dareks_

  • Dokumenty2 821
  • Odsłony748 346
  • Obserwuję429
  • Rozmiar dokumentów32.8 GB
  • Ilość pobrań360 084

Kofta Krystyna - Jak zdobyć, utrzymać i porzucić mężczyznę

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.8 MB
Rozszerzenie:pdf

Kofta Krystyna - Jak zdobyć, utrzymać i porzucić mężczyznę.pdf

dareks_ EBooki
Użytkownik dareks_ wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 151 stron)

Pół artem, ale i bardzo serio będziemy mówić o rzeczach intymnych, obna ać kompleksy swoje i cudze, plotkować o bliźnich, oczywiście tylko po to, eby wyciągnąć z tego naukę. To proszę Pani będzie nie- mo liwe, je eli się nie zbli ymy. Proponuję więc na czas lektury przejść na TY. Bruderszaft mo emy wypić lekkim winem mozelskim albo źródlaną wodą. Mam na imię Krystyna, a TY? Siadamy w wygodnych fotelach i zaczynamy długą rozmowę. To będzie rozmowa bardzo osobista, najlepiej więc jeśli jesteś sama w do- mu i masz dla siebie trochę czasu. Na samym początku chciałabym podziękować wszystkim osobom, które nieświadomie przyczyniły się do powstania tej ksią ki, stając się jej mimowolnymi bohaterami. WSZYSTKIE BOWIEM OPOWIEDZIANE TU HISTORIE SĄ PRAWDZIWE. Bohaterami są moi przyjaciele, znajomi, nieznajomi, wrogowie, którzy kiedyś byli przyjaciółmi, a tak e ci, którzy są jeszcze moimi przyja- ciółmi, bo nie przeczytali tej ksią ki. Mam jednak nadzieję, e nie obra ą się na mnie, poniewa „odpodobniłam" ich, zmieniając wy- gląd, imiona, sytuacje; jądro problemu zawsze pozostało prawdziwe. Tematy są wzięte z ycia, nic więc dziwnego, e muszę pracować na ywym materiale. Rzeczywistość w sprawach uczuć często przerasta wyobraźnię.

Tytuł: „JAK ZDOBYĆ, UTRZYMAĆ I PORZUCIĆ MĘ CZYZNĘ" jest trochę artobliwy i sugeruje, e będzie to poradnik, z którego nauczysz się, jak to zrobić. Sądzę, e będzie to mo liwe pod warunkiem, e: 1. Nie jesteś kobietą nieprzemakalną, czyli taką, która wszystko wie lepiej 2. Masz skłonność do refleksji. 3. Potrafisz spojrzeć na siebie krytycznie. 4. Chcesz nad sobą popracować. 5. Lubisz ludzi. Nie są to zbyt wygórowane wymagania, ale musisz spełniać je wszystkie. Inaczej pró ny trud. Je eli jesteś nieprzemakalna, bezrefle- ksyjna, bezkrytyczna, nie pracujesz nad poprawieniem swego obrazu i nie lubisz ludzi, nie będziesz miała udanego ycia uczuciowego. Mo e nawet, je eli jesteś piękna, uda ci się zdobyć miłość, ale utrzy- mać ją będzie trudno, nie uda ci się tak e rozstać ze swoim partnerem nie tracąc klasy. Jest tylko jeden, za to powa ny problem; wszystkie kobiety, bez względu na to, jakie są naprawdę, uwa ają siebie za osoby, które pod- dają się prawdziwym autorytetom, mają skłonność do refleksji, oczy- wiście, potrafią spojrzeć na siebie krytycznie, cię ko nad sobą pracują i kochają ludzi. Wniosek stąd, e jest to ksią ka dla wszystkich kobiet, a tak e dla mę czyzn, którzy interesują się kobietami i chcą się dowiedzieć, ja- kich sposobów u ywają kobiety, eby ich zdobyć, utrzymać albo w najgorszym razie... porzucić. Niektórzy panowie czasownik UTRZYMAĆ rozumieją dosłownie i szukają bogatej businesswoman albo majętnej wdowy. Nic nowego! Łowcy majątków byli zawsze! Pytanie pierwsze: CZY MASZ W OGÓLE OCHOTĘ ZDOBYWAĆ, UTRZYMAĆ CZY TE PORZUCAĆ JAKIEGOŚ MĘ CZYZNĘ? Odpowiedz szczerze samej sobie. Kiedyś „stara panna" była nieszczęściem zarów- no dla siebie, jak i dla rodziny. Pod tym względem wiele się zmieniło. Instytucja „starej panny" funkcjonuje jeszcze na głębokiej wsi i w ma- łych miasteczkach, ale i tam docierają wraz z telewizyjnymi serialami nowe prądy. Zresztą zawsze mo na wyjechać do du ego miasta. W mowie potocznej „starą pannę" zastąpiła kobieta samodzielna albo kobieta niezale na.

Wiele zmęczonych kobiet wybiera samotność. Są znu one ciągłą walką z kolejnymi partnerami, cię ko doświadczone rozwodem, zmal- tretowane fizycznie i psychicznie, a czasami do tego stopnia zajęte pracą zawodową, e nie mają ju ochoty na adne kontakty uczucio- we. Nie pragną czerwonego blasku uczuć, chcą bezpiecznej szarości pustego mieszkania, gdzie wszystko jest znajome, le y na swoim miej- scu, gdzie nikt nie narusza ustalonego porządku albo -jeśli to lubią- bałaganu, i nie pragną kogoś, kto wprowadza swój bałagan albo wy- musza robienie porządku. Piszę tu o sprawach czysto zewnętrznych, ale myślę o naruszaniu wolności osobistej. Wspólny dom jest miej- scem ciągłego ścierania się. ycie pod jednym dachem jest nieustają- cym kompromisem i naprawdę trzeba się bardzo kochać, eby to zno- sić. Albo nie kochać się wcale i yć w sposób wyrozumowany, „na zimno". Jeśli chodzi o seks, to najłatwiej znaleźć mę czyznę docho- dzącego czy odświętnego. W takim układzie ka dy yje oddzielnym yciem, a rzadkie spotkania spełniają funkcję rozładowującą. Jest to sposób chłodny, pozbawiony złudzeń, ale wbrew pozorom dość po- wszechny. Co więcej, ostatnio obserwuję nawet pary mał eńskie yjące w ten sposób. Bez dzieci, bez kłopotów, w dwóch mieszkaniach, przy całko- witej niezale ności finansowej: ka dy dźwiga samotnie swój garb. Zwykle bowiem dzieje się tak z ludźmi pokaleczonymi w poprzednich związkach. Oni nie mają ju nawet siły dmuchać na zimne. Tworzą skorupę, przez którą nie przechodzą cieplejsze odruchy. Wydaje się, e są to związki bezkonfliktowe, gdy tymczasem są po prostu bezuczuciowe. Nie potępiajmy takich osób pochopnie. Nie są to jakieś zimnokrwiste potwory. Ucieczką w skorupę chronią się przed następną katastrofą, której nie byliby w stanie znieść. Prze ywają permanentny kryzys. CHŁÓD UCZUCIOWY JEST W RZE- CZYWISTOŚCI CIĘ KĄ NERWICĄ EMOCJONALNĄ, A WYROZUMOWANY ZWIĄZEK SPOSOBEM NA PRZETRWA- NIE, NA DOCZEKANIE CZASÓW, GDY ZNÓW BĘDĄ MOGŁY DOJŚĆ DO GŁOSU UCZUCIA. 7

ODMIEŃCY Współczesne czasy są trochę łaskawsze dla tych ludzi, którzy mają skłonność do własnej płci. Zwłaszcza gdzie indziej. Tolerancja u nas jest ciągle pobo nym yczeniem mało pobo nych osób, bo nikt tak ostro jak osoby pobo ne nie potępia wszelkiej inności. Nasz model y- cia jest pełen obłudy. Lesbijki często ukrywają się same przed sobą, eby nie komplikować ycia rodzinom, mę om i dzieciom. Status ofi- cjalnej lesbijki w naszym cnotliwym kraju jest trudny do przyjęcia. Łatwiej akceptuje się homoseksualistów; od lat szepce się, a nawet mówi głośno, w towarzystwie, o znanych „pedałach", artystach, pisa- rzach, politykach, którzy zdobyli sobie jakie takie prawa w erotycz- nym pejza u. Gaye mogą pójść do swojego klubu, poczytać własne pismo po- święcone pięknu męskiego ciała. Nawet w tym względzie kobiety mają mniej praw. Zresztą nie walczą o nie, gdy ostracyzm społeczny jest zbyt silny, silniejszy nawet ni lęk przed grzechem. W sferze seksual- nej według kościoła grzechem jest właściwie wszystko oprócz prokre- acji. Trudno się dziwić, je eli zbiór zasad tworzą niespełnieni mę czy- źni yjący w celibacie i walczący ze swymi namiętnościami. Prawie ka da z nas ma jakieś wspomnienie z dzieciństwa, związane z księ- dzem patologicznie zainteresowanym seksem. W czasie spowiedzi wcią kluczą wokół tego tematu, emocjonują się tym kto kogo, kiedy i gdzie dotknął. Chłopcy natomiast często nara eni są na kontakt z księdzem o skłonnościach homoseksualnych. Najzdrowszy, choć grzeszny, jest przysłowiowy związek księdza z własną gosposią. Zmysłowa przyjem- ność aktu seksualnego jest dopuszczalna, jakby przy okazji, pod warunkiem, e słu y on wy szym celom i odbywa się oczywiście bez u ycia środków anty- koncepcyjnych, bez per- wersji i „po bo emu", przez co rozumie się pozycję zasadniczą. Jeśli wszystko w tym względzie jest grzechem, nic nie jest grzechem.

CZŁOWIEK SKAZANY Z GÓRY NA MORALNĄ KLĘSKĘ, EBY NORMALNIE YĆ, BAGATELIZUJE GRZECH CZYNIĄC Z NIEGO SWEGO STAŁEGO TOWARZYSZA. Lesbijskie skłonności są w odczuciu społecznym nawet więcej ni grzechem, są tabu obyczajowym i dlatego nie wiemy nic o ilości ko- biet ze skłonnościami do swojej płci. Sądzę, e nie wiedzą o tym rów- nie spowiednicy, tabu jest bowiem wypierane ze świadomości i nie istnieje jako Uświadomiony problem psychiczny osoby, która cierpi, jak jej się zdaje, z całkiem innych powodów. Jest wiele psychicznych lesbijek, czyli kobiet, które najlepiej czują się w bliskości przyjaciółek. Cenią urodę i mądrość kobiet stawiając je ponad mę czyznami, często nawet ponad swoimi kochankami i mę a- mi. Bywają skrajne przypadki braku szacunku, a nawet obrzydzenia, do człowieka, z którym się sypia, z jednoczesnym uwielbieniem dla przyjaciółki uwa anej za ostateczną instancję i niekwestionowany au- torytet we wszystkich sprawach. „Wiesz, chciałabym mieć onę. yłybyśmy sobie zgodnie, bez ad- nych kłopotów. W domu byłoby czysto i cały czas wolny miałabym dla siebie. Jacek mógłby czasem wpaść i przynieść pieniądze". Kata- rzyna powiedziała to artem, ale ten art wyra a prawdę. Katarzyna zawsze otacza się kobietami i nie przepuści adnej okazji, eby pod- kreślić wy szość kobiety nad mę czyzną. Lubi oglądać stroje przyja- ciółek, przymierzać je, lubi gdy kobiety przebierają się przy niej. Przy- jemność sprawia jej piękno ich ciała. Siada zawsze bardzo blisko dziewczyn i nie zaniedbuje adnej okazji, by je objąć czy dotknąć. Nie mówiąc o tym, e pocałunki na powitanie i po egnanie wcale nie są zdawkowe. Kasia jest w tym naturalna, uchodzi za bardzo miłą i jest lubiana. Jest nieszczęśliwa w mał eństwie, ale z powodu trojga dzieci nie mo e się rozwieść. W towarzystwie mę a często płacze, w towa- rzystwie damskim śmieje się i po prostu rozkwita. Nie zdaje sobie sprawy ze swych skłonności. Kasia nale y do tych kobiet, które mo- głyby yć bez mę czyzny, gdyby taki model ycia był do przyjęcia w jej świecie. Je eli więc ty tak e nale ysz do tej grupy i jesteś chwilowo samot- na i wolna, nie szykuj się jeszcze do skoku, do polowania na męskiego tygrysa. Pomyśl czy nie lepiej yć samotnie, ni kaleczyć się nienawi- ścią do człowieka, który powinien być ci najbli szy? Przecie on nie wie, dlaczego odwracasz się z obrzydzeniem, gdy chce cię pocałować, nie rozumie, e conocna miłość jest dla ciebie katorgą. Obcią asz go winą za wszystko, co cię spotkało. Mo e źle trafiłaś? To się zdarza,

ale krzywdzisz człowieka niewinnego, który z inną kobietą byłby szczęśliwy. Dzień po dniu, noc po nocy, twoja psychika ulega nieod- wracalnej korozji. Codzienna porcja nienawiści jest jak narkotyk. Przyzwyczajasz się do niej i nie potrafisz bez niej yć. Powoli niena- wiść rozciąga się na wszelkie dziedziny ycia. Gorzkniejesz i świat wydaje ci się prze arty złem. Wszędzie widzisz zepsucie i moralny upadek. Na ludzi dobrych patrzysz podejrzliwie, zaczynasz posądzać ich o ukryte złe intencje. Naprawdę lepszy jest smutek samotności, bo z tego smutku, a nawet z czarnej rozpaczy, mo esz wejść w prawdzi- wą radość, jeśli tylko poznasz kogoś odpowiedniego. Z nienawiści natomiast rodzi się gorycz, podłość, a w końcu zbro- dnia. Musisz wziąć pod uwagę fakt, e najwięcej morderstw dokonuje się w rodzinie. W domu, a nie w ciemnej ulicy. ŚWIAT JEST NAM PRZYCHYLNY O TYLE, O ILE MY JESTEŚMY PRZYCHYLNI ŚWIATU. Rozejrzyj się dookoła, mo e spostrze esz jakąś podobną sobie ofiarę twardych społecznych zasad. Nie ty jedna nie znosisz seksu al- bo lubisz seks dziwny. Nie wstydź się przyznać do tego. Najpierw przed sobą. To pierwszy krok do osiągnięcia świadomości siebie i do szczęścia, w swoim nieszczęściu. WARUNKIEM SZCZĘŚCIA JEST WEWNĘTRZNA UCZCIWOŚĆ. 1O

Powiedz więc sobie uczciwie, chcesz zdobyć mę czyznę, czy pra- gniesz świętego spokoju? A mo e chciałabyś związać się w jakiś spo- sób z kobietą? I nie śmiej się z feministek, bo właśnie one mają często odwagę powiedzieć to, o czym ty boisz się pomyśleć. Mam nadzieję, e wiesz ju czego chcesz i e to ustrze e cię od przypadkowych związków, które sama na sobie wymuszasz, po to, e- by udowodnić innym, e jesteś kobietą po ądaną i wygraną. Nie mam złudzeń, e będziesz tak od razu ze sobą szczera, e zmienisz swoje ycie po przeczytaniu kilku stron tej ksią ki. Chodzi na razie tylko 0 to, ebyś zaczęła się zastanawiać, nauczyła brać pod uwagę swoje skłonności i nie kierowała się wyłącznie tym, co o tobie powiedzą. Zmieniać się i udoskonalać mo na tylko poprzez świadomość swoich zalet i wad. Wy sza świadomość celu ułatwi ci zdobycie tego, co chcesz. SIŁĘ PSYCHICZNĄ ZYSKUJE SIĘ POZNAJĄC SWOJE SŁABOŚCI. Siła psychiczna tworzy wyrazistą osobowość i jest potrzebna szczególnie kobiecie. Mówię o tym nie bez powodu, dlatego e mę - czyzna prowadzi zwykle intensywne ycie zawodowe, w które ucieka przed problemami uczuciowymi i domowymi. To mo na zauwa yć gołym okiem. Najbardziej cierpią kobiety zajmujące się wyłącznie do- mem. One nie mają dokąd uciec. Nieprzypadkowa więc, choć zaska- kująca, jest informacja o tym, e największą liczbę prób samobójczych podejmują właśnie kobiety zwane gospodyniami domowymi czy, jeśli ktoś woli bardziej elegancko, paniami domu. W Ameryce istnieje pro- blem alkoholizmu i narkomanii kobiet, które wychowały dzieci, yją w dobrych warunkach i korzystają z wszelkich ułatwień oszczędzają- cych czas. Amerykańskie dzieci bardzo wcześnie odlatują z domu. Często mieszkają w odległości tysiąca kilometrów od rodziny. Ich matka zostaje nagle sama. Mą wraca do domu późnym popołudniem i jest wyczerpany pracą. Nie chce słuchać o kłopotach. Ameryka nie lubi problemów osobistych. Tym zajmują się profesjonaliści. Całymi godzinami amerykańska pani domu myśli o zmarnowanym yciu, o tym, e nie ma „nic swojego". Uwa am, e to „COŚ SWOJEGO", czymkolwiek by to było, ratuje człowieka przed samobójstwem. Jeśli się nic nie ma, zaczyna się gorączkowo szukać. Natychmiastową ulgę przynosi szklaneczka whisky albo „trawka", jak pieszczotliwie określa sie marihuanę. Potem, eby się ogłuszyć, potrzebne są ju dwie szkla- neczki whisky, a marihuanę zastępuje haszysz. Ból pustki i samotno ści wypełnia otępienie alkoholowe lub halucynacja. Kobiety szukają 11

tak e duchowego wsparcia w rozmaitych sektach, których w Ameryce są tysiące. Piszę o tym, eby pokazać, e problemy wcale nie biorą się tylko z cię aru naszego ycia. Przyczyną zawsze jest brak więzi, nie- zale ny od statusu społecznego. Chcę pokazać, e trzeba znacznie wcześniej przygotować się do samodzielności psychicznej, do której potrzebna jest siła. Tę siłę trzeba znaleźć w sobie, zanim dojdzie do katastrofy. Musisz mieć to „coś swojego", eby nie wisieć uczuciowo na swoim mę u, kochanku czy przyjacielu, na swoich dzieciach, ro- dzicach, przyjaciółkach. Co innego pokrewieństwo uczuciowe, miłość, chęć bycia razem, a co innego uzale nienie od partnera, które w. wy- padku jego odejścia mo e doprowadzić do tragedii. Zamiast zwalczać swoje uzdolnienia, hobby czy zamiłowania, trzeba je pielęgnować za wszelką cenę, nawet jeśli wydaje się, e zajmują nam zbyt wiele czasu. Pytanie drugie: CZY JESTEŚ JU GOTOWA SPOJRZEĆ NA SIEBIE KRYTYCZNIE? I proszę, nie wmawiaj mi, e robisz to zawsze, bo i tak nie uwierzę. Krytyczne spojrzenie jest niezbędne po to, eby zmienić to, co jest w nas paskudne, i to zarówno w wyglądzie, jak i w sposobie myślenia.

LUSTRA I ZWIERCIADŁA Będą potrzebne dwa lustra. Jedno, w którym codziennie robisz maki- ja , zwykłe lustro łazienkowe, drugie zaś to zwierciadło duszy. Stoisz przed lustrem w łazience codziennie kilka razy. Robisz do niego uro- cze minki, unosisz brwi przybierając myślący wyraz twarzy. Uśmie- chasz się miło i słodko, jakbyś widziała odbicie kogoś bardzo drogiego. Wciągasz brzuch, a skrzypią mięśnie, dumnie wypinasz piersi, prostujesz plecy. Ta pełna uroku i erotyzmu kobieta to ja, my- ślisz. Nie ma w tym nic złego, to są właśnie ćwiczenia w uwodzeniu. Tylko e to, co robisz jest niestety niepełne. Odwracasz się od lustra i wszystko zmienia się jak za dotknięciem ró d ki diabelskiej. Twoje oczy zaczynają miotać złe błyski, garbisz się pod cię arem czekające- go cię dnia. Gdyby lustro miało cię oceniać na podstawie tego, co widzi, z pew- nością na pytanie macochy z bajki o królewnie Śnie ce: „Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?" odpowiedziało- by: „Ty, o pani". Opinia twojego lustra brzmi tak: to miła, zawsze uśmiechnięta osoba, nigdy się nie złości, nie krzywi, jest doprawdy urocza, a jaka zgrabna! Tyle e to, co widzi lustro, nie jest całą prawdą. A nawet pół. Twój obraz jest, niestety, całkiem fałszywy. Zrób następujące ćwiczenie. Pomyśl o nowej narzeczonej twojego aktualnego mę a, pomyśl o tym, co widziałaś na ostatniej, suto zakra- pianej kolacji u przyjaciół, gdy twój mą wyszedł z nią na balkon, e- by się ochłodzić... A raczej rozgrzewał się ciągle... Zosia awansowała, a ty wcią tkwisz na tym samym stanowisku, mimo e masz wy sze kwalifikacje, ale to ona jest ulubienicą szefa. Mą Karoliny zarabia coraz więcej, jego firma kwitnie. Karolinę stać na wszystko, a ty znów musisz wło yć swój wysłu ony kostium. Czy to się nigdy nie skoń- czy?! Teraz spójrz w lustro. No i jak wyglądasz? Widzisz te zacięte usta? Tak cię widzą ludzie w biurze, tak wyglądasz na przyjęciu u zna- jomych. Czy to jest zachęcające oblicze? Stań teraz profilem. Przed chwilą zjadłaś obiad. Nie wciągaj brzu- cha. Nie jesteś chyba w cią y? A tak wyglądasz. Spójrz, co się dzieje z twoimi piersiami! Wiszą jak dwa wory kłopotów! Obejrzyj się te po trzecim kielichu wina. Twój wra liwy nos wygląda wtedy jak nos na- łogowego denaturowca. Wypij tylko dwa kieliszki. Pamiętaj, e alko- hol przynosi chwilową ulgę, a na wyglądzie odbija się w sposób trwały. 13

Nie dziw się, e człowiek, na którego rzuciłaś się w tańcu skrzywił się podwójnie. Raz, dlatego e miałaś taki okropnie czerwony nos, dwa, e nawet dziecko domyśliłoby się, e robisz na złość mę owi za- jętemu inną kobietą. Szkoda, e nie wpadłaś do łazienki, eby rzucić szybkie spojrzenie w lustro w trakcie awantury, kiedy krzyczałaś, a twoja twarz nabiegła krwią a z oczu tryskały wściekłe łzy. On cię tak widzi! Wa niejsze jednak jest całkiem inne lustro, to które poeci nazwali zwierciadłem duszy. Twoje słodkie minki są niczym w porównaniu z karkołomnymi ewolucjami psychologicznymi, jakie wykonujesz w tym jarmarcznym gabinecie luster. Usprawiedliwiasz ka de świń- stwo, drobne i grubsze, które popełniasz. Rozumiesz siebie i rozgrze- szasz łatwo. O innych ludziach myślisz przewa nie źle. Czasem lepiej o kimś, kto zaskarbi sobie twoją sympatię pochlebstwami. Nie masz umiaru w obcią aniu winą bliskich, a w wybielaniu siebie osiągasz mistrzostwo świata. Ty jedna jedyna jawisz się jako sprawiedliwa w tej sodomie i gomorze, jaką jest twoje biuro, firma, redakcja, fabry- ka, szkoła twoich dzieci, a nawet twój dom. Jak wyraziście widzisz cudze charaktery, jak potrafisz uwypuklić niuanse. Nadzwyczajna spostrzegawczość, godna psychoanalityka. Mam propozycję nie do odrzucenia, eby te wypró- bowane na innych metody zastosować przy autoana- lizie. Właśnie teraz, gdy je- steś sama w domu i prze- ćwiczyłaś w lustrze najgor- sze miny, weź się za prze- pastne otchłanie własnej du- szy. Spójrz na siebie oczami innych. Tych, którzy oce- niają cię po tym, jak się za- chowujesz, po twoich dzia- łaniach. Przypomnij sobie, kiedy ostatnio zrobiłaś coś dla kogoś. Coś dobrego oczywiście. Chodzi tu o to, co nazywano kiedyś, wcale nie tak dawno jeszcze, do- 14

brym uczynkiem. Katechizm, teraz, w miarę gdy stajemy się pań- stwem deklaratywnie coraz bardziej katolickim, jest niemodny. U mnie w domu mówiło się, e: DZIEŃ BEZ DOBREGO UCZYNKU TO DZIEŃ STRACONY. Ja wiem, e to brzmi śmiesznie, e to jest dziecinne, ale człowiek tak wychowany ma to we krwi i kiedy tylko nadarza się okazja pomo- cy - pomo e, a nie zaszkodzi. Na naukę dobra nigdy nie jest za późno. Poznaj siebie, eby zmienić, co mo esz i ulepszyć, co się da. Sięgnij jak ka e doktor Freud, po to, co przed tobą zakryte. Twierdzę, e jeśli chcesz znaleźć klucz do swego postępowania, znajdziesz go. Tylko rozmemłanie i niechlujstwo psychologiczne powodują, ze zwala się wszystko na podświadomość, czy jak mówią inni, nieświadomość. yj świadomie. Psychoanaliza, mimo e staruszka, mo e nam oddać nie- ocenione usługi w autoanalizie. Tylko nieliczne, awangardowe i za- mo ne osoby mają uczonego spowiednika, czyli psychoanalityka. Cie- bie na to nie stać, póki co więc, zejdź do piwnic swojej nieświado- mości. Uwa aj, nie przestrasz się, bądź przygotowana, e mogą harcować tam szczury, ale mo esz tak e znaleźć skarb, który pomo e ci rozwi- kłać tę bardzo skomplikowaną kobietę jaką jesteś, szczurami się nie przejmuj. Raz na jakiś czas trzeba zrobić deratyzację. Szczury są bardzo inteligentne i bardzo przebiegłe. Potrafią yć i przetrwać. W głębokiej piwnicy twojej psychiki, symbolizują fałsz. Czy nigdy nie zadajesz sobie pytania, dlaczego jesteś obłudna i fał- szywa, dlaczego mówisz o ludziach źle wtedy, gdy ich nie ma, a roz- mawiając z nimi udajesz osobę im oddaną? Takie zachowanie jest dość powszechne. Ciebie te dotyka. Nie pomyślałaś o tym. e umniejszając innych chcesz wywy szyć siebie? Prawie nie panujesz ju nad tym, co mówisz. Masz zwyczaj omawiania postępowania bliź- nich u ywając do tego specjalnego głosu, jakiejś dziwnej troski, fał- szywej od początku do końca. Posłuchaj jak mówisz: „Chciałabym jej pomóc, ale ona nie słucha, wydaje się jej, e wie lepiej, przecie on ją zdradza na prawo i lewo, tak zresztą jak wszyscy jej poprzedni faceci, a ona udaje, e tego nie zauwa a. Czy to nie jest dziwne? Mo e po- trzeba jej jakiegoś wstrząsu?" To jest twój sposób przekazywania informacji. W trosce o Marię, swoją przyjaciółkę, opowiadasz Janowi, jej cichemu wielbicielowi, e mą zdradza ją na prawo i lewo. Chodzi ci o to, eby Jan wiedział, e Marię się zdradza, bo ona nie potrafi utrzymać przy sobie mę czyzny. Musi być w niej jakiś feler, je eli wszyscy ją zdradzają; mówisz, nie 15

mówiąc. Potem nie myślisz o tym, e jesteś fałszywa. Wydaje ci się, e jesteś tylko troskliwa. Zapominasz o tym, e podoba ci się Jan i chciałabyś go usidlić, e zazdrościsz Marii jej urody i jej spokoju du- cha w obliczu zdrady mę a, która to zdrada jest w twoim przypadku klęską. Zapomniałaś, e gdy dowiedziałaś się o tym, e twój mą cię zdradził, nie mogłaś pozbierać się przez cały rok. Nie pamiętasz o bólu, jaki sprawiały ci plotki na ten temat? Płakałaś po kątach wi- dząc uwa ne spojrzenia kole anek, a teraz chcesz dopiec Marii za to, co tobie się zdarzyło. To tylko mały, całkiem banalny przykład wiwisekcji na sobie sa- mej. Naucz się przymierzać do siebie przykre wydarzenia. Zatrzymaj w sobie cudze tajemnice, w których posiadanie weszłaś przypadkiem, a czasami podstępem. Co zaś do Jana, nie sądź, e to, co powiedziałaś zasieje w nim niechęć do Marii, e mo e skieruje swoją uwagę na ciebie. Takie rzeczy n i g d y się nie zdarzają. Pomyśli sobie, e mą Marii nie potrafi jej docenić, e jest zbyt prymitywny, eby z nią być. Strzępisz sobie język po pró nicy. Stracisz raczej ni zyskasz. Jan po- myśli z pewnością: po co ona mi o tym opowiada? Mę czyźni nie pasjonują się takimi sprawami. Będzie czuł się bardziej związany z Marią. Nie masz wyjścia. Gdybyś spróbowała inaczej, mówiąc, e to Maria zdradza swojego mę a na prawo i lewo, te nic nie zyskasz. Jan pomyśli: Maria szuka czegoś, jest nieszczęśliwa z mę em. Rozgrzeszy ją natychmiast, a ciebie znielubi jeszcze bardziej. Straszna plotkara, skwituje w myśli twoją osobę. Wtedy jesteś kompletnie przegrana. Nie tędy droga do serca mę czyzny.

PERWERSYJNY KOPCIUSZEK: Bajki i baśnie uwa ano zawsze za skarbnicę mądrości ludowej. A to Iwanuszka Duraczok niespodzianie dla siebie samego zostawał carem, bo nie był wcale taki głupi na jakiego wyglądał, to znów rybak słuchający chciwej i ambitnej ony, krewnej Lady Makbet, traci wszy- stko co zafundowała mu Złota Rybka, bo nie zna teorii Ericha From- ma, stawiającej tezę, e lepiej „być" ni „mieć". Baśnie z innego kręgu kulturowego zamiast umoralniać, straszą niewinne dziewczynki w czerwonych kapturkach wielkimi uszami, du ymi oczami i ostrymi zębami, eby je w końcu zjeść bez dania racji. Inne znów ka ą yć pod jednym dachem młodej i pięknej dziewczynie z siedmioma krasnoludkami, przedstawicielami klasy robotniczej, niewysokiego wzrostu, to prawda, ale wszyscy wiemy do czego zdolni są mali ambitni mę czyźni. Tam, w tym miniaturo- wym hotelu robotniczym, czekała biedaczka na księcia, zamknięta w szklanej trumnie jak w mauzoleum. A honorową wartę przy zwłokach pełnili obywatele w czerwonych czapeczkach. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby tak jakiś współczesny ksią ę zło ył kilka pocałunków na czołach pewnych osób le ących w ró nych mauzoleach i spowodował tym samym ich zmartwychwstanie. Lepiej nie rozwa ać takich mo liwości. Nas interesuje bajka wyjątkowa, mianowicie opowieść o Kopciuszku. Mit Kopciuszka jest wcią aktualny, bo ciągle ywe są tęsknoty do usidlenia księcia albo przynajmniej drobnego po- 17

siadacza. Małe dziewczynki, którym wielokrotnie czytano bajkę o Kop- ciuszku zostały nieźle przygotowane do sztuki uwodzenia. Kopciuszek, niewinna panienka miała tę sztukę we krwi. Zastanówmy się, dlaczego tej właśnie dziewczynie udało się zdobyć serce, i nie tylko serce, k s i ę c i a ? U w a a m , e p i e r w s z y m p o w o d e m b y ł a t a j e m n i c a Kopciuszka. Jak ka dy ksią ę, tak i ten, musiał być trochę zepsuty powodzeniem, trochę zblazowany łatwością z jaką udawało mu się dotąd zdobywać damy. Ksią ę du o bywał i znał wszystkie panie z to- warzystwa. Wiele z nich znał bli ej i ziewał myśląc o kolejnej schadz- ce. A tu nagle pojawia się piękna i nie znana nikomu dziewczyna. To jest fascynujące, e nikt o niej nic nie wie. Ta panienka jest wielką ta- jemnicą wśród kobiet bywających zawsze tam, gdzie „wszyscy byli". Najwa niejszym atutem przesądzającym o sukcesie jest n i e- d o s y t . Pozostawienie księcia w niedosycie było z punktu widzenia sztuki uwodzenia rzeczą niezbędną, równie wa ną jak pozostawienie, niby zgubionego w pośpiesznej ucieczce pantofelka. Znamy takie spo- soby, ile to razy jakiś pan zostawiał u nas szal albo kapelusz, po to, e- by móc pojawić się powtórnie. Widzimy więc księcia przyciskającego do piersi mały, złoty pantofelek i rozpamiętującego zjawisko, które zniknęło, rozpłynęło się we mgle jak sen jaki złoty. Ksią ę oczywiście wypił za wiele i gdyby nie miał tego pantofelka, mógłby spać spokoj- nie, myśląc, e wszystko to mu się przyśniło, e takich tajemniczych i niewinnych kobiet nie ma. W ka dym zakochanym mę czyźnie jest podobno coś z fetyszysty. Pantofelek zaś, to znany w literaturze i w filmie symbol seksu. Spotykamy go u Bruno Schulza i u Bunuela w filmie „Dziennik panny słu ącej". W tym filmie sznurowane wyso- kie buciki grają równie wielką rolę jak Jeanne Moreau. Seksualność pantofelka, oczywiście mam na myśli damski but, a nie organizm jednokomórkowy, o którego yciu płciowym niewiele wiadomo, analizował nawet sam wielki Zygmunt Freud. Ten niewinny bucik naprowadza myśl księcia na seks niejako podprogowo. Niezły cwaniak z tego Kopciuszka. W dzisiejszych czasach, kiedy dziewczy- ny mają po metr osiemdziesiąt wzrostu, a zamiast złotych pantofelków noszą - nawet na uroczyste okazje - adidasy numer czterdzieści cztery, podrzucanie księciu takiego obuwia byłoby nonsensem, gdy jedyne o czym mógłby pomyśleć to partia tenisa albo uprawianie joggingu. Trzeba więc znaleźć coś zamiast pantofelka. Wa ną rzeczą jest w tej bajce pozostawienie inicjatywy księciu, tak właśnie, jak zrobił sprytny Kopciuszek. Mo emy dzieciom opo- wiadać, e źle traktowana przez macochę dzieweczka była niewinna 18

i nie zdawała sobie sprawy z tego, co robi. My wiemy, e czekała spo- kojnie a ksią ę ją odnajdzie. Nie zrobiła błędu, jaki robią współcze- sne kobiety ułatwiając mę czyznom randkę. Na party ludzie poznają się i po dwóch tańcach wymieniają telefony, przypieczętowując sytua- cję. Kobieta nie zdaje sobie sprawy, e mówiąc: zadzwoń do mnie ju- tro, wywiera nacisk na mę czyznę, który uwa a, e powinien tak się zachować. Albo robi to pod wpływem chwili, albo wręcz „dla sportu". Następnego dnia w biurze, gdy zmienił się klimat, będzie czuł się przymuszony i pewnie zrezygnuje z telefonowania. Czasami mę czy- źni „sprawdzają się" i proszą sami o telefon, co te jeszcze niewiele znaczy. Mo na na prośbę o telefon powiedzieć: dobrze, przed wyj- ściem dam panu wizytówkę, a potem o tym „zapomnieć" i umknąć jak Kopciuszek. Mę czyzna zaintrygowany kobietą zrobi wszystko, eby ją odnaleźć, a kiedy tak się stanie kobieta będzie wiedziała, e jej szu- kał. Kobiety zdają się nie wierzyć w siłę męskich uczuć. Takie cudow- ne „odnalezienie" daje przyszłym spotkaniom odpowiednią temperatu- rę. Zauwa my jak wiele jest wokół nas „letnich" związków. Ich tem- peratura nie przekracza 36,6, no mo e dwie kreski więcej, to rzecz nie warta zachodu. To są „związki na przeczekanie", takie, które słu ą wspólnemu nudzeniu się i rozglądaniu dookoła w poszukiwaniu cze- goś cieplejszego. Kopciuszek wiedział, jak zrobić odpowiednie wra enie i jak to potem wykorzystać. Dlatego wygrał na tej loterii serce księcia. Do tego przy okazji pognębił zawistne i zazdrosne siostry, a to dodatkowa przyjemność, dobrze znana uwodzicielkom. Radzę sięgnąć po bajkę o biednym Kopciuszku i przestudiować ją uwa nie. Z pewnością przyda nam się garść informacji o tym, jak zdobyć księcia robiąc wra enie, e to on zdobywa. 19

Kopciuszek nie zrobiłby błędu, jaki ty popełniasz nagminnie, tak zresztą, jak prawie wszystkie zakochane kobiety. Dajesz z siebie wszystko i ju na samym początku wyciągasz wszystkie atuty, nie mó- wiąc o przesycie spotkań i rozmów. To się nazywa zagłaskiwanie mi- łości na śmierć. Ju następnego dnia zaczynasz opowiadać swoją bio- grafię z najintymniejszymi szczegółami, potem pokazujesz zdjęcia i opowiadasz o kolejnych swoich sympatiach, o nadzwyczajnym po- wodzeniu, o tym, co robiłaś w dzieciństwie. Takie intymne szczegóły powinny poczekać na swoją kolej. Są dobre do opowiadania w łó ku, po miłości. Niecierpliwie wyprzedzasz sytuację, nie znając jeszcze te- go, z kim masz zamiar się związać. Posłuchaj, co on o sobie opowia- da, daj mu dojść do głosu, bo mo e się zdarzyć, e trafisz iak kulą w płot. NIEDOSYT JAKI POZOSTAWIŁ KOPCIUSZEK KSIĘCIU PRZESĄDZIŁ O SUKCESIE. Niedosyt powoduje apetyt na przebywanie razem. Stałe wymaganie od kogoś obecności psychicznej jest obcią eniem trudnym do zniesie- nia, nawet jeśli tę osobę kocha się nad ycie. W związku dwojga ludzi musi być miejsce na tajemnicę i trochę samotności. Oprócz wspólnego świata, musisz mieć swój mały światek i pozwolić partnerowi uciekać do swego kąta, jeśli ma ochotę się schować. Tylko wtedy mo esz być pewna, e nie ucieknie na zawsze.

KRÓL, DAMA, WALET Od zamierzchłych czasów zdobywanie było przywilejem mę czyzn, a przynajmniej tak im się wydawało, poniewa najbardziej nawet ofensywne działania dam miały pozory przypadkowości. W czasach jaskiniowych zdobywano kobiety za pomocą maczugi, potem równie za pomocą pięknych słówek. Obie metody były równie skuteczne, choć druga z pewnością przyjemniejsza ni pierwsza. We współcze- sności prawo pięści zachowane jest dla amatorek lubiących mocne wra enia, dla tych przekonanych, e ON jak bije to kocha, i dla maso- chistek, którym damski bokser dostarcza najwy szych rozkoszy. W starych romansach rycerze zdobywali serca dam, w nowszych lokaje ciała hrabin, w najpopularniejszej powieści miłosnej w naszym kraju, ordynat opętał ciało, serce i duszę biednej, a do tego jeszcze nie- winnej guwernantki. W tamtych czasach nic tak nie podniecało mę - czyzny jak niewinność. Ten towar był w najwy szej cenie, dlatego na- le ało być zawsze czystą i niewinną, bez względu na stan faktyczny. Kult dziewictwa i niewinności wyrządził współczesnym kobietom znacznie więcej szkody ni ich prababkom. W dziewiętnastym i do połowy dwudziestego wieku dziewictwo było obowiązkowe. W Hi- szpanii po nocy poślubnej wywieszano prześcieradło z dowodem te- go faktu. Była to flaga niewinności. Jeśli istnieje absurdalne prawo, poparte siłą, nie ma wyjścia, trzeba się mu podporządkować. „Dzie- wictwo" mę czyzny nigdy nie było wymagane, poniewa jest nie- sprawdzalne. Ju na początku seksualnej drogi mamy zatem do czy- nienia z dyskryminacją dziewczyny. Ka de dziecko domyśla się, e trochę kaczej krwi załatwiało sprawę zarówno w Hiszpanii, jak i gdzie indziej. To jednak było zbyt prymitywne, poza tym mą mógł być człowiekiem małodusznym, zbyt uwa nym, a wtedy... biada młodej onie. Trzeba było działać subtelnie. Literatura dostarcza nam infor- macji, jak to się działo. Panna młoda przygotowywała pęcherz rybi na- pełniony krwią gołębia i umieszczała go w miejscu najintymniejszym, które miał odwiedzić nowo poślubiony mą . Tym sposobem pan i władca miał nie tylko pełną satysfakcję aktu defloracji dziewiczej błony - a czym e jest błona jak nie pęcherzem? - ale co więcej, sły- szał tak e huk przebijanej niewinności. Pełnia szczęścia towarzyszyła więc nocy poślubnej i wszyscy byli zadowoleni. Rano wywieszano prześcieradło i cała okolica śmiała się po cichu, wyliczając poprzedni- ków pana młodego. Hiszpański temperament jest znany na całym świecie. Ta krótka dygresja mo e nam unaocznić, e niewinność nie 21

zawsze ma kolor biały. Nic dziwnego zatem, e tajemnica była atrybu- tem kobiety, i e po takich cię kich przejściach historycznych zostało w nas trochę wyrachowania, e jesteśmy czasem pokrętne i fałszywe. Manewry miłosne przeprowadzano subtelnie, taktyka musiała być pre- cyzyjna i niedostrzegalna. Najlepszym sposobem był ten, który spra- wiał wra enie jakoby to mę czyzna prowadził całą grę i zdobył nie- świadomą tych zabiegów damę, zamkniętą w wie y z kości słoniowej. Nie wiedział, e ta właśnie wie a słu yła do obmyślania planów i snu- cia jedwabnych pajęczyn, w które ofiara musiała wpaść. Wyzwolenie kobiet polega nie tylko na tym, e mają teraz prawo harować od świtu do nocy w męskich zawodach, lecz tak e na tym, e mogą zdobywać panów w taki sposób, e jest to widoczne gołym okiem i jasne dla wszystkich. Zaczął się ten proces od momentu upowszechnienia spodni jako stroju kobiecego. Psychologowie wiedzą, jak silnie rola działa na psychikę, jak forma narzuca się treści. Wraz ze spodniami nastąpiło przejęcie roli męskiej. Kobieta, która wło yła spodnie zachowuje się inaczej, ni ta w spódnicy czy w sukience. Najpierw był to czysto ze- wnętrzny sposób zachowania, polegający na tym, e inaczej się siada, inaczej chodzi, z czasem jednak, co było nieuniknione, damy przejęły męskie obyczaje. Tak stało się z paleniem papierosów, piciem wódki, u ywaniem wyrazów a do zmian głębszych, zachodzących na pozio- mie świadomości. 1 tu dochodzimy do stosunków damsko-męskich. Jak widać w zwrocie: „damsko-męskie", zachowało się jeszcze poję- cie damy, z której mało co zostało we współczesnej kobiecie. Teraz kobiety spostrzegły to i chcą tę utraconą pozycję odzyskać. eby do tego doprowadzić, trzeba wiedzieć, jak być damą, co nale y robić, a czego nie, jak się ubierać, poruszać, co mówić, a czego za adne skarby nie powiedzieć, jaką mieć filozofię, a jaką osobowość. Wbrew temu, co się sądzi, prawdziwej damie wiele uchodzi i jej ycie wcale nie jest stalowym gorsetem konwenansu. Dama zmienia się wraz z epoką, tyle e trochę wolniej ni jej wyzwolone kole anki. Dama znajduje się pod ochroną. Elegancki sposób bycia chroni przed cham- stwem. Zauwa my, e dobrze wychowane i delikatne kobiety nie by- wają obra ane i są lepiej traktowane ni te „luźne", zachowujące się po męsku, takie, które zawsze mo na poklepać po ramieniu, opowie- dzieć im pieprzny dowcip, uszczypnąć publicznie w pośladek czy przyjść do nich w środku nocy z butelką wódki. Do ekscentrycznej da- my tak e mo na przyjść o trzeciej nad ranem, lecz jest to całkiem co innego. Trzeba wtedy przynieść bukiet z siedemnastu ró i dobrze 22

zmro onego szampana. Mo e to być wyjątkowa sytuacja, trochę w starym stylu, pachnąca bohemą, nigdy zaś pospolitym bohomazem. [je eli dama chce zdobyć mę czyznę, to musi to być ktoś wyjątko- wy, na wysokim poziomie, pod ka dym względem jej dorównujący. Innymi nie warto zajmować naszych uczuć. Szkoda na to czasu i ener- gii. Tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Po pierwsze kobieta powinna być damą. Po drugie, mę czyzna, którego chce zdobyć, musi być kimś nad zwyczajnym, królem, a nie waletem. Jednak dama nigdy nie lekce wa y waletów. Sprawa jest bardzo prosta, szkoda tylko, e taka trudna. Co mo na zrobić, eby być damą? Najlepiej się dobrze urodzić, ale to nie zawsze się udaje, los jest ślepy i miesza nam szyki od samego początku. Pociechą mo e być to, e nie wszystkie „dobrze urodzone" osoby płci eńskiej są damami. Niektórym ludziom wydaje się, e prawdziwa dama jest zawsze stara, w rozmowie wtrąca obce słowa, najchętniej francuskie, nosi abot, umie posługiwać się no em i widelcem, a nawet sztućcami do ryb i mieszka w antykwariacie. To mo e być dama, pod jednym warunkiem, który jest niezbędny: osoba ta musi posiadać wewnętrzny kodeks damy. Stopień samoświadomości decyduje nie tylko o tym, w jakim stopniu jesteś człowiekiem, ale tak e o tym, czy jesteś damą. Tego uczy mędrzec, mistrz buddyjski, to przekazuje nam guru. Chodzi o to, eby mieć świa- domość ka dej chwili i zachowywać się odpowiednio do sytuacji. Nie dotyczy to wcale stroju i konwenansu, chodzi o umiejętność odnalezienia siebie i swojej roli. Polega to równie na tym, eby przeciwstawić się obiego- 23

wej opinii albo wystąpić przeciwko woli tłumu. Wbrew pozorom to wcale nie jest proste. Sytuacje yciowe w jakich stajemy bywają nie- zwykle skomplikowane. Przytakujemy, gdy inni przytakują. Nie prote- stujemy, gdy ktoś obrzuca błotem naszych przyjaciół. To jest niedo- puszczalne. Dama nigdy nie pozwala, aby w jej obecności mówiono źle o kimś bliskim, jak równie o kimś, kogo nie zna, a darzy szacun- kiem! ZAWSZE BROŃ SWOICH PRZYJACIÓŁ I KOCHANKÓW Nic tak nie wzmacnia przyjaźni jak informacja o tym, e wystąpiłaś w obronie przyjaciółki czy przyjaciela. Ludzie plotkują i taka informa- cja dotrze do zainteresowanego, mo na więc powiedzieć, e oprócz korzyści moralnych i emocjonalnych, takich jak czyste sumienie i za- dowolenie z siebie samej, e oparłaś się sępom towarzyskim, twoje postępowanie jest tak e racjonalne, czyli ma same zalety. Poza tym wzmacnia twoją pozycję towarzyską, a tak e daje po nosie nie yczli- wym. Nie przejmuj się tym, e nieprzychylni będą zastanawiali się: ciekawe dlaczego ona go tak broni? Ktoś, w czyjej obronie stanęłaś, przy okazji odpłaci ci się tym samym. Je eli nie - to daj sobie z nim spokój. Tak jak w przyjaźni, jest i w miłości, co wydaje się oczywiste. Lepiej jednak oczywistości sobie uświadomić, ni o nich zapomnieć. Oczywiście dobrze jest mieć kanon podstawowych zasad dobrego wychowania; i znów, to warunek konieczny, ale niewystarczający. KODEKS PRAWDZIWEJ DAMY JEST GŁĘBOKO UWEWNĘTRZNIONY. Ona wie do czego jest zdolna, a czego zrobić nie mo e i tak kieruje swoim postępowaniem, eby nie gwałcić swojej natury. Z drugiej strony studiuje charaktery ludzkie i zawsze dba o to, eby nikogo nie upokorzyć. Opowieści o księ niczkach gardzących słu bą są wymysłem małego Kazia, częściej Kazi, która o wy szych sferach ma pojęcie mniej więcej takie, jak Amerykanie o królowej angielskiej. Zdanie: NAJUPRZEJMIEJ KŁANIAJ SIĘ STRÓ OWI, warte jest zapamiętania. Często widzimy arogancję w stosunkach między ludźmi, obserwu- jąc tych, którzy wzbogacili się łatwo i zachłysnęli własnym szczę- ściem, sądząc, e pieniądz otworzy im wszystkie drzwi. Czasami na- wet tak się dzieje, poniewa niektórym ludziom bogacze są potrzebni w towarzystwie. Mają wielkie domy, urządzają przyjęcia, na których mo na napić się i najeść dobrych rzeczy, spotkać licznych znajomych z ró nych sfer i pogadać, mo na tak e pośmiać się z nowobogackich 24

manier pana domu i bi uterii pani, jednak to oczywiście dopiero na skromnej kolacyjce we własnym gronie. Wszędzie trafi się ktoś z paskudnym charakterem, ale w dobrych domach wie się, jak taki charakter okiełznać. Robi się mniej więcej to, co kiedyś kowboje robili z dzikimi końmi. Nie ma co ukrywać faktu, e prawdziwe damy były surowo wychowywane. Mogły się buntować, ale to, co im wpojono w dzieciństwie zostaje na całe ycie. Co nie znaczy, e Surowe wychowanie polega wyłącznie na łamaniu charak- teru. Przeciwnie, jest to hartowanie charakteru i pryncypialności. Charakter przydaje się tak e po to, eby walczyć o swoje prawa, nawet z własną rodziną. Znam pewną starszą damę, która popełniła mezalians wychodząc za mą za młodego uczonego z chłopskiej ro- dziny. Sama była księ ną z krwi i kości. Cała familia była temu prze- ciwna. Wszyscy odwrócili się od niej. Nie wiem, czy bardzo cierpiała z tego powodu, bo zawsze była pogodna i uśmiechnięta, a tak e zajęta dziećmi. Nigdy nie narzekała. Postawiła na siebie i na swoje uczucia. Wyprzedziła epokę. Mą okazał się wybitnym uczonym i powoli cała rodzina przeprosiła się z damą. Dama jest więc twarda w walce o uczucia, jeśli uwa a, e dobrze wybrała mo e nawet narazić się na ostracyzm. Jest niezale na i samo- rządna, jak kiedyś pewna znana wszystkim organizacja. Najwa niejszym czynnikiem jest szlifowanie osobowości, tak jak szlifuje się diamenty, eby powstał brylant. Trzeba do tego umiejętności technicznych i wiedzy. Całkowita zmiana osobowości jest niemo liwa, niepotrzebna i mo e spowodować nerwicę. Dlatego właśnie pracujemy nad ulepszaniem tego, co warte ulepszenia, a nie nad zmianą. Kiedyś osobowość nazywano naturą człowieka i było to słuszne. Gwałt zadany naturze to głupota. Musimy więc dopasować własną osobowość do tego, co nas otacza, a otaczają nas ludzie. Trze- ba sprawić, eby zaakceptowali nasze przyzwyczajenia i niektóre dzi- wactwa, których nie jesteśmy w stanie zwalczyć. Tym sposobem staniesz się wolna i będziesz obcowała tylko z ty- mi, którzy cię akceptują. W świecie rozmaitych uwikłań musisz mieć osobisty margines wolności. W uzyskaniu go pomocna jest uroda, zadbany wygląd, wykształcenie i nie myślę tu wcale o wykształceniu uniwersyteckim, bo wiadomo, e wśród ludzi z dyplomem wy szej uczelni jest tyle samo głupców yciowych co wśród analfabetów, oraz niezale ność materialna, przez którą rozumiem stały dochód wystarczający na ycie. 25

Uczyć się trzeba stale. Wiem, e powiesz mi, e to utopia. Nie masz przecie czasu, jesteś tak zmęczona po pracy, e nie jesteś w sta nie niczego się nauczyć. A ja ci na to powiem: wyłącz telewizor. Wszyscy są strasznie zajęci i nie mają na nic czasu, ale godzinami oglądają telewizję, memłając tę papkę seriali, filmów i przewa nie idiotycznej rozrywki, a do niestrawności. Naucz się wybierać niektó re pozycje z programu. Przypomnij sobie, ile razy dopiero po obejrze niu głupiego filmu mówisz, e był idiotyczny. Tu nastąpiło prawdziwe równouprawnienie, tak bowiem mówią mę czyźni po przeczytaniu od deski do deski całej gazety: nic w niej nie ma. Wiele osób od razu po powrocie do domu włącza telewizor i patrząc w niego jednym okiem, drugim czyta gazetę, jednocześnie rozmawiając. To prawdziwa choro ba umysłowa. Niczego nie robi się dokładnie, nie mo na ani przez chwilę skupić się na jednej rzeczy. Dochodzi do takich scen, e pod czas stypy, część ałobników wspominając nieboszczyka, zerka na ekran telewizora. Po prostu nie umieją inaczej. To prawdziwi narko mani, tyle, e zamiast heroiny u ywają ruchomych obrazków. Nie przesadzam, ale naprawdę potrzebny jest odwyk. Jeśli zyskasz trzy go dziny, powiedzmy dwa razy w tygodniu, na to, eby poczytać klasykę albo historię czy mo e ksią kę popularnonaukową, będziesz miała na tychmiastową przewagę nad owcami sprzed srebrnego ekranu. Zobaczysz, jak rozszerzą się twoje horyzonty ju po miesiącu. To daje efekty lepsze ni dieta cud. Umysł musi być gim- nastykowany, inaczej rdzewieje i przestaje się fałdować, a gdy twój mózg przypomina biceps Schwarze- neggera nie licz na zdobycie, a ju zupełnie na utrzymanie przy sobie kogokolwiek, oprócz faceta będące go umysłową rośliną. Poza wszyst kim, rozwijając się, czynisz to dla siebie, a nie dla mę czyzny. Wyda je mi się niemądre robienie wszyst kiego, eby się przypodobać faceto wi. Faszerując wiedzą szare komór ki, zyskujesz coś trwałego. Nawyk czytania i myślenia o tym, co czy- tasz, co oglądasz w kinie, w teatrze, 26