domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 286 604
  • Obserwuję1 919
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 957 061

Kuszona - Rozdział 5

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :107.9 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Kuszona - Rozdział 5.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane dom nocy 6kuszona
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 8 z dostępnych 8 stron)

Kuszona – Rozdział 5. Zoey. Ciemność była nieprzenikniona. Nie tylko oślepłam, to wymazało wszystkie moje zmysły. Myślałam, że łapałam oddech i wymachując rękami dookoła, próbowałam coś znaleźć – niczego nie mogłam dotknąć, usłyszeć czy poczuć – niczego, co mogło mi pomóc wrócić do rzeczywistości. Ale nic nie odczuwałam. Kokon ciemności i oszalały trzepot mojego serca był wszystkim co doświadczałam. Czy umarłam? Nie, nie sądzę. Pamiętałam, że znajdowałam się w tunelach pod Opactwem Benedyktynek, zaledwie kilka metrów od moich znajomych. Byłam wystraszona przez ciemność, ale nie mogła mnie ona przecież uczynić trupem. Ale byłam wystraszona. Pamiętam, że byłam bardzo wystraszona. Potem nie było nic prócz tej ciemności. Co się ze mną stało? Nyx! Mój umysł krzyczał. Pomóż mi, Bogini! Proszę, daj mi choć trochę światła! - Słuchaj swojej duszy… Myślałam, że głośno zapłaczę słysząc słodki, uspokajający dźwięk głosu Bogini w mojej głowie, ale kiedy jej słowa ucichły pozostała tylko nieubłagana cisza i ciemność. Jak do cholery miałam słuchać swojej duszy? Starałam się uspokoić i usłyszeć cokolwiek, ale tam była tylko cisza – czarna, pusta, głucha cisza jak nic co wcześniej doświadczyłam. Nie było ramy, przez którą się tu znalazłam, wiedziałam tylko – rzeczywistość uderzyła we mnie i mój umysł zachwiał się ze zrozumieniem. Nie było ram, przez które się tu dostałam. Część mnie doświadczyła tego zanim znalazłam się w ciemności. Nie mogłam widzieć. Nie mogłam nic poczuć, ale z kolei część mnie próbowała dać mi do zrozumienia, że mogę wyjść stad. Pamięć ponownie mi się pomieszała, tym razem zabrała mnie z powrotem, na długo przed nocą w tunelach Opactwa. Lata przelatywały mi przez głowę, w końcu czułam coś ponownie. Moje zmysły powoli powracały. Zaczęłam słyszeć więcej, niż tylko swoje myśli. Słyszałam bębnienie, wszystko dookoła pulsowało, a w oddali słyszałam głosy kobiet. Węch powoli powrócił i w mgnieniu oka rozpoznałam mokre powietrze, jakie było w tunelach pod Opactwem. Wreszcie, poczułam ziemię, pod moimi nagimi plecami. Miałam tylko chwilę, by przyzwyczaić się do powrotu moich

zmysłów niczym powodzi, by otrząsnąć się ze snu. Nie byłam sama! Moje plecy były mocno dociskane do ziemi, ale byłam w czyichś ramionach. Potem ten ktoś przemówił. - Oh, Bogini, nie! Nie pozwól by to się stało! To był głos Kalona, a moją natychmiastową reakcją było krzyczenie i walka o wyrwanie się z jego uścisku, ale to nie było moje ciało, a słowa dochodzące z moich ust, nie były moje. - Ciii, nie rozpaczaj. Jestem z tobą, moja kochana. - Uwięziłeś mnie! – mimo tego, że krzyknęłam on wzmocnił uścisk i mocniej oplótł mnie ramionami, a ja poczułam jego zimne ciało jeszcze mocniej. - Ocaliłam cię – mój dziwny głos odpowiedział, kiedy moje ciało przylgnęło mocniej do niego. – Nie powinieneś chodzić po tym świecie. To jest przyczyna tego, że jesteś taki nieszczęśliwy, więc i nienasycony. - Nie miałem wyboru! Śmiertelnicy tego nie rozumieją. Moje ręce owinęły się wokół jego szyi. Moje palce wplotły się między jego miękkie, grube włosy. - Rozumiem. Bądź w pokoju ze mną. Odłóż swój smutny niepokój. Ja cię pocieszę. Poczułam jego kapitulację zanim przemówił. - Tak – Kalon mruknął – Pogrzebię moje smutki w tobie i moje rozpaczliwe pragnienie ostatecznie zostanie ugaszone. - Tak mój kochany, mój mężu, Wojowniku… Tak. To był moment, kiedy moje myśli zostały wyparte przez A-ya. Nie mogłam powiedzieć gdzie kończyło się pragnienie, a zaczynała się moja dusza. Gdybym miała jeszcze wybór, nie chciałabym go. Wiedziałam tylko, że jestem, gdzie było przeznaczone – w ramionach Kalona. Jego skrzydła zakryły nas, utrzymując kontakt, który mnie rozpalał. Jego wargi spotkały się z moimi. Zbadaliśmy siebie powoli, dokładnie, z poczuciem zdziwienia i oddania się. Kiedy nasze ciała zaczęły poruszać się razem wiedziałam, że jestem pełna radości. A potem, nagle, zaczęłam się rozpuszczać. - Nie! – krzyk wyrwał się z mojego gardła i mojej duszy. Nie chcę odejść! Chciałam zostać przy nim. Moje miejsce było przy nim! Ale znowu straciłam kontrolę i czułam jak moje ciało zanika, łącząc się z ziemią, kiedy A-ya szlochała, jej przerwany głos powtarzał w mojej głowie: - PAMIĘTAJ… Rumieniec zapłonął na moim policzku, a ja wziąwszy duży oddech powietrza, który usunął ciemności z mojego umysłu. Otworzyłam oczy i światła latarki kazały mi zezować i mrugać oczami. Pamiętam. Mój głos brzmiał jakby mój umysł zardzewiał.

- Pamiętasz, kim jesteś? Czy też mogę poznać cię od początku? – powiedziała Afrodyta. Mój umysł zaczął powoli funkcjonować, ponieważ nadal krzyczałam wystraszona ciemnością. Znów zamrugałam i potrząsnęłam głową, starając się ją wyczyścić. - Nie! – płakałam ze wzruszenia słowem tak bardzo, że Afrodyta automatycznie odsunęła się ode mnie. - Dobrze – powiedziała – Możesz mi podziękować później. Siostra Mary Angela zajęła jej miejsce, pochyliła się nade mną i odgarniając włosy z mojej twarzy, która była spocona i zimna. - Zoey, jesteś z nami? - Tak – powiedziałam łamiącym się głosem. - Zoey, co to jest? Co cię skłoniło do hiperwentylacji? – zapytała zakonnica. - Nie jesteś chyba chora, jesteś? – głos Erin trochę drżał. - Nie odczuwasz potrzeby kaszleć prosto z płuc lub coś? – Schaunee patrząc się zapytała, to miało podwójne, smutne znaczenie. Stevie Rae odepchnęła bliźniaczki na bok, by mogła stanąć bliżej mnie. - Mów do mnie, Z. Naprawdę dobrze się czujesz? - Jest w porządku. Ja nie umieram ani nic takiego. – moje myśli nie wydawały się być tylko moje, nie zdążyłam otrząsnąć się z śladowej rozpaczy, jaką doznałam wraz z A-ya. Zrozumiałam, że moi przyjaciele bali się iż moje ciało być może odrzuca przemianę. Zmuszałam moje myśli do skupienia się na teraźniejszości i trzymając Stevie Rae za rękę powiedziałam: - Pomóż mi się podnieść. Już czuję się lepiej. Stevie Rae podciągnęła mnie do góry, uważałam, by zachować rękę pod jej łokciem i lekko kołysząc się, stanęłam na nogi i złapałam równowagę. - Co się z tobą działo, Z? – Damien zadał mi pytani, które brzmiało jak te, gdy mnie uczył. Co powinnam powiedzieć? Miałam się przyznać moim znajomym, że miałam niezwykle żywe retrospekcje z życia naszego dzisiejszego wroga? Nie miałam nawet czasu, by przebrnąć przez emocjonalny labirynt, który spowodowały zaburzenia pamięci. Jak miałam to wyjaśnić moim przyjaciołom? - Powiedz nam dziecko. Prawda jest zawsze mniej przerażająca niż hipotezy. – powiedziała siostra Mary Angela. Westchnęłam i wyrwało się mi: - Tunel mnie wystraszył. - Wystraszył cię? Jakby coś tam było? – Damien wreszcie rzucił nerwowo zerkając na ciemny otwór. Bliźniaczki zrobiły kilka kroków w stronę wyjścia z tunelu, do piwnicy. - Nie, nic tam nie ma – wahałam się – Przynajmniej ja tak uważam. Przynajmniej, nie to mnie wystraszyło.

- Oczekujesz od nas, że uwierzymy iż zemdlałaś, bo wystraszyłaś się ciemności? – powiedziała Afrodyta. Wszyscy na mnie patrzyli. Odchrząknęłam. - Hej, wy wszyscy. Może to jest coś, o czym Zoey po prostu nie chce rozmawiać. – powiedziała Stevie Rae. Spojrzałam na moją najlepszą przyjaciółkę i zdałam sobie sprawę, że jeśli nie co się ze mną stało, nie będę w stanie sprostać temu, co było z nią związane. - Masz racje – powiedziałam do Stevie Rae – Nie mam ochot o tym rozmawiać, ale zasługujecie na to by to wiedzieć. – przeniosłam wzrok na pozostałą część grupy. – Ten tunel mnie zszokował, ponieważ moja dusza rozpoznała go. – chrząknęłam i kontynuowałam – Pamiętam jak Kalon został uwięziony pod ziemią. - To znaczy, dlatego, że w tobie naprawdę jest część A-ya? – Damien zapytał cicho. Skinęłam głową. - Ja jestem sobą, ale nadal mam jej część w sobie. - Interesujące – Damien westchnął. - Więc, to co do diabła dla ciebie dziś oznacza i dla Kalona? – powiedziała Afrodyta. - Nie wiem! Nie wiem! Nie wiem! - wybuchłam. Stres i wielki błąd w stosunku do Bogini, jaki popełniłam gotowały mi się w środku. - Nie mam cholernej odpowiedzi. Wszystko co mam, mam w pamięci i nie mam czasu by to odtworzyć. Wycofacie się troszkę na chwilę i pozwolicie mi uporać się z bałaganem w mojej głowie? Każdy odsunął się i mruknął OK., wysyłając mi spojrzenie ‘ona zwariowała’. Ignorując moich przyjaciół, i pozostawiając bez odpowiedzi pytania dotyczące Kalona zwróciłam się do Stevie Rae. - Wyjaśnij mi dokładnie, jak zrobiłaś tunel? Mogłabym powiedzieć, że widziałam oznaki zmartwienia w jej niebieskich oczach o ton mojego głosu. Nie mogłam wszystkiego usłyszeć. - Właśnie zasłabłam i trzeba zmienić temat, bo jestem zakłopotana reinkarnacją Adeptów – zabrzmiałam jak Wyższa Kapłanka. - Cóż, to nie była żadna z wielkich rzeczy. – Stevie Rae spojrzała nerwowo i nieprzyjemnie, jakby starała się być obojętna, bo było całkowicie odwrotnie. - Jesteś pewna, że czujesz się dobrze? Nie powinniśmy iść na górę i mogłabym ci dać brązowego Popa lub coś? Mam na myśli, że jeśli przez to miejsce masz retrospekcje, rozmowa gdzie indziej wygląda na dobry pomysł. - Wszystko dobrze. Teraz chcę się dowiedzieć tylko jak powstał tunel. – stopniowo spotkałam jej wzrok. – Więc powiedz mi jak go zrobiłaś.

Czułam jak siostra Mary Angela i reszta patrzyli na nas z ciekawością mieszającą się z ich błędem , ale skupiłam się na Stevie Rae. - OK., dobrze wiesz, że Zakazane tunele są praktycznie pod całym miastem. Skinęłam - Pamiętam. - Pamiętasz jak powiedziałam wam, że idę zrobić rozpoznanie, czy wszyscy wyjechali? - Tak, pamiętam. - Ok., więc, znalazłam ten zadaszony wjazd do tunelu, kiedy Ant powiedział o was wszystkich następnego dnia – jedno z jego rozgałęzień rozciągało się pod budowlami Philtower i takimi tam – znowu skinęłam głową zniecierpliwiona. - Cóż, wypełnił się cały brudem, ale kiedy pośrodku mały otwór, puknęłam w niego i trochę ziemi odleciało, zatrzymując moje ramię i poczułam bryzę chłodnego powietrza. Napełniło mnie to myślą, że po drugiej stronie musi być więcej tunelów. Więc pchnęłam rękami i element odpadł. I ziemia odpowiedziała. - Odpowiedziała? Zatrzęsła się czy coś? – spytałam. - Więcej niż się przesunęła. Zrobiła to co chciałam. W moich myślach – zatrzymała się – To jest naprawdę trudne do wytłumaczenia. Ale kiedy to się stało, ziemia, która zasypała tunel, zaczęła się kruszyć i weszłam do nowego, dużego wejścia do naprawdę, naprawdę starego tunelu. - I ten stary tunel powstał z ziemi, nie był pokryty betonem, jak tunele pod magazynami i resztą miasta, prawda? – powiedział Damien. Stevie Rae uśmiechnęła się i skinęła głową, a jej blond włosy podskakiwały wokół jej ramion. - Tak! I zamiast na centrum, wskazywał na śródmieście. - To przyszło aż tutaj? – próbowałam policzyć w myślach jak wiele to mil i nie było sposobu, by zrobić to matematycznymi rachunkami. Oczywiście, jestem matematykiem osłabionym, ale to zawsze jakiś sposób. - Nie. Stało się to dlatego, że znalazłam tunel zasypany gruzem, który się trochę otworzył, kiedy go badałam w środku. Ok, to zaczyna się od jednego z rozgałęzień pod Budowlami Philtower. Myślałam, że to fajnie i super miło, że to jest z daleka od centrum. - Jak możesz tak powiedzieć? – Damien jej przerwał – Jak możesz odgadnąć w jakiej pozycji się znajdowałaś? - To łatwizna dla mnie! Zawsze mogę znaleźć północ, wiesz, kierunek mojego żywiołu czyli ziemi. Kiedy znajdę jeden kierunek – mogę znaleźć resztę. - Hmm – mruknął. - Dalej – powiedziałam – Co było dalej? - Potem wybiegł. Następnie się zatrzymał. Zanim podrzuciłaś mi notatkę, o spotkaniu się w tym miejscu. Gdzie i ja się zatrzymałam. Mam na myśli,

oczywiście, planowałam iść i wrócić i sprawdzić to trochę później, ale to nie był dla mnie priorytet. Kiedy powiedziałaś mi, żeby przenieść dzieci tutaj, nie mogłam zamknąć myślami tunelu. Pamiętam, że to zmierzało w tym kierunku, zanim wybiegło. Więc poszłam tam. Myślałam o tym gdzie chciałam iść i by tunel też tam zmierzał. Potem pchnęłam ponownie, jak przedtem, by uzyskać większy otwór, dużo większy. Następnie ziemia, cóż, zrobiła to co jej kazałam i jesteśmy! Ta- dam! – zakończyła z dużym uśmiechem. W ciszy, w otoczeniu wyjaśniania przez Stevie Rae, głos siostry Mary Angeli zabrzmiał normalnie i bardzo poważnie, co sprawiło, że moje serce zabiło mocniej niż wydawało się, że mogłam. - Godne uwagi, prawda? Stevie Rae, nie zgadzamy się co do źródła prezentu, ale mimo to jestem pod wrażeniem jego ogromu. - Dziękuję siostro! Myślę, że jesteś za niesamowita jak na ‘zakonnicę’. - Jak ty coś widzisz, tam na dole? – spytałam. - Cóż, ja naprawdę nie mam problemów z widzeniem w ciemności, ale inni Adepci nie radzą sobie tak dobrze jak ja, więc przyniosłam latarnie z tuneli depozytu. Stevie Rae wskazała na kilka latarni w kątach piwnicy, których nie zauważyłam wcześniej, w ciemności. - Mimo to, to długa droga – powiedziała Schaunee. - Poważnie. To musi być przerażające straszne. – dodała Erin. - Nie, ziemia naprawdę nie skrada się do mnie lub do Czerwonych Adeptów. – wzruszyła ramionami. – Tak jak mówiłam, to było nic wielkiego. Tak naprawdę, to było proste. - I udało ci się zrobić by wszyscy i Czerwoni Adepci byli tu bezpieczni? - Tak! - Jacy ‘wszyscy’’? - Co miałam na myśli, mówiąc ‘wszyscy’? To nie ma żadnego znaczenia, Z. – powiedziała – Przyprowadziłam tu wszystkich Czerwonych Adeptów, których wcześniej spotkałaś, plus Heatha i Erika. O kim mogłam jeszcze mówić? – jej słowa brzmiały normalnie, ale zakończyły się dziwnym, nerwowym śmiechem i unikała mojego wzroku. Mój żołądek się ścisną. Stevie Rae wciąż mnie okłamywała i nie wiedziałam co zrobić. - Myślę, że odczucia Zoey mogą być mylące, bo jest wyczerpana, jak zresztą powinno być po doświadczeniach dzisiejszego wieczoru. – ciepłą dłoń siostry Mary Angeli na moim ramieniu uspokajała mnie, jak jej głos. – Wszyscy jesteśmy zmęczeni. – dodała. Obdarowała uśmiechem Stevie Rae, Bliźniaczki, Afrodytę i Damiena. – Prąd nie będzie długo wyłączony. Rozstrzygniesz jeszcze nieporozumienia z przyjaciółmi. Teraz chodź spać. Wszystko wydaje się wyraźniejsze, gdy jesteś wypoczęty.

Skinęłam ze znużeniem i siostra Mary Angela wyprowadziła nas jak past rzez z piwnicy, w której nie byliśmy aż tak długo. Ale zamiast kontynuować wspinanie się po schodach, by wyjść na korytarz, zakonnica otworzyła drzwi lądowe i nie zauważyłam kiedy pospieszałam nimi za Damienem. Krótsze schody doprowadziły nas do głównej części piwnicy, dużej, ale normalniej, cementowej, tymczasowo przekształconej w pralnię taka jak były w akademiku. Było tam kilka łóżek wzdłuż ścian, naprzeciwko siebie, zrobionych z koców i poduszek, i wyglądały przytulnie. Było tam jedno dziecko, a burza rudych włosów wystających spod koca, podpowiedziała mi, że to Elliot już spał. Reszta Czerwonych Adeptów była skupiona wokół pralko-suszarki, siedzieli na tych metalowych krzesłach, które sprawiały, że zawsze robiło mi się zimno w tyłek, obserwowali duży, telewizor z płaskim ekranem, który był na jednej z pralek. Ziewanie im towarzyszyło, co oznaczało, że naprawdę musi być po świcie, ale wydawali się zahipnotyzowani tym co było w telewizji. Spojrzałam i czułam jak moja zmęczona twarz wygina się w wielkim uśmiechu. - „The sound of music”? Oni oglądają „The sound of music”? – roześmiałam się. Siostra Mary Angela podniosła jedną brew przyglądając mnie. - To jeden naszych ulubionych filmów na DVD, pomyślałam, ze Czerwoni Adepci także będą się nim cieszyć. - To jest klasyka – powiedział Damien. - Kiedyś myślałam, że nazistowski dzieciak jest słodki. – powiedziała Schaunee. - Zanim szczury zaczęły się łapać na jego pułapki – powiedziała Erin. - Co jest, jak się okazało, nie takie słodkie – Schaunee kontynuowała. Bliźniaczki chwyciły składane krzesła i dołączyły do innych Adeptów przed telewizorem. - Ale każdy lubi Julie Andrews – powiedziała Stevie Rae. - Ona powinna uderzyć i potępiać zepsute dzieci. – Kramisha powiedziała ze swojego miejsca przed telewizorem. Spojrzała przez ramie na siostrę Mary Angelę. – Przepraszam, to nie są ‘zepsute’ dzieciaki, ale bachory. - Potrzebowały po prostu miłości, uwagi i zrozumienia, jak inne dzieci – powiedziała siostra. - OK., ale poważnie – powiedziała Afrodyta – Zanim dołączyłyście do chóru „Jak rozwiązać problem, jak zrobiła by to Maria?”, gdybym musiała gryźć moje cienkie nadgarstki, mam zamiar znaleźć Dariusa i mój pokój. – zmarszczyła swoje brwi i zaczęła szarpać się do wyjścia z piwnicy. - Afrodyto – siostra Mary Angela zaoponowała, kiedy Afrodyta zatrzymała się i spojrzała przez ramię, zakonnica kontynuowała – Wyobraź sobie, że Darius zapewne jest nadal ze Starkiem. Powiedzenie mu ‘dobranoc’, będzie wystarczające, oczywiście znajdziesz pokój na czwartym piętrze – z założenia masz dzielić się nim z Zoey, nie z wojownikiem. - Ach – powiedziałam pod nosem.

Afrodyta wywróciła oczami. - Dlaczego to mnie nie dziwi? – ruszyła dalej. - Przykro mi, Z. – powiedziała Stevie Rae po tym, jak Afrodyta wywróciła oczami. – Będę twoją współlokatorką, ale myślę, że powinnam zostać na razie na dole. Ja pod ziemią czuję się naprawdę lepiej, gdy słońce już wzejdzie, a do tego powinnam trzymać się blisko Czerwonych Adeptów. - Ok. – powiedziałam trochę za szybko. Więc, teraz nawet nie chcę być sama z moją BFF? - Czy reszta jest wciąż na górze? – zapytał Damien. Widziałam jak się rozgląda i byłam na sto procent pewna, że szuka Jacka. Ja, z drugiej strony, nie rozglądałam się za żadnym z moich chłopaków. Faktycznie, po ich głupim pokazie przepełnionym testosteronem, uważałam, że chłopak – przyjaciel, brzmiało coraz lepiej. I na dodatek był jeszcze Kalon i pamięć, której nigdy nie miałam. - Tak, wszyscy są na górze w kawiarni lub już w łóżeczkach. Hej, Ziemia wzywa Zoey! Musisz to wiedzieć. Zakonnice maja bardzo duży wybór doritos, a ja znalazłem dla ciebie nawet kilka brązowych – popów, pełnych kofeiny i cukru. – powiedział Heath zeskakując z ostatnich, trzech stopni prowadzących do piwnicy. JacobEdwardAliceCarlisleJacobEdwardAliceCarlisleJacobEdwardAliceCarlisleJacobEdwardAliceCarlisle