ilusia1984

  • Dokumenty249
  • Odsłony90 584
  • Obserwuję122
  • Rozmiar dokumentów501.3 MB
  • Ilość pobrań53 926

Scott Hildreth-Money Shot (pl)

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.8 MB
Rozszerzenie:pdf

Scott Hildreth-Money Shot (pl).pdf

ilusia1984
Użytkownik ilusia1984 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 259 stron)

PONIŻSZE TŁUMACZENIE W CAŁOŚCI NALEŻY DO AUTORA KSIĄŻKI JAKO JEGO PRAWA AUTORSKIE I JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE MATERIAŁEM MARKETINGOWYM SŁUŻĄCYM DO PROMOCJI TWÓRCZOŚCI DANEGO AUTORA. PONADTO TŁUMACZENIE TO NIE SŁUŻY UZYSKIWANIU KORZYŚCI MATERIALNYCH, A CO ZA TYM IDZIE, KAŻDA OSOBA WYKORZYSTUJĄCA TREŚĆ TEGO TŁUMACZENIA W CELU INNYM NIŻ MARKETINGOWYM ŁAMIE PRAWO. OBOWIĄZUJE CAŁKOWITY ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA TEGO TŁUMACZENIA I UMIESZCZANIA GO NA STRONACH INTERNETOWYCH, FORACH, FACEBOOKU I INNYCH MIEJSCACH W SIEC

Money Shot Scott Hildreth

Tłumaczenie: Dirty-Balls Korekta: Punia100 Prolog 6 czerwiec 2013 Wierzę, że w życiu każdego mężczyzny nadejdzie taki czas, gdy zakwestionuje wierność swojej dziewczyny czy żony. Prawda czy nie, to i tak koniec końców się wydarzy. U mnie tworzyło to wzór dziwnych nieporozumień, jej upodobania muzyczne gwałtownie się zmieniają, ciągłe zostawanie dłużej w pracy, na które tylko unosiłem brwi, ale kiedy ścięła włosy, wtedy już naprawdę wiedziałem. Długie blond włosy były jej charakterystyczną cechą, mnóstwo razy prosiłem żeby coś w nich zmieniła, ale odpowiedź zawsze była taka sama. Po dziesięciu latach przestałem prosić. Miej więcej pięć lat po tym, kiedy ostatni raz poprosiłem, wróciła do domu z obciętymi włosami powyżej ramion i zafarbowanymi na jasno czerwono. Pamiętam, że stałem tam i podziwiałem kiedy wchodziła, zastanawiając się jednocześnie, co się zmieniło. Przeszła obok mnie z torbą nowych ubrań, która kołysała się na jej łokciu i wtedy to uderzyło we mnie jak tona cegieł. Ona nie zrobiła tego dla mnie. Ona zrobiła to dla niego. Teraz stoję na jego podjeździe, wpatrując się w niego przez okno jego ciężarówki jak grzebie, żeby znaleźć coś, co jestem pewny, że będzie pistoletem. Czułem się niekompetentny, nieudolny, bezużyteczny, i na wpół chory przez mój brzuch.

Lekko opuściłem brodę i pokręciłem głową. - Jeśli byłbym tobą, nie robiłbym tego. - Słuchaj, ja, hmmm - powiedział, kiedy przesunął na mnie wzrok. - Mówiłem ci już raz, wyłaź z auta, skurwysynu. Po prostu wyjdź i nie sięgaj ponownie do schowka. Nie planuję cię zabić, ale jestem pewny jak cholera, że zrobię to, jeśli będę musiał - powiedziałem stanowczo. Mógłbym wziąć ze sobą kilku kumpli, czy nawet cały MC, ale jeśli chodzi o mnie, moja wkrótce była żona nie była sprawą klubu, to była osobista sprawa. Tak jak kochałem swoich klubowych braci, jak ufałem im w ochronie moich pleców, uważałem również, ze należy trzymać swoje życie osobiste tak, żeby było osobiste. Spojrzał w dół, na moje zaciśnięte pięści i próbował się wytłumaczyć. - Słuchaj, nie chcę... Nigdy nie byłem cierpliwym facetem. Już jako dziecko dobierałem się do świątecznych prezentów i sprawdzałem co dostanę, a to działo się na długo przed świętami. Często gdy siedzę na motorze i czekam na światłach, tracę cierpliwość i przejeżdżam na czerwonym. Matka zawsze mówiła, że brakowało mi tolerancji. Nie mogłem się z tym kłócić. Otworzyłem drzwi ciężarówki , a w drugą chwyciłem garść jego włosów. Pomimo, że miałem dużo praktyki z wyciąganiem facetów za włosy z ich pojazdów, usiłowanie wyciągnięcia go na zewnątrz było zupełnie nowym doświadczeniem. Gdy jego głowa podążała za moją ręką, ciągnącą w stronę otwartych drzwi, jego oczy rozszerzyły się i zaczął krzyczeć. Krótką sekundę później miałem wszystkie jego włosy w ręku, a on wyswobodził się z mojego chwytu i z powrotem siedział w ciężarówce. I był łysy jak kula do kręgli.

Całkiem zdezorientowany tym co się wydarzyło, patrzyłem na włosy w mojej ręce i próbowałem zrozumieć tego sens. Zajęło chwilę zrozumienie, że trzymałem w ręku jego tupecik i stał się wolnym człowiekiem, co wystarczyło mu żeby zrobił to, czego wyraźnie zakazałem mu robić. Rzuciłem jego tupecik obok motoru, pochyliłem się do ciężarówki i chwyciłem jego prawą rękę. Kiedy ścisnąłem jego nadgarstek lewą ręką, zapobiegając ponownemu otwarciu przez niego schowka, zacząłem uderzać go wielokrotnie w twarz prawą ręką, cały czas próbując wyciągnąć go z ciężarówki i wyjaśnić, dlaczego robię to co robię. Czułem, że piętnaście lat życia poszło na marne, poświęciłem się – i byłem wierny - kłamstwu. Każdy gram frustracji pakowałem w każdy cios mojej pięści, kontynuowałem okładanie go pięściami do czasu, aż stał się krwawym bałaganem. Kiedy wreszcie uwolniłem go z uścisku, padł na ziemię. Pokryty krwią i z oczami tak opuchniętymi, że wyglądały jakby były zamknięte, był jeszcze przytomny. Spojrzałem na niego, wytarłem knykcie w jeansy i wziąłem długi, głęboki oddech. Patrząc wstecz na wydarzenia z przeszłości wydawało mi się, że takie rzeczy robiłem zawsze w napadach wściekłości, lub w chwili rozpaczy, czego później żałowałem. Zawsze zwalałem to na zaćmienie umysłu, co zdarzało się często. Później kliku kolesi twierdziło, że tej nocy miałem zaćmienie mózgu, ale nie zgadzałem się z nimi. Wierzyłem, że moje działanie było usprawiedliwione, biorąc pod uwagę to, że byłem żonaty z kobietą od 15 lat. Jeśli to nie wystarczyło, czułem że chcę żeby zapamiętała mnie i to w co wierzyłem i jaki byłem. Bardzo lojalny facet z niezwykle słabą powściągliwością. Kiedy spojrzałem z góry na niego, sięgnąłem do kieszeni, wyjąłem nóż, nacisnąłem i wysunąłem ostrze. Kiedy nadal jęczał i usiłował zwinąć się na boku, przycisnąłem butem jego ramię i przytrzymałem w miejscu. - Zaczekaj skurwysynu, jeszcze z tobą nie skończyłem. Jeszcze tylko małe przypomnienie, kto tutaj był. - warknąłem.

Po rzuceniu okiem na ramiona, ukląkłem, podciągnąłem jego zakrwawioną koszulkę do góry i wyryłem bardzo wyraźne V, od sutków aż do pępka. Z okrzykiem jego bólu niosącym się w nocy, wytarłem ostrze noża w jeansy i włożyłem go z powrotem do kieszeni. Potrzebowałem pierdolonego papierosa, ale prawie rzuciłem palenie. Prawie. Po zajrzeniu do jego pojazdu i zabraniu broni ze schowka, wsadziłem ją za pasek jeansów i poszedłem do motoru, tak jakby to co się tutaj stało było zwykłym zdarzeniem. Ale nie było. Natalie i ja byliśmy razem od liceum. Chociaż nigdy nie sądziłem, że oddalimy się od siebie, to się stało, teraz byłem zmuszony do pogodzenia się z myślą, że ona jest z kimś innym. Prychnąłem lekko ze śmiechu, gdy przerzucałem nogę żeby usiąść na motor. Zaćmienie mózgu czy nie, podobał mi się efekt końcowy tej akcji. Jej nowy facet z wyrytym na klatce piersiowej moim inicjałem. Zawsze lubiła widzieć mnie bez koszulki i mogłem przypuszczać, że w najbliższej przyszłości znajdzie nowego faceta. Puściłem sprzęgło i dodałem gazu. Trzydzieści minut jazdy i będę z powrotem w klubie; o jeden dzień mądrzejszy i o jedną kobietę mniej w swoim życiu. Z pędzącymi obok mnie ulicznymi światłami i gorącym, letnim powietrzem naciskającym moją pierś, myślałem co się stało z moim życiem; co czułem kiedy skończyłem z Natalie. Piętnaście pierdolonych lat. Jedyny związek w jakim kiedykolwiek byłem. Wiedziałem jedno i byłem tego pewny. Kolejna kobieta, jeśli kiedykolwiek będzie następna, będzie musiała cholernie dużo czasu przekonywać mnie do siebie.

Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: Punia100 Sienna 8 czerwiec 2014 Z sercem bijącym w piersi i umysłem pędzącym w dziesięciu różnych kierunkach, pocierałam z niepokojem powierzchnię ekranu. Strona nie chciała się zmienić. Ostrożnie ponownie przycisnęłam palec do ekranu i przesunęłam stronę w drugim kierunku. Po szybkim przeczytaniu, stwierdziłam że to ta sama strona, którą czytałam wcześniej. Ponownie przesunęłam palcem po ekranie i spojrzałam na koniec tego, co wydawało się być ostatnią stroną. Nie było wątpliwości. Dotarłam do końca książki. - Jesteś, kurwa, poważna? W takim miejscu? Ty suko! - krzyczałam, kiedy rzuciłam Kindle o ścianę. Mój ulubiony autor stał się właśnie bezwartościową kupą parującego gówna. Po głębokim zanurzeniu się w miłości, pomimo wszystkich dzielących ich różnic, zostali rozdzieleni, a następnie znowu połączeni. Bohater oświadczył się i byłam przygotowana na ślub. Zamiast tego, w ostatnim rozdziale, nieoczekiwanie, bohater zostaje aresztowany za zabójstwo. Kto, kurwa, kończy historię w takim miejscu, pozostawiając czytelnika by czekał niecierpliwie, z supłami w brzuchu, na następną część? Pierdolony idiota, właśnie tak. Chociaż generalnie starałam się czekać dwanaście godzin, by przetrawić książkę i napisać opinię, stoczyłam się z krawędzi łóżka, zgarnęłam lampkę wina i chciałam rozpocząć pisanie jak tylko podeszłam do biurka. Kiedy czekałam aż

uruchomi się komputer, poszłam do kuchni z pustym kieliszkiem i zgarnęłam butelkę Madery. Dwie sekundy zajęło mi przemyślenie ile wina powinnam sobie nalać. Odkorkowałam butelkę, przyłożyłam ją do ust i napiłam się tyle, ile potrzebowałam. Rzuciłam korek na ladę obok pustego kieliszka i tupiąc skierowałam się do sypialni, z butelką dyndającą w luźno zaciśniętej pięści. Weszłam do pokoju, usiadłam, trzasnęłam butelkę na biurko i zaczęłam pisać. Uwaga na rzucanie Kindle. Zacznę od zbierania datków od każdego, kto chciałby sfinansować zakup nowego Kindle, ponieważ po przeczytaniu tej książki, mój jest rozwalony na tysiąc kawałków. Czy można sobie wyobrazić historię o Kopciuszku, kończącą się w momencie, gdy książę znajduje szklany pantofelek, ale nie szuka, lub w ogóle nie znajduje Kopciuszka? Czy może w Pamiętniku, gdzie opowieść kończy się, gdy Allie dostaje od swojej matki list od Noah, ale to nie wpływa na jej uczucia? Nie potrafisz? Potrafisz? Ja nie potrafię. Powodem dlaczego nie potrafię sobie tego wyobrazić i jestem pewna, że zgodzicie się w tym ze mną, jest to, że większość autorów podąża za sprawdzonym wzorem, przy tworzeniu romansów. Bohater i bohaterka spotykają się, zakochują i w końcu jakiś rodzaj konfliktu oddala ich od siebie, gorączkowo przerzucamy strony, zasmuceni ich rozstaniem i skaczemy z radości, gdy się w końcu godzą. Książka kończy się, nawiązując do ich późniejszego żyli długo i szczęśliwie . Sięgnęłam po wino, wypiłam ćwierć tego co pozostało i wytarłam usta ręką. Odstawiłam butelkę obok monitora, wciągnęłam płytki oddech i włączyłam Bruce Springsteena –„Santa Claus is coming to town”. Po kilku minutach kiwania głową w rytm muzyki, rozpoczęłam dalsze pisanie. Tego, moi przyjaciele i zwolennicy, nie ma w tej książce.

Wcale. Autor wydaje się mieć niewłaściwe notatki wyjaśniające nie tylko jak powinno się pisać książki, ale i jak je kończyć. Kiedy dotarłam do punktu gdzie książka się zatrzymała (odmawiam nazywania tego końcem) … Przestałam pisać, przeszukałam swoje pliki i znalazłam gif, w którym wybucha głowa kobiety z szeroko otwartymi oczami. Po tym jak śmiałam się z tego przez kilkanaście długich sekund, wzięłam kolejny łyk wina i kontynuowałam. Uświadomiłam sobie, że autorowi musiało zabraknąć czasu. Może musiała dotrzymać terminu i stwierdziła, że dokończenie książki przekroczy termin? Kto to wie? Ale to co wiem, to… Jestem, kurwa, pewna, że nie dokończyła pisania. Teraz, przez początek książki i to co zaszło pomiędzy, ta książka po prostu się skończyła? Kocham to. Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, poczułam ulgę, że wszystko tam jest. Bohater, w którym mogłabym zatopić zęby. Bohaterka, z którą chciałabym usiąść i napić się wina. Bardzo gorące sceny miłosne, więcej niż gorące, konflikt, który widziałam że nadchodzi, ale miałam nadzieję, że nie dojdzie do skutku. Po stu dobrze napisanych stronach, gdzie B i B zostali dobrze połączeni, a potem… Stało się coś absurdalnego i książka się, kurwa, skończyła. Aż do ostatniego rozdziału oceniłabym ją na pięć gwiazdek. Po przeczytaniu całej, stwierdzam że autorce zabrakło chęci na skończenie jej. Muszę dać za to półtorej gwiazdki. Robię to tylko dlatego, że jestem pod wpływem alkoholu i cholernie bardziej szczęśliwa, niż kiedy zaczęłam tę recenzję. I dodałam gif, na którym pijana kobieta siedzi w bieliźnie na łóżku, z butelką pomiędzy nogami.

Kiedy przeczytałam swoją recenzję, dopiłam resztę wina. Po ponownym przeczytaniu, moim życzeniem była kolejna butelka wina, ale wiedziałam, że nie mam już więcej. Chciałam przeszukać kuchnię, ale cholernie dobrze zdawałam sobie sprawę, że wypiłam ostatnią butelkę, kiedy pisałam. Podniecona pomyślałam o tych wszystkich komentarzach, które na pewno będę miała, kiedy się jutro obudzę. Spojrzałam w górę i tępo gapiłam się na dziurę w ścianie. Powoli wypełniał mnie żal, że pijana rzuciłam o ścianę swoim Kindle. Po kilku obłędnie długich, wypełnionych alkoholem sekundach, zaczęłam pożądać chłopaka z nowej książki, a Bruce Springsteen „ Merry Christmas Babe” grał w tle i wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Ten dźwięk mnie zaskoczył, powodując że podskoczyłam w fotelu i prawie zsikałam się w majtki. Kiedy mój umysł wypełniły myśli o jakimś seryjnym mordercy, który stoi przy drzwiach w poszukiwaniu następnej ofiary, rzuciłam okulary na biurko i podeszłam do okna, żeby zerknąć na tę kanalię. Dobry Boże. Duży, szorstki, muskularny, wytatuowany motocyklista stał na moim ganku w skórzanej kurtce, jeansach i motocyklowych butach. To było jak Boże Narodzenie w czerwcu. Przetarłam pijane oczy ręką, kilka razy zamrugałam i podziwiałam go w zaciszu własnej sypialni. Stawał się coraz przystojniejszy z każdą mijającą sekundą. Włożył ręce do kieszeni, przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą i odwrócił się powoli. Ramiona miał pokryte tatuażami i mięśniami, nawet jego mięśnie miały mięśnie. Po kilku sekundach patrzenia jak idzie w stronę ulicy, moja ciekawość - i fakt, że byłam pozbawiona seksu już jakiś czas – pokonały mnie. Puściłam żaluzje, w trzech szybkich krokach przeszłam do łazienki i spojrzałam w lustro, poprawiłam włosy i pobiegłam do drzwi. Ubrana w dość czystą parę najlepszych dresów od Victoria Secrets, całkiem dobrze się prezentowałam – przynajmniej jak na późny, niedzielny wieczór. Po odchrząknięciu, szarpnięciem

otworzyłam drzwi i starałam się wyglądać jak wyrwana ze snu. W moim pijackim stanie to nie było trudne. - Cześć. - powiedziałam, co miałam nadzieję, zabrzmiało jak zmysłowy szept, chociaż słowa uciekły mi z ust gdy ogarnął mnie chrapliwy, pijacki kaszel. Był już w połowie drogi do motoru, kiedy odwrócił się, a światło z mojego podjazdu oświetliło całą jego postać. Święta pieprzona Maryjo. Wyglądał nie jak motocykliści, których widziałam wcześniej, ale dokładnie tak jak wyobrażałam sobie, czytając o nich w książkach. Jeśli nie poczułabym ciepła i ekstremalnie gorącego podmuchu powietrza na twarzy, pomyślałabym, ze śnię. Kiedy szedł w moją stronę i mówił coś, moje serce zaczęło bić szybciej, a dłonie pociły się. Gdy niskie dudnienie jego głosu wyjaśniało sytuację, w której się znalazł, otworzyłam usta i patrzyłam na niego tak, jakby był on ofiarowany dla mnie przez samego Boga. - Słuchaj, wiem, że to będzie brzmiało jak kompletne bzdury, ale zabrakło mi akurat tutaj benzyny. - powiedział i machnął ręką w stronę motoru. Rzuciłam okiem na jego starego Harleya i przesunęłam wzrok tam gdzie on się znajdował. Zdrowy rozsadek, którego często mi brakowało, podpowiadał, że powinnam odwrócić się, wejść do domu i zamknąć drzwi. Zamiast tego wyszłam na ganek i poprosiłam o więcej szczegółów. Po oczyszczeniu gardła ze słodkiego wina, które nadal bardzo je pokrywało, rozszerzyłam oczy na jego widok. Chciałam włożyć trochę wysiłku w mój wygląd żeby zwabić go bliżej. Przerzuciłam włosy przez ramię, a przez moją pijana dupę trafiłam nimi prosto w swoją twarz. - Potrzebujesz podwózki? – spytałam, jeszcze bardziej zmysłowym głosem. Zrobił kilka kroków w moją stronę, skrzyżował ręce na piersi i powiedział. - Cóż, niezupełnie. - powiedział - Nie chcę zostawiać tutaj motoru. Odwróciłam dłonie i zaczęłam kręcić głową z boku na bok.

- Nie mam żadnego paliwa. Konserwator przycina trawę i różne takie, więc ja tego nie potrzebuję. Ale… Przerwałam i obserwowałam go, kiedy rozważałam co jeszcze mogę powiedzieć. Zakołysał się nerwowo na piętach i wydawało mi się, że rozważa pozostawienie na ulicy swojego motoru. Wyglądał surowo, ale nie jak zaniedbany bezdomny. Przez jego wygląd, wzrost i postawę wydawał się być facetem, obok którego nikt nawet nie chciałby przejść i podejrzewałam, że bardzo mało ludzi to czyniło. Jego włosy były ciemne i tak jak mogłam zauważyć w mroku, dobrze obcięte. Twarz miał pokrytą jedno lub dwudniowym zarostem i wyglądał z tym dobrze. Jego obnażone ramiona nie były niczym innym jak mięśniami pokrytymi tatuażami. Biorąc to wszystko pod uwagę, był po prostu idealny. Jestem pewna, że większość kobiet nie zaoferowałaby mu pomocy. Motocyklista bez benzyny, na eleganckim osiedlu mieszkaniowym, w letni niedzielny wieczór, nie był powszechnym zjawiskiem, a większość ludzi nie zagwarantowałaby mu pomocy. Po podziwianiu go, co wydawało się być wiecznością, powiedziałam bez zastanowienia coś, co pierwsze przyszło mi do głowy. - Co? Nie masz telefonu? – zapytałam. - Tak jak powiedziałem kiedy otworzyłaś drzwi, to wszystko będzie brzmiało jak stek bzdur, ale to prawda. Jechałem w dół śródmieściem i zabrakło mi benzyny. Chciałem odbić od głównej ulicy i przyprowadzić motor pod spokojniejszą okolicę. Więc przepchałem go tak daleko jak mogłem i tak znalazłem się tutaj. - powiedział, po czym obrócił się i wskazał na motor - I nie, nie mam telefonu. To długa historia. - dodał i odwrócił się twarzą do mnie. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się, tak jakbym wszystko zrozumiała. Pijana przez wino i napalona przez cholerną książkę bez zakończenia, wpatrywałam się intensywnie w tego faceta i zaproponowałam mu najlepsze rozwiązanie jego problemu. - Słuchaj. Przepchnij motor do mojego garażu i zamkniemy go, będzie bezpieczny i szczęśliwy, a później pojedziemy po benzynę moim samochodem. Czy to ci pasuje? – zapytałam.

- Bezpieczny i szczęśliwy. - powiedział z uśmiechem. - Tylko poczekaj aż wyprowadzę samochód, zanim wepchniesz tam swój motor. - powiedziałam. Wciąż stojąc z twarzą zwróconą do mnie, kiwnął głową z widocznym uznaniem. Dumna z moich białych i perłowych zębów, uśmiechnęłam się odsłaniając je i również kiwnęłam głową. Wyraz jego twarzy dał mi do zrozumienia, że prawdopodobnie moje zęby nie były teraz białe przez te cholerne czerwone wino. Te pół butelki Madery, którą wyżłopałam podczas recenzowania książki niewątpliwie sprawiły, że moje zęby wyglądały jakbym właśnie skończyła jeść surowy stek. - Doceniam to. - powiedział, kiedy się obrócił. - będę ci winien jedną przysługę. Odwróciłam się w stronę domu i zrobiłam to co uznałam za najlepsze, wyczyściłam palcem swoje zęby, kiedy odszedł. Kiedy ostrożnie wycofywałam samochód na podjazd, miałam wystarczająco dużo czasu na oglądnie jak wpycha Harleya do mojego garażu. Postawił go idealnie przy wewnętrznej ścianie, popatrzył chwilę i odwrócił się twarzą do samochodu. Kiedy do mnie podszedł, zauważyłam że nie miał na palcu obrączki, ale wątpiłam by wielu z nich je nosiło, nawet jeśli byli po ślubie. - To jest twój samochód? - zapytał, kiedy chodził wokół niego z ręką pod brodą, a oczy przyklejone miał do czarnej, nieskazitelnej karoserii. - Tylko jego mam. - dumnie odpowiedziałam. - 1966 czy 67? - zapytał. Pokręciłam głową. - To 1965, mój tata się urodził w tym roku. Zostawił mi go kiedy zmarł. - Cóż, to na pewno cholernie dobrze wyglądający Continental. I przykro mi z powodu twojego taty. - powiedział, kiedy otwierał drzwi. Ostrożnie wsiadł do samochodu, zapiął pasy i rozglądał się po wnętrzu, kiedy wchodziłam do środka. Jego uznanie, ostrożne wsiadanie spowodowało, że

uwierzyłam, iż był nie tylko wielkim, twardym motocyklistą. Przynajmniej niewielka jego część była uprzejma i taktowna i to było oczywiste. - Jestem Sienna. - powiedziałam, gdy przekręciłam kluczyk i odpaliłam samochód. Zakasłał ze śmiechu i obrócił głowę w moim kierunku. - Mów mi Vince. I zgaduję, że skurwiel nie jest seryjny? Huk z rury wydechowej sprawiał, że ukradzenie go stawało się niemożliwe. Ojciec zbudował go jako model pokazowy i planował używać go tylko jako swojego rodzaju trofeum, jeździł nim tylko na specjalne okazje. Silnik miał 600 koni mechanicznych i zbudowany był w lokalnym sklepie, a ja pomogłam go zamontować tuż przed jego śmiercią. Jego instrukcje co do prowadzenia go były jasne. Prowadź samochód, Sienna, prowadź i się tym ciesz. I jeśli kiedykolwiek zdecydujesz się go sprzedać, nie sprzedawaj, bo chcesz coś innego, sprzedaj tylko jeśli przestaniesz już go kochać. Sprzedaj tylko komuś, kto będzie go kochał. Miał ten samochód odkąd pamiętam, a faktycznie kupił go kilka lat wcześniej, zanim się urodziłam. Całe swoje życie spędził nad przywróceniem go do idealnego stanu, a ja zamierzałam zachować go w takim stanie. - 521 cali sześciennych, silnik od Forda 600 koni mechanicznych, jeśli już mam być dokładna. - wychwalałam, kiedy wycofywałam z podjazdu. - Bez jaj. - powiedział z uśmiechem – znasz swój samochód, prawda? - Jestem jedynaczką, córeczką tatusia. Jedyny czas jaki z nim spędzałam był w garażu. - powiedziałam - więc trochę wiem o samochodach, a dużo na temat tego samochodu. Kiwnął głową i rozejrzał się z podziwem po wnętrzu auta. - Więc gdzie zmierzałeś? - zapytałam, kiedy zmieniałam bieg - wiesz, kiedy zabrakło ci paliwa.

- Nigdzie, po prostu jeździłem. W niedzielne wieczory wsiadam na motor i jeżdżę, oczyszczam umysł przed rozpoczęciem nowego tygodnia. Wczoraj grałem w pokera i jakiś skurwiel zaczął się pluć i bełkotać i zapomniałem zatankować. Na pełnym zbiorniku mogę przejechać 200 mil i ani jednej więcej. Wyczerpana benzyna to jest cena jaką płacę za nieskontrolowanie paliwa, tak sądzę. - powiedział. - Podjedziemy na stację w Douglas i kupisz kanister benzyny. Pamiętaj tylko o tych 200 milach. - powiedziałam z uśmiechem. Patrzył na mnie przez chwilę, zanim zaczął przygryzać wargę. Kiedy spojrzałam na niego zdezorientowana, palcem wskazującym pokazał na swoje zęby. - Masz duży kawałek mięsa lub czegoś na swoich zębach. Przepraszam, ale to mnie strasznie denerwuje. - powiedział. Spojrzałam w lusterko unosząc górną wargę. Jeden z moich zębów był czerwony jak rubin. Oczywiście wyczyściłam go palcem, ale na reszcie był osad po winie. - Cholera, przepraszam. – powiedziałam, kiedy mój wzrok przeskakiwał między lusterkiem a drogą. Pokręcił głową i uśmiechnął się. - Jadłam krakersy z serem i popijałam wino. Typowa niedzielna noc w domu. - powiedziałam, kiedy skręcałam na stację benzynową. Zaparkowałam z przodu sklepu i po kilku sekundach z włączonym silnikiem, postanowiłam go wyłączyć. Dźwięk włączonego silnika bardzo szybko stawał się denerwujący, to niskie dudnienie spowodowane przez wałek rozrządu brzmiało jak samochód wyścigowy starej szkoły. - Ten skurwiel trzęsie szybami. - powiedział, kiedy wychodził z auta. - Musisz kochać dźwięk jego silnika. Uśmiechnęłam się, dumna z tego co z ojcem zbudowaliśmy. Wyszedł z auta i zatrzymał się. Wydawało się, że czas stanął w miejscu, kiedy utkwił we mnie wzrok i odchrząknął. - Potrzebujesz czegoś? – zapytał.

Nie miałam pojęcia jakim był człowiekiem, ale zewnętrznie miał wszystko, czego pragnęłam u faceta. Oblizałam usta zanim odpowiedziałam, wydawało się jednak, że nie zauważył tego. Po kilku sekundach podziwiania jego mięśni, potrząsnęłam głową i wzruszyłam ramionami. - Może szczoteczkę do zębów. - powiedziałam, śmiejąc się. - Zaraz wracam. - odpowiedział i poszedł. Wszedł do sklepu i rozmawiał ze sprzedawcą. Przez oświetlenie w sklepie mogłam widziałam każdy szczegół tego co miał na sobie. Na plecach kamizelki miał naszywkę ze skrzydlatą czaszką i dwoma skrzyżowanymi karabinami. Przeczytałam wystarczająco dużo książek, żeby rozpoznać jedną naszywkę w kształcie rombu i nie miałam wątpliwości, że był pełnoprawnym członkiem klubu: Selected Sinners Widywałam już kilku członków klubu od czasu do czasu w przeciągu lat, kiedy jeździłam do baru Old Town. Trzymali swoje gówno razem i nie słyszałam żeby robili coś głupiego. Kiedy siedziałam w samochodzie, patrzyłam jak kieruje się w stronę dystrybutora i przypomniałam sobie, że jeden z członków ofiarował złote monety dla Armii Zbawienia w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Patrzyłam w lusterku wstecznym i podziwiałam jego odbicie. Był zbyt przystojny, żeby stać tam samotnie. Otworzyłam drzwi od auta i powlokłam się w stronę dystrybutora. Z każdym dobrze przemyślanym krokiem, zdałam sobie sprawę, że chociaż byłam daleka od trzeźwości, nie byłam tak pijana, jak bym musiała być, by zaoferować mu siebie. Byłam singielką, byłam samotna i bardzo potrzebowałam pieprzenia, ale byłam daleka od bycia dziwką. Bycie wziętą przez motocyklistę zawsze kołatało mi z tyłu głowy, ale marzenia a rzeczywistość to zupełnie inna sprawa. - Więc, jeden z twoich kumpli podarował złote monety dla Armii Zbawienia na Boże Narodzenie, tuż po tym jak wrócił z wojny. Był w jakiś siłach specjalnych czy coś? - powiedziałam, gdy podchodziłam do dystrybutora. - Pewnie tak. – odpowiedział.

Wzruszyłam ramionami, kiedy odkładał dyszę. - Większość ludzi nie podejrzewa motocyklistów o takie rzeczy. - Prawdopodobnie nie. - odpowiedział. Łał. Nie chce rozmawiać? Spuściłam wzrok i zaczęłam przyglądać się swoim palcom u stóp. Rozpaczliwie potrzebowały lakieru. Na wpół speszona, odwróciłam się w stronę samochodu, kiedy przeszedł szybko obok mnie. Gdy podniosłam wzrok, zauważyłam faceta stojącego przy moim aucie, z ręką na błotniku. Zanim miałam szansę coś powiedzieć, Vince zaczął ujadać władczym głosem, od którego podniosły się włosy na moim karku. - Odsuń się od auta, skurwysynu. - warknął i przyspieszył kroku. Mężczyzna, oczywiście pijany, próbował odwrócić się w stronę Vinca, ale zatoczył się wprost na zderzak mojego auta. Po zrobieniu jeszcze kilku kroków, Vince odłożył kanister obok auta, podszedł do faceta i delikatnie odepchnął go lewym przedramieniem. Kiedy facet potknął się do tyłu, Vince stanął pomiędzy nim a samochodem. - Lakierowanie by cię drogo kosztowało, bracie. Musisz być bardziej ostrożny. - powiedział. - Zabieraj ode mnie swoje pieprzone łapy. - ryknął facet i w ułamku sekundy wyciągnął nóż i zaczął wymachiwać nim na Vinca. Oczywiście Vince nie były obce walki w celu ochrony siebie, czy obezwładnienia pijanego przeciwnika. Skop mu dupę, Vince. Kiedy facet chrząknął i zachwiał się z nożem, Vince uniósł lewe ramię do góry, owinął je wokół prawego ramienia pijaka i szybko się obrócił. Z plecami faceta przyciśniętymi do swojej klatki piersiowej, Vince chwycił go za nadgarstek i skręcił nim na bok.

Pijak wył z bólu i opuścił nóż. Tak szybko jak uderzył w chodnik, Vince zrobił krok i kopnął go na drugą stronę. Kiedy facet się zatoczył, Vince pochylił się, odebrał mu nóż i włożył do tylnej kieszeni. Stałam i podziwiałam to co zobaczyłam. To było inne od tego co czytałam w książkach. Vince nie był tylko motocyklistą, to był cholerny twardziel. Stałam i czekałam jaki będzie jego następny ruch, może jakieś judo. Byłam zaskoczona, kiedy zauważyłam policjanta, wychodzącego ze sklepu i kierującego się w naszą stronę. - Dzieciak w środku powiedział mi co tu zaszło. Wszystko widział. Chcesz wnieść oskarżenie? - spytał. Wciąż stojąc pomiędzy pijakiem a moim samochodem, Vince skrzyżował ręce na piersi i pokręcił głową. - To było zwykłe nieporozumienie. - Dzieciak mówił, że on wyciągnął na ciebie nóż. - powiedział policjant, gdy przechylił głowę w stronę pijaka. - Nie, on tylko zamachnął się na mnie, ale nie trafił. Nie widziałem żadnego noża. - powiedział Vince wzruszając ramionami. - Zamachnął się i nie trafił, tak? Ktoś tutaj chyba za dużo wypił? - zapytał i spojrzał na każdego z nas. Minęło dopiero 30 minut od kiedy wypiłam całą butelkę wina, pomimo że nie było po mnie tego widać, zdecydowanie nie byłam aż tak trzeźwa jak chciałam. Z każdą minutą czułam się bardziej niezdolna do stania bez chwiania się. Gdyby zrobił test trzeźwości, na pewno wsadziłby mnie do więzienia. - Nie mogę mówić za niego. – powiedział Vince i wskazał na pijaka. - ale ona wypiła trochę wina. To ja prowadzę. Policjant uniósł brwi. - Ty kierujesz? - Tak właśnie powiedziałem. – odpowiedział Vince. Policjant wskazał na mnie palcem.

- Dzieciak w środku mówił, że to ona prowadziła. - wskazał na Vinca. - masz benzynę. - zerknął na pijaka. - on zaatakował cię nożem, kiedy podszedłeś do samochodu. - Wierz tylko w połowę tego co widzisz i w nic co słyszysz. - powiedział Vince. Łał. On cytował Edgara Aallena Poe. Policjant spojrzał na mnie, położył ręce na biodrach i zapytał. - Więc, co tak naprawdę tutaj zaszło? Wychowana przez ojca, który był niesłusznie oskarżony i później niesłusznie skazany za jakieś przestępstwo, miałam bardzo mało szacunku do policjantów, zwłaszcza tych z miasta. Miałam ochotę spędzić jeszcze trochę czasu z Vince, a mniej z policjantem, wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się. - Było dokładnie tak jak powiedział. – odpowiedziałam. Policjant podniósł rękę i chwycił swoją czapkę, podnosząc ją lekko. - Jak dużo wina dzisiaj wypiłaś? - Nie tyle żebym była ślepa i głupia, ale cholernie za dużo żeby prowadzić. - odpowiedziałam. Skinął głową rozczarowany, że nie może dokonać kilku aresztowań. - Jak się tu znalazłeś? - zapytał policjant, kiedy odwrócił się w stronę pijaka. Najwyraźniej pijak był mało inteligentny, wskazał głową w stronę ciężarówki, zaparkowanej kilka metrów dalej. - Życzę miłego wieczoru. - powiedział policjant, podniósł pijaka z chodnika i pociągnął go ze sobą. Po ostrożnym umieszczeniu kanistra w samochodzie wsiedliśmy do auta i odwróciliśmy się twarzami do siebie. - Kluczyki? - powiedział Vince i wyciągnął rękę.

Niechętnie mu je podałam. Po moim ojcu byłam drugą osobą, która prowadziła ten samochód. Wsadził rękę do kieszeni i grzebał w niej chwilę. Następnie rzucił coś na moje kolana. - Masz. – powiedział, kiedy pasta do zębów i szczoteczka wylądowały na moich kolanach. Spojrzałam w dół i uśmiechnęłam się. Pomyślałam że szczoteczka i pasta to były prezenty i od razu poczułam ciepło na sercu, kiedy na nie patrzyłam. Prezenty od ojca były jedynymi prezentami jakie kiedykolwiek dostałam od mężczyzny. - Jakieś sekrety żeby go uruchomić? - zapytał, kiedy przekręcał kluczyk. Odwróciłam się do niego i na moich ustach natychmiast pojawił się uśmiech. Zajął moją uwagę przez krótki czas, a nie chciałam pozwolić się mu wymknąć, zanim nie dowiem się o nim więcej. Zakłopotana wpatrywaniem się w niego, odwróciłam pijany wzrok i odpowiedziałam. - Dodaj raz gazu i przekręć kluczyk. - powiedziałam, kiedy otwierałam schowek i wsadzałam do niego moje prezenty. Odpalił samochód i bardzo powoli wycofywał z parkingu. Rozkoszując się wspomnieniem Vinca w walce, spojrzałam przez okno na sklep. Policjant właśnie przeprowadzał test trzeźwości na pijaku i to było oczywiste, że go nie zda. Ponownie spojrzałam na Vinca, zastanawiając się jak ja zdałabym ten test w swoich japonkach. - Doceniam że powiedziałeś, że to ty prowadziłeś. - powiedziałam. - Nie ma problemu. - odpowiedział - ja doceniam, że podwiozłaś mnie po paliwo. - Nie ma problemu. - powiedziałam, naśladując jego głos. - ale nie jesteśmy jeszcze kwita. - Och, nie jesteśmy? – zapytał ponad ramieniem, kiedy wyjeżdżał na ulicę. Mięśnie na jego wytatuowanym bicepsie naprężyły się, kiedy skręcał kierownicą. Torturował mnie i nie miał nawet o tym pojęcia. Pokręciłam głową i przełknęłam pożądanie.

- Nie. Chcę się przejechać na twoim motorze. Obrócił głowę w moją stronę, kiedy auto zatrzymało się na czerwonych światłach. Komicznie uniósł brew i patrzył na mnie. - Nie biorę byle kogo na przejażdżkę. - powiedział stanowczo. - Cóż. - odpowiedziałam i lekko uniosłam brwi. - Ja nie jestem byle kim.

Tłumaczenie: Dirty-Balls Korekta: Punia100 Vince 8 czerwiec 2014 Ponad rok temu przysiągłem sobie, że kobieta musiałaby mnie długo do siebie przekonywać, żebym dał jej jakąś szansę. To nie okazało się prawdą. Jeden głupi błąd z mojej strony i wylądowałem w dzielnicy wyższej klasy średniej, a w przeciągu godziny miałem olśniewającą brunetkę z tyłu mojego motoru. Jechaliśmy w dół głównej ulicy mojej drogi donikąd. Tak jak była interesująca i tak jak inna wydawała się być, nadal to była jednak kobieta i nie miałem wątpliwości, że nie potrzebuję kobiety w życiu i nie ważne jaka była słodka, czy jak świetnie wyglądała w tych dresach, albo jak bardzo zajebisty miała samochód. Ostatecznie była kobietą, a kobiety były nikczemne. Podczas tej krótkiej podróży posiadanie jej z tyłu motoru było przyjemne. To przypomniało mi lepsze czasy, czułem się kompletny i niekoniecznie wiązało się to z pragnieniem zrobienia czegoś, ale z istnieniem. Miasto szybko zmieniło się w zabudowania gospodarskie. Po kilku minutach byliśmy 10 mil od miasta, a ciemną drogę oświetlał nam tylko reflektor motoru. Byłem jak zahipnotyzowany przez odbicia światła na rękach, które obejmowały mnie w pasie, to przypomniało mi Natalie. Te myśli były w równym stopniu pocieszające co okropne. Po kilku minutach te pocieszające zwyciężyły. Szybko zbliżający się znak stopu przypomniał mi nie tylko to, że zbliżaliśmy się do autostrady, ale także to, że muszę być skoncentrowany na drodze, a nie na rękach pasażera. Zatrzymałem się na skrzyżowaniu i zjechałem na pobocze drogi.

- Coś nie tak? – zapytała, kiedy kopnięciem buta wysuwałem stopkę od motoru. Zgasiłem silnik przekręcając kluczyk i niszcząc przy tym jakiekolwiek światło. - Nie, zatrzymaliśmy się tylko na chwilę. – odpowiedziałem. W tym samym czasie oboje zaczęliśmy schodzić z motoru, cały czas wpatrując się w siebie. Jedynym oświetleniem był księżyc, który przebijał się przez chmury. Przerwałem to, zaczynając wpatrywać się w rów, kiwnąłem głową w kierunku burzowego odpływu . - Klapnij sobie – powiedziałem, kiedy wskazałem głową kawał wystającego betonu. Subtelność nigdy nie była moją mocną stroną i nie próbowałem nawet tego zmieniać. Będąc sam ze sobą uczciwym przyznam, że posiadanie jej z tyłu motoru ożywiło uczucia, które byłem pewien, że dawno minęły. Już rok przed rozwodem Natalie nie jeździła ze mną, a nie byłem z nią już od roku. Ostatnie dwa lata jeździłem sam i chociaż wiele kobiet prosiło mnie o przejażdżkę, nigdy tego nie robiłem. Teraz kiedy zdecydowałem się to zrobić, nie byłem do końca pewny, czy podobało mi się to. - Muszę być z tobą uczciwy – powiedziałem, gdy siadałem na betonie. - Ok. – powiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. - Siadaj – powiedziałem i poklepałem beton obok mnie. - Postoję – odpowiedziała. - Mam 33 lata byłem żonaty przez 15, a rozwiedziony jestem od roku. Prawdopodobnie różnię się od facetów, których wcześniej spotykałaś i cholernie daleki od większości motocyklistów, na jakich kiedykolwiek się natknęłaś - zatrzymałem się i jeszcze raz poklepałem beton. Lekko przecząco potrząsnęła głową. Stała w świetle księżyca, wciąż ubrana w dresy i japonki i nikt nie mógłby kwestionować jej urody. Kiedy spojrzałem na nią, w pełni uświadomiłem sobie jak piękna była, przypomniałem sobie również, że to piękno zewnętrzne odwraca uwagę od tego co jest w środku.

- Byłem wierny przez 15 lat małżeństwa. Nie bywałem z kumplami w klubach ze striptizem, a do barów chodziłem tylko kiedy musiałem i przebywałem tam tylko tyle czasu, ile było konieczne. Kiedy tam byłem, zawsze zachowywałem się dobrze, nigdy nie pozwoliłem sobie na zrobienie czegoś głupiego, szybkie walki, czy inne tego typu rzeczy. Wiesz co mam na myśli, takie wygłupy. Potem dowiedziałem się, że umawiała się z jakimś kolesiem. Cholera, zgaduję, że powinienem to wiedzieć, biorąc pod uwagę sposób, w jaki mnie wtedy traktowała…- zawahałem się i zacząłem wstawać. Wskazała palcem na beton. - Siadaj - Podeszła do mnie, usiadła i odwróciła się w moją stronę – Kontynuuj. - Cóż, kurwa, nawet nie wiem dlaczego ci o tym mówię. To po prostu. Cholera, nie wiem, siedziałaś z tyłu motoru i pomyślałem o niej, czy coś. To znaczy skończyłem już z nią, ale chwyciłaś mnie w pasie swoimi rękami i to przypomniało mi o niej. Więc albo mi się to bardzo podobało, albo znienawidziłem to, nie mogę po prostu zdecydować – powiedziałem. Przerzuciła kucyk przez ramię. - Czy faktycznie o niej myślałeś, czy moje ręce sprawiły, że poczułeś coś, czego nie odczuwałeś przez jakiś czas? Rozważałem to co powiedziała, odwróciłem się w jej stronę i zmarszczyłem nos. - Jesteś pieprzonym psychologiem, czy coś? Pokręciła głową i uśmiechnęła się. - Po prostu dużo czytam. - Ja też - powiedziałem i spojrzałem w dół na swoje buty. - Naprawdę? – zapytała. Nadal skoncentrowany na butach kiwnąłem głową. - Tak jak mówiłem, nigdy nie spotkałaś kogoś takiego jak ja. Siedzę w domu każdego wieczoru i czytam. Prawdopodobnie 5 książek na tydzień. Rzadko śpię. Albo jestem w klubie, albo w domu czytam, albo gdzieś pomiędzy.