W Y D A W N I C T W O N A U K O W E P W N
K O M I T E T R E D A K C Y J N Y
B I B L I O T E K I K L A S Y K Ó W F I L O Z O F I I
B I B L I O T E K A K L A S Y K Ó W F I L O Z O F I I
MAX SCHELER
CIERPIENIE, ŚMIERĆ,
DALSZE ŻYCIE
PISMA WYBRANE
Przełożył, wstępem i przypisami opatrzył
ADAM WĘGRZECKI
1994
W Y D A W N I C T W O N A U K O W E P W N
SPIS TREŚCI
Wstęp VII
Nota edytorska XIV
\
' CIERPIENIE, ŚMIERĆ, DALSZE ŻYCIE
O sensie cierpienia 3
O zdradzie radości 61
Śmierć i dalsze życie 67
Zanikanie wiary w dalsze życie osoby 67
I. Istota i teoria poznania śmierci . 74
II. Dalsze życie 105
Typy filozoficznej wiary w dalsze trwanie osobowe . . . . 126
Skorowidz osób 131
Skorowidz pojęć 133
WSTĘP
Na kolejny, publikowany w Bibliotece Klasyków Filozofii,
tom prac Maxa Schelera złożyły się dwie większe rozprawy
oraz zaledwie parostronicowy artykuł. Dominują w nich roz
ważania nad cierpieniem, śmiercią i dalszym życiem. W krót
kim artykule pojawia się też raczej tylko zasygnalizowana
kwestia radości. Mimo to można dostrzec tam wątek, który
dzięki systematycznemu rozwinięciu mógłby dopełnić krąg
zagadnień rozważanych w niniejszym wyborze. Tworzy on
pewną całość, o której powstaniu nie przesądziły jakieś dru
gorzędne względy. Sam Scheler nie wydał tych prac łącznie,
ale taka możliwość po prostu się nie zarysowała za jego życia.
Nie znalazły się też owe prace w tym samym tomie Dzieł
zebranych Schelera (wydawanych przez Marię Scheler i Man
freda S. Fringsa), ale stało się tak choćby dlatego, że częściowo
został w nich zachowany dawniejszy układ zbiorów rozpraw.
Wydaje się jednak, że trzy prace zamieszczone w niniejszym
tomie mogą stanowić naturalną całość m.in. dlatego, że po
zostają w szczególnie bliskim związku z problematyką tego,
co nazywa się „sensem życia". Zapewne naświetlenie tej kwe
stii wymaga podjęcia jeszcze innych problemów, ale bez re
fleksji właśnie nad cierpieniem, radością, śmiercią, dalszym
życiem trudno się obejść w dociekaniach dotyczących sensu
życia. Można także przypuszczać, że umieszczenie owych
trzech prac w jednym tomie odpowiadałoby intencjom Sche
lera. W rozprawie O sensie cierpienia zauważa on bowiem,
że miłość, śmierć, ból „...tworzą już w sferze bytu czysto
VIII Wstęp
witalnego koniecznie i nierozdzielnie powiązaną grupę proce
sów i stanów". O głębokim zaś związku śmierci i dalszego
życia niemal nie trzeba wspominać.
Kwestiom cierpienia, śmierci, dalszego życia i radości przy
pisywał Scheler niemałe znaczenie w swych poszukiwaniach
filozoficznych. Wprawdzie nie były one dlań kwestiami cen
tralnymi, ale nie były też kwestiami marginalnymi. Nader-
znamienne jest to, że nie przykładał do nich innej miary niż
do fundamentalnych problemów filozoficznych. Jedne i drugie
traktował równie poważnie, dając jakby wyraz przeświadczeniu
o jedności i jednolitym charakterze filozofowania, niezależnie
od tego, co jest aktualnie jego przedmiotem. Usiłował więc
rozważaniom nad cierpieniem, śmiercią, dalszym życiem dać
równie solidną podbudowę teoretyczną. Rozważań tych wła
ściwie nigdy nie zamykał. Zwracając się ku innym zagadnie
niom, kwestie cierpienia, śmierci, dalszego życia pozostawiał
otwarte. Raz po raz powracał do nich z coraz szerszym pro
gramem badawczym, któremu towarzyszyło pragnienie możli
wie pełnego ich naświetlenia. Jest to szczególnie widoczne
w przypadku obydwu zamieszczonych w niniejszym tomie
rozpraw. Są one świadectwem pewnego etapu przemyśleń,
aktualnego ich stanu, a nie ostatecznym podsumowaniem. Już
po ich ukazaniu się sprawy cierpienia, śmierci, dalszego życia
stawały się ponownie przedmiotem refleksji Schelera, nieko
niecznie przy tym prowadzącej do całkowitego odrzucenia
wcześniejszych poglądów. Można by nawet powiedzieć, że
jego wywody z różnych lat, poświęcone owym sprawom,
wykazują w pewnym zakresie ciągłość.
Najwcześniejszy manuskrypt dotyczący bólu i cierpienia
pochodzi z około 1912 r. Zawiera on rozważania z zakresu
fizjologii i psychologii bólu1
. Rozprawa O sensie cierpienia
została opublikowana w 1916 r. w książce Krieg und Aujbau.
Ukazała się w okresie szczególnie silnie naznaczonym piętnem
1
Informacje te podaje Maria Scheler w swym Posłowiu wydawcy
(M. Scheler, Schriften zur Soziologie und Weltanschauungslehre, Gesammelte
Werke, t. VI, Bern-Munchen 1963, s. 401).
Wstęp IX
bólu i cierpienia. Kiedy zarysowała się możliwość, już po
wojnie, ponownego wydania owej książki, Scheler postanowił
znacznie ją rozszerzyć i oprócz dawniejszych artykułów, „kry
jących w sobie treści i prawdy bezczasowe, niezależne od
aktualnych problemów wynikających z historycznej sytuacji
Niemiec w czasie, gdy ukazała się ta książka"1
, włączyć inne
prace. Tak zrodził się zamysł opublikowania obszernego, czte
rotomowego dzieła pod wspólnym tytułem Zur Soziologie und
Weltanschauungslehre. W pierwszym tomie, zatytułowanym
Moralia, znalazła się rozprawa O sensie cierpienia, ale już
w nowej, obszerniejszej wersji. Mimo to nie stanowiła jeszcze
pełnego studium cierpienia, na co wskazuje tekst, który powstał
w tym samym okresie, ale został opublikowany niemal 50 lat
później. Filozoficzne studium bólu i cierpienia winno bowiem
obejmować: „1) fenomenologię i fizjologię wrażeń bólu oraz
fenomenologię i przyczynową psychologię uczuć, 2) teleologi-
czną koncepcję wszelkiej nieprzyjemności (Unlust)..., 3) aksjo
logię i etykę cierpienia..., 4) psychotechnikę ukazującą, jak
należy umyślnie przeciwdziałać różnym rodzajom cierpienia...,
5) koncepcję zmiennego bilansu przyjemności i przykrości...,
6) metafizyczne wyjaśnienie sensu cierpienia"2
.
Rozprawie O sensie cierpienia przypisywał Scheler szcze
gólne znaczenie w Moraliach. W przedmowie do tego tomu
pisał: „Badanie, którego przedmiot stawał mi się w miarę
upływu lat tym bliższy, im bardziej sam się uczyłem cenić
«sztukę znoszenia» i dostrzegać jej wyższość nad siłą aktyw
nego oporu przeciwko przyczynom cierpienia, ma przynieść
coś więcej niż jedynie suche poznanie teoretyczne. Wskazując
na ogromnie wątpliwą jednostronność ukształtowanej na Za
chodzie w epoce nowożytnej formy spotkania z cierpieniem,
ukazaną na tle zupełnie innych, możliwych form naszego
zachowania się wobec cierpienia, badanie to winno na przy
kładzie «sztuki znoszenia» umożliwić spojrzenie na wielkie
1
M. Scheler, Moralia, Leipzig 1923, s. V.
2
M. Scheler, Zu einer philosophischen Lehre von Schmerz und Leiden, w:
Schńften zur Soziologie und Weltanschauungslehre, wyd. cyt., s. 331.
X Wstęp
problemy związane w ogóle z systematycznie ćwiczonymi tech
nikami duchowymi... Poddana systematycznemu ćwiczeniu
sztuka «skupiania się» w jedności osoby, milczenia, znoszenia,
zastanawiania się nad sobą, kontemplacji, medytacji oraz wiele
innych niezwykłych stanów świadomości, których brakuje nam
w naturalnym zachowaniu się i naturalnym światopoglądzie
— stały się w tych czasach, właśnie jako rozszerzenie sfery
panowania naszego osobowego ducha na świat wewnętrzny
procesów życiowych, co najmniej równie ważne jak material
no-techniczne rozszerzanie sfery naszego ludzkiego panowania
nad przyrodą nieożywioną"1
. Ta wersja rozprawy O sensie
cierpienia (będąca podstawą przekładu na język polski) rów
nież nie zadowoliła Schelera. Po kilku latach przystąpił bowiem
do nowego, jeszcze obszerniejszego opracowania zagadnienia
bólu i cierpienia. „W 1927 r. Max Scheler nosił się z zamiarem,
ażeby swoje prace odnoszące się do problemu bólu i cierpienia
rozbudować zarówno od strony metafizycznej, jak i fizjologi-
czno-medycznej oraz w związku z problemem dwojakiej drogi
prowadzącej do usunięcia cierpienia, przede wszystkim aktyw
nego znoszenia, filozoficznie naświetlić na tej podstawie kwe
stie somaterapii i psychoterapii"2
. Rychła śmierć nie pozwoliła
mu już zrealizować tego zamierzenia.
W tomie Moralia znalazł się też artykuł O zdradzie radości.
Umieszczenie go właśnie w nim uzasadnia Scheler tymi sło
wy: „Jeśli na dodatkowych stronach, poświęconych «zdradzie
radości», zwalczamy fałszywą, w naszym przekonaniu, po
gardę dla radości, obecną w reprezentatywnym nurcie my
śli niemieckiej, to dzieje się tak dlatego, że właściwie poj
mowana szczęśliwość należy do najgłębszych źródeł siły mo
ralnej, której umocnienie pozostaje zamiarem obydwu arty
kułów"3
.
Rozprawa Śmierć i dalsze życie nie ukazała się za życia
Schelera. Jest to szczególnie zastanawiające, ponieważ kwestii
śmierci poświęcał Scheler wiele uwagi. Już w Der Formalismus
1
M. Scheler, Moralia, wyd. cyt., s. IX - X.
2
Maria Scheler, Posłowie wydawcy, op. cit., s. 402.
3
M. Scheler, Moralia, s. X - XI.
Wstęp XI
in der Ethik und die materiale Wertethik (1913 - 1916) kilka
krotnie powoływał się na odczyt pt. Die Idee des Todes und
das Fortleben, którego nie opublikował. Wspominał o tym
również w książce Der Genius des Krieges und der Deutsche
Krieg (1915). W latach późniejszych zainteresowanie kwestią
śmierci stało się jeszcze żywsze. Coraz więcej rozprawiał
0 śmierci, jakby w poczuciu jej przybliżania się. Maria Scheler,
towarzysząca mu w ostatnich latach życia, była wręcz prze
konana, że „w ostatnim roku swego życia intuicyjnie prze
czuwał bliską śmierć, o czym świadczy wiele jego ostatnich
notatek o śmierci"1
.
W roku akademickim 1923/24 Scheler wygłosił na Uniwer
sytecie w Kolonii cykl wykładów pt. Das Wesen des Todes.
Kwestię śmierci rozważa, tak jak dawniej, w powiązaniu z pro
blemem starzenia się. Nie ujmuje też śmierci jako faktu o cha
rakterze wyłącznie antropologicznym, lecz w jego wymiarze
przyrodniczym i metafizycznym. Zauważa w XX w. nowe
przemyślenia dotyczące śmierci, przede wszystkim Simmla,
Bergsona, Driescha. Utrzymuje jednak, że „nie została jeszcze
napisana filozofia śmierci"2
. Podobnie jak cierpienie, również
śmierć zamierza poddać wszechstronnej i systematycznej re
fleksji teoretycznej, uwzględniającej takie punkty widzenia,
jak fenomenologiczny, teoriopoznawczy, przyrodniczy, psycho
logiczny, socjologiczny, etyczny i metafizyczny. Sądzi, iż umie
rają wyłącznie indywidua, które jednak w wyniku śmierci nie
ulegają jakiejś szczególnej przemianie, lecz jako indywidua
zostają całkowicie unicestwione. Nadal uważa, że głębokim
sensem śmierci jest ofiara, jaką „życie ponosi nie dla zacho
wania gatunku, lecz dla jego rozwoju, dla spotęgowania życia
1 większego zróżnicowania jego form"3
. Zarówno śmierć, jak
i rozmnażanie należy traktować jako „następstwa tego samego
aktu życia powszechnego". Natomiast duchowa osoba nie roz-
1
Cyt. za: W. Mader, Max Scheler, Reinbek bei Hamburg 1980, s. 133 -
-134. t
2
M. Scheler, Schriften aus dem Nachlass, t. III: Philosophische Anthropo-
logie, Gesammelte Werke, t. XII, Bonn 1987, s. 253.
3 Tamże, s. 294.
XII Wstęp
wija się, nie starzeje, „nie umiera śmiercią ciała". W trakcie
rozwoju człowieka osoba, jak powiada Scheler, jedynie „od
słania" swoją indywidualną istotę. Pozostaje przy tym związana
z ciałem jako całością psychofizyczną, czerpiąc z niego energię
dla swej aktywności, ale w swym istnieniu i uposażeniu jest
zupełnie niezależna od procesów zachodzących w owej całości.
„Cóż więc dzieje się w momencie śmierci? Nic innego, jak
wówczas, gdy słońce znika za górami i nie jest już widoczne,
nie przestając istnieć"1
. Dla nas następuje wówczas „zasłonię
cie" osoby. Nie istnieje więc powód, aby twierdzić, że jej po
prostu nie ma. Czy wobec tego można sądzić, zapytuje Scheler,
że będzie zawsze trwać? Otóż „jedynie tak długo utrzyma
swą aktywność, jak długo wystarczy energii, jaką sobie przy
swoiła podczas życia"2
. A zatem należałoby całkowicie od
rzucić indywidualną nieśmiertelność? Nie ma — w jego prze
konaniu — dowodu na nieśmiertelność, a nawet istnieje „do
wód niemożności udowodnienia nieśmiertelności" oraz, jak
dodaje natychmiast: „dowód niemożności obalenia indywidu
alnej nieśmiertelności". O tym zaś, czy jest dalsze życie, wie
jedynie sam umierający. Toteż „każdy musi zupełnie sam
i sam dla siebie doświadczyć wielkiej godziny własnej śmierci
i własnego ewentualnego dalszego życia"3
.
Uwagi te formułował Scheler wówczas, gdy w jego zapa
trywaniach religijnych i metafizycznych dokonała się istotna
przemiana, prowadząca do nowej koncepcji bytu, stawania się,
uczestnictwa człowieka w rozwoju kosmicznym, Boga. Uwi
doczniła się ona w sposób szczególnie wyraźny w tekstach
pochodzących z kilku ostatnich lat życia Schelera, zarówno
przez niego opublikowanych, jak też wydanych dopiero kil
kadziesiąt lat po jego śmierci. Owa koncepcja skłania Schelera
do nieco odmiennego spojrzenia na śmierć, zwłaszcza w jej
wymiarze metafizycznym. Wielokrotnie zaznacza on, że nie
istnieje indywidualna nieśmiertelność. Można natomiast mówić
o „rozwoju duchowego bóstwa dzięki dalszemu działaniu oso-
1
Tamże, s. 3 0 0 - 301.
2
Tamże, s. 301.
3
Tamże, s. 301.
Wstęp XIII
bowego centrum aktowego... Dalsze istnienie spełnia się w Bo
gu (ist innergóttlich) i jedynie dynamicznie"*. Śmierć nazywa
„odnowicielką" i „rewolucyjną siłą", chroniącą życie przed
skostnieniem2
. Upatruje w niej także „żniwo wszechżycia",
które wzbogaca, „oddaje to, co uzyskało indywidualne życie",
i oznacza „zwycięstwo wszechżycia nad jego cząstkową po
stacią"3
. Ofiarę zaś, jaką stanowi śmierć, odnosi Scheler osta
tecznie do „stawania się bóstwa".
Są to już raczej zwięzłe myśli o śmierci, a nie systematyczne
wywody. Myśli te mogą nie zadowalać, choćby dlatego, że
skłaniają do zbyt wielu pytań, na które próżno szukać pełnej
odpowiedzi. Ale także systematyczne wywody, zamieszczone
w niniejszym tomie, mogą budzić niedosyt choćby z tego
powodu, że nie ukazują pełnej koncepcji. Warto jednak za
uważyć, że właśnie w tego rodzaju wywodach Scheler narzucił
sobie dużą dyscyplinę, ażeby nie przekroczyć ani granic do
świadczenia, ani ram ujęcia teoretycznego. O rzeczach osta
tecznych starał się powiedzieć tyle, ile da się powiedzieć na
podstawie danych doświadczenia i założeń teoretycznych. Trze
ba ponadto pamiętać, że swojej koncepcji po prostu nie zdążył
rozwinąć i domknąć.
Adam Węgrzecki
Kraków, czerwiec 1992
1
Tamże, s. 336.
2
Tamże, s. 339.
3
Tamże, s. 340.
NOTA EDYTORSKA
Wszelkie „naddatki" i dopowiedzenia, niezbędne z punktu
widzenia języka polskiego do właściwego zrozumienia tekstu,
ujęte zostały w nawiasy kwadratowe. Podobnie, nawiasami
kwadratowymi oznaczono numery przypisów pochodzących
od tłumacza.
CIERPIENIE, ŚMIERĆ,
DALSZE ŻYCIE
O SENSIE CIERPIENIA
Centralną częścią koncepcji i wskazań przekazanych czło
wiekowi przez wielkie postacie religii i filozofów była zawsze
i wszędzie na całym świecie jakaś nauka o sensie bólu i cier
pienia. Na niej wspierało się zalecenie i zaproszenie, aby
należycie potraktować cierpienie, aby właściwie je znosić,
bądź by je likwidować.
Takie zalecenie i zaproszenie bynajmniej nie byłoby sen
sowne, gdyby rzeczywiście życie uczuć sprowadzało się wy
łącznie i bez reszty do niemych, ślepych stanów, które w nas
następują po sobie i wiążą się ze sobą według reguły przy-
czynowości. Tak jednak nie jest. Nasze życie emocjonalne
jest raczej wspaniale zróżnicowanym systemem naturalnych
objawów i oznak, które otwierają nam nas samych. Przynaj
mniej pewna* klasa uczuć dostarcza w samym przeżywaniu
czegoś takiego jak „sens", „znaczenie", poprzez które uczucie
oddaje pewne obiektywne zróżnicowanie wartości jakiegoś
bytu, czynu lub spotykającego nas losu, bądź też antycypująco
[wskazuje na nie], zarysowując je już przed ich pojawieniem
się; poprzez które zaprasza i domaga się, by coś uczynić,
ostrzega i grozi, by czegoś zaniechać. W uczuciu zmęczenia
tkwi coś, co w języku intelektu brzmiałoby: „przestań praco
wać" albo „połóż się spać". Uczucie zawrotu głowy nad prze-
4 O sensie cierpienia
paścią chce powiedzieć: „cofnij się". Jego ostrzeżenie chcia
łoby nas ratować przed upadkiem, przedstawiając nam jego
przywidzenie, zanim faktycznie zaczniemy spadać. Strach,
wskazujący — zanim to nastąpi — „niebezpieczeństwo" mo
żliwego uszkodzenia ciała, ułatwia nam przez to ucieczkę1
;
skłaniająca do działalności nadzieja, która obiecuje nam jakieś
dobra, zanim je zdobędziemy; wstyd, którego dokonanie się
[jako faktu] emocjonalnego ukrytą wartość własną ciała i du
szy chroni przed jawnością zachowując je dla spojrzenia ko
goś godnego, komu można by ją powierzyć2
; apetyt i wstręt,
w których się nam emocjonalnie prezentuje użyteczność i szko
dliwość jakiejś potrawy dla organizmu w przypadku możliwego
jej spożycia; skrucha, która odciąża naszą przeszłość i oswo-
badza nas do nowego dobra, kiedy boleśnie oczyszcza i od
rzuca3
— oto kilka przykładów tego, że uczucia mogą mieć
sens zawarty w samym ich przeżywaniu, który różni się
zasadniczo od ich przyczynowego pochodzenia oraz od czy
sto obiektywnej celowości w gospodarce prowadzonej przez
życie (Lebenshaushalt), celowości przysługującej np. także
różnorodnym rodzajom bólów, którym brakuje przeżytego
sensu.
Tak jak uczucie nie jest pozbawione sensu i znaczenia, tak
też nie jest tylko stanem. Istnieją również emocjonalne sposoby
1
Coś analogicznego wykazał Jennings już u Paramaecium.
2
Wstyd powoduje odpłynięcie krwi z narządów płciowych w kierunku
głowy i w ten sposób osłabia pobudzenie seksualne; świadomość zaś zostaje
ujednolicona, a biegnące we wszystkich kierunkach pobudzenia libidinarne są
poddane możliwej miłości. Wstyd jest „sumieniem erosa" i dlatego „pobudza
miłość", a nie zmysły, jak kokieteria.
3
Szczegółowa analiza aktu skruchy znajduje się w mojej książce Vom Ewi-
gen im Menschen, w artykule Reue und Wiedergeburt (1917). Por. również
moją książkę Wesen und Formen der Sympathie, wyd. 2, Cohen, Bonn 1923
[polski przekład: Istota i formy sympatii, tłum. A. Węgrzecki, PWN Warszawa
1980].
Natura uczuć 5
zachowania się albo funkcje, które w rozmaicie zmienny spo
sób mogą się budować na czystych stanach emocjonalnych
(das rein Zustandliche des Gefiihls)]
; ten sam ból i stan
cierpienia (nie tylko warunkujący go bodziec) można czuć
funkcjonalnie w bardzo różnym stopniu i w różny sposób.
Podczas gdy historycznie stałe są progi wzbudzania i wzma
gania się stanów uczuciowych (np. bólów organicznych), da
jące się odróżnić próg doznawania (Leidensschwelle) i siła
cierpienia (Leidenskraft) bólu mogą być bardzo rozmaicie
ustopniowane w dziejach cywilizacji. To samo odnosi się do
zdolności cieszenia się stanami przyjemnymi; jest ona tym
większa, im mniejsze i bardziej przelotne wrażenie przyje
mności może uaktywnić emocjonalną funkcję „cieszenia się".
Zmieniać się też może sposób emocjonalno-funkcjonalnego
przyjmowania w Ja jednego i tego samego stanu uczuciowego.
Możemy cierpieniu się „oddać" albo mu się opierać, możemy
je „wytrzymywać", „znosić", po prostu „cierpieć", możemy
się też nim „rozkoszować" (algofilia). Słowa te zawsze ozna
czają zmieniające się rodzaje czucia i budującego się na nim
chcenia, które nie są jeszcze jednoznacznie określone przez
stan uczuciowy.
Ale na jeszcze [wyższym] piętrze, ponad owymi „funkcjami
uczuciowymi" znajdują się te [formy] aktywności i akty naszej
duchowej osobowości, które wielkości, miejscu, sensowi,
owocności naszych stanów uczuciowych mogą nadać zupełnie
1
Jeśli zanika całkiem, albo jest znacznie osłabione, czucie stanów uczu
ciowych (które wraz ze swymi korelatami wyrazowymi mogą przy tym nadal
istnieć), to pojawiają się stany opisane przez Łowy'ego i Schildera w przy
padkach depersonalizacji. Wprawdzie chorzy przeżywają stany uczuciowe, ale
z powodu braku jednolitej centralnej funkcji uczuciowej —jak gdyby odszcze-
pione od „Ja" i nie związane (ohne Einheit) z jego ogólnymi tendencjami. Por.
Paul Schilder, Selbstbewusstsein und Persdnlichkeitsbewusstseiny Berlin 1914,
s. 60.
6 O sensie cierpienia
odmienny charakter w całym obszarze życia i jego kontekście.
Należą tutaj różnice uwagi, np. zważania i niezważania na
uczucia, różnice duchowej aktywności woli, [wyrażające się
w] „szukaniu" bólu i cierpienia albo „uciekaniu" od nich,
prawdziwym ich „przezwyciężaniu" albo tylko „wypieraniu"
w podświadomość; różnice oceny (jako kary i grzechu, jako
środka oczyszczania i poprawy itd.); wreszcie różnice tłuma
czenia, religijnego i metafizycznego, które przekraczając bez
pośredni sens przeżyciowy naszych uczuć włącza je, jako
człon, w kontekst świata i jego boskiej zasady. Dlatego każda
filozoficzna koncepcja cierpienia zawiera również jakąś szcze
gólną symbolikę poruszeń naszego serca, jakieś wskazanie
(Hineindeuteń) na kierujące, sensowne lub bezsensowne siły
w różnorodnej grze uczuć.
Jeśli więc w bólu i cierpieniu czyste wrażenie i stan oz
naczają fakt oraz nieunikniony los wszystkiego, co żyje, to
przecież ponad tą ślepą faktycznością istnieje sfera sensu
i sfera wolności, do której nawiązują wielkie koncepcje zba
wienia.
Wszystkie cierpienia i bóle stworzeń mają pewien sens,
przynajmniej jakiś sens obiektywny. Jak zauważył już Arysto
teles, wszelka przyjemność i przykrość jest wyrazem rozkwitu
(Fórderung) albo zahamowania życia. Stwierdzenie to pozo
staje zasadniczo słuszne, mimo pozornych wyjątków. Z pew
nością pijąc w stanie rozgrzania lodowatą wodę, która przy
jemnie gasi pragnienie, możemy wypić śmierć; z pewnością
istnieją bolesne operacje, które ratują życie całego organizmu;
z pewnością istnieją słodkie, smaczne trucizny i gorzkie le
karstwa w sensie dosłownym i przenośnym. Również stopnie
szkodliwości dla życia oraz stopnie bólu wydają się mało
dopasowane do siebie: wyrwanie paznokcia sprawia wielki
ból, chociaż dla procesu życia jest to bez znaczenia, [natomiast]
usunięcie kory kresomózgowia jest bezbolesne, [choć] śmier-
Poziomy uczuć 1
telne. Dzięki wprowadzeniu trzech innych prawd, te i podobne
zarzuty można pogodzić z zasadą Arystotelesa:
1. Sensowny system ostrzegania i wabienia czy zapraszania,
[jaki stanowi] nasze życie uczuciowe, jest nastawiony jedynie
na typowe pod względem gatunkowym dla każdego organizmu
szkody i korzyści (Fórderungeń), które go spotykają ze strony
samej natury. Jeśli jakaś część organizmu jest normalnie chro
niona przed naruszeniem, jak kora mózgowa przez czaszkę,
to nie istnieje sygnał alarmowy bólu, którym każdy narząd
powiadamia centrum już o swoim zagrożeniu, a nie dopiero
0 doznanym uszkodzeniu. Tak jak natura nie mogła uwzględnić
zmiennych, cywilizacyjnie i historycznie uwarunkowanych
bodźców i ich kombinacji, tak też nie mogła uwzględnić
rzadkich sztucznych ingerencji.
2. W przypadku nie wszystkich rodzajów uczuć rozkwit
1 hamowanie życia, których oznaką i wewnętrznym odbiciem
psychicznym są przyjemność i przykrość, odnosi się do ca
łościowego życia organizmu jako pełnego indywiduum, lecz
przeważnie tylko do chwilowego stanu organizmu i czynności
życiowej tej jego części, która jest wpierw poddana działaniu
bodźca. Uczucia niższe, bardziej peryferyczne, przede wszy
stkim „wrażenia uczuciowe", nie mylą się co do wartości
bodźca. Są one jednak jakby zupełnie partykularnymi świad
kami, a zarazem nader krótkowzrocznymi pod względem cza
sowym; także łyk wody przejściowo sprzyja czynności życio
wej bezpośrednio pobudzonego narządu, mimo ostatecznej
szkodliwości bodźca dla całości i na dłuższą metę.
3. Nauka Arystotelesa zostanie wreszcie głębiej podbudo
wana, jeśli powiąże się ją z teorią poziomów uczuć (Tiefen-
schichten der Gefiihle), którą rozwinąłem gdzie indziej1
. Przy-
1
Por. Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik, rozdz.
•V 8.
8 O sensie cierpienia
jąłem tutaj następujące poziomy: 1) Wrażenia uczuciowe, które
są rozciągłe i zlokalizowane w organizmie (ból, rozkosz, wra
żenie łaskotania i swędzenia). 2) Przysługujące jedynie całemu
organizmowi i jego centrum witalnemu uczucia witalne (zmę
czenie, świeżość, silne i słabe poczucie życia, spokój i napięcie,
lęk, poczucie zdrowia, poczucie chotoby). Są one przeżywane
nie tak jak smutek, żałość, radość, jako jakości psychicznego
„Ja", „posiadającego" ciało, lecz w sposób nieokreślony (vag)
rozpościerają się w całym ciele, a odnoszą się do Ja dopiero
za pośrednictwem odniesienia do niego całego ciała. 3) Uczu
cia psychiczne bezpośrednio odnoszą się do Ja, a zarazem
funkcjonalnie odnoszą się do spostrzeżonych, przedstawionych,
urojonych przedmiotów, osób otoczenia, rzeczy zewnętrznego
świata albo właśnie jaźni (Selbst), zapośredniczonej (vermit-
telteń) dopiero przez czynności przedstawiania. Dopiero na
tym poziomie uczucie staje się „intencjonalne" i może po
znawczo uchwytywać wartości; można je czuć ponownie jako
„to samo" (przypomnienie uczucia), można je też w formie
sympatii „odczuwać" (nachfuhlen), względnie „współodczu-
wać". Natomiast uczucia dwóch innych [wymienionych po
wyżej] rodzajów pozostają „stanami", a do ich istoty należy
to, że zawsze są tylko „aktualnie" oraz przysługują jedynie
temu podmiotowi, który je ma. Nie są one „komunikowalne"
(mittelbar) w tym sensie, co uczucia głębsze; wrażeń uczu
ciowych w ogóle nie da się zakomunikować, a o uczuciach
witalnych można wprawdzie poinformować, ale nie w tym
samym sensie i nie w ten sam sposób, co w przypadku uczuć
psychicznych. Zmieniające się, uczuciowo przeżyte stany ciała
niewiele tylko wpływają na owe uczucia wyższe, stosujące
się na ogół do konsekwencji sensu przedstawionych, od ciała
niezależnych procesów, których aspekt wartościowy zarazem
uchwytują. 4) Czysto duchowe uczucia metafizyczno-religijne,
„uczucia zbawcze" (Heilsgefuhle) odnoszą się do rdzenia du-
Poziomy uczuć 9
chowej osoby jako niepodzielnej całości (szczęśliwość, roz
pacz, bezpieczeństwo, udręka sumienia, spokój, skrucha itd.).
Kto studiuje dokładniej te warstwy uczuć, wielce zróżnicowane
prawa przebiegu zachodzących w nich procesów uczuciowych
oraz ich wzajemny stosunek, wykazujący prawidłowość, ten
pozna natychmiast, że ów „rozkwit" i owo „hamowanie",
które są ujęte albo tylko obiektywnie wskazane [przez] panu
jące we wszystkich warstwach przeciwieństwo przyjemność-
-przykrość, w przypadku (fur) uczuć rozmaitych warstw nie
zawsze odnoszą się do „tego samego" w człowieku, co się
rozwija i co ulega zahamowaniu. Jedynie w [sferze] uczuć
witalnych życie całego organizmu jest przeżywane jako roz
wijające się (gefórderf) albo zahamowane, względnie jako
„zagrożone" albo „mające perspektywę rozwoju". Partykularne
i krótkowzroczne wrażenia uczuciowe muszą być przez psy
chiczne centrum witalne (centrum popędowe) dopiero opra
cowane, jakby „wysłuchane" i „ocenione" w swym współ
działaniu przez wyższe syntetyczne funkcje nadrzędne czucia,
aby w odniesieniu do wyczuwanego stanu witalnego całości
organicznej [mogły] być sensownie dla niej wykorzystane pod
względem biologicznym. Natomiast uczucia psychiczne i du
chowe w ogóle nie są po to, by wskazywać na rozkwit
i zahamowanie tego „życia", które my, ludzie, zasadniczo
dzielimy z wyższymi zwierzętami, lecz po to, by ujawniać nam
doskonalenie się i obniżanie własnej wartości naszej ducho-
wo-psychicznej osoby, której przeznaczenie moralne i indy
widualne zasadnicze ukierunkowanie jest w znacznej mierze
niezależne od naszego życia animalnego. Dotyczy to w szcze
gólności uczuć religijno-metafizycznych i moralnych (np.
wszystkich uczuć związanych z sumieniem).
Najbardziej formalnym i najogólniejszym pojęciem nadrzęd
nym, którym można objąć wszelkie cierpienie (od wrażenia
bólu aż do metafizyczno-religijnej rozpaczy) jest — jak mi
10 O sensie cierpienia
się wydaje — pojęcie ofiary. Tak jak w obiektywnym sensie
słowa śmierć jest „ofiarą", którą organiczne indywiduum musi
ponieść ze względu na rozmnażanie gatunku (jej przyczyny
pierwotne wiążą się też jak najściślej z ubytkami substancji
i sił związanymi z rozmnażaniem), a jej naturalne nastąpienie
i przez to trwanie życia gatunków okazuje się w znacznym
stopniu zależne od sprawy rozmnażania; tak jak śmierć jest
morfologicznie [rzecz biorąc] ofiarą dla występującej dopiero
w świecie wielokomórkowców organizacji i zróżnicowania
organizmu (Minot) — tak też wszelkie cierpienie i ból jest
wedle swego metafizycznego, najbardziej formalnego sensu,
przeżyciem ofiary części dla całości oraz tego, co relatywnie
mniej wartościowe, dla tego, co bardziej wartościowe.
Chociaż zasadnicza myśl Arystotelesa na temat przyjemnoś
ci i przykrości, jako oznak rozkwitu i zahamowania życia,
względnie duchowej duszy i osoby, jest prawdziwa, to jednak
w ogóle nie pozwala ona zrozumieć sensu istnienia cierpienia
i bólu w świecie. Może nam ona pomóc zrozumieć jedynie
sensowne i celowe powiązanie bólów i przyjemności z bodź
cami i reakcjami organizmu, przy których pojawieniu się na
stępuje rozkwit i zahamowanie życia. Owe powiązania są
sensowne i celowe jako pewien system sygnałów (przynęt,
ostrzeżeń) dla określonych sposobów zachowania się organi
zmu. Wszelka „tresura" zwierząt i ludzi, jeśli prowadzona jest
[na zasadzie] premii (nagrody) i kary (w nie-moralnym zna
czeniu słowa), wykorzystuje tylko do określonych celów tre
sury, wychowania te naturalne przyporządkowania uczuć okre
ślonym procesom życiowym oraz ich [tj. uczuć] szczególną
wartość dla życia organicznego. O tyle trafnie nazwano „au-
totresurą" własne doświadczenia w uczeniu się, które organizm
przeprowadza na podłożu powodzenia i niepowodzenia pier
wotnie przypadkowych ruchów („prób"), czysto odruchowych
albo „mających charakter zabawowy". Z drugiej strony, wszel-
W Y D A W N I C T W O N A U K O W E P W N K O M I T E T R E D A K C Y J N Y B I B L I O T E K I K L A S Y K Ó W F I L O Z O F I I
B I B L I O T E K A K L A S Y K Ó W F I L O Z O F I I MAX SCHELER CIERPIENIE, ŚMIERĆ, DALSZE ŻYCIE PISMA WYBRANE Przełożył, wstępem i przypisami opatrzył ADAM WĘGRZECKI 1994 W Y D A W N I C T W O N A U K O W E P W N
Tytuły oryginałów: Vom Sinn des Leides Vom Verrat der Freude Tod und Fortleben Okładkę i obwolutę projektował Wiesław Kosiński Redaktor Hanna Marciniak Redaktor techniczny IŻresa Skrzypkówska Korektor Hanna Janczewska Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. z o.o. Warszawa 1994 ISBN 83-01-11269-7 Druk i oprawa: Olsztyńskie Zakłady Graficzne im. Seweryna Pieniężnego Zam. 1247/93
SPIS TREŚCI Wstęp VII Nota edytorska XIV \ ' CIERPIENIE, ŚMIERĆ, DALSZE ŻYCIE O sensie cierpienia 3 O zdradzie radości 61 Śmierć i dalsze życie 67 Zanikanie wiary w dalsze życie osoby 67 I. Istota i teoria poznania śmierci . 74 II. Dalsze życie 105 Typy filozoficznej wiary w dalsze trwanie osobowe . . . . 126 Skorowidz osób 131 Skorowidz pojęć 133
WSTĘP Na kolejny, publikowany w Bibliotece Klasyków Filozofii, tom prac Maxa Schelera złożyły się dwie większe rozprawy oraz zaledwie parostronicowy artykuł. Dominują w nich roz ważania nad cierpieniem, śmiercią i dalszym życiem. W krót kim artykule pojawia się też raczej tylko zasygnalizowana kwestia radości. Mimo to można dostrzec tam wątek, który dzięki systematycznemu rozwinięciu mógłby dopełnić krąg zagadnień rozważanych w niniejszym wyborze. Tworzy on pewną całość, o której powstaniu nie przesądziły jakieś dru gorzędne względy. Sam Scheler nie wydał tych prac łącznie, ale taka możliwość po prostu się nie zarysowała za jego życia. Nie znalazły się też owe prace w tym samym tomie Dzieł zebranych Schelera (wydawanych przez Marię Scheler i Man freda S. Fringsa), ale stało się tak choćby dlatego, że częściowo został w nich zachowany dawniejszy układ zbiorów rozpraw. Wydaje się jednak, że trzy prace zamieszczone w niniejszym tomie mogą stanowić naturalną całość m.in. dlatego, że po zostają w szczególnie bliskim związku z problematyką tego, co nazywa się „sensem życia". Zapewne naświetlenie tej kwe stii wymaga podjęcia jeszcze innych problemów, ale bez re fleksji właśnie nad cierpieniem, radością, śmiercią, dalszym życiem trudno się obejść w dociekaniach dotyczących sensu życia. Można także przypuszczać, że umieszczenie owych trzech prac w jednym tomie odpowiadałoby intencjom Sche lera. W rozprawie O sensie cierpienia zauważa on bowiem, że miłość, śmierć, ból „...tworzą już w sferze bytu czysto
VIII Wstęp witalnego koniecznie i nierozdzielnie powiązaną grupę proce sów i stanów". O głębokim zaś związku śmierci i dalszego życia niemal nie trzeba wspominać. Kwestiom cierpienia, śmierci, dalszego życia i radości przy pisywał Scheler niemałe znaczenie w swych poszukiwaniach filozoficznych. Wprawdzie nie były one dlań kwestiami cen tralnymi, ale nie były też kwestiami marginalnymi. Nader- znamienne jest to, że nie przykładał do nich innej miary niż do fundamentalnych problemów filozoficznych. Jedne i drugie traktował równie poważnie, dając jakby wyraz przeświadczeniu o jedności i jednolitym charakterze filozofowania, niezależnie od tego, co jest aktualnie jego przedmiotem. Usiłował więc rozważaniom nad cierpieniem, śmiercią, dalszym życiem dać równie solidną podbudowę teoretyczną. Rozważań tych wła ściwie nigdy nie zamykał. Zwracając się ku innym zagadnie niom, kwestie cierpienia, śmierci, dalszego życia pozostawiał otwarte. Raz po raz powracał do nich z coraz szerszym pro gramem badawczym, któremu towarzyszyło pragnienie możli wie pełnego ich naświetlenia. Jest to szczególnie widoczne w przypadku obydwu zamieszczonych w niniejszym tomie rozpraw. Są one świadectwem pewnego etapu przemyśleń, aktualnego ich stanu, a nie ostatecznym podsumowaniem. Już po ich ukazaniu się sprawy cierpienia, śmierci, dalszego życia stawały się ponownie przedmiotem refleksji Schelera, nieko niecznie przy tym prowadzącej do całkowitego odrzucenia wcześniejszych poglądów. Można by nawet powiedzieć, że jego wywody z różnych lat, poświęcone owym sprawom, wykazują w pewnym zakresie ciągłość. Najwcześniejszy manuskrypt dotyczący bólu i cierpienia pochodzi z około 1912 r. Zawiera on rozważania z zakresu fizjologii i psychologii bólu1 . Rozprawa O sensie cierpienia została opublikowana w 1916 r. w książce Krieg und Aujbau. Ukazała się w okresie szczególnie silnie naznaczonym piętnem 1 Informacje te podaje Maria Scheler w swym Posłowiu wydawcy (M. Scheler, Schriften zur Soziologie und Weltanschauungslehre, Gesammelte Werke, t. VI, Bern-Munchen 1963, s. 401).
Wstęp IX bólu i cierpienia. Kiedy zarysowała się możliwość, już po wojnie, ponownego wydania owej książki, Scheler postanowił znacznie ją rozszerzyć i oprócz dawniejszych artykułów, „kry jących w sobie treści i prawdy bezczasowe, niezależne od aktualnych problemów wynikających z historycznej sytuacji Niemiec w czasie, gdy ukazała się ta książka"1 , włączyć inne prace. Tak zrodził się zamysł opublikowania obszernego, czte rotomowego dzieła pod wspólnym tytułem Zur Soziologie und Weltanschauungslehre. W pierwszym tomie, zatytułowanym Moralia, znalazła się rozprawa O sensie cierpienia, ale już w nowej, obszerniejszej wersji. Mimo to nie stanowiła jeszcze pełnego studium cierpienia, na co wskazuje tekst, który powstał w tym samym okresie, ale został opublikowany niemal 50 lat później. Filozoficzne studium bólu i cierpienia winno bowiem obejmować: „1) fenomenologię i fizjologię wrażeń bólu oraz fenomenologię i przyczynową psychologię uczuć, 2) teleologi- czną koncepcję wszelkiej nieprzyjemności (Unlust)..., 3) aksjo logię i etykę cierpienia..., 4) psychotechnikę ukazującą, jak należy umyślnie przeciwdziałać różnym rodzajom cierpienia..., 5) koncepcję zmiennego bilansu przyjemności i przykrości..., 6) metafizyczne wyjaśnienie sensu cierpienia"2 . Rozprawie O sensie cierpienia przypisywał Scheler szcze gólne znaczenie w Moraliach. W przedmowie do tego tomu pisał: „Badanie, którego przedmiot stawał mi się w miarę upływu lat tym bliższy, im bardziej sam się uczyłem cenić «sztukę znoszenia» i dostrzegać jej wyższość nad siłą aktyw nego oporu przeciwko przyczynom cierpienia, ma przynieść coś więcej niż jedynie suche poznanie teoretyczne. Wskazując na ogromnie wątpliwą jednostronność ukształtowanej na Za chodzie w epoce nowożytnej formy spotkania z cierpieniem, ukazaną na tle zupełnie innych, możliwych form naszego zachowania się wobec cierpienia, badanie to winno na przy kładzie «sztuki znoszenia» umożliwić spojrzenie na wielkie 1 M. Scheler, Moralia, Leipzig 1923, s. V. 2 M. Scheler, Zu einer philosophischen Lehre von Schmerz und Leiden, w: Schńften zur Soziologie und Weltanschauungslehre, wyd. cyt., s. 331.
X Wstęp problemy związane w ogóle z systematycznie ćwiczonymi tech nikami duchowymi... Poddana systematycznemu ćwiczeniu sztuka «skupiania się» w jedności osoby, milczenia, znoszenia, zastanawiania się nad sobą, kontemplacji, medytacji oraz wiele innych niezwykłych stanów świadomości, których brakuje nam w naturalnym zachowaniu się i naturalnym światopoglądzie — stały się w tych czasach, właśnie jako rozszerzenie sfery panowania naszego osobowego ducha na świat wewnętrzny procesów życiowych, co najmniej równie ważne jak material no-techniczne rozszerzanie sfery naszego ludzkiego panowania nad przyrodą nieożywioną"1 . Ta wersja rozprawy O sensie cierpienia (będąca podstawą przekładu na język polski) rów nież nie zadowoliła Schelera. Po kilku latach przystąpił bowiem do nowego, jeszcze obszerniejszego opracowania zagadnienia bólu i cierpienia. „W 1927 r. Max Scheler nosił się z zamiarem, ażeby swoje prace odnoszące się do problemu bólu i cierpienia rozbudować zarówno od strony metafizycznej, jak i fizjologi- czno-medycznej oraz w związku z problemem dwojakiej drogi prowadzącej do usunięcia cierpienia, przede wszystkim aktyw nego znoszenia, filozoficznie naświetlić na tej podstawie kwe stie somaterapii i psychoterapii"2 . Rychła śmierć nie pozwoliła mu już zrealizować tego zamierzenia. W tomie Moralia znalazł się też artykuł O zdradzie radości. Umieszczenie go właśnie w nim uzasadnia Scheler tymi sło wy: „Jeśli na dodatkowych stronach, poświęconych «zdradzie radości», zwalczamy fałszywą, w naszym przekonaniu, po gardę dla radości, obecną w reprezentatywnym nurcie my śli niemieckiej, to dzieje się tak dlatego, że właściwie poj mowana szczęśliwość należy do najgłębszych źródeł siły mo ralnej, której umocnienie pozostaje zamiarem obydwu arty kułów"3 . Rozprawa Śmierć i dalsze życie nie ukazała się za życia Schelera. Jest to szczególnie zastanawiające, ponieważ kwestii śmierci poświęcał Scheler wiele uwagi. Już w Der Formalismus 1 M. Scheler, Moralia, wyd. cyt., s. IX - X. 2 Maria Scheler, Posłowie wydawcy, op. cit., s. 402. 3 M. Scheler, Moralia, s. X - XI.
Wstęp XI in der Ethik und die materiale Wertethik (1913 - 1916) kilka krotnie powoływał się na odczyt pt. Die Idee des Todes und das Fortleben, którego nie opublikował. Wspominał o tym również w książce Der Genius des Krieges und der Deutsche Krieg (1915). W latach późniejszych zainteresowanie kwestią śmierci stało się jeszcze żywsze. Coraz więcej rozprawiał 0 śmierci, jakby w poczuciu jej przybliżania się. Maria Scheler, towarzysząca mu w ostatnich latach życia, była wręcz prze konana, że „w ostatnim roku swego życia intuicyjnie prze czuwał bliską śmierć, o czym świadczy wiele jego ostatnich notatek o śmierci"1 . W roku akademickim 1923/24 Scheler wygłosił na Uniwer sytecie w Kolonii cykl wykładów pt. Das Wesen des Todes. Kwestię śmierci rozważa, tak jak dawniej, w powiązaniu z pro blemem starzenia się. Nie ujmuje też śmierci jako faktu o cha rakterze wyłącznie antropologicznym, lecz w jego wymiarze przyrodniczym i metafizycznym. Zauważa w XX w. nowe przemyślenia dotyczące śmierci, przede wszystkim Simmla, Bergsona, Driescha. Utrzymuje jednak, że „nie została jeszcze napisana filozofia śmierci"2 . Podobnie jak cierpienie, również śmierć zamierza poddać wszechstronnej i systematycznej re fleksji teoretycznej, uwzględniającej takie punkty widzenia, jak fenomenologiczny, teoriopoznawczy, przyrodniczy, psycho logiczny, socjologiczny, etyczny i metafizyczny. Sądzi, iż umie rają wyłącznie indywidua, które jednak w wyniku śmierci nie ulegają jakiejś szczególnej przemianie, lecz jako indywidua zostają całkowicie unicestwione. Nadal uważa, że głębokim sensem śmierci jest ofiara, jaką „życie ponosi nie dla zacho wania gatunku, lecz dla jego rozwoju, dla spotęgowania życia 1 większego zróżnicowania jego form"3 . Zarówno śmierć, jak i rozmnażanie należy traktować jako „następstwa tego samego aktu życia powszechnego". Natomiast duchowa osoba nie roz- 1 Cyt. za: W. Mader, Max Scheler, Reinbek bei Hamburg 1980, s. 133 - -134. t 2 M. Scheler, Schriften aus dem Nachlass, t. III: Philosophische Anthropo- logie, Gesammelte Werke, t. XII, Bonn 1987, s. 253. 3 Tamże, s. 294.
XII Wstęp wija się, nie starzeje, „nie umiera śmiercią ciała". W trakcie rozwoju człowieka osoba, jak powiada Scheler, jedynie „od słania" swoją indywidualną istotę. Pozostaje przy tym związana z ciałem jako całością psychofizyczną, czerpiąc z niego energię dla swej aktywności, ale w swym istnieniu i uposażeniu jest zupełnie niezależna od procesów zachodzących w owej całości. „Cóż więc dzieje się w momencie śmierci? Nic innego, jak wówczas, gdy słońce znika za górami i nie jest już widoczne, nie przestając istnieć"1 . Dla nas następuje wówczas „zasłonię cie" osoby. Nie istnieje więc powód, aby twierdzić, że jej po prostu nie ma. Czy wobec tego można sądzić, zapytuje Scheler, że będzie zawsze trwać? Otóż „jedynie tak długo utrzyma swą aktywność, jak długo wystarczy energii, jaką sobie przy swoiła podczas życia"2 . A zatem należałoby całkowicie od rzucić indywidualną nieśmiertelność? Nie ma — w jego prze konaniu — dowodu na nieśmiertelność, a nawet istnieje „do wód niemożności udowodnienia nieśmiertelności" oraz, jak dodaje natychmiast: „dowód niemożności obalenia indywidu alnej nieśmiertelności". O tym zaś, czy jest dalsze życie, wie jedynie sam umierający. Toteż „każdy musi zupełnie sam i sam dla siebie doświadczyć wielkiej godziny własnej śmierci i własnego ewentualnego dalszego życia"3 . Uwagi te formułował Scheler wówczas, gdy w jego zapa trywaniach religijnych i metafizycznych dokonała się istotna przemiana, prowadząca do nowej koncepcji bytu, stawania się, uczestnictwa człowieka w rozwoju kosmicznym, Boga. Uwi doczniła się ona w sposób szczególnie wyraźny w tekstach pochodzących z kilku ostatnich lat życia Schelera, zarówno przez niego opublikowanych, jak też wydanych dopiero kil kadziesiąt lat po jego śmierci. Owa koncepcja skłania Schelera do nieco odmiennego spojrzenia na śmierć, zwłaszcza w jej wymiarze metafizycznym. Wielokrotnie zaznacza on, że nie istnieje indywidualna nieśmiertelność. Można natomiast mówić o „rozwoju duchowego bóstwa dzięki dalszemu działaniu oso- 1 Tamże, s. 3 0 0 - 301. 2 Tamże, s. 301. 3 Tamże, s. 301.
Wstęp XIII bowego centrum aktowego... Dalsze istnienie spełnia się w Bo gu (ist innergóttlich) i jedynie dynamicznie"*. Śmierć nazywa „odnowicielką" i „rewolucyjną siłą", chroniącą życie przed skostnieniem2 . Upatruje w niej także „żniwo wszechżycia", które wzbogaca, „oddaje to, co uzyskało indywidualne życie", i oznacza „zwycięstwo wszechżycia nad jego cząstkową po stacią"3 . Ofiarę zaś, jaką stanowi śmierć, odnosi Scheler osta tecznie do „stawania się bóstwa". Są to już raczej zwięzłe myśli o śmierci, a nie systematyczne wywody. Myśli te mogą nie zadowalać, choćby dlatego, że skłaniają do zbyt wielu pytań, na które próżno szukać pełnej odpowiedzi. Ale także systematyczne wywody, zamieszczone w niniejszym tomie, mogą budzić niedosyt choćby z tego powodu, że nie ukazują pełnej koncepcji. Warto jednak za uważyć, że właśnie w tego rodzaju wywodach Scheler narzucił sobie dużą dyscyplinę, ażeby nie przekroczyć ani granic do świadczenia, ani ram ujęcia teoretycznego. O rzeczach osta tecznych starał się powiedzieć tyle, ile da się powiedzieć na podstawie danych doświadczenia i założeń teoretycznych. Trze ba ponadto pamiętać, że swojej koncepcji po prostu nie zdążył rozwinąć i domknąć. Adam Węgrzecki Kraków, czerwiec 1992 1 Tamże, s. 336. 2 Tamże, s. 339. 3 Tamże, s. 340.
NOTA EDYTORSKA Wszelkie „naddatki" i dopowiedzenia, niezbędne z punktu widzenia języka polskiego do właściwego zrozumienia tekstu, ujęte zostały w nawiasy kwadratowe. Podobnie, nawiasami kwadratowymi oznaczono numery przypisów pochodzących od tłumacza.
CIERPIENIE, ŚMIERĆ, DALSZE ŻYCIE
O SENSIE CIERPIENIA Centralną częścią koncepcji i wskazań przekazanych czło wiekowi przez wielkie postacie religii i filozofów była zawsze i wszędzie na całym świecie jakaś nauka o sensie bólu i cier pienia. Na niej wspierało się zalecenie i zaproszenie, aby należycie potraktować cierpienie, aby właściwie je znosić, bądź by je likwidować. Takie zalecenie i zaproszenie bynajmniej nie byłoby sen sowne, gdyby rzeczywiście życie uczuć sprowadzało się wy łącznie i bez reszty do niemych, ślepych stanów, które w nas następują po sobie i wiążą się ze sobą według reguły przy- czynowości. Tak jednak nie jest. Nasze życie emocjonalne jest raczej wspaniale zróżnicowanym systemem naturalnych objawów i oznak, które otwierają nam nas samych. Przynaj mniej pewna* klasa uczuć dostarcza w samym przeżywaniu czegoś takiego jak „sens", „znaczenie", poprzez które uczucie oddaje pewne obiektywne zróżnicowanie wartości jakiegoś bytu, czynu lub spotykającego nas losu, bądź też antycypująco [wskazuje na nie], zarysowując je już przed ich pojawieniem się; poprzez które zaprasza i domaga się, by coś uczynić, ostrzega i grozi, by czegoś zaniechać. W uczuciu zmęczenia tkwi coś, co w języku intelektu brzmiałoby: „przestań praco wać" albo „połóż się spać". Uczucie zawrotu głowy nad prze-
4 O sensie cierpienia paścią chce powiedzieć: „cofnij się". Jego ostrzeżenie chcia łoby nas ratować przed upadkiem, przedstawiając nam jego przywidzenie, zanim faktycznie zaczniemy spadać. Strach, wskazujący — zanim to nastąpi — „niebezpieczeństwo" mo żliwego uszkodzenia ciała, ułatwia nam przez to ucieczkę1 ; skłaniająca do działalności nadzieja, która obiecuje nam jakieś dobra, zanim je zdobędziemy; wstyd, którego dokonanie się [jako faktu] emocjonalnego ukrytą wartość własną ciała i du szy chroni przed jawnością zachowując je dla spojrzenia ko goś godnego, komu można by ją powierzyć2 ; apetyt i wstręt, w których się nam emocjonalnie prezentuje użyteczność i szko dliwość jakiejś potrawy dla organizmu w przypadku możliwego jej spożycia; skrucha, która odciąża naszą przeszłość i oswo- badza nas do nowego dobra, kiedy boleśnie oczyszcza i od rzuca3 — oto kilka przykładów tego, że uczucia mogą mieć sens zawarty w samym ich przeżywaniu, który różni się zasadniczo od ich przyczynowego pochodzenia oraz od czy sto obiektywnej celowości w gospodarce prowadzonej przez życie (Lebenshaushalt), celowości przysługującej np. także różnorodnym rodzajom bólów, którym brakuje przeżytego sensu. Tak jak uczucie nie jest pozbawione sensu i znaczenia, tak też nie jest tylko stanem. Istnieją również emocjonalne sposoby 1 Coś analogicznego wykazał Jennings już u Paramaecium. 2 Wstyd powoduje odpłynięcie krwi z narządów płciowych w kierunku głowy i w ten sposób osłabia pobudzenie seksualne; świadomość zaś zostaje ujednolicona, a biegnące we wszystkich kierunkach pobudzenia libidinarne są poddane możliwej miłości. Wstyd jest „sumieniem erosa" i dlatego „pobudza miłość", a nie zmysły, jak kokieteria. 3 Szczegółowa analiza aktu skruchy znajduje się w mojej książce Vom Ewi- gen im Menschen, w artykule Reue und Wiedergeburt (1917). Por. również moją książkę Wesen und Formen der Sympathie, wyd. 2, Cohen, Bonn 1923 [polski przekład: Istota i formy sympatii, tłum. A. Węgrzecki, PWN Warszawa 1980].
Natura uczuć 5 zachowania się albo funkcje, które w rozmaicie zmienny spo sób mogą się budować na czystych stanach emocjonalnych (das rein Zustandliche des Gefiihls)] ; ten sam ból i stan cierpienia (nie tylko warunkujący go bodziec) można czuć funkcjonalnie w bardzo różnym stopniu i w różny sposób. Podczas gdy historycznie stałe są progi wzbudzania i wzma gania się stanów uczuciowych (np. bólów organicznych), da jące się odróżnić próg doznawania (Leidensschwelle) i siła cierpienia (Leidenskraft) bólu mogą być bardzo rozmaicie ustopniowane w dziejach cywilizacji. To samo odnosi się do zdolności cieszenia się stanami przyjemnymi; jest ona tym większa, im mniejsze i bardziej przelotne wrażenie przyje mności może uaktywnić emocjonalną funkcję „cieszenia się". Zmieniać się też może sposób emocjonalno-funkcjonalnego przyjmowania w Ja jednego i tego samego stanu uczuciowego. Możemy cierpieniu się „oddać" albo mu się opierać, możemy je „wytrzymywać", „znosić", po prostu „cierpieć", możemy się też nim „rozkoszować" (algofilia). Słowa te zawsze ozna czają zmieniające się rodzaje czucia i budującego się na nim chcenia, które nie są jeszcze jednoznacznie określone przez stan uczuciowy. Ale na jeszcze [wyższym] piętrze, ponad owymi „funkcjami uczuciowymi" znajdują się te [formy] aktywności i akty naszej duchowej osobowości, które wielkości, miejscu, sensowi, owocności naszych stanów uczuciowych mogą nadać zupełnie 1 Jeśli zanika całkiem, albo jest znacznie osłabione, czucie stanów uczu ciowych (które wraz ze swymi korelatami wyrazowymi mogą przy tym nadal istnieć), to pojawiają się stany opisane przez Łowy'ego i Schildera w przy padkach depersonalizacji. Wprawdzie chorzy przeżywają stany uczuciowe, ale z powodu braku jednolitej centralnej funkcji uczuciowej —jak gdyby odszcze- pione od „Ja" i nie związane (ohne Einheit) z jego ogólnymi tendencjami. Por. Paul Schilder, Selbstbewusstsein und Persdnlichkeitsbewusstseiny Berlin 1914, s. 60.
6 O sensie cierpienia odmienny charakter w całym obszarze życia i jego kontekście. Należą tutaj różnice uwagi, np. zważania i niezważania na uczucia, różnice duchowej aktywności woli, [wyrażające się w] „szukaniu" bólu i cierpienia albo „uciekaniu" od nich, prawdziwym ich „przezwyciężaniu" albo tylko „wypieraniu" w podświadomość; różnice oceny (jako kary i grzechu, jako środka oczyszczania i poprawy itd.); wreszcie różnice tłuma czenia, religijnego i metafizycznego, które przekraczając bez pośredni sens przeżyciowy naszych uczuć włącza je, jako człon, w kontekst świata i jego boskiej zasady. Dlatego każda filozoficzna koncepcja cierpienia zawiera również jakąś szcze gólną symbolikę poruszeń naszego serca, jakieś wskazanie (Hineindeuteń) na kierujące, sensowne lub bezsensowne siły w różnorodnej grze uczuć. Jeśli więc w bólu i cierpieniu czyste wrażenie i stan oz naczają fakt oraz nieunikniony los wszystkiego, co żyje, to przecież ponad tą ślepą faktycznością istnieje sfera sensu i sfera wolności, do której nawiązują wielkie koncepcje zba wienia. Wszystkie cierpienia i bóle stworzeń mają pewien sens, przynajmniej jakiś sens obiektywny. Jak zauważył już Arysto teles, wszelka przyjemność i przykrość jest wyrazem rozkwitu (Fórderung) albo zahamowania życia. Stwierdzenie to pozo staje zasadniczo słuszne, mimo pozornych wyjątków. Z pew nością pijąc w stanie rozgrzania lodowatą wodę, która przy jemnie gasi pragnienie, możemy wypić śmierć; z pewnością istnieją bolesne operacje, które ratują życie całego organizmu; z pewnością istnieją słodkie, smaczne trucizny i gorzkie le karstwa w sensie dosłownym i przenośnym. Również stopnie szkodliwości dla życia oraz stopnie bólu wydają się mało dopasowane do siebie: wyrwanie paznokcia sprawia wielki ból, chociaż dla procesu życia jest to bez znaczenia, [natomiast] usunięcie kory kresomózgowia jest bezbolesne, [choć] śmier-
Poziomy uczuć 1 telne. Dzięki wprowadzeniu trzech innych prawd, te i podobne zarzuty można pogodzić z zasadą Arystotelesa: 1. Sensowny system ostrzegania i wabienia czy zapraszania, [jaki stanowi] nasze życie uczuciowe, jest nastawiony jedynie na typowe pod względem gatunkowym dla każdego organizmu szkody i korzyści (Fórderungeń), które go spotykają ze strony samej natury. Jeśli jakaś część organizmu jest normalnie chro niona przed naruszeniem, jak kora mózgowa przez czaszkę, to nie istnieje sygnał alarmowy bólu, którym każdy narząd powiadamia centrum już o swoim zagrożeniu, a nie dopiero 0 doznanym uszkodzeniu. Tak jak natura nie mogła uwzględnić zmiennych, cywilizacyjnie i historycznie uwarunkowanych bodźców i ich kombinacji, tak też nie mogła uwzględnić rzadkich sztucznych ingerencji. 2. W przypadku nie wszystkich rodzajów uczuć rozkwit 1 hamowanie życia, których oznaką i wewnętrznym odbiciem psychicznym są przyjemność i przykrość, odnosi się do ca łościowego życia organizmu jako pełnego indywiduum, lecz przeważnie tylko do chwilowego stanu organizmu i czynności życiowej tej jego części, która jest wpierw poddana działaniu bodźca. Uczucia niższe, bardziej peryferyczne, przede wszy stkim „wrażenia uczuciowe", nie mylą się co do wartości bodźca. Są one jednak jakby zupełnie partykularnymi świad kami, a zarazem nader krótkowzrocznymi pod względem cza sowym; także łyk wody przejściowo sprzyja czynności życio wej bezpośrednio pobudzonego narządu, mimo ostatecznej szkodliwości bodźca dla całości i na dłuższą metę. 3. Nauka Arystotelesa zostanie wreszcie głębiej podbudo wana, jeśli powiąże się ją z teorią poziomów uczuć (Tiefen- schichten der Gefiihle), którą rozwinąłem gdzie indziej1 . Przy- 1 Por. Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik, rozdz. •V 8.
8 O sensie cierpienia jąłem tutaj następujące poziomy: 1) Wrażenia uczuciowe, które są rozciągłe i zlokalizowane w organizmie (ból, rozkosz, wra żenie łaskotania i swędzenia). 2) Przysługujące jedynie całemu organizmowi i jego centrum witalnemu uczucia witalne (zmę czenie, świeżość, silne i słabe poczucie życia, spokój i napięcie, lęk, poczucie zdrowia, poczucie chotoby). Są one przeżywane nie tak jak smutek, żałość, radość, jako jakości psychicznego „Ja", „posiadającego" ciało, lecz w sposób nieokreślony (vag) rozpościerają się w całym ciele, a odnoszą się do Ja dopiero za pośrednictwem odniesienia do niego całego ciała. 3) Uczu cia psychiczne bezpośrednio odnoszą się do Ja, a zarazem funkcjonalnie odnoszą się do spostrzeżonych, przedstawionych, urojonych przedmiotów, osób otoczenia, rzeczy zewnętrznego świata albo właśnie jaźni (Selbst), zapośredniczonej (vermit- telteń) dopiero przez czynności przedstawiania. Dopiero na tym poziomie uczucie staje się „intencjonalne" i może po znawczo uchwytywać wartości; można je czuć ponownie jako „to samo" (przypomnienie uczucia), można je też w formie sympatii „odczuwać" (nachfuhlen), względnie „współodczu- wać". Natomiast uczucia dwóch innych [wymienionych po wyżej] rodzajów pozostają „stanami", a do ich istoty należy to, że zawsze są tylko „aktualnie" oraz przysługują jedynie temu podmiotowi, który je ma. Nie są one „komunikowalne" (mittelbar) w tym sensie, co uczucia głębsze; wrażeń uczu ciowych w ogóle nie da się zakomunikować, a o uczuciach witalnych można wprawdzie poinformować, ale nie w tym samym sensie i nie w ten sam sposób, co w przypadku uczuć psychicznych. Zmieniające się, uczuciowo przeżyte stany ciała niewiele tylko wpływają na owe uczucia wyższe, stosujące się na ogół do konsekwencji sensu przedstawionych, od ciała niezależnych procesów, których aspekt wartościowy zarazem uchwytują. 4) Czysto duchowe uczucia metafizyczno-religijne, „uczucia zbawcze" (Heilsgefuhle) odnoszą się do rdzenia du-
Poziomy uczuć 9 chowej osoby jako niepodzielnej całości (szczęśliwość, roz pacz, bezpieczeństwo, udręka sumienia, spokój, skrucha itd.). Kto studiuje dokładniej te warstwy uczuć, wielce zróżnicowane prawa przebiegu zachodzących w nich procesów uczuciowych oraz ich wzajemny stosunek, wykazujący prawidłowość, ten pozna natychmiast, że ów „rozkwit" i owo „hamowanie", które są ujęte albo tylko obiektywnie wskazane [przez] panu jące we wszystkich warstwach przeciwieństwo przyjemność- -przykrość, w przypadku (fur) uczuć rozmaitych warstw nie zawsze odnoszą się do „tego samego" w człowieku, co się rozwija i co ulega zahamowaniu. Jedynie w [sferze] uczuć witalnych życie całego organizmu jest przeżywane jako roz wijające się (gefórderf) albo zahamowane, względnie jako „zagrożone" albo „mające perspektywę rozwoju". Partykularne i krótkowzroczne wrażenia uczuciowe muszą być przez psy chiczne centrum witalne (centrum popędowe) dopiero opra cowane, jakby „wysłuchane" i „ocenione" w swym współ działaniu przez wyższe syntetyczne funkcje nadrzędne czucia, aby w odniesieniu do wyczuwanego stanu witalnego całości organicznej [mogły] być sensownie dla niej wykorzystane pod względem biologicznym. Natomiast uczucia psychiczne i du chowe w ogóle nie są po to, by wskazywać na rozkwit i zahamowanie tego „życia", które my, ludzie, zasadniczo dzielimy z wyższymi zwierzętami, lecz po to, by ujawniać nam doskonalenie się i obniżanie własnej wartości naszej ducho- wo-psychicznej osoby, której przeznaczenie moralne i indy widualne zasadnicze ukierunkowanie jest w znacznej mierze niezależne od naszego życia animalnego. Dotyczy to w szcze gólności uczuć religijno-metafizycznych i moralnych (np. wszystkich uczuć związanych z sumieniem). Najbardziej formalnym i najogólniejszym pojęciem nadrzęd nym, którym można objąć wszelkie cierpienie (od wrażenia bólu aż do metafizyczno-religijnej rozpaczy) jest — jak mi
10 O sensie cierpienia się wydaje — pojęcie ofiary. Tak jak w obiektywnym sensie słowa śmierć jest „ofiarą", którą organiczne indywiduum musi ponieść ze względu na rozmnażanie gatunku (jej przyczyny pierwotne wiążą się też jak najściślej z ubytkami substancji i sił związanymi z rozmnażaniem), a jej naturalne nastąpienie i przez to trwanie życia gatunków okazuje się w znacznym stopniu zależne od sprawy rozmnażania; tak jak śmierć jest morfologicznie [rzecz biorąc] ofiarą dla występującej dopiero w świecie wielokomórkowców organizacji i zróżnicowania organizmu (Minot) — tak też wszelkie cierpienie i ból jest wedle swego metafizycznego, najbardziej formalnego sensu, przeżyciem ofiary części dla całości oraz tego, co relatywnie mniej wartościowe, dla tego, co bardziej wartościowe. Chociaż zasadnicza myśl Arystotelesa na temat przyjemnoś ci i przykrości, jako oznak rozkwitu i zahamowania życia, względnie duchowej duszy i osoby, jest prawdziwa, to jednak w ogóle nie pozwala ona zrozumieć sensu istnienia cierpienia i bólu w świecie. Może nam ona pomóc zrozumieć jedynie sensowne i celowe powiązanie bólów i przyjemności z bodź cami i reakcjami organizmu, przy których pojawieniu się na stępuje rozkwit i zahamowanie życia. Owe powiązania są sensowne i celowe jako pewien system sygnałów (przynęt, ostrzeżeń) dla określonych sposobów zachowania się organi zmu. Wszelka „tresura" zwierząt i ludzi, jeśli prowadzona jest [na zasadzie] premii (nagrody) i kary (w nie-moralnym zna czeniu słowa), wykorzystuje tylko do określonych celów tre sury, wychowania te naturalne przyporządkowania uczuć okre ślonym procesom życiowym oraz ich [tj. uczuć] szczególną wartość dla życia organicznego. O tyle trafnie nazwano „au- totresurą" własne doświadczenia w uczeniu się, które organizm przeprowadza na podłożu powodzenia i niepowodzenia pier wotnie przypadkowych ruchów („prób"), czysto odruchowych albo „mających charakter zabawowy". Z drugiej strony, wszel-