zamarza, tworząc maleńkie kryształki lodu. Na wysokości dziesięciu kilometrów panuje bowiem temperatura minus pięćdziesięciu stopni. Każda turbina tworzy swoją własną smugę kondensacyjną. Na skutek powstawania wirów smugi te łączą się za obydwoma skrzydłami samolotu. Patrząc z Ziemi, widzimy, że samolot ciągnie za sobą tylko jedną smugę. Wiry tworzone przez skrzydła powodują, że smuga się rozmywa. Wielu ludzi uważa, że smugi są bardzo piękne. Ale są one też niestety dowodem na to, jak zanieczyszczona jest atmosfera. DLACZEGO nie powinno się budzić śpiących? Dawniej sądzono, że podczas snu ciało regeneruje się po trudach dnia. W takim razie snu potrzebowałyby zwłaszcza te części ciała, które się najbardziej napracowały, na przykład nogi u piłkarza i listonosza, ramiona u murarza i stolarza, a plecy u urzędnika. Badania jednak pokazały, że po kilku dniach bez snu siła mięśni rąk i nóg nie zmniejsza się, nie zmieniają się też ciśnienie krwi i puls. Co do tego, dlaczego ludzie, którzy zostali pozbawieni snu, tak źle się czują, opinie naukowców są podzielone. Niektórzy uważają, że mózg potrzebuje snu, żeby mógł odpocząć. Inni - że za potrzebę snu odpowiada zegar wewnętrzny człowieka. Najnowsze badania wykazały, że największe znaczenie mają fazy snu głębokiego. Jeżeli człowieka będzie się budzić w nocy trzy lub cztery razy właśnie w momencie, kiedy wszedł w fazę snu głębokiego, to w ciągu następnego dnia będzie się czuł otumaniony jak bokser po ciosie w głowę. Taki osobnik wolniej się porusza, ma problemy ze skupieniem uwagi, gorzej się orientuje. Długotrwałe pozbawienie snu ma taki sam efekt, jak poddanie człowieka praniu mózgu, i należy do najokrutniejszych tortur. Ponieważ ludzie, którzy przez dłuższy czas pozbawieni byli snu, nadrabiają później szczególnie fazy snu głębokiego, angielski badacz snu Horne wyszedł z założenia, że cztery do pięciu godzin snu w nocy wystarczą mózgowi, żeby odpoczął. Inni naukowcy uważają natomiast, że za pomocą snu ciało nastawia swój zegar biologiczny. Prawdopodobnie obie te interpretacje są ze sobą ściśle związane. DLACZEGO cieknie nam ślinka? Na planecie Ziemia my, ludzie, jesteśmy „koroną stworzenia”. Jednak szczycąc się swą przewagą nad innymi mieszkańcami globu, zbyt łatwo zapominamy, że dzisiejszy człowiek niesie ze sobą pokaźny bagaż nagromadzony w toku ewolucji. Ewolucja buduje nowe zawsze na istniejących już fundamentach. Kresomózgowiu zawdzięczamy fakt, że potrafimy w sposób cywilizowany współżyć z innymi ludźmi. Jednak pod kresomózgowiem umieszczone są międzymózgowie i móżdżek. W nich zapisane zostały programy stworzone przez naturę przed milionami lat. Programy te nie słuchają komend wydawanych przez kresomózgowie. Jednym z takich programów odziedziczonych po zwierzęcych przodkach jest napływanie do ust śliny. Program włącza się, gdy jesteśmy głodni, a coś w otoczeniu sygnalizuje, że będziemy wkrótce mogli ten głód zaspokoić. Może to być zapach świeżej pieczeni ulatniający się z okna sąsiada, tablica z napisem „Bar szybkiej obsługi”, jabłko w dłoni szkolnego kolegi podczas przerwy. Ciało przygotowuje się do spożywania pożywienia. Gruczoły w ustach wydzielają więcej śliny. W żołądku produkowane są soki trawienne. Nasze kresomózgowie nie jest w stanie tego powstrzymać. Gdy głód rośnie, międzymózgowie zaczyna przejmować dowodzenie i każe nam obrać najkrótszą drogę do najbliższego źródła pożywienia. Może się zdarzyć, że nawet podkradniemy jakiś kąsek. Klasycznym przykładem działania międzymózgowia jest wykroczenie polegające na tym, że człowiek kradnie jedzenie i napycha nim sobie na miejscu usta. Kresomózgowie czasem mści się za takie „poniżenie”. Nieraz świadomie wyobraża sobie talerz pełen smakowitości. Siła wyobraźni powoduje, że międzymózgowie włącza swój program. Zaczyna nam do ust napływać ślina. DLACZEGO wieloryby komponują? Wieloryby wytwarzają najdłuższe, najgłośniejsze i najpowolniejsze dźwięki. Te dźwięki mogą brzmieć jak niskie buczenie albo wysoki pisk. Najbardziej utalentowanymi kompozytorami są humbaki żyjące w rejonie wysp Bermudów. Śpiewając w trio lub w kwartecie, tworzą prawdziwe szlagiery, które potem wymrukują w stadzie przynajmniej przez jeden letni sezon. Są to śpiewy ze stale powracającymi elementami. Kompozycje są rozbudowywane i uzupełniane. A w następnym roku pojawiają się nowe hity. Niektóre tematy i motywy starych melodii są przerabiane i wykorzystywane w nowych kompozycjach. Czasem zmieniany jest rytm, innym razem tempo. Zdarzają się ponadczasowe przeboje muzyczne, czasem wracają szlagiery sprzed lat. Niektóre tytuły utrzymują się w morskiej czołówce hitów nawet przez osiem lat. Wieloryby śpiewają wyłącznie w okresie godów. Nie wiadomo, czy tylko samce śpiewają swoim wybrankom serenady, czy samice również angażują się w te śpiewy. Ale wielorybie pieśni służą najwidoczniej nawiązywaniu bliskich znajomości i zalotom. Dlaczego więc wieloryby zmieniają melodie? Zoolodzy przypuszczają, że te ogromne ssaki mają tak rozwinięte mózgi, iż z czasem nudzi im się jedna melodia, więc komponują następną. DLACZEGO z zimna szczękamy zębami? Gdy człowiek szczęka zębami, oznacza to, że jest mu bardzo zimno. Ciało usiłuje wszelkimi sposobami utrzymać właściwą temperaturę. Jest to ważne dla życia. Jeżeli temperatura ciała spada poniżej dwudziestu stopni, serce przestaje bić. Dlatego w niskich temperaturach ciało stara się tracić jak najmniej ciepła. Najpierw cofa krew z zewnętrznych partii ciała do tych położonych głębiej, bowiem wraz z krwią transportowane są duże ilości ciepła. Możemy to sprawdzić na przykładzie rąk i nóg. Ręce i nogi przypominają żeberka grzejnika, bo podobnie jak one wydzielają szczególnie dużo ciepła. W związku z tym w przypadku

chłodu ich ukrwienie musi zostać zmniejszone. A ponieważ kobiety częściej niż mężczyźni mają niskie ciśnienie, to szczególnie często skarżą się na zimne dłonie i stopy. Mogą to potwierdzić ci małżonkowie, którzy muszą rozgrzewać w łóżku zimne stopy swoich żon. Następnym środkiem zapobiegającym wychłodzeniu jest drżenie. Małe mięśnie w całym ciele zaczynają w niekontrolowany sposób napinać się i rozluźniać. Na skutek reakcji chemicznej i tarcia włókien mięśniowych o siebie wytwarza się ciepło. Jeśli to drżenie nie wystarcza do utrzymania pożądanej temperatury, wszystkie mięśnie ciała zaczynają się napinać i rozluźniać, nawet te, którymi możemy zazwyczaj sterować za pomocą woli. Na koniec drgają nawet silne mięśnie położone tuż przed uchem. Normalnie służą do przytrzymywania szczęk, żeby usta były zamknięte. Ale gdy jest nam bardzo zimno, szczękamy nawet zębami. Niemowlęta nie potrafią drżeć z zimna. Gdy potrzebują więcej ciepła, płaczą. DLACZEGO wiosną ogrodnicy się złoszczą? Niejeden ogrodnik amator przeżywa na wiosnę szok. W poprzednim roku wygrabił i wyzbierał starannie wszystkie kamienie z ziemi, a tu nagle, nie wiadomo skąd, całe rabatki kwiatowe pełne są nowych kamieni, jakby wyrosłych spod ziemi. Dotyczy to szczególnie takich terenów, jak na przykład Jura Szwabska albo niektóre rejony w północnych Niemczech. Ale dlaczego kamienie wędrują w ziemi w górę, chociaż są cięższe niż gleba? To naturalne zjawisko denerwujące ogrodników wyjaśnił około stu lat temu Amerykanin W.M. Davis. Powodem ciągłego wydostawania się kamieni na powierzchnię ziemi jest naprzemienne zamarzanie i topnienie w okresie zimowym. Przy temperaturach ujemnych ziemia zamarza powoli od góry ku dołowi. Jednocześnie podnosi się poziom wód gruntowych, dochodząc do granicy zamarzania. Kamień, ze względu na swe właściwości fizyczne, robi się zimny dużo szybciej niż gleba. Gdy granica zamarzania dotrze do kamienia, ziemia pod nim zamarznie szybciej niż ziemia obok niego. Przypomnijmy sobie wodę, która od dołu podnosiła się ku granicy zamarzania. Otóż pod kamieniem woda szybko przemienia się w lód, natomiast wokół niego zjawisko zamarzania zachodzi wolniej. Ale gdy woda zamarza, zwiększa się jej objętość. Gdy woda pod kamieniem zamarznie, wypycha kamień ku górze. Po odtajaniu kamień pozostaje na nowym miejscu. W pustą przestrzeń, jaką pozostawił po sobie stajały lód pod kamieniem, osypuje się ziemia. Jeśli zjawisko zamarzania i tajania zachodzi kilka razy, to głębiej położony kamień może w ciągu zimy dotrzeć na powierzchnię. DLACZEGO niedźwiedzie polarne mają małe uszy? Wiele osób zwiedzających latem zoo dziwi się, widząc niedźwiedzie polarne wylegujące się na słońcu w samo południe. Sądzą, że zwierzęta strasznie się męczą. Ale to nie całkiem prawda. Owszem, niedźwiedzie polarne przy silnym nasłonecznieniu z powodu swego gęstego futra są narażone na udar cieplny, ale wyczuwają niebezpieczeństwo i w porę skaczą do basenu. Chociaż w naturze żyją w Arktyce, zimno nie jest dla nich warunkiem niezbędnym dla przetrwania. Niedźwiedzie polarne są ssakami i dlatego najlepiej czują się przy temperaturach 17 do 22 stopni Celsjusza. Niedźwiedź polarny przystosował się jednak znakomicie do chłodu. Jego futro jest tak gęste, że samo ciało prawie nie zamacza się w wodzie. Włókna sierści są wewnątrz puste i tak skonstruowane, że przechwytują światło z wszystkich kierunków i kierują je w głąb. Dlatego futro niedźwiedzia ma taki biały połysk. Podeszwy niedźwiedzich łap są pokryte warstwą futra, która chroni zwierzęta przed poślizgiem na lodzie. Podskórna warstwa tłuszczu sprawia, że niedźwiedź dryfuje po wodzie jak korek. Gdy się zanurza, nad powierzchnię wystawia tylko oczy, którymi obserwuje ofiary, przede wszystkim foki. Uszy ma wtedy zamknięte. W porównaniu z resztą ciała jego uszy są bardzo małe. Biolodzy uważają, że zachodzi tu zjawisko opisane w regule Allena. Mianowicie zwierzęta żyjące w arktycznym klimacie mają duże serca, żeby utrzymywać w ciele ciepło, natomiast wystające części ciała - jak uszy lub ogony - mają malutkie, bo inaczej na mroźnym wietrze w ciągu kilku minut by je sobie odmroziły. DLACZEGO przyzwyczajenie czyni ślepym? Nasze oczy drgają w ciągu każdej sekundy około pięćdziesięciu razy. Gałkę oczną otaczają maleńkie mięśnie, które utrzymują ją w ciągłym ruchu. W życiu codziennym tego nie zauważamy. Ale bez tego drgania nasze oko nie mogłoby w ogóle funkcjonować. Da się to wyjaśnić za pomocą pewnego eksperymentu. Gdy znieczulimy zastrzykiem mięśnie przy gałce ocznej, drżenie oka ustanie. Oczy zrobią się nieruchome. Osoba poddana takiemu eksperymentowi widzi coś w rodzaju slajdu wyświetlanego w zaciemnionym pokoju. Najpierw slajd jest jasny i wyraźny, ale po kilku sekundach zaczyna blednąć. W końcu całkiem znika. Unieruchomione oczy widzą tylko ciemność. Osoba poddana eksperymentowi ślepnie. Winę za to ponoszą liczne komórki nerwowe umiejscowione na siatkówce oka. Są one w stanie przekazywać do mózgu określony promień światła tylko przez krótki czas. Gdy promienie światła padają stale na te same komórki nerwowe, komórki te przywykają do bodźca świetlnego i wyłączają się. Mózgowi przekazują tylko czarne punkty. Jeśli oko nieprzerwanie się porusza, komórki nerwowe są drażnione ciągle różnymi promieniami światła. Komórki wzrokowe na siatkówce nie mogą więc przyzwyczaić się do obrazu. Tylko dzięki tej sztuczce oko może stale dostarczać mózgowi obraz otoczenia. Oczy drgają więc, żeby widzieć. DLACZEGO drzewa nie mają serca? U ludzi sprawa wygląda prosto. Serce pompuje krew, która przepływając przez ciało, transportuje jednocześnie składniki odżywcze do mięśni i tkanek. Rośliny, w tym drzewa, nie mają jednak serca, które pompowałoby soki do gałęzi i liści. W Ameryce rosną na przykład gigantyczne drzewa, zwane sekwojami, w których woda wraz z rozpuszczonymi w niej solami mineralnymi musi pokonać dobrze ponad sto metrów, by dotrzeć od korzeni do listków rosnących na samym szczycie. Dawniej sądzono, że woda jest transportowana w górę dzięki temu, że wraz z wysokością zmienia się ciśnienie powietrza - inne jest na wysokości korony, inne u korzeni. Ale różnica ciśnień mogłaby spowodować przemieszczanie się soków w drzewie najwyżej na wysokość dziesięciu metrów. Obecnie naukowcy są zdania, że transport soków w górę jest spowodowany tak zwanym ciśnieniem ujemnym, jakie występuje u szczytu drzewa w stosunku do korzeni. Liście drzewa mają na powierzchni maleńkie otwory, przez które mogą oddawać wilgoć do otoczenia. Gdy z powierzchni liści paruje woda, to woda w obrębie drzewa się podnosi. Wyobraźmy sobie wodę w drzewie pod postacią długich nitek umieszczonych w kanalikach. Pomiędzy poszczególnymi cząsteczkami wody działają siły przyciągania. Woda wyparowuje przez liście, a nitka jest podciągana ku górze. Inne cząsteczki wody przesuwają się do góry i zajmują miejsce wody, która wyparowała. Woda wewnątrz drzewa podnosi się. Parowanie sprawia więc, że woda jest zasysana do góry. W gorące dni, kiedy parowanie jest bardziej intensywne, w drzewie wędruje ku górze znacznie więcej wody niż wtedy, gdy jest zimno. DLACZEGO pasta do zębów jest biała? Pasta do zębów w połowie składa się z wody. Nie dlatego, że to dobre dla zębów, lecz dlatego, że ludzie lubią wyciskać na szczoteczkę spore ilości pasty. Producenci zatem „wydłużają" pastę w tubce poprzez dodawanie wody. Natomiast dodatek niewielkiej ilości mydła sprawia, że pasta się pieni. Poza tym w skład pasty wchodzi kreda.

Kreda nie jest niczym innym jak białym wapieniem, który nadaje paście biały kolor. Maleńkie i twarde drobinki kredy ocierają się podczas szczotkowania o zęby i ścierają brud ze szkliwa. Dzięki temu można usunąć z zębów żółty osad. Włosie szczotki samo uporałoby się z tym osadem, ale materiał ścierny, jakim jest wapień, powoduje, że szorowanie jest skuteczniejsze. Niestety większość ludzi nie myje zębów wystarczająco dokładnie. Dlatego producenci pasty na wszelki wypadek stosują pewien chwyt. Dodają do pasty jeszcze jedną substancję. Jest to barwnik ditlenek tytanu. Ten związek chemiczny sprawia, że pasta jest jeszcze bielsza, a zęby - nawet brudne - wyglądają jak czyste. Substancja ta pokrywa zęby i powoduje, że połyskują piękną bielą. Ditlenek tytanu jest używany do wytwarzania jeszcze wielu innych produktów, na przykład farb ściennych i środków piorących. W procesie produkcji ditlenku tytanu powstaje rozcieńczony kwas siarkowy. Jest to trująca substancja, która wcześniej w dużych ilościach była wpuszczana do Morza Północnego. Obecnie przetwarza się ją w ogromnych urządzeniach. Ditlenek tytanu rozpuszcza się w wodzie. Dlatego po kilku godzinach po umyciu zębów warstwa ditlenku tytanu pozostawiona na zębach rozpuszcza się w ślinie. Wtedy brudne zęby znowu stają się żółte. DLACZEGO nietoperze podczas mgły zostają w domu? Nietoperze są bardzo dziwnymi ssakami. Ich skrzydła są w zasadzie dużymi rękoma. Pomiędzy palcami mają rozpięte błony lotne. Najbardziej zdumiewająca jest ich doskonała umiejętność latania. A na dodatek świetnie orientują się w ciemnościach. Rozpoznają przeszkody, które są cieńsze od ludzkiego włosa, i w porę je wymijają. Nietoperze podczas nocnych lotów posługują się radarem. Badają otoczenie za pomocą ultradźwięków i „widzą” uszami. W zależności od gatunku wydają nosem lub pyszczkiem bardzo krótkie dźwięki. Te dźwięki mają tak wysoką częstotliwość, że ludzie mogą je usłyszeć tylko dzięki różnym urządzeniom technicznym. Dźwięki wydawane przez niektóre gatunki przypominają strzelanie z broni palnej, a przez inne - przeraźliwy krzyk. Uszy nietoperzy są bardzo duże w stosunku do ciała. Za ich pomocą zwierzęta te przechwytują echo wydawanych przez siebie dźwięków i na tej podstawie wyliczają, jak daleko i z której strony znajduje się przeszkoda. Mogą też namierzyć i zidentyfikować ćmy i inne owady. Echosonda pozwala im lecieć prosto w kierunku łupu. Dzięki temu zdobywają pożywienie. Nietoperze tworzą obrazy otoczenia na podstawie dźwięków. Poza tym zapamiętują trasy przelotów, dlatego mogą automatycznie omijać przeszkody. Przy gęstej mgle najczęściej pozostają w domu. I tak nie napotkałyby wówczas dużo owadów, nadających się na przekąskę. A poza tym ultradźwięki byłyby rozpraszane przez liczne maleńkie kropelki wody zawieszone w powietrzu i dlatego radar byłby bezużyteczny. Nietoperze decydują się na latanie we mgle tylko wtedy, gdy są bardzo głodne. DLACZEGO nie żyjemy wiecznie? Już przed dwustu laty francuski przyrodnik Georges Buffon zastanawiał się, czemu zwierzęta osiągają różny wiek. Słoń żyje na przykład siedemdziesiąt lat, a mysz tylko trzy. Jeżeli zmierzymy puls obu zwierząt, wynik będzie zaskakujący. Puls słonia wynosi tylko dwadzieścia pięć uderzeń na minutę, a myszy - aż pięćset. Wystarczy przemnożyć liczbę uderzeń pulsu przez ilość przeżytego czasu, a osiągniemy jednakowy wynik. Otóż zarówno serce słonia, jak i myszy wykonuje w ciągu życia miliard uderzeń. Frankfurcki biolog Prinzinger uważa, że życie jest odmierzane przez biologiczny zegar. Gdy zasoby energii ustalone w genach się wyczerpią, zwierzę umiera. Im powolniejsze jest zwierzę, tym sędziwszego wieku dożywa. Dlatego właśnie żółwie żyją tak długo. Prinzinger uważa, że ta reguła odnosi się też do człowieka. Dyrektor firmy lub sportowiec szybciej zużywa zasoby energii niż na przykład indyjski mnich. Poglądy Prinzingera są jednak kwestionowane i brakuje dowodów na ich słuszność. Istnieje jeszcze jeden czynnik, który powoduje, że nasze życie ma długość ograniczoną do około stu lat. Komórki ludzkie odnawiają się co dwa lata, ale mogą się dzielić i odnawiać jedynie około pięćdziesięciu razy. Potem obumierają. Gdyby pobrać dwudziestolatkowi fragment skóry i komórki sztucznie rozmnażać w probówce, to będą się dzielić około czterdziestu razy. Takie same komórki pobrane od czterdziestolatka będą się dzielić tylko około trzydziestu razy, natomiast pobrane od sześćdziesięciolatka - zaledwie dwadzieścia razy. Każda komórka zawiera mechanizm, który powoduje, że po pięćdziesięciu podziałach dalsze dzielenie zostaje wstrzymane. Natura osiąga cel - życie dobiega kresu i może być kontynuowane tylko dzięki następnym pokoleniom, a śmierć jest jego nieodzownym elementem. DLACZEGO mężczyźni noszą brodę? W toku ewolucji człowiek utracił futro. Pozostały mu tylko włosy na głowie, aby chronić mózg przed przegrzaniem. Trudniej jednak znaleźć wytłumaczenie, do czego mężczyznom potrzebne jest owłosienie policzków i brody. Nie służy ono na pewno ochronie przed słońcem. Ci, co zapuszczają sobie brodę, pocą się nawet bardziej. Występowanie wąsów i brody u mężczyzn ma inną przyczynę. W czasach prehistorycznych ważną rolę odgrywało odstraszanie ewentualnych rywali, starających się o względy kobiet. Bujna broda świadczyła o tym, że konkurent jest szczególnie męski, a więc muskularny, silny i płodny. Dzięki temu taki brodaty małpolud mógł przywabić większą liczbę samic. Również i w czasach obecnych wiele kobiet daje się uwieść brodzie. Mężczyzna, który chce wyglądać szczególnie męsko, nosi trzydniowy zarost. Dla kogo pielęgnacja brody jest zbyt pracochłonna, ogranicza się często do wąsika dla podkreślenia swojej męskości. Istnienie owłosienia pod pachami i w okolicach intymnych ma inne przyczyny. W miejscach tych występuje nie tylko szczególnie dużo gruczołów potowych, ale też zapachowych. Te gruczoły wydzielają określone zapachy, które sygnalizują stan psychiczny człowieka, na przykład stres, wysiłek lub podniecenie seksualne. Ludzi pierwotnych w ich legowiskach te zapachy prawdopodobnie wprawiały w stan wysokiego podniecenia. Włosy w tych miejscach sprawiają, że substancje zapachowe są zatrzymywane i zyskują na intensywności. DLACZEGO albatrosowi ciągle cieknie z nosa? Albatrosy wędrowne należą do ptaków rurkonosych i są ogromne. Rozpiętość ich skrzydeł wynosi cztery i pół metra. Albatros może miesiącami przebywać na morzu. Niechętnie wychodzi na brzeg, ponieważ odżywia się bezkręgowcami żyjącymi w wodzie. Poza tym wiatry wiejące nad lądem nie są korzystne dla jego skrzydeł. Miesiące spędzane na morzu oznaczają oczywiście, że w tym czasie ptaki nie mają do dyspozycji wody słodkiej, lecz jedynie słoną. Dlatego albatros, podobnie jak inne rurkonose, ma wbudowane małe urządzenie służące do odsalania wody morskiej. Jest to gruczoł, który wytrąca sól z wody morskiej i z pożywienia. Jeśli na przykład albatros zje za dużo śledzi, to w ciągu około dziesięciu minut gruczoł ten wytrąci z pożywienia całą sól niebezpieczną dla zdrowia. Sól jest wydzielana na zewnątrz przez dwie małe rurki na dziobie, które wyglądają jak przedłużone skrzydełka nosa. Właśnie tędy wycieka wytwarzany przez gruczoł roztwór soli. Otwory na dziobie mogą też służyć albatrosom jako broń. Gdy ptaki rurkonose znajdują się w niebezpieczeństwie, wytryskują przez rurki w nosie oleistą zawartość żołądka, tak zwany tran żołądkowy, aby odstraszyć wrogów. Tran ten jest po prostu wstrętny. Dawniej rybacy używali go do uszczelniania szpar w łodziach. DLACZEGO w serze szwajcarskim są dziury?

Ktoś mógłby pomyśleć, że dziury w serze szwajcarskim są efektem celowego działania producentów. Czy naprawdę tysiące Szwajcarów wiercą w serze dziury? Ależ nie, ser stałby się przez to zbyt drogi. Pracownikom trzeba przecież płacić. Dlatego należy poszukać innego wyjaśnienia. Dawniej sądzono, że dziury powstają ze względu na specyficzny klimat występujący w Szwajcarii. Ale to oczywiście nieprawda. Bo ser szwajcarski można produkować także poza Szwajcarią. Klimat nie jest więc odpowiedzialny za powstawanie dziur w serze. Dziury tworzą się na skutek działania bakterii. Bakterie te powodują, że ser dojrzewa. Rozkładają one laktozę i białko. Podczas dojrzewania powstaje dwutlenek węgla, który jest gazem. Gaz ten nie ma jak wydostać się z sera i tworzy pęcherzyki, które mogą mieć nawet dwa centymetry średnicy. Podobno ser szwajcarski smakuje tym lepiej, im regularniej rozłożone są dziury i im bardziej ścianki tych dziurek połyskują. DLACZEGO osoby szlachetnie urodzone mają błękitną krew? Ludzie nie mają futra. Ma to dwie duże wady. Po pierwsze, szybciej marzniemy i dlatego na wielu obszarach ziemi potrzebujemy ciepłych ubrań. Po drugie, nie możemy - jak chociażby małpy - nastroszyć sierści, żeby wydać się większymi i przestraszyć przeciwnika. Brak futra ma jednak też zaletę. Możemy za pośrednictwem skóry sygnalizować, w jakim znajdujemy się stanie psychicznym. Czerwienimy się, kiedy jesteśmy zdenerwowani lub zawstydzeni, a także zagniewani. Bladą skórę odbieramy jako oznakę choroby. Opalona skóra świadczy o tym, że byliśmy na urlopie w jakimś egzotycznym kraju - albo przynajmniej w solarium. Przed dwustu laty było inaczej. Ci, co mieli opaloną skórę, pracowali w polu. Opalenizna świadczyła o przynależności do niższych warstw społecznych. Członkowie wyższych warstw natomiast unikali słońca. Ukrywali skórę pod parasolami i pudrowali się na biało. Ludzie szlachetnie urodzeni nie pracowali fizycznie, dlatego ich ciała nie były przyzwyczajone do wysiłku. Mieli słabe mięśnie i źle ukrwioną skórę. Ponadto większość czasu spędzali w nie ogrzewanych zamkach i pałacach. W chłodnym otoczeniu ciało ciepłą krew ze skóry zabiera do wnętrza, żeby oszczędzać energię. Bezpośrednio pod skórą płynie krew mało utleniona, która jest ciemniejsza i bardziej sina od krwi bogatej w tlen. Dlatego u mieszkańców zamków i pałaców dłonie, ręce i szyja wydawały się bladoniebieskie. _pabLo_