galochbasik

  • Dokumenty1 460
  • Odsłony651 217
  • Obserwuję779
  • Rozmiar dokumentów2.1 GB
  • Ilość pobrań420 472

Amber Kell - Kissing Orion CAŁOŚĆ(1)

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :323.8 KB
Rozszerzenie:pdf

Amber Kell - Kissing Orion CAŁOŚĆ(1).pdf

galochbasik EBooki WG AUTORÓW KELL AMBER
Użytkownik galochbasik wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 55 stron)

Rozdział 1 Przesuwając ciężar pudełka na biodro, dostawca uderzył niecierpliwie pięścią w boczne drzwi, starając się nie zgubić kartki z zamówieniem balansującej na szczycie. Metalowe drzwi otworzyły się z jękiem i wyjrzał przystojny mężczyzna o kasztanowych włosach. „O co chodzi, kochany?” Zapytał z mocnym, angielskim akcentem. „Dostawa krwi.” Wspaniałe zielone oczy zlustrowały go od góry do dołu zanim mężczyzna rzucił mu pożądliwy uśmiech. „Nie jesteś tym kierowcą co zazwyczaj.” Wzruszył ramionami. „Facet jest chory. Wezwano mnie. Możesz mnie wpuścić lub nie ale to pudełko jest ciężkie.” „Jasne, wchodź.” Ton mężczyzny mówił, że da mu wszystko, co tylko dostawca będzie chciał. „Jeśli możesz, podpisz tutaj.” Klepnął kartkę z zamówieniem leżącą na pudełku i wysunął długopis z kieszeni koszulki. Barman podpisał na linii ale kiedy kierowca zamierzał zabrać kartkę, chwycił go za rękę. „Co powiesz na pocałunek? Chyba, że nie pozwalają tego robić policjantom na służbie.” Zaskoczony, kierowca odchylił głowę śmiejąc się głośno i wesoło. Kiedy skończył posłał barmanowi bezczelny uśmiech. „Co mnie zdradziło? Myślałem, że idzie mi całkiem dobrze. Pracowałem trochę jako dostawca w koledżu.” Odwzajemniając uśmiech barman przysunął się bliżej. „Pachniesz cholernie dobrze, kolego. Facet, który zazwyczaj rozwozi paczki śmierdzi jak stare trzymiesięczne papierosy.” Wziął głęboki wdech i kierowca zobaczył wysuwające się z dziąseł kły. „Z drugiej strony ty pachniesz jak cukier i słońce, a wyglądasz jak największe marzenie faceta.” Policjant ponownie się zaśmiał. „Pochlebca. Jestem detektyw Aaron Bradshaw z pierwszej dzielnicy.” Potrząsnął jego ręką. „Mówiłem im, że to może nie wypalić, ale nie sądziłem, że to mój zapach mnie wyda. Muszę to zapamiętać. Reszta twojej krwi jest w wozie.”

„Banner Hawkins.” Barman potrząsał ręką Aarona dłużej niż to było konieczne, po czym niechętnie ją wypuścił. „Pomogę ci ją wnieść jeśli powiesz mi dlaczego glina chciał wejść do klubu.” „Muszę porozmawiać z twoim Mistrzem. Plotka głosi, że może on mieć informacje, które potrzebuję ale on ignoruje mnie na każdej drodze. Miałem nadzieję, że jeśli uda mi się tu dostać jakiś miły gość mógłby mi pomóc.” Aaron zamrugał bezwstydnie rzęsami do barmana. „Mogę pomyśleć o kilku sposobach pomocy.” Powiedział barman z uśmiechem, „zaczynając od pocałunku.” Aaron nie mógł sobie przypomnieć kiedy ostatni raz flirtował z nim słodki facet. To było dobre uczucie być przez kogoś pożądanym i był bardziej niż chętny pocałować mężczyznę mimo, że był na służbie. „Chłopak przyszedł porozmawiać ze mną.” Powiedział gładki głos za nim. „Uważam, że pocałunek należy do mnie.” Orion maszerował przez klub. W chwili gdy boski detektyw wszedł do klubu, już wiedział. On jest mój. Zanim go zobaczył wiedział już, że to ten jedyny, który był mu przeznaczony. Po tym jak na niego spojrzał wiedział, że mógłby stać się jego obsesją. „Jestem Orion.” Wyciągnął do niego dłoń. „Detektyw Aaron Bradshaw.” Boski policjant potrząsnął jego ręką. „Miło mi cię poznać Mistrzu Orionie.” Wampir jęknął gdy ich palce się zetknęły. Ciężko mu było oprzeć się niemal przytłaczającemu pragnieniu szarpnięcia drugiego mężczyzny w swoje ramiona i zatonięciu zębami w seksownej szyi detektywa. Chęć do spróbowania smaku Aarona prosto z żyły była tak silna, że aż prawie nie do odparcia. Orion był zadowolony gdy udało mu się rozluźnić uścisk na ręce drugiego mężczyzny. Cofając się rzucił detektywowi uśmiech, mając nadzieję że wyglądał na profesjonalny i bez kłów. Czuł, że jego zęby próbują się wysunąć. Z wysiłkiem zmusił je by wróciły do dziąseł. Nie chciał przestraszyć detektywa. Miał plany w

stosunku do mężczyzny i żaden z nich nie zawierał ucieczki boskiego faceta z krzykiem. „Chodź za mną i powiedz mi czego potrzebujesz” Powiedział Orion. „Wszystkie rzeczy jakich potrzebujesz.” Dodał w myślach. Nie było niczego co chciałby robić niż dokładnie to czego Aaron szukał. Detektyw podążał cicho za nim w dół korytarza. Gdyby nie to, że wyczuwał aurę człowieka idącego za jego plecami, Orion myślałby że jest całkiem sam. Cicho jak na człowieka. Orion wszedł do biura i wskazał detektywowi krzesło naprzeciwko by usiadł. Przypuszczalnie po to by rozmawiać z Aaronem, jednakże był to idealny kąt do obserwowania go. Światła sufitu oświetlały dokładnie ciemną głowę podkreślając atrakcyjne czerwone pasma ukryte w hebanowych włosach, pozostawiając wampira zastanawiającego się czy są naturalne czy sprytnie przyciemnione. „Doceniam to, że znalazłeś czas by ze mną porozmawiać.” Powiedział detektyw, rozwiewając myśli Oriona na temat jego włosów. „Żaden problem.” Ignorował zamyślone spojrzenie mężczyzny. Jeśli chciał spławić przełożonych Aarona, miał taką opcję. Jeśliby nie byliby takimi wyniosłymi chujami to porozmawiałby z nimi gdy zadzwonili po raz pierwszy.1 Aaron opierał się pragnieniu by wziąć w karby aroganckiego wampira. Jeśli chce żeby mężczyzna mu pomógł musi udawać miłego. Jego przełożeni mogliby go wypatroszyć jeśli straci szanse na rozmowę z najsilniejszym Mistrzem wampirów w mieście tylko z tego powodu, że poniósł go temperament. „Chcielibyśmy z twoją pomocą schwytać dilera narkotyków, który jak sądzimy działa na terenie tego klubu.” 1 Chodzi chyba o to, że Aaron dziwi się dlaczego wampir z nim rozmawia. Orion zdecydował, że nie będzie miał z nimi nic wspólnego ale śliczny detektyw to inna sprawa :D

„Mojego klubu.” Oczy wampira zaświeciły na czerwono z furią kiedy skoczył na nogi i stanął nad Aaronem. „Ktoś śmie handlować dragami stąd?” „Więc to jest chyba odpowiedź na pytanie czy o tym wiedziałeś.” Była dyskusja na posterunku czy Mistrz wampirów jest częścią kręgu. Sądząc po jego reakcji, Aaron mógłby postawić swoją następną wypłatę, że nic o tym nie wiedział. „Wątpisz w to?” Wampirzy Mistrz wyglądał prawie na zranionego. Aaron zanim zdążył się zastanowić nad tym co robi, stał i poklepywał Oriona po ramieniu. „Cóż, nie znałem cię a dowody na to wskazywały.” Gdy Orion rzucił rozbawiony wzrok na miejsce gdzie go poklepywał, detektyw zabrał rękę. „Przepraszam.” „Oh kochanie, możesz mnie dotykać w każdej chwili.” Zamruczał wampir. Aaron był zaskoczony. Ten wspaniały wamp flirtował z nim? Nie żeby mu to przeszkadzało. Ciężko było być obrażonym za flirt od sześciu stóp i trzech cali2 lśniących mięśni i gorącej męskości. Kruczoczarne włosy Oriona były wystarczająco długie by zakrywać uszy i kark a wystarczająco krótkie by pozostawić wrażliwe miejsce pomiędzy karkiem i ramionami. Całkowicie jego typ, jeśliby tylko Aaron był zwolennikiem wysysania krwi. Jednakże detektyw znał za dużo ludzi będących zniewolonych przez wampiry i widział jak całkowicie stracili kontakt z rzeczywistością z powodu więzi krwi. Ten rodzaj więzi nie był dla niego. Uwielbiał swoją pracę i nie potrzebował roztargnienia związanego z wyssaniem mu krwi. „Za twoim pozwoleniem chcielibyśmy przeprowadzić operację w twoim klubie by złapać dilera na gorącym uczynku.” „Cóż, nie dostaliście jeszcze mojego pozwolenia, prawda?” Wampir posłał mu zadowolony z siebie uśmiech. Mógł stwierdzić po figlarnym wyglądzie oczu Oriona, że zamierzał robić trudności. „Pozostaniemy tak cicho jak to możliwe gdy będziemy zatrzymywać naszego podejrzanego. Jeśli będzie to możliwe poczekamy aż opuści lokal, nim go schwytamy.” Powiedział Aaron próbując jak najbardziej osłodzić propozycje. Może 2 Ok. 190 cm.

wampir martwił się o reputacje swojego klubu. Nigdy nie słyszał o plotkach na temat dilowania narkotykami w czasie imprez. „A kto z oficerów będzie brał udział w tej operacji? Mój klub ma pewną reputacje a większość twoich „ludzi” będzie się wyróżniać i mogą wystraszyć tą osobę, którą próbujesz schwytać za handel narkotykami. Dilerzy wyczuwają gliniarzy na mile.” „Nie martw się. Myślę, że mamy ludzi, którzy potrafią się wtopić w otoczenie.” „A ty będziesz tutaj?” Aaron wzruszył ramionami. „To zależy od mojego kapitana.” Nie miał jeszcze zrobionego harmonogramu. Jego częścią w zapuszkowaniu dilera było dostanie się do klubu i rozmowa sam na sam z królem wampirów. „Nie. To zależy ode mnie. Wpuszczę tutaj twoich ludzi tylko kiedy dostanę od ciebie taniec.” „Co?” Na pewno musiał coś źle zrozumieć. „Taniec.” Orion posłał mu niegodziwy uśmiech. „Wiesz co to taniec. Dwóch ludzi porusza się razem do muzyki.” Przybliżył swoją twarz do Aarona na cale. „Tak blisko jak można by być z drugą osobą.” Aaron szarpnął się do tyłu. „Ummm.” Cholera. To zadanie było ważne ale on nienawidził tego, że musi się zgodzić. „Jeden taniec i nic więcej. Nie zamierzam się kurwić dla mojego departamentu.” Szeroki uśmiech, który dostał w odpowiedzi był niepokojący. „Obiecuję ci, że nigdy nie poproszę cię żebyś coś zrobił dla swojego departamentu.” Obejmując Aarona swoimi ramionami, wampir przyciągnął detektywa mocno do swojego ciała. Usta Aarona zostały wzięte w łamiącym kości pocałunku. Po chwili gdy wampir go uwolnił jego ciało drżało a usta szczypały. Dzielnie próbował powrócić do profesjonalnej postawy. „Czyli to znaczy tak?” Zapytał. Orion przeciągnął palcem przez policzek Aarona. „Nie myśl, że skończyliśmy skarbie. Ale tak, przyprowadź swoich małych policyjnych przyjaciół ale pamiętaj co powiedziałem. Musisz zarezerwować dla mnie jeden taniec.”

Palce wampira przejechały po włosach Aarona, trzymając go nadal aż Orion pochylił się i wyszeptał prosto w jego ucho. „I nawet nie myśl o flirtowaniu z innymi mężczyznami, kochanie. Jestem bardzo zazdrosnym człowiekiem a ty jesteś mój.” *** „Wyglądasz bajecznie, skarbie.” „Nie uważasz, że są za nisko?” Aaron przeglądał się w lustrze obracając się by zobaczyć jak obcisłe skórzanie spodnie eksponują jego tyłek. „Nie chcę by mój partner aresztował mnie za obnażanie się zanim złapiemy dilera.” Jack, jego najlepszy przyjaciel zaśmiał się głośno ze swojego miejsca na łóżku Aarona. „Powiedziałeś, że chcesz wtopić się w tłum. Uwierz mi, wszyscy będą ubrani tak jak ty. Po za tym Claire będzie bardziej zajęta ślinieniem się niż aresztowaniem ciebie.” „Claire jest mężatką a Jeff jest hetero.” Powiedział Aaron o parze, która miała mu towarzyszyć. Claire była jego stałą partnerką a Jeff dołączył do nich tylko na te akcje. „Hetero, gej, kobieta, mężczyzna. Zaufaj mi kochanie, nikt nie będzie odporny na twoje gorące ciało w tych spodniach. Do diabła, gdybym ja nie był twoim najlepszym przyjacielem, już bym się na ciebie rzucił.” Aaron odwrócił się by zobaczyć piękne oczy Jacka rzucające mu pożądliwe spojrzenie. Powstrzymując śmiech odwrócił się ponownie do lustra. „Mam tylko nadzieję, że nie będę miał erekcji bo mogłoby to wyrządzić poważne szkody.” Jack stanął za Aaronem, obserwując w lustrze jego ramiona. „Załóż czarny podkoszulek i kurtkę motocyklową żeby ukryć broń a ja poprawię ci włosy. Zaufaj mi, wszystko pójdzie dobrze. Słyszałem, że to najgorętszy klub w mieście i wszyscy chcą dostać się do środka. To prawda, że właściciel jest jeszcze gorętszy?” „To wszystko prawda.” Aaron nie zamierzał opowiadać o swojej rozmowie z właścicielem. Niektóre szczegóły chciał zachować dla siebie odkąd wciąż nie wiedział jak się czuje w stosunku do pocałunku boskiego właściciela klubu. Kręcąc głową założył podkoszulek i pozwolił Jackowi nałożyć żel na włosy, zakładając w tym czasie diamentowy wkręt na swoje przebite ucho. Musiał się trochę

namęczyć, ponieważ od ostatniego razu kiedy nosił jakiś kolczyk minęło sporo czasu. Pod wymagającym okiem Jacka, Aaron wykonał szybki obrót. „Więc jak, zdałem?” Przyjaciel nachylił się i złożył pocałunek na policzku Aarona. „Skarbie, możesz ich wszystkich pozabijać tym strojem.” „Tylko jeśli będę musiał.” Odpowiedział z zimnym spojrzeniem. Orion maszerował po swoim biurze rzucając co pewien czas spojrzenie w szerokie okno wychodzące na klub. Nie wiedział dlaczego to robi, mimo że w momencie gdy wspaniały detektyw wejdzie do budynku, będzie to wiedział. Wrażenia po spotkaniu z tym mężczyzną nadal oddziaływały na jego zmysły. Kiedy zamykał oczy mógł wciąż posmakować smaku Aarona na swoim języku i poczuć bajeczny zapach drugiego mężczyzny. Orion ponownie wciągnął powietrze. Otwierając oczy, rzucił się w kierunku okna. Nie wyobraził sobie tego zapachu. Niecierpliwie przebiegał wzrokiem pomieszczenie. Chwilę zajęło mu uświadomienie sobie, że najgorętszy tancerz na środku parkietu to jego mężczyzna. Cholera. Wszystko w Orionie stwardniało a spodnie zrobiły się ciasne. Gdyby wampiry mogły śnić, śniłby o nim. Obserwował Aarona poruszającego się na parkiecie z prymitywną gracją. Ktoś niepoinformowany mógłby pomyśleć, że seksowny mężczyzna skanuje klub by kogoś poderwać ale Orion widział go utrzymującego kontakt z dwoma innymi gliniarzami przy barze zanim zmienił miejsce na parkiecie. Umięśnione ciało mężczyzny było podkreślone przez jego obcisłe ubranie. Orion obserwował jak jeden zainteresowany facet przeciągnął dłonią w dół ramienia

Aarona. Wściekłość zalała wampira. Jego zęby wysunęły się z potrzeby ochrony co pokonało jego ostrożną naturę. Ktoś dotykał jego mężczyznę. Nie było ważne, że dopiero się poznali. Aaron należał do niego. Z rykiem wściekłości Orion opuścił biuro by domagać się swojego partnera. Aaron przeczesywał wzrokiem klub, uważając by nie nawiązać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek kto mógł to zrozumieć jako seksualne zaproszenie. Barman Banner rzucił mu pożądliwe spojrzenie zza baru ale Aaron potrząsnął tylko głową i kontynuował taniec. Był cały czas w ruchu, łatwo przemieszczając się między tancerzami i unikając chwytających go rąk. Zobaczył podejrzanego podczas swojej drugiej tury wokół parkietu. Chudy facet z dredami siedział w kącie tyłem do ściany. Czuł cień smutku, że Claire nie mogła być z nimi. Jej mąż był chory i musiała pojechać do szpitala, pozostawiając Aarona w rękach Jeffa i drugiego detektywa, którego nie znał zbyt dobrze. Claire uwielbiałaby faceta z dredami. Uśmiechnął się, gdy wyobraził sobie jej komentarze. Jego partnerka miała ostry język i jeszcze ostrzejsze poczucie humoru. Ciągle tańcząc, Aaron obserwował swojego podejrzanego w lustrze naprzeciwko, który wyglądał jak mężczyzna obserwujący cały pokój. Szukał kogoś. Aaron ciągle się poruszał ale dbał by pozostać w centrum. Był to pierwszy człowiek, który wyglądał jakby był tu po coś więcej niż picie, taniec i uwodzenie. Jego policyjny instynkt był pobudzony. Aaron obserwował czy ktoś przyłączy się do faceta z dredami. Ignorował ręce, które błądziły po nim po omacku lub zjeżdżały dłużej po jego plecach. To było częścią tańca w klubie pełnym napalonych ludzi. Klub był przyjazny dla gejów, ale nie był on w żadnym razie klubem gejowskim. Duża liczba mieszanych partnerów zaczepiała Aarona kiedy przesuwał się po parkiecie. Nie tylko mężczyźni preferowali szybkie uczucie. Jedna, drobna kobieta stała się ekstremalnie rozbrykana. Jej pomalowane na czarno oczy ucztowały na ciele Aarona jakby była wygłodniałym tygrysem a on przepysznym stekiem.

„Cześć kochanie.” Zamruczała. „Nadal sam?” Podeszła bliżej przesuwając całym swoim okrytym w lateks ciałem po całej wysokości Aarona. „Mogę się upewnić, że nie pozostaniesz na tej drodze.” Zanim zdążył porządnie przejść do obrony, rozległ się niski pomruk sprawiając, że kobieta cofnęła się. „Mój.” Aaron usłyszał za sobą głos Oriona. Ton wampira był niski i wredny, przecinając niebezpiecznie muzykę techno w klubie. Aaron nie musiał odwracać się, żeby wiedzieć jaki jest wyraz twarzy Oriona. Sądząc po reakcji kobiety wampir nie wyglądał zbyt przyjaźnie. „P-przepraszam.” Powiedziała z szeroko otwartymi, przerażonymi oczami. W pokazie wielkiego instynktu samozachowawczego odwróciła się i zniknęła w tłumie. „Nie sądzę, żeby dobrym pomysłem było wykurzać stąd klientów.” Stwierdził Aaron odwracając się. Orion złapał go i przyciągnął w swoje ramiona, dopóki nie byli taki blisko, że nawet kartka papieru nie wcisnęłaby się między nich. „Nie pozwolę nikomu cię dotykać.” Syknął. Aaron zobaczył z bliska ostre kły zanim jego usta zostały wzięte w pocałunku, po którym topniały kości. Kiedy ich usta w końcu się rozstały wypalił pierwszą myśl, która przyszła mu do głowy. „Nie całuję się w pracy.” Uśmiech Oriona odsłonił całe kły. „Pomoże ci to w kamuflażu.” Z drobnym lekceważeniem dla opanowania Aarona, pewny siebie wampir pocałował go ponownie walcząc z próbami skupienia policjanta. Aaron zmusił swoje ręce do odepchnięcia go na tyle daleko, by złapać oddech. Przypominając sobie o swoim zadaniu spojrzał na stół kolesia z dredami ale zobaczył tylko stolik zajmowany przez chichoczącą parę studentek, które przypatrywały się mu i Orionowi z pożądliwymi spojrzeniami. Zirytowany pomaszerował do pary dziewcząt. „Drogie panie, czy wiecie może gdzie poszedł facet, który tu siedział?” Jedna z dziewczyn wskazała na korytarz z tyłu. „Dzięki.”

Ignorując dużego wampira górującego nad nim, Aaron rzucił się korytarzem sygnalizując swoim kolegom gdzie idzie. „Idę z tobą.” Powiedział Orion podążając za nim. Aaron mógłby się spierać ale wiedział, że nie ma żadnych argumentów przeciwko wspaniałemu wampirowi, więc tylko kiwnął głową pędząc przez alejkę i wychodząc tylnymi drzwiami. Słysząc metaliczny brzdęk rzucił się pod osłonę najbliższego śmietnika. „Orion, chodź tutaj!” Aaron podskoczył, chwycił wampira za nadgarstek i pociągnął za osłonę. Pieczenie w ramieniu powiedziało mu, że nie uciekł bez szwanku. „Czuję krew. Co się stało?” Spytał Orion wąchając Aarona. „Co się stało? Ten drań strzelał do nas.” Krzyknął. Pod gniewnym spojrzeniem wampira, Aaron wyciągnął z jednego buta telefon, a z drugiego broń. Orion roześmiał się. „Co jeszcze ukrywasz?” Detektyw rzucił mu gorące spojrzenie. „Jeśli wyjdziemy z tego żywi, pozwolę ci znaleźć coś dla siebie.” Otwierając swój telefon, wezwał funkcjonariuszy ze środka ostrzegając, że były strzały. Szarpnął się czując lizanie języka na swojej ranie. „Przestań.” Powiedział zamykając swój telefon. „Nie bądź dzieckiem. Zamykam ranę.” Orion machnął dłonią wskazując uliczkę. „Nie jestem jedyny, który załatwia swoje sprawy w tylnej alejce.” „W taki razie przepraszam. Nie wiedziałem, że jesteś taki miły.” Aaron uśmiechnął się ironicznie. Jego serce biło jak szalone w piersi ale nie był w stanie powiedzieć czy to ze względu na strzały czy chodziło o dotyk ciepłych ust Oriona na jego skórze. Adrenalina płynęła w nim jak pod napięciem. Orion dał policjantowi głodne spojrzenie. „Och, pokażę ci jaki mogę być miły.” Kula uderzyła w śmietnik. „Zamknijcie się wreszcie.” Krzyknął strzelec. „Przez waszą dwójkę robi mi się niedobrze.”

Oczy Oriona zabłysły czerwonym ogniem. Zanim Aaron mógł coś powiedzieć, wampir zerwał się i w jednym skoku przeskoczył śmietnik. Zdumiony, patrzył tylko przez chwilę, zanim przez odgłosy walki wyłonił się z kryjówki trzymając broń w pogotowiu. Już za rogiem, Aaron został powitany widokiem faceta z dredami trzymanego przez Oriona dobre pół metra nad ziemią. „Orion, zostaw go.” Krzyknął, podbiegając do nich. Wampir zwrócił do niego twarz. „Czy ty właśnie powiedziałeś do mnie, jakbym był psem?” Orion cały czas trzymał strzelca jakby ważył tyle co szklanka wody. Aaron spojrzał na wampira ostrożnie. „To było nieumyślnie. Nie chcę, żebyś zabił faceta zanim będziemy mieli okazję z nim porozmawiać.” „Oh. Przepraszam.” Ze złym błyskiem w oku, Orion upuścił strzelca na ziemie, gdzie uderzył z głośnym trzaskiem. „Chciałbym czuć się źle z twojego powodu.” Aaron powiedział do człowieka na ziemi, „ale ty właśnie strzelałeś do mnie.” Kiedy miał zamiar przesłuchać mężczyznę, pojawiło się jego wsparcie. „Najwyższy czas. Mógł już zostać zabity w czasie gdy wy byliście na drinku.” Orion powiedział warcząc. Błysnął kłami na Jeffa, który zbladł. „Zachowuj się.” Powiedział Aaron. Orion splótł ręce na piersi. „Nie.” Policjant przeczytał mężczyźnie jego prawa i wsadził go do radiowozu, który się pojawił w uliczce. Detektyw Jonathan Zheng, długoletni przyjaciel a czasami ktoś więcej podszedł do nich. „Słyszałem, że było trochę strzałów więc postanowiłem przyjechać. Jaka jest historia?” „Myślę, że on wie coś na temat narkotyków rozprowadzanych tutaj.” Aaron nie pytał dlaczego Zheng czuł się zobligowany by przyjechać i sprawdzić co z nim. On zrobiłby to samo, gdyby strzelano do jego przyjaciół. „Dlaczego sądzisz, że on coś wie?”

Aaron wzruszył ramionami. „Przeczucie.” Zheng skinął głową. „Miałem wystarczająco dużo doświadczeń z twoimi przeczuciami żeby zaryzykować.” Bawił się mankietami swojego garnituru patrząc na Aarona przez rzęsy. Zheng odziedziczył po ojcu, prawniku z Bostonu dużo pieniędzy i lubił dobrze się ubierać. Z jego ciemnymi włosami i oczami koloru miodu mężczyzna zawsze wyglądał cholernie dobrze. Aaron miał dowody na to, że bez ubrania wyglądał jeszcze lepiej. „Zastanawiałem się co robisz jutro wieczorem. Mam bilety na nową sztukę wychodzącą na Brodway’u” Niski dźwięk sprawił, że Aaron odwrócił głowę by popatrzeć na wampira. Oczy Oriona świeciły na czerwono a koniuszki kłów wystawały spomiędzy warg. „On będzie zajęty.” Powiedział wampir. Niskie warczenie wydobywało się z jego klatki – hałas, który rozproszył Aarona wcześniej. Zheng cofnął się trzymając w górze ręce. „Zadzwonię później Aaron. Idź do domu i prześpij się trochę.” Orion owinął ramionami detektywa warcząc nisko. Lizał ranę po pocisku na ramieniu Aarona i piorunował wzrokiem każdego, kto podchodził zbyt blisko. „Chodź Orion. Pójdziemy trochę odpocząć.” Aaron zadbał by jego głos był niski i kojący. Było coś szalonego w zachowaniu Oriona a nie chciał zastrzelić wampira w obronie kolegi policjanta. Pozwolił wampirowi odciągnąć się od miejsca zdarzenia. Facet z dredami mógł spędzić noc w areszcie a on sprawdzi co u niego rano. „Mój.” Orion wymamrotał liżąc ranę. „On chciał tego co moje.” „Jest dobrze. Detektyw już idzie. Jesteśmy tylko we dwoje.” Aaron pokręcił głową na skonsternowane spojrzenie Zhenga. Kolega dał mu znak ręką gdy wsiadał do samochodu. Zanim mógł powiedzieć cokolwiek innego został porwany i pożarty. Usta Oriona wzięły go w głodnym pocałunku sprawiając, że zapłonął aż po czubki palców. Ignorując ich otoczenie, Aaron próbował zmniejszy napięcie na dole ocierając się o wampira.

Orion uwolnił go z uśmiechem. Atak szaleństwa najwyraźniej się skończył. „Mój pokój. Teraz.” Powiedział, chwytając rękę Aarona i wciągając go z powrotem do klubu. Aaron zaparł się piętami. Cholera, był silny. Orion odwrócił się by zobaczyć dlaczego jest powstrzymywany i wyszczerzył kły. „Jestem ciągle na służbie.” Wyjaśnił Aaron. Nie chciał by Orion myślał, że go nie chce ale nie zamierzał być opieprzanym przez szefa, że uprawiał seks na służbie. „Muszę zameldować się u szefa zanim pozwolę ci zaciągnąć się do swojego legowiska.” „Legowiska?” Twarz Oriona nabrała zamyślonego wyrazu. „Podoba mi się. Tak, zaciągnę cię do swojego legowiska.” Wampir błysnął kłami na Aarona. „Możesz wykonać swój telefon podczas drogi.” Detektyw zameldował się u szefa i zapewnił go, że wszystko w porządku a rana po kuli to tylko zadrapanie. „Chciałem przyjechać sprawdzić ale Zheng zadzwonił i powiedział, że jesteś pod opieką.” Aaron wyczuł pytanie w tych słowach. „Wszystko jest w porządku.” Zapewnił swojego kapitana. Pomagało to, że ganiał swojego przełożonego na placu zabaw w dzieciństwie. „Spotkaj się ze mną jutro zanim przesłuchasz więźnia.” Czytaj: chcę zobaczyć twój tyłek osobiście, żeby zobaczyć czy wszystko w porządku. „Tak jest, kapitanie.” Odłożył słuchawkę. „Chodź słodki. Pozwól mi spojrzeć na ranę. Mam wrażenie, że jeśli nie powrócisz w idealnym stanie, będę miał całą policje polującą na mnie.” „Nie jestem słodki.” Zaprotestował Aaron, kiedy pozwolił Orionowi prowadzić się z powrotem do klubu i schodami na górę.

Orion wyszczerzył się do niego. „Smakowałem cię kochanie i uwierz mi, że jesteś bardzo słodki.” Wampir zmarszczył brwi. „Nie jesteś cukrzykiem, prawda?” „Nic o tym nie wiem.” „Hmm. Może powinieneś zobaczyć się z lekarzem czy wszystko w porządku. Kiedy ostatni raz miałeś badania?” „Kiedy zamieniłeś się w moją matkę?” Zapytał Aaron. Nagła zmiana wampira z gorącego, przyszłego partnera do łóżka w matkę kwokę była niepokojąca. „Ummph.” Usta Oriona uderzyły w Aarona wysyłając wstrząsy pożądania przez całe jego ciało. Małe kwilenie opuściło jego usta i nie mógł być powstrzymany nawet gdyby cała policja i straż pożarna wtargnęły do pokoju. W rzeczywistości straż pożarna mogłaby być przydatna biorąc pod uwagę języki ognia ogarniające jego ciało. Jeszcze nigdy nie był całowany tak gorąco. Aaron oddychał ciężko gdy wreszcie Orion go wypuścił. W oczach wampira był odcień czerwieni a jego kły były całkiem wysunięte. „Cholera, to było sexy.” „Mam nadzieję, że twoje zmieszanie rozwiało się.” Powiedział Orion z nikczemnym uśmiechem pokazując kły. Fakt, że wampir był w stanie składać pełne zdania podczas gdy umysł Aarona był całkowicie pusty sprawiał, że miał ochotę go uderzyć. „Całkowicie. A teraz zaciągnij mnie do swojego legowiska i pieprz mnie.” Z szerokim uśmiechem Orion podniósł detektywa i trzymał go jak dziecko. Zanim jednak miał okazję do wyrażenia sprzeciwu korytarz stał się niewyraźny i wampir postawił go na nogach w dużej sypialni przy największym łóżku jakie Aaron kiedykolwiek widział. Było wykonane z ciemnego drewna i pokryte miękką kapą z kolorze burgunda, która wyglądała jak wykonana z jedwabiu. „Niezłe łóżko.” „Cieszę się, że ci się podoba. Będziesz spędzać tam dużo czasu w przyszłości.”

„Ja?” Aaron poczuł nieodpartą chęć by podrażnić wampira. „Myślę, że to zależy od twoich zdolności przekonywania.” Orion zdjął koszulę odsłaniając szerokie ramiona i seksowny sześciopak. „Powiedzmy, że nigdy nie miałem żadnych skarg.” „Mogę się założyć, że nie miałeś.” Jakiego rodzaju dupek mógłby narzekać na taką perfekcję. Aaron siedział na łóżku opierając się o zagłówek żeby cieszyć się pokazem ale Orion miał inny pomysł. Przestał się rozbierać i zdjął buty detektywa. Ostrożnie umieścił pistolet na stoliku przerzucając buty przez ramię. „Siedź spokojnie dziecinko. Muszę zdjąć twoją koszulkę ale nie chcę zranić cię w ramię.” „Dziecinko?” Orion przesłał mu nikczemny uśmiech. „Kochanie? Cukiereczku?” Przechylił głowę na bok. „Nie? Obstaję przy dziecinko. Jesteś przy mnie jeszcze dzieckiem. Lepiej przyzwyczaj się do tego.” Drażnienie ostudziło trochę potrzeby Aarona ale dziwnie czyniło to wampira bardziej atrakcyjnym. Mężczyzna, który był seksowny i miał poczucie humoru był dla niego większą pokusą niż mężczyzna, który ma tylko wygląd. Uprawiał już seks z innymi facetami ale w sypialni nigdy nie gościł humor. Trudno było mu się temu oprzeć. Nie była to dobra rzecz jeśli nie chciał angażować się z wampirem. Wrócił do rzeczywistości gdy jego koszula została rozerwana i zrzucona z łóżka. „Oops.” Powiedział Orion obserwując go przez ciemne rzęsy. „Niewinne spojrzenie na mnie nie podziała.” Odpowiadając uśmiechem wampir błysnął końcówkami kłów. „Dobrze wiedzieć.” Aaron obserwował zbliżające się do niego usta. Drobne pocałunki padły najpierw na jego usta by potem podążyć gorącym szlakiem mokrych pocałunków po linii szyi i skończyć na ramieniu.

„Powinienem zabić drania kiedy miałem okazję.” Orion zamruczał przy jego ciele. Aaron próbował skoncentrować się by go usłyszeć ponad swoim gorącym pragnieniem pędzącym w jego ciele kiedy wampir lizał jego rany. Nie czuł już bólu w ramieniu. „Co robisz?” „Zamykam ranę.” Odpowiedział Orion z roztargnieniem. „Chcę cię zdrowego kiedy będę cię pieprzył.” „Kto powiedział, że to nie ja będę pieprzył ciebie?” Orion poderwał głowę patrząc na niego ze zmieszaniem. „Ale ja muszę naznaczyć cię. Nie będę mógł tego zrobić jeśli to ty będziesz mnie posuwał.” Dał Aaronowi kolejny rozpuszczający mózg pocałunek. Detektyw wrócił do zmysłów, kiedy paznokcie wampira zmieniły się w ostre jak brzytwa pazury i rozerwały jego skórzane spodnie. „One były drogie.” Zaprotestował z niewielkim żarem. „Kupię ci inne spodnie. Do diabła, kupię ci ich tuzin. Twój tyłek wygląda niesamowicie w skórze.” Głos Oriona rozproszył się kiedy badał ciało, które właśnie odkrył. „Odwróć się.” „Nie uważasz, że powinieneś zdjąć swoje spodnie?” Powiedział Aaron z uśmieszkiem. Orion spojrzał w dół. „Cholera.”3 Posłał mu smutny uśmiech zanim wstał i zdjął spodnie. Orion patrzył na Aarona rozłożonego na łóżku i podziwiał widok. Ubrany, policjant był przystojny. Kiedy był nagi, wampir chciałby umieć rysować by służył mu jako model całymi godzinami. Było zbyt wcześnie, by poinformować Aarona, że był jego pokrewną duszą. Ale był to właściwy czas by cieszyć się tym co mężczyzna oferował. 3 Taki zapatrzony w małego detektywa, że zapomniał o spodniach :D. No tego to jeszcze nie było :P

Orion zdjął pozostałe ubrania tak szybko, że był pewien o przekroczeniu rekordu prędkości. Wkrótce był nagi i przysunął się do człowieka z jego marzeń. Dwa jęki podążyły za dotknięciem dwóch ciał głodnych siebie. „Jak się czujesz?” Wyszeptał przy ustach Aarona. Nie chciał kontynuować jeśli miałby przysporzyć człowieku choć trochę bólu. „Dobrze.” Powolny uśmiech wypłynął na twarz policjanta. „Czuję się naprawdę dobrze. Nie tak dobrze jak ty.” Duże dłonie zsunęły się na gołe plecy Oriona i przyciągnęły wampira bliżej powodując, że iskry pożądania rozgrzały jego kręgosłup. „Ale dobrze.” W ciągu dwóch wieków istnienia, Orion nie pragnął tak mocno drugiej osoby. Przygryzł wargę żeby nie wypowiedzieć słów, na które wiedział Aaron nie był jeszcze gotowy, a on nie był jeszcze gotowy się nimi podzielić. „Ręce i kolana, czy na plecach?” „Co jeśli chcę być na górze?” Powaga na twarzy policjanta powiedziała Orionowi, że nie było to tylko przypadkowe pytanie. Pogładził jedwabiste włosy Aarona rozkoszując się ich fakturą pod dłonią. Twardy policjant miał miękkie w dotyku włosy. „Możesz być na górze następnym razem.” Dał młodszemu mężczyźnie pocałunek będący delikatną pieszczotą. „Nie umiem wytłumaczyć swojej natury ale muszę dominować za pierwszym razem.” Aaron obserwował go przez dłuższą chwilę jakby testując jego uczciwość. „Dobrze, ale muszę być przodem do ciebie. Nie czuję się komfortowo mając wampira za plecami.” Byłoby kłamstwem mówić, że to go nie zabolało ale wziął poprawkę na to, że nie znali się zbyt dobrze. Dobry krok dla ich związku będzie wtedy gdy Aaron będzie się czuł bezpiecznie z nim. Orion wiedział, że musi zdobyć jego zaufanie i był gotowy zacząć. Pochylił się i wysunął szufladę swojego stolika. Złapał w uścisku butelkę nawilżacza. „Znalazłem.”

„Prezerwatywy?” „Nie są potrzebne. Nie przenoszę chorób.” Niezdecydowanie wypełniło oczy Aarona. „Co z wampiryzmem?” „Jesteś albo urodzonym wampirem ale nie jesteś wcale.” Powiedział Orion. Jego palce kreśliły bezsensowne wzory na całej piersi Aarona, jego potrzeba by dotykać drugiego mężczyznę przezwyciężała jego naturalną powściągliwość. Zwykle kochanie się Oriona było szybkie i wściekłe. Aaron sprawiał, że chciał zwolnić i cieszyć się dotykiem ciał, rozkoszować się smakami, z których składało się ciało kochanka. Podążał za palcami do jego ust, a potem skosztował słony smak u podstawy szyi Aarona. Wydał niski dźwięk na smak skóry i pyszny zapach swojego kochanka. Mógł właściwie pochłonąć mężczyznę. Skupiając się na jednej brodawce, ocierał końcówką kła twardy guziczek. Plecy Aarona wygięły się a jego palce przytrzymały włosy Oriona trzymając go blisko. Wampir zrobił to jeszcze raz uśmiechając się gdy palce w jego włosach zgięły się. „Taaak.” Aaron westchnął. Uważając żeby nie stracić włosów Orion całował w dół piersi młodszego mężczyzny dopóki nie dotarł do jego fiuta. „Bez kłów.” Powiedział Aaron. Jego głos był niski z ostrzeżeniem. „Nigdy.” Obiecał Orion. Nigdy nie zrobi nic, co mogłoby zniszczyć tą doskonałość. Jego długość i grubość zwabiły wampira do okrągłej główki. Lizał jego czubek smakując krople pojawiające się na szczycie. Pyszne. Orion otworzył butelkę nawilżacza i pokrył trzy palce olejkiem. „Podnieś nogi.”

Rozciągnęło to doskonały tyłek kochanka sprawiając, że ciało Oriona stało się jeszcze twardsze. Włożył jeden palec, potem powoli dwa krzyżując je i otwierając mężczyznę by mógł wsunąć trzeci. „Dosyć.” Aaron jęknął. „Mogę wejść do środka?” Spytał Orion. Detektyw podniósł głowę z poduszki. „Czy to prawda?” Wampir zmarszczył brwi na swojego kochanka. „Czy co jest prawdą?” „Musisz być zaproszony do środka?” Orion śmiejąc się wczołgał się z powrotem na ciało Aarona. „Nie. Byłem po prostu grzeczny.” Zakrył wargi mężczyzny dzieląc się ich połączonymi smakami. Dysząc oderwał usta. „Smakujesz wspaniale ale jeśli będę cię tak całował dojdę, zanim w ciebie wejdę.” Aaron dał mu mocny pocałunek. „Nie chciałbym tego.” Orion uśmiechnął się. Nie pamiętał kiedy ostatnio raz miał zabawę z kochankiem. Trudno było znaleźć ludzi zrelaksowanych przy wampirze, a inne wampiry rzadko miały rozrywkową duszę. Naciskając ponownie na dziurkę Aarona podtrzymał nogi kochanka kiedy pchał do jego wnętrza. Gdy wszedł cały, zatrzymał się delektując się wrażeniem otaczającego go ciała. Aaron uderzył go w ramię. „Ow.” „Ruszaj się do cholery.” „Nie zmuszaj mnie żebym zgłosił brutalność policji.” Powiedział Orion. „Ja ci pokażę brutalność, jeśli nie zaczniesz się ruszać.” Ostrzegł. Podążając za przymusem swojego ciała Orion ruszał się w przód i w tył uderzając o jego prostatę aż drugi człowiek poruszał się pod nim w szalonej

potrzebie. Nieludzkie dźwięki wychodzące z Aarona popchnęły wampira do mocniejszego posuwania swojego kochanka. Nawet przez mgłę pożądania był świadomy kruchości jego śmiertelnego mężczyzny. Upewniał się żeby trwale nie uszkodzić swojego seksownego partnera. Ręka Aarona sięgnęła w dół by schwycić swojego penisa. „Mój.” Orion warknął błyskając kłami. „Nie dotykaj.” Owinął ochronnie rękę wokół fiuta Aarona pompując go zgodnie z ruchem bioder. Poddając się, Orion wlał swoją esencję w kochanka oznaczając go jako swojego. Każdy wampir, który zbliży się do młodego człowieka będzie wiedział, że należy do Oriona. Aaron podążył szybko nieumyślnie znacząc go w zamian. Uśmiechnięty wampir wysunął się i owinął swoje ciało wokół kochanka. Aaron jeszcze nie wiedział ale był teraz związanym człowiekiem.

Rozdział 2. Aaron wkroczył na komisariat policji i ruszył prosto do swojego biurka, ignorując kocie miauczenie i gwizdy podążające za nim przez całą drogę. „Dobrze wyglądasz.” Rozpoznał głos Reynoldsa wołający gdzieś z boku. Zrobił sobie mentalną notkę żeby walnąć później faceta. Cholera, Orion dał mu swoje ubranie. Nie miał już czasu się przebrać. Z westchnieniem odłożył dużą kawę i białą torbę z ciastkami, zanim usiadł za biurkiem. „Trudna noc?” Claire, jego stała partnerka rzuciła mu sympatyczny uśmiech przez cały pokój. „Miała swoje wzloty.” Aaron potrząsnął przed nią torebką. „Ciasto jabłkowe.” Claire jęknęła. „Moje biodra nienawidzą cię, ale moje kubki smakowe uważają, że jesteś bogiem.” Przebiegła do niego między boksami i oparła się o jego biurko. Jego partnerka była nieco pulchną, ciemnowłosą kobietą o zmęczonych szarych oczach i częstym uśmiechu. Miała męża, który umierał na guza mózgu, dlatego Aaron musiał mieć wczoraj inne wsparcie. „Słyszałam, że zostałeś uratowany przez wspaniałego wampira, który ma coś do ciebie?” Aaron jęknął. „Plotka wśród gliniarzy jest gorsza niż w Kole Gospodyń Wiejskich” Claire przechyliła głowę. „Czy jest prawdziwa?” Wzruszył ramionami biorąc kęs bostońskiego pączka z kremem. „Nienawidzę, że możesz jeść co zechcesz i nadal pozostajesz taki szczupły.” Narzekała. „To nazywa się siłownia. I jeśli będziesz chciała iść, powiedz tylko słowo a pójdę z tobą.” „Uh huh.” Zlizywała cukier spomiędzy palców. „Zaznaczę to na mojej liście.”

Aaron zaśmiał się ale szybko się opanował, kiedy położył dłoń na ramieniu przyjaciółki, aby uzyskać jej pełną uwagę. „Jak on sobie radzi?” Zobaczył odpowiedź w oczach partnerki. Potrząsnęła głową i zobaczył błysk łez, zanim spuściła wzrok. „Nie można zrobić nic więcej. Guz jest zbyt duży, żeby go zoperować.” Powiedziała zdławionym głosem. „To już teraz kwestia godzin.” „Więc dlaczego do diabła jesteś tutaj?” Claire pociągnęła nosem biorąc od Aarona chusteczkę. „Musiałam uciec. On jest tak chory, że nawet nie wie o mojej obecności.” Detektyw wstał i dał jej szybki uścisk. „Daj mi znać, jeśli mógłbym coś zrobić.” Powiedział gładząc ją po plecach, zanim odsunął się i dał jej trochę przestrzeni. Żadne z nich nie należało do ludzi, którzy się przytulają i Aaron nie chciał by czuła się bardziej niezręcznie niż do tej pory. „Dość już o mnie, choć muszę powiedzieć, że zdecydowanie poprawiłeś swoje umiejętności odwracania uwagi.” Powiedziała Claire wycierając wilgoć z oczu, zanim zaatakowała Aarona spojrzeniem, które nie straciło nic ze swojej mocy mimo zaczerwienienia. „Nawijaj partnerze.” „Jego imię to Orion.” Powiedział Aaron biorąc długi łyk kawy by zyskać na czasie. „To właściciel klubu, w którym prowadzimy śledztwo.” „Nie ma żadnego konfliktu?” Mężczyzna pokręcił głową. „Nie. On nie jest podejrzanym. Został oczyszczony zanim się zaangażowaliśmy.” „Ty jesteś zaangażowany.” Zapiszczała, podskakując w górę i w dół. „Co ty, dwunastolatka?” Claire uderzyła go w ramię. „Ow.” Dobrze, że jego kawa miała pokrywkę. „Mięczak.” Uśmiechnęła się. „A teraz opowiedz mi o tym jaki jest wspaniały w łóżku.” Aaron wyprostował się na całą wysokość. „Co sprawia, że myślisz że uprawialiśmy seks? Nie wszyscy geje wskakują na prawo i lewo do łóżka.”

Partnerka przesłała mu pewny siebie uśmiech. „Ponieważ dzięki moim wspaniałym umiejętnościom detektywistycznym udało mi się połączyć takie poszlaki jak darmowy pączek, wspaniały garnitur, który wiem na pewno, że nie jest twój i ogromny znak ugryzienia na twojej szyi.” Pocierając swoją szyję Aaron uśmiechnął się złośliwie. „Więc powinnaś była wywnioskować z mojego dobrego nastroju, że to było wspaniałe.” Oczy Claire ponownie się zamgliły. „Przynajmniej twój nowy kochanek nie może zachorować.” Położył dłoń na ramieniu partnerki. „Wracaj do szpitala Claire. Nigdy sobie nie wybaczysz, jeśli nie spędzisz tych ostatnich kilku minut ze Stevem. Wytłumaczę cię przed kapitanem.” Kobieta wrzuciła resztę pączka do kosza i skinęła głową. „Masz rację. Dzięki partnerze.” Dała mu szybkiego buziaka w policzek, zanim udała się do swojego boksu i wzięła torebkę z biurka. Z szybkim machnięciem zniknęła w korytarzu. Kapitan Warren pojawił się przy biurku Aarona chwilę potem. Mężczyzna był wysoki o ciemnych włosach i z surowym spojrzeniem. Był także jednym z najlepszych przyjaciół Aarona i cholernie dobrym kapitanem. Jego bystre oczy zerknęły na biurko Claire. „Poszła?” Aaron skinął głową. „Nie sądzę, że on wytrzyma jeszcze trochę dłużej.” „Cholerna szkoda.” Powiedział Warren ze smutkiem potrząsając głową. „Byłem na ich ślubie trzy lata temu. Byli świetną parą.” „Taa. Ona chce wrócić najszybciej jak to możliwe żeby uciec od wspomnień.” To otrząsnęło kapitana z jego przygnębienia. „Miałem wrażenie, że tak się stanie, dlatego przydzieliłem ci tymczasowego partnera aż do powrotu Claire. Może pomóc ci rozmawiać z dzieciakiem, którego zgarnąłeś zeszłej nocy.” Aaron westchnął. Nie znosił nowych partnerów. „Kto to jest?” Zapytał z uczuciem klęski. „Detektyw Zheng.” Kiedy przystojna twarz pojawiła się za barkiem kapitana, pierwszą myślą jaka przyszła Aaronowi do głowy było, że Orion będzie miał więcej

niż jedną rzecz do powiedzenia na temat jego nowego przydziału partnera. Wątpił czy uda mu się utrzymać te informacje z daleka od wampira na długo. Zheng przesłał mu zarozumiały uśmiech. „Powiedziałem kapitanowi, że byłbym szczęśliwy będąc twoim partnerem.” Sposób w jaki powiedział „partner” obiecywał wiele rzeczy zwłaszcza wykonanych między prześcieradłami. Aaron odpowiedział uśmiechem, który pokazywał zęby co nie wyglądało wcale przyjaźnie. „Mam nadzieję, że jesteś zaopatrzony w czosnek.” Zheng przestał się uśmiechać. *** Aaron usiadł na krześle i spojrzał na mapę powieszoną na ściance jego boksu. Wzrost incydentów narkotykowych zataczał krąg wokół klubu wampirów. Tam musiał być jakiś związek. „Twój wampir siedzi po szyję w kłopotach.” Zheng odezwał się obok niego. Siedzieli razem w boksie i patrzyli na mapę, gdzie Aaron i Claire nakreślili linię działalności przestępczej. Pojawiły się doniesienia o transakcjach narkotykowych w tych miejscach, ale policja nie była świadkiem zdarzenia. Tylko naoczni świadkowie mogli zgłaszać transakcje. „Orion nie jest zaangażowany.” Powiedział Aaron, chociaż we wnętrzu też się zastanawiał. Znał wampira tylko kilka dni a większość z nich miała charakter służbowy. Wzdychając podniósł kubek żeby się napić kawy, tylko po to by odkryć, że jest pusta… znowu. „Wyjdźmy gdzie na kawę.” Zaproponował Zheng wstając i rozciągając się. Jego koszula podjechała do góry pokazując trochę brzucha. Aaron odwrócił zdecydowanie wzrok. „Brzmi dobrze.” Zrobiłby wszystko, żeby wydostać się z tego małego boksu gdzie drugi mężczyzna siedział zbyt blisko. Zheng nie kłopotał się ukrywaniem swojego pociągu do Aarona a on chciał zachować wszystkie swoje kończyny. Miał wrażenie, że Orion rozerwie go jeśli pojawi się z zapachem innego człowieka na sobie. Wstał i chwycił kurtkę. „Chodźmy do Nellie’s. Mógłbym coś zjeść.”