Nasza planeta to tylko samotna plamka w bezmiarze
otaczających ją kosmicznych ciemności. Ta jej znikomość
w obliczu bezkresnej przestrzeni nie pozostawia żadnej
nadziei, że nadejdzie skądś pomoc, by obronić nas przed
nami samymi.
Carl Sagan, Błękitna kropka (tłum. Marek Krośniak)
Rozdział 1
Don Truby rozmyślał o odbycie Kelly Ripy1. Zastanawiał
się, jak by to wyglądało, gdyby wsunął weń swojego
penisa. Ów obraz był jedyną rzeczą, na której mógł się
skupić podczas czterdziestu pięciu minut pozostałych
z kurczącej się przerwy obiadowej. Pochłaniał
zachłannymi kęsami swojego Big Maca, jadąc do domu
z prędkością średnio o dziesięć mil na godzinę powyżej
obowiązującego ograniczenia. Odczuwał niepokój i wstyd
na myśl o szaleńczym wysiłku, jaki chciało mu się podjąć,
żeby wygospodarować piętnaście, góra dwadzieścia minut
na masturbację. Uśmierzył te rozterki wspomnieniem słów
lekarza, który kilka tygodni wcześniej podczas corocznych
badań poinformował go, że po pięćdziesiątce
prawdopodobieństwo jakiejś choroby prostaty –
nowotworowej lub innej – z każdym rokiem wzrasta o pięć
procent. Żeby temu przeciwdziałać, dodał doktor, rozsądek
nakazuje utrzymywanie gruczołu krokowego w dobrej
kondycji, co oznacza doprowadzanie do jak najczęstszej
ejakulacji. Don miał wprawdzie dopiero trzydzieści
siedem lat, lecz tłumaczył sobie, że regularny onanizm
można uznać za formę profilaktyki. Ta racjonalizacja
podtrzymywała go na duchu przez resztę drogi do domu.
Kiedy przekroczył próg, z przerwy na obiad pozostało
mu już jakieś trzydzieści pięć minut. Do tego czasu zmienił
swoją wymówkę z profilaktyki zdrowotnej na niechęć żony
do uprawiania z nim seksu. Pobrali się tuż po dwudziestce
i dorobili się syna, trzynastoletniego Chrisa. Don rozumiał,
że oba te fakty mogły niekorzystnie wpłynąć na libido
każdej przeciętnej osoby bez względu na płeć, nie mógł
jednak oprzeć się wrażeniu, że w ubiegłym roku coś się
zmieniło. Częstotliwość ich kontaktów ograniczyła się
do jednego stosunku na półtora miesiąca, a Rachel, jak się
zdaje, całkowicie straciła zainteresowanie seksem i gdy
nie miała nastroju na stosunek płciowy, co zdarzało się
coraz częściej, nie chciała zaspokajać męża ani oralnie,
ani manualnie. Don czuł, że nie ma wyboru i musi dawać
upust popędowi płciowemu w jedyny sposób, na który
mógł liczyć: poprzez półregularną masturbację.
Wszedł do małżeńskiej sypialni i zasiadł przed
komputerem, starając się stłumić naturalną w takich
chwilach chęć użalania się nad sobą. Przypomniał sobie,
że ze względu na rozkład dnia wszystkich pozostałych
domowników to jedyne chwile, które przez cały dzień
będzie miał dla siebie, a tym samym jedyne, w których
będzie mógł zaspokoić fizjologiczną potrzebę ejakulacji.
Komputer, który przez kilka sekund – za długo według
oceny Dona – wyświetlał ekran uruchamiania systemu
Windows, powrócił do ekranu startowego. Widywał to już
przedtem, na poprzedniej maszynie. Wiedział, że taka
sytuacja oznacza jedną z dwóch ewentualności: albo
komputer stawał się coraz bardziej przestarzały i zużyty,
zatem nadeszła pora na jego wymianę, albo (co bardziej
prawdopodobne) Don odwiedził o jedną pornograficzną
stronę za dużo i przypadkowo zainfekował system jakimś
wirusem czy programem uniemożliwiającym komputerowi
prawidłowe działanie. Postanowił wyłączyć sprzęt, po
czym dać mu jeszcze jedną szansę na przebrnięcie przez
etap uruchamiania. Jednak kiedy powtórnie włączył
zasilanie, sytuacja się powtórzyła. Donowi nie uśmiechało
się taszczenie maszyny do serwisu Geek Squad sieci Best
Buy, jak poprzednio, ale w tej chwili była to najmniejsza
z jego trosk. Z przerwy obiadowej zostało mu już tylko
dwadzieścia minut, a w domu nie było żadnych
drukowanych pism pornograficznych, odkąd kilka lat temu
Rachel przypadkowo odkryła jego kolekcję i zmusiła go
do zniszczenia wszystkiego na jej oczach. Don przelotnie
pomyślał o masturbacji z wykorzystaniem wyobraźni jako
jedynej podniety. Nie cierpiał onanizować się bez
pornografii, bowiem orgazm zawsze przynosił wtedy
mniejszą satysfakcję. Jednak żeby dostać się
do niewyczerpanego źródła pornografii w Internecie,
do którego tak się przyzwyczaił, musiał uciec się
do czegoś, czego nigdy przedtem nie robił. Wyjście, które
rozważał, napawało go poczuciem poniżenia znacznie
większym niż zazwyczaj przy masturbacji podczas przerwy
obiadowej w pracy (co zrobił już dwukrotnie),
w samochodzie zaparkowanym przed domem
lub praktycznie w każdej innej sytuacji, w jaką mogła go
wpędzić obowiązkowa ejakulacja.
Uchylił drzwi do pokoju Chrisa, wypierając z umysłu
wszelkie poczucie winy lub wstydu. Wiedział, że nie
wystarczy mu czasu ani na jedno, ani na drugie, jeśli ma
zdążyć do pracy przed końcem przerwy. Kupił Chrisowi
laptopa w prezencie na poprzednie Boże Narodzenie,
przede wszystkim do odrabiania prac domowych oraz
obróbki filmów. Chłopak wyrażał zainteresowanie
perspektywą pracy w telewizji lub przy postprodukcji
filmów, więc gdy poprosił o kamerę i komputer do edycji
materiałów wideo, Don i Rachel zgodzili się wesprzeć
jego hobby. To wspomnienie przez ulotną chwilę
przemknęło przez umysł Dona, gdy podnosił pokrywę
laptopa i włączał zasilanie.
Zwyczaj kasowania historii w przeglądarce internetowej
komputera w małżeńskiej sypialni stał się dla Dona
codziennością. Nie było to skomplikowane; po prostu
usuwał cały rejestr odwiedzonych stron po każdej
masturbacji. Wiedział, że Rachel nie ma dość sprytu, by
się domyślić, dlaczego historia przeglądarki została
skasowana. Bardzo rzadko musiał stawiać czoła pytaniom
żony o tajemnicze zniknięcie łącza do strony z programem
Oprah z „tego małego, rozwijanego jak-mu-tam”. W takich
wypadkach nonszalanckie „nie wiem” albo „czasem to
wszystko po prostu się resetuje, żeby nie złapać wirusów”
zawsze wystarczyło za satysfakcjonującą odpowiedź.
Dobrze wiedział, że z Chrisem nie pójdzie tak gładko –
syn znał się na komputerach i na Internecie o wiele lepiej
niż Don.
Przed zalogowaniem się na stronie Bang Bus, do której
dostęp opłacił z góry za sześć miesięcy osobną, tajną kartą
kredytową, postanowił przejrzeć historię przeglądarki
w komputerze syna i zapisać sobie adres każdej strony. Po
pięciu, góra dziesięciu minutach, w których, jak zakładał,
doprowadzi się do wytrysku, zamierzał skasować zapis
historii, a następnie wpisać adresy wszystkich stron
pierwotnie zarejestrowanych w historii przeglądarki
w zanotowanej uprzednio kolejności. Nie znał
skuteczniejszej techniki, choć istniało kilka sposobów
rozwiązania tego problemu.
Historia przeglądarki w komputerze syna zawierała
mnóstwo adresów portali społecznościowych, parę stron
muzycznych, trochę witryn z nowinkami kinowymi, stronę
gimnazjum – Goodrich Junior High School – oraz kilka
innych, które Don zapisał, nie zaprzątając sobie nimi
zbytnio głowy. Jednak była też strona, której nie znał
i której adres nic mu nie mówił: Keez Movies. Choć
na masturbację pozostało mu zaledwie parę minut,
ciekawość na krótko wzięła górę nad popędem i sprawiła,
że wszedł na tę stronę, zamiast po prostu ją zapisać. To, co
ujrzał, wypełniło jego umysł myślami i reakcjami,
z którymi trudno było mu się pogodzić.
Portal Keez Movies zawierał kolejne strony wypełnione
miniaturowymi obrazami reprezentującymi filmy
w formacie strumieniowym, dostępne po jednym kliknięciu
w miniaturę. Ich długość wynosiła od paru minut
do przeszło pół godziny. Wszystkie były pornograficzne.
Strona była bezpłatna i oferowała o wiele szerszą gamę
treści pornograficznych niż Bang Bus. Don natychmiast
przypomniał sobie, jak natrafił na sekretny schowek
z pornograficznymi materiałami swojego ojca. Miał wtedy
mniej więcej tyle samo lat, co obecnie jego syn:
trzynaście. Do garażu przywiodła go niewinna sprawa –
chciał wyjąć ze skrzynki narzędziowej ojca klucz, żeby
dokręcić zamocowanie łańcucha w rowerze. Po kilku
minutach poszukiwania klucza w rozmaitych miejscach,
które uznał za prawdopodobne, znalazł kartonowe pudło
z etykietą „Graty ze starego domu”. W środku odkrył
z tuzin egzemplarzy magazynów „Penthouse” i „Playboy”,
a także rolkę filmu typu Super-8. Ów film stał się obsesją
jego młodzieńczego życia. Nawet nie wiedział, czy rodzice
mieli projektor do filmów Super-8, zresztą i tak nie
umiałby go obsługiwać. Od czasu do czasu, gdy znużyły go
te same fotografie w znalezionych czasopismach, oglądał
wyciągnięty z rolki film pod światło lampy garażu
i wykorzystywał nieruchome, maleńkie obrazki jako
pożywkę dla swoich wczesnych sesji masturbacji.
Dokładnie pamiętał większość z nich. Odkrycie schowka
z pornografią syna przywiodło mu na myśl tamten moment.
Dziwne.
Początkowo Don z ubolewaniem przyjął fakt, że przez
postęp technologiczny pierwszy kontakt nastolatka
z pornografią już nigdy nie będzie polegał na odnalezieniu
podobnej skrytki. Zdał sobie sprawę, że dzieci wchodzące
w wiek dojrzewania nie będą zdane na rodziców
dostarczających im, celowo lub nie, pierwszych
przebłysków wiedzy o ludzkiej seksualności. Zrobiło mu
się smutno, że ta chwila w życiu jego syna odbędzie się
bez jego udziału, że on sam nie stanie się częścią tego, co
uważał za nieodłączny element dorastania. Ulżyło mu
jednak, że pornograficzne preferencje Chrisa nie zawierały
wątków homoseksualnych czy otwarcie wynaturzonych.
Zerknął na zegar na ekranie i przypomniał sobie, że
zostało mu tylko kilka cennych minut na masturbację, zanim
będzie musiał wsiąść do auta, wrócić do biura i przez
cztery kolejne godziny przekonywać ludzi, by powierzyli
fundusze do zainwestowania jego pracodawcy, firmie
Northwestern Mutual, albo wykupili u niego polisy
ubezpieczenia na życie. Od lat nie zastanawiał się już,
w jaki sposób jego życie stało się tym, czym się stało, lecz
kiedy rozpinał rozporek, wyciągał ze spodni koszulę
i zarzucał na ramię krawat, w jego umyśle rodził się
nieomal nieuchwytny sprzeciw. Nie sądził dawniej, że tym
oto będzie się zajmował w wieku trzydziestu siedmiu lat.
Kliknięcie pierwszej miniatury uruchomiło strumieniowy
pokaz filmu, w którym główną rolę grała nieznana mu
dziewczyna imieniem Stoya. Była niezmiernie atrakcyjna,
miała niezwykle jasną cerę. Don nigdy nie uważał bladych
dziewczyn za szczególnie pociągające, lecz wiedział, że
jeśli wpadnie w pułapkę klikania licznych filmów, by
znaleźć taki, który przypadnie mu do gustu,
najprawdopodobniej spóźni się do pracy i będzie miał
do czynienia z szefem.
Ściągnął gumkę slipów w dół, aż oparła się za jądrami,
wywierając na nie lekki nacisk. Wprowadził tę technikę
wiele lat temu, odkrywszy ją zupełnie przypadkowo.
Spędził wówczas bezsenną noc z powodu żony, która
we śnie przycisnęła pośladki do jego genitaliów.
Próbował delikatnie ocierać się o nią wzwiedzionym
członkiem, gdyż czasem doprowadzało go to do pełnej
ejakulacji, lecz tamtej nocy miał na sobie bokserki
z grubszego niż zwykle materiału, więc tylko jeszcze
bardziej się podniecił. Wiedział, że jeśli przystąpi
do masturbacji na całego, irytujący ruch obudzi żonę
i ściągnie mu na głowę nawał pytań, których nie miał
ochoty wysłuchiwać. W pewnej chwili Rachel wstała
i poszła do łazienki. Don wykorzystał okazję, by po raz
pierwszy ściągnąć bieliznę poniżej jąder i szybko dokonać
masturbacji, chwytając spermę w złożoną w miseczkę
dłoń, którą przed powrotem Rachel wytarł o bok łóżka.
Nie wiedział, czy elastyczna gumka spodenek za jądrami
przyśpieszała lub wzmacniała orgazm, ale lubił to
odczucie i od tamtego czasu niekiedy stosował tę technikę,
zwłaszcza w sytuacjach wymagających dopełnienia sesji
onanizmu w krótkim czasie.
Doprowadził do wytrysku nasienia w serwetkę
McDonald’s, którą zgniótł i wrzucił do torebki z pustym
pojemnikiem po Big Macu i pudełkiem po frytkach.
Zamknął pokrywę komputera syna i odłożył laptop tam,
gdzie go znalazł. Przez chwilę ponownie przypomniał
sobie, jak odkładał ojcowskie wydawnictwa
pornograficzne do sekretnej skrytki w garażu w nadziei, że
jego występek pozostanie tajemnicą.
Wychodząc z domu, uświadomił sobie, że to nadzwyczaj
mało prawdopodobne, by kiedykolwiek nastąpił ciąg
zdarzeń prowadzący do znalezienia przez żonę pokrytej
spermą serwetki z restauracji McDonald’s w koszu
na śmieci. Nie widział jednak sensu w podejmowaniu
zbędnego ryzyka, dlatego wyrzucił torbę po posiłku
do pojemnika na śmieci sąsiadów.
Po drodze do pracy myślał o synu. Znowu poczuł ulgę, że
jego pornograficzny gust wydawał się normalny.
Wchodząc do swojego gabinetu, zastanawiał się, co Chris
robi w tej chwili w szkole. Mimo woli nie mógł oprzeć się
rozważaniom nad zwyczajami chłopaka podczas
masturbacji – kiedy i gdzie to robił, gdzie lub do jakiego
przedmiotu kierował wytrysk nasienia.
Jedynie przelotną myśl poświęcił możliwej reakcji żony
na to, że syn folguje swojemu upodobaniu do pornografii.
Nie zamierzał jej informować o swoim odkryciu.
1 Kelly Ripa – aktorka amerykańska (przyp. tłum.).
Rozdział 2
– Jezu Chryste! – zawołał Danny Vance, kiedy Chris Truby
wyświetlił mu w telefonie film przedstawiający
transseksualistę z biustem rozmiaru DD wprowadzającego
penisa do odbytu mężczyzny w hokejowej masce. Danny
przyjaźnił się z Chrisem od zawsze, więc nie zaskoczył go
fakt, że przyjaciel ma w telefonie materiały
pornograficzne, lecz charakter tego filmu wydał mu się
odpychający, i to nie tylko trochę. Jeszcze bardziej
zaniepokoiło go to, że Chris postanowił pokazać mu ten
materiał przy obiedzie. Mógł to bowiem zauważyć któryś
z pięciu lub sześciu nauczycieli codziennie nadzorujących
uczniów podczas trzydziestominutowej przerwy
obiadowej. Gdyby Danny został uznany za współwinnego
i zawieszony razem z Chrisem, opuściłby co najmniej
jeden mecz, a może nawet dwa, co skutecznie
zrujnowałoby mu w ósmej klasie sezon w roli pierwszego
rozgrywającego drużyny Goodrich Junior High Olympians,
zanim ów sezon zdążyłby się w ogóle zacząć. – Co to jest?
– To tylko trans dymający w dupę jakiegoś kolesia
w hokejowej masce. Komiczne, nie?
– Komiczne? Mnie raczej przyszłoby na myśl:
„okropne”, „pedalskie”, „odrażające” i mnóstwo innych
cholerstw, zanim pomyślałbym „komiczne”. Coś ty
najlepszego zrobił, wyciągając to gówno przy obiedzie?
Wpakujesz nas w kłopoty.
– Wyluzuj. Nikt nie widział.
W tej samej chwili, gdy Chris wsunął telefon
do kieszeni, przy ich stole usiadła Brooke Benton
i cmoknęła Danny’ego w policzek. Brooke miała jasne
włosy, niebieskie oczy, wysportowaną, choć kobiecą
sylwetkę i figurę, która zapewniła jej niemal jednomyślną
opinię najatrakcyjniejszej dziewczyny w Goodrich Junior
High School. Kierowała drużyną Olympiannes, dziewcząt,
które w klasach gimnazjalnych odgrywały role prekursorek
licealnych cheerleaderek. Brooke od przeszło roku była też
dziewczyną Danny’ego.
– Cześć, kochanie. Co tam oglądacie?
– Nie chcesz tego zobaczyć. Wierz mi – odparł Danny.
– Pokazać ci? – rzucił jednocześnie Chris.
– Co to takiego? – dopytywała Brooke.
– Lepiej daj spokój, mała – upierał się Danny. –
Poważnie, nie chcesz tego oglądać.
– Naprawdę nie umiem tego opisać – stwierdził Chris. –
Będziesz musiała zobaczyć to na własne oczy.
– Nie dawaj się wkręcać – przestrzegł Danny, ale kolega
pod stołem już podał telefon dziewczynie.
Brooke włączyła komórkę i patrzyła przez chwilę.
– Obrzydliwe – wzdrygnęła się i oddała telefon
Chrisowi. – Faceci uprawiający z sobą seks? Zmieniliście
orientację czy co?
– To nie faceci – sprostował Chris. – To trans i facet.
I owszem, jestem gejem. Uwielbiam ssać kuśkę i czuć ją
w dupie, a także popijać spermę całymi kubkami.
Brooke westchnęła.
– Z tobą naprawdę jest niedobrze, Chris. Wiesz o tym,
prawda? Jesteś nienormalny.
– Nieważne. Uważam, że to zabawne jak cholera. To
tylko wy jesteście mięczaki. Odpieprzcie się. Idę do pana
Donnelly’ego, przepytam go, jak się robi makijaż. Cześć.
Gdy Chris przechodził za plecami Brooke, odegrał przed
Dannym pantomimę przedstawiającą seks oralny. Danny
przywykł już do jawnych błazeństw przyjaciela z wątkami
seksualnymi, więc nie zareagował.
– Czujesz podniecenie przed pierwszym meczem? –
zagadnęła go Brooke.
– Tak, a ty?
– Oczywiście. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć cię
na boisku, dopingować cię i w ogóle. Ten rok będzie
fantastyczny. Naprawdę uważam, że wygramy rozgrywki
okręgowe.
– Mam nadzieję.
– Odprowadzisz mnie dziś do domu?
– Nie sądzę, kochanie. Trener Quinn urządza po szkole
otwarcie sezonu.
– Jak długo to potrwa? Mogę zaczekać.
– Nie wiem. Może z pół godziny.
– Fajnie. Posiedzę z Allison, aż skończycie –
zadecydowała Brooke. – Mogę jej pomóc przygotowywać
transparenty i wszystko, co będzie potrzebne na mecz.
– OK – odparł Danny, ale się zawahał. – Czekaj,
naprawdę zapomniałem. Mama pytała, czy chcesz przyjść
dziś wieczorem na kolację.
– Jasne, jeśli moja mama się zgodzi. Po obiedzie wyślę
jej SMS-a.
– Super. Myślę, że mój tata odbierze nas po zebraniu
z trenerem Quinnem, więc nie będziemy musieli iść pieszo.
Pozostała część ich rozmowy dotyczyła rozmaitych
tematów, od spraw szkolnych przez kino aż po programy
telewizyjne. Kiedy Brooke przystąpiła do szczegółowego
opisywania odcinka serialu The Soup, który obejrzała
poprzedniego wieczoru, Danny spojrzał w drugi koniec
stołówki, na Tima Mooneya, który podniósł się z miejsca,
wyrzucił odpadki i wyszedł z sali. Danny i Tim przyjaźnili
się przez całą podstawówkę, a nawet całą siódmą klasę.
Danny wiedział, że to między innymi dzięki Timowi
Goodrich Olympians będą mieli niezłe szanse
na zwycięstwo w rozgrywkach okręgowych.
Tim wyszedł ze stołówki dziesięć minut przed końcem
obiadu. Błyskawicznie sprawdził w telefonie skrzynkę
mailową, żeby upewnić się, że jego gildia w grze World of
Warcraft nadal planuje rajd na Cytadelę Lodowej Korony
w ustalonym z góry terminie – tego wieczoru
o dziewiętnastej – po czym ruszył do gabinetu trenera
Quinna, mając przed sobą określony cel. Nie chciał się
spóźnić na lekcję historii Ameryki, lecz wiedział, że parę
minut spóźnienia nie przeszkodzi mu w zrozumieniu tematu
zajęć. Poprzedniego wieczoru przeczytał i opanował
materiał z podręcznika (który miał zostać wyznaczony jako
praca domowa na obecny wieczór), żeby móc dołączyć
do rajdu swojej gildii bez obawy o to, czy po zakończeniu
gry o jedenastej wieczorem zdąży się przygotować
do zajęć.
Nauka przychodziła Timowi łatwo. Większość
wiadomości wydawała mu się banalna, lecz wiedział, że
musi się starać utrzymywać wysoką średnią ocen, która
umożliwi mu zakwalifikowanie się w liceum do programu
nauczania dla zaawansowanych, a to z kolei zapewni mu
wstęp do dobrego college’u. Jednak ostatnio Tim Mooney
przekonywał się, że coraz trudniej mu zachowywać taką
postawę.
Jego rodzice rozstali się nieco ponad rok temu. Tim
zawsze podejrzewał, że przyczyną rozpadu ich związku
była niewierność matki, choć żadne z rodziców nigdy
z nim o tym nie rozmawiało. Oboje utrzymywali, że po
prostu potrzebują odpoczynku od siebie. Kiedy matka
Tima, Lydia, po raz pierwszy obwieściła, że
przeprowadza się do osobnego mieszkania na drugim
końcu miasta, chłopak zdziwił się, jak niewielki wpływ
na jego życie wywarło to wydarzenie. Został z ojcem,
dzięki czemu mógł nadal uczyć się w tej samej szkole, ale
często widywał się z matką. Niewiele zatem się zmieniło.
Na początku lata w roku, w którym Tim miał pójść
do ósmej klasy, rodzice wzięli formalny rozwód. Chłopak
rozumiał, że ma przed sobą trudny okres. Jego rodzina
przestała istnieć. Prysnęła nadzieja, że rodzice uporają się
z problemami lub znowu zamieszkają pod jednym dachem.
Mniej więcej tydzień po rozwodzie matka Tima
obwieściła kolejną nowinę. Miała przeprowadzić się
do Kalifornii ze swoim nowym partnerem nazwiskiem
Greg Cherry, pracownikiem marketingu. Tim ponownie
musiał wybrać – z którym z rodziców chce zamieszkać,
lecz tym razem decyzja mogła bardziej zaważyć na jego
życiu. Zgodnie z wszelkim prawdopodobieństwem miał
rzadko widywać się z rodzicem, z którymkolwiek by
mieszkał, albo nie widywać go wcale. Ponieważ
wcześniej mieszkał już z ojcem, a nie uśmiechała mu się
zmiana szkoły, wolał pozostać na miejscu. Matka nie
zgłaszała sprzeciwów. W rezultacie chłopak nie widział
jej, odkąd wyjechała, czyli od prawie czterech miesięcy.
Jej kontakty z synem z każdym tygodniem stawały się coraz
rzadsze, a od jakiegoś czasu ograniczały się
do telefonicznych rozmów co sobotę, kończących się
zwykle szybko pod pretekstem deklarowanego przez matkę
nawału zajęć.
Przez całe lato Tim co noc nie spał aż do trzeciej
lub czwartej nad ranem. Grał w gry komputerowe,
najczęściej w World of Warcraft, i oglądał telewizję.
Coraz rzadziej nawiązywał kontakt z ojcem, gdyż
w towarzystwie Kenta – przejawiającego po odejściu żony
większą skłonność do chłodu i biernej agresji – czuł się
coraz mniej komfortowo. Pewnego wieczoru Tim
przebrnął przez dokumentalny film pod tytułem Fabryka
konsensusu. Po jego obejrzeniu odszukał w sieci kilka
artykułów na temat bohatera filmu, Noama Chomsky’ego.
W rezultacie doszedł do wniosku, że nic naprawdę nie ma
sensu, wolna wola jest złudzeniem, a sprawy, na które
większość ludzi poświęca czas i energię, to systemy
kontroli opracowane przez tych, którzy dążą
do manipulowania ludzkością. Myślał o tym, pukając
do drzwi gabinetu trenera Quinna. Swoją wizytą przerwał
mu jedzenie kanapki i oglądanie programu Sports Center.
Tim był najlepszym środkowym wspomagającym,
jakiego trener Quinn widział od lat. Przewyższał
większość rówieśników wzrostem, szybkością i formą
sportową, podobnie jak niegdyś jego ojciec. Stanowił
zasadniczo jednoosobową sekcję obrony, niemal
w pojedynkę utrzymując punktację większości drużyn
przeciwników w każdym meczu poniżej dziesięciu
punktów.
Trener Quinn, mając w perspektywie niecałego tygodnia
otwierające sezon spotkanie z drużyną Park Panthers, był
więcej niż pewien, że ma w kieszeni wygraną sezonu,
a może nawet rozgrywek okręgowych, co dałoby mu etat
głównego trenera w którymś z liceów regionu.
– Tim, wejdź, proszę – powitał chłopaka. Tim przestąpił
próg gabinetu i usiadł. – Znakomicie radzisz sobie
na treningach. Pewnie nie możesz się już doczekać meczu
z drużyną Park?
– W gruncie rzeczy o tym chciałbym z panem pomówić,
trenerze.
Quinn poczuł na karku zimny pot. Tim Mooney stanowił
kluczowy element tego, co uważał za swoją najlepszą
od lat szansę wspięcia się na szczebel wyższy niż posada
gimnazjalnego trenera.
– O czym ty mówisz?
– Trenerze, nie sądzę, żebym w tym roku mógł grać –
odparł chłopak.
– Słucham? – wykrztusił Quinn.
– Chciałem tylko powiedzieć, że odchodzę z drużyny,
trenerze. Czuję, że muszę tak postąpić.
– Tim, skąd ci to przyszło do głowy? Naprawdę
powinieneś to przemyśleć. Czy dzieje się coś złego? Może
jakieś kłopoty w domu?
– W domu wszystko w porządku – zapewnił Tim. – Dużo
nad tym myślałem. Po prostu wydaje mi się, że sport nie
ma sensu.
– Ależ sport ma sens. W młodości to najlepsze, co można
mieć w życiu. Cholera, twój ojciec mógłby ci powiedzieć
to samo! Naprawdę czujesz się w porządku, odrzucając to?
– Owszem, myślę, że tak.
– Cóż, oczywiście nie mogę ci nakazać gry w futbol, ale
powinieneś jeszcze raz poważnie rozważyć tę decyzję.
Bóg obdarzył cię talentem, synu. Nie odrzuca się w ten
sposób bożych darów.
– Przemyślę to, trenerze – obiecał chłopak. – Ale
na razie w tym sezonie skończyłem z grą.
Wstał i ruszył do wyjścia. Quinn odprowadził go
wzrokiem, zdając sobie sprawę, że największa szansa
na upragnioną przez żonę rozbudowę domu właśnie
opuszcza jego gabinet.
Po wyjściu od trenera Quinna Tim poszedł na lekcję
historii Ameryki. Usiadł obok Brandy Beltmeyer. Nigdy
nie miał dziewczyny, ale pomyślał, że Brandy mogłaby nią
być. Wyglądała bardzo zwyczajnie, nie tak jak te, które
większość facetów uznałaby pewnie za interesujące.
Podobała mu się jej powściągliwość. Nie dała się uwikłać
w te nieistotne błahostki typowe dla nastolatki, tak
pochłaniające wszystkie jej rówieśniczki, i ta jej cecha
budziła zaciekawienie Tima. Brandy wydawała mu się
dziewczyną niezmiernie interesującą ludzi, którzy nie
szczędzili czasu, by lepiej ją poznać.
Pod koniec siódmej klasy Tim został wyznaczony
na partnera Brandy w końcowym projekcie z angielskiego
– prezentacji na temat Przygód Hucka Finna. Oboje
dobrze się dogadywali. Chłopak lubił dźwięk jej głosu,
gdy wypowiadała pewne wyrażenia charakterystyczne
tylko dla niej. „To nawet nie może być realne” – było
jednym z nich.
Latem Tim wysłał do Brandy SMS-a z pytaniem, czy
dziewczyna wybierze się z nim do kina, lecz nie otrzymał
odpowiedzi. Brandy, o czym nie wiedział, nie posiadałaby
się ze szczęścia, mogąc obejrzeć film w jego
towarzystwie, lecz po prostu nie otrzymała jego
wiadomości. Faktycznie czuła się rozczarowana, że po ich
współpracy Tim nigdy się do niej nie odezwał. Podczas
spędzonego razem czasu lekko się w nim zadurzyła
i fantazjowała, że będzie on pierwszym chłopakiem, który
ją pocałuje.
Wiadomość od Tima: „Może chcesz pójść do kina?”,
przechwyciła matka Brandy, Patricia, kierująca miejscową
grupą monitorującą PATI – co oznaczało Parents Against
The Internet2, a przy tym stanowiło zdrobnienie jej
imienia, co uznała za sprytne połączenie. Założyła grupę
monitorującą po obejrzeniu odcinka programu The Tyra
Banks Show, poświęconego zjawisku „sextingu”3.
Patricia, która nie zadowoliła się zmuszeniem córki
do wyjawienia haseł do wszystkich kont e-mailowych,
profilu na portalu Myspace oraz innych stron, dała córce
najnowszą komórkę z zainstalowanym programem
zapewniającym matce dostęp do telefonu Brandy z jej
własnego. Kiedy Patricia zobaczyła SMS-a od Tima
z zaproszeniem do kina, natychmiast zdecydowała, że
córka jest jeszcze za młoda na randki, i skasowała
wiadomość. Chłopak zinterpretował brak odpowiedzi
od Brandy jako brak zainteresowania, więc nigdy nie
podjął kolejnej próby zaskarbienia sobie jej względów czy
zwrócenia na siebie uwagi. Jednak wciąż o niej myślał
i zachodził w głowę, czy wyrwał się zbyt obcesowo
ze swoim SMS-em, czy może (co bardziej
prawdopodobne) Brandy uznała go po prostu za mało
atrakcyjnego.
Tanner Hodge, jeden z biegaczy drużyny Olympians,
minął Tima w drodze na swoje miejsce.
– Skopiemy Panterom tyłki! – rzucił, wymierzając
Timowi przyjacielskiego kuksańca, na co chłopak
odpowiedział tym samym. Tanner nie miał pojęcia, że
kolega właśnie odszedł z drużyny futbolowej.
Tim otworzył podręcznik na rozdziale, który przeczytał
poprzedniego wieczoru. Gdy pani Rector rozpoczęła
wykład o „bostońskiej herbatce”, on oddał się
rozważaniom, co w tej chwili w Kalifornii może robić
jego matka.
2 Ang. „rodzice przeciwko Internetowi” (przyp. tłum.).
3 Sexting – połączenie angielskich słów sex („seks”) oraz texting
(„wysyłanie wiadomości tekstowych”), oznaczające wymianę wiadomości
o treści lub podtekście seksualnym (przyp. tłum.).
Rozdział 3
Trener Quinn rozpoczynał każdy sezon rozgrywek
w ósmych klasach wygłoszeniem w tygodniu, w którym
przypadał pierwszy mecz stałego sezonu, mowy obliczonej
na wzbudzenie w drużynie większej motywacji
i podekscytowania. Wygłaszał ją tyle razy, że w każdym
kolejnym roku brzmiała ona niemal identycznie poza
nieznacznymi różnicami intonacji lub tonu oraz zmianami
pojedynczych słów.
W ciągu ostatnich paru lat Quinn kilkakrotnie starał się
o etat trenera liceum w rozmaitych okręgach szkolnych.
Stanowisko trenera ósmych klas zwykle dawało mu
satysfakcję, jednak ostatnio ustąpiła ona miejsca poczuciu
frustracji, podsycanej głównie przez pragnienia żony: żeby
mieszkać w ładniejszym domu, jeździć szykowniejszym
samochodem, ostatecznie zaś przeprowadzić się do innego
miasta. Miał nadzieję, że obecny rok pracy w Goodrich
Junior High School będzie jego ostatnim. Jednak wiedział,
że zwiększenie do maksimum szans zatrudnienia gdzie
indziej będzie wymagało pomyślnego przebiegu sezonu.
Do trzydziestu dwóch futbolistów z ósmej klasy
Tytuł oryginału MEN, WOMEN & CHILDREN Copyright © 2011 by Chad Kultgen All rights reserved Projekt okładki © 2015 Paramount Pictures. All Rights Reserved Opracowanie graficzne okładki Alicja Rudnik Redaktor prowadzący Katarzyna Rudzka Redakcja Anna Płaskoń-Sokołowska Korekta Grażyna Nawrocka ISBN 978-83-8069-597-9 Warszawa 2015 Wydawca Prószyński Media sp. z o.o. 02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28 www.proszynski.pl
Nasza planeta to tylko samotna plamka w bezmiarze otaczających ją kosmicznych ciemności. Ta jej znikomość w obliczu bezkresnej przestrzeni nie pozostawia żadnej nadziei, że nadejdzie skądś pomoc, by obronić nas przed nami samymi. Carl Sagan, Błękitna kropka (tłum. Marek Krośniak)
Rozdział 1 Don Truby rozmyślał o odbycie Kelly Ripy1. Zastanawiał się, jak by to wyglądało, gdyby wsunął weń swojego penisa. Ów obraz był jedyną rzeczą, na której mógł się skupić podczas czterdziestu pięciu minut pozostałych z kurczącej się przerwy obiadowej. Pochłaniał zachłannymi kęsami swojego Big Maca, jadąc do domu z prędkością średnio o dziesięć mil na godzinę powyżej obowiązującego ograniczenia. Odczuwał niepokój i wstyd na myśl o szaleńczym wysiłku, jaki chciało mu się podjąć, żeby wygospodarować piętnaście, góra dwadzieścia minut na masturbację. Uśmierzył te rozterki wspomnieniem słów lekarza, który kilka tygodni wcześniej podczas corocznych badań poinformował go, że po pięćdziesiątce prawdopodobieństwo jakiejś choroby prostaty – nowotworowej lub innej – z każdym rokiem wzrasta o pięć procent. Żeby temu przeciwdziałać, dodał doktor, rozsądek nakazuje utrzymywanie gruczołu krokowego w dobrej kondycji, co oznacza doprowadzanie do jak najczęstszej ejakulacji. Don miał wprawdzie dopiero trzydzieści siedem lat, lecz tłumaczył sobie, że regularny onanizm
można uznać za formę profilaktyki. Ta racjonalizacja podtrzymywała go na duchu przez resztę drogi do domu. Kiedy przekroczył próg, z przerwy na obiad pozostało mu już jakieś trzydzieści pięć minut. Do tego czasu zmienił swoją wymówkę z profilaktyki zdrowotnej na niechęć żony do uprawiania z nim seksu. Pobrali się tuż po dwudziestce i dorobili się syna, trzynastoletniego Chrisa. Don rozumiał, że oba te fakty mogły niekorzystnie wpłynąć na libido każdej przeciętnej osoby bez względu na płeć, nie mógł jednak oprzeć się wrażeniu, że w ubiegłym roku coś się zmieniło. Częstotliwość ich kontaktów ograniczyła się do jednego stosunku na półtora miesiąca, a Rachel, jak się zdaje, całkowicie straciła zainteresowanie seksem i gdy nie miała nastroju na stosunek płciowy, co zdarzało się coraz częściej, nie chciała zaspokajać męża ani oralnie, ani manualnie. Don czuł, że nie ma wyboru i musi dawać upust popędowi płciowemu w jedyny sposób, na który mógł liczyć: poprzez półregularną masturbację. Wszedł do małżeńskiej sypialni i zasiadł przed komputerem, starając się stłumić naturalną w takich chwilach chęć użalania się nad sobą. Przypomniał sobie, że ze względu na rozkład dnia wszystkich pozostałych domowników to jedyne chwile, które przez cały dzień będzie miał dla siebie, a tym samym jedyne, w których będzie mógł zaspokoić fizjologiczną potrzebę ejakulacji. Komputer, który przez kilka sekund – za długo według oceny Dona – wyświetlał ekran uruchamiania systemu Windows, powrócił do ekranu startowego. Widywał to już
przedtem, na poprzedniej maszynie. Wiedział, że taka sytuacja oznacza jedną z dwóch ewentualności: albo komputer stawał się coraz bardziej przestarzały i zużyty, zatem nadeszła pora na jego wymianę, albo (co bardziej prawdopodobne) Don odwiedził o jedną pornograficzną stronę za dużo i przypadkowo zainfekował system jakimś wirusem czy programem uniemożliwiającym komputerowi prawidłowe działanie. Postanowił wyłączyć sprzęt, po czym dać mu jeszcze jedną szansę na przebrnięcie przez etap uruchamiania. Jednak kiedy powtórnie włączył zasilanie, sytuacja się powtórzyła. Donowi nie uśmiechało się taszczenie maszyny do serwisu Geek Squad sieci Best Buy, jak poprzednio, ale w tej chwili była to najmniejsza z jego trosk. Z przerwy obiadowej zostało mu już tylko dwadzieścia minut, a w domu nie było żadnych drukowanych pism pornograficznych, odkąd kilka lat temu Rachel przypadkowo odkryła jego kolekcję i zmusiła go do zniszczenia wszystkiego na jej oczach. Don przelotnie pomyślał o masturbacji z wykorzystaniem wyobraźni jako jedynej podniety. Nie cierpiał onanizować się bez pornografii, bowiem orgazm zawsze przynosił wtedy mniejszą satysfakcję. Jednak żeby dostać się do niewyczerpanego źródła pornografii w Internecie, do którego tak się przyzwyczaił, musiał uciec się do czegoś, czego nigdy przedtem nie robił. Wyjście, które rozważał, napawało go poczuciem poniżenia znacznie większym niż zazwyczaj przy masturbacji podczas przerwy obiadowej w pracy (co zrobił już dwukrotnie),
w samochodzie zaparkowanym przed domem lub praktycznie w każdej innej sytuacji, w jaką mogła go wpędzić obowiązkowa ejakulacja. Uchylił drzwi do pokoju Chrisa, wypierając z umysłu wszelkie poczucie winy lub wstydu. Wiedział, że nie wystarczy mu czasu ani na jedno, ani na drugie, jeśli ma zdążyć do pracy przed końcem przerwy. Kupił Chrisowi laptopa w prezencie na poprzednie Boże Narodzenie, przede wszystkim do odrabiania prac domowych oraz obróbki filmów. Chłopak wyrażał zainteresowanie perspektywą pracy w telewizji lub przy postprodukcji filmów, więc gdy poprosił o kamerę i komputer do edycji materiałów wideo, Don i Rachel zgodzili się wesprzeć jego hobby. To wspomnienie przez ulotną chwilę przemknęło przez umysł Dona, gdy podnosił pokrywę laptopa i włączał zasilanie. Zwyczaj kasowania historii w przeglądarce internetowej komputera w małżeńskiej sypialni stał się dla Dona codziennością. Nie było to skomplikowane; po prostu usuwał cały rejestr odwiedzonych stron po każdej masturbacji. Wiedział, że Rachel nie ma dość sprytu, by się domyślić, dlaczego historia przeglądarki została skasowana. Bardzo rzadko musiał stawiać czoła pytaniom żony o tajemnicze zniknięcie łącza do strony z programem Oprah z „tego małego, rozwijanego jak-mu-tam”. W takich wypadkach nonszalanckie „nie wiem” albo „czasem to wszystko po prostu się resetuje, żeby nie złapać wirusów” zawsze wystarczyło za satysfakcjonującą odpowiedź.
Dobrze wiedział, że z Chrisem nie pójdzie tak gładko – syn znał się na komputerach i na Internecie o wiele lepiej niż Don. Przed zalogowaniem się na stronie Bang Bus, do której dostęp opłacił z góry za sześć miesięcy osobną, tajną kartą kredytową, postanowił przejrzeć historię przeglądarki w komputerze syna i zapisać sobie adres każdej strony. Po pięciu, góra dziesięciu minutach, w których, jak zakładał, doprowadzi się do wytrysku, zamierzał skasować zapis historii, a następnie wpisać adresy wszystkich stron pierwotnie zarejestrowanych w historii przeglądarki w zanotowanej uprzednio kolejności. Nie znał skuteczniejszej techniki, choć istniało kilka sposobów rozwiązania tego problemu. Historia przeglądarki w komputerze syna zawierała mnóstwo adresów portali społecznościowych, parę stron muzycznych, trochę witryn z nowinkami kinowymi, stronę gimnazjum – Goodrich Junior High School – oraz kilka innych, które Don zapisał, nie zaprzątając sobie nimi zbytnio głowy. Jednak była też strona, której nie znał i której adres nic mu nie mówił: Keez Movies. Choć na masturbację pozostało mu zaledwie parę minut, ciekawość na krótko wzięła górę nad popędem i sprawiła, że wszedł na tę stronę, zamiast po prostu ją zapisać. To, co ujrzał, wypełniło jego umysł myślami i reakcjami, z którymi trudno było mu się pogodzić. Portal Keez Movies zawierał kolejne strony wypełnione miniaturowymi obrazami reprezentującymi filmy
w formacie strumieniowym, dostępne po jednym kliknięciu w miniaturę. Ich długość wynosiła od paru minut do przeszło pół godziny. Wszystkie były pornograficzne. Strona była bezpłatna i oferowała o wiele szerszą gamę treści pornograficznych niż Bang Bus. Don natychmiast przypomniał sobie, jak natrafił na sekretny schowek z pornograficznymi materiałami swojego ojca. Miał wtedy mniej więcej tyle samo lat, co obecnie jego syn: trzynaście. Do garażu przywiodła go niewinna sprawa – chciał wyjąć ze skrzynki narzędziowej ojca klucz, żeby dokręcić zamocowanie łańcucha w rowerze. Po kilku minutach poszukiwania klucza w rozmaitych miejscach, które uznał za prawdopodobne, znalazł kartonowe pudło z etykietą „Graty ze starego domu”. W środku odkrył z tuzin egzemplarzy magazynów „Penthouse” i „Playboy”, a także rolkę filmu typu Super-8. Ów film stał się obsesją jego młodzieńczego życia. Nawet nie wiedział, czy rodzice mieli projektor do filmów Super-8, zresztą i tak nie umiałby go obsługiwać. Od czasu do czasu, gdy znużyły go te same fotografie w znalezionych czasopismach, oglądał wyciągnięty z rolki film pod światło lampy garażu i wykorzystywał nieruchome, maleńkie obrazki jako pożywkę dla swoich wczesnych sesji masturbacji. Dokładnie pamiętał większość z nich. Odkrycie schowka z pornografią syna przywiodło mu na myśl tamten moment. Dziwne. Początkowo Don z ubolewaniem przyjął fakt, że przez postęp technologiczny pierwszy kontakt nastolatka
z pornografią już nigdy nie będzie polegał na odnalezieniu podobnej skrytki. Zdał sobie sprawę, że dzieci wchodzące w wiek dojrzewania nie będą zdane na rodziców dostarczających im, celowo lub nie, pierwszych przebłysków wiedzy o ludzkiej seksualności. Zrobiło mu się smutno, że ta chwila w życiu jego syna odbędzie się bez jego udziału, że on sam nie stanie się częścią tego, co uważał za nieodłączny element dorastania. Ulżyło mu jednak, że pornograficzne preferencje Chrisa nie zawierały wątków homoseksualnych czy otwarcie wynaturzonych. Zerknął na zegar na ekranie i przypomniał sobie, że zostało mu tylko kilka cennych minut na masturbację, zanim będzie musiał wsiąść do auta, wrócić do biura i przez cztery kolejne godziny przekonywać ludzi, by powierzyli fundusze do zainwestowania jego pracodawcy, firmie Northwestern Mutual, albo wykupili u niego polisy ubezpieczenia na życie. Od lat nie zastanawiał się już, w jaki sposób jego życie stało się tym, czym się stało, lecz kiedy rozpinał rozporek, wyciągał ze spodni koszulę i zarzucał na ramię krawat, w jego umyśle rodził się nieomal nieuchwytny sprzeciw. Nie sądził dawniej, że tym oto będzie się zajmował w wieku trzydziestu siedmiu lat. Kliknięcie pierwszej miniatury uruchomiło strumieniowy pokaz filmu, w którym główną rolę grała nieznana mu dziewczyna imieniem Stoya. Była niezmiernie atrakcyjna, miała niezwykle jasną cerę. Don nigdy nie uważał bladych dziewczyn za szczególnie pociągające, lecz wiedział, że jeśli wpadnie w pułapkę klikania licznych filmów, by
znaleźć taki, który przypadnie mu do gustu, najprawdopodobniej spóźni się do pracy i będzie miał do czynienia z szefem. Ściągnął gumkę slipów w dół, aż oparła się za jądrami, wywierając na nie lekki nacisk. Wprowadził tę technikę wiele lat temu, odkrywszy ją zupełnie przypadkowo. Spędził wówczas bezsenną noc z powodu żony, która we śnie przycisnęła pośladki do jego genitaliów. Próbował delikatnie ocierać się o nią wzwiedzionym członkiem, gdyż czasem doprowadzało go to do pełnej ejakulacji, lecz tamtej nocy miał na sobie bokserki z grubszego niż zwykle materiału, więc tylko jeszcze bardziej się podniecił. Wiedział, że jeśli przystąpi do masturbacji na całego, irytujący ruch obudzi żonę i ściągnie mu na głowę nawał pytań, których nie miał ochoty wysłuchiwać. W pewnej chwili Rachel wstała i poszła do łazienki. Don wykorzystał okazję, by po raz pierwszy ściągnąć bieliznę poniżej jąder i szybko dokonać masturbacji, chwytając spermę w złożoną w miseczkę dłoń, którą przed powrotem Rachel wytarł o bok łóżka. Nie wiedział, czy elastyczna gumka spodenek za jądrami przyśpieszała lub wzmacniała orgazm, ale lubił to odczucie i od tamtego czasu niekiedy stosował tę technikę, zwłaszcza w sytuacjach wymagających dopełnienia sesji onanizmu w krótkim czasie. Doprowadził do wytrysku nasienia w serwetkę McDonald’s, którą zgniótł i wrzucił do torebki z pustym pojemnikiem po Big Macu i pudełkiem po frytkach.
Zamknął pokrywę komputera syna i odłożył laptop tam, gdzie go znalazł. Przez chwilę ponownie przypomniał sobie, jak odkładał ojcowskie wydawnictwa pornograficzne do sekretnej skrytki w garażu w nadziei, że jego występek pozostanie tajemnicą. Wychodząc z domu, uświadomił sobie, że to nadzwyczaj mało prawdopodobne, by kiedykolwiek nastąpił ciąg zdarzeń prowadzący do znalezienia przez żonę pokrytej spermą serwetki z restauracji McDonald’s w koszu na śmieci. Nie widział jednak sensu w podejmowaniu zbędnego ryzyka, dlatego wyrzucił torbę po posiłku do pojemnika na śmieci sąsiadów. Po drodze do pracy myślał o synu. Znowu poczuł ulgę, że jego pornograficzny gust wydawał się normalny. Wchodząc do swojego gabinetu, zastanawiał się, co Chris robi w tej chwili w szkole. Mimo woli nie mógł oprzeć się rozważaniom nad zwyczajami chłopaka podczas masturbacji – kiedy i gdzie to robił, gdzie lub do jakiego przedmiotu kierował wytrysk nasienia. Jedynie przelotną myśl poświęcił możliwej reakcji żony na to, że syn folguje swojemu upodobaniu do pornografii. Nie zamierzał jej informować o swoim odkryciu. 1 Kelly Ripa – aktorka amerykańska (przyp. tłum.).
Rozdział 2 – Jezu Chryste! – zawołał Danny Vance, kiedy Chris Truby wyświetlił mu w telefonie film przedstawiający transseksualistę z biustem rozmiaru DD wprowadzającego penisa do odbytu mężczyzny w hokejowej masce. Danny przyjaźnił się z Chrisem od zawsze, więc nie zaskoczył go fakt, że przyjaciel ma w telefonie materiały pornograficzne, lecz charakter tego filmu wydał mu się odpychający, i to nie tylko trochę. Jeszcze bardziej zaniepokoiło go to, że Chris postanowił pokazać mu ten materiał przy obiedzie. Mógł to bowiem zauważyć któryś z pięciu lub sześciu nauczycieli codziennie nadzorujących uczniów podczas trzydziestominutowej przerwy obiadowej. Gdyby Danny został uznany za współwinnego i zawieszony razem z Chrisem, opuściłby co najmniej jeden mecz, a może nawet dwa, co skutecznie zrujnowałoby mu w ósmej klasie sezon w roli pierwszego rozgrywającego drużyny Goodrich Junior High Olympians, zanim ów sezon zdążyłby się w ogóle zacząć. – Co to jest? – To tylko trans dymający w dupę jakiegoś kolesia w hokejowej masce. Komiczne, nie?
– Komiczne? Mnie raczej przyszłoby na myśl: „okropne”, „pedalskie”, „odrażające” i mnóstwo innych cholerstw, zanim pomyślałbym „komiczne”. Coś ty najlepszego zrobił, wyciągając to gówno przy obiedzie? Wpakujesz nas w kłopoty. – Wyluzuj. Nikt nie widział. W tej samej chwili, gdy Chris wsunął telefon do kieszeni, przy ich stole usiadła Brooke Benton i cmoknęła Danny’ego w policzek. Brooke miała jasne włosy, niebieskie oczy, wysportowaną, choć kobiecą sylwetkę i figurę, która zapewniła jej niemal jednomyślną opinię najatrakcyjniejszej dziewczyny w Goodrich Junior High School. Kierowała drużyną Olympiannes, dziewcząt, które w klasach gimnazjalnych odgrywały role prekursorek licealnych cheerleaderek. Brooke od przeszło roku była też dziewczyną Danny’ego. – Cześć, kochanie. Co tam oglądacie? – Nie chcesz tego zobaczyć. Wierz mi – odparł Danny. – Pokazać ci? – rzucił jednocześnie Chris. – Co to takiego? – dopytywała Brooke. – Lepiej daj spokój, mała – upierał się Danny. – Poważnie, nie chcesz tego oglądać. – Naprawdę nie umiem tego opisać – stwierdził Chris. – Będziesz musiała zobaczyć to na własne oczy. – Nie dawaj się wkręcać – przestrzegł Danny, ale kolega pod stołem już podał telefon dziewczynie. Brooke włączyła komórkę i patrzyła przez chwilę. – Obrzydliwe – wzdrygnęła się i oddała telefon
Chrisowi. – Faceci uprawiający z sobą seks? Zmieniliście orientację czy co? – To nie faceci – sprostował Chris. – To trans i facet. I owszem, jestem gejem. Uwielbiam ssać kuśkę i czuć ją w dupie, a także popijać spermę całymi kubkami. Brooke westchnęła. – Z tobą naprawdę jest niedobrze, Chris. Wiesz o tym, prawda? Jesteś nienormalny. – Nieważne. Uważam, że to zabawne jak cholera. To tylko wy jesteście mięczaki. Odpieprzcie się. Idę do pana Donnelly’ego, przepytam go, jak się robi makijaż. Cześć. Gdy Chris przechodził za plecami Brooke, odegrał przed Dannym pantomimę przedstawiającą seks oralny. Danny przywykł już do jawnych błazeństw przyjaciela z wątkami seksualnymi, więc nie zareagował. – Czujesz podniecenie przed pierwszym meczem? – zagadnęła go Brooke. – Tak, a ty? – Oczywiście. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć cię na boisku, dopingować cię i w ogóle. Ten rok będzie fantastyczny. Naprawdę uważam, że wygramy rozgrywki okręgowe. – Mam nadzieję. – Odprowadzisz mnie dziś do domu? – Nie sądzę, kochanie. Trener Quinn urządza po szkole otwarcie sezonu. – Jak długo to potrwa? Mogę zaczekać. – Nie wiem. Może z pół godziny.
– Fajnie. Posiedzę z Allison, aż skończycie – zadecydowała Brooke. – Mogę jej pomóc przygotowywać transparenty i wszystko, co będzie potrzebne na mecz. – OK – odparł Danny, ale się zawahał. – Czekaj, naprawdę zapomniałem. Mama pytała, czy chcesz przyjść dziś wieczorem na kolację. – Jasne, jeśli moja mama się zgodzi. Po obiedzie wyślę jej SMS-a. – Super. Myślę, że mój tata odbierze nas po zebraniu z trenerem Quinnem, więc nie będziemy musieli iść pieszo. Pozostała część ich rozmowy dotyczyła rozmaitych tematów, od spraw szkolnych przez kino aż po programy telewizyjne. Kiedy Brooke przystąpiła do szczegółowego opisywania odcinka serialu The Soup, który obejrzała poprzedniego wieczoru, Danny spojrzał w drugi koniec stołówki, na Tima Mooneya, który podniósł się z miejsca, wyrzucił odpadki i wyszedł z sali. Danny i Tim przyjaźnili się przez całą podstawówkę, a nawet całą siódmą klasę. Danny wiedział, że to między innymi dzięki Timowi Goodrich Olympians będą mieli niezłe szanse na zwycięstwo w rozgrywkach okręgowych. Tim wyszedł ze stołówki dziesięć minut przed końcem obiadu. Błyskawicznie sprawdził w telefonie skrzynkę mailową, żeby upewnić się, że jego gildia w grze World of Warcraft nadal planuje rajd na Cytadelę Lodowej Korony w ustalonym z góry terminie – tego wieczoru o dziewiętnastej – po czym ruszył do gabinetu trenera Quinna, mając przed sobą określony cel. Nie chciał się
spóźnić na lekcję historii Ameryki, lecz wiedział, że parę minut spóźnienia nie przeszkodzi mu w zrozumieniu tematu zajęć. Poprzedniego wieczoru przeczytał i opanował materiał z podręcznika (który miał zostać wyznaczony jako praca domowa na obecny wieczór), żeby móc dołączyć do rajdu swojej gildii bez obawy o to, czy po zakończeniu gry o jedenastej wieczorem zdąży się przygotować do zajęć. Nauka przychodziła Timowi łatwo. Większość wiadomości wydawała mu się banalna, lecz wiedział, że musi się starać utrzymywać wysoką średnią ocen, która umożliwi mu zakwalifikowanie się w liceum do programu nauczania dla zaawansowanych, a to z kolei zapewni mu wstęp do dobrego college’u. Jednak ostatnio Tim Mooney przekonywał się, że coraz trudniej mu zachowywać taką postawę. Jego rodzice rozstali się nieco ponad rok temu. Tim zawsze podejrzewał, że przyczyną rozpadu ich związku była niewierność matki, choć żadne z rodziców nigdy z nim o tym nie rozmawiało. Oboje utrzymywali, że po prostu potrzebują odpoczynku od siebie. Kiedy matka Tima, Lydia, po raz pierwszy obwieściła, że przeprowadza się do osobnego mieszkania na drugim końcu miasta, chłopak zdziwił się, jak niewielki wpływ na jego życie wywarło to wydarzenie. Został z ojcem, dzięki czemu mógł nadal uczyć się w tej samej szkole, ale często widywał się z matką. Niewiele zatem się zmieniło. Na początku lata w roku, w którym Tim miał pójść
do ósmej klasy, rodzice wzięli formalny rozwód. Chłopak rozumiał, że ma przed sobą trudny okres. Jego rodzina przestała istnieć. Prysnęła nadzieja, że rodzice uporają się z problemami lub znowu zamieszkają pod jednym dachem. Mniej więcej tydzień po rozwodzie matka Tima obwieściła kolejną nowinę. Miała przeprowadzić się do Kalifornii ze swoim nowym partnerem nazwiskiem Greg Cherry, pracownikiem marketingu. Tim ponownie musiał wybrać – z którym z rodziców chce zamieszkać, lecz tym razem decyzja mogła bardziej zaważyć na jego życiu. Zgodnie z wszelkim prawdopodobieństwem miał rzadko widywać się z rodzicem, z którymkolwiek by mieszkał, albo nie widywać go wcale. Ponieważ wcześniej mieszkał już z ojcem, a nie uśmiechała mu się zmiana szkoły, wolał pozostać na miejscu. Matka nie zgłaszała sprzeciwów. W rezultacie chłopak nie widział jej, odkąd wyjechała, czyli od prawie czterech miesięcy. Jej kontakty z synem z każdym tygodniem stawały się coraz rzadsze, a od jakiegoś czasu ograniczały się do telefonicznych rozmów co sobotę, kończących się zwykle szybko pod pretekstem deklarowanego przez matkę nawału zajęć. Przez całe lato Tim co noc nie spał aż do trzeciej lub czwartej nad ranem. Grał w gry komputerowe, najczęściej w World of Warcraft, i oglądał telewizję. Coraz rzadziej nawiązywał kontakt z ojcem, gdyż w towarzystwie Kenta – przejawiającego po odejściu żony większą skłonność do chłodu i biernej agresji – czuł się
coraz mniej komfortowo. Pewnego wieczoru Tim przebrnął przez dokumentalny film pod tytułem Fabryka konsensusu. Po jego obejrzeniu odszukał w sieci kilka artykułów na temat bohatera filmu, Noama Chomsky’ego. W rezultacie doszedł do wniosku, że nic naprawdę nie ma sensu, wolna wola jest złudzeniem, a sprawy, na które większość ludzi poświęca czas i energię, to systemy kontroli opracowane przez tych, którzy dążą do manipulowania ludzkością. Myślał o tym, pukając do drzwi gabinetu trenera Quinna. Swoją wizytą przerwał mu jedzenie kanapki i oglądanie programu Sports Center. Tim był najlepszym środkowym wspomagającym, jakiego trener Quinn widział od lat. Przewyższał większość rówieśników wzrostem, szybkością i formą sportową, podobnie jak niegdyś jego ojciec. Stanowił zasadniczo jednoosobową sekcję obrony, niemal w pojedynkę utrzymując punktację większości drużyn przeciwników w każdym meczu poniżej dziesięciu punktów. Trener Quinn, mając w perspektywie niecałego tygodnia otwierające sezon spotkanie z drużyną Park Panthers, był więcej niż pewien, że ma w kieszeni wygraną sezonu, a może nawet rozgrywek okręgowych, co dałoby mu etat głównego trenera w którymś z liceów regionu. – Tim, wejdź, proszę – powitał chłopaka. Tim przestąpił próg gabinetu i usiadł. – Znakomicie radzisz sobie na treningach. Pewnie nie możesz się już doczekać meczu z drużyną Park?
– W gruncie rzeczy o tym chciałbym z panem pomówić, trenerze. Quinn poczuł na karku zimny pot. Tim Mooney stanowił kluczowy element tego, co uważał za swoją najlepszą od lat szansę wspięcia się na szczebel wyższy niż posada gimnazjalnego trenera. – O czym ty mówisz? – Trenerze, nie sądzę, żebym w tym roku mógł grać – odparł chłopak. – Słucham? – wykrztusił Quinn. – Chciałem tylko powiedzieć, że odchodzę z drużyny, trenerze. Czuję, że muszę tak postąpić. – Tim, skąd ci to przyszło do głowy? Naprawdę powinieneś to przemyśleć. Czy dzieje się coś złego? Może jakieś kłopoty w domu? – W domu wszystko w porządku – zapewnił Tim. – Dużo nad tym myślałem. Po prostu wydaje mi się, że sport nie ma sensu. – Ależ sport ma sens. W młodości to najlepsze, co można mieć w życiu. Cholera, twój ojciec mógłby ci powiedzieć to samo! Naprawdę czujesz się w porządku, odrzucając to? – Owszem, myślę, że tak. – Cóż, oczywiście nie mogę ci nakazać gry w futbol, ale powinieneś jeszcze raz poważnie rozważyć tę decyzję. Bóg obdarzył cię talentem, synu. Nie odrzuca się w ten sposób bożych darów. – Przemyślę to, trenerze – obiecał chłopak. – Ale na razie w tym sezonie skończyłem z grą.
Wstał i ruszył do wyjścia. Quinn odprowadził go wzrokiem, zdając sobie sprawę, że największa szansa na upragnioną przez żonę rozbudowę domu właśnie opuszcza jego gabinet. Po wyjściu od trenera Quinna Tim poszedł na lekcję historii Ameryki. Usiadł obok Brandy Beltmeyer. Nigdy nie miał dziewczyny, ale pomyślał, że Brandy mogłaby nią być. Wyglądała bardzo zwyczajnie, nie tak jak te, które większość facetów uznałaby pewnie za interesujące. Podobała mu się jej powściągliwość. Nie dała się uwikłać w te nieistotne błahostki typowe dla nastolatki, tak pochłaniające wszystkie jej rówieśniczki, i ta jej cecha budziła zaciekawienie Tima. Brandy wydawała mu się dziewczyną niezmiernie interesującą ludzi, którzy nie szczędzili czasu, by lepiej ją poznać. Pod koniec siódmej klasy Tim został wyznaczony na partnera Brandy w końcowym projekcie z angielskiego – prezentacji na temat Przygód Hucka Finna. Oboje dobrze się dogadywali. Chłopak lubił dźwięk jej głosu, gdy wypowiadała pewne wyrażenia charakterystyczne tylko dla niej. „To nawet nie może być realne” – było jednym z nich. Latem Tim wysłał do Brandy SMS-a z pytaniem, czy dziewczyna wybierze się z nim do kina, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Brandy, o czym nie wiedział, nie posiadałaby się ze szczęścia, mogąc obejrzeć film w jego
towarzystwie, lecz po prostu nie otrzymała jego wiadomości. Faktycznie czuła się rozczarowana, że po ich współpracy Tim nigdy się do niej nie odezwał. Podczas spędzonego razem czasu lekko się w nim zadurzyła i fantazjowała, że będzie on pierwszym chłopakiem, który ją pocałuje. Wiadomość od Tima: „Może chcesz pójść do kina?”, przechwyciła matka Brandy, Patricia, kierująca miejscową grupą monitorującą PATI – co oznaczało Parents Against The Internet2, a przy tym stanowiło zdrobnienie jej imienia, co uznała za sprytne połączenie. Założyła grupę monitorującą po obejrzeniu odcinka programu The Tyra Banks Show, poświęconego zjawisku „sextingu”3. Patricia, która nie zadowoliła się zmuszeniem córki do wyjawienia haseł do wszystkich kont e-mailowych, profilu na portalu Myspace oraz innych stron, dała córce najnowszą komórkę z zainstalowanym programem zapewniającym matce dostęp do telefonu Brandy z jej własnego. Kiedy Patricia zobaczyła SMS-a od Tima z zaproszeniem do kina, natychmiast zdecydowała, że córka jest jeszcze za młoda na randki, i skasowała wiadomość. Chłopak zinterpretował brak odpowiedzi od Brandy jako brak zainteresowania, więc nigdy nie podjął kolejnej próby zaskarbienia sobie jej względów czy zwrócenia na siebie uwagi. Jednak wciąż o niej myślał i zachodził w głowę, czy wyrwał się zbyt obcesowo ze swoim SMS-em, czy może (co bardziej
prawdopodobne) Brandy uznała go po prostu za mało atrakcyjnego. Tanner Hodge, jeden z biegaczy drużyny Olympians, minął Tima w drodze na swoje miejsce. – Skopiemy Panterom tyłki! – rzucił, wymierzając Timowi przyjacielskiego kuksańca, na co chłopak odpowiedział tym samym. Tanner nie miał pojęcia, że kolega właśnie odszedł z drużyny futbolowej. Tim otworzył podręcznik na rozdziale, który przeczytał poprzedniego wieczoru. Gdy pani Rector rozpoczęła wykład o „bostońskiej herbatce”, on oddał się rozważaniom, co w tej chwili w Kalifornii może robić jego matka. 2 Ang. „rodzice przeciwko Internetowi” (przyp. tłum.). 3 Sexting – połączenie angielskich słów sex („seks”) oraz texting („wysyłanie wiadomości tekstowych”), oznaczające wymianę wiadomości o treści lub podtekście seksualnym (przyp. tłum.).
Rozdział 3 Trener Quinn rozpoczynał każdy sezon rozgrywek w ósmych klasach wygłoszeniem w tygodniu, w którym przypadał pierwszy mecz stałego sezonu, mowy obliczonej na wzbudzenie w drużynie większej motywacji i podekscytowania. Wygłaszał ją tyle razy, że w każdym kolejnym roku brzmiała ona niemal identycznie poza nieznacznymi różnicami intonacji lub tonu oraz zmianami pojedynczych słów. W ciągu ostatnich paru lat Quinn kilkakrotnie starał się o etat trenera liceum w rozmaitych okręgach szkolnych. Stanowisko trenera ósmych klas zwykle dawało mu satysfakcję, jednak ostatnio ustąpiła ona miejsca poczuciu frustracji, podsycanej głównie przez pragnienia żony: żeby mieszkać w ładniejszym domu, jeździć szykowniejszym samochodem, ostatecznie zaś przeprowadzić się do innego miasta. Miał nadzieję, że obecny rok pracy w Goodrich Junior High School będzie jego ostatnim. Jednak wiedział, że zwiększenie do maksimum szans zatrudnienia gdzie indziej będzie wymagało pomyślnego przebiegu sezonu. Do trzydziestu dwóch futbolistów z ósmej klasy