dareks_

  • Dokumenty2 821
  • Odsłony706 210
  • Obserwuję401
  • Rozmiar dokumentów32.8 GB
  • Ilość pobrań345 596

Jung Chang - Dzikie łabędzie. Trzy córy Chin

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :3.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Jung Chang - Dzikie łabędzie. Trzy córy Chin.pdf

dareks_
Użytkownik dareks_ wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 775 osób, 331 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 573 stron)

Jung CHANG Dzikie łabędzie: Trzy córy Chin Z angielskiego przełoŜyła BOśENA UMIŃSKA WARSZAWA 2000

Tytuł oryginału: WILD SWANS: THREE DAUGHTERS OF CHINA Copyright © Globalflair Ltd. 1991 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros 2000 Pierwsze polskie wydanie ksiąŜki ukazało się w 1995 roku nakładem Wydawnictwa Prima Redakcja: Lucyna Lewandowska Konsultacja naukowa: Irena KałuŜyńska, Uniwersytet Warszawski Ilustracja na okładce: Jacek Kopalski Opracowanie graficzne okładki: Andrzej Kuryłowicz Opracowanie kartograficzne: AutoGraf ISBN 83-88087-11-8 Wydawnictwo ALBATROS Andrzej Kuryłowicz Adres do korespondencji: skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78 E-mail: wydawnictwo@prima.waw.pl Zamówienia hurtowe i wysyłkowe: Internovator, Zwrotnicza 1/3, 01-219 War- szawa tel. (22)-632-2381, (22)-862-7011, 0-501-060-891 Zamówienia wysyłkowe: Albatros, skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78 Księgarnia Wysyłkowa Faktor skr. poczt. 60, 02-792 Warszawa 78, tel. (22)-649-5599 Warszawa 2000. Wydanie I (zmienione) Objętość: 34+lark, wyd., 36+1 ark. druk. Skład: Plus 2 Druk: Abedik, Poznań

Dla mojej babci i ojca, którzy nie doŜyli dnia wydania tej ksiąŜki

Podziękowania Jon Halliday pomógł mi napisać Dzikie łabędzie. Spośród jego wielu zasług szlifowanie mojego angielskiego jest jedną z najbardziej oczywi- stych. W trakcie naszych codziennych dyskusji zmuszał mnie do ciągłego klarowania zarówno moich myśli, jak i mojej opowieści, a przy tym po- magał mi znajdować najwłaściwsze wyraŜenia w języku angielskim. Wsparta jego historyczną wiedzą, drobiazgową dociekliwością i rozsąd- nymi uwagami czułam się bezpiecznie. Toby Eady jest najlepszym agentem, jakiego moŜna sobie tylko Ŝy- czyć. Skłonił mnie w delikatny sposób do tego, Ŝebym zajęła się wyłącz- nie pisaniem. Czuję się zaszczycona, Ŝe miałam do czynienia z tak znakomitymi profesjonalistami jak Alice Mayhew, Charles Hayward, Jack McKeown i Victoria Meyer z wydawnictwa Simon & Schuster w Nowym Jorku oraz Simon King, Carol O'Brien, Hellen Ellis z wydawnictwa HarperCollins w Londynie. Dla Alice Mayhew, mojej opiekunki w wydawnictwie Simon & Schuster, przeznaczam specjalne wyrazy wdzięczności za jej wnikliwe uwagi. Robert Lacey z HarperCollins wspaniale zredagował maszynopis, za co jestem mu głęboko wdzięczna. Pomocne uwagi padające w trans- atlantyckich rozmowach i ciepło, jakim promieniuje Ari Hoogenboom, zawsze dodawały mi energii. Dziękuję wszystkim, którzy pracowali przy tej ksiąŜce. Entuzjastyczne zainteresowanie moich przyjaciół stanowiło dla mnie niewyczerpane źródło zachęty. Wszystkim im jestem niezmiernie wdzięczna. Szczególnie pomogli mi Peter Whitaker, I Fu En, Emma Tennant, Gavan Mc Cormack, Herbert Bix, R. G. 7

Tiedemann, Hugh Baker, Yan Jiaqi, Sun Li-qun, Y. H. Zhao, Michael Fu, John Chow, Clare Peploe, Andre Deutsch, Peter Simpkin, Ron Sarkar i Vanessa Green. Szczególna rola od początku przypadła Clive'owi Lin- dleyowi, z powodu jego cennych porad. Moi bracia, siostra i przyjaciele z Chin z całą wielkodusznością po- zwolili mi opowiedzieć dotyczące ich historie, bez których Dzikie łabę- dzie nie byłyby moŜliwe. Bardzo duŜo miejsca w tej ksiąŜce zajmuje historia mojej matki. Mam nadzieje, Ŝe oddałam jej sprawiedliwość. Jung Chang Maj 1991, Londyn, Anglia

1 ,,Małe złote lilie” — konkubina generała (1909—1933) Moja babcia w wieku piętnastu lat została konkubiną generała, szefa policji w słabym i chwiejnym rządzie chińskim. Był rok 1924 i w kraju panował chaos. Na przewaŜającym obszarze, łącznie z MandŜurią, gdzie mieszkała moja babka, władzę sprawowali wojskowi. Związek został zaaranŜowany przez jej ojca, urzędnika policji w prowincjonalnym mie- ście Yixian w południowo-zachodniej MandŜurii, leŜącym sto sześćdzie- siąt kilometrów od Wielkiego Muru i czterysta kilometrów na północny wschód od Pekinu. Jak większość miast w Chinach, Yixian zostało zbudowane jako for- teca. Mury, które je otaczały, miały dziewięć metrów wysokości, trzy metry sześćdziesiąt centymetrów szerokości, pochodziły z czasów dyna- stii Tang (618 — 907 roku n.e.) i wieńczyły je blanki dźwigające szesna- ście fortów rozstawionych w regularnych odstępach. Mury były na tyle szerokie, Ŝe moŜna było swobodnie przejechać po nich konno. Do miasta prowadziły cztery bramy, których usytuowanie odpowiadało czterem połoŜeniom igły kompasu, kaŜda z zewnętrzną ubezpieczającą bramą, a cała fortyfikacja otoczona była głęboką fosą. W mieście najbardziej rzucała się w oczy wysoka, bogato zdobiona dzwonnica z ciemnobrązowego kamienia, która została zbudowana w VI wieku, kiedy wkroczył tu buddyzm. KaŜdej nocy uderzano w dzwon, aby oznajmić godzinę, uŜywano go równieŜ jako alarmu w razie poŜaru albo powodzi. Yixian było dobrze prosperującym miastem handlowym. Na równinach wokół uprawiano bawełnę, kukurydzę, sorgo, soję, sezam, 17

brzoskwinie, jabłka i winogrona. Na łąkach i na wzgórzach leŜących na zachód od miasta rolnicy hodowali owce i bydło. Mój pradziadek, Yang Rushan, urodził się w 1894 roku, kiedy jeszcze całe Chiny były rządzone przez cesarza rezydującego w Pekinie. Człon- kowie rodziny panującej byli MandŜurami, którzy podbili Chiny w 1644 roku. Rodzina Yang naleŜała do chińskiej grupy etnicznej Han i powę- drowała na północ od Wielkiego Muru, szukając szczęśliwszego losu. Mój pradziadek był jedynym synem swoich rodziców i dlatego był najwaŜniejszą osobą w całej rodzinie. Tylko dzięki synowi moŜe prze- trwać nazwisko rodu — bez niego linia rodzinna wygaśnie, co dla Chiń- czyków było równoznaczne z najstraszliwszą zdradą, jaką moŜna popeł- nić wobec własnych przodków. Posłano go do dobrej szkoły. Miał zdać egzaminy, aby zostać mandarynem — urzędnikiem. Było to ambicją większości męŜczyzn w tym czasie. śaden Chińczyk nie czuł się bez- piecznie bez władzy lub pieniędzy, bo nic go wtedy nie chroniło przed urzędniczym rozbojem lub nieprzewidzianą przemocą. W Chinach nigdy nie było oficjalnie zatwierdzonego systemu prawnego. Wymiar sprawie- dliwości był niepodwaŜalny, a okrucieństwo wpisano w działanie wszystkich instytucji, ale mogło ono takŜe wynikać z kaprysu urzędnika, który, jeśli miał władzę, sam był prawem. Dla dziecka z niearystokra- tycznej rodziny zostanie mandarynem było jedynym sposobem wymknię- cia się z obrotów wiecznie kręcącego się koła niesprawiedliwości i włas- nego strachu. Yang zdecydował, Ŝe jego syn nie zajmie się tradycyjnym rodzinnym rzemiosłem — wyrabianiem wojłoku — i poświęcił siebie i całą swoją rodzinę, aby go wykształcić. Kobiety szyły dla okolicznych zakładów krawieckich, pracując do późna w nocy. śeby zaoszczędzić pieniądze, przykręcały lampki oliwne do minimum i popsuły sobie wzrok. Od długich godzin pracy puchły im palce. Zgodnie z obyczajem, mój pradziadek został oŜeniony bardzo młodo, w wieku czternastu lat, z dziewczyną starszą od niego o sześć lat. Uwa- Ŝano wtedy, Ŝe jednym z obowiązków Ŝony jest pomoc w wychowywaniu męŜa. Historia jego Ŝony, mojej prababki, jest typową historią milionów ko- biet chińskich z tamtych czasów. Pochodziła z rodziny garbarzy o nazwi- sku Wu. PoniewaŜ jej rodzina nie naleŜała do inteligencji ani nikt z niej nie piastował Ŝadnego urzędniczego stanowiska, a w dodatku była dziew- czynką, w ogóle nie dano jej imienia. Była drugą córką i nazwano ją po 18

prostu „Dziewczyną numer dwa” (Eryatou). Jej ojciec umarł, kiedy była niemowlęciem, i wychowywał ją wuj. Pewnego dnia, gdy miała sześć lat, wuj jadł obiad z przyjacielem, którego Ŝona była w ciąŜy. Podczas obiadu obaj męŜczyźni ustalili, Ŝe jeśli dziecko będzie chłopcem, poślubi sze- ścioletnią siostrzenicę wuja. Dwoje młodych nigdy nie spotkało się przed ślubem. Poza tym miłość była uwaŜana za coś wstydliwego, coś, co naru- szało honor rodziny. Nie dlatego, Ŝeby stanowiła tabu — w Chinach ist- niała pradawna tradycja romantycznej miłości — ale dlatego, Ŝe uwaŜa- no, iŜ młodzi ludzie nie powinni znaleźć się w sytuacji, w której coś ta- kiego moŜe się przytrafić, poniewaŜ małŜeństwo było sprawą zwykłego obowiązku, umowy pomiędzy dwoma rodzinami. Jeśli miało się duŜo szczęścia, moŜna się było zakochać po ślubie. W momencie ślubu, który mój pradziadek zawarł, mając czternaście lat, biorąc pod uwagę, Ŝe chowano go pod kloszem, nadal był jeszcze właściwie dzieckiem. Pierwszej nocy nie chciał spać w pokoju ślubnym. Zasnął na łóŜku w pokoju matki i przeniesiono go, kiedy spał, do sypialni, w której była panna młoda. Ale chociaŜ był rozpieszczonym i zepsutym chłopcem i ciągle jeszcze potrzebował pomocy przy ubieraniu, wiedział dobrze, jak się „robi dzieci”, jak to ujęła jego Ŝona. Moja babka urodziła się pierw- szego roku po ślubie rodziców, piątego dnia piątego księŜyca, wczesnym latem 1909 roku. Była w lepszej sytuacji od swojej matki, bo jednak na- dano jej imię, które brzmiało Yufang. Yu oznacza jadeit i było to imię nadawane całemu potomstwu tej generacji, fang zaś oznacza „pachnące kwiaty”. Świat, na którym się pojawiła, był absolutnie nieprzewidywalny. Im- perium MandŜurskie, które trwało przez dwieście sześćdziesiąt lat, roz- padło się. W latach 1894— 1895 Japonia zaatakowała Chiny w MandŜu- rii. Chiny poniosły cięŜkie straty i utraciły część terytoriów. Powstanie Bokserów w 1900 roku zostało stłumione przez osiem obcych armii, których kontyngenty stacjonowały potem w MandŜurii, niektóre z nich rozlokowano wzdłuŜ Wielkiego Muru. W latach 1904—1905 Rosja i Japonia stoczyły wojnę na równinach MandŜurii, a zwycięstwo Japonii sprawiło, Ŝe stała się tam dominującą siłą. W 1911 roku pięcioletniego cesarza Chin, Puyi, obalono i ustanowiono republikę, na której czele stanął charyzmatyczny przywódca Sun Yat-sen (Sun Jat-sen). 19

Nowy rząd republiki wkrótce upadł i kraj podzielił się na uzaleŜnione od róŜnych sił lenna. Szczególnie MandŜuria była źle nastawiona wobec republiki, poniewaŜ właśnie z niej wywodziła się panująca dynastia. Ze- wnętrzne siły, zwłaszcza Japonia, pomnoŜyły wysiłki, aby zapanować nad Chinami. Wobec tych wszystkich nacisków stare instytucje załamały się i w efekcie powstała pustka w sferze władzy, moralności i autoryte- tów. Wielu ludzi dąŜyło na szczyty, przekupując lokalnych potentatów kosztownymi podarunkami: złotem, srebrem i innymi kosztownościami. Mój pradziadek nie był na tyle bogaty, Ŝeby kupić sobie lukratywną po- zycję w duŜym mieście, i gdy dobiegał trzydziestki, był zaledwie urzęd- nikiem policji w rodzinnym Yixian, prowincjonalnej dziurze. Ale miał wielkie plany. I miał wartościowe aktywa — swoją córkę. Moja babcia była pięknością. Miała owalną twarz z róŜowymi policz- kami i alabastrową cerę. Jej długie, lśniące czarne włosy były splecione w gruby warkocz, który sięgał talii. Jeśli okoliczności tego wymagały, była skromna i powaŜna — a przewaŜnie wymagały. Ale pod stateczną powierzchownością kryła się tłumiona energia. Była niewysoka, miała ponad metr pięćdziesiąt, drobną figurę i spadziste ramiona, których rysu- nek uznawano wtedy za idealny. Jednak jej największym majątkiem były krępowane stopy, zwane po chińsku „siedmiocentymetrowymi złotymi liliami” (sancunjinlian). Oznaczało to, Ŝe jej chód był jak „kołysanie się młodych pędów wierzby w wiosennych powiewach”, jak to ujmowali chińscy znawcy urody ko- biecej. Widok kobiety kołyszącej się na krępowanych stopach miał dzia- łać na męŜczyznę erotycznie, poniewaŜ jej bezradność budziła opiekuń- cze uczucia w patrzącym. Moja babcia miała dwa lata, kiedy zaczęto jej bandaŜować stopy. Jej matka, która sama miała krępowane stopy, najpierw kawałkiem białego materiału o długości sześciu metrów przywiązała jej palce, oprócz duŜe- go, do podeszwy stopy. Potem na wierzchu połoŜyła duŜy kamień i zgru- chotała kości. Babcia krzyczała w potwornym bólu, ale matka wetknęła jej między zęby złoŜony kawałek materiału, Ŝeby nie było słychać krzy- ków. Ten ból babcia znosiła wielokrotnie. Trwało to kilka dobrych lat. Nawet kiedy kości były juŜ połamane, 20

stopa była krępowana bandaŜem z grubego materiału w dzień i w nocy, bo gdyby ją uwolniono, mogłoby się zdarzyć, Ŝe kości zaczną się zrastać. Przez lata moja babka Ŝyła w nieustannym bólu. Kiedy prosiła, Ŝeby roz- wiązać bandaŜe, matka szlochała i mówiła jej, Ŝe to by zrujnowało całe jej Ŝycie i Ŝe robi to dla jej szczęścia. W tych czasach, kiedy kobieta wychodziła za mąŜ, rodzina pana mło- dego zaczynała od obejrzenia jej stóp. UwaŜano, Ŝe duŜe, normalne, przynoszą wstyd domowi męŜa. Teściowa unosiła brzeg długiej spódnicy panny młodej i jeśli jej stopy miały więcej niŜ dwadzieścia centymetrów, demonstracyjnie, z potępieniem, opuszczała spódnicę i wycofywała się, zostawiając pannę młodą pod krytycznymi spojrzeniami gości weselnych, którzy przyglądali się jej stopom i w otwarcie obraźliwy sposób wyraŜali pogardę. Czasem matka litowała się nad córką i rozluźniała bandaŜe, ale kiedy dziewczyna podrosła i musiała znosić pogardę rodziny męŜa i ogólną dezaprobatę, sama winiła swoją matkę za to, Ŝe okazała wcześniej słabość. Tradycja krępowania stóp została wprowadzona ponad tysiąc lat temu, podobno przez jedną z konkubin cesarza. UwaŜano, Ŝe widok kobiety kuśtykającej na malusieńkich stopkach pobudza erotycznie, a męŜczyźni, bawiąc się tymi stopkami, zawsze schowanymi w jedwabnych haftowa- nych bucikach, podniecają się. Kobiety nie zdejmowały bandaŜy nawet wtedy, gdy juŜ były zupełnie dorosłe, jakby ich stopy mogły znowu uro- snąć. Rozluźniały więzy tylko czasami w nocy, w łóŜku, kiedy wkładały buciki na miękkiej podeszwie. MęŜczyźni rzadko widywali ich stopy gołe — zazwyczaj były pokryte gnijącą skórą i cuchnęły, kiedy zmieniano bandaŜe. Z dzieciństwa pamiętam, Ŝe babcię stale bolały. Kiedy wracały- śmy z zakupów do domu, pierwszą rzeczą, jaką robiła po powrocie, było zanurzenie stóp w misce gorącej wody — i wtedy wzdychała z ulgą. Po- tem obcinała kawałki martwej skóry. Bolały ją połamane kości i paznok- cie, które wrastały w poduszki pod palcami. Babci zaczęto krępować stopy w tym czasie, gdy juŜ przestano uwa- Ŝać to za rzecz poŜądaną. Kiedy w 1917 roku urodziła się młodsza siostra babci, zaniechano juŜ tego i szczęśliwie uniknęła ona tej tortury. Ale gdy moja babcia dorastała, w tak nieduŜym mieście jak Yixian nadal powszechnie uwaŜano, Ŝe małe stopy są podstawowym warunkiem 21

dobrego małŜeństwa. Jednak w tym wypadku stanowiły one tylko zada- tek. Dziadek zamierzał zrobić ze swojej córki albo doskonałą damę, albo najwyŜszej klasy kurtyzanę. LekcewaŜąc powszechną mądrość swoich czasów, według której analfabetyzm kobiety z niskiej klasy społecznej był jej cnotą, posłał ją do szkoły dla dziewcząt, którą otworzono w mie- ście w 1905 roku. Poza tym uczyła się grać w chińskie szachy, w ma- dŜonga i w go. Posiadła teŜ sztukę rysowania wzorów hafciarskich. Jej ulubionym wzorem były mandaryńskie kaczki (symbolizowały miłość, bo zawsze pływały w parach) i wyszywała je na małych bucikach, które dla siebie robiła. Poza tym wynajęty nauczyciel udzielał jej lekcji gry na qin, instrumencie podobnym do cytry. Babcia była uznawana za lokalną piękność. Miejscowi mówili, Ŝe stoi „jak Ŝuraw między kurami”. W 1924 roku miała piętnaście lat i jej ojciec zaczął się niepokoić, Ŝe dla jego jedynej lokaty moŜe minąć najlepszy termin realizacji — i tym samym minie jego szansa na wygodne Ŝycie. Ale tego roku generał Xue Zhiheng, inspektor Centralnej Policji w Peki- nie, miał wizytować miasto. Xue Zhiheng urodził się w 1876 roku w hrabstwie Lulong, połoŜonym około stu sześćdziesięciu kilometrów na wschód od Pekinu i na południe od Wielkiego Muru, gdzie bezmiar równin Północy wznosi się ku górom. Był najstarszym z czterech synów wiejskiego nauczyciela, a jego prezen- cja robiła silne wraŜenie, co widział kaŜdy, kto go spotkał. Kilku niewi- domych wróŜbitów, którzy dotykali jego twarzy, przepowiedziało mu, Ŝe zyska władzę i wysoką pozycję. Był uzdolnionym kaligrafem — talent, który wysoko wtedy ceniono. W 1908 roku wódz Wang Huaiqing, który wizytował Lulong, zauwaŜył piękne, kaligraficzne pismo na tablicy nad bramą głównej świątyni i wezwał człowieka, który to napisał, a potem zaproponował trzydziestodwuletniemu Xue, Ŝeby został jego adiutantem. Ze względu na niezwykłą operatywność Xue szybko został awanso- wany na kwatermistrza. Ta funkcja pociągała za sobą dalekie i częste podróŜe i Xue zaczął nabywać na własność sklepy spoŜywcze w okoli- cach Lulong i po drugiej stronie Wielkiego Muru, w MandŜurii. Wy- chwalano jego błyskawiczną karierę, kiedy pomógł generałowi Wang stłumić powstanie w Mongolii Wewnętrznej. Zgromadził wtedy olbrzymi majątek. 22

Sam zaprojektował i wybudował dla siebie osiemdziesięciojednopo- kojową rezydencję w Lulong. W ciągu dziesięciolecia po upadku imperium Ŝaden rząd nie był w stanie ustanowić i utrzymać władzy. PotęŜni wodzowie rychło zaczęli gryźć się między sobą o kontrolę nad rządem centralnym w Pekinie. Frakcja Xue, na czele której stał generał Wu Peifu, zdominowała we wczesnych latach dwudziestych ten tytularny rząd. W 1922 roku Xue został generalnym inspektorem Centralnej Policji oraz szefem Minister- stwa Spraw Publicznych w Pekinie. Zarządzał dwudziestoma regionami po obu stronach Wielkiego Muru i ponad dziesięciotysięcznym od- działem konnej policji i piechoty. Stanowisko w policji dawało mu wła- dzę, a drugie dawało mu poparcie społeczne. Przymierza wojskowe były jednak niestałe. W maju 1923 roku frakcja generała Xue zdecydowała, Ŝe nie będzie dłuŜej popierać prezydenta Li Yuanhonga, którego wyniosła na to stanowisko rok wcześniej. W sojuszu z generałem Feng Yuxiangiem, przywódcą chrześcijańskiego ugrupowa- nia, który przeszedł do legendy, kiedy en masse ochrzcił swoje oddziały, uŜywając węŜa straŜackiego, Xue zmobilizował dziesięć tysięcy swoich ludzi i otoczył budynki rządu w Pekinie, Ŝądając, Ŝeby zbankrutowany rząd wypłacił jego ludziom zaległy Ŝołd. Ale jego rzeczywistym celem było poniŜenie prezydenta Li i zmuszenie go do ustąpienia. Li jednak odmówił złoŜenia rezygnacji, wobec czego Xue kazał swoim ludziom, Ŝeby odcięli dopływ wody i elektryczności do pałacu prezydenckiego. Po kilku dniach, kiedy warunki w pałacu stały się nie do zniesienia, w nocy trzynastego czerwca prezydent Li opuścił rezydencję i jej niepiękne zapa- chy i umknął ze stolicy do portowego miasta Tianjin, sto dwanaście ki- lometrów na południowy wschód. W Chinach autorytet i znaczenie wła- dzy to nie tylko osoba, która ją sprawuje, ale takŜe urzędowe pieczęcie. śaden dokument nie miał znaczenia, nawet jeśli podpisał go prezydent, jeśli nie figurowała na nim pieczęć. Wiedząc, Ŝe nie moŜna sprawować prezydentury bez pieczęci, prezydent Li zostawił je u jednej ze swoich konkubin, która właśnie przebywała na rekonwalescencji w Pekinie, w szpitalu prowadzonym przez francuskich misjonarzy. Kiedy był w pobli- Ŝu Tianjin, pociąg zatrzymała uzbrojona policja i poproszono go, by od- dał pieczęcie. Najpierw odmówił podania miejsca, gdzie je ukrył, ale po kilku godzinach zmiękł. O trzeciej nad ranem generał Xue wkroczył do 23

francuskiego szpitala, aby odebrać pieczęcie od konkubiny. Kiedy stanął przy jej łóŜku, nie chciała nawet na niego patrzeć. „Mam oddać pieczęcie zwykłemu policjantowi?” — spytała hardo. Generał Xue wyglądał jednak tak groźnie i władczo w swoim galowym uniformie, Ŝe wkrótce potulnie mu je wręczyła. Przez następne cztery miesiące Xue uŜywał policji do tego, Ŝeby kan- dydat na prezydenta jego frakcji, Cao Kun, na pewno wygrał szeroko rozgłaszane pierwsze chińskie „wolne” wybory. Ośmiuset czterdziestu członków parlamentu miało być przekupionych. Xue i generał Feng roz- stawili warty w budynku parlamentu i dali do zrozumienia, Ŝe kaŜdy, kto będzie głosował we właściwy sposób, moŜe liczyć na znaczne korzyści. Na tę wieść powróciło z prowincji wielu posłów. Kiedy wszystko było juŜ gotowe, w Pekinie zebrało się pięciuset pięćdziesięciu posłów. Cztery dni przed wyborami, po wielu przetargach, kaŜdy z nich dostał pięćdzie- siąt juanów w srebrze, co stanowiło znaczną sumę. Piątego października 1923 roku Cao Kun został wybrany na prezydenta czterysta osiemdzie- sięcioma głosami, a Xue wynagrodzono kolejną generalską gwiazdką. Nagrodzonych równieŜ zostało siedemnastu „specjalnych doradców” — czyli wszystkie kochanki i konkubiny wodzów i generałów. Ten epizod wszedł do historii Chin jako klasyczny przykład tego, jak moŜna manipu- lować wyborami. Przywołuje się go jako argument, Ŝe demokracja nie sprawdza się w Chinach. Wczesnym latem następnego roku generał Xue wizytował Yixian. Nie było to duŜe miasto, ale miało strategiczne znaczenie. To właśnie z tych okolic rozchodziły się rozporządzenia pekińskiego rządu. Poza tym wła- dza leŜała wtedy w rękach wielkiego wodza północnego wschodu, Zhang Zuolina, zwanego takŜe Starym Marszałkiem. Oficjalnie generał Xue odbywał tam inspekcję, ale miał takŜe pewne osobiste interesy w tych okolicach. Był tu właścicielem centralnych magazynów zboŜowych i sieci największych sklepów, łącznie z lombardami, które działały podob- nie jak banki i wypuszczały własne pieniądze, krąŜące po mieście i okoli- cach. Dla mojego pradziadka była to najprawdziwsza Ŝyciowa szansa, zbli- Ŝająca go do moŜliwości zostania kimś. Zaplanował, Ŝe będzie pracował w eskorcie generała Xue, i powiedział swojej Ŝonie, Ŝe zamierza wydać za niego córkę. Nie pytał jej o zgodę, ale po prostują o tym poinformo- wał. Mój pradziadek pogardzał swoją Ŝoną — co nie leŜało w obyczaju 24

tamtego czasu. śona szlochała, ale nic nie mówiła, bo zakazał pisnąć córce choćby słówko. O tym, Ŝeby zapytać samą córkę, nie było w ogóle mowy. MałŜeństwo było transakcją, a nie sprawą uczuć. Powie się jej, kiedy ślub będzie umówiony. Pradziadek wiedział, Ŝe musi jakoś podejść generała Xue. Otwarte zaoferowanie córki obniŜyłoby jej cenę, poza tym istniała moŜliwość, Ŝe oferta nie zostanie przyjęta. Generał powinien mieć szansę zobaczenia tego, co mu miano zaproponować. W tamtych czasach szanujące się kobiety nie mogły być przedstawiane obcym męŜczyznom, naleŜało więc stworzyć okoliczności, w których generał mógłby zobaczyć córkę Yanga, a spotkanie powinno wyglądać na przypadkowe. W Yixian była wtedy wspaniała dziewięćsetletnia buddyjska świąty- nia, z rzadkiego drogocennego drzewa, o wysokości około trzech me- trów. LeŜała w pięknym otoczeniu, wśród rzędów drzew cyprysowych, które rosły na obszarze mili kwadratowej. W środku znajdowała się metrowej wysokości drewniana statua Buddy, a ściany pokrywały deli- katne w tonacji freski ilustrujące jego Ŝycie. Do takiego miejsca Yang na pewno powinien zabrać wizytującą miasto osobistość. Poza tym świątynie były jedynym miejscem, do którego kobiety z dobrych do- mów mogły chodzić same. Mojej babce powiedziano, Ŝeby tego a tego dnia poszła do świątyni. śeby okazać Buddzie najgłębszy szacunek, wzięła kąpiel w pachnącej wodzie, a potem spędziła długie godziny na medytacji w domowej ka- pliczce, przy palącym się kadzidle. Aby móc modlić się w świątyni, powinna być najzupełniej spokojna, wolna od wszelkich emocji. Wsia- dła do doroŜki w towarzystwie słuŜącej. Miała na sobie Ŝakiecik w ko- lorze błękitu kaczego jajka, z brzegami haftowanymi złotą nicią dla podkreślenia prostoty jego kroju, z guziczkami w kształcie kokardek po prawej stronie, do tego róŜową plisowaną spódniczkę, haftowaną w delikatne kwiaty. Włosy zaplotła w jeden warkocz, w który wpięła je- dwabną zielonoczarną peonię. Nie miała makijaŜu, ale była uperfumo- wana, bo tak było przyjęte, kiedy się szło do świątyni. Po wejściu uklę- kła przed wielką statuą Buddy, złoŜyła kilka koutou *[Głęboki pokłon z pozycji klęczącej z dotknięciem czołem podłogi (przyp. tłum.).] i klęcząc, wzniosła dłonie do modlitwy. Kiedy się modliła, przybył jej ojciec z generałem Xue. Spoglądali na 25

nią z ciemnej bocznej nawy. Mój pradziadek dobrze zaplanował sprawę. W klęczącej pozycji było widać nie tylko jedwabne spodnie, zakończone podobnie jak Ŝakiet złotą nicią, ale takŜe małe stopy jego córki w saty- nowych haftowanych bucikach. Skończyła modlitwy, pokłoniła się Buddzie trzy razy i, wstając, za- chwiała się, o co było nietrudno przy skrępowanych stopach. Próbując zachować równowagę, chwyciła za ramię słuŜącą. Generał Xue i ojciec ruszyli w jej stronę; zaczerwieniła się, schyliła głowę i chciała odejść, ale ojciec podszedł do niej i przedstawił ją generałowi. ZłoŜyła ukłon, nie podnosząc nisko spuszczonej głowy. Jak to było przyjęte w przypadku człowieka o takiej pozycji, Xue nie rozmawiał wiele z Yangiem o tym spotkaniu, zwłaszcza Ŝe Yang miał niską rangę, ale mój pradziadek zauwaŜył, Ŝe generał był zafascynowany. Następnym krokiem było zaaranŜowanie bliŜszego spotkania. Kilka dni później Yang, ryzykując bankructwo, wynajął najlepszy teatr w mieście i zespół miejscowej opery, zapraszając generała Xue jako honorowego gościa. Teatr, jak większość teatrów chińskich, leŜał na otwartej prze- strzeni i zabudowany był drewnianymi ławkami wokół prostokątnej sce- ny bez kurtyny i dekoracji. Przestrzeń dla widzów bardziej przypominała kawiarnię niŜ zachodni teatr. MęŜczyźni siedzieli przy stołach, jedli, pili i rozmawiali głośno, chociaŜ trwało przedstawienie. Z boku, wyŜej, był balkon, gdzie skromnie siedziały kobiety, a za nimi stały ich słuŜące. Mój pradziadek tak wszystko zaaranŜował, Ŝeby generał Xue mógł dobrze widzieć jego córkę. Tym razem była ubrana bardziej bogato i elegancko niŜ w świątyni. Miała na sobie gęsto haftowaną satynową suknię i kosztowności we wło- sach. Kiedy się śmiała i rozmawiała ze swoimi przyjaciółkami, widać było jej Ŝywy temperament i energię. Generał Xue z rzadka spoglądał na scenę. Po przedstawieniu odbyła się tradycyjna chińska gra, zwana zgady- wankami z lampionu. Grało się w dwóch osobnych salach — w jednej męŜczyźni, w drugiej kobiety. W kaŜdej sali było kilkanaście kunsztow- nie zrobionych papierowych lampionów, w które wkładano kartki z wier- szowanymi zagadkami. Osoba, która rozwiązała najwięcej zagadek, wy- grywała i dostawała nagrodę. Wśród męŜczyzn zwycięzcą był naturalnie generał. Wśród kobiet — moja babcia. 26

Yang umyślnie dał generałowi okazję podziwiania urody i inteligencji swojej córki. Na koniec naleŜało jeszcze przedstawić jej artystyczne ta- lenty. Dwa dni później mój pradziadek zaprosił generała do domu na kolację. Była jasna, ciepła noc z pełnią księŜyca — znakomita do słucha- nia gin. Po kolacji męŜczyźni zasiedli na werandzie i zawołano moją babkę, Ŝeby zagrała na dziedzińcu. Jej występ, kiedy grała w altance, a wokół unosił się zapach syringi, oczarował generała. Później powiedział, Ŝe jej gra tego wieczoru w świetle księŜyca zniewoliła jego serce. Gdy urodziła się moja matka, nazwał ją Baoqin, co znaczy Prześliczna Cytra. Zanim wieczór się skończył, oświadczył się — nie mojej babce natu- ralnie, ale jej ojcu. Nie proponował małŜeństwa; chciał, Ŝeby moja babka została jego kochanką. Yang wcale nie oczekiwał więcej. Rodzina Xue zaaranŜowała małŜeństwo generała juŜ dawno temu, a kryterium wyboru była pozycja społeczna rodziny Ŝony. Rodzina Yang miała zbyt niską pozycję, Ŝeby mógł oŜenić się z ich córką. śony nie brało się dla przy- jemności — od tego były konkubiny, które mogły nawet dojść do istotnej władzy w rodzinie, ich pozycja była jednak zupełnie inna niŜ pozycja Ŝony. Konkubina była jakby zinstytucjonalizowaną kochanką, którą się brało lub oddalało, wedle woli. Moja babcia po raz pierwszy dowiedziała się o planowanym związku, kiedy na kilka dni przed ślubem matka wyjawiła jej tę nowinę. Pochyliła wtedy głowę i rozpłakała się. Nie chciała zostać konkubiną. Ale jej ojciec juŜ postanowił, a było nie do pomyślenia, Ŝeby sprzeciwiać się woli ro- dziców. Kwestionowanie ich decyzji uwaŜano za „niegodne córki”, a okazanie się niegodną córką było równoznaczne ze zdradą. Nawet jeśli dziewczyna odmawiała spełnienia woli ojca, nie traktowano tego powaŜ- nie; jej postawę interpretowano jako wyraz chęci zostania z rodzicami. Jedynym sposobem, Ŝeby „nie” dziewczyny zostało potraktowane po- waŜnie, było samobójstwo. Babcia zagryzła usta i nic nie powiedziała, bo teŜ i nie miała nic do powiedzenia. Gdyby powiedziała „tak”, uznano by to z kolei za niegodne dobrze wychowanej kobiety i zinterpretowano jako wyraz gorącej chęci opuszczenia rodziców. Widząc, Ŝe córka jest nieszczęśliwa, matka tłumaczyła jej, Ŝe to naj- lepsza z wszelkich moŜliwości. Ojciec powiedział: „W Pekinie mówi się, Ŝe kiedy generał Xue tupnie, całe miasto drŜy”. Mojej babce podobała się 27