LISA JANE SMITH PAMIĘTNIKI WAMPIRÓW:THE HUNTER – DESTINY RISING. By agajulia16
Lisa Jane Smith - Destiny Rising -10 Moc Przeznaczenia
Informacje o dokumencie
Rozmiar : | 3.8 MB |
Rozszerzenie: |
//= config('frontend_version') ?>
Rozmiar : | 3.8 MB |
Rozszerzenie: |
LISA JANE SMITH PAMIĘTNIKI WAMPIRÓW:THE HUNTER – DESTINY RISING. By agajulia16
2 SPIS TREŚCI: Rozdział 1 ...........................................................................................................................................4 Rozdział 2 .........................................................................................................................................10 Rozdział 3 .........................................................................................................................................17 Rozdział 4 .........................................................................................................................................22 Rozdział 5 .........................................................................................................................................28 Rozdział 6 .........................................................................................................................................34 Rozdział 7 .........................................................................................................................................39 Rozdział 8 .........................................................................................................................................42 Rozdział 9 .........................................................................................................................................47 Rozdział 10 .......................................................................................................................................56 Rozdział 11 .......................................................................................................................................60 Rozdział 12 .......................................................................................................................................76 Rozdział 13 .......................................................................................................................................80 Rozdział 14 .......................................................................................................................................86 Rozdział 15 .......................................................................................................................................89 Rozdział 16 .......................................................................................................................................94 Rozdział 17 .....................................................................................................................................103 Rozdział 18 .....................................................................................................................................105 Rozdział 19 .....................................................................................................................................111 Rozdział 20 .....................................................................................................................................115 Rozdział 21 .....................................................................................................................................118 Rozdział 22 .....................................................................................................................................122 Rozdział 23 .....................................................................................................................................127 Rozdział 24 .....................................................................................................................................131 Rozdział 25 .....................................................................................................................................133 Rozdział 26 .....................................................................................................................................138 Rozdział 27 .....................................................................................................................................146 Rozdział 28 .....................................................................................................................................149 Rozdział 29 .....................................................................................................................................154 Rozdział 30 .....................................................................................................................................161 Rozdział 31 .....................................................................................................................................164 Rozdział 32 .....................................................................................................................................168
3 Rozdział 33 .....................................................................................................................................172 Rozdział 34 .....................................................................................................................................175 Rozdział 35 .....................................................................................................................................180 Rozdział 36 .....................................................................................................................................188 Rozdział 37 .....................................................................................................................................191 Rozdział 38 .....................................................................................................................................196 Rozdział 39 .....................................................................................................................................199 Rozdział 40 .....................................................................................................................................206 Rozdział 41 .....................................................................................................................................210 Rozdział 42 .....................................................................................................................................215 Rozdział 43 .....................................................................................................................................218 Rozdział 44 .....................................................................................................................................219 Rozdział 45 .....................................................................................................................................222
4 Rozdział 1 Drogi Pamiętniku, Ostatniej nocy, miałam przerażający sen. Wszystko było tak, jak kilka godzin temu. Byłam z powrotem w Towarzystwie Vitale, w podziemnej piwnicy, i Ethan trzymał mnie w niewoli, jego zimny i żelazny nóż przy moim gardle… Stefano i Damon obserwowali nas, na ich twarzach malowała się ostrożność, ciała mieli napięte, w oczekiwaniu, kiedy jeden z nich będzie w stanie przyskoczyć do mnie i uratować mnie. Ale wiedzialam, że zrobią to za późno. Wiedziałam, że mimo ich supernadnaturalnej szybkości, Ethan poderżnie mi gardło i umrę. W oczach Stefano było tyle bólu. Łamała mi serce świadomość, że moja śmierć zrani go. Nienawidziałam tego, że mogę umrzeć, a Stefan nie będzie wiedział, że to jego wybrałam, tylko jego – moje wszystkie niezdecydowania były za nami. Ethan przycisnął mnie jeszcze bliżej siebie, jego ramię trzymało mnie mocno i nieustępliwie, z nożem krążącym dookoła mojej piersi. Poczułam zimną krawędź noża na moim ciele. Wtedy bez ostrzeżenia Ethan upadł, a Meredith stała tam, jej włosy spływały strumieniem, jej twarz była dzika i zdeterminowana, jak u mściwej bogini. Włócznię nadal trzymała uniesioną, po tym jak wbiła ją jemu w serce. To powinien być moment radości i ulgi. W prawdziwym życiu, to znaczyło: moment, kiedy wiedziałam, że przeżyję, jeśli znajdę się bezpieczna w ramionach Stefana. Ale we śnie, twarz Meredith była zamazana przez błysk, czystego, białego światła. Robiło mi się coraz zimniej i zimniej, moje ciało zamarzało, moje emocje były stłumione chłodnym spokojem. Moje człowieczeństwo uciekało, a coś ciężkiego i nieelastycznego, i…coś…zabierało mnie z tego miejsca. W ogniu walki pozwoliłam sobie zapomnieć, co James mi powiedział: moi rodzice obiecali mnie Strażnikom i byłam skazana na zostanie jednym z nich. I teraz przyszli po mnie. Obudziłam się przerażona.
5 Elena Gilbert zatrzymała pióro i podniosła ze strony jej pamiętnika, niechętna do napisania czegokolwiek więcej. Wyrażenie tego, czego najbardziej się bała za pomocą słów, sprawiło że było to bardziej realistyczne. Rozejrzała się po swoim akademickim pokoju, jej nowym domu. Bonnie i Meredith wróciły, ale znikły, gdy Elena spała. Ubrania Bonnie były rozrzucone, za to z biurka zniknął laptop. Strona pokoju Meredith, zazwyczaj pieczołowicie uporządkowana, teraz była dowodem na to, jak bardzo Meredith musiała być wyczerpana: wybrudzone krwią ubrania, która miała podczas walki z Ethanem i z jego wampirzymi naśladowcami, leżały na podłodze. Jej broń leżała przerzucona przez łóżko, co wskazywało na jedno, że młoda łowczyni wampirów musiała spać z nią. Elena westchnęła. Może Meredith zrozumie, jak czuła się Elena. Ona wiedziała, jak to jest, gdy ma się wyznaczone przeznaczenie, które decydowało za ciebie, aby w końcu odkryć, że twoje własne marzenia i nadzieje nie znaczą tak naprawdę. Ale Meredith przyjęła swój los. Nie było teraz dla niej nic ważniejszego, czy coś co kochałaby bardziej, niż bycie łowcą potworów i utrzymywanie niewinnych bezpiecznych. Elena nie sądziła, że znajdzie taki sam rodzaj radości ze swojego nowego przeznaczenia. Nie chcę być Strażnikiem , napisała nieszczęśliwa. Strażnicy zabili moich rodziców. Nie sądzę bym mogła przejść przez to kiedykolwiek. Gdyby to nie było dla nich z intersem, moi rodzice nadal by żyli i nie musiałabym się ciągle martwić o życie ludzi, których kocham. Strażnicy wierzyli tylko w jedno: Rozkazy. Niesprawiedliwość. Brak miłości. Nigdy nie chciałam taka być. Nigdy nie chciałam być jedną z nich. Ale czy mam wybór? James sprawił, że bycie Strażnikiem brzmiało, jak coś co przytrafi mi się – coś czemu nie będę mogła zapobiec. Moce nagle się ujawnią, a ja się zmienię gotowa na jakiekolwiek straszne rzeczy, które przyjdą następne. Elena przetarła twarz dłonią. Nawet po tylu godzinach spania, jej oczy były zmęczone i pełne piasku. Nie powiedziałam o tym jeszcze nikomu, napisała. Meredith i Damon wiedzieli, że byłam smutna po spotkaniu z Jamesem, ale nie wiedzą o tym, co mi
6 powiedział. Tyle zdarzyło się ostatniej nocy, że nie miałam szansy, by im powiedzieć. Muszę porozmawiać o tym ze Stefano. Wiem, że gdy to zrobię, wszystko stanie się…lepsze. Ale boję się mu powiedzieć. Po moim zerwaniu ze Stefano, Damon wskazał mi inną opcję, którą mogłabym wybrać. Jedna ścieżka prowadzi do światła z możliwością bycia zwykłą dziewczyną, prawie zwykłą, prawie człowiekiem ze Stefano. Druga wiedzie przez noc, obejmuje moce, przygody i całą radość z ciemności, jaką można mieć z Damonem. Wybrałam światło, wybrałam Stefano. Ale jeśli przeznaczono mi bycie Strażnikiem, ścieżka ciemności i mocy jest nieunikniona. Stanę się kimś całkowicie innym – zabierać życie ludzi, ich miłość i czystość, jak moim rodzicom? Jaka normalna dziewczyna, mogłaby zostać Strażnikiem? Elena została wyrwana z zamyślenia przez dźwięk klucza w drzwiach. Zamknęła swój pamiętnik, okryty aksamitem i szybko ukryła pod materacem. - Cześć. – Powiedziała, kiedy Meredith weszła do pokoju. - Cześć – Odpowiedziała Meredith uśmiechając się do niej. Jej ciemnowłosa przyjaciółka nie mogła spać więcej niż kilka godzin – była na zewnątrz polując ze Stefano i Damonem na wampiry, po tym jak Elena poszła spać. I wstała już przed tym, jak Elena się obudziła – ale wygląda tak świeżo i zdrowo, jej szare oczy błyszczały, a oliwkowa skóra na policzkach była lekko zaczerwieniona. Celowo ukrywając swój własny niepokój, Elena uśmiechnęła się do niej. - Ratowałaś świat przez cały dzień superbohaterze? – Elena zapytała, drażniąc ją tylko trochę. Meredith uniosła delikatnie brew. - Właściwie to tak. – powiedziała. – Właśnie wróciłam z czytelni w bibliotece. Nie masz żadnych papierkowych obowiązków? Elena poczuła, jak jej własne oczy się rozszerzają. Przez to wszystko, co się działo, w ogóle nie myślała o swoich zajęciach. Dotąd podobały jej się zajęcia w collegu, i była honorową studentką w liceum, ale ostatnio co innego zajmowało różne części jej życia. Czy miała jakieś obowiązki? Choć ma to jakieś znaczenie? Myśl była ciężka i przygnębiająca. Jeśli zostanę Strażnikiem, college nie robi mi różnicy.
7 -Hej – powiedziała Meredith, wyraźnie źle interpretując nagły przerażenie na twarzy Eleny. Meredith wyciągnęła rękę i dotknęła jej ramienia swoimi chłodnymi palcami. – Nie martw się tym. Uda Ci się wszystko przygotować. Elena przełknęła ślinę i skinęła głową. – Absolutnie. – rzekła z wymuszonym uśmiechem. - Zrobiłam wczoraj małe oczyszczanie świata ze Stefano i Damonem. – Meredith powiedziała, prawie nieśmiało. – Zabiliśmy cztery wampiry w lesie na granicy kampusu. Ostrożnie uniosła swoją włócznie z łóżka i owinęła ręce wokół jej centrum. - To było naprawdę niezłe. Robienie tego, do czego trenowałam. Do czego się urodziłam. Elena skrzywiła się trochę nad tym. Do czego ja zostałam urodzona? Ale musiała powiedzieć Meredith coś, czego nie zrobiła ostatniej nocy. - Mnie też ocaliłaś. – Elena powiedziała po prostu. – Dziękuję. Oczy Meredith błysnęły ciepło. - Do usług – powiedziała lekko. – Potrzebujemy Cię w pobliżu, wiesz o tym. Mer przekręciła, otworzyła wąską, czarną obudowę w swojej włóczni i włóżyła coś. - Wracam do biblioteki spotkać się ze Stefano i Mattem, zobaczymy czy damy radę pozbyć się ciał z Vitale’s z sekretnego pokoju. Bonnie mówi, że jej zaklęcie utajenienia długo nie potrwa, więc póki jest ciemno, powinniśmy się ich pozbyć. Elena poczuła ukłucie niepokoju w piersi. - Co jeśli inne wampiry wrócą? – spytała. – Matt powiedział nam, że było więcej niż jedno wejść. Meredith wzruszyła ramionami. – To dlatego biorę włócznę. – powiedziała. – Nie zostało się zbyt wiele wampirów Ethana, a większość z nich jest nowa. Stefano i ja poradzimy sobie z nimi. - Damon nie idzie z wami? – spytała Elena, podnosząc się z łóżka. - Myślałam, że Ty i Stefano wróciliście do siebie – Meredith utkwiła w Elenie dziwny wzrok.
8 - Wróciliśmy. – Odrzekła Elena, czując jak jej twarz robi się czerwona. – Bynajmniej, tak myślę. Staram się…nie robić żadnego bałaganu, żeby to zepsuć. Damon i ja jesteśmy przyjaciółmi. Mam nadzieję. Myślałam tylko, że Damon był z wami wcześniej na polowaniu. Ramiona Mer opadły, zrelaksowała się. - Yeah, bo był z nami. – powiedziała ze smutkiem. - Cieszył się z walki, ale robił się cichszy im bardziej noc odchodziła. Wydawał się trochę… - Zawahała się. – Nie wiem..zmęczony, może. Meredith wzruszyła ramionami, a jej głos zabrzmiał stanowczo. - Znasz Damona. On jest przydatny, gdy walczymy na jego warunkach. Siegając po kurtkę, Elena powiedziała: - Idę z Wami. Chciała zobaczyć Stefano, zobaczyć go bez Damona. Jeśli zamierzała wziąć ten dzień ze Stefanem, potrzebowała wyrzucić z siebie ten sekret o Strażnikach na światło dzienne, a twarz Stefano nie miała nic do ukrycia. Gdy Elena i Meredith dotarły do biblioteki, Stefano i Matt już tam byli, czekając w prawie pustym pokoju z napisem ,, Biuro ds. Badań Naukowych” na drzwiach. Stefano napotkał oczy Eleny z małym, poważnym uśmiechem i nagle ona poczuła się nieśmiało. To ona postawiła go w takiej sytuacji, byli od siebie oddaleni przez ostatni czas tak bardzo, że niemal czuła, jakby zaczynali od nowa. Stojący obok niego Matt wyglądał okropnie. Był blady, jego twarz ponura i trzymał dużą latarkę w dłoni. Jego oczy były posępne i straszne. Podczas gdy zniszczenie towarzystwa Vitale było zwycięstwem dla innych, te wampiry były jego przyjaciółmi. Podziwiał Ethana, myśląc, że ten jest człowiekiem. Elena przysunęła się do niego i uścisnęła jego dłoń, starając się go dyskretnie uspokoić. Jego ramię nadal było napięte, ale przysunął się lekko w jej stronę. - Więc schodzimy w dół – Meredith powiedziała energicznie. Ona i Stefano odsunęli mały dywan na środku pokoju, by odsłonić klapę w podłodze, która wciąż pokryta była rozrzuconymi ziołami, z blokowania i czarów ochronnych Bonnie, rzuconych pochopnie dzień wcześniej. Oni byli w stanie łatwo podnieść klapę. Najwyraźniej czar przestał działać. Gdy cała czwórka znalazła się na schodach, Elena rozejrzała się ciekawie. Ostatniej nocy byli w takiej panice, by ocalić Stefano, że nie mieli czasu obserwować otoczenia. Pierwszy poziom schodów był prosty, drewniany i trochę rozklekotany i prowadził do podłogi wypełnionej rzędami biblioteczek.
9 - Biblioteczne sprawy – mruknęła Meredith. – Kamuflaż. Drugi poziom był podobny, ale gdy Elena stanęła na pierwszym schodku, nie trzęsło się pod jej stopami, jak w tamtym przypadku.Poręcz była gładka w dotyku, a gdy dotarli do końca, długi ciemny korytarz wciągał do ciemności. Było tu chłodniej, i gdy zawahali się na podeście, Elena zadrżała. Impulsywnie wyciągnęła rękę w stronę Stefana, gdy znaleźli się na trzecim poziomie. Nie spojrzał na nią, jego oczy były skupione na schodach przed nimi, ale przez chwilę jego palce zacisnęły się na jej uspokajająco. Napręzenie płynęło do ciała Eleny z jego dotyku. Wszystko będzie dobrze, pomyślała. Trzeci poziom schodów był solidny i wykonany z jakiegoś ciężkiego, ciemnego, polerowanego drewna, które lśniło w ciemności. Balustrada została ozdobiona rzeźbami. Elena mogła zobaczyć głowę węża, wydłużone ciało unieruchomionego lisa, i inne gatunki, które były trudne do uchwycenia w przelocie. Gdy osiągnęli ostatni etap trzeciego poziomu, stanęli przed misternie rzeźbionymi, podwójnymi drzwiami, które prowadziły do pokoju zgromadzenia Towarzystwa Vitale. Projekt był taki sam jak na poręczy: uciekające zwierzęta, skręcone węże, skręcone mistyczne symbole. W centrum drzwi znajdowała się litera ,,V”. Drzwi były zamknięte, tak jak wtedy, gdy je opuszczaliśmy. Stefan wyciągnął rękę, za którą nie trzymał Eleny i łatwo odbezpieczył łańcuch i opuścił na drzwi z głośnym brzęknięciem. Meredith szeroko otworzyła drzwi . Ciężki, metaliczny zapach wyszedł nam na spotkanie. Pokój cuchnął śmiercią. Matt trzymał świecił swoją latarką, dopóki Meredith nie znalazła włącznika światła. W końcu scena przed nami została oświetlona: ołtarz z przodu sali leżał na boku, miska krwi rozbita kilka kroków dalej. Ugaszone pochodnie zostawiły długie smugi, tłustego czarnego dymu na ścianach. Wampirze ciała leżały bezwładnie we krwi, z rozerwanych gardeł przez Stefano lub Damona kły lub z ich przebitych torsów przez włócznię Meredith. Elena spojrzała z niepokojem na bladą twarz Matta. Nie był tu od czasu walki; nie widział masakry. I znał tych ludzi, znał ten pokój, który był urządzony na uroczystość. Matt błądził wzrokiem po pokoju. Po chwili zmarszczył brwi i przemówił cienkim głosem:
10 - Gdzie jest Ethan? Wzrok Eleny przeleciał na ołtarz, gdzie lider Towarzystwa Vitale, przyciskał nóż do jej gardła. Do miejsca, gdzie Meredith zabiła go swoją włócznią. Z Meredith wydobył się miękki dźwięk niedowierzania. Podłoga była ciemna od krwi Ethana, ale jego ciała nie było. Rozdział 2 Ciepła krew, słodkie pożądanie, wypełniały usta Damona i rozpalały zmysły. Pogładził jedną ręką miękkie, złote włosy dziewczyny i przycisnął mocniej usta do kremowej szyi. Pod jej skórą czuł pulsowanie krwi i stały rytm serca. Zwrócił ją do siebie, wielkimi łykami gasząc pragnienie. Dlaczego przestał to robić? Wiedział, czemu, oczywiście: Elena. Zawsze, przez ostatni rok, Elena. Oczywiście ciągle, okazjonalnie używał swojej mocy aby namówić ofiary do uległości. Ale robił to czując niekomfortowe ostrzeżenie, wyobrażał sobie, że Elena tego nie pochwali, upomni go tymi swoimi niebieskimi oczami, poważnymi i wiedzącymi wszystko, oceniając. Nie wystarczająco dobry w porównaniu z wizerunkiem jego braciszka, wiewiórkowego przeżuwacza. I gdy wychodziło na to, że Stefan i Elena zerwali na dobre, a on miał być tym, który skończy z jego złotą księżniczką, przestał pić świeżą krew. Zamiast tego pił zimną, mdłą i starą krew ze szpitala, od dawców. Próbował nawet pokonać wstręt do zwierzęcej krwi, jak jego brat. Żołądek Damona przewrócił się na myśl o tym, więc wziął głęboki, orzeźwiający łyk wspaniałej krwi dziewczyny. To było to, o co chodziło w byciu wampirem: trzeba było zabierać życie, ludzkie życie, aby zachować swoje ponadnaturalne moce. Wszystko inne – zimna krew w torebkach albo zwierzęca – trzymały cię tylko w cieniu siebie, twoja moc słabła. Damon nie zamierzał o tym zapomnieć ponownie. Zgubił się, ale teraz się odnalazł. Dziewczyna poruszyła się w jego ramionach, robiąc mały hałas więc wysłał uspokajającą moc do niej, sprawiając, że jej ciało zrobiło się giętkie i spokojne jeszcze raz. Jakie było jej imię? Tonya? Tabby? Tally? Nie zamierzał jej
11 skrzywdzić, właściwie. Nie na stałe. Nie krzywdził nikogo na kim się pożywiał – bynajmniej niewiele i nie gdy był przy zdrowych zmysłach – od dłuższego czasu. Dziewczyna wróci z lasu do domu z niczym gorszym niż małym zaklęciem, przez które będzie miała lekkie zawroty głowy i niejasne wspomnienia spędzenia wieczoru, rozmawiając z fascynującym człowiekiem, którego twarzy nie pamiętała. Nic jej nie będzie. Czy wybrał ją, ponieważ miała długie, złote włosy, niebieskie oczy i kremową skórę, przypominającą mu Elenę? Cóż, to nie był niczyj inny biznes niż Damona. W końcu postawił ją na nogi, delikatnie podtrzymując, gdy się zachwiała. Była smaczna – nie jak Elena, chociaż jej krew była bogata i mocna. – ale branie więcej krwi dzisiaj byłoby niezbyt mądre. Była piękną dziewczyną, oczywiście. Zarzucił jej włosy na ramiona, zakrywając ślady na szyi, a ona mrugnęła na niego oszołomiona, otwierając szeroko oczy. Te oczy były złe, cholera. Powinny być ciemniejsze, czysty lapis lazuli i otoczone frędzlami grubych rzęs. I włosy, teraz gdy patrzył uważnie, widział, że są farbowane. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego niepewnie. - Powinnaś lepiej wrócić do swojego pokoju. – Powiedział Damon. Posłał rozkazującą moc do niej i kontynuował. – Później nie będziesz pamiętać o spotkaniu ze mną. Nie będziesz wiedzieć, co się stało. - Lepiej wrócę już – Powtórzyła, a jej głos zabrzmiał źle, nie taka barwa, nie taki dźwięk, nie tak w ogóle. Jej twarz się rozjaśniła. – Mój chłopak czeka na mnie. – Dodała. Damon poczuł jak coś mu w środku pęka. W ułamku sekundy przyciągnął dziewczynę do siebie. Bez finezji, wbił się znowu w jej gardło, wyssysając z furią jej bogatą, gorącą krew. Zrozumiał, że karze ją i czerpał z tego przyjemność. Teraz już nie była pod jego niewolą, krzyczała i walczyła, tłukąc go pięściami w plecy. Damon złapał ją jednym ramieniem i dalej poszerzał kłami otwór w jej szyi, pijąc więcej krwi, szybciej. Jej ciosy były coraz słabsze, chwiała się w jego ramionach. Kiedy zrobiła się wiotka, rzucił ją i wylądowała na leśnym poszyciu z ciężkim łomotem. Przez chwilę wpatrywał się w ciemny las wokół niego,
12 słuchając świerszczy. Dziewczyna leżała nieruchomo przy jego stopach. Chociaż nie potrzebował oddychać od prawie pięćciu set lat, sapał ciężko. Wytarł usta i uniósł rękę całą czerwoną. Tak dużo czasu minęło, od kiedy stracił kontrolę jak teraz. Pewnie setki lat. Spojrzał w dół, na zwinięte ciało przy jego stopach. Dziewczyna wydawała się taka mała teraz, jej twarz była pusta i spokojna, rzęsy miękko opadały na blade policzki. Damon nie był pewny, czy jest martwa, czy jeszcze żyje. Zrozumiał, że nie chciał wiedzieć. Cofnął się kilka kroków od dziewczyny, czując się dziwnie niepewnie, a następnie odwrócił się i uciekł szybko i cicho przez ciemności lasu, słuchając tylko walenia własnego serca. Damon zawsze robił, to co chciał. Czucie się źle przez robienie czegoś, co jest naturalne dla wampira, było dla kogoś takiego jak Stefano. Im dalej biegł, tym bardziej nietypowe uczucie w żołądku ściskało go, sprawiając, że czuł się więcej niż winny. **************** - Ale mówiliście, że Ethan nie żyje – Powiedziała Bonnie. Poczuła jak Meredith obok niej drgnęła, więc ugryzła się w język. Oczywiście, że Meredith była wyczulona na punkcie możliwości przetrwania Ethana: zabiła go albo myślała, że to zrobiła. Twarz Meredith była twarda i zimna, nie wyrażała nic. - Powinnam była uciąć mu głowę, żeby się upewnić. – Rzekła Meredith, zamiatając latarką po ścianach, by oświetlić kamienne ściany tunelu. Bonnie pokręciła głową do samej siebie, uświadamiając sobie, że powinna była się czegoś domyślić: Meredith była wściekła. Meredith zaalarmowała Bonnie o zniknięciu Ethana, podczas gdy Bonnie i Zander jedli wspólny obiad w uniwersyteckim klubie. To była słodka, prosta randka: burgery i cola, i Zander przytrzymujący jej nogi pomiędzy jego pod stołem, gdy podstępem ukradł jej frytki. A teraz, tutaj, ona i Zander szukali wampirów w sekretnym podziemnym tunelu pod kampusem, razem z Meredith i Mattem. Elena i Stefano robili to samo w lesie dookoła kampusu. Niezbyt romantyczna wracamy-do-siebie randka, pomyślała Bonnie z rezygnacją i wzruszyła ramionami. Ale mówi się, że pary powinny dzielić się swoim hobby. Matt, krocząc obok Meredith, wydawał się ponury, jego szczęka była
13 zaciśnięta, patrzył prosto w dół ciemnego tunelu. Bonnie czuła, że jest jej przykro z jego powodu. Wszyscy z nich czuli się źle, ale Matt musiał czuć się sto razy gorzej. - Matt, jesteś z nami? – Meredith spytała nagle, jakby czytając w myślach Bonnie. Matt westchnął i pomasował jedną dłonią kark, jakby jego mięśnie były napięte i sztywne. – Tak, jestem z wami. – Zrobił przerwę i wziął głęboki oddech. – Poza… Urwał, a potem zaczął ponownie. - Może niektórym z nich możemy pomóc, prawda? Stefano mógłby nauczyć ich, jak być wampirem, który nie krzywdzi ludzi. Nawet Damon się zmienił, nieprawdaż? I Chloe… - Jego policzki płonęły od emocji. – Nikt z nich nie zasłużył na to. Oni nie wiedzą w co zostali zamienieni. - Nie. – Powiedziała Meredith dotykając dłonią ramienia Matta. – Nie zasłużyli na to. Bonnie wiedziała, że Matt i Chloe o słodkiej twarzy, zaprzyjaźnili się, ale zrozumiała, że on czuje coś więcej niż to. Jakie to straszne wiedzieć, że Meredith może zatopić swoją włócznię w piersi kogoś kogo on kocha i jeszcze gorzej, gdy się wie, że to było słuszne. Na twarzy Zandera pojawił się miękki wyraz, i Bonnie zrozumiała, że myśli o tym samym. Wziął ją za rękę, mocno owinął jej dłoń swoimi długimi palcami, a Bonnie przytuliła się bliżej do niego. Ale gdy doszli do końca tunelu, Zander nagle puścił Bonnie i stanął przed nią, by ją chronić, a Meredith podniosła włócznię. Bonnie podążała za innymi, nie widząc dwóch figur splecionych przy ścianie, dopóki się nie rozdzielili. Nie, nie spleci jak kochankowie, ale jak wampir ze swoją ofiarą. Matt zesztywniał, patrząc na nich i mimowolnie wydał z siebie dźwięk zaskoczenia. Usłyszała nagłe warczenie a w ciemnościach błysnęły zęby wampira, dziewczyna nie wyższa od Bonnie cisnęła swą ofiarę gwałtownie. Upadła na ziemię u jej stóp. Bonnie obeszła Zandera, zwracając szczególną uwagę na wampira, który stał teraz skulony pod ścianą. Wzdrygnęła się mimowolnie pod wzrokiem wampira, który dziko i zacięcie wpatrywał się w nią w ciemnościach, ale kontynuowała aż udało jej się dotrzeć do ofiary i uklęknąć przy niej, by sprawdzić puls. Był stały, ale chłopak krwawił mocno, więc zdjęła kurtkę i przycisnęła do gardła ofiary. Jej ręce drżały, ale wyciszyła się koncentrując się na tym, co trzeba było zrobić. Oczy młodego
14 człowieka poruszały się pod powiekami szybko w przód i w tył, jakby znalazł się w złym śnie, ale pozostał nieprzytomny. Dziewczyna- wampir przypominała Bonnie siebie – patrzyła teraz na Meredith, jej ciało było napięte do ucieczki albo walki. Skuliła się z powrotem, gdy Meredith podeszła bliżej, blokując ją. Meredith podniosła włócznię wyżej, mierząc w serce dziewczyny. - Czekaj – Dziewczyna powiedziała chrapliwie, wyciągając ręce. Spojrzała na Meredith i przeniosła wzrok na Matta, jakby patrzyła na niego po raz pierwszy od dawna. - Matt. – Powiedziała. – Pomóż mi. Proszę. Usilnie wpatrywała się w niego, koncentrując się i Bonnie zrozumiała, że wampir próbuje użyć mocy, żeby Matt uczynił, co ta chce. Nie działało – wyglądało na to, że nie jest na tyle silna jeszcze – po chwili przeniosła wzrok i wycofała się pod ścianę. - Beth, chcemy dać Ci szansę. – Matt powiedział do wampirzycy. – Wiesz, co stało się z Ethanem? Dziewczyna pokręciła głową z naciskiem, jej długie włosy latały wokół niej. Oczy zwróciła pomiędzy Meredith i tunelem za nią, sprawdzając boki. Meredith podążyła za nią, coraz bliżej, przyciskając włócznię do piersi wampira. - Nie możemy jej tak zabić. – Matt powiedział do Meredith, z desperacką nutką w głosie. – Nie jeśli są inne opcje. Meredith prychnęła z niedowierzaniem i jeszcze bardziej pochyliła się w stronę wampira – Beth, Matt zawołał ją – a ta wyszczerzyła zęby i zawarczała. - Poczekajcie sekundę – Zander powiedział i podszedł do nieprzytomnej ofiary Beth, odsuwając Bonnie. Zanim Bonnie zorientowała się, co się dzieje, Zander wyciągnął Beth z dala od Meredith, przyciskając ją do ściany tunelu. - Hej! – Meredith krzyknęła z oburzeniem i zmarszczyła brwi. Zander gapił się w oczy Beth, jego twarz była spokojna i poważna. Patrzyła na niego niespokojnie, miała ciężki oddech. - Wiesz, gdzie jest Ethan? – Zander zapytał niskim, spokojnym głosem,a Bonnie poczuła, jakby niewidzialny podmuch mocy przeleciał między nimi. W drugiej sekundzie, nieufna twarz Beth wyglądała jak opróżniona z emocji. - Ukrywa się w bezpiecznym domu, na końcu tunelu. – Powiedziała. Jej głos brzmiał, jakby była w półśnie, odłączona od swoich myśli.
15 - Czy inne wampiry są z nim? – spytał Zander, skupiając wzrok na niej. - Tak. – Rzekła. – Wszyscy czekają tam na równonoc, kiedy nadzieje Ethana zostaną spełnione. Dwa dni, pomyślała Bonnie. Pozostali powiedzieli im, że Ethan chce wskrzesić Klausa, Pierwotnego Wampira. Zadrżała na myśl o tym. Klaus był straszny, był najstraszniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek widziała. Ale czy naprawdę mogli to zrobić? Ethan nie miał krwi Stefana i Damona, a nie mógł rzucić zaklęcia wskrzeszenia bez tego. Czy mógł? - Zapytaj ją, jaką mają ochronę. – Odezwała się Meredith. - Jest dobrze chroniony? – spytał Zander. Głowa Beth szarpnęła się do sztywnego ukłonu, jakby niewidzialny lalkarz pociągał za sznurki. - Nikt się do niego nie dostanie. – Odpowiedziała w tym samym sennym tonie. – Jest ukryty i każdy z nas odda swe życia, by go chronić. Meredith skinęła głową, wyraźnie ważąc jej słowa, by zadać następne pytanie, ale Matt wtrącił: - Możemy uratować ją? Ból w jego głosie, sprawił, że Bonnie drgnęła. - Może, jeśli nie byłaby taka głodna… Zander skupił się jeszcze mocniej na Beth i Bonnie znowu poczuła falę mocy od niego. - Chcesz ranić ludzi, Beth? – spytał cicho. Beth zachichotała, to był mroczny dźwięk, chociaż jej twarz zachowała dobrotliwy wyraz twarzy. Ten śmiech był pierwszymi emocjami, jakie pokazała od czasu, gdy Zander jakoś zaczarował ją, by mówiła prawdę. - Nie chcę ranić, chcę zabijać. – Powiedziała z ciężkim rozbawieniem w głosie. – Nigdy nie czułam się tak żywa. Zander cofnął się szybko, niczym zwierzę. W tym samym momencie Meredith skoczyła płynnie do przodu, jak strzała i wbiła włócznię w serce Beth. Po krótkim zgiełku, ciało Beth spadło na podłogę bez dźwięku. Sapanie Matta przerwało ciszę, pełen zaskoczenia, pełen bólu. Na kolanach Bonnie, ofiara Beth zaczęła się poruszać, odwracając głowę z jednej strony na drugą. Bonnie automatycznie poklepała go uspokajająco dłonią, którą nie trzymała kurtki przy jego szyi. - Już dobrze – powiedziała cicho.
16 Meredith obróciła się wyzywająco do Matta. – Musiałam. – Powiedziała. Matt pochylił głowę, ugiął ramiona. – Wiem. – Odpowiedział. – Wierz mi. Wiem. Tylko…- Przystąpił z jednej stopy na drugą. – Ona była miłą dziewczyną, zanim to jej się przytrafiło. - Przepraszam. – Meredith powiedziała cicho, a Matt przytaknął, ciągle wpatrując się w ziemię. Wtedy Meredith odwróciła się do Zandera. – Co to było? – Spytała. – Jak zmusiłeś ją do mówienia? Zander zaczerwienił się trochę. - Uhm, cóż. – Powiedział i wzruszył ramionami. – To rzecz, którą my Oryginalne wilkołaki potrafimy robić, jeśli trenujemy. Możemy sprawić, by ludzie mówili prawdę. Nie działa na wszystkich, ale pomyślałem, że warto spróbować. Bonnie spojrzała na niego pytająco. - Nie powiedziałeś mi o tym. – Rzekła. Zander opuścił się w dół na kolana i spojrzał na nią w poprzek nieświadomej ofiary Beth. Jego oczy były szeroko otwarte i szczere. - Przepraszam. – Powiedział. – Szczerze, nie myślałem o tym. To po prostu jedna z dziwacznych, małych rzeczy, które możemy robić. Wyglądało na to, że krwawienie nieświadomego gościa ustało, więc Bonnie usiadła na piętach. Zander uniósł brwi, patrząc na nią z nadzieją, a Bonnie uśmiechnęła się. Musiała się dowiedzieć, co znaczyły te inne ,,małe rzeczy”, pomyślała. - Wydaje się to być dosyć przydatne. – Powiedziała, obserwując jak twarz Zandera zrelaksowała się w radosnym i promiennym uśmiechu. Meredith odchrzaknęła. Nadal obserwowała Matta, jej oczy były pełne sympatii, ale jej głos był szorstki. - Musimy zebrać się wszyscy tak szybko, jak to możliwe. Jeśli Ethan nadal próbuje wskrzesić Klausa, musimy wymyśleć jakiś plan. Klaus. Kamień na podłodze tunelu pod kolanami Bonnie, nagle zaczął zamarzać. Klaus był mrokiem, przemocą i strachem. Obronili się przed nim w Fell’s Church tylko dzięki niezwykłej interwencji, duchów z Fell’s Church, które przyszły po niego. To nie było czymś, co mogliby znowu wykonać. Co teraz mogą zrobić? Bonnie zamknęła na chwilę oczy i poczuła zawroty głowy. Mogła
17 wyobrazić sobie na żywo, jak ponad nimi wznosi się ciemność, ciężka i dławiacą, by ich pożreć. Coś złego nadchodziło. Rozdział 3 Elena splotła palce z palcami Stefano i zadrżała na ten mały dotyk. To było tak, jakby minęło dużo czasu od kiedy byli razem, tak dawno od kiedy była na tyle blisko Stefano, by móc go dotknąć. Cały ten wieczór spędziła przy jego boku, pocierając kciukiem jego przegub, owijając rękę wokół jego pasa, przesuwając palcem po jego obojczyku: każdy mały dotyk, na jaki mogła sobie pozwolić. Wszystko, by poczuć tę prostą, satysfakcjonującą rzeczywistość ze Stefano, tutaj z nią, w końcu. Była ciepła, przyjemna noc, a pod stopami mieli miękki mech. Wiatr szeleścił liściami drzew wokół nich, a poprzez szereg drzew mogła zobaczyć niebo pełne gwiazd. Miała wszelkie elementy potrzebne do romantycznego spaceru po lesie, z wyjątkiem faktu, że poszukiwali krwiożerczych wampirów. - Nie wyczuwam niczego. – Powiedział Stefano. Jego ręka mocno i uspokajająco oplatywała jej talię, ale jego ciemnozielone oczy nadal patrzyły w dal i Elena wiedziała, że używa swojej mocy, by przeskanować teren. - Żadnego wampira i nikogo z bólem, czy przestraszonego, tak daleko jak tylko mogę powiedzieć. Nie sądzę by ktokolwiek tu był. - Poszukajmy jeszcze. Tak na wszelki wypadek. – Odpowiedziała Elena. Stefano przytaknął. Moc przeszukiwania Stefano miała pewien limit: ktoś silniejszy od niego, mógł ukryć swoje czyny; kogoś znacznie słabszego mógłby nie wziąć pod uwagę. I niektórych stworzeń, jak wilkołaków, mógłby nie wyczuć wcale. - Wiem, że nie powinnam o tym myśleć, po tym wszystkim, co się stało, ale jedyne czego chcę, to byś sam na sam z Tobą. – Elena przyznała cicho. – Rzeczy dzieją się tak szybko. Jeśli Ethan sprowadzi Klausa… czuję, że możemy nie mieć więcej czasu. Stefano puścił dłoń Eleny, i dotknął jej twarzy delikatnie, jego palce przesuwały się po jej policzkach, po linii jej brwi, kciukiem przejechał po jej ustach. Jego oczy pociemniały z namiętnością i uśmiechnął się. Wtedy pocałował ją, na początku miękko.
18 - Oh. – Elena jęknęła wtedy. – Tak. Jakby czekał na jej potwierdzenie, jego pocałunki stały się coraz bardziej namiętne. Delikatnie wplótł rękę w jej włosy, i wtedy ruszyli do tyłu,dopóki nie docisnął ją do drzewa. Szorstka kora drapała ją w ramiona, ale Elenę nie obchodziło to; pocałowała Stefano zaciekle i zachłannie. To w porządku, Elena pomyślała. Tak jakby znaleźć się w domu.I poczuła potwierdzenie Stefano oraz siłę jego miłości. Tak, pomyślał, i więcej. Ich umysły były połączone i Elena zrelaksowała się czując to znajome uczucie, znając myśli i emocje Stefano. Była tam miłość – solidna, stała miłość – i nie było bólu, czy żalu po momencie, kiedy się zagubili. Najsilniejsze ze wszystkiego było radosne poczucie ulgi. Nie wiem, jak miałbym żyć bez Ciebie, Stefan przesłał jej w myślach. Nie mógłbym żyć wiecznie, wiedząc, że nie jesteś moja. Myśl o wieczności sprawiła, że Elena drgnęła w niepokoju. Z wyjątkiem śmierci spowodowanej przez przemoc, wieczność była przeznaczona Stefano. On jest młody i piękny, zawsze będzie osiemnastolatkiem. A Elena? Czy zestarzeje się i umrze z wiecznie młodym Stefano u jej boku? Nie wątpiła, że zostanie z nią, choćby nie wiadomo co. Były inne możliwości. Raz już była wampirem i cierpiała odseparowana od jej ludzkich przyjaciół i rodziny, oddzielona od żywego świata. Wiedziała, że Stefano nie życzy jej takiego życia. Ale to była jakaś opcja, o której nie rozmawiali nigdy. Jej umysł dotknął pewnej butelki ukrytej z tyłu w szafie, w jej domu i zawstydziła się ponownie. Ona ukradła jedną butelkę wiecznego życia Strażnikom, gdy z przyjaciółmi była w Mrocznych Wymiarach. Jej istnienie oferowało Elenie wybór, który zawsze był na krawędzi w jej umyśle. Ale nie była jeszcze gotowa na zakończenie jej śmiertelnego życia. Jeszcze nie. Nadal rosła, nadal się zmieniała. Czy osoba jaką była teraz, była naprawdę tą jaką Elena chciała zostać przez resztę życia? Miała kilka niedoskonałości, więc jeszcze nie skończyła. Wypicie wody wiecznego życia, lub zostanie wampirem, były drzwiami, których Elena nie była jeszcze gotowa zatrzasnąć. Chciała zostać człowiekiem. Bolało ją wewnątrz to: Czy była teraz człowiekiem, jeśli miała zostać Strażnikiem? Wszystko to rozważała w prywatnym kącie jej umysłu, podczas gdy większość z niej skupiała się na słodkich ustach Stefano, ciała naprzeciwko niej i stałej nici miłości pomiędzy nimi. Trochę jej emocji musiało dotrzeć do Stefano,
19 ponieważ odpowiedział. Cokolwiek zechcesz, Eleno. Przesłał jej delikatnie i uspokajająco. Będę z Tobą. Zawsze. Tak długo jak będzie trzeba. Wiedziała, że to oznacza, iż Stefano zrozumie nawet jeśli zdecyduje wieść normalne życie, zestarzeć się i umrzeć. I był powód do zrobienia tego. Stefano i Damon stracili coś poprzez to, że nie zestarzeją się i nigdy nie zmienią. Widzieli, że ta część ludzkiego życia dla nich przeminęła. Ale jakby mogłaby spojrzeć sobie w twarz, rezygnując ze Stefano. Nie mogła sobie wyobrazić ponownego umierania i zostawienia go samego. Elena przycisnęła plecy mocniej do drzewa i pocałowała mocniej Stefano, czując się bardziej żywiej poprzez małą domieszkę bolesnego kontrastu wrażeń. Wtedy się odsunęła. Ukrywała tak dużo przed Stefano, od kiedy wróciła z Wymiarów. Nie miała zamiaru podążać tą ścieżką, nie mogła być z nim, podczas gdy ukrywała przed nim sporą część swojego życia. - Jest coś o czym muszę Ci powiedzieć. – Powiedziała. – Musisz wiedzieć wszystko. Nie mogę….nie mogę ukrywać rzeczy przed Tobą, nie teraz. Stefano zmarszczył brwi pytająco, a ona spuściła wzrok na dłonie na jego koszuli i skręciła nerwowo tkaninę. - James powiedział mi coś wczoraj, przed walką. – Wyrzuciła z siebie. – Nie jestem tym, kim myślałam, że jestem, nie do końca. Strażnicy wybrali moich rodziców – to oni stworzyli mnie – mieli oddać mnie, gdy osiągnę wiek dwunastu lat, by stać się Strażnikiem. Moi rodzice odmówili i dlatego zginęli. To nie był przypadkowy wypadek. Strażnicy zabili ich. I teraz wiedząc o tym, mam zostać jedną z nich? Stefano przez chwilę patrzył na nią zaskoczony, a potem na jego twarzy pojawiło się współczucie. - Och, Elena. – Powiedział, i przyciągnął ją bliżej do siebie, chcąc ją pocieszyć. Elena zrelaksowała się, opierając się o jego pierś. Dzięki Bogu , Stefano rozumiał, że pomysł bycia Strażnikiem, nie był powodem do świętowania, nawet jeśli miał przynieść jej nowe moce. - Pomogę Ci. – Stefano rzekł. – Jeśli chcesz spróbować targować się z nimi, czy walczyć, lub przez to przejść. Cokolwiek zechcesz. - Wiem. – Odpowiedziała Elena, przytłumionym głosem, wtulając twarz w jego ramię. Nagle poczuła, jak ciało Stefano naprężyło się i uświadomiła sobie, że on
20 rozgląda się. - Stefano? – spytała. Patrzył w dal, ponad jej głową, usta miał zaciśnięte i czujny wzrok. - Przepraszam, Eleno. – Powiedział, odsuwając od siebie Elenę i napotkał jej wzrok.- Będziemy musieli o tym porozmawiać później. Poczułem coś. Czyjś ból. I teraz, gdy wiatr się zmienił, myślę, że czuję krew. Elena uspokoiła swoje emocje, zmuszając się z powrotem do spokojnej racjonalności. Wszystko to, wszystkie jej problemy i pytania, mogły poczekać. Mieli robotę do wykonania. - Gdzie? – spytała. Stefano wziął rękę Eleny i poprowadził ją dalej w zarośla. Drzew było tu więcej więc ukrywały gwiazdy, przez to potykała się o korzenie i kamienie w ciemności. Stefano przytrzymał ją kierując w odpowiednią stronę. Chwilę późn iej wpadli na inną polanę. Zajęło Elenie kilka sekund, by dostosować oczy, aby zobaczyć ciemny kształt, w którego stronę ostrożnie zamierzał Stefano. Skulone ciało leżało na ziemi. Rzucili się na kolana obok niego, i Stefano ostrożnie wyciągnął rękę, delikatnie odwracając osobę. Ciało ciężko opadło na plecy. Dziewczyna. Zrozumiała Elena. Dziewczyna w jej wieku, z pustą i bladą twarzą. Złote włosy lśniły w świetle gwiazd. Krew była na jej gardle. - Żyje? – Spytała, szepcząc. Dziewczyna nadal tak leżała. Stefano dotknął policzka dziewczyny, a następnie ostrożnie przesunął palcami po jej szyi, poniżej strużki krwi, nie dotykając czerwonego płynu. - Żyje. – Powiedział, a Elena odetchnęła z ulga. – Ale straciła dużo krwi. - Zabierzmy ją lepiej do kampusu. – Powiedziała Elena. – Powiemy innym, że wampiry polują w lesie. Potem wrócimy i dowiemy się kto to zrobił. Stefano patrzył w dół na rany dziewczyny, jego usta były wykrzywione w nieczytelnym wyrazie. - Eleno, nie sądzę, że to był wampir Ethana. – Powiedział niepewnie. - Co masz na myśli? – Spytała zmieszana Elena. Korzeń uwierał ją w kolana, przesunęła się by poczuć się bardziej komfortowo, przyciskając dłoń do ziemi. – Kto jeszcze mógłby to zrobić? Stefano zmarszczył brwi i delikatnie dotknął ponownie szyi dziewczyny, nadal uważając, by nie wejść w kontakt z krwią. - Spójrz na ślady. – Powiedział. – Wampir, który to zrobił był wściekły i
21 nieostrożny, ale doświadczony.Ugryzienie jest czyste i w perfekcyjnym miejscu, tak by wziąć maximum ilości krwi bez zabijania ofiary. Pogładził delikatnie włosy dziewczyny, jakby chciał ją pocieszyć. Wyglądał jakby coś go bolało, miał zacisnięte usta i zmarszczone brwi. - Eleno, zrobił to Damon. – Powiedział. Wszystko w Elenie się skręciło, pokręciła głową aż zafalowały jej włosy. - Nie. – Powiedziała. – Nie zostawiłby kogoś na śmierć w lesie. Stefano wpatrywał się w nią, a ona instynktownie wyciągnęła dłoń, by dotknąć jego ramienia i próbując go pocieszyć. Przymknął oczy na chwilę i pochylił się do niej. - Po pięciuset latach, potrafię rozpoznać ugryzienia Damona. – Powiedział smutno. – Czasami wydaje się, że Damon się zmienił. Ale on nie zmienił się. Powaga słów Stefano uderzyła w niego tak mocno, jak i w Elenę, która skuliła się w jego ramionach. Przez chwilę Elena nie mogła oddychać, przełknęła ślinę, poczuła się chora a w głowie wirowało. Damon? Obraz pojawił jej się przed oczyma: Bezdenne, ciemne oczy Damona, gorące z wściekłości, ostre od goryczy. I bardziej miękkie, cieplejsze, kiedy spoglądał na nią lub na Stefano. Twarda kula zaprzeczenia powstała w jej piersi. - Nie. – Powiedziała, patrząc na Stefano powtórzyła to mocniej. – Nie. Damon cierpi z naszego powodu - przeze mnie. Stefano przytaknął niemalże niezauważalnie. - Nie zrezygnujemy z niego. Zmienił się, zrobił tyle dla nas, dla nas wszystkich. Jemu zależy, Stefano i możemy go z tego wyciągnąć. Nie zabił jej. Nie jest za późno. Stefano słuchał jej uważnie i po chwili wyciągnął rękę ze znużeniem na twarzy, widać było, że ma jakieś rozwiązanie. - Musimy zatrzymać to w sekrecie. – Powiedział. – Meredith i pozostali nie mogą się dowiedzieć, co Damon zrobił. Elena pamiętała wyraz twarzy Meredith, kiedy dzierżyła swoją włócznię, i przełknęła ślinę. Łowca w Meredith nie zawaha się zabić Damona, jeśli uzna, że jest zagrożeniem dla niewinnych ludzi. - Masz rację. – Powiedziała słabo. – Nie możemy powiedzieć nikomu. Sięgając po ciało nieprzytomnej dziewczyny, Stefano ponownie uścisnął dłoń Eleny. Ścisnęła jego dłoń mocno, jej oczy napotkały jego w cichym milczeniu. Będą pracować razem; oni ocalą Damona. Wszystko będzie dobrze.
22 Rozdział 4 Elena nie powiedziała nikomu o dziewczynie, którą znaleźli w lesie. Ona i Stefano potrząsnęli dziewczyną, wylali na jej twarz zimną wodę próbując ją obudzić tak, żeby nie było potrzeby zabierania jej do szpitala. Krew przesiąkała przez bandaże, które założyli na rany dziewczyny. - Damon ugryzł ją zbyt głęboko. – Powiedział Stefano i w końcu nakarmił ją krwią ze swojego nadgarstka aby ją uzdrowić, skrzywił się przy tym. Elena wiedziała, że nie czuł się dobrze robiąc to: wymiana krwi była zbyt intymna, dla Stefano oznaczała miłość, ale co innego mogli zrobić? Nie mogli pozwolić jej umrzeć. Gdy dziewczyna w końcu odzyskała przytomność, Stefano zmusił ją aby zapomniała o tym, co się stało i razem z Eleną pomógł dziewczynie wrócić do jej pokoju w bractwie. W czasie, gdy ją odstawiali, było już blisko świtu, a dziewczyna cała zaczerwieniona na twarzy, chichotała pewna, że wyszła wypić coś w tę fantastyczną noc. Wróciwszy do swego pokoju w akademiku, Elena próbowała zasnąć, ale nie zbyt jej to wychodziło. Szarpnęła czystą, lnianą pościelną i odwróciła się myśląc z frustracją o tym, co rzekł Stefano: Damon to zrobił, i stłumiony błysk paniki, gdy powiedział: Musimy zachować to w sekrecie. Wiedziała, że Damon nadal karmi się na ludziach, udawało jej się jednak o tym nie myśleć. Ale nie robił żadnych poważnych uszkodzeń przez dłuższy czas. Teraz użył swojej mocy, by przekonać tę ładną dziewczynę aby dała mu swoją krew z własnej woli, a potem zostawił ją z mglistym wspomnieniem spędzonego wieczoru z czarującym i tajemniczym człowiekiem z włoskim akcentem. Jeśli tak zrobił. Czasami po prostu ofiary mają dziurę w pamięci. I na pewno, to było złe. Elena wiedziała o tym, nawet jeśli Damon tego nie zrobił. Dziewczyna nie była przy zdrowych zmysłach. Pożywił się nią, a jego ofiary zazwyczaj niewiele po tym rozumieją. Elena była pewna, że jeżeli to przytrafiłoby się jej, czy Bonnie, lub komukolwiek na kim jej zależy, byłaby tym przerażona i zdegustowana. Ale była w stanie zignorować fakty, znając wynik końcowy – Damon był usatysfakcjonowany, jego ofiara pozornie wyszła bez szwanku – który wydawał się być dosyć łągodny. Tylko, że tym razem wyraźnie nie był ostrożny z dziewczyną, nawet nie sprawił by było to dla niej łatwiejsze i mniej bolesne. Krwawiła, porzucona
23 samotnie w lesie, a kiedy się w końcu obudziła, krzyczała. Elena wzdrygnęła się na to wspomnienie, chora z poczucia winy. Czy mogła zignorować tę smutną rzeczywistość? Może Damon atakował ludzi przez ten cały czas i ukrywał to przed nią, a bajeczka o nieświadomej, szczęśliwej ofierze, mającej tylko zawroty głowy, była kłamstwem. A może zmienił się teraz i to była jej wina. Czy Damon zrobił to w gniewie, ponieważ Elena wybrała Stefano? ********* Elena próbowała jeszcze raz skontaktować się z Damonem, ale gdy dzwoniła znowu usłyszała sygnał poczty głosowej, dlatego nacisnęła przycisk ,,zakończenia połączenia” w telefonie. Wydzwaniała do Damona cały ranek i zostawiła mu kilka wiadomości, ale on nie odebrał ich i nie oddzwonił. - To był Stefano? – Spytała Bonnie, wychodząc z łazienki, z ręcznikiem na głowie. Czerwone kosmyki zwijały się dziko na jej twarzy we wszystkich kierunkach. – Jest już w drodze? - Wszyscy powinni być tu za kilka minut. – Odpowiedziała Elena, nie prostując założenia Bonnie. Zdecydowali spotkać się dzisiaj, aby zacząć planować ich możliwość obrony przeciwko wampirom z towarzystwa Vitale, i spróbować rozgryźć jak powstrzymać ich przed wskrzeszeniem Klausa. I wkrótce wszyscy (oprócz Damona) pojawili się: Meredith siedziała na jej łóżku, jej szare oczy spoczywały na łowieckim nożu, który ostrożnie ostrzyła; Matt, nadal blady, siedział skulony na krześle przy biurku Eleny; Bonnie i Zander siedzieli przytuleni na łóżku Bonnie, wyglądali uroczo i byli zadowoleni z tej nowej miłości, mimo powagi całej sytuacji. Kiedy Elena spojrzała na nich, Zander szeptał coś na ucho Bonnie, aż ta się zarumieniła. Stefano dołączył do Eleny siądając na jej łóżku i biorąc jej dłoń w swoją. Nadal , mimo roku bycia razem, poczuła prąd ekscytacji przepływający z jej ręki wprost do serca. Elena zapatrzyła się na niego przez moment, szukając jakiś znaków, że jest zdenerwowany czy smutny z powodu wczorajszej nocy, i zastanawiając się czy udało mu się porozmawiać z Damonem, ale nic takiego nie zauważyła. - Okej, wszyscy. – Powiedziała Meredith, przesuwając kciukiem po
24 długim, zaostrzonym nożu. – Wiemy, że Ethan się ukrywa. - Czekaj. – Elena powiedziała. – Jest coś o czym muszę wam powiedzieć. Oczy Stefano spojrzały na nią jasno i twardo, a ona zrozumiała, że niepokoi się. Sekret o Damonie sprawił, że zesztywniał. - Um. – Powiedziała, czując się dziwnie nerwowo. Pamiętała, jak oni wszyscy czuli się przy spotkaniu z zimnymi Strażnikami w Mrocznych Wymiarach, tych którzy zabrali jej moce ( to było bolesne – nie mogła zapomnieć tego bólu, gdy odcinali jej skrzydła) i tych którzy odmówili sprowadzenia Damona z powrotem do życia. Ale zacisnęła szczekę z dumą, uporem i kontynuowała dalej. – Dowiedziałam się, że jestem Strażnikiem. – Powiedziała stanowczo. Zapanowało puste milczenie. W końcu Zander przełamał ciszę. - Strażnikiem czego? – Spytał niepewnie, zerkając na Bonnie i oczekujac wyjaśnienia. Bonnie zmarszczyła brwi, machnęła ręką w powietrzu, jakby gestem określając obszar tego. - Wszystkiego, właściwie. – Powiedziała niejasno. – Jeśli Elena ma na myśli Strażników ,Strażników. Spojrzała na Elenę szukając potwierdzenia, a ta przytaknęła głową. - Są tymi okropnymi kobietami – przynajmniej wyglądają, jak kobiety – których przeznaczeniem jest utrzymanie rzeczy w świecie w taki sposób, w jaki powinno się wszystko dziać. Właściwie to nie rozumiem, jak Elena może być jedną z nich. One nie żyją tutaj. Raczej w takim alternatywnym wymiarze. Nie są prawdziwymi ludźmi. Nie sądzę. Odwróciła się w stronę Eleny, jej twarz była otwarta i zmieszana. - Co miałaś na myśli? – spytała. Elena patrzyła w dal, gapiąc się w ścianę, byle nie na nią. Czuła jakby skóra na jej twarzy napinała się, a oczy płonęły. - James – mój profesor od historii – znał moich rodziców, gdy byli w collegu. Był bardzo blisko nich. – Rzekła do przyjaciół, zmuszając się do wytrzymania z tym, co ma do powiedzenia. – Powiedział mi, że zgodzili się aby mieć dziecko, które będzie Strażnikiem na Ziemi. Dodał, że w wieku dwunastu lat, miałam zostać zabrana by trenować się w roli Strażnika, ale moi rodzice nie chcieli mnie oddać.
25 Jej głos zadrżał trochę, wpatrywała się twardo na obrazek Mattise, który powiesiła nad łóżkiem. Wtulając się w ramię Stefano poczuła się bardziej komfortowo, zaczerpnęła trochę solidarności z jego ciała, nie patrzyła na nikogo. Następnie Meredith, która siedziała obok niej, chwyciła swoją wąską dłonią jej rękę. Za chwilę Bonnie również wcisnęła się na łóżko i popatrzyła na Elenę szeroko otwartymi, brązowymi oczami z sympatią. - Jesteśmy po Twojej stronie, wiesz o tym Eleno. – Meredith powiedziała spokojnie, a Bonnie przytaknęła. - Siostrzane prawo, racja? – Rzekła, a Elena delikatnie się uśmiechnęła na wspomnienie ich starego, prywatnego żarciku. – Jeśli Strażnicy zabiorą jednego z nas, zabiorą wszystkich z nas. Nawet mimo tego, że są straszni. Będziemy się bronić przed nimi. Elena wydała z siebie krótki, pół-histeryczny śmiech. - Dzięki. – Powiedziała. – Serio. Ale nie sądzę, by istniał jakiś sposób na wydostanie się z tego. Nawet nie wiem, właściwie, co oznacza bycie Strażnikiem na Ziemi. - Więc to pierwsza rzecz, której musimy się dowiedzieć. – Meredith rzekła roztropnie. – Alaric przyjeżdża w ten weekend. Może on coś będzie wiedział lub będzie w stanie odkryć coś na temat historii Ziemskich Strażników. Alaric to bardziej-lub-mniej narzeczony Meredith, który pracuje nad doktoratem na studiach o kierunku paranormalnym, a jego różne kontakty, często im się przydawały. - Wymyślimy coś, Eleno. – Obiecała Bonnie. Elena zamrugała, by powstrzymać łzy. Bonnie i Meredith zbliżyły się do siebie, zamykając się w krótkim uścisku na chwilę, choć Stefano nadal silnie trwał przy niej. Zawsze mogła polegać na tym, że spotkają się w trójkę, gdy jedna z nich była zagrożona. Uważały na siebie, ponieważ najgorsze co im się przytrafiło to była szkoła podstawa i średnia, a także znęcający się nauczyciele. Stefano przycisnął ją bliżej do siebie. Z miejsc, w których siedzieli Matt i Zander płynęły identyczne sygnały współczucia i sympatii. Meredith miała rację: Elena nie była sama. Wypuściła powietrze i rozluźniła ramiona, uwalniając w ten sposób kilka trosk, które miała, od kiedy James opowiedział tajemnicę na temat jej narodzin. - Cieszę się, że Alaric przyjeżdża. I to dobry pomysł, by spytać go, czy może znaleźć coś o tym. Może James może także powiedzieć nam coś więcej. –
Ohio9o• 13 miesiące temu
To cała książka?