TYTU£: PRAKTYCZNE KSZTA³CENIE MYŒLENIA
AUTOR: Rudolf Steiner
Wyk³ad w Kole Towarzystwa Antropozoficznego
w Karlsruhe 18.I.1909r.
Tytu³ orygina³u: "Praktische Ausbildung des Denkens" ze zbioru
wyk³adów Rudolfa Steinera w bibliografii pod numerem 108
Autoryzowany przek³ad A.K. Wo³owskiego z drugiego wydania
orgina³uæ 1922r.
PRAKTYCZNE KSZTA£CENIE MYŒLENIA
Mo¿e siê komuœ wydawaæ dziwnym, ¿e w³aœnie Antropo zofia uwa¿a
siê za powo³an¥ do poruszania sprawy prakty cznego kszta³cenia
myœlenia. Albowiem bardzo czêsto s³yszy siê tu i ówdzie zdanie,
jakoby Antropozofia by³a wiedz¥ w najwy¿szym stopniu
niepraktyczn¥, nie maj¥c¥ nic wspólnego z ¿yciem. Podobny pogl¥d
mo¿e utrzymywaæ siê tylko skutkiem powierzchownej znajomoœci
rzeczy. To bowiem, o co naprawdê chodzi Antropozofi, ma by† nici¥
przewodni¥ w najbardziej codziennym ¿yciu, powinno w ka¿dym
momencie przemieniaæ siê we wra¿enia i uczucia, daj¥ce nam
mo¿noœæ mocno sta† na ziemi i stawia† czo³o ¿yciu.
Ludzie, którzy maj¥ siê za praktycznych, wyobra¿aj¥ sobie, ¿e
postêpuj¥ wed³ug najbardziej ¿yciowych zasad. Jeœli jednak
przyjrzymy siê temu bli¿ej, przekonamy siê, ¿e to ich tak zwane
"Rzeczowe myœlenie" w ogóle nie jest wcale myœle niem, tylko
szablonem, rutyn¥ w przyswajaniu s¥dów o rzeczach i
przyzwyczajeniem siê do pewnych pojê†. Przypa trzmy siê zupe³nie
obiektywnie myœleniu ludzi tzw. prakty cznych, temu co zwykle
nazywamy rzeczowym myœleniem, a spostrze¿emy, ¿e tam czêsto
bardzoæ ma³o mamy rzeczywistej praktycznoœci. To, co ludzie tak
nazywaj¥,æ polega na powta rzaniu rzeczy, wyuczonych, tego co
myœla³æ nauczyciel, albo ktoœ, co wyprodukowa³ to lub owo, i tak
nale¿yæ siê wed³ug tego kierowa†. A kto inaczej myœli, tego uwa¿a
siê zaæ niepra ktycznego, bo jego myœlenie nie zgadza siê z tym,
do czegoæ nas przyuczono.
A tym czasem, jeœli kiedykolwiek wynaleziono rzeczywiœcie coœ
praktycznego, w ¿adnym wypadku nie dokona³ tego tzw. "praktyk".
WeŸmy np. nasz dzisiejszy znaczek pocztowy. Zdawa³o by siê
najbardziej prawdopodobne, ¿e znaczek ten wynalaz³ jakiœ znawca
rzeczy - pocztowiec. Nic podobnego. Na pocz¥tku ubieg³ego
stuleciaæ wysy³ka listu by³a jeszcze rzecz¥ k³opotliw¥. Osoba,
wyprawiaj¥caæ list, musia³a uda† siê do odpowiedniego urzêdu, tam
zapisywanoæ list do ró¿nych ksi¥g i odbywa³y siê przy tym
rozmaite korowody.æ Ta wygoda korzystania z jednolitej op³aty
pocztowej istniejeæ dopiero od jakichœ szeœ†dziesiêciu lat. A
dzisiejszego znaczkaæ poczto wego, który to umo¿liwia, nie
wynalaz³ ¿aden znaj¥cy siê naæ rzeczy urzêdnik pocztowy, tylko
ktoœ, co by³ daleko od tego aæ mianowicie anglik Hill. Kiedy zaœ
znaczki zaprojektowano, ówczesnyæ angielski minister poczty
oœwiadczy³ w parlamencie, ¿e poæ pierwsze, nie nale¿y
przypuszcza†, ¿e rzeczywiœcie, skutkiemæ takiego u³atwienia,
iloœ† listów wzroœnie tak ogrom nie, jak toæ sobie wyobra¿a ten
niepraktyczny Hill. Po drugie zaœ, gdyby toæ jednak nast¥pi³o,
gmach poczty w Londynie nie wystarczy³ by na takæ zwiêkszone
potrzeby.
Temu wielkiemu praktykowi nie przysz³o wcale do g³owy, ¿e to
gmach pocztowy winien by† przystosowany do obrotu korespondencji,
a nie na odwrót. Tym czasem w stosunkowo bardzo krótkim czasie
przyjê³o siê powszechnie to, co wówczas nie praktyczny teoretyk
wywalczy³ od doœwiadczo nego praktyka uwa¿amy dziœ, jako coœ
najnaturalniejszego w œwiecie, ¿e do listu przylepia siê znaczek
pocztowy.
Coœ podobnego wydarzy³o siê z kolej¥ ¿elazn¥. Kiedy w roku 1837
miano wybudowa† w Niemczech pierwsz¥ liniê z Norymbergi do Furth,
bawarskie Kolegium Medyczne wyda³o opiniê rzeczoznawców, ¿e
budowaæ dróg ¿elaznych nie jest wskazana. Gdyby jednak, pomimo
to, zamiaræ ten zwyciê¿y³, nale¿a³oby, zdaniem owego Kolegium,
co najmniejæ ogrodzi† linie kolei z obu stron wysokim p³otem z
desek, a¿ebyæ uchroni† przechodniów od mo¿liwych wstrz¥sów,
nerwów i mózgu.æ Kiedy zaœ projektowano drogê ¿elazn¥ z Berlina
do Pocz damu,æ generalny poczmistrz Strengler powiedzia³: "Wypra
wiam codziennieæ do Poczdamu dwa dyli¿anse i to nie s¥ zajête.
Jeœli ludzi chc¥æ koniecznie wyrzuca† swoje pieni¥dze za okno,
mog¥ przecie¿ robi†æ to i bez kolei ¿elaznej".
Tak to realne fakty ¿yciowe przechodz¥ w³aœnie ponad g³owami
"praktyków", ponad tymi, którym wydaje siê, ¿e s¥ praktyczni.
Nale¿y wiêc rozró¿nia† prawdziwe myœlenie od niby tak zwanego
trzeŸwego myœlenia, które wydaje s¥dy, trzymaj¥c siê jedynie
wpojonych form zwyczajowych.
Opowiem co mi siê raz zdarzy³o i co bêdzie najlepsz¥ ilustracj¥
dla naszych dzisiejszych rozwa¿aä.
Za moich czasów studenckich przyszed³ raz do mnie m³ody kolega.
By³ ogromnie rad, bo przysz³a mu genialna myœl do g³owy. Muszê,
powiedzia³, zaraz pójœ† do profesora /tego który wyk³ada³ wówczas
w wy¿szej szkole budowê maszyn/ i przedstawi† mu wielki
wynalazek.æ Mam pomys³ maszyny, która przy jednorazowym
zastosowaniuæ niewielkiej si³y pary, mo¿e dziêki pewnemu
urz¥dzeniu, wykona†æ ogromn¥ iloœ† pracy. Wiêcej nie móg³ mi
powiedzie†, bo siêæ spieszy³ do profesora. Ale poniewa¿ owego
profesora nie zasta³,æ powróci³ do mnie i wy³o¿y³ ca³¥ rzecz
szczegó³owo. Wszystko to,æ pomyœla³em sobie, pachnie mi perpetuum
mobile - ale czemu nieæ prawda? - mia³o coœ podobnego nie okaza†
siê kiedyœ mo¿liwe? Kiedyæ mi wszystko dok³adnie wyjaœni³,
musia³em mu powiedzie†, ¿eæ wprawdzie rzecz by³a bardzo dowcipnie
pomyœlana, ale bezæ mo¿liwoœci zastosowania. W praktyce bowiem
da³oby siê to porówna†æ z takim na przyk³adæ z³udze niem - ktoœ
wsiada do wagonu koleiæ ¿elaznej i popycha wagon z ca³ej si³y,
myœl¥c ¿e poci¥g w ruchæ wprowadzi. Podobn¥ rolê odgrywa³a
zasada, pomyœlana w jegoæ wynalazku. Zrozumia³ on to póŸniej, sam
ju¿ nie poszed³ doæ profesora.
Tak to mo¿na zamkn¥† siê w sobie ze swoim myœleniem. Rzadko
takie, powiedzmy, zakorkowanie siê wystêpuje wyraŸnie, ale w
¿yciuæ wiele z nas zamyka siê podobnie w swoich pojêciach tylko,
nieæ widzimy tego tak jasno, jak w tym przyk³adzie. Kto umie
uwa¿nieæ obserwowa† te rzeczy, wie, ile procesów myœlowych odbywa
siê w tenæ sposób. Widzimy czêsto, jak ludzie stoj¥ w wagonie -
¿e u¿yjê tegoæ porównania - i od wewn¥trz popychaj¥c go mniemaj¥
i¿ oni toæ w³aœnie powoduj¥ ruch.
Wiele z tego, co widzimy w ¿yciu, dzia³oby siê zupe³nie inaczej,
gdyby ludzie nie byli owymi popychaczami, wysila j¥cymi siê
wewn¥trz wagonu.
Prawdziwe u¿ywanie myœlenia wymaga przede wszystkim zdobycia
prawid³owego nastawienia oraz takiego¿ uczucia w stosunku do
myœlenia. Jak siê to zdobywa? Nie podobna odczu† czym jest
istotnie myœlenie, jeœli sobie wyobra¿amy, ¿e odbywa siê ono
jedynie wewn¥trz cz³owieka, w jego g³owie, albo w duszy. Kto tak
myœli, tego fa³szywe odczucie ci¥gle oddala od nale¿ytej pracy
myœlenia, od stawiania swojemu myœleniu koniecznych wymagaä. Do
osi¥gniêcia tego w³aœci wego odczucia trzeba sobie powiedzie†:
"jeœli mogê wytwarza† w sobie myœli o rzeczach, jeœli umiem za
pomoc¥ myœli zg³êbia† rzeczy - to tylko dziêki temu, ¿e myœli te
ju¿ przed tem w tych rzeczach by³y zawarte". Rzeczy musz¥ by† zbu
dowane wed³ug myœli i dopiero dziêki temu mogê te myœli z rzeczy
wy³uska†.
Musimy wiêc wyobra¿a† sobie, ¿e otaczaj¥cy nas œwiat podobny jest
do zegarka. Czêsto u¿ywamy porównania ludzkiego organizmu z
zegarkiem, ale zapominamy przy tym najczêœciej o rzeczy
najwa¿niejszej - o istnieniu zegarmistrza. Nale¿y jasno zda†
sobieæ sprawê, ¿e kó³ka nie same zbieg³y siê i zazêbi³y w
zegarku,æ wytwarzaj¥c w nich ruch; ale ¿e przedtem musia³ by†
zegarmistrz,æ który z³o¿y³ ten mechanizm. Nie zapominajmy o
zegarmistrzu.æ Zegarek powsta³ dziêki myœlom; myœli te wsi¥k³y
jak gdyby wæ zegarek, rzecz fizy czn¥. W ten sam sposób nale¿y
wyobra¿a† sobieæ wszystko, co widzimy jako dzie³a przyrody,
zjawiska przyrody.æ •atwiej tê rzecz poj¥†, gdy chodzi o dzie³a
ludzkie, trudniej zaœæ widzie† to w œwiecie przyrody, a jednak
i za ni¥ kryj¥ siêæ dzia³aj¥ce przyczyny duchowe; czynne s¥
duchowe jestestwa. I kiedy cz³owiek myœli o rzeczach, to myœli
tylko o tym, coæ przedtem w rzeczy te zosta³o w³o¿one. Wiara w
to, ¿e œwiat powsta³æ z myœlenia i nieustannie dziêki myœleniu
w dalszym ci¥gu powstaje;æ ona to dopiero czyni owocn¥ w³aœciw¥,
wewnêtrzn¥ pracê myœlenia. Niewiara w duchow¥ treœ† œwiata
powoduje zawsze, nawet na gruncieæ nauki, najgorsz¥ nieudolnoœ†
myœlenia. Np. jeœli nam mówi¥ oæ powstaniu naszego systemu
planetarnego, ¿e na pocz¥tku by³aæ pramg³awica, która poczê³a
wirowa†, skonden sowa³a siê w cia³oæ centralne, a od niego
oddzieli³y siê pier œcienie i kule i w tenæ sposób mechanicznie
powsta³ ca³y uk³ad s³oneczny - to kryje siê wæ tym wielki b³¥d
myœlowy. •adnie nawet umiej¥ to dziœ
zademonstrowa† w ka¿dej szkole eksperymentalnie. Do naczynia z
wod¥ wpuszcza siê kroplê t³uszczu, któr¥ przek³uwa siê szpilk¥
iæ wszystkiemu nadaje siê ruch obrotowy. Wtenczas od du¿ej kropli
odrywaj¥ siê ma³e kropelki i mamy w miniaturze system planetarny.
Nauczyciel mniema, ¿e wykaza³ uczniowi pogl¥dowo, jak wszystko
toæ czy tamto mechanicznie mo¿e siê wytworzy†. Otó¿ tylko nie
rzeczoweæ myœlenie mo¿e z tego ³adnego doœwiadczenia wyci¥gn¥†
podobneæ konsekwencje. Albowiem eksperymen tuj¥cy, przenosz¥c
wynikæ zjawiska na wielki system œwiata, zapomina najczêœciej o
czym mo¿eæ nieraz wygodnie jest zapomnie† - zapomina o sobie.
Zapomina ¿e toæ on sam przecie¿ wprowadzi³ w kr¥¿enie ow¥ kroplê
t³uszczu. Gdybyæ nie on nigdy nie wytworzy³y by siê owe maleäkie
kropelki. Gdyæ cz³owiek zaobserwuje i to tak¿e i wszystko razem
porówna zæ systemem planetarnym, dopiero wtedy stosuje dok³adne
myœlenie.æ Podobne przeoczenia myœlowe graj¥ dziœ ogromnie wa¿n¥
role,æ zw³aszcza w tym, co nazywamy nauk¥.
S¥ to rzeczy daleko wa¿niejsze, ni¿ siê powszechnie wydaje. Gdy
chcemy mówi† o prawdziwej pracy myœlenia, musimy widzie†, ¿e
myœli zaczerpn¥† mo¿na jedynie ze œwiata, w którym one
rzeczywiœcie ju¿ siê znajduj¥. Podobnie jak wodê czerpa† mo¿na
czerpa† tylko z naczynia, do którego j¥ nalano, tak te¿ i myœli
wyczarowujemy z rzeczy, w których s¥ utajone. -wiat zosta³
zbudowany wed³ug myœli i dlatego tylko mo¿na je w nim wykry†.
Gdyby tego nie by³o, w ogóle nie mog³oby powsta† myœlenie
rzeczowe. Dopiero, gdy cz³owiek wyczuje do koäca to, coœmy tu
powiedzieli, przestanie bra† myœlenie za coœ abstrakcyjnego. Gdy
wæ pe³ni zaufa temu, ¿e w rzeczach tkwi¥ myœli, ¿e wed³ug nich
odbywaæ siê tok realnych faktów ¿ycia i odczuje to istotnie -
nawróciæ ³atwo do trzeŸwego myœlenia, opartego na rzeczywistoœci,
naæ realnych zjawiskach.
Pomówimy teraz nieco o u¿ywaniu myœlenia, które specjal nie wa¿ne
jest dla ludzi uprawiaj¥cych Antropozofiê. Kto siê przej¥³ tym,
¿eæ œwiat faktów rozwija siê w sferze myœli, pojmie ca³¥ wagê
ukszta³towania prawid³owego myœlenia.
Przypuœ†my, ktoœ sobie postanawia; chcê tak zap³odni† moje
myœlenie, ¿eby zawsze w ¿yciu dawa³o sobie radê. Wówczas musi on
postêpowa† w sposób nastêpuj¥cy. Wskazówki te nale¿y ujmowa†,
jakoæ rzeczywiœcie praktyczne zasady je¿eli bêdziemy starali siê
wed³ugæ nich kierowa† naszym myœleniem, wywr¥ one swoje
dzia³anie, chocia¿æ z pocz¥tku mo¿emy tego nie zauwa¿y†. Inne
jeszcze zupe³nieæ doœwiadczenia czekaj¥ na tego, kto wykszta³ci
myœlenie swojeæ wed³ug tych zasad. Ktoœ, dajmy na to, obserwuje
dziœ uwa¿nieæ zjawisko w przyrodzie, któremu jest dostêpne, np.
pogoda.æ Przygl¥da siê wiêc uk³adowi chmur wieczorem, jak zasz³o
s³oäceæ itp. i wytwarza sobie dok³adny obraz tego, co widzia³.
Stara siêæ ten obraz, to wyobra¿enie utrzyma† ze wszystkimi
szczegó³ami, zæ jak najwiêksz¥ iloœci¥ szczegó³ów i zapamiêta†
je do jutra.æ Nastêpnego dnia znowu obserwuje pogodê o tej samej
albo innejæ porze i zachowuje tak samo dok³adne wyobra¿enie w
pamiêci. Jeœli w ten sposób uda siê osi¥gn¥† szereg obrazów zmie
niaj¥cychæ siê kolejno stanów, spostrze¿e nadzwyczaj wyraŸnie jak
stopniowoæ wzbogaci³ i spotêgowa³ swoje myœlenie. Albowiem to,
co czyniæ myœlenie nierzeczowym, pochodzi st¥d, ¿e zwykle zbyt
jesteœmyæ sk³onni pomija† szczegó³y w nastê puj¥cych kolejno
zjawiskachæ przyrody, zachowuj¥c z nich tylko ca³kiem ogólne,
mglisteæ wyobra¿enie. A wiêc rzecz¥ wartoœciow¥, istotn¥,
zap³adniaj¥c¥æ myœlenie jest w³aœnie owo wytwarzanie dok³adnych
obrazówæ zachodz¥cych kolejno zjawisk; tak ¿eby mo¿na by³o je
porówna†; jakæ odbywa³o siê to wczoraj a jak dziœ. Przy tym
nale¿y oba takieæ obrazy, które w rzeczywistoœci nie wystêpuj¥
razem, mo¿liwie jakæ najpla styczniej postawi† obok siebie w
duszy.
Nie jest to z pocz¥tku niczym innym, jak specjalnym wyrazem
zaufania do myœli, zawartych w rzeczywistoœci. Nie nale¿y przy
tymæ spieszy† siê z wnioskami i z tego, coœmy zaobserwowali dziœ,
przepowiada†, jaka pogoda bêdzie jutro. Dzia³a³oby to wypaczaj¥co
na myœlenie. Nale¿y raczej pielêgnowa† zaufanie, ¿e na zewn¥trz
rzeczywistoœci rzeczy pozostaj¥ ze sob¥ w zwi¥zku; ¿e to, co by³o
wczoraj, w jakiœ sposób wi¥¿e siê z dzisiejszymi zjawiskami.
Zamiast spogl¥da† na ten temat, wspominajmy na sam przód, tworz¥c
wewnê trznie mo¿liwie dok³adne obrazy tego, co nastêpowa³o po
sobie, a tak¿e zestawiajmy te obrazy jeden obok drugiego;
pozwalajmy im przechodzi† w siebie wzajemnie. Oto zupe³nie
okreœlona zasada, któr¥ nale¿y stosowa†, ¿eby naprawdê rozwin¥†
rzeczowe myœlenie. Zaleca siê mie† tê zasadê w pamiêci w³aœnie
wæ stosunku do zjawisk, których jeszcze nie rozumiemy, nie
dotarliœmyæ jeszcze do ich zwi¥zku wewn êtrznego. Dlatego te¿ w
stosunku doæ takich zjawisk, jak np. pogoda, nale¿y mie† zaufanie
¿e, bêd¥c poæ za nami ze sob¥ w zwi¥zku, spowoduj¥ one równie¿
w nas pewneæ wspó³zale¿ noœci. Pracê tê jednak nale¿y odbywa†
jedynie w formieæ obrazów, przy zatrzymaniu myœlenia. Trzeba
sobie powiedzie†; nieæ znam jeszcze zwi¥zku miêdzy zjawiskami,
ale te rzeczy we mnieæ powstan¥; one bêd¥ we mnie dzia³a³y, o ile
w³aœnie powstrzymam siêæ od spekulacji myœlowej. Nie trudno nam
uwierzy†, ¿e jeœliæ cz³owiek, nie pracuj¥c myœlowo, wytwarza
sobie mo¿liwie dok³adneæ wyobra¿enia plastyczne zjawisk kolejno
po sobie nastêpuj¥cych, ¿eæ wówczas mo¿e odbywa† siê coœ w
niewidzialnych cz³onach ludzkich.æ Cz³owiek posiada cia³o
astralne, w którym ¿yje jego wyobraŸnia.æ Dopóki wiêc spekuluje
umys³owo, dopóty to cia³o astralne jestæ niewolnikiem jaŸni. Nie
koäczy siê jednak na tym dzia³aniuæ œwiadomym; cia³o to pozostaje
w pewnym stosunku do ca³egoæ wszechœwiata.
W miarê wiêc, jak powstrzymujemy siê od samowoli myœlenia, jak
powœci¥gliwie ograniczamy siê do prze¿ywania obrazów
nastêpuj¥cychæ po sobie zjawisk, dzia³aj¥ w nas wewnêtrzne myœli
œwiata iæ wyciskaj¥ piêtno swe na naszym ciele astralnym, chocia¿
nic o tymæ nie wiemy. W miarê, jak ³¥czymy siê z biegiem œwiata
przezæ obserwowanie zachodz¥ cych w nim procesów i wch³aniamy je
mo¿liwieæ w niezm¥co nym kszta³cie, jako obrazy do naszych myœli,
pozwalaj¥cæ im w nas dzia³a†. - zdobywamy coraz bardziej m¥droœ†
w tychæ cz³onach naszych, które wymykaj¥ siê œwiadomoœci.
Kiedy zaœ uda nam siê spowodowa† przejœcie jednego w drugi
obrazów zjawisk, bêd¥cych z sob¥ w wewnêtrznym zwi¥zku i to tak,
jak to przejœcie odby³o siê w przyrodzie - spostrze¿emy po jakimœ
czasie ¿e myœlenie nasze nabra³o pewnej giêtkoœci. Tak to
zachowywa† siê mamy w stosunku do rzeczy, których nie pojmujemy
jeszcze; inne zaœ musi by† stanowisko wobec spraw zrozumia³ych
dlaæ nas, w codziennym np. ¿yciu. Dajmy na to, ktoœ, mo¿e nawet
naszæ s¥siad, zrobi³ to lub owo. Myœlimy wiêc co go do tego
sk³oni³o?æ Przypuœ† my ¿e, by† mo¿e, uczyni³ to dziœ,
przygotowuj¥c siê doæ czegoœ, co chce uczyni† jutro. Nie idŸmy
tu dalej, tylko wyobraŸmyæ sobie ze szczegó³ami, co s¥siad ów
zrobi³ i spróbujmy odmalowa†æ sobie w wyobraŸni, co pocznie
jutro. I oczekujmy co rzeczywiœciæ uczyni. By† mo¿e stanie siê
to, coœmy przewidzieli. Ale rzecz mo¿eæ wypaœ† inaczej. Zaobser
wujmy wiêc, co zasz³o i starajmy siêæ wed³ug tego poprawi† nasze
myœli.
W ten sposób wybieramy sobie w teraŸniejszoœci zdarzenia, do
których w myœli wytwarzamy sobie dalszy ci¥g i potem konstatujemy
rzeczywisty wynik. Mo¿emy w tym za temat bra† czyny ludzkie, jak
równie¿ inne rzeczy. A w tych wypadkach gdzie coœkolwiek
rozumiemy, wytwarzamy sobie obraz tego, co wed³ug naszego
mniemania powinno dalej nast¥pi†. Jeœli stanie siê to, coœmy
przewidzieli myœlenie nasze by³o prawid³owe. Rezultat wypad³
dobry. Jeœli sprawa poto czy³a siê inaczej, winniœmy odnaleŸ†
b³¥d, jaki pope³niliœmy, gdzie b³¥d ów wynik³ i na czym polega³.
Wæ takiej spokojnej obserwacji i roztrz¥saniu rzeczy starajmy siê
korygowa† nasze nieprawid³owe myœli.
Ale gdy siê nasze przewidywanie spe³ni³o, strze¿my siê pyszni†
proroctwem: "O, wczoraj ju¿ przewidzia³em, ¿e siê tak skoäczy!"
Mamy tu wiêc zasadê, wywodz¥c¥ siê z zaufania w istnienie
wewnêtrznej koniecznoœci w rzeczach i zjawiskach, zaufania w to,
¿e w faktach samych znajduje ciê coœ, co posuwa rzeczy naprzód
kuæ spe³nieniu. I to, co wewn¥trz nich pracuje z dziœ na jutro,
s¥ toæ si³y myœlowe. Gdy siê wg³êbimy w rzeczy, uœwiadomimy sobie
teæ si³y. A uœwiadomienie to osi¥gamy opisanymi †wiczeniami i
wówczasæ ³¥czymy siê z rzeczami, gdy przewidywania nasze siê
spe³niaj¥.æ Wtedy utrzymujemy wewnêtrzny zwi¥zek z realn¥ prac¥
myœlow¥ wæ rzeczach.
Tak to przyzwyczajamy siê myœle† nie samowolnie lecz zgodnie z
wewnêtrzn¥ natur¥ /koniecznoœci¥/ rzeczy.
Mo¿emy równie¿ kszta³towa† praktycznie nasze myœlenie w innym
kierunku.
To co siê dzieje dziœ, pozostaje w zwi¥zku z tym, co by³o
wczoraj, np. pewien m³odzieniec jest Ÿle wychowany. Jakie mog¥
by†æ tego przyczyny? Cofnijmy siê myœl¥ do przesz³oœci i
wytwórzmyæ przyczyny, których nie znamy. Powiemy sobie; myœlê,
¿e to co widzêæ dziœ musia³y poprzedzi† przyczynowo takie i takie
fakty.
Nastêpnie informujemy siê jak w rzeczywistoœci mia³y siê te
sprawy i przekonujemy siê czyœmy myœleli prawid³owo. Albo
stwierdzamy zgodnoœ†, albo mieliœmy fa³szywe wyobra¿enie o rzeczy
i wówczas staramy siê wykry† b³¥d, porówna† rozwój procesu
naszychæ myœli z tym, co odbywa³o siê w rzeczywi stoœci.
Wa¿ne jest dla nas trzyma† siê tych zasad i znaleŸ† czas na takie
przypatrywanie siê rzeczom, jak gdybyœmy z naszym myœleniem
tkwiliæ wewn¥trz w rzeczach, jak gdybyœmy pogr¥¿ali siê w
rzeczach, w ichæ wewnêtrznej pracy myœlowej.
Czyni¥c to, jak powoli formalnie zrastamy siê z rzeczami, jak
coraz mniej odczuwamy, ¿e one s¥ na zewn¥trz nas, a my wewn¥trz,
wæ sobie o nich myœlimy, lecz zaczynamy doznawa† wra¿enia, jak
gdybyæ myœlenie nasze porusza³o siê w samych rzeczach. Gdy
osi¥gniemy toæ w wysokim stopniu, wyjaœni nam siê wiele zdarzeä.
Cz³owiekiem,æ który doszed³ na tej drodze do znakomitych wyników,
myœlicielemæ umiej¥cym zawsze zaj¥† w myœleniu stanowisko
wewn¥trz rzeczy by³æ Goethe. Psycho log Heiuroth w swojej ksi¥¿ce
p.t."Antropologia"æ powiedzia³ w roku 1626 o Goethem, ¿e jego
myœlenie jest
przedmiotowe. Goethego ucieszy³o to okreœlenie, mia³o ono
znaczy†,æ ¿e takie myœlenie nie oddziela siê od rzeczy, pozostaje
w nichæ samych, porusza siê wewn¥trz ich koniecznoœci. Myœlenie
Goethegoæ by³o jednoczeœnie ogl¥daniem zjawiska, a ogl¥danie
jedno czeœnieæ myœleniem.
Goethe doszed³ bardzo daleko w tak rozwiniêtym myœleniu. To te¿
nie zdarza³o siê, kiedy siê wyra¿a³, ¿e podchodzi³ do okna i
mówi³æ obecnym wówczas: "Za trzy godziny bêdzie deszcz.". I
rzeczywiœcieæ deszcz pada³. Umia³ on z ma³ego wycinka nieba,
widzianego przezæ okno, okreœli† na parê godzin pogodê. Jego
rzetelne myœlenie,æ przenikaj¥ce rzeczy, pozwala³o mu œledzi†,
co w zjawiskuæ teraŸniejszym przygotowywa³o siê na póŸniej.
Zaiste za pomoc¥ rzeczowego myœlenia osiagn¥† mo¿na daleko
wiêcej, ni¿ zwykle mniemamy. Gdy sobie przyswoimy opisane tu
zasady, spostrze¿emy, ¿e istotnie w myœleniu staliœmy siê
praktyczni, ¿e wzrok nasz obejmuje szersze horyzonty i ¿e
zupe³nieæ inaczej ujmujemy zjawiska œwiata, ani¿eli przedtem.
Cz³owiekæ zaczyna zupe³nie inaczej ustosun kowa† siê do œwiata
i do ludzi.æ Zachodzi w nim rzeczywisty proces, dzia³aj¥cy na
zmianê ca³egoæ jego postêpowania. Podane †wiczenia stanowi¥
doskona³¥ zasadêæ rzeczowego myœlenia i mo¿e to sta† siê dla
cz³owieka ogromnymæ krokiem naprzód, jeœli rzeczywiœcie stara siê
w ten sposób wrasta†æ w rzeczy przez swoje myœlenie.
Inny rodzaj †wiczeä bêdzie odpowiedni szczególnie dla ludzi,
którym w danej chwili nie przychodzi do g³owy w³aœciwa myœl.
Powinni oni przede wszystkim nie tylko myœle† tak, ¿eby da† siê
poch³ania† jedynie temu, co przynosi w ka¿dym momencie bieg
rzeczy, co przynosz¥ same zdarze nia. Najczêœciej bowiem
cz³owiek,æ gdy mo¿na siê po³o¿y† na pó³ godziny dla wypoczynku,
pozwalaæ wówczas igra† swoim myœlom, wysnuwa z nich tysi¥ce
kombinacji.æ Albo zdarza siê, ¿e zajmie go ta czy inna troska
¿yciowa, co nagleæ wyœlizgnie siê w jego œwiadomoœ† i opanuje go
zupe³nie. Cz³owiekæ który sobie na to pozwala, nigdy nie dojdzie
do tego, ¿eby wæ potrzebie wpaœ† na szczêœliwy pomys³. Otó¿ jeœli
chce tê zdolnoœ†æ osi¥gn¥†, musi postêpowa† w sposób nastêpuj¥cy.
Gdy ma wolne pó³æ godziny na odpoczynek, powinien sobie
powiedzie†: "postanawiam wæ ka¿dej wolnej chwili myœle† tylko o
tym, co sam sobie wybiorê, coæ sam, zechcê wprowa dzi† do mojej
œwiadomoœci". Bêdê np. myœla³æ teraz o czymœ, co dawniej
prze¿y³em, dajmy na to przed dwoma latyæ na prze chadzce; chcê
w³aœnie wspomina† te dawne doznania moje iæ rozwa¿a† je, cho†by
przez piê† minut. Wy³¥czam na ten czasæ wszystkie inne myœli. Sam
wybieram to, o czym chcê myœle†. Jakæ powiedzia³em, nie nale¿y
wybiera† trudnych tematów. Nie chodziæ zupe³nie o to, ¿eby
wp³ywa† na swój sposób myœlenia za pomoc¥æ trudnych †wiczeä, lecz
¿eby wyrwa† siê z tego, w co nas ¿ycieæ wci¥ga. Musi to tylko by†
coœ takiego, co odbiega od treœciæ osnuwaj¥cej nasz dzieä
powszedni. Je¿eli komuœ brak pomys³u i nicæ podobnego nie
przychodzi mu do g³owy, mo¿na otworzy† ksi¥¿kê iæ zastanowi† siê
nad pierw szym lepszym zdaniem, na które padnieæ jego wzrok. Ale
te¿ mo¿na postanowi† myœle† o tym, co siê widzia³oæ np. dziœ w
pewnym momencie, gdy przed po³udniem wchodzi³o siê doæ biura, a
co inaczej zosta³o by bez rozpatrzenia. Ma to by† w³aœnieæ temat
zupe³nie ró¿ny od tego wszystkiego co przynosi codzienneæ ¿ycie,
o czym nie bylibyœmy zgo³a myœleli.
Jeœli systematycznie robimy takie †wiczenia, osi¥gniemy nasz cel
i we w³aœciwej chwili przychodz¥ do g³owy pomys³y, odpowiednie
doæ sytuacji. W ten sposób myœlenie siê o¿ywia, co ma ogromne
znaczenie w praktycznym ¿yciu cz³owieka.
Inne znowu †wiczenie dzia³a szczególnie na wykszta³cenie pamiêci.
Próbujmy najpierw przypomnie† sobie z grubsza tj. tak, jak zwykle
robimy, jakiekolwiek zdarzenie, przypuϠmy wczoraj sze. Zwykle
wspomnienia ludzkie s¥ bezbarwne, szare; zadawalamy siê
przypomnieniem sobie tylko nazwiska osoby spotkanej wczoraj. Ale
gdy chcemy wykszta³ci† nasz¥ pamiê†, nie mo¿emy na tym
poprzesta†.æ Musimy sobie jasno zdawa† sprawê z tego, a wiêc to,
co powiem,æ wyrabia† w sobie systematycznie. Musimy sobie
powiedzie†; chcêæ koniecznie przypomnie† sobie zupe³nie dok³adnie
wszystko o osobieæ spotkanej wczoraj; na jakim rogu ulicy
widzia³em go i co wówczasæ dzia³o siê ko³o niego. Chcê sobie
szczegó³owo odmalowa† jegoæ obraz, jego ubranie, kamizelkê, itp.
Wielu z nas spostrze¿e, ¿eæ tego wcale nie potrafi, ¿e to jest
dla nich zupe³nie nie mo¿liwe.æ Uœwiadomi¥ sobie, ile im brak do
wytworzenia prawdziwego,æ plastycznego wyobra¿enia tego, co ich
spotka³o, co wczorajæ prze¿yli.
Musimy wiêc wyjœ† na najpierw od wypadków najczêœciej
spotykanych, kiedy cz³owiek nie jest w stanie wskrzesi† w pamiêci
wczorajszych prze¿y†. Obserwacje cz³owieka s¥ rzeczywiœcie
niedok³adne w najwy¿szym stopniu. /Próba pewnego profesora
uniwersytetu ze swoimi s³uchaczami wykaza³a, ¿e z trzydziestu
obecnych, tylko dwóch zaobser wowa³o prawid³owo eksperyment;
reszta przygl¥da³a mu siê nieuwa¿nie/. Dobra pamiê† jest jednak
dzieckiem rzetelnej obserwacji, do rozwoju wiêc pamiêci konieczna
jest uwa¿na i œcis³a obserwacja. Kto wiernie obserwuje, zdobêdzie
sobie, dziêki pewnym powi¥zaniom wewnêtrznym w duszy, dobr¥
pamiê†. Jedno wynika z drugiego. Có¿ jednak zrobi† nale¿y, gdy
zæ pocz¥tku nie umiemy sobie przypomnie† niedawnych prze¿y†? Na
najpierw spróbowa† trzeba sobie mo¿liwie dok³adnie wyobrazi†,
co zasz³o, a tam, gdzie nam coœ wypad³o z pamiêci, wytworzy† coœ
zmyœlonego, byleby tylko razem stanowi³o ca³oœ†. Dajmy na to, ¿e
zapomnieliœmy, czy spot kana osoba mia³a na sobie ubranie czarne,
czy te¿ br¥zowe. WyobraŸmy sobie ¿e by³o ono br¥zowe, ¿e by³y
przyæ nim takie a takie guziki, krawat ¿ó³ty, ¿e wówczas mija³o
owegoæ znajomego na ulicy dwóch przechodniów, z lewej wysoki, a
z prawejæ niski itp.
Z tego co sobie przypominamy, wytwarzamy obraz i tylko zapomniane
szczegó³y uzupe³niamy sami, by uzyska† w duchu ca³oœ†
wspomnienia.æ Z pocz¥tku juœci obraz ten jest fa³szywy, ale
dziêki temu, ¿eæ dok³adamy staraä, by odtworzy† sobie pe³ne
wyobra¿enie, dochodzimyæ do dok³adnej obserwacji. Powtarzaj¥c to
stale, po piê†dziesiêciuæ takich †wiczeniach, bêdziemy zupe³nie
œciœle wiedzieli, jakæ wygl¥da³a osoba spotkana, co mia³a na
sobie, w³¥cznie do guzikówæ kamizelki. Nic wówczas nie
przeoczymy, bo wszystkie szczegó³yæ utkwi³y nam w pamiêci.
Dziêki tedy †wiczeniom zaostrzyliœmy najpierw zmys³ obserwacji,
aæ nastêpnie spotêgowaliœmy nasz¥ pamiê†, jako plon owego
uwa¿negoæ obserwowania.
Szczególnie wiêc zaleca siê zwraca† uwagê na to, by zatrzyma† w
pamiêci nie tylko nazwisko i g³ówne zewnêtrzne cechy osoby, któr¥
pragniemy zapamiêta†, lecz wytworzy† sobie mo¿liwie plastyczne
wyobra¿enie, obejmuj¥ce wszystkie szczegó³y. A jeœli pamiê†
zawodzi, dope³niamy braki sami, by skonstruowa† ca³oœ†. Wkrótce
spostrze¿emy - a dokona siê to w drodze okólnej - ¿e pamiê† nasza
jest coraz wierniejsza. Widzimy wiêc jak mo¿na istotnie wskaza†
pewne sposoby, przez których zastosowanie cz³owiek potrafi myœle†
coraz praktyczniej.
Zw³aszcza bardzo wa¿ne jest to, co teraz powiemy; Gdy ktoœ
poweŸmie jakiœ zamiar i rozmyœla, jak ma go wykona†, by dojœ† do
wyniku, wytwarza pewne pragnienie. Jest to zupe³nie zrozumia³y
bodziec, ale nie pomaga on do rzeczowego myœlenia. Ka¿dy poœpiech
w myœleniu nie prowadzi nas naprzód lecz raczej powoduje
cofniêcieæ siê w rozwoju. W tych rzeczach trzeba mie†
cierpliwoϠ.
Gdy mamy np. spe³ni† to lub owo, mo¿emy zrobi† to tak czy inaczej
/mamy wiele mo¿liwoœci/. Nale¿y wiêc stara† siê cierpliwie
wyobrazi† sobie, co by siê sta³o, gdybyœmy byli post¥pili w
pewienæ sposób, a potem pomyœle† co by wynik³o z innego
postêpowania. Otó¿ zawsze istniej¥ powody, dla których wybieramy
to lub owo,æ nie nale¿y jednak spieszy† siê z decyzj¥, tylko
dopiero poæ wyobra¿eniu sobie obu mo¿liwoœci dokona† wyboru,
postanawiaj¥c nieæ myœle† o tym wiêcej.
S¥ ludzie, którzy w takim po³o¿eniu bardzo siê niecierpliwi¥ i
bardzo im jest trudno siê opanowa†, ale bêdzie to dla nich z
ogromnym po¿ytkiem, gdy potrafi¥ powiedzie† sobie mo¿na to zrobi†
i mo¿na inaczej, a ja o tym na razie przestanê myœle†. Jeœli
sprawa nie jest pilna, odk³adamy postanowienie do dnia
jutrzejszego i znowu stawiamy przed sob¥ obie mo¿liwoœci
postêpowania. Spostrze¿emy, ¿e tymczasem rzeczy pozmienia³y siê
iæ ¿e nazajutrz inaczej, a przynajmniej bardziej gruntownie
poweŸmiemy decyzjê. Rzeczy maj¥ w sobie wewnêtrzn¥ koniecznoœ†
iæ jeœli nie dzia³amy niecierpliwie, arbitralnie, lecz pozwalamy
tejæ koniecznoœci pracowa† w nas - a to siê w³aœnie odbywa - to
nazajutrz myœlenie nasze oka¿e siê, dziêki temu, bogate a decyzja
trafniejsza. Jest to dla nas niezmiernie po¿yteczne.
Gdy np. proszeni jesteœmy o radê, lub mamy coœ rozstrzy gn¥†,
zdob¥dŸmy siê na cierpliwoœ† i nie wyrywajmy siê natychmiast ze
zdaniem i pozwólmy im dzia³a† w nas spo kojnie. Przys³owie ludowe
powiada, ¿e trzeba siê wprzód przespa†, zanim siê coœ postanowi.
Samo przespanie siê jednak nic nie pomo¿e. Koniecznie trzeba
przemyœle† dwie albo lepiej kilka mo¿liwoœci, które nastêpnie w
cz³owieku pracuj¥ dalej, gdy nasze œwiadome Ja, by tak rzec, nie
bierze w tym udzia³u, a potem powróci† do sprawy. Przekonamy siê,
¿eœmy pobudzili w ten sposób wewnêtrzne si³y myœlowe i czynimy
nasze myœlenie coraz bardziej rzeczowym i praktycznym.
Cz³owiek zawsze znajdzie na œwiecie wszystko, czego szuka, czy
toæ pracuj¥c przy warsztacie, czy id¥c za p³ugiem, czy te¿
nale¿¥c doæ tzw. warstwy uprzywilejowanej.
We wszystkich codziennych sprawach stanie siê rzeczowo myœl¥cym
dzia³aczem, gdy siê †wiczy w ten sposób, gdy¿ widzi rzeczy i
ujmuje je zupe³nie inaczej. I chocia¿ wydaje siê na razie, ¿e
†wiczenia te dotycz¥ tylko ¿ycia wewnêtrznego, to jednak przydaj¥
siê one bardzo w œwiecie fizycznym; maj¥ w nim pierwszorzêdne
znaczenie i powoduj¥ wa¿ne nastêpstwa.
Wyka¿e tu na przyk³adzie, jak koniecznie powinniœmy rzeczowo
myœle† o tym, co widzieliœmy; ktoœ, dajmy na to, wlaz³ na drzewo,
coœ tam w górze robi i nagle spada na ziemiê, zabija siê.
Pomyœlimy wiêc zaraz, nieprawda, ¿e œmier† nast¥pi³a skutkiem
wypadku. -mier† bêdzie dla nas skutkiem, upadek przyczyn¥. Wydaj¥
siê one tu by† œciœle ze sob¥ zwi¥zane. A jednak mo¿emy by† w
strasznym b³êdzie, bo cz³owiek ten móg³ spaœ† z drzewa skutkiem
ataku serca. Przebieg zjawiska by³ taki sam, jak gdyby spad³ on
¿ywy na ziemiê; towarzyszy³y tu temu te same okolicznoœci, które
mog³y by spowodowa† œmier†. Tak to mo¿na czasem pomie sza†
przyczynê ze skutkiem.
W tym przyk³adzie jest to oczywiste, ale czêsto b³¥d nasz nie
jest tak widoczny. Podobne b³êdy myœlowe zdarzaj¥ siê ogromnie
czêsto; mo¿na nawet twierdzi†, ¿e w nauce obecnej co dzieä
og³aszaæ siê wyniki, w których pomieszano przyczynê ze skutkiem.
Tegoæ jednak ludzie nie rozumiej¥, gdy¿ nie zdaj¥ sobie sprawy
z takichæ mo¿liwoœci myœlowych. Aby to lepiej uprzytomni†,
przytoczê jeszczeæ jeden przyk³ad, jak zachodz¥ podobne pomy³ki
myœlowe. Wyka¿e onæ nam równie¿, ¿e temu, kto robi opisane
†wiczenia, podobny b³¥d siêæ nie przytrafi. Przypuœ†my ¿e uczony
objaœnia sobie pochodzenieæ cz³owieka, takiego jakim on jest
dziœ, od ma³py, ¿e wiêc to, coæ stwier dzamy, istniej¥ce w
ma³pie, si³y znajduj¥ce siê w niej,æ doskonal¥ siê i st¥d
powstaje cz³owiek. Otó¿, ¿eby dowieœ† wagiæ myœlenia, w tej
sprawie, spróbujmy za³o¿y† co nastêpuje -æ Przypuœ†my ¿e cz³owiek
, który ma dojœ† do takiej konkluzji,æ znajduje siê, skutkiem
jakiœ okolicznoœci, sam jeden na ziemi. Aæ oprócz niego s¥ tam
tylko te ma³py, z których, wedle jego teorii,æ mog¥ powsta†
ludzie. Bada on wiêc te ma³py dok³adnie i wytwarzaæ sobie z tego,
co znajduje, szczegó³owe pojêcia. Niech¿e wiêcæ spróbuje teraz
z pojêcia ma³py wytworzy† sobie pojêcie cz³owieka,æ jeœli go
nigdy nie widzia³. Przekona siê, ¿e tego nigdy nieæ potrafi; jego
pojêcie "ma³pa" nigdy nie przek szta³ci siê wæ pojêcie cz³owieka.
Gdyby mia³ zwyczaj myœle† prawid³owo, musia³by sobie powiedzie†:
"a wiêc pojêcie ma³py nie podlega przemianie w moim myœleniu w
pojêcie cz³owieka. To zatem co widzê w ma³pie, nie mo¿e sta† siê
cz³owiekiem, inaczej bowiem pojêcia moje mog³y by dokona†
podobnejæ przemiany. Musi wiêc by† coœ poza tym, czego nie mogê
dojrze†".æ Cz³owiek ten tedy musia³by poza fizyczn¥ ma³p¥ widzie†
coœæ nadzmys³owego, czego nie mo¿e postrzega†, a co dopiero
mog³obyæ wytworzy† przejœcie do cz³owieka.
Nie bêdziemy rozwodzi† siê nad niemo¿liwoœci¥ takiego
przypuszczenia i chcemy wykaza† tu tylko b³¥d myœlowy w ca³ej
teorii. Gdyby cz³owiek myœla³ prawid³owo, musia³by dojœ† do
przekonania, ¿e nie wolno mu myœle† w ten sposób, jeœli nie chce
przyj¥† istnienia rzeczy nadzmys³owych.
Je¿eli bêdziemy siê nad tym zastanawiali, przekonamy siê, ¿e ca³y
szereg ludzi pope³nia ten przemo¿ny b³¥d, niemo¿liwy dla tego,
ktoæ szkoli swoje myœlenie w sposób tu podany.
Wiêkszoœ† dzisiejszych ksi¥¿ek, zw³aszcza naukowo -æ
przyrodniczych, zawiera tyle myœli koœlawych i wypaczonych, ¿e
wczytanie siê w nie dla cz³owieka rzeczywiœcie myœl¥cego
prawid³owo równa siê prawie fizycznej torturze. Nie dotyczy to
jednak absolutnie olbrzymiej iloœci obserwacji, jakie zanotowano,
dziêki tej wiedzy przyrodniczej i jej obiektywnym metodom.
PrzejdŸmy teraz do zjawiska krótkowzrocznoœci myœlenia. Zwykle
cz³owiek nie wie nic o tym, ¿e jego myœlenie nie jest rzeczowe,
przewa¿nie krêci siê w kole przyzwyczajeä myœlowych. Dlatego to
s¥d o rzeczach cz³owieka, który widzi jasno œwiat i ¿ycie,
zupe³nie inaczej kszta³tuj¥ siê, ani¿eli u tego, kto je widzi
s³abo, albo wcale nie postrzega, jak np. myœliciel materialista.
Nie³atwo jest wiêc kogoœ przekona† argumentami, cho†by one by³y
gruntowne i trafne, jak tylko by† mo¿e. I czêsto szkoda czasu
t³umaczy† coœ komuœ kto ma³o zna ¿ycie, gdy¿ nie widzi on wcale
podstaw, na których opieramy to lub owo twierdzenie. Jeœli
przyzwyczai³ siê np. widzie† we wszystkim tylko materiê, trzyma
siê tego uparcie.
Dziœ ludzie powszechnie twierdz¥ coœ nie z jakiejœ racji tylko
dlatego, ¿e przyswoili sobie pewne nawyknienia myœlowe, które
wywieraj¥ swój wp³yw na wszystkie ich uczucia i wra¿enia. Gdy
chc¥æ cokolwiek uzasadni†, uczucia ich i wra¿enia wystêpuj¥ pod
mask¥æ myœlowych przyzwyczajeä.
Dlatego to czêsto nie tylko pragnienie rodzi myœl, lecz tak¿e
rodz¥ je wszystkie uczucia i przyzwyczajenia umys³u. Kto zna
¿ycie, wie dobrze jak trudno jest dowieœ† coœ komuœ za pomoc¥
logicznych wywodów. Rozstrzygaj¥ tu rzeczy le¿¥ce znacznie
g³êbiejæ w duszy, ani¿eli logiczne argumenty.
Je¿eli weŸmiemy np. nasz ruch antropozoficzny, to oczy wiœcie ma
on swoje s³uszne przyczyny pracy w ko³ach towarzystwa. Ka¿dy kto
pracuje w tym ruchu przez czas d³u¿szy, spostrzega, ¿e przyswoi³
sobie inny sposób myœlenia i odbierania wra¿eä, inne wzruszenia.
Albowiem, dziêki tej pracy, nie tylko zajmuje siê logicznymi
uzasadnieniami, lecz usi³uje rozszerzy† zasiêg swoich uczu† i
wrarzeä.
Cz³owiek, który przed paroma laty po raz pierwszy s³ucha³ wyk³adu
na temat wiedzy duchowej, móg³ z tego drwi†, ale ile¿ rzeczy,
wydaj¥cych mu siê wówczas absurdem, sta³o siê dla niego dziœ
jasneæ i przejrzyste? Wspó³pracuj¥c w ruchu antropozoficznym nie
tylkoæ zmieniamy nasze myœli, lecz uczymy siê nasz¥ dusz¥
obejmowa†æ szersze horyzonty. Musimy uœwiadomi† sobie, ¿e
zabarwienie naszychæ myœli pochodzi z daleko g³êbszych przyczyn,
ni¿ siê zwykle przyæ puszcza. Istniej¥ pewne wra¿enia, pewne
uczucia, które narzucaj¥æ nam mniemanie o rzeczach. Powody
logiczne s³u¿¥ czêsto tylko doæ obramowania naszych uczu†, wra¿eä
i nawyknieä myœlowych, staj¥ siêæ dla nich niby mask¥.
Dojœ† do tego, ¿eby logiczne motywy mia³y dla nas jakieœ
znaczenie, na to trzeba nauczy† siê kocha† sam¥ logikê. Nabior¥
one decyduj¥cego znaczenia, gdy nauczymy siê kocha† obiektywizm
iæ rzeczowoœ†. Obiektywnego myœlenia uczymy siê powoli,
wyzwalaj¥cæ siê od ulubionych myœli i wówczas horyzont nasz siê
rozszerza.æ Stajemy siê praktyczni, ale nie w tym znaczeniu, ¿e
umiemy chodzi†æ tylko po utartych szlakach, lecz potrafimy z
samych rzeczyæ wykrzesa† nasze myœli.
Prawdziwa praktycznoœ† jest owocem rzeczowego myœlenia,
wyp³ywaj¥cego z samych zjawisk zewnêtrznych. Uczymy siê dopiero
wra¿liwoœci na rzeczy, gdy robimy opisane †wiczenia, ale tylko
zdrowe naturalne przedmioty mog¥ s³u¿y† za temat do †wiczeä,
takieæ na które jak najmniej ma wp³yw ludzka kultura, a wiêc
najmniejæ spaczone. S¥ to obiekty przyrody.
Takie †wiczenie myœlenia, oparte na zjawiskach przyrody, jak je
tu opisaliœmy, czyni z nas ludzi myœl¥cych rzeczowo. Na tym
polegaæ rzeczywista praktycznoœ†. Kszta³tuj¥c w sobie element
podstawowy,æ tj. myœlenie, nauczymy siê praktycznego ujmowania
dnia
powszedniego. Wskazane powy¿ej †wiczenia dla duszy wytworz¥ w
niejæ praktyczn¥ orientacjê myœlenia.
Uprawa wiedzy duchowej musi przynieϠ swoje owoce w postaci ludzi
rzeczywiœcie praktycznych w ¿yciu. Nie jest to tak wa¿ne, czy
cz³owiek mo¿e to lub owo uwa¿a† za prawdê, nade wszystko powinien
on dojœ† do prawid³owego ogl¥dania zjawisk. O wiele wa¿niejsze
jest sposób w jaki Antropozofia przenika nasz¥ duszê, pobudzaj¥c
j¥ do dzia³ania, rozszerzaj¥c nasze horyzonty, ani¿eli tylko
teoretycznie wybiega† poza obrêb zjawisk fizycznych i wnika† w
to, co duchowe. Pod tym wzglêdem Antropozofia jest wiedz¥
naprawdê praktyczn¹.
TYTU£: PRAKTYCZNE KSZTA³CENIE MYŒLENIA AUTOR: Rudolf Steiner Wyk³ad w Kole Towarzystwa Antropozoficznego w Karlsruhe 18.I.1909r. Tytu³ orygina³u: "Praktische Ausbildung des Denkens" ze zbioru wyk³adów Rudolfa Steinera w bibliografii pod numerem 108 Autoryzowany przek³ad A.K. Wo³owskiego z drugiego wydania orgina³uæ 1922r. PRAKTYCZNE KSZTA£CENIE MYŒLENIA Mo¿e siê komuœ wydawaæ dziwnym, ¿e w³aœnie Antropo zofia uwa¿a siê za powo³an¥ do poruszania sprawy prakty cznego kszta³cenia myœlenia. Albowiem bardzo czêsto s³yszy siê tu i ówdzie zdanie, jakoby Antropozofia by³a wiedz¥ w najwy¿szym stopniu niepraktyczn¥, nie maj¥c¥ nic wspólnego z ¿yciem. Podobny pogl¥d mo¿e utrzymywaæ siê tylko skutkiem powierzchownej znajomoœci rzeczy. To bowiem, o co naprawdê chodzi Antropozofi, ma by† nici¥ przewodni¥ w najbardziej codziennym ¿yciu, powinno w ka¿dym momencie przemieniaæ siê we wra¿enia i uczucia, daj¥ce nam mo¿noœæ mocno sta† na ziemi i stawia† czo³o ¿yciu. Ludzie, którzy maj¥ siê za praktycznych, wyobra¿aj¥ sobie, ¿e postêpuj¥ wed³ug najbardziej ¿yciowych zasad. Jeœli jednak przyjrzymy siê temu bli¿ej, przekonamy siê, ¿e to ich tak zwane "Rzeczowe myœlenie" w ogóle nie jest wcale myœle niem, tylko szablonem, rutyn¥ w przyswajaniu s¥dów o rzeczach i przyzwyczajeniem siê do pewnych pojê†. Przypa trzmy siê zupe³nie obiektywnie myœleniu ludzi tzw. prakty cznych, temu co zwykle nazywamy rzeczowym myœleniem, a spostrze¿emy, ¿e tam czêsto bardzoæ ma³o mamy rzeczywistej praktycznoœci. To, co ludzie tak nazywaj¥,æ polega na powta rzaniu rzeczy, wyuczonych, tego co myœla³æ nauczyciel, albo ktoœ, co wyprodukowa³ to lub owo, i tak nale¿yæ siê wed³ug tego kierowa†. A kto inaczej myœli, tego uwa¿a
siê zaæ niepra ktycznego, bo jego myœlenie nie zgadza siê z tym, do czegoæ nas przyuczono. A tym czasem, jeœli kiedykolwiek wynaleziono rzeczywiœcie coœ praktycznego, w ¿adnym wypadku nie dokona³ tego tzw. "praktyk". WeŸmy np. nasz dzisiejszy znaczek pocztowy. Zdawa³o by siê najbardziej prawdopodobne, ¿e znaczek ten wynalaz³ jakiœ znawca rzeczy - pocztowiec. Nic podobnego. Na pocz¥tku ubieg³ego stuleciaæ wysy³ka listu by³a jeszcze rzecz¥ k³opotliw¥. Osoba, wyprawiaj¥caæ list, musia³a uda† siê do odpowiedniego urzêdu, tam zapisywanoæ list do ró¿nych ksi¥g i odbywa³y siê przy tym rozmaite korowody.æ Ta wygoda korzystania z jednolitej op³aty pocztowej istniejeæ dopiero od jakichœ szeœ†dziesiêciu lat. A dzisiejszego znaczkaæ poczto wego, który to umo¿liwia, nie wynalaz³ ¿aden znaj¥cy siê naæ rzeczy urzêdnik pocztowy, tylko ktoœ, co by³ daleko od tego aæ mianowicie anglik Hill. Kiedy zaœ znaczki zaprojektowano, ówczesnyæ angielski minister poczty oœwiadczy³ w parlamencie, ¿e poæ pierwsze, nie nale¿y przypuszcza†, ¿e rzeczywiœcie, skutkiemæ takiego u³atwienia, iloœ† listów wzroœnie tak ogrom nie, jak toæ sobie wyobra¿a ten niepraktyczny Hill. Po drugie zaœ, gdyby toæ jednak nast¥pi³o, gmach poczty w Londynie nie wystarczy³ by na takæ zwiêkszone potrzeby. Temu wielkiemu praktykowi nie przysz³o wcale do g³owy, ¿e to gmach pocztowy winien by† przystosowany do obrotu korespondencji, a nie na odwrót. Tym czasem w stosunkowo bardzo krótkim czasie przyjê³o siê powszechnie to, co wówczas nie praktyczny teoretyk wywalczy³ od doœwiadczo nego praktyka uwa¿amy dziœ, jako coœ najnaturalniejszego w œwiecie, ¿e do listu przylepia siê znaczek pocztowy. Coœ podobnego wydarzy³o siê z kolej¥ ¿elazn¥. Kiedy w roku 1837 miano wybudowa† w Niemczech pierwsz¥ liniê z Norymbergi do Furth, bawarskie Kolegium Medyczne wyda³o opiniê rzeczoznawców, ¿e budowaæ dróg ¿elaznych nie jest wskazana. Gdyby jednak, pomimo to, zamiaræ ten zwyciê¿y³, nale¿a³oby, zdaniem owego Kolegium, co najmniejæ ogrodzi† linie kolei z obu stron wysokim p³otem z desek, a¿ebyæ uchroni† przechodniów od mo¿liwych wstrz¥sów, nerwów i mózgu.æ Kiedy zaœ projektowano drogê ¿elazn¥ z Berlina do Pocz damu,æ generalny poczmistrz Strengler powiedzia³: "Wypra wiam codziennieæ do Poczdamu dwa dyli¿anse i to nie s¥ zajête. Jeœli ludzi chc¥æ koniecznie wyrzuca† swoje pieni¥dze za okno, mog¥ przecie¿ robi†æ to i bez kolei ¿elaznej". Tak to realne fakty ¿yciowe przechodz¥ w³aœnie ponad g³owami
"praktyków", ponad tymi, którym wydaje siê, ¿e s¥ praktyczni. Nale¿y wiêc rozró¿nia† prawdziwe myœlenie od niby tak zwanego trzeŸwego myœlenia, które wydaje s¥dy, trzymaj¥c siê jedynie wpojonych form zwyczajowych. Opowiem co mi siê raz zdarzy³o i co bêdzie najlepsz¥ ilustracj¥ dla naszych dzisiejszych rozwa¿aä. Za moich czasów studenckich przyszed³ raz do mnie m³ody kolega. By³ ogromnie rad, bo przysz³a mu genialna myœl do g³owy. Muszê, powiedzia³, zaraz pójœ† do profesora /tego który wyk³ada³ wówczas w wy¿szej szkole budowê maszyn/ i przedstawi† mu wielki wynalazek.æ Mam pomys³ maszyny, która przy jednorazowym zastosowaniuæ niewielkiej si³y pary, mo¿e dziêki pewnemu urz¥dzeniu, wykona†æ ogromn¥ iloœ† pracy. Wiêcej nie móg³ mi powiedzie†, bo siêæ spieszy³ do profesora. Ale poniewa¿ owego profesora nie zasta³,æ powróci³ do mnie i wy³o¿y³ ca³¥ rzecz szczegó³owo. Wszystko to,æ pomyœla³em sobie, pachnie mi perpetuum mobile - ale czemu nieæ prawda? - mia³o coœ podobnego nie okaza† siê kiedyœ mo¿liwe? Kiedyæ mi wszystko dok³adnie wyjaœni³, musia³em mu powiedzie†, ¿eæ wprawdzie rzecz by³a bardzo dowcipnie pomyœlana, ale bezæ mo¿liwoœci zastosowania. W praktyce bowiem da³oby siê to porówna†æ z takim na przyk³adæ z³udze niem - ktoœ wsiada do wagonu koleiæ ¿elaznej i popycha wagon z ca³ej si³y, myœl¥c ¿e poci¥g w ruchæ wprowadzi. Podobn¥ rolê odgrywa³a zasada, pomyœlana w jegoæ wynalazku. Zrozumia³ on to póŸniej, sam ju¿ nie poszed³ doæ profesora. Tak to mo¿na zamkn¥† siê w sobie ze swoim myœleniem. Rzadko takie, powiedzmy, zakorkowanie siê wystêpuje wyraŸnie, ale w ¿yciuæ wiele z nas zamyka siê podobnie w swoich pojêciach tylko, nieæ widzimy tego tak jasno, jak w tym przyk³adzie. Kto umie uwa¿nieæ obserwowa† te rzeczy, wie, ile procesów myœlowych odbywa siê w tenæ sposób. Widzimy czêsto, jak ludzie stoj¥ w wagonie - ¿e u¿yjê tegoæ porównania - i od wewn¥trz popychaj¥c go mniemaj¥ i¿ oni toæ w³aœnie powoduj¥ ruch. Wiele z tego, co widzimy w ¿yciu, dzia³oby siê zupe³nie inaczej, gdyby ludzie nie byli owymi popychaczami, wysila j¥cymi siê wewn¥trz wagonu. Prawdziwe u¿ywanie myœlenia wymaga przede wszystkim zdobycia prawid³owego nastawienia oraz takiego¿ uczucia w stosunku do myœlenia. Jak siê to zdobywa? Nie podobna odczu† czym jest istotnie myœlenie, jeœli sobie wyobra¿amy, ¿e odbywa siê ono jedynie wewn¥trz cz³owieka, w jego g³owie, albo w duszy. Kto tak myœli, tego fa³szywe odczucie ci¥gle oddala od nale¿ytej pracy
myœlenia, od stawiania swojemu myœleniu koniecznych wymagaä. Do osi¥gniêcia tego w³aœci wego odczucia trzeba sobie powiedzie†: "jeœli mogê wytwarza† w sobie myœli o rzeczach, jeœli umiem za pomoc¥ myœli zg³êbia† rzeczy - to tylko dziêki temu, ¿e myœli te ju¿ przed tem w tych rzeczach by³y zawarte". Rzeczy musz¥ by† zbu dowane wed³ug myœli i dopiero dziêki temu mogê te myœli z rzeczy wy³uska†. Musimy wiêc wyobra¿a† sobie, ¿e otaczaj¥cy nas œwiat podobny jest do zegarka. Czêsto u¿ywamy porównania ludzkiego organizmu z zegarkiem, ale zapominamy przy tym najczêœciej o rzeczy najwa¿niejszej - o istnieniu zegarmistrza. Nale¿y jasno zda† sobieæ sprawê, ¿e kó³ka nie same zbieg³y siê i zazêbi³y w zegarku,æ wytwarzaj¥c w nich ruch; ale ¿e przedtem musia³ by† zegarmistrz,æ który z³o¿y³ ten mechanizm. Nie zapominajmy o zegarmistrzu.æ Zegarek powsta³ dziêki myœlom; myœli te wsi¥k³y jak gdyby wæ zegarek, rzecz fizy czn¥. W ten sam sposób nale¿y wyobra¿a† sobieæ wszystko, co widzimy jako dzie³a przyrody, zjawiska przyrody.æ •atwiej tê rzecz poj¥†, gdy chodzi o dzie³a ludzkie, trudniej zaœæ widzie† to w œwiecie przyrody, a jednak i za ni¥ kryj¥ siêæ dzia³aj¥ce przyczyny duchowe; czynne s¥ duchowe jestestwa. I kiedy cz³owiek myœli o rzeczach, to myœli tylko o tym, coæ przedtem w rzeczy te zosta³o w³o¿one. Wiara w to, ¿e œwiat powsta³æ z myœlenia i nieustannie dziêki myœleniu w dalszym ci¥gu powstaje;æ ona to dopiero czyni owocn¥ w³aœciw¥, wewnêtrzn¥ pracê myœlenia. Niewiara w duchow¥ treœ† œwiata powoduje zawsze, nawet na gruncieæ nauki, najgorsz¥ nieudolnoœ† myœlenia. Np. jeœli nam mówi¥ oæ powstaniu naszego systemu planetarnego, ¿e na pocz¥tku by³aæ pramg³awica, która poczê³a wirowa†, skonden sowa³a siê w cia³oæ centralne, a od niego oddzieli³y siê pier œcienie i kule i w tenæ sposób mechanicznie powsta³ ca³y uk³ad s³oneczny - to kryje siê wæ tym wielki b³¥d myœlowy. •adnie nawet umiej¥ to dziœ zademonstrowa† w ka¿dej szkole eksperymentalnie. Do naczynia z wod¥ wpuszcza siê kroplê t³uszczu, któr¥ przek³uwa siê szpilk¥ iæ wszystkiemu nadaje siê ruch obrotowy. Wtenczas od du¿ej kropli odrywaj¥ siê ma³e kropelki i mamy w miniaturze system planetarny. Nauczyciel mniema, ¿e wykaza³ uczniowi pogl¥dowo, jak wszystko toæ czy tamto mechanicznie mo¿e siê wytworzy†. Otó¿ tylko nie rzeczoweæ myœlenie mo¿e z tego ³adnego doœwiadczenia wyci¥gn¥† podobneæ konsekwencje. Albowiem eksperymen tuj¥cy, przenosz¥c wynikæ zjawiska na wielki system œwiata, zapomina najczêœciej o czym mo¿eæ nieraz wygodnie jest zapomnie† - zapomina o sobie.
Zapomina ¿e toæ on sam przecie¿ wprowadzi³ w kr¥¿enie ow¥ kroplê t³uszczu. Gdybyæ nie on nigdy nie wytworzy³y by siê owe maleäkie kropelki. Gdyæ cz³owiek zaobserwuje i to tak¿e i wszystko razem porówna zæ systemem planetarnym, dopiero wtedy stosuje dok³adne myœlenie.æ Podobne przeoczenia myœlowe graj¥ dziœ ogromnie wa¿n¥ role,æ zw³aszcza w tym, co nazywamy nauk¥. S¥ to rzeczy daleko wa¿niejsze, ni¿ siê powszechnie wydaje. Gdy chcemy mówi† o prawdziwej pracy myœlenia, musimy widzie†, ¿e myœli zaczerpn¥† mo¿na jedynie ze œwiata, w którym one rzeczywiœcie ju¿ siê znajduj¥. Podobnie jak wodê czerpa† mo¿na czerpa† tylko z naczynia, do którego j¥ nalano, tak te¿ i myœli wyczarowujemy z rzeczy, w których s¥ utajone. -wiat zosta³ zbudowany wed³ug myœli i dlatego tylko mo¿na je w nim wykry†. Gdyby tego nie by³o, w ogóle nie mog³oby powsta† myœlenie rzeczowe. Dopiero, gdy cz³owiek wyczuje do koäca to, coœmy tu powiedzieli, przestanie bra† myœlenie za coœ abstrakcyjnego. Gdy wæ pe³ni zaufa temu, ¿e w rzeczach tkwi¥ myœli, ¿e wed³ug nich odbywaæ siê tok realnych faktów ¿ycia i odczuje to istotnie - nawróciæ ³atwo do trzeŸwego myœlenia, opartego na rzeczywistoœci, naæ realnych zjawiskach. Pomówimy teraz nieco o u¿ywaniu myœlenia, które specjal nie wa¿ne jest dla ludzi uprawiaj¥cych Antropozofiê. Kto siê przej¥³ tym, ¿eæ œwiat faktów rozwija siê w sferze myœli, pojmie ca³¥ wagê ukszta³towania prawid³owego myœlenia. Przypuœ†my, ktoœ sobie postanawia; chcê tak zap³odni† moje myœlenie, ¿eby zawsze w ¿yciu dawa³o sobie radê. Wówczas musi on postêpowa† w sposób nastêpuj¥cy. Wskazówki te nale¿y ujmowa†, jakoæ rzeczywiœcie praktyczne zasady je¿eli bêdziemy starali siê wed³ugæ nich kierowa† naszym myœleniem, wywr¥ one swoje dzia³anie, chocia¿æ z pocz¥tku mo¿emy tego nie zauwa¿y†. Inne jeszcze zupe³nieæ doœwiadczenia czekaj¥ na tego, kto wykszta³ci myœlenie swojeæ wed³ug tych zasad. Ktoœ, dajmy na to, obserwuje dziœ uwa¿nieæ zjawisko w przyrodzie, któremu jest dostêpne, np. pogoda.æ Przygl¥da siê wiêc uk³adowi chmur wieczorem, jak zasz³o s³oäceæ itp. i wytwarza sobie dok³adny obraz tego, co widzia³. Stara siêæ ten obraz, to wyobra¿enie utrzyma† ze wszystkimi szczegó³ami, zæ jak najwiêksz¥ iloœci¥ szczegó³ów i zapamiêta† je do jutra.æ Nastêpnego dnia znowu obserwuje pogodê o tej samej albo innejæ porze i zachowuje tak samo dok³adne wyobra¿enie w pamiêci. Jeœli w ten sposób uda siê osi¥gn¥† szereg obrazów zmie niaj¥cychæ siê kolejno stanów, spostrze¿e nadzwyczaj wyraŸnie jak stopniowoæ wzbogaci³ i spotêgowa³ swoje myœlenie. Albowiem to,
co czyniæ myœlenie nierzeczowym, pochodzi st¥d, ¿e zwykle zbyt jesteœmyæ sk³onni pomija† szczegó³y w nastê puj¥cych kolejno zjawiskachæ przyrody, zachowuj¥c z nich tylko ca³kiem ogólne, mglisteæ wyobra¿enie. A wiêc rzecz¥ wartoœciow¥, istotn¥, zap³adniaj¥c¥æ myœlenie jest w³aœnie owo wytwarzanie dok³adnych obrazówæ zachodz¥cych kolejno zjawisk; tak ¿eby mo¿na by³o je porówna†; jakæ odbywa³o siê to wczoraj a jak dziœ. Przy tym nale¿y oba takieæ obrazy, które w rzeczywistoœci nie wystêpuj¥ razem, mo¿liwie jakæ najpla styczniej postawi† obok siebie w duszy. Nie jest to z pocz¥tku niczym innym, jak specjalnym wyrazem zaufania do myœli, zawartych w rzeczywistoœci. Nie nale¿y przy tymæ spieszy† siê z wnioskami i z tego, coœmy zaobserwowali dziœ, przepowiada†, jaka pogoda bêdzie jutro. Dzia³a³oby to wypaczaj¥co na myœlenie. Nale¿y raczej pielêgnowa† zaufanie, ¿e na zewn¥trz rzeczywistoœci rzeczy pozostaj¥ ze sob¥ w zwi¥zku; ¿e to, co by³o wczoraj, w jakiœ sposób wi¥¿e siê z dzisiejszymi zjawiskami. Zamiast spogl¥da† na ten temat, wspominajmy na sam przód, tworz¥c wewnê trznie mo¿liwie dok³adne obrazy tego, co nastêpowa³o po sobie, a tak¿e zestawiajmy te obrazy jeden obok drugiego; pozwalajmy im przechodzi† w siebie wzajemnie. Oto zupe³nie okreœlona zasada, któr¥ nale¿y stosowa†, ¿eby naprawdê rozwin¥† rzeczowe myœlenie. Zaleca siê mie† tê zasadê w pamiêci w³aœnie wæ stosunku do zjawisk, których jeszcze nie rozumiemy, nie dotarliœmyæ jeszcze do ich zwi¥zku wewn êtrznego. Dlatego te¿ w stosunku doæ takich zjawisk, jak np. pogoda, nale¿y mie† zaufanie ¿e, bêd¥c poæ za nami ze sob¥ w zwi¥zku, spowoduj¥ one równie¿ w nas pewneæ wspó³zale¿ noœci. Pracê tê jednak nale¿y odbywa† jedynie w formieæ obrazów, przy zatrzymaniu myœlenia. Trzeba sobie powiedzie†; nieæ znam jeszcze zwi¥zku miêdzy zjawiskami, ale te rzeczy we mnieæ powstan¥; one bêd¥ we mnie dzia³a³y, o ile w³aœnie powstrzymam siêæ od spekulacji myœlowej. Nie trudno nam uwierzy†, ¿e jeœliæ cz³owiek, nie pracuj¥c myœlowo, wytwarza sobie mo¿liwie dok³adneæ wyobra¿enia plastyczne zjawisk kolejno po sobie nastêpuj¥cych, ¿eæ wówczas mo¿e odbywa† siê coœ w niewidzialnych cz³onach ludzkich.æ Cz³owiek posiada cia³o astralne, w którym ¿yje jego wyobraŸnia.æ Dopóki wiêc spekuluje umys³owo, dopóty to cia³o astralne jestæ niewolnikiem jaŸni. Nie koäczy siê jednak na tym dzia³aniuæ œwiadomym; cia³o to pozostaje w pewnym stosunku do ca³egoæ wszechœwiata. W miarê wiêc, jak powstrzymujemy siê od samowoli myœlenia, jak powœci¥gliwie ograniczamy siê do prze¿ywania obrazów
nastêpuj¥cychæ po sobie zjawisk, dzia³aj¥ w nas wewnêtrzne myœli œwiata iæ wyciskaj¥ piêtno swe na naszym ciele astralnym, chocia¿ nic o tymæ nie wiemy. W miarê, jak ³¥czymy siê z biegiem œwiata przezæ obserwowanie zachodz¥ cych w nim procesów i wch³aniamy je mo¿liwieæ w niezm¥co nym kszta³cie, jako obrazy do naszych myœli, pozwalaj¥cæ im w nas dzia³a†. - zdobywamy coraz bardziej m¥droœ† w tychæ cz³onach naszych, które wymykaj¥ siê œwiadomoœci. Kiedy zaœ uda nam siê spowodowa† przejœcie jednego w drugi obrazów zjawisk, bêd¥cych z sob¥ w wewnêtrznym zwi¥zku i to tak, jak to przejœcie odby³o siê w przyrodzie - spostrze¿emy po jakimœ czasie ¿e myœlenie nasze nabra³o pewnej giêtkoœci. Tak to zachowywa† siê mamy w stosunku do rzeczy, których nie pojmujemy jeszcze; inne zaœ musi by† stanowisko wobec spraw zrozumia³ych dlaæ nas, w codziennym np. ¿yciu. Dajmy na to, ktoœ, mo¿e nawet naszæ s¥siad, zrobi³ to lub owo. Myœlimy wiêc co go do tego sk³oni³o?æ Przypuœ† my ¿e, by† mo¿e, uczyni³ to dziœ, przygotowuj¥c siê doæ czegoœ, co chce uczyni† jutro. Nie idŸmy tu dalej, tylko wyobraŸmyæ sobie ze szczegó³ami, co s¥siad ów zrobi³ i spróbujmy odmalowa†æ sobie w wyobraŸni, co pocznie jutro. I oczekujmy co rzeczywiœciæ uczyni. By† mo¿e stanie siê to, coœmy przewidzieli. Ale rzecz mo¿eæ wypaœ† inaczej. Zaobser wujmy wiêc, co zasz³o i starajmy siêæ wed³ug tego poprawi† nasze myœli. W ten sposób wybieramy sobie w teraŸniejszoœci zdarzenia, do których w myœli wytwarzamy sobie dalszy ci¥g i potem konstatujemy rzeczywisty wynik. Mo¿emy w tym za temat bra† czyny ludzkie, jak równie¿ inne rzeczy. A w tych wypadkach gdzie coœkolwiek rozumiemy, wytwarzamy sobie obraz tego, co wed³ug naszego mniemania powinno dalej nast¥pi†. Jeœli stanie siê to, coœmy przewidzieli myœlenie nasze by³o prawid³owe. Rezultat wypad³ dobry. Jeœli sprawa poto czy³a siê inaczej, winniœmy odnaleŸ† b³¥d, jaki pope³niliœmy, gdzie b³¥d ów wynik³ i na czym polega³. Wæ takiej spokojnej obserwacji i roztrz¥saniu rzeczy starajmy siê korygowa† nasze nieprawid³owe myœli. Ale gdy siê nasze przewidywanie spe³ni³o, strze¿my siê pyszni† proroctwem: "O, wczoraj ju¿ przewidzia³em, ¿e siê tak skoäczy!" Mamy tu wiêc zasadê, wywodz¥c¥ siê z zaufania w istnienie wewnêtrznej koniecznoœci w rzeczach i zjawiskach, zaufania w to, ¿e w faktach samych znajduje ciê coœ, co posuwa rzeczy naprzód kuæ spe³nieniu. I to, co wewn¥trz nich pracuje z dziœ na jutro, s¥ toæ si³y myœlowe. Gdy siê wg³êbimy w rzeczy, uœwiadomimy sobie teæ si³y. A uœwiadomienie to osi¥gamy opisanymi †wiczeniami i
wówczasæ ³¥czymy siê z rzeczami, gdy przewidywania nasze siê spe³niaj¥.æ Wtedy utrzymujemy wewnêtrzny zwi¥zek z realn¥ prac¥ myœlow¥ wæ rzeczach. Tak to przyzwyczajamy siê myœle† nie samowolnie lecz zgodnie z wewnêtrzn¥ natur¥ /koniecznoœci¥/ rzeczy. Mo¿emy równie¿ kszta³towa† praktycznie nasze myœlenie w innym kierunku. To co siê dzieje dziœ, pozostaje w zwi¥zku z tym, co by³o wczoraj, np. pewien m³odzieniec jest Ÿle wychowany. Jakie mog¥ by†æ tego przyczyny? Cofnijmy siê myœl¥ do przesz³oœci i wytwórzmyæ przyczyny, których nie znamy. Powiemy sobie; myœlê, ¿e to co widzêæ dziœ musia³y poprzedzi† przyczynowo takie i takie fakty. Nastêpnie informujemy siê jak w rzeczywistoœci mia³y siê te sprawy i przekonujemy siê czyœmy myœleli prawid³owo. Albo stwierdzamy zgodnoœ†, albo mieliœmy fa³szywe wyobra¿enie o rzeczy i wówczas staramy siê wykry† b³¥d, porówna† rozwój procesu naszychæ myœli z tym, co odbywa³o siê w rzeczywi stoœci. Wa¿ne jest dla nas trzyma† siê tych zasad i znaleŸ† czas na takie przypatrywanie siê rzeczom, jak gdybyœmy z naszym myœleniem tkwiliæ wewn¥trz w rzeczach, jak gdybyœmy pogr¥¿ali siê w rzeczach, w ichæ wewnêtrznej pracy myœlowej. Czyni¥c to, jak powoli formalnie zrastamy siê z rzeczami, jak coraz mniej odczuwamy, ¿e one s¥ na zewn¥trz nas, a my wewn¥trz, wæ sobie o nich myœlimy, lecz zaczynamy doznawa† wra¿enia, jak gdybyæ myœlenie nasze porusza³o siê w samych rzeczach. Gdy osi¥gniemy toæ w wysokim stopniu, wyjaœni nam siê wiele zdarzeä. Cz³owiekiem,æ który doszed³ na tej drodze do znakomitych wyników, myœlicielemæ umiej¥cym zawsze zaj¥† w myœleniu stanowisko wewn¥trz rzeczy by³æ Goethe. Psycho log Heiuroth w swojej ksi¥¿ce p.t."Antropologia"æ powiedzia³ w roku 1626 o Goethem, ¿e jego myœlenie jest przedmiotowe. Goethego ucieszy³o to okreœlenie, mia³o ono znaczy†,æ ¿e takie myœlenie nie oddziela siê od rzeczy, pozostaje w nichæ samych, porusza siê wewn¥trz ich koniecznoœci. Myœlenie Goethegoæ by³o jednoczeœnie ogl¥daniem zjawiska, a ogl¥danie jedno czeœnieæ myœleniem. Goethe doszed³ bardzo daleko w tak rozwiniêtym myœleniu. To te¿ nie zdarza³o siê, kiedy siê wyra¿a³, ¿e podchodzi³ do okna i mówi³æ obecnym wówczas: "Za trzy godziny bêdzie deszcz.". I rzeczywiœcieæ deszcz pada³. Umia³ on z ma³ego wycinka nieba, widzianego przezæ okno, okreœli† na parê godzin pogodê. Jego
rzetelne myœlenie,æ przenikaj¥ce rzeczy, pozwala³o mu œledzi†, co w zjawiskuæ teraŸniejszym przygotowywa³o siê na póŸniej. Zaiste za pomoc¥ rzeczowego myœlenia osiagn¥† mo¿na daleko wiêcej, ni¿ zwykle mniemamy. Gdy sobie przyswoimy opisane tu zasady, spostrze¿emy, ¿e istotnie w myœleniu staliœmy siê praktyczni, ¿e wzrok nasz obejmuje szersze horyzonty i ¿e zupe³nieæ inaczej ujmujemy zjawiska œwiata, ani¿eli przedtem. Cz³owiekæ zaczyna zupe³nie inaczej ustosun kowa† siê do œwiata i do ludzi.æ Zachodzi w nim rzeczywisty proces, dzia³aj¥cy na zmianê ca³egoæ jego postêpowania. Podane †wiczenia stanowi¥ doskona³¥ zasadêæ rzeczowego myœlenia i mo¿e to sta† siê dla cz³owieka ogromnymæ krokiem naprzód, jeœli rzeczywiœcie stara siê w ten sposób wrasta†æ w rzeczy przez swoje myœlenie. Inny rodzaj †wiczeä bêdzie odpowiedni szczególnie dla ludzi, którym w danej chwili nie przychodzi do g³owy w³aœciwa myœl. Powinni oni przede wszystkim nie tylko myœle† tak, ¿eby da† siê poch³ania† jedynie temu, co przynosi w ka¿dym momencie bieg rzeczy, co przynosz¥ same zdarze nia. Najczêœciej bowiem cz³owiek,æ gdy mo¿na siê po³o¿y† na pó³ godziny dla wypoczynku, pozwalaæ wówczas igra† swoim myœlom, wysnuwa z nich tysi¥ce kombinacji.æ Albo zdarza siê, ¿e zajmie go ta czy inna troska ¿yciowa, co nagleæ wyœlizgnie siê w jego œwiadomoœ† i opanuje go zupe³nie. Cz³owiekæ który sobie na to pozwala, nigdy nie dojdzie do tego, ¿eby wæ potrzebie wpaœ† na szczêœliwy pomys³. Otó¿ jeœli chce tê zdolnoœ†æ osi¥gn¥†, musi postêpowa† w sposób nastêpuj¥cy. Gdy ma wolne pó³æ godziny na odpoczynek, powinien sobie powiedzie†: "postanawiam wæ ka¿dej wolnej chwili myœle† tylko o tym, co sam sobie wybiorê, coæ sam, zechcê wprowa dzi† do mojej œwiadomoœci". Bêdê np. myœla³æ teraz o czymœ, co dawniej prze¿y³em, dajmy na to przed dwoma latyæ na prze chadzce; chcê w³aœnie wspomina† te dawne doznania moje iæ rozwa¿a† je, cho†by przez piê† minut. Wy³¥czam na ten czasæ wszystkie inne myœli. Sam wybieram to, o czym chcê myœle†. Jakæ powiedzia³em, nie nale¿y wybiera† trudnych tematów. Nie chodziæ zupe³nie o to, ¿eby wp³ywa† na swój sposób myœlenia za pomoc¥æ trudnych †wiczeä, lecz ¿eby wyrwa† siê z tego, w co nas ¿ycieæ wci¥ga. Musi to tylko by† coœ takiego, co odbiega od treœciæ osnuwaj¥cej nasz dzieä powszedni. Je¿eli komuœ brak pomys³u i nicæ podobnego nie przychodzi mu do g³owy, mo¿na otworzy† ksi¥¿kê iæ zastanowi† siê nad pierw szym lepszym zdaniem, na które padnieæ jego wzrok. Ale te¿ mo¿na postanowi† myœle† o tym, co siê widzia³oæ np. dziœ w pewnym momencie, gdy przed po³udniem wchodzi³o siê doæ biura, a
co inaczej zosta³o by bez rozpatrzenia. Ma to by† w³aœnieæ temat zupe³nie ró¿ny od tego wszystkiego co przynosi codzienneæ ¿ycie, o czym nie bylibyœmy zgo³a myœleli. Jeœli systematycznie robimy takie †wiczenia, osi¥gniemy nasz cel i we w³aœciwej chwili przychodz¥ do g³owy pomys³y, odpowiednie doæ sytuacji. W ten sposób myœlenie siê o¿ywia, co ma ogromne znaczenie w praktycznym ¿yciu cz³owieka. Inne znowu †wiczenie dzia³a szczególnie na wykszta³cenie pamiêci. Próbujmy najpierw przypomnie† sobie z grubsza tj. tak, jak zwykle robimy, jakiekolwiek zdarzenie, przypuœ†my wczoraj sze. Zwykle wspomnienia ludzkie s¥ bezbarwne, szare; zadawalamy siê przypomnieniem sobie tylko nazwiska osoby spotkanej wczoraj. Ale gdy chcemy wykszta³ci† nasz¥ pamiê†, nie mo¿emy na tym poprzesta†.æ Musimy sobie jasno zdawa† sprawê z tego, a wiêc to, co powiem,æ wyrabia† w sobie systematycznie. Musimy sobie powiedzie†; chcêæ koniecznie przypomnie† sobie zupe³nie dok³adnie wszystko o osobieæ spotkanej wczoraj; na jakim rogu ulicy widzia³em go i co wówczasæ dzia³o siê ko³o niego. Chcê sobie szczegó³owo odmalowa† jegoæ obraz, jego ubranie, kamizelkê, itp. Wielu z nas spostrze¿e, ¿eæ tego wcale nie potrafi, ¿e to jest dla nich zupe³nie nie mo¿liwe.æ Uœwiadomi¥ sobie, ile im brak do wytworzenia prawdziwego,æ plastycznego wyobra¿enia tego, co ich spotka³o, co wczorajæ prze¿yli. Musimy wiêc wyjœ† na najpierw od wypadków najczêœciej spotykanych, kiedy cz³owiek nie jest w stanie wskrzesi† w pamiêci wczorajszych prze¿y†. Obserwacje cz³owieka s¥ rzeczywiœcie niedok³adne w najwy¿szym stopniu. /Próba pewnego profesora uniwersytetu ze swoimi s³uchaczami wykaza³a, ¿e z trzydziestu obecnych, tylko dwóch zaobser wowa³o prawid³owo eksperyment; reszta przygl¥da³a mu siê nieuwa¿nie/. Dobra pamiê† jest jednak dzieckiem rzetelnej obserwacji, do rozwoju wiêc pamiêci konieczna jest uwa¿na i œcis³a obserwacja. Kto wiernie obserwuje, zdobêdzie sobie, dziêki pewnym powi¥zaniom wewnêtrznym w duszy, dobr¥ pamiê†. Jedno wynika z drugiego. Có¿ jednak zrobi† nale¿y, gdy zæ pocz¥tku nie umiemy sobie przypomnie† niedawnych prze¿y†? Na najpierw spróbowa† trzeba sobie mo¿liwie dok³adnie wyobrazi†, co zasz³o, a tam, gdzie nam coœ wypad³o z pamiêci, wytworzy† coœ zmyœlonego, byleby tylko razem stanowi³o ca³oœ†. Dajmy na to, ¿e zapomnieliœmy, czy spot kana osoba mia³a na sobie ubranie czarne, czy te¿ br¥zowe. WyobraŸmy sobie ¿e by³o ono br¥zowe, ¿e by³y przyæ nim takie a takie guziki, krawat ¿ó³ty, ¿e wówczas mija³o owegoæ znajomego na ulicy dwóch przechodniów, z lewej wysoki, a
z prawejæ niski itp. Z tego co sobie przypominamy, wytwarzamy obraz i tylko zapomniane szczegó³y uzupe³niamy sami, by uzyska† w duchu ca³oœ† wspomnienia.æ Z pocz¥tku juœci obraz ten jest fa³szywy, ale dziêki temu, ¿eæ dok³adamy staraä, by odtworzy† sobie pe³ne wyobra¿enie, dochodzimyæ do dok³adnej obserwacji. Powtarzaj¥c to stale, po piê†dziesiêciuæ takich †wiczeniach, bêdziemy zupe³nie œciœle wiedzieli, jakæ wygl¥da³a osoba spotkana, co mia³a na sobie, w³¥cznie do guzikówæ kamizelki. Nic wówczas nie przeoczymy, bo wszystkie szczegó³yæ utkwi³y nam w pamiêci. Dziêki tedy †wiczeniom zaostrzyliœmy najpierw zmys³ obserwacji, aæ nastêpnie spotêgowaliœmy nasz¥ pamiê†, jako plon owego uwa¿negoæ obserwowania. Szczególnie wiêc zaleca siê zwraca† uwagê na to, by zatrzyma† w pamiêci nie tylko nazwisko i g³ówne zewnêtrzne cechy osoby, któr¥ pragniemy zapamiêta†, lecz wytworzy† sobie mo¿liwie plastyczne wyobra¿enie, obejmuj¥ce wszystkie szczegó³y. A jeœli pamiê† zawodzi, dope³niamy braki sami, by skonstruowa† ca³oœ†. Wkrótce spostrze¿emy - a dokona siê to w drodze okólnej - ¿e pamiê† nasza jest coraz wierniejsza. Widzimy wiêc jak mo¿na istotnie wskaza† pewne sposoby, przez których zastosowanie cz³owiek potrafi myœle† coraz praktyczniej. Zw³aszcza bardzo wa¿ne jest to, co teraz powiemy; Gdy ktoœ poweŸmie jakiœ zamiar i rozmyœla, jak ma go wykona†, by dojœ† do wyniku, wytwarza pewne pragnienie. Jest to zupe³nie zrozumia³y bodziec, ale nie pomaga on do rzeczowego myœlenia. Ka¿dy poœpiech w myœleniu nie prowadzi nas naprzód lecz raczej powoduje cofniêcieæ siê w rozwoju. W tych rzeczach trzeba mie† cierpliwoœ†. Gdy mamy np. spe³ni† to lub owo, mo¿emy zrobi† to tak czy inaczej /mamy wiele mo¿liwoœci/. Nale¿y wiêc stara† siê cierpliwie wyobrazi† sobie, co by siê sta³o, gdybyœmy byli post¥pili w pewienæ sposób, a potem pomyœle† co by wynik³o z innego postêpowania. Otó¿ zawsze istniej¥ powody, dla których wybieramy to lub owo,æ nie nale¿y jednak spieszy† siê z decyzj¥, tylko dopiero poæ wyobra¿eniu sobie obu mo¿liwoœci dokona† wyboru, postanawiaj¥c nieæ myœle† o tym wiêcej. S¥ ludzie, którzy w takim po³o¿eniu bardzo siê niecierpliwi¥ i bardzo im jest trudno siê opanowa†, ale bêdzie to dla nich z ogromnym po¿ytkiem, gdy potrafi¥ powiedzie† sobie mo¿na to zrobi† i mo¿na inaczej, a ja o tym na razie przestanê myœle†. Jeœli sprawa nie jest pilna, odk³adamy postanowienie do dnia
jutrzejszego i znowu stawiamy przed sob¥ obie mo¿liwoœci postêpowania. Spostrze¿emy, ¿e tymczasem rzeczy pozmienia³y siê iæ ¿e nazajutrz inaczej, a przynajmniej bardziej gruntownie poweŸmiemy decyzjê. Rzeczy maj¥ w sobie wewnêtrzn¥ koniecznoœ† iæ jeœli nie dzia³amy niecierpliwie, arbitralnie, lecz pozwalamy tejæ koniecznoœci pracowa† w nas - a to siê w³aœnie odbywa - to nazajutrz myœlenie nasze oka¿e siê, dziêki temu, bogate a decyzja trafniejsza. Jest to dla nas niezmiernie po¿yteczne. Gdy np. proszeni jesteœmy o radê, lub mamy coœ rozstrzy gn¥†, zdob¥dŸmy siê na cierpliwoœ† i nie wyrywajmy siê natychmiast ze zdaniem i pozwólmy im dzia³a† w nas spo kojnie. Przys³owie ludowe powiada, ¿e trzeba siê wprzód przespa†, zanim siê coœ postanowi. Samo przespanie siê jednak nic nie pomo¿e. Koniecznie trzeba przemyœle† dwie albo lepiej kilka mo¿liwoœci, które nastêpnie w cz³owieku pracuj¥ dalej, gdy nasze œwiadome Ja, by tak rzec, nie bierze w tym udzia³u, a potem powróci† do sprawy. Przekonamy siê, ¿eœmy pobudzili w ten sposób wewnêtrzne si³y myœlowe i czynimy nasze myœlenie coraz bardziej rzeczowym i praktycznym. Cz³owiek zawsze znajdzie na œwiecie wszystko, czego szuka, czy toæ pracuj¥c przy warsztacie, czy id¥c za p³ugiem, czy te¿ nale¿¥c doæ tzw. warstwy uprzywilejowanej. We wszystkich codziennych sprawach stanie siê rzeczowo myœl¥cym dzia³aczem, gdy siê †wiczy w ten sposób, gdy¿ widzi rzeczy i ujmuje je zupe³nie inaczej. I chocia¿ wydaje siê na razie, ¿e †wiczenia te dotycz¥ tylko ¿ycia wewnêtrznego, to jednak przydaj¥ siê one bardzo w œwiecie fizycznym; maj¥ w nim pierwszorzêdne znaczenie i powoduj¥ wa¿ne nastêpstwa. Wyka¿e tu na przyk³adzie, jak koniecznie powinniœmy rzeczowo myœle† o tym, co widzieliœmy; ktoœ, dajmy na to, wlaz³ na drzewo, coœ tam w górze robi i nagle spada na ziemiê, zabija siê. Pomyœlimy wiêc zaraz, nieprawda, ¿e œmier† nast¥pi³a skutkiem wypadku. -mier† bêdzie dla nas skutkiem, upadek przyczyn¥. Wydaj¥ siê one tu by† œciœle ze sob¥ zwi¥zane. A jednak mo¿emy by† w strasznym b³êdzie, bo cz³owiek ten móg³ spaœ† z drzewa skutkiem ataku serca. Przebieg zjawiska by³ taki sam, jak gdyby spad³ on ¿ywy na ziemiê; towarzyszy³y tu temu te same okolicznoœci, które mog³y by spowodowa† œmier†. Tak to mo¿na czasem pomie sza† przyczynê ze skutkiem. W tym przyk³adzie jest to oczywiste, ale czêsto b³¥d nasz nie jest tak widoczny. Podobne b³êdy myœlowe zdarzaj¥ siê ogromnie czêsto; mo¿na nawet twierdzi†, ¿e w nauce obecnej co dzieä og³aszaæ siê wyniki, w których pomieszano przyczynê ze skutkiem.
Tegoæ jednak ludzie nie rozumiej¥, gdy¿ nie zdaj¥ sobie sprawy z takichæ mo¿liwoœci myœlowych. Aby to lepiej uprzytomni†, przytoczê jeszczeæ jeden przyk³ad, jak zachodz¥ podobne pomy³ki myœlowe. Wyka¿e onæ nam równie¿, ¿e temu, kto robi opisane †wiczenia, podobny b³¥d siêæ nie przytrafi. Przypuœ†my ¿e uczony objaœnia sobie pochodzenieæ cz³owieka, takiego jakim on jest dziœ, od ma³py, ¿e wiêc to, coæ stwier dzamy, istniej¥ce w ma³pie, si³y znajduj¥ce siê w niej,æ doskonal¥ siê i st¥d powstaje cz³owiek. Otó¿, ¿eby dowieœ† wagiæ myœlenia, w tej sprawie, spróbujmy za³o¿y† co nastêpuje -æ Przypuœ†my ¿e cz³owiek , który ma dojœ† do takiej konkluzji,æ znajduje siê, skutkiem jakiœ okolicznoœci, sam jeden na ziemi. Aæ oprócz niego s¥ tam tylko te ma³py, z których, wedle jego teorii,æ mog¥ powsta† ludzie. Bada on wiêc te ma³py dok³adnie i wytwarzaæ sobie z tego, co znajduje, szczegó³owe pojêcia. Niech¿e wiêcæ spróbuje teraz z pojêcia ma³py wytworzy† sobie pojêcie cz³owieka,æ jeœli go nigdy nie widzia³. Przekona siê, ¿e tego nigdy nieæ potrafi; jego pojêcie "ma³pa" nigdy nie przek szta³ci siê wæ pojêcie cz³owieka. Gdyby mia³ zwyczaj myœle† prawid³owo, musia³by sobie powiedzie†: "a wiêc pojêcie ma³py nie podlega przemianie w moim myœleniu w pojêcie cz³owieka. To zatem co widzê w ma³pie, nie mo¿e sta† siê cz³owiekiem, inaczej bowiem pojêcia moje mog³y by dokona† podobnejæ przemiany. Musi wiêc by† coœ poza tym, czego nie mogê dojrze†".æ Cz³owiek ten tedy musia³by poza fizyczn¥ ma³p¥ widzie† coœæ nadzmys³owego, czego nie mo¿e postrzega†, a co dopiero mog³obyæ wytworzy† przejœcie do cz³owieka. Nie bêdziemy rozwodzi† siê nad niemo¿liwoœci¥ takiego przypuszczenia i chcemy wykaza† tu tylko b³¥d myœlowy w ca³ej teorii. Gdyby cz³owiek myœla³ prawid³owo, musia³by dojœ† do przekonania, ¿e nie wolno mu myœle† w ten sposób, jeœli nie chce przyj¥† istnienia rzeczy nadzmys³owych. Je¿eli bêdziemy siê nad tym zastanawiali, przekonamy siê, ¿e ca³y szereg ludzi pope³nia ten przemo¿ny b³¥d, niemo¿liwy dla tego, ktoæ szkoli swoje myœlenie w sposób tu podany. Wiêkszoœ† dzisiejszych ksi¥¿ek, zw³aszcza naukowo -æ przyrodniczych, zawiera tyle myœli koœlawych i wypaczonych, ¿e wczytanie siê w nie dla cz³owieka rzeczywiœcie myœl¥cego prawid³owo równa siê prawie fizycznej torturze. Nie dotyczy to jednak absolutnie olbrzymiej iloœci obserwacji, jakie zanotowano, dziêki tej wiedzy przyrodniczej i jej obiektywnym metodom. PrzejdŸmy teraz do zjawiska krótkowzrocznoœci myœlenia. Zwykle cz³owiek nie wie nic o tym, ¿e jego myœlenie nie jest rzeczowe,
przewa¿nie krêci siê w kole przyzwyczajeä myœlowych. Dlatego to s¥d o rzeczach cz³owieka, który widzi jasno œwiat i ¿ycie, zupe³nie inaczej kszta³tuj¥ siê, ani¿eli u tego, kto je widzi s³abo, albo wcale nie postrzega, jak np. myœliciel materialista. Nie³atwo jest wiêc kogoœ przekona† argumentami, cho†by one by³y gruntowne i trafne, jak tylko by† mo¿e. I czêsto szkoda czasu t³umaczy† coœ komuœ kto ma³o zna ¿ycie, gdy¿ nie widzi on wcale podstaw, na których opieramy to lub owo twierdzenie. Jeœli przyzwyczai³ siê np. widzie† we wszystkim tylko materiê, trzyma siê tego uparcie. Dziœ ludzie powszechnie twierdz¥ coœ nie z jakiejœ racji tylko dlatego, ¿e przyswoili sobie pewne nawyknienia myœlowe, które wywieraj¥ swój wp³yw na wszystkie ich uczucia i wra¿enia. Gdy chc¥æ cokolwiek uzasadni†, uczucia ich i wra¿enia wystêpuj¥ pod mask¥æ myœlowych przyzwyczajeä. Dlatego to czêsto nie tylko pragnienie rodzi myœl, lecz tak¿e rodz¥ je wszystkie uczucia i przyzwyczajenia umys³u. Kto zna ¿ycie, wie dobrze jak trudno jest dowieœ† coœ komuœ za pomoc¥ logicznych wywodów. Rozstrzygaj¥ tu rzeczy le¿¥ce znacznie g³êbiejæ w duszy, ani¿eli logiczne argumenty. Je¿eli weŸmiemy np. nasz ruch antropozoficzny, to oczy wiœcie ma on swoje s³uszne przyczyny pracy w ko³ach towarzystwa. Ka¿dy kto pracuje w tym ruchu przez czas d³u¿szy, spostrzega, ¿e przyswoi³ sobie inny sposób myœlenia i odbierania wra¿eä, inne wzruszenia. Albowiem, dziêki tej pracy, nie tylko zajmuje siê logicznymi uzasadnieniami, lecz usi³uje rozszerzy† zasiêg swoich uczu† i wrarzeä. Cz³owiek, który przed paroma laty po raz pierwszy s³ucha³ wyk³adu na temat wiedzy duchowej, móg³ z tego drwi†, ale ile¿ rzeczy, wydaj¥cych mu siê wówczas absurdem, sta³o siê dla niego dziœ jasneæ i przejrzyste? Wspó³pracuj¥c w ruchu antropozoficznym nie tylkoæ zmieniamy nasze myœli, lecz uczymy siê nasz¥ dusz¥ obejmowa†æ szersze horyzonty. Musimy uœwiadomi† sobie, ¿e zabarwienie naszychæ myœli pochodzi z daleko g³êbszych przyczyn, ni¿ siê zwykle przyæ puszcza. Istniej¥ pewne wra¿enia, pewne uczucia, które narzucaj¥æ nam mniemanie o rzeczach. Powody logiczne s³u¿¥ czêsto tylko doæ obramowania naszych uczu†, wra¿eä i nawyknieä myœlowych, staj¥ siêæ dla nich niby mask¥. Dojœ† do tego, ¿eby logiczne motywy mia³y dla nas jakieœ znaczenie, na to trzeba nauczy† siê kocha† sam¥ logikê. Nabior¥ one decyduj¥cego znaczenia, gdy nauczymy siê kocha† obiektywizm iæ rzeczowoœ†. Obiektywnego myœlenia uczymy siê powoli,
wyzwalaj¥cæ siê od ulubionych myœli i wówczas horyzont nasz siê rozszerza.æ Stajemy siê praktyczni, ale nie w tym znaczeniu, ¿e umiemy chodzi†æ tylko po utartych szlakach, lecz potrafimy z samych rzeczyæ wykrzesa† nasze myœli. Prawdziwa praktycznoœ† jest owocem rzeczowego myœlenia, wyp³ywaj¥cego z samych zjawisk zewnêtrznych. Uczymy siê dopiero wra¿liwoœci na rzeczy, gdy robimy opisane †wiczenia, ale tylko zdrowe naturalne przedmioty mog¥ s³u¿y† za temat do †wiczeä, takieæ na które jak najmniej ma wp³yw ludzka kultura, a wiêc najmniejæ spaczone. S¥ to obiekty przyrody. Takie †wiczenie myœlenia, oparte na zjawiskach przyrody, jak je tu opisaliœmy, czyni z nas ludzi myœl¥cych rzeczowo. Na tym polegaæ rzeczywista praktycznoœ†. Kszta³tuj¥c w sobie element podstawowy,æ tj. myœlenie, nauczymy siê praktycznego ujmowania dnia powszedniego. Wskazane powy¿ej †wiczenia dla duszy wytworz¥ w niejæ praktyczn¥ orientacjê myœlenia. Uprawa wiedzy duchowej musi przynieœ† swoje owoce w postaci ludzi rzeczywiœcie praktycznych w ¿yciu. Nie jest to tak wa¿ne, czy cz³owiek mo¿e to lub owo uwa¿a† za prawdê, nade wszystko powinien on dojœ† do prawid³owego ogl¥dania zjawisk. O wiele wa¿niejsze jest sposób w jaki Antropozofia przenika nasz¥ duszê, pobudzaj¥c j¥ do dzia³ania, rozszerzaj¥c nasze horyzonty, ani¿eli tylko teoretycznie wybiega† poza obrêb zjawisk fizycznych i wnika† w to, co duchowe. Pod tym wzglêdem Antropozofia jest wiedz¥ naprawdê praktyczn¹.