galochbasik

  • Dokumenty1 460
  • Odsłony651 217
  • Obserwuję779
  • Rozmiar dokumentów2.1 GB
  • Ilość pobrań420 472

Amber Kell - Twisted Rose

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :932.6 KB
Rozszerzenie:pdf

Amber Kell - Twisted Rose.pdf

galochbasik EBooki WG AUTORÓW KELL AMBER
Użytkownik galochbasik wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 93 stron)

Twisted Rose tłum. evedallas beta Martaliaa Zapraszamy.

Rozdział 1 Ian pogrążony we śnie usłyszał dźwięk swojego telefonu, który próbował go ze obudzić. Nieustannie słyszał dźwięk dzwonka. Sięgając na oślep, przesuwał ręką po blacie nocnego stolika. Jego palce dotknęły plastiku chwilę przed tym, jak usłyszał, że telefon uderzył o podłogę. Wychylił się nad brzegiem łóżka, wyciągając się w kierunku małej, czarnej obudowy sięgając… sięgając. „Ahhh!” Z głośnym łoskotem uderzył o drewnianą podłogę. „Może powinienem zainwestować w jakiś dywan.” Mruknął do swojego kota, który obserwował go ciekawie spod łóżka. Henry mruczał, szczotkując swoje długie futro naprzeciwko twarzy Iana. Mężczyzna parsknął by pozbyć się kosmyków futra z nosa i chwycił swój telefon komórkowy, który zaczął dzwonić ponownie. „Hallo.” „Ian.” Znajomy głos w telefonie szlochał. „Gary mnie opuścił.” „Dobrze.” Ian rozłączył się i położył policzek na chłodnym drewnie, patrząc bezczynnie pod łóżko. Cholera, była tam istna rewolucja kłębków kurzu. Zrobił sobie mentalną notkę, żeby zatrudnić przychodzącą regularnie gosposie. To był luksus, ale i tak nie miał wystarczająco dużo czasu czy energii, żeby wydać całą swoją pensję. Mógł więc przynajmniej upewnić sie, że kurz nie zje jego kota. Telefon zadzwonił kolejny raz. Szybkie zerknięcie na wyświetlacz powiedziało mu, że to ponownie jego przyjaciel Keith. Czego do diabła on chciał? Ian nie był znany ze swojej empatii, a poza tym zawsze nienawidził Garego. Dla jego logicznego umysłu, było to świetne rozwiązanie złego związku. Westchnął i otworzył ponownie telefon. Leżąc, czuł

paprochy zaśmiecające podłogę i wbijające mu się w skórę. Zdecydowanie potrzebował gospodyni. „Tak?” „Rozłączyłeś mnie!” Powiedział Keith. Bełkotanie w jego głosie powiedziało Ianowi, że jego przyjaciel był już po kilku drinkach. Detektyw w nim podniósł alarm. „Gdzie jesteś?” „W klubie.” Nawet z detektywistycznymi umiejętnościami Iana, nie było to wystarczająco dużo informacji. „W którym klubie?” „Twisted Rose.” Przeklął w myślach. Twisted Rose był największym klubem BDSM na północnym wschodzie. Keith nie podejmował dobrych decyzji będąc trzeźwy, tylko bóg wiedział, co mógł zrobić pijany w klubie niewoli podczas użalania się nad sobą. „Uważaj, by nie dostać w głowę od jakiegoś dużego tatuśka w skórze.” Ostrzegł. Nienawidził tego, że pyta. „Potrzebujesz, żebym przyszedł po ciebie?” Keith szlochał do telefonu. „Proszę.” Ian westchnął. To dlatego trzymał się sam i nie miał wielu przyjaciół. Znajomi oznaczali za dużo pieprzonej roboty. „Będę tam niedługo. Jak się dostanę?” Keith powiedział mu kiedyś, że klub był prywatny i nie wpuszczali nikogo bez karty członkowskiej albo ekskluzywnego zaproszenia. O ile wiedział, Keith był jego członkiem od chwili otwarcia, trzy lata temu. „Zostawiłem twoje nazwisko w drzwiach jako mojego gościa.” „Wspaniale.” Ian rozłączył rozmowę, nie kłopocząc się pożegnaniem. Spanie nago ułatwiało szybkie ubieranie. Myśląc, że będzie z powrotem za godzinę lub dwie, nie męczył się zakładaniem bielizny. Założył tylko swoje ulubione spodnie dżinsowe z dziurą poniżej tyłka i kilkoma rozdarciami na udach. Drżąc w

porannym powietrzu, uzupełnił swój strój ciasną czerwoną podkoszulką podkreślającą jego umięśnioną klatkę piersiową. Jako policjant, Ian utrzymywał swoje ciało w szczytowej formie. Widok starszych detektywów z ich wystającymi brzuchami od siedzenia przy biurku, był migającym znakiem ostrzegawczym, że musi utrzymać swoją sylwetkę. Na szczęście, odkąd regularnie pracował by utrzymać swój stan fizyczny na wysokim poziomie, było to łatwe do osiągnięcia. Spoglądając w lustro przegarnął palcami grube, kasztanowe włosy, które urosły proste i długie podczas jego ostatniego zadania pod przykrywką. Ściągnął je z tyłu gumką, odsłaniając grube pierścienie przebijające jego uszy. Westchnął widząc swoje odbicie. Ciemne kręgi podkreślały przekrwione, niebieskie oczy, a dwudniowy niechlujny wygląd był świadectwem jego wyczerpania. Pierdolić to, potrzebował więcej snu. Jęcząc z obrzydzeniem, Ian chwycił klucze i ruszył do drzwi. *** Klub był taki, jakim go zapamiętał. Ian dopadał dilerów narkotykowych w tej części miasta więcej niż raz. Dla klubu z taką ekskluzywną reputacją, była to lokalizacja w wątpliwym sąsiedztwie. Ale prawdopodobnie nie mogli założyć klubu BDSM w lepszej części miasta. Chwilę zajęło Ianowi znalezienie miejsca do zaparkowania na ulicy. Parkując, spojrzał na przechodzących ludzi, mając nadzieję, że gdy wróci, jego samochód nadal tam będzie. Jego ciężarówka była stara, ale niezawodna i wkurzyłoby go, gdyby musiał ją zastąpić. Ian podszedł do wejścia mając oko na jakiekolwiek problemy. Gustownie namalowany znak nad metalowymi drzwiami rozbudzał jego ciekawość więcej niż raz, tylko z powodu artyzmu, z jakim został stworzony. Słowa Twisted Rose przeplatały się z parą kajdanek, liną i biczem. To było tak sprytnie zrobione, że tylko uważny obserwator był w stanie odróżnić poszczególne elementy. Z daleka wyglądały jak dekoracyjne zawijasy.

Ian sprawdził zamek, ale był zablokowany. Zmęczony i zrzędliwy uderzył pięścią w drzwi. Wielki człowiek, którzy odpowiedział na walenie w drzwi, miał tak dużo mięśni, że prawdopodobnie posiadały własny kod pocztowy. Był zbyt muskularny jak dla Iana, ale i tak podziwiał nagą pierś błyszczącą w świetle księżyca. Bramkarz spojrzał na Iana. Gniewne spojrzenie trwało tylko chwilę i zmieniło się na cieplejsze, kiedy ze wzrokiem pełnym uznania, obejrzał go z góry na dół. „W czym mogę ci pomóc, przystojniaku?” Ian przez moment był zaskoczony. Głos mięśniaka był miłym, niskim barytonem. „Jestem tu po mojego przyjaciela. Nazywam się Ian Stiller.” „Proszę, wejdź.” Barman powiedział, cofając się z elegancją wytrenowanego lokaja. Kiwając głową do mężczyzny, Ian wszedł przez drzwi. Przechodząc przez bramkę był zaskoczony pięknym otoczeniem. Korytarz, urządzony w stylu art deco miał w sobie elegancki wdzięk, dodatkowo wzmocniony przez wypolerowane drewniane podłogi, kolorowe oprawy oświetlenia i staromodną szatnię po drugiej stronie pomieszczenia. „Będziesz musiał zameldować się przy ladzie.” Powiedział muskularny odźwierny, uśmiechając się szeroko. Instynkty Iana były w pełnej gotowości, gdy szedł do stacji kontrolnej. Wiedział, że nie podoba mu się błysk w oczach bramkarza. Chłopak i dziewczyna stali za długą, drewnianą ladą, mając na sobie bardzo mało ubrań. Młody mężczyzna pomalowany był niebieską farbą do ciała zamiast koszulki i miał najciaśniejszą parę białych, skórzanych spodenek, jaką Ian kiedykolwiek widział. Musiałby dać chłopakowi mandat za nieprzyzwoite obnażanie się, gdyby spotkał go gdzieś na zewnątrz. Dziewczyna była ubrana w skąpy, różowy strój wykonany z pewnego rodzaju bezkształtnego plecionego materiału, zakończonego niewygodnie poniżej jej krocza. Wysłał szybką, cichą modlitwę, żeby się nie schylała, kiedy on tam podejdzie.

Niektóre rzeczy powinny zostać tajemnicą. Para, obserwowała go mocno pomalowanymi oczami i z niepokojąco identycznymi wyrazami pożądania na twarzach. „W czym możemy pomóc?” Dziewczyna zapytała, oblizując usta. „Jestem tutaj by zobaczyć się z przyjacielem. Bramkarz przysłał mnie w to miejsce.” „To dlatego, że nie możesz wejść do klubu w koszuli.” Młody człowiek uśmiechnął się. „Co?” Z pewnością czegoś nie zrozumiał. „Twoja koszula.” Chłopak powtórzył. „Polityka klubu. Mężczyźni nie mogą nosić koszulek.” Przez dłuższą chwilę Ian zastanawiał się, czy nie wyjść i nie zostawić Keitha samego swojemu losowi. Nie mógł niestety tego zrobić. Nie mógł zostawić kolegi w kłopotach. Ale Keith na pewno mu za to zapłaci. „Dobra.” Zrywając koszulę przekazał ją chłopcu, ale on nie zrobił żadnego ruchu by ją przyjąć. „Myślałem, że chciałeś moją koszulkę?” „Oh, racja.” Dzieciak zamrugał kilka razy, zanim sięgnął trzęsąca się ręką po t- shirt. Ian zmarszczył brwi. Miał nadzieję, że chłopiec nie był naćpany. Szybki rzut okiem wykazał, że miał czyste oczy, nawet jeśli były trochę za bardzo zapatrzone na nagą klatkę Iana. „Jesteś dom czy sub?” Spytał dziewczyna w nagłej ciszy. „Co?” „Na górze czy na dole? Wolisz dziewczyny czy facetów?” Wyjaśnił mężczyzna. „Lubię mężczyzn i lubię robić to na oba sposoby.” Co to ich do kurwy nędzy obchodziło?

„Noś zieloną opaskę.” Dziewczyna wyciągnęła zielony pasek z zatrzaskowym zamknięciem. „To pokaże ludziom twoje preferencje. Zielony oznacza, że lubisz być zarówno na górze, jak i na dole, i że preferujesz mężczyzn.” Ian pozwolił chłopakowi założyć pasek na swoje ramię. To nie miało znaczenia. Nie zamierzał być tu na tyle długo, by było to problemem. „Jestem już gotowy?” Przytaknęli z dziwną synchronizacją. Obracając się, zobaczył że mięśniak od drzwi czekał tuż za nim. „Mały ruch dzisiaj?” „Można tak powiedzieć.” Odpowiedział mężczyzna. „Poza tym, warto się było przespacerować, żeby zobaczyć cię bez koszulki.” Ian parsknął, podążając za mężczyzną przez parę poplamionych, szklanych drzwi. Nie miał pojęcia dlaczego przyciągał tak wiele uwagi. Na pewno widzieli znacznie atrakcyjniejsze okazy każdego dnia. Mimo wszystko to był sex klub. Może nie mieli tak dużo klientów dziś wieczorem. Wchodząc do głównego pomieszczenia, poczuł jakby przeniósł się do innej epoki. Ta część klubu zaprojektowana była w stylu staroświeckiego teatru. Czerwone aksamitne zasłony okrywały długie okna. Dopiero, kiedy Ian spojrzał poprzez szkło i zobaczył mężczyzn, i kobiety uprawiających seks, zdał sobie sprawę z tego, że to nie staromodny salon, ale pokój poświęcony erotycznej sztuce. Jedno okno pokazywało kobietę przywiązaną do urządzenia podobnego do krzyża i mężczyznę w czarnej masce biczującego ją, doprowadzając do szału przyjemności (jeśli jej ekspresja była jakąś wskazówką). Inne okno pokazywało dwóch, nagich mężczyzn całujących się na aksamitnej kanapie. Jeden z mężczyzn był związany liną od nadgarstków do łokci, opierając się wyłącznie na trzymającym go kochanku. Ian mógłby tu zostać i oglądać dłużej, ale Keith czekał. Nie dając się więc rozproszyć, zmusił się by przejść przez pokój bez patrzenia. Drzwi na przeciwległej ścianie, prowadziły do prywatnych pokoi. Miał nadzieję, że

bramkarz nie prowadził go do jednego z nich. Keith nie był nieatrakcyjnym mężczyzną, ale ich związek nie był takiego rodzaju, by czuł się komfortowo oglądając go w krępującej sytuacji. Podążył za bramkarzem do większego pokoju. Miał on więcej klasy niż spodziewał się po klubie BDSM. Sala wypełniona była grubo wyściełanymi kabinami i prawdziwym płótnem na stołach. Miał krótką myśl, że jego babcia zaaprobowałaby ustawienie stołów. Szybko wyrzucił to z umysłu, zanim myśl o jego babci w sex klubie odebrała mu chęć na jakikolwiek seks. Nie zajęło mu dużo czasu odnalezienie Keitha. Blond włosy mężczyzna był rozciągnięty w rogu kabiny, ale jego jasne włosy świeciły jak latarnia, nawet w przyciemnionym świetle. Wysoki mężczyzna z długimi, czarnymi włosami siedział naprzeciwko i wydawał się słuchać pijanej gadki Keitha wzmocnionej przez wściekłe machanie ręką. Ian rzucił mężczyźnie pobieżne spojrzenie, zanim spojrzał uważnie na swojego przyjaciela. Keith wyglądał jak piekło. Chorobliwa bladość zastąpiła jego normalny, zdrowy blask, a jego zwykle jasne, zielone oczy były zaczerwienione i opuchnięte. Po raz pierwszy Ian poczuł trochę współczucia dla swojego przyjaciela. Chłopak Keitha mógł być palantem, ale było oczywiste, że porzucenie przez tego dupka było dla niego trudne. Oczy przyjaciela rozszerzyły się. „Wow, wyglądasz gorąco.” Ian zaśmiał się. „Nie pozwolili mi wejść w mojej koszuli.” „Oops. Zapomniałem o tej zasadzie.” Keith powiedział, przyglądając mu się z góry w dół. „Może powinienem stworzyć taką regułę także w moim mieszkaniu.” Gorzki uśmiech wypłynął na jego twarz. „To nie tak, że będzie tam Gary żeby się sprzeciwić.” „Jesteś gotowy iść?”

Keith nadąsał się i wziął kolejny łyk swojego drinka. „Pozwól mi przynajmniej skończyć moje piwo.” Cofnął się robiąc miejsce dla Iana. „Usiądź.” Wsunął się do kabiny obok Keitha. „Powiedz mi co się stało.” Znalazł trochę zainteresowania jego problemem w głębi duszy. To był wysiłek. Kiedy zajął miejsce, wyczerpanie osiadło w jego kościach, przypominając mu o braku snu, a pod drgającymi powiekami czuł swoje zmęczone oczy, które były, jak papier ścierny. „Zacząłem myśleć, że Keith wezwał niewłaściwą osobę.” Ian odwrócił się, żeby spojrzeć na bruneta w rogu i skończył połykając przypływ pożądania, który próbował go udusić. Czarne, skórzane paski owijały muskularne ramiona mężczyzny. Sexy. Ian zawsze myślał, że skórzane paski były dla skórzanych tatusiów, ale miał wrażenie, że ten człowiek może zmienić jego zdanie na wiele rzeczy. Patrząc na pasy, zastanawiał się czy mógłby je zdjąć tylko swoimi ustami. Mężczyzna wyglądał na kilkanaście cali większego od sześciu stóp Iana i miał ładny zestaw mięśni. Tatuaż z batem przeplatanym winoroślą cierni i róż, tworzył pierścień powyżej serca wspaniałego mężczyzny. Zmęczony umysł Iana, zabawiał się żywą myślą śledzenia tatuażu obcego językiem. Mniam. Zmusił swoją uwagę, by skupiła się na jego przyjacielu. „Spałem, kiedy dzwoniłeś.” Powiedział Ian. „Przepraszam, jeśli byłem niegrzeczny.” „Nie, to ja przepraszam.” Powiedział Keith, opierając głowę na ramieniu Iana. Ten podniósł rękę i przytulił przyjaciela. „W porządku. Wiem jak się czułeś w związku z Garym, ale na pewno ci będzie lepiej bez niego.” „Co było nie tak z Garym?” Zapytał brunet. „Nie podobał mi się sposób, w jaki traktował Keitha.”

„On jest draniem.” Powiedział jego przyjaciel, wybuchając płaczem. Cholera. Ian wciągnął go w swoje ramiona. „Ciii.” Uspakajał, głaszcząc jego jedwabistą głowę. Czuł się niezręcznie kiedy klepał go po plecach, ale nigdy nie był dobry w takich drażliwych, uczuciowych sprawach. „Jest w porządku, skarbie. Znajdziemy ci nowego kochanka. Kogoś, kto wie jak cię dobrze traktować.” Keith spojrzał w górę i pociągnął nosem. „Masz rację, Gary był osłem, a ja znajdę kogoś lepszego.” Połknął łzy, zanim spojrzał na swego towarzysza po drugiej stronie stołu. „Przepraszam. Zapomniałem was przedstawić. Daniel, to jest mój najlepszy przyjaciel Ian. Ian, to Daniel Rose.” „Niech zgadnę, jesteś właścicielem tego miejsca.” Powiedział policjant. „Cała przyjemność po mojej stronie.” Daniel powiedział z seksownym uśmiechem. Z gorącej ekspresji w jego oczach widać było, że podobało mu się to co widział patrząc na Iana. Wszystko na to wskazuje, że pierwszą osobą, którą uważał za atrakcyjną w ostatnich miesiącach, jest właściciel sex klubu. Daniel spojrzał na ramię Iana wokół Keitha i miał ochotę oderwać głowę mężczyzny od jego ramion. Znał go od dwóch lat i zazwyczaj lubił mężczyznę, ale jeśli dotknie wspaniałego rudzielca jeszcze raz, miał zamiar wyrzucić go z klubu na wieczność. Po tym, jak kopnie go w dupę. Nieskazitelna skóra Iana przyciągała Daniela, jak płomień ćmę, sprawiając, że zaczynało go swędzieć, by złapać za bat i oznaczyć wspaniałego mężczyznę jako jego. W kremowej, irlandzkiej cerze Iana, była zapowiedź złota mówiąc mu, że gdzieś, w jego czystym, irlandzkim pochodzeniu znalazł się jeden ładny, rudowłosy przodek, mający ochotę na ciemniejszy smak. „Tak. Twisted Rose jest moje. Byłbym szczęśliwy mogąc ci pokazać moje liny w dowolnym momencie.”

Keith roześmiał się. „Nie pozwól by ten seksowny wygląd cię oszukał. Ian jest taki praworządny, jak tylko można.” Podchmielony mężczyzna pochylił się, mówiąc głośnym szeptem. „On jest policjantem.” Keith pokiwał głową, jakby przekazał kawałek mądrości mędrca. „Chodź, Keith. Zabiorę cię do domu.” Ian zarzucił rękę przyjaciela na swoje ramiona i pomógł mu podnieść się na nogi. Cholera. Daniel tracił swoją szansę. Wykorzystując ostatnią okazję wyciągnął wizytówkę i wetknął ją do przedniej kieszeni rudzielca. Wsunął swoje długie palce tak głęboko, jak możliwe, głaszcząc przy tym erekcję Iana. Uczucie długiego, twardego fiuta wysłało fale potrzeby przez Daniela. Nigdy nie czuł takiego przyciągania do nikogo. Ten człowiek był wyzwaniem. Wyzwaniem, które potrzebował w swoim nudnym życiu. Stojąc obok sześciu stóp doskonałości, Daniel był pewien, że Ian będzie wyglądać jeszcze lepiej na kolanach. „Zadzwoń do mnie jeśli będziesz czegoś potrzebował, piękny.” Powiedział, umieszczając pocałunek na jego policzku. „Cokolwiek.” Zmusił się, by odejść bez oglądania się wstecz. Nigdy wcześniej nie rzucił się na mężczyznę i było niepokojące, jak bardzo miał ochotę zrobić to, w stosunku do boskiego rudzielca.

Rozdział 2 Ian zatrzymał się i założył swoją koszulkę, ignorując rozczarowane westchnienia pracowników, gdy zakryła jego klatę. Keith zachichotał, kiedy szli w stronę samochodu. „Daniel cię pragnie. Nie sądzę, bym wcześniej widział go śliniącego się na jakiegoś faceta. Jest taki gorący. Każdy uległy żebrze o jego uwagę. A mam tu na myśli, błaganie.” „Czy kiedykolwiek grałeś z nim?” Myśl o Keithcie robiącym sceny, o których wspominał w przeszłości z Danielem, sprawiła, że żołądek Iana zacisnął się. Keith pokręcił głową. „Nie jestem w jego typie. W przeciwieństwie do ciebie. Najwidoczniej jesteś dokładnie tym, czego on szuka.” Głowa Iana szarpnęła się na gorzki ton w głosie Keitha. „Odpuść. On nie jest w moim typie.” Wsiadł do swojej ciężarówki zirytowany na tyle, żeby pozwolić swojemu pijanemu przyjacielowi wsiadać samemu, bez jego pomocy. „Racja, ponieważ seksowny mężczyzna w skórze, nie jest idealnym typem dla każdego geja.” Keith kontynuował, rozsiadając się w fotelu pasażera i posyłając Ianowi triumfalny uśmiech. Ian zaśmiał się. „No dobra, jest w moim typie, ale nie wchodzę w całe to gówno.” Keith był spokojny. „Nie powinieneś krytykować, jeśli nie próbowałeś.” Powiedział cicho. Ian sięgnął i uścisnął rękę przyjaciela. „Ja nie krytykuję, ale tego rodzaju sprawy nie są dla mnie. Ale mogę się zgodzić, że Daniel Rose jest gorący.” Błysnął uśmiechem do niego, odpalając samochód. Keith roześmiał się. Kilka minut później wjechali na podjazd kamienicy Keitha. Ian zmarszczył brwi, widząc włączone światła w oknach. „Gary nie ma wciąż klucza, prawda?”

„Taa… on odszedł dopiero wczoraj. Nie miałem jeszcze szansy poprosić go o zwrot. ” „Idę z tobą.” Powiedział Ian, wyłączając zapłon. I tak to planował, ponieważ Keith zdecydowanie nie był trzeźwy. Obejmując go w talii, pomógł pijanemu koledze wspiąć się na niskie schodki. Spróbował otworzyć drzwi, ale były zamknięte. „Masz swoje klucze?” „Tak.” Keith stanął chwiejnie, wyciągając zestaw kluczy z kieszeni. Po trzeciej próbie trafienia do zamka, Ian zrobił to sam, życząc sobie w duchu, by mógł mieć przy sobie swój pistolet. Nie było takiej rzeczy, którą chciałby bardziej zrobić niż zastrzelić drania, który złamał jego przyjacielowi serce. „Hej, kochanie.” Powiedział Gary, spacerując po pokoju. Ciemnowłosy mężczyzna był wysoki i chudy oraz posiadał uśmiech, który nigdy nie budził zaufania Iana. Było coś takiego w Garym, co działało na jego policyjny instynkt. „Co ty tu robisz?” Zapytał Keith, prostując się. „Mieszkam tutaj.” Odpowiedział Gary. Ian mógł powiedzieć, że mężczyzna starał się emanować zaufaniem, ale nerwowy tik w prawym oku zdradzał go. „Już nie. Albo może zapomniałeś, że rzuciłeś mnie dla faceta ze sklepu, którego pieprzysz.” „To już skończone, kochanie. To wszystko było błędem. Nie kocham go tak, jak kocham ciebie.” Gary sięgnął, by wziąć Keitha w ramiona. Ian obserwował w szoku jak jego delikatny przyjaciel, który przez wszystkie lata odkąd się znają, nie podniósł nawet głosu, uderza swojego kochanka w twarz. „Kurwa!” Krzyczał Gary, trzymając się za nos.1 Krew przelewała się przez jego palce purpurowym strumieniem. „Mógłbym ci przebaczyć za zakochanie się w innym mężczyźnie.” Powiedział Keith spokojnym zimnym głosem. „Ale mówienie, że złamałeś moje serce z powodu jakiegoś pieprzenia, które nie miało dla ciebie żadnego znaczenia, pokazuje jak mało 1 I w tym momencie mam ochotę bić brawo. Tak trzymaj, Keith!

tak naprawdę o mnie dbałeś. Teraz zabieraj swoje gówno z mojego domu i wynoś się.” „Dzisiaj?” Niedowierzanie w oczach Garego było nawet komiczne. „Jest druga w nocy.” „Więc to dobrze dla ciebie, odkąd musisz iść do pracy za kilka godzin.” Dziwny grymas pojawił się na twarzy Garego. „Nie masz już pracy, racja?” Spytał Ian. Mężczyzna zwrócił się do niego, jego twarz była wykrzywiona wściekłością. „Pieprz się, Ian! Nie zabrało ci dużo czasu, aby wykonać ruch w stronę mojego mężczyzny. Odszedłem zaledwie dzień temu.” „Straciłeś pracę.” Keith zaśmiał się gorzko. „Nic dziwnego, że twój nowy kochanek nie spełniał twoich oczekiwań. Prawdopodobnie nie stać go na ciebie.” Keith był partnerem w firmie prawniczej i dostawał sześciocyfrowe wynagrodzenie, które pozwalało mu żyć na wysokim poziomie, a Gary pracował ledwie jako dostawca w sklepie meblarskim. Nie trzeba było geniusza, żeby zorientować się dlaczego mężczyzna wycofał się, kiedy uświadomił sobie, że jego zazwyczaj spokojny kochanek, nie bierze już jego głodnych kawałków na poważnie. „To nie chodzi o pieniądze, kochanie.” Powiedział Gary, robiąc krok naprzód. Ian stanął przed przyjacielem, powstrzymując Keitha ramieniem. „Masz trzydzieści minut, żeby spakować torbę i wypierdalać.” „Gdzie ja mam pójść?” Keith ominął Iana i stanął na wprost swojego kochanka. „Może powinieneś pofatygować się do dzieciaka, z którym postanowiłeś poeksperymentować? Teraz spakuj torbę i idź, zanim mój przyjazny oficer, aresztuje cię za najście.” „Mieszkam tu.” Gary krzyknął. „Już nie.” Powiedział Keith. Wysunął swój elegancki telefon z dotykowym ekranem z kieszeni i wybrał numer. Ktoś z drugiej strony dał podpitą odpowiedź.

„Steven, mógłbyś zrobić dla mnie awaryjną wymianę? Potrzebuję zmienić swoje zamki w ciągu godziny.” Ian nie mógł usłyszeć jaka była reakcja, ale Keith miał zadowolony wyraz twarzy, kiedy się rozłączał. „Ty dziwko!” Wzrok Keitha skierowany na kochanka, musiał być taki sam, jakim przyszpilał przestępców na sali sądowej. Ian był zadowolony, że nie był on skierowany na niego. Mógł niemal poczuć arktyczny chłód w miejscu, gdzie stał. „Byłem twoją dziwką, póki tego nie spieprzyłeś. A teraz wypierdalaj.” Zdając sobie sprawę z przewagi liczebnej, Gary rzucił Ianowi gniewne spojrzenie przed odwróceniem się na pięcie i pomaszerowaniem w stronę sypialni. „Chodźmy go pilnować. Nie chcesz, żeby cię okradł.” Powiedział Ian. Para podążyła za Garym do pokoju w samą porę, by zobaczyć jak wsuwa do kieszeni parę diamentowych spinek do mankietów Keitha. „Jeśli nie chcesz być aresztowany za kradzież, radzę ci zostawić rzeczy, które nie należą do ciebie.” Warknął. Zawsze wiedział, że Gary był dupkiem, ale nigdy nie myślał, że ten bękart, mógłby okradać Keitha. Poza zaciśnięciem ust, Gary nie odpowiedział w żaden sposób. Spokojnie umieścił biżuterię z powrotem do pojemnika, wyciągnął inną parę z kieszeni i również ją odłożył. Jebaniec. Mężczyźni patrzyli jak umieszcza ubrania w małej walizce. Ian wiedział z doświadczenia, że jeśli nie byłoby go tam by wspierać Keitha, Gary miałby prawnika w łóżku tak szybko, jak policjant doszedłby do drzwi. Było jasne, że duma Keitha dawała mu mocny kręgosłup, tylko kiedy miał świadka. „To nie jest koniec.” Powiedział Gary, trzymając rękę na gałce drzwi. „Wrócę gdy będziesz miał czas, żeby się uspokoić.” Ian zobaczył Keitha powstrzymującego łzy. „Zaczynaliśmy od nowa zbyt wiele razy. Skończyłem z tobą, Gary. Zasługuję na kogoś lepszego.”

„A on jest lepszy?” Powiedział mężczyzna, wskazując palcem na Iana. „Sądzę, że będziesz miał teraz to, czego naprawdę chciałeś.” „On jest moim przyjacielem.” Mówił Keith ze spokojną dumą. „Więc tak, jest lepszy.” Ian rzucił Garemu uśmieszek. Może jeśli pomyśli, że są zakochani, zastanowi się dwa razy, zanim będzie nachodził jego przyjaciela. „Wrócę później po resztę moich rzeczy.” Gary warknął. „Najpierw zadzwoń.” Powiedział Keith. „Twój klucz nie będzie już pasował.” Mężczyzna zatrzasnął za sobą głośno drzwi. Keith upadł na kanapę, zakrył rękoma twarz i zaszlochał. Jego smukłe ciało trzęsło się tak bardzo, że Ian przestraszył się tym, iż przyjaciel może zachorować. Usiadł obok niego i objął bezradnie jego plecy. „Jest w porządku. Wiesz, że postąpiłeś słuszne.” Siedział, gładząc jego plecy, zanim zapytał, „Czy to jest to, czego naprawdę chcesz?” Prawie bał się tego pytania. Nigdy nie mieli romantycznego związku, a nie chciałby zrujnować ich przyjaźni, rozpoczynając go teraz. Ocierając twarz kostkami rąk, Keith spojrzał załzawioną twarzą na Iana. „Gary jest przekonany, że chcę Daniela Rose.” „Chcesz?” Ian zorientował się, że Daniel Rose był marzeniem każdego geja, zwłaszcza takiego, który lubił te klimaty. Keith wzruszył ramionami. „Kiedyś, gdy byłem pijany powiedziałem mu, że uważam, iż Daniel Rose jest gorący. Nigdy tego nie zapomniał. Powinienem zerwać z nim dawno temu. To nawet nie jest pierwszy raz, kiedy oszukiwał.” Ian nie wiedział co odpowiedzieć. Każdy facet, który go zdradzał, był już historią. Skończoną historią. Nie rozumiał ludzi, którzy przyjmowali kochanków z powrotem po czymś takim. Widział wystarczająco dużo takich sytuacji, aby wierzyć w powiedzenie: kto zdradzi raz, będzie zdradzał zawsze. „Dobrze.” Keith rozłożył ręce. „Myślę, że Rose jest gorący, a ja padnę na kolana, jeśli tylko kiwnie małym palcem. Ale tego nie zrobił i ja nigdy nie

zdradzałem mojego kochanka. Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o Garym.” „Nie zamierzasz przyjąć go z powrotem, prawda? Zasługujesz na kogoś lepszego.” Keith uśmiechnął się, ocierając łzy. „To prawda, zasługuję. Dzięki, tak przy okazji. Pomogło, że tu byłeś.” „W każdej chwili.” Prawie miał to na myśli. Ian opuścił dom Keitha, kiedy pojawił się Steven. Po gorącym spojrzeniu ślusarza w stronę jego przyjaciela, miał wrażenie, że prawnik nie będzie samotny zbyt długo. Dlaczego on nie mógł kogoś znaleźć? Myśli na temat Daniela Rose sprawiły, że zaczął wiercić się za kierownicą. Dominant był zdecydowanie seksowny, ale szanse na stały związek z mężczyzną, który prowadził klub BDSM, były raczej marne. Nie wspominając, że Rose prawdopodobnie chciał się tylko zabawić z policjantem, nie szukając niczego poważniejszego. Ian skończył z jednonocnymi przygodami. Zbliżał się już do trzydziestki, to był czas, kiedy należało zwolnić. On po prostu potrzebował znaleźć właściwego faceta.

Rozdział 3 Trzy tygodnie później Ian podniósł słuchawkę i przerwał irytujący dźwięk telefonu. Rzut oka na wyświetlacz pokazał wewnętrzny numer kapitana. „Słucham, kapitanie.” „Stiller, potrzebuję cię w moim biurze. Teraz.” „Jasne.” Odłożył słuchawkę i spojrzał przez biurko w brązowe oczy swojego partnera, Toma Eversona. „Kapitan wzywa mnie do siebie.” Tom podniósł się, marszcząc brwi na swej przystojnej twarzy. „Sądzisz, że ma to coś wspólnego z wpadką z dilerem narkotykowym? Pójdę z tobą i wesprę cię.” Ian pomyślał nad tym. „Nie pytał o ciebie.” Tom szturchnął go w klatę. „Idę w każdym razie. Zawsze może mnie wyrzucić, jeśli mnie tam nie chce.” Ian kiwnął głową. To nie było tak, że kapitan zawaha się, by wyrazić swoje zdanie, a poza tym, nic co powie nie zmieni postanowienia jego partnera. Tom był bardzo lojalny. Kiedy weszli razem do gabinetu, kapitan Adams spojrzał znad biurka i zmarszczył brwi, widząc Toma. Adams był dużym, ciemnowłosym mężczyzną z siwymi włosami, który był znany z dwóch rzeczy, nie przyjmował żadnych bzdur od nikogo i był jednym z najbardziej uczciwych ludzi na ziemi. „Nie ty, Emerson.” Powiedział, obserwując wchodzącego do pokoju mężczyznę. Ian zmarszczył brwi. „Tom jest moim partnerem. Jeśli jest coś, o czym chciałeś ze mną porozmawiać w związku z…”

„Nie tym razem. Przydzieliłem go do pracy z Jackiem Carsonem w czasie kiedy Jane jest na urlopie macierzyńskim. Potrzebujemy cię do specjalnego zadania.” „Zobaczymy się później Tom.” Powiedział Ian, wymieniając sugestywne spojrzenie mówiące, że porozmawiają o tym później. Tom skinął ze zrozumieniem i opuścił biuro. Stojąc na baczność, czekał aż kapitan Adams zacznie mówić. „Ci dwaj panowie to detektyw Ben Harris i detektyw Lou Gomez. Potrzebują cię jako tajniaka.” Detektyw Harris był dobrze wyglądającym blondynem z dziobatą twarzą i cienkimi wąsami, podczas gdy Gomez był jego przeciwieństwem. Był szczupłym Hiszpanem z błyszczącymi, czarnymi włosami, które sprawiały, że Ian miał ochotę przeczesać jedwabiste pasma palcami. Jakoś wątpił, by drugi detektyw docenił jego dotyk. Cały jego wygląd krzyczał, macho. Ian, rozpoznał blondyna jako znajomego detektywa z wydziału zabójstw z innego okręgu. Wzruszył ramionami. Nie było niczym niezwykłym dla niego pracować jako tajniak, ale było dziwne, że nie chcieli do tego Toma. „Narkotyki, czy prostytucja?” Ben Harris wyglądał wyraźnie nieswojo. Jego niebieskie oczy unikały Iana. „Czy słyszałeś o morderstwach w sex klubie?” Zapytał Gomez. Ian poczuł, że cała krew odpłynęła mu z twarzy, kiedy wizja rannego Daniela przemknęła mu przez głowę. „Nie. Byłem zaangażowany w sprawę narkotyków. O co chodzi?” „Były trzy ciała, dostarczone do właściciela sex klubu w południowej stronie miasta, jedno na tydzień. Morderca biczuje ofiary, a następnie wycina na nich imię kiedy jeszcze żyją. Potem rozcina ich, zawiązuje kokardę wokół szyi i zostawia na zewnątrz klubu. Sądzimy, że zamierza przyjść potem po właściciela klubu.” Powiedział Gomez. Harris wtrącił. „Do tej pory nie było żadnych świadków. Nasz twórca profilów uważa, że to mężczyzna, który tęskni za perwersjami seksualnymi, ale

nienawidzi sam siebie za swoje potrzeby. Widzi właściciela klubu jako wszystko co kocha i nienawidzi zarazem. Sądzimy, że końcu zmęczy się tą grą i zabije właściciela.” Detektyw Gomez wyciągnął zdjęcie. „To jest przykład pracy zabójcy. Zakładamy, że mordercą jest mężczyzna, ponieważ zaciągnięcie ciał wymaga dużo siły.” Ian wziął zdjęcie. Szczupły człowiek unieruchomiony kajdankami i z kneblem w ustach leżał na ziemi. Ślady bata przecinały jego ciało w czystych, doskonałych liniach. Erotyczny obraz zniszczony był przez krew, pokrywającą tors. Nie Daniel. Wypuścił powietrze, wdychając i wydychając je kilka razy, zanim zwilżył usta i przemówił. „Więc, dlaczego potrzebujecie mnie?” Detektyw Gomez rzucił mu uśmieszek. „Słyszeliśmy, że znajomy jest ci klub zwany Twisted Rose.” Ian poczuł chłód, pełznący mu w dół kręgosłupa. Bał się co powiedzą dalej. Proszę, niech to nie będzie Daniel. Szepnął do siebie. Do funkcjonariuszy, utrzymując swój służbowy ton, powiedział. „Byłem tam raz, żeby uratować przyjaciela.” Podał z powrotem zdjęcie detektywowi Gomezowi, który umieścił je w folderze, wymieniając spojrzenie ze swoim partnerem. Ben wyprostował się w fotelu. „Mówisz, że byłeś w tym klubie tylko raz?” „Tak. Kilka tygodni temu.” „Cholera.” Lou wstał, furia była wyryta na jego twarzy. „To nie ma żadnego sensu. Daniel Rose powiedział, że zgodzi się na ochronę policyjną tylko, jeśli oficerem będziesz ty. Jak to wyjaśnisz?” Wspomnienia o Rose migotały w umyśle Iana jak sexy wideo. Nawet, mając detektywów przed oczami, wyzwaniem było dla niego nie pozwolić, żeby żądza przejęła ciało. Ian oczyścił gardło. „Spotkałem go w nocy, kiedy poszedłem po mojego przyjaciela Keitha, który wypił trochę za dużo. Nie rozmawiałem z nim od tej pory.”

„Jesteś chociaż gejem?” Ben zapytał, skacząc na nogi. „Ponieważ jeśli ta część jest błędna, to nie ma nadziei dla nas, żeby się w to włączyć.” Kapitan Adams podszedł do boku Iana w pokazie solidarności. „Nawet nie myśl o nękaniu mojego oficera.” Ian, starał się ukryć swoje zdziwienie z powodu wsparcia kapitana. Adams wiedział, że jest gejem, ale nie znał uczuć kapitana z tym związanych. Nie było to coś, o co można spytać przełożonego. „Tak. Jestem gejem.” Powiedział Ian. Nie popierał bzdur typu: nie pytaj, nic nie mów. Ben wypuścił oddech. „Przynajmniej w tym się nie pomyliliśmy. Jest wystarczająco trudne mieć kogoś w społeczności BDSM, jeśli nie byłbyś nawet gejem, byłoby niemożliwe aby wprowadzić przekonywującego tajniaka, jako nowego Suba Daniela Rose. Ludzie umierają, a my jesteśmy zdesperowani i musimy mieć kogoś w środku. Warunek jaki pan Rose postawił jest taki, że musi być to tylko jedna osoba i był dosyć precyzyjny, mówiąc, że weźmie tylko ciebie.” Detektyw obejrzał go z góry na dół, przesuwając się nerwowo pod spojrzeniem Iana. „Nie możemy zmusić cię do tego, Ian.” Kapitan powiedział, klepiąc go po plecach. „To zależy wyłącznie od ciebie. Możemy znaleźć inny sposób, jeżeli nie czujesz się komfortowo w tej sytuacji.” Kapitan nie musiał mu mówić, że zagrożone są życia wielu osób. Wszyscy w pokoju wiedzieli o tym. To była najlepsza okazja, żeby mieć kogoś w klubie. „Cholera. Czego mam szukać?” Cicho powiedział Ian. Przez następną godzinę pokazano mu zdjęcia ofiar, zapoznano z profilem psychologa i powiedziano na co ma zwracać uwagę. „To ktoś, kto lubi biczować mężczyzn. Będziesz musiał przyjrzeć się każdemu dominantowi. Sprawdziliśmy już Daniela Rose. Był na urlopie poza miastem w czasie dwóch morderstw i jego alibi zostało potwierdzone. Żadna broń nie została znaleziona na miejscu zbrodni, więc sądzimy, że morderca zabiera ją ze sobą, aby

wykorzystać przy następnej ofierze. Jest przywiązany do noża, więc jeśli znajdziemy narzędzie zbrodni, znajdziemy też mordercę. Żadna z ofiar nie miała ran świadczących o obronie, więc sądzimy, że go znali i bardziej niż prawdopodobne, że pozwolili mu się związać, myśląc że to część gry.” Powiedział Ben. Lou kontynuował. „Jest powszechnie wiadome, że Daniel Rose rozgląda się za nowym uległym, dzięki czemu twoje nagłe pojawienie się, nie wywoła żadnego ostrzeżenia. Nikt nie powinien być wystarczająco zainteresowany tobą, żeby spytać z czego żyjesz, ale jeśli zapyta, bądź uczciwy. Fakt, że jesteś policjantem może być atrakcyjny dla zabójcy. On lubi publiczność. Jeśli ktoś spróbuje cię odciągnąć od boku pana Rose, udawaj że rozważasz to. Daj nam znać, jeśli pojawi się ktoś za bardzo natarczywy. Na czas akcji zamieszkasz w domu Rose’a, by uwiarygodnić fakt, że jesteście w poważnym związku. Wszystkie ofiary mordercy były albo poważnie zaangażowani albo po ślubie. Gdy będziemy mieć lepszy pomysł, w jaki sposób zabójca wybiera ofiary, będziemy wiedzieć jak najlepiej ustawić cię jako przynętę.” Ian kiwnął ze zrozumieniem. Miał po prostu nadzieję, że Daniel nie był uczulony na koty. „Nie musisz uprawiać z nim seksu.” Powiedział Ben, jakby starając się uspokoić Iana, że nie proszą go o wykonywanie niedozwolonych rzeczy. Mężczyzna nie wiedział, że była to jedyna część pracy, na którą Ian naprawdę czekał.

Rozdział 4 „Ja prowadzę.” Oświadczył Tom. Kiedy Ian wrócił z biura kapitana, Tom ogłosił, że nadszedł czas na lunch. „Dlaczego? Karen nie pozwala ci już prowadzić samochodu?” Potrząsnął głową z udawanym smutkiem. „To smutne, kiedy nie można nosić spodni nawet we własnym domu.” Żona Toma była księgową, która trzymała swojego męża na naprawdę krótkiej smyczy, ale bardzo go kochała. Połączenie wyluzowanego detektywa i jego sztywnej żony, nigdy nie przestawało bawić Iana. Jego ulubioną zabawą było drażnienie Toma w sprawie Karen, nawet jeśli uwielbiał ją jak siostrę. Tom zaśmiał się, otwierając drzwi po stronie kierowcy. „A jak to działa z dwoma facetami? Kto nosi spodnie?” Wsuwając się do samochodu posłał mu niegodziwy uśmiech. „Najpierw każdy z nas nosi spodnie, a potem możemy robić naprawdę złe rzeczy.” Tom jęknął, wyjeżdżając z parkingu. „To jest takie złe. Nic dziwnego, że nie chodzisz na żadne randki.” „Kto powiedział, że nie chodzę na randki?” Zapytał, marszcząc brwi. „Jestem po prostu wybredny.” Obraz gorącego mężczyzny w skórze z seksownym tatuażem, wypełnił jego umysł. „Może jesteś zbyt wybredny.” Ian wzruszył ramionami. „Być może.” A może miał upodobania, o których nie wiedział do tej pory. Przekomarzali się przez całą drogę do restauracji, chociaż Ian wiedział, że kiedy tam dotrą, będzie musiał wszystko wyjaśnić. Nie mógł pracować jako tajniak i nie powiedzieć swojemu partnerowi o co chodzi. Do tej pory ufał tylko jemu. Jeśli wpadnie w prawdziwe kłopoty, liczył na Toma, że wyciągnie jego tyłek. Przez lata, mógł polegać na radach drugiego mężczyzny kiedykolwiek potrzebował jakiejś, a był to właśnie ten czas.

Zatrzymali się przy miejscowym barze Lila’s, znanego z dużych porcji i wspaniałego ciasta. Podczas posiłku składającego się z hamburgerów i frytek, wyjaśnił Tomowi co się dzieje i o co został poproszony. „Wow. Zaczynając od niechodzenia na randki do bycia uległym jakiegoś faceta, to duży skok. Nawet jak na ciebie.” Tom powiedział cicho, rozglądając się czy żaden z pozostałych klientów nie może ich usłyszeć. Ian wzruszył ramionami. „To dla dobra sprawy.” „Czy ty w ogóle lubisz tego faceta?” „Nie wiem. Wymieniliśmy może pięć słów. Jest gorący jak cholera i to naprawdę nie jest duży wysiłek udawać jego Suba przez chwilę.” Tom wzruszył ramionami „Nie rozumiem tego całego biczowania i łańcuchów, ale jeśli wpadniesz w kłopoty, możesz na mnie liczyć. I lepiej wracaj szybko partnerze. Wiesz, że nie mogę znieść Jacka. To homofobiczny dupek. Jeśli powie jeszcze jedno słowo na twój temat, to będzie nadal leżał w szpitalu, kiedy jego partnerka wróci z urlopu macierzyńskiego.” Ian zaśmiał się. Tom nie miał żadnej tolerancji dla homofobów. Jego młodszy brat był gejem i czuł się bardzo opiekuńczy w stosunku do dzieciaka, który miał teraz dwadzieścia lat i wyjechał na studia. Niech Bóg ma w opiece każdego przeciwnika gejów, który dotknie jego małego braciszka. Ian zmienił temat, kiedy kelner przyniósł mu wielki kawałek ciasta wiśniowego z kremem. Zawsze lubił dokuczać Tomowi na temat ograniczeń dietetycznych, jakie narzuciła mu Karen. „Chodź kumplu, spróbuj kawałek.” Powiedział podnosząc widelec z ciastem i machając nim kusząco przed Tomem. „Przecież chcesz trochę.” Po rzuceniu mu groźnego spojrzenia, Tom zanurkował do przodu i zjadł ciasto z widelca jednym, szybkim ruchem. Ian wiedział, że jego partner nie mógł oprzeć się słodyczom.

Brał kolejny kęs, kiedy cień padł na stół. Patrząc w górę, Ian prawie zadławił się wiśnią. Daniel Rose stał obok ich stolika i patrzył na niego z furią.2 „Kto to kurwa jest?” Zapytał, wskazując palcem na Toma. Ian gapił się na niego przez chwilę, nie będąc pewien, co do diabła miał powiedzieć. Daniel przez całe swoje życie nie był taki zły, jak w tej chwili. Każdej nocy śnił o tym mężczyźnie. Marzył o Ianie owiniętym w skóry, na kolanach, z ustami na jego fiucie. Marzył, o jego wspaniałych, niebieskich oczach patrzących na niego z ufnością i uległością. Marzył o przeczesaniu palcami po jego grubych, kasztanowych włosach, by przekonać się czy były tak delikatne na jakie wyglądały. Kiedy wszedł do jadalni i zobaczył Iana uśmiechającego się czule do drugiego mężczyzny, przeżył nieprzyjemny szok. Nie wspominając, że drugi człowiek był wspaniały i wyglądał jak z okładki czasopisma. Zamierzał zabić przystojnego drania. Kiedy jasne oczy Iana spojrzały na niego, poczuł przypływ pożądania tak silny, że chciał wyciągnąć go zza stołu i zaciągnąć do swojego domu. „Myślę, że masz błędne założenie, panie.” Powiedział towarzysz Iana. Daniel, oparł się pokusie uderzenia pana idealnego w twarz. Jak jego wymarzony mężczyzna mógł chcieć człowieka, który najwyraźniej miał wyprasowany każdy włosek na swojej głowie? „A jakie to założenie?” „To już musi ci odpowiedzieć mój partner.” „On jest twoim partnerem?!” Krzyknął Daniel. Ostry ból wyszarpał dziurę w jego sercu. 2 Ups.. 