domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 286 604
  • Obserwuję1 919
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 957 061

Chantal Fernando - See No Evil 2 PL

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :748.1 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Chantal Fernando - See No Evil 2 PL.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 59 stron)

- 1 -

- 2 - SEE NO EVIL # 2 BY CHANTAL FERNANDO Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

- 3 - See no evil part 2- Chantal Fernando Przekład nieoficjalny: RebelJustice#® Korekta: RebelJustice#® Data wydania tłumaczenia: listopad 2018r.

- 4 - Rozdział pierwszy Sylar -Włożyłeś wino do lodówki?- pyta mnie mój brat Spencer. Kiwam głową, ale nie patrzę na niego, nie chcąc stracić koncentracji. -Co ty kurwa robisz?- pyta mnie, brzmiąc na rozbawionego. Prawie zawsze jest rozbawiony i to w nim lubię. Jestem mu za to wdzięczny. Być może nie byłem w stanie uratować go od dzieciństwa, które mieliśmy, ale fakt, że nadal jest szczęśliwym człowiekiem, wiele mówi o nim. Mój brat jest silny. A może po prostu radzi sobie lepiej niż ja z rzeczami takimi jak przeszłość. -Staram się, aby talerz wyglądał dobrze- mamrocze, przesuwając dip na środek talerza. Brielle uwielbia udekorowane talerze, szczególnie jeśli jedzenie serwuje się z winem. Chcę, żeby to jej się spodobało. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek gościł w domu kogokolwiek. Zwykle jestem sam lub z moim bratem. Jestem zdecydowanie samotnikiem. Cenię sobie swoją przestrzeń i nie lubię rozmawiać z przypadkowymi ludźmi. Nie widzę w tym sensu. Nie interesuje ich tak naprawdę moja osoba, więc po co ja mam udawać zainteresowanie nimi. Nikt oprócz moich braci nigdy nie pozna prawdziwego mnie, a to jest bardzo samotna egzystencja. Brielle przecisnęła się przez moje bariery ochronne, ale uciekłaby, gdyby wiedziała rzeczy, które zrobiłem. Dlatego nigdy nie powinna się dowiedzieć. -Wygląda dobrze- mówi Spencer, czuję jego wzrok na mnie. -Dajesz radę? Nie spałeś zbyt długo. Odsuwam talerz. -Nigdy nie śpię.

- 5 - -Zrobiło się gorzej- wskazuje Spencer, marszcząc brwi. -Słyszę jak chodzisz po domu. Zawsze było źle, ale nigdy nie było tak intensywnie. Koszmary pogorszyły się i tym razem Brielle jest w nich. Ze mną. W moim piekle. Ona tam nie pasuje, ale jest tak, jakbym ją tam zaciągnął. Doprowadził ją do tego mój poziom, dotykam ją moimi zakrwawionymi rękami, udaje, że jestem człowiekiem, który na nią zasługuje, kiedy tak nie jest. I nikt nie wie tego lepiej ode mnie. Wyrzucam te myśli z mojej głowy, staram się żyć w tym momencie. Nigdy nie miałem tego, co mam teraz i nie powinienem przyjmować tego za pewnik. Idę do łazienki i włączam prysznic, para szybko wypełnia pomieszczenie, kiedy się rozbieram. Nie mogę się doczekać, kiedy wezmę Brielle z powrotem do mojego łóżka, jej miękka skóra przyciśnięta do mojej, jej gładkie dłonie przy moich szorstkich, zrogowaciałych. Ciężko mi po prostu nie myśleć o niej bez erekcji, ale ignoruję mojego penisa i wchodzę do gorącego prysznica, pozwalając wodzie spłynąć kaskadą przez moje ciało. Nigdy wcześniej nie pozwalałem, by jakieś miejsce stało się dla mnie domem, ale czuję, że to może być to. Swędzenie stopy, które zwykle mam, zniknęło, prawdopodobnie dlatego, że nigdzie nie chciałbym być, niż z Brielle. Kiedy ją zobaczyłem, przykuła moją uwagę, stojąc za ladą i śmiejąc się z czegoś co Christina powiedziała do niej. Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek złapię jej zainteresowanie i nigdy nie zdałem sobie z tego sprawy jak bardzo się od tego uzależniłem. Nigdy. Wszyscy patrzą obok mnie i podoba mi się to ten sposób. Nie lubię uwagi. Lubię pozostać niezauważonym ... odpychanym. Po tym, jak Brielle po raz pierwszy do mnie przemówiła, naprawdę dobrze się sobie przyjrzałem. Nie byłem za piękny, raczej wyglądałem na bezdomnego. Kupiłem nowe ubrania, takie, które pasują, odwiedziłem fryzjera i przyciąłem moją brodę. Spencer dał mi trochę swoich rzeczy, ale mogłem powiedzieć, że był szczęśliwy. -Najwyższy czas, abyś powrócił do społeczeństwa- powiedział. Nie wiem jak poprawnie funkcjonować w społeczeństwie . Nie widziałem, jakbym miał to zrobić, ale myślę, że można tak powiedzieć, że na powrót stałem się człowiekiem. Znowu zacząłem żyć, właściwie dopiero teraz żyję. Jako osoba, zamiast cień. Zacząłem się troszczyć o rzeczy, które wcześniej nie miały dla mnie znaczenia - i nie chodzi tylko o mój wygląd. Brielle pokazała mi, że życie nie jest takie złe. W rzeczywistości może być dobre. Ona sprawia, że jest dobre. Nie, ona czyni je doskonałym. Nigdy jej tego nie powiedziałem, nigdy nie wypowiedziałem tych słów głośno. Nie powiedziałem jej wielu rzeczy.

- 6 - Powinienem. Powiem. Szoruję ręce mydłem, ale nigdy nie przestaną być brudne. Rzeczy, które zrobiłem, nigdy nie będą wymazane. Zabiłem wielu ludzi. I to pozostawia ślad. Plama na mojej duszy, która zabija mnie od środka i nie pozwala mi zasnąć w nocy. ***** -Co jest nie tak?- pytam, kiedy ponownie wchodzę do kuchni, natychmiast budzi się we mnie tryb czujności, kiedy dostrzegam zesztywniałą postawę Spencera, który trzyma przy uchu mój telefon. Kto do diabła do mnie dzwoni? Zwraca się do mnie z wyrazem troski w oczach i podaje mi telefon. -Co to jest?- szczekam do linii. Kilka sekund ciszy, a następnie. -Jeśli chcesz zobaczyć swojego brata przy życiu, lepiej przyjdź. Chwytam telefon z taką siłą, iż jestem zaskoczony, że nie kruszy się pod moimi palcami. -Mieliśmy umowę. Lata temu próbowałem ratować obu moich braci przed moim wujkiem, ale mi się nie udało, przynajmniej nie do końca. Nie byłem w stanie uratować Spencera, ale udało mi się uratować Sebastiana. Mój najmłodszy brat, nie był stworzony do życia jako jeden z żołnierzy mojego wuja, jako zabójca. Wszyscy o tym wiedzieli. Kiedy mój wujek zaproponował mi kompromis, przystałem na jego warunki. Powiedział, że wyśle Sebastiana do szkoły medycznej i że zostawi go w spokoju, dopóki Spencer i ja pozostaniemy przy jego boku i będziemy wykonywać jego rozkazy. Nazywa siebie łowcą nagród, ale naprawdę, jest płatnym zabójcą. Takim jakim się stałem. Tak jak stał się Spencer. Nie mogłem uratować Spencera. Obaj poświęciliśmy się, aby wyprowadzić Sebastiana z tego życia, a wraz z tą ofiarą straciliśmy naszą braterską więź. Odwrócił się plecami do naszego świata i szczerze mówiąc, nie mam o to pretensji. Został lekarzem medycyny sądowej i ma dobre życie. A przynajmniej tak myślałem. -Zawarliśmy tę umowę ponad dziesięć lat temu, Sylar- mówi i mogę sobie wyobrazić, jak siedzi w swoim czarnym skórzanym fotelu z kieliszkiem whisky w dłoni. -Myślę, że upłynął już termin jej przydatności. -Nie wiedziałem, że twoje słowo miało termin przydatności- wypowiadam z zaciśniętymi zębami. Ale powinien wiedzieć, że ten człowiek nie dotrzyma żadnej umowy, nie umiem nawet zrozumieć jak to możliwe, że jest bratem mojej matki, przecież nie ma w nim krzty sumienia, a co mówić o dotrzymywaniu słowa. Moja matka była delikatną i łagodną kobietą, ale wujek Wyatt jest równie zły, jak wszyscy zabójcy. Zabija bez

- 7 - wyrzutów sumienia, bierze łapówki, a szantażowanie przychodzi mu równie łatwo jak oddychanie, nie boi się używać słabości przeciwko innym ludziom. Nawet przeciwko własnym siostrzeńcom. Zwłaszcza jego siostrzeńcom. Nie miał własnych dzieci, kiedy staliśmy się jego dziećmi, staliśmy się jego dziedzictwem czy chcieliśmy, czy nie. Jego pionkami. Jego bronią. Moje słabości to moi bracia ... a teraz Brielle. Kurwa. Nigdy nie może się o niej dowiedzieć. Nigdy. -Potrzebuję tylko jednej rzeczy od ciebie- kontynuuje, moje słowa nie mają na niego wpływu. -Wracasz tu natychmiast. Twój brat czeka tutaj. Robisz to, czego potrzebuję, a potem opuszczasz mój dom z nim nietknięty, proste. -Dlaczego nas potrzebujesz?- pytam go, zastanawiając się, dlaczego po całym tym czasie próbuje nas odzyskać. -Potrzebuję twojego poziomu umiejętności, dlatego, Sylar. I to wszystko. Nie usłyszysz ode mnie więcej- maska językiem, a potem dodaje. -Nawet w święta. -Twoje słowo oczywiście nie oznacza niczego dobrego- mówię, dziele spojrzenie ze Spencerem, którego szczęka jest jak mocno zaciśnięta niż kiedykolwiek widziałem. - Skąd mam wiedzieć, że po tym zostawisz nas w spokoju? Czy mogę zabić stryja? Tak. Jednak będą konsekwencje. Ma w swoim zespole wielu mężczyzn i zniszczy wszystko…. Możliwe, ale kończy się bardzo dużą liczbą ciał. Niektórzy mężczyźni i kobiety liczą liczbę osób, które pobili. Liczę, ile osób zabiłem. I nie chcę, aby mój numer był wyższy niż absolutnie to konieczne, ale za pomocą tego telefonu wiem, że ta liczba będzie większa . Pytanie brzmi: jak bardzo jeszcze wzrośnie? I czy jest coś co mogę z tym zrobić. -Potrzebuję cię, Sylar- mówi autorytarnym tonem . -Przez cały ten czas żyliście z dala ode mnie i nie dzwoniłbym, chyba że było to nagłe. Zaciskam zęby i rozważam moje opcje. -Chcę porozmawiać z Sebastianem. Wyatt wzdycha, jakby moja prośba była dla niego bardzo niewygodna. -Sebastian ma się dobrze. Damon mu przywalił, żeby go tu sprowadzić, ale poza tym jest w porządku. -Udowodnij- mówię, nie ruszając się. Słyszę jakieś szuranie, a potem. -Sylar? -Wszystko w porządku?- pytam, zamykając oczy, gdy słyszę jego głos po tak długim czasie.

- 8 - -Tak- mówi, po czym odchrząkuje. -Trochę mnie poturbowali, ale jestem w porządku. Rozlega się lekki szuranie, a potem wujek mówi. -Ale nie będzie, chyba że obaj pojawicie się tutaj jutro rano. Lepiej pakujcie się szybko. Nie chcesz spóźnić się na to rodzinne spotkanie. Odkłada słuchawkę, a ja rzucam telefone o ścianę. Rozbija się. - Pieprzony drań!- warczy Spencer, zaczynając chodzić. -Co zrobimy, Sylar? -Musimy iść i go złapać- mówię, mój umysł wędruje do Brielle. -Dziewczyny mają być tutaj wkrótce. Co z nimi zrobimy? Brielle nie może być tego częścią. To piekło jest moim życiem. Zasługuje na więcej, niż mogę zaoferować, i ten telefon mi to przypomniał. Co jeśli następnym razem to ona, będzie tą, którą mi zabierze? Nie mogę mu na to pozwolić. Pakuję torbę na noc, a Spencer robi to samo. Pisze dziewczynom notatkę, coś, o czym nawet nie pomyślałem. Blokuję ją. Brielle. Koniec myślenia o jej zielonych oczach. Jeśli pozwolę sobie na to, nie będę chciał odejść. Miałem ją mieć dziś w ramionach, ale ... zamiast tego będę jechał, by uratować mojego brata, którego nie widziałem od lat, ponieważ chciałem go utrzymać z dala od wuja, który szkolił mnie na zabójcę. Jak wytłumaczyć to kobiecie, na której mi zależy i chcą chronić? Nie mogę po prostu powiedzieć. „Hej, Witaj w rodzinie. Będąc w tej rodzinie, możesz zostać zabitą lub jeśli jesteś podobny do mnie i dobry w rodzinnym biznesie, to będziesz musiał zabijać. Jestem taki popieprzony, a najgorsze jest to, że wokół niej zapomniałem o tym fakcie. Opuściłem swoje mury i straciłem czujność, ale nigdy więcej do tego nie dopuszczę. Jeśli teraz odejdę bez słowa, znienawidzi mnie i może tak właśnie będzie najlepiej. To jest bezpieczniejsze wyjście i nie mogę być bardziej pobłażliwy. To nie w porządku wobec niej, ani wobec mnie. Muszę iść po mojego młodszego brata. Jego życie jest warte poświęcenia mojej własnej wolności.

- 9 - Rozdział drugi Jedziemy całą noc. To siedem godzin jazdy, a obaj jesteśmy napięci i zirytowani. Nie mogę przestać myśleć o Brielle i o tym jak bardzo jest wściekła, zraniona i zdezorientowana. Mój telefon się zepsuł kiedy nim rzuciłem, a Spencer milczał. Nie zadzwonił do Christiny i nie zapytałem go, dlaczego. Może nie wie, co powiedzieć lub jak wyjaśnić nasze odejście, a może po prostu myśli jak ja i wie, że bez niego będzie jej lepiej. -Dlaczego musiało to być dzisiejszej nocy?- Spencer warczy pod nosem. -Czy ty wiesz, jak wkurwione będą dziewczyny? Christina i ja mieliśmy zaplanowane coś ... specjalnego na dzisiejszą noc. Widziałem, jak kupił lubrykant, gdy dziś rano zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, więc mogę sobie tylko wyobrazić. -Nie chcę o nich rozmawiać- mówię, nie po raz pierwszy. Znam krzywdę, którą wyrządziłem pozostawiając je bez słowa wyjaśnienia i będę musiał żyć z tym każdego dnia. Nie mogę się nad tym rozwodzić. Muszę skupić się na ratowaniu Sebastiana, a o resztę będę martwić się później. -Wrócimy, Sylar- mówi Spencer, patrząc prosto przed siebie. -Naprawimy wszystko z dziewczynami. -Dlaczego więc nie odpowiadasz na jej telefony?- pytam go, patrząc na niego. -Z tego samego powodu, dla którego ty nie odbierasz- odpowiada, mięśnie w jego szczęce napinają się przy każdym ruchu. -Mój telefon się zepsuł. -Mój działa dobrze- wskazuje. -Przynajmniej zostawiłem im notatkę mówiącą, że nie wiem, czy i kiedy wrócimy ... - -Właśnie powiedziałeś, że wrócimy- mówię, czując, że pojawia się migrena. -Trzymam nasze opcję otwarte- mówi. -Kto wie, co on chce, Sylar. Kto mówi, że wyjdziemy z tego w jednym kawałku? -Jeśli się nie pojawimy, Sebastian nie wyjdzie w jednym kawałku- wzdycham, nienawidząc tego, że wuj złamał jego słowo. -Kiedy tam dotrzemy i zobaczymy, czego on chce, możemy wypracować plan. Nienawidzę, że zawiodłem jedną kobietę, przy której czuje że jest mi przeznaczona. Nie zawsze mogę dostać to, co chcę jednak, ale akurat to zależy od mnie, aby być tam dla moich braci. Opiekowałem się nimi kiedy rodzice umarli; mimo że wszyscy dorośli, nadal są moim obowiązkiem. Kurwa. Powinienem był porozmawiać z Brielle zanim odszedłem. Twarzą w twarz. Powinienem był ją odwiedzić. Dlaczego tego nie zrobiłem? Mogłem skosztować tych doskonałych ust, usłyszeć ten głos. Spojrzeć w te oczy po raz ostatni.

- 10 - Teraz już za późno i jak bym miał jej to wszystko wyjaśnić? ***** Podziwiam, jak bardzo mój brat się zmienił od kiedy ostatni raz go widziałem. Jest większy, silniejszy. Musi codziennie chodzić na siłownię jak większość mężczyzn, zamiast stać się silniejszy dzięki treningowi. Jego włosy są perfekcyjnie stylizowane, jakby po prostu przyszedł prosto z dużego ekranu niż ja i Spencer. Jego znajome niebieskie oczy rozszerzają się, kiedy nas widzi wstaje z kanapy na której siedział i podchodzi do naszej dwójki. -Sebastian- mówię cicho, nie wiedząc, jak do niego podejść. Spencer podchodzi do niego i ściska go, a potem Sebastian wyciąga rękę do mnie, więc niezręcznie robię to samo. -Wyglądasz dobrze- wskazuje Spencer, dając mu szansę, by nam się przyjrzeć. Sebastian przeczesuję dłońmi włosy. -Jeden strzał w głowę. Zemdlałem, a potem obudziłem się tutaj- spogląda między nami. -Miło cię widzieć, bracie. Chciałbym tylko, żeby to było w lepszych okolicznościach. Mój wujek wchodzi dumnie do pokoju i widzę, że choć niewielu ludzi może go zabić jego wiek jest czymś, z czym nie może wygrać. Mimo to moc kipi od niego. Brązowe oczy spotykają się z naszymi po kolei. -Śniadanie jest gotowe. Obaj musicie być głodni po całonocnej podróży. -Nie przyjechaliśmy tutaj ze względu na twoją gościnność- mówię, utrzymując mój temperament w szachu. -Powiedz mi co chcesz, i załatwimy to szybko, po czym wrócimy do domu. Patrzę na Sebastiana. -Wszyscy z nas. Jestem pewien, że mój brat musi wrócić do swojej pracy. Prawda jest taka, że od dawna nie brałem udziału w jego życiu. Chociaż nie czułem spokoju, pracowałem w kierunku bycia inną osobą, uczyłem się spokoju. Nie wiem, co to zrobi ze mną i jak to s wpłynie na mnie. Próbowałem zapomnieć, kim jestem. A teraz zostałem wciągnięty z powrotem do tego, kim byłem, od czego próbowałem uciec. A wszystko przez człowieka stojącego przede mną. -Co, bez momentów więzi rodzinnych?- Wyatt mówi, jego oczy nie zdradzają niczego. -Możemy się od siebie różnić w pewnych kwestiach, ale skoro jesteście tutaj wszyscy troje jak za starych dobrych czasów, równie dobrze możemy zjeść rodzinny posiłek jak zrobiłaby to każda normalną rodzina. Spencer usiadł i podniósł nogi na stolik do kawy. -Jesteśmy tak dalecy od bycia normalnym rodziną, że nie sądzę, że jest sens udawać coś innego . -Teraz, natychmiast- Wyatt zgrzyta, opierając dłoń na plecach Sebastiana. Sebastian wzdryga się i odchodzi.

- 11 - -Muszę wracać do pracy. Chyba że chcesz, bym został zgłoszony jako zaginiony, a moja twarz pojawiła się w telewizji i prasie. -Racja, lekarz to człowiek ważny, prawda, siostrzeńcy? - wykrzykuje Wyatt, spoglądając na Sebastiana z niesmakiem. -Nie zapomnij, kto dał ci pieniądze na medycynę. -Skończył studia za pieniądze rodziców- wyrzucam z siebie , chociaż nigdy nie widzieliśmy ani grosza. Wuj powiedział, że użył pieniędzy, by nas nakarmić i ubrać, co, jak sądzę, jest dostatecznie jasne, ale nie może tak naprawdę rzucić szkołą medyczną w twarz Sebastiana jakby zrobił mu łaskę. Zapłaciłem za to moją krwią, podobnie jak Spencer. Kupiliśmy Sebastianowi normalne życie, dołączając do zespołu Wyatta. Nie może zachowywać się tak, jakby robił to z dobroci serca. Nie sądzę, żeby miał serce. -Semantyka- odpowiada, kiwając głową w stronę drzwi. -Będę przy stole. Odchodzi i wszyscy go obserwujemy. -Jak myślicie, co on zamierza?- pytam ich obu, mrużąc oczy. -Nie rozumiem, dlaczego potrzebuje nas, kiedy ma swoich ludzi. -Może nie ma już dużego zespołu- spekuluje Spencer. -Większość mężczyzn jest w tym za pieniądze, albo jest martwa, aresztowana, albo uciekła z kraju. To nie jest długotrwała kariera Wydaję dźwięk porozumienia. -Albo co po niektórzy z nas są do tego zmuszeni. -Tylko my- Spencer mówi suchym tonem, wstając na nogi. -Zjedzmy i weźmy to gówno za rogi. Sebastian przesuwa się na nogi, a potem patrzy na mnie. Jest mojego wzrostu, więc nasze oczy są na tym samym poziomie. -Przykro mi, że byłeś wleczony tutaj, Sy. - -Wolę być tutaj, niż żebyś ty tu był- mówię, klepiąc go po ramieniu, gdy przechodzę obok niego. Wiem, że nie jest dzieckiem, ale zawsze będzie moim młodszym bratem. Tym mądrym. Tym z głową w książce nr materia, gdzie jesteśmy. Jestem z niego dumny, chociaż nie wiem, czy kiedykolwiek powiedziałem mu to głośno. Rozmowy o naszych uczuciach nigdy nie były naszą mocną stroną. Podążam za moimi braćmi do stołu, gdzie jest pełno rozstawionego jedzenia. Wyatt naprawdę skończył tym razem, ale wszystko, co robi, sprawia, że staję się jeszcze bardziej podejrzliwy. Jemy i prowadzimy cichą rozmowę. Nie podoba mi się to, ale miło jest oglądać Sebastiana, słuchać, jak mówi i oglądać jego twarz. Z nas wszystkich on najbardziej przypomina naszego ojca. Zastanawiam się, kiedy następnym razem go zobaczę ponownie po tym będzie po wszystkim. Kilka lat, kilkanaście? Czy jest szczęśliwy?

- 12 - -Kiedy zamierzasz nam powiedzieć, czego chcesz?- pytam Wyatta, gdy wszyscy skończyli jeść. Studiuje mnie przez kilka chwil, potem mówi. -Jest zbieg i potrzebuję was dwóch byście go do mnie przyprowadzili. To brzmi prosto. Zbyt prosto. -Dlaczego akurat nas potrzebujesz?- Spencer pyta, spoglądając mi oczy. On myśli to samo co ja. Wyatt ma wielu mężczyzn, którzy mogliby wykonywać tę pracę, więc dlaczego chce nas? Musi być haczyk. -Nikt nie był w stanie go złapać- kontynuuje, odchylając się na krześle. - Próbowaliśmy. Jednak bardzo potrzebuję tych pieniędzy. Suma jest absurdalna. Zakładam, że nic z tego nie zobaczymy, ale warto go ściągnąć z naszych pleców. -Przekaż nam informacje, a my się tym zajmiemy, ale Sebastian wraca do domu. -Sebastian wraca do domu, kiedy przyprowadzicie do mnie człowieka- mówi Wyatt, wargi zaciskają się w grymasie. -To w zasadzie wakacje dla niego, a on jest tu bezpieczny, więc nie widzę problemu. Zaciskam zęby. Nie chcę, żeby mój brat był tu bez nas. Wyatt sięga do kieszeni i przesuwa mi kartkę z nazwiskiem. Otwieram i skanuję nazwisko. Jack Watterson. Rzucam kartkę ręką i patrzę wujowi prosto w oczy. -Proszę powiedz mi, że to tylko pieprzony zbieg okoliczności. Potrząsa głową. Wiedziałem, że był haczyk. Po prostu nie myślałem, że to coś takiego. Człowiek, którego mój wujek chce bym dorwał, jest moim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. -Znasz go. Jego nawyki, jego styl walki. Wszystko - kontynuuje, wzruszając ramionami. Jestem lojalnym człowiekiem i chociaż Jack i ja nie jesteśmy w kontakcie, kiedyś coś dla mnie znaczył. Nie mogę tego zrobić. Ale jaką mam opcję? Tu chodzi o życie mojego brata lub moich przyjaciół. Zerkam na Spencera, którego szczęka jest napięta. On też zna Jacka. Wie, że nie możemy tego zrobić. Patrzę na mojego drugiego brata. Muszę utrzymać go z dala od naszego wuja. Nie sądzę, że wuj go zabije, czy coś w tym rodzaju, ale nigdy nie wiesz, jak daleko posunie się człowiek zaślepiony forsą. Ze wszystkich nas,

- 13 - Sebastian jest naszą słabością, jesteśmy do jego dyspozycyjni. Naprawdę nie wierzy, że jeśli skrzywdzi Sebastiana, zabijemy go. Uważa, że jest nietykalny. Sebastian musi wrócić do swojego życia, ratując życie innym, nie pozostać tutaj. Kiwam na niego głową, a następnie ruszam, aby moi bracia mogli iść za mną. Potrzebujemy planu i statystyk, albo to nie skończy się dobrze. ***** Sprawy nie zakończyły się tak, jak sądziliśmy, ale nasza trójka wyszła z życiem. To wszystko, co ma teraz znaczenie. Resztę możemy później uporządkować. Rozdział trzeci Brielle Trzy miesiące później -Ciąża ewidentnie ci służy- mówi Christina, kiwając głową w aprobacie. -Cała promieniejesz , chociaż teraz nie czas stracić na wadze. -Nie tracę wagi celowo- mówię, wzdychając. -Nie mogę niczego zatrzymać! Moja dieta składa się z mleka, owoców i krakersów. Wszystko inne sprawia, że czuję się źle. -Powinno minąć- mówi, podnosząc książkę - zgodnie z tym co tu piszą. -Robiłaś jakieś badania?- pytam, uważając to słodkie. Nie wiem, jak bym dała radę przez ciążę bez niej. -Cóż, w gruncie rzeczy to bochenek chleba ojca, prawda?- Macha palcami do mnie. - Gdy masz zamiar położyć na nim pierścionek? Chcę czarnego diamentu w kształcie gruszki, otoczonego aureolą diamentów. Przewracam oczami. -Czy możesz przestać nazywać dziecko bochenkiem chleba? -Nie- mówi, uśmiechając się i wzruszając ramionami. -Mam na myśli to jako termin czułości. Przesuwam dłonią po moim wciąż płaskim brzuchu. -Powinnam prawdopodobnie powiedzieć rodzicom, że jestem w ciąży. -Albo po prostu poczekaj, aż się urodzi- śmieje się Christina. -Wesołych Świąt! Och, przy okazji, urodziłam dziecko. I będą się wściekać, ponieważ popatrzą na jej małą, słodziutką twarz. Obie myślimy, że z jakiegoś powodu będzie to dziewczyna, więc nazywamy dziecko – „nią.”

- 14 - Zastanawiam się, czy ona będzie wyglądać jak ja czy ... on. Mam nadzieję, że będzie mieć niesamowite niebieskie oczy. -Nie będą się gniewać- mówię, wzruszając ramionami. -Będą szczęśliwi, że mają wnuka. Właściwie jestem rozczarowana, że powiem im to sama. -A ja to co, czym jestem? Porąbana wątroba? - mówi, zaciskając usta. -Wiesz, co mam na myśli- mówię, owijając ją ramieniem. -Jesteś moim najlepszym wsparciem o jakimkolwiek mogłabym marzyć. -Wiem- mówi z uśmiechem na twarzy. -Nadal nie mogę uwierzyć, że właśnie wyszli. Staram się o tym nie myśleć. Nigdy nie próbowaliśmy się z nimi skontaktować po tej nocy i oni nigdy nie próbowali skontaktować się z nami. To on odszedł, więc powinien się ze mną skontaktować, prawda? Wiem, że miłość nie pycha, ale on mnie zostawił. Bez słowa. Jak mam to rozumieć? Boli nawet myślenie. Znaczył dla mnie wszystko, a ja oczywiście nic dla niego nie znaczyłam, albo przynajmniej nie wystarczająco dużo by ze mną został. Kiedy przypominam sobie wspólny czas , wiem, że nie mógł udawać uczucia. To, co czułam, było prawdziwe, bardzo prawdziwe. Nie możesz udawać takiego połączenia. Nie sądzę, że chciał to skończyć, ale myślę, że po prostu lepiej jest zamknąć niż żyć złudzeniami. Albo chyba po prostu go kocham nadal. Tak właśnie jest. W każdym związku zawsze jest jedna osoba, która kocha mocniej. Wydawałoby się, że bycie kochanym tak bardzo sprawi, że druga osoba zostanie, i uświadomi sobie, jacy są razem szczęśliwi, ale najwyraźniej nie. Patrzę na brzuch. Teraz to tylko bochenek chleba, ja i moja szalona bestia. I wiesz co? Wszystko będzie dobrze. ***** Moje stopy bolą pod koniec mojej zmiany. Po raz pierwszy pracowałam od otwarcia od czasu zajścia w ciążę, ponieważ Christina zamieniła ze mną zmiany. Ale teraz jej uniwersytet zmienił harmonogram, a ona nie jest w stanie, więc byłam na nogach przez jedenaście godzin. Jestem dopiero w czwartym miesiącu i nie mam pojęcia, jak kobiety pracują aż do porodu. Mam nowy szacunek dla wszystkich kobiet, które pracują. Tak łatwo się męczyłam i nie mam energii. Mimo to nie narzekam na głos, ponieważ to nic nie pomoże. Będę musiała cierpieć w ciszy. Jeśli każda inna kobieta może to zrobić, ja też to zrobię. Kiedy Charlie wraca tuż przed zamknięciem, pytam go, dlaczego tu jest. Zakończył swoją zmianę pi południu. -Jesteś w ciąży- mówi, rozglądając się po kawiarni. -Zamierzam zamknąć i zabrać wszystkie pudełka . A ty usiąść i mnie obserwuj. -Charlie.

- 15 - -Nie sprzeczaj się, Bree. Myślałaś, że zostawiamy cię, żebyś robiła wszystko sama? Christina ma zajęcia późno popołudniowe, ale nie. Nie chcę, żebyś się przepracowała, zdecydowanie nie powinnaś dźwigać. Jeśli nie mogę tu być, Elijah to zrobi. Jeśli nie, Tori to zrobi. Siadam na jednym z krzeseł i uśmiecham się. -Co zrobiłam, aby zasłużyć na was? -Po prostu masz szczęście, jak sądzę- mówi, uśmiechając się. -Teraz puść jakąś dla mnie muzykę w telefonie, abym mógł szybciej wszystko zrobić-przerywa i dodaje. - Bez gangsta rapu. Śmieję się i puszczam najnowsze pięćdziesiąt piosenek, oglądając, jak nosi pudełka, stosy krzeseł i zamków. Potem odprowadza mnie do mojego samochodu. Zanim wejdę, mocno go przytulam i dziękuję mu. Wzrusza ramionami, jakby to nie było nic wielkiego, ale nie musiał mi pomagać, a ja mogłam z łatwością wykonać tę pracę. Byłabym w porządku. Nie narzekałabym. To mój interes, jestem za to odpowiedzialna, muszę wykonywać pewne zadania, bez względu na to, przez co przechodzę. Nikt nie musi mi pomagać, poza zmianą do których są przygotowani. Ale Charlie chciał. Świetnie, teraz zaczynam odczuwać emocje. Kiedy wracam do domu i parkuję samochód, widzę kogoś stojącego przy moich drzwiach. Kogoś, o kim myślałam, że nigdy jeszcze raz nie zobaczę, nawet jeśli nie jest mężczyzną, którego nie potrafię wywalić z mojego umysłu. Otwiera drzwi dla mnie i wychodzę trzymając go na oku, jakby mógł zniknąć w każdej chwili. -Co tu robisz, Spencer?- pytam go, rozglądając się, jakby Sylar też był blisko. Nikogo więcej nie dostrzegam. Oczywiście, że nie. Musiałby się pojawić. -Jak się masz, Brielle?- pyta, otwierając ramiona na uścisk. Pozwalam mu się przytulać, ale nie zwracam gestu. -Chodź- mówi cicho, cofając się i obserwując mnie. -Musimy porozmawiać. -O czym?- pytam z wahaniem, nie wiem, jak mam zareagować. -Sylar- mówi i to wszystko, co muszę usłyszeć. Chcę odpowiedzi. Nie, potrzebuję ich. -Czy chcesz przyjechać do nas na kawę? Kiwa głową i podąża za mną do środka po tym, jak otworzę drzwi. Siedząc przy moim kuchennym stole, mówi. -Wyglądasz dobrze. Zmuszam się do uśmiechu, a potem pytam podniesionym głosem. -Czy Sylar też jest z powrotem?

- 16 - Muszę wysłać Christinie wiadomość tekstową, żeby jej powiedzieć, że Spencer jest tutaj. Zastanawiam się, czy on się do niej odezwał. Czy to nieuprzejme, żeby nagle znaleźć się w moim telefonie? Przypuszczam, że nie aż tak nieuprzejme, jak im się udało. Podnoszę mój telefon i wysyłam jej szybki tekst. Powoli kiwa głową. -Właśnie o tym chcę z tobą porozmawiać. -Cóż, nie ma go tutaj- mówię, wzniecając gniew. -Zakładam, że to wystarczy, prawda? Spencer spogląda na swoje dłonie i mówi. -Został postrzelony, Brielle. Wróciliśmy dzisiaj, a on wciąż leży w łóżku. Czy on właśnie powiedział, że ... Sylar został postrzelony? Nie spodziewałam się tej rozmowy. -Zaczekaj, co?- krzyczę, potrząsając głową z zakłopotaniem. -Został postrzelony? Czy u niego wszystko w porządku? Dlaczego nikt pomyślał, żeby mi to powiedzieć? -Uspokój się, nic mu nie jest- mówi, gestykulując dłońmi. -Został postrzelony w nogę, ale będzie w porządku. Po prostu musi trochę odpocząć, to wszystko. Chcę zapytać Spencera, czy Sylar o mnie poprosił, ale moja duma mi na to nie pozwala. Czy Sylar wysłał Spencera, czy też jest tu z własnej woli? Nie mam pojęcia, gdzie jest głowa Sylara, nie mam pojęcia, czy chce mnie zobaczyć lub nie, ale teraz nie obchodzi mnie to. -Czy mogę go zobaczyć?- pytam cichym głosem. Jest dupkiem, ale jest zraniony i chcę zobaczyć na własne oczy, że jest w porządku. Kiwa głową. -Jest w domu. Chodź, zabiorę cię tam. On cię potrzebuje. Obejmuję ramiona i kiwam głową ignorując wszystkie emocje biegnące we mnie, podążam za Spencerem do jego samochodu, który zaparkował po drugiej stronie drogi. Otwiera drzwi pasażera dla mnie, a następnie zamyka je, gdy już usiądę. Mówię sobie, że Sylar ma się dobrze, że mogę być zmartwiona i zła na niego później; W porządku jest dla mnie nadal się nim przejmować. Mamy niedokończone sprawy. Nie będę wiedziała, co myśli, dopóki go nie zobaczę, i nawet wtedy nie wiem, czy mogę kiedykolwiek wybaczyć mu, że odszedł bez pomyślenia, że jest mi winien wyjaśnienia. -Jak się ma Christina?- pyta mnie, przerywając ciszę. -Dlaczego do niej nie zadzwonisz i nie dowiesz się?- odpowiadam, unosząc brew. - Oboje macie dużo wyjaśnienia do zrobienia, Spencer. Wszystko się zmieniło i nie można udawać, że tak nie jest. A ja jestem w ciąży. To zdecydowanie zmienia sytuację.

- 17 - -Nic nie udaje- mówi, parkując przy jego domu. Otwieram drzwi i idę za nim na zewnątrz. -Gdzie on jest? -W swoim pokoju- mówi, kiwając głową do klatki schodowej. Biegnę tam i otwieram drzwi bez pukania. Znajduję go śpiącego na łóżku z ramieniem zasłaniającym oczy i mężczyzną siedzącym na krześle w kącie pokoju, czytającym książkę. Kiedy mnie widzi odkłada to co czytam i daje mi mały ukłon. -Kim jesteś?- pyta miękkim, ale głębokim tonem. -Brielle. A ty kim jesteś? -odpalam, stojąc sztywno przy łóżku. -Sebastian. -Brat Sylara?- pytam, szeroko otwierając oczy. -Co ty tu robisz ? Czy z Sylarem... -Wszystko w porządku- mówi Sebastian, wstając. -Albo przynajmniej tak będzie. Jest na lekach przeciwbólowych, które go otumaniły dlatego śpi. Jestem zaskoczony, że powiedział o tobie. -Twój brat, dlaczego by nie mówił o mnir? I pozwolił ci dać mu środki przeciwbólowe? -pytam, wyginając moje brew. -Sylar nienawidzi tego gówna. Nie znosi utraty kontroli. Wolałby ból. -Nie- mówi, drgając wargami. -Ale on ich potrzebował. -Więc co? Wsypałeś mu je do wody? -Coś w tym stylu- mruczy. -Miło mi cię poznać, Brielle. Po tych słowach opuszcza pokój, a ja delikatnie wspinam się na łóżko z Sylarem, opierając głowę na jego ramieniu. Nie potrafię wyjaśnić, jak dobrze jest znowu go dotykać. Czuć jego zapach. Kurwa. Jak mam teraz odejść? Potrzebuję odpowiedzi, potrzebuję uczciwości i muszę wiedzieć, dlaczego mnie zostawił. Jednak mnie skrzywdził i powiedział, że już nie odejdzie. Kto powiedział, że jeszcze chce ze mną być. Po prostu zostanę i upewnię się, że jest w porządku. Tak, właśnie to zrobię. Zamykam oczy i pozwalam, by ogarniało mnie uczucie bycia obok niego.

- 18 - Rozdział czwarty Budzę się i jest naprawdę ciepło. Ciepło i bezpiecznie. Otwieram oczy, przypominając sobie, gdzie jestem. W łóżku Sylara. Sylara - którego postrzelono. Niebieskie oczy spotykają się z moimi i przez sekundę jestem oszołomiona ich pięknem. -Jesteś tutaj- szepcze, przesuwając dłonią po moich plecach. -Brielle .... -Zraniłeś się- mówię głosem ochrypłym od snu. -Podobnie jak ty- mówi smutno, jego dłonie ściskają moje biodra. -Przepraszam, że odszedłem bez słowa. -Jak zostałeś postrzelony?- pytam go, zmieniając temat. Nie jestem gotowa na jego przeprosiny; wolę raczej posłuchać dlaczego ktoś to zrobił. Potrzebuję wyjaśnienia. -Złe miejsce, zły czas- to wszystko, co mówi. -Dlaczego tu wróciłeś?- pytam, przytulając się do jego piersi, nie mogąc się powstrzymać. -Miałem coś do zrobienia. Zrobiłem to, zrobiłem sobie krzywdę, a teraz wróciłem - mówi, całując mnie w czubek głowy. -Jesteś z powrotem? Na jak długo? - pytam tonem pełnym goryczy. Wydaje z gardła dźwięk bólu. Siadam. -Czy coś Pana boli? Nie odpowiada, tylko patrzy mi w oczy i mówi. -Jesteś taka piękna. -Czy dopiero teraz zdałeś sobie z tego sprawę?- pytam suchym tonem. Dlaczego on mnie komplementuje? Wolałabym, żeby powiedział co się wydarzyło, odkąd odszedł, i dlaczego musiał odejść. Jak zawsze, nie mówi dużo, ale związek między nami jest tak uzależniający, że w końcu chcę być blisko niego. Co kurwa jest ze mną nie tak? To tak, jakby on był moją słabością i nie lubię tego. Czy miłość ma być taka? Jest potężniejsza niż jakikolwiek narkotyk. -Nie- mówi łagodnie oczy - Ale to mnie znowu uderzyło. -Prawdopodobnie dlatego, że nie widziałeś ani nie rozmawiałeś ze mną od miesięcy- odpowiadam, zaciskając usta. -A teraz wracasz ... zraniony -mój głos pęka. -Czego ode mnie chcesz, Sylar? Myśl o tobie... postrzelonym ... - - Nic mi nie jest, Brielle - mówi, delikatnie kołysząc mną i wydając ciche dźwięki, żeby mnie pocieszyć. -Sebastian miał kłopoty, a ja poszedłem mu pomóc. Nie powinienem był odejść bez rozmowy z tobą. Byłem dupkiem, postąpiłem samolubnie i przepraszam.

- 19 - -Dlaczego to zrobiłeś?- pytam, nie powstrzymując się. -Sądziłem, że tak będzie dla ciebie bezpieczniej- mówi z odcieniem żalu i smutku - bierze głęboki oddech, zanim będzie kontynuował. -Nie zasługuję na ciebie, Brielle. Życie, w którym żyłem .... Popatrz na mnie. Zostałem postrzelony. Co jeśli byłabyś ze mną? Co jeśli to ty zostałabyś zraniona? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Jeśli coś ci się coś stanie ... -Nie możesz mnie chronić przed wszystkim, Sylar, zwłaszcza, jeśli cię tu nie ma. I co chcesz przez to powiedzieć, że to dla mnie bezpieczniej? To zamyka go na kilka chwil. -Zasługuję, aby wypowiedzieć się w naszym związku. Nie możesz sam decydować. To tak to nie działa-kontynuuję, wydychając głęboko. -Jesteś moją pierwszą prawdziwą relacją, Brielle- mówi, teraz brzmiąc beznamiętnie. -Więc nie jestem w tym wszystkim dobrym. -Nie musisz być dobry- mówię mu. -Nie musisz odchodzić. Musisz ze mną porozmawiać. Nie zostawiaj mnie ciekawego, czy troszczysz się o mnie, czy nie! Wiem, że to twój pierwszy związek, ale to nie jest żadna wymówka, żeby traktować mnie tak, jakbym nie miała znaczenia! Jakby ci na mnie nie zależało! -Oczywiście, że zależy mi na tobie- warczy, podnosząc moją twarz, aby na niego spojrzeć. -Kocham Cię! -Miłość nie jest tym, co pokazaliście mi swoimi czynami- odpalam. -Nie robisz tego, co zrobiłeś mnie, jeśli kogoś kochasz, Sylar. - Popełniłem błąd, Brielle, ale nigdy nie powiedziałem, że cię nie kocham. Nie możesz mówić mi co czuję. Nie wiesz, jak często myślę o tobie w każdej sekundzie każdego dnia, ani jak bardzo tęskniłem! Nie wiesz, jak bardzo chciałem wrócić do domu i wziąć cię w ramiona, ale nie mogłem nie narażając cię na niebezpieczeństwo! -zatrzymuje się i wyraźnie się uspokaja. -Zrobiłem bałagan, przyznaje to. Ale nigdy nie kwestionuj mojej miłości do ciebie, ponieważ to jedyna prawdziwa rzecz, jaką znam. Siadam i patrzę na jego nogę. -Jest coś, co muszę ci powiedzieć, Sylar. -Co to jest?- pyta, wyglądając na zmartwionego. -Wszystko w porządku?- przerywa. -Czy spotkałaś ktoś innego? -Oczywiście, że nie- mówię szybko. -Jak możesz tak myśleć? -Nie wiem, może chcesz mnie ukarać- mówi, z napięciem w szczęce. -I wyglądasz jak ty, więc wiem, że zwracasz na siebie uwagę. Zawiodłem cię, Brielle, i wiem o tym. Zasługuję na wszystko, czym chcesz mnie uderzyć. Otwieram usta, żeby powiedzieć mu, że jestem w ciąży, ale nic nie wychodzi. Zakopuję twarz w jego szyi i się namyślam. Nie powinnam tu teraz być. Sylar jest w porządku, zobaczyłam to na własne oczy i powinnam wyjść, ale moje ciało się nie rusza. Dlaczego się nie rusza?

- 20 - Złamał mi serce, odchodząc. To tak, jakbym zawsze była tym, który zostaje sam. Więź, którą miałem z Erickiem w porównaniu do mojego związku z Sylarem, ale nie zamierzam kłamać, czułem to samo porzucenie. -Poszłam na randkę- wyrzucam. Najwyraźniej łatwiej powiedzieć o tym, niż o ciąży. Sylar wciąż jest pode mną. -Z kim? Wydaje mi się, że stara się zachować spokojny ton jego głosu, ale wychodzi ostry i zraniony. Nie chcę go krzywdzić, ale naprawdę, nie zrobiłam nic złego. Kiedy ktoś odchodzi, bez słowa, żegnaj zakłada się wtedy, że jesteś singlem. Nie chciałam być singlem. Chciałam być z nim, ale to nie, że dał mi jakiś wybór. -Paul- mówię, kuląc się. -Wiem, on jest okropny, a randka była okropna, ale i tak to zrobiłam. Nie sądzę, że wie, kim jest Paul i cieszę się, ponieważ on jest miejskim biczem, i pokazuje, że nie byłam wtedy w najlepszym miejscu. -Czy go pocałowałaś?- pyta, zaciskając dłonie na mojej talii. -Nie- mówię, potrząsając głową. Chociaż próbował. Ciężko. -A co z tobą? -Co ze mną, co?- wydaje się zdezorientowany. -Czy byłeś z kimś?- pytam, wstrzymując oddech, czekając na jego odpowiedź. -Brielle- mówi cicho. -Jak mogłem być z kimkolwiek, kiedy jesteś wszystkim o czym myślę? Ty pochłoń mnie. Nie chcę nikogo innego na tym świecie. -Twoje milczenie w ciągu ostatnich kilku miesięcy mówi inaczej- mamroczę pod nosem. -Słowa nie mogą naprawić tego; tylko działania mogą. Może mi powtarzać, że mnie kocha, dopóki nie zsinieje na twarzy, ale to nie zmienia tego, co zrobił. To także nie zmienia faktu, że myślę, że jestem naiwna, aby rozważyć powrót do związku. Czy on jest tu na stałe? Na chwilę? Może po prostu przyszedł tutaj, by wyleczyć się z rany po kuli, a potem znowu odejdzie. Z roztargnieniem dotykam mojego brzucha i zastanawiam się, co jest najlepsze dla naszego dziecka. Czy Sylar sprawi, że upadnie? Zakocha się w nim, a potem odejdzie? Ale to nie jest tak naprawdę uczciwa myśl. Czy miłość ma być tak trudna? Wiem, że nic drogiego sercu nie przychodzi łatwo, ale nie wiem, czy to miało być tak skomplikowane. Jestem w ciąży, a nawet nie czuję się na tyle komfortowo, żeby mu o tym powiedzieć, ponieważ zaginął bez wieści, jedynie zostawiając nic nie znaczącą notkę, a teraz jest w domu. I został postrzelony. Musi znów zdobyć moje zaufanie, nie ma innej możliwości. -Jak zostałeś postrzelony?- pytam ponownie. Nigdy nie dał mi właściwej odpowiedzi. Może uniknąć wszystkiego, czego chce, ale wciąż będę pytać. Czas, by ślepo mu

- 21 - zaufać, dobiegł końca. On już nie dostanie korzyści z wątpliwości. Potrzebuję odpowiedzi i potrzebuję ich teraz. -Brielle. -Nigdy więcej bzdur, Sylar. Musisz dać mi odpowiedzi, albo wychodzę stąd. Zraniłeś mnie, i jesteś mi winien prawdę. -Mój wujek jest łowcą nagród- zaczyna, a następnie przerywa, zanim przejdzie dalej. -Potrzebował pomocy sprowadzić zbieg. Poszliśmy pomóc. Traciliśmy go jednak, a kiedy w końcu dopadliśmy, jeden z jego przyjaciół postrzelił mnie, gdy próbowali uciec. Łowca nagród? Poważnie? -Więc go nie złapałeś?- pytam, próbując sobie wyobrazić, jak ściga przestępcę. Rozdział piąty -Nie mogę uwierzyć, że wrócili- mówi Christina, krzyżując jej ręce na piersi. -Charlie nie był szczęśliwy, kiedy Spencer pojawił się u mnie wczoraj w nocy z niczym, ale bez wymówek. Mam na myśli, gdzie jest mój bukiet -Przepraszam, że jestem słowem C- czerwone róże? Uśmiecham się, pytając. -Wybaczyłabyś mu, gdyby przyniósł róże? -Nie- odpowiada natychmiast, unosząc podbródek. -Ale to lepsze niż brak kwiatów. -Spałaś jednak z nim?- pytam, unosząc brwi. Krzyczy i mruczy. -Minęły miesiące, Bree. Miesiące. Moje postanowienie nie było tak silne. Moja wagina potrzebowała trochę uwagi i byłam w stanie jej to zapewnić. Kiedy zaczynam się śmiać, pyta mnie. -Czy powiedziałaś mu o chlebie? Szybko trzeźwieję. -Nie. Potrzebuję czasu. Najwyraźniej te trzy słowa są trudniejsze do wydobycia niż Kocham Cię. -Po prostu wyślij mu wiadomość tekstową i schowaj się. - To straszna rada mojej najlepszej przyjaciółki. -Gdzie jest twój telefon? Wyślę to. -Nie, dziękuję- grzecznie odmawiam. -Nie sądzę, że jest to dobry moment na wiadomość tekstową. Muszę być bliżej niego, zaufać mu i poczuć ten związek między nami, zanim powiem o dziecku -Dostosuj się- mówi, wzruszając ramionami. -Czy dzisiaj spotkasz się z Sylarem?

- 22 - -Tak, po pracy- mówię. -Przychodzisz? Kiwa głową. -Powinniśmy zaprosić ich na kolację. Przyniosę coś. Nie mogę się doczekać kiedy poznam trzeciego brata- porusza brwiami. -Zwłaszcza, gdy powiedziałaś, że jest gorący- przerywa. – W dodatku lekarz? Przewracam oczami na nią. -Nieco nieodpowiednie. -Myślałaś o tym- mówi, z posmutniałą twarzą. -Bree? -Tak? -Czy zamierzasz mu wybaczyć?- pyta, obserwując moją minę. Kiedy myślę o jej pytaniu, po raz pierwszy jestem ze sobą szczera. -Nie chcę- przyznaję, zaciskając szczęki. -Ale boję się, że już to zrobiłam. -Co się z nimi dzieje?- warczy, robiąc sobie kawę. -Mamy zasady dotyczące randek. Dlaczego łamiemy każdą z nich każdego cholernego dnia? -Chciałabym móc ci odpowiedzieć- mówię, wydając głębokie westchnienie. -Ale ja nie mam nic. Nie chcę być kobieta, która wybacza mężczyźnie wszystko, bo go kocha, ale jednocześnie nie chcę, żeby moja duma zrujnowała dobrą rzecz, wiesz? Nie wiem, co się stanie. Wiem, że oni trzymają w sekrecie jakieś wielkie gówno. Chociaż Sylar dał mi pewne odpowiedzi zeszłej nocy, jest w tym wyraźnie więcej. Dlaczego Sebastian potrzebuje pomocy w pierwszej kolejności? On jest doktorem. Jakie kłopoty mógł się wpakować? -Czy czujesz, że mamy tu moc, czy oni?- pyta zdziwiona. Boję się odpowiedzi. -Nie wiem. Czy to ma znaczenie? -Tak- mówi zdecydowanie. -Masz racje- spogląda na mój brzuch. -Teraz ten mały klon tatusia jest w drodze, czy to oznacza, że zostanę zdegradowana do ciotki i matki chrzestnej? -To nie jest degradacja- mówię, śmiejąc się z niej. -Musisz ją oddać. -To jest profesjonalistka- mówi, potakując poważnie. -W porządku, lepiej posprzątaj to miejsce zanim jeszcze tu jestem. Charlie przyjdzie ci pomóc z bliska. A potem idę zobaczyć się z Sylarem i powiedzieć mu, że będzie ojcem. Cholera. ***** Sebastian otwiera drzwi i wpuszcza mnie. -Jak on się czuje?- pytam, uśmiechając się do niego. -Ma się dobrze, nie masz się czym martwić- zapewnia mnie.

- 23 - -Jak się masz?- pytam, chcąc nawiązać rozmowę z nieuchwytnym bratem. Wygląda na zaskoczonego moim pytaniem. -Ja? W porządku, dziękuję. Przyszedłem tylko sprawdzić Sylara, ale wyjadę któregoś z tych dni. On mnie naprawdę nie potrzebuje. To bardziej środek ostrożności. -Powinieneś zostać- mówię, wzruszając ramionami. -Musisz tęsknić za swoimi braćmi. Kręci głową, by ukryć wyraz jego twarzy. -Tak, ale to nie zawsze jest takie proste. -Nigdy tak nie jest- mruczę, zatrzymując się, aby go przestudiować. Czy czuje się tu nie na miejscu? -Wiesz, jeśli ty kiedykolwiek będziesz miał ochotę z kimś pogadać , jestem całkiem dobrym słuchaczem. -Wróciłem do ciebie- mówi, sprawiając, że się uśmiecham, kiedy idę na górę. Znajduję Sylara siedzącego na łóżku, ogląda film. -Hej- mówię, podchodząc do niego i całuję go w policzek. Obejmuje mnie i przyciąga do siebie. -Nie chcę cię skrzywdzić- mówię, kiedy sadza mnie na kolanach. -Nie jesteś w stanie- mruczy, przeszukując moją twarz. -Jaki był Twój dzień? Wyglądasz na trochę zmęczoną. -Jestem zmęczona- przytulałam się do jego piersi. -Praca była w porządku. Tak jak zawsze. -Potrzebujesz jednego lub dwóch dni wolnych- sugeruje, używając rąk do delikatnego masażu ramion. -Nie przepracuj się, Brielle. Jeśli pieniądze są problemem ... -Zatrzymaj się tam- odcinam go. -Nawet nie myśl o zaoferowaniu mi pieniędzy. Jestem niezależną kobietą. Kiedy jego ciało zaczyna się trząść, zdaję sobie sprawę, że cicho się ze mnie śmieje. -Co jest tak zabawnego, Sylar? -Nic- mówi, kontrolując siebie. -Nadal możesz być niezależną kobietą i pozwolić by ktoś inny ci pomagał i troszczył się o ciebie. Zwłaszcza, gdy ta osoba ma wystarczająco dużo pieniędzy w banku by oboje nie musieli pracować . -Nie o to chodzi- mówię, ziewając. -Nic mi nie jest, Sylar. To ty zostałeś postrzelony. Wydaje dźwięk frustracji. -Jestem w porządku. -Ja też. -Czy jesteś głodna?- pyta, stawiając moje dłonie rękoma. Odkąd wrócił właściwie się nie całowaliśmy, głównie dlatego, że żadne z nas nie wie, co się między nami dzieje. Jesteśmy razem? Czy on znowu wyjeżdża? Nie wiem. Nie sądzę, żeby on wiedział.

- 24 - Ale nie odepchnęłabym go. Nie, chcę go spróbować. Tęskniłam za całowaniem jego ust. -Tak- mówię, patrząc na niego przez moje rzęsy. -Ale nie jedzenia. Nie wiem, czy ta ciąża czyni mnie napaloną, czy dlatego, że nie widziałam go od tak dawna, ale wszystko, co chcę zrobić, to mieć go we mnie. -Brielle. Pochylam się do przodu, moje usta prawie dotykają jego, ale nie do końca. -Cokolwiek to jest, nie obchodzi mnie to. Kiedy mnie całuje, jego usta są znajome i bezpieczne, a jednocześnie ekscytujące. Zasysa moją górną wargę, potem dolną, przed pogłębieniem pocałunku, jego ręce wplatają się w moje włosy i pociąga je delikatnie. Przyczepiamy się do jego ust, jego język tańczy teraz z moim. Po kilku chwilach opadam na jego piersi i łamie pocałunek, pozostawiając nas oboje patrząc sobie w oczy. -Kocham cię, Brielle- mówi, spuszczając wzrok na moje usta. -Nie ważne co się stanie, jesteś moja. Wiesz to prawda? Oblizuję usta. Teraz jest równie dobry czas jak każdy inny, prawda? -Sylar. Pukanie do drzwi odcina moje ogłoszenie. -Bree! Przestań ssać kutasa Sylara i zejdź na obiad! Moja najlepsza przyjaciółka krzyczy wystarczająco głośno, aby cały dom mógł usłyszeć, a potem prycha. -O mój Boże- wzdycham, a Sylar mówi. -Ona jest twoją przyjaciółką. -I dziewczyną twojego brata- podkreślam. -Tylko dlatego, że wprowadziłaś ją w nasze życie- przypomina mi. -Ponieważ straciła swojego kota i myślałem, że może być tutaj. Jego ton mówi, że nie wierzy w historię kota. Następnie pyta z powątpiewaniem. -Czy kotek wciąż żyje? Przytakuję. -Mają związek miłości i nienawiści. -Założę się- mówi, ruszając ze mnie na łóżku w swoich ramionach po czym wstaje. - Oszalałeś? Nie potrzebujesz dodatkowej wagi na swojej nodze, Sylar! -Nic nie ważysz- mówi, ale kładzie mnie i bierze mnie za rękę. -Chodźmy i zjedzmy zanim twoja przyjaciółka oszaleje. -Nie możemy tego robić, prawda?- mówię rozbawionym tonem. -Czy możesz zejść po schodach? -Chodzę cały dzień, Brielle- mówi, brzmiąc zarówno na zdenerwowanego, jak i rozbawionego. -Odpocząłem wystarczająco. Zapytaj lekarza.

- 25 - -Hmm- mówię, mentalnie robiąc notatkę, by zapytać Sebastiana. Schodzimy na dół, prawdopodobnie wolniej niż on chce, ale pozwala mi ustawić tempo. Kiedy wchodzimy do kuchni, Christina siedzi pomiędzy dwójką braci, śmiejąc się głośno. Odwraca się i patrzy, kiedy wchodzimy, i kiwa głową na stół. -Chwyć talerz i dołącz do nas. Robimy, jak mówi, siedząc naprzeciwko trzech. -Jak tam noga, Sylar?- pyta, przechylając głowę na bok. -Słyszałam, że próbujesz zostać bohaterem i zatrzymałeś włamanie do stacji benzynowej. Śmieję się, a potem patrzę na moje chińskie jedzenie, żeby ukryć moje zaskoczenie na kłamstwo. Spencer oczywiście okłamał Christinę, i on i Sylar naprawdę muszą uporządkować swoje historie. Dlaczego skłamał, kiedy Sylar powiedział mi o niektórych sprawach? Sylar odchrząkuje i mówi. -Znasz mnie bracie, zawsze pakuję się w kłopoty. Spencer przymyka oczy na Sylara, najwyraźniej chcąc, by stał się lepszym aktorem, Christina wierzy w jego historię, podczas gdy Sebastian chichocze pod nosem. Patrzę z brata na brata; drzewa z nich naprawdę są wspaniałe. Wszyscy przystojni na swój sposób, wszyscy przynoszą coś innego stół. To ich własna armia. -Więc- mówię do najmłodszego brata. -Czy Sylar może chodzić, czy też musi odpoczywać dłużej? Sebastian rzuca Sylarowi rozbawione spojrzenie, zanim zwraca na mnie swoją uwagę. -Wolałbym, gdyby leżał w łóżku jeszcze przez kilka dni, ale znając go, nie będzie. I tak będzie dobrze. -On nie jest niezniszczalny- burczę pod nosem, a potem biorę kęs smażonego ryżu i kurczaka. Czuję, że ktoś mnie obserwuje, więc podnoszę głowę, aby zobaczyć brązowe oczy Christiny pytające mnie. Chce wiedzieć, czy powiedziałam mu o dziecku. Potrząsam głową. Mignęła mi z dezaprobatą. Po cichu każe jej odpuścić, że sobie z tym poradzę. -Nie sądzicie że jesteśmy tutaj, świadkami tej cichej rozmowy?- Sebastian pyta swoich braci- przeczesuje ręką swoje idealnie uczesane włosy i dodaje. -Czy ktoś może dla mnie przetłumaczyć? -To nic- mówię, zwężając wzrok na nią, mówiąc jej, żeby się zamknęła. Nie muszę mówić o tym Sylarowi przy jego braciach na pieprzonym obiedzie. Powiem mu, kiedy wrócimy na górę. Tak czy inaczej, nie zamierzam stąd wyjść bez poinformowania go o nowościach. Albo nigdy tego nie zrobię.