domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 290 216
  • Obserwuję1 922
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 958 581

Moon Kele - Untamed Hearts - 1. The Viper

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :3.2 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Moon Kele - Untamed Hearts - 1. The Viper.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (1)

Gość • 2 lata temu

Bardzo fajna i dowcipnie napisana historia, dziękuję , ma ktos namiary na cz.2

Untamed Hearts 2 The Slayer Kele?

Transkrypt ( 25 z dostępnych 290 stron)

3 KELE MOON THE VIPER Tłumaczenie : weirdwoman Korekta : xxaniia16xx plomykowa Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

4 Hrabstwo Garnet 1 styczeń, 2014 Piosenka Gartha Brooksa grała w radio. Wycieraczki pracowały odpychając śnieg, gdy Katie wracała do domu po imprezie sylwestrowej, która odbywała się u jej brata. Ulice były puste o drugiej nad ranem. Nie to że, kiedyś były zatłoczone w Garnet, jej małym, rodzinnym mieście. Kaite poszła do swojego brata Chrisa, tylko na wypadek, gdyby jej były próbował zatrzymać się przy domu po tym, jak wysłał jej kwiaty na Sylwestra, prosząc o drugą szansę. Jej rozwód był dwoma latami piekła, a Greyson nadal nie chciał odpuścić. Teraz utknęła w drodze do domu przez wczesny zaczątek, co można było nazwać paskudną burzą śnieżną. Cholerny Greyson. Byłaby szczęśliwsza mogąc spędzić noc na swojej kanapie z butelką wina i Nickiem Seacrestem dotrzymującym jej towarzystwa. Zdeterminowana, aby cieszyć się pierwszymi śladami Nowego Roku, włączyła radio. Zaczęła myśleć o matce i celowo śpiewała. Jej matka kochała Gartha Brooksa. Kaite nie zauważyła niebieskiego samochodu za nią do czasu, gdy był już praktycznie tuż przy niej. Ten mały samochód wydawał się po prostu pojawić znikąd. Musiał jechać co najmniej dziewięćdziesiątką. Na śnieżnej, dwupasmowej drodze, która miała ostre zakręty. Czy oni byli szaleni?

5 Spodziewała się, że ją wyminą. Nawet jeśli była to dwupasmówka, ludzie robili to cały czas. Katie na pewno nie zamierzała przyśpieszać podczas śnieżycy, aby uszczęśliwić obłąkanego kierowcę. Dreszcz przeszedł jej po plecach, jak kierowca kontynuował jechanie na jej ogonie, zamiast wyprzedzić. Przez jedną chwilę pomyślała, że mógł to być Grayson, ale ten kierowca zauważalnie zbaczał. Grayson nie pił. Zwolniła, mając nadzieję, że kierowca wyprzedzi, ale oni tylko pozostali przyklejeni do zderzaka Katie w sposób, który sprawiał, że czuła się prześladowana. Jej instynkty były w stanie gotowości. Było jasne, że ta osoba starała się ja przestraszyć. I byli oczywiście pijani. Włączyła kierunkowskaz z zamiarem zjazdu z drogi, ale zanim mogła to zrobić, kierowca przyśpieszył i w końcu wykonał ruch, aby ja wyprzedzić. Katie spojrzała na kierowcę, ale w ciemności, wszystko co mogła zobaczyć, to długie włosy i szczupła sylwetka kobiety. Nie mogła nic na to poradzić, ale zauważyła, że obca kobieta wystawiła rękę przez szyberdach i pokazała jej środkowy palec. Może jeśli ta kobieta zwracałaby uwagę na drogę, zamiast pokazywać Kaite środkowy palec, mogłaby zauważyć białego pickupa, zbliżającego się na wzgórzu. Ponieważ tak nie było, kobieta nawet nie starała się zwolnić. Jak złapana w koszmarze, Katie obserwowała jak ciężarówka zbacza gwałtownie, aby uniknąć niebieskiego samochodu, który znalazł się nagle na ich pasie. Ostatnią rzeczą, jaką słyszała Katie zanim jej świat eksplodował, był dźwięk klaksonu i ślizganie się opon na pokrytym lodem asfalcie. Szkło było wszędzie. Odłamki znajdowały się na jej twarzy i szyi. Mogła poczuć ciepłą strużkę krwi, zmierzającą do oka, ale wszystko to było niczym w porównaniu z czuciowych kłopotem związanym z jej lewym ramieniem. Agonia była tak ekstremalna, że nie byłaby w stanie jej zrozumieć do tego momentu. Wydostał się z niej krzyk, ponieważ szok od uderzenia wzmożył się miedzy

6 jednym biciem serca, a kolejnym. Spróbowała wyszarpnąć wolno swoje ramię z miejsca, do którego przyszpilona była przez poskręcany metal, który był kiedyś drzwiami od strony kierowcy. Niemal straciła przytomność z bólu. Zaczęła hiperwentylować, kiedy zapach dymu wypełnił jej zmysły. W najlepszym wypadku cierpiała na klaustrofobię. Po pięciu latach psychicznie męczącego związku, Katie nie lubiła czuć się jak w potrzasku. Była w takim dziwnym trybie, znalazła się próbując wyszarpać stal pomimo bólu i starając się siłą zabrać ramię, aby było znów wolne… nawet, jeśli spowodowałoby to więcej obrażeń. Potrzebowała wydostać się z samochodu. - Dzwonię po 911! Katie usłyszała skądś dochodzący głos. Niski i szorstki, wibrujący paniką. Mrugała skupiając się na nim. - Przestań się ruszać. Sprowadzę pomoc. Katie nie zdawała sobie sprawy, że walczyła, aby wydostać się dopóki drzwi od strony pasażera nie zostały gwałtownie otwarte, a podmuch zimnego powietrza uderzył w nią. Zamrugała w opaloną twarz. Jasnoniebieskie oczy obracały się w skupieniu, ukryte częściowo pod lokami ciemnych włosów. Tak szalone jak to było, ten mężczyzna był taki przystojny, że na jedną sekundę zapomniała o bólu, ale wraz z następnych oddechem uderzyło to w nią z taką siłą, że nie zmieniłby tego nawet siedzący na fotelu pasażera Bradley Cooper. Przystojny nieznajomy rozmawiał szybko przez telefon. Zaczynała płakać. Żenujące. Okropny płacz. Przerywany przez naprawdę dostojne wyrażenia dotyczące jej kłopotliwego położenia jak: Ow, ow, ow. Zadawał jej pytania. Pomyślała, że odpowiadała na nie poprawnie. Nie mogła uwierzyć że to tym zaczęła Nowy Rok. Kiedy siedziała tam, uwieziona, w bólu i drżąc w szoku i zimna, zdjął swoją kurtkę i położył ją na jej ramionach.

1 Z hisz. Sukinsynu! 6 - Przyjadą - powiedział jej, brzmiąc na zaniepokojonego, gdy trzymał telefon przy uchu. – Pani Wellings mówi, że będą tu w trzy minuty, albo mniej. Katie pokiwała, czując się odrobinę lepiej i cieplej. - To Jules? - Starała się zatrzymać łzy i mówić wyraźnie. – Możesz jej powiedzieć, że to Katie Foster, więc czy mogłaby zadzwonić do mojego brata? Katie rzeczywiście słyszała wrzaskliwy głos Jules przez telefon. Jules Wellings była prawniczką Katie podczas rozwodu i jedną z jej prawdziwych obrońców. Bardzo zajęta kobieta i mama bliźniaków, Jules rzadko pracowała w 911 w tych dniach, nawet jeśli jej brat bliźniak był szeryfem. Był to drobny, szczęśliwy traf. Z ulgi świat stał się mniej zamglony. Wiedza, że Jules wysyła pomoc, złagodziła jakoś jej panikę i ten przystojny, mający miłe oczy nieznajomy siedzący w zmiażdżonym samochodzie Katie. Nawet dał jej swoją kurtkę i zostawił swoje ramiona gołe na zimnie - naprawdę duże ramiona. Miał plemienny tatuaż na bicepsie i dużego prążkowanego węża na mięśniach od wewnętrznej strony prawego przedramienia. Nigdy z tak bliska nie widziała takiego tatuażu. Nadawały mu one wygląd niewątpliwie niebezpiecznego, ale z jakiegoś powodu nie była zdenerwowana przez jego wygląd. Skupiała się na nim ponieważ nie było tam niczego innego oprócz bólu, który zwracał jej uwagę. Przeklął kiedy padł mu telefon - Hijo de la gran puta!1 - N-nie jest ci zimno?- jąkała się jak przyglądała się tej masie, wytatuowanych mięśni i nie myślała o agonii w jej ramieniu. - Właśnie uderzyłem w twój samochód, dwie godziny po rozpoczęciu Nowego Roku. Powinnaś chcieć, żeby mój tyłek zamarzł. - Zaśmiał się gorzko z nienawiści do samego siebie, jak odwrócił się do niej z troską. – Przepraszam za

4 prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu 7 to. - Potrząsnął głową. – Cono2 . To kiepsko zabrzmiało, co? Nie można powiedzieć przepraszam za coś takiego. - Pocierał dłonią twarz. – To jest mój najgorszy koszmar. To ostatnia rzecz, jakiej cholernie potrzebowało moje sumienie. - Wiem, że to nie była twoja wina. - Więcej łez stoczyło się po moich policzkach. – N-nie było nic, co mogłeś zrobić. - Mogłem gwałtownie skręcić w drugą stronę. Cóż, może jednak było. - Wypiłem kilka piw, kiedy wybiły zegary. Nawet nie wiem dlaczego kręciłem się wokół Chuito, kiedy powinienem był wyjechać do Miami wczorajszego ranka. Po prostu nie wiedziałem przez tak długi czas. Cholera, myślałem że byłem trzeźwy. Przeczekałem kilka godzin zanim skierowałem się z powrotem do domu, ale oczywiście - zatrzymał się, a następnie podniósł dobrą rękę Katie, ściskając ją mocno. – Naprawdę jest mi przykro, Katie Foster. Wydajesz się być słodką dziewczyną i nie potrzebujesz mojego gównianego szczęścia ścierającego się z tobą. - Moje szczęście również nie jest wcale takie świetne – przyznała, gdy oddała uścisk zamiast wyrwać rękę. – Najwyraźniej. - Czuję się lepiej. Zapewniam cię, że jak ten bałagan z twoją ręką się skończy, będzie się ono miało dużo lepiej niż to, co ten wypadek zamierza zrobić mi. Będziesz miała swoją zemstę, chica3 . Słyszała nerwowość po drinkach jakie wypił. Prawdopodobnie doświadczył DUI4 . Mógł być jak inny kierowca. Zamiast tego siedział tutaj, bez kurtki, trzymając jej dłoń. - Powinieneś odejść - wyszeptała. – Idź, a ja zapomnę jak wyglądała twoja ciężarówka. Zobacz czy jest jeszcze zdolna do jazdy. 2 Japierdolę. 3 dziewczyna

5 Podziemie, piwnica 8 - Nie zostawię cię – parsknął, jakby ta myśl była niedorzeczna. - Ale alhohol? - Twoja znajoma, Jules Wellings wie, że to ja zadzwoniłem pod 911. Spotkałem się z nią kilka dni temu, mając nadzieję uzyskać sponsoring dla Cellar5 . Cholera, zostałem z Chuito Garcia. On mieszka nad jej biurem. Wie, gdzie mnie znaleźć. Zapewniam. - Posłał jej smutny uśmiech, pokazując białe zęby. Przednie były odrobinę przekrzywione, co było oczywiste, że przez cztery lata nie nosił aparatu, tak jak robiła to Katie, ale w jakiś sposób dodawało mu to uroku. – Więc będziemy siedzieć teraz razem i zmierzymy się bezpośrednio z pechem. To jest tym, co zazwyczaj robię. Tym razem mam towarzystwo. Spojrzała na tego nieznajomego z niemałą ilością podziwu dla jego odwagi. Był wojownikiem. Nawet jeśli nie przyznał się do tego, wyglądał na mężczyznę, który spędza dnie ćwicząc w Cellar. Według całego Garnet, jednym z powodów chwały The Cuthouse Cellar, było to, że było to miejskie centrum szkolenia sztuk walki MMA. Każdego dnia wydawało się, że więcej wojowników przychodziło wybrać Cellar, jako ich obóz treningowy. Było jasne, że był jednym z tych mężczyzn, którzy przyjeżdżali tu szukać sławy i chwały, ale niefortunnie dla tego jednego, w zamian jego życie zderzyło się z jej. Jaka szkoda. Nadal wpatrywała się w niego w osłupieniu. Jej zaintrygowanie nim, było wystarczającym powstrzymaniem przed płaczem. Ból w jej ramieniu był nadal rwący, promieniował na zewnątrz w gwałtownych buch, buch, buch z jej serca, ale z nim w pobliżu, było to prawie tak, jakby tą siłę przejęła od wojownika MMA. - Czy to działa? - wyszeptała. - Czy co działa? - Zmarszczył brwi.

9 - Zmierzenie się z tym bezpośrednio? - wyjaśniła. – Z pechem? Wydawał się rozważać to przez chwilę zanim szeroko się uśmiechnął. - Przynajmniej wiesz, kiedy nadchodzi następny cios. Nie ma nic gorszego od zaskoczenia, prawda? - Prawda - zgodziła się miękko, patrząc w dół ma swoje ramię, starając się zobaczyć jak złe są uszkodzenia. Wszystko co mogła zobaczyć to krew. Spowodowało to, że jej żołądek się szarpnął i spojrzała na wojownika ponownie. – Zamierzam tego spróbować. Wychodzić naprzeciw rzeczom. Nie będę ukrywać się już przed moimi problemami. - Tam skąd pochodzę, nastolatkowie pieprzyli się ze mną, kiedy byłem młody. Twarde dzieciaki. Rzezimieszki. Nic ich nie peszyło. Używali każdego, aby zakończyć robotę. Sprawiali, że ośmiolatkowie przemycali narkotyki, jeśli sprawiało to, że utrzymywali w ten sposób podejrzenia z daleka od siebie, a ja nie byłem na to wszystko gotowy. Wtedy zorientowałem się, że trudniej im było grozić mi, jeśli patrzyłem im niewrażliwie w oczy. – Raz jeszcze ścisnął jej dłoń. –To jedyna rzecz, jakiej nie mogli ci odebrać. Twojej odwagi. - Nie jestem odważna - przyznała, czując że jej policzki ogrzały się mimo wszystko. – Jestem dokładnie odwrotnością odwagi. - Wydajesz się być całkiem dzielna, jak dla mnie. - Pochylił głowę, aby spojrzeć na nią z wyraźnym podziwem. – Wszystkie dziewczyny jakie znam, świrowałyby i krzyczały odchodząc od zmysłów właśnie w tej chwili. Wycie syren sprawiło, że wyskoczył z samochodu zanim mogła odpowiedzieć. Zmierzył się z możliwością DUI, nawet bez mrugnięcia okiem. Patrzyła jak zatrzymał ręką szeryfa Connera, który wyprzedził karetkę na miejscu wypadku. Szeryf wyskoczył z samochodu. Nie poświęcił więcej niż rzucenie okiem na młodego wojownika poza powiedzeniem: - Nie wybieraj się nigdzie, chłopcze.

10 Następnie wgramolił się do samochodu, zajmując całą jego przestrzeń. Zawsze zapominała jak duży był szeryf, dopóki nie było go przy niej. Był jednym z tych poważnie dużych facetów, ale głowa Katie była z jej wojownikiem stojącym na zewnątrz w śniegu, bez kurtki. Szeryf sprawdził puls na jej szyi i zaświecił latarką w jej oczy jak zapytał: - Jak się masz, Katie? - O-okej. Posłuchaj, szeryfie…. - Jules dzwoniła do twojego brata. Chciała, abym ci powiedział, że upewni się, iż spotka się z tobą w Mercy General. - Szeryf pochylił się do niej, świecąc latarką w kierunku drzwi, gdzie jej ramię było zablokowane. - Musimy mieć pewność, że się nie poruszysz zanim Tommy i straż pożarna nie wyciągną cię stąd. - Taa, ale szeryfie… Szeryf podniósł radio na biodrze i zaczął mówić do niego. Większość z tego co mówił, była policyjnym żargonem, ale wyłapała sedno sprawy. Potrzebowali większego sprzętu do cięcia, aby wydostać ją z samochodu. Strach spłynął na nią lodowato - gorącą falą. Użyła dobrej ręki, by owinąć się mocniej kurtką wojownika, szukając spokoju od tego. Jej instynkty zaczęły ponownie krzyczeć, ale zdała sobie sprawę dlaczego jej myśli były rozproszone w innych kierunkach. Ekstremalny szok zaaklimatyzował się w pewnym momencie. Ramię nadal ją bolało, ale przyznanie się do tego opadło w tło. Więcej syren zawodziło z daleka. Nadjeżdżała pomoc. Powinna czuć ulgę, ale zamiast tego patrzyła do tylu na wojownika, stojącego w świetle jej reflektorów. Śnieg padał na jego ciemne włosy i pozostawał na szerokich ramionach. - To nie była jego wina - powiedziała szybko do szeryfa Connera, chcąc rozwiązać to zanim pojawiłaby się straż pożarna. – Był tu drugi samochód. Ta

ale nadal walczyła o jasność, kiedy ulga, że w końcu była wolna sprawiła, iż jej 11 szalona kobieta gwałtownie skręciła na jego pas, jak zbliżał się ze wzgórza. Nic z tego nie było jego winą, szeryfie. Był to tylko p-pech. - W porządku, kochanie. - Szeryf ścisnął jej dobrą dłoń. – Po prostu skup się na oddychaniu i nie ruszaniu, zanim cię nie wyciągniemy. Możesz to zrobić? Katie wzięła głęboki oddech i przytaknęła. - Tak, ale co… - Przerwała, zdając sobie sprawę, że nigdy nie zapytała o jego imię. – Z mężczyzną tam na zewnątrz. - Nie martw się o Marcosa. Jest dużym chłopcem i to nie pozostawi na nim rysy.- Szeryf ścisnął ponownie jej dłoń. – Masz jedno nad czym musisz się teraz skupić. - To był tylko pech - powtórzyła, myśląc nie o wypadku, ale o długiej nici cholernego szczęścia i wrażeniu, że nie była sama jak wpatrywała się ponownie w wojownika. – To nie była jego wina. Zamiast odpowiedzieć, szeryf wysiadł z samochodu na spotkanie ze strażą pożarną, która zatrzymała się. Katie miała wyraźne wrażenie, że wojownik, Marcos, był nisko na jego liście priorytetów, ale Katie nadal martwiła się o niego. Cały czas, gdy pracowali nad wydostaniem jej z zniekształconego bałaganu, jakim był jej samochód, myślała o Marcosie. Chciała patrzeć na niego, jej wzrok przeszukiwał miejsce wypadku, gdy strach i ból stały się nie do zniesienia. Zwykle znajdowała go stojącego z boku drogi, z brązowym kocem na ramionach. Chciałaby móc trzymać jego dłoń ponownie, ale byli tu wszędzie strażacy. Tommy - sanitariusz, usiadł obok sprawdzając jej organy,rozmawiając tym uspakajającym głosem, który czynił oczywiste, dlaczego był dobry w tym co robił. Założył wokół jej szyi usztywnienie. Przygotował ją do noszy, jak okropne zgrzytanie odcinanego metalu sprawiło, że jej włosy stanęły dęba. Trzęsła się. Szok nadal zaciemniał jej umysł. Blokowało to trochę bólu,

12 obraz stawał się zamglony. Świat zaczynał wirować, gdy ułożyli ją na noszach. Tommy poświęcił dodatkowy czas jej ręce, wkładając ją w szynę. Katie nie miała odwagi, aby spojrzeć. - P-potrzebuję kurtki - powiedziała im, wiedząc, że była gdzieś rzucona. Nie chciała, aby skończyła na stacji holowniczej. - P-proszę. Potrzebuję zabrać ją ze sobą do szpitala. - Oczywiście, kochanie. - Tommy posłał jej ciepły uśmiech, który sprawiał, że więcej niż kilku kobieton w Garnet miękły kolana. Sanitariusz był jednym z ich najlepszych kawalerów do wzięcia, ale Katie nadal martwiła się o swojego wojownika. Odetchnęła z ulgą, kiedy Tommy podał jej kurtkę, jak włożyli ją do karetki. Właśnie miała zacząć myśleć, że wszystko może być dobrze, kiedy głos szeryfa Connera słychać było z drugiej strony ulicy. - Pił pan dzisiaj, panie Rivera? Chciała krzyczeć do niego, aby skłamał. Zamiast tego usłyszała jak jej wojownik zmierza się z tym bezpośrednio. - Taa, szeryfie, wypiłem kilka piw o północy. Znalazła siebie patrzącą w dach karetki zanim mogła usłyszeć jak to wszystko rozegrali. Syreny ożyły. Tommy - przystojny sanitariusz, na przemian sprawdzał jej narządy i pisał coś w swojej karcie. Przez cały ten czas zakładał, że przez ten urok był sławny, oczywiście przyzwyczajony do łatwiejszego podejmowania okropnych sytuacji wraz ze swoją atrakcyjnością, którą dał mu Pan. Jednak wszystkim o czym mogła myśleć, był Marcos, tajemniczy wojownik z uprzejmymi oczyma, niebezpiecznymi tatuażami i okropnym przypadkiem pecha, prawie tak epickim jak jej.

13 Miami Kwiecień 2014 Jedyną dobrą rzeczą jaka przyszła z tej nieszczęsnej podróży Marcosa do Garnet County, było opuszczenie tego miasta bez DUI. Gdy szeryf wyłożył mu wszystko jasno, Marcos natychmiast ruszył z powrotem do Miami i próbował zapomnieć o wszystkim z tamtego tygodnia. Dla bezpieczeństwa poszedł dalej i ruszył na wypadek, gdyby szeryf zdecydował zmienić zdanie i przyczepić coś do niego. Przeszłość Marcosa sprawiła, że był bardziej niż trochę paranoikiem tam, gdzie była zaangażowana policja. Stare mieszkanie i tak było wstrętną norą. Nie to, że kolejne miejsce było dużo lepsze, ale czasami jakakolwiek zmiana była dobra. Nowe miejsce, nowa praca, nowy numer telefonu, nowe życie. To był jego wielki plan, po tym jak jego marzenia o byciu profesjonalnym zawodnikiem, zostało oficjalnie zakończone w momencie, gdy wpadł na Katie Foster. Bardziej poruszył go wypadek, niż sama strata miejsca wojownika w Cuthouse Cellar, Pamiętał młodą, ładną brunetkę bez nawet niewielkiej ilości żalu. Było coś w tych szerokich, miodowych oczach, oprawionych długimi, zroszonymi rzęsami, które go straszyły. Jej włosy miały taki sam odcień jasnego brązu jak jej oczy, długie i pofalowane, rodzaju tych, jakie człowiek pragnie dotknąć, aby zobaczyć czy są takie jedwabiste na jakie wyglądają. Wszystko w tej kobiecie było delikatne i niewinne w sposób, jakiego nie widział u żadnej innej kobiety. Była taka blada w nocy, sprawiając, że krew wyglądała wyraźniej na jej policzkach i czole. Widział dużo okropnego gówna w swoim życiu, ale ten obraz prześladował go bardziej. Być może dlatego, że ktoś taki jak Katie Foster, nigdy tak nie krwawił, a wiedza o tym, że to jego wina sprawiała, że budził się w nocy w zimnych potach.

6 ciotka 15 Ten wypadek podniósł stertę jego stresu pourazowego. Nawet jeśli Chuito zapewnił go, że wróciła do zdrowia, nie mógł otrząsnąć się z poczucia winy lub dziwnego ukłucia w klatce piersiowej, kiedy przypominał sobie jak niepokoiła się o niego w tamtą noc. Nawet z bolącymi urazami, była chętna, aby kryć go i właśnie to ułatwiło jego determinację, aby trzymać się z daleka od kłopotów, gdy pojawił się w domu. Nie chciał wpaść ponownie na kolejną Katie Foster i oficjalnie zmęczony był jazdą na pasie szybkiego ruchu. Mógł ciężko pracować, trzymając swój nos przy szlifierce i trzymać się z daleka od kłopotów przez długi czas, ale w jakiś sposób faceci tacy jak on, nie zostali przeznaczeni do zestarzenia się i życia z renty. Jego intencje były dobre, ale to nie zajmuje dużo czasu, aby wszystko i tak zmierzało do piekła. - Nie możesz mnie zwolnić. - Marcos wpatrywał się gniewnie w swojego - zaledwie od kilku miesięcy - szefa, zmrużył oczy z niedowierzania. – Jestem najlepszym facetem jakiego masz. Sebastian westchnął i pochylił głowę mamrocząc: - Wiesz że policja węszy wokół mojego miejsca od czasu, gdy zacząłeś. Mieliśmy trzy kontrole w ostatnich trzech miesiącach. Gliny wróciły ostatniej nocy. Nie mogę tego dłużej robić. Przepraszam. Marcos poczuł ten znajomy, rozżarzony do białości napływ wstydu i złość spłynęła po nim. Nie mógł kłócić się z tą argumentacją. Jeśli byłby na miejscu Sebastiana, wstrząsanym co kilka tygodni przez gliny, prawdopodobnie wystrzelałby byłego więźnia, kładąc się też na cel. Nawet, jeśli byłby najlepszym asystentem w Miami. - Taa, cokolwiek. - Marcos odwrócił się plecami, postanowił zebrać swoje rzeczy, a następnie wyjść i się upić. Pieprzyć to, po cholerę miał zostawać na prostej jak i tak wychodziło inaczej? Najwyraźniej życie nie chciało, żeby trzymał się z daleka od kłopotów. - Powiedz swojej tia6, że przepraszam.

16 Marcos drgnął, nienawidził przypomnienia że jego ciocia - jedna z niewielu krewnych jakich jeszcze miał - musiała zwrócić się do starego chłopaka, aby przede wszystkim załatwić mu pracę. Coś paskudnego i ciętego miał na końcu języka. Pewnego razu będzie winny byciem skąpym skurwysynem, kiedy podejdzie do gówna w ten sposób. Prawdopodobnie uderzyłby pięścią tego pendejo7 nawet, jeśli nie wspomniałby o ciotce, ale teraz po prostu wyszedł z biura bez oglądania się za siebie. Ze swoimi narzędziami na tyle pickupa, dodał gazu wyjeżdżając z parkingu Auto Body Sebastiana nie omieszkając zostawić swojego znaku na asfalcie. Podniósł telefon, przeglądał stare kontakty, gdy trzymał jedno oko na drodze. Oczywiście był ruch i cicho gotował się ze złości, jak słuchał dzwonka telefonu. - Och, wow. - Wyrzucił swoją dłoń po tym, jak ktoś wepchnął się przed niego. Kiedy Marcos przegapił światło, przeklął. – Coño8! Nacisnął klakson, mając nadzieję, że kretyn, który odciął go, mógł to słyszeć. Nawet nie zauważył, że telefon został podniesiony, aż jego przyjaciel Luis nie śmiał się do jego ucha. - Agresja drogowa, bracie. Myślałem, że zmieniasz swoje sposoby. Marcos tylko potrząsnął głową. - Zostałem po prostu zwolniony - ponownie. Pierdolenie zmienia moje sposoby. To nigdy nie wyjdzie. - Serio? - Serio. Gliny sprawdzały Sebastiana odkąd zacząłem. W końcu miał tego dosyć. Miałem szczęście, że utrzymałem tę pracę tak długo. - Przyjedź na południe do magazynu i chrzań to. - Nadzieja w głosie Luisa była duża. – Będzie impreza. Stara szkoła. Jak za dawnych czasów. Marcos wahał się, ponieważ było to kuszące, aby ponownie dotknąć tych dzikich, wolnych dni z jego młodości. Dawno temu było to jego marzenie, które zawsze wprowadzało go w kłopoty, ale nie wszystkie wspomnienia były złe. Był czas, kiedy bycie częścią Los Corredores znaczyło dla niego wszystko. Czyniło go 7 Tchórz, głupek itp 8 Ja pierdolę!

17 niezwyciężonym. Nietykalnym. Niebezpiecznym. Dni przed ciemnością. Gdy gang opowiadał się za szacunkiem i jednością, zamiast zemstą i pieniędzmi. Dni przed śmiercią matki Marcosa i Juan. Zanim odszedł Chuito. A Angel przejął władzę. - Wiesz, że chce ciebie z powrotem. - Luis wciął się w osobiste myśli Marcosa. – Należysz do niego. Wszyscy należymy. Mocno. Dosłownie zapłaci ci dwudziestokrotnie za to, że rzuciłeś Sebastiana. Tak czy inaczej, zaszufladkują cię. Równie dobrze możesz skorzystać z tego. - Taa, równie dobrze - zgodził się po hiszpańsku, czując trochę obawy mówiąc o tym przez telefon. Nie był pewien co hiszpańskim zamierzali ukryć; większość Miami mówiła po hiszpańsku - włączając w to gliny. - Nikt nie może robić tego co ty - kontynuował Luis. – Jesteś cholernym artystą. To była prawda i miło było usłyszeć ponownie od kogoś uznającego to. Odrzucił szacunek poprzez bycie wiodącym członkiem Los Corredores, aby oszczędzić sobie patrzenia przez ramię co pięć sekund, ale do diabła i tak był przez to nękany. - Zamierzam najpierw wrócić do domu. Wziąć prysznic. - Powiem Angel, że przyjeżdżasz. Zostaniesz na noc? - Prawdopodobnie. - Marcos zatrąbił ponownie, kiedy ktoś zajechał mu drogę. – Carajo9, muszę wypierdalać z 305. Ci pendejos nie potrafią prowadzić. - To nie zadziałało tak dobrze ostatnim razem, kiedy spróbowałeś. Nie mogę uwierzyć, że gliniarz pozwolił ci odejść bez DUI. Myślę, że Chuito zapłacił mu za to. - Jakaś puta10 była na moim pasie tej nocy, a następnie odjechała bez zatrzymania się. Dmuchnąłem poniżej limitu. W skali - powiedział defensywnie Marcos. Nie lubił rozmawiać o tamtej nocy. – Wypuścili mnie, ponieważ ten wypadek nie był moją winą. Chu nadal rzuca we mnie bzdurami o tym. Nie potrzebuję słuchać tego od ciebie. 9 Cholera,kurczę… 10 kurwa

18 Luis zdławił śmiech z niedowierzania. - To dlatego demontujesz samochody zamiast je kraść. - Mówimy przez telefon. - Marcos wyciągnął w górę rękę. – Jesteś schlany w tym momencie, czy co? - Trochę. Marcos burknął w irytacji, wciąż mocno zraniony i zdesperowany by zmienić temat. To musiało być bardziej niż oczywiste. - Brzmi, jakbyś potrzebował imprezy. Kilka butelek, kilka skrętów, poczujesz się lepiej. Chodź spędzić czas ze swoimi braćmi11 i przypomnij sobie skąd pochodzisz. - Luis brzmiał szczerze. – Wynoś się z tej wstrętnej nory, w której zawsze zostajesz. Marcos się skrzywił. To był cios poniżej pasa. Nie lubił być spłukany i to nie było łatwe, zwłaszcza, że większa ilość gotówki była tym, czego zawsze chciał. Ostatnie kilka miesięcy nie były pierwszym razem, kiedy podejmował uczciwą pracę odkąd wyszedł z więzienia; były tylko, najdłuższym czasem, podczas których się utrzymał, zanim był zmuszony zacząć demontować samochody, aby opłacić rachunki. - Trzymaj się tego co znasz - kontynuował Luis. – Nie wszyscy możemy być mistrzami UFC12 , prawda? - Nie, zgaduję, że nie - zgodził się Marcos, ponieważ z pewnością próbował dostać ten bilet, aby wydostać się z sąsiedztwa. Walczył po stronie swojego kuzyna Chuito w każdy sposób od szkoły podstawowej. Brali udział w tych samych podziemnych zawodach, odkąd byli nastolatkami. Miał tylko pecha być w więzieniu w noc, kiedy mistrz świata wagi ciężkiej Clay Powers pokazał się na podziemnej walce i wyciągnął Chuito z ciemnych zakamarków życia gangu, w centrum uwagi skutecznie oszczędzając go od przeznaczenia jakie oni wszyscy dzielili. Bandyckie życie zazwyczaj kończyło się w trumnie lub w więzieniu. Marcos nie miał takich złudzeń jak reszta. Widział, że to źle się skończy dla nich wszystkich. Odsiedzenie osiemnastu miesięcy nie zrobiło nic innego, jak rzucenie trochę perspektywy na różne rzeczy. 11 W org Bros czyli skrót od braci- jak w polskim można to napisać? 12 Ultimate Fighting Championship (UFC) – amerykańska organizacja mieszanych sztuk walki (MMA) założona w 1993 roku. Pojedynki odbywają się w ośmiokątnym ringu otoczonym siatką, zwanym oktagonem.

19 Próbował uratować się od męki, spokojnie dystansując się od dupków takich jak Angel i jeszcze bardziej, od przyjaciół takich jak Luis. Nie mógł znieść, aby pochować kolejną osobę po tym jak zrobił już to wiele razy. Chciał uciec jak Chuito – sposób, aby zapomnieć o powiązaniu wystarczająco długo, że może nie zabolałoby tak bardzo, kiedy kolejna kula znalazłaby znajomego. Starał się odejść, ale walka dla Cellar była mało prawdopodobna, prze to, że był byłym więźniem i przez to, co zrobił w Nowy Rok Katie Foster. Czuł się o wiele starzej niż powinien. Zanim Marcosowi mógł powrócić rozum i mógł zacząć wymyślać sposób, aby znaleźć legalną pracę, ktoś inny wyminął go na drodze. Był tak mocno pozbawiony tchu, zestresowany o pieniądze, przez powiedzenie ciotce, że stracił kolejną pracę, o glinach, które nękały go choćby nie wiem, gdzie poszedł z powodu swojego powiązania z Los Corredores. Nie wysprzedanie swoich przyjaciół zrobiło z jego pleców cel dla organów ścigania. Gdy nie był z glinami, był przeciwko nim i gorąco mu o tym przypominała każdą szansą jaką dostali. Marcos opuścił szybę i krzyczał po hiszpańsku, ale nie zrobiło to nic, by pozbył się niepokoju. Luis zaśmiał się ponownie do Marcosa w kwestii dróg. - Szósta. Będziemy imprezować. Odpowiednią rzeczą do zrobienia, było rozłączenie się i spędzenie nocy na szukaniu pracy, ale zamiast tego Marcos się zgodził. - Szósta. Prawo w takim razie pokazywało, że został okantowany. Nie mógł utrzymać legalnej pracy nawet, jeśli udałoby mu się namówić jakiegoś głupca na zatrudnienie go. Z przerwami próbował od czterech pieprzonych lat. Równie dobrze mógłby po prostu zaakceptować, że życie nie chciało, aby postępował zgodnie z prawem. Zamiast tego musiał żyć twardo. Kolejny pogrzeb równie dobrze mógłby być jego i może tak byłoby najlepiej. Nie było żadnych cudów dla Marcosa Rivera.

20 Hrabstwo Garnet Szok był użyteczną rzeczą. Stworzyło to opary zamglenia prawie romantycznego wspomnienia, z tego okropnego wypadku samochodowego. Sylwetka przystojnego wojownika w blasku księżyca i śniegu. Odwaga. Dobroć. Pokrewieństwo. Marcos Rivera zapłonął w jej mózgu - opalony anioł z dziwnie jasnymi oczami i niebezpiecznymi tatuażami. Sam mężczyzna był takim bardzo miszmaszem ciemności i piękna jak we wspomnieniach. Jeśli tylko reszta podróży byłaby tak urocza. Dwie operacje. Godziny meczącej fizykoterapii. Ataki paniki. Bycie zmuszaną do brania leków, tylko żeby funkcjonować obok bólu przez pierwsze tygodnie. Zostanie zmuszoną do odstawienia leków, aby wypełznąć z ukrycia, wrócić do pracy i zacząć żyć na nowo. Rzeczywistość nie czekała na żadną kobietę. Wiosna przybyła. Jej ramię było w bliznach, ale goiło się. Nadal występowały tępe bóle, ale jeśli miała nagłe ukłucia bólu, zostawał on wyleczony przez kilka ibuprofenów. Przerwa nadeszła zanim zdała sobie z tego sprawę i Katie zakończyła ostatnie zajęcia tego dnia w bardzo dobrym humorze. - Nie zapomnijcie, że wasze końcowe projekty o starożytnym Egipcie są na piątek. Jestem podekscytowana, aby zobaczyć, czym się okażą. Większość klasy wydała jęk, ale była to jedenasta klasa, profil - zaawansowana historia. Byli to uczniowie, którzy wzdrygali się przed zniszczeniem starożytnej Biblioteki Aleksandryjskiej13 , kiedy tylko studiowali ją w klasie. Wszystkie te dzieje 13 Największa biblioteka świata starożytnego, założona w Aleksandrii.

16 Amerykański serwis ogłoszeń drobnych. Można tam znaleźć wszystko, szukać kogoś itp. 22 utracone. Katie rozumiała ich ból. Wciąż spędzała noce patrząc na sufit, zastanawiając się, jaką wiedzę ten pożar, który był dawno temu zniszczył14 . Była geekiem15 . Co było tym, dlaczego nie powinna być w żałobie wspominając wojownika, który dawno odszedł - zadymiona mgła historii Garnet tak jak zgubiona Biblioteka Aleksandryjska. Tak wielu rzeczy o nim Katie nigdy się nie dowie. Wyjechał do czasu jak wyszła ze szpitala. Wiedziała, ponieważ go szukała. Oszołomiona bólem, z oczami szklistymi od leków, miała swoja przyrodnią siostrę, Lily zawożącą ją do miejsca Chuito nad biurem Jules, przypominając sobie, że Marcos wspominał o sławnym wojowniku tamtej nocy. Chuito poinformował, Katie, że Marcos wrócił do Miami. To było wszystko, co ona kiedykolwiek mogłaby od niego wyciągnąć. Chuito był irytująco małomówny odnośnie danych kontaktowych. Było to dziwne. Katie znała fakt, że Marcos nie dostał DUI. Miała kopię policyjnego raportu. Był on poniżej granicy prawa. Numer telefony był odcięty, od czasu jak dzwoniła. Adres z policyjnego raportu nie był prawidłowy. Wszystkie jej listy wracały. Dlaczego uciekł i zniknął w ten sposób? I dlaczego wszystkie te sekrety? Katie nawet wpisywała na craigslist16 , krótkie wiadomości wysyłane do Miami ze złudną nadzieję zobaczenia ich przez Marcosa i kontaktującego się go z nią. Wszystkim, co przyniosły jej wysiłki to skrzynka pocztowa pełna wiadomości od dziwaków, ale nadal przynajmniej raz w tygodniu pisała. W tej chwili był to jedyny sposób, jaki miała, aby go odszukać. Nie polubiła tego Chuito. W ogóle. Ich dwoje piorunowało się wzrokiem ilekroć mijali się na swojej drodze w ostatnich miesiącach. Jego pogarda do niej była tak samo silna jak jej do niego, ze wszystkimi jego tajemnicami i mrocznym spojrzeniem. Był dziwnie nieustraszonym mistrzem UFC w wadze półciężkiej. Wiedziała, że rozpoznał kurtkę Marcosa, którą 14 Pożar był spowodowany przez Cezara. Z głównej biblioteki spłonęło większość dzieł. 15 Zostawiłam w orginale, bo do Katie pasuje ten opis. geek- osoba z dużą wiedzą w danym temacie i podchodząca do niego entuzjastycznie

23 nosiła ilekroć było zimno. Co było zawsze od stycznia. Nie obchodziło jej to. Niech sobie myśli, co chce. Chuito nie dał jej nawet cholernego numeru telefonu. Jules oczywiście nie posiadała kontaktu do Marcosa i w dużej mierze zniechęcała Katie do szukania go. - Daj sobie z tym spokój.- Powiedziała Jules, kiedy Katie siedziała na krześle za biurkiem Jules i narzekała na milczenie Chuito związane z tematem. – On prawdopodobnie robi ci przysługę. Nie mogłybyśmy sponsorować go w Cellar nawet, jeśli on nie zabrałby tobie dwóch godzin w Nowym Roku. Burzliwa przeszłość jest niedopowiedzeniem.- Jules wpatrywała się w dokumenty na jej biurku i mamrotała do siebie. – Nie wiedzieć, czemu Chuito zarekomendował go na pierwszym miejscu. Katie prychnęła z niedowierzaniem. Własny mąż Jules był w więzieniu. Każdy o tym wiedział, a ona zadzwoniłaby do niezłego adwokata, jeśli telefon by nie zadzwonił. Jules podniosła dłoń i odebrała, co doprowadziło do długiej rozmowy na temat podatków i rachunkowości, a następnie sprawiło, że oczy Katie zeszkliły się. Cyferki przypominały jej o jej byłym mężu. Cicho przeprosiła i wyszła. Ale była prosto z powrotem przy biurku Jules, aby przyglądać się trochę Chuito, który był zawsze pod nogami, zważając na to, że mieszkał w mieszkaniu nad kancelarią i sprzeczał się trochę więcej z Jules. Ostatnim razem jak tam była zauważyła, że Chuito miał tatuaż tego samego węża, co Marcos. Co było bardzo interesujące. Musieli być bliskimi przyjaciółmi. Zamierzała zapytać go o to następnym razem, gdy go zobaczy. Ten wypadek sprawił, że maniaczka historii stała się wręcz śmiała, a ona lubiła zmiany w sobie. Życie nauczyło ją, że czas był ulotny, a zmarnowanie szansy było niczym innym jak potencjalnym żalem. Chrzanić to. Miała wystarczająco ilość żalu na całe życie. Zaawansowani uczniowie tłoczyli się wokół jej biurka, aby przedyskutować z nią koniec-rocznych-projektów. Odpowiedziała na ich pytania jak zakładała kurtkę, Marcosa i wyciągała torebkę z dolnej szuflady. Powiedziała już dyrektorowi Jenkinsowi, że zwalnia się wcześniej, gdy szkoła się skończy. Jules Wellings była winna jej rozmowę, której

24 unikała z imponującą umiejętnością przez prawie cztery miesiące. Teraz nadszedł czas uderzyć do niej, kiedy najmniej tego oczekuje. Ostatni z uczniów wyniósł się. Katie zebrała papiery z klasy, poświęcając czas żeby je ładnie uporządkować do skórzanej teczki, którą jej mama kupiła w dniu, kiedy dostała pracę w szkole średniej. Jej mama zmarła trzy miesiące później na szybko rozprzestrzeniający się nowotwór. Katie otoczyła bardzo dobrą opieką swoją aktówkę. Dlatego właśnie nie doceniła tego, kiedy uderzyła Greysona zanim zdążył mieć nawet szansę zamknął za sobą drzwi do klasy. Były mąż Katie zmarszczył brwi na nią. – Słyszałem, że zrywasz się z zebrania. - Spotkanie fizjoterapii.- Skłamała jak schyliła się podnieść teczkę, która wypadła jej z ręki, a następnie spędziła czas reorganizując papiery. Wściekła. Wykazał się, chylając i pomagając podnieść jej papiery z jej wcześniejszych zajęć, ale zauważyła, że nie przeprosił, że teczka spadła jak ją dotknął. Musnęła zadrapanie na rogu, starając się zdecydować czy była tam czy Grayson spowodował ją. - Ten chłopak jest beznadziejny.- Mamrotał Greyson, czytając jeden z papierów w swojej ręce. – Spójrz na gramatykę. Można by pomyśleć, że po tym jak oblał algebrę trzykrotnie, powinien przynajmniej wiedzieć jak to się pisze. Wyszarpnęła papier z jego dłoni. – To moje. - Skończony frajer. Dlaczego do diabła decydujemy się zostawać w Garnet, aby uczyć?- Potrząsa głową, oczywiście oczekują zrozumienia. – Oni wciąż zadręczają nas, dziewczynko Katie. - Nie nazywaj mnie tak.- Odłożyła papier z powrotem do swojej teczki, razem z resztą. – Lubię Jasona Clover. Mocno się stara, a Ned powiedział, że robi niesamowite rzeczy z samochodami. Wszyscy nie możemy rządzić światem za pomocą rachunków. - Och, przytyk do matematyki.- Uśmiechnął się ironicznie, ale nie chwycił przynęty. – Od wypadku stałaś się pociągająca. Podoba mi się to. - Obrzydliwe.- Katie zadrżała jak stała nie mogąc pojąć jak mogła kiedyś myśleć, że słońce i księżyc wschodzą nad ramionami tego mężczyzny. Był tak różny od innych chłopców w mieście. Greyson rozumiał jej akademicką miłość, nawet, jeśli

25 ich interesy bardzo odbiegały od siebie i wzięła ślub bez namysłu, jako studentka drugiego roku. Jak całkowicie głupio. – Musze teraz wyjść. Za każdym razem wybrałaby mięśniaka nad matematycznego kujona. Grayson spalił siebie dla niej - prawdopodobnie na zawsze. Wyszła z pokoju nie oglądając się za siebie. Ashley, trenerka cheerleaderek, która była na korytarzu, a nie na boisku, natknęła się na nią zanim drzwi nawet się zamknęły, ale tym razem Katie mocno trzymało teczkę ze złości. - Przepraszam.- Prychnęła z oburzeniem Ashley. Katie nie lubiła, Ashley, kiedy była główną cheerleaderką w ostatniej klasie. Teraz nie lubiła ją nawet bardziej. Jedyną różnicą było to, że Katie nie była dłużej onieśmielona. Po prostu spojrzała z pod oka na uderzająco piękną blondynkę tak jak powiedział jej Marcos żeby robiła i wygięła brew w łuk. Mogła wygłaszać wredne komentarze, ale nabijanie się z kujonów było czymś, co skreślało z jej listy. Nazywano to byciem dorosłym. Nie wszystkie cheerleaderki zmieniły się w skończone, złamane dwudziestoparolatki, które spędzają swoje weekendy w barze mając nadzieję, że dno butelki od piwa w jakiś sposób pomoże jej odzyskać chwałę osiemnastolatki. Tylko ta jedna. Faktycznie uśmiechnęła się szybko jak przemknęła obok Ashley. Katie nie była idealna. Jej ręka była pokryta bliznami do piekła i z powrotem, ale spłaciła kilka uczelnianych kredytów, jakie miała do czasu otrzymania posady nauczycielskiej. Nie zatrudniła ich lokalnego prawnika, aby odeprzeć wszystkich wierzycieli. Tak, Katie spojrzała na biurko Jules, kiedy ona wstawała. Straszna była. No dobrze. Ashley sprawiła, że jej życie było nieszczęśliwe od podstawówki. Gdyby Katie dostała trochę przyjemności wiedząc, że skończona cheerleaderka mieszkała ze swoją matką ponownie i straciła wszystko z powodu skandalicznego zadłużenia swojej karty kredytowej, po prostu złożyła to na karb karmy.

wyrok za kradzione samochody. Wiedziałaś o tym? 26 *** - Przykro mi, ale nie będę pomagała ci w tych urojeniach. Odpuść. Katie wpatrywała się w Jules przez biurko, ale to nie pomagało. Ta kobieta miała kiedyś miejsce w amerykańskiej olimpijskiej drużynie judo. Była zastępczynią szeryfa w młodszych latach, a teraz jest jedynym prawnikiem w całym Hrabstwie Garnet. A do tego był ten incydent chwile temu gdzie ona i jej mąż stawili czoło całej załodze prawdziwych mafijnych facetów i żyli po to, aby powiedzieć o tym - ci mafijni faceci nie mieli takiego szczęścia. Jules Wellings nie była do onieśmielenia. - Proszę.- Katie jęczała w desperacji. – Potrzebuję tylko numeru telefonu. Wiem, że twój znajomy Chuito go ma. Jeśli mogłabyś tylko… - Nie.- Powtórzyła Jules jak podniosła wzrok od swojej pracy marszcząc brwi. – I co do licha sprawia, że myślisz, że on mógłby dać go mnie nawet, jeśli poprosiłabym go o niego? Katie rzuciła Jules spojrzenie, ponieważ obie wiedziały, że Jules zazwyczaj dostaje, czego chce, jeśli tylko zechciała tego. - Proszę.- Powtórzyła Katie. - W porządku, omówmy to sobie.- Jules odepchnęła akta na bok i poświęciła całą uwagę Katie. – Co jest z obsesją na punkcie Marcosa Rivera? - Był miły dla mnie.- Katie świadomie wzruszyła ramionami. – Nigdy nie miałam okazji mu podziękować. - Zderzył się z tobą i zrujnował twój Nowy Rok. Masz blizny potwierdzające to. – Jules powiedziała wolno, patrząc na Katie jakby tamta straciła swoje zmysły. – Może był poniżej prawnej granicy, ale miał alkohol we krwi. Za co do licha chcesz mu dziękować? - To nie była jego wina.- Uzasadniła Katie. – Gdybyś widziała jak tamta kobieta prowadziła… - Jest notowany.- Przerwała Jules zanim Katie mogła skończyć. – Odsiedział

27 Katie wpatrywała się w nią, wiedząc, że powinna czuć więcej obawy niż czuła. Nie był to wielki szok. Jules utrzymywała wcześniej, że Marcos miał kolorową przeszłość. – To nie znaczy… - Gówno prawda.- Jules przerwała jej, zanim mogła skończyć. – Wiesz dokładnie, co to oznacza, Katie. Zanim zdążyła się zatrzymać, wypaliła. – Czy twój mąż nie odsiadywał wyroku? - Nie rozmawiamy o mnie.- Spojrzenie Jules stało się lodowate, sprawiając to oczywistym, że Katie wkroczyła na niebezpieczne terytorium. – Ale dla porządku, sytuacja Romeo była niesprawiedliwa i nieunikniona. Twój facet17 odsiedział wyrok za kradzież nie jednego, ale kilku samochodów. Został złapany przy rozkładaniu ich na części w opuszczonym magazynie. Czy to brzmi na kogoś, z kim chciałabyś się zadawać? Co jeśli twój samochód zostałby skradziony? Myślisz, że nadal chciałabyś się z nim skontaktować? Katie założyła ręce na piersi, wiedząc, że wydawało się to dziecinne, ale nie mogła po prostu zapomnieć Marcosa na miejscu wypadku, gotowego zmierzyć się z DUI, a nie porzucając jej. Ten rodzaj uczciwości był intrygujący i skłamałaby sobie, jeśli nie przyznałaby, że przyciągało coś ją do niego, ale to dążenie było czymś więcej niż jej długo uśpionym życiem seksualnym. Chciałaby mieć szanse rozmowy z nim jeszcze raz. To wszystko. - Dłużej już nie jesteś studentką. Teraz jesteś nauczycielem.- Przypomniała jej Jules zanim Katie wypuściła słowa ze swoich przekonań. – Nie możesz pozwolić aby mieszano cię z kimś takim jak Marcos. On trzyma się z dala. Bądź wdzięczna za to i rusz dalej ze swoim życiem. Rozumowanie Jules miało sens. Katie wiedziała, że powinna po prostu tak zrobić, ale z jakiegoś powodu wszystko wydawało się niedokończone. Potrzebowało zamknięcia. Chwytając się wszelkich sposobów, sapnęła. – Ale nadal mam jego kurtkę. - Rozważ to, jako jego prezent dla ciebie za skasowanie twojego samochodu. 17 W org fella- co oznacza faceta, gościa, może być tez narzeczony lub chłopak.