Podziękowania
Książkę tę dedykuję wszystkim moim Przyjaciołom
i Współdążącym, wszystkim Tym, którzy urzeczeni nie
zwykłością zjawisk wyruszyli na odkrywanie nowych ho
ryzontów. Są to w szczególności: ppłk w st. sp. Tho
mas E. Bearden, specjalista obrony przeciwlotniczej; David
Bohm, profesor uniwersytetu w Londynie; Gordon Cre-
ighton, członek Royal Geographical Society; dr Reinmar
Cunis, szef grupy projektowej w Arbeitsgemeinschaft der
öffentlich — rechtlichen Rundfunksanstalten der Bundes
republik Deutschland (ARD) (f); Erich von Däniken,
pisarz; David Deutsch, profesor uniwersytetu w Oksfor
dzie; dr Larry Dossey, American Medical Association;
dr Brenda Dunne, uniwersytet w Princeton; dr Ed Fredkin,
Massachussets Institute of Technology (MIT); Gert Ge-
isler, naczelny redaktor „Esotera”; Siegmar Gerken, wy
dawca; John Hasted, profesor uniwersytetu w Londynie;
dr Andrew A. Hedri, egzopsycholog (f); Barbara Iwanowa,
parapsycholog, Moskwa; Robert Jahn, profesor uniwersy
tetu w Princeton; Mikołaj A. Kozyriew, profesor astrofi
zyk, Obserwatorium Pułkowo; Jürgen Krönig, korespon
dent „Zeit” w Anglii; dr Leslie LeShan, psycholog, USA;
Illobrand von Ludwiger, fizyk dypl., analityk systemów;
dr Bruce Maccabee, analityk obrazów; Michael S. Mor
ris, Kip S. Thorne i Ulvi Yurtsever, astrofizycy, California
Institute of Technology (CALTECH), Pasadena; F. Moser,
5
profesor politechniki w Grazu; Harold Puthoff i Russel
Targ, profesorowie Stanford Institute International, Menlo
Park, USA; Ian H. Redmount, profesor Washington Uni
versity, Wydział Fizyki; P. Andreas Resch, wydawca i wykła
dowca, profesor Uniwersytetu Laterańskiego, Innsbruck,
Rzym; Jack Sarfatti, profesor, USA; profesor E. O. Sen-
kowski i dr med. V. Delavre, Gesellschaft fiir Psychobio-
physik e. V.; Daniel Shechtman, Izrael; Matt Visser, profe
sor Washington University, St. Louis, USA; Ken Webster
i Debbie Oakes, Dodleston, Anglia; dr H. Wiesendanger,
pisarz i właściciel Presseagentur fiir Grenzgebiete der Wis-
senschaft; dr Fred A. Wolf, University of California, Los
Angeles, USA. Wszyscy oni, udzielając licznych informacji
i nie szczędząc zachęty, przyczynili się wprost i pośrednio
do wyjaśnienia związków między czasem a świadomością
oraz niejednego spośród niewytłumaczalnych dotąd zja
wisk. Im też zawdzięczam to, że mogłem tutaj wskazać na
aktualne eksperymenty i kierunki rozwoju.
Podziękowania należą się mojemu Wydawcy, dr. Her
bertowi Flessnerowi i Lektorowi wydawnictwa, Herman
nowi Hemmingerowi, w szczególnej zaś mierze mojej Ro
dzinie, która na wiele sposobów wspomagała mnie przy
pracach nad niniejszą książką.
Emst Meckelburg
Spis treści
Wstęp Autora do I wydania polskiego 9
I Przeddzień wieczności 11
1 Zburzenie pewnej iluzji 13
II Zagadka tysiąclecia —
Na tropie tajemnicy czasu 19
1 Próba analizy 21
2 Podróże w czasie przez mikrokosmos 31
III Rzeczywistość paradoksalna —
Niezwykłe problemy z czasem 40
1 Elastyczność gumowej taśmy 42
2 Manipulowanie czasem 47
3 Wszechświat o czasie zerowym 55
4 Deportowani do innej rzeczywistości 61
5 Z nieba przyniesieni 70
6 Minitunele do nadprzestrzeni 77
7 Drogi przez nicość 82
8 Teleportacja w eksperymentach 95
IV Przyszłość jest teraz — Podróże
świadomości w czasie 102
1 Świadomość organizująca 104
7
2 Świadomość i czas 111
3 Wiecznotrwała świadomość — Kontakty
z zaświatem 118
4 Wypady w światy snu 138
5 Prekognicja — Informacje z przyszłości 145
V Z innych czasów — Z innych światów 161
1 Okna z widokiem na wczoraj 163
2 Mary i cienie — Bezczasowy świat zjaw 173
3 Łączność przez komputer — Wiadomości
z XVI wieku 184
4 W zbożu przybywa kręgów — Wieści
ze światów równoległych? 197
VI Przybysze — Dogoniła nas przyszłość 207
1 Raport z Pasadeny 209
2 Podróże w czasie bez przeszkód — Rozwiązanie:
światy równoległe 220
3 Projekcje w czasie 227
4 Temponauci w podróży — Historia bez końca 238
5 Wspomnienia 252
Objaśnienia pojęć 255
Piśmiennictwo 263
Indeks osobowy 269
Indeks rzeczowy 274
Wstęp Autora
do I wydania polskiego
Astrofizycy amerykańscy Kip Thorne i Ulvi Yurtse-
ver z California Institute of Technology w Pasadenie oraz
Michael S. Morris (obecnie: University of Wisconsin) są
głęboko przekonani, że wysoko rozwinięte cywilizacje tech
niczne będą kiedyś mogły w sztuczny sposób wytwarzać sta
bilne otwory w strukturze naszej czasoprzestrzeni, po to,
by przekształcić je w „maszyny czasu”, które pozwolą re
alizować podróże w przeszłość i przyszłość. Jeszcze o krok
dalej idą fizyk izraelski Yakir Aharanow, wykładający w Co
lumbia University, oraz kosmolog Richard Gott z Prince
ton University, których dobrze przemyślane koncepcje po
dróży w czasie mają szanse urzeczywistnienia się już w nad
chodzącym stuleciu. To samo dotyczy spełniającej wysokie
wymagania teorii projekcyjnej autorstwa niemieckiego fi
zyka Illobranda von Ludwigera, którą w moich publika
cjach przedstawiam jako najbardziej do tej pory elegancki
model podróży w czasie.
W wyniku wspólnej inicjatywy, jaką powzięli polski wy
dawca Andrzej Olszewski i niemiecka grupa wydawnictw
Ullstein/Langen Müller może nareszcie ukazać się także
w Polsce mój bestseller Tunel w czasie. Cieszy mnie to
pierwsze spotkanie z polskimi czytelnikami.
Dzięki wieloletnim przyjacielskim stosunkom z nauko
wymi instytutami badawczymi, przede wszystkim w USA,
9
mam możliwość bieżącego uzyskiwania informacji, mogę
też przedstawiane w tej książce niezwykłe zdarzenia uka
zywać w ich związkach i zależnościach. Liczne opisy przy
padków znajdują podbudowę i pośrednią weryfikację w no
wych, nieortodoksyjnych teoriach naukowych.
Dziękuję Wydawcy za odwagę wprowadzenie mojej
książki na teren dotychczas mniej mi dostępny i za stworze
nie możliwości dostarczenie czytelnikom w Polsce nowych
wrażeń, jakie przynosi ta książka.
Hanau, w lipcu 1994 r.
Ernst Meckelburg
/
Przeddzień wieczności
Pierwsze próby poszerzenia naukowego obrazu naszego
świata w kierunku dalej idącej „fizyki świadomościowej”pod
jęli już przed laty uczeni o międzynarodowym rozgłosie, lau
reaci Nagrody Nobla, jak m.in. profesorowie Leon N. Cooper
z USA i Brian Josephson z Anglii.
Niezliczone niespójności w pozornie spoistej budowli
współczesnych nam nauk przyrodniczych — sprzeczności
między poszczególnymi elementami i sporadycznie występu
jące anomalie — oznaczają, zdaniem Coopera, że świat ob
jawiający nam się jako realny, taki jakim go widzimy, w rze
czywistości składa się z wielości wzajemnie przenikających się
światów. Josephson zaś dostrzega ścisłe związki między We
dami — indyjskimi pismami religijnymi sprzed ponad 2000
lat, pochodzącymi ze wschodnioazjatyckich szkół filozoficz
nych — a wynikami nowoczesnych nauk przyrodniczych.
Ustalił on, jak sądzi, że systemy wyposażone w inteligencję
są zdolne zachwiać równowagę w przyrodzie. Do czego może
to doprowadzić, wiemy już wystarczająco dobrze.
Nauki przyrodnicze w żadnym razie nie kończą się tam,
gdzie zaczyna się domena „cudów”. Po to, by lepiej zrozu
mieć zjawiska „psi” czy anomalie czasowe, a także więcej:
procesy kosmiczne i biologiczne, trzeba umieścićje w układzie
współrzędnych wyższego rzędu. Dopiero gdy w pełni uświado
mimy sobie związki, te właściwe, zachodzące wokół splotu na
szego nader niedoskonałego świata z kosmosem niezliczonych
11
światów równoległych, gdy fakt ten znajdzie dostęp do na
szych przyszłych modeli rozumowania — wtedy stwierdzimy,
że wszystkie omawiane tu zdarzenia, pozornie anormalne, nie
pozostają w sprzeczności z żadnym spośród praw przyrody,
lecz są jedynie ich rozszerzeniem, wysubtelnieniem.
Wedy uczą nas, że świat nasz nie stanowi żadnej samo
dzielnej, absolutnie niezależnej jednostki. Znajduje się on ra
czej — tak czytamy dalej — w ścisłym wzajemnym związku
z jednorodną całością, której ruchy zarazem wciela. Może tu
jednak chodzić o pewien rodzaj wielowymiarowego „Nadko-
smosu” mającego właściwości holograficzne. Systematyczne
rozpoznanie tej nadprzestrzeni wydaje się jeszcze ważniej
sze niż tak zwane zdobywanie kosmosu. Rozpoznanie ta
kie byłoby ukoronowaniem ogromu dotychczasowych badań
naukowych.
1 Zburzenie pewnej iluzji
Wszelka hipoteza, która przy pierwszym
spojrzeniu nie wygląda na szaleńczą, jest
pozbawiona perspektyw.
Freeman Dyson, profesor fizyki teore
tycznej, Princeton
I oto trzej doświadczeni astrofizycy amerykańscy z Cali
fornia Institute of Technology w Pasadenie twierdzą z całą
powagą na łamach „Physical Review Letters”, jednego
z najważniejszych ogólnych czasopism fizycznych, że będzie
można dokonywać podróży w czasie. Wycieczki w przeszłe
i w przyszłe epoki będą możliwe do urzeczywistnienia środ
kami wysoko rozwiniętej cywilizacji ziemskiej, choć może
dopiero w dalekiej przyszłości. Stwierdzenie to popierają
autorzy ścisłymi obliczeniami, które każdy fizyk może bez
trudu przejrzeć i sprawdzić na podstawie dołączonego ra
portu naukowego.
Publikacja naukowców z Pasadeny wywarła duże wra
żenie w świecie specjalistów. Każdy, kto od tamtej pory
zajmował się ową sugestywną teorią, musiał przyznać, że
nie zawiera ona żadnego błędu w rozumowaniu, żadnej
omyłki w obliczeniach. Przyszłe podróże w czasie mają, jak
się zdaje, mocny fundament teoretyczny. Trzej teoretycy
nie poprzestają na czystych obliczeniach. Po raz pierw
szy przedstawiają realistyczny model podróży w czasie,
13
który odpowiada wymaganiom naukowości, a kiedyś, być
może, będzie punktem wyjścia rzeczywistych eksperymen
tów z przenoszeniem w czasie.
Kiedyś. Jeżeli jednak, jak to czytamy, podróże przez
czas i przestrzeń są co do zasady możliwe, to najwcze
śniej takie, które wiodą w przeszłość. Ale oznaczałoby to,
że ONI — podróżujący w czasie, inaczej temponauci, po
chodzący z przyszłości — mogą nas odwiedzać od dawna,
odkąd sięga myśl ludzka. Nie można wykluczyć, że ich
znamy, tyle że pod inną nazwą, na przykład jako ufonautów,
ich, naszych humanoidalnych potomków, którzy od stuleci,
może nawet od tysiącleci, podróżują po naszej ziemskiej hi
storii, by ją poznać w miejscu i czasie jej zdarzeń. A jeżeli
tak, to byliby oni istotami panującymi nad czasem, istotami
z rodzaju ludzkiego niezależnie od swego wyglądu, isto
tami, dla których nie ma przeszłości ani przyszłości, lecz
jest tylko teraźniejszość, czyli równoczesność. W najpraw
dziwszym znaczeniu tego słowa wyszliby z czasu, opuściliby
jego morze.
Trzeba przyznać, że teoria podróży w czasie, ze wszyst
kimi swoimi paradoksami, anachronizmami i sprzeczno
ściami jakie rodzi, zdaje się drastycznie przeczyć zdrowemu
ludzkiemu rozsądkowi. Jest sprzeczna z kolejnością zda
rzeń w czasie, z przyczynowością, do jakiej nawykliśmy.
Wydaje się chwiać nienaruszalnymi fundamentami nauk
przyrodniczych.
A jednak! Dysponujemy już wieloma przykładami mó
wiącymi o możliwości manipulowania czasem, istnieją do
wody pośrednie na praktykowanie podróży w czasie, i to
już od starożytności.
Najpierw jednak zapytajmy, czym w ogóle jest „czas”,
czy interpretujemy go poprawnie, zgodnie z kryteriami no
woczesnej fizyki poeinsteinowskiej.
14
W rutynie dnia powszedniego akceptowane powszech
nie wyobrażenie istoty czasu opiera się jedynie i wyłącz
nie na jego przebiegu linearnym: od wczoraj do dzisiaj, od
dzisiaj do jutra, do pojutrza, i tak do nieskończoności. Re
wolucyjne postępy poznawcze w fizyce, na nowo kształtu
jącej się od dziesięcioleci, i mnóstwo osobliwych anomalii
czasowych, od których skutków nikt z nas nie jest wolny,
zmuszają wszakże do zmiany sposobu myślenia. Doprowa
dzają wpojone nam rozumienie uporządkowanego upływu
czasu niejednokrotnie do absurdu i sprawiają, że okazuje
się pilnie potrzebna nowa definicja pojęcia czasu, jak po
stulował to już w roku 1905 Albert Einstein w szczególnej
teorii względności.* Według tej teorii czas nie jest wiel
kością absolutną, lecz jest podatny, elastyczny, zmienny.
Zdarza się, że w naszym odczuciu czas płynie szybciej lub
wolniej, niekiedy zaś mamy wrażenie, że zatrzymał się cał
kowicie.
To subiektywne odczuwanie upływu czasu, całkowicie
odłączone od jego pomiaru obiektywnego, opiera się na
indywidualnych wrażeniach danej jednostki, którą wielość
wpływów zewnętrznych i wewnętrznych skłania do mylnej
oceny rzeczywistego upływu czasu. W takich wypadkach
nasza świadomość poprzez autosugestię wstrzymuje prak
tycznie wszelką obiektywną ocenę czasu. Czas staje się
igraszką aktualnego scenariusza rozgrywającego się w świa
domości, a tym samym staje się elastyczny. Cóż jednak
oznacza subiektywny w świecie, w którym prawidłowości
przyrody — w wyniku nowych, sensacyjnych faktów po
znawanych przez fizykę zależną od świadomości — wciąż
tracą na znaczeniu i dlatego wymagają przeformułowania?
* Szczególna teoria względności wraz z jej uogólnieniem, ogólną teorią
względności, jest zwięźle omówiona w jęz. polskim w: Słownik fizyczny, Wiedza
Powszechna, Warszawa 1984, ss. 446-449; przyp. tłum.
15
Czym w ogóle zatem jest czas, czym rzeczywistość? Wyra
finowanymi złudami naszej świadomości?
Gdyby wszystko to miało być trafne, trzeba by zapy
tać, co substancjalnego kryje się za duchowym pryncypium
określanym terminem świadomość, które tak uparcie nam
się wymyka i nie pozwala się uchwycić wprost? Może na
sze niezniszczalne „ja”, które potrafi przeżyć nawet śmierć
ciała?
Jedno może być pewne. Pomiędzy naszą świadomością
a tym, co potocznie nazywamy czasem — naszą rzeczy
wistością teraz — zachodzą niełatwo wyczuwalne związki.
Mnożą się dowody na to, że nasza fizykalnie nieuchwytna
świadomość umożliwia nam przestawianie się wciąż od
nowa na którąś spośród nieskończenie wielu innych rze
czywistości, mających taką samą ważność. Jest to podobne
do odbiornika TY, który pod dotknięciem przycisków daje
nam różnorodne programy i sceny.
Odczuwana przez nas tu i teraz rzeczywistość daje się,
być może, najlepiej porównać do snu w czterech wymia
rach (bywa że jest to sen dręczący); do nigdy nie kończą
cego się procesu snu w holograficznym, czterowymiarowym
świecie (David Bohm), kierowanego przez naszą nieśmier
telną świadomość, nasze najbardziej prawłasne „ja”.
Wyjaśniałoby to również, dlaczego bywamy konfron
towani z całkowicie dla nas niezrozumiałymi zjawiskami,
takimi jak telepatia, jasnowidzenie, prekognicja, bezdoty
kowe poruszanie i zginanie ciężkich nawet i masywnych
przedmiotów (psychokineza), zjawy i głosy osób zmarłych;
ze zjawiskami psi, których przyczyn wyraźnie należy szukać
w innych rzeczywistościach czy nawet w światach równole
głych.
Oto w nie wyjaśniony sposób ludzie przenoszeni są
w czasie zerowym na odległość setek bądź tysięcy kilome
16
trów i nie wiedzą, jak się to stało. Oto znikają osoby, nie
uszkodzone statki i samoloty, z sekundy na sekundę, na za
wsze, i nikt nie potrafi powiedzieć, gdzie są i co się z nimi
stało. Czy pochłonęła je inna, odmienna, niewyobrażalna
dla nas rzeczywistość? Wchłonął je wir czasoprzestrzeni,
z którego często nie ma już ucieczki? Jak może do tego
dojść? Czy są to może owe tajemnicze czarne dziury i ich
uzupełnienie: białe dziury też w miniaturze, w określonych,
niepożądanych okolicznościach samorzutnie wytwarzające
połączenia między naszym światem a innymi rzeczywisto-
ściami, które daremnie starają się wykryć nasi astrofizycy?
Zagadka za zagadką.
Nie koniec na tym. Ostatnio zdarza się i powtarza, że
elektroniczne urządzenia informatyczne usamodzielniają
się i przekazują — nawet w stanie wyłączenia — komu
nikaty z zaświatów, od szukających kontaktu mieszkańców
światów równoległych czy — może brzmieć to niewiary
godnie — od ludzi z innych epok.
Czymże jednak jest czas, skoro wszyscy uczestnicy pew
nego eksperymentu przeprowadzonego w Anglii przed
kilku laty uważają, że żyją wyłącznie TERAZ? Czy jest
to wciąż jeszcze ten sam poczciwy czas, dający się zgodnie
z naszymi założeniami okiełznać techniką pomiarową?
Prekognicja, wiedza o zdarzeniach mających nastąpić
dopiero później, w przyszłości, dowodzi czegoś więcej: że
w naszym upływie czasu, którego przebieg jest na pozór
ściśle przyczynowy, zdarzają się niekiedy zaburzenia cza
soprzestrzenne; występują ukryte kanały w mikrokosmo-
sie, którymi to, co przyszłe, ulega projekcji w teraźniej
szość. Na podstawie sprawdzających się informacji można
by wnioskować, że cała nasza przyszłość jest z góry zapro
gramowana, przynajmniej w grubych zarysach. Jak inaczej
bowiem dałoby się wyjaśnić akauzalną zasadę prekognicji,
2 — Tunel w czasie 17
nad której sposobem działania fizycy na całym świecie gło
wią się już od dziesięcioleci?
Znany ze swych nieortodoksyjnych idei, fizyk teore
tyk Burkhard Heim, postulując strukturę świata o sześciu
współrzędnych, inaczej o sześciu wymiarach, stworzył fun
dament nowego paradygmatu nauk przyrodniczych, który
traktuje łącznie nie tylko biologiczne i umysłowe formy ist
nienia, ale także pośmiertne stany świadomości, a nawet
dopuszcza możliwość światów równoległych.
Może są czymś takim owe mnożące się w ostatnim
czasie tajemnicze kręgi i skomplikowane formacje syme
tryczne w łanach zboża w Anglii, za pośrednictwem któ
rych, poprzez przestrzeń, czas i wymiary pragną nawiązać
z nami kontakt nasi sąsiedzi w wielowymiarowym wszech-
świecie? Może chcą nam oznajmić, że oprócz naszej rzeczy
wistości jest jeszcze wiele innych, czekających na odkrycie?
Bardziej przyjaznych — chciałoby się ufać.
Zagadka tysiąclecia —
Na tropie tajemnicy czasu
II
Z głębokiego snu wytrąciły mnie raptownie uderzenia
ściennego zegara. Był biały dzień. Wskazówki informowały,
że już ósma. Przy drugim, może trzecim uderzeniu zasnąłem
znów. Śniłem i śniłem, i wydawało mi się, że od tego zaśnięcia
upłynęły dni, nawet tygodnie. Wewnętrznym wzrokiem oglą
dałem jakiś rozbudowany epos, nie kończący się ciąg sennych
zdarzeń. I nagle, całkowicie bezprzejścia, znalazłem się znów
na jawie, w jasnym świetle dnia. Jeszcze dwa, trzy uderzenia
zegara. Zamilkł. Spojrzałem na wskazówki. Była nadal ósma.
Zrozumiałem, że wszystko śniło mi się w ciągu zaled
wie trzech, czterech sekund. Byłem zafascynowany, ale nieco
zbity z tropu. Czy długie, nie kończące się sny mogą się dziać
w sekundach? Czy snom w ogóle trzeba czasu? Czy może
dzieją się w jakimś świecie innym, nie naszym, równolegle do
naszego trójwymiarowego istnienia? Może nasza świadomość
wiedzie podczas snu własne, odrębne życie?
W wyniku owego przeżycia z lat dziecięcych i dzięki wielu
dalszym sennym zdarzeniom, które — wyzwolone z toku
dnia powszedniego — podlegają wyraźnie innym prawidło
wościom, trwale rozbudziło się moje zainteresowanie tajem
nicą czasu i całym wiążącym się z tym dzianiem, pozornie
anormalnym. Miało jednak upłynąć wiele lat, zanim sobie
uświadomiłem, że taki świat, jaki staje nam przed oczami na
jawie jako jedyna prawdziwa rzeczywistość, wcale nie istnieje;
19
że jest on raczejpodobny do bezkresnej myśli — do snu, który
śni sam siebie, bez początku, bez końca.
Są to owe sny, którymi się w swych dziełach zajmowali
Pedro Calderon i Johann Gottfried Herder. Już wtedy, jak się
zdaje, przeczuwali coś z tego, co dziś przeradza się w pew
ność.
1 Próba analizy
Czas już od najdawniejszej starożytności interesuje fi
lozofów, uczonych i twórców religii. Siddhartha Gautama
Buddha (ok. 563-483 przed Chr.) był tym, który porównał
czas do koła wozu. Porównanie trafne. Momentowi „te
raz” odpowiada każdy punkt na obrzeżu koła, który wcho
dzi w styczność z ziemią. Nieprzerwane, wciąż powtarza
jące się następstwo punktów teraźniejszości — koło w ru
chu jako całość — nader poglądowo symbolizuje zasadę
czasu, wymiaru, na który w fizyce do końca XIX wieku
zwracano niewiele uwagi. Aż do wtedy nauki przyrodnicze
i techniczne opierały się na geometrii euklidesowej. Eukli
des z Aleksandrii (ok. 365-300 przed Chr.), jeden z najwy
bitniejszych matematyków swojej epoki, przekazał w Ele
mentach matematyki (Stoicheia) jedyną w swoim rodzaju
syntezę ówczesnej wiedzy matematycznej. Została ona za
pisana wyłącznie w języku geometrii, która nie zna pojęcia
czasu, osadzona jest bowiem w przejrzystym obszarze trój
wymiarowym.
Dopiero teorie względności i grawitacji rozwinięte
przez Einsteina i Minkowskiego wykazały, że uzyskanie
sensownego przedstawienia nowych odkryć fizycznych wy
maga przejścia do geometrii nieeuklidesowych. Te zaś
w sposób konieczny obejmują przebiegi w czasie: ruchy
trójwymiarowych tworów (ciał materialnych) we wszech
obecnym czasie.
21
Jak już stwierdziliśmy, czas jest pojęciem wieloznacz
nym. Zawiera ono dwie kategorie czasu, które trzeba ściśle
od siebie rozdzielić: czas subiektywny i czas obiektywny.
Czas subiektywny ma cechę postrzeganą (czy w jesz
cze większym stopniu: odczuwaną) wyłącznie przez ludzką
świadomość. Czas ten istnieje niezależnie od wszelkiego
rodzaju przyrządów do pomiaru czasu i zdaje się upły
wać ze zróżnicowaną prędkością zależną od stanu świa
domości.
Czas obiektywny, fizykalny, jest czasem rejestrowanym
przez mechaniczne lub elektroniczne przyrządy pomia
rowe, jak zegary mechaniczne, oscylatory (wzorce) kwar
cowe itp. Jeszcze z początkiem naszego wieku sądzono, że
ten obiektywny czas płynie niezależnie od naszego odczu
wania czasu, ze stałą prędkością, co jednak obalił Einstein
w swojej szczególnej teorii względności. Zegar świetlny po
ruszający się względem obserwatora idzie wolniej niż zegar
pozostający w spoczynku. Światło w zegarze świetlnym ma
do pokonania dłuższą drogę.
Wiemy, że subiektywne odczucie upływu czasu może
nieść z sobą znaczne błędy jego oceny. Tak zwany zmysł
czasu, działając niezależnie od pomiarów fizycznych, znaj
duje się pod ciągłym wpływem informacji i wrażeń napływa
jących ze świata zewnętrznego do świadomości i do obsza
rów nieświadomości. Jeżeli nastąpi nagłe przerwanie tego
strumienia informacji, skutkiem mogą być nawet znacznie
błędne interpretacje naszego odczucia czasu.
Nasza świadomość czuwania odmawia przyjmowania
informacji zewnętrznych podczas snu, dlatego osobnik
śpiący nie ma obiektywnych możliwości porównania czasu.
Jego zmysł czasu jest zablokowany. Śpiący, gdy spojrzeć
od jego strony, znajduje się w bezczasowości lub w cza
sie zerowym. Chcąc ustalić, jak długo trwała jego nieobec
22
ność w świecie zewnętrznym, musi się posłużyć zegarem
budzikiem.
Wiele osób, które muszą codziennie wstawać o tej sa
mej porze, na przykład z powodu pracy zawodowej, wy
kształca w sobie z biegiem czasu biologiczny mechanizm
samobudzenia, niezależny od wpływów zewnętrznych. Zda
niem przedstawicieli medycyny, za ów zegar wewnętrzny,
w którym subiektywne odczucie upływu czasu i obiek
tywny pomiar czasu zbliżają się do siebie w granicach
sekund, są odpowiedzialne określone enzymy — wielko
cząsteczkowe białka — które przyspieszają przebieg prze
mian biochemicznych. Dzisiaj znamy już dziesiątki takich
wewnętrznych regulatorów czasowych. Zmysł czasu czło
wieka znajduje się wyraźnie w odwrotnym stosunku do
tempa nadawanego przez wewnętrzne regulatory czasu.
I tak na przykład ruchy gorączkującego chorego lekarz po
strzega jako przyspieszone właśnie w sposób gorączkowy.
Sam chory natomiast ma odczucie, że to, co się dzieje wo
kół niego, przebiega wolniej niż zwykle, tak jakby patrzył
na film z kamery do zdjęć zwolnionych — ulega więc sa-
mozłudzeniu. Przeciwstawną reakcję wyzwala zanurzenie
się w zimnej wodzie. Tempo pracy nurka ulega spowol
nieniu, gdy jego ciało oziębi się poniżej normalnej tempe
ratury organizmu. Równocześnie jego zmysł czasu zostaje
pobudzony w taki sposób, że ruchy i działania osób in
nych postrzega on jako przyspieszone. Dobrze znany jest
znaczny wpływ, jaki na świadomość czasu wywiera spoży
cie alkoholu i narkotyków. Pod działaniem alkoholu bio
logiczne regulatory czasowe wydają się pracować w zwol
nionym tempie. Dlatego zdolność reakcji człowieka pi
janego jest znacznie pogorszona w porównaniu z czło
wiekiem trzeźwym, dla którego czas płynie po prostu
szybciej.
23
Czas dłuży nam się, a więc wydłuża, gdy musimy cze
kać, i płynie zdumiewająco szybko — jest zbyt krótki
— kiedy nasz dzień jest wypełniony mnóstwem zajęć.
Weekend spędzony przy złej pogodzie w domu wydaje
nam się krótszy od weekendu obfitującego w zdarze
nia i krajobrazy, tamten pierwszy bowiem nie zawiera
w sobie niczego utrwalającego się w pamięci i przecho
dzimy nad nim do porządku. Natomiast wypełnione akcją
dni urlopowe zdają się mieścić w sobie znacznie więcej
czasu.
Wszystko to są przykłady subiektywnych odczuć upływu
czasu, do których przywykamy już od wczesnego dzieciń
stwa. Owe nieprawidłowe oceny naszego poruszania się
w czasie mają niewiele wspólnego z realnością.
Jedną z głównych przeszkód w rozwoju kwalifikowanej
świadomości czasu, obejmującej także określone aspekty
metafizyczne, jak na przykład prekognicja, jest bezpośred
nie sprzęgnięcie wymiaru czas z techniką mierzenia czasu
za pomocą zegarów bądź elektronicznych czasomierzy i,
dalekie od znajomości rzeczy, mieszanie pojęcia czas z po
jęciem czas zegarowy. Pomiarem czasu ustalamy jedynie
przerwy między dwoma niejednoczesnymi zdarzeniami. In
terwały te powinny wskazać moment teraz, co oznacza, że
pozostały czas przedtem i potem również może być pod
dany porcjowaniu. Uważa się w niemal wszystkich działach
fizyki za dowiedzione, że zwykły, tradycyjny sposób mie
rzenia czasu jest nieprzenośny ani na procesy w wymiarach
kosmicznych, ani na procesy subatomowe. Dzięki Einstei
na szczególnej teorii względności wielka niewiadoma czas
zyskała na przejrzystości, co wyraża się w następujących
stwierdzeniach:
— Czas i przestrzeń są niematerialne, a więc nieznisz
czalne.
24
— Nie może istnieć w przestrzeni nic, co zarazem nie
istniałoby w czasie.
— Czas jest jedną ze współrzędnych (czwarty wy
miar) czasoprzestrzeni. Stwierdzenie to wyklucza pytanie
o możliwy początek i koniec czasu, wskazując na trudność
w ustaleniu jednoczesności wszystkiego, co się dzieje.
— Czas jest zależny od pozycji, którą w określonym
momencie zajmuje obserwator. Tak więc każdy układ od
niesienia ma swój własny czas względny, co staje się zrozu
miałe na przykład przy obserwacjach znacznie oddalonych
układów gwiazdowych. Tym samym jakikolwiek dowolny
punkt odniesienia w naszym czasoprzestrzennym Wszech-
świecie — na przykład jakaś inna planeta w obszarze Drogi
Mlecznej — ma taką samą realność jak nasza, tu i teraz.
— Przy prędkościach bliskich prędkości światła (około
300000 km/s) zachodzi zjawisko zwane dylatacją czasu (wy
dłużaniem czasu). Zegary w ruchu idą wolniej. Również na
poruszającym się statku kosmicznym czas płynie wolniej.
— Założenie, że prędkość upływu czasu jest parame
trem stałym, oparte jest na błędnym wniosku. Mierzy się ją
przez regularny, rytmiczny ruch. Gdy rytm ten ulega zwol
nieniu, spowolniony zostaje przez to również czas jako taki.
— Upływy czasu są względne i zależą od masy obiektu,
w pobliżu którego je mierzymy. Czas w pobliżu wielkich
mas płynie wolniej niż w pobliżu małych. Innej też skali
czasu używamy do mierzenia wieku galaktyk, określanego
w miliardach lat, a innej do mierzenia czasu życia mezo
nów, cząstek wiążących protony i neutrony w jądrze ato
mowym, wynoszącego 10“15 sek., ułamek dziesiętny z 14
zerami po przecinku.
Znany fizyk angielski David Bohm, zapytany o czas
w złożonym, holograficznym wszechświecie, powiedział kie
dyś, że w każdej pojedynczej chwili zawarta jest całość
25
czasu, a więc przeszłość i przyszłość. Argumentacja: „Spró
bujmy w teraźniejszości przepowiadać przyszłość opierając
się na przeszłości. To, co usiłujemy przepowiadać, będzie
wówczas przeszłością przyszłości, a mówiąc inaczej — wie
dzą, która zaistnieje w pewnej chwili przyszłej. Na pod
stawie tego, co wiemy obecnie, w teraźniejszości, prze
powiadamy, że w przyszłości będziemy w stanie wiedzieć
to a to. Zatem teraźniejszość nie poddaje się opisowi ani
specyfikacji”.
Trudność jakościowo i ilościowo poprawnego ujęcia
czasu polega na autentycznym braku obiektywności, czego
przyczyny Niels Bohr upatruje w tym, że „w wielkim drama
cie istnienia jesteśmy w jednakowej mierze widzami i akto
rami”. Dla określenia każdorazowej naszej pozycji w czasie
wciąż jeszcze czynimy subtelne rozróżnienia między prze
szłością, teraźniejszością i przyszłością, choć wiemy dokład
nie, że — jeśli patrzyć z wyżej wymiarowego punktu obser
wacji — w całym naszym Wszechświecie panuje równo-
czesność.
Z gruntu błędny zatem byłby zamiar nadania przeszło
ści statusu czegoś nierealnego; w każdej wszakże sekundzie
w jakiś sposób rejestrowane są wszystkie czynności naszego
świata fizykalnego i duchowego. Drzewo na przykład wy
puszcza kolejne roczne słoje, które pozwalają wnioskować
nie tylko o jego wieku, lecz także o warunkach klimatycz
nych w okresie jego życia. Znaleziska archeologiczne do
starczają wiadomości o warunkach życia w minionych kul
turach, o ich rozwoju i upadku, obrazy zaś i kompozycje
muzyczne informują o działaniach twórczych dawnych mi
strzów itd.
Teraźniejszość i przyszłość wspierają się na fundamen
cie przeszłości. Już choćby dlatego przeszłość nie może być
nierzeczywista, rzeczywistość bowiem — nasze dziś — nie
26
powstaje z nierzeczywistości, tak jak coś nie powstaje z ni
czego. Wspomnienia o wczoraj są tak samo uchwytne jak
doświadczenia z dzisiaj. Gdzieś więc na współrzędnej czasu
minione ma swoje miejsce. Powątpiewanie o realności mi
nionego byłoby kwestionowaniem realności tego, co teraź
niejsze, a co opiera się na zdarzeniach minionych.
Jakkolwiek przyszłość, jak powszechnie się zakłada, jest
w pełni nieokreślona i niepewna bądź co najmniej jesz
cze nie ukształtowana, to istnieją jednak wskazówki —
a doświadczenie zdaje się to potwierdzać — że wkroczenie
określonych zdarzeń jest nieuniknione, w pewnym sensie
zaprogramowane wstępnie.
Nie może po prostu być tak, by czas z teraźniejszo
ści rozciągał się dalej w nieistnienie. Choćby dlatego nie,
że w naszym Wszechświecie posiadającym czwarty wymiar,
którym jest czas, nieustannie coś się dzieje; w przeciwnym
bowiem razie, gdyby było inaczej, prawo entropii utraciłoby
swoją ważność.
Ostatnie metry wideofilmu mają uzmysławiać przyszłe
zdarzenia. Ta część filmu (przyszłość) także istnieje, tyle
tylko że poszczególne kadencje obrazów nie zostały jeszcze
poddane projekcji na ekran (w nasz świat) — ich realność
jest jednak wirtualna, tzn. istnieje w stanie ukrytym.
Ktoś, kto mówi słowo „przyszłość”, ma na myśli
przede wszystkim niezliczone pseudoprzyszłości. Jednak
tylko jedna spośród tych przyszłości rzutowanych w nasz
świat ma szanse urzeczywistnić się w nim. I ta obszerna
oferta możliwości, te półki z pseudoprzyszłościami spra
wiają, że przy podróżach w czasie nie powstają tak zwane
paradoksy i anachronizmy.
Zwróćmy teraz uwagę na iluzję, łączącą przeszłość
z przyszłością, mianowicie na teraźniejszość. Jako realne
manifestują nam się jedynie i wyłącznie momenty prze
27
chodzenia z minionego w teraźniejsze i stąd w przyszłe:
drobniutkie ułamki czasu, które w dalszym tekście sprecy
zujemy jeszcze od strony fizycznej.
Życie nasze obejmuje — pozostaniemy tu przy zacyto
wanym na wstępie przykładzie z kołem wozu — następstwo
niezliczonych punktów „teraz”. Jest ono podobne do filmu
składającego się z miliardów pojedynczych obrazów-klatek,
podobne do nieustannie przesuwającej się taśmy filmowej,
która pozostaje w ruchu nawet w momencie śmierci, kiedy
następuje, by tak rzec, przełączenie z ósemki (8-milimet-
rowej taśmy) zwykłej na ósemkę super, na duchową kon
tynuację naszego istnienia.
To, co określamy jako „teraz”, staje się już w najbliż
szej chwili przeszłością, to zaś, co w obecnym momencie
uważane jest za przyszłość, zaraz potem staje się teraź
niejszością. Moment „teraz” można określić jako zmienny
punkt między dwoma nieskończonymi ramionami — prze
szłością i przyszłością. Przyszłe i przeszłe rozciąga się
wzdłuż tej linii czasu czy linii świata od owego „zmien
nego punktu stałego” (od momentu „teraz”), odpowied
nio naprzód i wstecz, aż do odległych brzegów naszego
Wszechświata, by gdzieś tam zniknąć w porządku wyższego
wymiaru, w czymś dla nas już niepostrzegalnym.
Ulotny i niedokładny moment „teraz” próbowali uści
ślić już dawni Hindusi. Podzielili w tym celu sekundę na
300 min części — jednostki zadziwiająco zbliżone do czasu
życia mezonów, odkrytych dopiero w naszym stuleciu. Od
niedawna przedmiotem dyskusji, teoretycznych na razie,
są tak zwane kwanty czasu, czyli chronony. Trwanie takiego
chrononu oblicza się w ten sposób, że średnicę najmniejszej
znanej cząstki materii, tzn. wielkość najmniejszego mierzal
nego odcinka wynoszącą około 10“14 cm, dzieli się przez
największą prędkość zmierzoną w naszym Wszechświecie
28
ron
Podziękowania Książkę tę dedykuję wszystkim moim Przyjaciołom i Współdążącym, wszystkim Tym, którzy urzeczeni nie zwykłością zjawisk wyruszyli na odkrywanie nowych ho ryzontów. Są to w szczególności: ppłk w st. sp. Tho mas E. Bearden, specjalista obrony przeciwlotniczej; David Bohm, profesor uniwersytetu w Londynie; Gordon Cre- ighton, członek Royal Geographical Society; dr Reinmar Cunis, szef grupy projektowej w Arbeitsgemeinschaft der öffentlich — rechtlichen Rundfunksanstalten der Bundes republik Deutschland (ARD) (f); Erich von Däniken, pisarz; David Deutsch, profesor uniwersytetu w Oksfor dzie; dr Larry Dossey, American Medical Association; dr Brenda Dunne, uniwersytet w Princeton; dr Ed Fredkin, Massachussets Institute of Technology (MIT); Gert Ge- isler, naczelny redaktor „Esotera”; Siegmar Gerken, wy dawca; John Hasted, profesor uniwersytetu w Londynie; dr Andrew A. Hedri, egzopsycholog (f); Barbara Iwanowa, parapsycholog, Moskwa; Robert Jahn, profesor uniwersy tetu w Princeton; Mikołaj A. Kozyriew, profesor astrofi zyk, Obserwatorium Pułkowo; Jürgen Krönig, korespon dent „Zeit” w Anglii; dr Leslie LeShan, psycholog, USA; Illobrand von Ludwiger, fizyk dypl., analityk systemów; dr Bruce Maccabee, analityk obrazów; Michael S. Mor ris, Kip S. Thorne i Ulvi Yurtsever, astrofizycy, California Institute of Technology (CALTECH), Pasadena; F. Moser, 5
profesor politechniki w Grazu; Harold Puthoff i Russel Targ, profesorowie Stanford Institute International, Menlo Park, USA; Ian H. Redmount, profesor Washington Uni versity, Wydział Fizyki; P. Andreas Resch, wydawca i wykła dowca, profesor Uniwersytetu Laterańskiego, Innsbruck, Rzym; Jack Sarfatti, profesor, USA; profesor E. O. Sen- kowski i dr med. V. Delavre, Gesellschaft fiir Psychobio- physik e. V.; Daniel Shechtman, Izrael; Matt Visser, profe sor Washington University, St. Louis, USA; Ken Webster i Debbie Oakes, Dodleston, Anglia; dr H. Wiesendanger, pisarz i właściciel Presseagentur fiir Grenzgebiete der Wis- senschaft; dr Fred A. Wolf, University of California, Los Angeles, USA. Wszyscy oni, udzielając licznych informacji i nie szczędząc zachęty, przyczynili się wprost i pośrednio do wyjaśnienia związków między czasem a świadomością oraz niejednego spośród niewytłumaczalnych dotąd zja wisk. Im też zawdzięczam to, że mogłem tutaj wskazać na aktualne eksperymenty i kierunki rozwoju. Podziękowania należą się mojemu Wydawcy, dr. Her bertowi Flessnerowi i Lektorowi wydawnictwa, Herman nowi Hemmingerowi, w szczególnej zaś mierze mojej Ro dzinie, która na wiele sposobów wspomagała mnie przy pracach nad niniejszą książką. Emst Meckelburg
Spis treści Wstęp Autora do I wydania polskiego 9 I Przeddzień wieczności 11 1 Zburzenie pewnej iluzji 13 II Zagadka tysiąclecia — Na tropie tajemnicy czasu 19 1 Próba analizy 21 2 Podróże w czasie przez mikrokosmos 31 III Rzeczywistość paradoksalna — Niezwykłe problemy z czasem 40 1 Elastyczność gumowej taśmy 42 2 Manipulowanie czasem 47 3 Wszechświat o czasie zerowym 55 4 Deportowani do innej rzeczywistości 61 5 Z nieba przyniesieni 70 6 Minitunele do nadprzestrzeni 77 7 Drogi przez nicość 82 8 Teleportacja w eksperymentach 95 IV Przyszłość jest teraz — Podróże świadomości w czasie 102 1 Świadomość organizująca 104 7
2 Świadomość i czas 111 3 Wiecznotrwała świadomość — Kontakty z zaświatem 118 4 Wypady w światy snu 138 5 Prekognicja — Informacje z przyszłości 145 V Z innych czasów — Z innych światów 161 1 Okna z widokiem na wczoraj 163 2 Mary i cienie — Bezczasowy świat zjaw 173 3 Łączność przez komputer — Wiadomości z XVI wieku 184 4 W zbożu przybywa kręgów — Wieści ze światów równoległych? 197 VI Przybysze — Dogoniła nas przyszłość 207 1 Raport z Pasadeny 209 2 Podróże w czasie bez przeszkód — Rozwiązanie: światy równoległe 220 3 Projekcje w czasie 227 4 Temponauci w podróży — Historia bez końca 238 5 Wspomnienia 252 Objaśnienia pojęć 255 Piśmiennictwo 263 Indeks osobowy 269 Indeks rzeczowy 274
Wstęp Autora do I wydania polskiego Astrofizycy amerykańscy Kip Thorne i Ulvi Yurtse- ver z California Institute of Technology w Pasadenie oraz Michael S. Morris (obecnie: University of Wisconsin) są głęboko przekonani, że wysoko rozwinięte cywilizacje tech niczne będą kiedyś mogły w sztuczny sposób wytwarzać sta bilne otwory w strukturze naszej czasoprzestrzeni, po to, by przekształcić je w „maszyny czasu”, które pozwolą re alizować podróże w przeszłość i przyszłość. Jeszcze o krok dalej idą fizyk izraelski Yakir Aharanow, wykładający w Co lumbia University, oraz kosmolog Richard Gott z Prince ton University, których dobrze przemyślane koncepcje po dróży w czasie mają szanse urzeczywistnienia się już w nad chodzącym stuleciu. To samo dotyczy spełniającej wysokie wymagania teorii projekcyjnej autorstwa niemieckiego fi zyka Illobranda von Ludwigera, którą w moich publika cjach przedstawiam jako najbardziej do tej pory elegancki model podróży w czasie. W wyniku wspólnej inicjatywy, jaką powzięli polski wy dawca Andrzej Olszewski i niemiecka grupa wydawnictw Ullstein/Langen Müller może nareszcie ukazać się także w Polsce mój bestseller Tunel w czasie. Cieszy mnie to pierwsze spotkanie z polskimi czytelnikami. Dzięki wieloletnim przyjacielskim stosunkom z nauko wymi instytutami badawczymi, przede wszystkim w USA, 9
mam możliwość bieżącego uzyskiwania informacji, mogę też przedstawiane w tej książce niezwykłe zdarzenia uka zywać w ich związkach i zależnościach. Liczne opisy przy padków znajdują podbudowę i pośrednią weryfikację w no wych, nieortodoksyjnych teoriach naukowych. Dziękuję Wydawcy za odwagę wprowadzenie mojej książki na teren dotychczas mniej mi dostępny i za stworze nie możliwości dostarczenie czytelnikom w Polsce nowych wrażeń, jakie przynosi ta książka. Hanau, w lipcu 1994 r. Ernst Meckelburg
/ Przeddzień wieczności Pierwsze próby poszerzenia naukowego obrazu naszego świata w kierunku dalej idącej „fizyki świadomościowej”pod jęli już przed laty uczeni o międzynarodowym rozgłosie, lau reaci Nagrody Nobla, jak m.in. profesorowie Leon N. Cooper z USA i Brian Josephson z Anglii. Niezliczone niespójności w pozornie spoistej budowli współczesnych nam nauk przyrodniczych — sprzeczności między poszczególnymi elementami i sporadycznie występu jące anomalie — oznaczają, zdaniem Coopera, że świat ob jawiający nam się jako realny, taki jakim go widzimy, w rze czywistości składa się z wielości wzajemnie przenikających się światów. Josephson zaś dostrzega ścisłe związki między We dami — indyjskimi pismami religijnymi sprzed ponad 2000 lat, pochodzącymi ze wschodnioazjatyckich szkół filozoficz nych — a wynikami nowoczesnych nauk przyrodniczych. Ustalił on, jak sądzi, że systemy wyposażone w inteligencję są zdolne zachwiać równowagę w przyrodzie. Do czego może to doprowadzić, wiemy już wystarczająco dobrze. Nauki przyrodnicze w żadnym razie nie kończą się tam, gdzie zaczyna się domena „cudów”. Po to, by lepiej zrozu mieć zjawiska „psi” czy anomalie czasowe, a także więcej: procesy kosmiczne i biologiczne, trzeba umieścićje w układzie współrzędnych wyższego rzędu. Dopiero gdy w pełni uświado mimy sobie związki, te właściwe, zachodzące wokół splotu na szego nader niedoskonałego świata z kosmosem niezliczonych 11
światów równoległych, gdy fakt ten znajdzie dostęp do na szych przyszłych modeli rozumowania — wtedy stwierdzimy, że wszystkie omawiane tu zdarzenia, pozornie anormalne, nie pozostają w sprzeczności z żadnym spośród praw przyrody, lecz są jedynie ich rozszerzeniem, wysubtelnieniem. Wedy uczą nas, że świat nasz nie stanowi żadnej samo dzielnej, absolutnie niezależnej jednostki. Znajduje się on ra czej — tak czytamy dalej — w ścisłym wzajemnym związku z jednorodną całością, której ruchy zarazem wciela. Może tu jednak chodzić o pewien rodzaj wielowymiarowego „Nadko- smosu” mającego właściwości holograficzne. Systematyczne rozpoznanie tej nadprzestrzeni wydaje się jeszcze ważniej sze niż tak zwane zdobywanie kosmosu. Rozpoznanie ta kie byłoby ukoronowaniem ogromu dotychczasowych badań naukowych.
1 Zburzenie pewnej iluzji Wszelka hipoteza, która przy pierwszym spojrzeniu nie wygląda na szaleńczą, jest pozbawiona perspektyw. Freeman Dyson, profesor fizyki teore tycznej, Princeton I oto trzej doświadczeni astrofizycy amerykańscy z Cali fornia Institute of Technology w Pasadenie twierdzą z całą powagą na łamach „Physical Review Letters”, jednego z najważniejszych ogólnych czasopism fizycznych, że będzie można dokonywać podróży w czasie. Wycieczki w przeszłe i w przyszłe epoki będą możliwe do urzeczywistnienia środ kami wysoko rozwiniętej cywilizacji ziemskiej, choć może dopiero w dalekiej przyszłości. Stwierdzenie to popierają autorzy ścisłymi obliczeniami, które każdy fizyk może bez trudu przejrzeć i sprawdzić na podstawie dołączonego ra portu naukowego. Publikacja naukowców z Pasadeny wywarła duże wra żenie w świecie specjalistów. Każdy, kto od tamtej pory zajmował się ową sugestywną teorią, musiał przyznać, że nie zawiera ona żadnego błędu w rozumowaniu, żadnej omyłki w obliczeniach. Przyszłe podróże w czasie mają, jak się zdaje, mocny fundament teoretyczny. Trzej teoretycy nie poprzestają na czystych obliczeniach. Po raz pierw szy przedstawiają realistyczny model podróży w czasie, 13
który odpowiada wymaganiom naukowości, a kiedyś, być może, będzie punktem wyjścia rzeczywistych eksperymen tów z przenoszeniem w czasie. Kiedyś. Jeżeli jednak, jak to czytamy, podróże przez czas i przestrzeń są co do zasady możliwe, to najwcze śniej takie, które wiodą w przeszłość. Ale oznaczałoby to, że ONI — podróżujący w czasie, inaczej temponauci, po chodzący z przyszłości — mogą nas odwiedzać od dawna, odkąd sięga myśl ludzka. Nie można wykluczyć, że ich znamy, tyle że pod inną nazwą, na przykład jako ufonautów, ich, naszych humanoidalnych potomków, którzy od stuleci, może nawet od tysiącleci, podróżują po naszej ziemskiej hi storii, by ją poznać w miejscu i czasie jej zdarzeń. A jeżeli tak, to byliby oni istotami panującymi nad czasem, istotami z rodzaju ludzkiego niezależnie od swego wyglądu, isto tami, dla których nie ma przeszłości ani przyszłości, lecz jest tylko teraźniejszość, czyli równoczesność. W najpraw dziwszym znaczeniu tego słowa wyszliby z czasu, opuściliby jego morze. Trzeba przyznać, że teoria podróży w czasie, ze wszyst kimi swoimi paradoksami, anachronizmami i sprzeczno ściami jakie rodzi, zdaje się drastycznie przeczyć zdrowemu ludzkiemu rozsądkowi. Jest sprzeczna z kolejnością zda rzeń w czasie, z przyczynowością, do jakiej nawykliśmy. Wydaje się chwiać nienaruszalnymi fundamentami nauk przyrodniczych. A jednak! Dysponujemy już wieloma przykładami mó wiącymi o możliwości manipulowania czasem, istnieją do wody pośrednie na praktykowanie podróży w czasie, i to już od starożytności. Najpierw jednak zapytajmy, czym w ogóle jest „czas”, czy interpretujemy go poprawnie, zgodnie z kryteriami no woczesnej fizyki poeinsteinowskiej. 14
W rutynie dnia powszedniego akceptowane powszech nie wyobrażenie istoty czasu opiera się jedynie i wyłącz nie na jego przebiegu linearnym: od wczoraj do dzisiaj, od dzisiaj do jutra, do pojutrza, i tak do nieskończoności. Re wolucyjne postępy poznawcze w fizyce, na nowo kształtu jącej się od dziesięcioleci, i mnóstwo osobliwych anomalii czasowych, od których skutków nikt z nas nie jest wolny, zmuszają wszakże do zmiany sposobu myślenia. Doprowa dzają wpojone nam rozumienie uporządkowanego upływu czasu niejednokrotnie do absurdu i sprawiają, że okazuje się pilnie potrzebna nowa definicja pojęcia czasu, jak po stulował to już w roku 1905 Albert Einstein w szczególnej teorii względności.* Według tej teorii czas nie jest wiel kością absolutną, lecz jest podatny, elastyczny, zmienny. Zdarza się, że w naszym odczuciu czas płynie szybciej lub wolniej, niekiedy zaś mamy wrażenie, że zatrzymał się cał kowicie. To subiektywne odczuwanie upływu czasu, całkowicie odłączone od jego pomiaru obiektywnego, opiera się na indywidualnych wrażeniach danej jednostki, którą wielość wpływów zewnętrznych i wewnętrznych skłania do mylnej oceny rzeczywistego upływu czasu. W takich wypadkach nasza świadomość poprzez autosugestię wstrzymuje prak tycznie wszelką obiektywną ocenę czasu. Czas staje się igraszką aktualnego scenariusza rozgrywającego się w świa domości, a tym samym staje się elastyczny. Cóż jednak oznacza subiektywny w świecie, w którym prawidłowości przyrody — w wyniku nowych, sensacyjnych faktów po znawanych przez fizykę zależną od świadomości — wciąż tracą na znaczeniu i dlatego wymagają przeformułowania? * Szczególna teoria względności wraz z jej uogólnieniem, ogólną teorią względności, jest zwięźle omówiona w jęz. polskim w: Słownik fizyczny, Wiedza Powszechna, Warszawa 1984, ss. 446-449; przyp. tłum. 15
Czym w ogóle zatem jest czas, czym rzeczywistość? Wyra finowanymi złudami naszej świadomości? Gdyby wszystko to miało być trafne, trzeba by zapy tać, co substancjalnego kryje się za duchowym pryncypium określanym terminem świadomość, które tak uparcie nam się wymyka i nie pozwala się uchwycić wprost? Może na sze niezniszczalne „ja”, które potrafi przeżyć nawet śmierć ciała? Jedno może być pewne. Pomiędzy naszą świadomością a tym, co potocznie nazywamy czasem — naszą rzeczy wistością teraz — zachodzą niełatwo wyczuwalne związki. Mnożą się dowody na to, że nasza fizykalnie nieuchwytna świadomość umożliwia nam przestawianie się wciąż od nowa na którąś spośród nieskończenie wielu innych rze czywistości, mających taką samą ważność. Jest to podobne do odbiornika TY, który pod dotknięciem przycisków daje nam różnorodne programy i sceny. Odczuwana przez nas tu i teraz rzeczywistość daje się, być może, najlepiej porównać do snu w czterech wymia rach (bywa że jest to sen dręczący); do nigdy nie kończą cego się procesu snu w holograficznym, czterowymiarowym świecie (David Bohm), kierowanego przez naszą nieśmier telną świadomość, nasze najbardziej prawłasne „ja”. Wyjaśniałoby to również, dlaczego bywamy konfron towani z całkowicie dla nas niezrozumiałymi zjawiskami, takimi jak telepatia, jasnowidzenie, prekognicja, bezdoty kowe poruszanie i zginanie ciężkich nawet i masywnych przedmiotów (psychokineza), zjawy i głosy osób zmarłych; ze zjawiskami psi, których przyczyn wyraźnie należy szukać w innych rzeczywistościach czy nawet w światach równole głych. Oto w nie wyjaśniony sposób ludzie przenoszeni są w czasie zerowym na odległość setek bądź tysięcy kilome 16
trów i nie wiedzą, jak się to stało. Oto znikają osoby, nie uszkodzone statki i samoloty, z sekundy na sekundę, na za wsze, i nikt nie potrafi powiedzieć, gdzie są i co się z nimi stało. Czy pochłonęła je inna, odmienna, niewyobrażalna dla nas rzeczywistość? Wchłonął je wir czasoprzestrzeni, z którego często nie ma już ucieczki? Jak może do tego dojść? Czy są to może owe tajemnicze czarne dziury i ich uzupełnienie: białe dziury też w miniaturze, w określonych, niepożądanych okolicznościach samorzutnie wytwarzające połączenia między naszym światem a innymi rzeczywisto- ściami, które daremnie starają się wykryć nasi astrofizycy? Zagadka za zagadką. Nie koniec na tym. Ostatnio zdarza się i powtarza, że elektroniczne urządzenia informatyczne usamodzielniają się i przekazują — nawet w stanie wyłączenia — komu nikaty z zaświatów, od szukających kontaktu mieszkańców światów równoległych czy — może brzmieć to niewiary godnie — od ludzi z innych epok. Czymże jednak jest czas, skoro wszyscy uczestnicy pew nego eksperymentu przeprowadzonego w Anglii przed kilku laty uważają, że żyją wyłącznie TERAZ? Czy jest to wciąż jeszcze ten sam poczciwy czas, dający się zgodnie z naszymi założeniami okiełznać techniką pomiarową? Prekognicja, wiedza o zdarzeniach mających nastąpić dopiero później, w przyszłości, dowodzi czegoś więcej: że w naszym upływie czasu, którego przebieg jest na pozór ściśle przyczynowy, zdarzają się niekiedy zaburzenia cza soprzestrzenne; występują ukryte kanały w mikrokosmo- sie, którymi to, co przyszłe, ulega projekcji w teraźniej szość. Na podstawie sprawdzających się informacji można by wnioskować, że cała nasza przyszłość jest z góry zapro gramowana, przynajmniej w grubych zarysach. Jak inaczej bowiem dałoby się wyjaśnić akauzalną zasadę prekognicji, 2 — Tunel w czasie 17
nad której sposobem działania fizycy na całym świecie gło wią się już od dziesięcioleci? Znany ze swych nieortodoksyjnych idei, fizyk teore tyk Burkhard Heim, postulując strukturę świata o sześciu współrzędnych, inaczej o sześciu wymiarach, stworzył fun dament nowego paradygmatu nauk przyrodniczych, który traktuje łącznie nie tylko biologiczne i umysłowe formy ist nienia, ale także pośmiertne stany świadomości, a nawet dopuszcza możliwość światów równoległych. Może są czymś takim owe mnożące się w ostatnim czasie tajemnicze kręgi i skomplikowane formacje syme tryczne w łanach zboża w Anglii, za pośrednictwem któ rych, poprzez przestrzeń, czas i wymiary pragną nawiązać z nami kontakt nasi sąsiedzi w wielowymiarowym wszech- świecie? Może chcą nam oznajmić, że oprócz naszej rzeczy wistości jest jeszcze wiele innych, czekających na odkrycie? Bardziej przyjaznych — chciałoby się ufać.
Zagadka tysiąclecia — Na tropie tajemnicy czasu II Z głębokiego snu wytrąciły mnie raptownie uderzenia ściennego zegara. Był biały dzień. Wskazówki informowały, że już ósma. Przy drugim, może trzecim uderzeniu zasnąłem znów. Śniłem i śniłem, i wydawało mi się, że od tego zaśnięcia upłynęły dni, nawet tygodnie. Wewnętrznym wzrokiem oglą dałem jakiś rozbudowany epos, nie kończący się ciąg sennych zdarzeń. I nagle, całkowicie bezprzejścia, znalazłem się znów na jawie, w jasnym świetle dnia. Jeszcze dwa, trzy uderzenia zegara. Zamilkł. Spojrzałem na wskazówki. Była nadal ósma. Zrozumiałem, że wszystko śniło mi się w ciągu zaled wie trzech, czterech sekund. Byłem zafascynowany, ale nieco zbity z tropu. Czy długie, nie kończące się sny mogą się dziać w sekundach? Czy snom w ogóle trzeba czasu? Czy może dzieją się w jakimś świecie innym, nie naszym, równolegle do naszego trójwymiarowego istnienia? Może nasza świadomość wiedzie podczas snu własne, odrębne życie? W wyniku owego przeżycia z lat dziecięcych i dzięki wielu dalszym sennym zdarzeniom, które — wyzwolone z toku dnia powszedniego — podlegają wyraźnie innym prawidło wościom, trwale rozbudziło się moje zainteresowanie tajem nicą czasu i całym wiążącym się z tym dzianiem, pozornie anormalnym. Miało jednak upłynąć wiele lat, zanim sobie uświadomiłem, że taki świat, jaki staje nam przed oczami na jawie jako jedyna prawdziwa rzeczywistość, wcale nie istnieje; 19
że jest on raczejpodobny do bezkresnej myśli — do snu, który śni sam siebie, bez początku, bez końca. Są to owe sny, którymi się w swych dziełach zajmowali Pedro Calderon i Johann Gottfried Herder. Już wtedy, jak się zdaje, przeczuwali coś z tego, co dziś przeradza się w pew ność.
1 Próba analizy Czas już od najdawniejszej starożytności interesuje fi lozofów, uczonych i twórców religii. Siddhartha Gautama Buddha (ok. 563-483 przed Chr.) był tym, który porównał czas do koła wozu. Porównanie trafne. Momentowi „te raz” odpowiada każdy punkt na obrzeżu koła, który wcho dzi w styczność z ziemią. Nieprzerwane, wciąż powtarza jące się następstwo punktów teraźniejszości — koło w ru chu jako całość — nader poglądowo symbolizuje zasadę czasu, wymiaru, na który w fizyce do końca XIX wieku zwracano niewiele uwagi. Aż do wtedy nauki przyrodnicze i techniczne opierały się na geometrii euklidesowej. Eukli des z Aleksandrii (ok. 365-300 przed Chr.), jeden z najwy bitniejszych matematyków swojej epoki, przekazał w Ele mentach matematyki (Stoicheia) jedyną w swoim rodzaju syntezę ówczesnej wiedzy matematycznej. Została ona za pisana wyłącznie w języku geometrii, która nie zna pojęcia czasu, osadzona jest bowiem w przejrzystym obszarze trój wymiarowym. Dopiero teorie względności i grawitacji rozwinięte przez Einsteina i Minkowskiego wykazały, że uzyskanie sensownego przedstawienia nowych odkryć fizycznych wy maga przejścia do geometrii nieeuklidesowych. Te zaś w sposób konieczny obejmują przebiegi w czasie: ruchy trójwymiarowych tworów (ciał materialnych) we wszech obecnym czasie. 21
Jak już stwierdziliśmy, czas jest pojęciem wieloznacz nym. Zawiera ono dwie kategorie czasu, które trzeba ściśle od siebie rozdzielić: czas subiektywny i czas obiektywny. Czas subiektywny ma cechę postrzeganą (czy w jesz cze większym stopniu: odczuwaną) wyłącznie przez ludzką świadomość. Czas ten istnieje niezależnie od wszelkiego rodzaju przyrządów do pomiaru czasu i zdaje się upły wać ze zróżnicowaną prędkością zależną od stanu świa domości. Czas obiektywny, fizykalny, jest czasem rejestrowanym przez mechaniczne lub elektroniczne przyrządy pomia rowe, jak zegary mechaniczne, oscylatory (wzorce) kwar cowe itp. Jeszcze z początkiem naszego wieku sądzono, że ten obiektywny czas płynie niezależnie od naszego odczu wania czasu, ze stałą prędkością, co jednak obalił Einstein w swojej szczególnej teorii względności. Zegar świetlny po ruszający się względem obserwatora idzie wolniej niż zegar pozostający w spoczynku. Światło w zegarze świetlnym ma do pokonania dłuższą drogę. Wiemy, że subiektywne odczucie upływu czasu może nieść z sobą znaczne błędy jego oceny. Tak zwany zmysł czasu, działając niezależnie od pomiarów fizycznych, znaj duje się pod ciągłym wpływem informacji i wrażeń napływa jących ze świata zewnętrznego do świadomości i do obsza rów nieświadomości. Jeżeli nastąpi nagłe przerwanie tego strumienia informacji, skutkiem mogą być nawet znacznie błędne interpretacje naszego odczucia czasu. Nasza świadomość czuwania odmawia przyjmowania informacji zewnętrznych podczas snu, dlatego osobnik śpiący nie ma obiektywnych możliwości porównania czasu. Jego zmysł czasu jest zablokowany. Śpiący, gdy spojrzeć od jego strony, znajduje się w bezczasowości lub w cza sie zerowym. Chcąc ustalić, jak długo trwała jego nieobec 22
ność w świecie zewnętrznym, musi się posłużyć zegarem budzikiem. Wiele osób, które muszą codziennie wstawać o tej sa mej porze, na przykład z powodu pracy zawodowej, wy kształca w sobie z biegiem czasu biologiczny mechanizm samobudzenia, niezależny od wpływów zewnętrznych. Zda niem przedstawicieli medycyny, za ów zegar wewnętrzny, w którym subiektywne odczucie upływu czasu i obiek tywny pomiar czasu zbliżają się do siebie w granicach sekund, są odpowiedzialne określone enzymy — wielko cząsteczkowe białka — które przyspieszają przebieg prze mian biochemicznych. Dzisiaj znamy już dziesiątki takich wewnętrznych regulatorów czasowych. Zmysł czasu czło wieka znajduje się wyraźnie w odwrotnym stosunku do tempa nadawanego przez wewnętrzne regulatory czasu. I tak na przykład ruchy gorączkującego chorego lekarz po strzega jako przyspieszone właśnie w sposób gorączkowy. Sam chory natomiast ma odczucie, że to, co się dzieje wo kół niego, przebiega wolniej niż zwykle, tak jakby patrzył na film z kamery do zdjęć zwolnionych — ulega więc sa- mozłudzeniu. Przeciwstawną reakcję wyzwala zanurzenie się w zimnej wodzie. Tempo pracy nurka ulega spowol nieniu, gdy jego ciało oziębi się poniżej normalnej tempe ratury organizmu. Równocześnie jego zmysł czasu zostaje pobudzony w taki sposób, że ruchy i działania osób in nych postrzega on jako przyspieszone. Dobrze znany jest znaczny wpływ, jaki na świadomość czasu wywiera spoży cie alkoholu i narkotyków. Pod działaniem alkoholu bio logiczne regulatory czasowe wydają się pracować w zwol nionym tempie. Dlatego zdolność reakcji człowieka pi janego jest znacznie pogorszona w porównaniu z czło wiekiem trzeźwym, dla którego czas płynie po prostu szybciej. 23
Czas dłuży nam się, a więc wydłuża, gdy musimy cze kać, i płynie zdumiewająco szybko — jest zbyt krótki — kiedy nasz dzień jest wypełniony mnóstwem zajęć. Weekend spędzony przy złej pogodzie w domu wydaje nam się krótszy od weekendu obfitującego w zdarze nia i krajobrazy, tamten pierwszy bowiem nie zawiera w sobie niczego utrwalającego się w pamięci i przecho dzimy nad nim do porządku. Natomiast wypełnione akcją dni urlopowe zdają się mieścić w sobie znacznie więcej czasu. Wszystko to są przykłady subiektywnych odczuć upływu czasu, do których przywykamy już od wczesnego dzieciń stwa. Owe nieprawidłowe oceny naszego poruszania się w czasie mają niewiele wspólnego z realnością. Jedną z głównych przeszkód w rozwoju kwalifikowanej świadomości czasu, obejmującej także określone aspekty metafizyczne, jak na przykład prekognicja, jest bezpośred nie sprzęgnięcie wymiaru czas z techniką mierzenia czasu za pomocą zegarów bądź elektronicznych czasomierzy i, dalekie od znajomości rzeczy, mieszanie pojęcia czas z po jęciem czas zegarowy. Pomiarem czasu ustalamy jedynie przerwy między dwoma niejednoczesnymi zdarzeniami. In terwały te powinny wskazać moment teraz, co oznacza, że pozostały czas przedtem i potem również może być pod dany porcjowaniu. Uważa się w niemal wszystkich działach fizyki za dowiedzione, że zwykły, tradycyjny sposób mie rzenia czasu jest nieprzenośny ani na procesy w wymiarach kosmicznych, ani na procesy subatomowe. Dzięki Einstei na szczególnej teorii względności wielka niewiadoma czas zyskała na przejrzystości, co wyraża się w następujących stwierdzeniach: — Czas i przestrzeń są niematerialne, a więc nieznisz czalne. 24
— Nie może istnieć w przestrzeni nic, co zarazem nie istniałoby w czasie. — Czas jest jedną ze współrzędnych (czwarty wy miar) czasoprzestrzeni. Stwierdzenie to wyklucza pytanie o możliwy początek i koniec czasu, wskazując na trudność w ustaleniu jednoczesności wszystkiego, co się dzieje. — Czas jest zależny od pozycji, którą w określonym momencie zajmuje obserwator. Tak więc każdy układ od niesienia ma swój własny czas względny, co staje się zrozu miałe na przykład przy obserwacjach znacznie oddalonych układów gwiazdowych. Tym samym jakikolwiek dowolny punkt odniesienia w naszym czasoprzestrzennym Wszech- świecie — na przykład jakaś inna planeta w obszarze Drogi Mlecznej — ma taką samą realność jak nasza, tu i teraz. — Przy prędkościach bliskich prędkości światła (około 300000 km/s) zachodzi zjawisko zwane dylatacją czasu (wy dłużaniem czasu). Zegary w ruchu idą wolniej. Również na poruszającym się statku kosmicznym czas płynie wolniej. — Założenie, że prędkość upływu czasu jest parame trem stałym, oparte jest na błędnym wniosku. Mierzy się ją przez regularny, rytmiczny ruch. Gdy rytm ten ulega zwol nieniu, spowolniony zostaje przez to również czas jako taki. — Upływy czasu są względne i zależą od masy obiektu, w pobliżu którego je mierzymy. Czas w pobliżu wielkich mas płynie wolniej niż w pobliżu małych. Innej też skali czasu używamy do mierzenia wieku galaktyk, określanego w miliardach lat, a innej do mierzenia czasu życia mezo nów, cząstek wiążących protony i neutrony w jądrze ato mowym, wynoszącego 10“15 sek., ułamek dziesiętny z 14 zerami po przecinku. Znany fizyk angielski David Bohm, zapytany o czas w złożonym, holograficznym wszechświecie, powiedział kie dyś, że w każdej pojedynczej chwili zawarta jest całość 25
czasu, a więc przeszłość i przyszłość. Argumentacja: „Spró bujmy w teraźniejszości przepowiadać przyszłość opierając się na przeszłości. To, co usiłujemy przepowiadać, będzie wówczas przeszłością przyszłości, a mówiąc inaczej — wie dzą, która zaistnieje w pewnej chwili przyszłej. Na pod stawie tego, co wiemy obecnie, w teraźniejszości, prze powiadamy, że w przyszłości będziemy w stanie wiedzieć to a to. Zatem teraźniejszość nie poddaje się opisowi ani specyfikacji”. Trudność jakościowo i ilościowo poprawnego ujęcia czasu polega na autentycznym braku obiektywności, czego przyczyny Niels Bohr upatruje w tym, że „w wielkim drama cie istnienia jesteśmy w jednakowej mierze widzami i akto rami”. Dla określenia każdorazowej naszej pozycji w czasie wciąż jeszcze czynimy subtelne rozróżnienia między prze szłością, teraźniejszością i przyszłością, choć wiemy dokład nie, że — jeśli patrzyć z wyżej wymiarowego punktu obser wacji — w całym naszym Wszechświecie panuje równo- czesność. Z gruntu błędny zatem byłby zamiar nadania przeszło ści statusu czegoś nierealnego; w każdej wszakże sekundzie w jakiś sposób rejestrowane są wszystkie czynności naszego świata fizykalnego i duchowego. Drzewo na przykład wy puszcza kolejne roczne słoje, które pozwalają wnioskować nie tylko o jego wieku, lecz także o warunkach klimatycz nych w okresie jego życia. Znaleziska archeologiczne do starczają wiadomości o warunkach życia w minionych kul turach, o ich rozwoju i upadku, obrazy zaś i kompozycje muzyczne informują o działaniach twórczych dawnych mi strzów itd. Teraźniejszość i przyszłość wspierają się na fundamen cie przeszłości. Już choćby dlatego przeszłość nie może być nierzeczywista, rzeczywistość bowiem — nasze dziś — nie 26
powstaje z nierzeczywistości, tak jak coś nie powstaje z ni czego. Wspomnienia o wczoraj są tak samo uchwytne jak doświadczenia z dzisiaj. Gdzieś więc na współrzędnej czasu minione ma swoje miejsce. Powątpiewanie o realności mi nionego byłoby kwestionowaniem realności tego, co teraź niejsze, a co opiera się na zdarzeniach minionych. Jakkolwiek przyszłość, jak powszechnie się zakłada, jest w pełni nieokreślona i niepewna bądź co najmniej jesz cze nie ukształtowana, to istnieją jednak wskazówki — a doświadczenie zdaje się to potwierdzać — że wkroczenie określonych zdarzeń jest nieuniknione, w pewnym sensie zaprogramowane wstępnie. Nie może po prostu być tak, by czas z teraźniejszo ści rozciągał się dalej w nieistnienie. Choćby dlatego nie, że w naszym Wszechświecie posiadającym czwarty wymiar, którym jest czas, nieustannie coś się dzieje; w przeciwnym bowiem razie, gdyby było inaczej, prawo entropii utraciłoby swoją ważność. Ostatnie metry wideofilmu mają uzmysławiać przyszłe zdarzenia. Ta część filmu (przyszłość) także istnieje, tyle tylko że poszczególne kadencje obrazów nie zostały jeszcze poddane projekcji na ekran (w nasz świat) — ich realność jest jednak wirtualna, tzn. istnieje w stanie ukrytym. Ktoś, kto mówi słowo „przyszłość”, ma na myśli przede wszystkim niezliczone pseudoprzyszłości. Jednak tylko jedna spośród tych przyszłości rzutowanych w nasz świat ma szanse urzeczywistnić się w nim. I ta obszerna oferta możliwości, te półki z pseudoprzyszłościami spra wiają, że przy podróżach w czasie nie powstają tak zwane paradoksy i anachronizmy. Zwróćmy teraz uwagę na iluzję, łączącą przeszłość z przyszłością, mianowicie na teraźniejszość. Jako realne manifestują nam się jedynie i wyłącznie momenty prze 27
chodzenia z minionego w teraźniejsze i stąd w przyszłe: drobniutkie ułamki czasu, które w dalszym tekście sprecy zujemy jeszcze od strony fizycznej. Życie nasze obejmuje — pozostaniemy tu przy zacyto wanym na wstępie przykładzie z kołem wozu — następstwo niezliczonych punktów „teraz”. Jest ono podobne do filmu składającego się z miliardów pojedynczych obrazów-klatek, podobne do nieustannie przesuwającej się taśmy filmowej, która pozostaje w ruchu nawet w momencie śmierci, kiedy następuje, by tak rzec, przełączenie z ósemki (8-milimet- rowej taśmy) zwykłej na ósemkę super, na duchową kon tynuację naszego istnienia. To, co określamy jako „teraz”, staje się już w najbliż szej chwili przeszłością, to zaś, co w obecnym momencie uważane jest za przyszłość, zaraz potem staje się teraź niejszością. Moment „teraz” można określić jako zmienny punkt między dwoma nieskończonymi ramionami — prze szłością i przyszłością. Przyszłe i przeszłe rozciąga się wzdłuż tej linii czasu czy linii świata od owego „zmien nego punktu stałego” (od momentu „teraz”), odpowied nio naprzód i wstecz, aż do odległych brzegów naszego Wszechświata, by gdzieś tam zniknąć w porządku wyższego wymiaru, w czymś dla nas już niepostrzegalnym. Ulotny i niedokładny moment „teraz” próbowali uści ślić już dawni Hindusi. Podzielili w tym celu sekundę na 300 min części — jednostki zadziwiająco zbliżone do czasu życia mezonów, odkrytych dopiero w naszym stuleciu. Od niedawna przedmiotem dyskusji, teoretycznych na razie, są tak zwane kwanty czasu, czyli chronony. Trwanie takiego chrononu oblicza się w ten sposób, że średnicę najmniejszej znanej cząstki materii, tzn. wielkość najmniejszego mierzal nego odcinka wynoszącą około 10“14 cm, dzieli się przez największą prędkość zmierzoną w naszym Wszechświecie 28