dareks_

  • Dokumenty2 821
  • Odsłony706 435
  • Obserwuję402
  • Rozmiar dokumentów32.8 GB
  • Ilość pobrań345 635

Meckelburg E. - Tunel w czasie Podróże na skraj wieczności

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :6.8 MB
Rozszerzenie:pdf

Meckelburg E. - Tunel w czasie Podróże na skraj wieczności.pdf

dareks_ EBooki Fizyka, Kosmologia, Astronomia
Użytkownik dareks_ wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 234 osób, 179 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 296 stron)

ron

Podziękowania Książkę tę dedykuję wszystkim moim Przyjaciołom i Współdążącym, wszystkim Tym, którzy urzeczeni nie­ zwykłością zjawisk wyruszyli na odkrywanie nowych ho­ ryzontów. Są to w szczególności: ppłk w st. sp. Tho­ mas E. Bearden, specjalista obrony przeciwlotniczej; David Bohm, profesor uniwersytetu w Londynie; Gordon Cre- ighton, członek Royal Geographical Society; dr Reinmar Cunis, szef grupy projektowej w Arbeitsgemeinschaft der öffentlich — rechtlichen Rundfunksanstalten der Bundes­ republik Deutschland (ARD) (f); Erich von Däniken, pisarz; David Deutsch, profesor uniwersytetu w Oksfor­ dzie; dr Larry Dossey, American Medical Association; dr Brenda Dunne, uniwersytet w Princeton; dr Ed Fredkin, Massachussets Institute of Technology (MIT); Gert Ge- isler, naczelny redaktor „Esotera”; Siegmar Gerken, wy­ dawca; John Hasted, profesor uniwersytetu w Londynie; dr Andrew A. Hedri, egzopsycholog (f); Barbara Iwanowa, parapsycholog, Moskwa; Robert Jahn, profesor uniwersy­ tetu w Princeton; Mikołaj A. Kozyriew, profesor astrofi­ zyk, Obserwatorium Pułkowo; Jürgen Krönig, korespon­ dent „Zeit” w Anglii; dr Leslie LeShan, psycholog, USA; Illobrand von Ludwiger, fizyk dypl., analityk systemów; dr Bruce Maccabee, analityk obrazów; Michael S. Mor­ ris, Kip S. Thorne i Ulvi Yurtsever, astrofizycy, California Institute of Technology (CALTECH), Pasadena; F. Moser, 5

profesor politechniki w Grazu; Harold Puthoff i Russel Targ, profesorowie Stanford Institute International, Menlo Park, USA; Ian H. Redmount, profesor Washington Uni­ versity, Wydział Fizyki; P. Andreas Resch, wydawca i wykła­ dowca, profesor Uniwersytetu Laterańskiego, Innsbruck, Rzym; Jack Sarfatti, profesor, USA; profesor E. O. Sen- kowski i dr med. V. Delavre, Gesellschaft fiir Psychobio- physik e. V.; Daniel Shechtman, Izrael; Matt Visser, profe­ sor Washington University, St. Louis, USA; Ken Webster i Debbie Oakes, Dodleston, Anglia; dr H. Wiesendanger, pisarz i właściciel Presseagentur fiir Grenzgebiete der Wis- senschaft; dr Fred A. Wolf, University of California, Los Angeles, USA. Wszyscy oni, udzielając licznych informacji i nie szczędząc zachęty, przyczynili się wprost i pośrednio do wyjaśnienia związków między czasem a świadomością oraz niejednego spośród niewytłumaczalnych dotąd zja­ wisk. Im też zawdzięczam to, że mogłem tutaj wskazać na aktualne eksperymenty i kierunki rozwoju. Podziękowania należą się mojemu Wydawcy, dr. Her­ bertowi Flessnerowi i Lektorowi wydawnictwa, Herman­ nowi Hemmingerowi, w szczególnej zaś mierze mojej Ro­ dzinie, która na wiele sposobów wspomagała mnie przy pracach nad niniejszą książką. Emst Meckelburg

Spis treści Wstęp Autora do I wydania polskiego 9 I Przeddzień wieczności 11 1 Zburzenie pewnej iluzji 13 II Zagadka tysiąclecia — Na tropie tajemnicy czasu 19 1 Próba analizy 21 2 Podróże w czasie przez mikrokosmos 31 III Rzeczywistość paradoksalna — Niezwykłe problemy z czasem 40 1 Elastyczność gumowej taśmy 42 2 Manipulowanie czasem 47 3 Wszechświat o czasie zerowym 55 4 Deportowani do innej rzeczywistości 61 5 Z nieba przyniesieni 70 6 Minitunele do nadprzestrzeni 77 7 Drogi przez nicość 82 8 Teleportacja w eksperymentach 95 IV Przyszłość jest teraz — Podróże świadomości w czasie 102 1 Świadomość organizująca 104 7

2 Świadomość i czas 111 3 Wiecznotrwała świadomość — Kontakty z zaświatem 118 4 Wypady w światy snu 138 5 Prekognicja — Informacje z przyszłości 145 V Z innych czasów — Z innych światów 161 1 Okna z widokiem na wczoraj 163 2 Mary i cienie — Bezczasowy świat zjaw 173 3 Łączność przez komputer — Wiadomości z XVI wieku 184 4 W zbożu przybywa kręgów — Wieści ze światów równoległych? 197 VI Przybysze — Dogoniła nas przyszłość 207 1 Raport z Pasadeny 209 2 Podróże w czasie bez przeszkód — Rozwiązanie: światy równoległe 220 3 Projekcje w czasie 227 4 Temponauci w podróży — Historia bez końca 238 5 Wspomnienia 252 Objaśnienia pojęć 255 Piśmiennictwo 263 Indeks osobowy 269 Indeks rzeczowy 274

Wstęp Autora do I wydania polskiego Astrofizycy amerykańscy Kip Thorne i Ulvi Yurtse- ver z California Institute of Technology w Pasadenie oraz Michael S. Morris (obecnie: University of Wisconsin) są głęboko przekonani, że wysoko rozwinięte cywilizacje tech­ niczne będą kiedyś mogły w sztuczny sposób wytwarzać sta­ bilne otwory w strukturze naszej czasoprzestrzeni, po to, by przekształcić je w „maszyny czasu”, które pozwolą re­ alizować podróże w przeszłość i przyszłość. Jeszcze o krok dalej idą fizyk izraelski Yakir Aharanow, wykładający w Co­ lumbia University, oraz kosmolog Richard Gott z Prince­ ton University, których dobrze przemyślane koncepcje po­ dróży w czasie mają szanse urzeczywistnienia się już w nad­ chodzącym stuleciu. To samo dotyczy spełniającej wysokie wymagania teorii projekcyjnej autorstwa niemieckiego fi­ zyka Illobranda von Ludwigera, którą w moich publika­ cjach przedstawiam jako najbardziej do tej pory elegancki model podróży w czasie. W wyniku wspólnej inicjatywy, jaką powzięli polski wy­ dawca Andrzej Olszewski i niemiecka grupa wydawnictw Ullstein/Langen Müller może nareszcie ukazać się także w Polsce mój bestseller Tunel w czasie. Cieszy mnie to pierwsze spotkanie z polskimi czytelnikami. Dzięki wieloletnim przyjacielskim stosunkom z nauko­ wymi instytutami badawczymi, przede wszystkim w USA, 9

mam możliwość bieżącego uzyskiwania informacji, mogę też przedstawiane w tej książce niezwykłe zdarzenia uka­ zywać w ich związkach i zależnościach. Liczne opisy przy­ padków znajdują podbudowę i pośrednią weryfikację w no­ wych, nieortodoksyjnych teoriach naukowych. Dziękuję Wydawcy za odwagę wprowadzenie mojej książki na teren dotychczas mniej mi dostępny i za stworze­ nie możliwości dostarczenie czytelnikom w Polsce nowych wrażeń, jakie przynosi ta książka. Hanau, w lipcu 1994 r. Ernst Meckelburg

/ Przeddzień wieczności Pierwsze próby poszerzenia naukowego obrazu naszego świata w kierunku dalej idącej „fizyki świadomościowej”pod­ jęli już przed laty uczeni o międzynarodowym rozgłosie, lau­ reaci Nagrody Nobla, jak m.in. profesorowie Leon N. Cooper z USA i Brian Josephson z Anglii. Niezliczone niespójności w pozornie spoistej budowli współczesnych nam nauk przyrodniczych — sprzeczności między poszczególnymi elementami i sporadycznie występu­ jące anomalie — oznaczają, zdaniem Coopera, że świat ob­ jawiający nam się jako realny, taki jakim go widzimy, w rze­ czywistości składa się z wielości wzajemnie przenikających się światów. Josephson zaś dostrzega ścisłe związki między We­ dami — indyjskimi pismami religijnymi sprzed ponad 2000 lat, pochodzącymi ze wschodnioazjatyckich szkół filozoficz­ nych — a wynikami nowoczesnych nauk przyrodniczych. Ustalił on, jak sądzi, że systemy wyposażone w inteligencję są zdolne zachwiać równowagę w przyrodzie. Do czego może to doprowadzić, wiemy już wystarczająco dobrze. Nauki przyrodnicze w żadnym razie nie kończą się tam, gdzie zaczyna się domena „cudów”. Po to, by lepiej zrozu­ mieć zjawiska „psi” czy anomalie czasowe, a także więcej: procesy kosmiczne i biologiczne, trzeba umieścićje w układzie współrzędnych wyższego rzędu. Dopiero gdy w pełni uświado­ mimy sobie związki, te właściwe, zachodzące wokół splotu na­ szego nader niedoskonałego świata z kosmosem niezliczonych 11

światów równoległych, gdy fakt ten znajdzie dostęp do na­ szych przyszłych modeli rozumowania — wtedy stwierdzimy, że wszystkie omawiane tu zdarzenia, pozornie anormalne, nie pozostają w sprzeczności z żadnym spośród praw przyrody, lecz są jedynie ich rozszerzeniem, wysubtelnieniem. Wedy uczą nas, że świat nasz nie stanowi żadnej samo­ dzielnej, absolutnie niezależnej jednostki. Znajduje się on ra­ czej — tak czytamy dalej — w ścisłym wzajemnym związku z jednorodną całością, której ruchy zarazem wciela. Może tu jednak chodzić o pewien rodzaj wielowymiarowego „Nadko- smosu” mającego właściwości holograficzne. Systematyczne rozpoznanie tej nadprzestrzeni wydaje się jeszcze ważniej­ sze niż tak zwane zdobywanie kosmosu. Rozpoznanie ta­ kie byłoby ukoronowaniem ogromu dotychczasowych badań naukowych.

1 Zburzenie pewnej iluzji Wszelka hipoteza, która przy pierwszym spojrzeniu nie wygląda na szaleńczą, jest pozbawiona perspektyw. Freeman Dyson, profesor fizyki teore­ tycznej, Princeton I oto trzej doświadczeni astrofizycy amerykańscy z Cali­ fornia Institute of Technology w Pasadenie twierdzą z całą powagą na łamach „Physical Review Letters”, jednego z najważniejszych ogólnych czasopism fizycznych, że będzie można dokonywać podróży w czasie. Wycieczki w przeszłe i w przyszłe epoki będą możliwe do urzeczywistnienia środ­ kami wysoko rozwiniętej cywilizacji ziemskiej, choć może dopiero w dalekiej przyszłości. Stwierdzenie to popierają autorzy ścisłymi obliczeniami, które każdy fizyk może bez trudu przejrzeć i sprawdzić na podstawie dołączonego ra­ portu naukowego. Publikacja naukowców z Pasadeny wywarła duże wra­ żenie w świecie specjalistów. Każdy, kto od tamtej pory zajmował się ową sugestywną teorią, musiał przyznać, że nie zawiera ona żadnego błędu w rozumowaniu, żadnej omyłki w obliczeniach. Przyszłe podróże w czasie mają, jak się zdaje, mocny fundament teoretyczny. Trzej teoretycy nie poprzestają na czystych obliczeniach. Po raz pierw­ szy przedstawiają realistyczny model podróży w czasie, 13

który odpowiada wymaganiom naukowości, a kiedyś, być może, będzie punktem wyjścia rzeczywistych eksperymen­ tów z przenoszeniem w czasie. Kiedyś. Jeżeli jednak, jak to czytamy, podróże przez czas i przestrzeń są co do zasady możliwe, to najwcze­ śniej takie, które wiodą w przeszłość. Ale oznaczałoby to, że ONI — podróżujący w czasie, inaczej temponauci, po­ chodzący z przyszłości — mogą nas odwiedzać od dawna, odkąd sięga myśl ludzka. Nie można wykluczyć, że ich znamy, tyle że pod inną nazwą, na przykład jako ufonautów, ich, naszych humanoidalnych potomków, którzy od stuleci, może nawet od tysiącleci, podróżują po naszej ziemskiej hi­ storii, by ją poznać w miejscu i czasie jej zdarzeń. A jeżeli tak, to byliby oni istotami panującymi nad czasem, istotami z rodzaju ludzkiego niezależnie od swego wyglądu, isto­ tami, dla których nie ma przeszłości ani przyszłości, lecz jest tylko teraźniejszość, czyli równoczesność. W najpraw­ dziwszym znaczeniu tego słowa wyszliby z czasu, opuściliby jego morze. Trzeba przyznać, że teoria podróży w czasie, ze wszyst­ kimi swoimi paradoksami, anachronizmami i sprzeczno­ ściami jakie rodzi, zdaje się drastycznie przeczyć zdrowemu ludzkiemu rozsądkowi. Jest sprzeczna z kolejnością zda­ rzeń w czasie, z przyczynowością, do jakiej nawykliśmy. Wydaje się chwiać nienaruszalnymi fundamentami nauk przyrodniczych. A jednak! Dysponujemy już wieloma przykładami mó­ wiącymi o możliwości manipulowania czasem, istnieją do­ wody pośrednie na praktykowanie podróży w czasie, i to już od starożytności. Najpierw jednak zapytajmy, czym w ogóle jest „czas”, czy interpretujemy go poprawnie, zgodnie z kryteriami no­ woczesnej fizyki poeinsteinowskiej. 14

W rutynie dnia powszedniego akceptowane powszech­ nie wyobrażenie istoty czasu opiera się jedynie i wyłącz­ nie na jego przebiegu linearnym: od wczoraj do dzisiaj, od dzisiaj do jutra, do pojutrza, i tak do nieskończoności. Re­ wolucyjne postępy poznawcze w fizyce, na nowo kształtu­ jącej się od dziesięcioleci, i mnóstwo osobliwych anomalii czasowych, od których skutków nikt z nas nie jest wolny, zmuszają wszakże do zmiany sposobu myślenia. Doprowa­ dzają wpojone nam rozumienie uporządkowanego upływu czasu niejednokrotnie do absurdu i sprawiają, że okazuje się pilnie potrzebna nowa definicja pojęcia czasu, jak po­ stulował to już w roku 1905 Albert Einstein w szczególnej teorii względności.* Według tej teorii czas nie jest wiel­ kością absolutną, lecz jest podatny, elastyczny, zmienny. Zdarza się, że w naszym odczuciu czas płynie szybciej lub wolniej, niekiedy zaś mamy wrażenie, że zatrzymał się cał­ kowicie. To subiektywne odczuwanie upływu czasu, całkowicie odłączone od jego pomiaru obiektywnego, opiera się na indywidualnych wrażeniach danej jednostki, którą wielość wpływów zewnętrznych i wewnętrznych skłania do mylnej oceny rzeczywistego upływu czasu. W takich wypadkach nasza świadomość poprzez autosugestię wstrzymuje prak­ tycznie wszelką obiektywną ocenę czasu. Czas staje się igraszką aktualnego scenariusza rozgrywającego się w świa­ domości, a tym samym staje się elastyczny. Cóż jednak oznacza subiektywny w świecie, w którym prawidłowości przyrody — w wyniku nowych, sensacyjnych faktów po­ znawanych przez fizykę zależną od świadomości — wciąż tracą na znaczeniu i dlatego wymagają przeformułowania? * Szczególna teoria względności wraz z jej uogólnieniem, ogólną teorią względności, jest zwięźle omówiona w jęz. polskim w: Słownik fizyczny, Wiedza Powszechna, Warszawa 1984, ss. 446-449; przyp. tłum. 15

Czym w ogóle zatem jest czas, czym rzeczywistość? Wyra­ finowanymi złudami naszej świadomości? Gdyby wszystko to miało być trafne, trzeba by zapy­ tać, co substancjalnego kryje się za duchowym pryncypium określanym terminem świadomość, które tak uparcie nam się wymyka i nie pozwala się uchwycić wprost? Może na­ sze niezniszczalne „ja”, które potrafi przeżyć nawet śmierć ciała? Jedno może być pewne. Pomiędzy naszą świadomością a tym, co potocznie nazywamy czasem — naszą rzeczy­ wistością teraz — zachodzą niełatwo wyczuwalne związki. Mnożą się dowody na to, że nasza fizykalnie nieuchwytna świadomość umożliwia nam przestawianie się wciąż od nowa na którąś spośród nieskończenie wielu innych rze­ czywistości, mających taką samą ważność. Jest to podobne do odbiornika TY, który pod dotknięciem przycisków daje nam różnorodne programy i sceny. Odczuwana przez nas tu i teraz rzeczywistość daje się, być może, najlepiej porównać do snu w czterech wymia­ rach (bywa że jest to sen dręczący); do nigdy nie kończą­ cego się procesu snu w holograficznym, czterowymiarowym świecie (David Bohm), kierowanego przez naszą nieśmier­ telną świadomość, nasze najbardziej prawłasne „ja”. Wyjaśniałoby to również, dlaczego bywamy konfron­ towani z całkowicie dla nas niezrozumiałymi zjawiskami, takimi jak telepatia, jasnowidzenie, prekognicja, bezdoty­ kowe poruszanie i zginanie ciężkich nawet i masywnych przedmiotów (psychokineza), zjawy i głosy osób zmarłych; ze zjawiskami psi, których przyczyn wyraźnie należy szukać w innych rzeczywistościach czy nawet w światach równole­ głych. Oto w nie wyjaśniony sposób ludzie przenoszeni są w czasie zerowym na odległość setek bądź tysięcy kilome­ 16

trów i nie wiedzą, jak się to stało. Oto znikają osoby, nie uszkodzone statki i samoloty, z sekundy na sekundę, na za­ wsze, i nikt nie potrafi powiedzieć, gdzie są i co się z nimi stało. Czy pochłonęła je inna, odmienna, niewyobrażalna dla nas rzeczywistość? Wchłonął je wir czasoprzestrzeni, z którego często nie ma już ucieczki? Jak może do tego dojść? Czy są to może owe tajemnicze czarne dziury i ich uzupełnienie: białe dziury też w miniaturze, w określonych, niepożądanych okolicznościach samorzutnie wytwarzające połączenia między naszym światem a innymi rzeczywisto- ściami, które daremnie starają się wykryć nasi astrofizycy? Zagadka za zagadką. Nie koniec na tym. Ostatnio zdarza się i powtarza, że elektroniczne urządzenia informatyczne usamodzielniają się i przekazują — nawet w stanie wyłączenia — komu­ nikaty z zaświatów, od szukających kontaktu mieszkańców światów równoległych czy — może brzmieć to niewiary­ godnie — od ludzi z innych epok. Czymże jednak jest czas, skoro wszyscy uczestnicy pew­ nego eksperymentu przeprowadzonego w Anglii przed kilku laty uważają, że żyją wyłącznie TERAZ? Czy jest to wciąż jeszcze ten sam poczciwy czas, dający się zgodnie z naszymi założeniami okiełznać techniką pomiarową? Prekognicja, wiedza o zdarzeniach mających nastąpić dopiero później, w przyszłości, dowodzi czegoś więcej: że w naszym upływie czasu, którego przebieg jest na pozór ściśle przyczynowy, zdarzają się niekiedy zaburzenia cza­ soprzestrzenne; występują ukryte kanały w mikrokosmo- sie, którymi to, co przyszłe, ulega projekcji w teraźniej­ szość. Na podstawie sprawdzających się informacji można by wnioskować, że cała nasza przyszłość jest z góry zapro­ gramowana, przynajmniej w grubych zarysach. Jak inaczej bowiem dałoby się wyjaśnić akauzalną zasadę prekognicji, 2 — Tunel w czasie 17

nad której sposobem działania fizycy na całym świecie gło­ wią się już od dziesięcioleci? Znany ze swych nieortodoksyjnych idei, fizyk teore­ tyk Burkhard Heim, postulując strukturę świata o sześciu współrzędnych, inaczej o sześciu wymiarach, stworzył fun­ dament nowego paradygmatu nauk przyrodniczych, który traktuje łącznie nie tylko biologiczne i umysłowe formy ist­ nienia, ale także pośmiertne stany świadomości, a nawet dopuszcza możliwość światów równoległych. Może są czymś takim owe mnożące się w ostatnim czasie tajemnicze kręgi i skomplikowane formacje syme­ tryczne w łanach zboża w Anglii, za pośrednictwem któ­ rych, poprzez przestrzeń, czas i wymiary pragną nawiązać z nami kontakt nasi sąsiedzi w wielowymiarowym wszech- świecie? Może chcą nam oznajmić, że oprócz naszej rzeczy­ wistości jest jeszcze wiele innych, czekających na odkrycie? Bardziej przyjaznych — chciałoby się ufać.

Zagadka tysiąclecia — Na tropie tajemnicy czasu II Z głębokiego snu wytrąciły mnie raptownie uderzenia ściennego zegara. Był biały dzień. Wskazówki informowały, że już ósma. Przy drugim, może trzecim uderzeniu zasnąłem znów. Śniłem i śniłem, i wydawało mi się, że od tego zaśnięcia upłynęły dni, nawet tygodnie. Wewnętrznym wzrokiem oglą­ dałem jakiś rozbudowany epos, nie kończący się ciąg sennych zdarzeń. I nagle, całkowicie bezprzejścia, znalazłem się znów na jawie, w jasnym świetle dnia. Jeszcze dwa, trzy uderzenia zegara. Zamilkł. Spojrzałem na wskazówki. Była nadal ósma. Zrozumiałem, że wszystko śniło mi się w ciągu zaled­ wie trzech, czterech sekund. Byłem zafascynowany, ale nieco zbity z tropu. Czy długie, nie kończące się sny mogą się dziać w sekundach? Czy snom w ogóle trzeba czasu? Czy może dzieją się w jakimś świecie innym, nie naszym, równolegle do naszego trójwymiarowego istnienia? Może nasza świadomość wiedzie podczas snu własne, odrębne życie? W wyniku owego przeżycia z lat dziecięcych i dzięki wielu dalszym sennym zdarzeniom, które — wyzwolone z toku dnia powszedniego — podlegają wyraźnie innym prawidło­ wościom, trwale rozbudziło się moje zainteresowanie tajem­ nicą czasu i całym wiążącym się z tym dzianiem, pozornie anormalnym. Miało jednak upłynąć wiele lat, zanim sobie uświadomiłem, że taki świat, jaki staje nam przed oczami na jawie jako jedyna prawdziwa rzeczywistość, wcale nie istnieje; 19

że jest on raczejpodobny do bezkresnej myśli — do snu, który śni sam siebie, bez początku, bez końca. Są to owe sny, którymi się w swych dziełach zajmowali Pedro Calderon i Johann Gottfried Herder. Już wtedy, jak się zdaje, przeczuwali coś z tego, co dziś przeradza się w pew­ ność.

1 Próba analizy Czas już od najdawniejszej starożytności interesuje fi­ lozofów, uczonych i twórców religii. Siddhartha Gautama Buddha (ok. 563-483 przed Chr.) był tym, który porównał czas do koła wozu. Porównanie trafne. Momentowi „te­ raz” odpowiada każdy punkt na obrzeżu koła, który wcho­ dzi w styczność z ziemią. Nieprzerwane, wciąż powtarza­ jące się następstwo punktów teraźniejszości — koło w ru­ chu jako całość — nader poglądowo symbolizuje zasadę czasu, wymiaru, na który w fizyce do końca XIX wieku zwracano niewiele uwagi. Aż do wtedy nauki przyrodnicze i techniczne opierały się na geometrii euklidesowej. Eukli­ des z Aleksandrii (ok. 365-300 przed Chr.), jeden z najwy­ bitniejszych matematyków swojej epoki, przekazał w Ele­ mentach matematyki (Stoicheia) jedyną w swoim rodzaju syntezę ówczesnej wiedzy matematycznej. Została ona za­ pisana wyłącznie w języku geometrii, która nie zna pojęcia czasu, osadzona jest bowiem w przejrzystym obszarze trój­ wymiarowym. Dopiero teorie względności i grawitacji rozwinięte przez Einsteina i Minkowskiego wykazały, że uzyskanie sensownego przedstawienia nowych odkryć fizycznych wy­ maga przejścia do geometrii nieeuklidesowych. Te zaś w sposób konieczny obejmują przebiegi w czasie: ruchy trójwymiarowych tworów (ciał materialnych) we wszech­ obecnym czasie. 21

Jak już stwierdziliśmy, czas jest pojęciem wieloznacz­ nym. Zawiera ono dwie kategorie czasu, które trzeba ściśle od siebie rozdzielić: czas subiektywny i czas obiektywny. Czas subiektywny ma cechę postrzeganą (czy w jesz­ cze większym stopniu: odczuwaną) wyłącznie przez ludzką świadomość. Czas ten istnieje niezależnie od wszelkiego rodzaju przyrządów do pomiaru czasu i zdaje się upły­ wać ze zróżnicowaną prędkością zależną od stanu świa­ domości. Czas obiektywny, fizykalny, jest czasem rejestrowanym przez mechaniczne lub elektroniczne przyrządy pomia­ rowe, jak zegary mechaniczne, oscylatory (wzorce) kwar­ cowe itp. Jeszcze z początkiem naszego wieku sądzono, że ten obiektywny czas płynie niezależnie od naszego odczu­ wania czasu, ze stałą prędkością, co jednak obalił Einstein w swojej szczególnej teorii względności. Zegar świetlny po­ ruszający się względem obserwatora idzie wolniej niż zegar pozostający w spoczynku. Światło w zegarze świetlnym ma do pokonania dłuższą drogę. Wiemy, że subiektywne odczucie upływu czasu może nieść z sobą znaczne błędy jego oceny. Tak zwany zmysł czasu, działając niezależnie od pomiarów fizycznych, znaj­ duje się pod ciągłym wpływem informacji i wrażeń napływa­ jących ze świata zewnętrznego do świadomości i do obsza­ rów nieświadomości. Jeżeli nastąpi nagłe przerwanie tego strumienia informacji, skutkiem mogą być nawet znacznie błędne interpretacje naszego odczucia czasu. Nasza świadomość czuwania odmawia przyjmowania informacji zewnętrznych podczas snu, dlatego osobnik śpiący nie ma obiektywnych możliwości porównania czasu. Jego zmysł czasu jest zablokowany. Śpiący, gdy spojrzeć od jego strony, znajduje się w bezczasowości lub w cza­ sie zerowym. Chcąc ustalić, jak długo trwała jego nieobec­ 22

ność w świecie zewnętrznym, musi się posłużyć zegarem budzikiem. Wiele osób, które muszą codziennie wstawać o tej sa­ mej porze, na przykład z powodu pracy zawodowej, wy­ kształca w sobie z biegiem czasu biologiczny mechanizm samobudzenia, niezależny od wpływów zewnętrznych. Zda­ niem przedstawicieli medycyny, za ów zegar wewnętrzny, w którym subiektywne odczucie upływu czasu i obiek­ tywny pomiar czasu zbliżają się do siebie w granicach sekund, są odpowiedzialne określone enzymy — wielko­ cząsteczkowe białka — które przyspieszają przebieg prze­ mian biochemicznych. Dzisiaj znamy już dziesiątki takich wewnętrznych regulatorów czasowych. Zmysł czasu czło­ wieka znajduje się wyraźnie w odwrotnym stosunku do tempa nadawanego przez wewnętrzne regulatory czasu. I tak na przykład ruchy gorączkującego chorego lekarz po­ strzega jako przyspieszone właśnie w sposób gorączkowy. Sam chory natomiast ma odczucie, że to, co się dzieje wo­ kół niego, przebiega wolniej niż zwykle, tak jakby patrzył na film z kamery do zdjęć zwolnionych — ulega więc sa- mozłudzeniu. Przeciwstawną reakcję wyzwala zanurzenie się w zimnej wodzie. Tempo pracy nurka ulega spowol­ nieniu, gdy jego ciało oziębi się poniżej normalnej tempe­ ratury organizmu. Równocześnie jego zmysł czasu zostaje pobudzony w taki sposób, że ruchy i działania osób in­ nych postrzega on jako przyspieszone. Dobrze znany jest znaczny wpływ, jaki na świadomość czasu wywiera spoży­ cie alkoholu i narkotyków. Pod działaniem alkoholu bio­ logiczne regulatory czasowe wydają się pracować w zwol­ nionym tempie. Dlatego zdolność reakcji człowieka pi­ janego jest znacznie pogorszona w porównaniu z czło­ wiekiem trzeźwym, dla którego czas płynie po prostu szybciej. 23

Czas dłuży nam się, a więc wydłuża, gdy musimy cze­ kać, i płynie zdumiewająco szybko — jest zbyt krótki — kiedy nasz dzień jest wypełniony mnóstwem zajęć. Weekend spędzony przy złej pogodzie w domu wydaje nam się krótszy od weekendu obfitującego w zdarze­ nia i krajobrazy, tamten pierwszy bowiem nie zawiera w sobie niczego utrwalającego się w pamięci i przecho­ dzimy nad nim do porządku. Natomiast wypełnione akcją dni urlopowe zdają się mieścić w sobie znacznie więcej czasu. Wszystko to są przykłady subiektywnych odczuć upływu czasu, do których przywykamy już od wczesnego dzieciń­ stwa. Owe nieprawidłowe oceny naszego poruszania się w czasie mają niewiele wspólnego z realnością. Jedną z głównych przeszkód w rozwoju kwalifikowanej świadomości czasu, obejmującej także określone aspekty metafizyczne, jak na przykład prekognicja, jest bezpośred­ nie sprzęgnięcie wymiaru czas z techniką mierzenia czasu za pomocą zegarów bądź elektronicznych czasomierzy i, dalekie od znajomości rzeczy, mieszanie pojęcia czas z po­ jęciem czas zegarowy. Pomiarem czasu ustalamy jedynie przerwy między dwoma niejednoczesnymi zdarzeniami. In­ terwały te powinny wskazać moment teraz, co oznacza, że pozostały czas przedtem i potem również może być pod­ dany porcjowaniu. Uważa się w niemal wszystkich działach fizyki za dowiedzione, że zwykły, tradycyjny sposób mie­ rzenia czasu jest nieprzenośny ani na procesy w wymiarach kosmicznych, ani na procesy subatomowe. Dzięki Einstei­ na szczególnej teorii względności wielka niewiadoma czas zyskała na przejrzystości, co wyraża się w następujących stwierdzeniach: — Czas i przestrzeń są niematerialne, a więc nieznisz­ czalne. 24

— Nie może istnieć w przestrzeni nic, co zarazem nie istniałoby w czasie. — Czas jest jedną ze współrzędnych (czwarty wy­ miar) czasoprzestrzeni. Stwierdzenie to wyklucza pytanie o możliwy początek i koniec czasu, wskazując na trudność w ustaleniu jednoczesności wszystkiego, co się dzieje. — Czas jest zależny od pozycji, którą w określonym momencie zajmuje obserwator. Tak więc każdy układ od­ niesienia ma swój własny czas względny, co staje się zrozu­ miałe na przykład przy obserwacjach znacznie oddalonych układów gwiazdowych. Tym samym jakikolwiek dowolny punkt odniesienia w naszym czasoprzestrzennym Wszech- świecie — na przykład jakaś inna planeta w obszarze Drogi Mlecznej — ma taką samą realność jak nasza, tu i teraz. — Przy prędkościach bliskich prędkości światła (około 300000 km/s) zachodzi zjawisko zwane dylatacją czasu (wy­ dłużaniem czasu). Zegary w ruchu idą wolniej. Również na poruszającym się statku kosmicznym czas płynie wolniej. — Założenie, że prędkość upływu czasu jest parame­ trem stałym, oparte jest na błędnym wniosku. Mierzy się ją przez regularny, rytmiczny ruch. Gdy rytm ten ulega zwol­ nieniu, spowolniony zostaje przez to również czas jako taki. — Upływy czasu są względne i zależą od masy obiektu, w pobliżu którego je mierzymy. Czas w pobliżu wielkich mas płynie wolniej niż w pobliżu małych. Innej też skali czasu używamy do mierzenia wieku galaktyk, określanego w miliardach lat, a innej do mierzenia czasu życia mezo­ nów, cząstek wiążących protony i neutrony w jądrze ato­ mowym, wynoszącego 10“15 sek., ułamek dziesiętny z 14 zerami po przecinku. Znany fizyk angielski David Bohm, zapytany o czas w złożonym, holograficznym wszechświecie, powiedział kie­ dyś, że w każdej pojedynczej chwili zawarta jest całość 25

czasu, a więc przeszłość i przyszłość. Argumentacja: „Spró­ bujmy w teraźniejszości przepowiadać przyszłość opierając się na przeszłości. To, co usiłujemy przepowiadać, będzie wówczas przeszłością przyszłości, a mówiąc inaczej — wie­ dzą, która zaistnieje w pewnej chwili przyszłej. Na pod­ stawie tego, co wiemy obecnie, w teraźniejszości, prze­ powiadamy, że w przyszłości będziemy w stanie wiedzieć to a to. Zatem teraźniejszość nie poddaje się opisowi ani specyfikacji”. Trudność jakościowo i ilościowo poprawnego ujęcia czasu polega na autentycznym braku obiektywności, czego przyczyny Niels Bohr upatruje w tym, że „w wielkim drama­ cie istnienia jesteśmy w jednakowej mierze widzami i akto­ rami”. Dla określenia każdorazowej naszej pozycji w czasie wciąż jeszcze czynimy subtelne rozróżnienia między prze­ szłością, teraźniejszością i przyszłością, choć wiemy dokład­ nie, że — jeśli patrzyć z wyżej wymiarowego punktu obser­ wacji — w całym naszym Wszechświecie panuje równo- czesność. Z gruntu błędny zatem byłby zamiar nadania przeszło­ ści statusu czegoś nierealnego; w każdej wszakże sekundzie w jakiś sposób rejestrowane są wszystkie czynności naszego świata fizykalnego i duchowego. Drzewo na przykład wy­ puszcza kolejne roczne słoje, które pozwalają wnioskować nie tylko o jego wieku, lecz także o warunkach klimatycz­ nych w okresie jego życia. Znaleziska archeologiczne do­ starczają wiadomości o warunkach życia w minionych kul­ turach, o ich rozwoju i upadku, obrazy zaś i kompozycje muzyczne informują o działaniach twórczych dawnych mi­ strzów itd. Teraźniejszość i przyszłość wspierają się na fundamen­ cie przeszłości. Już choćby dlatego przeszłość nie może być nierzeczywista, rzeczywistość bowiem — nasze dziś — nie 26

powstaje z nierzeczywistości, tak jak coś nie powstaje z ni­ czego. Wspomnienia o wczoraj są tak samo uchwytne jak doświadczenia z dzisiaj. Gdzieś więc na współrzędnej czasu minione ma swoje miejsce. Powątpiewanie o realności mi­ nionego byłoby kwestionowaniem realności tego, co teraź­ niejsze, a co opiera się na zdarzeniach minionych. Jakkolwiek przyszłość, jak powszechnie się zakłada, jest w pełni nieokreślona i niepewna bądź co najmniej jesz­ cze nie ukształtowana, to istnieją jednak wskazówki — a doświadczenie zdaje się to potwierdzać — że wkroczenie określonych zdarzeń jest nieuniknione, w pewnym sensie zaprogramowane wstępnie. Nie może po prostu być tak, by czas z teraźniejszo­ ści rozciągał się dalej w nieistnienie. Choćby dlatego nie, że w naszym Wszechświecie posiadającym czwarty wymiar, którym jest czas, nieustannie coś się dzieje; w przeciwnym bowiem razie, gdyby było inaczej, prawo entropii utraciłoby swoją ważność. Ostatnie metry wideofilmu mają uzmysławiać przyszłe zdarzenia. Ta część filmu (przyszłość) także istnieje, tyle tylko że poszczególne kadencje obrazów nie zostały jeszcze poddane projekcji na ekran (w nasz świat) — ich realność jest jednak wirtualna, tzn. istnieje w stanie ukrytym. Ktoś, kto mówi słowo „przyszłość”, ma na myśli przede wszystkim niezliczone pseudoprzyszłości. Jednak tylko jedna spośród tych przyszłości rzutowanych w nasz świat ma szanse urzeczywistnić się w nim. I ta obszerna oferta możliwości, te półki z pseudoprzyszłościami spra­ wiają, że przy podróżach w czasie nie powstają tak zwane paradoksy i anachronizmy. Zwróćmy teraz uwagę na iluzję, łączącą przeszłość z przyszłością, mianowicie na teraźniejszość. Jako realne manifestują nam się jedynie i wyłącznie momenty prze­ 27

chodzenia z minionego w teraźniejsze i stąd w przyszłe: drobniutkie ułamki czasu, które w dalszym tekście sprecy­ zujemy jeszcze od strony fizycznej. Życie nasze obejmuje — pozostaniemy tu przy zacyto­ wanym na wstępie przykładzie z kołem wozu — następstwo niezliczonych punktów „teraz”. Jest ono podobne do filmu składającego się z miliardów pojedynczych obrazów-klatek, podobne do nieustannie przesuwającej się taśmy filmowej, która pozostaje w ruchu nawet w momencie śmierci, kiedy następuje, by tak rzec, przełączenie z ósemki (8-milimet- rowej taśmy) zwykłej na ósemkę super, na duchową kon­ tynuację naszego istnienia. To, co określamy jako „teraz”, staje się już w najbliż­ szej chwili przeszłością, to zaś, co w obecnym momencie uważane jest za przyszłość, zaraz potem staje się teraź­ niejszością. Moment „teraz” można określić jako zmienny punkt między dwoma nieskończonymi ramionami — prze­ szłością i przyszłością. Przyszłe i przeszłe rozciąga się wzdłuż tej linii czasu czy linii świata od owego „zmien­ nego punktu stałego” (od momentu „teraz”), odpowied­ nio naprzód i wstecz, aż do odległych brzegów naszego Wszechświata, by gdzieś tam zniknąć w porządku wyższego wymiaru, w czymś dla nas już niepostrzegalnym. Ulotny i niedokładny moment „teraz” próbowali uści­ ślić już dawni Hindusi. Podzielili w tym celu sekundę na 300 min części — jednostki zadziwiająco zbliżone do czasu życia mezonów, odkrytych dopiero w naszym stuleciu. Od niedawna przedmiotem dyskusji, teoretycznych na razie, są tak zwane kwanty czasu, czyli chronony. Trwanie takiego chrononu oblicza się w ten sposób, że średnicę najmniejszej znanej cząstki materii, tzn. wielkość najmniejszego mierzal­ nego odcinka wynoszącą około 10“14 cm, dzieli się przez największą prędkość zmierzoną w naszym Wszechświecie 28