Tłumaczenie: marika1311 Strona 2 Prolog Sydney Właśnie walnęłam dziewczynę w twarz. I to nie byle jaką dziewczynę. Moją najlepszą przyjaciółkę. Moją współlokatorkę. Cóż, chociaż od pięciu minut powinnam ją nazywać byłą współlokatorką. Jej nos prawie natychmiast zaczął krwawić i przez chwilę pożałowałam tego, że ją uderzyłam. Ale potem przypomniałam sobie, jaką jest kłamliwą, zdradziecką szmatą, a to sprawiło, że miałam ochotę jej przyłożyć jeszcze raz. I zrobiłabym to, gdyby Hunter mi nie przeszkodził, stając między nami. Więc zamiast jej, walnęłam go. Niestety, nie zrobiłam mu żadnej krzywdy. Tylko moja ręka na tym ucierpiała. Uderzenie kogoś boli o wiele bardziej, niż to sobie wyobrażałam. Nie, żebym spędzała przesadnie dużo czasu nad wyobrażaniem sobie, jak to jest bić ludzi. Chociaż znowu mam na to ochotę, kiedy spoglądam w dół na swój telefon i czytam treść wiadomości od Ridge’a. Jest kolejną osobą, której chcę to zrobić. Wiem, że technicznie nie ma nic wspólnego z moim obecnym położeniem, ale mógł mnie ostrzec wcześniej. Dlatego jego też chciałabym uderzyć. Ridge: Wszystko gra? Chcesz wpaść, jak przestanie padać deszcz? Oczywiście, że nie chcę wpaść. Moja pięść boli już wystarczająco, a jeśli pójdę do jego mieszkania, będzie bolała o wiele bardziej, kiedy z nim skończę. Odwracam się i spoglądam na jego balkon. Opiera się o szklane, przesuwane drzwi; trzyma telefon w dłoni i mnie obserwuje. Jest prawie ciemno, ale światła z dziedzińca oświetlają jego twarz. Jego ciemne oczy są we mnie utkwione, a sposób, w jaki lekko unosi kąciki ust w delikatnym uśmiechu pełnym żalu, sprawia, że ciężko mi zapamiętać, dlaczego jestem na niego zdenerwowana w pierwszej kolejności. Wolną ręką przebiega dłonią przez włosy luźno zwisające na czoło i ujawnia tym jeszcze więcej obaw, które malują się na jego twarzy. A może to wyraz żalu. Tak, jak to powinno być. Decyduję się nie odpowiadać, ale zamiast tego pokazać mu środkowy palec. Potrząsa głową i wzrusza ramionami, jakby chciał powiedzieć „próbowałem”, a następnie wchodzi do mieszkania i zamyka za sobą drzwi. Wkładam telefon do kieszeni, zanim zamoknie, i rozglądam się po dziedzińcu z apartamentami, gdzie mieszkałam przez dwa miesiące. Kiedy po raz pierwszy się przeprowadziliśmy, gorące lato w Teksasie zwalczało ostatnie ślady wiosny, ale ten dziedziniec jakoś tętnił życiem. Jaskrawoniebieskie i fioletowe hortensje były wsadzone po obu stronach chodnika prowadzącego do klatek schodowych. Fontanna w centrum widziała regularny strumień młodych odwiedzających.
Hoover Colleen - Maybe Someday
Informacje o dokumencie
Rozmiar : | 1.6 MB |
Rozszerzenie: |
Gość • 2 miesiące temu
Mogę poprosić na maila zuzannahyn@gmail.com, z góry dziękuję