domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 290 216
  • Obserwuję1 922
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 958 581

Harlow Melanie - Some Sort of Happy

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.7 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Harlow Melanie - Some Sort of Happy.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane Harlow Melanie
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 292 stron)

2 Tłumaczenie i korekta: Rebirth_

3 Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

4 Ktoś, kogo kochałam, dał mi kiedyś pudełko pełne ciemności. Lata zajęło mi zrozumienie, że to był prezent. ~ Mary Oliver

5 Skylar RRoozzddzziiaa?? 11 Nie jestem okropną osobą, przysięgam, ale nie wiedzielibyście o tym, gdybyście zobaczyli mnie w Uratuj Konia (Ujeżdżaj Kowboja). Och, nigdy o tym nie słyszeliście? Dobrze. To idiotyczny program telewizyjny, gdzie trzydzieści pięknych dziewczyn konkuruje o miłość seksownego farmera. By pokazać swoje oddanie, robią bardzo istotne rzeczy, jak noszenie czerwonych kowbojek z malutkimi dżinsowymi spodenkami, piszczenie dla niego na lokalnym rodeo i, oczywiście, ujeżdżanie po kolei mechanicznego byka. Ostatnie zajęcie później zostaje przerobione w zabawną #PORAŻKĘ, bo żadna z kobiet nigdy nie wytrzymuje dłużej niż dziesięć sekund, a niektóre nie wytrzymują nawet dwóch. (Jeśli musicie wiedzieć, siedem. I nie było fajnie.) - Znowu to puszczają! – Moja młodsza siostra, Natalie, wybiegła z łazienki, siadając na kanapie i szturchając mnie w ramię, gdy opadła obok mnie. Zmarszczyłam brwi. - Nat, zmuszanie mnie do oglądania siebie w Uratuj Konia być może jest wybaczalne, w zależności od tego, jak przerobili ostatnią część. Wylanie podczas tego Margarity już nie jest. – Miałam nadzieję, że tequila przyćmi wstyd przy oglądaniu siebie w telewizji, gdy byłam wstrętną suką, ale jak dotąd to się nie stało. Na swoją obronę mogę powiedzieć, że producenci kazali mi być wstrętną suką. Gdy tylko dotarłam do Montany, wzięli mnie na bok i powiedzieli: - Lubimy cię, ale chcemy, żebyś była tą szaloną, którą ludzie będą uwielbiali

6 nienawidzić, i upewnimy się, że zostaniesz dłużej w programie, jeśli będziesz w tym dobra. – Zgodziłam się po minutowym przemyśleniu tego. W końcu występowałam w tamtym programie, bo chciałam, by ludzie mnie dostrzegli. Jeśli byłabym tylko kolejną miłą dziewczyną, która odpadła po pierwszym odcinku, gdzie bym wylądowała? Jeśli wiedziałabym, że tamten sprytny montaż sprawi, że będę wyglądać jeszcze gorzej, niż grałam – wyczyn, który myślałam, że był niemożliwy – poświęciłabym tamtej decyzji więcej niż sześćdziesiąt sekund. - Och, no weź. – Natalie, zawsze zdolna do pozytywnego myślenia, poklepała mnie w głowę. – Każdy program potrzebuje jakiejś osoby do nienawidzenia i taka osoba najbardziej zapada w pamięć, prawda? Głośno wysiorbałam resztę Margarity. - Czy to miało poprawić mi humor? - Tak! Możesz wymienić nazwisko jednej miłej osoby z programu telewizyjnego? Nie – kontynuowała, nim mogłam odpowiedzieć. – Dlatego, że mili ludzie nie są fajni w telewizji. Wtulając się bardziej w kanapę, obserwowałam, jak krytykowałam czyiś ubiór na ekranie. - Oni nie sprawiają, że wyglądam na fajną. Sprawiają, że wyglądam jak paskudna dziwka. – Podniosłam telefon i sprawdziłam Twittera, mimo iż wiedziałam, że to będzie bolesne. – Taa. Tak jak myślałam. Bardzo popularne jest #skylarssie. Och, tu jest coś miłego: „Skylar Nixon nie jest nawet ładna. Jej usta wyglądają jak mój odbyt.” Natalie zabrała mi telefon i rzuciła go między nami na kanapę. - Pieprzyć to, ludzie są głupi i lubią słuchać samych siebie. Posłuchaj mnie, uczestniczyłaś w tym programie, żeby wyrobić sobie nazwisko. I to zadziałało! Miesiąc temu byłaś tylko Wiśniową Królową Piękności z Michigan. W tamtym tygodniu byłaś w US Magazine! Ja nazwałabym to sukcesem, a ty?

7 - Nie. Zrobili mi zdjęcie, gdy tankowałam, i wyszłam grubo. – Zamknęłam jedno oko i skrzywiłam się, obserwując, jak przysunęłam się do biednego, nieszczęśliwego kowboja Dexa i zaczęłam bezwstydnie flirtować. – Jezu, jestem jeszcze gorsza, niż pamiętam. Chyba nie zniosę dalszego oglądania tej katastrofy. – Wstałam z kanapy, wypijając resztę drinka. - Przegapisz ceremonię z chwytaniem na lasso! - No i dobrze. – Podeszłam do szafki w kuchni, która niestety nadal była w zasięgu słuchu telewizji. Przez ostatni miesiąc mieszkałam w małej przerobionej stodole na farmie moich rodziców i wszystko było w długim pomieszczeniu. Kuchnia znajdowała się na jednym końcu, a sypialnia na drugim. Zresztą to nie była nawet sypialnia, tylko łóżko, oddzielone od reszty cienkimi zasłonami w kolorze kości słoniowej, które dotykały podłogi. Sama to zamontowałam. Właściwie to jednym z powodów, dla których rodzice pozwolili mi się za darmo wprowadzić do jednego z ich nowych domków gościnnych, było to, że mogłam pomóc mamie w udekorowaniu ich. Nie, żebym miała stopień w projektowaniu wnętrz – albo cokolwiek podobnego. Ale lubiłam wyzwanie posiadania otwartej przestrzeni i przeobrażania jej w coś pięknego. Powinnam pójść do college'u na kierunek projektowania. Albo wypychania zwierząt. Albo podwodnego koszykarstwa. Albo pieprzonego czegokolwiek, co dałoby mi prawdziwą karierę, na której mogłabym polegać, gdy spieprzyło się to całe Zostanę Gwiazdą. Wzdychając, ociągałam się w kuchni, wkładając kilka kostek lodu do szklanki i wlewając do niej Margaritę z dużego dzbanka. Ale powróciłam do kanapy na czas, by oglądać, jak kowboj Dex daje lasso dziewczynom, które w tamtym tygodniu związały jego serce. Przewracając oczami tak mocno, że to zabolało, zdziwiłam się, że udało mi się utrzymać twarz bez wyrazu podczas tamtego nonsensu. Nie, nawet lepiej niż bez wyrazu – moja twarz była miła i

8 wdzięczna, gdy Dex podał mi tamtą linę. Biedny facet. Był uroczy, ale nudny jak flaki z olejem. Nie mieliśmy jakiejkolwiek chemii, ale jestem pewna, że producenci kazali mu przez chwilę mnie zatrzymać. Och, nie wiedzieliście, że producenci manipulują wydarzeniami w programach telewizyjnych, żeby stworzyć konflikty oraz napięcie, którego pragną dla oglądalności? Robią to. Cały czas. Oto kilka innych sekretów, które mogę wam powiedzieć, mimo że nie usłyszeliście ich ode mnie: Te programy są tanie jak diabli. Wszyscy uczestnicy „ofiarują” swój czas, a jedyne, za co ci płacą, to podróże, zakwaterowanie, posiłki i napoje. Przez te dwa miesiące, które spędziłam na planie, mogę jedynie pokazać swój dług, bo wszystkie pieniądze wydałam na ubrania, buty, włosy i makijaż. Mówiąc o napojach, uczestnicy mogą i są zachęcani do picia takiej ilości alkoholu, jakiej tylko zapragną, bo o wiele zabawniej oglądać grupę pijanych kobiet niż trzeźwych. Osoby zajmujące się programem pytali o nasze ulubione drinki podczas rozmowy o pracę i zawsze upewniali się, że w barze było wszystko. Co prowadzi mnie do ostatniego punktu. Producenci są przywódcami programu – uczestnicy są bardziej jak zabawki. Program może nie być uprzednio opracowany, ale jeśli nie mówisz rzeczy, których od ciebie chcieli, jeśli nie prowadzisz rozmów, jakich od ciebie wymagali, wyłączają kamery i mówią ci: „Porozmawiaj o tym.” Potem sprytnie to montują, wycinając to, czego nie chcą, albo łącząc słowa powiedziane w zupełnie różnych okolicznościach, by stworzyć zdanie, które nigdy nie zostało przez nikogo wypowiedziane – jest na to nawet nazwa: frankenbiting.1 Jak na przykład to – właśnie tam. - Nigdy tego nie powiedziałam – powiedziałam, siadając na kanapie i 1 Nie ma na to tłumaczenia. Jest to technika wykorzystywana w programach TV, gdzie albo zdanie jest celowo wyrwane z kontekstu, albo wykonywane jest nowe zdanie poprzez łączenie fragmentów różnych wypowiedzi.

9 krzywiąc się, gdy usłyszałam, że skomentowałam złośliwie: – Ludzie z małych miasteczek są małostkowi i głupi. Natalie sapnęła. - Łał. To całkiem okrutne. Nie powiedziałaś tego? - Nie! Można stwierdzić, że to zmontowane – widzisz sposób, w jaki zostało to odcięte od mojego wywiadu i przeszło do głosu lektora? Mój głos nawet tak nie brzmi! Ci pieprzeni producenci są tacy ohydni. Ujęcie wróciło do mnie podczas wywiadu i Boże, nienawidziłam swojej twarzy. I swojego głupiego dziewczęcego głosu. I kto mi powiedział, że żółty kolor dobrze wyglądał z odcieniem mojej skóry? - Właściwie to pochodzę z małego miasteczka – mówiłam. – Dorastałam na farmie w północnej części Michigan, ale nie mogłam się doczekać, aż się stamtąd wyniosę. Moment. Czy ja to powiedziałam? Przygryzłam wargę. Naprawdę nie mogłam sobie przypomnieć. A biorąc pod uwagę to, że ostatnio znowu wprowadziłam się do wspomnianego małego miasteczka w północnej części Michigan, to było szczególnie zawstydzające. A potem było jeszcze gorzej. - To tylko banda pijaków, wsioków i stukniętych, religijnych strzelców – usłyszałam, że powiedział mój głos, gdy pojawiły się na ekranie zdjęcia jakiejś nieznajomej, starej drogi, a następnie farmer, który jechał przez miasto traktorem. – Nigdy tam nie wrócę. - Co? – Wstałam wściekła. – Wiem, że nigdy tego nie powiedziałam! Te zdjęcia nie zostały nawet tu zrobione! - Mogą to zrobić? – zastanawiała się Natalie, w końcu brzmiąc na trochę oburzoną w moim imieniu. – Chodzi mi o to, czy mogą wziąć jakiekolwiek twoje słowa, zmieszać je i tak połączyć? To wydaje się złe. - Oczywiście, że to złe, ale tak, mogą – powiedziałam z goryczą. Mogą

10 zrobić wszystko, co zechcą, bo to ich program. – Gdy łykałam Margaritę, zabrzęczał mój telefon. Podniosłam go z kanapy i spojrzałam na ekran. Wiadomość od naszej starszej siostry, Jillian. Była lekarką i zazwyczaj nie miała czasu na telewizję, ale akurat dzisiaj musiała znaleźć czas. Szczęściara ze mnie. matki. Co to, do diabła, było??? Nim mogłam odpowiedzieć, przyszła kolejna wiadomość, tym razem od Myślałam, że to, co powiedziałaś w tamtym tygodniu, było najgorsze. Ta rzecz z mechanicznym bykiem. Moje serce zaczęło walić. Otworzyłam wiadomość od mamy i odpisałam: Też tak myślałam! Mówiłam Ci, żebyś nie oglądała tego programu, mamo. Oni wszystkim manipulują. Nigdy tego nie powiedziałam. Ale wiedziałam, że ona tego nie zrozumie. Nieważne, jak często albo jak dobrze tłumaczyłam jej sposób, w jaki działał montaż, ona nadal nie rozumiała. Telefon zawibrował mi w dłoni. - O Jezu. Teraz do mnie dzwoni – powiedziałam. - Kto? - Mama. Ogląda program, mimo że kazałam jej tego nie robić. Muszę to odebrać? Siostra wzruszyła ramionami. - Nie. Ale mieszkasz na jej posiadłości. Pewnie może zobaczyć wszystko przez okna. Schyliłam się, a następnie znowu wtopiłam się w kanapę. Normalnie nie ignorowałam matki, ale w tamtej chwili naprawdę nie chciałam się bronić albo tłumaczyć jej, jak i czemu robią montaż dla oglądalności. Odrzuciłam połączenie i rzuciłam telefon na stolik. - Możemy, proszę, przestać to oglądać? – Podniosłam pilot i wyłączyłam

11 telewizję bez czekania na jej odpowiedź. - Nie jest tak źle, Sky. – Natalie wstała z kanapy i poszła do kuchni, by napełnić szklankę. - Tak, jest, i ty o tym wiesz. Właśnie obraziłam każdego, kogo tutaj znamy. - Może nikt tego nie ogląda – powiedziała, zawsze optymistka. - Mam taką nadzieję. – Przytuliłam nogi do ciała, kładąc podbródek na kolanach. Zerkając przez okno, zauważyłam ciemność, która opadała na pagórkowaty sad, gdzie dorastałam. Wspomnienia wypełniły mój umysł… przebieganie przez rzędy pachnących, kwitnących drzew wiśni wiosną, zbieranie owoców latem, szeleszczenie suchymi, brązowymi liśćmi jesienią, rzucanie się śnieżkami z siostrami zimą. Może nie doceniałam tego wystarczająco, gdy byłam młodsza, ale uwielbiałam tam przebywać. Mimo swoich świetności, w Nowym Jorku nigdy nie czułam się jak w domu. Nawet wolałam Montanę od Manhattanu. Natalie wróciła na kanapę i oparła się na przeciwnym końcu, wyciągając nogi w moją stronę. - Dobra, jest iskierka nadziei. Zrobiłaś dokładnie to, co chciałaś – przyciągnęłaś do siebie uwagę. Zawsze byłaś w tym dobra. Czy ona chciała być złośliwa? Natalie nie była typem osoby, która coś insynuowała, tak jak ja. Jeśli miałyśmy sobie coś do powiedzenia, mówiłyśmy to. Zmierzyłam ją wzrokiem. - Co chcesz przez to dokładnie powiedzieć? - Nie rób się drażliwa. – Szturchnęła mnie stopą. – Mówię tylko, że wiesz, jak obchodzić się w tłumie. Najwidoczniej zauroczyłaś producentów, by chcieli cię zatrzymać. - Ale nie na tyle, by myśleli, że sama wygram serce kowboja – wytknęłam. Wzruszyła ramionami. - Sama powiedziałaś, że nie mieliście żadnej chemii. - Nie mieliśmy. Ale czemu ja? – lamentowałam. – Dlaczego nie mogli

12 wybrać kogoś innego do grania czarnego charakteru? - Bo nie ufali innym na tyle, by pozwolić im to właściwe zagrać. Potrzebowali kogoś, kto byłby przebiegły i manipulujący, ale również piękny i na tyle pociągający, by realistyczne było zatrzymanie cię na taki czas. Myślę, że to był komplement! Uniosłam dłoń. - Proszę cię. Każda kobieta była piękna. I nie słyszałaś? Moje usta wyglądają jak czyiś odbyt. Kopnęła mnie. - Przestań. Masz w sobie to coś – rozjaśniasz pomieszczenie, zawsze to robiłaś. – Zgarbiła się i wykrzywiła swoje ładne rysy twarzy. – Reszta z nas stoi w cieniu, czekając, aż pożywi się twoimi resztkami. Przewróciłam oczami. Natalia była idealnie urocza i wiedziała o tym. Nie chciała tego zgrywać. W czasie gdy ja uwielbiałam kosmetyki, ona zazwyczaj nie miała nic na twarzy. Ja używałam produktów do włosów i lokówki; ona pozwala swoim naturalnym falom samoistnie wysychać. Ja z łatwością – i zadowoleniem – mogłam wydać wszystko na parę Louboutinów; ona oszczędzała każdy grosz, który mogła i zawsze miała. I właśnie dlatego posiada własny biznes w wieku dwudziestu pięciu lat, a ty nadal próbujesz dać sobie radę finansowo w wieku dwudziestu siedmiu lat. Możesz być starszą siostrą, ale ona ma kawiarnię, chłopaka i mieszkanie. Co ty masz? Oparłam łokieć o tył kanapy i wsadziłam głowę w dłonie. - Boże, Nat. Naprawdę to spieprzyłam. Nie doprowadziło to do Scorsese'a2 pukającego w moje drzwi i pewnie właśnie obraziłam każdego, kogo znamy. - Przestań być taką panikarą. Wybaczą ci, gdy błyśniesz w nich tym swoim uśmiechem królowej. - Ha. Może powinnam poszukać swojej korony i zacząć nosić ją po mieście. 2 Martin Scorsese – amerykański reżyser, scenarzysta, montażysta, aktor i producentfilmowy.

13 Przypomnieć im, że kiedyś mnie lubili. - Czy to oznacza, że zostajesz tu na dobre? Podnosząc drinka, wzięłam powoli łyka. - Tak myślę, ale obiecałam mamie, że wyprowadzę się z tego domku gościnnego pod koniec miesiąca. To daje mi jakieś trzy tygodnie na znalezienie sobie mieszkania albo zamieszkanie z nimi. – Skrzywiłam się do szklanki. – Jestem takim nieudacznikiem. Wprowadzać się do rodziców w wieku dwudziestu siedmiu lat. - Nie jesteś, Sky. Ale jeśli nadal chcesz być aktorką, dlaczego nie wrócisz do Nowego Jorku i spróbujesz jeszcze raz? Dużo ludzi nie wybija się za pierwszym razem. Ile razy słyszałam to w ciągu ostatnich kilku lat? Zakręciłam lód w szklance. Czy mogłam znowu wejść na przesłuchanie w Nowym Jorku? Cała ta odmowa była taka zniechęcająca. Następnie była kwestia samego mieszkania w mieście. Nowy Jork miał szaloną energię, o każdej porze dnia, w każdym dniu tygodnia. Oczywiście w całości sobie to wyidealizowałam – życie, które sobie wyobraziłam, zawierało pójście na przesłuchanie do pracy i otrzymanie jej oraz bycie w stanie spłacać czynsz z wieloma pozostałościami na buty, fryzurę i modne kluby, gdzie stukałabym się szklankami z ludźmi z teatru, stanowiącymi elitę, którzy używali do siebie miłych zwrotów i zapraszali mnie do Hamptons na wakacje. Rzecz jasna nie tak to wyszło. Spędziłam cztery lata w Nowym Jorku, a przez ostatni rok spłacałam czynsz poprzez obsługiwanie baru oraz okłamywanie rodziców, sióstr i każdego, kto pytał o moje przesłuchania. Jak żałosne to jest? Dużo ludzi kłamie w życiorysach o swoich osiągnięciach, ale ja kłamałam o swoich porażkach, wymyślając prace, których nie dostałam.

14 Tamta reklama piwa? Chcieli kogoś młodszego. Tamten adwokacki dramat? Okazało się, że potrzebowali brunetki. Tamten serial o wampirzych nianiach? Nigdy mi nie odpowiedzieli. Spędziłam całe dzieciństwo na marzeniu o zostaniu aktorką i mówiono o mnie „bardzo prawdopodobne, że będzie sławna”, ale wyszło na to, że nie byłam w to zaangażowana. Albo może nie byłam wystarczająco dobra. W każdym razie to było bardzo przygnębiające. Gdy pojawiła się okazja w Uratuj Konia, rozmyślałam nad tym, czy by z tego nie zrezygnować, ale skoro nienawidziłam myśli o wracaniu jako porażka, pomyślałam, że po raz ostatni postaram się odnaleźć sukces. Z perspektywy czasu powinnam po prostu wygramolić się z dołu i unieść białą flagę. Albo lepiej, powiedzieć komuś, by strzelał. - Nie wiem, Nat. Ja… tak naprawdę nie lubiłam mieszkania w Nowym Jorku. – Przyznawanie się do tego, jak bardzo tęskniłam za domem, wydawało się kolejną porażką. - Cóż, a co z powrotem na statki rejsowe? Skrzywiłam się. - Nie. Dwa lata mi starczyły – zrobiłam to tylko dla doświadczenia. I pieniędzy. - Więc zostań tu – powiedziała poważnie. – Twoje korzenie tu są. Twoja rodzina tu jest. Masz nową pracę, którą lubisz, i z łatwością możesz sobie znaleźć mieszkanie. - Lubię moją pracę. – Spojrzałam znowu nad jej głową na okno. – I tęskniłam za przebywaniem tu – przyznałam. – Ale czy wszyscy nie pomyślą, że jestem wielką, grubą porażką? - Pieprzyć wszystkich! – powiedziała Natalie w swoim rzadkim wybuchu. – Zresztą co cię obchodzi, co ludzie o tobie myślą? Wzruszyłam ramionami, chcąc, by mnie to nie obchodziło. Ale obchodziło.

15 Tak bardzo, że to bolało. Za trzy tygodnie odbędzie się moje dziesięcioletnie licealne spotkanie i w obecnej sytuacji wejdę tam z całkiem nędzną historią – Przegrana Aktorka Bez Planu B. Chciałam być w stanie powiedzieć, że osiągnęłam coś w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Ale problem w tym, że tak nie było. Nie miałam kariery, męża, dzieci ani własnego domu. Inni będą mieli do pokazania zdjęcia swoich pięknych rodzin oraz osiągnięcia do opowiedzenia. A co ja miałam? Siedem sekund na mechanicznym byku. I kilka par naprawdę ładnych butów.

16 Skylar RRoozzddzziiaa?? 22 Następnego dnia pokazałam się w pracy w Chateau Rivard, modląc się o to, by nikt w winiarni nie oglądał wczorajszego programu. - Dzień dobry, John – zawołałam do kierownika degustacji. - Dzień dobry, Skylar. – Oglądał kieliszki do wina za długim, zaokrąglonym, drewnianym blatem do degustacji. Miał pięćdziesiąt lat, na górze był szczupły, pośrodku gruby i zbyt poważny, jeśli chodziło o wino, ale lubiłam go. W ciągu ostatniego miesiąca dużo mnie nauczył. - Daj mi sekundkę i ci pomogę. – Poszłam do pomieszczenia dla pracowników i włożyłam torebkę oraz klucze do szafki, nim do niego dołączyłam. – Ej, chciałam ci zaproponować, żebyśmy zrobili w tym miesiącu jakieś filmiki. Mam pomysł na serię klipów o degustacji, takich krótkich do naszej strony internetowej i kanału na YouTube, które uczyłyby o degustacji różnych rodzajów wina, ale nie byłyby przemądrzałe albo zbyt moralizatorskie, wiesz? Coś zabawnego i przystępnego, i moglibyśmy też uwydatnić naszą winorośl na lato. - YouTube? – John zmrużył oczy. – Mamy konto na YouTube? - Będziemy mieć. Mam nadzieję. – Uśmiechnęłam się do niego, odwijając rękawy swojej białej bluzki. Był to ciepły dzień maja, więc rano je podwinęłam, ale przypominająca jaskinię sala degustacyjna zawsze była chłodna z tymi swoimi kamiennymi ścianami i podłogą. Dla mnie była trochę zbyt ciemna, a francuskie meble z pewnością były stare i niewygodne, ale rodzina Rivardów dbała tylko o tradycję i nie była skłonna do zmian. Mimo że byłam tylko asystentką kierownika degustacji, pomyślałam, że mogłabym pomóc trochę zmodernizować to miejsce –

17 nie tylko wygląd sali degustacyjnej, ale też inne rzeczy. Przecież jeśli miałam zebrać odwagę, by poprosić o podwyżkę, żeby stać mnie było na mieszkanie, lepiej będzie, gdy udowodnię swoją wartość. – Mam też kilka pomysłów na dodatkowe wydarzenia letnie. Obgadam to z panią Rivard tak szybko, jak to możliwe. - Właściwie to chciała się z tobą zobaczyć. – John odstawił kieliszek i podniósł następny, trzymając go w przyćmionym świetle, rzucanym przez stary, brzydki, mosiężny żyrandol. – Kazała mi przysłać cię do jej biura, gdy tu przyjdziesz. - Och. – To było trochę dziwne. Zazwyczaj nie spotykałam się z nią rano, bo wtedy robiliśmy wycieczki po winnicy. – Mam na to czas? Nie jest już przypadkiem za piętnaście dziesiąta? Mamy dzisiaj dwie grupy. - Zastąpię cię. Idź. Dziwne uczucie weszło mi pod skórę. - Mówiła, o co chodzi? Pokręcił głową. - Nie. Kazała tylko cię przysłać. Spróbowałam zażartować: - Powinnam się martwić? - Nie mam pojęcia. Ale powinnaś chyba już iść. Ona nie lubi czekać. Nie, nie lubiła. Miranda Rivard była skrupulatna w wielu rzeczach – punktualności, manierach, tradycji. Była winiarzem z trzeciej generacji w rodzinie, mimo że Rivardowie długo przed tym posiadali to miejsce, i była w pełni oddana utrzymywaniu tej historii. To oddanie było fajne, kiedy chodziło o zachowanie latarni morskiej albo zabezpieczenie historycznego statusu punktu orientacyjnego dla starego domu, ale ciężkie, kiedy chodziło o przekonywanie jej, by ulepszyć winiarnię albo poszerzyć technologię. Gdy szłam do dużego holu winiarni – również przestarzałego – zastanawiałam się, dlaczego mnie wezwała. Czy to mogło być coś pozytywnego?

18 Dlaczego nie mogłam otrząsnąć się z uczucia, że chodziło o coś złego? Na końcu holu otworzyłam duże drewniane drzwi z napisem „Biura”. Pani Rivard – nie miałam odwagi nazywać ją Mirandą – była na samym końcu długiego korytarza, ale tamtego ranka pragnęłam, by było to jeszcze dalej. Szłam tak wolno, jak tylko mogłam, moje spojrzenie spoczywało na wytartym, niebieskim dywanie. Gdy dotarłam do drzwi, stałam z dłonią uniesioną do zapukania i wygłosiłam sobie krótką, podnoszącą na duchu mowę. Uspokój się. Nie ma mowy, że Miranda Rivard ogląda Uratuj Konia. To pewnie coś związanego z kontami w internecie, które zasugerowałaś. Racja. To musiało być to. Wygładzając spódnicę i prostując się, zapukałam dwa razy i czekałam. - Tak? Otworzyłam drzwi i wsadziłam do środka głowę. - John powiedział, że chciałaś mnie widzieć? - Tak, Skylar. Chciałam. Wejdź. – Wskazała na krzesła przed sobą, a mój brzuch się skręcił. Przestań. Tutaj miałaś rozmowę o pracę, więc pewnie w tym miejscu przeprowadza wszystkie spotkania z pracownikami. Po prostu zostaw otwarte drzwi. Nikogo nie wyrzucają z pracy przy otwartych drzwiach do biura. - Zamknij drzwi. Usiądź. Kurwa. Na bank mnie wyrzuci. Podeszłam do krzeseł i gapiłam się na nie, jakby może wybór konkretnego krzesła mógł wpłynąć na moją korzyść. - Siadaj, siadaj – powiedziała pani Rivard z odrobiną zniecierpliwienia. Wyglądała dokładnie tak, jak wyobrażasz sobie wiedźmę w prawdziwym życiu – ostre rysy twarzy, bystre spojrzenie, długie, chude palce – ale bez włosów w nieładzie. Jej siwy bob był idealnie prosty i dochodził jedną, błyszczącą kurtyną do jej podbródka. Zazwyczaj miała bardzo mało makijażu, ale jej skóra była całkiem

19 dobra jak na kobietę w jej wieku i chwilowo rozważyłam skomplementowanie jej. Zrezygnowałam z tego, gdy zobaczyłam krytykę w jej oczach i usta w cienkiej linii. Powoli usiadłam na krawędzi brązowego, skórzanego krzesła, desperacko chcąc zmienić nastrój tego spotkania. Przemów, nim ona to zrobi! Zacznij od czegoś pozytywnego! - Cieszę się, że chciała się pani ze mną spotkać tego ranka, pani Rivard, bo mam pomysł na serię filmików, który chciałam z panią omówić. – Spróbowałam swojego uśmiechu Wiśniowej Królowej. Porażka. - Skylar – powiedziała poważnie, splatając palce pod podbródkiem. – Boję się, że muszę podjąć ciężką decyzję. Utrzymałam makabryczny uśmiech na miejscu. - Och? - Tak. Chodzi o twoją pozycję tutaj w Chateau Rivard. Widzisz, nasza marka reprezentuje pewien wizerunek i… - Pani Rivard – wtrąciłam. – Jeśli mogłabym tylko… - Nie przerywaj – powiedziała ostro. Porażka. - Jak już mówiłam, Chateau Rivard jest bardzo poważne, jeśli chodzi o reputację. Jesteśmy najstarszą winiarnią w tej okolicy i zawsze chwalono naszą jakość, profesjonalizm i tradycję. Siedzimy w tej branży, bo wszystko mamy z wyższej półki i zaspokajamy wymagające osoby, które oczekują od naszego wina – i naszych pracowników – by byli bez zarzutu. Westchnęłam. - Jestem tu dlatego, że ktoś wniósł na mnie skargę? - Gdy przeprowadzałam z tobą rozmowę o pracę, podobał mi się twój wygląd, historia twojej rodziny, twoja rola Wiśniowej Królowej oraz entuzjazm do

20 naszego wina. - A teraz? - Teraz niestety muszę powiedzieć, że boję się, iż te początkowe wrażenia zostały przyćmione przez twoje ostatnie zachowanie w telewizji oraz późniejsza uwaga mediów. W szczególności dzisiejszy artykuł w gazecie. - Jaki artykuł? – spytałam, chwytając krzesło. Moje wcześniejsze płatki przewróciły mi się w żołądku. - Nie widziałaś go? – Uniosła cienką brew i zerknęła znacząco na gazetę na biurku. - Nie. – Panikując, chwyciłam gazetę. Moje oczy przeszukiwały nagłówki – i w końcu to znalazłam. BYŁA WIŚNIOWA KRÓLOWA BARDZIEJ KWAŚNA NIŻ SŁODKA. O Boże. Przeczytałam szybko artykuł, moje serce opadało z każdym złośliwym komentarzem i zawstydzającą przeróbką moich złych uczynków w programie. Autor wspomniał o tym, jacy wszyscy byli dumni, że zobaczyli „skarb z miasta rodzinnego” w telewizji, ale jak szybko ta duma zniknęła. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek zobaczymy jak nasza słodka Wiśniowa Królowa pije wódkę i znacząco ujeżdża mechanicznego byka? spytał. - Co? To nie jest nawet prawda! To była tequila, a nie wódka! – powiedziałam bez zastanowienia. - Wątpię, że ten szczegół robi jakąś różnicę. – Ton pani Rivard był kpiący. Może nie, ale miałam nadzieję na więcej mylnych zdań w artykule, rzeczy, na które mogłam wskazać i powiedzieć: „To nie byłam ja! Nigdy tego nie zrobiłam! Nigdy tego nie powiedziałam!”, ale niestety wszystko, co było napisane, było jakoś pokazane na ekranie. Zakończył artykuł potępiając mnie za okropne rzeczy, które powiedziałam o tym, skąd pochodzę, gdzie moja rodzina nadal mieszkała i pracowała, i pogardził mną przez obrażanie dobrych ludzi złośliwymi,

21 niedojrzałymi słowami. Tych samych ludzi, którzy dali mi koronę Wiśniowej Królowej i szczęśliwie pozwolili mi reprezentować ich wszystkich w całym kraju. Kraju! Jako Wiśniowa Królowa, najdalej byłam w Flint, Elks Lodge! Ale nie pomogłoby mi teraz, gdybym przyjęła taktykę obronną. Jeśli chciałam zatrzymać tę pracę, musiałam przeprosić i przyznać, że moje zachowanie było niestosowne. - Pani Rivard, bardzo przepraszam za ten program. Zgadzam się, sposób, w jaki mnie przedstawili, nie jest zbyt… kuszący. - Sposób, w jaki cię przedstawili? Nie uważasz, że twoje zachowanie było… niekuszące? – Drwiła z mojego użytego słowa. - Cóż, tak i nie. To znaczy, zrobiłam i powiedziałam kilka rzeczy, których nie powinnam, ale montaż sprawia, że wygląda to jeszcze gorzej. Ludzie muszą zdać sobie z tego sprawę. Przechyliła głowę. - Postrzeganie jest rzeczywistością, Skylar. Dziwię się, że jeszcze się tego nie nauczyłaś. Porażka. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Miała rację. Cała wydawałam się trząść. - Obawiam się, że to, jak jesteś teraz postrzegana, nie jest wizerunkiem, jaki chcę u mojego pracownika. Nic nie powiedziałam, gdy wstyd z bycia zwolnioną umieścił się wokół mnie jak gruba, szara mgła. - Wyślę ci e-mailem czek za twój ostatni tydzień. Powodzenia. – Wstała i to była moja wskazówka do wyjścia. - Dziękuję – powiedziałam posępnie. - Jestem pewna, że znajdziesz inną pracę – dodała, gdy byłam przy drzwiach. – Byłaś dobrą sprzedawczynią i wiele razy wspomniano twoje nazwisko jako pozytywny aspekt naszej winiarni. Ale sugerowałabym przeprowadzenie się.

22 Ludzie w małych miasteczkach mają długą pamięć. Kiwnęłam głową i wyszłam bez nawiązywania z nią kontaktu wzrokowego, desperacko próbując powstrzymać falę łez, która z impetem zaczęła się we mnie zbierać. Nie zasługiwała na to, by widzieć mój płacz. Omijając tłum w sali degustacyjnej, szybko wpadłam do pomieszczenia dla pracowników i chwyciłam torebkę oraz klucze, a potem znowu stamtąd wypadłam bez pożegnania się z Johnem. Byłam pewna, że wiedział o zwolnieniu mnie. Jakie upokarzające było myślenie o naszej wcześniejszej rozmowie – wiedział, że idę na górę, by mnie skrytykowano, ale pozwolił mi świergotać o filmikach na YouTube! Przełykając szlochy, wsiadłam do starego, zniszczonego SUV-a mamy i odjechałam, pozwalając każdemu, kto patrzył, zauważyć rzeczywistość mojego środkowego palca za szybą od strony kierowcy. Na początku miałam wrócić do domku gościnnego i wpełznąć pod pościel, ale przejechałam drogę, która prowadziła do farmy moich rodziców, nie chcąc jeszcze tłumaczyć sytuacji mamie. Bez zastanowienia skierowałam się na północ, prosto do Lighthouse Park na krańcu półwyspu. Wróciłam kilka tygodni temu, ale jeszcze nie odwiedziłam tamtego miejsca. Mojego ulubionego miejsca w dzieciństwie. Tata zabierał mnie i moje siostry na spacer po tamtych ścieżkach, wskazując „Indiańskie Drzewa” z pniami, które setki lat temu zostały wygięte pod ekstremalnymi kątami przez rdzennych mieszkańców Ameryki, by oznaczyć szlaki turystyczne. Poszukiwaliśmy skamieniałości na plaży oraz po drodze do latarni morskiej, a on opowiadał nam o duchu Mable Day – usychającej z miłości szesnastolatki z Nowego Jorku, której bogaci rodzice odmówili poślubienia marynarza, którego spotkała tu w trakcie lata. Gdy on znowu odpłynął bez poślubienia jej, a jego statek zaginął na morzu, ona utopiła się w zatoce. Nadal mogłam usłyszeć przyciszony, pełen grozy głos mojego taty, gdy mówił ostatnie zdanie: A jeśli wsłuchasz się w nocy, możesz usłyszeć w wietrze jej płacz. To były opowieści, którymi dzieliłam się z gośćmi w sali degustacyjnej,

23 myśląc o tym, że koloryt lokalny zawsze pomagał wykonać dobrą sprzedaż – dawało im to emocjonalną inwestycję w produkt, coś, o czym mogli rozmawiać, gdy otwierali w domu butelkę. Zaparkowałam na pustym parkingu i przeszłam obok latarni morskiej, a następnie w dół po schodach na plażę, gdzie zdjęłam szpilki. Bryza od strony wody była chłodna, tak jak piasek pod moimi stopami. Ciesząc się z tego, że miałam plażę tylko dla siebie, zbliżyłam się do wody i opadłam na piasek, owijając swoją szeroką spódnicę w paski wokół nóg. Opierając się na rękach, zamknęłam oczy i uniosłam twarz w stronę słońca. No dalej, myśl. Skup się. A więc żadna praca aktorska nie urzeczywistniła się z Uratuj Konia, ale czy kiedykolwiek naprawdę myślałaś, że tak będzie? Nie. I zamiast rozważenia konsekwencji grania diabelskiej suki w telewizji, ty od razu to zrobiłaś tylko po to, by zadowolić producentów i pozostać na antenie. Twoim problemem jest to, że nigdy nie myślisz z wyprzedzeniem – chwytasz możliwości tu i tam bez pomyślenia o tym, co się stanie, gdy rzeczy nie wyjdą idealnie. Zmarszczyłam brwi. To nie było pełne werwy. Ale musiałam stawić temu czoła – wiele rzeczy w moim życiu mogło być zakończone stwierdzeniem: „Wtedy to wydawało się jak dobry pomysł.” Zjechanie na rolkach po zjeżdżali w piątej klasie. (Straciłam równowagę.) Płynięcie na nartach wodnych w stroju kąpielowym w drugiej klasie liceum. (Straciłam górę od stroju.) Picie whiskey z Tommy'm Parkerem, a następnie wejście do jego furgonetki na ognisku w ostatniej klasie liceum. (Straciłam dziewictwo.) Właściwie to nie był okropny pierwszy raz z tego, co pamiętam, mimo że to nie mówi zbyt wiele – wspomnienia z tamtego dnia są trochę mgliste. Ale Tommy po wszystkim był dla mnie miły i trzymaliśmy się ze sobą przez całe lato, nim jesienią wyjechał do college'u. Trzy lata później, gdy rywalizowałam o tytuł Wiśniowej Królowej, trochę się bałam, że on się pokaże i powie wszystkim o

24 czasie, gdy „przedstawiłam marne zachowanie” na tyle jego furgonetki, co wykluczyłoby mnie z rywalizacji. Ale tego nie zrobił – był dobrym facetem, jak większość ludzi, których tu znałam. Czułam się okropnie, że powiedziałam o nich takie złe rzeczy. A gównoburza się rozwijała. Gdy myślałam o artykule w gazecie, chciałam zrobić to, co Mable Day, i zniknąć pod wodą. Moja reputacja była zszargana. Czując łzy, położyłam się na piasku, zakrywając twarz dłońmi. Boże, zrobiłam z wszystkiego taki bałagan. Kiedyś byłam tu podziwiana i szanowana. W każdej produkcji grałam główną rolę. Machałam z ramp i piedestałów. Ludzie prosili o mój autograf. Robili sobie ze mną zdjęcia. Teraz byłam napiętnowana. Ale co mogłam zrobić, by pokazać wszystkim, że nie byłam tamtą suką z programu? Że nadal byłam tą samą dziewczyną, którą zawsze znali, tylko trochę starszą i rozsądną – okej, może nie rozsądną, ale przynajmniej próbującą nauczyć się ze swoich błędów? Podpisałam kontrakt, zakazujący mi mówienie o moim uczestnictwie w Uratuj Konia, więc to nie tak, że mogę cokolwiek wyjawić. Musi być inny sposób, by przypomnieć im, że nadal byłam tą dziewczyną, którą z dumą nazywali własną. Chwileczkę – to było to! Wrócę do korzeni poprzez skontaktowanie się z ludźmi od Wiśniowej Parady! W lipcu odbywają się wszystkie festyny i może znajdzie się dla mnie rola jako była królowa. Usiadłam z nową energią. Tak – to było idealne. Naprawię reputację poprzez wzięcie w objęcia moją społeczność, zaangażowanie i robienie dobrych uczynków. Poświęcę swój czas i energię dla potrzebujących organizacji. Będę pracować w każdym wydarzeniu na festiwalach, w jakim tylko będą mnie chcieli. Będę odwiedzać szkoły, przecinać wstęgi, całować dzieci, zbierać wiśnie. Pewnie mi nie zapłacą, ale to w porządku. Rodzice pozwolą mi z nimi zamieszkać na lato, a po festiwalu moja reputacja będzie naprawiona, pewność siebie przywrócona, znajdę

25 gdzieś pracę i zacznę oszczędzać na własne mieszkanie. Wzięłam głęboki oddech i chłodne, wilgotne powietrze mnie ożywiło. Pachniało zarówno ziemisto jak i czysto, jak las i woda, jak wakacje mojego dzieciństwa. Odrodzenie. Wstając, otarłam piasek ze spódnicy i odwróciłam się, dumna z siebie, że znalazłam rozwiązanie, niczym prawdziwa dorosła osoba. Ku mojemu zdziwieniu nie byłam już sama na plaży. Jakieś sześć metrów dalej siedział mężczyzna, ramiona owinięte miał o szeroko rozstawione kolana, a dłonie złączone między nimi. Wiedział, że tam byłam, musiał mnie widzieć, gdy przyszedł, ale nic nie powiedział, gdy zaczęłam iść w stronę schodów i nie odwróciłam wzroku od wody. Właściwie to miał ładny profil. Krótkie, ciemne włosy, silna szczęka, pokryta starannie przyciętym zarostem, ładne uszy. Brzmi dziwnie, wiem, ale mam uszy Nixonów, które za bardzo odstają, dlatego rzadko noszę związane włosy i zawsze zwracam uwagę na uszy u ludzi. Miał na sobie okulary aviatory, dżinsy i jasnobrązową kurtkę, a gdy dotarłam bliżej, dostrzegłam, że na piasku obok niego leżał gruby notatnik w staromodnym stylu z jasnoczerwoną okładką. Zaintrygowana, prawie się przywitałam, ale coś w całkowitym bezruchu jego pozycji powiedziało mi, że nie chciał, by mu przeszkadzano, więc powitanie utknęło mi w gardle. Może oglądał program, pomyślałam ponuro. Może wiedział dokładnie, kim jestem, i po prostu nie chciał ze mną rozmawiać. Mój nastrój trochę się zepsuł, gdy dotarłam do drewnianych schodów i zdałam sobie sprawę, że nie zabrałam ze sobą szpilek. Obróciłam się szybko, ale jakoś moja kostka nie otrzymała wiadomości i przewróciłam się, opadając na dłonie i kolana. Opuścił mnie lekki pisk, gdy uderzyłam w ziemię. O Boże. Proszę, oby mnie nie obserwował. Kilka sekund później usłyszałam jego głos.