~ 2 ~
Rozdział 1
- Dotknij mnie! – warknął Farren Azar do swojego kochanka.
Dan Stewartson odrzucił swoje brązowe włosy, które spadły mu na czoło. Jego
niebieskie oczy płonęły żądzą i uznaniem.
- No, dziecino, nie ma pośpiechu. Mamy mnóstwo czasu.
- Wierz mi, kończy ci się czas. Jeśli wkrótce czegoś nie zrobisz, przejmę zabawę.
Dan przyszczypnął jego szyję. Przez Farrena przepłynęła przyjemność. Palce u jego
stóp zakręciły się, a oddech się zaciął. Jego ciało walczyło między bólem zbyt wielu
emocji, a zachłannym pragnieniem zdobycia więcej. O cholera! Nigdy nie miał kogoś
takiego, kto tak badałby jego strefy erogenne, dopóki nie spotkał Dana. Jego kochanek
cholernie dobrze zbadał ich mapę.
Dan przesunął twarzą po szyi Farrena, a szorstki zarost na jego policzku wysłał
dreszcze, które zamrowiły po skórze Farrena.
- Ja pieprzę.
- Niedługo – obiecał Dan. – Bardzo niedługo. Zostań tak, jeszcze trochę.
- Teraz! – Gorąco przebiegło przez ciało Farrena. Zacisnął pięści i odepchnął ogień
głęboko w siebie, gdzie nie mógł uciec.
Nie mogę stracić kontroli!
Brał długie, powolne wdechy i psychicznie wepchnął swoją magię do pudełka i
zamknął na potrójne zamki. Gdyby spalił Dana, nigdy by sobie tego nie wybaczył.
Minęło zbyt dużo czasu odkąd oczyścił się ze swojej magii. Powinien opróżnić swój
organizm zanim poszedł z Danem do łóżka, ale nie mógł oprzeć się uśmiechowi Dana
ani niczemu innemu w nim.
Dan złapał nadgarstki Farrena i przyszpilił je nad jego głową. Farren odetchnął z
ulgą. Krótki pokaz dominacji Dana nie mógł przyjść w lepszym momencie. Z
unieruchomionymi nadgarstkami, Farren nie mógł spalić Dana swoimi palcami.
~ 3 ~
- Podoba ci się jak przejmuję kontrolę? – zapytał Dan.
- Czasami. – Zwłaszcza, kiedy Farren był sekundy od zerwania krótkiej smyczy, na
której trzymał swoją magię.
Dan pocałował Farrena, lekko przygryzając jego dolną wargę, kiedy skończył.
- Któregoś dnia zwiążę cię i potraktuje cię w grzeszny sposób.
Serce Farrena opuściło jedno uderzenie na tę obietnicę – bardziej dlatego, że słowa
wskazały na to, iż zrobią to jeszcze raz, a nie dlatego, że chciał być związanym.
- Zobaczymy. Może to ja cię zwiążę.
Obraz rozciągniętego i przywiązanego Dana dla przyjemności Farrena niemal
sprawił, że doszedł na samą myśl o tym.
Jęknął.
- Może ci pozwolę. – Dan przygryzł prawy sutek Farrena.
- Jesteś facetem lubiącym używać zębów, co? – drażnił się Farren.
- Może zbyt długo przebywałem w towarzystwie wilków. – Seksowne usta Dana
wygięły się w kącikach.
Farren pomyślał, że Dan prawdopodobnie uprawiał zbyt dużo seksu z wilkołakami.
Szybko pozbył się tej myśli zanim zazdrość wzmocni jego magię. To był pierwszy raz,
kiedy poszli na całość, i Farren nie chciał tego zrujnować podpalając łóżko.
- Wolałbym, żebyś trzymał ich z dala od swojej sypialni.
Gdyby był ubrany, a nie leżał pod Danem z ich erekcjami ocierającymi się o siebie,
może potrafiłby zaprezentować nonszalancję. Po zmianie miny Dana poznał, że palnął
głupstwo.
- Nie spotykam się z nikim oprócz ciebie – oznajmił Dan. Pocałował Farrena, co
było cichą obietnicą, którą z zapałem zaakceptował.
- To dobrze – powiedział jak tylko Dan skończył go całować. – Ja też nie.
- Doskonale. – Dan puścił ręce Farrena, by złapać jego biodra. Zsunął się w dół do
kutasa Farrena.
Farren jęknął.
~ 4 ~
- Wejdź we mnie, teraz!
Nigdy nie był bardziej szczęśliwy, że jego współlokator miał skłonności do
nocowania gdzie indziej. Prawdę powiedziawszy, Maddox był skończoną zdzirą. W
ciągu trzech miesięcy odkąd zamieszkali razem, Farren mógł policzyć na jednej ręce, ile
razy Maddox tak naprawdę spał w swoim łóżku.
Idealny współlokator – albo byłby nim, gdyby nie był tak zdeterminowany, by
dorwać się do spodni Dana. Chociaż Dan nic nie mówił, Farren nie był idiotą. Widział
jak Maddox patrzy na Dana. Ze spojrzeń, jakie Dan posyłał Maddox’owi, Farren nie
miał wątpliwości, że jego współlokator miał ochotę na jego mężczyznę i, że Dan,
odrzucał go.
- Chcesz być do mnie twarzą czy się przewrócisz? – zapytał Dan.
Nerwy szarpnęły, gdy Farren myślał nad swoim wyborem. Nie wiedział jak jego
magia zareaguje na penetrującego go Dana.
- Przewrócę się. – Farren martwił się, że jego oczy mogą zmienić kolor, albo jego
ręce staną się zbyt gorące. Miał dość doświadczeń z przeszłości, by wiedzieć, że nie
zawsze wygląda na człowieka, gdy dochodzi. Farren planował ukryć swoja prawdziwą
naturę przed Danem, dopóki przynajmniej nie nastąpi ich piąta rocznica.
Farren zgiął kolana, wystawiając tyłek do góry.
- O rany, co za piękny widok. – Dan jęknął. Klepnął tyłek Farrena, dźwięk rozległ
się głośno w ciszy pokoju.
- Oh. – Farren obrócił głowę, by zerknąć na Dana. – Przestań.
Dan się uśmiechnął, a potem sięgnął wkoło i zaczął pompować erekcję Farrena.
- Nie wygląda, żebyś za bardzo miał coś przeciw temu.
- Mój kutas nie wie, co jest dla niego dobre. Nie przejmuj się jego wskazówkami.
Dan się roześmiał. Złapał nawilżacz ze stołu. Farren westchnął, gdy palec Dana
okrążył jego dziurkę. Przybliżył się do dotyku Dana tylko po to, by jego tyłek dostał
jeszcze jednego klapsa.
- Możesz przestać?
- Nie. – Łagodny ton Dana wywołał u Farrena śmiech.
~ 5 ~
- Czujemy się dzisiaj dominujący, co?
- Może.
Każda łopatka Farrena otrzymała miękki pocałunek. Ugryzienie z tyłu jego szyi
wyciągnęło jęk z jego gardła.
- Cholera, to takie przyjemne.
- Mam coś, co sprawi, że poczujesz się jeszcze lepiej. – Dan wśliznął swoją erekcję
między pośladki Farrena, wciskając twardy pal wzdłuż ich szczeliny.
- Wejdź! – zażądał Farren. Zacisnął zęby walcząc, by utrzymać w sobie magię.
Rozpaczliwie potrzebował Dana, by zakończył ich kochanie się zanim się zagubi.
Dan wsunął palec do wnętrza Farrena, ale tylko jeden. Farren jęknął.
- Więcej.
- Nie zmuszaj mnie, żebym znowu dał ci klapsa – ostrzegł Dan.
- Jaki apodyktyczny. – Skarżyłby się dalej, ale Dan w tym momencie wsunął
kolejny palec.
Farren wygiął plecy i nabił się na dotknięcie Dana. Skoncentrował się na
utrzymaniu swojej magii i nie eksplodowaniu w płomień.
Dan jeszcze przez parę minut przygotowywał Farrena. Kiedy Farren miał już go
trzepnąć, Dan przebił dziurkę Farrena swoim fiutem, wciskając się do środka i idealnie
rozciągając Farrena.
- Takkk – syknął Farren na palenie i rozciąganie.
- Odpręż się, dziecino. Zadaję ci ból?
- Nie. – Farren nie mógł złożyć dość sylab ani zdobyć dość oddechu, by stworzyć
dłuższe słowa.
Pocałunki omywały jego ramiona i plecy. Gorący oddech Dana owiewał szyję
Farrena, pot skapywał po jego skórze. Wolnymi, kontrolowanych ruchach, Dan ślizgał
się w tę i z powrotem, niepotrzebnie to przeciągając, w opinii Farrena.
- Mocniej! – Farren musiał czuć Dana przez następne kilka dni. Jeśli nie przeżyje
swojej magicznej czystki, chciał, żeby to było jego ostatnim wspomnieniem.
~ 6 ~
- Weźmiesz to, co ci daję.
- Pamiętaj, zemsta jest suką – ostrzegł Farren.
Dan poklepał biodro Farrena.
- Na to właśnie liczę.
Farren prawie doszedł od obrazu w swojej głowie, kiedy to on będzie pieprzył Dana.
- Oh, pieprzyć.
Ciało Dan zatrzęsło się od śmiechu.
- Podoba ci się taki obrazek, co?
- Tak.
- Następnym razem. – Dan zawinął rękę wokół kutasa Farrena, prześlizgując się
swoim dotykiem w górę i w dół po skórze Farrena w nęcącym drażnieniu się. – Chcę to
poczuć w sobie.
Farren jęknął.
- O tak. – Dan wzmocnił swój uścisk i tarł mocniej, dając Farrenowi tarcie, którego
łaknął. Orgazm Farrena wydawał się zerwać jakąkolwiek smycz, jaką Dan miał nad
jego kontrolą. Warcząc, Dan poruszał biodrami, ujeżdżając Farrena z nową dzikością,
która prawie wywołała kolejny orgazm.
- Tak! – Farren mógł nie być zdolny dojść jeszcze raz, ale wciąż cieszył się
uczuciem tego jak Dan wślizgiwał się do środka.
Dan mruknął, odgłos był głęboki i gardłowy, a potem opadł na Farrena.
- Roztopiłeś mi kości.
Na okamgnienie, serce Farrena prawie się zatrzymało, dopóki nie zdał sobie sprawy,
że Dan mówi to w przenośni.
- Cieszę się, że ci się podobało. A teraz złaź ze mnie, jesteś ciężki.
Dan się zaśmiał. Zsunął się z łóżka i podreptał do małej, przyległej łazienki.
Farren odtoczył się od mokrego miejsca. Wymamrotał krótkie zaklęcie, uśmiechając
się, kiedy bałagan szybko zniknął, zarówno z łóżka jak i jego skóry.
~ 7 ~
- Fajnie – pochwalił Dan. – Kocham to zaklęcie.
- Mmhmm, chodź tu. – Rozsądniej byłoby posłać Dana w jego drogę, ale Farren po
prostu nie mógł wyrzucić swojego kochanka z łóżka.
Dan natychmiast wspiął się z powrotem na łóżko i przytulił blisko.
- Zawsze jesteś taki ciepły.
Nie masz pojęcia.
***
Farren zaplombował drzwi, by poćwiczyć stadium skomplikowanego zaklęcia,
mające na celu nie tylko trzymać ludzi z dala, ale także sprawiać, że nawet zapomną,
dlaczego tam byli. Nie utrzymałby w ukryciu tak długo swoich zdolności, gdyby
ujawnił swoja magię chociaż przez jeden moment nieostrożności.
Kilka tygodni zabrało mu znalezienie tego miejsca. Nie chciał go używać, dopóki to
nie będzie konieczne. Teraz minęła konieczność i pojawiła się desperacja. Ciągłe
rzucanie ochronnych zaklęć, by powstrzymać innych czarodziejów, mogło zwrócić
uwagę, której raczej chciał uniknąć. Nie chciał przyciągnąć mistrza czarodzieja, który
mógł zauważać magiczny podpis Farrena.
Niestety, parę ostatnich dni dowiodło, że szybko musi oczyścić swoje ciało z
energii, jeśli miał nadzieję przeżyć następny tydzień. Prawie podpalił Dana. Na
szczęście, Dan wydał się tego nie zauważyć.
Farren pamiętał dokładny moment, kiedy magia pokonała jego matkę i zaczęła
spalać ją od środka. Jej krzyki wciąż dręczyły go w snach i budziły w nocy z dreszczem.
Jeśli szybko nie upuści choć trochę swojej dodatkowej energii, spotka go taki sam los.
Farren rzucił swoją torbę z książkami przy wejściu. Ręce trzęsły mu się z nerwów i
nadmiernej dawki magii. Głośny odgłos ciężkiego worka uderzającego o betonową
podłogę rozbrzmiał echem po wysokich ścianach, ale Farren zignorował ten dźwięk,
odwracając się i sprawdzając pomieszczenie. Cienka warstwa kurzu i popiołu
pokrywały arenę jak gruba warstwa lukru. Najwyraźniej nikt nie używał tego
pomieszczenia od lat.
~ 8 ~
Jego dłonie zapaliły się i zaczęły dymić. Ten widok odwrócił na krótko jego uwagę
od ciarek, które rozchodziły się po jego ciele. Pot zrosił jego ramiona i spłynął niczym
wąska rzeka w dół jego kręgosłupa. Cholera, miał nadzieję na więcej czasu do
przygotowań. A ponieważ tak nie było, musiał szybko oczyścić swój organizm z energii
zanim go zniszczy. Musiał również, po raz pierwszy, wezwać swoje wcielenie i
upewnić się, że to była istota, którą mógł określić, jako niewyróżniającą się.
Nielegalna magią śmignęła przez jego ciało. Farren nie mógł ryzykować ujawienia
swojego dziedzictwa dżinów. Dżiny nie bez przyczyny zostały wygnane. Jeśli ktoś
nabierze podejrzeń, że potomstwo dżinów nadal istnieje na tym świecie, magiczna
społeczność zostanie wpędzona we wstrząs. Dżinowie został wygnani z powodu ich
zmiennej natury i skłonności do tworzenia chaosu dla samej zabawy przyglądania się
ich podpaleniom. Potężne istnienia – dżinowie mogli również kontrolować pierwiastki -
zależały od ich rodzaju. Większość z nich była zrobiona z bezdymnego ognia. Dżinowie
nie posiadali fizycznych ciał, dopóki nie posiedli człowieka. Rodzina Farrena została
utworzona, kiedy jego dziadek, dżin, posiadł ludzkiego mężczyznę. Nigdy nie poznał
swojego dziadka, ale z tego, co wiedział, dżin nie był miłym facetem. Jego matka
cieszyła się z banicji swojego ojca.
Farren wciąż za nią tęsknił. Umarła, gdy miał tylko dziesięć lat.
Brak prądu powietrza sprawił, że pot spływał z Farrena zanim ten doszedł do
połowy pomieszczenia. Woląc zachować swoje ubranie nietknięte, Farren zdjął koszulę,
ponieważ materiał nie był ognioodporny. Przeklął, gdy zauważył dziurę na rękawie.
- Powinienem przynieść więcej ubrań. – Wiedział, że powinien, ale paląca magia
skwiercząca w nim, pomieszała mu myśli. Farren nie mógł dobrze się skoncentrować
przez ostatnie cztery dni.
Gdyby był mądry, zostawiłby Dana w spokoju. Kiedy pojawił się w szkole,
przysiągł sobie utrzymywać dystans do innych studentów, ale wystarczyło jedno
spojrzenie na Dana i został złapany. Chemia między nimi była niepodobna do niczego,
co kiedykolwiek wcześniej czuł. Z historii, jakie jego matka opowiadała mu w
dzieciństwie, dżin zatwierdzał swoich kochanków przez napiętnowanie ich ogniem.
Kiedy się kochali, Farren musiał powstrzymać się od zostawienia swojego znamienia na
jego pięknym czarodzieju. Mądrość skłaniała go do zrobienia sobie wakacji zanim
weźmie Dana do swojego łóżka.
Dużo bardziej wolałby spędzić noc, będąc owiniętym wokół Dana, niż zajmować się
swoim własnym nadmiarem energii, ale sama myśl, że mógłby przypadkowo zranić
~ 9 ~
swojego kochanka, sprawiła, że pognał na stadion, by oczyścić swój organizm. Gdyby
cokolwiek stało się Danowi z powodu niedbalstwa Farrena, nigdy by sobie tego nie
wybaczył. Miał nadzieję, że Dan nie był zły ani zraniony, gdy odwołał ich następną
randkę.
Wypchnąwszy myśli o Danie ze swojego umysłu, Farren ruszył na środek areny.
Jakiś błyskotliwy czarodziej utworzył stałe koło z kolorowych kamieni, dość duże by
wezwać cokolwiek. Skupiając się w sobie, Farren skoncentrował strużkę mocy w stronę
panelu rozdzielczego na ścianie. Brzęczenie opanowanych osłon aktywowało się
uspokajając trochę jego zdenerwowaną energię. Wybrał najwyższy poziom, żeby nie
było żadnej szansy na rozprzestrzenienie się ognia. Nie chciał, żeby jego magia
prześliznęła się przez osłony i stworzyła burzę ogniową, albo by jakikolwiek awatar,
którego wezwie, spalił cały kampus. Z mocą dżina, pulsującą w nim, Farren nie
wiedział, czego się spodziewać. Wiedział w głębi duszy, że jego wcielenie będzie
oparte na ogniu. Bestia będąca towarzyszem czarodzieja zawsze odzwierciedlała jego
magię albo potrzeby.
Stadion miał wyważoną strukturę nasączoną magią. Warstwa za warstwą ochronne
zaklęcia osłaniały budynek, zdolny wytrzymać nawet moc Farrena. Ten szczególny
stadion został ostatnio opuszczony, ponieważ nie miał luksusowych udogodnień jak
nowszy budynek po drugiej stronie ulicy. Nowe stadiony miały lśniące, słabe osłony i
mogły być łatwo spalone przez silny ogień – zwłaszcza przez ogień dżina.
Farren potrząsnął głową na ich głupotę.
Nowszy nie zawsze znaczył lepszy, ale może obecna grupa czarodziejów nie
potrzebowała silniejszych osłon. Na zajęciach, w jakich uczestniczył do tej pory,
zauważył oczywisty brak mocy nawet w najprostszych zaklęciach. Farren walczył, by
ukrywać swoje magiczne zdolności. Jego plan obejmował skończenie uczelni bez
zwracania na siebie nadmiernej uwagi. Zdać i nie zostać zaaresztowanym za jego
dziedzictwo dżina to były jego główne cele.
Farren wziął wolny, głęboki wdech, próbując znaleźć swoje centrum, jednocześnie
obniżając temperaturę swojego ciała do zdrowszego poziomu. Gdyby skoncentrował się
wystarczająco mocno, mógłby zredukować swoje wewnętrzne gorąco o kilka stopni, ale
to nigdy długo nie trwało. Był powód, dla którego dżinowie, a zwłaszcza ci władający
ogniem, zostali wygnani z tego wymiaru – dziewięćdziesiąt procent nich było
obłąkanych. Ogień ostatecznie wypalał umysły dżinów, nieważne jak wiele form
przyjmowali. Wielu potomków dżinów ognia ukrywało się udając, że są przeciętnymi
~ 10 ~
czarodziejami ognia. Ponieważ ich magia była ogólnie rozcieńczona mogli uciec się do
oszustwa.
Rodzina Farrena nie popierała jego edukacyjnych celów. Byli pewni, że zdemaskuje
ich wszystkich swoim głupim pragnieniem zdobycia zaawansowanej edukacji. Po latach
zaniedbań jego ojca i nadużyć jego kuzynki, Farren nie dbał już o to, co myśleli.
Poszedł do college’u nie tylko by zdobyć wykształcenie, ale także by w końcu uwolnić
się od swojej rodziny.
Farren musiał wezwać swoje wcielenie jutro w klasie Magicznej Teorii. Przez
wcześniejsze oczyszczenie się z magii, Farren miał nadzieję zwabić słabszą istotę do
swojego boku. W przeciwieństwie do innych magów, którzy mieli ambicję wezwać
najsilniejszą możliwą bestię, Farren potrzebował tylko takiej na tyle silnej, by mógł
zdać swoje zadanie. Zbyt potężny albo niezwykły awatar, i pojawiłyby się pytania o
pochodzenie Farrena. Spędził zbyt dużo czasu na sfałszowaniu swoich danych, by teraz
prawda miała się ujawnić. Nie pomoże też, że jego instruktor, Profesor Firestorm, jest
czarodziejem ognia. Będzie wiedział, jaki właściwy poziom mocy mag ognia powinien
mieć. Farren był o wiele dalej za tą granicą, nawet nie potrafił zauważyć, że się starał.
Wcielenia reagowały na typ magii i poziom magicznej energii, jaką posiadał
czarodziej. Przez osuszenie większości swojej magii, zanim spróbuje wezwać swoje
wcielenie, miał nadzieję zredukować wielkość i moc istoty, która odpowie na jego
wezwanie. Jutro, gdy będzie przedstawiał swoje wcielenie, Farren miał nadzieję
pokazać kota albo króliczka. Nawet sowa byłaby świetna – frazes, ale świetny.
Farren zdjął buty i skarpety, i rzucił je w stronę swojej torby. Gdyby myślał
właściwie, zdjąłby to jak tylko wszedł do pomieszczenia. Zniszczył w przeszłości
więcej niż jedną parę butów roztapiając gumowe podeszwy.
Biorąc kolejny głęboki wdech, Farren usiadł ze skrzyżowanymi nogami na
podłodze, a potem zamknął oczy. Zablokował wszystko w swoim umyśle i skupił się
całkowicie na powietrzu wdychanym i wydychanym ze swoich płuc. Z łatwością
doświadczenia, Farren szybko wpadł w relaksacyjny stan.
Powolnymi falami Farren uwalniał swoją energię. Podłoga pod jego tyłkiem zaczęła
się rozgrzewać, ale Farren zignorował gorąco. Dziwne było to, że chociaż ogień mógł
go zniszczyć, gdy gotował się wewnątrz ciała, nigdy nie spalił jego skóry. Powietrze
szeleściło wokół niego, gdy wypuszczał tlen w płonącym powietrzu. Gorąco buchało
wokół niego, dopóki temperatura nie wzrosła aż tak, że prawdopodobnie mógłby upiec
bochenek chleba na kamiennej podłodze.
~ 11 ~
Po kilku minutach uwalniania swojej magii w powietrze, Farren w końcu mógł
wziąć głęboki wdech bez pragnienia krzyku. Napięcie naparło na jego ciało, a
miażdżenie kości ustąpiło. Po raz pierwszy od kilku dni, ból zniknął.
- Dzięki wam bogowie i boginie – wyszeptał Farren. Jego mięśnie rozluźniły się bez
tego silnego magicznego napięcia skręcającego go w środku. Łzy ulgi spłynęły po jego
policzkach.
Wstał i podszedł do plecaka. Wyjął butelkę wody i wziął kilka długich łyków zanim
zabrał ją ze sobą wracając z powrotem do krawędzi koła. Teraz musiał pozostać na
zewnątrz kolorowych kamieni, żeby koło mogło pomieścić to, co się pojawi, gdy zrobi
swoje wezwanie. Gdyby istota była niebezpieczna, Farren musiał być zdolny
powstrzymać ją przed zniszczeniem college’u.
- Mogę to zrobić – oznajmił Farren w przestrzeń, jakby milczący słuchacze wątpili
w jego umiejętności.
Postawił butelkę na podłodze obok siebie, a potem rozstawił szeroko stopy, by
utrzymać równowagę. Zamykając oczy, Farren zaczął przekazywać paranormalne
wezwanie do takiej istoty, która zgodzi się być jego magicznym towarzyszem.
Farren nawet nie chciał awatara. Myśl o podporządkowaniu sobie zwierzęcia
jakiegokolwiek rodzaju, a potem złapanie go więzami jego magii, napawało go
wstrętem. To za bardzo przypominało mu jego dzieciństwo. Jego krewni usiłowali
pohamować go zamiast uczyć, mając nadzieję nałożyć smycz na jego magię, by użyć jej
później dla ich własnych potrzeb. Farren nienawidził myśli zrobienia tego samego
magicznej istocie, ale potrzebował wcielenia, by zdać zadanie.
By złagodzić swoją winę, Farren zapraszał swoje wcielenie, tam gdzie inni żądali,
nakłaniając, tam gdzie inni rozkazywali.
- Przyjdź do mnie, jeśli możesz – błagał Farren. Musiał znaleźć wcielenie. Będzie
żebrał, jeśli to konieczne. Duma nigdy nie przyniosła mu niczego oprócz smutku i
chłosty.
Farren wciąż wzywał aż jego gardło ochrypło i musiał wziąć łyk wody. Tylko fala
gorąca omywająca go niczym gigantyczny przypływ powiadomił go, że ma
towarzystwo. Farren zamknął oczy, by osłonić je przed falą płomienia.
- O nie – wyszeptał Farren jak tylko otworzył oczy.
~ 12 ~
Pośrodku koła unosił się pełnokrwisty dżin. Farren widział ich ilustracje w
książkach, ale nigdy wcześniej nie spotkał żadnego w prawdziwym życiu. Stanięcie
twarzą w twarz z potężnym bytem sprawiło, że Farren zadrżał ze strachu. Dżin mógł
być dobry albo zły – niestety, było tylko kilku po dobrej stronie. Większość dżinów
kwalifikowało się do niepoczytalnej, szalonej kategorii.
- Witam, dziecko mojego dziecka. – Głęboki głos wprawił w drganie kości Farrena.
Zacisnął zęby na to nieprzyjemne uczucie.
Strach zatopił swoje zachłanne szpony w jego ciało, gdy przyglądał się swojemu
gościowi. Stworzony z bezdymnego ognia, dżin wydzielał z siebie dość gorąca, by
ogrzać cały stadion. Jego oczy świeciły jasną żółcią niczym u opętanego kota, a jego
człekopodobny kształt był całkowicie utworzony z pomarańczowo-czerwonego
płomienia.
- Witam – zdołał wydusić Farren ze swojego wyschniętego gardła. – Myślę, że
prawdopodobnie nastąpiła pomyłka. Próbowałem wezwać wcielenie.
Słabe wcielenie, z pewnością nie dżina.
Może powinien użyć kamień skupienia. Zostawił kamień na biurku w swoim pokoju
w akademiku, ponieważ martwił się, że przyniesie mu silne wcielenie.
- Nie ma żadnej pomyłki. – Głos dżina odbił się echem w głowie Farren jak przez
megafon. – Jesteś jednym z moich dzieci.
Farren ukłonił się.
- Nie kwestionuję tego, ale powtarzam, nie próbowałem cię wezwać. – Starał się
mówić głosem pełnym szacunku. Farren nie miał pojęcia czy koła graniczne w ogóle
działały na dżiny. Może mógł wypłynąć za linię bez ingerencji Farrena.
Śmiech dżina rozbrzmiał przez pomieszczenie.
- Dżinowie nie potrzebują awatarów, nie wtedy, gdy możemy stać się wszystkim.
Dlaczego miałbyś zaufać innej istocie w kwestii twojej magii? Widzę, że muszę cię
dużo nauczyć, dżinie. Na szczęście, nie mam nic oprócz czasu.
Farrenowi nie podobało się to, dokąd zmierzała ta rozmowa. Jak jeden dżin mógł
pozbyć się drugiego? Spróbował jeszcze raz. Może wyjaśnienie uczyni dżina bardziej
zgodnym.
- Potrzebuję wcielenia na moje zajęcia.
~ 13 ~
Dżin uśmiechnąć się kpiąco.
- Tutejsi śmiertelnicy nie mogą niczego nauczyć jednego z mojej krwi. Nie jesteś
taki jak inni. Jesteś czymś więcej. Dużo więcej. – Zwęził swoje bursztynowe oczy. –
Wezwałeś mnie z płaszczyzny dżinów. Dwudziestu czarodziejów mnie tam wysłało, ale
sam jeden wystarczyłeś by wezwać mnie z powrotem. Niestety, twoja magia wystarczy
tylko do tego, by mnie tu sprowadzić przez przestrzenie, ale nie wystarczy by mnie
zatrzymać. Potrzebujesz artefaktu do osiągnięcia obu.
Farren miał nadzieję, że dobrze ukrył swoją ulgę. Jedyny artefakt, o którym
wiedział, był na nadgarstku jego ciotki i planował go tam zostawić. Ostatnią rzeczą,
jaką potrzebował, było to, by ta potężna istota chodziła po tej przestrzeni. Z aury dżina,
Farren nie miał wątpliwości, że jego krewny zasłużył sobie na banicję. Wiedział, że ta
istota uważała siebie za lepszą od Farrena. Najlepszy sposobem wydostania się z tego
było nie wyzywanie dżina. Farren nie potrzebował magicznej bitwy z dżinem, by
dowiedzieć się, który z nich jest silniejszy – już wiedział, że przegrałby tę walkę.
- Bardzo przepraszam za moją słabość.
Dżin wzruszył ramionami.
- Nie możesz być odpowiedzialny za twoją słabą krew. Co nie znaczy, że nie
możesz być dla mnie użyteczny. Z dzieci mojego potomstwa, jesteś jedynym
dostatecznie silnym, który może mnie stąd zabrać. Kiedy wzrośniesz w swojej magii,
będziesz w stanie całkowicie mnie wyciągnąć na ten poziom, bym tu został. Dla tego
wyczynu zrobię cię moim zastępcą, a to jest pozycja, której nie przyznaję lekko.
Farren opadł na kolana i pochylił głowę. To było gorsze niż myślał. Starannie
zachował swój wyraz twarzy, wdzięczny, że nie mówił drżącym głosem.
- Jestem zaszczycony, że tak wysoko cenisz moje mizerne umiejętności. Dziękuję ci
za tę ofertę.
Nie będąc pewnym zdolności dżina, Farren ostrożnie oczyścił swój umysł.
Ośmielił się spojrzeć zza swoich rzęs. Dżin posłał mu aprobujący uśmiech.
- Jesteś odpowiednio pokorny przed moją wspaniałością, dziecko. Rzadko lubię
kogoś z twojej konkretnej gałęzi. Reszta twojej grupy jest bandą chwalipięt z żałosnymi
umiejętnościami.
Farren nie mógł się sprzeczać z tą opinią.
~ 14 ~
- Jestem zaszczycony, że uważasz mnie za godnego.
Gorąco dżina przepłynęło po Farrenie niczym pustynny wiatr napełniony falami
letniego słońca.
- Sądzę, że w celu dopasowania się przez ciebie do tych żałosnych śmiertelników,
będziesz potrzebował tego wcielenia, którego szukasz. Przyznam ci dwie rzeczy, by
pomóc ci wejść na twoją właściwą ścieżkę.
Farren nie ośmielił się oddychać. Gdyby powiedział coś niewłaściwego, wątpił,
żeby nawet ochronne koło, uratowało go od śmierci. Mimo, że dżin grał bardzo
życzliwego, Farren widział brutalną kalkulację w oczach istoty. Dżin był jak reszta
krewnych Farrena, zainteresowany tylko tym, by go wykorzystać. Jak tylko Farren
przysłuży się jego celowi, nie miał wątpliwości, że dżin pozbędzie się jego spalonego
ciała.
- Dziękuję.
- Możesz nazywać mnie Dziadkiem.
Farren zdał sobie sprawę, że ten honor będzie działał równie dobrze jak coś innego,
ponieważ nie znał imienia dzina.
Imię!
Zapamiętany skrawek wiedzy napłynął do głowy Farrena. Gdyby odkrył imię dżina,
mógłby kontrolować istotę. U dżinów, ich imię wskazywało sekret ich mocy. Farren
miał dość człowieka w sobie, by nie mógł być kontrolowany przez swoje imię, ale stare
prawa magii wpływały na byt przed nim. Jeśli Farren pozna prawdziwe imię dżina,
może wyjdzie z tej sytuacji żywy.
- Moim pierwszym prezentem będzie twoja własna lampa. Pomimo tego, co mogłeś
słyszeć, lampa nie jest domem dżina. Ona nie ma władzy nad nami. Za to, lampy są
zrobione z rzadkiej magicznej substancji, która absorbuje i chroni naszą magię. To
pomoże ci rozwiązać problem z magicznym przeciążeniem, które prowadzi wielu z nas
do szaleństwa. Dżinowie bez lamp są często konsumowani przez ich własną moc.
To dużo wyjaśniało.
- Wiele lamp się zagubiło?
Dżin kiwnął głową.
~ 15 ~
- Zostały zniszczone przez czarodziejów. Chcieli nas kontrolować i skrępować nas
swoją wolą. Uwierzyli, że gdy mają nasze lampy, mogą zmusić nas do uznania ich
więzi. Gdy odmówiliśmy, moc zżarła nas od środka. Byłem jednym z niewielu, który
uniknął tego losu. Nie zostało nas wielu, ale rośniemy w siłę. Z twoją pomocą możemy
wrócić z powrotem na twoją płaszczyznę.
- Nie słyszałem żadnych dobrych historii o dżinach – odpowiedział ostrożnie
Farren. Gdyby zgodził się na cokolwiek, o czym mówi dżin, na jego ucieczkę, wiedział,
że istota wyłapałaby jego kłamstwo.
Dżin uśmiechnąć się szyderczo.
- Dlaczego miałbyś? Żyjesz wśród naszych wrogów. Gdyby powiedzieli ci o
naszych dobrych uczynkach, musieliby przyznać, że popełnili błąd wyrzucając nas
wszystkich.
- To prawda. – Farren nie chciał angażować się w filozoficzny spór z bytem, który
mógłby go zniszczyć pomimo ich rodzinnych więzi. Nie rozumiał się z resztą swojej
rodziny i nie wierzył, że zrobiliby to, co byłoby najlepsze dla ludzkości. Gdyby jego
kuzynka znalazła się w takiej sytuacji, z radością skoczyłaby z pomocą dżinowi,
nieważne czy był obłąkany czy nie. Betina była głodną władzy suką.
Płomień pojawił się na środku dłoni dżina. Stawał się jaśniejszy i jaśniejszy aż
Farren musiał odwrócić wzrok. Brzęk metalu przyciągnął jego uwagę. Otworzywszy
oczy, Farren spostrzegł niewielką mosiężną lampę przy brzegu koła. Wiedział, że lepiej
jej nie dotykać. Gdyby sięgnął przez linię, rozbiłby ochronę i uwolnił dżina. Szybkie
spojrzenie upewniło go, że ma rację. Dżin obserwował Farrena z uradowaną miną.
Pomimo tego, co powiedział dżin, Farren nie ufał istocie. Nawet krótka chwila wolności
mogła dać dżinowi okazję do wywołania ogromnego chaosu.
- Dziękuję. – Farren się ukłonił, ale nie sięgnął po lampę. Mógł być młody, ale nie
był głupi.
- Bystry chłopiec – stwierdził z uznaniem dżin. Machnął ręką i lampa skurczyła się
do maleńkiej trójwymiarowej lampy dyndającej na breloczku. – Tak będzie łatwiej ją
nosić.
- Dziękuję. – Farren nie wiedział, o co dżinowi chodzi, ale nie mógł zaprzeczyć, że
lampa będzie przydatna.
- Ależ bardzo proszę. A teraz, by być prawdziwym dżinem potrzebujesz znaku.
~ 16 ~
Farren wiedział, że dżinowie używają swoich znaków, by przemienić się w nowy
byt. Pełnokrwiści dżinowie mogli stać się każdym zwierzęciem, jakim chcieli. Myślał,
że dżin nie może przekroczyć linii. Powinien wiedzieć lepiej. Dżin rzucił w niego
ognistą kulą. Farren nie mógł uciec. Krzyknął, gdy płomienie oparzyły jego ciało,
przypalając jego skórę.
Świat się zakręcił, wirując między gorącem a bólem. Oczy Farrena przetoczyły się
do tyłu jego głowy i upadł na podłogę. Niezdolny do zniesienia męki, Farren pozwolił
zabrać się ciemności.
Tłumaczenie: panda68
~ 17 ~
Rozdział 2
To jest błąd!
Dan Stewartson zbliżał się do pokoju Farrena niemrawymi, powłóczącymi krokami,
a każda postawiona stopa stawała się wolniejsza od poprzedniej. Pchnięcie od tyłu
sprawiło, że się obrócił i stanął naprzeciw swoich braci.
- Przestańcie!
- No cóż, gdybym wiedział, że jesteś taką cipą, nie zasugerowałbym, żeby go
odwiedzić – kpił Dean. – Może Farren nie odbiera swojego telefonu, ponieważ nie chce
się już z tobą spotykać.
Dan trzepnął brata w kark.
- Nawet tego nie sugeruj. Martwię się o niego. Nie chcę, żeby sobie pomyślał, że
jestem prześladowcą, ale zachowywał się ostatnio bardzo stresująco. Miałem nadzieję,
że może zrobił sobie przerwę, a potem przyjdzie, by zjeść ze mną pizzę czy coś. Wy
dwaj nie musieliście tu przychodzić.
- Nie chcieliśmy przegapić tego jak zostaniesz odstrzelony – oznajmił Devin, stojąc
bezpiecznie poza zasięgiem Dana, po drugiej stronie Deana. – To znaczy, nieczęsto
pracujesz tak ciężko, by umówić się na randkę.
Dan potrząsnął głową na przekomarzanie się swoich braci. Mogli dawać mu
przeprawę, ale wiedział, że będą go wspierali. Otarł swoje spocone dłonie o spodnie.
Farren zostawił wiadomość odwołując ich randkę, usprawiedliwiając się zbyt dużą
ilością pracy domowej. Dan planował dowiedzieć się, co się dzieje. Wiedział, że jego
kochanek ma skrytą naturę, kompletnie różną od bardziej otwartych osobowości Dana i
jego braci, ale nie pozwoli Farrenowi zakopać się w jego pracy.
Farren, od samego początku, nigdy nie pomylił Dana z jego braćmi. Gdy
rozmawiali, Dan zawsze miał wrażenie, że urodził się, jako jedynak, a nie jeden z trójki.
Farren nie zrozumie jak cenne to było dla niego Dana. Czasami trudno było być
trojaczkami. Ludzie widzieli trzy identyczne twarze i myśleli, że w środku byli tacy
sami, jakby zostali odlani z identycznych form. Nic nie mogło być dalsze od prawdy.
~ 18 ~
Byli bardzo różnymi ludźmi. Dan był najstarszy i najspokojniejszy, Devin był zawsze
gotowy do zabawy, a Dean zawsze był najpoważniejszy, nawet przed tym jak jego
dziewczyna Lisa została zabita.
Dan zapukał do drzwi, a potem wziął głęboki wdech, by uspokoić maleńkie smoki
nurkujące w jego żołądku. Otworzyły się natychmiast, ale nie przez osobę, jaką Dan
miał nadzieję zobaczyć.
- Cześć, Maddox.
Nawet w dobry dzień, współlokator Farrena go irytował. Pomimo atrakcyjnej
twarzy Maddox'a i umięśnionego ciała, był on przebiegłym dupkiem. Dan wiedział, że
Maddox próbował wbić klin pomiędzy niego a Farrena, ale nie pozwoli taktykom tego
idioty zadziałać.
Nie zrezygnuję z Farrena dla nikogo.
Maddox zmierzył Dana od stóp do głów, jakby był kawałkiem mięsa, zanim
przeniósł swoje spojrzenie na braci Dana z tym samym lubieżnym zainteresowaniem.
- Przyszedłeś zobaczyć się ze swoim chłopcem? Nie ma go. Nie jestem pewien,
gdzie on jest. Nie powiedział mi, gdzie idzie, zanim wyszedł. Przypuszczam, że miał
gorącą randkę.
Dan zacisnął mocno pięści przy swoich bokach, by powstrzymać pragnienie
uderzenia Maddox’a. Bez wątpienia Maddox zagrałby ofiarę napaści i spowodował, że
Dan zostałby wyrzucony ze szkoły za napaść, albo przynajmniej zapobiegłby
wchodzenia do akademika Farrena, tylko po to by utrudnić sprawy.
- Mógłbyś mu powiedzieć, że wpadłem? – Dan nie cierpiał prosić, ale chciał, by
Farren wiedział, że wciąż jest zainteresowany, pomimo tego, że Farren odwołał kolejną
randkę.
Farren nie odbierał telefonu, co trochę martwiło Dana. Zostawił kilka wiadomości,
ale nadal nic. Odczucie, że coś jest nie w porządku, utrzymywało Dana nerwowym i
niespokojnym. Chciał znaleźć Farrena – natychmiast!
- Pewnie, nie omieszkam mu powiedzieć. Jeszcze coś potrzebujesz? – Ponętny ton
Maddox'a wskazywał na to, co by chciał, żeby Dan go poprosił.
- Nie, dzięki. – Dan nie ufał Maddox’owi, od czasu jak podrywał Dana podczas
przyjęcia, wkrótce po tym jak Dan okazał zainteresowanie Farrenowi. Nie powiedział
~ 19 ~
Farrenowi o próbie pocałunku Maddox'a, ponieważ nie chciał stwarzać problemów
między współlokatorami. To jednak nie znaczyło, że mu wybaczył.
- Jeśli jesteś pewny. Zawsze możesz wejść i poczekać. – Żądza błyszczała w oczach
Maddox'a, kiedy omiótł Dana kolejnym, przyprawiającym o gęsią skórkę spojrzeniem,
bez wątpienia wyobrażając go sobie nago.
- Doceniam propozycję, ale musimy iść. Na razie. – Dan się odwrócił i ruszył z
powrotem korytarzem. Nie czekał aż Maddox powie coś jeszcze. Nie chciał rozmawiać
ze współlokatorem Farrena, chyba że to będzie absolutnie konieczne.
Słyszał jak jego bracia podążają za nim. Miękkie piszczenie ich tenisówek było
pocieszającym kontrapunktem do bólu w piersi Dana. Gdzie mógł być Farren?
- Czy Farren powiedział, że zostaje na noc? – zapytał Devin.
Dan przez sekundę zapragnął być zmiennym, takim jak któryś z ich przyjaciół
wilków. Z radością wyrzuciłby warczeniem swoją frustrację, może nawet dobrze by
zawył.
- Tylko dlatego, że go tu nie ma, nie oznacza, że on się nie uczy! – burknął Dan. Nie
obchodziło go czy jego brat miał rację czy nie. Nie chciał nawet myśleć najgorszego o
Farrenie. Może to czyniło go naiwnym.
Devin kiwnął głową.
- To prawda, ale, bracie, to jest trzecia randką, jaką odwołał. A poszedłeś tylko na
dwie.
- Wiem, ale to nie czyni go automatycznie winnym. – Dan nie chciał uznać Farrena
winnym zanim ponownie nie porozmawia z Farrenem. – Kiedy go widziałem,
wspomniałem tylko, że wpadnę i pogadamy.
Dean zmarszczył brwi.
- Nie rozumiem, co takiego specjalnego jest w tym facecie? Nigdy byś nie przyjął
takiego zachowania od nikogo innego. Każdego innego już byś wykopał.
Jego brat zrobił celną uwagę. Dan nigdy wcześniej nie zaakceptowałby zostania
odtrąconym przez faceta. Miał swoją dumę, ale najwyraźniej nie tam, gdzie dotyczyło
to Farrena.
~ 20 ~
- Myślę, że on jest tym jedynym, Dean. Myślę, że on może być moim partnerem. –
Westchnął z ulgą, gdy w końcu powiedział to, co podejrzewał. Trzymanie tajemnic
przed Deanem i Devinem bardzo mu ciążyło. Po śmierci ich rodziców w wypadku
samochodowym, byli wszystkim, co miał.
Dean uniósł brew na gwałtowność Dana.
- Jesteś pewny? Może po prostu pragniesz tego tak bardzo, że jesteś skłonny wziąć
każdego. My tak naprawdę nie parujemy się tak jak wilkołaki, wiesz.
Dan przełknął swoją ostrą ripostę wiszącą mu na języku. Może za długo kręcił się
wokół zmiennych wilków. Odkąd pamiętał, Dan marzył o znalezieniu kogoś, kto
kochałby tylko jego – mężczyźnie, który myślałby o Danie, jako pojedynczej osobie, a
nie części z trójki. Chociaż uwielbiał swoich braci, chciał być tak samo jednostką jak
jednym z trojaczków. Po chwili rozważania, potrząsnął głową.
- Nie. On jest tym jedynym.
Devin też potrząsnął głową.
- Nie spiesz się do niczego stałego, braciszku. Wciąż jesteś młody. Weź go do łóżka
jeszcze kilka razy i upewnij się, że potrafi cię zaspokoić zanim się ustatkujesz.
Dan się roześmiał. Zostaw to Devinowi, a wybierze seks, jako czynnik decydujący
w związku.
- Nie musisz dzielić się szczegółami – pośpiesznie dodał Dean. Jego brat wspierał
seksualność Dana i Devina, ale ani trochę nie chciał wiedzieć, co robili w ich życiu
seksualnym, tak jak oni nie chcieli słyszeć o tym, co Dean robił w łóżku z kobietami.
To była niewypowiedziana zasada, ale działała między nimi.
- Tak, musi – sprzeczał się Devin. – Chcę poznać każdy najmniejszy szczegół i
upewnić się, że dostałem wszystkie konkrety na temat tego jak Farren wygląda nago.
Dan się zatrzymał. Obrócił się, by spiorunować brata wzrokiem.
- Nie podam ci szczegółów z mojego życia seksualnego, szczególnie tych
związanych z Farrenem. Niektóre sprawy są prywatne.
Dawniej często dzielił się historyjkami z randek z Devinem, ale nie chciał dzielić się
niczym, co dotyczyło Farrena, nawet ze swoimi braćmi. Farren był jego i niczym się nie
będzie dzielił.
~ 21 ~
- Po prostu sądzimy, że powinieneś spędzić więcej czasu na rozważenie tego zanim
zaczniesz wybierać porcelanę i konkubinat – powiedział Dean. Dan mógł zobaczyć
niepokój w oczach brata, ale nie zamierzał ustąpić.
Dan przebiegł palcami przez swoje włosy.
- Wiem, że myślicie, iż jestem za młody na ustatkowanie się. Ale kiedy to jest
właściwe, to jest właściwe.
Jak mógł wyjaśnić swoim braciom ile znaczy dla niego Farren? Po zaledwie kilku
randkach, nie miał pojęcia, co Farren czuje do niego, ale wiedział, że słodki mag ognia
trzyma serce Dana. Miał tylko nadzieję, że to nie zostanie zdeptane.
- Jeśli ten facet tak dużo dla ciebie znaczy, będziemy mili, jeśli jednak dowiemy się,
że cię oszukuje, zbije go na kwaśne jabłko. – Dean zawsze był opiekuńczy.
Dan poklepał brata po ramieniu.
- Uczciwie.
Nie chciał mieć na pieńku ze swoimi braćmi, ale nawet gdyby Farren miał innego
faceta na boku, Dan wiedział, że nie może pozwolić swoim braciom dotknąć Farrena.
Myśl o tym, że młodszy czarodziej mógłby zostać skrzywdzony, skręcała żołądek Dana.
Jednocześnie, bracia byli jego systemem wsparcia i jeśli by ich zraził, nigdy by sobie
nie wybaczył.
- Nie sądzę, żeby mnie oszukiwał. To świetny facet. Myślę, że po prostu ma dużo na
głowie. Wyglądał na mocno zestresowanego swoimi zajęciami.
Cholera. Mam nadzieję, że on mnie nie zdradza.
Dan przetoczył tę myśl w swojej głowie, ale jego serce sprzeciwiało się temu. Jego
bracia myśleli, że jest idiotą ufając Farrenowi, ponieważ mag ognia nie kwapił się do
dzielenia się swoimi sekretami, ale serce chciało tego, co chciało, i bijący organ Dana
tęsknił za jego przystojnym magiem.
- Twój świetny facet wciąż ci odmawia – przypomniał mu Devin.
- Wiem, że wycofał się z naszej randki. Nie musisz mi tego wciąż przypominać.
Zamierzam z nim o tym porozmawiać. – Przy odrobinie szczęścia może będzie w stanie
skłonić Farren do powiedzeniu mu, co jest nie w porządku. Dan mógł powiedzieć po
unikaniu przez Farrena pewnych kwestii związanych z jego magią, że Farren miał jakieś
~ 22 ~
problemy, którymi nie był gotowy się dzielić. Chociaż Dan szanował prywatność
Farrena, nie mógł nie czuć się zranionym, że Farren mu nie ufał.
- A jeśli odwoła randkę jeszcze raz? – zapytał Dean.
Dan przełknął gulę w gardle.
- Wtedy się tym zajmę.
Samo wypowiedzenie tych słów zabrało mu dużo wysiłku, o wiele mniej niż
wyobrażenie sobie przejścia przez to. Dan podejrzewał, gdyby to okazało się niezbędne,
że zerwanie z Farrenem byłoby jedną z najboleśniejszych rzeczy, jaką kiedykolwiek
zrobił.
Dean uścisnął go jednym ramieniem.
- Przynajmniej nie jest martwy. Wciąż masz nadzieję.
Dan kiwnął głową. Śmierć Lisy w zeszłym roku okaleczyła jego brata. Miał
nadzieję, że Dean zacznie ponownie randkować, ale do tej pory nie okazał żadnego
zainteresowania którąkolwiek kobietą na kampusie. Devin i Dan zdecydowali, że dadzą
Deanowi więcej czasu zanim zaczną mocno naciskać, by zaczął ponownie randkować.
Lisa była wspaniałą dziewczyną, ale Dean nie spotykał się z nią długo. Przy odrobinie
szczęścia, dojdzie do siebie po jej śmierci zanim minie zbyt wiele czasu.
Głośny odgłos wytrącił braci z ich rozmowy. Trzy wozy strażackie pędziły w
szeregu ulicą, z włączonymi syrenami i migającymi czerwono-białymi światłami.
Pojazdy zatrzymały się z piskiem opon po drugiej stronie dziedzińca.
- Cholera, który to budynek? – zapytał Devin.
Dan odwrócił się, by spojrzeć, gdzie wskazuje Devin. Dym sączył się w niebo
niczym lejkowata chmura. Smród dymu i popiołu nasycił powietrze. Na szczęście
wyglądało na to, że to nie było obok ich akademika, więc nie stracili kolejnego pokoju.
- Mam nadzieję, że nikt nie został ranny. – Dean przygryzł wargę, gdy badał teren. –
Sądzę, że to jest jeden ze starych stadionów z nałożonymi zaklęciami.
- Myślałem, że one nie są już używane. – Dan przyglądał się, jak płomienie
wystrzeliły wyżej.
- Czy one nie były strzeżone przed wypadkami? – zapytał Devin.
Dan wzruszył ramionami.
~ 23 ~
- Może zabezpieczania się zestarzały. Nie wiem, kiedy zostały zbudowane.
Cały kampus powinien być ostrzeżony przed przypadkowym magicznym
zniszczeniem, bo z czasem zabezpieczające zaklęcia zawodziły. To wyglądało na jeden
z tych przypadków.
- Powinniśmy iść to sprawdzić? – zapytał Devin.
Dan potrząsnął głową.
- Nie. Tylko wchodzilibyśmy w drogę. Przecież żaden z nas nie jest wyszkolony w
radzeniu sobie z ogniem.
Trojaczki zbudowały dobrą magiczną podstawę do swoich talentów, ale do tej pory,
mimo dwóch lat nauki, nie posiedli jakiejkolwiek wyróżniającej się magii. Razem mogli
stworzyć więcej mocy niż jakikolwiek pojedynczy czarodziej, z wyjątkiem ich
przyjaciela Jaynella, ale oddzielnie mieli mniej więcej średnie umiejętności. Nie
spektakularne, ale też nie słabe. Dan podejrzewał, że gdy ukończą szkołę, skończą
nauczając albo będą robić większe zaklęcia, jako trio. Tylko czas to pokaże. Ich życiowi
partnerzy również mogą wpływać na ich magię. Dan potajemnie podejrzewał, że to
dlatego miał salamandrę plamistą1
, jako swoje wcielenie. Pomimo tego, co mówili jego
bracia, Dan wiedział, że Farren jest mu przeznaczony.
- Chodźmy na pizzę – powiedział Devin po chwili przyglądania się jsk strażacy
rozwijają węże. – Umieram z głodu.
- Ty zawsze umierasz z głodu – zganił go Dan. Oczywiście to samo mogło być
powiedziane o każdym z nich. Wciąż rośli w swoich ciałach, a to, połączone z
odprawianiem czarów, powodowało spalanie tysięcy kalorii na dobę - co było jednym z
powodów, dlaczego wokół kampusu było tyle restauracji. Głodni, rosnący czarodzieje
byli doskonałymi klientami. Obrócili się w kierunku pizzerii, zamierzając napełnić
swoje żołądki i naładować się zanim zabiorą się do nauki na ich zajęcia następnego
dnia.
Ruch w krzakach zatrzymał Dana. Nie byli jedynymi ludźmi na kampusie, w
jakimkolwiek znaczeniu, ale większość studentów skierowała się w stronę ognia. Ta
osoba oddalała się pospiesznie od tego. Podejrzenie wypełniło Dana. Sapnął, gdy
rozpoznał spieszącą się osobę.
- Farren?
1
Salamandra plamista jest również nazywana jaszczurem ognistym
~ 24 ~
Farren zamarł w pół-kroku. Dan usłyszał westchnienie, które uciekło z ust jego
chłopaka zanim Farren zmienił kurs i skierował się do Dana. Im bliżej Farren
podchodził, tym większy węzeł niepokoju rósł w żołądku Dana. Farren miał wypaloną
dziurę na przedzie jego koszuli i pachniał dymem, jakby przesiąknął płomieniami
niczym torebka herbaty w ciepłej wodzie.
- Co ci się stało? – zapytał Dan. – Wszystko w porządku?
Powstrzymał się od pytań cisnących mu się na język. Oskarżenie Farrena o
wzniecenie pożaru nie dodałoby mu punktów, jako dobrego chłopaka.
Farren kiwnął głową.
- Tak. – Odchrząknął. – Nic mi nie jest. Przepraszam, że nie mogłem pojawić się
dzisiaj na naszej randce.
Żal rozbłysł w oczach Farrena o kolorze sherry. Oczy Farrena fascynowały Dana.
Byli prawie czerwono-brązowe, ale gdy koncentrował się na swojej magii, jego źrenice
płonęły złotem, jakby ogień, który niósł, pochodził z głębi Farrena. Na szczęście, to po
prostu było niemożliwe, inaczej Dan martwiłby się o zdrowie Farrena. Z pewnością
posiadanie ognia w sobie mogło zabić magicznego użytkownika?
- Czy miałeś coś wspólnego z tym ogniem? – zapytał Dean, wskazując głową w
kierunku masy świateł wozów strażackich, dymu i ludzi.
Niestety, jego bracia nie mieli żadnego problemu z oskarżaniem kochanka Dana w
sprawie niestosownego zachowania.
Farren nie wyglądał na rozdrażnionego tym pytaniem. Odpowiedział bez żadnego
śladu dyskomfortu.
- Nie. Byłem w innym skrzydle. Nawet nie wiedziałem, że jest ogień, dopóki nie
wyszedłem na zewnątrz. Podszedł strasznie blisko.
- Dlaczego tam byłeś? Nie sądziłem, że mają tam jakieś wolne pomieszczenia. –
Devin nawet nie próbował formułować pytań w nieco mniej oskarżycielski sposób.
Farren wzruszył ramionami.
- Mieli kilka. Też myślałem, że to skrzydło zostało zamknięte. – Kiwnął głową w
stronę ognia.
~ 25 ~
Kolejny raz, Dan nie mógł wyczuć żadnego oszustwa w Farrenie. Zakręcił palce,
opierając się pragnieniu dotknięcia odsłoniętej skóry.
Dean podjął przesłuchiwanie.
- Co się stało z twoją koszulą?
Farren spojrzał w dół na dziurę i wetknął w nią palec.
- Moje ręce były zbyt gorące, gdy zakładałem ją z powrotem. Kara za bycie
czarodziejem ognia.
- Przestańcie go wypytywać. – Dan spiorunował wzrokiem braci. Chociaż był
zainteresowany odpowiedziami Farrena, ten nie zasłużył na takie dobieranie się do
niego. – Może wy dwaj pójdziecie zająć nam stolik? Zaraz tam będę.
Jego bracia się nie ruszyli.
Oczy Farrena napotkały Dana, jakby próbował odczytać myśli Dana.
- Możesz iść ze swoimi braćmi. Nic mi nie jest. Przykro mi, że musiałem odwołać
randkę, ale jestem trochę zestresowany na jutro.
- Dlaczego? Co się dzieje? – Dan wiedział, że Farren ma test, o który się martwił,
ale nie wiedział, co takiego szczególnego niepokoiło Farrena.
- Muszę wezwać moje wcielenie, by zdać. Nie sądzę, by poszło mi dość dobrze.
Dan wzruszył ramionami.
- Nie każdy może to zrobić za pierwszym razem. Możesz potrzebować trochę
praktyki.
- Naprawdę? – Całkowita ulga na twarzy Farrena, powiedziała Danowi, że Farren
naprawdę o to się stresował.
- Pewnie, Devin potrzebował trzech prób – oznajmił Dean.
Devin kiwnął głową na oświadczenie Deana.
- To prawda.
- Jakie awatary ma wasza trójka? – zapytał Farren.
Dan po kolei wskazywał na każdego z nich.
~ 1 ~
~ 2 ~ Rozdział 1 - Dotknij mnie! – warknął Farren Azar do swojego kochanka. Dan Stewartson odrzucił swoje brązowe włosy, które spadły mu na czoło. Jego niebieskie oczy płonęły żądzą i uznaniem. - No, dziecino, nie ma pośpiechu. Mamy mnóstwo czasu. - Wierz mi, kończy ci się czas. Jeśli wkrótce czegoś nie zrobisz, przejmę zabawę. Dan przyszczypnął jego szyję. Przez Farrena przepłynęła przyjemność. Palce u jego stóp zakręciły się, a oddech się zaciął. Jego ciało walczyło między bólem zbyt wielu emocji, a zachłannym pragnieniem zdobycia więcej. O cholera! Nigdy nie miał kogoś takiego, kto tak badałby jego strefy erogenne, dopóki nie spotkał Dana. Jego kochanek cholernie dobrze zbadał ich mapę. Dan przesunął twarzą po szyi Farrena, a szorstki zarost na jego policzku wysłał dreszcze, które zamrowiły po skórze Farrena. - Ja pieprzę. - Niedługo – obiecał Dan. – Bardzo niedługo. Zostań tak, jeszcze trochę. - Teraz! – Gorąco przebiegło przez ciało Farrena. Zacisnął pięści i odepchnął ogień głęboko w siebie, gdzie nie mógł uciec. Nie mogę stracić kontroli! Brał długie, powolne wdechy i psychicznie wepchnął swoją magię do pudełka i zamknął na potrójne zamki. Gdyby spalił Dana, nigdy by sobie tego nie wybaczył. Minęło zbyt dużo czasu odkąd oczyścił się ze swojej magii. Powinien opróżnić swój organizm zanim poszedł z Danem do łóżka, ale nie mógł oprzeć się uśmiechowi Dana ani niczemu innemu w nim. Dan złapał nadgarstki Farrena i przyszpilił je nad jego głową. Farren odetchnął z ulgą. Krótki pokaz dominacji Dana nie mógł przyjść w lepszym momencie. Z unieruchomionymi nadgarstkami, Farren nie mógł spalić Dana swoimi palcami.
~ 3 ~ - Podoba ci się jak przejmuję kontrolę? – zapytał Dan. - Czasami. – Zwłaszcza, kiedy Farren był sekundy od zerwania krótkiej smyczy, na której trzymał swoją magię. Dan pocałował Farrena, lekko przygryzając jego dolną wargę, kiedy skończył. - Któregoś dnia zwiążę cię i potraktuje cię w grzeszny sposób. Serce Farrena opuściło jedno uderzenie na tę obietnicę – bardziej dlatego, że słowa wskazały na to, iż zrobią to jeszcze raz, a nie dlatego, że chciał być związanym. - Zobaczymy. Może to ja cię zwiążę. Obraz rozciągniętego i przywiązanego Dana dla przyjemności Farrena niemal sprawił, że doszedł na samą myśl o tym. Jęknął. - Może ci pozwolę. – Dan przygryzł prawy sutek Farrena. - Jesteś facetem lubiącym używać zębów, co? – drażnił się Farren. - Może zbyt długo przebywałem w towarzystwie wilków. – Seksowne usta Dana wygięły się w kącikach. Farren pomyślał, że Dan prawdopodobnie uprawiał zbyt dużo seksu z wilkołakami. Szybko pozbył się tej myśli zanim zazdrość wzmocni jego magię. To był pierwszy raz, kiedy poszli na całość, i Farren nie chciał tego zrujnować podpalając łóżko. - Wolałbym, żebyś trzymał ich z dala od swojej sypialni. Gdyby był ubrany, a nie leżał pod Danem z ich erekcjami ocierającymi się o siebie, może potrafiłby zaprezentować nonszalancję. Po zmianie miny Dana poznał, że palnął głupstwo. - Nie spotykam się z nikim oprócz ciebie – oznajmił Dan. Pocałował Farrena, co było cichą obietnicą, którą z zapałem zaakceptował. - To dobrze – powiedział jak tylko Dan skończył go całować. – Ja też nie. - Doskonale. – Dan puścił ręce Farrena, by złapać jego biodra. Zsunął się w dół do kutasa Farrena. Farren jęknął.
~ 4 ~ - Wejdź we mnie, teraz! Nigdy nie był bardziej szczęśliwy, że jego współlokator miał skłonności do nocowania gdzie indziej. Prawdę powiedziawszy, Maddox był skończoną zdzirą. W ciągu trzech miesięcy odkąd zamieszkali razem, Farren mógł policzyć na jednej ręce, ile razy Maddox tak naprawdę spał w swoim łóżku. Idealny współlokator – albo byłby nim, gdyby nie był tak zdeterminowany, by dorwać się do spodni Dana. Chociaż Dan nic nie mówił, Farren nie był idiotą. Widział jak Maddox patrzy na Dana. Ze spojrzeń, jakie Dan posyłał Maddox’owi, Farren nie miał wątpliwości, że jego współlokator miał ochotę na jego mężczyznę i, że Dan, odrzucał go. - Chcesz być do mnie twarzą czy się przewrócisz? – zapytał Dan. Nerwy szarpnęły, gdy Farren myślał nad swoim wyborem. Nie wiedział jak jego magia zareaguje na penetrującego go Dana. - Przewrócę się. – Farren martwił się, że jego oczy mogą zmienić kolor, albo jego ręce staną się zbyt gorące. Miał dość doświadczeń z przeszłości, by wiedzieć, że nie zawsze wygląda na człowieka, gdy dochodzi. Farren planował ukryć swoja prawdziwą naturę przed Danem, dopóki przynajmniej nie nastąpi ich piąta rocznica. Farren zgiął kolana, wystawiając tyłek do góry. - O rany, co za piękny widok. – Dan jęknął. Klepnął tyłek Farrena, dźwięk rozległ się głośno w ciszy pokoju. - Oh. – Farren obrócił głowę, by zerknąć na Dana. – Przestań. Dan się uśmiechnął, a potem sięgnął wkoło i zaczął pompować erekcję Farrena. - Nie wygląda, żebyś za bardzo miał coś przeciw temu. - Mój kutas nie wie, co jest dla niego dobre. Nie przejmuj się jego wskazówkami. Dan się roześmiał. Złapał nawilżacz ze stołu. Farren westchnął, gdy palec Dana okrążył jego dziurkę. Przybliżył się do dotyku Dana tylko po to, by jego tyłek dostał jeszcze jednego klapsa. - Możesz przestać? - Nie. – Łagodny ton Dana wywołał u Farrena śmiech.
~ 5 ~ - Czujemy się dzisiaj dominujący, co? - Może. Każda łopatka Farrena otrzymała miękki pocałunek. Ugryzienie z tyłu jego szyi wyciągnęło jęk z jego gardła. - Cholera, to takie przyjemne. - Mam coś, co sprawi, że poczujesz się jeszcze lepiej. – Dan wśliznął swoją erekcję między pośladki Farrena, wciskając twardy pal wzdłuż ich szczeliny. - Wejdź! – zażądał Farren. Zacisnął zęby walcząc, by utrzymać w sobie magię. Rozpaczliwie potrzebował Dana, by zakończył ich kochanie się zanim się zagubi. Dan wsunął palec do wnętrza Farrena, ale tylko jeden. Farren jęknął. - Więcej. - Nie zmuszaj mnie, żebym znowu dał ci klapsa – ostrzegł Dan. - Jaki apodyktyczny. – Skarżyłby się dalej, ale Dan w tym momencie wsunął kolejny palec. Farren wygiął plecy i nabił się na dotknięcie Dana. Skoncentrował się na utrzymaniu swojej magii i nie eksplodowaniu w płomień. Dan jeszcze przez parę minut przygotowywał Farrena. Kiedy Farren miał już go trzepnąć, Dan przebił dziurkę Farrena swoim fiutem, wciskając się do środka i idealnie rozciągając Farrena. - Takkk – syknął Farren na palenie i rozciąganie. - Odpręż się, dziecino. Zadaję ci ból? - Nie. – Farren nie mógł złożyć dość sylab ani zdobyć dość oddechu, by stworzyć dłuższe słowa. Pocałunki omywały jego ramiona i plecy. Gorący oddech Dana owiewał szyję Farrena, pot skapywał po jego skórze. Wolnymi, kontrolowanych ruchach, Dan ślizgał się w tę i z powrotem, niepotrzebnie to przeciągając, w opinii Farrena. - Mocniej! – Farren musiał czuć Dana przez następne kilka dni. Jeśli nie przeżyje swojej magicznej czystki, chciał, żeby to było jego ostatnim wspomnieniem.
~ 6 ~ - Weźmiesz to, co ci daję. - Pamiętaj, zemsta jest suką – ostrzegł Farren. Dan poklepał biodro Farrena. - Na to właśnie liczę. Farren prawie doszedł od obrazu w swojej głowie, kiedy to on będzie pieprzył Dana. - Oh, pieprzyć. Ciało Dan zatrzęsło się od śmiechu. - Podoba ci się taki obrazek, co? - Tak. - Następnym razem. – Dan zawinął rękę wokół kutasa Farrena, prześlizgując się swoim dotykiem w górę i w dół po skórze Farrena w nęcącym drażnieniu się. – Chcę to poczuć w sobie. Farren jęknął. - O tak. – Dan wzmocnił swój uścisk i tarł mocniej, dając Farrenowi tarcie, którego łaknął. Orgazm Farrena wydawał się zerwać jakąkolwiek smycz, jaką Dan miał nad jego kontrolą. Warcząc, Dan poruszał biodrami, ujeżdżając Farrena z nową dzikością, która prawie wywołała kolejny orgazm. - Tak! – Farren mógł nie być zdolny dojść jeszcze raz, ale wciąż cieszył się uczuciem tego jak Dan wślizgiwał się do środka. Dan mruknął, odgłos był głęboki i gardłowy, a potem opadł na Farrena. - Roztopiłeś mi kości. Na okamgnienie, serce Farrena prawie się zatrzymało, dopóki nie zdał sobie sprawy, że Dan mówi to w przenośni. - Cieszę się, że ci się podobało. A teraz złaź ze mnie, jesteś ciężki. Dan się zaśmiał. Zsunął się z łóżka i podreptał do małej, przyległej łazienki. Farren odtoczył się od mokrego miejsca. Wymamrotał krótkie zaklęcie, uśmiechając się, kiedy bałagan szybko zniknął, zarówno z łóżka jak i jego skóry.
~ 7 ~ - Fajnie – pochwalił Dan. – Kocham to zaklęcie. - Mmhmm, chodź tu. – Rozsądniej byłoby posłać Dana w jego drogę, ale Farren po prostu nie mógł wyrzucić swojego kochanka z łóżka. Dan natychmiast wspiął się z powrotem na łóżko i przytulił blisko. - Zawsze jesteś taki ciepły. Nie masz pojęcia. *** Farren zaplombował drzwi, by poćwiczyć stadium skomplikowanego zaklęcia, mające na celu nie tylko trzymać ludzi z dala, ale także sprawiać, że nawet zapomną, dlaczego tam byli. Nie utrzymałby w ukryciu tak długo swoich zdolności, gdyby ujawnił swoja magię chociaż przez jeden moment nieostrożności. Kilka tygodni zabrało mu znalezienie tego miejsca. Nie chciał go używać, dopóki to nie będzie konieczne. Teraz minęła konieczność i pojawiła się desperacja. Ciągłe rzucanie ochronnych zaklęć, by powstrzymać innych czarodziejów, mogło zwrócić uwagę, której raczej chciał uniknąć. Nie chciał przyciągnąć mistrza czarodzieja, który mógł zauważać magiczny podpis Farrena. Niestety, parę ostatnich dni dowiodło, że szybko musi oczyścić swoje ciało z energii, jeśli miał nadzieję przeżyć następny tydzień. Prawie podpalił Dana. Na szczęście, Dan wydał się tego nie zauważyć. Farren pamiętał dokładny moment, kiedy magia pokonała jego matkę i zaczęła spalać ją od środka. Jej krzyki wciąż dręczyły go w snach i budziły w nocy z dreszczem. Jeśli szybko nie upuści choć trochę swojej dodatkowej energii, spotka go taki sam los. Farren rzucił swoją torbę z książkami przy wejściu. Ręce trzęsły mu się z nerwów i nadmiernej dawki magii. Głośny odgłos ciężkiego worka uderzającego o betonową podłogę rozbrzmiał echem po wysokich ścianach, ale Farren zignorował ten dźwięk, odwracając się i sprawdzając pomieszczenie. Cienka warstwa kurzu i popiołu pokrywały arenę jak gruba warstwa lukru. Najwyraźniej nikt nie używał tego pomieszczenia od lat.
~ 8 ~ Jego dłonie zapaliły się i zaczęły dymić. Ten widok odwrócił na krótko jego uwagę od ciarek, które rozchodziły się po jego ciele. Pot zrosił jego ramiona i spłynął niczym wąska rzeka w dół jego kręgosłupa. Cholera, miał nadzieję na więcej czasu do przygotowań. A ponieważ tak nie było, musiał szybko oczyścić swój organizm z energii zanim go zniszczy. Musiał również, po raz pierwszy, wezwać swoje wcielenie i upewnić się, że to była istota, którą mógł określić, jako niewyróżniającą się. Nielegalna magią śmignęła przez jego ciało. Farren nie mógł ryzykować ujawienia swojego dziedzictwa dżinów. Dżiny nie bez przyczyny zostały wygnane. Jeśli ktoś nabierze podejrzeń, że potomstwo dżinów nadal istnieje na tym świecie, magiczna społeczność zostanie wpędzona we wstrząs. Dżinowie został wygnani z powodu ich zmiennej natury i skłonności do tworzenia chaosu dla samej zabawy przyglądania się ich podpaleniom. Potężne istnienia – dżinowie mogli również kontrolować pierwiastki - zależały od ich rodzaju. Większość z nich była zrobiona z bezdymnego ognia. Dżinowie nie posiadali fizycznych ciał, dopóki nie posiedli człowieka. Rodzina Farrena została utworzona, kiedy jego dziadek, dżin, posiadł ludzkiego mężczyznę. Nigdy nie poznał swojego dziadka, ale z tego, co wiedział, dżin nie był miłym facetem. Jego matka cieszyła się z banicji swojego ojca. Farren wciąż za nią tęsknił. Umarła, gdy miał tylko dziesięć lat. Brak prądu powietrza sprawił, że pot spływał z Farrena zanim ten doszedł do połowy pomieszczenia. Woląc zachować swoje ubranie nietknięte, Farren zdjął koszulę, ponieważ materiał nie był ognioodporny. Przeklął, gdy zauważył dziurę na rękawie. - Powinienem przynieść więcej ubrań. – Wiedział, że powinien, ale paląca magia skwiercząca w nim, pomieszała mu myśli. Farren nie mógł dobrze się skoncentrować przez ostatnie cztery dni. Gdyby był mądry, zostawiłby Dana w spokoju. Kiedy pojawił się w szkole, przysiągł sobie utrzymywać dystans do innych studentów, ale wystarczyło jedno spojrzenie na Dana i został złapany. Chemia między nimi była niepodobna do niczego, co kiedykolwiek wcześniej czuł. Z historii, jakie jego matka opowiadała mu w dzieciństwie, dżin zatwierdzał swoich kochanków przez napiętnowanie ich ogniem. Kiedy się kochali, Farren musiał powstrzymać się od zostawienia swojego znamienia na jego pięknym czarodzieju. Mądrość skłaniała go do zrobienia sobie wakacji zanim weźmie Dana do swojego łóżka. Dużo bardziej wolałby spędzić noc, będąc owiniętym wokół Dana, niż zajmować się swoim własnym nadmiarem energii, ale sama myśl, że mógłby przypadkowo zranić
~ 9 ~ swojego kochanka, sprawiła, że pognał na stadion, by oczyścić swój organizm. Gdyby cokolwiek stało się Danowi z powodu niedbalstwa Farrena, nigdy by sobie tego nie wybaczył. Miał nadzieję, że Dan nie był zły ani zraniony, gdy odwołał ich następną randkę. Wypchnąwszy myśli o Danie ze swojego umysłu, Farren ruszył na środek areny. Jakiś błyskotliwy czarodziej utworzył stałe koło z kolorowych kamieni, dość duże by wezwać cokolwiek. Skupiając się w sobie, Farren skoncentrował strużkę mocy w stronę panelu rozdzielczego na ścianie. Brzęczenie opanowanych osłon aktywowało się uspokajając trochę jego zdenerwowaną energię. Wybrał najwyższy poziom, żeby nie było żadnej szansy na rozprzestrzenienie się ognia. Nie chciał, żeby jego magia prześliznęła się przez osłony i stworzyła burzę ogniową, albo by jakikolwiek awatar, którego wezwie, spalił cały kampus. Z mocą dżina, pulsującą w nim, Farren nie wiedział, czego się spodziewać. Wiedział w głębi duszy, że jego wcielenie będzie oparte na ogniu. Bestia będąca towarzyszem czarodzieja zawsze odzwierciedlała jego magię albo potrzeby. Stadion miał wyważoną strukturę nasączoną magią. Warstwa za warstwą ochronne zaklęcia osłaniały budynek, zdolny wytrzymać nawet moc Farrena. Ten szczególny stadion został ostatnio opuszczony, ponieważ nie miał luksusowych udogodnień jak nowszy budynek po drugiej stronie ulicy. Nowe stadiony miały lśniące, słabe osłony i mogły być łatwo spalone przez silny ogień – zwłaszcza przez ogień dżina. Farren potrząsnął głową na ich głupotę. Nowszy nie zawsze znaczył lepszy, ale może obecna grupa czarodziejów nie potrzebowała silniejszych osłon. Na zajęciach, w jakich uczestniczył do tej pory, zauważył oczywisty brak mocy nawet w najprostszych zaklęciach. Farren walczył, by ukrywać swoje magiczne zdolności. Jego plan obejmował skończenie uczelni bez zwracania na siebie nadmiernej uwagi. Zdać i nie zostać zaaresztowanym za jego dziedzictwo dżina to były jego główne cele. Farren wziął wolny, głęboki wdech, próbując znaleźć swoje centrum, jednocześnie obniżając temperaturę swojego ciała do zdrowszego poziomu. Gdyby skoncentrował się wystarczająco mocno, mógłby zredukować swoje wewnętrzne gorąco o kilka stopni, ale to nigdy długo nie trwało. Był powód, dla którego dżinowie, a zwłaszcza ci władający ogniem, zostali wygnani z tego wymiaru – dziewięćdziesiąt procent nich było obłąkanych. Ogień ostatecznie wypalał umysły dżinów, nieważne jak wiele form przyjmowali. Wielu potomków dżinów ognia ukrywało się udając, że są przeciętnymi
~ 10 ~ czarodziejami ognia. Ponieważ ich magia była ogólnie rozcieńczona mogli uciec się do oszustwa. Rodzina Farrena nie popierała jego edukacyjnych celów. Byli pewni, że zdemaskuje ich wszystkich swoim głupim pragnieniem zdobycia zaawansowanej edukacji. Po latach zaniedbań jego ojca i nadużyć jego kuzynki, Farren nie dbał już o to, co myśleli. Poszedł do college’u nie tylko by zdobyć wykształcenie, ale także by w końcu uwolnić się od swojej rodziny. Farren musiał wezwać swoje wcielenie jutro w klasie Magicznej Teorii. Przez wcześniejsze oczyszczenie się z magii, Farren miał nadzieję zwabić słabszą istotę do swojego boku. W przeciwieństwie do innych magów, którzy mieli ambicję wezwać najsilniejszą możliwą bestię, Farren potrzebował tylko takiej na tyle silnej, by mógł zdać swoje zadanie. Zbyt potężny albo niezwykły awatar, i pojawiłyby się pytania o pochodzenie Farrena. Spędził zbyt dużo czasu na sfałszowaniu swoich danych, by teraz prawda miała się ujawnić. Nie pomoże też, że jego instruktor, Profesor Firestorm, jest czarodziejem ognia. Będzie wiedział, jaki właściwy poziom mocy mag ognia powinien mieć. Farren był o wiele dalej za tą granicą, nawet nie potrafił zauważyć, że się starał. Wcielenia reagowały na typ magii i poziom magicznej energii, jaką posiadał czarodziej. Przez osuszenie większości swojej magii, zanim spróbuje wezwać swoje wcielenie, miał nadzieję zredukować wielkość i moc istoty, która odpowie na jego wezwanie. Jutro, gdy będzie przedstawiał swoje wcielenie, Farren miał nadzieję pokazać kota albo króliczka. Nawet sowa byłaby świetna – frazes, ale świetny. Farren zdjął buty i skarpety, i rzucił je w stronę swojej torby. Gdyby myślał właściwie, zdjąłby to jak tylko wszedł do pomieszczenia. Zniszczył w przeszłości więcej niż jedną parę butów roztapiając gumowe podeszwy. Biorąc kolejny głęboki wdech, Farren usiadł ze skrzyżowanymi nogami na podłodze, a potem zamknął oczy. Zablokował wszystko w swoim umyśle i skupił się całkowicie na powietrzu wdychanym i wydychanym ze swoich płuc. Z łatwością doświadczenia, Farren szybko wpadł w relaksacyjny stan. Powolnymi falami Farren uwalniał swoją energię. Podłoga pod jego tyłkiem zaczęła się rozgrzewać, ale Farren zignorował gorąco. Dziwne było to, że chociaż ogień mógł go zniszczyć, gdy gotował się wewnątrz ciała, nigdy nie spalił jego skóry. Powietrze szeleściło wokół niego, gdy wypuszczał tlen w płonącym powietrzu. Gorąco buchało wokół niego, dopóki temperatura nie wzrosła aż tak, że prawdopodobnie mógłby upiec bochenek chleba na kamiennej podłodze.
~ 11 ~ Po kilku minutach uwalniania swojej magii w powietrze, Farren w końcu mógł wziąć głęboki wdech bez pragnienia krzyku. Napięcie naparło na jego ciało, a miażdżenie kości ustąpiło. Po raz pierwszy od kilku dni, ból zniknął. - Dzięki wam bogowie i boginie – wyszeptał Farren. Jego mięśnie rozluźniły się bez tego silnego magicznego napięcia skręcającego go w środku. Łzy ulgi spłynęły po jego policzkach. Wstał i podszedł do plecaka. Wyjął butelkę wody i wziął kilka długich łyków zanim zabrał ją ze sobą wracając z powrotem do krawędzi koła. Teraz musiał pozostać na zewnątrz kolorowych kamieni, żeby koło mogło pomieścić to, co się pojawi, gdy zrobi swoje wezwanie. Gdyby istota była niebezpieczna, Farren musiał być zdolny powstrzymać ją przed zniszczeniem college’u. - Mogę to zrobić – oznajmił Farren w przestrzeń, jakby milczący słuchacze wątpili w jego umiejętności. Postawił butelkę na podłodze obok siebie, a potem rozstawił szeroko stopy, by utrzymać równowagę. Zamykając oczy, Farren zaczął przekazywać paranormalne wezwanie do takiej istoty, która zgodzi się być jego magicznym towarzyszem. Farren nawet nie chciał awatara. Myśl o podporządkowaniu sobie zwierzęcia jakiegokolwiek rodzaju, a potem złapanie go więzami jego magii, napawało go wstrętem. To za bardzo przypominało mu jego dzieciństwo. Jego krewni usiłowali pohamować go zamiast uczyć, mając nadzieję nałożyć smycz na jego magię, by użyć jej później dla ich własnych potrzeb. Farren nienawidził myśli zrobienia tego samego magicznej istocie, ale potrzebował wcielenia, by zdać zadanie. By złagodzić swoją winę, Farren zapraszał swoje wcielenie, tam gdzie inni żądali, nakłaniając, tam gdzie inni rozkazywali. - Przyjdź do mnie, jeśli możesz – błagał Farren. Musiał znaleźć wcielenie. Będzie żebrał, jeśli to konieczne. Duma nigdy nie przyniosła mu niczego oprócz smutku i chłosty. Farren wciąż wzywał aż jego gardło ochrypło i musiał wziąć łyk wody. Tylko fala gorąca omywająca go niczym gigantyczny przypływ powiadomił go, że ma towarzystwo. Farren zamknął oczy, by osłonić je przed falą płomienia. - O nie – wyszeptał Farren jak tylko otworzył oczy.
~ 12 ~ Pośrodku koła unosił się pełnokrwisty dżin. Farren widział ich ilustracje w książkach, ale nigdy wcześniej nie spotkał żadnego w prawdziwym życiu. Stanięcie twarzą w twarz z potężnym bytem sprawiło, że Farren zadrżał ze strachu. Dżin mógł być dobry albo zły – niestety, było tylko kilku po dobrej stronie. Większość dżinów kwalifikowało się do niepoczytalnej, szalonej kategorii. - Witam, dziecko mojego dziecka. – Głęboki głos wprawił w drganie kości Farrena. Zacisnął zęby na to nieprzyjemne uczucie. Strach zatopił swoje zachłanne szpony w jego ciało, gdy przyglądał się swojemu gościowi. Stworzony z bezdymnego ognia, dżin wydzielał z siebie dość gorąca, by ogrzać cały stadion. Jego oczy świeciły jasną żółcią niczym u opętanego kota, a jego człekopodobny kształt był całkowicie utworzony z pomarańczowo-czerwonego płomienia. - Witam – zdołał wydusić Farren ze swojego wyschniętego gardła. – Myślę, że prawdopodobnie nastąpiła pomyłka. Próbowałem wezwać wcielenie. Słabe wcielenie, z pewnością nie dżina. Może powinien użyć kamień skupienia. Zostawił kamień na biurku w swoim pokoju w akademiku, ponieważ martwił się, że przyniesie mu silne wcielenie. - Nie ma żadnej pomyłki. – Głos dżina odbił się echem w głowie Farren jak przez megafon. – Jesteś jednym z moich dzieci. Farren ukłonił się. - Nie kwestionuję tego, ale powtarzam, nie próbowałem cię wezwać. – Starał się mówić głosem pełnym szacunku. Farren nie miał pojęcia czy koła graniczne w ogóle działały na dżiny. Może mógł wypłynąć za linię bez ingerencji Farrena. Śmiech dżina rozbrzmiał przez pomieszczenie. - Dżinowie nie potrzebują awatarów, nie wtedy, gdy możemy stać się wszystkim. Dlaczego miałbyś zaufać innej istocie w kwestii twojej magii? Widzę, że muszę cię dużo nauczyć, dżinie. Na szczęście, nie mam nic oprócz czasu. Farrenowi nie podobało się to, dokąd zmierzała ta rozmowa. Jak jeden dżin mógł pozbyć się drugiego? Spróbował jeszcze raz. Może wyjaśnienie uczyni dżina bardziej zgodnym. - Potrzebuję wcielenia na moje zajęcia.
~ 13 ~ Dżin uśmiechnąć się kpiąco. - Tutejsi śmiertelnicy nie mogą niczego nauczyć jednego z mojej krwi. Nie jesteś taki jak inni. Jesteś czymś więcej. Dużo więcej. – Zwęził swoje bursztynowe oczy. – Wezwałeś mnie z płaszczyzny dżinów. Dwudziestu czarodziejów mnie tam wysłało, ale sam jeden wystarczyłeś by wezwać mnie z powrotem. Niestety, twoja magia wystarczy tylko do tego, by mnie tu sprowadzić przez przestrzenie, ale nie wystarczy by mnie zatrzymać. Potrzebujesz artefaktu do osiągnięcia obu. Farren miał nadzieję, że dobrze ukrył swoją ulgę. Jedyny artefakt, o którym wiedział, był na nadgarstku jego ciotki i planował go tam zostawić. Ostatnią rzeczą, jaką potrzebował, było to, by ta potężna istota chodziła po tej przestrzeni. Z aury dżina, Farren nie miał wątpliwości, że jego krewny zasłużył sobie na banicję. Wiedział, że ta istota uważała siebie za lepszą od Farrena. Najlepszy sposobem wydostania się z tego było nie wyzywanie dżina. Farren nie potrzebował magicznej bitwy z dżinem, by dowiedzieć się, który z nich jest silniejszy – już wiedział, że przegrałby tę walkę. - Bardzo przepraszam za moją słabość. Dżin wzruszył ramionami. - Nie możesz być odpowiedzialny za twoją słabą krew. Co nie znaczy, że nie możesz być dla mnie użyteczny. Z dzieci mojego potomstwa, jesteś jedynym dostatecznie silnym, który może mnie stąd zabrać. Kiedy wzrośniesz w swojej magii, będziesz w stanie całkowicie mnie wyciągnąć na ten poziom, bym tu został. Dla tego wyczynu zrobię cię moim zastępcą, a to jest pozycja, której nie przyznaję lekko. Farren opadł na kolana i pochylił głowę. To było gorsze niż myślał. Starannie zachował swój wyraz twarzy, wdzięczny, że nie mówił drżącym głosem. - Jestem zaszczycony, że tak wysoko cenisz moje mizerne umiejętności. Dziękuję ci za tę ofertę. Nie będąc pewnym zdolności dżina, Farren ostrożnie oczyścił swój umysł. Ośmielił się spojrzeć zza swoich rzęs. Dżin posłał mu aprobujący uśmiech. - Jesteś odpowiednio pokorny przed moją wspaniałością, dziecko. Rzadko lubię kogoś z twojej konkretnej gałęzi. Reszta twojej grupy jest bandą chwalipięt z żałosnymi umiejętnościami. Farren nie mógł się sprzeczać z tą opinią.
~ 14 ~ - Jestem zaszczycony, że uważasz mnie za godnego. Gorąco dżina przepłynęło po Farrenie niczym pustynny wiatr napełniony falami letniego słońca. - Sądzę, że w celu dopasowania się przez ciebie do tych żałosnych śmiertelników, będziesz potrzebował tego wcielenia, którego szukasz. Przyznam ci dwie rzeczy, by pomóc ci wejść na twoją właściwą ścieżkę. Farren nie ośmielił się oddychać. Gdyby powiedział coś niewłaściwego, wątpił, żeby nawet ochronne koło, uratowało go od śmierci. Mimo, że dżin grał bardzo życzliwego, Farren widział brutalną kalkulację w oczach istoty. Dżin był jak reszta krewnych Farrena, zainteresowany tylko tym, by go wykorzystać. Jak tylko Farren przysłuży się jego celowi, nie miał wątpliwości, że dżin pozbędzie się jego spalonego ciała. - Dziękuję. - Możesz nazywać mnie Dziadkiem. Farren zdał sobie sprawę, że ten honor będzie działał równie dobrze jak coś innego, ponieważ nie znał imienia dzina. Imię! Zapamiętany skrawek wiedzy napłynął do głowy Farrena. Gdyby odkrył imię dżina, mógłby kontrolować istotę. U dżinów, ich imię wskazywało sekret ich mocy. Farren miał dość człowieka w sobie, by nie mógł być kontrolowany przez swoje imię, ale stare prawa magii wpływały na byt przed nim. Jeśli Farren pozna prawdziwe imię dżina, może wyjdzie z tej sytuacji żywy. - Moim pierwszym prezentem będzie twoja własna lampa. Pomimo tego, co mogłeś słyszeć, lampa nie jest domem dżina. Ona nie ma władzy nad nami. Za to, lampy są zrobione z rzadkiej magicznej substancji, która absorbuje i chroni naszą magię. To pomoże ci rozwiązać problem z magicznym przeciążeniem, które prowadzi wielu z nas do szaleństwa. Dżinowie bez lamp są często konsumowani przez ich własną moc. To dużo wyjaśniało. - Wiele lamp się zagubiło? Dżin kiwnął głową.
~ 15 ~ - Zostały zniszczone przez czarodziejów. Chcieli nas kontrolować i skrępować nas swoją wolą. Uwierzyli, że gdy mają nasze lampy, mogą zmusić nas do uznania ich więzi. Gdy odmówiliśmy, moc zżarła nas od środka. Byłem jednym z niewielu, który uniknął tego losu. Nie zostało nas wielu, ale rośniemy w siłę. Z twoją pomocą możemy wrócić z powrotem na twoją płaszczyznę. - Nie słyszałem żadnych dobrych historii o dżinach – odpowiedział ostrożnie Farren. Gdyby zgodził się na cokolwiek, o czym mówi dżin, na jego ucieczkę, wiedział, że istota wyłapałaby jego kłamstwo. Dżin uśmiechnąć się szyderczo. - Dlaczego miałbyś? Żyjesz wśród naszych wrogów. Gdyby powiedzieli ci o naszych dobrych uczynkach, musieliby przyznać, że popełnili błąd wyrzucając nas wszystkich. - To prawda. – Farren nie chciał angażować się w filozoficzny spór z bytem, który mógłby go zniszczyć pomimo ich rodzinnych więzi. Nie rozumiał się z resztą swojej rodziny i nie wierzył, że zrobiliby to, co byłoby najlepsze dla ludzkości. Gdyby jego kuzynka znalazła się w takiej sytuacji, z radością skoczyłaby z pomocą dżinowi, nieważne czy był obłąkany czy nie. Betina była głodną władzy suką. Płomień pojawił się na środku dłoni dżina. Stawał się jaśniejszy i jaśniejszy aż Farren musiał odwrócić wzrok. Brzęk metalu przyciągnął jego uwagę. Otworzywszy oczy, Farren spostrzegł niewielką mosiężną lampę przy brzegu koła. Wiedział, że lepiej jej nie dotykać. Gdyby sięgnął przez linię, rozbiłby ochronę i uwolnił dżina. Szybkie spojrzenie upewniło go, że ma rację. Dżin obserwował Farrena z uradowaną miną. Pomimo tego, co powiedział dżin, Farren nie ufał istocie. Nawet krótka chwila wolności mogła dać dżinowi okazję do wywołania ogromnego chaosu. - Dziękuję. – Farren się ukłonił, ale nie sięgnął po lampę. Mógł być młody, ale nie był głupi. - Bystry chłopiec – stwierdził z uznaniem dżin. Machnął ręką i lampa skurczyła się do maleńkiej trójwymiarowej lampy dyndającej na breloczku. – Tak będzie łatwiej ją nosić. - Dziękuję. – Farren nie wiedział, o co dżinowi chodzi, ale nie mógł zaprzeczyć, że lampa będzie przydatna. - Ależ bardzo proszę. A teraz, by być prawdziwym dżinem potrzebujesz znaku.
~ 16 ~ Farren wiedział, że dżinowie używają swoich znaków, by przemienić się w nowy byt. Pełnokrwiści dżinowie mogli stać się każdym zwierzęciem, jakim chcieli. Myślał, że dżin nie może przekroczyć linii. Powinien wiedzieć lepiej. Dżin rzucił w niego ognistą kulą. Farren nie mógł uciec. Krzyknął, gdy płomienie oparzyły jego ciało, przypalając jego skórę. Świat się zakręcił, wirując między gorącem a bólem. Oczy Farrena przetoczyły się do tyłu jego głowy i upadł na podłogę. Niezdolny do zniesienia męki, Farren pozwolił zabrać się ciemności. Tłumaczenie: panda68
~ 17 ~ Rozdział 2 To jest błąd! Dan Stewartson zbliżał się do pokoju Farrena niemrawymi, powłóczącymi krokami, a każda postawiona stopa stawała się wolniejsza od poprzedniej. Pchnięcie od tyłu sprawiło, że się obrócił i stanął naprzeciw swoich braci. - Przestańcie! - No cóż, gdybym wiedział, że jesteś taką cipą, nie zasugerowałbym, żeby go odwiedzić – kpił Dean. – Może Farren nie odbiera swojego telefonu, ponieważ nie chce się już z tobą spotykać. Dan trzepnął brata w kark. - Nawet tego nie sugeruj. Martwię się o niego. Nie chcę, żeby sobie pomyślał, że jestem prześladowcą, ale zachowywał się ostatnio bardzo stresująco. Miałem nadzieję, że może zrobił sobie przerwę, a potem przyjdzie, by zjeść ze mną pizzę czy coś. Wy dwaj nie musieliście tu przychodzić. - Nie chcieliśmy przegapić tego jak zostaniesz odstrzelony – oznajmił Devin, stojąc bezpiecznie poza zasięgiem Dana, po drugiej stronie Deana. – To znaczy, nieczęsto pracujesz tak ciężko, by umówić się na randkę. Dan potrząsnął głową na przekomarzanie się swoich braci. Mogli dawać mu przeprawę, ale wiedział, że będą go wspierali. Otarł swoje spocone dłonie o spodnie. Farren zostawił wiadomość odwołując ich randkę, usprawiedliwiając się zbyt dużą ilością pracy domowej. Dan planował dowiedzieć się, co się dzieje. Wiedział, że jego kochanek ma skrytą naturę, kompletnie różną od bardziej otwartych osobowości Dana i jego braci, ale nie pozwoli Farrenowi zakopać się w jego pracy. Farren, od samego początku, nigdy nie pomylił Dana z jego braćmi. Gdy rozmawiali, Dan zawsze miał wrażenie, że urodził się, jako jedynak, a nie jeden z trójki. Farren nie zrozumie jak cenne to było dla niego Dana. Czasami trudno było być trojaczkami. Ludzie widzieli trzy identyczne twarze i myśleli, że w środku byli tacy sami, jakby zostali odlani z identycznych form. Nic nie mogło być dalsze od prawdy.
~ 18 ~ Byli bardzo różnymi ludźmi. Dan był najstarszy i najspokojniejszy, Devin był zawsze gotowy do zabawy, a Dean zawsze był najpoważniejszy, nawet przed tym jak jego dziewczyna Lisa została zabita. Dan zapukał do drzwi, a potem wziął głęboki wdech, by uspokoić maleńkie smoki nurkujące w jego żołądku. Otworzyły się natychmiast, ale nie przez osobę, jaką Dan miał nadzieję zobaczyć. - Cześć, Maddox. Nawet w dobry dzień, współlokator Farrena go irytował. Pomimo atrakcyjnej twarzy Maddox'a i umięśnionego ciała, był on przebiegłym dupkiem. Dan wiedział, że Maddox próbował wbić klin pomiędzy niego a Farrena, ale nie pozwoli taktykom tego idioty zadziałać. Nie zrezygnuję z Farrena dla nikogo. Maddox zmierzył Dana od stóp do głów, jakby był kawałkiem mięsa, zanim przeniósł swoje spojrzenie na braci Dana z tym samym lubieżnym zainteresowaniem. - Przyszedłeś zobaczyć się ze swoim chłopcem? Nie ma go. Nie jestem pewien, gdzie on jest. Nie powiedział mi, gdzie idzie, zanim wyszedł. Przypuszczam, że miał gorącą randkę. Dan zacisnął mocno pięści przy swoich bokach, by powstrzymać pragnienie uderzenia Maddox’a. Bez wątpienia Maddox zagrałby ofiarę napaści i spowodował, że Dan zostałby wyrzucony ze szkoły za napaść, albo przynajmniej zapobiegłby wchodzenia do akademika Farrena, tylko po to by utrudnić sprawy. - Mógłbyś mu powiedzieć, że wpadłem? – Dan nie cierpiał prosić, ale chciał, by Farren wiedział, że wciąż jest zainteresowany, pomimo tego, że Farren odwołał kolejną randkę. Farren nie odbierał telefonu, co trochę martwiło Dana. Zostawił kilka wiadomości, ale nadal nic. Odczucie, że coś jest nie w porządku, utrzymywało Dana nerwowym i niespokojnym. Chciał znaleźć Farrena – natychmiast! - Pewnie, nie omieszkam mu powiedzieć. Jeszcze coś potrzebujesz? – Ponętny ton Maddox'a wskazywał na to, co by chciał, żeby Dan go poprosił. - Nie, dzięki. – Dan nie ufał Maddox’owi, od czasu jak podrywał Dana podczas przyjęcia, wkrótce po tym jak Dan okazał zainteresowanie Farrenowi. Nie powiedział
~ 19 ~ Farrenowi o próbie pocałunku Maddox'a, ponieważ nie chciał stwarzać problemów między współlokatorami. To jednak nie znaczyło, że mu wybaczył. - Jeśli jesteś pewny. Zawsze możesz wejść i poczekać. – Żądza błyszczała w oczach Maddox'a, kiedy omiótł Dana kolejnym, przyprawiającym o gęsią skórkę spojrzeniem, bez wątpienia wyobrażając go sobie nago. - Doceniam propozycję, ale musimy iść. Na razie. – Dan się odwrócił i ruszył z powrotem korytarzem. Nie czekał aż Maddox powie coś jeszcze. Nie chciał rozmawiać ze współlokatorem Farrena, chyba że to będzie absolutnie konieczne. Słyszał jak jego bracia podążają za nim. Miękkie piszczenie ich tenisówek było pocieszającym kontrapunktem do bólu w piersi Dana. Gdzie mógł być Farren? - Czy Farren powiedział, że zostaje na noc? – zapytał Devin. Dan przez sekundę zapragnął być zmiennym, takim jak któryś z ich przyjaciół wilków. Z radością wyrzuciłby warczeniem swoją frustrację, może nawet dobrze by zawył. - Tylko dlatego, że go tu nie ma, nie oznacza, że on się nie uczy! – burknął Dan. Nie obchodziło go czy jego brat miał rację czy nie. Nie chciał nawet myśleć najgorszego o Farrenie. Może to czyniło go naiwnym. Devin kiwnął głową. - To prawda, ale, bracie, to jest trzecia randką, jaką odwołał. A poszedłeś tylko na dwie. - Wiem, ale to nie czyni go automatycznie winnym. – Dan nie chciał uznać Farrena winnym zanim ponownie nie porozmawia z Farrenem. – Kiedy go widziałem, wspomniałem tylko, że wpadnę i pogadamy. Dean zmarszczył brwi. - Nie rozumiem, co takiego specjalnego jest w tym facecie? Nigdy byś nie przyjął takiego zachowania od nikogo innego. Każdego innego już byś wykopał. Jego brat zrobił celną uwagę. Dan nigdy wcześniej nie zaakceptowałby zostania odtrąconym przez faceta. Miał swoją dumę, ale najwyraźniej nie tam, gdzie dotyczyło to Farrena.
~ 20 ~ - Myślę, że on jest tym jedynym, Dean. Myślę, że on może być moim partnerem. – Westchnął z ulgą, gdy w końcu powiedział to, co podejrzewał. Trzymanie tajemnic przed Deanem i Devinem bardzo mu ciążyło. Po śmierci ich rodziców w wypadku samochodowym, byli wszystkim, co miał. Dean uniósł brew na gwałtowność Dana. - Jesteś pewny? Może po prostu pragniesz tego tak bardzo, że jesteś skłonny wziąć każdego. My tak naprawdę nie parujemy się tak jak wilkołaki, wiesz. Dan przełknął swoją ostrą ripostę wiszącą mu na języku. Może za długo kręcił się wokół zmiennych wilków. Odkąd pamiętał, Dan marzył o znalezieniu kogoś, kto kochałby tylko jego – mężczyźnie, który myślałby o Danie, jako pojedynczej osobie, a nie części z trójki. Chociaż uwielbiał swoich braci, chciał być tak samo jednostką jak jednym z trojaczków. Po chwili rozważania, potrząsnął głową. - Nie. On jest tym jedynym. Devin też potrząsnął głową. - Nie spiesz się do niczego stałego, braciszku. Wciąż jesteś młody. Weź go do łóżka jeszcze kilka razy i upewnij się, że potrafi cię zaspokoić zanim się ustatkujesz. Dan się roześmiał. Zostaw to Devinowi, a wybierze seks, jako czynnik decydujący w związku. - Nie musisz dzielić się szczegółami – pośpiesznie dodał Dean. Jego brat wspierał seksualność Dana i Devina, ale ani trochę nie chciał wiedzieć, co robili w ich życiu seksualnym, tak jak oni nie chcieli słyszeć o tym, co Dean robił w łóżku z kobietami. To była niewypowiedziana zasada, ale działała między nimi. - Tak, musi – sprzeczał się Devin. – Chcę poznać każdy najmniejszy szczegół i upewnić się, że dostałem wszystkie konkrety na temat tego jak Farren wygląda nago. Dan się zatrzymał. Obrócił się, by spiorunować brata wzrokiem. - Nie podam ci szczegółów z mojego życia seksualnego, szczególnie tych związanych z Farrenem. Niektóre sprawy są prywatne. Dawniej często dzielił się historyjkami z randek z Devinem, ale nie chciał dzielić się niczym, co dotyczyło Farrena, nawet ze swoimi braćmi. Farren był jego i niczym się nie będzie dzielił.
~ 21 ~ - Po prostu sądzimy, że powinieneś spędzić więcej czasu na rozważenie tego zanim zaczniesz wybierać porcelanę i konkubinat – powiedział Dean. Dan mógł zobaczyć niepokój w oczach brata, ale nie zamierzał ustąpić. Dan przebiegł palcami przez swoje włosy. - Wiem, że myślicie, iż jestem za młody na ustatkowanie się. Ale kiedy to jest właściwe, to jest właściwe. Jak mógł wyjaśnić swoim braciom ile znaczy dla niego Farren? Po zaledwie kilku randkach, nie miał pojęcia, co Farren czuje do niego, ale wiedział, że słodki mag ognia trzyma serce Dana. Miał tylko nadzieję, że to nie zostanie zdeptane. - Jeśli ten facet tak dużo dla ciebie znaczy, będziemy mili, jeśli jednak dowiemy się, że cię oszukuje, zbije go na kwaśne jabłko. – Dean zawsze był opiekuńczy. Dan poklepał brata po ramieniu. - Uczciwie. Nie chciał mieć na pieńku ze swoimi braćmi, ale nawet gdyby Farren miał innego faceta na boku, Dan wiedział, że nie może pozwolić swoim braciom dotknąć Farrena. Myśl o tym, że młodszy czarodziej mógłby zostać skrzywdzony, skręcała żołądek Dana. Jednocześnie, bracia byli jego systemem wsparcia i jeśli by ich zraził, nigdy by sobie nie wybaczył. - Nie sądzę, żeby mnie oszukiwał. To świetny facet. Myślę, że po prostu ma dużo na głowie. Wyglądał na mocno zestresowanego swoimi zajęciami. Cholera. Mam nadzieję, że on mnie nie zdradza. Dan przetoczył tę myśl w swojej głowie, ale jego serce sprzeciwiało się temu. Jego bracia myśleli, że jest idiotą ufając Farrenowi, ponieważ mag ognia nie kwapił się do dzielenia się swoimi sekretami, ale serce chciało tego, co chciało, i bijący organ Dana tęsknił za jego przystojnym magiem. - Twój świetny facet wciąż ci odmawia – przypomniał mu Devin. - Wiem, że wycofał się z naszej randki. Nie musisz mi tego wciąż przypominać. Zamierzam z nim o tym porozmawiać. – Przy odrobinie szczęścia może będzie w stanie skłonić Farren do powiedzeniu mu, co jest nie w porządku. Dan mógł powiedzieć po unikaniu przez Farrena pewnych kwestii związanych z jego magią, że Farren miał jakieś
~ 22 ~ problemy, którymi nie był gotowy się dzielić. Chociaż Dan szanował prywatność Farrena, nie mógł nie czuć się zranionym, że Farren mu nie ufał. - A jeśli odwoła randkę jeszcze raz? – zapytał Dean. Dan przełknął gulę w gardle. - Wtedy się tym zajmę. Samo wypowiedzenie tych słów zabrało mu dużo wysiłku, o wiele mniej niż wyobrażenie sobie przejścia przez to. Dan podejrzewał, gdyby to okazało się niezbędne, że zerwanie z Farrenem byłoby jedną z najboleśniejszych rzeczy, jaką kiedykolwiek zrobił. Dean uścisnął go jednym ramieniem. - Przynajmniej nie jest martwy. Wciąż masz nadzieję. Dan kiwnął głową. Śmierć Lisy w zeszłym roku okaleczyła jego brata. Miał nadzieję, że Dean zacznie ponownie randkować, ale do tej pory nie okazał żadnego zainteresowania którąkolwiek kobietą na kampusie. Devin i Dan zdecydowali, że dadzą Deanowi więcej czasu zanim zaczną mocno naciskać, by zaczął ponownie randkować. Lisa była wspaniałą dziewczyną, ale Dean nie spotykał się z nią długo. Przy odrobinie szczęścia, dojdzie do siebie po jej śmierci zanim minie zbyt wiele czasu. Głośny odgłos wytrącił braci z ich rozmowy. Trzy wozy strażackie pędziły w szeregu ulicą, z włączonymi syrenami i migającymi czerwono-białymi światłami. Pojazdy zatrzymały się z piskiem opon po drugiej stronie dziedzińca. - Cholera, który to budynek? – zapytał Devin. Dan odwrócił się, by spojrzeć, gdzie wskazuje Devin. Dym sączył się w niebo niczym lejkowata chmura. Smród dymu i popiołu nasycił powietrze. Na szczęście wyglądało na to, że to nie było obok ich akademika, więc nie stracili kolejnego pokoju. - Mam nadzieję, że nikt nie został ranny. – Dean przygryzł wargę, gdy badał teren. – Sądzę, że to jest jeden ze starych stadionów z nałożonymi zaklęciami. - Myślałem, że one nie są już używane. – Dan przyglądał się, jak płomienie wystrzeliły wyżej. - Czy one nie były strzeżone przed wypadkami? – zapytał Devin. Dan wzruszył ramionami.
~ 23 ~ - Może zabezpieczania się zestarzały. Nie wiem, kiedy zostały zbudowane. Cały kampus powinien być ostrzeżony przed przypadkowym magicznym zniszczeniem, bo z czasem zabezpieczające zaklęcia zawodziły. To wyglądało na jeden z tych przypadków. - Powinniśmy iść to sprawdzić? – zapytał Devin. Dan potrząsnął głową. - Nie. Tylko wchodzilibyśmy w drogę. Przecież żaden z nas nie jest wyszkolony w radzeniu sobie z ogniem. Trojaczki zbudowały dobrą magiczną podstawę do swoich talentów, ale do tej pory, mimo dwóch lat nauki, nie posiedli jakiejkolwiek wyróżniającej się magii. Razem mogli stworzyć więcej mocy niż jakikolwiek pojedynczy czarodziej, z wyjątkiem ich przyjaciela Jaynella, ale oddzielnie mieli mniej więcej średnie umiejętności. Nie spektakularne, ale też nie słabe. Dan podejrzewał, że gdy ukończą szkołę, skończą nauczając albo będą robić większe zaklęcia, jako trio. Tylko czas to pokaże. Ich życiowi partnerzy również mogą wpływać na ich magię. Dan potajemnie podejrzewał, że to dlatego miał salamandrę plamistą1 , jako swoje wcielenie. Pomimo tego, co mówili jego bracia, Dan wiedział, że Farren jest mu przeznaczony. - Chodźmy na pizzę – powiedział Devin po chwili przyglądania się jsk strażacy rozwijają węże. – Umieram z głodu. - Ty zawsze umierasz z głodu – zganił go Dan. Oczywiście to samo mogło być powiedziane o każdym z nich. Wciąż rośli w swoich ciałach, a to, połączone z odprawianiem czarów, powodowało spalanie tysięcy kalorii na dobę - co było jednym z powodów, dlaczego wokół kampusu było tyle restauracji. Głodni, rosnący czarodzieje byli doskonałymi klientami. Obrócili się w kierunku pizzerii, zamierzając napełnić swoje żołądki i naładować się zanim zabiorą się do nauki na ich zajęcia następnego dnia. Ruch w krzakach zatrzymał Dana. Nie byli jedynymi ludźmi na kampusie, w jakimkolwiek znaczeniu, ale większość studentów skierowała się w stronę ognia. Ta osoba oddalała się pospiesznie od tego. Podejrzenie wypełniło Dana. Sapnął, gdy rozpoznał spieszącą się osobę. - Farren? 1 Salamandra plamista jest również nazywana jaszczurem ognistym
~ 24 ~ Farren zamarł w pół-kroku. Dan usłyszał westchnienie, które uciekło z ust jego chłopaka zanim Farren zmienił kurs i skierował się do Dana. Im bliżej Farren podchodził, tym większy węzeł niepokoju rósł w żołądku Dana. Farren miał wypaloną dziurę na przedzie jego koszuli i pachniał dymem, jakby przesiąknął płomieniami niczym torebka herbaty w ciepłej wodzie. - Co ci się stało? – zapytał Dan. – Wszystko w porządku? Powstrzymał się od pytań cisnących mu się na język. Oskarżenie Farrena o wzniecenie pożaru nie dodałoby mu punktów, jako dobrego chłopaka. Farren kiwnął głową. - Tak. – Odchrząknął. – Nic mi nie jest. Przepraszam, że nie mogłem pojawić się dzisiaj na naszej randce. Żal rozbłysł w oczach Farrena o kolorze sherry. Oczy Farrena fascynowały Dana. Byli prawie czerwono-brązowe, ale gdy koncentrował się na swojej magii, jego źrenice płonęły złotem, jakby ogień, który niósł, pochodził z głębi Farrena. Na szczęście, to po prostu było niemożliwe, inaczej Dan martwiłby się o zdrowie Farrena. Z pewnością posiadanie ognia w sobie mogło zabić magicznego użytkownika? - Czy miałeś coś wspólnego z tym ogniem? – zapytał Dean, wskazując głową w kierunku masy świateł wozów strażackich, dymu i ludzi. Niestety, jego bracia nie mieli żadnego problemu z oskarżaniem kochanka Dana w sprawie niestosownego zachowania. Farren nie wyglądał na rozdrażnionego tym pytaniem. Odpowiedział bez żadnego śladu dyskomfortu. - Nie. Byłem w innym skrzydle. Nawet nie wiedziałem, że jest ogień, dopóki nie wyszedłem na zewnątrz. Podszedł strasznie blisko. - Dlaczego tam byłeś? Nie sądziłem, że mają tam jakieś wolne pomieszczenia. – Devin nawet nie próbował formułować pytań w nieco mniej oskarżycielski sposób. Farren wzruszył ramionami. - Mieli kilka. Też myślałem, że to skrzydło zostało zamknięte. – Kiwnął głową w stronę ognia.
~ 25 ~ Kolejny raz, Dan nie mógł wyczuć żadnego oszustwa w Farrenie. Zakręcił palce, opierając się pragnieniu dotknięcia odsłoniętej skóry. Dean podjął przesłuchiwanie. - Co się stało z twoją koszulą? Farren spojrzał w dół na dziurę i wetknął w nią palec. - Moje ręce były zbyt gorące, gdy zakładałem ją z powrotem. Kara za bycie czarodziejem ognia. - Przestańcie go wypytywać. – Dan spiorunował wzrokiem braci. Chociaż był zainteresowany odpowiedziami Farrena, ten nie zasłużył na takie dobieranie się do niego. – Może wy dwaj pójdziecie zająć nam stolik? Zaraz tam będę. Jego bracia się nie ruszyli. Oczy Farrena napotkały Dana, jakby próbował odczytać myśli Dana. - Możesz iść ze swoimi braćmi. Nic mi nie jest. Przykro mi, że musiałem odwołać randkę, ale jestem trochę zestresowany na jutro. - Dlaczego? Co się dzieje? – Dan wiedział, że Farren ma test, o który się martwił, ale nie wiedział, co takiego szczególnego niepokoiło Farrena. - Muszę wezwać moje wcielenie, by zdać. Nie sądzę, by poszło mi dość dobrze. Dan wzruszył ramionami. - Nie każdy może to zrobić za pierwszym razem. Możesz potrzebować trochę praktyki. - Naprawdę? – Całkowita ulga na twarzy Farrena, powiedziała Danowi, że Farren naprawdę o to się stresował. - Pewnie, Devin potrzebował trzech prób – oznajmił Dean. Devin kiwnął głową na oświadczenie Deana. - To prawda. - Jakie awatary ma wasza trójka? – zapytał Farren. Dan po kolei wskazywał na każdego z nich.