galochbasik

  • Dokumenty1 460
  • Odsłony629 964
  • Obserwuję769
  • Rozmiar dokumentów2.1 GB
  • Ilość pobrań408 481

3 ZMYSŁOWA SERIA- NUMB-Neal Xavier PL

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.2 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

galochbasik
EBooki
ROMANSE I EROTYKI
ROMANTYCZNE HISTORIE

3 ZMYSŁOWA SERIA- NUMB-Neal Xavier PL.pdf

galochbasik EBooki ROMANSE I EROTYKI ROMANTYCZNE HISTORIE ZMYSŁOWA SERIA-NEAL XAVIER
Użytkownik galochbasik wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 1,962 osób, 811 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 126 stron)

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 0

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 1 Poniższe tłumaczenie w całości należy do autorki jako jej prawa autorskie i stanowi materiał marketingowy służący promocji autorki w naszym kraju. Ponadto, tłumaczenie nie służy uzyskiwaniu korzyści majątkowych, a co za tym idzie, każda osoba wykorzystująca tłumaczenie w celach inne niż marketingowe, łamie prawo. !!!!!OBOWIĄZUJE ABSOLUTNY ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA TEGO TŁUMACZENIA!!!!! Tłumaczenie : speedway1989 Korekta: AnusiakLl, Agadudek1

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 2 SPIS TREŚCI Rozdział 1 –Maxx................................................................................................................................3 Rozdział 2 – Logan ..............................................................................................................................9 Rozdział 3 - Maxx..............................................................................................................................17 Rozdział 4 – Logan ............................................................................................................................27 Rozdział 5 - Maxx..............................................................................................................................33 Rozdział 6 - Maxx..............................................................................................................................43 Rozdział 7 - Logan .............................................................................................................................49 Rozdział 8 - Maxx..............................................................................................................................54 Rozdział 9 - Logan .............................................................................................................................71 Rozdział 10 – Maxx ...........................................................................................................................81 Rozdział 11 - Logan ...........................................................................................................................86 Rozdział 12 - Maxx ............................................................................................................................89 Rozdział 13 - Maxx ............................................................................................................................93 Rozdział 15 - Maxx ..........................................................................................................................103 Rozdział 16 – Logan ........................................................................................................................106 Rozdział 17 – Logan ........................................................................................................................108 Rozdział 18 – Maxx ........................................................................................................................114

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 3 Rozdział 1 –Maxx - Nie podoba mi się to. – Moje oczy wędrują po podłodze sali balowej, która najwyraźniej, nie została porządnie zamieciona po ostatnim wydarzeniu. Nie jestem suką… tylko wciąż widzę te wszystkie okruchy na podłodze! To jest wstrętne. - Maxx, to już szóste miejsce jakie odwiedzamy. – Tony wzdycha, stojąc za filarem, znajdującym się za mną. Ostro, odwracam głowę w jego kierunku. Daje mi ten swój słodki uśmiech, przez co mam pewność, że nie złości się na mnie, ale jest zmęczony widząc mnie ciągle sfrustrowaną. Czemu, w pierwszej kolejności, nie mogę się z nim tak normalnie umówić? Najwyraźniej martwi się o mnie. Oczywiście, że wie jak traktować kobietę. Jest pełen szacunku. Kochający. Więc jaka jest największa jego wada? Oh. Racja. Nie jest Loganem. Czekaj. Ale czy to nie powinno być jego największą zaletą? - Czy mogę zaproponować pewne miejsce? Macham ręką i mówię. – Dawaj. - Hotel Chateau Willard, w centrum miasta. – Wyciąga komórkę z kieszeni, odblokowuje ekran i pokazuje mi swój pomysł. Robiąc kilka kroków w jego stronę, patrzę na zdjęcie i wydaje mi się że to może być idealne miejsce do organizacji tej imprezy. – Dlaczego dopiero teraz, sugerujesz to miejsce? - Ponieważ teraz, dopiero rozmawiamy jak dwie normalne osoby. – Podkreśla, chowając telefon do kieszeni. – Max-a-roo, co się stało? - Nic. Zamknij się. On nie musi tego wiedzieć.

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 4 - Maxx – mówi do mnie ponownie, zarzucając mi ręce na ramiona, jak patrzy mi w oczy. – Wiem, że coś jest nie tak. Chcesz o tym pogadać? - Nie. Z tobą również. Zwłaszcza z tobą. Teraz, gdy jesteś tutaj, chciałabym również, może w trochę niedelikatny sposób, przypomnieć tobie, że to, iż zostałam oszukana i wyszłam na jakąś striptizerkę z Vegas, jest częściowo twoją winą. Cóż nie, nie kazałaś mi się wpakować do jego łóżka i oddać mu się, ale… głosowałaś za tą opcją. Nie próbuj zaprzeczać. - Czy to ma coś wspólnego z Niezłomnym? Moje usta zaciskają się, a oczy odcinają od niego. Wspólnego z nim? Wszystko się wiąże z nim! Jak wszystko inne co w moim życiu idzie źle, jest w samym sercu tego! Nie mogę uwierzyć, że zakochałam się w całym tym gównie, jakie do mnie mówił. Kłamstwa. Wszystko… było kłamstwem. Widziałaś, że to wszystko nadchodzi, czyż nie? Wiedziałaś co się stanie i nie powstrzymałaś mnie przed rzuceniem się w to?! Ach. - Ale wasza dwój…. - Nie chcę o tym rozmawiać – Odmawiam mu ponownie, jak dzwoniący telefon ratuje mnie przed tą rozmową. – Halo. - Witaj, Maxx. Czy twój przyjazd jest dalej aktualny? - Niedługo, ciociu Caroline. Muszę jeszcze trochę popracować. - Oczywiście. – Jej głos brzmi trochę niepewnie. Niemal nerwowo. – Nie śpiesz się, ale proszę postaraj się być u nas na kolacji? - Oczywiście – spoglądam na Tony’ego, który do kogoś pisze. Zastanawiam się, do kogo. Cholera. Masz rację. To nie moja sprawa. - Muszę zatrzymać się w jeszcze jednym miejscu i będę u was, w porządku?

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 5 - Tak, moja droga. – Słysząc ten zwrot, opieram rękę na biodrze. Ciocia Caroline tak się do mnie zwraca, gdy coś jest nie tak. To nie brzmi dobrze. - Ciociu Caroline, czy wszystko w porządku? - W porządku, wszystko dobrze, moja droga. Zobaczymy się na kolacji. – A potem odkłada słuchawkę. Świetnie. Teraz na dodatek, okłamuje mnie jeszcze moja ciotka. - Wszystko w porządku? – Pyta Tony. Nie będąc w nastroju do dalszej rozmowy, lub cokolwiek innego wymagającego mojego udziału, zmieniam temat. – Z kim piszesz? Uśmiechając się, odpowiada – Z moja randką, na dzisiejszy wieczór. - Tak? – Bezmyślnie bawię się moją koszulką. – Nie wiedziałam, że kogoś masz. - Zazdrosna, Max-a-roo - Woow. – Wyrzuca z siebie. – Niezłomny musiał nieźle spieprzyć, co? – Zanim mogę odpowiedzieć, Tony, wyciąga klucze z kieszeni. – Dalej. Sprawdźmy to ostatnie miejsce. I z tym, Tony odwraca się i razem opuszczamy to gówniane miejsce. Spieprzył co? Ha, niedopowiedzenie to wszystko, co mogę o tym powiedzieć. Niedopowiedzenie. *** Wjeżdżając na podjazd ciotki Caroline, ignoruję połączenia pochodzące od Erin. To już siódme, w ciągu ostatnich dwudziestu minut, a piętnaste od momentu gdy opuściłam dom. Co takiego może mieć mi do powiedzenia? Wyraziła się jasno i wyraźnie, potwierdzając to, o czym wcześniej myślałam. Nie ma takiej potrzeby, by

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 6 powtarzać tę wiadomość. Wysłała mi też dwadzieścia pięć wiadomości. Nie przeczytałam ani jednej. A wiesz, kto nie wysłał ani jednej wiadomości? Dam ci szansę zgadnąć…. Wyłączam telefon, w nadziei, że załapie moją aluzję. Następnie chowam go do torebki, wyciągam kluczyki ze stacyjki i zmierzam w kierunku drzwi. Rozglądając się wokół okolicy, w której dorastałam, niechętnie się uśmiecham. Po lewej stronie stał bladoniebieski dom, otaczało go ogrodzenie, nad którym zawsze pochylała się pani Hathaway? Nauczycielka ze szkoły podstawowej, nie miała dzieci ani męża, zmarł sześć lat temu. Moje oczy podążają w prawą stronę, gdzie stoi pojedynczy, piętrowy dom, z białej cegły, z kamienną ścieżką, prowadzącą do drzwi. To dom pana Rogersa, samotnego mężczyzny, który przeszedł na emeryturę i teraz prowadzi starą księgarnię. Jest zaskakująco przyjazny i zawsze daje mi jakieś zniżki na książki. Wspierał mnie już tak wcześniej, jak mieszkałam z ciotką i wujkiem. Powiedzmy tak, że jeśli nie pomógłby mi, ciotka Caroline musiałaby więcej wydać na moje studia, starając się wystarczająco nakarmić mnie literaturą. Cholera, byłam już wcześniej, w tym tygodniu, w tym miejscu. Powinnaś pamiętać. To był dzień, w którym Logan zaznaczył swoje terytorium, niczym nędzny kundel, tylko, że nie nasikał mi na nogę. Delikatnie zapukałam do pomalowanych na biało drzwi dwupiętrowego domu, z czerwonej cegły. Otworzyłam drzwi wołając. – Witajcie…. Wujek wyszedł ze swojego gabinetu, który był oddzielony od głównej części domu, trzymał w dłoni dokumenty a ponadgabarytowe okulary zsuwały się na jego starzejącej się twarzy. - Maxx. - Witaj, wujku Mike. – Podeszłam do niego i pozwoliłam się przytulić. Wujek Mike, jest bratem mojego taty. Faktycznie byli bliźniakami. Jak dorastałam, przypominam sobie jak szalone było ich podobieństwo, to ile mieli ze sobą wspólnego i jak podobnie się zachowywali, wliczając w to taką

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 7 samą nudną pracę. Księgowi. Wyglądali na mądrych, wierne repliki LL Coll J1, tyle że jeden był nieco wyższy od drugiego. - Jak się masz? – Krzyżuje ramiona, po tym jak się ze mną powitał. - Bywało lepiej. – Odpowiedź ucieka z moich ust, zanim mam szansę to powstrzymać. Szybko chcę to sprostować i dodaję. – Niedawno skończyłam pracę nad pewnym projektem. Marszczy swoje ciemnobrązowe brwi. – Nie wiesz jeszcze, czy wiesz? - Wiem co? Wujek Mike już chce coś powiedzieć, gdy ciotka Carolina wyłania się zza rogu, a jej nieco ponad metr sześćdziesiąt wzrostu, gwałtownie się zatrzymuje. Jej ciemnobrązowe włosy, związane są w wysoko upięty kucyk Ona spina w taki sposób włosy, tylko gdy jest czymś zestresowana albo gdy szykuje się do wyjścia. - Hola, Maxx. – Jej akcent jest wyraźniejszy niż zwykle. Jeszcze raz. Inny znak, ostrzegający, że jest czymś zdenerwowana. Jest na wpół meksykanką i czarną, a kiedy znalazła się w kłopotach, jej hiszpańska strona brała górę. - Hola, ciociu Caroline. - Nie powiedziałaś jej? – Wujek Mike, mówi zaskoczony - Powiedziała mi co? - Chciałam to zrobić osobiście. – Wyszeptała na głos. - Powinnaś była ją ostrzec…. - Myślałam…. 1amerykański artysta hip-hopowy i aktor https://www.google.pl/search?q=LL+Cool+J&biw=1093&bih=534&source=lnms&tbm=isch& sa=X&ved=0ahUKEwjM5qu2wv7JAhVMtBQKHYOPD8sQ_AUIBigB#imgrc=4G3hMQvCJNUvS M%3A

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 8 - Zasługuje na to by wiedzieć! – Wujek Mike podnosi głos, coś co rzadko robi, tak jak mój tata robił. - Wiedzieć co? - Przerwałam im ponownie. Zanim mają szanse mi odpowiedzieć, inna twarz dołącza do rozmowy, zerkając z kuchni. Moja szczęka opada na ziemię razem z torebką. O Boże, nie. - Maxx, - słysząc jej głos, niemal natychmiast wykrzywiam twarz. – Moja piękna córka. Żartujesz, kurwa, sobie ze mnie?

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 9 Rozdział 2 – Logan Patrzę jak piłka do kosza idealnie wpada do obręczy i odbija daleko, w kierunku ogrodzenia. Jak ja, kurwa, nienawidzę koszykówki. Korzystam z kawałka mojego białego podkoszulka i wycieram pot, który kapie z mojej twarzy i czoła. Non stop jest na moim ciele, trzymając mnie z dala od miejsc, gdzie nie mam żadnego interesu być. Oprócz aktualnego treningu i seksu, nie ma żadnej innej przyczyny, by moje jaja pokrywał pot. - Tutaj jesteś. – Dean wychodzi na dwór z siłowni, bocznymi drzwiami. Rozglądając się, pyta. – Jesteś sam? - A widzisz tu kogoś innego? Ignorując moją odpowiedź, wsuwa dłonie do spodenek. – Nie wiedziałem, że lubisz koszykówkę. - Bo nie lubię. Zmieszany unosi brew. – Więc jesteś tutaj…. - Grając w kosza. - Racja. A dlaczego? To znaczy, jeśli tego nienawidzisz. - Ponieważ, Will powiedział mi, że jeśli zrobię kolejną dziurę w ścianie, to sam ją zaszpachluję. – Idę w kierunku piłki, która odbiła się od budynku i poturlała z powrotem do mnie. - To ty zrobiłeś tę dziurę w szatni? – Oczy wyskakują mu z orbit. - I tę przy drzwiach wejściowych. Co takiego chcesz mi powiedzieć? Musiałem stłumić ten cały gniew. Po uprzątnięciu wszystkiego rozwalonego szkła w domu, wiedziałem, że nie chcę już nic sprzątać w tamtym miejscu. Czy wiesz jak cholerne trudne, jest pozbycie się szkła z płytek?

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 10 - Cholera. – Dean burczy. – To również twoje dzieło? – Szarpiąc piłkę, daję dzieciakowi lodowate spojrzenie, które nic z nim jednak nie robi. – Co się stało? Co się stało? Pozwól, że ci to podsumuje, dobrze? Obudziłem się dzisiaj rano, z moja wymarzoną dziewczyną w moich ramionach, cicho chrapała, co było akurat słodkie, potem udałem się do sali gimnastycznej, by pomóc dzieciakom, po raz pierwszy w życiu kupiłem dziewczynie kwiaty, a ona mnie, kurwa, zostawiła. Zostawiła mnie. Najgorszy dzień w moim, pierdolonym, życiu. Nie. Nie chcę o tym, kurwa, rozmawiać. - Głodny? – Nagła zmiana tematu, zbija dzieciaka z tropu. - Uh… mogę coś zjeść. - Więc, zbieraj swoje gówno i chodźmy. Dean skinął głową, odwrócił się i ruszył do przodu, a ja podążałem za nim. Z piłką pod pachą, ostatni raz twardo patrzę na siłownię, a moja pięść jest bardziej niż chętna, by znowu wpakować się w ścianę. To taki rodzaj wściekłości, który łamał mi żebra. Rodzaj wściekłości, przez który, moja matka kulała przez kilka dni. Nic dobrego nie wychodzi z bycia takim wściekłym. Ale, tak jak, kurwa, nienawidzę tego, że Maxx odeszła, a uwierz mi, że tak jest, tak naprawdę kurwa, nie mogę powiedzieć, że gdybym ją jeszcze raz zobaczył, miałbym nad sobą wystarczającą kontrolę, by powstrzymać siebie od skrzywdzenia jej. Nie jestem pewien, jak poradziłbym sobie z jeszcze większym żalem 2 ? Ale nigdy nie chcęskrzywdzićMaxx. Kiedykolwiek. Wiesz o tym. Po szybkiej przejażdżce samochodem, Dean i ja jesteśmy już w jednym zmoich ulubionych miejsc, siedząc przy stoliku na zewnątrz i czekając aż przyniosą nam zamówione przez nas jedzenie. Odchylam się do tyłu, patrzę na mojego sługusa, który mówi o tym, jak jakiś facet startował do niego dwa 2On to naprawdę powiedział????– je pierdziele chyba my dwie się nie mylimy…. Jestem w pieprzenie wielkim szoku!!!!!!!!!!

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 11 dni po tym, jak rozmawiał z dziewczyną tego kolesia, kiedy zauważam znak pod jego szczęką. - Czyżby to jego dziewczyna, zrobiła ci malinkę na szyi? – Moja głowa pochyla się, ku czerwonemu znakowi. Wyraz jego twarzy staje się twardy, gdy pociera malinkę . – To nie malinka. To oparzenie. Natychmiast moja szczęka napina się. – Staruszek? Kiwa głową. Moje usta otwierają się w odpowiedzi, gdy jakiś głos mi przerywa – Czy to ty, góro mięśni? Stara twarz pojawia się na linii mojego wzroku a ja przekręcam czarną czapkę na mojej głowie. – No popatrz, góro mięsa. Facet, którego blond włosy kiedyś były długie i kręcone, a teraz krótkie przez całe to militarne tło, zaskakuje mnie i pierwszy mnie uderza. – Z zarozumiałym uśmieszkiem mówi. – Tak myślałem, że to ty, Kellar. Bez jaj! Co tutaj robisz? - Wybraliśmy się z dzieciakiem na hamburgery. – Przechylam głowę w kierunku dzieciaka. – Dean poznaj Glove’a. Glove to jest Dean. Glove wyciąga dłoń by uścisnąć rękę Deana, co robi. – Natychmiast po tym pyta. – Też walczysz? - Z twarzą, taką jak ta? Cholera, nie. – Glove chichocze. – Jestem Marine. Oczy Deana rozszerzyły się, a ja dodałem. – Zbyt piękny by to robić, ale to go nie powstrzymuje. Glove zaśmiał się ponownie i popatrzył na mnie. – Słyszałem, że nadal walczysz. Niezłomny. - Tak.

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 12 - Może załapię się na następną. - Być może. – Wzruszam ramionami. - Dobrze Kellar wracam do stolika. Jest tam taka seksowna kelnereczka, która tylko czeka, by wytatuować sobie moje imię na tyłku. – Jeszcze raz szturcha mnie pięścią i znika w drugiej części patio, gdzie zauważam, dwóch czekających na niego facetów. - Skąd go znasz? – Pytanie Dean, poprzedziło przybycie naszego jedzenia. Po tym jak uprzejmie dziękuję kelnerce, która, ciągle ukradkiem spogląda na niego, to oczywiste że spogląda na Glove’a, odpowiadam. – Szkoła średnia. Rozwalaliśmy wszystkie imprezy. - Zajmowałeś się segregacją? - Erin zdecydowała się wpaść na jedną, Maxx postarałaby się już o to, by skopać tyłek każdemu, no a ja i Luke musieliśmy mieć pewność, że będę tam odpowiedni ludzie. Gorące laski dla mnie i gorący faceci dla niego. – Moje wspomnienia, sprawiają, że Dean śmieje się, mając usta pełne jedzenia, co sprawia, że się uśmiecham. Cholera, pamiętam, że nawet wtedy miałem Maxx na oku. Nie miało znaczenia to, że siedziałem z dziewczyną na moich kolanach dla odwrócenia uwagi. Nie podobała mi się myśl, że inny facet mógł dotykać jej w ten sposób. Rozmyślając nad tym, był jeden taki baseballista, który w tańcu przesunął dłonie na jej tyłek, więc skończył dzięki mnie z podbitym okiem. Tak mu spuchło to oko, że chodził z nim zamkniętym, przez cały dzień. No co? Nie patrz tak na mnie. Jego pieprzone ręce, nie miały żadnego interesu by tam być, jeśli tylko, kurwa, tańczyli. A co to znaczy, że ja mogę tańczyć z innymi w ten sposób? No myślę, że zdobyłaś punkt. Zlizując sól, ze swoich palców, Dean pyta. – Chcesz o tym pogadać? - Pogadać o czym?

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 13 - O Maxx. Warknięcie opuszcza moje usta. – A co z nią? - Wyszedłeś rano cały w skowronkach i innym gównie a kiedy widzę cię po raz kolejny… robisz dziury w ścianie. – Bierze kolejny kęs hamburgera. – Więc co się stało? - Jak zdobyłeś to oparzenie? Twarz Dean’a ponownie poważnieje i zaczyna wolniej żuć.. - Chcesz porozmawiać o moim gównianym miłosnym życiu, dzieciaku? Więc pogadajmy, o twoim gównianym życiu rodzinnym. Umowa? Brzmi na sprawiedliwy układ, czyż nie? Wyciera dłonie serwetką. – Stary, wkurzył się, kiedy dowiedział się, że pracuję z tobą. Przypalił mnie więc papierosem. Czy to źle, że chcę złamać nos jego ojcu?3 Dean chrząka i ponownie zajmuje się swoim hamburgerem. – Twoja kolej. Zaczynam dłubać w swoim hamburgerze. – Maxx odeszła. - Co masz na myśli, mówiąc, że odeszła? - Dokładnie to co powiedziałem. Nagle dzieciak wydaje się bardzo zatroskany. – Ale dlaczego miałaby to robić? Dlaczego tak po prostu cię zostawiła? Zostawiła ci jakąś wiadomość? Dzwoniłeś do niej? Pisałeś? Czy…. - Dzieciaku. – Przerwałem mu, gdy nagle straciłem apetyt. – Już odpowiedziałem na twoje pytanie. - Ale…. - Niezłomny. – Usłyszałem wysoki piskliwy głos. 3 Ja bym mu co innego połamała – Ew nie jesteś sama…

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 14 Ja. Pierdolę. Dlaczego akurat w jednym dniu, gdy chcę być sam, każdy mnie kurwa znajdzie? Zanim mam szansę odpowiedzieć, siada mi na kolanach, swoje długie, opalone nogi owija wokół mojej talii a ramionami otacza szyję. Jej długie blond włosy, dotykają czubków jej piersi, okryte białym topem, jaki ma na sobie. Dziarskie, zakładam że przyzwoity rozmiar B. Nic, co wywaliłbym z swojego łóżka, ale nawet nie są bliskie doskonałości tych Maxx. Praktycznie, wciąż czuję je na moich palcach. Muszę wyrzucić ją, z mojego pierdolonego, umysły. - Nogi – witam się z nią, jak jej smukła noga ociera się o moja koszulkę. - Niestety, przegapiłam twoją ostatnią walkę. – Wysuwa swoją dolną wargę. – Impreza była w stylu country! Wiesz jak moje nogi świetnie wyglądają w kowbojskich butach. - Tak dobrze, jak twój tyłek, w ciasnych, obciętych dżinsach. – Moje ręce zwisają bo moich bokach. Dlaczego nie mam najmniejszej ochoty by jej dotknąć? Mam tu na myśli , żadnej ochoty. Mój kutas, jeszcze nawet nie drgnął. Czy to źle, że chcę by zeszła z moich pieprzonych kolan? - Bo cholernie dobrze wyglądają, kochanie. – Chichocze i odrzuca swoją głowę do tyłu, tym trikiem zachęcała mnie, bym zabrał ją do łóżka. Dawno, dawno temu, to by, kurwa, zadziałało. Ale dzięki Maxx, nic nie wydaje się działać tak jak powinno. NIE! Nie będę próbował z nią rozmawiać. Dokonała wyboru. Głośno i cholernie wyraźnie. - Opieram się o nią. – To jest Liz. Liz poznaj dzieciaka. Rozplata swoje nogi i przekręca, wciąż siedząc na moich kolanach. – Hej! - Cześć… - Jego głos, brzmi jakby znowu chował się w swojej skorupie.

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 15 Kiedyś też tak robiłem, gdy ktoś komu myślałem, że nie mogę zaufać, kręcił się wokół. Mój głos zmienił się. Moje ciało mogło się przesunąć, Moje oczy mogły prześlizgnąć się. Ale jeśli dobrze się przypatrzyłaś teraz temu dzieciakowi, dostrzeżesz jak mocno trzyma swój kubek i coraz bardziej wtapia się w krzesło. - Nie widziałam cię w pobliżu. – Pochyla się z powrotem do mnie, a zapach owoców dochodzi do mnie z jej włosów. Nienawidzę go. Kurwa, nie lubię tropikalnych owoców. Dlaczego miałbym lubić zapach kiwi albo bananów, czy cokolwiek to jest, co pochodzi z jej włosów znajdujących się na mojej twarzy? Nie pachnie tak jak Maxx. Kurwa, dlaczego po prostu nie mogę dać jej odejść? Ach tak… bo jest jedyną dziewczyną, jaką kiedykolwiek kochałem. Słuszna uwaga. - Jest nowy. – Wzdycham, gdy zerka na mnie przez ramię. - Cóż… szepcze. - Jesteś zajęty, dzisiaj wieczorem? - Tak Liz kieruje spojrzenie w niebo, jakby nad czymś myślała. Bardzo w to wątpię. Na palcach jednej ręki, mogę policzyć mądre rzeczy jakie od niej usłyszałem i jeszcze trzy palce zostaną wolne. - Jutro wieczorem? Poprawną odpowiedzią, powinno być, że będę ciągle zajęty od teraz… ale to nie pomoże mi zapomnieć o Maxx, co? Najlepszym sposobem by pozbyć się z głowy jednej dziewczyny, jest mieć inną na górze. - Być może. Napiszę do ciebie. –Zrzucam jej ciało ze swoich kolan, jak podskakuje słysząc swoje imię, od drzwi. - Obiecujesz… - Cofa się powoli, wsuwając dłonie do kieszeni na tyle jej spódniczki.

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 16 - Niezłomny, nie łamie danych obietnic, kochanie. – Mrugam do niej, zanim chichocze i odchodzi do swoich przyjaciół. - Czy jej IQ choć trochę przewyższa mój wiek? – Pyta Dean, patrząc na swojego ostatniego burgera. Po raz pierwszy tego popołudnia, naprawdę się śmieję, jak Dean dołącza do mnie. To w porządku, jeśli i ty do nas dołączysz. Nie mam pewności, ile razy, będę miał okazji do takiego śmiechu.

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 17 Rozdział 3 - Maxx Moje oczy mrugnęły raz. Drugi. Trzeci. Jeszcze po raz czwarty by sprawić by obraz wysokiej, o blond włosach, niebieskookiej, o figurze lalki barbie kobiety przede mną, zniknął. Tak. Wiem, że zastanawiasz się nad tym, tak jak robi większość ludzi. Jak ona może być moją matką? Cóż, nie mam pewności, czy sama to, kurwa, wiem. Mamy ten sam kolor włosów i to wszystko. Nie była blondynką. Ale cóż, teraz jest. Urodziła się i tak długo jak ją znałam, była brunetką. Kolor mojej skóry był mieszanką obu moich rodziców. Mam oczy po moim tacie, atrakcyjne, seksowne krągłości, co było charakterystyczne dla jego strony rodziny. Ona… ona dała mi kolor włosów i około dziesięć lat swojego życia. To wszystko. - Nie zamierzasz coś powiedzieć? – Stara się mnie zachęcić, opierając ręce na biodrach, które opinała ciasna, czerwona spódniczka. Cóż, cóż możesz powiedzieć? Diabeł naprawdę ubiera się u Prady. A może to Gucci. - Maxx – naciskała ciocia Caroline. Zmrużyłam oczy, patrząc na ciotkę i z powrotem do blondynki, która mówi o sobie, jak o mojej matce. Krótki wydech opuszcza moje usta, ale żadne słowo. Ale co do cholery miałam powiedzieć? Dziękuję za to, że uciekłaś ode mnie, gdy byłam dzieckiem i zostawiłaś z tak wieloma emocjonalnymi bliznami, że sama nie wiem jak udało mi się powrócić do normalności, tak jak to zrobiłam? - Maxx, dlaczego nie pójdziesz się odświeżyć? – Zasugerował wujek Mike, chcąc przerwać ten konkurs wzajemnego gapienia się na siebie. - I spotkajmy się przy stole – ciocia powiedziała cicho. Z krótkim skinieniem głowy, poszłam w lewo i przeszłam obok salonu, korytarzem prosto do łazienki dla gości. Wewnątrz, zamykam drzwi i

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 18 opłukuję twarz, mając nadzieję, że zmyje ona większość koszmaru, w jakim się znalazłam. Najpierw Logan, a teraz to? Wszystkie moje marzenia jednego dnia się spełniają, by tylko obudzić się następnego i znaleźć w filmowym horrorze. Co ja takiego zrobiłam by tak wkurzyć wszechświat? Czyżbym zjadła ostatnie pudełko czekoladowych Cheerios? Czy zapomniałam nagrać ostatni odcinek Synów Anarchii? Po wysuszeniu twarzy ręcznikiem, wychodzę z łazienki i przechodzę do kąciku jadalnego, którym jest część kuchni. Układ tego domu, w którym dorastałam, w drugiej części mojego życia, zawsze robił na mnie ogromne wrażenie. Sposób w jaki biuro jest odgałęzieniem korytarza wejściowego. Czy to jak pokój dzienny usytuowany jest na wprost frontowych drzwi. A potem to otwarte połączenie salonu i kuchni. Jeszcze mój pokój po prawej stronie salonu, naprzeciwko maleńkiej łazienki dla gości, która znajdowała się pod schodami, to dawało poczucie przestronności. Jednak dziś czuję się jakby był wielkości domu dla lalek. Na granicy klaustrofobii. Siadam przy brązowym, drewnianym stole, gdy moja ciotka i wuj siedzą na przeciwległych końcach stołu a plastikowa kobieta siedzi naprzeciwko mnie. Podnoszę widelec, gdy wujek Mike to robi, patrzę w dół na moje jedzenie z nadzieją, że jeśli tak po prostu przetrwam ten posiłek, nigdy więcej nie będę musiała oglądać tej kobiety. Co? Nie możesz myśleć, że mylę się co do tego, że nie chcę się z nią więcej widzieć. Ale jeśli tak uważasz, to może dam ci chwilę, abyś się zastanowiła i przypomniała jak to ona mnie zostawiła. Pozwól że dam ci chwilkę. Śmiało. Poczekam. - Więc, Maxx. – Zwraca się do mnie głosem, zmuszając mnie do podniesienia głosu. Z wyższością, okrąża palcem kieliszek z winem. Przypomina blond wersję Cruelli De Ville. Czy to czyni mnie szczeniakiem? - Jak się masz?

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 19 - Żyję – mój komentarz powoduje cichy śmiech u mojego wujka Mike’a i gniewne spojrzenie u cioci Caroline. Sądząc po tym jak zareagowali, coś mówi mi, że ich zdania są podzielone co do wpuszczenia Lucyfera do ich domu. Nie rozumiem, o co tu się wspierać. Tego stworzenia nie powinno tutaj być. - Cóż, to akurat widzę – powiedziała z wyraźnym stawiającym się głosem. – Chodzi mi o to jak się masz? Nie widziałam cię od… cóż od… -15 lat – dokończyłam za nią, podczas przepychania makaronu wokół talerza, nadal nie nabierając ani kęsa. - Tak… dość długiego czasu. - To trochę więcej niż dość długiego czasu. - Na pewno. Możesz powiedzieć że minęło prawie…. - Więcej niż dekada. - W porządku. Nie widziałam cię już od ponad dekady. - A czyja to wina? - Maxx! – Ciotka Caroline syczy. Gryzę się w język. Też o tym myślałaś. - Maxx – kobieta demon, ponownie się odzywa, po tym, jak bierze łyk czerwonego wina. Wiesz, że nie jestem jakimś wielkim fanem alkoholu, prawda? Wszystko czego teraz pragnę, to rundka szotów ustawiona przede mną, by się wyluzować i stracić przytomność. Wchodzisz w to? Tequila? Rum? Wód . - Nie możesz obwiniać mnie za to, że cię zostawiłam, czy możesz?

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 20 Słyszę długie wypuszczanie powietrza przez mojego wujka Mike, jak na mojej twarzy pojawia się kilka zmarszczek ze wściekłości. – Nie mogę cię winić za to, że wyjechałaś? - Naprawdę nie możesz. Nie masz pojęcia jak ciężko było mi przez te ostatnie lata, spędzone z twoim ojcem…. - Nie mam pojęcia?! - Nie zrozumiesz, jak to jest mieć do czynienia z… - Nie było mnie tam? Klejąca się dziwka kontynuowała, jakbym nic nie powiedziała. – I wiesz co, po tym wszystkim, zasługiwałam na drugą szansę w życiu. Potrzebowałam wolności. Potrzebowałam nowego początku4…. - Chyba robisz sobie ze mnie jaja. - Język – Ciotka zwraca mi ponownie uwagę. Biorąc pod uwagę, wszystko co przeszło mi przez myśl, ma szczęście, że tylko ten zwrot, wyszedł z moich ust. - Wiem, że trudno ci to zrozumieć Maxx, ale zrobiłam to, co było najlepsze dla mnie. - Wiesz co? – Odłożyłam widelec, którym nie nabrałam jeszcze jedzenia. – Oto co wiem. Jeśli pewnego dnia, wszechświat pogniewa się na mnie jeszcze bardziej niż teraz i dostarczy pod moją opiekę dziecko, dobrze wiem, że to czego ja chcę, nie będzie miało już znaczenia. To co najlepsze dla dziecka, będzie miało wtedy znaczenie. Ponieważ prawdziwi rodzice, nie myślą o sobie, kiedy dziecko wkracza do ich życia. Myślą tylko o nim. - Amen – wujek Mike, mruczy z ustami pełnym czosnkowego pieczywa. Miło jest widzieć, że jego apetyt nie zmalał po tych wszystkich bluźnierstwach przy stole. I znowu, nie zachowuję się tak zazwyczaj? 4 Normalnie tłumaczę i nie wierzę. Co za pieprzona egoistka. – mi brakuje słów do tej kobiety.

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 21 Odsuwa swoje blond włosy z twarzy. – Starałam się być częścią twojego życia, Maxx. Ścisnęłam swoje wargi. Naprawdę nie chcę po raz kolejny wkurzyć mojej ciotki, ale czego ona się spodziewała? Że przyjmę z otwartymi ramionami tego przybysza i przywitam jakby zupełnie nic się nie stało? Że będę ją wielbić i całować jak jakiś dzieciak z TV lat 90-tych? Wiem, że ciocia Caroline jest słodka i wyrozumiała niczym małe dziecko, ale musiała wiedzieć, że to nie skończy się dobrze. - Twoja ciotka wysłała mi zdjęcia z twojego zakończenia i balu. - Oba były moim emocjonalnym rozczarowaniem. Z resztą tak jak i ty. - Maxx – ciotka Caroline krzyczy. Cholera jasna. Miałaś mi przypomnieć! Jakby, zupełnie nic nie słyszała z tego, co powiedziałam przed chwilą, kontynuuje. – Nawet próbowałam się z tobą skontaktować, przez Facebook, Twitter i Instagram. - Wybacz, nie chciałam się z Tobą spotykać przez Internet – docięłam, po czym nabrałam kęs makaronu, który był już letni. Czy kiedykolwiek wspominałam już, jak nienawidzę jeść zimnego jedzenia, które powinno się spożywać na gorąco? Nie waż się mówić, że letnie, to nie to samo co zimne. Jest. Jest! Skończymy tę dyskusję w innym czasie. - Twoja ciocia wspomniała, że mieszkasz z przyjaciółmi Erin i Luke’iem i z… Loganem, tak miał na imię? Na sam dźwięk jego imienia, wypuszczam ponownie widelec z dłoni. Z szybkim spojrzeniem na ciotkę, marudzę. – Co ty zrobiłaś? Wysłałaś jej całą moją biografię? - Maxx – delikatny ton ciotki Caroline, pasował do subtelnego dotyku jej dłoni na mojej.

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 22 - To jakieś oznaczone kolorami informacje, o dużych imprezach, o tym kiedy pierwszy raz dostałam okres, albo kiedy dostałam pierwszy okres?! Spokojnie, ponownie próbuje mnie uspokoić. – Maxx…. - Czy pamiętałaś by dodać dodatek, do mojej średniej ocen? Ściskając moją dłoń, wzdycha. – Spokojnie moja kochana, ona jest twoją matką…. - Nie – przerwałam jej. – To ty, ciociu Caroline, byłaś dla mnie matką w większym stopniu niż ona kiedykolwiek była. - Słucham – kobieta zapiszczała. Brzmi, jak zepsuta psia zabawka. - Słyszałaś mnie – upieram się przy swoim. – Tak w rzeczywistości, pozwól mi być całkowicie z tobą szczerą. Nawet kiedy tata żył, nie byłaś dobrą matką. - Mówisz tak, bo byłaś córeczką tatusia…. - A wiec, to jest prawdziwy powód. - Więc – wujek Mike dołączył do rozmowy, chwytając swoje piwo. – Co cię sprowadza do miasta, Britt? - Och, małe wakacje. Chce trochę pozwiedzać, wybrać się na zakupy… - A czy w Europie brakuje ci sklepów? – Uśmiecham się, chwytając chleb czosnkowy, dostrzegając jak wujek chichocze. - I – oczyszcza gardło, aby nadać komunikat. – Mam jeszcze pewne wieści. Wreszcie! Prawdziwy powód wyjścia Szatana z głębi piekła, by wstąpić do nas z duszami. Tak, jestem trochę bardziej niż rozgoryczona i trochę bardziej niż zła, ale tak na poważnie… czy ty byś nie była? - Więc mów. – Wujek Mike ciągnął temat.

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 23 - Cóż, jak już wiesz, poślubiłam Brod’diego, po tym jak wyjechałam. Jakim rodzajem nazwiska jest Brod, w każdym razie? Brzmi jak denerwujące odgłosy zwierzęcia. - Po kilku latach naszego małżeństwa, mamy syna. Ma na imię Wilfred. – Czuję się jakby moje struny głosowe zostały zerwane. – I są również tutaj w mieście, ze mną. Bardzo bym chciała, byś ich poznała. Jakoś udaje mi się wstać. – Muszę iść. - Nie możesz wyjść, Maxx – wujek Maxx wytarł ręce. - Mam cholerną pewność, że nie mogę tutaj zostać! - Maxx – ostrzega mnie, jego surowy ton. - Wuju…. - Spójrz na swoje dłonie. – Mówi, a ja automatycznie to robie, ponieważ nigdy nie byłam dobra w postępowaniu na przekór jego słowom. Bardzo drżały. – Nie jesteś zdolna do prowadzenia samochodu. A ja nie chcę stracić córki. Idź do swojego pokoju. - Nie możesz mnie uziemić, wujku Mike! Mam już 25 lat! - Idź – jego oczy spotykają moje, z powagą, jedynym uczuciem jakie mogę w nich dostrzec. Bez słowa pędzę z kuchni do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Jak tylko jestem w środku, ponownie czuję się, jakbym miała 15 lat. Moje oczy, natychmiast wędruję do okna, przez które wchodził Logan, co kilka dni. Wow. Jak to świadczy o mnie? Moje życie dosłownie zostało przewrócone do góry nogami a mój umysł natychmiast biegnie do pieprzonego Logana. By być sprawiedliwym, tak samo jak ja próbowałam być zbawczą łaską w jego życiu, cholera, ona tak samo był moją. Jeśli cokolwiek by się wtedy stało, on zawsze był przy mnie w rekordowym czasie i tuż obok mnie, gdy tego potrzebowałam. Potrzebuję go teraz.

Tłumaczenie: speedway1989 Korekta: agadudek1 24 Przesunęłam dłonią po mojej głowie, kucyku i rozejrzałam po pokoju, w którym czas jakby stanął w miejscu w kulminacyjnym momencie mojej młodości. Plakaty zespołów muzycznych na ścianie, tuż obok plakatów książek, smutna lalka i pocieszający kocyk, telewizor wiszący na ścianie przyozdobionej różowo-niebieskimi pasami. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że ciotka Caroline, pozwoliła pomalować mi te ściany w taki sposób. Przechodziłam wtedy przez pewną fazę! Coś różowego a do tego jeszcze coś niebieskiego. Erin ciągle odradzała i odciągała mnie od tego pomysłu. Powiedziała, że wygląda to jakby przedszkolak zwymiotował na ścianę. I Logan, cóż, pomógł mi malować te ściany. Powiedział że ten niebieski kolor, jest jakby częścią jego w tym pokoju. Opadając na łóżko, opieram głowę na poduszkach przytulam Myszkę Miki, którą przywiózł mi wujek Mike z swojej pierwszej podróży służbowej, zaraz po śmierci taty i po odejściu, tej diabelnej kobiety. Słyszę dwa ostre puknięcia w drzwi. Zamykam szczelnie oczy i krzyczę: - Jeśli jesteś złą czarownicą ze wschodu, odejdź! Wolałabym, byś nie była w tym domu! Odgłos otwieranych drzwi, zmusza mnie do otwarcia oczu, po czym ukazuje mi się twarz mojego wujka, spoglądającego wokół. – Mogę wejść, Short Stack? Robię wszystko, by zwalczyć uśmiech pchający się na moją twarz i kiwam głową. Wujek sam nazywał mnie w ten sam sposób, co mój tato. Obaj kochali zabierać mnie na naleśniki. Tylko nasza dwójka. Tata zawsze rozsypywał na nich czekoladowe płatki, zaś wujek Mike posypywał je czekoladowymi płatkami i orzechami. - Przyniosłem ci coś. – Staram się brzmieć pogodnie. - Czy to jakaś magiczna różdżka, za pomocą której uwolnimy się od tej anomalii w tym domu?