ilusia1984

  • Dokumenty249
  • Odsłony90 611
  • Obserwuję122
  • Rozmiar dokumentów501.3 MB
  • Ilość pobrań53 934

McAdams Molly - From Ashes PL

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.9 MB
Rozszerzenie:pdf

McAdams Molly - From Ashes PL.pdf

ilusia1984
Użytkownik ilusia1984 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 301 stron)

From Ashes Molly McAdams Tłumaczenie: amas_la_mondon Korekta: memento Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

2 Spis treści: Rozdział 1 str. 3 Rozdział 2 str.20 Rozdział 3 str. 33 Rozdział 4 str. 41 Rozdział 5 str. 54 Rozdział 6 str. 70 Rozdział 7 str. 80 Rozdział 8 str. 93 Rozdział 9 str. 99 Rozdział 10 str. 119 Rozdział 11 str. 127 Rozdział 12 str. 152 Rozdział 13 str. 170 Rozdział 14 str. 186 Rozdział 15 str. 214 Rozdział 16 str. 222 Rozdział 17 str. 240 Rozdział 18 str. 256 Rozdział 19 str. 272 Rozdział 20 str. 282 Epilog str. 294

3 Rozdział 1 Cassidy - Czy znasz kogoś, kto się tam wybiera, Ty? - Tylko Gage. Ale będzie dobrze, tak przynajmniej od razu poznamy jakiś nowych ludzi. Mruknęłam do siebie. Nie byłam najlepsza w zdobywaniu przyjaciół – nie rozumieją mojej potrzeby bycia zawsze blisko Tylera, a kiedy zjawiłabym się z siniakami i szwami, automatycznie pomyśleliby, że albo się ranię, albo ja i Tyler jesteśmy w jakimś toksyczny związku. Oczywiście to nie ich wina – nigdy ich nie komentowaliśmy, więc plotki zaczęły narastać. - Cassi, nikt nie będzie znał twojej przeszłości, a ostatnie z twoich siniaków zniknie w ciągu kilku tygodni i już z dala od tego miejsca. Poza tym nienawidzę tego, że nie masz nikogo innego. Zaufaj mi, rozumiem to, ale tego nienawidzę. Potrzebujesz w swoim życiu więcej ludzi. - Wiem.- Instynktownie otoczyłam się ramionami, zakrywając miejsca, które były posiniaczone. Dzięki Bogu, żadne z nich nie były widoczne, dopóki nie rozebrałabym się do moich bokserek, ale nie mogłam powiedzieć to samo o niektórych moich bliznach. Przynajmniej blizny były normalne na człowieku, a najgorsze z nich były przykryte moimi ciuchami, więc wyglądałam jakby wypadki się mnie trzymały. - Hej.- Tyler chwycił jedną z moich rąk, odciągając ją od mojego boku.- To koniec, już nie zdarzy się więcej. A ja zawsze jestem tu dla ciebie, czy będziesz miała nowych przyjaciół, czy nie. Jestem tu. Ale przynajmniej spróbuj. To twoja szansa na nowy początek - nie to oznacza twój ulubiony ptak? - Feniks to nie prawdziwy ptak, Ty. - Nieważne, to twój ulubiony. Nie to symbolizuje? Nowy początek? - Odrodzenie i odnowienie.- Wymamrotałam. - Ta, to to samo. Umierają po to tylko, żeby powrócić i zacząć nowe życie, racja? To my, zaczynający nowe życie, Cass.- Nieznacznie pokręcił głową, a minę miał całkowicie poważną.- Ale nie stań samowolnie w płomieniach i nie zgiń. Kocham cię za bardzo, a ogień nie jest dobry dla skórzanych siedzeń. Prychnęłam śmiechem i popchnęłam go wolną ręką w ramię.- Ale jesteś punkiem, Ty – umiesz zabić ciepłe momenty.

4 Zaśmiał się głośno.- Tak na poważnie.- Pocałował moją rękę, potem złapał mój wzrok i przytrzymał na kilka sekund, zanim spojrzał z powrotem na drogę.- Nowe życie, Cassi i zaczyna się właśnie teraz. Tyler i ja nie byliśmy romantycznie zaangażowani, ale mieliśmy związek, którego nawet ludzie, z którymi dorastaliśmy, nie rozumieli. Dorastaliśmy obok siebie, w sąsiedztwie country club. Obaj nasi ojcowie byli lekarzami, a mamy zostawały w domu, opiekując się dziećmi, a popołudniami spędzając czas w clubie, plotkując i pijąc martini. Na moje szóste urodziny mój tato umarł na atak serca w pracy. Teraz, kiedy jestem starsza, nie rozumiem, jak nikt nie mógł go uratować – pracował na ostrym dyżurze, na litość boską i nikt nie umiał go uratować? Ale wtedy po prostu wiedziałam, że mój bohater odszedł. Tata miał długie zmiany, ale zawsze byłam jego księżniczką, a kiedy był w domu, byliśmy tylko my. Odważył się ubrać tiarę i boa oraz bawić się ze mną w podwieczorki – znał imiona wszystkich moich wypchanych zwierzaków, przemawiał do nich, jakby miały odpowiedzieć – i zawsze był tym, który opowiadał mi bajki na dobranoc. Mama była wspaniała, ale wiedziała, że mamy specjalną relację, więc przypatrywała nam się tylko z drzwi, uśmiechając się. Gdy kiedykolwiek zostawałam zraniona, a on był w pracy, to mama zawsze robiła wielkie przedstawienie, że nie może lepiej mi pomóc, a ja musiałam udawać, że to sprawa życia i śmierci, dopóki tata do nas nie przybył. Musiała chyba do niego dzwonić, ponieważ wpadał do domu, jakbym umierała – chociaż przeważnie to było tylko zadrapanie – i podnosił mnie, przyklejał plaster wszędzie tam, gdzie mnie bolało i w cudowny sposób czułam się lepiej. Tak jak powiedziałam, tata był moim bohaterem. Każda dziewczynka potrzebuje takiego taty. Ale teraz, poza cennymi wspomnieniami, wszystko, co mi po nim pozostało to jego miłość do feniksów. Mama pozwoliła mu na wyrysowanie feniksa dokładnie nad moim łóżkiem, kiedy zaczynałam przedszkole i to malowidło nadal tam jest, mimo tego, że mama ciągle groziła, że karze go przemalować. Choć starałam się zachować pierścień z feniksem, który tata miał przez całe swoje dorosłe życie, moja mama znalazła go i schowała przede mną nie tak długo po jego śmierci, i od tego czasu go nie widziałam. Mama zaczęła pić nałogowo po śmierci taty. Jej poranna kawa zawsze była przyprawiona rumem, do dziesiątej rano robiła Margarity, dalej chodziła do clubu na martini, a do czasu, kiedy wracałam ze szkoły, piła prosto z butelki wódkę lub szkocką. Miała czas dla przyjaciółek, ale przestała budzić mnie do szkoły, przygotowywać dla mnie jedzenie, zapominała odbierać mnie ze szkoły – prawie kompletnie zapomniała o moim istnieniu. Po tym pierwszym dniu bycia zapomnianą po szkole i po kolejnym dniu nie pokazania się, ponieważ nie

5 chciało się jej opuścić swojego pokoju, mama Tylera, Stephanie bez słowa zaczęła zawozić mnie do szkoły i odbierać z niej. Wiedziała, że moja mama jest w żałobie, lecz nie zdawała sobie sprawy z jej rozmiarów. Po tygodniu bez czystych ubrań i kilku rund prób i błędów, zaczęłam sama prać, starałam się poradzić samej z zadaniem domowym i robiłam dla nas kanapki z galaretkę i masłem orzechowym, zawsze zostawiając dla mamy przed drzwiami jej sypialni. Prawie rok po śmierci taty pojawił się Jeff. Był bogaty, dyrektor jakiejś wielkiej firmy – jego nazwisko było wszędzie w Mission Viejo, Kalifornii – ale do tego dnia nigdy go nie widziałam ani o nim nie słyszałam. Pewnego dnie Stephanie podrzuciła mnie, on się wprowadzał, a mama już była jego żoną. Ta noc była pierwszym razem, kiedy zostałam uderzona i to przez własną matkę. Moja słodka, grzeczna mama, która nawet nie umiała zabić pająka, nie mówiąc o biciu córki, uderzyła mnie, kiedy źle się zachowywałam. Zapytałam, kim jest Jeff i dlaczego kazał nazywać siebie tatą, a mama uderzyła mnie w plecy nową butelką szkockiej, którą miała zamiar otworzyć. Nie złamała się, ale zostawiła jedno brzydkie stłuczenie. Od tego momentu nie było dnia, w którym nie została mi jakaś kontuzja od jednego z nich. Zazwyczaj w grę wchodziły pięści i dłonie, a ja zaczęłam je wypatrywać, ponieważ kiedy zaczęli rzucać kubkami do kawy, szklankami albo lampami, albo kiedy mama zdjęła swoje obcasy i wielokrotnie uderzała mnie w głowę czubkiem ostrego szpilki... nie wiedziałam, czy dożyję następnego dnia. Jakiś tydzień później po pierwszym uderzeniu, kiedy Jeff pobił mnie kluczem nasadowym, po raz pierwszy otworzyłam okno i przybiegłam do okna Tylera. W wieku siedmiu lat zatrzymał mnie w swoim pokoju, dał mi swoją piżamę, od kiedy moja była pokryta krwią i trzymał mnie za dłoń, kiedy zasypialiśmy w jego łóżku. Przez ostatnie jedenaście lat Tyler błagał mnie, bym pozwoliła mu powiadomić swoich rodziców, co się dzieje, ale nie mogłam na to pozwolić. Gdyby Tyler powiedział im, zadzwoniliby do kogoś, a ja wiedziałam, że zabraliby mnie z dala od Tylera. Mój bohater umarł, a mama, którą kochałam, przepadła – za nic nie pozwoliłabym komuś oddzielić mnie od Ty. Jedyną rzeczą, na którą się zgodziłam, było to, że jeśli znajdzie kiedykolwiek mnie nieprzytomną, wszystkie obietnice będą z niego zwolnione i będzie mógł powiedzieć komukolwiek. Ale to tylko utrzymywało Tyler cicho – nigdy nie uwzględnialiśmy sąsiadów... Po trzech latach od nadużycia, przestałam każdej nocy wkradać się do pokoju Tyler, robiąc to tylko wtedy, gdy bito mnie czymś innym niż częściami ciała, ale on zawsze czekał, bez względu na wszystko. Trzymał u siebie w pokoju apteczkę i oczyszczał i bandażował wszystkie rany, które umiał. Udawało się tak prawie przy wszystkich, lecz trzy razy zmusił mnie, aby założono mi szwy.

6 Powiedzieliśmy jego tacie, że potknęłam się o coś, kiedy wybiegaliśmy na zewnątrz. Nie jestem naiwna, wiedziałam, że jego tata nie uwierzył mi – zwłaszcza, od kiedy nigdy nie byłam za bieganiem, a jedynym razem, kiedy zaangażowałam się w sport, był wtedy, kiedy oglądałam go na telewizorze Ty'a – ale zawsze skrzętnie ukrywaliśmy przy nim moje siniaki, a on nigdy nie próbował zorientować się, gdzie tak naprawdę zostałam zraniona. Więc siadałam na ich kuchennym stole i pozwalałam mu zszywać mnie. Wypuszczali mnie dopiero wtedy, gdy byli pewni, że nic mi już nie było, a Tyler czekał na mnie przy swoim otwartym oknie, kiedy okrążałam dom. Każdej nocy miał przygotowane dla mnie coś do spania, trzymał mnie za ręce i wtulał się we mnie, aż zasnęliśmy. Więc kiedy Tyler całował mnie w czoło, policzek czy dłoń, to nigdy nie oznaczało coś romantycznego. Tak po prostu robił od małego. - Cassi? Słyszysz mnie?- Pomachał mi dłonią przed twarzą. - Przepraszam. Życie, zaczynanie od nowa. Przyjaciele, taa, to jest...będzie... potrzebuję... przyjaciół.- Jestem całkiem pewna, że gdzieś w tym zdaniu był angielski. Ty wybuchł śmiechem i ścisnął moje kolano, a po kilku cichych minutach na szczęście zmienił temat.- Więc co myślisz o mieszkaniu? - Jest świetne. Jesteś pewny, że mogę z tobą zostać? Mogę znaleźć miejsce dla siebie, albo nawet mogę spać na kanapie...- Moje własne miejsce? To był tak naciągany pomysł, że aż śmieszny – nie miałam nawet stu dolarów nasiebie. - Nie ma mowy. Dzielę łóżko z tobą od jedenastu lat i nie zamierzam tego teraz zmieniać. - Ty, ale co, jeśli będziesz miał dziewczynę? Naprawdę chcesz jej wyjaśniać, dlaczego z tobą żyję? Dlaczego dzielimy komodę, szafę czy łóżko? Tyler spojrzał na mnie przez chwilę, zanim odwrócił wzrok na drogę. Jego brązowe oczy ściemniały, a usta zacisnęły się w cienką linę.- Zostajesz ze mną, Cassi. Westchnęłam, ale nic już więcej nie powiedziałam. Wiele razy przerabialiśmy ten problem. Każdy związek, który miał, ostatecznie się kończył z powodu mojego i przez to, że zawsze byliśmy razem. Nienawidziłam tego, że rujnowałam jego związki i kiedykolwiek się z kimś umawiał, przestawałam nawet chodzić do jego pokoju i odbierać jego telefony, tak, by mógł się skupić na dziewczynie. Choć nigdy nie trwało długo – wspinał się do mojego okna, wyciągał mnie z łóżka i zabierał z powrotem do siebie, Nigdy nie musieliśmy martwić się moim chłopakami, od kiedy żadnego nie miałam. Żaden nie chciał

7 konkurować z zaborczością Tylera i całą resztą. Nie że mnie to martwiło – jedyny facet, do którego coś kiedykolwiek czułam, był zbyt stary dla mnie i był w moim życiu zbyt krótko. W chwili, w której otwarłam drzwi, by go zobaczyć, stojącego przed nami, pojawiły się motyle w moim brzuchu, a ja poczułam tą dziwną więź z nim, którą nigdy wcześniej nie poczułam do nikogo i nawet wtedy, gdy już go nie było, to marzyłam o jego opanowującej intensywności i hipnotyzujących niebieskich oczach. Choć Ty nie wiedział o nim, ponieważ po co? Dopiero skończyłam szesnaście lat, a on był policjantem – wiedziałam, że już go nie zobaczę i tak się stało. Poza tym, oprócz mojego prawdziwego taty i Ty, miałam problemy z dopuszczeniem blisko siebie facetów, z dziwną więzią czy bez. Kiedy już mój dotychczas zachwiany świat przekręcił się do góry nogami w chwili, w której nowy mężczyzna wszedł do naszego domu... musiały się narodzić kwestie z zaufaniem. Tyler zdecydował się studiować na Uniwersytecie Texas w Austin, gdziejuż uczył się jego kuzyn Gage, dwa lata starszy od nas. Przez lata wiele słyszałam o Gage'u i jego rodzinie od Ty, od kiedy był jego jedynym kuzynem, a ja cieszyłam się z jego decyzji. Gage był dla niego jak brat, a Tyler nie widział się z nim już kilka lat, więc dzielenie z nim mieszkania będzie dla niego dobre. Nie byłam pewna, co miałabym zrobić, kiedy Tyler odchodził – jedyną rzeczą, którą wiedziałam, było to, że odbierano mi dom, w którym dorastałam. Miałam jeszcze miesiąc do skończenia osiemnastki, a potem mogłam odejść. Ale Tyler, będąc sobą, już zaplanował dla mnie przyszłość. Wczołgał się przez moje okno, powiedział, żebym się spakowała i zanim mógł mnie zaciągnąć do swojegodżipa, powiadomił mamę i Jeffa o tym, co dokładnie o nich myśli. Nie miałam czasu, aby martwić się konsekwencjami jego przemowy, ponieważ zanim się o tym dowiedziałam, już byliśmy na autostradzie do Texasu. Podróż zajęła nam tylko jeden dzień, a teraz, po byciu tu wystarczająco długo na wypakowanie dżipa i osobny prysznic, szliśmy na jakąś imprezę nad jeziorem, by spotkać Gage'a i jego przyjaciół. Rodzina Gage'a nie pochodziła z Austin – nie wiedziałam, gdzie dokładnie żyją w Texasie, ale najwyraźniej mieli ranczo. Po usłyszeniu tego musiałam ugryźć się w język, by nie zapytać się, jaki Gage jest. Rozumiałam, że jesteśmy teraz w Texasie, ale Austin już zdmuchnęło moje wyobrażenia o zakurzonych drogach i przelatujących krzakach obrazami śródmieścia i parków. Po prostu nie wiedziałam, jak poradzę sobie z życiem z noszę-ciasne-dżinsy-złoty-pasek-i- kapelusz kowbojem, jak to widziałam w filmach i na rodeach. Na pewno wybuchałabym śmiechem za każdym razem, gdybym go widziała. Kiedy dotarliśmy nad jezioro, do grupy ludzi, wciągnęłam głęboki oddech w daremnej próbie uspokojenia się. Nie byłam fanką nowych ludzi.

8 Tyler wziął mnie za rękę i mocno ją ścisnął.- Nowy początek, Cassi. A ja będę zaraz przy tobie. - Wiem. Mogę to zrobić.- Jego dżip zatrzymał się, a ja natychmiastowo cofnęłam to. Nieeee. Nie, nie dam rady. Musiałam pomyśleć szybko o tym, gdzie jest każdy siniak, upewniając się, że ubrania zakrywały wszystkie, chociaż już przerabiałam to w mieszkaniu. Po prostu nie chciałam, żeby ktokolwiek stąd, poznała moje życie, którego doświadczyłam. Wyskoczyłam z dżipa Tylera, wzięłam kolejny głęboki oddech i mentalnie się zdopingowałam. Nowe życie. Zrobię to. Obróciłam się i okrążyłam przód i nim mogłam stanąć u boku Tylera, zobaczyłam go. Nie wiem, czy sama zdecydowałam się stanąć, czy nadal szłam do Tylera, w ogóle tego nie zauważyłam – mogłam zobaczyć czy skupić się tylko na facecie, który stał 3 metry ode mnie. Był wysoki, wyższy niż Tyler, który mierzył 183 cm, a miał na sobie luźne, ciemne spodenki do kolan i rozpiętą koszulę, ukazującą opaloną i smukła pierś oraz sześciopak. Ramiona miał umięśnione, ale nie wyglądał, jakby spędzał godziny na siłowni lub biorąc sterydy. Jedynymi słowami, którymi mogłam je opisać, to naturalne i dzięki pracy. Jego kruczoczarne włosy był zabałaganione, w sposób dopiero-co-wyszedłem-z-łóżka, a dłoń zadrżała na myśl przebiegnięcia przez nie palcami. Z tego miejsca nie mogłam zobaczyć koloru jego oczu, ale spoczywały na mnie, a usta miał otwarte. W dłoni trzymał butelkę wody i była podniesiona, jakby miał wziąć łyka, zanim mnie zobaczył. Nie miałam zielonego pojęcia, co się ze mną działo, ale całe moje ciało zaczęło mrowić, a jego widok sprawił, że ręce mi się pociły. Widziałam mnóstwo przystojnych kolesi – Tyler wyglądał jak model Abercrombie and Fitch, na miłość boską. Ale słowo przystojny nie oddawało urody Pana Nowego. Wyglądał jak bóg. Oddech mi przyspieszył, a krew zawrzała goręcej, kiedy nieświadomie zrobiłam krok w jego kierunku. Lecz w tym momencie do kulała się do jego boku wysoka, długonoga blondynka i owinęła wokół jego talii ramiona, całując go w mocną szczękę. Poczułam się, jakby ktoś walnął mnie w brzuch i natychmiastowo byłam zazdrosna o tą dziewczynę, kimkolwiek była. Kręcąc głową, zmusiłam się, aby odwrócić wzrok. Co, do diabła, Cassidy? Uspokój się. - Cassi, idziesz? Zamrugałam i popatrzyłam na Tylera, który wyciągnął do mnie rękę.- Um, tak.- Spojrzałam z powrotem na Pana Nowego i zobaczyłam, że nadal się nie poruszył. Pewna siebie blondyna paplała mu do ucha, lecz on nie wydawał się jej nawet słyszeć. Poczułam, jak rumieniec wspina się po moich policzkach, przez to jak na mnie patrzył, jakby po raz pierwszy zobaczył słońce, a ja zbliżyłam się do Tylera.

9 Wziął mnie pod swój bok i wyszeptał do ucha.- Dobrze się czujesz? - Ta, nic mi nie jest.- Zapewniłam go, próbując spowolnić bicie serca z kompletnie innego powodu. Pocałował mnie w policzek i odsunął się.- Dobrze, więc pozwól mi cię przedstawić Gage'owi. Racja. Gage. Tyler puścił moją dłoń, tylko po to, by położyć ją na dole moich pleców, prowadząc mnie do Pana Nowego i długonogiej blondyny. Och nie. Nie nie nie nie nie. - Co tam, człowieku?- Tyler walnął go w plecy, a Pan Nowy powoli przeniósł wzrok ze mnie na niego. Oczy Gage'a rozszerzyły się, kiedy go zobaczyły.- Tyler, cześć! Nie wiedziałem, że już tu jesteście. Och. Dobry. Boże. Ten głos. Mimo krótkiej wypowiedzi mogłam usłyszeć jego akcent. Był głęboki, chropowaty i z pewnością najseksowniejszy, jaki kiedykolwiek słyszałam. - Ta, dopiero co dotarliśmy. Cassi, to mój kuzyn, Gage. Gage, to Cassi. Gage wyciągnął rękę.- To przyjemność, Cassi. Jestem zadowolony, że wreszcie tu jesteście. Kolana mi zmiękły, a wstrząs elektryczny przeszedł po mnie, kiedy uścisnęłam jego dłoń. To, że szybko spojrzał na nasze dłonie, musiał również to poczuć.- Mi też jest miło.- Teraz, kiedy byłam blisko niego, mogłam zobaczyć jego jasnozielone oczy, zakryte przez cienkie, czarne rzęsy i brwi. Był definicją męskości. Poprzez jego silną szczękę i czoło, wysokie kości policzkowe, wyraźny nos, aż do perfekcyjnych, całuśnych warg jego wygląd krzyczał męskością. Jedyną rzeczą, która równoważyła tą męskość, były chłopięce dołeczki, które były teraz widoczne. Tak, tylko słowo bóg pasowało do niego. Dla wysokiej blondynki nasze dłonie zbyt wolno się rozdzielały, więc wyrzuciła swoją rękę do przodu.- Jestem Brynn, dziewczyna Gage'a.- Jej oczy zwęziły się na słowie: „dziewczyna”. Nie powinnam była, lecz spojrzałam znów na Gage'a. Patrzył na Brynn z opuszczonymi brwiami, czy to z zmieszania czy z irytacji. Chyba robisz sobie ze mnie jaja, pomyślałam. Nie obchodziło mnie, że minęły dwie sekundy, od kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, lecz to nie mogła być zwyczajna reakcja dwóch ludzi, którzy dopiero siebie poznają, a on miał cholerną dziewczynę. Spotkanie policjanta przed moimi drzwiami nawet się do tego nie umywało, a ja myślałam o nim przez prawie dwa lata!

10 Opuściłam rękę Gage'a, skupiając się na Brynn.- Miło cię poznać, Brynn!- Miałam nadzieję, że mój uśmiech wyglądał na autentyczny. Nie potrzebowałam wroga, zwłaszcza, jeśli umawia się z facetem, z którym będę mieszkała. Ale, do diabła, nie zamierzam kłamać – już myślałam o sposobach pozbycia się jej. Tyler i Brynn uścisnęli sobie dłonie, a ona spojrzała na mnie z powrotem, zauważając, że robiłam wszystko, by nie patrzeć na jej chłopaka. On i Tyler nadrabiali zaległości, a kiedy mówił Gage, zmuszałam się, aby nie zamknąć oczy i zatracić się w uczuciu dreszczy, przechodzących przez moje całe ciało, które wywoływał jego głos. - Więc, Cassi, co powiesz na to, abyś poznała resztę dziewcząt?- Brynn wreszcie słodko rzekła. Tyler wyglądał na dumnego – właśnie tego pragnął.- Brzmi świetnie.- Powiedziałam i odeszłam od chłopaków. Czułam, że to złe odchodzić, lecz mogłam poczuć wzrok Gage'a na sobie. - Więc, ty i Tyler, co?- Brynn trąciła mnie w ramię. - O co ci chodzi? - Tworzycie bardzo słodką parę.- Wcale nas nie komplementowała, ona nas badała. - Dzięki, lecz nie. Jesteśmy tylko najlepszymi przyjaciółmi, nikim więcej. - Jesteś tego pewna? Zauważyłam, jak na ciebie patrzy i miał na tobie ramiona. - Tym się różnimy od innych. Przez całe życie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. - Racja. Teżidziesz na UT?- Zapytała, brzmiąc na zbyt zaciekawioną. - Um, nie. W ogóle nie myślę o pójściu do szkoły. - Więc dlaczego tu jesteś?- Gdyby nie zaciśnięte usta, brzmiałaby na naprawdę zainteresowaną. - Szczerze? Nie mam pojęcia? Tyler spakował moją torbę i wrzucił mnie do swojego dżipa. Najwyraźniej Gage'a nie obchodzi, czy z nimi zamieszkam.- Uśmiechnęłam się i odwróciłam się do dziewczyn, które były już przynas.

11 Gage Co, do diabła, to było? Nigdy coś takiego mnie nie spotkało. Jedno spojrzenie na Cassi i mój świat wydawał się zatrzymać. Jedynym o czym mogłem myśleć, było skrócenie odległości między nami. Nie wiem, jak to opisać, ale potrzebowałem iść do niej. Na nieszczęście zamroziło mnie w miejscu, zabierając mi najpiękniejszą dziewczynę, którą kiedykolwiek widziałem. Jej długie,brązowe włosy były rozwiane, a wielkie, miodowe oczy sprawiły, że chciałem się w nich zatracić. Wyglądała tak słodko i delikatnie, że pragnąłem owinąć ją ramionami i chronić ją przed zobaczeniem czegokolwiek złego w świecie, ale coś w jej oczach powiedziało mi, że wiedziała zbyt dobrze, jaki jest świat i że potrafiła o siebie zadbać. I to było tak cholernie dezorientujące, że lgnęła do mojego kuzyna, jakby był kołem ratunkowym. Tyler powiadomił mnie, że bierze ze sobą swojego przyjaciela, by z nami mieszkał i że była to dziewczyna. Przez lata zapamiętałem jej imię, ale kiedykolwiek mówił o niej, brzmiało to, jakby byli tylko przyjaciółmi, więc dlaczego trzymał ją ze rękę i pocałował ją, do diabła, w policzek? Nie mogłem nawet powstrzymać warkotu, który wydobył się z mojego gardła, kiedy to zobaczyłem. A potem cholerna Brynn. Dziewczyna? Naprawdę? Byliśmy tylko na dwóch okropnych randkach w zeszłym roku i powiedziałem jej przed szkołą, że nie chcę z nią żadnego związku. Myślałem, że jasno się zrozumieliśmy, od kiedy unikała mnie całe popołudnie, póki nie zjawili się Cassi i Tyler. Kiedy Cassi po raz pierwszy przemówiła, zmusiłem się do oddychania. Jej głos był miękki i melodyjny. Idealnie do niej pasował. Była maleńka i nawet z jej niskim wzrostem, te nogi w tych spodenkach mogły zmusić każdego faceta opaść na kolana i błagać. Nie mogłem przestać myśleć o tym, jakby to było czuć ją w swoich ramionach, jakby wyglądała w mojej ciężarówce lub na mym koniu. I ta, nie zamierzam kłamać, już wyobraziłem ją sobie pode mną... ale jedno spojrzenie na nią i nie było mowy, aby o tym nie myśleć. Po tym jak Brynn wzięła ją, kosztowało mnie wiele wysiłku, by przestać się na nią gapić, ale nie chciałem, by Tyler zorientował się, że całkowicie mną owładnęła. - Ona jest moja, Gage. Lepiej wyjaśnijmy to sobie. Dobrze, więc byłem chyba zbyt oczywisty, niż myślałem.- Sądziłem, że jesteście tylko przyjaciółmi. - Jest moją najlepszą przyjaciółką, ale zobaczysz. Ona jest moja. Pokiwałem głową i klepnąłem go w plecy, zmuszając dłoń do rozluźnienia

12 się, odkąd była pięścią.- Zrozumiałem, chłopie. No chodź, pozwól podać sobie piwo. Z biegiem czasu, kontynuowałem coraz bardziej zbliżać się do niej. Czułem się jak jakiś zboczeniec, próbując być blisko niej, ale nie mogłem się powstrzymać. Chciałem usłyszeć, jak rozmawia i śmieje się – przyrzekam, że jej śmiech brzmi jak anielski śpiew. Niemal jęknąłem na głos – anielski śpiew? Co, do diabła, jest ze mną nie tak? Wszyscy siedzieliśmy przy ognisku, rozmawiając i pijąc. Byłam jakiś metr od Cassi, kiedy wstała i skierowała się do Jackie. Gdyby nie to, co stało się zaraz po tym, walnąłbym Jake'a w gębę za dotknięcie jej. Jedną ręką musnął przód jej uda, a drugą złapał za tyłek, powodując, że się potknęła i wpadła wprost na mnie, a jej piwo zmoczyło moją koszulę. Jej wielkie oczy jeszcze bardziej się powiększyły, a sama szybko wciągnęła oddech.- O Boże, bardzo przepraszam!- Słońce zachodziło i robiło się coraz ciemniej, ale mogłem dokładnie zobaczyć jej rumieniec. Jestem całkiem pewny, że rumieniąca się Cassi to moja nowa ulubiona rzecz. Zaśmiałem się i chwyciłem ją za jej małe ramiona, by ją ustabilizować, w ogóle nie zwracając uwagi na moją koszulę.- Wszystko dobrze? Jej wzrok skupił się na moich ustach, a sama delikatnie złapała zębami dolną wargę. Pragnąłem sam złapać jej wargę swoimi zębami i nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zacząłem się przybliżać. Szybko mrugnęła i spojrzała w górę, a potem popatrzyła na Jake'a, który był po mojej prawej.- Nic mi nie jest. Naprawdę przykro mi za twoją koszulę. O, cholera, to nie jest normalne. Powiedziała do mnie ledwo dwa zdania, a ja chciałem ją pocałować?- Nie przejmuj się tym.- Wymamrotałem, kiedy wstała i kontynuowała pójście do Jackie, tylko po to, by zostać szybko zatrzymaną przez Tylera, który powiedział coś jej do ucha, oplatając ją ramionami. - Cholera, kiedy mówiłeś, że twój kuzyn bierze ze sobą laskę, nie spodziewałem się, że będzie tak seksowna.- Jake oznajmił. - Jake, dotknij ją jeszcze raz... zobaczysz, co się, do diabła, stanie. - Wow, już ci podpadłem, co? Chcesz spróbować z dziewczyną kuzyna? Spojrzałem na Cassi w ramionach Ty'a i pokręciłem głową, podnosząc swoje piwo, by wziąć kolejnego łyka.- Nie.- Tak, tak, chcę. - Cóż, jeśli nie chcesz, jestem, cholera, pewny, że ja tak. - Jake.- Warknąłem. - W porządku, w porządku. Spokojnie, Gage. Nie dotknę jej i słyszałeś ją...

13 nic jej nie jest.- Jake pochylił się do przodu po kolejny piwo, które wyciągnął z przenośnej lodówki i z powrotem rozsiadł się na swoim miejscu, a jego oczy zeszły już z Cassi i przeniosły się na Lanie. Po szybkim spojrzeniu, zobaczyłem, że Cassi i Tyler nadal cicho rozmawiają, więc wstałem i poszedłem do miejsca, gdzie zaparkowane były wszystkie ciężarówki. Zdjąłem mokrą koszulę i powiesiłem ją na pace mojego pick-up'a, zanim złapałem za czystą z tylnego siedzenia. Kiedy odwróciłem się, podchodził do mnie Tyler. - Naprawdę się cieszę, że tu jesteś, brachu.- Powiedziałem. - Ja też.- Wziął dużego łyka ze swojej puszki, zanim położył ją na pace.- I tak nie przyjechaliśmy tu dostatecznie szybko. Cali zaczęła mnie przygniatać – byłem gotowy na nowe miejsce. I hej, wiesz, że już to mówiłem, ale doceniam, że pozwalasz nam mieszkać z tobą. Wiem, że mógłbyś dzielić mieszkanie z kimkolwiek i pewnie nie wziąłby ze sobą dziewczyny. - Nie przejmuj się tym, jesteś moją rodziną. Będąc szczerym, byłem dość zdziwiony, kiedy powiedziałeś, że przyjeżdżasz do Austin, by studiować ze mną. Po tym jak przestałeś przyjeżdżać na ranczo z ciocią Steph i wujkiem Jimem przez te ostatnie kilka lat, sądziłem po prostu, że już nas nie za bardzolubisz. - Nieee, to nie miało związku z tobą. Po prostu nienawidziłem zostawiać Cassi. Przepraszam, że sprawiłem, że tak myślałeś. Wziąłem głęboki oddech, przypominając sobie, że Cassi podążyła za nim do Texasu.- Naprawdę? Nie łapię tego, Ty, przyznałeś, że jest twoją przyjaciółką. I potem ona podąża za tobą tutaj, a ty teraz mówisz, że nie przyjeżdżałeś w odwiedziny, ponieważ nie chciałeś jej zostawiać? Dlaczego nigdy nie mogłeś mi po prostu powiedzieć, jak to z wami jest? - To skomplikowane – naprawdę byliśmy tylko przyjaciółmi. Ale ona mnie potrzebowała – nie mogłem jej tak po prostu zostawić. I ja się w niej zakochałem, chłopie. Jasna cholera. Poczułem, jakby ktoś zabrał mi cały tlen. Jak mogłem być tak zainteresowany tą dziewczyną, że fizycznie boli mnie myśl jej z Ty'em? Z kimkolwiek, jeśli o to chodzi? Serio. To nie było. Cholera. Normalne.- O co ci chodzi, że cię potrzebowała? Westchnął i pokręcił głową.- Jak powiedziałem, to skomplikowane. Oboje spojrzeliśmy w górę, kiedy usłyszeliśmy kwiczące i pluskające się dziewczyny. Część facetów wrzucała je do jeziora, a ja nie mogłem powstrzymać się od pójścia do Jake'a, kiedy podniósł Cassi i przerzucił przez swoje ramię. Moje dłonie już zwinęły się w pięści, kiedy postawił ją na ziemię. Jej długie włosy

14 przesłaniały jej twarz, kiedy okładała jego plecy swoimi malutkimi dłońmi. - Postaw mnie! Nie mam na sobie kostiumu!- Brzmiała na tak zdeterminowaną na coś tak małego, że niemal się uśmiechnąłem. Niemal.- Mówię poważnie, postaw mnie! - Jake, powiedziałem ci, żebyś jej nie dotykał. Postaw ją.- Stałem zaraz za nimi. Cassi złapała górę jego dżinsów, by się odepchnąć i spojrzała na mnie, ale Jake obrócił się, tak, że on teraz stanął do mnie twarzą. Próbowała go kopnąć, ale jego dłonie poszły w górę jej ud, że znów zwinąłem dłonie w pięści. - No dalej, Gage.- Brzmiał na zirytowanego.- Wszystkie dziewczyny już są w jeziorze. - Ona nie chce- Jake zsunął Cassi w dół, powodując, że koszulka podjechała w górę jej pleców. Zdusiłem moje kolejne słowa, a dwie inne osoby sapnęły za mną. CO DO DIABŁA?! Tyler chwycił Cassi i zaczął odchodzić z nią. Spoglądał na niąwspółczująco, a kiedy jego wzrok spotkał mój, jego oczy wyglądały na zmartwione. Twarz Cassi znów była czerwona, a usta miała mocno zaciśnięte, kiedy Tyler prowadził ją do swojego dżipa. Jake spojrzał na mnie, jakbym był szalony – gdyby nie reakcja innych kolesi, czułbym się tak samo. Odwróciłem się i podążyłem za Tyler'em i Cassi do dżipa, czekając, aż byłem pewien, że nikt nas nie usłyszy.- Co, do diabła, dopiero zobaczyłem? Tyler pomógł jej wsiąść, zanim podszedł do drzwi kierowcy i otworzył je. Cassi patrzyła prosto przed siebie, a szczękę nadal miała zaciśniętą. - Ty, brachu, co to było? - Nic, zobaczymy się, kiedy wrócisz do mieszkania. - Tonie było nic! Westchnął i odszedł od drzwi, blisko się pochylając, tak, by nie mogła usłyszeć.- Spójrz, próbowaliśmy uniknąć czegoś takiego, ale od kiedy już to widziałeś, to później ci to wyjaśnię. Ale to jest dokładnie to, od czego chciałem ją oddalić, więc zabieram ją teraz z powrotem do mieszkania, jeśli nie masz nic przeciwko. Nie czekałem na nic więcej. Praktycznie pobiegłem do mojej ciężarówki, złapałem moją mokrą koszulę, kiedy zamykałem pakę, wskoczyłem na miejsce kierowcy i pojechałem za nimi. Milion myśli nawiedzały mój umysł podczas drogi powrotnej do mieszkania, a każda sprawiała, że coraz bardziej zaciskałem uścisk na kierownicy. Było na tyle ciemno, że nie mogłem być pewny, co

15 właściwie widziałem, ale przypominały siniaki. Dużo siniaków. Słyszałem o chorych ludziach, których ciała są nimi pokryte. Próbowałem myśleć, co to mogłoby być i pomyślałem o jej małym ciele. Gdyby jej twarz nie wyglądała zbyt zdrowo, byłbym wtedy pewny, że to to. Ale to jak Tyler mówił o nie zostawianiu jej w tyle, tego też nie mogłem odrzucić. Nie chciałem myśleć o tym, co oczywiste – nie było mowy, że ktoś skrzywdziłby ją. Zapolowałbym na tego kogoś, gdyby tak było. Dlaczego byłem na jej puncie tak opiekuńczy? Nie poznałem jej od Eve i powiedzieliśmy do siebie tylko kilka słów przez całą tę noc. Ledwo zachowywałem się tak, jeśli chodzi o moje siostry, a kocham je ponad wszystko. Nie wiedziałem, co było takiego w tej dziewczynie, lecz nie będę mógł o niej zapomnieć. I jeszcze nie byłem pewny, czy mi się to podobało czy nie. Droga zajęła mi wieczność i wypuściłem głębokie westchnienie, kiedy wreszcie zaparkowałem na swoim miejscu. Kiedy zaparkowali obok mnie, dobiegłem do drzwi pasażera i otworzyłem je. Na widok miny Cassi zrobiłem krok w tył. Na jej twarzy nie było żadnych emocji, była martwa. Wyciągnąłem rękę, by jej pomóc, ale Tyler przepchnął się przede mnie, patrząc się na mnie i samemu jej pomagając. Trzymał wokół niej ramię, kiedy prowadził ją do naszego mieszkania i od razu wziął ją do jego sypialni. Stałem w salonie, czekając, aż wyjdą, lecz minęły już trzydzieści minut, a drzwi nadal się nie otworzyły. Z ciężkim westchnieniem, odwróciłem się i udałem się do mojej łazienki, by wziąć prysznic, od kiedy nadal pachniałem piwem, które wylała na mnie Cassi. Dzięki Bogu nie zostałem zatrzymany po drodze. Kiedy wróciłem do swojego pokoju, Tyler siedział na moim łóżku. - Przepraszam, Gage, nie chciała z tobą rozmawiać, kiedy tu dotarliśmy. - Czy ona jest chora, Ty? Poderwał się.- Co? Nie, nie jest chora. Dlaczego miałbyś – och. Nie. Nie jest. Część mnie odetchnęła z ulgą, ale teraz, gdy wiedziałem, że to nie było to, poczułem się chory, wiedząc, co musiało się stać.- To dlatego nigdy nie chciałeś jej zostawić?- Zapytałem się cicho. - Ta, dlatego. - Chłopak? Pokręcił głową. - Rodzice?- Mocno zacisnąłem zęby, kiedy pokiwał. - Czekaj na chwilę.- Tyler przeszedł cicho na drugą stronę mieszkanie, a ja usłyszałem, jak otwierał i zamykał drzwi dwa razy, zanim wrócił do mnie, zamykając moje drzwi.- Chciałem się upewnić, że śpi – nie chce, żebyś wiedział.

16 Ale od kiedy to zobaczyłeś, muszę ci powiedzieć – muszę komuś powiedzieć.- Opuściłem głową na ręce i wziął głęboki wdech, kiedy jego ciało zaczęło drżeć.- Przez jedenaście lat nikomu nie powiedziałem. Czy ty wiesz, jak to jest, wiedząc, co się dzieje i nie będąc w stanie powiedzieć coś? - Jedenaście lat?!- Syknąłem i oparłem się o ścianę, abym nie mógł go pobić.- To trwało pieprzonych jedenaście lat, a ty nikomu nie powiedziałeś? Co, do diabła, jest z tobą nie tak? - Zmusiła mnie do obietnicy, że tego nie zrobię! Była przerażona, że mogliby ją zabrać. - Czy ty tego nie widziałeś? Całe jej plecy były czarne i niebieskie! Tyler znów zwiesił głowę.- To nie najgorsze. Cały czas żyła z wstrząśnieniami mózgu – kilka razy zgodziła się na szwy. Przysięgam na Boga, ta dziewczyna jest twardsza niż większość mężczyzn, których znam, ponieważ bez żadnych leków pozwalała tacie zszyć się w kuchni. Potem były takie razy, że nie mogła nawet podnieść się z podłogi. Kiedy była młoda, czasami leżała na niej godzinami, zanim mogła się poruszyć – kiedy podrośliśmy i dałem jej telefon, pisała do mnie, a ja szedłem po nią. Próbowałem połknąć rzygi, które szły w górę mojego gardła.- Było tak źle, a ty nigdy nie pisnąłeś ani słowem. Co byś zrobił, gdyby tego jednego razu zabiliby ją, Ty? Nadszedł szloch ze strony, w której siedział zgarbiony.- Nienawidzę siebie, że pozwalałem jej przez to przechodzić. Ale za każdym razem, kiedy próbowałem się z nimi skonfrontować, dostawała świra i kazała mi iść, a kiedy tak robiłem, ta noc lub następny dzień byłyby tymi, w których pobiliby ją tak mocno, że nie mogłaby wstać o własnych siłach. - Tożadna wymówka, mogłeś ją zabrać od nich. Wujek Jim mógł coś zrobić! - Zrozum, Gage, nie możesz sprawić, że poczuję się jeszcze gorzej niż już się czuję! To ja byłem tym, który musiał zmywać z niej krew, tym, który bandażował ją, nawet wtedy, gdy powinna zostać zszyta. Musiałem kupić małą lodówkę do mojego pokoju, abym mógł mieć dla niej lód, kiedy by przyszła!- Wyciągnął telefon z kieszeni, kilka razy nacisnął ekran i zdusił kolejny szloch, kiedy wręczył mi go. - Co to jest?- Czymkolwiek były te świeże blizny, na pewno nie zrobiły ich dłonie. Małe prostokąty wyglądały znajomo, ale nie mogłem je z niczym skojarzyć. - Klub golfowy. Nawet o nich nie wiedziałem. Powiedziała mi o nich w drodze powrotnej, a ja zrobiłem zdjęcia zanim tu przebyłem. To zdarzyło się

17 wczorajszego poranka, zanim przyszedłem i spakowałem je torby. - Jest więcej zdjęć? Na chwilę podniósł głowę, by kiwnąć nią.- Od mojego pierwszego telefonu robiłem zdjęcia, kiedy przychodziła i zawsze przesyłałem je do moich nowych telefonów, abym je miał. Są tu wszystkie zachowane. Nie pozwalała mi nic powiedzieć, lecz chciałem mieć zdjęcia w wypadku...- Urwał. I tak nie musiał kończyć tego zdania – załapałem. Przeglądając niektóre z jego zdjęć, nie mogłem uwierzyć, że to była ta sama słodka Cassi, którą poznałem kilka godzin wcześniej. Siniaki wszelakiego kształtu, rozmiaru i koloru widniały jej na ciele i ten widok mnie zabijał, lecz nie mogłem przestać. Można było na każdym zobaczyć jak stare, które powoli blakły, zastępowały nowe, a na innym zdjęciu pokazywał jej plecy, ramiona i twarz, wszystko we krwi. To, co mnie dobijało, to to, że kiedykolwiek ukazana była jej twarz, widniała na niej ta sama mina, którą zobaczyłem na zewnątrz. Żadnych emocji, martwe oczy i ani jednej łzy. - Co oni jej zrobili? - Nie chcesz wiedzieć. Cholera, że nie. Już planowałem podróż do Kalifornii z moją śrutówką.- Co. Oni. Jej. Zrobili. Przez długi czas był tak cicho, że myślałem, że już nie odpowie.- Kiedy to się zaczęło, to były to tylko uderzanie i kopanie. Im była bardziej starsza, zamieniło się to w cokolwiek, co mieli pod ręką. Jak już zaczęli, przychodziła tylko wtedy, gdy w grę wchodziły inne narzędzia. Żyła dla dni, w których bito ją tylko rękami. - Więc to, co dziś zobaczyłem, mówisz, że nie było tym najgorszym? - Nawet w przybliżeniu. - Więc co to było? Tyler westchnął i spojrzał na mnie, a łzy spływały w dół jego twarzy.- Nie wiem, były takie, które naprawdę się wyróżniały, ale nie mogę nazwać tej, która była najgorsza. Wciąż na niego patrzyłem – należało mu się bicie za to, że pozwalał trwać temu tak długo. Miała teraz jakieś siedemnaście czy osiemnaście lat, więc była sześciolatką czy siedmiolatką, kiedy to się zaczęło. I on wiedział o tym przez cały czas. - Kilka lat temu, gliny zjawiły się pewnej nocy- - Myślałem, że powiedziałeś, że nie pozwalała ci tego zgłosić?

18 - Nie zrobiłem tego.- Westchnął i kilka razy przebiegł palcami przez swoje włosy.- Staruszka, która mieszkała między nami, usłyszała pewnej nocy jej krzyki i zadzwoniła na policję. Odsunąłem się od ściany i rozrzuciłem ramiona.- Miałeś doskonałą okazjęi nadal nic nie zrobiłeś? Oni nic nie zrobili?! - Gage, nawet nie wiedziałem, że gliny przyjechały, dopóki nie napisała do mnie kilka godzin po ich wizycie! - Co się stało?- Zażądałem i zmusiłem się znów oprzeć o ścianę. - Cassi otworzyła drzwi, a jej mama i ojczym byli zaraz za nią. Żaden z jej siniaków nie był widoczny, a oni wszyscy wyparli się krzyków, nawet Cassi. Naprawdę? Co, do diabła? - Kiedy gliny odjechały, jej mama zdjęła swoje długie szpilki i użyła ostrego końca, by metodycznie uderzać Cassi w głowę. Było tak dużo krwi, kiedy tam dotarłem, Gage, a ona przez prawie tydzień nie mogłam położyć głowy na poduszkę. Innym razem jej ojczym rzucił w nią szklanką alkoholu, Cassi uchyliła się, a szklanka uderzyła w ścianę. Szklanka nic jej nie zrobiła, to złapał ją za gardło, zaciągnął ją do tego miejsca i wciąż ciął jej czoło, ramiona, brzuch i plecy jednym z kawałków szklanki. Nosiła apaszki każdego dnia, aż nie znikły ślady palców. Dlatego też nosi tak włosy, jak to się nazywa? Grzywka. Zrobili jej te blizny, gdy miała dziesięć lat, a jedna na jej głowie nie jest już tak widoczna, ale ona nadal próbuje ją ukryć. Próbuje ukryć wszystkie, ale niektórych nie może, chyba że chce nosić w lato dżinsy i koszulki z długimi rękawami. Stałem zszokowany, próbując połączyć tę dziewczynę, o której mi opowiadał z tą, którą dopiero co poznałem. Nawet po zobaczeniu zdjęć nadal nie mogłem tego ogarnąć – nie mogłem wyobrazić sobie kogoś, dotykającego ją albo ją, pozwalającą na kontynuowanie tego.- Masz słabe wytłumaczenie, Tyler.- Otworzyłem drzwi i stałem przy nich, z założonymi ramionami. Wyglądał na skulonego w sobie.- Myślisz, że tego nie wiem? Nie mogłem mu już nic więcej powiedzieć. Tak szybko, jak wyszedł z mojego pokoju, zatrzasnąłem drzwi i opadłem na łóżko. Chciałem zmusić go, żeby został u mnie, a ja sam bym poszedł do Cassi. Trzymał ją i mówił jej, że nikomu więcej nie pozwolę jej zranić. Ale przez jakikolwiek powód chciała jego, a my nie znaliśmy siebie, więc byłoby to jeszcze bardziej przerażające niż moje próby bycia blisko niej, by usłyszeć jej głos dzisiejszej nocy. Całe moje ciało trzęsło się, kiedy myślałem o każdym, kto kładł ręce na niej, nie mówiąc już o ostrych przedmiotach. Słodka Cassi, ona zasługuje na rodziców i na mężczyznę, który wielbiłby ją. A nie na tych, którzy by ją bili i na

19 chłopaka, który siedział i przyglądał się temu. Po raz trzeci połknąłem wymioty, od kiedy dowiedziałem się, co się stało i zmusiłem się do zostania w łóżku. Zamknąłem oczy i próbowałem uspokoić swój oddech, skupiając się na jej twarzy i miodowych oczach, zamiast na tym, co widziałem na jej plecach i na zdjęciach z telefonu Tylera, które wypaliły się w moim umyśle. Myślałem o przebiegnięciu palcami przez te długie, brązowe włosy. Przyciskając usta to jej szyi, policzków i wreszcie do tych pełnych i kuszących ust. Tyler nie zasługuje na nią. W ogóle. Myślałem o wzięciu ją w swoje ramiona i zabraniu na ranczo, abym mógł ochraniać ją przez resztę jej życia. Ale ona już żyła życiem, którego nie wybrała, więc ja też nie mógłbym wybrać za nią – poczekałbym na nią, by od niego odeszła i przyszła do mnie.

20 Rozdział 2 Cassidy Nie minęło sześć godzin naszego pobytu w Austin, a ktoś już zobaczył moje blizny. I nie byle kto, ale kuzyn Tylera, nasz nowy współlokator i facet, który opanował moje myśli. Powiedziałam Tylerowi, żeby mu nie mówił – chciałam mu pozwolić na wysunięcie swoich własnych wniosków – ale oczywiście on nie posłuchał i powiedział mu więcej, niż powinien. Mimo tego nie mogłam go winić – wymusiłam na nim obietnicę, której żadnej dzieciak nie powinien musieć dotrzymać. Wiem, że myślał, że śpię, ale nawet jeśli by tak było, to Gage, który wrzeszczy na Tylera albo wracający do naszego pokoju Tyler, by mnie utulić i przepraszać, kiedy płakał, na pewno by mnie obudziło. Nauczyłam się już dawno temu, że jeśli płaczę, mocniej dostaję, dopóki nie przestanę, więc stałam się mistrzem w wyłączaniu emocji. Ale wiedziałam, że jeśli otworzę oczy, by zobaczyć, jak płacze, to na pewno przebiłoby się przez mój mur i płakałabym razem z nim. Więc leżałam całkowicie nieruchomo, wyłączając emocje, z zamkniętymi oczyma, podczas gdy Tyler łkał do snu. Kiedy poszedł rano pod prysznic, wyśliznęłam się do kuchni po jakąś kawę. Przez lata mieliśmy wiele nieprzespanych nocy, że oboje zaczęliśmy wcześnie pić kawę, a ja cieszyłam się, że nie musi przekradać się po ekstra kubek dla mnie, kiedy jego rodzice nie wiedzieli właściwie, że zostawałam na noc przez te wszystkie lata. Cicho zamknęłam drzwi i udałam się na palcach przez drewnianą podłogę, lecz kiedy zobaczyłam Gage'a, moje serce natychmiastowo przyspieszyło swoje tempo bicia. Był ubrany tylko w dresowe spodenki i buty, a ciało nadal lśniło od potu. Boże, wyglądał niesamowicie, a oddech uwiązł mi w gardle od perfekcji jego ciała i twarzy. Ledwo udało mi się zobaczyć go bez koszulki wczorajszego wieczoru, zanim Tyler przyłapał mnie na gapieniu się, a teraz nie mogłam odwrócić wzroku. - Dobry. Moje oczy wreszcie oderwały się od jego ciała i spotkały jego oczy. W świetle i przy tej bliskości mogłam zobaczyć plamki złota rozproszone w zieleni jego tęczówek. To był najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałam.- Dzień dobry, Gage. - Jak... jak się dziś czujesz? Westchnęłam i podeszłam do ekspresu do kawy.- Wiem, że rozmawiał z

21 tobą. Usłyszałam was wczorajszej nocy. Nie chcę, byś teraz czuł się przy mnie nie zręcznie z powodu wiedzy, którą posiadasz. - Cassi, nic z tego nie powinno ci się przydarzyć. On powinien był komuś powiedzieć. Odwróciłam się, by znaleźć go znów przed moją twarzą.- Zmusiłam go do obietnicy, że nic nie powie. - Cóż, nie powinien był cię słuchać. - Nie rozumiesz tego, Gage. Nie było cię tam. Nie mogłam mu na to pozwolić. Zmrużył oczy.- Nie, nie było mnie tam. Ale gdybym tak był, coś powinno zostać zrobione, gdy pobito cię po raz pierwszy. Dlaczego nie powiedziałaś nic glinom, gdy pojawiły się tego jednego wieczoru? Pokręciłam głową – nie było sensu w próbowaniu wyjaśnienia mu sytuacji Gage ujął moje policzki w dłonie i przybliżył się. Przysięgam, że myślałam, że ma zamiar mnie pocałować, jak ostatniej nocy i nie miało znaczenia, że ledwo go znałam – pragnęłam go.- Nie zasłużyłaś na to, Cassi, wiesz to, prawda? - Wiem. Zanim mogłam się zorientować, co robi, delikatnie odgarnął grzywkę i kciukiem śledził bliznę po szklance Jeffa. Natychmiast zesztywniałam, a wzrok Gage stwardniał, kiedy spoglądał na nią. Powoli oderwał swoje oczy z niej i przeniósł na moje, i miękko rzekł.- Na nic z tego nie zasłużyłaś. Odsunęłam się o krok i obróciłam się, by zobaczyć prawie wypełniony dzbanek kawą. Sięgnął za mnie i ściągnął na dwa kubki, potem nalał do obu kawy.- Jeśli lubisz śmietankę, to przepraszam.- Wycedził.- Bo żadnej nie mam. - W porządku.- Cicho westchnęłam, pełna ulgi, kiedy podeszłam do lodówki i chwyciłam mleko.- Pójdę później do sklepu i kupię ją. Kiedy skończyłam dolewać mleko do kawy, zakręcił butelkę za mnie i odstawił ją do lodówki. Podchodząc z powrotem do mnie, podłożył pod moją brodę palec i podniósł moją głowę, tak, że patrzałam na niego.- Jak często to się zdarzało, Cassi? Zaczęłam szybciej oddychać. Co było w nim takiego, że pragnęłam paść mu w ramiona i nigdy nie puszczać? Musiał powtórzyć swoje pytanie, żebym przestała myśleć o niebieskich migdałach. Stałam przed blatem, więc nie mogłam się odsunąć, ale odsunęłam głowę od jego dłoni i gapiłam się przez jego ramię na salon.

22 Zgadł, że nie mam zamiaru odpowiadać.- Każdego dnia? Nadal nic nie rzekłam – gdy to był weekend, bili mnie przynajmniej dwa razy na dzień. Ale tego nie wiedział nawet Tyler. Zaczęłam odruchowo trząść się i nienawidziłam tego, że pokazywałam mu jakiekolwiek oznaki słabości. - Nigdy więcej, Cassi.- Wyszeptał, kiedy studiował moją twarz. Mój wzrok spotkał jego i zacisnęłam gardło. Brzmiał, jakby cierpiał, tylko o tym mówiąc, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Ale kłamałabym, gdybym nie przyznała, że przez to zapragnęłam jego ramion wokół mnie. Oczyściłam gardłoi zmusiłam się utrzymać spojrzenie.- Cassidy. - Co? - Nazywam się Cassidy. - Och.- Wyglądał na zakłopotanego.- Moje przeprosiny, nie miałem pojęcia. - Nie. Am, Tyler go nie lubi. Nazywa mnie Cassi. Chciałam ci po prostu powiedzieć, jakie mam prawdziwe imię.- Tak naprawdę pragnęłam tylko usłyszeć, jak je wymawia swoim ochrypłym głosem. Uśmiechnął się miękko, kiedy studiował mnie przez minutę i wziął łyka swojej kawy.- Podoba mi się Cassidy, pasuje. Och cholera... tak. Miałam rację, że chciałam usłyszeć, jak je wymawia. Na ramionach miałam gęsią skórkę i nawet drżałam. Tak – jego głos był tak seksowny. Kiedy nic nie powiedziałam, obszedł ladę do stołu i wyciągnął krzesło, czekając, aż na nim usiądę. Siedzieliśmy jakiś czas w ciszy, zanim wreszcie znów na niego spojrzałam.- To może być niemiłe, ale czy mogę cię o coś zapytać? Jeden kącik jego ust uniósł się w uśmiechu.- Myślę, że to ja przoduję w zadawaniu niemiłych pytań dzisiejszego poranka, więc proszę bardzo. Te jego cholerne dołeczki! Tak się zatraciłam w patrzeniu na nie, że zapomniałam zadać swoje pytanie, a jego uśmiech zamienił się w całkowicie- poruszający-uśmiech Gage'a. Przy tym tempie chyba będę musiała przy nim zacząć nosić opaskę na oczy do spania i zatyczki do uszu, abym nie wyszła na idiotkę. Choć wtedy wyglądałabym absurdalnie.- Cóż, am, Tyler powiedział, że mieszkasz na ranczu? - Tak jest. - Wyobrażałam sobie bardziej jako kowboja... Śmiech Gage'a odbił się od ścian i poczułam, że ten dźwięk mnie relaksuje.- I jak niby miałbym wyglądać?

23 - No wiesz, buty kowbojki, kapelusz, pasek z wielką sprzączką, super ciasne błękitne dżinsy.- Odpowiedziałam, trochę zażenowana. - Cóż, mam kowbojki i kapelusze, ale nie sądzę, żeby moja siostra lub mama pozwoliły ubierać mi się jak tata. - Och. - Mój tato ma nawet te wielkie wąsiska, wygląda jak Sam Elliott1 . Chwilę mi zajęło, o kim mówi, a potem zaśmiałamsię.-Naprawdę? - Przysięgam, mogliby być bliźniakami. - Chciałabym to zobaczyć. Więc gdzie był twój kapelusz wczorajszej nocy? Wzruszył ramionami.- Zostawiam to wszystko na ranczu. - Co? Dlaczego? - Nie noszę ich jako symbol mojego stylu i na pewno nie mam żadnego rodzaju pracy, która wymagałaby tego w tym mieście hipisów. - Miasto hipisów?- Śmiertelnie spoważniałam. - Tylko poczekaj, aż wyjdziemy na zewnątrz.Zobaczysz. Skinęłam.- Co to za praca? Co to za ranczo masz? - Ranczo z bydłem i cokolwiek innego, co należy wykonać każdego dnia. Opiekowanie się zwierzętami, zapędzanie bydła na różne części rancza, naprawianie płotu, znakowanie...- Odpłynął.- Zależy co. - Ile macie krów? - Jakieś szesnaście. Dobrze, rozumiem, że nie mam bladego pojęcia o ranczu, ale zorientowałam się, że należy mieć więcej niż szesnaście krów by mieć prawdziwe ranczo z bydłem.- Macie szesnaście krów? Prychnął śmiechem i szeroko się do mnie uśmiechnął- Setek. 1600. - Dobry Boże, to wiele krów. Wzruszył.- Wkrótce będziemy mieć więcej, mamy ziemię. - Ile akrów ma ranczo? - Dwadzieścia. - Setek? - Tysięcy. 1 Amerykański aktor, dumny nosiciel takich wąsów, grał w m.in.: „Big Lebowski” czy „GhostRider”

24 - Dwadzieścia tysięcy akrów?!- Opadła mi szczęka. Kto, do licha, chciałby lub potrzebowałby tyle ziemi? - Tak, psze pani.- Zakręcił swój kubek na stole. - Psze pani? Naprawdę? Jego jedna brew podniosła się.- No co? - Nie jestem jakąś babcią – jestem młodsza od ciebie. Gage przewrócił oczami.- Nie chodził o to, że jesteś stara, to okazanie szacunku.- Kiedy spojrzał na moją minę, pokręcił głową i zaśmiał się.- Jankesi. - Och, lepiej zauważ, kowboju... nie jestem z północy. - Nie jesteś również z południa. Jankes.- Uśmiechnął się głupio, a ja myślałam, że się rozpłynę, a kiedy puścił jeszcze oczko, wiedziałam, że to mój koniec. - Znowu gadasz o Jankesach, brachu?- Tyler zapytał, wchodząc dokuchni. Gage po prostu wzruszył ramionami, a jego zielone oczy znów spotkały moje pod tymi ciemnymi brwiami.- Nie spodobało jej się to, że nazwałem ją psze panią. - Przyzwyczaj się, Cassi, może i jesteśmy w mieście, ale tu jest inaczej. Burknęłam coś do siebie, a Gage zaśmiał się. - Więc o czym tu tak gadaliście?- Tyler usiadł na krześle po mojej drugiej stronie. - O ich ogromnym ranczu ze zbyt wieloma krowami.-Odpowiedziałam. - Ona ma rację, tam jest zbyt wiele krów.- Tyler powiedział między łykami kawy. -Spodobało by ci się.- Gage spojrzał na mnie z dziwną miną. - Do diabła nie, nie spodobało by się jej! Cassi nie lubi się ubrudzić i nienawidzi robaków. Twoje ranczo to najgorsze miejsce dla niej. Gage rzucił kuzynowi szybkie spojrzenie, a potem popatrzył na mnie z powrotem.- Mamy konie. Sapnęłam.- Macie? Nigdy nie byłam na koniu! - Osiem Arabów. Nauczę cię jeździć na nich, kiedy przyjedziesz z wizytą.- Rozsiadł się na swoim krześle i skrzyżował ramiona, uśmiechając się do Tylera jakby coś wygrał. Tyler i ja umilkliśmy. Mój tata przyrzekł mi, że pozwoli mi uczęszczać na lekcje jeździectwa na moje szóste urodziny, a na siódme kupi konia. Oczywiście