domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 286 604
  • Obserwuję1 919
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 957 061

Karland Marteeka - Frozen Earth 1 2

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :946.1 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Karland Marteeka - Frozen Earth 1 2.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 57 stron)

MMaarrtteeeekkaa KKaarrllaanndd FFRROOZZEENN EEAARRTTHH 0011 LLiioonnssbblloooodd „„LLwwiiaa kkrreeww”” TTłłuummaacczzeenniiee nniieeooffiiccjjaallnnee :: ttrriinniittyy2266 BBeettaa kkaawwaa002200338800 OPIS Ziemia w przyszłości nie jest dobrym miejscem dla ludzi. Temperatura spada 100 stopni poniżej zera, ludzie są na łasce Lionsblood i mieszańców. Nocne wyjście na zewnątrz równa się śmierć. Bzdurą można wywołać u Lionsblood gniew. I Marie dokładnie to zrobiła. On jest jej najlepszym przyjacielem, ale dręczyła go tak długo i intensywnie, że w końcu zażądał spłaty długu. Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

Rozdział 1 – Co? – usłyszała w słuchawce znajomy ryk jej długoletniego przyjaciela. Ulżyło jej, że w ogóle odebrał. – Klark, przykro mi, że dzwonię cię tak późno. – Obudziła go z nocnej hibernacji. Większość Lionsblod spało głębokim snem już od dwóch godzin. W ten sposób chronią się przed nocnym spadkiem temperatury, choć temperatura w ciągu dnia też nie jest lepsza. Biorąc pod uwagę fakt, że odebrał, to prawdopodobnie nie rozespał się jeszcze na dobre. – Nie przejmuj się tym. Co się stało? – Znał ją zbyt dobrze. Coś kombinowała, i zamierzał z niej to wyciągnąć jeszcze przed końcem nocy. – Nic się nie stało. Po prostu potrzebuję podwózki do domu. Nastąpiła długa cisza. – Gdzie jesteś? Wzięła głęboki oddech. To była najtrudniejsza część. – Bar Shiffley's. Znów zapadła cisza. – Czy masz klejnot, który ci dałem? Pytanie zbiło ją z tropu. – Tak. – nie przyznała się, że zrobiła z niego naszyjnik i nigdy go nie zdejmowała. – Idż do Shiff. Pokaż mu kamień. Umieści cię w bezpiecznym pomieszczeniu. Nie wychodź z tego pokoju. Odłożył słuchawkę, a Marie się skuliła. Przyjaźnili się zbyt długo, więc miała pewność, że przyjedzie. Może dziś nie będzie jej przesłuchiwać, ale kiedyś na pewno to nastąpi. Nie tylko to ją martwiło. Nastrój Klarka nie wróżył dla niej zbyt dobrego zakończenia wieczoru. Zrobiła tak jak kazał. Zaprowadzono ją do małego pokoiku. Usiadła na łóżku. Okno miało zabezpieczenia laserowe i było przyciemniane, ale mimo to wciąż widziała wieczyste zaspy śniegu, który pokrywał krajobraz. Shiff – hybryda pół wampir pół Lionsblood, miał pokój jako przystań dla ludzi których zastała noc. Nie tylko był nadnaturalny. Był nieśmiertelny, ale za to śmiertelny dla ludzi, tak jak noc zimą na pustkowiu gdzie temperatura spadała do minus 100 stopni latem, a zimą do minus 150. Jedyną rzeczą, która trzymała ludzi przy życiu były podziemne farmy oraz parę "bezpiecznych pokoi", które hybrydy miały przeznaczone dla swoich zwierząt. Takiego pomieszczenia nie można opuścić, chyba, że Shiff na to pozwoli. Dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi wywołał w niej wrażenie skurczenia wnętrzności. Z wrażenia omal nie wyskoczyła ze skóry. Ile czasu jeszcze potrzebuję, by pamiętać o jego sile lwa, jest przecież w górnej części łańcucha pokarmowego. – Jezusie święty! – poczuła ulgę gdy zobaczyła Klarka, jednak nie trwało to długo. Był wściekły i wiedziała, że to właśnie na nią. – Przestraszyłeś mnie na

śmierć. Nic nie powiedział, patrzył się na nią jak na zdobycz. – Uważasz, że ty mnie nie straszysz, dzwoniąc dwie godziny po zachodzie słońca i informując, że jesteś 10 kilometrów od przypisanej ci farmy? – jego głos był gromem – Uważasz, że wzruszyłbym ramionami, gdybyś była wniebezpieczeństwie? Marie cofnęła się kilka kroków, aż poczuła chłód okna za sobą. – Cóż miałam nadzieję, że mi pomożesz. Jak zwykle. To jest całkowicie bezpieczny dom i mogłam tu przeczekać do jutra, kiedy byś mnie zabrał. Mam na myśli ... – Wzruszyła ramionami i starała się uśmiechnąć, ale jego wyraz twarzy sprawił, że włoski stanęły jej na karku. – Wiem, że nie mogę chodzić gdzie chcę, a wyjście po zmroku jest samobójstwem dla człowieka. – Która z bestii cię zostawiła? Parmathem? – zapytał. Wzruszyła ramionami – On jest gnojem. – Próbowała odwrócić uwagę swoją kwaśna miną. Ale chwycił ją za gardło i podniósł tak, że musiała stanąć na palcach. – Nie igraj ze mną, Marie! – Klark nigdy w ten sposób się nie zachowywał. Nie z nią. Był cal od jej twarzy. Jego ciepły oddech rozpływał się po jej policzku. – Celowo go zostawiłaś, prawda? – puścił ją delikatnie i cofnął kilka kroków. W małym pokoju jego ramiona wydawały się jeszcze większe. – Tak jak mówiłam, przestałam cieszyć się jego towarzystwem. – Potarła swoją szyję, myśląc, że proszenie go o pomoc to nie był najlepszy pomysł – Słuchaj, naprawdę przepraszam, że odciągnęłam cię od zajebistego bzykania . To się więcej nie powt... Jego ryk był tak głośny, że odskoczyła zakrywając uszy. Klark złapał ją jednak tak szybko jak tylko potrafił robić to ród Lionsblood. W jednym płynnym ruchu, zanurkował w powietrzu i przygwoździł ją do podłogi, obezwładniając swoim ciężarem. Starała się go odepchnąć, ale nie poruszył się o cal, a jedynie warknął z irytacji. Czuła jak wibruje. Był zwierzęciem, które właśnie upolowało swoją ofiarę. – Nie ma nikogo. Nigdy nie było i dobrze o tym do cholery wiesz. Zabawiłaś się mną ostatni raz, Marie. – Jego głos zmienił się, był głębszy bardziej szorstki. Zawsze kochała jego jedwabistą grzywę złotych włosów, a kiedy zaczął przemianę, kudłata twarz zwiększyła się, co rzadko widziała u swojego przyjaciela. W końcu nie bez powody nazywano ich właśnie Lionsblood. Klark był wielkim facetem, ale jego zwierzęca forma była olbrzymia. Jego ubrania były w strzępach. Potrząsnął swoim ciałem pozbywając się resztek odzieży. Marie zacisnęła dłonie w pięści, by nie złapać go i przyciągnąć bliżej. O dziwo, futro miał tylko na głowie, plecach i brzuchu, Tylko to zdążyła zauważyć w odbiciu w oknie. Jego ciało było teraz znacznie większe. Wydawał się być pół metra wyższy. Dreszcz zdumienia i pożądania przeszedł przez Marie, jednak Klark zinterpretował to inaczej i jeszcze mocniej przyszpilił ją do podłogi. Marie nie sądziła, że takie emocje mogą wywołać podniecenie . Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. Jej serce zabiło mocniej. – Na co czekasz? – szepnęła – Musisz wiedzieć jak bardzo cię pragnę. Warknął w odpowiedzi, przeniósł ciężar ciała i przeciągnął dłonią w dół po jej

skórzanym stroju. Pięciocentymetrowe pazury cięły ubrania jak papier. Marie krzyknęła radośnie, kiedy ukrył twarz przy jej brzuchu liżąc i wdychając jej ostry zapach . Kolejny kawałek jej ubrania został ścięty do połowy przy samym kroczu. Resztę jej stroju po prosty zdarł. Rozsunął jej nogi, zanurkował między nie i lizał, pieścił jej łechtaczkę. Wydawało się, że dokładnie wie, gdzie nacisnąć mocniej, tak by jej nie skrzywdzić, ale sprawić jej rozkosz o jakiej marzyła. To było o wiele lepsze niż fantazjowanie. Jej łechtaczka pulsowała, cipka zaciskała coraz częściej, podniecenie rosło na myśl o tym co nadchodzi. Krzyczała, gdy zawładnął nią orgazm, ale on nie przestał lizać, wciąż trzymając ją mocno, dopóki nie doszła po raz drugi. Marzyła by teraz poczuć go głęboko w swojej cipce. Kiedy myślała, że więcej już nie zniesie, chciała go błagać by dał jej spokój i zaczął ją pieprzyć, Klark ostatni raz pociągnął językiem zlizując jej soki i wstał. Złapał ją i postawił przy oknie. – Rozsuń nogi i pochyl się. Zrobiła jak kazał i spojrzała na niego przez ramię. Nogi jej drżały, a lepki płyn ściekał jej po wnętrzu ud. – Boże drogi, Klark. Pieprz mnie teraz. – wyszeptała. Chwycił ją za biodra. Poczuła jak pazury boleśnie wbiły w jej ciało. Klark ustawił się za nią. Jego fiut potarł jej wilgotne wejście do cipki i jednym płynnym ruchem zatopił się w niej po same jądra. Marie krzyknęła odrzucając głowę do tyłu. Był duży, nawet więcej niż duży. Wypełnił ją tak, że każdy jego ruch palił jej łechtaczkę, a ona się tym rozkoszowała. Znaleźli wspólny rytm. Wgryzł się w jej ramię. Nie była pewna czy rozciął jej skórę. Tak naprawdę nie obchodziło jej to, ból dodawał swojej przyjemności. Wbijał się w nią coraz szybciej i mocniej. Marie musiała korzystać z resztek sił by utrzymać się w pozycji pionowej. Każdy ruch był kontrolowany wyłącznie przez Klarka, i niech niebo jej pomoże , ale całkowicie to kochała. Była na krawędzi, wiedziała, że długo nie wytrzyma. Jej oddech przyspieszył, ugryzła wnętrze policzka by dostać kilka kolejnych sekund. – Teraz, Marie! Obciągnij mojego fiuta! – Gdy słowa opuściły jego usta, zacisnął kły na jej ramieniu. Kiedy przyszedł jej orgazm, znów krzyknął, tym razem rzucając głową czując każdy skurcz jej cipki. Klark trzymał ją za biodra pompując w nią mocniej i szybciej, by osiągnąć własny orgazm. Kiedy osiągnął cel, uderzył w nią po raz ostatni. Oboje omal nie upadli gdy energia ich opuściła. Klark odwrócił ją do siebie. Wyglądał już jak człowiek, żadnej oznaki bestii. Bez słowa wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka, kładąc się obok niej. – Gody z Lionsblood nie są czymś, co robisz dla kaprysu człowieka. Nie możesz się bawić ze mną jak kot z myszą przez resztę mojego życia. Wzruszyła ramionami, uśmiechnęła się i uniosła dłoń do jego twarzy. Przeczesała jedwabiście miękką grzywę ześlizgując się do szczęki. – Ignorowałeś mnie wystarczająco długo. Poza tym, dręczyłabym cię dopóki byśmy się nie kochali. Mam dość udawania twojej przyjaciółki i nie mam zamiaru bawić się tobą. – Zachichotała – zbyt dużo. Klark westchnął i pochylił się, by uchwycić jej usta do pocałunku. Marie zadrżała, gdy jego język zanurzył się w jej ustach. Miała gęsią skórkę, dreszcz przebiegł przez jej ciało. Czy kiedykolwiek będzie miała dość tego człowieka?

– Lubisz moją zwierzęcą stronę? – Przecież wiesz, że tak. Całował jej ramię w miejscu które ugryzł. – Seks z Lionsblood nie jest czymś, co minie. Masz teraz swojego własnego kotka. I nigdy nie pozwolę ci odejść. – Daj spokój Klark. Starałabym się tak mocno, gdybym chciała cię tylko na jedną noc? AŁA! – Była pewna, że ostre kły przeniosły krew, ale miała to gdzieś. – Ten temat zostawimy na inny czas. – powiedział ponownie czując ból w kroczu. – Teraz, rozkładaj nogi kobieto. Śmiała się z zachwytu. – Znów? Posłał jej swój chytry uśmieszek. – I po tym znów, i z nów. KONIEC

Marteeka Karland Lionsmate Tłumaczenie nieoficjalne trinity26 Beta Kawa8002 Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

W brutalnej rzeczywistości, ziemia jest kulą lodu, ludzie nie są dominującym gatunkiem, a są jedynie tolerowani. Jeden z dominatów zwrócił na nią uwagę i zażądał jej jako własnej. Dykstra nie może przejść obojętnie obok zadziornej małej kobiety, która jest silniejsza, niż ktokolwiek, kogo zna. Kiedy widzi bliznę oznaczającą jej Lionsmate, wie że to los mu ją przyniósł. Niesiony przez pociąg graniczący z obłędem, zabiera ją z gospodarstwa ludzkiego do własnej kolonii głęboko pod ziemią. Talia jest zafascynowana Dykstrą, ale nawet możni Lionsblood nie mogą tłumić jej ducha. Daje jej rozkosz cielesną, ale nic poza tym. Niezdolna zrozumieć, dlaczego Dykstra nie zgłosi pretensji do niej, chce na nim to wymóc. Ale Dykstra czeka długo z uwagi na śmiertelne zagrożenie ze strony odwiecznych wrogów. Ma obowiązki wobec kolonii, ale mogą one spowodować utratę Talii na zawsze.

Rozdział 1 Zimno. Zawsze jest zimno, niezależnie od tego, czy na zewnątrz czy wewnątrz. Talia stała za drzwiami wewnętrznymi w gospodarstwie ludzi, u których mieszkała. Naga, okryta jedynie kocem starała się nie koncentrować na drżeniu swojego ciała. Przestrzeń pomiędzy wewnętrzną częścią dzienną, a zamarzniętą ziemią dawała niewielką ochronę przed chłodem, skutecznie zatrzymując jedynie wiatr. Czasami zdarzało się, że po jednej burzy śnieżnej ta niby zapora rozwalała się. To było naprawdę śmieszne, wznosić takie kruche konstrukcje, które nie spełniały swojej roli, nie chroniły ludzi, ale przecież i tak nie mieli własnego życia, a kolejny dzień był niewiadomą. Nikt o nich nie dbał. Wiedziała, że nie powinna się rozglądać, ani niczemu przyglądać, ale stała tam i patrzyła prosto na właściciela gospodarstwa. Niewątpliwie zapłaci za to później, ale gniew pomógł jej utrzymać ciepło. Postępowała według instrukcji uległości, ale robiła to z taką pogardą na twarzy, jaką tylko mogła pokazać. Wiedziała, że to oznaczało, iż nie będzie mile widziana, poza tym gdyby zainteresowała tego pół krwi Wolfsblood, który był ich dozorcą, inne dziewczyny w obozie zostałyby same. Słyszała rozmowę, w której mówiono, że nikt jej nie kupi, ale to była niewielka cena za to, by innym w obozie żyło się łatwiej. Talia pogodziła się już ze swoją marną egzystencją. – Ci ludzie nadają się tylko do służby. Są zbyt młodzi, aby trafić do porządnych hodowców, ale jeśli widzisz jednego, który może się przydać w ciągu następnych kilku lat, możemy jego lub ją dla ciebie zatrzymać. – informował Dragar swojego najnowszego klienta. Prawdopodobnie jakaś bogata para szuka służącej, lub kurwy do zabawy. Talia uśmiechnęła się szyderczo, utrzymując wzrok na Dragarze. Ludzkie gospodarstwa nie były przystosowane do życia dla klanów Lionsblood czy Wolfsblood. Wampiry były mieszańcami, ale stanowiły prawo same dla siebie. Tak czy inaczej, ludzie byli na końcu łańcucha pokarmowego. Niektóre gospodarstwa trzymały ludzi, chroniąc ich przed zimnem, bądź sprzedawały. Dzięki temu mieli swoich niewolników. Gdy Dragar zakończył prezentację swoich niewolników zerwała z nim kontakt wzrokowy i przeniosła go na kupca. Jej serce waliło szybko. Lionsblood! Mogła poczuć jego przenikliwy wzrok. Czuła się całkowicie obnażona, jakby widział każdy jej sekret. Zmrużyła oczy. Nie pozwoli by ten zapchlony kot miał ją pod kontrolą. Uciekła od niego wzrokiem, by nie podjął zainteresowania nią, ale kiedy Dragar zwrócił uwagę na wspaniałe cechy jednej z młodszych dziewcząt, warknęła.

– Co się stało Duży Chłopcze? Obawiasz się, że to zbyt wiele dla ciebie? Jej nagła reakcja pojawiła się nie wiadomo skąd, gdy zobaczyła jak Lionsblood podszedł do młodej kobiety, która stała w rzędzie. Odwrócił się do niej, jego rysy były nieczytelne, poza uniesionymi brwiami. Trudno było powiedzieć czy czuł irytację, czy rozbawienie. – Być może. – Odparł cicho. – A może wolę kobiety, które wiedzą, jak trzymać usta zamknięte – chyba, że owijają nimi mojego fiuta, a swoje opinie zatrzymują dla siebie. Dragar wybuchnął śmiechem. – Próbowałem przez lata utemperować ten zjadliwy język. Być może teraz jest dobry czas, by go wyciąć. – Jego okrutny uśmiech pokazał, że będzie się z tej tortury cieszyć. Talia nie przejmowała się tym. Zawsze wiedziała, że nie utrzyma się długo w tym miejscu. Było jej żal młodych dziewczyn, pozostawionych bez opieki. Lionsblood odwrócił się i podszedł tak blisko, że gdyby się lekko pochylił, dotykaliby się nosami. Przewyższał ją, zresztą jak każdy inny włączając w to Dragar. Zaczął ja wąchać, najpierw jej twarz a potem szyję. Kontynuował w dół jej ciała i nim skończył, Talia ledwie czuła zimno. Jego zapach wydawał się objąć jej całą istotę. To wydawało się bardzo osobiste, zamknęła oczy i próbowała się skupić. Gdy podniósł głowę, Talia zauważyła błysk w jego oczach, jej ciało zadrżało z niewyjaśnionej żądzy. Nikt nigdy na nią tak nie działał. Nie była pewna jak się z tym czuje. Mrużąc oczy, odwróciła się do niego plecami i zrobiła kilka kroków. Miękki, śmiertelny ryk za nią spowodował, że się zatrzymała, ale odwróciła się do niego, gdy była gotowa. Gdyby to zrobiła w inny sposób potwierdziłaby swoje niezadowolenie, a ona nie chciała okazać słabości jakiemukolwiek rodzajowi a w szczególności Lionsblood. – Mniejsza o dziewkę. – Dragar starał się go uspokoić. – Zajmę się nią. Spójrz na te dziewczyny. Z pewnością będą się nadawać o wiele lepiej do tego czego do nich oczekujesz. Każda z nich jest uległa. Osobiście sprawdzałem ich szkolenia. – Nie potrzebuję wyszkolonych uległych. Każda kobieta, jaką kupię będzie... – Urwał, dzięki czemu każde następne słowo brzmiało sarkastycznie i szyderczo. – ...trenowana przeze mnie osobiście. – Myślisz, że można przekonać je do uległości, tak jak robi to Dragar. – Talia nieznacznie podniosła głos, ale nie obchodziło jej to. – Potrzeba prawdziwego mężczyzny by bić delikatną kobietę, prawda, Lionsblood? – jej dłonie zacisnęły się w pięści, a koc opadł z ramion. – Dlaczego nie spróbujesz tego ze mną? Nastała grobowa cisza. Talia nie była pewna, dlaczego nie potrafi trzymać gęby na kłódkę. To na pewno nie było najmądrzejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiła, ale

coś kazało jej to zrobić w obecności nieznajomego. Była poirytowana, że bez trudu spowodował, że chciała go, tak jak nigdy wcześniej nikogo innego. Ponadto, myśl, że zabrałby kogoś poza nią, spowodowało, że była wściekła. Uniósł brwi. – Masz ostry język, dziewko. Trzeba nauczyć cię jak go używać. – Czego chciałbyś mnie nauczyć – jak trzymać usta wokół twojego fiuta? – Zakręciło jej się w nosie i kichnęła, czego nie mogła powstrzymać. Patrzyli na siebie przez długi czas. Jedynym dźwiękiem jaki słyszeli był wiatr. Dykstra był zaintrygowany jej nieposłuszeństwem. Nikt w tym gospodarstwie nie odważył się nawet unieść wzroku w jego obecności, ale ta kobieta naśmiewała się z niego. Fascynujące. – Wybacz mi panie. To podła kobieta, która nie powinna być przyprowadzona do ciebie. Zabiję ja od razu, jeśli sobie tego życzysz. Stała przed nim naga i dumna. Jej sutki były napięte od zimna, ale starała się wyglądać obojętnie. Długie ciemnoblond włosy rozwiały się wokół jej twarzy, upodabniając ją do królowej śniegu. Tylko zaniedbany wygląd niewolnika przeczył temu. Ta kobieta naprawdę miała serce Lionsmate. Nie szukał jej, ale wyglądało na to, że nieświadomie ją znalazł. – Myślę, że zabiorę ją ze sobą, handlarzu. Dragar odezwał się. – Bardzo dobrze sir. Przeniosę ją na farmę gdy jej kondycja... – Nie. Teraz. – Nie odwracał od niej wzroku. Zadrżała, a jej ramiona skuliły się od siarczystego mrozu. Dzielna kobieta, ale dotarła do ludzkiej wytrzymałości. – Ona nie posiada urządzenia ograniczającego, więcej z nią kłopotu, niż jest warta. Czy jesteś pewien, że ją chcesz? Dykstra postarał się, by jego głos był zimny i nieustępliwy. Bezlitosny. Posłał Dragar swój najgroźniejszy wygląd. – Ona idzie ze mną. W razie potrzeby mogę ją kontrolować, bez pomocy kogoś lub czegoś. Co do kłopotów z nią i jej wartości, to ja o tym zdecyduje. – Patrzył jak przedsiębiorca się kulił. – Ubierz ją. Dragar rzucił jej ubranie, które dziewczyna szybko na siebie założyła. Choć było ono poszarpane i brudne, to lepsze niż koc. Nałożyła je na siebie z wdziękiem lwicy. – Tylko tyle? To wszystko co ma? – Ludziom nie jest dozwolone by coś mieli. Dbamy o nich jak najlepiej. – Cisza. – Syknął. Nic i nikt się nie poruszył, czy odezwał. Spojrzał w górę, gdy skończyła się ubierać, w dłoniach trzymała koc. – Jak mam cię nazywać, kobieto. Przez chwilę nie była pewna, czy ma się odezwać, ale potem spuściła oczy i wzięła głęboki oddech.

– Talia. Chciała na niego spojrzeć, by wyczytać emocje z jego twarzy, ale zawahała się. Był zimny, jak powietrze wokół niej, a ona nie była pewna, czy może bardziej mu się sprzeciwić. Lionsblood mruknął gdy spełniła jego żądanie. – Jestem Dykstra. Będziesz się tak do mnie zwracać. Jego włosy były dzikie i nieujarzmione. Wiadomo było z jakiej linii pochodzi. Widziała kły a jego górna warga była jakby podzielona na dwie części jak u kota. Był wysoki, bardzo wysoki. Przewyższał każdego w tym gospodarstwie. Stanął prosto, pozornie nieruszony przez lodowaty wiatr. Był naprawdę gwałtowny jak lew. Ze względu na zimno, był ubrany w długą czarną pelerynę, która sięgała niemal do ziemi. Jego buty zostawiały głębokie odciski na śniegu i nie przypominały jej bosych stóp. Gdy ją oceniał, blady ślad blizny na jej przedramieniu zaczął swędzieć. Zaczęło się lekkim łaskotaniem, ale szybko zaczęło doprowadzać ją do szału. Stało się to przytłaczające, ale nie chciała nic z tym robić. Zaczęła drżeć w niekontrolowany sposób. Poczuła ciężki płaszcz opadający na jej ramiona. Jęknęła z zaskoczenia. Spojrzała na niego. Potknęła się do tyłu, gdy spotkała jego ostry wzrok. Złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Płaszcz lekko się rozchylił, obnażając jej piersi. Dotknęła jego gorącego ciała. Nie zauważyła nawet, kiedy jego płaszcz zniknął. Jej dłonie wylądowały na nagim torsie pokrytym delikatnymi własowiec. Jego ramiona były szerokie, a włosy na klacie, miękkie jak u kota pokrywały górną część jego ciała. Żaden Lionsblood nie był tak odporny na mróz. Ten człowiek wydawał się w ogóle nie czuć zimna. Gorąco promieniujące od jego nagiego ciała było na to dowodem. Przypomniała sobie, jak Dragar skulił się gdy Lionsblood patrzył na niego tym bezlitosnym wzrokiem. To był fakt, który wystraszył ją bardziej, niż zamarznięcie. Jeśli człowiek tak skąpy i bezduszny jak Lord Dragar obawiał się tego Lionsblood, to czy ona też powinna? Odsunął ją od siebie na długość ramienia i jeszcze raz zmierzył wzrokiem. – Dopilnuj by mój magazyn na statku został załadowany żywnością na dziesięć dni. Mają być obfite posiłki. – zwęził oczy na Dragar. – Powinieneś wiedzieć, mieszańcu, że wśród moich ludzi, kobiety i dzieci jedzą pierwsze. Jeśli nie dostarczysz dość jedzenia dla niej, wtedy będzie jadła moje porcje, a w takim wypadku wrócę po ciebie. Obiecuję, i nie spodoba ci się to co zrobię. – Warknął. To wystarczyło by Talia mimowolnie zrobiła krok w tył, co spowodowało, że Lionsblood spojrzał na nią ostro. Jego oczy błyszczały w irytacji i natychmiast przysunął ją do siebie. – Dziesięć dni? Ledwie mogę wyżywić tych nieszczęsnych ludzi, których mam tutaj. Nie mogę oddać tak ogromnej ilości jedzenia. – Dragar był wściekły, ale zważał

na słowa. Mógł protestować, ale Lionsblood i tak dostanie to, czego chce. – Znajdziesz jedzenie, albo będziesz miał bardzo dużego, bardzo głodnego Lionsblood polującego na ciebie, sprzedawco. Wyślij po zaopatrzenie, a ja i Talia pójdziemy przodem. Jeśli za kilka godzin się nie zobaczymy, wrócę. Dragar przytaknął, jego oczy się rozszerzyły. Dał jednemu z wielu strażników znak. Dykstra odwrócił się do Talii. – Idziemy? – nie dając jej szansy by odpowiedziała, złapał ją za rękę i szarpnął za drzwi, za którymi była droga do jego statku. Ledwie mogła widzieć przez zamieć, a jej zdrętwiałe z zimna stopy odmówiły poruszenia się. Spojrzał na nią z irytacją, bez wątpienia myśląc, że był to sprzeciw z jej strony. Błyskawicznie ją podniósł i ruszył dalej. Nim się zorientowała dotarli do statku. Wystawienie jej na działanie takiego mrozu spowodowało, że ciało Talii czuło jakby wchodziło w nią tysiące żądeł. Teraz jednak przestała drżeć, nie musząc zmuszać się do stania, a jej ciało poczuło się błogo i sennie. Talia zastanawiała się, czy jej nowy właściciel będzie się z nią męczyć? Mógł zdecydować, że nie chce inteligentnego człowieka, który nie wie kiedy ma się zamknąć i jednak ją tu zostawi. Dragar nie przyjąłby jej ponownie. Pewnie porzuciłby ją w tym śniegu. Talia zamknęła oczy i wtuliła twarz w ciepłą grzywę swojego nowego właściciela. Czuła się komfortowo w jego silnych ramionach. Nie liczyła na nikogo, odkąd była na tyle duża by radzić sobie sama. Ale tu czuła się inaczej. Próbowała otrząsnąć się z tej błogości. Była zbyt zmarznięta, by się ruszyć. Nie cierpiała przyznawać się, że jest od tego człowieka zależna. Był ciepły z zewnątrz, ale jego oczy były tak zimne, jak ten śnieg. Zimny. Przejmujący chłód. Zamykając oczy pozwoliła jego ciepłu przesączyć się do niej, jednak wiedziała, że to nie wystarczy na długi czas. Ale teraz czuła się dobrze. Wzdychając, pozwoliła by ciemność ją pochłonęła, po raz pierwszy odkąd pamięta nie miała dość siły na walkę.

Rozdział 2 Kobieta ważyła nie wiele więcej niż dziecko. Dykstra wiedział, że nie może narazić jej na długotrwały kontakt z takim zimnem, więc użył prędkości Lionsblood, by szybciej dostarczyć ją na statek. Cholera z nim, za te jego słabości. Była najzadziorniejszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkał i nie była tym czego potrzebował. Nie był nawet pewien, dlaczego nie spojrzał na inne kobiety z farmy. Początkowo chciał znaleźć mężczyznę, który pomoże mu w jego biznesie górniczym, który finansował jego kolonie. Teraz był skazany na towarzystwo kobiety nie dość silnej by mogła mu pomóc, a nie ma więcej pieniędzy na zakup kolejnego człowieka. Ale było coś w niej… Właz obniżył się, a on stanął na rampie. Gdy tylko na niej był, szybko zaczęła się zamykać. Kobieta leżała w jego ramionach, bezwładnie, ale jej płytkie oddechy, powiedziały mu, że jeszcze żyje. Teraz musi ją szybko ogrzać. Spojrzał na nią, zaciskając dłonie w pięść. Cerę miała bladą, niemalże porcelanową, a usta sine z zimna. – Dlaczego do kurwy, nie mogę wrócić i dostać tego, czego chcę? – Mruknął do siebie. Słabo podniosła głowę i spojrzała na niego. Brud w większości pokrywał jej twarz, a mimo to oddech uwiązł mu w gardle. Nie była ładna. Była uderzająco piękna. Miała piękno dzikiego zwierzęcia. Może to go tak dotknęło. Było w niej coś... Coś co przypominało mu zwierzę w nim samym. Otworzyła usta, prawdopodobnie po to by odpowiedzieć na jego pytanie, ale zabrakło jej sił. Przytulił ją, by czuła się bezpieczniej, a potem zaniósł prosto do swojej kabiny i położył na łóżku. Zatrzymał się na chwilę i spojrzał na nią. Wydawało się, że chce się inaczej ułożyć, ale wyczerpanie nie pozwoliło jej na to. Nic dziwnego. Srogi klimat ziemi mocno ją osłabił. Owinął ją grubym kocem i poszedł do toalety, by wziąć prysznic. Ze względu na pośpiech nie mógł pozwolić sobie na wezwanie lekarza. Chciał wrócić do domu najszybciej jak to mozliwe. Dlatego nie brał transportowca ze specjalistycznym sprzętem medycznym. Wiedział, że w ciągu tych dwóch dni drogi do domu dojdzie do siebie. Teraz mógł jedynie sprawić, by było jej ciepło i wygodnie. Talia była zmarznięta i słaba. Wszystko co chciał zrobić to w końcu się ogrzać. Leżała przykryta kocem na zachwycająco miękkim łóżku. Nigdy w życiu się tak nie czuła. Ale Dykstra wydawał się obojętny na jej potrzeby. – Trzeba cię rozebrać i wsadzić do wanny. Ciepła woda cię rozgrzeje. – Głos jej nowego właściciela był szorstki. Chciała odpowiedzieć, ale wysiłek wydawał się zbyt wielki. Koc był tak ciepły, a

ona chciała po prostu spać. Niestety, kiedy ten mężczyzna powiedział co trzeba zrobić, dokładnie to miał na myśli. Nie była pewna, dlaczego ją to tak zaskoczyło – to było normalne, to było całe jej życie. Czuła rozczarowanie, a gdy zabrał koc, doprowadziło ją to prawie do łez. Wyciągnął ją z łóżka i postawił na nogi. Zdjął jej ubranie i zaniósł ją do wanny. To było tak intymne, aż zarumieniła się. Woda w wannie nie była zbyt gorąca, bo nie unosiła się para. Nadal jednak była znacznie cieplejsza od jej skóry, więc uczucie wbijających się szpilek w jej ciało sprawiało dyskomfort. Mimo tego starała się nic po sobie nie pokazać. Przykucnął koło wanny, opierając się o jej krawędź. – Zostań tu przez kilka minut. Nie zasypiaj, bo utoniesz. – Zacisnęła zęby by nie krzyczeć z bólu, ale nie oderwała oczu od niego. Musiał żartować. Cierpiała katusze, ale delikatnie skinęła głową. Jej ciało poczuło ciepło, zanurzyła się głębiej w wodę. Ból był intensywny, szczególnie w kostkach i rękach, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Nie było rozsądnym posunięciem okazać słabość przy Lionsblood. Powinna się bać, lub być przynajmniej zakłopotana, że nie ma na sobie żadnej odzieży, podczas gdy człowiek, którego nie znała wpatrywał się w nią, a mimo to nie czuła tego. Kiedy ból zaczynał ustępować, poczuła się dziwnie pozbawiona kompleksów. Może to była jej śmiertelność, a może to było jego spojrzenie, które posłał jej teraz – wypełnione żądzą, ciepłem, tak jakby była pysznym kąskiem, który chciał zjeść. Cała jej kobiecość wynurzyła się i wołało o uwolnienie. – Byłoby naprawdę miło, gdybyś dołączył do mnie, Lionsblood. Jego oczy się zwęziły. Nie miała pewności czy był w gniewie, ale nie zrobił żadnego ruchu. – Byłoby łatwiej, gdybyś pomógł mi umyć włosy. – W co grasz? – jego głos był surowy, chropowaty. – Jesteś człowiekiem. Ja jestem Lionsblood. Nie masz pojęcia, co oznacza seks ze mną, rozumiesz? Chcesz być związana ze mną do końca życia? – Kupiłeś mnie, Dykstra. To mniej więcej tak, jakbym już była związana z tobą. – Jedna część zgadzała się z nią. Nigdy nie myślała, że ktoś tak szarpnie jej duszą, jak to się teraz stało. Był nieznajomym, ale miała wrażenie jakby na niego czekała – albo kogoś podobnego – przez całe życie. Dykstra powoli wstał i zrzucił swoje ubranie. Zmienił się w bardziej ludzką formę, ale mimo to był wciąż bardzo duży. Jego grzywa była teraz zwykłymi włosami w kolorze ciemnego blondu, ale te na klatce piersiowej miał ciemnobrązowe. Włosy na głowie były wciąż długie, to one ogrzewały ją, gdy niósł ją do statku. Gdy ściągnął spodnie, stanął przed nią cudownie nagi, a jego skóra świeciła w niewyraźnym świetle odbijającym się od wanny. Był naprawdę imponującym

mężczyzną. Oczywiście, widziała już mężczyzn, ponieważ podczas sprzedaży musieli pokazać się nago, jednak ten, który stał przed nią był o wiele większy od któregokolwiek z nich. Jego mięśnie wyrzeźbione i silne napinały się przy każdym ruchu. Zacisnął dłonie w pięść, tak jakby nie wiedział co z nimi zrobić. Puls Talii przyspieszył. On naprawdę do niej dołączy. Naprawdę zatwierdzi ją jako kogoś więcej niż zwykłą niewolnicę. Zabierze całe jej istnienie, tak jak powiedział. A może nawet więcej. Blizna na jej ramieniu swędziała i piekła jednocześnie. Nic na to nie mogła poradzić, ale jej serce chciało się wyrwać, kiedy wszedł do wanny i usiadł za nią. Natychmiast wziął w dłoń czarkę i kazał odchylić jej głowę do tyłu. Oparła się o jego klatkę, wyginając ją w tył i spojrzała na niego, gdy zaczął polewać jej włosy wodą. Ich końce płynęły pomiędzy nimi, Dykstra starał się jakoś poprawić ten bałagan. Talia zamknęła oczy, gdy sięgnął po butelkę perfumowanego szamponu i zaczął wmasowywać w jej włosy, masując jej skórę, co ją uspokajało. Uderzyła ją ta intymność. To nie był gest napalonego faceta, będącego w rui – to było tak jakby byli kochankami. Czuła jak ogień płonie w jej żyłach, ogrzewając ją, każda zimna część jej ciała zniknęła. Napotkała spojrzenie Dykstra, gdy wmasowywał wspaniałą mieszankę mydlanych zapachów w jej włosy. – Rozumiesz teraz. – Te słowa nie były pytaniem. Rozumiała. To znaczenie zawijało się wokół jej serca. Przywiązana do niego dożywotnio. Lionsblood skojarzony w parę do końca swoich dni. – Ty również masz swój udział w tym. Jeśli nie pragniesz mieć mnie wokół siebie, to dlaczego mnie kupiłeś? – Moi ludzie nie kwestionują przeznaczenia. Nie wyruszyłem, by kupić żeńskiego niewolnika. Początkowo pragnęłam męskiego kochanka, by pomógł mi w mojej pracy. Gdy wylądowałem w gospodarstwie Dragar i kobieta z osobowością lwicy zwróciła moją uwagę, nie wątpiłem, że to przeznaczenie i że właśnie tam wylądowałem. Podniósł miskę i zaczął płukać jej włosy, wciąż masując jej głowę, powodując że gorąco powędrowało w dół jej kręgosłupa. Żadne z nich się nie odezwało. Łagodnie przesunął ją by usiadła i zaczął pracować z plątaniną jej włosów. To zajęło kilka minut, a Talia zasnęła. Dykstra zacisnął w pięść jej włosy i szarpnął do tyłu. Prawie krzyknęła. – Nie pomyl się Talia i nie uważaj mnie za bezpiecznego mężczyznę. – wysyczał. – Pragnę cię. Bardziej niż pragnąłem jakąkolwiek kobietę. Nigdy wcześniej nie odczuwałem czegoś podobnego, więc w każdej chwili mogłem przestać. Z tobą, wezmę to czego chcę i na pewno się nie zatrzymam. Była zaskoczona tymi słowami. Jego podniecenie gdy wchodził do wanny było

oczywiste, ale teraz wydawało, jakby chciał się rzucić na nią. Brutalnie naparł na nią ustami, wciskając w nie swój język. Dziki, piżmowy smak wypełnił jej usta. Odwróciła się w jego ramionach, by pogłębić pocałunek. Nigdy nie była z mężczyzną, ale widziała dużo, więc teraz chciała zaspokoić swoją ciekawość. Potrzeba by płodzić kolejne pokolenie i wymuszony celibat, teraz to wszystko wybuchło. Wpasowała się wygodnie w jego ramiona i owinęła dłonie wokół jego szyi, naciskając na jego fiuta swoim ciałem. Był twardy i pulsował. Jedną ręką nadal trzymał jej włosy, a drugą złapał w tali i przyciągnął do siebie gdy się całowali. Talia chwyciła się go z całych sił, obawiając się, że ją zostawi. Przerażało ją to, że on jest Lionsblood. Poza tym nie wiedziała co oznacza życie partnerki dla Lionsblood. Zagłębiła swój język w nim i stwierdziła, że to nieistotne co przyniesie przyszłość. Chciała by przez wieczność kontynuował całowanie jej w ten sposób. Zostali tak przez dłuższy czas. Męski, korzenny zapach złamany odrobiną mięty wypełnił jej nozdrza, zatrzymując się na jej języku. Jej ciało stało w płomieniach. Pomimo, że niedawno zamarzała, to teraz czuła że nigdy więcej już nie będzie jej zimno. Prowadził swoją szorstką dłoń od włosów w dół, w najbardziej erotyczny sposób. Wydawało się jej, że nieważne czego by próbowała, to nie było wystarczające by się z nim stopić. Dłońmi przysunął jej biodra do swoich, którymi lekko zakręcił, by pokazać jak na niego działa. Pulsującym fiutem ocierał się o jej podbrzusze. Cipka Talii drżała w potrzebie. Jej łechtaczka pulsowała w rytm jej serca i nie miała wątpliwości, że oblała go swoimi sokami. Pragnęła, by to się nigdy nie skończyło. W tej chwili chciała wdrapać się na Dykstra i wziąć to, czego potrzebuje, czy on tego chce czy nie. Wszystko czego się bała to to, że będzie należała do niego do końca życia, jednak teraz to wydawało się błahostką . To jest rodzaj człowieka, którego nigdy nie miałaby dość. Zamknięta w seksualnej mgle, czuła głód jej najdzikszych fantazji, miała zawroty głowy, jakby była pijana. Nogi ugięły się pod nią, a zawładnięte przez Dykstrę usta były spuchnięte i nabrzmiałe. To było jak najmocniejszy eliksir który sprawiał, że wszystko odczuwała dziesięciokrotnie mocniej. Zabrało jej chwilę zorientowanie się, że Dykstra zakończył pocałunek. Żądza i tęsknota świecąca na jego twarzy wywołały u niej ostry oddech, a cipka zacisnęła się w oczekiwaniu. To było to. Zabrałby ją teraz i byłaby jego wiecznie. Jej serce waliło i wiedziała że on to słyszy. Zamiast porwania, którego oczekiwała, Dykstra odepchnął ją lekko i wstał. Odwrócił się plecami, chwycił ręcznik i zaczął się wycierać. Ogromne rozczarowanie zalało ją na krótką chwilę. Co do cholery się dzieje? – Musimy porozmawiać. – warknął Dykstra, co wysłało dreszcz po jej ciele. Był

zły, a przynajmniej to wyczytała z jego twarzy. Dlaczego? Nie zrobiła nic, czego by nie chciał. Odezwała się niepewnie. – Przepraszam, że cię obraziłam, panie. – Daruj sobie. – warknął. Był już ubrany, kiedy ją złapał i wyciągnął z wanny rozlewając wodę. – Jest kilka rzeczy, które musimy sobie wyjaśnić. Wydawał się w ogóle nie zwracać uwagi na fakt, że stała przed nim naga. Ale z drugiej strony na pewno był tego świadomy. Jej sutki stwardniały, gdy poczuła chłód na swojej skórze. Chciała go, a przy każdym smaganiu tuniki, gdy już szli do kabiny czuła ból. Talia zadrżała i starała się ignorować reakcje swojego ciała na Lionsblood. – Nie będę cię pieprzył, Talia. Mówiąc to Dykstra dopadł ją, chwycił za ramiona i ścisnął boleśnie. Jego spojrzenie było przenikliwe i magnetyczne. To było tak, jakby zaglądał do jej duszy, ale nie potrafiła przełamać kontaktu wzrokowego. Biorąc pod uwagę jego słowa, nie mógł czytać w jej myślach. – Ok – Mruknęła. – Nie będę kłamać. Nie chcę by nasz związek rozpoczął się od kłamstw. Chcę cię tak bardzo, nigdy nie pożądałem tak żadnej kobiety w całym swoim życiu, ale nie mam zamiaru cię pieprzyć. – Jego słowa były ostre, ale zauważyła rumieniec pnący się po jego szyi. Jej żołądek podskoczył. Nikt nigdy nie oskarżyłby Lionsblood o romantyczność, ale myśl, że ten człowiek chciał ją jak nikt inny, spowodował dreszcz płynący przez jej ciało To było dla niego trudne. Odwrócił się i odszedł od niej kilka kroków. Wzięła kilka głębokich oddechów i odpowiedziała. – Nie mam z tym problemu. Nigdy nie powiedziałam, że chcę byś mnie pieprzył. Dykstra zmrużył oczy i zaciągnął jej zapach. – Nie musisz. Czuję twoje podniecenie. Talia zmrużyła oczy. Bez względu na to, jak bardzo chciała tego człowieka, to drażniło ją, że miał tą zdolność czucia zapachów, wiedział dokładnie co z nią robił. Otworzyła usta by posłać jakąś ciętą ripostę, ale on uniósł dłoń, by ją powstrzymać. – Jak wcześniej powiedziałem, seks z Lionsblood nie jest błahą sprawą. Mam obowiązki, które muszą być spełnione za wszelką cenę. Jeśli to oznacza, że stracę swoją szczęśliwą przyszłość, to jestem w stanie to zaakceptować. Nie oczekuję od ciebie tego samego, ale oczekuję, że zrozumiesz i wesprzesz mnie. – Pomogłabym, gdybym wiedziała o co chodzi. – Pozbawiona ciepła Dykstry, Talia zadrżała. Wciąż wilgotna od kąpieli czuła teraz zimno na ciele. Dykstra szybko wszedł do łazienki i wytarł z niej resztkę wody.

– Wytłumaczę później. Teraz trzeba odpocząć. Przed nami dwa dni podróży, zanim znajdziemy się w moim domu. – Kiedy skończył złapał ją za ramiona i spojrzał jej w oczy. – Wiem, że miałaś ciężkie życie. Widziałem farmę i warunki w jakich mieszkałaś. Nie oferuję łatwiejszego życia, ale będziesz miała dach nad głową, nigdy nie będziesz głodna i zawsze będziesz ubrana. W zamian będziesz musiała pracować. Ciężko pracować. Jeśli nie jesteś w stanie udźwignąć tego, powiedz mi teraz. Zajmę się tobą, sprzedam cię do lepszego gospodarstwa, bo nie mogę pozwolić sobie na stratę pieniędzy, które w ciebie zainwestowałem. Uśmiechnęła się. – Pracowałam ciężko przez całe swoje życie. Nie wyobrażam sobie, by robić tego mniej mniej niż u Dragar. Puścił ją i skinął krótko. Bez słowa odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.

Rozdział 3 Gdy zamknęły się drzwi, Dykstra oparł się o ścianę i zamknął oczy. Słodkie wysokości. Ta kobieta będzie jego śmiercią. Kurwa. Nie było mowy, że będzie w stanie nie dotknąć jej, tak jak obiecał. Nie było nic na całym świecie czego by chciał, jak zatopić w niej swojego fiuta, po tym jak już widział jej mokrą cipkę. Była tak gorąca dla niego, jak on był dla niej, co sprawiło to wszystko trudniejszym. Gdy ruszył korytarzem zauważył, że nie jest w stanie myśleć o niczym innym niż ona. Blizna na jej przedramieniu była mu znana. Oznaczała Lionsmate od jej narodzin, czyli, że jedno z jej rodziców było Lionsblood, a drugie człowiekiem. Bardzo niewielu ludzi miało takie pochodzenie, dlatego dziwił się, że pozostawiono ją w takim miejscu jak Farma. Właśnie ze względu na ten znak ja wybrał. Został zobowiązany by ją uratować. Los nim kierował i nie mógł nic na to poradzić, ale nie żałował. Miała znak, ale nie wyglądała jakby miała siłę Lionsmate. Pokręcił głową aby oczyścić myśli. Dwukrotnie sprawdził zapasy żywności, które zabrał właścicielowi gospodarstwa. Rzeczywiście, mają mnóstwo jedzenia w ładowni, wystarczy dla niego i jego towarzyszki na kilka dni. Powinni dotrzeć bezpiecznie do jego jaskini Mammoths. Nie miał dużego domu, ale im to wystarczy, a rozległe jaskinie dadzą im bezpieczeństwo przed zimnem. Na zewnątrz domu było mroźno, ale w środku był w stanie utrzymać ciepło dla ludzkiej kobiety. Talia. Nazywa się Talia, przypomniał sobie. Miał nadzieję, że jego zakup był słuszny, bo nie mógł sobie pozwolić na kolejnego człowieka. Żaden z mężczyzn w kolonii nie był w stanie pracować na zewnątrz. Miał nadzieję znaleźć pół hybrydę, ale los dał mu Talię. Potrzebował pomocy przy jego pracy w rozległej sieci jaskiń, ale Talia zrobi kilka prac wewnątrz, może to okaże się najlepsze. Nadal może robić to czego potrzebuje, by nie ryzykować jej życiem. Statek Dykstry był gotowy by zacząć powolną wędrówkę przez tunele, które zrobiono pod powierzchnią ziemi. Mogą obsługiwać wiele statków w jednym momencie, ale w dzisiejszych czasach tylko nieliczni podróżowali nimi i to na krótkich dystansach. Ryzyko złapania przez zimno było zbyt wielkie. Teraz jednak dla niego czas robił różnice. Był zbyt długo od domu. Był wdzięczny za to, że zdecydował się wziąć statek z napędem automatycznym. Potrzebował odpoczynku, ale nie odważył się wrócić do swojej kabiny. Jeszcze nie. Nie gdy nadal widzi jej wilgotne ciało dociśnięte do jego. Wyprostował nogi, oparł głowę o zagłówek fotela i zamknął oczy, wiedząc że i tak

nie zaśnie. Jego kutas był boleśnie naprężony w spodniach, a wszystko co czyniło go Lionsblood ryczało w nim by uczynić tę kobietę swoją partnerką. Nie było możliwości, by związał ze sobą inną kobietę. Była to prosta sprawa chemii. Jeśli ludzka para lubiła siebie, by skonsumować związek, współpracowali ze sobą. Gdy Lionsblood znalazł kobietę, bez której nie mógł żyć, to znalazł partnerkę. Musi się upewnić, że Talia rozumie, co oznacza seks z Lionsblood, bo to nie był tylko seks. Ponadto była Lionsmate. Krew lwa płynęła w jej żyłach. Atrakcyjność została odwzajemniona, intymność wzmocni ich więź. Los sprowadził ich do siebie, ale chciał by miała wybór i wcale nie miał ochoty zaczynać czegoś nieuczciwie. Jego serce by nie zniosłoby, gdyby potem go zostawiła. Dla niego miała być tą jedyną. Dykstra potarł twarz dłońmi i przeczesał nimi swoje kudłate włosy. Teraz już wiedział, że czas z Talią będzie dla niego dobry, o ile jego fiut wcześniej nie wybuchnie – ale bał się tego, jak ona odnajdzie w swoim nowym życiu. Pod wieloma względami to życie zbytnio nie będzie się różnić od poprzedniego. Nie kupił jej aby żyła w luksusie. Będzie musiała ciężko pracować. Jego jedyną nadzieję było to, że ona zauważy, co on robi, jaki jest dobry i przyzwoity. Jeśli będą lecieć płytszą trasą, to za trzydzieści godzin będą u brzegu Mammoths, jeśli polecą głębszą ale bezpieczniejszą, to na miejsce dotrą za około dwa do czterech dni, a on nie chciał lecieć dłużej niż to konieczne. Zima zbliża się wielkimi krokami, nie lubił zostawiać kolonii na zbyt długo. Miał około dwadzieścia cztery godziny, zanim miną ostatnie zejście w głąb ziemi. Wykorzysta ten czas by zastanowić się, co powinien zrobić. Wiedział, że będzie musiał z nią porozmawiać. Była w niebezpieczeństwie, jeśli trafią na mróz. Gdyby ją zatwierdził, wtedy by cierpiał. Musiała poznać ryzyko, dlatego chciał jak najszybciej trafić do Mammoths. Westchnął, założył ręce za głowę, nogi położył na pulpicie i zamknął oczy, zapadając w lekki sen. * * * – Jeśli śpisz, to kto prowadzi ten przeklęty statek? – Talia była wkurzona jak cholera. Nie mogła długo zasnąć, a gdy jej się to udało, sen wypełnił się obrazami Dykstry, robiącego wszystkie te gorące, erotyczne rzeczy. Musiała go mieć. Żadne doświadczenie nie przygotowało ją na to, co czuła do niego. Nie była pewna, o co chodzi w tym całym „kryciu”, ale musiała mieć więcej jego pocałunków. Więcej dla swojego ciała. Nie liczyła na to, że obudzi się obok niego, ale była zła, kiedy jednak go tam nie było. Znalazła jedną z jego koszul i choć była wielka, założyła ją czując się

komfortowo. Wyszła z kabiny by pozwiedzać statek i znalazła go przy kokpicie. Miał nogi oparte o blat a oczy zamknięte. Wydawało się, że nie był świadomy jej wejścia. Nawet teraz, nie była pewna czy ją słyszał. Zapadła długa cisza, a Dykstra nie poruszył się, nawet nie otworzył oczu. – Jestem doskonale świadom co się dzieje, autopilot jest włączony. Mam wszystko pod kontrolą. – Ok. – z powodu pocałunku nie czuła się jak niewolnica. – Czy wolno mi wiedzieć gdzie lecimy? – Musisz tylko zapytać, a powiem ci wszystko. Nie mam powodu by to trzymać w tajemnicy. – Otworzył oczy i przeciągnął się leniwie. Talia przyglądała się, jak jego mięśnie naprężają się, ręce ją swędziały by go dotknąć. Jej cipka pulsowała i omal nie jęknęła. Nie wiedziała nic o człowieku, który ją kupił, ale i tak go pragnęła. Czuła, jakby te wszystkie lata tęskniła za komfortem innego człowieka. Teraz budowało się w niej przyciąganie do Dykstra i do jego ciepłego ciała. Oparła się niedbale o ścianę, mając nadzieję, że nie zauważy jej podniecenia. – Więc, gdzie lecimy? – Do mojego domu. Muszę cię ostrzec, może ci się nie spodobać. – To jest dom, Dykstra. To lepsze, niż to, gdzie byłam. Patrzyli na siebie przez chwilę, zanim Dykstra wstał powoli, leniwie. Przeszedł przez niewielką dzielącą ich przestrzeń, dopóki nie stał tak blisko niej, że jej piersi dotykały jego klatki. – Nie będziemy mieć wypieszczonego, łatwego życia, Talia. Początkowo miałem zamiar kupić mężczyznę, aby pomógł mi z pracą w kolonii. Będę potrzebował, byś zajęła się wszystkim w domu. Ja wezmę na siebie pracę zewnętrzną. – Ludzka kolonią? – Tak. – czekał na jej sprzeciw, ale wobec jej ciszy kontynuował. – Mam ludzi, którzy potrzebują ochrony przed zimnem i nie chcą bądź nie mogą otrzymać pozwolenia na wstęp do innych gospodarstw. Mam mężczyzn i kobiety z dziećmi, którzy szukają dachu nad głową. Każda osoba może pracować, aby utrzymać społeczność. Nie ma nic za darmo. Wyobrażam sobie, że nie jest to życie jakiego się spodziewałaś. – Nie, to nie jest to czego oczekiwałam. – Skrzyżowała ramiona na piersi. – Spodziewałam się czegoś o wiele gorszego. Czego ode mnie oczekujesz poza pomocą w gospodarstwie? – Będziesz nadzorować działanie kolonii. Upewnij się, że podziemne ogrody i szklarnie funkcjonują prawidłowo, a sklepy są zaopatrzone ze starszych zbiorów w pierwszej kolejności. Musisz również sprawdzać, czy spleśniałe i zepsute produktysą

wyrzucane. Oszczędzamy jak możemy, ale nie kosztem zdrowia. Jest również kompleks sanitarny, gdzie są chorzy i ranni do pielęgnacji. Obawiam się, że zostałaś mianowana na głównego administratora. – Jego uśmiech zniknął, gdy tylko spojrzał na nią. Powaliła go wiedza, że znalazł już swoje dopełnienie. – Wygląda na to, że otrzymałam najbardziej niewdzięczne zadanie kontrolowania ludzi by pracowali, a nie zajmowali się czymś innym. – wywrócił oczami na jej niewinne spojrzenie. – Podejrzewam, że miałeś dość sprzeczek i narzekań. Dykstra nawet nie starał się zaprzeczyć. – Mniej więcej. Ale przede wszystkim mam pracę poza jaskinią, gdzie trzeba czyścić zatkane śniegiem otwory wentylacyjne. Posiadam również niewielką kopalnię diamentów, co przynosi podstawowy dochód. – Jego bliskość zaczęła wpływać na nią. Nie chciała już słuchać o obowiązkach. Nie widziała co z nią zrobi, ale z pewnością tego wyczekiwała. Nawet teraz, gdy tylko rozmawiali, chciała rzucić się na niego. Jego głos emanował seksem. Jej ciało krzyczało by ją dotknął. Talia zacisnęła dłonie na swojej koszuli. Starała skupić się na tym, co mówił. To było zbyt dobre, by było prawdziwe. – Brak opieki na farmach, to same problemy. Nawet wolne kolonie to nie piknik. Sprzedają kłopotliwych niewolników, wierzycielom – wierzyciel zabiera każdego, kto narzeka. – wzruszył ramionami. – Musisz sama ocenić. Będziesz odpowiedzialna za wewnętrzne działanie kolonii. Zrobisz to jak będziesz chciała. Pokażę co co i jak, ale jeśli będziesz chciała możesz zmienić wszystko, co uznasz za niesprawiedliwe dla mieszkających tam ludzi. Przez kilka oddechów myślała, że nie ma już nic do dodania, a potem Dykstra opuścił wzrok na jej koszulę. Wydawało się jakby dopiero teraz ją zauważył. – Ta koszula nie jest twoja. Cofnęła się o krok. – Cóż nie mam nic innego. Spodziewałeś się, że będę chodzić nago? – Masz ubrania w których przyszłaś, możesz je dalej nosić. – Uniósł jedną brew, jakby wyzwał ją by mu się sprzeciwiła. Jej ubrania były podarte i brudne, więc nie ubierze tego na umyte czyste ciało. – Chyba sobie ze mnie żartujesz? – Nie, nie żartuję. – Podszedł o krok bliżej. – Mówiłaś, że nie masz nic innego. Ja po prostu wskazuję, że się mylisz. Wolałaś wziąć coś mojego. Po raz pierwszy od spotkania, Talia czuła się niepewnie. Czyżby popełniła niewybaczalne przestępstwo biorąc coś Lionsblood? Zamrugała kilka razy, aby spróbować odzyskać spokój. Czy pomyślała, że są sobie równi? – Ja… Przepraszam jeśli cię uraziłam. Chodzi o to, że moje ciuchy są brudne i nie mogłam znieść ich na sobie. Delikatnie mrugnął, ale nie spuścił jej z oczu.