eewqa1234

  • Dokumenty229
  • Odsłony60 397
  • Obserwuję35
  • Rozmiar dokumentów347.0 MB
  • Ilość pobrań24 911

Wiechecki Stefan Wiech - Watrobka po warszawsku

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :528.4 KB
Rozszerzenie:pdf

Wiechecki Stefan Wiech - Watrobka po warszawsku.pdf

eewqa1234 EBooki
Użytkownik eewqa1234 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 239 stron)

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt tiech WĄqoÓ_h^ ml t^opw^tphr ilustrow~ł gbowv w^or_^ v CwvqbikfhJ NVSR plp k^ cfp dieni~ od tógodni~ cz~su nie chce jeśćK wn~czó sie odm~wi~ przójmow~ni~ pok~rmówK w ż~lu z powodu tej kuchni n~ OQ f~jerkiI j~ką otrzómujemó w mieście w~kop~nem n~ t~k zw~nem cisieK aopieru w środę d~ł~ Jsie n~mówić n~ kol~cjeI j~k ten ^ntoni Ł~ci~kI z f~chu podobnież mul~rzI wógr~ł srebrnó med~l z~ skok z j~kiejś t~m średniej hrokwiK trąb~ł~ n~wet sporoW dw~ sch~boszcz~ki z k~pustą i odsm~ż~nemi k~rtofelk~móK tógłodzon~ bół~ przez te biegiI w któróch z wielką trudnością zdobów Dmó{ ost~tnie miejsc~K _ół~bó opędzlow~ł~ jeszcze KWeci kotletI bo go sobie n~łożył~ n~ t~lerzI ~le znowuż sędziowie odebr~li jej ~petót przeżótoIJ że skrzówdzili drugiego n~szego skoczk~I niej~kiego t~leK mrzóczepili sie bez d~ni~ r~cji do chłop~k~ o toI że po skoku troszeczkie sie przewróciłI ~le nie z~ b~rdzo i nie od r~zuK ^ potem n~ siedzeniu jech~ł jeszcze RM metrówI ~le mu tego nie z~liczóli i zepchli go n~ sz~ró koniec międzó p~t~ł~chów i ofi~ró losuK ^ j~k j~kiś t~m pzwedzi~k czó inszó cinl~ndczók? po skoku siedemn~ście kozłów fiknąłI n~rtó pogubił i o m~łó figiel nie wp~dł do lożóI w której z~gr~niczneI dewizoweI goście siedzieliI to nicI to w porządku\>— ^chI że wó ł~chudró sądowe> — krzóknęł~ n~ to dieni~ i bół~bó cisł~ t~lerzem w telewizorI bo j~k r~z sędziowsk~ komisj~ sie w niem pok~z~ł~K C~łe szczęścieI że j~ mi~łem tóle przótomności zmósłowejI żem jej t~lerz odebr~łI tólko jeden sędzi~ k~rtoflem w nos otrzóm~łK h~rt~ terminów zwrotów — dieniuchn~I sz~nuj sieI t~k nie możn~I rnusiem bóć gościnneI sędziowie też sie mogą mólićI ~ ptron~ N

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt t~l~ i t~k m~ szczęścieI że to nie jest sąd okręgowó i że sześć miesięcó m~mr~ przez pomółkie mu nie wkleiliK mo drugie telewizor możesz n~m uszkodzić i nie zob~czeni d~lszego ciągu cisuI w którem możemó sie jeszcze honorowo odegr~ćK J— q~kI n~ org~nk~chK Co tu mówić o odegr~niu sieI j~k n~wet _iegunówn~ wósi~dł~ i poszł~ z pł~czem do domuK w tą _iegunówn~ to podobnież bóło t~kW jeździł~ dziewczón~ n~ tóch n~rt~ch j~k złoto i pięć kilometró to dl~ niej bół~ much~ i od r~zu ni z tegoI ni z owego nerwó ją opuścili i nie mogł~ kroku zrobićK ^ wszóstko to przez chulig~nówI które ust~wili sie n~ szosie pod w~kop~nem i ze złościI że molsk~ dost~je t~k f~t~lnie w kośćI n~jlepszą f~worótkie z~częli obcin~ć i pod krótókie br~ćI że z~ wolno posuw~W •—• ptefci~I nie w te stronę j~dziesz> • ¦—• k~rtó widocznie m~sz szpic~mó do tółu przópięte>— kie męcz sięI siądź w tr~mw~j — i t~k d~lej w tem guścieK dłuchó bó nie wótrzóm~łI to i _iegunówn~ wóciągł~ w końcu chusteczkieI uderzół~ w pł~cz i wóc~f~ł~ sie z tóch c~łóch wóścigówK ^ po mojemu powinn~ in~czej zrobićI spróbow~ć jeszcze r~zI ~le r~zem z Ł~ci~kiem ^ntoniemK g~ko mul~rzI swoją wómowę chób~ posi~d~ i potr~fi z~sunąć chulig~nom t~ką moz~ikieI że d~dzą ptefci świętó spokójK wresztą nie wiemI nie zn~m z~kopi~ńskich mul~rzóI może nie umieją j~k sie n~leżó żówem słowem sie posłużyć i chulig~nów obciąćK k~sze w~rsz~wskie choci~ż n~ n~rt~ch przew~żnie nie jeżdżąI z jęzókozn~wstwem d~ją sobie r~de pierwszorzędnieK geżeli jedn~kowożI p~nno cuniuI n~tr~fił~bó p~ni n~ j~kieś trudnościI mó ob~ ze szw~grem chętnie słuJżemK ozecz j~sn~I że poj~dziem z~ p~nią gór~lskiemi s~nk~mi i jeżeli sie o n~sz rozchodziI zrobiemó wszóstkoI żebó sie p~ni jeszcze n~ tem cisie ł~dnie pok~z~ł~K mod tem jedn~kowoż w~ronkiemI że nie będzie sie p~ni z~ b~rdzo n~m przósłuchiw~ćK Chłop~ki jesteśmó wstódliweI nerwowo możem sie z~ł~m~ć i wszóscó sie ptron~ O

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt rozpł~czemK mKpK qelegr~me w te właśnie słow~ z~mi~row~liśmó pchnąć ze szw~growskiem do w~kop~nego n~ pomocI czóli że zrobić t~k zw~nó plp n~ cfpI ~le w ost~tniej chwili dowiedzieliśmó sieI że w piątek _iegunówn~ t~ką pok~z~ł~ końcówkieI że oko wszóstkiem zbiel~łoK ldegr~ł~ sieI j~k chci~ł~K tidocznie s~m~ d~ł~ sobie r~de z chulig~n~móK ^ może nie mi~ł~ ze sobą chusteczki\ K t k~żdem bądź r~zie mocn~ gr~bulk~ od c~łej n~szej rodzinkiK NVSO rK wlklJjlqlJeltbo — ko i p~trz p~nI p~nie hrólikI co sie z tego Żer~Jni~ zrobiłoI tu n~ pl~cuI gdzie jeszcze nied~wno kozó szcz~w jedliI f~brók~ stoi j~k wielkie nieszczęścieK — g~kie t~m nied~wnoI już dziesięć l~t minęłoI j~k cpl tu z~suw~K fle już „w~rsz~w?I ile „sórenek? po świecie l~t~I ~ ile tu gotowóch stoiI ile po t~śmie z~póch~I ~ p~n mówiszI że nied~wnoKKK — w~r~zI z~r~zI n~dmieniłeś p~n coś o t~śmieK g~k to det~licznie t~k~ t~śmow~ robot~ wógląd~I bo j~ uw~ż~sz p~nI nigdó tego nie widzi~łemK — wwócz~jnie wógląd~K q~śm~ n~ w~łk~ch chodzi i s~mochód od remiechó do remiechó przesuw~K geden s~me koł~ ust~wi~I drugi ośki do nich dor~bi~ i t~śm~ chodu do trzeciegoK qrzeci motor przószwejsujeI czw~rtó błotniki dorobiI ~ s~mochód wciąż po t~śmie g~ni~ d~lej i d~lejI od oddzi~łu do oddzi~łuK t piątem l~kiernicó m~lują „w~rsz~wę? j~k lustroI w szóstem t~picerzó siedzeni~ obij~ją skórąI w siódmem m~szón~ schnie n~ c~cóI w ósmem dost~je licznik i numer~ rejestr~cójneI w dziewiątem prób~ h~mulców sie odbów~I ~ w dziesiątem derektor instótucjiI którą s~mochód kupił~I już czek~ z teczką pod p~chąK g~k tólko wóz podjedzieI si~d~ i j~zd~ n~ posiedzenie „mod hrokodól~?K — w~r~zI z~r~zI czek~j p~nI po mojemu tu czegoś br~kujeI trzeb~ bó j~koś tę c~łą produkcje ptron~ P

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt uspr~wnićK j~m pomósł r~cnoz~KKK r~cron~KKK r~cliz~KKK niech cie choler~I nie mogie wómówićK — kie szkodziI d~w~j p~n pomósłK — rw~ż~sz p~nI n~ końcu t~śmó z~mi~st dórektor~ z teczką powinien st~ć k~sjer z torbą i ogonek klientówK — f co m~ robić ten k~sjer\ — tópł~c~ć k~żdemu z klientów po NOM k~fliK — g~kich k~fli\ — koI tósi~ków złotóchK — k~ co\ — k~ z~kup tóch s~mochodówK ko i żebó urząd sk~rbowó nie mi~ł pr~w~ pod m~skie z~gląd~ćrD — p~mochodom\ — kieI klientomI bo oni w m~sk~ch powinni w ogonku figurow~ćI rzecz j~sn~I że tólko ciI co z gotówką przójdąK _o ludzie chcielibó i boją sieK — Czego sie boją\ — ppowiedzi wielk~nocnej w p~r~fii śwK iindleó~ i pokutó z~ grzechó w ch~r~kterze domi~ruK — qo już niech k~żdó s~m o zb~wienie swojej duszó sie m~rtwiI ~ mó sie cieszmóI że f~brók~cj~ leci i przez te dziesięć l~t t~k ł~dnie n~m sie motoróz~cj~ rozwinęł~K Żebó jeszcze nie te wóp~dki drogoweI tobó f~któcznie bóło n~ szos~ch żyćI nie umier~ćK — qotóż po mojemu n~ wzór z~gr~nicó powinno sie u n~s n~ skrzóżow~ni~ch post~wić t~bliceW „hierowcoI uw~ż~j n~ swoje zdrowieI p~mięt~jI że nie m~sz dl~ siebie części z~miennóch?K — qo zupełnie j~k s~mochód „w~rsz~w~?K — g~k to\ — ko bo spróbuj p~n dost~ć głupie delkoI w~ł korbowóI pompę ~lbo skrzónkie biegówI k~pcie p~n pogubiszK — _o p~n nie umiesz szuk~ćK k~ miejscu w t~rsz~wieI gdzie jest f~brók~I nie możesz p~n czegoś podobnego dost~ćI to j~sneK ppróbuj p~n w ddóni kupić węgorz~K qrzeb~ wsiąść w pociąg i pojech~ćK — ddzieI do o~domi~I do iublin~\ — pkąd\ w~ gr~niceK k~jlepiej z wócieczką ptron~ Q

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt „lrbisu? „qrzón~ście stolic?I z~wsze w którejś delko do „w~rsz~wó? p~n zn~jdzieszK ti~domo — ~rtókuł eksportowó i cieszóć sie tólko trzeb~K — qotóż j~ sie cieszęI bo t~kże s~mo z~ s~mochodowego lubil~t~ sie uw~ż~mI ~ n~wet st~rszegoI bo jeszcze przed cplJsosem z~częłem podobną produkcjeK — Co p~n mówiszI to ciek~w~ rzeczI i co to bóło\ aziecinne wózki n~ elektróczne b~terójki IIlsr~m? czó może róksze n~ k~rbid\ — _ół toI uw~ż~sz p~nI t~k zw~nó żonoJmotoJroJwerI czóli skrzóżow~nie żonó z roweremK Coś w rodz~ju rókszóI skrzónk~ międzó dwom~ rower~miK geden bół męskiI dl~ mnieI z wolnem kołemI drugi — d~mk~I dl~ m~łżonkiI z ostremK t środek kł~dło sie w~łówkie i j~zd~ n~ m~jówkie do _uchnik~K dieni~ ciągł~ c~łe m~szónerieI ~ j~ przew~żnie odpoczów~łemK lbojgu n~m to dobrze robiło — j~ sie popr~wiłemI ~ żon~ uzósk~ł~ linieK _~rdzo pomósłow~ bół~ t~ m~szón~ i chci~łem ją op~tentow~ć n~ eksport do ^r~bówI gdzie podobnież mężowie n~ osiołk~ch jeżdżąI ~ żonó z~ niemi piechotą szorująK ^le powst~ł~ przez ten cz~s cpl i zrobił~ mnie konkurencje s~mochodem „sórenk~?K — a~j p~n spokójI j~k~ konkurencj~> Co „sórenk~? to nie p~ński żonoJmotoJrowerK qóż porówn~nieK — ^le mój sie nie psułK mrzó zmi~nie żon mogło sie niem dojech~ć do s~mego jonte C~rloI pok~ż p~n te sztukie n~ „sórence?K — _o t~m podobnież góró po drodzeK qrzeb~ inną tr~sę wóbier~ć i ścig~ć sie do miejscowości położonóch ¦~ górkiK ttencz~s dobrze n~ciśniem „sórence? n~ płuJ eF co i pierwsze przójedziem do metó z okrzókiemW niech żóje młodó lubil~t cpl w Żer~niuK ozecz j~sn~I że mó z koleżką t~k ze złości przóg~Jdujem „sórence?I bo jej nie m~móI ~le przó j~jeczku k~żdemu będziem jej żóczóć od dziś z~ rokI ~ n~jpóźniej z~ dw~K tesołóch Świąt>ptron~ R

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt NPSO rK L NN rt^ŻAĆ k^ pwvkv m~trzęI ~ dieni~ c~łuje wczor~j swoją jesionkie n~ w~tolinieK wlękłem sieI że żon~ n~ nerwowe sł~bość mnie z~p~dł~I jużem chci~ł po doktor~ leciećI ~le dl~ pewności z~st~wiłem sie krzesłem i pót~m sieW — dieniuchn~I co ci jestI może kogutk~ przójmiesz\ — al~czego\ — ko bo widocznie główk~ cie boli\ — pkąd wiesz\ — w~chowujesz sie t~k więcej nerwowoKKK Ciuch~ swojego serdecznie c~łujesz\ A — p~m jesteś w~ri~tK g~ tólko z jesionką sie przepr~sz~mI z powodu zmi~nó wóżu n~ niżI czóli że lipiec w listop~d n~m sie z~mieni~K — KKKdieniuchn~KKK tó jedn~kowoż musisz sie d~ć zb~d~ć nerwowemu doktorowiKKK g~ki lipiecI przecież m~mó dopiero kwiecień\ — ^ j~ ci mówięI że lipiecK tidzi~łeś w kwietniu kiedó PU stopni ciepł~ w cieniu\ ^ wczor~j bółoK rcieszółem sie niemożebnieI że moj~ m~łżonk~ nie chorowit~I tólko dowcipn~ i kącikiem humoru sie posługujeK moc~łow~łem ją n~wet w czoło i usi~dłem przed telewizjąK ^le z~ chwileczkie znowuż str~ch mnie obleci~łK tidzęI że dieni~ wóciąg~ z sz~fó swoje zimowe foki n~ króliczóch pelis~chI wójmuje z nich b~gno i przcciwmołowe kulkiI trzepie z n~ft~linó i przómierz~K J— hrólowo mojej piękności — mówię — co tó znowuż robisz\ k~ podbiegunowe ^rktókie sie wóbier~sz TK nicj~kiem Centkiewiczem\ NO — w j~kiem t~m CentkiewiczemI z tobą sie szókuje n~ pochód m~jowóK — t zimowem futrze\ — geszcze nie wiemK k~ k~żdó jeden wóp~dek z n~ft~linó go wójęł~mI bo nie wi~domoI co będzie jutroK mogod~ chisi~ dost~ł~ od tóch ~tomówI ptron~ S

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt k~lend~rz zupełnie jej sie w głowie pokiełb~sił i dl~tego nie mogł~m bóć pewn~I czó śnieg n~wet jutro nie sp~dnieK qotóż n~szókow~ł~m futroI botó i jesionkieK ^le niez~leżnie m~m przógotowioną kretonową sukienlde w czerwone różeI t~kąże p~r~solkie i gdónkiK al~ ciebie odpr~sow~ł~m koszule płow~ckiego i czerwonó kr~w~t w bi~łó rzucikK kiech sie pogodzie nie zd~jeI że w k~nt n~sz uderzó i nie pozwoli wziąść udzi~łu w pochodzieK kiech sobie dieni~ co chce mówiI ~ j~ z~dowolnionó jestemI że sie ochłodziłoK ozecz j~sn~I rozchodzi mnie sie o ten tóścig kiepokoju — _erlin — t~rsz~w~ — mr~g~ Czesk~K al~czego niepokoju\ ko bo rokrocznie z nerw wóchodziem i spokój tr~ciemI j~k n~szem chłop~kom poleciK Czó kichó jem nie n~w~l~ją t~k roweroweI j~k i prów~tne wskutek n~dużóci~ zsi~dłego mlek~K Czó roweró wótrzóm~ją te wszóstkie kr~ksó n~ z~kręt~chK t tem roku n~jwięcej podobnież bęJdziem sie niepokoili o szónó tr~mw~jowe w _erlinieK ao n~głej krwi t~m tóch szón trzeb~ przecin~ć w poprzekI z~czem sie z mi~st~ wój~dzieK f właśnie w _erlinie ten wóścig w tem roku sie z~czón~ i j~k sie wóJg~rniem n~ st~rcieI to z~czem sie pozbier~móI do s~mej t~rsz~wó czołówki już nie dogoniemK ^ może bó t~k ten pierwszó et~p przez mi~sto _erlin przebóć po prostu tr~mw~jemI on sie szón nie boi\ wresztą co sie będziem z góró przejmow~ć — zob~czó sieK k~ r~zie f~któcznie dobrze jestI że sie oziębiłoK k~ rower nie m~ gorszej choleró j~k up~łK o~z że sie pić chceI ~ po drugie ludność n~ szosie z kubł~mi stoi NP i polew~ cóklistów dl~ ochłodóK ^ to cz~sem może sie skończóć tr~gicznieK p~m wiem o tem z pr~któkiK m~rę l~t temu w tół jech~łem n~ rowerze do Łomi~nek n~ wesele swojego chrześni~k~ hropidłoszcz~k~K modjeżdż~m już pod Łomi~nki i dziwie sieI że orkiestr~ str~ż~ck~ stoi i „k~ lewo most? podgrów~K iudzi t~kże s~mo pełnoI bis mnie biją i „niech żóje? krzócząK g~ sie kł~ni~mI bo ptron~ T

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt móśl~łemI że to wesele po mnie wószłoK f od r~zu j~k mnie ktoś nie chlustnie wi~drem wodó w s~me oczóI j~k drugi nie popr~wi jeszcze jednem kubłemK tidzęI że nic nie widzęI i wp~dłem n~ drzewoK tidelec zł~m~łemI z kół ósemki mnie sie porobili i str~ciłem t~k zw~ne dw~ siek~czeK Ek~ weselu potem już tólko p~sztetowe kiszkie mogłem jeśćI ~ przep~d~m z~ suchą kiełb~sąKF lk~z~ło sieI że j~k r~z wóścigi cóklistów sie odbów~li i z~ zwócięzcę bółem wziętóK ^ żebóm t~k n~pr~wdę bół którem z hról~kówD ~lbo n~ przókł~d t~Jkiem pt~siem d~zdąI to mógłbóm w tóch w~rónk~ch wógr~ć et~p\ hiszkie p~sztetowe>qotóż lepiejI że dużó niż sie rozwinął i d~ł w kość wóżowi ~ntl~ntóckiemuK joże nie będziem sie t~k pocić w wóściguK t k~żdem bądź r~zie uw~żać n~ szónó>NVSO rK NQ ^ jlŻb hljfkf^ow\ Długo nie mogłem n~mówić dieni do głosow~ni~ n~ n~jlepszą piosenk~rkieK Co którą wómienięI moj~ K m~łżonk~ krzówi sie j~k po occie siedmiu złodzieiW N — CoI t~ m~ł~I cz~rn~\ — mówiK — w~ nic n~ świecieI z~ b~rdzo mnie jordziel~kową przópomin~K mod~ję drugie n~zwiskoI znowuż niedobrzeW — Czego\ q~ dług~ gidi~I t~ glori~ in ekselsis deo\ kie zg~dz~m sie — kubek w kubek t~ k~sjerk~ spod „Ślepego ieon~?K qrzecią znowuż rudem wópłoszem n~zw~ł~I m~gl~rki córkąK oozchodziło sie o sercową z~zdrośćK c~któcznieI w swojem cz~sie z~suw~ło sie perskie oczko do niejednej tw~rzowej cizi n~ q~rgówkuI drochowie nie liczącI rzecz j~sn~I pzmulekK m~rę sztuk dieniuchn~ z~p~mięt~ł~ i od tej poróI od cz~su do cz~suI sie n~ nich odgrów~K q~k s~mo bóło przó tem głosow~niuK — k~ co tó właściwie chcesz wógr~ć te ~rtóstkie\ Co tó będziesz z nią robiłI st~r~ m~ntóko\ — pót~ ptron~ U

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt sie mnie w końcuK — ^leż dieniuchn~I z~chodzi bolesne nieporozumienieK qu nie o ~rtóstkie sie rozchodziI tólko o s~mochód — „sórenkie?K Czteró ich jest podobnież do wógr~ni~K — ko to głosuj n~ s~mochódI co tu płeć d~mskie do tego miesz~sz\ — hiedó t~k nie możn~I legur~min jest t~kiI żebó rgłósow~ć właśnie n~ ~rtóstkieI któr~ n~m sie n~jwięcej spodob~K — ^ o wiele mnie sie ż~dn~ nie spodob~\ — kie przeszk~dz~I musisz sie poświęcićI n~pis~ćI że NR owszemI spodob~ mnie sie t~ i t~I żebó w ciągnieniu wziąść udzi~łK — g~k t~kI to pisz h~weck~K — g~k~ h~weck~\ — tiktori~ h~weck~I któr~ t~k ł~dnie „tesołe wdówkie? odgrów~ł~K — dieniuchn~I tu musi bóć osob~ żów~I n~ chodzieKKK — ^ n~ ~rtóstę w męskiem rodz~ju głosow~ni~ nie m~\ — lwszemI oprócz tegoI że n~ śpiew~czkieI głosuJjern n~ śpiew~k~K ^ t~kże s~moI jeżeli m~mó żóczenie s~mochód wógr~ćI musiemó i n~ piosenkie głos złożyćI któr~ n~m n~jwięcej podp~dł~K — q~kI no to piszW „f krok w krok z~ nią mknie?K — Co to z~ piosenk~I z czego to jestI z r~di~I z filmu\ — w „tesołej wdówki?K — Co tó dieniuchn~ z tą wdówkąI j~k pr~gnę szczęści~K qo musi bóć powojenn~ piosenk~K — qo jest właśnie powojenn~K — q~kI ~le po j~pońskiej wojnieI ~ tu sie rozchodzi o ost~tniąK — g~k t~kI to pisz „tioI koniku?K — wnowuż z n~ft~linó wóciąg~sz k~w~łekK tómień cóś świeższegoK — „k~ lewo mostI n~ pr~wo most?K — guż lepiejI ~le coś tó sie t~k do tej ptron~ V

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt komunik~cji przóczepił~W konikI mostóI tr~mw~jeK teź j~kiś innó ~rtókuł pod uw~gieI j~k npKW miłośćI wiosnęI motólkiI lodóI biżuterie i temuż podobnieżK —¦ honiec końców wóbr~liśmó piosenkie o kompocie z gruszekI bo śpiew~ł~ ją ~rtóstk~ podobn~ do g~rb~tejI j~k utrzómuje dieni~I szewcowej z w~cisz~I któr~ uciekł~ z komini~rzemK joże komini~rz szczęście n~m przóniesie\ NVSO rK N« aord^ kÓŻh^ i holeżk~ mójI niej~ki qopielec ^lojzóI mi~ł niemoJżebnó odcisk n~ pr~wej nodzeK f to t~kiI że nic n~ niego nie pom~g~łoI ż~dne t~m m~ście i z~jz~jeróI t~k g z ~ptekiI j~k i z b~z~ru oóżóckiegoK htoś mu dor~dziłI żebó świeżą słoninę z młodego i wieprz~ przókł~d~łK ^le i z tego nic nie wószłoK pm~JI lec przez dziurki od sznurow~deł mu wóciek~łI ~ odJ| cisk c~łó i dokucz~ł j~k nieszczęścieI tólko tóleI że sie kwieciłI ~ człowiek cierpi~łK k~ różne przó tern nieprzójemności bół n~r~żonemI bo j~k n~ przókł~d tr~mw~ju ktoś go n~wet leciutko w odcisk ur~ziłI miejsc~ dost~w~ł w uchoK motem spr~w~ i odsi~dk~I ~k dzieci~k pł~k~ł do mnie nier~z qopielec n~ swój ~rb~tó losK tzruszóło mnie to w końcu i mówię muW J kie umiesz sie p~n oblecić z tem dr~niem odJfuskiem\ _ówszó n~ p~n~ miejscu do pedikuru bóm fsie ud~łI t~m z miejsc~ d~dzą mu r~deI wórżną do kości i po krzókuK Długo sie ten ów koleżk~ n~móśl~łI bo sie boj~ł iść pod nóżII ~le j~k r~z n~dzi~ł sie w ~utobusie n~ milicj~nt~ i groził~ mu spr~w~ o pobicie wł~dzóI s~m mnie prosiłI żebó go z~prow~dzić do tego pedikuruK moszliśmó w Chmielne do z~kł~duK w~ dziesięć miJut bół j~k nowo n~rodzonó człowiekK o~z tólko krzóJXnął i odcisk~ nie bółoK medikurzóstk~ wóm~sow~ł~ mu otem nóżkieI wóperfumow~ł~ n~wet i mówiW — moproszę o drugąK ptron~ NM

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt — hiedó n~ tej drugiej nie m~ odcisk~ — odpowi~Ji qopielecK O tątróbk~KKK NT óK rJ D i\ ik — kic nie szkodziI uporządkujemó i jąK ^ ten sie przekom~rz~ i z~ nic n~ świecie nie chce but~ zdjąćK ko to j~ z~czón~m go n~m~wi~ćW — kie bądź p~n up~rtóI pok~ż p~n drugie nóżkieK ^ ten nie i nieK wgniew~ł mnie koniec końców i n~dmieni~mW — ^ co p~n sześć p~lców posi~d~sz i wstódzisz rWie p~n\ k~wet o wiele t~kI nie m~ czegoK q~ p~ni nic t~kie rzeczó już widzi~ł~K k~jwóżej drożej o dw~ złote z~ dod~tkowó p~lec policzóK g~ go p~nu fondujeK pYJiąJg~j p~n k~m~szK ^le sie up~rł j~k murK Żówo sie ubr~ł i wószliśm k~ ulicó go sie pót~mW — jiędzó n~mó mężczózn~mó powiedz p~n otw cieI dl~czegoś p~n nie d~ł drugiej nogi do obrób awuzn~czne słowo m~sz p~n n~ niej wót~tuow~neI j m~trosóI czó j~ki m~trómoni~lnó rósuneczek\ — kie o to sie rozchodziK arugiejI uw~ż~sz p~nI nie mółemK — a~wno\ — aosóćK q~k mniej więcej od tielk~nocóK — ko to sporoI ter~z już po wielonóch pwiątk~« hK ^ dl~czego\ — kie wiedzi~łemI że będzie potrzebn~K — ^ miednice m~sz p~n w domu\ — j~m n~wet ł~zienkieK — ko chób~ w w~nnie świni p~n nie trzóm~szD — pkądK miecz~rki hodujeK — mo co\ — j~m t~kie sł~bośćI ~ piwnic~ ci~sn~ ledwo węgiel sie zmieściłK Ł~zienk~ bez okn~ — piecz~rk~ to lubiK k~wet świ~tł~ nie z~p~l~móI bo jej szkodziK ^le t~ki bół kontentI że sie pozbół odcisk~I że z~prosił mnie pod budkieI n~ większe j~sne z ptron~ NN

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt wi~nuszkiemI ~ potem do kin~K ^le ze względu n~ te jego drugie nóżkie odmówiłemK jóślę sobieW w kinie d~ sie odczuć i n~ mnie będą ludzie podejrz~nie p~trzóliK Choci~ż nie z~wsze i nie w k~żdemK pą t~kieI że f~któcznie nie wi~domoI kto z publiki módł~ nie n~dużów~ i gdzie n~wet przedwojenne szprócow~nie powietrz~ leśną wodą bó nie pomogłoK g~k sobie przópomniemI że n~wet st~rożótne ozóJmi~ni mieli ł~zienki i co dzień sie kąp~liI przókrość d~ sie odczućI że mó w w~nn~ch rolnictwo pr~któkuJjemK ^ w ozómie dochodziło do tegoI że t~k~ n~ przókł~d bpope~I żon~ keron~I w oślem mleku kąpiel sobie br~ł~K tp~d~ r~z keron do mieszk~ni~I pociąg~ nosem i mówiW co tu t~k mlecznem b~rem czuć\ tszóstko sie wód~łoI ~ że tego dni~ j~k r~z n~ śni~d~nie bół~ bi~ł~ k~w~ z kożuszkiemI keron~ zemgliłoI zdenerwow~ł sie i k~z~ł m~łżonkie udusićK ozecz j~sn~I że k~żd~ przes~d~ do niczego dobrego nie prow~dziK qotóż nie wóm~g~ sieI żebó sie ktoś kąp~ł w mlekuI n~wet krowiemI wóst~rczó wod~K ^ już nóżki trzeb~ uwzględni~ć j~k n~jczęściejI i to obódwieI n~wet nie ud~jąc sie do pedikuruI kin~ czó w gościeK OVSO rK NV p^jJq^q^ mrzeczót~łemI m~ sie rozumiećI w g~zet~chI że podobnież duże oszczędności m~ją bóć z~prow~dzone przó budowie nowóch mieszk~ńK „t jednóm z w~rsz~wskich osiedli rozpocznie się budowę domów oszczędnościowóchK t poszczególnóch mieszk~ni~ch nie będzie się wst~wi~ło drzwiI lecz tólko futrónóI lok~torzó jeśli zechcąI przówieszą do nich z~słonóI jeśli będą mieli skłonność do «łuksusu» — kupią drzwi w skł~dzieI t~k j~k sie kupuje piecóki g~zoweI fir~nki czó mebleK huchnie pozb~wione będą okienI będą mi~łó świ~tło pośrednieK t ł~zienk~ch w~nnó z~stąpi się kącikiem z n~tróskiemK bksperóment m~ bóć stopniowo ptron~ NO

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt rozszerzonó?K q~k pis~ło w pr~sieK mo mojemu to f~któcznie słuszne — co wómóślili ost~tnio budowl~ni wón~l~zcóW kogo st~ć n~ t~kie luksusó j~k drzwiI niech sobie kupiK Co sie tóczó okien w kuchni~chI to t~kże s~mo święt~ r~cj~I bo do czego f~któcznie służóli okn~ w kuchni~chK mrzed wojną kuchtó wógląd~li przez nich po c~łóch dni~ch n~ str~ż~kówK qer~z pomoc domową rz~dko kto posi~d~I to i okn~ nikomu t~m niepotrzebneK w ł~zienk~mi to s~moK g~k będzie prósznicI może f~któcznie częściej lok~torzó będą sie kąp~liI bez ob~wóI że węgiel w w~nnie sie jem z~moczóI ~lbo że sie rób~ płoszóK tęgiel możn~ trzóm~ć pod łóżkiemI ~ że rób~ n~ święt~ nie będzie mi~ł~ gdzie płów~ćI to tóż ż~dn~ przóczón~I bo gdzie sie dzisi~j dost~nie żówego k~rpi~K geżeli sie rozchodzi o mnieI to bóm jeszcze dor~dził | jedną oszczędność — szób bóm w ogóle w okn~ nie OM wst~wi~łK t l~to nikomu niepotrzebneI bo i t~k n~jJzdrowiej sp~ć przó otw~rtóch okn~chI ~ n~ zimę lok~torzó m~jące skłonność do luksusu s~mi już bó sie post~r~li o szóbóI o to niożetn bóć spokojneK k~ up~rtegoI to i ści~nó dzi~łowe w mieszk~ni~ch zbóteczneI przeszk~dz~ją tó lico w ust~wi~niu mebli i fish~rmonie m~łżeńskiego pożóci~ nier~z ludziom niwecząI przez wówołów~nie sprzeczekI gdzie zrobiem sópi~lnieI gdzie stołowóI ~ gdzie sie dzieci podziejąK w~mi~st trzech nieust~wnóch klitekI będziem mieć jeden dużó s~lon kuchennoJb~wi~lnoJsópi~lnó z prósznicem w jednem roguI ~ sedesem w drugiemK ^ j~k t~k fest skoczóć po rozum do głowó i j~k sie n~leżó pokompinow~ć n~d rozszerzeniem tego t~k zw~nego eksperómentuI to po co właściwie komu potrzebne kl~tki schodoweI czóż nie t~niej bółobó posługiw~ć sie d~jmó n~ to dr~bink~mi sznurowemi\ g~k~ gimn~stók~I j~k~ z~b~w~ dl~ dzieciK qólko ze st~rszemi osob~mi bółobó troszkie kr~muK jożn~ bó ich co pr~wd~ wnosić n~ b~r~n~I ~le to tóż niepotrzebneK kiech siedzą w domuI po co sie m~ją ptron~ NP

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt włóczóć po mieście i z~miesz~nie w ruchu kołowem wówołów~ćK g~k oszczędnośćI to oszczędnośćI totóżW t~kże s~mo spodob~li mnie sie te tr~mw~je s~moobsługoweI czóli „s~mó? komunik~cójneI bez konduktor~I dl~ posi~d~jącóch miesięczne bilet~K c~któcznie oszczędność i j~k~ wógod~K mr~wie puste chodząI podcz~s gdó n~ zwócz~jnóch niemożebne winogron~ wisząK t niedziele bóło z tem troszkie tr~gedii rodzinnóch i dzieci mocno pł~k~liK _o to t~k — t~t~ m~ bilet miesięcznó i jedzie n~ sp~cer j~k przedwojennó hr~bi~ motocki pustem s~moobsługowem wozemI ~ m~m~ z dziećmi n~ buforze zwócz~jnem z~póch~ ~lbo n~ przóst~nku sie zost~je i krzóczóI że do rozwodu męż~ pod~K ON ^le k~żden początek jest trudnóI żonó powoli sieI przózwócz~j~jąI ~ co z~oszczędziem n~ konduktor~chz to z~oszczędziemK mropozócje robięI żebó sie t~ki w~gon n~zów~ł „p~mJJt~t~?I bo m~m~ nie m~ do niego wstępuK OVRO rK pmrCekfĘqv „p^j? ^noI już z~ p~rę dni będziem mieli otw~rtó n~ pl~cu rnii p~grópsnó spożówczó sklep s~moobsługowóI czóli t~k zw~nó pupers~mK C~ł~ t~rsz~w~ chodzi ogląd~ć ten cud uu wiekuI bo f~któcznie jest co widziećK pchodó j~k do kościoł~I ~ n~ górze s~me szkłoI nikiel i j~rzónowe l~mpóK ^merók~ wósi~d~K mrzez szóbó już wid~ć te półki ~ półkiI n~ któróch właśnie p~czki z sodąI bielidłem i zup~mó w proszku sie ukł~d~K qo f~któcznie będzie s~mI niech j~ nic dobrego nie m~m> qósiąc z~dowolnionóch klientów będzie mogło jednocześnie sie obsłużyć wógodnie i jeszcze luzu st~rczóK qólko sie troszkie m~rtwię o personel do tego sklepuK _o o wiele w zwócz~jnem s~mie k~żdego jednego klient~ trzó ekspedientki pilnująI żebó siódmego przók~z~ni~ socj~listócznej mor~lności ptron~ NQ

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt nie n~ruszółI no to j~k t~bliczk~ mnożeni~ n~m wók~zujeI w tem nowemI będzie potrzeb~ ich trzó tósiąceK pkąd br~ć ludziI z ^meróki bezrobotnóch sprow~dz~ć czó j~k\ ko i klient do tow~ru nie będzie sie mógł przez personel przedrzećK mo mojemu powinni t~m bóć z~stosow~ne j~kieś nowoczesne wón~l~zki ze świ~t~ technikiK w~czem żówą obst~wę z~trudni~ćI możn~ bó n~ przókł~d j~kie ~tomowe ~p~r~t~ z~stosow~ć i k~żdego jednego wóchodzącego klient~ prześwietl~ć kosmicznemi promieni~miI które wók~zów~libó obecność w kieszeni~ch s~rdónekI butelek koni~ku i ćwi~rtek m~sł~ eksportowegoK bkspedientki „p~mu?I czóli „s~miczki?I nie potrzebow~libó wtencz~s zwroku sobie n~dwerężaćI szói OO OP wókręc~ćI bo t~k zw~n~ wiedz~ ścisł~ przószł~bó deJrekcji z pomocąK ^ swoją drogą t~kże s~mo i o rem~nent jestem niespokojnóK _o o wiele w zwócz~jnem s~mie ciągnie sie on często do tógodni~I to w tem spuchniętem może potrw~ć z półtor~ rokuK ^le to już mówi sie trudnoI kontrol musi bóćI bez tego d~leko sie nie ujedzieK Choci~ż nie w k~żdem dzi~le h~ndlowem d~ sie on~ det~licznie przeprow~dzićK jówiliśmó do tóch pór o produkt~ch spożówczóchI ter~z trzeb~ wziąć pod uw~gie odwrotną stronę med~luK aet~licznie rozchodzi mnie sie o t~k zw~ne przóbótki z dostępem do morz~K q~k podziemneI j~k i te st~rszego tópu wolno stojące jeszcze n~ niektóróch ulic~ch t~rsz~wóK ldnośne przepisó w swojem cz~sie ust~liliI że z~ z~jęcie k~binóI t~k d~mskiejI j~k i męskiejI n~leżó sie ptołecznej o~dzie k~rodowej PM groszóK ^le kto zn~ żócieI dobrze wieI że klienci d~ją n~jczęściej pół złotego i nie czek~ją n~ resztęK gedni z br~ku cz~suI ~ inni przez wdzięczność z powodu szczęśliwego s~mopoczuci~K tskutek dl~tego wśród k~sjerek z~trudnionóch w tem dzi~le z~czął ptron~ NR

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt sie szerzóć k~pit~lizmK oozeszli sie pogłoskiI że jedn~ z nich post~wił~ sobie domek jednorodzinnóI drug~ z~pis~ł~ sie w lrbisie n~ wócieczkie _~toróm n~ tóspó h~n~rejskieI trzeci~ złożył~ pod~nie n~ „t~rtburg~?K mrzeprow~dzon~ kontrol nie d~ł~ j~k n~leżó rezult~tuI bo po pierwsze publik~ przeszk~dz~ł~ w pr~có buch~lteromI dobij~jąc sie do pl~cówek mimo wówieszeni~ szóldów „ren~ment?I po drugie „ujęcie tow~ru? ok~z~ło sie w tem wóp~dku niemożliweK kie pozost~ło nic innegoI j~k podnieść cenę urzędową z PM groszó n~ RMK Co tóż odpowiednią uchw~łą zost~ło już przeprow~dzoneK f po mojemu słusznieK _o pomimo że stop~ niemoJżebnie n~m sie podniesł~I w tem dzi~le nie wóchodzi t~rsz~w~ n~ swojeK Co jest\ NVSO rK OR la hlŃC^ Śtf^q^ kiejedn~ n~sz~ sąsi~dk~ więcej m~ cukruI mąkiI różu ~niżeli k~żden sklep spożówczó w t~rsz~wieK geden pupers~m n~ muł~wskiej może bó d~ł jem r~deI ~le i to przópuszcz~mI że wątpięK w~częło sie to ni »z tegoI ni z owego podcz~s poró deszczowejK hto mi~ł tólko ręce i p~rę złotóchI z~czął te ~rtókuł~ spożówcze ł~p~ćK mosłał~ mnie dieni~ do spółdzielni n~ q~rgowe po m~kie „świąteczne w woreczku?K mrzóchodzę i widzęI że ogon niemożebnó ~ż n~ ulice wóst~je i c~pieJeh~pieI co sie d~K ko to i j~ móślę sobieI trzeb~ br~ćI co podleciK gedno mnie sie tólko nie spodob~łoI że kierownik przew~żnie więcej t~ki honorowó i z góró n~ klientki p~trzącóI zmienił n~m sie niemożebnieK lczó mu sie śmiejąI choci~ż c~łó spoconó ze zmęczeni~I n~ personel krzóczóI żebó sie uwij~ł i p~kuje kobietom do koszóków wszóstkoI co chcąI ~ n~wet jeszcze n~m~wi~>f — _ierz p~ni jeszcze pięć kilo mąkiI przód~ sieK drzóbków w occie tóż może nie bóćI bierz p~ni pięć słoików>qu półki już pr~wie pusteI ~ ten sie cieszóI j~kbó ptron~ NS

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt w totolotk~ wógr~łK jóślę sobieW to cóś niewór~źnegoI biere go n~ bok| i mówięW — m~nie sz~nownóI z czego p~n t~ki z~dowolonó\ — g~k toI podwójne premie w tem miesiącu wóroJz biem i spożówczóch bubli sie pozbędziemK ld „końc~> świ~t~ w fndi~ch? nie bóło jeszcze t~kiej gr~czkiKg lstroI p~nienkiI ostroI klienteli~ nie może czek~ć> J OS krzóknął znowuż n~ ekspedientki i poleci~ł do w~giK g~k t~kI to m~chnął żem ręką n~ te m~kie i wzięłem tólko literk~ czóstej wóborowejK mrzóchodzę do domuI st~wi~m te moją zdobócz n~ stoleI ~ dieniuchn~ w krzókW — qo j~ po to posłał~m st~rego kizior~\ l nieszczęśliw~ moj~ godzin~> — i temuż podobnieżK g~ jej tłom~czeW — dieniuchn~I n~ co ci t~ mąk~I przecież m~sz jeszcze z~p~s z końc~ świ~t~I cukier posi~d~sz jeszcze z z~ćmieni~ słońc~ w puw~łk~chI ~ módło z wojnó n~ horeiK c~któcznie dieniuchn~I j~ko osobistość nerwow~I robi z~kupó przó k~żdem jednem zd~rzeniuI czó to n~ ziemiI czó w t~k zw~nem kosmosieK mo k~żdem t~kiem wóp~dku historócznem przez C~łó miesiąc jemó tólko t~rte bułkieI bo n~ nic innego fonduszów nie posi~d~móI ~ większ~ ilość tej bułeczki zost~ł~ n~m sie z cz~sów pierwszego próbnego wóbuchu bombó ~tomowej n~ wóspie hibiniK mrzópomni~łem to dieniI ~le mnie odpowiedzi~ł~I że jordziel~kow~ i pkublińsk~ posi~d~ją k~szeI perłową z pierwszego lotu d~g~rin~I kiedó rozeszli sie plotkiI że c~ł~ żówność będzie wówiezion~ n~ księżócI ~ mimo to jeszcze ter~z k~szó dokupiliK ko to sie przómkłemK m~trzóćI ~ tu z~ dw~ dni drzwi sie roztwier~jąI wp~d~ jordziel~kow~ j~k bomb~W — m~ni dieniusiuI słósz~ł~mI że potrzebuje p~ni troszkie k~szkiI z duszó serc~ p~ni koch~nej odstąpięK — mowieś sie p~ni ter~z ze swoją k~szką — ptron~ NT

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt odpowiedzi~ł~ n~ to dieni~K kic nie rozumi~łemI ~le sie koniec końców dog~d~łemK oozchodziło sie o toI że deszcz przest~ł p~d~ć i m~ bóć susz~ przez dni czterdzieściI według przepowiedni świętego jed~rd~I któJ OT rego ticherek sie r~dziłI bo mfej niemożebnie n~w~l~K t t~ki sposób z~p~só ok~z~li sie niepotrzebne i jorJdziel~kow~ leżó z k~sząK w~mi~ruje z~ł~dow~ć c~łó swój m~jd~n n~ dziecinnó wózek i pojech~ć do pupers~muK q~m podobnież w d~lszem ciągu ogon stoi po to wszóstkoI co jest w zwócz~jnóch sklep~chK t~rsz~wi~có lubieją nowość i szóbę wógnietliI t~k sie pch~li po kurcz~ki sm~żone t~m n~ czerwonóch promieni~chK holor modnóI ~le żebó z~r~z szóbó wóbij~ć\>NVSO rK mfo^q g~ko honorowó m~rón~rz i letni obów~tel t~k zw~nego tóbrzeż~ z~szczepiłem sobie ospęK oęk~ mnie spuchł~ j~k k~rmelick~ b~ni~ i z~ m~łoletniego pęt~k~ z czerwoną kuk~rdką n~ ręk~wie przez tódzień cz~su chodziłemI żebó mnie ktoś w ospę nie ur~ziłI bo mógłbóm sie zrobić nerwowó i wówołać nieporozumienie tow~rzóskieI połączone z z~br~dzi~żeniem ruchu kołowegoK ^ wszóstko to przed wój~zdem n~ Święto jorz~I które n~ dni~ch sie z~czón~ i m~ bóć podobnież b~rdzo uroczóście w tem roku obchodzoneK hiedó już wszóstko mi~łem gotowe i osp~ niemożebnie mnie sie przójęł~I pok~z~ło sieI że te szczepienie jest już zupełnie niepotrzebneK ptr~ch z ospą już sie skończółI rozporządzenie c~fnięte i niebezpieczeństw~ nie m~I ~ j~ j~k głupi z z~szczepioną ręką sie zost~łemK ^le właściwie to nie żałujeI choci~ż m~m ter~z n~ ręku czteró śl~dó po tem szczepieniuI k~żden jeden wielkości pięćdziesięciogroszówkiK tiększej różnicó mnie to nie robiI bo n~ pl~żó m~ło kto mnie sie przógląd~I ~ zresztą lepiej mieć z~ dw~ złote śl~dówI ~niżeli dziob~łem sie n~ c~łe żócie ptron~ NU

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt zost~ćI ~ może i w ogóle z~kitow~ćK gednem słowemI jedziem z dienią n~ te święto do ddóniI zwiedz~ć będziem różne okręt~I weźmiem udzi~ł w bitwie pir~tówI któr~ rzecz j~sn~ n~ juróI czóli do pucu będzie sie t~m odbów~ł~K t tem celu pożócz~m sobie od dieni czerwone ~p~szkieI n~ łbie ją z~wiążeI żebó bóć z~ legur~lnego pir~t~K wn~czó sie z~nosi n~m OU OV sie n~ wesołe z~b~węI choci~ż dieni~ troszkie sie ob~wi~I żebóm nie n~wi~ł jej gdzie międzó m~trosówI j~k trzó l~t~ temu w tółK ttencz~s f~któcznie n~ szwedzkim st~tku żem sie zn~l~złI ~ że mi~łem ze sobą nielichó gąsiorek n~lewki n~ cz~rnóch porzeczk~chI pzweJdzi~ki z~ś bóli stęsknione z~ tego rodz~ju wórobemI bo u nich obowiązuje t~k~ konstótucj~I że do k~żdego kieliszk~ obi~d z trzech d~ń z komputer~ trzeb~ wrąb~ćI tośmó sobie popłónęli cóś niecoś w sine d~lK mrzew~żnie pod CzęstochowęI księdz~ hordeckiego i telefonó Cedergren~ sie piłoI ~ t~kże s~mo pod szwedzkie z~p~łkiI żebó z~g~łuszóć historóczne nieporozumienieK motem wzięłern udzi~ł w r~tow~niu tonącegoK qer~z t~kże s~mo m~ bóć konkurs r~townictw~I ~le już nie przóstąpięI bo wtencz~s f~t~lnie sie n~cięłemK ^ bóło t~kW wópłónęłem sobie n~ pełne morze i z~póch~m po pieskuI po koz~ckuI n~ wzn~k i różnieI bo w płów~niu f~któcznie jestem dużó f~chowiecK m~trzęI ~ tu nied~leko mnie płów~ j~kiś młodzi~k i cóś do mnie przer~ż~jąco krzóczóK jóśl~łemI że on r~tunku woł~I że kurcz go zł~p~ł czó coś w tem rodz~juK modpłów~m żówo do niegoI ~ wiemI że topielc~ n~jlepiej z~ włosó ł~p~ćI to zł~p~łem go z~ grzówę i z~czón~m z niem do brzegu posuw~ćK ^ ten sie wórów~ i z~ ręce z~czón~ mnie ł~p~ćK ^ n~jgorzej d~ć sie topielcowi z~ j~kąś końcówkie schwócićI bo n~ dno człowiek~ wciągnieK mrzópomni~łem sobie instrukcjeI że w t~kiem wóp~dku n~leżó sie ofi~rę przótrzóm~ć głową w wodzieI ~ż przótomność str~ci i d~ sie spokojnie ptron~ NV

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt r~tow~ćK q~k żem tóż zrobiłI z~nurzółem go w wodzie i z~ p~rę minut wóciągiemI bół już zupełnie grzecznóK ttencz~s spokojnie podpłónęłem z niem do brzeguI wópompow~łem z niego wodęI zrobiłem mu sztuczne oddóch~nie i j~k ożyłI chce iść z niem po med~l n~ r~tow~nie tonącóchI ~ topielec mnie w mordęK k~dleJ PM ci~ł~ milicj~ i do m~tur~ mnieK mok~z~ło sieI że to wc~le nie bół topielecI ~ wprost przeciwnie — r~townik pl~żowóI któren chci~ł mnie z morz~ ściągnąćI bo z~ d~leko wópłónęłemK aost~łem z~ to dw~ tógodnieI ~le z z~wieszeniemK ld tej poró powiedzi~łem sobieW więcejI t~lerekI z~ r~townik~ z~trudni~ć sie nie będzieszI bo n~ nowe k~rę możesz sie n~r~zić i t~mte dw~ tógodnie jeszcze ci doskoczóK g~dę tólko w ch~r~kterze turóstó i z~ pir~t~K NVSO rK h^mbirpw trg^pwh^ ^ swojem porządkiemI w t~kie ~tomowe l~toI j~k obecnieI n~jlepiej sie spędz~ urlop w t~rsz~wieK pchow~ć sie możn~ w k~żdej chwili przed deszczemK ^ n~d morzem czó n~qCpsprowem moknie człowiek i jeszcze z~ to pł~ciK qoteż nic dziwnegoI że w t~rsz~wie obecnie wócieczek ~ wócieczekI c~ł~ prowincj~ sie do n~sz zjech~ł~K lprócz tego cudzoziemcó z ^merókiI z _erlin~ c~łemó kup~mó po mieście chodzą i ogląd~ją te n~szą rz~dką stoliceK ^le nie z~wsze zost~ją sie j~k sie n~leżó pojenforJmow~ne o temI n~ co sie p~trząK g~ w mi~rę możności st~r~m sie przóchodzić z pomocą t~kiem z~błąk~nem turóstomK fde sobie n~ przókł~d wczor~j bez ulice hruczeI koło dr~nd eotelu i widzęI że st~rszó f~cet w słomi~nem k~peluszu z wstążką w kwi~tki posuw~ sobie wolniutko i rozgląd~ sie n~obkołoI j~kbó czegoś poszukiw~łK kikt inszóI tólko t~k zw~nó wuj~szek z ^merókiK modchodzę i z~zn~cz~mW — m~n sz~nownó z pewnościąI j~ko eksportow~nó rod~kI po dłuższem cz~sie ojczóznę zwiedz~\ ptron~ OM

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt ^ on przóświ~dcz~I że f~któcznieI czterdzieści l~t bół nieobecnem w t~rsz~wie i ~ni rusz nie może swojej rodzonej stolicó pozn~ćK jówię n~ toW — Co p~n sie dziwiszI j~ st~le z~mieszkuje n~ miejscu i często gięsto nie pozn~je po tógodniu niejednej ulicóK PO p ••• tątróbk~KKI — Ciągle nowóch domów przóbów~ i ulic~ zmieni~ swój wógląd\ — qo teżI ~le nie t~k częstoK k~jgorzej jestI j~k budkie z piwemI do której oko jest przózwócz~joneI w inne miejsce przeniesąI wtencz~s zdechł piesI stoisz p~n j~k kto głupiI bo wszóstkie domó podobneK momimo tego w mi~rę możności mogie p~nu sz~nownemu k~w~łek t~rsz~wó pok~z~ćK — f owszem — on n~ toK —L^ od czego z~czniemó\ — joże od mom~r~ńcz~mi\ — ^ cótrónó tóż t~m są\ — f pom~r~ńcz nie m~K k~zw~ tólko sie t~k~ zost~ł~I w Ł~zienk~ch sie to zn~jdujeK — ^ co t~m d~ją\ — _~rb~rę o~dziwiłłównęK — m~nieI j~ z żoną przójech~łem>— tiesz p~nI żebó to mnie j~kiś chomąci~k z t~k zw~nego głębokiego terenu powiedzi~łI tobóm sie nie dziwiłK qo p~n sz~nownó nie wieI że _~rb~r~ o~dziwiłłówn~ z~ królową bół~I że teściow~I niej~k~ _on~I leniJwemó pierog~mó ją struł~\ tłaśnie o tem sztukie w mom~r~ńcz~mi odgrów~ją z pz~fl~rską a~nutą n~ czeleK qe~tr t~m ter~z prow~dzi jeden derektor z mi~st~ ŁodziK Łodzi~ki m~ją h~ndlową smók~łkieK — k~wet o wiele t~kI nie m~sz p~n d~ni~ r~cji od orczókówI żłobów i temuż podobnież ~merók~ńskiemu turóście ubliżaćK mrzez czterdzieści l~t i mom~r~ńcz~rJni~I i te pierogi z głowó mnie wówietrzeliK ^le t~k czó si~kI n~ Ł~zienki dzisi~j z~ mokroI z~preponuj p~n cóś inszegoK — ko to może zwiedzieni inszą historóczną ptron~ ON

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt rz~dkość — prów~tnó b~r „r Ślepego ieon~? n~ pzmulJk~ch — odzów~m sieK ln mnie odpowi~d~I że owszemI chętnie bó sie ze mną przejech~łI bo jest siódm~ wieczór i j~ko ^meróJ PQ k~n przózwócz~jonó jest o tej porze lunchI czóli drugie śni~d~nie opóch~ćK ^le n~ przeszkodzie stoi mu br~k bieżącej m~monóI bo po ost~tniem b~nkrocie giełdowóm w kowem gorku hennedó tólko po p~rę dol~rów odp~l~ ^merók~nom n~ wój~zdI f czóbó nie możn~ tu gdzie opólić troszkie biżuterii rodzinnejK m~rę pierścionkówI ~ t~kże s~mo obrączekI n~ koszt~ zwiedz~ni~K — mok~ż p~nI może j~ kupieI jeżeli niedrogo — n~dmieni~m n~ toK ozuciłem tólko okiem n~ te rodzinne klejnotó i mówięW — ko to f~któcznieI niewąski musi~ł bóć ten klops giełdowó w kowem gorku — o wiele tomb~kowe pierścionki w~m sie tółko zost~li> ^chI że tó f~rm~zoJnie z nieboszczók~ hiercel~k~I kogo tó n~ wuj~sźk~ z ^meróki chcesz robić\ homu mosiężne złoto i bról~ntó z c~rskiej koronó chcesz opólić\ t~leremu tątróbce\>g~k to usłósz~łI z miejsc~ prósnął międzó t~ksówkiI ~le zgubił k~peluszK modniosłem go i szuk~m obecnie pr~wdziwego wuj~sźk~ z ^merókiI któremu rąbnięto ost~tnio w t~rsz~wie słomkowe n~krócie głowóI z szeroką wstążką w herb~ci~ne róże i boże krówkiK OVSO rK PR q hoÓibtk^ t qo^jt^gr Co tu dużo g~d~ćI kiedó nie m~ o czem mówićK móskuje sieI b~rłożó sieI n~rzek~ n~ różne s~moobsługowe wón~l~zki techniczneI błuźni sie przeciwko s~mom spożówczemI kto chce i nie chceI mordę sobie strzępi n~ tr~mw~j~ch bez konduktorówK Że rozdziel~ją koch~jące rodzinóI że c~łe wócieczki z prowincji n~cin~ją sie n~ nich i muszą ptron~ OO

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt n~ n~stępnem przóst~nku wósi~d~ćI żebó nie z~pł~cić k~r~lnego m~nd~tuK tszóstko to pr~wd~I nie tólko wócieczkom sie to zd~rz~I j~ s~m co p~rę dni z prędkości wsk~kuje w t~ki trzeci przóczepnó tr~mw~j tólko dl~ m~jącóch miesięczne bilet~ i j~k sprzótomniejeI ze zjeżonem włosem wósk~kuje z niego j~k spłoszonó polnó konikI żebó sie n~ kontroler~ nie n~dzi~ćK _o wtencz~s ciemn~ mogił~ i przósługuje człowiekowi tólko ~pel~cj~ do ślepej kiszkiK tócieczkowicz z t~k zw~nego głębokiego terenu może sie j~koś wótłom~czóćI ~le w~rsz~wskiemu rod~kowi nie uwierząK kie tólko dóchę z~ przej~zd z~pł~ciI ~le kompremit~cji i wstódu z~ drugie tóle sie n~jiK h~żden pomóśliI że n~sze koch~ne ptołeczne k~rodowe o~de n~ RM groszó chci~ł w butelkie n~bićK c~któcznie t~k jestI ~le mimo tego nie wolno n~m pod krótókie tóch wón~l~zków br~ćI bo dużó pożótek pod innem względem przónosząK rczciwość niemożebJną mi~nowicie w n~rodzie wór~bi~jąK p~m widzi~łem p~rę dni temu n~z~d w tr~mw~ju „OR? t~kie zd~rzenieK tsi~d~m n~ rogu wąbkowskiejI podchodzę do konduktor~ i chce mu pł~cićK m~trzęI PS ~ on siedzi z głową opuszczoną n~ popiersie i sie nie rusz~K k~ r~zie chci~łem z~ sznurek pociągnąć i tr~mw~j z~trzóm~ćI bo móśl~łemI że zemgl~łI ~le przógląd~m mu sie i widzęI że f~któcznie bl~dóI ~le nos m~ czerwonó i t~kie więcej zn~jome powietrze od niego podjeżdż~K oobię krótkie ekspertózę n~ukowe i pozn~je większą ilość wórobu monopolowegoI j~jeczko moleI t~t~r~ i mizerie ze świeżóch ogóreczkówK gesteśmó w domuK w miejsc~ sie dog~d~łemI że to wczor~jszó soJneliz~ntI bo j~k r~z bóło po miotrze i m~wleK mrosto z imienin chłopin~ n~ w~gon poszedłI zmorzóło go i po kilku kurs~ch w kimono uderzółK iudzk~ rzecz i m~rnego słow~ nie możn~ n~ to powiedziećK qotóż o co inJszego mnie sie rozchodziK w~uw~żyłemI ~ mi~nowicieI że k~żden jeden nowó p~s~żerI ze mnąI m~ sie rozumiećI n~ czeleI z~czem ptron~ OP

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt wókorzóst~ć spoczónek tr~mw~jowego fonkcjon~riusz~I podchodził do niegoI trąc~ł go delik~tnie w łokieć w celu uskutecznieni~ opł~tó z~ kursK honduktor budził sie z dużą trudnościąI otwier~ł jedno okoI biletow~ł gości~ z niesm~kiemI poczem znoJwuż pogrążał sie w sennem m~rzeniuK pzóstego czó siódmego p~s~żer~ n~wet troszkie przez sen obsztorcoJw~łK ^le nikt sie tem nie zniechęciłI k~żden n~stępnó budził go i uczciwie pł~ciłK ^ ter~z weźmó pod uw~gieI j~k bó to wógląd~łoI przed z~prow~dzeniem u n~sz tej s~moobsługowej tresuró publiki\ ozecz j~sn~I że p~s~żerowie po cichutku n~ p~luszk~ch bez w~gon bó przechodziliI żebó tej śpiącej królewnó nie budzićK ^ przed wojną to i kołós~nkie bó dr~nie nuciliI śpijI królewnoI jużI słodkie oczki zmrużI żebó ten przej~zd wółudzićK t t~ki sposób popr~w~ jest widoczn~ i j~k sie to móJ PT wiI pokrzepi~jąc~K kiedługo w s~m~ch k~sjerek w ogóle nie będzie potrzeb~I klienci s~mi będą pieniądze do szufl~dó~wlłł~d~ć i resztó sobie wód~w~ćK ^le chwilowo jeszczeI lepiej przó k~sie nie sp~ćK NVSO rK PU g^h\ w^qo^pfb\>— koI j~kI p~nie hrólikI nie wiesz p~nI czó będziem mieli w tem roku uroczóste otw~rcie nowej dzielnicó mieszk~niowej z~ tr~są tJw\ — kieI skąd\ — al~czego\ — mrzede wszóstkiemI że nie gotow~I ~ po drugie nie n~d~je sie n~ uroczóstośćK — w j~kiego powodu\ — k~zwęI uw~ż~sz p~nI m~ niepodchodząceK — g~k~ że to n~zw~\ — w~tr~sieK — w~tr~sie\ koI do z~chwótu nie jestI ~le obleciK ptron~ OQ

tiechecki ptef~n tiech J tątróbk~ po w~rsz~wskuKtxt — joże bó i obleci~ł~ późniejI ~le n~ uroczóstość nie m~ kw~lifik~cjiI brzmieni~ nie posi~d~K — kibó j~k to\ — wwócz~jnieK tóobr~ź p~n sobieI że j~ko deleg~t mowę m~sz p~n z~łożyć n~ tem otw~rciu i mówisz p~nW w~tr~sieKKK o w~tr~siuKKK w~tr~siemI czóli że n~dużów~sz p~n wszóstkich przóp~dkówI ~ kto stoi d~lejI nie dosłószó i in~czej mu wóchodziK q~kże s~mo chłop~czki literó w tej n~zwie będą zmieni~ć i powoli otrzóm~mó słowo nie do drukuK mo mojemu z~wcz~su to trzeb~ zmienićI żebó sie później n~ koszt~ nie n~r~żaćK — k~ j~kie koszt~\ — wmi~nó t~bliczekI pieczątek i temuż podobnieżK q~k j~k bóło w swojem cz~sie z h~czem aołemK — kie słósz~łem o t~kiej miejscowościK — ^ o jiędzólesiu p~n słósz~łeś\ — koI rzecz j~sn~I że słósz~łemI to z~ t~wremK — tięc j~ p~nu mówięI że jiędzólesie d~wniej n~zów~ło sie h~czó aółK PV — k~wet nielichoK — jnie sie tóż spodob~łoI ~le nie wszóstkiemK w~częli ludzie nos~mi kręcićI zwł~szcz~ t~k zw~n~ płećI że niehonorowo mieć w p~szporcie h~czó aół j~ko miejsce st~łego z~mieszk~ni~K — ko dobrzeI ~ j~k mój teść w d~ci~ch sie urodził i c~łe żócie przemieszk~ł\ — Co m~ wspólnego\ ozecz gustuI ~ może nie mi~ł wójści~K wresztąI co innego t~k zw~n~ głębok~ prowincj~I ~ co innego miejscowość pod s~mą t~rsz~wąK Co innego p~ński z~t~b~czonó teśćI ~ co innego tw~rzow~ blondónk~ przó kościK c~któcznie n~zw~ sie nie n~d~w~ł~K wwł~szcz~ n~ dzisiejsze cz~sóK hto bó n~ przókł~d chci~ł zost~ć przewodniczącem o~dó k~rodowej w h~czem aole\ kikt — chób~ że z wórokuK — ^ po mojemuI j~k to mówiąI j~k sie zw~łI t~k sie zw~łI żebó sie tólko dobrze mi~łK — kie zgodzę sie z p~nem sz~nownemK k~zw~ odgrów~ pierwsze skrzópce w n~szem żóciuK teź p~n n~ przókł~d t~ki ren~mentK Czót~liśmó w pr~sieI że ptron~ OR