Tłumaczy: franekM
Rozdział 1
Charlotte Vimtage zgarnęła zabłąkane kosmyki ciemnych, kasztanowych
włosów wijących się wokół jej twarzy, za swoje ramiona i pochyliła się do
jej najlepszej przyjaciółki, Genevieve Marten. Lodowate palce niepokoju
ciągle skradały się w dół jej kręgosłupa. Nie było żadnego odprężania
się, nawet z drinkiem stojącym przed nią i pulsowaniem basów muzyki.
„Wiemy, że podążyli za nami aż tu, Genevieve," szepnęła za swoją ręką.
Szeptanie w klubie tanecznym z muzyką wyrzucającą
nieprawdopodobny rytm, nie było łatwe, ale postarała się. Osiągnęły to
co zaplanowały zrobić, ale teraz, kiedy już zmusiły ich trzech
prześladowców do ujawnienia się, co powinny teraz zrobić?
„Musimy być szalone myśląc, że możemy to zrobić, Genevieve.
Ponieważ nie mamy żadnego interesu w tym, by się narażać na ten
rodzaj niebezpieczeństwa." Przeważnie, Charlotte nie myślała, że
powinna narażać Genevieve na niebezpieczeństwo. Nie gdy były razem.
Nie gdy miały trzy lata na rozważania.
Rozejrzała się wolno po klubie, próbując zauważyć każdy szczegół. The
Palace był najgorętszym nocnym klubem w mieście. Każdy, kto kimś był
przychodził tu. Mimo, że miał cztery piętra wysokości, każde piętro było
zapełniony ciałami, jak podziemny klubem. Mężczyźni ciągle próbowali
przyciągnąć jej uwagę. Nie miała zamiaru udawać, że nie wiedziała, że
Genevieve jest piękna, albo, że nie była tak męcząca dla oczu. Ich para
przyciągała uwagę wszędzie gdzie szły — co był złe.
„Zachowujemy się jak normalne kobiety dla odmiany ", powiedziała
trochę wyzywająco Genevieve. „Jestem zmęczona ukrywaniem się.
Musiałyśmy wyjść z domu. Ty musiałaś wyjść z domu. Pracujesz przez
cały czas. Szczerze, Charlie, zestarzejemy się ukrywając się daleko. Co
to da nam dobrego? Nie jesteśmy jakkolwiek bliżej dowiadywania się kto
nam to robi."
„Nie mogę pozwolić sobie na bycie przynętą" wskazała Charlotte.
Tłumaczy: franekM
„Mi też nie podoba się, że byłaś przynętą. Na pewno nie obie razem, gdy
musimy zająć się Lourdes.
Ona nie może stracić każdego w swoim życiu. To jest sprzeczne ze
wszystkim we mnie, by się ukrywać, ale muszę zastanowić się co się z
nią stanie gdybym została zabita. Już zamordowali jej ojca. Ona nie ma
matki. Jestem wszystkim, co ma." Gdy Genevieve posłała jej spojrzenie,
szybko się poprawiła, „My jesteśmy wszystkim co ma. "
Charlotte nie była typem ukryj- się-przed-każdym – wrogiem, bardziej niż
Genevieve. Spotkały się we Francji, obydwie studiowały sztukę.
Genevieve malowała, i była dobra. Więcej niż dobra. Już jej krajobrazy i
portrety zaczynały być zauważane, szukane przez kolekcjonerów.
Charlotte odnawiała stare obrazy, jak również stare rzeźby. Jej
specjalnością i największą namiętnością było odnawianie starych
karuzeli.
Genevieve była francuską. Była wysoka, z długimi, błyszczącymi
ciemnymi włosami i dużymi zielonymi oczami. Nie tylko zielonymi, ale
głęboko zielonymi, jak las. Zaskakująco zielonymi. Miała figurę modelki i
faktycznie kilka ważnych agencji próbowało przekonać ją do podpisania
kontrakt z nimi. Była samodzielnie bogata, otrzymała spadki od jej
rodziców i obu dziadków.
Babka Genevieve wychowała ją. Kilka miesięcy wcześniej, ta babka, jej
ostatni żywy krewny, została brutalnie zamordowana. Kilka tygodni
później mężczyzna z którym Genevieve spotykała się, został
zamordowany w ten sam sposób. Jego krew została osuszona z jego
ciała, a jego gardło zostało rozerwane. Mentor Charlotte, człowiek pod
którego naukę zawodu się oddała, został zamordowany tydzień później.
Dwa razy, gdy były razem, dwie kobiety uświadomiły sobie, że ktoś
próbuje wejść do ich domu późnym wieczorem. Zamknęły na klucz
wszystkie okna i drzwi, ale ktokolwiek poszukiwał ich był wytrwały, stukał
w szyby, wstrząsał ciężkimi drzwiami, terroryzował je. Zadzwoniły po
policję. Dwóch policjantów znaleziono martwych w dziedziniec, obydwaj
zostali osuszeni z krwi, a ich gardła rozerwane.
Charlotte otrzymała wiadomość kilka tygodni później, że jej jedyny brat,
został znaleziony martwy, zamordowany w ten sam sposób. Był w
Tłumaczy: franekM
Kalifornii. W Stanach Zjednoczonych. Daleko od Francji. Daleko od niej.
Zostawił jego firmę i jego córkę, trzyletnią Lourdes.
Matka Lourdes umarła w połogu, zostawiając brata Charlotte, by ją sam
wychował. Teraz to należało do Charlotte. Genevieve postanowiła
przyjechać z Charlotte do Kalifornii. Ktokolwiek poszukiwał ich, był w
Stanach i Genevieve chciała ich znaleźć.
Genevieve oparła swoją rękę ponad Charlotte. „Wiem, że Lourdes jest
twoim priorytetem. Ona jest także moim. Ona jest piękną, małą
dziewczynką i oczywiście przeżyła traumę po tym co zobaczyła. Jej
koszmary budzą mnie, a nie jestem nawet w tym samym
domu."Charlotte wiedziała, że Genevieve nie przesadza.
Genevieve zawsze wiedziała kiedykolwiek, Lourdes śni koszmary, nawet
gdyby nie zostawała z nimi. Wtedy, zawsze dzwoniła by upewnienia się,
że z dzieckiem wszystko jest w porządku. Lourdes była obecna gdy jej
ojciec został zamordowany. Zabójca zostawił dziecko żywe i siedziała
przy jej zabitym ojcu. Była sama w domu z jego ciałem przez kilka
godzin, zanim została znaleziona przez jej nianię, Grace Parducci,
kobietę, która chodziła do szkoły z Charlotte.
„Policja nie jest ani trochę bliższa wyjaśniania morderstw, Charlie. Nie
tutaj i nie we Francji. Lourdes jest w takim samym niebezpieczeństwie
jak my jesteśmy. Może bardziej."
Genevieve oparła swoją brodę o nasadę swojej ręki, gdy przysunęła
swoje krzesło bliżej Charlotte, by być usłyszaną mimo muzyki. „Myślałam
wiele o tym i jak to wszystko się zaczęło. Co zrobiłyśmy by zwrócić
uwagę jakiejkolwiek szalonej osoby."Charlotte kiwnęła głową. Myślała o
tym także. O czym innym jeszcze mogłaby myśleć? Obie straciły
każdego członka rodziny z wyjątkiem małej Lourdes. Charlotte nie
chciała jej stracić, a ostatnio, mimo podejmowania każdego środka
ostrożności, nie czuła się bezpiecznym. W ogóle. Grace relacjonowała,
że jest śledzona i ma wrażenie, że ktoś ją obserwuje.
Charlotte wiedziała, że jest jej część, która przyszła z Genevieve do
nocnego klubu w próbie ośmielenia mordercy. Na pewno przyszła
przygotowana. Miała broń ze sobą. Kilka. Większość była
niekonwencjonalna, ale miała je. Szczerze nie wiedziała czy ludzie
Tłumaczy: franekM
śledzący je, byli tymi samymi, którzy zamordować jej brata, ale to
wyglądało na prawdopodobne. Charlotte nie była typem kobiety która
ucieka od jej wrogów i martwiło ją to, że morderca jej brata chodzi na
wolności — że próbował je terroryzować. Nie próbował — była
przerażona o Lourdes. Nie miała pojęcia dlaczego dziewczynka została
przy życiu, ale nie chciała ryzykować. Przyjście do nocnego klubu bez
niej było okazją, by ośmielić zabójcę bez narażania jej.
„To głupie paranormalne centrum do którego poszłyśmy razem na testy,"
mruczała Charlotte. „To przyprawia mnie o gęsią skórkę."
Genevieve kiwnęła głową. „Właśnie. Morrison Centrum. Poszłyśmy tam
dla hecy, ale to w najmniejszym stopniu nie była zabawa. Zainteresowali
się nami w ten sposób, zbyt szybko i zadawali nam bardzo osobiste
pytania. Gdy wyszłyśmy, myślałam, że za nami jadą. "
Charlotte myślała tak samo. Miejsce trochę przypominało spelunę, ale
bardzo uczęszczane, więc żadna nie pomyślała o tym. Obie często
mówiły, że maja zdolności paranormalne, i myślały, że to będzie
zabawne pójść i sprawdzić to, tak jakby poszły powróżyć zdłoni. Coś
zabawnego zrobić. To nie okazało się być bardzo zabawne.
Charlotte zajrzała w zielone oczy Genevieve i zobaczyła taki sam ból jaki
odczuwała, odzwierciedlający się tam. Kto wiedział, że coś, co zrobiły od
tak, wywrze takie przerażające konsekwencje? Tak było z nimi. Obie
rozumowały w ten sam sposób, wiedziały o czym myśli druga.
„Od tamtego czasu, mam wrażenie, że jesteśmy obserwowane"
powiedziała Genevieve. „I to nie w dobry sposób. Gdy byłyśmy jeszcze
we Francji, zanim babcia została zamordowana, kilku mężczyzn umówiło
się ze mną i miałam uczucie naprawdę przyprawiające o gęsią skórkę co
do niech. Gdy mówili maiłam wrażenie kolejnych testów centrum
testowego i nie mogłam przestać wiązaniu ich z tym. "
Charlotte kiwnęła głową w zrozumieniu. To samo zdarzyło się jej
niejednokrotnie. A następnie zaczęły się morderstwa. Od tej pory, były
dużo bardziej ostrożne. Żadnych dat. Żadnej rozrywki. Żadnych
nieznajomych w ich życiach.
Charlotte przejęła biznes 'stolarstwo artystyczne’ swojego brata, i
wykonała trochę renowacji sztuki na boku, ale naprawdę nie pracowała
Tłumaczy: franekM
nad jej własnym biznesem miesiącami. Nie od kiedy wróciła do Stanów
Zjednoczonych.
„Co zrobimy, Charlie?" zapytała Genevieve. „Nie mogę dłużej żyć w ten
sposób. Wiem, że powinnam dziękować Bogu, że żyję, że żyjemy, i nie
chcę zrobić czegoś, co może stanowić zagrożenie dla Lourdes, ale mam
wrażenie że się duszę. "
Charlotte wiedziała jak się czuła. „Mamy za sobą pierwszy krok, przez
przyjście tu. Nie będziemy już milczeć o tym, Vi. Przyciągniemy dużo
uwagi. Ci mężczyźni, którzy wciąż proszą nas do tańca — oni wysyłają
testującą atmosferę, która przyprawia mnie o gęsią skórkę. A ty? Czy
wydają ci się znajomi? Przysięgłabym, że widziałam ich wcześniej. Myślę
we Francji. "
Genevieve poszła za spojrzeniem Charlotte do trzech mężczyzn, którzy
ciągle prosili ich na tańca i posyłają drinki do ich stołu. Puszczali oko i
flirtowali i zostali blisko przez całą noc. Byli dobrymi tancerzami;
zapraszali inne kobiety i Charlotte przyglądała im się. Wszyscy trzej
mężczyźni wiedzieli co robią na parkiecie. Wszyscy trzej byli wyjątkowo
przystojni. Wyglądali jak mężczyźni, którzy bywali w klubach i wyrywali
kobiety. Mimo to, było coś z nimi nie tak.
„Tak samo tutaj. Jeden nazywa się Vince, Vince Tidwell, dotykał mnie
jednym palcem za każdym razem gdy znajduje się wystarczająco blisko.
On po prostu przeciąga nim po mojej skórze. Zamiast dawać mi
jakiegokolwiek rodzaju chłodnego drżenia, to przyprawia mnie o gęsią
skórkę, i wizerunek centrum testowego ciągle jest w moim umyśle.
Ciągle mówię sobie, że badałyśmy się we Francji, więc czy oni naprawdę
pojechali za nami? Ale jestem pewna, że to zrobili. "
„Więc może powinnyśmy wyjść, a następnie spróbować poczekać na
nich na zewnątrz i spróbować pojechać za nimi" zasugerowała Charlotte.
„Lourdes jest bezpieczna dziś wieczorem. Dzwoniłam pół tuzina razy, i
Grace zapewniła mnie, że wszystko jest w porządku na zewnętrz.
Mogłybyśmy wytropić ich dziś wieczorem i mogłybyśmy dowiedzieć się,
gdzie oni się zatrzymali i kim oni naprawdę są. Może dowiemy się czego
oni chcą od nas. "
Tłumaczy: franekM
Żywe zielone oczy Genevieve zapłonęły. „Absolutnie. Muszę coś zrobić,
bym nie czuła się jakbym siedziała na swoich rękach, po prostu czekając
aż ktoś mnie morduje. Muszę zrobić coś pozytywnego by sobie pomóc."
Charlotte kiwnęła głową. Wiedziała lepiej. Miała Lourdes. Obowiązki.
Jedną olbrzymią odpowiedzialność. Zawsze była śmiała. Dążyła do
swoich snów z szeroko otwartymi ramionami, gnając na złamanie karku,
gdzie inni bali się pójść. Nie została w dom z jej bratem. Ciężko
pracowała od czasu gdy była młoda, więc mogła sfinansować swoją
podróż do Francji, gdzie zawsze chciała pojechać. Uczyła się
francuskiego wcześniej i zmuszała się do pracy, aż mogła mówić jak
rodowita francuska. Porzuciła swojego brata i wróciła tylko po to aby
pomóc mu gdy jego żona umarła. A następnie ponownie odeszła.
„Samolubna," mruczała głośno. „Zawsze byłam samolubna, robiąc
rzeczy, które chciałam robić. Chcę ich ścigać, również, Vi. Przysięgam,
że to zrobię." Musiała położyć swoje usta blisko ucha Genevieve być
słyszała ją przez muzykę. Nie była typem kobiety ukrywającej się w
domu z nakryciem nagłowie, ale co było właściwą rzeczą do zrobienia?
Szczerze nie wiedziała.
„Lourdes byłaby dużo bezpieczniejsza, gdybyśmy ich znalazły, Charlie,"
wskazała Genevieve.
Nie mówiła niczego, czego Charlotte już nie powiedziała sobie, ale
Charlotte wciąż nie wiedziała czy sama nie wymawiała sobie, by skoczyć
do działania, ponieważ chciała usprawiedliwić branie walki i wepchnąć to
prosto do gardła ich wroga.
Charlotte składała się na swój umysł. Po prostu nie mogła się wciąż
ukrywać. To nie leżało w jej charakterze i Genevieve miała rację —
Lourdes musiała mieć normalne życie. Nie mogły ciągle się
przemieszczać i próbować ukryć ich ślady.
„Zróbmy to, więc, Vi. Możemy pojechać za nimi i zobaczyć, czy możemy
dowiadywać się oni naprawdę planują. Jednak nie możesz wyglądać jak
ty. Ściągasz zbyt dużo uwagi."
Charlotte zaryzykowała kolejne szybkie spojrzenie na trzech mężczyzn.
Jeden nazwał się Daniel Forester i wydawał się być przywódcą. Jego
dwóch przyjaciół z pewnością zdało się na niego. Był wysoki i przystojny
Tłumaczy: franekM
i wiedział to. Wpatrywał się w nią nawet wtedy gdy tańczył z inną
kobietą. Kobieta popatrzyła w górę na niego z absolutnym uwielbieniem,
i ignorował ją wpatrując się w Charlie.
Podniosła brew na niego, niech wie, że pomyślała, że jest niegrzeczny.
Uśmiechnął się do niej jakby dzielili tajemny. „On jest aroganckim
dupkiem" wysyczała.
„Tak jak jego przyjaciele. Gracze. Wszyscy trzej," Genevieve
powiedziała. „Wiedzą, że dobrze wyglądają i używają swoich walorów,
by zdobywać kobiety. "
Charlotte nie mogła się powstrzymać od łagodnego śmiechu,
przerywając wpatrywanie się w Daniele by zgodzić się z jej najlepszą
przyjaciółką.
Genevieve była w kompletnym makijażu i wyglądała jak model pasa
startowego. „Serio? Naprawdę źle się tu zabrałyśmy, Vi. Obie wiemy, że
dobrze wyglądamy i przyszłyśmy tu mając nadzieję na chwilę zabawa. "
„Nie wiem o czym mówisz, Charlie," Genevieve zaprotestowała wyniośle.
„Wyglądam jak teraz przez cały czas. Budząc się, wyglądam w ten
sposób. "
Charlotte posłała jej całusa. „Prawdę mówiąc, wyglądasz w ten sposób
gdy się budzisz. To sprawia, że mam mdłości."
„Uh-oh, oni tu idą. Oni niosą nam drinki”.
Vince i jego przyjaciel Bruce na twojej dziewiątej. Oni niosą jednego dla
swojego przyjaciela Daniel też," Genevieve obniżyła swój głos do czasu,
gdy Charlotte ledwie mogła ją usłyszeć przez muzykę.
Obie kobiety zastygły w uśmiechu, gdy dwóch mężczyzn obeszło krzesła
i usiedli przy ich stole bez pytania.
„Wiem, że musiało wam nas brakować" powiedział Bruce Van Hues.
„Więc przyszliśmy przynoszenie prezenty." Położył napoje przed nimi,
posyłając im uśmiech, jakby to miało je przekonać, że jedynie żartowali.
„Umieramy z rozpaczy" powiedziała Charlotte. „Prawie nie mogę
oddychać bez ciebie."
Tłumaczy: franekM
Vince zaśmiał się, trącając Genevieve swawolnie jego ramieniem przez
przyciąganie jego krzesła bliziutko jej, robiąc widowisko zgłaszając
roszczenie do niej. Charlotte zobaczyła, jak oczy Genevieve pociemniały
z jej normalnego żywego zielonego szmaragdu do znacznie głębszej
zieleni lasu, jak mech po deszczu. To był zawsze, zawsze zły znak od jej
najlepszej przyjaciółki. Genevieve miała trochę temperamentu.
Wybuchała gorąco i dziko, ale to nigdy nie trwało długo. Charlotte,
jednakże, mogła trzymać średnią urazę. Nie cieszyła się z tego powodu,
ale gdyby była szczera, mogła. Przez długi czas.
Charlotte wiedziała, że Vince autentycznie jest przyciągany do
Genevieve. Większość mężczyzn była. Była zachwycająca. Ale była
pewna, że trzech mężczyzn poszło za nimi do klubu. Po prostu nie
wybrali ich z tłumu kobiet. Cztery historie 'wartych kobiet. Wiele było
pięknych, i większość napalona rozglądając się by zabrać kogoś do
domu. Genevieve i Charlotte dały jasno do zrozumienia kilkakrotnie triu
mężczyzn, że nie były nimi zainteresowane. To nie powstrzymało ich
wcale.
Daniel przeszedł obok, wyciągnąć krzesło obok Charlotte i usiadł na nim.
„Myślę, że wykonałem swój obowiązek na dzisiaj."Podniósł drinka
stojącego przed Charlotte, uśmiechnąć się do niej i wypił łyk. „Nie
skończyłaś swojego, kobieto. Wcale nie zatańczyłaś. Myśląc, o całym
rozczarowaniu u wszystkich mężczyzn."
Charlotte potrząsnęła swoją głową, rzucając mu lekki uśmiech.
Naprawdę myślał, że flirtuje. Pchnął drinka wobec niej i rozmyślnie
zawinęła swoje palce wokół szkła, jej palce automatycznie znalazły
dokładne miejsca gdzie jego palce zetknęły się gdy podniósł ją do
swoich ust i przechyliła część zawartości w głąb jej gardła. Wstrząs
uderzał w nią jak zawsze, gdy otworzyła siebie na paranormalne
połączenie. Jej umysł drążył i znalazła się w próżni, patrząc na świeże
wspomnienia mężczyzn, którzy trzymali szklankę przed nią. Wpierw
barman. Jego dotknięcie zostało odciśnięte tam. Martwił się o swoją
matkę i nie lubił swojego ojca. Chciał odpocząć i był bardzo zmęczony
pijanymi kobietami robiącymi mu awanse. Chciał mógł wyjść i otwarcie
oświadczyć, że woli mężczyzn, ale jego ojciec dał mu jasno do
zrozumienia że jeśli tak zrobi, to zrujnowałoby swoją rodzinę i nie
Tłumaczy: franekM
przyzna się. Barman chciałby mieć odwagę kazać swojemu ojcu iść do
diabła, i po prostu odejść od jego rodziny, zamiast życia w zakłamaniu.
Charlotte współczuła mężczyźnie i zaryzykowała szybkie spojrzenie w
kierunku baru. Było zbyt wiele ciał tańczących w takt muzyki, by mogła
zobaczyć, rzeczywisty bar, i wiedziała, że odkłada nieuniknione —
pozwalając sobie odczytać wspomnienia Daniela. Szybkie blaski
horrorów pchnęły jej wizję. Kołek wbity w klatkę piersiową mężczyzny.
Wybuch krwi, rozpryskującej się jak fontanna. Oczy ofiary były szeroko -
otwarte, ujawniając wstrząs i straszne cierpienia. Daniel machał
młotkiem, aby wbić kołek głęboko. Głosy zachęcały go. Odczuwał wstręt
do zadania, ale był zdeterminowany.
Charlotte wysapała i puściła szkło, skacząc na równe nogi, przewracanie
krzesła przy okazji, gdy cofnęła się od stołu. Nie horror. Rzeczywistość.
Nie mogła oddychać przez moment, nie mogła złapać oddechu.
Nie było żadnego powietrza w pokoju. Zrobił to. Zabity mężczyzna przez
wbicie kołka w serce. Vince był tam. Tak jak Bruce'a. Rozpoznała ich
głosy. Zdawała sobie sprawę, że mężczyźni stoją, Genevieve chwyciła
jej ramię. Palce Daniela zaciskały się wokół jej karku, pochylając jej
głowę, w obawie, że zasłabła. Jego dotknięcie tylko wszystko
pogorszyło. Nie brała niczego od ludzi, jedyne przedmioty, ale
wyobraziła sobie,że tam była, przyglądając się, jak uderzał w kołek przez
serce człowieka, torturując go podczas gdy był świadomy. Jego myśli
wywołały wzrost żółci i przyparła jedyną rękę ze swoich ust.
„Będę wymiotować" szepnęła.
Genevieve złapała ją wokół pasa i zaczęła odsuwać ją od Daniela i
innych, w kierunku toalet. „Co się dzieje, Charlie?" szepnęła. „Co
zobaczyłaś?"
„Zabił człowieka."Charlotte wydukała słowa.
„Dziś wieczorem. Zanim tu przyszli. Przebił kołkiem jego serce, gdy on
żył. Świadom. Pozostali dwaj byli z nim. A następnie przyszli tu. Pić.
Tańczyć. Śmiać się. "
Tłumaczy: franekM
Genevieve zatrzymała się tuż obok toalety i rzuciła okiem ponad jej
ramieniem. „Oni patrzą na nas, Charlie. Wejdźmy do środka, poza
zasięg ich wzroku."
Charlotte kiwnęła głową. Musiała wziąć się w garść. „To był po prostu
wstrząs. Zabili mężczyznę, a następnie przyszli potańczyć." Pozwoliła
Genevieve zaprowadzić ją do damskiej' toalety.
„Wyraźnie nas namierzyli," wskazała Genevieve. „Odebrałam wibrację
od nich, że oni całkowicie nakierowali się na nas. Nie na inne kobiety. Na
pewno dokonali swojego wyboru. Kilka kobiet wyraźnie było skłonnych
pójść z nimi do domu dziś wieczorem, ale oni wracali do nas. " Rzuciła
okiem wokół pokoju dla pań i obniżyła swój głos jeszcze bardziej.
„Myślisz, że on mogą być tymi, którzy mogli zamordować twojego brata i
moją babkę?"
Charlotte zmarszczyła brwi i zmusiła się do odrzucenia sugestii
Genevieve. Jej żołądek wciąż się kłębił, ale miała to pod kontrolą teraz.
„Przepraszam, Vi — to było po prostu tak wstrząsające. Puściłam zanim
mogłam dostać więcej. powinnam, mimo że morderstwo było tak świeże,
że to potarło otarło się o jej usta i posłało Genevieve cierpki, lekki
uśmiech. „Wpadłam w panikę. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. To tylko
pokazuje co się dzieje kiedy masz dziecko. Miękniesz."
„Co robimy, Charlie? "
Charlotte zrobiła głęboki wdech, a następnie potarła jej ramiona.
„Dostaniemy tak dużo informacji jak to tylko możliwie w jak najkrótszym
czasie, i następnie wyjdziemy. Zobaczymy czy oni pójdą za nami. Jeśli
będę mogła zlokalizować ciało, które przebili kołkiem, będę mogła
wezwać anonimową wskazówkę policji i wymienić ich jako morderców."
„Chcesz wrócić do stolika i usiąść z nimi?" Genevieve zapytała, jej oczy
były szerokie ze wstrząsu.
Charlotte kiwnęła głową. „Nie możemy się zdradzić, że jesteśmy na ich
tropie. Musimy po prostu grać jakbym nagle się pochorowała albo co
takiego. Pomyślę o wyjaśnieniu. "
Genevieve nabrała tchu, a następnie wolno kiwnąć głową.„Dobrze. Mogę
to zrobić, jeśli ty możesz. Ale wychodźmy jak najszybciej. "
Tłumaczy: franekM
„Zgoda. Będziemy musiały wyjść przed nimi, a następnie znajdziemy
sposób by zobaczyć, czy oni spróbują wyjść za nami. Odwracanie
sytuacji na ich niekorzyść będzie niebezpieczne, Vi. Jeśli oni pojadą za
nami, będą czegoś chcieli. Zamordowanie tego człowieka musi być z tym
połączone. "
Genevieve przełknęła ślinę. „Rozpoznałaś go? To był ktoś, kogo znamy?
"
Charlotte spróbowała skupić się na zamordowanym. Miał około
czterdzieści. Ciemne włosy. Jego twarz została wykręcona bólem. Jego
oczy były ożywione przerażeniem i straszliwą męką. Zobaczyłaby te
oczy w swoim śnie. Potrząsnęła swoją głową, próbując otrząsnąć się
mimo dreszczu biegnącego po ją ciele. „Nie wiem. On wygląda znajomo.
To jest możliwe, że był na pogrzebie Matta. Mój brat miał wielu
pracowników. Gdy sprzedałam firmę, niektórzy z nich został zwolniony i
byli źli. Dostałam wiele gróźb. "
Przebiegła swoją rękę przez swoje gęste włosy. „Nie mogę go po prostu
umiejscowić. Wyglądał na ... przerażonego. W takim bólu. Nie rozumiem
co mu robili."
„Przebili kołkiem jego serce? Masz na myśli tak jak robią z wampirami w
filmach?" zapytała Genevieve.
"Bo kiedy babcia i twój brat zostali zamordowani, krew odpłynęła z ich
ciał,a ich gardła zostały rozdarte. Ktoś może interpretować, że zostali
zabici przez wampira. "
Brwi Charlotty uniosły się. "Teraz jesteśmy naprawdę coraz bardziej
poza sferą możliwości i w pełnej fantazji."
"Nie powiedziałam, że wampiry istnieją, tylko że ktoś mógłby pomyśleć,
że istnieją." Westchnęła Genevieve.
„Dobrze, muszę przyznać, że kiedy zobaczyłem babcię, przez moment
rozważałam pomysł, że istnieją takie rzeczy. "
Charlotte położyła swoje ramię wokół swojej przyjaciółki w celu
pocieszenia jej. „Przepraszam, kochanie. Wiem, że to było dla ciebie
okropne. Każdy mógłby tak pomyśleć, po tym jak zobaczyłaś ją w ten
sposób. Miejmy nadzieję, że nie ma czegokolwiek takiego jak prawdziwy
Tłumaczy: franekM
wampir tam, ponieważ droga naszego szczęścia odeszła, byłoby po
nas." Starała się o trochę wesołości, mimo że z żółć wciąż podchodziła
jej do gardła, nie poczuła się wcale rozweselona.
Daniel, Vince i Bruce, trzech przystojnych mężczyzn, którzy flirtowali dziś
wieczorem z każdą kobietą w lokalu z Genevieve i nią w szczególności,
byli bezwzględnymi, zimnymi potworami. Zrobiła krok w kierunku drzwi.
Genevieve chwyciła jej ramię. „Poczekaj. Poczekać chwileczkę, Charlie, i
pozwól mi pomyśleć. Wiem, że byłam tą która nalegała na wyjście z
kryjówki i próbę znalezienia jakiegokolwiek mordercy twojego brata i
mojej babki, ale może nie miałam racji w tej sprawie. Ci ludzie
najwyraźniej są mordercami, a jeśli nie sądzisz , że oni są tymi samymi,
którzy zabili nasze rodziny, więc może nie powinnyśmy zwracać ich
uwagi bardziej niż już to zrobiłyśmy. "
Zostawały w toalecie zbyt długo. „Nie uciekniemy. To jest to co sobie
obiecałyśmy," przypomniała Charlotte. „Nigdy nie będziemy wolni, jeśli
nie dowiemy się kto zamordował tych których kochaliśmy. Lourdes
kiedykolwiek nie będzie wolna. Miałaś rację, Genevieve. Byłam tą która
próbowała się ukryć. Bycie odpowiedzialną za dziecko wprawiło mnie w
zakłopotanie, ale jesteśmy silne. Wspierałyśmy się nawzajem przez
wszystko to, do tej pory, i możemy to zrobić."
„Oni nie wykręcą się od kary, prawda?” powiedziała Genevieve, próbując
wlać stal do jej głosu.
„Dowiemy się kto odebrał nasze rodziny, i zrobimy to razem. "
Charlotte popatrzyła w górę na piękną twarz swojej przyjaciółki. Była
determinacja tam. Strach, ale odwaga. Kiwnęła głową. „Jak cholera.
Wróćmy tam i przejmijmy kontrolę. Oni myślą, że ją mają, ale jesteśmy
dobre w tym co robimy. "
Genevieve rzuciła okiem na siebie w lustrze. „Charlie?" zawahała się.
Długie rzęsy zasłoniły jej oczy. „A co jeśli jest coś takiego jak wampir? A
co jeśli ci ludzie zabijają je? "
Charlotte otworzyła swoje usta, a następnie zamknęła je. Genevieve nie
zasłużyła na drwiącą odpowiedź. Musiała zastanawiać się co powiedzieć
ostrożnie. Logicznie.
Tłumaczy: franekM
„Po pierwsze, kochanie, gdyby były wampiry, na całym tym czasie, świat
nie wiedziałby o nich? A po drugie, mężczyzna, którego zabili, nie był
żadnym wampirem. Zobaczyłam jego śmierć. Zobaczyłam go. Poczułam.
Był tak samo ludzki jak my dwie”.
„Może oni sądzą, że oni zabijają wampiry, ale nie widzę jak. A przebicie
kołkiem czyjegoś serca, wampira czy człowieka, podczas gdy oni są żywi
i świadomi, jest po prostu sadyzmem. Nie możemy ryzykować z tymi
ludźmi. Musimy dowiedzieć się czego oni potrzebują, i musimy być
bardzo ostrożne. Jeśli namierzyli nas, musimy wiedzieć dlaczego."
Genevieve zrobiła głęboki wdech, a następnie kiwnąć głową.
Była tą, która nalegała by wyjść z ukrycia i działać tak jak ponownie żyły,
ale to była Charlotte, która była bardziej waleczną kobietą. Gdy
dochodziło do stawania przed niebezpieczeństwem, to była Charlotte,
która stanęła przed nią. Obie pokonały drogę z powrotem do stołu,
prześlizgując się przez tłum. Wszyscy trzech mężczyzn czekało na nich,
oczy badały ich ostrożnie, Gdy się zbliżyły.
„Dlaczego zawsze jest kolejka do toalety dla pań, a nie ma dla
mężczyzn?" zapytała Charlotte, i rzuciła się na krzesło przy Danielu. „Za
każdym razem. To jest szalone i sprawia, że mam ochotę wejść do
męskiej toalety i zrobić przewrót z podobnie myślącymi kobietami. "
„Co ci się stało?" zapytał Daniel. Zabrzmiał czarująco. Na zatroskanego.
Zmartwionego nawet. Ale nie mógł ukryć chłodnej czujności w swoich
oczach. Podejrzenia.
Musiała dotknąć tego szkła jeszcze raz bez reakcji. Charlotte posłała
uśmiechem zakłopotania. Rozmyślnie pomalutku przesunęła palce w
kierunku szkła z którego pił.„Jestem silnie uczulony na coś, co oni
wkładają do pewnych drinków. Powinnam być ostrożniejsza. "
Zawinęła swoją dłoń wokół szklanki, dokładnie tam gdzie myślała, że
znajdują się jego odciski i zaczęła powoli odpychać ją od niej, robiąc z
tego widowisko. Dużo bardziej przygotowana tym razem, gdy przyszło
szarpnięcie, przetrwała to, starając się pójść bardziej w głąb tunelu by
znaleźć więcej wspomnień. Zobaczyć, czy ci mężczyźni zamordowali jej
brata. Złapała, jak wizerunki Daniela podąża za Genevieve i Gracją ze
sklepu. To tak znaleźli ich dom. Trzech mężczyzn zamieniało się
Tłumaczy: franekM
miejscami często, podczas gdy jeździli za dwoma kobietami, aby jeden
samochód nie zostawał blisko nich przez dłuższy czas, co wyjaśniła jak
Genevieve, zawsze tak ostrożna, nie zaobserwowała ogona. To również
wyjaśniło jak doszli do śledzenia Gracją.
Tam, w tunelu, Charlotte stwierdziła, że są dwa starsze morderstwa,
obydwa popełnione przez przebicie kołkiem serca mężczyzn. Wszyscy
trzej mężczyźni byli obecni. Nie poczuła, niczego, prócz ponurej
nienawiść emanującej od nich. Jej brat nie był jedną z ofiar. Mimo to,
jedno z morderstw miało miejsce we Francji. Rozpoznała ogrody, gdzie
Daniel przebił swoją ofiarę.
Trzech mężczyzn było seryjnymi mordercami. Ciała nie mogły zostać
znalezione, albo morderstwa zostałyby rozdmuchane przez każdą stację
telewizyjną. Wiedziała, że nie może trzymać swojej ręki wokół szkła zbyt
długo i utrzymywać jej uśmiechu zakłopotania. Genevieve wyglądała na
tak pełną niepokoju, jej twarz była blada, jej spojrzenie umyślnie unikało
trzech mężczyzn, ale koncentrowała się na Charlotte jakby zależało od
tego jej życie.
Jakby wiedziała, że mężczyźni zobaczą zrozpaczony strach w niej,
Genevieve nachyliła się do Charlotte. „Jesteś pewna że nie powinnyśmy
wyjść? Ostatnim razem piłeś coś, co wpłynęło na ciebie tak
niekorzystnie, że musiałam zabrać cię do szpitala. "
Charlotte była bardzo dumna z niej. Genevieve mogła być przerażona,
ale myślała przez cały czas. Kazała doskonałej rzeczy zwiększała
wyjaśnienie Charlotte.
Wolno puściła szklankę, pchnąwszy ją w połowie drogi w poprzek
stołu.„Nic mi nie jest, Vi. Wzięłam tylko mały łyk i wiedziałam
natychmiast, że coś jest nie w porządku." Wzruszyła ramionami.
„Powinnam była to wypluwać, ale nie chciałam, by Daniel pomyślał, że
wypluwam po nim."
Mężczyźni śmiali się mimo, że mogła powiedzieć, że się zmuszali. Nie
była pewna, czy kupili jej małą szaradę. Odchyliła się do tyłu na swoim
miejscu. To był czas, by zmienić temat i trochę pokopać. „Vi i
spotkałyśmy się we Francji i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami od
Tłumaczy: franekM
tamtego czasu. Gdzie wasza trójka się spotkała? Oczywiście jesteście
przyjaciółmi od dłuższego czasu. "
„Szkoła," odpowiedział natychmiast Vince, skierowując jego uwagę na
Genevieve. Przebiegł swoim palec od jej nagiego ramienia do jej
nadgarstka. „Szkoła Gramatyki. Kocham ten erotyczny mały francuski
akcent jaki masz. "
Bruce kiwnął głową i pochylił się do Genevieve. „Jak długo jesteś w
Stanach? "
Charlotte była wdzięczna za francuski akcent Genevieve. To zawsze
dawało zmiękczało rozmowę. Jako rozrywka, to działało bardzo dobrze.
„Spotkałyśmy się, gdy opracowywałam projekty sztuki w Paryżu,"
Dostarczyła Genevieve, rozmyślnie zabierając uwagę od Charlotte.
„Charlie odbywała staż, ucząc się renowacji sztuki od najlepszych na
świecie, a ja malowałam. Zostałyśmy wielkimi przyjaciółkami. "
Charlotte mimochodem sięgnęła po serwetkę przed Danielem, o tą o
którą opierał swoją rękę. Zmięła ją wolno, palec przez palcu, wciągając
ją do jej dłoni, jakby robiła to z roztargnieniem, uśmiechanie się i dając
znak skinieniem głowy by wskazać, że wprowadzenie o Francji jest
dobrym momentem dla obu z nich.
To było trudne, by trzymania jej uśmiechu na miejscu i przyjęła z
zadowoleniem okazję, by zmienić jej uwagę z Daniela na Genevieve,
ponieważ nawet gdy przedmioty są nowe i świeże, a nie starsze, jako
wolał jej talent, doznawała dość obrazów, by wiedzieć, że Daniel i jego
przyjaciele śledzili Genevieve i ją od dłuższego czasu. I z pewnością byli
we Francji. Jej serce waliło mocno. Dostrzegła błysk budynku, gdzie
poszła sprawdzić jej paranormalne umiejętności.
Genevieve i ona poszły się pośmiać, zdecydowane dobrze się bawić. To
nigdy nie przyszło im do głowy, że mogą być w niebezpieczeństwie, albo
że niebezpieczeństwo będzie ich śledzić i być może ranić tych których
kochały.
Daniel i Vince pojechali za nimi z powrotem do małego studia, które
wynajmowały razem. Nie zobaczyła ich nigdzie blisko miejsca, gdzie
mieszkała babka Genevieve, nie było tam nawet mglistych wspomnień
Tłumaczy: franekM
stania nad ciałem po albo w czasie morderstwa. Nie zobaczyła ich obok
jej brata albo jego domu, żadnego.
Biorąc głęboki wdech, opuściła serwetkę. Trzech mężczyzn było we
Francji, pojechało za nimi od Morrisona Centrum, gdzie Genevieve i
Charlotte zrobiły parapsychologiczne testy, a teraz pojechali za dwoma
kobietami do Stanów Zjednoczonych. Byli Amerykanami, ale skąd, nie
była pewna. Była sfrustrowana faktem, że nie dostała szczegółowych
informacji, tak jak robiła na starszych przedmiotach.
Vince wznowił swoją rozmowę z Genevieve, całą o jej malarstwie i co
lubiła malować, podjął się bycia jej następnym modelem, gdyby szukała
jednego. Daniel i Bruce wydawali się być skoncentrowani na niej, i
Charlotte obawiała się przez na moment, że mogą spytać ją o coś
podczas, gdy próbowała zbierać informacje.
„Renowujesz sztukę?" zapytał Daniel, podsuwając się do niej bliżej,
wyciągając jego ramię wzdłuż grzbietu jej krzesła, palce sunęły wzdłuż
jej nagiej skóry, odnajdując pasy na jej bluzce.
Zmuszała się do nie odsunięcia się daleko, za to posłała mu mały
uśmiech. „Tak. Specjalizuję się w odnawianiu bardzo starych karuzeli z
końmi, drewnianych rydwanów i całych karuzel. Mogę odnowić
amerykańskie karuzele, ale jestem najbardziej zainteresowany
europejskimi. Nie ma dużo wezwania do tego rodzaju rzeczy poza
muzeami, albo prywatnymi kolekcjami, i jeszcze mniej tu w Stanach, ale
to jest moja pierwsza miłość. "
Daniel wyglądał na zdziwionego, jak większość ludzi. Nie mogła wyjaśnić
im dlaczego lubiła przylegać do starego drzewa i macać każdy rowek w
nim, każdą rzeźbę. Uwielbiała znać wszystko, co było można o
rzeźbiarzu, dawno już zmarłym, ale tak znajomym jej gdy dotknęła
'kawałka sztuki’.
Zaśmiała się łagodnie na wyraz jego twarzy. „Jak widzę nie dostajesz
tego. Konie są jedynymi w swoim rodzaju, każdy wyrzeźbił inaczej,
niektóre więcej niż trzysta lata temu. Jakto jest świetne? Mogłam
pracować nad takim, który został wyrzeźbiony podczas średniowiecza.
Dla młodych rycerza, by przygotowywał się do konkursów walki konnej
na kopie, obrotowe platformy były używane beznogimi drewnianymi
Tłumaczy: franekM
końmi, więc mogli ćwiczyć swoje umiejętności." Nie mogła powstrzymać
entuzjazmowi wlewającemu się do jej głosu pomimo sytuacji. Kochała
fakt, że karuzele można było przypisać do dwunastego wieku, gdy
Arabowie i Turcy rozegrali partię konno przy perfumowanych kulach.
Włosi i Hiszpanie zaobserwowali konkurs i mówili o grze jako o „Małej
wojnie ":carosella, albo garosello.
„Nie przerywaj opowiadać," Daniel powiedział szorstko. „Myślałem, że to
jest trochę głupie, ale to jest faktycznie interesujące."
„Prawda?" kiwnęła głową, co pomogło jej uniknąć utworzenia pętlę na
niego. Nie chciała zobaczyć, jego wizerunku gdy przebijał kołkiem serce
człowieka. „Francuz kazał zmontować urządzenie z rydwanami i
wyrzeźbionymi końmi zawieszonymi na łańcuchach z ramionami
przytwierdzonymi do słupa w centrum. To zostało użyte, by szkolić
szlachciców w sztuce przebijania dzidą pierścieni. Panie i dzieci kochały
urządzenie, jeszcze bardziej niż szlachcice."Rzuciła okiem na
Genevieve. Obciążenie zaczynało ujawniać się na twarzy jej przyjaciółki.
Charlotte wydała trochę przesadnego westchnienia. „Powinnyśmy już
iść. Musimy zerwać się jutro o świcie. "
Wstała zanim trzech mężczyzn mogło zaprotestować. Musiała wyjść z
Genevieve jak najszybciej, zanim zdradziła fakt, że była przerażona.
Charlotte bała się ich także, ale została ustalona dowiedzieć się co się
dzieje. Fakt, że trzech mężczyzn przyjechało za nimi z Francji, i znaleźli
się tam gdzie przyjechały i poszli za nimi do klubu oznaczać, że Lourdes
nie jest wcale bezpieczna. Musiały zmienić taktykę. Musiały porzucić
chowanie ich głów w piasku i dowiedzieć się co im zagrażało i dlaczego.
„Dziękujemy za drinki. Spotkamy się kiedyś" powiedziała Genevieve,
rzucając jej uśmiech za milion dolarów. Wstała też, robiąc krok w tył,
gdy Vince także się podniósł. Genevieve była wysoka, ale on wciąż nad
nią górował.
„Daj mi swoją komórkę. Pozwól mi zapisać ci swój numer," powiedział,
czarując.
Spojrzenie Genevieve przeniosło się do Charlotte, i kiwnięcie Charlotte
było niemal niezauważalne. Ostatnia rzecz, której chciała to, to by bystre
spojrzenie Daniela zdało sobie sprawę, że były na ich tropie.
Tłumaczy: franekM
Zniechęceni początkowo ponieważ nie wyglądały jakby zachęcały
mężczyzn, więc traktowali to jako przysługę. Trzech mężczyzn byli
bardzo przystojni i wyraźnie używani tego na łatwych zdobyczach. Dwa
razy Charlotte dała do zrozumienia, Daniela, że nie szuka nikogo by
umówić się z nikim na randkę i powinien ruszać gdzieś gdzie miał
pewność. Miała nadzieję, początkowo, że interesował się nią tylko
dlatego, że stanowiła wyzwanie. Teraz wiedziała.
Genevieve niechętnie wyjęła swój telefon, zamiast jednak przekazywać
go do zapisania, sama wpisała sobie numer Vincea. Charlotte chwyciła
jej ramię gdy ją minęła, już w drodze do drzwi. Podniosła ręka ku trzem
mężczyzną gdy Daniel zaprotestował, wyciągając jego telefon.
„Poważnie?"Charlotte uśmiechnęła się do niego i pomachała.
„Masz cały szwedzki stół gorących kobiet przymilających się do
ciebie."Musiały się ruszyć i to szybko. Wiedziała, że mężczyźni pojadą
za nimi, a to oznaczałoże muszą zniknąć zanim oni wyjdą na zewnątrz.
Musiały dojść do swojego samochodu, wyjechać z parkingu piętrowego i
znaleźć schronienie, by poczekać aż mężczyźni wyjdą.
„Nie spędziłem całego wieczoru siedząc z nimi," zaprotestował Daniel.
„Może zobaczymy się następny razem," powiedziała Charlotte i
rozmyślnie przyśpieszył przez tłumu, zmierzając do drzwi. „Chodź,
Genevieve. Musimy szybko dostać się do samochodu. Nie mamy dużo
czasu. "
Genevieve kiwnęła głową, już łowiąc jej klucze w portfelu.
Tłumaczy: franekM
Rozdział 2
Były wszystkie rodzaje dróg polowania na jego zdobycz. Tariq
Asenguard spojrzał w dół balkonu na masę ludzi poniżej. On i jego
partner, Maksim Volkov, dawno temu przerobili pałacowy teatr w nocny
klub odwiedzany przez tłumy. Mógł stać powyżej nich i popatrzeć w dół
przez wszystkie cztery kondygnacje na wirujące ciała pod nim.
Tariq sam sporządził plany renowacji, upewniając się, że centrum było
otwarte, tak że mógł widzieć każdy parkiet i bar, patrząc przez
balustrady na piętra poniżej. Układ był wyjątkowy, i klienci kochali to i
wracali tak często jak to było możliwe. Jedyne miejsce, którego nie mógł
zobaczyć to piwnica, którą odnawiał do użytku jako podziemny klub dla
Gotów, grung i miłośników wampirów, by mogli wychodzić wieczorami by
żyć ich życiem, tak jak wybrali, zaakceptowani przez innych takich jak
oni.
Każdy parkiet miał inny typ muzyki i zapełniony był dużym rodzajem
ludzi. Im więcej różnorodności, bym lepiej dla niego. Tym lepsze
polowanie dla niego. Mógł słyszeć bicie ich serc i pulsowanie krwi w ich
żyłach, wołającej go. Łatwo było wyszukać w granicach budynku z
tyloma ciałami zamkniętymi w małej przestrzeni. Mógł wykorzystać
chętnych mężczyzn, albo kobiety do pożywienia, gdy był w potrzebie. To
było łatwe utrzymywać wizerunek playboya w mieści mieszkającego z
kobietami przylegającymi do jego boków. Wolno budował reputację.
Bogaty, kawaler do wzięcia, współwłaściciel jednego z najgorętszych
nocnych klubów w mieście. Kobiety garnęła się do niego.
To był dokładnie to czego chciał kiedy wyszedł z tym pomysłem. Miał
cztery inne kluby w różnych dzielnicach, i każdy miał innego partnera,
który czuwał nad klubem podczas gdy on był w swoim głównym miejscu
zamieszkania.
Projekt z otwartą pośrodku podłogą był nawet ważniejszy teraz, gdy
wiedział że jego najwięksi wrogowie najechali jego miasto. Wampiry
Tłumaczy: franekM
zeszły pod ziemię. To nie byli starzy nieumarli. Wykorzystywali technikę
– do planowania wojny wampiry. Wyrafinowani i zorganizowani. Tariq
mógł skanować umysły szukając wieści o dziwacznych zabójstwach
dających mu znak o możliwości tego, że z wampiry są blisko,
przejmując ludzi by stworzyć nadziemną armię.
„Nic nowego?"Maksim pojawił się za nim. Chwycił balustradę i przechylił
się w dół przeszukując masę ciał tańczących na każdej z podłóg pod
nimi.
„Nie. To mnie martwi bardziej niż jeślibym kogoś skażonego." Tariq
odetchnął ostro. Zmarszczył brwi.
„Jest zapach... " przerwał.
„Pot," Maksim powiedział z kpiarskim uśmiechem.
Tariq nie miał żadnego poczucia humoru. Dla niego, nie było krztyny
koloru, gdy popatrzył z góry na tańczących mężczyzn i kobiety. Zobaczył
tylko nijaki szary. Nie czuł... nic. Żył polowaniem. Zabijaniem. Nawet przy
czymś takim, nie czuł... nic. Wdychał jeszcze raz, i jeszcze raz, to było
tam. Ten zapach. Wzywający go. Sprawiający, że jego serce
przyspieszyło. Pompując gorącą krew przez jego żyły. Przechylił się
ponad poręczą.
„To jest nieuchwytne. Słabe. Ledwie dostrzegalne."
Uśmiech przygasł na twardej twarzy Maksima. „Jaki zapach, Tariq?
Wampir? Nie ma żadnego śladu aktywności jaką odkryliśmy w
podziemne legowisku. Byliśmy na patrolu... "
Tariq potrząsnął swoją głową. „Nie. Kwiaty pomarańczy i wanilia i coś
innego. To jest słabe, ale to tam jest. Nie czujesz zapachu? Gdzieś...
"przerwał ponownie, przeprowadzając rewizję na każdym z pięter zaś
źródłem tego niezwykłego zapachu. Wdychał jeszcze raz i złapał ten
nieuchwytny zapach, wciągając go do płuc. Natychmiast jego ciało
zareagowało w jego własnym porozumieniu, coś, co miało nigdy się nie
zdarzyć. Ekscytacja. Jego krew stała się gorąca. Gęsta. Zaczynało
nabierać nisko i wspaniale.
Uspokoił się jak tylko drapieżnik mógł, pozwalając celowi obmyć go.
Wchłaniając szok wywołany tym. Nie czuł. Nie mógł czuć. Był wiekowy i
Tłumaczy: franekM
dawno temu stracił całą umiejętność czucia czegokolwiek. Jego ciało nie
zareagowała na zapach. Na cokolwiek. A jednak...
Maksim wdychał głęboko. Kiwnął powoli głową. „Nie mogę powiedzieć
na którym parkiecie ona jest. Kobieta." Zwęził swoje oczy, jego
spojrzenie było ostre na jego partnerze. „Interesujące, że ten zapach
intryguje cię, gdy jest tak wiele innych. Dlaczego skupiłeś się na tym
jednym? "
Tariq znał odpowiedź, ale obawiał się wypowiedzieć go na głos po
polowaniu od setek lat. Jego życiowa partnerka. Kobieta. Jego osobisty
cud. Zapach nie zostawił go w spokoju. Miał wyjątkowe umiejętności na
polowaniu, dobrze dowiedzione na przestrzeni wieków, ale kobieta,
człowiek, za każdym razem gdy udało mu się uciec od niego.
Niejednokrotnie w ciągu parę ostatnich tygodni, czuł ją bliżej,
zmarszczka we wszechświecie, ziemia poruszyła się pod jego stopami,
albo powietrze wokół niego nagle ożyło elektrycznością, już udało jej się
wymknąć.
„Nie tym razem, kobieto. Mam cię teraz”.
Wdychał jeszcze raz... i wiedział na pewno. Ten zapach... Kwiaty
pomarańczy i wanilia wymykało się jego ochronie, do czasu gdy jego
krew zagrzmiała w jego uszach i ruszyła gorąca przez jego żyły. Do
czasu gdy poczuł obsesję, by odnaleźć jego właścicielkę. Nie czuł, uczuć
jak obsesja. Nie poczuł. To było niemożliwe od wieków dla karpackiego
mężczyznyby odczuwał cokolwiek, chyba że odnalazł jego życiową
partnerkę. Do czasu gdy usłyszał swój głos.
„Ona tu jest. W tym klubie. W tej chwili. Wiem, że to ona. Moja życiowa
partnerka." Wyszeptał na głos. W respekcie. Wiedząc że to prawda. Była
tam, gdzieś w budynku.Nie było żadnego innego wyjaśnienia. Musiał
usłyszeć szept jej głosu. Nić wśród wszystkich inni. Była tam. Tak blisko.
Jedyna kobieta przeznaczona dla niego. Jedna kobieta, która
przywróciłaby kolor jego życiu, kończąc jego szary świat. Wróciła mu
jego utracone uczucia po wiekach nie czucia niczego. Szukał długie,
niekończące się lata, każdy kontynent, ale pozostała nieuchwytna.
Nareszcie był blisko niej, czując ją, jego dusza, jego życiowa partnerka,
jego druga połowa.
Tłumaczy: franekM
Jego palce chwyciły grubą, rzeźbioną poręcz, ogromny nacisk zostawił
wcinania w twardym drewnie. Pochylił się do badania tancerzy
ściskających się razem na różnych piętrach. Jego cierpliwość malała.
Przeciwstawiała się mu. Wiedział, że czuje jego wołanie. Jak mogła nie?
Szeptał do niej noc po nocy, łagodne słowa zaciągać ją do niego.
Pozwolił rytmowi muzyki pulsować w powietrzu, wysyłając wstęgi nut
prowadzących ja z powrotem do niego, mimo to ominęła jego każdą sieć.
„Ona musi być blisko, Tariq," powiedział Maksim, dołączając do niego
przy ogrodzeniu. Chwycił też drzewo, pochylając się i słuchając jakby
mógł ja znaleźć w masie ciał, które tańczyły, pił i rozmawiały. Był brzęk
szklanek. Moc śmiechu. Sprzeczek. Flirtów. Szepty kochanków
łączących się po ciemku. Oba mężczyźni spróbowało usłyszeć jeden
głos. Głos, który przywrócił kolory uczucia z powrotem do życiaTariqa.
Poczekał wieki na nią, a mimo to wymknęła się mu. Mogła być na
jakimkolwiek parkiecie i nie usłyszymy tego szeptu. Mogła być w
podziemnym? „jaskini" klubu. Mogli wysłuchać rozmów też stamtąd.
Zaprojektowali klub, by bywalcy czuli się bezpieczni. Bezpieczni.
Podziemny klub miał oddzielne wejścia i wyjścia. Muzyka grała głośno,
ciemne miejsca z światłami w głębokich fioletach i niebieskim
oświetlającym loch jako dekoracja.
Tariq nigdy nie zatrzymałby się do czasu, eślinie będzie miał jej w swoich
rękach.
Nie wiedziała tego o nim. Był tak bezwzględny, i tak bezlitosny jak
szalejące morze. Nie można było go zatrzymać, gdy miał swoją ofiarę na
widoku. On był Karpatioaninem, myśliwym wampirów, i przeżył gdy
większość jego rodzaju dawno temu uległa powabowi mocy. Wykonał
swój obowiązek wobec swojego księcia i ludzi, utrzymując jego
przydzielone regiony w czystości i bezpieczeństwie przed smrodem zła.
Po długich wiekach, wiedział, że jest blisko, mimo to pozostała
nieuchwytna, tuż po za jego zasięgiem. On zwrócił jego instynkty
polowania, udoskonalony przed wieki strategii, by ją znaleźć. Odwrócił
się od rozbrzmiewania muzyki i zapachu tak wielkiej ilości płynącej,
gorącej krwi w żyłach, wzywających do niego. To było podniecające
kuszenie z jakim walczył nieustannie. Rozdrażniony przy jego
niezdolności do znalezienia jej, kiedy była tak blisko, chciał
Tłumaczy: franekM
wywrzeszczeć jego frustrację w nocne niebo. Potrzebował powietrza,
potrzebował wyjść na dwór i odetchnąć.
Tariq przeklął cicho w jego własnym języku, odsunął się od ogrodzenia
do głębszych cieni. Sam fakt, że mógł czuć frustrację oznaczał, że jest
bardzo, bardzo blisko, i mógł słyszeć jej głos, mimo że nie mógł
rozpoznać go wśród wszystkich innych głosów. Wiedział że była gdzieś
w budynku, tuż poza zasięgiem, przez okazji jego uczucia, które dawno
temu odeszły, przedarły się niespodziewanie, zakłócając jego spokojne,
logiczne myślenie. Musiała mieć zdecydowane silny umysł, by
udaremnić jego wiele wieków przeszukiwania miast w jej
poszukiwaniach. Była bardzo silna, by mogła ignorować jego polecenia.
Był potężny, bardzo przyzwyczajony do wykorzystywania jego sposobów
z minimalną ilością wysiłku. Przeżył wieki bitew, wieki bez żadnych
uczuć, żadnych kolorów. Zawsze podstępne szepty zła, mocy kusił go,
mimo to zniósł to dla jednego powód. Kobiety. Jedynej kobiety. Jego
życiowej partnerki. Drugiej połowy jego duszy. Tylko ona mogła
przywrócić jego świat, jego życie, jak powinno być. Dawno temu pogodził
się z jego losem, wytrzymał w ponurym, surowym świecie, aż kuszenie
mocy było zbyt silne. A teraz, gdy był tak blisko końca, wyczuwał jej
obecność, tę falę nadziei w świecie pustki.
„Mataias śledził Vadima Malinov do portu," poinformował Maksim.
„Vadim był zawsze inteligentny, nawet w młodości. Teraz, jako
mistrzowski wampir z kawałkiem Xaviera, jednego z największych
magów jaki kiedykolwiek się urodził w nim, Vadim wydaje się
niebezpiecznym przeciwnikiem. Nie podoba mi się to, że poszedł do
portu. "
„To sugerowałoby, że wypłyną w morze?" zapytał Tariq. Jego umysł
powinien być na polowaniu na miejsce mistrzowskiego wampira. Vadim
był, bez wątpliwości, największą groźbą dla Karpackiego i ludzkiego
świata, od czasu Xaviera, maga. Tariqbył zbytnio rozproszony przez ten
zapach. Gdy pochwycił ślad, wiedział że skieruje jego uwagę na
znalezienie właściciela. „Ona musi być gdzieś w budynku. "
To było gmaszysko. Ogromne. Pięć pięter plus piwnica, cztery używane
dla różnych wariantów klubów i piąte piętro dla jego osobistej
przestrzeni. Piwnica była klubem podziemnym, tak naprawdę, pięć
Tłumaczy: franekM
klubów. Cztery bary na każdym z pięter. Cztery parkiety na każdym z
pięter, ze stołami na wewnętrznych balkonach. Każde z pięter było
naładowane niemal do końca. Mimo to, był Karpatianinem. Mógł
obejmować wiele powierzchni szybko.
„Idź," powiedział Maksim. „Nie przydasz mi się do czasu gdy odnajdziesz
tę kobietę. Lojos i Mataias patrolują dziś wieczorem, a jeśli istnieją
przesłanki, że wojsko Vadima działa w naszym rodzinnym mieście, oni
znajdą dowody. Było bardzo spokojnie przez kilka ostatnich tygodni. "
Vadim Malinov, wyjątkowy i utalentowany mistrzowski wampir, tworzył
armię wampirów. Wykorzystywał najnowsza techniki i nawet rekrutował
ludzi aby wykonywali jego polecenia. To było niespotykane aby dokonać
tego co Vadim zrobił. Umknął z karpackich gór, z dala od księcia
Karpackich ludzi i wiekowych myśliwych, podróżując do Stanów
Zjednoczonych, gdzie najwyraźniej gromadził armię zarówno Karpatian
jak i ludzi. Musiał zostać zatrzymany.
Tariq nie czekał na dalszą rozmowę. Zamaskował się i opadł w dół z
jego prywatnego pietra do czwartego – piętra klubu. Muzyka salsy
pulsowała przez powietrze. Mocne uderzenia. Przeszywające bicie. To
club wyznaczały latynowskie tańców i atmosfera odzwierciedlała to. Był
elegancki, modny i niezwykle popularny. Ciała ocierały się o sobie.
Parkiety zawsze napełniały się każdym poziomem tancerzy, od
amatorów do specjalistów biorących udział w konkursach.
Pokonał swoją drogę pomiędzy stołami, a następnie między tancerzami,
wdychając. Przeszukując. Będąc drobiazgowym. Przyszło mu do głowy,
że gdyby jego kobieta była na tym piętrze tańczyłaby biodro do biodra z
innym mężczyzną. Dlatego drapieżnik w nim stał się wyraźniejszy na
myśl, że jego życiowa partnerka ociera się o inne ciało, jeśli ona nie była
blisko? Jeśli nie słyszał jej głosu — tego cudownego głosu, który
zmieniłby jego świat? Musiała tam być, dźwięk unosił się do niego przez
wszystkie rozmowy, rejestrujące się jako hałasy na nocnej podstawa.
„Ona musi tu być”, Maksim zgodził się, „Użyj ogólnej karpackiej
telepatycznej ścieżki”.
„Gdzie jesteś?” Wyszeptał, wysyłając wołanie do nocy.
Tłumaczy: franekM Tłumaczy: franekM
Tłumaczy: franekM Rozdział 1 Charlotte Vimtage zgarnęła zabłąkane kosmyki ciemnych, kasztanowych włosów wijących się wokół jej twarzy, za swoje ramiona i pochyliła się do jej najlepszej przyjaciółki, Genevieve Marten. Lodowate palce niepokoju ciągle skradały się w dół jej kręgosłupa. Nie było żadnego odprężania się, nawet z drinkiem stojącym przed nią i pulsowaniem basów muzyki. „Wiemy, że podążyli za nami aż tu, Genevieve," szepnęła za swoją ręką. Szeptanie w klubie tanecznym z muzyką wyrzucającą nieprawdopodobny rytm, nie było łatwe, ale postarała się. Osiągnęły to co zaplanowały zrobić, ale teraz, kiedy już zmusiły ich trzech prześladowców do ujawnienia się, co powinny teraz zrobić? „Musimy być szalone myśląc, że możemy to zrobić, Genevieve. Ponieważ nie mamy żadnego interesu w tym, by się narażać na ten rodzaj niebezpieczeństwa." Przeważnie, Charlotte nie myślała, że powinna narażać Genevieve na niebezpieczeństwo. Nie gdy były razem. Nie gdy miały trzy lata na rozważania. Rozejrzała się wolno po klubie, próbując zauważyć każdy szczegół. The Palace był najgorętszym nocnym klubem w mieście. Każdy, kto kimś był przychodził tu. Mimo, że miał cztery piętra wysokości, każde piętro było zapełniony ciałami, jak podziemny klubem. Mężczyźni ciągle próbowali przyciągnąć jej uwagę. Nie miała zamiaru udawać, że nie wiedziała, że Genevieve jest piękna, albo, że nie była tak męcząca dla oczu. Ich para przyciągała uwagę wszędzie gdzie szły — co był złe. „Zachowujemy się jak normalne kobiety dla odmiany ", powiedziała trochę wyzywająco Genevieve. „Jestem zmęczona ukrywaniem się. Musiałyśmy wyjść z domu. Ty musiałaś wyjść z domu. Pracujesz przez cały czas. Szczerze, Charlie, zestarzejemy się ukrywając się daleko. Co to da nam dobrego? Nie jesteśmy jakkolwiek bliżej dowiadywania się kto nam to robi." „Nie mogę pozwolić sobie na bycie przynętą" wskazała Charlotte.
Tłumaczy: franekM „Mi też nie podoba się, że byłaś przynętą. Na pewno nie obie razem, gdy musimy zająć się Lourdes. Ona nie może stracić każdego w swoim życiu. To jest sprzeczne ze wszystkim we mnie, by się ukrywać, ale muszę zastanowić się co się z nią stanie gdybym została zabita. Już zamordowali jej ojca. Ona nie ma matki. Jestem wszystkim, co ma." Gdy Genevieve posłała jej spojrzenie, szybko się poprawiła, „My jesteśmy wszystkim co ma. " Charlotte nie była typem ukryj- się-przed-każdym – wrogiem, bardziej niż Genevieve. Spotkały się we Francji, obydwie studiowały sztukę. Genevieve malowała, i była dobra. Więcej niż dobra. Już jej krajobrazy i portrety zaczynały być zauważane, szukane przez kolekcjonerów. Charlotte odnawiała stare obrazy, jak również stare rzeźby. Jej specjalnością i największą namiętnością było odnawianie starych karuzeli. Genevieve była francuską. Była wysoka, z długimi, błyszczącymi ciemnymi włosami i dużymi zielonymi oczami. Nie tylko zielonymi, ale głęboko zielonymi, jak las. Zaskakująco zielonymi. Miała figurę modelki i faktycznie kilka ważnych agencji próbowało przekonać ją do podpisania kontrakt z nimi. Była samodzielnie bogata, otrzymała spadki od jej rodziców i obu dziadków. Babka Genevieve wychowała ją. Kilka miesięcy wcześniej, ta babka, jej ostatni żywy krewny, została brutalnie zamordowana. Kilka tygodni później mężczyzna z którym Genevieve spotykała się, został zamordowany w ten sam sposób. Jego krew została osuszona z jego ciała, a jego gardło zostało rozerwane. Mentor Charlotte, człowiek pod którego naukę zawodu się oddała, został zamordowany tydzień później. Dwa razy, gdy były razem, dwie kobiety uświadomiły sobie, że ktoś próbuje wejść do ich domu późnym wieczorem. Zamknęły na klucz wszystkie okna i drzwi, ale ktokolwiek poszukiwał ich był wytrwały, stukał w szyby, wstrząsał ciężkimi drzwiami, terroryzował je. Zadzwoniły po policję. Dwóch policjantów znaleziono martwych w dziedziniec, obydwaj zostali osuszeni z krwi, a ich gardła rozerwane. Charlotte otrzymała wiadomość kilka tygodni później, że jej jedyny brat, został znaleziony martwy, zamordowany w ten sam sposób. Był w
Tłumaczy: franekM Kalifornii. W Stanach Zjednoczonych. Daleko od Francji. Daleko od niej. Zostawił jego firmę i jego córkę, trzyletnią Lourdes. Matka Lourdes umarła w połogu, zostawiając brata Charlotte, by ją sam wychował. Teraz to należało do Charlotte. Genevieve postanowiła przyjechać z Charlotte do Kalifornii. Ktokolwiek poszukiwał ich, był w Stanach i Genevieve chciała ich znaleźć. Genevieve oparła swoją rękę ponad Charlotte. „Wiem, że Lourdes jest twoim priorytetem. Ona jest także moim. Ona jest piękną, małą dziewczynką i oczywiście przeżyła traumę po tym co zobaczyła. Jej koszmary budzą mnie, a nie jestem nawet w tym samym domu."Charlotte wiedziała, że Genevieve nie przesadza. Genevieve zawsze wiedziała kiedykolwiek, Lourdes śni koszmary, nawet gdyby nie zostawała z nimi. Wtedy, zawsze dzwoniła by upewnienia się, że z dzieckiem wszystko jest w porządku. Lourdes była obecna gdy jej ojciec został zamordowany. Zabójca zostawił dziecko żywe i siedziała przy jej zabitym ojcu. Była sama w domu z jego ciałem przez kilka godzin, zanim została znaleziona przez jej nianię, Grace Parducci, kobietę, która chodziła do szkoły z Charlotte. „Policja nie jest ani trochę bliższa wyjaśniania morderstw, Charlie. Nie tutaj i nie we Francji. Lourdes jest w takim samym niebezpieczeństwie jak my jesteśmy. Może bardziej." Genevieve oparła swoją brodę o nasadę swojej ręki, gdy przysunęła swoje krzesło bliżej Charlotte, by być usłyszaną mimo muzyki. „Myślałam wiele o tym i jak to wszystko się zaczęło. Co zrobiłyśmy by zwrócić uwagę jakiejkolwiek szalonej osoby."Charlotte kiwnęła głową. Myślała o tym także. O czym innym jeszcze mogłaby myśleć? Obie straciły każdego członka rodziny z wyjątkiem małej Lourdes. Charlotte nie chciała jej stracić, a ostatnio, mimo podejmowania każdego środka ostrożności, nie czuła się bezpiecznym. W ogóle. Grace relacjonowała, że jest śledzona i ma wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Charlotte wiedziała, że jest jej część, która przyszła z Genevieve do nocnego klubu w próbie ośmielenia mordercy. Na pewno przyszła przygotowana. Miała broń ze sobą. Kilka. Większość była niekonwencjonalna, ale miała je. Szczerze nie wiedziała czy ludzie
Tłumaczy: franekM śledzący je, byli tymi samymi, którzy zamordować jej brata, ale to wyglądało na prawdopodobne. Charlotte nie była typem kobiety która ucieka od jej wrogów i martwiło ją to, że morderca jej brata chodzi na wolności — że próbował je terroryzować. Nie próbował — była przerażona o Lourdes. Nie miała pojęcia dlaczego dziewczynka została przy życiu, ale nie chciała ryzykować. Przyjście do nocnego klubu bez niej było okazją, by ośmielić zabójcę bez narażania jej. „To głupie paranormalne centrum do którego poszłyśmy razem na testy," mruczała Charlotte. „To przyprawia mnie o gęsią skórkę." Genevieve kiwnęła głową. „Właśnie. Morrison Centrum. Poszłyśmy tam dla hecy, ale to w najmniejszym stopniu nie była zabawa. Zainteresowali się nami w ten sposób, zbyt szybko i zadawali nam bardzo osobiste pytania. Gdy wyszłyśmy, myślałam, że za nami jadą. " Charlotte myślała tak samo. Miejsce trochę przypominało spelunę, ale bardzo uczęszczane, więc żadna nie pomyślała o tym. Obie często mówiły, że maja zdolności paranormalne, i myślały, że to będzie zabawne pójść i sprawdzić to, tak jakby poszły powróżyć zdłoni. Coś zabawnego zrobić. To nie okazało się być bardzo zabawne. Charlotte zajrzała w zielone oczy Genevieve i zobaczyła taki sam ból jaki odczuwała, odzwierciedlający się tam. Kto wiedział, że coś, co zrobiły od tak, wywrze takie przerażające konsekwencje? Tak było z nimi. Obie rozumowały w ten sam sposób, wiedziały o czym myśli druga. „Od tamtego czasu, mam wrażenie, że jesteśmy obserwowane" powiedziała Genevieve. „I to nie w dobry sposób. Gdy byłyśmy jeszcze we Francji, zanim babcia została zamordowana, kilku mężczyzn umówiło się ze mną i miałam uczucie naprawdę przyprawiające o gęsią skórkę co do niech. Gdy mówili maiłam wrażenie kolejnych testów centrum testowego i nie mogłam przestać wiązaniu ich z tym. " Charlotte kiwnęła głową w zrozumieniu. To samo zdarzyło się jej niejednokrotnie. A następnie zaczęły się morderstwa. Od tej pory, były dużo bardziej ostrożne. Żadnych dat. Żadnej rozrywki. Żadnych nieznajomych w ich życiach. Charlotte przejęła biznes 'stolarstwo artystyczne’ swojego brata, i wykonała trochę renowacji sztuki na boku, ale naprawdę nie pracowała
Tłumaczy: franekM nad jej własnym biznesem miesiącami. Nie od kiedy wróciła do Stanów Zjednoczonych. „Co zrobimy, Charlie?" zapytała Genevieve. „Nie mogę dłużej żyć w ten sposób. Wiem, że powinnam dziękować Bogu, że żyję, że żyjemy, i nie chcę zrobić czegoś, co może stanowić zagrożenie dla Lourdes, ale mam wrażenie że się duszę. " Charlotte wiedziała jak się czuła. „Mamy za sobą pierwszy krok, przez przyjście tu. Nie będziemy już milczeć o tym, Vi. Przyciągniemy dużo uwagi. Ci mężczyźni, którzy wciąż proszą nas do tańca — oni wysyłają testującą atmosferę, która przyprawia mnie o gęsią skórkę. A ty? Czy wydają ci się znajomi? Przysięgłabym, że widziałam ich wcześniej. Myślę we Francji. " Genevieve poszła za spojrzeniem Charlotte do trzech mężczyzn, którzy ciągle prosili ich na tańca i posyłają drinki do ich stołu. Puszczali oko i flirtowali i zostali blisko przez całą noc. Byli dobrymi tancerzami; zapraszali inne kobiety i Charlotte przyglądała im się. Wszyscy trzej mężczyźni wiedzieli co robią na parkiecie. Wszyscy trzej byli wyjątkowo przystojni. Wyglądali jak mężczyźni, którzy bywali w klubach i wyrywali kobiety. Mimo to, było coś z nimi nie tak. „Tak samo tutaj. Jeden nazywa się Vince, Vince Tidwell, dotykał mnie jednym palcem za każdym razem gdy znajduje się wystarczająco blisko. On po prostu przeciąga nim po mojej skórze. Zamiast dawać mi jakiegokolwiek rodzaju chłodnego drżenia, to przyprawia mnie o gęsią skórkę, i wizerunek centrum testowego ciągle jest w moim umyśle. Ciągle mówię sobie, że badałyśmy się we Francji, więc czy oni naprawdę pojechali za nami? Ale jestem pewna, że to zrobili. " „Więc może powinnyśmy wyjść, a następnie spróbować poczekać na nich na zewnątrz i spróbować pojechać za nimi" zasugerowała Charlotte. „Lourdes jest bezpieczna dziś wieczorem. Dzwoniłam pół tuzina razy, i Grace zapewniła mnie, że wszystko jest w porządku na zewnętrz. Mogłybyśmy wytropić ich dziś wieczorem i mogłybyśmy dowiedzieć się, gdzie oni się zatrzymali i kim oni naprawdę są. Może dowiemy się czego oni chcą od nas. "
Tłumaczy: franekM Żywe zielone oczy Genevieve zapłonęły. „Absolutnie. Muszę coś zrobić, bym nie czuła się jakbym siedziała na swoich rękach, po prostu czekając aż ktoś mnie morduje. Muszę zrobić coś pozytywnego by sobie pomóc." Charlotte kiwnęła głową. Wiedziała lepiej. Miała Lourdes. Obowiązki. Jedną olbrzymią odpowiedzialność. Zawsze była śmiała. Dążyła do swoich snów z szeroko otwartymi ramionami, gnając na złamanie karku, gdzie inni bali się pójść. Nie została w dom z jej bratem. Ciężko pracowała od czasu gdy była młoda, więc mogła sfinansować swoją podróż do Francji, gdzie zawsze chciała pojechać. Uczyła się francuskiego wcześniej i zmuszała się do pracy, aż mogła mówić jak rodowita francuska. Porzuciła swojego brata i wróciła tylko po to aby pomóc mu gdy jego żona umarła. A następnie ponownie odeszła. „Samolubna," mruczała głośno. „Zawsze byłam samolubna, robiąc rzeczy, które chciałam robić. Chcę ich ścigać, również, Vi. Przysięgam, że to zrobię." Musiała położyć swoje usta blisko ucha Genevieve być słyszała ją przez muzykę. Nie była typem kobiety ukrywającej się w domu z nakryciem nagłowie, ale co było właściwą rzeczą do zrobienia? Szczerze nie wiedziała. „Lourdes byłaby dużo bezpieczniejsza, gdybyśmy ich znalazły, Charlie," wskazała Genevieve. Nie mówiła niczego, czego Charlotte już nie powiedziała sobie, ale Charlotte wciąż nie wiedziała czy sama nie wymawiała sobie, by skoczyć do działania, ponieważ chciała usprawiedliwić branie walki i wepchnąć to prosto do gardła ich wroga. Charlotte składała się na swój umysł. Po prostu nie mogła się wciąż ukrywać. To nie leżało w jej charakterze i Genevieve miała rację — Lourdes musiała mieć normalne życie. Nie mogły ciągle się przemieszczać i próbować ukryć ich ślady. „Zróbmy to, więc, Vi. Możemy pojechać za nimi i zobaczyć, czy możemy dowiadywać się oni naprawdę planują. Jednak nie możesz wyglądać jak ty. Ściągasz zbyt dużo uwagi." Charlotte zaryzykowała kolejne szybkie spojrzenie na trzech mężczyzn. Jeden nazwał się Daniel Forester i wydawał się być przywódcą. Jego dwóch przyjaciół z pewnością zdało się na niego. Był wysoki i przystojny
Tłumaczy: franekM i wiedział to. Wpatrywał się w nią nawet wtedy gdy tańczył z inną kobietą. Kobieta popatrzyła w górę na niego z absolutnym uwielbieniem, i ignorował ją wpatrując się w Charlie. Podniosła brew na niego, niech wie, że pomyślała, że jest niegrzeczny. Uśmiechnął się do niej jakby dzielili tajemny. „On jest aroganckim dupkiem" wysyczała. „Tak jak jego przyjaciele. Gracze. Wszyscy trzej," Genevieve powiedziała. „Wiedzą, że dobrze wyglądają i używają swoich walorów, by zdobywać kobiety. " Charlotte nie mogła się powstrzymać od łagodnego śmiechu, przerywając wpatrywanie się w Daniele by zgodzić się z jej najlepszą przyjaciółką. Genevieve była w kompletnym makijażu i wyglądała jak model pasa startowego. „Serio? Naprawdę źle się tu zabrałyśmy, Vi. Obie wiemy, że dobrze wyglądamy i przyszłyśmy tu mając nadzieję na chwilę zabawa. " „Nie wiem o czym mówisz, Charlie," Genevieve zaprotestowała wyniośle. „Wyglądam jak teraz przez cały czas. Budząc się, wyglądam w ten sposób. " Charlotte posłała jej całusa. „Prawdę mówiąc, wyglądasz w ten sposób gdy się budzisz. To sprawia, że mam mdłości." „Uh-oh, oni tu idą. Oni niosą nam drinki”. Vince i jego przyjaciel Bruce na twojej dziewiątej. Oni niosą jednego dla swojego przyjaciela Daniel też," Genevieve obniżyła swój głos do czasu, gdy Charlotte ledwie mogła ją usłyszeć przez muzykę. Obie kobiety zastygły w uśmiechu, gdy dwóch mężczyzn obeszło krzesła i usiedli przy ich stole bez pytania. „Wiem, że musiało wam nas brakować" powiedział Bruce Van Hues. „Więc przyszliśmy przynoszenie prezenty." Położył napoje przed nimi, posyłając im uśmiech, jakby to miało je przekonać, że jedynie żartowali. „Umieramy z rozpaczy" powiedziała Charlotte. „Prawie nie mogę oddychać bez ciebie."
Tłumaczy: franekM Vince zaśmiał się, trącając Genevieve swawolnie jego ramieniem przez przyciąganie jego krzesła bliziutko jej, robiąc widowisko zgłaszając roszczenie do niej. Charlotte zobaczyła, jak oczy Genevieve pociemniały z jej normalnego żywego zielonego szmaragdu do znacznie głębszej zieleni lasu, jak mech po deszczu. To był zawsze, zawsze zły znak od jej najlepszej przyjaciółki. Genevieve miała trochę temperamentu. Wybuchała gorąco i dziko, ale to nigdy nie trwało długo. Charlotte, jednakże, mogła trzymać średnią urazę. Nie cieszyła się z tego powodu, ale gdyby była szczera, mogła. Przez długi czas. Charlotte wiedziała, że Vince autentycznie jest przyciągany do Genevieve. Większość mężczyzn była. Była zachwycająca. Ale była pewna, że trzech mężczyzn poszło za nimi do klubu. Po prostu nie wybrali ich z tłumu kobiet. Cztery historie 'wartych kobiet. Wiele było pięknych, i większość napalona rozglądając się by zabrać kogoś do domu. Genevieve i Charlotte dały jasno do zrozumienia kilkakrotnie triu mężczyzn, że nie były nimi zainteresowane. To nie powstrzymało ich wcale. Daniel przeszedł obok, wyciągnąć krzesło obok Charlotte i usiadł na nim. „Myślę, że wykonałem swój obowiązek na dzisiaj."Podniósł drinka stojącego przed Charlotte, uśmiechnąć się do niej i wypił łyk. „Nie skończyłaś swojego, kobieto. Wcale nie zatańczyłaś. Myśląc, o całym rozczarowaniu u wszystkich mężczyzn." Charlotte potrząsnęła swoją głową, rzucając mu lekki uśmiech. Naprawdę myślał, że flirtuje. Pchnął drinka wobec niej i rozmyślnie zawinęła swoje palce wokół szkła, jej palce automatycznie znalazły dokładne miejsca gdzie jego palce zetknęły się gdy podniósł ją do swoich ust i przechyliła część zawartości w głąb jej gardła. Wstrząs uderzał w nią jak zawsze, gdy otworzyła siebie na paranormalne połączenie. Jej umysł drążył i znalazła się w próżni, patrząc na świeże wspomnienia mężczyzn, którzy trzymali szklankę przed nią. Wpierw barman. Jego dotknięcie zostało odciśnięte tam. Martwił się o swoją matkę i nie lubił swojego ojca. Chciał odpocząć i był bardzo zmęczony pijanymi kobietami robiącymi mu awanse. Chciał mógł wyjść i otwarcie oświadczyć, że woli mężczyzn, ale jego ojciec dał mu jasno do zrozumienia że jeśli tak zrobi, to zrujnowałoby swoją rodzinę i nie
Tłumaczy: franekM przyzna się. Barman chciałby mieć odwagę kazać swojemu ojcu iść do diabła, i po prostu odejść od jego rodziny, zamiast życia w zakłamaniu. Charlotte współczuła mężczyźnie i zaryzykowała szybkie spojrzenie w kierunku baru. Było zbyt wiele ciał tańczących w takt muzyki, by mogła zobaczyć, rzeczywisty bar, i wiedziała, że odkłada nieuniknione — pozwalając sobie odczytać wspomnienia Daniela. Szybkie blaski horrorów pchnęły jej wizję. Kołek wbity w klatkę piersiową mężczyzny. Wybuch krwi, rozpryskującej się jak fontanna. Oczy ofiary były szeroko - otwarte, ujawniając wstrząs i straszne cierpienia. Daniel machał młotkiem, aby wbić kołek głęboko. Głosy zachęcały go. Odczuwał wstręt do zadania, ale był zdeterminowany. Charlotte wysapała i puściła szkło, skacząc na równe nogi, przewracanie krzesła przy okazji, gdy cofnęła się od stołu. Nie horror. Rzeczywistość. Nie mogła oddychać przez moment, nie mogła złapać oddechu. Nie było żadnego powietrza w pokoju. Zrobił to. Zabity mężczyzna przez wbicie kołka w serce. Vince był tam. Tak jak Bruce'a. Rozpoznała ich głosy. Zdawała sobie sprawę, że mężczyźni stoją, Genevieve chwyciła jej ramię. Palce Daniela zaciskały się wokół jej karku, pochylając jej głowę, w obawie, że zasłabła. Jego dotknięcie tylko wszystko pogorszyło. Nie brała niczego od ludzi, jedyne przedmioty, ale wyobraziła sobie,że tam była, przyglądając się, jak uderzał w kołek przez serce człowieka, torturując go podczas gdy był świadomy. Jego myśli wywołały wzrost żółci i przyparła jedyną rękę ze swoich ust. „Będę wymiotować" szepnęła. Genevieve złapała ją wokół pasa i zaczęła odsuwać ją od Daniela i innych, w kierunku toalet. „Co się dzieje, Charlie?" szepnęła. „Co zobaczyłaś?" „Zabił człowieka."Charlotte wydukała słowa. „Dziś wieczorem. Zanim tu przyszli. Przebił kołkiem jego serce, gdy on żył. Świadom. Pozostali dwaj byli z nim. A następnie przyszli tu. Pić. Tańczyć. Śmiać się. "
Tłumaczy: franekM Genevieve zatrzymała się tuż obok toalety i rzuciła okiem ponad jej ramieniem. „Oni patrzą na nas, Charlie. Wejdźmy do środka, poza zasięg ich wzroku." Charlotte kiwnęła głową. Musiała wziąć się w garść. „To był po prostu wstrząs. Zabili mężczyznę, a następnie przyszli potańczyć." Pozwoliła Genevieve zaprowadzić ją do damskiej' toalety. „Wyraźnie nas namierzyli," wskazała Genevieve. „Odebrałam wibrację od nich, że oni całkowicie nakierowali się na nas. Nie na inne kobiety. Na pewno dokonali swojego wyboru. Kilka kobiet wyraźnie było skłonnych pójść z nimi do domu dziś wieczorem, ale oni wracali do nas. " Rzuciła okiem wokół pokoju dla pań i obniżyła swój głos jeszcze bardziej. „Myślisz, że on mogą być tymi, którzy mogli zamordować twojego brata i moją babkę?" Charlotte zmarszczyła brwi i zmusiła się do odrzucenia sugestii Genevieve. Jej żołądek wciąż się kłębił, ale miała to pod kontrolą teraz. „Przepraszam, Vi — to było po prostu tak wstrząsające. Puściłam zanim mogłam dostać więcej. powinnam, mimo że morderstwo było tak świeże, że to potarło otarło się o jej usta i posłało Genevieve cierpki, lekki uśmiech. „Wpadłam w panikę. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. To tylko pokazuje co się dzieje kiedy masz dziecko. Miękniesz." „Co robimy, Charlie? " Charlotte zrobiła głęboki wdech, a następnie potarła jej ramiona. „Dostaniemy tak dużo informacji jak to tylko możliwie w jak najkrótszym czasie, i następnie wyjdziemy. Zobaczymy czy oni pójdą za nami. Jeśli będę mogła zlokalizować ciało, które przebili kołkiem, będę mogła wezwać anonimową wskazówkę policji i wymienić ich jako morderców." „Chcesz wrócić do stolika i usiąść z nimi?" Genevieve zapytała, jej oczy były szerokie ze wstrząsu. Charlotte kiwnęła głową. „Nie możemy się zdradzić, że jesteśmy na ich tropie. Musimy po prostu grać jakbym nagle się pochorowała albo co takiego. Pomyślę o wyjaśnieniu. " Genevieve nabrała tchu, a następnie wolno kiwnąć głową.„Dobrze. Mogę to zrobić, jeśli ty możesz. Ale wychodźmy jak najszybciej. "
Tłumaczy: franekM „Zgoda. Będziemy musiały wyjść przed nimi, a następnie znajdziemy sposób by zobaczyć, czy oni spróbują wyjść za nami. Odwracanie sytuacji na ich niekorzyść będzie niebezpieczne, Vi. Jeśli oni pojadą za nami, będą czegoś chcieli. Zamordowanie tego człowieka musi być z tym połączone. " Genevieve przełknęła ślinę. „Rozpoznałaś go? To był ktoś, kogo znamy? " Charlotte spróbowała skupić się na zamordowanym. Miał około czterdzieści. Ciemne włosy. Jego twarz została wykręcona bólem. Jego oczy były ożywione przerażeniem i straszliwą męką. Zobaczyłaby te oczy w swoim śnie. Potrząsnęła swoją głową, próbując otrząsnąć się mimo dreszczu biegnącego po ją ciele. „Nie wiem. On wygląda znajomo. To jest możliwe, że był na pogrzebie Matta. Mój brat miał wielu pracowników. Gdy sprzedałam firmę, niektórzy z nich został zwolniony i byli źli. Dostałam wiele gróźb. " Przebiegła swoją rękę przez swoje gęste włosy. „Nie mogę go po prostu umiejscowić. Wyglądał na ... przerażonego. W takim bólu. Nie rozumiem co mu robili." „Przebili kołkiem jego serce? Masz na myśli tak jak robią z wampirami w filmach?" zapytała Genevieve. "Bo kiedy babcia i twój brat zostali zamordowani, krew odpłynęła z ich ciał,a ich gardła zostały rozdarte. Ktoś może interpretować, że zostali zabici przez wampira. " Brwi Charlotty uniosły się. "Teraz jesteśmy naprawdę coraz bardziej poza sferą możliwości i w pełnej fantazji." "Nie powiedziałam, że wampiry istnieją, tylko że ktoś mógłby pomyśleć, że istnieją." Westchnęła Genevieve. „Dobrze, muszę przyznać, że kiedy zobaczyłem babcię, przez moment rozważałam pomysł, że istnieją takie rzeczy. " Charlotte położyła swoje ramię wokół swojej przyjaciółki w celu pocieszenia jej. „Przepraszam, kochanie. Wiem, że to było dla ciebie okropne. Każdy mógłby tak pomyśleć, po tym jak zobaczyłaś ją w ten sposób. Miejmy nadzieję, że nie ma czegokolwiek takiego jak prawdziwy
Tłumaczy: franekM wampir tam, ponieważ droga naszego szczęścia odeszła, byłoby po nas." Starała się o trochę wesołości, mimo że z żółć wciąż podchodziła jej do gardła, nie poczuła się wcale rozweselona. Daniel, Vince i Bruce, trzech przystojnych mężczyzn, którzy flirtowali dziś wieczorem z każdą kobietą w lokalu z Genevieve i nią w szczególności, byli bezwzględnymi, zimnymi potworami. Zrobiła krok w kierunku drzwi. Genevieve chwyciła jej ramię. „Poczekaj. Poczekać chwileczkę, Charlie, i pozwól mi pomyśleć. Wiem, że byłam tą która nalegała na wyjście z kryjówki i próbę znalezienia jakiegokolwiek mordercy twojego brata i mojej babki, ale może nie miałam racji w tej sprawie. Ci ludzie najwyraźniej są mordercami, a jeśli nie sądzisz , że oni są tymi samymi, którzy zabili nasze rodziny, więc może nie powinnyśmy zwracać ich uwagi bardziej niż już to zrobiłyśmy. " Zostawały w toalecie zbyt długo. „Nie uciekniemy. To jest to co sobie obiecałyśmy," przypomniała Charlotte. „Nigdy nie będziemy wolni, jeśli nie dowiemy się kto zamordował tych których kochaliśmy. Lourdes kiedykolwiek nie będzie wolna. Miałaś rację, Genevieve. Byłam tą która próbowała się ukryć. Bycie odpowiedzialną za dziecko wprawiło mnie w zakłopotanie, ale jesteśmy silne. Wspierałyśmy się nawzajem przez wszystko to, do tej pory, i możemy to zrobić." „Oni nie wykręcą się od kary, prawda?” powiedziała Genevieve, próbując wlać stal do jej głosu. „Dowiemy się kto odebrał nasze rodziny, i zrobimy to razem. " Charlotte popatrzyła w górę na piękną twarz swojej przyjaciółki. Była determinacja tam. Strach, ale odwaga. Kiwnęła głową. „Jak cholera. Wróćmy tam i przejmijmy kontrolę. Oni myślą, że ją mają, ale jesteśmy dobre w tym co robimy. " Genevieve rzuciła okiem na siebie w lustrze. „Charlie?" zawahała się. Długie rzęsy zasłoniły jej oczy. „A co jeśli jest coś takiego jak wampir? A co jeśli ci ludzie zabijają je? " Charlotte otworzyła swoje usta, a następnie zamknęła je. Genevieve nie zasłużyła na drwiącą odpowiedź. Musiała zastanawiać się co powiedzieć ostrożnie. Logicznie.
Tłumaczy: franekM „Po pierwsze, kochanie, gdyby były wampiry, na całym tym czasie, świat nie wiedziałby o nich? A po drugie, mężczyzna, którego zabili, nie był żadnym wampirem. Zobaczyłam jego śmierć. Zobaczyłam go. Poczułam. Był tak samo ludzki jak my dwie”. „Może oni sądzą, że oni zabijają wampiry, ale nie widzę jak. A przebicie kołkiem czyjegoś serca, wampira czy człowieka, podczas gdy oni są żywi i świadomi, jest po prostu sadyzmem. Nie możemy ryzykować z tymi ludźmi. Musimy dowiedzieć się czego oni potrzebują, i musimy być bardzo ostrożne. Jeśli namierzyli nas, musimy wiedzieć dlaczego." Genevieve zrobiła głęboki wdech, a następnie kiwnąć głową. Była tą, która nalegała by wyjść z ukrycia i działać tak jak ponownie żyły, ale to była Charlotte, która była bardziej waleczną kobietą. Gdy dochodziło do stawania przed niebezpieczeństwem, to była Charlotte, która stanęła przed nią. Obie pokonały drogę z powrotem do stołu, prześlizgując się przez tłum. Wszyscy trzech mężczyzn czekało na nich, oczy badały ich ostrożnie, Gdy się zbliżyły. „Dlaczego zawsze jest kolejka do toalety dla pań, a nie ma dla mężczyzn?" zapytała Charlotte, i rzuciła się na krzesło przy Danielu. „Za każdym razem. To jest szalone i sprawia, że mam ochotę wejść do męskiej toalety i zrobić przewrót z podobnie myślącymi kobietami. " „Co ci się stało?" zapytał Daniel. Zabrzmiał czarująco. Na zatroskanego. Zmartwionego nawet. Ale nie mógł ukryć chłodnej czujności w swoich oczach. Podejrzenia. Musiała dotknąć tego szkła jeszcze raz bez reakcji. Charlotte posłała uśmiechem zakłopotania. Rozmyślnie pomalutku przesunęła palce w kierunku szkła z którego pił.„Jestem silnie uczulony na coś, co oni wkładają do pewnych drinków. Powinnam być ostrożniejsza. " Zawinęła swoją dłoń wokół szklanki, dokładnie tam gdzie myślała, że znajdują się jego odciski i zaczęła powoli odpychać ją od niej, robiąc z tego widowisko. Dużo bardziej przygotowana tym razem, gdy przyszło szarpnięcie, przetrwała to, starając się pójść bardziej w głąb tunelu by znaleźć więcej wspomnień. Zobaczyć, czy ci mężczyźni zamordowali jej brata. Złapała, jak wizerunki Daniela podąża za Genevieve i Gracją ze sklepu. To tak znaleźli ich dom. Trzech mężczyzn zamieniało się
Tłumaczy: franekM miejscami często, podczas gdy jeździli za dwoma kobietami, aby jeden samochód nie zostawał blisko nich przez dłuższy czas, co wyjaśniła jak Genevieve, zawsze tak ostrożna, nie zaobserwowała ogona. To również wyjaśniło jak doszli do śledzenia Gracją. Tam, w tunelu, Charlotte stwierdziła, że są dwa starsze morderstwa, obydwa popełnione przez przebicie kołkiem serca mężczyzn. Wszyscy trzej mężczyźni byli obecni. Nie poczuła, niczego, prócz ponurej nienawiść emanującej od nich. Jej brat nie był jedną z ofiar. Mimo to, jedno z morderstw miało miejsce we Francji. Rozpoznała ogrody, gdzie Daniel przebił swoją ofiarę. Trzech mężczyzn było seryjnymi mordercami. Ciała nie mogły zostać znalezione, albo morderstwa zostałyby rozdmuchane przez każdą stację telewizyjną. Wiedziała, że nie może trzymać swojej ręki wokół szkła zbyt długo i utrzymywać jej uśmiechu zakłopotania. Genevieve wyglądała na tak pełną niepokoju, jej twarz była blada, jej spojrzenie umyślnie unikało trzech mężczyzn, ale koncentrowała się na Charlotte jakby zależało od tego jej życie. Jakby wiedziała, że mężczyźni zobaczą zrozpaczony strach w niej, Genevieve nachyliła się do Charlotte. „Jesteś pewna że nie powinnyśmy wyjść? Ostatnim razem piłeś coś, co wpłynęło na ciebie tak niekorzystnie, że musiałam zabrać cię do szpitala. " Charlotte była bardzo dumna z niej. Genevieve mogła być przerażona, ale myślała przez cały czas. Kazała doskonałej rzeczy zwiększała wyjaśnienie Charlotte. Wolno puściła szklankę, pchnąwszy ją w połowie drogi w poprzek stołu.„Nic mi nie jest, Vi. Wzięłam tylko mały łyk i wiedziałam natychmiast, że coś jest nie w porządku." Wzruszyła ramionami. „Powinnam była to wypluwać, ale nie chciałam, by Daniel pomyślał, że wypluwam po nim." Mężczyźni śmiali się mimo, że mogła powiedzieć, że się zmuszali. Nie była pewna, czy kupili jej małą szaradę. Odchyliła się do tyłu na swoim miejscu. To był czas, by zmienić temat i trochę pokopać. „Vi i spotkałyśmy się we Francji i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami od
Tłumaczy: franekM tamtego czasu. Gdzie wasza trójka się spotkała? Oczywiście jesteście przyjaciółmi od dłuższego czasu. " „Szkoła," odpowiedział natychmiast Vince, skierowując jego uwagę na Genevieve. Przebiegł swoim palec od jej nagiego ramienia do jej nadgarstka. „Szkoła Gramatyki. Kocham ten erotyczny mały francuski akcent jaki masz. " Bruce kiwnął głową i pochylił się do Genevieve. „Jak długo jesteś w Stanach? " Charlotte była wdzięczna za francuski akcent Genevieve. To zawsze dawało zmiękczało rozmowę. Jako rozrywka, to działało bardzo dobrze. „Spotkałyśmy się, gdy opracowywałam projekty sztuki w Paryżu," Dostarczyła Genevieve, rozmyślnie zabierając uwagę od Charlotte. „Charlie odbywała staż, ucząc się renowacji sztuki od najlepszych na świecie, a ja malowałam. Zostałyśmy wielkimi przyjaciółkami. " Charlotte mimochodem sięgnęła po serwetkę przed Danielem, o tą o którą opierał swoją rękę. Zmięła ją wolno, palec przez palcu, wciągając ją do jej dłoni, jakby robiła to z roztargnieniem, uśmiechanie się i dając znak skinieniem głowy by wskazać, że wprowadzenie o Francji jest dobrym momentem dla obu z nich. To było trudne, by trzymania jej uśmiechu na miejscu i przyjęła z zadowoleniem okazję, by zmienić jej uwagę z Daniela na Genevieve, ponieważ nawet gdy przedmioty są nowe i świeże, a nie starsze, jako wolał jej talent, doznawała dość obrazów, by wiedzieć, że Daniel i jego przyjaciele śledzili Genevieve i ją od dłuższego czasu. I z pewnością byli we Francji. Jej serce waliło mocno. Dostrzegła błysk budynku, gdzie poszła sprawdzić jej paranormalne umiejętności. Genevieve i ona poszły się pośmiać, zdecydowane dobrze się bawić. To nigdy nie przyszło im do głowy, że mogą być w niebezpieczeństwie, albo że niebezpieczeństwo będzie ich śledzić i być może ranić tych których kochały. Daniel i Vince pojechali za nimi z powrotem do małego studia, które wynajmowały razem. Nie zobaczyła ich nigdzie blisko miejsca, gdzie mieszkała babka Genevieve, nie było tam nawet mglistych wspomnień
Tłumaczy: franekM stania nad ciałem po albo w czasie morderstwa. Nie zobaczyła ich obok jej brata albo jego domu, żadnego. Biorąc głęboki wdech, opuściła serwetkę. Trzech mężczyzn było we Francji, pojechało za nimi od Morrisona Centrum, gdzie Genevieve i Charlotte zrobiły parapsychologiczne testy, a teraz pojechali za dwoma kobietami do Stanów Zjednoczonych. Byli Amerykanami, ale skąd, nie była pewna. Była sfrustrowana faktem, że nie dostała szczegółowych informacji, tak jak robiła na starszych przedmiotach. Vince wznowił swoją rozmowę z Genevieve, całą o jej malarstwie i co lubiła malować, podjął się bycia jej następnym modelem, gdyby szukała jednego. Daniel i Bruce wydawali się być skoncentrowani na niej, i Charlotte obawiała się przez na moment, że mogą spytać ją o coś podczas, gdy próbowała zbierać informacje. „Renowujesz sztukę?" zapytał Daniel, podsuwając się do niej bliżej, wyciągając jego ramię wzdłuż grzbietu jej krzesła, palce sunęły wzdłuż jej nagiej skóry, odnajdując pasy na jej bluzce. Zmuszała się do nie odsunięcia się daleko, za to posłała mu mały uśmiech. „Tak. Specjalizuję się w odnawianiu bardzo starych karuzeli z końmi, drewnianych rydwanów i całych karuzel. Mogę odnowić amerykańskie karuzele, ale jestem najbardziej zainteresowany europejskimi. Nie ma dużo wezwania do tego rodzaju rzeczy poza muzeami, albo prywatnymi kolekcjami, i jeszcze mniej tu w Stanach, ale to jest moja pierwsza miłość. " Daniel wyglądał na zdziwionego, jak większość ludzi. Nie mogła wyjaśnić im dlaczego lubiła przylegać do starego drzewa i macać każdy rowek w nim, każdą rzeźbę. Uwielbiała znać wszystko, co było można o rzeźbiarzu, dawno już zmarłym, ale tak znajomym jej gdy dotknęła 'kawałka sztuki’. Zaśmiała się łagodnie na wyraz jego twarzy. „Jak widzę nie dostajesz tego. Konie są jedynymi w swoim rodzaju, każdy wyrzeźbił inaczej, niektóre więcej niż trzysta lata temu. Jakto jest świetne? Mogłam pracować nad takim, który został wyrzeźbiony podczas średniowiecza. Dla młodych rycerza, by przygotowywał się do konkursów walki konnej na kopie, obrotowe platformy były używane beznogimi drewnianymi
Tłumaczy: franekM końmi, więc mogli ćwiczyć swoje umiejętności." Nie mogła powstrzymać entuzjazmowi wlewającemu się do jej głosu pomimo sytuacji. Kochała fakt, że karuzele można było przypisać do dwunastego wieku, gdy Arabowie i Turcy rozegrali partię konno przy perfumowanych kulach. Włosi i Hiszpanie zaobserwowali konkurs i mówili o grze jako o „Małej wojnie ":carosella, albo garosello. „Nie przerywaj opowiadać," Daniel powiedział szorstko. „Myślałem, że to jest trochę głupie, ale to jest faktycznie interesujące." „Prawda?" kiwnęła głową, co pomogło jej uniknąć utworzenia pętlę na niego. Nie chciała zobaczyć, jego wizerunku gdy przebijał kołkiem serce człowieka. „Francuz kazał zmontować urządzenie z rydwanami i wyrzeźbionymi końmi zawieszonymi na łańcuchach z ramionami przytwierdzonymi do słupa w centrum. To zostało użyte, by szkolić szlachciców w sztuce przebijania dzidą pierścieni. Panie i dzieci kochały urządzenie, jeszcze bardziej niż szlachcice."Rzuciła okiem na Genevieve. Obciążenie zaczynało ujawniać się na twarzy jej przyjaciółki. Charlotte wydała trochę przesadnego westchnienia. „Powinnyśmy już iść. Musimy zerwać się jutro o świcie. " Wstała zanim trzech mężczyzn mogło zaprotestować. Musiała wyjść z Genevieve jak najszybciej, zanim zdradziła fakt, że była przerażona. Charlotte bała się ich także, ale została ustalona dowiedzieć się co się dzieje. Fakt, że trzech mężczyzn przyjechało za nimi z Francji, i znaleźli się tam gdzie przyjechały i poszli za nimi do klubu oznaczać, że Lourdes nie jest wcale bezpieczna. Musiały zmienić taktykę. Musiały porzucić chowanie ich głów w piasku i dowiedzieć się co im zagrażało i dlaczego. „Dziękujemy za drinki. Spotkamy się kiedyś" powiedziała Genevieve, rzucając jej uśmiech za milion dolarów. Wstała też, robiąc krok w tył, gdy Vince także się podniósł. Genevieve była wysoka, ale on wciąż nad nią górował. „Daj mi swoją komórkę. Pozwól mi zapisać ci swój numer," powiedział, czarując. Spojrzenie Genevieve przeniosło się do Charlotte, i kiwnięcie Charlotte było niemal niezauważalne. Ostatnia rzecz, której chciała to, to by bystre spojrzenie Daniela zdało sobie sprawę, że były na ich tropie.
Tłumaczy: franekM Zniechęceni początkowo ponieważ nie wyglądały jakby zachęcały mężczyzn, więc traktowali to jako przysługę. Trzech mężczyzn byli bardzo przystojni i wyraźnie używani tego na łatwych zdobyczach. Dwa razy Charlotte dała do zrozumienia, Daniela, że nie szuka nikogo by umówić się z nikim na randkę i powinien ruszać gdzieś gdzie miał pewność. Miała nadzieję, początkowo, że interesował się nią tylko dlatego, że stanowiła wyzwanie. Teraz wiedziała. Genevieve niechętnie wyjęła swój telefon, zamiast jednak przekazywać go do zapisania, sama wpisała sobie numer Vincea. Charlotte chwyciła jej ramię gdy ją minęła, już w drodze do drzwi. Podniosła ręka ku trzem mężczyzną gdy Daniel zaprotestował, wyciągając jego telefon. „Poważnie?"Charlotte uśmiechnęła się do niego i pomachała. „Masz cały szwedzki stół gorących kobiet przymilających się do ciebie."Musiały się ruszyć i to szybko. Wiedziała, że mężczyźni pojadą za nimi, a to oznaczałoże muszą zniknąć zanim oni wyjdą na zewnątrz. Musiały dojść do swojego samochodu, wyjechać z parkingu piętrowego i znaleźć schronienie, by poczekać aż mężczyźni wyjdą. „Nie spędziłem całego wieczoru siedząc z nimi," zaprotestował Daniel. „Może zobaczymy się następny razem," powiedziała Charlotte i rozmyślnie przyśpieszył przez tłumu, zmierzając do drzwi. „Chodź, Genevieve. Musimy szybko dostać się do samochodu. Nie mamy dużo czasu. " Genevieve kiwnęła głową, już łowiąc jej klucze w portfelu.
Tłumaczy: franekM Rozdział 2 Były wszystkie rodzaje dróg polowania na jego zdobycz. Tariq Asenguard spojrzał w dół balkonu na masę ludzi poniżej. On i jego partner, Maksim Volkov, dawno temu przerobili pałacowy teatr w nocny klub odwiedzany przez tłumy. Mógł stać powyżej nich i popatrzeć w dół przez wszystkie cztery kondygnacje na wirujące ciała pod nim. Tariq sam sporządził plany renowacji, upewniając się, że centrum było otwarte, tak że mógł widzieć każdy parkiet i bar, patrząc przez balustrady na piętra poniżej. Układ był wyjątkowy, i klienci kochali to i wracali tak często jak to było możliwe. Jedyne miejsce, którego nie mógł zobaczyć to piwnica, którą odnawiał do użytku jako podziemny klub dla Gotów, grung i miłośników wampirów, by mogli wychodzić wieczorami by żyć ich życiem, tak jak wybrali, zaakceptowani przez innych takich jak oni. Każdy parkiet miał inny typ muzyki i zapełniony był dużym rodzajem ludzi. Im więcej różnorodności, bym lepiej dla niego. Tym lepsze polowanie dla niego. Mógł słyszeć bicie ich serc i pulsowanie krwi w ich żyłach, wołającej go. Łatwo było wyszukać w granicach budynku z tyloma ciałami zamkniętymi w małej przestrzeni. Mógł wykorzystać chętnych mężczyzn, albo kobiety do pożywienia, gdy był w potrzebie. To było łatwe utrzymywać wizerunek playboya w mieści mieszkającego z kobietami przylegającymi do jego boków. Wolno budował reputację. Bogaty, kawaler do wzięcia, współwłaściciel jednego z najgorętszych nocnych klubów w mieście. Kobiety garnęła się do niego. To był dokładnie to czego chciał kiedy wyszedł z tym pomysłem. Miał cztery inne kluby w różnych dzielnicach, i każdy miał innego partnera, który czuwał nad klubem podczas gdy on był w swoim głównym miejscu zamieszkania. Projekt z otwartą pośrodku podłogą był nawet ważniejszy teraz, gdy wiedział że jego najwięksi wrogowie najechali jego miasto. Wampiry
Tłumaczy: franekM zeszły pod ziemię. To nie byli starzy nieumarli. Wykorzystywali technikę – do planowania wojny wampiry. Wyrafinowani i zorganizowani. Tariq mógł skanować umysły szukając wieści o dziwacznych zabójstwach dających mu znak o możliwości tego, że z wampiry są blisko, przejmując ludzi by stworzyć nadziemną armię. „Nic nowego?"Maksim pojawił się za nim. Chwycił balustradę i przechylił się w dół przeszukując masę ciał tańczących na każdej z podłóg pod nimi. „Nie. To mnie martwi bardziej niż jeślibym kogoś skażonego." Tariq odetchnął ostro. Zmarszczył brwi. „Jest zapach... " przerwał. „Pot," Maksim powiedział z kpiarskim uśmiechem. Tariq nie miał żadnego poczucia humoru. Dla niego, nie było krztyny koloru, gdy popatrzył z góry na tańczących mężczyzn i kobiety. Zobaczył tylko nijaki szary. Nie czuł... nic. Żył polowaniem. Zabijaniem. Nawet przy czymś takim, nie czuł... nic. Wdychał jeszcze raz, i jeszcze raz, to było tam. Ten zapach. Wzywający go. Sprawiający, że jego serce przyspieszyło. Pompując gorącą krew przez jego żyły. Przechylił się ponad poręczą. „To jest nieuchwytne. Słabe. Ledwie dostrzegalne." Uśmiech przygasł na twardej twarzy Maksima. „Jaki zapach, Tariq? Wampir? Nie ma żadnego śladu aktywności jaką odkryliśmy w podziemne legowisku. Byliśmy na patrolu... " Tariq potrząsnął swoją głową. „Nie. Kwiaty pomarańczy i wanilia i coś innego. To jest słabe, ale to tam jest. Nie czujesz zapachu? Gdzieś... "przerwał ponownie, przeprowadzając rewizję na każdym z pięter zaś źródłem tego niezwykłego zapachu. Wdychał jeszcze raz i złapał ten nieuchwytny zapach, wciągając go do płuc. Natychmiast jego ciało zareagowało w jego własnym porozumieniu, coś, co miało nigdy się nie zdarzyć. Ekscytacja. Jego krew stała się gorąca. Gęsta. Zaczynało nabierać nisko i wspaniale. Uspokoił się jak tylko drapieżnik mógł, pozwalając celowi obmyć go. Wchłaniając szok wywołany tym. Nie czuł. Nie mógł czuć. Był wiekowy i
Tłumaczy: franekM dawno temu stracił całą umiejętność czucia czegokolwiek. Jego ciało nie zareagowała na zapach. Na cokolwiek. A jednak... Maksim wdychał głęboko. Kiwnął powoli głową. „Nie mogę powiedzieć na którym parkiecie ona jest. Kobieta." Zwęził swoje oczy, jego spojrzenie było ostre na jego partnerze. „Interesujące, że ten zapach intryguje cię, gdy jest tak wiele innych. Dlaczego skupiłeś się na tym jednym? " Tariq znał odpowiedź, ale obawiał się wypowiedzieć go na głos po polowaniu od setek lat. Jego życiowa partnerka. Kobieta. Jego osobisty cud. Zapach nie zostawił go w spokoju. Miał wyjątkowe umiejętności na polowaniu, dobrze dowiedzione na przestrzeni wieków, ale kobieta, człowiek, za każdym razem gdy udało mu się uciec od niego. Niejednokrotnie w ciągu parę ostatnich tygodni, czuł ją bliżej, zmarszczka we wszechświecie, ziemia poruszyła się pod jego stopami, albo powietrze wokół niego nagle ożyło elektrycznością, już udało jej się wymknąć. „Nie tym razem, kobieto. Mam cię teraz”. Wdychał jeszcze raz... i wiedział na pewno. Ten zapach... Kwiaty pomarańczy i wanilia wymykało się jego ochronie, do czasu gdy jego krew zagrzmiała w jego uszach i ruszyła gorąca przez jego żyły. Do czasu gdy poczuł obsesję, by odnaleźć jego właścicielkę. Nie czuł, uczuć jak obsesja. Nie poczuł. To było niemożliwe od wieków dla karpackiego mężczyznyby odczuwał cokolwiek, chyba że odnalazł jego życiową partnerkę. Do czasu gdy usłyszał swój głos. „Ona tu jest. W tym klubie. W tej chwili. Wiem, że to ona. Moja życiowa partnerka." Wyszeptał na głos. W respekcie. Wiedząc że to prawda. Była tam, gdzieś w budynku.Nie było żadnego innego wyjaśnienia. Musiał usłyszeć szept jej głosu. Nić wśród wszystkich inni. Była tam. Tak blisko. Jedyna kobieta przeznaczona dla niego. Jedna kobieta, która przywróciłaby kolor jego życiu, kończąc jego szary świat. Wróciła mu jego utracone uczucia po wiekach nie czucia niczego. Szukał długie, niekończące się lata, każdy kontynent, ale pozostała nieuchwytna. Nareszcie był blisko niej, czując ją, jego dusza, jego życiowa partnerka, jego druga połowa.
Tłumaczy: franekM Jego palce chwyciły grubą, rzeźbioną poręcz, ogromny nacisk zostawił wcinania w twardym drewnie. Pochylił się do badania tancerzy ściskających się razem na różnych piętrach. Jego cierpliwość malała. Przeciwstawiała się mu. Wiedział, że czuje jego wołanie. Jak mogła nie? Szeptał do niej noc po nocy, łagodne słowa zaciągać ją do niego. Pozwolił rytmowi muzyki pulsować w powietrzu, wysyłając wstęgi nut prowadzących ja z powrotem do niego, mimo to ominęła jego każdą sieć. „Ona musi być blisko, Tariq," powiedział Maksim, dołączając do niego przy ogrodzeniu. Chwycił też drzewo, pochylając się i słuchając jakby mógł ja znaleźć w masie ciał, które tańczyły, pił i rozmawiały. Był brzęk szklanek. Moc śmiechu. Sprzeczek. Flirtów. Szepty kochanków łączących się po ciemku. Oba mężczyźni spróbowało usłyszeć jeden głos. Głos, który przywrócił kolory uczucia z powrotem do życiaTariqa. Poczekał wieki na nią, a mimo to wymknęła się mu. Mogła być na jakimkolwiek parkiecie i nie usłyszymy tego szeptu. Mogła być w podziemnym? „jaskini" klubu. Mogli wysłuchać rozmów też stamtąd. Zaprojektowali klub, by bywalcy czuli się bezpieczni. Bezpieczni. Podziemny klub miał oddzielne wejścia i wyjścia. Muzyka grała głośno, ciemne miejsca z światłami w głębokich fioletach i niebieskim oświetlającym loch jako dekoracja. Tariq nigdy nie zatrzymałby się do czasu, eślinie będzie miał jej w swoich rękach. Nie wiedziała tego o nim. Był tak bezwzględny, i tak bezlitosny jak szalejące morze. Nie można było go zatrzymać, gdy miał swoją ofiarę na widoku. On był Karpatioaninem, myśliwym wampirów, i przeżył gdy większość jego rodzaju dawno temu uległa powabowi mocy. Wykonał swój obowiązek wobec swojego księcia i ludzi, utrzymując jego przydzielone regiony w czystości i bezpieczeństwie przed smrodem zła. Po długich wiekach, wiedział, że jest blisko, mimo to pozostała nieuchwytna, tuż po za jego zasięgiem. On zwrócił jego instynkty polowania, udoskonalony przed wieki strategii, by ją znaleźć. Odwrócił się od rozbrzmiewania muzyki i zapachu tak wielkiej ilości płynącej, gorącej krwi w żyłach, wzywających do niego. To było podniecające kuszenie z jakim walczył nieustannie. Rozdrażniony przy jego niezdolności do znalezienia jej, kiedy była tak blisko, chciał
Tłumaczy: franekM wywrzeszczeć jego frustrację w nocne niebo. Potrzebował powietrza, potrzebował wyjść na dwór i odetchnąć. Tariq przeklął cicho w jego własnym języku, odsunął się od ogrodzenia do głębszych cieni. Sam fakt, że mógł czuć frustrację oznaczał, że jest bardzo, bardzo blisko, i mógł słyszeć jej głos, mimo że nie mógł rozpoznać go wśród wszystkich innych głosów. Wiedział że była gdzieś w budynku, tuż poza zasięgiem, przez okazji jego uczucia, które dawno temu odeszły, przedarły się niespodziewanie, zakłócając jego spokojne, logiczne myślenie. Musiała mieć zdecydowane silny umysł, by udaremnić jego wiele wieków przeszukiwania miast w jej poszukiwaniach. Była bardzo silna, by mogła ignorować jego polecenia. Był potężny, bardzo przyzwyczajony do wykorzystywania jego sposobów z minimalną ilością wysiłku. Przeżył wieki bitew, wieki bez żadnych uczuć, żadnych kolorów. Zawsze podstępne szepty zła, mocy kusił go, mimo to zniósł to dla jednego powód. Kobiety. Jedynej kobiety. Jego życiowej partnerki. Drugiej połowy jego duszy. Tylko ona mogła przywrócić jego świat, jego życie, jak powinno być. Dawno temu pogodził się z jego losem, wytrzymał w ponurym, surowym świecie, aż kuszenie mocy było zbyt silne. A teraz, gdy był tak blisko końca, wyczuwał jej obecność, tę falę nadziei w świecie pustki. „Mataias śledził Vadima Malinov do portu," poinformował Maksim. „Vadim był zawsze inteligentny, nawet w młodości. Teraz, jako mistrzowski wampir z kawałkiem Xaviera, jednego z największych magów jaki kiedykolwiek się urodził w nim, Vadim wydaje się niebezpiecznym przeciwnikiem. Nie podoba mi się to, że poszedł do portu. " „To sugerowałoby, że wypłyną w morze?" zapytał Tariq. Jego umysł powinien być na polowaniu na miejsce mistrzowskiego wampira. Vadim był, bez wątpliwości, największą groźbą dla Karpackiego i ludzkiego świata, od czasu Xaviera, maga. Tariqbył zbytnio rozproszony przez ten zapach. Gdy pochwycił ślad, wiedział że skieruje jego uwagę na znalezienie właściciela. „Ona musi być gdzieś w budynku. " To było gmaszysko. Ogromne. Pięć pięter plus piwnica, cztery używane dla różnych wariantów klubów i piąte piętro dla jego osobistej przestrzeni. Piwnica była klubem podziemnym, tak naprawdę, pięć
Tłumaczy: franekM klubów. Cztery bary na każdym z pięter. Cztery parkiety na każdym z pięter, ze stołami na wewnętrznych balkonach. Każde z pięter było naładowane niemal do końca. Mimo to, był Karpatianinem. Mógł obejmować wiele powierzchni szybko. „Idź," powiedział Maksim. „Nie przydasz mi się do czasu gdy odnajdziesz tę kobietę. Lojos i Mataias patrolują dziś wieczorem, a jeśli istnieją przesłanki, że wojsko Vadima działa w naszym rodzinnym mieście, oni znajdą dowody. Było bardzo spokojnie przez kilka ostatnich tygodni. " Vadim Malinov, wyjątkowy i utalentowany mistrzowski wampir, tworzył armię wampirów. Wykorzystywał najnowsza techniki i nawet rekrutował ludzi aby wykonywali jego polecenia. To było niespotykane aby dokonać tego co Vadim zrobił. Umknął z karpackich gór, z dala od księcia Karpackich ludzi i wiekowych myśliwych, podróżując do Stanów Zjednoczonych, gdzie najwyraźniej gromadził armię zarówno Karpatian jak i ludzi. Musiał zostać zatrzymany. Tariq nie czekał na dalszą rozmowę. Zamaskował się i opadł w dół z jego prywatnego pietra do czwartego – piętra klubu. Muzyka salsy pulsowała przez powietrze. Mocne uderzenia. Przeszywające bicie. To club wyznaczały latynowskie tańców i atmosfera odzwierciedlała to. Był elegancki, modny i niezwykle popularny. Ciała ocierały się o sobie. Parkiety zawsze napełniały się każdym poziomem tancerzy, od amatorów do specjalistów biorących udział w konkursach. Pokonał swoją drogę pomiędzy stołami, a następnie między tancerzami, wdychając. Przeszukując. Będąc drobiazgowym. Przyszło mu do głowy, że gdyby jego kobieta była na tym piętrze tańczyłaby biodro do biodra z innym mężczyzną. Dlatego drapieżnik w nim stał się wyraźniejszy na myśl, że jego życiowa partnerka ociera się o inne ciało, jeśli ona nie była blisko? Jeśli nie słyszał jej głosu — tego cudownego głosu, który zmieniłby jego świat? Musiała tam być, dźwięk unosił się do niego przez wszystkie rozmowy, rejestrujące się jako hałasy na nocnej podstawa. „Ona musi tu być”, Maksim zgodził się, „Użyj ogólnej karpackiej telepatycznej ścieżki”. „Gdzie jesteś?” Wyszeptał, wysyłając wołanie do nocy.