Spis treści
Podziękowania................................................................................................
Wstęp
Czego uczy nas fizyka?........................................
Prolog
Cienie zapomnianych przodków: To dla mnie
greczyzna............................................................
Rozdział 1
W stronę mechanicznego wszechświata: Zie
mia wraca na swoje m iejsce...........................
Rozdział 2
Ulotny atom: G azu!...............................................
Rozdział 3
Kryzys energetyczny: Ciepło, ciepło..................
Rozdział 4
Elektromagnetyzm: Igraszki z prądem .............
Rozdział 5
Szczególna teoria względności: Einsteina wi
dzenie ś w ia t(ł)a ...............................................
Rozdział 6
Wewnątrz jądra atomowego: Kuriozum pań
stwa Curie............................................................
Rozdział 7
Mechanika kwantowa: Plank! Plank! Fizyka
skacze w n iezn an e...........................................
Rozdział 8
Różnorodność ijedność: Warzenie zupy na cząst
kach ...................................................................... 207
Rozdział 9
Ogólna teoria względności: Grawitacyjne wiel
kie przyciąganie.................................................. 228
Rozdział 10
Koniec..........................................................................253
Indeks ...............................................................................................................261
Podziękowania
W literaturze od wieków trwa konflikt między formą a tre
ścią. W nauce nie ulega wątpliwości, że idee są ważniejsze
niż słowa. Choć zdania w Fizyce są, jak mniemam, mojego
autorstwa, to treść, która się za nimi kryje, wiele zawdzięcza
moim kolegom. W szczególności chciałbym podziękować
profesorom Sheldonowi Glashowowi, Royowi Galuberowi
i Robertowi Kirshnerowi, którym mogłem pomagać przy pro
wadzeniu wykładów z podstaw fizyki na Uniwersytecie Har-
varda. Idee poruszane w tej książce stale się podczas nich
przewijały. Przede wszystkim jednak dziękuję wszystkim
moim byłym i obecnym uczniom, którym dedykuję tę książkę.
Wstęp
Czego uczy nas
fizyka?
11
Nasz cel
Kiedy kartkując zawartość tej książki, tamujesz przejście
między regałami w swojej ulubionej księgami, oznacza to, że
padłeś jej ofiarą. Prawdopodobnie stało się tak dlatego, że
w czasach swej młodości starałeś się czegoś nauczyć z fizyki.
Być może teraz chcesz odświeżyć swoje wiadomości albo,
wiedząc, jak ważną rolę odgrywa nauka we współczesnym
życiu, i zdając sobie sprawę z własnej ignorancji, korzystasz
z okazji, aby się nieco dokształcić. Tak czy owak, twoje wia
domości z fizyki są żenująco skromne i mogę się założyć, że
z ławy szkolnej wyniosłeś przekonanie, że słowo „fizyka”jest
synonimem słowa „plaga”, a więc czegoś, czego za wszelką
cenę należy unikać.
To nieporozumienie. Słowo „fizyka” wywodzi się z grec
kiego physike i oznacza przyrodę lub ściślej - przyrodę nieo
żywioną. W naszym rozumieniu fizyka to wyodrębniona ga
łąź wiedzy, która zajmuje się fundamentalnymi prawami przy
rody. Z tego powodu atom, grawitacja, elektromagnetyzm
wchodzą w zakres zainteresowania fizyki; natomiast zacho
wanie EWisa - nie.
O fizyce najlepiej myśleć jak o poszukiwaniu praw rządzą
cych wszechświatem. Pomni wielkiej tradycji postanowili
śmy, że podczas przyrządzania Fizyki prześledzimy chwile
epifanii (zajrzyjcie do słownika), które sprawiły, że fizycy
odkryli pewne uniwersalne reguły rządzące naszym światem.
Krocząc wesoło ku Oświeceniu, staniecie się gorliwymi wy
znawcami owych reguł. Do najbardziej fundamentalnych
z nich należą te, które można uznać za odpowiedniki dziesię
ciu przykazań: „Nie przekraczaj prędkości światła”, „Zacho
wuj energię”, „Zawsze zwiększaj entropię” itd. Jednak prawa
przyrody są zarazem i bardziej surowe, i bardziej łagodne niż
przykazania Mojżeszowe. Jeśli złamiesz któreś z tych ostat
nich, czeka cię wieczne potępienie. Prawa przyrody są bar
dziej surowe - nie możesz ich złamać. Z drugiej jednak stro
ny, ta ich gwarantowana nienaruszalność chroni cię przed
konsekwencjami ich złamania.
12
Pozwólcie mi na chwilę filozoficznej refleksji. Odetchnij
cie głęboko. Aby fizycy mogli odkrywać prawa przyrody -
prawa rządzące wszechświatem - muszą wychodzić z założe
nia, że takie prawa w ogóle istnieją. Samo założenie, że ist
nieją pewne reguły, jest bodajże najważniejszą cechą różnią
cą naukę od, na przykład, polityki. Z samej swej natury regu
ły nakładają bowiem pewne ograniczenia na to, co jest
dozwolone. Nie dziwi mnie, jeśli na przyjęciu spotkaliście fi
zyka, który drwił z UFO, twierdząc, że „podróżowanie z pręd
kością większą od światła jest niemożliwe”. To bardzo praw
dopodobne. Słowo „niemożliwe” jest drugim pod względem
ważności w słowniku fizyka (pierwszym jest słowo „non
sens”). Takie podejście do życia wyjaśnia, dlaczego fizycy
tak rzadko bywają na przyjęciach.
Pogląd, że pewne rzeczy są z gruntu niemożliwe, nie należy
do popularnych, jednak jest to jeden z najważniejszych komu
nikatów, jakie wysyła nam przyroda. Ten aspekt rzeczywisto
ści wielokrotnie będzie podkreślany wnaszej książce. Nie wie
rzycie? Myślicie, że to zbyt pesymistyczny obraz świata? Nie
stety, taka naprawdę jest nasza rzeczywistość. Jeszcze się
wahacie? Wciąż wierzycie w samonapędzający się silnik,
w perpetuum mobile? Zatem nie macie wyboru i musicie prze
czytać następne strony tej książki. Pod przewodem praw natu
ry, które będą waszymi pasterzami, sami dostrzeżecie błąd
w waszym rozumowaniu i wejdziecie na drogę Prawdy.
Czyżby więc Fizyka była kluczem do ezoterycznej wiedzy
i materialnego sukcesu? Na pewno nie to drugie. Mówiąc
szczerze, określenie „fizyka w pigułce” jest oksymoronem.
Choćbyście nie wiem jak chcieli, nie można podgrzać fizyki
w ciągu siedmiu minut w mikrofalówce, połknąć w całości
i przetrawić. W odróżnieniu od innych przedmiotów, na przy
kład historii, poznawanie fizyki wymaga systematyczności.
Jej studiowanie należy zacząć od samego początku. Podczas
zdobywania wykształcenia adepci fizyki w kółko wałkują ten
sam temat, za każdym jednak razem na trochę wyższym po
ziomie, by po dziesięciu latach nauki stwierdzić, że nie ma
dla nich pracy. Tak brzmi zatem nasza pierwsza
13
przewodnia zasada: Aby poznać fizykę, należy
stosować ją w praktyce.
Powiedzmy to jednak jasno: książka ta nie ma nauczyć
praktycznego wykorzystania wiedzy z zakresu fizyki. Jeśli to
jest twoim pragnieniem, wróć do szkoły; rezultat będzie taki,
jak wspomnieliśmy wyżej. Stawiamy sobie skromniejszy cel:
Chcemy wyjaśnić czytelnikom, dlaczego fizycy wierzą w to,
w co wierzą, i przygotować ich do wykorzystania tej świętej
wiedzy w wojnie z niewiernymi.
Środki
Jaką ścieżkę najlepiej wybrać, by dołączyć do Oświeco
nych? Aby ułatwić przełknięcie Fizyki, podzielono ją na
mniejsze porcje. Sąone zresztąiście dietetyczne. Osoby, które
duszą się na widok równań matematycznych, z przyjemno
ścią stwierdzą, że główny tekst zawiera ledwie garść dziecin
nie prostych wzorów. Zamiast na matematykę nacisk położo
no przede wszystkim na przedstawienie podstawowych zasad
fizyki okraszonych paradą wybitnych uczonych, którzy do
konali przełomowych odkryć. Wyboru poszczególnych te
matów dokonano ze względu na ich znaczenie oraz wygodę
autora, który pomagał przygotowywać kilka takich przekro
jowych wykładów dla Uniwersytetu Harvarda. Można więc
powiedzieć, że opatrzone sąone uznanym w świecie certyfi
katem Ivy League. Wychodząc z panującego dziś niepodzielnie
redukcjonizmu i naśladując znane z dzienników telewizyj
nych „Przeglądy tematów dnia”, na końcu każdego rozdziału
zamieszczono „Skrót głównych wydarzeń” (tutaj zwany po
prostu „Podsumowaniem”) oraz najważniejsze słowa, defini
cje oraz pojęcia. Kluczowe pojęcia starano się zawrzeć w jed
nym zdaniu, tak aby nie obciążać zbytnio pamięci czytelnika
oraz nie zwiększać objętości książki.
Słowo na temat ujęcia historycznego. W typowych podręcz
nikach fizyki zwykle czyta się: „Ten i ten odkrył to i to, tam
14
ten udowodnił tamto, w tym a tym roku”. Takie podejście
można określić jako historię w ujęciu fizyków, a więc sposób,
w jaki współczesny fizyk posługujący się współczesnymi,
dobrze zdefiniowanymi pojęciami rozumie to, czego dokona
li jego znamienici poprzednicy. Nie odzwierciedla to wcale
prawdziwej historii, która jest daleko bardziej skomplikowa
na i pouczająca. Nauka nie zawsze posuwa się tylko do przo
du prowadzona żelazną logiką; czasem zdarza się, że się cofa.
Najeden olśniewający pomysł przypada tysiące lichych. Czę
sto uczeni dokonujący przełomowych odkryć wcale nie zdają
sobie z tego sprawy, a na każdą osobę, której praca znalazła
uznanie, przypada dziesięć niedocenionych. Powyższe spo
strzeżenia podsumowuje
zasada podręcznikowego uproszczenia: Pod
ręczniki przedstawiają sprawę prosto i zwięźle,
lecz rozwój nauki postępował nierzadko w spo
sób pokrętny i kosztował uczonych wiele trudu.
W książce takiej jak ta z konieczności pominięto wiele za
gadnień (na przykład wkład, jaki wnieśli do fizyki uczeni
chińscy i arabscy). Dlatego też autor nie rości sobie prawa do
przedstawienia prawdziwej historii fizyki.
Czytelnik tej dietetycznej fizyki z pewnością zauważy, że
szczególnie kilka pierwszych rozdziałów zawiera sporą daw
kę filozofii. Jak wiadomo, fizyka wyrosła z rozważań filo
zoficznych, które nawet obecnie mają na nią silny wpływ.
W istocie to, czym zajmuje się fizyka, zostało nazwane fizyką
zaledwie sto lat temu. Przedtem była to gałąź filozofii natury.
Jak zobaczycie, niektóre filozoficzne idee hamowały rozwój
fizyki. Odrzucono je dopiero po wielu uważnych obserwa
cjach i doświadczeniach. Niech więc następujący
kodeks fizyka: Jedna udana obserwacja jest więcej
warta niż nie kończące się jałowe filozofowanie
stanie się wnioskiem pod adresem fundamentalnej zasady
nauki, o której będzie mowa w rozdziale 1.
15
Jak powiedzieliśmy wyżej, książka ta została podzielona
na mniejsze dawki. Z myślą o zwolennikach treściwego jadła
lekkostrawny tekst został wzbogacony o wiele przykładów
nadzianych MATMĄ w środku. Zwolennik dietetycznego
odżywiania może je zupełnie zignorować. Uczniowie często
po lekcjach błagają nauczyciela, aby mówił im raczej o „poję
ciach”, pomijając matematykę, jednak dla fizyka takie roz
graniczenie nie zawsze jest wykonalne. Choć zasadnicze po
jęcia fizyki można omówić bez posługiwania się wzorami, to
jednak matematyka jest językiem fizyki i wielu praw nie da
się ściśle sformułować wyłącznie słowami.
Zatem ci, którzy zapamiętali co nieco z matematyki na po
ziomie szkoły podstawowej, znajdąw przykładach rozszerzo
ne omówienia najważniejszych pojęć fizycznych z podstawo
wego kursu fizyki. Poza dodawaniem, odejmowaniem, mno
żeniem i dzieleniem nie znajdziecie tam bardziej skompli
kowanych działań (no, może czasem wyciągniemy jakiś pier
wiastek) - obiecuję! Czytelnicy, którzy w przerwie na rekla
mę wezmą kartkę i ołówek i przepiszą zamieszczone w przy
kładach wyprowadzenia, stwierdzą mile zaskoczeni, że mo
gą dokonać wspaniałych rzeczy - nawet wyprowadzić wzór
E = mc2. Rozumiejąc, jak wiele trudności czeka adepta nowej
wiary, wasz przewodnik oznaczył każdy przykład jednym,
dwoma lub trzeba wykrzyknikami: !- łagodne, !! - pikantne,
!!! - pali.
Aby strawić bardziej egzotyczne dania naszej kuchni, czy
telnik musi przyswajać sobie pojęcia w takiej kolejności,
w jakiej się pojawiają. Wymaga to od niego ścisłego rozu
mienia każdego słowa. Jest to niezwykle ważne. Kiedy fizyk
mówi „siła”, ma na myśli jedną i tylko jedną rzecz: pchnięcie
lub pociągnięcie równe liczbowo iloczynowi masy i przyspie
szenia. W ustach laika słowo „siła” może na przykład odnosić
się do Sił Ciemności. O „energii” często mówi się dziś w kon
tekście harmonicznej konwergencji. Wbrew temu, co mówi
Humpty Dumpty, słowa mają określone znaczenie.
Jaki stąd płynie morał? Wielu laików uważa, że jeśli nau
czą się obco brzmiących słów, to poznają fizykę. Błąd! Kar
16
dynalny, niewybaczalny błąd. Dlaczego? Strzeżcie się: Zna
jomość fizyki polega nie tyle na opanowaniu poszczególnych
pojęć, ile na zrozumieniu zw iązków między nimi. Można
nauczyć się na pamięć wszystkich definicji, twierdzeń i do
wodów, lecz jeśli nie zna się związków między jednymi -
i braku zw iązku m iędzy innym i - łatwo się pogubić.
Gdy będziecie się przedzierać przez gąszcz, który zarasta dro
gę ku Oświeceniu, warto byście pamiętali o
zasadzie wielostronności: Pojęcia fizyczne są
często powiązane ze sobą. Fizyka jest wewnętrz
nie spójna; żadne z pojęć nie może być sprzeczne
z innym pojęciem.
Ale trzeba pamiętać też o
zasadzie rozłączności: Nie wszystkie pojęcia są
jednakowe. Nie każdego z nich da się użyć do roz
wiązania określonego problemu.
Trawestując powiedzenie Gertrudy Stein: siła to nie ener
gia, nie pęd, nie moc... Abyście stale pamiętali o zasadzie roz
łączności, w każdym rozdziale znajdziecie Słowniczek termi
nów ezoterycznych. Każdy z nich to skarbczyk, kryjący pra
widłowe definicje poszczególnych terminów.
Na koniec naczelna zasada, o której nigdy nie wolno wam
zapomnieć:
Nie ucz się na pamięć, staraj się zrozum ieć.
I dwie mantry:
Działaniejest ważniejsze od wyników.
Twórcze podejściejest ważniejsze niż wiedza.
Jeśli po przeczytaniu tej książki zasady fizyki staną się czę
ścią waszego światopoglądu, będzie to oznaczać, że Fizyka
spełniła swoje zadgtflE, A Im ^ d o dzieła! Oświecenie czeka
na was. NapySódjnarsz.
17
Prolog
Cienie zapomnianych
przodków
To dla mnie greczyzna
Zapamiętaj
♦ Żeby znaleźć prawidło«
wszystkie możliwe błęd
Grecy.
ią odpowiedź, trzeba popełnić
/. Pierwsi zaczęli je popełniać
18
Fizycy szanują swoich starców
Sokrates, Platon, Arystoteles: dla laika to wspaniała trójca
greckich filozofów. „Sokrates to najmądrzejszy człowiek na
świecie” - pisze Milton. Lepiej, żeby Cyceron mylił się co do
Platona. Faust dobrze czułby się w świecie Arystotelesa.
Zróbcie jednak prosty eksperyment. Dopadnijcie jakiegoś
fizyka i pod byle jakim pretekstem wypowiedzcie kilka po
chwał pod adresem tej trójki znamienitych Greków. Bardzo
możliwe, że wasz królik doświadczalny jedynie mruknie: „Fi
lozofia... hmmm... Nie znam się na tym” i odejdzie. Jeśli nie,
istnieje duża szansa, że ujrzycie, jak nikły uśmiech na twarzy
dobrodusznego uczonego zastępuje najpierw gniew, a potem
wściekłość. Następnie z poczerwieniałą twarzą i wzrokiem
wzniesionym do nieba zaleje was potokiem niezrozumiałych
słów, których wymowa będzie sprowadzać się do mniej wię
cej jednego: Czemu tracicie czas na czytanie tych bandytów,
Platona iArystotelesa? To oni są odpowiedzialni za cofnięcie
cywilizacji w rozwoju o tysiąc lat! Kiedy wasz fizyk nieco
ochłonie, prawdopodobnie poradzi wam, abyście spalili wszy
stkie dzieła Platona, a zainteresowali się Talesem, Anaksy-
mandrem, Empedoklesem, Parmenidesem, których imiona
wam z kolei nic nie mówią. „To przedsokratejczycy” - rzuci
niedwuznacznie uczony i na tym rozmowa się skończy.
Dlaczego, skoro niemal wszystkie uniwersyteckie wykłady
z filozofii koncentrują się na tej „wielkiej trójce”, fizyk po
traktował ich z pogardą a z podziwem wyraził się o kilku
osobnikach o nie znanych wam nazwiskach i poglądach? Aby
zrozumieć przyczynę tej kulturalnej schizmy, zadajmy jedno
z odwiecznych pytań: Jaka jest natura świata? Jest to zasadni
cze pytanie, jakie stawia sobie nauka, i ludzie zastanawiali się
nad nim już na wiele lat przed starożytnymi Grekami.
Interesujące jest jednak nie tyle samo pytanie, ile odpo
wiedź na nie. Wszystkie starożytne cywilizacje genezę świata
upatrywały w ingerencji bogów. Na przykład starożytni Egip
cjanie wierzyli, że na początku był Praocean - Nun - nie
19
zmierzony, bezczasowy. W jednej z wersji tego mitu* z Nun
wyłoniło się Prawzgórze -A tum - czyli „Doskonały”. Będąc
sam i wszystkim, Atum musiał stworzyć świat, chwytając się
raczej niekonwencjonalnych metod. Jedne podania głoszą, że
wyrzygał boginię Szu (powietrze) i jej siostrę Tefnut (Wil
goć), inne - że nie mając partnerki, współżył z własną dłonią.
Tak czy owak, ze związku Szu i Tefnut narodzili się Geb
i Nut, ziemia i niebo. Od tego momentu kolejni bogowie ro
dzili się z bardziej konwencjonalnych - choć kazirodczych -
związków.
Podobne mity o stworzeniu pochodzą z innych kultur
w różnych częściach świata. Również w starożytnej Grecji.
Hezjod w swojej Teogonii, napisanej około 700 r. p.n.e., opo
wiada historię stworzenia, która jako żywo przypomina tę
egipską. Homer, prawdopodobnie nieco wcześniej, zapełnił
swoją///¿u/ę i Odyseję bogami i boginiami, których knowania
w dużej mierze były odpowiedzialne za wszystkie ludzkie nie
szczęścia. (Tak przy okazji, Homer wprowadził pierwsząjed-
nostkę miary: milihelenę - jednostkę piękności konieczną do
wysłania w morze jednego statku.) Herodot, podobnie jak
wielu ludzi dzisiaj, uważał zaćmienie Słońca za zjawisko nad
przyrodzone. We wszystkich tych wczesnych dziełach zja
wiska przyrodnicze są personifikowane lub przypisywane
bóstwom.
Tales odkrywa wodę
Nagle, mniej więcej około VI w. p.n.e., coś się zmieniło.
W greckim mieście Milet, leżącym w Azji Mniejszej na tere
nie dzisiejszej Turcji, pojawiła się grupka mężczyzn, którzy
oddawali się bez reszty stawianiu bezużytecznych pytań
i udzielaniu niemądrych odpowiedzi. To właśnie ci physikoi,
* Patrz naprzykiad Ancient Cosmologies, Carmen Blacker, Michael Loewe (red.),
George Allen & Unwin, London 1975 [W jęz. polskim: J. Lipińska, M. Marciniak,
Mitologia starożytnego Egiptu, WAiF, Warszawa 1980 - przyp. tłum.]
20
K to je s t
i
M
Tales z Miletu (ok. 625-ok. 545 p.n.e.)
Narobił dużo szumu, twierdząc, że woda jest podsta
wową substancją we wszechświecie.
Anaksymander z Miletu (ok. 610-ok. 545 p.n.e.)
Za pierwotne tworzywo kosmosu uważał tzw. apeiron-
„nieokreśloną” materię. Bardzo to niejasne, ale brzmi
złowieszczo współcześnie.
Pitagoras z Samos (działał ok. 530 r. p.n.e.)
Przywódca sekty religijnej, który uważał liczby za pod
stawę rzeczywistości. Odpowiedzialny za torturowanie
niezliczonych uczniów podstawówki twierdzeniem Pi
tagorasa.
Parmenides z Elei (działał ok. 470 r. p.n.e.)
Głosił koncepcję jedynego, wiecznego bytu, na której
opierał pogląd, że jakakolwiek zmienność jest niemoż
liwa. Zły wybór na seminarium o samodoskonaleniu.
Empedokles z Akragas (działał ok. 440 r. p.n.e.)
Mówił, że korzeniami wszechświata są cztery podsta
wowe żywioły: ogień, powietrze, woda i ziemia. Wrócił
do swoich korzeni, skoczywszy do czynnego wulkanu.
Arystarch z Samos (działał w pierwszej połowie
III w. p.n.e.)
Według Archimedesa jako pierwszy sformułował helio-
centryczny model Układu Słonecznego, ale nie poszedł
tym tropem. I to tyle, co można powiedzieć o jego do
konaniach.
Archimedes z Syrakuz (ok. 287-212 p.n.e.)
Człowiek o wielu twarzach - matematyk, wynalazca,
fizyk. Odkrywca prawa Archimedesa, prekursor rachun
ku różniczkowego i autor zawołania „Eureka!”
21
jak później nazwał ich Arystoteles, przez swe jałowe spekula
cje skierowali zachodnią naukę na tory, którymi porusza się
do dnia dzisiejszego.
Pierwszymphysikoi, na którego temat zachowały się jakieś
wzmianki, był Tales z Miletu. Talesowi przypisuje się zmie
rzenie wysokości piramidy za pomocą długości jej cienia.
Prawdopodobnie prowadził on również obserwacje astrono
miczne i przewidział zaćmienie Słońca w 585 r. p.n.e. Bardzo
możliwe, że swoje proroctwo oparł na odkryciu starożytnych
Chaldejczyków, którzy zauważyli, że zaćmienia Słońca na
danym obszarze pojawiają się co 54 lata i 34 dni. Okres ten,
który nazwano saros, pomaga przewidywać czas wystąpienia
kolejnego zaćmienia Słońca. Platon przytacza taką opowieść
o Talesie: „Teodora, dowcipna i ponętna służka rodem z Tra-
cji, miała zwyczaj drwić z Talesa, że wpada do studni, kiedy
patrzy w niebo i obserwuje gwiazdy; twierdziła, że tak jest
ciekaw rzeczy na niebie, ale to, co znajduje się tuż za nim lub
pod jego nogami, uchodzi jego uwagi*. Na podstawie tego
opisu Tales jawi się nam jako pierwszy roztargniony profe
sor. Ale czy można wierzyć Platonowi?
Talesa pamięta się głównie jako filozofa, który na pytanie:
„Co jest podstawową substancją we wszechświecie?”, odpo
wiadał: „Woda”. Nie mamy zielonego pojęcia, co sprawiło,
że Tales uznał wodę za coś, z czego powstało wszystko inne,
ale jego odpowiedź jest tyleż zaskakująca, co bezsensowna.
Natomiast na uwagę zasługuje pogląd, że istnieje jeden i tylko
jeden pierwotny żywioł.
Poszukiwanie pramaterii z uporem kontynuowali następcy
Talesa. Anaksymander z Miletu (uczeń lub kolega Talesa, nie
wiemy tego dokładnie) znany jest głównie z poglądu, że pra-
substancjąjest coś, co określił słowem, na którym można so
bie język połamać, a które oznacza „bezkres” albo „bezmiar” -
apeiron. Zauważywszy, że substancje, które go otaczają na
* G. S. Kirk and J. E. Raven, The Presoctratic Philosophers, Cambridge Univer
sity Press, Cambridge 1971, s. 78. [W jęz. polskim K. Leśniak, Materialiści greccy
w epoce przedsokratejskiej, 1972 - przyp. tłum.]
22
co dzień, podlegająustawicznym zmianom, wyciągnął logicz
ny wniosek, że pramaterią musi być coś zupełnie innego. Co
dokładnie Anaksymander rozumiał przez apeiron, nie jest do
końca jasne, ale przypuszczalnie miał na myśli coś, co jest
zarówno nieskończone, jak ijednolite. Zapeiron powstał cały
wszechświat. Czymkolwiek miał być apeiron, idea ta brzmi
zadziwiająco nowocześnie, o czym przekonamy się w roz
dziale 5.
Aby w pełni unaocznić panującą wówczas niezgodę, trzeba
wspomnieć, że inni przedsokratejczycy za pierwotny żywioł
uważali ogień. Lub wodę. Nie odkryte jak dotąd zapisy poka
zują też, że niektórzy przedsokratejczycy byli przekonani
o prymacie coca-coli, wywnioskowawszy słusznie, że „gdzie
jest życie, tam jest coca-cola”.
Co z tego mamy? Orzeźwiającą colę? Po pierwsze, jak już
wspomnieliśmy, przedstawiciele jońskiej filozofii przyrody
zdradzali skłonności do redukowania wszystkich obserwowa
nych zjawisk do kilku albo nawet tylko jednej możliwości.
Równie ważne jest to, żephysikoi nie wspominają ojednej rze
czy w swoich wyjaśnieniach: o nadprzyrodzonych lub boskich
przyczynach. Możemy więc powiedzieć, że Tales i jego na
stępcy wprowadzili dwie naczelne zasady do metodologii ba
dań naukowych, których odtąd fizycy z uporem przestrzegają:
Redukcjonizm: Świat opiera się na kilku podsta
wowych zasadach.
Mechanicyzm: Świat działa jak maszyna i nie ma
w nim miejsca na siły nadprzyrodzone.
Ech, ta zmienność
Czas leci jak strzała. Owoce dojrzewają. Jedno i drugie jest
przykładem otaczającej nas zmienności. Pojęcie zmienności
okazało się szczególnie ciężko strawne - choć owocne - dla
przedsokratejczyków. Parmenides z Elei zauważył zagadko
23
wo, że nie można wyobrazić sobie, że coś powstaje z niczego.
(„Bo nie da się udowodnić, że rzeczy, których nie ma, są”.
Przeczytaj to jeszcze raz.) W ten sposób przekonał siebie, że
świat jest niezmienny, bo tak dyktuje logika i - jak za do
tknięciem czarodziejskiej różdżki - otaczająca nas zmienność
powędrowała do krainy iluzji.
Demokryt i Lukippos podjęli próbę pogodzenia logiki Par-
menidesa z oczywistymi zjawiskami znanymi z codziennego
życia, twierdząc, że świat składa się z atomów, które są nie
podzielne, niezmienne i jednorodne, ale które poruszają się,
zderzają i łączą ze sobą, i ta frenetyczna aktywność jest przy
czyną zmienności obserwowanego świata. Zatem spekulacje
Parmenidesa doprowadziły do powstania idei, która dwa ty
siące lat później zmieniła bieg naszej cywilizacji.
Poglądy Parmenidesa, że ruch i zmienność są niemożliwe,
wywarły głęboki wpływ na Empedoklesa, który jako pierwszy
ogłosił, że tylko głupcy (a więc ludzie o ograniczonym umyśle)
wierzą, że coś może powstać z niczego, ale który później zmie
nił front i stał się fizykiem w nowoczesnym wydaniu, głosząc,
że przyrodę możemy poznawać jedynie za pośrednictwem na
szych zmysłów. Nie wiedząc, jak wybrnąć z kłopotów związa
nych ze zmiennością, twierdził, że istniejącztery żywioły - zie
mia, powietrze, ogień i woda - które same w sobie są niezmien
ne, a widoczna zmienność jest spowodowana ich ruchem
wywołanym oczywiście przez Miłość i Nienawiść.
Idea czterech żywiołów, którą splagiatował Arystoteles, mą
ciła w nauce przez niemal dwa tysiące lat. Ale Empedokles nie
poprzestał na tym. Zademonstrował, że powietrze jest realnie
istniejącą substancją, zwracając uwagę, że woda nie może do
stać się do zatopionego statku, dopóki nie ujdzie z niego powie
trze. Tym sposobem wpisał się do historii jako twórca pierw
szej demonstracji do wykładu z fizyki. Empedokles wysunął
również przypuszczenie, że światło podróżuje ze skończoną
prędkością, co - jak wiemy - jest prawdą. Wszystkie te doko
nania prezentują się całkiem nieźle jak na człowieka, o którym
mówi się, że zakończył życie, skacząc do czynnego wulkanu.
24
Pojawia się matematyka.
Och nie, wszystko, byle nie to
Gdy Parmenides i Empedokles debato
wali na temat zmienności, pitagorejczycy
dumali nad liczbami. (O co chodzi? Każdy
musi sobie znaleźć jakieś zajęcie.) O Pita
gorasie z Samos nie wiemy nic oprócz tego,
że szczyt jego działalności przypadł około
530 r. p.n.e. O jego pierwszych uczniach
nie wiemy nawet i tego. Wiemy jednak, że
na początku V stulecia wokół tej półlegen-
darnej postaci powstała tajemnicza sekta
religijna (coś jak Hare Kriszna), której
członkowie uważali, że realną podstawą
wszystkich rzeczy jest „liczba”. Nie wia
domo do końca, czy uważali, że przedmio
ty materialne rzeczywiście składają się
z liczb, czy że mogą być za ich pomocą
opisywane. Tak czy owak, odkryli wiele
związków między liczbami, które natchnęły ich wiarą w potę
gę liczb. „Liczba, liczba, Hare liczba...” Pitagorejczycy sfor
mułowali, na przykład, podstawy matematyczne muzycznych
interwałów i składali przysięgę na tetraktys dekady. Słynne
twierdzenie Pitagorasa o trójkącie prostokątnym było znane
już w Mezopotamii. Nie wiadomo, czy Pitagoras dopuścił się
plagiatu, czy dokonał swojego odkrycia samodzielnie, w każ
dym razie historia jego twierdzenia może służyć za pierwszy
przykład słuszności pewnego powiedzonka dotyczącego nau
ki, które można określić jako
zasadę naukowego marketingu: Albo pracujesz,
albo zbierasz zasługi.
Mówiąc inaczej, i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobił to
samo przed tobą.
Pitagoras.
Nie wiemy, jak
wyglądaj ale
wiemy, że to nie on
pierwszy
sformułował
twierdzenie
Pitagorasa.
Czym jednak
byłaby geometria
bez niego?
25
Tetraktys dekady. Na rysunku tym widać,
że 4 + 3+ 2 + 1 = 1 0 . Dlatego swoją najbardziej
wiążącą przysięgę pitagorejczycy składali na tetraktys:
„Przysięgam na tego, który ofiarował naszemu
pokoleniu tetraktys, źródło i podstawę wiekuistej
przyrody".
Tak czy owak, przyjmując założenie, że świat może być
opisany językiem matematyki, pitagorejczycy wprowadzili
dwie następne naczelne zasady, od tej pory bardzo drogie ser
cu każdego filozofa przyrody:
zasadę tetraktysu: To, że matematyka tak dobrze
opisuje rzeczywisty świat, nie może być dziełem
przypadku. Matematyka jest właściwym językiem
fizyki.
zasadę kwantyfikacji: Nic nie wiemy, dopóki nie
przeprowadzimy pomiaru i nie przypiszemy wy
nikowi liczby.
To, czy powyższe zasady są absolutnie prawdziwe, jest
sprawą dyskusyjną. Być może na następnym przyjęciu ze
chcesz skonfrontować swoją opinię na ten temat ze zdaniem
fizyka; możesz zagadać do niego słowami z ramki. Tak czy
inaczej, widzimy, że przedsokratejczycy mieli znaczne osią
gnięcia. W ich wizji świata chaos - mityczny nieporządek,
z którego powstało wszystko inne - został zastąpiony przez
logos (prawo) i kosmos (porządek i wszechświat). To właś
nie logos i kosmos stały się celem poszukiwań naukowych
i naczelną zasadą fizyki.
Akcja się zagęszcza
Na nieszczęście w sprawę wtrącili się Platon i Arystoteles.
W każdym dreszczowcu musi występować czarny charakter.
Fizykom obaj filozofowie jak ulał pasują do tej roli, choć
większość z nich nie raczyła nawet sięgnąć po dzieła owych
26
Rozmowa na przyjęciu
Fizyka ubranego w koszulkę z napisem: „Tetraktys deka
dy” otacza wianuszek wielbicieli. Ty, w koszulce z napisem:
„Anonimowy Alchemik", podchodzisz do niego.
Ty: Czy naprawdę wierzysz, że matematyka opisuje rze
czywisty świat?
F iz y k : Na pewno lepiej niż poezja.
T y : T o dlaczego w dowodach matematycznych często
pojawiają się takie zwroty: „Załóżmy, że krowa ma
kształt kuli".
F iz y k : Cóż... czasem trzeba... hmm... problem nieco upro
ścić.
Ty: Krowa w kształcie kuli? Czyżby matematyka mogła
opisywać tylko rzeczy nie istniejące w rzeczywistości?
F iz y k : Hmm, na tetraktys, temu nie można zaprzeczyć.
Ty: Poza tym słyszałem, że większość równań opisu
jących rzeczywiste układy nie ma dokładnych roz
wiązań.
F iz y k : Cóż, to prawda. Zazwyczaj znajdujemy rozwiązanie
przybliżone.
Ty: A więc niby jakim cudem matematyka może tak
wspaniale opisywać prawdziwy świat? Z jednej stro
ny możecie opisywać rzeczy, które w rzeczywisto
ści nie istnieją, z drugiej nie potraficie opisywać rze
czy istniejących. Dla mnie to brzmi jak poezja.
F iz y k : Ale nasze przybliżone rozwiązania są otrzymywane
z założoną dokładnością.
Ty: Czy to nie Einstein powiedział: „Jak długo prawa ma
tematyczne odnoszą się do rzeczywistości, tak dłu
go obarczone są niepewnością, a jak długo są pew
ne, tak długo nie odnoszą się do rzeczywistości".
F iz y k : Tak powiedział? Przepraszam cię, ale widzę, że po
dano nektar i ambrozję.
(Fizyk znika w tłumie.)
27
słynnych Greków, toteż ich niechęć może się wydawać nieco
irracjonalna. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Platon zboczył
ze Ścieżki Prawdy. Drwiąc z przedsokratejczyków oraz ich
mechanistycznych interpretacji stworzenia i uważając je za
czysty nonsens, wprowadził powtórnie na scenę Boga, De
miurga. W swej słynnej koncepcji głosił istnienie „świata
idei”, idealnego królestwa składającego się z doskonałych
wzorców wszystkich niedoskonałych rzeczy istniejących na
Ziemi. Świat idei - według Platona jedyny „prawdziwy świat” -
leży poza zasięgiem zmysłów, więc jest niedostępny dla em
pirycznego poznania. Można go poznawać jedynie za pomo
cą logicznego rozumowania. Takie podejście jest całkowicie
antynaukowe.
Nie zadowoliwszy się odrzuceniem dokonań swych poprze
dników, Platon w Timajosie rzucił klątwę na fizykę: Wszech
świat został stworzony jako idealna sfera, a planety podróżują
ze stałą prędkością po idealnych okręgach. Jak zobaczymy
w rozdziale 1, z chwilą obalenia tej koncepcji narodziła się
nowoczesna fizyka.
Uczeń Platona, Arystoteles, powiedział: „Zasady każdej
nauki wywodzą się z doświadczenia”. Kupilibyście od takie
go faceta używany samochód? Wbrew temu oświadczeniu
Arystoteles nie przywiązywał większej wagi do obserwacji,
preferując raczej logikę. Co ważniejsze, jego koncepcja czyn
nika sprawczego wydaje się zupełnie niemechanistyczna: zda
rzenia zachodzą celowo, a nie na skutek przypadku czy zde
rzeń atomów. Przykładem takiego myślenia są jego słynne
stwierdzenia w rodzaju: „Natura nie znosi próżni” i „Natural
ną tendencjąZiemi jest ruch w kierunku centrum wszechświa
ta”, i chyba najgłośniejsze: „Ruch po okręgu jest najbardziej
naturalną formą ruchu”.
Ta ostatnia doktryna utrwaliła platońską klątwę i na wieki
przystopowała rozwój fizyki. Gwoli sprawiedliwości trzeba
jednak nadmienić, że najwięcej szkody wyrządzili neoplatoń-
czycy, czyli ci następcy Platona i Arystotelesa, którzy wyryli
słowa mistrzów w kamieniu i wzbraniali się przed formuło
waniem jakichkolwiek własnych krytycznych sądów. Tak czy
28
owak, nawet dzisiaj wielu uczniów wyznaje poglądy Arysto
telesa. W trakcie naszego wykładu będziecie mieli możliwość
sprawdzić, czy wasze umysły należą do świata nowoczesne
go czy starożytnego. Ale nie martwcie się, wbrew temu, co
powiedział Parmenides, zmiana jest możliwa.
Srebrny wiek
Na szczęście nauka grecka nie kończy się na Platonie iAry
stotelesie. Tradycja przedsokratejska przetrwała do okresu
hellenistycznego i po 300 r. p.n.e. centrum jej myśli przenio
sło się do Aleksandrii, gdzie działało wiele słynnych postaci.
Nazwiska Euklidesa i Archimedesa zna prawie każdy uczeń.
Euklides, autor słynnych Elementów, usystematyzował ów
czesną wiedzę na temat geometrii. O Eudoksosie z Kniodos
iArchimedesie z Syrakuz bez przesady można powiedzieć, że
stworzyli coś w rodzaju rachunku różniczkowego ponad ty
siąc lat przed Newtonem i Leibnizem. Archimedes nie tylko
rozwiązał wiele zagadnień z matematyki, odkrył również pra
wo, które nosi jego imię i które pozwala wyznaczyć gęstość
różnych ciał. Eureka!
W swoim traktacie O liczbie piasku Archimedes pisze, że
większość astronomów uważa Ziemię za centrum wszech
świata, a następnie przytacza hipotezę Arystarcha z Samos,
jakoby „gwiazdy i Słońce były nieruchome, Ziemia krążyła
wokół Słońca po obwodzie koła, a Słońce leżało w środku jej
orbity*.
Ponieważ prace samego Arystarcha na ten temat się nie za
chowały, nie wiadomo, czy dysponował on konkretnymi ob
serwacjami na poparcie swojej hipotezy. Bez wątpienia jed
nak trzy wieki przed naszą erą Arystarch z Samos sformuło
wał heliocentryczny model - ze Słońcem pośrodku - układu
planetarnego, wyprzedzając Kopernika o ponad tysiąc osiem
* Sir Thomas Heath, Aristarchus o f Samos, Dover, New York, 1981,
s. 302.
29
set lat. Sformułował, ale nie potrafił go sprzedać. Mamy tu
więc do czynienia z pierwszorzędnym przykładem zasady
naukowego marketingu.
Do astronomii wielki wkład wniósł kolega Archimedesa,
Eratostenes, który za pomocą trygonometrii zmierzył obwód
Ziemi. Wśród fizyków panuje przekonanie, że otrzymał wy
nik bardzo bliski prawdy. Zapominają oni jednak, że nie wia
domo dokładnie, ile liczył stadion, jednostka użyta przez Era-
tostenesa. Nie ma zatem pewności, czy jego pomiar rzeczy
wiście był doskonały, czy też do kitu. Ważne jest to, że jego
metoda była poprawna i że Grecy wiedzieli, iż Ziemia jest
kulą. Hellenistyczni uczeni nie bali się więc użyć potężnego
narzędzia, jakim jest matematyka, żeby wydrzeć naturze jej
tajemnice. I to należy poczytać im za zasługę.
Na nieszczęście dla nauki, będąc o krok od stworzenia no
woczesnej astronomii - i jednocześnie fizyki - Grecy od
wrócili się do niej plecami. Winę za to ponosi Arystoteles.
Jego uporczywe powtarzanie, że Ziemia jest centrum kosmo
su i że planety mogą poruszać się tylko po orbitach kołowych,
doprowadziło do powstania niesławnego geocentrycznego
modelu układu planetarnego, któremu ostateczny kształt nadał
Ptolemeusz z Aleksandrii w drugim stuleciu naszej ery. To
monstrum z Ziemią pośrodku przez stulecia trwało w najlep
sze, dopóki Kopernik nie wrócił do zapomnianej heliocen-
trycznej koncepcji Arystarcha. Zostawmy teraz chylącą się ku
upadkowi cywilizację Greków i zajmijmy się dalszymi losa
mi układu Ptolemeuszowego.
30
Słow niczek
term inów ezoterycznych
♦ Geocentryzm - Krańcowy przypadek narcyzmu: Zie
mia jest pępkiem wszechświata.
♦ Mechanicyzm - Pogląd, w myśl którego wszech
świat zachowuje się jak gigantyczna maszyna. Moż
na powiedzieć, że jego wyznawcą był Rube Gold
berg.
♦ Presliocentryzm - Elvis Presley jest pępkiem
wszechświata.
♦ Redukcjonizm - Przekonanie, że u podstaw różno
rodności leży kilka ogólnych zasad.
Podsumowanie
►Kluczowe słowa: Redukcjonizm, mechanicyzm.
►Kluczowe definicje: Redukcjonizm, mechanicyzm.
►Kluczowe pojęcia: Redukcjonizm, mechanicyzm.
WIEDZA W PIGUŁCE FIZYKA TONY ROTHMAN
Spis treści Podziękowania................................................................................................ Wstęp Czego uczy nas fizyka?........................................ Prolog Cienie zapomnianych przodków: To dla mnie greczyzna............................................................ Rozdział 1 W stronę mechanicznego wszechświata: Zie mia wraca na swoje m iejsce........................... Rozdział 2 Ulotny atom: G azu!............................................... Rozdział 3 Kryzys energetyczny: Ciepło, ciepło.................. Rozdział 4 Elektromagnetyzm: Igraszki z prądem ............. Rozdział 5 Szczególna teoria względności: Einsteina wi dzenie ś w ia t(ł)a ............................................... Rozdział 6 Wewnątrz jądra atomowego: Kuriozum pań stwa Curie............................................................ Rozdział 7 Mechanika kwantowa: Plank! Plank! Fizyka skacze w n iezn an e...........................................
Rozdział 8 Różnorodność ijedność: Warzenie zupy na cząst kach ...................................................................... 207 Rozdział 9 Ogólna teoria względności: Grawitacyjne wiel kie przyciąganie.................................................. 228 Rozdział 10 Koniec..........................................................................253 Indeks ...............................................................................................................261
Podziękowania W literaturze od wieków trwa konflikt między formą a tre ścią. W nauce nie ulega wątpliwości, że idee są ważniejsze niż słowa. Choć zdania w Fizyce są, jak mniemam, mojego autorstwa, to treść, która się za nimi kryje, wiele zawdzięcza moim kolegom. W szczególności chciałbym podziękować profesorom Sheldonowi Glashowowi, Royowi Galuberowi i Robertowi Kirshnerowi, którym mogłem pomagać przy pro wadzeniu wykładów z podstaw fizyki na Uniwersytecie Har- varda. Idee poruszane w tej książce stale się podczas nich przewijały. Przede wszystkim jednak dziękuję wszystkim moim byłym i obecnym uczniom, którym dedykuję tę książkę.
Wstęp Czego uczy nas fizyka? 11
Nasz cel Kiedy kartkując zawartość tej książki, tamujesz przejście między regałami w swojej ulubionej księgami, oznacza to, że padłeś jej ofiarą. Prawdopodobnie stało się tak dlatego, że w czasach swej młodości starałeś się czegoś nauczyć z fizyki. Być może teraz chcesz odświeżyć swoje wiadomości albo, wiedząc, jak ważną rolę odgrywa nauka we współczesnym życiu, i zdając sobie sprawę z własnej ignorancji, korzystasz z okazji, aby się nieco dokształcić. Tak czy owak, twoje wia domości z fizyki są żenująco skromne i mogę się założyć, że z ławy szkolnej wyniosłeś przekonanie, że słowo „fizyka”jest synonimem słowa „plaga”, a więc czegoś, czego za wszelką cenę należy unikać. To nieporozumienie. Słowo „fizyka” wywodzi się z grec kiego physike i oznacza przyrodę lub ściślej - przyrodę nieo żywioną. W naszym rozumieniu fizyka to wyodrębniona ga łąź wiedzy, która zajmuje się fundamentalnymi prawami przy rody. Z tego powodu atom, grawitacja, elektromagnetyzm wchodzą w zakres zainteresowania fizyki; natomiast zacho wanie EWisa - nie. O fizyce najlepiej myśleć jak o poszukiwaniu praw rządzą cych wszechświatem. Pomni wielkiej tradycji postanowili śmy, że podczas przyrządzania Fizyki prześledzimy chwile epifanii (zajrzyjcie do słownika), które sprawiły, że fizycy odkryli pewne uniwersalne reguły rządzące naszym światem. Krocząc wesoło ku Oświeceniu, staniecie się gorliwymi wy znawcami owych reguł. Do najbardziej fundamentalnych z nich należą te, które można uznać za odpowiedniki dziesię ciu przykazań: „Nie przekraczaj prędkości światła”, „Zacho wuj energię”, „Zawsze zwiększaj entropię” itd. Jednak prawa przyrody są zarazem i bardziej surowe, i bardziej łagodne niż przykazania Mojżeszowe. Jeśli złamiesz któreś z tych ostat nich, czeka cię wieczne potępienie. Prawa przyrody są bar dziej surowe - nie możesz ich złamać. Z drugiej jednak stro ny, ta ich gwarantowana nienaruszalność chroni cię przed konsekwencjami ich złamania. 12
Pozwólcie mi na chwilę filozoficznej refleksji. Odetchnij cie głęboko. Aby fizycy mogli odkrywać prawa przyrody - prawa rządzące wszechświatem - muszą wychodzić z założe nia, że takie prawa w ogóle istnieją. Samo założenie, że ist nieją pewne reguły, jest bodajże najważniejszą cechą różnią cą naukę od, na przykład, polityki. Z samej swej natury regu ły nakładają bowiem pewne ograniczenia na to, co jest dozwolone. Nie dziwi mnie, jeśli na przyjęciu spotkaliście fi zyka, który drwił z UFO, twierdząc, że „podróżowanie z pręd kością większą od światła jest niemożliwe”. To bardzo praw dopodobne. Słowo „niemożliwe” jest drugim pod względem ważności w słowniku fizyka (pierwszym jest słowo „non sens”). Takie podejście do życia wyjaśnia, dlaczego fizycy tak rzadko bywają na przyjęciach. Pogląd, że pewne rzeczy są z gruntu niemożliwe, nie należy do popularnych, jednak jest to jeden z najważniejszych komu nikatów, jakie wysyła nam przyroda. Ten aspekt rzeczywisto ści wielokrotnie będzie podkreślany wnaszej książce. Nie wie rzycie? Myślicie, że to zbyt pesymistyczny obraz świata? Nie stety, taka naprawdę jest nasza rzeczywistość. Jeszcze się wahacie? Wciąż wierzycie w samonapędzający się silnik, w perpetuum mobile? Zatem nie macie wyboru i musicie prze czytać następne strony tej książki. Pod przewodem praw natu ry, które będą waszymi pasterzami, sami dostrzeżecie błąd w waszym rozumowaniu i wejdziecie na drogę Prawdy. Czyżby więc Fizyka była kluczem do ezoterycznej wiedzy i materialnego sukcesu? Na pewno nie to drugie. Mówiąc szczerze, określenie „fizyka w pigułce” jest oksymoronem. Choćbyście nie wiem jak chcieli, nie można podgrzać fizyki w ciągu siedmiu minut w mikrofalówce, połknąć w całości i przetrawić. W odróżnieniu od innych przedmiotów, na przy kład historii, poznawanie fizyki wymaga systematyczności. Jej studiowanie należy zacząć od samego początku. Podczas zdobywania wykształcenia adepci fizyki w kółko wałkują ten sam temat, za każdym jednak razem na trochę wyższym po ziomie, by po dziesięciu latach nauki stwierdzić, że nie ma dla nich pracy. Tak brzmi zatem nasza pierwsza 13
przewodnia zasada: Aby poznać fizykę, należy stosować ją w praktyce. Powiedzmy to jednak jasno: książka ta nie ma nauczyć praktycznego wykorzystania wiedzy z zakresu fizyki. Jeśli to jest twoim pragnieniem, wróć do szkoły; rezultat będzie taki, jak wspomnieliśmy wyżej. Stawiamy sobie skromniejszy cel: Chcemy wyjaśnić czytelnikom, dlaczego fizycy wierzą w to, w co wierzą, i przygotować ich do wykorzystania tej świętej wiedzy w wojnie z niewiernymi. Środki Jaką ścieżkę najlepiej wybrać, by dołączyć do Oświeco nych? Aby ułatwić przełknięcie Fizyki, podzielono ją na mniejsze porcje. Sąone zresztąiście dietetyczne. Osoby, które duszą się na widok równań matematycznych, z przyjemno ścią stwierdzą, że główny tekst zawiera ledwie garść dziecin nie prostych wzorów. Zamiast na matematykę nacisk położo no przede wszystkim na przedstawienie podstawowych zasad fizyki okraszonych paradą wybitnych uczonych, którzy do konali przełomowych odkryć. Wyboru poszczególnych te matów dokonano ze względu na ich znaczenie oraz wygodę autora, który pomagał przygotowywać kilka takich przekro jowych wykładów dla Uniwersytetu Harvarda. Można więc powiedzieć, że opatrzone sąone uznanym w świecie certyfi katem Ivy League. Wychodząc z panującego dziś niepodzielnie redukcjonizmu i naśladując znane z dzienników telewizyj nych „Przeglądy tematów dnia”, na końcu każdego rozdziału zamieszczono „Skrót głównych wydarzeń” (tutaj zwany po prostu „Podsumowaniem”) oraz najważniejsze słowa, defini cje oraz pojęcia. Kluczowe pojęcia starano się zawrzeć w jed nym zdaniu, tak aby nie obciążać zbytnio pamięci czytelnika oraz nie zwiększać objętości książki. Słowo na temat ujęcia historycznego. W typowych podręcz nikach fizyki zwykle czyta się: „Ten i ten odkrył to i to, tam 14
ten udowodnił tamto, w tym a tym roku”. Takie podejście można określić jako historię w ujęciu fizyków, a więc sposób, w jaki współczesny fizyk posługujący się współczesnymi, dobrze zdefiniowanymi pojęciami rozumie to, czego dokona li jego znamienici poprzednicy. Nie odzwierciedla to wcale prawdziwej historii, która jest daleko bardziej skomplikowa na i pouczająca. Nauka nie zawsze posuwa się tylko do przo du prowadzona żelazną logiką; czasem zdarza się, że się cofa. Najeden olśniewający pomysł przypada tysiące lichych. Czę sto uczeni dokonujący przełomowych odkryć wcale nie zdają sobie z tego sprawy, a na każdą osobę, której praca znalazła uznanie, przypada dziesięć niedocenionych. Powyższe spo strzeżenia podsumowuje zasada podręcznikowego uproszczenia: Pod ręczniki przedstawiają sprawę prosto i zwięźle, lecz rozwój nauki postępował nierzadko w spo sób pokrętny i kosztował uczonych wiele trudu. W książce takiej jak ta z konieczności pominięto wiele za gadnień (na przykład wkład, jaki wnieśli do fizyki uczeni chińscy i arabscy). Dlatego też autor nie rości sobie prawa do przedstawienia prawdziwej historii fizyki. Czytelnik tej dietetycznej fizyki z pewnością zauważy, że szczególnie kilka pierwszych rozdziałów zawiera sporą daw kę filozofii. Jak wiadomo, fizyka wyrosła z rozważań filo zoficznych, które nawet obecnie mają na nią silny wpływ. W istocie to, czym zajmuje się fizyka, zostało nazwane fizyką zaledwie sto lat temu. Przedtem była to gałąź filozofii natury. Jak zobaczycie, niektóre filozoficzne idee hamowały rozwój fizyki. Odrzucono je dopiero po wielu uważnych obserwa cjach i doświadczeniach. Niech więc następujący kodeks fizyka: Jedna udana obserwacja jest więcej warta niż nie kończące się jałowe filozofowanie stanie się wnioskiem pod adresem fundamentalnej zasady nauki, o której będzie mowa w rozdziale 1. 15
Jak powiedzieliśmy wyżej, książka ta została podzielona na mniejsze dawki. Z myślą o zwolennikach treściwego jadła lekkostrawny tekst został wzbogacony o wiele przykładów nadzianych MATMĄ w środku. Zwolennik dietetycznego odżywiania może je zupełnie zignorować. Uczniowie często po lekcjach błagają nauczyciela, aby mówił im raczej o „poję ciach”, pomijając matematykę, jednak dla fizyka takie roz graniczenie nie zawsze jest wykonalne. Choć zasadnicze po jęcia fizyki można omówić bez posługiwania się wzorami, to jednak matematyka jest językiem fizyki i wielu praw nie da się ściśle sformułować wyłącznie słowami. Zatem ci, którzy zapamiętali co nieco z matematyki na po ziomie szkoły podstawowej, znajdąw przykładach rozszerzo ne omówienia najważniejszych pojęć fizycznych z podstawo wego kursu fizyki. Poza dodawaniem, odejmowaniem, mno żeniem i dzieleniem nie znajdziecie tam bardziej skompli kowanych działań (no, może czasem wyciągniemy jakiś pier wiastek) - obiecuję! Czytelnicy, którzy w przerwie na rekla mę wezmą kartkę i ołówek i przepiszą zamieszczone w przy kładach wyprowadzenia, stwierdzą mile zaskoczeni, że mo gą dokonać wspaniałych rzeczy - nawet wyprowadzić wzór E = mc2. Rozumiejąc, jak wiele trudności czeka adepta nowej wiary, wasz przewodnik oznaczył każdy przykład jednym, dwoma lub trzeba wykrzyknikami: !- łagodne, !! - pikantne, !!! - pali. Aby strawić bardziej egzotyczne dania naszej kuchni, czy telnik musi przyswajać sobie pojęcia w takiej kolejności, w jakiej się pojawiają. Wymaga to od niego ścisłego rozu mienia każdego słowa. Jest to niezwykle ważne. Kiedy fizyk mówi „siła”, ma na myśli jedną i tylko jedną rzecz: pchnięcie lub pociągnięcie równe liczbowo iloczynowi masy i przyspie szenia. W ustach laika słowo „siła” może na przykład odnosić się do Sił Ciemności. O „energii” często mówi się dziś w kon tekście harmonicznej konwergencji. Wbrew temu, co mówi Humpty Dumpty, słowa mają określone znaczenie. Jaki stąd płynie morał? Wielu laików uważa, że jeśli nau czą się obco brzmiących słów, to poznają fizykę. Błąd! Kar 16
dynalny, niewybaczalny błąd. Dlaczego? Strzeżcie się: Zna jomość fizyki polega nie tyle na opanowaniu poszczególnych pojęć, ile na zrozumieniu zw iązków między nimi. Można nauczyć się na pamięć wszystkich definicji, twierdzeń i do wodów, lecz jeśli nie zna się związków między jednymi - i braku zw iązku m iędzy innym i - łatwo się pogubić. Gdy będziecie się przedzierać przez gąszcz, który zarasta dro gę ku Oświeceniu, warto byście pamiętali o zasadzie wielostronności: Pojęcia fizyczne są często powiązane ze sobą. Fizyka jest wewnętrz nie spójna; żadne z pojęć nie może być sprzeczne z innym pojęciem. Ale trzeba pamiętać też o zasadzie rozłączności: Nie wszystkie pojęcia są jednakowe. Nie każdego z nich da się użyć do roz wiązania określonego problemu. Trawestując powiedzenie Gertrudy Stein: siła to nie ener gia, nie pęd, nie moc... Abyście stale pamiętali o zasadzie roz łączności, w każdym rozdziale znajdziecie Słowniczek termi nów ezoterycznych. Każdy z nich to skarbczyk, kryjący pra widłowe definicje poszczególnych terminów. Na koniec naczelna zasada, o której nigdy nie wolno wam zapomnieć: Nie ucz się na pamięć, staraj się zrozum ieć. I dwie mantry: Działaniejest ważniejsze od wyników. Twórcze podejściejest ważniejsze niż wiedza. Jeśli po przeczytaniu tej książki zasady fizyki staną się czę ścią waszego światopoglądu, będzie to oznaczać, że Fizyka spełniła swoje zadgtflE, A Im ^ d o dzieła! Oświecenie czeka na was. NapySódjnarsz. 17
Prolog Cienie zapomnianych przodków To dla mnie greczyzna Zapamiętaj ♦ Żeby znaleźć prawidło« wszystkie możliwe błęd Grecy. ią odpowiedź, trzeba popełnić /. Pierwsi zaczęli je popełniać 18
Fizycy szanują swoich starców Sokrates, Platon, Arystoteles: dla laika to wspaniała trójca greckich filozofów. „Sokrates to najmądrzejszy człowiek na świecie” - pisze Milton. Lepiej, żeby Cyceron mylił się co do Platona. Faust dobrze czułby się w świecie Arystotelesa. Zróbcie jednak prosty eksperyment. Dopadnijcie jakiegoś fizyka i pod byle jakim pretekstem wypowiedzcie kilka po chwał pod adresem tej trójki znamienitych Greków. Bardzo możliwe, że wasz królik doświadczalny jedynie mruknie: „Fi lozofia... hmmm... Nie znam się na tym” i odejdzie. Jeśli nie, istnieje duża szansa, że ujrzycie, jak nikły uśmiech na twarzy dobrodusznego uczonego zastępuje najpierw gniew, a potem wściekłość. Następnie z poczerwieniałą twarzą i wzrokiem wzniesionym do nieba zaleje was potokiem niezrozumiałych słów, których wymowa będzie sprowadzać się do mniej wię cej jednego: Czemu tracicie czas na czytanie tych bandytów, Platona iArystotelesa? To oni są odpowiedzialni za cofnięcie cywilizacji w rozwoju o tysiąc lat! Kiedy wasz fizyk nieco ochłonie, prawdopodobnie poradzi wam, abyście spalili wszy stkie dzieła Platona, a zainteresowali się Talesem, Anaksy- mandrem, Empedoklesem, Parmenidesem, których imiona wam z kolei nic nie mówią. „To przedsokratejczycy” - rzuci niedwuznacznie uczony i na tym rozmowa się skończy. Dlaczego, skoro niemal wszystkie uniwersyteckie wykłady z filozofii koncentrują się na tej „wielkiej trójce”, fizyk po traktował ich z pogardą a z podziwem wyraził się o kilku osobnikach o nie znanych wam nazwiskach i poglądach? Aby zrozumieć przyczynę tej kulturalnej schizmy, zadajmy jedno z odwiecznych pytań: Jaka jest natura świata? Jest to zasadni cze pytanie, jakie stawia sobie nauka, i ludzie zastanawiali się nad nim już na wiele lat przed starożytnymi Grekami. Interesujące jest jednak nie tyle samo pytanie, ile odpo wiedź na nie. Wszystkie starożytne cywilizacje genezę świata upatrywały w ingerencji bogów. Na przykład starożytni Egip cjanie wierzyli, że na początku był Praocean - Nun - nie 19
zmierzony, bezczasowy. W jednej z wersji tego mitu* z Nun wyłoniło się Prawzgórze -A tum - czyli „Doskonały”. Będąc sam i wszystkim, Atum musiał stworzyć świat, chwytając się raczej niekonwencjonalnych metod. Jedne podania głoszą, że wyrzygał boginię Szu (powietrze) i jej siostrę Tefnut (Wil goć), inne - że nie mając partnerki, współżył z własną dłonią. Tak czy owak, ze związku Szu i Tefnut narodzili się Geb i Nut, ziemia i niebo. Od tego momentu kolejni bogowie ro dzili się z bardziej konwencjonalnych - choć kazirodczych - związków. Podobne mity o stworzeniu pochodzą z innych kultur w różnych częściach świata. Również w starożytnej Grecji. Hezjod w swojej Teogonii, napisanej około 700 r. p.n.e., opo wiada historię stworzenia, która jako żywo przypomina tę egipską. Homer, prawdopodobnie nieco wcześniej, zapełnił swoją///¿u/ę i Odyseję bogami i boginiami, których knowania w dużej mierze były odpowiedzialne za wszystkie ludzkie nie szczęścia. (Tak przy okazji, Homer wprowadził pierwsząjed- nostkę miary: milihelenę - jednostkę piękności konieczną do wysłania w morze jednego statku.) Herodot, podobnie jak wielu ludzi dzisiaj, uważał zaćmienie Słońca za zjawisko nad przyrodzone. We wszystkich tych wczesnych dziełach zja wiska przyrodnicze są personifikowane lub przypisywane bóstwom. Tales odkrywa wodę Nagle, mniej więcej około VI w. p.n.e., coś się zmieniło. W greckim mieście Milet, leżącym w Azji Mniejszej na tere nie dzisiejszej Turcji, pojawiła się grupka mężczyzn, którzy oddawali się bez reszty stawianiu bezużytecznych pytań i udzielaniu niemądrych odpowiedzi. To właśnie ci physikoi, * Patrz naprzykiad Ancient Cosmologies, Carmen Blacker, Michael Loewe (red.), George Allen & Unwin, London 1975 [W jęz. polskim: J. Lipińska, M. Marciniak, Mitologia starożytnego Egiptu, WAiF, Warszawa 1980 - przyp. tłum.] 20
K to je s t i M Tales z Miletu (ok. 625-ok. 545 p.n.e.) Narobił dużo szumu, twierdząc, że woda jest podsta wową substancją we wszechświecie. Anaksymander z Miletu (ok. 610-ok. 545 p.n.e.) Za pierwotne tworzywo kosmosu uważał tzw. apeiron- „nieokreśloną” materię. Bardzo to niejasne, ale brzmi złowieszczo współcześnie. Pitagoras z Samos (działał ok. 530 r. p.n.e.) Przywódca sekty religijnej, który uważał liczby za pod stawę rzeczywistości. Odpowiedzialny za torturowanie niezliczonych uczniów podstawówki twierdzeniem Pi tagorasa. Parmenides z Elei (działał ok. 470 r. p.n.e.) Głosił koncepcję jedynego, wiecznego bytu, na której opierał pogląd, że jakakolwiek zmienność jest niemoż liwa. Zły wybór na seminarium o samodoskonaleniu. Empedokles z Akragas (działał ok. 440 r. p.n.e.) Mówił, że korzeniami wszechświata są cztery podsta wowe żywioły: ogień, powietrze, woda i ziemia. Wrócił do swoich korzeni, skoczywszy do czynnego wulkanu. Arystarch z Samos (działał w pierwszej połowie III w. p.n.e.) Według Archimedesa jako pierwszy sformułował helio- centryczny model Układu Słonecznego, ale nie poszedł tym tropem. I to tyle, co można powiedzieć o jego do konaniach. Archimedes z Syrakuz (ok. 287-212 p.n.e.) Człowiek o wielu twarzach - matematyk, wynalazca, fizyk. Odkrywca prawa Archimedesa, prekursor rachun ku różniczkowego i autor zawołania „Eureka!” 21
jak później nazwał ich Arystoteles, przez swe jałowe spekula cje skierowali zachodnią naukę na tory, którymi porusza się do dnia dzisiejszego. Pierwszymphysikoi, na którego temat zachowały się jakieś wzmianki, był Tales z Miletu. Talesowi przypisuje się zmie rzenie wysokości piramidy za pomocą długości jej cienia. Prawdopodobnie prowadził on również obserwacje astrono miczne i przewidział zaćmienie Słońca w 585 r. p.n.e. Bardzo możliwe, że swoje proroctwo oparł na odkryciu starożytnych Chaldejczyków, którzy zauważyli, że zaćmienia Słońca na danym obszarze pojawiają się co 54 lata i 34 dni. Okres ten, który nazwano saros, pomaga przewidywać czas wystąpienia kolejnego zaćmienia Słońca. Platon przytacza taką opowieść o Talesie: „Teodora, dowcipna i ponętna służka rodem z Tra- cji, miała zwyczaj drwić z Talesa, że wpada do studni, kiedy patrzy w niebo i obserwuje gwiazdy; twierdziła, że tak jest ciekaw rzeczy na niebie, ale to, co znajduje się tuż za nim lub pod jego nogami, uchodzi jego uwagi*. Na podstawie tego opisu Tales jawi się nam jako pierwszy roztargniony profe sor. Ale czy można wierzyć Platonowi? Talesa pamięta się głównie jako filozofa, który na pytanie: „Co jest podstawową substancją we wszechświecie?”, odpo wiadał: „Woda”. Nie mamy zielonego pojęcia, co sprawiło, że Tales uznał wodę za coś, z czego powstało wszystko inne, ale jego odpowiedź jest tyleż zaskakująca, co bezsensowna. Natomiast na uwagę zasługuje pogląd, że istnieje jeden i tylko jeden pierwotny żywioł. Poszukiwanie pramaterii z uporem kontynuowali następcy Talesa. Anaksymander z Miletu (uczeń lub kolega Talesa, nie wiemy tego dokładnie) znany jest głównie z poglądu, że pra- substancjąjest coś, co określił słowem, na którym można so bie język połamać, a które oznacza „bezkres” albo „bezmiar” - apeiron. Zauważywszy, że substancje, które go otaczają na * G. S. Kirk and J. E. Raven, The Presoctratic Philosophers, Cambridge Univer sity Press, Cambridge 1971, s. 78. [W jęz. polskim K. Leśniak, Materialiści greccy w epoce przedsokratejskiej, 1972 - przyp. tłum.] 22
co dzień, podlegająustawicznym zmianom, wyciągnął logicz ny wniosek, że pramaterią musi być coś zupełnie innego. Co dokładnie Anaksymander rozumiał przez apeiron, nie jest do końca jasne, ale przypuszczalnie miał na myśli coś, co jest zarówno nieskończone, jak ijednolite. Zapeiron powstał cały wszechświat. Czymkolwiek miał być apeiron, idea ta brzmi zadziwiająco nowocześnie, o czym przekonamy się w roz dziale 5. Aby w pełni unaocznić panującą wówczas niezgodę, trzeba wspomnieć, że inni przedsokratejczycy za pierwotny żywioł uważali ogień. Lub wodę. Nie odkryte jak dotąd zapisy poka zują też, że niektórzy przedsokratejczycy byli przekonani o prymacie coca-coli, wywnioskowawszy słusznie, że „gdzie jest życie, tam jest coca-cola”. Co z tego mamy? Orzeźwiającą colę? Po pierwsze, jak już wspomnieliśmy, przedstawiciele jońskiej filozofii przyrody zdradzali skłonności do redukowania wszystkich obserwowa nych zjawisk do kilku albo nawet tylko jednej możliwości. Równie ważne jest to, żephysikoi nie wspominają ojednej rze czy w swoich wyjaśnieniach: o nadprzyrodzonych lub boskich przyczynach. Możemy więc powiedzieć, że Tales i jego na stępcy wprowadzili dwie naczelne zasady do metodologii ba dań naukowych, których odtąd fizycy z uporem przestrzegają: Redukcjonizm: Świat opiera się na kilku podsta wowych zasadach. Mechanicyzm: Świat działa jak maszyna i nie ma w nim miejsca na siły nadprzyrodzone. Ech, ta zmienność Czas leci jak strzała. Owoce dojrzewają. Jedno i drugie jest przykładem otaczającej nas zmienności. Pojęcie zmienności okazało się szczególnie ciężko strawne - choć owocne - dla przedsokratejczyków. Parmenides z Elei zauważył zagadko 23
wo, że nie można wyobrazić sobie, że coś powstaje z niczego. („Bo nie da się udowodnić, że rzeczy, których nie ma, są”. Przeczytaj to jeszcze raz.) W ten sposób przekonał siebie, że świat jest niezmienny, bo tak dyktuje logika i - jak za do tknięciem czarodziejskiej różdżki - otaczająca nas zmienność powędrowała do krainy iluzji. Demokryt i Lukippos podjęli próbę pogodzenia logiki Par- menidesa z oczywistymi zjawiskami znanymi z codziennego życia, twierdząc, że świat składa się z atomów, które są nie podzielne, niezmienne i jednorodne, ale które poruszają się, zderzają i łączą ze sobą, i ta frenetyczna aktywność jest przy czyną zmienności obserwowanego świata. Zatem spekulacje Parmenidesa doprowadziły do powstania idei, która dwa ty siące lat później zmieniła bieg naszej cywilizacji. Poglądy Parmenidesa, że ruch i zmienność są niemożliwe, wywarły głęboki wpływ na Empedoklesa, który jako pierwszy ogłosił, że tylko głupcy (a więc ludzie o ograniczonym umyśle) wierzą, że coś może powstać z niczego, ale który później zmie nił front i stał się fizykiem w nowoczesnym wydaniu, głosząc, że przyrodę możemy poznawać jedynie za pośrednictwem na szych zmysłów. Nie wiedząc, jak wybrnąć z kłopotów związa nych ze zmiennością, twierdził, że istniejącztery żywioły - zie mia, powietrze, ogień i woda - które same w sobie są niezmien ne, a widoczna zmienność jest spowodowana ich ruchem wywołanym oczywiście przez Miłość i Nienawiść. Idea czterech żywiołów, którą splagiatował Arystoteles, mą ciła w nauce przez niemal dwa tysiące lat. Ale Empedokles nie poprzestał na tym. Zademonstrował, że powietrze jest realnie istniejącą substancją, zwracając uwagę, że woda nie może do stać się do zatopionego statku, dopóki nie ujdzie z niego powie trze. Tym sposobem wpisał się do historii jako twórca pierw szej demonstracji do wykładu z fizyki. Empedokles wysunął również przypuszczenie, że światło podróżuje ze skończoną prędkością, co - jak wiemy - jest prawdą. Wszystkie te doko nania prezentują się całkiem nieźle jak na człowieka, o którym mówi się, że zakończył życie, skacząc do czynnego wulkanu. 24
Pojawia się matematyka. Och nie, wszystko, byle nie to Gdy Parmenides i Empedokles debato wali na temat zmienności, pitagorejczycy dumali nad liczbami. (O co chodzi? Każdy musi sobie znaleźć jakieś zajęcie.) O Pita gorasie z Samos nie wiemy nic oprócz tego, że szczyt jego działalności przypadł około 530 r. p.n.e. O jego pierwszych uczniach nie wiemy nawet i tego. Wiemy jednak, że na początku V stulecia wokół tej półlegen- darnej postaci powstała tajemnicza sekta religijna (coś jak Hare Kriszna), której członkowie uważali, że realną podstawą wszystkich rzeczy jest „liczba”. Nie wia domo do końca, czy uważali, że przedmio ty materialne rzeczywiście składają się z liczb, czy że mogą być za ich pomocą opisywane. Tak czy owak, odkryli wiele związków między liczbami, które natchnęły ich wiarą w potę gę liczb. „Liczba, liczba, Hare liczba...” Pitagorejczycy sfor mułowali, na przykład, podstawy matematyczne muzycznych interwałów i składali przysięgę na tetraktys dekady. Słynne twierdzenie Pitagorasa o trójkącie prostokątnym było znane już w Mezopotamii. Nie wiadomo, czy Pitagoras dopuścił się plagiatu, czy dokonał swojego odkrycia samodzielnie, w każ dym razie historia jego twierdzenia może służyć za pierwszy przykład słuszności pewnego powiedzonka dotyczącego nau ki, które można określić jako zasadę naukowego marketingu: Albo pracujesz, albo zbierasz zasługi. Mówiąc inaczej, i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobił to samo przed tobą. Pitagoras. Nie wiemy, jak wyglądaj ale wiemy, że to nie on pierwszy sformułował twierdzenie Pitagorasa. Czym jednak byłaby geometria bez niego? 25
Tetraktys dekady. Na rysunku tym widać, że 4 + 3+ 2 + 1 = 1 0 . Dlatego swoją najbardziej wiążącą przysięgę pitagorejczycy składali na tetraktys: „Przysięgam na tego, który ofiarował naszemu pokoleniu tetraktys, źródło i podstawę wiekuistej przyrody". Tak czy owak, przyjmując założenie, że świat może być opisany językiem matematyki, pitagorejczycy wprowadzili dwie następne naczelne zasady, od tej pory bardzo drogie ser cu każdego filozofa przyrody: zasadę tetraktysu: To, że matematyka tak dobrze opisuje rzeczywisty świat, nie może być dziełem przypadku. Matematyka jest właściwym językiem fizyki. zasadę kwantyfikacji: Nic nie wiemy, dopóki nie przeprowadzimy pomiaru i nie przypiszemy wy nikowi liczby. To, czy powyższe zasady są absolutnie prawdziwe, jest sprawą dyskusyjną. Być może na następnym przyjęciu ze chcesz skonfrontować swoją opinię na ten temat ze zdaniem fizyka; możesz zagadać do niego słowami z ramki. Tak czy inaczej, widzimy, że przedsokratejczycy mieli znaczne osią gnięcia. W ich wizji świata chaos - mityczny nieporządek, z którego powstało wszystko inne - został zastąpiony przez logos (prawo) i kosmos (porządek i wszechświat). To właś nie logos i kosmos stały się celem poszukiwań naukowych i naczelną zasadą fizyki. Akcja się zagęszcza Na nieszczęście w sprawę wtrącili się Platon i Arystoteles. W każdym dreszczowcu musi występować czarny charakter. Fizykom obaj filozofowie jak ulał pasują do tej roli, choć większość z nich nie raczyła nawet sięgnąć po dzieła owych 26
Rozmowa na przyjęciu Fizyka ubranego w koszulkę z napisem: „Tetraktys deka dy” otacza wianuszek wielbicieli. Ty, w koszulce z napisem: „Anonimowy Alchemik", podchodzisz do niego. Ty: Czy naprawdę wierzysz, że matematyka opisuje rze czywisty świat? F iz y k : Na pewno lepiej niż poezja. T y : T o dlaczego w dowodach matematycznych często pojawiają się takie zwroty: „Załóżmy, że krowa ma kształt kuli". F iz y k : Cóż... czasem trzeba... hmm... problem nieco upro ścić. Ty: Krowa w kształcie kuli? Czyżby matematyka mogła opisywać tylko rzeczy nie istniejące w rzeczywistości? F iz y k : Hmm, na tetraktys, temu nie można zaprzeczyć. Ty: Poza tym słyszałem, że większość równań opisu jących rzeczywiste układy nie ma dokładnych roz wiązań. F iz y k : Cóż, to prawda. Zazwyczaj znajdujemy rozwiązanie przybliżone. Ty: A więc niby jakim cudem matematyka może tak wspaniale opisywać prawdziwy świat? Z jednej stro ny możecie opisywać rzeczy, które w rzeczywisto ści nie istnieją, z drugiej nie potraficie opisywać rze czy istniejących. Dla mnie to brzmi jak poezja. F iz y k : Ale nasze przybliżone rozwiązania są otrzymywane z założoną dokładnością. Ty: Czy to nie Einstein powiedział: „Jak długo prawa ma tematyczne odnoszą się do rzeczywistości, tak dłu go obarczone są niepewnością, a jak długo są pew ne, tak długo nie odnoszą się do rzeczywistości". F iz y k : Tak powiedział? Przepraszam cię, ale widzę, że po dano nektar i ambrozję. (Fizyk znika w tłumie.) 27
słynnych Greków, toteż ich niechęć może się wydawać nieco irracjonalna. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Platon zboczył ze Ścieżki Prawdy. Drwiąc z przedsokratejczyków oraz ich mechanistycznych interpretacji stworzenia i uważając je za czysty nonsens, wprowadził powtórnie na scenę Boga, De miurga. W swej słynnej koncepcji głosił istnienie „świata idei”, idealnego królestwa składającego się z doskonałych wzorców wszystkich niedoskonałych rzeczy istniejących na Ziemi. Świat idei - według Platona jedyny „prawdziwy świat” - leży poza zasięgiem zmysłów, więc jest niedostępny dla em pirycznego poznania. Można go poznawać jedynie za pomo cą logicznego rozumowania. Takie podejście jest całkowicie antynaukowe. Nie zadowoliwszy się odrzuceniem dokonań swych poprze dników, Platon w Timajosie rzucił klątwę na fizykę: Wszech świat został stworzony jako idealna sfera, a planety podróżują ze stałą prędkością po idealnych okręgach. Jak zobaczymy w rozdziale 1, z chwilą obalenia tej koncepcji narodziła się nowoczesna fizyka. Uczeń Platona, Arystoteles, powiedział: „Zasady każdej nauki wywodzą się z doświadczenia”. Kupilibyście od takie go faceta używany samochód? Wbrew temu oświadczeniu Arystoteles nie przywiązywał większej wagi do obserwacji, preferując raczej logikę. Co ważniejsze, jego koncepcja czyn nika sprawczego wydaje się zupełnie niemechanistyczna: zda rzenia zachodzą celowo, a nie na skutek przypadku czy zde rzeń atomów. Przykładem takiego myślenia są jego słynne stwierdzenia w rodzaju: „Natura nie znosi próżni” i „Natural ną tendencjąZiemi jest ruch w kierunku centrum wszechświa ta”, i chyba najgłośniejsze: „Ruch po okręgu jest najbardziej naturalną formą ruchu”. Ta ostatnia doktryna utrwaliła platońską klątwę i na wieki przystopowała rozwój fizyki. Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak nadmienić, że najwięcej szkody wyrządzili neoplatoń- czycy, czyli ci następcy Platona i Arystotelesa, którzy wyryli słowa mistrzów w kamieniu i wzbraniali się przed formuło waniem jakichkolwiek własnych krytycznych sądów. Tak czy 28
owak, nawet dzisiaj wielu uczniów wyznaje poglądy Arysto telesa. W trakcie naszego wykładu będziecie mieli możliwość sprawdzić, czy wasze umysły należą do świata nowoczesne go czy starożytnego. Ale nie martwcie się, wbrew temu, co powiedział Parmenides, zmiana jest możliwa. Srebrny wiek Na szczęście nauka grecka nie kończy się na Platonie iAry stotelesie. Tradycja przedsokratejska przetrwała do okresu hellenistycznego i po 300 r. p.n.e. centrum jej myśli przenio sło się do Aleksandrii, gdzie działało wiele słynnych postaci. Nazwiska Euklidesa i Archimedesa zna prawie każdy uczeń. Euklides, autor słynnych Elementów, usystematyzował ów czesną wiedzę na temat geometrii. O Eudoksosie z Kniodos iArchimedesie z Syrakuz bez przesady można powiedzieć, że stworzyli coś w rodzaju rachunku różniczkowego ponad ty siąc lat przed Newtonem i Leibnizem. Archimedes nie tylko rozwiązał wiele zagadnień z matematyki, odkrył również pra wo, które nosi jego imię i które pozwala wyznaczyć gęstość różnych ciał. Eureka! W swoim traktacie O liczbie piasku Archimedes pisze, że większość astronomów uważa Ziemię za centrum wszech świata, a następnie przytacza hipotezę Arystarcha z Samos, jakoby „gwiazdy i Słońce były nieruchome, Ziemia krążyła wokół Słońca po obwodzie koła, a Słońce leżało w środku jej orbity*. Ponieważ prace samego Arystarcha na ten temat się nie za chowały, nie wiadomo, czy dysponował on konkretnymi ob serwacjami na poparcie swojej hipotezy. Bez wątpienia jed nak trzy wieki przed naszą erą Arystarch z Samos sformuło wał heliocentryczny model - ze Słońcem pośrodku - układu planetarnego, wyprzedzając Kopernika o ponad tysiąc osiem * Sir Thomas Heath, Aristarchus o f Samos, Dover, New York, 1981, s. 302. 29
set lat. Sformułował, ale nie potrafił go sprzedać. Mamy tu więc do czynienia z pierwszorzędnym przykładem zasady naukowego marketingu. Do astronomii wielki wkład wniósł kolega Archimedesa, Eratostenes, który za pomocą trygonometrii zmierzył obwód Ziemi. Wśród fizyków panuje przekonanie, że otrzymał wy nik bardzo bliski prawdy. Zapominają oni jednak, że nie wia domo dokładnie, ile liczył stadion, jednostka użyta przez Era- tostenesa. Nie ma zatem pewności, czy jego pomiar rzeczy wiście był doskonały, czy też do kitu. Ważne jest to, że jego metoda była poprawna i że Grecy wiedzieli, iż Ziemia jest kulą. Hellenistyczni uczeni nie bali się więc użyć potężnego narzędzia, jakim jest matematyka, żeby wydrzeć naturze jej tajemnice. I to należy poczytać im za zasługę. Na nieszczęście dla nauki, będąc o krok od stworzenia no woczesnej astronomii - i jednocześnie fizyki - Grecy od wrócili się do niej plecami. Winę za to ponosi Arystoteles. Jego uporczywe powtarzanie, że Ziemia jest centrum kosmo su i że planety mogą poruszać się tylko po orbitach kołowych, doprowadziło do powstania niesławnego geocentrycznego modelu układu planetarnego, któremu ostateczny kształt nadał Ptolemeusz z Aleksandrii w drugim stuleciu naszej ery. To monstrum z Ziemią pośrodku przez stulecia trwało w najlep sze, dopóki Kopernik nie wrócił do zapomnianej heliocen- trycznej koncepcji Arystarcha. Zostawmy teraz chylącą się ku upadkowi cywilizację Greków i zajmijmy się dalszymi losa mi układu Ptolemeuszowego. 30
Słow niczek term inów ezoterycznych ♦ Geocentryzm - Krańcowy przypadek narcyzmu: Zie mia jest pępkiem wszechświata. ♦ Mechanicyzm - Pogląd, w myśl którego wszech świat zachowuje się jak gigantyczna maszyna. Moż na powiedzieć, że jego wyznawcą był Rube Gold berg. ♦ Presliocentryzm - Elvis Presley jest pępkiem wszechświata. ♦ Redukcjonizm - Przekonanie, że u podstaw różno rodności leży kilka ogólnych zasad. Podsumowanie ►Kluczowe słowa: Redukcjonizm, mechanicyzm. ►Kluczowe definicje: Redukcjonizm, mechanicyzm. ►Kluczowe pojęcia: Redukcjonizm, mechanicyzm.