domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 286 604
  • Obserwuję1 919
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 957 061

Shay Savage - Surviving Raine

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Shay Savage - Surviving Raine.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (1)

Dzela96• 3 lata temu

Hej masz może drugą część?

Była bym wdzięczna ang.gub.96@wp.pl

Transkrypt ( 25 z dostępnych 312 stron)

Rozdział 1 Lost Moja głowa pulsowała, i byłem całkiem pewien, że pokój wirował. Dobra, nie wirował ale bujał. Duża ilość alkoholu, jaką wczoraj wypiłem, nie miała z tym nic wspólnego. Bujanie było czymś normalnym od czasu kiedy moim domem był statek. Choć to nie ułatwiało przejścia przez to piekło jakim był kac. Odwróciłem się i zmusiłem moje ciało do wstania z pryczy mimo przerażającego bólu. Udałem się do łazienki wielkości szafy, aby uwolnić się od wódki, która pozostała w moim systemie i zmyć część nocnego brudu z mojej twarzy. Gdyby pasażerowie tego statku mogli zobaczyć swojego kapitana rano, prawdopodobnie opuściliby pokład tak szybko jak to byłoby możliwe. Może nawet byliby skłonni skorzystać z karaibskich canoe. Nie żebym wyglądał znacznie lepiej popołudniu. Spojrzałem w lustro, co zazwyczaj było błędem. Tym razem nie było inaczej. Nie goliłem się od kilku dni i wyglądałem tak jak się czułem – zapiaszczony i skacowany. Bladoniebieskie tęczówki, które się na mnie gapiły, były czerwone z braku prawdziwego snu. Na policzku był jeszcze widoczny zeszłotygodniowy ślad po walce w barze w San Juan. Pospiesznie umyłem zęby i rzuciłem się na stosunkowo czyste spodenki1 i wymiętą koszulkę polo, które leżały na kredensie. Zapiąłem mój pas i wyszedłem z kubryku2 . O tej nieludzkiej, porannej godzinie – 7:00, czas statku – miałem nadzieję, że nie spotkam nikogo innego. 1 W oryginale było – cargo short czyli coś takiego 2 Wspólne wieloosobowe pomieszczenie mieszkalne załogi 1

Zazwyczaj większość pasażerów, którzy decydowali się płynąć ze mną, nie było rannymi ludźmi i mogłem swobodnie chodzić po moim domu bez wpadania na nikogo. Jednak najwyraźniej tym razem miałem jednego rannego ptaszka. Malutka, ciemnowłosa dziewczyna o opalonych nogach siedziała skulona w pobliżu masztu z książką w rękach. Dziwne. Przynajmniej była wystarczająco daleko i na tyle pogrążona w lekturze, że mnie nie zauważyła. Wszedłem do sterowni i przywitałem się z nocnym sterownikiem. – Wyglądasz jak gówno – zachichotał John Paul. Dwieście sześćdziesiąt cztery funty3 solidnych mięśni powodują, że nie dyskutujesz z nim. – Dzięki – odpowiedziałem. John Paul był moim jedynym przyjacielem. Poznałem go zaraz po zakończeniu liceum, na strzelnicy ponad dziesięć lat temu. Wtedy cholernie kochałem pistolety. I byłem w tym dobry. Prawdopodobnie nadal byłem, choć nie pociągałem za spust od dłuższego czasu. To zbyt łatwe. Wolę używać moich pięści, jeśli naprawdę potrzebuję – Jak płynie Oblation4 ? – Gładko, jak zawsze – powiedział John Paul, przesuwając na głowie swój ulubiony kowbojski kapelusz. Przyjrzał mi się i potarł brodę palcami, która była pokryta drobnymi, ciemnymi włoskami. Chwyciłem paczkę fajek ze stolika i wyciągnąłem zapalniczkę z jednej z kieszeni mojego pasa. John Paul skinieniem głowy kazał mi przejąc stery. Usiadłem na stołku i przerzuciłem jedno ramię przez koło i przyglądałem się ruchom wód Karaibów. Zaciągnąłem się głęboko i wypuściłem dym jedną stroną ust. – Pamiętasz tą dziwkę z Puerto Rico? - zapytał John Paul, jakbym kiedykolwiek mógł zapomnieć – Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ale była na statku gdy wyszedłeś w porcie. John Paul zachichotał, a ja skuliłem się w sobie. Utknąłem z nią na cztery dni, do czasu aż nie mogłem odstawić jej z powrotem. Gdyby była turystką, albo po prostu tubylcem to byłaby jedna rzecz, ale ona była dziewczyną pracującą. Kosztowała mnie cholerną fortunę. – Nie była brzydka – wymamrotałem. – Nie była też gorąca – odparł John Paul. Dobra, muszę się z tym zgodzić. 3 Prawie 120 kg 4 Nazwa statku. Słowo oznacza – ofiara. 2

Przynajmniej upewniłem się, że była warta moich pieniędzy, gdy zorientowałem się że utknąłem z nią na cztery dni. Może nie była najgorętsza, ale miała język, który wykorzystywała na moim fiucie jak...no, jak profesjonalistka. Którą była. – Odpierdol się i idź spać – przykazałem. Myśląc o tym zrobiło mi się trochę niewygodnie w spodenkach. Nie miałem w nocy żadnej akcji, poza kieliszkiem wódki. John Paul zaśmiał się i ruszył do łóżka. John Paul był jedyną osobą na świecie, która widziała mnie tak naprawdę, która znała moją przeszłość. Był dla mnie jak brat, pomimo naszych sprzeczek i kłótni. Zawsze była to dobra zabawa. Mogłem mu zaufać, i to było dobre uczucie móc komuś ufać. To prawie czyniło życie znośnym. Dodać kilka kobiet i butelkę czegoś mocnego, i nagle wszystko na świecie było dobre. To był pomysł John Paul'a abym kupił Oblation, doskonale wiedząc, że nie będę miał obiekcji aby go zabrać ze sobą. Był to tradycyjnie wyposażony szkuner, w którym mogło spać dwunastu pasażerów i trzyosobowa załoga. Na wycieczki mogliśmy zabrać pięćdziesiąt osób, które były na pokładzie. Pieniądze były całkiem niezłe, ale naprawdę duże pieniądze wpadały, gdy w rejs zabieraliśmy obrzydliwie bogatych idiotów. Zazwyczaj były to rodzinne wakacje lub dziewicze rejsy. Obecna wycieczka obejmował pięciodniowy rejs, zaczynając od San Juan, następnie mieliśmy zatrzymać się na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych w celu nurkowania lub czegoś podobnego, a następnie mieliśmy popłynąć na Anguillę, do jakiegoś kurortu wysokiej klasy. Nie wchodzę w żadne relacje z turystami. Jestem właścicielem statku, steruję za dnia, a noce spędzam na piciu, na statku lub poza nim. To nie ma znaczenia. Czasem opierdolę jakiegoś pasażera, ale powodem zazwyczaj jest wyłącznie moja boląca ręka, a nie pasażer. Nie jestem towarzyską osobą, a jedyna rzecz jakiej starałem się nie robić, to kolegować się z pasażerami. Gdybym mógł jeszcze uniknąć oglądania ich, wtedy rejs byłby idealny. Oprócz tej jednej dziewczyny, siedzącej z książką pod masztem, nie widziałem jeszcze nikogo, ale port opuściliśmy dopiero wczoraj. Ja zajmowałem się sterowaniem, John Paul był odpowiedzialny za przewodnicze gówno, a Alejandro, współlokator John Paul'a, gotował i robił co tam było jeszcze potrzebne. Wszyscy trzej wiemy jak sterować właściwie wszystkim, a w mechanikę zaangażowaliśmy się tak abyśmy w razie awarii sami 3

mogli poradzić sobie z problemem. To był mój sposób, aby prowadzić jakieś uczciwe życie. Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia, w moim prawie trzydziestoletnim życiu, jeśli chodzi o uczciwe życie. Zgasiłem papierosa i sięgnąłem po „specjalną” kawę, którą zostawił dla mnie w termosie John Paul. Prawdopodobnie powinienem coś zjeść, ale mój żołądek nie był jeszcze na to gotowy. Może trochę później. Sięgnąłem po kolejnego papierosa. Po kilku godzinach pasażerowie zaczęli się budzić i wychodzić na pokład, gdzie nie mogłem uniknąć oglądania ich. Zwykle wyglądałem na tak gburowatego, że nie próbowali spędzać ze mną czasu, ale zawsze znalazł się ktoś, kto próbował wciągnąć mnie w konwersację. Nie czułem się dziś na to przygotowany, więc gdy podszedł do mnie łysiejący facet z nadwagą i zaczął paplać, uśmiechnąłem się głupio i powiedziałem - Yo no hablo inglés5 – i zostawił mnie samego. Ciągle paliłem i ignorowałem pasażerów aż do południa, gdy zjadłem coś przygotowanego przez Alejandro. Przekazałem mu stery i poszedłem się odlać. Reszta popołudnia upłynęła w ten sam sposób. W czasie gdy pasażerowie jedli kolację, dotarliśmy na noc do Cruz Bay. Spędziliśmy tu noc i następny dzień, aby pasażerowie mogli ponurkować z rurką, zrobić zakupy i co tam jeszcze chcieli. Dla mnie oznaczało to lepszą wódkę niż ta co była na statku i dobrą dziwkę. Gdy tylko zacumowaliśmy, John Paul został na noc na statku, a ja udałem się do najbliższego baru, zamówiłem trzy szoty i piwo. Po trzech kieliszkach usiadłem i zacząłem przyglądać się ludziom. Widziałem tego masywnego faceta, który próbował zagadać mnie na statku, a obecnie był zajęty rozmową z brązowowłosym i długonogim molem książkowym. Nie mogłem zobaczyć jej twarzy z miejsca gdzie siedziałem, ale musiała być z dwadzieścia lat młodsza od tego faceta. Po dziesięciu minutach słuchania jego bełkotu dziewczyna wstała i wyszła. Chwilę po niej do baru weszła czarnowłosa dziewczyna na jasnych szpilkach. Dokładnie to czego potrzebowałem. Nie traciłem czasu, podszedłem do niej i wyszeptałem do jej ucha liczbę, widząc jak zapalają jej się oczy i zabrałem ją do mojej kajuty. Zastanawiałem się czy ma osiemnaście lat. Podczas gdy ujeżdżała mojego fiuta. Nie żeby miało to tutaj jakieś znaczenie – szesnaście było wystarczająco, aby było legalne. 5 Nie mówię po angielsku. 4

Będąc Amerykaninem miałem jednak jakieś zasady. Nie uważałem aby to było słuszne. Wydawało mi się, że bez względu na wiek mogły zgodzić się tutaj na wszystko, jeśli się odpowiednio zapłaciło. Miała naprawdę ładne cycki i spędziłem dużo czasu ssąc jej sutki. Próbowała mnie przekonać, że doszła tylko od ich lizania, ale potrafiłem odróżnić udawany orgazm od prawdziwego. Poza tym nie robiłem tego dla niej – po prostu lubiłem lizać piersi. Nie musiałem sprawiać aby doszła – nie brała pieniędzy za orgazm. Musiała mieć pewność, że ja doszedłem, a ona nie zawiodła. Jednak dostała bonus. Gdy z nią skończyłem, dałem jej pieniądze i kazałem wrócić do domu. Uśmiechnęła się widząc sumę i zaproponowała, że spotka się ze mną, gdybym znów tutaj zawitał. Taa, może. Była wystarczająco ładna. Zostawiła wizytówkę na komodzie i wyszła. Kto mógł wiedzieć, że posiada coś takiego? Następny dzień spędziłem w tym samym barze. Dotarłem na statek dziesięć minut po tym jak mieliśmy odpłynąć. Popchnięty przez John Paul'a zwymiotowałem na dziobie i wreszcie padłem na podłogę mojej kajuty. Widziałem jak kilku pasażerów przyglądało mi się, zanim zatrzasnąłem drzwi. Taa, tym razem pokój zdecydowanie wirował. Dlaczego to do kurwy zrobiłem? Znowu? Ponieważ to powstrzymuje cię od oglądania tych wszystkich twarzy przez całą noc. Ah, no tak. Zatoczyłem się do łazienki i znowu zwymiotowałem. Starałem się zmoczyć ręcznik aby oczyścić twarz, ale nie czułem się na siłach aby stać wystarczająco długo przy zlewie. Wróciłem do głównej części, dotarłem do koi, zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć. * * * Obudziłem się, gdy uderzyłem o sufit mojej kabiny. Tak, o sufit. Początkowo pomyślałem, że mam jakiś koszmar, ponieważ to gdzie byłem nie miało dla mnie żadnego sensu. Po za tym, koszmary były nieodłącznym elementem mojego życia, ale gdy usłyszałem wycie syreny, wiedziałem że cokolwiek się dzieje, dzieje się naprawdę. Przemieściłem się po suficie aby dostać się do drzwi. W chwili w której je otworzyłem do środka zaczęła wlewać się woda. 5

Chwyciłem mój pas, owinąłem go wokół mojej tali i szybko zapiąłem. Mogłem usłyszeć wiatr i deszcz, ale nie były silne. Choć musiały być na tyle silne, aby przewrócić nasz statek. Skierowałem się w stronę rufy brodząc w wodzie, która wlewała się ze wszystkich stron. Było prawie czarno, mogłem usłyszeć krzyki z kajut pasażerskich. - Głowy do góry! Łodzie ratunkowe – na lewej i prawej burcie – krzyknąłem. Nie mogłem nikogo zobaczyć, ale ciągle słyszałem krzyki. Wydawało mi się, że słyszę donośny głos John Paul'a wrzeszczący coś o drugiej fali. Poczułem jak cały statek przechyla się, tuż przed tym jak poczułem ból głowy. Potem ogarnęła mnie ciemność. Nie sądzę aby to trwało długo, ale ocknąłem się z ustami pełnymi morskiej wody dusząc się i kaszląc. Podźwignąłem się na nogi, próbując zorientować się w sytuacji. Spojrzałem w lewo i nie zobaczyłem nic oprócz wody przez wielką dziurę w łodzi. Ruszyłem w przeciwną stronę. Byłem pewien jednej rzeczy. Byliśmy ponownie ułożeni właściwą stroną do góry. Poślizgnąłem się na pierwszym stopniu i uderzyłem w kolano. Mimo intensywnego bólu ciągle szedłem w górę. Nagle znalazłem się na pokładzie – patrząc prosto na złamany maszt. Żagiel był w strzępach. Cokolwiek w nas uderzyło, uderzyło mocno. Skierowałem się dalej. Nie było żadnej łodzi ratunkowej, ale byłem dopiero w połowie kadłuba. Skierowałem się w drugą stronę i potwierdziłem tylko, że i pozostałe szalupy zniknęły. Kurwa. Oblation zaczęła się przechylać. Poślizgnąłem się na mokrym pokładzie prawie upadając. Wróciłem do sterowni, gdzie była – miałem nadzieję – tratwa ratunkowa schowana pod deską. Była tam. Wyszarpnąłem ją z dziury i pobiegłem na pokład. Owinąłem linkę wokół nadgarstka i wrzuciłem pakunek do wody. Szarpnęło moim ramieniem, a tratwa napełniła się powietrzem w kilka sekund. Owinąłem linę wokół śruby na dziobie i wróciłem z powrotem do tego co zostało z masztu. Wspiąłem się tak daleko jak mogłem i krzyknąłem, ale nikogo nie usłyszałem. Czy wszyscy opuścili statek? Czy był ktoś jeszcze pod pokładem? Nie miałem pojęcia jak długo byłem nieprzytomny, a statek tonął szybko. Krzyknąłem jeszcze raz uważnie nasłuchując, po czym zdecydowałem, że wszyscy opuścili już statek, lub możliwe że utonęli. Obrazy Alejandro i John Paul'a pojawiły się w mojej głowie, ale musiałem je odepchnąć, aby myśleć i reagować. Jeśli było coś co wiedziałem, to to jak radzić sobie w 6

sytuacjach wywołujących przerażającą panikę. Co prawda nigdy wcześniej nie musiałem radzić sobie na morzu. Wziąłem głęboki oddech, uspokoiłem się i psychicznie przygotowałem do skoku za burtę. Udałem się w kierunku dziobu, deszcz uderzał mocno o moją skórę, a wiatr wrzucał mi włosy do oczu. Dotarłem do liny przymocowanej do śruby. Pociągnąłem, ale cholerstwo ani drgnęło. Kolejna fala rozbiła się o statek i moje oczy zostały zalane słoną wodą. Wytarłem ją z twarzy i wyciągnąłem scyzoryk z mojego pasa. Przeciąłem linę i skoczyłem do wody. Uderzyłem w wodę klatką i brzuchem, co cholernie zabolało i spowodowało, że prawie wypuściłem z ręki linę. Wierzgnąłem mocno rękoma z zaciśniętymi oczami, aby nie dostała się do nich morska woda. Zacząłem czuć zmęczenie, ból mięśni i strzelanie ramion. Jednak wciąż kopałem stopami, aby się wynurzyć. Deszcz chłostał moje plecy, wiatr przepychał fale nad moją głową. Owinąłem rękę wokół luźnej liny i wreszcie poczułem tratwę. Chwyciłem bok i owinąłem wokół niego ramię, zanim następna fala ponownie mnie przykryła. Z pomocą liny przyciągnąłem ponownie tratwę. Mocno uchwyciłem się brzegu i mocno podciągając się za krawędź spadłem na dno tratwy. Potrzebowałem sekundy, aby uspokoić mój zdyszany oddech leżąc na plecach i czując siekące krople deszczu. Przekręciłem się i zakasłałem usuwając wodę zalegająca w moich ustach oraz płucach i zapatrzyłem się w fale. Całkiem dobrze mogłem zobaczyć, że Oblation jest kompletnie zniszczona. Sztorm był niewielki i nie było możliwości, aby to on był przyczyną tych wszystkich szkód jakie widziałem z tej odległości. Odwróciłem się i szybko sięgnąłem po jedno z plastikowych pudełek umieszczonych z boku tratwy. Wyjąłem gwizdek ratunkowy i dmuchnąłem trzy razy. Nic. Żadnej reakcji, żadnego krzyku – nic. Zagwizdałem jeszcze raz. I jeszcze raz. Kawałki masztu i fragmenty żagla płynęły na szczycie jednej z fal. Zobaczyłem walizkę, która szybko zatonęła. Po chwili dojrzałem coś falistego i o dziwnym kształcie – jak kilka lin razem zwiniętych. Nie mogłem dostrzec co to było, więc przetarłem oczy. 7

Gdy fala opadła, ponownie to zobaczyłem. Nie była to część statku, ale byłem całkiem pewien, że to jeden z pasażerów. Woda była zbyt niespokojna abym mógł wiosłować w odpowiednim kierunku, dlatego chwyciłem koło ratunkowe i skoczyłem. Zanurkowałem i w ostatniej chwili chwyciłem włosy tonącego, tuz przed tym jak ciało zanurzyłoby się za bardzo, abym mógł je uchwycić. Gdyby ta osoba miała krótszą fryzurę nie miałbym szansy jej pomóc. Na szczęście ten ktoś nie ważył dużo i nie szarpał się. Kurwa. Możliwe, że ryzykowałem życie dla ciała. Kolejna fala uderzyła w nas w momencie, gdy brałem oddech i miałem usta pełne wody. Nie oddychałem, ale nie zdążyłem nabrać powietrza i obecnie moje płuca płonęły. Pociągnąłem za włosy do czasu, aż nie mogłem uchwycić lepiej ciała. Udało mi się złapać to, co bez wątpienia było piersiami, więc przynajmniej wiedziałem,że uratowałem kobietę. Oparłem ją o moją pierś i odchyliłem się do tyłu próbując płynąć na plecach wykorzystując koło ratunkowe aby utrzymać się ponad falami i podtrzymywać głowę mojej pasażerki. Wziąłem kilka porządnych oddechów i zacząłem ciągnąc linę. Dodatkowa waga nie ułatwiała, gdy fale rozbijały się dookoła nas. Więcej niż raz zastanawiałem się nad puszczeniem jej, ponieważ moje ramię zaczynało naprawdę, naprawdę mocno boleć. Nie wiedziałem kim ona jest, ale nie mogłem celowo jej puścić. Gdyby jedna z fal wyrwała mi ją, cóż, to byłaby inna sytuacja, ale nie miałem zamiaru jej puścić bez względu na to jak bardzo bolałoby mnie ramię. Może i jestem nieczułym dupkiem, ale to już byłoby zbyt wiele. Poza tym radziłem sobie z większym bólem niż teraz i nadal żyłem. Ręką dotknąłem końca łodzi ratunkowej. Przyciągnąłem nas do jej boku. Najpierw wrzuciłem dziewczynę do łodzi, a później wciągnąłem własne ciało upadając na nią. Balansowałem na moich kolanach i jednej ręce ciężko oddychając i przyciskając drugą rękę do mojej klatki piersiowej. Deszcz ciągle padał i wiedziałem, że nie mam jeszcze czasu na odpoczynek. W myślach krzyczałem na moje mięśnie i usiadłem. Pochyliłem się nad klatką piersiową kobiety, którą wyciągnąłem z wody. Nie oddychała. – Kurwa ! Szybko pociągnąłem ją do pozycji pionowej i przerzuciłem przez ramię uciskając przeponę. Jej usta otworzyły się i woda opuściła płuca. Odwróciłem ją na plecy i odchyliłem głowę aby otworzyć jej drogi oddechowe i sprawdzając, czy nie ma żadnych 8

uszkodzeń w ustach. Jej drogi oddechowe były czyste, ale nadal nie oddychała. Położyłem dwa palce na jej szyi próbując wyczuć najmniejsze uderzenie serca opuszkami palców. Jeśli jest puls, to znaczy że niedawno oddychała, więc miała jeszcze szansę. Położyłem rękę na jej czole, odchyliłem głowę do tyłu i zakryłem jej usta moimi. Zrobiłem długi, powolny wydech i przekrzywiłem moją głowę w bok obserwując jej klatkę piersiową. Powróciłem do jej ust i wtłoczyłem powietrze drugi, trzeci raz. Ponownie skierowałem palce na jej szyję, aby sprawdzić czy nadal ma puls i znowu trzykrotnie wprowadziłem powietrze do jej płuc. Szczęśliwie nie trwało to długo. Byłem wyczerpany i nie było szans abym mógł prowadzić resuscytację przez długi czas. Gdyby potrzebowała masażu serca, bylibyśmy w poważnych kłopotach. Tratwa zdecydowanie się do tego nie nadawała. Po kilku oddechach zakasłała pozbywając się większej ilości wody. Następnie wzięła kilka głębokich oddechów dysząc. Przynajmniej oddychała sama, a jej puls był silniejszy. Wziąłem kilka głębokich oddechów i odwróciłem moją twarz w stronę nieba otwierając usta, a pijąc krople deszczu miałem nadzieję, że tratwa wyposażona jest w samo napełniające się zbiorniki na świeżą wodę. Miałem zamiar to sprawdzić zanim zrobię cokolwiek innego. Na chwilę obecną przemęczanie się było złe, ale nadal lepsze niż późniejsze odwodnienie. Pomyślałem, że mógłbym zlokalizować John Paul'a i pozostałe łodzie ratunkowe gdy wzejdzie słońce, ale nie chciałem się rozczarować. Na szczęście zbiorniki wodne były sprawne. Musiałem tylko połączyć rurką otwór w dachu tratwy z woreczkiem wbudowanym wewnątrz. I zabezpieczyć otwór plandeką tak, aby nie wpadała do niego słona woda. Czułem się oszołomiony i zdałem sobie sprawę, że nie będę w stanie zrobić niczego więcej. Każdy mięsień w moim ciele krzyczał do mnie abym usiadł na minutę. Rzecz w tym, że gdybym się zatrzymał, to byłby koniec. Odleciałbym w sekundzie i gdybym najpierw nie wykonał niezbędnych czynności na pierwszym miejscu, oboje umarlibyśmy zanim bym się obudził. Spojrzałem w bok na dziewczynę, którą wyciągnąłem z wody i usłyszałem własne sapnięcie, gdy zauważyłem mnóstwo czerwonych śladów na dnie łodzi. Dotarłem do niej i obróciłem sprawdzając plecy, głowę oraz nogi od góry do dołu, ale nie zauważyłem żadnych śladów zranienia. W chwili gdy odwracałem ją z powrotem na plecy zauważyłem 9

jak czerwona kropla spada na jej ramię, więc sięgnąłem do mojego czoła. Zgaduję, że nie zwróciłem na to uwagi, odkąd morska woda i deszcz zmywały krew, ale na mojej skroni była całkiem duża rana. Prawdopodobnie nie była zbyt poważna, ale nadal potrzebowała szwów. Rany głowy, to krew, i było jej naprawdę dużo. Zacząłem grzebać w jednej z zamkniętych toreb, aż znalazłem apteczkę. Zakryłem ranę gazą i zakleiłem plastrem. Miałem nadzieję, że rano znajdę John Paul'a i zaszyje mi ranę. Jakbym potrzebował kolejnej blizny. Przynajmniej rana była w pobliżu linii włosów i prawdopodobnie będzie schowana przez większość czasu. Sprawdziłem czy nie mam innych obrażeń, ale niczego nie zauważyłem. Szybko zrobiłem przegląd wyposażenia łodzi i znalazłem dwie cienkie tkaniny, które mogły być zarówno ręcznikami jak i kocami. Może mogłyby być żaglami, ale były zbyt małe aby przydały się na morzu. Użyłem jednej z nich aby wytrzeć dno w tylnej części łodzi i pociągnąłem dziewczynę z dala od otworu, kładąc w suchym miejscu. Starałem się ułożyć ją w miarę wygodnie. Układając jej ręce i nogi zorientowałem się, że uratowanym pasażerem jest mól książkowy. Oczywiście po ułożeniu dziewczyny w suchym miejscu, nie było ono już tak suche. Pieprzyć to. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Oblation ostatecznie się poddała i zatonęła pod falami. Była moim domem przez trzy lata, a teraz jej nie było. Nie pozwalałem sobie na myślenie o John Paul'u i Alejandro oraz o innych pasażerach. Łodzi ratunkowych nie było na statku, więc zakładałem, że są na ich pokładzie. W świetle dnia powinienem być w stanie je dostrzec. Rzuciłem dwie pływające kotwice i plandeką uszczelniłem wnętrze tratwy, tak aby wszystko było dobrze zabezpieczone. Woda pitna zbierała się w zbiornikach i przestałem wreszcie krwawić. Sprawdziłem jeszcze raz oddech mojego jedynego pasażera i obejrzałem jak ostatnie kawałki mojego domu giną w ciemniejącym morzu. Wziąłem jeszcze jeden głęboki oddech, opadłem obok dziewczyny na plecy i wreszcie poddałem się zmęczeniu. 10

Rozdział 2 Heat Obudził mnie krzyk. – Cholera ! - usiadłem w kompletnej ciemności i próbowałem znaleźć źródło hałasu, dopóki nie poczułem uderzenia ramieniem dziewczyny. Odwróciła się do mnie dziko, więc uchwyciłem jej oba nadgarstki powstrzymując przed ponownym uderzeniem mnie, podczas gdy nadal krzyczała – Kochanie, uspokój się. W porządku. Wszystko jest w porządku. Przerwała krzyki i odwróciła w moją stronę wczepiając się we mnie. Puściłem jej nadgarstki i poczułem jak jej dłonie wędrują od moich barków na plecy, a paznokcie przecinają moją skórę. Jej szloch wstrząsnął zarówno jej jak i moim ciałem. Pocieszanie kogoś, zdecydowanie nie było moją mocną stroną. Po prostu tego nie robiłem. Rzadko kiedy nawet chciałem dotknąć dziewczynę po tym jak ją wypieprzyłem. Dlatego nie miałem pojęcia, gdzie położyć moje ręce, poza tym nie mogłem jej nawet zobaczyć, ale ona trzymała mnie i nie przejawiała żadnych oznak puszczenia. Byłem zbyt zmęczony, aby z nią o tym dyskutować, więc nie odepchnąłem jej. To znaczy, ona prawie umarła, i tak naprawdę nie chciałem myśleć o tym, jak daleko jesteśmy od lądu. Jeśli znajdziemy pozostałych w porannym świetle, prawdopodobnie będzie w porządku, w innym przypadku nasze szanse nie będą już tak pewne. Więc pozwoliłem jej trzymać się mnie, nawet niezgrabnie ją objąłem. Ciągle płakała, a ja niczego nie powiedziałem, ponieważ nie miałem pojęcia co powinienem powiedzieć. Zgaduję, że mógłbym skłamać i powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze, ale nie widziałem w tym żadnego sensu. Wyciągnąłem rękę i chwyciłem latarkę zabezpieczoną wodoodpornym workiem, zawiesiłem i zabezpieczyłem ją w jednej z pętli na środku tratwy i włączyłem. Podskoczyła, gdy rozbłysło światło, a oddech uwiązł jej w gardle, gdy delikatnie zaszlochała. Jej palce ponownie wbiły się w moje ciało, ale nie tak mocno jak poprzednio. Nie wydawało mi się, aby przecięła skórę, czy coś takiego. Szybko rozejrzała się po łodzi, 11

przycisnęła swój policzek do mojej piersi i zamknęła oczy. Niespodziewanie przysunęła się trochę bardziej, a ja słuchałem, dla pewności, czy nie przestała oddychać. Zauważyłem, że jej oddech był teraz bardzo stabilny, więc zorientowałem się, że musiała albo stracić przytomność lub zapaść ponownie w sen. Nie chciałem jej budzić i ponownie słuchać krzyku, i naprawdę, naprawdę chciałem położyć się na plecach. Trochę udało mi się zmienić naszą pozycję tak, że położyłem się na plecach z nią wciąż leżąca na mojej klatce piersiowej i kurczowo trzymającej moje ramiona, nawet we śnie. To nie było wygodne. W najmniejszym stopniu. Nadal byłem kompletnie wyczerpany i pomyślałem, że mimo wszystko usnę, ale myliłem się. Pomiędzy nią leżącą na mnie a falami i wiatrem szalejącymi na zewnątrz, w ogóle nie mogłem ponownie zasnąć. Ciężko westchnąłem i spojrzałem w dół na młodą kobietę leżąca na mnie i skąpaną w świetle latarki. Miała z dwadzieścia lat, długie włosy, które rozsypały się na jej twarzy, ramionach i plecach. Była szczupła i miała na sobie jednoczęściowy, niebieski kostium, a na nim szorty. Była bez butów. Jeśli miała klapki lub sandały jak pozostali pasażerowie, to pewnie zgubiła je w morzu. Miała naprawdę miłą skórę – całą gładką i lekko opaloną. Niby chciałem przebiec po niej moimi rękoma i sprawdzić, czy jest tak delikatna na jaką wygląda, ale pomyślałem, że znalazłoby się to na skali niestosowności. Przypominała mi ciepły karmel, i miałem idiotyczne przypuszczenie, że może także tak smakować. Postanowiłem wizualnie sprawdzić także resztę. Była dość mała – nie wydawało mi się, aby miała więcej niż pięć stóp6 i może 120 funtów7 . Przy moich 162 funtach8 dziesięcioletniego budowania formy, wyglądała jak dziecko. Prawdopodobnie mógłbym unieść ją ponad głowę jedną ręką. Oczywiście od jakiegoś czasu już na mnie leżała i zaczynałem trochę odczuwać jej ciężar. Jej noga przesunęła się, i kurwa, gdyby tylko nie ocierała się swoim udem o moją pachwinę. Na miłość Boską, byliśmy na tratwie ratunkowej, pośrodku pierdolonych Karaibów, a ja byłem coraz twardszy przez ledwie żywą, obcą dziewczynę leżącą na mnie. 6 Dokładnie ma 5,2 stopy, czyli 1,58 metra wzrostu. W tekście lepiej wyglądało mi pięć stóp, niż pięć stóp i dwie dziesiąte. W angielskim jest o wiele prościej ;P 7 Dokładnie 54,43 kg 8 73,48 kg 12

No cóż, przynajmniej nadal wiemy, że jestem facetem. W każdym razie, z tego co mogę powiedzieć była gorąca. Oddychała i była kobietą, i to było zazwyczaj wszystko czego wymagam. Próbowałem sobie przypomnieć jakie były jej piersi, gdy chwyciłem je w wodzie, ale byłem zbyt zajęty utrzymywaniem nas przy życiu, aby zachować to w pamięci. Cholera, byłem pojebany. Poza tym, była jedną z tych wysoko ustawionych dziwek, które wynajmowały statki dla ich małej, osobistej przyjemności, ponieważ były zbyt idealne, dla „normalnych” statków wycieczkowych i „normalnych” ludzi. Nie była w moim typie, i ja zdecydowanie nie byłem w jej. Mój typ kosztował mnie trochę gotówki, ale ostatecznie wiedziałem na czym stoję i nie musiałem później dzwonić, czy kupować cholernych kwiatów. Kto wie jaki typ mógłby być jej? Jedyna rzecz jaką wiedziałem, to to że nie mam błękitnej krwi, która zawsze była na szczycie listy. Może gdybym wziął prysznic i ogolił się, prawdopodobnie spojrzałaby na mnie i może rozważyłaby sprawienie mi ubrania. Na końcu nie byłbym nawet wystarczająco dobry, aby wykąpać jej Chihuahua. Ostatecznie musiałem zasnąć, ponieważ następną rzeczą jaką widziałem było naturalne światło wpadające przez przezroczyste części łodzi, i naprawdę zaczynało robić się gorąco. Częściowo było to spowodowane piekącym słońcem, a częściowo spoconą dziewczyną leżąca na mnie. Wysunąłem się spod niej, kuląc się gdy nasza skóra głośno się odkleiła. Położyłem ją dość łagodnie i przesunąłem do tyłu tratwy. Odsunąłem zamek i otworzyłem przednią część baldachimu prawie oślepiając siebie, gdy zalało mnie światło słoneczne. Wziąłem głęboki oddech i potrząsnąłem głową próbując pozbyć się resztek snu. Moja głowa pulsowała, ale bez mojej zwyczajowej kawy i połowy paczki papierosów, nie sądziłem aby miało się to w najbliższym czasie zmienić. Bolały mnie ręce i ramiona, a plecy były sztywne. No i oczywiście było cholernie gorąco. Właściwie było jak w szklarni ogrzewanej słońcem równikowym. Koniec końców czułem się jak gówno. Szczęśliwie fale były dużo spokojniejsze niż miało to miejsce poprzedniej nocy. Obejrzałem się do tyłu na dziewczynę, która nadal była pogrążona we śnie, a następnie rozpiąłem rozporek i wysikałem się za burtę. Zdążyłem zapiąć spodnie, gdy przewróciła się i jęknęła. Nie to żebym się przejmował, ale ona prawdopodobnie nie chciałaby się obudzić i zobaczyć jak macham dookoła moim penisem. Mruknęła tylko coś niezrozumiale i 13

znieruchomiała, nadal się nie budząc. Spojrzałem na horyzont i zobaczyłem...wodę. Manewrowałem w małym otworze w baldachimie i rozejrzałem się dookoła. Więcej wody. Kurwa. Żadnego znaku innych łodzi ratunkowych. Musiałem walczyć z nerwowością, jaką mogłem poczuć w dole mojego brzucha. Łódź była wyposażona w trzydniowe zapasy wody i jedzenia dla trzech osób. Mogłem zbierać wodę tak długo jak padało, i z pewnością mogłem sprawić, że jedzenia starczy na więcej niż sześc dni – prawdopodobnie na dziesięć, dwanaście – ale potem stanę się nieprzyjemny. Spojrzałem na śpiącą za mną pasażerkę. Przy jej wielkości szybko się odwodni. Prawdopodobnie już była na granicy biorąc pod uwagę ile morskiej wody mogła połknąć. Ja miałem trochę więcej czasu niż ona. Mój żołądek ponownie podskoczył. Przyszło mi do głowy, że nie czułem tego konkretnego uczucia od czasu kiedy brałem udział w turnieju. Przykucnąłem, aby wyjąć moją głowę z otworu i zabezpieczyłem klapę w górnej części tratwy. W tylnej części łodzi, blisko śpiącej dziewczyny, był inny mniejszy otwór. Otworzyłem go, dzięki czemu mogliśmy poczuć na sobie przeciąg. Nie zrobi to większej różnicy przy tym upale, ale było to lepsze niż nic. Naprawdę chciałem się napić. Zdecydowałem się na małą ilość wody. Dziewczyna znów odwróciła się i mogłem usłyszeć jak jej skóra odkleja się od nadmuchiwanej łodzi. Pomyślałem o tym, że pewnie używa jedwabnego prześcieradła i podobnych gówien, na co prawie głośno się roześmiałem. Cofnąłem się do tyłu, w kierunku głównego otworu, ponieważ wyglądała jakby mogła się obudzić, a nie chciałem aby zaczęła przeze mnie świrować. Usiadłem i patrzyłem jak otwiera oczy i patrzy na mnie. Miała naprawdę ładne oczy. Mam na myśli cholernie fantastyczne – ciemnobrązowe, głębokie i szeroko otwarte, takie jak gdybyś w nie patrzył, mógłbyś się w nich zagubić czy coś – i patrzyła na mnie. Moja reakcja na jej wzrok, obecnie zaskoczyła mnie bardziej niż same oczy. Usiadła i odsunęła się ode mnie tak daleko jak tylko mogła. Nie żeby było to aż tak daleko – tratwa miała zaledwie trzy metry, więc nigdy nie byłeś daleko od czegokolwiek na niej. Jej oczy pozostały na mnie przez chwilę, a potem skupiła je na otoczeniu. 14

Kiedy odwróciła wzrok, chciałem podejść do niej i odwrócić z powrotem, aby patrzyła znów na mnie. Nie zrobiłem tego, ani niczego innego; to było zwyczajnie dziwne, że tego chciałem. Chciała coś powiedzieć, ale jej głos był zbyt zachrypnięty, gdy zaczęła mówić. Podniosła rękę do gardła i zakasłała kilka razy, zanim spróbowała ponownie. – Co się stało? – Mój statek zatonął – powiedziałem zupełnie niepotrzebnie. – Jak się tu dostałam? - zapytała – Ostatnia rzecz jaką pamiętam to jak starałam się dostać na pokład. Gdy mi się to udało, pojawiła się wielka fala i wpadłam do wody. – Tak – powiedziałem potakując – Wyciągnąłem cię. – Nie pamiętam tego. – Prawie utonęłaś i byłaś nieprzytomna. – A gdzie są pozostali? Wzruszyłem ramionami. – Czy oni...? - Jej oczy ponownie szeroko się otworzyły. – Nie mam pojęcia – powiedziałem jej – Idę zobaczyć, czy uda mi się dostrzec jakąś z łodzi ratunkowych. – Czy wszyscy dostali się na jedną? – Powiedziałem ci. Nie mam pierdolonego pojęcia ! - rzuciłem. Naprawdę nie chciałem się tak zachować, ale czułem się zupełnie jak gówno. Naprawdę potrzebowałem się napić, i zdecydowanie nie chciałem o tym mówić. Spróbowałem trochę uspokoić mój głos – Przestań z tymi dwudziestoma pytaniami. Odsunęła się i po prostu patrzyła na mnie z otwartymi ustami. Pieprzona, wysoko urodzona suka. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie słyszała słowa na „k”. Lepiej żeby się do tego przyzwyczaiła. Odsunąłem trochę bardziej baldachim, i uderzyła we mnie stróżka wody deszczowej z przepełnionego systemu rynnowego. – Cholera! Zerwałem mój przemoknięty podkoszulek i rzuciłem w kąt łodzi. Muszę pamiętać, aby wywiesić ją na zewnątrz, inaczej nigdy nie wyschnie. Wystarczająco złe było to, że miałem mokry podkoszulek, ale marnowanie wody miało się na mnie później odbić. Landon by mnie kurwa zabił za marnowanie wody w tych warunkach. Zastanawiałem się, 15

czy mógłbym ją jakoś odzyskać z tego podkoszulka. Usłyszałem za mną sapnięcie, i natychmiast miałem kolejny powód by żałować zmoczenia koszulki. – Wow, twoje ramiona są...hmm – wyjąkała zza mnie dziewczyna – A twoje plecy... Poczułem jak całe moje ciało sztywnieje a dłonie zaciskają się w pięści. – Co ? - warknąłem patrząc przez ramię. Jeśli nadęta suka miała problem z moim ciałem, powinna kurwa zachować to dla siebie, albo mogła spadać za pokład. – Po prostu wyglądasz...umm...na naprawdę silnego. – Oh – naprawdę nie wiedziałem jak na to odpowiedzieć. Byłem przekonany, że mówi o moich bliznach. Żeglarstwo daje siłę, ale moje ciało zbudowałem dużo wcześniej niż zacząłem żeglować. John Paul dbał o to abym był ciągle w formie i uzupełniał zapasy trucizny jaką piłem. Nasze życie zawodowe mogło tego więcej nie wymagać, ale ulubionym powiedzeniem John Paul'a było „ Silni ludzie żyją dłużej”. Otworzyłem baldachim do końca i zerknąłem na morze. Zastanawiałem się, czy w wyposażeniu łodzi nie znajdzie się para Ray Banów. Ocieniłem oczy dłonią i ponownie przeskanowałem horyzont. Nic. Odwróciłem się szybko, co spowodowało poruszenie łodzi. Dziewczyna przeniosła się na drugą stronę gdy zacząłem się zbliżać. Kontynuowałem, jak gdyby jej tam nie było. Znalazłem to czego szukałem – lornetkę i jedną z trzech flar. Bardziej widoczna byłaby nocą, to pewne, ale inne łodzie ratunkowe są bliżej teraz niż za dwanaście godzin. Mieli przyczepiane silniki, gdy ta łódź miała parę wioseł, które w zasadzie były zupełnie bezużyteczne. Przesunąłem się w kierunku otworu i odpaliłem pierwszą. Była niewiarygodnie jasna, nawet w świetle dziennym, i przyglądałem się jak leci ponad trzysta metrów w górę, a następnie spada w dół świecąc przez całą drogę. Zgasła tuż przed tym jak uderzyła w wodę. Chwyciłem lornetkę i próbowałem dostrzec jakieś sygnału od...cóż od nikogo. Nic. Nie było nawet żadnych cumulusów na horyzoncie, które wskazałyby mi przynajmniej jakiś kierunek, ponieważ normalnie chmury te tworzą się nad lądami. Wiatr pchał nas na południowy-zachód, co nie było idealne. W miejscu gdzie ostatnio byliśmy na 16

Oblation, najbliższy ląd był na południowym-wschodzie. – Kurwa. – Co jest? Czułem jak wszystkie moje mięśnie napinają się. Ta laska i wszystkie jej głupie pytania doprowadzą mnie do szaleństwa. – No cóż, spójrzmy – warknąłem – Właśnie zdałem sobie sprawę, że zostawiłem parę moich najlepszych butów w domu, a są mi potrzebne na dziś wieczór. Co do kurwy myślisz, że jest? Może cały pierdolony ocean dookoła i żadnego pierdolonego lądu? Myślisz, że to może być to? – Dlaczego na mnie krzyczysz? - krzyczała i szlochała w tym samym czasie. Dziewczyna podciągnęła kolana i praktycznie zwinęła się w kulkę. Naprawdę nie miałem zamiaru rzucać się jej do gardła, ale miałem problem z moim temperamentem. Gdy raz wziął górę, musiało minąć trochę czasu nim wróci do normy. – Jestem tylko, trochę, kurwa, napięty dobra? - wrzeszczałem na nią – Mój dom właśnie kurwa zatonął, jest tutaj ze sto stopni, jestem kurewsko zmęczony i zastanawiam się dlaczego przejmowałem się wyciągnięciem cie z tej pierdolonej wody. Okej? Podniosła rękę i przetarła nią oczy. Doprowadziłem ją do płaczu. Cholera. Naprawdę nie chciałem tego. Muszę się kontrolować. Cała złość i napięcie było stratą energii, a strata energii była stratą wody i składników odżywczych. Zamknąłem oczy i próbowałem wziąć kilka wolnych, uspokajających oddechów, ale nie pomagało. Jeśli wolne, uspokajające oddechy były bezużyteczne, chyba powinienem rzucić palenie. – Cholera jasna – mruknąłem, gdy uderzyła mnie myśl, która prawdopodobnie uratowała jej i moje życie. Wyciągnąłem rękę i otworzyłem jedną z kieszeni mojego pasa. W środku była mała, plastikowa torebeczka, a w środku trzy papierosy; zapasy awaryjne – Dzięki Bogu. Wyciągnąłem jednego, a pozostałe zamknąłem starannie w woreczku. Moje zapalniczki były zbyt mokre i nie działały, ale łódź była w nie wyposażona. Podpaliłem papierosa i oparłem się o wewnętrzną ścianę tratwy, zamknąłem oczy i głęboko się zaciągnąłem. Wziąłem pięć długich, głębokich machów zanim ponownie otworzyłem oczy. Patrzyła na mnie ponownie tymi wielkimi, pięknymi oczami i mój penis drgnął. 17

Pięknie – jeszcze tego mi brakowało. Odwróciła ode mnie wzrok i zaczęła się nerwowo bujać. Wziąłem kolejny długi wdech i wypuściłem dym w kierunku morza. Próbowałem go skosztować, wiedząc, że miałem tylko jedną z dwóch rzeczy których pragnąłem. Mógłbym poradzić sobie bez fajek gdybym miał butelkę czegoś mocnego, ale nie mając niczego, będzie mnie cholernie ssać. Wciąż wierciła się w miejscu gdzie siedziała, co z pewnością zaprowadzi mnie na krawędź. – Jaki jest twój problem? - znowu rzuciłem. Naprawdę nie chciałem, ale byłem napięty i wkurzony. Palenie pomagało, ale tak naprawdę chciałem się napić. Nie wydaje mi się, aby ktoś zapakował jedną z tych małych, samolotowych buteleczek do zestawu przetrwania. – Ja...umm... - potknęła się na słowach i odwróciła wzrok. Nawet pod opalenizną mogłem zobaczyć czerwień wypełzającą na jej policzki. – Co? - teraz byłem zirytowany. Jeśli miała zamiar narzekać na moje palenie, zgubię to. – Ja...muszę do toalety. Zaśmiałem się. Zaciągnąłem się po raz ostatni pozostawiając tylko filtr, i rzuciłem niedopałek na fale. – Więc kurwa idź. – Gdzie? – Nie zauważyłaś łazienki z wanną? - znowu się zaśmiałem i spojrzałem na nią z litością – Za burtą, a gdzie myślałaś? – Cóż...a jak? No dobra, punkt dla niej. – Po prostu...nie wiem...posadź swój tyłek na krawędzi. Albo wskocz do wody. Cokolwiek. – Muszę zdjąć ubranie. – Więc? Znów się zaczerwieniła. – Co? Chcesz żebym wyszedł do drugiego pokoju na kilka minut? Nie będę się na ciebie gapił. 18

Nie ruszyła się. Cóż tak naprawdę ciągle się wierciła, ale nie wykonała żadnego ruchu, aby rozwiązać swój problem. Jeśli będzie się powstrzymywać, zasika cholerną tratwę. – Jeśli to spowoduje, że poczujesz się lepiej, to niedawno obejrzałem cię z przodu i z tyłu, miałem swoje usta na twoich, i moje ręce na twoich cyckach, więc to nie jest tak... Sapnęła i zakryła usta dłońmi. Zdałem sobie sprawę jak zabrzmiało to co powiedziałem, biorąc pod uwagę to, że była nieprzytomna przez ten czas. Pokręciłem głową. – Nie miałem na myśli...ah, kurwa. - chwyciłem moją koszulkę, położyłem się na plecy i przykryłem swoją twarz. Leżałem tak przez chwilę, ale nie usłyszałem żadnego ruchu, więc ponownie na nią krzyknąłem – No zrób to wreszcie! Poruszyła się. Mogłem usłyszeć jak przesuwa się do przodu, a następnie porusza się w jednym miejscu prawdopodobnie zdejmując spodnie i kostium kąpielowy. – Jeśli masz zamiar dostać się do wody, załóż koło ratunkowe i trzymaj się pieprzonej drabiny. Nie chcę ponownie nurkować po twoją dupę. – Okej – powiedziała – Hmm...gdzie ona jest? – Tuż przy otworze, po lewej. – Dziękuję. – Cokolwiek. Słuchałem jej ruchów, poczułem że zbliża się do otwarcia. Było delikatne pluśnięcie, a minutę później usłyszałem jak z powrotem wciąga się na tratwę. – Tam jest coś zbliżonego do ręcznika – powiedziałem wystawiając moją rękę w kierunku tyłu tratwy i machając nią dookoła – Upewnij się, że wytarłaś podłogę. – Dziękuję, – Cokolwiek. Słuchałem je ruchów i miałem dość leżenia z moją koszulą na mojej głowie. Było cholernie duszno. – Skończyłaś już? – Prawie – odpowiedziała cicho. Jej głos nadal brzmiał skrzekliwie – Dobra, skończyłam. Zdarłem koszulę z mojej twarzy i popatrzyłem na nią. Poprawiała paski swojego kostiumu i nadal się rumieniła. 19

– Czy wiesz dlaczego moje...hm...gardło boli? – Ponieważ nawdychałaś się cholernej, słonej wody – stwierdziłem – To podrażniło twoje gardło i struny głosowe. Poczekaj kilka dni, będzie lepiej. – Dziękuję – powiedziała ponownie. – Cokolwiek – odparłem, ponownie. Wsadziłem rękę do uszczelnionego pojemnika na żywność i wyjąłem batona. Przełamałem go na pół i dałem jej jeden kawałek. – Zjedz to – poinstruowałem – Kolejną połowę możesz dostać za sześc godzin. – Sześć godzin? - powtórzyła. – Jesteś pierdolonym odtwarzaczem? Tak, sześc godzin. Wiedziałem, że zachowałem się jak drań, ale mój umysł pracował w godzinach nadliczbowych, próbując wymyślić najlepszy sposób działania. Posiadanie jej tutaj czyniło to dziesięć razy trudniejszym. Gdybym był tylko ja, jestem całkiem pewien, że wszystko byłoby dobrze. Było wystarczająco dużo jedzenia i wody dla mnie. Mogłem łowić, mogłem zadbać o siebie, i mogłem poradzić sobie w dość ekstremalnych warunkach. Mając ją ze sobą...to wszystko komplikowało. Byłem przyzwyczajony do śmiertelnych rozgrywek. Ostatni stojący człowiek. Każdy dla siebie. Nie pomagałeś nikomu innemu, ponieważ każdy inny wykorzysta pierwszą nadarzająca się okazje i wbije ci nóż w plecy. Prymitywna część mojego mózgu podpowiadała mi, abym wyrzucił ją za burtę, ponieważ jej przetrwanie może kosztować moje życie. Ale nie mogłem tego zrobić. Chodzi mi o to, że on była malutką dziewczynką. Nie dzieckiem, oczywiście, ale była po prostu tak mała i wyglądała tak cholernie bezradnie. Musiałem powstrzymywać się, ponieważ chciałem trzymać ją i pocieszać, i może pieprzyć, aby zapomniała o tej okropnej sytuacji. Taa, zdecydowanie chciałem to zrobić. Wyrzucić ją za burtę, czy przesunąć językiem przez jej gardło? Nie mogłem się zdecydować, i to mnie wnerwiało. – Chodź tu – powiedziałem do niej, i próbowałem nie brzmieć na wkurwionego. Nie byłem pewien czy podziałało, czy co, ale przysunęła się trochę bliżej – Potrzebujesz trochę wody, aby strawić to co zjadłaś. – Jestem spragniona – przyznała. Odmierzyłem około połowy filiżanki i wyciągnąłem do niej. Kiedy przysunęła się do 20

niego, przytrzymałem go przy piersi poza jej zasięgiem. – Najpierw posłuchaj – powiedziałem mrużąc na nią oczy – Obliż usta, a następnie weź mały łyk wody. Opłucz nią usta, opłucz gardło, a następnie połknij. Potem ponownie obliż usta. Rób tak, aż zniknie woda. Rozumiesz? Skinęła głową, a ja podałem jej filiżankę obserwując uważnie. Zrobiła tak jak jej powiedziałem, a następnie oddała filiżankę mnie. – Nałóż to na usta – powiedziałem podając jej pomadkę z apteczki ratunkowej. – Po co to? – Pomaga w utrzymaniu nawilżenia – powiedziałem – Pomaga na oparzenia słoneczne. Trzymaj się kurwa z dala od promieni słonecznych, jasne? Jesteś tak mała, że poparzenie słoneczne prawdopodobnie cię zabije. – U mnie nie łatwo o oparzenia – uśmiechnęła się. Spojrzałem na nią. – Bezpośrednie promienie słoneczne połączone z tymi odbijającymi się do wody, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia przez nieokreśloną ilość czasu. Każdy w końcu zostanie poparzony. Przesunęła pomadką przez usta i oddała mnie. Zamknąłem ją z powrotem i schowałem. – Jak masz na imię? - zapytała. – Daniel – odpowiedziałem automatycznie. Nawet nie myślałem o tym, gdy ktoś pytał. Po czterech latach, podawanie mojego fałszywego imienia było tak naturalne jakby było moim pierwszym imieniem. – Jestem Raine – powiedziała – Dziękuję za uratowanie mnie. – Cokolwiek – Starałem się nie zaśmiać. Oprócz tego, że było tak pretensjonalne jak mogłem się spodziewać, to fakt, że dokładnie odwzorowywało pogodę, wywoływało moją wewnętrzną histerię. – Mogłeś powiedzieć „niema za co” wiesz? – Jeszcze cię nie uratowałem – powiedziałem jej – Możesz znienawidzić mnie za to, że nie pozwoliłem ci utonąć. Przynajmniej byłoby po wszystkim. Ostatecznie utonięcie jest szybkie. Śmierć z odwodnienia gdy jesteś jednocześnie głodna? To jest do dupy. Dlaczego to do kurwy powiedziałem? Równie dobrze mogłem przejść do szczegółów na czym dokładnie polega śmierć z odwodnienia. Nie patrzyłem w górę, ponieważ 21

ponownie mógłbym wywołać u niej płacz. – Myślisz, że nikt nas nie znajdzie? - jej głos był cichy, ale przynajmniej stabilny. – Ciężko powiedzieć – odpowiedziałem wymijająco – Jeśli znajdziemy jedną z łodzi ratunkowych, prawdopodobnie wszystko skończy się dobrze. – Gdzie oni są? Spojrzałem na nią i uniosłem brwi. – Ty tak kurwa poważnie? - zapytałem jej – Czy słyszałaś kiedyś powiedzenie „ Nie ma głupich pytań”? – Tak. – Cóż, są. To było jedno z nich. Wypiłem łyk wody. Siedzieliśmy w milczeniu przez jakiś czas i patrzyliśmy przez otwór na ciemnoniebieska wodę. Nadal byłem poruszony. Naszą jedyną, realną nadzieją był ktoś, kto zobaczyłby flarę i dotarłby do nas zanim oddalimy się zbyt daleko. Ponownie otworzyłem zestaw ratunkowy i zweryfikowałem zawartość. – Co ci się stało w głowę? – Uderzyłem się, gdy statek tonął. - powiedziałem. Zapomniałem o rozcięciu nad moim okiem, a teraz gdy mi o tym przypomniała, zaczęło boleć – Właściwie, w związku z tym, będę potrzebował twojej pomocy. – Jakiej? - brzmiała na zdenerwowaną. – Musisz to zszyć. - powiedziałem bez ogródek. – Co mam zrobić? - wysapała z paniką w głosie. – Potrzebuję szwów – powtórzyłem – Biorąc pod uwagę, że utrzymanie mnie przy życiu, jest jedyną rzeczą która ochroni ciebie, myślę że warto to zrobić. – Nie jestem lekarzem. – To nie ma znaczenia – odpowiedziałem. Wziąłem mini zestaw do szycia wraz z gazą i małą ilością alkoholu do wytarcia. - Jesteś dziewczyną, więc powinnaś być w stanie zrobić kilka pierdolonych ściegów. Do środka i na zewnątrz. Proste jak pierdolenie. Znów byłem zaskoczony rumieńcem pojawiającym się na jej policzkach. Nie była to czerwień, ale jej opalona skóra znacznie pogłębiła swój kolor. Jej duże, piękne oczy rozszerzyły się ku wielkiemu rozczarowaniu mojego fiuta. Jeszcze tego było mi trzeba, wściekłej kobiety zszywającej moją głowę. – Nie wiem czy potrafię to zrobić. – powiedziała delikatnie – Na widok krwi robi mi się 22

niedobrze. Spojrzałem na nią z czystym niedowierzaniem. Była wrażliwa, co nie było czymś czego potrzebowałem, i zwyczajnie nie miałem czasu na takie bzdury. – Będziesz musiała nad tym zapanować. - powiedziałem jej – Jeśli będziesz rzygać, będziesz tracić płyny. Jeśli stracisz płyny, umrzesz. – Przerażasz mnie, wiesz? – Stwierdzam fakty – odparłem – A teraz podejdź i zszyj tą ranę. Nie miałem zamiaru dawać jej czasu na zastanawianie się nad tym. Musiałem być zszyty zanim znów zacznę krwawić. Wzięła głęboki oddech jakby starała się przygotować i przysunęła się do mnie bliżej. Zawiązałem koniec nici w supeł i podałem jej zarówno nici jak i igły chirurgiczne. Zdjąłem zakrwawioną gazę z mojego czoła, na co sapnęła i złapała się ręką za usta. – Nawet kurwa o tym nie myśl – warknąłem patrząc jej w oczy. Patrzyła przez chwilę na mnie po czym skinęła głową – Po prostu wyrzuć to ze swojej głowy. Udajesz krawcową dla jednej ze swoich lalek, dobrze? – Dobrze – wyszeptała. Siedziałem po turecku, a ona przeniosła się na kolana, aby dotrzeć do mojej głowy. Nawet wtedy ledwo sięgała. Wziąłem kilka głębokich oddechów, przygotowując się psychicznie na ból i starałem się nie być zbyt oczywistym we wpatrywaniu się w dwa mleczne szczyty znajdujące się tuż przed moją twarzą. Mogłem zobaczyć tylko ich szczyty, ale jej piersi wyglądały kurewsko perfekcyjnie. Przebiła moją skórę i spróbowałem powstrzymać się przed cofnięciem. Nie do końca to zadziałało, ale zdecydowanie oderwało moje myśli od jej cycków. – Au! – Wybacz! – zapłakała. – Bierz się za to! – warknąłem. Przebiła moją skórę dwa razy, zanim w tratwę uderzyła duża fala i pchnęła ją na moja kolana i igła prawie wywierciła mi dziurę w czaszce. – Ja pierdolę! – krzyczałem odpychając ją ode mnie. Była tak lekka, że rzuciłem ją na drugą stronę łodzi, gdzie odbiła się od ściany z tkaniny. – Przepraszam! – krzyknęła ponownie. – Cholera, suko! – krzyczałem – Mogłaś pozbawić mnie jebanego oka! 23

– Nie mogłam temu zapobiec! – płakała – Nie chciałam tego! Spędziłem kilka sekund aby zebrać się w sobie. Wiedziałem, że nie chciała, a siedzenie na kolanach jak ona to zrobiła nie jest łatwe na falującej tratwie. Jęknąłem i starłem nową kroplę krwi z mojego czoła i położyłem się na plecach. Spojrzałem na drugą stroną tratwy, gdzie siedziała zastraszona przeze mnie dziewczyna. – Kurwa, spróbuj ponownie – nakazałem. – Nie – powiedziała – Najpierw mnie wyzywasz, a później oczekujesz mojej pomocy. – Może mnie nie usłyszałaś – warknąłem – Moje przeżycie leży w twoim interesie. Pomaganie mnie, jest jak uratowanie siebie. – Nie umrzesz od tak małej rany – skrzywiła się na mnie – Nie jestem aż tak naiwna. – Nie obchodzi mnie czy jesteś naiwna, czy nie – powiedziałem – W normalnych domowych warunkach, to rozcięcie nie byłoby niebezpieczne. Tutaj, bez dostępu do antybiotyków, to może być mój wyrok. Chcesz ryzykować moim i twoim życiem? Usiadła i przez chwilę przyglądała się, prawdopodobnie próbując zdecydować czy kłamałem czy nie. Wziąłem kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić, ale było zbyt, kurwa gorąco, a moja głowa naprawdę zaczynała boleć. W końcu przysunęła się do mnie nieśmiało, jakbym miał ją ugryźć czy co. Udało jej się skończyć po czterech szwach. – Potrzebuję czegoś do odcięcia nitki. – Mam coś – powiedziałem wyciągając mój scyzoryk z pasa. Wyciągnąłem rękę, wyczułem koniec nić i szybko go odciąłem. Pocałowałem płaską część i schowałem nóż. – Dlaczego to zrobiłeś? – Zrobiłem, co? – Hmm...pocałowałeś nóż? – To mój szczęśliwy nóż – wymamrotałem. – Dlaczego jest szczęśliwy? Westchnąłem. To było gówno, o którym zdecydowanie nie chciałem rozmawiać. Może jeśli dam jej małą próbkę, może złapie aluzję i przestanie pytać. – Ponieważ poszatkował mnie, a ja nie umarłem. Brzmi szczęśliwie, dla mnie. Patrzyła na mnie przez minutę, a potem jej oczy skierowały się na ramiona i plecy. – To ta duża blizna na twoich plecach? Wzdrygnąłem się. – Taa. 24