galochbasik

  • Dokumenty1 460
  • Odsłony646 431
  • Obserwuję778
  • Rozmiar dokumentów2.1 GB
  • Ilość pobrań417 671

Złota Dynastia 05 - Serce ze złota- Smith Karen Rose

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :889.7 KB
Rozszerzenie:pdf

Złota Dynastia 05 - Serce ze złota- Smith Karen Rose.pdf

galochbasik EBooki ROMANSE I EROTYKI DYNASTIE-ROMANS WSPÓŁCZESNY ZŁOTA DYNASTIA
Użytkownik galochbasik wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 193 stron)

Karen Rose Smith Serce ze złota ROZDZIAŁ PIERWSZY - No, teraz jesteś gotowy. - Stwierdziła Linda Clark, obrzucając brata taksującym spojrzeniem. - Zaczekaj, aż twoje pielęgniarki cię zobaczą - dodała Stacey żartobliwym tonem. Doktor Peter Clark zamknął drzwi gabinetu, mając nadzieję, że nikt tego nie usłyszał. - Uspokójcie się wreszcie - napomniał siostry i podszedł do biurka, zastanawiając się, jak długo jeszcze potrwa ta wizyta. Za piętnaście minut miał spotkanie, a Linda i Stacey jakby nie zauważały, że przebywają w gabinecie lekarza w czasie jego dyżuru, gdzie obowiązuje pewna dyscyplina. Co powinien zrobić, żeby to wreszcie zrozumiały? Peter bardzo je kochał, ale czasami... - Nie wiem, czemu wam na to pozwalam. Ubieracie mnie jak jakiegoś manekina - mruknął pod nosem. Wciąż nie był pewien, czy granatowa tweedowa marynarka, którą dla niego wybrały, naprawdę mu się podoba. No i ta jedwabna koszula oraz wzorzysty krawat - on z pewnością by czegoś takiego nie kupił. - Wczoraj skończyłeś trzydzieści dziewięć lat i nie zgadzasz się, żebyśmy wydały przyjęcie na twoją cześć. - Linda odgarnęła z czoła kosmyk ciemnych włosów. - W tej sytuacji jedyne, co mogłyśmy zrobić, to trochę cię wystroić - dodała z lekką kpiną w głosie. - Doskonale

8 KAREN ROSE SMITH wyglądasz braciszku. Jesteś wysoki, przystojny, masz ciemne włosy, jeszcze nie siwiejesz. I podoba nam się twoja nowa fryzura, a przecież nie miałyśmy z nią nic wspólnego - dodała. - Mój fryzjer wyjechał - wyjaśnił Peter. - Dzięki Bogu! - roześmiała się Stacey. - Teraz brakuje ci już tylko soczewek kontaktowych, które dodałyby twoim oczom bardziej wyrazistej zieleni. Peter miał tego dość. Siostry zabrały go na lunch, a potem towarzyszyły mu do sklepu z męską odzieżą, gdzie miał odebrać smoking na piątkowy wieczór. Protestował, mimo to uparły się, żeby w prezencie urodzinowym kupić mu nową marynarkę, koszulę i krawat. Załatwiły to tak szybko, że oto przebierał się w nowy strój od razu po powrocie do szpitala. Popatrzył znacząco na zegarek. - Za dziesięć minut mam spotkanie - oświadczył. - Nie wyjdziemy, dopóki nie przyrzekniesz, że będziesz w piątek na imprezie. - Stacey stała jakby wrosła w ziemię. Peter policzył w duchu do dziesięciu, żeby nie stracić cierpliwości. - Dałem się namówić na udział w tej aukcji kawalerów, bo organizujecie ją w szlachetnym celu. Obiecałem, więc przyjdę. Zawsze dotrzymuję słowa. A teraz, jak już powiedziałem... - Jesteś zdecydowanie za poważny - westchnęła Linda. - Ja nie byłabym w stanie robić tego, co ty. Neurochirurg dziecięcy ponosi wyjątkowo dużą odpowiedzialność. Jak ty sobie z tym radzisz? - Jestem, jak wiesz siostrzyczko, bardzo rozważnym człowiekiem i postępuję z nadzwyczajną ostrożnością - odrzekł Peter kpiąco. SERCE ZE ZŁOTA 9 A naprawdę jego praca i dzieci, które leczył, stanowiły dla niego najważniejszą rzecz na świecie. Teraz na oddziale przebywała dziewczynka, której los budził jego najserdeczniejsze uczucia. Aukcja kawalerów miała zgromadzić pieniądze na nowoczesny sprzęt dla oddziału pediatrycznego, żeby móc nieść pomoc właśnie takim dzieciom jak Celeste. Tylko dlatego Peter zgodził się wziąć udział w tej imprezie. Był i drugi powód: oddział został wybudowany dla upamiętnienia jego matki. Gdyby był tam ktoś taki jak jego matka, kto mógłby mu pomóc przy małej pacjentce, nie obawiałby się o jej los. Potrzebowała czułej opieki tak samo jak dobrego sprzętu i operacji - a nawet bardziej.

Rozległo się pukanie do drzwi. Katrina, rejestratorka, wsunęła głowę. - Przyszła doktor Violet Fortune - powiedziała. - Pomyślałam, że nie pozwolisz jej czekać. Linda uniosła brwi, a Stacey popatrzyła zdziwiona. - Ktoś z Fortune'ow przyszedł się z tobą zobaczyć? O co chodzi? - spytała Linda. I nagle strzeliła palcami, jakby ją olśniło. - Ach, prawda. Violet Fortune jest neurologiem o prawie tak znakomitej renomie jak ty. Może przyjechała aż z Nowego Jorku, żeby się z tobą skonsultować? - Okay. - Peter wstał zza biurka. - Już idę. - Zerkniemy na Violet Fortune, wychodząc - powiedziała Linda. - Jej zdjęcie co jakiś czas pojawia się na łamach „Red Rock Gazette". Wiesz, to ta gazeta, której nigdy nie czytasz* bo uznajesz tylko czasopisma fachowe - dodała, patrząc wymownie na brata. Siostry Petera były kobietami sukcesu, przynajmniej we własnym mniemaniu. Stacey miała mały butik w jednej z galerii w San Antonio, a Linda zajmowała się

10 KAREN ROSE SMITH kredytami w dużej instytucji finansowej. Obie znacznie lepiej niż brat dostrzegały jasne strony życia. Może dlatego, że on był pierworodny. A może dlatego, że nigdy nie potrafił przeboleć śmierci matki i pogodzić się z powtórnym ożenkiem ojca? Nie był w stanie zaakceptować macochy, tak jak umiały to zrobić jego siostry. Uświadomiły sobie w końcu, że jest zajęty i podeszły do drzwi. - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego w dniu pouro-dzinowym. - Linda uścisnęła go i pogładziła rękaw marynarki. - Naprawdę jest ekstra - dodała. Peter tylko się uśmiechnął. - Jeśli nie zobaczymy się wcześniej, to do piątku wieczorem. - Stacey też objęła brata. Peter zdecydował, że odprowadzi siostry do wyjścia. Nie chciał, aby powodowane ciekawością zatrzymały się przy doktor Fortune. Musiały się zorientować, bo uśmiechnęły się, pomachały do niego i rzuciły tylko długie spojrzenie w stronę kobiety siedzącej w poczekalni. Za chwilę już ich nie było. Peter zwrócił się do Violet Fortune i znieruchomiał, zaskoczony jej widokiem. Była absolutnie olśniewająca. Jej sława doskonałego diagnosty dotarła już do Teksasu. W wieku zaledwie trzydziestu trzech lat miała wyrobioną markę w swojej dziedzinie. Wyobrażał ją sobie w kitlu lekarskim, z nobliwą fryzurą, bez śladu makijażu, poważną, a tymczasem Violet Fortune okazała się być całkowitym przeciwieństwem jego wizji. Jej jasnobrązowe włosy ze złotymi pasemkami, sięgające do brody i niewątpliwie przycięte i wymodelowane przez kogoś, kto znał się doskonale na swoim rzemiośle, doskonale harmonizowały ze szlachetnymi rysami jej SERCE ZE ZŁOTA 11 twarzy. Jasnoniebieskie, rozświetlone blaskiem oczy, wydawały się dziwnie bezbronne. To też go zdziwiło. Nie wiedział, dlaczego przyjechała. Z pewnością orientowała się, że prowadzi praktykę neurochirurga dziecięcego. Czyżby miała dziecko? Może przyszła z polecenia jego znajomych - Ryana i Lily Fortune'ow? - Doktor Fortune? - zagadnął, tylko dla upewnienia się. Wstała, odłożywszy na krzesło pismo, które przeglądała, i obdarzyła go czarującym uśmiechem. Peter nieomal zaniemówił, oszołomiony jej wdziękiem. - Tak, to ja - potwierdziła. - Czy pan jest doktor Clark? - Na to wygląda - odparł z uśmiechem, ignorując dziwne reakcje swego ciała.

Ponieważ październik w Red Rock, w Teksasie, był jeszcze ciepły, Violet miała na sobie granatową sukienkę z żółto-czerwonym wzorem na brzegu. Podejrzewał, że krótki żakiecik okrywa ramiączka sukienki. Ciemnoczerwone pantofle na wysokich obcasach podkreślały piękny kształt nóg, jak zdążył zauważyć, szybko obrzucając ją wzrokiem. - Miło mi panią poznać, choć jestem trochę zdziwiony pani obecnością tutaj - powiedział, witając się z nią. Z trudem ukrywał wrażenie, jakie na nim zrobiła. - Ryan i Lily wyrażali się o panu bardzo pochlebnie. Peter zwrócił uwagę na delikatny uścisk jej dłoni. Patrzyła w jego oczy z taką samą intensywnością jak on w jej, co wytwarzało między nimi dziwne napięcie. - Bardzo ich cenię - powiedział Peter, puszczając jej rękę. Doktor Fortune szybko się rozejrzała po pomieszczeniu, sprawdzając, czy nikogo oprócz nich nie ma. Mimo że recepcjonistka siedziała za szybą, zniżyła głos.

12 KAREN ROSE SMITH - Moja wizyta ma związek z Ryanem – powiedziała powaznie. - Przejdźmy do mego gabinetu - zaproponował Peter, wskazując ruchem ręki korytarz. Violet szła obok niego, obserwując go i zastanawiając się, dlaczego gdy ujął jej dłoń miała wrażenie, jakby musnął ją ciepły wiatr. Na ogół nie reagowała w ten sposób na mężczyzn, zwłaszcza na kolegów po fachu. Zaczynała już nawet myśleć, że jej reakcje nie są normalne i jest oziębła. Od czasów gdy jako nastolatka rozpaczliwie zabiegała o uwagę chłopców, coś się w niej zmieniło. Tymczasem wysoka, szczupła, ale muskularna sylwetka Petera, jego krótkie czarne włosy oraz przenikliwe zielone oczy wywołały w niej jakieś wibracje, których nie potrafiła opanować. Peter otworzył drzwi do gabinetu i usunął się na bok, żeby mogła wejść pierwsza. Dżentelmen, pomyślała. Czy to takie rzadkie? Miała czterech braci, którzy traktowali ją, jakby była jednym z nich. Rycerskość nigdy nie należała do ich mocnych stron, choć byli wobec niej bardzo opiekuńczy. W gabinecie unosił się zapach świeżo parzonej kawy. Peter wskazał ekspres. - Katrina przygotowała mi kawę. Napije się pani? - zaproponował. - Nie, dziękuję. - Violet była dostatecznie zdenerwowana, a kawa jeszcze bardziej by ją pobudziła. Czy dlatego doktor Clark tak ją pociągał, że miała osłabioną czujność? Od ponad dwóch miesięcy żyła na pograniczu depresji i to było przyczyną jej przyjazdu do Teksasu na ranczo jej braci „Flying Aces". Peter też zrezygnował z kawy i poprosił, żeby usiadła. Sam zajął miejsce w fotelu za biurkiem. Dystans, jaki ich teraz dzielił, sprawił, że Violet poczuła się pewniej. SERCE ZE ZŁOTA 13 - A więc co mogę dla pani zrobić? - spytał. Violet otworzyła torebkę i wyjęła podłużną kopertę. Podała ją Peterowi. - Proszę najpierw przeczytać - powiedziała. - To od Ryana. Rzucił na nią okiem i wyglądał na jeszcze bardziej zakłopotanego. - W zasadzie to jest upoważnienie dla pani do odbycia ze mną rozmowy w imieniu Ryana - zauważył. - Właśnie tak - skinęła głową Violet. - Jestem nie tylko krewną i dobrą przyjaciółką Ryana i Lily, ale również neurologiem.

- Wiem. Znam pani publikacje z prasy fachowej. W krótkim czasie wyrobiła pani sobie nazwisko w środowisku medycznym. Gratuluję. - Cóż, wygląda na to, że Nowy Jork nie jest tak daleko od Teksasu, jakby się mogło wydawać - stwierdziła Violet, - Świat staje się coraz mniejszy, ale to nie tylko to. Red Rock jest niewielkim miastem i nazwisko Fortune coś tutaj znaczy. Niezależnie od pani pokrewieństwa z Ryanem i Lily, pani bracia też mają tu ugruntowaną pozycję. Bracia Violet, Jack, Steven, Miles i Clyde jako dzieci spędzali w Red Rock wakacje, a kiedy dorośli postanowili się tu osiedlić. Najpierw kupili wspólnie ranczo „Flying Aces", potem Steven kupił dla siebie ranczo „Loma Vista", i właśnie skończył remont domu przed ślubem z Amy Burke-Sinclair. W przyszłym miesiącu miała się tam odbyć gala, na której gubernator wręczy Ryanowi Nagrodę im. Hensleya Robinsona za zasługi dla stanu Teksas. Ranczo Milesa i Clyde'a, „Flying Aces", gdzie za-

14 KAREN ROSE SMITH trzymała się Violet, było jednym z najlepszych w okolicy. Jej najstarszy brat, Jack, niedawno doszedł do wniosku, że być może pójdzie w ślady braci i osiedli się w Red Rock. - Chodzi mi o to - kontynuował Peter - że rodzina Fortune'ow, pani zresztą również, jest częstym tematem rozmów tutejszych mieszkańców. - Ja? Przecież nawet tu nie mieszkam - zdziwiła się Violet. - Tak, ale pani nazwisko i kariera kojarzą się z pozostałymi członkami rodziny Fortune'ow. Większość ludzi w mieście zna pani historię. - A jakaż to historia? - zainteresowała się Violet. - Przede wszystkim historia pani edukacji - oświadczył Peter. - Słyszałem, że z pomocą korepetytorów ukończyła pani szkołę ogólnokształcącą rok wcześniej niż inni uczniowie. Potem czteroletni program college'u przerobiła pani w trzy lata. Na akademii medycznej szybko zyskała pani szacunek i zaczęła przyjmować pacjentów w Nowym Jorku, gdy tylko dołączyła pani do zespołu prestiżowej kliniki neurologicznej. Pani życie to otwarta księga - dodał z lekkim rozbawieniem. Otwarta księga? Niezupełnie. Tylko jej najbliższa rodzina wiedziała, dlaczego rodzice zaangażowali dla niej prywatnego korepetytora i dlaczego tak ciężko pracowała na studiach. Nawet Ryan i Lily nie orientowali się, co ją spotkało, gdy była nastolatką, jaką błędną decyzję podjęła i jakich nierozsądnych dokonała wówczas wyborów. - Jestem tu, bo Ryan prosił, żebym z panem porozmawiała - wróciła do zasadniczego tematu ich spotkania. - O czym? - Ma pewne objawy - wyjaśniła. - Jakiego typu? - spytał Peter. SERCE ZE ZŁOTA 15 Violet wyjęła z torebki następną kartkę papieru i położyła ją na biurku. - Przede wszystkim muszę panu powiedzieć, że Lily nic o tym nie wie i Ryan chce, by tak zostało - zaczęła. - Od jakiegoś czasu odczuwa dotkliwe bóle głowy, a nie chciał porozumieć się z lekarzem w Red Rock czy San Antonio, ponieważ najpierw próbował zignorować ból, przeczekać go. Nie chciał też więcej szumu wokół własnej osoby. I tak było go sporo w związku z... z tym wszystkim - dokończyła. - Chyba nie jest już podejrzany o zabójstwo Christophera Jamisona? - spytał Peter. - Policja z pewnością go z niej wykluczyła.

Zabrzmiało to tak, jakby nie miał wątpliwości co do niewinności Ryana. - Najwyraźniej nie wykluczono go ze sprawy - powiedziała Violet. - Już sam stres z tym związany może powodować bóle głowy. Ale powiedział mi, że nigdy przedtem nie były one aż tak dojmujące, więc potraktowałam to poważnie - dodała. - Zatrzymała się pani w „Dwóch Koronach"? - spytał. - Nie, u Milesa, na „Flying Aces", Clyde i moja nowa bratowa, Jessica, są w podróży poślubnej. Miles nalegał, żebym zamieszkała na ranczu. Nie'mogę okazywać zbyt dużej troski Ryanowi, żeby Lily i pozostali członkowie rodziny nie powzięli jakichś podejrzeń. Peter wziął od niej opis choroby i przejrzał go. - Czy Ryan odczuwa mrowienie w ręce? - spytał. - Tak. - Mówiła pani, że nie chce pójść do miejscowego lekarza. Dlaczego więc zwraca się do mnie, skoro ja jestem neurochirurgiem dziecięcym? - zdziwił się.

16 KAREN ROSE SMITH - Ma do pana zaufanie, panie doktorze - odrzekła Violet. - Wie, że zachowa pan dyskrecję, również co do mojej wizyty. Zleciłam badania, ale nie mam pozwolenia na wykonywanie praktyki w Teksasie, a tym bardziej w szpitalu. Pan tak. Ryan pomyślał, że jeśli będziemy współpracować, poznamy przyczynę jego dolegliwości. To zagwarantuje mu prywatność. - Chciałbym osobiście porozmawiać z Ryanem. - Peter ponownie rzucił okiem na opis choroby sporządzony przez doktor Fortune, po czym podniósł na nią wzrok. - Raczej tutaj nie przyjdzie - potrząsnęła głową - i nie chce, żeby Lily czy ktokolwiek z rodziny się dowiedział. Peter potarł z namysłem brodę. Violet zwróciła uwagę na zarys jego szczęki i na silne dłonie. - Dobrze. Cieszę się, że Ryan ma do mnie zaufanie. Możemy spotkać się u mnie w domu. Zbadam go i zdecydujemy, co dalej robić. - Kiedy miałby pan czas? - Dziś wieczorem. Najwyraźniej objawy Ryana nie podobały się doktorowi Clarkowi, tak samo jak jej. - Zadzwonię do Ryana i spytam, czy jest wolny - powiedziała. Wyjęła komórkę i wystukała numer. - Ryan prosił, żeby panu przekazać - powiedziała po zakończeniu rozmowy - że zapłaci podwójnie, bo wie, że sprawia panu kłopot. - Ryan jest moim przyjacielem - oburzył się Peter. - To nie będzie płatna wizyta, nie tego wieczoru. - Nie będzie z tego zadowolony. - Może i nie - uśmiechnął się Peter - ale to mój jedyny warunek. Zapadła cisza, lecz wspólny niepokój o Ryana wy- SERCE ZE ZŁOTA 17 tworzył między nimi szczególny rodzaj porozumienia. Jednakże wydawało się ono bardziej osobiste niż zawodowe. - Cieszę się, że pana poznałam, doktorze. - Violet wstała. - Nie będę panu zabierać więcej czasu. - Peter, proszę mi mówić Peter - zaproponował. - A więc dobrze, Peter. - Popatrzyła mu prosto w oczy.

Wytrzymał jej spojrzenie, jakby na coś czekając. - A czy ja mogę się zwracać do pani Violet? - spytał z lekkim uśmiechem. Violet poczuła, że jej policzki robią się gorące i usiłowała sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz się zaczerwieniła. - Violet będzie okay - zdecydowała i nagle zrobiło się jej za ciepło. - Ryan jest szczęściarzem, że ma panią w rodzinie - powiedział Peter. Stali teraz obok siebie, niemal dotykając się ramionami. - On i mój ojciec są sobie bardzo bliscy. Szanuję go, jest moim ulubionym stryjem - uśmiechnęła się Violet. - Nie chcę, żeby cokolwiek mu się stało. - To może być coś poważnego - zaznaczył Peter. Zdawała sobie z tego sprawę i sama myśl o tym kosztowała ją parę bezsennych nocy. Peter wyraził głośno jej obawy. Przyjęła to jako ostrzeżenie, choć wiedziała, jaka może być ewentualna przyczyna problemów Ryana. - Wiem, że to może być poważne - przyznała. - Z drugiej strony jednak stres i napięcie też mogą wywołać takie objawy. - Niewykluczone - zgodził się Peter. - Będziemy szukać przyczyny.

18 KAREN ROSE SMITH Violet miała wrażenie, że mogłaby tak stać przez cały dzień, patrząc na Petera, chłonąc jego zapach, wyczuwając jego zatroskanie i współczucie. Napomniała się w duchu, że niczego z tych rzeczy nie potrzebuje od niego, to Ryan ich potrzebował. Odetchnęła głęboko, cofnęła się o krok i skierowała do drzwi. - Nie musisz mnie odprowadzać - rzekła. - Zobaczymy się wieczorem. Ryan mówił, że wie, gdzie mieszkasz. - A zatem do wieczora. - To tutaj, numer siedem przez siedemnaście. - Ryan wskazał dom Clarka na zachodnich obrzeżach Red Rock. Niewielkie osiedle, które tu niedawno powstało, rozrastało się w szybkim tempie. - Nie do wiary, że te wszystkie domy wyrosły w ciągu zeszłego roku - gderał Ryan. - Ani się obejrzymy jak Red Rock tak_się rozciągnie, że sięgnie do San Antonio. Miasta były oddalone od siebie o dwadzieścia mil. - Nie sądzę, żebyś już teraz musiał się o to martwić - stwierdziła Violet. - O, drzwi garażu się otwierają - zwrócił uwagę Ryan. - Widocznie Peter na nas czekał. Dom doktora Clarka był zbudowany w stylu ran-czerskim i składał się z dwóch skrzydeł, tworzących literę V. - Duży jak na dom kawalera - zauważył Ryan, ustawiając samochód w garażu obok terenowego wozu Petera. Światło się zapaliło i zobaczyli Petera stojącego w drzwiach prowadzących do mieszkania. Ubrany w szerokie spodnie khaki i czarną koszulkę polo sprawiał wrażenie wyższego i szerszego w ramionach niż po południu w szpitalu. Na jego widok tętno Violet przyspieszyło, ale wytłumaczyła sobie, że to na pewno z powodu niepokoju o Ryana. W głębi duszy jednak bardzo chciała dowiedzieć się czegoś więcej o Peterze. Być może wprowadził się do tego nowego domu, żeby dzielić życie z kimś dla niego ważnym. Dzielenie z kimś życia nigdy nie konkurowało z jej pracą zawodową. Praca, westchnęła. Przypadek ostatniej pacjentki zachwiał jej pewnością siebie bardziej niż cokolwiek innego. Wybrała się w rejs, żeby nabrać dystansu do tego, co się stało. Bezskutecznie. Gdy przyjechała do Red Rock na ślub brata, zmieniła swój harmonogram zajęć, żeby zostać tu kilka tygodni dłużej i spróbować odzyskać równowagę psychiczną.

Nie potrzebuje teraz seksownego neurochirurga, który by jej to uniemożliwił. Za kilka tygodni wróci do Nowego Jorku i podejmie praktykę. Nie miała co do tego wątpliwości. W jej obecnej sytuacji nie powinna angażować się w-emocjonalne związki, które najprawdopodobniej zakończyłyby się złamanym sercem... - Jesteś gotowa? - spytał Ryan, zauważywszy, że nie odpięła pasa. - Nie, nie jestem. Ale tak czy owak musimy przez to przejść. Peter powitał ich przyjaznym uśmiechem i wyciągnął rękę do Ryana, pomagając mu wysiąść. - Cieszę się, że znów cię widzę - powiedział. Ryan był mężczyzną solidnej budowy i lata pracy na rancu nie zmieniły tego. Teraz miał ciemną, opaloną od teksańskiego słońca cerę. W wieku pięćdziesięciu dzie- więciu lat wciąż był przystojnym mężczyzną. Violet podziwiała go za dobre serce i osiągnięcia na ranczu oraz SERCE ZE ZŁOTA 19

20 KAREN ROSE SMITH w Fortune TX, Ltd., firmie, w której pełnił funkcję doradcy członka zarządu. Z garażu przeszli wąskim korytarzem do dużego pokoju dziennego. Violet zwróciła uwagę na rozległy taras, rozciągający się za przeszklonymi drzwiami salonu. - Ciekawe miejsce - zauważyła, gdy przeszli do kuchni, i obrzuciła wzrokiem pomieszczenie z ozdobnym sufitem i ogromnym wentylatorem. Przeszklone drzwi też prowadziły na taras. Kominek w dużym pokoju był zbudowany z pięknego szarego kamienia. Wokół niego stały stare fotele i sofa, na niej poduszki w kolorze szarym i czarnym. Pokój dzienny miał inny wystrój. Stał tu duży telewizor i nowoczesne szklane stoliki. Harmonizował z otoczeniem na zewnątrz barwami ziemi i rustykalnym charakterem, ale wydawał się trochę pusty. - Bardzo elegancki wystrój - stwierdziła z uznaniem Violet. - To miłe - zgodził się Peter. - Nie przebywam tu jednak zbyt często. Jeśli wkrótce nie powieszę czegoś na ścianach, moje siostry zrobią to za mnie - dodał. - Masz dużą rodzinę? - zainteresowała się. - Dwie rodzone siostry - odrzekł. - Poza tym rodzice tworzyli rodzinę zastępczą, mam więc jeszcze przybranych braci i siostry. Spojrzenie Petera przesunęło się po niebieskiej bluzce z krótkimi rękawami, którą Violet miała na sobie, i dżinsach w kolorze indygo. Kusiło ją, żeby ubrać się bardziej elegancko, ale w końcu uznała, że charakter jej stroju nie jest w tej chwili ważny. - Mogę zaproponować coś do picia? - zwrócił się do nich Peter. Ryan potrząsnął głową. SERCE ZE ZŁOTA 21 - Nie chciałbym zajmować ci zbyt dużo czasu - powiedział. - W porządku. Violet, jeśli masz ochotę, weź sobie coś z lodówki - wskazał w stronę holu. - Chodźmy, tam jest mój gabinet - zwrócił się do Ryana. Po wyjściu obu mężczyzn Violet została sama. Nie mogła się oprzeć, żeby trochę nie powęszyć po domu. No, może nie tyle powęszyć, co trochę się rozejrzeć.

Jej mieszkanie było pełne pamiątek z dzieciństwa -prezentów od braci i rodziców oraz przedmiotów, z którymi wiązały się jakieś wspomnienia. Podeszła do ser-wantki i zajrzała przez szklane drzwiczki. Było tam zdjęcie w srebrnej ramce przedstawiające kobietę w szerokich spodniach i mężczyznę bardzo podobnego do Petera. Obok stały oprawione w skórę książki, dalej fotografia tej samej kobiety, tyle że już starszej, w otoczeniu pięciorga dzieci. Na drugiej półce zauważyła kilka miniaturowych zwierzątek i koszyk pełen muszli. Było tam też kilka grotów od strzał i zdjęcie dwóch młodych kobiet. Sióstr Petera? W pół godziny później, gdy patrzyła w zamyśleniu na dziedziniec za domem, nie widząc na co patrzy, Ryan i Peter wrócili z gabinetu. - Zrobił dokładnie to samo, co ty. Zadał mi mnóstwo pytań - oznajmił Ryan. - Myślę, że należy wykonać rezonans magnetyczny - powiedział spokojnie Peter. - Zadzwonię do kolegi w Houston, gdzie odbywałem specjalizację, i spytam, czy można by tam wykonać to badanie. - Ale ty będziesz moim lekarzem? - upewnił się Ryan. - Specjalizuję się w neurochirurgii dziecięcej - odparł Peter - lecz nie wybiegajmy w przyszłość. Po badaniu zdecydujemy, co dalej.

22 KAREN ROSE SMITH - Masz rację. To brzmi sensownie. - Ryan przeniósł wzrok z Petera na Violet. - Na pewno chcecie porozmawiać na mój temat. Przejdę się trochę - zaproponował. - Myślisz, że jego stan jest poważny? - spytała Violet, gdy Ryan zniknął za drzwiami. - W tej chwili trudno orzec. Rezonans wiele nam wyjaśni. - Czy Ryan może prowadzić samochód? Usiłowałam go przekonać, że go tu przywiozę, ale nie lubi odgrywać roli pasażera. - Pytałem, czy zdarza mu się chwilowa utrata przytomności, ale twierdzi, że nie. Nie ma również zawrotów głowy. Dopóki więc nie wystąpią inne dolegliwości oprócz bólu głowy, nie ma powodu, żeby mu zabronić prowadzenia. Nagle Violet poczuła, że drży jej broda. Myśl o utracie Ryana stała się zbyt realna. - O co chodzi? - Peter podszedł bliżej. - On... on jest dla mnie kimś więcej niż pacjentem - powiedziała zakłopotana. Z oczu spłynęły jej łzy i potoczyły się po policzkach. Szybko je starła. - Nie wywołuj wilka z lasu. - Peter ścisnął jej ramię. - Nic na to nie poradzę, że się martwię. Dopiero niedawno zeszli się ponownie z Lily. Są tacy szczęśliwi. - Tak, wiem - przytaknął Peter. - Ale niezależnie od tego czy to stres, czy coś poważniejszego, wiem, że Lily będzie go wspierać, tak jak ty... i jak ja. Dotyk dłoni Petera dał Violet poczucie bezpieczeństwa. Miała wrażenie, że spływa na nią część jego siły. - Wiesz, przez cały czas szarpię się między życiem a śmiercią i mam do czynienia z ponurymi diagnozami. - Violet westchnęła ciężko. SERCE ZE ZŁOTA 23 - Ponurymi diagnozami? - Ostatnio było ich wiele. Zanim wyjechałam z Nowego Jorku miałam dwie młode pacjentki ze stwardnieniem rozsianym i ciężarną, która zmarła... Przerwała nagle, uświadomiwszy sobie, co robi. Nigdy się nie zwierzała. To nie leżało w jej naturze. - Co jeszcze? - spytał Peter.

- Nic, naprawdę. Nie wiem, co mi się stało. Nie robię tu nic innego tylko jeżdżę konno, przeglądam prasę medyczną i rozmawiam z Milesem. Ktoś by pomyślał, że powinnam być wesoła jak szczygiełek. - Zawsze można się wypalić - zauważył Peter. - A ty? Tobie się to nie zdarzyło? - Jeszcze nie. - Wzruszył lekko ramionami i uśmiechnął się, po czym od razu spoważniał. - Ale u ciebie może się to zaczynać. Violet wpatrywała się w oczy Petera. Jego dłoń wciąż spoczywała na jej ramieniu i nagle sobie uświadomiła, że poczucie bezpieczeństwa może rychło zmieniać się w coś innego. - Zawołam Ryana - zwróciła wzrok w stronę tarasu. - Powiem, że możemy jechać, bo gotów pomyśleć, że Bóg wie co przed nim ukrywamy. - Tak, masz rację - zgodził się Peter. - Jutro porozmawiam z przyjacielem w Houston. - Dam ci numer mojej komórki. Zadzwoń, jak się czegoś dowiesz - poprosiła, wręczając mu wizytówkę. Ich palce lekko się zetknęły. Podniosła wzrok i popatrzyła na jego męski profil. Zachowywała się jak nastolatka i nic na to nie mogła poradzić. Otworzyła drzwi na taras. Ryan nie powiedział Lily, dokąd się wybiera, a właściwie to skłamał. Oświadczył, że jedzie pokazać Violet konia, którego chciałby

24 KAREN ROSE SMITH kupić. W drodze do domu postara się go przekonać, żeby wyznał żonie prawdę. Zajmie się tym. I przestanie myśleć o Peterze Clarku, bo te wszystkie emocje, które zawsze chciała odczuwać, a nigdy przedtem ich nie doznawała, należy po prostu ignorować. W jej życiu nie ma teraz miejsca dla mężczyzny. Zdecydowanie nie. ROZDZIAŁ DRUGI Violet zajechała pod główny budynek na ranczu „Dwie Korony" następnego ranka i zaparkowała na wprost ogrodu pełnego leczniczych roślin i ozdobnych traw. Brzydziła się kłamstwem, dlatego była zmartwiona. Zobowiązała się jednak wobec Ryana do dyskrecji i nie mogła powiedzieć Lily, gdzie byli poprzedniego wieczoru. Wolałaby, żeby Ryan powiedział żonie o swoich objawach i o czekającym go badaniu w Houston, organizowanym przez Petera. Peter. Potrząsnęła głową, jakby w ten sposób chciała się uwolnić od myśli o nim i przeszedłszy pod łukiem wejściowym otworzyła kutą żelazną bramę. Kamienny chodnik poprowadził ją po obrzeżu dziedzińca, na którym rośliny i kamienie tworzyły miniaturowe ogrody skalne. W powietrzu unosił się zapach kwitnących winorośli. Zatrzymała się przed szerokimi drewnianymi drzwiami. Na jej pukanie Rosita Perez otworzyła drzwi. Pulchna, ubrana w bluzkę, jaką noszą na wsi, i długą zwiewną spódnicę, uśmiechnęła się. - Jest pani w samą porę - powiedziała. - Lanie Meyers jeszcze nie przyjechała. Pewnie tkwi gdzieś w korku na szosie z Austin. Ale pan Ryan z żoną czekają na patio. Proszę, zrobię pani kawę. To spotkanie na lunchu zaplanowano tydzień wcześniej. W przyszłym miesiącu gubernator zaszczyci Ryana

26 KAREN ROSE SMITH swoją obecnością na nowym ranczu Steve'a. Właśnie trwały przygotowania do gali. Córka gubernatora, Lanie, występująca w roli emisariuszki ojca, miała przyjechać na lunch do Ryana i Lily, żeby okazać im, jak bardzo się cieszy z powodu przyznania Nagrody im. Hensleya-Ro-binsona Ryanowi. To było pierwsze spotkanie przygoto- wawcze i Lily zaprosiła Violet, żeby też w nim uczestniczyła jako członkini rodziny Fortune'ów. - Co słychać u Savannah? - spytała Violet, gdy Rosita prowadziła ją na patio. Savannah była żoną Cruza Pereza, syna Rosity. Mieli pięcioletniego synka, Luke'a, i wkrótce spodziewali się następnego dziecka. - Już wszystko dobrze po tym przedwczesnym alarmie - uśmiechnęła się Rosita. - Nie ma się czym przejmować. Cruz dba o nią, a my z Lukiem pomagamy, jak możemy. - Proszę jej przekazać, że mam nadzieję wkrótce ją zobaczyć i że serdecznie ją i Cruza pozdrawiam. Rosita lekko ścisnęła rękę Violet i skinęła głową. Pchnęła drzwi prowadzące na patio. Violet bardzo lubiła to zaciszne miejsce, oplecione winoroślą, z fontanną na środku. Zeszła po paru stopniach i skierowała się do jednego ze stolików. Od razu wyczuła atmosferę napięcia. Niezależnie od tego, o czym rozmawiali Ryan i Lily, twarz Lily była poważna, a na jej czole rysowała się głęboka zmarszczka. Czyżby Ryan powiedział żonie o swojej wizycie u Petera Clarka? Szybko się jednak zorientowała, że tak nie było, bo Ryan zrobił ledwo dostrzegalny ruch głową w jej kierunku. Lily, zobaczywszy ją, natychmiast się rozpogodziła. SERCE ZE ZŁOTA 27 W wieku pięćdziesięciu dziewięciu lat wciąż była piękna. Indiańsko-hiszpańskiemu pochodzeniu zawdzięczała oryginalne rysy twarzy i duże czarne oczy ocienione gęstymi rzęsami. Miała wspaniałą figurę, czarne lśniące włosy równo obcięte, nieco dłuższe niż Violet, spadały na ramiona. Dziś miała na sobie białe luźne spodnie i kolorowy sweterek w paski. - Tak się cieszę, że do nas przyszłaś. - Uścisnęła serdecznie Violet, która odpowiedziała jej równie serdecznym uściskiem. Zawsze czuła się dobrze w towarzystwie Lily i potrafiła z nią szczerze o wszystkim rozmawiać. Właśnie dlatego tak trudno jej było cokolwiek przed nią zataić. Ryan też objął ją na powitanie.

- Powiedz, jak podobał ci się ten koń, którego sobie upatrzył Ryan - zagadnęła Lily. - Mówił, że jest brązowy i ma białą strzałkę na głowie. Violet zaczęła się gorączkowo zastanawiać nad jakąś stosowną odpowiedzią, ale na szczęście dzwonek do drzwi uwolnił ją od konieczności kłamstwa. Lily nalała jej kawy. - To pewnie córka gubernatora - powiedziała, gdy Rosita pobiegła otworzyć. Chwilowo zapomniała o koniu. - Pijesz bez mleka, z cukrem, prawda? - spytała. - Tak się przyzwyczaiłam w szpitalnym bufecie. Lily wskazała Violet krzesło i postawiła przed nią filiżankę. - Jesteśmy ofiarami nawyków - westchnęła, rzucając okiem w stronę Ryana. - Może za bardzo. - Zacisnęła usta i nie powiedziała nic więcej. Usłyszawszy kroki, Violet odwróciła się. Zobaczyła Lanie Meyers. Młoda kobieta wyróżniała się nieprzeciętną urodą i podobno często gościła na łamach kroniki

28 KAREN ROSE SMITH towarzyskiej. Miała jasne włosy, niebieskie oczy i kobie- 1cą figurę. Jeśli wierzyć reporterom, prowadziła dość eks- f trawagancki tryb życia. 1 - Jak tam idzie kampania wyborcza ojca? - spytał J Ryan, gdy do nich dołączyła. Ojciec Lanie ubiegał się o reelekcję. - Idzie - odparła lekko ironicznym tonem. - Cóż, sama nie wiem, jak on to robi. - Wzruszyła ramionami. - Musi ściskać tyle rąk, przypochlebiać się tylu ludziom. Właśnie wróciłam z zakupów w Nowym Jorku, więc przez chwilę byłam daleko od pola walki. Violet obrzuciła Lanie wzrokiem. Zauważyła metkę projektanta umieszczoną na kremowej sukience bez ra-miączek, którą miała na sobie. - Zawsze lata pani na zakupy do Nowego Jorku? - zainteresowała się. Lanie upiła łyk soku pomarańczowego. - Kocham Nowy Jork - powiedziała. - Nie tylko ze względu na sklepy, ale imprezy kulturalne. Lily mi powiedziała, że pani tam mieszka. To musi być cudowne móc w każdej chwili pójść do teatru, na koncert czy na balet. - Lanie wyraźnie się ożywiła. - Tak, to prawda, ale nieczęsto z tego korzystam - wyznała Violet. - Violet jest neurologiem - wtrąciła Lily. - Jeśli akurat nie zajmuje się pacjentami, pisze artykuły do pism medycznych. Zasiada również w zarządzie schroniska dla maltretowanych kobiet. - Ma pani strasznie poważne obowiązki - zasępiła się Lanie. - Nic dziwnego, że nie ma pani czasu na teatr. - Matka Violet, Lacey, od wczesnej młodości angażowała się w sprawy społeczne. To nie pozostało bez śladu na Violet - dodała Lily. SERCE ZE ZŁOTA 29 Lily ma rację, pomyślała Violet. Matka zawsze walczyła o sprawy, w które wierzyła. Gdy Violet dorastała, miała wrażenie, że dla matki ta działalność jest ważniejszą od rodziny. Myliła się jednak. Trzeba było dopiero sytuacji kryzysowej, żeby przekonała się, że zarówno oboje rodzice, jak i bracia cenili ją bardziej niż cokolwiek w życiu. Jej

przykre doświadczenie jako nastolatki nauczyło ją powściągliwości w intymnych stosunkach, ale równocześnie uświadomiło, że nie jest sama. - Tak się cieszymy, że Ryan otrzyma nagrodę - powiedziała, kontynuując rozmowę. - Mój brat nie może się już doczekać, żeby pełnić rolę gospodarza. - Dopiero się ożenił, prawda? - spytała Lanie. - Mama mi wspominała. - Tak, kilka dni temu. - Violet ma jeszcze drugiego brata, który ożenił się tego samego dnia - dodał Ryan, dotychczas niebiorący udziału w rozmowie. - Kiedy Jessica i Clyde wracają z podróży poślubnej? - zwrócił się do Violet. - W przyszłym tygodniu. Clyde ożenił się z moją przyjaciółką - wyjaśniła Violet. - Nie mogę się już doczekać ich powrotu. Wreszcie będziemy wszyscy razem. - Po przeżyciach Jessiki zasługują na długi miesiąc miodowy. - Lily wyjaśniła Lanie, że Jessica była ofiarą stalkingu i Clyde ją wtedy wybronił. Podczas lunchu Lanie wprowadziła ich w szczegóły gali, w której będzie uczestniczyć jej ojciec, i podjęte w związku z tym środki ostrożności. - Chuck telefonował ze stajni. - Rosita weszła na patio, gdy kończyli deser. - Mówił, że przywieziono tego nowego konia. Ryan miał ochotę udać się natychmiast do stajni, ale wiedział, że nie powinien zostawiać gościa.

30 KAREN ROSE SMITH Dziewczyna najwyraźniej zorientowała się w sytuacji. - Panie Fortune, proszę się mną nie krępować - powiedziała z uśmiechem. - Ja też już muszę iść. Mam po południu spotkanie w Austin. - Podniosła się z krzesła. - Odprowadzę cię - zaproponował Ryan. Pocałował Lily w policzek i wyszedł razem z córką gubernatora. Lily uśmiechnęła się do Violet. Widać było, że z ulgą przyjęła koniec tego lunchu. - Ta młoda kobieta chyba nie znalazła jeszcze swego miejsca w życiu - zauważyła. - Może niektóre kobiety tego nie potrzebują? - Ja je znalazłam z chwilą, gdy wyszłam za Ryana. - Przez twarz Lily przebiegł cień niepokoju. - Nie zmieniłabym niczego, ale czasem zastanawiam się, czy Ryan myśli tak samo. - Nie rozumiem. - Violet rzuciła jej pytające spojrzenie. _ - Martwię się o niego - kontynuowała Lily. - Dziś rano znów był telefon z policji. Wzywają go, żeby zadać jeszcze kilka pytań. Kiedy do nich wreszcie dotrze, że on nawet nie znał Christophera Jamisona? Dlaczego nie mogą pojąć, że on nigdy nikomu nie zrobił krzywdy? Takie pytanie mogła zadawać lojalna żona, ale Violet wiedziała, że władze trzymają się własnych procedur. Nie nadano, co prawda, rozgłosu powiązaniom między Fortune'ami a Jamisonami, ale takowe istniały. Violet miała tylko nadzieję, że policja szybko odnajdzie mordercę Christophera Jamisona i oczyści Ryana z zarzutów. - Wy oboje zawsze w sytuacji krytycznej staliście za sobą murem - zauważyła. - Do teraz tak - przyznała Lily. - Ale Ryan bywa czasami nieprzewidywalny. W ostatnich miesiącach zda- SERCE ZE ZŁOTA 31 rza mu się wychodzić i nie mówi mi, dokąd idzie. Zaczynam się zastanawiać... - zawiesiła głos i Violet zobaczyła, że jej oczy napełniają się łzami. Jednej rzeczy Violet była pewna, że Ryan Fortune uwielbia żonę i nigdy by jej nie zdradził. - Może nic ci nie mówi, bo sam nie wie, dokąd pójdzie - zasugerowała. - Może po prostu chce pobyć trochę sam. Rozmawiałaś z nim na ten temat? - Tak, ale daje mi jakieś nic nieznaczące odpowiedzi. - Może wydają ci się takie, bo niczego nie ukrywa - podsunęła Violet. - Mam nadzieję, że masz rację - powiedziała Lily.

Ryan ukrywał przed żoną nękające go objawy choroby, więc podejrzewała go o niewierność. Violet mogła mieć nadzieję, że niebawem się to zmieni. Po badaniu w Houston Ryan na pewno powie żonie o bólach głowy i w ich małżeństwie znowu zapanuje spokój. Jason Jamison otwierał drzwi do swojej „rezydencji" i zaczął się zastanawiać, dlaczego ją kupił po przeprowadzce do San Antonio. Po pierwsze, pomyślał, bo nadawała się do tego, żeby w niej zostać na dłużej. Po drugie, co równie ważne, podobała się Melissie. Może i Melissa była tylko barmanką, ale miała wyjątkowo dobry gust. Stwierdziwszy, że alarm jest wyłączony, uznał, że musi być w domu. Wrócił wcześnie; dochodziło dopiero wpół do siódmej. Zwykle pracował w Fortune TX, Ltd. dłużej, więc sprawiał wrażenie wyjątkowo sumiennego i zaangażowanego pracownika, czym zwrócił na siebie uwagę Ryana Fortune'a. Dzięki temu mógł realizować swój plan. Usłyszał szum prysznica, rzucił aktówkę i pobiegł na górę. Miękki dywan tłumił jego kroki. Lubił zaskakiwać

32 KAREN ROSE SMITH Melissę. Chętnie robił niespodzianki. Nie mógł się doczekać, kiedy zaskoczy Ryana Fortune'a. Planował zniszczyć Ryana, dokonując zemsty, której zawsze pragnął jego dziadek. Dziadek Farley był jedyną osobą, która go rozumiała i poświęcała mu uwagę. Odwiedzając Farleya Jamisona w jego przyczepie kempingowej, cały zamieniał się w słuch, kiedy ten opowiadał mu o politykach ze stanu Iowa. Dzieci i żona porzuciły Farleya. Kingston Fortune też nie chciał mieć z nim nic wspólnego, choć łączyły ich więzy krwi. Ktoś musiał wypełnić wolę dziadka. Farley zawsze uważał, że to za sprawą Fortune'ów wiódł takie nędzne życie i Jason w to uwierzył. Musiał jednak wymyślić jak najlepszy sposób, żeby wykonać to, co zaplanował. Z nową twarzą był nieroz- poznawalny dla krewnych. Stworzył sobie nową tożsamość i stał się Jasonem Wilkesem. Teraz mógł osiągnąć wszystko. _ Ściągnął marynarkę i rozluźnił krawat. Jeden z nauczycieli w szkole średniej nazwał go socjopatą. Nie miał skrupułów, żeby wbić nóż w plecy przyjacielowi czy uciec się do kłamstw dla uzyskania tego, co chciał. Ani trochę nie nękały go wyrzuty sumienia, gdy zabił Christophera. Zawsze byli jak Kain i Abel, anioł i szatan. To tyle, jeśli chodzi o aniołów, pomyślał, przypominając sobie, jak wrzucał ciało brata do jeziora Mondo. Wszedł do luksusowo urządzonej sypialni, ściągnął krawat i koszulę. Rozpiął pasek spodni i przeszedł do łazienki. Od razu skierował wzrok na kabinę prysznicową, gdzie za szklanymi drzwiami rysowała się sylwetka Melissy. Nie zdążył ich odsunąć, gdy zakręciła wodę i wyszła. - Jason! - zawołała zaskoczona. SERCE ZE ZŁOTA 33 - We własnej osobie. - Zbliżył się do niej, nie pozostawiając wątpliwości co do swoich zamiarów. - Nie mogę. Nie teraz. - Potrząsnęła włosami, opadającymi jej na ramiona. - Już jestem spóźniona. O wpół do ósmej mam spotkanie. - Jakie? - spytał. - Organizujemy w Boże Narodzenie bal dla dzieci z domu dziecka - wyjaśniła. - Ta twoja filantropia zaczyna być uciążliwa. Zaczynam się zastanawiać, po co to robisz. - Jason wzruszył ramionami. - Czyż nie udajemy dobrze zapowiadającej się pary małżeńskiej? - Melissa podeszła bliżej. - Tak, ale...