Rozdział pierwszy
"Ty gówno!" Jessup roześmiał się, rzucając kolejną kartę na stół.
"Oszukujesz."
Cody, najmłodszy brat Jessupa obdarzył go szerokim uśmiechem.
"Dlaczego miałbym to zrobić?"
"Ponieważ oszukiwałeś mnie przy kartach, odkąd byłeś na tyle duży, by
wiedzieć, jak grać w Go Fish."
"Nie gramy w Go Fish" - zauważył Cody z psotnym błyskiem w
jasnobrązowych oczach. "Gramy w pik."
Jessup rozejrzał się po przestronnym podwórku na swoim ranczu i
uśmiechnął się do siebie. Usłyszał cykanie świerszczy i poczuł zapach
hikorowy ognia, który trzaskał w dole nie za daleko. Ogień był tam głównie po
to, by trzymać te robale w tę duszną wiosenną noc, ale uwielbiał ten zapach.
Zawsze go nostalgicznie.
- Zamierzasz wziąć swoją kolej? - Carson, drugi najmłodszy, zapytał
leniwie. "Czy zamierzasz siedzieć i podziwiać widok?"
Jessup spojrzał na swoją rękę, a potem na karty, które już leżały na
sklejce, która była używana jako prowizoryczny stół. "Kto wyrzucił co?"
"Do diabła nie", Elliot, najstarszy brat Wylde, prychnął z szyderstwem.
"To jest oszukiwanie. Powinieneś zwracać uwagę na grę. "
Jessup spojrzał na Carsona, który był jego partnerem w grze, ale Elliot
zauważył ukradkowe spojrzenie. - Spróbuj, a ja wyłupię ci twoje przeklęte
oczy za pomocą żelaznego brandingu, Carson.
Chwytając króla serc, Jessup rzucił go na stół.
"Ścinasz swojego partnera!" Cody zawył ze śmiechu, gdy trzymał go za
ramię. "Na wszelki wypadek, gap się na podwórku wszystko, co chcesz."
Jessup odwrócił Cody'ego, po czym sięgnął po szklankę mrożonej
herbaty i pociągnął długi łyk. Odstawił kieliszek i pomachał komarowi
piekielnemu, który pochylił się nad bombardowaniem nurkującym Jessupa.
"Zatrudniłem kilka nowych rąk," powiedział Elliot bezceremonialnie,
wyrzucając swoją kartę. "Będą tu rano."
- Zabawne - powiedział Carson, odrzucając kartę. "Sam zatrudniłem
faceta."
Elliot machnął kartą między jego klatką piersiową a Carson. "Naprawdę
musimy się z tym pogodzić, zanim zatrudnimy kogoś".
Kiedy Carson oświetlił jego gruby stog, Jessup uśmiechnął się do siebie.
To był znajomy zapach, który zawsze odnosił do wielkiego mężczyzny. Carson
był największym z czterech braci Wylde. Mając sześć stóp pięć, wszyscy
zawsze zakładali, że jest najstarszy. Ale nie był. Elliot był. Jessup był drugi,
potem Carson, a na końcu Cody.
Cody był dzieckiem Wylde'a. W dojrzałym wieku dwudziestu jeden lat
wciąż wylewał swoje młodzieńcze spojrzenia. Jessup i jego bracia byli
dokładnie trzy lata od siebie, wszyscy - dawajcie lub bierzcie kilka miesięcy tu
i tam. Wyglądało to tak, jakby ich ma i pa tak to zaplanowali.
W młodości chłopcy Wylde wzięli swoje nazwisko, wpadając w kłopoty.
Ale Elliot, Jessup i Carson nieco się rozgotowali. Cody? Cóż, wciąż był pełen
sików i octu. Zabawne było to, że Cody nigdy nie szukał kłopotów. Zawsze
znajdował go pierwszy.
"Chcę, żebyś je pokazał." Elliot spojrzał na Jessupa. Nie miał nic
przeciwko. Jessup kochał ranczo, każdy jego aspekt, nawet złe dni były dobre
w jego umyśle. Nie znał żadnego innego życia i nie chciał.
"Czy któryś z nich jest słodki?" Zapytał Jessup złośliwie. Byłby to dzień,
w którym mógłby pokazać naprawdę gorących kowbojów - nie żeby nie był
profesjonalny i gościnny, gdyby nie był. Ale Jessup uwielbiał cukierek do oczu
tak samo jak każdą inną osobę.
"Tak," odpowiedział zgodnie z prawdą Elliot, "ale znasz zasadę, nie
wygłupiając się z najemnymi rękami."
Jessup nienawidził tej zasady, ale rozumiał rozumowanie Elliota.
Wszyscy wciąż próbowali zapomnieć o fiasku, gdy Carson złamał tę zasadę
wiele lat wcześniej.
Cody wyciągnął rękę i uderzył potężną rękę Carsona. "Oni nie mówią o
tobie."
"Do diabła, nie byłem," odpowiedział Elliot, wyrzucając swoją kartę.
"Wiem wiem. To woda pod mostem, ale nie potrzebuję zakochanego kowboja
ścigającego każdego z was. John Williams wciąż daje mi koszmary. "
To był ten facet, z którym Carson się wygłupiał. Facet miał obsesję na
punkcie drugiego najmłodszego, do tego stopnia, że nawet nie pracował, kiedy
był na ranczu. Został osobistym prześladowcą Carsona. Nawet po rzuceniu
czasu John Williams kręcił się i gonił Carsona, aż Elliot go zwolnił.
I to nie poszło tak dobrze. Ten człowiek wpadł we wściekłość. Zjawił się
potem na ranczo i próbował spalić ten cholerny dom, podczas gdy bracia -
wraz z ciotką Meg - nadal spali w swoich łóżkach.
Carson został porwany, co mogło się stać, gdyby krowy nie zaczęły
szczekać, ostrzegając ich. To nie wina tego faceta, że John Williams miał
obsesję na jego punkcie, ale nadal uważał to za cholernie trudne. Jessup
wiedział, że Elliot nienawidzi tego, by przywołać tę pamięć, ale było to dobre
przypomnienie, kiedy wynajmuje się nowe ręce.
Cody sięgnął pod stół, upuszczając na sklejkę butelkę starzonej whisky.
"Zapomnijmy o przygnębiającym temacie i pijmy razem!"
Jessup jęknął, gdy butelka została przekazana. Nawet Elliot,
zrównoważony brat, wziął długi łyk płonącego płynu, a jego ciemnoszare oczy
zapłonęły psotami.
Jessup chwycił za butelkę. Jeśli Cody lub Carson dotrą do niego przed
nim, nic już nie zostanie. Nie żeby byli alkoholikami, ale Carson miał tendencję
do przyjmowania większych łyków, a Cody zawsze próbował prześcignąć
Carsona.
Czując, jak oparzenie powoli krąży mu w gardle, a potem uderza w
brzuch, Jessup w końcu podał butelkę Carsonowi.
Przynieśli ze starego ganku stare krzesła, żeby zagrać w grę karcianą.
Jessup był wysoki, więc oparł się o stare i wypaczone drewno, zerkając na
trzech mężczyzn. Nikt nie mógł prosić o lepszych braci w jego opinii. Czwórka
była blisko, zwłaszcza po tym, jak ich rodzice zmarli piętnaście lat temu. To
była osiemnasta rocznica ich rodziców, a ich dziadek zaskakiwał luksusową
wycieczką.
Jessup nadal pamiętał, że telefon, do którego dzwoni ciotka Meg-siostra
do matki Jessupa, otrzymał wiadomość, że rodzice Jessupa zginęli, kiedy ich
samolot wylądował w drodze na Bahamy. To było tak dawno temu, ale Jessup
wciąż czuł żal, ilekroć o nich myślał. Miał wtedy tylko dwanaście lat, ale czuł,
jakby jego świat zatrzymał się z piskiem.
Czterej bracia odziedziczyli ranczo, dzieląc między siebie własność.
Wszyscy dążyli do tego, aby odnieść sukces. W pewnym sensie wszyscy
chcieli, aby ich rodzice byli dumni z tego, co osiągnęli.
"Hej!" Cody powiedział z lekkim szarpnięciem, kiedy rzucił rękę na
ramię Jessup. "Nie ma smutnych twarzy dziś wieczorem, Jess!"
Elliot wziął kilka kart i rzucił je na Jessupa, na jego przystojnej twarzy
pojawił się głupkowaty uśmiech. "Słyszałeś pijanego mężczyznę."
Pukając Cody'ego za ramię, Jessup wstał, uśmiechając się do wszystkich
trzech mężczyzn. "Myślę, że popłynę."
Na posiadłości znajdowało się jezioro, niezbyt duże, ale wystarczająco
duże, aby bracia używali go do ochłodzenia wielu upalnych letnich nocy.
Chwila śmiechu Carsona wypełniła noc. "Chude po kąpieli?"
Jessup ruszył w stronę jeziora, czując, jak bryza przesuwa się po jego
krótkich włosach, a jego bracia gorąco depczą mu po piętach. Ubrania fruwały
w każdym kierunku, zanim Jessup przebiegła przez mały drewniany dok i
wskoczyła do środka.
Słyszał charakterystyczny śmiech Cody'ego. To nie był zły dźwięk, ale
gdyby stu ludzi śmiało się w tym samym czasie, mógłby bez problemu wybrać
Cody'ego w tłumie.
Pochlapali, walczyli i ochłodzili się na początku czerwcowego upału. Nie,
Jessup nie wyobrażał sobie żadnego innego życia.
Rozdział drugi
Wychodząc z łóżka, Jessup ruszył w stronę prysznica. Szybko się
wykąpał i ubrał, czesał włosy, zanim wyszedł.
Znalazłszy się na dole, chwycił filiżankę kawy z kredensu, w którym
ciocia Meg zawsze świeżo parzyła i wyszła na ganek. Każdego ranka, odkąd
Jessup był na tyle duży, że wypił brązowy gargulec, on i jego bracia spotykali
się na werandzie, żeby przedyskutować dzień i cokolwiek innego, zanim
zaczęły się prace.
Pchając otwarte drzwi ekranu ramieniem, Jessup podał Elliotowi arkusz
przypon, a potem spojrzał w szeroką panoramę Grizzly Ridge. Wciąż było
ciemno, słońce jeszcze przedostało się na horyzoncie, ale świeże poranne
powietrze było mile widziane, wypełniając płuca, popijając łyk kawy.
"Prognoza wzywa do deszczu" - powiedziała ciocia Meg, wchodząc na
ganek. Jessup rzuciła pocałunek na jej policzek.
"Piękny poranek."
Ciocia Meg pomachała mu ręką, ale mógł dostrzec uśmiech w jej
złocistych oczach. Była pięćdziesiąt cztery lata młodsza, z głową o północnych
czarnych włosach, która była pokryta niewielką ilością szarości. Jak zwykle,
miała go w zaklejonej bułce na czubku głowy.
- Te ogrodzenia wymagają naprawy - powiedział Elliot, odkładając na
bok kawę i zerknął przez prześcieradło, które właśnie podał mu Jessup.
"Zajmę się ogrodzeniem" - zgłosił się Jessup.
"Nie zapomnij, że masz nowe, najemne ręce, z którymi możesz się
zadowolić," przypomniał mu Elliot, podnosząc wzrok znad dokumentów, na
które patrzył. "Weź jedną z nich z tobą i Samem".
Pociągając łyk aromatycznej kawy, Jessup skinął głową.
- Cóż, chodź zjeść śniadanie, zanim spadniesz. Ciotka Meg wróciła do
domu, zamykając za sobą drzwi. Nikt się z nią nie kłócił. Była najsłodszą
kobietą na świecie, chyba że zirytowana. Jessup pobiegła po zasłonę za
każdym razem, gdy miała na twarzy tę ściągniętą minę, jakby wstrzymywała
ogień i siarkę, czekając, by uwolnić ją swoją furią.
Po śniadaniu Jessup wyszedł na zewnątrz i zobaczył, jak ciągną za sobą
ciężarówki. Ale zauważył nieznaną ciężarówkę i mały samochód.
Kto tu prowadził cholerny samochód? Same rachunki za naprawę z
trudnych dróg kosztowałyby fortunę. Jessup patrzył, jak jeden facet wysiada z
ciężarówki. Był łatwy w oczy, wysoki i miał szeroką szczękę, która była
wyłożona ciemnobrązowym zarostem. Ale Jessup dostrzegł wyraźną
rozpadlinę.
Następny facet wysiadł z samochodu i Jessup zastanawiała się, co Elliot
myślał o wynajęciu tego gościa - czy był to ten, którego wynajął Carson? Miał
blond włosy na jego ramieniu, duże niebieskie oczy i wyglądał tak cholernie
kobieco, że kiedy Jessup uścisnął mu dłoń, uważał na swoje zrogowacenia.
Mężczyzna wyglądał smakowicie.
"Jessup Wylde, ale wszyscy nazywają mnie Jess."
"Courtney Landing". Blondyn o jasnych włosach obdarzył Jessupa złym
uśmiechem. "Ale wszyscy nazywają mnie Courtney."
Poczucie humoru, dobrze. Odwrócił się do drugiego faceta i uścisnął mu
dłoń.
"Buck McBride", odpowiedział mężczyzna. Miał silny uchwyt. Zbyt silne.
Jessup nie spodobał mu się ten facet, który dał mu mocny uścisk dłoni.
Oznaczało to tylko, że mężczyzna próbował coś udowodnić.
Po prostu, kurwa, świetnie.
Nie potrzebował tutaj takich ludzi, ale dałby Buckowi szansę. Wielu
rannych przybyło i uciekło z tego rancza, próbując udowodnić, że są
prawdziwymi mężczyznami. Jessup nigdy nie rozumiał powodu, za którym stoi,
ale zawsze dawał nowe wskazówki rzetelnym strzałem. W sumie on i jego
bracia byli dobrymi ludźmi, starając się pomóc tym, którzy mają mniej
szczęścia. Nie żeby byli bogaci, ale nie walczyli jak inne rancza w okolicy.
Dodatkowo wierzyli, że płacą uczciwe wynagrodzenie za ciężką pracę.
- Ja go wezmę - powiedział Elliot, schodząc po schodach, zmierzając w
ich kierunku. Nie był pewien, o kim mówi jego brat, dopóki nie zobaczył, jak
oczy Elliota wylądują na Courtney.
Co to było, do cholery?
- Cześć - powiedziała nieśmiało Courtney do Elliota, gdy oboje odeszli.
Cóż, to pozostawiło go z Buckiem. Już miał powiedzieć facetowi, że mają
ogrodzenia, które trzeba naprawić, kiedy ciężarówka wjeżdża na podjazd.
Spóźnienie nigdy nie było dobrą rzeczą. Jessup nie lubił spóźnień.
Czarna ciężarówka z nalepką ogierów biegnącą przez otwarte pole na tylnym
oknie zatrzymała się, a jasne tylne światła ginęły.
"Idź zobaczyć Carsona," powiedział Jessup do Bucka. "Pracuje dziś z
gośćmi na ranczo, dając im wycieczkę konną. To da ci wgląd w położenie
rancza.
Buck kiwnął głową i odszedł, gdy Jessup odwróciła się w stronę czarnej
ciężarówki. Drzwi otworzyły się i wyskoczyły z mężczyzny, który kazał
Jessupowi zwilżyć suche usta, gdy jego kutas szybko się szarpnął.
Facet był cholernie bliski jak Carson i równie szeroki. Uśmiechnął się do
Jessupa, kiedy podszedł do niego. "Cześć."
Jessup przypomniał sobie, że ma mózg i wyciągnął rękę, by uścisnąć mu
rękę. "Jessup Wylde, ale wszyscy nazywają mnie Jess."
Srebrne oczy mężczyzny były intensywne, gdy wpatrywał się w Jessupa
we wczesnym porannym świetle. "Benjamin Cross, ale wszyscy nazywają mnie
Benem" - powiedział w odpowiedzi, potrząsając ręką Jessupa. Gdy tylko ich
skóra się dotknęła, prąd elektryczny wystrzelił ramię Jessupa i przebiegał
przez jego ciało.
Zasada Elliota była przelotną myślą, gdy patrzył otwarcie na Bena. Jego
surowe spojrzenia przywoływały coś w środku Jessupa, gdy poczuł, że wpada
w srebrne oczy mężczyzny.
Miał poważne kłopoty.
* * * *
Ben spóźniał się, gubiąc się na krętych drogach na ranczo Wylde. Kiedy
przyszedł zobaczyć się z Elliotem, nie miał pojęcia, jak skomplikowana będzie
praca.
Jessup Wylde.
Przesuwając dłoń nad wzrostem dnia na szczęce, Ben zastanawiał się,
czy może powinien zgłosić się na jedno z innych rancz, ponieważ wstrząs,
który czuł, kiedy potrząsał ręką Jessupa, denerwował go. Może to być również
fakt, że pracował dla Wylde Cattle and Guest Ranch. Wszyscy w okolicznych
powiatach wiedzieli, że praca dla nich oznaczała więcej pieniędzy w kieszeni i
mniej problemów.
Po prostu czuł się niekomfortowo z uczuciem w żołądku, gdy wpatrywał
się w cynamonowobrązowe oczy. Nastąpiła iskra, płomień ... Ben nie był
pewien.
Ale jedyną rzeczą, którą wiedział na pewno, było to, że próbował już
rozgryźć swoją osobliwą tęsknotę za innym mężczyzną i został wyrzucony z
miasta. Wciąż był zirytowany sobą, że nawet myślał o odkryciu czegoś takiego.
Ben nie zamierzał pozwolić, aby to się powtórzyło. Była to nie tylko
okazja, by zacząć od nowa, ale także zbudować jakieś oszczędności na swoim
koncie bankowym. Miał dość liczb jednocyfrowych, które pojawiały się na jego
wyciągu co miesiąc.
"Wrócę. Muszę coś złapać - powiedział Jess, zanim podszedł do stodoły.
"Ranek."
Ben odwrócił się i zobaczył mężczyznę o blond włosach na ramionach,
szczupłego i całkiem szczerze, bardzo kobieco wyglądającego. Facet wyglądał
na nie na miejscu. Ben nigdy nie był kimś, kto osądzałby, współpracował ze
wszystkimi, więc uśmiechnął się do nieznajomego.
"Ranek."
Facet rozejrzał się po brudnym podjeździe, w stronę stodoły, a potem w
dwupiętrowym domu cedrowym. Jego jasnoniebieskie oczy zdawały się
odbijać wszędzie. "Jestem trochę zagubiony" - powiedział facet, zanim
wyciągnął rękę. "Och, gdzie są moje maniery. Przepraszam, jestem Courtney. "
"Ben." Potrząsnął ręką tego faceta, zauważając, że nie było tak gładko,
jak przypuszczał, że będzie to dla faceta, który wygląda jak Courtney. Czułem
się tak, jak człowiek w ciężkim dniu pracy. "Nie jestem pewien, ile będę w
stanie pomóc. To mój pierwszy dzień. "
- Ja też - odparł Courtney, nie przestając się rozglądać. "Rozmawiałem z
Carsonem o tej pracy w zeszłym tygodniu, a ja byłem z Elliotem przed chwilą,
ale wydaje mi się, że go straciłem."
"Straciłeś Elliota?"
Courtney posłała mu szeroki uśmiech. "Tak, trochę."
Ben zauważył Elliota wychodzącego z domu z kubkiem kawy w dłoni.
"Tam jest."
Courtney odwróciła się, żeby spojrzeć na dom, a potem kiwnęła głową.
"Dzięki, Ben."
"Nie ma problemu." Patrzył, jak facet odchodzi, a jego brwi zmarszczyły
się na sposób, w jaki biodra Courtneya kołysały się z boku na bok. Nie był do
końca pewien, na co go zatrudniono, ale nie mógł uczciwie widzieć, jak
wykonuje ciężką pracę. Po prostu nie był zbudowany na to. Był tak szczupły,
że praca rancza rozrywała go na pół. Ben podszedł do drzwi kierowcy i
otworzył je, sięgając za siedzenie po rękawiczki robocze.
"Kim jesteś?"
Ben odwrócił się i zobaczył innego faceta. Ten był trochę bardziej męski,
jego struktura kości nie była tak wyrafinowana. "Ben Cross." Wyciągnął i
zamknął drzwi ciężarówki.
Mężczyzna uśmiechnął się. "Jestem Sam. Musisz być jednym z nowych
pracowników.
- Jesteś bratem Wylde'a? - zapytał Ben, opierając się o ciężarówkę,
czekając, aż Jessup wyjdzie ze stodoły. Nie znał tu jeszcze rutyny, więc musiał
poczekać na człowieka, którego miał dzisiaj śledzić. Ben nienawidził bycia
bezczynnym, ale jeśli zamierzał tu pracować, musiał się nauczyć, w jaki sposób
ci ludzie prowadzili swoje ranczo. Nie powinno to wyglądać inaczej niż rancza,
w których Ben pracował wcześniej, ale nigdy nie pracował na ranczo, który
byłby dla gości.
"Chciałbym," powiedział Sam, odwracając się i patrząc na zagrody.
"Jestem tylko jedną z najmowanych rąk".
To była bardzo osobliwa odpowiedź.
"Cóż, lepiej idę do pracy. Miłego dnia, Ben. "
Przynajmniej ludzie w okolicy wydawali się dość przyjaźni. Ben miał
tylko nadzieję, że wybrał odpowiednie miejsce, by zadzwonić do domu. Ssało,
że musi zacząć od nowa.
* * * *
Jessup podniósł wzrok, gdy poczuł zapach mydła, który przypominał
mu, że wieszano świeżą bieliznę. Od razu wiedział, kto to był, zanim Sam
wszedł do stodoły z szerokim uśmiechem na twarzy. "Mornin". "
- Dzień dobry, Sam. Jessup otworzył drzwi kabiny Gingera i wyprowadził
zatokę za uzdę. "Jesteś gotowy, by dzisiaj pokonać ogrodzenie?" Zazwyczaj
zabierał ciężarówkę podczas naprawy ogrodzeń, ale Jessup miał ochotę jechać
dziś rano. Od trzech lat wsiadał w siodło, a Jessup zawsze lubił czuć otaczający
go teren. To było relaksujące, sposób na bycie w kontakcie z naturą. Był
wiejskim chłopcem na wskroś.
"Tak." Sam oparł się o stoisko, obserwując Jessup tak, jak zawsze. Facet
był młody, miał dokładnie dwadzieścia jeden lat i był twardym pracownikiem.
Zbliżał się, odkąd był nastolatkiem, a Jessup wiedział jedno. Sam był
zauroczony Carsonem.
Ale Carson nie dawał Samowi czasu, nie po tym, co stało się z Johnem
Williamsem. Sam zaczął przychodzić kilka miesięcy po fiasku. Wiedział o
rządzie Elliota i starał się utrzymać jego entuzjazm dla Carsona co najmniej,
ale to nie powstrzymało go od przypatrywania się wielkiemu facetowi
jakiejkolwiek szansy.
"Musisz wziąć ciężarówkę. Jadę konno dziś rano. Jessup przygotowała
Ginger, zanim wyprowadziła ją ze stodoły, a Sam za nim. "Masz również nową
rękę, która jeździ z tobą. Nazywa się Ben Cross. "
"Czy wszystko, czego potrzebujemy, już się zebrało, czy powinienem je
zdobyć?"
"Wszystko już jest w ciężarówce, Sam." Skinął w kierunku czerwonego
pickupa. Jessup ukrył uśmiech, gdy ciemnozielone oczy Sama rozszerzyły się.
"Chcesz, żebym wziął ciężarówkę Carsona?"
Jessup mógł praktycznie zobaczyć, jak mężczyzna ślinił się. Ciężarówka
nie była niczym specjalnym. To była ciężarówka robocza, a nie osobista
ciężarówka Carsona. Został pobity do piekła, a czerwona tylna klapa trzymana
była na miejscu za pomocą liny. Ale wiedział, że to fakt, do którego należała
ciężarówka, sprawił, że oczy Sama rozbłysły jak choinka. "Tak", odpowiedział.
"Spotkam się z tobą tam".
Sam ruszył, kierując się prosto na ciężarówkę Carsona, gdy Jessup
wskoczył na siodło. Poprowadził Ginger na zachód. Jadąc linią nieruchomości,
Jessup manewrował przez osiemset sztuk bydła, który został wyprowadzony
na pastwisko, aż zauważył czerwoną ciężarówkę, a Sam stał w łóżku,
chwytając rzeczy do rozładunku.
Zobaczył, że Ben wyprostowuje się z drugiej strony ciężarówki, sięgając,
by chwycić coś od Sama. Serce zabiło mu szybciej, gdy pociągnął lejce,
zatrzymując Ginger.
Jessup zsiadł z konia, przywiązując Ginger do części ogrodzenia nieco
dalej, z dala od nich. Poklepał ją po szyi, gdy zaczęła skubać trawę.
"Podoba mi się układ rancha", skomentował Ben, pomagając Samowi
rozładować. "Wygląda na dość duży spread".
"Lubię go", powiedział Sam, kiedy zeskoczył z łóżka ciężarówki. "Ma
świetne poczucie humoru."
"Dowiedz się tego po prostu z nim jeżdżąc?" Zapytał Jessup.
"Tak". Sam pochylił się bliżej, jego głos zamienił się w szept. "Ma nawet
kota o imieniu Dizzy Daisy."
Brwi Jessupa uniosły się, a potem zachichotał. Chwytając łopatę z
miejsca, w którym Sam oparł ją o ciężarówkę, podszedł do słupka, a Ben
dołączył do niego. Mężczyzna utrzymywał łatwy uśmiech na jego twarzy,
pomagając Jessupowi uwolnić gruby kawałek drewna z ziemi.
Ich ramiona musnęły i tym razem nie było to małe brzęczenie. To była
burza elektryczna, która skwierczała w środku Jessupa, grożąc zwarciem
każdej komórki w jego ciele. Jego serce zaczęło młotkować, jego puls ścigał się,
a jego kutas stwardniał. Nie mógł powstrzymać reakcji od szczotkowania się z
facetem, ale upewnił się, że nie ujawnił swojej reakcji.
Ben przerwał na chwilę, rzucając Jessup spojrzenie, które mówiło, że
czuje ten sam dokładny prąd - a może to tylko pobożne życzenie. Bez względu
na wszystko, Ben patrzył na niego pytająco, zanim wrócił, by ciągnąć
drewniany słupek, aż będzie wolny, ale Jessup ledwo mógł myśleć. Nie był
pewien, co się dzieje, ponieważ nigdy wcześniej nie miał tak silnej reakcji. To
było jak skakanie do zamarzniętego stawu, tysiąc pinktrów wbijających go
naraz.
"Rozumiem," powiedział Sam, gdy przyniósł im nowy słupek, a drugą
zabrał do ciężarówki, gdzie rzucił ją z tyłu. Jakby jego umysł w końcu został
zrestartowany, Jessup zaczął pracować ponownie, pomagając Benowi
wprowadzić nowy post na ziemię.
Gdy tylko zaczęli podłączać drut do słupka, Jessup poczuł, że pierwsze
krople deszczu uderzyły go w twarz.
- Chcesz wejść? - spytał Ben, wkładając drut na miejsce. Jessup pokręcił
głową.
"Musimy to zrobić. Nie wydaje mi się, żeby to padało ... Zamknął się, gdy
niebo otworzyło się na nich, a deszcz padał. Trójka pobiegła za ciężarówką,
wskakując do środka. Wyglądało na to, że nie ma dość miejsca, by mogli usiąść
bez dotykania. Jessup stał oparty o Ben jak zapakowane sardynki.
"A teraz, co mówiłeś?" Sam zapytał z miejsca kierowcy z humorem w
oczach, gdy Jessup otarł deszcz z twarzy. Już miał dać Samowi sygnał, aż
spojrzał w dół i zobaczył, że Ben jest na wpół twardy.
Rozdział trzeci
Po zajęciu się Ginger Jessup wyszedł ze stodoły, by zobaczyć, jak Ben
odkłada narzędzia w szopie. Odkąd zauważył półtwardy kutas mężczyzny,
kowboj nie powiedział zbyt wiele Jessupowi. To było prawie tak, jakby Ben był
zawstydzony, że Jessup złapał reakcję na siedzących tak blisko, dotykając ciał.
Gdyby Ben był kimkolwiek innym niż pracownikiem, Jessup zbadałby ten
ładny zarys, który widział wcześniej.
Ale Ben był jego pracownikiem i nie istniała zasada, że nie pieprzy się z
wynajętą pomocą - bez względu na to, jaka iskra rozpaliła jego ciało.
Deszcz nie trwał długo, szybka ulewa, a potem wszystko się skończyło,
pozostawiając wszystko mokre, ale niebo się przejaśniło. Jessup mógł już
poczuć gorączkę, próbującą wrócić, kiedy odwrócił się od Bena, odsuwając go
od siebie.
"Hej," powiedział Sam, kiedy dogonił Jessupa i podszedł do niego.
"Szedłem do tawerny Lucy. Chcesz dołączyć do mnie?"
Dlaczego nie? Co jeszcze musiał zrobić Jessup? "Jasne." Lubił się
odprężyć, włosy miał opuszczone, że tak powiem. Lucy's było fajnym
miejscem do powieszenia. Cóż, to było jedyne miejsce, w którym można było
zamieszkać w tym małym miasteczku, chyba że ktoś zorganizuje imprezę na
uboczu. Jessup nie był jednym z nich od ponad roku.
"Wspaniale!" Powiedział Sam, jego zielone oczy rozjaśniły się. "Czy
myślisz, że możesz porozmawiać z Carsonem?"
"Wiedziałem o tym!" Jessup roześmiał się, gdy żartobliwie popchnął
mężczyznę. "Jestem zrozpaczony, Sam. Po prostu mnie wykorzystujesz. "
Facet wyglądał na dotkniętego, dopóki Jessup nie sięgnął ręką i nie kpił z
niego. "Ja tylko ciągnę Twoją nogę. Jeśli poprosisz Cody'ego o odejście, Carson
automatycznie otoczy tag. Stara się jak najlepiej, aby Cody nie wpadł w
kłopoty.
Wiedział, że nie powinien zachęcać Sama, ale ten człowiek naprawdę był
dobrym facetem. Przynajmniej nie miał tendencji do prześladowania. Sam nie
miał obsesji na punkcie Carsona, tak jak John Williams. Miał prawdziwą
sympatię do Carsona i nigdy nie dążył do bycia zauważonym. Po prostu
pozwolił, by jego zainteresowania powoli się dusiły, prawdopodobnie mając
nadzieję, że pewnego dnia Carson odzyska przytomność i zacznie spotykać się
z Samem.
Mężczyzna wyglądał, jakby Jessup wręczał mu klucze do miasta.
Odwrócił się i rzucił, nie marnując ani sekundy, żeby zaprosić Cody'ego.
Jessup rozejrzał się po drodze i zauważył, że niektóre ciężarówki
zniknęły, a ręce wysunęły się. Ben podszedł do ciężarówki i czy chciał
wyglądać, czy nie, Jessup obserwował go. Tuż przed wejściem do samochodu
Ben spojrzał na Jessupa, jego oczy świeciły humorem, kiedy się uśmiechał.
- Jesteś gotowy? - spytał Sam, biegnąc z powrotem do Jessupa, rzucając
mu pełne uznania spojrzenie, gdy Cody wyszedł z domu, szeroko uśmiechając
się na twarzy, a Carson wyszedł za nim. Jessup mrugnął do Sama, kiedy wsiadł
do swojej ciężarówki.
"Chodźmy." Wiedział, że Sam pojedzie z nim, bo Carson jechał z Cody, a
ten zajął za dużo cholernej przestrzeni, żeby troje usiadło wygodnie w kabinie.
Był pewien, że Sam nie miałby nic przeciwko temu, ale Cody już wskazywał
Samowi, żeby jeździł z Jessupem.
"On nie jest zabawny" - skarżył się Sam, kiedy wsiadł do ciężarówki
Jessupa.
- Wręcz przeciwnie, świetnie się bawi. Jessup zachichotał, kiedy wsiadł
do swojej ciężarówki i wyjechał z brudnego podjazdu, Cody tuż za nim. Ich
ranczo było na obrzeżach miasta, więc mieli dobre dwadzieścia minut jazdy
przed nimi. Jessup i Sam spędzili czas sprzeczając się z tym, o jakiej stacji
muzycznej słuchać, a następnie o tym, kto jest lepszy, Ben czy Carson.
Nie chciał, aby rozmowa przebiegała w tym kierunku, ale Sam przywiózł
Bena, nie jego. Gdyby tylko Sam znał zaskakującą sytuację, w której znalazł się
Jessup, kiedy przyszedł do Bena. Nigdy nie zareagował tak na nikogo i nie był
pewien, czy mu się to podoba.
"Nie mogę być bezstronny, Sam," argumentował Jessup. "Carson jest
moim bratem i, oceniając, jaki jest słodki, wręcz dziwny!" A on wystarczająco
unikał komentowania wyglądu Bena.
Sam zachichotał obok niego. "Wszyscy chłopcy z Wylde są przystojnymi
diabłami."
"Dlaczego ci dziękuję", powiedział Jessup w udawanym flircie, gdy
mrugnął rzęsami do Sama. "To jest niebieska koszulka, którą noszę, bo
wydobywa mi oczy".
Sam parsknął śmiechem, trzymając się za rękę, gdy wjeżdżali na parking
Lucy. Uśmiech Jessupa zgasł na jego ustach, gdy zobaczył duży czarny pickup z
ogierami biegającymi po otwartym polu na tylnej szybie.
"Och, patrzcie!" Powiedział Sam, chwytając za uchwyt do drzwi. "Ben
jest tutaj."
Jessup także zobaczył kilka ciężarówek, które wcześniej znajdowały się
na ranczu. Buck też tu był. Wyskakując z ciężarówki, Jessup spojrzał na
rustykalny budynek, który znajdował się w mieście, ale cofnął się. Żwirowy
parking był wystarczająco duży, by pomieścić duży tłum, a za tawerną
znajdowały się lasy. Miejsce to było zachodnie z małym gankiem i drzwiami w
stylu salonów. Ale za tym były zwykłe drzwi, do których wszyscy wchodzili i
wychodzili z tawerny.
Wszedł do głośnej muzyki i ludzie wydawali się dobrze bawić. Szafa
grająca śpiewała wiejską piosenkę, gdy pary tańczyły na środku podłogi,
podczas gdy większość była albo przesuwane do baru, albo siedziała przy
szałasach i stołach. Miejsce było tętniące życiem w poniedziałkową noc.
"Dobrze, kto jest kotem w środku", krzyknęła Lucy z baru, rzucając jej
ogniste włosy na jej ramię. "Chłopcy z Wylde. Gdzie jest Elliot?
Jessup wiedział, że właściciel był zakochany w Elliocie przez lata. Elliot
zawsze grzecznie odmawiał jej posłuszeństwa, ale to nie powstrzymało Lucy
od ścigania go.
"Będzie się bać, że za tobą tęskni," powiedział Cody, mrugając do niej i
uśmiechając się. Nie, Elliot był wkurzony, że Cody prowadził Lucy. Jego
młodszy brat był takim gównem!
"Upewniasz się, że mówisz mu, że zapytałam o jego piękną dupę."
Zwróciła uśmiech Cody'ego zanim zaopiekowała się swoimi klientami.
Carson uderzył Cody'ego w tył głowy. "Przestań to robić."
"Co?" Spytał niewinnie Cody, gdy potarł miejsce, które Carson właśnie
uderzył.
Jessup zachichotał, gdy usiadł. Kate, która była kelnerką u Lucy,
podeszła, by odebrać zamówienie na drinki.
Wkrótce na środku stołu stały dwa duże dzbany piwa, a także cztery
szklanki. "Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować" - powiedziała Kate,
mrugając do Carsona i odchodząc. Jessup zauważył, że Sam rzucił się na
kobietę.
Pochylając się blisko, Jessup szepnął do ucha Sama. "Po prostu fajnie."
Chociaż mężczyzna grał fajnie przez lata, Jessup wiedział, że Samowi trudno
jest patrzeć, jak ktoś flirtuje z jego miłosnym zainteresowaniem. Jedyną dobrą
rzeczą na korzyść Carsona było to, że mężczyzna nie flirtował z powrotem. To
by nie miało nic wspólnego z Carsonem, ale zmiażdżyłoby Sama.
Sam skrzywił się w swoim kuflu, jakby to on flirtował z Carsonem.
"Zawsze."
Jessup nie chciał patrzeć jak Sam wygląda w ten sposób. Zwykle był
szczęśliwym facetem, a zmarszczki wydawały się nie na miejscu.
Sam zarzucił podbródek, chcąc, by Jessup się odwróciła. Wiedział, kim
jest Sam i tak mocno, jak starał się nie patrzeć, Jessup odwrócił się i zobaczył
Bena stojącego z tyłu, rozmawiającego z Courtney. Sam właśnie wycelował
faceta, ponieważ pracowali razem, ale Jessup chciał szukać innych powodów,
których nie chciałby dzielić z Samem.
- Cholera, bracia Wylde! - powiedział Troy McKnight, podchodząc do
stołu z brunetką zwisającą z jego ramienia. Z Troją wydawało się, że ma
warunek wstępny, że kobiety, z którymi walił, muszą mieć większe cycki niż
umięśnione uda Carsona. Wyglądało to tak, jakby człowiek bał się, że wpadnie
do jeziora, które tajemniczo się pojawiło i będzie potrzebowało urządzeń
pływających, by ocalić jego bezwartościowe życie. "Nie wiedziałem, że
chłopaki będą tu dzisiaj wieczorem."
Cody uderzył ręką w stół, a następnie wskazał palcem Troya. "Jesteś na
rundę puli, aby odzyskać wszystkie pieniądze, które mi straciłeś?"
Jessup przewrócił oczami. Ilekroć Cody grał w bilard podczas picia,
rzeczy zwykle wymykały się spod kontroli. Troy odtrącił kobietę z jego
ramienia - i nie wyglądała na zbyt zadowoloną z tego powodu, gdy skinął
Cody'emu poważnie głową. "Jesteś na."
Huraj dla rywalizacji testosteronowej ze stroną paliwa z wtryskiem
alkoholu!
Kiedy Cody wstał i skierował się w stronę tyłu, gdzie stały dwa stoły
bilardowe, Lucy rzuciła Jessupowi spojrzenie. Jedyne, co mógł zrobić, to
wzruszać ramionami. Co miał zrobić, zmusić swojego młodszego brata do
podłogi i powiedzieć mu, że nie wolno mu się bawić i pić w tym samym czasie?
Facet miał dwadzieścia jeden lat i był w stanie podejmować własne głupie
decyzje.
Po kolejnym twardym spojrzeniu Jessup westchnął. "Chodź, Sam.
Chodźmy zastrzelić trochę basenu i opiekować się Cody.
Złapał jeden z dzbanów piwa, razem ze szklanką, i skierował się w
stronę tyłu.
"Wiesz, że zasysam do basenu" - zachwycał się Sam, biorąc długi łyk z
kubka. Niepewność wypełniła mu oczy, gdy rzucili się do stołu, przy którym
siedział sam Carson. "Powinienem zachować go w towarzystwie".
"Carson to duży chłopiec." Dosłownie. "Po prostu wystrzel kilka piłek i
pomóż mi mieć oko na Cody'ego."
Jessup jęknął, gdy zobaczył, że Kate wykonuje rundę strzałów przy stole
bilardowym, w którym był Cody. Cody i Jack Daniels nigdy nie byli dobrą
kombinacją. Ciemny alkohol zawsze sprawiał, że usta Cody'ego stawały się
głośniejsze, a jego jaja większe. Jessup założyłby się, że jeśli będzie miał
połowę szansy, pijany Cody będzie walczył z bykiem, żeby sprawdzić, czy
może wygrać. Do diabła, nawet trzeźwy, jego najmłodszy brat naprawdę nie
bał się zbyt wielu ludzi. Był jednym z tych urodzonych z niewystarczającym
wyczuciem i zbyt dużą odwagą.
Jessup i Sam wdali się w dobrą grę w bilard - dla dwóch osób, które
zasysały grę. Przynajmniej tym razem nie zrzucił białej kulki ze stołu, omal nie
wytrącając patrona. Tak, to mu się przydarzyło wcześniej. On i Sam zawsze
dobrze się bawili, udając, że wiedzą, co robią.
"To był strzał pedałem!" Krzyknął Troy, a następnie wypił swoją whisky.
- Po co do cholery tak powiedziałeś? - zapytał Cody z lekkim
warknięciem.
Troy zachowywał się tak, jakby nie widział ognia w oczach Cody'ego,
jakby cały czas wyrzucał ten napis luźno. Wskazał na stół ze swoim kijem do
basenu. "Twoja kolej."
Jessup i Sam wymienili spojrzenia, zanim Sam wykonał swój strzał,
zgarnął filc, jego piłka toczyła się o cal. Było oczywiste, że Sam był
zdenerwowany wybuchem Troya. Jessup nie był przyzwyczajony do tego
słowa, nie przez długi strzał, ale wiedział, że nie wszyscy, którzy tu mieszkali,
akceptują pomysł, by dwóch mężczyzn było razem.
Nikt poza ludźmi najbliższymi rodzinie Wylde nie wiedział, że Jessup i
jego bracia byli gejem. Cody był trochę chciwy. Lubił obie płci. Nie chodzi o to,
że oni się ukrywali, ale i oni nigdy się tego nie obnosili.
Kate przyniosła kolejną rundę do Cody i Troya. Gdyby Cody nadal pił - a
Troy znowu wykrzykiwał to obrzydliwe słowo - miała się rozpocząć walka.
Jessup obejrzał się przez ramię, by zobaczyć, jak Ben siedzi tam,
obserwując wszystko, co się dzieje. Jessup poczuł, że serce mu zamiera, gdy
srebrne oczy migoczą mu na krótką chwilę przed udaniem się do Troi.
Sam poklepał Jessupa swoim kijem. "Twoja kolej."
Zirytowany tym, że Sam kazał mu się odwrócić, Jessup był wdzięczny.
Nie chciał dać się złapać gapiącego się na mężczyznę. Nie z powodu Troi, ale
dlatego, że Ben był jego pracownikiem.
"Co do cholery, człowieku?" Cody powiedział zbyt głośno. To
przyciągnęło uwagę Carsona. Mężczyzna wstał z krzesła, a jego wielkość
przyćmiewała wszystkich w miejscu, gdy przecinał parkiet i szedł w ich
stronę. Gdyby nadopiekuńczość była niezgodna z prawem, Carson wydawałby
dwa wyroki dożywocia za sposób, w jaki działał z Cody.
Ich najmłodszy brat miał tylko sześć lat, gdy umierali ich rodzice, aw
myślach Carsona Cody miał jeszcze sześć lat, potrzebujących ochrony przed
wielkim, złym światem.
- Cholera - powiedział pod nosem Jessup. Pijany Cody i wkurzony Carson
byli zabójczą kombinacją. Osobą, którą musiał uspokoić, był Cody. Jeśli
rozśmieszy tego faceta, Carson się rozluźni.
"Przestań bać się o przegraną", krzyknął Jessup do Cody'ego. "Od czasu
do czasu każdy dostaje swoją dupę".
"Do diabła jestem!" Krzyknął Cody, a potem się roześmiał. Carson cofnął
się, oparty o ścianę, obserwując najmłodszego brata Wylde'a.
"Cóż, nie wygrywasz," Troy kłócił się z ciasnym uśmieszkiem na twarzy.
Jessup spojrzał na Carsona, który nie wyglądał już tak, jak anioł śmierci
przybywający, aby odebrać swoją ofiarę. Wszyscy trzej pokochali małego
zbieracza piekieł i dlatego musiał rozładować sytuację, zanim wymknął się
spod kontroli - i zanim Lucy wyciągnęła strzelbę. To nie byłby pierwszy raz.
JESSUP Wylde Boys 1 Lynn Hagen
Rozdział pierwszy "Ty gówno!" Jessup roześmiał się, rzucając kolejną kartę na stół. "Oszukujesz." Cody, najmłodszy brat Jessupa obdarzył go szerokim uśmiechem. "Dlaczego miałbym to zrobić?" "Ponieważ oszukiwałeś mnie przy kartach, odkąd byłeś na tyle duży, by wiedzieć, jak grać w Go Fish." "Nie gramy w Go Fish" - zauważył Cody z psotnym błyskiem w jasnobrązowych oczach. "Gramy w pik." Jessup rozejrzał się po przestronnym podwórku na swoim ranczu i uśmiechnął się do siebie. Usłyszał cykanie świerszczy i poczuł zapach hikorowy ognia, który trzaskał w dole nie za daleko. Ogień był tam głównie po to, by trzymać te robale w tę duszną wiosenną noc, ale uwielbiał ten zapach. Zawsze go nostalgicznie. - Zamierzasz wziąć swoją kolej? - Carson, drugi najmłodszy, zapytał leniwie. "Czy zamierzasz siedzieć i podziwiać widok?" Jessup spojrzał na swoją rękę, a potem na karty, które już leżały na sklejce, która była używana jako prowizoryczny stół. "Kto wyrzucił co?" "Do diabła nie", Elliot, najstarszy brat Wylde, prychnął z szyderstwem. "To jest oszukiwanie. Powinieneś zwracać uwagę na grę. " Jessup spojrzał na Carsona, który był jego partnerem w grze, ale Elliot zauważył ukradkowe spojrzenie. - Spróbuj, a ja wyłupię ci twoje przeklęte oczy za pomocą żelaznego brandingu, Carson.
Chwytając króla serc, Jessup rzucił go na stół. "Ścinasz swojego partnera!" Cody zawył ze śmiechu, gdy trzymał go za ramię. "Na wszelki wypadek, gap się na podwórku wszystko, co chcesz." Jessup odwrócił Cody'ego, po czym sięgnął po szklankę mrożonej herbaty i pociągnął długi łyk. Odstawił kieliszek i pomachał komarowi piekielnemu, który pochylił się nad bombardowaniem nurkującym Jessupa. "Zatrudniłem kilka nowych rąk," powiedział Elliot bezceremonialnie, wyrzucając swoją kartę. "Będą tu rano." - Zabawne - powiedział Carson, odrzucając kartę. "Sam zatrudniłem faceta." Elliot machnął kartą między jego klatką piersiową a Carson. "Naprawdę musimy się z tym pogodzić, zanim zatrudnimy kogoś". Kiedy Carson oświetlił jego gruby stog, Jessup uśmiechnął się do siebie. To był znajomy zapach, który zawsze odnosił do wielkiego mężczyzny. Carson był największym z czterech braci Wylde. Mając sześć stóp pięć, wszyscy zawsze zakładali, że jest najstarszy. Ale nie był. Elliot był. Jessup był drugi, potem Carson, a na końcu Cody. Cody był dzieckiem Wylde'a. W dojrzałym wieku dwudziestu jeden lat wciąż wylewał swoje młodzieńcze spojrzenia. Jessup i jego bracia byli dokładnie trzy lata od siebie, wszyscy - dawajcie lub bierzcie kilka miesięcy tu i tam. Wyglądało to tak, jakby ich ma i pa tak to zaplanowali. W młodości chłopcy Wylde wzięli swoje nazwisko, wpadając w kłopoty. Ale Elliot, Jessup i Carson nieco się rozgotowali. Cody? Cóż, wciąż był pełen sików i octu. Zabawne było to, że Cody nigdy nie szukał kłopotów. Zawsze znajdował go pierwszy.
"Chcę, żebyś je pokazał." Elliot spojrzał na Jessupa. Nie miał nic przeciwko. Jessup kochał ranczo, każdy jego aspekt, nawet złe dni były dobre w jego umyśle. Nie znał żadnego innego życia i nie chciał. "Czy któryś z nich jest słodki?" Zapytał Jessup złośliwie. Byłby to dzień, w którym mógłby pokazać naprawdę gorących kowbojów - nie żeby nie był profesjonalny i gościnny, gdyby nie był. Ale Jessup uwielbiał cukierek do oczu tak samo jak każdą inną osobę. "Tak," odpowiedział zgodnie z prawdą Elliot, "ale znasz zasadę, nie wygłupiając się z najemnymi rękami." Jessup nienawidził tej zasady, ale rozumiał rozumowanie Elliota. Wszyscy wciąż próbowali zapomnieć o fiasku, gdy Carson złamał tę zasadę wiele lat wcześniej. Cody wyciągnął rękę i uderzył potężną rękę Carsona. "Oni nie mówią o tobie." "Do diabła, nie byłem," odpowiedział Elliot, wyrzucając swoją kartę. "Wiem wiem. To woda pod mostem, ale nie potrzebuję zakochanego kowboja ścigającego każdego z was. John Williams wciąż daje mi koszmary. " To był ten facet, z którym Carson się wygłupiał. Facet miał obsesję na punkcie drugiego najmłodszego, do tego stopnia, że nawet nie pracował, kiedy był na ranczu. Został osobistym prześladowcą Carsona. Nawet po rzuceniu czasu John Williams kręcił się i gonił Carsona, aż Elliot go zwolnił. I to nie poszło tak dobrze. Ten człowiek wpadł we wściekłość. Zjawił się potem na ranczo i próbował spalić ten cholerny dom, podczas gdy bracia - wraz z ciotką Meg - nadal spali w swoich łóżkach. Carson został porwany, co mogło się stać, gdyby krowy nie zaczęły szczekać, ostrzegając ich. To nie wina tego faceta, że John Williams miał
obsesję na jego punkcie, ale nadal uważał to za cholernie trudne. Jessup wiedział, że Elliot nienawidzi tego, by przywołać tę pamięć, ale było to dobre przypomnienie, kiedy wynajmuje się nowe ręce. Cody sięgnął pod stół, upuszczając na sklejkę butelkę starzonej whisky. "Zapomnijmy o przygnębiającym temacie i pijmy razem!" Jessup jęknął, gdy butelka została przekazana. Nawet Elliot, zrównoważony brat, wziął długi łyk płonącego płynu, a jego ciemnoszare oczy zapłonęły psotami. Jessup chwycił za butelkę. Jeśli Cody lub Carson dotrą do niego przed nim, nic już nie zostanie. Nie żeby byli alkoholikami, ale Carson miał tendencję do przyjmowania większych łyków, a Cody zawsze próbował prześcignąć Carsona. Czując, jak oparzenie powoli krąży mu w gardle, a potem uderza w brzuch, Jessup w końcu podał butelkę Carsonowi. Przynieśli ze starego ganku stare krzesła, żeby zagrać w grę karcianą. Jessup był wysoki, więc oparł się o stare i wypaczone drewno, zerkając na trzech mężczyzn. Nikt nie mógł prosić o lepszych braci w jego opinii. Czwórka była blisko, zwłaszcza po tym, jak ich rodzice zmarli piętnaście lat temu. To była osiemnasta rocznica ich rodziców, a ich dziadek zaskakiwał luksusową wycieczką. Jessup nadal pamiętał, że telefon, do którego dzwoni ciotka Meg-siostra do matki Jessupa, otrzymał wiadomość, że rodzice Jessupa zginęli, kiedy ich samolot wylądował w drodze na Bahamy. To było tak dawno temu, ale Jessup wciąż czuł żal, ilekroć o nich myślał. Miał wtedy tylko dwanaście lat, ale czuł, jakby jego świat zatrzymał się z piskiem.
Czterej bracia odziedziczyli ranczo, dzieląc między siebie własność. Wszyscy dążyli do tego, aby odnieść sukces. W pewnym sensie wszyscy chcieli, aby ich rodzice byli dumni z tego, co osiągnęli. "Hej!" Cody powiedział z lekkim szarpnięciem, kiedy rzucił rękę na ramię Jessup. "Nie ma smutnych twarzy dziś wieczorem, Jess!" Elliot wziął kilka kart i rzucił je na Jessupa, na jego przystojnej twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech. "Słyszałeś pijanego mężczyznę." Pukając Cody'ego za ramię, Jessup wstał, uśmiechając się do wszystkich trzech mężczyzn. "Myślę, że popłynę." Na posiadłości znajdowało się jezioro, niezbyt duże, ale wystarczająco duże, aby bracia używali go do ochłodzenia wielu upalnych letnich nocy. Chwila śmiechu Carsona wypełniła noc. "Chude po kąpieli?" Jessup ruszył w stronę jeziora, czując, jak bryza przesuwa się po jego krótkich włosach, a jego bracia gorąco depczą mu po piętach. Ubrania fruwały w każdym kierunku, zanim Jessup przebiegła przez mały drewniany dok i wskoczyła do środka. Słyszał charakterystyczny śmiech Cody'ego. To nie był zły dźwięk, ale gdyby stu ludzi śmiało się w tym samym czasie, mógłby bez problemu wybrać Cody'ego w tłumie. Pochlapali, walczyli i ochłodzili się na początku czerwcowego upału. Nie, Jessup nie wyobrażał sobie żadnego innego życia.
Rozdział drugi Wychodząc z łóżka, Jessup ruszył w stronę prysznica. Szybko się wykąpał i ubrał, czesał włosy, zanim wyszedł. Znalazłszy się na dole, chwycił filiżankę kawy z kredensu, w którym ciocia Meg zawsze świeżo parzyła i wyszła na ganek. Każdego ranka, odkąd Jessup był na tyle duży, że wypił brązowy gargulec, on i jego bracia spotykali się na werandzie, żeby przedyskutować dzień i cokolwiek innego, zanim zaczęły się prace. Pchając otwarte drzwi ekranu ramieniem, Jessup podał Elliotowi arkusz przypon, a potem spojrzał w szeroką panoramę Grizzly Ridge. Wciąż było ciemno, słońce jeszcze przedostało się na horyzoncie, ale świeże poranne powietrze było mile widziane, wypełniając płuca, popijając łyk kawy. "Prognoza wzywa do deszczu" - powiedziała ciocia Meg, wchodząc na ganek. Jessup rzuciła pocałunek na jej policzek. "Piękny poranek." Ciocia Meg pomachała mu ręką, ale mógł dostrzec uśmiech w jej złocistych oczach. Była pięćdziesiąt cztery lata młodsza, z głową o północnych czarnych włosach, która była pokryta niewielką ilością szarości. Jak zwykle, miała go w zaklejonej bułce na czubku głowy. - Te ogrodzenia wymagają naprawy - powiedział Elliot, odkładając na bok kawę i zerknął przez prześcieradło, które właśnie podał mu Jessup. "Zajmę się ogrodzeniem" - zgłosił się Jessup.
"Nie zapomnij, że masz nowe, najemne ręce, z którymi możesz się zadowolić," przypomniał mu Elliot, podnosząc wzrok znad dokumentów, na które patrzył. "Weź jedną z nich z tobą i Samem". Pociągając łyk aromatycznej kawy, Jessup skinął głową. - Cóż, chodź zjeść śniadanie, zanim spadniesz. Ciotka Meg wróciła do domu, zamykając za sobą drzwi. Nikt się z nią nie kłócił. Była najsłodszą kobietą na świecie, chyba że zirytowana. Jessup pobiegła po zasłonę za każdym razem, gdy miała na twarzy tę ściągniętą minę, jakby wstrzymywała ogień i siarkę, czekając, by uwolnić ją swoją furią. Po śniadaniu Jessup wyszedł na zewnątrz i zobaczył, jak ciągną za sobą ciężarówki. Ale zauważył nieznaną ciężarówkę i mały samochód. Kto tu prowadził cholerny samochód? Same rachunki za naprawę z trudnych dróg kosztowałyby fortunę. Jessup patrzył, jak jeden facet wysiada z ciężarówki. Był łatwy w oczy, wysoki i miał szeroką szczękę, która była wyłożona ciemnobrązowym zarostem. Ale Jessup dostrzegł wyraźną rozpadlinę. Następny facet wysiadł z samochodu i Jessup zastanawiała się, co Elliot myślał o wynajęciu tego gościa - czy był to ten, którego wynajął Carson? Miał blond włosy na jego ramieniu, duże niebieskie oczy i wyglądał tak cholernie kobieco, że kiedy Jessup uścisnął mu dłoń, uważał na swoje zrogowacenia. Mężczyzna wyglądał smakowicie. "Jessup Wylde, ale wszyscy nazywają mnie Jess." "Courtney Landing". Blondyn o jasnych włosach obdarzył Jessupa złym uśmiechem. "Ale wszyscy nazywają mnie Courtney." Poczucie humoru, dobrze. Odwrócił się do drugiego faceta i uścisnął mu dłoń.
"Buck McBride", odpowiedział mężczyzna. Miał silny uchwyt. Zbyt silne. Jessup nie spodobał mu się ten facet, który dał mu mocny uścisk dłoni. Oznaczało to tylko, że mężczyzna próbował coś udowodnić. Po prostu, kurwa, świetnie. Nie potrzebował tutaj takich ludzi, ale dałby Buckowi szansę. Wielu rannych przybyło i uciekło z tego rancza, próbując udowodnić, że są prawdziwymi mężczyznami. Jessup nigdy nie rozumiał powodu, za którym stoi, ale zawsze dawał nowe wskazówki rzetelnym strzałem. W sumie on i jego bracia byli dobrymi ludźmi, starając się pomóc tym, którzy mają mniej szczęścia. Nie żeby byli bogaci, ale nie walczyli jak inne rancza w okolicy. Dodatkowo wierzyli, że płacą uczciwe wynagrodzenie za ciężką pracę. - Ja go wezmę - powiedział Elliot, schodząc po schodach, zmierzając w ich kierunku. Nie był pewien, o kim mówi jego brat, dopóki nie zobaczył, jak oczy Elliota wylądują na Courtney. Co to było, do cholery? - Cześć - powiedziała nieśmiało Courtney do Elliota, gdy oboje odeszli. Cóż, to pozostawiło go z Buckiem. Już miał powiedzieć facetowi, że mają ogrodzenia, które trzeba naprawić, kiedy ciężarówka wjeżdża na podjazd. Spóźnienie nigdy nie było dobrą rzeczą. Jessup nie lubił spóźnień. Czarna ciężarówka z nalepką ogierów biegnącą przez otwarte pole na tylnym oknie zatrzymała się, a jasne tylne światła ginęły. "Idź zobaczyć Carsona," powiedział Jessup do Bucka. "Pracuje dziś z gośćmi na ranczo, dając im wycieczkę konną. To da ci wgląd w położenie rancza.
Buck kiwnął głową i odszedł, gdy Jessup odwróciła się w stronę czarnej ciężarówki. Drzwi otworzyły się i wyskoczyły z mężczyzny, który kazał Jessupowi zwilżyć suche usta, gdy jego kutas szybko się szarpnął. Facet był cholernie bliski jak Carson i równie szeroki. Uśmiechnął się do Jessupa, kiedy podszedł do niego. "Cześć." Jessup przypomniał sobie, że ma mózg i wyciągnął rękę, by uścisnąć mu rękę. "Jessup Wylde, ale wszyscy nazywają mnie Jess." Srebrne oczy mężczyzny były intensywne, gdy wpatrywał się w Jessupa we wczesnym porannym świetle. "Benjamin Cross, ale wszyscy nazywają mnie Benem" - powiedział w odpowiedzi, potrząsając ręką Jessupa. Gdy tylko ich skóra się dotknęła, prąd elektryczny wystrzelił ramię Jessupa i przebiegał przez jego ciało. Zasada Elliota była przelotną myślą, gdy patrzył otwarcie na Bena. Jego surowe spojrzenia przywoływały coś w środku Jessupa, gdy poczuł, że wpada w srebrne oczy mężczyzny. Miał poważne kłopoty. * * * * Ben spóźniał się, gubiąc się na krętych drogach na ranczo Wylde. Kiedy przyszedł zobaczyć się z Elliotem, nie miał pojęcia, jak skomplikowana będzie praca. Jessup Wylde.
Przesuwając dłoń nad wzrostem dnia na szczęce, Ben zastanawiał się, czy może powinien zgłosić się na jedno z innych rancz, ponieważ wstrząs, który czuł, kiedy potrząsał ręką Jessupa, denerwował go. Może to być również fakt, że pracował dla Wylde Cattle and Guest Ranch. Wszyscy w okolicznych powiatach wiedzieli, że praca dla nich oznaczała więcej pieniędzy w kieszeni i mniej problemów. Po prostu czuł się niekomfortowo z uczuciem w żołądku, gdy wpatrywał się w cynamonowobrązowe oczy. Nastąpiła iskra, płomień ... Ben nie był pewien. Ale jedyną rzeczą, którą wiedział na pewno, było to, że próbował już rozgryźć swoją osobliwą tęsknotę za innym mężczyzną i został wyrzucony z miasta. Wciąż był zirytowany sobą, że nawet myślał o odkryciu czegoś takiego. Ben nie zamierzał pozwolić, aby to się powtórzyło. Była to nie tylko okazja, by zacząć od nowa, ale także zbudować jakieś oszczędności na swoim koncie bankowym. Miał dość liczb jednocyfrowych, które pojawiały się na jego wyciągu co miesiąc. "Wrócę. Muszę coś złapać - powiedział Jess, zanim podszedł do stodoły. "Ranek." Ben odwrócił się i zobaczył mężczyznę o blond włosach na ramionach, szczupłego i całkiem szczerze, bardzo kobieco wyglądającego. Facet wyglądał na nie na miejscu. Ben nigdy nie był kimś, kto osądzałby, współpracował ze wszystkimi, więc uśmiechnął się do nieznajomego. "Ranek." Facet rozejrzał się po brudnym podjeździe, w stronę stodoły, a potem w dwupiętrowym domu cedrowym. Jego jasnoniebieskie oczy zdawały się
odbijać wszędzie. "Jestem trochę zagubiony" - powiedział facet, zanim wyciągnął rękę. "Och, gdzie są moje maniery. Przepraszam, jestem Courtney. " "Ben." Potrząsnął ręką tego faceta, zauważając, że nie było tak gładko, jak przypuszczał, że będzie to dla faceta, który wygląda jak Courtney. Czułem się tak, jak człowiek w ciężkim dniu pracy. "Nie jestem pewien, ile będę w stanie pomóc. To mój pierwszy dzień. " - Ja też - odparł Courtney, nie przestając się rozglądać. "Rozmawiałem z Carsonem o tej pracy w zeszłym tygodniu, a ja byłem z Elliotem przed chwilą, ale wydaje mi się, że go straciłem." "Straciłeś Elliota?" Courtney posłała mu szeroki uśmiech. "Tak, trochę." Ben zauważył Elliota wychodzącego z domu z kubkiem kawy w dłoni. "Tam jest." Courtney odwróciła się, żeby spojrzeć na dom, a potem kiwnęła głową. "Dzięki, Ben." "Nie ma problemu." Patrzył, jak facet odchodzi, a jego brwi zmarszczyły się na sposób, w jaki biodra Courtneya kołysały się z boku na bok. Nie był do końca pewien, na co go zatrudniono, ale nie mógł uczciwie widzieć, jak wykonuje ciężką pracę. Po prostu nie był zbudowany na to. Był tak szczupły, że praca rancza rozrywała go na pół. Ben podszedł do drzwi kierowcy i otworzył je, sięgając za siedzenie po rękawiczki robocze. "Kim jesteś?" Ben odwrócił się i zobaczył innego faceta. Ten był trochę bardziej męski, jego struktura kości nie była tak wyrafinowana. "Ben Cross." Wyciągnął i zamknął drzwi ciężarówki.
Mężczyzna uśmiechnął się. "Jestem Sam. Musisz być jednym z nowych pracowników. - Jesteś bratem Wylde'a? - zapytał Ben, opierając się o ciężarówkę, czekając, aż Jessup wyjdzie ze stodoły. Nie znał tu jeszcze rutyny, więc musiał poczekać na człowieka, którego miał dzisiaj śledzić. Ben nienawidził bycia bezczynnym, ale jeśli zamierzał tu pracować, musiał się nauczyć, w jaki sposób ci ludzie prowadzili swoje ranczo. Nie powinno to wyglądać inaczej niż rancza, w których Ben pracował wcześniej, ale nigdy nie pracował na ranczo, który byłby dla gości. "Chciałbym," powiedział Sam, odwracając się i patrząc na zagrody. "Jestem tylko jedną z najmowanych rąk". To była bardzo osobliwa odpowiedź. "Cóż, lepiej idę do pracy. Miłego dnia, Ben. " Przynajmniej ludzie w okolicy wydawali się dość przyjaźni. Ben miał tylko nadzieję, że wybrał odpowiednie miejsce, by zadzwonić do domu. Ssało, że musi zacząć od nowa. * * * * Jessup podniósł wzrok, gdy poczuł zapach mydła, który przypominał mu, że wieszano świeżą bieliznę. Od razu wiedział, kto to był, zanim Sam wszedł do stodoły z szerokim uśmiechem na twarzy. "Mornin". " - Dzień dobry, Sam. Jessup otworzył drzwi kabiny Gingera i wyprowadził zatokę za uzdę. "Jesteś gotowy, by dzisiaj pokonać ogrodzenie?" Zazwyczaj zabierał ciężarówkę podczas naprawy ogrodzeń, ale Jessup miał ochotę jechać
dziś rano. Od trzech lat wsiadał w siodło, a Jessup zawsze lubił czuć otaczający go teren. To było relaksujące, sposób na bycie w kontakcie z naturą. Był wiejskim chłopcem na wskroś. "Tak." Sam oparł się o stoisko, obserwując Jessup tak, jak zawsze. Facet był młody, miał dokładnie dwadzieścia jeden lat i był twardym pracownikiem. Zbliżał się, odkąd był nastolatkiem, a Jessup wiedział jedno. Sam był zauroczony Carsonem. Ale Carson nie dawał Samowi czasu, nie po tym, co stało się z Johnem Williamsem. Sam zaczął przychodzić kilka miesięcy po fiasku. Wiedział o rządzie Elliota i starał się utrzymać jego entuzjazm dla Carsona co najmniej, ale to nie powstrzymało go od przypatrywania się wielkiemu facetowi jakiejkolwiek szansy. "Musisz wziąć ciężarówkę. Jadę konno dziś rano. Jessup przygotowała Ginger, zanim wyprowadziła ją ze stodoły, a Sam za nim. "Masz również nową rękę, która jeździ z tobą. Nazywa się Ben Cross. " "Czy wszystko, czego potrzebujemy, już się zebrało, czy powinienem je zdobyć?" "Wszystko już jest w ciężarówce, Sam." Skinął w kierunku czerwonego pickupa. Jessup ukrył uśmiech, gdy ciemnozielone oczy Sama rozszerzyły się. "Chcesz, żebym wziął ciężarówkę Carsona?" Jessup mógł praktycznie zobaczyć, jak mężczyzna ślinił się. Ciężarówka nie była niczym specjalnym. To była ciężarówka robocza, a nie osobista ciężarówka Carsona. Został pobity do piekła, a czerwona tylna klapa trzymana była na miejscu za pomocą liny. Ale wiedział, że to fakt, do którego należała ciężarówka, sprawił, że oczy Sama rozbłysły jak choinka. "Tak", odpowiedział. "Spotkam się z tobą tam".
Sam ruszył, kierując się prosto na ciężarówkę Carsona, gdy Jessup wskoczył na siodło. Poprowadził Ginger na zachód. Jadąc linią nieruchomości, Jessup manewrował przez osiemset sztuk bydła, który został wyprowadzony na pastwisko, aż zauważył czerwoną ciężarówkę, a Sam stał w łóżku, chwytając rzeczy do rozładunku. Zobaczył, że Ben wyprostowuje się z drugiej strony ciężarówki, sięgając, by chwycić coś od Sama. Serce zabiło mu szybciej, gdy pociągnął lejce, zatrzymując Ginger. Jessup zsiadł z konia, przywiązując Ginger do części ogrodzenia nieco dalej, z dala od nich. Poklepał ją po szyi, gdy zaczęła skubać trawę. "Podoba mi się układ rancha", skomentował Ben, pomagając Samowi rozładować. "Wygląda na dość duży spread". "Lubię go", powiedział Sam, kiedy zeskoczył z łóżka ciężarówki. "Ma świetne poczucie humoru." "Dowiedz się tego po prostu z nim jeżdżąc?" Zapytał Jessup. "Tak". Sam pochylił się bliżej, jego głos zamienił się w szept. "Ma nawet kota o imieniu Dizzy Daisy." Brwi Jessupa uniosły się, a potem zachichotał. Chwytając łopatę z miejsca, w którym Sam oparł ją o ciężarówkę, podszedł do słupka, a Ben dołączył do niego. Mężczyzna utrzymywał łatwy uśmiech na jego twarzy, pomagając Jessupowi uwolnić gruby kawałek drewna z ziemi. Ich ramiona musnęły i tym razem nie było to małe brzęczenie. To była burza elektryczna, która skwierczała w środku Jessupa, grożąc zwarciem każdej komórki w jego ciele. Jego serce zaczęło młotkować, jego puls ścigał się, a jego kutas stwardniał. Nie mógł powstrzymać reakcji od szczotkowania się z facetem, ale upewnił się, że nie ujawnił swojej reakcji.
Ben przerwał na chwilę, rzucając Jessup spojrzenie, które mówiło, że czuje ten sam dokładny prąd - a może to tylko pobożne życzenie. Bez względu na wszystko, Ben patrzył na niego pytająco, zanim wrócił, by ciągnąć drewniany słupek, aż będzie wolny, ale Jessup ledwo mógł myśleć. Nie był pewien, co się dzieje, ponieważ nigdy wcześniej nie miał tak silnej reakcji. To było jak skakanie do zamarzniętego stawu, tysiąc pinktrów wbijających go naraz. "Rozumiem," powiedział Sam, gdy przyniósł im nowy słupek, a drugą zabrał do ciężarówki, gdzie rzucił ją z tyłu. Jakby jego umysł w końcu został zrestartowany, Jessup zaczął pracować ponownie, pomagając Benowi wprowadzić nowy post na ziemię. Gdy tylko zaczęli podłączać drut do słupka, Jessup poczuł, że pierwsze krople deszczu uderzyły go w twarz. - Chcesz wejść? - spytał Ben, wkładając drut na miejsce. Jessup pokręcił głową. "Musimy to zrobić. Nie wydaje mi się, żeby to padało ... Zamknął się, gdy niebo otworzyło się na nich, a deszcz padał. Trójka pobiegła za ciężarówką, wskakując do środka. Wyglądało na to, że nie ma dość miejsca, by mogli usiąść bez dotykania. Jessup stał oparty o Ben jak zapakowane sardynki. "A teraz, co mówiłeś?" Sam zapytał z miejsca kierowcy z humorem w oczach, gdy Jessup otarł deszcz z twarzy. Już miał dać Samowi sygnał, aż spojrzał w dół i zobaczył, że Ben jest na wpół twardy.
Rozdział trzeci Po zajęciu się Ginger Jessup wyszedł ze stodoły, by zobaczyć, jak Ben odkłada narzędzia w szopie. Odkąd zauważył półtwardy kutas mężczyzny, kowboj nie powiedział zbyt wiele Jessupowi. To było prawie tak, jakby Ben był zawstydzony, że Jessup złapał reakcję na siedzących tak blisko, dotykając ciał. Gdyby Ben był kimkolwiek innym niż pracownikiem, Jessup zbadałby ten ładny zarys, który widział wcześniej. Ale Ben był jego pracownikiem i nie istniała zasada, że nie pieprzy się z wynajętą pomocą - bez względu na to, jaka iskra rozpaliła jego ciało. Deszcz nie trwał długo, szybka ulewa, a potem wszystko się skończyło, pozostawiając wszystko mokre, ale niebo się przejaśniło. Jessup mógł już poczuć gorączkę, próbującą wrócić, kiedy odwrócił się od Bena, odsuwając go od siebie. "Hej," powiedział Sam, kiedy dogonił Jessupa i podszedł do niego. "Szedłem do tawerny Lucy. Chcesz dołączyć do mnie?" Dlaczego nie? Co jeszcze musiał zrobić Jessup? "Jasne." Lubił się odprężyć, włosy miał opuszczone, że tak powiem. Lucy's było fajnym miejscem do powieszenia. Cóż, to było jedyne miejsce, w którym można było zamieszkać w tym małym miasteczku, chyba że ktoś zorganizuje imprezę na uboczu. Jessup nie był jednym z nich od ponad roku. "Wspaniale!" Powiedział Sam, jego zielone oczy rozjaśniły się. "Czy myślisz, że możesz porozmawiać z Carsonem?" "Wiedziałem o tym!" Jessup roześmiał się, gdy żartobliwie popchnął mężczyznę. "Jestem zrozpaczony, Sam. Po prostu mnie wykorzystujesz. "
Facet wyglądał na dotkniętego, dopóki Jessup nie sięgnął ręką i nie kpił z niego. "Ja tylko ciągnę Twoją nogę. Jeśli poprosisz Cody'ego o odejście, Carson automatycznie otoczy tag. Stara się jak najlepiej, aby Cody nie wpadł w kłopoty. Wiedział, że nie powinien zachęcać Sama, ale ten człowiek naprawdę był dobrym facetem. Przynajmniej nie miał tendencji do prześladowania. Sam nie miał obsesji na punkcie Carsona, tak jak John Williams. Miał prawdziwą sympatię do Carsona i nigdy nie dążył do bycia zauważonym. Po prostu pozwolił, by jego zainteresowania powoli się dusiły, prawdopodobnie mając nadzieję, że pewnego dnia Carson odzyska przytomność i zacznie spotykać się z Samem. Mężczyzna wyglądał, jakby Jessup wręczał mu klucze do miasta. Odwrócił się i rzucił, nie marnując ani sekundy, żeby zaprosić Cody'ego. Jessup rozejrzał się po drodze i zauważył, że niektóre ciężarówki zniknęły, a ręce wysunęły się. Ben podszedł do ciężarówki i czy chciał wyglądać, czy nie, Jessup obserwował go. Tuż przed wejściem do samochodu Ben spojrzał na Jessupa, jego oczy świeciły humorem, kiedy się uśmiechał. - Jesteś gotowy? - spytał Sam, biegnąc z powrotem do Jessupa, rzucając mu pełne uznania spojrzenie, gdy Cody wyszedł z domu, szeroko uśmiechając się na twarzy, a Carson wyszedł za nim. Jessup mrugnął do Sama, kiedy wsiadł do swojej ciężarówki. "Chodźmy." Wiedział, że Sam pojedzie z nim, bo Carson jechał z Cody, a ten zajął za dużo cholernej przestrzeni, żeby troje usiadło wygodnie w kabinie. Był pewien, że Sam nie miałby nic przeciwko temu, ale Cody już wskazywał Samowi, żeby jeździł z Jessupem. "On nie jest zabawny" - skarżył się Sam, kiedy wsiadł do ciężarówki Jessupa.
- Wręcz przeciwnie, świetnie się bawi. Jessup zachichotał, kiedy wsiadł do swojej ciężarówki i wyjechał z brudnego podjazdu, Cody tuż za nim. Ich ranczo było na obrzeżach miasta, więc mieli dobre dwadzieścia minut jazdy przed nimi. Jessup i Sam spędzili czas sprzeczając się z tym, o jakiej stacji muzycznej słuchać, a następnie o tym, kto jest lepszy, Ben czy Carson. Nie chciał, aby rozmowa przebiegała w tym kierunku, ale Sam przywiózł Bena, nie jego. Gdyby tylko Sam znał zaskakującą sytuację, w której znalazł się Jessup, kiedy przyszedł do Bena. Nigdy nie zareagował tak na nikogo i nie był pewien, czy mu się to podoba. "Nie mogę być bezstronny, Sam," argumentował Jessup. "Carson jest moim bratem i, oceniając, jaki jest słodki, wręcz dziwny!" A on wystarczająco unikał komentowania wyglądu Bena. Sam zachichotał obok niego. "Wszyscy chłopcy z Wylde są przystojnymi diabłami." "Dlaczego ci dziękuję", powiedział Jessup w udawanym flircie, gdy mrugnął rzęsami do Sama. "To jest niebieska koszulka, którą noszę, bo wydobywa mi oczy". Sam parsknął śmiechem, trzymając się za rękę, gdy wjeżdżali na parking Lucy. Uśmiech Jessupa zgasł na jego ustach, gdy zobaczył duży czarny pickup z ogierami biegającymi po otwartym polu na tylnej szybie. "Och, patrzcie!" Powiedział Sam, chwytając za uchwyt do drzwi. "Ben jest tutaj." Jessup także zobaczył kilka ciężarówek, które wcześniej znajdowały się na ranczu. Buck też tu był. Wyskakując z ciężarówki, Jessup spojrzał na rustykalny budynek, który znajdował się w mieście, ale cofnął się. Żwirowy parking był wystarczająco duży, by pomieścić duży tłum, a za tawerną
znajdowały się lasy. Miejsce to było zachodnie z małym gankiem i drzwiami w stylu salonów. Ale za tym były zwykłe drzwi, do których wszyscy wchodzili i wychodzili z tawerny. Wszedł do głośnej muzyki i ludzie wydawali się dobrze bawić. Szafa grająca śpiewała wiejską piosenkę, gdy pary tańczyły na środku podłogi, podczas gdy większość była albo przesuwane do baru, albo siedziała przy szałasach i stołach. Miejsce było tętniące życiem w poniedziałkową noc. "Dobrze, kto jest kotem w środku", krzyknęła Lucy z baru, rzucając jej ogniste włosy na jej ramię. "Chłopcy z Wylde. Gdzie jest Elliot? Jessup wiedział, że właściciel był zakochany w Elliocie przez lata. Elliot zawsze grzecznie odmawiał jej posłuszeństwa, ale to nie powstrzymało Lucy od ścigania go. "Będzie się bać, że za tobą tęskni," powiedział Cody, mrugając do niej i uśmiechając się. Nie, Elliot był wkurzony, że Cody prowadził Lucy. Jego młodszy brat był takim gównem! "Upewniasz się, że mówisz mu, że zapytałam o jego piękną dupę." Zwróciła uśmiech Cody'ego zanim zaopiekowała się swoimi klientami. Carson uderzył Cody'ego w tył głowy. "Przestań to robić." "Co?" Spytał niewinnie Cody, gdy potarł miejsce, które Carson właśnie uderzył. Jessup zachichotał, gdy usiadł. Kate, która była kelnerką u Lucy, podeszła, by odebrać zamówienie na drinki. Wkrótce na środku stołu stały dwa duże dzbany piwa, a także cztery szklanki. "Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować" - powiedziała Kate,
mrugając do Carsona i odchodząc. Jessup zauważył, że Sam rzucił się na kobietę. Pochylając się blisko, Jessup szepnął do ucha Sama. "Po prostu fajnie." Chociaż mężczyzna grał fajnie przez lata, Jessup wiedział, że Samowi trudno jest patrzeć, jak ktoś flirtuje z jego miłosnym zainteresowaniem. Jedyną dobrą rzeczą na korzyść Carsona było to, że mężczyzna nie flirtował z powrotem. To by nie miało nic wspólnego z Carsonem, ale zmiażdżyłoby Sama. Sam skrzywił się w swoim kuflu, jakby to on flirtował z Carsonem. "Zawsze." Jessup nie chciał patrzeć jak Sam wygląda w ten sposób. Zwykle był szczęśliwym facetem, a zmarszczki wydawały się nie na miejscu. Sam zarzucił podbródek, chcąc, by Jessup się odwróciła. Wiedział, kim jest Sam i tak mocno, jak starał się nie patrzeć, Jessup odwrócił się i zobaczył Bena stojącego z tyłu, rozmawiającego z Courtney. Sam właśnie wycelował faceta, ponieważ pracowali razem, ale Jessup chciał szukać innych powodów, których nie chciałby dzielić z Samem. - Cholera, bracia Wylde! - powiedział Troy McKnight, podchodząc do stołu z brunetką zwisającą z jego ramienia. Z Troją wydawało się, że ma warunek wstępny, że kobiety, z którymi walił, muszą mieć większe cycki niż umięśnione uda Carsona. Wyglądało to tak, jakby człowiek bał się, że wpadnie do jeziora, które tajemniczo się pojawiło i będzie potrzebowało urządzeń pływających, by ocalić jego bezwartościowe życie. "Nie wiedziałem, że chłopaki będą tu dzisiaj wieczorem." Cody uderzył ręką w stół, a następnie wskazał palcem Troya. "Jesteś na rundę puli, aby odzyskać wszystkie pieniądze, które mi straciłeś?"
Jessup przewrócił oczami. Ilekroć Cody grał w bilard podczas picia, rzeczy zwykle wymykały się spod kontroli. Troy odtrącił kobietę z jego ramienia - i nie wyglądała na zbyt zadowoloną z tego powodu, gdy skinął Cody'emu poważnie głową. "Jesteś na." Huraj dla rywalizacji testosteronowej ze stroną paliwa z wtryskiem alkoholu! Kiedy Cody wstał i skierował się w stronę tyłu, gdzie stały dwa stoły bilardowe, Lucy rzuciła Jessupowi spojrzenie. Jedyne, co mógł zrobić, to wzruszać ramionami. Co miał zrobić, zmusić swojego młodszego brata do podłogi i powiedzieć mu, że nie wolno mu się bawić i pić w tym samym czasie? Facet miał dwadzieścia jeden lat i był w stanie podejmować własne głupie decyzje. Po kolejnym twardym spojrzeniu Jessup westchnął. "Chodź, Sam. Chodźmy zastrzelić trochę basenu i opiekować się Cody. Złapał jeden z dzbanów piwa, razem ze szklanką, i skierował się w stronę tyłu. "Wiesz, że zasysam do basenu" - zachwycał się Sam, biorąc długi łyk z kubka. Niepewność wypełniła mu oczy, gdy rzucili się do stołu, przy którym siedział sam Carson. "Powinienem zachować go w towarzystwie". "Carson to duży chłopiec." Dosłownie. "Po prostu wystrzel kilka piłek i pomóż mi mieć oko na Cody'ego." Jessup jęknął, gdy zobaczył, że Kate wykonuje rundę strzałów przy stole bilardowym, w którym był Cody. Cody i Jack Daniels nigdy nie byli dobrą kombinacją. Ciemny alkohol zawsze sprawiał, że usta Cody'ego stawały się głośniejsze, a jego jaja większe. Jessup założyłby się, że jeśli będzie miał połowę szansy, pijany Cody będzie walczył z bykiem, żeby sprawdzić, czy
może wygrać. Do diabła, nawet trzeźwy, jego najmłodszy brat naprawdę nie bał się zbyt wielu ludzi. Był jednym z tych urodzonych z niewystarczającym wyczuciem i zbyt dużą odwagą. Jessup i Sam wdali się w dobrą grę w bilard - dla dwóch osób, które zasysały grę. Przynajmniej tym razem nie zrzucił białej kulki ze stołu, omal nie wytrącając patrona. Tak, to mu się przydarzyło wcześniej. On i Sam zawsze dobrze się bawili, udając, że wiedzą, co robią. "To był strzał pedałem!" Krzyknął Troy, a następnie wypił swoją whisky. - Po co do cholery tak powiedziałeś? - zapytał Cody z lekkim warknięciem. Troy zachowywał się tak, jakby nie widział ognia w oczach Cody'ego, jakby cały czas wyrzucał ten napis luźno. Wskazał na stół ze swoim kijem do basenu. "Twoja kolej." Jessup i Sam wymienili spojrzenia, zanim Sam wykonał swój strzał, zgarnął filc, jego piłka toczyła się o cal. Było oczywiste, że Sam był zdenerwowany wybuchem Troya. Jessup nie był przyzwyczajony do tego słowa, nie przez długi strzał, ale wiedział, że nie wszyscy, którzy tu mieszkali, akceptują pomysł, by dwóch mężczyzn było razem. Nikt poza ludźmi najbliższymi rodzinie Wylde nie wiedział, że Jessup i jego bracia byli gejem. Cody był trochę chciwy. Lubił obie płci. Nie chodzi o to, że oni się ukrywali, ale i oni nigdy się tego nie obnosili. Kate przyniosła kolejną rundę do Cody i Troya. Gdyby Cody nadal pił - a Troy znowu wykrzykiwał to obrzydliwe słowo - miała się rozpocząć walka. Jessup obejrzał się przez ramię, by zobaczyć, jak Ben siedzi tam, obserwując wszystko, co się dzieje. Jessup poczuł, że serce mu zamiera, gdy srebrne oczy migoczą mu na krótką chwilę przed udaniem się do Troi.
Sam poklepał Jessupa swoim kijem. "Twoja kolej." Zirytowany tym, że Sam kazał mu się odwrócić, Jessup był wdzięczny. Nie chciał dać się złapać gapiącego się na mężczyznę. Nie z powodu Troi, ale dlatego, że Ben był jego pracownikiem. "Co do cholery, człowieku?" Cody powiedział zbyt głośno. To przyciągnęło uwagę Carsona. Mężczyzna wstał z krzesła, a jego wielkość przyćmiewała wszystkich w miejscu, gdy przecinał parkiet i szedł w ich stronę. Gdyby nadopiekuńczość była niezgodna z prawem, Carson wydawałby dwa wyroki dożywocia za sposób, w jaki działał z Cody. Ich najmłodszy brat miał tylko sześć lat, gdy umierali ich rodzice, aw myślach Carsona Cody miał jeszcze sześć lat, potrzebujących ochrony przed wielkim, złym światem. - Cholera - powiedział pod nosem Jessup. Pijany Cody i wkurzony Carson byli zabójczą kombinacją. Osobą, którą musiał uspokoić, był Cody. Jeśli rozśmieszy tego faceta, Carson się rozluźni. "Przestań bać się o przegraną", krzyknął Jessup do Cody'ego. "Od czasu do czasu każdy dostaje swoją dupę". "Do diabła jestem!" Krzyknął Cody, a potem się roześmiał. Carson cofnął się, oparty o ścianę, obserwując najmłodszego brata Wylde'a. "Cóż, nie wygrywasz," Troy kłócił się z ciasnym uśmieszkiem na twarzy. Jessup spojrzał na Carsona, który nie wyglądał już tak, jak anioł śmierci przybywający, aby odebrać swoją ofiarę. Wszyscy trzej pokochali małego zbieracza piekieł i dlatego musiał rozładować sytuację, zanim wymknął się spod kontroli - i zanim Lucy wyciągnęła strzelbę. To nie byłby pierwszy raz.